POLISH WEEKLY MAGAZINE
NUMER 1618 (1918) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 20 WRZEŒNIA 2025
Tomasz Bagnowski
NUMER 1618 (1918) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 20 WRZEŒNIA 2025
Tomasz Bagnowski
W zachodniej prasie od dawna ju¿ nie ma ¿adnych godnych uwagi informacji dotycz¹cych Rosji. Zdecydowana wiêkszoœæ komentarzy, analiz i tak¿e zwyk³ych, codziennych wiadomoœci, to bardziej propaganda ni¿ rzetelna ocena sytuacji, maj¹ca przekonywaæ, ¿e Ukraina jeszcze ma szansê i wkrótce zwyciê¿y, gdy tylko dostanie kolejne czo³gi czy rakiety z Zachodu.
Jak wiemy, wizja ta daleko doœæ odbiega od rzeczywistoœci, a ca³a dotychczasowa strategia opracowana przez administracjê Joe Bidena, która wed³ug tych¿e mediów by³a znakomita, przynios³a Ukrainie ciê¿k¹ pora¿kê. Obecnie rosyjskie drony wlatuj¹ w polsk¹, czy rumuñsk¹ przestrzeñ powietrzn¹, a USA nie kwapi¹ siê by cokolwiek w tej sprawie zrobiæ. W tej sytuacji warto wiêc mo¿e pokusiæ siê o to, czego najwyraŸniej nie wolno robiæ dziennikarzom prasy zachodniej, czyli omówiæ jak sama Rosja widzi aktualn¹ sytuacjê geopolityczn¹ i jak¹ strategiê planuje w przysz³oœci. Okazjê do przyjrzenia siê dyskusji politycznej w Rosji stwarza Siergiej Karaganow, jeden z najbardziej wp³ywowych rosyjskich politologów i strategów, który w tekœcie opublikowanym niedawno w „Rosyjskiej Gazecie”, kreœli wizjê radykalnego
przeorientowania Rosji na Wschód i odseparowania siê od Zachodu, czyli wizjê zupe³nie inn¹ od tej, której boi siê Europa, oczekuj¹ca dalszych ataków Putina. Artyku³, stanowi nie tylko diagnozê bie¿¹cego konfliktu z Zachodem, ale tak¿e programowy manifest dla przysz³oœci pañstwa. Karaganow podkreœla w nim przede wszystkim koniecznoœæ ekspansji na Syberiê i budowy nowych korytarzy transportowych do Azji. Rosyjski politolog oceniaj¹c wojnê na Ukrainie twierdzi, ¿e Rosja celowo unika w niej u¿ycia najpotê¿niejszych broni ze swojego arsena³u, by minimalizowaæ straty wœród w³asnych ¿o³nierzy i cywilów. Karaganov uwa¿a tak¿e, ¿e w odró¿nieniu od zwyciêstw nad Napoleonem w 1812 r., czy Hitlerem w 1945 r., zakoñczenie wojny na Ukrainie nie przyniesie Rosji i Europie stabilizacji.
➭ Festiwal w Amerykañskiej Czêstochowie – str. 2
➭ Narodowe Czytanie – str. 5
➭ Stypendia dla uczniów i studentów – str. 6
➭ Wowa Brodecki - JeŸdziec Pamiêci – str. 8-9
➭ Zapomniana skrytka depozytowa – str. 13
➭ Na tropie tajemnic natury – str. 15
Nadszed³ czas na jedn¹ z najs³odszych jesiennych tradycji: zbieranie jab³ek. Najlepiej smakuj¹ zerwane prosto z drzewa. Wiele sadów oferuje przeja¿d¿ki bryczk¹, labirynty kukurydziane czy smako³yki. ¯yczymi mi³ego czasu w
W styczniu 1968 roku podczas studniówki na sto³ecznym Grochowie maturzystom do tañca przygrywa³ zespó³ „Warszawskie Kuranty”. Jego liderem by³ Janusz Kruk, utalentowany absolwent œredniej szko³y muzycznej w klasie kontrabasu. Mia³ dopiero 22 lata, ale da³ siê ju¿ poznaæ jako zdolny kompozytor, a jego piosenk¹ pt. „Daleko do ciebie” debiutowa³a w Polskim Radiu Maryla Rodowicz.
i Cezary Szlêzak
Chris Miekina
Na grochowskiej studniówce Kruk zorganizowa³ konkurs piosenki, do którego zg³osi³a siê piêkna i utalentowana, zaledwie 17-letnia El¿bieta Dmoch. Zdecydowanie wygra³a ten konkurs, ale – jak siê okaza³o – nie by³a amatork¹. Od dzieciñstwa bra³a lekcje œpiewu i uczêszcza³a do szko³y muzycznej, gdzie gra³a na flecie.
Janusz Kruk by³ pod tak wielkim wra¿eniem m³odziutkiej artystki, ¿e natychmiast zaproponowa³ jej wspó³pracê. Mimo, ¿e mia³ ju¿ ¿onê i córkê zakocha³ siê w piêknej El¿biecie bez pamiêci. Od tego momentu los jego ma³¿eñstwa by³ przes¹dzony. Razem z El¿biet¹ za³o¿y³ w³asny zespó³, który pocz¹tkowo nazywa³ siê „Smak miodu”, a gdy do duetu do³¹czy³ Andrzej Rybiñski, zespó³ zmieni³ nazwê na „Dwa Plus Jeden”. Trio rozros³o siê, kiedy do zespo³u do³¹czy³ Andrzej Krzysztofik, a potem tak¿e dziewczyna Rybiñskiego – Eliza Grochowiecka. Powsta³a interesuj¹ca grupa, w której gra³y dwie pary i to Krzysztofik dla jednych i drugich by³ tym „Plus Jeden”.
Koncertowali przy okazji rozmaitych imprez na piêterku w warszawskim „Bristolu”, ale ostatecznie Rybiñski z Eliz¹ zdecydowali siê na w³asn¹ karierê.
Krzysztofik, mistrz Polski juniorów w jeŸdziectwie pozosta³ z Krukiem i Dmoch, poœwiêcaj¹c siê karierze muzycznej by ostatecznie wyemigrowaæ do Australii, gdzie wst¹pi³ do policji konnej.
Co roku z utêsknieniem Polonia czeka na ten bogaty festiwal rodzinny i ludowy jarmark przy Sanktuarium Matki Boskiej Czêstochowskiej w Doylestown, PA.
Co roku nowe atrakcje, niespodzianki, zespo³y i stoiska z ciekawymi wyrobami artystycznymi do³¹czaj¹ do sta³ych i tradycyjnych ju¿ punktów programu.
Tysi¹ce Polaków i Amerykanów zje¿d¿a na teren ojców Paulinów by nacieszyæ siê polsk¹ muzyk¹, kuchni¹ i atmosfer¹.
Przez 5 dni – dwa weekendy – tysi¹ce ludzi nawiedza festiwal i prawie wszyscy
odwiedzaj¹cy Amerykanie wyje¿d¿aj¹c, mówi¹ chocia¿by kilka s³ów po Polsku. Nasyceni polskimi pysznoœciami wspominaæ bêd¹ tradycyjn¹ narodow¹ goœcinnoœæ i entuzjazm.
W sam¹ niedzielê, 31 sierpnia, autobusy ufundowane przez Polsko S³owiañsk¹ Federaln¹ Uniê Kredytow¹ przywioz³y 600 osób z NY i NJ. Goœcie z wielu stanów przybywaj¹, aby wystêpowaæ na scenach lub zachwycaæ siê polsk¹ kultur¹. Muzyka rozbrzmiewa w ka¿dym k¹tku, kolorowe stroje ludowe i autentyczne historyczne szaty zachwycaj¹ urokiem, weso³e miasteczko zabawia dzieci,
a stoiska z piwem ciesz¹ siê d³ugimi kolejkami.
Warto sobie zapisaæ w kalendarzu na rok 2026 d³ugi weekend Œwiêta Pracy
Uk³ad nerwowy to prawdziwy dyrygent ca³ej orkiestry, któr¹ nazywamy organizmem cz³owieka. To on pilnuje, ¿eby serce bi³o równo, nogi chodzi³y tam, gdzie chcemy, a g³owa… có¿, ¿eby czasem nie eksplodowa³a od nadmiaru myœli. Bez niego nie by³oby ani logiki, ani marzeñ, ani wieczornych westchnieñ nad fili¿ank¹ melisy. Problem w tym, ¿e ten genialny system ma jedn¹ wadê – ³atwo go przeci¹¿yæ. Wystarczy kilka nieprzespanych nocy, trochê stresu w pracy, szczypta codziennych zmartwieñ i ju¿ nerwy zaczynaj¹ bunt. Znasz to? Jeœli tak, w³aœnie tutaj pojawia siê Normanerv suplement diety firmy Œwiat Zdrowia stêpny w Markowej Aptece Czym Normanerv ró¿ni siê od nych kapsu³ek, które kusz¹ nas z ³ek aptek? Otó¿ nie obiecuje cudów – nie sprawi, ¿e szef nagle stanie siê milszy, a rachunki same siê zap³a c¹. Ale za to daje coœ, co naprawdê siê liczy: wsparcie dla uk³adu nerwowego, które mo¿na poczuæ w codziennym ¿yciu.
W jego sk³adzie znajdziesz kilku starych, zielonych znajomych. Koz³ek lekarski – mistrz zasypiania, który od wieków pomaga ludziom zamykaæ oczy bez liczenia baranów. Rumianek – skromny kwiatek, który robi wiêcej dla naszego spokoju ni¿ niejedna sesja coachingowa. Chmiel – nie tylko dla piwoszy, ale te¿ dla wszystkich, którzy potrzebuj¹ odprê¿enia po d³ugim dniu. No ró¿eniec górski – adaptogen, czyli taki trener personalny dla mózgu, który mówi: „Dasz radê, nawet jeœli ¿ycie w³aœnie wrzuci³o ciê na najwy¿szy bieg”. tego dochodz¹ witamina B6 i tiamina. Brzmi mo¿e niepozornie, ale to prawdziwi energetyczni „mechanicy” – dbaj¹, ¿eby przewodnictwo nerwowe dzia³a³o sprawnie, a psychika nie straci³a wigoru. Bez nich nasz uk³ad nerwowy by³by jak orkiestra bez partytury – niby gra, ale trochê chaotycznie.
Labor Day – i nastêpny weekend, by nie przegapiæ tego wyj¹tkowego wydarzenia.
Oczywiœcie, suplement nie zast¹pi zdrowego stylu ¿ycia. Sen, ruch, dobra dieta i chwile relaksu to fundamenty, których ¿adna kapsu³ka nie podmieni. Ale kiedy potrzebujesz dodatkowej pomocy, Normanerv staje siê solidnym wsparciem.
W Markowej Aptece znajdziesz go od rêki – wraz z uœmiechem i fachow¹ porad¹, bo u nas nie tylko sprzedajemy suplementy, ale naprawdê troszczymy siê o zdrowie naszych pacjentów.
Wiêc jeœli czujesz, ¿e twoje nerwy powoli planuj¹ urlop bez ciebie – daj im Normanerv. Zamiast nerwowego koncertu chaosu us³yszysz znów symfoniê spokoju.
Normanerv dzia³a wiêc wielowymiarowo: uspokaja, u³atwia zasypianie, wspiera koncentracjê i pomaga radziæ sobie ze stresem. Jest jak dobry przyjaciel – nie rozwi¹¿e wszystkich twoich problemów, ale sprawi, ¿e ³atwiej bêdzie je unieœæ. I to w formie jednej kapsu³ki dziennie, najlepiej podczas posi³ku.
Od 21 do 25 wrzeœnia Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Karol Nawrocki wraz z ¿on¹ bêdzie przebywa³ w USA w zwi¹zku z udzia³em w debacie generalnej 80. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
21 wrzeœnia para prezydencka weŸmie udzia³ w uroczystej mszy œwiêtej w Narodowym Sanktuarium Matki Bo¿ej Czêstochowskiej w Doylestown. Na terenie Sanktuarium odbêdzie siê spotkanie z Poloni¹. Serdecznie zapraszamy Pañstwa do uczestnictwa w tym wydarzeniu!
21 wrzeœnia 2025 r. (niedziela)
12:15 Udzia³ prezydenta w uroczystoœci ods³oniêcia tablicy upamiêtniaj¹cej œp. premiera Jana Olszewskiego 12:30 Udzia³ prezydenta we mszy œwiêtej 15:45 Spotkanie prezydenta z Poloni¹. Uroczystoœæ wrêczenia odznaczeñ pañstwowych.
17:30 Z³o¿enie wieñca przez prezydenta pod pomnikiem Mœciciela
„Bieg o Uœmiech Dziecka” coraz
Józef Pi³sudski Institute of America ma zaszczyt zaprosiæ na Galê Nagród 2025
23 paŸdziernika (czwartek) 2025 r. o godz. 19:00
Giando On The Water
400 Kent Avenue, Brooklyn, NY 11249
Do³¹cz do nas na wieczór pe³en wyj¹tkowych wyró¿nieñ, znakomitych goœci i niezapomnianej atmosfery
Bilety do nabycia w siedzibie Instytutu:
138 Greenpoint Ave, Brooklyn, NY 11222 tel. 212-505-9077
lub online na stronie: www.pilsudski.org
sta³a wspó³praca
redaktor naczelna
Zofia Doktorowicz-K³opotowska
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
Children’s Smile Foundation oraz Polska Running Team zapraszaj¹ na 9. edycjê „Biegu o Uœmiech Dziecka” – 5K Run. Honorowy patronat nad dobroczynn¹ imprez¹ sprawuje Konsulat Generalny RP Nowym Jorku. Dochód z imprezy bêdzie przeznaczony na pomoc chorym i potrzebuj¹cym dzieciom.
Tegoroczny „Bieg o Uœmiech Dziecka” odbêdzie siê w niedzielê, 28 wrzeœnia, w Forest Park na Queensie (Woodhaven Blvd. & Forest Park Dr., Queens, NY 11421.
Trasa bêdzie siê rozci¹ga³a wœród piêknych parkowych widoków, co na pewno dostarczy biegaczom dodatkowych atrakcji i wra¿eñ. Jej dystans – dla m³odzie¿ i doros³ych – bêdzie wynosi³ 5 km (5K). Z kolei dzieci w wieku od 5 do 12 lat pobiegn¹ na 1000 m (1K).
¯eby wzi¹æ udzia³ w biegu nale¿y siê zarejestrowaæ poprzez stronê internetow¹: ➦ events.elitefeats.com/25childrenssmile Mo¿na to tak¿e zrobiæ skanuj¹c smartfonem QR kod znajduj¹cy sie na plakatach.
Donacja od uczestników maj¹cych wiêcej ni¿ 12 lat wynosi 40 dolarów. W cenê wliczona jest okolicznoœciowa koszulka 9. edycji „Biegu o Uœmiech Dziecka”, a tak¿e kawa, herbata, woda i ciasto. W dniu
fotografia Zosia ¯eleska-Bobrowski wydawcy
John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
biegu rejestracja potrwa tylko do godz. 10:00 rano, a donacja bêdzie wynosi³a 50 dolarów. Dzieci w wieku od 5 do 12 lat maj¹ zapewniony bezp³atny udzia³ w biegu, lecz równie¿ musz¹ byæ wczeœniej zarejestrowane.
Zachêcamy ca³e rodziny do wziêcia udzia³u w tej dobroczynnej akcji. Osoby, które nie s¹ w stanie przebiec ca³ej trasy mog¹ j¹ pokonaæ spacerkiem, poniewa¿ g³ówn¹ ide¹ „Biegu o Uœmiech Dziecka” jest wsparcie chorych i potrzebuj¹cych dzieci, podopiecznych Children’s Smile Foundation. Mo¿na tak¿e na ten cel z³o¿yæ donacjê. Ka¿da forma pomocy jest mile widziana i na pewno przyczyni siê do tego, by uœmiech zagoœci³ na twarzach dzieci pokrzywdzonych przez los.
DJÊCIE
Kurier Plus, Inc.
Adres: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 6
Tel: (718) 389-3018
E-mail: kurier@kurierplus.com
Internet: www.kurierplus.com
Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ.
Na drogach Prawdy Bo¿ej
Ks.
Ryszard Koper
Jezus powiedzia³ do uczniów: „Kto w bardzo ma³ej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej bêdzie wierny; a kto w bardzo ma³ej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy bêdzie. Jeœli wiêc w zarz¹dzaniu niegodziw¹ mamon¹ nie okazaliœcie siê wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy? Jeœli w zarz¹dzaniu cudzym dobrem nie okazaliœcie siê wierni, to któ¿ wam da wasze? ¯aden s³uga nie mo¿e dwom panom s³u¿yæ. Gdy¿ albo jednego bêdzie nienawidzi³, a drugiego mi³owa³; albo z tamtym bêdzie trzyma³, a tym wzgardzi. Nie mo¿ecie s³u¿yæ Bogu i Mamonie!”. (£k 16, 10-13)
Zacytowany na wstêpie fragment ewangelii poprzedza przypowieœæ o nieuczciwym, ale roztropnym rz¹dcy. Rz¹dca maj¹tku znalaz³ siê w beznadziejnej sytuacji. Z powodu z³ego administrowania maj¹tkiem pan postanowi³ usun¹æ go z zajmowanego stanowiska. Przera¿ony zastanawia siê, co ma uczyniæ. Wpada, jego zdaniem, na genialny pomys³. Przywo³uje d³u¿ników swego pana i zmienia wysokoœæ d³ugów z korzyœci¹ dla nich. Tym sposobem zapewni³ sobie przychylnoœæ d³u¿ników, a mo¿e i wsparcie, gdy pan usunie go z urzêdu. Aby nie budziæ podejrzeñ daruje tylko czêœæ d³ugu. Jednak pan i tak siê o wszystkim dowiedzia³ i ku zaskoczeniu wszystkich, pochwali³ go: „Pan pochwali³ nieuczciwego rz¹dcê, ¿e roztropnie post¹pi³”.
Pan nie pochwali³ z³odziejstwa zarz¹dcy, ale jego roztropnoœæ. Przez tê przypowieœæ Jezus nie pochwala przyw³aszczania sobie bezprawnie dóbr innych i pozyskiwania sobie przyjació³ kosztem w³aœciciela. Nie chwali postawy zarz¹dcy, ale jego roztropnoœæ, przezornoœæ, pomys³owoœæ, z jak¹ rozwi¹za³ trudn¹ sytuacjê i nie podda³ siê zw¹tpieniu. To go otwar³o na bliŸniego. Wczeœniej prawdopodobnie nie zauwa¿a³ innych ludzi, myœla³ tylko o sobie i o swoich interesach. Teraz odkrywa wartoœæ przyjaŸni, otwiera siê na innych. I w³aœnie ta jego zapobiegliwoœæ, otwartoœæ na drugiego cz³owieka zyskuje pochwa³ê.
Wróæmy do roztropnoœci. Czym ona jest? Roztropnoœæ by³a w cenie w staro¿ytnoœci. Rzymianie mieli uosobienie (personifikacjê) roztropnoœci, rozwagi i przewidywania zwan¹ Providentia. Na rewersach monet rzymskich przedstawiana jest z ber³em i pa³eczk¹. Czêsto u jej stóp umieszczano kulê.
Roztropnoœæ jest cnot¹ moraln¹, która wyra¿a siê umiejêtnoœci¹ dobierania w³aœciwych œrodków prowadz¹cych do celu. Jest zasad¹ doskonalenia postêpowania cz³owieka. Cz³owiek roztropny korzysta z rozumu, który powinien dostarczaæ elementów os¹du czy te¿ kryteriów oceny. Potrafi te¿ zasiêgn¹æ rady u innych. Cz³owiek roztropny, mimo wielu œrodków prowadz¹cych do obranego celu, wykazuje siê roztropnoœci¹, gdy wybrany przez niego œrodek jest moralnie pozytywny. Wybitny, œredniowieczny teolog œw. Tomasz z Akwinu wyró¿nia osiem sk³adników roztropnoœci:
1. Pamiêæ – czyli wyci¹ganie wniosków z przesz³oœci, historia jest nauczycielk¹ ¿ycia, tak¿e historia mojego ¿ycia.
2. Zdrowy ogl¹d rzeczywistoœci – nieraz widzimy to, co chcielibyœmy widzieæ, albo ze strachu lub ze wstydu nie dostrzegamy tego, czego nie chcemy widzieæ.
3. Otwartoœæ na pouczenia innych – czyli m¹dre korzystanie z ich rad.
4. Domyœlnoœæ to umiejêtnoœæ dostrzegania przyczyn ró¿nych zdarzeñ i ich powi¹zañ.
5. Zdrowy os¹d – niezbêdne jest logiczne myœlenie, zdolnoœæ myœlenia praktycznego.
6. Przewidywanie – chodzi o wyobra¿enie sobie skutków podejmowanych czynów, tak¿e tych siêgaj¹cych daleko w przysz³oœæ, a¿ w wiecznoœæ. Wyra¿a to przys³owie: „Cokolwiek czynisz, czyñ roztropnie i patrz koñca”.
7. Oglêdnoœæ – pewna elastycznoœæ, uwzglêdnienie nieprzewidywalnoœci zdarzeñ. 8. Zapobiegliwoœæ to forma ostro¿noœci, liczenie siê z ewentualnymi trudnoœciami. Minê³o du¿o czasu, a te wskazania s¹ nadal aktualne.
Jezus wskazuje w jakim kierunku ma prowadziæ nas roztropnoœæ. „Bo synowie tego œwiata roztropniejsi s¹ w stosunkach z podobnymi sobie ludŸmi ni¿ synowie œwiat³oœci”. Chrystus powiedzia³ o sobie: „Ja jestem œwiat³oœci¹ œwiata. Kto idzie za Mn¹, nie bêdzie chodzi³ w ciemnoœci, lecz bêdzie mia³ œwiat³o ¿ycia”.
Jako wyznawcy Chrystusa mo¿emy powiedzieæ, ¿e jesteœmy „synami œwiat³a”. Œwiat³oœæ” symbolizuje Jezusa jako Ÿród³o prawdy i ¿ycia, a pod¹¿anie za Nim oznacza ¿ycie wed³ug Jego nauk i przyk³adu. Jezus u¿ywa metafory œwiat³a, aby wskazaæ, ¿e On sam jest tym, który rozprasza ciemnoœæ i daje ¿ycie wieczne. Kiedy Jezus mówi o swoich uczniach jako „œwiat³oœci œwiata”, oznacza to, ¿e Jego uczniowie maj¹ pod¹¿aæ za Chrystusem i promieniowaæ Jego nauk¹ w œwiecie.
Jak mówi ostatnie zdanie z zacytowanej Ewangelii nasze ¿ycie rozgrywa siê miêdzy wyborami pomiêdzy Bo-
giem, a mamon¹. Greckie s³owo mamonas wywodzi siê z jêzyka aramejskiego i by³o synonimem bogactwa, zysku, z wyraŸnie negatywnym wydŸwiêkiem. Podobny wydŸwiêk ma mamona w dzisiejszej ewangelii. Ojcowie Koœcio³a interpretuj¹c fragment Ewangelii o mamonie nawi¹zuj¹ do syryjskiego boga bogactwa, Mammona. Mamona to nie same pieni¹dze, dobra materialne i bogactwo. Mamona to maj¹tek zdobyty z ludzk¹ krzywd¹. Mamona jest niegodziwa, poniewa¿ jej gromadzenie wyrz¹dzi³o innym szkodê, dokona³o siê kosztem drugiego cz³owieka. Znaczenie tego terminu dobrze t³umaczy stwierdzenie œw. Paw³a, ¿e chciwoœæ jest korzeniem wszelkiego z³a. W naszych wyborach ¿yciowych miêdzy Bogiem i Mamon¹ mamy kierowaæ siê roztropnoœci¹ ewangelicznego nieuczciwego zarz¹dcy. Mamy u¿yæ wszelkich swoich mo¿liwoœci i zdolnoœci, aby nasze wybory by³y zawsze po stronie Boga.
Na koniec przytoczê przypowieœæ o bardzo bogatej kobiecie, która umar³a i trafi³a do nieba. Œwiêty Piotr prowadzi³ j¹ wspania³¹ ulic¹, na której ka¿dy dom by³ niczym pa³ac. Kobieta zobaczy³a jeden dom, który by³ wyj¹tkowo piêkny. Zapyta³a Piotra, kto tam mieszka. „To dom twojego s³ugi” – odpowiedzia³ œwiêty Piotr. Kobieta uœmiechaj¹c siê powiedzia³a: „Jeœli mój s³u¿¹cy ma taki dom, to mój na pewno bêdzie o wiele piêkniejszy. IdŸmy tam szybciej”. Ruszyli w drogê. Dotarli do w¹skiej uliczki, gdzie domy by³y ma³e i ciasne. Wskazuj¹c palcem na jeden z tych domów Piotr powiedzia³: „Bêdziesz tu mieszka³a”. Zaskoczona kobieta powiedzia³a: „Ja mam mieszkaæ w tej chacie? To obelga!” „Nic wiêcej nie mo¿emy dla ciebie zrobiæ. Musisz wiedzieæ, ¿e budujemy tutaj domy tylko z tych materia³ów, które zosta³y wysy³ane do nieba w czasie ziemskiego ¿ycia ich przysz³ych w³aœcicieli. Twoich materia³ów wystarczy³o tylko na taki mizerny domek” – powiedzia³ Piotr. Roztropnoœæ podpowiada nam, ¿e czas rozpocz¹æ wysy³kê materia³ów budowalnych na niebieskie budowle. Materia³y budowlane to nie tylko modlitwy i akty mi³osierdzia, ale uczciwe wykonywanie swoich obowi¹zków, niezale¿nie od tego, jak¹ pe³nimy funkcje w ludzkiej spo³ecznoœci.
Zapraszamy na strony Autora: ryszardkoper. pl i nytravelclub.pl
Prawnik od wypadków z upadaj¹c¹ œcian¹ jest niezbêdny w sytuacji, kiedy ulegniesz wypadkowi zwi¹zanemu z zawaleniem siê œciany. Legislatura Stanu Nowy Jork uchwali³a prawo pracy w celu ochrony pracowników budowlanych. Prawo Pracy 240 zak³ada, ¿e generalni wykonawcy oraz w³aœciciele nieruchomoœci powinni zapewniæ taki sprzêt jak rusztowania, podnoœniki, drabiny, oraz inne sprzêty zapewniaj¹ce bezpieczeñstwo pracownikom budowlanym. The Platta Law Firm wielokrotnie uzyska³a odszkodowanie dla osoby poszkodowanej w wypadkach tego typu. Jak najbardziej zajmiemy siê spraw¹ tak du¿ej wagi jak wypadek dotycz¹cy zawalenia siê œciany i uzyskamy dla poszkodowanego nale¿ne odszkodowanie.
Profesjonalny prawnik od wypadków z upadaj¹c¹ œcian¹ udowodni, ¿e to w³aœciciel kamienicy lub wykonawca odpowiedzialny jest za zawalenie siê budynku lub za naruszenie prawa pracy. Firma prawnicza zatrudni najlepszych in¿ynierów ds. bezpieczeñstwa konstrukcji, w celu ustalenia co by³o powodem zawalenia siê budynku. Pracownicy budowlani s¹ na pierwszej linii frontu je¿eli chodzi o ryzyko doznania obra¿eñ powsta³ych w wyniku zawalenia siê budynku, co wynika
z pracy, któr¹ wykonuj¹. Co wiêcej, zawalenia budynków w mieœcie zdarzaj¹ siê rzadko, ale s¹ tragiczne w skutkach, je¿eli do nich dojdzie.
Niedawno w Jamaica, Queens, w mieœcie Nowy Jork, na placu budowy zawali³a siê œciana. Zgin¹³ jeden pracownik, a inny zosta³ powa¿nie ranny. Wypadek budowlany mia³ miejsce podczas rozbiórki budynku, a œciana zawali³a siê prosto na pracowników, powoduj¹c powa¿ne obra¿enia g³owy pracownika, który póŸniej w wyniku tych obra¿eñ zmar³. Obaj wspomniani pracownicy utknêli pod gruzami
budynku. Zadaniem stra¿aków by³o wyci¹gniêcie obu pracowników z gruzowiska. Budynek pe³ni³ wczeœniej funkcjê zak³adu mleczarskiego, jednak póŸniej sta³ pusty, a nastêpnie zosta³ przejêty przez organ zarz¹dzaj¹cy portem i przekazany w rêce burmistrza Billa De Blasio. Pozwolenia dotycz¹ce rozbiórki wskazuj¹ na to, ¿e firma budowlana o nazwie Cole Partners, odpowiedzialna by³a za rozbiórkê 3-piêtrowego budynku, poprzez u¿ycie narzêdzi rêcznych oraz poprzez narzêdzia czêœciowo mechaniczne.
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
Prawnik z The Platta Law Firm, pomo¿e rodzinom poszkodowanych zaspokoiæ ich roszczenia, pocz¹wszy od uzyskania nale¿nego odszkodowania dla pracownika poszkodowanego w wypadku budowlanym. System odszkodowañ dla pracowników zapewnia œrodki finansowe dla poszkodowanych pracowników oraz ich rodzin. System ten nie wymaga udowodnienia z czyjej winy nast¹pi³ wypadek, w celu zapewnienia poszkodowanemu œrodków materialnych. Jednak¿e, oznacza to równie¿, ¿e nie mo¿esz uciekaæ siê do dzia³añ prawnych w celu wniesienia roszczenia z tytu³u obra¿eñ cia³a przeciwko swojemu pracodawcy. Co wiêcej, renta z funduszu ubezpieczeñ spo³ecznych równie¿ mo¿e zostaæ przyznana, je¿eli obra¿enia Twoich ukochanych osób s¹ sta³e lub w wyniku wypadku stali siê oni niepe³nosprawni. Odpowiednia firma prawnicza jest w stanie pomóc Tobie usprawniæ powy¿ej opisane formalnoœci. ❍
W sobotê, 6 listopada w Sali Herbowej Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej spotkaliœmy siê na Narodowym Czytaniu.
SWAP udziela nam goœciny ju¿ po raz trzeci. Po wspólnym poznawaniu losów bohaterów „Nad Niemnem” i po odczytaniu fragmentów z „Kordiana” Juliusza S³owackiego tym razem cofnêliœmy siê w czasie do epoki, w której ¿y³ i pracowa³ Jan Kochanowski. Uczestników by³o tyle, ¿e trzeba by³o dostawiaæ krzese³.
O Kochanowskim, jego ¿yciu i twórczoœci, mówi³a w pierwszej czêœci spotkania El¿bieta Kieszczyñska. Musia³ byæ to bardzo przyjemny cz³owiek. Otwarty na przyjaŸñ, bo jak wspomnia³ Julian Krzy¿anowski przyjaŸñ ludzk¹ ceni³ poeta najbardziej. Musia³ mieæ on nie tylko niezwyk³y talent, ale wiedzê, bo by³ autorem oryginalnych utworów, ale równie¿ t³umaczem. I to nie byle jakim. Wspomniany wczeœniej Julian Krzy¿anowski uwa¿a³, ¿e „Psa³terz Dawidów”, czyli przet³umaczenie poetyckie 150 utworów tworz¹cych ksiêgê 23 Starego Testamentu jest przedsiêwziêciem niezwyk³ym na skalê œwiatow¹. A 19 Trenów po œmierci Urszulki wzrusza nas tak samo jak kilkaset lat temu. Jeœli do tego dodamy, ¿e Fraszek pozostawi³ Kochanowski po sobie w liczbie 301, „Pieœñ œwiêtojañsk¹ o Sobótce”
i „Odprawê pos³ów greckich” nie wspominaj¹c ju¿ o twórczoœci po ³acinie. Tak wiêc wyrasta przed naszymi oczyma postaæ w literaturze nieczêsto spotykana, poeta który jêzyk polski podniós³ do rangi sztuki. S³usznie powiedzia³ Adam Mickiewicz, ¿e przed Kochanowskim mieliœmy wiersze, a po Kochanowskim poezjê. Do Narodowego Czytania zg³osi³o siê wiele osób. Ella Wojczak ze swad¹ prowadzi³a spotkanie, a ka¿dy z wywo³anych goœci dodawa³ kilka s³ów od siebie przed odczytaniem wybranego utworu. Przed publicznoœci¹ stawali kolejni czytaj¹cy, czyli: Andrzej
Dobrowolski, konsul Dawid Pietrusiak, Jola Wysocka, profesor Anna Frajlich, Fryderyk Dammont, œpiewaj¹co Kasia Drucker, profesor Marek M. Michalski, Ma³gorzata Szabliñski, Joanna Rostropowicz-Clark, Zosia ¯eleska-Bobrowski, Gra¿yna Drabik, Jakub Polaczyk, Anna i Janusz Skowronowie, Janusz Szlechta, Zuzanna Marcinkowska-Golec, Anna Pelesz, Marta Jonik, Jolanta Szczepkowska, Krystyna Pitula, Sylwia Majewska, Weronika WoŸniak, Krystyna Tyszkiewicz i Ella Wojczak. Jak zawsze w Narodowym Czytaniu rozdawane s¹ ksi¹¿ki. Tym razem do r¹k
uczestników trafi³a edycja Jana Kochanowskiego pod tytu³em „Fraszki, Pieœni, Treny” wydawnictwa Greg. Ksi¹¿eczkê, bardzo ³adnie wydan¹, zdobi³y kolorowe reprodukcje. Na zakoñczenie, po zrobieniu pami¹tkowych zdjêæ, czytaj¹ce towarzystwo przesz³o do hallu, gdzie czeka³y przek¹ski, ciasteczka i babeczki upieczone przez Jolê Wysock¹. S³owa uznania nale¿¹ siê Joannie Niemiro, która dba³a o ka¿dy szczegó³ spotkania. Do zobaczenia za rok.
Pierwsze niemieckie jednostki pancerne dotar³y do przedmieœæ Warszawy 8 wrzeœnia 1939 r. Dzieñ wczeœniej stolicê opuœcili cz³onkowie rz¹du z premierem S³awoj-Sk³adkowskim i Wódz Naczelny marsza³ek Œmig³y-Rydz. Prezydent RP Ignacy Moœcicki wyjecha³ z miasta jeszcze wczeœniej. Zosta³o to przyjête negatywnie przez ludnoœæ stolicy.
Najwy¿sze w³adze Rzeczpospolitej uda³y siê do Brzeœcia nad Bugiem. Jednak po kilku dniach, wobec zbli¿aj¹cego siê frontu niemieckiego, skierowano siê w kierunku po³udniowo-wschodnim do miasta Ko³omyja blisko granicy Rumuñskiej. 17 wrzeœnia rano nadesz³a wiadomoœæ o sowieckiej inwazji na wschodnie obszary Rzeczpospo-
litej. W tej sytuacji prezydent, rz¹d i dowództwo wojskowe przekroczy³y granicê rumuñsk¹. Polska mia³a traktat o przyjaŸni i wspó³pracy z Rumuni¹ zawarty w 1921 r. Jednak w³adze rumuñskie musia³y przestrzegaæ wymogów neutralnoœci wobec konfliktu polsko-niemieckiego. W zwi¹zku z tym polscy dygnitarze zostali internowani. Propaganda PRL g³osi³a póŸniej, ¿e w³adze II RP uciek³y zagranicê pozostawiaj¹c spo³eczeñstwo walcz¹ce z najazdem niemieckim. Ta sama propaganda nie wspomina³a nic o agresji sowieckiej.
Wielu historyków uwa¿a, ¿e wyjazd prezydenta i rz¹du do Rumunii by³ s³usznym krokiem. Istnienie legalnych w³adz RP na wychodŸstwie œwiadczy³o o dalszej egzystencji pañstwa polskiego.
W drugiej po³owie wrzeœnia 1939 r. granicê z Rumuni¹ i z Wêgrami przekroczy³o ponad 80 tysiêcy polskich ¿o³nierzy i oficerów. Z tej liczby oko³o 44 tysiêcy zdo³a³o póŸniej dotrzeæ do Francji, Angli i innych krajów aby kontynuowaæ walkê przeciw hitlerowskim okupantom. Najczêstsz¹ drog¹ ewakuacji by³a podró¿ statkami z rumuñskich portów do Marsylii lub do Palestyny i Syrii, które by³y wówczas brytyjskimi i francuskimi protektoratami. Czêœæ wojskowych schroni³a siê na Litwie (14 tysiêcy) i £otwie (3 tysi¹ce).
Autor twierdzi, ¿e szersze porozumienie bêdzie mo¿liwe dopiero po zmianie pokoleniowej w elitach Zachodu.
Karaganov w swojej diagnozie sytuacji politycznej w Europie zbli¿a siê momentami do pogl¹dów wiceprezydenta USA J. D. Vance’a i podobnie jak on twierdzi, ¿e globalistyczne elity, s¹ moralnie, politycznie i ekonomicznie zdegenerowane. Jego zdaniem utrzymuj¹ siê u w³adzy g³ównie dziêki szukaniu wroga w Rosji. Dopóki te grupy dominuj¹ w Europie Zachodniej i na Ukrainie, trwa³y pokój jest niemo¿liwy. Karaganov twierdzi jednak, ¿e nawet w tej sytuacji Rosja musi d¹¿yæ do pokoju, tyle, ¿e z pozycji si³y, stosuj¹c „surowe strategiczne odstraszanie”.
Centralnym elementem tekstu Karaganova nie jest jednak Ukraina ani atak na Europê, tylko wezwanie do „powrotu do w³asnych korzeni”, czyli rezygnacja z d¹¿enia do wspó³pracy z Europ¹. Karaganow argumentuje, ¿e ponad 300-letni zwrot Rosji ku Europie, zapocz¹tkowany jeszcze przez Piotra I by³ b³êdem, który przyniós³ tragedie XX wieku: rewolucje, wojny i inwazje. Prawdziwe korzenie pañstwa le¿¹ tymczasem na Syberii, anektowanej w XVII wieku g³ównie dziêki Kozakom. Bez tej ekspansji Rosja nie przetrwa³aby ataków Zachodu – twierdzi Karaganov, dodaj¹c, ¿e równie¿ w przysz³oœci Syberia bêdzie pe³niæ kluczow¹ strategiczn¹ rolê w Rosji. Autor postuluje wrêcz przeniesienie ca³ego ciê¿aru rozwoju gospodarczego, naukowego, duchowego i politycznego Rosji na Wschód, za Ural i na Syberiê, z dala od Europy, za to bli¿ej Azji. Region ten ma jego zdaniem szansê staæ siê „Ÿród³em
Marsza³ek Œmig³y-Rydz przekracza granicê z Rumuni¹, 17 wrzeœnia 1939 r.
Rz¹dy Wêgier, Rumunii i krajów ba³tyckich by³y pod ci¹g³¹ presj¹ Niemiec i Zwi¹zku Sowieckiego w odniesieniu do traktowania polskich uchodŸców. Berlin i Moskwa nalega³y aby œciœle przstrzegaæ wymogów internowania i nie zezwalaæ Polakom na dalsz¹ podró¿. Najbardziej tolerancyjne w stosunku do uchodŸców by³y w³adze Wêgier. Do po³owy listopada Polacy mogli wyje¿d¿aæ na polskich paszportach wydanych przez konsulat RP w Budapeszcie.
przysz³ej mocy i prosperity pañstwa.” Karaganow proponuje relokacjê korporacji i ministerstw, co nawiasem mówi¹c czêœciowo ju¿ realizuje dekret prezydenta W³adimira Putina o przeniesieniu siedzib 150 firm w³aœnie na Syberiê. Warto podkreœliæ, ¿e nie jest ona tu traktowana jedynie jako terytorium, to projekt cywilizacyjny. Karaganow pisze, ¿e ekspansja na Syberiê ma wymiar to¿samoœciowy, odcinaj¹cy siê od: „europejskich mira¿y”.
Politolog w pierwszej kolejnoœci k³adzie nacisk na koniecznoœæ budowy korytarzy transportowych Pó³noc-Po³udnie, ³¹cz¹cych Rosjê z Azj¹, Bliskim Wschodem i dalej. To priorytet na najbli¿sze dekady, maj¹cy nie tylko wzmocniæ wiêzi zewnêtrzne, ale tak¿e spoiæ wewnêtrznie pañstwo. Autor podkreœli³a, ¿e Rosja jest tu w o tyle dobrej sytuacji, ¿e w wielu wypadkach nie musi korzystaæ z dróg morskich, tak jak Europa i USA ¿eby dostaæ siê do Azji, co jest du¿o bezpieczniejsze.
Siergiej Karaganow to postaæ o ogromnym znaczeniu w Rosji. Jako doradca Borysa Jelcyna i W³adimira Putina, wypracowa³ on rosyjsk¹ doktrynê nazwan¹ zreszt¹ Doktryn¹ Karaganowa, zak³adaj¹c¹ ochronê etnicznych Rosjan w krajach s¹siednich, któr¹ Zachód widzi bardziej jako czêœæ szerszej strategii odbudowy rosyjskich wp³ywów w by³ych republikach radzieckich. Jest on nie tylko intelektualist¹, ale jednym z filarów ideologicznych Rosji. Jego postulaty czasem odbiegaj¹ od polityki realizowanej w rzeczywistoœci przez W³adimira Putin. Ich dalekosiê¿ne cele dla Rosji s¹ jednak zgodne.
W podró¿y przez Ba³kany uchodŸcy traktowani byli ³agodnie przez w³adze Grecji, Bu³garii oraz Turcji – krajów oficjalnie neutralnych.
Nale¿y równie¿ wspomnieæ o postawie spo³eczeñstw Rumunii i Wêgier, które okazywa³y przyjaŸñ i pomoc materialn¹ Polakom.
Przez wiele miesiêcy czynione by³y starania o ewakuacje najwy¿szych dostojników rz¹du RP z Rumunii na Zachód. Starania te popiera³a m. in. dyplomacja brytyjska. Nie przynios³o to ¿adnego rezultatu. W³adze Rumunii ulega³y presji Berlina i Moskwy. Relokacji prezydenta i rz¹du RP na Zachód sprzeciwia³ siê równie¿ utworzony we Francji rz¹d gen. W³adys³awa Sikorskiego, który argumentowa³, ¿e internowani politycy reprezentuj¹ dyktaturê sanacyjn¹.
Prezydent Moœcicki uzyska³ w grudniu 1939 r. zezwolenie na wyjazd do Szwajcarii, gdzie zmar³ w 1946 r. Jego prochy zosta³y sprowadzone do Warszawy w roku 1993.
Marsza³ek Œmig³y-Rydz powróci³ do okupowanej Polski w 1941 r. i zmar³ kilka miesiêcy póŸniej. Minister spraw zagranicznych RP Józef Beck zmar³ w Rumunii w 1944 r. Jego szcz¹tki sprowadzono do Polski w roku 1991. ❍
Pulaski Association of Business and Professional Men, Inc. FUNDACJA STYPENDIALNA
Organizacja Pulaski Association of Business and Professional Men, Inc. oraz Pulaski Association Endowment Fund, Inc. z przyjemnoœci¹ informuja o ufundowaniu trzech stypendiów w wysokoœci $2,000. O stypendia mog¹ siê ubiegaæ studenci pierwszego roku studiów, którzy skoñczyli szko³ê œredni¹ w 2025 r. Ka¿dy aplikant musi byæ przynajmniej czêœciowo polskiego pochodzenia (jedno z dziadków). Ubieg³oroczni stypendyœci nie mog¹ sk³adaæ aplikacji ponownie. Aplikacja musi byæ starannie i dok³adnie wype³niona zawieraj¹c nastêpuj¹ce dane:
1) Imiê i nazwisko, adres zamieszkania, adres emailowy i numer telefonu
2) Data i miejsce urodzenia oraz pochodzenie
3) Informacje o szkole œredniej (High School) lub studiach (College)
4) Index z ostatniego semestru szko³y œredniej
5) Wyniki testu SAT/ACT
6) Dwie rekomendacje
7) Krótki esej na jeden z tematów (po polsku lub angielsku):
Gdzie widzisz siebie za piêæ lat
– Moja Polskoœæ...
Aplikacje i dokumenty wys³ane emailem nie s¹ rozpatrywane.
Aplikacje i wszystkie wymagane dokumenty prosimy wys³ac na adres:
Pulaski Association of Business And Professional Men, Inc.
Romuald P. Magda, Esq.
776 A Manhattan Avenue Brooklyn, NY 11222
Z dopiskiem: Scholarship Fund
Materia³y musz¹ byæ dostarczone na powy¿szy adres do 31 paŸdziernika 2025. Zwyciêzca stypendium zostanie poinformowany telefonicznie i musi osobiœcie odebraæ swoj¹ nagrodê w dniu 6 grudnia 2025 w czasie Christman Party organizowanej przez Pulaski Association of Business and Professional Men, Inc., która odbêdzie siê w Princess Manor, 92 Nassau Avenue, Brooklyn NY 11222, w godzinach 6:30 -12 PM
Prosimy o pobranie aplikacji w stypendium pod adresem: pulaskiassociation1@gmail.com
Pod ten sam adres mog¹ byæ kierowane pytania w sprawie aplikacji.
Najsmaczniejsze rajskie jab³uszka rosn¹ na warszawskim ¯oliborzu ko³o Teatru Komedia. Nikt ich poza mn¹ nie zbiera a ja siê nimi zajadam. Zajadam siê równie¿ gruszkowymi ulêga³kami i innymi owocami, których jest istny wysyp. Mimo niewielkiej iloœci opadów, lato w Polsce by³o urodzajne. Ojczyste pieczywo, owoce, warzywa i wêdliny smakuj¹ mi bardziej ni¿ nowojorskie. Maj¹ intensywniejszy zapach i smak. M³ode ziemniaki, kalafiory i fasolki szparagowe s¹ pyszne, ró¿ne odmiany pomidorów tako¿. Zw³aszcza te przypominaj¹ce kszta³tem czerwon¹ paprykê. Mo¿na je z ni¹ pomyliæ. Zaopatrzenie w warszawskich sklepach jest znakomite. W galeriach i halach targowych trzeba mieæ du¿o czasu, by zorientowaæ siê, choæby pobie¿nie, co w nich jest. Ceny s¹ bardzo wysokie. Przez Nowy Œwiat i Krakowskie Przedmieœcie a¿ do Placu Zamkowego ci¹gnie siê pas ogródków kawiarnianych, restauracyjnych, cukierniczych i piwnych. Konsumentów w nich sporo. Rodzimych i zagranicznych. Podobnie jest na Starym i Nowym Mieœcie, gdzie s¹siaduj¹ ze sob¹ liczne restauracje i restauracyjki, kawiarnie i kawiarenki oraz puby, z piwem i alkoholami niemal z ca³ej Europy. W sklepach widujê m.in. amerykañskie bourbony i wina Carla Rossiego. Dawne bary mleczne ju¿ nie s¹ mleczne i ciesz¹ siê du¿ym wziêciem, bo w nich jest znacznie taniej.
Poniedzia³ek
Andrzej Józef D¹browski
Du¿¹ przyjemnoœæ sprawia mi widok ludzi popijaj¹cych drinki i opalaj¹cych siê na le¿akach przed gmachem i na dziedziñcu dawnego Komitetu Centralnego PZPR, zamkniêtego i silnie strze¿onego w PRL-u. Mia³ byæ przeznaczony na potrzeby Uniwersytetu Warszawskiego, tymczasem ulokowa³y siê w nich bogate firmy polskie i zagraniczne. Tu¿ za nim jest gie³da a obok œwietnie dzia³aj¹ce Muzeum Narodowe. Równie¿ z le¿akami, miejscami wypoczynkowymi i restauracj¹. Na ulicach mijam wiele ³adnych dziewczyn i ch³opaków, nierzadko fantazyjne ubranych. Bluzy z kapturami s¹ nadal modne.
W teatrach s¹ eleganckie panie i eleganccy panowie. W klasycznym stylu, jaki widuje siê w teatrach Rzymu, Pary¿a i Londynu. Bywa, ¿e m³odzie¿ zasiadaj¹ca na widowni tak¿e cieszy oko. Skoro o niej mowa, to warto odnotowaæ, i¿ œwietnie reaguje na przedstawienie „Hamleta” w Teatrze Narodowym, w re¿yserii Jana Englerta. Trudno siê temu dziwiæ, bo zarówno tytu³owy bohater, jak i Ofelia wygl¹daj¹ i zachowuj¹ siê na scenie jak wielu obecnych nastolatków w wieku licealnym. Sam spektakl mnie nie porwa³. Efekty wizualne, nie s¹ w stanie zrekompensowaæ w nim interpretacyjnych p³ycizn, tyle¿ re¿yserskich, co aktorskich. Hamleta gra Hugo Torres, student III roku Wydzia³u Aktorskiego warszawskiej Akademii Teatralnej. Jego bohater nie jest poetyckim intelektualist¹, tylko kud³atym ch³opakiem z podwórka, brzd¹kaj¹cym na gitarze i zbuntowanym wobec wszystkiego. Trudno uwierzyæ, ¿e napisa³ aluzyjny fragment do przedstawienia przywiezionego przez wêdrownych aktorów, skoro monolog „Byæ albo nie byæ” nie jest w jego wykonaniu pog³êbion¹ refleksj¹ i przechodzi bez echa. Niemniej w finale widzowie nagradzaj¹ takiego w³aœnie Hamleta rzêsistymi oklaskami. Spektakl ma dobre notowania w mediach i cieszy siê olbrzymim powodzeniem.
W ojczyŸnie nie da siê ¿yæ bez polityki. Pojawienie siê nad ni¹ dronów rosyjskich wzbudzi³o lêki i roznieci³o teorie spiskowe. Nie zahamowa³o niestety politycznej niena-
czêsto niewiarygodnie paskudne. Ludzie chodz¹ do terapeutów, bo czuj¹ siê winni z ich powodu, a jednym z zadañ terapeuty jest wyjaœnienie im tego.
Po zamordowaniu Charliego Kirka powstaj¹ g³êbokie pytania. Na przyk³ad czy „Cywilizacja Zachodu przetrwa” ci¹g³e wywalanie przed oczy brudnego wnêtrza lub chorych myœli przez miliony, miliony w mediach spo³ecznoœciowych?
Zada³ je John Podhoretz, który w 2009 r. przej¹³ po legendarnym ojcu Normanie (redaktor w latach 1960-95), periodyk „Commentary”. Napisa³ te refleksje – o czasy, a jak¿e – w formie serii tweetów na platformie X, dawniej Twitter. Wa¿ny jest te¿ kontekst: Podhoretz kiedyœ sam, dobrowolnie zrezygnowa³ z obecnoœci w mediach spo³ecznoœciowych, gdy¿ jak sam przyzna³, wyzwala³y w nim najgorsze strony. Od kilku lat pisze znowu na Twitterze/X i trzeba przyznaæ z sensem. Oto Podhoretz po reakcjach na zabójstwo Kirka: „Oto niebezpieczeñstwo mediów spo³ecznoœciowych. Pozwalaj¹ ludziom publikowaæ swoje wewnêtrzne monologi. Nasze wewnêtrzne monologi i fantazje s¹
Myœli nie s¹ czynami. Mo¿esz wœciekaæ siê na myœl o swoim bracie lub kimœ w pracy, a nawet fantazjowaæ o jego œmierci – ale jeszcze nic nie zrobi³eœ i nie jesteœ niczego winny, musisz po prostu sobie wybaczyæ i nauczyæ siê uspokajaæ (…) one wci¹¿ s¹ w tobie, s¹ jedynie miêdzy tob¹ a tob¹.... a to coœ znaczy.
Pewien badacz z MIT powiedzia³, zamiast pomyœleæ: Naprawdê chcia³bym zobaczyæ nagranie, na którym Charlie Kirk umiera ponownie, poniewa¿ dzia³a to lepiej, ni¿ mój lek przeciwdepresyjny, co sta³o siê aktem publicznym. Widzê to ja. To ma na mnie wp³yw, na dyskurs publiczny te¿. Moje poczucie tego, jak dzia³a œwiat i jacy naprawdê s¹ ludzie, ulega zmianie. Wœciekam siê i wierzê, ¿e ludzie, którzy tak myœl¹, s¹ Ÿli. Prawdopodobnie tak nie jest. Oni znaleŸli sposób na uzewnêtrznienie tego, czego nikt nigdy nie widzia³.
Ale wtedy pojawia siê tak¿e inna ludzka tendencja, tendencja do ekstrapolacji z pojedynczych próbek na ca³oœæ. Zak³adam, ¿e ka¿dy, kto lubi tego badacza z MIT, jest wrogiem wszystkiego, co do-
wiœci, nie tylko miêdzy PiSowcami a niePiSowcami, ale tak¿e miêdzy zwyk³ymi ludŸmi. Mam wra¿enie, ¿e wielu rodaków wrêcz potrzebuje tej¿e nienawiœci i dobrze siê z ni¹ czuje. Do zgody narodowej wci¹¿ droga daleka.
Stanis³aw Wyspiañski w „Wyzwoleniu” – „Nienawidzimy siê wzajem i to nie jest nasze najgorsze z³o. Niemal to jest nasze najlepsze”.
Znajomi sprzedawcy mówi¹, ¿e ludzie kupuj¹ ró¿ne rzeczy na zapas, bo boj¹ siê wojny. Kilka osób pyta³o mnie, czy ja siê jej bojê. Ano bojê siê. Bardzo.
Lubiê wracaæ do miejsc zapamiêtanych z dzieciñstwa i m³odoœci oraz z ksi¹¿ek, a tak¿e do miejsc zwi¹zanych z bliskimi mi osobami. Niekiedy wrêcz czujê, ¿e te miejsca mnie przywo³uj¹. W Warszawie jest ich kilka. Ostatnio zosta³em przywo³any przez kamieniczkê ko³o dawnej gazowni na Woli, z któr¹ mam wiele wspomnieñ z lat studenckich. Nie pozna³em jej zrazu, bo z ka¿dej strony sta³a siê muralem. Bardzo ciekawym. Jeden z nich wygl¹da tak:
bre i nie da siê ju¿ go uratowaæ. W ten sposób mój œwiat te¿ siê kurczy.
Ta jego czêœæ, która odcz³owiecza Charliego Kirka i zamienia jego zabójstwo w ¿art, grozi, ¿e w pewnym sensie odcz³owiecza tak¿e mnie. I powa¿nie, przed epok¹ mediów spo³ecznoœciowych nigdy bym nawet nie wiedzia³, ¿e ktoœ taki jak on istnieje, ani ¿e myœli to, co myœli, i to by³o lepsze dla niego i dla mnie. (…) gdyby tylko œwiat wiedzia³, co dzieje siê w naszym wnêtrzu, wszyscy zostalibyœmy za to instynktownie ukarani. Do 2007 roku œwiat w wiêkszoœci nie chcia³, nie móg³ wiedzieæ. Pytanie brzmi, i pytam dos³ownie: czy cywilizacja mo¿e przetrwaæ teraz, gdy zostaliœmy œwiadkami wewnêtrznego ¿ycia innych?”
No w³aœnie, czy jesteœmy wytrzymaæ w œwiecie, w którym ka¿dy wywala swoje bebechy na wierzch, bez jakiejkolwiek kontroli, dwadzieœcia cztery ha na dobê?
Poniedzia³ek póŸniej
O, jak dobrze, ¿e Jezus bêdzie nas s¹dzi³ wed³ug naszego sumienia, a nie wed³ug gadañ i s¹dów ludzkich. O, Dobroci, niepojêta, widzê Ciê nawet w s¹dzie pe³nym dobroci. To Œwiêta Faustyna w swoim „Dzienniczku” (1470). Patrz¹c na szambo wylewaj¹ce siê z mediów spo³ecznoœciowych cieszmy siê, ¿e ludzie jednak nie bêd¹ nas ostatecznie os¹dzali, bo nie mielibyœmy najmniejszych szans na nic… Wtorek
Rusek nie odpuszcza, bo i dlaczego mia³by odpuszczaæ? Walczy o ¿ycie, s³awê, Historiê. Putin, dla którego prawdziwymi przyjació³mi s¹ – tak, tak, ponoæ obcuje z nimi codziennie - Piotr Wielki i Katarzyna Wielka, musi „zwyciê¿yæ”. St¹d gra na nosie prezydentowi Donaldowi Trumpowi, przekraczaj¹c kolejne terminy, ci¹gn¹c w nieskoñczone nigdy rzekome rozmowy pokojowe w sprawie Ukrainy. Atak dronowy na Polskê w zesz³ym tygodniu – 19 maszyn wesz³o w polsk¹ przestrzeñ powietrzn¹ – to kolejny krok. Kolejna „czerwona kreska” przekroczona, znormalizowane kolejne bezprawie. Poniewa¿ prezydent Trump znów raczej sprawê zmilcza³, b¹kaj¹c coœ o „mo¿liwej pomy³ce” (¿e zamiast waliæ w Ukraiñców, drony polecia³y bardziej na zachód), Rosjanie znów postanowili siê „pomyliæ”. Znów w pi¹tek coœ wlecia³o do Polski… I tak bêdzie, dopóki prezydent Trump nie trzaœnie piêœci¹ w stó³ i powie Putinowi: doœæ! Ruscy, jak kiedyœ Sowieci, znaj¹ tylko jêzyk si³y, tylko si³ê szanuj¹. Wiêc bêd¹ wchodziæ w miêkkie, prowokowaæ, poszerzaæ pole walki.
A czy Trump w koñcu zdobêdzie siê na mocniejsz¹ odpowiedŸ? Im d³u¿ej tego nie robi, tym bardziej wygl¹da, ¿e nie. A w tej sytuacji, kochani Polacy, tym bardziej musimy pamiêtaæ o starym porzekadle: umiesz liczyæ? Licz na siebie. Dobre w ¿yciu codziennym, dobre w obronie przed Ruskiem. ❍
Pocz¹wszy od 1970 roku pojawia³a siê w krajobrazie nie tylko polskim lecz i europejskim postaæ samotnego u³ana polskiego, d¹¿¹cego na koniu z ziemi polskiej do ziemi w³oskiej, francuskiej, holenderskiej, belgijskiej, niemieckiej. Niezwykle ciep³y i serdeczny, z dum¹ i b³yskiem w oku mówi¹cy o ojczyŸnie, wielki patriota, mi³oœnik koni i teatru, swoj¹ obecnoœci¹ o¿ywia miejsce, w którym siê pojawia i na d³ugo zapada w pamiêæ.
Krakowianie znaj¹ go od lat: wysoki szczup³y i brodaty jeŸdziec opiêty mundurem z ostatniej wojny przemierza ulice miasta w rocznice wojennych wydarzeñ. W czasach PRL, gdy milicja rozpêdza³a patriotyczne manifestacje na 11 listopada, czy przed Krzy¿em Katyñskim, Wowa Brodecki jecha³ w mundurze na koniu, wyprostowany, jak struna i zdecydowanym g³osem wo³a³: „ust¹piæ proszê”. I rozstêpowa³ siê kordon milicjantów, a niektórzy nawet salutowali. Mawia³: „Równie zdecydowanie nale¿y dosiadaæ konia. A potem na nim piêknie siê prezentowaæ. Mundur zobowi¹zuje: trzeba tak siê zachowywaæ, aby byæ go godnym”.
Urodzi³ siê 20 kwietnia 1942 roku na Wo³yniu, z którego zmuszony by³ uciekaæ wraz z rodzicami w 1944 roku. Rodzinê przed zaplanowanym na nich mordem ze strony ukraiñskich banderowców ostrzeg³a kole¿anka mamy Wowy z czasów szkolnych, Ukrainka Luba. Po wkroczeniu do Che³ma wojsk Pierwszego Frontu Bia³oruskiego i Pierwszej Armii Ludowego Wojska Polskiego jego ojciec, pod koniec lipca 1944 roku, po utracie kontaktu z dowództwem 27. Wo³yñskiej Dywizji AK, zatajaj¹c swoj¹ przynale¿noœæ do AK, zg³osi³ siê do wojska polskiego. Zosta³ przydzielony do ewakuacyjnego szpitala w Che³mie, a nastêpnie do I Samodzielnej Brygady Kawalerii, z któr¹ przeszed³ ca³y szlak bojowy z Che³ma do Berlina. Wowka, tak nazywali go w domu, s³aboœæ do koni i kawalerii odziedziczy³ po ojcu. Na konia wsiad³ po raz pierwszy, kiedy mia³ piêæ lat a krótkie rajdy konne odbywa³ ju¿ jako jedenastolatek. Mi³oœæ do koni godzi³ z mi³oœci¹ do teatru. Zadebiutowa³ jako uczeñ szko³y podstawowej w 1960 roku, w amatorskim Teatrze Ziemi Che³mskiej, dzia³aj¹cym w Powiatowym Domu Kultury w Che³mie, przy wype³nionej po brzegi sali teatralnej, rol¹ wnuczka w sztuce K. I. Ga³czyñskiego pt. „Babcia
i wnuczek”. Karierê aktorsk¹ rozwija³ uczêszczaj¹c do Studium Teatralnego Centralnej Poradni Ruchu Amatorskiego. Przez 36 lat zwi¹zany by³ z Teatrem Ludowym w Krakowie. Wyst¹pi³ te¿ w kilkunastu filmach i serialach telewizyjnych m. in.: „Crimen”, „Kanclerz” i „¯elazna rêka”, mo¿na go zobaczyæ w „Liœcie Schindlera” Stevena Spielberga i w „Ogniem i mieczem”, gdzie wcieli³ siê w pisarza Bohdana Chmielnickiego. Doczeka³ siê równie¿ w³asnej biografii wydanej w 2009 roku autor-
stwa Ryszarda Dzieszyñskiego pt. „Wowa Brodecki – JeŸdziec Pamiêci” i zaszczytnego miejsca w antologii „Legendy polskiego jeŸdziectwa”. Jego zami³owanie do koni uczyni³o go s³awnym na ca³y Che³m. W 1963 roku poprowadzi³ na koniu ¯akinadê, wiod¹c panienki w strojach u³añskich, a sam przystroi³ siê w pelerynê a la Zorro. ¯yciowe œcie¿ki Wowy wyznacza³a u³añska historia jego ojca. Umi³owanie tradycji kawalerii, s³u¿ba i wiernoœæ ojczyŸnie poprowadzi³y go przez niezliczone miejsca pamiêci polskiego orê¿a, by oddawaæ ho³d tym, którzy polegli. Bo jak sam niestrudzenie powtarza: „pamiêæ i czeœæ zawsze jesteœmy winni tym, którzy oddali ¿ycie”. Wowa w roku 1970 mia³ 28 lat, gdy wymyœli³ samotne rajdy konne po Polsce. W czerwcu 1969 roku przeczyta³ artyku³ pt. „Jedyna wielka jednostka kawalerii WP” w „Koniu Polskim” autorstwa gen. bryg. w stanie spoczynku Ksawerego Floryanowicza i doszed³ do wniosku, ¿e powinien udaæ siê na rajd konny jej szlakiem bojowym. Okazji dostarczy³ mu konkurs „Szli na zachód osadnicy”, og³oszony przez redakcjê tygodnika Zwi¹zku M³odzie¿y Wiejskiej „Zarzewie”. Zainteresowa³ swym projektem Zarz¹d Powiatowy ZMW w Che³mie. Jego przewodnicz¹cy popar³ gor¹co pomys³ Wowki. Zna³ go, jako znakomitego jeŸdŸca i instruktora jazdy konnej. Przez pierwsze pó³rocze 1970 roku Wowa przygotowywa³ siê do rajdu. Mapê wêdrówki stworzy³, spisuj¹c nazwy miast z ojcowskich medali i odznaczeñ bojowych. Prowadzi³ korespondencjê z kierownictwami gospodarstw PGR i stadnin koni, znajduj¹cych siê na tym szlaku oraz ko³ami kombatantów. Gromadzi³ sprzêt, medykamenty i ¿ywnoœæ dla konia oraz gotówkê. Koledzy z Lubelskiego Klubu JeŸdzieckiego po¿yczyli mu kulbakê u³añsk¹. Wreszcie 23 lipca 1970 roku wystartowa³ na wypo¿yczonym z leœniczówki Pobo³owice oœmioletnim koniu roboczym siwej maœci, pó³krwi arabskiej Dzidzia. Po drodze odwiedza³ miejsca pamiêci, zak³ady pracy, kolonie letnie, kluby, gdzie spotyka³ siê z m³odzie¿¹ i zaprzyjaŸnia³ sie z napotkanymi ludŸmi, którzy udzielali mu i Dzidzi noclegu. Wszêdzie mi³o a nawet entuzjastycznie witany, o czym œwiadcz¹ wpisy do jego ksiêgi pami¹tkowej: „Wspó³czesnemu Don Kichotowi wielu przyjemnoœci na d³ugiej trasie”; „U³anowi na polskich drogach ¿yczymy wielu piêknych przygód, pogody, nieustaj¹cego humoru, a siwy koñ niech nigdy siê nie potyka, ¿eby krzewi³ tra-
dycje polskiego jeŸdziectwa i zarazi³ koñskim bakcylem m³odzie¿ na ca³ej swej d³ugiej i piêknej trasie”. A trasa wiod³a œladami szlaku bojowego I Samodzielnej Brygady Kawalerii, w której jego ojciec walczy³ pod koniec II wojny: Lublin, Che³m Lubelski, Warszawa, Bydgoszcz, Berlin. W siodle pokona³ oko³o 2500 km – z Che³ma do niemieckiego Spandau nad £ab¹ i z powrotem. „Swoim pierwszym rajdem chcia³em oddaæ ho³d ojcu i polskim u³anom. Najmocniej prze¿y³em spotkania ze starymi ¿o³nierzami, uczestnikami walk, którzy zapraszali mnie do swoich domów. Jeden z nich, Micha³ Antonow na mój widok pop³aka³ siê ze wzruszenia, wsiad³ na swego konia i przez trzy dni, które spêdziliœmy w drodze, opowiada³ mi o wydarzeniach sprzed lat. Razem odtworzyliœmy zaœlubiny z morzem. Zrozumia³em wtedy, ¿e dobrze zrobi³em, wybieraj¹c siê na tê wyprawê. Potem ju¿ nie mia³em wyjœcia – wyrusza³em tym szlakiem co piêæ lat”. Wowa przez dziesiêciolecia konno, przemierza³ Polskê œladami historii. Trzy razy zorganizowa³ rajd konny szlakiem kopców owianych legend¹ – króla W³adys³awa Jagie³³y, naczelnika Tadeusza Koœciuszki, marsza³ka Józefa Pi³sudskiego. Podró¿uj¹c, spotyka³ siê z m³odzie¿¹, której wyjaœnia³ cel swoich patriotyczno-historycznych wêdrówek. Prezentowa³ mundur i szablê u³añsk¹, mówi³ o tradycjach kawalerii polskiej. Do mapy miejsc, do których dotar³ dochodzi³y nastêpne poza granicami kraju. W roku 1989 odby³ Samotny Rajd Konny Szlakiem Walk 1. Brygady Pancernej gen. Stanis³awa Maczka, który wiód³ przez Lwów, Berlin, Antwerpiê, Falaise, Pary¿, Norymbergê i Pragê do Krakowa, ³¹cznie blisko 5500 kilometrów. Jak sam ¿artuje, „uzbiera³o siê tych kilometrów tyle, ¿e pewno objecha³bym kulê ziemsk¹ i jeszcze wystarczy³oby na sentymentaln¹ wyprawê na Wo³yñ…” Najwa¿niejsz¹ wypraw¹, któr¹ wci¹¿ wspomina, by³a ta wymarzona, na Monte Cassino.
Wowa nie by³ pewien, czy dojdzie do skutku z powodu przeszkód i k³opotów tworzonych przez bezpiekê i PRL- owskich urzêdników. Po kilku miesi¹cach starañ uczestnicy tego „szalonego” rajdu otrzymali niezbêdne dokumenty, paszporty, wizy, zaœwiadczenia i opinie, np. o koniu Kamea czy uczestnikach rajdu i mogli wyruszyæ do W³och. Na ca³¹ podró¿ zdo³ali zebraæ 500 dolarów, co by³o wtedy w Polsce pokaŸn¹ sum¹, ale niewielk¹, by spêdziæ kilka miesiêcy za granic¹.
„Pomys³ zrodzi³ siê przed 40 rocznic¹ bitwy, przypadaj¹c¹ w 1984 roku, a przygotowania do wyprawy trwa³y 5 lat. To by³ trudny czas, podzielona Europa. Mieliœmy problemy z uzyskaniem paszportów i wizy do W³och, a komunistycznym w³adzom nie przypad³ do gustu pomys³. Wyruszyliœmy po wielu perypetiach we trójkê – ja, Adam Brykaj³o – absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej i Ania Bizukojæ – studentka III roku Uniwersytetu Jagielloñskiego. Adam prowadzi³ fiata 126p z przyczep¹, dba³ o wszystkie sprawy kwatermistrzowskie, Ania by³a t³umaczk¹, dziennikark¹ i prowadzi³a kronikê wyprawy. Wyprawa rozpoczê³a siê 8 maja 1984 roku z Che³ma Lubelskiego do Krakowa, z paroma groszami w kieszeni, ze wspania³¹ klacz¹ Kame¹. W ka¿dym z mijanych krajów pojawiali siê dziennikarze, pisali o nas, ludzie w miasteczkach i wsiach, gdzie siê zatrzymywaliœmy, przyjmowali nas w swoich domach, goœcili, karmili nas i konia – wspomina pu³kownik Wowa-Brodecki. – 1 wrzeœnia 1984 roku wyruszyliœmy na wzgórze Monte Cassino. Ja jecha³em na koniu, w mundurze, mjr. Dobrzañskiego z filmu „Hubal”. Dosta³em ten mundur od Henryka Gi¿yckiego, ówczesnego dyrektora Teatru Ludowego. Wiedz¹c o moim samotnym rajdzie konnym na Monte Cassino powiedzia³, ¿e mogê tam pojechaæ wy³¹cznie w mundurze oficera, który nie zdj¹³ go po agresji niemieckiej na Polskê, ¿e to bêdzie symboliczne dope³nienie losu dzielnego majora, pierwszego partyzanta II wojny œwiatowej. Na górê wszed³em pieszo, a koñ za mn¹. Przez dwie godziny chodziliœmy pomiêdzy grobami polskich ¿o³nierzy. To by³o niesamowite prze¿ycie”.
Na Monte Cassino odbywa³a siê tego dnia wielka defilada Œwiatowego Zjazdu Uczestników Walk o Monte Cassino. W³oscy organizatorzy, pod wra¿eniem wyczynu „cavaliere polacco”, o którym rozpisywa³a siê miejscowa prasa, poprosili Wowê, by uczestniczy³ w tym wydarzeniu. I tak Wowa Brodecki mia³ zaszczyt konno, w mundurze u³añskim polskiego ¿o³nierza, prowadziæ paradê autentycznych wozów bojowych walcz¹cych o klasztor na Monte Cassino. Salutowali mu prezydenci, ministrowie, ambasadorzy, genera³owie i rzesza uczestników wydarzeñ sprzed 40 lat.
Wowa Brodecki w „Ogniem i mieczem” jako pisarz Chmielnickiego, 1999 r.
Podczas tej wyprawy Wowa w siodle spêdzi³ w sumie cztery miesi¹ce. Pokona³ 4,5 tys. km. Trzy dni jecha³, dzieñ odpoczywa³. Koñ szed³ luzem 10-15 km, a 40-60 z Wow¹ na grzbiecie. Stêp, k³us, ¿adnych galopów. Przejechali Czechos³owacjê i Wêgry. Zamiast najkrótszej, ale i najdro¿szej drogi przez Austriê, wybrali tê do Jugos³awii, sk¹d statkiem przep³ynêli do W³och. Nocowali gdzie popad³o – w klubach jeŸdzieckich, stodo³ach, prywatnych domach. „Gospodarze goœcili za darmo, dawali jeszcze prowiant na dalsz¹ podró¿. – Zabra³em z Polski worek owsa dla konia, a przywioz³em trzy z powrotem – œmieje siê Wowa”.
Kiedy 11 listopada 1984 wróci³ do Polski i zameldowa³ siê przy Grobie Nieznanego ¯o³nierza w Krakowie, tylko garstka weteranów i przedstawicieli œrodowisk niepodleg³oœciowych przywita³a go owacyjnie. Wtedy jeszcze nie by³o to Œwiêto Niepodleg³oœci.
„Na Monte Cassino wróci³em 20 lat póŸniej, z rodzin¹. ¯ona prowadzi³a samochód, koñ jecha³ w przyczepie, syn robi³ zdjêcia i opiekowa³ siê koniem Tornado, synem Kamei. To ju¿ by³a inna wyprawa, z wolnej Polski. Wzgórze Monte Cassino uczci³em w ten sposób trzykrotnie”.
W sumie ma za sob¹ 30 wypraw. W 2008 roku za dzia³alnoœæ w czasie stanu wojennego w podziemnej Solidarnoœci zosta³ odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyñskiego Krzy¿em Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzyma³ równie¿ liczne medale i wyró¿nienia, m.in. Srebrny Krzy¿ Zas³ugi, odznakê „Honoris Gratia”, Z³oty Medal Opiekuna Miejsc Pamiêci Narodowej. Wowa Brodecki to tak¿e honorowy dowódca Krakowskiego Szwadronu U³anów im. Józefa Pi³sudskiego, prezes Krakowskiego Klubu Jazdy Konnej, Krakowskiego Œrodowiska 27 Wo³yñskiej Dywizji Piechoty AK, Ma³opolskiego Stowarzyszenia Mi³oœników Tradycji „Mazurka D¹browskiego” w Krakowie, Sekretarz Generalny Federacji Polskich Zwi¹zków Obroñców Ojczyzny, cz³onek Ma³opolskiej Rady Olimpijskiej w Krakowie. ¯ywy symbol tradycji polskiej kawalerii. W dowód zas³ug otrzyma³ honorowy awans z majora na podpu³kownika. Od ponad 40 lat krakowianin. Dzisiaj, osiemdziesiêciotrzyletni, pu³kownik Brodecki nadal nie wyobra¿a sobie ¿ycia bez konnych eskapad
i munduru kawalerzysty z wrzeœnia 1939 roku, w którym wzi¹³ œlub i przejecha³ szlaki bojowe polskich ¿o³nierzy z II wojny œwiatowej. Codziennie stara siê odwiedzaæ Krakowski Klub Jazdy Konnej. Karmi, czyœci zwierzêta, dogl¹da stajniê, sadzi ¿ywop³ot. Raz w tygodniu lubi rekreacyjnie pogalopowaæ. Ci¹gle gdzieœ wyje¿d¿a na spotkania w szko³ach i domach kultury, patriotyczne i kulturalne imprezy. Zawsze wystêpuje w u³añskim mundurze. Spotkañ z Wow¹ nie mo¿na zapomnieæ. Rozmowy z nim maj¹ coœ z niezwyk³oœci, wszystko o czym mówi, co robi, czym ¿yje, jest g³êboko realistyczne, dos³owne, a jednoczeœnie pe³ne fantazji, energii i euforii. Niepowtarzalna osobowoœæ i poczucie humoru powoduj¹, ¿e ludziom pozostaj¹cym w krêgu jego znajomych udziela siê ten entuzjazm. O sobie mówi, ¿e w ¿yciu najbardziej ceni uczciwoœæ, prawdomównoœæ, w³aœciw¹ postawê nie tylko na pokaz, ale równie¿ w ¿yciu codziennym. „Powinniœmy zachowywaæ siê tak, by móc zawsze spojrzeæ ka¿demu w oczy. Nale¿y pamiêtaæ, ¿e aby nam ¿y³o siê dobrze, my sami musimy byæ dobrzy”.
FOT. SPO³ECZNE ARCHIWUM CYFROWE
Redakcja: Jolanta Szczepkowska, Teofil Lachowicz
Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003
e-mail: pava.swap@gmail.com www.pava-swap.org
Zbo¿a to tradycyjna podstawa piramidy ¿ywieniowej, ale niektóre z nich mimo, ¿e s¹ znane od tysiêcy lat trafi³y na nasze sto³y zupe³nie niedawno. Takim zbo¿em jest quinoa, nazywana w Polsce komos¹ ry¿ow¹, która kulinarnie sta³a siê popularna dopiero w XXI wieku. Okaza³o siê, ¿e quinoa zawiera w sobie szereg aminokwasów, co z entuzjazmem przyjêli wyczerpani swoj¹ jarsk¹ diet¹ wegetarianie. Gwiazda komosy zap³onê³a nagle, ale co jest zastanawiaj¹ce, tak samo nagle zgas³a i to bez wyraŸnego powodu.
Quinoa uprawiana jest g³ównie w dwóch krajach Ameryki Po³udniowej: w Peru i Boliwii. Roœnie na wysokoœciach niedostêpnych dla innych upraw, zazwyczaj 3600 metrów nad poziomem morza, czyli o kilometr wy¿ej ni¿ najwy¿szy szczyt Polski. Komosa mimo, ¿e jest zaliczana do zbó¿ nie jest spokrewniona z ¿adnym z nich. Wiêkszoœæ zbó¿ to trawy a najbli¿szymi kuzynami komosy jest szpinak i buraki. Jej ³odyga jest zdrewnia³a, a ca³a roœlina osi¹ga wysokoœæ 180 cm. Kwitnie obficie, a jej kwiaty, w zale¿noœci od odmiany, maj¹ jaskrawe kolory: od ¿ó³ci i czerwieni a¿ po fiolet. Najlepsze warunki do uprawy komosy s¹ na pograniczu pomiêdzy Boliwi¹ a Peru, na p³askowy¿u zwanym Altiplano. Jest to ogromny obszar, który swoimi rozmiarami dorównuje powierzchni stanu Nowy Jork. To w³aœnie dziêki komosie na terenie Altiplano od tysiêcy lat istnia³y i kwit³y rozmaite cywilizacje, gdzie quinoa by³a istotn¹ czêœci¹ ca³ego systemu rolniczego. Uprawiano j¹ na zmianê z ziemniakami i taki p³odozmian zabezpiecza³ glebê przed wyja³owieniem. Inne uprawy tego regionu to znany jedynie lokalnie szczawik bulwiasty zwany oca a tak¿e przypominaj¹ce ziemniaki warzywo zwane olluco.
Komosê najczêœciej zjada siê w zupach, ale tak¿e jest gotowana na mleku z dodatkiem mas³a i czosnku. Niekiedy tak¹ zupê gotuje siê z m¹ki ze zmielonych ziaren komosy i podaje siê j¹ na s³odko. Po ugotowaniu ziarna komosy maj¹ subtelny, orzechowy smak, ale z ³atwoœci¹ wch³aniaj¹ smak tego, z czym s¹ gotowane, czyli smak warzyw i miês. Przed gotowaniem trzeba usun¹æ z ziaren saponinow¹ pow³oczkê, która sprawia, ¿e quinoa po ugotowaniu mo¿e byæ gorzka. Zbyt du¿o saponiny mo¿e doprowadziæ do rozstroju ¿o³¹dka, dlatego przed gotowaniem, nawet oczyszczone ziarna nale¿y dobrze wyp³ukaæ. Przez mieszkañców Andów saponina by³a wykorzystywana do wyrobu myd³a, które u¿ywano do prania.
Kiedyœ komosê ry¿ow¹ jedzono niemal¿e w ca³ych Andach, dziêki imperium Inków, które podbija³o kolejne tereny, wprowadzaj¹c tam swoje uprawy. Dla Inków quinoa mia³a pierwszorzêdne znaczenie. Kiedy w³adca Inków rozpoczyna³ obrzêdy zwi¹zane z wiosennym cyklem rolniczym, w sposób rytualny sia³ ziarna komosy ry¿owej. Kiedy Inków podbili hiszpañscy konkwistadorzy, oni tak¿e polubili komosê, ale z czasem wymienili j¹ na jêczmieñ i ¿yto. Andyjskie zbo¿e kojarzono jako jedzenie biedoty i komosa zaczê³a znikaæ ze sto³ów wraz z miêsem alpak i œwinek morskich. Ta opinia w pewnym sensie pokutuje do dziœ i nawet w restauracjach w Limie trudno jest dziœ znaleŸæ dania z komos¹. Takie traktowanie jest bardzo niesprawiedliwe, bo komosa okaza³a siê byæ zbo¿em niezwykle zdrowym, bogatym w bia³ko, b³onnik i minera³y. Przekonano siê o tym dopiero z pocz¹tkiem XX wieku, kiedy w laboratoriach karmiono szczury rozmaitymi zbo¿ami i jak siê okaza³o, te najwiêksze i najzdrowsze by³y karmione komos¹.
Ludzie jednak nie chcieli jeœæ egzotycznej komosy i wybierali produkty oparte na pszenicy. Trwa³o to nieprzerwanie a¿ do lat 80-tych, kiedy kilku zafascynowanych tych zbo¿em Amerykanów za³o¿y³o firmê „Ancient Harvest” i zaczê³o sprowadzaæ quinoê do Ameryki. Jej promocja nie by³a ³atwa. Pocz¹tkowo jadali j¹ g³ównie wegetarianie i sprzedawana by³a w sklepach z tzw. „zdrow¹ ¿ywnoœci¹”. Oblicza siê, ¿e w tamtych czasach komosê spo¿ywa³o najwy¿ej 30 tysiêcy Amerykanów, co jest liczb¹ znikom¹ jak na tak wielki kraj. W sumie nie powinno to dziwiæ. Potraw z komosy nie podawano w ¿adnej eleganckiej, amerykañskiej restauracji a co gorsza, nie podawano jej tak¿e w restauracjach w stolicy Peru: Limie. W Ameryce Po³udniowej mówiono, ¿e Brazylia s³ynie ze swoich pi³karzy, Argentyna z tanga a Peru z… niczego! Postanowi³a to zmieniæ grupa peruwiañskich szefów kuchni i od lat 90-tych zaczêto tworzyæ w tym kraju potrawy oparte o quinoê i w ten sposób promowaæ tradycje kulinarne Peru. Ich ambicj¹ by³o stworzenie z Limy gastronomicznej stolicy Ameryki Po³udniowej. Najs³ynniejszym z peruwiañskich kucharzy sta³ siê Gaston Acurio, który dziœ jest w³aœcicielem setek restauracji na ca³ym œwiecie, gdzie promuje siê produkty z Peru. Oprócz komosy mo¿na zamówiæ tam potrawy z alpaki i œwinek morskich. Trzeba jednak przyznaæ, ¿e nie s¹ to bynajmniej potrawy tradycyjne, bo s¹ one oparte na francuskiej technice kulinarnej. Dziêki te-
mu komosa ry¿owa nie tylko przesta³a byæ jedzeniem ludzi zacofanych, ale zaczê³a byæ tak¿e modna. Okaza³o siê, ¿e ma bardzo wszechstronne zastosowanie i np. robi siê z niej tabbouleh, która ma swoje Ÿród³o w kulturze arabskiej pó³nocnej Afryki. W eleganckich, japoñskich restauracjach zamiast tradycyjnego ry¿u, podaje siê „dmuchan¹” quinoê, posypan¹ kultow¹ przypraw¹ zwan¹ furikake. Z komos¹ robi siê tak¿e charakterystyczne dla W³och risotta, co zosta³o przyjête przez smakoszy z ogromnym entuzjazmem. Problem jednak w tym, ¿e takie dania, nawet gdy podawane s¹ w Peru, to nie trafiaj¹ „pod strzechy” i jedz¹ je g³ównie turyœci a tak¿e lokalna elita. Na peruwiañskiej prowincji wci¹¿ gotuje siê tradycyjnie i w takiej formie komosa ry¿owa jest bardzo trudna do zaakceptowania przez europejskiego, czy amerykañskiego konsumenta. Nawet jeœli by³o to ulubione zbo¿e w³adców Inków, to dziœ nie kojarzy siê go z ich bogactwem i majestatem.
W ramach popularyzacji komosy ry¿owej peruwiañscy browarnicy oparli na tym ziarnie produkcjê lokalnego piwa o nazwie „Cusquena”. Reklamowane jest jako smak Peru i promocji czêsto towarzyszy ludowa muzyka wykonywana na fletni Pana. Piwo przypad³o wszystkim do smaku a wzbieraj¹ca fala popularnoœci antycznego, inkaskiego ziarna osi¹gnê³a swoje apogeum w 2013 roku, który ONZ og³osi³o rokiem quinoi. Zaczêto j¹ tak¿e uprawiaæ na innych kontynentach. Pierwsze plantacje komosy poza Ameryk¹ Po³udniow¹ pojawi³y siê w pó³nocnej Afryce, w górach Maroka, a tak¿e w Europie. Podczas zbiorów quinoi we W³oszech pojawi³a siê nawet ¿ona ówczesnego peruwiañskiego prezydenta, promuj¹c kulturê i tradycje swojego kraju. Coraz wiêcej ludzi zaczê³o wierzyæ, ¿e komosa ry¿owa mo¿e byæ kluczem do rozwi¹zania problemu g³odu na œwiecie. Mo¿na j¹ przecie¿ uprawiaæ w miejscach, gdzie nie przetrwa
¿adna inna rolnicza uprawa, bo quinoa jest odporna na nieprzyjazny klimat. Promocja tego andyjskiego ziarna przeros³a najœmielsze oczekiwania i nagle sta³o siê ono wszechobecne, bo wszyscy chcieli je spróbowaæ. Sprzeda¿ andyjskiego ziarna siê podwoi³a a peruwiañscy ch³opi odnotowali szeœciokrotny wzrost zysków. Radoœæ by³a jednak krótkotrwa³a, bo komosa nie jest standardowym towarem.
Sukces marketingowy komosy ujawni³ tak¿e swoj¹ ciemn¹ stronê. Do tej pory uprawy tego ziarna polega³y na ró¿norodnoœci odmian, gdzie jedne by³y bardziej odporne na mrozy a inne na suszê. W pogoni za zyskiem zaczêto w Peru i Boliwii siaæ tylko te odmiany, które daj¹ najwiêkszy plon i najwiêkszy zysk. Zrezygnowano tak¿e z upraw tych odmian komosy, których nasiona maj¹ wiêksz¹ iloœæ gorzkiej saponiny. Znana ze swojej ró¿norodnoœci quinoa zaczê³a stawaæ siê opart¹ na jednym gatunku monokultur¹. W zale¿noœci od odmiany czas gotowania ziarna mo¿e byæ krótszy lub d³u¿szy, co mo¿e wywo³aæ niepo¿¹dany efekt kulinarny. Ziarna komosy pochodz¹ce z rozmaitych odmian s¹ tak¿e ró¿nej wielkoœci co podra¿a ich przetwarzanie a przecie¿ globalizm wymaga ujednolicenia. Quinoê zaczêto uprawiaæ tak¿e poza Andami na wybrze¿ach Peru, gdzie zast¹pi³a ona tradycyjn¹ paprykê. W ³agodnym klimacie wybrze¿a zbiory komosy – dziêki zastosowaniu maszyn, niemo¿liwych do u¿ycia w Andach – mo¿na by³o przeprowadzaæ dwa razy w roku. Tyle, ¿e na wybrze¿u, w ciep³ym i wilgotnym klimacie jest znacznie wiêcej szkodników, co wi¹¿e siê z u¿ywaniem wielu œrodków chemicznych. W Andach uprawy ekologiczne s¹ norm¹.
To wszystko sprawi³o, ¿e popyt na quinoê zacz¹³ spadaæ jak kamieñ. Spada³a tak¿e cena na to zbo¿e. W porównaniu z rokiem 2014 dziœ jest to cena o 60% ni¿sza. Nikt w zasadzie nie wie, dlaczego tak siê dzieje i sta³o siê tak byæ mo¿e dlatego, ¿e to ziarno jest obce dla wiêkszoœci œwiata a przez to traktowane jako egzotyczna nowalijka albo chwilowa moda. Mimo to, warto siêgaæ po quinoê i próbowaæ zaadoptowaæ j¹ do w³asnej kuchni. Aby nie byæ go³os³ownym, w wigilijnych planach mam postne go³¹bki w³aœnie z komos¹, br¹zowym ry¿em i polskimi, suszonymi borowikami. Czy komosa ma szansê przetrwaæ w polskiej, s³yn¹cej z eklektyzmu kuchni? Czas to poka¿e.
Weronika Kwiatkowska
Od rana pada³o. Teraz s³onecznie. Parno. Zanim wrócê do domu, odwiedzam lodziarniê na Bleecker Street. Aoko serwuje desery o smaku matcha. To intensywnie zielony proszek uzyskiwany po zmieleniu liœci herbaty rosn¹cej na zacienionych zboczach japoñskich gór. Trawiasty. Skoncentrowany. Umami. Tradycyjne lody z tym dodatkiem, na bazie œmietany czy mleka, maj¹ zwykle kolor sza³wii, pistacji. Ale w nowo otwartym przybytku mo¿na spróbowaæ gelato o piêciu stopniach nasycenia. Najjaœniejszy, w odcieniu m³odych wiosennych listków, zawiera nieca³e 3% zielonego proszku. Ta wersja jest naj³agodniejsza i najs³odsza. Na drugim koñcu skali intensywnoœæ matcha siêga niemal 18%. Lody maj¹ kolor ciemnej butelkowej zieleni. I musz¹ nieŸle kopaæ. Jak po podwójnym espresso – potwierdza ekspedientka. Zatem wybieram bezpiecznie: 1 i 3.
Po powrocie na Ridgewood spotykam kole¿ankê. Mamy zjeœæ szybki lunch, ale ruszamy w rejs po restauracjach, barach i butikach, które mno¿¹ siê w okolicy w tempie imponuj¹cym. Pierogi Boys. Julia’s. Ridgewood Forever. OPC. Evil Twins. Robi siê póŸno. Ale rozmowa p³ynie. Nikomu siê nie spieszy. Zastygamy we wrzeœniowym œwietle niczym owady w bursztynie. W drodze do domu uœmiecham siê na myœl o tym spontanicznym akcie beztroski. ¯e jest w nim coœ odœwie¿aj¹cego, co przypomina czasy, gdy nie chodziliœmy na smyczy obowi¹zków i powinnoœci. Kiedy nie trzeba by³o „robiæ planów”, zgrywaæ grafików, umawiaæ siê z miesiêcznym wyprzedzeniem – tylko wystarczy³o wyjœæ z domu, spotkaæ kogoœ na ulicy i przepaœæ na pó³ dnia, wa³êsaj¹c siê bez celu; przesiaduj¹c na ³awkach w parku, rozmawiaj¹c do nocy o rzeczach najwa¿niejszych. Kiedy ostatnio prze¿y³am coœ podobnego? Nie pamiêtam.
Dzieñ póŸniej niezapowiedziany wypad do Hamptons. Mia³o byæ jedno popo³udnie. Zostajemy na trzy dni. Od rana Mountak. Spacer po Shadmoore State Park. W¹skie œcie¿ki. Z³ote pola naw³oci. Klify – jak wyrzeŸbione przez oszala³ego
artystê. A wszystko w kolorze palonej sieny, bursztynu. Gdzieœ w oddali p³ynie wieloryb. Starsza pani pokazuje palcem. I rzeczywiœcie, jest. Wynurza siê co rusz. Macha p³etw¹.
Widok na latarniê z Camp Hero Park – pocztówkowy. Urwisty brzeg. Pióropusze chmur. Jedziemy na lunch w wersji niskobud¿etowej. Knajpa nazywa siê Hooked i zachêca sloganem: eat like a local. Zamawiam klasykê: ryba z frytkami i surówka z kapusty. K. bierze ma³¿e. Siadamy w ogródku. Wszystko na niebiesko: sto³y, parasole, p³oty. Jedzenie podane w koszykach wy³o¿onych papierem w b³êkitno-bia³¹ szachownicê. Ma byæ jak w domu, jest jak w podrzêdnej jad³odajni. Gruba warstwa panierki. I nas¹czone t³uszczem ziemniaki. Ale jesteœmy g³odni, wiêc nie wybrzydzamy.
Po drodze Deep Hollow Ranch – najstarsza farma byd³a w Stanach Zjednoczonych. Wiêkszoœæ zna to miejsce z serialu „The Affair”. Zatrzymujemy siê na chwilê. Na wybiegu chude szkapy. Stajenny polewa je wod¹ z wê¿a. Drewniane tabliczki zachêcaj¹ do przeja¿d¿ki kucykami. Odrêczna notatka na ladzie ostrzega – 240 funtów (109 kg) to górna granica wagi, jak¹ nasze konie s¹ w stanie bezpiecznie udŸwign¹æ.
S³oñce coraz ni¿ej. Nadchodzi z³ota godzina. Idealna pora, by run¹æ w ogrody LongHouse Reserve. Od lat planowa³am odwiedziæ to miejsce. Ale zawsze by³o za daleko. Nie po drodze. Albo akurat zamkniête na sezon jesienny. I oto jesteœmy. Od progu w zachwycie. Oniemieniu. Wi-
taj¹ nas aleje japoñskich cedrów, które w shintoizmie uwa¿ane s¹ za œwiête; zamieszkiwane przez duchy. D³ugowieczne, rzadkie, o przepiêknym splocie igie³. Na wydmach przycupnê³y rzeŸby. Jedne przypominaj¹ ogromne g³azy. Inne, kulki z papieru. Obok mosiê¿nego dzwonu pokrytego patyn¹, le¿y sporych rozmiarów m³ot. K. uderza energicznie. G³êboki dŸwiêk wype³nia przestrzeñ. Jack Lenor Larsen, artysta i wizjoner, naby³ posiad³oœæ w 1975 roku. Zainspirowany japoñsk¹ œwi¹tyni¹ wybudowa³ LongHouse. Dziœ w 16-akrowym ogrodzie wypasa siê ponad 60 rzeŸb. Wêdrujemy alejkami napawaj¹c siê urod¹ botanicznych okazów. I przygl¹daj¹c instalacjom wygl¹daj¹cym zza drzew, schowanym w wysokiej trawie albo góruj¹cym nad równo wystrzy¿onymi trawnikami. Na jednej z polan 12 monumentalnych g³ów zwierzêcych wykonanych z br¹zu: chiñski zodiak. Znajdujemy swoje: K. staje pod Królikiem, ja próbujê dosiêgn¹æ g³owy Wê¿a.
Jak tu piêknie – powtarzam w kó³ko. G³adz¹c bia³e trawy. Przysiadaj¹c na ³awce w kszta³cie rozjechanego s³onia. Goni¹c króliki podgryzaj¹ce koniczynê miêdzy rabatkami. Œwiat³o odbija siê w sadzawce. Po³yskuje metal i szk³o. Dzieñ stygnie. Czas siê kruszy. Pora iœæ. Jeszcze tylko ¿yczenie zawieszone na ga³êzi drzewa (projekt Wish Tree, Yoko Ono) jak grosik rzucony do fontanny. Na szczêœcie. I na pewnoœæ – ¿e wrócimy tu. Niebawem. ❍
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
Jan Latus
W³aœnie skoñczy³em czwart¹ z czterech ksi¹¿ek, które trzyma³em w pokoju. Wiêcej ju¿ nie bêdzie.
Czeka³em na to ca³y rok, od czasu niespodziewanych odwiedzin w moim hotelu na Filipinach mojego przyjaciela Sylwka. Przywióz³ mi z Polski du¿o magazynów i tygodników, które przeczyta³em, póki by³y w miarê aktualne i wyrzuci³em. Cztery ksi¹¿ki od niego sta³y na pó³ce i czeka³y na swoj¹ chwilê. By³y to typowe, wakacyjne czytad³a: sensacyjnie napisany reporta¿ „Demon w Watykanie. Legioniœci Chrystusa i Sprawa Maciela”, autorka Franca Giansoldati; krymina³ „Diabelska Korona” amerykañskiego autora James Rollinsa (którego akcja czêœciowo rozgrywa siê w Gdañsku i Wieliczce!) oraz dwa krymina³y polskich autorów, „Sprawa Niny Frank” Katarzyny Bondy i „Grzech” Maxa Czornyj. Obydwoje sprzedaj¹ siê w Polsce w wielkich nak³adach, ale do tej pory ich nie czyta³em – ju¿ t³umaczy³em, ¿e w wielu dziedzinach polskiej kultury nie jestem na bie¿¹co. Przypomnia³o mi siê dzieciñstwo i wakacje spêdzane nad Ba³tykiem. Zabierali-
œmy do czytania w³aœnie krymina³y. By³y w miêkkiej oprawie, kieszonkowego formatu i mia³y ok³adki, nie wiedzieæ czemu, w czarnym kolorze. By³y to t³umaczenia zachodniej klasyki gatunku: Agaty Christie, George’a Simenona i Raymonda Chandlera, a z polskiej – Joe Alexa, gdy¿ pod takim, brzmi¹cym z angielska, pseudonimem skrywa³ siê ceniony t³umacz Szekspira Maciej S³omczyñski. Ksi¹¿ki po³ykaliœmy: na pla¿y, ci¹gle zmieniaj¹c pozycjê z brzusznej na grzbietow¹ (aby siê równomiernie opaliæ) i strzepuj¹c z kart piasek. Gdy pada³ deszcz, tym bardziej nie mogliœmy (my, bo by³a te¿ w tym sk³adzie moja siostra i rodzice) oderwaæ siê od trzymaj¹cej w napiêciu, potoczystej prozy. Dodam jeszcze, ¿e – o ile pamiêtam – by³y to opisy zbrodni i œledztwa eleganckie i konwencjonalne, bez dzisiejszego epatowania okrucieñstwem i patologiami (z czym wspomniani wy¿ej popularni obecnie polscy autorzy s¹ za pan brat).
Bywa³o, ¿e przeczytaliœmy ju¿ wszystko przed koñcem turnusu. Co wiêcej mo¿na by³o robiæ? Telewizora w pokoju nie mieliœmy, a nawet gazety dociera³y ze stolicy z opóŸnieniem („¯ycie Warszawy”, wydanie B). Te papierowe ksi¹¿ki by³y naszym skarbem.
Teraz mam takie skarby w pokoju na Filipinach. Zwleka³em z lektur¹, bo mia³em poczucie, ¿e mogê przeczytaæ tysi¹ce innych ksi¹¿ek, które mam na czytniku Kindle, w komputerze i w telefonie. I czyta³em, na ró¿ne tematy: a to o muzyce,
a to o polityce, po angielsku i po polsku. Nie mia³em jednak poczucia wyj¹tkowoœci, nie docenia³em tych lektur, bo by³y zbyt ³atwo dostêpne i by³o ich za du¿o. W gruncie rzeczy, dziœ mam dostêp do w zasadzie ca³ej œwiatowej muzyki, filmów, sportu, literatury – w formie tekstu, nagrañ, obrazków i filmów. Dlatego docenia³em te ksi¹¿ki, bo mia³em je tylko cztery. Czu³em siê jak wiêzieñ, który ma w celi tê jedn¹, ukochan¹ ksi¹¿kê, albo jest skazany na to, co jest w wiêziennej bibliotece. Albo te¿ jak kuracjusz pensjonatu, gdzie na regaliku w saloniku stoi kilka przykurzonych ksi¹¿eczek, o tematyce od sasa do lasa, pozostawionych przez turystów z ró¿nych zak¹tków œwiata, wiêc czasem po niemiecku albo rosyjsku. (Czy gdy bêdê wyje¿d¿a³ z Filipin, zostawiê polskie ksi¹¿ki w lobby? I czy kiedykolwiek ktoœ siê nimi zainteresuje?)
Zmierzam do tego, ¿e doceniamy coœ, czego jest niewiele, co mo¿na policzyæ, ogarn¹æ, wreszcie – co mo¿na wzi¹æ do rêki. Kiedy czyta³em na balkonie mojego hotelu polskie krymina³y (puszczaj¹c z telefonu stosown¹ muzykê: przeboje PRL-u), mia³em poczucie fizycznoœci ksi¹¿ki. Wiedzia³em na przyk³ad, w którym miejscu jestem. Na elektronicznych ekranach mam co prawda jeszcze wiêcej informacji: która to wirtualna strona, ile procent tekstu przeczyta³em. Ale tu bra³em paperback do rêki i widzia³em, ¿e ju¿ jestem w po³owie. A za zak³adkê s³u¿y³o cokolwiek: wizytówka, liœæ, skrawek papieru.
By³y te¿ niedogodnoœci: druku nie da³o siê powiêkszyæ, a gdy po 6 wieczorem robi³o siê nagle ciemno, ju¿ nie by³em w stanie nic przeczytaæ, przerzuca³em siê wiêc na elektroniczne, podœwietlone ekrany. Racjê mieli starzy ludzie: docenia siê to, czego jest niewiele i co trudno jest zdobyæ. Mam za sob¹ historiê zbierania p³yt pewnie tak¹ sam¹ jak wiêkszoœæ czytaj¹cych mnie teraz osób. A wiêc: jedna p³yta, potem dwie, po roku dziesiêæ, po wielu latach mo¿e setka. Poniewa¿ p³yt by³o tak ma³o i tak trudno by³o je kupiæ, traktowaliœmy je jak najlepszych przyjació³. By³o na p³ycie tylko 40 minut muzyki, szeœæ do dwunastu piosenek (czy te¿ etiud Chopina) na jednej stronie. Znaliœmy wiêc je na pamiêæ i w dodatku w powtarzalnej sekwencji. Znaliœmy te¿ na pamiêæ ok³adki: kto zaprojektowa³ wierzch, kto zrobi³ zdjêcie na odwrocie, gdzie dokonano nagrania i kiedy.
Nie wiem, czy odbieram muzykê barwami (jak j¹ widzia³ rosyjski kompozytor Aleksander Skriabin), ale moje pierwsze nagrania, na long-playach odtwarzanych na czeskim gramofonie marki Supraphon, a potem polskim Bambino 3, na zawsze siê zla³y w pamiêci z grafik¹ na ok³adce, kolorem zielonym albo czerwonym; tak jak ok³adki krymina³ów z kolorem czarnym.
Dlatego z tak¹ przyjemnoœci¹ s³ucha³em teraz piosenek, bo wry³y mi siê w pamiêæ. Bo by³o ich tak niewiele, ¿e wszyscy je znaliœmy.
Tê muzykê – i miliony innych utworów – znajdujê dziœ w sieci. Tak¿e przeczytane dopiero co ksi¹¿ki móg³bym nabyæ w wersji elektronicznej. A skoro polubi³em ich bohaterów, mogê kupowaæ kolejne ksi¹¿ki tego autora. Ale to ju¿ nie bêdzie to samo. ❍
W warunkach socjalistycznej Polski kariera estradowa by³a prawdziwym wyzwaniem. „Dwa Plus Jeden”, aby zaistnieæ na rynku muzycznym, musia³o wystêpowaæ na rozmaitych „dziwnych” festiwalach jak Festiwal Piosenki ¯o³nierskiej w Ko³obrzegu czy na zjeŸdzie Zwi¹zku Socjalistycznej M³odzie¿y Wiejskiej. Na tym pierwszym zdobyli nawet g³ówn¹ nagrodê – „Z³oty Pierœcieñ”, za piosenkê pt. „Czerwone s³oneczko”. Odmowa udzia³u w takich wystêpach nios³a ze sob¹ powa¿ne konsekwencje. Wygrana w Ko³obrzegu pozwoli³a grupie wyst¹piæ na festiwalu w Opolu, gdzie za piosenkê skomponowan¹ przez Katarzynê Gaertner pt. „Nie zmog³a go kula” otrzymali wyró¿nienie.
Janusz Kruk by³ niezmordowany w poszukiwaniu najlepszej formu³y dla zespo³u. W magazynie „Jazz” znalaz³ wiersz Marka Dutkiewicza, do którego skomponowa³ melodiê, której efektem by³ pierwszy wielki przebój „Dwa Plus Jeden” pt. „Wstawaj, szkoda dnia”, a zaraz po nim nastêpny, tak¿e do tekstu Dutkiewicza pt. „ChodŸ, pomaluj mi œwiat”. Piosenka osi¹gnê³a pierwsze miejsce listy przebojów na antenie Rozg³oœni Harcerskiej. Kruk i Dutkiewicz lubili ze sob¹ wspó³pracowaæ i stali siê serdecznymi przyjació³mi, a te dwie pierwsze wspólne piosenki do dziœ przetrwa³y próbê czasu, trafiaj¹c nawet do szkolnych œpiewników.
Kruk nie ogranicza³ siê jednak tylko do wspó³pracy z Dutkiewiczem. Kasetê z ró¿nymi muzycznymi próbkami wys³a³ do Andrzeja Mogielnickiego, który w ci¹gu jednej nocy napisa³ tekst piosenki pt, „Iœæ, ci¹gle iœæ w stronê s³oñca”, która okaza³a siê jednym z najwiêkszych hitów zespo³u. Aby zaprezentowaæ go w telewizji musiano nagraæ odpowiedni film ze wschodz¹cym s³oñcem na pla¿y, który krêcono o czwartej nad ranem na wiœlañskiej pla¿y dyskoteki „Nimfa”. Zespó³ by³ w wisielczym humorze, ale piosenka z miejsca sta³a siê wielkim przebojem.
Tymczasem wspó³praca Kruka z Dutkiewiczem trwa³a w najlepsze i ju¿ wkrótce wspólnie stworzyli kolejny wielki przebój zespo³u pt. „Wind¹ do nieba”. Pocz¹tkowe k³opoty z aran¿acj¹ utworu rozwi¹za³ graj¹cy z „Dwa Plus Jeden” Zbigniew Ho³dys i powsta³a z tego antyweselna piosenka, która dziwnym zrz¹dzeniem losu jest chêtnie grana na wielu weselach! Podoba³a siê tak bardzo, ¿e nawet milicja zazwyczaj darowa³a Krukowi mandaty za zbyt szybk¹ jazdê, za obietnicê, ¿e „Winda do nieba” bêdzie puszczona tego wieczoru w Polskim Radio.
Janusz Kruk i El¿bieta Dmoch pobrali siê w 1973 roku. Sukcesy muzyczne prze³o¿y³y siê tak¿e na finansowe i m³od¹ parê by³o staæ na kupno du¿ego domu na warszawskiej Sadybie. Powsta³o tam tak¿e w pe³ni profesjonalne studio nagraniowe. Ich dom by³ zawsze pe³en goœci i hucznych imprez, bo Janusz Kruk by³ typem bon vivanta, dusz¹ towarzystwa i nie wyobra¿a³ sobie innego ¿ycia. W przeciwieñstwie do niego El¿bieta by³a melancholijn¹ introwertyczk¹ i styl ¿ycia mê¿a bardzo j¹ mêczy³. Na zewn¹trz jednak wydawali siê bardzo szczêœliwi i uwa¿ano ich za najpiêkniejsz¹ parê PRL-u. Trudno siê dziwiæ. Piêkna El¿bieta lœni³a na estradzie we wspania³ych strojach projektowanych dla niej przez jej przyjació³kê, Gra¿ynê Hase. Wielokrotnie na festiwalach wybierano j¹ „Miss Obiektywu”.
Oprócz osza³amiaj¹cej s³awy jak¹ zespól zdoby³ w Polsce, by³ tak¿e niezwykle popularny w RFN, gdzie nagra³ dwie z³ote p³yty. Wystêpowali tam pod nazw¹ „Zwei plus Eins”, a reklamy ich p³yt i tras koncertowych wyœwietlano nawet na stadionie podczas olimpiady w Monachium. Zdarza³o siê, ¿e spóŸniali siê na samolot, który cierpliwie czeka³ ze startem a¿ gwiazdy dotr¹ na pok³ad.
Jednak sukcesy na scenie nie sz³y w parze z ¿yciem osobistym. Pozornie byli idealnym ma³¿eñstwem. Janusz Kruk bardzo chcia³ mieæ syna, ale El¿bieta nie czu³a siê gotowa aby zostaæ matk¹. Tymczasem Kruk coraz czêœciej wymyka³ siê z domu, a w jego ¿yciu pojawi³y siê inne kobiety. W pewnym momencie pozna³ tê, z któr¹ chcia³ spêdziæ dalsze ¿ycie i odszed³ od El¿biety. Po rozwodzie wzi¹³ œlub z now¹ wybrank¹, która urodzi³a mu syna, o którym marzy³. Podczas jednego z wywiadów radiowych Janusz Kruk przerwa³ w pewnym momencie rozmowê mówi¹c, ¿e musi wróciæ do domu, wyk¹paæ synka i ma to dla niego ogromne znaczenie.
Zespó³ wystêpowa³ jednak nadal, a El¿bieta wci¹¿ liczy³a, ¿e Janusz do niej wróci. Tymczasem urodzi³ mu siê drugi syn, ale za to on sam zacz¹³ podupadaæ na zdrowiu. Da³ znaæ o sobie jego hulaszczy tryb ¿ycia. Porzuci³ trasy koncertowe i za³o¿y³ firmê transportow¹. Jego serce s³ab³o, wszczepiono mu now¹ zastawkê, ale mimo to jeszcze od czasu do czasu bra³ udzia³ w koncertach. Podczas koncertu w USA Kruk zas³ab³ na scenie i trafi³ do szpitala. Rozpocz¹³ leczenie, ale nie by³
w stanie zrezygnowaæ z hucznych spotkañ towarzyskich. Zakoñczy³o siê to tragicznie. W czerwcu 1992 roku Janusz Kruk zmar³ na serce. Mia³ zaledwie 46 lat. Jego œmieræ by³a ogromnym ciosem dla El¿biety. Mimo rozstania wci¹¿ by³ najwa¿niejszym cz³owiekiem w jej ¿yciu. W tym czasie w Polsce rozpoczê³a siê transformacja ustrojowa i zasoby finansowe El¿biety drastycznie siê skurczy³y. Po sprzeda¿y wspólnego z Januszem domu ostatecznie wystarczy³o jej pieniêdzy na dom bez bie¿¹cej wody w G³adkowie ko³o Tarczyna. Tu warto dodaæ, ¿e Janusz Kruk swoj¹ czêœæ ze sprzeda¿y ich domu odda³ córce z pierwszego ma³¿eñstwa.
W 1998 roku El¿bieta nieoczekiwanie wróci³a na scenê reaktywuj¹c „Dwa Plus Jeden” z Cezarym Szl¹zakiem. Ówczesna szefowa TVP2, Nina Terentiew pomog³a jej wyst¹piæ na transmitowanym przez telewizjê Pikniku Dwójki w GnieŸnie. El¿bieta wypad³a znakomicie i zaproszono j¹ na wystêpy do Sali Kongresowej. Jednak w 2002 roku po koncercie w £om¿y znów zniknê³a z ¿ycia publicznego. Da³a o sobie znaæ jej depresja. Piosenkarka co prawda uczêszcza³a na terapiê, ale odstawi³a lekarstwa. ¯y³a w kompletnej samotnoœci. W 2005 roku stacja TVN wyemitowa³a program przedstawiaj¹c j¹ jako upad³¹ gwiazdê, ¿yj¹c¹ w nêdzy w jakiejœ wiejskiej ruderze. Film sugerowa³, ¿e za niep³acone rachunki odciêto jej pr¹d, a ¿ywi³a siê jedzeniem znalezionym w œmietnikach.
Nie by³a to prawda. El¿bieta Dmoch ¿y³a skromne, ale z pewnoœci¹ nie w nê-
dzy. By³a niezaradna ¿yciowo i nawet nie wiedzia³a jak odebraæ nale¿ne jej pieni¹dze za tantiemy. Zainteresowa³ siê tym gitarzysta Jacek Skubikowski, który osobiœcie dopilnowa³ aby odzyska³a nale¿ne jej œrodki. Poniewa¿ zbyt wielu ludzi zaczê³o za mocno interesowaæ siê jej prywatnym ¿yciem przenios³a siê do mieszkania matki na Saskiej Kêpie.
Œmieræ matki by³a dla El¿biety kolejnym ciosem, po którym ju¿ siê nie podnios³a. Prze¿y³a za³amanie nerwowe i trafi³a do szpitala psychiatrycznego. Odrzuca³a póŸniej wszelkie zaproszenia i spotka³a siê jedynie na zorganizowanym w 2013 roku zlocie fanów „Dwa Plus Jeden”. W listopadzie 2022 roku trafi³a do szpitala, gdzie stwierdzono zaka¿enie koronawirusem. Szczêœliwie uda³o jej siê pokonaæ chorobê i zdo³a³a nagraæ pozdrowienia dla swoich fanów. Nie chcia³a pokazaæ swojej twarzy.
Obecnie El¿bieta Dmoch ¿yje w ca³kowitym oderwaniu od œwiata, wspierana finansowo przez Polsk¹ Fundacjê Muzyczn¹, która miêdzy innymi wyremontowa³a jej mieszkanie i pokrywa koszty leczenia chorego krêgos³upa. Piosenkarka nie chce siê zgodziæ na pomoc ca³odobow¹ mimo, ¿e porusza siê ju¿ tylko z chodzikiem. Z troski o jej ¿ycie odciêto jej gaz w obawie, ¿e zapomni zakrêciæ kurek. Jej winda w drodze z nieba dotknê³a piek³a i tylko ludzka pomoc i pamiêæ o jej osi¹gniêciach sprawia, ¿e utrzymuje siê na powierzchni ¿ycia.
29 wrzeœnia artystka skoñczy 74 lata.
W USA wiele osób posiada skrytki depozytowe (safe deposit boxes), które przechowuj¹ wa¿ne dokumenty, bi¿uteriê, pami¹tki rodzinne i inne kosztownoœci. Niestety, zdarza siê, ¿e w³aœciciele o nich zapominaj¹ lub umieraj¹, nie informuj¹c bliskich o ich istnieniu. W takich przypadkach zawartoœæ skrytki mo¿e zostaæ uznana za mienie porzucone (unclaimed property) i przekazana do stanowego urzêdu.
Przyk³ad z ¿ycia
Pani Danuta pochodzi³a z ziemiañskiej rodziny na Litwie. Maj¹tek zosta³ sprywatyzowany przez Sowietów, meble w ma³ym dworku rozszabrowane, ale rodzina Danuty zdo³a³a uciec do Polski z tym, co mia³a najcenniejszego: z ukryt¹ rodow¹ bi¿uteri¹. Czêœæ sprzedali, ¿eby urz¹dziæ siê w Warszawie, reszta z biegiem czasu przypad³a Danucie. Ona wyemigrowa³a do Stanów i zwozi³a stopniowo swoje klejnoty przy okazji ka¿dej wizyty w Polsce, bo ba³a siê, ¿e mog¹ zostaæ zarekwirowane na granicy. ¯y³a samotnie, a bi¿uterii nigdy nie nosi³a. Tak jak jej matka, babcia i prababcia, traktowa³a z³oto i szlachetne kamienie jako finansowe zabezpieczenie. Dok³adnie nie wiedzia³a, ile by³y one warte, ale dawa³y jej poczucie bezpieczeñstwa. Mog³aby pójœæ do jubilera po wycenê, ale to oznacza³oby ujawnienie jej skarbu i, wed³ug niej, nara¿anie siê na niebezpieczeñstwo. Otworzy³a wiêc skrytkê w pobliskim banku i tam z³o¿y³a swoje precjoza. Po kilku latach przenios³a siê do innego mieszkania, mniejszego, na parterze, bo trudno jej ju¿ by³o chodziæ. Nie pamiêta³a, czy zmieni³a adres w tamtym banku, ale uznawa³a to za niewa¿ne, bo gdy bêdzie potrzebowaæ bi¿uterii, to j¹ sama odbierze. Nie zd¹¿y³a. Zmar³a nagle w szpitalu, o czym wiedzia³a tylko s¹siadka, która o finansach Danuty, ani jej rodzinnej sytuacji, nic nie wiedzia³a. Skoro Danuta nie mia³a w Stanach ¿adnej rodziny, a jej dobrzy przyjaciele dawno zmarli, co siê stanie z jej depozytow¹ skrytk¹ i pieniêdzmi w banku?
Kiedy skrytka uznana jest za zapomnian¹?
O zapomnianych kontach bankowych mo¿na przeczytaæ w artykule pt. „Kiedy twoje konto bankowe mo¿e byæ uznane za zapomniane”. Znajdziesz go na sieci w witrynie Poradniksukces. com. Skrytka depozytowa, jak i bankowy rachunek, zostaje uznana za zapomnian¹, gdy przez okreœlony czas – zazwyczaj od 3 do 5 lat – nie ma ¿adnego kontaktu z w³aœcicie-
lem, nie s¹ pokrywane roczne op³aty, ani nie ma innych przejawów aktywnoœci, np. korespondencji z bankiem czy logowania na powi¹zane konto. Banki maj¹ obowi¹zek podj¹æ próbê skontaktowania siê z w³aœcicielem przed podjêciem dalszych kroków. Oznacza to wys³anie listu na ostatni znany adres lub kontakt mailowy czy telefoniczny. Jeœli próby te nie przynosz¹ rezultatu, bank uznaje skrytkê za porzucon¹. Pani Danuta adresu w tamtym banku nie zmieni³a…
Co robi bank ze skrytk¹ uznan¹ za porzucon¹?
Zgodnie z przepisami stanowymi, bank otwiera zapomnian¹ skrytkê w obecnoœci œwiadków – zwykle s¹ to pracownicy banku i niezale¿na osoba trzecia. Zawartoœæ skrytki jest katalogowana i zabezpieczana. Przedmioty wartoœciowe – takie jak bi¿uteria, z³ote monety, obligacje, a tak¿e dokumenty – trafiaj¹ do stanowego urzêdu skarbowego (np. Illinois State Treasurer). Niektóre stany przechowuj¹ je przez wiele lat, inne – po okreœlonym czasie – wystawiaj¹ zawartoœæ skrytek na aukcjê, a uzyskane œrodki przechowywane s¹ dla prawowitych w³aœcicieli lub ich spadkobierców. Podobnie jest z zapomnianymi kontami w banku. Po 3-5 latach nieaktywnoœci banki maj¹ obowi¹zek spróbowaæ skontaktowaæ siê z w³aœcicielami, a w razie niepowodzenia – przekazaæ œrodki na rzecz stanu.
Stanowe przepisy w praktyce
W stanie Illinois obowi¹zuje „Illinois Revised Uniform Unclaimed Property Act”. Po piêciu latach braku kontaktu z w³aœcicielem bank ma obowi¹zek zg³osiæ zawartoœæ skrytki do stanowego skarbnika i przekazaæ przedmioty na przechowanie lub ich wartoœæ w gotówce. Podobne przepisy obowi¹zuj¹ w Nowym Jorku i New Jersey – równie¿ tam okres nieaktywnoœci wynosi 5 lat.
Na przyk³ad w Illinois odzyskanie zawartoœci odbywa siê przez portal ICASH: ➦ https://icash.illinoistreasurer.gov
gdzie mo¿na sprawdziæ, czy dane osobowe figuruj¹ w rejestrze mienia porzuconego. Podobn¹ funkcjê pe³ni¹ strony: ➦ www.osc.state.ny.us/unclaimed-funds (Nowy Jork)
➦ www.unclaimedproperty.nj.gov (New Jersey)
Do rejestrów porzuconego mienia w ka¿dym stanie zaprowadzi witryna“ ➦ www.unclaimed.org
Zalecenia dla w³aœcicieli skrytek
Aby unikn¹æ sytuacji, w której twoja skrytka zostanie uznana za zapomnian¹, warto zadbaæ o kilka podstawowych kwestii. Regularnie op³acaj roczne op³aty za skrytkê i utrzymuj kontakt z bankiem, nawet jeœli rzadko korzystasz z us³ug stacjonarnych. Loguj siê na swoje konto, powi¹zane za skrytk¹, przerzuæ kilka dolarów np. z konta oszczêdnoœciowego na czekowe. SprawdŸ, czy bank ma twój aktualny adres, numer telefonu i e-mail. Nie b¹dŸ nadmiernie tajemniczy w sprawie swoich finansów. Pozostaw bliskim informacjê o istnieniu skrytki i konta bankowego oraz nazwê i adres instytucji,
w którym siê znajduj¹. Dobr¹ praktyk¹ jest równie¿ dodanie zaufanej osoby jako wspó³posiadacza lub upowa¿nionego u¿ytkownika skrytki – to pozwoli unikn¹æ problemów po twojej œmierci.
Nigdy nie przechowuj w skrytce twego testamentu, gdy¿ zostanie ona zapieczêtowana po twojej œmierci.
Co mog¹ zrobiæ spadkobiercy?
Jeœli bliska osoba zmar³a i istnieje podejrzenie, ¿e mia³a skrytkê depozytow¹, warto przeszukaæ jej dokumenty, sprawdziæ wyci¹gi z kont bankowych lub zapytaæ bezpoœrednio w banku. Nale¿y jednak pamiêtaæ, ¿e bank nie udzieli szczegó³owych informacji bez okazania odpowiednich dokumentów – aktu zgonu, postanowienia s¹dowego o nabyciu spadku (Order Declaring Heirship albo Letter of Office w Illinois) lub podpisanego Small Estate Affidavit. W przypadku odnalezienia zawartoœci skrytki w stanowym systemie mienia porzuconego, nale¿y z³o¿yæ formularz roszczeniowy online, do³¹czyæ kopie dokumentów to¿samoœci i dokumentów potwierdzaj¹cych prawo do odziedziczenia mienia. Czas realizacji wniosku zale¿y od stanu i mo¿e wynosiæ od kilku tygodni do kilku miesiêcy.
Przyk³ady z praktyki
W powiecie Cook odnotowano przypadek samotnej starszej kobiety, której skrytka zosta³a zg³oszona jako nieaktywna. Kobieta by³a samotna, nie mia³a testamentu, jej spraw¹ spadkow¹ zaj¹³ siê Public Administrator. Po otwarciu skrytki, Public Administrator odnalaz³ bi¿uteriê, dokumenty to¿samoœci i stary testament. Dziêki temu uda³o siê zidentyfikowaæ rodzinê i przekazaæ im maj¹tek. Z kolei w innym przypadku skrytka by³a op³acona z góry, ale w³aœciciel zmar³, nie zostawiaj¹c informacji. Po latach potomkowie odkryli jej istnienie za poœrednictwem portalu ICASH i odzyskali przedmioty po ojcu. A co z Pani¹ Danut¹? Jej jedyni krewni, z reszt¹ odlegli, z którymi kontakt dawno
siê urwa³, ¿yj¹ na Litwie i o Danucie nic nie wiedz¹. Jej precjoza, strze¿one przez kilka pokoleñ, z biegiem czasu zostan¹ sprzedane i wzbogac¹ skarb stanu Nowy Jork. Czy mo¿nazapobiec zapomnieniu skrytki?
Najlepsz¹ metod¹ jest utrzymywanie aktywnego konta bankowego powi¹zanego ze skrytk¹ i zachowywanie porz¹dku w dokumentach. Warto raz do roku przejrzeæ listê posiadanych aktywów, kont i skrytek. Sporz¹dzenie spisu aktywów finansowych i materialnych, przechowywanego w bezpiecznym miejscu (np. u prawnika lub cz³onka rodziny), mo¿e okazaæ siê bezcenne. Dobrze te¿ zapisaæ w testamencie informacje o skrytkach lub wprowadziæ takie dane do trustu lub pe³nomocnictwa finansowego.
Podsumowanie
Zapomniane skrytki depozytowe w USA nie s¹ rzadkoœci¹. Imigranci, którzy miewaj¹ maj¹tek rozproszony miêdzy ró¿nymi instytucjami w ró¿nych krajach, powinni szczególnie dbaæ o porz¹dek w dokumentach i informowaæ zaufane osoby o lokalizacji wa¿nych aktywów. Choæ procedura odzyskiwania zawartoœci skrytki jest mo¿liwa, bywa czasoch³onna i k³opotliwa. Warto wiêc dzia³aæ z wyprzedzeniem – aktualizowaæ dane w banku, informowaæ bliskich i dbaæ o przejrzystoœæ swoich finansów. ❍
nie jest prawnikiem i nie udziela porad prawnych. Niniejszy artyku³ zosta³ napisany wy³¹cznie w celach informacyjnych. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Praca w Ameryce”, „Otwieram biznes“ i wielu innych. S¹ one dostêpne w wersji elektronicznej w witrynie: www.PoradnikSukces.com tel. 1-718-224-3492
Masz tam maj¹tek? Pomog¹ ci ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner „Powrót do Polski” – finansowe i prawne dylematy amerykañskich reemigrantów. „Emerytura reemigranta w Polsce” – podrêcznik seniora wracaj¹cego do Polski. „Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej. Ksi¹¿ka dla osób pozostaj¹cych w USA.
Równie¿: „Amerykañskie emerytury“, „Ubezpieczenie Social Security“, „Obywatelstwo z przeszkodami“, „Planowanie spadkowe“, „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem“, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej” i wiele innych.
Ksi¹¿ki s¹ dostêpne tylko w wersji elektronicznej w witrynie www.PoradnikSukces.com, tel. 718-224-3492, www.PoradnikSukces.com
Szukaj¹ pracy:
➦ 63-letni mê¿czyzna szuka dorywczej pracy lub na weekendy
Tel. 347.280.8434 –Tadeusz
➦ Poszukujê pracy niewymagaj¹cej wysi³ku fizycznego.
Szybko siê uczê. Mam doœwiadczenie w bran¿y sprzeda¿owej.
£atwo nawi¹zujê kontakty z ludzmi.
Tel. 917.207.2449 – Darek
Zapraszamy na uroczyste ods³oniêcie tablicy upamiêtniaj¹cej Kapelanów Wojska Polskiego zamordowanych przez Sowietów w 1940 roku w Zbrodni Katyñskiej.
Kapelani Katyñscy przez lata byli skazani na zapomnienie. Przetrwali w pamiêci rodzin i nielicznych ocala³ych ze Zbrodni Katyñskiej. Stowarzyszenie Pamiêæ Kapelanów Katyñskich podejmuje dzia³ania maj¹ce na celu zachowania ich w narodowej pamiêci. Obecnie trwa wstêpna faza procesu beatyfikacyjnego, którym objêtych zosta³o 29 kapelanów Armii II RP zamordowanych wiosn¹ 1940 w Katyniu, Twerze, Charkowie i innych miejscach na terytorium by³ego ZSRR. Uroczystoœæ ods³oniêcia i poœwiêcenia tablicy odbêdzie siê w niedzielê 28 wrzeœnia 2025 r. o godz. 12:00 w koœciele p.w. œw. Stanis³awa Biskupa i Mêczennika na Manhattanie (101 E 7th St, NY 10009).
Daj siê zabraæ w podró¿ prowadz¹c¹ przez ró¿ne czasoprzestrzenie i poznaj historiê genera³a Stanis³awa Maczka oraz jego ¿o³nierzy podczas walk wyzwoleñczych w czasie II wojny œwiatowej opowiedzian¹ w kontekœcie wydarzeñ dzisiejszego œwiata. To przedstawienie, gdzie widz staje siê jednoczeœnie aktorem.
Spektakl Zofii Delest „Maczek w Aleppo” przyje¿d¿a do Nowego Jorku i bêdzie wystawiany w Centrum Polsko-S³owiañskim (177 Kent St, Brooklyn).
Formu³a widowiska wprowadza widza w œrodek wydarzeñ. W jego trakcie ka¿dy uczestnik otrzymuje mo¿liwoœæ podjêcia swojej w³asnej decyzji, któr¹ tras¹ dalej pójdzie. Widzowie dostan¹ s³uchawki,
a historia, któr¹ us³ysz¹, bêdzie prowadziæ ich przez multimedialne stacje, specjalne stworzone na ten spektakl. Widowisko dla osób w wieku powy¿ej 15 lat.
Spektakle odbêd¹ siê w dniach:
26 wrzeœnia o godz. 18:00
27 wrzeœnia o godz. 16:00
28 wrzeœnia o godz. 15:00 i 17:00.
Konieczna wczeœniejsza rezerwacja (maczek_rezerwacja.eventbrite.com). Nie mo¿na kupiæ biletów przy wejœciu. Liczba miejsc jest ograniczona. Na jedno przedstawienie mo¿e wejœæ nie wiêcej jak 20 osób. Jeœli ktoœ ma problem z rejestracj¹ (zakupem biletu) mo¿e skontaktowaæ siê z Katarzyn¹ Drucker po numerem telefonu 646-468-8354.
NA GAZOWE
● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS
● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY
● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION
● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152
T³umaczenia ✓ Sprawy imigracyjne ✓ Notariusz 57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378 Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653
pieniêdzy i paczek
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● nerwobóle ● impotencjê
● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● depresjê ● nerwice
● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● wylewy krwi do mózgu
● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku
144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354
Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 19:00; tel. (718) 359-0956
1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223
Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-19:00, w niedziele 12:00 - 15:00; tel. (718) 266-1018
www.drshuguicui.com
Alchemik – postaæ tajemnicza: trochê szarlatan, trochê czarnoksiê¿nik, mo¿e uczony albo natchniony dziwak, w ka¿dy, razie osoba zajmuj¹ca siê zagadnieniami tr¹c¹cymi sprawami diabelskimi. Poszukuje kamienia filozoficznego, czyli tej cudownej substancji, która przekszta³ca ka¿d¹ materiê w z³oto. Jego tajemnicê zabrali ze sob¹ do grobu staro¿ytni. Mo¿e gdzieœ w starych ksiêgach natrafi na sekret? Mo¿e eksperymentalnie, mieszaj¹c rozmaite zwi¹zki, podgrzewaj¹c je, gotuj¹c, destyluj¹c i mieszaj¹c sama Natura zdradzi sw¹ najwiêksz¹ tajemnicê?
Kamieñ filozoficzny do dziœ pozostaje nieodkryty, ale alchemicy, choæ wœród nich by³o na pewno wielu oszustów i wydrwigroszów, otoczeni byli aur¹ zagadkowej ezoterycznoœci. Mêdrzec, mag, cz³owiek wiedzy tajemnej? W malarstwie zawsze przedstawiani jednakowo, oczywiœcie z wyj¹tkami, jak na przyk³ad przez Pietera Bruegela, który z satyrycznym zaciêciem odmalowa³ alchemika jako durnia i maniaka, trawi¹cego czas i energiê na pró¿ne poszukiwania. W domostwie zaœ i wokó³ ruina, ba³agan, nieporz¹dek.
Alchemik standardowy
Ale zajmujmy siê standardowymi wyobra¿eniami, na przyk³ad takim, jak przedstawi³ tê postaæ holenderski malarz z³otego (XVII) wieku tego kraju. Thomas Wijck. Patrz¹c na to dzie³o nale¿y mieæ na uwadze fakt, ¿e jest to wizerunek typowy, powielany (co nie znaczy, ¿e naœladowany) po wielokroæ; przedstawienie uczonego, czarnoksiê¿nika – w Polsce: Pana Twardowskiego – maga, doktora Faustusa, który chce ciemne moce wezwaæ i zaprz¹c do swej pracy.
W mrocznej izbie – aby nikt niepo¿¹dany nie podejrza³, co siê dzieje we wnêtrzu – pe³nej szparga³ów, starych ksi¹g, alchemik wa¿y jakieœ substancje, odmierza starannie, aby zmieszaæ z innymi. Wokó³ naczynia – na innych obrazach retorty kolby, probówki, szklane baniaki, etc. –niezbêdne przedmioty jego pracy – dogotowania, destylowania, warzenia zwi¹zków materii, z których, przy korzystnym po³¹czeniu, wy³oni siê kamieñ filozoficzny.
Ba³agan sugeruje gor¹czkow¹ pracê: nie ma czasu na sprz¹tanie, uk³adania, porz¹dkowanie wnêtrza. Ka¿da minuta siê liczy. Poza tym, kto zajmowa³by siê tak przyziemn¹ czynnoœci¹, jak sprz¹tanie? Mê¿czyzna ów nie ma na to ani g³owy, ani ochoty. Przebywa duchem w innym œwiecie – idei, koncepcji, ducha. Oto alchemik, natchniony mag, znajduje siê u progu wielkiego odkrycia. Nad jego g³ow¹ wypchany jaszczur, diabelskie nasienie, pod znakiem którego sporz¹dza swe dekokty. Jego pomocnik klêczy przy niskiej szufladzie komody. Coœ chowa albo wyci¹ga, obraca siê jednak ku mistrzowi: czy ju¿?
Jak wiemy, z³ota nie uzyskali, ale zdobyli coœ cenniejszego ni¿ wszelkie z³oto œwiata: m¹droœæ. Byli to przecie¿ pierwsi chemicy, powoli dochodzili do wiedzy o podstawach chemicznej struktury œwiata.
Odkrywca
Wiêcej na temat pracy alchemika mo¿na powiedzieæ w zwi¹zku ze s³ynnym w Wielkiej Brytanii obrazem Josepha Wrighta of Derby – The Alchemist. Dzie³o z 1771 r. tego wysoko cenionego artysty przyjêto pocz¹tkowo Ÿle.
Uwa¿ny czytelnik tego cyklu natychmiast przypomni sobie podobne losy pracy Constable’a „Wóz na siano”, tak¿e niechêtnie odebranego przez krytyków i publicznoœæ. Dziœ i „Wóz…” i „Alchemik” nale¿¹ do najbardziej celebrowanych obrazów nie tylko brytyjskich. Coœ jest na rzeczy w tej reakcji: albo dzie³o jest po prostu z³e (to najczêœciej widaæ go³ym okiem), albo wykracza poza przyjête ramy tradycyjnego przedstawiania i ludzie – zdezorientowani – nie potrafi¹ sobie z nim poradziæ, w sensie: wpasowaæ go w znan¹ sobie strukturê interpretacyjn¹, zrozumieæ i zaakceptowaæ nowe treœci, jakie ze sob¹ niesie.
P³ótno Wrighta, które w oryginale ma bardzo d³ugi tytu³, a w mocno skróconej wersji brzmi: „Alchemik odkrywaj¹cy fosfor”, przedstawia znan¹ nam ju¿ sk¹din¹d ciemnicê alchemika pe³n¹ odpowiednich parafernaliów i naturalnie ze stosownym ba³aganem jaki przystoi roztargnionemu mêdrcowi, który nie dba o ³ad i porz¹dek, ma bowiem umys³ ca³kowicie zaprz¹tniêty innymi, wa¿niejszymi sprawami. Jeden z pomocników uczonego zajêty prac¹ spogl¹da na mistrza, drugi, stoj¹c, patrzy na kolegê i dopiero poœrednio orientuje siê, ¿e w pracowni dzieje siê coœ wa¿nego. Sam bohater sceny, stary cz³owiek z d³ug¹ brod¹, ubrany w coœ w rodzaju mnisiego habitu. Klêczy przed jaœniej¹c¹ retort¹. Z tytu³u obrazu wiemy, ¿e w³aœnie dokona³ wielkiego odkrycia – wydestylowa³ czysty pierwiastek. Wprawdzie fosfor œwieci s³abo w ciemnoœci, a nie jarzy siê pe³nym blaskiem, niemniej dla kompozycji dzie³a artysta uzna³ œwiat³o za koniecznoœæ.
W tym miejscu, rzec mo¿na, interpretacje tego dzie³a rozchodz¹ siê. Jedni twierdz¹, ¿e obraz stanowi gloryfikacjê potêgi rozumu. Powsta³ w 1771 r., w szczycie Oœwiecenia z jego kultem rodz¹cych siê nauk przyrodniczych, potêgi ludzkiego umys³u przenikaj¹cego najg³êbsze tajemnice przyrody. To œwiat³o bij¹ce od retorty jest symbolem Oœwiecenia, blasku umys³u ludzkiego, jego mocy panowania nad natur¹.
Inni, wskazuj¹c na postaæ alchemika uformowanego na wzór zakonnika, powiadaj¹, i¿ obraz przedstawia w istocie moment wa¿nego odkrycia, ale dokonanego z niezbêdn¹ pomoc¹ boskiego œwiat³a, inspiracji kieruj¹cej cz³owiekiem. bez pomocy Najwy¿szego ród ludzki b³¹dzi poœród ciemnoœci s³abego cz³owieczego rozumu. Ów blask to w³aœnie boska inspiracja, za któr¹ w podziêce alchemik klêcz¹c, wyra¿a wdziêcznoœæ i podziêkowanie Bogu. Krótko mówi¹c, wed³ug pierwszej interpretacji, to cz³owiek robi wielkie odkrycia; w drugiej – Bóg prowadzi umys³ ludzki po w³aœciwej drodze.