LAJF Magazyn Lubelski #80

Page 1


W pierwszym półroczu 2021 roku Port Lotniczy Lublin wprowadził do swojej oferty usług obsługę przesyłek towarowych cargo. Wydarzenie to zapoczątkowało współpracę z firmami spedycyjnymi obsługującymi importerów oraz, w pierwszej kolejności, eksporterów z Lubelskiego. Szczególną aktywność wykazują przedsiębiorstwa z branży motoryzacyjnej, które w dwojaki sposób wykorzystują działalność terminala cargo. Wysyłka towarów odbywa się zarówno drogą lotniczą, jak i kołową – w systemie RFS (ang. Road Feeder Service). Obsługa transportów lotniczych pozwala na utrzymanie ciągłości produkcji poprzez sprawne dostarczenie komponentów wprost na linie montażowe lubelskich fabryk. Rola usługi cargo jest w tym wypadku nie do przecenienia w łańcuchach dostaw lokalnych przedsiębiorstw. Bez wątpienia działalność cargo lotniska pomaga uatrakcyjnić potencjał gospodarczy i wzmacnia znaczenie regionu lubelskiego. Przesyłki przed nadaniem są mierzone i ważone, a także poddawane kontroli bezpieczeństwa. Następnie, po sporządzeniu niezbędnej dokumentacji, przeprowadzana jest odprawa celna. Warto podkreślić, że usługi cargo są świadczone przez Port Lotniczy Lublin 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. W takim samym systemie działa na lotnisku oddział celny, co gwarantuje eksporterowi szybką realizację niezbędnych procedur celnych. Ostatnim etapem obsługi przesyłek towarowych jest ich załadunek na samolot lub samochód ciężarowy. W tym drugim przypadku przesyłka dostarczana jest transportem kołowym na inne europejskie lotnisko, skąd transportowana jest samolotem szerokokadłubowym do odbiorcy na innym kontynencie. Bardzo ważne jest, że głównymi odbiorcami usługi cargo, oferowanej przez Port Lotniczy Lublin, są lokalni przedsiębiorcy. Port jest jednak otwarty i liczy

na współpracę oraz nawiązywanie nowych relacji biznesowych z różnymi podmiotami. Port Lotniczy Lublin od początku uruchomienia obsługi cargo podjął współpracę z bezpośrednim sąsiadem, PZL Świdnik. Każdego miesiąca za pośrednictwem lubelskiego lotniska wysyłane są elementy konstrukcyjne śmigłowców AW 119 i AW 139 do odbiorców w USA. Warto wspomnieć, że przy tej okazji lubelski port lotniczy odwiedzany jest przez rzadko spotykane statki powietrzne, które obsługują terminal cargo. W sierpniu 2021 roku na płycie lotniska gościł IŁ76 z Azerbejdżanu, na pokładzie którego znajdowało się niemal 14 ton ładunku dla odbiorcy z południowej Polski. Lublin Airport Cargo od początku działalności dąży do rozwoju oraz poszerzenia portfolio świadczonych usług. Dotyczy to dodatkowych obszarów zwiększających atrakcyjność i poszerzających możliwości lotniska. Obecnie Port Lotniczy Lublin stara się o certyfikację AHAC, po otrzymaniu której będzie mógł obsługiwać również materiały specjalnego przeznaczenia, jak akumulatory, ogniwa, zasady, kwasy, farby itp. Wypracowywana jest także strategia zmian w ramach infrastruktury w kontekście świadczenia usług przechowywania i obsługi towarów specjalnych. Działalność w zakresie obsługi cargo pozwala przenieść akcenty z dotychczas wyłącznie pasażerskiej obsługi, a także dywersyfikować źródła przychodów, co jest tym bardziej istotne w czasie szczególnie trudnym dla całej branży transportowej.


foto:Natalia Wierzbicka

od redakcji Przygotowując ten numer, skupiliśmy się na zagadnieniach ważnych zarówno w skali lokalnej, jak i globalnej. W ostatnim tygodniu oba te konteksty uległy dramatycznej zmianie. W obliczu inwazji rosyjskiej na Ukrainę na pierwszy plan wysunęła się kwestia pomocy dla naszych sąsiadów. Mamy nadzieję, jak wszyscy opowiadający się za pokojem, demokracją oraz poszanowaniem prawa do samostanowienia narodu, że konflikt zbrojny zakończy się jak najszybciej, a obywatele Ukrainy będą mogli zająć się odbudową swojego kraju i życia. W numerze znajduje się strona zawierająca informacje i dane kontaktowe dotyczące pomocy uchodźcom, przygotowane przez Lubelski Urząd Wojewódzki w Lublinie oraz Miasto Lublin. Nie po raz pierwszy na łamach naszego pisma podejmujemy temat transformacji energetycznej Polski, tym razem w rozmowie z członkami Zarządu Lubelskiego Węgla „BOGDANKA” S.A., poświęconej niekwestionowanej wadze zmian w kierunku OZE, z równoczesnym uwzględnieniem realiów technologicznych, wśród których stabilność energetyczna wysuwa się na pierwsze miejsce. spacerów dla Mijająca w tym roku 40. rocznica Grzegorza Zawistowskiego i Jana Kondraka stała się nie tylko okazją do przywołania historycznych faktów i osobistych doświadczeń, lecz również punktem wyjścia do refleksji nad obecną rolą duchowego spadku cywilnych bohaterów czasu stanu wojennego. Niepokojącą diagnozę naszemu społeczeństwu w kontekście systemu wartości i norm obyczajowych stawiają nasi stali felietoniści, Magdalena Zabłocka i Maciej Wijatkowski. Czy jesteśmy na równi pochyłej? Zdecydowanie pozytywny ton wprowadza rozmowa przeprowadzona przez Ewelinę Stanek-Piechowicz z Jakubem Kuszlikiem, laureatem IV nagrody 18. Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w Warszawie, pod nieco zagadkowo brzmiącym tytułem „Born to play Chopin”. Dodamy jeszcze, że bohater wywiadu prywatnie jest fanem Led Zeppelin, Metalliki, Megadeth i Black Sabbath. Z tekstu Magdaleny Świątkowskiej można zaczerpnąć szczegółowe informacje na temat terapeutycznej mocy psa, tym ważniejsze w sytuacji spadku kondycji psychicznej społeczeństwa w dobie pandemii. Liczymy na to, że porady z zakresu zdrowia, urody, mody i designu dadzą naszym czytelnikom chwilę wytchnienia i wywołają uśmiech na ich twarzach.

Redaktor naczelny


od redakcji 3 Przygotowując ten numer,

6 tygiel

skupiliśmy się na zagadnieniach ważnych... Piotr Nowacki

z okładki 8  Gotowi na jutro tekst Piotr Nowacki, foto Emil Zięba, materiał LW Bogdanka

felieton 14  Zalew tekst Magdalena Zabłocka, foto Marcin Pietrusza

felieton 16  Kiedy będzie lepiej? tekst Maciej Wijatkowski, Beata Wijatkowska, Joakim Honkasalo | Unsplash

biznes 18 Powiatowy Urząd Pracy w Lublinie kreatorem szkoleń pracodawców i pracowników w ramach środków Krajowego Funduszu Szkoleniowego tekst Grażyna Gwiazda, Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie

20 biz-njus

moto

biznes

22  Dacia Spring - najtańszy samochód elektryczny tekst Piotr Nowacki, Beata Flor, foto Beata Flor, Anna Ignasiak, Renault Group

24  Co dalej z rynkiem energii? Przyszłość i nowoczesność energetyczna z Grupą SIS tekst Krzysztof Szydłowski, foto Grupa SIS Sp. z o.o.

kultura 26  Born to play Chopin tekst Ewelina Stanek-Piechowicz, foto Tomasz Kulbowski

30 okruchy kultury

felieton

natura 40  Terapeutyczna moc psa tekst Magdalena Świątkowska, foto Konrad Drobek | Zespół Ośrodków Wsparcia w Lublinie, Ana Drwal

taki LAJF

44  Kobieta w… Bądź piękną na zewnątrz i od wewnątrz! z cyklu Mój styl od Kuchni: o modzie, pielęgnacji i gotowaniu tekst Bea Furmaniak, foto archiwum prywatne

historia

historia

32  Bohaterstwo na emeryturze – świdnickie spacery 40 lat później tekst Grzegorz Zawistowski, foto Oksana Tsymbaliuk, Świdnik na kartach historii

36  Człowiek z blizną na nosie tekst Mariusz Gadomski foto Archiwum Akt Nowych, WBP im. H. Łopacińskiego w Lublinie

design 48 Łazienkowe historie tekst i foto Magdalena Krut

moda 52  I poszła miara w tango... z cyklu Moda Nowej Generacji by Jola Szala tekst i foto Jola Szala - fashion designer

kuchnia 56 Co dobrego w Lublinie? foto Restauracja Arte del Gusto

winna końcówka 58 Śmiej się płacąc za gaz tekst Łukasz Kubiak, foto Fang Wei Li Unsplash


Roczna prenumerata we jdź na

lajf.info/prenumerata/ i z a pis z s ię na pre num e ra tę LA J F m a ga z yn lube ls k i Cena prenumeraty rocznej to 79zł Opłata pokrywa koszty pakowania i wysyłki Liczba egzemplarzy w prenumeracie: 11 egzemplarzy

Informacje o prenumeracie w zakładce: o nas na www.lajf.info

Wydawca: KONO media sp. z o.o, 20-010 Lublin ul. Dolna Panny Marii 3 Prezes Zarządu: Piotr Nowacki (now) p.nowacki@lajf.info Regon 061397085, NIP 946 26 38 658, KRS 0000416313 e-mail: kono.media.sp.zoo@gmail.com Treści zawarte w czasopiśmie „LAJF magazyn lubelski” chronione są prawem autorskim. Wszelkie przedruki całości lub fragmentów artykułów możliwe są wyłącznie za zgodą wydawcy. Odpowiedzialność za treści reklam ponosi wyłącznie reklamodawca. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów tekstów, nadawania śródtytułów i zmiany tytułów. Nie identyfikujemy się ze wszystkimi poglądami wyrażanymi przez autorów na naszych łamach. Nie odsyłamy i nie przechowujemy materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wydawnictwo ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową bądź charakterem pisma (art. 36 pkt. 4 prawa prasowego) oraz interesem wydawnictwa KONO media sp. z o.o. Egzemplarz bezpłatny.

ISSN 2299–1689

Sekretarz redakcji: Anna Ignasiak (ann) a.ignasiak@lajf.info Korekta: Magdalena Grela-Tokarczyk Współpracownicy i korespondenci: Michał Fujcik (fó), Marek Podsiadło (pod), Marta Mazurek (maz), Izolda Boguta (izo), Klaudia Olender (kol), Filip Sawicki (sawi), Paweł Chromcewicz (chro), Anna Viljanen (av), Łukasz Kubiak Skład: Irek Winnicki Foto: Marcin Pietrusza (qz), Maks Skrzeczkowski (maks), Michał Patroń (moc), Olga Bronisz (obro), Krzysztof Stanek (sta), Robert Pranagal (gal), Jakub Borkowski (bor) Natalia Wierzbicka (nat), Łukasz Parol (parol), Andrzej Mikulski (mik) Olga Michlec-Chlebik (mich).

REKLAMA i MARKETING: reklama@lajf.info | praca@lajf.info

LAJF magazyn lubelski 2021/7/80

LAJF magazyn lubelski Lublin 20-010 ul. Dolna Panny Marii 3 e-mail: redakcja@lajf.info tel. 81 440-67-64, 887-090-604 Redaktor naczelny: Piotr Nowacki, p.nowacki@lajf.info

Okładka: Emil Zięba

Reklama

www.lajf.info


tygiel

(Lubelska Regionalna Organizacja Turystyczna )

Nieoczywisty Lublin w fotografii Za nami już V edycja konkursu fotograficznego #LublinTravel organizowanego przez Lubelską Regionalną Organizację Turystyczną. Prace zaprezentowane na wystawie pozwalają zobaczyć Lublin z różnych perspektyw i w niecodziennych odsłonach. Pokazują wrażliwość autorów oraz ich niezwykłe możliwości warsztatowe. Pozornie znane miasto znów na różne sposoby intryguje i pociąga baśniowymi wizjami. Na konkurs nadesłano 134 fotografie. Pierwsze miejsce przyznano Krzysztofowi Skoczylasowi („Ogród Saski z perspektywy drona”), drugie Annie Borkowskiej („Niemiecki obóz koncentracyjny w Lublinie – Majdanek”), a trzecie Renacie Pastuszak („Ratusz”). Wyróżnienia otrzymali: Ireneusz Pilipczuk („Czaplowe drzewo nad zalewem”), Marcin Ziomek („Golden hour”), Wojciech Domagała („PKP Główny”). Autorzy najlepszych prac otrzymali pamiątkowe dyplomy. Wystawę można oglądać do 28 lutego 2022 r. w Lubelskim Ośrodku Informacji Turystycznej i Kulturalnej przy Krakowskim Przedmieściu 6. Na zdjęciu: „Ratusz” Renaty Pastuszak. (dzyr)

Kryształowe zwycięstwa Dnia 14 i 15 stycznia 2022 r. w Krynicy-Zdroju w hali MOSiR odbyły się Ogólnopolskie Zawody o Kryształowy Dzban w Łyżwiarstwie Figurowym z okazji 100-lecia PZŁF (Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego). Wzięło w nich udział dziesięciu zawodników z Uczniowskiego Klubu Łyżwiarstwa Figurowego „Salchow” Lublin, a uczestniczyło ponad stu pięćdziesięciu zawodników. Łyżwiarze rywalizowali we wszystkich kategoriach wiekowych. Pomimo wielu trudności, zawodnikom lubelskiego klubu udało się dokonać niemożliwego. W sezonie trenowali codziennie w godzinach 6:00-7:30 oraz w weekendy, lecz zabrano im jednostki lodu i nie mogli trenować przez dwa tygodnie przed zawodami w równej mierze, co inni startujący. Mimo tego zdobyli aż 6 medali, w tym 4 medalistów to małe dzieci. Wszyscy są dumą naszego województwa. Miejsca w swoich kategoriach wiekowych zajęli: Natalia Podsiadły – 1 miejsce, kategoria Silver YA, Oliwia Piecyk – 2 miejsce, kategoria srebrna U18, Oliwia Milanowska – 2 miejsce, kategoria złota U18, Kajetan Wilk – 3 miejsce, kategoria brązowa U9, Zofia Wilk – 3 miejsce, kategoria wstępna U7, Karolina Kowalik – 3 miejsce, kategoria wstępna U15, Sofia Skakovska – 7 miejsce, kategoria wstępna U9, Klara Rostkowska – 13 miejsce, kategoria U9, Julia Gałczyńska – 6 miejsce, kategoria wstępna U15, Alicja Ścibor – 7 miejsce, kategoria wstępna U15. Trenerką lubelskich łyżwiarzy jest Dorota Pieńkoś wraz z mamą Alicją Pieńkoś i trenerką z Warszawy Angelique Prandecki. Atmosfera zawodów była bardzo miła, wszyscy zawodnicy czuli dumę oraz szczęście z tak dużego osiągnięcia, jakim jest wystartowanie w zawodach ogólnopolskich. Celem działalności Krynickiego Klubu jest organizowanie i propagowanie działalności sportowej, w szczególności w zakresie łyżwiarstwa kwalifikowanego dziecięcego i młodzieżowego, a w miarę możliwości też masowego. Warto pamiętać, że sport jest też dobrą szkołą charakteru. Życzymy dalszych sukcesów i zachęcamy do treningów wszystkich marzących o łyżwiarskiej karierze. (dzyr)

(Tomasz Pindel)

(Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”)

Kreska po kresce i jest pisanka

6

magazyn lubelski (80) 2022

Etno-Czwartki to spotkania, podczas których dorośli mogą poznać bliżej sztukę ludową i rozwinąć swoje umiejętności manualne. Cykl, zorganizowany przez Muzeum Narodowe w Lublinie, opiera się na wystawie stałej rękodzieła i etnografii. Najbliższe warsztaty 10 i 24 marca br. poświęcone będą przygotowaniom do Wielkanocy. Będzie można nauczyć się wydrapywać pisanki i dekorować je techniką batikową. Jajko w wielu kulturach jest uważane za symbol początku, życia, odradzającej się przyrody. Natomiast pisanka to tradycyjne jajko zdobione metodą batikową, choć współcześnie ta technika nie jest szeroko znana. W Polsce najstarsze jajka malowane tym sposobem pochodzą z X wieku. W skrócie technika ta polega na pisaniu podgrzaną szpilką, maczaną w rozpuszczonym wosku, wzorów na białym jajku, by następnie włożyć je do barwnika, a po wyciągnięciu usunąć wosk i już tylko zachwycać się wymyślnymi, filigranowymi białymi motywami na barwnym tle. Właśnie dlatego o jajkach wielkanocnych mówimy „pisanki”, ponieważ pisało się po nich właśnie woskiem, dodamy, że najlepiej pszczelim. Niewielka liczba miejsc warsztatowych pozwala na bardziej kameralną atmosferę. Warto wziąć udział w tym wydarzeniu, gdyż pozwala ono nie tylko na przyjemne spędzenie czasu, ale również powrót do korzeni. (dzyr)


Turyści i mieszkańcy Lublina oraz okolic mogą codziennie przez całe ferie oraz w każdy weekend do końca maja zwiedzać Lublin z przewodnikami miejskimi zrzeszonymi w Lokalnej Organizacji Turystycznej Metropolia Lublin. Wspólne zwiedzanie miasta gwarantuje poznanie jego niesamowitych historii. W ofercie jest bowiem szeroki wachlarz spacerów ogólnych i tematycznych, dedykowanych różnym grupom wiekowym. – Każdy, niezależnie od wieku czy zainteresowań, znajdzie coś dla siebie. Nie zabraknie podróży w czasie do początków miasta, lubelskich wątków kryminalnych czy, tak jak w przypadku jednego z moich spacerów, najciekawszych legend Koziego Grodu – mówi Magdalena Mazur-Ciseł, przewodniczka miejska biorąca udział w programie. Program „Poznaj Lublin z Przewodnikiem” jest kompleksowy. W jednym miejscu dostępna jest oferta kilku przewodników miejskich, tematy tras, dokładne terminy, miejsca spotkania i cena od osoby. Osoba zainteresowana udziałem w oprowadzaniu wybiera jedynie trasę, datę spaceru, a następnie szybko i łatwo kupuje bilet. Oferowane są też spacery w języku angielskim, dla wszystkich turystów zagranicznych odwiedzających Lublin oraz mieszkańców i studentów obcokrajowców, których z roku na rok jest w mieście coraz więcej. Spacery będą odbywać się według ustalonego harmonogramu w weekendy i dni wolne od pracy. Wyjątkiem jest okres ferii zimowych (12-27 lutego), gdy oferta będzie dostępna codziennie. Szczegóły dostępne są na stronie przewodnik.lublininfo.com. (ann) (Szept Kazimierza. Usługi turystyczne Dorota Szczuka)

(Biuro prasowe UM Lublin)

Poznaj Lublin lepiej

Przygoda niejeden ma smak

(Akademia Zamojska)

Podróżowanie uczy samodzielności, poprawia nastrój, poszerza horyzonty. W naszym regionie nie brak ku temu okazji. Miasto Kazimierz Dolny cały czas organizuje „Wycieczki z przewodnikiem i humorem”. Można poznać wiele czarujących miejsc, słuchając zabawnych, a czasem przyprawiających o dreszcz legend i historii. Największa atrakcja to zwiedzanie zabytków, przede wszystkim zamku, baszty, rynku, synagogi oraz spacer po rynku w otoczeniu pięknych kamieniczek. Wycieczka pozwala też na popularny ostatnio „churching”, czyli oglądanie starych kościołów. Do rozwiązania jest zagadka etymologiczna: Dlaczego miasteczko nosi nazwę Kazimierz i dlaczego Dolny? Jeżeli ktoś nie ma ochoty chodzić i zwiedzać, a woli posiedzieć w cieple i zjeść coś pysznego, warto skorzystać z „Wycieczki dla duszy i zmysłów – Kazimierskie smaczki i smaki”, która obok zwiedzania oferuje nowe doznania dla podniebienia – zapewnia je degustacja lokalnych specjałów, potraw i wina z Winnicy Kazimierskie Wzgórza. To niepowtarzalna okazja, by poznać smak wypiekanych kogutów, dymionych śliwek, cebularzy, serów kozich czy derenia. (dzyr)

Zamość zaprasza do odnowionej Rotundy Zakończono realizację projektu pn. „Rewitalizacja Rotundy Zamojskiej w Zamościu”, realizowanego przez Miasto Zamość przy współpracy m.in. Akademii Zamojskiej. Głównym celem było powstrzymanie destrukcji obiektu, poprawa jego stanu technicznego i estetycznego oraz uatrakcyjnienie go dla zwiedzających i przystosowanie do zwiedzania przez osoby niepełnosprawne. Rotunda Zamojska została wzniesiona w ramach gruntownej modernizacji twierdzy Zamość z latach 20. i 30. XIX wieku. Początkowo służyła jako działobitnia. Jej mury mają wysokość 9 m, wyposażona jest w otwory strzelnicze. Ma dwadzieścia wydzielonych pomieszczeń. Po odzyskaniu niepodległości budynek wykorzystywano na prochownię. W 1940 r. Niemcy zajęli Rotundę i stworzyli podobóz gestapo dla aresztowanej ludności (inteligencji, grup ruchu oporu). Według szacunkowych danych rozstrzelano i spalono tu ciała ok. 8 tys. więźniów. Na cmentarzu wokół Rotundy spoczywają prochy ponad 45 tys. osób. W 1947 r. utworzono tu Mauzoleum Martyrologii Zamojszczyzny – Muzeum Rotunda. W ramach rewitalizacji obiektu konserwatorzy objęli pracami cały budynek. Udało się również powiększyć i rozszerzyć wystawę muzealną, wyposażając ją w nowe plansze informacyjne, zdjęcia, filmy, prezentacje dotyczące historii Rotundy. Naprawiono konstrukcję krzyża, renowacji poddano też bramę przy wejściu do obiektu. Powierzchnie pokryte wyrytymi napisami i inskrypcjami zostały zachowane. (dzyr)

magazyn lubelski (80) 2022

7


wywiad

GOTOWI NA JUTRO

Artur Wasil Prezes Zarządu LW Bogdanka Z Lubelskim Węglem Bogdanka związany do początku swojej ścieżki zawodowej. W 2002 podjął pracę w kopalni, gdzie przeszedł szczeble kariery zawodowej od stanowiska stażysty do sztygara oddziałowego oddziału wydobywczego. Od 21 marca 2018 roku pełni funkcję Prezesa Zarządu, odpowiadając m.in. za obszar górniczy i innowacje.

