Gazeta Weselna - Ola & Bartek

Page 1


WYDANIE SPECJALNE ● 1 SIERPNIA 2025

Aleksandra & Bartek

WŁAŚNIE WZIĘLI ŚLUB A

JUŻ ZDĄŻYLI UDZIELIĆ PIERWSZEGO WYWIADU!

Pamiętacie, jakie było Wasze pierwsze wrażenie, gdy spotkaliście się w Samarze?

Tak naprawdę nie było wtedy nawet miejsca na jakiekolwiek wrażenie. Jedno z nas na pewno lepiej pamięta tę chwilę, a drugie jak przez mgłę. Spotkaliśmy się dosłownie przelotnie, bez fanfar i bez fajerwerków. Żadne z nas nie pomyślało wtedy: „to będzie ta osoba”. Ale najwyraźniej wszechświat miał swój plan i uznał, że jeszcze się zobaczymy... tylko w trochę lepszym świetle. I dobrze, że tak zrobił!

Co sprawiło, że pięć lat później – gdy Wasze drogi skrzyżowały się ponownie – spojrzeliście na siebie inaczej?

Największą różnicę zrobiła według nas zmiana okoliczności. Oboje byliśmy już na innym etapie życia – spokojniejsi, dojrzalsi emocjonalnie i bardziej otwarci na coś prawdziwego. Ale chyba najbardziej zafascynowała nas na samym początku ta wspólna przeszłość – że już kiedyś się poznaliśmy, i to w tak nietypowym miejscu jak

Samara. To trochę tak, jakby ktoś zostawił wcześniej mały znak, a my dopiero po latach

go zauważyliśmy. Ta historia od razu sprawiła, że nasza relacja była inna – od początku miała w sobie coś znajomego, a jednocześnie zupełnie nowego. I to „drugie pierwsze wrażenie” okazało się dużo bardziej znaczące.

Jak dziś wygląda Wasz idealny dzień razem?

Wspólne śniadanie – najczęściej jajecznica z jajek od kur z rodzinnego domu Oli i domowy chleb, który Ola sama piecze. Czasem aktywnie: góry, wędrówki, świeże powietrze. A czasem totalny domowy chill: gotowanie, film i brak

planów. Lubimy też razem gotować… ale najlepiej osobno.

To ciekawe! Dlaczego?

Mamy zupełnie różne style gotowania, które czasem potrafią doprowadzić drugą stronę do lekkiego szału. Jedno z nas gotuje spokojnie, metodycznie, na bieżąco sprząta i zostawia po sobie kuchnię jak z katalogu. Drugie – działa bardziej artystycznie: miksuje, smaży, przyprawia i zostawia za sobą pobojowisko, które wygląda, jakby przetoczyło się przez nie tornado z programu kulinarnego. Efekt końcowy zwykle jest pyszny, ale droga

do niego... no cóż – wymaga cierpliwości i dobrego środka czyszczącego.

Zaręczyliście się w Pradze, w piątek trzynastego. Jak zapamiętaliście ten dzień?

BARTEK : Było bardzo zimno. Dobrze, że wziąłem kalesony. Byłem pewny, że Ola już coś podejrzewa, a stres dopadł mnie dopiero na parę sekund przed całym wydarzeniem. Oczywiście spodziewałem się tylko jednej odpowiedzi.

OLA : Nic nie podejrzewałam, a zawsze myślałam, że jak już się to będzie miało wyda -

rzyć, to będę coś przeczuwać. Myślałam, że może zauważę u Bartka jakieś podejrzane zachowanie, ale nic z tych rzeczy! Byłam najszczęśliwsza na świecie.

Czy od teraz trzynastka nie jest już pechowa?

OLA: Znam i chyba trochę wierzę w wiele przesądów, ale akurat ten mnie jakoś nie przekonuje. Za to pereł w dniu ślubu nie założę, ani do bukietu róż nie wybrałam. Ale jeśli piątek trzynastego ma nam się już zawsze kojarzyć z lodowatym spacerem po Pradze, zaręczynami i ogromem szczęścia – to niech będzie naszym ulubionym pechowym dniem.

Poza Pragą macie za sobą już kilka wspólnych podróży. Czy jest jakieś miejsce, które lubicie szczególnie?

Oboje bardzo lubimy góry, a z racji tego, że mieszkamy na Dolnym Śląsku, mamy je dosłownie na wyciągnięcie ręki. Karkonosze to nasz szybki sposób na reset i wspólne przygody – czasem spontaniczne, czasem dobrze zaplanowane (zależnie od tego, kto akurat planuje!).

Gdzie jeszcze nie byliście, a chcielibyście się wybrać?

Wspólnie marzymy o podróży na Bałkany – klimat, krajobrazy, jedzenie i ten luz to coś, co bardzo do nas przemawia. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to właśnie tam –do Albanii – wybierzemy się w podróż poślubną. A nasze podróżnicze marzenie na przyszłość? Kupno kampera i wypady całą rodzinką – bez wielkiego planu, za to z mapą, termosami i dużą dozą improwizacji. Trochę dziko, trochę domowo – czyli idealnie po naszemu.

Jak idą Wam przygotowania do ślubu – dość ekspresowe?

Myśleliśmy, że trudno będzie znaleźć cokolwiek z racji na bardzo bliski termin, ale okazało się, że z salą nie ma problemów i udało się zarezerwować tę, która nam się poniekąd marzyła. DJ, fotograf, formalności związane ze ślubem – wszystko poszło bardzo sprawnie. Zaskoczyło nas to, jak wiele rzeczy można ogarnąć w krótkim czasie, jeśli tylko się człowiek uprze. Największym wyzwaniem okazało się znalezienie fryzjera – bo jak się człowiek bierze za to na ostatnią chwilę, to nagle okazuje się, że wszyscy są „na urlopie” albo „mają już trzy panny młode na ten dzień”. Ale udało się!

Stresujecie się już trochę?

Póki co nie stresujemy się, ale możliwe, że w dniu ślubu dopadnie nas mały stres. Mamy jednak nadzieję, że będzie to ten dobry rodzaj stresu – taki, który przypomina, że dzieje się coś naprawdę wyjątkowego. Trochę obawiamy się tylko… że nie dotrwamy do białego rana – zwykle o 22:00 nasze organizmy zaczynają sugerować piżamę i herbatkę. Ale liczymy, że adrenalina, emocje i ewentualnie kawa pomogą nam przetrwać do ostatniego gościa.

Co najbardziej chcielibyście zapamiętać z dnia ślubu?

Najlepiej gdyby udało się pamiętać wszystko, ale podobno nigdy tak nie jest. Najbardziej chcielibyśmy zapamiętać atmosferę: spojrzenia, śmiech, wzruszenia i wszystkich naszych bliskich razem w jednym miejscu. Jeśli uda się zatrzymać w pamięci choć kilka takich momentów, to będzie pięknie.

ŚLUBNE TRADYCJE Łódzkie

KORONA

Na łódzkich wsiach nie ma ślubu bez... korony! Nie tej królewskiej, ale zrobionej z bibuły, zielonych gałązek i balonów, która zdobi wejście do domu panny młodej. To dzieło sąsiadów, rodziny i przyjaciół, wykonywane z zapałem, często jeszcze o świcie w dniu ślubu. Korona nie tylko wita młodego i gości, ale też świadczy o tym, że w tym domu dziś wydarzy się coś wyjątkowego.

WYKRADANIE BUTÓW

Ten zwyczaj praktykuje się zwłaszcza na terenie łódzkiego, ale w tej lub innej formie pojawia się także w innych regionach. Gdy wesele rozkręca się na dobre, a goście w tańcu tracą kontrolę, zdarza się, że… zabierają buty (tzw. fanty) parze młodej – czasem tylko pannie młodej. Buty trafiają w ręce świadka, wodzireja albo... do licytacji. Walutą jest tradycyjnie wódka.

Podlaskie

KAWALERSKIE

Na Podlasiu wszystko zaczyna się… jeszcze zanim młody dotrze w dniu ślubu do wybranki swojego serca. Tradycja nakazuje mu bowiem... krótką przerwę na toast, albo dwa. Mowa o zwyczaju, w którym pan młody wraz z drużbami zatrzymuje się po drodze do domu panny młodej, by wypić ostatni kieliszek jako kawaler. Czasem w polu, czasem przy drodze, czasem w zaprzyjaźnionym domu – ważne, by z humorem.

SWATY

A gdy kawaler przyjeżdża wreszcie pod dom panny młodej, jej rodzice, zamiast od razu ją zawołać, fundują mu psikusa – w drzwiach pojawia się mężczyzna przebrany w suknię ślubną, który w komediowym stylu zaczyna wdzięczyć się do zaskoczonego kawalera. Młody oczywiście nie daje się zwieść i prosi o „tę prawdziwą” – zanim jednak w progu pojawi się jego narzeczona, sytuacja powtarza się trzykrotnie.

HUMOR

OGŁOSZENIE

Facet dał ogłoszenie do gazety: „Szukam żony”. Jeszcze tego samego dnia otrzymał mnóstwo odpowiedzi. Zdecydowana większość zaczynała się słowami: „Weź pan moją”.

SZMINKA

Powracającego późnym wieczorem do domu męża wita żona z wałkiem. – Ty łajdaku, masz na twarzy szminkę! – To nie szminka, to krew. Potrącił mnie samochód. – No… masz szczęście.

DATA ŚLUBU

– Twój mąż pamięta datę Waszego ślubu? – Na szczęście nie. – Na szczęście? – Wspominam mu o rocznicy kilka razy do roku i zawsze dostaję coś fajnego.

W INNYCH KRAJACH

Syn pyta ojca: – Tato, czy to prawda, że w niektórych krajach Afryki mężczyzna nie zna swojej żony dopóki się z nią nie ożeni? – To się dzieje w każdym kraju, synu…

W ŁÓŻKU

Wraca mąż do domu i od progu woła do swojej żony: – Szybko, do łóżka! Żona nieco zdziwiona, 20 lat pożycia i nigdy się tak nie zachowywał. Zaciekawiona wyskakuje z fatałaszków. Po chwili dołącza mąż, nakrywa żonę i siebie kołdrą, a następnie pokazuje na swój nadgarstek: – Patrz! Zegarek kupiłem! Fluorescencyjna tarcza!

POKŁÓCENI

Pewna para pokłóciła się tak bardzo, że nie odzywali się do siebie. Mąż zostawił więc wieczorem dla żony karteczkę, na której napisał: „Obudź mnie o 7:00”. Następnego dnia budzi się, patrzy na zegarek, a tam 10:00! Podrywa się na równe nogi, po czym dostrzega karteczkę od żony: „Wstawaj, już 7:00”.

DANIE GORĄCE SERWOWANE

PRZYSTAWKA

Tartaletka | salsa z pomidora | rostbef pieczony | natka pietruszki

Hummus z batata | tofu | kolendra | chips

Naleśniki z serem | mus z truskawki | owoc sezonowy | mięta

ZUPA

Krem żur | kiełbasa z dzika | jajo przepiórcze | kwaśna śmietana Krem z pora i oliwa lubczykowa | popcorn z kaszy gryczanej

Consome z bażanta | marchew | domowy makaron

DANIE GŁÓWNE

Policzek wołowy | krem z sera kozińskiego | puree z dyni | pieczona pietruszka

Kark z jelenia | sos grzyb z nutą jałowca | puree ziemniaczane | pieczona marchew w ziołach

Pieczone pierogi | szpinak | tofu | czosnek niedźwiedzi | salsa pomidorowa | kolendra

Pops z piersi kurczaka | puree ziemniaczane | surówka z marchewki

DESER

Mus nugatowy | chocolate noir | orzech laskowy Krem chałwowy | kompresowana wiśnia w rumie | kruszonka

STÓŁ REGIONALNY SERWOWANY

Mini kartacze | skwarki Babka ziemniaczana

Domowe pierogi z dziczyzną Domowe pierogi z kapustą i grzybami Buraczki siekane

BUFET DAŃ GORĄCYCH

Ragu z dziczyzny | warzywa korzeniowe | tymianek Pierś z kurczaka | sos toskański | bazylia Curry | kalafior | marchew | ziemniak | kolendra

Mule | sos śmietanowo-czosnkowy | pieczywo Ziemniaki parisienne | koper Gnocchi | emulsja maślana Kompozycja listków i sałat | sos winegret

NA ZAKOŃCZENIE

Barszcz czerwony na jabłkach | sajgonka kimchi

Jeśli kochać, to tylko na 100%. A jeśli brać ślub, to tylko w towarzystwie takich osób, jak Wy – najlepszych gości weselnych. Dziękujemy, że jesteście dziś z nami i życzymy Wam szampańskiej zabawy do białego rana.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.