Charyzmat nr 40

Page 1

ISSN 2450-7695 • Kupując nasze pismo wspierasz cele statutowe Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej

Pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej • nr 40 • 15 września 2021 r. • Cena 4 zł

MUSZĘ COŚ ROBIĆ

Są na tym świecie ludzie otwartego serca, wielu talentów i niespożytej energii, a przy tym ogromnie kochający Pana Boga, Kościół i Ruch ŚwiatłoŻycie. Gdzie można ich spotkać? Na przykład w Woli Komborskiej.

8

www.oaza.przemyska.pl /oazaprzemyska

12

Zobacz fotorelację z Pielgrzymki Ruchu Światło-Życie do Archikatedry Przemyskiej, która odbyła się 28 sierpnia.

4

18

20

AMEN. Biuletyn Diakonii Liturgicznej

LITURGIA PRAWDY Przed nami sakrament pokuty i pojednania, czyli liturgia prawdy. PIELGRZYMKA RUCHU Zakończenie sezonu letnich rekolekcji.

"MIGACZKA" O OAZIE I PASJI Kiedy pomoc innym staje się częścią naszego życia.

DROGA DOJRZEWANIA Chrzest dorosłych w Wigilię Paschalną jest w naszych warunkach rzadkością.


2

CHARYZMAT

STRONA REDAKCYJNA

Od Redakcji Wakacje, wakacje… no i po wakacjach. Witamy w nowym roku formacyjnym! Czy wszyscy naładowali baterie podczas letnich rekolekcji? Dla tych co zdążyli i tych, co nie zdążyli, mamy w numerze wrześniowym świadectwa z oazy rodzin oraz felietony o potrzebie wspólnoty w życiu nie tylko oazowicza, ale chrześcijanina w ogóle. Rekolekcje w pigułce to oczywiście powakacyjna pielgrzymka Ruchu, w tym roku do przemyskiej archikatedry. Poza stałymi punktami programu, do którego z pewnością wszyscy już przywykliśmy, w ostatnią sobotę sierpnia można było dodatkowo zwiedzić najważniejszy obecnie plac budowy: Collegium Marianum. W mediach społecznościowych oraz na stronie internetowej staramy się informować na bieżąco o postępach prac w Centrum Ruchu. Tempo przywracania domu do wspólnego użytku zależy w dużej mierze od każdego z nas. Potrzeba rąk do pracy i pomysłów na pozyskiwanie sponsorów. Wiemy jednak, że na naszych Czytelników zawsze można liczyć i każdy z radością dołoży swoją cegiełkę, choćby ogarniając to dzieło modlitewną troską. Udało nam się dowiedzieć, że być może w listopadzie tego roku będziemy już „na swoim”. Jak się gospodaruje „na swoim” dla dobra dzieł misyjnych Ruchu Światło-Życie, opowiada w tym numerze Czesław Kwolek z Diakonii Misyjnej. Któż nie zna smaku misyjnego makowca? Kto nie słyszał o truskawkach uprawnianych na Wzgórzu Misyjnym w Woli Komborskiej? Jeśli jeszcze jest ktoś taki, będzie mógł nadrobić zaległości, a pozostali być może dowiedzą się czegoś nowego, na przykład o kulisach wyjazdu Czesia do Kazachstanu. O tym, że oazowicze wędrują po świecie nie trzeba nikogo przekonywać, ale czasem warto spojrzeć na te wyjazdy ich oczami, poznając radości i troski, które tysiące kilometrów od domu nabierają innego wymiaru. Czasami również uczą dostrzegać i doceniać to, co na co dzień wydaje się zwyczajne i obecne „od zawsze”. O tym między innymi pisze w swoich nowojorskich wspomnieniach Julia Sroczyk. To jednak nie wszytsko. Po powrocie do kraju Julia znalazła czas, by porozmawiać dla Was z niezwykłą dziewczyną; Karolina Paszek to oazowiczka z Sarzyny, stypendystka Fundacji św. Mikołaja i tłumaczka języka migowego. W jakich okolicznościach zrodziła się jej pasja oraz jak ma zamiar rozwijać ją w przyszłości dowiecie się z wywiadu pod wiele mówiącym tytułem „Od pierwszego machnięcia ręką”. Przeczytajcie koniecznie. Szczególnej zachęty nie potrzebują zapewne wierni czytelnicy dodatku „Amen”, redagowanego przez Diecezjalną Diakonię Liturgiczną. Rzetelnie opracowane, wsparte bogatym materiałem źródłowym i do tego napisane przystępnie teksty traktują tym razem o sakramencie pokuty, ale także o drodze chrześcijańskiego dojrzewania. Ten ostatni jest kolejną, czwartą już częścią cyklu. Poza naszymi stałymi autorami, których mieliście okazję poznać i – miejmy nadzieję – polubić, witamy na łamach „Charyzmatu” nowe siły. Monika Stankiewicz, licealistka z Przemyśla, opowiada o udziale we Franciszkańskim Spotkaniu Młodych. Okazuje się, że nawet pandemiczna formuła online może być bogata w treści i przynieść wiele duchowych korzyści. Na to samo liczymy, oddając w Wasze ręce wrześniowy numer oazowego kwartalnika. Owocnej lektury. Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego

CHARYZMAT pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej. Wydawca: Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego. Adres: 37-700 Przemyśl, ul. św. bpa Pelczara 4, tel. 166760966, dks@przemysl.oaza.pl Redakcja: Monika Jasina (red. naczelny, tel. 668179414, e-mail: mjasina@przemysl.oaza.pl); Julia Sroczyk e-mail: sroczykjulia@gmail.com Skład i grafika: Aneta Socha, Anita Wiercioch, Paweł Socha, Przemysław Dziob. Prenumerata: Paweł Socha, email: charyzmat@przemysl.oaza.pl. Dodatek „AMEN” redaguje Diecezjalna Diakonia Liturgiczna. Dodatek "GŁOŚCIE" redaguje Diecezjalna Diakonia Misyjna. Kupując nasze pismo wspierasz cele statutowe Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej. Dziennikarze, redakcja oraz technicy pracują nieodpłatnie. Nakład 700 egz.


SŁOWO MODERATORA

ks. Bartłomiej Zakrzewski Moderator Diecezjalny Ruchu Światło-Życie estem Bogu wdzięczny za Jtegorocznych łaski otrzymane podczas wakacji. Towa-

rzyszyło mi wiele obaw związanych z organizacją turnusów. Okazało się jednak, że Bóg pobłogosławił, co dla mnie jest jasnym znakiem, że charyzmat naszego Ruchu ma wciąż ważną rolę do spełnienia w Kościele. Nie świadczą o tym liczby uczestników ale ich przeżycia i dotknięcia łaski. Po odwiedzinach kilku turnusów miałem wrażenie, że obudziło się zdecydowane pragnienie wspólnoty wśród wielu młodych. Domowy Kościół niejednokrotnie dawał mi wyraźny sygnał, że budzi się w małżeństwach ogromna potrzeba pogłębionej relacji z Bogiem, który wkracza w ich rodziny. Są to bardzo ważne znaki. Kolejnym, myślę, że wspaniałym doświadczeniem, była dziękczynna Pielgrzymka Ruchu do Przemyskiej Archikatedry, Sanktuarium Matki Bożej Jackowej. Radość spotkania, modlitwa, świadectwa, Liturgia celebrowana pod przewodnictwem J.E. Ks. Abpa Adama Szala, wspólna agapa, to był wyraźny znak dla świata, że Chrystus w swoim Kościele żyje i działa! W niedzielę, piątego września skończyły się czterodniowe rekolekcje dla animatorów Ruchu w Przemyślu. Był to bardzo spokojny czas modlitwy, budowania relacji, ale też zmagania się z prawdą o „zatwardziałości naszych serc”. Bóg posłużył się świadectwem Olka, który starał się naświetlić nam proces duchowego „użyźniania dusz”, przez który Bóg przeprowadza słuchających Słowa Bożego. Jaki wniosek? Wymienione wyżej rekolekcje, spotkania, i to co z nich wynika trzeba teraz zdecydowanie przenieść

w codzienność. I w tym kontekście się we mnie refleksja, troska a może i obawa, na temat tego, jaka jest na prawdę kondycja duchowa oazowiczów. O tym między innymi dyskutowaliśmy z animatorami na wrześniowych rekolekcjach. Bogu dziękować, za wszelki wzrost u uczestników, ale też trzeba jasno przyznać, że jest wiele niedomagań! Po powrocie do domu, do parafii, czasami wygląda to tak, jakbyśmy zapominali jakie doświadczenie Boga dała nam oaza wakacyjna. Osobiście wydaje mi się, że walka idzie o wierność i wspólnotę. Aby dzięki tym wartościom rozwijać w sobie żywą relację z Panem. Przypatrzmy się pokrótce tylko niektórym podstawom, fundamentom charyzmatu z ONŻ 1 st., które zostawił nam Ojciec Franciszek. Dobrze przeżyty kerygmat nazywa On, życiodajnym spotkaniem. Bo świadome i szczere przyjęcie Jezusa jako Jedynego Pana i Zbawiciela to nowe narodziny z Ducha. Jest to absolutnie kluczowe wydarzenie do głębokiego życia z wiary. Dalej, prawo życiodajnej śmierci, czyli przeciwstawienie się egocentrycznym tendencjom starego człowieka w nas, to przecież ciągłe zmaganie, codzienna walka. Nie da się przyjąć ani zrozumieć łaski krzyża, bez wejścia w rytm Tajemnicy Paschalnej Chrystusa! I jaka z tego korzyść? Niesamowite doświadczenie Bożego działania! Tam, gdzie odważnie z Jezusem wchodzę w „śmierć dla siebie”, tam Bóg wzbudza nowe życie! Ta dynamika krzyża chwalebnego Chrystusa w codzienności jest najgłębszą, a zarazem najbardziej owocną katechezą dla chrześcijan! Stąd rodzi się potrzeba ogrom-

Pielgrzymka Ruchu 2021, fot. P. Dziob.

nej bliskości Pana, który daje się w doświadczeniu Słowa Bożego, liturgii i wspólnoty. Ruch Światło – Życie tworzy taką przestrzeń dla chętnych, do tego zaprasza. Tylko, trzeba temu być wiernym! Bez tego nie będzie głębokiego życia wewnętrznego. To pierwsza strona medalu. A druga strona, jak już wspomniałem, to wspólnota. Podkreślam, że mała grupa, krąg jest koniecznym, a zarazem prawdziwym środowiskiem wzrostu. I nie jest to wspólnota, w której ma mi być dobrze. W centrum ma być Chrystus objawiający się w Słowie, sakramentach, wymagającej miłości agape. Wtedy taka wspólnota staje się miejscem mojego nawrócenia i przemiany. Wtedy Bóg uzdalnia mnie by przyjąć prawdę o moim grzechu. W takich też sytuacjach nasz charyzmat proponuje i uczy konkretnych praktyk życia wewnętrznego, chociażby duchowego oddychania. Jest to bardzo owocna metoda doświadczenia Bożego miłosierdzia przez wiarę. Smutne, że wielu w oazie wciąż nie wie, co to jest. Zadbajmy więc o konkretne i wierne wprowadzanie w codzienność swoich doświadczeń z rekolekcji. Przy tym, nie zapominajmy o konieczności formacji w małej wspólnocie. Podczas wspomnianych wyżej rekolekcji dla animatorów, Aleksander Bańka, lider Centrum Duchowości Ruchu Światło – Życie Archidiecezji Katowickiej w Tychach stał się dla nas przykładem, że można żyć głęboko a zarazem radykalnie charyzmatem Ruchu w świecie. W czasie rozmów Olek wspomniał między innymi o Tyskich Wieczorach uwielbienia, które w parafialnej świątyni pw. bł. Karoliny Kóz-

CHARYZMAT

3

kówny, nie są w stanie zmieścić przybywających autokarami uczestników. I oczywiście nie liczby ale świadectwa nawróceń i uzdrowień są dla nas światłem. A zaczęło się, jak wspominał, od wytrwałej cichej adoracji Najświętszego Sakramentu, małej wspólnoty, kilku osób. Wszystkich chętnych, odwołuję do publikacji i wystąpień z Centrum, min. Olka, które są dostępne na ich stronie internetowej. To przykład, jak charyzmat może się rozwijać i pączkować. Żeby nie stwarzać w czytelnikach błędnego przekonania, że nam w przemyskiej oazie brakuje głębokiego życia wewnętrznego muszę jasno i wyraźnie podkreślić, że Bóg i nam dał wiele konkretnych owoców posługi. Jednym z nich jest Wspólnota Życia Miłosiernego Chrystusa Sługi we Wrocance, która również podejmuje różne dzieła w Kościele. W ostatnich dniach spotkałem pewną kobietę z jednej ze wspólnot Odnowy w Duchu Świętym z centralnej Polski, która uczestniczyła w Seminarium Odnowy Kościoła. Rekolekcje te w czasie pandemicznej izolacji prowadziła WŻMChS z Wrocanki w formie zdalnej, transmitowanej przez TVFara. Moją radością było usłyszeć to świadectwo. Odważę się też przyznać, że chyba jeszcze nie do końca odczytaliśmy ten znak - pięcioletnie istnienie wspólnoty, jako zaproszenie do tego, by poświęcić swoje życie dla Kościoła w Ruchu. Przecież zawsze głębokie życie wewnętrzne będzie domagać się równie głębokiej odpowiedzi na Boże wezwanie. Jezus powiedział: „Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.” (J 3,8) 


4

CHARYZMAT

Z ŻYCIA RUCHU

Wojciech Winnik

PIELGRZYMKA RUCHU Zakończenie sezonu letnich rekolekcji to czas pielgrzymki dziękczynnej. Tak jest we wszystkich diecezjach, nie inaczej było w archidiecezji przemyskiej w ostatnią sobotę sierpnia.

Pielgrzymka Ruchu 2021, fot. P. Dziob. ara Rejonowa rejonu SaP nok DK, Wanda i Jerzy Kozimor, zorganizowali w sobotę,

28 sierpnia br. wyjazd autobusem do Przemyśla dla chętnych członków rejonu. Zebranie wystarczającej liczby osób nie było takie łatwe; po dziewięciu dniach od ogłoszenia zamiaru wyjazdu na liście było wciąż za mało zapisanych osób, aby zapełnić 19- miejscowy bus, nie mówiąc już o większym autokarze. Dzięki determinacji organizatorów i dobrej łączności między członkami rejonu (z użyciem mediów społecznościowych) udało się zebrać 23 chętne osoby i wyjazd doszedł do skutku. W trakcie podróży pielgrzymi modlili się, śpiewali a następnie wysłuchali ciekawej prelekcji wygłoszonej przez s. Reginę Przyłuską, członkinię Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła. Opowiedziała zwięźle o początkach INMK, przyczynach obecności księdza Blachnickiego w Krościenku, jego staraniach uwieńczonych

pozyskaniem budynków na Kopiej Górce i przy ul. Jagiellonskiej. Omówiła też dramatyczne okoliczności rozwiązania przez władze komunistyczne Krucjaty Wstrzemięźliwości w 1961 roku. Nie wiem, kto się tak skutecznie pomodlił o pogodę, ale człowiek ten ma dojścia w niebie i warto by go wykorzystać w innych sprawach. Po kilku dniach deszczu i chłodu, sobotnia pogoda okazała się niespodziewanie korzystna, słoneczna i ciepła! Pielgrzymi przeszli ulicami Przemyśla do bazyliki archikatedralnej, która była miejscem czterech początkowych punktów programu: 9:00 – zawiązanie wspólnoty 9:30 – godzina świadectwa 10:30 – przygotowanie liturgii 11:00 – Eucharystia pod przewodnictwem JE ks. abpa Adama Szala. Liczba uczestników pozytywnie zaskoczyła kapłanów prowadzących spotkanie. Od samego początku w katedrze można było wyczuć oczekiwa-

nie na działanie Boga wśród zgromadzonych, czemu sprzyjały modlitwy do Ducha Świętego i piękna oprawa muzyczna, ułatwiająca modlitewne skupienie i otwarcie serca na Tego, który niewidoczny dla oczu jest, czeka i zaprasza do bliskości. Liczni pielgrzymi skorzystali z możliwości spowiedzi, sprawowanej w kilku konfesjonałach. Trudno o lepszą odpowiedź w sytuacji, gdy tęskni się za pokojem serca, a sumienie coś boleśnie wyrzuca. Zebranie wysłuchali świadectw uczestników wakacyjnych rekolekcji, w tym osób posługujących, a także sprawozdania moderatora diecezjalnego Ruchu z prac prowadzonych w Collegium Marianum. Osoby nieobecne w katedrze miały możliwość uczestnictwa dzięki transmisji przez fara.tv. Centralnym punktem dnia była msza św. Wybrane myśli zanotowane z kazania ks. abp. Adama Szala: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" (Mt 25,14-30 – Ewangelia z dnia) My otrzymaliśmy niewiele, może jedną minę, ale nie możemy tego zmarnować. Trzeba widzieć perspektywę odpowiedzialności za te dary, talenty. W czasach Pana Jezusa talent to ok. 50 kg złota, ok. 6 tysięcy denarów, a na 50 talentów człowiek musiałby pracować całe życie. Otrzymaliśmy wielką łaskę, jaką jest wiara, możliwość korzystania z sakramentów, Matkę Bożą. Można poczuć się administratorem darów i rozwijać je, i to jest dobra postawa. Można poczuć się ich właścicielem, i to jest złe. W drugiej wersji tego czytania ludzie nie chcieli, aby król królował, sprzeciwiali się panowaniu Boga. Ofiarne przykłady rozwijania darów: Młody Karol Wojtyła – obdarzony talentami, umiał się modlić. Rozwijajmy talenty, na ile pozwalają nasze możliwości, aby nasz Ruch nie skostniał. To wielkie zobo-

wiązanie do miłości, świętości i spełnienia swojego powołania. Po mszy św. uczestnicy mieli kolejny etap pieszy do przejścia, mocno pod górkę, zakończony górską premią przy Centrum Ruchu. O 12:30 zaplanowano zwiedzanie Collegium Marianum – częściowo udostępnionego, na ile pozwoliły zaawansowane prace remontowo-modernizacyjne ośrodka. Rozmiar wykonanych robot jest znaczący: wykonane posadzki, płytki na ścianach, malowania, stolarka, zwiastują nowe oblicze tego miejsca już w niedalekiej przyszłości. Ostatni punkt programu zrealizowano w ogrodzie klasztornym sióstr sercanek, położonym po sąsiedzku nieco powyżej Collegium. Była to agapa uświetniona przez występ Diecezjalne Diakonii Muzycznej Ruchu Światło-Życie. Kto chciał, mógł zatańczyć przy dźwiękach muzyki obok namiotu gastronomicznego i radosna grupa oazowiczów z tej możliwości skorzystała. Na każdego uczestnika pielgrzymki czekał pyszny, gorący żurek i pieczywo, a osoby chętne mogły zakupić ciasta oferowane w dużym wyborze na terenie namiotu, który zapobiegliwie przygotowano dla ochrony przed deszczem, a posłużył raczej jako schronienie przed słońcem. Pielgrzymi wracali do domu bez pośpiechu, w radosnej atmosferze, przeplatanej modlitwą, zadowoleni z dobrze przeżytego dnia. 

Fotorelacja z pielgrzymki na stronie 8.


MŁODZIEŻ

CHARYZMAT

5

Julia Sroczyk

Nowojorski szok Nowym Jorku spędziW łam siedem tygodni. Był to niezwykle intensywny czas,

ponieważ przez znaczną część pobytu w Wielkim Jabłku (jest to jedno z określeń miasta) uczestniczyłam w kursie języka angielskiego na PACE University. Możliwość nauki na jednym z prywatnych nowojorskich uniwersytetów była dla mnie nie tylko szansą do doskonalenia umiejętności językowych. Przez sześć tygodni, kiedy to uczęszczałam na zajęcia, mogłam poznać osoby z różnych krajów. Moja dość mała, bo czteroosobowa grupa zajęciowa składała się z reprezentantów Polski, Korei Południowej, Japonii i Portoryko. Jednego dnia mieliśmy zajęcia połączone z inną grupą, w której poznałam studentów z Majorki, Kolumbii, Senegalu i Jemenu. Przebywanie pośród osób z całkiem innych rejonów świata, było niezwykle wartościowym doświadczeniem. Mogliśmy nawzajem opowiadać sobie o naszych rodzinnych krajach, zwyczajach, tradycjach. Mieliśmy także okazję do poznania tych kultur na własnej skórze – wspólnie odwiedziliśmy restauracje specjalizujące się w serwowaniu dań prosto z naszych ojczyzn. Byłam szczęśliwa, patrząc jak moi nowi znajomi próbują po raz pierwszy pierogów i rosołu, które to dania oczywiście bardzo im zasmakowały. Jednak ciągły pęd, w którym żyje to miasto, z czasem udzielił się także i mnie. Jakie mogło być rozwiązanie tej sytuacji? Oczywiście Msza Święta. LITTLE POLAND Mój pobyt, w tym najbardziej zaludnionym mieście Stanów Zjednoczonych, w pełni pokrył się z trwającymi turnusami rekolekcji wakacyjnych. Sama przed wyjazdem żartowałam, że w domu to mnie nie będzie tak długo, jakbym pojechała aż na trzy oazy z rzędu. Wyobrażając sobie życie za oceanem nie brałam pod uwagę tego, jak będzie wyglądać niedziela. Myślałam, że nie będę miała możliwości uczest-

nictwa w Eucharystii w języku polskim, a tym bardziej okazji do skorzystania z sakramentu pokuty. Jednak będąc już na miejscu uświadomiłam sobie, że oprócz mnie w Nowym Jorku żyją Polacy, którzy także pragną w niedzielę być na Mszy Świętej. Tak też trafiłam na brooklyńską dzielnicę Greenpoint – drugie po Chicago największe skupisko Polaków w USA. Kiedy spacerowałam przez Manhattan Avenue, co chwilę docierały do mnie rozmowy w ojczystym języku. Widok polskich nazw na budynkach – Apteka Markowa, słynna Biedronka, restauracja Karczma, a nawet otwarta niecałe dwa lata temu pierogarnia (jedyna w NYC) Pierożek. Czułam się, jakbym wcale nie była ponad 7000 km od domu. Momentalnie wszystko stawało się bardziej „moje”, przez co mniej tęskniłam za rodziną i przyjaciółmi. Takie wrażenie pozostało mi po kilku wizytach na Greenpoincie. POZYTYWNE ZASKOCZENIE Na rogu Driggs Avenue i Humboldt Street znajduje się gotycki kościół. Parafia pw. św. Stanisława Kostki istnieje w Nowym Jorku od 1896 roku, a opiekę nad tą wspólnotą sprawują kapłani ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Od razu po przekroczeniu progu świątyni poczułam się jak w domu. Ciągły pośpiech, który cechuje nowojorczyków, nie dotarł do tego miejsca. Usiadłam w ławce i rozejrzałam się dookoła. Piękne malowidła na ścianach, witraże przedstawiające polskich świętych i w centrum ołtarz ukazujący scenę z Golgoty. Tak, tego potrzebowałam po tygodniu nauki i odnajdywania się w całkiem innym świecie. Ławki powoli były zapełniane przez kolejnych wiernych. Z reguły były to starsze osoby, ale dostrzegłam także rodziny z małymi dziećmi oraz kilkoro młodych. Przyglądając się im zauważyłam, że cieszą się oni nie tylko byciem na Eucharystii. Szczególnie urzekł mnie

fot. archiwum prywatne.

Wielki tłum wiecznie śpieszących się ludzi, ogromne wieżowce, reklamy na Time Square, światła reflektorów Broadway’u, nieustannie trąbiące samochody, wśród nich słynne żółte taksówki oraz spokój i zieleń Central Parku. Oto Manhattan. Pośród tego ciągłego szumu i gwaru znajdują się miejsca, gdzie można chwilę odetchnąć.

moment przekazania znaku pokoju. Trwająca pandemia zmieniła tradycyjne podanie dłoni na skinienie głową. Natomiast tutaj było jeszcze inaczej. Miłe spojrzenie w kierunku nie tylko najbliższego sąsiada, ale także tego, który jest trzy ławki z tyłu. Oprócz uśmiechu było też pomachanie ręką. Takiego rodzaju życzliwości, jaki doznałam w tym momencie Eucharystii, wcześniej się nie spodziewałam. Dostrzegłam także, że to właśnie kościół staje się jednym z miejsc, które łączy nowojorską Polonię. W naszym kraju coraz rzadziej spotykam widok, że po zakończonej Mszy Świętej osoby po prostu zostają na placu kościelnym i rozmawiają ze sobą. Byłam mile zaskoczona, gdy po otworzeniu drzwi w celu powrotu do mojego mieszkania, musiałam przepraszać innych, aby móc przejść na chodnik. Tak było przed kościołem na Brooklynie, ale nie tylko. Odwiedziłam także najstarszą polską parafię i jedyną, która znajduje się na Manhattanie – pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Tam także zastałam rozmawiających Polaków. Dodatkowo tego dnia była uroczysta Msza Święta z okazji 77. Rocznicy wybuchu

powstania warszawskiego, podczas której obecni byli harcerze Armii Krajowej Nowy Jork, a nawet konsul generalny. Dostrzegłam, że wspólna wiara oraz historia naszego kraju jednoczy zabieganą na co dzień Polonię. Po Eucharystii sami gospodarze tego miejsca – ojcowie paulini, zaprosili wiernych na poczęstunek w salce pod kościołem. Chciałam wziąć w tym udział, ale niestety było to coraz bliżej końca mojej nauki w PACE University i musiałam wracać do mieszkania. Jednak sam widok zarówno rozmawiających Polaków na Brooklynie, jak i wspólne spotkanie pod manhattańskim kościołem niezwykle mnie uradował. Było to szczególnie piękne, gdyż wciąż byłam w Nowym Jorku – mieście, gdzie każdy się gdzieś śpieszy i jest bardzo „busy” (ang. „zabiegany”). Świętowanie niedzieli, będąc samą w obcym kraju, nie należy do łatwych zadań. Starałam się, aby wyglądała ona choć w niewielkim stopniu tak, jak w Polsce. Dopiero dziś, kiedy jestem w domu, dociera do mnie, jak piękne jest przeżywanie tego dnia z rodziną. I chciałabym, aby było już tak zawsze – nie ważne w jakim miejscu się znajduję. 


6

CHARYZMAT

DOMOWY KOŚCIÓŁ

Marta i Marcin Mitera. Archidiecezja Łódzka.

Nie zrezygnuję. Świadectwo. Rekolekcje wakacyjne to miedzy innymi szkoła zaufania Panu Bogu. Wiele osób doświadcza szczególnych przeszkód i trudności na krótko przed terminem wyjazdu. Jak można je przezwyciężyć? Domowym Kościele jeW steśmy z mężem od 4 lat. Mamy dwoje dzieci w wieku 8

i 13 lat, po ślubie jesteśmy 16 lat. Dopiero w tym roku udało nam się pojechać na Oazę Rodzin I stopnia. Długo się zastanawialiśmy, czy uda nam się wyjechać. W ubiegłym roku, ze względu na panującą sytuację, rekolekcje na które mieliśmy pojechać nie odbyły się. Zatem już w styczniu 2021 roku, gdy tylko znaleźliśmy rekolekcje w Bieszczadach, zapisaliśmy się na nie. Bardzo się ucieszyliśmy, że to właśnie w Bieszczadach odbędą się te rekolekcje. W marcu okazało się, że mąż stracił pracę. Z dnia na dzień. Powierzyliśmy wszystko Panu Bogu i modliliśmy się, aby móc wypełnić Jego wolę, ponieważ widniała przed nami możliwość rezygnacji z rekolekcji. Jednak Zbawca nie zostawił nas samych sobie. W maju mąż otrzymał pracę. Znów wstąpiła w nas nadzieja wyjazdu na rekolekcje. Zaczęliśmy się przygotowywać do wyjazdu. Dzień przed wyjazdem zaczęły docierać do nas informacje o tym, że południowy wschód Polski jest zalany, nieprzejezdny. I znowu pytania, myśli i kwestia co robić, ponieważ właśnie tam wybiera-

Rzepedź, fot. archiwum prywatne.

liśmy się na rekolekcje. Różne myśli nami targały, jednak zawierzyliśmy Bogu. Na miejscu powitała nas przepiękna pogoda, nie było żadnego problemu z dojazdem. W duchu radości i z entuzjazmem rozpoczęliśmy rekolekcje. Czwartego dnia cała oaza dokonała wyboru Pana Jezusa jako Jedynego Pana i Zbawiciela. My też wybraliśmy Jezusa

Dzień Wspólnoty w Sanoku, fot. archiwum prywatne.

JEZUS PRAGNIE, ABYŚMY POTRAFILI ŚWIADCZYĆ NASZYM ŻYCIEM O TYM, ŻE TYLKO ON JEST W STANIE TO WSZYSTKO ZMIENIĆ. jako Jedynego Pana i Zbawiciela. To wydarzenie wlało w nasze serce pokój i spokój. Jednak przed nami była próba pokazania życiem, co oznacza wybrać Jezusa. Właśnie tej nocy z czwartku na piątek zachorowała nasza córka, później w sobotę syn i wieczorem ja. Dotknęła nas ogromna niemoc z powodu choroby. Doświadczyliśmy ograniczeń ze względu na stan zdrowia. Zastanawialiśmy się, co dalej. Myśleliśmy o rezygnacji z reszty rekolekcji i powrocie do domu. W krytycznym momencie wieczorem modliłam się do Pana Jezusa modlitwą: „Jezu, Ty się tym zajmij”. Prosiłam, aby poprowadził. Nie byłam w stanie zrobić nic innego. Kiedy wieczorem, po modlitwie kładliśmy się spać, jeszcze w mojej głowie kłębiła się myśl: czy zrezygnować i wrócić do domu? Nagle zasypiając usłyszałam w mojej duszy, w moim sercu głos: „ja

nigdy z ciebie nie zrezygnuję”. Już wiedziałam, że to Pan mówi do mnie. Kiedy rozmawiałam o tym z mężem, miał łzy w oczach, ja również, ale były to łzy szczęścia. Już wiedzieliśmy, czego Jezus od nas pragnie. Abyśmy w ślad za wyborem Jezusa, potrafili świadczyć naszym życiem o tym, że tylko On jest w stanie to wszystko zmienić, zdziałać. Tylko On, poprzez swą ogromną miłość do człowieka, stwarza nas na nowo jeśli Mu tylko pozwolimy. Doświadczyliśmy ogromnej miłości Trójcy Przenajświętszej, siły modlitwy wspólnoty, pomocy wspólnoty, poczucia bycia potrzebnym w tej wspólnocie, Doświadczyliśmy także tego, że Jezus przychodzi poprzez innych naszych braci i siostry. I wiemy jedno: Nigdy, ale to przenigdy nie wolno nam jest rezygnować z Jezusa, bo On z nas nie zrezygnuje nigdy. 


MŁODZIEŻ

CHARYZMAT

7

Karol Janiga DKS

REKO, REKO I PO LEKCJACH… Zapewne całkiem niedawno wróciłeś ze swoich pierwszych, a może już kolejnych rekolekcji wakacyjnych. Przez kilka następnych dni, jak dzwon w południe, wracały do ciebie usłyszane w ostatni dzień turnusu podniosłe słowa o potrzebie bycia apostołem w swoim domu, szkole, środowisku i mieście. odajże jeszcze przez doB bre dwa tygodnie starałeś się praktykować Namiot Spot-

kania, częściej uczestniczyć we Mszy Świętej, a może nawet podejmować rozmaite postanowienia modlitewne. Z tyłu głowy tliło się oazowe wspomnienie niedzielnych adoracji, uwielbień i pełnych wzruszeń śpiewów przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Aż tu nagle… szkoła.

lę w rozwoju duchowym. Trwając wśród „swoich” łatwiej jest wymagać od siebie, kształtować nowe nawyki i nie zagubić się w tym wszystkim. Zdarza się, iż w naszych parafiach nie funkcjonują grupy oazowe. Nie jest to jednak przeszkodą! Jeśli znalazłeś inną katolicką wspólnotę, w której się odnajdujesz, trwaj w niej! Wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku.

ZAANGAŻUJ SIĘ Ks. Franciszek Blachnicki kładł bardzo duży nacisk na to, aby oazowicz „posiadał siebie w dawaniu siebie” oraz by doświadczenie oazy wyjazdowej przenosić na grunt swojej parafii będącej wspólnotą wspólnot. Poczucie odpowiedzialności za swój lokalny Kościół wspiera nasze postanowienia i przynagla do wypełniania ich. Odnajdujesz się w muzyce? Śpiewasz, grasz na jakimś instrumencie? Wesprzyj przykościelną scholkę lub chór. Masz dobrą dykcję? Odważ się przeczytać czytanie podczas niedzielnej Mszy Świętej. W Ruchu Światło-Życie funkcjonuje sporo przeróżnych diakonii – rozważ posługę w jednej z nich. Odkrywaj swoje talenty i dziel się nimi. Z pewnością wtedy się nie wypalisz, bynajmniej, odnowisz swoją energię i radość. „Jako dobrzy szafarze różnorakiej łaski Bożej służcie sobie naSAMI SWOI wzajem tym darem, jaki każdy Idealnym rozwiązaniem jest otrzymał.”- 1P 4, 10 znalezienie lokalnej wspólnoty Ruchu Światło-Życie. Kogoś, PO LEKCJACH z kim można będzie praktykoWśród moich rówieśników wać Namiot Spotkania, dzie- popularną i dosyć zrozumialić się Słowem lub po prostu łą wymówką od zaangażowania kontynuować formację. Taka się w życie wspólnoty parafialcząstka rekolekcyjnego ducha nej jest fakt, że spotkania odbysprzyja trwaniu w postano- wają się najczęściej wieczorem, wieniach. Grupa parafialna na w dzień powszedni. Uczeń zmęogół odgrywa znamienną ro- czony kartkówkami i ciężkimi INNY ŚWIAT Piętnaście dni spędzonych wśród ludzi z podobnymi wartościami, codzienna Eucharystia, budujące konferencje i plan dnia z ściśle wyznaczonym czasem na modlitwę sprzyjały duchowej motywacji. Jednak już pierwsze dni roku szkolnego okazują się gwałtownym zderzeniem ze ścianą codzienności. W miejsce wcześniejszej werwy wkradają się problemy dnia powszedniego – zmęczenie po niemal 8 godzinach w szkole, natłok obowiązków i najzwyczajniejsza w świecie monotonia. Bardzo łatwo wówczas o rzucenie się w wir zdarzeń i stopniowe zaniedbywanie, a nawet odpuszczanie dobrych praktyk, zapoczątkowanych na rekolekcjach wakacyjnych. Warto więc sobie zadać pytanie, co zrobić by przetrwać do następnego roku?

Szukasz wspólnoty dla siebie? https://bit.ly/przyjdz

Pielgrzymka Ruchu 2021, fot. P. Dziob.

lekcjami najchętniej wróciłby do domu, położył się i odpoczął. Sama myśl o przeznaczeniu swojego wolnego czasu na coś innego niż relaks wydaje się mało atrakcyjna. Przyznam, nie raz po nużącym dniu nie chciało mi się wstawać i działać. Czasem po prostu trzeba było się zmusić i podnieść z kanapy. Patrząc wstecz odczuwam radość, że nie zmarnowałem tego czasu i stanąłem na wysokości zadania. Myślę, że podobną satysfakcję mają moi bliscy znajomi, którzy w swoich parafiach pełnią rozmaite funkcje: od ministranta, przez psałterzystkę i wolontariuszkę, a kończąc na roli zakrystianina. Każdy z nich poświęca swój czas i komfort, aby służyć innym. RAZEM Jednym z owoców rekolekcji są, z pewnością, relacje jakie się tworzą w czasie turnusu. Utrzymywanie regularnego kontaktu z poznanymi na oazie ludźmi dodaje sił do trwania w Ruchu. Niezliczoną ilość razy, podczas Godziny Świadectw, słyszałem jak to się komuś nie chciało jechać na oazę, lecz przypadkowe spotkanie z koleżanką poznaną rok wcześniej odnowiło prag-

nienie formacji. Okazji do spotkań w ciągu roku jest naprawdę dużo, a wśród nich takie jak Pielgrzymka Ruchu, Spotkanie Młodych Archidiecezji Przemyskiej, koncert Jednego Serca Jednego Ducha i Diecezjalna Oaza Matka. Warto śledzić media oazowe i stronę WWW, dzięki czemu jest się na bieżąco z powiązanymi wydarzeniami w diecezji i nie tylko. OWOCE Dosyć szybko po wprowadzeniu ograniczeń związanych z pandemią ruszyły, w miarę regularne, spotkania online z moim rocznikiem formacyjnym. Ta namiastka wspólnoty, połączona z angażowaniem się w życie parafii, modlitwą i sakramentami pomogła mi duchowo przetrwać czas niemal dwuletniej przerwy od rekolekcji wakacyjnych. Niewątpliwie, było to wymagające, jednak oglądając się za siebie widzę, że dzięki temu utwierdziłem się w Kościele i dostrzegłem, jak ważną rolę odgrywa wspólnota w mojej codzienności. Warto podjąć to duchowe wyzwanie, nie czekając na następny rekolekcyjny zastrzyk energii, bo gra jest warta świeczki. 


8

CHARYZMAT

Fotorelacja z Pielgrzymki Ruchu Światło-Życie do Archikatedry Przemyskiej. fot. P. Dziob.


CHARYZMAT

9


10

CHARYZMAT

DOMOWY KOŚCIÓŁ

Renata i Tomasz Gajewscy. Archidiecezja Białostocka.

Boski odpoczynek Rekolekcje ONŻ I° w Rzepedzi były dla nas boskim odpoczynkiem, oazą ciszy i wypoczynku oraz spotkaniem z żywym Bogiem. cji zafascynowały nas małżeństwa, które od wielu lat trwają na drodze Domowego Kościoła, są autentyczne w wierze i przykładem pięknego życia świadczą o Chrystusie. RENATA Największym owocem tych rekolekcji jest dla mnie miłość. Miłość do Boga, współmałżonka, do dzieci i do drugiego człowieka. Uświadomiłam sobie, że mimo wad i słabości, potrafimy kochać, wybaczając sobie nawzajem zadawany ból i przykrości. Bez miłości nie potrafilibyśmy żyć w rodzinie praz wśród ludzi. Uzmysłowiłam sobie, że nasze małżeństwo w swojej codzienności, w wychowywaniu dzieci, pełni jakby posługę animatora, dzięki czemu wzrasta na drodze duchowości małżeńskiej i drodze do świętości. Kolejny owoc to radość bycia dzieckiem Bożym. Bóg kocha mnie taką, jaką jestem. Kocha bezinteresownie i pomimo moich słabości. Nie odwraca się ode mnie dzięki miłosierdziu, jakie ma względem mnie. Kiedy upadam nie rezygnuje ze mnie, ale podnosi i przyciąga do siebie ucząc zaufania.

fot. archiwum prywatne. Domowym Kościele jeW steśmy od ponad dwóch lat. Pragnienie bycia w takiej

wspólnocie, zrodziło się po wysłuchaniu świadectwa małżeństwa należącego do Domowego Kościoła. Para została zaproszona do naszej parafii, aby przybliżyć ideę Ruchu Światło-Życie i opowiedzieć o wspólnocie Domowego Kościoła. Po kilku miesiącach od tego

zdarzenia powstał nasz krąg. Wspólnotę tworzą cztery zaprzyjaźnione małżeństwa oraz moderator i założyciel kręgu, ksiądz Gaweł Korzeniecki, który będąc w Fatimie modlił się o powstanie przy parafii wspólnoty Domowego Kościoła. Jadąc na rekolekcje ONŻ I° byliśmy pełni entuzjazmu, ale też i obaw. Był to nasz pierwszy taki wyjazd. Podczas rekolek-

NAJWIĘKSZYM OWOCEM TYCH REKOLEKCJI JEST DLA MNIE MIŁOŚĆ.

TOMASZ Najbardziej poruszyło mnie kazanie głoszone podczas Dnia Wspólnoty w Sanoku. Ksiądz opowiedział bajkę o stokrotce. Morał z niej taki, że szczęścia w życiu nie daje piękny wygląd, wysokie stanowiska, pieniądze, ale szczęście możemy osiągnąć będąc sobą, kochając Boga i drugiego człowieka. Niezwykłym momentem podczas rekolekcji była dla nas wspólna, małżeńska adoracja przed Najświętszym Sakramentem. Szykowaliśmy się na to spotkanie ze świadomością, że Jezus na nas czeka. W kaplicy byliśmy tylko my i On. Światła były zgaszone, a ciemność rozjaśniał blask Najświętszego Sakramentu. Biło od Niego światło i ciepło, którym napełniliśmy się. Doświadczyliśmy jedności małżeńskiej w jedności z Chrystusem. Dwadzieścia minut adoracji minęło nam

dosłownie jak kilka chwil. Nie zdążyliśmy Mu wszystkiego powiedzieć, nie chcieliśmy wychodzić z kaplicy. Podczas rekolekcji poznaliśmy wielu różnych ludzi, których łączy „jedno serce i jeden duch”. Dało nam to poczucie przynależności do wspólnoty. Wspólne rozważanie Słowa Bożego, dzielenie się życiem, wspólne modlitwy i wypełnianie codziennych dyżurów, pozwoliło nam poczuć się jak w jednej, kochającej się rodzinie. Doświadczyliśmy tego, że Bóg mówi do nas przez ludzi. Dziękujemy Panu za ten błogosławiony czas! 

fot. archiwum prywatne


FORMACJA

CHARYZMAT

11

Krąg św. Ojca Pio w Sanoku

Joanna i Zdzisław Ostrowscy - złoci jubilaci Dwa tysiące lat temu rzymski historyk Tytus Liwiusz zanotował: „Verba docent, exempla trahunt”. Sentencję o tym, że słowa uczą, a przykłady pociągają do dziś uznajemy za prawdziwą. i Zdzisiu Ostrowscy saJli 7oasia krament małżeński zawarsierpnia 1971 r. w koście-

le oo. franciszkanów w Sanoku. Przeżyli 50 lat razem z Bogiem w zgodzie i miłości, dając wspaniałe świadectwo swojego życia dzieciom, rodzinie, sąsiadom, kolegom i koleżankom w pracy i wspólnocie Domowego Kościoła. Doczekali się dwóch synów, którzy założyli swoje rodziny, i sześciorga wnucząt. Ich synowie, jako młodzi chłopcy, uczestniczyli w rekolekcjach wakacyjnych Ruchu Światło Życie, posługując w diakonii muzycznej. Wzrastanie synów w radości i duchowości we wspólnocie zachęciło małżonków, aby

też wstąpić do wspólnoty. Taka okazja nadarzyła się w 1993 r. kiedy w parafii oo. franciszkanów w Sanoku powstały trzy kręgi Domowego Kościoła. Już w następnym roku jubilaci pojechali na rekolekcje pierwszego stopnia z całą wspólnotą trzech kręgów. Właśnie tak rozpoczęła się ich droga trwania w Domowym Kościele, gałęzi rodzinnej Ruchu Światło-Życie i wzrastania z Panem Bogiem, a także dawania pięknego świadectwa wiary swoim wnukom. Dziadkowie zabierali ich na różnego rodzaju rekolekcje, gdy były jeszcze małe w wieku 3, 6, 8 lat. Dzisiaj mile wspominają, jakie to były piękne czasy, gdy brali udział w re-

fot. archiwum kręgu.

kolekcjach z babcią i dziadkiem. Joasia i Zdzisiu byli głównymi organizatorami kilku rekolekcji ewangelizacyjnych i tematycznych w Sanoku. Zawsze mówili „tak”, gdy proszono ich do posługi na rekolekcjach, we wspólnotach tak we własnym, jak i w innych rejonach. Ponadto z wielkim zaangażowaniem prowadzili diakonię liturgiczną w rejonie Sanok. Ich życie małżeńskie i rodzinne jest zawsze blisko Boga. Codziennie uczestniczą w Eucharystii. Jezus jest ich Panem i Bogiem i w każdej sytuacji ufają Mu. 8 sierpnia 2021 r. małżonkowie świętowali 50-lecie sakramentu małżeństwa w gronie dzieci, wnuków, rodziny

i wspólnoty Domowego Kościoła. Podczas Eucharystii dziękowali Panu Bogu za dzieci, że są blisko Boga i nie mają żadnych uzależnień oraz za wszystkie dary, łaski, wzrost duchowy i nieustanną opiekę Matki Bożej. Serca Joasi i Zdzicha zawsze są wielkie, dla każdego otwarte, ich radość, serdeczność, służba, życzliwość i gościnność udziela się każdemu kto ich spotyka. Niech Pan błogosławi im na następne lata życia i obdarza zdrowiem. Jesteśmy wdzięczni Bogu w Trójcy Jedynemu za to, że razem z nimi trwamy we wspólnocie już 28 lat. 

Wojciech Winnik

Zaufałem. Świadectwo nietypowe, działkowo-pogodowe W mojej relacji z wyjazdu do Przemyśla coś mnie podkusiło, aby wspomnieć o nieznanej mi osobie, która ma dojścia w niebie i skutecznie wymodliła pogodę. Zazdrościłem jej takich możliwości, bo też bym tak chciał. yk - i dzieją się cuda. Ustaje burza na jeP ziorze, rozmnaża się jedzenie w lodówce, bliscy odzyskują upragnione zdrowie,

dostaję wymarzoną pracę, szef jest ludzki, szubrawcy idą do więzienia a uczciwi ludzie są doceniani i awansują. Tylko pomarzyć o czymś takim. Dziś pomyślałem sobie, że pomimo złej pogody spróbuję wykosić działkę. Trawa zarosła, nie koszona przez trzy tygodnie, a deszcze wybitnie sprzyjały wzrostowi roślin. Rano niespodziewanie pokazało się słońce, umyłem okno, ale pogoda zaczęła się pogarszać. Pomimo tego wyruszyłem na działkę pchając kosiarkę i modląc się w imię Pana Jezusa, aby rozgonił chmury i nie padało przynajmniej do czasu zakończenia koszenia. Wyruszyłem tuż przed 10:00 rano, a prognozy jasno mówiły, że od 11:00 do wieczora będą opady. Sprawdziłem to jeszcze na słowackiej mapie radarowej, według której od zachodu nieubłaganie zbliżał się front deszczowy i był już gdzieś w rejonie Gorlic, idąc w moją stronę. Faktycznie, od zachodu robiło się coraz ciemniej

i pomyślałem, że jest to dla mnie próba wiary. Prosiłem, zaufałem i robię to co do mnie należy, a reszta jest w ręku Pana Boga. Nie pomyślałem wcześniej o odnowieniu zapasu paliwa i miałem go jakieś trzy czwarte zbiornika i tyle, pusty kanister. Przy tak wysokiej trawie i do tego mokrej, zapychającej kosiarkę, ta ilość mogła nie wystarczyć. Mam więc drugą niesprzyjającą okoliczność, oprócz niepewnej pogody. Gdy wykosiłem połowę działki, zaczęło kropić. Założyłem czapkę, drugą koszulę i kosiłem dalej. Opady ustały, chociaż było pochmurno. Po dwóch godzinach pracy działka jest wykoszona, a paliwa wystarczyło ledwie-ledwie, tak, że kosząc ostatnie fragmenty kosiarka już zaczęła kichać. Zbieram się już do domu i teraz się rozpadało, ale mam radosne poczucie Bożej opieki, że oto ja też mam dojścia w niebie, a żebym ich zanadto nie przeceniał i nie wpadł w pychę, stad pogoda jest taka jaka jest: ledwie- ledwie wystarczająca, aby wykonać zaplanowane dzieło. 

fot. archiwum prywatne.


12

CHARYZMAT

TEMAT NUMERU

MUSZĘ COŚ ROBIĆ Są na tym świecie ludzie otwartego serca, wielu talentów i niespożytej energii, a przy tym ogromnie kochający Pana Boga, Kościół i Ruch Światło-Życie. Gdzie można ich spotkać? Na przykład w Woli Komborskiej.

POCZĄTKI Po zakończeniu formacji podstawowej pragnęliśmy służyć, wybrać jakąś diakonię. Mnie bardzo odpowiadała muzyczna, ale ponieważ nasza córka Beata była na misjach w Kamerunie i Belgii, zaproponowano nam spotkanie Diakonii Misyjnej u nas w domu, a potem poproszono o służbę. Nie widziałem się w tym, ale skoro córka poprosiła, to powiedziałem: „Trudno, chyba tak ma być. Przyjmujemy posługę”. Od tej chwili cały czas myślałem, co powinienem robić. Na pewno nie będę siedział i czekał. Muszę coś robić! Pewnego dnia patrzyłem przez okno na mój las (jestem właścicielem 14 ha) i posadzone przeze mnie choinki. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, by te choinki dostarczać przed świętami do kościołów, a zebrane pieniądze przeznaczyć na misje. Tak się zaczęło, to była nasza pierwsza akcja - „Kup choinkę na święta, Ekwador ci zapamięta”. Chwilę później wiadomość o niej rozeszła się po całej diecezji, a mój telefon nie przestawał dzwonić. Zamówienia sypały się ze wszystkich stron, a żona utyskiwała „Wycofajmy się z tego. Choinki są brzydkie, przerośnięte. Nie damy rady”. Jednak postanowiłem się nie poddawać. Mówiłem wtedy do żony:

„Wytnę cały las, a Pan Bóg mi na drugi dzień posadzi!”. Kiedy zabrakło moich, zacząłem szukać choinek w nadleśnictwach. Po wielu nieudanych próbach dowiedziałem się, że brzozowski proboszcz będzie wycinał piękne drzewka, bo zmienia się przeznaczenie działki. Wróciłem z tą wiadomością do żony mówiąc: „Pan Bóg dał mi choinki od razu wyrośnięte”. Książkę o tym można napisać, bo działy się wtedy prawdziwe cuda. CUDA To była sobota. Deszcz lał tak, że z gumiaków wylewaliśmy wodę. Wycinałem choinkę w gąszczu, kiedy uderzyła mnie w oko gałązka. Zanim dojechałem do domu, już na to oko nie widziałem. Noc była nieprzespana i pełna bólu. W niedzielę rano pojechaliśmy do krośnieńskiego szpitala. W tym samym czasie ludzie modlili się o moje zdrowie. Wiedziałem jedno – oprócz pracy muszę jeszcze mojej diakonii ofiarować cierpienie. Było to dla mnie radością. Na miejscu okazało się, że na specjalistę trzeba czekać kilka godzin. Poprosiłem tylko o jakąś maść i zdecydowałem się wracać do domu. Leku użyłem tylko raz. Wszystko minęło bez śladu. Przyjechała pani po choinkę. Została już tylko jedna,

zdaniem żony tak brzydka, że nie nadawała się do sprzedaży. Kobieta jednak uparła się i koniecznie chciała tę brzydką, ostatnią choinkę. Kiedy spotkaliśmy się po jakimś czasie opowiadała, że to było najpiękniejsze drzewko, jakie kiedykolwiek miała. Pojechaliśmy kiedyś do Krakowa na Dzień Wspólnoty Diakonii Diecezjalnych. Gdy modliliśmy się przed wystawionym Najświętszym Sakramentem usłyszałem jak Pan Jezus mówi do mnie: „Sadź truskawki misyjne”. Zajmowałem się truskawkami od dziecka, niemal się w nich urodziłem. Sadziłem, kopałem, zbierałem – ciągle te truskawki. Miałem ich powyżej uszu. Kiedy po powrocie powiedziałem żonie, że będziemy sadzić truskawki misyjne… Cóż… Nasz dialog małżeński był wtedy bardzo burzliwy (śmiech).

Zaczęliśmy od dwóch rządków. Pojawiły się piękne owoce. Ale wymagały oczywiście pracy. Po pracy nie mieliśmy gdzie się umyć czy napić herbaty. Niedaleko truskawkowych rzędów była stara stajnia, pamiętająca jeszcze czasy, gdy gospodarowali tam moi rodzice. Postanowiłem więc wyremontować jedno pomieszczenie z przeznaczeniem na odpoczynek. Żona wtedy powiedziała, że nie będziemy siedzieć między sianem, słomą i kombajnem, i że robimy od razu całość. Ależ mnie to ucieszyło! Odpalamy! Syn zrobił projekt i ruszyła budowa. Od początku Pan Bóg działał w sposób bardzo widoczny. Na przykład to okno, największe, wychodzące na taras, ma swoją niezwykłą historię. Pracowałem w Warszawie, gdy przyszedł pracownik wymieniać okna w remontowa-


TEMAT NUMERU

Monika Jasina DKS

nym przez nas mieszkaniu. Od słowa do słowa, obiecał przekazać, na potrzeby powstającego domu misyjnego, używane okna pochodzące z demontażu. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać o szczegółach okazało się, że spotkany przeze mnie w Warszawie, mieszkający w Poznaniu człowiek, należy do Ruchu Światło-Życie. Używane okna dostałem za darmo. Jednak po decyzji o remoncie całości budynku, zmianie projektu i ponownej wycenie okazało się, że nowe okna będą nas kosztować ok. 40 tys. zł. Kiedy projekt przekazałem mojemu warszawsko-poznańskiemu znajomemu, dzięki jego rodzinnym powiązaniom z producentem, dostałem całą stolarkę okienną za mniej niż połowę pierwotnej ceny. Takich historii, związanych z powstaniem domu misyjnego w Woli Komborskiej jest mnóstwo. OBECNOŚĆ W międzyczasie były jeszcze makowce, pieczone przeze mnie osobiście i sprzedawane przed świętami w ramach akcji - „Misyjny smaczek na maczek”. Kolejne cztery tysiące choinek rośnie i czeka na swoich właścicieli, dojrzewają piękne truskawki… Wszystko, co się tutaj dzieje jest związane z misjami. Przychodzimy tu z żoną pracować i przyjmować gości z wielką radością. Żebyście nie myśleli, że ja cokolwiek zrobi-

CHARYZMAT

13

opowiada Czesław Kwolek, wysłuchała i spisała Monika Jasina

łem z własnego pomysłu. Czuję tu obecność Ducha Świętego, jest to miejsce dla mnie uświęcone także życiem i wiarą moich rodziców. Ten obraz, który widzicie na ścianie, pół wieku temu kupił mój tato. Gdy miał 80 lat pękł mu wrzód; zabrało go pogotowie. Operacja była bardzo ciężka; lekarze w Krośnie nie chcieli nawet z nami rozmawiać, nie dawali najmniejszych szans na przeżycie. Mama wtedy modliła się przed tym właśnie obrazem. Tato przeżył operację, ale po powrocie do domu był bardzo słaby, cały czas leżał i niewiele jadł. Mama wszystko zawierzyła Maryi. W dzień wigilii podzieliła się z tatą opłatkiem z Lichenia. Chwilę później człowiek, którego musieliśmy podnosić z łóżka, sam z niego wstał i zjadł normalnie świąteczną kolację. Żył jeszcze sześć lat. Mama miała 95 lat i cieszyła się znakomity zdrowiem. Zmarła, gdy byliśmy z żoną na oazie w Rzepedzi. Było to 15 sierpnia, zawiadomili nas telefonicznie. Dzień wcześniej z moją kuzynką, siostrą zakonną, śpiewały sobie pieśni maryjne. Miała wielkie pragnienie odwiedzenia kościoła w Starej Wsi. Nie było nas na miejscu, nie miał jej kto zawieźć. W dzień Wniebowzięcia jak zwykle wstała rano i po codziennych czynnościach włączyła transmisję Mszy św. w telewizji. Chwilę później mój syn

WSZYSTKO, CO SIĘ TUTAJ DZIEJE JEST ZWIĄZANE Z MISJAMI.

USŁYSZAŁEM, JAK PAN JEZUS MÓWI DO MNIE „SADŹ TRUSKAWKI MISYJNE”.

zdziwił się, że babcia śpi. Tym- skwitował to krótko: „Chwaczasem ona już była przy Maryi. ła Panu!”. Tak odeszła. Pan Bóg dużo wcześniej przygotował mnie do tej decyzji. KAZACHSTAN Mamy w pracy (tej wyjazdowej, Pracowałem i cierpiałem dla warszawskiej) taki utarty zwyDiakonii Misyjnej, ale nie wie- czaj, że dzień rozpoczynamy od rzyłem, że ja sam kiedyś wyja- wysłuchania Eucharystii. Jeddę. Tyle mam przecież pracy, nego dnia słuchaliśmy o Matw tygodniu wykonuję remon- ce Bożej Królowej Kazachstanu, ty w Warszawie, przez weekend która uratowała deportowadoglądam Wzgórza Misyjne- nych Polaków od głodu. Od tej go, nie widziałem więc żadnych chwili moim wielkim pragniemożliwości wyjazdu. Pan Bóg niem było odwiedzić Oziornoje, jednak bardzo szybko pokazał, kazachskie sanktuarium maryjże jestem mu potrzebny także ne i miejsce cudu za przyczyną na terenach misyjnych. Nawet Maryi. Wspomniałem o tym ks. nie marzyłem, że kiedykol- Mariuszowi, ale szybko rozwiał wiek znajdę się w Kazachsta- moje nadzieje; okazało się, że nie. Pracujący tam ks. Mariusz cudowne miejsce jest czterysta Stawarz przez rok modlił się kilometrów od naszej siedzio fachowca, który zrobi mu ła- by. Tam są naprawdę ogromne zienkę. Spotkaliśmy się przy- odległości i trudności komupadkowo w naszym domu, nikacyjne, zwłaszcza zimą. Po kiedy przyjechał do Polski i od- trzech tygodniach mojego powiedzał znajomych. Obiecałem bytu w Kazachstanie okazało wtedy przekazać mój miesięcz- się, że ksiądz musi stawić się ny zarobek na konto urządze- osobiście w urzędzie w cenia tej łazienki, ale nie chciałem lu przedłużenia wizy. „Stampodjąć się wyjazdu i pracy na tąd jest już tylko 100 km. do miejscu. Ksiądz wtedy spuś- Oziornoje, bądź gotowy do wycił głowę i powiedział „Trudno, jazdu o 5 rano” - powiedział mi jakoś zrobię”. Wszystko trwa- pewnego dnia. Wyjechaliśmy ło nie więcej niż pięć minut. w dzień Niepokalanego PoczęTo była sobota. Wytrzymałem cia. To były wyjątkowe chwile. do wtorku i poprosiłem odpo- Klęczałem sam na sam z Królowiedzialną za finanse diakonii wą Kazachstanu. Słońce zaszło, o zakup biletów lotniczych do było ciemno, a jak ofiarowałem Kazachstanu. Kiedy powiedziaciąg dalszy na str. 14 łem ks. Mariuszowi, że jadę,


14

CHARYZMAT

FORMACJA

ciąg dalszy ze str. 13 Jej cały Ruch, wszystkie dzieła. Oziornoje to osada w stepie, na który zostali wywiezieni Polacy. Mówiono na to „więzienie bez granic”. Przywiezieni i wysadzeni z samochodów byli pozostawieni sami sobie. Nikt ich nie musiał pilnować, bo nie było gdzie uciekać. Dostali tylko łopaty, którymi mogli wykopać sobie ziemianki. Palili trawą ze stepu. Modlili się i umierali. Prosili Maryję o cud. Najtrudniejsza była oczywiście zima, podczas której śniegi pokrywają wszystko nawet trzymetrową warstwą. Gdy nadeszło Zwiastowanie, w ciągu trzech dni z topiących się śniegów powstało głębokie jezioro, długie na sześć kilometrów. Było w nim mnóstwo ryb. Teraz już było wiadomo, że więźniowie przetrwają. Maryja ofiarowała im pokarm. Kościół w kazachskim sanktuarium jest identyczny, jak w Medjugorie. Do tego kościoła dostali z Niemiec figurę Matki Boskiej Królowej Pokoju, a w dobudowanej kaplicy powstał ołtarz projektu Mariusza Drapikowskiego. Trwa tutaj wieczysta adoracja Najświętszego Sakramentu. BUDOWA Zaczynając budowę domu na Wzgórzu Misyjnym nie wiedziałem, czy będą fundusze na jej ukończenie. Nasz dochód to tylko to, co wypracuję własnymi rękami. A pracuję dużo, od rana do nocy. Poza domem jestem od poniedziałku do piątku, w soboty pracuję tutaj, a w niedziele najczęściej gram na skrzypcach w kapeli. Ostatnio na przykład brałem udział w koncercie charytatywnym na rzecz chorego dziecka. Ale wracając do finansów – miałem zamiar zainwestować w budowę nasze oszczędności, ale okazało się to niepotrzebne. Budynek został wykończony, nasze zapasy nienaruszone i nawet jeszcze coś tam zostało. Sam się dziwię, jak to jest możliwe. Pan Bóg daje mi pracę i pozwala dobrze zarobić. Troszczy się nawet o to, by moje fizyczne dolegliwości mijały bez interwencji lekarzy. Mnie nie trzeba wiele, cieszę się, że mogę coś zrobić tutaj, na Wzgórzu Misyjnym. Wszystko, co tutaj widzicie zostało kupione za nasze pieniądze. Każda akcja na rzecz misji prowadzona jest dzięki temu dochodowi. Nie inwestujemy we Wzgórze żadnych pieniędzy po-

Andrzej Koperski chodzących z akcji misyjnych; truskawki, choinki, makowce – wszystko to przynosi dochód na rzecz misji. Wszystkie pieniądze rozliczamy do złotówki. Basia prowadzi notatki, a Jola – nasza księgowa – odpowiada za wydatki Diakonii Misyjnej. Byłoby mi wstyd, gdyby ktoś chciał wyjechać na misje i nie miał na to środków. A potrzeby są; już niedługo być może trzeba będzie poprowadzić w Kazachstanie rekolekcje oazowe dla mieszkających tam Polaków. Pan Bóg ma niesamowite plany, wiemy więc, że wszystko od Niego zależy, wszystko jest Jego dziełem, a my jesteśmy tylko Jego narzędziem. CEL Ten dom jest miejscem odpoczynku dla pracujących na Wzgórzu Misyjnym. Przyjechać może każdy, wystarczy zadzwonić do mnie, czy do Basi. Głównym celem istnienia tego miejsca jest praca na rzecz misji i odpoczynek. Oczywiście nie rozliczamy nikogo, ile przepracował i co zrobił. W poczuciu odpowiedzialności można także zostawić ofiarę w skarbonce, która zawsze stoi w widocznym miejscu. Sama nazwa Wzgórze Misyjne jest pomysłem Ani z Centralnej Diakonii Misyjnej Ruchu. Gdy była tu po raz pierwszy i rozglądała się z zachwytem po okolicy powiedziała „To jest piękne Wzgórze Misyjne” i już tak zostało, chociaż mnie się marzyła nazwa nawiązująca do winnicy, w której każdy pracujący otrzymywał denara… Widocznie Ktoś Ani podpowiedział tę nazwę. Przyjęła się i została. W domu są cztery pokoje z łazienkami, salon, w pełni wyposażona kuchnia i jadalnia. Robiliśmy tutaj już przyjęcie na trzydziestolecie małżeństwa, przyjęcia pierwszokomunijne, regularnie odbywają się spotkania młodzieży i wspólnot oazowych. Dom jest otwarty dla wszystkich. Marzenia? Chcę wykupić sąsiadujący z nowym, stary dom rodzinny, wyremontować go i połączyć oba budynki. W pięknych, ceglanych piwnicach chciałbym stworzyć coś w rodzaju kawiarenki. Mam jeszcze w planach dokupić ziemi pod truskawki i choinki z prawdziwego zdarzenia. Całe to wzgórze chcę zagospodarowywać tak długo, jak dam radę. Wszystko na cele misyjne. 

Od kiedy nauczyliśmy się czytać w dzieciństwie, poznaliśmy tysiące tekstów. Czy jednak umiemy czytać tak, by przemieniało się nasze życie?

fot. pixabay.


