POLISH WEEKLY MAGAZINE
NUMER 1627 (1927) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 22 LISTOPADA 2025
Tomasz Bagnowski
![]()
NUMER 1627 (1927) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 22 LISTOPADA 2025
Tomasz Bagnowski
Administracja Donalda Trumpa w ostatnich tygodniach zaczê³a proponowaæ szereg nowych pomys³ów maj¹cych z³agodziæ rosn¹ce niezadowolenie zwi¹zane z wysokimi cenami i pogarszaj¹cymi siê nastrojami gospodarczymi.
Wœród propozycji pojawi³y siê m.in. obni¿ki ce³ na kawê i owoce, 50-letnie kredyty hipoteczne, jednorazowe czeki o wartoœci dwóch tys. dolarów dla wielu Amerykanów oraz wiêksza otwartoœæ na nap³yw wykwalifikowanej si³y roboczej z zagranicy. Impulsem do ofensywy wizerunkowej by³y niedawne wybory, które potwierdzi³y, ¿e kwestia kosztów ¿ycia sta³a siê kluczowym problemem dla elektoratu. W Nowym Jorku zwyciêstwo odniós³ Zohran Mamdani, demokratyczny socjalista zapowiadaj¹cy radykalne dzia³ania na rzecz obni¿enia kosztów utrzymania. W New Jersey i Wirginii demokraci równie¿ wygrali, buduj¹c przekaz na obietnicach walki z dro¿yzn¹. Demokratyczn¹ socjalistk¹ jest tak¿e nowa burmistrz Seattle. Z sonda¿u NBC News wynika, ¿e tylko 30 proc. wyborców uwa¿a, i¿ prezydent Trump spe³nia oczekiwania w kwestii walki z inflacj¹ i obni¿enia kosztów ¿ycia. W badaniu CNN z koñca paŸdziernika jedynie 27 proc. ankietowanych oceni³o, ¿e polity-
ka Trumpa poprawi³a sytuacjê gospodarcz¹ kraju, podczas gdy ponad dwukrotnie wiêcej uzna³o, ¿e j¹ pogorszy³a.
W obliczu tych wyników Bia³y Dom zacz¹³ przedstawiaæ nowe rozwi¹zania i modyfikowaæ dotychczasowy przekaz, próbuj¹c dowieœæ, ¿e prezydent powa¿nie traktuje narastaj¹cy kryzys „dostêpnoœci cenowej.” Dotyczy to tak¿e z³agodzenia niektórych wczeœniej forsowanych rozwi¹zañ, zw³aszcza ce³, które przez miesi¹ce przedstawiano jako nieszkodliwe dla konsumentów. Trump planuje równie¿ seriê podró¿y po kraju, podczas których zamierza t³umaczyæ, w jaki sposób jego polityka ma wspieraæ Amerykanów.
„Rozumiemy, ¿e kiedy ludzie patrz¹ na swoje portfele i id¹ do sklepu, widaæ, ¿e wci¹¿ jest du¿o do zrobienia” – powiedzia³ niedawno szef National Economic Council, Kevin Hassett. „Zwiêkszenie si³y nabywczej konsumentów to kwestia, któr¹ zamierzamy rozwi¹zaæ od razu” – doda³.
PE£NE WYDANIE KURIERA W
➭ Wyró¿niaj¹ce siê studentki nagrodzone – str. 2
➭ ¯ycie to pasja – str. 3
➭ Dlaczego tak wiele ofiar wypadków... – str. 5
➭ Jubileusz stulecia Fundacji Koœciuszkowskiej – str. 10
➭ Black Friday, Cyber Monday – str. 13
➭ Pora na krawca – str. 15

W burzliwej historii orê¿a polskiego, nasi ¿o³nierze walczyli czêsto w odleg³ych zak¹tkach œwiata. Najbardziej odleg³a z tych bitew, stoczona pod polskim sztandarem i polskim dowództwem mia³a miejsce nie w Iraku czy Afganistanie, a w… Kambod¿y, gdzie Polacy odpierali ataki Czerwonych Khmerów.

Po 1989 roku polska armia przesz³a gruntown¹ transformacjê i aby to zademonstrowaæ, w³adze RP zg³osi³y chêæ udzia³u Polski w misjach pokojowych Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Pierwsza polska misja pojecha³a w 1992 roku do Namibii, a nastêpn¹ jeszcze tego samego roku naszych ¿o³nierzy wys³ano do Kambod¿y. By³ to kontyngent z³o¿ony z 700 polskich wojaków, którzy mieli rozbrajaæ Czerwonych Khmerów i nadzorowaæ organizowane tam wolne wybory. Kambod¿a wci¹¿ by³a pogr¹¿ona w wojennej traumie, w której straci³a ¿ycie niemal¿e po³owa obywateli tego kraju. Krwawy i szalony w swoim okrucieñstwie re¿im Pol Pota wspierali tzw. „Czerwoni Khmerzy”, fanatyczna gwardia dyktatora, dopuszczaj¹ca siê niewyobra¿alnych w swojej skali okrucieñstw.
Udzia³ w przywracaniu pokoju w Kambod¿y, zg³osi³o ponad czterdzieœci krajów z ca³ego œwiata, a rola Polaków mia³a byæ ograniczona do przewo¿enia ¿ywnoœci
i rozmaitych towarów pomiêdzy kontyngentami si³ pokojowych ONZ.
Polacy dotarli do Kambod¿y na pok³adzie samolotów bu³garskich linii lotniczych i na miejscu zawieziono ich do by³ego francuskiego klubu golfowego na obrze¿ach stolicy kraju – Phnom Penh. Klub daleki by³ od swojej dawnej œwietnoœci. O klimatyzacji nie by³o nawet mowy. ¯o³nierze spali na mokrych materacach, w ³ó¿kach bez moskitier. Nie dzia³a³a tak¿e kanalizacja, a w okolicy roi³o siê od robactwa i wê¿y. Nie by³o tam nawet pralni i Polacy swoje mundury prali w deszczówce, u¿ywaj¹c myd³a przywiezionego z kraju. Polskie w³adze nie zorganizowa³y nawet poczty polowej i wys³anie listu do rodziny by³o niemal¿e niemo¿liwe. Rozmowa telefoniczna z krajem sta³a siê nieosi¹galnym marzeniem. Pobyt w by³ym klubie nie by³ jednak zbyt d³ugi i polsk¹ grupê podzielono na kompanie i rozes³ano po ró¿nych posterunkach na terenie ca³ej Kambod¿y.
Co roku, na jesieni, Stowarzyszenie Profesjonalnych Pañ im. Marii Sk³odowskiej Curie og³asza konkurs na trzy kobiece stypendia o sumie 2000 dolarów.
Wymagania s¹ nastêpuj¹ce: studentki polskiego pochodzenia musz¹ byæ przynajmniej na drugim roku wybranego kierunku, musz¹ nades³aæ podanie z opisem swoich osi¹gniêæ i planów na przysz³oœæ, do³¹czyæ karty wyników z uczelni oraz listy polecaj¹ce. Oprócz osi¹gniêæ naukowych studentki musz¹ wykazaæ siê prac¹ spo³eczn¹.
W pi¹tek 14 listopada, w eleganckim lokalu Princess Manor na Greenpoincie, odby³ siê uroczysty wieczór z udzia³em wielu organizacji polonijnych, które od lat popieraj¹ Stowarzyszenie, na czele z Uni¹ Kredytow¹, Stowarzyszeniem Weteranów – Okrêg II, Central¹ Polskich Szkó³ Dokszta³caj¹cych, ZHP, Kongresem Polonii – Long Island, Biznesmenami Pu³askiego, Zjednoczeniem Polaków, G³ównym Komitetem Parady Pu³askiego i poszczególnymi komitetami z Greenpointu, South Brooklyn, Staten Island i Rockland County, Centrum Polsko S³owiañskim, Chórem Jutrzenka i Domem Narodowym.
W tym roku wybrane kandydatki okaza³y siê dolne, pracowite, ambitne, i powa¿nie zaanga¿owane w ¿ycie spo³eczne swojego œreodowiska. Rzadko spotyka siê m³ode osoby z takimi osi¹gniêciami. Helen Leœnik, przewodnicz¹ca Komitetu


Stypendialnego (pracowa³ w sk³adzie: Barbara Konopka, Barbara Kulpa, Magdalena Grzymek i Barbara Falkowska) – przedstawi³a w skrócie sylwetki kandydatek i zreferowa³a ich podania. Maya Pu³awska, studentka trzeciego roku Stony Brook, kilkuletnia du¿ynowa harcerek, odpowiedzialna za wiele akcji terenowo-kszta³c¹cych, studiuje in¿ynieriê mechaniczn¹, oraz matematykê stosowan¹ i statystykê. Jako przysz³¹ karierê wybra³a sobie kosmonautykê i czynnie wspó³pracuje z zespo³em NASA, który nie tylko projektuje ale i wysy³a w przestrzeñ rakiety. Odebra³a nagrodê sponsorowan¹ przez Uniê Kredytow¹ osobiœcie, dziêkuj¹c za jej przyznanie w dwóch jêzykach.
Maya Rakoczy nie mog³a opuœciæ dy¿uru w szpitalu w którym pracuje z ramienia uczelni Philadelphia College of Osteopathic Medicine. Nagrodê przyj¹³ za ni¹ kolega. Maya ma zamiar zostaæ neurolo-

giem i ju¿ zaprezentowa³a wyniki swoich badañ „Clinical Trials in Neurology” na konferencji Society for Neuroscience w Chicago. Jej praca spo³eczna to wolontariat w organizacji „Cards for Hospitalized Kids”. Jest ona tak¿e przewodnicz¹c¹ Klubu Neurologicznego na studiach i nale¿y do Polskiej Sieci Naukowej w Bostonie. Victoria Kozikowski studiuje fizykê na Uniwersytecie Rice w Teksasie. Nie pozwolono jej prze³o¿yæ egzaminów, wiêc nagrodê odebra³a jej mama, Ma³gorzata. Drugim kierunkiem Victorii jest matematyka obliczeniowa i statystyka. Victoria by³a wspó³organizatork¹ metaanalizy zwi¹zanej z terapi¹ komórkami CAR-T w ramach inicjatywy Uniwersytetu Oksfordzkiego oraz stworzy³a nowy szczep Drosophila (muszki owocowej) poprzez molekularn¹ bioin¿ynieriê genetyczn¹. W wolnym czasie Victoria pracuje w liceum udzielaj¹c korepetycji uczniom i pomagaj¹c im w sk³adaniu aplikacji na studia.

mia³ racjê.
jako odpowiedŸ na staro¿ytn¹ m¹droœæ
Zanim œwiat pozna³ laboratoria, przemys³ suplementów i przetworzon¹ ¿ywnoœæ, Hipokrates – ojciec medycyny powiedzia³: Niech po¿ywienie bêdzie twoim lekarstwem. To zdanie mo¿ê dziœ brzmieæ jak czu³y wyrzut. Bo cz³owiek XXI wieku, otoczony syntetykami, coraz rzadziej siêga po to, co prawdziwe.
Tak¿e w sferze jedzienia. Jemy coraz szyb ciej, przetwarzamy wiêcej, a wymagamy od organizmu, by dzia³a³ tak, jakby ¿ywi³ siê czyst¹ natur¹. I w³aœnie w tym œwiecie, pe³ nym poœpiechu i substytutów, firma Standard Process wraca z odwa¿n¹ prostot¹ do Ÿróde³ –i przypomina nam, ¿e zdrowie nie potrze buje biegu, poœpiechu, lecz korzeni.
Podczas gdy wiêkszoœæ suplemen tów powstaje dziœ z izolowanych zwi¹zków wytwarzanych w wa runkach laboratoryjnych, Stan dard Process pozostaje wierne temu, co autentyczne. Ich gospodarstwa, na których dojrzewaj¹ roœliny u¿ywane do pro-

dukcji suplementów, s¹ przestrzeni¹, gdzie gleba wci¹¿ ma znaczenie. To nie jest produkcja masowa, to nie s¹ taœmy, które licz¹ ka¿dy gram tak samo jak ka¿d¹ sekundê. To jest rolnictwo, w którym szanuje siê czas, roœlinê, jej naturaln¹ wartoœæ. Z takiej filozofii rodzi siê Catalyn – produkt, który jest dziœ jednym z ostatnich œwiadectw, ¿e mo¿na tworzyæ witaminy, które rzeczywiœcie pochodz¹ z jedzenia.
Catalyn nie jest tworem nowoczesnego marketingu. Nie powsta³ po to, by „³adnie wygl¹daæ” na pó³ce. To formu³a powsta³a w czasie, kiedy suplementy mia³y s³u¿yæ zdrowiu, a nie statystykom sprzeda¿owym. Jego sk³ad odzwierciedla coœ, czego w farmacji brakuje ju¿ niemal ca³kowicie – szacunek do natury. W tabletce znajdziemy nie syntetyczne odpowiedniki, lecz prawdziwe sk³adniki od¿ywcze – koncentraty marchwi, alfalfy, s³odkiego ziemniaka, pe³nych wartoœci enzymów, witamin, minera³ów i fitozwi¹zków, które roœlina tworzy sama, bez ludzkiej ingerencji. To ¿ywy materia³, nie jego kopia.
Po hymnach wykonanych przez zespó³ Krakowianki i Górale z parafii Œw. Stanis³awa Kostki, prezeska Stowarzyszenia, Maria Bielska, przedstawi³a przewodnicz¹c¹ tegorocznego bankietu, Barbarê Falkowsk¹. Jest ona inicjatork¹ Dual Language Learning w systemie szkól nowojorskich i czynn¹ dzia³aczk¹ w Polish American Teachers Association.
Barbara Falkowska zaprezentowa³a za³o¿enia spo³eczne organizacji Stowarzyszenia oraz podziêkowa³a sponsorom i organizacjom wspieraj¹cym stypendia. Ksi¹dz Józef Szpilski, opiekun duchowny Stowarzyszenia Marie Curie Sk³odowskiej wyg³osi³ inwokacjê, nawi¹zuj¹c modlitw¹ do Ewy Korzeb niedawno zmar³ej za³o¿ycielki Stowarzyszenia. Wicekonsul RP w NY, Monika Kucharczyk, w swoim wyst¹pieniu powiedzia³a, ¿e jest zbudowana prac¹ Stowarzyszenia i wspania³ymi stypendystkami. Podkreœli³a, ¿e praca Stowarzyszenia wspieraj¹ca kobiety id¹ce œladami patronki Stowarzyszenia, Marii Sk³odowskiej Curie, jest godna podziwu. Niedawno zmar³a wspó³za³o¿ycielka i d³ugoletnia skarbniczka Stowarzyszenia, Ewa Korzeb. Jej m¹¿, Kazimierz przedstawi³ wspomnienie mówi¹ce o jej dzia³alnoœci wraz z seri¹ przeŸroczy przesz³ych akcji Stowarzyszenia z jej udzia³em. Doda³, ¿e w jej imieniu funduje nowe stypendia na przysz³y rok dla studentek matematyki i biznesu – w sumie 5,000 dolarów.
➭ 5

To, ¿e takich witamin ju¿ dziœ niemal nie ma, nie jest przesad¹. Rynek suplementów sta³ siê miejscem uproszczeñ. Tworzy siê substancje, które maj¹ chemicznie przypominaæ naturê, ale brakuje im ca³ego kontekstu biologicznego – enzymów, kofaktorów, synergii sk³adników, które istniej¹ tylko w jedzeniu. A organizm ludzki nie jest maszyn¹, która rozpozna syntetyczny schemat. On zna naturê, bo z natury jest zbudowany. Dlatego Catalyn dzia³a inaczej – nie agresywnie, nie sztucznie, nie „natychmiast”, lecz zgodnie z rytmem, do którego cia³o zosta³o stworzone. Uczciwa formu³a Catalynu polega w³aœnie na tym: to jedzenie w formie suplementu. Nie idea³a natury w proszku, nie laboratoryjnego zestawu wzorów chemicznych, lecz realnego po³¹czenia sk³adników, które istniej¹ razem, rosn¹ razem, dzia³aj¹ razem. Ta harmonia sprawia, ¿e organizm nie musi siê domyœlaæ, co mu podano – on to wie. Catalyn uzupe³nia braki tam, gdzie dieta je tworzy, od¿ywia komórki, wspiera metabolizm, pomaga odbudowaæ to, co zosta³o zubo¿one przez przetworzon¹ codziennoœæ. W epoce, w której oprawa suplementów czêsto jest wa¿niejsza ni¿ ich wnêtrze, Standard Process decyduje siê na coœ odwa¿niejszego ni¿ krzykliwe etykiety – decyduje siê na prawdê. Ta prawda mówi: zdrowie nie potrzebuje iluzji. Zdrowie potrzebuje po¿ywienia. I to w³aœnie daje Catalyn – nie obietnicê, lecz realne wartoœci.
Wito Bia³okur dobieg³ do mety. Pewnie teraz biega w niebie albo tañczy tango. A mo¿e pije wino z Piazzollim, który gra specjalnie dla niego?
Pozosta³y po nim setki nagród, dyplomów i artyku³ów w amerykañskiej i polonijne prasie. I wspomnienia d³ugich dyskusji przy kominku w zimowe wieczory.
A ni¿ej to wspomnienia sprzed kilku lat, którymi chcia³am siê dziœ podzieliæ ¿egnaj¹c Wita. By³ dla mnie niezwyk³ym cz³owiekiem, pe³nym pasji i fantazji. Mia³am szczêœcie, ¿e Go pozna³am.
Mówi³, ¿e w ¿yciu najwa¿niejsze s¹ pasja i balans. Projektowa³ amerykañskie elektrownie atomowe. Biega³, tañczy³ tango, rysowa³...
Niedawno skoñczy³ 88 lat. Na pocz¹tku tego roku od New York Road Runners Club otrzyma³ tytu³ „Runner of the year”. Tytu³em biegacza roku wyró¿niono go po raz 30. Nazywa siê Witold Bia³okur. Przyjaciele mówi¹ na niego Wito. Witold Bia³okur jest legend¹ New York Road Runners Club. ¯artuje, ¿e coraz czêœciej wygrywa z m³odszymi, bo... w jego grupie wiekowej chêtnych do biegania coraz mniej..
– Co jest najtrudniejsze w bieganiu – pytam kiedy pieczemy kie³baski przy kominku. – Wyjœcie z domu. PóŸniej ju¿ jakoœ idzie. Opowiem ci wiêcej jak zjemy kie³baski – zaprasza. Pieczone kie³baski to tradycja zimowych spotkañ w domu Witolda. O amerykañskim ¿yciu opowiada chêtnie i barwnie. O wojennych czasach z niechêci¹. Urodzi³ siê na Wo³yniu, w Starym Konstantynowie. Ojciec, legionista by³ dyrektorem szko³y, matka nauczycielk¹. M³oda rodzina, trójka dzieci, praca, ma³y maj¹tek. Wszystko wskazywa³o na to, ¿e czeka ich spokojne ¿ycie. Po zakoñczeniu wojny polsko-bolszewickiej zaczê³y siê jednak problemy. Miasto znalaz³o siê w granicach ZSRR. Rozpoczê³y siê czystki, aresztowania. NKWD szala³o. – Pamiêtam jak aresztowano ojca. –wspomina Wito. Wychodz¹c z domu powiedzia³ – synu, wrócê. Nie wróci³. Zes³ano go na Sybir. Zabrano nam wszystko, a matkê z trójk¹ dzieci przesiedlono na ukraiñskie stepy. By³ rok 1938. Co jeszcze pamiêtam?zastanawia siê. – Nasz¹ cha³upê, tak¹ lepiankê i g³ód. Chyba wtedy zacz¹³em biegaæ, ¿eby gdzieœ z pola przynieœæ kartofla czy marchew. Musia³em uciekaæ przed innymi

dzieæmi, ¿eby mi go nie zabra³y. Wtedy szybko siê dorasta³o. Kiedy przyszli Niemcy mia³em szeœæ lat. Wito milknie, s¹czy wino. Szuka czegoœ na pó³ce.
– Mam – mówi – to stara p³yta z nagraniami Astora Piazzolli. To jest mój mistrz tanga. Wito puszcza winylow¹ p³ytê.
– Nie lubiê wspominaæ – mówi i otwiera kolejn¹ butelkê argentyñskiego wina.
– Up³ynê³o ju¿ tyle czasu, a mnie œni¹ siê obrazy z tego straconego dzieciñstwa. Po kilku latach na ukrainskich stepach Niemcy za³adowali nas w bydlêce wagony i pojechaliœmy z powrotem na Wo³yñ. W naszym domu by³ jakiœ magazyn, mieszkali obcy ludzie. Wszystko by³o rozkradzione. Wokó³ piek³o i strach. Nie by³em w stanie ogladaæ filmu „Wo³yñ”, a ty mnie zmuszasz do tych wspomnieñ. Matka robi³a co mog³a, ¿eby nas z tego piek³a wyrwaæ i jakimœ cudem uzyskaliœmy zgodê Niemców na wyjazd do Krakowa. Jechaliœmy przez miesi¹c, w bydlêcych wagonach, brudni, g³odni, przera¿eni... W Krakowie te¿ by³o ciê¿ko ale wszystko by³o lepsze od stepów ukraiñskich i Wo³ynia. W Krakowie matka robi³a jakieœ kanapki, a my z ch³opakami przerzucaliœmy je do getta. Pamiêtam jak powtarza³a – oni maj¹ jeszcze gorzej, zanieœ, trzeba siê dzieliæ. Mo¿e twojemu ojcu, na Syberii ktoœ da kawa³ek chleba. – Nie bêdê wspomina³ tych potwornoœci – mówi stanowczo Wito i opowiada o Piazzollim, o Argentynie, o tangu, które po bieganiu, jest jego drug¹ pasj¹. Zarazi³ t¹ pasj¹ ¿onê, Urszulê. I tañcz¹ razem. Kiedy przeszed³ na emeryturê i przesta³ projektowaæ elektrownie atomowe, zacz¹³ uczyæ tanga. Przez dziesiêæ lat, z ¿on¹, byli instruktorami tañców towarzyskich na najwiêkszych statkach wycieczkowych. Tañczyli i zwiedzali
sta³a wspó³praca

œwiat. Kiedy schodzili na l¹d to Wito zawsze biega³. Mówi, ¿e przebieg³ chyba wszystkie karaibskie wyspy. A tañczyæ zacz¹³ w czasach studenckich, w Krakowie. U mistrza Mariana Wieczystego. – Wtedy nie mia³em jednak du¿o czasu na tañce. Studia na Politechnice Krakowskiej i sport wype³nia³y ca³e dnie. Marzy³em jednak o studiach na Akademii Sztuk Piêknych – wspomina – ju¿ wtedy malowa³em i rysowa³em. Ale moja, racjonalna matka powtarza³a – in¿ynier to powa¿ny zawód, a ze sztuki to nawet kota nie utrzymasz. No i poszed³em na politechnikê. Studiowa³em i cierpia³em. Nie przychodzi³o mi do g³owy, ¿e to cierpienie otworzy mi drogê do pracy przy elektrowniach atomowych. Ukoñczy³em Wydzia³ Mechaniczny. Praca okaza³a siê ciekawsza ni¿ studia. Ale ca³y czas towarzyszy³ mi sport. Uprawia³em wiele konkurencji z piêciobojem na czele i biega³em. Ukoñczy³em Studium Trenerskie na warszawskiej AWF. Wychowa³em wybitnych biegaczy Cracovii: min. Janka Balachowskiego, Mleczkê, Jakubasa. Trenerstwo sprawia³o mi du¿¹ frajdê.
Ale jednego dnia rzuci³eœ to wszystko i wyjecha³eœ z Polski. – Bo zacz¹³em siê w Polsce dusiæ, to co dzia³o siê w kraju podcina³o mi skrzyd³a. Zim¹ 1969 r., spakowaliœmy z Urszul¹ ca³y nasz dorobek do trabanta i wyruszyliœmy w œwiat, po przygodê i nowe ¿ycie. W Wiedniu, ku mojemu zaskoczenieu szybko znalaz³em pracê jako in¿ynier. Tam by³ wysoki standart, kultura, elegancja. W Wiedniu uro-
dzi³a siê nasza córka. Jednak na obywatelstwo austryjackie trzeba by³o d³ugo czekaæ. Podjêliœmy wiêc decyzjê o dalszej przygodzie. Po Wiedniu Nowy Jork nie by³ zbyt atrakcyjny. I gdyby nie to, ¿e Amerykanie docenili moje technicze umiejêtnoœci to pewnie wrócilibyœmy do Austrii.
A tutaj znowu wróci³eœ do sportu.
Musia³em najpierw stan¹æ na nogi. Wyrobiæ sobie pozycjê zawodow¹. Potem na Queensie za³o¿y³em Witold`s Runners. Uda³o siê zgromadziæ spor¹ grupê zawodników. Wiêkszoœæ z nich to byli Amerykanie. Zacz¹³em wy³awiaæ talenty. Wychowa³em nawet dwóch olimpijczyków, Rossa Doneghue i Billa Martin`a, którzy reprezentowali USA na igrzyskach w Los Angeles w 1984 roku. Burmistrz Nowego Jorku, David Dinkins, przyzna³ mi wtedy nagrodê Cz³owieka Roku. Za olimpijczyków i za promowanie biegania. Dzisiaj w Widold`s Runnes jest wiêkszoœæ Polaków, a Amerykanie sprowadzaj¹ biegaczy z Afryki. Kiedy przekroczy³em 70-tkê przeszed³em na emeryturê i mam trochê wiêcej czasu dla siebie. Wróci³em do malowania. I mam czas ¿eby jeŸdziæ do Krakowa. Tam mnie ci¹gle pamietaj¹. Zosta³em wpisany do Z³otej Ksiêgi wybitnych absolwentów Politechniki Krakowskiej. To by³a wzruszaj¹ca uroczystoœæ. – No i jest jeszcze tango..? – Raz w tygodniu chodzimy z ¿on¹ do klubu i tañczymy. To mi dodaje dobrej energii. Jak podró¿e. ¯ycie to pasja.
FOT. BASIA SALA-MAŒLANKA
redaktor naczelna Zofia Doktorowicz-K³opotowska
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
fotografia Zosia ¯eleska-Bobrowski wydawcy
John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
Kurier Plus, Inc.
Adres: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 6
Tel: (718) 389-3018
E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com

Na drogach Prawdy Bo¿ej

Ks. Ryszard Koper
By³ tak¿e nad Nim napis: „To jest Król ¿ydowski”. Jeden ze z³oczyñców, których tam powieszono, ur¹ga³ Mu: „Czy¿ Ty nie jesteœ Mesjaszem? Wybaw wiêc siebie i nas”. Lecz drugi karc¹c go rzek³: „Ty nawet Boga siê nie boisz, chocia¿ tê sam¹ karê ponosisz? My przecie¿- sprawiedliwie, odbieramy bowiem s³uszn¹ karê za nasze uczynki, ale On nic z³ego nie uczyni³”. I doda³: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Jezus mu odpowiedzia³: „Zaprawdê, powiadam ci: Dziœ bêdziesz ze Mn¹ w raju”. (£k 23, 38-43)
WyobraŸmy sobie ludzi zgromadzonych na wzgórzu Golgoty. Na œrodku stoi krzy¿ Chrystusa. Po lewej jego stronie stoj¹ krzy¿e z³ych ³otrów, którzy nie ¿a³uj¹ z³a jakie pope³nili w ¿yciu, a ponadto bluŸni¹ Chrystusowi. Po prawej stronie stoj¹ krzy¿e dobrych ³otrów, chocia¿ stwierdzenie dobry ³otr brzmi dziwnie. Jednak w bo¿ej logice jest to mo¿liwe. W momencie, gdy ¿a³ujemy z³ych czynów i zwracamy siê do Chrystusa o wybaczenie stajemy siê dobrymi ³otrami, a Jezus tak jak do ³otra na Golgocie mówi do nas: „Dziœ bêdziesz ze Mn¹ w raju”. Chocia¿ do tego poœmiertnego raju siê zbytnio nie spieszymy, to jednak przyjdzie czas, kiedy po raz ostatni zamkniemy drzwi swojego ziemskiego domu i wyruszymy w drogê do raju. Niewa¿ne bêd¹ drzwi które za sob¹ zamkniemy. Wa¿na bêdzie droga, podczas której bêdziemy przyznawaæ siê do w³asnego ³otrostwa i ³aska wybaczenia sp³ywaj¹ca z krzy¿a Chrystusa.
S³owo „dziœ” wypowiedziane przez Jezusa na krzy¿u trzeba potraktowaæ dos³ownie. Odnosi siê ono do nas w³aœnie dziœ pod warunkiem, ¿e zachowamy siê jak dobry ³otr w ostatniej chwili. Przyznamy siê do pope³nienia czynów zas³uguj¹cych na karê i ze skruch¹ i ¿alem bêdziemy prosiæ Boga: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. To dzisiaj Jezus obiecuje dobremu ³otrowi nadziejê i zmartwychwstanie. To samo obiecuje nam wszystkim.
Gdyby jednak niektórzy uwa¿ali, ¿e tak naprawdê nie maj¹ grzechów, które upowa¿niaj¹ do nazwania ich ³otrami, to powinni wzi¹æ pod uwagê s³owa œw. Jana: „Jeœli mówimy, ¿e nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Je¿eli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuœci je nam i oczyœci nas z wszelkiej nieprawoœci”.
S³owo „dzisiaj” mo¿emy odbieraæ tak¿e w innym znaczeniu. Jezus obiecuje nam raj, nie tylko po naszej œmierci, ale dzisiaj, w tej w³aœnie chwili. W Uroczystoœæ Chrystusa

Króla Wszechœwiata ten raj jawi siê przed nami jako królestwo Bo¿e, gdzie Królem jest Chrystus. Prefacja mszalna na ten dzieñ ukazuje istotê tego Królestwa: „wieczne i powszechne Królestwo: królestwo prawdy i ¿ycia, królestwo œwiêtoœci i ³aski, królestwo sprawiedliwoœci, mi³oœci i pokoju”. Przyjête sercem wartoœci tego Królestwa otwieraj¹ nas na radoœæ, której mo¿emy doœwiadczyæ ju¿ tu na ziemi. Patrz¹c na krzy¿ Chrystusa zdajemy sobie sprawê, ¿e ten krzy¿ bêdzie tak¿e naszym udzia³em w drodze do raju. Pomimo ciê¿aru naszych w³asnych krzy¿y, Chrystus wci¹¿ pomaga nam odnaleŸæ nasze miejsce w Jego Królestwie, gdzie panuje sprawiedliwoœæ i mi³oœæ. Dziêki temu mo¿emy odmieniæ nasz œwiat, nasze ¿ycie, i to w³aœnie ju¿ dzisiaj.
W ksi¹¿ce „My Grandfather’s Blessing” dr Rachel Naomi Remen opowiada historiê kole¿anki, która pracowa³a w szpitalu uniwersyteckim i wyk³ada³a na uniwersytecie. By³a wzorem lekarza dla swoich studentów. Jej pasja, energia i poœwiêcenie budzi³y uznanie wœród wyk³adowców, studentów i personelu. Pewnego dnia odkry³a na piersi niewielki guz. Badania wykaza³y koniecznoœæ operacji. Okaza³o siê, ¿e jest to z³oœliwa forma raka. Z t¹ wiadomoœci¹ przyszed³ do niej ordynator. Pacjentka os³abiona operacj¹ z uwag¹ s³u-
cha³a s³ów chirurga. Nastêpnie zamknê³a na chwilê oczy i ledwo s³yszalnym g³osem powiedzia³a: „Teraz ktoœ bêdzie musia³ siê mn¹ zaj¹æ”. Choroba nowotworowa sprawi³a, ¿e ta niezwykle aktywna profesorka i lekarka uœwiadomi³a sobie, ¿e potrzebuje czyjeœ pomocy i zgodzi³a siê na opiekê.
Wszyscy, w ró¿nych momentach ¿ycia bywamy przyt³oczeni cierpieniem, rozpacz¹. Potrzebujemy wsparcia, wspó³czucia, przebaczenia, pocieszenia, nadziei. Dobrze, gdy w tym trudnym czasie wyci¹gaj¹ siê do nas pomocne rêce bliŸnich. Jednak dopiero w cieniu krzy¿a mo¿emy przyznaæ siê szczerze do naszej s³aboœci i uznaæ, ¿e potrzebujemy Chrystusa, który uzdrawia i obdarza nas pokojem. Jednym s³owem – potrzebujemy Boga. Podobnie jak znakomita lekarka, która musia³a pogodziæ siê z w³asn¹ œmiertelnoœci¹ i tym, ¿e potrzebuje pomocy innych.
Uroczystoœæ Chrystusa Króla og³osi³ Papie¿ Pius XI 11 grudnia 1925 r. encyklik¹ Quas Primas. Œwiat mia³ wtedy za sob¹ okrutne doœwiadczenia I Wojny Œwiatowej, rozpêtanej przez ¿¹dze ludzkich królestw. Walcz¹cy w czasie I wojny œwiatowej s³uchali swoich królów. Rosjanie swego cara, Niemcy cesarza, podobnie Austriacy. Pos³uszeñstwo tym królom pogr¹¿y³o œwiat w morzu krwi i nieszczêœcia. Papie¿ wskaza³, ¿e tylko pos³uszeñstwo królowi Wszechœwiata, Jezusowi chroni cz³owieka przed zag³ad¹ i staje siê Ÿród³em ¿ycia i pokoju. By³o jasne, ¿e tylko jeden Król, który pokona³ grzech i œmieræ przez swoje zmartwychwstanie, jest w stanie przynieœæ cz³owiekowi pokój. Papie¿ Pius XI, og³aszaj¹c to œwiêto powiedzia³: „Zarówno w ¿yciu prywatnym, jak i publicznym, gdy przyjmiemy Chrystusa jako Króla, otrzymamy ostatecznie ogrom bo¿ego b³ogos³awieñstwa, prawdziw¹ wolnoœæ, porz¹dek, pokój i harmoniê”.
Kilkadziesi¹t lat póŸniej œw. Jan Pawe³ II w czasie Mszy œw. inauguruj¹cej jego pontyfikat powiedzia³ o w³adzy, królowaniu Chrystusa: „Ta absolutna, a jednak mi³a i s³odka w³adza Pana odpowiada ca³ej g³êbi cz³owieka, jego najwznioœlejszym aspiracjom umys³u, woli, serca. Ona nie przemawia jêzykiem si³y, lecz wyra¿a siê w mi³oœci i w prawdzie. Nowy Nastêpca Piotra na rzymskiej stolicy wypowiada dzisiaj gor¹c¹, pokorn¹, ufn¹ modlitwê: ‘O Chryste! Spraw, bym móg³ staæ siê i byæ s³ug¹ Twojej jedynej w³adzy! S³ug¹ Twojej s³odkiej w³adzy! S³ug¹ Twojej w³adzy, która nie przemija! Spraw, bym potrafi³ byæ s³ug¹! Co wiêcej, s³ug¹ Twoich s³ug!” ❍
„Dobry ³otr” wisz¹cy na krzy¿u dostrzeg³ w koñcu, czym sta³o siê jego ¿ycie bez Boga i wo³a o uzdrowienie. I zosta³ wys³uchany. Jezus daje mu pewnoœæ wejœcia do Królestwa Bo¿ego, Raju. Tak jak w przypadku dobrego ³otra nadzieja panowania Chrystusa w naszym ¿yciu zaczyna siê od konfrontacji z nasz¹ grzesznoœci¹ i przyjêcia odpowiedzialnoœci za pope³nione z³o. Dopiero wtedy ogarnia nas uzdrowienie i ³aska, które mog¹ przemieniæ nasze ¿ycie na miarê dzieci Królestwa Bo¿ego.
Zapraszamy na strony Autora: ryszardkoper.pl i nytravelclub.pl

W wypadkach autobusowych wiêkszoœæ ofiar b³êdnie zak³ada, ¿e MTA im jakoœ pomo¿e. Tymczasem MTA dzia³a we w³asnym interesie i nie ma powodu, by chroniæ innych. Ofiary maj¹ bardzo krótki czas na z³o¿enie pozwu – jego przekroczenie mo¿e zakoñczyæ sprawê, zanim ta w ogóle siê zacznie. To brutalna rzeczywistoœæ dochodzenia sprawiedliwoœci przeciwko podmiotowi publicznemu w Nowym Jorku. Dowiedz siê, jak nasi prawnicy mog¹ Ci pomóc.
Poniedzia³kowy poranny dojazd do pracy w dzielnicy Flushing zamieni³ siê w chaos, gdy dwa autobusy MTA zderzy³y siê ze sob¹ na Sanford Avenue, rani¹c dziewiêtnaœcie osób, z czego czternaœcie trafi³o do szpitala. Œwiadkowie opisali przera¿aj¹c¹ scenê: rozbite szyby, krzyki pasa¿erów, zapach dymu i palonej gumy unosz¹cy siê w powietrzu. Wed³ug doniesieñ CBS, ABC7 i NY1, autobus linii Q27 uderzy³ w ty³ drugiego pojazdu w pobli¿u Bowne Street, przesuwaj¹c go o niemal ca³¹ d³ugoœæ autobusu w czasie porannego szczytu. W ci¹gu kilku minut miejsce wypadku otoczy³y s³u¿by ratunkowe, pomagaj¹c oszo³omionym pasa¿erom i wynosz¹c poszkodowanych na noszach. Historia szybko obieg³a media, ale gdy kamery odjecha³y, pozosta³ du¿o wiêkszy problem – taki, który dotyczy nie tylko tego wypadku, lecz ka¿dego incydentu z udzia³em MTA w Nowym Jorku.
Kiedy dochodzi do wypadku autobusu, wiêkszoœæ ofiar zak³ada, ¿e MTA siê nimi zajmie. Spodziewaj¹ siê formularza roszczenia, telefonu, jakiejœ informacji zwrotnej. Nie wiedz¹ jednak – bo prawie nikt im tego nie mówi – ¿e MTA dzia³a w oparciu o specjaln¹ ochronê prawn¹. Ofiary maj¹ tylko 90 dni na z³o¿enie formalnego Notice of Claim (zawiadomienia o roszczeniu). Jeœli przegapisz ten termin, nie ma znaczenia, jak powa¿ne s¹ twoje obra¿enia ani jak oczywista wydaje siê wina – twoja sprawa zostaje oddalona, zanim w ogóle siê zacznie. To brutalna rzeczywistoœæ pozywania instytucji publicznych w Nowym Jorku.
W The Platta Law Firm reprezentowaliœmy niezliczonych klientów, którzy dowiedzieli siê o tym zbyt póŸno. Ludzi powa¿nie rannych w autobusach, w zajezdniach, a nawet pieszych – którzy zaufali, ¿e system zrobi to, co s³uszne. Kiedy zorientowali siê, ¿e nikt do nich nie oddzwania, dowody ju¿ przepad³y, a prawnicy miasta szykowali obronê. Dlatego po ka¿dym wypadku autobusu MTA pierwszy krok to nie czekanie, lecz telefon do prawnika, który wie dok³adnie, jak z nimi walczyæ.
To zderzenie w Queens to tylko najnowszy z wielu powa¿nych incydentów MTA, które ujawniaj¹ g³êbokie problemy z bezpieczeñstwem w systemie. Od awarii hamulców po roztargnionych kierowców i autobusy wje¿d¿aj¹ce na chodnik – takie
wypadki zdarzaj¹ siê znacznie czêœciej, ni¿ pokazuj¹ nag³ówki. A ci, którzy jad¹ tymi autobusami – lub po prostu id¹ obok – p³ac¹ za to najwy¿sz¹ cenê. Nasza kancelaria wie, co siê dzieje, gdy ofiary dzia³aj¹ szybko – i gdy tego nie robi¹. Ró¿nica mo¿e oznaczaæ tysi¹ce, a czasem miliony dolarów odszkodowania. Mo¿e te¿ oznaczaæ poci¹gniêcie
MTA do odpowiedzialnoœci za zaniedbania wutrzymaniu floty czy przeci¹¿anie kierowców. Ale to dzieje siê tylko wtedy, gdy ofiary dzia³aj¹ natychmiast – zanim znikn¹ kluczowe dowody: nagrania z monitoringu, wideo z autobusu, dzienniki kierowcy, dane GPS, zapisy serwisowe. Te materia³y czêsto gin¹ w ci¹gu kilku tygodni, a nawet dni. Bez nich nawet najpewniejsza sprawa mo¿e siê rozsypaæ.
The Platta Law Firm to jedna z czo³owych kancelarii w Nowym Jorku walcz¹cych o prawa ofiar wypadków autobusowych MTA. Nasz zespó³ zna procedury, taktyki nacisku i pu³apki prawne, których agencja u¿ywa, by siê chroniæ. Wiemy, jak zabezpieczyæ nagrania, zanim zostan¹ skasowane, i jak budowaæ sprawy, które koñcz¹ siê ugodami – lub zwyciêstwem w s¹dzie. Ka¿d¹ sprawê zaczynamy od wys³uchania: co siê sta³o, co zosta³o utracone i jak to naprawiæ.
Niewa¿ne, czy chodzi o dzisiejszy wypadek autobusu wQueens, czy inny incy-

Nagrodzeni z Komitetem Stypendialnym Stowarzyszenia
➭ 2
W czêœci artystycznej, skrzypek £ukasz Plis swoim wystêpem umili³ czas zebranym, zespó³ Krakowianki i Górale zaœpiewa³ znane ludowe piosenki, a solistka Ania Florek zaprezentowa³a popularn¹ piosenkê „Baju baju”. Do tañca przygrywa³ zespó³ muzyczny „Stefan i Przyjaciele” z goœcinnym wystêpem Beaty Kumir z Blue Sky Band.
Przyjazna atmosfera, smaczny posi³ek w piêknie udekorowanej sali i atrakcyjna loteria sprawnie prowadzona przez Leokadiê Juszczak sprawi³y, ¿e goœcie wyszli nie tylko zbudowani wysokim poziomem naszej polonijnej m³odzie¿y, ale tak¿e zadowoleni i rozbawieni.
Wielkie podziêkowania nale¿¹ siê Komitetowi Organizacyjnemu, Irene Rudis, Bar-

Krakowianki i Gorale œpiewaj¹ hymny
barze Konopce i Barbarze Kulpie jak i wszystkim zacnym goœciom imprezy.
Zapraszamy do cz³onkostwa Stowarzyszenia – aplikacje mo¿na znaleŸæ na stronie www.curiewomen.org
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
dent gdziekolwiek w Nowym Jorku –przes³anie jest jedno: prawo daje ci bardzo krótki czas, a MTA nie stoi po twojej stronie. Nie czekaj na telefon od œledczego. Nie podpisuj niczego od ubezpieczyciela. Nie zak³adaj, ¿e siniak to nic takiego. Masz prawa – ale musisz je chroniæ. Jeœli zosta³eœ ranny w wypadku, nie czekaj. Zadzwoñ do nas 24/7 lub skontaktuj siê z nami przez nasz¹ stronê internetow¹ lub czat, aby porozmawiaæ bezpoœrednio z doœwiadczonym prawnikiem z The Platta Law Firm. ❍


Utworzenie pañstwa Izrael po II wojnie œwiatowej spotka³o siê z du¿ym poparciem rz¹du polskiego.
W listopadzie 1947 r. Polska g³osowa³a za rezolucj¹ ONZ o podziale Palestyny na czêœæ ¿ydowsk¹ i arabsk¹. W maju 1948 r. Warszawa uzna³a niepodleg³oœæ Izraela piêæ dni po jej og³oszeniu. Walka Izraela z inwazj¹ wojsk arabskich spotka³a siê ze zdecydowanym poparciem rz¹du i mediów polskich. Prasa pisa³a o pozdrowieniach wysy³anych z gruzów odbudowuj¹cej siê Warszawy dla walcz¹cej Hajfy i Tel-Avivu.
Najwa¿niejszym zagadnieniem w relacjach miêdzy obydwu krajami by³a emigracja ludnoœci ¿ydowskiej z terytorium Polski. Po zakoñczeniu dzia³añ wojennych, w nowych granicach Polski znalaz³o siê ponad 250 tysiêcy ¯ydów. Wiêkszoœæ z nich stanowili obywatele RP, którzy zamieszkiwali kresy wschodnie zajête w 1939 r. przez wojska sowieckie. W latach 1945-1948 wyjecha³o z Polski do Palestyny oko³o 150 tysiêcy ludnoœci ¿ydowskiej. Najwa¿niejszym motywem
emigracji by³ narastaj¹cy antysemityzm i przypadki aktów przemocy w Polsce. Tragicznym wydarzeniem by³ pogrom kielecki w lipcu 1946 r. w rezultacie którego zginê³o ponad 40 osób. Dodatkow¹ przyczyn¹ by³ fakt, ¿e du¿a czêœæ emigrantów straci³a swych krewnych w obozach œmierci. Dla wielu Polska powojenna by³a olbrzymim cmentarzem ¿ydowskim. W tym sensie wyjazd do Palestyny oznacza³ rozpoczêcie nowego ¿ycia. Jednak ju¿ pod koniec 1948 r. wyjazdy zdecydowanie os³ab³y. Wi¹za³o siê to z „przykrêceniem œruby” przez w³adze komunistyczne. Narastaj¹cy terror stalinowski obejmowa³ ca³e spo³eczeñstwo, a wiêc równie¿ spo³ecznoœæ ¿ydowsk¹. Drastyczne ograniczenie wyjazdów zagranicznych by³o jednym z elementów tej polityki. Wystarczy zaznaczyæ, ¿e w roku 1952 w³adze PRL wyda³y tylko 50 paszportów na wyjazdy prywatne.
Na pocz¹tku lat 50-ych w krajach bloku sowieckiego rozpoczê³a siê walka z syjonizmem. Pocz¹tkowo rz¹dy komunistyczne popiera³y niepodleg³oœæ Izraela. Sytuacja zmieni³a siê kiedy Tel-Aviv zacz¹³ przyjmowaæ finansow¹ i wojskow¹ pomoc od Stanów Zjednoczonych.
W Zwi¹zku Sowieckim antysemityzm wystêpowa³ w formie walki z „kosmopolityzmem”. Aresztowano setki intelektualistów, lekarzy, naukowców pochodzenia ¿ydowskiego.
Tropienie „syjonistycznych spisków” ogarnê³o wszystkie kraje bloku wschodniego. W ramach polowania na „syjonistów” stracono przywódców partyjnych ¿ydowskiego pochodzenia w Czechos³owacji i na Wêgrzech.
Ta zmiana, któr¹ mo¿na by ¿artobliwie okreœliæ terminem „frontem do klienta” zwi¹zana jest z nadchodz¹cymi wyborami w po³owie kadencji, które mog¹ diametralnie zmieniæ sytuacjê polityczn¹, jeœli demokraci odzyskaj¹ kontrolê nad jedn¹ lub obiema izbami kongresu.
Mimo ¿e administracja utrzymuje, i¿ jej dzia³ania ograniczy³y inflacjê i zwiêkszy³y p³ace, to jednoczesne efekty uboczne, jak wy¿sze koszty wynikaj¹ce z ce³ oraz rekordowe stopy procentowe, które winduj¹ ceny nieruchomoœci, wywo³a³y powszechn¹ ostro¿noœæ konsumentów. Badanie nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan pokazuje narastaj¹cy pesymizm dotycz¹cy finansów osobistych i ogólnie kondycji amerykañskiej gospodarki.
Z jednej strony Trump mówi, ¿e nie nie chce s³uchaæ o kwestii „dostêpnoœci cenowej”, bo gospodarka USA jest „bardzo silna”, jednoczeœnie jednak, zapowiada obni¿enia ce³ na kawê i owoce. Sekretarz skarbu Scott Bessent chwilê póŸniej powiedzia³, ¿e nast¹pi¹ „istotne decyzje”, które maj¹ obni¿yæ ceny towarów nieprodukowanych na szerok¹ skalê w USA.
Krytycy zwracaj¹ uwagê, ¿e prezydent próbuje teraz rozwi¹zywaæ problemy, które sam w du¿ej mierze stworzy³. „Prowadzili anty-dostêpnoœciow¹ politykê od pocz¹tku swojego urzêdowania” – ocenia Bharat Ramamurti cz³onek National Economic Council w administracji Bidena.
Choæ dane pokazuj¹, ¿e w tym roku p³ace nominalnie rosn¹ szybciej ni¿ inflacja, wzrost ten nie jest na tyle odczuwalny, by poprawiæ nastroje spo³eczne. Dodatkowo niedawny impas w rz¹dzie wywo³a³ panikê wœród osób o ni¿szych dochodach. Wstrzymane œwiadczenia ¿ywnoœciowe, od których zale¿y oko³o 40 mln Amerykanów, zmusi³y ich do korzystania z charytatywnych banków ¿ywnoœci, które odnotowa³y znacz¹cy wzrost liczby potrzebuj¹cych.
Niektóre koncepcje rz¹du Trumpa, jak na przyk³ad propozycja zwiêkszenia importu taniej argentyñskiej wo³owiny, s¹ nie do koñca przemyœlane. Pomys³ ten natychmiast wywo³a³ oburzenie wœród amerykañskich producentów miêsa. Napiêcia wzbudzi³a równie¿ zapowiedŸ prezydenta, ¿e poprze zwiêkszenie nap³ywu wykwalifiko-

Sytuacja zmieni³a siê w roku 1956. Nowe kierownictwo partyjne W³adys³awa Gomu³ki og³osi³o program demokratyzacji i suwerennoœci Polski.
W latach 1956-1960 kilkadziesi¹t tysiêcy osób otrzywa³o zezwolenie na wyjazd do Izraela. Spo³ecznoœæ ¿ydowska w Polsce zosta³a zredukowana do 30,000-40,000.
W roku 1967 nast¹pi³a zasadnicza zmiana w relacjach Polska – Izrael. Wyprzedzaj¹c uderzenie si³ arabskich wojska izraelskie zajê³y Synaj, zachodni brzeg Jordanu i odnios³y spektakularny sukces. Rz¹d sowiecki oraz rz¹dy krajów bloku wschodniego uzna³y Izrael za agresora i zerwa³y stosunki dyplomatyczne z Tel-Avivem.
Zwyciêstwo Izraela zosta³o przyjête z entuzjazmem przez spo³ecznoœæ ¿ydow-

wanych pracowników z zagranicy (pomys³ odrzucany przez czêœæ republikanów).
Kolejn¹ niewygodn¹ kwesti¹ dla Bia³ego Domu pozostaje sprzecznoœæ w przekazie dotycz¹cym ce³: administracja utrzymuje, ¿e nie zwiêkszaj¹ one kosztów, a jednoczeœnie przekonuje, ¿e ich zniesienie przyniesie ulgi w zakupach. Wed³ug Ÿróde³ zbli¿onych do Bia³ego Domu, na które powo³uje siê New York Times w administracji trwaj¹ obecnie prace
sk¹ w Polsce, co spotka³o siê z dezaprobat¹ w³adz PRL.
Rok 1968 by³ znamienny dla spo³ecznoœci ¿ydowskiej w Polsce. Rz¹d oskar¿y³ „syjonistów” o sprowokowanie wyst¹pieñ studentckich w kraju. W konsekwencji antysemickiej nagonki ponad 20 tysiêcy obywateli PRL pochodzenia ¿ydowskiego wyjecha³o z kraju pod warunkiem zrzeczenia siê obywatelstwa polskiego. Po upadku rz¹dów komunistycznych w Polsce w 1989 r. relacje polsko – izraelskie znacznie siê poprawi³y. Wznowiono stosunki dyplomatyczne, a w Polsce nast¹pi³ renesans kultury ¿ydowskiej. Pomimo pewnych nieporozumieñ i kontrowersji relacje miêdzy obu krajami uk³adaj¹ siê dobrze. ❍
nad szerokimi zwolnieniami z ce³, szczególnie tych wprowadzonych w kwietniu wobec krajów niemaj¹cych umów handlowych z USA. W poszukiwaniu sposobów na obni¿enie rat hipotek administracja rozwa¿a niestandardowe rozwi¹zania. Trump zasugerowa³ mo¿liwoœæ wprowadzenia 50-letnich kredytów mieszkaniowych, co eksperci skrytykowali ju¿ jako propozycjê, która przynios³aby gospodarstwom domowym wy³¹cznie wiêksze zad³u¿enie. Równolegle Bia³y Dom sygnalizuje doraŸne pomys³y maj¹ce polepszyæ samopoczucie Amerykanów. Prezydent zaproponowa³ na przyk³ad jednorazowe czeki po dwa tys. dolarów, finansowane z wp³ywów celnych. Wiêkszoœæ planowanych dzia³añ wymaga jednak wspó³pracy kongresu lub odwrotu od dotychczasowej strategii handlowej. Eksperci w¹tpi¹, by kosmetyczne korekty przynios³y realne obni¿ki kosztów ¿ycia. „Zniesienie ce³ na kilka popularnych dóbr konsumpcyjnych to wa¿ny gest wobec sfrustrowanych wyborców, ale trudno przewidzieæ, czy faktycznie prze³o¿y siê to na odczuwalne ulgi w domowych bud¿etach” – ocenia cytowany w NYT Owen Tedford z grupy doradczej Beacon Policy Advisers.


Co czwarty Polak jest seniorem, a zatem jestem co czwarty.
G³ówny Urz¹d Statystyczny, informuje, ¿e wprawdzie Polacy ¿yj¹ d³u¿ej, to wiêcej ich umiera, ni¿ siê rodzi. Dane tego¿ Urzêdu s¹ alarmuj¹ce: jeœli sytuacja radykalnie siê nie zmieni, a nic na to nie wskazuje, to w 2060 roku liczba ludnoœci w Polsce skurczy siê do oko³o 28 milionów. Pod koniec wrzeœnia 2025 roku liczba ta wynios³a 37 mln 376 tys. osób. Jest to oko³o 158 tys. mniej ni¿ przed rokiem oraz 113 tys. mniej w porównaniu z koñcem roku 2024. ¯adne akcje zapobiegaj¹ce temu stanowi rzeczy nie przynosz¹ rezultatów. ¯adne! Ciekawe, dlaczego rodzi siê wiêcej dzieci w niereligijnych Czechach, w których warunki bytowe s¹ podobne jak w religijnej Polsce?
Z wyliczeñ Miêdzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, ¿e w ci¹gu ostatnich dziesiêciu lat liczba osób posiadaj¹cych w Polsce maj¹tek powy¿ej 400 tys. z³. zwiêkszy³a siê ponad trzykrotnie, do czterech milionów. Z kolei liczba osób z maj¹tkiem przewy¿szaj¹cym cztery mln z³. wzros³a w tym czasie dwukrotnie, z oko³o 50 tys. do oko³o 100 tysiêcy.
15 listopada minê³a 130 rocznica urodzin Antoniego S³onimskiego poety, pisarza, autora dowcipów rozœmie-

Wtorek
szaj¹cych ca³¹ Polskê, felietonisty i bezkompromisowego komentatora ¿ycia politycznego, kulturalnego oraz spo³ecznego. Uwielbia³em go. By³ moim wzorem. P³aka³em, kiedy umar³ w wyniku obra¿eñ odniesionych w katastrofie samochodowej. Uwa¿a³em go za mêdrca, kieruj¹cego siê zasad¹ zdrowego rozumu i z³otego rozs¹dku. Podziwia³em odwagê, z jak¹ w obronie swych przekonañ nara¿a³ siê niemal wszystkim, pocz¹wszy od tych z prawa i z lewa oraz tych, którzy byli przekonani, ¿e s¹ uosobieniem prawdziwej polskoœci i najprawdziwszego patriotyzmu. Byli tacy, którzy odmawiali mu tej¿e polskoœci, choæ on sam uwa¿a³ siê za „maniakalnego Polaka”. W swych felietonach i dowcipach nie oszczêdza³ równie¿ wszelkiej maœci fanatyków, faszystów, komunistów i nacjonalistów. Za sw¹ odwagê i bezkompromisowoœæ p³aci³ wysokie ceny. „Prawdziwy patriota” uderzy³ go w twarz za wiersz „Dwie ojczyzny”, który przytaczam –
„W twojej ojczyŸnie karki siê zgina
Przed ka¿d¹ w³adz¹, Dla zwyciê¿onych – wzgarda i œlina, Gdy ich na rzeŸ prowadz¹.
W twojej ojczyŸnie, gdyœ ho³dy sk³ada³ –
Przed obce trony.
W ojczyŸnie mojej, jeœli kto pada³,
To krwi¹ zbroczony.
W twojej ojczyŸnie do obcych w wierze
Bóg siê nie zni¿a.
Moja ojczyzna œwiat ca³y bierze
W ramiona krzy¿a.
W twojej ojczyŸnie s³awnych portrety –
Tom w eta¿erce.
W mojej ojczyŸnie s³owa poety
Oprawne w serce.
Chocia¿ ci sprzyja ten wieczór mglisty
I noc bezgwiezdna,
Jak¿e mnie wygnasz z ziemi ojczystej, Jeœli jej nie znasz?”
Na prze³omie lat 60 i 70 ub. wieku na polecenie komunistycznych w³adz cenzura zabroni³a nie tylko publikowania wszystkiego, co Antoni S³onimski napisa³, ale tak¿e wymieniania w mediach jego imienia i nazwiska. Prof. Tadeusz Kotarbiñski, wybitny filozof i logik, pocie-
Kongres przeg³osowa³ zobowi¹zanie Departamentu Sprawiedliwoœci do ujawnienia pozosta³ych akt zwi¹zanych z seksualnym maniakiem i przestêpc¹ Jeffreyem Epsteinem. Prezydent Donald Trump, który blokowa³ to rozwi¹zanie, zaliczy³ pora¿kê. Gdy okaza³o siê, ¿e nie uda³o siê ustawy wstrzymaæ w Izbie Reprezentantów, zaleci³ Republikanom g³osowaæ „za”. Wynik: ustawa przesz³a wiêkszoœci¹ 427-1 w Izbie i jednog³oœnie w Senacie.
Maj¹c przed oczami pora¿kê, Trump wykona³ wyprzedzaj¹cy zwrot: zaapelowa³ do Republikanów, aby zag³osowali „za”, bo nie chcia³ byæ po stronie z napisem „przegrany”. Jednak jest to pora¿ka prezydenta, musia³ ulec naciskom ze strony swojej bazy wyborczej. MAGA chcia³a wszystkich papierów „od Epsteina”, wiêc je ma dostaæ. Chc¹c sobie os³odziæ pora¿kê, Bia³y Dom planuje wykorzystaæ akta Epsteina przeciw-
ko Demokratom po tym, jak wraz z kilkoma Republikanami skutecznie wywarli presjê na przejœcie ustawy. Dwóch anonimowych urzêdników Bia³ego Domu poinformowa³o „Politico”, ¿e planuj¹ zwróciæ uwagê na Demokratów, którzy komunikowali siê z Epsteinem lub byli z nim powi¹zani. „Demokraci zaczêli mówiæ o aktach Epsteina dopiero wtedy, gdy pomyœleli, ¿e mog¹ je wykorzystaæ do zdobycia punktów politycznych przeciwko prezydentowi Trumpowi” – powiedzia³ „Politico” anonimowy urzêdnik Bia³ego Domu. „To oka¿e siê dla nich b³êdem”.
Od miesiêcy Demokraci wykorzystywali odmowê Trumpa ujawnienia dokumentów spekuluj¹c, ¿e prezydent coœ ukrywa lub kogoœ kryje. Prezydent zaprzeczy³ jakimkolwiek nieprawid³owoœciom i jakiejkolwiek wiedzy na temat przestêpstw pope³nionych przez Epsteina. Teraz zamierza wykorzystaæ ka¿d¹ informacjê, aby pogr¹¿yæ Demokratów.
Jednym s³owem, zabawy z Epsteinem, ci¹g dalszy.
Œroda
„Jak twierdz¹ przedstawiciele USA i Rosji w rozmowie z portalem Axios, admini-
Andrzej Józef D¹browski

szy³ wówczas poetê zapewnieniem, ¿e skoro zosta³ skazany na nieistnienie, to tym samym „znalaz³ siê w najlepszym towarzystwie, takim jak Bóg i sprawiedliwoœæ”. Ma³o kto wie, ¿e Antoni S³onimski wspaniale przet³umaczy³ monolog Hamleta „Byæ, albo nie byæ”. W moim przekonaniu jego przek³ad wci¹¿ jest najpiêkniejszy i najbardziej wzruszaj¹cy. Ujmuj¹ mnie równie¿ „Sonety” Szekspira w t³umaczeniu pana Antoniego. Piszê „pana” albowiem dziêki El¿biecie Barszczewskiej, wielkiej polskiej aktorce, mog³em kilkakrotnie rozmawiaæ z mistrzem osobiœcie, a nawet poca³owaæ go w rêkê. Parê lat póŸniej pani El¿bieta ofiarowa³a mi ze swoich zbiorów jego karykaturê narysowan¹ przez Zygmunta Czermañskiego. Patronuje dzisiaj mojej warszawskiej zastanawialni, zamykaj¹c oczy na mój widok. O panu Antonim pisa³em parokrotnie w „Kartkach”, a wczeœniej w du¿ym artykule „Don Kichot z Warszawy”, opublikowanym w „Przegl¹dzie Polskim” – znakomitym dodatku kulturalnym do dawnego „Nowego Dziennika”. Przypomnê te¿, ¿e mój cykl wspomnieñ „Mieszkañcy mojej pamiêci” by³ w du¿ym stopniu inspirowany „Alfabetem wspomnieñ” pana Antoniego. Dzisiaj chêtnie do nich wracam, podobnie jak do „Alfabetu Kisiela” Stefana Kisielewskiego.
Antoni S³onimski – „Polska to taki dziwny kraj, w którym wszystko jest mo¿liwe, nawet zmiany na lepsze” (...) „Jesteœmy czymœ w rodzaju przedmurza, ale przedmurza obrotowego. Od Wschodu albo Zachodu. Zale¿nie od koniunktury”. Jak¿e to aktualne, prawda?
Antoni S³onimski – „Bóg mi powierzy³ humor Polaków”.
stracja Trumpa potajemnie konsultowa³a siê z Rosj¹ w celu opracowania nowego planu maj¹cego na celu zakoñczenie wojny na Ukrainie” – taka wiadomoœæ o poranku.
PóŸniej „Financial Times” poda³ szczegó³y propozycji USA i Rosji dla Ukrainy, które wi¹¿¹ siê g³ównie z korzyœciami dla Moskwy.
„Wed³ug osób maj¹cych bezpoœredni¹ wiedzê o dokumencie, plan wymaga od Ukrainy oddania czêœci wschodniego Donbasu, w tym terenów znajduj¹cych siê obecnie pod kontrol¹ Kijowa, oraz zmniejszenia liczebnoœci si³ zbrojnych o po³owê” – poda³ „Financial Times”.
Wed³ug Axios, Ukraina kontroluje obecnie oko³o 12 proc. terytorium Donbasu. Plan przewiduje, ¿e po wycofaniu wojsk ukraiñskich region ten znalaz³by siê pod kontrol¹ Rosji, lecz formalnie mia³by status strefy zdemilitaryzowanej bez obecnoœci rosyjskich si³ zbrojnych. W obwodach chersoñskim i zaporoskim linie frontu zosta³yby w wiêkszoœci utrzymane, natomiast Rosja zgodzi³aby siê zwróciæ czêœæ okupowanych terenów po zakoñczeniu negocjacji.
„Financial Times” zauwa¿a z kolei, ¿e w projekcie dokumentu Ukraina zosta³a wezwana do ograniczenia kluczowych zasobów uzbrojenia, a tak¿e przewidziano stopniowe wycofanie amerykañskiej pomocy wojskowej. W planie zapisano rów-
nie¿ uznanie jêzyka rosyjskiego za oficjalny jêzyk pañstwowy w Ukrainie oraz przyznanie oficjalnego statusu lokalnemu od³amowi Rosyjskiej Cerkwi Prawos³awnej. Jak przekaza³y dwie osoby maj¹ce wiedzê o sprawie, 28-punktowe porozumienie zosta³o przekazane w³adzom w Kijowie w tym tygodniu przez Steve’a Witkoffa specjalnego wys³annika prezydenta USA Donalda Trumpa. Amerykañski emisariusz spotka³ siê w Miami z sekretarzem Rady Bezpieczeñstwa Narodowego i Obrony Ukrainy, by³ym ministrem obrony Rustemem Umierowem.
Plan zdaje siê realizowaæ maksymalistyczne oczekiwania Kremla, co oznacza prawie pewne odrzucenie go przez Kijów. „Urzêdnicy w Kijowie, którzy zostali poinformowani o planie, stwierdzili, ¿e jest on œciœle zgodny z maksymalistycznymi ¿¹daniami Kremla i ¿e bez wprowadzenia znacz¹cych zmian jest nie do przyjêcia dla Ukrainy” – poinformowa³ „Financial Times”.
Jak widaæ prezydent Trump znów ³agodzi stosunki z Rosj¹. Ka¿de zawieszenie broni, które Putin bêdzie móg³ sprzedaæ jako zwyciêstwo, to fatalna wiadomoœæ tak¿e dla Polski, a warunki rosyjsko-amerykañskie takie „zwyciêstwo” daj¹ Kremlowi.
Nie jest weso³o. Zobaczymy co dalej.

Nowy Jork
Mija setna rocznica œmierci Stefana ¯eromskiego, prozaika, publicysty, dramaturga, spo³ecznika i dzia³acza niepodleg³oœciowego. By³ jednym z najwa¿niejszych polskich pisarzy XX wieku, pozostawi³ po sobie nie tylko bogaty dorobek literacki, ale tak¿e wyraziste œwiadectwo swoich pogl¹dów politycznych i spo³ecznych, które do dziœ prowokuj¹ do pytañ o polsk¹ to¿samoœæ, rolê literatury i odpowiedzialnoœæ spo³eczn¹.
Jego domem by³a Kielecczyzna. Strawczyn to pierwsza z wielu miejscowoœci w Œwiêtokrzyskiem, z którymi zwi¹zany by³ pisarz, i które opisywa³ w swoich utworach. Tam siê urodzi³ 14 paŸdziernika 1864 r. a w parafii do dziœ przechowywana jest jego oryginalna metryka chrztu. Pochodzi³ ze zubo¿a³ej rodziny szlacheckiej herbu Jelita, borykaj¹cej siê jednak z trudnoœciami finansowymi, które wywar³y znaczny wp³yw na m³odoœæ i osobowoœæ twórcz¹ ¯eromskiego. Jego ojciec by³ dzier¿awc¹ folwarku. Z matk¹, po której odziedziczy³ ciemne w³osy i br¹zowe oczy oraz s³abe p³uca, by³ bardzo zwi¹zany. Opisa³ j¹ w „Syzyfowych pracach” jako matkê Marcina Borowicza. To ona rozbudzi³a w nim zami³owania literackie. Lata dzieciñstwa ¯eromski spêdzi³ w Ciekotach na KielecczyŸnie nad rzek¹ Lubrzank¹. Z domu móg³ ogl¹daæ wzniesienia Gór Œwiêtokrzyskich: £ysicê, najwy¿sz¹ górê pasma i Radostow¹. By³ to krajobraz, który pozosta³ w pamiêci pisarza. Wielokrotnie wraca³ do tych stron w opowiadaniach i powieœciach.
M³odoœæ ¯eromskiego nie by³a szczêœliwa i beztroska. Wczeœnie osierocony, ¿y³ w biedzie, zachorowa³ na gruŸlicê, któr¹ leczy³ ca³e ¿ycie. Jako dziesiêciolatek rozpocz¹³ naukê w dziewiêcioklasowym kieleckim Rz¹dowym Gimnazjum Mêskim. W szkole spêdzi³ a¿ 12 lat, trzykrotnie bowiem powtarza³ klasy na ró¿nych etapach edukacji. W gimnazjum z rówieœnikami tworzyli nielegalne kó³ka, czytali du¿o i „gadali” o Polsce. Prenumerowali polsk¹ prasê, wymieniaj¹c tytu³y miêdzy sob¹. Biografowie podaj¹, ¿e przysz³y pisarz w ci¹gu czterech ostatnich lat nauki w gimnazjum przeczyta³ 256 ksi¹¿ek. Doœwiadczenia z gimnazjum kieleckiego wykorzysta³ ¯eromski póŸniej podczas pisania „Syzyfowych prac”. Z czasów gimnazjalnych pochodz¹ jego pierwsze próby literackie – wiersze, dramaty i przek³ady z literatury rosyjskiej. Nad jego twórczym rozwojem czuwa³ ulubiony nauczyciel, polonista – Antoni Gustaw Bem, historyk literatury, publicysta i krytyk, zwolennik pozytywizmu, wybitny pedagog. ¯eromski uwieczni³ go w „Syzyfowych pracach” jako profesora Sztettera. M³ody literat na utrzymanie zarabia³ korepetycjami. Zadebiutowa³ w roku 1882, publikuj¹c w „Tygodniku Mód
i Powieœci” t³umaczenie wiersza Micha³a Lermontowa „Pragnienie”, a w „Przyjacielu Dzieci” utwór „Piosnka rolnika”. ¯eromski pozostawa³ w regularnych kontaktach z kilkoma kolegami z kieleckiej szko³y. Wœród nich by³ Jan Stro¿ecki, wspó³twórca Polskiej Partii Socjalistycznej, który za swoj¹ dzia³alnoœæ polityczn¹, spêdzi³ osiem lat na zes³aniu na Syberii. Rozwija³ tam swoj¹ pasjê do fotografii i przesy³a³ czêsto ¯eromskiemu syberyjskie zdjêcia. Kontakt utrzymywa³ te¿ z koleg¹ ze szkolnej ³awy, Janem Wac³awem Machajskim. Jego cechy nosi Andrzej Radek – bohater „Syzyfowych prac”. Poznali siê, gdy ¯eromski powtarza³ VI klasê. Machajski zaanga¿owa³ siê w dzia³alnoœæ polityczn¹. W³adze carskie dwukrotnie zes³a³y go na Syberiê. Po zakoñczeniu kary w listach prosi³ ¯eromskiego o pomoc w znalezieniu pracy lub o wsparcie finansowe – pisarz nie odmawia³. Trzecim przyjacielem by³ Zygmunt Wasilewski – ideolog narodowej demokracji. Znajomoœæ rozwinê³a siê dopiero w czasach warszawskich, gdy ¯eromski stawia³ pierwsze powa¿ne kroki literata, a Wasilewski – zwi¹zany zawodowo z redakcj¹ „G³osu” – pomaga³ publikowaæ jego utwory w prasie.
Przysz³y pisarz chcia³ zostaæ lekarzem, ale brak matury i kiepska pensja korepetytora pozwoli³y mu jedynie na podjêcie studiów weterynaryjnych w Warszawie, które nie wymaga³y matury. Tam zetkn¹³ siê z tajnym nauczaniem i ruchem socjalistycznym. Podczas studiów wspó³pracowa³ z „G³osem”. Publikowa³ korespondencje i opowiadania. W 1889 r. musia³ zrezygnowaæ ze studiów z powodów materialnych. ¯y³ wtedy z korepetycji, g³odowa³. Po pierwszych sukcesach literackich podj¹³ pracê jako guwerner na dworach szlacheckich, m.in. w Na³êczowie, modnym uzdrowisku, do którego zje¿d¿ali znani pisarze i dziennikarze (Na³êczów by³ pierwowzorem Cisów, które opisa³ póŸniej w „Ludziach bezdomnych”), gdzie pozna³ swoj¹ przysz³¹ ¿onê Oktawiê z Radziwi³³owiczów Rodkiewiczow¹, jed-


noczeœnie publikowa³ w „Tygodniku Powszechnym” i „G³osie”. Po oko³o trzech latach pracy jako nauczyciel domowy, wyruszy³ po raz pierwszy za granicê. Uda³o mu siê odwiedziæ Wiedeñ, Monachium i czesk¹ Pragê.
W 1892 poœlubi³ Oktawiê, wdowê po Henryku Rodkiewiczu, administratorze zak³adu leczniczego w Na³êczowie. ¯ona okaza³a siê dla ¯eromskiego nie tylko oparciem, ale te¿ partnerk¹ intelektualn¹. Ona bra³a na swoje barki ca³e gospodarstwo domowe, by³a bardzo zaradna i nastawiona na niesienie pomocy innym. Mê¿owi pomaga³a tak¿e w pracy, robi³a notatki i zbiera³a w bibliotece informacje przydatne do powieœci „Popio³y”. Gdy carska cenzura skonfiskowa³a rêkopis, uruchomi³a swoje znajomoœci, by go odzyskaæ. W 1899 r. urodzi³ siê ich synek Adam. W siódmej klasie zdiagnozowano u niego gruŸlicê. W wieku 19 lat zmar³, co dla obojga rodziców by³o nieopisan¹ tragedi¹. Dziêki znajomoœciom Oktawii ¯eromski wyjecha³ z rodzin¹ do Szwajcarii, gdzie przez piêæ lat pe³ni³ funkcjê zastêpcy bibliotekarza Polskiego Muzeum Narodowego w Rapperswilu. Muzeum gromadzi³o zbiory dotycz¹ce dziejów polskiej emigracji po powstaniu listopadowym i styczniowym. Wiedzê zaczerpniêt¹ z tych zbiorów obficie wykorzystywa³ w swoim pisarstwie. W Szwajcarii pozna³ miêdzy innymi Gabriela Narutowicza, Juliana Marchlewskiego i Edwarda Abramowskiego (pierwowzór Szymona Gajowca z Przedwioœnia), który sta³ siê jego wa¿nym nauczycielem ideowym. W 1897 r. otrzyma³ posadê w Bibliotece Ordynacji Zamoyskich i przeniós³ siê z rodzin¹ do Warszawy. Od roku 1905 literat mieszka³ w Na³êczowie, gdzie obok pracy literackiej poœwiêca³ siê dzia³alnoœci spo³ecznej. Dom ¯eromskich by³ oœrodkiem aktywnoœci patriotycznej i edukacyjnej. Funkcjonowa³a w nim ochronka
dla dzieci z ubogich rodzin i tajna szko³a polska. Wraz z grup¹ miejscowych radykalnych inteligentów pisarz za³o¿y³ Uniwersytet Ludowy, w którym sam wyg³asza³ odczyty. Optowa³ za przeprowadzaniem kursów dokszta³caj¹cych i utworzeniem teatru ludowego. To z jego inicjatywy powsta³o w 1906 r. Towarzystwo Szerzenia Oœwiaty „Œwiat³o”, którego by³ honorowym przewodnicz¹cym.
Jednoczeœnie by³ bardzo p³odnym pisarzem. Ksi¹¿ki ¯eromskiego stawa³y siê coraz bardziej popularne. Jego twórczoœæ cechowa³a ogromna ró¿norodnoœæ stylistyczna: pisa³ legendy historyczne, epopeje, manifesty pisane proz¹ poetyck¹, poematy i dramaty, znany równie¿ pod pseudonimami Maurycy Zych, Józef Katerla (panieñskie nazwisko matki) i Stefan Iksmore¿ (ananim).
W 1895 r. wyda³ zbiory „Opowiadania” i „Rozdziobi¹ nas kruki, wrony”, które spotka³y siê z ¿yw¹ reakcj¹ czytelników i krytyki. Od tej pory niemal ka¿da nastêpna jego pozycja by³a wydarzeniem literackim. W pierwszych ksi¹¿kach zarysowa³a siê problematyka jego twórczoœci, w której dominowa³y tematy walki narodowo-wyzwoleñczej, ciemnoty i krzywdy ludu, rozterki moralne bohaterów walcz¹cych o sprawiedliwoœæ.
W 1897 r. opublikowa³ powieœæ „Syzyfowe prace”, w du¿ej mierze opartej na w³asnej biografii. Opisa³ w niej dzieciñstwo i proces dojrzewania szlacheckiego syna, Marcina Borowicza, w rosyjskim systemie edukacji. W 1899 ukaza³a siê powieœæ „Ludzie bezdomni”, uznana za prze³omow¹. Autor zaproponowa³ zupe³nie nowy typ powieœci: fragmentarycznej, niejednolitej stylistycznie, o zmiennej narracji. Obok fragmentów realistycznych pojawia siê patos, ironia, symbolizm, liryzm, obrazy ekspresjonistyczne i naturalistyczne. Taka poetyka bêdzie odt¹d dominowa³a w pisarstwie ¯eromskiego. Nazwany „sumieniem narodu”, „sumieniem literatury polskiej” mocno anga¿owa³ swoje pisarstwo w problematykê spo³eczn¹. Panoramê jego ¿ycia uczuciowego i intelektualnego stanowi¹ „Dzienniki”, pisma najbardziej intymne, ciekawe, dawniej przez cenzurê mocno okrojone, wspó³czeœnie publikowane bez tej ingerencji, w których spomiêdzy wierszy wy³ania siê ¯eromski zwyk³y, nie pos¹gowy, nie mog¹cy z³apaæ idei, za któr¹ goni. „S¹ chwile, ¿e wszystko na mnie uderza, wszystko siê ³amie w rêkach, wszystko zawodzi. Sk¹dœ niespodzianie zjawiaj¹ siê bóle i targaj¹ serce”, pisa³. „Dzienniki” maj¹ przede wszystkim wartoœæ dokumentaln¹, przynosz¹ dok³adny zapis najdrobniejszych faktów pozwalaj¹cych odtworzyæ niemal dzieñ po dniu biografiê pisarza i skorygowaæ b³êdne w tym zakresie pogl¹dy, zawieraj¹ obserwacje, komentarze, sprawozdania z lektury, ze spektakli teatralnych, spotkañ towarzy-
skich, z udzia³u w ¿yciu ideowym ówczesnej m³odzie¿y i relacje z doœwiadczeñ nauczyciela domowego, obserwuj¹cego zarówno ¿ycie œrodowiska ziemiañskiego, jak i ch³opskiego. S¹ jednoczeœnie obrazem rozwoju osobowoœci twórczej ¯eromskiego. Stanowi¹ jedno z najwybitniejszych, choæ niezamierzonych dzie³ ¯eromskiego, s¹ wielk¹ powieœci¹ ¿ycia. W 1904 r. ukaza³a siê wielka powieœæ historyczna „Popio³y” ukazuj¹ca w epizodach spo³eczeñstwo polskie, ró¿norodne jego postawy i pogl¹dy, zawieraj¹ca wielk¹ apoteozê walki narodowowyzwoleñczej i idea³ów republikañskich, a zarazem obraz koszmarnego z³a, jakie niesie za sob¹ wojna. Powieœæ zawiera obszerne opisy przyrody, drobiazgowe informacje historyczne, szczegó³owe sceny batalistyczne, dyskurs filozoficzny. Odznacza siê te¿ œmia³¹ erotyk¹. Popio³y pomyœlane by³y jako pocz¹tek wielkiej epopei historycznej. Jej kontynuacjê stanowi³y „Iskry” przenosz¹ce bohaterów w czas powstania listopadowego. Powieœæ, poza fragmentem „Wszystko i nic”, zosta³a jednak skonfiskowana i zniszczona.
Od 1904 r., kiedy po opublikowaniu „Popio³ów” zyska³ wzglêdn¹ stabilizacjê finansow¹, pisarz zaprzesta³ szukania posad, odda³ siê pracy pisarskiej i dzia³alnoœci spo³ecznej. Istotn¹ zmianê i rozczarowanie w pisarstwie ¯eromskiego przynios³a rewolucja 1905 roku. Pojawi³o siê w nim jeszcze wiêcej pesymizmu, przekonania o nierozwi¹zywalnoœci problemów spo³ecznych, daremnoœci szlachetnych wysi³ków, o dominacji z³a. Takim studium z³a jest spo³eczno-obyczajowa powieœæ „Dzieje grzechu” (1908), przedstawiaj¹ca z³o w relacjach i naturze ludzkiej. Tragiczne dzieje Ewy Pobratymskiej i jej mi³oœci do £ukasza Niepo³omskiego interpretowane by³y przez pryzmat nêdzy i ob³udy spo³ecznej, oraz wp³yw biedy na poczynania bohaterów. Podobnie pesymistyczna jest „Duma o hetmanie” z roku 1908, maluj¹ca obraz bitwy pod Cecor¹. Jednym z najlepszych i najpe³niejszych obrazów rewolucji 1905 jest dramat „Ró¿a” z roku 1909.
W 1907 r. ¯eromski odby³ podró¿ po W³oszech, gdzie leczy³ siê wraz z synem, który odziedziczy³ po ojcu chorobê p³uc. W 1908 r. zmuszony przez policjê do opuszczenia Królestwa Polskiego. czêsto zmienia³ miejsce zamieszkania. W latach 1909-1912 przebywa³ z rodzin¹ we Francji. W 1913 r. przysz³a na œwiat Monika ¯eromska, jego jedyna córka. Jej matka, malarka Anna Zawadzka, by³a drug¹ partnerk¹ ¿yciow¹ pisarza. ¯eromski porzuci³ rodzinê i zamieszka³ z ni¹. Anna zosta³a ilustratorka jego ksi¹¿ek i towarzyszy³a mu do œmierci. Monika (1913-2001) posz³a w œlady ojca i zosta³a cenion¹ pisark¹. By³a równie¿ autork¹ ilustracji do jego utworów. Nigdy jednak ¯eromski do koñca nie zerwa³ z Oktawi¹. W listach zawsze wyra¿a³ siê o niej pochlebnie.
Okres pierwszej wojny œwiatowej to czas, kiedy pisarz mocno zaanga¿owa³ siê w sprawy kraju. Pe³ni³ m.in. funkcjê oficera w krakowskim departamencie wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego, zastêpcy sekretarza w Naczelnym Komitecie Zakopiañskim. Przyjecha³ do Krakowa z zamiarem wst¹pienia do Legionów i udania siê na front. Próby te nie by³y skuteczne, wróci³ do Zakopanego, gdzie pod koniec wojny wybrano go prezydentem pierwszej namiastki pañstwa polskiego. Urz¹d, który obj¹³, w demokra-

tycznych wyborach, dotyczy³ proklamowanej 1 listopada 1918 roku, co prawda na krótko, Rzeczypospolitej Zakopiañskiej. ¯eromski obejmuj¹c wtedy pieczê prezydenck¹, stworzy³ Organizacjê Narodow¹, na czele której stan¹³ i kierowa³ przez jedenaœcie dni. Fakt ten narobi³ sporo zamieszania w ówczesnym ¿yciu politycznym. Niemniej jednak ¯eromskiego trzeba zaliczyæ w poczet tych dzia³aczy, w którego „rêkach” spocz¹³ zal¹¿ek nowo narodzonej niepodleg³oœci.
Te pierwsze lata niepodleg³oœci przynios³y ¯eromskiemu przyp³yw energii twórczej, by³ uznawany by³ za najpopularniejszego polskiego pisarza. Powróci³ do Warszawy, kupi³ dom w Konstancinie i zaanga¿owa³ siê w organizowanie ¿ycia kulturalno-literackiego w stolicy. W 1920 r. zosta³ prezesem Zwi¹zku Zawodowych Literatów Polskich. Wraz z Janem Kasprowiczem i W³adys³awem Kozickim uczestniczy³ w akcji plebiscytowej na Warmii i Mazurach, pisa³ o Œl¹sku, Wielkopolsce i Pomorzu. Wspiera³ tak¿e walcz¹cych w wojnie polsko-bolszewickiej, apelowa³ o ciep³¹ odzie¿ dla ¿o³nierzy, pisa³ o wszechogarniaj¹cej wtedy nêdzy i g³odzie. Zwi¹zany z wybrze¿em przewodniczy³ Towarzystwu Przyjació³ Pomorza. Uczestniczy³ w zak³adaniu takich instytucji, jak Akademia Literatury, Stra¿ Piœmiennictwa Polskiego, PEN Club. W 1925 r. otrzyma³ po raz pierwszy przy-
znan¹ polsk¹ pañstwow¹ nagrodê literack¹ za zbiór utworów o historii polskiego wybrze¿a „Wiatr od morza” (1922). W dowód uznania za dzia³alnoœæ literack¹ i spo³eczn¹ otrzyma³ od prezydenta mieszkanie w oficynie na Zamku Królewskim w Warszawie.
Czterokrotnie (1921-1924) by³ nominowany do literackiej Nagrody Nobla, ale nigdy jej nie otrzyma³. Decyzja by³a spowodowana kampani¹ niemieckich dziennikarzy po publikacji „Wiatru od morza” oraz krytyk¹ literack¹ oceniaj¹c¹ styl ¯eromskiego jako ciê¿ki, a jego tematykê jako zbyt lokaln¹ i pesymistyczn¹.
Odzyskanie niepodleg³oœci przynios³o równie¿ przyp³yw nadziei. ¯eromski próbowa³ zaprojektowaæ program spo³eczny i kulturowy dla wolnej Polski w publicystyce. Wizja zak³ada³a powszechn¹ demokratyczn¹ i spo³ecznikowsk¹ postawê klas posiadaj¹cych i dobr¹ wolê ludu, który pozwoli sob¹ kierowaæ i podporz¹dkuje nowym regu³om. Z³udzenia co do mo¿liwoœci rozwoju kraju siê skoñczy³y, czego dowodem jest powieœæ „Przedwioœnie”. „Przedwioœnie” pisa³ ¯eromski jako ktoœ, kto wiele si³ w³o¿y³ w walkê o woln¹ Polskê, co dawa³o mu prawo do oceny powojennej rzeczywistoœci. Ksi¹¿ka ukaza³a siê w 1925 r., gdy mo¿na by³o dokonywaæ rozrachunków, bo min¹³ ju¿ czas zach³yœniêcia siê wolnoœci¹. Mo¿na by³o zacz¹æ zadawaæ pytania, co z t¹ niepodle-

g³oœci¹ zrobimy. ¯eromski mia³ bardzo sprecyzowan¹ wizjê tego, jaka Polska powinna byæ, chcia³ pañstwa obywatelskiego, pañstwa wspólnej odpowiedzialnoœci i sprawiedliwoœci, bez dzielnic nêdzy w miastach, bez g³oduj¹cych ch³opów. „Nie zrozumiano mej przypowieœci” – pisa³ ¯eromski o reakcjach na „Przedwioœnie”. Nie móg³ przewidzieæ, ¿e przez ca³e dekady, w czasach PRL-u ta „probolszewicka” interpretacja zostanie utrzymana, a powieœæ analizowana bêdzie w szko³ach jako droga Baryki do komunizmu. Pierwsze lata niepodleg³ej Polski zdiagnozowa³ w reporta¿u „Na probostwie w Wyszkowie”. Jego zdaniem „batog bolszewicki”, który spad³ na kraj, by³ czymœ na kszta³t kary za to, ¿e po wyzwoleniu: „Polska ¿y³a w lenistwie ducha, opl¹tana przez wszelakie ga³gañstwo, paskarstwo, ³apownictwo, dorobkiewiczostwo kosztem ogó³u, przez ja³owy biurokratyzm, d¹¿enie do kariery i nieodpowiedzialnej w³adzy. Wszystka wznios³oœæ, poczêta w duchu za dni niewoli, zamar³a w tym pierwszym dniu wolnoœci. Walka o w³adzê, istniej¹ca niew¹tpliwie wszêdzie na œwiecie, jako wyraz si³y potêg spo³ecznych, partii, obozów i stronnictw, w Polsce przybra³a kszta³ty monstrualne. Nie ludzie zdolni, zas³u¿eni, wykszta³ceni, m¹drzy, których mamy du¿o w kraju, docierali do steru w³adzy, lecz mê¿owie partii i obozów, najzdolniejsi czy najsprytniejsi w partii lub obozie. Jak po spuszczeniu wód stawu, ujrzeliœmy obmierz³e rojowisko gadów i p³azów.”
Ostatnie miesi¹ce ¿ycia Stefan ¯eromski spêdzi³ w mieszkaniu na Zamku Królewskim. W lecie 1925 r. znacznie podupad³ na zdrowiu. Jego stan lekarze okreœlali jako beznadziejny. Po przyjêciu kolejnego, sprowadzonego z zagranicy lekarstwa, choremu poprawi³o siê. Monika ¯eromska wspomina, ¿e 19 listopada po obiedzie odwiedzi³ ojca Antoni S³onimski. Wpad³ te¿ Julian Tuwim z bukietem ró¿, ciesz¹c siê z powrotu pisarza do zdrowia. Nastêpnego dnia ¯eromski ju¿ nie ¿y³. Zmar³ w wieku 61 lat 20 listopada 1925 r. Powszechne by³o przekonanie o odejœciu najwiêkszego polskiego pisarza wspó³czesnego. Jego œmieræ wywo³a³a ¿a³obê narodow¹, pogrzeb by³ wielk¹ manifestacj¹. Na ¿¹danie mieszkañców stolicy skrócono tego dnia czas pracy. Pisarz zosta³ pochowany na cmentarzu ewangelicko-reformowanym. Po¿egnalne utwory poœwiêcili mu m.in. W³adys³aw Broniewski, Mieczys³aw Jastrun, Jan Lechoñ, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Antoni S³onimski, Julian Tuwim i Leopold Staff. W domu w Na³êczowie zosta³o za³o¿one muzeum jego pamiêci. Nazwisko pisarza patronuje szko³om, bibliotekom, ulicom, instytucjom. Powsta³o równie¿ wiele filmowych adaptacji jego powieœci. Rok 2025 zosta³ og³oszony rokiem Stefana ¯eromskiego.
FOT. NAC
Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz
Adres redakcji:
P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003
e-mail: pava.swap@gmail.com www.pava-swap.org


Prof. Miros³aw Wielgoœ zosta³ uhonorowany przez Marka Skulimowskiego oraz dr Gra¿ynê Czetwertyñsk¹, prezes FK -

W setn¹ rocznicê powstania Fundacja Koœciuszkowska wróci³a do Polski, by œwiêtowaæ jubileusz tam, gdzie bije serce jej historii.
W Pa³acu Rzeczypospolitej w Warszawie odby³a siê uroczysta Gala 100-lecia, podczas której zosta³a uhonorowana najwa¿niejszymi odznaczeniami pañstwowymi. Wydarzenie zgromadzi³o czo³owych przedstawicieli œwiata nauki, kultury i dyplomacji, w tym marsza³ek Senatu Ma³gorzatê Kidawê-B³oñsk¹, by³ych prezydentów RP Aleksandra Kwaœniewskiego i Bronis³awa Komorowskiego oraz by³ego ambasadora USA Marka Brzeziñskiego. Ponad sto lat temu m³ody ch³opak z galicyjskiej wsi Basznia Dolna wyruszy³ w podró¿ do Ameryki, maj¹c w kieszeni tylko marzenia i bilet trzeciej klasy na statek SS Princess Irene. Nazywa³ siê Szczepan Mierzwa. Nie zna³ angielskiego, spa³ na sienniku w ³adowni statku i utrzymywa³ siê z mycia naczyñ. A jednak to w³aœnie on –po latach znany jako Stephen Mizwa –stworzy³ jedn¹ z najwa¿niejszych instytucji polsko-amerykañskich: Fundacjê Koœciuszkowsk¹, która dziœ obchodzi swoje stulecie. „¯ywy” pomnik Tadeusza Koœciuszki i polska marka z globalnym zasiêgiem W 1925 roku Mizwa za³o¿y³ w Nowym Jorku organizacjê, która mia³a byæ – jak sam mówi³ – „¿ywym pomnikiem Tadeusza Koœciuszki”. Jej misj¹ by³o budowanie mostów miêdzy Polsk¹, a Stanami Zjednoczonymi poprzez edukacjê, kulturê i wymianê naukow¹. Pierwsze fundusze pochodzi³y od polskich imigrantów i amerykañskich darczyñców. Ju¿ wkrótce dziêki Fundacji dziewiêciu polskich studentów mog³o rozpocz¹æ studia na Harvardzie, Yale i Columbii.
W ci¹gu dekad dzia³alnoœci Fundacja sta³a siê ambasadorem polskiej kultury


Alex
i nauki w USA. Promowa³a Polskê w œrodowiskach akademickich, wspiera³a m³odych naukowców, organizowa³a wystawy, koncerty i konkursy, przypominaj¹c, ¿e polskoœæ ma wymiar œwiatowy.
Po II wojnie œwiatowej Fundacja znalaz³a swój dom – eleganck¹ kamienicê przy 65th Street na Manhattanie, zaprojektowan¹ przez Van Alena, znanego architekta i autora nowojorskiego Chrysler Building.
To tutaj, w samym sercu „Museum Mile”, powsta³a Galeria Polskich Mistrzów – kolekcja dzie³ Matejki, Malczewskiego, Che³moñskiego, Boznañskiej, Kossaka czy Brandta. Przez dekady by³a miejscem spotkañ artystów, dyplomatów i studentów, a tak¿e jednym z najwa¿niejszych centrów kultury polskiej w Ameryce. Fundacja organizowa³a tak¿e liczne wydarzenia artystyczne, w tym Konkurs Chopinowski (od 1949 r.), który promuje m³odych pianistów wykonuj¹cych muzykê polskich kompozytorów. Wziêli w nim udzia³ m.in. Van Cliburn, Murray Perahia i Roy Eaton – czarnoskóry pianista, który wygra³ pierwsz¹ edycjê, co Mizwa uzna³ za symboliczne wype³nienie testamentu Koœciuszki, bojownika o wolnoœæ czarnoskórych Amerykanów.

We wrzeœniu 1976 roku siedzibê Fundacji odwiedzi³ kardyna³ Karol Wojty³a. W swoim wyst¹pieniu podkreœli³, ¿e „kultura kszta³tuje charakter narodowy i tworzy naród”. Dwa lata póŸniej zosta³ papie¿em Janem Paw³em II, a jego s³owa do dziœ pozostaj¹ jednym z filarów misji Fundacji: s³u¿yæ Polakom, rozwijaæ ich potencja³ i przypominaæ o sile kultury. Dziœ Fundacja Koœciuszkowska to instytucja o globalnym zasiêgu. Jej roczny bud¿et na programy stypendialne i granty przekracza dwa miliony dolarów, a w ci¹gu wieku dzia³alnoœci wspar³a ponad 9 000 studentów, naukowców i artystów. Wielu z nich to nazwiska znane na ca³ym œwiecie – m.in. Magdalena Abakanowicz, Jerzy Skolimowski, Juliusz Machulski, prof. Oskar Halecki, prof. Leszek Balcerowicz, prof. Norman Davies, a tak¿e Chris Kempczinski – obecny CEO McDonald’s. W ramach Collegium of Eminent Scientists Fundacja zrzesza najwybitniejszych badaczy, w tym noblistów: Roalda Hoffmanna, Franka Wilczka, Jacka W. Szostaka i Andrewa Schally’ego.
Stulecie ³¹czenia narodów. Polska uhonorowa³a Fundacjê Koœciuszkowsk¹ W 2025 roku, dok³adnie sto lat po jej za³o¿eniu, delegacja z Fundacji Koœciuszkowskiej przyby³a do Polski, by uczciæ jubileusz w miejscach symbolicznych dla historii narodu i idei Koœciuszki. W Pa³acu Rzeczypospolitej w Warszawie odby³a
siê uroczysta Gala 100-lecia Fundacji Koœciuszkowskiej z udzia³em przedstawicieli œwiata nauki, kultury i dyplomacji. Fundacja otrzyma³a najwy¿sze polskie odznaczenia: Medal Senatu RP, Z³oty Medal „Zas³u¿ony Kulturze Gloria Artis”, Medal Uniwersytetu Warszawskiego oraz srebrny medal UJ „Plus ratio quam vis”. By³y prezes Fundacji i laureat Nagrody Pulitzera, Alex Storo¿yñski, zosta³ odznaczony przez Prezydenta RP Krzy¿em Komandorskim Orderu Zas³ugi.
Wyj¹tkowym momentem podczas gali by³o tak¿e wrêczenie wyró¿nieñ „Pro Arte, Scientia et Communi Bono” przyjacio³om Fundacji: Markowi Brzeziñskiemu, Piotrowi Chomczyñskiemu, Judith Heiny, Jerzemu KoŸmiñskiemu, Miros³awowi Wielgosiowi, Piotrowi Wilczkowi oraz Mateuszowi Zawistowskiemu. W duchu stuletniej tradycji wspierania polskiego dziedzictwa, Fundacja przekaza³a Bibliotece Narodowej bezcenny rêkopis W³adys³awa Stanis³awa Reymonta – pami¹tkê z podró¿y noblisty do USA w 1919 roku. Obchody zakoñczy³y siê w Krakowie, gdzie Uniwersytet Jagielloñski uhonorowa³ Fundacjê srebrnym medalem „Plus ratio quam vis”. Delegacja Rady Powierników z³o¿y³a kwiaty w krypcie Tadeusza Koœciuszki na Wawelu, oddaj¹c ho³d patronowi, który ³¹czy³ wiarê w wolnoœæ, edukacjê i braterstwo narodów i symbolicznie spinaj¹c klamr¹ wiek dzia³alnoœci Fundacji – instytucji, która pozostaje najwa¿niejszym pomostem ³¹cz¹cym Polskê i Amerykê.
„To nie tylko historia – to wspó³czesny pomost miêdzy Polsk¹ a USA. Nasz¹ misj¹ jest wspieranie ludzi, którzy zmieniaj¹ œwiat – naukowców, artystów i liderów innowacji” – mówi Marek Skulimowski, obecny prezes Fundacji.
Dziœ, sto lat póŸniej, Fundacja Koœciuszkowska wci¹¿ ³¹czy Polaków i Amerykanów w imiê idei, ¿e wiedza i kultura s¹ najpiêkniejszymi formami wolnoœci. To nie tylko instytucja – to opowieœæ o wytrwa³oœci, dumie i wspólnych wartoœciach, które trwaj¹ mimo zmieniaj¹cego siê œwiata.
Fundacja zachêca wszystkich do wspierania jej dzia³alnoœci poprzez przekazywanie darowizn oraz do³¹czenie do grona cz³onków. Wsparcia mo¿na udzieliæ za poœrednictwem strony internetowej www.thekf.org, telefonicznie pod numerem (212) 734-2130 lub wysy³aj¹c czek pod adres: The Kosciuszko Foundation, 15 E 65th Street, New York, NY 10065.

poci¹gi towarowe. Wysypuj¹ czarny gruz. Na ha³dy w mojej g³owie. Œpiewa tym razem mê¿czyzna. Chyba powinnam zmieniæ porann¹ listê piosenek. Na coœ radoœniejszego. Jestem drzewem bez korzeni. Albo liœciem na wietrze. Nigdy nie by³em pewien. Czy to jest moje miejsce.**
Na karteczce przytroczonej do torebki herbaty miêtowej z lukrecj¹, odezwa: Unhinge your heart, free your heart, let it be wild. O szóstej trzydzieœci rano w poniedzia³ek trudno myœleæ o dzikoœci serca. W ogóle trudno myœleæ. Chyba, ¿e o powrocie w niebyt. Miêkki kokon ³ó¿ka. Sen. Myjê zêby lew¹ rêk¹, ¿eby siê obudziæ. To pomaga. Podobno. Chyba, ¿e ktoœ z natury jest leworêczny. Wtedy – praw¹. Dobrze te¿ robi zanurzenie twarzy w misce wype³nionej lodowat¹ wod¹. Ale moja zamra¿arka nie produkuje kostek lodu. A potrzeba du¿ej iloœci, ¿eby uzyskaæ optymalny efekt. Biorê wiêc filet z ³ososia, pakowany pró¿niowo, i przyk³adam w miejscach, w których twarz wygl¹da na opuchniêt¹. Czyli wszêdzie. Ale jestem niecierpliwa. I po kilku minutach rezygnujê. W³¹czam muzykê. Zamiast porannej dawki optymizmu, s³yszê, ¿e spoœród wszystkich mo¿liwych zakoñczeñ, wybieram tylko z³e i najgorsze. A potem autorka prosi: trzymaj moj¹ g³owê nad wod¹ Co trochê k³óci siê z myœl¹ o misce z lodem, ale przecie¿ obie wiemy, ¿e jest tylko metafor¹. Pal¹ siê mosty. Nie mamy dok¹d wracaæ. Film dla doros³ych. Teraz surowa kara. Oni s¹ mili. Uwa¿aj, to pu³apka. Uciekajmy. Po zwi¹zanych przeœcierad³ach.*I znowu myœl o powrocie w bety. W fazê delta. Czasami mi siê œni¹

Ju¿ po siódmej. Jem p³atki owsiane z ³y¿k¹ apple butter. Gêsty, z cynamonem i przyprawami korzennymi, sos jab³kowy z Vermont to moje ostatnie odkrycie. Dzia³a jak magdalenka Prousta. Przenosi do czasu sprzed dwudziestu lat, gdy pierwszy raz przyjecha³am do Nowego Jorku. W mieszkaniu przy 72. Zachodniej, gospodyni poda³a na œniadanie w³aœnie taki zestaw. Niby nic wielkiego. Czym siê zachwycaæ? W kraju te¿ mieliœmy gotowe sosy jab³kowe. W podstawówce za¿eraliœmy siê ry¿em na s³odko. To by³o pierwsze samodzielnie wykonane przeze mnie danie obiadowe: ry¿ w torebkach i s³oik przecieru z rodzimych owoców. Ale polski sos, w bladym, zielono-¿ó³ty kolorze, smakiem przypomina³ rozgotowane jab³ka z kompotu. Brakowa³o przypraw. Tekstury. Natomiast apple butter z amerykañskiego s³oiczka by³ wariacj¹ na temat szarlotki, cydru, d³ugich jesiennych popo³udni, s³oñca nad Hudson Valley i Œwiêta Dziêkczynienia. Skarmelizowane owoce z cynamonem, goŸdzikami i ga³k¹ muszkato³ow¹ oferowa³y wyj¹tkowe doznania podniebienne. Nigdy wczeœniej nie jad³am niczego podobnego. Ani póŸniej. Bo kolejne apple butters, które przez lata testowa³am, nie mog³y siê równaæ z tamtym smakiem. A¿ do teraz. Kiedy w nowo otwartym Pierogi Boys Market kupi³am s³oik z Champlain Or-
chards. I przepad³am. W³aœnie koñczê czwarte opakowanie. I chyba na tym nie poprzestanê.
Ech. Kompulsje. Obsesje. Natrêctwa. Kto jest od nich wolny? Niektóre mody s¹ jednosezonowe. Inne trwaj¹ d³u¿ej. Czasem, jak herbata miêtowa z lukrecj¹, wybrane smaki zostaj¹ na zawsze. Mi³oœæ do zio³owych naparów zawdziêczam Cioci Hani. To u niej, jesienno-zimowymi wieczorami raczy³yœmy siê „miêtk¹”. Z kolei siostra ojca, Bogna, serwowa³a czarn¹ herbatê z konfitur¹. Do tego ciasteczka, winogrona albo tzw. kostka piernikowa. Gor¹cy napój w szklance i koszyczku to te¿ by³a dla mnie egzotyka. W rodzinnym domu nikt nie celebrowa³ five o’clock Rodzice raczej pili kawê. Z kubków. Dzieci – kakao. Szczególnie w sobotnie i niedzielne poranki. Nie by³o porcelanowych zastaw, fikuœnych fili¿anek, talerzyków z deseniem w ró¿yczki. Dominowa³a oszczêdnoœæ formy. Prostota. Nowoczesnoœæ.
Dzisiaj wa¿ny jest rytua³. Dzbanki. Czarki. Specjalne mieszade³ka. Za spraw¹ D., czêsto biorê udzia³ w tzw. ceremoniach herbaty. Podczas których wa¿na jest oprawa, precyzja gestu, uwa¿noœæ. Przypomina mi siê ostatnie spotkanie. Na pla¿y. Kiedy na dnie kamionkowych czarek, pod wp³ywem gor¹cej wody, rozkwita³ przepiêkny, fioletowy kwiat. Myœlê o A., która powiedzia³a kiedyœ, ¿e u¿ywa wy³¹cznie imbryka na pr¹d, bo denerwuje j¹ przywo³ywanie z kuchni, kiedy czajnik z gwizdkiem œwiruje na gazie. Powiedzia-
³a: nie chcê byæ jego niewolnikiem. Rzucaæ wszystkiego i biec do kuchni Szczególnie o czwartej nad ranem. Kiedy sen nie chce przyjœæ. I wracaj¹ wspomnienia. Pierwsza klasa liceum. PrzyjaŸni³am siê z Ani¹ I. Czasem po ni¹ przychodzi³am. Przed lekcjami. ¯eby razem iœæ do szko³y. Siada³am w kuchni. Akurat koñczy³a œniadanie. Pamiêtam, ¿e jej ojciec, co jakoœ zawsze mnie wzrusza³o, tylko nie umia³am wtedy jeszcze tego nazwaæ, przelewa³ herbatê z jednej szklanki do drugiej, by j¹ sch³odziæ, by nadawa³a siê do picia. WeŸ chocia¿ ³yczek – prosi³ córkê. Musisz wypiæ coœ gor¹cego przed wyjœciem Ja takiej troski rodzicielskiej nie zaznawa³am na co dzieñ. Œniadanie robi³am sobie sama. Przed ósm¹ rodziców ju¿ nie by³o w domu. Nikt mi nie podsuwa³ talerzyka z kanapkami. Nie chucha³ na szklankê z herbat¹. Mo¿e dlatego tak wyraŸnie pamiêtam scenê, kiedy le¿a³am z gor¹czk¹ i tata przyniós³ mleko z miodem i czosnkiem, które – jak twierdzi³ – mia³o odpêdziæ chorobê. Wypij – namawia³ ³agodnie. To ci dobrze zrobi. Pos³ucha³am. Wypi³am. I od razu zwymiotowa³am. Ale musia³am doceniæ zaanga¿owanie, bo to wspomnienie zapisa³o siê wyraŸnie na twardym dysku pamiêci. Ju¿ prawie ósma. Herbata stygnie. Dopijê j¹ wieczorem, kiedy wrócê. Zak³adam s³uchawki. Wychodzê w arktyczne powietrze. Oœlepiaj¹ce s³oñce. Telefon pokazuje, ¿e nastêpny utwór na liœcie nosi tytu³: „Falstart albo faul”. Znamienne. ❍
* Matylda/£ukasiewicz, Trzymaj moj¹ g³owê nad wod¹. ** Jakub Skorupa, Poci¹gi towarowe.
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
Jan Latus
Kiedyœ nowojorski przyjaciel zaprosi³ mnie na rejs s³awnym liniowcem Queen Mary II. Wycieczka z Nowego Jorku na Bahamy trwa³a tylko cztery dni, ale wra¿enia by³y niezapomniane. Po raz pierwszy by³em na cruise, i to od razu takim s³awnym i luksusowym. Systematycznie obszed³em wszystkie atrakcje statku: bibliotekê, salê teatraln¹ i balow¹, boiska i baseny. Mia³em ze sob¹ aparat (smartfonów wtedy nie by³o), wiêc wszystko obfotografowa³em. Zdjêcia przyda³y siê do reporta¿u zamieszczonego w gazecie i do tej pory tkwi¹ w moim laptopie. Kiedyœ nawet je przejrza³em. Niedawno na YouTube obejrza³em podró¿niczy vlog sympatycznej pary. On jest
Szkotem, ona Polk¹; zreszt¹ i w Polsce z kamer¹ bywali. Na swoim kanale SteveMarsh zdaj¹ relacjê z siedmiodniowego rejsu Queen Mary II z Southampton w Anglii do Nowego Jorku. S¹ to podró¿nicy skromni; ludzie lubi¹ ich ogl¹daæ, bo zachowuj¹ siê normalnie: zachwycaj¹ siê luksusem, rezygnuj¹ ze zbyt drogich dañ i rozrywek. Ogl¹daj¹c tê relacjê przypomina³em sobie swój rejs: znowu wchodzi³em na obiad do restauracji, siedzia³em w bibliotece, bawi³em siê na balu kapitañskim. Tak – film jest nieskoñczenie bogatszym sposobem uwieczniania prze¿yæ ni¿ zdjêcia, nie mówi¹c ju¿ o tekœcie. Mam za sob¹, jak ka¿dy dziennikarz, mozolne i daremne próby zmys³owego opisania atrakcji podró¿niczych. Naœladowa³em moich mistrzów reporta¿u: Paula Theroux, który podró¿owa³ poci¹gami po Azji („The Great Railway Bazaar: By Train Through Asia”), czy Tiziano Terzaniego, który – te¿ w Azji – zrezygnowa³ z przelotów, preferuj¹c statki („A Fortune Teller Told Me”).
Nie trzeb siliæ siê na opisy przyrody (których nikt nie czyta); lepsze s¹ koloro-
we zdjêcia, a jeszcze lepsze – wideo. Ktoœ powie, ¿e s³owami mo¿na przekazaæ refleksjê, syntezê, opiniê. S¹ reporta¿owe ksi¹¿ki, które próbuj¹ opisaæ ca³y kraj z jego systemem politycznym i problemami spo³ecznymi. Ale te opinie mo¿na te¿ przekazaæ mówi¹c, za kadrami filmu. Prekursorem by³ tu, byæ mo¿e, kucharz i podró¿nik Anthony Bourdain, który zawsze mia³ coœ ciekawego i celnego do powiedzenia o danym miejscu. Dodajmy – filmowanym przez mistrzów kamery. Ogl¹dam teraz pasjami vlogi podró¿nicze. Przedzieranie siê przez 300 stron czyjejœ relacji z podró¿y czêsto wydaje mi siê ja³owe, skoro mogê tam siê przenieœæ niemal fizycznie, pod¹¿aj¹c za nios¹cym kamerkê lub telefon na kijku autorem vloga. Doznania s¹ niebywa³e: mogê znaleŸæ siê znowu w ukochanym Nowym Jorku albo w Warszawie. Którejœ piêknej niedzieli na Filipinach obejrza³em sobie bite dwie godziny spaceru w okolicach imponuj¹cego nowoczesn¹ zabudow¹ Ronda Daszyñskiego. Odbywaj¹c wirtualny spacer po Warszawie mo¿na na przyk³ad ob-
serwowaæ, jak jest czysto oraz jak elegancko i schludnie ubrani s¹ przechodnie. A¿ chcia³oby siê usi¹œæ w kawiarni ogródkowej i zamówiæ kawê. Wspomniana wy¿ej szkocko-polska para prowadzi mnie ulicami ¯ywca i Bielska-Bia³ej (gdzie nigdy nie by³em), a tak¿e Krakowa i Zakopanego, gdzie nie by³o mnie wiele lat.
Nie mogê siê doœæ nacieszyæ tak¹ hiperrealistyczn¹ metod¹ ogl¹dania: idê za kamerzyst¹ ulicami, obserwujê, jak Polska wypiêknia³a i siê wzbogaci³a. Wchodzê do zabytkowych koœcio³ów, odrestaurowanych dworców kolejowych, restauracji i barów mlecznych oraz piekarni i cukierni, gdzie kusz¹ pyszne wypieki, ciasta i lody. Narzekamy na dzisiejsz¹ obsesjê nagrywania wszystkiego. Faktycznie, ludzie, zw³aszcza m³odzi, nie ustaj¹ w robieniu zdjêæ i selfików, a tak¿e filmowaniu – siebie i czegokolwiek, co wydaje siê choæ trochê ciekawe: muzyka na ulicy, psa w ró¿owym p³aszczyku, kelnera przynosz¹cego do stolika tort urodzinowy. Marudzimy, ¿e ludzie, zamiast cieszyæ siê chwil¹, s¹ zajêci jej uwiecznianiem, tak wiêc ca³e ich ¿ycie staje siê planem filmowym. Ja jednak coraz lepiej to rozumiem i ju¿ nie marudzê.


Najszczêœliwsza z kompanii dosta³a zbudowany przez Australijczyków obóz wojskowy z klimatyzacj¹ i wszystkim co jest potrzebne ¿o³nierzowi w tropikach. Znacznie gorzej trafi³y dwie kompanie pod dowództwem podpu³kownika Azarewicza. Przydzielono im zrujnowane koszary bez dachu w miejscowoœci Pursat. ¯o³nierze znów spali na mokrych materacach bez moskitier, a pomiêdzy pryczami pe³za³y wê¿e i robactwo. Dooko³a grasowa³y uzbrojone bandy, a Polakom nie przydzielono broni. Stali na warcie z kijami, odganiaj¹c nimi wê¿e. Przez d³u¿szy czas nie dotar³o do nich ¿adne zaopatrzenie. Jedzono przywiezione z Polski konserwy, a gdy te napuch³y od upa³u, ¿o³nierze ¿ywili siê sucharami. W koszarach nie dzia³a kanalizacja i podczas ka¿dej wiêkszej ulewy wykopane w ziemi latryny zalewa³y obóz. Zadaniem Polaków w Pursat by³o utrzymanie drogi z Battambangu do Phnom Penh.
W najgorszej sytuacji byli ¿o³nierze czwartej i szóstej kompanii. Ci pierwsi zamieszkali na b³otnistym brzegu Mekongu w miejscowoœci Kratie, gdzie mo¿na siê by³o dostaæ tylko helikopterem lub ³odzi¹, a drudzy niedaleko lotniska Siem Reap. Okolice lotniska by³y kompletnym pustkowiem, rozmokniêtym do tego stopnia, ¿e Ÿle postawiona stopa zapada³a siê w b³ocie po kolano. Zadaniem Polaków by³o dostarczaæ wodê i paliwo Francuzom i ¿o³nierzom z Bangladeszu, którzy w zamian mieli os³aniaæ Polaków. Paliwo i wodê wo¿ono polskimi ciê¿arówkami marki „Star”, które nie tylko nie mia³y klimatyzacji, ale z trudem radzi³y sobie na grz¹skich drogach Kambod¿y. Przywiezione z Polski radiostacje w wilgotnym klimacie po kilku dniach przesta³y dzia³aæ. Polakom szybko skoñczy³a siê ¿ywnoœæ, a korzystanie z lokalnej kuchni koñczy³o siê biegunk¹. ¯o³nierzy nie by³o tak¿e czym leczyæ, bo nie dowieziono z Polski podstawowych leków. Wiecznie wilgotne mundury w koñcu zaczê³y pleœnieæ, a wojskowe buty rozpada³y siê po kilku tygodniach u¿ywania. Wiêkszoœæ ¿o³nierzy zamiast w butach chodzi³a w buraczkowych klapkach kupionych na lokalnym bazarze. Niemal¿e ka¿dy polski ¿o³nierz chorowa³ na malariê, a z braku




przeciws³onecznych okularów na jaskrê. Paso¿ytami zara¿one by³o sto procent sk³adu osobowego. Morale spad³o do zera, a sfrustrowani ¿o³nierze coraz czeœciej siêgali po alkohol i us³ugi prostytutek. Jakby tego by³o ma³o wyp³acany ¿o³d rzadko dociera³ na czas.
Szybko odkryto, ¿e Polacy dostaj¹ najni¿sze uposa¿enie wœród wszystkich nacji dzia³aj¹cych podczas misji pokojowej. Ka¿dy kraj dostawa³ z ONZ identyczn¹ pulê pieniêdzy ale wiêkszoœæ tych pieniêdzy przejmowa³o polskie Ministerstwo Obrony Narodowej i ¿o³nierzom misji wyp³acano zaledwie 250 dolarów miesiêcznie. Stacjonuj¹cy obok Polaków ¿o³nierze Bangladeszu dostawali dwa razy wiêcej, a Francuzi dziesiêæ razy wiêcej. Kiedy dwóch Polaków zginê³o w wypadku samochodowym, ich rodzinom nie wyp³acono ¿adnego odszkodowania, bo MON nie wykupi³ im polis ubezpieczeniowych. Zdesperowani ¿o³nierze napisali list do ówczesnego prezydenta Polski, Lecha Wa³êsy, prosz¹c o zwiêkszenie ¿o³du. Efekt by³ odwrotny od oczekiwanego. Do Kambod¿y zamiast pieniêdzy przylecieli agenci WSI szukaj¹c buntowników. Ostatecznie pensje ¿o³nierzy podwy¿szono po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich, profesora Tadeusza Zieliñskiego.
Polska kompania w Siem Reap pilnowa³a magazynów z rozmaitymi dobrami, którymi zaopatrywano wojsko innych kontyngentów, a tak¿e komisje wyborcze w Kambod¿y. By³y tam nawet telewizory, telefony i odtwarzacze wideo, które rozdawali cz³onkowie kambod¿añskich komisji wyborczych aby zachêciæ swoich rodaków do wziêcia udzia³u w g³osowaniu. Taka iloœæ rozmaitych towarów by³a magnesem dla z³odziei. Paradoksalnie, do ochrony magazynów polska kompania mia³a na wyposa¿eniu zaledwie dziesiêæ karabinków. Nie pozwolono polskim ¿o³nierzom wykorzystywaæ broni przejêtej od rozbrajanych oddzia³ów Czerwonych Khmerów. Tymczasem wielu z nich wci¹¿ kry³o siê w okolicznych lasach

i stanowili dla polskiego oddzia³u powa¿ne zagro¿enie.
W ca³ej Kambod¿y codziennie dochodzi³o do ataków na onzetowskie magazyny i konwoje. Ostrzeliwane by³y nawet helikoptery. Tymczasem mieszkaj¹cy w namiotach Polacy nie mieli nawet schronu. Dowódca polskiego oddzia³u, major Wies³aw S³oniewski, zarz¹dzi³ kopanie okopów i tworzenie zapór z worków z piachem. Jedna z polskich ciê¿arówek zosta³a zaatakowana podczas przejazdu przez d¿unglê. Towary skradziono, ale polskiej obs³udze ciê¿arówki na szczêœcie nic siê nie sta³o.
Do polskich ¿o³nierzy dotar³o, ¿e ich baza w koñcu stanie siê celem band Czerwonych Khmerów. 3 maja 1993 roku oko³o drugiej nad ranem rozpocz¹³ siê ostrza³ polskich pozycji. Razem z dwoma ¿o³nierzami z Bangladeszu, którzy w sposób symboliczny pilnowali polskiej bazy, obroñcy mieli do dyspozycji zaledwie dwanaœcie sztuk broni i rakietnicê. Oficerowie posiadali tak¿e broñ osobist¹.
Zadaniem Polaków w Kambod¿y by³o dostarczaæ zaopatrzenie, a nie walczyæ. Major Wies³aw S³oniewski, ¿o³nierz elitarnej polskiej formacji „czerwonych beretów” natychmiast zorganizowa³ obronê. Skontaktowa³ siê ze swoim dowództwem i zdumiony us³ysza³, ¿e ma siê poddaæ. B³yskawicznie podj¹³ decyzjê by siê broniæ i udaj¹c, ¿e szwankuje ³¹cznoœæ i nie s³yszy rozkazu przerwa³ po³¹czenie. Tymczasem na pozycje schowanych w okopach polskich ¿o³nierzy spada³ grad poci-
sków karabinowych i granatów. Napastnicy zniszczyli oœwietlenie wokó³ bazy i ¿o³nierze nie widz¹c przeciwnika strzelali w ciemnoœæ lub w miejsca sk¹d widzieli wystrzeliwane w ich stronê pociski. Rozpoczê³a siê regularna bitwa. Niektórzy polscy ¿o³nierze nie maj¹cy ¿adnej broni zaczêli siê modliæ.
Ostatecznie Czerwoni Khmerzy widz¹c zdeterminowany opór, tu¿ przed œwitem odst¹pili od ataku. Kiedy zrobi³o siê widno, na podejœciu do polskiej bazy mo¿na by³o dostrzec wiele trupów napastników. Nigdy ich nie policzono, ale w starciu z polskim kontyngentem wojskowym ¿ycie straci³o co najmniej kilkudziesiêciu rebeliantów.
Jak siê póŸniej okaza³o tej samej nocy zaatakowano kilka innych baz ONZ na terenie ca³ej Kambod¿y. W mieœcie Siem Reap z Czerwonymi Khmerami szybko rozprawili siê ¿o³nierze francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Kilku z nich – jak siê okaza³o polskiego pochodzenia – przyjecha³o z ciê¿kim karabinem maszynowym na pomoc swoim rodakom przy lotnisku. Polacy raz jeszcze stawili opór Czerwonym Khemrom w miejscowoœci Kompong Cham. Tu tak¿e szczeœliwie oby³o siê bez ofiar z polskiej strony, a przeciwnicy stracili kilkunastu partyzantów. Widz¹c, ¿e to nie przelewki wreszcie zdecydowano aby wyposa¿yæ polski kontyngent w broñ, a tak¿e w miny i granatniki. Ostatnie starcie Polaków z Czerwonymi Khmerami mia³o miejsce 31 maja 1993 roku, kiedy ostrzelano grupê polskich saperów. Dwóch Polaków zosta³o w tej walce rannych.
Ostatecznie uda³o siê w Kambod¿y przeprowadziæ wolne wybory i wybraæ demokratyczny rz¹d. W lipcu 1993 roku do Polski wróci³a pierwsza kompania ¿o³nierzy. Ostatni polski ¿o³nierz wyjecha³ z Kambod¿y 11 listopada 1993 roku. Oby³o siê bez strat w walce, ale do ofiar tej wyprawy nikt nie doliczy³ tych ¿o³nierzy, którzy umarli ju¿ w Polsce na rozmaite egzotyczne choroby i wirus HIV, który w tamtych czasach by³ nieuleczalny. Taki by³ ostateczny koszt polskiej misji pokojowej w Kambod¿y.

Listopad to miesi¹c, w którym konsumpcja osi¹ga swoje apogeum. Black Friday i Cyber Monday – dwa dni, które z pozoru obiecuj¹ oszczêdnoœci, a w praktyce czêsto prowadz¹ do impulsywnych zakupów, nadmiernych wydatków i niepotrzebnego stresu. Jak siê w tym wszystkim odnaleŸæ? Co warto wiedzieæ, zanim klikniemy „kup teraz”?
Sk¹d siê wziê³y te dni?
Black Friday przypada dzieñ po Œwiêcie Dziêkczynienia w Stanach Zjednoczonych. Historycznie by³ to moment, gdy sklepy „wchodzi³y na czarno”, czyli zaczyna³y generowaæ zyski po okresie strat. Z czasem sta³ siê symbolem masowych promocji, kolejek przed sklepami i wyœcigu po okazje. Cyber Monday z kolei narodzi³ siê jako odpowiedŸ na rosn¹c¹ popularnoœæ zakupów online. Przypada w poniedzia³ek po Black Friday i koncentruje siê na e-commerce, przyci¹gaj¹c klientów wygod¹, dostêpnoœci¹ i czêsto lepszymi ofertami na elektronikê.
W Polsce oba dni zyska³y popularnoœæ w ostatniej dekadzie. Choæ nie s¹ zwi¹zane z ¿adnym œwiêtem narodowym, sklepy chêtnie je adaptuj¹, organizuj¹c „tygodnie okazji”, „Black Week” czy „Cyber Tydzieñ”. Konsumenci coraz czêœciej planuj¹ zakupy z wyprzedzeniem, licz¹c na ni¿sze ceny przed œwiêtami Bo¿ego Narodzenia.
Promocje – czy naprawdê warto?
Nie ka¿da „okazja” to realna zni¿ka. Wiele sklepów stosuje techniki marketingowe, które maj¹ wywo³aæ wra¿enie wyj¹tkowej oferty. Ceny bywaj¹ sztucznie podnoszone przed promocj¹, by potem zosta³y „obni¿one” do poziomu sprzed podwy¿ki. Zdarza siê, ¿e produkty s¹ tañsze po œwiêtach, zw³aszcza w styczniu, gdy sklepy chc¹ wyprzedaæ zalegaj¹cy towar. Psychologia promocji dzia³a silnie. Ceny na czerwono, zegary odliczaj¹ce czas, komunikaty „ostatnia sztuka” czy „kup teraz, bo jutro bêdzie dro¿ej” wywo³uj¹ presjê i emocjonalne reakcje. W efekcie kupujemy rzeczy, których nie planowaliœmy, czêsto przekraczaj¹c bud¿et.
Dlatego warto podejœæ do zakupów z ch³odn¹ g³ow¹. Zamiast ulegaæ impulsowi, dobrze jest wczeœniej zaplanowaæ, co naprawdê chcemy kupiæ, porównaæ ceny i sprawdziæ, czy promocja jest rzeczywista.
Jak przygotowaæ siê do zakupowego sezonu?
Przygotowanie to klucz do rozs¹dnych decyzji. Zaczyna siê od stworzenia listy
rzeczy, które faktycznie s¹ potrzebne. Mo¿e to byæ nowy laptop, zimowa kurtka dla dziecka, czy prezent dla bliskiej osoby. Wa¿ne, by nie kupowaæ „bo tanie”, lecz „bo potrzebne”.
Kolejnym krokiem jest ustalenie bud¿etu. Najlepiej wyznaczyæ konkretn¹ kwotê, któr¹ mo¿emy przeznaczyæ na zakupy, i trzymaæ siê jej. Pomocne mo¿e byæ za³o¿enie osobnego konta lub u¿ycie gotówki, co ogranicza pokusê przekroczenia limitu. Porównywanie cen to kolejna wa¿na praktyka. Warto korzystaæ z porównywarek internetowych, sprawdzaæ historiê cen danego produktu i upewniæ siê, ¿e promocja nie jest pozorna. Opinie innych u¿ytkowników równie¿ maj¹ znaczenie. Promocja nie oznacza jakoœci, a niektóre produkty mog¹ mieæ ukryte wady. Nie mo¿na te¿ zapominaæ o warunkach zwrotu. Szczególnie przy zakupach online warto sprawdziæ, czy produkt mo¿na zwróciæ bez problemu, ile czasu mamy na decyzjê i czy sklep pokrywa koszty przesy³ki zwrotnej.
Pu³apki psychologiczne Zakupy w czasie Czarnego Tygodnia to nie tylko kwestia cen, ale tak¿e emocji. Efekt t³umu sprawia, ¿e skoro wszyscy kupuj¹, my te¿ czujemy presjê, by coœ nabyæ. Strach przed utrat¹ okazji („jak nie kupiê teraz, to przegapiê”) potêguje impulsywnoœæ. Czêsto traktujemy zakupy jako nagrodê emocjonaln¹ – „zas³u¿y³am na coœ ekstra”, „to poprawi mi humor”. Mo¿e zakup rzeczywiœcie poprawi humor na piêtnaœcie minut, ale co z tego, je¿eli potem rzeczy bêd¹ zalegaæ w szafach i irytowaæ. Specjaliœci od marketingu doskonale znaj¹ i wykorzystuj¹ psychologiczne pu³apki. Œwiadomoœæ ich dzia³ania to pierwszy krok do rozs¹dnych decyzji. Warto zatrzymaæ siê na chwilê, zadaæ sobie pytanie: „Czy naprawdê tego potrzebujê?” i „Czy kupujê to dla siebie, czy dla poczucia przynale¿noœci?”
Zakupy w Polsce vs USA
Zakupy w czasie Black Friday i Cyber Monday ró¿ni¹ siê w zale¿noœci od kraju. W Stanach Zjednoczonych promocje s¹ czêsto g³êbsze, bo konkurencja ogromna. Cyber Monday bywa lepszy dla elektroniki, a zwroty s¹ ³atwiejsze, choæ trzeba uwa¿aæ na politykê sklepów – nie wszystkie oferuj¹ darmowy zwrot.
W Polsce promocje s¹ bardziej umiarkowane, ale czêsto obowi¹zuj¹ przez ca³y tydzieñ. Warto sprawdzaæ, czy cena „przed” jest rzeczywista, a nie sztucznie zawy¿ona. Dla osób mieszkaj¹cych miêdzy krajami – jak wielu Polaków z podwójnym obywatelstwem – warto porównaæ oferty transgraniczne, ale pamiêtaæ o kosztach przesy³ki, c³ach i ró¿nicach w gwarancji.
Zakupy online – bezpieczeñstwo przede wszystkim Zakupy online to wygoda, ale te¿ ryzyko. Dlatego warto kupowaæ tylko na sprawdzonych stronach, takich jak Amazon.com, u¿ywaæ bezpiecznych metod p³atnoœci, takich jak PayPal czy karta z limitem, i sprawdzaæ opinie sprzedawcy. Certyfikaty bezpieczeñ-


stwa, takie jak SSL, s¹ podstaw¹. Uwa¿ajmy na fa³szywe promocje, podrobione strony i podejrzane e-maile – oszuœci równie¿ czekaj¹ na Black Friday
Seniorzy i rodziny – jak kupowaæ m¹drze?
Dla osób starszych i rodzin z dzieæmi zakupy mog¹ byæ okazj¹ do oszczêdnoœci, ale te¿ Ÿród³em stresu. Warto poprosiæ bliskich o pomoc przy zakupach online, korzystaæ z lokalnych promocji i programów lojalnoœciowych, a przede wszystkim unikaæ zad³u¿ania siê „na œwiêta”. Zakupy powinny byæ przemyœlane, dostosowane do realnych potrzeb i mo¿liwoœci finansowych. Seniorzy czêsto maj¹ ograniczony bud¿et, ale te¿ wiêksze doœwiadczenie ¿yciowe. Ich podejœcie do zakupów bywa bardziej rozs¹dne – potrafi¹ odró¿niæ prawdziw¹ okazjê od marketingowej sztuczki. Warto korzystaæ z ich wiedzy i wspólnie planowaæ zakupy rodzinne.
Co naprawdê warto kupiæ?
Nie wszystko musi byæ kupione w listopadzie. Czasem lepiej poczekaæ na styczniowe wyprzeda¿e. Jednak Black Friday i Cyber Monday mog¹ byæ dobrym momentem na zakup elektroniki – laptopów, smartfonów, s³uchawek – oraz sprzêtu AGD, jak odkurzacze, ekspresy czy blendery. Ubrania zimowe, zw³aszcza



nie jest prawnikiem i nie udziela porad prawnych. Niniejszy artyku³ zosta³ napisany wy³¹cznie w celach informacyjnych. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Obywatelstwo z przeszkodami”, „¯ycie bez œlubu”, „¯ycie od nowa: jak uporz¹dkowaæ zaleg³e sprawy w urzêdach” i wielu innych. S¹ one dostêpne w wersji elektronicznej w witrynie: www.PoradnikSukces.com tel. 1-718-224-3492
w USA, równie¿ bywaj¹ tañsze. Prezenty œwi¹teczne, jeœli wczeœniej zaplanowane, mog¹ byæ kupione taniej, ale tylko wtedy, gdy ich zakup nie jest powodowany nag³ym impulsem.
Podsumowanie: kupuj z g³ow¹, nie z emocji Czarny tydzieñ to nie tylko okazja do zakupów, ale te¿ test naszej odpornoœci na marketing. Warto pamiêtaæ, ¿e prawdziwa oszczêdnoœæ to nie kupienie taniej, lecz unikanie niepotrzebnego. Zamiast goniæ za promocjami, zatrzymaj siê. Zastanów siê, czego naprawdê potrzebujesz. I doceñ to, co ju¿ masz – bo to najcenniejszy kapita³. ❍
Masz tam maj¹tek? Pomog¹ ci ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner „Powrót do Polski” – finansowe i prawne dylematy amerykañskich reemigrantów. „Emerytura reemigranta w Polsce” – podrêcznik seniora wracaj¹cego do Polski. „Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej. Ksi¹¿ka dla osób pozostaj¹cych w USA.
Równie¿: „Amerykañskie emerytury“, „Ubezpieczenie Social Security“, „Obywatelstwo z przeszkodami“, „Planowanie spadkowe“, „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem“, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej” i wiele innych.
Ksi¹¿ki s¹ dostêpne tylko w wersji elektronicznej w witrynie www.PoradnikSukces.com, tel. 718-224-3492, www.PoradnikSukces.com

Szuka pracy:
➦ 63-letni mê¿czyzna szuka dorywczej pracy lub na weekendy
Tel. 347.280.8434 –Tadeusz
Bêd¹c w Warszawie, zacz¹³em ogl¹daæ, segregowaæ i chowaæ do pude³ stare zdjêcia. Te rodzinne s¹ czarno-bia³e, wyblak³e b¹dŸ po¿ó³k³e i czêsto nie pozwalaj¹ zgadn¹æ, kto jest na zdjêciu i gdzie zosta³o zrobione. Mam sporo fotek z rodzicami, siostr¹, babci¹ – z komunii, wakacji, na podwórku przed warszawskim domem. Ile¿ bym da³, ¿eby urodziæ siê póŸniej. ¯eby mama czy tata filmowali to wszystko telefonem. Móg³bym dziœ ogl¹daæ sceny rodzinne z babci¹ (jaki mia³a g³os? Ju¿ nie pamiêtam.) Byæ mo¿e o¿y³oby i to w kolorze moje pierwsze zapamiêtane wspomnienie z wczesnego dzieciñstwa – z mam¹ na ³awce w parku na Górnym Mokotowie. O¿y³yby k³ótnie i wyg³upy z kolegami z klasy, nieœmia³e romanse z kole¿ankami z liceum, studenckie biesiady w winiarni „U Hopfera”. Dobrze chocia¿, ¿e zachowa³y siê – bo zosta³y nagrane przez profesjonalistów i s¹ dostêpne w sieci – filmy z Konkursu Chopinowskiego i innych koncertów.
Moje ostatnie lata pobytu w Nowym Jorku i pracy dla chwa³y Polonii ju¿ zosta³y udokumentowane – s¹ jakieœ minutowe


filmiki z wyk³adów, bali i parad. Ale pierwsze lata emigracji: towarzyskie spotkania z innymi Polakami (niektórzy ju¿ nie ¿yj¹), wycieczki do Pensylwanii, lunche na Manhattanie (w nieistniej¹cych ju¿ restauracjach), moje wielkie imprezy urodzinowe w klubie EXIT – nie o¿yj¹. Zachowa³y siê tylko sporadyczne odbitki, az lat póŸniejszych – cyfrowe zdjêcia, które zakopa³em gdzieœ w komputerze.
Dziœ ludzie mo¿e nie ¿yj¹ chwil¹, a w ka¿dym razie ¿yj¹ na pó³ gwizdka, ale za to mog¹ zarejestrowane chwile ogl¹daæ bez koñca, wspominaj¹c dzieciñstwo i m³odoœæ, zmar³¹ rodzinê, wa¿ne wydarzenia i spektakularne podró¿e, a nawet potrawy.
Mówiê Wam – filmy krêcone telefonem to œwietny wynalazek. Pozwalaj¹ mi choæby bywaæ wirtualnie w warszawskiej kawiarni „Tam i z Powrotem” oraz ogl¹daæ bêd¹ce dziœ w menu dania polskiej kuchni w barach „Jedzonko” i „Segment”. Brakuje tylko trójwymiarowoœci oraz doznañ zapachowych i smakowych, ale byæ mo¿e doczekam siê i tego.


NA GAZOWE
● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS
● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY
● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION
● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE





– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● nerwobóle ● impotencjê
● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● depresjê ● nerwice
● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● wylewy krwi do mózgu
● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku
144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354
Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 19:00; tel. (718) 359-0956
1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223
Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-19:00, w niedziele 12:00 - 15:00; tel. (718) 266-1018
www.drshuguicui.com
Czes³aw Karkowski
Czemu nie, skoro tematyka tego cyklu uk³ada siê przypadkowo.
I krawców w malarstwie nie brakowa³o z najs³ynniejszym bodaj obrazem Giovanni Battista Moroniego, œwietnego póŸnorenesansowego artysty na czele. Na tym znanym wizerunku uwieczniono jednego z przedstawicieli zawodu.
Postaæ na olejnym p³ótnie z koñca XVI wieku nie przypomina naszego wyobra¿enia o typowym krawcu. Gdyby nie podpis, to moglibyœmy przypuszczaæ, i¿ jest to portret jakiegoœ m³odego panka.
Mistrz sukna
Bo tym jest w istocie – podobizn¹, jak g³osi prawdopodobny domys³, jednego z cz³onków bogatej mieszczañskiej rodziny. Do handlu nie mia³ smaku, terminowa³ w pracowni malarskiej, by w koñcu porzuciæ i tê karierê na rzecz krawiectwa i obrotu suknem w Wenecji.
Obraz przedstawia m³odego cz³owieka z równo przyciêt¹ brod¹, krótko ostrzy¿onego w eleganckiej bia³ej bluzie z jakimiœ ozdobami na ca³ej powierzchni i czerwonymi modnymi pantalonami jakie mê¿czyŸni nosili w tamtych czasach. Hiszpañska kryza pod wysokim ko³nierzem kaftana i niewielkie ¿aboty rêkawów dope³niaj¹ obrazu. Obojêtne szare t³o niczego nie sugeruje, nie pozwala na ¿aden dodatkowy domys³. Zarazem nic nie rozprasza spojrzenia (jak czêsto na portretach renesansowych), nie odwraca uwagi, kieruj¹c oczy zainteresowanego widza wy³¹cznie na przedstawion¹ postaæ.
Krawiec stoi za drewnianym sto³em trzyma w rêku wielkie no¿yce i w palcach kawa³ek ciemnego materia³u. Tylko te akcesoria wskazuj¹ na tytu³ow¹ profesjê mê¿czyzny. Bez nich by³by dystyngowanym cz³owiekiem „bez w³aœciwoœci” na obrazie wziêtego malarza. Ukazany nieco z boku spogl¹da na nas jakbyœmy w³aœnie przeszkodzili mu w pracy.
Czy tak sobie wyobra¿amy krawca? Raczej nie. Krawiectwo w przypadku tej osoby jest spraw¹ przypadkow¹ i wykonywane zajêcie bynajmniej go nie charakteryzuje. Jego zawodowe talenty s¹ bez znaczenia.
Sam sobie krawcem
Zostawmy wiêc Moroniego, a zwróæmy uwagê na obraz znanego ju¿ Czytelnikom „Kuriera” szwajcarskiego artysty Alberta Ankera pt. „Wiejski krawiec”. Widzimy starszego mê¿czyznê pochylonego nad prac¹ – reperacj¹ kaftana/p³aszcza. Na czarnym tle jego oœwietlony profil rysuje siê wyraziœcie: wychudzona, nieogolona twarz, siwe w³osy w nie³adzie przykryte jak¹œ szlafmyc¹. ¯ó³tawy, podniszczony kaftan sugeruje nie tylko niebogaty stan maj¹tkowy owego mê¿czyzny, ale te¿ i swoisty, starczy brak dba³oœci o wygl¹d zewnêtrzny. Narzucona nañ podarta kamizelka opadaj¹ca na biodra dope³nia przedstawienia. Malarstwo funkcjonuje za poœrednictwem w miarê czytelnych znaków. Odczytujemy je z ³atwoœci¹, albowiem sy-
gnalizuj¹ one okreœlone znaczenia, które wype³niaj¹ obraz w œwiadomoœci odbiorcy. Artysta celowo rozmieszcza owe znaki na p³ótnie, abyœmy mogli „odczytaæ”, zrozumieæ w³aœciwie komunikat wizerunku. Widzimy wiêc starszego mê¿czyznê, któremu niezbyt dobrze siê wiedzie, w jakimœ ciasnym, zimnym pomieszczeniu (ubranie, nakrycie g³owy), Ÿle oœwietlonym. Nie ma tedy dobrych warunków do swej pracy, bo i jego warsztat jest byle jaki: stary, postrzêpiony stó³ drewniany, na nim szpulka nici, no¿yczki, kawa³ek ¿ó³tego materia³u na ³aty i jeszcze jakieœ przedmioty bli¿ej nieokreœlonego przeznaczenia. Wiêcej ni¿ skromnie jak na warsztat nawet prowincjonalnego krawca. S¹dzê tedy, ¿e tytu³ obrazu Ankera jest nieco myl¹cy, bo dwuznaczny: w istocie nie ogl¹damy portretu prowincjonalnego rzemieœlnika, ale mieszkañca szwajcarskiej wioski, który jest krawcem sam dla siebie; innymi s³owy, sam sobie naprawia ubranie. Ów ¿ó³ty p³aszcz, który ceruje i tak siê na tej pracy koncentruje, jest jego w³asnym odzieniem. Przy mocy ig³y i nici naprawia go po raz kolejny (widzimy, ¿e p³aszcz jest mocno zu¿yty i znaæ na nim œlady poprzednich interwencji), bo nie staæ go na nowy; nie uwa¿a, aby wart by³ oddania do zawodowego krawca; poprawia tylko drobne szkody w kroju, co mo¿e wykonaæ sam u siebie w domu. No có¿… Ludzie starsi, samotni, na wsi sto lat temu (i wczeœniej) musieli w du¿ej mierze polegaæ na sobie. Nikt go w wielu czynnoœciach nie wyrêcza, na zap³atê fachowcowi nie ma pieniêdzy, a nade wszystko uwa¿a, ¿e ju¿ nie warto inwestowaæ w siebie. I tak podupada na wygl¹dzie, na zdrowiu, na gasn¹cym ¿yciu.
W szwalni
Quiringh Gerritsz van Brekelenkam (1622/29-1669/79) – mniej znany, bo i mniej

utalentowany artysta holenderski, malowa³ ze szczególnym upodobaniem pracê krawców w³aœnie. Spod jego rêki wysz³o ponad 15 tematycznych obrazów. Nic dziwnego, zna³ ten fach doskonale – jego ojciec by³ krawcem. Z ca³ej serii wybieram jeden obraz – nie ¿eby by³ szczególnie dobry czy znacz¹cy; po prostu elektroniczna kopia wydaje mi siê najlepsza.
Przedstawia wnêtrze pracowni krawieckiej XVII wieku. Na stole przy oknach siedz¹ dwaj czeladnicy, a mo¿e po prostu dzieci rzemieœlnika (¿eby by³o taniej!).

Praca taka wymaga du¿o dobrego œwiat³a; mo¿e dlatego siedz¹ na stole, ¿eby by³o bli¿ej szyb, a mo¿e krzes³a przy stole s¹ dla nich za niskie? Szyj¹. Na wierzchu parê mizernych przyrz¹dów – no¿yczki, szpilka, kreda/myd³o do zaznaczania na suknie, gdzie ci¹æ, gdzie zszywaæ. Klientka, która przysz³a z jakimœ kaftanem do naprawy, ma k³opot: rzemieœlnik nie chce przyj¹æ nowego zamówienia – wskazuje na dzieci zajête prac¹. Robota ponad mo¿liwoœci wiêcej ni¿ skromnego warsztatu. ❍

