TRZECI ODDECH
1
Bytomskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku K W A R T A L N IK
Maj 2024 NUMER LIII
Bytomski Uniwersytet Trzeciego Wieku kończy kolejny, już osiemnasty, rok akademicki. Rok ważny dla Uniwersytetu, bo pierwszy w nowej strukturze organizacyjnej – jako część Młodzieżowego Domu Kultury Nr 1 w Bytomiu. Za wcześnie oceniać, czy przeniesienie – z dniem 1 września 2023 roku – Uniwersytetu z Centrum Kształcenia Ustawicznego do Młodzieżowego Domu Kultury było zmianą na lepsze, czy na gorsze, a może nie miało to żadnego znaczenia i wpływu na jego działalność. Może za dwa lata, kiedy świętować będziemy dwudziestolecie Bytomskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, ktoś zachce to sprawdzić. Teraz myślimy jednak, że dla słuchaczy Uniwersytetu, i tych już korzystających z oferowanych im zajęć i tych, którzy we wrześniu br. rozpoczną swoją przygodę z Uniwersytetem, ważniejsza jest odpowiedź na inne pytanie. Jaki będzie przyszły rok akademicki? Dyrektor MDK-u – Ireneusz Herisza i przewodniczący Zarządu Samorządu Słuchaczy BUTW – Jan Cieplinski zapewniają, że równie udany i pracowity jak ten właśnie się kończący. W ofercie zajęć i projektów zaplanowanych na rok akademicki 2024/2025, każdy znajdzie coś dla siebie, a my jak zwykle będziemy o tym pisać.
Nasz kwartalnik czytają, a przynajmniej taką mamy nadzieję, nie tylko słuchacze Uniwersytetu. Chcemy żeby zaglądały do niego, do wydania internetowego albo do wersji papierowej, także osoby z uczelnią niezwiązane. I to także dla nich przygotowujemy krótkie informacje z wybranych wydarzeń z życia uczelni. W tym numerze są to relacje z: VII Turnieju Bytomskiego Uniwersytetu Trze-
2 W TYM NUMERZE…
ciego Wieku w Strzelaniu i Darcie, międzypokoleniowych, warsztatowych spotkań słuchaczek BUTW i uczennic I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Smolenia w Bytomiu oraz udziału słuchaczy Uniwersytetu w akcji „Wyzwanie 770 km dla Bytomia”.
Dla wszystkich czytelników, dla słuchaczy i dla „niesłuchaczy” Uniwersytetu przeznaczone są stałe rubryki kwartalnika, czyli kolejny odcinek cyklu Bożeny Miś o wybitnych dziełach malarstwa europejskiego i ich twórcach, zachęta do sięgnięcia po ciekawą książkę oraz następny fragment historii naszego miasta opisanej przez dr Joannę Stomską.
Chcielibyśmy także wrócić do czegoś, co często pojawiało się w pierwszych numerach „Trzeciego Oddechu”, do prezentowania twórczości poetyckiej naszych słuchaczek i słuchaczy. Maj to najpiękniejszy miesiąc wiosny. 26 maja w Polsce obchodzimy Dzień Matki. Rymowaną opowieść o wiośnie i zakochanych wróbelkach napisała Zofia Golder. A bardzo osobiste wiesze o matce – Jola Chrostek i Ziuta Kramarczyk.
Zapraszamy do lektury.
Redakcja
3
CELNE OKO I PEWNA RĘKA
18 kwietnia 2024 roku na strzelnicy Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektronicznych, przy placu Sobieskiego, odbyły się VII Mistrzostwa BUTW w Strzelaniu i Darcie. Ich współorganizatorem i patronem było Bractwo Kurkowe Grodu Bytomskiego.
W rywalizacji na strzelnicy i rzutni uczestniczyły oprócz gospodarzy także Uniwersytety Trzeciego Wieku z Tarnowskich Gór i Piekar Śląskich. Rywalizacja w obydwu konkurencjach (strzelanie oraz dart) była zacięta i trwała prawie do ostatnich serii. Co ciekawe, po podsumowaniu wyników, okazało się, że lepiej lepsze oko i pewniejszą rękę mają Panie.
Zawody rozgrywane były w trzech dyscyplinach:
- strzelanie ze sportowej broni pneumatycznej długiej w postawie stojącej,
- strzelanie ze sportowej broni pneumatycznej krótkiej w postawie stojącej,
- rzucanie lotkami do tarczy.
Nagrody przyznawane były za wyniki w klasyfikacji indywidualnej oraz drużynowej.
W strzelaniu ze sportowej broni pneumatycznej długiej najlepsi byli:
- wśród Pań: I miejsce – Urszula Komor (Bytom), II miejsce – Anna Mazgaj (Tarnowskie Góry i III miejsce – Anna Kudełko (Piekary Śląskie),
- wśród Panów:I miejsce – Jerzy Borkowiec, II miejsce – Zbigniew Borkowiec i III miejsce – Andrzej Ołówka (wszyscy z Bytomia).
4
W strzelaniu ze sportowej broni pneumatycznej krótkiej najlepsi byli:
- wśród Pań: I miejsce – Anna Kudełko (Piekary Śląskie), II miejsce – Urszula Komor (Bytom)
i III miejsce – Gabriela Bryś (Bytom),
- wśród Panów: I miejsce – Jerzy Borkowiec Bytom), II miejsce – Marian Wolski (Tarnowskie Góry)
i III miejsce – Zbygniew Borkowiec (Bytom).
Puchar za zwycięstwo w klasyfikacji drużynowej, z rąk członka Bractwa Kurkowego Grodu Bytomskiego, odebrali słuchacze Bytomskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
5
Druga była drużyna z Piekar, a trzecia z Tarnowskich Gór. W tej klasyfikacji uwzględniono sześć najlepszych wyników zawodników reprezentujących biorące udział w zawodach UTW.
Równocześnie z zawodami w strzelaniu odbywały się zawody dart’a. Najcelniej do tarczy rzucali:
- wśród Pań: Gabriela Bryś (Bytom), Ewa Cogiel (Bytom) i Anna Mazgaj (Tarnowskie Góry),
- wśród Panów: Andrzej Ołówka (Bytom), Marian Wolski (Tarnowskie Góry) i Ireneusz Stefańczyk (Bytom).
Turniejowe zmaganie wspaniale zorganizowali: Andrzej Ołówka (zawody w strzelaniu) i Ewa Cogiel (zawody dart’a), a pomogły im w tym, przygotowując poczęstunek dla zawodników i sędziów oraz zaproszonych gości: Gabrysia Andrzejczak, Mirosława Bawecka i Małgosia Jabłońska. RK
UCZMY SIĘ OD SIEBIE
Powiedzenie, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, Słownik Języka Polskiego interpretuje jako potwierdzenie życiowej mądrości, że przyzwyczajenia i wiedza nabyta w młodości decydują o późniejszych zachowaniach i cechach człowieka. To jedna strona medalu. Seniorzy mogą mieć dużą wiedzę i wiele doświadczeń życiowych, którymi mogą się podzielić z młodszym pokoleniem. Czerpanie wiedzy z doświadczeń i biografii seniorów może pomóc w uniknięciu ewentualnych błędów życio-
6
wych. Istnieją również przykłady z badań, które dowodzą, że warto uczyć się od osób starszych. To druga strona tego samego medalu.
Ale we współczesnym, bardzo szybko zmieniającym się świecie, ten medal ma jeszcze trzecią stronę. Czy senior może się czegoś nauczyć od młodego człowieka?
Od samego początku funkcjonowania Uniwersytetu podejmowane były różnego rodzaju inicjatywy mające na celu integrację międzypokoleniową. Przypominam sobie warsztaty plastyczne prowadzone przez Martę Hawlicką, bodajże w roku 2006, wspólnie dla słuchaczy naszej uczelni i uczniów Szkoły Podstawowej Specjalnej nr 40, integracyjną imprezę sportową zorganizowaną w roku 2015 przez Jana Cieplinskiego, w ramach projektu „Akademia Lidera”, z udziałem dzieci z Przedszkola Miejskiego Nr 62 i młodzieży z Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. J. F. Kennedy’ego oraz pomoc uczniów bytomskich szkół w przygotowaniu i przeprowadzeniu Przeglądów Twórczości Artystycznej Słuchaczy UTW organizowanych przez Uniwersytet w latach 2016 – 2019. Potem jakoś o tym zapomniano. Dlatego należy się bardzo cieszyć, że do tematu tego wróciła w tym roku członkini Zarządu Samorządu Słuchaczy BUTW – Stenia Borkowska. To dzięki jej inicjatywie w marcu i kwietniu odbyły się cztery spotkania warsztatowe grupy słuchaczek Uniwersytetu z grupą uczennic I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Smolenia w Bytomiu: Mają Koralewską, Leną Pławny, Antoniną Schmidt, Anną Substyk i Vladislawą Tkackową. Każde ze spotkań poświęcone było innemu tematowi.
Pierwsze warsztaty odbyły się poniedziałek 18 marca 2024. W użyciu były flamastry, kredki i kartki papieru.
7
Podczas wspólnej pracy nad materią nieożywioną rozmawiano także o dotychczasowych życiowych doświadczeniach, tych zdecydowanie więcej miały słuchaczki Uniwersytetu oraz perspektywach i pomysłach na przyszłe życie, w których zdecydowanie prym wiodły dziewczyny z Liceum.
Tematem kolejnego spotkania, w dniu 25 marca, był taniec, okazja do wspólnej zabawy w rytmie breakdanc, hip-hopu, jazz dance’a i dancehalla. Niektóre figury i kroki były dla „starszej” młodzieży trudne.
Tematem przewodnim trzeciego spotkania, 3 kwietnia, była plastyka użytkowa, a może bardziej artystyczne rękodzieło; ozdobne malowanie budek dla ptaków, modelowanie w masie solnej i szydełkowanie. W tej ostatniej sztuce, od uczennic LO lepsze okazały słuchaczki BUTW. Wszystkie mogły wzbić się na wyżyny kreatywności, gdyż jedynym ograniczeniem była ich własna wyobraźnia.
8
Po raz czwarty i ostatni, w tym roku akademickim, słuchaczki BUTW i uczennice I LO spotkały się 15 kwietnia. Życie jest teatrem, w którym ludzie są aktorami. Kolejka do lekarza, a potem rozmowa w gabinecie na temat tego co boli, rozprawa w sądzie, poszukiwania zaginionej osoby… To tematy scenek rodzajowych inscenizowanych i odgrywanych przez uczestniczki spotkania.
Wszystkie cztery spotkania odbyły się w salach przygotowanych w Młodzieżowym Domu Kultury Nr 1.
Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni ale należy mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej i w następnym roku akademickim Bytomskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku takich międzypokoleniowych projektów będzie więcej. RK
9
770 KILIMETRÓW DLA BYTOMIA
Nie tak dawno w Bytomiu hucznie obchodzono 750-lecie nadania miastu praw miejskich przez księcia opolsko-raciborskiego Władysława. Czas szybko upływa. Minęło kolejnych 20 lat i w tym roku Bytom obchodzi 770 urodziny. Z tej okazji pojawiła się inicjatywa akcji „Wyzwanie 770 km dla Bytomia”. Akcja rozpoczęła się 15 stycznia i trwała do 30 kwietnia, a zadaniem jej uczestników było pokonanie 770 km: płynąc, biegnąc lub idąc albo kręcąc pedałami roweru. W pływackiej części akcji mogła wziąć udział każda osoba odwiedzająca pływalnię, która wykupiła bilet i zgłosiła
10
ratownikowi pokonany w danym dniu dystans. Ratownik umieszczał dane tej osoby oraz pokonany dystans na wykazie uczestników, aktualizowanym w każdy poniedziałek nowego tygodnia. Przez cały czas trwania akcji sumował się przepłynięty dystans zbiorowo oraz każdego uczestnika indywidualnie. Łącznie popłynęło dla Bytomia 58 jego mieszkańców, w tym: 22 panie (razem pokonały 669,68 km) i 38 panów (1286,54 km).
W akcji udział wzięła także dwoje słuchaczy naszego Uniwersytetu: Teresa Mościńska i Jan Cieplinski, pokonując kolejne kilometry na pływalni Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ul. Parkowej – odpowiednio 14,4 km i 11,7 km.
