Może coś Więcej, nr 15

Page 40

TEMAT NUMERU

Książka 2.0 Dość nieszczęśliwym trafem ułożyło się wszystko tak, że stałem się mimowolną ofiarą książkowej polityki systemu edukacji. Swoje do tego dorzucili moi rodzice i zakorzeniona jeszcze w zerówce obawa przed rozbieganymi wyrazami, które dosłownie mi zwiewały sprzed punku patrzenia.

Mariusz Baczyński

K

oniec końców czytałem mało. Z lekturami męczyłem się bardziej niż przy oglądaniu meczy eliminacyjnych polskiej kadry kopaczy, a do biblioteki zaglądałem równie często co turyści do Sosnowca. Dobra książka jednak trafiała się mi coraz częściej i małymi krokami począłem przełamywać tą żałosną niemoc. Czytanie sprawiało frajdę, nowe książki chyba nawet większą. Skłamałbym że odkryłem w tym pasję, która drzemała we mnie od lat. Ale przebicie się przez taką bryłę papieru to czysta przyjemność, a im grubsza to tym lepsza. Zdecydowanie sceptycznie podchodziłem do czytników ebooków. Bo jak to tak. Nie będę mieć papieru w dłoni? Okładki nie będą połyskiwać wygrawerowanym tytułem? No i zapach! Świeży papier, tusz i klej, niczym świeża bułeczka, z tą różnicą, że z introligatorni. Jak miałbym się cieszyć książką bez tego wszystkiego? Pamiętam jak dziś gdy w wieczornych wiadomościach pierwszy raz usłyszałem o ekranach typu paperwhite. Tu jakieś kryształki, tam oczy się nie męczą. Ogólnie rzecz biorąc jarali się tym zupełnie tak, jakby mieli zrobić na tym nowym ekranie niezły biznes. No i taki był plan, co z resztą widać, wyszedł im wyjątkowo dobrze. Moja wrodzona niechęć do urządzeń wielko i średnio ekranowo kieszeniowych sięgła czytników ebo-

s. 40

“Na potęgę powsta-

ją biblioteki ebooków. Jednak kusząca nazwa biblioteka powinna zostać zmieniona na księgarnia. Niestety, spora część bibliotek ebooków oferuje odpłatne korzystanie ze swojego asortymentu, tym samym nie mają wiele wspólnego z biblioteką. oków i nie ukrywam, że sceptycznie byłem nastawiony do książki model 2.0. Wtedy był to dla mnie kolejny bezużyteczny wyświetlacz. Jednak przyszło się mi w końcu zmierzyć z tym urządzeniem twarzą w ekran i ten diabeł nie był taki straszny. Wręcz przeciwnie. Mały poręczny praktyczny, jestem przekonany, że gdyby Bóg to stworzył podczas jednego z sześciu dni powiedziałby „ale to było dobre”. Skoro przekonał do siebie mnie, to i miliony ludzi zaczęły nałogowo kupować czytniki. Przemysł ruszył pełną parą. Internety zaczęły huczeć od nowego towaru, a konsumenci dosłownie oszaleli. Popularny Kindle stał się symbolem statusu społecznego, dla jednych nierozłączny w komplecie z kubkiem ze Starbuksa,

dla innych drogi gadżet traktowany niczym jak droga biżuteria czy markowe kosmetyki. Czytniki są podobne, ale mimo wszystko inne. To dla mnie główne źródło ich sukcesu. Z pozoru to kolejny wyświetlacz rozmiaru dziewięciu cali. Gustowna obudowa, dobrze leżąca w ręce, kilka przycisków, często dotykowy wyświetlacz. Z pozoru kopia tabletów. Jednak klucz do sukcesu tkwi w tym co go różni. Bo teraz widać jak na dłoni, że nie rozmiar wyświetlacza ma znaczenie, a to co ma do zaoferowania. Różne modele dają różne możliwości. Musimy pamiętać, że z racji dość monochromatycznego wyświetlacza zdjęcia tym nie zrobisz, bo kolorów on ma tyle, ile kalkulator. Jednak ich funkcjonalność może zadziwić. Większość teraz dystrybuowanych czytników ma możliwość podpięcia się do Internetu. Sprawdzenie poczty, portali społecznościowych w iście oldschoowym stylu mamy na wyciągnięcie ręki, niektóre z czytników są wyposażone w ekrany dotykowe, czasem zdarza się jakieś podświetlenie wyświetlacza. Ale to nie za często. Genialną zaletą jest duża wytrzymałość baterii. Mam w pamięci czas, gdy niemiłosiernie męczyłem się z zaoraniem Igrzysk Śmierci. Cała trylogia niesamowicie nudna i przewidywalna popłynęła mi na jednym ładowaniu i jeszcze trochę prądów zostało na coś ciekawszego.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.