
6 minute read
Magia i tajemnice Derby
from Magazyn KANAT 2/2021
by TorSluzewiec
MAGIA
i TAJEMNICE DERBY
Advertisement
AUTOR: JAN ZABIEGLIK ZDJĘCIA: TOR WYŚCIGÓW KONNYCH SŁUŻEWIEC
Gdy tylko został ogłoszony pierwszy, w tym roku bardzo wczesny zapis (21 kwietnia, a Derby zostaną rozegrane 4 lipca) do tej najbardziej kultowej gonitwy, nie tylko hodowcy i właściciele koni oraz trenerzy, jeźdźcy i pracownicy stajenni, ale także stali bywalcy toru starają się dociekać, jakie tajemnice w sobie kryje.
Przedderbowe perypetie, ścieżki i pomyłki
Już sam fakt, że koń został zgłoszony do Derby w pierwszym zapisie, ma wpływ na ocenę jego szans w pierwszych startach w sezonie, a zainteresowanie nim wzrasta, jeśli spisuje się na tyle dobrze, że nie zostanie skreślony z derbowej listy w pierwszym i drugim terminie. Zdarzało się nieraz, że trenerzy i właściciele niezadowoleni już z pierwszego występu konia w wieku trzech lat, na którego liczyli, nie zgłaszali go do wyścigu o błękitną wstęgę. W ostatnich latach najbardziej spektakularnym tego rodzaju przypadkiem był brak na derbowej liście w 2015 r. zakupionego przez Ukraińca Konstantina Zgarę w Irlandii Tantala, który kosztował 110 tys. euro. Wystarczyło, że w pierwszej przedderbowej próbie, wyścigu o Nagrodę Strzegomia (kat. B, 1600 m), zajął ósme, ostatnie miejsce, by Zgara i Walicki zrezygnowali ze zgłoszenia go do Derby.
Ambitny kasztan, mówiąc żartem, musiał chyba poczuć się urażony, bo już po trzech tygodniach w dobrym stylu i czasie wygrał bieg II grupy i następnie główny wyścig przed Derby, Nagrodę Iwna (kat. A, 2220 m). Jakby tego było mało, ustanowił wtedy rekord toru na 2200 m – 2’14,7”. Następnie wygrał Nagrodę Kozienic (kat. A, 2000 m) oraz zajmował drugie miejsca w St. Leger i Wielkiej Warszawskiej za fenomenalnym, trójkoronowanym derbistą Va Bankiem, który w treningu Macieja Janikowskiego był niepokonany aż w 12 startach (jako jedyny koń w polskim treningu wygrał bieg III gr. w Baden-Baden). Z powodu lekkiej kontuzji pobiegł on w Derby bez sprawdzenia czy „trzyma dystans”, po sześciotygodniowej przerwie, po świetnych wygranych w Strzegomia i Rulera (1600 m).




Janikowski, żeby trzymać w szachu rywali, nie zgłosił w 2019 roku do Nagrody Iwna Ophelia’s Aidana. Gdy zapytałem, jakie są powody tej decyzji, odpowiedział: – „On żadnej dystansowej próby nie potrzebuje. Niech odpoczywa po wyczerpujących wyścigach w Strzegomia i Rulera, w których osiągał metę na drugiej pozycji.” W Derby jednak Ophelia’s Aidan był znowu drugi!
Niektórzy trenerzy, żeby uniknąć wcześniejszej konfrontacji z końmi mającymi wyższe notowania, wybierają dla nich tzw. boczną ścieżkę do Derby. W 2013 roku podążał nią wyhodowany przez Andrzeja Zielińskiego Patronus, który był czwarty w Irandy (I gr., 2000 m) i trzeci w Memoriale Jednaszewskiego (I gr., 2200 m), ale w Derby sprawił dużą niespodziankę, zdobywając pod Piotrem Piątkowskim 11. wtedy błękitną wstęgę dla trenera Walickiego, który jest pod tym względem rekordzistą. Ma w swoim bogatym dorobku aż trzynaście zwycięstw w Derby na Służewcu i jedno za granicą (Korab w Wiedniu w 1984 r.).
Na ironię losu zakrawał fakt, że Zieliński sprzedał Patronusa po karierze dwuletniej ówczesnemu ukraińskiemu potentatowi Zgarze za 30 tys. euro pod warunkiem, że koń pozostanie w treningu Walickiego. Dodajmy, że Walicki zanotował wtedy swój drugi w karierze derbowy dublet (pierwszym był porządek Dżesmin – Sodana w 2005 r.), bo Patronus wygrał o trzy długości przed Kundalini, hodowli i własności zadomowionego w Polsce od początku lat 90. hinduskiego biznesmena Kishore Mirpuriego. Potem był drugi w St. Leger i pierwszy w Wielkiej Warszawskiej. Został wybrany Koniem Roku, a Zielińskiemu na osłodę przypadł tytuł Hodowcy Roku.
Swoje pierwsze zwycięstwo w Derby, ale już tylko jako współwłaściciel razem ze swym bratem Ryszardem i trenerem Adamem Wyrzykiem, Andrzej Zieliński fetował trzy lata później, gdy wygrał zakupiony na aukcji przez Krzysztofa Falbę w Irlandii Caccini. Falba zapłacił ok. 9 tys. euro za konia, którego mu wybrał trener Wyrzyk, ale jeszcze zanim Caccini wystartował w wieku dwóch lat, rozmyślił się. Nie wierzył, że to może być dobry koń i z niewielką nawiązką odsprzedał go trenerowi Wyrzykowi, który zaproponował udziały braciom Zielińskim. Tym razem Falbę dosięgnęła ironia losu, bowiem Caccini
przegrał tylko jako dwulatek w debiucie, ale potem już tylko wygrywał na Służewcu (do historii przejdzie zwycięski pojedynek z Va Bankiem w Wielkiej Warszawskiej), choć trener Wyrzyk początkowo nie kwapił się zbytnio, by rzucać go na głęboką wodę. W wieku trzech lat zgłosił go od razu do dystansowej próby (N. Irandy, 2000 m), omijając nagrody Strzegomia i Rulera. Dopiero w Iwna Caccini pokazał klasę, wygrywając łatwo w czasie 2’16,6” na torze lekko elastycznym. Wtedy było już wiadomo powszechnie, że w Derby „już wisi”, czyli jego numer startowy zostanie umieszczony na pierwszym miejscu na tablicy wyników. I tak też się stało! Wygrał łatwo o 3 dł., podczas biegu rozegranego na końcówkę (29,5).
W ostatnim dziesięcioleciu najbardziej spektakularnym było zwycięstwo w 2011 r. trenowanego przez Krzysztofa Ziemiańskiego Intensa, przedostatniego derbisty polskiej hodowli (ostatnim był w 2013 r. Patronus) oraz własności Romana Piwki. W Strzegomia był czwarty pod nadwagą, natomiast Rulera już wygrał, ale łeb w łeb z Małym Kapralem. W Iwna jeździec tak źle go przeprowadził w dystansie („Nie wykonał mojej dyspozycji. Miał prowadzić wyścig, a jechał w grupie” – mówi dziś Ziemiański), że dał się zamknąć jak w klatce na prostej, w wyniku czego Intens zajął dopiero piąte miejsce. Ponadto po biegu okazało się, że został „zarąbany”, czyli zraniony przez podkowę biegnącego za nim konia. Na tydzień został wyłączony z treningu i Ziemiański do końca nie był pewny, czy Intens w ogóle wystartuje. Nic dziwnego, że w totalizatorze zwyczajnym (stawka na zwycięstwo) jego notowania wynosiły 11:1 (33 za 3 zł). A Intens wygrał pod Czechem Tomášem Lukáškiem, jak to się mówi na wyścigach, o kawał, czyli o 12 długości. Następnie z podobną przewagą zdobył trzecią koronę w St. Leger i wygrał Wielką Warszawską. – Szkoda, że nie został u mnie w treningu. Hodowca i właściciel został skuszony sumą 1 mln zł i sprzedał go Zgarze. W wieku 4 lat Intens był przygotowywany do występu w Moskwie o Nagrodę Prezydenta. W niejasnych okolicznościach padł w stajni z powodu skrętu jelit kilka dni przed wyścigiem. Wielka szkoda. Taki koń rodzi się raz na kilkadziesiąt lat – ubolewa trener Ziemiański.
Wyjątkowość i niepewność Derby
Dopiero ten bieg, w którym ogiery i klacze muszą się po raz pierwszy zmierzyć z dystansem 2400 m ujawnia prawdziwe, a nie często domniemywane na podstawie rodowodów ich predyspozycje. Wszystkie wcześniejsze próby dystansowe (2000 i 2200 m) są jedynie w części miarodajne, a przecież zdarza się, o czym już wspomniałem, że niektórzy z trenerów w ogóle z nich rezygnują.
Tak zrobił Andrzej Walicki, który niespodziewanie dostał do treningu w pierwszej dekadzie maja zimowego faworyta na Derby Power Barbariana. Właściciel zabrał go ze stajni, w której odnosił on sukcesy jako dwulatek, po pierwszym tegorocznym biegu o Nagrodę Strzegomia (2 maja). Power Barbarian był zimowym faworytem na Derby (wygrał Nagrodę Mokotowską), ale

tym razem przybiegł ostatni blisko 13 dł. za zwycięzcą. Ten wynik tak wstrząsnął właścicielem, że z dnia na dzień postanowił zmienić trenera. – Nie zdążyłem jeszcze dobrze poznać Power Barbariana – mówi Walicki. – Przygotowuję go spokojnie już tylko do Derby. Każda metoda jest dobra, jeśli zakończy się dobrym rezultatem – dodaje.
Wygra koń szczęśliwy?
Derby są gonitwą tajemniczą, bo nie wszystkie karty są przed nimi odkryte. Ludzie z wyścigów jak mantrę powtarzają, że tę gonitwę wygrywa koń szczęśliwy, czyli niekoniecznie najlepszy w roczniku, ale taki, któremu od startu do mety wszystko po drodze dobrze się ułoży i będzie miał swój nomen omen „dzień konia”, jak np. Daglezja (w 1971 r.) czy Soros w 2009 r. (nad torem rozpętała się ulewa, a one lubiły błoto), czy mające przedostatnie notowania w totalizatorze Durand (w 1993 r.), Infamia (2010) i Natalie of Budysin (2012), których zwycięstwa kompletnie zaskoczyły publiczność i fachowców. Podobnych fuksów w historii Derby na Służewcu było kilkanaście. Unikatowy wynik osiągnął w 2008 r. Ruten, który w Derby wygrał swój pierwszy wyścig w karierze (wcześniej startował cztery razy) i jakby po tym wyczynie dostał nowe życie, bo zwyciężył także w St. Leger, a potem należał już do czołówki.
Który koń okaże się szczęśliwy w Westminster Derby 2021? Ich sylwetki znajdą Państwo w specjalnym dodatku do „Kanatu”. Gonitwa Derby została ufundowana przez XII lorda miasta Derby sir Edwarda w 1780 r. i z czasem stała się najważniejszą próbą selekcyjną dla trzyletnich ogierów i klaczy (nie mogą w niej biegać wałachy) pełnej krwi angielskiej na torach prawie całego świata. Derby Anglii rozgrywane są w Epsom na dystansie 1 i 1/2 mili (dokładnie 2426 m). W Warszawie (na Polu Mokotowskim) po raz pierwszy odbyły się w 1896 r. Ich dystans na Służewcu wynosi 2400 m (jedno okrążenie toru). Derby stanowią tzw. drugą koronę. Jeśli koń wcześniej wygra Nagrodę Rulera (1600 m), a później jeszcze St. Leger (2800 m) uzyskuje miano trójkoronowanego. 14 takich koni w historii Służewca przedstawiamy w osobnym artykule.