3. maja w Parku Kachla, tuż po zakończeniu 16. Biegu Konstytucji Trzeciego Maja, odbyło się uroczyste zakończenie akcji połączone z wręczeniem wszystkim jej uczestnikom pamiątkowych certyfikatów i medali. RK
ARTYŚCI WE WŁASNYCH OCZACH (cz. II)
AUTOPORTRETY REMBRANDTA
Największą trudnością przy przygotowaniu tego artykułu, było wybranie autoportretów, o których opowiem, bowiem Rembrandt przez swoje dość długie życie (63 lata) stworzył ich 70 czy nawet 80. Po co Rembrandtowi było tyle autoportretów? - zastanawia się Justyna Napiórkowska, historyk sztuki, autorka bloga „O sztuce” i odpowiada, że wyjaśnienie jakoby na nich uczyli się terminujący u malarza, jej nie satysfakcjonuje. W przeciwieństwie do Durera, maluje siebie do sa-
11
mej śmierci i zupełnie się nie upiększa. Jego autoportrety są naturalistyczne, pokazują człowieka coraz starszego, steranego życiem, które go nie oszczędzało. Zaglądał w głąb swojej duszy? Prześwietlał swoje emocje? Zatrzymywał czas? - rozważa Napiórkowska
W zeszycie „Wielcy Malarze” poświęconym Rembrandtowi czytamy: Rembrandt wykonał bardzo wiele autoportretów: razem ponad pięćdziesiąt obrazów i jeszcze więcej rysunków i rycin! Pierwsze z nich maluje w roku 1625, a więc mając niecałe dwadzieścia lat i kontynuuje tę długą serię w trakcie całego życia aż do śmierci. Studiując autoportrety Rembrandta, stajemy się świadkami jego artystycznej ewolucji. Gładka u początków materia z czasem gęstnieje, faktura staje się bogatsza. Tworząc swoje wizerunki Rembrandt nieustannie potwierdza się jako malarz, potwierdza, że jego życiem jest malarstwo.
Skoro tak, to postudiujmy kilka z nich. Zaczniemy od początku, albo prawie od początku, od wizerunku malarza z 1629 roku, który aktualnie znajduje się w Monachium w Starej Pinakotece.
Jest to olej na desce o wymiarach 15,5x12,7. Ujęta w popiersiu postać artysty wynurza się z półcienia: jego oczy spoglądają w stronę widza bacznie i niepewnie. Podniesione brwi wyrażają zaskoczenie. Tę sugestywną mimikę odtworzył Rembrandt delikatnymi dotknięciami pędzla, stosując łagodny kontrast światła i cienia. Rezultatem jest mistrzowskie studium młodzieńczej fizjonomii. Włosy młodego Rembrandta są puszyste i nieco rozczochrane. Artysta namalował je zapewne trzonkiem pędzla, oddzielając poszczególne kosmyki, które stopniowo stapiają się ze ścianą w tle obrazu. Jako młodzieniec Rembrandt przed-
12
stawiał siebie z wyrazistą mimiką, później, kiedy wiek i koleje losu poorały mu twarz, dbał o realizm przedstawienia.
Rembrandt „Autoportret” z Monachium” (olej na desce, 15,5x 12,7, Stara Pinacoteka, Monachium)
Rembrandt nie unikał tematów biblijnych. W Holandii dzieł religijnych nie tworzono na zamówienie Kościoła.
13
Dominował kalwinizm, który odrzucał wystawność budowli sakralnych na rzecz prostoty. Płótna o tematyce religijnej malowano dla odbiorców indywidualnych. Rembrandt niejednokrotnie pracował nad nimi dla siebie, krzyżując własne przejścia z przejściami biblijnych bohaterów. Nie dziwi więc, że nawet siebie sportretował jako apostoła Pawła.
Rembrandt „Autoportret jako apostoł Paweł” olej na płótnie, 91x77 cm, Rijksmuseum, Amsterdam
14
Obraz powstał 1661, jest to olej na płótnie o wymiarach 91x77 cm i znajduje się w Rijksmuseum w Amsterdamie, Rembrandt ma 55 lat i odważnie skonfrontował się ze swoim wyglądem starzejącego się mężczyzny i z przybitą nieszczęściami psychiką (…) Nie przestał jednak głosić chwały malarstwa, jakby był jego apostołem - pisze Marta Motyl na portalu „iSztuka”. Artysta ustawił się prawym bokiem, ukazując sylwetkę do łokcia. Swoją postać wydobył z ciemnego tła światłem, które pada z lewej, górnej części obrazu. Po lewej stronie tło ma kolor zachmurzonego nieba, jest przetykane gdzieniegdzie rdzawymi akcentami, brązowieje i przechodzi w czerń z prawej strony płótna. Światło padające z boku sprawia, że oblicze artysty zyskuje wyrazistość, Rembrandt ukazał je zwrócone profilem trzy czwarte w prawo. Jego nakrycie głowy kojarzy się z turbanem – owinięcie białą tkaniną pozoruje farba nałożona grubymi, poziomymi pasami. Przecinają ją cieńsze, beżowe i szare wstawki, przypominające złociste i srebrzyste nici. Ich odcienie powtarzają się na kędzierzawych włosach sięgających uszu, wypukłe loki miękko falują, stapiają się ze sobą.
Nie upiększył się – ma bulwiasty nos, ściągnięte bruzdami, opadające policzki. Uniósł do góry brwi, przez co zmarszczki na czole stały się jeszcze bardziej wydatne, rozchodzą się promieniście. Górna i dolna powieka są wyraźnie zaznaczone, nie zapomniał o workach pod oczami. W oczach Rembrandta nie błyska radość, one raczej zgasły. Kryją się w nich zmęczenie i rezygnacja, podkreślona jeszcze kreską lekko opadających w dół warg. Wokół ust i na brodzie widać lekki zarost, wynikający raczej z zaniedbania. Kaftan, który nosi Rembrandt jest namalowany znacznie mniej dokładnie niż twarz. Składają się na niego
15
pionowe smugi farby – została nałożona wielowarstwowo, dynamicznie, swobodnie, nie pędzlem, raczej szpachlą, zgodnie z kierunkiem spływania ciężkiej materii. Wygląda jak mięsisty brązowy zamsz, jaśniejszy w górnej, mocno oświetlonej części, ciemniejszy, im bliżej dolnej krawędzi płótna.
Na to, że Rembrandt wcielił się w świętego Pawła, wskazuje tytuł obrazu i atrybuty właściwe temu apostołowi - miecz i rękopisy (walczył o chrześcijaństwo i głosił Słowo Boże). Jako, że malarz nie był do niego fizjonomicznie podobny, zewnętrznie łączą ich jedynie symbole. Zza poły ubrania Rembrandta wystaje rękojeść miecza, w ręce ściska zwój papierów. Przerzucone, wertowane nieraz strony zwinął w ten sposób, że tworzą rodzaj rulonu, trzymanego między kciukiem a pozostałymi palcami. Prezentuje z ukosa niewyraźnie zapisaną stronicę z wywijającym się rogiem, zza niej wyglądają kolejne, równie zużyte, podniszczone kartki.
Dlaczego wybrał świętego Pawła? Artysta również miał misję przekazywania pewnej prawdy przez swoje dzieła, on też głosił Słowo Boże, tyle że dzięki obrazom. I bliższe podobieństwo – malarz był przeciwny konfliktom religijnym, zaś wybrany przez niego apostoł był zwolennikiem dialogu, przeciwnikiem dzielenia wierzących na grupy, krytykiem sekciarstwa. Wcielając się w niego, wyraził swe poglądy religijne.
Jeszcze jeden autoportret z 1665 roku znajdujący się w Kenwood House w Londynie, olej na płótnie o wymiarach 114x 94 cm. Oficjalnie nazywa się „Autoportret z paletą i pędzlami”, ale w środowisku badaczy i krytyków sztuki kojarzony jest także pod nazwą „Autoportret z dwoma krę-
16
gami” z uwagi, że na drugim planie za sylwetką malarza zauważyć można dwa tajemnicze kręgi, które nie wiadomo czemu służą.
Rembrandt „Autoportret z paletą i pędzlami” olej na płótnie, 114x94, Kenwood House, Londyn
Jest koncepcja, żeby odczytywać je jako analogię do doskonałych okręgów, które Giotto namalował kiedyś odręcznie, aby zademonstrować swoje malarskie umiejętności, ale może to tylko romantyczna legenda. Jeśli zgo-
17
dzić się z tą interpretacją, może to świadczyć, że malarz rościł sobie prawo do tytułu arcymistrza swej epoki.
Rembrandt liczył sobie niemal sześćdziesiąt lat, kiedy namalował ten autoportret – jeden z wielu, jakie wykonał w ostatnich latach życia. Ta wersja jest szczególnie bezpośrednia, artysta bowiem pokazuje siebie tym, kim jest – malarzem. Uczynił to tylko dwa razy w całym cyklu swoich wizerunków. Jest w stroju roboczym z narzuconym na niego tabardem. Tabard to rodzaj krótkiego płaszcza, który był noszony przez mężczyzn na zewnątrz. Nie miał rękawów albo miał krótkie rękawy, ten który ma na sobie malarz jest dwubarwny – ciemna całość z pomarańczowymi wyłogami. Na głowie na białą płócienną czapkę, w lewej ręce trzyma pędzle, paletę i laskę malarską, której używano jako podpórki podczas malowania szczegółów. Na autoportrecie z Kenwood House paleta i pędzle zdają się stanowić jedność z ręką malarza, stając się niejako jej przedłużeniem. Artysta spojrzeniem wyrazistych oczu zmusza odbiorcę, by zajrzał mu głęboko w twarz, starając się odczytać jego myśli.
Rembrandt bardzo swobodnie posługuje się farbą o zgaszonym odcieniu, lecz intensywną. Specyficzne w tym portrecie jest stosunkowo niewiele światłocienia, służy tutaj artyście bardziej do wywołania poetyckiego nastroju niż budowania dramatyzmu, a przecież ten dramatyzm jest dla niego charakterystyczny. Z tego powodu bywa nazywany „Szekspirem malarstwa”. Jak pisze biograf Rembrandta Charles M.Lee jr: Ludzie teatru często nazywają Rembrandta Szekspirem malarzy. Czynią tak właśnie z powodu jego umiejętności współodczuwania z portretowaną osobą, a także umiejętnością wyczucia
18
i uchwycenia – z niezwykłym efektem – dramatyzmu chwili. Przez całe swe życie przygląda się sobie i przygląda się innym, zadaje nam pytania, które stawia sam sobie. Gdy oglądamy autoportrety, widzimy w nich nasze własne odbicie, nasze cierpienie, nasze przemijanie. Cytując francuskiego krytyka Eugene Fromentina (powtarzam za Waldemarem Łysiakiem): Rembrandt, człowiek, który na pozór maluje swój czas, swój kraj, swoich przyjaciół i siebie samego, ale w gruncie rzeczy – maluje tylko pewien sekretny zakątek duszy człowieka.
Znowu powraca pytanie: po co Rembrandtowi tyle autoportretów? Marta Motyl twierdzi: Wszystkich obserwował z uwaga godną plastyka, który zwraca uwagę na kształty, kolory, światło, psychologa badającego cechy charakteru, w końcu wrażliwca, próbującego zatrzymać przemijalny nastrój. Kiedy artysta był własnym modelem, mógł zdobyć się na najbardziej wnikliwą obserwację, która nikogo nie zmęczy i nie urazi. Najłatwiej było mu wydobyć emocje, gdy stawał sam przed sobą. Czy rzeczywiście było mu łatwiej? Przecież stworzenie wysoce realistycznego autoportretu, czyli dzieła, w którym malarz jest jednocześnie modelem i twórcą, wymaga pozostania modela w tej samej stacjonarnej pozycji, konieczne jest starannie dobrane oświetlenie, którego nic nie zakłóca. Jak to zrobić? Na łamach „Journal of Optics” opublikowano artykuł, którego autorzy dowodzą, że Rembrandt i inni wielcy mistrzowie mogli – tworząc swoje autoportrety – korzystać z wysoce zaawansowanych i, prawdopodobnie tajnych, technologii optycznych swoich czasów. Malarz musi widzieć sam siebie, zatem musi mieć dostęp do swojego prawdziwego wizerunku dobrej jakości, który powinien się znajdować na odpowiedniej powierzchni, znajdującej się nie więcej
19
niż 100 cm od twórcy. Malarze mogli rzutować swój obraz na odpowiednią powierzchnię, pod warunkiem jednak, że mieli dostęp do odpowiednich technologii. Czy naprawdę go mieli, nie wyczytamy nigdzie, ale dzięki autorom artykułu wiemy, że mogli go mieć, bo gildie, do których należeli, skupiały także... producentów szkła i dostępna już wówczas była literatura naukowa na temat soczewek.
Francis O’Neill zauważa, że Rembrandt wykonywał akwaforty, a nawet kilka autoportretów malowanych na miedzi, materiale, na którym bardzo dobrze widać rzutowane obrazy. (…) Ponadto autoportrety, na których się śmieje czy ma szeroko otwarte oczy, wymagałyby niewiarygodnej dyscypliny fizycznej podczas przechodzenia od oglądania siebie w lustrze a malowaniem obrazu. Jeśli jednak malował siebie, widząc swój rzutowany obraz na materiale, na którym tworzył, nie musiałby przenosić wzroku. To mogłoby tłumaczyć, dlaczego tych autoportretów Rembrandta jest tak wiele i dlaczego nigdy nie porzucił „chiaroscuro”, chociaż pod koniec jego życia nie było już modne i bardziej zniechęcało potencjalnych klientów niż ich zachęcało do kupna obrazu.
