Charyzmat nr 21

Page 1

oaza.przemyska.pl

Pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej • nr 21 • rok 2016 • ISSN 2450-7695

12

LEKKI POWIEW ZMIAN

15

CZAS DLA OAZY

22

MODLITWA ZE ŚCIĄGI


CHARYZMAT

Od Redakcji Tegoroczne wakacje to czas bardzo pracowity. Oczywiście dla tych, którzy zdecydują się spędzić je w ten właśnie sposób – intensywnie. Te dwa, a dla studentów trzy letnie miesiące, wolne od nauki i szkolnych obowiązków, oazowicze przeznaczają przecież na posługę i własną formację podczas piętnastodniowych, wakacyjnych rekolekcji. W tym roku otrzymaliśmy dodatkowy prezent od Pana Boga – Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Wcześniej czeka nas przyjęcie gości w diecezji. Nie wyobrażamy sobie, że podczas ŚDM może zabraknąć zaangażowanych w ich organizację członków Ruchu. Przecież to z naszego charyzmatu, z tradycji dni wspólnoty, św. Jan Paweł II wyprowadził spotkania, które teraz gromadzą miliony młodych z całego świata. Na czas wizyty papieża Franciszka „Charyzmat” delegował oficjalnie swojego fotoreportera. Będzie zbierał dla Was materiały z najciekawszych lipcowych wydarzeń w Krakowie. Zapraszamy w tym czasie na stronę internetową i FB, a już dziś poczytajcie wewnątrz numeru o związku oazy i ŚDM. Czas wakacji to jednak przede wszystkim formacja własna; piętnaście dni poświęconych Panu Bogu, czas odnowy ducha i ładowania akumulatorów. O tym, że nie jest to sztuka dla sztuki, przekonują nas w tym numerze członkowie Domowego Kościoła, odkrywający fakt bożej interwencji w swoim życiu. O owocach formacji opowiadają także młodzi ludzie, którzy zdecydowali się zadziwić cały racjonalny świat, wchodząc w dorosłość bez alkoholu. Gdy bezalkoholowe ma być wesele, zwykle największą trudnością jest negatywna postawa rodziców. My staramy się pokazać, jak radzi sobie młody człowiek, który do swojej decyzji o bezalkoholowej „osiemnastce” musi przekonać przede wszystkim rówieśników. Szczególnym prezentem dla naszych Czytelników jest w tym numerze krótki wywiad z ks. Marcinem Koperskim, który od września przejmie z rąk ks. Daniela Trojnara odpowiedzialność za Ruch Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej. Przygotowywaliśmy się na tę zmianę i powierzaliśmy modlitwie oazowiczów trzech wyłonionych w kwietniu kandydatów. Decyzję ks abpa Adama Szala przyjmujemy z wdzięcznością i obiecujemy we wszystkim wspierać naszego nowego moderatora. Tymczasem ks Daniel Trojnar po raz ostatni kieruje do Czytelników swoje słowo, jeszcze jako urzędujący moderator. Zachęcamy do pochylenia się nad tym tekstem. Prosimy również o przesyłanie do redakcji Waszych świadectw, zdjęć, reportaży lub felietonów, związanych z wakacyjnymi rekolekcjami lub Światowymi Dniami Młodzieży. Z pewnością poświęcimy im dużo miejsca w jesiennym numerze „Charyzmatu”.

CHARYZMAT - pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej. Wydawca: Decezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego. 37-700 Przemyśl, ul. św. bpa Pelczara 4, tel. 166760966, email: dks@przemysl.oaza.pl. Redaktor naczelny: Monika Jasina. tel. 668179414, email: mjasina@przemysl.oaza.pl. Zespół redakcyjny: Maciej Dorotniak, Łukasz Zborowski, Zbigniew Wawrzyński, Anna Kamińska. Współpracownicy: Edward Jodłowski, Ela Jasina. Prenumerata: Anna Kamińska, tel. 725606223, email: anna.kaminska@przemysl.oaza.pl. Dodatek „Amen” redaguje zespół: ks. Krzysztof Mierzejewski, ks. Piotr Czarniecki, Monika Nawłoka, Dawid Pinderski, ks. Łukasz Piróg, dk. Grzegorz Urban, Wojciech Urban. Współpracownicy: ks. Łukasz Jastrzębski, ks. Maciej Kandefer, kl. Arkadiusz Wojnicki.

2


CHARYZMAT

Słowo Moderatora ks. Daniel Trojnar Moderator Diecezjalny Ruchu Światło Życie „Godzien jesteś Panie i Boże nasz odebrać chwałę i cześć i moc” (Ap 4, 11a) Drodzy Oazowicze! W ostatnim moim „słowie” jako moderatora diecezjalnego Ruchu Światło-Życie, pragnę podsumować czas ośmiu lat, który dany mi został przez Opatrzność Bożą. Patrząc oczami wiary mogę powiedzieć, że był to czas wielkiego działania Pana Boga, ale i czas mojego nawrócenia. Moja posługa rozpoczęła się od doświadczenia uwielbienia Boga we wspólnotowej modlitwie charyzmatycznej i w ten sam sposób się zakończyła, wprowadzając mnie w nową misję zleconą mi przez naszego Arcypasterza. Wielką moją radością jest fakt, że coraz większa liczba oazowiczów naszej archidiecezji odczuła głód formacji i poznawania naszego, jakże pięknego, charyzmatu. Dokonywało się to niewątpliwie przez cierpienie, niezrozumienie i walkę, ale o prawdziwe wartości musimy toczyć bój, bo to właśnie czyni z nas odważnymi głosicielami Chrystusa. Bogu dziękuję, że udało się nam wspólnymi siłami przeprowadzić Ruch naszej archidiecezji przez doświadczenie Seminarium Odnowy Wiary, co doprowadziło do otwarcia się na posługę charyzmatyczną, a szczególnie głębsze zrozumienie fundamentu naszego charyzmatu jakim jest codzienna praktyka Namiotu Spotkania. Kolejnym bardzo ważnym krokiem była niewątpliwie Peregrynacja Krzyża Wyzwolenia, której celem było uświadomienie nam naszej niewoli i zrozumienie, że prawdziwa wolność przychodzi przez prawdę, którą otrzymujemy w kontakcie ze słowem Bożym. Otrzymaliśmy od Pana Boga wspaniały Ruch, jako dar i zadanie. Nie możemy jednak nazywać się Oazą Żywego Kościoła, jeżeli nie poznajemy naszego charyzmatu tak, żeby nas rozpalił i stał się naszą drogą zbawienia. Charyzmat Światło - Życie, to konkretna duchowość chrześcijańska obok innych uznanych przez Kościół, jako pewna i bezpieczna droga świętości. Dlatego nie może być doświadczeniem „na chwilę”, bo wtedy wypacza się prawdziwa jego istota. Potrzeba nam odkrywania głębi charyzmatu, a nie szukania „nowości” i porzucania tej, jakże pięknej, drogi. Dziękuję Duchowi Świętemu, że bardzo wielu spośród nas odkryło tę prawdę, zachwyciło się Ruchem i podjęło decyzję: „Chcę iść tą drogą przez życie”. Tylko wtedy możemy doświadczyć prawdziwej wspólnoty uczniów Chrystusa, inaczej jesteśmy grupą wzajemnej adoracji, własnych interesów i ambicji. Prawdziwym sprawdzianem autentycznego życia w Ruchu jest nasz systematyczny udział w małych grupach formacyjnych, w dniach wspólnoty oraz nasza posługa

w diakoniach specjalistycznych. Prawda – jak mówił nasz Założyciel – może przyjść jedynie przez Krzyż i wtedy prowadzi do wyzwolenia. Potrzebne więc było cierpienie, które oczyszcza i pozwala nam stanąć w świetle, które dopiero staje się w nas prawdziwym życiem. Kolejną sprawą, za którą należy się wdzięczność Bogu jest fakt, że w wielu diakoniach diecezjalnych można zauważyć prawdziwe ożywienie. Największą jednak moją radością jest powstanie i bardzo dynamiczny rozwój diecezjalnej diakonii misyjnej oraz powstanie diakonii miłosierdzia. Tylko wtedy, kiedy dzielimy się potencjałem, który mamy w Ruchu, możemy liczyć na jego pomnażanie. Dzisiaj po wielu latach troski, cieszymy się też otwarciem członków Domowego Kościoła na dar rekolekcji wakacyjnych. Potrzebujemy bowiem Domowego Kościoła jako silnej wspólnoty, która zgodnie z wizją Założyciela jest tak bardzo ważna dla dynamizmu całego Ruchu. Trudno opisać wszystko, co dokonało się w tym czasie. Z serca pełnego wdzięczności trzeba nam śpiewać Magnificat za wielkie dobro, ale i za trud bez którego nie może być owoców. Jest przed nami wiele wyzwań. Trzeba nam głębiej wchodzić w modlitwę wspólnotową, odkrywając i posługując darami charyzmatycznymi, czego oczekuje od nas współczesny świat. Szczególnym wyzwaniem na najbliższy czas jest otoczenie troską wspólnot dziecięcych i młodzieżowych, o co proszę szczególnie kapłanów moderatorów i rodziny Domowego Kościoła. Autentyzm życia tej gałęzi naszego Ruchu sprawdza się w dynamizmie tych wspólnot. Niewątpliwie przyszedł też czas na pomnażanie Oaz Dorosłych, w których członkowie przez swoją dyspozycyjność są w stanie dać więcej. W tych wspólnotach widzę bardzo konkretną siłę dla Ruchu. W końcu też ważnym zadaniem niech będzie troska o zdynamizowanie diakonii diecezjalnych i rejonowych, a w perspektywie również parafialnych. Obecnie staję wobec nowego, jakże pięknego wyzwania do jakiego wzywa mnie Jezus przez naszego Arcybiskupa. W sercu noszę wielką radość, że moje życie mogę przeżywać właśnie na tej drodze charyzmatu Światło-Życie. Skuteczność działania naszego Ruchu Założyciel widział w powstawaniu Wspólnot Życia, zaś przed swoją śmiercią wypowiedział prorocze słowa, że Ruch będzie gotowy do pełnienia swojej misji w Kościele na początku Trzeciego Tysiąclecia. Stajemy więc wobec wielkiego zadania! Ufam, że to Pan Jezus chce, aby Wspólnota Życia zaistniała w tym miejscu gdzie były początki Oazy w naszej Archidiecezji, tworzonej przez charyzmatycznego

śp. Księdza Januarego Horwatha we Wrocance. Ciekawym jest to, że takie zadanie zlecił mi nasz metropolita, przez co ukazuje się nam jasno droga rozeznawania, ukazana przez ks. Franciszka Blachnickiego – urząd i charyzmat, ponieważ tylko taka droga gwarantuje bezpieczeństwo. Staję z wielką radością wobec tego dzieła nie mając po ludzku „nic”, tylko moją pychę. Wiem jednak, że musi być to droga całkowitego zaufania Panu Bogu. Założyciel tak pisał o tej wizji, która niestety nie doczekała się w pełni realizacji: „(…)Na tle tego spotkania jak natchnienie łaski pojawiła się myśl. Była to wizja Wspólnoty Żywego Kościoła w Lublinie, na Sławinku. Nie jako ścisła, ale szerzej pojęta Wspólnota wszystkich, którzy chcą być w Ruchu Żywego Kościoła, nie wiązać się ściślej we wspólnotę. Czy nie można by stworzyć tam „Nowego Miasta”, wspólnoty – parafii ludzi Żywego Kościoła – jako modelu parafialnych wspólnot Żywego Kościoła? To byłaby alternatywa dla osób niezdecydowanych w pełni, ale ciążących ku nam! Powstałby w ten sposób pewien klimat, a także szersze środowisko, gdzie dopiero mogłyby wzrastać wspólnoty ściślejsze! Hasło programowe: po prostu chrześcijanie! Postępujący konsekwentnie w duchu soborowej odnowy: <<Chrześcijanin to właśnie ja>>. Wtedy można przyciągnąć więcej ludzi na Sławinek – rozwiązując problem egzystencji materialnej bez stwarzania zależności. (sposób zastosowany przez Focolari: praca na własne utrzymanie). W takim środowisku znajdzie się zawsze miejsce i oparcie także dla <<słabych>> i poszukujących. Dzisiaj tylu ludzi wędruje, buduje nowe osiedla, miasta. Dlaczego chrześcijanie nie mogliby wyemigrować w jedno miejsce, aby budować razem <<miasto nowe>>, a może po prostu <<oazę>> ludzi Żywego Kościoła? Perspektywa wspaniała!”. (F.Blachnicki, Życie swoje oddałem za Kościół, s.49). Powstanie takiej wspólnoty życia: męskiej, żeńskiej i rodzinnej, to prawdziwe wyzwanie i pragnienie mojego serca, które jednak bez Bożej i Waszej pomocy niemożliwe jest do realizacji. Wierzę mocno, że Pan Jezus w wielu sercach rozbudza pragnienie takiego życia. Potrzeba jedynie odwagi, by powiedzieć „tak” wobec Jego wołania. Zwracam się z prośbą do wszystkich o modlitwę różańcową w intencji tego dzieła. Wszystkim za każde dobro, które stało się w ostatnich latach moim udziałem z serca dziękuję. Przepraszam jednocześnie tych, których na skutek mojej ludzkiej słabości skrzywdziłem. Wstawiennictwu Niepokalanej Matki Kościoła powierzam cały Ruch w naszej archidiecezji, nowego moderatora diecezjalnego oraz wszystkich odpowiedzialnych. MAGNIFICAT ANIMA MEA DOMINUM!!! 3


CHARYZMAT

Dobry pomysł

Klip promocyjny ŚDM, źródło: krakow2016.com

Na program Światowych Dni Młodzieży, niezależnie od miejsca, w którym są organizowane, składają się zawsze: centralne dni spotkań młodzieży z Ojcem Świętym oraz towarzyszące im wydarzenia o charakterze duchowym i kulturalnym. Wcześniej jednak pielgrzymów z zagranicy podejmują polskie diecezje.

Początki: Ustanowienie Światowych Dni Młodzieży było wyrazem troski Jana Pawła II o młodzież. Już podczas inauguracji swojego pontyfikatu, powiedział do młodych: „Wy jesteście przyszłością świata, wy jesteście nadzieją Kościoła. Wy jesteście moją nadzieją.” Gdy w 1983 r. inaugurował Rok Święty Nadzwyczajnego Jubileuszu Odkupienia, przyjął od młodych drewniany krzyż, który stał się symbolem Roku Świętego. Na zakończenie obchodów, w Niedzielę Palmową 22 kwietnia 1984 r., zwrócił krzyż młodzieży prosząc, by poniosła go na cały świat, jako znak Odkupienia i świadectwo swojej wiary. Młodzi przyjęli tę prośbę. Pierwsze spotkanie w Rzymie, w roku 1986, miało wymiar diecezjalny, ale to właśnie ono było pierwszym „numerowanym” Światowym Dniem Młodzieży. W homilii Jan Paweł II wyjaśnił młodym, czym – według jego zamysłu – mają być dni młodzieży, zarówno w wymiarze diecezjalnym, jak i międzynarodowym: „Dziś jesteście zgromadzeni tutaj znowu, drodzy przyja4

ciele, aby w Rzymie, na placu św. Piotra, zapoczątkować tradycję Dnia Młodzieży, do którego został wezwany cały Kościół (…) dzień Młodzieży oznacza wyjście na spotkanie Boga, który wszedł w dzieje człowieka poprzez Tajemnicę Paschalną Jezusa Chrystusa. Wszedł nieodwracalnie. I chce spotkać naprzód was, młodych”. Inspiracja Ks. Karol Wojtyła był zawsze blisko młodzieży i jej spraw. Słynne już wyprawy kajakowe gromadziły wokół „Wujka” wielu młodych ludzi. Pozostał dla nich autorytetem również jako biskup, kardynał i wreszcie papież. Zawsze wykorzystywał okazję, by spotykać się ze swoimi młodymi przyjaciółmi; to prawdopodobnie dzięki nim dostrzegł potencjał tkwiący w Ruchu Światło-Życie. W swojej książce pt. „Wstańcie, chodźmy” Jan Paweł II wspomina, że komuniści zlikwidowali w Polsce wszystkie stowarzyszenia katolickie gromadzące młodych, dlatego ks. Franciszek Blachnicki zainicjował ruch oazowy. Przyszły papież związał się trwale z Ruchem i wspierał go.

