3 minute read

Wszystko spartaczył, a idź pan z takim fachowcem…

Next Article
Mozajowo

Mozajowo

Wystarczą jedynie te dwa słowa – spartaczona robota – i wiemy, że została wykonana źle, niedokładnie lub automatycznie oceniamy pracownika jako niedbałego, niekompetentnego czy nieudolnego. Nikt nie nazywa robotnika partaczem w ramach komplementów, a za spartaczone zadania raczej nikt jeszcze prowizji nie dostał.

Czy tak było od zawsze?

Advertisement

By odpowiedzieć na to pytanie, należy przenieść się w czasie do epoki średniowiecza. Pierwsze zrzeszenia kamieniarzy działały w Krakowie już w 1400 r., a organizacje cechowe pojawiły się na polskich terenach dzięki niemieckim kolonistom. Wówczas słowo partacz oznaczało jedynie rzemieślnika, który wykonywał zawód i nie należał do odpowiedniego dla niego cechu (mimo jego istnienia).

Zrzeszeni w cechu rzemieślnicy podlegali stałej kontroli władz cechowych, by nie dopuścić do zaniedbania oferowanych usług i spadku jakości wyrobów, co mogłoby negatywnie wpłynąć na wizerunek całego cechu. W ten sposób próbowano także utrzymać przewagę nad partaczami, którzy bez kompleksowych szkoleń, nauk i praktyk, oferowali, de facto, to samo (ale taniej). Rękodzielnicy z wolnej ręki byli więc poważną konkurencją dla członków cechu. Partacze bardzo często osiedlali się w jurydykach, czyli osadach położonych blisko miasta królewskiego, które nie podlegały władzom miejskim. W ten sposób skutecznie unikali kar. Jednak mimo licznych wysiłków, usługi oferowane przez kamieniarza (czy rzemieślnika jakiejkolwiek innej dziedziny) należącego do cechu, a kamieniarzapartacza różniły się przede wszystkim ceną.

Wbrew obecnemu znaczeniu tego słowa i ówczesnym próbom umniejszenia partaczom, ich wyroby wcale nie były uznawane za gorsze jakościowo. Partacze w większości wywodzili się z niższych klas społecznych (biedoty miejskiej) i nieosiągalne finansowo było dla nich sprostanie procedurze cechowej (często więc byli to czeladnicy, którzy nie mogli pozwolić sobie na zostanie mistrzami cechowymi). Byli to również ci rzemieślnicy, którzy do cechu nie mogli należeć zarówno ze względu na brak świadectwa wolnego i legalnego urodzenia, jak i ci należący do dyskryminowanej przez społeczeństwo grupy etnicznej lub wyznaniowej.

Oczywiście można zastanowić się, z czego tak naprawdę wynikała zmiana w znaczeniu tego słowa. Czy był to jedynie efekt próby zwalczenia konkurencji przez związkowców? Kojarzyli oni partaczy ze źle wykonaną robotą tak wytrwale, by w opinii publicznej zakorzenić przekonanie, że nie są to pracownicy godni zaufania i powierzenia im obowiązków. Czy jednak brak odpowiedniej edukacji i wymogów przyczynił się do gorszej jakości wykonywanych usług i stąd negatywny kontekst partacza? Dziś trudno ustalić.

A tak przy okazji.... Może jednak – na wszelki wypadek – warto potwierdzić swoje umiejętności, przystępując do egzaminu mistrzowskiego w zawodzie kamieniarz? Koszty obecnie nie są tak wysokie jak kiedyś, a jedyne wymagania dotyczą wiedzy i umiejętności. Okazje przystąpienia do egzaminu pojawiają się kilka razy w roku.

Anna Skolak

This article is from: