
3 minute read
Kamień niejedno ma imię
Darek Wawrzynkiewicz
Czy zauważyliście, jak bardzo nasze rozumienie przedmiotów, zwierząt czy zjawisk może się różnić? Przykładowo: mam kolegę, który kilka lat temu miał sklep z parasolkami. Cieszył się jak dziecko z nowej zabawki, kiedy zapowiadali deszcz. Proste: przy słonecznej pogodzie miał jednego-dwóch klientów przez cały dzień. Co innego, gdy lało... Klienci tego kolegi pewnie zupełnie inaczej oceniali pogodę.
Advertisement
Dla nominalnych klientów naszej branży kamień może być widziany w bardzo wieloraki sposób. Pozytywy? Trwałość, elegancja, piękno. Ale z drugiej strony według powszechnej opinii kamień jest drogi, ciężki, kłopotliwy w montażu. Kamienia nie zabuduje płytkarz, trzeba znaleźć kamieniarza. Do tego niska wiedza klientów o dostępnych kolorach. Powszechnie utarło się, że kolorowe są marmury, a te nie są tak trwałe jak granity. W powszechnej opinii granit jest szary albo czarny.
Sklepów z ceramiką jest pełno i w nich czasem można zobaczyć naturalny kamień. Tyle, że asortymentowo jest to dosłownie kilka wzorów. Za to asortyment ceramiki jest ogromny i jest ona prezentowana we wzorcowy sposób. W boksach urządzone łazienki, korytarze i inne propozycje zastosowania i połączenia kolorów i wzorów. A kamień? Jeśli jest, to na topornym stojaku jakieś przykładowe płytki – zwykle któraś odmiana szarego chińskiego (bo nie straszy ceną) lub Star Galaxy (bo efektowny).
Ta pozycja kamienia to nie przypadek. Rozmawiałem ze znajomą właścicielką salonu z płytkami. Ona ma nawet nieco więcej wzorów kamienia. Ale stoją na stojaku z boku. Pytałem, dlaczego w takim miejscu. Bo jeśli znajdzie się klient na ceramikę, to ma kilka namiarów na wykonawców. Kamień, nawet w płytce modularnej, to zupełnie inny temat. Ma, co prawda, jakieś namiary na firmy kamieniarskie, ale współpraca nie jest najlepsza.
Podobnie jest z firmami oferującymi okna. To wbrew pozorom ogromny rynek. Tu także oferta kamiennych parapetów jest mało promująca kamień – zwykle gdzieś na samym dole stojaka z przykładowymi parapetami. Dlaczego? Otóż montujący potrafią osadzić parapet kamienny, ale potrzebnych jest do tego trzech ludzi, a zwykle na montaż jedzie dwóch. Poza tym wnoszenie parapetu kamiennego na 3 piętro, to już spore wyzwanie, a i ryzyko uszkodzenia jest niemałe.
Niestety pozytywne określenia związane z kamieniem zaczęły być używane w dziwnych kontekstach. Przykłady łatwo mnożyć: tak zwane „granitowe” zlewy, granitowe garnki i patelnie, forniry kamienne czy wreszcie spieki kwarcowe.
W przypadku tych ostatnich jest jeden pozytyw –dystrybucją i montażem w Polsce zajmują się firmy i hurtownie naszej branży, dzięki czemu branża ma możliwość zarabiania.
Na dodatek podróbki kamienia są coraz lepsze pod względem wyglądu. Wystarczy wejść do sklepu z ceramiką i zobaczymy wiele kolorów gresów, które są bardzo podobne do marmurów, granitów czy łupków. Ba, na jednej z wystaw widziałem betonowe schody łudząco podobne do granitowych. Cóż, trudno się dziwić. Technologie się rozwijają, a upodobnianie produktów do szlachetnego materiału jest kuszące, bo pozwala narzucić na nie wyższą cenę i więcej zarobić.
Co można zrobić, aby kamień miał swoją pozycję? Oczywiście inwestować w marketing. Tworzyć salony łatwo dostępne dla klientów, a w nich zadbać, aby kamień prezentowany był w godny sposób. Weźmy sobie za przykład salony z ceramiką.