„Podczas tych spotkań rozważa się tajemnicę zesłania Ducha Świętego ” – powiedział kardynał Karol Wojtyła o oazowych dniach wspólnoty. Wskazywał, że istotą Ruchu jest troska o drugiego człowieka, inspirowana charyzmatami, które każdy otrzymuje dla dobra wspólnego. Odkrywając istotę spotkań wspólnoty oazowej Jan Paweł II nieomylnie dostrzegł, ile dobrego może zdziałać przeniesienie ich na szerszy grunt. Czym są oazowe dni wspólnoty? To czas, kiedy w jednym miejscu spotykają się członkowie Ruchu, na co dzień pracujący i formujący się w swoich małych wspólnotach, najczęściej przy parafiach. W ciągu roku formacyjnego organizuje się cztery takie dni w rejonach, a podczas wakacji – jeden dla uczestników piętnastodniowych rekolekcji, które odbywają się najbliżej miejsca wyznaczonego na spotkanie tzw. Oazy Wielkiej. Zatem w całej Polsce, co roku odbywa się kilkadziesiąt dni wspólnoty Ruchu o różnym zasięgu i miejscu zgromadzenia. W ten sposób owo szczególne spotkanie stające się znakiem jedności; powinno jednocześnie prowadzić uczestni-


CHARYZMAT ków do pragnienia pogłębienia wspólnoty. Bez trudu można zauważyć te same dążenia w spotkaniach ogromnych rzesz młodych ludzi czy to na Polach Lednickich, czy w kolejnych miastach-gospodarzach ŚDM. Idźcie na cały świat Światowe Dni Młodzieży odbywały się do tej pory w dwunastu różnych miejscach na całym świecie, w tym raz w Polsce. W roku 1991 młodzi ludzie z całego świata przyjechali do Częstochowy. Każde takie spotkanie ma swoje motto, logo i hymn. Niezmienne są jednak symbole ŚDM, to jest ów drewniany krzyż, który Jan Paweł II podarował młodym ponad trzydzieści lat temu oraz – od roku 2000 - ikona Matki Bożej Salus Populi Romani (Wybawicielki Ludu Rzymskiego). Oba te symbole towarzyszą nie tylko Światowym Dniom Młodzieży, ale wędrują po diecezjach kraju, gdzie mają się one odbyć. W Polsce ich peregrynacja rozpoczęła się w Niedzielę Palmową, 14 kwietnia 2014 roku, kiedy młodzi Polacy przejęli je od Brazylijczyków na Placu św. Piotra w Rzymie. Swoje „oazowe korzenie” Światowe Dni Młodzieży zaznaczyły w tym roku obecnością symboli na Kopiej Górce w Krościenku nad Dunajcem. Zarówno ikona, jak i krzyż zostały wniesione do kaplicy Chrystusa Sługi, mimo że trzeba było pokonać wąskie przejścia oraz strome schody. Światowe Dni Młodzieży zgromadziły dotychczas – wg danych szacunkowych – ponad 19 mln uczestników. Najliczniejsza, bo czteromilionowa wspólnota, zebrała się w roku 1995, podczas obchodów w Manili, stolicy Filipin. Do tej pory wraz z młodzieżą modliło się trzech papieży. Pierwsze spotkanie młodych bez Jana Pawła II odbyło się w roku 2005 w Kolonii. Obecność twórcy i pierwszego orędownika ŚDM zaznaczono jednak, zawieszając naprzeciwko katedry jego wielki portret, wykonany z setek tysięcy zdjęć młodych z całego świata. Nie o liczby jednak chodzi, nawet te najbardziej imponujące. Nie o pomysły i inicjatywy zadziwiające ŚDM-owych gości. Nie chodzi również o promocję kraju i ekonomiczne aspekty przyjęcia tak ogromnych grup pielgrzymów. Chodzi o to, by młodzież z całego świata zobaczyła, jak liczna, różnorodna i silna jest ich wspólnota. Wspólnota, tak ważna dla członków Ruchu Światło-Życie, tak dogłębnie pojęta przez świętego papieża Polaka, zawsze gromadząca się wokół Chrystusa. Bez Niego najmniejsze oazowe spotkanie i największa światowa impreza nie przyniosą żadnego owocu. „Co Jezus daje wam na drogę? (…) Daje wam tylko łaskę i prawdę. Posyła was z pełnym mocy orędziem swojej tajemnicy paschalnej, z prawdą swojego krzyża i zmartwychwstania. To wszystko, co wam daje – i to wystarczy” – powiedział Jan Paweł II do młodych zgromadzonych w Manili. I wystarcza, już ponad trzydzieści lat.  Monika Jasina Współpraca Magdalena Maziarka Autorki zapraszają na stronę http://www.krakow2016.com

Powołanie: wybór czy program Praktycznie każdy członek Ruchu Światło – Życie rozpoczynając formację, zaczynał od dogłębnego poznania kerygmatu. Niejeden z nas wielokrotnie usłyszał zdanie, że Pan Bóg ma dla naszego życia jakiś plan. Czasem bywa tak, że do dziś to zdanie wywołuje w nas niepokój. jeżeli nasze życie potoczy się A niezgodnie z tym Bożym planem? Co się wówczas stanie, jeśli

nasze osobiste wybory nie wpiszą się w Jego plan? Jeśli na przykład w planach Bożych jest tak, żebym został kapłanem, a ja wybiorę małżeństwo, to będę nieszczęśliwy? Czy moje życie zostanie wtedy zmarnowane? Od dłuższego czasu nosiłem w sobie myśl, że zaprojektuję odnowienie starego mebla o urzekającej formie, który licznymi śladami użytkowania naznaczył już czas i jego dalsze użytkowanie z poczuciem satysfakcji nie byłoby możliwe. Miałem w głowie kolory, sposób odnowienia i nawet wolę, aby niezwłocznie podjąć się tej renowacji. Chciałem jednak jakoś zobaczyć, co z moich planów może powstać, jak ten mebel będzie wyglądał po zamierzonych zabiegach. Jak to zrobić? W dzisiejszych czasach każdy by na to wpadł. Sięgnąłem więc do komputera, włożyłem płytę z programem graficznym, przy pomocy dostępnych tam narzędzi narysowałem mój mebel, uwzględniłem własne poprawki, naniosłem wymarzone kolory i zadowolony z siebie stwierdziłem, że właśnie o to mi chodziło. Reszta to już czysto mechaniczne zabiegi na rzeczywistym przedmiocie remontu. I oto jest. Funkcjonalny, estetycznie wyglądający cieszy oczy i jest powodem odczuwania miłego zadowolenia z osiągniętych efektów. Miałem plan wobec mojego mebla, zrealizowałem go zgodnie z moim projektem i oto przedmiot jest piękny. Wyobraźmy sobie teraz sytuację, w której upodmiotowilibyśmy ów mebel. Czy wtenczas jego los nie byłby godny politowania? Przyznajmy szczerze - czy nie myślimy w podobny sposób na temat Bożego planu wobec naszego życia. A przecież to jest rozważanie kwestii naszego powołania. I chociaż trzeba otwarcie przyznać, że Bóg rzeczywiście dokonuje pewnych szczególnych postanowień wobec nas, to z całą pewnością nie realizuje ich ponad naszymi gło-

wami. To z pewnością nie jest tak, że Pan Bóg trzyma w swej dłoni płytę CD z planem naszego życia i my możemy jedynie biernie poddać się jego realizacji. Bóg szanuje naszą wolę, którą sam w nas stworzył, ale równocześnie sprawia swoją łaską, że dokonują się przez nią wybory będące jednocześnie i nasze, i Jego. Jak pisze św. Paweł dary łaski i wezwania Boże są nieodwołalne. Oznacza to, że dla Boga nasze unikalne życie, nasz czas, nasza historia mają znaczenie. To nie jest tak, że wzdychamy do jakiegoś, całkowicie wobec nas obojętnego, Absolutu. Bóg nas kocha w naszej unikalności. I wszystko, co czyni, czyni z miłości. Jego miłość wyprzedza nas we wszystkim. Ona niejako idzie przed nami i cały czas jesteśmy w niej zanurzeni. Boża miłość nie znika nawet wówczas, gdy stajemy się niewierni. Cytując ponownie św. Pawła przyjmijmy głęboko do serca, że Bóg wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów. Czyli przed stworzeniem świata, przed grzechem Adama Bożym zamierzeniem było powołanie nas do istnienia i usynowienie. On pragnie trwać w zjednoczeniu z nami, pragnie naszej ufności. Dlatego, owszem, wkracza w naszą osobistą historię, ale dokonuje tego pośrodku naszych wyborów, w ramach działania naszej woli, która ze swej natury posiada wewnętrzne nastawienie na dobro. Nasza wola, jak wszystko inne, jest stworzona przez Boga. A skoro jest stworzeniem, to jest od Boga zależna. Często myślimy, że nasza wola i wola Boża, stoją naprzeciw siebie kłócąc się o prawo do naszego ciała i naszego życia, rywalizują ze sobą. To fałszywy obraz, ponieważ jesteśmy stworzeni przez Boga i to On jest jednocześnie gwarantem naszej tożsamości. Skoro Bóg obdarzył nas wolą, to pragnie też, abyśmy z niej korzystali i wzrastali w wolności. Takich boskich wy5


CHARYZMAT

borów w ramach ludzkiej woli było całkiem sporo. Nie tylko naród żydowski został przez Boga wybrany. Miasto Rzym zostało przez Boga wybrane jako siedziba następcy św. Piotra. W chwili zawarcia ważnego małżeństwa Bóg wybiera konkretnego mężczyznę dla konkretnej kobiety (i odwrotnie). Daje jednocześnie gwarancję, że będzie to małżeństwo wspierał swoją łaską. Podobnie rzecz się ma w życiu konsekrowanym czy w kapłaństwie. W momencie złożenia profesji zakonnej czy w chwili przyjmowania święceń kapłańskich dokonuje się wybór Boga, wybór pełen miłości i łaski. Nie oznacza to jednak, że ludzka wola została zniewolona. Ona w pełni funkcjonuje, ponieważ Bóg może działać wewnątrz ludzkiej woli nic tej woli nie odbierając. Gdy Abraham odpowiadał Bogu, odpowiadał całym sobą, wszystkimi zmysłami, w pełni świadomości. Gdy narzeczeni decydują się zawrzeć związek małżeński, są w pełni wolni (gdyby nie byli wolni, ale poddani jakiejś presji, małżeństwo byłoby nieważne), jednak w momencie zawarcia sakramentu znajdują się wewnątrz Bożego wyboru. Łaska Boża działająca w ich woli, doprowadziła ich do tego wyboru i odtąd ta łaska będzie ich niosła. Podobnie w życiu konsekrowanym i w kapłaństwie świadomość Bożego wyboru, który dokonał się przez serię wolnych decyzji, daje pewność wkroczenia Boga w życie konkretnego człowieka. Bóg będzie obecny w jego historii. Bóg nie poskąpi łask małżeństwu w kryzysie, bo swoich darów nie odwołuje. Jednak Boże prowadzenie nie realizuje się za pomocą z góry zaprogramowanego scenariusza, nie możemy powiedzieć, że każdy etap naszego życia został przez Boga dokładnie wytyczony. Zdarza się, że Boga uznajemy (przynajmniej w słowach), ale w niektórych wymiarach naszego życia Go odrzucamy. Stąd rodzą się życiowe pomyłki. Łatwe wtedy staje się sięganie po argument, że minęliśmy się z powołaniem. Budzi się w nas lęk, bo coś nam się nie udaje, coś nie wychodzi. Celem naszego życia nie jest sukces, nie to, że nam wszystko musi „wyjść”, ale usynowienie, życie w jedności z Bogiem, przejście przez życie w pełnym zaufaniu Bogu. Chociaż dadzą znać o sobie nasze słabości, trudności emocjonalne, finansowe czy zdrowotne, to jednak nie one są najważniejsze. Najważniejsze jest jednoczenie się z Bogiem przez przeżywanie tajemnicy naszego życia tak, jak ona się rozwija, bez niepotrzebnych ucieczek. 6

Pewnie jednak każdy z nas chciałby, żeby ktoś bardziej doświadczony podpowiedział mu co robić, żeby się nie pogubić. I tu z pomocą przychodzi nam Kościół w swoim bogactwie wspólnot, ruchów i stowarzyszeń. Poprzez takie formy naszej aktywności w Kościele, jak Ruch Światło - Życiełatwiej nam patrzeć na Jezusa. Łatwiej, podejmując formację w ramach swoich wspólnot (poczynając od Oaz Dzieci Bożych poprzez oazy młodzieżowe po oazy dorosłych i kręgi Domowego Kościoła), przyjmować codzienne zmagania z odpowiedzią na pytanie: jak żyć?, co mam zrobić? Łatwiej także radzić sobie z ujmowaniem ludzkiej woli stojącej niejako w opozycji do woli Bożej, co również może rodzić niedobre skojarzenia. Wiele wskazówek, wiele odpowiedzi na te i inne pytania uzyskujemy na drodze formacji przewidzianej przez ks. Blachnickiego, która została rozplanowana na każdym etapie naszego życia. Chyba tak naprawdę na tym polega fenomen naszego Ruchu, że formację może tutaj podejmować praktycznie każdy, a nie tylko wybrana grupa (dzieci, młodzież lub małżonkowie). Jest miejsce dla całych rodzin. Kiedy zatem mówimy o „dobrym wypełnieniu woli Bożej” albo o „właściwym rozeznaniu powołania”, nie chodzi o rezygnację z naszej woli i wolności. Nie otrzymamy też od Boga rozkazów, które zdefiniują, co mamy w tej chwili czynić. Światła Ducha Świętego bywają najczęściej delikatne. Wtedy trzeba dokonać aktu zawierzenia Bogu i zdecydować się na rozwiązanie, które w danej chwili wydaje się najlepsze. Bo moim powołaniem jest zawsze to, co w tej chwili robię. Pewnego dnia uda nam się wreszcie uwolnić od myślenia o planie dla naszego życia w kategoriach programu komputerowego, który Bóg dla nas przygotował i nakazał określony sposób użytkowania. Odkryjemy wartość życia w zawierzeniu, w obcowaniu z Bogiem, w nieustannym zapraszaniu Go do naszych działań. Staniemy się uważni i nastawieni do przyjmowania wyzwań, które Bóg przed nami stawia, przestaniemy przed nimi uciekać, przestaniemy się buntować. Zrozumiemy hojność daru i z entuzjazmem wielokrotnie będziemy stawać przed każdym audytorium, by opowiedzieć o radości naszego powołania. I nie musimy się niepokoić o „dobre wypełnienie woli Bożej”, albowiem doskonała miłość usuwa lęk.  Edward Jodłowski

rzyszli po mnie o 6 rano, skuli i zapakoP wali do więźniarki, potem długie przesłuchania, cela i myśli w głowie: co teraz

będzie? I dobrze było, czerwiec 1984, uciekłem z transportu do WKU i pojechałem do Miejsca Piastowego, do klasztoru, - a tam wszyscy modlili się za mnie, bo już widzieli, że siedzę. Potem amnestia i słowa pułkownika Służby Bezpieczeństwa, któremu podpisywałem postanowienie o amnestii: a co to jest prawda? Tak zareagował na słowa: Prawda zwycięży! Na odchodne wściekły rzucił: jeszcze się spotkamy! I nie mylił się na początku 1991 roku spotkaliśmy się, komisja weryfikacyjna dla komunistycznych funkcjonariuszy bezpieki nazywana była komisją prawdy. Nie przeszedł weryfikacji, ale teraz spotykamy się w bazylice, a delikatne uśmiechy mówią wszystko. Ale po kolei. Dla chrześcijanina odpowiedź na pytanie Piłata przez wieki była i jest istotna. Tomasz Akwinata, doktor i święty Kościoła, pisał, że prawda jest zgodnością rzeczy poznanych z rozumem “Cum enim veritas intellectus sit adaeqatio intellectus et rei, secundum quod intellectus dicit esse quod est vel non esse quod non est” (Summa contra gentiles I, 59). Ten dominikanin, wybitny teolog i filozof, pisał o tym, czym żył. U dominikanów jest wiele osobliwości, jedną z nich jest tak zwana „kapituła win”. Tak, w każdym klasztorze znajdziemy ogromne lodówki z jedzeniem i piwnicę z winami, ale tym razem nie o wino chodzi. Podczas spotkania wszystkich braci w klasztorze odbywa się swoista wiwisekcja: każdy mówi o tym, czym zawinił, a w drugiej rundzie słucha czym zawinił, bez żadnych tłumaczeń - tylko słucha. Taka operacja na żywym organizmie wymaga wielkiej odpowiedzialności ze strony współbraci, którzy muszą (ok, powinni...) ten zabieg przeprowadzać z miłością, bo nie jest trudno zamiast pomóc – dobić, a nawet zabić. Czy nie jest tak, że czasami na spotkaniach oazowych, tych formalnych i nieformalnych, zajmujemy się tym, jaki on czy ona jest, co źle robi, co powinien zrobić, od biskupa do kościelnego, od moderatora przez animatora po wszystkich w grupie. A jak się już nie ma do czego „przywalić”, to zła tonacja albo nie to bicie na gitarze. Wbrew pozorom nie jest to skandaliczna sytuacja. W mechanice znane jest zjawisko paralaksy: dwóch obserwatorów odczytuje na tym samym manometrze inne wskazanie na tarczy. Tak jest w całym życiu - codziennie dokonujemy tysięcy sądów i ocen, interpretujemy to, co do nas dociera, robimy to świadomie i nieświadomie. Tak też jest i w filozofii,bowiem od tysięcy lat mędrcy zadają sobie te same pytania. Platon uważał że istnieją dwa światy: idealny i realny. Człowiek jest przykuty w jaskini i może patrzeć tylko przed siebie, za nim płonie ognisko, które zawsze jest symbolem prawdy poznania i wiedzy. Pomiędzy człowiekiem a ogniskiem przechadzają się idee prawdy, dobra, piękna, sprawiedliwości (tzw. jaskinia Platona).


CHARYZMAT

Cóż to jest prawda? Obyśmy nie zasłużyli na zarzut Pana, że nie potrafiliśmy odczytać znaków czasu. (Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki)

fot. fotolia.com / sorayut

Człowiek nie widzi tych idei, widzi jedynie ich majaczące na ścianie cienie. I przypomina sobie, że kiedyś należał do tego idealnego świata. Zaczyna za nim tęsknić. Jego uczeń i asystent Stagiryta (Arystoteles), który prawie wszystkie twierdzenia swego mistrza krytykował, pisze: „Prawda i sprawiedliwość z natury są silniejsze od kłamstwa i niesprawiedliwości. Czy to nie ciekawe spojrzenie? Czy nie o tym mówi św. Jan Ewangelista: „Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła…” (J 3,21)? To są słowa, które usłyszał od Pana Jezusa Nikodem - mędrzec żydowski, który przychodził i zadawał pytania, który szukał. Te same słowa znajdziemy w wielu dokumentach Kościoła, od Ojców pustyni, po dokumenty soborowe. „Z racji godności swojej wszyscy ludzie, ponieważ są osobami, nagleni są własną wą naturą, a także obowiązani moralnie do szukania prawdy, przede wszystkim w dziedzinie religii. Obowiązani są też trwać przy poznanej prawdzie i całe swoje życie układać według wymagań prawdy” (Sobór Watykański II, dekl. Dignitatis humanae, 2). Jednak nie jest łatwo kroczyć drogą prawdy, wręcz przeciwnie - jest niezwykle trudno, często „ciemna strona mocy” jest mniej wymagająca, a przy tym atrakcyjniejsza i bardziej popularna. W szkole,

w pracy, w rodzinie czy samotnym życiu na każdym kroku trzeba dokonywać wyboru, a to zawsze musi być poprzedzone akceptacją. Dostrzegł to również Sługa Boży Franciszek Blachnicki, który pisał: „Bardzo często dusza broni się przed prawdą, właściwie przed uznaniem prawdy i wtedy doświadcza niepokoju. Są pewne mechanizmy, które człowiekowi pomagają zepchnąć w podświadomość pewne rzeczy, z którymi człowiek nie chce się zgodzić, o których nie chce pamiętać, o których chce zapomnieć, niemniej jednak choć wydaje mu się, że uzyskał jakiś tam pokój, to ta prawda Boża prawda - która chce, by człowiek ją przyjął, ta Boża prawda daje o sobie znać. I w niektórych momentach życia, nieraz w sytuacjach niespodziewanych wychodzi na wierzch. Życie prawdą nie jest takie łatwe dla duszy, ponieważ dusza została skażona grzechem. Jakże jest odwrotnością, przeciwieństwem Boga, przeciwieństwem wszystkiego, co jest Boże, co stanowi o Bogu. Ponieważ człowiek ma skłonność do czynienia zła, do grzechu, dlatego często trudno jest mu tak jasno zobaczyć prawdę. Są w człowieku różne mechanizmy, które starają się tę prawdę ukryć, odsunąć, przedstawić w nieco innym świetle, dlatego, że jest to wygodniejsze dla człowieka, łatwiejsze; dlatego, że człowiek może wtedy realizować swoje zamiary, swoje plany,

swoje pragnienia” („Ruch Światło-Życie jako pedagogia nowego człowieka” – polecam cały, obszerny tekst). Każdy z nas to zna i powtarza za Apostołem Pawłem: odejdź ode mnie Panie, bo jestem grzeszny. Odejdź Panie, wolę mój grzech, wolę od Ciebie mój oścień, wolę łatwe życie, pieniądze, karierę… Przesadziłem? No to sięgnijmy do Biblii, do najkrótszej księgi, do Listu św. Judy: „Ci właśnie na waszych agapach są zakałami, bez obawy oddają się rozpuście... samych siebie pasą... Ci zawsze narzekają i są niezadowoleni ze swego losu, choć postępują według swoich żądz. Usta ich głoszą słowa wyniosłe i dla korzyści mają wzgląd na osoby”! Przyjęcie prawdy o sobie jest pierwszym krokiem do przyjęcia Jezusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Stając w prawdzie przed Bogiem, pozbywamy się maski i zasłony, ponieważ nie ma muru i zamkniętej bramy. Prawda sprawia, że stajemy się wolni i radośni, że wchłaniamy Bożą łaskę, obecność i miłość. To jest trudne, ale możliwe. To jest męczące, ale daje siłę. To jest Prawda.  Łukasz, Oaza Dorosłych Betel

7


CHARYZMAT

Dozwolone od lat osiemnastu Jubilat udaje się do wybranego przez siebie lokalu. Przy ladzie grzecznie nawiązuje rozmowę z właścicielem miejsca. Szybko wyjaśnia się, że chodzi o organizację osiemnastych urodzin. Data ustalona, stoliki wynajęte. Pada pytanie, jaki alkohol zostanie podany gościom. Na co jubilat uśmiecha się od ucha do ucha oświadczając, że na jego przyjęciu żadnych wysokoprocentowych napojów nie będzie. Właściciel potrzebuje dłuższej chwili, żeby zrozumieć właśnie usłyszaną informację. zy ten scenariusz brzmi znaC jomo? Dla tych, którzy zdecydowali się na bezalkoholową osiemnastkę pewnie tak. Podobno najzabawniejsze jest zdziwienie osób, które dowiadują się o braku alkoholu na przyjęciu. Cofanie się o pół kroku, szeroko otwarte oczy, zastanawianie się, czy na pewno dobrze się usłyszało. I to słynne zdanie: „Ja rozumiem nie pić – ale tak na osiemnastce?”. Właśnie to jest w tym wszystkim komiczne. Ta osoba rozumie, że są ludzie niepijący. Wiadomo, czasem wątroba słaba, czy może znajomych trzeba będzie później odwieźć do domu. Ale jak trudne jest do przyjęcia, że na własnej osiemnastce można nie napić się choć odrobiny alkoholu. Waga osiemnastych urodzin, przynajmniej w naszych polskich realiach, jest bardzo duża. Przecież to wkroczenie w dorosłość, czas najważniejszych wyborów. Trzeba więc pełnoletniość przywitać hucznie. Babcia wyprasuje i wykrochmali 8

najlepszy obrus. Mama przez cały tydzień będzie zajmowała się tortem. Tato wyruszy na poszukiwania najtańszych balonów w mieście. Po prostu od razu wiadomo, że to nie byle co. W Polce osiemnaste urodziny łączymy też z możliwością legalnego picia alkoholu. Dlatego na stole, obok maminego tortu, stawia się też butelkę wódki. Oczywiście, należy wnieść toast za zdrowie jubilata. Przecież jak wszyscy goście wypiją lampkę szampana, to osiemnastolatek od razu będzie zdrowy. Picie alkoholu podczas osiemnastych urodzin zostało wzniesione do rangi niepodważalnej, rodzinnej tradycji. Czasem jednak zdarza się tak, że jedno z dzieci wybierze zupełnie inny kierunek – podpisze Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. Rodzice w ciężkim szoku, że ani kieliszeczka nie będzie. Wujkowie podśmiewują się i grzecznie proszą, aby przestać żartować. A co będzie z przyjęciem? Przecież trzeba będzie ze sobą rozmawiać. Prawdą jest,

że bezalkoholowe przyjęcia są bardziej wymagające – zarówno dla gości jak i dla organizatora wydarzenia. Podczas, gdy część osób zastanawia się jaki to prezent kupić (przecież to nie ma być alkohol), osiemnastolatek przygotowuje plan przyjęcia. Tutaj pole do popisu zyskuje wyobraźnia i kreatywność. Pomysły na bezalkoholowe przyjęcia są tak samo unikatowe, jak obchodzące je osoby. Wspólny wypad na kręgle? Czemu nie. Można jeszcze przygotować każdemu z gości papierową koronę, żeby czuł się wyjątkowo. Warto postawić na ulubione jedzenie i wyjść razem ze znajomymi na pizzę. Niech goście siedzący obok w restauracji zastanawiają się, czemu nie ma na stole szampana, ale wszyscy i tak wspaniale spędzają razem czas. Jeśli dostąpiło się zaszczytu narodzin w miesiącach letnich, zawsze można pomyśleć o czymś w plenerze. Prosta forma wieczornego ogniska razem ze znajomymi wydaje się

najlepszym pomysłem. Każde przyjęcie jest inne, niezwykłe, ma w sobie coś, czego nie da się powtórzyć. Może dlatego, że nie ma na nich alkoholu? Wtedy bawi się najlepiej, bo nic cię nie ogranicza. Po urodzinach, których długość nie zależy od stanu trzeźwości uczestników, można swobodnie wrócić własnym autem do domu, a na następny dzień nie ma się kaca. Przede wszystkim po takiej osiemnastce zostają niepowtarzalne wspomnienia. Kiedy tuż przed swoimi osiemnastymi urodzinami jeszcze nie wie się, gdzie odbędzie się przyjęcie, z pozoru wygląda to na sytuację bez wyjścia. Jednak takie historie lubią kończyć się w niespodziewany sposób. Jeden z oazowych animatorów zapraszał gości na przyjęcie urodzinowe nie dysponując jeszcze żadnym lokalem. W samą porę jednak znaleziono odpowiedni dworek, gdzie odbyła się uroczysta kolacja. Wszyscy pochłonięci byli rozmową. Jubilat swoje zainteresowanie kierował na osobę siedzącą tuż po prawej stronie. Dziewczyna i chłopak tak się zagadali, że specjalnie zostali dłużej po przyjęciu. I to właśnie podczas wieczornego spaceru zaczęło tworzyć się wspaniałe uczucie między tym dwojgiem. Więc jeżeli ktoś uważa, że bezalkoholowe osiemnastki są bez wyrazu i nic się na nich nie dzieje ciekawego, to przytoczona po-


CHARYZMAT wyżej historia powinna dać mu do myślenia. Na swoje urodziny zaprasza się najczęściej grono najbliższych znajomych. Dla oazowicza jest to najczęściej jego diakonia, w której posługuje lub osoby z grupy oazowej. Wtedy wejście w dorosłość jest jeszcze bardziej podniosłe. Tak było to w przypadku dwóch dziewczyn, których daty urodzin wypadały bardzo blisko siebie. Za słuszny pomysł uznały zorganizowanie wspólnego przyjęcia. Wiedziały dokładnie gdzie chcą je zorganizować. Idealne miejsce na urządzenie tak niezwykłych urodzin, to na pewno sala kominkowa pałacu w Maćkowicach. Świętowanie oczywiście zaczęto od najważniejszego – Eucharystii w intencji jubilatek w lokalnym kościele. Dziewczyny uznały, że oprócz dostawania prezentów – warto także coś podarować innym. Dlatego dla parafian przygotowany został koncert kwartetu smyczkowego, sprowadzonego specjalnie na tą okazję. Muzykę na żywo zagrano także w gronie

bardziej prywatnym, po uroczystym obiedzie. Na dodatek obie dziewczyny z okazji swoich osiemnastych urodzin i tego, że zdecydowały się zorganizować przyjęcie bez alkoholu, otrzymały pierwsze w Polsce błogosławieństwo prosto z biskupich rąk. Każda osiemnasta bez alkoholu ma swoją unikatową historię. Trudno pisać o wszystkich, bo zabraknie czasu, miejsca i papieru. Postawienie dodatkowej butelki z procentami w środku nie doda wartości osiemnastym urodzinom. Często może nawet w łatwy sposób je zepsuć. Jednak nie należy zapominać, że bezalkoholowa osiemnastka to nie tylko „nie picie alkoholu”. To przede wszystkim tworzenie Nowej Kultury. Niech ludzie przechodzący obok choć chwilę się zastanowią nad tym, że tak się naprawdę da radę bawić. Musimy więc wymagać od nas, nawet, gdyby inni od nas nie wymagali.  Ela Jasina

Picie alkoholu podczas osiemnastych urodzin zostało wzniesione do rangi niepodważalnej, rodzinnej tradycji.

Podręcznik Krucjaty Wyzwolenia Człowieka został napisany przez Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego w 1979 roku. Zawiera zasadniczy program Krucjaty Wyzwolenia Człowieka oraz podstawowe metody działania. Na okładce nowego wydania (już piątego!) jest dużo kluczy. Umieszczone zostały po to by przypomnieć wszystkim czytającym, że jest to kluczowy tekst do zrozumienia KWC i otwiera wiele drzwi które dotychczas były zamknięte. Rozdział II Podręcznika jest od pewnego czasu w każdym kolejnym wydaniu uzupełniany, bowiem sytuacja i zadania stale się zmieniają. Tym razem redakcja nowego wydania o wiele szerzej zaprezentowała mapę zagrożeń. Posłużyliśmy się badaniami ze świata i z Europy. Krucjata Wyzwolenia Człowieka przyjęła się bowiem nie tylko w Polsce. Dobrze zatem jeśli będziemy znali szersze spojrzenie na problemy współczesnego człowieka. Więcej: www.kwc.oaza.pl

9


CHARYZMAT

Skuteczne narzędzie Od jakiegoś czasu w sieci krąży żart rysunkowy, składający się z dwóch scenek. W pierwszej mówca stojący przed tłumem rzuca pytanie „Kto chce zmiany?”, a słuchacze entuzjastycznie podnoszą ręce. W scenie drugiej ten sam mówca pyta „Kto chce się zmienić?”. Tym razem tłum stoi nieporuszony. Zabawne. którymś momencie życia człowiek doW chodzi do wniosku, że jest doskonały i nie potrzebuje już wychowywania, napo-

mnień, kontroli. Czy dzieje się to z chwilą osiągnięcia pełnoletności, wyjazdu na studia, zawarcia małżeństwa? Zapewne różnie bywa. Nie sposób zaprzeczyć, że kiedy w końcu staje się twarzą w twarz z własnymi słabościami, można zostać niemile zaskoczonym. Co wówczas? Jak to w życiu, wiele jest możliwości i sposobów. Jednym z nich jest przyznanie: tak, chcę się zmienić. I rozpoczęcie formacji.

Punkt zwrotny – Jesteśmy z Małgosią małżeństwem od trzydziestu lat – opowiada Ryszard Kudyba z Łańcuta. – Przez dwadzieścia sześć lat byliśmy tacy, jak wielu innych wokół. Nasze praktyki religijne ograniczały się do tego co obowiązkowe. Wiedzieliśmy, że w Kościele istnieją różne wspólnoty, ale nas to nie pociągało. Pewnego dnia moja żona trafiła na mszę św. z modlitwą wstawienniczą. Potem coraz częściej i dalej wyjeżdżała w poszukiwaniu kolejnych nabożeństw i rekolekcji. Szczerze przyznam, że mnie to denerwowało. Nie nadążałem za jej żarliwością. Przełomowym wydarzeniem okazały się rekolekcje ewangelizacyjne w naszej parafii. Trafiliśmy wówczas do grupy prowadzonej przez małżeństwo z Domowego Kościoła – wspomina Ryszard. Na ten sam punkt zwrotny w swoim życiu wskazują Asia, Wiesiek, Ania i Wacek. Dziś należą do tego samego kręgu, co Małgosia i Rysiek. – Te trzy rekolekcyjne dni zrobiły na nas takie wrażenie, że chcieliśmy przedłużyć ich trwanie na resztę naszego życia – mówi Joanna Wojnar. Nie jest odosobniona w swoich opiniach. Bardzo wiele osób docenia szczególną wartość rekolekcji i poczucie wspólnoty, jakie się wówczas rodzi. Znika opór, wewnętrzny bunt, zapomina się o wszelkich stawianych wcześniej warunkach (dobrze, pójdę, ale…). – Kilka lat wcześniej mieliśmy propozycję uczestniczenia w takich rekolekcjach – przyznaje Wacek Musz. – Nie skorzystaliśmy wówczas. Widocznie to nie był ten czas. Jak to się dzieje, że nagle konkretne miejsce i data okazują się tymi właściwymi? Zapewne pozostanie to bożą tajemnicą. Warto jednak pamiętać, że istnieją siły, którym szczególnie zależy na tym, by Bogu odmawiać, zwlekać, wykręcać się. – Nawrócenie wcale nie przychodzi łatwo – przypomina Ryszard. Nie sposób odmówić mu racji. I nie chodzi wcale o spektakularne nawrócenia, choć i takich nie brak w Kościele. Chodzi o stawanie się odrobinę lepszym każdego dnia. 10

Na drodze DK Ruch Światło-Życie to jedna z wielu wspólnot w Kościele. Czy w jego charyzmacie jest coś, co szczególnie odpowiada małżonkom, rodzinom? – Najważniejsze jest to, że nasze zbliżenie do Jezusa możemy przezywać razem – ocenia Małgorzata Kudyba. – Ten charyzmat szczególnie nam odpowiada, bo łączy całą rodzinę, nie tylko małżonków. Wiarą zaszczepia się dzieci, po jakimś czasie staje się naturalne, że modlimy się razem. Oazowicze wiedzą dobrze, że nie brakuje również sytuacji, w których to dzieci stają się przewodnikami rodziców, a ich formacja jest przykładem i zachętą dla starszych w chwili, gdy szukają dla siebie miejsca duchowego rozwoju. Nasi bohaterowie zgodnie podkreślają, że droga, jaką dotychczas przebyli w Domowym Kościele, choć może nie imponuje długością (ich krąg istnieje dopiero cztery lata), bardzo ich zmieniła. Ktoś odkrył potrzebę dzielenia się doświadczeniem bożej miłości, ktoś inny stał się łagodniejszy, bardziej życzliwy. Małżonkowie mówią o coraz większej pogodzie ducha, otwartości i nadaniu nowej jakości wzajemnym relacjom. – Zmieniliśmy się wzajemnie w stosunku do siebie – zauważa Ania Musz – ale również zmieniły się nasze relacje w rodzinie, w pracy, w stosunku do innych ludzi.

Napotykają trudności, to oczywiste, czują jednak, że teraz o wiele łatwiej jest podjąć ważną decyzję, ominąć życiowe zagrożenia czy nawet znaleźć niezawodną pomoc w nagłym wypadku. Bezcenne jest także wsparcie wspólnoty na drodze formacji; któż lepiej, niż inne małżeństwo, zrozumie i pocieszy, gdy po raz kolejny nie udaje się dialog, albo mnożą się wątpliwości i obawy przed pierwszym wyjazdem na wakacyjne rekolekcje? – Na ten wyjazd najtrudniej się zdecydować – mówi Ryszard. – Do dziś jednak nie spotkałem nikogo, kto by tej decyzji żałował – dodaje. Niestety dane wskazują bezlitośnie, że odsetek tych, którzy się odważyli, jest niezbyt imponujący. Dowód pierwszy Podobno Ludwik IX, król Francji i późniejszy święty, gdy przynaglano go do tego, by zobaczył na własne oczy cud eucharystyczny, powiedział „Nie będę obrażał mojej wiary oglądaniem cudów!”. Być może jest to tylko wymysł gorliwych hagiografów, ale nie można przecież wykluczyć, że podobna sytuacja miała miejsce. Czy osobisty stosunek do nadzwyczajnych wydarzeń, to rzeczywiście probierz wiary? Często przecież powtarzamy za ewangelistą „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Gdyby jednak Pan Bóg nie chciał nas


CHARYZMAT

zaskakiwać, cudowne znaki jego interwencji byłyby z pewnością niezauważalne. Dostrzeganie tych znaków w codzienności jest łaską, która realnie odmienia życie. Zaryzykujemy twierdzenie, że regularna, pogłębiona formacja chrześcijańska znakomicie z tą łaską współpracuje. Małgorzata Kudyba złożyła swoją pierwszą, wówczas jeszcze kandydacką, deklarację przystąpienia do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka w dniu 19 października 2013 r. Każe podać dokładna datę, bo jest ona dla jej opowieści kluczowa. – Było mi trudno. Lubiłam czasem z mężem lub ze znajomymi wypić piwo lub lampkę wina. Mocowałam się wewnętrznie, ale podjęłam decyzję – wspomina. – Poprosiłam wówczas Pana Jezusa tylko o jedno: chcę znać alkoholika, który dzięki temu będzie uzdrowiony. Nieco ponad rok później złożyłam deklarację członkowską, ale zapomniałam już o moim „warunku”. Pan jednak nie zapomniał. Jesienią 2015 r. na jednym z portali społecznościowych Małgosia natknęła się na posty zamieszczane regularnie przez pewnego kapłana. Obserwowała go z sympatią, czytała udostępniane modlitwy i błogosławieństwa. Post zamieszczony 19 października 2015 r. był wyjątkowy: „Moi kochani to już rok czasu, jak dzięki wam trwam w trzeźwości, z całego serca wam dziękuję. Ksiądz…, alkoholik”. – Imię nie ma w tej chwili znaczenia – wyjaśnia Małgorzata. – Byłam w szoku, przypomniałam sobie moją prośbę do Pana, wszystko ułożyło się w całość Oddałam Bogu moje przysłowiowe piwo, a On w zamian uzdrowił

kapłana. Wiem, że te konkretne daty nie były zbiegiem okoliczności, ale odpowiedzią Boga na moją modlitwę – wspomina do dziś wyraźnie poruszona tą historią. Dowód drugi Mąż Małgosi, Ryszard, jest mężczyzną w sile wieku. W dzisiejszych czasach pięćdziesiąt lat to nie jest wiek, w którym o człowieku można powiedzieć „stary”. Gdy normalną, życiową i zawodową aktywność przerywa choroba, zwykle liczy się na szybką regenerację organizmu i powrót do dawnej formy. – Pewnego dnia, gdy siedziałem

przy komputerze wpisując dane do tabelek zauważyłem, że coś dziwnego dzieje się z moim wzrokiem – opowiada Rysiek. – Tabelki, na które patrzyłem zaczęły wyglądać dziwnie: pofalowane linie, pola jakieś pomniejszone, cyferki zniekształcone i wszystko podbarwione lekkim fioletem. Nie miałem do tej pory problemów ze wzrokiem, myślałem, że to zwykłe przemęczenie, kiedy jednak historia się powtarzała, postanowiłem wybrać się do okulisty. Diagnoza okazała się porażająca: zwyrodnienie plamki żółtej. Można to zatrzymać, nie można wyleczyć. Ryszard jeszcze wtedy

11


CHARYZMAT

nie wiedział, że zwyrodnienie plamki żółtej jest jedną z najczęstszych przyczyn utraty wzroku. Obumieranie fotoreceptorów w oku stopniowo prowadzi do pogorszenia widzenia; w skrajnych przypadkach ostatnie stadium (ślepota) rozwija się w ciągu kilku dni lub tygodni. Medyczne publikacje wskazują, że kuracja prowadzi w każdym przypadku do powstrzymania postępów choroby, nie może jednak jej cofnąć, tj. odbudować obumarłych fotoreceptorów. – Byłem po prostu zły. Pytałem Pana Boga: Jak to? Teraz? Mam wzrastać we wspólnocie czytać Pismo Święte, dawać świadectwa. Co jest, mam to robić na ślepo? Bez formacji pewnie bym się załamał – wspomina Rysiek. Ostatecznie to właśnie formacja, a konkretnie jedno ze zobowiązań Domowego Kościoła, jakim jest codzienna lektura Słowa Bożego, stała się narzędziem uzdrowienia, przekaźnikiem bożej łaski. – Podczas namiotu spotkania zmieniałem bezskutecznie okulary: raz słabsze, raz mocniejsze. Patrzyłem na krzywe linijki i nie dawałem za wygraną. Będę tu siedział, aż zobaczę normalnie! Nieustannie wysilając wzrok wpatrywałem się w słowa Pisma. Stopniowo litery zaczęły robić się coraz wyraźniejsze. To dało mi pewność, że jestem uzdrawiany. Co dzień powtarzałem sobie: Pan mnie uzdrawia, czytałem Pismo i widziałem coraz lepiej. Po jakimś czasie zacząłem widzieć całkiem dobrze i tak jest do dziś.

Lekki powiew zmian

Warto Stan zdrowia Ryszarda, po roku od uzdrowienia, potwierdził okulista. Dziś Rysiek posługuje w Diakonii Komunikowania Społecznego; pisze teksty, robi zdjęcia. Małgorzata trwa w postanowieniach Krucjaty i nie pyta już, komu jest potrzeba jej abstynencja. Asia dziękuje Bogu za uchronienie od operacji bardzo chorej nogi i… za czas choroby, który był dla niej szczególną formą rekolekcji. Jej mąż, Wiesiek dostrzega bożą opatrzność w zmianie pracy, co przyniosło rodzinie stabilizację finansową. Oboje ogromnie doceniają wartość formacji oazowej, która wyznacza kierunek ich życiu. Ania i Wacek zdali sobie sprawę, że najlepszym sposobem na przezwyciężenie małżeńskich trudności jest dialog, mimo że czasem nie jest łatwo do niego zasiąść. Te historie dowodzą, że formacja w Ruchu Światło-Życie to nie sztuka dla sztuki. Z każdego spotkania, każdych rekolekcji, wychodzi się mądrzejszym, lepszym, bardziej świadomym własnej wartości siły. Takie wewnętrzne przemiany nie są obojętne dla otoczenia i w krótkim czasie dają się zauważyć; niedługo potem, powoli, wszystko wokół również zaczyna się zmieniać. Aż trudno sobie wyobrazić, ile dobra może powstać na świecie, dzięki pracy nad sobą we wspólnocie. Pewnie zobaczymy to dopiero będąc po drugiej stronie naszego życia, w niebie. Ale trzeba przyznać, że dla tej perspektywy, warto pracować.  Monika Jasina 12

ks. dr Marcin Koperski, fot. DKS


CHARYZMAT

Podczas Diecezjalnej Oazy Modlitwy, 18 czerwca 2016 r., w przemyskiej katedrze ogłoszona została decyzja ks. abpa Adama Szala, w sprawie wyznaczenia nowego moderatora Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej. Został nim ks. dr Marcin Koperski. Formalnie przejmie obowiązki w ostatnią sobotę sierpnia, na zakończenie tradycyjnej pielgrzymki dziękczynnej za oazy wakacyjne. Specjalnie dla czytelników „Charyzmatu” pierwszy, po ogłoszeniu nominacji, wywiad z nowym moderatorem diecezjalnym.

Charyzmat: Jak długo jest Ksiądz związany z Ruchem? Od czego się zaczęło?

Wierzę że o ostatecznym wyborze, dokonywanym przez biskupa decyduje Duch Święty, a on wieje tam gdzie chce ks. Marcin Koperski: (śmiech). Z Ruchem związany jestem od 7 roku życia, czyli ok 26 lat Jakie jeszcze zmiany, oprócz z 33 które posiadam. Począt- nowego moderatora dieki to rekolekcje Oazy Rodzin cezjalnego, czekają Ruch przeżywane wraz z rodzicami, Światło-Życie w Archidiecea z biegiem czasu osobista for- zji Przemyskiej? macja. Zmian będzie wiele, ale każJak przebiega konklawe da w swoim czasie i w lekkim wiedzą chyba wszyscy. A jak powiewie. wybiera się moderatora diecezjalnego Ruchu ŚwiatłoProszę o przybliżenie obo-Życie? wiązków moderatora diecezjalnego oraz przypomnienie Moderator Ruchu Świat- za co i przed kim odpowiada. ło życia jest wybierany przez ks. arcybiskupa spośród trzech Jak mówi nam statut stowakandydatów wyłonionych rzyszenia Ruchu Światło Życie w wyborach, w ramach Zgro- w rozdziale 3 § 23, Moderator madzenia Diecezjalnego Sto- Diecezjalny jest głównym odwarzyszenia Diakonii Ruchu powiedzialnym całego Ruchu Światło Życie. Tak się złożyło, Światło-Życie w diecezji. Jego że i ja byłem niespodziewanie zadaniem jest kierowanie Ruw tej trójce. chem w diecezji, troska o rozwój wszystkich jego wspólnot Czy kandydaci są zobowiąza- i gałęzi, zgodnie z charyzmatem ni do przedstawienia jakiegoś całego Ruchu oraz ich szczeprogramu, planu działania? gółowym charyzmatem, troJeżeli tak, jaki był „program ska o rozeznawanie kierunków wyborczy” przedstawiony zadań podejmowanych przez przez Księdza? Ruch Światło-Życie, z zachowaniem kompetencji innych Kandydaci są zgłaszani z ze- organów. Moderator, jak podwnątrz i dlatego wyborom nie powiada następny paragraf, towarzyszy żadna kampania za swoje działania odpowiada wyborcza. Gdyby kandydaci przed biskupem ordynariuszem mieli zgłaszać się sami z pew- diecezji i przed moderatorem nością bym tego nie uczynił. krajowym. Jest też wezwany do konsultacji najważniejszych deCo biorą pod uwagę uczestni- cyzji wraz z diecezjalną diakocy kongregacji, oddając głos nią jedności. na konkretnego kandydata? Kiedy formalnie następuje To trudne pytanie; w mo- przekazanie obowiązków? im przypadku nie wiem co kierowało uczestnikami konOficjalne przekazanie obogregacji. Jestem mało znanym wiązków nastąpi na zakończekapłanem, gdyż większość mo- nie Diecezjalnej Pielgrzymki. jego kapłańskiego posługiwania spędziłem na studiach i w dusz- Gdzie będzie „urzędował” pasterstwie parafialnym w Rzy- nowy moderator? mie. Na razie nie mam informaCo decyduje o ostatecznym cji na ten temat. Nie wiadomo, wyborze, dokonywanym czy rozpoczynający się remont przez biskupa? Można przeumożliwi mieszkanie w Collewidzieć jego wynik? gium, czy będzie to jakieś inne

miejsce. Najchętniej pozostałbym w Przeworsku, w parafii mojego dotychczasowego posługiwania, ale wiem że jest to niemożliwe. Jakie będzie największe wyzwanie rozpoczynającej się posługi?

odpowiedzialności, systematyczności i rozsądnego myślenia. Czego oczekuje Ksiądz od członków Ruchu w naszej archidiecezji?

Cierpliwości dla mnie, zrozumienia moich niedoskoObudzić tych, którzy zaspa- nałości i braku kompetencji, li, zachęcić tych, którzy się pod- a przede wszystkim prosiłbym dali. Szczególnie potrzebujemy o modlitwę... świętych pasterzy, doświadczonych kapłanów o dobrym sercu, Zapewniam, że będzie ona którzy gdzieś po drodze nam Księdzu towarzyszyła przez uciekli, zgubiliśmy ich. Roz- cały czas posługiwania. budzić w sercach członków za- Dziękuję za rozmowę. pał do nowej ewangelizacji, animatorów zmobilizować do Rozmawiała Monika Jasina

ks. dr Marcin Koperski Urodził się w Przemyślu, 24 lutego 1980r. Został ochrzczony w kościele parafialnym pw. Matki Bożej Królowej Polski w Przemyślu. Święcenia kapłańskie przyjął 15 maja 2005r. W latach 2005-2006 był wikariuszem w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sanoku. W latach 2006-2014 studiował w Rzymie, pozostając jednocześnie rezydentem w jednej z tamtejszych parafii, pw. św. Gemmy Galgani. Przez ostatni rok pobytu za granicą (2014-2015) mieszkał w Papieskim Instytucie Polskim w Rzymie. Po powrocie do kraju pracował jako wikariusz w parafii pw. Ducha Świętego w Przeworsku. Studia doktoranckie odbył na wydziale literatury starożytnej chrześcijańskiej i klasycznej Papieskiego Uniwersytetu Salezjańskiego w Rzymie. Zakończył je doktoratem z literatury starożytnej, 16 czerwca 2016r. broniąc pracy pod tytułem DE METUS IMAGINIBUS ET NOMINIBUS IN PRAECIPUIS LINGUIS INDOEUROPAEIS (Koncepcje i pojęcia strachu w podstawowych językach indoeuropejskich). Zainteresowania pozanaukowe: muzyka, szczególnie granie na gitarze, języki obce, massmedia, historia, podróże. Ks abp Adam Szal, metropolita przemyski, 18 czerwca 2016 r. ogłosił ks. Marcina Koperskiego nowym moderatorem diecezjalnym Ruchu ŚwiatłoŻycie. Posługę rozpocznie od 1 września 2016r. 13


CHARYZMAT

Założyciel o: Formacji Formuła Fos-Zoe określa nie tylko istotny element ideału wychowawczego, ideał człowieka zintegrowanego, ale również swoisty postulat metodyczny. Metoda ta polega na stałym dążeniu do podciągania życia do wymagań światła, do poważnego traktowania światła prawdy jako siły normatywnej, do zbliżania w człowieku sfery umysłu i poznania oraz woli i działania. To dążenie czy tendencja prowadzi do poszukiwania różnych konkretnych zastosowań i realizowania tej jedności w różnych formach. „Ruch Światło-Życie jako pedagogia nowego człowieka”, ks. Franciszek Blachnicki

owyższy tekst Ojca należy P do tych bardziej naukowych. W zaledwie trzech zdaniem od-

najdujemy tyle treści, że można by napisać nie artykuł, ale pewnie i pracę naukową. Spróbujmy jednak przed pryzmat tej zwięzłej wypowiedzi przyglądnąć się procesowi formacji chrześcijańskiej w naszym Ruchu. Świadomie nie użyłem stwierdzenie „formacja oazowa”, ponieważ to, co stanowi istotny element formacji w Ruchu jest tak naprawdę procesem, który powinien przejść każdy chrześcijanin, w takiej czy innej formie. Ale o tym za chwilę. Najpierw zauważmy, że termin „pedagogia” odnosi się do całego życia człowieka. Jest zatem pojęciem szerszym niż „pedagogika”, które odnosimy do 14

wychowania dzieci i młodzieży. Pedagogia nowego człowieka rozpoczyna się w momencie, kiedy człowiek uświadomi sobie istnienie Boga jako osoby, czyli na etapie ewangelizacji i trwa aż do momentu przejścia z tego świata do rzeczywistości bezpośredniego poznawania Boga w niebie. Pedagogia nowego człowieka to proces, w którym Bóg prowadzi nas niejako za rękę. Zobaczmy, że takie ujęcie procesu formacji kładzie wyraźny akcent na rolę, jaką w tym procesie odgrywa Bóg. On jest pierwszym Formatorem, Pedagogiem. Słowo „pedagog” z greckiego oznacza tego, kto prowadzi wychowanka. Bóg prowadzi nas niejako za rękę przez cały proces formacji. To jest pierwsze i najważniejsze założenie. To Bóg jest w nas sprawcą umierania starego człowieka, motorem naszej pracy nad sobą, a formacja jest Jego dziełem, Jego sposobem doprowadzenia nas do pełni świętości, albo po prostu – do pełni człowieczeństwa. Ponieważ Ruch Światło-Życie jako cel swojego istnienia obiera taką formację swoich członków, żaden z nich nie może powiedzieć, że z Ruchu wyrósł albo że ma już pełną formację. Do Ruchu trzeba nam bowiem ciągle dorastać, a pełną formację będziemy mieć w niebie. W tym kontekście zobaczmy najważniejszy charyzmat, jaki wyraża się w nazwie i znaku naszego Ruchu – charyzmat Światło-Życie. Chodzi tu o autentyczną jedność światła prawdy, które poznajemy na drodze formacji z naszym życiem. Ktoś powiedział, że najdłuższa droga świata wiedzie od rozumu do serca. Często wydaje się nam, że przyjęliśmy jakąś prawdę, uznaliśmy ją za swoją. Tymczasem życie boleśnie weryfikuje to przekonanie i ukazuje, że dopiero poznaliśmy prawdę rozumowo, a decyzja woli, która warunkuje wprowadzenie poznanej prawdy w życie dopiero w nas kiełkuje. Dobrze

wiemy, jak wiele czasu musi nieraz upłynąć zanim rzeczywiście zaczniemy żyć jakąś prawdą, choćby od samego początku nas zachwycała. Potrzeba właśnie tego stałego podciągania życia do wymagań światła, ciągłej przemiany – metanoi – dzięki której dojdzie do zbliżenia, jedności dwóch sfer: umysłu (poznania) i woli (działania). Aby tak się stać mogło trzeba przyjąć światło prawdy nie jako jedną z wielu informacji, ani jako ciekawostkę, ale jako prawdę normatywną, czyli stanowiącą normę, zasadę życia. Samo poznanie woli Pana to stanowczo za mało. Co więcej, jeśli za poznaniem nie pójdzie działanie, wypełnienie tej woli aktem naszej, ludzkiej woli, dodajmy: aktem wspomaganym przez łaskę – będziemy bardziej zasługiwali na karę niż ci, którzy nigdy nie poznali Boga w takim zakresie i w taki sposób, jak my. Na myśl przychodzą nam

Do Ruchu trzeba nam bowiem ciągle dorastać... osoby, które pomimo wielu lat trwania na drodze formacji wybrali życie bez Boga. Ale i nasze własne słabości, przestrzenie, których nie chcemy bądź nie potrafimy oddać Bogu, aby On napełnił je działaniem swojej uzdrawiającej mocy, przekonują nas, jak bardzo aktualny jest postulat Światło-Życie. Codzienny rachunek sumienia można odprawiać wpatrując się w znak fos-dzoe. Można w nim zrozumieć, jak wiele jeszcze jest przed nami, ale też cieszyć się każdym momentem, w którym życie zbliża się do światła. Formacja w Ruchu opiera się na dwóch filarach. Pierwszym z nich są rekolekcje formacyjne, których przeżyciowa forma sprawia, że praktycznie niemożliwe jest zastąpienie ich niczym innym. W metodzie oa-

zy rekolekcyjnej zawarty jest klucz do zbliżania światła i życia. Uczestnicy rekolekcji mają szczególną możliwość nie tylko poznania prawdy, ale przede wszystkim jej przeżycia, doświadczenia na płaszczyźnie rozumu i woli. Drugim filarem jest praca w ciągu roku, we wspólnocie małej grupy, która ma być przedłużeniem i pogłębieniem treści poznanych i przeżytych w czasie rekolekcji. Oazowicz, który ograniczyłby swoją formację do samych tylko rekolekcji będzie przeżywał swoją relację z Panem Bogiem jako chwile wzlotów wśród miesięcy upadków. Z kolei członek Ruchu, który opiera się jedynie na formacji w ciągu roku nie doświadcza w pełni rzeczywistości, o których słyszy i które próbuje zgłębiać na spotkaniach małej grupy. Obaj przypominają człowieka, który porusza się tylko na jednej nodze. Jak wiadomo – trudno w takiej sytuacji rzeczywiście ruszyć naprzód. Celem formacji jest wspomniany ideał wychowawczy – człowiek zintegrowany, czyli taki, w którym nie ma rozdźwięku między tym, co mówi, a tym, jak żyje. Więcej – między tym, co mówi o nim Boże słowo, a tym, jakie jest jego życia. Czy realizacja tego ideału jest w ogóle możliwa na ziemi? Pesymista powiedziałby, że nie, bo przecież do końca życia zdarzać się nam będą mniejsze lub większe upadki. Nie o upadki tu jednak chodzi, ale o zasadniczą chrześcijańską postawę, która zdominuje ludzką słabość i bezwład woli i przeniknie wszystkie dziedziny naszego życia. Realizacja ideału człowieka zintegrowanego jest nie tylko możliwa, jest konieczna do tego, aby zrealizować w swoim życiu zamierzony przez Boga ideał świętości, aby ostatecznie wypełnić nasze chrześcijańskie powołania.  ks. Krzysztof Mierzejewski


CHARYZMAT

Czas dla Oazy Niedaleko Przemyśla leży małe miasteczko Radymno, to właśnie stamtąd pochodzimy. hoć nasza miejscowość nie C należy do największych, jednak posiadamy dość licz-

ną wspólnotę Ruchu Światło-Życie. Jako oazowicze gromadzimy się przy naszym parafialnym kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. To właśnie tutaj działamy, modlimy się i spotykamy w małych grupach. Oprócz nas w parafii funkcjonuje jeszcze wiele innych grup takich jak Akcja Katolicka, czy Róże Różańcowe. Skupmy się jednak na Ruchu Światło-Życie. Można u nas spotkać dwie gałęzi Oazy – grupę młodzieżową i Domowy Kościół. Przy naszym kościele prężnie działają też cztery diakonie, w których posługujemy: ewangelizacyjna, liturgiczna, ekonomiczna i charytatywna. Dzieło oazowe istnieje tutaj już kilka-

naście lat. Gałąź młodzieżowa łączy w sobie Oazę Dzieci Bożych i starsze grupy. Do wspólnoty należą osoby z obu parafii w Radymnie, ale kilka osób dojeżdża też z okolicznych miejscowości. Jest nas niespełna 80 osób, a w naszych szeregach znajduje się 15 posługujących animatorów i asystentów. Szczycimy się również tym, że jest z nami dwóch animatorów krzyżowych. Kilka osób chce podążyć w ich ślady i już rozpoczęło formację podstawową.

Piątkowe popołudnia spędzamy razem. Spotykamy się wtedy w małych grupach, w budynku świetlicowym naszej parafii. Każdego tygodnia rozpoczynamy przygotowaniem śpiewu, a następnie wszyscy udajemy się na Eucharystię. Radością ze spotkania z Panem dzielmy się podczas pogodnych wieczorów, które odbywają się zawsze oprócz okresów postu. Zaraz po wspólnej zabawie rozpoczynają się spotkania w grupach. Nasza praca śródroczna skutkuje doskonałymi owocami podczas rekolekcji wakacyjnych. Na turnusy w lipcu i sierpniu wyjeżdża przeważająca większość z nas. Wspólnota jest też porządnie wyposażona w materiały formacyjne. Każdy animator posiada swój konspekt, a uczestnicy prowadzą notatniki. Działamy też na rzecz naszej parafii. Prowadzimy comiesięczne spotkania dla dzieci pierwszokomunijnych, a także ich rodziców. Oprócz tego przygotowujemy liczne kiermasze, kolędujemy w Boże Narodzenie, a także przygotowujemy liturgię w piątki. Można nas też spotkać w świetlicy prowadzonej przy naszym kościele. Na pewno warto wspomnieć o naszej współpracy z Domowym Kościołem, chociażby podczas

Nasza praca śródroczna skutkuje doskonałymi owocami podczas rekolekcji wakacyjnych. Na turnusy w lipcu i sierpniu wyjeżdża przeważająca większość z nas.

organizowanego wspólnie Sylwestra. Do naszej wspólnoty dołącza wiele nowych osób, a każda z nich jest równie mile witana. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyci i otwarci na siebie nawzajem. Najbardziej cieszymy się z tego, że po prostu możemy spędzać wolny czas ze sobą, czy to podczas wspólnych zabaw czy modlitwy. To, że możemy po-

dejmować razem działania, daje szczerą radość nam wszystkim. Warto jest poświęcać swój własny czas dla dzieła, jakim jest Oaza. Kiedy ofiarujemy coś od siebie, to daje nam satysfakcje i poczucie bycia potrzebnym komuś. Bezinteresowna służba innym daje nam pewność, że gromadzimy powoli nasz skarb w Niebie.  15


CHARYZMAT

Pięćdziesiąt nocy od Zmartwychwstania entralna Oaza Matka 2016, przeżywaC na w Nadzwyczajnym Roku Milosierdzia, stała się czasem szczególnego wylania

Ducha Świętego, którego Ojcowie Kościoła określają jako Miłość między Ojcem a Synem. To On potwierdza miłość Boga do nas, Jego dzieci. Dzięki temu Duchowi możemy stawać przed Bogiem w pełni Jego miłości i prosić o to, czego potrzebujemy. Każdego roku w Kościele przeżywamy tę jedną noc - Paschę Chrystusa - trwającą pięćdziesiąt nocy, aż do Wieczerzy Zesłania Ducha Świętego. W Ruchu Światło-Życie w bardzo szczególny sposób, ponieważ przeżywamy go razem, we wspólnocie. Tak aby to Ruah był Tym, który popycha nas do każdej, choćby najmniejszej służby w Ruchu, a przez Ruch w całym Kościele. Wigilijnej Eucharystii przewodniczył oraz homilię wygłosił ksiądz Wojciech Ignasiak, moderator Centralnej Diakonii Wyzwolenia oraz Unii Kapłanów Chrystusa Sługi, który jednocześnie obchodził 25-lecie posługi kapłańskiej. Ksiądz Wojciech przypomniał, że często jesteśmy jak kości u proroka Ezechiela. Bez tchnienia Ducha Świętego nie jesteśmy w stanie nawet powiedzieć, że Jezus jest Panem. Aby móc żyć i być w tym życiu darem dla drugiego człowieka, konieczny jest Duch, który nas napełnia miłością Stwórcy. Przy tej okazji warto poszukać w sobie takich grobów, które nas zamykają na miłość do bliźniego. Potrzebujemy najpierw dać się pokochać, aby móc coś z siebie dać. Dlatego konieczne jest wyjście z tego grobu, którym często jest świat wirtualny, podkreślał kaznodzieja. W czasie Nieszporów 33 osoby zostały przyjęte do Stowarzyszenia Diakonia. Temu uroczystemu wydarzeniu przewodniczył moderator generalny, ksiądz Marek Sędek. W homilii Moderator mówił, że Duch nie został nam dany po to, abyśmy czuli się lepsi, świętsi, więksi, tylko abyśmy szli dać coś z siebie drugiemu człowiekowi bezinteresownie, bez wynoszenia się i szukania pozycji. Uroczystość Zesłania Ducha Świętego rozpoczęła się Jutrznią, w czasie której pobłogosławieni zostali animatorzy. Jutrznię poprowadził i homilię wygłosił, tradycyjnie, ksiądz Aleksander Suchocki. Życzył, aby nam nie brakowało rąk do rozdawania dobra i radości. Do błogosławieństwa animatora przystąpiło równo 100 osób. Po raz pierwszy błogosławieństwa dokonywał ksiądz Marek Sędek, po raz pierwszy od wielu lat także pani Dorota Seweryn nie dawała animatorom dyplomów – w tym roku robiła to pani Jolanta Szpilarewicz. Msza Święta odbyła się w Wieczerniku, dzięki sprzyjającej pogodzie. Podczas niej nastąpiło również rozesłanie na misje oraz rozesłanie ze świecami do Oaz wielkich.  Maciej Pikor

16


CHARYZMAT

17


CHARYZMAT

Powierzony miłosierdziu W sakramencie namaszczenia, człowiek zostaje powierzony miłosierdziu i łaskawości Pana. Tym samym chory łączy się z umęczonym Jezusem, a swoimi cierpieniami ofiarowanymi Bogu przyczynia się do zbawienia innych łudzi acznę od osobistych reflekZ sji. „Byłem chory, a odwiedziliście Mnie” - te Jezusowe

słowa od kilku miesięcy brzmią w moim sercu szczególnie mocno. Jako kapelan szpitala nieustannie zyskuję, dzięki świadectwu przeżywania cierpienia przez wielu chorych, bowiem szpital to miejsce również osobistych rekolekcji. Choroba wymusza zatrzymanie się, refleksję, pokazuje prawdę o człowieku, obnaża jego słabość i niemoc. Bogu dzięki, szpital dla wielu osób to nie tylko cierpienie, ale także radość z odnalezienia miłosiernego Boga i zyskania wewnętrznej harmonii. W moim przypadku pierwsze dni posługi kapelana zbiegły się z terminem odprawiania moich kapłańskich rekolekcji. Wtedy Pan Bóg pozwolił mi uświadomić sobie, że tym razem moje coroczne rekolekcje nie skończą się za kilka dni. Pochylając się nad łóżkiem chorego, patrząc na samarytańską posługę personelu medycznego, rozmawiając z rodziną mam świadomość, że ręka Bożej łaski rzeźbi najpierw moje serce i to głębiej, niż podczas całej dotychczasowej pracy duszpasterskiej. Czuję się potrzebny tym ludziom, kiedy widzę jak wielu z nich autentycznie cieszy się na spotkanie z Chrystusem eucharystycznym. Podchodząc do łóżka z Komunią, nieraz zauważam w ręku różaniec i modlitewne oczekiwanie na Pana Jezusa. Miłosierdzie rozlewa się obficie, kiedy cierpienie łamie przez lata budowane mury obojętności i otwiera na łaskę szczerej spowiedzi. Osobiste rozczarowanie przeżywam wówczas, gdy chory świadomie rezygnuje z eucharystii, nie 18

czuje potrzeby porzucenia drogi grzechu, nie chce dopuścić Chrystusa do swojego cierpienia. Nie wiem, może lęk przed sobą, może brak wiedzy, może strach przed koniecznością zmiany swojego życia, a może tylko zwykłe lenistwo duchowe nie pozwala na otwarcie się na Boga. Kontakt z chorymi uczy mnie dużej wrażliwości na człowieka, wsłuchiwania się w jego najdrobniejsze pragnienia. Bywa, że dla kogoś ważny jest jakiś szczegół, który dla mnie nie ma znaczenia. Szafowanie sakramentu chorych obliguje mnie osobiście do modlitwy za pacjentów, staram się to czynić nie tylko udając się do szpitala na wezwanie rodziny lub kogoś z personelu medycznego, ale i później, gdy widzę, jak chory powoli wraca do zdrowia lub gdy odkrywam po kilku godzinach puste miejsce na szpitalnej sali.

Wielkie nieporozumienie

łódzki i członek Papieskiej Rady ds. Pracowników Służby Zdrowia zwrócił uwagę na ten problem: „Wiemy, że wiele razy strach przed mówieniem nawet o potrzebie przyjścia księdza z sakramentami sprawia, że wzywa się go dopiero wówczas, kiedy chory jest nieprzytomny. Czy wolno nam w imię fałszywie pojętego współczucia i chęci nieprzysparzania choremu cierpienia zaniedbywać to, co odnosi się do nadprzyrodzonych darów Bożych i nadziei życia wiecznego? Wiele osób umiera, nie korzystając z tego sakramentu, co wynika z niezrozumienia jego istoty” - napisał w liście do wiernych, zaznaczając, że w niektórych parafiach dzieje się tak nawet w połowie przypadków.

Coraz głębiej uświadamiam sobie, jakim skarbem dla człowieka chorego jest sakrament namaszczenia chorych i niestety, jak bardzo wartość tego sakramentu jest niezrozumiała. Wiele osób ciągle uważa, że jest to sakrament tylko dla umierających. W mentalności dużej liczby współczesnych chrześcijan pokutuje nieszczęsne określenie „ostatnie namaszczenie”. Wielu chorych odkłada przyjęcie tego sakramentu na ostatnią chwilę swego życia. Bywa i tak, że w przypadku, kiedy rodzina zwraca się o udzielenie tego sakramentu świadomej, bliskiej osobie, to bardzo często prosi kapelana o zachowanie dyskrecji, by przypadkiem chory człowiek nie zorientował się, że Na początku ktoś z bliskich poprosił o sprawowanie tego sakramentu. Abp Wszystkie sakramenty są Władysław Ziółek, ordynariusz szczególnymi znakami łaski,


CHARYZMAT ustanowionymi przez Jezusa Chrystusa. Jednak w Nowym Testamencie nie znajdziemy odpowiedniego fragmentu, na podstawie którego można by wnioskować, że ten sakrament bezpośrednio pochodzi od Pana Jezusa. Można zatem mówić o pośrednim ustanowieniu przez Chrystusa sakramentu namaszczenia. Fundamentem namaszczenia chorych jest niewątpliwie sam Jezus, Jego bliskość, zrozumienie i współczucie dla ludzi dotkniętych cierpieniem (czemu ewangelie dają bardzo liczne świadectwa). Nadto, już podczas publicznej działalności Pana, również apostołowie uczestniczyli w Jego posłudze chorym. Św. Marek pisze: „Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi (...). Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali” (Mk 6,7-13). Apostołowie uzdrawiali chorych poprzez modlitwę i namaszczenie olejem. Ta przedpaschalna praktyka pozostanie trwałym dziedzictwem Kościoła, o czym czytamy w Liście św. Jakuba: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14-15). Według jakubowego świadectwa, zasadnicze elementy rytu odprawianego nad chorym to modlitwa i namaszczenie olejem. Kapłani (prezbiterzy) czynią to w imię Pana, który od tego momentu otacza chorego swoją szczególną opieką, a modlitwa o uzdrowienie odnosi się do całej osoby, tak duszy, jak i ciała. Przekaz św. Jakuba o namaszczeniu chorych jest jedyną perykopą w Nowym Testamencie, opisującą praktykę obecną w Kościele po zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Jest to jednak świadectwo tak jasne i dobitne, że nie ma wątpliwości, iż ten szczególny ryt był postrzegany jako szczególny znak łaski Chrystusa (sakrament). Historia Nie zachowało się niestety zbyt wiele świadectw pokazujących, jak rozwijał się w Kościele ryt namaszczenia chorych.

Najstarsze z nich, bo pochodzące z początku III wieku, są zawarte w modlitwach poświęcenia oleju. W Kościele Rzymskim papież pod koniec kanonu mszalnego modlił się nad olejem następującymi słowami: „Boże, poświęć ten olej i udziel swojej świętości tym, którzy zostaną nim namaszczeni i przyjmą go. Jak namaszczałeś królów, kapłanów i proroków, tak wzbudź siłę u tych, którzy w nim zakosztują, i zdrowie u tych, którzy go będą używać”. Z kolei w 416 roku papież Innocenty I w liście do Decencjusza, biskupa włoskiego Gubbio przypomina, że namaszczenie jest sakramentem, przy czym namaszczać mogą także świeccy, a nawet można namaszczać samego siebie. Jak rozumieć te słowa papieża? Prawdopodobnie istniały w tym czasie dwa rodzaje namaszczenia: „oficjalne”, dokonywane przez biskupa lub prezbitera (rozumiane jako sakrament) i „prywatne”. Trzeba pamiętać, że olej od starożytności był uznawany za lekarstwo, a chrześcijanie pragnęli używać oleju poświęconego (podobnie jak w przypadku dzielenia się poświęconym opłatkiem w wieczór wigilijny). W IX wieku, podczas tzw. reformy karolińskiej, wyeliminowano namaszczenie dokonywane przez świeckiego i samonamaszczenie, zaś od XI wieku wprowadzono w Kościele praktykę udzielania tego sakramentu tylko umierającym (ostatnie namaszczenie). Tak też rozumiał sakrament namaszczenia św. Tomasz z Akwinu: namaszczenie przygotowuje do wieczności. Potwierdza to również Sobór Florencki w dekrecie dla Ormian (1439 rok). Nie brak jednak głosów płynących z Kościoła Wschodniego, przeciwstawiających się takiemu rozumieniu namaszczenia. Na przykład bł. Symeon z Tessaloniki (zm. 1439 rok) krytykuje Kościół Zachodni za przekształcenie sakramentu chorych w sakrament ostatniego namaszczenia. Katolickie nauczanie o sakramencie namaszczenia systematyzuje Sobór Trydencki, odpowiadając na odrzucenie tego sakramentu przez Marcina Lutra i reformację, w nauce o sakramencie ostatniego namaszczenia z 1551 roku i czterech kanonach dołączonych do tego dokumentu ojcowie soboru nauczają, że ostatnie namaszczenie jest prawdziwym sakramentem ustanowionym

przez Chrystusa, zapowiedzianym przez Niego, a ogłoszonym przez św. Jakuba. Sakrament ten udziela łaski, obmywa z grzechów, przynosi ulgę chorym, daje ukojenie i uzdrowienie duszy, wzmacnia wiarę chorego. Przyjąć go może ciężko chory, a szczególnie umierający. Zwyczajnym szafarzem sakramentu namaszczenia jest prezbiter (kapłan). Wykładnia Kościoła dziś Kolejnego doprecyzowania odnośnie do sakramentu namaszczenia dokonał Sobór Watykański II. W Konstytucji o liturgii czytamy: „Ostatnie namaszczenie, które także, i to lepiej można nazwać namaszczeniem chorych, nie jest sakramentem przeznaczonym tylko dla tych, którzy znajdują się w ostatecznym niebezpieczeństwie utraty życia. Odpowiednia zatem pora na przyjęcie tego sakramentu jest już wówczas, gdy wiernym zaczyna grozić niebezpieczeństwo śmierci z powodu choroby lub starości” (KL 73). Warto zwrócić, uwagę, że sobór – choć rezygnuje z określenia „ostatnie namaszczenie” – wyraźnie zastrzega, że sakrament namaszczenia mogą i powinni przyjmować wierni, którym „zaczyna grozić niebezpieczeństwo śmierci”. W soborowym nauczaniu znajdujemy nadto wyjaśnienia dotyczące znaczenia omawianego sakramentu: „Przez święte chorych namaszczenie i modlitwę kapłanów cały Kościół poleca chorych cierpiącemu i uwielbionemu Panu, aby ich podźwignął i zbawił (...), a nadto zachęca ich, aby łącząc się dobrowolnie z męką i śmiercią Chrystusa (...), przysparzali dobra Ludowi Bożemu” (KK 11). Sakrament namaszczenia należy postrzegać najpierw przez pryzmat osoby Chrystusa: namaszczony zostaje powierzony miłosierdziu i łaskawości ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana, towarzyszy temu prośba o uzdrowienie - tym samym chory łączy się w szczególny sposób z umęczonym Jezusem, a swoimi cierpieniami ofiarowanymi Bogu przyczynia się do zbawienia innych ludzi. Jest to zatem widomy znak współuczestniczenia w dziele odkupienia człowieka chorego lub dotkniętego starością, co jest szczególnie warte podkreślenia, gdyż w świecie, w którym żyjemy, choroba czy starość spotykają się być mo-

że ze współczuciem, ale niejednokrotnie są postrzegane jako „nieproduktywne”. Tymczasem chrześcijaństwo broniło i bronić będzie ludzkiej godności i prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, dostrzegając także obfite owoce, jakie rodzą modlitwy i cierpienia ofiarowane w intencji innych. Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina: „Kościół wierzy i wyznaje, że wśród siedmiu sakramentów istnieje specjalnie przeznaczony do umocnienia osób dotkniętych chorobą: namaszczenie chorych” (KKK 1511). Sprawowanie tego sakramentu polega na tym, że kapłan po włożeniu rąk na chorego, modli się z wiarą i namaszcza chorego na czole i dłoniach świętym olejem, (por. KKK 1513). Przez święte namaszczenie Bóg usuwa winy, jeśli byłyby jeszcze jakieś do odpokutowania, oraz pozostałości grzechu: przynosi ulgę i umocnienie duszy chorego, wzbudzając w nim wielką ufność w miłosierdzie Boże. Chory podniesiony na duchu łatwiej znosi dolegliwości choroby i trudy, łatwiej opiera się pokusom szatana, a niekiedy odzyskuje zdrowie ciała, jeśli jest to pożyteczne dla zbawienia duszy”, (por. KKK 1510). Praktyka duszpasterska Sakramentu namaszczenia udziela się przez namaszczenie czoła i dłoni chorego olejem z oliwek poświęconym przez biskupa w Wielki Czwartek. Formuła wypowiadana przy udzielaniu sakramentu brzmi: „Przez to święte namaszczenie niech Pan w swoim nieskończonym miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego. Pan, który odpuszcza ci grzechy, niech cię wybawi i łaskawie podźwignie”. Głównym celem namaszczenia chorych jest jednak pomoc potrzebna dla owocnego znoszenia cierpień i zachowania godnej postawy. Sakrament ten daje umocnienie, pokój i odwagę. Kościół naucza, że z wielką gorliwością należy udzielać sakramentu namaszczenia tym wiernym, których życie jest zagrożone z powodu choroby lub podeszłego wieku. Pewną nowością po Soborze Watykańskim II jest możliwość udzielenie sakramentu przed operacją, jeśli jej przyczyną jest poważna choroba. Chory nie musi być osobą le19


CHARYZMAT

żącą. Kościół zaleca udzielać tego sakramentu również osobom w podeszłym wieku (nie określając dokładnie liczby lat), których opuszczają siły fizyczne lub duchowe, nawet wtedy, gdy nie zagraża im niebezpieczna choroba. W przypadku utraty przytomności lub używania rozumu przez chorego, wolno udzielić mu namaszczenia, gdy nie ma wątpliwości, że poprosiłby o ten sakrament będąc przytomnym. Wolno ponownie udzielić tego sakramentu wówczas, gdy dany chory, już namaszczony, odzyskał zdrowie, lecz znów po pewnym czasie został dotknięty kolejną ciężką chorobą. W ciągu tej samej choroby można znów udzielić sa-

kramentu namaszczenia, gdy stan chorego wyraźnie się pogorszył (KKK 1515). W obecnej praktyce duszpasterskiej coraz częściej zdarza się, że są proponowane terminy z możliwością przyjęcia tego sakramentu przez osoby ciężko chore lub zaawansowane wiekiem. Od kilku lat sugeruje się przyjęcie sakramentu namaszczenia w dniu 11 lutego, kiedy to obchodzi się w Kościele katolickim Światowy Dzień Chorego wprowadzony przez papieża Jana Pawła II. Zwykle podczas misji parafialnych lub rekolekcji mówi się też o możliwości przyjęcia sakramentu namaszczenia chorych przez osoby starsze lub ciężko chore, które nie są w stanie uczestniczyć

w praktykach misyjnych lub re- być wzorem do naśladowania kolekcyjnych wraz z pozostały- w naszych rodzinach: „W domi parafianami. mu panował ogromny spokój; On wiedział, że jego przeznaPiękna ilustracja czeniem był Pan. Żadnego lęku, wielki spokój. Ostatniego Niestety, nieraz zdarzają się dnia poprosił, by całymi gowezwania kapłana znamaszcze- dzinami czytano mu ewangeniem chorych w ostatnim mo- lię. Ktoś z nas czytał ewangelię mencie, gdy człowiek umiera. według świętego Jana, po czym Tymczasem sakramentem ko- odprawiliśmy mszę św., ponienających jest tak zwany wia- waż przyszła nam do głowy natyk, czyli Komunia Święta. Tę tchniona myśl: odprawić mszę różnicę można było zauwa- ku czci Bożego Miłosierdzia, żyć podczas ostatniej choroby nadchodziła bowiem niedziela Ojca Świętego Jana Pawła II. Miłosierdzia Bożego. OdprawiPapież otrzymał sakrament na- liśmy tę mszę około ósmej i damaszczenia chorych 31 marca, liśmy Ojcu Świętemu wiatyk, a w ostatnich godzinach życia kilka kropli Przenajdroższej (2 kwietnia) wiatyk. Warto za- Krwi. Ewangelia była bardzo pamiętać relację abp. Dziwisza, piękna: »Pan przyszedł do wiebo opisane wydarzenia mogą czernika«. Modliliśmy się bar-

Modlitwa ze ściągi Modlitwa, która ma formę – zwłaszcza kiedy samemu się w formie nie jest – to świetna sprawa. Chwalenie Pana psalmami w jedności z całym Kościołem, to trochę niebo na ziemi – tak o brewiarzu mówią oazowicze.

ie ma chyba czegoś, tak wychwalaneN go i zalecanego przez Kościół, a jednocześnie tak zaniedbanego w codziennej praktyce duszpasterskiej, jak Liturgia Godzin. Od ostatniego soboru Kościół ciągle wzywa i zachęca świeckich do odmawiania codziennej modlitwy Ludu Bożego. Jeżeli jednak w jakiejś parafii wciąż się praktykuje nieszpory w niedzielę, to i tak średnia wieku uczestników niebezpiecznie zbliża się do setki. Idąc za głosem Kościoła, ks. Blach20

nicki podjął się odnowy tej praktyki poprzez w całej okazałości. Według broszurki: „Charuch oazowy. ryzmat i duchowość Ruchu Światło-Życie”, członkowie Diakonii podejmują modlitwę Brewiarz w Ruchu brewiarzową jako wyraz swojego uczestnictwa w życiu Kościoła. Praktyką powszechTeoretycznie Liturgia Godzin jest jedną ną jednak to nie jest. z podstawowych praktyk członków Ruchu Zrobiłem amatorskie badanie na niereŚwiatło-Życie. Ma ważne miejsce w oazowej prezentatywnej grupie internautów, skuduchowości. Stopniowo elementy brewiarza pionych na ogólnopolskiej grupie Ruchu pojawiają się podczas rekolekcji wakacyj- Światło-Życie, na jednym z popularniejnych, by na trzecim stopniu móc zaistnieć szych serwisów społecznościowych. Udział


CHARYZMAT dzo: «Niech Pan przyjdzie w tym momencie». A potem trwaliśmy do ostatniego uderzenia serca, kiedy doktor Buzzonetti powiedział: «Odszedł do domu Pana». Nie odmówiliśmy: wieczny odpoczynek.., ale zaśpiewaliśmy Te Deum. Nie żałoba, ale dziękczynienie. On napisał w swoim testamencie, aby także jego śmierć przyczyniła się do dzieła ewangelizacji”. Sam Ojciec Święty, jeszcze będąc w pełni sił, choć już w podeszłym wieku, chętnie spotykał się z chorymi i udzielał im sakramentu namaszczenia. Z okazji Jubileuszu Chorych i Pracowników Służby Zdrowia 11 lutego 2000 r. na plac św. Piotra w Rzymie przyby-

ło ok. 15 tys. chorych, w tym 1,5 tysiąca osób na wózkach inwalidzkich i 7 tys. na noszach. „Cierpienie i choroba są częścią tajemnicy człowieka na ziemi. Oczywiście, że należy walczyć z chorobą, ponieważ zdrowie jest darem Bożym. Gdy jednak cierpienie zapuka do naszych drzwi, trzeba także umieć odczytać w nim plan Boży. Kluczem do takiej lektury jest Krzyż Chrystusa” - powiedział wtedy późniejszy święty. Zakończenie Bł. ks. Michał Sopoćko w jednym ze swoich pism przywołuje historyczną formułę stosowaną przy udzielaniu sakramentu chorych przed Soborem. „Przez

wzięło ponad 750 osób. Trzy czwarte z nich to ludzie w wieku 17-25 lat. Osób powyżej trzydziestki 14 procent. Małżonków tylko 7 procent. Średnio się to pokrywa ze średnią wieku członków oaz. Ale i tak przynosi ciekawe spostrzeżenia. 60 procent odpowiadających ukończyło formację podstawową, 10 procent jest po trzecim stopniu. Jedna piąta odmawia brewiarz codziennie, 40 procent odmawia kilka razy do roku, lub w ogóle nie ma styczności z tą formą modlitwy. Największą popularnością cieszy się jutrznia, którą odmawia 85 procent pytanych. Nieszpory – 65 procent, kompletę – ponad 50. Godzinę Czytań i Modlitwę w ciągu dnia – po ok. 20 procent pytanych. Bo tak się modlił ks. Blachnicki… Wiele osób przyznaje, że odmawianie Liturgii Godzin jest dla nich problemem. Agata, po formacji podstawowej, twierdzi: – Nie czuję w niej obecności Boga. Jest dla mnie stratą czasu. Wolę w tym czasie porozmawiać z Bogiem Słowami Pisma Świętego lub moimi własnymi. – Z kolei Ania, po II stopniu ONŻ, mówi: – Często mam tak, że śpiewam Liturgię Godzin i wtedy skupiam się na samej melodii, a nie na istocie tekstu. Maciej, lat prawie trzydzieści, żali się, że nikt mu w trakcie całej formacji podstawowej nie wytłumaczył, o co chodzi z brewiarzem: – Nie znam dobrze liturgii godzin, nikt nigdy mnie jej nie uczył, nie próbował mi jej przedstawić. Z mojej perspektywy to głównie modlitwa osób duchownych lub konsekrowanych. – Michał, z żoną od kilku lat w Domowym Kościele, mówi: – Teoretycznie ruch jest ruchem liturgicznym. W praktyce: na rekolekcjach zamiast jutrzni jest jakaś parajutrznia z piosenką dnia, kazaniem księdza i jednym psalmem. Do tej pory na żadnych rekolekcjach nikt nie wytłumaczył mi co to jest brewiarz, że to nie tylko dla księży, czy jak się nim posługiwać.

to święte namaszczenie i swoje najłaskawsze miłosierdzie, niech ci odpuści Pan, cokolwiek zgrzeszyłeś wzrokiem, słuchem, powonieniem, smakiem, dotykaniem i chodzeniem”. Formę tę powtarzał kapłan przy każdym namaszczeniu zmysłów, z odpowiednim wyszczególnieniem namaszczanych części ciała. Nawiązując do tych słów bł. Michał zwraca uwagę, że chory „nie może już sam przyczynić się do usunięcia pozostałości grzechowych, a tylko wygląda pomocy od miłosierdzia Bożego, oddając mu się z wielką ufnością. Najmiłosierniejszy Zbawiciel, jako lekarz niebieski, pragnie całkowicie uzdrowić duchowo chorego, usuwając nie tylko grzechy

Część pytanych nie widzi szczególnego związku Liturgii Godzin z Ruchem Światło-Życie. Justyna, po III ONŻ, obecność brewiarza na rekolekcjach tłumaczy sobie: – RŚŻ modli się ze wszystkiego więc brewiarza nie mógłby ot tak zostawić na boku. Co ma wspólnego? Myślę, że nic, ale pewnie ks. Blachnicki modlił się brewiarzem więc i oazowicze muszą. Paliwo rakietowe Przeważają jednak pozytywne głosy. Nawet, gdy przyznają się do niezbyt regularnego sięgania do Codziennej Modlitwy Ludu Bożego. – Na wszystkich etapach mojej formacji, wakacyjnych wyjazdach, brewiarz był impulsem wprowadzającym w dany dzień. Ten swego rodzaju rytuał był czymś, czego brakowało mi po powrocie do domu. Jednak sama nigdy nie umiałam się zmotywować, by się nim modlić. – wyznaje Aneta. – Lubię tą modlitwę. Ma ona swój porządek, swój rytm. Pozwala dobrze zacząć i zakończyć dzień. Dla samego Słowa Bożego które jest w niej zawarte, warto odmawiać brewiarz. – przyznaje Karolina. Dodaje: – U mnie w parafii jest taki zwyczaj, że każdy animator dostaje brewiarz dla świeckich, gdy zaczyna posługiwać. To też jest dla mnie motywacja do modlitwy, nie tylko w mojej intencji, ale w intencji całej wspólnoty, która mnie formowała, a w której teraz ja mogę służyć. Sylwia, obecnie formująca się na etapie OND, zaznacza: – Psalmy dają mi wiele do zrozumienia. Często porównuje je z moim życiem i dostrzegam to, co jest nie tak to, co muszę zmienić, a także zauważam to, co już zmieniłam. – Marcin po drugim ONŻ, twierdzi: – Z tej modlitwy można bardzo wiele czerpać. Odmawiana regularnie pomaga utrzymać duchowe oddychanie, bo nasz kontakt z Bogiem pojawia się w częściej w ciągu dnia. – Szymon, po formacji podstawowej, mówi krótko: – Jeżeli modlitwa

pokuty, ale i pozostałości grzechowe”. Ruch Światło-Życie jest wezwanym do wytrwałego ukazywania piękna sakramentu chorych, tego szczególnego spotkania człowieka doświadczonego krzyżem cierpienia z Bogiem bogatym w miłosierdzie. „W sakramencie namaszczenia chorych jest udzielana łaska właściwego przeżywania czasu choroby, przyjęcia woli Bożej, a często także ulgi w cierpieniu” (Synod Archidiecezji Przemyskiej, statut 369). Zawsze bądźmy apostołami miłosierdzia wobec chorych i pomagajmy im jak najowocniej przyjąć ten sakrament. ks. Maciej Kandefer

jest paliwem na każdy dzień, to dzięki Liturgii Godzin tankuję paliwo rakietowe. Z papieżem w niebie – Bardzo lubię modlić się śpiewem i psalmami. Urzeka mnie to "zjednoczenie z Kościołem" i mam poczucie, że mimo iż są to "odgórnie" ułożone psalmy, mogę się nimi bezpośrednio zwracać do Boga, wyrażać poprzez nie to, co czuję. – twierdzi Kinga. Agnieszka dodaje: – jest to bardzo spokojna modlitwa Słowem Bożym, które często wyraża więcej niż sami jesteśmy w stanie powiedzieć. Pozwala mi się wyciszyć i modlić wtedy, gdy nie potrafię ułożyć w słowa tego, co chcę wyrazić. – To w pewnym sensie modlitwa prowadzona, poddaję się już istniejącemu Słowu. – mówi Gosia. Dodaje: – Czasem też myślę, że cudownie, iż kilkadziesiąt tysięcy osób może właśnie w tym samym momencie modli się tym samym tekstem. – Dawid idzie w refleksji dalej: – Jest coś cudownego w świadomości, że nie trzeba wcale jechać do Rzymu by pomodlić się razem z papieżem. – Na konkretne owoce takiej modlitwy zwraca uwagę Edyta: – Niesamowita jest ta jedność z całym Kościołem! Pomaga mi w uregulowaniu życia duchowego, jak i po prostu codziennego. Odkąd z rodzicami mówimy niedzielne nieszpory nasze relacje są bliższe. Poza tym chwalenie Pana psalmami, to trochę Niebo. Kamil przyznaje, że brewiarz to dla niego modlitewna pomoc: – Jest to dla mnie "modlitwa ze ściągi", pomaga mi, gdy nie wiem jak się modlić. – podobnie uważa Bartek, który podkreśla – Modlitwa, która ma formę, zwłaszcza kiedy samemu się w formie nie jest to świetna sprawa. Wtedy jest mniejszy żal, że "nie wychodzi, że nie idzie, że zupełnie nie tak powinno być".  Wojciech Urban 21


CHARYZMAT

Duchowe oddychanie W Jubileuszowym Roku Miłosierdzia szczególnie aktualne staje się wezwanie do ciągłej łączności z Bogiem miłosiernym, nieustannego zanurzania się w ocenie Jego przebaczającej miłości. Nasze myśli biegną tym samym w sposób naturalny w stronę sakramentu pojednania. Warto zatem na nowo odkryć praktykę, którą czcigodny Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki nazwał duchowym oddychaniem.

Wiara i sakrament pokuty Aby lepiej zrozumieć istotę duchowego oddychania należy umieścić je w szerszym kontekście, w rzeczywistości, którą Ojciec obserwował wśród wierzących, a która nadal jest dla wielu codziennością. Pierwszym elementem, który ją określa jest to, co ks. Blachnicki nazwał „teologią żaby”, a co moglibyśmy zdefiniować jako oderwanie sakramentu pojednania od postawy pokuty, rozumianej jako stały element życia chrześcijańskiego. Jak żaba żyje na co dzień w bajorze i tylko od czasu do czasu zeń wychodzi, tak chrześcijanie regułą życia czynią stan grzechu śmiertelnego, z którego wychodzą jedynie od święta po to, by przyjąć Komunię świętą i szybko wrócić do życia w grzechu. Tymczasem, jak pisze Ojciec Franciszek „nie to jest największym nieszczęściem, że upadamy, ale to, że nie potrafimy się od razu podnieść!”¹ Obok „teologii żaby” Ojciec zaobserwował czysto jurydyczne podejście do sakramentu pojednania, widoczne przeakcentowanie tego, co w spowiedzi zewnętrzne, kosztem postawy wiary i osobistego odniesienia do Boga - miłosiernego i przebaczającego Ojca. 22

Takie wyłącznie zewnętrzne podejście może skutkować i niejednokrotnie skutkuje bezowocnością sakramentów, nawet często i systematycznie przyjmowanych. „Bardzo wielu ludzi przyjmuje sakramenty bezowocnie. Sakrament bardzo często - chociaż sam w sobie jest ważny - nie sprawia żadnych skutków, jeżeli nie przystępujemy do niego w wierze, w Duchu Świętym, jeżeli nie przeżywamy go jako spotkania z Chrystusem, z Jego śmiercią na krzyżu, z Jego zmartwychwstaniem. Taka jest nauka Kościoła od początku. I jeszcze to trzeba sobie uświadomić, że jeżeli nie ma możności przyjęcia sakramentu zewnętrznie, to można osiągnąć skutku sakramentu przez samą wiarę. Natomiast nie można sprawy odwrócić: gdy nie ma wiary, to sakrament nie sprawia żadnego skutku (...)” ². Oddychać duchowo Ks. Blachnicki proponuje duchowe oddychanie już na Oazie Nowego Życia I stopnia nie tylko jako remedium na wyżej opisane bolączki. Także jako konsekwencję osobowego spotkania z Jezusem. Wiara osobowa wyraża się bowiem w konkretnych posta-

wach. Duchowe oddychanie nie jest zatem kolejną praktyką modlitewną, ale konkretnym sposobem na życie w Duchu, zerwanie z grzechem i jego skutkami. Składają się nań dwa etapy: w analogii do oddychania jest to wdech i wydech, tyle że - duchowy. Na wydech składa się wyznanie grzechów, uznanie popełnionego przez siebie zła, zgoda na Boży osąd w tej sprawie połączona z wiarą w Jezusa, który przebacza grzech. Wdech natomiast, to ponowne oddanie sterów swojego życia Jezusowi, ponowienie decyzji przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela swojego życia, połączone z „otwarciem się na pełnię Ducha Świętego przez modlitwę i wiarę” ³. Widzimy zatem wyraźnie, jak bardzo praktyka duchowego oddychania wiąże się z osobowym przeżywaniem swojej więzi z Chrystusem. Decyzja przyjęcia Jezusa jako Pana swojego życia odżywa w ten sposób po każdym upadku, po każdym odejściu od źródeł łaski. Dzięki temu nie tylko obecność Jezusa w naszym życiu może się pogłębić, ale też może dokonać się w nas duchowa przemiana, która jest niejako celem formacji: „duchowe oddychanie jest ćwiczeniem w wierze umożliwiającym trwanie w Bożej miłości i przebaczenie grzechów. (...)

W pewnym sensie rozwiązuje problem człowieka cielesnego w nas i pomaga nam przekształcać się w człowieka duchowego”.⁴ Duchowe oddychanie a sakrament pokuty Tak rozumiane, duchowe oddychanie jawi się jako pozasakramentalna forma odpuszczenia grzechów. Ks. Blachnicki utożsamia duchowe oddychanie z doskonałym żalem za grzechy. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Gdy żal wypływa z miłości do Boga miłowanego nade wszystko, jest nazywany „żalem doskonałym” lub „żalem z miłości” (contritio). Taki żal odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi on także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe”⁵. Zatrzymajmy się na chwilę nad pierwszą częścią tej wypowiedzi: żal doskonały odpuszcza grzechy powszednie. Aby grzech był śmiertelny, musi być popełniony z pełną świadomością i zgodą oraz dotyczyć poważnej materii ⁶. Kiedy brakuje choćby jednego z tych trzech warunków, mamy do czynienia co najwyżej z grzechem po-


CHARYZMAT wszednim. Zatem, jeśli ktoś z pewnym zaangażowaniem postępuje na drodze ku Bogu, większość jego grzechów stanowią grzechy powszednie. Już w Kościele starożytnym mówiono powszechnie o różnych sposobach odpuszczania takich grzechów. Orygenes, poza chrztem i męczeństwem, wymienia jałmużnę, przebaczenie ofiarowane bliźniemu, nawrócenie grzesznika i już wówczas mówi wyraźnie o pełni miłości, która również ma moc odpuszczenia grzechów. Co więcej, stawia pełnię miłości na równi z wyznaniem grzechów kapłanowi ⁷. Późniejsze wypowiedzi Magisterium wskazują, że grzechy powszednie gładzi Komunia święta ⁸. Kościół związał także odpuszczenie grzechów powszednich z sakramentaliami ⁹. W wielości sposobów zgładzenia tych grzechów widać troskę Kościoła o wolność jego dzieci od najmniejszej nawet skazy. Nieco inaczej ma się rzecz z grzechami śmiertelnymi. Tutaj nieodzowne wydają się być sakramenty, nazywane w teologii moralnej sakramentami umarłych (ponieważ wskrzeszają ze stanu duchowej śmierci): chrzest, sakrament pokuty i pojednania oraz namaszczenie chorych. Jednakże Katechizm w przytoczonym wyżej zdaniu mówi wyraźnie, iż doskonały żal za grzechy „przynosi przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe” ¹⁰. Widać tu odwołanie do znacznie starszej wypowiedzi Magisterium, uchwalonej na 14. Sesji Soboru Trydenckiego, 25 listopada 1551: „Święty Sobór na-

ucza (...), że chociaż zdarza się, iż skrucha jest niekiedy doskonała przez miłość i jedna człowieka z Bogiem wpierw, nim aktualnie przyjmie sakrament, niemniej pojednania tego nie trzeba przypisywać samej skrusze bez pragnienia sakramentu, które w tym żalu jest zawarte”¹¹. A zatem fałszywe jest z samej natury rozłączne myślenie o żalu doskonałym i sakramencie pokuty. Żal doskonały wiąże się bowiem z niezwykle mocnym postanowieniem poprawy i przyjęcia sakramentu. Samo odpuszczenie grzechów może się jednak dokonać zanim nastąpi sakrament. I tak właśnie rozumiał Sługa Boży, ks. Franciszek istotę i najgłębszy sens duchowego oddychania: nie ma ono zastąpić sakramentu pokuty, co wielokrotnie ks. Blachnickiemu zarzucano, ma go pogłębić, uwydatnić jego działanie, otworzyć człowieka na łaskę, jaką ten sakrament niesie. Duchowe oddychanie w praktyce Sługa Boży nie boi się praktycznej aplikacji duchowego oddychania. Mówi wprost, że jeżeli ktoś głęboko pragnie przyjąć Komunię świętą, a nie może się wyspowiadać, bez żadnych skrupułów winien wzbudzić w sobie akt żalu doskonałego, skorzystać z duchowego oddychania i ze spokojem w sercu przyjąć Ciało Pańskie. Taka interpretacja jest dość odważna, jednak nie można jej odmówić podstaw teologicznych. Ksiądz Blachnicki rozwiązuje tym samym problem rozeznania, czy dany grzech był śmiertelny, czy też nie. Duchowe oddychanie gładzi go tak czy inaczej.

„W tej chwili, kiedy zwracamy się do Boga w uznaniu i wyznaniu swoich grzechów, w postawie żalu i wiary w moc krwi Chrystusowej, grzechy są nam odpuszczone. Dlatego powinniśmy praktykować ten żal za grzechy zawsze, ile razy uświadomimy sobie swój grzech, ile razy uświadomimy sobie, że nie jesteśmy w porządku wobec Boga. Wtedy powinniśmy stanąć przed Bogiem i mówić: „Boże, zgrzeszyłem, uznaję, wyznaję moją słabość, mój upadek, ale ufam w Twoje miłosierdzie, wierząc, że Syn Twój umarł na krzyżu za moje grzechy. Tak dalece wierzę, że już dziękuję za to, żeś mi grzechy odpuścił”. Dopiero wtedy moja wiara jest prawdziwą wiarą, kiedy potrafię od razu podziękować. Wtedy bowiem uznaję, że to się już stało, że to nie jest tylko jakaś możliwość (...). Jeżeli (...) wyznam swój grzech z wiarą w moc krwi Chrystusowej, mogę od razu dziękować Bogu za to, że mi odpuścił grzechy” ¹².

czymś, o czym była mowa, ale do czego zbytnio się nie wraca. Tymczasem w dokumencie: „Charyzmat i duchowość Ruchu Światło-Życie” czytamy: „Dla należytego rozwoju życia wewnętrznego i radosnego przeżywania wolności Dzieci Bożych w Chrystusie, należy jak najczęściej korzystać w wierze z daru odpuszczenia grzechów, czy to przez praktykę żalu doskonałego, czy też przez przyjmowanie sakramentu pojednania”. Warto zatem uczynić duchowe oddychanie stałym elementem swojej modlitwy, aby jeszcze bardziej ukazywać w sobie jedność Światła i Życia poprzez stawanie się człowiekiem duchowym, poprzez stawanie się świętym. ks. Krzysztof Mierzejewski 1.

Ks. F. Blachnicki, Homilie w Oazie Nowego Życia I stopnia, 1989, s. 53. 2. Tamże, s. 52 3. Tenże, Oaza Nowego Życia Pierwszego Stopnia. PodElement duchowości ręcznik, Krościenko 2001, s. 226-227. Można zaryzykować twier- 4. Tamże, s. 227. dzenie, że duchowe oddychanie 5. KKK, 1452. jest tym samym w duchowo- 6. KKK, 1857. ści Światło-Życie, co kwadrans 7. Orygenes, Homilia do szczerości w duchowości ignaKsięgi Kapłańskiej 2,4. cjańskiej. A zatem powinno być 8. KKK, 1416. stałą, jeśli nie codzienną prak- 9. Abp Romuald Jałbrzykowtyką życia duchowego każdego ski, U źródeł sakramentaloazowicza. Warto mówić o dunych łaski i miłości Bożej, chowym oddychaniu, bo czaWilno 1938, s. 17-24. sami można odnieść wrażenie, 10. KKK, 1452. że o ile spotkania w grupie, oa- 11. Breviarium Fidei. Wyza rekolekcyjna, umiłowanie bór doktrynalnych wypoliturgii czy nawet często przyjwiedzi Kościoła, Poznań mowany sakrament pojednania 2007, 429. wrosły w świadomość uczestni- 12. Ks. F. Blachnicki, Homika Oaz, tyle duchowe oddychalie w Oazie Nowego Życia I nie dla wielu z nas jest jedynie stopnia, 1989, s. 53

www.theholydays.pl Wakacje 2016 są dla Polski szczególnym czasem. Cały świat skupia swoją uwagę na Krakowie - światowej stolicy Bożego Miłosierdzia. Chcąc wpisać się w te wydarzenia, zmodyfikowaliśmy dotychczasowe terminy oaz w całej Polsce, by każdy miał okazję uczestniczyć w Oazie, nie tracąc nic z innych planów.

23


Animatorzy rocznika 2015 na polach lednickich.

Nabożeństwo fatimskie DK w Miejscu Piastowym.

Nabożeństwo majowe podczas DW rejonu Przemyśl.

Praca najmłodszych podczas paschalnego DW rejonu Krosno.

Prezent od Ruchu Światło-Życie dla nowego metropolity.

Procesja podczas paschalnego DW rejonu Sanok.

25-lecie kapłaństwa ks. Adama Wąsika.

Dzień Wspólnoty Rejonu Jarosław.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.