FORMACJA

CHARYZMAT

15

Abraham – ojciec wiary Divina to zwrot z języka łacińskieLnie”ectio go oznaczający dosłownie „Boże czytaPisma Świętego. Ten sposób duchowej

lektury, znany od czasów starożytnych, pozwala na pogłębione, osobiste rozważanie Słowa Bożego. Poszczególne etapy doprowadzają nas, dzięki łasce Ducha Świętego, do poznania Bożego objawienia i do podejmowania w codziennym życiu czynów zgodnych z wolą Bożą. Pierwszy krok – lectio (czytanie), wolne i uważne czytanie tekstu Pisma Świętego. Drugi krok – meditatio (medytacja), zastanawianie się nad treścią każdego zdania i porównywanie ze sobą podobnych tekstów. Trzeci krok – oratio (modlitwa), modlitwa przeczytanym tekstem lub odpowiednim Psalmem. Czwarty krok – contemplatio (kontemplacja), w ciszy zjednoczenie się z Bogiem i dostrzeganie Jego obecności w historii. Piąty krok – actio (działanie), dokonywanie wyborów życiowych zgodnie ze wskazaniami Słowa Bożego. Tym sposobem rozważałem fragment z 1 Listu św. Pawła do Koryntian ( 12,1231), który porusza istotę i jedność Kościoła Chrystusowego. LECTIO Wybrany fragment z 1 Listu św. Pawła do Koryntian (12,12-31) zatytułowano „Kościół jedynym nadprzyrodzonym Ciałem Chrystusa”. Stanowi on wycinek części parenetycznej (pouczeniowej) dotyczącej liturgii. Treść ta została umiejscowiona w perykopie opisującej charyzmaty Ducha Świętego. To Duch Święty stanowi najdoskonalszą jedność z Ojcem i Synem w Trójcy Świętej, to On jest dawcą daru jedności. Św. Paweł dostrzegając spory i rozłamy we wspólnocie Kościoła w Koryncie wynikające z odmiennej tradycji żydowskiej czy pogańskiej, a także z różnych pozycji społecznych, pragnie ukazać jak przez chrzest, jako dzieci Boże, staliśmy się jednością we wspólnocie Chrystusowej. Pisząc List chciał wyrazić szczególną troskę o jedność na Eucharystii. W Katechizmie Kościoła Katolickiego (805) czytamy: „Kościół jest Ciałem Chrystusa. Przez Ducha Świętego i Jego działanie w sakramentach, przede wszystkim w Eucharystii, Chrystus, który umarł i zmartwychwstał, tworzy wspólnotę wierzących jako Swoje Ciało”. Aby zobrazować problem Apostoł posługuje się porównaniem do ciała ludzkiego, które przez wcielenie też przybrał Chrystus, Słowo stało się ciałem. Św. Paweł ukazuje z jednej strony złożoność ciała ludzkiego, a równocześnie niezwykłe współdziałanie poszczególnych członków, harmonię, którą stworzył Bóg dla właściwego funkcjonowania organizmu ludzkiego. Wymienia przykładowo niektóre członki: nogę, rękę, ucho, oko, podkreślając ich przynależność do jednego ciała. Wszystkie członki są potrzebne, nawet te pozornie słabsze, czy mniej godne szacunku. Natomiast KKK (806) zaznacza:

„W jedności tego Ciała istnieje różnorodność członków i funkcji. Wszystkie członki są złączone jedne z drugimi, a szczególnie z tymi ludźmi, którzy cierpią, są ubodzy i prześladowani”. Wszystko stworzył Bóg, a ludzie winni pielęgnować te dary Boże. Św. Paweł przez obrazowe porównanie daje wprost dla wspólnoty, konkretnie Kościołowi w Koryncie, pouczenia: aby z cierpiącymi współcierpieć, z radosnymi współweselić się, okazywać wszystkim szacunek. Podkreśla, że nie jest to jedynie ludzka wspólnota, ale przez chrzest napełniona jednym Duchem. Apostoł wprost określa: „Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1 Kor 12,27). Aktualność Pawłowego przesłania potwierdza nauka Kościoła zawarta w KKK (807): „Kościół jest Ciałem, którego Chrystus jest Głową: Kościół żyje dzięki Niemu, w Nim i dla Niego; Chrystus żyje z Kościołem i w Kościele”. W ostatnich wersach rozważanej perykopy Apostoł ukazuje hierarchię i miejsce w Kościele dla poszczególnych jego członków, w zależności od charyzmatu jakimi obdarza ich Duch Święty. Są to: naprzód apostołowie, kolejno prorocy, nauczyciele, także czyniący cuda, pomagający bliźnim, zarządzający, czy wreszcie przemawiający językami. Wzywa też do modlitwy i zabiegania o największy z darów tj. o dar miłości, który opiewa w „Hymnie o miłości” (1 Kor 13). MEDITATIO Medytowane Słowo Boże (1 Kor 12,1231) ukazuje nierozerwalny związek Kościoła z Chrystusem. Nie wyobrażam sobie mojego chrześcijaństwa przeżywanego poza Kościołem katolickim. Określenia Świętego Pawła są ciągle aktualne i dla mnie bliskie. Dostrzegam znaczenie mojego chrztu, przez który zostałem włączony do wspólnoty Kościoła Chrystusowego. Pomimo anonimowości braci i sióstr zgromadzonych w Kościele, niejednokrotnie jest mi dana łaska jedności, w szczególności kiedy wspólnie, procesyjnie kroczymy, aby karmić się Ciałem i Krwią Chrystusa. Proszę wówczas Pana Jezusa, aby przemieniał moje grzeszne ciało, abym bardziej miłował moich braci, stanowią bowiem cząstkę Ciała Chrystusowego. Kiedy wspólnie uczestniczymy w Eucharystii umacnia to również naszą więź małżeńską i rodzinną. Słowa św. Pawła od wielu lat odczytuję jako wezwanie, abym czynnie włączył się w życie Kościoła, tego najbliższego, parafialnego. Uzmysławiają mi, że choć moja wniesiona cząstka jest bardzo skromna, to jednak jest niezbędna dla życia całej wspólnoty. Ukazują też potrzebę, aby nieustannie otwierać serce i oczy na braci i siostry w wierze, gdyż od kondycji duchowej, a także materialnej każdego z nas z osobna, zależy los naszego Kościoła. Objawiona mądrość Boża, zawarta w Liście św. Pawła, uczy mnie szacunku dla pasterzy Kościoła. To przecież Bóg ich

ustanowił następcami apostołów, biskupami, prezbiterami, diakonami, głosicielami Słowa Bożego, szafarzami sakramentów świętych, kierownikami duchowymi, nauczycielami, wszystkich według darów, które otrzymali. To oni prowadzą mnie Bożą drogą do zbawienia. ORATIO Panie Jezu przepraszam, że postrzegam Kościół bardziej jako ludzkie dzieło, a nie jako Twoje Mistyczne Ciało, Twoją Oblubienicę. Przepraszam za wszelkie zaniedbania w budowaniu wspólnoty Kościoła. Przepraszam za brak wrażliwości na los bliźnich, braci i sióstr w wierze. Panie Jezu dziękuję za Twój jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół, w którym mogę wzrastać w wierze. Dziękuję za sakramenty święte, szczególnie za Chrzest Święty i Eucharystię, dzięki którym jednoczę się z całym Kościołem. Dziękuję za wszystkich braci i siostry, których świadectwo umacnia mnie w wierze, nadziei i miłości. Bądź uwielbiony Jezu w Swoim Mistycznym Ciele, Kościele świętym. Bądź uwielbiony Jezu we wszystkich posługujących w Kościele, którzy głoszą Twoją Ewangelię. Bądź uwielbiony Duchu Święty, który jednoczysz wierzących we wspólnocie Kościoła. Proszę Cię Panie Jezu, abyśmy wszyscy wierzący byli jednego Ducha. Proszę o dar miłości, abyśmy dawali świadectwo wzajemnej miłości w Kościele, aby wszyscy mówili: „patrzcie jak oni się miłują”. Proszę Cię Jezu, aby moja rodzina ciągle na nowo stawała się Domowym Kościołem, abyśmy wspierali potomstwo w odkrywaniu i pielęgnowaniu darów Ducha Świętego. CONTEMPLATIO Panie Jezu, wpatrując się w Twoje ubiczowane, przybite gwoździami do krzyża Przenajświętsze Ciało z koroną cierniową na Głowie, w umęczone i zakrwawione Twoje Święte Oblicze, przebite włócznią pełne miłosierdzia serce – rozpamiętuję prześladowania Twojego Świętego Kościoła, rozdartego także brakiem jedności i naszymi ludzkimi grzechami oraz słabościami. Przez Zmartwychwstanie pokonałeś grzech, śmierć i szatana. Posłałeś Ducha Świętego, Ducha Pocieszyciela, aby w Kościele objawiła się w pełni chwała i miłość Boża, abyśmy byli jedno, tak jak Ty Jezu jesteś jedno z Ojcem. ACTIO Będę gorliwie i systematycznie modlił się za Kościół, Ojca Świętego, biskupów, kapłanów. Będę odpowiedzialny za los swojego Kościoła diecezjalnego i parafialnego. Na miarę sił i możliwości zaangażuję się w dzieło ewangelizacji. Przez przykład życia będę dawał świadectwo przynależności do Kościoła Chrystusowego. 


16

CHARYZMAT

MŁODZIEŻ

Monika Stankiewicz DKS

Foska u franciszkanów

Gdy pierwszy miesiąc wakacji dobiegał końca, drugi turnus oaz trwał, ja wzięłam udział w 34. Franciszkańskim Spotkaniu Młodych online.

CO TO FSM? FSM, a właściwie Franciszkańskie Spotkanie Młodych to najstarsze ogólnopolskie spotkanie młodzieży o charakterze religijnym. Od 1988 roku, młodzi ciałem i duchem spotykają się co roku w Kalwarii Pacławskiej. Od niedzieli do soboty zebrani biorą udział w codziennych Eucharystiach, nabożeństwach i spotkaniach w grupach. Organizowane są również konferencje i spotkania ze specjalnymi gośćmi. Młodych odwiedzili już: Radosław Pazura, Przemysław Babiarz, Kuba Błaszczykowski, Ida Nowakowska i wielu innych. Oprócz tego zaproszeni są muzycy, tacy jak Tau czy Siewcy Lednicy. Co roku FSMowicze mogą wybawić się, wytańczyć i wyśpiewać podczas koncertów zespołu Fioretti, który jest stałym bywalcem od pierwszego spotkania. 34. FRANCISZKAŃSKIE SPOTKANIE MŁODYCH Tegoroczne spotkanie odbyło się w zdalnej formie od 29 do 31 lipca. Kolejne punkty programu można było śledzić dzięki transmisjom na kanale Franciszkańskiego Spotkania Młodych na YouTube i Facebooku. Na Kalwarię wybrali się tylko bracia i kadra: schola, animatorzy, sekcja plastyczna i organizacyjna. W tym roku przeprowadzono konferencję online z Tomaszem Wolnym, mężem, ojcem i dziennikarzem (koniecznie w takiej kolejności!). Odpowiedział na nurtujące nas pytania, przedstawił swoje przywiązanie do powstańców, mówił także o wychowaniu w wierności zawołaniu: Bóg, Honor, Ojczyzna. Rozwinął temat wiary w swojej rodzinie i jak przekazuje wartości dzieciom. „Słowa pouczają, czyny przyciągają” – mówił. Warto zaznaczyć, że to właśnie Pan Tomasz prowadził koncert patriotyczny 1 sierpnia, który jak co roku był transmitowany w TVP. Oglądając go, było miło pomyśleć, że kilka dni wcześniej dawał nam świadectwo o swoich przekonaniach, a później cała Polska mogła to zobaczyć. Najbardziej zaskoczyło mnie porównanie Kościoła do autobusu, w którym trzęsie; przy hamowaniu można stracić równowagę, ale czuwa nad nami Bóg, który jest jak poręcz w komunikacji, co pomaga nam nie upaść. W piątek prosto z Kalwarii nadawał drugi gość − Tomasz Samołyk, prowadzący kanał na YouTube pod swoim imieniem i nazwiskiem oraz bloga. Przybliżył nam osobę ojca Wenantego Katarzyńca. Podzielił się świadectwem życia i przekazał wiele mądrości. Sam był zszokowany miejscem z którego przemawiał. Zaczął niekon-

wencjonalnie − od przedstawienia definicji kryzysu. Uświadomił wszystkich, że Bóg z pewnością jest jedynym, przed którym nie musimy udawać i po prostu być sobą. „Często idziemy na Mount Everest o kulach, nie zdając sobie sprawy z tego, że je mamy” – mówił do swoich słuchaczy. Podczas 34. Franciszkańskiego Spotkania Młodych wprowadzono nowy punkt programu, czyli warsztaty. Zaszczyt prowadzenia przypadł o. Adamowi Mikosiakowi, który w piątek opowiedział o hierarchii w Kościele i jak znaleźć w nim swoje miejsce, oraz Annie Bonk, założycielce strony „Trzymam Cię za Słowo”. Dostęp do prelekcji emitowanych przez FSM początkowo był tylko dla zarejestrowanych, dlatego obserwatorzy Ani mogli ją usłyszeć podczas transmisji nadawanej na Instagramie w sobotę 31 lipca br. (materiał jest tam nadal dostępny). Dodatkowo od 3 sierpnia nagrania z warsztatów są dostępne na stronie facebookowej FSMu.

MAŁY GEST MOŻE KOMUŚ OTWORZYĆ OCZY NA COŚ, CO DLA NAS JEST NORMĄ.

ODCZUCIA OAZOWICZKI To był mój pierwszy FSM. Nie jestem w stanie określić, czy świadomie zarejestrowałam się, bo to spotkanie było online, czy nawet zapisałabym się na stacjonarne. Nie miałam wcześniej doświadczenia z franciszkanami ani młodzieżą franciszkańską, dlatego na pytanie- jak przeżywamy to zdarzenie online?, które padło w piątek, nie byłam w stanie odpowiedzieć. Teraz mogę stwierdzić, że to naprawdę cudowne przeżycie. Jestem przyzwyczajona do dość krótkich homilii, więc myślałam, że będę znudzona dłuższymi wypowiedziami. Nic bardziej mylnego. Abp Adam Szal, br. prowincjał Marian Gołąb, br. Marcin Drąg (dyrektor FSM) podczas swoich kazań oraz br. Arkadiusz Żelechowski, który prowadził konferencję w trakcie czwartkowego nabożeństwa, pozwolili poczuć klimat Kalwarii i dali mi nowe spektrum wiedzy. Otworzyli oczy na rzeczy, których, do tej pory nie dostrzegałam. Homilii można posłuchać na stronie internetowej Franciszkańskiego Spotkania Młodych. Znajdują się tam też zdjęcia i inne cenne informacje. Ze spotkaniami w grupach

NA PORANNY FITNESS BUDZIŁAM SIĘ PEŁNA POŚWIĘCENIA. miałam już styczność, z adoracją również, ale nie znałam akatystu. Polecam każdemu posłuchać, obejrzeć, wziąć udział w takim nabożeństwie. Zdziwiłam się, gdy na początku usłyszałam pieśń „Radujsia niewiasto nieniewiestnaja”. Inny język niż polski naprawdę mnie zaskoczył. Nie mogę nie wspomnieć o fitnessie porannym, na który budziłam się pełna poświęcenia, a później okazywało się, że będę oglądać Kalwaryjskie Igrzyska Olimpijskie. Bartek i Kuba zapewnili widzom dobry humor na resztę dnia, za co każdy był im wdzięczny. Z pewnością mogę stwierdzić, że jeśli Bóg da, to nie zawaham się, żeby pojechać w przyszłym roku na Kalwarię i osobiście wziąć udział w tym pięknym przedsięwzięciu. CO MA FOSKA DO FSM? Na pewno nie to, że foska nie może się FSMować, ale FSM może się foskować! To tylko działa z piernikiem i wiatrakiem. Wspomniana wcześniej Ania Bonk prowadziła warsztat na temat tego, jak dawać świadectwo w Internecie. Podczas jej wykładu uświadomiłam sobie coś błahego. Świadectwo to jest to, co pokazujemy swoją postawą. Nie musimy stanąć przed kimś i opowiadać mu, że Bóg go kocha, bo możemy odstraszyć taką osobę. Powinniśmy zacząć od małych rzeczy. Udostępnienie zdjęć z rekolekcji, podpisanie zdjęcia cytatem z Biblii, wydaje się być małą, wręcz niewidzialną rzeczą, ale może sprawić, że ktoś zainteresuje się tematem. Niemniej jednak nie wszystkich stać na taki czyn. Aczkolwiek my − oazowicze i członkowie innych wspólnot mamy o tyle „łatwiej”, że na co dzień nosimy symbole wspólnot. Foska, emblemat, krzyż Tau i inne… To właśnie najczęściej przykuwa uwagę innych. Zaciekawiona osoba, jeśli sama nie zbada tematu, to po pewnym czasie jednak zapyta: co to za kółko? czemu ten krzyż tak wygląda? Zainteresowanie innej osoby, niekoniecznie wierzącej – możemy to przyznać sami przed sobą – jest owocem naszego świadectwa! Czasami musimy sobie tylko uświadomić, że mały gest, dla nas tak naturalny, jak założenie foski, może komuś otworzyć oczy na coś, co dla nas jest normą. 


