WYWIAD z nowożeńcami
Wasza relacja zaczęła się od przyjacielskich spotkań i... wspólnego smażenia naleśników! Jak to się stało, że narodziła się z tego miłość?
ANIA: Przełomowym momentem na pewno było to, że pierwszy naleśnik zrobiony przez Igora był IDEALNY – czy można wyobrazić sobie lepszego partnera? (śmiech) A tak trochę poważniej: myślę, że w wielu przypadkach początkiem relacji jest przyjaźń, i to od niej zaczęła się także nasza relacja. Czuliśmy się w swoim towarzystwie komfortowo, śmieszył nas ten sam czarny humor, bardzo lubiliśmy spędzać ze sobą czas i rozmawiać... i to wszystko było takie naturalne, szczere, niewymuszone. W dni, kiedy się ze sobą nie widzieliśmy, zaczęła wkradać się tęsknota, a do mnie zaczęło docierać, że na myśl o kolejnym spotkaniu serce bije mi trochę szybciej. Chyba nie było takiego przełomowego wydarzenia w naszej relacji, które można by uznać za symboliczny początek naszego związku i miłości – po prostu w jakiejś rozmowie postanowiliśmy, że nic nie szkodzi nam spróbować żyć razem jako partnerzy. Od samego początku było nam ze sobą dobrze, a miłość przychodziła stopniowo.
IGOR: Kiedy Ania na naszym pierwszym spotkaniu powiedziała, że pierwszy naleśnik jest jak mąż – do wywalenia, trochę z przekory pomyślałem: „oho, wyzwanie!”. (śmiech) Zgadzam się z nią, że cały ten proces był raczej bardzo organiczny. Od początku darzyliśmy się troską, wspieraliśmy się w różnych sprawach – i tych
związanych z codziennością, i tych wynikających z sytuacji losowych. Tak właśnie to nasze tworzenie rodziny się zaczęło i trwa nadal.
A czym ta miłość jest dla Was? Podobno każda para ma swoją własną definicję – jak brzmiałaby ta napisana przez Was?
ANIA: To bardzo dobre pytanie. Trudno mi zdefiniować miłość... Powiedziałabym, że jest to bardzo nieuchwytne uczucie, które my – ludzie – próbujemy na siłę zmieścić w jakieś ramy. Miłość naprawdę może mieć niezliczone oblicza. Po części to troska o siebie nawzajem i obopólny szacunek, umiejętność wybaczania sobie błędów, wybieranie drugiego człowieka każdego dnia od nowa w chwilach dobrych i złych, a także otwartość na zmiany (przede wszystkim te zachodzące w naszym partnerze i nas samych) i świadomość ich nieuchronności. Jeśli miałabym coś jeszcze dodać, to powiedziałabym, że pięknie opisuje ją Stanisław Lem w Obłoku Magellana, mówiąc, że miłość jest „[...] słabością i siłą, utratą i odzyskaniem, światłem, ciemnością, bólem – to znaczy życiem”.
IGOR: Bardzo ładnie podsumował to też pewien wędrowny bard: „O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki”. Moim zdaniem emocje budujące relacje wśród ludzi dzielą się na te racjonalne i nieracjonalne – i miłość do tych racjonalnych nie należy.
Ludzie pod jej wpływem często podejmują działania sprzeczne ze standardowym rachunkiem korzyści i strat. Dla mnie miłość to stan, w którym wiem, że niezależnie od tego, co by się działo, zawsze będę po stronie osoby, którą darzę tą miłością – czy mi się to podoba, czy nie.
Za co kochacie się najbardziej, a na jakie wady miłość trochę przymyka Wam oczy?
ANIA: Igor jest niesamowicie wiernym i oddanym partnerem, który na pierwszym miejscu stawia „nas”, a nie „siebie”. Jest też bardzo spokojny i wyważony, więc w każdej sytuacji jest w stanie zachować zdrowy rozsądek. Dodatkowo bardzo doceniam go za to, że –odkąd jesteśmy razem – zawsze, ale to zawsze stoi po mojej stronie i wspiera mnie w tym, co robię. Jeśli chodzi o to, na co przymykam oko... (śmiech) Powiedziałabym, że jest to „ulotność pamięci” – zdarza się, że Igor zapomina zrobić coś, o co go poprosiłam albo na co się umawialiśmy. Bywa też nieco „nieuważny”, ale to zdecydowanie ma swój urok – potrafi np. rozbić kubek i wyglądać przy tym rozbrajająco uroczo. I – na moje nieszczęście – lubi dodawać ocet i dużo pieprzu do jedzenia, co zdecydowanie jest jego największą wadą. A! I zapomniałabym! Czasem chrapie głośniej niż stary Ursus (do czego się oczywiście nie przyznaje) – podczas takich nocy mam ochotę wyrzucić go na balkon do sąsiadów, choć obawiam się, że to by nic nie dało. (śmiech)
TYLKO W TYM WYDANIU
IGOR: Zacznę od plusów, żeby nie dostać patelnią. (śmiech) Bardzo cenię w Ani fakt posiadania bardzo „poukładanej głowy” (jeśli mogę to tak nazwać) – cieszy mnie to, że potrafi zdefiniować, czego od życia oczekuje i jakie ma cele. Zawsze też, kiedy mam jakiś problem albo rozterkę, mogę liczyć na to, że mnie wysłucha, wesprze i doradzi. Poza tym pysznie gotuje (choć ja też lubię to robić... tylko nie mogę... bo brudzę) i jest najlepszą partnerką do popołudniowych drzemek. Ania ma jednak zasadniczą wadę: jest zazwyczaj bardzo krytyczna wobec siebie (w zasadzie szczególnie wobec siebie) i innych –bardzo jej życzę umiejętności odpuszczenia i odetchnięcia w chwilach stresu.
Jesteście przykładem na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Kiedy te różnice pomagają Wam się uzupełniać, a kiedy bywają wyzwaniem?
ANIA: Myślę, że najważniejsze to mieć jakiś wspólny fundament, podobne wartości, spójną wizję przyszłości – coś, na czym można budować przyszłość. Chociaż w niektórych aspektach rzeczywiście różnimy się od siebie, to są również i takie, w których jesteśmy tacy sami. Wspólne życie z osobą o innych zainteresowaniach i preferencjach jest naprawdę bardzo ciekawe – dzięki temu, że interesujemy się różnymi rzeczami, możemy ciągle doświadczać czegoś nowego, czego być może bez tej drugiej strony nigdy byśmy nie spróbowali. Ja dzięki Igorowi m.in. pokochałam sushi, polubiłam oglądać anime i chodzić do kina (wciąż jednak nie przekonał mnie do picia koktajlu z trawy, czyli matchy, mieszania musztardy z keczupem czy jedzenia buraków z octem). Oczywiście jest też druga strona medalu – czasem te różnice są dla nas wyzwaniem, ale dzieje się to sporadycznie, bo potrafimy iść ze sobą na kompromis i wypracować rozwiązanie zadowalające obie strony.
IGOR: Uważam, że różnice są super – są polem do dyskusji, wymiany doświadczeń czy budowania nowego. Nigdy
różnice w poglądach moich oraz Ani mi nie przeszkadzały, tak samo jak różnice w guście, smaku czy czymkolwiek innym. Jakbyśmy wszyscy lubili wszystko to samo, mieli dokładnie takie samo zdanie, to – zamiast ze starości czy z powodu chorób – umarlibyśmy z... nudów.
Stawiacie na szczere rozmowy i komunikację – czy którąś ze swoich rozmów pamiętacie szczególnie?
ANIA: Wiele było takich rozmów, w których poruszaliśmy dość istotne dla nas tematy. Ja jednak do dzisiaj pamiętam jedną z nich, sprzed około dwóch lat, kiedy Igor powiedział mi, że mam żyć tak, żebym była szczęśliwa – i dokonywać wyborów w zgodzie ze sobą, a on będzie mnie w tym wspierał. To był chyba taki moment, kiedy naprawdę dotarło do mnie, że mam przy sobie bardzo wspierającego partnera, któremu autentycznie zależy na moim szczęściu.
IGOR: Z kolei mi totalnie zapadła w pamięć rozmowa, a raczej wykład o tym, jakie sushi jest niedobre i „be” –zawsze to przytaczam, jak wspólnie jemy sushi i wspominamy „stare dobre czasy”.
A zdarza się Wam czasami kłócić? O co najczęściej?
ANIA: Jeśli się już kłócimy, to zazwyczaj o jakieś błahe rzeczy, jak np. sposób rozwieszania prania na suszarce czy ergonomiczne układanie brudnych naczyń w zmywarce (to jest bardzo ważne!). Z racji tego, że jestem osobą dość emocjonalną, to w przeciwieństwie do Igora dużo trudniej przychodzi mi zachowanie spokoju w sytuacjach konfliktowych i stosowanie strategii „komunikatu ja”. Staramy się zawsze dojść do sedna sprawy i porozumienia.
IGOR: Nie znoszę się kłócić. Ale czy się kłócimy? No ba. Ale – jak Ania wspomniała –raczej o pierdoły. Myślę, że w naszym przypadku zgoda przychodzi z czasem, kiedy pył wojenny opadnie na pogorzelisko. (śmiech)
Którą z Waszych codziennych aktywności – wycieczki do RPA (red. Rossmann, Pepco, Action), gotowanie itp. – jest dla Was najcenniejsza?
ANIA: Ja nie potrafię wskazać jednej konkretnej rzeczy, która najbardziej nas do siebie zbliża. Niektórzy żartobliwie mówią, że związek najmocniej cementuje kredyt, ale my nie możemy jeszcze tego potwierdzić. (śmiech) To, co dla nas jest najcenniejsze, to po prostu wspólna codzienność, na którą składa się wiele rzeczy – od zakupów
robionych co sobotę w Lidlu (wiadomo), przez obligatoryjne drzemki po obiedzie, aż po wspólne wypady do RPA i trochę dalej.
IGOR: Spanko i jedzonko! Oczywiście nie są to jedyne czynności, które lubimy robić razem, ale – w związku z dość intensywnym trybem życia, jaki prowadzimy – możliwość wspólnego relaksu jest bardzo oczyszczająca.
W ostatnich miesiącach większość Waszego czasu zajmują przygotowania do ślubu – jak będziecie wspominać ten czas?
ANIA: Dla nas ślub nie jest bramą do innego etapu w życiu. To raczej taka przysłowiowa „kropka nad i”, ukoronowanie budowanej przez nas relacji i chęć podzielenia się naszym szczęściem z bliskimi. Oczywiście przygotowywaliśmy się do tego wydarzenia, ale raczej nie z zamysłem tego, że będzie w naszym życiu przełomem. Naszym zdaniem ślub zasadniczo nie powinien zbyt wiele zmieniać w relacji. Ten rok przygotowań będziemy wspominać nie przez pryzmat przygotowań do ślubu, co raczej jako rok wyjątkowego świętowania naszej miłości z bliskimi.
IGOR: Ten ostatni rok w ogóle był dla nas bardzo pracowity, nie tylko pod kątem przygoto -
wań do ślubu, ale również zawodowo. Jeśli chodzi o ślub, to zrobiliśmy rozpiskę tego, co trzeba ogarnąć – rozdzieliliśmy to zgodnie z umiejętnościami i doświadczeniem, i zaczęliśmy zakasywać rękawy. Na pewno będziemy wspominać dużą liczbę drobnych spraw, które musieliśmy załatwić – jak moje podróże na Śląsk za garniturem czy testowanie przez Anię różnych usług kosmetycznych (na które ją dzielnie woziłem).
Stres już się pojawił, czy macie jeszcze luz? Jest w ogóle coś, co zaskoczyło Was – pozytywnie lub negatywnie – w organizacji własnego ślubu?
ANIA: Chyba nic nas specjalnie nie zaskoczyło – no, może poza tym, że miesiąc przed ślubem wydaje ci się, że niby wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a mimo to ciągle czujesz się, jakbyś był ze wszystkim w lesie. (śmiech) Ja czasem trochę się stresuję tym wydarzeniem, ale raczej nie na długo. Chcę spędzić cudowny czas z moim partnerem i bliskimi mi ludźmi –i na tym właśnie się skupiam.
IGOR: Ja mam pełen luzik i już nie mogę doczekać się żeberek na weselu. (śmiech) Przy okazji mam nadzieję, że Ania się przekona, że wszystko będzie dobrze, bo w głównej mierze to kwestia nastawienia.
Jakie macie plany na wspólną przyszłość – tę bliższą (tuż po ślubie) oraz tę dalszą (w perspektywie kolejnych lat)?
ANIA: Chyba nie wypada zapeszać. Najogólniej rzecz ujmując, planujemy sobie żyć spokojnie, a jednocześnie doświadczać wielu rzeczy, których do tej pory z różnych względów nie doświadczyliśmy. Mamy jakieś bardziej lub mniej konkretne plany, ale tak naprawdę nie czujemy, że musimy coś konkretnego robić (no, może poza tym, że siebie kochać i szanować, ale to akurat robimy, bo chcemy), by nasze życie można było określić jako „udane”, „satysfakcjonujące” itp. Wiemy na pewno, że chcemy być razem – a potem zobaczymy. Coś sobie wymyślimy, na pewno nie będziemy się nudzić. Chcemy żyć tak, aby nie żałować, że czegoś nie spróbowaliśmy.
IGOR: Ja nie jestem zabobonny – więc będę zapeszać. (śmiech) Na pewno chcę skupić się na inwestowaniu w rodzinę – aby żyło nam się lepiej i spokojniej (zaczynając od trywializmów pokroju mieszkania/domu, samochodu, a kończąc na „ułatwiaczach” życia jak różnego typu sprzęty AGD. Ze wspólnych marzeń –zapewne mały piesek typu Corgi i w odległej perspektywie – dziecko. Z moich osobistych – więcej tatuaży, podróż do Azji, prawo jazdy na motor oraz... skok ze spadochronem!
Gdybyście mieli nadać tytuł rozdziałowi swojego życia, który właśnie się zaczyna, jak by brzmiał?
