
6 minute read
Zoom na
rodzi się z porażkiSukces
Staramy się jak najszybciej zapomnieć o nich, uważając je za powód do wstydu. A specjaliści zgodnie twierdzą, że dobrze przepracowane kryzysy, wyzwania i problemy tworzą podstawę naszych przyszłych osiągnięć.
pytamy eksperta
MONIKA SROKA-OSSOWSKA
psycholog, mediator sądowy, udziela wsparcia psychologicznego osobom w kryzysie oraz poradnictwa z zakresu psychoedukacji
Istnieje wiele definicji porażki, podobnie jak jej synonimów, ale najważniejsze w tym, często trudnym doświadczeniu, jest to, jak do niego podchodzimy. Możemy to porównać do przysłowiowej szklanki z wodą. Czy widzimy ją do połowy pustą – symbol naszych niepowodzeń. Czy dostrzegamy wypełnioną połowę – wykorzystane okazje i zdobyte umiejętności. W tym sensie to od nas zależy, czy wyjdziemy z kryzysowej sytuacji wzmocnione, świadome błędów i tego, jak ich uniknąć w przyszłości, czy utkniemy w poczuciu winy, rozczarowaniu i wstydzie. Wszystkiego można się nauczyć, także wyciągania wniosków z lekcji dawanych przez życie i dostrzegania pozytywnych stron niepowodzeń, a to pierwsze kroki do sukcesu. Dlatego warto trenować otwarte podejście i być szczerą ze sobą.
Porażką nazywamy często zarówno brak awansu czy zmiany statusu materialnego, jak i problemy naszych dzieci. Czy nie nadużywamy tego określenia?
To kwestia indywidualna, która zależy od naszego systemu wartości, wzorców wyniesionych z domu i podejścia do życia, rodziny, zawodu czy kariery. Dla kogoś przegrana w konkursie na wyższe stanowisko będzie porażką, po której złoży wypowiedzenie i odejdzie z firmy, a ktoś inny potraktuje to jako rozwijające doświadczenie. Będzie dumny z siebie, że odważył się i spróbował czegoś nowego, zobaczył, nad czym powinien popracować, jeśli chce osiągnąć więcej w swoim zawodzie. Porażka i sukces to efekt rozciągniętego w czasie działania, a nie jednorazowa sytuacja, trzeba tylko umieć dostrzec tę różnicę.
A to coś zmieni?
Bardzo dużo, bo skupiając się jedynie na efekcie końcowym, a właściwie jego braku, nie dostrzegamy całej reszty. Przykładowo, nasze dziecko nie zdało matury z odpowiednio wysokim wynikiem i nie dostało się na studia, więc jako rodzice martwimy się jego niepowodzeniem, czujemy żal, że przydarzyło się to akurat jemu, może nawet pojawia się złość czy wstyd. Skupiając się tylko na tym fragmencie, nie potrafimy dostrzec całej wykonanej wcześniej pracy, a przecież mimo niezadowalającego efektu, dziecko czegoś się w tym czasie nauczyło, może pokonało własne słabości, a na pewno zrozumiało, że musi więcej z siebie dać, żeby osiągać wyznaczone cele.
Może zrozumiało, że w ogóle nie chce studiować?
Albo nie chce iść na studia wybrane przez rodziców, bo i tak bywa. Proszę zobaczyć, ile pojawia się możliwości, gdy tylko przestaniemy trzymać się kurczowo myślenia o porażce. Jeśli spojrzymy na daną sytuację, jak na pewien etap w życiu, proces, to łatwiej wyciągniemy wnioski i ruszymy dalej. Zrozumiemy, że to jedno doświadczenie nas nie definiuje i nie przekreśla wcześniejszych czy późniejszych dokonań. Nie oznacza, że niczego nie potrafię, np. nie nadaję się na studia, jeśli już mówimy o wspomnianym wcześniej dziecku, albo jako matka czegoś nie dopilnowałam i dlatego ono zdało maturę z niskim wynikiem. Może syn czy córka spróbują swoich sił za rok lub za rok będzie już w zupełnie innym miejscu w życiu?
Łatwo powiedzieć, jeśli sytuacja się poprawia i możemy zamknąć za sobą zły rozdział. Tylko co zrobić, gdy mimo prób nic się nie zmienia, np. nie znajdujemy tego jedynego, ogłaszamy bankructwo kolejnej firmy albo znowu jesteśmy na bezrobociu?