NOWA KULTURA

Aneta Socha DKS

Głód wspólnoty Spotkania w małej grupie podczas rekolekcji mocno mi uświadomiły, że bez spotkań z innymi nasze bycie w Kościele jest bardzo płytkie i w zasadzie bezowocne. iniony rok formacyjny M – zupełnie inny niż dotychczas – obnażył nie tylko

słabości naszej osobistej wiary, ale także pokazał obraz kondycji naszych dużych i małych wspólnot. Okrojony do granic możliwości udział w jakichkolwiek wydarzeniach, które w wielu przypadkach przeniosły się do sieci i miały charakter wirtualny, zmienił nas i nasze myślenie. Odwołane oazy wakacyjne, na których zwykle „ładowaliśmy baterie” do pracy w nowym roku, były tego początkiem. Później odwoływane dni wspólnoty, spotkania kręgów i poszło… A przecież Czcigodny Sługa Boży powtarzał, że „Wspólnota jest organizmem złożonym z żywych komórek, a żywe komórki to właśnie małe wspólnoty”. Pod koniec roku przychodziły z różnych stron wiadomości o tym, że ten czy tamten krąg

kończył się bilansem zerowym. Bogu dzięki tym razem nie odwołano oaz wakacyjnych i pełni zarówno obaw, jak i nadziei pojechaliśmy służyć. Oaza wakacyjna to zarówno czas na pogłębienie osobistych relacji z Bogiem, jak również dostrzeżenie bogactwa Kościoła. Małżeństwa na niej spotkane i ich świadectwo życia rzuciły zupełnie inne światło na dotychczas odczuwany marazm. Wszystko zaczęło nabierać nowego (a może zagubionego na chwilę) sensu i zrozumiałam na nowo słowa księdza Franciszka: „Zarówno głoszenie słowa Bożego, jak i sprawowanie liturgii musi dokonywać się w łonie wspólnoty”. Jak mówił założyciel Ruchu, wspólnotę tworzymy my wszyscy, ale prowadzeni przez ochrzczonych chrześcijan, uczymy się życia we wspólnocie. W jego przekonaniu nowy człowiek, wezwany

janie?” Czcigodny Sługa Boży. Spotkania w małej grupie podczas rekolekcji mocno mi uświadomiły, że bez spotkań z innymi małżeństwami, dzielenie się z nimi Słowem Bożym, wymianą myśli na tematy duchowe i pełną otwartością na to, co przygotował Pan nasze bycie w Kościele jest bardzo płytkie i w zasadzie bezowocne. Poczułam ogromną tęsknotę za wspólnotą i bogactwem, jakie wnosi w życie swoich członków. Uświadomiłam sobie również po raz kolejny, że to właśnie Ruch i trwanie w nim jest moją, i naszą w małżeństwie, drogą do Boga.

przez słowo Boże i ukształtowany przez sakramenty, może rozwijać się faktycznie tylko w ramach wspólnoty chrześcijańskiej. Dla nas, członków Ruchu, jest nią krąg, rejon, ale również parafia. Jeżeli rozerwie się ten kontekst między słowem, sakramentem, wspólnotą, to wszystko się rozlatuje, jest fikcją – napisał w swoim dziele „Sympatycy czy chrześci-

Czcigodny Sługa Boży Franciszek Blachnicki starał się nam pokazać na każdym kroku, że Kościół jest żywą wspólnotą, a swoją odważną postawą i bezkompromisową działalnością udowadniał, że nawet jeśli okoliczności zewnętrzne są bardzo trudne czy niesprzyjające nie można się poddawać, ale trzeba podejmować inicjatywę na miarę swoich możliwości. Uświa-

CHARYZMAT

17

domienie sobie znaczenia tych słów jest pierwszym krokiem do naszego nowego zaistnienia we wspólnocie, zarówno wewnątrz Ruchu, jak i w parafii. Na tym jednak nie możemy poprzestać. Trzeba zrobić również kolejny krok, każdy z nas musi ponownie odkryć swój charyzmat i musi go aktualizować w konkretnej lokalnej wspólnocie (zob. „Sympatycy czy chrześcijanie?”). I wreszcie diakonia – wzajemne służenie sobie poprzez charyzmaty, które ktoś posiada dla budowania wspólnoty. Jeżeli w Kościele jest tylko jeden pasterz, który wszystko robi, i bierne owieczki, które są tylko odbiorcami, Kościół nie wzrasta. Musi zaistnieć diakonia, czyli wszyscy muszą służyć, rozpoznać swoje zadanie. Wtedy dopiero powstaje całość – powiedział ks. Franciszek („Oaza Rekolekcyjna Diakonii Ruchu Światło-Życie. Podręcznik”) i nie można się z tymi słowami nie zgodzić. Wiemy dobrze, jak się czujemy dręczeni fizycznym głodem, ile kosztuje nas jego przetrwa-

KAŻDY Z NAS MUSI PONOWNIE ODKRYĆ SWÓJ CHARYZMAT I AKTUALIZOWAĆ GO W KONKRETNEJ WSPÓLNOCIE.

fot. pixabay.

przestał się spotykać, nie widzieliśmy się wszyscy razem już długi czas, więc w głowie zaczęło rodzić się pytanie: co dalej? Czy to ma jeszcze sens? Doświadczyliśmy bezpośrednio, na własnej skórze, utraty kręgu i zaczęła nas ogarniać obojętność. Czy powinniśmy coś robić? A po co, inni też nie robią. Czy jest sens zabiegać o cokolwiek? A dlaczego my? Rok za-

nie. Ciężką pracą i wieloma staraniami zabiegamy o chleb powszedni i zapewnienie bytu naszym rodzinom. Czy jesteśmy w stanie z taką samą determinacją powalczyć o zaspokojenie głodu bycia we wspólnocie, tęsknoty za Żywym Kościołem? Czy w ogóle odczuwamy jeszcze ten głód? Czujemy go w sobie? 


18

CHARYZMAT

MŁODZIEŻ

Julia Sroczyk DKS

Od pierwszego machnięcia ręką Rok temu podczas koncertu „Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki” z okazji 76. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, całą Polskę zachwyciła Małgorzata Limanówka, tłumaczka języka migowego. Co by było gdyby taką osobę odnaleźć pośród członków Ruchu Światło-Życie naszej diecezji? Karolina Paszek – oazowiczka z Sarzyny, stypendystka Fundacji św. Mikołaja, „migaczka”, opowiada nam o pierwszym spotkaniu z oazą oraz o doświadczeniu i rozwijaniu pasji. Jak spotkałaś Ruch ŚwiatłoŻycie i co przyczyniło się do tego, że postanowiłaś do niego dołączyć? Chodziłam do czwartej klasy szkoły podstawowej. Dopiero poznawałam przyjaciół, z którymi spędzę resztę lat szkolnych. Byłam bardzo otwartą osobą i z chęcią zawierałam nowe znajomości. Moja kuzynka w tym czasie zaczęła chodzić na spotkania wspólnoty oazowej. Choć dzieliła nas kilkuletnia różnica wiekowa, bardzo dobrze się dogadywałyśmy. Zaproponowała mi, abym poszła razem z nią. Oczywiście z wielką radością przytaknęłam na tę propozycję. Tak wyglądał początek mojej drogi w Ruchu Światło-Życie. Co teraz wskazałabyś jako tę jedną rzecz, która zaważyła, że po pierwszym spotkaniu przyszłaś na kolejne?

radować się wspólnie z nimi, Widać, że pomaganie nie mogłam nie przyjść na ko- innym jest Ci szczególnie bliskie. Myślisz, że pomoc lejne spotkanie! drugiemu człowiekowi może stać się jednym z naszych W czwartej klasie byłaś zainteresowań? uczestnikiem swojej oazy, Uważam, że pomoc injak teraz wygląda Twoja nym nie tyle staje się naszym działalność w parafialnej zainteresowaniem, co częśwspólnocie? Wkrótce minie 10 lat, od- cią naszego życia. Jest na nią kąd zostałam częścią Ruchu osobne miejsce w sercu, któŚwiatło-Życie. Obecnie działam re zawsze powinno być otwarw parafialnej diakoni. Do nie- te dla wszystkich. Pomaganie dawna prowadziłam najmłod- innym jest bliską mi rzeczą – szą grupę oazową. Spotkania to prawda. Ale wystarczy tylko z nimi były przyjemnością. Nikt choć raz wziąć udział w jeden bardziej szczerze nie okazuje edycji Szlachetnej Paczki, aby radości, niż dziecko. Z każde- dostrzec czyjeś łzy szczęścia na go spotkania wracałam coraz Twój widok. To uczucie wręcz bardziej odmieniona. Jednak uzależnia. Mamy w sobie namatura oraz zbliżające się stu- prawdę dużo siły, każdy po kodia sprawiły, że nie byłabym lei! W takim momencie dopiero w stanie prowadzić kolejnych człowiek czuje, jak wiele jest spotkań. Pomagam wspól- w stanie zrobić. nocie poprzez organizowanie dróg krzyżowych, adoracji, na- Wspominasz o Szlachetnej Paczce, wiem, że jesteś stypendystką Fundacji św. Mikołaja. Czym jest to stypendium dla Ciebie i jak POMOC INNYM NIE TYLE STAJE SIĘ pozwala Ci pomagać innym? NASZYM ZAINTERESOWANIEM, CO Stypendium Fundacji ŚwięCZĘŚCIĄ NASZEGO ŻYCIA. tego Mikołaja to jedna ze wspanialszych rzeczy, która spotkała mnie w minionych latach. JeDobrze pamiętam księdza, bożeństw. Szczególnie okre- stem osobą, która nie chce przektóry prowadził wtedy spotka- sy świąteczne są tymi, które stać się rozwijać, wciąż pragnie nia dla najmłodszych. Nazywał jeszcze bardziej zbliżają mnie odkrywać nowe drogi i próbosię Piotr Obłaski. Widziałam je- ze wspólnotą oazową. Ruch wać. To właśnie Akademia Ligo radość w każdym spojrze- Światło-Życie w Sarzynie moc- derów Fundacji Św. Mikołaja niu. Swoim uśmiechem zarażał no wspiera parafię i wszystkie dała mi taką szansę! Gdy dowszystkich dookoła. Miał w so- działania przez nią organizo- wiedziałam się o ich programie, bie tyle energii, że każdy wo- wane. Wraz z nim staram się od razu wiedziałam, że chcę być kół także zaczynał nią tryskać. włożyć całe serce w pomoc, je- jego częścią. Przeprowadzenie W tym wieku miałam komplek- żeli tylko jest taka potrzeba. własnego projektu społecznego sy. Wiem, że to dopiero czwarta Pomagam w przygotowaniach w tak młodym wieku brzmiaklasa, lecz wagą przewyższałam jasełek, rejonowych spotkań ło jak marzenie, które później sporą część moich koleżanek. Domowego Kościoła czy też stało się rzeczywistością! Wraz Będąc wśród osób ze wspólnoty Straży Grobowych. Niezwykle z Joasią – moją bliską znajomą nie czułam odrzucenia. To była wiele daru radości człowiek do- – zdecydowałyśmy, aby porujedna z rzeczy, która wywołała staje za to, że może ofiarować szyć temat tego, czym zaczynau mnie szok. Oni zaakceptowa- się choć trochę na rzecz czegoś łyśmy się obie interesować: li mnie taką, jaka jestem. Nie- większego. Dokładając swoją język migowy. Przeprowadzisamowite uczucie... Spotykając cegiełkę, można stworzyć na- łyśmy szereg warsztatów, aby zaznajomić młodzież z tym, się z taką otwartością i mogąc prawdę wspaniałą budowlę.

czym jest uszkodzenie narządu słuchu i jak dużej części społeczeństwa ono dotyczy. Wiedziałyśmy, że przemawiamy do przyszłych sędziów, lekarzy, prawników, policjantów, ratowników medycznych czy urzędników, którzy w przyszłości będą mogli sami pomóc swoją wiedzą osobom głuchym. Chciałyśmy aby wiedzieli, w jaki sposób mogą to robić. Biorąc udział w Akademii Liderów otrzymałyśmy stypendium, które następnie przeznaczyłam na kurs języka migowego. To kolejna rzecz, która z listy moich marzeń przeszła na listę rzeczy wykonanych! To był mój pierwszy, spory krok w tę stronę. Obecnie jestem po trzech kursach języka migowego i przygotowuję się, aby wziąć udział w kursie na tłumacza j.m. Aby utrwalać swoją wiedzę i dzielić się pasją, założyłam konta w social mediach, tworząc kolejny projekt pod nazwą „Wymigane”, gdzie każdego dnia mogę dzielić się nabytą wiedzą i uczyć podstaw języka migowego wszystkich, którzy pragną się edukować w tym zakresie. Wiedza na temat osób z dysfunkcją słuchu jest naprawdę mała wśród polskiego społeczeństwa. Może ktoś, kto wraz ze mną rozpoczął naukę migowego, będzie mógł wspomóc osobę niesłyszącą czy też jako jedyny z tłumu udzielić jej pierwszej pomocy... Dlaczego właśnie język migowy? Co najbardziej Cię w nim urzekło? Języka migowego zaczęłam się uczyć, gdy mój brat zachorował na białaczkę. Kiedy leżał w szpitalu, kilka dni przed przeszczepem szpiku, poznałam pewną dziewczynę. Również chorowała. Nie miała wielu włosów na głowie, ani opalonej skóry. Miała za to ogromny uśmiech na buzi, gdy jako młoda dziewczyna zaczynałam skakać jej po łóżku. Lśniące oczy, w które uwielbiałam się wpatrywać, należały do Weroniki. Raz na salę weszła jej mama. Oczywiście powiedziałam do niej „Dzień dobry”. Ona jednak nic mi nie odpowiedziała. Zamiast tego stanęła przy łóżku córki i... zaczęła machać rękami. Byłam w szoku. Oboje rodzice Weroniki okazali się niesłyszący, natomiast ona urodziła się w pełni zdrowa. To był pierwszy raz, kiedy poczułam fascynację tym językiem. Osobiście nie miałam niesłyszących znajomych, gdy roz-


MŁODZIEŻ

NIEZWYKLE WIELE DARU RADOŚCI CZŁOWIEK DOSTAJE ZA TO, ŻE MOŻE OFIAROWAĆ SIĘ CHOĆ TROCHĘ NA RZECZ CZEGOŚ WIĘKSZEGO. poczynałam swoją naukę. Nikt w mojej rodzinie nie miał tej dysfunkcji. Natomiast ja postanowiłam szkolić się na własną rękę. Mimo, że sama wciąż się uczę uczęszczając na kursy, pragnę także szkolić innych. Podczas mówienia uwielbiam wymachiwać rękami – tak naturalnie okazuję ekspresję. To naprawdę wspaniałe uczucie, kiedy mogę mówić i moje machania ręką potwierdzają słowa. Język migowy to nie tylko gestykulacja, ale mimika twarzy. Jest to coś, co wręcz uwielbiam. Wyrażanie swoich emocji poprzez odpowiednie ułożenie brwi, które naturalnie u nas występuje, niesamowicie wpływa na odbiór przekazu. Podsumowując to, co urzeka mnie najbardziej, to ekspresja tego języka, otwartość na innych – tych, którzy w szczególny sposób mogą być wykluczeni, jak również poczucie pasji, które odczuwam wykonując naj-

mniejszy gest. Mogłabym powiedzieć, że to była miłość od pierwszego machnięcia ręką! W moim liceum była możliwość wyboru języka migowego jako przedmiotu dodatkowego. Koleżanki, które go wybrały opowiadały mi, że już na pierwszych zajęciach nauczyły się alfabetu. Rozpoczęłaś w taki sam sposób? Dokładnie tak! Alfabet był pierwszą rzeczą, której się nauczyłam. Do dnia dzisiejszego pamiętam tę radość, gdy nauczyłam się literować swoje długie imię i żałowałam, że nie mam na imię „Ola” lub „Ala”. Znając alfabet „migałam” wszystko co popadnie. Nagłówki plakatów, spotów reklamowych, przedmiotów szkolnych. Teraz mnie to delikatnie bawi, lecz mam świadomość tego, jak bardzo pozytywnie to na mnie wpłynęło. Zaczęłam ro-

bić dziwne ułożenia palców, co dla moich rąk było nowością i niezwykle przydatnym ćwiczeniem. Moje palce zdecydowanie się uplastyczniły, gdyż wcześniej miałam z nimi problem ze względu m. in. na uraz palców prawej dłoni. Alfabet jest czymś, od czego zdecydowanie warto rozpocząć naukę języka migowego, gdyż później jest łatwiej uczyć się konkretnych wyrazów. Za przykład podam wyraz- „WIEDZIEĆ”. Nie znając alfabetu opiszemy znak – prostując prawą dłoń, czubek palców przykładamy do czoła z prawej strony. Znając alfabet ułatwimy sobie zadanie – prawa ręka B (polecenie określające ułożenie dłoni w taki sposób, w jaki pokazujemy literę B – przyp. red.) dotyka czoła z prawej strony. Łatwiej jest się wtedy uczyć i później komuś tłumaczyć.

fot. archiwum domowe.

