The Nowodworek Times - wydanie specjalne #02/2019

Page 1

okladka

The Nowodworek Times

Wydanie specjalne


Hej! Już niedługo, bo w niedzielę 24 lutego, odbędzie się gala rozdania Oscarów za rok 2018. W związku z tym postanowiliśmy wydać dla Was specjalny numer The Nowodworek Times, w którym będziecie mogli dowiedzieć się, które filmy zostały nominowane, a także przybliżymy Wam kilka z nich. Wśród recenzji jest między innymi "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego, która walczy o nagrodę za najlepszy film nieanglojęzyczny.

O tym, do kogo trafią złote statuetki dowiemy się już za chwilę, a tymczasem - miłej lektury!

Redaktor Naczelna Marta Malczyk


Autorki recenzji: Gabriela Michałek Zuzanna Bober Weronika Krzyżak Anna Rybicka Wiktoria Pająk Grafika i okładka: Marta Malczyk

Spis treści: Green Book Bohemian rhapsody Czarne bractwo: BlacKkKlansman Czarna Pantera Zimna wojna Wyspa psów Spider-man: uniwersum


Nominowani Najlepszy film Graham King – Bohemian Rhapsody Kevin Feige – Czarna Pantera Sean McKittrick, Jason Blum, Raymond Mansfield, Jordan Peele i Spike Lee – Czarne bractwo. BlacKkKlansman Ceci Dempsey, Ed Guiney, Lee Magiday i Jorgos Lantimos – Faworyta Bill Gerber, Bradley Cooper i Lynette Howell Taylor – Narodziny gwiazdy Gabriela Rodriguez i Alfonso Cuarón – Roma Dede Gardner, Jeremy Kleiner, Adam McKay i Kevin J. Messick – Vice Jim Burke, Charles B. Wessler, Brian Currie, Peter Farrelly i Nick Vallelonga – Green Book

Najlepszy film nieanglojęzyczny

Najlepszy reżyser

Meksyk • Alfonso Cuarón − Roma

Spike Lee – Czarne bractwo. BlacKkKlansman

Polska • Paweł Pawlikowski − Zimna wojna

Paweł Pawlikowski – Zimna wojna

Liban • Nadine Labaki − Kafarnaum

Jorgos Lantimos – Faworyta

Japonia • Hirokazu Koreeda − Złodziejaszki

Alfonso Cuarón – Roma

Niemcy • Florian Henckel von Donnersmarck − Werk ohne Autor

Najlepszy scenariusz oryginalny Deborah Davis i Tony McNamara – Faworyta Paul Schrader – Pierwszy reformowany Nick Vallelonga, Brian Currie i Peter Farrelly – Green Book Alfonso Cuarón – Roma Adam McKay – Vice

Najlepszy aktor pierwszoplanowy Christian Bale – Vice jako Dick Cheney Bradley Cooper – Narodziny gwiazdy jako Jackson „Jack” Maine Willem Dafoe – At Eternity's Gate jako Vincent van Gogh Rami Malek – Bohemian Rhapsody jako Freddie Mercury Viggo Mortensen – Green Book jako Frank „Tony Lip” Vallelonga

Najlepszy aktor drugoplanowy Mahershala Ali – Green Book jako Don Shirley Adam Driver – Czarne bractwo. BlacKkKlansman jako Philip „Flip” Zimmerman Sam Elliott – Narodziny gwiazdy jako Bobby Maine Richard E. Grant – Can You Ever Forgive Me? jako Jack Hock Sam Rockwell – Vice jako George W. Bush

Najlepsza muzyka Ludwig Göransson – Czarna Pantera Terence Blanchard – Czarne bractwo. BlacKkKlansman Nicholas Britell – Gdyby ulica Beale umiała mówić Alexandre Desplat – Wyspa psów Marc Shaiman – Mary Poppins powraca

Adam McKay – Vice

Najlepszy scenariusz adaptowany Joel Coen i Ethan Coen – Ballada o Busterze Scruggsie Charlie Wachtel, David Rabinowitz, Kevin Willmott i Spike Lee – Czarne bractwo. BlacKkKlansman Nicole Holofcener i Jeff Whitty – Can You Ever Forgive Me? Barry Jenkins – Gdyby ulica Beale umiała mówić Eric Roth, Bradley Cooper i Will Fetters – Narodziny gwiazdy

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa Yalitza Aparicio – Roma jako Cleodegaria „Cleo” Gutiérrez Glenn Close – Żona jako Joan Castleman Olivia Colman – Faworyta jako Anna, królowa Wielkiej Brytanii Lady Gaga – Narodziny gwiazdy jako Ally Maine Melissa McCarthy – Can You Ever Forgive Me? jako Lee Israel