Wtedy warto zadać sobie pytanie, za czym tak naprawdę gonimy? Czego potrzebujemy, żeby czuć się spełnione i zadowolone ze swojego życia? W pytaniu poruszyła pani kilka kwestii. Zacznijmy od przykładu rozwodu i próby budowania nowego związku. Jeśli podejdziemy do rozstania z otwartą głową, mówię o chwili, gdy opadną już emocje, i na spokojnie zastanowimy się nad tym, jakie byłyśmy w tej relacji, co zrobiłyśmy, a czego nie albo czego nie otrzymałyśmy, to możemy zmienić swoje zachowanie i oczekiwania, a tym samym zwiększyć szanse na stworzenie nowego trwałego związku. A może w ogóle nie chcemy wchodzić w nową relację? Może potrzebujemy czasu na odzyskanie równowagi, bo w poprzednim związku byłyśmy ofiarami przemocy albo nie czułyśmy się dobrze,a szukamy kogoś tylko dlatego, że tak trzeba? Jeśli zdamy sobie sprawę ze swoich predyspozycji, mamy szansę żyć w zgodzie ze sobą, a tego trudno nie nazwać sukcesem.
Co ma pani na myśli, mówiąc o predyspozycjach?
Możemy marzyć o dużej zżytej rodzinie, ale stawiając na karierę,
angażując się w pracę zawodową po 10 godzin dziennie, trudno będzie to osiągnąć. Możemy chcieć prowadzić kawiarenkę na emeryturze, ale jeśli nie zrobimy biznesplanu, nie zastanowimy się, czy oprócz prowadzenia takiego miejsca potrafimy nawiązać kontakt z klientami, lubimy gościć i karmić ludzi, to zapewne tylko stracimy oszczędności. Warto znać swoje mocne i słabe strony, i tu pomocne bywają niepowodzenia, bo jasno pokazują, w czym jesteśmy dobrzy i jak radzimy sobie ze stresem. Kolejna rzecz, to wychowanie, wpływ otoczenia i to, jak radzimy sobie z presją i oczekiwaniami innych. Czasem zamiast bezwiednie gonić za znajomymi, rywalizować z rodzeństwem i udowadniać coś rodzicom, warto zastanowić się, czy naprawdę chcemy lepszego stanowiska, większego domu, nowego samochodu? Czy naprawdę musimy wyjeżdżać dwa razy do roku za granicę? Może lepiej wypoczywamy na działce niż w Egipcie, ale do tego nie wypada nam się przyznać w towarzystwie, więc zaciągamy pożyczki, żeby komuś zaimponować. Trzeba mieć dużą świadomość siebie, żeby umieć odciąć się od presji otoczenia.

Podstawą udanego działania jest plan stworzony w oparciu o nasze marzenia, umiejętności i realne możliwości, np. finansowe.

STWÓRZ MAPĘ SWOICH DOŚWIADCZEŃ
Unikniesz błędów, jeśli nauczysz się analizować ich przyczynę. Pomoże ci w tym mapa doświadczeń. Weź kartkę, podziel ją na trzy pola i zapisz odpowiedzi na pytania:
Nim pojawiły się problemy – Podejmowałaś decyzje w oparciu o doświadczenie, intuicję czy opinię specjalistów? Porady traktowałaś jako krytykę czy dobry trop? Może zaufałaś nieodpowiedniej osobie? Dlaczego właśnie jej? Kiedy zaczęły się trudności – Długo udawałaś, że nic się nie dzieje czy próbowałaś gasić pożary? Co robiłaś? Kiedy odpuściłaś? Jak czułaś się w tamtej chwili? Jak rozstałaś się ze swoimi złudzeniami i współpracownikami? Po wszystkim – Co czujesz, gdy myślisz o swoim przedsięwzięciu? Czego nauczyła cię ta sytuacja? Ile dowiedziałaś się o sobie? Podejmując się kolejnego wyzwania, co zmienisz, a co okazało się przydatne?
I od własnych ambicji?
Nie ma w nich nic złego, o ile są dostosowane do naszych umiejętności i możliwości, a o tych mówiłam już wcześniej. W ogóle im lepiej znamy siebie, im częściej zastanawiamy się nad swoimi decyzjami i uczuciami, tym lepiej nam się żyje i wtedy nie ranią nas tak pełne politowania spojrzenia innych, bo nie mają dla nas znaczenia. Nie znając siebie, przypominamy chorągiewkę na wietrze. Podobam się sobie, gdy zostanę skomplementowana, lubię siebie, gdy mnie pochwalą, docenię, gdy zauważą, a przecież ludzie nie są nami, nie znają nas.
Jak wzmacniać poczucie wartości?
Proponuję każdego dnia wypisać dwie rzeczy, które nam się udały. Chodzi o zwyczajne zdarzenia, jak spotkanie z dawno niewidzianą koleżanką, rozwiązanie problemu z autem, który nie chciał zapalić, czas na wizytę u fryzjera mimo wielu zajęć. Dostrzeganie takich drobiazgów to dobry trening dla mózgu, bo w ten sposób uczy się widzieć pozytywy, więc kiedy pojawi się problem też będzie szukał punktu zaczepienia, który ułatwi rozwiązanie trudnej sytuacji, a takie podejście do życia to połowa sukcesu.
