

To historia z kategorii dobrej komedii romantycznej lat 2000.
Ona – dziewczyna z planem na przygodę życia, wzorowa uczennica, która miała iść w świat po złote laury. On – chłopak z błyskiem w oku i słomianym zapałem, który postanowił udowodnić wszystkim, że stać go na coś więcej niż tylko zawodówka.
Spotkali się w liceum policyjnym – miejscu, do którego (według wielu) żadne z nich nie powinno trafić. A jednak!
Już na pierwszym spotkaniu, jeszcze zanim przekroczyli próg szkoły, coś zaiskrzyło. Z początku wszystko rozgrywało się na poziomie „tylko przyjaciół” – klasyk.
Pisali, rozmawiali i udawali, że nie ma między nimi chemii.
Odprowadzanie na autobus?
Choć niewinne – było zwiastunem tego, co miało się wydarzyć.
Aż w końcu przyszedł tamten grudzień 2014 roku.
Zapach mandarynek unosił się w powietrzu, czuć było klimat świąt, a głowa opadała sennie, bo noce spędzali na pisaniu ze sobą. I wtedy właśnie stało się jasne. Od wiadomości do wiadomości zaczęli uświadamiać sobie, że łączy ich coś więcej.
Czemu by nie spróbować?
Od nowego roku byli już parą. Zaczęło się wspólne życie –jeszcze trochę na raty, między szkołą, domem a marzeniami o własnym aucie; jeszcze trochę beztroskie, choć wcale nie najła-
twiejsze.
Ich miejscem stał się autobus linii 560, którym jeździli we dwoje – raz w drodze do jednego, raz do drugiego. Soboty mijały w nieistniejącej już Galerii Malta. Potem przyszła dorosłość. Studia, praca, mieszkanie. W tygodniu oddzielnie, w weekendu znowu razem – w Poznaniu. Powoli, powoli i przyjazdy tylko „na chwilę” zamieniły się w „na zawsze”, kiedy samo z siebie wyszło, że Dominik zamieszkał w Zaniemyślu.
Raz na wozie, raz pod wozem, ale zawsze – bazując na szczerej rozmowie – przechodzili wszystko razem, we dwoje.
Nic dziwnego, że kiedy w 2019 wybrali się na pierwsze zagraniczne wakacje, każdy (dosłownie: każdy) myślał, że będą zaręczyny. Jakie było zdziwienie, gdy okazało się, że plan był zgoła inny. Dominik zrobił to w swoim stylu – bez fanfar, bez fajerwerków. W dresach, w łóżku, w domu. Przeczesał ręką jej rozczochrane włosy, spojrzał i powiedział, że właśnie taką naturalną chce ją oglądać już codziennie – po czym wyjął pierścionek.
„Czy zostaniesz moją żoną?” wybrzmiało prosto z serduszka. Pęknie, mimo że bez ozdobników. I w tym jednym pytaniu, w tej jednej chwili, było wszystko: cała ich historia – trochę szalona, trochę zwyczajna, szczera, bez upiększeń. Po prostu ich.
Czy wiecie, że zakochanie to prawdziwy koktajl chemiczny, który wstrząsa naszym ciałem i mózgiem jak dobry drink w barze?
TO FENYLOETYLOAMINA [↑] – JEST JEDNYM Z ELEMENTÓW TZW. CHEMII MIŁOŚCI. WEDŁUG GERHARDA CROMBACHA
TAKI WŁAŚNIE WZÓR MA NARKOTYK MIŁOŚCI PRODUKOWANY W HIPOTALAMUSIE (CZĘŚCI MIĘDZYMÓZGOWIA).
Wszystko zaczyna się od tego magicznego momentu, kiedy czujesz, że świat się zatrzymuje. W rzeczywistości to nie magia, a DOPAMINA – hormon szczęścia – zaczyna swoją robotę. Każde spojrzenie czy uśmiech ukochanej osoby sprawia, że czujesz się jak na szczycie świata. Do tego dochodzi NORADRENALINA, która powoduje, że serce bije jak szalone, a Ty masz dreszcze na całym ciele. To nie wszystko! Teraz pora na kolejny hormon – SEROTONINĘ. Jej poziom spada, i to solidnie. Efekt? Zaczynasz myśleć o tej osobie 24/7, jakbyś nagle wpadł w obsesję. Spokojnie, to całkiem normalne!
Ale zauroczenie to dopiero początek. Kiedy wkraczasz w etap romantycznej miłości, Twoje ciało sięga po cięższy kaliber: OKSYTOCYNĘ, czyli hormon przywiązania. To ona sprawia, że każde przytulenie, pocałunek czy wspólne wieczory budują więź na zupełnie innym poziomie. Z czasem do gry dołącza WAZOPRESYNA, która wzmacnia lojalność i wierność. Można powiedzieć, że organizm buduje fundamenty trwałego związku.
Jest jeszcze trzeci etap – przywiązanie. Po kilku latach intensywnych emocji miłość zmienia się w coś spokojniejszego, ale nie mniej ważnego. Wtedy na scenę wkracza ENDORFINA, nasz naturalny antydepresant. Dzięki niej czujesz się bezpiecznie i komfortowo w towarzystwie tej jednej, wyjątkowej osoby. To jak ciepły koc w zimowy wieczór – nie ma fajerwerków, ale jest przyjemnie i błogo.
A teraz ciekawostka: zakochanie to niezły stres dla organizmu. W pierwszych fazach relacji poziom KORTYZOLU, czyli hormonu stresu, idzie w górę. Dlatego czasem trudno nam spać, a myśli krążą tylko wokół tej jednej osoby. Właśnie ten cały bałagan chemiczny w naszym organizmie sprawia, że miłość jest tak niesamowita i nie da się porównać jej z niczym innym. I to jest w niej najpiękniejsze.
Jeśli kochać, to tylko na 100%.
A jeśli brać ślub, to tylko w towarzystwie takich osób, jak Wy – najlepszych gości weselnych.
Dziękujemy za wszystkie kilometry, które przebyliście w drodze na nasz ślub. Za każde miłe słowo, życzenia, ciepłe uśmiechy i szczere uściski dłoni. Przede wszystkim jednak za to, że jesteście dziś z nami.
Życzymy Wam szampańskiej zabawy do białego rana.
NIECH ŻYJE MIŁOŚĆ!
1. Ile razy miałaś/eś okazję zaszaleć na parkiecie jako gość weselny?
a. to moje... pierwsze wesele b. policzę na palcach jednej ręki c. tak dużo, że nie do uwierzenia d. jestem kolekcjonerem winietek!
2. Czy zawsze potwierdzasz swoją obecność na weselu?
a. nigdy – powinni wiedzieć, czy będę b. nie, chyba że dzwonią i błagają c. staram się, ale pamięć już nie ta d. oczywiście! przecież na mnie liczą!
3. Czy zdarzyło Ci się potwierdzić, że będziesz, a potem się nie pojawić?
a. to mój ukryty antytalent b. tak, ale miałam/em dobrą wymówkę c. nie, szanuję budżet nowożeńców d. zawsze na miejscu wydarzeń!
4. Jaka jest Twoja największa motywacja do przyjścia na wesele?
a. idę, bo nie wypada odmówić b. liczę na garść świeżych ploteczek c. jedzenie, alkohol i zabawa d. dobrych imprez nigdy dość!
5. Co najczęściej dajesz młodym w prezencie z okazji ślubu?
a. jaki prezent? jestem gościem! b. jakiś kurzołap i kwiatki do tego c. na leniwca: bon podarunkowy d. klasyka gatunku: koperta z wkładką
Najwięcej odp. A
Starasz się unikać wesel, bo to nie Twój klimat. Jeśli już się na jakimś pojawiasz, znikasz po angielsku szybciej, niż na salę wjeżdża tort. Nie przejmuj się, nawet tak zagorzałego przeciwnika wesel da się wyciągnąć na parkiet!
6. Co myślisz na temat przydzielania gościom miejsc przy stołach?
a. mam zasady i siadam, gdzie chcę b. bez różnicy, byle jedzenie było blisko c. to sensowne, gdy wesele jest duże d. tak! nie lubię wyścigów do krzeseł...
7. Co zrobisz, gdy na stół wjedzie danie niegodne MasterChefa?
a. skomentuję, aż im w pięty pójdzie b. ponarzekam sobie za plecami c. wezmę to, co wygląda najbezpieczniej d. zjem, bo babcia patrzy
8. Jak oceniasz swoje zdolności przetrwania podczas misji „wesele”?
a. max. 2 godziny i mnie nie ma b. ewakuuję się zaraz po oczepinach c. energia do rana, potem jestem wrakiem d. wesele? ja się dopiero rozkręcam!
9. Z czym najchętniej wychodzisz do domu po zakończeniu wesela?
a. z zastawą, bo akurat w domu brakuje b. z serią dziwnych zdjęć w telefonie c. z pełnym żołądkiem i ciężką głową d. z ciastem i nowymi znajomościami
10. Czy chętnie oglądasz nagrania lub zdjęcia ze ślubu i wesela?
a. wolę obejrzeć mecz albo serial b. z grzeczności zerknę, jeśli podeślą c. tak, szukam na nich zawsze siebie d. zwołuję rodzinkę i robimy seans
Najwięcej odp. B
Z reguły chadzasz tylko na wesela najbliższych, bo wypada. Nie jesteś duszą towarzystwa, nie bierzesz udziału w zabawie. Twoją ulubioną weselną rozrywką jest komentowanie wszystkiego. Na szczęście nikt nie traktuje tego marudzenia serio!
Najwięcej odp. C
GOŚĆ IDEALNY
Jesteś gościem, który umie się zachować. I choć nie zawsze bawisz się dobrze, nigdy tego nie okazujesz, szanując innych weselników. Nic dziwnego, że wszyscy chętnie zapraszają Cię na wesela – takiego gościa ze świecą szukać!
Najwięcej odp. D WESELNIK NA 100%
Nie ma wesela, na którym by Cię nie było. Jesteś duszą towarzystwa, nie schodzisz z parkietu, kochasz przejmować stery wodzireja. I choć czasem w weselnym szaleństwie trochę Cię poniesie, to młodzi zawsze wspominają Cię z uśmiechem!