Najlepsza aktorka drugoplanowa Amy Adams – Vice jako Lynne Cheney Marina de Tavira – Roma jako Sofia Regina King – Gdyby ulica Beale umiała mówić jako Sharon Rivers Emma Stone – Faworyta jako Abigail Masham Rachel Weisz – Faworyta jako Sarah Churchill

Najlepsze zdjęcia Łukasz Żal – Zimna wojna Robbie Ryan – Faworyta Caleb Deschanel – Werk ohne Autor Alfonso Cuarón – Roma Matthew Libatique – Narodziny gwiazdy

Najlepsza piosenka „All the Stars” z filmu Czarna Pantera – muzyka: Mark Spears, Kendrick Lamar Duckworth i Anthony Tiffith; słowa: Kendrick Lamar Duckworth, Anthony Tiffith i Solana Rowe „I'll Fight” z filmu RBG – muzyka i słowa: Diane Warren „The Place Where Lost Things Go” z filmu Mary Poppins powraca – muzyka i słowa: Marc Shaiman i Scott Wittman „Shallow” z filmu Narodziny gwiazdy – muzyka i słowa: Lady Gaga, Mark Ronson, Anthony Rossomando i Andrew Wyatt „When A Cowboy Trades His Spurs For Wings” z filmu Ballada o Busterze Scruggsie – muzyka i słowa: David Rawlings i Gillian Welch


Najlepsza scenografia Czarna Pantera – Hannah Beachler; Jay Hart Faworyta – Fiona Crombie; Alice Felton Pierwszy człowiek – Nathan Crowley; Kathy Lucas Mary Poppins powraca – John Myhre; Gordon Sim Roma – Eugenio Caballero; Bárbara Enrı́quez

Najlepsze kostiumy

Najlepsza charakteryzacja

Mary Zophres – Ballada o Busterze Scruggsie

Granica – Göran Lundström i Pamela Goldammer

Ruth E. Carter – Czarna Pantera

Maria, królowa Szkotów – Jenny Shircore, Marc Pilcher

Sandy Powell – Faworyta

i Jessica Brooks

Sandy Powell – Mary Poppins powraca

Vice – Greg Cannom, Kate Biscoe i Patricia Dehaney

Alexandra Byrne – Maria, królowa Szkotów

Najlepszy montaż

Najlepszy montaż dźwięku

Barry Alexander Brown – Czarne bractwo. BlacKkKlansman

Czarna Pantera – Benjamin A. Burtt i Steve Boeddeker

John Ottman – Bohemian Rhapsody

Bohemian Rhapsody – John Warhurst i Nina Hartstone

Yorgos Mavropsaridis – Faworyta

Pierwszy człowiek – Ai-Ling Lee i Mildred Iatrou Morgan

Patrick J. Don Vito – Green Book

Ciche miejsce – Ethan Van der Ryn i Erik Aadahl

Hank Corwin – Vice

Roma – Sergio Díaz i Skip Lievsay

Najlepszy dźwięk Czarna Pantera – Steve Boeddeker, Brandon Proctor i Peter Devlin Bohemian Rhapsody – Paul Massey, Tim Cavagin i John Casali Pierwszy człowiek – Jon Taylor, Frank A. Montaño, Ai-Ling Lee i Mary H. EllisRoma – Skip Lievsay, Craig Henighan i José A. García Narodziny gwiazdy – Tom Ozanich, Dean Zupancic, Jason Ruder i Steve Morrow

Najlepsze efekty specjalne Avengers: Wojna bez granic – Dan DeLeeuw, Kelly Port, Russell Earl i Dan Sudick Krzysiu, gdzie jesteś? – Chris Lawrence, Michael Eames, Theo Jones i Chris Corbould Pierwszy człowiek – Paul Lambert, Ian Hunter, Tristan Myles i J.D. Schwalm Player One – Roger Guyett, Grady Cofer, Matthew E. Butler i David Shirk Han Solo: Gwiezdne wojny – historie – Rob Bredow, Patrick Tubach, Neal Scanlan i Dominic Tuoh

Najlepszy pełnometrażowy film animowany Bob Persichetti, Peter Ramsey, Rodney Rothman, Phil Lord oraz Christopher Miller – Spider-Man Uniwersum Brad Bird, John Walker oraz Nicole Paradis Grindle – Iniemamocni 2 Mamoru Hosoda oraz Yūichirō Saitō – Mirai Rich Moore, Phil Johnston oraz Clark Spencer – Ralph Demolka w internecie Wes Anderson, Scott Rudin, Steven Rales oraz Jeremy Dawson – Wyspa psów

Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny Free Solo – Elizabeth Chai Vasarhelyi, Jimmy Chin, Evan Hayes i Shannon Dill Hale County This Morning, This Evening – RaMell Ross, Joslyn Barnes i Su Kim Minding the Gap – Bing Liu i Diane Quon O ojcach i synach – Talal Derki, Ansgar Frerich, Eva Kemme

Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny Black Sheep – Ed Perkins i Jonathan Chinn End Game – Rob Epstein i Jeffrey Friedman Lifeboat – Skye Fitzgerald i Bryn Mooser A Night at the Garden – Marshall Curry Period. End of Sentence – Rayka Zehtabchi i Melissa Berton

i Tobias N. Siebert RBG – Betsy West i Julie Cohen

Najlepszy krótkometrażowy film animowany Alison Snowden i David Fine – Animal Behaviour Domee Shi i Becky Neiman-Cobb – Bao Louise Bagnall i Nuria González Blanco – Late Afternoon Andrew Chesworth i Bobby Pontillas – One Small Step Trevor Jimenez – Weekends

Najlepszy krótkometrażowy film aktorski Vincent Lambe i Darren Mahon – Detainment Jérémy Comte i Maria Gracia Turgeon – Fauve Marianne Farley i Marie-Hélène Panisset – Marguerie Rodrigo Sorogoyen i María del Puy Alvarado – Mother Guy Nattiv i Jaime Ray Newman – Skin



Green Book

„Green Book” w reżyserii Petera Farelly to dramato-komedia, która w polskich kinach pojawiła się niedawno, a bierze udział w wyścigu o główną, oscarową statuetkę.

Dwie bardzo różne postaci: ekscentryczny, wykształcony, cichy pianista Don Shelley oraz otwarty, jowialny, otoczony głośną rodziną ochroniarz Tony Vallelonga, zostają „zamknięci” w błękitnym Cadillacu i przemieszczają się od miasta do miasta na konserwatywnym Południu, w którym wciąż otwarcie dyskryminuje się osoby czarnoskóre. Pomiędzy koncertami Dona i problemami, które pojawiają się po drodze, nawiązuje się między dwoma mężczyznami unikatowa więź pełna zrozumienia i akceptacji. Viggo Mortensen (Tony) oraz Mahershala Ali (Don) to idealny komediowy i dramatyczny duet, który dokładnie wie, za jakie sznurki pociągnąć, by wzbudzić reakcję widza. Między bohaterami jest chemia, dopełniają się w każdym aspekcie, co daje fenomenalny efekt. Wzruszają, bawią, wzbudzają refleksję. Obaj zaprezentowali światu swoje inne niż dotychczas kreacje, które pokazały jak utalentowanymi są aktorami. Według mnie, ich gra jest największą zaletą tego filmu.

Dodać warto, że Farelly porusza trudny temat samotności, rasizmu i miejsca czarnego człowieka w społeczeństwie Ameryki w latach 60. Jest to film drogi, w którym podróż staje się symbolem zmiany, jaka zaszła w głównych bohaterach. Poruszany temat jest ważny i uniwersalny, natomiast lekkość, z jaką historia jest prowadzona, pozwala jednak złagodzić mocny wydźwięk wydarzeń, które rozgrywają się przed oczami widza.

Nie jest to produkcja idealna – ma swoje wady; można mu zarzucić bycie typowym oscarowym pewniakiem, nie brakuje mu lekkiego patosu i naiwności, jednak prezentuje mądrą, wyważoną historię, która jest przyjemna w odbiorze i po prostu... urocza. Zostawia widza z nadzieją i uśmiechem na ustach. Zainteresowanie, z którym spotkał się obraz Farelly’ego pokazuje jak duże jest zapotrzebowanie na historie tego typu. Jedyne, co mi pozostaje, to zaprosić wszystkich zaciekawionych do kin, by mogli oglądać pięknych, utalentowanych ludzi i poddać się wzruszającej i zabawnej historii dwójki niesamowitych osób.