ANIA: Ja raczej nie nadawałabym temu rozdziałowi jakiegoś konkretnego tytułu.
IGOR: „Autostopem przez Białołękę” (nawiązanie do książki i filmu „Autostopem przez galaktykę”), bo razem z Anią przeżywamy zwykłe i niezwykłe przygody w tym nieco absurdalnym świecie.
Co powiedzielibyście sobie przed ślubem? Możecie zostawić w tym miejscu też kilka słów do siebie z przyszłości – gdybyście kiedyś wrócili do tej gazety.
IGOR:
„Aniu, nie zmieniaj się, bądź dumna z siebie i nie patrz na innych” – to chciałbym powiedzieć Ani przed ślubem. A sobie z przyszłości? „Chłopie, nie daj sobie wmówić, że mieszanie ketchupu z musztardą jest złe. Pamiętaj, że w życiu można wiele stracić, ale prawdziwych bliskich się nie traci – niezależnie od tego, jak trudno bywa”.
ANIA:
„Niezależnie od wszystkiego, ten dzień ma być o nas i dla nas” – chcę wrócić do tych słów w dniu samego ślubu, bo mam przeczucie, że mogą mi się przydać.
RAZEM:
Dzisiaj wraz z bliskimi nam osobami świętujemy oficjalne przypieczętowanie naszej relacji. Pamiętajmy, że to, co mamy, nie zaczęło się w dniu ślubu. Zaczęło się od smażenia naleśników, wspólnych rozmów, żartów… że to wszystko zaczęło się od przyjaźni. Czekają na nas dni piękne i trudne, chwile dobre i złe. Na pewno nie raz pokłócimy o błahostki, będziemy czuć się zmęczeni i przytłoczenie życiem, pracą, codziennością. Niech jednak łączące nas uczucie będzie zawsze ponad to, a wspomnienie dzisiejszego dnia – naszą kotwicą. Jeśli kiedyś zdarzyłoby się nam zapomnieć, jak bardzo się kochamy, przypomnijmy sobie złożone dziś przysięgi i spójrzmy na siebie tak, jak spoglądamy na siebie dzisiaj. Obiecaliśmy sobie iść razem przez życie, trwać przy sobie w zdrowiu i chorobie, w szczęściu oraz nieszczęściu. I choć zapewne wiele się zmieni, niech nie zmieni się jedno – to, że zawsze będziemy wybierać siebie nawzajem. Każdego dnia od nowa, każdego dnia z tą samą czułością i miłością, jak dziś.
Drogie
BUFET SZWEDZKI
Swojskie wędliny, pasztety i pieczone mięsa
Deska serów i przekąsek serowych
Kompozycja sałat z grillowanym kurczakiem, oscypkiem i truskawkami
Sałatka z kaszy bulgur z pomidorami, miętą, ogórkiem i fetą
Sałatka z roszponki i szpinaku z pomarańczą, granatem, gorgonzolą i szynką parmeńską
Pałeczki drobiowe i nuggetsy z rukolą i szynką parmeńską, podawane z dipem czosnkowym
Tatar z wędzonego łososia
Pieczarki w panierce serowej
Humus z warzywami, fetą i oliwą
Carpaccio z grillowanej papryki z oliwą i pietruszką
Tarta z kremowym serkiem i pomidorkami
Foccacia
GRILL W FOOD TRUCKU
Patelnia wiejska: kaszanka, biała kiełbasa, boczek z cebulą i ziemniakami
Burger wołowy / drobiowy z konfiturą z czerwonej cebuli
Żeberka barbecue
Szaszłyk z krewetkami i chorizo
Halibut w marynacie czosnkowej
Camembert zapiekany z pesto z rukoli
Warzywa
Pieczone ziemniaki podane z sosem tzatziki
Ciabatta z masłem czosnkowym
Sałatka z pomidorów z sosem czosnkowym
Sałatka lodowa z ziemniakami i awokado
GORĄCA KOLACJA
Schab duszony w sosie borowikowym, podany z knedlem drożdżowym i fasolką szparagową
Gościnie, Drodzy Goście !
Nawet najbardziej wyszukane słowa nie oddają tego, jak bardzo jesteśmy wdzięczni: za wszystkie kilometry przebyte w drodze na nasze wesele; za miłe słowa i życzenia płynące z serca; za ciepłe uśmiechy, łzy wzruszenia i szczere uściski; za każdy toast wzniesiony za nas; i wreszcie – a może przede wszystkim – za to, że zechcieliście być częścią tego wspaniałego dla nas dnia.
Czujemy się zaszczyceni, że ten wyjątkowy czas spędzamy w Waszym towarzystwie.
W ramach wdzięczności przygotowaliśmy dla każdego i każdej z Was mały podarunek.
DZIĘKUJEMY!