POLISH WEEKLY MAGAZINE
NUMER 1616 (1916) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 6 WRZEŒNIA 2025
NUMER 1616 (1916) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 6 WRZEŒNIA 2025
Tomasz Bagnowski
Jak wiadomo wolny rynek jest fundamentem gospodarki kapitalistycznej. Ka¿dy szanuj¹cy siê republikanin, najlepiej jeszcze z sentymentem do niewidzialnej rêki wolnego rynku Ronalda Reagana i Margaret Thatcher, zgodzi siê ze stwierdzeniem, ¿e pañstwo powinno ograniczaæ siê do roli arbitra, a nie uczestnika gry rynkowej.
Reagan wygra³ przecie¿ wybory opowiadaj¹c miêdzy innymi anegdotê, ¿e najgorsz¹ rzecz¹ jaka mo¿e spotkaæ Amerykanina jest obietnica: „jestem z rz¹du i chcia³bym pomóc.” Praktyka rz¹dów Donalda Trumpa pokazuje jak daleko odeszliœmy od wolnorynkowych dogmatów.
WeŸmy przyk³ad U.S. Steel. Administracja Trumpa w zamian za zgodê na przejêcie firmy przez japoñski koncern Nippon Steel „wynegocjowa³a” dla pañstwa status tzw. z³otej akcji. Co on oznacza w praktyce? To, ¿e rz¹d mo¿e przeg³osowaæ wszystkich pozosta³ych udzia³owców w kluczowych kwestiach takich jak: przenoszenie produkcji, zamykanie zak³adów, kszta³towanie wynagrodzeñ czy wybór Ÿróde³ surowców. Wolny rynek? Owszem, pod warunkiem, ¿e firma najpierw uzyska pisemne zezwolenie prezydenta. To jednak dopiero pocz¹tek. Na pocz¹tku lata Pentagon zainwestowa³ 400 mln dola-
rów w MP Materials, obejmuj¹c 15-procentowy pakiet akcji i staj¹c siê najwiêkszym udzia³owcem spó³ki wydobywaj¹cej minera³y ziem rzadkich, kluczowe w ró¿nych dziedzinach od elektroniki po obronnoœæ.
Oficjalnie chodzi oczywiœcie o bezpieczeñstwo narodowe, ale trudno nie zauwa¿yæ, ¿e te same w³adze, które piêtnuj¹ „socjalizm” i odrzucaj¹ pomys³ pañstwowych sklepów spo¿ywczych w Nowym Jorku, proponowanych przez „radykalnego komunistê” Zohrana Mamdaniefo, z entuzjazmem przyjmuj¹ wiêkszoœciowe udzia³y w prywatnych koncernach czy firmach wydobywczych.
Ofiar¹ tej logiki sta³ siê równie¿ Intel. Trump og³osi³, ¿e rz¹d „ca³kowicie za darmo” wszed³ w posiadanie 10 procent udzia³ów tej technologicznej potêgi. Wed³ug prezydenta wartoœæ pakietu wynosi 11 miliardów dolarów, a ca³a transakcja to „wielki interes dla Ameryki”.
WYDANIE
➭ Wspó³praca Kancelarii Prezydenta RP z polonijnymi... – str. 2
➭ Jak wygraæ sprawê po wypadku przy malowaniu – str. 5
➭ Weterani o rocznicy wrzeœnia 1939 – str. 8-9
➭ Stanis³aw Soyka w Blenderze Kulturalnym – str. 10
➭ My w œwiecie nadmiaru – str. 13
➭ Robotnicy ulic – str. 15
Koncert broadwayowskich przebojów. 7 wrzeœnia o godz. 11:00, na Times Square przy Duffy Square bêdzie mo¿na us³yszeæ przeboje m.in. z przedstawieñ „Aladyn“, „Król Lew“, „Wicked“, „Mamma Mia!“ i wielu innych. Wstêp jest bezp³atny.
Chris Miekina
Kilka dni temu odby³y siê kolejne obchody rocznicy ataku Niemiec na Polskê i tym samym rozpoczêcie Drugiej Wojny Œwiatowej. Symbolicznym miejscem, od którego wszystko siê zaczê³o by³a polska sk³adnica wojskowa w Gdañsku, po³o¿ona na niewielkim pó³wyspie znanym jako Westerplatte. To tam pad³y pierwsze strza³y II wojny œwiatowej i pierwsze jej ofiary
Symbol i ranga Westerplatte doskonale uzasadnia, dlaczego w³aœnie tam Prezydent Rzeczypospolitej, Karol Nawrocki, a tak¿e przedstawiciele polskiego rz¹du z premierem na czele jak równie¿ w³adze Gdañska w asyœcie kompanii honorowej Wojska Polskiego rozpoczê³y obchody tego tragicznego dla wszystkich Polaków wydarzenia, którego pok³osie zbieramy do dziœ.
Z perspektywy czasu II wojna œwiatowa objawia siê jako najtragiczniejsze wydarzenie w ca³ej naszej tysi¹cletniej historii. Polska nie tylko utraci³a niepodleg³oœæ, ale po zakoñczeniu wojny pozosta³a pod sowieckim zaborem przez nastêpne pó³ wieku. Przez ten czas zrobiono wiele, aby nie tylko z³amaæ ducha narodu, fa³szuj¹c jego historiê, a tak¿e niszcz¹c jego elitê, ³¹cz¹c¹ nas z naszymi korzeniami i tradycj¹.
Dziœ wiemy, ¿e Niemcy Hitlera nigdy nie odwa¿y³yby siê na napaœæ na Polskê, gdyby nie pakt z Sowietami, w którym Ribbentrop i Mo³otow zgodzili siê na dokonanie kolejnego rozbioru naszego kraju. III Rzesza podpisa³a ze Zwi¹zkiem Sowieckim nie tylko traktat gospodarczy, ale ustalono tak¿e granicê rozrywaj¹c¹ Polskê na dwie czêœci wp³ywów.
9 sierpnia w Biurze Kancelarii Prezydenta dr Karola Nawrockiego w Warszawie, odby³o siê wa¿ne spotkanie minister Agnieszki Jêdrzak z Tadeuszem Antoniakiem, Naczelnym Komendantem Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce.
Minister Jêdrzak w Kancelarii Prezydenta RP, odpowiedzialna jest za sprawy Polonii i Polaków za granic¹ oraz za Biuro Odznaczeñ. Natomiast Komendant Antoniak jest te¿ Koordynatorem Klubów Gazety Polskiej – USA, przewodnicz¹cym Komitetu Smoleñsko-Katyñskiego, cz³onkiem KPA i CPA. W spotkaniu uczestniczy³ tak¿e Pawe³ Piekarczyk, bard Strefy Wolnego S³owa, koordynator Klubów Gazety Polskiej za granic¹ oraz Jan Antoniak reprezentuj¹cy Stowarzyszenie Hubalczycy Rawicz 1943.
Podczas spotkania okreœlono ramy i charakter wspó³pracy Kancelarii Prezydenta RP z polonijnymi organizacjami patriotyczno-niepodleg³oœciowymi dzia³aj¹cymi na terenie Stanów Zjednoczonych i Kanady.
G³ównym celem wspó³pracy jest promocja Polski za granic¹ oraz popularyzacja wk³adu Polaków w rozwój œwiatowego dziedzictwa kulturalnego i naukowego, a tak¿e – kreowanie jej pozytywnego wi-
Od lewej: Pawe³ Piekarczyk koorfynator Klubów Gazety Polskiej, minister Agnieszka Jêdrzak i komendant Tadeusz Antoniak
zerunku, przechowywanie wartoœci narodowych, popularyzacja jej wyj¹tkowej historii. Efektem dzia³añ wyznaczonych przez te cele jest utrzymanie i wzmacnianie wiêzi z Krajem, przez Polaków mieszkaj¹cych poza jego granicami. Przedstawione zadania s¹ kontynuacj¹ dzia³añ prowadzonych przez Prezydenta dr Karola Nawrockiego – zarówno w cza-
sie, kiedy kierowa³ Muzeum II Wojny Œwiatowej w Gdañsku, jak i wtedy, kiedy pe³ni³ funkcjê prezesa Instytutu Pamiêci Narodowej.
Pani Minister Jêdrzak poinformowa³a uczestników spotkania, i¿ pan prezydent liczy na kontynuacjê lobbingu Polonii w establishmencie amerykañskim na rzecz dalszego umacniania wschodniej flanki NATO oraz zwiêkszania liczby ¿o³nierzy amerykañskich stacjonuj¹cych w Polsce. Jako ¿e w œrodowisku amerykañskim weterani wojenni i wojskowi ciesz¹ siê wyj¹tkowym szacunkiem i uznaniem, pan Prezydent Nawrocki i pani Minister Jêdrzak widz¹ szczególn¹ rolê w podnoszeniu tych spraw na forum miêdzynarodowym w aktywnoœci organizacji polonijnych zrzeszaj¹cych kombatantów i weteranów, m.in.
Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce (SWAP). Korzystaj¹c z planowanej na wrzesieñ 2025 roku wizyty Prezydenta Nawrockiego w Nowym Jorku komendany Antoniak w imieniu amerykañskiej Polonii zaprosi³ Prezydenta RP do odwiedzin Duchowej Stolicy Polonii Amerykañskiej –Amerykañskiej Czêstochowie. By³abyby to uroczysta, poprzedzona Msz¹ Œw. „inauguracja” prezydentury Karola Nawrockiego wœród Polonii amerykañskiej.
W¹troba to niezwyk³y narz¹d – mo¿na powiedzieæ, ¿e to oczyszczalnia organizmu, laboratorium biochemiczne i magazyn energii w jednym.
W¹troba codziennie wykonuje setki zadañ, które pozwalaj¹ nam ¿yæ pe³ni¹ si³: filtruje toksyny, reguluje gospodarkê t³uszczow¹, wspiera trawienie i magazynuje wa¿ne sk³ad niki od¿ywcze. Niestety, w dzisiejszych cza sach w¹troba pracuje czêsto na najwy¿szych obrotach. Zanieczyszczone œrodowisko, dieta pe³na konserwantów, stres i alkohol spra wiaj¹, ¿e potrzebuje dodatkowego wsparcia.
I tu na scenê wchodzi Liver Detox Support firmy Protocol for Life Balance – suplement, który w na turalny sposób wspomaga zdrowie i regeneracjê w¹troby. Formu³a Liver Detox Support oparta jest na starannie dobra-
nych sk³adnikach, które dzia³aj¹ kompleksowo. Najwa¿niejszym bohaterem jest ostropest plamisty, od wieków stosowany w zio³olecznictwie. Zawarta w nim sylimaryna to jeden z najlepiej przebadanych zwi¹zków wspieraj¹cych zdrowie w¹troby. Dzia³a przeciwutleniaj¹co, stabilizuje b³ony komórkowe hepatocytów i sprzyja ich regeneracji. To naturalna ochrona, która nie tylko pomaga w¹trobie broniæ siê przed toksynami, ale te¿ wspiera jej odbudowê. Kolejnym sk³adnikiem jest N-acetylocysteina – substancja, która wspomaga produkcjê glutationu, nazywanego „moleku³¹ detoksykacji”. Jest to jeden z najwa¿niejszych antyoksydantów w organizmie, pe³ni¹cy kluczow¹ rolê w neutralizacji szkodliwych wolnych rodników i toksyn. Dziêki NAC w¹troba dostaje dodatkowe narzêdzie, by skutecznie wykonywaæ swoj¹ codzienn¹ pracê.
Tadeusz Antoniak i Jan Antoniak
Pani Minister przekaza³a podziêkowania Pana Prezydenta za wsparcie w czasie kampanii wyborczej i za g³osy Polaków mieszkaj¹cych w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie oddane na jego kandydaturê. Podziêkowa³a tak¿e w imieniu Prezydenta za zaproszenie i zapewni³a, ¿e Prezydent bardzo powa¿nie rozwa¿a mo¿liwoœæ uczestnictwa w uroczystoœciach w Amerykañskiej Czêstochowie.
Warto wspomnieæ równie¿ o alpha-lipoic acid, czyli kwasie alfa-liponowym. To kolejny silny przeciwutleniacz, który wspiera regeneracjê innych antyoksydantów, jak witaminy C i E, a przy tym uczestniczy w metabolizmie energetycznym. Dzia³a niczym stra¿nik równowagi, który czuwa nad prawid³owym przebiegiem reakcji w komórkach w¹troby.
Nie mo¿na zapominaæ o korzeniu mniszka lekarskiego i karczochu – roœlinach znanych z pozytywnego wp³ywu na procesy trawienne i pracê dróg ¿ó³ciowych. Wspomagaj¹ one wydzielanie ¿ó³ci, dziêki czemu usprawniaj¹ trawienie t³uszczów i odci¹¿aj¹ w¹trobê. To wsparcie, które ka¿dy doceni po ciê¿kim posi³ku. Wszystkie te sk³adniki razem tworz¹ formu³ê, która nie dzia³a powierzchownie, ale dociera do sedna problemu – wspiera detoksykacjê, chroni komórki w¹troby i u³atwia jej codzienn¹ pracê. To suplement, który sprawdza siê zarówno w profilaktyce, jak i w momentach, gdy w¹troba jest szczególnie obci¹¿ona – po antybiotykoterapii, przy diecie bogatej w t³uszcze, czy po okresie nadmiernego stresu i alkoholu.
Liver Detox Support to produkt stworzony przez firmê Protocol for Life Balance, znan¹ z najwy¿szych standardów jakoœci i dba³oœci o bezpieczeñstwo. Ka¿dy sk³adnik jest starannie wyselekcjonowany i oparty na naukowych dowodach, dziêki czemu mo¿na mieæ pewnoœæ, ¿e suplementacja przynosi realne korzyœci.
Zdrowa w¹troba to podstawa dobrego samopoczucia, energii i odpornoœci. Warto wiêc dbaæ o ni¹ nie tylko wtedy, gdy daje o sobie znaæ, ale ka¿dego dnia. Dziêki Liver Detox Support mo¿na to robiæ w sposób naturalny, skuteczny i bezpieczny, wspieraj¹c organizm w jednym z jego najwa¿niejszych zadañ – oczyszczaniu i regeneracji. Suplement mo¿na kupiæ w Markowej Aptece – bo Twoje zdrowie zas³uguje na najlepsze wsparcie.
Na koniec spotkania Tadeusz Antoniak podziêkowa³ pani Minister za wspó³pracê z Poloni¹, podkreœli³ jej ¿yczliwoœæ i pomoc w ramach kontaktów z Instytutem Pamiêci Narodowej. Szczególnie doceni³ jej rolê jako Dyrektora Wspó³pracy Miêdzynarodowej IPN w przygotowaniu memoratywno-edukacyjnego projektu wed³ug pomys³u ówczesnego Prezesa IPN – dr Karola Nawrockiego pt. „Szlak Nadziei. Odyseja Wolnoœci”. Wystawê zorganizowan¹ w ramach tego projektu obejrza³o blisko milion osób na piêciu kontynentach! Nastêpnie wszyscy uczestnicy spotkania z Minister Agnieszk¹ Jêdrzak na specjalne zaproszenie prezesa TV „Republika” Tomasza Sakiewicza udali siê do nowej siedziby telewizji.
TV „Republika” od stycznia 2025 roku nadaje swoje programy z tzw. „B³êkitnego Wie¿owca”, biurowca mieszcz¹cego siê w centrum Warszawy, na placu Bankowym, na przeciwko Urzêdu Miasta – siedziby Prezydenta Warszawy.
„Zobaczyliœmy piêkny gmach, przestronne wnêtrza i imponuj¹ce studia, bardzo nowoczesn¹ technologiê – cyfrowe sto³y do realizacji dŸwiêku, supernowoczesne kamery, obs³uguj¹cych je m³odych ludzi. Dok³adnie na miarê XXI wieku…” – powiedzia³ Tadeusz Antoniak w trakcie zwiedzania „Republiki”.
*
Wczeœniej, 6 sierpnia Komendant SWAP uczestniczy³ wraz z Ambasador Ann¹ Mari¹ Anders w ca³odniowych uroczystoœciach zwi¹zanych z zaprzysiê¿eniem Prezydenta RP Karola Nawrockiego. Uroczystoœci rozpoczê³y siê w gmachu Sejmu, gdzie o godz. 10:00 Marsza³ek Sejmu otworzy³ wspólne posiedzenie Sejmu i Senatu. Pan Prezydent z³o¿y³ przysiêgê przed Zgromadzeniem Narodowym, w obecnoœci pos³ów, senatorów, z udzia³em najwa¿niejszych osób w pañstwie, korpusu dyplomatycznego – w tym by³ych Prezydentów RP: Bronis³awa Komorowskiego, Aleksandra Kwaœniewskiego oraz ustêpuj¹cego Prezydenta Andrzeja Dudy. Œlubowanie odebra³ Marsza³ek Sejmu – Szymon Ho³ownia. Po z³o¿eniu przysiêgi Pan Prezydent Nawrocki wyg³osi³ swoje pierwsze – jako g³owa pañstwa – orêdzie. Przedstawiciele Polonii, tu¿ po g³ównej czêœci ceremonii mieli mo¿liwoœæ krótkiego spotkania i rozmowy z Prezydentem Nawrockim w Sali Kolumnowej Sejmu. Po zakoñczeniu czêœci sejmowej goœcie udali siê na Stare Miasto, do Archikatedry Warszawskiej p.w. Œw. Jana Chrzciciela i wziêli udzia³ w uroczystej Mszy Œw. w intencji pomyœlnoœci Ojczyzny i nowo zaprzysiê¿onego Prezydenta. Liturgii przewodniczy³ arcybiskup Wojciech Polak, a homiliê wyg³osi³ arcybiskup Adrian Galbas. Kolejna czêœæ ceremonii – uroczystoœæ inwestytury Prezydenta RP na Wielkiego Mistrza Orderu Or³a Bia³ego i Orderu Odrodzenia Polski odby³a siê na Zamku Królewskim. Potem pan Pre-
zydent uda³ siê wraz z ma³¿onk¹ i dzieæmi do Pa³acu Prezydenckiego, aby oficjalnie obj¹æ siedzibê g³owy pañstwa. Ostatnia czêœæ ceremonii mia³a miejsce na Placu Pi³sudskiego. I by³o to niezwykle uroczyste przejêcie przez Prezydenta zwierzchnictwa nad Si³ami Zbrojnymi RP uœwietnione salw¹ honorow¹, z³o¿eniem wieñców przy Grobie Nieznanego ¯o³nierza oraz defilad¹ wojskow¹. Ostatni¹ czêœci¹ uroczystoœci by³o z³o¿enie wieñców przez nowo zaprzysiê¿onego Prezydenta pod pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleñskiej, Prezydenta Lecha Kaczyñskiego oraz Marsza³ka Józefa Pi³sudskiego. Wspania³ym uzupe³nieniem zaprzysiê¿enia Prezydenta Karola Nawrockiego by³a obecnoœæ t³umu Polaków towarzysz¹cych kolejnym etapom uroczystoœci. Bia³o-czerwony marsz poparcia, wiwatuj¹cy radosny pochód ci¹gn¹cy siê od ulicy Wiejskiej przez plac Pi³sudskiego do placu Zamkowego. Z flagami, transparentami i kwiatami. Wielka patriotyczna manifestacja! Wspania³e patriotyczne prze¿ycie nios¹ce nadziejê i daj¹ce poczucie solidarnoœci!
Nigdy w historii Polski po 1990 roku nie zgromadzi³o siê tylu Polaków podczas inauguracji nowego Prezydenta RP.
To wydarzenie by³o równie¿ okazj¹ do spotkania przyjació³, dzia³aczy polonijnych z ró¿nych stron œwiata. Stany Zjednoczone, oprócz Tadeusza Antoniaka reprezentowali: Ambasador Anna Maria Anders, Timothy Kuzma – President Polish Falcons of America, Jim Mazurkiewicz –Texas A&M University oraz Frank Spula – Prezes KPA i John Armstrong – Senior Bureau Official, ktorzy byli cz³onkami amerykañskiej delegacji rz¹dowej.
Trzeba zaznaczyæ, ¿e przybycie tak du¿ej iloœci przedstawicieli Polonii z ca³ego œwiata by³o w du¿ej mierze zas³ug¹ minister Agnieszki Jêdrzak i innych pracowników poprzedniej i nowej Kancelarii Prezydenta RP.
Z ¿alem zawiadamiamy, ¿e 30 sierpnia 2025 r zmar³a prze¿ywszy 75 lat
Kondolencje sk³ada Centrum Polsko-S³owiañskie i Klub Seniora „Krakus“
Panie nad Jej Dusz¹
redaktor naczelna Zofia Doktorowicz-K³opotowska
sta³a wspó³praca
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
fotografia Zosia ¯eleska-Bobrowski wydawcy
John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
Kurier Plus, Inc.
Adres: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 6
Tel: (718) 389-3018
E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com
Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.
Na drogach Prawdy Bo¿ej
Ks. Ryszard Koper
A sz³y za Nim wielkie t³umy, On odwróci³ siê i rzek³ do nich: „Jeœli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiœci swego ojca i matki, ¿ony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie mo¿e byæ moim uczniem. Kto nie dŸwiga swego krzy¿a, a idzie za Mn¹, ten nie mo¿e byæ moim uczniem”. Bo któ¿ z was, chc¹c zbudowaæ wie¿ê, nie usi¹dzie najpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykoñczenie? Inaczej, gdyby po³o¿y³ fundament, a nie zdo³a³by wykoñczyæ, wszyscy, patrz¹c na to, zaczêliby drwiæ z niego: „ten cz³owiek zacz¹³ budowaæ, a nie zdo³a³ wykoñczyæ”. (£k 14, 25-30)
Mam nadziejê, ¿e ¿ony nie obra¿¹ siê poni¿sz¹ przypowieœci¹, poniewa¿ one same mog³yby byæ z powodzeniem na miejscu mê¿ów...
Pewnego dnia, po spowiedzi przyszed³ do domu m¹¿ i zacz¹³ szukaæ ¿ony. Gdy j¹ znalaz³, wzi¹³ na rêce i zacz¹³ nosiæ. Zaskoczona ¿ona zapyta³a: „Co ci siê sta³o? Czy dobrze siê czujesz?” Mê¿czyzna odpowiedzia³: „By³em u spowiedzi i opowiedzia³em ksiêdzu o wszystkich bólach i cierpieniach mojego ¿ycia. Ksi¹dz powiedzia³ mi, ¿e muszê wróciæ do domu i nauczyæ siê cierpliwie dŸwigaæ swój krzy¿, wiêc niosê ciebie”.
W kontekœcie tej przypowieœci mo¿na szukaæ zrozumienia s³ów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, która mówi o nienawiœci ¿ony, dzieci, rodziców… Jednak by³by to ca³kiem fa³szywy trop. Ewangeliczna przypowieœæ jest o czymœ ca³kowicie innym.
Od kilku tygodni w ewangelicznych czytaniach Jezus poucza nas, co znaczy byæ Jego uczniem. Przypomnijmy sobie zatem kilka tych nauk.
1. Uczeñ Chrystusa musi podj¹æ stanowcz¹ i nieodwo³aln¹ decyzjê pójœcia za Jezusem: „Ktokolwiek przyk³ada rêkê do p³uga, a wstecz siê ogl¹da, nie nadaje siê do królestwa Bo¿ego”.
2. Uczeñ musi ca³kowicie ufnie polegaæ na Bogu: „Nie noœcie z sob¹ trzosa ani torby, ani sanda³ów”.
3. Uczeñ musi praktykowaæ mi³osierdzie wobec bliŸniego. Jezus ukazuje to w przypowieœci o dobrym Samarytaninie.
4. Uczeñ to ten, który uwa¿nie s³ucha g³osu Boga. W domu £azarza powiedzia³ do Marii ws³uchuj¹cej siê w Jego s³owa: „Maria obra³a najlepsz¹ cz¹stkê, której nie bêdzie pozbawiona
5. Uczeñ Jezusa ufnie i wytrwale zanosi modlitwy do Boga: „Proœcie, a bêdzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; ko³aczcie, a otworz¹ wam”. I tak dalej, i tak dalej. Ewangelia na dzisiejsz¹ niedzielê kontynuuje myœl o uczniostwie Chrystusa. Wymagania z dzisiejszej Ewangelii wydaj¹ siê najtrudniejsze nie tylko w rozumieniu, ale przede wszystkim w czynach. Pierwsze wymaganie: „Jeœli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiœci swego ojca i matki, ¿ony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie mo¿e byæ moim uczniem”. Drugie nie jest ³atwiejsze: „Kto nie dŸwiga swego krzy¿a, a idzie za Mn¹, ten nie mo¿e byæ moim uczniem”. Zacznijmy od nienawiœci do bliskich, a nawet do w³asnego ¿ycia. W Katechizmie Koœcio³a Katolickiego czy-
tamy: „Dwa pytania: pytanie o pocz¹tek i pytanie o cel s¹ nierozdzielne. Obydwa decyduj¹ o sensie i o ukierunkowaniu naszego ¿ycia i naszego dzia³ania”. Zazwyczaj kryzys celu ¿ycia bierze siê, gdy cz³owiek zapomina o Bogu. Doœwiadczy³a tego Lindsey Stirling, amerykañska skrzypaczka, autorka tekstów piosenek i tancerka. Wspomina: „By³ taki czas w moim ¿yciu, kiedy straci³am wszelkie ambicje. Nie mia³am celu i zaczê³am siê nienawidziæ. Jezus sta³ siê w moim ¿yciu niezbêdnym œwiat³em, które pomog³o mi znów pokochaæ siebie. Zawsze wierzy³am, ¿e Bóg ma dla mnie plan, ale dziêki pismom œwiêtym przekona³am siê, ¿e jestem córk¹ Boga i ¿e plan Boga jest planem szczêœcia. To zmieni³o wszystko. Znalaz³am szczêœcie, o którym zapomnia³am”.
Szukaj¹c zrozumienia s³ów dzisiejszej Ewangelii trzeba uœwiadomiæ sobie, ¿e ostatecznym celem ¿ycia chrzeœcijanina jest zjednoczenie z Chrystusem i naœladowanie Go. Oznacza to, ¿e wszystkie dzia³ania, decyzje i aspiracje powinny byæ podporz¹dkowane d¹¿eniu do œwiêtoœci i ¿ycia zgodnego z nauk¹ Chrystusa, który jest wzorem doskona³oœci i drog¹ zbawienia. Uczeñ Chrystusa stara siê ¿yæ tak, jak Chrystus – kochaj¹c Boga i bliŸniego, czyni¹c dobro, przebaczaj¹c i s³u¿¹c innym. D¹¿enie do zjednoczenia z Chrystusem jest duchowym procesem, który zachodzi w ¿yciu ka¿dego wierz¹cego. Obejmuje on modlitwê, sakramenty, studiowanie Pisma Œwiêtego i ¿ycie w ³asce Bo¿ej. Przekonanie, ¿e Chrystus jest celem naszego ¿ycia, wp³ywa na wszystkie aspekty codziennoœci – od wyborów moralnych, przez relacje z innymi, a¿ po sposób spêdzania wolnego czasu. W konsekwencji, sens ¿ycia ucznia Chrystusa nie sprowadza siê do gromadzenia dóbr materialnych czy osi¹gniêæ zawodowych, to wszystko ma byæ podporz¹dkowane d¹¿eniu do œwiêtoœci i zjednoczenia z Bogiem.
Wszystko co staje na drodze do osi¹gniêcia tego celu ma byæ w „nienawiœci”. To mocne sformu³owanie o nienawiœci trzeba odbieraæ jako „mniej preferowaæ” lub „mniej kochaæ”, Jezus u¿y³ mocnych s³ów, aby jasno daæ do zrozumienia, ¿e Bóg ma byæ zawsze na pierwszym miejscu, nic Go nie mo¿e przys³oniæ w naszym ¿yciu, ani ludzie, ani rzeczy.
Jeœli postawimy Jezusa na pierwszym miejscu i uznamy, ¿e tylko dla Niego mo¿emy wszystko poœwiêciæ, wtedy nasze ludzkie relacje zostaj¹ udoskonalone, uœwiêcone. Jeœli bêdziemy pod¹¿aæ za Chrystusem, wtedy On uczyni nas to lepszymi przyjació³mi, lepszymi ma³¿onkami, lepszymi rodzicami i lepszymi dzieæmi. Jest to droga mi³oœci, a prawdziwa mi³oœæ wymaga nieraz ofiary. Nie mo¿emy byæ uczniami na pó³ etatu, którzy pod¹¿aj¹ za Jezusem tylko wtedy, gdy jest to wygodne i nie wymaga od nas zbyt wiele. Pe³ny etat bycia uczniem Chrystusa wi¹¿e siê tak¿e z braniem krzy¿a, a wiêc tego co jest nieraz niewygodne i wymaga poœwiêceñ.
Kiedyœ przeczyta³em artyku³ „Dziesiêæ najbardziej po¿¹danych osób”. S¹dzê, ¿e osoby o takich cechach s¹ dobrymi kandydatami na pe³ny etat ucznia Chrystusa. A zatem jakimi cechami odznaczaj¹ siê ci kandydaci?
1. Osoba, która stara siê byæ dobrym przyk³adem dla ka¿dego dziecka, zamiast o tym mówiæ.
2. Osoba z pasj¹ pomagania, a nie bycia wspieranym.
3. Osoba, która jest gotowa powiedzieæ: „Myli³em siê, przepraszam”.
4. Osoba, która spojrzy na pokusê trzeŸwo i powie: „Nie!”.
5. Osoba, która stawia sprawy Bo¿e ponad wszystko.
6. Osoba, która ca³kowicie anga¿uje siê w projekt, a potem przypisuje sukces swoim pomocnikom.
7. Osoba, która chêtnie siê uœmiecha i ¿yczliwie wyci¹ga rêkê do bliŸniego.
8. Osoba, która przyprowadza swoje dzieci do koœcio³a, zamiast je tam posy³aæ.
9. Osoba, która dostrzega w³asne wady, zanim dostrze¿e wady innych.
10. Osoba, która poœwiêca swoje pieni¹dze, czas i talent, nie myœl¹c o rewan¿u. Do tych punktów mo¿na dopisaæ wiele innych, bo naszego ¿ycie nie da siê zamkn¹æ w dziesi¹tce, tak jak Mi³oœci, której uosobieniem jest sam Chrystus. ❍
Zapraszamy na strony Autora: ryszardkoper. pl i nytravelclub.pl
Wypadek przy malowaniu na budowlanym stanowisku pracy na Dolnym Manhattanie. Malarz poœlizgn¹³ siê, a upadaj¹c na plastikow¹ powierzchniê, odniós³ obra¿enia. Przed wypadkiem, w³aœciciel nieruchomoœci zatrudni³ generalnego wykonawcê, który z kolei zatrudni³ pracownika zajmuj¹cego siê malowaniem, w celu wykonania prac malarskich na œcianach oraz suficie, wokó³ ruchomych schodów ³¹cz¹cych drugie oraz trzecie piêtro budynku. Wypadek przy malowaniu mia³ miejsce w momencie, kiedy to wytrzyma³y plastik znajdowa³ siê wokó³ ruchomych schodów, w celu ich ochrony przed malowaniem podczas prac remontowych. Przed wypadkiem, malarz narzeka³ na obecnoœæ plastiku, jednak jego kierownik stwierdzi³, ¿e nie ma powodów do zmiany plastikowej powierzchni. Konkretnie, malarz powiedzia³ kierownikowi, ¿e nie ma mo¿liwoœci, aby on oraz inni malarze pracowali na takiej plastikowej powierzchni. Kierownik natomiast odpowiedzia³ mu, ¿e nie maj¹ innego wyjœcia jak zaakceptowaæ tak¹ powierzchniê. Malarz „spuœci³ g³owê” i rozpocz¹³ pracê w po³owie ruchomych schodów. Podczas malowania poœlizgn¹³ siê na plastiku i upad³. Dok³adniej mówi¹c, upad³
z ula
ty³em na ruchome schody, w momencie kiedy trzygalonowe wiadro z farb¹ znajdowa³o siê tu¿ za nim, zatem upadaj¹c na nie malarz uleg³ licznym obra¿eniom. Pracownik wyzna³, ¿e wytrzyma³e tworzywo sztuczne nie zosta³o roz³o¿one przez jego pracodawcê. Zamiast tego, umieœci³ on foliê malarsk¹ na stanowisku pracy, z którego mia³ zamiar korzystaæ. Pracownik wyzna³, ¿e to generalny wykonawca umieœci³ w tym miejscu plastik. Sprawozdanie z wypadku generalnego wykonawcy wykazywa³o, ¿e pracodawca malarza umieœci³ na stanowisku pracy plastik, bêd¹cy przyczyn¹ wypadku pracownika. Wykazywa³o równie¿, ¿e wszelakie zabezpieczenia znajduj¹ce siê na pod³odze spe³nia³y normy bezpieczeñstwa oraz zosta³y prawid³owo zamontowane. Malarz z³o¿y³ pozew przeciwko w³aœcicielom budynku oraz generalnemu wykonawcy. W zwi¹zku z odkryciem, przeszed³ on do wyroku w trybie doraŸnym. Oznacza to, ¿e poprosi³ on sêdziego o wskazanie faktów dotycz¹cych jego sprawy. Sêdzia stwierdzi³ zatem, ¿e w³aœciciel budynku oraz wykonawcy ponosz¹ odpowiedzialnoœæ za wypadek malarza. Malarz przedstawi³ swoje argumenty stwierdzaj¹-
Wiemy ju¿ z poprzednich artyku³ów, ¿e pszczo³y to pacyfistki, znakomite matematyczki i niezwykle pracowite stworzenia – ale to tak¿e mistrzynie komunikacji. Wewn¹trz ula toczy siê nieustaj¹c¹ rozmowa. Komunikacja pozwala kolonii dzia³aæ, jak jeden sprawnie funkcjonuj¹cy organizm. Ale jak mieszkanki ula przekazuj¹ sobie wiadomoœci bez s³ów? iPhone’u przecie¿ nie maj¹! Co pszczo³a szepcze do pszczo³y?
Pszczo³y maj¹ w³asny system komunikacji. Jest on bardziej efektywny ni¿ niejedna rozmowa cz³owieka z cz³owiekiem czy grupowa rozmowa. W ulu bowiem nie ma ba³aganu. Jest przede wszystkim taniec. S¹ wibracje i zapachy. Jest te¿ nieco skrzyde³kowej muzyki.
Taniec
Pszczo³y pe³ni¹ce role wywiadowczyñ wyfruwaj¹ z ula, aby zorientowaæ siê gdzie w okolicy jest nektar i woda. Po powrocie z misji terenowej wlatuj¹ do ula i zaczynaj¹ tañczyæ. Nie robi¹ tego dla zabawy. Taniec ma wskazaæ gdzie jest najbli¿sza droga do knajpki z nektarem, gdzie znaleŸæ bufet z kwiatami, w jakim kierunku trzeba lecieæ do strumyka z zim-
n¹ wod¹? Innymi s³owy, wywiadowczynie w zakodowany sposób pokazuj¹ innym w ulu dok³adn¹ mapê z niezwykle akuratnym GPS-em. Tak, aby inne pszczo³y mog³y bez straty czasu i bez zabierania kanapek na drogê, znajdowa³y obfite zasoby materia³u na miód.
Taniec, który wykonuj¹ nazywany jest „tañcem merdania”. Pszczo³a wykonuje w nim serie ruchów w kszta³cie ósemki, z charakterystycznym „merdaniem” odwodu skrzyde³ka w jego œrodkowej czêœci. Ka¿dy, kto tañczy³ tradycyjne tango wie, o czym mówiê – tam te¿ partnerzy poruszaj¹ siê p³ynnie zataczaj¹c biodrami i nogami figury przypominaj¹ce ósemki. Kierunek „merdania” wskazuje kierunek wzglêdem s³oñca, w którym to kierunku znajduje siê Ÿród³o nektaru. D³ugoœæ i intensywnoœæ tañca sygnalizuje odleg³oœæ a nawet jakoœæ nektaru (!). Taniec mo¿e byæ powtórzony nawet sto razy bo wtedy przekaz jest dok³adniejszy.
Pszczele wibracje
Pszczo³y nie tylko tañcz¹ ale wibruj¹. U¿ywaj¹ specjalnych miêœni, by wprawiæ w ruch swoj¹ klatkê piersiow¹. Czyni¹c
ce, ¿e strona pozwana nie zapewni³a mu na stanowisku pracy powierzchni antypoœlizgowej. Pozwani stwierdzili natomiast, ¿e nie s¹ odpowiedzialni za poœlizgniêcie siê pracownika na plastikowej powierzchni, która umieszczona zosta³a na stanowisku pracy celowo. Stwierdzili bowiem, ¿e taka powierzchnia by³a niezbêdna do przeprowadzanej pracy. Sêdzia nie opowiedzia³ siê po stronie pozwanych. Stwierdzi³ bowiem, ¿e od malarza wymagano przejœcia wzd³u¿ schodów ruchomych, w celu przedostania siê do w³aœciwego stanowiska pracy. Uzna³ równie¿ pozwanych odpowiedzialnymi za wypadek, bowiem plastikowa powierzchnia zosta³a umieszczona na stanowisku pracy celowo. Stwierdzi³, ¿e folia malarska, która równie¿ umieszczona by³a na stanowisku pracy, mia³a mniej œlisk¹ powierzchniê od plastiku, a wiêc mog³a zast¹piæ niebezpieczn¹, plastikow¹ powierzchniê. W rzeczywistoœci, inspektor generalnego wykonawcy poœwiadczy³, ¿e wed³ug niego, plastikowa powierzchnia pokrywaj¹ca ruchome schody by³a nieprawid³owym materia³em maj¹cym zapewniæ bezpieczeñstwo pracownikom. Odpowiednio, decyzj¹ s¹du, wypadek przy malowaniu, zosta³ przekierowany do oczekiwania na rozprawê s¹dow¹, bowiem s¹d wyda³ malarzowi orzeczenie dotycz¹ce rozpatrzenia jego sprawy. Rozprawa s¹dowa dotyczy³a jedynie ubiegania siê o odszkodowanie.
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
Je¿eli odnios³eœ obra¿enia w wyniku wypadku przy malowaniu, skontaktuj siê z The Platta Law Firm, PLLC, i zasiêgnij porady u naszych doœwiadczonych prawników. ❍
Marek Tomaszewski
tak generuj¹ subtelne drgania, które rozchodz¹ siê po plastrach miodu jak wiadomoœæ na What’sAppie.
Wibracje te mog¹ informowaæ o zagro¿eniu. Innym razem – o potrzebie wiêkszej liczby robotnic do pracy. A czasem po prostu i zwyczajnie zaganiaj¹ pszczo³y do szybszej pracy w stylu – hello… rusz siê… zrób coœ! Niektóre pszczo³y potrzebuj¹ wiêc czasem takiego pszczelego „kopniaka motywacyjnego”.
Ale to nie znaczy, ze s¹ leniuchami w stylu „pole¿ê sobie na plasterku i pomyœlê o ¿yciu”. Chodzi raczej o to, ¿e czasem trzeba zaktualizowaæ w ulu plan dnia i podkrêciæ tempo. A wtedy pojawiaj¹ siê pszczo³y cheerliderki, które potrafi¹ „szturchn¹æ” kole¿anki jeœli te zbyt d³ugo siedz¹ na plastrze miodu.
Nawet wiêc w tak pracowitej i bardzo harmonijnej spo³ecznoœci jest czasem potrzeba przypomnienia: „S³uchajcie, mamy miód do zbierania”! Wszystko odbywa siê instynktownie, bez szefów, kierowników i prezesów.
Komunikacja jest pachn¹ca
Nie tylko królowa wydziela zapach (feremony), który jak pamiêtamy z poprzednich odcinków, utrzymuje w ryzach ca³y rój. Pszczo³y równie¿ go wytwarzaj¹. Zapach królowej to coœ w rodzaju – Ja tu jestem szefem. Albo – Jestem zdrowa, mocna, nie panikujcie. W przypadku pszczó³
mowa o feromonach ostrzegawczych – nadchodzi wróg! Wrogiem mo¿e byæ niedŸwiedŸ albo obce pszczo³y chc¹ce ukraœæ miód z ula. Mobilizuje to inne pszczo³y do obrony – wszystkie rzucaj¹ siê, gotowe do u¿¹dlenia. Pszczo³y wydzielaj¹ te¿ feromony organizacyjne. Pszczo³y zwiadowczynie zostawiaj¹ je na kwiatach mówi¹c – Tu mo¿emy urz¹dziæ imprezkê nektarow¹! Feronom zbierania motywuje inne pszczo³y do zwiêkszenia liczby lotów po py³ek kwiatowy. Feromon orientacyjny zostawia siê przy wejœciu do ula, pomaga innym odnaleŸæ drogê do domu. Nawet zapach miodu ma aromat komunikacyjny – „Tu jest dom”. Na koniec – muzyka skrzyde³. Gdy tysi¹ce pszczó³ trzepocze skrzyde³kami jednoczeœnie powstaje coœ na kszta³t bucz¹cej symfonii. S³ychaæ j¹ przy ka¿dym otwarciu ula. DŸwiêk ten s³u¿y do regulacji temperatury i wentylacji wewn¹trz ula. Przys³uchuj¹c siê mu ma siê wra¿enie s³uchania orkiestry podczas rozgrzewki – kakofonia dŸwiêków! Mo¿na j¹ porównaæ do ptasiego zgie³ku o poranku – mnóstwo komunikatów, ka¿dy z innymi celem i wszystko naraz.
Re¿im komunistyczny narzucony Polsce w roku 1945 nie od razu opanowa³ wszystkie dziedziny ¿ycia w kraju. Do roku 1947 istnia³a legalna opozycja reprezentowana przez Polskie Stronnictwo Ludowe Stanis³awa Miko³ajczyka. PSL wydawa³o w nak³adzie 70 tysiêcy egzemplarzy swój organ „Gazetê Ludow¹”. By³ to jedyny niezale¿ny dziennik, który w podtytule nosi³ informacjê: „Pismo codzienne dla wszystkich”.
Redaktorem naczelnym gazety by³ Zygmunt Augustyñski, a jednym z redaktorów W³adys³aw Bartoszewski. Pierwszy numer, wydany na pocz¹tku listopada 1945 r., by³ w ca³oœci poœwiêcony Wincentemu Witosowi, który zmar³ kilka dni wczeœniej, 31 paŸdziernika.
1 sierpnia 1946 r., mimo dezaprobaty w³adz, gazeta opublikowa³a specjalny dodatek z okazji drugiej rocznicy powstania warszawskiego. Pismo musia³o siê borykaæ z nieustann¹ ingerencj¹ cenzury. Mimo to czytelnicy mogli na ogó³ uzyskaæ prawdziwe wiadomoœci z kraju i z zagranicy. Redaktor Augustyñski twierdzi³, ¿e zadaniem dziennika jest walka o demokracjê i praworz¹dnoœæ.
W paŸdzierniku 1946 r. Zygmunt Augustyñski zosta³ aresztowany pod fa³szy-
wym zarzutem dzia³alnoœci wywiadowczej. Proponowano mu wolnoœæ w zamian za podpisanie zgody na wspó³pracê z bezpiek¹. Redaktor stanowczo odmówi³ oœwiadczaj¹c: „Takiej ceny za wolnoœæ nie mogê zap³aciæ. S¹ rzeczy gorsze od œmierci. Do nich nale¿y hañba”. Zosta³ skazany na 15 lat wiêzienia. „Gazetê Ludow¹” zlikwidowano w listopadzie 1947 r. Augustyñski wyszed³ warunkowo na wolnoœc w roku 1955. Pobyt w ciê¿kim wiêzieniu powa¿nie pogorszy³ jego stan zdrowia. Zmar³ w Warszawie cztery lata póŸniej. W latach 1945-1948 wychodzi³ Tygodnik Warszawski – oficjalnie pismo sto³ecznej Kurii Metropolitarnej zajmuj¹ce siê tematyk¹ spo³eczno – polityczn¹. Redaktorem naczelnym by³ ksi¹dz Zygmunt Kaczyñski, przedwojenny dyrektor Katolickiej Agencji Prasowej. Tygodnik mia³ powi¹zania ze Stronnictwem Pracy, które kontynuowa³o ideologiê chrzeœcijañskiej demokracji. Na ³amach pisma krytykowano politykê w³adz komunistycznych. Z Tygodnikiem wspó³pracowa³o szereg znanych pisarzy, m.in. Zofia Starowieyska-Morstinowa, Jan Dobraczyñski, Olgierd Budrewicz, jak równie¿ póŸniejszy Prymas Polski biskup Stefan Wyszyñski.
i skazany na dziesiêæ lat wiêzienia, a nastêpnie bezprawnie stracony w wiêzieniu mokotowskim w maju 1953 r. Zupe³nym ewenementem ca³ej epoki
katolickim – Zbigniew Herbert, Leszek Ko³akowski, Stanis³aw Lem, Jerzy Zawieyski i inni. Swoje wiersze przynosi³ do redakcji ksi¹dz Karol Wojty³a, póŸniejszy papie¿ Jan Pawe³ II.
Wraz z „dokrêcaniem œruby” Tygodnik by³ coraz gwa³towniej atakowany przez prasê podleg³¹ re¿imowi komunistycznemu. W pierwszej po³owie 1948 r. szereg cz³onków zespo³u redakcyjnego zosta³o aresztowanych. Czasopismo zosta³o ostatecznie zlikwidowane we wrzeœniu tego roku.
Ksi¹dz Kaczyñski zosta³ aresztowany w 1951 r. pod zarzutem „zamiaru obalenia si³¹ ustroju ludowo-demokratycznego”
Jeszcze kilka lat temu to w³aœnie œrodowiska konserwatywne g³oœno krytykowa³y ratowanie prywatnych przedsiêbiorstw z pieniêdzy podatników. Kiedy prezydent Obama na pocz¹tku swojej kadencji, w okresie kryzysu finansowego, przej¹³ udzia³y w ró¿nych firmach, w tym w koncernach samochodowych, atakowano go jako socjalistê nierozumiej¹cego zasad wolnego rynku. Dziœ konserwatyœci, jak zaczarowani, entuzjastycznie akceptuj¹ sytuacjê, w której pañstwo poma³u staje siê najwiêkszym akcjonariuszem w sektorze high-tech. Na Intelu przecie¿ nie koniec. Ten sam mechanizm widzimy w przypadku kluczowych na rynku mikroprocesorów firm: Nvidia i AMD. Administracja Trumpa, która blokuje sprzeda¿ chipów do Chin, dla firm tych zrobi³a wyj¹tek: zgoda na sprzeda¿, pod warunkiem
op³acania haraczu w postaci 15 proc. przychodów z tej¿e sprzeda¿y. Co to oznacza w praktyce? Pañstwo wprost uczestniczy w obrotach handlowych prywatnych firm, w zamian za wyj¹tek w restrykcjach eksportowych. Gdzie siê podzia³o bezpieczeñstwo narodowe? Albo sprzeda¿ tych mikroprocesorów jest zagro¿eniem i powinna byæ zablokowana, albo nie.
Gdy m³odzi politycy lewicy, tacy jak Mamdani, postuluj¹ zwiêkszon¹ rolê pañstwa w gospodarce, spotykaj¹ siê z zarzutem „socjalizmu”. Kiedy jednak administracja federalna sama przejmuje kontrolê nad firmami, narracja natychmiast siê zmienia. S³yszymy o genialnych „dealach”, o odwa¿nych posuniêciach, o obronie amerykañskiego rynku i o wizjonerskich ruchach prezydenta – biznesmena.
PRL by³ Tygodnik Powszechny. Pismo powsta³o wiosn¹ 1945 r. pod kuratel¹ krakowskiej Kurii Metropolitarnej jako katolicki tygodnik spo³eczno-kulturalny. Pierwszymi redaktorami byli ksi¹dz Jan Piwowarczyk i Jerzy Turowicz. W kolegium redakcyjnym by³ znany felietonista
Stefan Kisielewski.
W Tygodniku publikowali wybitni pisarze, niekoniecznie o œwiatopogl¹dzie
Ingerowanie we wszystko, co Trump uwielbia chyba najbardziej, od muzeów prezentuj¹cych historiê Afroamerykanów, po pobieranie op³at za wjazd do centrum Nowego Jorku, to dziœ nowa twarz konserwatyzmu. Prezydent korzystaj¹c chyba z tego, ¿e nikt w jego otoczeniu i wœród wa¿niejszych polityków partii wiernej niegdyœ Reaganowi, nie oœmiela siê nawet pisn¹æ s³ówkiem, dobiera siê równie¿ do Rezerwy Federalnej, ostatniej ostoi racjonalnego podejmowania decyzji, opartych nie na przeczuciu, tylko na danych dotycz¹cych stanu gospodarki. Trump, wielokrotnie krytykowa³ szefa Fed Jeremy Powella, daj¹c do zrozumienia, ¿e nie podoba mu siê jego polityka. Ostatnio zaœ usun¹³ ze stanowiska cz³onkiniê zarz¹du Fed, Lise Cook. Nie wiemy do koñca czy skuteczne, bo s¹ w¹tpliwoœci czy prezydent w ogóle ma takie uprawnienia. Tak czy inaczej to krok bez precedensu. Co bêdzie jeœli prezydent przejmie faktyczn¹ kontrolê nad Fed po usuniêciu Powella, albo po jego odejœciu w przysz³ym roku? Bêdzie móg³ forsowaæ obni¿ki albo podwy¿ki
Pismo mia³o charakter, jakbyœmy dzisiaj powiedzieli, liberalny. Niektórzy zarzucali mu zbytni¹ ugodowoœæ wobec w³adz komunistycznych. Mo¿e dlatego Tygodnik przetrwa³ do œmierci Stalina w marcu 1953 r. W³adze zarz¹da³y wówczas opublikowania na pierwszej stronie du¿ego zdjêcia „wodza narodów” z nekrologiem. Wobec redakcyjnej odmowy zakazano dalszego ukazywania siê czasopisma. Po kilku miesi¹cach zacz¹³ ukazywaæ siê „nowy” Tygodnik redagowany przez publicystów zwi¹zanych z ugodowym Stowarzyszeniem Pax. Prawowici w³aœciciele odzyskali pismo w roku 1956. Odt¹d Tygodnik sta³ siê de facto trybun¹ opozycji intelektualnej w Polsce. Swoje artyku³y zamieszcza³y tu osoby (czêsto pod pseudonimem) posiadaj¹ce zakaz publikacji ze wzglêdu na dzia³alnoœæ opozycyjn¹. Tygodnik wyrobi³ sobie opiniê jedynego niezale¿nego czasopisma od £aby do Oceanu Spokojnego. Po przemianach ustrojowych i œmierci Jerzego Turowicza w 1999 r. Tygodnik zacz¹³ coraz bardziej schodziæ na pozycje lewicowo-liberalne co spotka³o siê z dezaprobat¹ znacznej czêœci hierarchii koœcielnej. W roku 2021 kuria krakowska wymówi³a tygodnikowi wynajem lokalu przy ulicy Wiœlnej, gdzie redakcja znajdowa³a siê przez 76 lat. Dziêki ogromnej pomocy ze strony czytelników zdo³ano wynaj¹æ nowe miejsce przy ulicy Dworskiej. ❍
stóp procentowych wbrew ostrze¿eniom ekonomistów i wbrew danym, na podstawie w³asnego widzimisiê. Wygl¹da to na coœ wiêcej ni¿ tylko socjalizm. To socjalizm na mod³ê radzieck¹, gdzie przywódca swym œwiat³ym rozumem okreœla³ jakie maj¹ byæ dane, a gospodarka musia³a siê temu podporz¹dkowaæ. Wiem. Na razie to jeszcze wizja przesadzona, ale wyraŸnie zmierzamy w tym kierunku. To co widzimy nazwaæ mo¿na szybk¹ trumpifikacj¹ gospodarki, czyli podporz¹dkowywaniem polityki ekonomicznej bie¿¹cej agendzie politycznej. O, by³bym zapomnia³, s¹d w³aœnie orzek³, ¿e wiêkszoœæ ce³ na³o¿onych przez Trumpa nie ma podstaw prawnych.
Autor przyjmuje wszelkie komentarze, od pochwa³ i przemyœlanej krytyki po mniej przemyœlane mocne s³owa, pod adresem: komentuj@icloud.com Kultura wymiany myœli nie zginê³a, póki skrzynka dzia³a. Dziêkujê za Pañstwa zaanga¿owanie!
Nad moim warszawskim biurkiem rozprzestrzenia siê za oknem bezkresne niebo, zmieniaj¹ce siê co parê minut. Mogê patrzeæ nañ równie d³ugo jak na panoramê po³owy Nowego Jorku widniej¹c¹ za moimi tamtejszymi oknami. Tu i tam miary wra¿eñ dope³niaj¹ gêste drzewa, tak wielkie, ¿e a¿ pomnikowe. Tu widzê ze swej zastanawialni zaledwie kilka okien unosz¹cych siê nad ogródkami, tam miliony okien zawieszonych nad Manhattanem, Queensem i Brooklynem. Tu i tam nie mogê ¿yæ bez internetu, od którego uzale¿ni³em siê w stopniu patologicznym. Silny detoks jest mi w tej mierze pilnie potrzebny. Chyba gdzieœ wyjadê bez smartfona i laptopa. Mo¿e do podwarszawskiego Œwidra, by poszwendaæ siê trochê œcie¿kami, które przemierza³em w dzieciñstwie. Tymi w lasach i tymi przy wij¹cej siê rzece. A mo¿e nawet w niej pop³ywam.
Moje warszawskie ksi¹¿ki poobra¿a³y siê na mnie, bo je opuœci³em. Nie pozwalaj¹ siê teraz wyj¹æ z rega³ów, na które by³y przemoc¹ wciœniête. Zw³aszcza te z drugiego szeregu. ¯eby wyci¹gn¹æ któr¹œ z nich, muszê si³¹ wyci¹gn¹æ ksi¹¿ki s¹siednie. Tak te¿ siê dzieje, kiedy odk³adam je na miejsce. Bywa, ¿e za cholerê nie chc¹ nañ wróciæ. I wtedy znów muszê u¿yæ przemocy.
W rzeczonej zastanawialni, wci¹¿ czekaj¹cej na mój powrót, pêk³ witra¿ przedstawiaj¹cy Ostatni¹ Wieczerzê i wyblak³ do bia³oœci Chrystus namalowany przez Andrzeja
Niedziela
Siemiñskiego. Wielka polska aktorka El¿bieta Barszczewska patrzy na mnie ze swego portretu, autorstwa Janiny ¯yliñskiej, z coraz wiêksz¹ gorycz¹, zaœ Antoni S³onimski, narysowany przez Zdzis³awa Czermañskiego, zamkn¹³ na mój widok oczy. NajwyraŸniej maj¹ oboje ¿al, ¿e jeszcze nie wróci³em do ojczyzny, chocia¿em ju¿ emeryt.
Z kontenera z rzeczami po kimœ, kto chyba umar³, wyci¹gn¹³em kilkanaœcie ksi¹¿ek. Który to ju¿ raz wyci¹gam je z takich kontenerów? Zaiste trzeba bêdzie umieœciæ mnie w psychiatryku na jakimœ odwyku. Nie mog³em jednak post¹piæ inaczej, skoro by³y wœród nich pisma rozproszone Józefa Czapskiego, Beaty Obertyñskiej i Mariana Hemara, powieœæ Stefana Kisielewskiego „Sprzysiê¿enie”, czêœæ „Pism zebranych” Józefa Czechowicza i wiersze Józefa £obodowskiego. Nie dosta³bym rozgrzeszenia, gdybym ich z tego kontenera nie zabra³. Zapewne trafi¹ w przysz³oœci do bezimiennego kontenera wraz z rzeczami po mnie.
Bank PKO SA nie chce ubezpieczyæ mnie „na ¿ycie”. Twierdzi, ¿e w moim wieku jest ju¿ na to za póŸno. Iw rzeczy samej, bywa ¿e niektórzy pasa¿erowie ustêpuj¹ mi miejsca w tramwajach, autobusach i metrze. Skoro mowa o metrze, nie sposób nie pochwaliæ jego czystoœci i punktualnoœci. Czyste i punktualnie s¹ tak¿e rzeczone autobusy i tramwaje. Czystoœci¹ lœni¹ równie¿ niemal wszystkie warszawskie okna, ulice i podwórka. Wiele z nich jest ukwieconych.
Wiêkszoœæ Ukraiñców w Warszawie nie mówi po ukraiñsku, tylko po rosyjsku, co mnie denerwuje. Wiêkszoœæ z nich pracuje, p³aci podatki i uczy siê mówiæ po polsku. Nie sposób twierdziæ, ¿e nie zasilaj¹ polskiej gospodarki i polskich biznesów. Nie pope³niaj¹ wiêcej przestêpstw ni¿ Polacy. U moich warszawskich przyjació³ uciekinierzy z Ukrainy mieszkaj¹ od pocz¹tku napaœci Rosji na ich kraj i nie wyniknê³y z tego –jak do tej pory – ¿adne z³e sytuacje. W parkach, muzeach i na imprezach plenerowych widujê ca³e ukraiñskie rodziny. Pozna³em Ukraiñców, którzy przesadnie siê polonizuj¹,
Sienkiewicz? Mo¿e Ferdynand F. Ossendowski z milionami sprzedanych ksi¹¿ek? Joseph Conrad? Nie, przecie¿ on nie pisa³ po polsku. Œwiêta Siostra Faustyna ze swoim „Dzienniczkiem” jest najpopularniejszym w œwiecie polskim pisarzem, choæ to literatura religijna, wrêcz mistyczna. Ale to fakt, Jej Dzienniczek jest najczêœciej t³umaczon¹ na obce jêzyki i sprzedawan¹ polsk¹ ksi¹¿k¹.
W poniedzia³ek wypad³a setna rocznica wst¹pienia Heleny Kowalskiej do zgromadzenia Matki Bo¿ej Mi³osierdzia. Siostry po raz pierwszy od lat udostêpni³y rêkopis „Dzienniczka” do obejrzenia, co widzia³ i opisa³ na swoim Facebooku, ojciec Krzysztof Pa³ys.
Mój Jezu, Ty widzisz, ¿e dosyæ, ¿e nie umiem pisaæ, to jeszcze i pióra nawet do-
brego nie mam, a nieraz to naprawdê tak mi siê Ÿle pisze, ¿e po jednej literze muszê sk³adaæ zdania i jeszcze nie wszystko –i jeszcze mam trudnoœæ tak¹, ¿e notujê te niektóre rzeczy w sekrecie wobec sióstr, wiêc muszê nieraz co chwila zamykaæ zeszyt i cierpliwie wys³uchaæ opowiadania danej osoby i czas, który mia³am przeznaczony na pisanie przeszed³, a nag³e zamykanie zeszytu – ma¿e mi siê – zapisa³a Faustyna, nie przejmuj¹c siê nawet ortografi¹.
Pan Jezus te¿ siê tym nie przejmowa³.
W ¿yciorysie Siostry Faustyny wszystkie jest przeciêtne, nawet poni¿ej przeciêtnej. Choæby wioska G³ogowiec, z której pochodzi, kto z nas wie gdzie ona jest?
Czy to nie jest symboliczne, ¿e osoba, która rozmawia z Bogiem, tak jak rozmawia siê z kimœ najbli¿szym, ma na nazwisko Kowalska? Dla Polaków nawet jej nazwisko jest synonimem czegoœ zwyczajnego, pospolitego. Tak jakby Jezus chcia³ po raz kolejny przypomnieæ, ¿e ka¿dy cz³owiek, od momentu chrztu, jest zaproszony do takiej bliskoœci z Nim. „Zobaczcie, skoro Kowalska mo¿e, to przecie¿ ka¿dy mo¿e!”. Dlaczego nie?”.
Andrzej Józef D¹browski wyszukuj¹c domniemanych lub prawdziwych polskich praprzodków i przypisuj¹c siê do polskich tradycji.
Ma³e sklepiki zniknê³y z mojej sto³ecznej okolicy. Cukiernicze, piekarskie, pierogarskie, warzywniczo-owocowe, wêdliniarsko-garma¿eryjne, rybne i z owocami morza. Najbardziej brak mi tych ostatnich, bo kupowa³em w nich ostrygi i wêdzone krewetki, które uwielbiam. SnadŸ czynsze za wynajem by³y zbyt du¿e.
Centrum handlowe „Arkadia” kipi ¿yciem. Jest tu chyba wszystko. W dobrym guœcie s¹ istniej¹ce w nim restauracje, kawiarnie, lodziarnie i miejsca wypoczynkowe, w których mo¿na do³adowaæ komórki. Opalam siê na le¿ankach przed g³ównym wejœciem. Mam ju¿ nawet piegi. Nie martwiê siê nimi jednak, bo wiem, ¿e s¹ poca³unkami s³oñca. A ja lubiê byæ ca³owany.
Podczas jednego z zaprzyjaŸnionych przyjêæ spotka³em uczonych Amerykanów, którzy nie mogli poj¹æ, ¿e rozpoczêliœmy w sierpniu 1944 roku powstanie, które nie mia³o ¿adnych szans na zwyciêstwo. T³umaczê, ¿e liczyliœmy na pomoc Zachodu i na interwencjê bosk¹. Ale jej nie by³o! Zachód i Bóg opuœcili heroicznie walcz¹cych warszawiaków. Jednakowo¿ – nie wierz¹c w cuda – jestem nag³êbiej przekonany, ¿e zmartwychwstanie Warszawy by³o cudem. ❍
Wtorek wczeœniej
Mitologia, martyrologia, prawda wymyœlona kontra Prawda, mity i mitologia, narracje takie i owakie versus Prawda przez wielkie „pe”. Zawsze warto wybieraæ Prawdê, bo w wymyœlankach mo¿na siê pogubiæ. Gdy z roku na roku zwiêksza³a siê iloœæ „legionistów” na dorocznych paradach w II RP, Marsza³ek Pi³sudski mia³ ponoæ powiedzieæ, „gdybym ja mia³ wtedy tylu legionistów”. Tak¿e z biegiem czasu, gdy ju¿ mo¿na, liczba „byli w czasie Powstania w Warszawie” zmniejsza³a siê na rzecz liczby „uczestników Powstania”. Ja nie piszê, ¿eby kogoœ ganiæ – kto nie lubi mitologizowaæ, niech pierwszy rzuci kamieniem, ale tak trochê jest. Oto pisze, chyba najlepszy specjalista od nekrologów, Maria Jadwiga Minakowska na swoim Facebooku: „Martyrologiczna opowieœæ o zag³adzie polskich elit w czasie wojen jest zdecydowanie przereklamowana. W komunistycznej szkole czytaliœmy wiersz Konopnickiej: A jak poszed³ król na wojnê. Konopnicka pisze: A najdzielniej bij¹ króle / A najgêœciej gin¹ ch³opy. I to niestety by³a prawda. W artykule o zgonach elit
wed³ug nekrologów 1845-1939 opisa³am czasy Konopnickiej: I wojna œwiatowa, w której zginê³o kilkaset tysiêæy polskich ¿o³nierzy, prawie nie zostawi³a œladu
w nekrologii. Ginêli ci, których rodziny nie czyta³y gazet (…) Jeœli chodzi o drug¹ wojnê i czasy stalinizmu, to Ÿród³a takie jak „Lista strat ziemiañstwa polskiego 1939-1956” K. Jasiewicza (3870 pozycji) i „Lista strat kultury polskiej 19391946” B. Olszewicza (4450 pozycji) zawieraj¹ sporo pozycji naci¹ganych – albo osób które wcale nie zmar³y wtedy, albo zw³aszcza takich, które do elit w œciœlejszym sensie nie nale¿¹. Pewnie to zabrzmi lewicowo, ale elity mia³y znacznie wiêcej zasobów, ¿eby przetrwaæ. Kapita³ ekonomiczny, spo³eczny czy kulturowy. Mia³o siê zawsze jakieœ z³ote pierœcionki, mia³o zdolnoœci, które mo¿na by³o sprzedaæ i mia³o siê sieæ wsparcia. A jeœli ju¿ siê zginê³o, to mia³o siê przyjació³ i krewnych, którzy o twojej œmierci nie pozwolili zapomnieæ. Lud tego nie mia³. Polski ch³op czy ¿ydowski cha³aciarz gin¹³ bez wieœci.” I du¿o w tym prawdy. Ale, ale, ¿eby nie by³o za ³atwo: „I to taka prawda wiecznotrwa³a. Biednemu zawsze wiatr w oczy – czy dawniej, czy dzisiaj. Najgorzej, gdy ró¿ne twoje biedy siê ze sob¹ krzy¿uj¹. Dla jasnoœci: martyrologii biednych ch³opów pañszczyŸnianych krzywdzonych przez pana z batogiem te¿ nie lubiê, bo to te¿ nieprawda.”
Niemcy – czy mo¿e szerzej Germanie – byli i s¹ dla Polski bardzo trudnym s¹siadem, napadaj¹ na ni¹ od wieków. Odnoœnie tego zagro¿enia, z wielu wypowiedzi na ten temat przytaczam s³owa królowej Bony, ¿ony Zygmunta I Starego (†1548), dbaj¹cej o interesy pañstwa polskiego. Zabiega³a o wzmocnienie pozycji Polski na arenie miêdzynarodowej, ale i rozwój np. rolnictwa, zak³ada³a pierwsze s¹dy w Polsce, sprowadzi³a wiele nieznanych tu warzyw jak choæby pomidory. Królowa by³a nieufna wobec Niemców, powiedzia³a:
– „Nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e Niemcy, gdy tylko bêd¹ mogli pozbawiæ Polskê potêgi i wyci¹gn¹æ z niej wszystkie korzyœci, nie omieszkaj¹ tego zrobiæ”.
I tak przez wieki. I tak by³o w 1939 roku, kolejny tragiczny napad Niemców – teraz III Rzeszy – na Polskê. Najechali nas i atakowali z morza, l¹du i powietrza, z czterech stron œwiata, bez wypowiedzenia wojny, zdradziecko. Bardzo szybko parli na nasz¹ stolicê, która pad³a 28 wrzeœnia.
Dnia pierwszego wrzeœnia roku pamiêtnego, Wróg napad³ na Polskê z kraju niemieckiego.
Najgorzej siê zawzi¹³ na nasz¹ Warszawê, Warszawo kochana, tyœ jest miasto krwawe.
Druga wojna œwiatowa w Europie wybuch³a w chwili agresji niemieckiej na Polskê, w upalny pi¹tek 1 wrzeœnia 1939 r. Polska le¿y pomiêdzy dwoma, niestety wrogo do nas nastawionymi od wieków, pañstwami: Rosj¹ i Niemcami, które b. czêsto dogadywa³y siê (i dogaduj¹) nad polskimi g³owami. Tak by³o i we wrzeœniu 1939 r., gdy po kilkunastu dniach od niemieckiej agresji, 17 wrzeœnia zdradziecko napadli na Polskê ze wschodu Rosjanie. Trzecim agresorem we wrzeœniu 1939 r. by³a S³owacja, która bêd¹c w sojuszu z Niemcami, zaatakowa³a nas z l¹du i powietrza od po³udnia. Okupanci mówili po wejœciu do Polski: „My, Niemcy, przybyliœmy tu jako panowie, a Polacy maj¹ byæ naszymi s³ugami”. Rosjanie zaœ twierdzili: „przyszliœmy wybawiaæ spod w³adzy polskich panów uciemiê¿on¹ ludnoœæ”; obaj okupanci przez ca³¹ wojnê œciœle wspó³pracowali ze sob¹ w antypolskiej dzia³alnoœci, nawet mimo toczonej od 1941 r. wojny miêdzy sob¹.
Niemcy mieli przewagê sprzêtow¹, techniczn¹, technologiczn¹, w liczbie ¿o³nierzy. I tak na pocz¹tek wrzeœnia 1939: liczebnoœæ armii polskiej – ok. 1 mln ¿o³nierzy (w tym 24 dywizje), Niemcy – 1,5 mln ¿o³nierzy, 59 dywizji w tym 7 pancernych; liczba czo³gów po polskiej stronie – ok. 500, po niemieckiej – 2.500; liczba dzia³ –Polacy 2.800, Niemcy 9.000; liczba samolotów – Polacy 400 (do 10 wrzeœnia zosta³y 172), Niemcy 1.950. W nierównej walce Polska stawia³a silny opór, nie mog³a siê poddaæ tak z powodów walecznoœci i honoru, jak i sojuszy z Angli¹ i Francj¹. Pañstwa te jednak nie wywi¹za³y siê z nich i nie przysz³y nam zbrojnie z pomoc¹, nie otworzy³y drugiego frontu. W chwili agresji i wybuchu wojny, zgodnie z miêdzynarodowymi uk³adami w celu zachowania ci¹g³oœci w³adzy, z kraju wyjecha³ prezydent, naczelny wódz i rz¹d. Wyjecha³a te¿ niemal ca³a opozycja, ³¹cznie z gen. gen. W³adys³awem Sikorskim i Józefem Hallerem. Polskie w³adze emigracyjne we Francji, a póŸniej w Anglii, w tym prezydent RP, zosta³y uznane przez inne pañstwa. Zorganizowali doskonale funkcjonuj¹ce w kraju Pañstwo Podziemne z podziemn¹ armi¹ – Armi¹ Krajow¹, Delegatur¹ Rz¹du na Kraj, dzia³a³y partie polityczne na emigracji i w kraju, ukazywa³a siê polska prasa, istnia³o tajne szkolnictwo, s¹downictwo
podziemne. NajeŸdŸcy nie z³amali ducha Polaków, oporu, woli walki i wiary w zwyciêstwo.
Niewyobra¿alne barbarzyñstwo
Pierwszy zmasowany niemiecki atak 1 wrzeœnia 1939 r. nast¹pi³ o godz. 4.40 nalotami bombowymi na przygraniczne z Niemcami miasto Wieluñ. Hitlerowscy terroryœci zbombardowali osiedla mieszkaniowe w centrum miasta, rozpoczynaj¹c kilkugodzinny nalot, morduj¹c bezbronnych œpi¹cych ludzi. Kilka minut póŸniej o godz. 4.45 – ostrza³em artyleryjskim z pancernika Schleswig-Holstein zaatakowano polsk¹ placówkê tranzytow¹ na Westerplatte. Jej bohaterska obrona pod dowództwem mjra Henryka Sucharskiego jest powszechnie znana.
Po wejœciu do ka¿dego miasta na trasie marszu na Warszawê we wrzeœniu, Niemcy dokonywali masowych morderstw na ludnoœci cywilnej; czy tylko w celu jej przestraszenia?
W niedzielê 3 wrzeœnia weszli do Czêstochowy, nastêpnego dnia urz¹dzili tu „krwawy poniedzia³ek”, gromadz¹c mieszkañców na du¿ym placu i morduj¹c 300 osób. Scenariusz ten powtarzali w kolejnych miastach. Po pokonaniu polskiej linii obrony w centrum kraju, opanowaniu Czêstochowy, Piotrkowa Trybunalskiego, Tomaszowa (6 IX), dalej kierowali siê m.in. przez Rawê na Warszawê. Wejœcie piechoty – Wehrmachtu, wszêdzie poprzedza³y niszcz¹ce bombardowania. Oddzia³y SS Totenkopf otrzyma³y rozkaz nieugiêtego zabijania mê¿czyzn, kobiet i dzieci polskiej rasy i jêzyka. Celem agresji by³o „zniszczenie Polski poprzez likwidacjê jej si³y ¿ywej”.
Niewybaczalne jest to niemieckie barbarzyñstwo, w tym ataki Luftwaffe na bezbronne i otwarte miasta, ataki takie zakazane by³y postanowieniami haskimi. Na nic by³o przypominanie Niemcom podpisanej przez nich konwencji genewskiej, zakazuj¹cej atakowania miast i obiektów cywilnych – w dodatku niebronionych.
Lec¹ bomby z nieba, brak jest ludziom chleba, Nie tylko od bomby, umrzeæ z g³odu trzeba. Lec¹ bomby, lec¹ od wieczora do dnia, Nie ma kropli wody do gaszenia ognia.
Niemcy nie bombardowali wsi, osiedli i ulic gdzie mieszka³a mniejszoœæ niemiecka, wiêkszoœæ z nich wpisa³a siê potem na listy volksdeutschów. Szpiedzy niemieccy siali propagandê i panikê, poprzebierani nawet za ksiê¿y nawo³ywali Polaków do opuszczania domów i ucieczki na Wschód. Wiele osób skusi³o siê i „ratowa³o” ucieczk¹, mimo potwornie zat³oczonych dróg i ich ci¹g³ego ostrzeliwania z powietrza. Ludzie pakowali poœpiesznie na wozy dobytek, jechali w kierunku Warszawy i dalej na Wschód, by – o ironio, je¿eli nie zgin¹æ po drodze, to zostaæ okradzionym lub aresztowanym i wywiezionym na Syberiê przez sowietów. Ci, co prze¿yli i otrz¹snêli siê po tragedii wrzeœnia, szybko wracali do domów. A domy czêsto by³y ju¿ okradzione, zajête przez ¿o³nierzy Wehrmachtu lub nowych lokatorów, nowych kolonistów i osadników wojennych – w centrum kraju tak¿e przez Polaków wysiedlonych np. z Wielkopolski, £odzi. Niemcom, wykrwawionym we wrzeœniu w Polsce, zaczyna³o brakowaæ amunicji, bali siê, ¿e gdy Anglia i Francji „rusz¹ siê” ze swoim ogromnym potencja³em, to przegraj¹ wojnê w kilka tygodni. Ale alianci nie ruszyli. I los zemœci³ siê na nich, bo jak wiadomo, Niemcy odetchnêli, dozbroili siê, uzupe³nili straty i zajêli Francjê z Pary¿em, zbombardowali Londyn. I pomyœleæ, ¿e Hitler, którego Pi³sudski proponowa³ obaliæ w 1932 r. w wojnie prewen-
cyjnej, przetrwa³ i zgotowa³ œwiatu – w tym Polsce – tak okrutny los. Osamotnieni, oszukani przez koalicjantów Polacy walczyli z broni¹ w rêku (Armia Polska) do 5 paŸdziernika 1939 r., do wyczerpania amunicji, po czym rozpoczê³a siê walka podziemna.
Okupacja!
Polska nie podpisa³a aktu kapitulacji w 1939 roku, choæ pad³a i skapitulowa³a 28 wrzeœnia broni¹ca siê dzielnie Warszawa. Zacz¹³ siê koszmar piêcioletniej okupacji. Bezbronnych ludzi nie tylko zabijano bez walki, mordowano cywilów na ulicach, w domach, ale ³apano ich jak dzikie zwierzêta, wywo¿ono do obozów albo do Reichu, jako tani¹ si³ê robocz¹ np. u bauera; pozostawione mienie, domy, ziemiê, okupant przejmowa³ i rozdziela³ wg swojego uznania.
Hitlerowcy za¿¹dali natychmiast od Polaków oddawania broni i mundurów wojskowych, odbiorników radiowych (nie wolno by³o Polakom s³uchaæ radia!), siode³ wojskowych, z czasem zabronili korzystania z pojazdów mechanicznych, a nawet rowerów. Wprowadzili godziny policyjne, co i rusz pojawia³y siê nowe zakazy, dwujêzyczne obwieszczenia. Spisali u ch³opów konie, byd³o i trzodê chlewn¹ – któr¹ okolczykowano, zabroniono handlu inwentarzem, wprowadzono kartki na produkty ¿ywnoœciowe; oczywiœcie ch³opi ich przechytrzali, przepinaj¹c np. kolczyki na coraz to m³odsze zwierzêta, a stare bij¹c potajemnie na miêso. Ograbiali polsk¹ wieœ tak¿e poprzez nak³adanie kontyngentów na dostawy ¿ywca, drobiu i produktów rolnych: zbo¿a, mleka, mas³a, warzyw, owoców itd.; regularne dostawy okupant premiowa³ wódk¹ i spirytusem. Nie by³o kontyngentu na jaja, ale Niemcy zachêcali do ich oddawania daj¹c 0,5 kg cukru za 1 kg jaj. Oddaj¹cy kontyngent mogli kupiæ nawozy sztuczne, materia³y budowlane, papê, narzêdzia. Ch³opi dostawali coraz wiêcej (tanio) wódki, byli rozpijani. Hitler utworzy³ w paŸdzierniku 1939 Generalne Gubernatorstwo (Generalgouvernement, GG), w którym pocz¹tkowo by³y cztery dystrykty: warszawski, radomski, krakowski, lubelski; stolic¹ GG by³ Kraków. Np. w dystrykcie radomskim by³o 10 powiatów (Landkreis): radomski, tomaszowski, piotrkowski, konecki, kielecki, starachowicki, opatowski, buski, jêdrzejowski, radomszczañski oraz trzy miasta wydzielone: Radom, Kielce, Czêstochowa. Po agresji Niemiec na Rosjê Sowieck¹ w 1941 r. utworzono dystrykt Galicjê z central¹ we Lwowie. Czêœæ zachodnia Polski wcielona do III Rzeszy znalaz³a siê w nowym „landzie” zwanym Okrêgiem Rzeczy Poznañ, a póŸniej Wartheland lub Warthegau (Kraj Warty). Na przyk³ad czêœæ woj. ³ódzkiego, ta zachodnia z £odzi¹ znalaz³a siê teraz w Reichu, w Warthegau, a czêœæ wschodnia w GG. „Generalna Gubernia jest rezerwatem, wielkim polskim obozem pracy” – powiedzia³ Hitler jesieni¹ 1939.
Polskie Podziemie likwidowa³o zdrajców, konfidentów, tak¿e wybranych katów niemieckich, ale za zabicie np. przez partyzantów jakiegoœ funkcjonariusza niemieckiego, ci dokonywali w odwecie egzekucji nawet na kilkudziesiêciu Polakach. Dla odstraszania i zniechêcania od takich akcji „zabezpieczali” ¿ycie swoich wysokich funkcjonariuszy i og³aszali np., ¿e za œmieræ jednego takiego Niemca – œmieræ poniesie stu Polaków.
¯ydów Niemcy ju¿ w 1939 r. zaczêli gromadziæ i zamykaæ w gettach, z zakazem ich opuszczania. Pierwsze getto powsta³o w Piotrkowie Trybunalskim 30 IX 1939, w którym zgromadzili ¯ydów z Piotrkowa i okolicznych miejscowoœci. W pobliskich Brzezinach okupant utworzy³
getto w lutym 1940 r., tak¿e w lutym 1940 r. utworzono getto w £odzi, przez które przesz³o w ci¹gu 4 lat ok. 200.000 osób, g³ównie ¯ydów, ale tak¿e Romów. Okupant nakaza³ polskim policjantom dalsz¹ s³u¿bê tworz¹c tzw. policjê granatow¹, w gettach utworzy³ z ¯ydów policjê ¿ydowsk¹, zreszt¹ bardzo sprawnie pomagaj¹c¹ hitlerowcom w wywózkach wspó³braci do obozów zag³ady.
Polaków i ¯ydów kierowano na miejscu przede wszystkim do prac w polu, w gospodarstwach przejêtych na Liegenschaft i innych zarz¹dzanych g³ównie przez Niemców. Posy³ano do melioracji, prac w lesie, w tartakach, do budowy i naprawy dróg, kopania rowów przydro¿nych, do pracy na kolei przy reparacji nasypów, do sprz¹tania miast, parków, grabienia liœci, mycia pod³óg w urzêdach i szko³ach czy sprz¹tania niemieckich cmentarzy.
¯ydom prowadzonym do pracy kazali œpiewaæ piosenkê:
Œmig³y-Rydz, Œmig³y-Rydz, Nie nauczy³ nas nic, A Hitlerek z³oty, nauczy roboty
I ¯ydzi szli i œpiewali.
Polakom za pracê p³acono, ale bardzo niskie pensje w wysokoœci przedwojennego zasi³ku dla bezrobotnych. Lecz posiadanie nawet najgorszej pracy i karty pracy powodowa³o, ¿e nie wywo¿ono na roboty przymusowe lub do obozu. W ramach robót przymusowych budowano i naprawiano masowo drogi bite ze wschodu na zachód zw³aszcza przed agresj¹ Niemiec na Rosjê sowieck¹. Od lata 1944 r., gdy sowieci i front by³y ju¿ na terenach przedwrzeœniowej Polski, Niemcy przygotowywali tu liczne linie obrony, robotnicy przymusowi kopali okopy przeciwczo³gowe, budowano bunkry – wiele zosta³o do dziœ. Kronikarz z zakonu kapucynów w Nowym Mieœcie nad Pilic¹ zapisa³, ¿e gdy w lipcu 1944 r. Niemcy zebrali mê¿czyzn do przymusowego kopania okopów, wydali im ³opaty, ustawili po niemiecku trójkami – to ludzi tych ogarnê³a nagle ogromna radoœæ, ¿e to pocz¹tek koñca okupacji niemieckiej, ¿e siê okopuj¹. No i ruszyli ze œpiewem! Pierwszy raz g³oœno, publicznie, zaœpiewali po polsku marszowo przy prowadz¹cym ich na koniu Niemcu:
Jak to na wojence ³adnie, Jak to na wojence ³adnie, Kiedy u³an z konia spadnie…
jest, jak ludzie, nawet ci wybitni s¹ pró¿ni, jak chcieli i chc¹ zast¹piæ Boga, nazywali siebie i ich nazywano bogami wojny; jak nienasyceni chcieli podbiæ ca³y œwiat, w XVIII i pocz. XIX w. Napoleon, w XX w. Hitler.
Radoœnie, co kolejny takt na cztery, w rytm maszerowania „w nogê”, któryœ z robotników krzycza³: CZTERY! Niemieccy okupanci od pocz¹tku wojny panoszyli siê w Polsce, kreowali swój wizerunek jako klasy wy¿szej, nadludzi, niepokonanych, ludzi kultury – a w rzeczywistoœci okazali siê mordercami, rabusiami, skorumpowanymi bandytami, sk³onnymi do pijañstwa ociê¿ale myœl¹cymi osobnikami; ich ¿o³nierzy szpikowano narkotykami. Do dziœ starzy Polacy pomni krzywd nazywaj¹ ich potocznie szwabami albo frycami.
Gott mit uns
¯o³nierze Wehrmachtu nosili na pasach mundurów klamry z napisem: Gott mit uns (Bóg z nami). W ksi¹¿eczkach wojskowych mieli wpisane zasady humanitaryzmu, chrzeœcijañskie, ¿e bêd¹ przestrzegaæ zasad rycerskiego prowadzenia wojny, ¿e okrucieñstwo jest poni¿ej ich godnoœci, ¿e nie zabij¹ nieprzyjaciela, który siê podda³. Okaza³o siê to jednym wielkim sprzeniewierzeniem wobec Boga, zapomnieli o grzechu pychy, która kroczy przed upadkiem. Ogólnie Niemcy, chrzeœcijanie, wpatrzeni w Führera powszechnie jakby relatywizowali rozstrzeliwania Polaków, ¯ydów, Cyganów; wpajano im, ¿e to koniecznoœæ, ¿e nie jest to nawet grzech ciê¿ki… Widaæ, Bóg nie by³ z nimi, bo wojnê przegrali. Znamienne
Niemcy – chrzeœcijanie, nie uszanowali te¿ religii podbitego kraju, œwi¹t, profanowali chrzeœcijañskie polskie koœcio³y katolickie, robi¹c z nich magazyny, a nawet stajnie dla koni. Nagminnie palili wsie, traktowali Polskê jak dzik¹ koloniê, a ludzi jak niewolników wy³apuj¹c ich jak zwierzêta. Okupant przeœladowa³ wszystkich, ale szczególnie polsk¹ inteligencjê.
W „Operacji Tannenberg”, czy „Intelligenzaktion” planowo niszczono klasy przywódcze: profesorów, nauczycieli, duchowieñstwo, wojskowych, urzêdników, ziemiañstwo. Co do tych ostatnich Niemcy m.in. przejmowali pod w³asny zarz¹d du¿e polskie maj¹tki ziemskie, aresztowali w³aœcicieli dworów, okradali je powszechnie jak ca³y kraj tak¿e z dzie³ (dóbr) kultury i sztuki. Kontynuowali likwidacjê polskiej szlachty i ziemiañstwa zapocz¹tkowan¹ przez Prusy w koñcu XVIII w., przerwan¹ przez Napoleona, póŸniej ziemiañstwo niszczyli Rosjanie do I wojny œwiatowej, nastêpnie Niemcy (I wojna), teraz znów oni, w czasie II wojny, a dobili po wojnie komuniœci. W „Intelligenzaktion” prowadzonej od IX 1939 do IV 1940 na terenach wcielonych do Rzeszy zamordowano ok. 50.000 Polaków, a drugie tyle uwiêziono w obozach koncentracyjnych. Tylko na obszarze dawnego województwa pomorskiego (stolica w Toruniu, dochodzi³o do morza) w tzw. „Zbrodni Pomorskiej” zamordowano nawet 40.000 osób. Aresztowano i zwyk³ych prostych ludzi z wymyœlonych powodów np. za podejrzenie przynale¿noœci do partyzantki, posiadanie broni, dzia³alnoœæ polityczn¹, bycie komunist¹ etc. Niemcy aresztowali ludzi w ³apankach, wed³ug listy (np. na podstawie donosów), z oskar¿enia,
tak¿e za niedostarczanie kontyngentu, uchylanie siê od pracy przymusowej. Aresztowali na ulicach, w domach; na „przymusowe roboty” g³ównie do Reichu wywozili nawet dzieci. Szacuje siê, ¿e z Generalnej Guberni wywieŸli tak 2,8 mln Polaków, w tym 700 tys. dzieci i m³odzie¿y. Niemcy wysiedlili 1,5 mln Polaków z domów i mieszkañ, które zajmowali nastêpnie niemieccy osadnicy, urzêdnicy, oficerowie, ¿o³nierze, volksdeutsche. Arystokrata, kawalerzysta kpt. Claus von Stauffenberg pisa³ do ¿ony z Polski w 1939: –
„Kraj jest beznadziejny, sam piach i kurz, dziwne, ¿e tu coœ roœnie. Ludnoœæ tutejsza to niebywa³y mot³och, bardzo du¿o ¯ydów i bardzo wielu ludzi mieszanych. Naród, który, aby siê dobrze czuæ, najwyraŸniej potrzebuje bata. Tysi¹ce jeñców bardzo dobrze zrobi naszemu rolnictwu”. By³o jednak wielu i polskich Niemców patriotów, Polaków! Do takich nale¿a³a m.in. rodzina biskupa ewangelickiego Juliusza Bursche; Jego, dwóch jego braci i syna hitlerowcy zamordowali w czasie wojny za ich nieugiêt¹ polskoœæ. Ho³d biskupowi z³o¿y³ Jan Pawe³ II.
Warszawa, miasto bohaterskie Warszawa dzielnie broni³a siê przed agresj¹, ale osamotniona i stale bombardowana skapitulowa³a 28 wrzeœnia 1939. Niemcy nie spodziewali siê tak twardego oporu Polaków i obrony, Europa i Ameryka (politycy, przywódcy) pozwolili im nastêpnie na ludobójstwo, na podbój Polski. Ostateczne zniszczenie Warszawy dokona³o siê w 1944 r., po przyjêtej kapitulacji! Nast¹pi³o barbarzyñskie, zaplanowane i systematyczne okradanie miasta, burzenie, palenie… Inne okupowane przez Niemców stolice europejskie, zw³aszcza Pary¿ czy Praga, nie zosta³y przez nich zburzone. Niemcy nie dochowali warunków naszej kapitulacji po Powstaniu Warszawskim. Grozy i dramatu dope³nia fakt, ¿e Armia Czerwona – wówczas niby nasi sojusznicy (!), wspierana przez aliantów, zatrzyma³a ofensywê i front na prawobrze¿nej Wiœle. Rosjanie stanêli na Pradze i czekali, a¿ miasto padnie, zostanie ujarzmione, okradzione, spalone, zburzone. Czekali od paŸdziernika 1944 do stycznia 1945. I wtedy te¿ nie reagowa³ militarnie, nie pomóg³ nam ¿aden inny „nasz” koalicjant!
Kiedyœ by³aœ piêkna, bogata, wspania³a, Dzisiaj tylko kupa gruzów pozosta³a. Szpitale zburzone, domy popalone, Gdzie siê maj¹ schroniæ ludzie poranione?
Trzeba wspomnieñ, ¿e rz¹d polski, Polska, jako jedno bodaj z trzech pañstw w Europie, nie przekaza³a swoich wojsk i ¿o³nierzy Hitlerowi. Ale i trzeba wspomnieæ, ¿e w pacyfikacji Powstania Warszawskiego, tak¿e we wczeœniejszych walkach przeciwko Polsce, Niemcom pomagali Ukraiñcy i jak pisa³ Hans Frank w 1940 roku: – „Przyjdzie nam z pomoc¹ 600.000 Ukraiñców wrogów Polski od kolebki (…)”. To kolejne trudne s¹siedztwo…
Fragmenty piosenki okupacyjnej pochodz¹ z filmu „Zakazane piosenki”, w re¿. Leonarda Buczkowskiego, 1946.
Redakcja: Jolanta Szczepkowska, Teofil Lachowicz Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com www.pava-swap.org
Zmar³ Stanis³aw Soyka. „Muzyk prawdziwy” – jak napisa³a o nim przyjació³ka i s¹siadka, Joanna Szczepkowska. „By³ samowystarczalnym, kompletnym Artyst¹. Znakomitym kompozytorem, tekœciarzem, pianist¹ i wokalist¹. I nauczycielem, jeœli ktoœ chcia³ siê od Niego uczyæ” – wspomina³ Maciej Go³yŸniak, muzyk.
„<Jak macie tak klaskaæ, to lepiej w ogóle nie klaszczcie> – powiedzia³ Stanis³aw Sojka do publicznoœci w Toruñskiej Auli Uniwersytetu. Pocz¹tek lat 90-tych. Mam d³ugie w³osy, bandanê na g³owie, miodowe sztruksy od cioci Gra¿yny i koszulê z poliestru w hipisowskie wzory. Muzyka jest moj¹ mi³oœci¹, s³ucham wszystkiego, chodzê na koncerty gdzie tylko mnie wpuszcz¹, albo kiedy mnie staæ.
Stanis³aw Sojka i Janusz Janina Iwañski. Fenomenalna p³yta „Acoustic”. Fortepian bokiem do sceny. Dwóch muzyków, z których tego pierwszego nie raz spotkam potem w hotelowej windzie czy w kuluarach festiwali. Zawsze k³aniaj¹c siê nisko i „mistrzuj¹c” z przejêciem nuworysza. Ta historia z klaskaniem by³a pierwsz¹ i niezwykle ze mn¹ rezonuj¹c¹ lekcj¹. Nauk¹ rozumienia artysty i jego funkcji oraz odpowiedzialnoœci. Kogo staæ, ¿eby przerwaæ swój wystêp i zwróciæ uwagê ludziom, którzy zap³acili za bilety i maj¹ ochotê oklaskiwaæ? Czy ja by³em w podobnych sytuacjach, kiedy muzyka nie przeszkadza³a publicznoœci w dobrej zabawie? A bo to raz!” – pisze znany perkusista i edukator muzyczny. „Pan Stanis³aw przerwa³ wystêp i poprosi³, ¿eby nie klaskaæ, jeœli to ma byæ takie klaskanie. Publicznoœæ nie rozumia³a time’u „Cudu niepamiêci”. Jego uwaga zmrozi³a salê. I bardzo dobrze. Mia³ w tym klasê i racjê. Rolê belfersk¹ przyj¹³, jak s¹dzê, dla w³asnego komfortu gry, ale byæ mo¿e i dla dobra ogó³u. Zapamiêta³em na zawsze, ¿e jeœli za muzyk¹ nie idzie odwaga, to jest siê jedynie na us³ugach rozrywki dla gawiedzi” – dokoñczy³ wpis. Stanis³aw Sojka odszed³ w Sopocie, tu¿ przed wyjœciem na scenê. Wczeœniej zaœpiewa³ na próbie. Tekst jednej z piosenek brzmi jak epitafium.
Kiedy myœlê o moich latach, które odesz³y I nie wróc¹ nigdy ju¿ Io ludziach, którzy na drug¹ stronê przeszli A nadal s¹ tu¿, tu¿
I tak wiele siê sta³o I nie sta³o siê nic
Milion twarzy i zdarzeñ I to wszystko zaledwie szkic
¯ycie to krótki sen
Kiedy patrzê na moje dzieci, które niebawem
Pójd¹ sobie w œwiat
To¿ to ca³kiem niedawno by³o, kiedy ledwie chodzi³
Jeden z drugim skrzat
Matki mojej siwizna
Jak dobrze, ¿e jeszcze tu jest
Ojciec mój i ojczyzna
I gest, i szelest, i cisza
¯ycie to krótki sen
Tej nuty sentymentalnej
Ja siê nie wstydzê
I co jest, piêkne na wieki
Ja to wiem i ja to widzê
Póki wiosna przychodzi, odchodzi i wraca
To wystarczy mi Póki ka¿dy wysi³ek w mi³oœæ siê obraca
Sen na jawie mi siê œni
Nasze myœli podniebne
Niech szybuj¹ wœród chwil
S³owa ju¿ niepotrzebne tylko gest, cisza i ty ¯ycie to krótki sen.
*
W rozmowie dla Legalnej Kultury na temat p³yty zatytu³owanej „Muzyka i s³owa Stanis³aw Soyka” mówi³ tak:
„Zacznijmy od tego, ¿e chyba gdzieœ w okolicach 1995-96 roku nasta³ taki czas, ¿e nie mia³em nic do powiedzenia. By³o to dojmuj¹ce uczucie. Trzeba jednak by³o zachowaæ spokój. To naturalne, ¿e w pewnym momencie traci siê szwung, lepiej wiêc wówczas nie robiæ nic na si³ê. Iw tym momencie pojawi³ siê w moim domu Szekspir” – wspomina³ artysta. „Mia³em gwarancjê, ¿e s³owa s¹ najwy¿szej jakoœci. Poeci mówi¹ rzeczy wa¿kie i robi¹ to bardzo sprawnie i piêknie. Wyjmuj¹ Ci z ust to co byœ chcia³ powiedzieæ”.
Na pytanie, czy trudno by³o mu pisaæ w³asne teksty po takich tuzach jak Szekspir, Szymborska czy Mi³osz, Soyka odpowiedzia³: „Wiesz, ja nie czujê onieœmielenia wobec poetów. Jestem przekonany, ¿e poeci pracuj¹ po to, ¿ebyœmy ich czytali i zdobywali siê na refleksje. Ja siê bardzo du¿o nauczy³em od nich przez ten czas. A pisanie nie jest rzecz¹ prost¹. Moim najwiêkszym problemem, jak wraca³em teraz do pisania, by³o to, ¿eby nie staæ siê kaznodziej¹, ¿eby nie wpaœæ w pu³apkê stetryczenia i narracji w stylu <ja wiem lepiej>. Poza tym, poniewa¿ piszê o sobie, to musia³em to zrobiæ tak, ¿eby nie zak³opotaæ bliŸnich zbytnim ekshibicjonizmem”.
Trzeba ju¿ bardziej uwa¿aæ. Ja sportu nigdy nie uprawia³em, ale pozostawa³em doœæ sprawny. Moja lewa koñczyna zaczyna mi teraz trochê odmawiaæ pos³uszeñstwa. Prawdopodobnie przez oty³oœæ. Muszê zrzuciæ wagê. Nie dlatego, ¿eby dobrze wygl¹daæ, tylko, ¿e moja nadwaga jest dla mnie niebezpieczna. Poniewa¿ ja bardzo kocham ¿yæ, kocham muzykê i to co robiê, zale¿y mi na tym ¿yciu i jego jakoœci. Ale trzeba siê postaraæ, bo to ju¿ beztrosko i bez wysi³ku nie przychodzi” – t³umaczy³ w rozmowie z Maciejem Ulewiczem.
Mia³ zaledwie 66 lat.
Autor takich hymnów, jak „Cud niepamiêci” czy „Tolerancja” do pisania potrzebowa³ ciszy i odosobnienia. „Jest kilka takich miejsc, ma³ych ojczyzn, które s¹ dla mnie goœcinne: Podlasie, Warmia, Kampinos. Cisza to jest warunek, bo pisanie to bardzo intymna sprawa. Jak powiedzia³em piszê g³ównie skreœlaj¹c. Zapisujê wra¿enia, zwroty, które wydaj¹ mi siê silne, ciekawe i potencjalnie gdzieœ prowadz¹. No i potem skreœlam, bo widzê swoje strza³y na oœlep” – t³umaczy³. Kawa³ek „£aweczka”, gdzie œpiewa³, ¿e teatrum ¿ycia codziennego mo¿e byæ czymœ fascynuj¹cym, przysporzy³o mu wielu fanów wœród emerytów. Ale – jak podkreœla³ – to nie by³a opowieœæ o nim samym. „Nie siedzê non stop na tej ³aweczce, bo mam co robiæ i nie zamierzam pozostawaæ bezczynny. Ale prawd¹ jest, ¿e bardzo wiele zmienia siê w ¿yciu cz³owieka jak koñczy szeœædziesi¹t lat. To jest taka cezura, która ma swoje wartoœci.
„Pamiêtam, jak w latach 90., bêd¹c studentk¹ Akademii Muzycznej w Gdañsku, cudem zdoby³am bilety na koncert Staszka w teatrze. Gra³ wtedy z Yanin¹ Iwañskim. Cudowny koncert!!! Potem sta³am d³ugo w kolejce po autograf. Stasiu siedzia³ w garderobie w kapciach i przyjmowa³ fanów. Pomimo zmêczenia by³ serdeczny i mi³y. W ci¹gu nastêpnych lat, kiedy zdoby³am ju¿ swoje w³asne sukcesy, widywaliœmy siê na ró¿nych festiwalach i koncertach. Szczerze go lubi³am i podziwia³am jako muzyka” – napisa³a Justyna Steczkowska. „Nie bojê siê œmierci, jest tylko zamian¹ œwiatów i koñcem, który zwiastuje pocz¹tek… Ale zawsze w sercu budzi siê ¿al, gdy odchodzi artysta, który podarowa³ œwiatu swoje piêkno… Do zobaczenia Mistrzu” – doda³a. Kayah, która spotka³a siê z Soyk¹ na festiwalu w Sopocie zamieœci³a w mediach spo³ecznoœciowych wzruszaj¹cy wpis: „Staszku, kilka godzin temu zapyta³am Ciê <Co z t¹ tolerancj¹?> Odpowiedzia³eœ <Kasia… nie ma>. Gdybym tylko wiedzia³a, ¿e to nasza ostatnia rozmowa… Nic m¹drzejszego ju¿ dziœ nie napiszê. Do zobaczenia”.
Dzisiaj warto jeszcze raz pos³uchaæ, co Stanis³aw Soyka mia³ nam do powiedzenia. Zastanowiæ siê, dlaczego nie mówimy o tym, co nas boli otwarcie? Oraz pamiêtaæ, ¿e jesteœmy wszyscy równi wobec czasu i p³omienia. Wiêc nie czekajmy z ¿yciem. To tylko chwila, mo¿e dwie. Na nic lamenty, utyskiwania. ¯ycie to krótki sen ❍
[…] Mam czternaœcie lat, ona trzynaœcie. Na bosych szczup³ych nogach nosi sanda³y. Trzymamy siê za rêce jak Jaœ i Ma³gosia. Nic siê poza tym nie dzieje. Wokó³ nas równina, stogi. Niebo koloru fio³kowego, zbli¿a siê na deszcz. Napiêcie w powietrzu i w naszych sercach staje siê nie do wytrzymania. Idziemy tak d³ugo, plecy pokrywa mi gêsia skórka, a jej oczy wype³niaj¹ siê ³zami. To koniec lata, przyroda w pe³nej krasie, lecz œmiertelnie smutna. Nastêpnego dnia wyje¿d¿am, wracam do miasta.
Nigdy wiêcej ju¿ jej nie widzia³em.
Sándor Márai, Dziennik 1943-1948
*
Idê przez osiedle jak przez tren Ostatni dzieñ sierpnia roztapia siê W windzie pachnie mokrym psem Patrzê w lustro, w którym nie odbijam siê
Jest mnie za ma³o na lustra
Pablopavo i Ludziki, Ostatni dzieñ sierpnia
Weronika Kwiatkowska
*
Las wyp³owia³. Nie udŸwign¹³ s³oñca. Niebo ugina siê we wszystkich kierunkach. Jesieñ jest ju¿ gotowa, nie bêdzie d³u¿ej czekaæ.
Twarde jest prawo ziemi […] Tomasz Mielcarej, Twarda elegia, fragment.
*
Ostatni dzieñ sierpnia. Znowu w piasku. Po kostki. W s³oñcu. Po kolana. Skóra szybko blednie. Za chwilê nie bêdzie œladu. Nad g³owami ob³oki. Nad g³owami samoloty. Mewa od³¹czona od stada patroluje obozowisko, kiedy wchodzimy do wody. Mê¿czyzna z pirack¹ flag¹ smaruje wytatuowane cia³o. By³ tutaj ostatnio. W tym samym miejscu. Zastanawia³am siê wtedy, jak wytrzymuje tyle godzin bez odrobiny cienia. Dzisiaj te¿ nie ma parasola. Ale dzisiaj jest du¿o ch³odniej. Skoñczy³ siê czas zjadliwych upa³ów. Mo¿na wzi¹æ g³êbszy oddech. Idziemy na poszukiwanie skarbów. Znajdujemy kawa³ek drewna, który wygl¹da jak fajka. Inny ³ypie zajêczym okiem. Jest te¿ fragment ceramicznej donicy. K. bada wykopalisko u¿ywaj¹c Sztucznej Inteligencji, ale ta stwierdza, ¿e pot³uczona skorupa to g³owa porcelanowej lalki.
razy. Na co pytaj¹cy siê obrusza i obra¿a:
Jan Latus
– Ale tak mniej wiêcej, to ile trzeba mieæ na miesi¹c, ¿eby ¿yæ na Filipinach? No wiesz, bez ¿adnych szaleñstw, ale wygodnie. Tak mniej wiêcej.
Istniej¹ tysi¹ce forów internetowych, na przyk³ad na Facebooku, poœwiêconych ¿yciu w jakimœ kraju, podró¿om, konkretnym miastom i pañstwom. Ja obserwujê chyba z szeœæ forów dla ekspatów mieszkaj¹cych na Filipinach, a nawet, konkretnie, w moim Angeles City. Jak ³atwo siê domyœleæ, ludzie ci wiele ju¿ wiedz¹ o ¿yciu tutaj, zap³acili frycowe, nauczyli siê na b³êdach, zaaklimatyzowali siê. Niemniej co jakiœ czas nowy uczestnik, a jak¿e – anonimowy, zadaje proste pytanie: – Gdzie kupiæ najtañszy bilet z Warszawy do Bangkoku? Czy w liniach Emirates daj¹ dobre jedzenie, bo nie jestem smakoszem mikrofalówek? Jak przed³u¿yæ wizê na Filipinach? Ile trzeba mieæ pieniêdzy, ¿eby dobrze ¿yæ w Wietnamie? Gdzie kupiê w Kambod¿y kabanosy? Zawsze ktoœ odpowiada z gniewem, ¿e pytaj¹cy powinien po prostu w³¹czyæ lupkê i wyszukaæ informacje, bo choæby na tym tylko forum temat by³ omawiany dziesi¹tki
Robiê kilka zdjêæ. A potem wracam do ksi¹¿ki. „Jesus” Son” Denisa Johnsona. Jedenaœcie krótkich opowiadañ uk³adaj¹cych siê w powieœæ. O Ameryce przedmieœæ. O Ameryce drogi. Gêsta. T³usta proza. Nienadaj¹ca siê na taki dzieñ, jak dzisiaj. Z szerokim niebem. W jaskrawych kolorach. Odk³adam czytanie na póŸniej. Wolê zbieraæ muszelki. Szczypce kraba. W³osy morskiej trawy. Machaæ do cz³owieka na paralotni, który przelatuje nad kawa³kiem naszej pla¿y. I myœleæ o tym, jaki piêkny ma widok z góry. I ¿e te¿ bym chcia³a. ZnaleŸæ siê wysoko nad ziemi¹. Podgl¹daæ ptaki. Œledziæ ukryte œcie¿ki. Dzieñ wczeœniej byliœmy w Mieœcie. Niesieni t³umem turystów. Z map¹, któr¹ wcisn¹³ nam nadgorliwy pracownik parku. Wziêliœmy lunch na wynos. Usiedliœmy w odnowionym Shakespeare Garden. ZnaleŸliœmy ustronne miejsce. Poza nami nie by³o nikogo. Dopiero po kwadransie usiad³a obok para w œrednim wieku. Wyjêli z torby ksi¹¿ki i zaczêli czytaæ. K. upuœci³ wieczko od dania na wynos, do którego w³aœnie siê zabiera³. Nie spieszy³ siê, by je podnieœæ. Nagle zosta³o wci¹gniête pod ³awkê. Myœla³am, ¿e to wiatr. Obejrza³am siê i dostrzega³am w krzakach ma³ego szczura, który rzuci³ siê do wylizywania sosu. Krzyknê³am. Zerwa³am siê na równe nogi. Siedz¹ca nieopodal kobieta podnios³a wzrok znad ksi¹¿ki. Rat! – wyjaœni³am. Ale nie zrobi³o to na niej wra¿enia. Pewnie przyzwyczajona, pomyœla³am. Mo¿e to postaæ z bajki? – za¿artowa³ K., przypominaj¹c „Ratatouille” – historiê szczura, który chcia³ zostaæ wybit-
nym kucharzem. Gryzoñ z Central Parku te¿ zdawa³ byæ siê oswojony, bo po chwili wybieg³ na œcie¿kê i czeka³, a¿ rzucimy mu jakiœ lepszy k¹sek. Gdyby by³ wiewiórk¹ albo chocia¿ go³êbiem – stwierdzi³ filozoficznie K., mia³by wiêcej szczêœcia
* W Muzeum Historii Naturalnej du¿o ludzi. I jeszcze wiêcej okazów do podziwiania. Chrz¹szcze, mrówki, patyczaki. Muszê przyjechaæ tu sam, na ca³y dzieñ –oznajmi³ K., którego interesuje ka¿da z ekspozycji. I spêdza³by godziny kontempluj¹c ¿ywe i martwe. Mnie to trochê nudzi. Wiêc w sklepiku kupujê lizaka ze œwierszczem dla synka kuzynki, który jest zapalonym entomologiem i pocztówkê z przepiêkn¹ fotografi¹ stawonoga. Ale nie wiem, czy uda siê to wys³aæ do Londynu, bo po wprowadzeniu ce³ przez Amerykê, ceny us³ug pocztowych poszybowa³y. Wychodzê na patio. Zaraz obok przeszklonego planetarium, ³awki w cieniu. Na jednej rozsiad³a siê w³oska rodzina. Dzieci gapi¹ siê w telefony. Ojciec studiuje mapê. Matka le¿y na plecach. Ma zamkniête oczy. Miêdzy fontannami biega ma³a dziewczynka. Pod s³oñce nie widaæ, jak siê uœmiecha – kiedy zatrzymuje albo przekierowuje strumieñ wody. Ale krzyczy g³oœno. Z uciechy. Zapamiêtujê ten obrazek. Ostatni dzieñ sierpnia. Czapka z podobizn¹ kota. Srebrny pierœcionek z serduszkiem. Kwitn¹ce na niebiesko hortensje. I ten dziwny lêk przemieszany z nadziej¹. Na nowy pocz¹tek. Kolejny start. ❍
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
Dlaczego tracisz czas rugaj¹c mnie, zamiast – trac¹c tyle samo czasu – mi odpowiedzieæ? Zaczepiony ruga rugaj¹cego; obydwaj stracili ju¿ du¿o w³asnego czasu, bynajmniej nie przybli¿aj¹c siê do odpowiedzi na pytanie. W koñcu inni ludzie lituj¹ siê i udzielaj¹ anonimowi porad. Na pytanie o minimalny bud¿et odpowiadaj¹ zawsze, a¿ do znudzenia: – To zale¿y od twojego trybu ¿ycia. Jeœli bêdziesz jada³ w zagranicznych restauracjach, podró¿owa³, stawia³ co noc dziewczynom drinki w barach, a potem p³aci³ za ich towarzystwo w hotelu, to i cztery tysi¹ce dolarów na miesi¹c nie wystarcz¹. Jeden koleœ w internetach napisa³ (anonimowo, ale ewidentnie chcia³ zaszpanowaæ), ¿e ma piêciopokojowy dom, pi¹tkê dzieci w prywatnych, zagranicznych szko³ach, s³u¿¹c¹ oraz dwa samochody i wydaje miesiêcznie, s³uchajcie, s³uchajcie, 13,500 dolarów. Ludzie nie dowierzali tej opowieœci, naœmiewali siê z anonimowego szpanera. Pojawili siê wiêc inni, ci którzy ¿yj¹ tu za tysi¹c dolarów miesiêcznie, 800, nawet 500. Z dum¹ informuj¹ innych, jacy s¹ ¿yciowo dojrzali i finansowo zaradni. – Mieszkam na wsi, tam jest taniej. Nie pijê i nie palê, tak jest nie tylko zdrowiej, ale i taniej. Nie chodzê po barach, nocne ¿ycie mnie nie interesuje. Mieszkam z ¿on¹, wtedy wszystko wychodzi taniej. Nie mamy samochodu, tylko skuter, tak jest taniej. Nie wychodzimy do restauracji, mo¿e raz na miesi¹c; gotujemy w domu. Tak jest taniej. Kupujemy na targu.