Gabriela Michałek



Bohemian Rhapsody „Wybrańcy bogów umierają młodo, lecz później żyją wiecznie w ich towarzystwie” – Fryderyk Nietzsche Niepokorni, nietuzinkowi i uwielbiani przez tłumy. Parafrazując znane słowa – „żyją szybko i umierają młodo”. Pewnie dlatego muzycy są tematem tak interesującym dla kinematografii. Świecą jasno i krótko, a ich upadki bywają dramatyczne. Chyba najlepiej oddadzą to słowa Jima Morrisona (The Doors): „Myślę, że naj pun tyl

kty są naj ko... po

ważniej

wyższe i naj

sze. Wszys

niższe

tko in

ne jest

między”. Obok innych sław z rockowego

panteonu, zekranizowania swojego życia doczekał się niedawno Freddie Mercury – wokalista brytyjskiego zespołu Queen. „Bohemian Rhapsody” – bo taki tytuł nosi opowieść o Freddiem w sam premierowy weekend w Polsce zobaczyło ponad 160 tysięcy ludzi! Film jest historią młodych artystów, którzy postanowili zostać legendami. I do tego celu dążą uparcie, bez wahania. Sam proces powstawania „Bohemian Rhapsody” był tak skomplikowany, że w zasadzie można by stworzyć na ten temat kolejny film. Queen nigdy nie był zespołem skromnym i produkcja stanowi dobre odbicie ich rozmachu, choć… na przekór kreacji zespołu jest to raczej film konwencjonalny. Jest może błysk, ale polotu brak. Ma się wrażenie, że scenarzyści otworzyli książkę pod tytułem: „Historia legendarnego, rockowego zespołu – schemat” i niewiele myśląc, dopisali jedynie nazwy własne. Nie można jednocześnie stwierdzić, że jest to zły czy kiepski film. Wszystko ma w końcu swoje wady i zalety. Na pewno można powiedzieć, że produkcja ma duży potencjał komercyjny. Tym, co zdecydowanie można uznać za wadę jest brak głębi postaci pobocznych. Są dobrzy i są źli. I nie ma nic pomiędzy. Postać pierwszoplanowa – Freddie Mercury – jest w pewnym stopniu pozbawiony tej jednoznaczności. Wszelkie kontrowersyjne tematy zostały jednak jedynie napomknięte i koniec końców całość układa się w grzeczną i gładką historyjkę. Dodatkowo można zauważyć, że zespół prawie nie napotyka żadnych poważnych trudności. I odnosi się wrażenie, że zostanie legendarną grupą muzyczną nie jest w zasadzie niczym trudnym do osiągnięcia. Na koniec jeszcze zalety „Bohemian Rapsody”. Nie jest to moim zdaniem jeden z tych filmów, które warto obejrzeć dla samej muzyki, ale stanowi ona niewątpliwie dobrą stronę produkcji. Nie można także pominąć dobrej gry odtwórcy roli Mercurego - Ramiego Maleka. Podsumowując, film miał na pewno duży potencjał, ale niestety nie wyszło.

Zuzanna Bober



Czarne bractwo: BlacKkKlansman Kiedy Ron Stallworth przybywa na główną komendę policji w stanie Kolorado, nie zdaje sobie sprawy, że w ciągu kilku miesięcy jego życie obróci się o 180 stopni, a bieg wydarzeń sprawi, że będzie musiał zredefiniować część swoich poglądów. Wraz z detektywem Zimmermanem dokonuje prześwietlenia kontrowersyjnej organizacji dążącej do supremacji rasy białej – Ku Klux Klanu, a równolegle uczęszcza na spotkania „Czarnej siły” – studenckiego ruchu dążącego do wyzwolenia Afroamerykanów. Z czasem zaczyna zdawać sobie sprawę, że rasizm niejedno ma imię. Gwiazdorska obsada spisała się doskonale. John David Washington dobitnie uświadomił widzom, że oprócz głośnego nazwiska posiada też ogromny talent. Jego kreacja Rona Stallwortha jest niewymuszona, aktor z wielką lekkością wczuwa się w swoją postać. Jego Ron jest wyrazisty i bywa do bólu realistyczny. Adam Driver również sprawił się znakomicie, chociaż mogę być w jego przypadku lekko nieobiektywna, bo moim zdaniem jest jednym z najlepszych aktorów swojego pokolenia. Jako Flipa Zimmermana nie wyobrażam sobie nikogo innego, Driver bezbłędnie odegrał rolę nieco zagubionego detektywa z Zachodu. Detektywa, który nie boi się brutalnej ceny prawdy i za wszelką cenę próbuje do niej dotrzeć. Myślę, że warto też wyróżnić Laurę Harrier i Tophera Grace’a za niezwykle żywe i autentyczne kreacje, bo obok ich postaci - Patricii i Duke’a nie można przejść obojętnie. Ważnym tłem filmu, które naprawdę trzeba docenić, była muzyka skomponowana przez Terence’a Blancharda, który świetnie oddał klimat lat 70. i wywołał u widzów swojego rodzaju nostalgię. W soundtracku pojawiają się głównie motywy z pogranicza jazzu i R&B. Istotne jest też zaznaczenie biograficznego źródła tej historii, bo to ono nadaje jej głębię i bywa momentami wstrząsające. Film „BlacKkKlansman” nie jest dziełem typowo popkulturowym, choć z pozoru może się takim wydawać. To głęboka polemika z nienawiścią, gniewem, a momentami nawet rozpaczą. Reżyser Spike Lee postawił sobie za zadanie wywołanie szoku u widzów, który na większą skalę miałby przeistoczyć się w chęć do publicznej dyskusji (i działania!), a przede wszystkim dialogu. Rzeczywistości nigdy nie można postrzegać jednoznacznie, bo jak przypomina nam Lee - nic nie jest czarno-białe, chociaż niektórzy bardzo by tego chcieli. Filmowi przyznaję 4/5. Jest naprawdę niezły i uosabia to, czym powinna być sztuka – jest powodem do zadawania sobie niewygodnych pytań.

Weronika Krzyżak


Czarna pantera


Dziesięć lat temu amerykańska Akademia Filmowa odeszła od sztywnej zasady ograniczania liczby nominacji w najważniejszej kategorii „najlepszy Film” do jedynie pięciu filmów. W roku 2019 wybór zostanie dokonany spośród ośmiu dzieł, wśród których znalazł się także film z gatunku kina superbohaterskiego – „Czarna Pantera”. Wprawdzie prawie dwie dekady temu Oskara za najlepszy film (i 10 innych takich statuetek w pomniejszych kategoriach) otrzymał „Władca Pierścieni – powrót króla”, ale była to raczej adaptacja powieści z obszaru klasycznej fantastyki. Tym razem kandydatem jest superbohater, władca - oczywiście fikcyjnej - Wakandy, który w komiksach Marvela pojawia się od ponad pół wieku, jako postać raczej drugoplanowa, natomiast dotychczas nie doczekał się filmu pełnometrażowego. Wytwórnia nadrabia ten błąd w trwającym ponad dwie godziny filmie. Ponieważ jest to osiemnasta produkcja marvelowskiej franczyzy filmowej „Marvel Cinematic Universe”, wyraźnie łatwiej powiążą wszystkie wątki pasjonaci kina superbohaterskiego, którzy znają inne produkcje filmowe tej wytwórni. Film jest jednak bardzo dobrym przykładem kina przygodowego także dla tych, którzy są w stanie wyobrazić sobie świat bez wytwórni Marvel czy też DC Comics. Za reżyserię odpowiada Ryan Coogler (Creed: Narodziny legendy), który doskonale oddał na ekranie zupełnie nowy dla widza afrykański kraj z wysoko rozwiniętą technologią. Dzięki temu łatwiej jest przyswoić całą otaczającą go przestrzeń oraz zrozumieć głównych bohaterów i ich motywacje. Po filmie widać zaangażowanie reżysera w materiał źródłowy oraz w samo zapoznanie się z kulturą afrykańską, oraz obyczajami tam panującymi. Nie można też zapomnieć o cudownych ujęciach, które powstały pod jego nadzorem, ponieważ wizualnie produkcja stoi na najwyższym poziomie i nawet najbardziej oporny widz je doceni. Scenarzystą był Joe Robert Cole, który był również scenarzystą serialu „American Crime Story: Sprawa O. J. Simpsona”. Trzeba przyznać, że mimo pozornie prostego scenariusza, film ma w sobie o wiele więcej. Nie dość, że zawiera on świat zbudowany od zera i jesteśmy się w nim w stanie odnaleźć, to jeszcze dodatkowo otrzymujemy rozbudowanych bohaterów i to nie tylko tych pierwszoplanowych, bo to postaciami drugoplanowymi film zaskakuje. Poznajemy każdego bohatera oraz relacje łączące go z naszym superbohaterem. Dodatkowo humor w filmie sprawia, że unika się nadmiernego patosu, który jest największym zagrożeniem filmów o bohaterach, zarówno o postaciach rzeczywistych jak i fantastycznych. Jest to złośliwy wirus, który ośmieszył wiele filmów wojennych. Powiewające sztandary, śmierć w obronie przyjaciela, wzniosłe słowa konających to czynniki, które zrujnowały niejedno takie dzieło. Autorom „Czarnej Pantery” udało się uniknąć tej pułapki.

