LAJF Magazyn Lubelski #65

Page 1



Przyjdź i zakochaj się w Muzycznym!

Serdecznie zapraszam do Teatru Muzycznego w Lublinie! Kamila Lendzion | Dyrektor Naczelna

Teatr Muzyczny w Lublinie rusza z nowym sezonem artystycznym 2019/20. – Na inaugurację przygotowaliśmy widowisko muzyczne „Od Opola do San Remo”. Tym razem zaprosimy Państwa do wysłuchania największych festiwalowych przebojów, które wykonywali znani i do dziś uwielbiani artyści, tacy jak: Maryla Rodowicz, Violetta Villas, Anna Jantar, Danuta Rinn, Jerzy Połomski, Andrzej Rosiewicz, Demis Roussos czy zespół Boney M. Gwiazdą spektakli rozpoczynających nowy sezon artystyczny będzie znakomity Grzegorz Wilk – artysta dobrze wszystkim znany z najpopularniejszych telewizyjnych programów rozrywkowych, m.in.: „Jaka to melodia?”, solista oratoriów Piotra Rubika, laureat programu „Szansa na Sukces”. Jego głos można usłyszeć m.in. na płytach Piotra Rubika, Donia, Wet Fingers, Włodzimierza Korcza i Andrzeja Zaryckiego, zespołu Big Bit, składance „Marek Sierocki przedstawia” oraz ścieżce dźwiękowej do filmu: „Kochaj i tańcz” – i na koniec – na swoim debiutanckim krążku WOLF FLOW – w sumie 13 albumów. Cieszymy się, że przyjął zaproszenie do udziału w naszym widowisku. Drugą premierą w nowym sezonie będzie musical „Hallo Szpicbródka” w reżyserii Mirosława Siedlera. Jestem przekonana, że ten tytuł na naszej scenie stanie się wielkim teatralnym przebojem. Adaptację sceniczną według scenariusza filmowego Ludwika Starskiego zaprezentujemy w grudniu. W repertuarze stałe pozycje, które cieszą się niegasnącą sympatią widzów, wśród nich: „Skrzypek na dachu”, „Księżniczka czardasza”, „Kraina uśmiechu” i „WinyLove Story” – muzyczne hity z czasów wielkiej płyty. Najmłodsi widzowie spotkają się z Jasiem i Małgosią, Kotem w butach i Pinokiem.


od redakcji

Piotr Nowacki

Rozmowom sprzyjają jesień, nadchodzące wydarzenia, ale też wszystkie inne okoliczności. Rzecz w tym, aby z takiej rozmowy coś wynikało – informacja, refleksja, chęć dalszego spotykania się. Nowy

foto Bożena Rożek

numer „LAJF – magazyn lubelski” zaprasza na spotkanie z kilkoma wyjątkowymi osobami, które zarażają nas swoim zaangażowaniem na różnych polach działania. Z wiceprezydent Lublina Moniką Lipińską o tym, jakiej pomocy społecznej potrzebują i jaką otrzymują mieszkańcy Lublina. Z Maciejem Mazurem o świecie elektromobilności, który coraz bardziej nas dotyczy. I w końcu z Andrzejem Pruszkowskim, tym razem w roli wokalisty i gitarzysty. W LAJF-ie także historia Agnieszki Pawlak – mistrzyni świata w strzelectwie terenowym, zaproszenie w Beskid Gorajski i do Kijowa.

Grażyna Stankiewicz

„LAJF – magazyn lubelski” – cały dla Państwa.

Wydawca

Redaktor naczelna


PAŹDZIERNIK MIESIĄCEM WALKI Z RAKIEM

...blisko Ciebie

AKCJA PROFILAKTYCZNA PAKIET BADAŃ DLA KOBIET

85,00 zł

• CA 125 • CA 15-3 • CA 19-9 • CEA

PAKIET BADAŃ DLA MĘŻCZYZN:

zamiast 140,00 zł

85,00 zł zamiast 140,00 zł

• PSA całkowity • AFP • CA 19-9 • CEA

www.diagnostyka.pl BADANIA W RAMACH AKCJI PROFILAKTYCZNEJ WYKONASZ W PUNKTACH POBRAŃ DIAGNOSTYKI NA TERENIE WOJEWÓDZTWA LUBELSKIEGO.

Akcja profilaktyczna obowiązuje od 1 do 31.10.2019r. Oferty nie można łączyć z innymi ofertami promocyjnymi czy rabatowymi sieci Diagnostyka Sp. z o. o.


od redakcji 4  R ozmowom sprzyjają jesień, nadchodzące wydarzenia, ale też wszystkie inne okoliczności. Grażyna Stankiewicz, Piotr Nowacki

8  Marsz równości w Lublinie. foto Viktoriia Berezniak

z okładki

biznes

biznes

12  Dla mnie każdy człowiek jest ważny tekst Piotr Nowacki, Patrycja Chyżyńska foto Natalia Wierzbicka

22  Dłonie, które tańczą wokół głowy, tekst Magdalena Zabłocka, foto Marcin Pietrusza

28  Elektryczna przyszłość tekst Piotr Nowacki foto Adam Jankowski

10 tygiel

31 biz-njus

sport

podróże

moto

30 Podwójne podium tekst Izolda Boguta foto Marek Podsiadło

34 Zostaw stereotypy na zewnątrz czyli imperium pod złotymi kopułami – notka z podróży tekst i foto Natalia Wierzbicka

30 R enault Kangoo Z.E – nowa motoryzacja tekst Piotr Nowacki foto Piotr Nowacki/Renault

za horyzontem

turystyka

natura

30 FANFARA - festiwal domowej roboty tekst Filip Sawicki foto Marcin Pietrusza

46  Lublin na jesienne spacery tekst Dorota Lachowska foto Marek Podsiadło

48  Koniec sezonu – owce do domu tekst Marta Mazurek foto Olga Michalec - Chlebik

52 okruchy kultury

42 okruchy kultury

muzyka 48 Masz wybór tekst Wojciech A. Mościbrodzki

taki LAJF

56 zaprosili nas

58 k alendarium październik/ listopad


kuchnia/alkohole/muzyka

Lublin | Krakowskie Przedmieście 22 rezerwacja: 782 298 262 e-mail: studnia.lublin@gmail.com www.instagram.com/studnialublin nasz profil na FB: Studnia

Sekretarz redakcji: Patrycja Chyżyńska (pat) p.chyzynska@lajf.info Korekta: Magdalena Grela-Tokarczyk Współpracownicy i korespondenci: Izabella Kimak (izk), Michał Fujcik (fó), Katarzyna Kawka (kk), Maciej Skarga (ms), Monika Murat (mur), Marta Zawiślak (mar), Marek Podsiadło (pod), Marta Mazurek (maz), Izolda Boguta (izo), Klaudia Olender (kol), Filip Sawicki (sawi), Paweł Chromcewicz (chro) Skład: Irek Winnicki Foto: Marcin Pietrusza (qz), Maks Skrzeczkowski (maks), Michał Patroń (moc), Anna Floryszek-Kosińska (flo), Olga Bronisz (obro), Krzysztof Stanek (sta), Robert Pranagal (gal), Jakub Borkowski (bor) Natalia Wierzbicka (nat), Łukasz Parol (parol), Andrzej Mikulski (mik) Olga Michlec-Chlebik (mich). Informacje o prenumeracie w zakładce: o nas na www.lajf.info

Wydawca: KONO media sp. z o.o, 20-010 Lublin ul. Dolna Panny Marii 5 Prezes Zarządu: Piotr Nowacki (now) p.nowacki@lajf.info Regon 061397085, NIP 946 26 38 658, KRS 0000416313 e-mail: kono.media.sp.zoo@gmail.com Treści zawarte w czasopiśmie „LAJF magazyn lubelski” chronione są prawem autorskim. Wszelkie przedruki całości lub fragmentów artykułów możliwe są wyłącznie za zgodą wydawcy. Odpowiedzialność za treści reklam ponosi wyłącznie reklamodawca. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów tekstów, nadawania śródtytułów i zmiany tytułów. Nie identyfikujemy się ze wszystkimi poglądami wyrażanymi przez autorów na naszych łamach. Nie odsyłamy i nie przechowujemy materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wydawnictwo ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową bądź charakterem pisma (art. 36 pkt. 4 prawa prasowego) oraz interesem wydawnictwa KONO media sp. z o.o. Egzemplarz bezpłatny. 5452_Best_Auto_BMW_i3s_205x275mm_spad3mm.indd 1

ISSN 2299–1689

Redaktor naczelna: Grażyna Stankiewicz (gras), g.stankiewicz@lajf.info

REKLAMA i MARKETING: Wojciech Mościbrodzki w.moscibrodzki@lajf.info reklama@lajf.info | praca@lajf.info

LAJF magazyn lubelski 2019/6/65

LAJF magazyn lubelski Lublin 20-010 ul. Dolna Panny Marii 3 e-mail: redakcja@lajf.info tel. 81 440-67-64, 887-090-604

Okładka: Natalia Wierzbicka

Reklama

30/09/2019 16:05

www.lajf.info


Marsz Rรณwnoล ci w Lublinie | foto Viktoriia Berezniak



tygiel

Rocznica zbombardowania Frampola 13 września 1939 r. – to najtragiczniejsza data w ponad 300-letniej historii Frampola. W tym dniu kilkanaście niemieckich samolotów zrównało z ziemią ponad 80% zabudowań. Liczący wówczas ok. 3 tysięcy mieszkańców Frampol z regularną zabudową, centralnie położonym rynkiem i ratuszem stał się obiektem treningowym dla niemieckiego lotnictwa. Zrzucone na miasto bomby zapalające i burzące obróciły w gruzowisko centrum Frampola i przylegające do niego uliczki wraz z znajdującymi się przy nich budynkami mieszkalnymi oraz gospodarczymi. W rocznicę bombardowania we Frampolu odbyły się uroczystości upamiętniające wydarzenie sprzed 80 lat, w których wziął udział m.in. premier Mateusz Morawiecki. Wyrazem upamiętnienia było nadanie rondu przy wjeździe do Frampola nazwy 13 września 1939 roku. (tekst i foto Dawid Florczak) (Dawid Florczak)

Remont zabytkowego dachu Dach wieńczy zabytkowy Spichlerz Ulanowskiego, który znajduje się przy wjeździe do Kazimierza Dolnego. Unikatowa sterczynowa więźba dachowa to ewenement w historii architektury europejskiej. Od początku 2018 roku trwa remont konserwatorski i modernizacyjny budynku. Ze względu na wiek obiektu (został wzniesiony w 1591 roku) w spichlerzu trwa zabezpieczanie konstrukcji budynku, przy jednoczesnym remoncie podłóg i okien. Spichlerz Ulanowskiego przez stulecia wpisywał się w portowy charakter Kazimierza. Uszkodzony podczas działań I wojny światowej zmienił swoją funkcję – mieściła się tu m.in. garbarnia. W latach 1946–1949 budynek został wyremontowany według projektu związanego z Kazimierzem architekta Karola Sicińskiego z przeznaczeniem na magazyn nawozów sztucznych. Od lat 80. XX wieku spichlerz jest siedzibą Oddziału Przyrodniczego Muzeum Nadwiślańskiego. (maz)

(pod) (mich)

Jak smakuje europejski Lublin

10

magazyn lubelski (65) 2019

(Viktoriia Berezniak)

Za nami kolejna edycja Europejskiego Festiwalu Smaku, który na początku września odbywał się na lubelskim Starym Mieście. Wydarzenie nawiązywało do jubileuszu podpisania Unii Lubelskiej, stąd takie miejsca dziania się festiwalu, jak np. klasztor oo. Dominikanów, ale również nawiązanie do tradycji kuchni sprzed 450 lat, charakterystycznej dla Litwinów, Białorusinów, Łotyszy i Ukraińców. Oprócz pokazów kulinarnych na placu Po Farze (dania regionalne, ale i strefa wege) oraz w wybranych restauracjach organizatorzy zadbali także o dysputę intelektualną. Podczas festiwalu nie zabrakło wydarzeń muzycznych, którego zwieńczeniem był bardzo udany występ Stanisława Soyki. Jednak pomimo historycznego kontekstu oraz tak wdzięcznego tematu przewodniego, jakim są kulinaria, wspólne gotowanie i degustacje, Europejski Festiwal Smaku stracił swój dotychczasowy impet. Nie czuło się na Starym Mieście ani nerwu Europy, ani energii, do której przywykliśmy w pierwszych latach organizowania festiwalu. (gras)


Lubelskie Święto Chleba

(Viktoriia Berezniak)

To jedno z najbardziej smakowitych i malowniczych wydarzeń związanych z kulinarną tradycją Lubelszczyzny. Ponownie w lubelskim skansenie spotkali się miłośnicy piekarniczych tradycji naszego regionu. Również ponownie Lubelskiemu Świętu Chleba sprzyjała piękna wrześniowa pogoda i tłumy odwiedzające stragany ustawione na terenie prowincjonalnego miasteczka. Nic dziwnego, bo Święto Chleba to coroczna możliwość degustacji i kupna wypieków najlepszych piekarzy z regionu. Na ofertę handlową złożyły się nie tylko rozmaite chleby i bułki, ale również wyroby cukiernicze, serowarskie oraz napoje z warzyw i owoców. Nie zabrakło rzemiosła, w tym pięknych koronek i haftów ludowych. Jednak nad wszystkim niepodzielnie królował najbardziej znany na świecie placek z cebulą i makiem – cebularz lubelski, który znajduje się na liście polskich produktów chronionych w Unii Europejskiej. (pat)

(pod)

Czas na kiszonki (Viktoriia Berezniak)

Żydowski Nowy Rok W siedzibie Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów przy ul. Lubartowskiej 10 w Lublinie miała miejsce świąteczna uroczystość związana z Rosz ha-Szana – pierwszym dniem żydowskiego nowego roku, nazywanym również Świętem Trąbek lub Trąbkami, przypadającym na przełomie września i października. To szczególny adres – od 1987 r. na piętrze kamienicy mieści się Izba Pamięci Żydów Lubelskich, przed wojną i po jej zakończeniu znajdował się tu dom modlitewny (do 1939 r. w Lublinie mieszkało blisko 40 tys. Żydów, znajdowało się tu 11 synagog oraz około 50 domów modlitw). Z okazji Rosz ha-Szana wystąpiła Danuta Morel z Izraela – piosenkarka i aktorka, laureatka Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, związana ze scenami teatralnymi w Polsce i Izraelu. Po długo oklaskiwanym występie gospodyni wieczoru Luba Matraszek zaprosiła na tradycyjne przysmaki kuchni żydowskiej. (maz)

Jesień to czas kiszenia kapusty, najlepiej w tradycyjny, domowy sposób. W Muzeum Wsi Lubelskiej na terenie zagrody z Teodorówki miał miejsce pokaz obieraczek kapuścianych, czyli pozbawiania kapuścianych głów kaczanów, siekania, a w końcu układania kapusty w beczce. W przypadku przepisu pochodzącego z Kocudzy sekretem udanej kiszonej kapusty jest wyłącznie zakwas z mąki żytniej połączony ze świeżą kapustą oraz odpowiednio przygotowana beczka. Żadnego ugniatania bosymi stopami, żadnej soli. Według tej metody kapusta jest gotowa do spożycia już po dwóch tygodniach „dojrzewania” – najlepiej w pobliżu kuchennego pieca. Kapusta i ziemniaki to podstawa pożywienia na dawnej polskiej wsi. Kapusta pojawiała się w różnej postaci – najczęściej w formie gołąbków, w połączeniu z grochem, jako farsz w pierogach. W niektórych regionach Roztocza oprócz poszatkowanej kapusty do dziś kisi się małe główki kapusty w całości lub podzielone na ćwiartki. (maz) magazyn lubelski (65) 2019

11


z okładki

Dla mnie

każdy człowiek jest ważny O istocie polityki społecznej Lublina – programach profilaktycznych, polityce senioralnej, działaniach wspierających osoby z niepełnosprawnościami i wielu innych – z Moniką Lipińską, zastępcą Prezydenta Miasta Lublin do spraw społecznych rozmawia Piotr Nowacki, współpraca Patrycja Chyżyńska, foto Natalia Wierzbicka.

12

magazyn lubelski (65) 2019


– We wrześniu w Lublinie odbyło się wydarzenie „Kobiety wiedzą, co robią”. Funkcję wiceprezydenta łączy Pani z obowiązkami przewodniczącej Forum Kobiet Lublina. – To było niezwykłe wydarzenie przygotowane z myślą o mieszkankach Lublina. A rozmawiałyśmy o wyzwaniach, jakie życie stawia przed współczesnymi kobietami. Inicjatorem podobnych działań jest Forum Kobiet Lublina. To także przykład naszego innowacyjnego działania i wykorzystywania potencjału społecznego, tym razem dedykowanego kobietom. – Jaki charakter ma Forum? Czy jego aktywność przekłada się na zarządzanie miastem? – Forum skupia panie reprezentujące różne środowiska. Artystki, lekarki, dziennikarki, urzędniczki, właścicielki własnych biznesów, kobiety nauki. Łączy nas jedno – kochamy nasze miasto i chcemy, by było ono przyjazne, dostępne, by dobrze się w nim żyło i by rozwijało się w każdej dziedzinie. Panie chcą mieć też realny wpływ na to, co dzieje się Lublinie. Są silne i mają ogromny potencjał. Ich „historie sukcesu” mogą stanowić inspirację dla tych, którzy potrzebują wsparcia i zachęty i mogą motywować innych do podejmowania wyzwań i pokonywania trudności. To pomaga kobietom z mniejszą wiarą w siebie. Dla mnie samej spotkania w ramach Forum Kobiet Lublina są niezwykle cenne, bo niosą w sobie nowe pomysły, optymizm i rozwiązania dla wielu ważnych społecznie spraw. – Wkrótce minie 9 lat, od kiedy pełni Pani funkcję wiceprezydenta i odpowiada za sprawy społeczne. Co postrzega Pani za swój największy sukces? – Można śmiało powiedzieć, że udało nam się wprowadzić właściwą politykę społeczną, rozumianą tak, jak pojmujemy ją dziś, jako integracyjną, interdyscyplinarną, bazującą na włączaniu i partycypacji społecznej oraz na współpracy samorządu z partnerami społecznymi. Obecnie polityka społeczna w naszym mieście jest przemyślana, konsekwentna, z działaniami trafiamy do wszystkich zainteresowanych i potrzebujących grup i indywidualnych osób. Udało nam się stworzyć w Lublinie system powiązanych ze sobą przyczynowo i skutkowo działań, które oparte są na właściwie rozpoznanych potrzebach. Inne potrzeby mają rodziny osób z niepełnosprawnością, w szczególnie trudnej sytuacji jest rodzic wychowujący takie dziecko samotnie, inne są potrzeby osób starszych niesamodzielnych w odróżnieniu od sytuacji seniorów, którzy są w stanie bez pomocy funkcjonować w swoim środowisku. Inne są potrzeby rodziców malutkich dzieci, którzy chcą wrócić do pracy po urlopie rodzicielskim,

inne rodzin mających kilkoro dzieci. Jeszcze inne spojrzenie musi być na zagadnienie aktywizacji w obszarze lokalnego rynku pracy czy profilaktyki i promocji zdrowia. Podmiotem wszystkich naszych działań zawsze jest człowiek. To filar, podstawa polityki społecznej. – Jak wyglądała sytuacja w lubelskiej polityce społecznej, gdy obejmowała Pani urząd? – Myślę, że dla wcześniejszych lat bardziej odpowiednim określeniem są działania w obszarze społecznym. Realizowane były obowiązki wynikające z ustawy o pomocy społecznej, które jednak nie uwzględniały wszystkich potrzeb, problemów, a przede wszystkim oczekiwań wielu grup społecznych, które z działań tych służb były wyłączone. Najlepszym przykładem są tu działania na rzecz najstarszych mieszkańców, którzy byli w zainteresowaniu służb społecznych wówczas, kiedy borykali się z problemami i spełniali ściśle określone kryteria. Alternatywą w obszarze aktywizacji seniorów była np. działalność Uniwersytetu Trzeciego Wieku, kierującego swoją ofertę do ograniczonej grupy osób. Realizowana przez nas obecnie w Lublinie polityka senioralna opiera się na zasadzie powszechności i ogólnodostępności. W ostatnich latach podjęliśmy szereg działań m.in. dla stworzenia warunków do rozwoju aktywności osób starszych w różnych obszarach życia, a co za tym idzie, dla umożliwienia budowania i wykorzystania potencjału społecznego osób starszych. Udowodniliśmy, że działania aktywizujące to inwestycja w ich zdrowie i przyszłość, że aktywność pełni funkcję profilaktyczną, warunkującą większą niezależność i samodzielność tej grupy wiekowej oraz tworzącą sieć oparcia społecznego dla nich w najbliższym otoczeniu. Za wszystkie działania społeczne odpowiadał Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, dlatego ograniczały się one do działań pomocowych i obejmowały jedynie osoby kwalifikujące się do tego typu wsparcia. Dziś pomoc społeczna jest nadal bardzo ważnym elementem polityki społecznej, ale niejedynym, który wyznacza kierunki i obszary działań, tak jak to było wcześniej. – Co stanowi największe wyzwanie dla dzisiejszych Pani działań? Z jakiego rodzaju nowymi problemami ma Pani do czynienia? I w jakim zakresie można to zmienić? – Sytuacja społeczna jest dynamiczna. Tworząc spójną i odpowiadającą na współczesne potrzeby politykę społeczną, trzeba być wrażliwym i czujnym na zmiany demograficzne i cywilizacyjne. Wiele zagadnień, które znalazły swoje rozwiązanie magazyn lubelski (65) 2019

13


w działaniach społecznych, ukazuje nowe potrzeby i oczekiwania, pojawiają się nowe zagadnienia. Sytuacja demograficzna nadal stawia przed nami szereg wyzwań, np. w zakresie rozwoju usług wspierających samodzielność i niezależność osób starszych, osób z niepełnosprawnościami. To dążenie do stałego zwiększania dostępności usług opiekuńczych czy też miejsc od specjalistycznego wsparcia dziennego po organizacje różnych, niestandardowych, okresowych form usług całodobowych. Dziś odbiorcami naszych działań stają się oprócz osób starszych i niepełnosprawnych także ich opiekunowie, którzy potrzebują wytchnienia i wsparcia w zapewnieniu właściwej opieki nad osobami wymagającymi opieki, to rodzi potrzebę zapewnienia miejsc pobytu czasowego i innych form usług. Polityka społeczna to szeroki zakres oddziaływań, więc na niektóre zagadnienia musimy spojrzeć inaczej niż dotychczas. Przykładem są działania w obszarze aktywizacji zawodowej i rynku pracy – obecnie obserwujemy zapotrzebowania na inne niż dotychczas formy działań aktywizujących, inni są też odbiorcy tych działań, nową grupą są np. pracownicy cudzoziemcy. Współcześnie wyzwaniem jest problematyka cyberprzemocy, uzależnień od internetu wśród dzieci, młodzieży, ale również osób dorosłych oraz profilaktyka zdrowotna. To są te zagadnienia, które nas dotyczą, którymi chcemy i będziemy się zajmować. – Co jest najtrudniejsze? – Przecieramy szlak wiodący do poprawy tych obszarów, o których mało kto mówi głośno. Nadal dotykają naszych mieszkańców problemy, w które trudno uwierzyć… A jednak. Przykładem mogą być trudności, jakie napotykają osoby z niepełnosprawnościami w zakresie dostępności do usług medycznych, szczególnie dotyczy to kobiet w zakresie dostępności do usług ginekologicznych. To, co możemy zrobić, to uwrażliwiać środowiska medyczne na szczególną sytuację kobiet na wózkach inwalidzkich, które potrzebują wykonać np. badanie ginekologiczne. W tym temacie zorganizowałam duże spotkanie z przedstawicielami środowiska medycznego z Lublina. Poruszając ten temat, mam nadzieję na realne rozwiązanie tego problemu. Niepełnosprawność wymaga spojrzenia z innej perspektywy, zwłaszcza kiedy chodzi o godność i elementarne przygotowanie personelu.

14

magazyn lubelski (65) 2019

– Z jakimi problemami mieszkańcy zwracają się do Pani najczęściej? – Spektrum problemów jest bardzo duże. Dotyczą one zarówno potrzeb wsparcia w zakresie pomocy społecznej, możliwości wsparcia instytucjonalnego,


rzeczowego, finansowego, mieszkaniowego czy choćby związane z aktywnością zawodową, opieki nad dziećmi itd. Spotykam się z konkretnymi osobami w ich indywidualnych sprawach , ale też z osobami reprezentującymi całe grupy osób. Te spotkania to nie tylko możliwość udzielania konkretnej pomocy, ale także inspiracja do kolejnych działań. – Lublin od kilku lat jest niezaprzeczalnym liderem polityki społecznej, jest kolebką wielu ważnych rozwiązań społecznych, które są przyjmowane przez inne samorządy czy wdrażane w rozwiązania ogólnopolskie. Od czego to zależy i skąd czerpie Pani pomysły? – Zależy nam szczególnie na tym, aby mieszkańcy naszego miasta byli aktywnymi uczestnikami i współtwórcami życia społecznego w każdym jego obszarze. Każdy, niezależnie od wieku czy sprawności psychofizycznej, chce i powinien mieć możliwości rozwijania swoich pasji, zainteresowań, do uczestniczenia w życiu społeczności lokalnej. Dla nas jako samorządu jest to sprawa priorytetowa. Dlatego tak cenimy sobie działalność rad społecznych działających w naszym mieście: ds. seniorów, ds. osób niepełnosprawnych, ds. rynku pracy. To dzięki ich zaangażowaniu nasze inicjatywy i działania są oczekiwane i skuteczne. – Pełniona przez Panią funkcja wymaga współpracy z różnymi osobami, instytucjami, organizacjami. – Jednym z działań potwierdzających naszą otwartość na współpracę ze stroną społeczną jest działające od 2012 r. Lubelskie Centrum Aktywności Obywatelskiej, które jest z jednej strony płaszczyzną współpracy i wsparcia działalności organizacji pozarządowych, z drugiej zaś kolebką nowych inicjatyw oddolnych, przyczyniających się do powstania różnych pomysłów i rozwiązywania konkretnych problemów. Droga od pomysłu do realizacji bywa często trudna do pokonania, jednak jak widać, udało się pokonać te trudności i wdrożyć wiele pomysłów, które często wydawały się niemożliwe do realizacji. Nie boimy się wyzwań i przedsięwzięć niestandardowych – przykładem może być pierwsze w Polsce Lubelskie Partnerstwo Publiczno-Społeczne na rzecz lokalnego rynku pracy, które pozwoliło zaktywizować i ukierunkować współpracę lokalnych podmiotów zainteresowanych tematyką pracy. Potrafimy także wykorzystać wszelkie możliwości, jakie dają choćby fundusze europejskie. – Od początku realizuje Pani konsekwentną politykę senioralną. Nowe kluby, inwestycje, liczne wydarzenia w ramach Lubelskich Dni Seniora.

Co jeszcze? – Z jednej strony zwiększająca się liczba osób niesamodzielnych z racji wieku i schorzeń stawia przed nami nowe zadania i wyzwania, a z drugiej strony ciągły postęp i technologie dostarczają możliwości, których nie możemy nie wykorzystać. Nowe rozwiązania technologiczne dla seniorów są szansą na bezpieczne funkcjonowanie w środowisku domowym – wdrożony od września przez Miasto Lublin program udostępnił 400 seniorom opaski życia, które zwiększają poczucie bezpieczeństwa osób starszych, szczególnie mieszkających samotnie. Ważne dla nas jest indywidualne podejście do każdej osoby i sytuacji, stąd też usługa telewsparcia oraz usługi psychologiczne dla seniorów. Priorytetem dla nas jest wsparcie samodzielności osób wymagających szczególnej opieki, dlatego realizujemy liczne działania i projekty, w tym usługi domowe, asystent osoby niepełnosprawnej, nowe formy wsparcia i terapii osób z chorobą Alzheimera. To także kolejne nowe instytucje, zapewniające specjalistyczne wsparcie dzienne oraz miejsca opieki całodobowej dla osób starszych i niepełnosprawnych z różnymi potrzebami w różnych formach. – A kwestie związane z ochroną zdrowia? – To także niezwykle ważny dla nas temat, do którego podchodzimy w sposób interdyscyplinarny i kompleksowy. Nasze zainteresowanie kierujemy na profilaktykę i promocję zdrowia. Działania w tym zakresie opieramy o ścisłą współpracę z partnerami medycznymi, a strategie w kierunku naszych działań określa „Program Zdrowie dla Lublina na lata 2016 – 2020”. Jest on bazą, na podstawie której przygotowywane są programy i działania szczegółowe. Priorytetem jest tworzenie warunków sprzyjających zdrowiu. Rozbudowa miasta, jego infrastruktury, wykorzystanie potencjału jednostek organizacyjnych i podmiotów działających na terenie Lublina ukierunkowane są na wzmocnienie kondycji zdrowotnej naszych mieszkańców. Rozwój sieci ścieżek rowerowych wraz z możliwością korzystania z rowerów miejskich, siłownie na powietrzu czy też coraz bogatsza infrastruktura sportowo-rekreacyjna, to wszystko realizowane jest z myślą o potencjale zdrowotnym mieszkańców. Corocznie w działaniach zdrowotnych organizowanych przez miasto uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Realizujemy szereg bardzo ważnych programów profilaktycznych. Ważne są programy skierowane do lubelskich dzieci dotyczące m.in. żywienia: Jedz z głową, Zdrowo jemy – zdrowo rośniemy, 1000 pierwszych dni dla zdrowia, ale także w zakresie magazyn lubelski (65) 2019

15


wad postawy i zeza czy w zakresie profilaktyki próchnicy na terenie Miasta Lublin. Zapewniamy uczniom naszych szkół dostępność do leczenia i profilaktyki stomatologicznej jako uzupełnienie świadczeń oferowanych przez NFZ. Opieką stomatologiczną obejmowanych jest ponad 6 tysięcy uczniów. Ponadto realizujemy także szczepienia ochronne, w tym przeciw grypie dla osób powyżej 65. roku życia oraz przeciw wirusowi brodawczaka ludzkiego (HPV) dla 12-letnich dziewczynek. Dużą wagę przywiązujemy do wszelkiego rodzaju akcji profilaktycznych związanych z zapobieganiem chorobom cywilizacyjnym, chorobom metabolicznym, nowotworom skóry i innym chorobom onkologicznym.

Jak wygląda Pani miasto marzeń ? – To miejsce, w którym każdy bez wzglądu na wiek i sytuację społeczną może realizować swoje marzenia. To miejsce stabilnej, dobrze opłacanej pracy i możliwości rozwoju, edukacji, zapewnienia wsparcia rodzinom z dziećmi. I seniorom, zarówno w wymiarze ich aktywizacji, jak i opieki, gdy tego wymagają. To miasto, w którym można żyć spokojnie, bezpiecznie, ale też w pełni korzystać z dobrej oferty kulturalnej, rekreacji, sportu. To miasto, w którym mieszkańcy czują się dobrze, musi być więc miastem, gdzie gra ze sobą bardzo wiele elementów. To miasto, w którym z mieszkańcami o ich problemach się rozmawia i na te problemy się reaguje. Lublin aspiruje do miana takiego miejsca i każdym działaniem staramy się, by był przyjazny dla wszystkich jego mieszkańców.

Monika Lipińska, od 2011 r. zastępca prezydenta Lublina ds. społecznych. Absolwentka Akademii Medycznej w Lublinie i studiów podyplomowych UMCS. Inicjowała i wdrażała projekty w obszarach polityki rodzinnej, w tym dla rodzin Trzy Plus, zdrowia, polityki senioralnej, działań na rzecz osób z niepełnosprawnościami, integracji uchodźców w Polsce. Pomysłodawczyni i przewodnicząca powstałego w 2013 r. Forum Kobiet Lublina. Była członkiem powołanego w 2013 r. przez Ministra Pracy i Polityki Społecznej zespołu ds. opracowania ogólnopolskiej „Karty Dużej Rodziny”. Od 2011 r. członek Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia Unii Metropolii Polskich. Od 2019 r. – przewodnicząca Komisji Polityki Społecznej Związku Miast Polskich. Laureatka licznych nagród i wyróżnień, m.in. Odznaki Honorowej Primus in Agendo, przyznawanej przez Ministra Pracy i Polityki Społecznej za szczególne zasługi na rzecz rynku pracy, polityki społecznej oraz wartościowe inicjatywy i innowacyjne projekty w tym zakresie. Za swoją działalność w zakresie polityki społecznej uhonorowana także przez Prezydenta RP Brązowym oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi.

16

magazyn lubelski (65) 2019



GALA

„Aktywni z Lublina”

Prezydent Krzysztof Żuk po raz kolejny uhonorował laureatów Konkursu o Medal Prezydenta Miasta Lublin za wybitne osiągnięcia zawodowe, twórcze, sportowe osób niepełnosprawnych, za realizację przez osoby fizyczne przedsięwzięć na rzecz aktywizacji i integracji niepełnosprawnych mieszkańców Lublina oraz za zaangażowanie instytucji/organizacji w działalność na rzecz aktywizacji społecznej i zawodowej oraz integracji osób niepełnosprawnych. Na konkurs wpłynęło 18 zgłoszeń. Kapitułą konkursu jest Społeczna Rada ds. Osób Niepełnosprawnych przy Prezydencie Miasta Lublin. Podczas uroczystości zostało wręczonych 10 Medali Prezydenta Miasta Lublin oraz 1 wyróżnienie. Medale otrzymali: w kategorii I – osoby niepełnosprawne osiągające wybitne sukcesy zawodowe, twórcze, sportowe, itp.: • Tadeusz Wójcik; • Anna Makowska; • Wiesław Olechowski.

18

magazyn lubelski (65) 2019

25 września 2019 r. w Centrum Kultury odbyła się gala „Aktywni z Lublina”. Na corocznym spotkaniu ze środowiskiem osób niepełnosprawnych zostały uhonorowane zasłużone osoby niepełnosprawne oraz osoby i instytucje działające w Lublinie na rzecz pełnego włączenia społecznego osób z niepełnosprawnościami.

W kategorii II – osoby fizyczne realizujące przedsięwzięcia na rzecz aktywizacji integracji niepełnosprawnych mieszkańców Lublina: • Katarzyna Siedlecka; • Robert Sych; • Zbigniew Prokopiuk; • Anita Grzegorczyk. • Dodatkowo w tej kategorii dyplomem został wyróżniony pan Mariusz Trościańczyk. W kategorii III – zaangażowanie instytucji/organizacji w działalność na rzecz aktywizacji społecznej i zawodowej oraz integracji osób niepełnosprawnych: • Okręgowy Związek Taekwondo Olimpijskiego w Lublinie; • „Słoneczko” Stowarzyszenie Pomocy Osobom Niepełnosprawnym; • Lubelski Związek Inwalidów Narządu Ruchu. Uroczystość uświetnił występ wokalistów Doroty Krać i Łukasza Jemioły.


magazyn lubelski (65) 2019

19


wywiad

DOŚWIADCZENIE I WIARYGODNOŚĆ Rozmowa z Krzysztofem Michałkiewiczem, wiceministrem rodziny, pracy i polityki społecznej

– Co dla Pana znaczy Lublin? – Zawsze, kiedy mówię „dom”, to myślę o moim mieście. Tutaj dorastałem, chodziłem do szkoły, nawiązywałem pierwsze przyjaźnie. Tutaj też podjąłem studia na socjologii w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. To w Lublinie wciągnęła mnie fala Solidarności. To z mojego miasta musiałem udać się na wygnanie do Australii, aby powrócić po upadku PRL-u. Wtedy często pytano mnie – dlaczego wróciłem? Teraz, ze względu na pracę w ministerstwie, ludzie pytają mnie – dlaczego nie przeprowadzę się do Warszawy? Odpowiedź zawsze była jedna – Lublin to całe moje życie. Dlatego czuję się odpowiedzialny za moje miasto i mieszkańców.

– W czasach Pana studiów Katolicki Uniwersytet Lubelski nie cieszył się przychylnością władz. Socjologia to był wybór przemyślany?

– Niewielu na studiach odkrywa swoją zawodową pasję. Wielu za to, wspominając czas studiów, po latach patrzy na nie przez różowe okulary.

– Przede wszystkim Katolicki Uniwersytet Lubelski był niezwykłym miejscem dla mojego pokolenia. Wówczas to była enklawa wolności na mapie komunistycznej Polski. Uczelnia wykształciła wielu wspaniałych ludzi. Zachęcano nas do poznawania samego siebie. Mogliśmy odkrywać własne ścieżki. Ja właśnie tam swoją odnalazłem. Studiowałem wówczas z niedowidzącymi i niewidomymi koleżankami i kolegami z Lasek. W jakiś naturalny sposób uczyliśmy się siebie nawzajem. Ważne było budowanie wspólnoty, a nie zwracanie uwagi na istniejące bariery. Obudziła się we mnie wrażliwość. Zaangażowałem się. Zacząłem być świadomy, ile było wówczas do zrobienia. Moje późniejsze zajęcia zawsze były związane ze wspieraniem osób potrzebujących. Doceniam to, ile dzięki współpracy wielu społeczników ze środowiskami osób potrzebujących udało nam się dokonać. Wiem, ile jeszcze przed nami. Najważniejsza jest świadomość. Najgorsze ignorancja i brak empatii. To z tego biorą się największe bariery.

– Studia nauczyły mnie tolerancji i otwartości na inne dziedziny życia. Dzięki temu mogę się przyznać, że i teraz patrzę czasem przez te przysłowiowe różowe okulary. Dlatego, że to właśnie na KUL-u zakochałem się w mojej przyszłej żonie. Zobaczyłem Beatę po raz pierwszy w Teatrze Akademickim KUL, w „Grupie Ubodzy”. Przyznam, że dość uparcie zabiegałem o jej względy. Ona swoją pasję też pielęgnuje od studiów. Takie mieliśmy szczęście. – To państwo Michałkiewiczowie tworzą bardzo ciekawe małżeństwo. Artystka i polityk. Jak odnajdujecie się w tych dwóch światach? – Żona nie przepada za polityką, ale szanuje moje wybory. Oboje mamy swoje zawodowe pasje i wyzwania. Zawsze się wspieraliśmy. Dzięki temu nasze życie bywało zaskakujące.


– Zaskakujące jak wtedy, kiedy komuna za działalność w Solidarności najpierw wsadziła Pana do więzienia, a w 1983 zmusiła do emigracji? – Dziś to dla wielu może się wydawać ekstremalne. Ale takie były czasy. Żona trwała przy mnie, gdy trafiłem do więzienia, i nie zawahała się wyjechać ze mną do dalekiej Australii. Mieliśmy wówczas malutkiego synka i spodziewaliśmy się drugiego dziecka. To dzięki rodzinie dałem wtedy radę. Taka historia przydarzyła się nie mnie jednemu. Na szczęście te ciężkie chwile wspominamy teraz ze spokojem. – Co przekonało Państwa do powrotu ze słonecznej Australii? – Przede wszystkim Australia to nie był mój wolny wybór. Przyjęto mnie tam na statusie uchodźcy politycznego. Początki w obcym kraju dla osób na to nieprzygotowanych są zawsze trudne. Doskonale pamiętam, jak ważne było dla nas instytucjonalne wsparcie ze strony australijskich władz. Bardzo szybko musiałem nauczyć się języka i wziąć odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Chciałem się uczyć i zdobyć nowy zawód. Podjąłem studia informatyczne. W dzień się uczyłem, a nocą dorabiałem na taksówce. Drugi syn, a następnie córka, urodzili się w Australii. Żona zaangażowała się w działalność kulturalną w środowisku polonijnym i podjęła pracę w polskiej szkole. Zaczęliśmy zapuszczać korzenie. Uczyłem się i pracowałem nie zapominając o działalności społecznej i politycznej. Współpracowałem ze Stowarzyszeniem Polskich Kombatantów w Australii, Klubem Polskim, założyłem Katolicki Klub Dyskusyjny i współorganizowałem Związek Byłych Działaczy Solidarności w Canberze, organizowałem także pierwsze wolne wybory w Canberze. Cała ta działalność poświęcona była wspieraniu walki o wolną Polskę. Ale zawsze czegoś brakowało. Uczucie tęsknoty za bliskimi i rodzinnymi stronami przeżywa każdy emigrant. Mnie dodatkowo motywowała złość. Z Polski wyrzucili nas przecież komuniści. Po upadku PRL-u złość zamieniła się w energię do działania. Może to zabrzmi patetycznie, ale wtedy wielu politycznych zesłańców rwało się do powrotu, aby budować wolny kraj, Polskę swoich marzeń. Tamte uczucie towarzyszyło mi zawsze. Przypominam je sobie w chwilach niepowodzeń. Po powrocie przeszedłem przez wiele etapów aktywności zawodowej i publicznej. Przeżyłem wiele wzlotów i upadków. Nie od razu zostałem przecież politykiem i posłem. Doświadczenia emigracji sprawiają, że mam świadomość odpowiedzialności. – Jest Pan konsekwentny w życiu zawodowym. Funkcja wiceministra nie jest zatem przypadkowa? – Jestem przekonany, że jesteśmy na takim poziomie zarządzania państwem, że nie ma przypadkowych osób na najwyższych stanowiskach. Rzeczywiście bycie wcześniej ministrem, a obecnie wiceministrem rodziny, pracy i poli-

tyki społecznej to kolejne, naturalne etapy mojej drogi zawodowej i podejmowanych wyborów życiowych. W moim aktualnym ubieganiu się o mandat senatora też nie ma przypadku. W izbie wyższej parlamentu często poprawia się projekty ustaw sejmowych. Jest więc ona miejscem dla ludzi z odpowiednim dorobkiem zawodowym i politycznym. Jestem przekonany, że moje doświadczenie i wiarygodność gwarantują jakość potrzebną tam do wykonania merytorycznej pracy. Dlatego podjąłem się tego wyzwania. – Za Pańskim ministerstwem stoi ogrom pracy związanej z wdrażaniem kluczowych programów społecznych. Teraz jest Pan w środku kampanii wyborczej. Ma Pan chwilę na odpoczynek? Co relaksuje naszego lubelskiego ministra? – Odpoczywam w domu, w Lublinie. Wolny czas spędzamy dosyć aktywnie. Życie niegdyś nas doświadczyło dalekimi podróżami. Dlatego w wolnej chwili wsiadamy z żoną w auto i jedziemy w nasze ulubione miejsca do Kazimierza Dolnego lub Janowca. Na Lubelszczyźnie jest wiele pięknych miejsc. Ostatnio odkrywamy Poleski Park Narodowy. Dłuższe urlopy spędzamy jak wszyscy Polacy – rodzinnie. Ubieramy się wakacyjnie. Kierujemy się w góry. Często też dzieci wyrywają nas na spontaniczny wyjazd zagraniczny. Odskocznią jest też dla mnie pasja żony. Lubię towarzyszyć jej w wydarzeniach kulturalnych, które często sama organizuje. Zawsze dobrym pomysłem jest też lektura oraz towarzystwo przyjaciół i bliskich. Przyznam też, że szczególne miejsce w moim kalendarzu ma mój wnuk. Kiedy mam okazję, czas spędzony z nim jest najlepszym relaksem. – Czego Panu życzyć? – Oczywiście sukcesu w najbliższych wyborach do Senatu.


biznes

Dłonie które tańczą wokół głowy

tekst Magdalena Zabłocka, foto Marcin Pietrusza Kiedy byłam dzieckiem, najniebezpieczniejszym narzędziem, jakie mogło się znaleźć w moich sprytnych rękach, były nożyczki. Drżały przede mną wszystkie dywany, które ktoś pomysłowy ozdobił frędzlami, poduszki, koce i narzuty. Owładnięta jakimś dziwnym szałem cięłam, ile wlezie i co popadnie, byle były frędzle. Z czasem mi przeszło, cięcie nie było już tak interesujące, pochłonął mnie inny świat. Moja fascynacja nożyczkami powróciła, kiedy poznałam pana Tadeusza.

Ale zanim to się stało, moja własna rodzicielka poprosiła mnie o podcięcie jej włosów. Byłam już prawie dorosła, więc podcięcie włosów wydawało się być pryszczem, zwłaszcza że były tylko ciut za długie. Wzięłam nożyczki i szast-prast! Ciach i po krzyku. O, niedobrze! Z lewej ciut krzywo. Dawaj wyrównywać… Co już z lewej było równo, to potem z prawej szwankowało i odwrotnie. Równałam te włosy i równałam, aż mama się zniecierpliwiła. W końcu, dumna ze swego wiekopomnego dzieła, obwieściłam, że zadanie wykonane. Mama dotknęła włosów nad karkiem, a ja zamarłam w oczekiwaniu na nagrodę, że oto stanę się drugim Antoinem Cierplikowskim. Jej wściekłość nakazała mi szybką ewakuację. Następnym razem podreptała do fryzjera, a ja, pomna swego beztalencia, nie obcinałam włosów nawet własnemu dziecku.

Znać klucz do nożyczek Dlatego lubię patrzeć, z zazdrością, nie powiem, jak pan Tadeusz, czyli Tadzio, sprawnie śmiga nożyczkami

22

magazyn lubelski (65) 2019

wokół głów klientów. Te ruchy mają w sobie coś ujmującego, magnetycznego, że patrzeć tak można bez końca. Owszem, Tadek używa czasem maszynki do strzyżenia, teraz w zakładzie fryzjerskim bez tego ani rusz, ale prawdziwy spektakl zaczyna się w momencie, kiedy chwyta za nożyczki. Z wielkiego chaosu po chwili wyłaniają się zgrabne fryzury, które dodają klientom blasku. Siada sobie taki delikwent w wygodnym fotelu, patrzy w lustro, czasami, jeśli jest tu pierwszy raz, rozgląda się ze skrywanym zaciekawieniem po nowym miejscu. W zasadzie nie ma tu nic nadzwyczajnego, żaden tam styl glamour, raczej mocne retro, ale oprawy dodają kwiaty. Ja na przykład lubię kwiaty, każdemu pomieszczeniu nadają akcent swojskości i bliskości. Na lustrze wisi tabliczka z napisem „Tadek”, zatem jest to spersonalizowane stanowisko pracy. Początkowo się dziwiłam, ale po kilku latach pracy „w rzemiośle” tego typu oznaczenia przestały już na mnie robić wrażenie. To żadne wywyższanie się, to jest warsztat pracy, a fryzjer swój warsztat pracy i swoje narzędzia traktuje w sposób


niemal mistyczny. Tadek mówi, że nożyczki przyzwyczajają się do ruchów jednej ręki, że po latach będą dobrze strzyc, jeśli ktoś będzie znał do nich klucz, kiedy znajdą się w dłoni prawowitego właściciela. Posiadacz kodu potrafi potem z nieładu włosów nadać im sens, a spod jego palców wychodzi całkiem udana fryzurka, podkreślająca walory klienta. Fryzjer, ten prawdziwy, nie dotknie narzędzi drugiego, mówi Tadek, ani swoich też nie pożyczy. Z pietyzmem będzie jeździć na Lubartowską albo w inne tajemne miejsca, żeby tylko te nożyczki i brzytwy naostrzyć.

Jak „Jezioro łabędzie” Ręce Tadka tańczą wokół głowy: Proszę się trochę pochylić, o tak, świetnie! Proszę trzymać głowę prosto. Proszę się teraz obrócić trochę w lewo. Tadek widzi odbicie twarzy klienta w lustrze, próbuje dowiedzieć się, jakie wymagania są szanownej pani lub szanownego pana, ale przecież i tak już wie. Po tylu latach pracy w zakładzie fryzjerskim wystarczy, że rzuci okiem na twarz, ubranie, kształt głowy klienta i błyskawicznie dobiera fryzurę do typu osobowości, sposobu bycia, ubierania się, wyglądu, rysów twarzy.

Tadek częściej zajmuje się mężczyznami. Nie dlatego, że my, kobiety, jesteśmy bardziej nieznośne lub zbyt wymagające, ale dlatego, że w dobie powszechnego używania maszynek do strzyżenia samodzielne wymodelowanie fryzury li i jedynie z pomocą nożyczek stanowi nie lada wyzwanie! I sztukę przez duże „s”. Ręce Tadka tańczą swój hipnotyczny taniec, a nożyczki ciach, ciach! Tyk, tyk, tyk! Szczękają cichutko, idą w ruch grzebienie. A potem Tadek bierze do ręki brzytwę… Pewnymi pociągnięciami ścina niewidoczne dla mnie nierówności lub włosy. Krytycznie, spod przymrużonych powiek, przygląda się swemu dziełu, odchodząc na krok od fotela. Prawie dobrze, mówi do siedzącego jak na tronie klienta, wciąż usuwając niedostrzegalne dla innych drobne niedociągnięcia. Ja ich naprawdę nie widzę, chociaż wsadzam nos prawie tuż pod ostrza, wisząc znad Tadkowego ramienia, i usilnie próbując spojrzeć na włosy jego oczami. Nie ma sensu. Pewnie dawno bym już odpuściła albo poszła na łatwiznę i wyciągnęła maszynkę. Rach-ciach i po krzyku, a tu tyle ruchów, tyle wygięć palców, jak w balecie, jak na scenie, jak „Jezioro łabędzie”. Tańczą te dłonie, trzepoczą, nadając bezmiarowi chaosu sens i kształt. Po mistrzowsku.

magazyn lubelski (65) 2019

23


Wbrew prawom matematyki

– Wcale na początku nie chciałem być fryzjerem – mówi Tadek. – Skończyłem studia inżynierskie w Krakowie na Akademii Górniczo-Hutniczej, a potem stwierdziłem, że to nie jest to, że nie widzę w tym siebie. – I tak po prostu zostałeś fryzjerem? – I tak po prostu zostałem fryzjerem. Rzeczywiście Tadek to lubi. Rozmawia z klientami, stałych bywalców jest całe mnóstwo, a wciąż pojawiają się nowi. Bycie fryzjerem daje satysfakcję. Teraz mówi się z angielskiego „barber”, ale Tadek woli mówić, że po prostu jest fryzjerem. Męskim fryzjerem. Delikatnie omiata z twarzy, szyi i ramion klienta obcięte kosmyki włosów, precyzyjnie, prawie nie patrząc, odkłada kolejne narzędzia na właściwe miejsce. Nie, nie jest pedantem, przyzwyczajenie drugą naturą, ale porządek musi być. Wprawdzie zakład fryzjerski to nie sala operacyjna, ale analityczny i uporządkowany umysł nie zniósłby bałaganu. To wbrew prawom matematyki. Ale fryzury, dzieła Tadka, wcale nie są kostyczne

24

magazyn lubelski (65) 2019

jak matematyczne regułki. Idealnie pasują do rysów twarzy. – Czy kiedyś zdarzyło ci się nie trafić? – Nie. Wystarczy spojrzeć na twarz i ją przeanalizować, spojrzeć jak na bryłę, którą trzeba upiększyć dobrze zrobionym strzyżeniem. – Czy to prawda, że znasz wszystkie najbardziej pikantne plotki z osiedla? – pytam. A czy to do końca są plotki? Tadek twierdzi, że każdy z klientów zostawia u niego trochę własnego ja, trochę siebie. Przez te kilkanaście minut tworzą zgrany duet, uzupełniają się. W końcu mają wspólny cel. – Ja jestem tą częścią aktywną, ktoś w moje ręce powierza swoją głowę, a osoba siedząca na fotelu odgrywa rolę pasywną, acz to właśnie ona, przynajmniej teoretycznie, jest sterem i okrętem. Teoretycznie? - Czasami tak. Zachłanne i ślepe podążanie za modą nigdy nie kończy się dobrze, trzeba też chwilami pozbyć się samouwielbienia. Szczypta narcyzmu nie zaszkodzi, ale nadmiar już tak. Bez względu na płeć. Panowie coraz bardziej zaczynają dbać o swoje głowy, zarost na twarzy. I nie jest to wcale przejaw zniewieścienia, tylko dbałości i o własne ciało, i o komfort psychiczny. – Wymóg czasów? Chwilowy trend, który przeminie? – Nie, wyższy stopień świadomości. Żyjemy


w kolorowych czasach, zostawiliśmy za sobą te wszystkie szare lata żelaznej kurtyny, doceniamy wygodę, ale równocześnie stajemy się coraz bardziej sybarytami, lubimy otaczać się pięknem i luksusem, sami też chcemy być piękni i luksusowi, a zadbane włosy i dobrze dobrana fryzura to podstawa sukcesu. Chcemy być podziwiani, indywidualni, mieć swój własny styl, wyróżniać się z tłumu, a ja lubię w tym pomagać. Wiadomo, jak cię widzą, tak cię piszą – mówi Tadzio. Śmieje się, poprawia okulary na nosie, żegna się wesoło z klientem i zaczyna sprzątać. Zanim przyjdzie kolejny.

