Paulina & Mateusz
MIŁOŚĆ W CZASACH PANDEMII
Wyobraźcie sobie, że świat nagle zwalnia. Ulice pustoszeją, kawiarnie cichną, a spotkania towarzyskie zamieniają się w wideorozmowy… Dla jednych wybuch pandemii Covid-19 to koniec. Dla innych – początek czegoś wspaniałego.
W tym właśnie czasie, gdy każdy dzień przypomina raczej Dzień Świstaka, Paulina i Mateusz odnajdują się na Tinderze – wirtualna rzeczywistość staje się dla nich bezpieczną przystanią, w której mogą się poznać i pokochać.
Ich pierwsze spotkania? Randki online z laptopem na kolanach, kieliszkiem wina w ręku i uśmiechami przesyłanymi przez ekran. Tak mija im kwiecień 2020 roku. Ale nie oszukujmy się –ile można patrzeć na siebie tylko przez kamerkę? Gdy nadchodzi maj 2020, postanawiają… złamać zasady! Umawiają się w sekrecie, na polanie nieopodal kościoła. Jeszcze nie wiedzą, że pewnego dnia pojawią się tu ponownie – tym razem jednak, aby stanąć przed ołtarzem.
Plan jest prosty: piknik pod gołym niebem. Tylko wychodzi jak zwykle, bo pogoda postanawia zepsuć ten romantyczny obrazek. Tym sposobem Mateusz – świeżo wy-
ciągnięty z bezpiecznego świata wirtualnych randek – trafia na… rodzinne urodziny u Pauliny!
Pierwsze spotkanie na żywo tej dwójki kończy się w salonie pełnym ludzi, z tortem, balonami i pytaniami w stylu: „A co to za kawaler?”.
Potem przez trzy lata są jak bohaterowie filmowej love story z gatunku „miłość na odległość”.
Wrocław i Nową Rudę dzielą dziesiątki kilometrów, ale łączą dwa serca.
Każdy weekend zaczyna być dla nich przygodą – podróżami po to, by spędzić razem kilka chwil i ukradkowo ocieranymi łzami, gdy trzeba pożegnać się na peronie. Gdy wracają do siebie, ich kalendarze wypełnia tęsknota i rozmowy online.
W głębi duszy wiedzą, że to tylko etap. Październik 2022 przynosi wielką zmianę – Paulina, z walizką marzeń i odrobiną niepewności, przeprowadza się do Wrocławia. Wywraca swoje dotychczasowe życie o 180 stopni w imię mi-
łości. Obydwoje szybko przekonują się, że każda nieprzespana noc, każdy karton do rozpakowania i każde nowe wyzwanie są tego warte.
Aż przychodzi w końcu ten moment, jeden z najważniejszych.
Mateusz proponuje „zwyczajną” wycieczkę w góry. Paulina nie domyśla się – choć z jej szafy znikają ulubione ubrania, które w tajemnicy trafiają do bagażu – że czeka ich romantyczny weekend we dwoje. I pewna niespodzianka… Śnieżne Stawki w Karkonoszach witają ich pięknymi widokami. Wędrują malowniczym górskim szlakiem, gdy Mateusz nagle zatrzymuje się, patrzy Paulinie prosto w oczy, po czym klęka na jedno kolano... i zadaje pytanie, które odmienia ich życie już na zawsze. „Wyjdziesz za mnie?”. Odpowiedzi nietrudno się domyślić, w końcu właśnie wzięli ślub. W kościele, obok którego umówili się na pierwszą randkę!









STOPNIE POKREWIEŃSTWAstaropolskie

PO MIECZU CZY PO KĄDZIELI?
Zacząć należy oczywiście od podziału na linię PO MIECZU (od strony ojca) oraz PO KĄDZIELI (od strony matki). To odwołanie się do tradycyjnego podziału ról w małżeństwie – kiedy matka przędzie (kądziel to pęk włókien do przędzenia), ojciec walczy (stąd symboliczny miecz). Przodków ze strony ojca nazywano AGNATAMI, a ze strony matki – KOGNATAMI.
WUJEK, STRYJEK
I CAŁA RESZTA
Rodzeństwo rodziców określamy dziś jako wujostwo. Dawniej jednak WUJ był zarezerwowany tylko dla brata matki. Jego żona to WUJENKA lub WUJNA. Natomiast brat ojca to STRYJ, którego żoną jest STRYJENKA lub STRYJNA. To określenia, które można jeszcze czasami spotkać w użyciu, choć powoli odchodzą do lamusa. Z kolei siostra naszego rodzica – zarówno ojca, jak i matki – to CIOTKA. Przy czym jej męża nie określilibyśmy dawniej wujkiem, ale użylibyśmy na swój sposób uroczego terminu POCIOT lub NACIOT.
Kuzynostwo ojca i matki również można nazwać wujami, ciotkami i stryjami, rozróżniając ich ewentualnie jako tych dalszych.
Jeśli mówimy o wujkach, stryjkach i ciotkach, warto wspomnieć też o ich dzieciach. Dziś to po prostu kuzynostwo. Dawniej mieliśmy BRACI i SIOSTRY CIOTECZNYCH (po kądzieli) oraz STRYJECZNYCH (po mieczu).
KIEDY RODZEŃSTWO MA DZIECI
My też stajemy się odpowiednio wujami, stryjami i ciotkami, gdy naszemu rodzeństwu rodzą się dzieci. Kim one są dla nas? W przypadku siostry określenia SIOSTRZENIEC i SIOSTRZENICA funkcjonowały dawniej i używane są dzisiaj. Jednak dzieci brata były BRATANKAMI i BRATANICAMI tylko dla kobiety, a dla mężczyzny były to SYNOWCE i SYNOWICE (lub NIEWIASTKI). Terminami równie zapomnianymi są NIECI i NIEŚCIORY, czyli ogólne określenie potomstwa rodzeństwa.
MAŁŻEŃSTWO, CZYLI SWAĆBA
Przejdźmy do tematu dnia! Dziś, gdy dwoje ludzi bierze ślub, stają się małżeństwem. Dawniej określilibyśmy to powiązanie jako SWADŹBA (ewentualnie SWAĆBA) od czasownika „swatać”. Ze swaćbą wyraziście kojarzy się także określenie SWAT – lub w żeńskiej wersji: SWATKA –czyli rodzice męża córki.
Nie nazwiemy już tak jednak rodziców żony syna. Ci w staropolszczyźnie nosili odpowiednio nazwy: WSPÓŁTEŚĆ i WSPÓŁTEŚCIOWA. Oczywiście TEŚĆ i TEŚCIOWA (dawniej także CIEŚĆ i CIEŚCIOWA) to rodzice żony. Aktualnie oba te określenia utrwaliły się również jako określenie rodziców męża, podczas gdy dawniej kobieta nazwałaby ich odpowiednio ŚWIEKREM lub ŚWIEKIEREM (ojciec męża) oraz ŚWIEKRĄ (matka męża).
Istnieją też odpowiednie określenia na żonę syna oraz męża córki. Dzisiejsza synowa to w dawnych czasach SNECHA lub – nieco zdrobnialej – SNESZKA. Tylko mąż córki od zawsze był i jest ZIĘCIEM, choć niegdyś funkcjonowało też bardzo urocze określenie ZIĘTASZEK.
WIELKI WUJ
I WIELKA CIOTKA
Jeśli chodzi o seniorów rodu, czyli dziadków i babcie, nazywano ich niegdyś mniej zdrobniale: DZIAD i BABA. My kiedyś bylibyśmy nie wnuczkami, ale odpowiednio WNĘKIEM lub WNĘKĄ, WNĘCZKĄ, WNUKWIĄ. Istniały też określenia wnucząt uniwersalne, które można było użyć niezależnie od płci, czyli DZIECIĘCIE lub CZĘD.
A jak nazwać siostrę lub brata jednego z naszych dziadków? Na to
też mieli kiedyś określenia! Siostra babki to WIELKA CIOTKA lub PRACIOTKA, natomiast brat babki WIELKI WUJ, STARY WUJ lub PRZEDWIEĆ.
Jeśli chodzi o rodzeństwo dziadka, to dla sióstr stosowano takie samo określenie, ale bracia byli już dla wnucząt nie wielkimi wujami, a WIELKIMI STRYJAMI, PRASTRYJAMI albo (dość zabawnie jak na dzisiejsze standardy językowe) PRZESTRYJAMI.
DALSZE STOPNIE POWINOWACTWA
I kiedy wydawałoby się, że to już wszyscy… to dopiero początek! W staropolszczyźnie funkcjonowało określenie na każdego powinowatego, czyli krewnego małżonka.
O siostrze męża żona powiedziałaby kiedyś ZEŁWA, ŻEŁWIA, ZOŁWA, ZEŁWICA lub ŻOŁWICA, a o jej mężu ZEŁWIN. Podczas gdy brat męża to DZIEWIERZ, a jego żona –JĄTREW lub JĄTREWKA. Z drugiej strony wygląda to podobnie. Siostra żony dla jej męża to ŚWIEŚĆ, a jej mąż jest PASZENOGIEM. Natomiast brat żony nosił nazwę SZURZY lub SZURZYN i jego żoną była SZURZYNA. Tylko żona brata to niezmiennie BRATOWA, natomiast mąż siostry to znany po dziś dzień SZWAGIER (choć swego czasu nazywano go też SWAKIEM).


ŚPIEWNIKweselny
HEJ, Z GÓRY, Z GÓRY!
Hej, z góry, z góry jadą Mazury
Jedzie, jedzie Mazureczek Wiezie, wiezie mi wianeczek Roz... rozmarynowy!
Przyjechał w nocy koło północy
Stuka, puka w okieneczko Otwórz, otwórz panieneczko Ko... koniom wody dać!
Jakże ja mam wstać, koniom wody dać
Kiedy mama zakazała Żebym chłopcom nie dawała Trze... trzeba się jej bać!
Matki się nie bój, siadaj na koń mój
Pojedziemy w obce kraje
Tam są inne obyczaje Ma... malowany wóz!
Przez wieś jechali, ludzie wołali
Co to, co to za dziewczyna
Co to, co to za jedyna Je... jedzie z chłopcami!
Wyjechał w pole krzyknął na konie
Obejrzyj się Maryś moja
Obejrzyj się dziewczę moje Czy... czy wszystko twoje?
Oj moje, moje, ale nie wszystko
Zabaczyłam mego wieńca
I złocistego pierścieńca
U... u matki mojej!
Czy się mam wrócić, czy się nie wrócić
Czyli swemu panu ojcu
Czyli swojej pani matce
Ser... serca nie smucić!
A jużci to już, po wianeczku już
Srebrny rąbek, czepek szyty
To na Ciebie przyzwoity
To... to na główkę włóż!
STOKROTKA
Gdzie strumyk płynie z wolna
Rozsiewa zioła maj
Stokrotka rosła polna
A nad nią szumiał gaj
Stokrotka rosła polna
A nad nią szumiał gaj, Zielony gaj
W tym lesie tak ponuro
Że aż przeraża mnie
Ptaszęta za wysoko
A mnie samotnej źle
Ptaszęta za wysoko
A mnie samotnej źle
Samotnej źle
Wtem harcerz ją spotyka
Stokrotko, witam Cię
Twój urok mnie zachwyca
Czy chcesz być mą, czy nie
Twój urok mnie zachwyca
Czy chcesz być mą, czy nie
Czy nie, czy nie
Stokrotka się zgodziła
I poszli w ciemny las
A harcerz taki gapa
Że aż w pokrzywy wlazł
A harcerz taki gapa
Że aż w pokrzywy wlazł
Po pas, po pas
A ona, ona, ona
Cóż biedna robić ma
Nad gapą pochylona
I śmieje się: ha, ha
Nad gapą pochylona
I śmieje się: ha, ha
Ha, ha, ha, ha
CYGANECZKA ZOSIA
Znałem Cyganeczkę Zosię Kazali mi ją poślubić, heeej!
2×
Lecz me serce nie pozwala Mojej Cyganeczki lubić
Na podwórzu, na podwórzu Cztery kare konie stoją, heeej!
Lecz ty, śliczna Cyganeczko Nigdy już nie będziesz moją
A jak mi się znudzi wreszcie Kupię sobie konia w mieście, heeej!
Kupię konia i aksamit I pojadę z Cyganami
Jadę w Polskę z taborami Koniom grzywy wiatr rozwiewa, heeej!
A ja jadę z Cyganami I o Cyganeczce śpiewam
Ho! ho! ho! ho! ho! ho! Ho! ho! ho! ho! ho! ho!
Lecz me serce nie pozwala Mojej Cyganeczki lubić
HEJ, WESELE!
Głos kapeli...
Gdzieś z daleka mnie dobiega
Młodej parze wciąż śpiewano tam sto
I harmonie wciąż huczały, ile siły
Ile siły biegło w świat gorzko nam
We-se-le
Hej wesele, hej wesele!
Tańcowało
Grało i śpiewało, ile tchu
Dla tego weseliska było ziemi mało I nawet nieba mało było mu
Za kapelą...
Wiatr niósł welon w korowodach
A Pan Młody serio tak patrzył w krąg
Panna zaś, ach Panna, była taka młoda
Że aż trudno było wprost uwierzyć w to
We-se-le
Hej wesele, hej wesele!
Tańcowało
Grało i śpiewało, ile tchu
Dla tego weseliska...
GŁĘBOKA STUDZIENKA
Głęboka studzienka
Głęboko kopana
A przy niej Kasieńka Jakby malowana
Przy studzience stała
Wodę nabierała
O swoim kochanku
Jasieńku myślała
Gdybym Cię, Jasieńku
W wodzie zobaczyła
Tobym do studzienki
Za Tobą wskoczyła
Najpierw bym rzuciła
Ten biały wianeczek
Com sobie uwiła
Ze samych różyczek
Głęboka studzienko
Czy mam do Cię skoczyć
Tęsknić za Jasieńkiem
Życie sobie skrócić
Nie skoczę do Ciebie
Studzienko głęboka
Za daleko do dna
I zimna Twa woda
Ucałuję listek Szeroki, dębowy Razem z pozdrowieniem Rzucę go do wody
Zanieś go studzienko
Do Jasieńka mego
Powiedz mu ode mnie Że czekam na niego
GDYBYM MIAŁ GITARĘ
Gdybym miał gitarę
To bym na niej grał
Opowiedziałbym o swej miłości Którą przeżyłem sam
A wszystko te czarne oczy Gdybym ja je miał
Za te czarne, cudne oczęta Serce, dusze bym dał
Fajki ja nie palę Wódki nie piję
Ale z żalu, z żalu wielkiego Ledwo że żyję
A wszystko te czarne oczy Gdybym ja je miał
Za te czarne, cudne oczęta Serce, dusze bym dał
Ludzie mówią: Głupiś Po coś Ty ją brał
Po coś to dziewczę czarne, figlarne Mocno pokochał
A wszystko te czarne oczy Gdybym ja je miał
Za te czarne, cudne oczęta Serce, dusze bym dał
HEJ, BYSTRA WODA!
Hej, bystra woda Bystra wodziczka Pytało dziewce o Janicka!
Hej, lesie ciemny, wirsku zielony Kaj mój Janicek umilony
Hej, powiadali Hej, powiadali Hej, ze Janicka porubali!
Hej, porubały go orawiany Hej, za owiecki, za barany
GÓRALU, CZY NIE ŻAL?
Góralu, czy Ci nie żal Odchodzić od stron ojczystych Świerkowych lasów i hal I tych potoków srebrzystych
Góralu, czy Ci nie żal Góralu, wracaj do hal
Góral na góry spoziera I łzy rękawem ociera I góry porzucić trzeba Dla chleba, panie, dla chleba Góralu...
Góralu, wróć się do hal W chatach zostali ojcowie Gdy pójdziesz od nich hen w dal Cóż z nimi będzie, kto powie Góralu...
I poszedł z grabkami i z kosą W guńce starganej szedł boso I poszedł z gór swoich w dal Góralu żal mi, Cię żal Góralu...
A góral jak dziecko płacze Może ich już nie zobaczę I ojców porzucić trzeba Dla chleba, panie, dla chleba Góralu...