Pamiętacie, jak się poznaliście i co wtedy o sobie pomyśleliście?
SZ: Poznaliśmy się jeszcze za dzieciaka i w sumie to znamy się całe życie. Na początku za bardzo za sobą nie przepadaliśmy, ale później – jakoś w czasach gimnazjum – zaczęliśmy razem spędzać czas, najpierw w grupie, a potem jakoś poszło.
Czyli to nie była miłość od pierwszego wejrzenia?
K: Oj, nie. Musieliśmy trochę do tego dojrzeć. No na początku rzeczywiście w ogóle się nie lubiliśmy. Ja nie lubiłam Szymona dla zasady, bo przychodził bawić się z moim bratem, a wiadomo przecież, że wszyscy koledzy byli wtedy „głupi”. (śmiech)
Karolina & Szymon
WŁAŚNIE WZIĘLI ŚLUB
A już udzielili pierwszego wywiadu!
Kiedy poczuliście, że to coś więcej? Był taki moment?
Bardzo długo byliśmy przyjaciółmi. Przez większość naszej znajomości nawet nie myśleliśmy o sobie w kategorii relacji. Za początek, który zainicjował to wszystko, uznajemy moment magicznego buziaczka na jednym z sylwestrów.
A czym właściwie jest dla Was miłość?
Miłość jest wtedy, gdy bardziej zależy Ci na drugiej osobie, niż na sobie.
Gdyby Wasz związek był filmem, jaki miałby tytuł?
„Kiedyś przyjaciele, dzisiaj wielbiciele”.
A gdybyście mogli wrócić do początków, zmienilibyście coś?
Nie. Wszystko potoczyło się bardzo dobrze. Nie
wiadomo, co by się później podziało, jak byśmy jednak zdecydowali się coś zmienić. (śmiech)
Jakie jest Wasze najpiękniejsze wspólne wspomnienie?
SZ: Pierwszy poranek we trójkę – z Bezą, jak wskoczyła do nas do łóżka. Chociaż miło wspominam też ten czas, gdy byliśmy jeszcze przyjaciółmi i uczyłem Karolinę jeździć na nartach.
K: Zdecydowanie się zgadzam – pierwszy poranek we trójkę z naszą kotunią. Ale ja też bardzo dobrze wspominam właśnie te momenty, kiedy dopiero zaczynaliśmy się powoli lubić – jakoś w czasach gimnazjum. Szymon przychodził do mnie wtedy do domu (oczywiście jeszcze z całą ekipą), robiliśmy gofry i było naprawdę fajnie.
Jest ślub, więc były zaręczyny. Jak je wspominacie?
SZ: Tragedia, nie potrafiłem się wysłowić. (śmiech) Zgrywałem kozaka przed, a jak przyszło co do czego, to się tak zestresowałem, że nie wydusiłem z siebie żadnego sensownego zdania. Karolina do tej pory śmieje się, że w sumie to ja się nie oświadczyłem. (śmiech)
TYLKO W TYM WYDANIU
K: Oj tak, Szymon zdecydowanie spalił się, i to już na samym początku! Jak wszyscy wiemy, jest trenerem, więc jego stroje to dres roboczy i dres domowy, a tamtego dnia obudził mnie... w koszuli i kazał się spakować, bo wyjeżdżamy na weekend-niespodziankę. Ja nie cierpię niespodzianek, a że to był nasz ostatni weekend razem przed moim wyjazdem na studia do Szwecji, to powiedziałam, że chyba pierwszy i ostatni raz w życiu się zgadzam, ale nie chcę wiedzieć kompletnie nic – ani co planuje, ani gdzie jedziemy. Guess what: zaręczyliśmy się, więc po części niespodzianka się udała.
Jaka jest Wasza recepta na szczęśliwy związek?
Zrozumienie i rozmowa. Przez tyle lat razem pokłóciliśmy się dosłownie DWA razy, mimo że często się ze sobą nie zgadzamy. Kompromisy są kluczem i przede wszystkim chęć do zrozumienia drugiej strony.
SZ: Czasami mamy różne zdania, ale gadamy ze sobą i koniec końców... wychodzi na Karoliny, bo jest bardziej ogarnięta życiowo.
K: Wiadomo, że wychodzi na moje, bo baby zawsze mają rację. (śmiech)
Dwie najlepsze cechy Waszej drugiej połowy to...?
SZ: Nie wiem, jak Karolina to wszystko pamięta i jakim cudem wie tyle na temat tego, co się dzieje, ale to zdecydowanie jej najlepsza cecha. Jest moim Chatem GPT. (śmiech) I jest przy tym zawzięta –w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak moja Buczu sobie coś wkręci, to nie ma takiej siły, żeby tego nie zrealizowała.
K: Najlepszą cechą Szymona jest wpisane w DNA dbanie o najbliższych. Jemu po prostu zależy na ludziach i lubi to pokazywać – zazwyczaj w kuchni. Szymon jest też najlepszym wsparciem. Kiedy brakuje mi odwagi, żeby coś zrobić, Szymon potrafi dać mi takiego motywacyjnego kopniaka, żebym niczego nie żałowała. Potrafi wydobywać z ludzi to, co najlepsze. I tutaj już nawet nie mówię o mnie samej, ale to jest super ce-
cha, zwłaszcza kiedy pracuje się z dziećmi – myślę, że każdy dzieciak, który przewinął się na treningach u Szymona, to potwierdzi.
Ślub tuż-tuż. Jak mijają Wam przygotowania?
SZ: Jestem zaskakująco spokojny i pewny. Jak przed zaręczynami. (śmiech)
K: Im bliżej ślubu, tym mniej się stresuję. (śmiech) Przygotowań samych w sobie jest mnóstwo, ale myślę, że jesteśmy na tyle ogarnięci i na tyle lubimy organizację, że nawet tego aż tak nie odczuwamy.
Jest coś, czym się stresujecie, jeśli chodzi o ślub?
SZ: Pierwszy taniec. Trochę się boję, że się pomylimy.
K: Za to mnie najbardziej stresuje sam ślub, bo jest to jedyny poważny moment. Kto mnie zna, ten wie, że ja na stres reaguję niekontrolowanym śmiechem i nie kontroluję też wtedy mojej mimiki, a kościół to jednak takie miejsce, gdzie wypada się przynajmniej trochę kontrolować. (śmiech)
A jakie macie plany na tę bliższą i dalszą wspólną przyszłość?
Na początek pewnie drugi kot i zaplanowanie podróży poślubnej. W dalszej perspektywie chcielibyśmy osiedlić się gdzieś w okolicach Katowic. Z tyłu głowy mamy, że tak naprawdę trzeba zacząć już o tym powoli myśleć.
Wyobraźcie sobie siebie za 50 lat. Jak myślicie, jaką parą staruszków będziecie?
K: Według ostatnich danych odnośnie przeciętnej długości życia Polaków to Szymona prawdopodobnie za 50 lat już nie będzie, za to ja mogę jeszcze chwilę pożyć. (śmiech) Nie no, tak na serio to mam nadzieję, że będziemy mieć szczęśliwą rodzinkę i tak z pięć kotów, a do tego będziemy często wychodzić na jakieś dobre jedzonko.
SZ: O tak, będziemy latać po świecie i dużo jeść. Uwielbiamy knajpy!
SWATY LOSu
Znali się od dziecka, lecz – przyznać to trzeba –Nie od razu z miłości skakali do nieba. Ona miała zasadę: z kolegami brata, Za żadne skarby świata się nie zeswata!
Tak mijały lata, aż w gimnazjum czasach, Miłość wyciągnęła im z rękawa asa! Były gofry, śmiech w kuchni i wspólne rozmowy, I ten przełomowy, buziak sylwestrowy.
Tamten pocałunek datę tę wyznaczył, Od której on dla niej coś więcej już znaczył. Potem była studniówka – pierwszy raz we dwoje, I wakacje w Gdańsku, nadmorskie podboje.
Tam zapadła decyzja, że sushi to będzie, I ruszył ich foodtruck – wspólne przedsięwzięcie.
Nie wiedzieli, że ścieżki znów ich tu zawiodą, Studia w Gdańsku zaczną. Hej, nowa przygodo!
W końcu przeprowadzka – dziś Kłobuck ich gości, Lecz ciągnie tę dwójkę do wielkomiejskości. Bo są w nich dwa wilki, co stale o to walczą, Czy dom z ogrodem, czy widok na miasto?
Ona lubi porządek, kalendarze, plany, on – w niespodziankach jest wręcz zakochany. Lecz ta jedna – choć była tajemnicą wieczoru –wyszła na jaw, nim doszło do chwili wyboru.
Karolina się szybko celu domyśliła, Że ta piękna koszula to nie była zmyła!
I choć Szymon słów wtedy zebrać nie zdołał, To wrócił z narzeczoną, zadaniu podołał!
Dziś ślub biorą. A potem? Małżeńskie szlaki. Miłość, wierność, uczciwość – plan nie byle jaki!
Z tej okazji się dzisiaj zebraliśmy razem, By od serca tak życzyć sto lat Młodej Parze!
KAROLINA
01.09.1999 to numerologiczna
Dwójki są z natury wrażliwe, empatyczne i mistrzowsko wyczuwają nastroje innych. To serce związku – łagodzi konflikty, dba o atmosferę i wie, kiedy przytulić, a kiedy powiedzieć „ogarnij się”. Wibracja mistrzowska dodaje jej wewnętrznej siły – potrafi być nie tylko partnerką, ale i inspiracją.
WSPÓLNA DROGA ŻYCIA
SZYMON
28.09.1997 to numerologiczna
Dziewiątki to romantycy z misją. Mają wielkie serce, idealistyczne podejście i lubią zostawiać po sobie coś dobrego – czy to w świecie, czy w sercu ukochanej osoby. Kochają głęboko, z rozmachem i nie boją się wzniosłych deklaracji. Z nim życie to podróż pełna sensu, emocji i małych gestów, które znaczą wszystko.
2 5
To para, w której „my” jest ważniejsze niż „ja”. Wzajemne wsparcie, lojalność i poczucie, że można na siebie liczyć – to fundament ich relacji. Tylko uwaga – życie pod znakiem numerologicznej Dwójki czasami bywa zbyt ostrożne. Odrobina szaleństwa jest tu niezbędna, żeby nie utknąć w bezpiecznej rutynie. Dajcie się ponieść miłości!
WIBRACJA DNIA ŚLUBU
Piątka to energia przygody, spontaniczności i odważnych początków. Ten ślub to start w życie, w którym nigdy nie zabraknie im emocji, podróży, niespodzianek i nowych planów. Nuda? Słowo, którego w tym małżeństwie po prostu nie będzie. Jakby na to nie patrzeć, to idealny dzień na małżeństwo pary spod znaku liczby Dwa.
PIERWSZY TANIEC
„We Fell for Miles” – Toucan
Ta piosenka to prywatna kapsuła wspomnień Karoliny i Szymona. Po raz pierwszy usłyszeli ją na koncercie Daðiego Freyra, gdzie Toucan był tylko supportem… a okazał się największym muzycznym zaskoczeniem w ich życiu. Nigdy wcześniej tak dobrze się nie bawili, a kiedy zabrzmiała ta ciepła, pełna uczuć melodia o miłości – wiedzieli, że będzie idealna na ich pierwszy taniec. Tekst opowiada o uczuciu, które rozwija się krok po kroku, ale jest tak silne, że można z nim przejść każdą drogę – nawet jeśli ciągnie się ona „kilometry za kilometrami”, „mile za milami”. Od tamtej chwili każdy jej dźwięk przenosi ich z powrotem do tamtego wieczoru, do świateł sceny i bijących szybciej serc. A dziś? Dziś dopisali do niej kolejne wspomnienie – swój pierwszy taniec.
ZESKANUJ KOD QR I PRZESŁUCHAJ JĄ RAZ JESZCZE
ODPOWIEDZ NA PYTANIA I SPRAWDŹ,
JAK DOBRZE ICH ZNASZ?
1. Po jakim wydarzeniu
Karolina i Szymon zostali parą?
a. Niefortunnej stłuczce parkingowej
b. Wspólnym tańcu na Studniówce
c. Buziaku, który on skradł jej w Sylwestra
2. W jakim mieście mieszkali kilka lat?
a. Gdańsk
b. Honolulu
c. Pcim Dolny
3. Jaki biznes prowadził kiedyś Szymon?
a. Mobilna budka do głaskania kotów
b. Foodtruck z najlepszym sushi
c. Wypożyczalnię dmuchanych flamingów
4. Czym Karolina zajmowała się kiedyś, ale jest już „na emeryturze”?
a. Programowaniem aplikacji
b. Hodowaniem ślimaków
c. Tańcem nowoczesnym
5. Jak nazywa się kotka tej dwójki?
a. Beza – czyli sama słodycz
b. Ptyś – aż chce się zjeść
c. Chmurka – bo jest tak puchata
0-3 PUNKTÓW
6. Co Karolina uwielbia, a Szymon wręcz przeciwnie?
a. Porządek i organizację
b. Jedzenie pizzy widelcem
c. Grę w Scrabble po szwedzku
7. A co kocha Szymon, czego Karolina wręcz nie znosi?
a. Pluskanie się w wannie
b. Niespodzianki
c. Zakupy w warzywniaku
8. Co po godzinach gotuje Szymon?
a. Kuchnię azjatycką, to jasne!
b. Zupy z przydrożnych ziółek
c. Dania na winie – z tego, co się nawinie
9. Jaki talent kulinarny odziedziczyła po mamie Karolina?
a. Do krojenia szczypiorku bez patrzenia
b. Do pieczenia tortów
c. Do lepienia pierogów na czas
10. Czym w pracy zajmuje się Szymon?
a. Udawaniem, że pracuje
b. Żeńskim boksem
c. Piłką nożną
Twoja wiedza na temat Nowożeńców jest równie zaskakująca, jak śnieg na Saharze – pojawia się rzadko i znika, zanim zdążysz ją naprawdę dostrzec. Nie przejmuj się jednak – to da się naprawić. Czas zakasać rękawy i nadrobić zaległości w tej znajomości. Trzymamy kciuki za powodzenie tej misji!
4-7 PUNKTÓW
Tę dwójkę znasz całkiem dobrze, choć do zdobycia tytułu eksperta do spraw znajomości Pary Młodej jeszcze Ci trochę brakuje. Było blisko, ale dziś nie staniesz na podium ze złotym medalem na piersi. Wniosek? Czas spędzić jakiś miły weekend z Nowożeńcami – w końcu nic nie łączy tak, jak podróże.
8-10 PUNKTÓW
Znasz tę Parę Młodą lepiej niż własną kieszeń! Twoje odpowiedzi były celne jak strzała amora, która ich trafiła, a Twoja wiedza na temat tej dwójki jest tak duża, że niektórzy zastanawiają się, czy przypadkiem Ci nie podpowiadali. Z tej bitwy wychodzisz zwycięsko!
Rodzice K: Zaufanie, tolerancja, umiejętność słuchania drugiej osoby i przede wszystkim wspieranie się w każdym momencie.
Rodzice SZ: Najważniejsze to ze sobą rozmawiać i nie obrażać się. Patrzeć z przymrużeniem oka na dziwactwa partnera i z czasem widzieć w nich zachowania uważane przez ogół za normalne. Nie walczyć z wadami, tylko czekać, aż staną się zaletami.
O czym w małżeństwie powinna pamiętać Karolina?
Rodzice SZ: Aby być dobrą żoną dla Szymona, przede wszystkim musi umieć go wysłuchać. Nie podcinać skrzydeł w jego fantazjach i wspierać, wspierać, wspierać. Niektóre szalone pomysły umrą śmiercią naturalną, a niektóre... niestety doczekają się realizacji. (śmiech)
A o czym nie powinien w małżeństwie zapominać Szymon?
Rodzice K: Jako dobry mąż, powinien przede wszystkim dbać o Karolinę, wspierać ją, kochać, czasem przymykać oko na małe humorki, szanować i nie pozwolić, aby kiedykolwiek poczuła się samotna w związku.
Czy warto świętować rocznice ślubu?
Rodzice K: Warto! Nie muszą to być wystawne kolacje i wyjazdy na koniec świata – czasem wystarczą zwykłe małe gesty.
Rodzice SZ: To prawda, warto pamiętać o rocznicach. Ale czy hucznie je obchodzić? Na to nie ma dobrej rady – każda para jest inna, każda ma swoje rytuały i upodobania, więc każda musi znaleźć na to swój sposób.
Co zrobić, jeśli pojawi się jakiś kryzys?
Rodzice K: Na pewno nie odkładać problemu. Rozmawiać – jeżeli nie od razu, to od razu, jak opadną emocje.
Rodzice SZ: Szkoda czasu i pięknego życia. Lepiej policzyć do dziesięciu, wypić szklaneczkę melisy (gdy melisa się parzy – pomyśleć), porozmawiać, dać partnerowi buziaka i przejść do porządku dnia (wielokrotnie sprawdzone – polecamy).
Jakimi dziećmi byli Nowożeńcy?
Rodzice SZ: Szymon był bardzo pogodnym, radosnym i ufnym w stosunku do ludzi dzieckiem. Bardzo lubił chodzić do przedszkola, gdzie śpiewał, tańczył, recytował. Jego osiągnięciem z tego okresu był występ na kłobuckim stadionie przed koncertem Krzysztofa Krawczyka. Prezentował się z piosenką „Pieski małe dwa”. Zapraszał do domu dużo koleżanek i kolegów, był bardzo towarzyski i kreatywny w wymyślaniu zabaw. Bardzo lubił organizować nam uroczyste kolacje, od najmłodszych lat garnął się do kuchni.
Rodzice K: Karolina jako dziecko nie była problematyczna. Nie sprawiała żadnych problemów. Czasem miewała swoje humorki, ale bardziej po to, żeby sprawdzić, które z rodziców pierwsze się podda. (śmiech)
A jak patrzycie na nich teraz – jako dorosłych ludzi?
Rodzice SZ: Czy tak dużo się zmieniło? Chyba nie. Szymon nie śpiewa już co prawda „piesków” i uroczyste kolacje organizuje Karolince, ale poza tym dalej jest szalony, trochę wyrósł i chyba ostrożniej patrzy na świat. Już nie zawsze szklanka jest dla niego do połowy pełna.
Rodzice K: Razem wyglądają super. Dogadują się, kochają, szanują. Widać, że są odpowiedzialni.
Pamiętacie, jak poznaliście swoją przyszłą synową / przyszłego zięcia?
Rodzice K: Fajny ten Szymon! Znamy go od dawna. Zapatrzony w Karolinę jak w święty obrazek. (śmiech) A że jest starszy, to wszystkie młodsze
dzieciaki zawsze go uwielbiały. Kiedy się zaręczyli, pomyśleliśmy „No wreszcie!”.
Rodzice SZ: Przyszłą synową znamy od dziecka. Była małą dziewczynką, którą dziadziu Stasiu woził na rowerze, później dorosła. Jak dowiedzieliśmy się, że są parą, to nasza reakcja była taka sama: „YES, YES, YES!” Karolinka to mądra, rozsądna i piękna kobieta. Czego chcieć więcej? Historia zatoczyła koło, kolejny Wójcik żeni się w Świerzowej.
Ślub już lada dzień. Stres już się pojawił czy może nie odczuwacie, go w ogóle?
Rodzice K: Trochę stresu zawsze jest.
Rodzice SZ: Stres musi być, bo logistycznie nie jest to łatwe przedsięwzięcie. Nasze domy dzieli dystans 330 km. Liczymy na to, że wszystko będzie dobrze, a nawet jeśli nie... mamy super gości, którzy na pewno wybaczą nam niedociągnięcia! (śmiech)
Co chcielibyście powiedzieć Karolinie i Szymonowi na tę nową drogę życia?
Rodzice SZ: Życzymy im przede wszystkim SZCZĘŚCIA, bo ono w życiu jest najważniejsze. Dla każdego oznacza co innego, więc niech sami określą, czym szczęście jest dla nich i niech się tego trzymają. Bardzo wierzymy w to, że będą zgodnym małżeństwem – trochę szalonym, realizującym swoje pasje i wspierającym się szczególnie w sytuacjach trudnych. Znają się tyle lat, że wiedzą, na co się piszą. My już rozmawialiśmy z Karolinką i ustaliliśmy, że zwrotów nie przyjmujemy. (śmiech)
Rodzice K: My z kolei życzymy im dużo miłości, cierpliwości, wyrozumiałości, ale również tego najważniejszego szczęścia. Niech radość i uśmiech, które towarzyszą im w dniu ślubu, będą z nimi już zawsze.
RODZICE PANNY MŁODEJ W DNIU SWOJEGO ŚLUBU
RODZICE
Kochani Rodzice,
Z całego serca dziękujemy Wam za wszystko, czym nas obdarzyliście – za trud wychowania, za ciepło rodzinnego domu, za bezwarunkową miłość, cierpliwość i uśmiech, za każdy pogodny dzień, który dzięki Wam był pełen radości i szczęścia.
Dziękujemy, że zawsze mogliśmy na Was liczyć –zarówno w chwilach radosnych, jak i wtedy, gdy potrzebowaliśmy wsparcia. Wasza obecność, dobre słowo i pomocna dłoń były dla nas bezcenne na każdym etapie naszego życia.
Szczególne podziękowania kierujemy dziś za Waszą ogromną pomoc i zaangażowanie w przygotowania do naszego ślubu i wesela.
Dzięki Wam ten dzień stał się jeszcze piękniejszy.
Za wszystkie lata pełne miłości i troski –jeszcze raz z całego serca:
DZIĘKUJEMY
Drodzy Świadkowie,
Z całego serca dziękujemy za każdą wspólną chwilę, za ciepłe słowa, dobre rady i wszystkie piękne wspomnienia. Za to, że zawsze możemy liczyć na Was, na Waszą pomoc, wsparcie i obecność – nie tylko dziś, ale każdego dnia. Nasze wspaniałe wieczory panieński i kawalerski to Wasza zasługa. Jesteśmy Wam wdzięczni i raz jeszcze:
DZIĘKUJEMY
ZA TO, ŻE JESTEŚCIE Z NAMI!
WIECZÓR KAWALERSKI
Poniższy tekst to relacja świadka – uczestnika, obserwatora i ofiary własnych ambicji sportowych w jednej osobie. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ilość kiełbasy w tej historii ani za wyniki sportowe niskich lotów. Wszystkie podobieństwa do prawdziwych osób i zdarzeń są jak najbardziej zamierzone.
DZIEŃ PIERWSZY
Wystartowaliśmy spod rodzinnego domu pana młodego. Spakowano najpotrzebniejsze rzeczy – narty i garnitur. Podróż trwała około dwóch godzin, ale czas mijał szybko dzięki rozmowom i... napojom izotonicznym.
Po dotarciu na miejsce, przywitała nas pierwsza porcja grillowanej kiełbasy. Niedługo później dojechali kolejni goście, w tym szwagier w swoim mandatopędnym bolidzie. Wieczór upłynął na rozmowach i grze w „czółko”, w której główne hasła krążyły wokół polityki, bajek z lat 2000 oraz – rzecz jasna – kiełbasy.
DZIEŃ DRUGI
Sobotni poranek rozpoczął się spokojnie: kiełbasa na śniadanie i pakowanie przed wielkim konkursem jednej skoczni. Ruczynów tego lata był wyjątkowo piękny, a sama skocznia – budząca respekt.
Emocje podgrzał nasz przedskoczek, który zakończył swój lot widowiskowym lądowaniem na twarzy, prosto w objęcia ratowników medycznych. Co ciekawe, moment jego upadku zbiegł się z chwilą, gdy Mandacik zapinał buty narciarskie.
Mimo tego niefortunnego początku, potomkowie Małysza nie zrezygnowali z wyzwań. Strach w oczach, głos narzeczonej w głowie („to wygląda żałośnie”), a przed nimi – dopingujący przyjaciele, czekający na widowiskowe upadki.
Kawaler ruszył, wiatr pod narty i... spektakularne 1,25 m. To dopiero początek żenady. Szwagier i górnicy z Katowic uzyskali lepsze wyniki.
„Nie może być” – pomyślał kawaler i przy drugiej próbie poleciał aż 2,5 m. Wciąż gorszy wynik. Trzecia próba – 4,0 m, ustał, ale tylko na chwilę. W ferworze emocji zapomniał, że narty mają działać razem z ciałem – efekt? Gleba twarzą na ziemię ryczynowską. Górnicy również nie ustrzegli się błędów: jeden przetestował miękkość igelitu plecami, drugi zakończył próbę bez nart, które wypięły się w trakcie lądowania. Sztab techniczny (czyli reszta przyjaciół) nie dopilnował sprawy.
Ostatni skok przed trzecią serią, do której awansowała najlepsza pięćdziesiątka. Szwagier był już pewny awansu. Kawaler, który nie miał nic do stracenia, oddał skok na 4,0 m – to dało mu premiowane 50. miejsce. Szwagry w półfinale!
Ostatecznie Bartosz zakończył zawody na 43. miejscu, a Szymon na 49. Po wszystkim – udzieliliśmy wywiadu dla TVP Sport. Piękny to był dzień, nie zapomnę go nigdy. Po powrocie – kiełbasa na obiad i kolację, rozmowy do rana i oczywiście napoje izotoniczne. Co więcej, nasze dziewczyny poinformowały nas, że powtórka naszego występu leci w jednym z częstochowskich barów. Sława!
WIECZÓR PANIEŃSKI
Poniższy artykuł powstał na podstawie relacji świadka – jednej z uczestniczek wydarzeń. Przybrane w welon i białą suknię źródło, proszące o zachowanie anonimowości, przekazało nam szczegółowy opis przebiegu akcji „Panieński 2025”.
DZIEŃ PIERWSZY
W toku dziennikarskiego śledztwa ustalono, że pięcioosobowa grupa dziewcząt: Gosia, Klaudia, Werka, Werka spod kamienia* oraz panna młoda – wkroczyła na teren ośrodka wypoczynkowego w piątkowe popołudnie. (*szczegóły kryptonimu pozostają tajne).
Cel przyjazdu był jasny – zorganizować wieczór panieński z dala od codziennych obowiązków, w warunkach sprzyjających zarówno zabawie, jak i strategii imprezowej. Panna młoda do ostatniej chwili nie znała miejsca docelowego, co było efektem doskonale przeprowadzonej operacji maskowania. Ku jej zaskoczeniu, finał podróży nastąpił niemal dokładnie naprzeciwko lokalizacji panieńskiego Klaudii sprzed roku.
Ku zaskoczeniu wszystkich po drugiej stronie ulicy odbywał się w tym samym czasie wieczór kawalerski – zbieg okoliczności, który wkrótce miał doprowadzić do międzyimprezowego sojuszu. Oba wydarzenia szybko nawiązały stosunki dyplomatyczne, taneczno-muzyczne.
Pierwszy wieczór przyniósł działania integracyjne oraz konsumpcję drinków przygotowywanych przez pannę młodą. Jak ustaliła redakcja, „porcja” alkoholu była w tym przypadku definiowana jako pół butelki wódki na osobę, co skutkowało natychmiastową utratą koordynacji.
DZIEŃ DRUGI
W związku z wydarzeniami dniami poprzedniego sobotniemu porankowi nadano status „operacja kryzysowa” – podjęło działania mające na celu zniwelowanie nieprzyjemnych skutków nadmiernego spożycia alkoholu.
Po skutecznej akcji odtruwającej, uczestniczki przystąpiły do działań artystycznych. Tematem przewodnim było malowanie toreb, a wybrane motywy – od kwiatowych po abstrakcyjne – zostały przeniesione na materiał z mniejszym lub większym sukcesem. Lokalne środowisko artystyczne ocenia rezultaty jako „śmiałe i nowatorskie”. Reszta dnia przebiegła w trybie stacjonarnym: grillowanie, wymiana poufnych informacji w formie plotek oraz dalsze, choć już mniej intensywne, kontakty z zaprzyjaźnionym kawalerskim.
Ku uldze wszystkim obyło się bez strat w ludziach (choć z kilkoma moralnymi kacami), za to z zacieśnionymi więzami w drużynie i wspomnieniami, które pozostaną w pamięci.
KARTKI Z ŻYCZENIAMI
Jako najlepsze licealne psiapsióły Panny Młodej czujemy się w obowiązku dorzucić swoje dwa grosze i co nieco doradzić Panu Młodemu. Oto nasze złote rady na długie i szalone życie w małżeństwie z Karoliną:
1. Buczu ma zawsze racje. Jeśli myślisz inaczej, wróć do punktu 1.
2. Buczu zawsze załatwi, co trzeba. Ona nie ma żadnych oporów, stresów, WSTYDU. Kupując piwo w Korczynie za małolata, była gotowa z własnej inicjatywy pokazać swój dowód kasjerce.
3. Nie bój się szalonych pomysłów Buczu. Miewa ich wiele, w każdej kategorii. Ale – szczerze – polecamy brać w nich udział.
4. Beza to kopia matki. Czy jest tu sens cokolwiek dodawać? Ile razy widzimy nagranie Waszego kota, tyle razy wyobrażamy sobie Buczu w podobnej scenerii. Jeżeli mówi po szwedzku, a Beza zaczyna to rozumieć – uciekaj.
5. Nie upijajcie się na stadionie. Dla Ciebie to miejsce pracy, a w naszym przypadku skończyło się to zawodami w bekaniu, a potem ogromną siarą po wizycie na stacji paliw Orlen… Lepiej jechać skakać na skoczni.
6. Wspólne życie to gra zespołowa. Ty, ona, kot – brzmi jak idealny skład. Tylko pamiętaj: Ty jesteś trenerem tylko na boisku, bo w domu to Buczu jest kapitanem, a Beza właścicielem klubu.
Kochani, niech Wasza miłość będzie jak ta Beza – słodka, z pazurem, trochę z innej planety… i kompletnie nie do ogarnięcia, ale totalnie do pokochania.
Udanej zabawy i minimalnego kaca,
Wasz gang z GZK
Cześć Kochani, Z okazji tego cudownego dnia, chcemy życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze na nowej trasie. I pamiętajcie: czasem nawet Google Maps się myli, ale gdy jedzie się razem, to nawet objazdy są fajne! Bierzcie ślub, ale nie bierzcie wszystkiego na serio – poza sobą nawzajem. Kochajcie się, wspierajcie i pamiętajcie – kto trzyma pilota, ten rządzi światem. Niech Wasze serducha merdają z radości, a życie smakuje jak smakołyki miłości!
Karolino, Szymonie – szczęśliwej drogi!
Ola, Kuba i Lusia
NAJLEPSZE ŻYCZENIA OD SIOSTRY PANNY MŁODEJ!
Pomyślicie sobie: „Ale przecież Panna Młoda nie ma siostry!” Nic bardziej mylnego.
Przyjaciółkę można poprosić o wiele rzeczy, ale tylko siostrę można poprosić o bycie świadkową, wiedząc jednocześnie, że to najgorsza osoba do organizowania czegokolwiek.
Życzę Wam tyle radości i szczęścia, ile mieliśmy, dorastając razem. Niech życie będzie dla Was tak zaskakujące, jak to, że zaczęliście od wspólnego robienia gofrów, a skończyliście na przysiędze na całe życie.
Z całego serca życzę Wam wszystkiego, co najlepsze na trochę nowej drodze życia!
Wasza Świadkowa
Karolino i Szymonie,
Niech ten dzień będzie pięknym początkiem wspólnej drogi – pełnej czułości, zaufania i bliskości. Miłość, która Was połączyła, niech rośnie każdego dnia, dojrzewa w codziennych gestach i staje się niewyczerpanym źródłem siły i radości. Wspólne życie to nie tylko wielkie chwile, ale też zwykłe poranki, rozmowy przy kawie, szybkie spojrzenia, uśmiechy między obowiązkami. To właśnie w tych małych momentach kryje się prawdziwe szczęście – niech będzie go jak najwięcej.
Niech każdy poranek zaczyna się uśmiechem. Niech Wasze różnice wzbogacają, a podobieństwa jednoczą. Niech dom, który razem stworzycie, będzie nie tylko miejscem, ale prawdziwą przystanią – bezpieczną, radosną, pełną ciepła, śmiechu i życzliwych Wam ludzi. Troska, otwartość, cierpliwość i poczucie humoru niech będą nieodłączną częścią Waszej codzienności. Niech przed Wami rozciąga się długa, dobra opowieść – pisana razem, krok po kroku, z sercem i zaangażowaniem.
Niech będzie pięknie!
Anna Maria Jurgielewicz
Kochani!
Życzymy, żeby każdy Wasz wspólny dzień przepełniony był miłością, radością i wzajemnym szacunkiem.
Niech Wasze życie zawsze będzie w pięknych barwach – szczególnie w kolorku Amaretto.
Niech Wasza rodzinka (kocia i nie tylko!) pięknie się powiększa i sprawia, że każdy dzień będzie jeszcze szczęśliwszy.
A Wasz dom niech zawsze będzie tam, gdzie Wasze serca – nieważne, w którym mieście akurat jesteście.
Wasi Karola i Bartosz
Kochane Ziomeczki!
Niech Wasze małżeństwo będzie jak pizza – ciepłe, sycące i bez ananasa!
Niech mandaciki będą tylko za przekroczenie piękności, a nie za złe parkowanie pod domem teściowej!
Żyjcie w kolorku amaretto – słodko, z uśmiechem i lekkim procentem.
Kłóćcie się tylko o to, kto bardziej kocha, kto zrobi herbatę i kto zjadł ostatniego chipsa.
Kochajcie się do końca świata i o jeden dzień dłużej! 100 lat szczęścia
Klaudia i Grzybciu Garuski
ŚLUBNE PRZESĄDY
COŚ NOWEGO I STAREGO
Chcesz mieć szczęśliwe małżeństwo? Brytyjczycy mają na to przepis: coś starego (bo tradycja rzecz święta), coś nowego (na bogato), coś pożyczonego (żeby teściowie byli zadowoleni) i coś niebieskiego (dla wierności, bo lepiej dmuchać na zimne). To wszystko ma znaleźć się w stroju panny młodej.
DOBRY SCHOWEK NA KASĘ
Panna młoda powinna w dniu ślubu włożyć do swojego buta monetę – na szczęście i dostatek. A pan młody? Może dołożyć cegiełkę od siebie, wkładając do kieszeni drobniaka, by zawsze mieć na wspólne marzenia (i na piwo, rzecz jasna).
NIE PRZED ŚLUBEM!
Mówi się, że pan młody nie może zobaczyć swojej wybranki w sukni przed ślubem, bo to przynosi pecha. A jeśli podczas przymiarki coś się popruje lub rozerwie – nie łatajcie tego! To wróży łzy, bo można przypadkiem „przyszyć” do siebie nieszczęście. Panna młoda powinna też unikać oglądania się w lustrze w pełnym stroju – żeby nie odgonić szczęścia.
DROGA BEZ POWROTU
Kiedy młodzi wyruszą w drogę na ślub, nie wolno im zawracać. Żadnego „bo ja zapomniałam welonu!”. Lepiej poprosić kogoś z rodziny o dostarczenie zguby, gdyż zawracanie to zła wróżba. I nie przeciągajcie postoju na trasie – to zwiastun późniejszych przerwy w uczuciach, a kto by chciał robić sobie „przerwę od miłości”
skoro świadomie idzie przed ołtarz ją ślubować?
CZASEM SŁOŃCE, CZASEM DESZCZ
Ślub najlepiej brać w miesiącach z literą R w nazwie. Czerwiec, sierpień... – wtedy pogoda jest najlepsza. A słońce to dobra wróżba. Ulewny deszcz niesie niestety wróżbę przeciwną, choć drobną mżawkę uznaje się za oznakę bożego błogosławieństwa. Wniosek: jak pogoda płacze, ale z umiarem – to na szczęście.
NIE PŁACZ EWKA
Czy na ślubie wolno płakać? Jeszcze jak! Czasem wzruszenie odbiera mowę, a łzy pojawiają się w kącikach oczu. To nic złego! Zgodnie z przesądem łzy szczęścia mogą przynieść parze młodej na dalszą drogę życia wyłącznie radość.
MAŁŻEŃSKA WŁADZA
Kto ma większą szansę wieść prym w małżeństwie? Ten, kto położy dłoń na wierzchu podczas przysięgi albo ten, kto okręci małżonka przy odchodzeniu od ołtarza w swoją stronę. Małżeńską kasę trzymać będzie natomiast ten, kto pod kościołem zbierze więcej rozsypanych przez gości grosików.
BEZ POTKNIĘCIA
Zwyczaj nakazuje, aby mąż przeniósł żonę przez próg – to dla dobra małżeństwa, bo jej potknięcie wróży potknięcia na nowej drodze życia. A pierwszy taniec? To również wróżba! Jeśli nogi się plączą, to może oznaczać marsz w różnych kierunkach. Zawsze jednak można zgonić to na „stres przed kamerami”!
Czy wiesz, że...?
1 • KOTY potrafią rozpoznać głos swojego opiekuna … ale najczęściej udają, że go nie słyszą. Beza opanowała tę sztukę do perfekcji – wołasz ją trzy razy, a ona i tak spojrzy na Ciebie dopiero wtedy, gdy usłyszy dźwięk otwieranej puszki.
2 • KOTY śpią średnio 12–16 godzin dziennie, a niektóre nawet więcej!
Beza traktuje sen bardzo poważnie – gdyby spanie było sportem olimpijskim, już dawno zgarnęłaby złoto (i dumnie rozłożyła się na podium).
3 • KOTY nie mają obojczyków – dlatego mogą przeciskać się przez bardzo wąskie szczeliny. Nie chcecie wiedzieć, gdzie jak do tej pory w swoich podróżach krajoznawczych wcisnęła się już Beza.
4 • KOCIA sierść może działać antystresowo – głaskanie puchatego kota obniża ciśnienie i poprawia nastrój. Beza wie, kiedy trzeba wskoczyć na kolana i udawać terapeutyczną poduszkę. Z fakturą na dużą liczbę smaczków.
5 • KOCIA temperatura ciała jest wyższa niż u człowieka – około 38,5°C. Dlatego Beza z chęcią zagrzeje Ci łóżko... zanim jeszcze sam zdążysz się położyć. I niekoniecznie będzie chciała to przyjemne legowisko opuścić.
6 • KOTY mają unikalne „odciski palców” – układ linii na ich nosie jest jedyny w swoim rodzaju. Beza twierdzi, że to dowód na jej niepowtarzalność, ale przy okazji… dowód na to, że wsadza czasem swój nos nie tam, gdzie powinna.
7 • KOTY nie czują słodkiego smaku . Jeśli więc kiedykolwiek przeszło Ci przez myśl, żeby dać Bezie cukierka, bo w końcu jest taka słodka – odpuść, ona i tak tego nie doceni. O wiele lepszy będzie tuńczyk.
BEZA PLANUJE USADZENIE GOŚCI BEZA ODSYPIA PO PLANOWANIU
BEZA PRZYMIERZA WELON
BEZA PAKUJE SIĘ NA WESELE
BEZ
POLSKIE TRADYCJE ŚLUBNE
Opolszczyzna: KOŁACZ
Na Śląsku i Opolszczyźnie tydzień przed weselem rodzinę, sąsiadów i znajomych obdarowuje się ciastem. Ale nie zwykłym! Chodzi o śląski „kołocz”, tradycyjnie z serem, jabłkami lub makiem. Każda obdarowana osoba dostaje także czasem gałązkę mirtu i kartkę z wierszykiem. Przyjęcie kołacza oznaczało dawniej, że gość pojawi się na weselu. Czasem ci, którzy roznoszą kołacz, są poprzebierani za różne postacie np. księdza, zakonnicę lub pannę młodą.
Łódzkie: WYKRADANIE BUTÓW
Ten zwyczaj praktykuje się zwłaszcza na terenie łódzkiego, ale w tej lub innej formie pojawia się także w innych regionach. Polega na tym, że podczas wesela goście zabierają buty (tzw. fanty) parze młodej, czasem tylko pannie młodej. Zadaniem jest wykupienie fantów, a walutą jest tradycyjnie wódka.
Podkarpacie ZWIADY
Na czym polegają podkarpackie Zwiady? Rodzina pana młodego wysyła do rodziców panny młodej zaufaną osobę (najczęściej jest to świadek lub starosta). Zadanie jest proste: przekonać ich oraz ich córki do wybranka. Zwyczajowo na koniec następują negocjacje wysokości posagu.
Śląsk: POLTERABEND
Polterabend (zwany też trzaskaniem) to zwyczaj praktykowany w trzech regionach: też w Wielkopolsce i na Pomorzu. Dzień przed weselem rodzina i znajomi gromadzą się pod domem panny młodej, żeby… potłuc szkło i porcelanę dla pomyślności oraz szczęścia nowożeńców.
W ruch idą talerze, misy, szklanki. Aby wróżba się spełniła, młodzi muszą je posprzątać.
Lubelszczyzna: WYKUPINY
Porwanie panny młodej to zwyczaj spotykany również na Mazowszu. W pewnym momencie wesela panna młoda znika – porwana przez gości, najczęściej mężczyzn. Zadaniem pana młodego jest odnalezienie ukochanej i wykupienie jej z rąk porywaczy. Ceną za jej wolność bywa flaszka, taniec lub zabawna przysięga wobec swojej żony.
w drzwiach, wychodzi ku niemu jeden z mężczyzn przebrany za niezbyt urodziwą pannę, która w kabaretowym stylu próbuje poderwać młodego. Ta zabawa powtarza się trzykrotnie.
Pomorze: TANIEC MASZKAR
Na Pomorzu w trakcie wesela na parkiecie pojawiają się przebierańcy. Postaciami typowymi dla tego teatru są m.in. przynosząca zapowiedź dobrych zbiorów baba zwana kulejką, a także weselny byk oraz koń. Maszkary z pomocą
Mazowsze: ZBIERANIE NA WÓZEK
Tradycja popularna na Mazowszu to zbieranie na wózek. Przed oczepinami para młoda wychodzi na parkiet i rozpoczyna „odbijanego”. Goście mogą zatańczyć z panną młodą lub panem młodym, ale za taniec trzeba zapłacić do koszyczków, których pilnują świadkowie. Symboliczne kwoty zgodnie ze zwyczajem mają być przekazane na wózek dla pierwszego dziecka nowożeńców.
Podlasie: SWATY
Na Podlasiu, gdy kawaler pojawia się w domu wybranki, musi ją wywołać. Zanim to ona pojawi się
orkiestry zabawiają gości, organizując konkursy i inscenizując śmieszne scenki sytuacyjne.
Małopolska: OBGRYWKA
Obgrywka to małopolska tradycja weselna. Po obiedzie wodzirej podchodzi z kapelą do każdego gościa i śpiewa o nim krótką rymowankę – wymyślaną na bieżąco. Kapeli towarzyszą dwie osoby (jedna z rodziny panny młodej, a druga od pana młodego), które podpowiadają, kto jest kim i co o danej osobie można zaśpiewać. Za obgranie goście wrzucają drobniaki do koszyka – zwyczajowo przekazywane są one dla zespołu.
MIŁOŚĆ TO CHEMIA!
Czy wiecie, że zakochanie to prawdziwy koktajl chemiczny, który wstrząsa naszym ciałem i mózgiem jak dobry drink w barze?
TO FENYLOETYLOAMINA [↑] – JEST JEDNYM Z ELEMENTÓW TZW. CHEMII MIŁOŚCI. WEDŁUG GERHARDA CROMBACHA TAKI WŁAŚNIE WZÓR MA NARKOTYK MIŁOŚCI PRODUKOWANY W HIPOTALAMUSIE (CZĘŚCI MIĘDZYMÓZGOWIA).
Wszystko zaczyna się od tego magicznego momentu, kiedy czujesz, że świat się zatrzymuje. W rzeczywistości to nie magia, a DOPAMINA – hormon szczęścia – zaczyna swoją robotę. Każde spojrzenie czy uśmiech ukochanej osoby sprawia, że czujesz się jak na szczycie świata. Do tego dochodzi NORADRENALINA, która powoduje, że serce bije jak szalone, a Ty masz dreszcze na całym ciele. To nie wszystko! Teraz pora na kolejny hormon – SEROTONINĘ. Jej poziom spada, i to solidnie. Efekt? Zaczynasz myśleć o tej osobie 24/7, jakbyś nagle wpadł w obsesję. Spokojnie, to całkiem normalne!
Ale zauroczenie to dopiero początek. Kiedy wkraczasz w etap romantycznej miłości, Twoje ciało sięga po cięższy kaliber: OKSYTOCYNĘ, czyli hormon przywiązania. To ona sprawia, że każde przytulenie, pocałunek czy wspólne wieczory budują więź na zupełnie innym poziomie. Z czasem do gry dołącza WAZOPRESYNA, która wzmacnia lojalność i wierność. Można powiedzieć, że organizm buduje fundamenty trwałego związku.
Jest jeszcze trzeci etap – przywiązanie. Po kilku latach intensywnych emocji miłość zmienia się w coś spokojniejszego, ale nie mniej ważnego. Wtedy na scenę wkracza ENDORFINA, nasz naturalny antydepresant. Dzięki niej czujesz się bezpiecznie i komfortowo w towarzystwie tej jednej, wyjątkowej osoby. To jak ciepły koc w zimowy wieczór – nie ma fajerwerków, ale jest przyjemnie i błogo.
A teraz ciekawostka: zakochanie to niezły stres dla organizmu. W pierwszych fazach relacji poziom KORTYZOLU, czyli hormonu stresu, idzie w górę. Dlatego czasem trudno nam spać, a myśli krążą tylko wokół tej jednej osoby. Właśnie ten cały bałagan chemiczny w naszym organizmie sprawia, że miłość jest tak niesamowita i nie da się porównać jej z niczym innym. I to jest w niej najpiękniejsze.
REYKJAVIK
STĄD PRZYJECHALI NASI GOŚCIE
2 KRAJE
8 WOJEWÓDZTW
21 MIAST I MIEJSCOWOŚCI
a wszystko to dla 2 ZAKOCHANYCH
KOPYTOWA
FALISZÓWKA
ŚWIERZOWA POLSKA POLANKA
WARSZAWA
LUBLIN
GDYNIA GDAŃSK
RUMIA
WROCŁAW
POZNAŃ
KATOWICE
ZABRZE
KRAKÓW
KŁOBUCK
WILKOWIECKO ODKRZYKOŃ
WOLA MIELECKA
LGOTA
Kochani!
Jeśli kochać, to tylko na 100%.
A jeśli brać ślub, to tylko w towarzystwie takich osób, jak Wy – najlepszych gości weselnych.
Dziękujemy za wszystkie kilometry, które przebyliście w drodze na nasz ślub. Za każde miłe słowo, życzenia, ciepłe uśmiechy i szczere uściski dłoni. Przede wszystkim jednak za to, że jesteście dziś z nami.
Życzymy Wam szampańskiej zabawy do białego rana.
NIECH ŻYJE MIŁOŚĆ!
JAKIM GOŚCIEM WESELNYM JESTEŚ?
1. Ile razy miałaś/eś okazję zaszaleć na parkiecie jako gość weselny?
a. to moje... pierwsze wesele b. policzę na palcach jednej ręki c. tak dużo, że nie do uwierzenia d. jestem kolekcjonerem winietek!
2. Czy zawsze potwierdzasz swoją obecność na weselu?
a. nigdy – powinni wiedzieć, czy będę b. nie, chyba że dzwonią i błagają c. staram się, ale pamięć już nie ta d. oczywiście! przecież na mnie liczą!
3. Czy zdarzyło Ci się potwierdzić, że będziesz, a potem się nie pojawić?
a. to mój ukryty antytalent b. tak, ale miałam/em dobrą wymówkę c. nie, szanuję budżet nowożeńców d. zawsze na miejscu wydarzeń!
4. Jaka jest Twoja największa motywacja do przyjścia na wesele?
a. idę, bo nie wypada odmówić b. liczę na garść świeżych ploteczek c. jedzenie, alkohol i zabawa d. dobrych imprez nigdy dość!
5. Co najczęściej dajesz młodym w prezencie z okazji ślubu?
a. jaki prezent? jestem gościem! b. jakiś kurzołap i kwiatki do tego c. na leniwca: bon podarunkowy d. klasyka gatunku: koperta z wkładką
Najwięcej odp. A
ANTYFAN WESEL
Starasz się unikać wesel, bo to nie Twój klimat. Jeśli już się na jakimś pojawiasz, znikasz po angielsku szybciej, niż na salę wjeżdża tort. Nie przejmuj się, nawet tak zagorzałego przeciwnika wesel da się wyciągnąć na parkiet!
6. Co myślisz na temat przydzielania gościom miejsc przy stołach?
a. mam zasady i siadam, gdzie chcę b. bez różnicy, byle jedzenie było blisko c. to sensowne, gdy wesele jest duże d. tak! nie lubię wyścigów do krzeseł...
7. Co zrobisz, gdy na stół wjedzie danie niegodne MasterChefa?
a. skomentuję, aż im w pięty pójdzie b. ponarzekam sobie za plecami c. wezmę to, co wygląda najbezpieczniej d. zjem, bo babcia patrzy
8. Jak oceniasz swoje zdolności przetrwania podczas misji „wesele”?
a. max. 2 godziny i mnie nie ma b. ewakuuję się zaraz po oczepinach c. energia do rana, potem jestem wrakiem d. wesele? ja się dopiero rozkręcam!
9. Z czym najchętniej wychodzisz do domu po zakończeniu wesela?
a. z zastawą, bo akurat w domu brakuje b. z serią dziwnych zdjęć w telefonie c. z pełnym żołądkiem i ciężką głową d. z ciastem i nowymi znajomościami
10. Czy chętnie oglądasz nagrania lub zdjęcia ze ślubu i wesela?
a. wolę obejrzeć mecz albo serial b. z grzeczności zerknę, jeśli podeślą c. tak, szukam na nich zawsze siebie d. zwołuję rodzinkę i robimy seans
Najwięcej odp. B
WESELNY MARUDA
Z reguły chadzasz tylko na wesela najbliższych, bo wypada. Nie jesteś duszą towarzystwa, nie bierzesz udziału w zabawie. Twoją ulubioną weselną rozrywką jest komentowanie wszystkiego. Na szczęście nikt nie traktuje tego marudzenia serio!
Najwięcej odp. C
GOŚĆ IDEALNY
Jesteś gościem, który umie się zachować. I choć nie zawsze bawisz się dobrze, nigdy tego nie okazujesz, szanując innych weselników. Nic dziwnego, że wszyscy chętnie zapraszają Cię na wesela – takiego gościa ze świecą szukać!
Najwięcej odp. D WESELNIK NA 100%
Nie ma wesela, na którym by Cię nie było. Jesteś duszą towarzystwa, nie schodzisz z parkietu, kochasz przejmować stery wodzireja. I choć czasem w weselnym szaleństwie trochę Cię poniesie, to młodzi zawsze wspominają Cię z uśmiechem!
JFELIETON
STANISŁAW REMUSZKO
KOCHA, LUBI, SZANUJE
ak wiadomo, o wszystkim powiedziano już wszystko, ale ja spytam: o czym powiedziano najwięcej razy od zarania dziejów? Jako stary lowelas i pięknoduch, parę lat temu wybrałem się do królewskiego Wilanowa, aby na kanwie pięknej wystawy „Amor Poloniae” posłuchać debaty znawców o semantycznej ewolucji różnych miłosnych pojęć. Arcyciekawie mówili wszyscy, lecz zapamiętałem przede wszystkim pana profesora Jana Miodka, który, zwracając uwagę słuchaczy na wyrazistą odmienność zakochania i miłości, wymienił trzy słowa jako wyróżniki tej ostatniej: PEWNOŚĆ, STABILNOŚĆ i BEZPIECZEŃSTWO (zanotowałem od razu na gorąco). Pragnę od siebie dodać jeszcze trzy: DOJRZAŁOŚĆ, BLISKOŚĆ oraz CZUBIASTOŚĆ. Z moich przebogatych doświadczeń kochliwego sześćdziesięciolatka wynika jasno, po pierwsze, że prawdziwa miłość jest procesem niesłychanie zależnym od czasu: rośnie, rozwija się, zmienia, przekształca, maceruje i właśnie DOJRZEWA przez całe swoje życie. Jako dawny fizyk, porównałbym jej „wykres główny” do fragmentu hiperboli równoosiowej (szybki wzrost od jakichś 10% w stadium zadurzenia, przez jakieś 50% w dniu małżeństwa,
do jakichś 75% dziesięć lat później; potem, jeszcze wolniej, do asymptoty 90% na złote gody). Po drugie, w trakcie tych procesów powstaje niezwykła duchowa BLISKOŚĆ. Pismo mówi, że mąż i żona opuszczają swych rodziców i z wolna stają się „jednym ciałem” (Mk 10, 11-12), a ja bym porównał dojrzałą miłość dwojga ludzi do korzeni dwóch drzew rosnących latami na wyciągnięcie gałęzi: tak są już wzajemnie przerośnięte i tak ze sobą splątane, że trudno orzec, które kłącza i włośniczki do kogo należą. [Dlatego starych drzew nie rozdziela się i nie przesadza. Stare drzewa schną i umierają]. Najdziwniejszym zjawiskiem w takiej miłości jest jej CZUBIASTOŚĆ („kto się lubi, ten się czubi”). Mam na myśli zwykłe spory, czasem kłótnie, niekiedy nawet nawałnice z piorunami i kilkudniową późniejszą ciszą... Wydawałoby się, że tak burzliwe emocje burzą, jak sama nazwa wskazuje, miłosny związek, a tymczasem jest wręcz odwrotnie: mają one (oczywiście w wydaniu umiarkowanym!) moc uzdrawiającą i krzepicielską. Powiem więcej: źle wróżę nazbyt zgodnym stadłom... Wszystkim zakochanym ludziom – młodym, średnim, starszym i starym –z serca życzę prawdziwej miłości.
MENU
OBIAD
Zupa
Tradycyjny rosół z makaronem
Drugie danie
Kotlet de volaille
Rollsy w boczku ze śliwką
Noga z kaczki w czerwonym sosie z rozmarynem
Pieczeń z wołowiny
Ziemniaki z wody | Surówki
I KOLACJA
Eskalop drobiowy w cieście piwnym na purée z kalafiora z fasolką szparagową
II KOLACJA
Żeberka marynowane w whisky z kaszą pęczak i surówką
II KOLACJA
Barszcz czerwony z pierogiem francuskim z pieczarkami i żółtym serem
ZIMNA PŁYTA
Sałatka z pomarańczą, grillowanym halloumi, gruszką i sezamem na miksie sałat
Sałatka jarzynowa
Zapiekana gruszka w boczku
Nadziewane papryczki padrón
Camembert z suszonymi pomidorami i oliwą
Tartaletki z łososiem wędzonym i kiełkami
15:00
TABLICA OGŁOSZEŃ
POPRAWINY odbędą się w Domu Ludowym w Zręcinie od godziny 14:00 –choć my będziemy tam już od rana, więc wpadajcie, kiedy dusza zapragnie!
TRANSPORT – w razie pytań kierujcie się do naszych niezastąpionych Ojców Weselnych. Oni odpowiedzą na wszystkie Wasze pytania!
SŁODKA GWIAZDA WIECZORU – najlepszy tort na świecie upieczony został z miłością i własnoręcznie przez Mamę Panny Młodej,