6 minute read

Mistrzowie pod lupą – wywiad ze Szczepanem Mazurem i Jarosławem Skrzyczyńskim

MISTRZOWIE POD LUPĄ AUTOR: MAGDALENA KOMAREK ZDJĘCIA: TOR WYŚCIGÓW KONNYCH SŁUŻEWIEC

Obaj są swojego rodzaju ikonami w dyscyplinach, które reprezentują. Dopiero kiedy pozna się ich bliżej można zobaczyć zaskakujące podobieństwo. Nie wyróżniają się oni na tle innych zawodników tylko ilością sukcesów na swoim koncie, ale także tym, jakie mają podejście, sposób myślenia i bycia. To właśnie te obserwacje były inspiracją do tej rozmowy.

Advertisement

Jak wygląda Twój dzień?

Jarosław Skrzyczyński: Ja właściwie mieszkam w stajni, i nie mówię tego w przenośni - stajnię mam zaraz obok domu. My zaczynamy trochę później niż wyścigowcy, ja jestem w stajni ok 7:30, ale z kolei później kończę pracę, bo jeżdżę mniej więcej do godziny 16. Ale praca w stajni to nie tylko jazda konna, jest też mnóstwo innych rzeczy do zrobienia i czasami trzeba też naprawić traktor albo chwycić za pędzel coś pomalować, podreperować. Tu nie ma dla nikogo taryfy ulgowej i nikt takich rzeczy za nas nie zrobi. Teraz trwa sezon, więc właściwie co tydzień, od czwartku jesteśmy na zawodach, wracamy w niedzielę i w poniedziałek znowu do stajni.

JAROSŁAW SKRZYCZYŃSKI jest liderem rankingu Polskiego Związku Jeździeckiego, czterokrotnym Mistrzem Polski Seniorów, reprezentantem klubu KJ Agro-Handel Śrem. Najwyżej sklasyfikowany w historii Polak w rankingu FEI - 51. miejsce. (2018 r.)

Szczepan Mazur: Na co dzień przyjeżdżam do stajni na 6:30, muszę wyjechać z domu mniej więcej pół godziny wcześniej. żeby zdążyć na czas, a później czeka mnie około 6 – 7 przejażdżek. Wszystko zależy od tego, jaki plan treningowy ma ułożony trener dla każdego z koni. W międzyczasie jest trochę pracy do zrobienia w stajni i kończę około 14:00, wracam do domu coś zjeść i wychodzę na trening – na rower, pobiegać albo na siłownię. W sobotę również jestem od rana w stajni, ale mam tylko 4 przejażdżki i jedziemy prosto na Służewiec, a tam jeszcze sauna i później wyścigi. Niedziela jest już trochę spokojniejsza, bo poranek mam dla siebie, natomiast poniedziałek mamy wolny.

SZCZEPAN MAZUR jest sześciokrotnym czempionem dżokei, wygrał trzy razy Derby, poza sezonem w Polsce możemy zobaczyć go na torach w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie również ma na koncie wiele sukcesów.

wam to nie ma to już dla mnie znaczenia. Zjeżdżam z parkuru zadowolony, ale za jakąś godzinę mam nowy cel i jestem na nim w 100% skupiony. Nie przeżywam zwycięstw, nie żyję nimi. Nie wiem czy to jest normalne, że tego w sobie nie pielęgnuję, ale mam zaraz inny plan, nowe cele, myślę o kolejnych koniach, idę do przodu.

S.M: Nie chodzi tutaj nawet o odpoczynek, ale ciągle gdzieś tam pojawiają się nowe cele. Nigdy nie spełnia się marzeń w pełni, zawsze można coś zrobić lepiej. Można wygrywać ważne gonitwy, ale za rok jest znowu inna stawka koni, inne wyzwanie. Jedne marzenie się spełnia to pojawiają się nowe.

Co sprawia, że jest się najlepszym?

J.S: Nie wiem czy jest na to jakiś schemat. Każdy pewnie ma swoją własną ścieżkę, ale myślę, że chodzi głównie o powtarzalność, konsekwencję w działaniu. Trzeba tysiące razy powtarzać jedną czynność, aż do znudzenia (co w pewnym momencie wydaje się już nie do końca normlane), ale jeżeli miałbym wybierać to chyba właśnie to ostatecznie daje najlepsze efekty. Dodałbym jeszcze do tego cierpliwość, która zresztą nie do końca jest moją najmocniejszą stroną, ale cały czas nad tym pracuję, bo to jest bardzo potrzebne. Niektórzy mówią, że trzeba mieć spokojną głowę, ale bardziej chodzi o to, żeby kontrolować to wszystko co się w niej pojawia.

S.M: Myślę, że po prostu nie można się zatrzymywać, ani na chwilę osiąść na lurach. Cały czas trzeba pracować, poznawać konie, uczyć się ich i wiedzieć, czego każdy z nim potrzebuje. Ten sport jest bardzo wymagający, nie można odpuścić ani na chwilę, bo każdy spadek formy, niedociągnięcie, brak informacji o koniu jest od razu zdemaskowany i widoczny w wyniku. Tylko nieustanna praca pozwala osiągać dobre rezultaty.