Uniwersum Tadek jest bardzo przywiązany do miejsca, które stworzył tu, przy Romera w Lublinie, jest ono swojskie, przytulne. Lubi też działać. Od kiedy został przewodniczącym branżowej komisji fryzjerskiej przy Izbie Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie, ma przed sobą wciąż nowe wyzwania. I jak najbardziej umie im sprostać. Teraz przygotowuje się do kolejnych Mistrzostw Fryzjerstwa. – Myślisz, Tadziu, że ludzie przyjdą? Że będzie zainteresowanie? –Tadek uspokajająco klepie mnie po ramieniu. – Tak, przyjdą,

będą zachwyceni. Jak zwykle. Bo Mistrzostwa Fryzjerstwa w wykonaniu Tadka to przede wszystkim show. Jako konferansjer nie ma sobie równych, jest perfekcyjny aż do bólu, ale przy okazji zabawny, spontaniczny, dowcipny. I umiejętnie wprowadza w tajniki zawodu fryzjera. A jako wieloletni nauczyciel zawodu potrafi pokazać te najbardziej spektakularne czynności, dzięki którym stajemy się piękni i atrakcyjni. Takie na przykład strzyżenie albo modelowanie. A plecionki? Bajka! Dzieciaki go uwielbiają, kursantki wręcz biją o praktyki u niego. Ale Tadek udziela się też społecznie, nie tylko na polu edukacji zawodowej, jest przecież również przewodniczącym komisji egzaminacyjnej. I jednocześnie członkiem Rejonowego Cechu Rzemiosł Różnych w Lublinie, gdzie zasiada w Komisji Rewizyjnej. Lubię Tadka. Lubię jego kojący głos. I te sprawne, szybkie ruchy, dłonie, które tańczą wokół głowy. Mamy plany. – Wiesz, mówi Tadzio, zróbmy ogromny, międzynarodowy kongres rzemiosła, to będzie hit. Rzemiosło jest uniwersum, wszędzie takie same, to dialog międzykulturowy, ponad granicami. – Dobrze, Tadziu, zrobimy kongres. A możesz podciąć mi włosy? magazyn lubelski (65) 2019

25


biznes

ELEKTRYCZNA

PRZYSZŁOŚĆ

O ładowaniu samochodów w domu, regulacjach dotyczących polskiego rynku elektromobilności i o tym, że możemy być nie tylko biorcami, ale i dawcami energii elektrycznej z Maciejem Mazurem, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, rozmawia Piotr Nowacki, foto Adam Jankowski – Za nami pierwszy Kongres Nowej Mobilności. Jakie było przesłanie tego wydarzenia? – Kongres zorganizowaliśmy głównie dla przedstawicieli samorządów. Wychodzimy z założenia, że serce rozwoju tej dziedziny bije właśnie w samorządach, które mają zdecydowany wpływ na kreowanie przyszłości rynku elektromobilnego w Polsce. Nasze zaproszenie spotkało się z szerokim odzewem. Przy popularyzowaniu problematyki elektromobilności zależy nam na minimum debat, a maksimum dyskusji. Z całą pewnością podczas kongresu zorganizowanego w Lublinie to się udało. – Elektromobilność nie byłaby tak mocno kreowana, gdyby nie naciski, które płyną z Unii Europejskiej, a w konsekwencji tego – z polskiego ustawodawstwa. – To nie jest trend, który pojawił się i który za moment zniknie. Jest on oparty na kilku przesłankach, które gruntownie potwierdziły, że przyszłości jest elektryczna. Przede wszystkim to globalne działanie państw na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym. – Ale energia jest nie tylko elektryczna, może też być np. wodorowa... – Jako Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych jesteśmy otwarci na wszystkie paliwa, które zmniej-

26

magazyn lubelski (65) 2019

szają ślad węglowy, tym samym pozytywnie wpływając na nasze środowisko. Jako kraj, nie dysponujemy budżetem, z którego moglibyśmy skorzystać, by równolegle rozwijać na masową skalę w równym stopniu każdą gałąź związaną z paliwami alternatywnymi. Ale mamy wpływ na to, co powinno być priorytetem. Musimy podjąć odpowiedzialną decyzję. W obszarze pojazdów osobowych i dostawczych cały świat stawia na elektromobilność. Segment transportu ciężkiego otwiera się na wodór oraz skroplony gaz ziemny. – Jak Polska jest przygotowana do przyjęcia elektrycznej mobilności? – Podaż musi spotkać się z popytem, tymczasem w Polsce popyt jest jeszcze na niskim poziomie. W tej chwili czekamy na różne mechanizmy wsparcia, których zapowiedzi już się pojawiły, ale które jeszcze nie zostały wdrożone. Jak chociażby mechanizmy dopłat bezpośrednich, czyli temat związany z funkcjonowaniem Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. – Jest to rozwiązanie systemowe narzucone przez państwo. Ale jak to sprawdzi się w przypadku przeciętnego Kowalskiego? – Rynek rejestracji nowych samochodów osobowych, w tym także samochodów elektrycznych to rynek zdominowany przez firmy. W przypadku elek-


11

12 1 3

5

11

10 8 4

4 2

6

12 1 3

5 9

10 8 4

2

6

3

7

5 4

5 9

3

7

6

1

6

2 7 11

12 1 3

5

10 8 4

4 2

6

Istniejąca infrastruktura ładowarek dla pojazdów elektrycznych (stan na 24.07.2019)

5 9

3

7

1 2

6

3 4 5 6 7

Planowana infrastruktura ładowarek dla pojazdów elektrycznych (stan na 24.07.2019) 1 ul. Artura Grottgera 2 Plac Wolności 3 ul. Tomasza Zana/Filaretów (okolice ZUS) 4 ul. Spokojna

Istniejąca infrastruktura ładowarek dla pojazdów elektrycznych 5 ul. Witolda Chodźki (parking przy szpitalu) MOC/TYP ZŁĄCZA (stan na 24.07.2019) 6 ul. Cmentarna 1 Ikea (ul. Nasutowska 5)

Istniejąca infrastruktura ładowarek dla pojazdów elektrycznych MOC/TYP ZŁĄCZA MOC/TYP ZŁĄCZA (stan na 24.07.2019) Ikea (ul. Nasutowska 5) CCS (50 kW), CHAdeMO (50 kW), Type2 (43 kW) 1 Ikea (ul. Nasutowska 5) CCS (50 kW), CHAdeMO (50 kW), Ikrea (Aleja Spółdzielczości Pracy 90A) 4xType2 (22 kW) 2 Ikrea (Aleja Spółdzielczości Pracy 90A) 4xType2 (22 kW) Atrium Felicity (Wincentego Witosa 32) CCS (50 kW), CHAdeMO (50 kW), Type2 (43 kW) CCS (50 kW), CHAdeMO (50 kW), 3 Atrium Felicity (Wincentego Witosa 32) Tarasy Zamkowe (al. Unii Lubelskiej 2) Type2 (22 kW) Type2 (22 kW) 4 Tarasy Zamkowe (al. Unii Lubelskiej 2) MOSiR AQUA ( Al. Zygmuntowskie 4) 2xType2 (22 kW) 2xType2 (22 kW) 5 MOSiR AQUA ( Al. Zygmuntowskie 4) MOSiR Globus (ul. Kazimierza Wielkiego 8) 2xType2 (22 kW) 6 MOSiR Globus (ul. Kazimierza Wielkiego 8) 2xType2 (22 kW) MOSiR Bystrzyca (ul. Łabędzia 2a) 2xType2 (22 kW) 7 MOSiR Bystrzyca (ul. Łabędzia 2a) 2xType2 (22 kW)

Planowana infrastruktura ładowarek dla pojazdów elektrycznych (stan na 24.07.2019) 8 ul. Lwowska 1 ul. Artura Grottgera 9 Plac Dworcowy 2 Plac Wolności 10 ul. Tumidajskiego 3 ul. Tomasza Zana/Filaretów (okolice ZUS) 11 ul. Kaprysowa 4 ul. Spokojna 12 ul. Popiełuszki 5 ul. Witolda Chodźki (parking przy szpitalu)

8 ul. Lwowska 9 Plac Dworcowy 10 ul. Tumidajskiego 11 ul. Kaprysowa 12 ul. Popiełuszki

6 ul. Cmentarna 7 ul. Wojciecha Żywnego CCS (50 kW), CHAdeMO kW), Żywnego Type2 (43 kW) 7 ul.(50 Wojciecha

2 Ikrea (Aleja Spółdzielczości Pracy 90A)

4xType2 (22 kW)

CCS (50 kW), CHAdeMO (50 kW), Type2 (43 kW) Witosa 32) Lublin. Źródło: Urząd Miasta 3 Atrium Felicity (Wincentego Źródło: Urząd Miasta Lublin.

4 Tarasy Zamkowe (al. Unii Lubelskiej 2)

Type2 (22 kW)

5 MOSiR AQUA ( Al. Zygmuntowskie 4)

2xType2 (22 kW)

6 MOSiR Globus (ul. Kazimierza Wielkiego 8) 2xType2 (22 kW) 7 MOSiR Bystrzyca (ul. Łabędzia 2a)

2xType2 (22 kW)

Infrastruktura istniejących punktów ładowania w Lublinie oraz planowane lokalizacje Planowana infrastruktura ładowarek dla pojazdów elektrycznych (stan na 24.07.2019)

tryków to zdecydowanie ponad 80 procent nowych 8 ul. Lwowska 1 ul. Artura Grottgera rejestracji. Dopiero w drugiej kolejności są to osoby 9 Plac Dworcowy 2 Plac Wolności ZUS) oznaczać, fizyczne. NieZana/Filaretów może to(okolice jednak że o tej grupie 10 ul. Tumidajskiego 3 ul. Tomasza Kaprysowa 11 ul. 4 ul. Spokojna nabywców powinniśmy zapominać. Wręcz odwrotnie! 12 ul. Popiełuszki ul. Witolda Chodźki (parking przy szpitalu) 5 Pakiet korzyści wynikający z użytkowania pojazdu 6 ul. Cmentarna elektrycznego powinien przekonywać jednoznacz7 ul. Wojciecha Żywnego nie do „porzucenia” diesla i wyboru zeroemisyjnego transportu. Niestety oczekiwanie na odpowiednie regulacje prawne Źródło: Urząd Miasta Lublin. w polskich warunkach trwa bardzo długo. O systemie wsparcia mówimy co najmniej od trzech lat. W lipcu zeszłego roku została przyjęta ustawa o biokomponentach i biopaliwach ciekłych, w której zaszyty został Fundusz Niskoemisyjnego Transportu. Ale cały czas nie mamy rozporządzeń wykonawczych do tej ustawy, co blokuje nam możliwość uruchomienia konkursów. Tym samym nie możemy stosować systemu dopłat, mimo że rynek bardzo chciałby się rozwijać. – Utrudnienia dotyczą choćby sposobu rozliczeń transportu niskoemisyjnego. Nie jesteśmy w stanie wykazać tego przed urzędem skarbowym. Przykładowo, posiadam auto elektryczne, ładuję je w domu, ale nie mam możliwości rozliczyć prądu z sieci domowej w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. – Tutaj też bym wziął poprawkę na to, że jest to bardzo młody rynek, na którym wszyscy się dopiero

uczymy. To jest także nasza rola jako organizacji, by weryfikować to, co można zrobić lepiej, w tym wdrożyć rozwiązania już szczegółowe, które umożliwią traktowanie samochodu elektrycznego jako pełnoprawnego odpowiednika pojazdu konwencjonalnego. Podczas Kongresu odbyły się m.in. spotkania grup roboczych, które funkcjonują w ramach naszego stowarzyszenia, a których praca przełoży się na projekt nazywany „Białą Księgą Elektromobilności”. W ramach tego projektu chcemy zidentyfikować wszystkie bariery, jakie są związane z rozwojem rynku elektromobilności w Polsce, choćby te natury fiskalnej. Proponowane rozwiązania przełożymy na język prawniczy, a następnie jako nowelizację przedłożymy odpowiednim ministerstwom, licząc na otwartość ustawodawcy. W konsekwencji tego liczymy na umożliwienie bezproblemowego rozwoju tego rynku. – Rozmawiamy o niskoemisyjności, choć na chwilę obecną w Polsce jeszcze niewiele posiadamy prądu z tzw. czystych źródeł odnawialnych. – Większość produkcji energii w Polsce pochodzi z elektrowni węglowych, ale nie sprowadzajmy tej dyskusji do pytania o to, co powinniśmy zrobić jako pierwsze – czy rozwijać segment pojazdów zeroemisyjnych czy zmieniać energetykę. Przyszłe pokolenia nigdy by nam nie wybaczyły, gdybyśmy zahamowali rozwój gospodarki zeroemisyjnej na rzecz zmiany mikmagazyn lubelski (65) 2019

27


su energetycznego. Zdecydowanie należy to robić jednocześnie, czyli z jednej strony sprawiać, żeby pojazdy elektryczne mogły jeździć, korzystając z tzw. zielonej energii, a z drugiej strony rozwijać rynek pojazdów elektrycznych. Samochód elektryczny jest bardziej ekologiczny od swojego konwencjonalnego odpowiednika w każdej sytuacji, a już na pewno w mieście, bo my przenosimy wtedy emisję absolutnie poza miasto. W mieście jest on natomiast w pełni zeroemisyjny. Pamiętajmy, że także hałas jest źródłem problemu – zanieczyszczenie hałasem to często niedostrzegany problem, a bardzo duży. Pojazd elektryczny tego hałasu nie emituje, zatem tutaj na pewno przewaga zawsze będzie po stronie elektryków. – Problemem jest zbyt mała ilość stacji ładowania, w Lublinie działa ich obecnie osiem, co daje czternaście punktów podpięcia. Posiadając samochód elektryczny, który ma zasięg na poziomie 200–300 km, jest to kłopotliwe. W jaki sposób zamierzacie to rozwiązać? – To ważna kwestia. Posiadając samochód elektryczny, możemy zmienić swoje podejście do tankowania tudzież ładowania. Tankujemy/ładujemy nasz samochód tam, gdzie spędzamy najwięcej czasu, czyli głównie w domu, pracy. Średnio 80% ładowania na całym rynku globalnym elektromobilności odbywa się w miejscu zamieszkania i miejscu pracy. Dopiero kolejne procenty z pozostałych 20% to ładowanie na stacjach ogólnodostępnych w ramach aglomeracji, z czego zaledwie 5% to szybkie ładowarki na prąd stały pomiędzy aglomeracjami. Z tego wynika, że powinniśmy chcieć się ładować w domach i to jest dobre dla naszego samochodu, bo bateria się nie degeneruje, i dla naszego portfela, bo energia jest najtańsza, choćby przy korzystaniu z taryfy nocnej. To zapewnia nam również komfort. – Ładowanie w domu, czyli gdzie? – Nasze stowarzyszenie przedsięwzięło kroki, aby oddawane do użytku nowe budynki miały na parkingach zapewnione odpowiednie okablowanie kanałowe, co zresztą wymagane jest przez Unię Europejską. Dążymy również do tego, aby ładowarki były częścią już istniejących budynków. Innymi prawami rządzą się szybkie ładowarki, z których korzystamy, przemieszczając się pomiędzy aglomeracjami. Ta usługa wprawdzie jest i zawsze będzie dużo droższa, ale pamiętajmy, że to tylko około 5% ładowań. Zdecydowanie częściej będziemy korzystali z ładowarek prywatnych w miejscu zamieszkaniu tudzież miejscu pracy. Rozmawiając o kosztach ładowania należy zatem brać pod uwagę, że ładowarki ogólnodostępne są praktycznie zawsze uzupełnieniem i odpowiadają za nieznaczną część całości sesji ładowania. Znamy takich użytkowników samochodów elektrycznych, którzy na ładowarkach ogólnodostępnych w ogóle nie bywają. Samochody elektryczne mogą zatem

28

magazyn lubelski (65) 2019

sprawić, że w niedługim czasie zapomnimy jak tradycyjne stacje paliwowe wyglądają i do czego nam jeszcze niedawno służyły. – A jeśli zabraknie prądu? Co wówczas? – Nie ma takiej obawy. To stereotyp, z którym staramy się walczyć. Nawet milion samochodów elektrycznych to jest 1–2% produkcji energii elektrycznej w Polsce. A póki co jesteśmy bardzo daleko do tego miliona. Po drugie, gdy ten milion rzeczywiście będzie, to już inaczej będzie wyglądała sieć elektroenergetyczna w Polsce, inaczej też będą wyglądały samochody. Auta elektryczne mogą stać się dodatkowym wsparciem dla systemu elektroenergetycznego, co zresztą już się dzieje. Same samochody elektryczne są magazynami energii – mogą także być dawcą energii, a nie tylko biorcą. Przykładowo w ubiegłym tygodniu rząd Holandii przeznaczył 5 mln euro na rozwój 472 ładowarek umożliwiających ruch dwukierunkowy. Ten program pilotażowy ma zachęcać użytkowników samochodów elektrycznych, którzy sami ustalają, jaki poziom oddawania energii jest dla nich satysfakcjonujący, a jaki musi pozostać stan naładowania baterii, żeby mogli bezproblemowo wrócić do domu. – Na czym dokładnie to polega? – Samochód elektryczny to mobilny magazyn energii. Bateria na kółkach. Nie musi być pojazd zawsze biorcą energii, może być też dawcą. Zwłaszcza kiedy sieć tej energii potrzebuje. Przykładowo, ładując się w nocy, kupujemy energię po niższej cenie, a oddajemy tę energię wtedy, kiedy jest na nią zapotrzebowanie i jest droższa. Wówczas sprzedajemy ją po wyższej cenie, czyli jeździmy samochodem elektrycznym za darmo albo nawet na tym zarabiamy. Być może brzmi to nieprawdopodobnie, ale takie projekty pilotażowe już teraz są realizowane w Danii, Holandii czy Wielkiej Brytanii. – Dlaczego akurat Lublin został wybrany na organizację Kongresu Nowej Mobilności? – Zależy nam na realizowaniu projektów związanych z rozwojem zeroemisyjnego transportu razem z samorządami, które rzeczywiście tego chcą. Elektromobilność w Lublinie pojawiła się po raz pierwszy już wiele lat temu, wtedy gdy jeszcze nikomu nie przyszło do głowy, że kiedykolwiek będziemy jeździć samochodami elektrycznymi. Mowa oczywiście o trolejbusach, które od lat 50. tworzą tabor miejski. Największa flota trolejbusów w Polsce jest właśnie w Lublinie, więc symbolicznie jest to miasto, które jest liderem elektromobilności. A teraz czas na rozwój komunikacji zbiorowej opartej na autobusach elektrycznych, a także rozwój samochodów osobowych. – A Pan czym jeździ? – To oczywiste, że autem elektrycznym.


biz-njus

(mich)

Pod znakiem karpia Po wielu miesiącach przygotowań został otwarty szlak kulinarny, który łączy Lubelszczyznę z Podkarpaciem. Lokalne Grupy Działania: Owocowy Szlak, Roztocze, Puszczy Sandomierskiej, W Dolinie Tyśmienicy i Wieprza oraz Bielska Kraina postawiły na tradycję hodowli karpia oraz smaki lokalnych kulinariów. Dzięki temu Lubelsko-Podkarpacki Szlak Karpia uwzględnia i poleca lokale gastronomiczne serwujące dania z ryb słodkowodnych. Z jednej strony służy to popularyzacji kuchni lokalnej, z drugiej zaś strony promocji mniej uczęszczanych zakątków tych regionów. Lubelszczyzna ma wielowiekową tradycję hodowania ryb, obecnie zajmuje drugie po Śląsku miejsce w hodowli karpia. Na Lubelszczyźnie stawy znajdują się m.in. wokół Kraśnika, Opola Lubelskiego, Parczewa. Oprócz karpia Lubelskie słynie z lina, sandacza, pstrąga i szczupaka. (maz)

(Viktoriia Berezniak)

Forum Społecznej Odpowiedzialności Biznesu

Po raz drugi w Lubelskim Centrum Konferencyjnym odbyło się organizowane przez Lubelski Klub Biznesu Forum Społecznej Odpowiedzialności Biznesu. Forum organizowane jest w celu przedstawienia nowych kierunków działań oraz propagowania społecznej odpowiedzialności biznesu. W programie wydarzenia znalazły się prelekcje dotyczące m.in. kształtowania przewagi konkurencyjnej organizacji, panel „Szczęście pracowników – fanaberia czy nieodzowny element kultury”, „Regulacje w świetle RODO”, „Coaching jako metoda wsparcia biznesu w rozwoju pracowników i wzroście efektywności działań” oraz panele dyskusyjne: „Odpowiedzialny pracodawca – dobre praktyki propracownicze LW Bogdanka S.A.”, „Edukacja i profilaktyka zdrowotna w miejscu pracy” i wiele (Viktoriia Berezniak) innych. Wydarzenie było bogate w tematy poruszające aspekty etyczne, ekologiczne, a także społeczne w działalności firmy. (pat) Politechnika ma nowe centrum badawczo-rozwojowe W ramach współpracy Politechniki Lubelskiej ze spółką EnergoTech Lublin powstało Na podium nowoczesne Centrum Badawczo-Rozwojowego Inżynierii Wysokonapięciowej. Inwestycja mieści się przy al. Witosa 16E w Lublinie, a prace nad nią trwały 2 lata. Pochłonęła 8 mln Poznaliśmy pełną wersję raportu dotyczącego złotych pochodzących z Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju. Centrum proponuje usługi potencjału inwestycyjnego Lublina dla branży w zakresie diagnostyki i monitoringu parametrów linii kablowych i napowietrznych średusług biznesowych, który został przygotowany niego i wysokiego napięcia oraz aparatury łączeniowej dedykowanej do tych sieci. Ośrodek przez przedstawicieli firm Antal, Cushman & będzie zajmował się badaniami dotyczącymi poprawy niezawodności zasilania odbiorców Wakefield oraz Vastint. Lublin okazał się liderem energii elektrycznej poprzez przeciwdziałanie awariom sieci elektroenergetycznych, zwięk- w dwóch kategoriach: „Nieruchomości” i „Poszeniem zakresu informacji pozyskiwanych z sieci elektroenergetycznych w celu lepszego tencjał zatrudnienia”, a w kategorii „Potencjał monitorowania i zarządzania nimi, diagnostyką stanu pracy poszczególnych elementów edukacyjny” zajął drugie miejsce. Ostatecznie zysieci w celu kompleksowej analizy potrzeb remontowych i modernizacyjnych, wykorzysta- skał najlepsze noty wśród wszystkich badanych niem systemów łączności cyfrowej do kompleksowego zarządzania systemem dystrybucji polskich miast. Miasta oceniono w siedmiu energii elektrycznej oraz automatyzacją procesu analizy danych pomiarowych w celu kategoriach. Podstawą do sporządzenia raporzwiększenia szybkości i precyzji działań diagnostycznych. (PL) tów „BEAS” była analiza subiektywnej oceny biznesowej inwestorów z branży usług dla bizWkrótce trzeci odcinek trasy S19 nesu. Ankietowani przedsiębiorcy z wybranych Rozpoczęto prace na kolejnym już odcinku S19 na terenie województwa lubelskiego, od polskich miast – Warszawy, Krakowa, Wrocławęzła Janów Lubelski Południe do węzła Lasy Janowskie. Wykonawca odcinka, firma wia, Poznania, Łodzi, Trójmiasta, Szczecina, a także Lublina. Respondentami w badaniu byli Strabag, porządkuje teren po wycince drzew, wytycza przebieg przyszłej trasy w terenie decydenci w firmach prowadzących działalność oraz wykonuje pierwsze roboty ziemne. Symbolicznym wbiciem pierwszej łopaty na w Polsce, czyli prezesi, członkowie zarządów granicy województw lubelskiego i podkarpackiego przypieczętowano rozpoczęcie prac oraz dyrektorzy departamentów. Dodatkowo w terenie. W Łążku Ordynackim przy drodze krajowej nr 19 został zorganizowany raport został wzbogacony o twarde dane z rynku briefing prasowy z udziałem m.in. ministra inwestycji i rozwoju Jerzego Kwiecińskiego, wiceministra infrastruktury Rafała Webera i wojewody lubelskiego Przemysława Czarnka. (koszty życia, stawki nieruchomości biurowych, Odcinki zostaną oddane do użytku w 2022 r. Blisko 160 km trasy pomiędzy węzłami Lu- wynagrodzenia oferowane przez pracodawców). blin Sławinek i Rzeszów Wschód będzie można przejechać zgodnie z przepisami w około (UM Lublin) 90 minut. (LUW). magazyn lubelski (65) 2019 29


sport

Podwójne podium

tekst Izolda Boguta | foto Marek Podsiadło

Agnieszka Pawlak, lublinianka, w czerwcu tego roku po raz drugi zdobyła tytuł mistrzyni świata w strzelectwie terenowym. Jak mówi, dużo łatwiej jest tytuł wywalczyć, niż go obronić, ale jak widać, w tej dyscyplinie nie ma sobie równych na świecie.

30

magazyn lubelski (65) 2019


Zeszłoroczne mistrzostwa świata w Czechach były pierwszymi, w których brała udział. Startowała w kategorii Ladies, liczącej około 30 kobiet z różnych krajów. Jechała bez ambicji, by stanąć na podium, ale w bardzo dobrej formie. Końcowy wynik naszej lubelskiej zawodniczki dał jej pierwsze miejsce w klasyfikacji kobiet. Było to duże zaskoczenie. Emocje, a tym bardziej świadomość, co się wydarzyło, dotarły do niej dopiero kilka dni po powrocie do Polski.

Nie sztuka wywalczyć, sztuka utrzymać – W tym roku, jadąc na mistrzostwa świata, byłam w zupełnie innej sytuacji psychicznej. Jechałam bronić tytułu! Było mi trudniej. Mistrzostwa odbywały się w Kaletach, na Śląsku. Celowo przydzielono mnie do grupy z moją bezpośrednią konkurentką Martą Růžičkovą z Czech. Dwa dni spędziłyśmy ze sobą pod presją każdego punktu. Drugiego dnia byłam wyczerpana psychicznie. Ale kiedy zobaczyłam, że mój końcowy wynik jest o trzy punkty wyższy od Marty, to było wielkie szczęście. Marta była moją idolką, kiedy ja zaczynałam brać udział w zawodach, ona już zdobywała wysokie nagrody. To był naprawdę duży sukces. Obroniłam tytuł mistrzyni świata. W naszej konkurencji zdarzyło się to pierwszy raz, żeby ktoś dwa razy z rzędy wywalczył tytuł mistrza świata – mówi, nie kryjąc zadowolenia. Strzelectwo terenowe (ang. field target) to dyscyplina wywodząca się z Wielkiej Brytanii, której zasady zostały ustalone na początku lat 80. Pod tą ogólną nazwą kryje się kilka konkurencji – łączy je to, że strzela się z karabinów pneumatycznych, w terenie, różni to, jakie są rozmiary celów, odległości, z jakich się strzela i inne niuanse regulaminowe. – Moja dyscyplina to Hunting Field Target (HFT). W zróżnicowanym terenie, na dystansie od 7 do 42 metrów od strzelającego, rozstawione są stalowe tarcze figurkowe o dowolnym kształcie. Istotne, że każda z nich ma mechanizm zapadkowy, który po trafieniu w wyznaczone miejsce (hitzone – HZ) powoduje złożenie się celu. Hitzone są różnej średnicy, ich wielkość uzależniona jest od dystansu, np. HZ o średnicy 15mm może być ustawiona na dystansie od 12 do 28 m, ale HZ 35mm od 7 do 42 m – wyjaśnia sportsmenka. Trudność potęguje fakt, że zawodnicy nie mogą używać urządzeń do określenia odległości – np. dalmierza czy wskaźnika laserowego – ani korzystać ze zmian nastaw celownika optycznego. Zawodnik może przyjąć na stanowisku dowolną pozycję, z wyjątkiem pozycji siedzącej, i może skorzystać z wszelkich udogodnień terenowych, jakie znajdą się w zasięgu stanowiska. Wchodząc na pole zawodów, magazyn lubelski (65) 2019

31


nie wie, w jakiej odległości od niego ustawione są cele. Przed oddaniem strzału ocenia to wizualnie, potem nanosi poprawkę w lunecie na odległość, bo pocisk wraz z dystansem opada, więc należy ocenić, o ile opadnie, oraz na ewentualne podmuchy wiatru czy opad deszczu, które mają duży wpływ na trajektorię lotu lekkiego naboju o średnicy 4,5mm. Na oddanie strzału zawodnik ma 2 minuty.

Taniec czy okopy? Pasja do militariów pojawiła się, kiedy miała kilkanaście lat i wydawało się, że jej owocem będzie praca w służbach mundurowych, najchętniej w szeregach policji. Mówi, że mundur to dla niej synonim dyscypliny, hierarchii i ładu. Czuła się dobrze w roli tego, kto ten ład zapewnia, buduje. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. W wieku 14 lat dołączyła do zespołu ludowego Politechniki Lubelskiej. Trzy dni

32

magazyn lubelski (65) 2019

w tygodniu, wieczorami, brała udział w spotkaniach tanecznych. Do tego doszły częste wyjazdy weekendowe, a także okolicznościowe, typu kolędowanie. Tam poznała swojego przyszłego męża, który tańca i śpiewu ludowego uczył się od 7 roku życia. Przez kolejne 6 lat tańczyli razem – w zespole Politechniki, a następnie w zespole Akademii Rolniczej. Równolegle wspólnie weszli w świat militariów. Dzieląc czas pomiędzy folklorystyczną estradą i leśnymi okopami, stali się wraz z grupą przyjaciół drużyną paramilitarną. Ale nie od razu. – Zaczęło się od Air Soft Gun, jest to sport polegający na imitowaniu pola walki, z użyciem replik broni palnej zasilanych napędem elektrycznym lub gazowym, z plastikowymi kulkami, na zasadach gry fair play. Później przekształciło się to w drużynę paramilitarną. Skupiliśmy się na doskonaleniu umiejętności typowo wojskowych. Trwało to kilka lat, aż przyszła potrzeba


czegoś nowego. Wtedy weszliśmy w strzelectwo czarnoprochowe. Po tym etapie zrobiłam patent strzelecki i licencję Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego oraz uzyskałam pozwolenie na broń palną. A równolegle wkradły się w moje życie pneumatyki. I one stały się moją główną pasją strzelecką. Za rozwój, wytrenowanie odpowiadam sama, nie mam trenera. Doskonalenie osiągam poprzez kolejne godziny spędzone z karabinem przy oku – opowiada o kolejnej swojej pasji Agnieszka. Stosunek rodziców? Najlepszym słowem jest tu akceptacja. Nie sprzeciwiali się, ale też nie wyrażali zachwytu. Pewnie traktowali to jako młodzieńczy wybryk, który trzeba przeczekać. – Przyznam się, że teraz, będąc matką i dorosłą, niemal trzydziestoletnią kobietą, miałabym opory przed tym, żeby puścić nastolatka z rówieśnikami na tydzień do lasu. A takie wyjazdy nam się wtedy zdarzały. Na przykład kiedy szykowaliśmy zlot drużyn paramilitarnych. Kopaliśmy rowy, robiliśmy umocnienia, inaczej mówiąc, „przygotowywaliśmy las”. Nie czuliśmy się prawdziwymi żołnierzami, wiedzieliśmy że to zabawa, symulacja, w najlepszym razie etap wyszkolenia. Podchodziliśmy do tego z bardzo dużym zaangażowaniem i przekonaniem, że jak się coś robi, to najlepiej jak potrafię.

Strzelectwo jako sport Mając w garści podwójne mistrzostwo świata w kategorii kobiet, nasza lubelska mistrzyni nie ma zamiaru odpuścić dalszej walki. Jak mówi, od początku swojej przygody ze strzelectwem przekonywała kolegów z klubu Lubelskie Forum Strzeleckie, że w tej dyscyplinie nie ma mowy o forach dla kobiet. Z czasem przekonali się, że miała rację. Będąc konsekwentną,

po osiągnięciu najwyższych laurów w kategorii kobiet, musi udowodnić poziom swoich umiejętności w kategorii Open. I wydaje się, że nie będziemy musieli długo czekać. Już w tym sezonie wywalczyła trzecie miejsce w Pucharze Polski! Od przyszłego roku będzie startowała w kategorii Open, żeby zmierzyć się ze wszystkimi. Ale na tym nie koniec. W tym roku ruszyła z inicjatywy Agnieszki szkoła strzelecka – Akademia Strzelectwa Terenowego. Swoją ofertę kieruje do młodzieży, ale nie zamyka się przed osobami dorosłymi. Idea tej szkółki jest taka, żeby strzelectwo zaczęło funkcjonować w naszym społeczeństwie jak sport, forma spędzania wolnego czasu. Jak mówi nasza mistrzyni, trzeba złamać stereotyp zrównujący używanie broni z zachowaniami agresywnymi, skierowanymi przeciwko komuś. – Pomyślałam, kto, jak nie ja, jest najlepszym przykładem tego, że strzelać może każdy. Zaczęło się od nastoletnich amatorskich zabaw, w międzyczasie skończyłam studia, wychowałam dwóch synów i stanęłam dwukrotnie na najwyższym światowym podium. Dlatego chcę popularyzować ten sport, bo każdemu dać może dużo dobrego. – Agnieszka dodaje, że myśli tu szczególnie o młodzieży, która w strzelectwie terenowym może znaleźć emocje podobne do tego, co przeżywają w grach komputerowych, ale jednak dziejące się w realu i wymagające sprawności, wytrzymałości, przytomnego oka i pewnej ręki. Nadal z sentymentem graniczącym z zazdrością patrzy na kobiety służące w policji. Mundur pozostał niespełnionym marzeniem. Życie potoczyło się zupełnie inaczej, czyli, jak mówi nasza bohaterka, najlepiej jak mogło. Pozostała w niej pasja, a praca włożona w jej doskonalenie przyniosła dobre owoce. magazyn lubelski (65) 2019

33


podróże

Zostaw stereotypy na zewnątrz czyli imperium pod złotymi kopułami – notatka z podróży tekst i foto Natalia Wierzbicka 34

magazyn lubelski (65) 2019


Lot z Lublina trwał niewiele ponad godzinę. Boję się latać, ale podróż minęła bez przeszkód. Lotnisko w Kijowie przywitało błyskawiczną odprawą, walizki już na nas czekały. Taksówka z lotniska na Majdan jechała zaledwie 20 minut. Opłaca się wzywać przez telefon, tak jak u nas. Hotel Ukraina z widokiem na Majdan, śniadania obfite, po wschodniemu, czyli kotlety, ziemniaki , jajka, ciasta – wszystko na raz, taki prawie obiad. Zaczęło się interesująco. Są tacy, którzy uważają, że specyfikę miasta najlepiej poznaje się przez lokale gastronomiczne. Wychodzimy z hotelu i od razu pierwszy z nich – Pizza Veterano, sieć lokali założona przez weterana wojny z Rosją, gdzie zatrudniają jako kucharzy byłych żołnierzy. Cały wystrój jest zrobiony z wojennych pamiątek. Pełno naboi, plakietek – totalny demobil. Taka jest właśnie stolica Ukrainy – po trochu składa się z całkowicie różnych opowieści.

Matrioszki pełne Leninów Zwiedzanie zaczęliśmy od Majdanu, czyli placu Niepodległości, największej tego typu przestrzeni w stolicy Ukrainy. Czuć atmosferę walki sprzed kilku lat. Na całym placu stoją samowolnie stawiane pomniki z cegły i płyty z granitu upamiętniające zabitych. Kwitnie handel, można kupić bransoletki w kolorach narodowych. Cel – wspieranie rodzin zabitych. Potem główna ulica Kijowa – najszersza na świecie. Nazywany kijowskim Newskim Prospektem Chreszczatyk ma szerokość 57 m, czyli spokojnie można uprawiać biegi na 60 metrów. Socrealistyczny monumentalizm, rozmach, idealny na wojskowe defilady. Kierując się do Soboru Mądrości Bożej, kupujemy kawę w kiosku Aroma. Gorąca, pachnąca, najlepsza. Ta w lokalach do tej się nie umywa. Idąc dalej, mijamy estetyczne skwery, miniparki, rzeźby, ławeczki. Centrum miasta jest bardzo zadbane. W wielu miejscach stoją stragany z pamiątkami. Zachwyca brak plastiku, wszystko jest zrobione z drewna, płótna, samo rękodzieło, żadnej chińszczyzny, nierzadko sprzedający siedzą i dorabiają asortyment na miejscu. No i matrioszki ze wszystkim – od Lenina do Minionków.

Proza wyparta przez poezję smaku Powoli wkraczamy w sam środek dawnego imperium. Rozmach głównie dotyczy architektury. Najpierw mijamy Złotą Bramę (ceglana, ze sztuczną trawą po bokach), część dawnych murów obronnych. Potem Sobór Mądrości Bożej, czyli Sobór Sofijski – cerkiew wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO, której budowa magazyn lubelski (65) 2019

35


zaczęła się na początku XI wieku, obecnie muzeum państwowe. Na zewnątrz biała elewacja, zielono-złote kopuły. W środku płaskorzeźby, łuki, półmrok, mozaiki, pokryty złotem ołtarz robią wrażenie. Z aparatem fotograficznym weszłam na wieżę. Musiałam. I dobrze zrobiłam. Kolejna przerwa na jedzenie. Leave your stereotypes outside – to hasło z elewacji trafnie opisuje cały nasz trip do Kijowa. A restauracja nazywa się „100 years back in the future”, więc dość przewrotnie, zwłaszcza że cała jest w klimacie ponadczasowej ukraińskiej kuchni. Kelnerzy sugestywnie opowiadają o procesach powstawania tradycyjnych dań. Wiadomo, z jakim efektem dla naszych żołądków. Lokalne produkty, mus z batatów, wątróbka, barszcz ukraiński, bryndza, podpiwek, prażony groch na przekąskę, różowy sos w skorupce z jajka. Oszołomieni próbujemy smażonych pszczół, na których wcześniej zrobiono alkohol. Proza została wyparta przez po-

36

magazyn lubelski (65) 2019

ezję. Generalnie we wszystkich restauracjach wszyscy dużo opowiadają o tradycji, naturalnych procesach, wiedzą, że to jest ważne. Również wystrój lokali jest staranny, dbałość o szczegóły powala, wszystko jest custom made, niepowtarzalne.

Ostatnia barykada Padół to dawna rzemieślniczo-targowa dzielnica Kijowa z zachowanymi do dziś licznymi zabytkami. Tu znajduje się wzgórze zamkowe, monaster florowski, Akademia Mohylańska, dom Iwana Mazepy i muzeum M. Bułhakowa. W pobliżu marina. Wchodzimy na statek wycieczkowy, aby odbyć bardzo fotogeniczny rejs po Dniestrze – z pokładu dobrze widać Ławrę Peczerską – prawosławny klasztor o prawie tysiącletniej historii, którego kopuły górują nad miastem. Świeże powietrze wzmaga apetyt. Ostatni punkt programu tego dnia to nomen omen The


Last Barricade. Lokal bardziej utajniony niż akta KGB. Znajduje się w podziemiach pod Majdanem, wejście wygląda jak drzwi do kotłowni. Wystrój jest przesycony historycznymi odniesieniami do czasów Rosji Radzieckiej, wojny ojczyźnianej i pomarańczowej rewolucji. Podobnie jak w innych lokalach, obsługa organizuje minitour z gośćmi, pokrótce opisując kulisy powstania lokalu. Tutaj dodatkowo posadzili nas na stołkach barowych, które po chwili odjechały do jeszcze bardziej utajnionej sali – atmosfera jak w spektaklach Leszka Mądzika albo James Bond meets East. Oprócz tradycyjnej kuchni serwują też burgery i zaskakująco dobre pierogi z chałwą.

Na dniestrzańskim moście Kolejny dzień pobytu w Kijowie zaczynamy od wycieczki metrem, które jest najgłębszym w Europie, ma ponad 100 metrów. W razie wybuchu wojny metro zamienia się w schron z całą potrzebną infra-

strukturą i szczelnymi śluzami. Dojeżdżamy do stacji zlokalizowanej na… moście na Dnieprze. Mocny kontrast. Znak charakterystyczny – dwa pomniki z czasów ZSRR, ale parytetowo kobieta i mężczyzna. Co ciekawe, socrealizm i brutalizm są wszędzie, o dziwo budzi to sentyment i zachwyt. Następny przystanek to najświętsza ze świętych Ławra Peczerska, zespół klasztorny, który powstał w pieczarach, jakie sobie wydłubali kiedyś mnisi, a które z czasem przeobraziły się w imponującej urody cerkwie. Aby zwiedzić wzgórze klasztorne, kobiety muszą mieć nakrycie głowy, a do katakumb dodatkowo trzeba wejść w zapasce, rodzaju spódnicy. We wnętrzach czuć cudownie pachnące świece z pszczelego wosku, dzięki którym można obejrzeć mumie mnichów. Półmrok miesza się ze złoceniami, nad głowami wiszą ciężkie od kryształów żyrandole, a na ścianach widnieją wizerunki świętych. Kolejny punkt programu – Muzeum Wojny. Samograj fotograficzny, zdjęcia same się robią. Wielkie pomniki przekroju klasowego, który walczył na wojnie, i kontrast tych olbrzymów, który zniewala.

magazyn lubelski (65) 2019

37


Dużo betonu, w którym tkwi jednak jakieś piękno i mroczna siła. Obok wrażenie robi pomnik matki ojczyzny – wyższy niż Statua Wolności, też można wejść na górę. I nagła zmiana sytuacji – restauracja Chicken Kiev. Absolutne szaleństwo z wystrojem – dywan z kurczakiem, krzesła wycinane w kurczaki i menu w 3d. Tradycyjny kotlet po kijowsku,

38

magazyn lubelski (65) 2019

czyli nasz devolay z masłem w środku, ale i z kostką przyozdobioną kokardką, rosół, barszcz, pierogi. Imponujące wnętrze z dekoracją będącą czymś pomiędzy secesją a współczesnością, dopracowane do najmniejszego szczegółu.


Tołstoj, wódka i falbanki W Kijowie są liczne ślady działalności Polaków. Na Padole mieszkał z rodzicami młody Bolesław Leśmian. Z kolei architekt Władysław Horodecki zostawił po sobie kilka ważnych realizacji. Był nazywany polskim Gaudim. Z Kijowa chciał zrobić Paryż Wschodu, tworzył w stylistyce modernizmu, wyprzedzając epokę – używał betonu. Był także przedsiębiorcą i mecenasem sztuki. Do dziś, nie tylko wśród słuchaczy kijowskiej akademii sztuki, uważany jest za źródło inspiracji. Ostatni dzień pobytu w Kijowie i ostatnia biesiada w restauracji. Klimat jak z Tołstoja, Prusa, falbanki, koronki, książki i obrazy. Wódka w suchym

lodzie, śledź, szuba, pierogi, nalewka chrzanowa (bardzo dobra), papryczki, kiszone chili, do tego ogórki, pomidory, ciemny chleb. Klasyczny zestaw pod wódkę. Ale i tak restaurację Pervak goście chwalą głównie za te nalewki o bardzo różnych smakach. Dla Polaków Kijów to miasto pełne sentymentów i nostalgii za młodością swoich przodków. Na każdym kroku dużo dobrej architektury i znakomitych wnętrz. Mało kiczu, dużo prawdziwego rzemiosła i sztuki. Prawdziwe smaki kuchni ukraińskiej. Przestrzeń i liczne skrajności. I wszystko szalenie fotogeniczne. Zapasy przywiezionego kawioru i koniaku stopniały błyskawicznie, głowa pełna pomysłów na cykle fotograficzne – moje serce już tęskni za Kijowem.

magazyn lubelski (65) 2019

39


moto

Renault Kangoo Z.E nowa motoryzacja tekst Piot Nowacki | foto Marek Podsiadło

NAZARUK SERVICE SP. Z O.O. Abramowicka 45 | Lublin Tel. kom.:+48 81 748 68 68 www.nazaruk.pl

Kto z nas nie widział Renault Kangoo, więc, czym nowym może nas zaskoczyć ? Auto w wersji dosłownie dostawczej czyli z siedzeniami dla dwóch osób z przodu ale i na wyjazd z rodziną lub znajomymi w wersji pięcioosobowej z dużą przestrzenią bagażową. Wszystko było by bez większego zadęcia gdyby nie fakt że jest to auto elektryczne czyli poruszające się na prąd. Pamiętacie wózki dowożące bagaże na stacjach PKP ? Model Renault Kangoo zachowuje się podobnie jak ówczesne Melexy, nie emitując odgłosów, które towarzyszą samochodom spalinowym. Auto wewnątrz jest bardzo przestronne, duże powierzchnie przeszklenia sprawiają wrażenie niczym nieograniczonej przestrzeni. Materiały użyte do wykończenia wnętrza są na przyzwoitym poziomie. Liczne schowki z przepastną półką nad przednią szybą czynią auto bardzo praktycznym. Uruchomienie Kangoo odbywa się jak w standardowym samochodzie z napędem spalinowym. Przekręcamy kluczyk i otrzymujemy komunikat dźwiękowy, pojawia się również kontrolka na

40

magazyn lubelski (65) 2019


moto desce rozdzielczej z napisem GO. Ruszamy. Auto porusza się w całkowitej ciszy, słyszalne są tylko odgłosy toczenia kół oraz dźwięk przełączników elektrycznych. Automatyczna skrzynia biegów pozwala nam w płynny sposób wystartować ze świateł na skrzyżowaniu. Kangoo okazuje się sprinterem. Silnik elektryczny o mocy 60 KM i 225 Nm ciągu przyspiesza do 50 km/h bardzo sprawnie. Po przekroczeniu tej prędkości i osiągnięciu 100 km/h efekt nie jest tak spektakularny, jak podaje producent – do przysłowiowej setki potrzebujemy już ponad 20 sekund. No cóż, samochód nie był tworzony na potrzeby Formuły 1. Podczas jazdy dobrze jest się posługiwać nie tyle prędkościomierzem, co wskaźnikiem ładowania, który daje nam możliwość bardziej racjonalnego wykorzystania prądu zgromadzonego w litowo-jonowych akumulatorach o pojemności 33kWh. To pozwala pokonać nam dystans na poziomie ok. 200 km. Dużo i niedużo, jeżeli przeanalizujemy potrzeby codziennego poruszania się po mieście. Po prostu trzeba zmienić swoje nastawienie do sposobu przysłowiowego „tankowania”. A „tankowanie” może odbywać się wszędzie, gdzie jest dostęp do gniazdka elektrycznego. Te domowe zapewniają nam naładowanie z poziomu 30% do pełna w czasie 12 godzin. Czyli po powrocie z pracy ładujemy pojazd. Jeżeli korzystamy z taryfy nocnej, zapewne będzie taniej. Zużycie na poziomie 17,5 kWh/100 km daje i tak koszt przejechania 100 km na poziomie 10 zł. To wynik bardzo dobry, nie do osiągnięcia w przypadku samochodów z silnikami spalinowymi. Ale ładowanie możemy również wykonać, będąc na zakupach. Niektóre lubelskie centra handlowe posiadają wyznaczone stanowiska do „tankowania” tego typu aut. Np. AVIVO w Lublinie (dawne Tarasy Zamkowe) posiada stanowisko do ładowania o większej mocy w czasie niecałych czterech godzin, a w dodatku ładujemy się za darmo. W Lublinie podobne darmowe stacje znajdziemy również przy Aquaparku i przy Hali Globus. Wszystkie należą do PGE. Punkty szybkiego ładowania są też w CH Felicity i IKEA – wprawdzie doładujemy się w godzinę, ale musimy za to zapłacić. Podsumowując kilkudniową przygodę z Kangoo Z.E, widzimy, że stajemy się świadkami wielkich zmian w zakresie rozwoju współczesnej motoryzacji. I nie uciekniemy od tego. Wielu sceptyków będzie marudzić, gdzie go naładować. Obecnie mamy w Polsce ok. 900 stacji ładowania, w samym Lublinie jest już osiem. Drogie są też samochody. Poczekajmy, nie weszły jeszcze do produkcji masowej. Poza tym niektóre państwa europejskie wprowadziły bądź wprowadzają systemy dopłat lub ulg do samochodów z napędem elektrycznym. Zapewne stanie się to też i u nas. Obserwujmy działania największych producentów samochodowych. Jak prognozuje PSPA/Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych – do 2040 r. modele elektryczne będą stanowiły ponad 50% światowej sprzedaży nowych pojazdów. magazyn lubelski (65) 2019

41


za horyzontem

FANFARA festiwal domowej roboty foto Marcin Pietrusza

42

magazyn lubelski (65) 2019


Koniec wakacji, Beskid Gorajski, festiwal tradycyjnej muzyki Zachodniego Roztocza – FANFARA, trąby, skrzypce i traktory. To miejsce i czas, kiedy i gdzie wiejska muzyka i taniec stają się kwintesencją życia. W programie wieczorne koncerty i potańcówki, prezentacje etnograficzne, a przede wszystkim szkoła tradycyjnej muzyki: intensywne zajęcia śpiewacze i instrumentalne, orkiestrowe rajdy furą. A na kolację słynne łazanki. Do tańca na dechach zagrali m.in. orkiestry dęte z Goraja, Zdziłowic i Zaburza, Orkiestra Taneczna Bonanza, Niewte, kapela z Gisowa, kapela Pauli Kinaszewskiej, kapela Katarzyny Zedel i inni oraz jeszcze wielu innych. No i akcja FURA! Czyli muzyczne rajdy orkiestry dętej po okolicznych miejscowościach i uprawach malin. Koncerty pod sklepami i kościołami, w dolinach i na przełęczach. Dla instrumentalistów pięciodniowa sesja poznawcza – roztoczański repertuar i indywidualne style gry i wspólne muzykowanie do tańca pod okiem Remigiusza Mazur-Hanaja i Jarka Cendrowskiego, przy wsparciu Piotra Herdy – od rana do wieczora. Lekcje śpiewu, w tym roku repertuar weselny. Prowadzenie: Agnieszka SzokalukGorczyca i Agata Harz przy wsparciu wybitnych śpiewaczek z okolicy – Janiny Pydo i Janiny Chmiel. I jeszcze, jeszcze i jeszcze raz – serce FANFARY – orkiestra dęta, roztoczański repertuar i nie tylko lokalni orkiestranci. Szaleństwo! (maz)

magazyn lubelski (65) 2019

43


44

magazyn lubelski (65) 2019


magazyn lubelski (65) 2019

45


turystyka

Lublin na jesienne spacery foto Marek Podsiadło

Październikowe wędrówki po ulicach Lublina posiadają wyjątkowe walory estetyczne. Otulone kolorowymi liśćmi kościoły, pałace i dwory wzbudzają ciekawość i potrzebę poznania ich historii. Zainspirowana lekturą książki Ireny Kowalczyk pt. „Lublin. Pałace i dwory”, postanowiłam zboczyć z głównego turystycznego traktu, z ul. Krakowskie Przedmieście, na mniej uczęszczane plac Wolności i ulicę Bernardyńską. Ulica Przechodnia doprowadziła mnie do Pałacu Parysów. Wyróżniający się intensywnym kolorem i zwartą bryłą okazały budynek pochodzi z XVII wieku. Swoją nazwę otrzymał od nazwiska Zygmunta Feliksa (Szczęsnego) Parysa, starosty czerskiego (1653 r.), kasztelana lubelskiego (1666 r.) i wojewody lubelskiego (1674 r.). W latach 70. XVII wieku jednokondygnacyjny dom, którego pierwszym właścicielem był mieszczanin Bartłomiej Wilczek, został rozbudowany do obecnych rozmiarów – zyskał zachowaną do dzisiaj bryłę i funkcje pałacu. Budynek często zmieniał właścicieli i był wykorzystywany w różnych celach, m.in. w XVIII w. Były tu organizowane przedstawienia teatralne. Przebudowy, która nadała obecny wygląd budynkowi, dokonał pod koniec XIX w. lubelski adwokat Antoni Karwowski. Pozbawiony cech barokowych, zyskał dodatkowe piętro zwieńczone mansardowym dachem. Ostatni znaczący remont przeprowadzono pod koniec XX w. według projektu architekta Tadeusza Michalaka. Obecnie Pałac Parysów jest wykorzystywany na biura Urzędu Miasta Lublina, sklepy oraz restauracje. Po drugiej stronie ulicy mijam kościół pobernardyński pw. Nawrócenia Św. Pawła. To jeden z najpiękniejszych obiektów sakralnych w Lublinie, wzniesiony w XV wieku, posiadający cechy renesansu lubelskiego, baroku i klasycyzmu. Tutaj znajdują się ołtarz oraz relikwie św. Walentego. Idąc dalej wzdłuż ulicy Bernardyńskiej, zatrzymałam się naprzeciwko Pałacu Gorajskich. Ten piękny klasycystyczny dwór pochodzi z XVII wieku. W póź-

46

magazyn lubelski (65) 2019

niejszym okresie został rozbudowany, zyskując dodatkowe dwa piętra i oficyny. Mój zachwyt niezmiennie budzi umiejscowiony na portyku okazały balkon, na którym znajdują się rzeźby Adama Mickiewicza i Tadeusza Kościuszki, pomiędzy którymi wylegują się często dwa psy rasy husky. Obecnie budynek jest wykorzystywany jako kamienica mieszkalna, natomiast na przełomie XIX i XX wieków mieściło się w nim Prywatne Gimnazjum im. Stanisława Staszica. Wędrując ulicą Zamojską, dotarłam do najbardziej tajemniczego i jednocześnie jednego z najpiękniejszych zespołów pałacowych w Lublinie. Osłonięty wysokimi drzewami pałac rodziny Sobieskich sprawia wrażenie ukrytego przed oczyma ciekawskich. Został wybudowany w 2. połowie XVI wieku jako pełniąca funkcje mieszkalno-obronne wieża. Przebudowy na rezydencję dokonał Marek Sobieski, który w 1597 r. został wojewodą lubelskim. Rozbudowę obiektu o folwark i budynki mieszkalne przeprowadził jego wnuk i przyszły król – Jan Sobieski. Pałac nie miał szczęścia do właścicieli – najpierw zamieszkiwała tu rodzina Radziwiłłów, następnie Tomasz Trojecki, potem Dominik Boczarski, który zaplanował uruchomienie tu młyna, co doprowadziło go do bankructwa. Podobny los spotkał braci Witolda i Konstantego Brzezińskich. Pałac, o dwie dodatkowe kondygnacje oraz oficynę i kordegardę, a także budynek na dziedzińcu, rozbudował J. Strachociński. Pod koniec XIX wieku budynek trafił do rodziny Vetterów, którzy nadali mu obecny wygląd. Na początku XX wieku mieściło się tutaj Prywatne Gimnazjum Żeńskie Heleny Czarnieckiej, podczas okupacji Zarząd Generalny Gubernatorstwa i szpital wojskowy. Po zakończeniu II wojny światowej KCPPR i biura Kolei Państwowych. Obecnym właścicielem obiektu jest Politechnika Lubelska. Pałac Sobieskich doskonale prezentuje się z perspektywy doliny Bystrzycy, gdzie kończę dzisiejszy jesienny spacer. Dorota Lachowska | www.lubelskietravel.pl


magazyn lubelski (65) 2019

47


natura

owce do domu

Koniec sezonu

tekst Marta Mazurek | foto Olga Michalec-Chlebik

Dziewięć owiec i jeden baran przez całe lato prawie codziennie wypasały się na łące w pobliżu Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie. Wraz z początkiem jesieni zwierzęta wracają do zagrody i domu swojego opiekuna, które znajdują się pod Lublinem. Co owce robiły nad zalewem? Regularnie kosiły prawie hektar łąki. To był wakacyjny plan Jacka Sokołowskiego, młodego inżyniera z lubelskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, który w ten sposób przygotowuje się do napisania pracy magisterskiej. Jego eksperyment dotyczy zachowania owiec w warunkach miejskich. Wypas rozpoczął się w czerwcu, powinien zakończyć się w październiku, ale owce nad zalewem będą pojawiać się też zimą – głównie treningowo i rekreacyjnie. Przy okazji nadal będą skubać trawę, ponieważ zwierzęta mają w naturze wygrzebywanie trawy spod śniegu, znajdując w ciągle zielonych źdźbłach witaminy, aminokwasy i mikroelementy. Żeby wypas był skuteczny, na jednym hektarze potrzeba 15 owiec jedzących trawę od świtu do zmierzchu. W Lublinie wypas odbywa się na łące liczącej 5 ha. Jackowi Sokołowskiemu zależy na powrocie do tradycji wypasania owiec w otwartych przestrzeniach w mieście i na obrzeżach aglomeracji. W niektórych miastach Europy owce już zastąpiły kosiarki. Tak jest w miejskich parkach w Paryżu,

48

magazyn lubelski (65) 2019

Rzymie i Londynie, a także na lotnisku w Zaventem pod Brukselą, gdzie zatrudnienie znalazło kilkadziesiąt owiec. W Monachium obliczono, że dzięki owcom kasa miejska zaoszczędza rocznie nawet 100 tys. euro. Stado koszące trawę przy ul. Żeglarskiej w Lublinie liczy obecnie 10 sztuk, którym opiekują się dwa owczarki szwajcarskie Mia i Amishi. Ich opiekun pochodzi z Lubuskiego, a Lublin wybrał z uwagi na behawiorystykę, którą można studiować na Uniwersytecie Przyrodniczym. Od dziecka interesował się owcami, poznawał ich rasy, zachowania. Okazało się, że lubelska uczelnia ma własne duże stada owiec. Odtwarza również rodzimą rasę świniarek. – Jeśli chodzi o wprowadzenie owiec na tereny miejskie, to musimy się głównie skupić na tym, żeby te zwierzęta czuły się tam dobrze. Badamy to stopniowo i sprawdzamy, jak się adaptują do takiego środowiska. Stwarzamy im bezpieczne warunki wypasu, pamiętając, że jest to naturalny sposób wykaszania terenów, które często sprawiają trudność, jak rowy, skarpy czy mniej użytkowane tereny zielone – mówi Jacek Sokołowski. Wypas owiec w warunkach miejskich lub podmiejskich nie jest nowy. W 1735 roku angielski arystokrata Charles Hamilton zamienił wrzosowiska otaczające jego posiadłość w piękny ogród krajobrazowy. Aby mieć czym karmić owce, posiał tam rzepę.


magazyn lubelski (65) 2019

49


Owce sprawdziły się w stu procentach. Nie tylko zrezygnował z używania kosy, ale też zyskał na tym, co dostawał w zamian – wełnę, mleko, oczyszczony z chwastów ogród oraz naturalny nawóz.

50

magazyn lubelski (65) 2019


AKCJA PROFILAKTYCZNA Borelioza w klasie IgM i IgG (metodą Ellisa)

40,00 zł 60zł

-20% -20% -20% Borelioza met. PCR z kleszcza

-20%

AKCJA PROFILAKTYCZNA OBOWIĄZUJE OD 1 DO 31.10.2019r.

BADANIA W RAMACH AKCJI PROFILAKTYCZNEJ WYKONASZ W PUNKTACH POBRAŃ DIAGNOSTYKI NA TERENIE WOJEWÓDZTWA LUBELSKIEGO.

Adresy placówek na www.diagnostyka.pl


kultura – okruchy

(Viktoriia Berezniak)

(Viktoriia Berezniak)

Medal dla Normana Daviesa Podczas spotkania autorskiego w Teatrze Starym w Lublinie wybitny historyk i Europejczyk prof. Norman Davies otrzymał z rąk prezydenta Krzysztofa Żuka medal Zasłużony dla Miasta Lublin. Absolwent Uniwersytetu Oksfordzkiego doktoryzował się na Uniwersytecie Jagiellońskim, jest autorem licznych znaczących książek, w tym „Boże igrzysko. Historia Polski” i „Powstanie 44”, w pracy naukowej poświęcił się badaniom historii cywilizacji europejskiej. Prof. Davies ma podwójne obywatelstwo – brytyjskie i polskie, jest laureatem wielu polskich orderów i wyróżnień, m.in. Krzyża Wielkiego Orderu Zasługi Rzeczypospolitej i Złotego Medalu „Zasłużony dla Kultury Polskiej. Gloria Artis”. W 2000 r. otrzymał Honorowe Obywatelstwo Miasta Lublin. Medal Zasłużony dla Miasta Lublin został przyznany już po raz drugi, ale po raz pierwszy osobie. Pierwsze wyróżnienie trafiło do Państwowego Muzeum na Majdanku w lipcu tego roku. (pat)

52

magazyn lubelski (65) 2019

Meet the Neighbours W Galerii Labirynt odbył się finał interdyscyplinarnego wydarzenia „Meet the Neighbours”. W trwającym trzy lata projekcie wzięli udział artyści, którzy zajęli się różną urbanistycznie przestrzenią pięciu miast Europy i Afryki Północnej – Manchesteru, Marakeszu, Groningen, Béthune i Lublina. Autorzy projektu stawiają pytania o to, w jaki sposób zmienia się kształt miasta i jaką rolę odgrywają w tym procesie artyści? W jaki sposób mogą zabrać (krytyczny) głos w sprawie urbanistycznego rozwoju? W jakim stopniu obecność twórców w danej dzielnicy wpływa na dostęp do kultury ich sąsiadów? Czy współtworzą miejsca i w jaki sposób, w których możliwy jest dialog i realna wymiana doświadczeń? I wreszcie: w jaki sposób mobilność artystów sytuuje się wobec mobilności ludności w Europie? W Lublinie projekt był realizowany w dzielnicy mieszkaniowej LSM (Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa), powstałej w ramach utopijnego projektu urbanistycznego przełomu lat 50. i 60. Kuratorami projektu są Marta Keil i Grzegorz Reske (ResKeil).(Materiały organizatorów). W gościach W Lublinie trwa XI Festiwal Sztuki W Przestrzeni Publicznej Otwarte Miasto, którego tegorocznym hasłem jest gościnność. Jego znaczenie na różne sposoby wykorzystali biorący udział w wydarzeniu artyści, którzy swoimi pracami starają się wyrazić swoje obawy, poglądy i ogląd rzeczywistości, czego efektem jest pojawienie się w przestrzeni Lublina różnych artystycznych sytuacji. Symbolem porządkującym myślenie o przesłaniu festiwalu może być nienaturalnie dużych rozmiarów stół ustawiony na placu Po Farze. To nasz ulubiony festiwal, bo związany z wypełnianiem przestrzeni miasta, której w Lublinie zdecydowanie brak. Jednak patrząc wstecz dochodzimy do wniosku, że w pierwszych edycjach festiwalu bardziej rozbudowane ale i pomysłowe formy niektórych realizacji o wiele bardziej rozbudzały wyobraźnię odbiorcy. Minimalizm bywa trudny. (gras)

(Viktoriia Berezniak)


(Viktoriia Berezniak)

Misterium dzwonu Tradycyjnie już 29 września na placu Po Farze i w Wieży Trynitarskiej w Lublinie odbyło się Misterium Dzwonu. Data nie jest przypadkowa, gdyż jest to dzień dedykowany Michałowi Archaniołowi, który był patronem Lublina i lubelskiej fary. Jedną z pozostałości po rozebranym w XIX wieku kościele farnym na lubelskim Starym Mieście jest dzwon św. Michała, który obecnie znajduje się w Wieży Trynitarskiej. Po raz pierwszy wydarzenie miało miejsce w 2001 roku, kiedy dzwon otrzymał nowe serce i zaczął bić po wielu latach uśpienia. Podczas wydarzenia punktualnie o godzinie 12 mieszkańcy Lublina mają szansę pociągnąć za sznur i poruszyć dzwon, tak by jego dźwięk roznosił się nad miastem, przypominając o dawnym patronie. Misterium Dzwonu jest obchodzone wspólnie z Muzeum Archidiecezjalnym, które ma swoją siedzibę w Wieży Trynitarskiej i na co dzień opiekuje się dzwonem św. Michała. (pat)

(Viktoriia Berezniak)

Zjazd Historyków Polskich Do Lublina przyjechało blisko 900 naukowców z całego świata, a to za sprawą jubileuszowego XX Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich. Uroczystość otwarcia została zainaugurowana przez prezydenta RP Andrzeja Dudę w Centrum Spotkania Kultur. Zjazdy organizowane są co 5 lat przez Polskie Towarzystwo Historyczne. W Lublinie organizację wydarzenia wsparli naukowcy z KUL i UMCS oraz pracownicy Archiwum Państwowego w Lublinie. W tym roku tematyka zjazdu oscylowała m.in. wokół dziedzictwa Unii Lubelskiej oraz historii w przestrzeni publicznej, czego dobrym przykładem była prezentacja wioski historycznej oraz widowisko na Arenie Lublin „Bogowie Wojny”, w którym wzięło udział ponad 200 członków grup rekonstrukcyjnych. (pat)

Noc księgarń Lubimy kulturalnie spędzać noce, więc do Nocy Muzeów, Nocy Bibliotek i Nocy Kultury dołączyła Noc Księgarń. 20 września miała miejsce organizowana po raz pierwszy i to od razu w całej Polsce. W wydarzeniu wzięło udział 6 niezwykle klimatycznych lubelskich miejsc nie tylko dla moli książkowych. Na uczestników czekały spotkania z autorami m.in. Pablopavo, Magdaleną Kowalską-Cichy czy ks. Arkadiuszem Paśnikiem. Na Lubelszczyźnie w akcji wzięły udział księgarnie: Między Słowami, Królewska 11, U Hieronima, Edycja Św. Pawła, Sklepik Kulturalny w CSK, a także zamojska księgarnia Eger. Ta wyjątkowa noc była interesująca także dla miłośników gier planszowych. (pat) magazyn lubelski (65) 2019

53


muzyka O autorskiej płycie z Andrzejem Pruszkowskim, politykiem i wieloletnim lubelskim samorządowcem, tym razem w roli muzyka, rozmawia Wojciech A. Mościbrodzki – To Twój inny wizerunek, nie polityk, a artysta…

– Człowiek składa się z wielu bardzo różnych fragmentów – ja również. Nie jest tak, że jestem wyłącznie politykiem; jestem też mężem, ojcem, zięciem, członkiem różnego typu organizacji społecznych, religijnych, politycznych... Konsekwencją tego są różnego rodzaju działalności, które ze względu na mój charakter osobowości i charakter pokolenia, które współtworzę, powodują, że czasem się czuję jak wielofunkcyjny kombajn. Jestem aktywny w różnych obszarach, ale pilnuję też tego, aby mieć czas na realizowanie swoich pasji. – Muzyka nie bierze się w nas znikąd.

– Muzyka po prostu we mnie tkwi i od czasu do czasu wypływa. Przez ileś lat „plumkania” na domowym pianinie udało się to spiąć w bardziej uporządkowane formy. Tekst, jak i muzyka, są mojego autorstwa. Moje piosenki opisują świat takim, jakim go widzę; pokazuję to, co uważam za ważne, a czego czasem w codziennym pośpiechu nie dostrzegamy. Każda z nich jest trochę o czymś innym, ale dotyka tego, co dla człowieka najistotniejsze – kim jest i jak powinien funkcjonować w świecie wymagającym racjonalnego używania wolności. Bo wolność i rozum to cechy, które uważam w życiu za najważniejsze. To, w jaki sposób korzystamy z wolności, przesądza o tym, czy jesteśmy bliżej dobra czy zła. To zawsze jest kwestia wyboru i stąd tytuł tej płyty – „Masz wybór”. – To kwestia bycia na plusie, a nie na minusie…

– Lecąc klasykiem, są plusy dodatnie i plusy ujemne; chodzi o to, by tych ujemnych było jak najmniej. – W Twoim myśleniu o muzyce ważny jest Twój świętej pamięci brat, ale też geny i znajomości z Beatą Kozidrak i Krzysztofem Cugowskim. – Moja babcia śpiewała w chórze, a ojciec był wykształconym muzykiem – grał na chyba najtrudniejszym instrumencie – organach. Mój nieżyjący już młodszy brat Jarek, który później został liderem zespołu Sixteen, chodził ze mną na próby moich kolejnych kapel i czasem ustawiał mnie do pionu, jak należy grać i myśleć o muzyce. Owszem, cieszę się z tego, że miałem przyjemność poznać osobiście wielu muzyków, a z Beatą Kozidrak chodziłem do tej samej klasy w liceum. – Dodajmy jeszcze inspiracje.

Masz wybór

– Wychowywałem się muzycznie w latach 70. Z polskich kapel bez wątpienia to był Breakout, SBB i oczywiście Budka Suflera. Pierwszy raz na koncercie Budki byłem jeszcze w roku 1974, w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 37 w Lublinie. Ich pierwsza płyta to był przełom, który wstrząsnął naszym pokoleniem. W ogóle, gdy sięgamy pamięcią do lat 70., czy nawet wcześniej, stwierdzamy, że pewne rzeczy nie przestają mieć znaczenia. To ciekawe, że mój już ponad trzydziestoletni syn słucha tej samej muzyki, co ja wtedy, uważając, że historia prawdziwego rocka skończyła się w latach 80. To było coś świeżego, niespotykanego wcześniej. Podobnie piorunujące wrażenie zrobiła na mnie pierwsza płyta SBB. Nazywała się bardzo adekwatnie „Nowy horyzont”. Albumy Budki Suflera „Cień wielkiej góry” i „Memu miastu na do widzenia” z „Pieśnią niepokorną” będą miały zawsze aktualny przekaz. – Te albumy to klasyka idealnej równowagi muzyki i treści.

– Tego oczekuję od muzyki, której słucham i którą próbuję amatorsko uprawiać. Cenię zwłaszcza pierwszą płytę Budki, bo pod tym względem była bardzo oryginalna. Chciałem, żeby piosenki, które znalazły się na mojej płycie, także coś wyrażały. Mam nadzieję, że to się udało.

54

magazyn lubelski (65) 2019


– Grałeś kiedyś z Krzysztofem Cugowskim na jednej scenie, jakie wrażenia?

– Z Krzyśkiem Cugowskim nie miałem okazji razem śpiewać (nie śmiałbym stanąć przy Mistrzu), ale faktycznie wystąpiłem kiedyś – dość spontanicznie – z Budką Suflera. Zagrałem na bis na klawiszach na koncercie Budki z okazji Dnia Solidarności z Ameryką, który zorganizowaliśmy w rocznicę ataku na World Trade Center. Wybraliśmy na szybko „The House of the Rising Sun”… Miałem wtedy na sobie garnitur, zrzuciłem więc marynarkę i zamieniłem się z kolegą, który miał na sobie jeansową bluzę. Stanąłem z drżącymi rękoma nad klawiszami i… Przyznaję, że bardzo mi się podobało, kiedy zapłonęło jakieś 30 tysięcy zapalniczek. Fajna rzecz. Pomyślałem sobie wtedy, że muzyka ma w sobie jednak dużo mocy. Nie miałem na nią nigdy zbyt wiele czasu, choć w domu mam przeróżne instrumenty, co pozwala czasami usiąść przy klawiszach czy poszarpać struny gitar. – Moje pytanie może brzmi nieco kontrowersyjne, ale wiem, że mnie zrozumiesz. Czy to ma być kariera à la Sugar Man?

– Na to nigdy nie jest za późno. (śmiech)

– Było przecież paru muzyków, którzy zaczęli w tym samym czasie i dobrze im poszło.

– Jednego z nich uwielbiam. Nazywa się Seasick Steve. To farmer z Kalifornii, który postanowił zrobić sobie z łopaty gitarę, i to niewiarygodne, co na niej wyczynia. Pierwszą własną płytę wydał dobrze po sześćdziesiątce. Grywa z nim John Paul Jones (basista Led Zeppelin). Tak więc, mając realny talent, można zacząć w dowolnym momencie życia. Wszystkich do tego zachęcam. Jednak – z całą pokorą – nie przewiduję, aby moja kariera muzyczna wybuchła tak silnie, jak mojego świętej pamięci brata, który z zespołem Sixteen wydał płytę, która uzyskała status platynowej. Prawie wszystkie piosenki z tego debiutanckiego krążka były przebojami, a zespół reprezentował Polskę na Eurowizji. To sporo, jak na bardzo młodego chłopaka, który odszedł zbyt wcześnie… Strata nie do odżałowania. – Co było pierwsze w Twoim przypadku? Teksty czy muzyka?

– U mnie idą równolegle. Kiedy z tego plumkania na pianinku czy na gitarze zaczyna się pojawiać coś ciekawego, to mniej więcej już wiem, o czym. Kiedy siadałem do pisania tekstów piosenek umieszczonych na płycie, to miałem już wcześniej melodie. Klimat muzyki podpowiada, co ta muzyka chce wyrazić, wówczas wystarczy wstawić tam odpowiednie słowa i piosenka gotowa. Pierwsza piosenka z płyty – „Czy to już czas” – mówi o tym, że warto się zastanowić, dokąd pędzimy, i czy to ma jakiś sens. „Jesień idzie” to refleksja o tym, że kiedyś dojdziemy do takiego miejsca, gdzie inni już są, i że czas, który nam pozostał, warto wykorzystać, będąc zawsze sobą. „Kominkowy blues” jest bluesową

pogawędką o tym, jak fajnie jest usiąść przy kominku i cieszyć się jego ciepłem i światłem. Szczęśliwie mam taki dom, a moja żona kiedyś zauważyła, jak pięknie płoną wyschnięte róże… Faktycznie spektakl, które potrafią wytworzyć, jest niepowtarzalny. – Wróćmy do utworu tytułowego „Masz wybór”.

– On opisuje rzeczywistość, w której stale jesteśmy zobligowani do dokonywania wyborów, tak by robić rozumny użytek z własnej wolności. „Moje miasto i Ty” to z kolei taka trochę sentymentalna opowieść o ukochanym mieście, w którym żyję na co dzień, razem ze swoimi bliskimi. Trochę nawiązująca w klimacie do czechowiczowskiego podejścia do naszego miasta. Fragmenty tekstu mogą przypominać niektórym „Poemat o mieście Lublinie” (zachowując proporcje poetyckiej klasy, oczywiście). Jest też „Piosenka zakładowa” – rodzaj pastiszu, powstały w czasach, kiedy pracowałem w zarządzie PGE Dystrybucja. To piosenka o dystrybuowaniu energii elektrycznej jako istotnej dla rozwoju cywilizacji i o trudzie elektromonterów starających się dbać o to, by energii nam nie zabrakło. Napisana w trochę żartobliwym tonie, ale zaśpiewana w nawiązaniu do usłyszanego kiedyś przeze mnie hymnu Gazpromu. Z jednej strony to trochę muzyczny dowcip, z drugiej inspiracja klimatem ciężkiego rocka z gatunku Black Sabbath czy Deep Purple. – W zupełnie innym klimacie jest następna piosenka „Szepnij”.

– To taki delikatny song o relacjach między kobietą i mężczyzną, gdzie czasami nie wszystko jest dopowiedziane. Jest tu niepokój, ale i gorące uczucie, co powoduje, że chce się czasem ściszyć głos i poprosić o to samo partnera. „Wiem, że żyję” mówi o tym, kiedy czuję się ze sobą najlepiej; to ulubiony numer znajomych muzykantów. No i na finał „Wybór kosztuje” – o tym, że za dokonane wybory trzeba płacić. Czasem wysoką cenę. – To jest bardzo dobrze nagrana płyta, świetne brzmienie, zawodowe granie i czuć, że inspirowały Cię lata 70.

– Tak, chciałem, aby to była muzyka jak z dawnych lat, daje mi to pewien rodzaj frajdy. Jak rozmawiam o niej ze swoimi kolegami, czują się dobrze, bo wszyscy nagle młodnieją.

– Kończąc naszą rozmowę, nawiążmy do okładki, spod ciemnych okularów i kapelusza spogląda szelmowski uśmiech – facet, który opowiada o…

O tym, żeby słuchać muzyki tak często, jak tylko będzie na to ochota, żeby mieć poczucie wewnętrznej wolności i samodzielnie oceniać otaczający nas świat, robiąc wszystko, co możliwe, by uczynić go choć odrobinę lepszym. „Drugi raz nie zaproszą nas wcale” – mamy do dyspozycji swój – ograniczony mniej lub bardziej – czas. Nie zmarnujmy go. To, co z nim zrobimy, świadczyć będzie o nas. Płytę można kupić na Allegro. magazyn lubelski (64) 2019

55


zaprosili nas

Słońce w środku zimy

Kobiety wiedzą, co robią

Nowoczesne wnętrze z wykorzystaniem szkła, drewna i cegły, długie stoły, dużo roślinności i światła a także kawa, herbata i naleśniki wymiennie z goframi to oferta “Szwedzkiego Stołu” – lokalu otwartego w centrum handlowym Skende w Lublinie, wykreowanego wspólnie z IKEA. Miejsce jest przeznaczone m.in. na organizowanie warsztatów kulinarnych. Ale jak podkreśla Jacek Garbaczewski, dyrektor centrum handlowego SKENDE Shopping, „Szwedzki Stół” to przestrzeń, w której każdy może zorganizować swoje prywatne, bądź zawodowe spotkanie. Całość została zaprojektowana w skandynawskim stylu, a jego funkcjonalność polega m.in. na wykorzystaniu długiej wyspy kuchennej będącej zarazem stołem, przy którym można odpocząć przy kawie i posiłku oraz blatem kuchennym z dwunastoma stanowiskami, przy których będzie można uczyć się gotować. (maz)

Przy szwedzkim stole 56

magazyn lubelski (65) 2019

(maz)

(Viktoriia Berezniak)

To było wyjątkowe spotkanie. Centrum Kultury w Lublinie w pierwszy weekend września wypełniło się liczną grupą niezwykłych kobiet, a to za sprawą wydarzenia „Kobiety wiedzą, co robią”. Spotkanie było szansą, by wymienić się pomysłami i nastroić pozytywną energią dzięki rozmowom kobiet – o kobietach i o sprawach kobiet. Wśród zaproszonych prelegentek znalazły się modelka i fotograf Lidia Popiel, dziennikarka radiowa i telewizyjna, felietonistka Karolina Korwin-Piotrowska, prof. Grażyna Ginalska z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, psychoterapeutka oraz publicystka Katarzyna Miller, dziennikarki „Wysokich Obcasów”, a także Monika Lipińska – zastępca prezydenta Lublina. Uczestniczki miały okazję wziąć udział w wykładach, licznych warsztatach i projekcjach filmowych. Tematyka była różnorodna, od świata polityki i biznesu do roli, jaką kobiety odgrywają w tych dziedzinach. (pat)


Za sprawą ogólnopolskiego Młodzieżowego Protestu Klimatycznego 20 września kilkuset uczniów z Lubelszczyzny zebrało się pod lubelskim ratuszem. Młodzież protestowała przeciwko bierności władz wobec postępującego kryzysu środowiska naturalnego. Akcja ma na celu zwrócenie uwagi na problemy związane z gospodarką zasobami naturalnymi, które mogą zagrażać życiu obecnego i przyszłych pokoleń. Transparenty nawoływały do dbania o środowisko i podejmowania aktywnych działań na szerszą skalę przez włodarzy miast. W Lublinie poruszono dodatkowo temat zabudowy górek czechowskich, młodzi nie kryli rozgoryczenia w związku z podjętą przez miasto decyzją zagospodarowania terenu przez dewelopera. Oprócz Lublina na ulice wyszła też młodzież w Zamościu, Chełmie, Włodawie i Puławach. Akcja przeprowadzona była w około 60 polskich miastach oraz w 130 krajach na całym świecie. (pat)

W obronie klimatu

(Viktoriia Berezniak)

Wirydarz – dzieje się

(Viktoriia Berezniak)

To początek już 21. sezonu w lubelskiej galerii sztuki współczesnej Wirydarz. W kameralnych wnętrzach przy Grodzkiej tym razem zagościło malarstwo Józefa Panfila. Artysta, rocznik 1958, jest absolwentem łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, wykładowcą Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie. Twórca specjalizuje się w malarstwie i rysunku. Bliski jest mu realizm, maluje cykle obrazów, których tematyką są martwe natury, widoki z okien pracowni, pejzaże (w tym śródziemnomorskie i architektoniczne). O obrazach artysty pisze Zofia Katarzyna Posiadała we wstępie do katalogu: Dają nam wiele niespodzianek kolorystycznych, gry tonów, wyrafinowanych szarości, delikatnych brązów, stonowanych zieleni, ametystowych fioletów, szafirów, perłowych bieli. Wystawę można oglądać do końca października. (pat)

magazyn lubelski (65) 2019

57


październik/listopad 2019 12 – 13 października LUBLIN Zoo Park | Lubelska Wystawa Zoologiczna

Targi Lublin ul. Dworcowa 11, godz. 10:00

16 – 31 października LUBLIN/NAŁĘCZÓW/KAZIMIERZ DOLNY Lubelskie Restaurant Week

18 – 20 października LUBLIN II Kongres Młodych Dentystów

Lubelskie Centrum Konferencyjne ul. Artura Grottgera 2

20 października NAŁECZÓW Kiermasz Produktów Lokalnych

plac przed Nałęczowskim Ośrodkiem Kultury Aleja Lipowa 6, godz. 10:00

22 października CHEŁM Jezioro Łabędzie | Royal Russian Ballet

Chełmski Dom Kultury plac Tysiąclecia 1, godz. 19:00

22 – 23 października LUBLIN I Lubelskie Forum Turystyki

Lubelskie Centrum Konferencyjne ul. Artura Grottgera 2, godz. 8:30

23 – 27 października LUBLIN Festiwal im. Księcia Władysława Lubomirskiego Sala Filharmonii Lubelskiej ul. Marii Curie-Skłodowskiej 5

24 – 25 paździrnika KAZIMIERZ DOLNY III Ogólnopolska konferencja naukowa Wartość w Biznesie

Hotel Kazimierzówka ul. Góry 10, godz. 9:00

25 – 26 października GARDZIENICE Maraton teatralny

Ośrodek Praktyk Teatralnych „Gardzienice” Gardzienice Pierwsze 3C, godz. 19:00

58

magazyn lubelski (65) 2019

25 – 27 października LUBLIN Cyrkulacje 2019 – Finał!

Centrum Spotkania Kultur plac Teatralny 1

25 – 27 października LUBLIN Ogólnopolski Festiwal Piosenki Studenckiej i Turystycznej Bakcynalia ACK UMCS „Chatka Żaka” Studio Koncertowe Radia Lublin

25 – 27 października LUBLIN Lubsenior | Lubelskie Spotkania Seniorów Targi Lublin S.A. ul. Dworcowa 11, godz. 10:00

26 października LUBLIN Smaki Lubelszczyzny bez granic

Studio Kulinarne „Kuchania Brudzia” ul. Lagiewicza 10, godz. 10:00

30 października CHEŁM Jesienny przegląd twórczości Artystycznej seniorów

Chełmski Dom Kultury Plac Tysiąclecia 1, godz. 10:00

31 października

KAZIMIERZ DOLNY Rekonstrukcja wnętrza dawnego warsztatu złotniczego

Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym ul. Rynek 19, godz. 10:00 - 17:00

3 listopada PUŁAWY Niedziele z Nordic Walking

parkingu przy ulicy Sosnowej godz. 10:00

4 listopada LUBLIN Andreas Hurlimann - Skały i Piaski. Fotografie z siedmiu kontynentów

Centrum Spotkania Kultur plac Teatralny 1, godz. 18:00

8 – 10 listopada LUBLIN Festiwal Fantastyki Falkon

Targi Lublin ul. Dworcowa 11




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.