Tak jest taniej. Na targu kupujê nie ja, bo z bia³ego by zdarli, lecz ¿ona. Tak jest taniej. Hodujemy warzywa i kury w ogródku, kupujemy u¿ywane ubrania. Raz na miesi¹c jedziemy nad morze, raz do roku lecê do swojego kraju. I jeszcze odk³adamy sto dolarów miesiêcznie!
Pierwszy okres w Angeles City mieszka³em w tanim hotelu Red Doors V-Jour. Pokoiki by³y ma³e i spartañskie, choæ mo¿na by³o dop³aciæ za lodówkê i telewizor. Hotel mia³ basen i tam mo¿na by³o sobie siedzieæ i coœ pojadaæ. D³ugoterminowi lokatorzy hotelu, przewa¿nie ubodzy emeryci z krajów zachodnich, w tych swoich komórkach do wynajêcia ustawiali plastikowe pó³eczki, jednopalnikowe kuchenki na butlê, zawieszali sznury na mokr¹ bieliznê. Wielu gotowa³o w tych „domach”; jeœli mieli filipiñsk¹ partnerkê, pichci³a ona. Proste, miejscowe potrawy oparte na ry¿u. Pokój i tak by³ wygodniejszy ni¿ chatka na wsi, w której siê chowa³a. Wielu samotnych mê¿czyzn tak¿e pichci³o: jeden Holender codziennie jad³ przed domem z plastikowego pojemnika ugotowane na zapas jakieœ paciaje z ry¿u i warzyw. Biedni i oszczêdni, ale alkoholicy, pili codziennie najtañsze miejscowe piwo i rum; papierosy sprowadzali z Chin. Takie to tam by³o weso³e ¿ycie staruszka. Kilkaset dolarów na miesi¹c to dziœ ju¿ ¿art, i to w wiêkszoœci krajów œwiata. Kilka tysiêcy to w Azji du¿o, a tyle dostaj¹ co miesi¹c amerykañscy weterani si³ zbrojnych i policji. Reszta cudzoziemców jest gdzieœ pomiêdzy i jednak z groszem musi siê liczyæ. Przyjmijmy dla uproszczenia dyskursu, ¿e mamy równo tysi¹c dolarów na ¿ycie na Filipinach. Hotel Red Doors kosztowa³by 200 na miesi¹c, plus 100 za
pr¹d, wodê i Internet. Za obecne mieszkanie p³acê $420 plus $100 za media. W tym tanim hotelu mo¿na od biedy prze¿yæ za tysi¹c, w moim nowym miejscu proporcje wydatków by³yby absurdalne. Oczywiœcie, w Nowym Jorku za tysi¹c dolarów nie wynajmie siê nawet pokoju, ale w Polsce… tam nie by³oby nas staæ na wynajem ³adnego mieszkania, ale zwykle wracamy tam na staroœæ do w³asnego. Tysi¹c dolarów to dziœ mniej ni¿ 4 tysi¹ce z³otych; odejmijmy od tego 500 za czynsz, 500 za pr¹d i inne op³aty. Ubezpieczenie medyczne mamy ZUS-u, czyli darmowe, komunikacjê miejsk¹ –z emeryck¹ zni¿k¹. I tak jak na Filipinach: nie bêdzie nas staæ na jadanie w restauracjach, conocne wyjœcia do barów i czêste wyjazdy. Ceny na wiele rzeczy okazuj¹ siê podobne. Wybór sprowadza siê wiêc do stylu ¿ycia, preferowanego klimatu, polityki (a raczej: jej braku) oraz ³atwiejszego w Azji nawi¹zywania kontaktów i zawierania zwi¹zków z m³odymi przedstawicielkami p³ci przeciwnej. Skoñczy³y siê opowieœci o dziewczynach na ca³¹ noc za koszt lunchu w Ameryce, domów przy pla¿y za bezcen, „¿yciu jak król” za zagraniczn¹ emeryturkê. Poza tym taki zagraniczny emeryt ma dziœ do wyboru wiele krajów doœæ tanich, a oferuj¹cych piêkne widoki i architekturê, cywilizowany tryb ¿ycia, bezpieczeñstwo i komfort: Tajlandiê, Kostarykê, Portugaliê, Chorwacjê, Polskê w³aœnie. Filipiny, ze swoim syfem i badziewiem gdzie okiem siêgn¹æ, ba³aganem i ha³asem – a za to wszystko trzeba jeszcze sporo p³aciæ – pewnie nie za³apa³yby siê do pierwszej dziesi¹tki najlepszych miejsc na spêdzenie jesieni ¿ycia. Ale co poradzê, mi siê tu podoba. ❍
Przez lata na lekcjach historii, atak Niemców na Polskê nazywano agresj¹, ale atak Rosjan, do jakiego dosz³o 17 wrzeœnia 1939 roku, zaledwie „wkroczeniem”. Tymczasem obaj agresorzy dzia³ali ramiê w ramiê, wspieraj¹c siê nawzajem, fizycznie likwiduj¹c polsk¹ inteligencjê i zabytki polskiej historii.
Jest to wydarzenie bez precedensu w historii œwiata i œwiat rzeczywiœcie patrzy na nie z za¿enowaniem, ale i z niechêci¹, zapewne wstydz¹c siê w³asnej postawy, choæ nie ma z tego powodu ¿adnych wyrzutów sumienia. Œwiat bez Polski na mapie istnia³ ju¿ poprzednio i brak Polski nikomu zdawa³ siê nie przeszkadzaæ. Kiedy Niemcy zaatakowali Westerplatte, nikt na Zachodzie Europy nie chcia³ umieraæ za Gdañsk.
1 wrzeœnia 1939 roku Niemcy nie by³y jedynym agresorem, który zaatakowa³ nasz kraj. Od po³udnia, od strony Koszyc na teren Polski wkroczy³a sprzymierzona z Hitlerem armia s³owacka. Dziœ ma³o kto chce o tym pamiêtaæ i mo¿na odnieœæ wra¿enie, ¿e wybaczyliœmy S³owakom to, co zrobili 86 lat temu. Nie jestem nawet pewien czy zdobyli siê za ten akt choæby na przeprosiny, bo dziœ udaj¹, ¿e wtedy nie byli sob¹. Jednak wœród agresorów Polski w 1939 r. by³ ktoœ jeszcze, o kim tak¿e wiêkszoœæ Polaków nie pamiêta, b¹dŸ – co jest o wiele bardziej prawdopodobne – nie zdaje sobie sprawy z jego istnienia. Zanim zagrzmia³y pierwsze salwy z dzia³ na pancerniku „Schleswig Holstein”, które da³y sygna³ oficjalnego pocz¹tku wojny, polska placówka wojskowa na Westerplatte by³a ju¿ w ogniu walki od dobrych kilku godzin wczeœniej. Zosta³a zaatakowana przez oddzia³y militarne nale¿¹ce do Wolnego Miasta Gdañska, które chcia³y w ten sposób zrobiæ prezent Hitlerowi, oczyszczaj¹c Gdañsk z Polaków.
Wolne Miasto Gdañsk w swojej formie przypomina³o nieco dzisiejsze Monaco. Powsta³o w myœl ustaleñ Traktatu Wersalskiego, w którym starano siê rozwi¹zaæ tak polskie, jak i niemieckie roszczenia do tego miasta. Wolne Miasto Gdañsk uzyska³o prawo do wydawania w³asnych paszportów, posiada³o w³asn¹ walutê – gdañskie guldeny, konstytucjê, hymn i parlament zwany po niemiecku – Volkstag. W tym parlamencie pocz¹tkowo by³o siedmiu Polaków, od 1930 roku tylko dwóch. Gdañsk w ró¿nych miejscach œwiata otwiera³ w³asne placówki dyplomatyczne
i mianowa³ swoich ambasadorów. Dla polskiej racji stanu by³ to policzek i ju¿ w 1923 roku do Warszawy przyby³ francuski marsza³ek Ferdinand Foch, który razem z genera³em W³adys³awem Sikorskim planowa³ wspólne, polsko-francuskie zajêcie miasta i jego przy³¹czenie do Polski. Nieoczekiwanie interweniowa³a Liga Narodów i tê akcjê powstrzymano.
Gdañsk jako Wolne Miasto od samego pocz¹tku mia³o charakter niemiecki i zaledwie 2 proc. jego mieszkañców identyfikowa³o siê jako Polacy. Wielu mieszkañców Gdañska mia³o polskie pochodzenie, ale identyfikowali siê jako Niemcy. Polacy bez obywatelstwa gdañskiego nie mogli kupowaæ nieruchomoœci, podejmowaæ pracy i pod byle pretekstem byli wydalani z miasta.
Pracownicy Poczty Polskiej w Gdañsku, nosz¹cy polskie mundury byli sol¹ w oku gdañskich Niemców. Listonoszy czêsto obrzucano kamieniami, ale czynnikiem szachuj¹cym agresywne poczynania gdañskich Niemców by³a polska sk³adnica wojskowa na Westerplatte. Po dojœciu Hitlera do w³adzy niemieccy Gdañszczanie przechodzili samych siebie w okazywaniu uwielbienia führerowi Rzeszy. Dostrzeg³ to pocz¹tkuj¹cy wówczas publicysta, Ksawery Pruszyñski, który w 1932 roku wyda³ fascynuj¹cy zbiór reporta¿y pt.”Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdañsk 193…?” Bezb³êdnie przewiduj¹c kolejny punkt, od którego zapali siê œwiat. Mia³ ku temu wiele powodów. To w³aœnie w 1932 r. w³adze Gdañska zakaza³y wp³ywania do portu polskim okrêtom wojennym. Strona polska zareagowa³a natychmiast wysy³aj¹c do Gdañska niszczyciel ORP „Wicher”, z którego zagro¿ono, ¿e jeœli nie zostanie wpuszczony do portu to z dzia³ ostrzela budynki w³adz miejskich.
i po zd³awieniu jej oporu wymordowali bestialsko jej obroñców. I to oni próbowali zdobyæ w nag³ym ataku placówkê na Westerplatte, na kilka godzin przed oficjalnym wybuchem wojny.
O ile, z niemal¿e bezbronnymi polskim pocztowcami zdo³ali siê jakoœ uporaæ, to na Westerplatte trafi³a kosa na kamieñ. Placówki bronili dobrze wyszkoleni ¿o³nierze i gdañscy ss-mani ponosili ciê¿kie straty. Regularna armia niemiecka czyli Wehrmacht w³¹czy³a do tej bitwy dopiero 3 wrzeœnia. Do tego czasu z obroñcami Westerplatte walczy³y tylko si³y Wolnego Miasta Gdañska, wspierane z morza przez potê¿ny niemiecki pancernik, który wkrótce opuœci³ port, w obawie, ¿e stanie siê zbyt ³atwym celem dla ewentualnego nalotu polskich samolotów torpedowych.
Liga Nardów zakazywa³a miastu posiadania jednostek militarnych, ale zezwolono na stworzenie oddzia³ów policyjnych, które póŸniej przekszta³cono w si³y samoobrony. Pod koniec lat 30-tych si³y te zamieni³y siê w jednostkê SS Heimwehr, która 18 sierpnia 1939 r. otrzyma³a w³asny sztandar i defilowa³a z nim ulicami Gdañska.
W sk³ad tej jednostki nie wchodzili Niemcy przywiezieni tu z III Rzeszy, byli nimi mieszkañcy miasta. To w³aœnie oni zaatakowali Pocztê Polsk¹ w Gdañsku
Ktoœ mo¿e powie, ¿e podnoszenie si³ zbrojnych Wolnego Miasta Gdañska do rangi jednego z najeŸdŸców jest przesad¹, bo w ogólnym rozrachunku by³y to si³y szczup³e i bez strategicznego znaczenia. Z takiego punktu widzenia, ten ktoœ mia³by zapewne racjê, ale trzeba pamiêtaæ o tym, ¿e obecna polskoœæ Gdañska nie jest czymœ danym raz na zawsze, bo historia znów mo¿e zatoczyæ ko³o.
Na ostatnich obchodach rocznicy wybuchu wojny, jakie mia³y miejsce pod pomnikiem obroñców Westerplatte, wœród najwy¿szych dostojników pañstwowych, wojskowych i koœcielnych zabrak³o obecnej prezydent miasta, Aleksandry Dulkiewicz, która na tak wa¿n¹ uroczystoœæ wys³a³a swojego przedstawiciela. To pod jej zarz¹dem Muzeum Gdañska otworzy³o kontrowersyjn¹ wystawê pt. „Nasi ch³op-
cy”, która gloryfikowa³a udzia³ mieszkañców Gdañska i Pomorza w wojnie po stronie… Niemców! Swój protest wobec narracji jak¹ zaprezentowano na tej wystawie wystosowa³ odchodz¹cy w tym czasie prezydent RP Andrzej Duda uznaj¹c j¹ za „moraln¹ prowokacjê, nawet jeœli polscy gdañszczanie zostali przymusowo wcieleni do armii Hitlera”.
Obecny prezydent RP Karol Nawrocki, w przemówieniu na Westerplatte jasno oœwiadczy³, ¿e Polacy byli ofiarami niemieckiego terroru, a nie jego sprawcami i na rozmywanie historii nie ma tu miejsca. Nawet koalicjant premiera Donalda Tuska – minister obrony narodowej W³adys³aw Kosiniak-Kamysz w oficjalnym oœwiadczeniu uzna³, ¿e „wystawa nie s³u¿y polskiej polityce pamiêci. To Polacy walcz¹cy z nazistowskimi Niemcami s¹ bohaterami i to im nale¿¹ siê miejsca na wystawach”.
Niepokój wzbudza fakt, ¿e tak poprzedni prezydent Gdañska, tragicznie zmar³y Pawe³ Adamowicz jak i jego nastêpczyni Aleksandra Dulkiewicz, przez lata sprawowania w³adzy w mieœcie czêsto odwo³uj¹ siê do tzw. „tradycji” Wolnego Miasta Gdañska, w której nie ma miejsca na polskoœæ. Nie chodzi tylko o sam¹ wystawê „Nasi ch³opcy”, któr¹ czêsto nazywa siê „Nazi ch³opcy”, ale tak¿e o decyzje rady miejskiej, która sprzeciwi³a siê upamiêtnieniu zbrodni jakiej dokonali na gdañszczanach faszyœci z partii NSDAP. Polskoœæ w Wolnym Mieœcie Gdañsku by³a têpiona ze szczególn¹ zajad³oœci¹ i okrucieñstwem. Tu¿ po wybuchu wojny polskich mieszkañców Gdañska i Pomorza wysy³ano do obozu koncentracyjnego w Stutthofie lub po prostu mordowano. Dlatego wszelkie nawi¹zywanie do „tradycji” Wolnego Miasta Gdañska ma si³¹ rzeczy charakter antypolski.
Ka¿dy imigrant przyje¿d¿aj¹cy do Stanów Zjednoczonych niesie ze sob¹ baga¿ nie tylko emocjonalny, ale te¿ kulturowy i finansowy. Wychowani w komunistycznej Polsce, gdzie przez dekady brakowa³o podstawowych towarów, znaleŸliœmy siê w rzeczywistoœci, w której wszystkiego jest za du¿o. Pó³ki uginaj¹ siê od produktów, reklamy kusz¹ z ka¿dej strony, a kredyt dostêpny jest niemal od rêki. W tym œwiecie nadmiaru ³atwo siê pogubiæ – a jeszcze ³atwiej zad³u¿yæ. Dlatego dziœ warto zadaæ pytanie: jak odnaleŸæ równowagê finansow¹ w Ameryce?
Nadmiar wszystkiego – i pu³apka konsumpcji
W Polsce przyzwyczajeni byliœmy do oszczêdnoœci, rozs¹dku, planowania. Zakupy by³y wydarzeniem, a kredyt – rzadkim luksusem. Po przyjeŸdzie do USA wielu z nas prze¿y³o szok: nowy telewizor mo¿na kupiæ na raty bez wk³adu w³asnego, ubrania s¹ tanie, a karty kredytowe rozdawane niemal jak ulotki. Pokusa natychmiastowego posiadania wszystkiego, czego wczeœniej nam brakowa³o, bywa silna. Tak zaczyna siê historia wielu zad³u¿onych rodzin imigranckich. Amerykañski system finansowy oparty jest na kredycie. Nie ma w tym nic z³ego – o ile potrafimy z niego m¹drze korzystaæ. Problem zaczyna siê wtedy, gdy emocje bior¹ górê nad rozs¹dkiem. Kupujemy wiêcej ni¿ potrzebujemy, wydajemy wiêcej ni¿ zarabiamy, a miesiêczne raty zaczynaj¹ dominowaæ nad bud¿etem domowym. ¯yj¹c w œwiecie nadmiaru, trzeba nauczyæ siê mówiæ „doœæ”.
Domowy bud¿et jako tarcza ochronna Podstaw¹ zdrowych finansów jest bud¿et – plan, który okreœla, na co mo¿esz sobie pozwoliæ, a co musi poczekaæ. To narzêdzie nie tylko dla tych, którzy maj¹ ma³o pieniêdzy. Przeciwnie: nawet dobrze zarabiaj¹ca rodzina mo¿e zbankrutowaæ, jeœli wydaje bez kontroli. Dlatego warto, by ka¿da rodzina – niezale¿nie od statusu finansowego – prowadzi³a domowy bud¿et. Nie musi to byæ skomplikowany arkusz Excela. Wystarczy zeszyt, aplikacja mobilna lub prosty plan na drzwiach lodówki. Kluczowe jest regularne zapisywanie dochodów i wydatków. Dziêki temu widzisz, ile naprawdê kosztuje twoje ¿ycie – i gdzie
przecieka najwiêcej pieniêdzy. Czêsto dopiero spisanie wszystkich wydatków otwiera oczy: 300 dolarów miesiêcznie na jedzenie na mieœcie? 150 dolarów na subskrypcje, których nikt nie u¿ywa? Tylko bud¿et daje ci tak¹ przejrzystoœæ.
Zakupy emocjonalne i kultura porównañ
W œwiecie nadmiaru ³atwo wpaœæ w pu³apkê kupowania rzeczy nie dlatego, ¿e ich potrzebujemy, ale dlatego, ¿e maj¹ je inni. S¹siad ma nowego SUV-a, kole¿anka now¹ torebkê, kuzyn chwali siê podró¿¹ na Hawaje. W mediach spo³ecznoœciowych wszystko wygl¹da idealnie. I nagle czujemy presjê, by nad¹¿aæ.
Dla wielu imigrantów sukces mierzy siê tym, co widaæ: dom, samochód, gad¿ety. Ale prawdziwy sukces to stabilnoœæ, bezpieczeñstwo i spokój ducha. Nie warto kupowaæ pozornych oznak sukcesu za cenê nieprzespanych nocy z powodu rat, które ledwo da siê sp³aciæ. Ka¿da decyzja finansowa powinna byæ nasza – nie podejmowana na pokaz.
Kredyt: wróg czy sprzymierzeniec?
W USA historia kredytowa to klucz do wielu drzwi: mieszkania, po¿yczki, pracy, a nawet telefonu komórkowego. W Polsce wielu z nas unika³o kredytów jak ognia, bo kojarzy³y siê z d³ugiem i niebezpieczeñstwem. „Dobry zwyczaj, nie po¿yczaj” –mówi³o przys³owie. Tymczasem tutaj brak historii kredytowej to… problem.
Nie chodzi o to, by od razu zad³u¿aæ siê na tysi¹ce dolarów. Chodzi o œwiadome budowanie swojej pozycji w systemie. Dobrym pocz¹tkiem jest karta kredytowa z limitem 300-500 dolarów, u¿ywana tylko do op³acania rachunków i sp³acana w ca³oœci co miesi¹c. To pokazuje bankom, ¿e jesteœmy odpowiedzialni – iz czasem daje dostêp do lepszych ofert.
Warto te¿ dbaæ o inne dane: sta³e konto bankowe, wp³ywy z pracy, regularnoœæ p³atnoœci za mieszkanie czy media. Wszystko to sk³ada siê na obraz naszej wiarygodnoœci finansowej, który system algorytmiczny biur informacji kredytowych – nie cz³owiek – ocenia.
Oszczêdzanie jako strategia przetrwania
Niepewnoœæ towarzyszy ¿yciu imigranta od pierwszego dnia. Zmiany pracy, choroba, problemy z dokumentami, koniecznoœæ szybkiego wyjazdu do Polski –wszystko to kosztuje. Dlatego ka¿de gospodarstwo domowe powinno mieæ przynajmniej fundusz awaryjny: kilka tysiêcy dolarów od³o¿one „na czarn¹ godzinê”. Nie chodzi o wielkie sumy. Nawet 50 dolarów miesiêcznie od³o¿one na osobne konto mo¿e z czasem uratowaæ bud¿et w kryzysowej sytuacji. Najlepiej trzymaæ te œrodki na oprocentowanym koncie oszczêdnoœciowym, które chroni pieni¹dze przed inflacj¹. W przeciwieñstwie do gotówki trzymanej w domu, pieni¹dze w banku pracuj¹ i s¹ bezpieczne.
Dzieci, rodzina i finansowe wzorce
Nasze gospodarowanie pieniêdzmi nie wp³ywa tylko na nas. Nasze dzieci ucz¹ siê przez obserwacjê. Jeœli widz¹, ¿e pieni¹dze s¹ tematem tabu, ¿e stresujemy siê przy p³aceniu rachunków, ¿e ukrywamy zakupy przed partnerem – powielaj¹ te schematy w doros³oœci. Warto wiêc rozmawiaæ z dzieæmi o finansach: uczyæ je wartoœci pieni¹dza, planowania, odpowiedzialnoœci. Warto wpajaæ im podstawow¹ zasadê: by niczego nie marnowaæ. Dobrze, jeœli jako rodzina mamy wspólne cele: wakacje, zakup auta, pomoc dziadkom. To wzmacnia relacje i uczy wspó³pracy. Finansowa dojrza³oœæ to nie tylko unikanie d³ugów, ale umiejêtnoœæ planowania z myœl¹ o bliskich.
Mniej znaczy wiêcej – równie¿ w finansach W œwiecie, w którym wszystko jest dostêpne od razu, warto na nowo odkryæ si³ê prostoty. Nie musimy mieæ wszystkiego. Nie musimy kupowaæ najnowszego modelu telefonu. Nie musimy urz¹dzaæ domu jak z katalogu. Czasem m¹drzej jest powiedzenie sobie: „mam ju¿ dosyæ”.
nie jest prawnikiem i nie udziela porad prawnych. Niniejszy artyku³ zosta³ napisany wy³¹cznie w celach informacyjnych. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in.
„Podrêcznik ochrony maj¹tkowej”, „¯ycie od nowa”, „Planowanie spadkowe”, „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem” i wielu innych.
S¹ one dostêpne w wersji elektronicznej w witrynie: www.PoradnikSukces.com tel. 1-718-224-3492
Minimalizm finansowy to nie sk¹pstwo. To œwiadomoœæ, to umiejêtnoœæ wybierania tego, co naprawdê potrzebne, i rezygnowania z nadmiaru. To wolnoœæ od d³ugów, presji i stresu. To przestrzeñ na budowanie prawdziwego ¿ycia – nie iluzji.
Podsumowanie: imigrant w œwiecie nadmiaru Stajemy codziennie przed wyzwaniem: jak ¿yæ godnie i m¹drze w kraju, który oferuje wszystko, ale niczego nie daje za darmo? Jak korzystaæ z mo¿liwoœci, ale nie wpaœæ w pu³apki konsumpcji? Jak dbaæ o rodzinê, a jednoczeœnie budowaæ w³asne bezpieczeñstwo?
OdpowiedŸ nie jest prosta, ale zaczyna siê od œwiadomoœci. Od gotowoœci do uczenia siê nowych regu³ gry. Od odwagi, by nie iœæ œlepo za t³umem. W œwiecie nadmiaru najwiêkszym luksusem s¹ umiar i rozs¹dek – i warto je mieæ, niezale¿nie od stanu konta.
Masz tam maj¹tek? Pomog¹ ci ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner „Powrót do Polski” – finansowe i prawne dylematy amerykañskich reemigrantów. „Emerytura reemigranta w Polsce” – podrêcznik seniora wracaj¹cego do Polski. „Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej. Ksi¹¿ka dla osób pozostaj¹cych w USA.
Równie¿: „Amerykañskie emerytury“, „Ubezpieczenie Social Security“, „Obywatelstwo z przeszkodami“, „Planowanie spadkowe“, „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem“, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej” i wiele innych.
Ksi¹¿ki s¹ dostêpne tylko w wersji elektronicznej w witrynie www.PoradnikSukces.com, tel. 718-224-3492, www.PoradnikSukces.com
Szukaj¹
➦ 63-letni mê¿czyzna szuka dorywczej pracy lub na weekendy
Tel. 347.280.8434 –Tadeusz
➦ Poszukujê pracy niewymagaj¹cej wysi³ku fizycznego.
Szybko siê uczê. Mam doœwiadczenie w bran¿y sprzeda¿owej. £atwo nawi¹zujê kontakty z ludzmi. Tel. 917.207.2449 – Darek
Wtorek
Prezydent Karol Nawrocki - ale¿ energia. Jak napisa³ jeden z nieprzychylnych mu dziennikarzy, ¿e „wszed³ do Pa³acu Prezydenckiego z futryn¹” i jeœli utrzyma takie tempo, to wygra reelekcjê w pierwszej turze.
Hola, hola, to jeszcze piêæ lat… ale trzeba przyznaæ, ¿e prezydent RP trzyma tempo. WeŸmy ostatnie dni. W sobotê by³ w Szczecinie na uroczystoœci upamiêtniaj¹cych 45. rocznicê podpisania Porozu-
mieñ Sierpniowych, w niedzielê w Gdañsku na obchodach 45. rocznicy strajków z 1980 roku i powstania NSZZ „Solidarnoœæ” oraz 37. rocznicy strajków z 1988 roku. Poniedzia³ek, pierwszego wrzeœnia. Trzy wizyty: o œwicie Westerplatte, póŸniej wraz z ma³¿onk¹ Mart¹ Nawrock¹ wziêli udzia³ w inauguracji roku szkolnego 2025/2026 w szkole podstawowej im. Jana Paw³a II w Wolanowie, wreszcie trafi³ do Wielunia, okrutnie zniszczonego o œwicie 1 wrzeœnia 1939 roku. Wtorek to podró¿ na jutrzejsze spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem, o którym –ze wzglêdu na ograniczenia czasowe –przeczytacie Pañstwo za tydzieñ. Ma³o?
NA GAZOWE
● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS
● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY
● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION
● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● nerwobóle ● impotencjê
● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● depresjê ● nerwice
● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● wylewy krwi do mózgu
● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku
144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354
Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 19:00; tel. (718) 359-0956
1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223
Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-19:00, w niedziele 12:00 - 15:00; tel. (718) 266-1018 www.drshuguicui.com
W niewielkim uproszczeniu mo¿na powiedzieæ, ¿e malarstwo do XIX wieku widzia³o i przedstawia³o rzemieœlnika. W ostatnich dwóch stuleciach zauwa¿ono robotnika zak³adów wielkoprzemys³owych. Te obrazy nie s¹ zbyt interesuj¹ce (z wyj¹tkami naturalnie). Tr¹c¹ socrealizmem – niemal identycznym w stylu i wygl¹dach w ZSRR i w USA, a tak¿e nawet motywowane podobnymi ideologiami – pochwa³¹ pracy, zbiorowego wysi³ku przekszta³caj¹cego œwiat w mow¹, lepsz¹ rzeczywistoœæ.
Romantyka robotnika
Ale na ten temat mo¿e innym razem. Teraz spójrzmy na jeden ze s³ynniejszych obrazów Gustava Courbeta pt. „|Kamieniarze”. Dzie³em tym z 1849 r. artysta wprowadzi³ do ówczesnego malarstwa nowy styl i now¹ tematykê – realizm. Wci¹¿ obowi¹zywa³ akademizm wykonania, zasada umiejêtnoœci technicznego przedstawiania wygl¹dów, ale w¹tki wprowadzi³ nowe – z ¿ycia wziête, nie z historii czy mitologii.
Courbet namalowa³ dwóch robotników drogowych – starego i m³odego przy pracy. Ciê¿ka robota polega³a na rozbijaniu kamieni na drobniejsze, którymi nastêpnie wyk³adano drogi. Wraz z rozwojem komunikacji (wozami) zaczêto zastêpowaæ kostki „kocich ³bów” równiejsz¹ nawierzchni¹ – lepsz¹, wygodniejsz¹ do podró¿owania i transportu.
Starszy, doœwiadczony kamieniarz t³ucze m³otkiem wapienne bry³y. Strój roboczy w ³atach, dziurach, postrzêpiony gdzieniegdzie i drewniane saboty na nogach to nie tylko wyobra¿enie autentycznego ubioru robotnika drogowego tamtych lat. To przede wszystkim artystyczne odkrycie romantyki nie dostrzeganego dotychczas, pomijanego obszaru rzeczywistego – swoistego piêkna, egzotyki; nowej barwy codziennoœci. Jak dziœ, wielu woli fotografowaæ (bo ta sztuka króluje) bezdomnych, w³óczêgów, kontestatorów, upatruj¹ w nich swoist¹ poezjê i urok ludzi odstaj¹cych od normalnego ¿ycia. Oni przecie¿ s¹ obok nas, tylko trzeba ich zauwa¿yæ, zarejestrowaæ ich bytowanie. Tak¹ sam¹ rolê spe³nia³o prawie dwieœcie lat temu dzie³o francuskiego malarza. Ten strój byle jaki m³odego pomocnika, jego zdarte buty, kosz t³ucznia, który dŸwiga, proste, zwyczajne narzêdzia, garnek z zup¹ i ³y¿k¹, przygotowane drugie œniadanie, detale ¿ycia i pracy dotychczas znajduj¹ce siê poza zainteresowaniem malarskim. Twarzy robotników nie widzimy – niemal ty³em do nas i zakryte szerokimi rondami kapeluszy. Nie s¹ to indywidualne, konkretne postaci, ale typy ludzkie – zjawisko przydro¿ne, na które kieruje uwagê artysta.
Na polskich drogach
Polski artysta, W³adys³aw £uszczkiewicz, namalowa³ swoj¹ wersjê „Kamieniarza”, byæ mo¿e pod wp³ywem dokonañ Courbeta. Przebywa³ bowiem przez lata w Pary¿u - na stypendium - gdzie mia³ okazjê zapoznaæ siê z najnowszymi dokonaniami sztuki francuskiej. £uszczkiewicz by³ twórc¹ oryginalnym, a przede wszystkim cz³owiekiem-instytucj¹ w Krakowie. Malarstwo to tylko niewielka czêœæ jego dokonañ, przede wszystkim chyba nauczyciela i historyka sztuki. Oma-
wiany tu obraz przedstawia ewidentnie ch³opa galicyjskiego, który „dorabia” jako kamieniarz. Widzimy, ¿e nie jest zawodowcem, zabiera siê do swej pracy po amatorsku, niespiesznie, bez profesjonalnego oprzyrz¹dowania. Ot, stary cz³owiek usiad³ przy drodze i wyci¹gn¹³ jeden z przygotowanych g³azów, obt³ukuje niespiesznie kamieñ, który trzyma miêdzy nogami. Jest sam w tej pracy, nie dba o solidne buty z wysokimi cholewami, które przecie¿ s³u¿¹ mu tak¿e w „normalnym” ¿yciu. Wie, ¿e ich w tej pracy nie zniszczy, bo nie stanowi¹ czêœci jego roboczego stroju. Nie jest robotnikiem, który utrzymuje siê z tej pracy, ale wieœniakiem dorywczo paraj¹cym siê dodatkowym zajêciem.
Mo¿e ju¿ jest za stary do pracy na roli, tote¿ chwyta siê innego zarobku, na które pozwala mu wiek; a mo¿e po pracy w polu przychodzi na drogê, aby zyskaæ trochê pieniêdzy.
Zamiatacz
Robotnicy drogowi to nie tylko kamieniarze. Zarabiali na ulicy tak¿e i inni, nawet w tak popularnym podobno zajêciu jakim by³o zamiatanie kurzu i brudu przed jak¹œ wa¿n¹ osob¹ przechodz¹ w³aœnie przez ulicê. Takiego pracownika odmalowa³ brytyjski artysta, William Powell Frith, swego czasu wziêty i powa¿any portrecista, a tak¿e malarz scen rodzajowych obrazuj¹cych brytyjskie spo³eczeñstwo. Ulubionym tematem by³o przedstawianie wielkich zgromadzeñ, gdzie stykali siê bezpoœrednio ludzie ró¿nych klas spo³ecznych.
Raczej kameralnym jak na tego artystê dzie³em jest „Cross sweeper”, przedstawiaj¹cy bosego i w podartych spodniach ch³opca oferuj¹cego swoje us³ugi damie, która w³aœnie zamierza przejœæ przez ulicê. Powóz na tylnym planie s³u¿y nie tylko dla wype³nienia kompozycji, ale tak¿e jako istotny, a zrozumia³y dla ówczesnych odbiorców komunikat - transport w Londynie by³ koñski. Mo¿na sobie wyobraziæ, jak brudne musia³y byæ ulice tamtejszych wielkich miast. Niewiasta w d³ugiej, pow³óczystej sukni nara¿ona by³a na powa¿ne zabrudzenie (i zasmrodzenie) brzegów stroju. Zamiatacz czyœci³ jej drogê – za drobn¹ odp³atnoœci¹, oczywiœcie.
By³o to zajêcie g³ównie dla ch³opców (wed³ug satyrycznego -? – podzia³u z tamtych latach, zamiatacze byli trojakiego rodzaju: mêskiego, ¿eñskiego i irlandzkiego)
z biednych rodzin, którzy w ten sposób zarabiali dok³adaj¹c swoj¹ dolê do bud¿etu rodzinnego. Budzili wielkie wspó³czucie wœród „postêpowych” autorów, ale byli tak¿e utrapieniem mieszkañców, którzy musieli czêsto opêdzaæ siê przed ich naprzykrzonymi ofertami. Wielu uwa¿a³o, i¿ jest to forma ¿ebrania. Ci z Czytelników, którzy pamiêtaj¹ z dawnych lat plagê Nowego Jorku – natrêtnych zmywaczy szyb samochodowych na skrzy¿owaniach ze œwiat³ami – mog¹ siê wczuæ w irytacjê dawnych mieszkañców Londynu.
Na obrazie Fritha dama patrzy na ulicê i wygl¹da raczej na niepewn¹, czy skorzystaæ z oferty zamiatacza, czy po prostu podci¹gn¹æ sukniê i samej ruszyæ na drug¹ stronê. ❍