Autoportrety stanowiły jedyną w swoim rodzaju okazję, by dawać świadectwo przemiany we własnym wnętrzu i swoim malarstwie. Najpierw Rembrandt ukazywał siebie jako wrażliwego, ale skrytego młodzieńca. Stawał mały przed sztalugami, mały przed wielkością sztuki. Następnie wcielił się w aktora – przybierał różne pozy i miny, stroił się w różne kostiumy. Udowadniał jak celnie potrafi przedstawiać twarz, oddawać rozmaitą materię. Jego autoportrety przekształciły się w wizerunki pewnego siebie mężczyznę obdarzonego wyobraźnią, mężczyznę, który już zdobył swoją pozycję. Dojrzały, doświadczony
20
przez życie (śmierć żony, bankructwo, śmierć ukochanego syna Tytusa) Rembrandt nie malował autoportretów, które podkreślałyby jego status i mogłyby zwabić mu klientów. Jednak prace z lat 60-tych XVII wieku ostatecznie ukoronowały go na króla malarstwa – rozumianego jako zdolność do oddawania stanów ducha dzięki środkom plastycznym.
Zachęcam Państwa do samodzielnego poznawania autoportretów Rembrandta i szukania jego emocji i przeżyć. Znajdują się w muzeach na całym świecie, a każdy z nich jest inny i każdy mówi co innego o malarzu i … człowieku w ogóle. W następnym numerze zapraszam na spotkanie z autoportretami Jacka Malczewskiego.
WIERSZ DLA MATKI
MATKO!
Jakże Ty troszczysz się o swoje dziecię Śledzisz z trwogą każdy jego ruch.
I chociaż nieraz przykrości Ci sprawi
Lecz kocha Cię bardzo za Twój trud.
Gdy jest wesołe, śmiejesz się razem z nim,
Lecz gdy jest smutne, schorowane
Ty cierpisz razem z nim.
Serce Twe wtedy bólem zalane
Nie załamuje się, choć drży.
21
Bożena Miś
MATKO!
Jakie Twe ręce są spracowane,
A serce miłością lśni
Dla swego dziecka życie poświęcasz
Całe godziny i wszystkie dni.
MATKO!
Czy wiesz, jak Twoje dziecko pragnie
Ci podziękować z Twój trud?
Wiedz, że kocha Cię bardzo i wszystko
odda dla Ciebie za miłość i życia cud.
SŁOWO MATKA
Zrozumiałam słowo MATKA
Słowo, ponad wszystkie słowa
Jola Chrostek
Ona jedna, moja Matka, swej wierności mi dochowa
W jaki sposób? Mamo moja ukochana
Mogę wyznać Ci swą wdzięczność
Za to, że trwasz zawsze przy mnie
Chcę byś żyła całą wieczność
Życia mego mi nie starczy
By za dobroć Twą zapłacić – taką wielką, niepojętą
Wiedz, że KOCHAM!, że SZNUJĘ!
Że nigdy nie będziesz mi obojętną.
Wiele lat minęło Mamo
Zanim Ciebie zrozumiałem
22
Dzisiaj niby wciąż tak samo
Niby nic nie zmarnowałam
Jednak wiem, że ja Ci wcześniej
Po prostu nie pojmowałem
ZAKOCHANE WRÓBELKI
Ziuta Kramarczyk
Raz spotkały się przypadkiem dwa wróbelki, gdzieś na drzewie
Przypatrując się ukradkiem, co drugiemu w sercu drzemie
Każdy inne trele śpiewał, tak im tylko się zdawało
Więc zbliżyły się do siebie, tak troszeczkę, tak nieśmiało
Jak węgielek jeden mały, żar uczucia ich rozpalił
Piórka im się nastroszyły, a świat cały do stóp zwalił
Potem trele się sypnęły a to z tej, to z tamtej strony
Taki to już los wróbelka, który w serce jest trafiony
Na ich serca dylematy z odpowiedzią nie nadążę
Czy to właśnie ta królewna, czy na pewno to ten książę?
Można ćwierkać, można gruchać, i z miłości fioła dostać
Ale za niesforność uczuć, można też po dziobie dostać
Teraz już wspólnie ćwierkają, coraz głośniej, coraz śmielej
Inne ptaszki ich słuchają, wszystkim coraz jest weselej
Lecz wciąż dręczy ich pytanie, bo nie wiedzą, co tu począć
Czy uczucie pielęgnować, czy też lepiej już odpocząć?
Dajmy więc im trochę czasu, niech się zbierze wróbli zgraja
Wtedy właśnie się okaże, czy z ich związku będą JAJA!
Zofia Golder
23
– „ŻYĆ JAK WIELKI SZU”, BEATA BIAŁY,
WYDAWNICTWO „REDIS”, 2023
Już wcześniej, zachęcałem Państwa do czytania biografii. Dlaczego polecałem i polecam akurat ten gatunek literacki? Bo, jeżeli jest to opowieść o kimś z nami współczesnych, to nawet wtedy gdy obracał się w zupełni innych niż my kręgach i zajmował absolutnie czymś innym, to jednak jest to ten sam czas, w którym także my żyliśmy. Bo opis życia prawdziwej postaci bywa bardziej zajmujący, i jest bardziej prawdziwy, niż postaci od początku do końca wymyślonej przez autora książki.
Dzisiaj chcę zarekomendować Państwu, napisaną przez Beatę Biały i wydaną w ubiegłym roku przez wydawnictwo „Rebis”, biografię aktora oraz pisarza i poety Jana Nowickiego. Tak, proszę Państwa, pisarza i poety [sic!]. Ale o tym za chwilę. Najpierw kilka słów o autorce.
Na stronie jednej z internetowych księgarń1 można o Beacie Biały przeczytać, że to polska pisarka, tłumaczka, dziennikarka. Ukończyła studia psychologiczne. Na co dzień związana z miesięcznikiem „Twój styl”, gdzie
1 Księgarnia ZNAK
24
DO
COŚ
POCZYTANIA
można przeczytać jej wywiady ze znanymi osobistościami ze świata kultury i nie tylko. Beata Biały jest także autorką kilku książek. „Spowiedź kapitana” stworzyła wraz z żeglarzem Krzysztofem Baranowskim. Beata Biały jest także autorką książki „Osiecka. Tego o mnie nie wiecie” oraz biografii Kory „Słońce bez końca”. Co z powyższego wynika? Po pierwsze, że autorka, dzięki ukończonym studiom, zna człowieka od podszewki. Wie, jakie mechanizmy i prawa rządzą jego psychiką. Wie, które zjawiska psychiczne, i w jaki sposób, wpływają na interakcje międzyludzkie oraz interakcje z otoczeniem. Biografię pisze się w oparciu o materiały źródłowe (dokumenty, filmy, zdjęcia…) oraz przeprowadzone rozmowy. Niekiedy z bohaterem książki ale częściej z ludźmi z otoczenia bohatera; przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami, a niekiedy też antagonistami. Po drugie, że Beata Biały pisze o bardzo różnych ludziach. W swoich zainteresowaniach nie skupia się na jednej grupie zawodowej, wiekowej, czy środowiskowej.
Bohaterem pierwszej z napisanych biografii jest żeglarz, dziennikarz, nauczyciel i krótkofalowiec, drugiej piosenkarka i autorka tekstów, ikona polskiego rocka, w młodości związana z krakowskim środowiskiem hippisowskim. W „Twoim Stylu” zamieściła rozmowy m. innymi z Miką Urbaniak, Katarzyną Dowbor, Anną Dymną, Agnieszką Kręglicką, Michałem Rusinkiem, Olgą Kozierowską2 i Zuzanną Skalską3. To tyle o autorce, a teraz o bohaterze jej książki.
2 Olga Kozierowska - dziennikarka biznesowa, działaczka społeczna, mówczyni, pisarka, mentorka i aktorka teatralna.
3 Zuzanna Skalska - wykładowczyni na wielu uczelniach w kraju i zagranicą, angażuje się w przedsięwzięcia promujące scenariuszowe myślenie oraz uczestniczy jako prelegent w wielu opiniotwórczych wydarzeniach poświęconych innowacjom i ekonomii. W 2019 roku otrzymała statuetkę Hortensji za najlepszą mówczynię biznesową w Polsce.
25
Gdybyśmy rozmawiali i zapytałbym o Państwa pierwsze skojarzenie z nazwiskiem Jan Nowicki, to pewnie usłyszałbym: aktor, Wielki Szu i byłaby to prawda ale nie cała, albo nie do końca, bo to postać o szerszym spektrum zawodów, czy raczej pasji, którym w swoim dosyć długim życiu się oddawał. W Internecie o Janie Nowickim (rocznik 19394) przeczytać można: polski aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, ale także reżyser teatralny, pedagog, dziennikarz, pisarz i poeta. Można by do tego jeszcze dodać: piosenkarz i może ktoś z Państwa przypomni go sobie także w tej roli, ale konia z rzędem dla tego kto wie, że przez rok pracował „na dole”, w kopalni i to gdzie? W kopalni Bytom VIII – Miechowice. Może nawet ktoś z Państwa spotkał go w wtedy5 w kolejce w sklepie, albo w pod budką z piwem, nie wiedząc, że ma oto do czynienia z przyszłym sławnym aktorem.
Ja nigdy nie widziałem go na żywo, na teatralnej scenie. Tylko na telewizyjnym i kinowym ekranie. Dla mnie Jan Nowicki, to Ketling-Hassling of Elgin w „Panu Wołodyjowskim” Jerzego Hoffmana (1969), geolog w „Dziurze w ziemi” Andrzeja Kondratiuka (1970), Marek w „Życiu rodzinnym” Krzysztofa Zanussiego (1970), profesor Koziełło w „Czterdziestolatku” Jerzego Gruzy (1975), no i oczywiści „Wielki Szu” Sylwestra Chęcińskiego (1982) oraz książę Hans Heinrich XV von Teuss w „Magnacie” Filipa Bajona (1986). A w latach mniej odległych? Już chyba tylko Jerzy w „Jeszcze nie wieczór” Jacka Bławuta (2008).
4 Zmarł 7 grudnia 2022 roku.
5 Ratując się przed powołaniem do wojska, Jan Nowicki przejechał na Śląski i przez rok pracował w kopalni, po skreśleniu go, w roku 1960, z listy studentów Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.
26
Myślę, że w swoim zapamiętaniu Jana Nowickiego jako aktora filmowego i telewizyjnego nie jestem odosobniony, ale on sam bardziej sobie cenił swoje role teatralne. Zaraz po ukończeniu studiów aktorskich (1964) zadebiutował w „Wariatce z Chaillot” Jeana Giraudoux z w reżyserii Zygmunta Hűbnera w Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie i ten teatr pozostał jedynym, z którym był związany jako aktor etatowy. Z innymi scenami jedynie współpracując. Pamiętamy Jana Nowickiego z jego ról filmowych, bo te od czasu do czasu przypomina nam telewizja. Jego wielkie role teatralne albo w ogóle nie zostały zarejestrowane, albo jeżeli już zostały, to gdzieś zalegają na półkach w magazynach i pokrywa je coraz grubsza warstwa kurzu. Może tylko wykładowcy w szkołach teatralnych pokazują je od czasu do czasu swoim studentom.
To tyle o Janie Nowickim historycznie, a teraz o Janie Nowickim – bohaterze książkowej biografii. Na obwolucie książki znalazło się takie stwierdzenie Beata Biały z czułością składa portret Jana Nowickiego z rozmów w jego bliskimi i z własnych wspomnień. A także z zapisków samego aktora, który jako pisarz przelał kawał swego życia na karty książek. Ci bliscy to jego syn Łukasz Nowicki, partnerki życiowe i artystyczne Márta Meszaros i Małgorzata Potocka, przyjaciele: Jerzy Federowicz, Andrzej Grabowski, Marek Kondrat, Bartosz Opania, Anna Seniuk, Muniek Staszczyk. Jak pisze autorka Całe życie przyjaźń stawia wyżej od miłości. Przynajmniej do czasu, kiedy spotka Annę. Długo miłość uważa za coś, co wcześniej czy później przemija. A przyjaźń trwa wiecznie. Nie wymaga, nie oczekuje, nie ponagla.
27
Z zastawienia nazwisk przyjaciół Jana Nowickiego można wywnioskować jak szerokie i zróżnicowane było środowisko w którem się obracał. A przecież brakuje tam jeszcze kilku innych ważnych w jego życiu ludzi. Nie ma ich, bo odeszli wcześniej. Nie ma chociażby Piotra Skrzyneckiego, z którym Jan Nowicki „rozmawiał” jeszcze przez cztery lata po jego śmierci. Tak sam o tym powiedział w rozmowie z Izabelą Kostun6: Był moim przyjacielem przez ponad trzydzieści lat. Był długo, a potem po krótkiej chorobie – zmarł – mów Jan Nowicki – Zostałem sam. Z tęsknotą i bólem tak wielkim, że wymagającym leczenia. Niespodziewana pomoc nadeszła z tygodnika „Przekrój”, który zaproponował mi stałą rubrykę. Nie namyślając się długo, postanowiłem w niej przystąpić do regularnej korespondencji ze zmarłym przyjacielem. A do tego trzeba dwojga, Pan Piotr zaczął mi odpisywać. I poniosło, poniosło… Ja pisałem, co w moim życiu. On, co w Jego – nieżyciu.