Jak to podczas nauki bywa, na pewno napotykałaś różne przeszkody. Co było dla Ciebie najtrudniejsze lub z czym miałaś największe kłopoty? Zdecydowanie największą przeszkodą było to, że najbliższy ośrodek, w którym mogłam się szkolić był godzinę drogi od mojego domu. Pociągiem zajmowało mi to prawie dwie godziny. Czyli cztery godziny drogi po to, by przez niecałe dwie pouczyć się migowego. W międzyczasie miałam szkołę i obowiązki domowe. Z Asią jeździłyśmy w soboty. Środki transportu są wtedy jeszcze bardziej ograniczone. Nie było to łatwe, ale w ten sposób przebrnęłyśmy przez cały pierwszy stopień kursu. Kurs drugiego stopnia odbywał się online. Z jednej strony to dobrze, bo nie musiałyśmy jeździć, lecz różnica była mocno odczuwalna... Nie mogłyśmy dokładnie widzieć gestów, a połączenie internetowe nie zawsze chciało z nami współpracować. Trzeci stopień niósł za sobą nieco inne utrudnienia. Udałam się na niego sama. Nie miałam z kim ćwiczyć słówek, dojeżdżałam też nie mając obok siebie znajomej twarzy. Postanowiłam jednak się nie poddać. Długo zbierane oszczędności przeznaczyłam na dość kosztowny kurs migowego i uważam, że tych pieniędzy lepiej bym nie zainwestowała. Bardzo dużo czasu poświęciłaś na swoją naukę migania, dlatego teraz chcesz dzielić się tą wiedzą z innymi. Wspominałaś już o swoich kontach w so-

CHARYZMAT

19

cial mediach. Naukę poprzez Instagram, YouTube uważasz za idealną formę w obecnym – medialnym świecie? Myślę, że obecnie, gdy przez ostatni rok szczególnie młodzież nauczyła się przerzucać swoje życie do internetu – przez Zoom prowadzone były lekcje, a Discord służył do spotkań – warto wykorzystać ich obecność w tej przestrzeni. Młodzi mimo wszystko będą korzystali z telefonów przez ogromną część swojego życia. Coraz młodsze osoby mają przy sobie smartfon, z którego wciąż korzystają. Skoro nie do końca mamy wpływ na to, ile czasu temu poświęcają, to możemy zacząć oddziaływać na to, czym się w Internecie „karmią”. Dlatego postawiłam na taką formę przekazu. Sporo wiadomości czytają w social mediach, więc czemu nie sprawić, aby sięgali po coś, co ich nauczy i będzie pomocne. Na koniec – jakie masz plany na najbliższą przyszłość, bo jest pewne, że będzie ona związana z językiem migowym. Już za miesiąc rozpoczynam studia pielęgniarskie. Dodatkowo, jak wcześniej wspomniałam, planuję zrobić kurs przygotowawczy na tłumacza języka migowego i przystąpić do egzaminu. Bardzo się cieszę, że wybrałam ten kierunek. Ilość osób niesłyszących przychodzących do szpitala i nie mających dostępu do tłumacza języka migowego jest spora. Często takie osoby przychodzą z małymi dziećmi, które tłumaczą całą rozmowę. Jak takie dziecko ma przekazać swojemu rodzicowi, że ma raka? Nie są to proste rzeczy, dlatego tak bardzo chciałabym mieć na to choć niewielki wpływ. Oprócz tego, w nieco dalszej przyszłości, pragnę uczyć języka migowego. Niezmiernie się cieszę, że jestem coraz bliżej! Mam nadzieję, że wystarczy mi siły, aby bez zwątpienia wciąż iść do przodu. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i życzę, aby wszystkie plany i marzenia się spełniły! Jest mi niezmiernie miło! To naprawdę cudowne uczucie móc dzielić się swoją pasją. Czuję się niezwykle, że mam taką możliwość i to na łamach oazowego czasopisma. Mam nadzieję, że moje marzenia się spełnią – do tego będę dążyła. 


20

CHARYZMAT

AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

ks. Arkadiusz Wojnicki DDL

LITURGIA PRAWDY Spośród siedmiu sakramentów wyróżnia się jeden, w którym rubryki rytuału przewidują znacznie mniej części stałych, a więcej miejsca na tworzenie liturgii „na bieżąco” przez celebransa i jej uczestników. Choć może lepiej byłoby powiedzieć: uczestnika – bo przywykliśmy do tego, że to liturgia sprawowana w dwuosobowych zespołach. To sakrament, w którym „bazą” tekstów liturgicznych jest samo życie. Przed nami sakrament pokuty i pojednania, czyli liturgia prawdy. GDZIE JEST TEKST? Pamiętam jeszcze moje zdziwienie, kiedy po raz pierwszy trzymałem w ręku część Rytuału Rzymskiego zatytułowaną „Obrzędy pokuty”. W rozdziale zatytułowanym „Obrzęd pojednania jednego penitenta”, opisującym to, co do tej pory znałem pod nazwą „spowiedź”, spodziewałem się znaleźć jeden ze schematów spowiedzi znanych z katechezy czy z pierwszokomunijnej książeczki. Tymczasem moim oczom ukazały się niemalże same rubryki. Najbardziej zdumiewający jest sposób, w jaki rytuał określa wyznanie grzechów przez penitenta. OP 44 stanowi: „Tam gdzie istnieje taki zwyczaj, przed wyznaniem grzechów penitent może odmówić spowiedź powszechną (np. Spowiadam się). Następnie penitent wyznaje swoje grzechy. I tyle. Ponieważ w Polsce zwyczaj spowiedzi powszechnej przed wyznaniem grzechów właściwie zanikł, więc na dobrą sprawę akty penitenta określają cztery słowa: penitent wyznaje swoje grzechy. Tymczasem wprowadzenie teologiczno-pastoralne przypomina: „Doniosłą rolę w tym sakramencie spełnia sam nawracający się wierny. Gdy penitent odpowiednio usposobiony korzysta z tego zbawiennego środka, ustanowionego przez Chrystusa, i wyznaje grzechy, przez swoje akty współdziała w samym sakramencie, który dopełnia się przez słowa rozgrzeszenia wypowiadane przez szafarza w imieniu Chrystusa. W ten sposób wierny doświadczając w swoim życiu miłosierdzia Bożego i głosząc je, sprawuje razem z kapłanem liturgię Kościoła, który nieustannie się odnawia” (OP 11). Gdzie zatem wierny ma znaleźć wskazówki, jak tę liturgię sprawować? Weźmy do ręki sam obrzęd, aby mu się wnikliwie przyjrzeć. Pierwszym aktem penitenta, o którym mowa w obrzędzie, jest jego przyjście do kapłana (OP 41). Przychylnością prawa kanonicznego cieszy się przywilej, zgodnie z którym każdy wierny może sobie wybrać spowiednika, także innego obrządku (kan. 991 KPK). Wydaje się to oczywiste, ale nieraz już sama prośba o spowiedź czy przyjście do miejsca jej sprawowania jest aktem wymagającym długiego wewnętrznego przygotowania. Fakt, że znalazł się on w rubryce, świadczy o tym, że jest to już czynność liturgiczna – podobnie jak fakt, że przychodzącego penitenta kapłan „życzliwie przyjmuje”. Najczęściej w tym miejscu teksty rytuału są doskonale znane – penitent pozdrawia kapłana słowami

„Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” (na które kapłan odpowiada „Na wieki wieków. Amen”), a następnie penitent (!) rozpoczyna obrzęd słowami „W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen”. W tym miejscu rubryka przewiduje już coś, czego nie było w tradycyjnym schemacie spowiedzi: „Następnie kapłan zachęca penitenta do ufności w miłosierdzie Boże” (OP 42). Choć ta zachęta niejednokrotnie w spowiedzi bywa opuszczana, to jednak zapis ten wskazuje nam na kolejny akt penitenta, jakim jest ufność w Boże miłosierdzie. Bez tej dyspozycji spowiedź może być nawet nieważna, jako że spowiedź wiąże się z aktem rozgrzeszenia wprawdzie udzielanym przez Kościół, ale jedynie temu, kto wyraża pragnienie otrzymania go od Boga. Rytuał bowiem we wprowadzeniu poucza: „Nie jest to bowiem tylko powtarzanie obrzędów ani psychologiczne ćwiczenie, lecz nieustanna troska o doskonalenie łaski chrztu, abyśmy nosząc w naszym ciele umartwienie Jezusa Chrystusa, coraz bardziej ukazywali w sobie życie Jezusa” (OP 7b). Spowiedź nie jest aktem jedynie emocjonalnym czy psychologicznym, ale duchowym w ścisłym tego słowa znaczeniu. W tym miejscu następuje pierwsze wyznanie penitenta. „Penitent, zwłaszcza gdy nie jest znany spowiednikowi, określa swój stan, czas ostatniej spowiedzi, trudności w prowadzeniu życia chrześcijańskiego oraz inne okoliczności, których poznanie jest potrzebne spowiednikowi do wykonywania posługi” (OP 42). To wyznanie w praktyce zostało sformalizowane i najczęściej składa się z następujących punktów: • Mam lat.../Jestem... • Po raz ostatni do spowiedzi przystąpiłem/am... • Pokutę zadaną wypełniłem/am – Pokuty zadanej nie wypełniłem/am Te punkty jednak nie wyczerpują zawartości rubryki. Dla wielu może być zaskoczeniem, że spowiedź zawiera nie tylko wyznanie grzechów, ale także to drugie wyznanie, które, choć nie jest wymagane do ważności spowiedzi, stanowi bardzo cenną treść opisaną jako potrzebną spowiednikowi do wykonywania posługi. Ponadto część tę można pominąć, gdy penitent jest znany spowiednikowi, co implicite wskazuje na to, że właściwszym jest, kiedy sprawujący liturgię kapłan zna penitenta – albo poza forum sakramentalnym, albo mamy do czynienia z tak zwanym stałym spowiedni-

kiem – wówczas do sakramentalnej łaski, jaka jest udzielana przez każde rozgrzeszenie, dołączają również inne owoce kapłańskiej posługi. Kolejnym zaskoczeniem może być rubryka znajdująca się pod numerem 43. „Jeżeli przemawiają za tym okoliczności, kapłan może odczytać albo przytoczyć z pamięci urywek Pisma św., który obwieszcza miłosierdzie Boże i wzywa penitenta do odnowy życia. Przy spowiedziach odbywanych w konfesjonałach wskazane jest, aby penitent sam odczytał urywek Pisma św. w czasie przygotowania do spowiedzi”. Biblijna odnowa liturgii ukazała związek Pisma Świętego z każdym z sakramentów, a odnowiona liturgia przewiduje przy celebracji każdego z nich czytanie słowa Bożego. Nie inaczej jest w przypadku sakramentu pojednania – jednakże wskazane jest, aby to czytanie Pisma Świętego odbyło się w czasie przygotowania do spowiedzi. To kolejny akt penitenta przewidziany przez liturgię – a zatem można powiedzieć, że ta antycypowana lektura słowa Bożego, na przykład w czasie rachunku sumienia, jest integralną częścią liturgii sakramentu pojednania. Na wypadek, gdyby to czytanie jednak się nie odbyło, rytuał przewiduje odczytanie w formie responsoryjnej fragmentu Ps 118,29 bezpośrednio po udzieleniu absolucji. Po wyznaniu grzechów penitent winien okazać żal. Rytuał podaje trzy formuły jego wyrażenia: dwie oparte na bezpośrednio na tekstach biblijnych, a jedną luźniej z nimi związaną, zaznaczając jednak, że penitent może to uczynić „tymi lub podobnymi słowami” (OP 45). To kluczowy moment sakramentu. Teologiczne wprowadzenie stanowi: „Między aktami pokutującego pierwsze miejsce zajmuje żal, czyli >>ból duszy i obrzydzenie sobie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia na przyszłość<<. Albowiem >>do Królestwa Chrystusa możemy wejść tylko przez „metanoję<<, to jest przez wewnętrzną przemianę całego człowieka, dzięki której zaczyna on właściwie myśleć, sądzić i układać swoje życie, przeniknięty tą świętością i miłością Boga, które w Jego Synu zostały ostatecznie objawione oraz w pełni nam udzielone (por. Hbr 1,2; Kol 1,19; Ef 1,23)” (OP 6a). Warto zauważyć, że teologia łączy w jednym akcie to, co znamy jako dwa oddzielne warunki sakramentu pojednania – żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy – i choć tylko w ostatniej z proponowanych formuł są one wyrażone odrębnie expressis verbis, to nie sposób myśleć o żalu za grzechy w oderwaniu od zamiaru niegrzeszenia więcej. Żal za grzechy jest zatem pierwszorzędnie nie stanem uczuciowo-emocjonalnym (z którym kojarzymy potoczne rozumienie słowa „żal”), lecz decyzją woli inspirowaną negatywną oce-


AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ ną moralną swoich własnych czynów dokonaną w sumieniu. To również miejsce niezwykle wrażliwe, gdyż nieszczery czy symulowany żal za grzechy sprawia nieważność sakramentu. Ostatnimi aktami penitenta wymienianymi w rytuale są dwie odpowiedzi: „Amen” na zakończenie formuły rozgrzeszenia oraz druga część wspomnianego Ps 118,29. Liturgia nie przewiduje odpowiedzi penitenta po odesłaniu ani żadnego innego gestu, jednak w wielu przypadkach ma miejsce tradycyjne „Bóg zapłać” lub ucałowanie stuły kapłana. To jednak nie zakończenie spowiedzi. Wprowadzenie do rytuału przypomina o jeszcze jednym akcie penitenta. „Dopełnieniem prawdziwego nawrócenia jest zadośćuczynienie za winy, poprawa życia oraz naprawa szkód. Rodzaj i miara zadośćuczynienia powinny być dostosowane do penitenta, aby każdy naprawił porządek, który naruszył, i został uzdrowiony z choroby, na którą cierpiał, odpowiednim lekarstwem. Pokuta powinna być zatem rzeczywiście lekarstwem na grzech i środkiem do odnowy życia. W ten sposób penitent >>zapominając o tym, co

fot. pixabay.

jest poza nim<< (Flp 3,13) na nowo włącza się w misterium zbawienia i wytęża siły ku temu, co jest przed nim” (OP 6c). Po tej lekturze może się wydawać, że sakrament pojednania ze strony penitenta jest niezwykle skomplikowany. Nic bardziej mylnego – potrzeba właściwie tylko jednej cechy, a mianowicie szczerości. W taki sposób spełniają się słowa Chrystusa: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Przyjrzyjmy się teraz samemu wyznaniu penitenta, by zrozumieć, dlaczego tak istotna jest w nim prawda. PRAWDA JEST TAKA „Podobnie jak różne i rozliczne są rany, które grzech powoduje w życiu jednostki i społeczności, tak różne są lekarstwa, które przynosi nam pokuta. Ci, którzy przez ciężki grzech odeszli od zjednoczenia z Bogiem w miłości, przez sakrament pokuty wracają do życia. Ci, którzy wpadają w grzechy powszednie, codziennie doświadczając swojej słabości, przez częste przyjmowanie sakramentu pokuty nabierają sił, aby dojść do pełnej wolności dzieci Bożych” (OP 7). To oznacza, że wyznanie grzechów będzie inne w przypadku spowiedzi z grzechów śmiertelnych, a inne – w przypadku spowiedzi z grzechów powszednich. Na początek ciężki kaliber. „Aby przyjąć zbawienne działanie sakramentu pokuty, zgodnie z wolą miłosiernego Boga, wierny powinien wyznać kapłanowi szczegółowo wszystkie grzechy ciężkie, które sobie przypomina po zbadaniu sumienia” (OP 7a) – przypomina rytuał nauczanie Soboru Trydenckiego. Podobnie stanowi Kodeks Prawa Kanonicznego: „Wierny jest obowiązany wyznać co do liczby i rodzaju wszelkie grzechy ciężkie popełnione po chrzcie, a jeszcze przez władzę kluczy Kościoła bezpośrednio nie odpuszczone i nie wyznane w indywidualnej spowiedzi, które sobie przypomina po dokładnym rachunku sumienia” (kan. 988). To oznacza, że wyznanie może zawierać grzechy już odpuszczone, ale nie bezpośrednio, na przykład przez inne sposoby, o których mówi kan. 960 KPK, albo odpuszczone, choć nie wyznane, zwłaszcza zapomniane. W spowiedzi jednak nie powinno się wracać do grzechów już wyznanych i odpuszczonych, chyba że ich skutki stanowią owe „trudności w prowadzeniu życia chrześcijańskiego”, o których mówi OP 42. W tym rodzaju wyznania jest mowa o poprzedzającym je badaniu sumienia albo rachunku sumienia. Łacińskie słowo „examen” używane w tym miejscu sugeruje, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju egzaminu, jednakże przyjmującym i zdającym go jest ta sama osoba – a zatem bardzo często rachunek sumienia przyjmuje formę pytań i odpowiedzi. W tym przypadku prawda pełni niezwykle istotną rolę, jako że „indywidualna i integralna spowiedź oraz rozgrzeszenie stanowią jedyny zwyczajny sposób, przez który wierny, świadomy grzechu ciężkiego, dostępuje pojednania z Bogiem i Kościołem” (kan. 960 KPK). Żeby zatem sakrament miał miejsce, potrzebne są jednocześnie te dwie rzeczywistości:

CHARYZMAT

21

absolucja wypowiedziana przez szafarza oraz integralna („szczera”) spowiedź. Ponieważ w teologii funkcjonuje pojęcie materii i formy sakramentu, więc przyjęło się mówić, że ta pierwsza jest formą, a ta druga – quasi-materią sakramentu pojednania. Można to porównać do sytuacji, w której w czasie sprawowania chrztu świętego w naczyniu zamiast wody znajdzie się inny płyn – pomimo wypowiedzenia wszystkich słów oraz właściwej intencji szafarza sakrament jest nieważny. Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku grzechów jedynie powszednich. „Zaleca się wiernym, by wyznawali także grzechy powszednie” – wskazuje Kodeks w kanonie 988, co oznacza, że nie ma konieczności dołączania ich do wyznania. Ponieważ jednak do ważności spowiedzi wymaga się, by zawierała ona wyznanie grzechów, jeśli zatem po rachunku sumienia penitent nie stwierdził popełnienia żadnego grzechu śmiertelnego, jest obowiązany wyznać przynajmniej jeden grzech powszedni. Taka spowiedź jest również bardzo pożyteczna. Wprowadzenie do rytuału poucza: „Częste i staranne korzystanie z tego sakramentu jest bardzo użyteczne dla zwalczania grzechów powszednich. (...) Penitenci, którzy oskarżają się z grzechów powszednich, powinni się starać przez takie spowiedzi w doskonalszy sposób upodabniać się do Chrystusa i wierniej ulegać głosowi Ducha Świętego. Aby ten zbawienny sakrament mógł rzeczywiście oddziaływać na chrześcijan, konieczne jest, aby wywierał wpływ na całe ich życie i pobudzał do gorliwszej służby Bogu i braciom. Sprawowanie tego sakramentu zawsze jest aktem, w którym Kościół wyznaje swoją wiarę, wyraża Bogu wdzięczność za wolność, jaką nas Chrystus obdarzył, i zmierzając na spotkanie z Chrystusem, składa swoje życie jako duchową ofiarę na chwałę Boga” (OP 7b). Choć rytuał nie wskazuje na częstotliwość korzystania z sakramentu pojednania w przypadku braku grzechów śmiertelnych, wymienia powody, dla których warto to czynić: • upodobnienie do Chrystusa. Celem życia chrześcijańskiego jest nie tylko nawrócenie i uzyskanie odpuszczenia grzechów, ale także naśladowanie Chrystusa w tym, co stanowi cnotę, oraz w tym, co, choć nie jest nakazane przykazaniem Bożym czy kościelnym, stanowi prawdziwe dobro. • wierne uleganie głosowi Ducha Świętego. Najprościej mówiąc, sakrament pojednania jest par excellence miejscem rozeznania każdego powołania. • pobudzanie do gorliwszej służby Bogu i braciom. Owocem spowiedzi winno być nie tylko porzucenie grzechów, ale i pomnożenie uczynków miłosierdzia, zgodnie ze słowami świętego Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21). • wyznanie wiary i złożenie swojego życia jako duchowej ofiary. Sakrament pokuty jest miejscem, w którym odnawia się w nas świadomość konieczności wyrzeczenia, ascezy i pokuty – miejscem, w którym rodzi się w nas pragnienie bardziej intensywnego życia wiary. 


22

CHARYZMAT

AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

ks. Grzegorz Urban DDL CZ. IV

Droga dojrzewania Wtajemniczenie chrześcijańskie jest drogą. Droga prowadzi, ale to nie ona jest najważniejsza. Istotą jest Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel, z którym chcemy się złączyć, do którego chcemy upodobnić.

W TĘ NAJŚWIĘTSZĄ NOC Dla osoby świadomie uczestniczącej w liturgii kolejne celebracje po kilku latach stają się dobrze znane. Co roku uczestniczymy w nich zasadniczo w takiej samej formie. Dla członków Ruchu Światło-Życie nie powinno być problemem przypomnienie sobie choćby przebiegu Wigilii Paschalnej, najważniejszej celebracji w ciągu roku. Jej bogate obrzędy przewidują także liturgię chrzcielną, kiedy to po błogosławieństwie wody i litanii do świętych wierni odnawiają swoje przyrzeczenia chrzcielne. Jest to moment na tyle istotny i ważny, że z jego spełnieniem złączona jest łaska odpustu zupełnego (Wykaz odpustów I.25). Jednak przeważnie uczestniczymy w Wigilii Paschalnej, która siłą rzeczy opuszcza pewne ryty. W jej przebieg wpisane jest udzielanie sakramentów wtajemniczenia. Co więcej, jest ona ku temu terminem specjalnym i uprzywilejowanym. O ile zdarzają się rodzice, którzy przynoszą dzieci do chrztu w Wigilię Paschalną, to chrzest dorosłych jest w naszych warunkach rzadkością. Spróbujmy zatem prześledzić przebieg takiej celebracji. WEJŚCIE W TAJEMNICĘ Wskazania odnośnie sakramentów wtajemniczenia zawarte w rubrykach Mszału są dość zwięzłe. Mamy krótką notę i inną wersję wprowadzenia przed modlitwą błogosławieństwa wody i litanią do świętych oraz orację po litanii. Po błogosławieństwie wody odnajdujemy tylko krótką informację o udzielaniu sakramentów: „44. Poszczególni katechumeni wyrzekają się szatana, odpowiadają na pytania o wiarę i przyjmują chrzest. Po chrzcie dorośli katechumeni przyjmują sakrament bierzmowania, jeśli

jest obecny biskup lub kapłan mający prawo bierzmować”. Więcej informacji zawierają Obrzędy Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych. Początek rytu opisanego w OCWD pokrywa się z początkiem liturgii chrzcielnej zawartej w Mszale. Mamy zatem wskazanie o wezwaniu kandydatów, zachętę do modlitwy i wprowadzenie do litanii i do modlitwy błogosławieństwa wody. „W obrzędzie tym przez wspomnienie wielkich dzieł Bożych czci się tajemnicę Bożej miłości objawiającej się od początku świata i od stworzenia rodzaju ludzkiego. (…) przez wezwanie Ducha Świętego oraz głoszenie Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa podkreśla się nowość odrodzenia chrzcielnego, dzięki któremu uczestniczymy w Śmierci i Zmartwychwstaniu Pana i w Jego Boskiej świętości” (OCWD 210). W błogosławieństwie wody wspomina się jej zastosowanie dla dokonania paschalnego misterium i jego sakramentalnego urzeczywistnienia, a także po raz pierwszy wzywa się Trójcę Przenajświętszą. Przez to woda nabiera znaczenia religijnego i dla wszystkich staje się jasne, że rozpoczęło się zbawcze misterium Boga (por. Wprowadzenie, 29). OSOBISTA DECYZJA Następuje wyznanie wiary, poprzedzone wyrzeczeniem się zła i szatana. Księga podaje do wyboru kilka formuł wyrzeczenia. Pytając o wiarę, celebrans zwraca się do wybranych kandydatów po imieniu. „Wyrzeczenie się szatana i wyznanie wiary stanowią jeden obrzęd, który przy sprawowaniu chrztu dorosłych nabiera pełnego znaczenia. Chrzest bowiem jest sakramentem wiary, dzięki któremu katechumeni ściśle łączą się z Bogiem i jednocześnie

fot. pixabay.

CHRZEST DOROSŁYCH W WIGILIĘ PASCHALNĄ JEST W NASZYCH WARUNKACH RZADKOŚCIĄ. otrzymują od Niego łaskę odrodzenia. Dlatego przed sakramentalnym obmyciem każdy z nich spełnia czynność, zapowiadaną już przez Pierwsze przymierze patriarchów, a mianowicie wyrzeka się całkowicie grzechu i szatana, aby na zawsze zaufać obietnicy Zbawiciela i wejść we wspólnotę z Trójcą Świętą. Przez wyznanie wiary, które katechumeni składają wobec celebransa i wspólnoty, wyrażają dojrzałą w okresie katechumenatu wolę złączenia się z Chrystusem nowym przymierzem” (OCWD 211). W obrzędach wyrzeczenia się zła i wyznania wiary przyjmujący chrzest z żywą wiarą wyrażają to samo misterium paschalne, które zostało wspomniane w modlitwie nad wodą i za chwilę będzie wyrażone przez celebransa w krótkich słowach formuły chrzcielnej. Ludzie dorośli dostępują zbawienia tylko wówczas, gdy przy-

chodzą z własnej woli i pragną przez wiarę przyjąć dar Boży. Wiara, której sakrament przyjmują, jest wiarą nie tylko Kościoła, lecz także ich własną. Oczekuje się, że wiara będzie w nich czynna: gdy przystępują do chrztu, nie mogą przyjmować sakramentu w sposób bierny, lecz aktem swej woli zawierają przymierze z Chrystusem, wyrzekają się błędów i oddają Bogu prawdziwemu (por. Wprowadzenie, 30). Decyzją Konferencji Episkopatu Polski opuszcza się namaszczenie olejem katechumenów, stąd polska wersja księgi nie podaje stosownych tekstów. ZANURZENI W TAJEMNICĘ W tym momencie ma miejsce udzielenie chrztu. Można tego dokonać poprzez trzykrotne zanurzenie wybranego w wodzie lub, co częściej widzimy przy chrzcie dzieci, przez trzykrotne polanie gło-


AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

CHARYZMAT

23

CHRZEST JEST SAKRAMENTEM WIARY, DZIĘKI KTÓREMU KATECHUMENI ŚCIŚLE ŁĄCZĄ SIĘ Z BOGIEM.

wy wodą. Formuła jest ta sama, co przy chrzcie dzieci. Ciekawą jest informacja o udziale rodziców chrzestnych, którzy w miarę możliwości w momencie udzielania sakramentu kładą prawą rękę na prawym ramieniu chrzczonego. Sam moment chrztu pięknie wyjaśnia wprowadzenie teologiczno-pastoralne: „Skoro już z żywą wiarą wyznali paschalne misterium Chrystusa, podchodzą do chrzcielnicy i przyjmują to misterium wyrażone przez obmycie wodą. Po wyznaniu przez nich Trójcy Przenajświętszej sama Trójca wezwana przez celebransa działa, zaliczając wybranych do grona przybranych dzieci i włączając ich do swojego ludu. Obmycie wodą oznacza mistyczne uczestnictwo w Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, dzięki któremu wierzący w Jego imię umierają dla grzechów, a zmartwychwstają do życia wiecznego” (n. 31-32). Zaraz po chrzcie sprawuje się obrzędy wyjaśniające z zastrzeżeniem, że opuszcza się namaszczenie krzyżmem. Dorośli kandydaci do chrztu w czasie tej samej celebracji przystępują do bierzmowania,

które chrzcielne namaszczenie zapowiada. W tym przypadku nie ma potrzeby zapowiadania tego, co za moment nastąpi. Ochrzczeni otrzymują białą szatę i zapaloną świecę, znaki łaski i wiary otrzymanych w sakramencie chrztu. Rodzice chrzestni nakładają ochrzczonym szaty i przekazują zapalone świece. W ten sposób liturgia pokazuje ich rolę w procesie chrześcijańskiego dojrzewania. Mają wspomagać i pielęgnować życie Boże w tych, którym towarzyszą. UMOCNIENI TAJEMNICĄ Po przekazaniu zapalonych świec sprawuje się sakrament bierzmowania. Ryt podany w Obrzędach bierzmowania, według którego większość z nas otrzymała ten sakrament, przewiduje przedstawienie kandydatów i odnowienie przyrzeczeń chrztu świętego. Obrzęd, który śledzimy, nie przewiduje jednak tych elementów, które odnoszą się do chrztu, i pokazują związek sakramentów wtajemniczenia między sobą. „To połączenie podkreśla jedność misterium paschalnego, ścisły związek

między posłannictwem Syna a udzieleniem Ducha Świętego oraz łączność sakramentów w których na ochrzczonych zstępują wraz z Ojcem te dwie Osoby Boskie” (Wprowadzenie, 34). Bierzmując dorosłych, którzy przed chwilą zostali ochrzczeni, celebrans wzywa zgromadzenie do modlitwy, wyciągnąwszy ręce nad kandydatami odmawia modlitwę o dary ducha Świętego, po czym w znany nam sposób udziela sakramentu ochrzczonym, którym w dalszym ciągu towarzyszą chrzestni. Po bierzmowaniu liturgię kontynuuje się jak zwykle. W przypadku chrztu dorosłych podczas Wigilii Paschalnej ma miejsce odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych (warto pamiętać, że w czasie chrztu, czy to dorosłych czy to dzieci, pytania o wyrzeczenie się zła i wyznanie wiary kierowane są tylko do kandydatów lub reprezentantów, tj. rodziców i chrzestnych) przez całe zgromadzenie, modlitwa powszechna i liturgia eucharystyczna. ZGŁĘBIANIE TAJEMNICY Sakramenty chrześcijańskiego wtajemniczenia stanowią ostatni stopień drogi chrześcijańskiego wtajemniczenia. Razem. Obrzędy sakramentów wtajemniczenia dorosłych bardzo mocno ukazują jedność i wzajemne powiązania chrztu, bierzmowania i Eucharystii. To prawda, która chyba jeszcze nie weszła dostatecznie do świadomości wiernych. Z jednej strony sam chrzest jest już wejściem w stan dojrzałości chrześcijańskiej, z drugiej, proces formacji-dojrzewania tak naprawdę się nie kończy. „Po przejściu

tego ostatniego stopnia cała wspólnota razem z nowo ochrzczonymi przez rozważanie Ewangelii, uczestnictwo w Eucharystii i uczynki miłosierdzia postępuje w głębszym poznaniu misterium paschalnego i usiłuje coraz lepiej urzeczywistniać je w praktyce życia. Jest to ostatni okres wtajemniczenia, czyli okres "mistagogii" neofitów. Pełniejsze i bardziej owocne pojmowanie "misteriów" staje się udziałem neofitów dzięki pogłębionej katechezie, a zwłaszcza doświadczeniu wynikającemu z przyjętych sakramentów. Nowo ochrzczeni doznali odnowienia duszy, w sposób bardziej wewnętrzny zakosztowali dobroci słowa Bożego. złączyli się z Duchem Świętym i przekonali się, jak dobry jest Pan. Z tego doświadczenia właściwego chrześcijanom, które pogłębia się przez praktykę życia, czerpią oni nowe zrozumienie wiary, Kościoła i świata.” (Wprowadzenie, 37-38). Można postawić pytanie, na ile dla ludzi wierzących, dla członków Ruchu Światło-Życie sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego przyjmowane przez nich samych lub przez ich bliskich, są bramą a na ile celem? Wtajemniczenie chrześcijańskie jest drogą. Droga prowadzi, ale to nie ona jest najważniejsza. Na drogę i na drodze należy uważać, aby nie zbłądzić, aby nie utrudnić podróże ani sobie ani innym, niemniej istota jest gdzie indziej. Istotą jest Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel, z którym chcemy się złączyć, do którego chcemy upodobnić. I to o to chodzi w dojrzałości chrześcijanina, dojrzałości oazowicza. 

SAKRAMENTY CHRZEŚCIJAŃSKIEGO WTAJEMNICZENIA STANOWIĄ OSTATNI STOPIEŃ DROGI.


Wesprzyj budowę Kaplicy Chrystusa Sługi w Collegium Marianum Centrum Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej https://www.zrzutka.pl/z/cm

Wizualizacja Kaplicy w Collegium Marianum. Projekt: Pracownia Artystyczna Marcin Szczepaniak.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.