Postać głównego bohatera została wykreowana przez Chadwicka Bosemana, dotychczas znanego z seriali TV oraz innych filmów o przygodach Avengers (Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów). Towarzyszy mu bardzo dobry zespół składający się zarówno z postaci mało znanych jak Shuri – jego siostra, grana przez Letitię Wright (Black Mirror), Nakię – byłą księcia, która działa jako szpieg poza Wakandą, w tej roli Lupita Nyong’o (Zniewolony) oraz Okoyę – generał i najbliższą przyjaciółkę T’Challi sportretowaną przez Danai Gurira (The walking dead). Główny motyw scenariusza jest stary jak… literatura: młody następca tronu (T’Challa – znany, jako „Czarna Pantera”) wraca do domu, aby przejąć tron po zamordowanym ojcu, co nie przyjdzie tak łatwo, ponieważ na horyzoncie pojawi się drugi kandydat do korony. Poczucie obowiązku i rezygnacja z własnych ambicji to motyw ciągnący się od literatury greckiej. Tutaj jest jednak podany w formie bardziej przystępnej współczesnemu widzowi. Dla fanów Marvela i kina superbohaterskiego ten film to „must be”, dla pozostałych widzów duża dawka dobrej rozrywki, którą polecam nadrobić przy najbliższej okazji, ponieważ porusza kilka ważnych problemów współczesnego świata. Film jest zdecydowanie godny polecenia. Dla opornych polecam również przesłuchać album Kendricka Lamara, który powstał pod film, a jedna z piosenek „All the stars” otrzymała nominację – być może to stanie się wystarczającą zachętą, żeby poznać całą historię „Czarnej Pantery”.

Anna Rybicka



ZIMNA WOJNA

„Zimna Wojna” to prawdopodobnie najgłośniejszy

- komunistyczna rzeczywistość niszczy ideały,

polski film ostatnich miesięcy. Doceniony przez

niszczy marzenia i staję się barykadą, na którą

krytyków, otrzymał już m. in. Złotą Palmę

zwykły człowiek nie ma wpływu - a może nie chce

w kategorii Najlepszy Reżyser, cztery Złote Lwy

mieć wpływu? Podczas seansu nasuwa się raczej

i co chyba najważniejsze: aż trzy nominacje do

wrażenie, że cały świat jest jeszcze pogrążony

Oscarów. O dziele młodego reżysera, Pawła

we śnie i nie do końca przywykł do nowego,

Pawlikowskiego słyszał już prawie każdy, ale nie

powojennego porządku. Tak upada początkowa

każdy domyśla się, dlaczego właściwie odniósł

niewinność, świeżość zespołu pieśni i tańca

sukces. Żeby lepiej to zrozumieć, przedstawię

„Mazurek”, który, aby nie pozostać w cieniu i móc

krótko jego fabułę i problematykę.

zdobyć międzynarodową sławę, a przez to

Lata 50. i 60. XX wieku. Europa powoli odradza się

wykorzystać talenty swoich artystów, musi przystać

z wojennych popiołów. Muzyk Wiktor Warski

na warunki władz PRL i jego propagandy.

(w tej roli Tomasz Kot) razem z koleżanką Ireną

A młodzi wciąż są pełni wiary, że kiedyś będzie

(Agata Kulesza) organizują przesłuchania do

lepiej, że szalone uczucie może zdoła pokonać

zespołu ludowego na Mazowszu. Niełatwo jest się

nieszczęśliwą passę i przeszkody polityczne. Być

wyróżnić z tłumu młodych i uzdolnionych ludzi,

może to niezrozumiałe, a może po prostu głupie, ale

w znacznej części wieśniaków, jednak Zuli Lichoń

właśnie ta nadzieja i jednocześnie spontaniczność

(fantastyczna gra Joanny Kulig) się to udaje.

mnie urzekły.

To Wiktor ją dostrzega, widzi w niej ambicję

W ,,Zimnej Wojnie” dostrzegalne jest podobieństwo

i potencjał, jest wręcz zafascynowany. Z pozoru

do drugiego, Oscarowego dzieła Pawła

niewinny romans między głównymi bohaterami

Pawlikowskiego - ,,Idy”. Polega ono przede

okazuje się silnym uczuciem, które pomimo

wszystkim na zastosowaniu podobnych środków;

wieloletniej rozłąki wciąż tli się w ich sercach i nie

czarno-biały obraz, format 1:1, drobiazgowość

pozwala o sobie zapomnieć. To historia zupełnie

i cały poetycki język filmu, który decyduje o jego

różnych ludzi o zupełnie różnych temperamentach,

wyjątkowości. Podobnie jak w przypadku ,,Idy”,

nie potrafią żyć ani ze sobą, ani bez siebie. Ich

niesamowite zdjęcia do ,,Zimnej Wojny’’ robił

wspólne wzloty i upadki przeplatają krótkie sceny

Łukasz Żal, który został za nie nominowany do

tańca zespołu, śpiewu, niedograne fragmenty

Oscara.

melodii, niczym urywki wspomnień. Historia toczy

A więc czy i dlaczego warto obejrzeć ten film?

się swoim własnym tempem, w tle słychać tylko

W mojej opinii zdecydowanie warto, nie tylko ze

melancholijną jazzową muzykę, ludowe

względu na niesamowite zdjęcia, nostalgiczną

przyśpiewki, będące niejako uzupełnieniem

muzykę i imponującą grę aktorską (przede

i wyrazem uczuć postaci. Na szczególną uwagę

wszystkim zachwyciła mnie Joanna Kulig), ale

zasługuje utwór ,,Dwa serduszka” (oryginalnie

także z tego powodu, że właściwie nie można

wykonawcą jest znany polski zespół Mazowsze,

zinterpretować go jednoznacznie. Dlatego każdy

do którego widocznie nawiązuje zespół ukazany

zrozumie ten utwór inaczej. Bo zimna wojna to

w filmie). Piosenka ta pojawia się już praktycznie

walka dwóch mocarstw, ale też walka uczuć, kiedy

na początku, podczas przesłuchań. Wydaje się

już nie wiadomo, czy jeszcze jest o co walczyć.

wtedy być zwykłą, przypadkową melodią ludową.

To walka dwóch mężczyzn - Wiktora Warskiego

Z czasem jednak, śpiewana przez Zulę w różnych

i Lecha Kaczmarka o jedną kobietę i tragiczny

okolicznościach, nabiera zupełnie nowego

pojedynek okrutnej rzeczywistości z pięknymi

znaczenia i staje się pewnego rodzaju ,,hymnem”

ideałami. Które z nich zwycięży? Nie zależy

kochanków, który płynie prosto z serca dziewczyny:

to jedynie od scenariusza dramatu, lecz przede

,,Czarne oczka co płaczecie, że się spotkać nie

wszystkim od naszego werdyktu.

możecie (...)”. Jednak poza głównym wątkiem dramatycznej miłości, warto zwrócić też uwagę na przesłanie związane z tłem historycznym Wiktoria Pająk



Wyspa psów „Kto jest okrutny w stosunku do zwierząt, ten nie może być dobrym człowiekiem” – Schopenhauer

Najnowszy film znanego, amerykańskiego reżysera Wes’a Anderson’a opowiada o psach, zesłanych na wyspę śmieci. Zwierzęta cierpią głód i nędzę - nikt nie dba o porzucone, opuszczone przez wszystkich czworonogi. Wyjątkiem jest jedynie dwunastoletni chłopiec Atari, który wyrusza w niebezpieczną podróż, by odnaleźć swojego psiego przyjaciela… I co? Kolejna, nudna animacja familijna? Nic bardziej mylnego! Historia jest wciągająca, a miejscami wręcz mroczna. Film jest zachwycający również pod względem wizualnym. Szczególnie utkwiła mi w głowie scena, w której psy rozmawiają przy ścianie, utworzonej z butelek. Przypomina to teatr cieni, w którym tło tworzone jest przez światło, przedzierające się przez wspaniały, barwny witraż jakby mrocznej, gotyckiej katedry. „Wyspa psów” zaczyna się niczym piękna baśń, lecz potem zostajemy przeniesieni do niedalekiej przyszłości Japonii. W filmie można odnaleźć liczne nawiązania do japońskiej wielowiekowej tradycji narodowej, które przeplatają się z elementami science-fiction (np. mechaniczne psy). Nadaje to historii unikalnego klimatu. Jednak w moim odczuciu zabrakło nieco tego, co określa się właśnie „klimatem” wspólnego dla innych filmów Wes’a Andersona’a (np. „Genialny klan” czy „Kochankowie z Księżyca”). Trudno jednak powiedzieć, żeby „Wyspa psów”, była przez to jakoś gorszym „dzieckiem”, tego genialnego, moim zdaniem, reżysera. Jest po prostu inna. Można natomiast zauważyć andersenowską symetrię kadru i liczne ujęcia „en face”. Warto również zwrócić uwagę na prześliczny soundtrack. Jak już wspominałam, nie jest to opowieść o sympatycznych, mięciutkich pieseczkach. Nie. Psy są brudne, wydarte kłęby futra odsłaniają nagą skórę, a czasem nawet brakuje im którejś części ciała. Zwierzęta przez nędzę i głód bywają brutalne. Jednak paradoksalnie można powiedzieć, że w filmie „Wyspa psów” to tytułowe czworonogi są bardziej ludzkie od adamowego plemienia. Taki efekt potęguje ciekawy zabieg, polegający na tym, że tylko psy mówią językiem dla nas zrozumiałym. Reasumując jest to jedna z tych produkcji, które pokazują, że jeszcze nie wszystko w dziedzinie X muzy zostało wymyślone. Pomimo tego, że fabuła jest raczej schematyczna, została opowiedziana w wyjątkowy sposób. I dlatego ta dziwaczna, pokręcona i mroczna historia jest stanowczo warta obejrzenia.

Zuzanna Bober



Spider-Man: Uniwersum „Spider-Man: Uniwersum” to pierwsza pełnometrażowa animacja ze Spider-Manem w roli głównej. Może trudno w to uwierzyć, ale ta ikoniczna postać komiksów, przecież jakby stworzona dla filmu animowanego, do tej pory albo była bohaterem telewizyjnych seriali animowanych albo pełnometrażowych filmów nieanimowanych. Wydawałoby się, że niewiele nowego można stworzyć w kinie na temat tak dobrze znanej postaci komiksowego superbohatera, jednak to co oglądamy jest miłą niespodzianką. Na ekrany polskich kin film wyszedł 25 grudnia 2018 roku - niespełna cztery tygodnie po premierze światowej, ale już zdążył zgromadzić dwie bardzo prestiżowe nagrody: Złoty Glob i nagrodę BAFTA za najlepszą animację, oraz nominację do Oscara w tej samej kategorii. Sukces ten jest tym cenniejszy, iż film pod względem i reżyserii, i scenariusza film jest dopracowany praktycznie perfekcyjnie.

Mimo tego, że historia w nim opowiedziana ogniskuje się na losie-genezie głównego bohatera, a tę opowieść w różnych wariantach widzieliśmy już na ekranie kilkakrotnie, to tym razem nie jest ona przedstawiona typowo dla kina superbohaterskiego i pokazuje nam bardziej ludzką stronę Spider–Mana. Nietypową narracją scenariusza jest przedstawienie przygód Spider-Mana czyli Petera Parkera bez dominacji głównego bohatera na ekranie. W tym filmie właściwe to nie on jest głównym bohaterem, postacią pierwszoplanową jest nastoletni czarnoskóry Miles Morales, który na ekranie „dojrzewa” do przejęcia roli Spider-Mana od pierwowzoru. Twórcy zastosowali ciekawe powiązanie tytułowego bohatera z komiksowymi „wariacjami na temat Spider-Mana”, i tak, oprócz Miles’a oraz Petera, spotykamy Penny Parker (japońskiego Spider–Mana), Gwen Stacy (bohaterkę serii komiksów o Spider–Gwen), Spider–Mana, który walczy z nazistami (Spider–Man Noir) oraz Petera Porkera, czyli kreskówkową… Spider–Szynkę (antropomorficzną postać superbohatera w ciele prosiaka – jeśli napisalibyśmy tutaj „superświnię” nie oddalibyśmy w zupełności jej charakteru).


Ilość głównych bohaterów może wydawać się trochę przytłaczająca, ale poznajemy każdego z nich w tym samym stopniu, dowiadujemy się jakie są motywy ich działania i w jaki sposób zostali superbohaterami oraz poznajemy ich wewnętrzne rozterki. Nikt nie zostaje pominięty, dzięki czemu jesteśmy w stanie polubić bohaterów i kibicować im podczas walki z czarnym charakterem tego filmu: Kingpinem, który chce zniszczyć Nowy Jork. Wszystkie wątki współgrają ze sobą a widz ma okazję poznać nie jednego a kilkoro Spider-Manów. Kolejną rzeczą, bez której ten film nie zdobyłby takiego uznania, jest animacja. Twórcy nie postawili na typową, precyzyjną animację 3D, którą mogliśmy zobaczyć już kilkakrotnie, także w kinie superbohaterskim. Tym razem film momentami przypomina bardziej klasyczny dwuwymiarowy komiks niż animację. Czy film wygra Oscara w swojej kategorii? Moim zdaniem tak, żadna inna z animacji nie wyróżniała się w roku 2018 swoim stylem tak bardzo, jak ta. Nie twierdzę, że konkurencja (np. „Mirai” czy „Ralph Breaks the Internet”) są kiepskie, ale sama ich forma jest nam już znana, w przeciwieństwie do „Spider–Man: Uniwersum”. Film zdecydowanie warto obejrzeć, nawet jeśli nie jest się fanatykiem kina superbohaterskiego; sama nawet nie zauważyłam, kiedy minęły dwie godziny seansu.

Anna Rybicka


Promocja dla Nowodworczykรณw!

Pl. gen. W. Sikorskiego 2/2, 31-115 Krakรณw

-5% na kurs kat. B -10% na inne kursy


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.