Nie ma wśród nich także jego ostatniej i największej miłości, drugiej żony Anny. W czasie kiedy książka powstawała jeszcze nie była gotowa na rozmowę (Jan Nowicki zmarł w nocy z 6 na 7 grudnia 2022 roku, książka ukazała się w roku 2023).
Proszę Państwa, mógłbym jeszcze długo i obszernie opisywać o czym jest książka „Żyć jak Wielki Szu” zachęcając do jej przeczytania. Ale tego nie zrobię, zamiast tego posłużę się jeszcze dwoma fragmentami.
6 Izabela Kostun, „Rozmowa z Piotrem” Jana Nowickiego – premiera, „Nasze Miasto”
28
Upalne lato 1939 roku. Takiego gorącego sierpnia od dawna w Polsce nie było. Temperatura piasków wydm nad Bałtykiem sięga nawet 50 stopni Celsjusza.
Piękne lato i w Kowalu. Białe od żaru i oszałamiające dni wloką się leniwie. Dom Nowickich wraz z oknami niemal tonie w bujnym kwitnieniu ogrodu. Jabłonie szczodrze obrodziły w tym roku. Soczyste, przepełnione słodkim do omdlenia miąższem owoce pachną obietnicą szczęśliwego życia. Pani Marianna brzemienna, niebawem urodzi. Nie mogą z mężem doczekać się potomka (…). Dziś wiemy, jak szczególne to było lato. Ale wtedy, gdy Marianna i Antoni oczekiwali syna, nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że za chwilę zacznie się prawdziwe piekło. Tak książka się zaczyna.
A tak kończy: Jan Nowicki (do śmierci) był przygotowany jak nikt. Nie zostawił po sobie bałaganu. Pół roku przed śmiercią napisał list do przyjaciół, w którym prosił:
„Kochajcie i szanujcie moją żoną Anusię, to najważniejsze, co mi się w życiu przydarzyło (…). Bawcie się, śmiejcie, nie smućcie. Pijcie baczewskiego, tańce dozwolone, nich będzie wesoło”. Bartosz Opania: „Zawsze musiał iść pod prąd i tego się od niego nauczyłem. Iść w zupełnie innym kierunku niż wszyscy. Żyć z fasonem. Na swoich warunkach. On żył po swojemu, na swoich warunkach, i odszedł po swojemu, na swoich warunkach. To była najważniejsza lekcja, jaką otrzymałem od Pana Jana. Na pewno tok skomentował swoje odejście: „A to skurwiel sobie wymyślił”.
W kwietniu byłem w Krakowie, w „Piwnicy Pod Baranami”, na koncercie piwnicznych pieśni i piosenek skomponowanych przez Jana Kantego Pawluśkiewicza, tekst do
29
jednej z nich „Konwalie, bzy lub pet” napisał Jan Nowicki7. Jej refren brzmi tak:
Wpadnij Pan choć na pół papierosa.
Na śmiech, słowo, brzęknięcie, szept.
My tu żyjemy, proszę Pana.
Jak te konwalie, jak bez albo pet.
Nowicki napisał ją dla twórcy Piwnicy – Piotra Skrzyneckiego, tuż po jego przedwczesnej śmierci. Napisał dla przyjaciela ale może także dla siebie. Kto to wie?
RK
RANGA KATOWIC I BYTOMIA NA PODZIE-
LONYM GÓRNYM ŚLĄSKU (cz. II)
W roku 1922 Katowice jako stolica autonomicznego województwa śląskiego stały się siedzibą władz wojewódzkich (Sejmu Śląskiego, wojewody, Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego i Śląskiej Rady Wojewódzkiej) oraz innych organów administracji szczebla wojewódzkiego, jak Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny, Urząd Skarbowy, Wojewódzka Komenda Policji. Były też nadal siedzibą władz powiatowych i komunalnych. W mieście ulokowano szereg państwowych instytucji nadzoru nad przemysłem: Wyższy Urząd Górniczy, Urząd Miar i Wag, Komisariat Demobilizacyjny. Dzięki autonomii województwa śląskiego administracyjne
7 W Internecie można obejrzeć film nagrany w dwudziestolecie śmierci Piotra S., na którym obydwaj autorzy śpiewają piosenkę na krakowskim Rynku przed Zwisem, czyli ulubioną kawiarnią Pana Piotra - Visà-vis, przez wiele lat nieoficjanym biurem Piwnicy
30
znaczenie Katowic było o wiele większe niż innych miast wojewódzkich. Odrębność od reszty kraju istniała w szeregu spraw skarbowych, komunalnych i społecznych. Większa też była, dzięki dodatkowym dochodom wpływającym do Skarbu Śląskiego, możliwość podejmowania inwestycji w mieście. Wzrosła również rola Katowic jako ośrodka dyspozycji przemysłowej.
Po przyłączeniu do państwa polskiego Górnośląskie Zagłębie Przemysłowe odgrywało o wiele większą rolę niż jego część pozostała w Rzeszy, gdzie w przemyśle ciężkim dominowała Zagłębie Ruhry. Natomiast województwo śląskie stało się największym ośrodkiem przemysłowym Rzeczypospolitej Polskiej.
Zwiększyła się liczba działających na terenie miasta kierowniczych organizacji gospodarczych i dyrekcji koncernów górnośląskich. Obok istniejących już przed podziałem Górnego Śląska dyrekcji czterech koncernów: Katowicka Spółka Akcyjna, Śląskie Kopalnie i Cynkownie z Lipin, Zakłady Hohenloego z Wełnowca oraz Rybnickie Gwarectwo Węglowe, miast stało się siedzibą pięciu dalszych dyrekcji: Górnośląskich Zjednoczonych Hut (huty „Kościuszko” w Chorzowie, „Laura” w Siemianowicach i „Zgoda” w Świętochłowicach, trzy kopalnie węgla, dwie koksownie i szereg innych zakładów), Śląskich Zakładów Górniczo-Hutniczych (huty „Baildon” i „Pokój”, kopalnie węgla „Pokój i „Eminencja”), Giesche Spółka Akcyjna (sześć hut cynku, 2 prażalnie rud, zakład elektrolizy cynku, kopalnie węgla „Kleofas” i „Giseche”), Spółki Akcyjnej Ferrum (hut „Ferrum”) oraz Zarządu Dóbr i Zakładów Księcia Pszczyńskiego (kopalnie węgla, browary, elektrownie oraz zakłady materiałów budowlanych).
31
Katowice w okresie międzywojnia (gmach Miejskiej Komunalnej Kasy Oszczędności)8
W Katowicach działały również spółki akcyjne przemysłu chemicznego i drzewnego: Związek Koksowni (zakłady chemiczne, zakłady impregnacji drewna, tartak0, Spółka Akcyjna Ligęza (trzy fabryki materiałów wybuchowych, papiernie, fabryka mas plastycznych), Zjednoczone Towarzystwo Przemysłu Drzewnego Wschód Spółka Akcyjna (dwa wielkie tartaki), Silabor Spółka Akcyjna (tartak, fabryka beczek i skrzyń). Miasto staje się także branżowej organi-
8 Fotografia za strony: https://naszahistoria.pl/tag/przedwojenne-katowice
32
zacji przemysłu drzewnego – Związku Przemysłu Tartacznego i Handlu Drzewem o zasięgu ogólnopolskim, grupującym 17 przedsiębiorstw przemysłowych, 44 handlowe oraz 3 o charakterze mieszanym. Rozwój tej gałęzi produkcji wpływał na wzrost funkcji dyspozycyjnej miasta; drewno i wyroby chemiczne dostarczane były do potrzeb całego zagłębia za pośrednictwem firm katowickich. (…)
Bytom po 1922 roku nie został centrum administracyjnej i politycznej pozostałej w Niemczech rejencji górnośląskiej. Taką rolę nadal odgrywało Opole. Ze względu na swoje nadgraniczne położenie stał się jednak ważnym ośrodkiem komunikacyjnym, gospodarczym i politycznym. Odgrywał też dużo większą rolę w państwie niemieckim niż przed I wojną światową.
Joanna Stomska
DZIAŁO SIĘ
22 - 23 marca – udział chóru „Wrzosy Jesieni” w V edycji Wojewódzkiego Festiwalu Piosenki dla Seniorów JURA SENIOR FESTIVAL w Porębie
26 marca – udział delegacji Uniwersytetu w XIII Forum Seniora w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach
17 kwietnia – wykład otwarty prof. Irmy Koziny „Malarstwo młodopolskie jako inspiracja twórców filmu animowanego Chłopi” w sali kameralnej MDK nr 1
18 kwietnia – VII Mistrzostwa Bytomskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Strzelaniu Sportowym i Darcie –
33
strzelnica w Zespole Szkół Mechaniczno-Elektronicznych w Bytomiu
18 kwietnia – spotkanie klubu literacko-muzycznego „Liryczna Nuta” w Galerii „Pod Sztrychem” w MDK Nr 1
24 kwietnia – Końcxące sezon wiosenny spotkanie członków sekcji Nordic Walking w „Leśniczówce” w Bytomiu-Miechowicach
27 kwietnia – wycieczka grupy słuchaczek Uniwersytetu, uczestniczek wykładów Bożeny Miś „Dzieła mówią”, do Krakowa na wystawę VAN GOGH Multi-Sensory Exhibition oraz do Muzeum Banksy’ego.
28 kwietnia – wizyta grupy słuchaczek Uniwersytetu w gmachu Opery Śląskiej z okazji Międzynarodowego Dnia
Tańca
2 maja – wycieczka słuchaczy do Wałbrzycha i zamku w Książu
3 maja – udział przedstawicieli Zarządu Samorządu Słuchaczy Uniwersytetu w miejskich obchodach Święta Narodowego Trzeciego Maja
3 maja – zakończenie akcji „Wyzwanie 770 km dla Bytomia”, w której udział wzięli także słuchacze i słuchaczki Uniwersytetu
7 maja – wernisaż wystawy „Przez dziurkę od klucza” grupy plastycznej Uniwersytetu pracującej pod opieką Marty Hawlickiej
10 maja – występ czworga słuchaczy Uniwersytetu w spektaklu improwizowanym sztuki „Schöne Frau Hilda
34
caput” w teatrze domowym „Sztokoffnia” przy ul. Oświecimskiej
11 maja – udział reprezentacji Uniwersytetu w zawodach strzelania z broni pneumatycznej, darta, bule oraz disc-golfa. rozgrywanych w Piekarach Śląskich w ramach Sportowych Spotkań Majowych 2024
14 maja – wykład otwarty notariusza p. Justyny Skwarczyńskie „Spadki, darowizna a dożywocie”, w sali kameralnej MDK Nr 1
W NASTĘPNYM NUMERZE
W ostatnich dwóch tygodniach maja zaplanowanych jest na Uniwersytecie kilka ciekawych wydarzeń, a potem letnie ferie i przerwa w zajęciach, ale tak jak każdego roku nasi słuchacze nie spędzają ich leniwie przed telewizorami lub w ogródku albo na działce. Zaraz na początku czerwca grupa słuchaczy wybiera się na wycieczkę na północ Polski –w programie między innymi zwiedzanie Elbląga, Fromborka i Torunia oraz rejs Kanałem Ostródzko-Elbląskim. Pod koniec czerwca chór „Wrzosy Jesieni” wyjeżdża na cztery dni do Zawady Pilickiej na warsztaty śpiewacze. Także w lipcu i sierpniu nasi słuchacze nie jeden raz zaskoczą nas swoim udziałem w wydarzeniach organizowanych w mieście i regionie dla jego mieszkańców. Relacje z tych wszystkich aktywności postaramy się zamieścić w pierwszym powakacyjnym numerze „Trzeciego Oddechu”. Będzie też kolejny fragment opowieści o międzywojniu w Katowicach i w Bytomiu oraz zachęta do sięgnięcia po ciekawą książkę.
Redakcja
35
Redakcja
Młodzieżowy Dom Kultury Nr 1 w Bytomiu
Bytomski Uniwersytet Trzeciego Wieku
ul. Powstańców Warszawskich 12, 41-902 Bytom
tel.: 32 281-25-08 wew. 101 lub 727-434-162
e-mail: utw@utw.bytom.pl
http://www.utw.bytom.pl
Zespół redakcyjny:
Ryszard Kłak [RK]
Gościnnie:
Jola Chrostek, Zofia Golder, Ziuta Kramarczyk, Bożena Miś, Joanna Stomska
Fotografie: z zasobów Bytomskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, Młodzieżowego Domu Kultury Nr 1 i z Internetu
Na okładce
Organizatorzy i uczestnicy VII Mistrzostw Bytomskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Strzelaniu Sportowym i Darcie
36