8

magazyn lubelski (80) 2022


Kopalnia Bogdanka zdecydowanie trzyma rękę na pulsie zmian w obszarze górnictwa, energetyki, zapotrzebowań rynku i nowych perspektyw eksportu. Plany transformacji kopalni, mające na uwadze konieczność utrzymania stabilnych dostaw energii, zakładają nie tylko dalsze wydobycie węgla energetycznego, ale również koksowego, surowca dla elektrowni gazowych, znacznie mniej szkodliwych dla środowiska naturalnego. Powstanie ich w naszym regionie jest głęboko rozważaną alternatywą. Niekwestionowana jest też waga zmian w kierunku OZE, należy jednak mieć świadomość, że energia czerpana ze źródeł odnawialnych nadal jest niestabilna, a kwestia utylizacji komponentów służących do jej pozyskiwania pozostaje nierozwiązana. Biorąc wszystkie te czynniki pod uwagę, Kopalnia Bogdanka przeprowadza zmiany oraz planuje kolejne, wiedząc, że ich kierunki oraz tempo muszą uwzględniać realia technologiczne, rzeczywiste

skutki dla środowiska naturalnego, a także należyte warunki funkcjonowania mieszkańców przede wszystkim w skali regionu, ale też kraju. Z Zarządem Lubelskiego Węgla „BOGDANKA” Spółki Akcyjnej: Arturem Wasilem – Prezesem Zarządu, Dariuszem Dumkiewiczem – Zastępcą Prezesa ds. Rozwoju, Arturem Wasilewskim – Zastępcą Prezesa ds. Ekonomiczno-Finansowych i Adamem Partyką – Zastępcą Prezesa ds. Pracowniczych i Społecznych rozmawiał Piotr Nowacki, foto Emil Zięba, materiał LW Bogdanka.

40 lat minęło od pierwszego wydobycia węgla na terenie Kopalni Bogdanka. Poprzedni rok był dla Państwa rekordowy. Proszę opowiedzieć o nim. Artur Wasil: Wykorzystaliśmy rok 2020, który był z powodu pandemii trudny dla wszystkich, nie zaprzestając robót przygotowawczych. Kontynuowaliśmy prace w celu zapewnienia produkcji

Artur Wasilewski Zastępca Prezesa Zarządu ds. EkonomicznoFinansowych Od 2000 r. związany z Lubelskim Węglem Bogdanka S.A., gdzie przeszedł szczeble kariery zawodowej od analityka finansowego, kierownika Działu Planowania i Analiz do głównego ekonomisty. Od 2013 r. pełnił funkcję dyrektora ds. controllingu. Od 8 października 2018 r. odpowiada za obszar ekonomiczno-finansowy LW Bogdanka. (foto materiał LW Bogdanka)

magazyn lubelski (80) 2022

9


w ciągu następnych lat. Ponadto od 2018 roku prowadzimy cykl działań, mających zmierzać do poprawy wydajności i koncentracji produkcji na naszych ścianach. Rzeczywiście z końcem roku 2021 osiągnęliśmy produkcję dobową powyżej 30 tys. ton, prowadząc wydobycie na dwóch ścianach. Dotychczas taką wydajność osiągaliśmy wydobyciem na czterech ścianach. Dodam, że jest to rezultat m.in. wykorzystania milionów złotych w sprzęcie oraz pracy wielu osób. Nasze konsekwentne działania doprowadziły do rzeczy, która wydawała się jeszcze jakiś czas temu niemożliwa. Jest to zasługa kadry inżynierskiej, projektującej, rozwiązującej problemy w eksploatacji tych dwóch ścian oraz zaangażowania załogi, pracującej już bezpośrednio przy wydobyciu.

produkcji. Niewiele brakowało do 10 mln ton, czyli takiej magicznej liczby. Nie próbowaliśmy jednak na siłę jej zdobyć. Wynik o wysokości ponad 9,9 mln ton jest wynikiem historycznym. Trzeba jedno podkreślić – spod ziemi wydobywamy mieszaninę węgla z kamieniem. Im więcej jest węgla w tej mieszaninie, tym lepiej oczywiście. Postawiliśmy duży nacisk na to, by poprawić stopień uzysku i dzisiaj jest on na bardzo wysokim poziomie, takim jaki był w najlepszych latach Kopalni Bogdanka, czyli 2004-2005, kiedy osiągaliśmy stopień uzysku powyżej 70%.

Czy ten stan wydobycia będziecie Państwo mogli utrzymać w ciągu kolejnych lat, jeżeli będzie stosowne zapotrzebowanie? Artur Wasil: Tak, będzie to możliwe.

Rozumiem, że nie zwiększyliście Państwo stanu osobowego, a udało się uzyskać wynik lepszy o pół miliona tony w stosunku do roku 2019. Artur Wasil: A wówczas osiągnęliśmy 9,4 milionów

Adam Partyka Zastępca Prezesa Zarządu ds. Pracowniczych i Społecznych Z Lubelskim Węglem Bogdanka związany od 1985 roku. Pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego Związku Zawodowego NSZZ „Solidarność”. Przez wiele lat pełnił funkcję sztygara zmianowego urządzeń elektrycznych pod ziemią, był członkiem Rady Nadzorczej LW Bogdanka S.A. W 2016 objął funkcję Zastępcy Prezesa Zarządu ds. Pracowniczych i Społecznych.

10

magazyn lubelski (80) 2022

Czy kwestia braku węgla na rynkach międzynarodowych, spowodowana pandemią, miała jakiś wpływ na produkcję w kopalni Bogdanka?


Artur Wasil: Na pewno obserwujemy wzrost zapotrzebowania na węgiel. Początek roku nie wyglądał tak obiecująco, natomiast większa produkcja w końcówce 2021 roku jest spowodowana deficytem węgla w Polsce i generalnie na świecie, m.in. w Chinach. Chińczycy wznowili swoją produkcję po okresie pandemii. Natomiast wysokie ceny gazu i niska produkcja energii z OZE skutkowały brakiem węgla w Europie i co prawda nie mamy jeszcze danych, ale z szacunków wynika, że Niemcy w tym roku zbliżą się do 40 mln ton węgla z importu, czyli ilości jaką sprowadzili w 2021 roku, więc to jest odwrócenie trendu, który był spadkowy w Niemczech i powrót do poziomu 40 mln ton. To pokazuje, że w całej Europie ten trend został zakłócony. Nasuwa się pytanie – na jak długo? Wszystko zależy od tego, co się będzie działo dalej z cenami gazu, jaki finał będzie miała sytuacja na linii Niemcy – Rosja w kwestii Nord Streamu oraz tego, jaką pogodę będziemy mieli w kolejnych miesiącach. Do tej chwili zima nie była zbyt uciążliwa, jest raczej wietrzna. Na tej podstawie można założyć, że ta euforia panująca na rynku, a związana ze sprzedażą węgla, może się skończyć.

Czy u Państwa również, z uwagi na tę sytuację, przybyli nowi odbiorcy czy też bazujecie na rynku zbytu, jaki był od lat? Dariusz Dumkiewicz: Bazujemy przede wszystkim na rynku, który jest nam znany – naszym głównym odbiorcą jest Grupa ENEA, do której należymy. Nasz węgiel trafia przede wszystkim do elektrowni w Kozienicach, elektrowni w Połańcu. Natomiast obserwując tendencje w Polsce związane z transformacją energetyki, intensywnie poszukujemy odbiorców węgla na Ukrainie. W 2021 roku znaleźliśmy takich odbiorców i w tym roku będziemy kontynuować tę współpracę. Oczywiście obecna sytuacja zmieniła wiele. Jeśli chodzi o dostawy zakontraktowane dla odbiorców z Ukrainy to w miarę możliwości dostarczamy nasz węgiel. Jesteśmy zobowiązani do realizowania kontraktów i pomagania naszym sąsiadom. Część tych dostaw ze względu na konflikt została wstrzymana, część jest realizowana. Jeśli odbiorcy z Ukrainy się do nas zgłoszą i będą takie możliwości przewiezienia to będziemy podejmować takie działania. Utrzymujemy wolumen zakontraktowany dla Ukrainy, jak już wspomniałem na wypadek, gdyby była potrzeba przekazania go odbiorcom.

Wszyscy jesteśmy zwolennikami czystej energii. Wiadomo, że będziemy odchodzić od energii opartej na węglu, w Polsce w tym obszarze są plany do 2040 r. Jak wyglądają Państwa plany w kontekście światowego trendu pozyskiwania energii z odnawianych źródeł, aby kopalnia miała stabilną sytuację w kolejnych latach? Dariusz Dumkiewicz: Ogłosiliśmy strategię, która zakłada kontynuację i transformację. W obecnej

chwili chcemy osiągać zyski z tego, na czym się najlepiej znamy, przy czym, obok produkcji węgla energetycznego, będziemy rozwijać się w obszarach, w których górnictwo jest dedykowane dla innych odbiorców. Mam na myśli węgiel 34 (semisoft) i 35, wykorzystywane do produkcji stali. Powszechnie wiadomo, że do produkcji komponentów stalowych na potrzeby związane z OZE jak dotąd nie ma nic innego oprócz koksu. Ten obszar też chcielibyśmy zagospodarować. Jest to możliwe. Chcemy poszukiwać węgla 35 na południu Lubelszczyzny. Być może, budując nowoczesnego typu kopalnie, gdzie koszty eksploatacji byłyby bardzo niskie, i przy cenach węgla koksowego, które przekraczają nawet trzykrotnie ceny węgla energetycznego, można by wydłużyć czas funkcjonowania górnictwa w Polsce. Jak już wspomniałem, chcemy zarabiać pieniądze na węglu po to, by inwestować w inne gałęzie gospodarki. Mamy świadomość, że nie stworzymy zakładu, który będzie zatrudniał 5 tys. czy też łącznie z firmami zewnętrznymi 7 tys. pracowników, natomiast chcemy inwestować pieniądze w region, w nasze najbliższe otoczenie, po to, żeby te miejsca pracy były generowane i przynosiły dochód samorządom, miastom, aby ludzie mogli tu funkcjonować w dotychczasowy sposób. Natomiast mamy świadomość tego, że musimy to robić małymi krokami i takie działania podejmujemy. Nie jest to łatwy temat, nie jest to krótka, prosta droga, natomiast jest to długoterminowa transformacja, w perspektywie wielu lat, przekształcenia naszego regionu z górniczego w region o innej specyfice.

Mówimy o węglu energetycznym służącym do wytwarzania prądu. Czy bierzecie Państwo pod uwagę wybudowanie elektrowni, aby zdywersyfikować działania w zakresie dostaw węgla? Artur Wasilewski: Miała powstać elektrownia IGCC, którą obecnie bardzo mocno rozwijają Japończycy. Technologia ta polega na zgazowaniu węgla, a następnie z gazu jest produkowana energia. Jest kilka technologii, które umożliwiają takie generowanie energii. Zaletą tego rodzaju systemu jest duża koncentracja CO2 przy gazyfikacji, więc rzeczywiście może on być wychwytywany i składowany w kawernach głęboko pod ziemią. W tej chwili ten projekt w Starej Wsi jest zawieszony, nie wiem dokładnie, jakie będą jego losy. Jest to projekt ENEI, natomiast polska energetyka oparta na węglu będzie przez długie lata. Węgiel jest obecnie stabilizatorem sieci energetycznych i warto podkreślić, że celem stabilizacji sieci elektroenergetycznej, byśmy nie mieli blackoutów, jest konieczność pracy elektrowni w tzw. podstawie. Bez tego nie jesteśmy w stanie stabilnie funkcjonować i sieć elektroenergetyczna nie może płynnie reagować na nagłe zmiany zapotrzebowania na moc. Tak naprawdę alternatywą dla elektrowni

magazyn lubelski (80) 2022

11


Dariusz Dumkiewicz Zastępca Prezesa Zarządu ds. Rozwoju Od 2018 roku związany z Lubelskim Węglem Bogdanka. Posiada kilkunastoletnie doświadczenie zawodowe związane z prowadzeniem projektów rozwojowych i inwestycyjnych. Wcześniej odpowiedzialny był za negocjacje z Komisją Europejską i finansowanie strategicznych dla województwa inwestycji infrastrukturalnych. Był członkiem zarządu spółek consultingowych doradzających przedsiębiorstwom w szczególności z branży energetycznej.

węglowych w tej chwili byłyby elektrownie gazowe. Specyfiką elektrowni węglowych jest to, że, co prawda muszą pracować na 40% swoich możliwości, ale muszą pracować, więc to częściowe zapotrzebowanie na moc jest wypełnione poprzez tę wymuszoną produkcję energii z generatorów węglowych. Wyłączenie bloku opartego na węglu kamiennym wiąże się z trwającym kilka dni przywracaniem i bardzo wysokimi kosztami. Dlatego właśnie jedyną alternatywą, o ile chcielibyśmy mówić o wyłączeniu bloków węglowych, jest gaz lub atom, który też w perspektywie energetycznej państwa jest przewidziany.

W kontekście tego, co Pan powiedział, jak wygląda tak zwana energia ze źródeł odnawialnych? Artur Wasilewski: Obecnie energia ze źródeł odnawialnych jest niestabilna i to jest podstawowy problem. Jeżeli dojdzie do przełomu w magazynowaniu energii, wówczas rozwój tej energii będzie jeszcze bardziej intensywny. Myślę też, że paliwem przyszłości jest wodór, który, jak sądzę, będzie o wiele bardziej skuteczny niż źródła odnawialne w postaci fotowoltaiki czy elektrowni wiatrowych. Natomiast należy pamiętać, choć dzisiaj nie mówi się o tym, że za chwilę pojawi się problem utylizacji elementów urządzeń służących do produkcji energii ze źró-

12

magazyn lubelski (80) 2022

deł odnawialnych. Niemcy już mają z tym problem – wiatraki są po prostu zasypywane w ziemi. Podobnie do końca 2022 roku Niemcy chcą odejść od energii atomowej, ponieważ mają również problem ze składowaniem odpadów radioaktywnych. Jak widać, sytuacja nie jest czarno-biała. Za wykorzystaniem energii ze źródeł odnawialnych przemawiają zarówno argumenty za, jak i przeciw.

Rozmawiamy głównie o działaniach związanych z profilem działalności kopalni, ale jak mi wiadomo, kopalnia angażuje się w rozwój regionu jako mecenas kultury i sportu. Jak obecnie wygląda ta dziedzina Państwa działalności, zwłaszcza że Kopalnia Bogdanka jest największym zakładem na tym terenie? Adam Partyka: Mamy świadomość tego, stąd poczucie odpowiedzialności za region. Oczywiście nie są to działania mające na celu zwiększenie sprzedaży węgla, ponieważ w tym obszarze potrafimy radzić sobie nawet bez przeznaczania środków na kulturę i sport. Mamy bardziej na uwadze działania CSR-owe, tzn. pokazujemy, że z uwagi na to, iż kopalnia w jakimś stopniu oddziałuje na środowisko, chcemy naprawiać to, co zepsuliśmy i w przyszłości wydatkować jeszcze więcej środków na ten cel. Ponadto chcemy pokazać mieszkańcom Lubelszczyzny korzyści, które odnoszą z tych naszych działań.


(materiał LW Bogdanka)

Oprócz tego, że część mieszkańców ma zatrudnienie, płacą oni z kolei podatki samorządom czy miastom. Finansujemy również w pewnym stopniu takie dziedziny, jak kultura i sport, które dostarczają mieszkańcom Lubelszczyzny niezapomnianych przeżyć, rozrywki, emocji. Sponsorujemy Motor Lublin, czyli sport żużlowy, który bije rekordy popularności, a także Górnik Łęczna, który dwa lata z rzędu odnosił sukcesy w postaci awansu do Ekstraklasy. Ich obecność w niej wiąże się ze wzlotami i upadkami, niemniej jednak wierzymy, że uda się, co widać już po ostatnich meczach, rozbudować tę drużynę. Wspieramy również instytucje kulturalne – Teatr Muzyczny, Filharmonię im. H. Wieniawskiego, Teatr im. H.Ch. Andersena. Współpracujemy także z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej, wspierając rozwój pasji pozanaukowych studentów. Wiemy, że dzisiaj świat się zmienia, dążenia młodzieży podobnie, a my chcemy wspierać młode talenty, które tylko dzięki zewnętrznej pomocy mają szanse rozwijać się i osiągać wymarzone cele.

Wiemy, że polskie i światowe górnictwo się zmienia, potrzeba coraz bardziej wyspecjalizowanych pracowników. Jak Państwo mierzycie się z tym wyzwaniem?

Adam Partyka: W ramach współpracy LW Bogdanka ze szkołami w Łęcznej i Ostrowie Lubelskim oraz RG Bogdanka (spółka zależna od LWB) najlepsi uczniowie mogą liczyć na „przepustkę do Bogdanki”. Mamy podpisane porozumienie, które jest kontynuacją współpracy z placówkami kształcącymi specjalistów niezbędnych do dalszego rozwoju firmy. To odpowiedź na potrzeby rynku i wyzwania stojące przed Spółką w czasie transformacji. Technik elektryk, technik mechanik, technik urządzeń i systemów energii odnawialnej to zawody przyszłości, które oferują Zespół Szkół Górniczych w Łęcznej i Zespół Szkół w Ostrowie Lubelskim. W tym roku kontynuowany jest również program studiów podyplomowych z zakresu „zarządzania wartością przedsiębiorstwa górniczego” na AGH. Tym razem w Akademii Liderów Górnictwa bierze udział 24 pracowników LW Bogdanka. To jest program uszyty na potrzeby Bogdanki, a dzięki pracom studentów-pracowników wprowadzone będą, wzorem poprzedniej edycji, rozwiązania usprawniające i udoskonalające pracę w firmie. Efektem końcowym mają być prace, które powstaną w grupach, a które będą wdrożone w Spółce.

magazyn lubelski (80) 2022

13


felieton

zalew Magdalena Zabłocka

foto Mitul Grover | Unsplash

Pięć lat tresury na pewnym wydziale jednego z lubelskich uniwersytetów robi swoje. W grę wchodzi także charakter wykonywanej pracy i dość dynamicznie zmieniające się okoliczności przyrody. A że mamy pandemię, mamy wszystko ładnie i składnie, ale nie tak do końca, to tym bardziej muszę wiedzieć, co w trawie piszczy. Jeno w tej trawie, której zieloności z takim wytęsknieniem wypatruję, to nie piszczy, a wyje, i to o wiele głośniej, niż moje Reksie, jak karetkę usłyszą. Włażę sobie w bezdenne czeluści internetów, karteluszki przygotowane, długopisik w ręku. Z blatu biurka, zasypanego stosem dokumentów,

14

magazyn lubelski (80) 2022

łypie na mnie zastygły w drewnie Sancho Pansa. I zaczyna się kalejdoskop wrażeń. Totalny rollercoaster i jazda bez trzymanki. Ihaaa! Poddaję się po przeczytaniu zaledwie dwóch tytułów, pieczołowicie skleconych w pogoni za sensacją przez pracowników najpopularniejszych portali informacyjnych. Słowo „dziennikarz” nie przejdzie mi przez gardło i nie wymknie się spod palców na klawiaturze. Tytuł jest zwykle bardzo nośny (brawa za pomysłowość, Dobromir niech się schowa pod stół i szczeka), ale jak, człowieku, próbujesz zrozumieć, co autor miał na myśli, to dochodzisz do wniosku, że autor nic nie miał na myśli. Bo


w

woja brała udział w urągającym ludzkiej godności programie jednej z wiodących stacji TV. W programie, gdzie zasadą jest, że ludzie na wizji, aby zdobyć uczucia współziomków, a tak naprawdę uznanie mas motłochu, robią wszystko to, czego publicznie czynić nie należy. Bo nie wypada, ot co. I oto dowiaduję się z kolejnego artykułu, że pannica na swoim „Insta” w „lajwach” na bieżąco relacjonuje postępy z prac plastycznych podejrzanego autoramentu specjalistów zza siedmiu mórz i rzek. Fani (O zgrozo! Ona ma fanów!) cieszą się jak foczki i klaszczą w płetwy. Brawo, brawo! Och, och! Jakaś ty piękna, jaka śliczna, ach, ach! No, panie tego, ten, ten, no brawo… Tak sobie na nią patrzę, tak sobie oczom nie wierzę – Jezusku Nazareński słodki i święty, toż ona ma więcej napraw usterek na twarzy, niż ja książek w domu, a przyznam się, że zarzuciłam liczenie dopiero przy czterech tysiącach… Już wiem, dlaczego świadomie ładnych kilka lat temu zrezygnowałam z posiadania w domu zbędnego, gadającego pudła… Nic to, se myślę, Zabłocka, nic to, jedź dalej, może się czegoś ważnego dowiesz. No masz! Jakaś inna białogłowa w ciąży jest. Dobrze, ba!, nawet bardzo dobrze, mamy ujemny przyrost naturalny, niech dzieci się rodzą, cieszmy się! Jednak, jak szpieg z Krainy Deszczowców, zaczynam wietrzyć w tym jakiś podstęp, gdyż twarz białogłowy z nikim, ale to nikim mi się nie kojarzy. Znów mitręga, znów mordęga, znów ów znój, no, dokopałam się do informacji. Nic dziwnego, że nie wiem, kto zacz, skoro i ona jest byłą uczestniczką programu TV, gdzie spragniony ciepełka domowego ogniska włościanin szuka sobie oblubienicy przed milionami zaróżowionych od sensacji twarzy telewidzów. A. A to sorry. Karpie usta, nowe fryzury, stylówy, nieustanne wakacje, hajs, hajs i tandeta, anonse, kto z kim, jak gdzie i dlaczego stały się wydarzeniami na miarę naszych czasów. Chyba już jestem za stara na to wszystko, a Olka ma rację, mówiąc, że „matka, ty to taka konserwa jesteś, wiesz?”. Łupnęłam klapką laptopa aż miło. Aż wióry poszły i iskry się posypały. Sancho podskoczył zdziwiony. O tempora, o mores. foto Marcin Pietrusza

nie myśli. Zwykle w pierwszym rzucie gęba mi się cieszy, że takie ludzie mają pomysły, no, no, a potem zaczynam zgrzytać zębami i żałość mnie ogarnia okrutna. Bo język polski to naprawdę piękny język, bogaty w słowa, posiadający pewne reguły, w tym ortograficzne, interpunkcyjne i gramatyczne. Ano nie dla wszystkich, są i wybrańcy, którzy owe reguły w zadniej części ciała mają. Wchodzę w artykuł. Przy pierwszym spojrzeniu wydawałoby się, że sensowny i nie o zadku Maryni. Na dzień dobry, na samej górze strony, uprzejmie mnie ktoś powiadamia, że przeczytanie tekstu zajmie mi 2 minuty. U. A nawet „uuuuuu”. Zawody w sprincie czytelników? Z ciekawości zaczynam mierzyć czas. Chyba jest ze mną coraz gorzej, bo przeczytanie zajęło mi dobrych minut dziesięć. W trakcie dostałam zawału, szału, krwotoku wewnętrznego, skrętu kiszek, bólu głowy i czort wie, czego jeszcze. Sancho podejrzliwie łypie spod kapelusza na mój znój, ale nie poddam się… Rany boskie, rany boskie! Wody! Kawy! Wódki! HORROR, HORROR, HORROR. Nie, w sumie po co wody, po co kawy, po co wódki, szkoda czasu i atłasu. Będę jak Rejtan, strzelajcie od razu! Chcę umrzeć, bo ciężar cudzej głupoty przygniótł mię tak, że się nie podźwignę… Po ogromnych wysiłkach (to było jak rajd w klapkach po Himalajach) poczułam się, jakbym była reprezentantem, i to czołowym, osób ze wsteczną inteligencją i cofających się w rozwoju intelektualnym. Myślę sobie najpierw, że ty, Zabłocka, to wprawdzie filolog, ale iberyjski, może ty tępa jakaś jesteś albo się czepiasz… Może ty, Zabłocka, już czytać ze zrozumieniem nie potrafisz? Wiadomo, latka lecą, nie młodniejesz, PESEL znasz, to co się wychylasz… Na wszelki wypadek przeczytaj sobie wszystko jeszcze raz, jest szansa, że jednak zrozumiesz. No, za którymś razem. I znów mitręga, znów batalia, znów ów znój syzyfowy. Przeczytałam. Przyszła rozpacz, potem chwila refleksji. Owszem, starzeję się, ale nadal wybornie czytam ze zrozumieniem. I nie rozumiem nie dlatego, żem tępa, tylko dlatego, że ktoś pisać nie umie w zgodzie z gramatyką, składnią, interpunkcją i, co przyprawia mnie o smutek wyjątkowy i perforację żołądka, ortografią. Tego bełkotu nie da się strawić. Tego bełkotu nie da się czytać. Jestem Kopciuszkiem na miarę naszych czasów (no cóż, jakie czasy, taki Kopciuszek, sorry), więc dalej łuskam, cedzę i odsiewam. Przebieram w ziarenkach słów. Zanim dokopię się do sedna, zdążę zawiesić oko na milionie nieprzydatnych, plastikowych informacji, które po prostu dają po gałach i od których dziąsła krwawią. Sunę, już mniej ochoczo, dalej. Uderza mnie w twarz karpi uśmiech jakiejś popularnej celebrytki, znanej chyba tylko dlatego, że jest znana. Poświęciłam się dla dobra sprawy i poszperałam. A teraz żałuję, mea maxima culpa. Rzeczona dzie-

Magdalena Zabłocka jest dyrektorem ds. programowych Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie. W pracy, będącej jej największą pasją, zaangażowana jest w działania na rzecz promocji rzemiosła. W książce „Rzemiosło w przestrzeni kulturowej” ze znawstwem i temperamentnie opowiada historie, legendy i mity tej gałęzi działania, poczynając od antyku. Prywatnie uwielbia literaturę luzofońską i iberoamerykańską, a najbardziej lubi „trupy”, czyli kryminały. Kocha swoje dwa psy i dwa koty.

15


felieton

K

I

E

D

Y

BĘDZIE LEPIEJ?

tekst: Maciej Wijatkowski foto: Beata Wijatkowska, Joakim Honkasalo | Unsplash

Lubię wiedzieć, dlaczego jest źle, kiedy może być lepiej. Nie rozumiem, że ludzie usilnie dążą do sprawienia bliźnim przykrości, mając na uwadze jedynie własny interes. To, że nie rozumiem, może być oznaką nieprzystosowania, ale może też oznaczać, że wychowano mnie w innym zestawie wartości, niż panujący obecnie. Taka historia: znajomy mojego znajomego ma syna, jedenastolatka. Chłopak jest bardzo żywy, ciekawy świata i ludzi, z racji swego temperamentu wyraźnie skierowany na uprawianie sportu. Jakiego? Tata podsuwał mu różne propozycje, próbowali ich wspólnie; były: karate, piłka nożna, pływanie. Synek wyraźnie jednak garnął się do roweru i z zapałem pokonywał z ojcem różne dystanse, najchętniej w terenie. Stanęło więc na kolarstwie górskim, MTB czy cross country, bo nazwy i style się mnożą, ale chodzi o jedno: jazdę rowerem po trudnym terenie. Odpowiedni do wymagań i wieku rower został zakupiony, a po kilkunastu wycieczkach z tatą synek wystartował w zawodach rówieśników. Już pierwsze zawody wygrał, potem następne i kolejne, i po kilkunastu startach tata uznał, że można spróbować wystawić latorośl w poważniejszych zmaganiach, w grupie zawodników nieco starszych i w zawodach o wyższej randze. Tak się stało. W pierwszych zawodach syn zajął trzecie miejsce. Świetnie! W następnych bywało lepiej lub gorzej, ale czuć było potencjał tkwiący w adepcie trudnej odmiany kolarstwa. Nadeszły jednak zawody, które zadecydowały o stosunku chłopca do sportu, a być może – do przyszłego życia w ogóle. W owych zawodach od początku było ciężko; młody radził sobie, nie wypadał z czołówki, ale wyraźnie „wymiękał” na podjazdach czy w trudniejszym terenie. Nie było źle, ale i nie rewelacyjnie. Na którymś okrążeniu, na podjeździe, jadący przed nim zawodnik wywrócił się, dość sprawnie „pozbierał” i chwycił za kierownicę, by ponownie wskoczyć na

16

magazyn lubelski (80) 2022

Lubię w iedzieć

siodełko. Rower jednak wyrwał mu się z rąk, bez cyklisty podjechał kilka metrów pod górę, po czym przewrócił się! Ponieważ wzdłuż trasy stali kibice, a nieopodal był sędziowski punkt kontrolny, nie uszło to uwagi i sędzia zarządził kontrolę sprzętu. Wyniki: na siedemnaście rowerów uczestników, w czternastu stwierdzono obecność w tylnej piaście silniczków wspomagających! Sprytne? Nie. Przerażające. Uczenie dzieci od najmłodszych lat oszustwa i kombinowania jest godne najwyższej pogardy. To nie jest nauka „radzenia sobie w życiu”, tylko szkoła życia przestępczego. Polska szkoła „załatwiania” i „sprytu” to coś, co dawno powinno przestać istnieć, jeśli chcemy żyć w szanowanym społeczeństwie i narodzie. Według przeciętnego Polaka: „prawo jest jednakowe dla wszystkich i wszystkich ma obowiązywać”, jednakowoż: „mnie nie zawsze”. Nie. Tak nie może być. Dowcipy o Polakach („Jedź do Polski! Twój samochód już tam jest!”) nie wzięły się z niebytu. Wróćmy do pytania postawionego w tytule. Wdałem się kiedyś w dyskusję z sąsiadką, po jej pytaniu: „Łojezu, kiedy w tej Polsce będzie dobrze?..” „Pani Tereso...” – odpowiedziałem – „Za pokolenie, może dwa...”. Była wstrząśnięta. Teraz widzę, że nie doszacowałem, skoro rosną nowe zastępy polskich cwaniaków. Widać ich na każdym kroku: po zainstalowanych zamiast świateł do jazdy dziennej – diodkach, po „obchodzeniu” liczników energii, po wywalaniu śmieci do lasu. Boję się, że na pytanie pani Teresy trzeba będzie odpowiedzieć: nigdy...

Maciej Wijatkowski – ur. w 1962 r. w Lublinie. Filolog angielski, publicysta lotniczy, autor wielu tekstów, w tym felietonów, reżyser i autor programów tv, aktor estradowy. Były członek „Bractwa Satyrycznego LOŻA 44”.

BETTER SHOPPING BETTER LIFE


Beautician Hairdresser Florist Plumber Chimney sweep Cook

Confectioner Baker Vehicle spray painter Sheet-metal worker Car mechanic and many more

KURSY ZAWODOWE Z UPRAWNIENIAMI

NASZE ŚWIADECTWA I DYPLOMY LICZĄ SIĘ ZAGRANICĄ! Potwierdzone kwalifikacje umożliwią Ci wyższe zarobki OUR CERTICICATES AND DIPLOMAS COUNT ABROAD! Confirmed qualifications enable You earn more

KOSMETYCZKA FRYZJER FLORYSTA HYDRAULIK KOMINIARZ KUCHARZ

Vocational courses with qualifications

CUKIERNIK PIEKARZ LAKIERNIK BLACHARZ MECHANIK I WIELE INNYCH IZBA RZEMIOSŁA I PRZEDSIĘBIORCZOŚCI W L U B L I N I E ul . R y n e k 2 TEL. 81 532 80 11 WWW.IZBA.LUBLIN.PL

magazyn lubelski (80) 2022

17


biznes

P O W I ATO W Y URZĄD PRACY W LUBLINIE K REATO REM SZKO LEŃ P R AC O DAWC Ó W I PRAC O WNIKÓ W W RA MAC H ŚRO D KÓ W

KRAJOWEGO FUNDUSZU SZKOLENIOWEGO

PUP Lublin kontakt:

501 870 996 tekst Grażyna Gwiazda, Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie

Powiatowy Urząd Pracy w Lublinie wyróżnia śmiałe sięganie po środki finansowe mające na celu rozwój lokalnego rynku pracy. Jednym z priorytetów naszego działania jest wsparcie kształcenia ustawicznego pracodawców i pracowników finansowane ze środków Krajowego Funduszu Szkoleniowego. W ten sposób dbamy o aktualizację bądź przekazywanie nowej wiedzy, umiejętności

18

magazyn lubelski (80) 2022

i uprawnień, związanych także z nowymi rozwiązaniami i technologiami, pracownikom zatrudnionym przez firmy z naszego powiatu. To rozwiązanie jest szczególnie prorozwojowe dla mechanizmów gospodarczych, zwłaszcza w obecnym czasie dynamicznych zmian oraz nowej jakości obsługi klienta i nowych wyzwań w tym zakresie.


W ubiegłym roku pozyskaliśmy i wydatkowaliśmy na realizację KFS-u kwotę 922 tysiące złotych. Podpisaliśmy 104 umowy z pracodawcami na realizację szkoleń dla 494 osób oraz z naszym dofinansowaniem 9 osób podjęło kształcenie na studiach podyplomowych. Dominującymi branżami składającymi wnioski o dofinansowanie do szkoleń były budownictwo (możliwość szkoleń na operatorów sprzętu budowlanego) oraz transport, co z kolei dowodzi zapotrzebowania na kierowców z kat. C, C+E. Wiele firm z branży gastronomicznej ubiegało się o otrzymanie wsparcia w zakresie np. organizacji pracy cateringu czy też np. obsługi programów komputerowych do obróbki zdjęć z elementami zasad tworzenia fotografii kulinarnych. Szkolenia były też szansą na wzbogacenie wiedzy w zakresie np. kuchni śródziemnomorskiej. Pracodawcy z KFS-u również uzyskiwali wsparcie na realizację szkoleń z obsługi programów biurowych Microsoft Office, w szczególności Word i Excel oraz w zakresie cyberbezpieczeństwa. Każdorazowo wspieramy pracodawców w uzyskiwaniu takiego wsparcia. Utworzyliśmy również dla nich BBI, czyli Branżowy Bank Informacji, poprzez który wysyłamy firmom informacje mające wpływ na ich rozwój, a docelowo na umacnianie przedsiębiorczości w naszym powiecie i tworzenie nowych miejsc pracy. Do naszych pracodawców wysyłamy też e-maile ze „ściągawkami” np. z KFS-u. Do współpracy w ramach BBI zaprosiliśmy nie tylko instytucje wspierające biznes z poziomu województwa lubelskiego, ale też z poziomu centralnego. Obecnie w naszej bazie jest już ponad 320 firm. Aktualnie prowadzimy nabór wniosków o dofinansowanie przeznaczone w ramach KFS. Pozyskaliśmy już 650 tysięcy złotych z bieżącego limitu i z pewnością będziemy ubiegać się o środki z rezerwy (po wyczerpaniu limitu podstawowego). Chcemy wspierać pracodawców z naszego terenu i zapraszamy ich do współpracy. Poniżej prezentujemy szczegółowe informacje o ogłoszonym przez nas naborze. Więcej informacji na stronie internetowej: lublin.praca.gov.pl Powiatowy Urząd Pracy w Lublinie ogłasza nabór wniosków o przyznanie środków z Krajowego Funduszu Szkoleniowego na sfinansowanie kosztów kształcenia ustawicznego pracowników i pracodawców w ramach priorytetów wydatkowania środków KFS w 2022 r. Termin naboru wniosków: od 11.02.2022 r. do wyczerpania środków Do rozdysponowania jest kwota 650 000,00 zł w ramach limitu środków Krajowego Funduszu Szkoleniowego przyznanych w 2022 r. na realizację zadań w ramach priorytetów wydatkowania środków Krajowego Funduszu Szkoleniowego. Koszt dofinansowania w ramach środków Krajowego Funduszu Szkoleniowego w 2022 r. nie może przekroczyć 6 000,00 zł na osobę i 30 000,00 zł na firmę.

W 2022 roku środki KFS będą przeznaczone na kształcenie ustawiczne pracowników i pracodawców zgodnie z następującymi priorytetami: X wsparcie kształcenia ustawicznego osób zatrudnionych w firmach, które na skutek pandemii COVID-19 musiały podjąć działalność w celu dostosowania się do zmienionej sytuacji rynkowej; X wsparcie kształcenia ustawicznego osób powracających na rynek pracy po przerwie związanej ze sprawowaniem opieki nad dzieckiem; X wsparcie kształcenia ustawicznego w zidentyfikowanych w danym powiecie lub województwie zawodach deficytowych; X wsparcie kształcenia ustawicznego osób pracujących, będących członkami rodzin wielodzietnych; X wsparcie kształcenia ustawicznego pracowników Centrów Integracji Społecznej, Klubów Integracji Społecznej, Warsztatów Terapii Zajęciowej, Zakładów Aktywności Zawodowej, członków lub pracowników spółdzielni socjalnych oraz pracowników zatrudnionych w podmiotach posiadających status przedsiębiorstwa społecznego wskazanych na liście/rejestrze przedsiębiorstw społecznych prowadzonych przez MRiPS; X wsparcie kształcenia ustawicznego w związku z zastosowaniem w firmach nowych technologii i narzędzi pracy, w tym także technologii i narzędzi cyfrowych oraz podnoszenie kompetencji cyfrowych; X wsparcie kształcenia ustawicznego osób pracujących w branży motoryzacyjnej. Wniosek należy złożyć w siedzibie Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie przy ul. Mełgiewskiej 11C, 20-209 Lublin /Filii w Bełżycach/ Filii w Bychawie w formie papierowej lub elektronicznej. Wniosek wraz załącznikami dla posiadaczy zweryfikowanego i aktywnego konta z profilem zaufanym ePUAP lub kwalifikowanym podpisem elektronicznym można złożyć też za pośrednictwem platformy: www.praca.gov.pl. Pracodawca zatrudniający mniej niż 10 osób może się ubiegać o 100% dofinansowania kosztów kształcenia ustawicznego, nie więcej jak 6 000,00 zł na osobę i 30 000,00 zł na firmę. Pracodawca zatrudniający 10 lub więcej osób może otrzymać 80% kosztów kształcenia ustawicznego, nie więcej jak 6 000,00 zł na osobę i 30 000,00 zł na firmę. Wnioski należy składać zgodnie z właściwością miejscową, czyli do urzędu pracy właściwego terytorialnie ze względu na siedzibę lub miejsce prowadzenia działalności gospodarczej. Dla Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie /Filii w Bełżycach/ Filii w Bychawie właściwością miejscową siedziby lub prowadzonej działalności jest powiat lubelski z wyłączeniem miasta Lublin.

magazyn lubelski (80) 2022

19


biz-njus Dynamizacja lubelskiej przedsiębiorczości W styczniu br. Lubelski Regionalny Fundusz Rozwoju Spółka z o.o. rozpoczął swoją działalność. Powołany został z inicjatywy Zarządu Województwa Lubelskiego. Celem spółki jest opracowanie i realizacja wieloletniego programu inwestycyjnego wsparcia mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Zadanie polega na zbudowaniu regionalnego systemu finansowania województwa lubelskiego poprzez m.in. zarządzanie środkami finansowymi i ich angażowanie w obszarze wsparcia wspomnianych przedsiębiorstw oraz tworzenie organizacyjnych i finansowych warunków sprzyjających rozwojowi i pobudzaniu aktywności gospodarczej. Ma to podnieć poziom konkurencyjności i innowacyjności naszego województwa. Prezesem Zarządu Lubelskiego Regionalnego Funduszu Rozwoju jest Rafał Langiewicz. Środki, jakimi będzie dysponować LRFR, określono na kwotę 154.325.260,04 PLN. Siedziba spółki mieści się w Lublinie w budynku Lubelskiego Centrum Konferencyjnego przy ul. Artura Grottgera 2. (ann)

(Lubelski Regionalny Fundusz Rozwoju Spółka z o.o.)

Lubelskie na EXPO Motywem przewodnim obecności naszego kraju na EXPO 2020 w Dubaju było hasło „Polska. Kreatywność inspirowana naturą”. To największego wydarzenia promocyjno-gospodarczego na świecie zostało przełożone o rok ze względu na pandemię koronawirusa. Pawilon Polski został wykonany z materiałów ekologicznych, a istotna część konstrukcji, kinetyczna rzeźba, przypomniała o wielkich wędrówkach ptaków pomiędzy Polską i światem arabskim oraz związkach naszego narodu z całym światem. Podczas Tygodnia Regionalnego Województwa Lubelskiego pokazane zostały atuty naturalne i przyrodnicze regionu oraz jego potencjał naukowy i dziedzictwo kulturowe. W dniach 11–16 lutego w pawilonie można było oglądać wystawę czasową pod hasłem „Województwo lubelskie – spichlerzem Polski”. Ekspozycja oddziaływała na wszystkie zmysły. Kwiaty, miód oraz zioła pobudzały węch. Ziołowa ścianka pozwalała poznać rośliny z ekologicznych upraw i skosztować je. Z drewnianych budek na ściance dźwiękowej dochodziło ćwierkanie ptaków. Swoje miejsce na wystawie znalazły też wysokiej jakości produkty tradycyjne. Całości dopełniało modernistyczne drzewo ze szklanymi kulami oraz wyświetlany obraz pracujących pszczół na tle łąki. W ramach lubelskiego tygodnia odbyły się też m.in. dwie konferencje poświęcone medycynie i produkcji rolno-spożywczej. Expo 2020 Dubai to wielkie, trwające 182 dni wydarzenie, doskonała okazja do pokazania najnowszych zdobyczy nauki, medycyny i technologii oraz nawiązania międzynarodowych kontaktów. (ann)

(Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego w Lublinie)

Wartość wyjątkowego położenia geopolitycznego 19 stycznia 2022 r. CARGOTOR Sp. z o.o. złożył do CINEA (Europejska Agencja Wykonawcza ds. Klimatu, Infrastruktury i Środowiska) wniosek o dofinansowanie w ramach konkursu CEF Transport 2021 inwestycji pn. „Modernizacja infrastruktury kolejowej w Rejonie Przeładunkowym Małaszewicze na granicy UE z Białorusią”. Ta inwestycja infrastrukturalna ma strategiczne znaczenie dla polskiej gospodarki. Przed złożeniem wniosku spółka zakończyła prace związane z przygotowaniem studium wykonalności, opracowaniem dokumentacji projektowej i pozyskaniem pozwoleń administracyjnych niezbędnych do realizacji tej inwestycji. Przedsięwzięcie będzie w całości finansowane ze środków publicznych obejmujących także dofinansowanie z funduszy UE. Szacowany koszt inwestycji wynosi 3,2 mld zł. Z uwagi na transgraniczny charakter projektu CARGOTOR ubiega się o dofinansowania z funduszu CEF 2, który wynosi 50%. Projekt obejmuje kompleksową modernizację i rozbudowę infrastruktury kolejowej. Remont torów pozwoli na przyjmowanie pociągów o długości 1050 m dla standardu 1520 mm i 750 m dla standardu 1435 mm. Zwiększy się również prędkość pociągów z 20 do 40 km/h. Rozpoczęcie prac budowlanych zaplanowano na rok 2023. (ann)

20

magazyn lubelski (80) 2022

(CARGOTOR Sp. z o.o.)


Możesz ROZSZERZYĆ PROFILAKTYKĘ o inne badania z oferty


motoryzacja

DACIA

SPRING

Najtańszy samochód elektryczny

tekst Piotr Nowacki, Beata Flor | foto Beata Flor, Anna Ignasiak, Renault Group

Tak jak wiosna rozpoczyna początek życia w przyrodzie, tak Spring zapoczątkował zmianę napędów u producenta Dacii. Spring to kompaktowy samochód czteroosobowy o zwiększonym prześwicie, co klasyfikuje go do aut określanych mianem SUV. Stylistyka nadwozia auta przedstawia się dosyć interesująco. Przód samochodu ma zabudowaną przednią atrapę, w centralnym punkcie której mieści się gniazdo ładowania. Reflektory w technologii LED nadają mu masywny wygląd. Tył samochodu, dzięki dużemu zderzakowi w czarnym kolorze, również optycznie czyni auto większym. Wnętrze Springa, jak już wspominałem, pomieści wygodnie cztery dorosłe osoby. Dacia, jak na mały miejski samochód klasyfikowany w segmencie A, zaskakuje dość dużym bagażnikiem, który według producenta posiada pojemność 290l, a po złożeniu tylnych oparć możemy ją powiększyć do 620l. Stylistyka wnętrza i jakość materiałów nie powalają, ale też nie powinniśmy narzekać. Musimy pamiętać o tym, że jest to najtańszy z dostępnych elektryków na rynku. Cena auta przy wykorzystaniu dopłat z programu „Mój elektryk” zamknie się w kwocie do 54.000 zł. W tej cenie raczej trudno będzie znaleźć auto elektryczne. Spring, z którego korzystaliśmy podczas jazd testowych, wyposażony jest w jednostkę napędo-

22

magazyn lubelski (80) 2022

wą o mocy 33 kW (45KM) i akumulatory o pojemności 27,4 kWh. Akumulator, jak podaje producent, pozwala na przejechanie 230 km w cyklu mieszanym oraz 305 km w mieście. Z naszych obserwacji – wynik, który możemy podać, to 160 km w cyklu mieszanym bez użycia trybu jazdy ECO. Jest to bez wątpienia dystans zadowalający, biorąc pod uwagę fakt, że jest to samochód z przeznaczeniem miejskim. To tyle jeśli chodzi o krótki opis techniczny. Wrażenia z jazdy Wiosenną Dacią zostawiam koleżance. Z punktu widzenia kobiety mogę powiedzieć, że jazda za kółkiem Elektryka jest czymś bardzo przyjemnym. Spring jest dla mnie wręcz wymarzonym samochodem miejskim, który ma zdecydowanie więcej zalet niż wad i na zaletach się skupię. Przede wszystkim okazał się być bardzo dynamiczny i zwinny, a przyspieszenie, jakim dysponuje, sprawia, że przy starcie na światłach niejedno „wypasione” auto nie miałoby z nim szans. Jak podaje producent, przyśpiesza do 50 km/h w 5,8 s. Do 100 km/h zajmuje mu to znacznie więcej, bo aż prawie 20 s. No cóż, i tak ten parametr mnie do Dacii nie zniechęcił. Zachwyciło mnie również to, że nie ma skrzyni biegów i wszystkich tych brudnych elementów pod maską, które mogą


się popsuć i których działanie jest dla mnie tajemnicą. Ekscytację technologią, ilością koni mechanicznych, momentem obrotowym pozostawiam panom, mi w zupełności wystarczy fakt prostej obsługi i jazdy zasilanej energią elektryczną. Na „prądzie” po mieście to również cisza, która daje wrażenie, jakby ktoś ukradł silnik, co sprawia, że jazda nim to czysta przyjemność i pożądany efekt komfortu. To także możliwość ładowania go w domu z normalnego gniazdka lub w centrum handlowym przy okazji robienia większych zakupów, darmowe parkowanie w strefach płatnych i jazda po buspasach. No i najważniejszy benefit, który przemawia za takim wyborem własnego środka transportu, to ekonomiczna mobilność, którą na pewno zobaczymy w portfelu. Podsumowując moją przygodę z Dacią Spring Electric, mogę powiedzieć, że jest to samochód, za którego projektem stoi rozsądek, ekonomia myślenia, ale i kreatywność oraz dbałość o środowisko naturalne.

magazyn lubelski (80) 2022

23


biznes

CO DALEJ Z RYNKIEM ENERGII? PRZYSZŁOŚĆ I NOWOCZESNOŚĆ E N E R G E T Y C Z N A Z G R U PĄ S I S T E K S T K R Z Y S Z T O F S Z Y D Ł O W S K I , F O T O G R U PA S I S S P. Z O . O .

Kryzys postcovidowy, gwałtowny rozwój gospodarczy w 2021 roku i związane z nim spekulacje na rynkach energii – węgla, gazu i ropy, w niektórych przypadkach nawet w granicach 500-800%, spowodowały gwałtowne wzrosty jej cen na przełomie 2021 i 2022 roku. Gdy spodziewaliśmy się, że sytuacja, wraz ze zbliżającą się wiosną, ustabilizuje się, pojawił się drugi kryzys – wojna w Ukrainie i ponowny gwałtowny wzrost cen nośników energii, np. węgiel zdrożał z 50$ do nawet 450$ za tonę, czyli z 200 zł do 2000 zł. Nastąpiło podniesienie końcowych ceny energii, co z kolei przełożyło się na sytuację całych gospodarek, poszczególnych gospodarstw domowych i firm. W związku z powyższym zamierzenia Unii Europejskiej w kwestii walki ze zmianami klimatycznymi i związane z nimi inwestycje w odnawialne źródła energii z jednoczesnym odchodzeniem od paliw kopalnych i węglowodorów musiały ulec weryfikacji. Stanęliśmy bowiem nie tylko w obliczu walki z globalnym ociepleniem, lecz również wobec zmagań o dostęp do źródeł energii, a co za tym idzie, o bezpieczeństwo życia ludzi i funkcjonowania wszystkich gałęzi przemysłu oraz całych gospodarek. Niezależnie zarówno od przebiegu wojny, w tym czasu jej trwania, wszystko wskazuje na to, że Unia Europejska idzie w kierunku przyspieszenia zmian związanych ze zwiększeniem udziału odnawialnych źródeł energii oraz źródeł, które są zdywersyfikowane i w znacznym stopniu niezależne od importu surowców (przede wszystkim ze Wschodu, czyli z Rosji) w końcowym zużyciu energii brutto. Nie są to łatwe procesy, a obecne przymiarki (pomijam szkodliwe dla gospodarki nawoływania do natychmiastowej rezygnacji z importu ze Wschodu) zakładają realną możliwość stopniowego uniezależnienia się od importu nośników energii ze wschodu w przeciągu nie krótszym niż najbliższe 5 lat. Jest to związane m.in. z tym, że w Polsce aż 70% ropy pochodzi z Rosji, tłoczonej ropociągami głównie do rafinerii w Płocku, dedykowanej technologicznie do jej specyfiki, a nie transportowanej pociągami czy statkami. Dlatego nie jest możliwa zamiana tej ropy na inną

24

magazyn lubelski (80) 2022

z dnia na dzień. Podobnie nie zmniejszymy od razu 50% udziału gazu z Rosji w naszej konsumpcji w gospodarce. Podsumowując – nagłe odejście od obecnego, najtańszego sposobu dostarczania nośników energii, czyli rurociągami w przypadku ropy i gazociągami w przypadku gazu, na rzecz innego, jest niemożliwe technicznie i technologicznie, a biznesowo niebezpieczne dla gospodarki i konsumentów, gdyż grożące jeszcze większymi wzrostami cen nośników energii i tym samym cen wszystkiego, czyli dalszą inflacją. Niezależnie od powyższego, jako pozytywny aspekt aktualnej sytuacji, należy wymienić rozmowy o tym, by dla zrównoważenia powyższych źródeł energii zastosować inne, uzupełniając źródła czyste, ale mniej stabilne – przede wszystkim wiatrowe i fotowoltaiczne. Rozwiązaniem przejściowym mógłby być węgiel, a w przyszłości energia jądrowa. Elektrownie gazowe z kolei, przy tych wahaniach cen gazu, są nieprzewidywalne cenowo w użyciu. Warto więc zastanowić się nad tym, jak rysuje się najbliższa przyszłość energetyki polskiej w kwestii niskoemisyjnych źródeł. Należy się spodziewać, że na poziomie europejskim, a zatem i polskim, gwałtownie przyspieszą ułatwienia w zakresie inwestycji w fotowoltaikę, biogaz, a przede wszystkim energetykę wiatrową poprzez m.in. zmniejszenie tzw. bariery odległościowej, która dzisiaj nie pozwala budować wiatraków, jeśli w promieniu dziesięciokrotnej ich wysokości wraz ze śmigłem znajduje się budynek mieszkalny. Normy zarówno w polskim, jak i unijnym prawodawstwie będą podwyższane jeśli chodzi o udział energii odnawialnej w całkowitym jej zużyciu brutto, więc ułatwienia prawne też muszą nadążać. Kolejnym elementem, na którego rozwój położony będzie nacisk, to maksymalna autokonsumpcja w czasie rzeczywistym tej energii, a także jej magazynowanie, co obecnie prawie nie istnieje. Szereg wielkich firm przygotowuje już ogromne magazyny po 50 MW i więcej. Powstaje kilkaset projektów, których celem będzie obok jej magazynowania także stabilizacja sieci, by można było energię z OZE, gdy jest w da-


nej chwili niepotrzebna, zmagazynować i przesunąć o kilka czy kilkanaście godzin i uwolnić do sieci, gdy jest potrzebna. Dzięki temu niebawem (za kilka lat) nie trzeba będzie prawie korzystać ze źródeł węglowych czy gazowych, zanieczyszczających atmosferę lub horrendalnie drogich. Następnym etapem będzie przetworzenie tej energii, zarówno na bieżąco pozyskiwanej, jak i zmagazynowanej w nośnik, który da się przewozić, tj. wodór, stanowiący również zmagazynowaną energię, ale możliwą do transportu pojazdami i zatankowania w dowolnym miejscu, np. do pojazdów osobowych, tirów czy transportu kolejowego, a także w ciepłownictwie itp. Te wszystkie działania spowodują, że bilans energetyczny będzie bardziej zrównoważony, bezpieczny i niezależny od czynników zewnętrznych. Dzisiaj, jak nigdy wcześniej, każdy zdaje się rozumieć, jak ważny jest własny system energetyczny – kontrolowany, pewny i bezpieczny. Bezpieczeństwo energetyczne, obok walki z zanieczyszczeniem środowiska, staje się obecnie priorytetem i razem wyznaczać będą główne kierunki zmian globalnych, bardzo szybkich, rewolucyjnych dla całego systemu energetycznego, gospodarek i życia każdego z nas. Równie ważnym kierunkiem przemian w naszym kraju i zarazem kolejnym wyzwaniem jest dążenie do rozproszenia źródeł wytwarzania energii. Obecnie w przypadku Polski Wschodniej energia przesyłana jest tu głównie ze źródeł wytwórczych skumulowanych za Wisłą – Kozienic, Połańca czy na południu Stalowej Woli, czyli na dystansie 200–300 km. W wyniku tego energia, docierająca zwłaszcza do powiatów wschodnich, peryferyjnych, jest bardzo złej jakości i obszar ten w każdej chwili, przy pewnych niedoborach czy awarii linii, zagrożony jest wielkimi turbulencjami. Ubóstwo energetyczne, które je cechuje, jest głównym powodem ich zapóźnienia i barierą dla rozwoju. Dlatego kolejnym ważnym krokiem na drodze ku stabilizacji energetycznej i zrównoważonemu rozwojowi jest doprowadzenie, po wielu latach przygotowań koncepcyjnych, prawnych, a także niestety blokadach przez wielkich wytwórców monopolistycznych, głównie węglowych (państwowe koncerny), do uchwalenia kolejnych zmian w ustawie o odnawialnych źródłach energii. Zapowiedzi są dobre, niestety wydłuża się to w czasie. Pozwoliłoby to faktycznie budować energetykę obywatelską, rozproszoną, bliską, w postaci tzw. społeczności energetycznych, czyli: klastry energii, spółdzielnie energetyczne i inne związki celowe, m.in. samorządowe, których celem będzie wytwarzanie, zarządzanie i zbilansowanie w sposób zrównoważony energii we wspomnianych wyżej obszarach peryferyjnych Polski, tak aby mogły osiągnąć maksymalną samowystarczalność na miejscu z wykorzystaniem swoich zasobów. Założenia przewidują, że od 40 do nawet 90% produkcji na miejscu zaspokoi własne

potrzeby, a połączenie z zewnętrzną siecią będzie jedynie dopełnieniem i zabezpieczeniem ciągłości. To bardzo dobre rozwiązanie, które ma działać w obie strony – te małe lokalne systemy (maksymalnie powiat), obecnie półwyspowe, docelowo w pełni samowystarczalne energetycznie, w przyszłości mają być też stabilizatorem ogólnej sieci i w razie dużych przerw czy blackoutów będą elementem odtworzenia w niej napięcia i powrotu do używalności. Urzeczywistnienie powyższych zamierzeń dzieje się stopniowo, wymaga czasu i pieniędzy. W najbliższej perspektywie mamy konkretne możliwości finansowania tych procesów. Przewiduje to strategia UE na 2030 i 2050 rok, kiedy mamy uzyskać całkowitą zeroemisyjność. Przed nami trzy wielkie fundusze unijne, które mogą być źródłem ogromnych zmian w Polsce, z których jako kraj „węglowy” możemy najwięcej w UE skorzystać spośród wszystkich państw. Pierwszy to Fundusz Modernizacji – głównie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej, liczony w miliardach euro, z których Polsce może przypaść ponad 40%. Dzisiaj ten udział szacuje się na ponad 20 mld euro, czyli ok. 90 mld zł. Drugie źródło to europejski, a w naszym przypadku Krajowy Plan Odbudowy – kolejne dziesiątki miliardów euro, z przeznaczeniem na walkę m.in. ze zmianami klimatycznymi. Na koniec kolejna „siedmiolatka Unijna”, czyli mocno opóźniony, w naszym przypadku, budżet unijny na lata 2021–2027 – podobnie duże środki, z których ponad 30% przeznaczonych jest na wyżej wspomniane obszary. Najszybciej, bo już w okresie marzec – kwiecień, początek maja, odbędą się w województwie lubelskim, jeszcze w ramach poprzedniej perspektywy 2014–2020, konkursy w trzech obszarach: dla małych instalacji OZE do 0,5 MW, dla termomodernizacji budynków z ewentualnym montażem czystych źródeł wytwórczych i dla instalacji większych – od 0.5 do 2 MW. Kwoty dotacji nie są wysokie, ale działając w oparciu o nie, również można coś zmienić. Zapraszamy teraz i w przyszłości wszystkie podmioty zużywające znaczące ilości energii do wielowątkowej i wielopłaszczyznowej współpracy. W każdym z tych obszarów mamy ogromne, ponad 20-letnie doświadczenie i znaczące sukcesy, mierzone dziesiątkami zrealizowanych projektów dla nas i dla naszych klientów, a także posiadaniem klastra energii, certyfikowanego i wyróżnionego przez Ministra Energii za innowacyjność.

Przyszłość i nowoczesność energetyczna z Grupą SIS GRUPA SIS ul. Długa 5 20-346 Lublin 815343200, k. 507 195 785 www.oze-invest.pl biznes@op.pl

magazyn lubelski (80) 2022

25


kultura B

O

R

N

T

O

P

L

A

Y

C HOPIN tekst Ewelina Stanek – Piechowicz, foto Tomasz Kulbowski

Jakub Kuszlik urodził się 23 grudnia 1996 r. w Bochni. Jest absolwentem klasy fortepianu prof. Katarzyny Popowej-Zydroń w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Laureatem IV nagrody 18. Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w Warszawie oraz prestiżowej Nagrody Polskiego Radia za najlepsze wykonanie mazurków Fryderyka Chopina. Ostatnie lata to nieprzerwane pasmo osiągnięć zawodowych młodego pianisty – lista jest bardzo długa, m.in. – II miejsce w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym EPTA w Krakowie (2012), I miejsce w Międzynarodowym Konkursie im. M. Moszkowskiego w Kielcach (2013), II nagroda na X Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Ignacego J. Paderewskiego w Bydgoszczy (2016), półfinalista Konkursu im. Ludwiga van Beethovena w Bonn (2017). Ogromnym sukcesem był występ młodego pianisty w Lincoln Center w Nowym Jorku w listopadzie 2018 r. Na początku roku 2019 zdobył II nagrodę w Hilton Head International Piano Competition w Nowym Jorku, a w czerwcu tego samego roku III nagrodę w Top of the World International Piano Competition w Tromsø w Norwegii.

26

magazyn lubelski (80) 2022


Prywatnie jest fanem Led Zeppelin, Metalliki, Megadeth, Black Sabbath, miłośnikiem geografii, nowych technologii i astrofizyki, a także mnóstwa innych dziedzin, które, jak sam przyznaje, przychodzą i odchodzą jak fale, a są odskocznią od muzyki i mozołu codziennych ćwiczeń. W filmiku nagranym na potrzeby portretu artysty na stronie Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Kuszlik podkreśla prowokacyjnie i dowcipnie, że jego marzeniem było „nie wziąć udziału w Konkursie Chopinowskim”, ale z biegiem lat podejście do muzyki ewoluowało i jak sam mówi, Chopin stał się oczywistym repertuarem dla niego jako Polaka. Miał pokaźną liczbę „zaprzyjaźnionych” utworów. W końcu postanowił wystartować w konkursie. Sprawdzić się – na wygraną ani nie liczył, ani nie spodziewał się jej. Oczywiście cieszy się z wysokiego, czwartego miejsca, zwłaszcza że konkurencja podczas tej edycji festiwalu była wyjątkowo wyśrubowana – rekordowe w historii konkursu 502 zgłoszenia uczestników z 53 krajów. Wielką satysfakcję przyniosła młodemu pianiście Nagroda Specjalna Programu II Polskiego Radia, niezwykle ceniona w środowisku muzycznym, za wirtuozowskie wykonanie Mazurków, op.30. Wirtuoz pięknie opowiada o tej formie muzycznej – z pozoru łatwe i przyjemne, są prawdziwym probierzem dla biegłości pianisty – papierkiem lakmusowym jego możliwości. Jakub Kuszlik jest osobą niezwykle naturalną, bezpośrednią, szczerze opowiada o swoich muzycznych zapatrzeniach, wśród których nie Chopin, ale raczej ukochany Brahms, Debussy, Schumann i Prokofiew grają główne role. Chopin, w wielu utworach, jest jeszcze do odkrycia i „zaprzyjaźnienia się” – to niezwykle ciepłe i personifikujące muzykę określenie mówi o Kuszliku jako pianiście więcej niż niejedna uczona perora. Jed Distler, nowojorski kompozytor, pianista i krytyk muzyczny, tak pisał o polskim pianiście w opiniotwórczym magazynie branżowym „The Gramophone”: „Zwykle skupiam się na pianistach, których cechy charakteru, talenty i dziwactwa (lub ich brak) łatwo się ujawniają. W związku z tym kilka czarnych koni niemal umknęło mojej uwadze, jak choćby Jakub Kuszlik. Obejrzałem ponownie występ Kuszlika w drugim etapie i szybko zdałem sobie sprawę, jak bardzo go nie doceniałem. [….] Kuszlik jest tak muzykalny, że jego niezwykłą wirtuozerię zauważa się dopiero po fakcie. On urodził się, by grać Chopina”. 14 stycznia 2022 roku lubelska publiczność miała wyjątkową okazję wysłuchania recitalu fortepianowego laureata. W zorganizowanym przez Ośrodek Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża” koncercie, który odbył się w Sali Widowiskowej Centrum Kultury, pianista zaprezentował utwory Johannesa Brahmsa oraz mazurki Chopina.

Przede wszystkim chciałam Panu najserdeczniej podziękować za cudowny muzyczny wieczór z Brahmsem i Chopinem w Lublinie. Proszę rozwinąć nieco przewrotną i prowokującą wypowiedź, że Pana marzeniem, było „nie wziąć udziału w Konkursie Chopinowskim”? W tej wypowiedzi chodziło mi głównie o to, że w przeszłości nie czułem się gotowy, aby wziąć udział w tym konkursie. W tamtym okresie muzykę Chopina rozumiałem w dość powierzchowny sposób, ponadto interesowała mnie bardziej muzyka innych kompozytorów. Kiedy stałem się bardziej świadomym artystą, wróciło do mnie zainteresowanie Chopinem, zrozumiałem też złożoność i piękno jego muzyki. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że być może jednak warto spróbować swoich sił i w tym konkursie.

Gdyby miał Pan wytłumaczyć laikowi, na czym polega różnica pomiędzy grą na fortepianie bez zarzutu pod wzglęPani prof. dem technicznym a wirtuozerią – jakich słów użyłby Pan?

Katarzyna PopowaZydroń bardzo zmieniła moje postrzeganie muzyki.

Odpowiem bardzo krótko na to pytanie. Myślę, że dla wirtuoza technika jest środkiem, a nie celem.

Powszechne skojarzenie muzyki Chopina z konkretnymi, ikonicznymi wręcz wizualizacjami polskości jak wierzba płacząca, łany zbóż etc. jest nam znane, mnie interesuje, czy Pan, grając, przekłada muzykę na obrazy, czy konkretne utwory przywołują w Pana wyobraźni jakieś skojarzenia?

To zależy tak naprawdę od utworu, a nawet jego danego fragmentu. Niekiedy inspiracją dla mnie będzie jakiś obraz lub scena, którą sobie wyobrażam, w innym przypadku udaje mi się nawet ułożyć własną wersję opowiadania, które ukryte zostało w dźwiękach. Zdarza się też, że dany utwór może kojarzyć mi się z jakimś stanem psychicznym czy po prostu konkretną emocją.

Co poczuł Pan, przeczytawszy artykuł Jeda Distlera w wydawanym od roku 1923 prestiżowym brytyjskim magazynie poświęconym muzyce poważnej - „The Gramophone”, w którym ten uznany nowojorski krytyk muzyczny i pianista podsumował Pana grę w konkursie słowami „Born to play Chopin”? Bardzo ucieszyłem się z tej recenzji, ponieważ Gramophone jest bardzo prestiżowym międzynarodowym medium, a znalezienie w nim pozytywnej recenzji swoich konkursowych występów było dla mnie wielkim zaszczytem.

magazyn lubelski (80) 2022

27


Teraz mieszka Pan w Katowicach, choć oczywiście wiele się zmieniło i jest Pan więcej „w drodze” niż na miejscu. Czy Katowice są Pana miejscem na ziemi, Domem? Przez większość swojego życia nie odczuwałem przywiązania do konkretnego miejsca. Z drugiej strony od zawsze lubiłem podróżować, zwiedzać nowe miejsca i poznawać nowe kultury. Być może dlatego wyjazdy z Katowic mi nie przeszkadzają.

28

magazyn lubelski (80) 2022


Niezwykle ważną osobą na Pana muzycznej drodze jest prof. Katarzyna Popowa-Zydroń. Przeczytałam w którymś wywiadzie, że Pani Profesor zaleciła Panu słuchanie „Grande Valse Brillante” Ewy Demarczyk, by poczuć klimat walców Chopina… – takie nieoczywiste podejście do „zadanego” tematu musi być ożywcze i niezwykle inspirujące dla Pana. Jak wygląda relacja Mistrz – Uczeń? Pani prof. Katarzyna Popowa-Zydroń bardzo zmieniła moje postrzeganie muzyki. Na początku studiów pracowaliśmy w typowy sposób. Z czasem jednak, gdy nauczyłem się rozumieć wykonywaną muzykę i lepiej nad nią pracować, prof. Popowa pozwalała mi pracować nad utworem w dużo bardziej samodzielny sposób, a jej wskazówki mniej ingerowały w to, co sam wypracowałem.

Chciałabym zapytać o Bramhsa. Jak często Pan podkreśla, muzyka tego kompozytora jest Panu szczególnie bliska, jest Pana miłością – co tak wyjątkowego znajduje Pan w muzyce żyjącego w epoce romantyzmu Johannesa Brahmsa, któremu bliższy był z kolei Bach i Beethoven, a którego mimo to Arnold Schöenberg nazwał prekursorem nowoczesności – na czym polegają te, zapewne pozorne, sprzeczności? W muzyce Brahmsa odnajduję w zasadzie wszystko to, co najbardziej chwyta mnie za serce. Jego kompozycje są napisane w bardzo inteligentny sposób, dzięki któremu doskonale łączy tradycje

muzyczne ze swoim oryginalnym, bardzo indywidualnym stylem. Dzieła Brahmsa są bardzo intensywne i przepełnione ekspresją, do tego pełne pięknych melodii, rozwiązań harmonicznych i barwowych. Bardzo dużo jest w jego muzyce również refleksyjności, która zawsze oddziałuje na mnie w bardzo silny sposób.

Dla wielu pianistów Konkurs Chopinowski to konkurs marzeń. Pan podkreślał w wywiadach, że wziął w nim udział, aby sprawdzić się, nie licząc na wygraną. Zajął pan IV miejsce w wyjątkowo wyśrubowanej pod względem poziomu uczestników edycji konkursu, do tego zdobył Pan Nagrodę Specjalną za wykonanie mazurków. Jakie jest Pana muzyczne marzenie – konkurs czy może spotkanie się na scenie z konkretnym muzykiem – innymi słowy, czy ma Pan swój muzyczny Mount Everest do zdobycia, zrozumiem, jeśli zechce Pan to zachować dla siebie. Myślę, że moim marzeniem byłoby w końcu zagrać taki recital, w którym uda mi się w pełni przekazać swoje muzyczne intencje. Niestety, jesteśmy tylko ludźmi, więc moje marzenie prawdopodobnie nigdy się nie spełni…

Mimo to, na koniec naszego spotkania, pozwolę sobie życzyć Panu spełnienia wszystkich marzeń, również tych pozamuzycznych.

magazyn lubelski (80) 2022

29


(Muzeum Narodowe w Lublinie)

(Grzegorz Zawistowski )

okruchy kultury

Demonstracja kruchości Do połowy grudnia minionego roku mogliśmy oglądać w Galerii Piękno Panie wystawę Terezy i Mykhaylo Barabash „Demonstracja kruchości”. W jej ramach dwoje znanych lwowskich artystów zaproponowało nam dwie instalacje oraz jeden obiekt. Swoistym punctum całej ekspozycji zdawała się być, bardzo realistycznie pokazana postać obnażonego młodego mężczyzny. Jego wygląd nawiązywał do średniowiecznej ikonografii ukazującej męczeństwo św. Sebastiana. Postać ta przywołana została przez zapętlony film, emitowany na sporych rozmiarów monitorze. Do monitora podłączony został przycisk, którym zwiedzający mogli, jeśli tylko chcieli, wystrzeliwać strzały przeszywające ze świstem ciało mężczyzny. To przewrotny zabieg, a zarazem socjologiczny eksperyment. Bowiem instalację uzupełniało urządzenie pomiarowe, rejestrujące jaki odsetek zwiedzających zdecydował się na bolesne (śmiertelne?) zranienie. Wspólnym mianownikiem wszystkich elementów wystawy było zwrócenie uwagi na naszą kruchość oraz podatność na zranienia albo ranienie innych. W pierwszym rzędzie dotyczy to kruchości ludzkiego ciała, którego symbolem jest przeszywany strzałą bok św. Sebastiana. Dalej, kruchość modlitewnika należącego do prababci Terezy. Zbutwiałego i zniszczonego przez upływ czasu a następnie poddanego świadomej transformacji w artystyczny artefakt. Ale w planie społecznym jest to również kruchość czasu spokoju i czasu pokoju. W odczuciu artystów ten rodzaj kruchości ilustrują „krwawiące” przestrzenie „plemiennych” konfliktów. Choćby Wschodnia Ukraina czy kolczaste zasieki na polsko-białoruskiej granicy. (greg)

Ikona swoich czasów Otwarcie wystawy „Tamara Łempicka – kobieta w podróży” zaplanowane jest na 18 marca br. w związku z przypadającą w tym dniu 42. rocznicą śmierci artystki. Będzie można zobaczyć prace z muzeów francuskich, np. Musée d’art modern André Malraux Le Havre czy MUDO-Musée de l’Oise, uzupełnione o prace pochodzące z instytucji polskich z Warszawy, Krakowa, Rzeszowa czy Gdyni oraz z kolekcji prywatnych, między innymi Henryka Bury czy Valeriego Jerlitsyna. W latach 20. i 30. XX wieku stworzyła swój własny i rozpoznawalny do dziś język artystyczny. Prezentacja ma kontekst chronologiczno-biograficzny – będzie można dowiedzieć się więcej o życiorysie artystki i jej fascynacjach malarskich oraz wpływie czynników losowych na twórczość. Malarka miała bardzo burzliwe życie, od małżeństwa, nieudanych romansów po wstąpienie do zakonu i depresję. Chętnie przyjmowała zlecenia komercyjne, malowała okładki do gazet i współpracowała z kobiecymi periodykami. Kochała także podróżować po Europie, między innymi do Włoch, a w momencie pogorszenia się stanu politycznego wyjechała z drugim mężem do Stanów Zjednoczonych. Na wystawie będzie można podziwiać dzieła takie jak: Matka przełożona, Portret Tadeusza Łempickiego, Portret Iry Perrot czy Młoda dziewczyna w zielonej sukience. Wystawa jest organizowana przez Muzeum Narodowe w Lublinie i Villę la Fleur we współpracy z Tamara de Lempicka Estate. (dzyr)

(WBP im. H. Łopacińskiego w Lublinie)

Między światem ziemskim a niebiańskim

30

W Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie od 20 stycznia 2022 r. można oglądać wystawę „Oto ja Służebnica Pańska… Ikony ze zbiorów Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej”. Na ekspozycję składają się 103 obiekty, w tym 82 ikon na desce oraz zbiór ikon metalowych, tak zwanych podróżnych. Tak o ekspozycji opowiada Anna Doroszuk, jej autorka i kuratorka: „Główną bohaterką wystawy jest Maria, Maryja – kobieta, matka Boga, przewodniczka, opiekunka, orędowniczka, pocieszycielka… Kult i obraz Matki Bożej w sztuce ruskiej zajmują wyjątkowe miejsce. Od momentu przyjęcia przez Ruś Kijowską chrześcijaństwa kult Bogurodzicy stał się ważnym elementem duchowości tych ziem. Połowa modlitw wznoszonych do Boga skierowana jest do Matki Bożej, a w malarstwie ikonowym większość ikon to ikony maryjne. Według badaczy, w okresie największego rozkwitu malarstwa ikonowego na Rusi Matce Bożej poświęconych było około 1000 wizerunków.” W zbiorach Muzeum Południowego Podlasia ikony maryjne to blisko trzecia część zbioru – ok. 50 typów ikonograficznych. Wystawa będzie czynna do 26 marca 2022 r. (ann)

magazyn lubelski (80) 2022


Muzyka w obrazie

Ta wspaniała Wenecja 11 lutego br. w Biurze Wystaw Artystycznych – Galeria Zamojska otwarta została wystawa malarska Krystyny Głowniak. Autorka jest absolwentką filologii polskiej i historii sztuki, przez wiele lat pełniła funkcję dyrektora Zespołu Szkół Plastycznych im. C. K. Norwida w Lublinie. Opracowała programy autorskie nauki rysunku i malarstwa, zorganizowała też wystawę najlepszych prac dyplomowych uczniów lubelskiej szkoły w Pałacu Sztuki w Krakowie. Wystawiała w Polsce i za granicą. Jej prace znajdują się w zbiorach muzealnych, uniwersyteckich i kolekcjach prywatnych. Jako ilustratorka licznych książek i wydawnictw figuruje w Gabinecie Rycin Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wystawa w Galerii Zamojskiej prezentuje obrazy zainspirowane Wenecją – krajobrazem, fauną, florą, codziennym życiem miasta, jego architekturą i dziełami wielkich mistrzów. „Odwiedzałam Gallerie dell’Accademia z dziełami weneckich mistrzów: Paolo Veneziano, Gentile Bellini, Vittore Carpaccio, Tintoretto i wielu innych” – wspominała artystka. Dla pełniejszego poznania tego niezwykłego miejsca Teresa Głowniak poleca książkę „Niewidzialne miasta” Italo Calvino. Obrazy malarki ukazują piękne fasady kamienic, markizy nad balkonami, charakterystyczną dla miasta na wodzie komunikację – vaporetto, gondolą lub pieszo oraz to, co niezwykły klimat miejsca podpowiedział wyobraźni artystki. Wystawa jest czynna do 6 marca 2022 r. (dzyr)

Odyseja wyobraźni

(Grzegorz Zawistowski)

W okresie przedświątecznym, 21 grudnia minionego roku, w Galerii Piękno Panie w Lublinie odbył się wernisaż wystawy Pawła Korbusa Wzburzone morze, błysk i przestwór, albo kilka prostych kształtów. Na ekspozycję złożyła się zaaranżowana przez twórcę instalacja oraz materiał wideo. Wszystko, jak deklaruje autor, tworzone minimalnym nakładem środków i mocy. Ten deklaratywny minimalizm wydał mi się wycinkowy. Dotyczył bowiem tylko użytych narzędzi. Natomiast nasze emocje i wyobraźnia miały te skąpe środki poddać multiplikacji i skonfigurować w nowe, rozległe światy. To co istotne, rozgrywało się więc między tym, co lubelski twórca zastał w surowej, pojezuickiej przestrzeni Galerii, przedmiotami, które w tę przestrzeń wprowadził (balony, kable, papierowe ścinki) oraz nami, Odyseuszami wyobraźni. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden, bardzo dynamiczny element wystawy. Kilkuminutowy zapętlony film wideo. To przykuwająca naszą uwagę wypowiedź mocno jąkającego się mężczyzny. Przekaz ten na tyle skutecznie walczył o naszą uwagę, że działał jak niesforna ręka rozrzucająca świeżo ułożone przez nas puzzle. Tym sposobem nasza wyobraźnia zmuszana była do podejmowania ciągłych, niekończących się prób konstruowania przestrzeni wystawy na nowo. Na koniec bardzo smutna informacja. Wystawa Pawła Korbusa była najprawdopodobniej ostatnią organizowaną przez Fundację Piękno Panie w Galerii na Starym Mieście. Zamknęła ona niemal dziesięcioletni, bardzo udany okres działania Fundacji. W tym czasie przez niewielkie pomieszczenia przy ul. Jezuickiej 17 przewinęły się dziesiątki wystaw, projektów, spotkań, a nawet spektakli. (greg)

Od 11 lutego 2022 r. w Puławskim Ośrodku Kultury „Dom Chemika” można oglądać wystawę plakatów muzycznych Dawida Ryskiego. Artysta urodził się w 1982 r. w Starachowicach. Z wykształcenia architekt krajobrazu. Mieszka i pracuje w Puławach. Jest autorem ilustracji prasowych do magazynów (The Washington Post, The Wall Street Journal, The New York Observer, L’Optimum, American Lawyer Magazine, Wprost, Przekrój). W „Domu Chemika” będzie można zobaczyć 39 prac powstałych w ostatnim dziesięcioleciu, głównie plakatów muzycznych. Jak sam artysta stwierdził, zawierają w sobie dwa elementy, które fascynują go od najmłodszych lat – ilustrację oraz muzykę. Dawid Ryski projektował również okładki książek, plakaty filmowe i teatralne, projekty dużych murali, grafiki dla firm odzieżowych, etykiety użytkowe oraz projekty kart kredytowych. Na swoim koncie ma współpracę m.in. z takimi firmami i markami, jak: Apple, VISA, Volkswagen, Saucony, Eurovision Music Contest, HBO, Netflix, Skanska, Gestalten, British Council, Ikea, Converse, Lagom Design, Sony Music, PIAS records, Browary Warszawskie. Wystawa czynna do 11 marca 2022 r. (dzyr)

magazyn lubelski (80) 2022

31


historia

BOHATERSTWO NA EMERYTURZE

40

ŚWIDNICKIE SPACERY LAT PÓŹNIEJ

Jan Kondrak | foto Oksana Tsymbaliuk

O wolności, pamięci zbiorowej i erozji władzy z Janem Kondrakiem rozmawia Grzegorz Zawistowski. Z daleka od doraźnej polityki, bez etykietowania, bez zbędnych ocen chciałbym z Tobą porozmawiać o pewnym fenomenie społecznym – o świdnickich spacerach. Pretekstem jest przypadająca w dniach 5-14 lutego czterdziesta rocznica tych wydarzeń. Przyznajmy jednak uczciwie, że obaj nie potrzebujemy do tej rozmowy ani żadnego pretekstu, ani żadnej zachęty. Łączy nas bowiem pogląd, że spacery w równym stopniu były zjawiskiem wyjątkowym, co z jakichś powodów niedocenianym i zapomnianym. W najlepszym zaś razie ich obecność w przestrzeni publicznej przejawia się w formie pewnego oficjalnego rytuału. Rytuału ograniczonego wyłącznie do rocznicowych przemówień, akademii i koncertów.

32

magazyn lubelski (80) 2022


Dokładnie tak. Zaś w mojej opinii, co do skali, był to największy happening ówczesnej Europy. Dziesięciodniowy polityczny happening, zorganizowany w skrajnie niesprzyjającym czasie i okolicznościach.

Zgadzam się. Ale zacznijmy od pytań, które muszą paść już na wstępie. Dlaczego właśnie Świdnik? Skąd w mieszkańcach tego młodego miasta, zbudowanego od podstaw na zapleczu dużej fabryki, wzięły się takie pokłady dumy, odwagi, solidarności? Skąd się wziął pomysł ostentacyjnego odrzucenia nachalnej propagandy władz stanu wojennego? Skąd wzięła się w nich wiara we własną moc sprawczą? Skąd się w nich wziął eksplodujący na początku dekady lat osiemdziesiątych „gen wolności”? Jak mówi Ryszard Kapuściński w Cesarzu: rewolucje robią nie ci, którzy nic nie mają, tylko ci, którzy mają trochę i chcą więcej. Ponadto sytuacje rewolucyjne zawsze ułatwia gęste otoczenie, mówiąc językiem wojskowym. To jest przebywanie dużej ilości ludzi na małym terenie. Wygenerowanie 3 tys. manifestantów na głównej ulicy staje się wtedy kwestią trzech minut. Dzisiejsze flash moby to jednak coś dużo mniej niż tamta sytuacja. Powtórzę, co do skali, to był największy happening ówczesnej Europy. Wrocławska Pomarańczowa Alternatywa była bardziej „jajcarska”, ale mniej liczna na ogół. Choć widzę tu podobieństwo i pokrewieństwo nawet.

Więc, według Ciebie, Świdnik był właśnie takim zwartym skupiskiem ludzi, którzy już coś posiadali? Tak. Już coś posiadali, a chcieli mieć nieco więcej. Już mieli, ponieważ przemysł lotniczy kilkadziesiąt lat temu jednoznacznie kojarzono z najnowocześniejszą technologią. Był on postrzegany w podobny sposób, jak dziś patrzymy na znane marki z branży IT – jako technologiczna awangarda. Przekładało się to bez wątpienia na tożsamość, poczucie dumy, wyższe poczucie wartości, ale i wyższe zarobki osób zatrudnionych w WSK Świdnik. Dodatkowo, dekada lat siedemdziesiątych i początek osiemdziesiątych to czas, gdy wielu z pracowników wyjechało na zagraniczne kontrakty, głównie do Libii. Kontakt ze światem zza żelaznej kurtyny, oprócz wyższych zarobków, zawsze rozbudzał w ludziach marzenia i wyższe aspiracje. Oczywiście, władza próbowała w jakiś sposób te wyższe aspiracje skanalizować. Zbudowano w Świdniku największy po prawej stronie Wisły Pewex. Ta swoista namiastka konsumenckiego raju w dłuższej perspektywie okazała się jednak niewystarczająca. Choć bowiem zaspokoiła liczne ludzkie potrzeby, to w jeszcze większym stopniu rozbudzała kolejne. Na koniec wreszcie – PRL zbudowany był na niewypowiadanej głośno zasadzie, którą narzucono społeczeństwu

bez pytania o zgodę. Zasada ta głosiła: dajemy ci bezpieczeństwo socjalne w zamian za rezygnację z części wolności politycznych i obywatelskich. Inaczej mówiąc, obywatel dostawał namiastkę państwa opiekuńczego w zamian za lojalność wobec władzy i panującego porządku społecznego. Ten narzucony „konsensus”, z kilkoma krótkimi społecznymi zrywami, trwał 35 lat. Pierwszą społecznością, która u progu nowej dekady ponownie poddała go redefinicji byli mieszkańcy Świdnika, ściślej – pracownicy WSK. Był lipiec 1980 roku. W zakładzie wybucha strajk. Strajk otwierający wielką rewolucję Solidarności.

Wielką, a zarazem pokojową. Tę cechę postrzegam jako najważniejszy rys tamtych protestów. No właśnie. Mam wrażenie, że swoją łagodną formą świdnickie spacery wyszczerbiły nieco spiżowy wzorzec polskiego bohaterstwa. Podważyły bowiem jego kanoniczną zasadę, że prawdziwy bohater to martwy bohater. W konsekwencji były dość rzadkim w naszej historii przykładem „aksamitnej rewolucji”. Czy podzielasz taką ocenę, czy widzisz to inaczej? Niechęć mieszkańców Świdnika do nadmiernego ryzyka objawiała się już wcześniej, kilka tygodni przed wieczornymi spacerami w porze Dziennika Telewizyjnego. Choćby podczas grudniowego strajku w WSK, który wybuchł tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Andrzej Sokołowski wraz z innymi przywódcami strajku podjął wówczas decyzję o zakończeniu protestu, w momencie gdy wojsko ostrzegawczo użyło ostrej amunicji. Ostrzelano jedną z fabrycznych hal. „Blizna” pozostawiona na murze musiała wpłynąć na wyobraźnię protestujących. Podobnie postąpiono w czasie lutowych spacerów. Żeby było jasne – już samo wychodzenie na ulicę wiązało się z olbrzymim ryzykiem dla „spacerowiczów”. Im bardziej zaś marsze stawały się masowe, tym większa była irytacja władz i determinacja milicji oraz ZOMO, aby je siłą zdusić. Z dnia na dzień nasilały się różne formy zastraszania i represji wobec manifestujących. Najbardziej spektakularne były chyba łapanki. Niczym się nie różniły od tych niemieckich, z czasów okupacji. Na skutek jednej z takich lubelskich łapanek ja sam wylądowałem w areszcie na ulicy Północnej.

Pamiętam. Zdarzenie to znalazło przecież odbicie w Twojej twórczości. Ale wróćmy jeszcze na chwilę do represji wobec „spacerowiczów”. Gama działań zastraszających była tutaj chyba dużo szersza? Oczywiście. Aby zniechęcić ludzi do wychodzenia, wyłączano również oświetlenie ulic, przyspieszono godzinę milicyjną, sięgano po różne formy demonstracji siły. Władzom nie udało się jednak ani zastraszyć, ani złamać determinacji protestujących. Nie udało się także sprowokować wydarzeń siłowych prowadzących wprost do rozlewu krwi.

magazyn lubelski (80) 2022

33


A wszystko dlatego, że po stronie protestujących nie łamano prawa. Nie blokowano pasa ruchu. Nie blokowano przejazdu na przejściach. Chodzono tylko po chodnikach. To też prawzór dla Pomarańczowej Alternatywy. Nie atakowano milicjantów. Ostatecznie to strona społeczna podjęła decyzję o zakończeniu protestu. Decyzja została przekazana ludziom między innymi przez lokalne struktury Solidarności oraz miejscowego proboszcza, ks. Hryniewicza. Dzięki temu represje nie przekroczyły pewnego krytycznego pułapu. Najważniejsze, że nikt z manifestantów nie zginął. O tym, że było to wówczas realne, świadczą choćby nieco wcześniejsze wydarzenia w śląskiej kopalni „Wujek”. Tam niestety wziął górę scenariusz „węgierski” – czołgi, ostra amunicja, ofiary śmiertelne.

Czy w Twoim odczuciu coś jeszcze zostało z impulsu społecznego, który zrodził świdnickie spacery? Czy w dzisiejszej przestrzeni społecznej dostrzegasz jakieś pozytywne piętno tamtych dni? Praktyka pokazała nam, że wynikło z tych spacerów niewiele. Dziś w Świdniku zainstalowana jest władza, którą ustanowili moi koledzy. Jest to władza, która z otwartością systemu, który wtedy postulowaliśmy, maszerując dzielnie, ma wspólnego niewiele. To jest taki sposób sprawowania władzy, który zamyka furtki opozycyjnym głosom. To można robić dyskretnie i tu tak to się robi. Wystarczy obsadzić „swoimi” stanowiska w instytucjach zależnych (szkoły, przedszkola), a nawet takich jak koła wędkarskie czy filatelistyczne. Można też krótko trzymać NGO-sy na pasku dotacji lub ich braku. Zabezpiecza się w ten sposób dyskretnie przed oddaniem władzy. Dla mnie jest to nieeleganckie i z ducha zamordystyczne. Czyli w sferze mentalnej taka „mała Turcja”.

A przesłaniem tamtych dni była wolność… Tak, spacery to było wielkie przesłanie wolności. Tymczasem dzisiejsza pragmatyka zdecydowała, że odtworzono w znacznym stopniu dawny system PRL. Twór, który tak naprawdę był państwem socjalistyczno-narodowym. Komunista Gomułka był także narodowcem i antysemitą, a Jaruzelski w tym aspekcie był jego duchowym spadkobiercą. W sensie ideowym, w tym właśnie kształcie, pasował wtedy wielu ludziom. Dziś także wielu osobom pasuje. Świdnik jest taką gminą, gdzie „socjal” jest mocno rozbudowany i gdzie kwestie narodowe są wysoko podniesione. Gdzie władza jest skupiona wokół pewnych wartości, a Kościół cieszy się dużym autorytetem. Mamy więc tutaj silne nawiązanie do epoki minionej. I większości mieszkańców miasta to się po prostu podoba.

To, co mówisz, pozwala mi lepiej zrozumieć społeczny kontekst dwóch ważnych świdnic-

34

magazyn lubelski (80) 2022

Jan Kaźmierczak - pomysłodawca i inicjator świdnickich spacerów foto Świdnik na kartach historii

kich wydarzeń. Pierwsze, to rozwiązanie, by nie powiedzieć rozpędzenie, Festiwalu Kultury Indyjskiej w 1998 roku. To właśnie wtedy, po kilkunastu latach przerwy, Świdnik wrócił na pierwsze strony gazet. Niestety, tym razem już nie jako dumne miasto wolnych ludzi, a jako przykład ignorancji i obciachu. Drugie wydarzenie to wprowadzenie w mieście tzw. strefy wolnej od ideologii LGBT. Świdnik był jednym z samorządów, które rozpoczęły w Polsce ten trend. Oba wydarzenia, w moim odczuciu, kłócą się z otwartością i wolnością świdnickich spacerów. Wielokulturowość, która zbudowała Stany Zjednoczone i I Rzeczpospolitą, jest trudna do zrozumienia i akceptowania. Jak się okazało. Wspomniany festiwal miał finansowanie ze źródeł zewnętrznych i to przywódcom naszego miasta wydało się podejrzane. Więc to, co dla dyrektora MOK było atrakcją (brak wydatków), było podejrzeniem ze strony władz o atak hybrydowy obcych mocarstw na PL. W tle mieliśmy jeszcze szukanie


pretekstu do pozbycia się ówczesnego dyrektora MOK, gdyż miał bałagan w papierach fiskalnych. Wracając do głównego wątku: – Mówi się, że prawdę o żołnierzu mówi to, co on trzyma w pochwie. Wtedy pierwszy raz moi koledzy będący u władzy obnażyli miecze. Powiedzieli przez to „tacy jesteśmy i co nam zrobicie”? Generalnie – zadowolonych było więcej niż niezadowolonych. Więc, generalnie, tacy jesteśmy – jako lokalna społeczność, jako społeczeństwo i jako naród.

Co sądzisz o sposobie, w jaki upamiętnione zostały świdnickie spacery? Czy dotychczasowe działania w tym zakresie gwarantują należne im miejsce w pamięci społecznej? Tutaj dotykamy symboliki, a ona, gdy chcemy jej słuchać, mówi nam o wszystkim. W moim odczuciu pomnik takiego wydarzenia, jak świdnickie spacery, powinien wyglądać inaczej. Dobrze, że mamy kamień rzucony w trawę, ale to jest tylko kamień rzucony w trawę. Tymczasem filmy dokumentalne, które opowiadają o tamtych czasach, wprost mówią: – Stąd ruszyła lawina! A skoro stąd ruszyła lawina, to upamiętnienie tego zdarzenia powinno mieć postać dużo mocniejszą, bardziej dynamiczną. Na przykład formę pomnika, który się przemieszcza, wyraża zmianę, wyraża transformację. Dąży do czegoś. Są sposoby, by poprzez „wizualną metaforę” zobrazować taką dynamikę. Przykładem są choćby prace Władysława Hasiora. Ale skoro chciano upamiętnić te wydarzenia, ale nie do końca, to znaczy, że przesłanie świdnickich spacerów również nie jest dla wszystkich oczywiste i nie wszystkim wydaje się potrzebne. A zatem ten skromny kamień rzucony w trawę jest może nieco cierpkim, lecz zarazem bardzo prawdziwym odwzorowaniem czegoś, co moglibyśmy nazwać społecznym stosunkiem do powiewu wolności sprzed czterdziestu lat.

Zgadzam się z Tobą. Ale nie możemy tylko narzekać. Nie bądźmy lożą szyderców. Jedną z najgłośniejszych wypowiedzi Jacka Kuronia było słynne: „zamiast palić komitety zakładajcie własne”. Słowa te padły jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku, w czasach gdy powstawał współtworzony przez niego Komitet Obrony Robotników. To inspirujące. Nie sądzisz? Mam przewrotny pomysł. Może jest to nawet prowokacja intelektualna. Chodzi o to, żebyśmy my, tak – Ty, Janku, i ja, założyli komitet. Jaki? Komitet kolejnych rocznicowych obchodów świdnickich spacerów. Ale zupełnie inny od dotychczasowych. Nie kombatancki, nie martyrologiczny, nie polityczny, a karnawałowy, uliczny. Takimi przecież były w swej istocie świdnickie space-

ry – prawdziwe święto wolności i braterstwa! W tym roku już nie zdążymy. Ale może za rok? Co Ty na to? Myślisz, że to oderwana od społecznych realiów utopia? Ja się od roboty nigdy nie migałem. Pytanie tylko, kto nas tam z tym pomysłem potrzebuje i kto tam nas wpuści? Niedawno władza zamówiła sobie nową wersję piosenki o świdnickich spacerach. U „słusznego” artysty, Bartasa Szymoniaka. Tak nawiasem mówiąc. Wysłuchanie tej propozycji mówi nam wiele o oczekiwaniach względem tej historii. Jak najbardziej martyrologiczne one są.

Przypomnijmy zatem tym, którzy wiedzą, lub poinformujmy tych, którzy o tym nie słyszeli, że jesteś autorem nieformalnego hymnu świdnickich spacerów. Chodzi o utwór Pożegnanie z Marią. Napisałeś go wkrótce po aresztowaniu. Jego tytułem świadomie nawiązałeś do jednego z wojennych opowiadań Tadeusza Borowskiego. Tekst piosenki stanowi rodzaj powstałego na gorąco, kronikarskiego zapisu wydarzeń. Moim zdaniem w tym tkwi jego porażająca moc. Doceniając ten jego rys, chylił przed Tobą czoło słynny reportażysta tego czasu, Marek Nowakowski. Co ważne, w czasie stanu wojennego Pożegnanie z Marią było emitowane przez Radio Wolna Europa. Między innymi z powodu tego utworu odbieram Ciebie jako barda tamtych dni. Barda rewolucji Solidarności. A jak doskonale wiesz, prędzej czy później bard zostaje sam... Z tą samotnością bardów rewolucji jest chyba coś na rzeczy. Ale wracając do form upamiętnienia. Gdyby poważnie myślano o szansie, jaką stwarzają świdnickie spacery dla budowania tożsamości miasta i kraju, to czczenie tego wydarzenia byłoby rodzajem karnawałowego święta. Święta na miarę czasów względnego pokoju i dobrobytu. Ja mam następującą wizję takich obchodów: a) międzynarodowy turniej tańca ulicznego – breakdance, street dance i wszelkiego rodzaju tańce uliczne; b) w każdej bramie przy ulicy Niepodległości stoisko biorące udział w turnieju nalewek oraz w turnieju mięsiwa z „koksownika”, czyli z rusztu (z powszechną degustacją, acz odpłatną); c) wielotysięczny polonez po obu stronach ulicy Niepodległości; d) ekskluzywny koncert w kinie Lot. Może jazzowy, gdyż styl ten najlepiej chyba wyraża wolność. Przy odpowiednim poziomie organizacji i marketingu mielibyśmy newsy we wszystkich telewizjach świata!

Nie wiem jak inni, ale ja czuję się taką wizją uwiedziony. Potraktujmy ją jak ziarno rzucone w świeżą skibę. Pielęgnujmy je i spokojnie czekajmy na plon!

magazyn lubelski (80) 2022

35


historia

CZŁOWIEK

Z BLIZNĄ NA NOSIE foto Archiwum Akt Nowych, WBP im. H. Łopacińskiego w Lublinie

36

magazyn lubelski (80) 2022


W dwudziestoleciu międzywojennym policjanci byli kiepsko przeszkoleni w konfrontacji ze zdeterminowanymi, gotowymi na wszystko przestępcami. Nierzadko tracili życie, ginęli podczas pościgów za bandytami i w wyniku niezachowania ostrożności w trakcie zatrzymania, konwojowania bądź przesłuchiwania podejrzanych. Rankiem 10 maja 1927 r. na szosie w odległości około 1 kilometra od Opatowa znaleziono zmasakrowane zwłoki posterunkowego Władysława Migalskiego z komisariatu Policji Państwowej w Opatowie. Miał poderżnięte gardło, a ponadto w trakcie badań obdukcyjnych lekarz stwierdził u niego złamany nos oraz obrażenia głowy i klatki piersiowej. Obok ciała leżał porzucony na poboczu drogi służbowy karabin policjanta.

Szymańczyk vel Tobjasz Migalski miał w nocy służbę, którą zakończył o godzinie drugiej. Najprawdopodobniej został zamordowany, gdy wracał na komisariat. Na podstawie zabezpieczonych w miejscu zbrodni śladów stóp wywnioskowano, że sprawców było co najmniej dwóch. Odnośnie do motywów zabójstwa policja przyjęła dwie wersje. Według pierwszej Migalski, wracając z patrolu, natknął się na jakichś podejrzanych osobników i próbował ich wylegitymować bądź zatrzymać. Zginął z ich ręki, ponieważ nie zachował ostrożności lub popełnił jakiś inny błąd, który przypłacił życiem. Równocześnie śledczy rozpatrywali wersję zemsty. Przed rokiem w hucie w Ostrowcu Świę-

magazyn lubelski (80) 2022

37


tokrzyskim wybuchł strajk na tle płacowym, który na początku czerwca 1926 r. przerodził się w demonstracje i krwawe walki uliczne. W starciach z wojskiem i policją zginęło kilka osób. Posterunkowy Migalski był w grupie policjantów, których użyto do tłumienia protestów robotniczych. Potem zeznawał w sądzie przeciwko uczestnikom zamieszek. Zatrzymano więc kilkunastu byłych pracowników huty w Ostrowcu, którzy mieli się odgrażać posterunkowemu. Przeprowadzono rewizję w ich domach. Żadnemu nie postawiono zarzutów, okazało się, że jest to błędny trop. Wrócono do pierwszej wersji. Jeden z zatrzymanych i przesłuchiwanych złodziei wyjawił, że mordercami Migalskiego są dwaj bandyci: Nawrot i Szymańczyk. Pierwszy z mężczyzn był doskonale znany miejscowej policji. Józef Nawrot, pochodzący z pobliskiej wsi Zwola, przewodził groźnej szajce rozbójniczej, mającej na koncie wiele zbrodni i napadów rabunkowych. Po rozbiciu bandy herszt i jego podwładni trafili za kraty. W 1919 r. Nawrot uciekł z więzienia i pod fałszywym nazwiskiem przedostał się do Niemiec. Konfidenci donieśli, że pół roku temu przestępca wrócił w rodzinne strony i gdzieś się ukrywał. Natomiast nazwisko drugiego podejrzanego, mężczyzny z charakterystyczną blizną na nosie, nic początkowo policji nie mówiło. W toku dalszych

38

magazyn lubelski (80) 2022

czynności pojawiła się sensacyjna informacja. Szymańczyk zbiegł niedawno z komisariatu, gdzie został doprowadzony przez posterunkowego Migalskiego w związku z podejrzeniem o kradzież. Konfidenci, powołując się na informacje od osób, które miały kontakt z Nawrotem i Szymańczykiem po zabójstwie policjanta, donieśli, że 10 maja obaj przestępcy zostali zaskoczeni na drodze przez wracającego z nocnego patrolu Migalskiego. W jednym z nich posterunkowy rozpoznał Szymańczyka. Kazał im się zatrzymać i iść z nim na komisariat. Ten, który miał dokumenty na nazwisko Franciszka Szymańczyka, zaczął uciekać. Migalski strzelił w jego kierunku z karabinu. Nie trafił, chciał oddać drugi strzał, ale broń zawiodła. W tym momencie policjanta zaatakował Nawrot, rosły mężczyzna w średnim wieku z długim sumiastym wąsem. Wyrwał mu karabin i kilkakrotnie uderzył nim Migalskiego. Gdy posterunkowy upadł, bandyta pochylił się nad nim i poderżnął mu nożem gardło. Ustalono, że Nawrot i Szymańczyk znali się od lat. Swego czasu razem przebywali w Niemczech, pracując w gospodarstwie rolnym. Po powrocie Nawrota do kraju odnowili znajomość i jak ustalono, dokonali wspólnie wielu napadów na terenie powiatu opatowskiego, m.in. na dom Karola Ury w Mańkowie. Po zabójstwie Migalskiego zapadli się pod ziemię.


Kolejne ślady pojawiły się dopiero w sierpniu 1927 r. Ustalono, że człowiek podający się za Franciszka Szymańczyka w rzeczywistości nazywa się Antoni Tobjasz i pochodzi z miejscowości Kamień w powiecie Opole Lubelskie. W 1920 r. Tobjasz był poszukiwany przez Gazetę Śledczą w związku z napadami zbrojnymi, jakich dopuścił się na Lubelszczyźnie i zabójstwem policjanta z posterunku w miejscowości Chodel.

Zamordował kochanka siostry Okazało się, że po ucieczce z Opatowa Tobjasz vel Szymańczyk i Nawrot wciąż działali razem. Widziano ich na weselu w jednej z wsi pod Opolem. Był z nimi jeszcze trzeci, nieustalony osobnik. Gdy sobie podpili, zaczęli snuć plany zrobienia grubszego skoku w Kowlu, wspólnie z tamtejszymi przestępcami. Projekt najwyraźniej nie wypalił. Do żadnego skoku na Kresach nie doszło. Drogi Tobjasza i Nawrota niebawem się rozdzieliły. Pierwszy pozostał w rodzinnych stronach, drugi natomiast czmychnął w Wielkopolskę. Wyjaśniło się, dlaczego Tobiasz podawał się za Franciszka Szymańczyka. Tak się nazywał kochanek jego siostry, Magdaleny Sągi, zamieszkałej w Kamieniu. Kobieta w rozmowie z policją, gdy ją spytano o Szymańczyka, zmieniła się na twarzy. – Franek od trzech lat nie żyje – wymamrotała. Początkowo upierała się, że nic nie wie o okolicznościach jego śmierci. W końcu jednak powiedziała, że w 1924 r. Szymańczyk zginął z ręki jej brata. Tobjasz zamordował go tylko po to, żeby wejść w posiadanie jego dokumentów, których potrzebował, żeby ukrywać się przed policją. W zabójstwie pomagała mu niejaka Pudłowa, dawna kochanka. Na jej polu policja odkopała szczątki zabitego mężczyzny. Elżbieta Pudłowa trafiła do więzienia za współudział w morderstwie. Na wolności wciąż pozostawał człowiek, który miał na sumieniu znacznie więcej zbrodni.

Ostateczna rozgrywka Tobjaszowi grunt palił się pod nogami. Zdawał sobie sprawę, że nie może pozostać w rodzinnych stronach. Konfidenci policyjni donieśli, że zbrodniarz nosi się z zamiarem wyjazdu do Niemiec na lewym paszporcie. Zapewne w celu dołączenia tam do Józefa Nawrota i innych groźnych przestępców z Polski. Jednak póki co ukrywał się w lasach i wsiach powiatu opolskiego u znajomych gospodarzy. Kilka policyjnych obław na bandytę nie przyniosło efektu. Przestępca został postrzelony, jednak zdołał umknąć. Ale już ostatni raz. Przełomowym okazał się dzień 5 stycznia 1928 r. Ślady doprowadziły policję do dwóch domów należących do rodziny Jaworskich. Obecna w jednym z nich małoletnia córka gospodarzy oświadczyła, że

w mieszkaniu nie ma nikogo dorosłego i nie może wpuścić obcych ludzi. Jednak na stanowcze żądania policjantów otworzyła im. Dwaj weszli, a trzeci pozostał na zewnątrz. Z pozoru wydawało się, że dziewczynka powiedziała prawdę. W mieszkaniu nie znaleziono żadnych śladów bytności poszukiwanego przestępcy. Okazało się jednak, że córka Jaworskich skłamała. Może ze strachu. Bandyta ukrywał się w słomie na strychu. Doszło do strzelaniny, w wyniku której zarówno bandyta, jak i policjanci odnieśli rany. Tobjaszowi udało się uciec ze strychu po drabinie i dostać się do izby. Gdy szedł do wyjścia i mijał okno, otrzymał postrzał z karabinu w głowę, na wysokości prawego ucha, i padł martwy. Strzał został oddany przez policjanta z drugiego oddziału, który widząc w oknie bandytę, wymierzył do niego ze sporej odległości. Nie spudłował. Rannych funkcjonariuszy przetransportowano do szpitala. Obrażenia nie zagrażały ich życiu. Oficjalnie stwierdzono zgon Antoniego Tobjasza.

Niewyjaśnione zbrodnie Rachunki nie zostały jeszcze wyrównane. Józef Nawrot wciąż chodził po wolności. Niemiecka policja deptała mu po piętach, ale zabójca był bardzo sprytny, często zmieniał miejsce pobytu. Jednak i jego czas w końcu nadszedł. Zgubiła go tęsknota za ojczystymi stronami. Jesienią 1929 r. zamierzał przyjechać z Niemiec do znajomych w Wielkopolsce niejaki Michał Mucha. Policja ustaliła wcześniej, że jest to jedno z nazwisk, którymi w Niemczech posługiwał się Nawrot. Otrzymawszy informacje o przyjeździe bandyty do Polski, agenci z Urzędu Śledczego w Poznaniu ujęli go w dniu 22 października 1929 r. Za popełnione zbrodnie Nawrot został skazany na dożywocie. Część kary odbywał w więzieniu na Mokotowie. Wcześniej przebywał w kilku aresztach, m.in. na Zamku w Lublinie. Niemiecka policja wróciła do niewyjaśnionej sprawy zabójstwa robotnika Maszyńskiego. Ponieważ o rzekomo zamordowanym mężczyźnie nie udało się zebrać prawie żadnych informacji i nie odnaleziono jego zwłok, postępowanie umorzono. Wypłynęło jeszcze jedno zabójstwo, które przypisywano Nawrotowi i jego kompanom, 5 grudnia 1928 r. w majątku Hertefeld koło Nauen w Brandenburgii zamordowany został w celach rabunkowych kupiec Willi Lorenz, który prowadził interesy w środowisku imigrantów z Polski. Organy ścigania w Niemczech dysponowały poszlakami, że zabili go Nawrot i Chuchała (w pobliżu baraku, w którym mieszkali, znaleziono rower kupca). Ale i ta sprawa pozostała niewyjaśniona. Jedną z przyczyn niedoprowadzenia jej do końca było wycofanie zeznań przez kobietę, która w trakcie przesłuchania na policji wskazała na Nawrota jako jednego z zabójców Lorenza.


natura

Terapeutyczna moc psa

Terapia, w tym również szeroko pojęta interakcja z udziałem zwierząt, jest nierozerwalnie związana z historią ludzkości, ponieważ udomowione dziś zwierzęta (szczególnie konie i psy) brały czynny udział w naszej ewolucji. Historia tzw. współczesnej animaloterapii sięga lat 30. ubiegłego wieku. Zauważono wówczas, że emocje zwierzęcia poprzez proces identyfikacji może przenieść się na człowieka. W ramach animaloterapii, zwanej również zooterapią, możemy przede wszystkim wyróżnić: dogoterapię (kynoterapię) – interakcje z udziałem psów, hipoterapię – interakcje z udziałem koni, felinoterapię – interakcje z udziałem kotów, alpakoterapię – interakcje z udziałem alpak, onoterapię – z udziałem osłów, zajęcia/interakcje z udziałem tzw. małych zwierząt udomowionych, np.: szczurki, króliki; zajęcia/interakcje z udziałem zwierząt gospodarczych, zwłaszcza owiec i kóz oraz wciąż popularną, choć na szczęście dla tych zwierząt coraz rzadziej stosowaną – delfinoterapię, czyli interakcje z udziałem delfinów. Termin „dogoterapia” w Polsce po raz pierwszy został użyty przez Marię Czerwińską, prekursorkę dogoterapii w naszym kraju, w 1996 roku. Początki dogoterapii przypadają na późne lata 80., kiedy to właśnie Maria Czerwińska przy pracy nad filmem „Widzę”, z udziałem dzieci niewidomych, zauważyła pozytywne reakcje dzieci na kontakt z czworonogami.

40

magazyn lubelski (80) 2021

tekst Magdalena Świątkowska foto Konrad Drobek | Zespół Ośrodków Wsparcia w Lublinie, Ana Drwal

Kynoterapia, zamiennie zwana dogoterapią, to interakcja z psem, mająca działanie motywacyjne, rekreacyjne, edukacyjne lub terapeutyczne, w zależności od rodzaju zajęć. Kynoterapia wykorzystuje pozytywne oddziaływanie psa na człowieka i przynosi korzyści we wszystkich obszarach funkcjonowania człowieka, a więc zarówno w sferze psychicznej i fizycznej, jak i intelektualnej i społecznej. Psy dają dzieciom oparcie emocjonalne, kochają i ufają bezgranicznie, nie oceniają, są bezinteresowne i niwelują poczucie osamotnienia, pozwalając przy tym zapomnieć o problemach, bo skupiają uwagę na czworonogu. Zwłaszcza dziecko w kontakcie ze zwierzętami jest szczere i nie obawia się pokazywania swoich uczuć, rozwija tym samym umiejętności odczuwania i wyrażania emocji. Dzieci wchodzą w życie z dużym poczuciem odpowiedzialności i głęboką zdolnością empatii. Dzieci uczestniczące w zajęciach edukacyjnych z udziałem psa zwiększają swój zasób słów, mowę bierną i aktywną poprzez wydawanie psu poleceń. Rozwijają samoobsługę i wrażliwość słuchową, dzięki odgłosom towarzyszącym w zabawie. Należy pamiętać też, że pies nie musi aktywnie uczestniczyć w zajęciach czy zabawie. Często wystarczy tylko obecność czworonoga, by zmotywować dzieci lub osoby dorosłe do pracy.


Korzyści płynących z dogoterapii jest zresztą o wiele więcej: • redukcja stresu i zapewnienie bezpieczeństwa, • nawiązanie kontaktu fizycznego i psychicznego oraz wytworzenie więzi, • wspomaganie nauki, terapii czy aktywności fizycznej – pies jest swojego rodzaju motywatorem do różnego rodzaju działania i aktywności, • poprawa zdolności manipulacyjnych i koordynacji ruchowej, • wspomaganie leczenia i niwelowanie bólu, • poprawa zdrowia psychicznego, • zaspokojenie kontaktu emocjonalnego, • wyciszenie się i uspokojenie przez kontakt ze zwierzęciem, który ma wyższą temperaturę ciała. Wiadomo także, że już kilka minut w obecności psa stymuluje wytworzenie endorfin, pobudza układ odpornościowy i odpręża. Termin „dogoterapia” niestety jest nieco mylący, ponieważ sugeruje wykorzystanie obecności psa wyłącznie w terapii. Ten termin jest znany wyłącznie jednak w naszym kraju, natomiast międzynarodowy termin określający interakcję edukacyjną czy terapeutyczną psa z człowiekiem nosi nazwę Animal Assisted Intervention. AAI, czyli Animal Assisted Intervention, to interwencje z udziałem zwierząt, czyli wywieranie na kogoś wpływu w celu uzyskania określonego efektu. Interwencja z udziałem zwierząt jest to zorganizowanie działanie o wyznaczonym celu, w trakcie którego świadomie włącza się zwierzęta do pracy i działań w obszarze ochrony zdrowia czy edukacji itp. AAI możemy podzielić także dodatkowo na: • AAA, Animal Assisted Activities – zajęcia (aktywności) z udziałem zwierząt, czyli nieformalne interakcje stosowane w celach motywacyjnych, rekreacyjnych czy edukacyjnych. Ta forma zajęć może być prowadzona także w ośrodkach zdrowia, dla pensjonariuszy w DPS-ach, zdarza się również prowadzenie jej w sytuacjach kryzysowych, w których należy poszkodowanym zapewnić komfort i poczucie bezpieczeństwa. Ta forma zajęć polega przede wszystkim na aktywizacji uczestników do działania. W przypadku seniorów pies może okazać się bardzo dobrym motywatorem do aktywności podczas spacerów. Najważniejsza jednak i mająca największą wartość terapeutyczną jest radość psów ze spotkania i pełna akceptacja dla choroby, która dotyka seniorów. Pies radośnie macha ogonem, chętnie wchodzi w interakcję z pacjentem i niczego nie wymaga, po prostu jest tuż obok. Pies na zajęciach może stanowić także motywację do nawiązywania nowych relacji, ponownego uczestnictwa w życiu społecznym, a tym samym zmniejszenia poczucia osamotnienia. • AAT, Animal Assisted Therapy – terapię z udziałem zwierząt, czyli zaplanowaną i zorganizowa-

ną działalność terapeutyczną o wyznaczonym celu, prowadzoną przez terapeutę – specjalistę z zakresu edukacji, zdrowia i opieki społecznej. Postępy AAT powinny być mierzone i dokumentowane. W tego rodzaju terapii już sama osoba terapeuty w towarzystwie psa jest postrzegana inaczej – jako bardziej przyjacielska, zrelaksowana i bezpieczna, dzięki czemu terapia może przynieść większe efekty. Ostatnio pies jest chętnie „wykorzystywany” do zajęć logopedycznych i w terapii integracji sensorycznej. W przypadku włączenia psa na zajęciach z logopedii zauważono poprawę wypowiedzi w momencie dotyku miękkiej sierści, choć związek ten nie jest jeszcze do końca znany. Zaangażowanie psa w terapię logopedyczną przyczynia się do zwiększenia jej efektywności – ma wpływ na wzrost koncentracji i zmniejsza ilość błędów. W przypadku osób z głębokim upośledzeniem wiemy, iż wyrażanie myśli nie może odbywać się poprzez mowę i pismo, ale przede wszystkim w oparciu o wydawane dźwięki. Słuchając, jak pies szczeka czy chodzi, rozwijamy słuch oraz stymulujemy wzrok. Pies nie zmusza do powtarzania niezrozumiałych gestów i słów, które ma wykonać/powtórzyć dziecko, natomiast okazuje ciepłe uczucia, co sprawia, że dziecko nie odczuwa trudu ćwiczeń tak bardzo, jak w przypadku terapii bez udziału psa. W przypadku włączenia psa w terapię SI można wykorzystać choćby karmienie psa z ręki, co może być bardzo dobrym ćwiczeniem szczególnie dla dzieci z problemami w kontaktach społecznych czy też z zaburzeniami z koordynacją oko-ręka, a także z zaburzeniami koncentracji uwagi. Dzięki aktywnej obecności psa stymulowane są praktycznie wszystkie zmysły. Stosując dogoterapię u osób z niepełnosprawnością intelektualną, konieczne jest dopasowanie zajęć do danego zaburzenia czy jednostki chorobowej, bardzo często jednak warto skupić się na ćwiczeniach dotyczących samoobsługi, ćwiczeń funkcji poznawczych i społecznych. W pierwszym przypadku możemy zachęcić uczestnika zajęć do zapinania obroży czy szelek (niekoniecznie na naszym psie – to obniży dobrostan zwierzęcia; uczestnik zajęć może ćwiczyć te czynności na maskotce tuż obok naszego psa), ubierania się na spacer, nalewania wody do miski czy wsypania karmy do misek. Możemy także użyć zabawek interaktywnych dla psa, do których należy wrzucić pojedyncze smakołyki, które następnie ma szansę odnaleźć pies. Chcąc ćwiczyć funkcje poznawcze, możemy zachęcić uczestników do nazywania części ciała psa i swoich, a także ich porównywania, oraz nazywania psich akcesoriów, rozróżniania kształtów, kolorów itp. Korzystne będą również rebusy, wierszyki czy piosenki o psach. Możemy również ćwiczyć motorykę małą, używając rysunków, kolorowanek, oraz

magazyn lubelski (80) 2021

41


dużą, np. przez zachęcenia do naśladowania psa. • AAP/ AAE, Animal Assisted Pedagogy lub Education – zajęcia edukacyjne z udziałem zwierząt. Podobnie jak terapia, również te zajęcia muszą być zaplanowane i zorganizowane w wyznaczonym celu. Powinny być prowadzone przez pedagogów specjalnych lub ogólnych w zależności od zajęć. Efekty pracy należy również mierzyć i dokumentować. Przykładem pracy AAE może być wdrażanie programu R.E.A.D, czyli programu nauki czytania z udziałem psa, który w Polsce cieszy się coraz większą popularnością. Na specjalną uwagę zasługuje kynoterapia dla seniorów, gdzie najważniejsze podczas sesji terapeutycznych jest czerpanie radości przez osoby starsze ze spotkania z psami. Psy w pełni akceptują je oraz ich choroby i niedyspozycje, chętnie wchodzą z nimi w interakcję, a także same do niej „zachęcają”. Pies staje się istotą, której można okazać troskę i zainteresowanie, a sama jego obecność powoduje powrót do wspomnień i pamięci osób starszych. Mobilizuje także do wysiłku zarówno intelektualnego, jak i fizycznego. Powoduje chęć utrzymania kontaktu z rówieśnikami. Seniorzy, wykonując pewne czynności pielęgnacyjne, zmuszają się do pewnych przyjemnych dla nich aktywności. Ćwiczenia opierają się na m.in.: • kontakcie społecznym – nawiązywanie kontaktu z psem i pozostałymi uczestnikami zajęć,

42

magazyn lubelski (80) 2021

• •

rozmowach o psach, ich życiu, wspomnieniach, pracy z psem poprzez wydawanie komend, zapamiętywaniu psich akcesoriów, zadaniach manualnych oraz ćwiczeniach ruchowych, np. spacerach przez utworzony z zabawek tor przeszkód.

Od 1 lipca 2010 roku w Polsce na liście zawodów i specjalności na rynku pracy istnieje nowy zawód – kynoterapeuty.


Magdalena Świątkowska Behawiorysta Centre of Applied Pet Ethology (COAPE). Członek Stowarzyszenia Behawiorystów i Trenerów COAPE. Trener psów. Dogoterapeuta. Współpracuje z Wyższą Szkołą Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie oraz Centrum Rozwoju Personalnego we Wrocławiu w zakresie prowadzenia kursów i szkoleń z tematyki behawioru zwierząt towarzyszących. Ukończyła wiele kursów z zakresu behawiorystyki zwierząt towarzyszących. Była Gospodarzem i Sekretarzem na ringach podczas Euro Dog Show w Nadarzynie w 2018 roku oraz IV Międzynarodowej Wystawy Psów Rasowych w Lublinie w 2019 roku. Wspiera stowarzyszenia i fundacje oraz schroniska działające na rzecz zwierząt. Miłośniczka molosów, a prywatnie właścicielka dwóch bokserek: 5,5-letniej Tosi i 5,5-miesięcznej Whoopi.

tel.+48 604 37 25 85 e-mail: magdalena.swiatkowska@strefapsa.pl http://facebook.com/StrefaPsaPL

magazyn lubelski (80) 2021

43


felieton

K O B I E TA W. . . B Ą D Ź

P I Ę K N Ą I

tekst Bea Furmaniak foto archiwum prywatne

44

magazyn lubelski (80) 2022

N A O D

Z E W N Ą T R Z W E W N Ą T R Z !

Wszystkim nam zależy na ładności. Jednak co zrobić, by akceptować swój wygląd w każdym wieku i z wiekiem? My, Kobiety, żyjemy z dyskomfortem czasu na różnych etapach życia: rozwoju, dojrzewania, odkrywania, spełnienia, kryzysu i przemijania. Często też zapominamy, że sekretem urody i dobrego samopoczucia jest miłość do samej Siebie, własnego piękna i kobiecości. Kiedy pewnego dnia zapragniesz zamknąć się przed światem, bo dopadnie Cię dysonans życia pomiędzy wyglądem, upływającym czasem i Twoim samopoczuciem, spróbuj zatrzymać się w tym lęku, odkrywając od nowa własną naturalność, nonszalancję i wolność. PIĘKNO NIE MA WIEKU, bo na każdym etapie życia chcemy wyglądać i czuć się fantastycznie. Nadchodzą też społeczne zmiany w myśleniu o wpływie przemijającego czasu na urodę i procesy starzenia, a popularne do tej pory określenie „anti-aging” ulega zmianie na „smart-aging”. Nowe określenie jest bardzo potrzebne, bo nie nakazuje nam mieć skóry nastolatki, tylko dbać o nią mądrze. Zrozumiałam też, że w kompleksowym podejściu do życia człowiek jest całością, a holistyka to styl życia i sposób myślenia. Jestem więc na dobrej drodze do zmiany tego, co wywoływało we mnie lęki, żal, gniew czy smutek i zmierzam do harmonii ciała i ducha, a nowe, codzienne rytuały dają mi możliwość zadbania o Siebie jak o najlepszą Przyjaciółkę. Dlatego naturalne kosmetyki, dlatego chodzony „power walking”, dlatego zmiana nawyków żywieniowych i pielęgnacji ciała. Małymi krokami, na miarę własnych możliwości, do własnego rytmu życia i aktualnych potrzeb. Produkty, których używamy, mają pobudzać, energetyzować i dopieszczać nie tylko naszą skórę, ale również zmysły węchu, wzroku i dotyku. Ja postawiłam na czyste, świeże


Mój Styl Od Kuchni: o modzie, pielęgnacji i gotowaniu i skuteczne kosmetyki, których mogę używać i które mogę polecać z czystym sumieniem. Moim odkryciem w pielęgnacji jest austriacka marka RINGANA, której produkty pozbawione są sztucznych konserwantów, mikroplastiku, olei mineralnych i produktów modyfikowanych genetycznie. Odrzucenie ich stworzyło miejsce na wyjątkowe stężenie substancji czynnych o silnym działaniu przeciwutleniającym. Produkty kosmetyczne RINGANA pachną i smakują tym, co zawierają, dostosowują się do naturalnej wartości pH skóry, pomagają utrzymać naturalną warstwę ochronną, przez co są autentyczne i prawdziwe. W tych produktach gwarancją świeżości i skuteczności jest data ważności, a zawarte w nich bezpieczne witaminy i minerały są zgodne

z europejskim prawodawstwem, a także zaleceniami dotyczącymi odpowiedniej ilości tych składników wydanymi przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Świeżość kosmetyków, których z powodzeniem używam, oznacza unikanie syntetycznych konserwantów na rzecz aktywnych składników, które w normalnych warunkach przechowywania utraciłyby swoje działanie. Dla porównania z konwencjonalnym, przemysłowym kosmetykiem wytwarzanym raz w roku, zamawiając swój naturalny kosmetyk, mam pewność, że jego produkcja odbywa się 2-3 razy w miesiącu i w małych ilościach. Potwierdzeniem właściwie dobranej pielęgnacji jest moja skóra – odpowiednio nawilżona, odżywiona, dotleniona, bardziej zregenerowana, sprężysta

magazyn lubelski (80) 2022

45


i elastyczna. Nie bez znaczenia jest fakt, że na rzecz większej wchłanialności substancji odżywczych wspomnianych produktów i dobrej kondycji skóry zaczęłam codziennie ćwiczyć, jednocześnie stosując naturalne metody odmładzające, do których od dłuższego czasu należą masaże limfatyczne, a ostatnio joga twarzy i „face icing” (masaż kostką lodu). Masaż kostką lodu wykonuję zaraz po moim porannym treningu, kiedy moje ciało jest odpowiednio rozgrzane, dzięki czemu ta pielęgnacja tym skuteczniej usuwa z mojej skóry toksyny, poprawia jej krążenie, koloryt i elastyczność. „Zimno” stosowane przez nasze babcie i prababcie wraca do łask. Joga twarzy w naturalny sposób spowalnia zachodzące wraz z upływem wieku zmiany, daje efekt odmłodzenia, redukuje zmarszczki, likwiduje podwójny podbródek, a także do pewnego stopnia pozwala przemodelować i zliftingować jej owal. Trening twarzy to naturalny i skuteczny sposób na zachowanie promiennego, młodego wyglądu – bez zmarszczek i obwiśnięć. Eliminuje powstałe zmiany, a także wspiera zabiegi medycyny estetycznej. W tym ostatnim przypadku masaże limfatyczne są wykorzystywane również np. przed zastosowaniem wypełniaczy czy peelingów, a także przed i po drobnych zabiegach chirurgicznych. Joga twarzy i masaż limfatyczny to naturalne, skuteczne i niewymagające dużego wysiłku sposoby, by wzmacniać i zrelaksować mięśnie twarzy. Stosując ćwiczenia i automasaże, w połączeniu z odpowiednimi zasadami pielęgnacji, otrzymamy zamierzone efekty. Od pewnego czasu moje otoczenie zaczęło wydawać mi się za głośne, chaotyczne, nieuporządkowane. I nie mam tu na myśli kwestii akustycznych czy też zaburzenia schematu dnia codziennego, lecz bardziej świadomość, że jestem pogrążona w chaosie, pędzie do czegoś i za czymś. Poczułam, że to właściwy czas na zmiany, ale nie mojego stylu ubierania, koloru włosów, opinii czy upodobań, tylko podejścia do samej siebie. W oparciu o zmianę swoich nawyków i przyzwyczajeń w każdej sferze postanowiłam zrobić plan długotrwały, który opiera się na niezbędnym balansie i harmonii pomiędzy pielęgnacją a formą i stylem życia. Dlatego każdy dzień bez względu na pogodę zaczynam treningiem chodzonym, który o dziwo sprawia mi dużo radości, przewietrza myśli i daje pozytywne nastawienie do życia. Na chwilę obecną to idealna forma ruchu dla mnie. Ma zbawienny wpływ na mój organizm – utrzymanie prawidłowej wagi ciała i poprawę mojego samopoczucia. Wybrałam szybki, dynamiczny marsz cardio, czyli bardziej wytrzymałościowy, mający na celu poprawę wydolności serca, a tym samym polepszenie jego funkcjonowania. Warto jednak pamiętać, że każde chodzenie, nawet to najprostsze, ma zbawienny wpływ na nasz organizm. Te treningi pozwalają nie tylko schudnąć, ale poprawiają nasze samopo-

46

magazyn lubelski (80) 2022

czucie, redukują zmarszczki i napięcie. Dziewczyny, zostawcie wszystkie pilne sprawy, „koniecznie na już” obowiązki domowe i idźcie do parku, wąwozu czy lasu na 40-minutowy spacer. Każdego poranka, popołudnia czy wieczoru, samotnie lub rodzinnie, słuchając muzyki czy śpiewu ptaków, mniej lub bardziej intensywnie, krótkimi sesjami „power walking” albo „nordic walking”, by móc odświeżyć umysł i niekiedy pobyć sama ze sobą. Zmiana własnych przyzwyczajeń to również zmiana nawyków żywieniowych. Zawsze w kuchni stawiam na wartości odżywcze, smak, walory wizualne, czas i odkąd stałam się szczęśliwą posiadaczką Thermomixa, osiągnęłam źródło pełnej satysfakcji w przygotowywaniu posiłków. Ale o tym innym razem, teraz co nieco o napoju selerowo-pietruszkowym, który piję każdego ranka jeszcze przed śniadaniem. Najlepiej smakuje mi świeżo przygotowany, ale nie ma przeciwwskazań do przyrządzenia go wcześniej i pozostawienia w lodówce w szczelnie zamkniętym opakowaniu. Mój autorski przepis z TM6 to napój selerowopietruszkowy z dodatkiem rukoli: 3 laski selera naciowego z liśćmi 8-10 listków zielonej pietruszki garść rukoli 2-4 kostki lodu (opcjonalnie) pół cytryny obranej ze skóry i białych błonek 1 saszetka PACK balancing - RINGANA Wszystkie składniki miksuję, uzupełniam 400 ml wody i tak przyrządzony napój wypijam godzinę przed śniadaniem. Pack balancing RINGANA to suplement żywnościowy na bazie warzyw i ziół ze sproszkowanymi algami, witaminami i minerałami, bezglutenowy. Istotnie przyczynia się do wyrównania gospodarki kwasowo-zasadowej, poprawia metabolizm energetyczny i wprowadza niezbędny balans. Seler zawiera w sobie dużo wody i szklanka soku z rana to dobry pomysł na nawodnienie organizmu. Spożywanie tego warzywa, bogatego w potas, wspiera oczyszczanie organizmu, a dzięki błonnikowi w naturalny sposób wpływa na trawienie poprzez przywrócenie prawidłowej objętości kwasu solnego w żołądku. Jego regularne picie pozwala ograniczyć, a nawet całkowicie wyeliminować dolegliwości skórne, między innymi egzemę, trądzik i wysypki różnego pochodzenia. Czy sok z selera odchudza? Sam w sobie nie, natomiast niewątpliwie wspiera metabolizm, dostarcza ważnych składników odżywczych i syci, a to wszystko przy niewielkiej kaloryczności. Usuwa także z organizmu zatrzymaną wodę. Warzywo to zachowuje maksimum wartości, gdy spożywa się je na surowo. Zatem sok warto przygotować w wyciskarkach, blenderach lub wspomnianym Thermomixie.


P R Z E P I S Y :

1.

Sok z selera naciowego i jabłek ma właściwości oczyszczające i przeciwutleniające. Regularne picie takiego połączenia wspomaga usuwanie obrzęków i poprawia nawilżenie skóry. 2 laski selera naciowego 1 duże jabłko Seler i jabłko pokroić na mniejsze kawałki, zmiksować z kostkami lodu (opcjonalnie), a następnie uzupełnić wodą.

2.

Sok z selera naciowego i pomarańczy – połączenie to doskonale smakuje po schłodzeniu. Orzeźwia i dostarcza witamin. 3-4 łodygi selera naciowego 1 duża pomarańcza 1 łyżeczka startego imbiru garść mięty Seler naciowy oczyścić i pokroić na kawałki. Pomarańczę obrać. Wszystkie składniki, włącznie z miętą, imbirem i kilkoma kostkami lodu, zmiksować lub zblendować. Można dodać wodę, jeśli całość będzie zbyt gęsta.

3.

Sok z selera naciowego i marchewki – niektórzy twierdzą, że takie połączenie na czczo to eliksir młodości. Czy faktycznie działa w ten sposób, jest rzeczą dyskusyjną, niewątpliwie jednak dostarcza cennych składników w postaci witaminy A i C oraz usuwa nadmiar wody z organizmu i wspiera metabolizm. 2 gałązki selera naciowego 1 duża marchewka 1/2 cytryny Marchew obrać i podzielić na kawałki. Seler i obraną ze skóry cytrynę również pokroić. Wszystkie składniki zmiksować z kilkoma kostkami lodu (opcjonalnie). Gotowy sok można rozrzedzić wodą. Wszystkie rady wymienione powyżej skierowałam do Nas, bo zwiększają energię życiową, przywracają naturalny blask, poprawiają samoocenę i świetnie się uzupełniają. Są one naturalne, nieinwazyjne, bezpieczne, bezbolesne, a przede wszystkim skuteczne. Dla KOBIET w roli głównej, w każdym wieku, w realizacji siebie, swoich celów, pragnień i marzeń.

BEA MultiDziewczyna po 50 Inspiratorka do bycia piękną od wewnątrz i na zewnątrz info.beaconcept@gmail.com Instagram beafurmaniak


design

ŁAZIENKOWE

HISTORIE tekst i foto Magdalena Krut

48

magazyn lubelski (80) 2022


Łazienka. Trudny temat, szczególnie jeśli jest stara i nudna, a nawet jak jest w dobrym stanie, to wciąż to stara i nudna łazienka. Taka też była moja, kiedy wprowadzałam się do swojego mieszkania. Remont łazienki. Jeszcze trudniejszy temat, szczególnie jak się nie ma funduszy, bo pomysłów to mi akurat nie brakowało. W tamtym czasie remontu bardziej wymagały pozostałe pomieszczenia i łazienkę potraktowałam po macoszemu. Męczyło mnie to okrutnie, że taka ona niepasująca ani do mieszkania, ani do mnie. Przeglądałam magazyny, grzebałam w necie w poszukiwaniu inspiracji, jak urządzić najbardziej nijaką łazienkę świata. Przez przypadek wpadłam na stronę jakiegoś zagranicznego bloga, na której był post o odpicowaniu starej kuchni, malowaniu płytek ściennych i podłogowych, frontów meblowych, wymianie dodatków i w konsekwencji osiągnięciu efektu wow! Nie mogłam przestać się zachwycać. Ta metamorfoza tak bardzo mnie zainspirowała, że postanowiłam zacząć działać. Na spokojnie zrobiłam rozeznanie co do farb i wałków, bo oczywiście te podane na blogu nie były dostępne w Polsce. Mądrzejsza o tę wiedzę zaopatrzyłam się w farbę wodorozcieńczalną i odpowiedni do niej wałek flokowy i przystąpiłam do pracy. W pierwszej kolejności opróżniłam łazienkę do zera, pozostawiając jedynie piecyk gazowy. Nie chciałam się bawić w jego zdejmowanie bo oczywiście sama bym tego nie zrobiła, a zależało mi na obniżeniu kosztów do niezbędne-

go minimum. Następnie wszystkie płytki porządnie umyłam i odtłuściłam, poczekałam, aż wyschną i… zaczęłam się zastanawiać jak to będzie. Ogarnęła mnie lekka panika. Przecież nie malowałam nigdy płytek, nie wiedziałam, czy maluje się tak jak ściany, czy to, że płytki są śliskie będzie miało znaczenie. Powiem szczerze, że zaczęłam się obawiać, że coś pójdzie nie tak i nie będę mogła już tego naprawić. Spojrzałam jeszcze raz na łazienkę i stwierdziłam, że jednak gorzej być nie może. Pierwsze pociągnięcie wałkiem i wielkie zdziwienie, bo farba ma słabe krycie. Druga warstwa na bank pokryje, pomyślałam, i zanim się obejrzałam, łazienka była pomalowana. Szału nie było, ale nawet ta jedna warstwa była światełkiem w tunelu. Odczekałam 6 godzin, powtórzyłam czynność. Jeszcze przed skończeniem kładzenia drugiej warstwy wiedziałam, że pokocham moją nową łazienkę. Farba pięknie kryła, kolor stawał się wyraźny, a łosoś czule machał mi na pożegnanie. Farba schła, a ja wzięłam się za szpachlowanie fug między płytkami podłogowymi. Po wyschnięciu szpachli, z pomocą mojego podłogowego guru i życiowego partnera zamieniłam łososiowe płytki na portugalskie kafelki, a raczej wykładzinę PCV imitującą takowe. Nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę dekorować to moje mikro cudo. Zakochałam się w swojej łazience i absolutnie nie kryłam się z tą miłością. Co chwilę otwierałam drzwi, zapalałam światło i wy-

magazyn lubelski (80) 2022

49


50

magazyn lubelski (80) 2022


dobywałam z siebie ochy i achy o przeróżnej tonacji. Mimo że farba do płytek, której użyłam, osiąga pełne utwardzenie po 21 dniach, to pierwsze dekoracje zaczęłam wprowadzać już na drugi dzień, oczywiście takie nieinwazyjne, bo na wiercenie dziur w płytkach dzielnie odczekałam tyle, ile zalecał producent. Stopniowo, powoli kończyłam wszystkie prace i po miesiącu mogłam się w pełni cieszyć z mojej odpicowanej łazienki. W tym roku minie dokładnie 5 lat od tych wydarzeń, a ja nadal lubię swoją łazienkę, która regularnie przechodzi małe metamorfozy poprzez wymianę

dodatków czy dekoracji. Wiem, że w końcu będę musiała zrobić w niej generalny remont, ale póki dzielne znosi nasze użytkowanie, to jakoś mi się do tego remontu nie spieszy. Tak sobie myślę, że gdybym teraz odświeżała łazienkę, to zrobiłabym dokładnie tak jak 5 lat temu, ale gdybym robiła teraz remont, to łazienka wyglądałaby zupełnie inaczej. Prawda jest taka, że wtedy wybór był nieduży i mocno ograniczała mnie kolorystyka dostępnych farb. Przy generalnym remoncie nic by mnie nie ograniczało, a przede wszystkim nie wyobraźnia.

magazyn lubelski (80) 2022

51


Moda Nowej Generacji by Jola Szala

moda

I poszła... miara w tango

Emocjonalna strona szycia miarowego niewątpliwie istnieje i jest bardzo ważna. Przez lata byłam jej obserwatorką i to doświadczenie okazało się bardzo wzbogacające. Skąd pochodzą emocje towarzyszące szyciu miarowemu? Ubranie jest skrojone nie tylko na miarę sylwetki, ale również osobowości i potrzeb osoby, która je zamawia. Ja podchodzę indywidualnie do każdej klientki, nie ma dla mnie dwóch takich samych. Jestem obecna podczas całego procesu tworzenia ubrania i mam poważny wpływ na jego kształt. Buduję atmosferę pracy komfortową dla klientki.

52

magazyn lubelski (80) 2021

Zdarza się, że przychodzi do mnie klientka z zamiarem uszycia sobie spodni, np. na jakieś specjalne wyjście, i słyszę: „Tylko nie chcę żadnej sukienki czy spódnicy, bo źle się w nich czuję. Ja właściwie całe życie noszę spodnie. Dlatego proszę uszyć mi spodnie, a do nich jakąś bardziej efektowną górę – bluzkę czy tunikę, w tym będę czuła się dobrze”. Nie mam prawa tego negować. Moim zadaniem jest uszycie ubrania według życzenia klientki. Jednak, w określonych sytuacjach, pokazuję jej, upinając materiał na figurze, jak pięknie wyglądałaby w sukience. Zdarza się, że klientka decyduje się na takie


rozwiązanie. Zdarzają się sytuacje, które można określić mianem – „nie z tej ziemi, kosmiczne”. Ten moment zgody na sukienkę jest w pewnym sensie przełomowy. Dlatego, że sukienka jest czymś więcej niż ubraniem. Ona definiuje kobiecość. W niej inaczej się chodzi, siedzi. Jest w tak dużym stopniu tożsama z osobowością kobiety, że bardzo często wyzwala niezwykłe emocje. Niejednokrotnie widziałam wzruszenie, łzy, płacz. Pamiętam jedną z moich klientek, która zamówiła u mnie dwie sukienki. Powiedziała, że są one dla niej bardzo ważne, ponieważ pragnie spełnić swoje wielkie marzenie. Sądzę, że opowiadając o niej, nie naruszę tajemnicy zawodowej, bardzo ważnej dla mnie i surowo przeze mnie przestrzeganej. Ta pani była bardzo otyła, a mówię o niej w czasie przeszłym, ponieważ już niestety odeszła. Domyślam się, że te dwie sukienki były dla niej symbolem powrotu do dawnych lat, kiedy czuła się zupełnie inaczej niż w momencie, gdy przyszła do mnie. W dniu, w którym odbierała te sukienki, gdy je zmierzyła, byłam świadkiem tak niecodziennego wzruszenia, że zapamiętałam je do dzisiaj. Sama mówię o tym z dużym wzruszeniem. Patrzyłam wówczas na jej twarz, która zmieniła się, rozjaśniła i w zupełnej ciszy po jej policzkach popłynęły łzy. Zwróciła się do mnie i powiedziała: „Czy wiesz, kiedy ja ostatnio miałam sukienkę na sobie?”, a była osobą mocno dojrzałą – „Kiedy szłam do pierwszej komunii”. To przykład tego, że szycie na miarę nie jest banałem. Tworzę historie związane z kobiecymi doświadczeniami. Sprawiam, że w moich klientkach ta kobiecość dochodzi do głosu bądź też nawet rozkwita. Niezwykle ważne jest dla mnie uczestniczyć w procesie, którego efektem jest

zachwyt kobiety nad odkryciem tej strony swojej osobowości – urody, wdzięku, zmysłowości. Klientki zamawiają różne rzeczy, o których marzą, których potrzebują. Druga niezwykła historia związana jest z parą młodych ludzi, którzy przyszli do mnie tuż przed ślubem. Postanowili, że ta uroczystość będzie niekonwencjonalna, odbędzie się na łące. Znaleźli piękne miejsce i tam zaplanowali zarówno ślub, jak i przyjęcie weselne. Ono również było nietypowe, ponieważ nie siedziało się przy stołach. Zorganizowali specjalną orkiestrę, miały być oczywiście tańce. Przyszła panna młoda zapytała mnie retorycznie: „Czy wyobrażasz sobie, że ja będę w białej sukni, a on w garniturze? To musi być coś innego”. Okazało się, że ich ulubioną baśnią jest „Ołowiany żołnierzyk” H. Ch. Andersena. Kreacja laleczki, bohaterki utworu, miała być wyjątkowa, oczywiście nie w stylu Barbie, ale delikatna, odzwierciedlająca głębię swojej właścicielki. Uszyłam jej taką sukienkę, a jej narzeczonemu ubranie inspirowane charakterem żołnierzyka. Wyglądali wspaniale, widziałam zdjęcia z uroczystości, na którą zostałam zaproszona, ale niestety nie mogłam przybyć. Jeszcze inny przykład to historia klientki, która przyszła do mnie w pięknych, oryginalnych klapkach z Japonii, prezencie od swojego przyszłego męża. One zainspirowały ją do decyzji, by ślub wziąć w stroju, będącym odwzorowaniem japońskiego kimona. Obecnie formy kimonowe są bardzo modne, ale tamta sytuacja miała miejsce 15 lat temu, więc była niezwykła. Innym razem zawitała do mnie klientka z odległej części Polski, posiadaczka pierścionka zaręczynowego o nieregularnym kształcie, z pięknym

magazyn lubelski (80) 2021

53


rubinem. Poprosiła o zaprojektowanie i uszycie sukni pasującej do tego klejnotu. Powstała suknia prosta, rozszerzająca się ku dołowi, z pięknego, powiewnego jedwabiu. Całość kreacji, razem z tym oryginalnym pierścionkiem, robiła niezapomniane wrażenie. Mam jeszcze wiele takich historii. Przy szyciu miarowym i towarzyszących mu emocjach ważną kwestią są kolory. W tym przypadku również posłużę się przykładem. Moją klientką była kiedyś kobieta młoda, ale nie młodziutka, która wybierała się na pierwszą randkę z pewnym mężczyzną. Poprosiła o takie ubranie, które sprawiłoby, że on ją na pewno zapamięta, bo jak wiadomo, pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Oczywiście przeanalizowałam dokładnie projekt, zastanowiłam się nad tym, co do niej pasowałoby, w czym wyglądałaby pięknie i jednocześnie czuła się swobodnie. Zaprojektowałam ubranie w kolorze niebieskim. Z dwóch powodów – był on kolorem odpowiadającym jej urodzie i dlatego, że według badań kolor niebieski jest zapamiętywany przez mężczyzn na długie lata. Ma też istotne konotacje psychologiczne. Klientka poszła na tę randkę. Jak się okazało, wkrótce byli małżeństwem. Znam tę parę, więc przy okazji jakiegoś spotkania, już kilka lat po ich ślubie, zapytałam tego mężczyznę, czy pamięta tamtą sukienkę. Spojrzał na mnie, nawet z pewnym zdziwieniem, i powiedział: „Ależ oczywiście. Była w pięknej niebieskiej sukience i wiem, że twojego autorstwa”. Okazało się, że ten „patent” działa, dlatego zachęcam panie, które chcą zakodować w pamięci mężczyzny swój wizerunek, a poprzez niego swoją osobę, aby wkładały niebieskie ubranie, wybierając się na spotkanie z nim. Emocjonalna strona szycia miarowego stanowi o luksusie posiadania takich ubrań. Nie trzeba biegać po sklepach w poszukiwaniu odpowiedniego ubrania, a wiemy, jak dużo to zajmuje czasu. Podobnie szukanie w Internecie, tak popularne od dłuższego już czasu. Kobiety, siedząc przed komputerem, wybierają ubrania, wiedząc, że w razie, gdyby im się nie spodobały, mogą je oddać. Jest to bardziej instrumentalne podejście do ubrania, które potrafię zrozumieć. Nie ma w tym jednak żadnych emocji. Natomiast taką sukienkę szytą na miarę można „przytulić” na naprawdę długi czas, nie dręcząc się, że kupiłyśmy coś, co jest zwyczajnie nie dość dobre. Podsumowując ten i poprzedni artykuł, również poświęcony szyciu miarowemu, należy podkreślić, że nawet jeśli mamy swój wymarzony materiał, to nieodzowna jest krawcowa, która ma nie tylko wysokie umiejętności, ale też wszelkiego rodzaju dodatki. Warto jednak sięgnąć jeszcze wyżej. Po szycie miarowe, które ja proponuję, czyli połączone z projektowaniem, gdyż wiem od swoich klientek, że ta strona przedsięwzięcia jest dla nich najbardziej kłopotliwa. Jest to co prawda usługa luksusowa, ale na pewno warto, jeśli to możliwe, skorzystać z niej, bo zarówno samo przeżycie, jak i rezultat są niepowtarzalne.

54

magazyn lubelski (80) 2022

JOLA SZALA

f a s h i o n

d e s i g n e r


magazyn lubelski (80) 2022

55


kuchnia

Co dobrego

w Lublinie? foto restauracja Arte del Gusto

56

magazyn lubelski (80) 2022


Restauracja Arte del Gusto to miejsce z wieloletnią tradycją ambitnej, szczerej włoskiej kuchni. Jakość oryginalnych produktów i potraw oczarowuje gości niezmiennie od dziesięciu lat. W karcie królują owoce morza, steki z kałamarnicy, macki ośmiornicy, mnogość mięs, ryb, past czy wreszcie doskonałej pizzy z pieca opalanego drewnem. Selekcja serwowanych win spełni oczekiwania każdego z gości. To pełen przekrój wiodących marek, win bardziej codziennych oraz bardzo niszowych pozycji. Restauracja jest również enoteką oraz miejscem, gdzie goście mogą kupić wyjątkowe włoskie sery, wędliny, oliwy, pikantne owocowe musztardy, marynowane kapary, karczochy i wiele innych włoskich przysmaków. Nie bez znaczenia jest sprawny serwis, szczególnie w weekendy jest to ulubiony czas na odwiedziny. W soboty i niedziele Arte del Gusto wypełnione jest gośćmi po brzegi. Wcześniejsza rezerwacja stolika jest w tym czasie szczególnie polecana. Do niedawna restauratorzy zarządzali trzema restauracjami. Wiosną zeszłego roku zdecydowali się na odstąpienie restauracji Kardamon. Kumulację uczuć przelaną na Arte del Gusto widać już na pierwszy rzut oka. Restauracja przeszła spektakularną metamorfozę. Elegancka zieleń ścian, przeplatana subtelnym złotem i luksusową czernią wprost zaprasza na wyjątkową kolację przy świecach lub biznesowe spotkanie. Kucharze wiele potraw przygotowują od podstaw na oczach gości, co stanowi dodatkową atrakcję i oprawę przyjęcia. Zmiana wystroju nie zmieniła podejścia do dzieci. Powszechną, znaną tradycją w Arte jest to, że dziecko na życzenie może uczestniczyć w przygotowywaniu pizzy w czapce szefa kuchni, którą dostaje w prezencie. W związku ze zbliżającymi się urodzinami, restauracja wraca z potrawą, którą serwowała dziesięć lat temu i zaprasza na bycze jądra.

magazyn lubelski (80) 2022

57


winna końcówka

śmiej się płacąc za gaz tekst Łukasz Kubiak | foto Fang Wei Lin | Unsplash

Przede wszystkim nienawidzę ubierania dzieciaków i siebie w czapki, szaliki, rękawiczki i kurtki. Cały ten majdan przedłużający niemiłosiernie proces wyjścia z domu. Zwłaszcza wtedy, gdy po założeniu niemal kosmicznego skafandra najmłodszy Ignacy postanowi zrobić coś, co zmusi nas do natychmiastowej zmiany najgłębiej nałożonych warstw. Nie lubię zimy, bo zamyka w domu, a przez to ogranicza swobodę działań. Nie lubię, bo jest ciemna, albo nawet gorzej – szara i okropnie nudna. Nie lubię skrobania szyb i wychłodzonego samochodu rano. Rachunków za gaz też nie lubię. Jest naprawdę wiele powodów, dla których chciałbym kopnąć zimę w tyłek. Moja zima ma jednak dwubiegunówkę. Zamykając nas w domu, tworzy okazję do pobycia razem i pobycia ze samym sobą (inna sprawa, czy z niej korzystamy). Tworzy niezwykły klimat do spokojnej rozmowy, przemyśleń i lektury. Wycisza, zresztą nie tylko w przenośni – nic tak nie uspokaja zgiełku miasta, jak śniegowa kołdra. Szarość i mrok zimy są tłem dla naszej kreatywności, która potrafi odmienić domy i ulice w prawdziwie bajkową scenerię. Zresztą zima niekoniecznie musi być szara, śnieg i mocne słońce potrafią rozświetlić dzień bardziej niż rozleniwiający sierpniowy upał. Jeśli do wychłodzonego samochodu wziąć kubek gorącej kawy, to trud skrobania szyb zdaje się być tylko przyjemną poranną rozgrzewką. Nie mam tylko pomysłu, jak znaleźć dobrą stronę rachunków za gaz. Wypada więc wysunąć argument równoważący, tak by symetria ambiwalencji (jaki ja jestem okropnie mądry!) została zachowana. I tu dochodzimy do clou, czyli do flaszki. Wina na lato przychodzą do głowy same – vinho verde, prosecco, sauvignon, muscadet, silvaner – wymieniać można długo. A czy istnieją wina zimo-

58

magazyn lubelski (80) 2022

we? Oczywiście można pójść tropem win wzmacnianych – porto, marsala i niektóre rodzaje sherry będą tu pasować jak ulał. To dość proste rozwiązanie jest jednak odpowiedzią daleko niepełną, choć w pewien sposób naprowadzającą. Warto bowiem poszukać takich win, które cechować się będą odpowiednim ciężarem i masywnością. Te często wyznacza alkohol, ale traktowany jak konstrukcja, na której nabudowana jest głębia aromatów i smaku, a nie jako substrat odurzający. Dokładnie tak jak w pachnidłach, gdzie tłuszcz lub alkohol są wehikułem zapachu. Jeśli więc dobre wino ma dość wysoki poziom alkoholu, to (o ile jest naprawdę dobre) alkohol nie może być wyraźnie wyczuwalny, przeciwnie, wino powinno nas uwodzić intensywnością i głębią. Takie właśnie wydaje się dobrze skrojone na mróz i padający śnieg za oknem. Drugim drogowskazem może być dla nas beczka. O ile nie jest użyta zbyt agresywnie, symfonicznie splata się z owocem, dając winu akcenty czekoladowe, cynamonowe, waniliowe, goździkowe – prawdziwa herbata zimowa! Warto też przyjrzeć się winom z cieplejszych stron. Zapewnią nam owoc miękki, skoncentrowany, niemal konfiturowy. Wszystkie te wskazówki to oczywiście okropna generalizacja. Trochę na zasadzie: Kubiak pije wino, a więć Kubiak jest pijakiem, a więc Kubiak jest złodziejem, bo każdy pijak to złodziej. Zdaję sobie sprawę, że winiarska rzeczywistość to ocean, jakoś jednak trzeba ulżyć w cierpieniu zagubienia przed regałem uginającym się od wina, regałem pulsującym pytaniem: które do cholery wybrać!? Szukając wina na zimę, spróbujcie pójść ścieżką alkoholu, beczki i owocu – jakkolwiek to brzmi. Być może uda Wam się dzięki temu zapłacić za gaz bez nadmiernego napięcia, a nawet z lekkim uśmiechem.


Sytuacja na Ukrainie jest tragiczna. W konsekwencji coraz więcej uchodźców przybywa do województwa lubelskiego. Wojewoda lubelski Lech Sprawka przekazuje serdeczne podziękowanie wolontariuszom, firmom, instytucjom, organizacjom pozarządowym, jednostkom samorządu terytorialnego, służbom mundurowym, inspekcjom i strażom zaangażowanym w udzielanie różnorodnej pomocy uchodźcom z Ukrainy. Wszystkich, którzy na różny sposób chcą wesprzeć uchodźców zapraszamy na stronę internetową: pomagamukrainie.gov.pl, gdzie znajdują się szczegółowe informacje dotyczące możliwości udzielenia pomocy. Zapraszamy także do kontaktu z pracownikami Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, którzy koordynują pomoc humanitarną kierowaną na terytorium Ukrainy (605 111 223, 601 071 752, 502 765 213) oraz oferowaną przez organizacje pozarządowe (81 74 24 315, 883 849 633, rrojek@lublin.uw.gov.pl). W ramach strony pomagamukrainie.gov.pl została uruchomiona centralna, rządowa platforma koordynacji pomocy humanitarnej. Powstała uproszczona procedura przekroczenia granicy polsko-ukraińskiej dla transportu ciężarowego z pomocą do Ukrainy. Link do formularza pomagamukrainie.gov.pl/konwoj Pracodawcy, którzy chcą zatrudnić obywatela Ukrainy mogą zgłosić swoją ofertę pracy w najbliższym powiatowym urzędzie pracy lub poprzez formularz online na stronie:

WAŻNE TELEFONY:

Infolinia Urzędu do Spraw Cudzoziemców: +48 47 721 75 75 (całodobowo) Infolinie Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie: • +48 692 268 717 (8.00-17.00) • +48 883 849 598 (8.00-17.00) • +48 692 476 823 (całodobowo) Infolinia dla obywateli polskich i posiadaczy Karty Polaka przebywających na Ukrainie: +48 22 523 88 80 Infolinia Narodowego Funduszu Zdrowia: 800 190 590 Zgłoszenia dot. logistyki przewozu dzieci do Polski: +48 532 402 575, ewakuacjadzieci@mrips.gov.pl Baza miejsc, do których można przewieźć dzieci: +48 666 383 956, miejscedladzieci@mrips.gov.pl Infolinia Straży Granicznej w sprawie przekraczania granicy: +48 82 568 51 19 Infolinia Policji (całodobowo): Zgłaszanie osób zaginionych na terenie Polski: +48 47 72 123 07, cpozkgp@policja.gov.pl Zgłaszanie przestępstw na tle seksualnym, handlu ludźmi, pedofilii, pornografii dziecięcej: +48 664 974 934, handelludzmibsk@policja.gov.pl

praca.gov.pl

Lublin stał się schronieniem dla wielu Ukraińców uciekających przed rosyjską agresją. Już w pierwszych dniach wojny w obiektach pozostających w dyspozycji Urzędu Miasta Lublin uruchomione zostały setki miejsc noclegowych. Osoby, które do nich trafiają otrzymują wyżywienie, opiekę oraz pomoc psychologiczną i językową. Z ogromnym wsparciem ruszyły organizacje pozarządowe – Stowarzyszenie H omo Faber, Fundacja Kultury Duchowej Pogranicza wspólnie z Miastem utworzyły Lubelski Społeczny Komitet Pomocy Ukrainie.

Poprzez specjalny formularz on-line zbierane są informacje na temat możliwości zatrudnienia obywateli Ukrainy w firmach prowadzących działalność gospodarczą w mieście Lublin lub w województwie lubelskim.

Miasto Lublin przygotowały cały pakiet działań solidarnościowych i pomocowych na rzecz osób uciekających przed wojną. Część z nich zdecydowało już teraz zostać tu dłużej, a co za tym idzie kontunuować pracę zawodową. Z inicjatywy Miasta wdrożone zostały mechanizmy ułatwiające znalezienie pracy.

Inicjatywa spotkała się z dużym zainteresowaniem i silnym odzewem lubelskich pracodawców. Już po kilku dniach wpłynęły oferty od niemal 100 firm zawierające propozycje zatrudnienia dla blisko 600 osób.

– Obywatele Ukrainy, którzy szukają schronienia w naszym mieście, oprócz pomocy medycznej, rzeczowej czy transportowej, muszą mieć dostęp do rzetelnych informacji, a zgromadzone w jednym miejscu oferty pracy dadzą taką możliwość. Dlatego zachęcam wszystkie firmy z Lublina, ale również z województwa lubelskiego o przekazywanie informacji o możliwościach zatrudnienia naszych ukraińskich sąsiadów. To kolejna forma wsparcia jaką możemy zaoferować w tym trudnym dla nich czasie – mówi Krzysztof Żuk, Prezydent Miasta Lublin.

W formularzu, oprócz krótkiego opisu firmy, pracodawcy określają profil poszukiwanych pracowników, a także wskazują formy dodatkowego wsparcia, jakie są w stanie zapewnić pracownikom i ich rodzinom. Wszystkie oferty są tłumaczone na język ukraiński i wraz z danymi kontaktowymi umieszczane na stronie www.gospodarczy.lublin.eu/ukraina

Przedsiębiorcy chcący uzyskać więcej informacji proszeni są o kontakt z Wydziałem Strategii i Przedsiębiorczości Urzędu Miasta Lublin, e-mail: biznes@lublin.eu tel. 81 466 25 08.

P

U

K

O

R

M

A

I

O

N

I

C E


60


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.