Jeżeli osiągnąłbyś wszystko o czym marzysz, myślisz, że zszedłbyś ze sceny na zasłużony odpoczynek czy dalej byś ciężko pracował?

J.S: Nie wiem czy jest jakaś taka przejrzysta granica, w której się już osiągnęło wszystko. Raczej nie. Ja mam trochę tak, że dążę do czegoś i w momencie, jak to zdoby-

Wybierz tylko jedną cechę charakteru, która według Ciebie determinuje zwycięzcę.

J.S: Upór.

S.M: Upór.

Co jest najtrudniejsze kiedy już jest się na topie?

J.S: Najtrudniejsze jest to, że trzeba nie tylko cały czas utrzymywać formę, ale też ciągle ją podnosić. Konkurencja nie śpi, dlatego nie można sobie odpuścić nawet na jeden dzień. Ja wiem, że jak zwolnię tempo na tydzień to jestem już daleko w tyle. Największym błędem jest w takiej sytuacji stwierdzenie, że nie trzeba już tak samo pracować, wtedy spada się na łeb na szyję. Konie i ludzie nie mogą być w topowej formie przez cały czas, dlatego też trzeba tak tym menażować, żeby być gotowym w tych

najważniejszych momentach. To zarządzanie energią, planem treningowym jest szczególnie trudne teraz, gdy jest tak dużo różnych zawodów.

S.M: Presja, żeby się utrzymać na szczycie. To chyba jest naturalne. U nas, w wyścigach wraz z sukcesem przychodzą kolejne szanse i możliwości. Będąc na topie dostaje się lepsze konie, ale to nie znaczy, że jest łatwiej. Menażowanie dosiadami to jest też pewna sztuka,, żeby nic nie stracić, nikogo nie urazić. Dokonując wyboru zawsze coś się odrzuca, z czegoś rezygnuje. To czasami są bardzo trudne decyzje. Okazuje się chyba, że sukces przynosi nam inne wyzwania, może nawet trudniejsze niż kiedy było się w drodze na szczyt.

Czy zaczynając swoją karierę spodziewałbyś się, że będziesz tu gdzie jesteś teraz?

J.S: Może gdzieś w jakiś bardzo odważnych marzeniach, ale na pewno nie spodziewałem się tego. To było dla mnie niedostępne…albo wydawało się takie być. Raczej byłem zawsze gdzieś tam z boku, większość rzeczy była poza moim zasięgiem. To wszystko przyszło z czasem. Nie ośmieliłbym się kiedyś powiedzieć na głos, że będę tu gdzie jestem teraz, ale zaprowadził mnie do tego miejsca upór. To raczej nie była droga usłana różami. Zrodziło się to ze żmudnego powtarzania w kółko tych samych czynności, wstawania rano. Im więcej pracowałem i im dłużej przebywałem z końmi, tym więcej pojawiało się szans i możliwości.

S.M: Ja nie pochodzę z rodziny tzw. ,,wyścigowej’’. Rodzice kupili kiedyś konia na gospodarstwo, wsiadłem i tak zostałem na tym grzbiecie. Wtedy nie wiedziałem o czym w ogóle mogę marzyć. Jeździłem, pracowałem, z czasem pojawiały się jakieś propozycje, szanse żeby pójść dalej, ale na pewno nie wiedziałem wtedy do czego to zmierza i na pewno nie spodziewałbym się, że będę tu gdzie jestem teraz.

Łatwo zapominasz o przegranych, żeby nie obciążać psychiki czy wracasz do nich i wielokrotnie analizujesz?

J.S: Oczywiście, że przegrane przeżywam dużo dłużej niż wygrane. Zwycięstwa to jest moment. 5 min, dekoracja, runda honorowa. Niepowodzenia analizuję, przepracowuję, bo nawet jak parkur stoi w tym samym miejscu w trakcie konkursu, a ja mam różne konie to jest za każdym razem inaczej. To ludzie chodzą, to pies, to dzieci, to słońce, cień, deszcz. Trzeba wyciągać wnioski na przyszłość i przygotowywać do tych wszystkich sytuacji i siebie i konia. Tak buduje się intuicję.

S.M: Zawsze analizuję gonitwy przegrane, zastanawiam się co można było zrobić inaczej, dlaczego koń tak zareagował. Analizuję przegrane, ale to dlatego, żeby wyciągnąć wnioski, a nie żeby zamęczać się psychicznie.

Kto Cię inspiruje?

J.S: Najlepsi. Każdy jeździ swoim stylem i od każdego można się czegoś nauczyć, zainspirować się. Trzeba mieć swój styl, ale cały czas obserwować tych, którzy osiągają sukcesy. Nie możemy spocząć na laurach, a od każdego można się czegoś nauczyć.

S.M: Obserwuję od zawsze najlepszych dżokei na świecie. Każdy z nich jest trochę inny, mają różne style, ale warto zaobserwować te niuanse, które są decydujące w wyścigu.

Dostrzegasz te podobieństwa? Ważna jest jeszcze jedna informacja - rozmowy z bohaterami wywiadu były przeprowadzane osobno, jeden nie słyszał co odpowiada drugi. Jaki płynie z tego wniosek? Aby być Mistrzem, trzeba myśleć jak Mistrz.

This article is from: