5 minute read

Historia Brytyjskich i Irlandzkich Lwów

Next Article
Spis treści

Spis treści

133 lata tradycji, ponad 650 meczów – niewiele jest w świecie rugby instytucji, które w takim stopniu łączyłyby romantyczne początki sportu ze współczesnością. Jednak te 133 lata łączą chyba tylko dwie rzeczy: gromadzenie w jednej drużynie zawodników z Wysp Brytyjskich i wyprawy na drugi koniec świata, aby rozegrać serię towarzyskich spotkań. Cała reszta zmieniała się. Irlandia oddzieliła się od Zjednoczonego Królestwa i rozpadło się imperium. W 1888 turyści rozegrali 53 spotkania, a wyprawa trwała ponad pół roku, natomiast w 2021 mamy imprezę trwającą miesiąc z tylko 9 meczami. Zmienił się też sposób selekcji – pierwsza wyprawa była przedsięwzięciem komercyjnym, ale zawodnicy byli amatorami i uczestniczyli w niej tylko tacy, którzy mogli sobie pozwolić na porzucenie pracy i rodzin, a dziś drużyna to największe gwiazdy brytyjskiego i irlandzkiego rugby. Dawniej często swoje wyprawy Lwy kończyły zdziesiątkowane kontuzjami, dziś w każdej chwili można ściągnąć zmienników.

Pierwsza wyprawa była swego rodzaju rewolucją. W 1888 Anglia została odcięta od gry z tradycyjnymi rywalami z Wysp Brytyjskich z powodu odmowy przystąpienia do International Rugby Football Board. Potrzeba gry z rywalami z zewnątrz doprowadziła do zorganizowania pierwszego zamorskiego touru – elementu, który będzie definiował światowe rugby równie mocno jak Puchar Pięciu Narodów przez następne sto lat, bo tylko przy takich wyjazdowych okazjach najlepsze reprezentacje będą miały okazję mierzyć się między sobą. Na dodatek było to w przesiąkniętym etosem amatorstwa świecie rugby chyba pierwsze przedsięwzięcie nastawione na zysk (choć ostatecznie go nie przyniosło).

Advertisement

Rugby Football Union z powodu komercyjnego charakteru nie patronowało wyprawie, ale też nie przeszkadzało

– bo zawodnicy nie mieli zarabiać. Kilku graczy odmówiło wyjazdu, bo zaoferowano im pieniądze, inni jednak przyjęli jakieś pieniądze „pod stołem” (jedyny przyłapany został zdyskwalifikowany przed wyjazdem). W składzie znaleźli się w zdecydowanej większości Anglicy, zaledwie czterech zawodników miało doświadczenie międzynarodowe i nikt nie traktował ich jako oficjalnej reprezentacji – nazywano ich „The English footballers”. Było ich zaledwie 21, a rozegrali 53 spotkania – 35 według reguł rugby union i 18 według reguł futbolu australijskiego. Stracili też kapitana, Roberta Seddona, który utonął podczas pobytu w Australii. Pierwszy mecz rozegrali 28 kwietnia 1888 w Dunedin przeciwko drużynie Otago (wygrany 8:3). Międzykontynentalne starcie zaowocowało m.in. sporami o interpretację przepisów, które będą stanowić nieodłączny element wyjazdów przez kolejne kilkadziesiąt lat (w 1888 poszło o wykopywanie piłki piętą z młyna).

W 1891 kolejna brytyjska ekipa ruszyła do Południowej Afryki, tym razem na zaproszenie tamtejszej federacji oraz z błogosławieństwem Rugby Football Union (pod szyldem Wysp Brytyjskich – British Isles). Wśród dwudziestu meczów znalazły się trzy pierwsze oficjalne spotkania międzypaństwowe (testy). Lwy wygrały wszystkie mecze, tracąc zaledwie jeden punkt. Pierwszy w historii test Lwów rozegrano 30 lipca 1891 w Port Elisabeth i zakończył się wynikiem 4:0. Pierwszą porażkę w teście Lwy zanotowały podczas kolejnego wyjazdu w 1894, także do Południowej Afryki. Te pierwsze wyprawy dały duży impuls rozwojowi rugby zarówno w Nowej

Zelandii (to u Lwów gospodarze zobaczyli jak grać podaniami i rozwinęli potem tę sztukę do poziomu mistrzowskiego), jak i w Południowej Afryce.

Przed pierwszą wojną światową drużyna Wysp Brytyjskich ruszała w świat dziewięciokrotnie. W 1903 pierwszy raz przegrała serię testów (ani jednego zwycięstwa z Południową Afryką).

Jadąc w 1908 do Nowej Zelandii i Australii, wobec oskarżeń rzucanych na Nowozelandczyków o przyjmowanie pieniędzy na utrzymanie, Brytyjczycy chcieli udowodnić wyższość sportu amatorskiego i podczas podróży statkiem ani razu nie trenowali. W Nowej Zelandii w testach przeciwko gospodarzom ponieśli dwie upokarzające porażki oraz wywalczyli remis w morzu błota. Wrócili do domu zniesmaczeni podejściem Nowozelandczyków do sportu, a także ich sposobem gry. W okresie międzywojennym wyprawy Wysp Brytyjskich zorganizowano pięciokrotnie, a wyniki Brytyjczyków były kiepskie: serie testów wygrali jedynie dwukrotnie w Argentynie (których zresztą nie traktowano jako oficjalne). Natomiast w trzech wyjazdach do silniejszych przeciwników ponieśli porażki: najboleśniejsze w 1924 w Południowej Afryce, gdzie nie wygrali ani jednego testu, oraz w 1930 w Nowej Zelandii i Australii, gdy wygrali tylko jeden (do historii przeszedł menedżer Lwów, James Baxter, obrażający gospodarzy – po powrocie do kraju doprowadził do zmiany zasad gry eliminując używany w Nowej Zelandii młyn z ustawieniem 2-3-2 i wing-forwardem).

Po drugiej wojnie światowej brytyjska drużyna wróciła w 1950 wyprawą do Nowej Zelandii i Australii, po raz pierwszy oficjalnie używając nazwy British Lions i występując w czerwonych koszulkach, za to po raz ostatni drogą morską. Poniosła porażkę w serii testów z Nową Zelandią (remis w pierwszym, potem trzy przegrane) i niewielkim pocieszeniem były zwycięstwa nad Australią. W kolejnych wyjazdach nie było lepiej – w latach 50. i 60. Lwy wygrywały serie testów tylko z Australijczykami. Przegrywały natomiast z Nowozelandczykami (m.in. porażka z 1959, gdy Lwy zdobyły cztery przyłożenia, a Nowozelandczycy ani jednego, a także prawdziwa katastrofa w 1966: cztery porażki, a na dodatek przegrana w drodze powrotnej z Kolumbią Brytyjską) i Południowoafrykańczykami (tu wyjątkiem był stanowiący spore osiągnięcie remis w serii 2:2 z 1955, natomiast podczas dwóch wypraw w latach 60. Lwy nie wygrały ani jednego testu). Choć po wojnie starano się wybierać do drużyny najlepszych graczy, wciąż wielu nie mogło sobie pozwolić na wyjazd z powodów finansowych. Ale serie porażek w Nowej Zelandii powodowały zmiany na Wyspach Brytyjskich – zaczęto stopniowo adaptować rozwiązania stosowane przez rywali, w tym zatrudniać trenerów.

Sukcesy przyszły w pierwszej połowie lat 70. W 1971 Brytyjskie Lwy pod przewodnictwem Walijczyka Johna Dawesa ruszyły do Nowej Zelandii. Po pierwszym meczu, przegranym z australijskiego Queenslandem, jego trener stwierdził, że to najsłabsze Lwy, jakie oglądał – ale w Nowej Zelandii Brytyjczycy zaprezentowali się imponująco. W pierwszym teście wygrali 9:3 i choć w drugim ulegli All Blacks 12:22 (tracąc aż pięć przyłożeń), zwyciężyli w trzecim. W ostatnim, decydującym starciu padł remis 14:14 (Lwy zawdzięczały go m.in. wykonanemu w końcówce z 45 m drop goalowi JPR Williamsa). Do dziś Lwy z 1971 pozostają jedynymi, którym udało się wygrać serię testów z Nową Zelandią. A w 1974 poszło im jeszcze lepiej. Zagrali w Południowej Afryce 22 spotkania, z których wygrali 21 (w tym trzy testy) i zremisowali dopiero w ostatnim (czwartym teście), zresztą w kontrowersyjnych okolicznościach. Te dwie wyprawy były szczytowym momentem w historii Lwów – Wyspy Brytyjskie udowadniały, że mają najlepszych rugbystów na świecie.

Potem jednak wróciły porażki. W 1977 w Nowej Zelandii Lwy wygrały jeden test, przegrały zaś trzy, a do tego bilansu dorzuciły jeszcze porażkę w drodze powrotnej z Fidżi. Podobny bilans miały w 1980 w Południowej Afryce (ta potem wypadła z cyklu na kilkanaście lat, bojkotowana z powodu apartheidu), a wyjazd z 1983 do Nowej Zelandii zakończył się upokarzającym wynikiem serii testów 0:4. Na zwycięstwo w serii Lwy czekały aż do 1989, gdy po 23 latach przerwy zawitały do Australii. Wówczas też radykalnie zmniejszono liczbę spotkań: dotąd rzadko zdarzało się mniej niż 20, teraz rozegrano zaledwie 12. Do rugby nieubłaganie nadciągał profesjonalizm (oficjalnie zaakceptowany w 1995), zawodnicy mieli coraz większe obciążenia, doszedł Puchar Świata i The Rugby Championship. Lwy dla niektórych jawiły się jako relikt przeszłości, który jest zbędnym obciążeniem najlepszych zawodników i z którego należy zrezygnować.

Mimo to przetrwały. Głównie dlatego, że stuletnia tradycja uczyniła z nich świetnie sprzedający się produkt, a ich znaczenie ekonomiczne zaczęło wykraczać poza świat sportu. Za Lwami zaczęły podróżować kilkudziesięciotysięczne rzesze brytyjskich i irlandzkich kibiców. A przychody gospodarzy z dni meczowych i praw telewizyjnych stanowiły jedną z głównych pozycji budżetów federacji. Od czasu uruchomienia rozgrywanego co cztery lata Pucharu Świata także i harmonogram wpraw Lwów stał się regularny. Wyjeżdżają co cztery lata w cyklu Australia – Nowa Zelandia – Południowa Afryka. Członkowie drużyny dostają wynagrodzenie i stanowią selekcję faktycznie najlepszych. Meczów jest coraz mniej (od poprzedniej wyprawy do Południowej Afryki nie ma ich więcej niż 10), czas trwania wypraw coraz krótszy.

Wyniki są zmienne, w Australii i Południowej Afryce raz przegrana, raz wygrana. Regułą jest jednak brak wygranej serii Lwów w Nowej Zelandii: w 1993 drużyna prowadzona przez Gavina Hastingsa przegrała serię testów 1:2; w 2005 (dwa lat po zdobyciu Pucharu Świata przez Anglię) nastąpił jedyny przypadek od 1983, gdy Lwy nie wygrały żadnego testu – jeden remis i dwie porażki, a na dodatek przegrana w rozgrzewkowym spotkaniu z Argentyną; w 2017 brakło naprawdę niewiele – jedno zwycięstwo, jeden remis i jedna porażka. O tej ostatniej wyprawie zresztą więcej w oddzielnym tekście Tomasza Płosy. Przed nami trzydziesta czwarta wyprawa Lwów. Tak różna od pierwszej, sprzed 133 lat. A jednak dająca posmak wielkiej historii.

This article is from: