Sw56

Page 1

Słowo numeru

str 1

NAJWIĘKSZY

TER A 48 ST Z RON

D o datek Turyst yc zn y

na Dolnym Śląsku! nr 08/2013 (56) październik 2013

www.slowowroclawian.pl

cena 2.20 z³ (w tym 8 % VAT)

Grzej się! Kamil Mec Niby dopiero weszliśmy w jesień, niby nie ma jeszcze śniegu, niby październik w pełni, ale już jakby chłodniej, ranki coraz ciemniejsze, do pracy wychodzimy w coraz cieplejszych ubraniach. Sezon gr z e w -

czy w pełni! A czym grzeją się wrocławianie? Z uwagi na ciągle rosnące koszty opału, sprawa wymaga naprawdę głębokiego zastanowienia. czytaj dalej str. 24

Wysysają krew rozmawia Joanna Lipska O leczeniu pijawkami głośno było całe dekady temu. Dziś zapewne większość uznałaby tę metodę za przejaw desperacji czy wręcz szarlatanerii. Jak jest naprawdę? Dlaczego warto skorzystać z pomocy specjalistów

i spojrzeć na hirudoterapię łaskawym okiem? Wszystkie wątpliwości powinny rozwiać nasze artykuły. Być może dzięki nim ktoś z Państwa zmieni zdanie.

czytaj dalej str. 20, 29

Kryzys dopada Rynek Mimo zapewnień naszego rządu dotyczących zakończenia kryzysu na w kraju, on nadal trwa i ma się bardzo dobrze. We Wrocławiu widać go gołym okiem. Kryzys albo inny powód wygania z samego Rynku mniejszych przedsiębiorców niezrzeszonych w sieciach ani korporacjach. Dlaczego tak się dzieje? czyt. str. 3

REKLAMA

Spółka z problemem Czasami właściciela spółki stają przed trudnym problemem, dotyczącym zawieszenia lub ogłoszenia upadłości działalności. Czym różni się jedno od drugiego? Co, z perspektywy właściciela, jest bardziej opłacalne? czyt. str. 6

Portrety

Znani wrocławianie, czyli pierwsza część cyklu o ludziach, którzy w szczególny sposób zapisali bądź zapisują się w historii miasta. Jako pierwszego prezentujemy Państwu Wojciecha Popkiewicza. Zapraszamy do zapoznania się z sylwetkę tego wrocławskiego barda i podróżnika. czyt. str. 12

Zbiórka szczególna

ISSN 2082-6761 INDEKS 275611

HRO Słowo Wrocławian GazetaClokalna

Od jakiegoś czasu segregujemy już śmieci, teraz pora na elektrozbiórkę. Na czym polega ta idea, jak ją realizować i czy aby na pewno warto. Na wszystkie powyższe pytania odpowiemy w naszym tekście. czyt. str. 41

Ñ Œ R O D O W I S K O . P R Z E C Z Y T A £ E Œ – P O D Aczwartek, J D A24 L marca E J 2011


str 2

Wstępniak

Spis treści Październik

Miasto marzeń Już sam tytuł może stać się zarzewiem sporu Michał Ratajczak i rywalizacji z… Katowicami, bo portal o takiej nazwie funkcjonuje w sieci. Idzie jednak o prestiż i wieczny wyścig za króliczkiem, którego nie sposób dogonić. Tak, jak niektórych marzeń nie sposób zrealizować. Nie będzie mieć zatem Wrocław Kasprowego Wierchu, mimo że pierwszy krok został wykonany. Bo czy w jesienny i mglisty poranek starczy wrocławianom wyobraźni, by uwierzyć, że kolejka linowa wiezie ich na sam szczyt, a nie tylko na drugi brzeg Odry? Nikt jak dotąd nie wpadł na pomysł poprowadzenia wagoników z Sobótki na Ślężę. Mamy to, co mamy, więc Polinka musi wystarczyć, co wcale nie wyczerpuje tematu. Warto przecież snuć marzenia na większą skalę. W gruzińskim mieście Cziatura poprowadzono kolejkę linową między blokami. Wydarzenie miało miejsce 60 lat temu i wcale nie na cześć śmierci Stalina, a z powodów czysto pragmatycznych – by ułatwić transport górnikom z okolicznych kopalń bez konieczności schodzenia w dół miasta. Marzenie swego czasu godne realizacji w Wałbrzychu. Do dziś jednak korzystają z tej naziemnej komunikacji mieszkańcy Cziatury. Nasza skromnej długości Polinka i tak ma potencjał, bo gdyby rozbudować sieć linowej trakcji, wrocławianie już tylko z pobłażaniem spoglądaliby w dół na zakorkowane ulice i marzenie o punktualnym MPK nareszcie znalazłoby odzwierciedlenie w rzeczywistości. Bujanie w obłokach nie jest czymś złym, ale należy zachować umiar i proporcje. Już niebawem, a może nawet szybciej niż wkrótce spełni się marzenie zamiejscowych kierowców, którzy niejeden już raz Wrocław widzieli i przy kolejnej sposobności woleliby go ominąć sprawną, domkniętą obwodnicą. Z marzeń o metrze powinni za to zrezygnować wszyscy wrocławianie wbrew co rusz wypływającym z Urzędu Marzeń Wrocławia projektom i koncepcjom przebudowy tej czy innej ulicy. „Komandorska będzie deptakiem” – głosi najnowszy pomysł, kiedy już tylko powstanie Śródmiejska Trasa Południowa. Wcześniej deptakiem miała zostać ulica Szewska, ale niespecjalnie wydeptywana jest przez tłumy. Kto zmusi lub przynajmniej zachęci wrocławian do deptania wzdłuż Komandorskiej, tego na razie nie wiadomo. Zła wiadomość dla rozmarzonych fanów kolei wrocławskiej. Szykowany do remontu wiadukt kolejowy przy ulicy Grabiszyńskiej spowoduje omijanie stacji Wrocław Główny przez pociągi nadjeżdżające od Jeleniej Góry. Wszyscy, którzy z tej okazji (bo remont też jest jakąś okazją) liczyli na reaktywację Dworca Świebodzkiego, muszą obejść się ze smakiem. Na wspomnianym Głównym przywrócenie życia sprzed restauracji obiektu to także póki co kwestia marzeń. Na dokładkę, przechylającą być może czarę goryczy, jeszcze WKS Śląsk Wrocław. To było nie tak dawno temu, zaledwie na początku sierpnia. Kibicom – tym całorocznym i sezonowym – marzył się piłkarski podbój Europy. Zwycięski remis w Brugii żył krótką sławą, wstydliwa porażka w dwumeczu z Walencją jeszcze krócej, a obecnie wszyscy żyją spekulacjami co do przyszłości klubu być może znów z Oporowskiej. Trwają rozmowy, do głosu doszli prawnicy, a do ustalenia zostały drobiazgi, jak zapewniają zainteresowani. Skoro od sieci wzięło początek pierwsze zdanie… Na jednym z forów rozgorzała dyskusja odnosząca się do wypowiedzi Jerzego Stuhra, który na łamach „Gazety Krakowskiej” wychwalał Wrocław w przeciwieństwie do rodzinnego Krakowa. Jeden z internautów wbił kij w mrowisko i rzucił proste, acz kontrowersyjne pytanie: Czy Wrocław spełnia marzenie o mieście idealnym? Zdania są podzielone, bo i punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jednak przeważają opinie, które można by skondensować do jednej z nich: A codzienne życie tutaj to nieustanna walka z wszeobecną głupotą i bareizmami.

Co się działo... ...we Wrocławiu – s. 4 ...w Polsce – s. 5 ...w gospodarce – s. 5 Miasto Kacper Bławicki – Kryzys dopada Rynek – s. 3 Grzegorz Pietrzak - W wirze Siedmiu Kół - s. 9 Arleta Ciarczyńska - Jak nauka czyni człowieka lapszym - s. 9 Marek Natusiewicz – Jak to z tymi „carrefourami” niegdyś bywało cz. 2 – s. 42 Motoryzacja Tomasz Sapiecha - Jednakowe zasady na prawko - s. 10 Tomasz Sapiecha - Samochód gotowy do zimy - s. 11 Prawo Dariusz Staniszewski – Likwidacja spółki czy ogłoszenie upadłości spółki – s. 6 Gdzie najtaniej? Ewa Tomaszewska – Ence-pence, koszyk w ręce – s. 8 Twój Relax Natalia Lisicka – W górach nie tylko góry – s. 14 Katarzyna Kupczyk – Na tropie historii i przyrody – s. 16 Bartosz Ozimiec – Liczyrzepa czy Karkonosz – s. 18 Aga Kozłowska – Biegiem spod Szczelińca – s. 31 Paweł Miziura – Borem, lasem – s. 32 Joanna Lipska – Moda na narty – s. 33 Bartosz Ozimiec – Na Wybrzeże wróć – s. 34 Słowo dla Seniora Joanna Lipska – Jak ukąszenie komara – s. 20 Ewa Tomaszewska – Starość, nie radość? – s. 29 Michał Sidelnik – Pożyteczny krwiopijca – s. 29 Dodatek targowy Krzysztof Ziajka – Dla kogo trzy pokoje? – s. 23 Kamil Mec – Ciepło na wagę złota – s. 24 Krzysztof Ziajka – Mieszkania otwarte na młodych – s. 26 Kultura Paweł Korzondkowski – Historia (Polakom) nieznana – s. 38 Dominika Świątek – To jest gra – s. 38 Beata Szymura – Bombowo – s. 38 Styl życia Ewelina Najdrowska – Odżywianie w stylu eko – s. 33 Joanna Lipska – Chwila dla dziecka – s. 39 Publicystyka Wojciech Mach – Stonka i słodkości – s. 39 Kacper Bławicki – Drugie życie elektrośmieci – s. 41 Edukacja Aga Kozłowska – Obca język – s. 43 Sport Ewa Gruba – Najstarszy klub Wrocławia – s. 46

Czyli marzenia ściętej głowy?

Będzie się działo Październik/Listopad 2013 – s. 44-45

REKLAMA

Pełny spis firm Wrocławskich Dobrych Miejsc na przedostatniej stronie Słowa Wrocławian JAK Janusz Koczański Usługi Rentgenowskie Tel. 602 248 835 Bierutowska 63

OP TYK - OKULIS TA ul. Pretficza 54A/1, Tel. 71 362 45 01

Wydawca: Magnes Media Sp. z o.o. wydawca@slowowroclawian.pl | Prezes Zarządu, redaktor naczelny: Emil Baran Redaktor prowadzący: Michał Ratajczak redakcja@slowowroclawian.pl | Sekretarz: Ewa Tomaszewska | Dział reklamy: tel. 513 509 429 Stali współpracownicy: Adam Łącki, Jerzy Ziomek, Bogdan Ludkowski, Dariusz Parossa, Piotr Sutowicz | Druk: Polskapresse Redakcja: Komuny Paryskiej 90, 50-452 Wrocław | Skład: Logos | Numer zamknięto 11 października 2013 | Wydanie 14 października 2013 Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych listów i reklam. Materiałów nie zamówionych nie zwraca, zastrzega sobie prawo do skrótów w nadesłanych tekstach i listach. Gazeta jest bezpłatna dla punktów biorących udział w programie „Wrocławskie Dobre Miejsca” oraz „Słowo Wrocławian dla Ciebie”. Punkty partnerskie „Wrocławskich Dobrych Miejsc” oraz „Słowo Wrocławian dla Ciebie” nie mają prawa do pobierania opłat za rozdane egzemplarze gazety. Traktowane są one jako bezpłatne.

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


str 3

Miasto

Kacper Bławicki Mimo zapewnień naszego rządu dotyczących zakończenia kryzysu na w kraju, on nadal trwa i ma się bardzo dobrze. We Wrocławiu widać go gołym okiem. Kryzys albo inny powód wygania z samego Rynku mniejszych przedsiębiorców niezrzeszonych w sieciach ani korporacjach. Dlaczego tak się dzieje? lokal o powierzchni ponad 200 mkw. jest przewidziany pod gastronomię z wyższej półki. Rynek opuścił także optyk, a na elewacji pozostały jedynie ślady po literach i wielkich, staroświeckich okularach. Wrocławski Rynek po „wypędzeniu” komunikacji miejskiej w postaci tramwajów, a następnie regularnego ruchu samochodów, przypomina coraz bardziej konsumpcyjną enklawę pełną restauracji, punktów szybkiej obsługi i tzw. barów zakąskowych. Wszystkich lokali gastronomicznych na płycie Rynku jest około 60. Tym samym kurczy się miejsce dla przedstawicieli pozostałych branż. Rzemieślnicy sukcesywnie odchodzą w niebyt lub wycofują się poza centrum, co powoduje zmniejszenie zainteresowania ich usługami i domknięcie błędnego koła. „Empik” (kiedyś nieopodal znaj-

dowała się jeszcze księgarnia muzyczna) albo „Tajne Komplety” w Przejściu Garncarskim to wyjątki potwierdzające regułę, że Rynek stracił swoją pierwotną funkcję niemieckiego „Marktu”, czyli – w potocznym tłumaczeniu – placu różnorodności. Zostały 3 galerie, 2 apteki, hostel, kantor, biuro nieruchomości, kilka instytucji kulturalnych, 6 sklepów (z „Feniksem”) i tyle samo banków. Zapowiedź złego zaczyna się już na ulicy Świdnickiej, która do lat 90. była swoistym odkrytym pasażem handlowym ze sklepami znaczących marek. Dziś po tej sławie pozostały nieliczne, rozproszone wspomnienia. Znaczenie miała też zmiana szlaków handlowych, powodująca odpływ najpierw klientów, a zaraz po nich najemców. Cześć z nich wybrała ogrzewane i estetyczne galerie (Arkady, Galeria Dominikańska, Renoma), pozostali zbankrutowa-

li lub w porę zwinęli interes. Przykład - chybiony projekt „Solpoli”. Do częstych przyczyn zamykania lokali, oprócz problemów finansowych, należy spór ich właścicieli ze wspólnotą mieszkaniową. Tak się stało z nieistniejącą restauracją „Rodeo Drive”. Kolejnym powodem jest zbyt mała ilość konsumentów odwiedzających lokale, jak np. upadłe niedawno delikatesy „City” przy ulicy Ruskiej. Obecnie lokal, owszem, stoi, lecz zabity deskami. - Wykańczają nas galerie handlowe i nowo powstające markety „Żabki”- komentują byli właściciele upadłych lokali i rozkładają ręce w geście rezygnacji. Z kolei za kafejką „Sufi Cafe” najbardziej tęsknić będą jej stali klienci. Plany urzędników miejskich przewidują co prawda rewitalizację zaniedbanych fragmentów centrum, ale póki co większych zmian na horyzoncie nie widać. Aktywizowana ma być najważniejsza ulica we Wrocławiu, czyli Świdnicka. Wkrótce zniknie przejście podziemne, a już teraz polski król lodów – Zbigniew Grycan – remontuje dawny dom handlowy Pod Świętym Hieronimem. Co dalej, pokaże jak zwykle życie.

Wrocław ul.Daszyńskiego 28 tel. 713300682 lub 601743311

www.regor.pl

REKLAMA

Coraz więcej lokali usługowych zwyczajnie plajtuje. Ta niepokojąca tendencja dotyka szczególnie drobnych rzemieślników, do niedawna jeszcze mogących pochwalić się wieloletnią tradycją w handlu w samym sercu Wrocławia. Złą sławą cieszy się szczególnie południowa pierzeja Rynku, począwszy już od poczty (ta na szczęście jeszcze działa i nic nie zapowiada zamknięcia czy przebranżowienia lokalu), która do niedawna sąsiadowała z restauracją „Rodeo Drive”. Od kilku lat trwa poszukiwanie najemcy w miejsce ekskluzywnego butiku z czasów PRL-u „Moda Polska”. Obecnie co prawda widnieje szyld Dolnośląskiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego, ale to tylko informacja o właściwej lokalizacji biura – to znajduje się przy ul. Ofiar Oświęcimskich. Adres Rynek 23/24 także praktycznie nie istnieje. Tamtejszy

REKLAMA

Kryzys dopada Rynek

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 4

Co się działo w Polsce

Co się działo WE WROCŁAWIU – wrzesień 2013

Przygotowała: Ewa Tomaszewska

Będzie praca

Co sił w nogach

Z początkiem września we Wrocławiu ruszyła budowa fabryki lodówek. Inwestycja powstanie w ramach spółki Join Venture (51% należy do firmy Haier, 49% do FagorMastercook). Według wstępnych prognoz powstanie z tej okazji ponad 500 nowych miejsc pracy.

15. września ulicami miasta przebiegli uczestnicy 31. Wrocław Maratonu. Trasę pokonało w tym roku ponad 3600 śmiałków. Zwycięzcą okazał się Kenijczyk – Phalex Katembu, który osiągnął imponujący czas – 2:18:53. Najlepszym wrocławianinem okazał się szósty na mecie Tomasz Sobczyk. Wśród kobiet triumfowała Ukrainka – Vita Poteriuk. Pierwsza Polka do mety dotarła jako trzecia. Była nią Joanna Schab. Maraton, jak co roku, p r z ys p o r z ył n ie c o zmartwień zmotoryzowanym. Obyło się jednak bez większych utrudnień.

Choroba tybetańska 2. września (bo pierwszy dzień okazał się niedzielą) uczniowie w całej Polsce znów zasiedli w szkolnych ławach. VIII LO miało okazję gościć w tym dniu wiceprezydenta Wrocławia – Annę Szarycz oraz dyrektor Wydziału Edukacji – Marię Iwonę Bugajską. Z uwagi na chorobę, jaka złapała prezydenta Dutkiewicza po podróży do Tybetu, uczniowie nie mieli okazji spotkania się z pierwszym obywatelem Wrocławia.

Groźna stłuczka 4. września w godzinach porannych doszło do kolizji dwóch tramwajów jadących w kierunku Galerii Dominikańskiej. W stojący tramwaj 33+ uderzył skład linii 10. Wskutek zderzenia 34 osoby odniosły obrażenia. Większość z nich jeszcze tego samego dnia wróciła do domów. Przez kilka godzin tramwaje kierowane były na objazdy. Jako że motorniczy nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie o przyczynę wypadku, sprawę badają specjaliści. Wszystko wskazuje na to, iż trakcja była sprawna, a motorniczy rozpędzonej 10-tki zbyt późno podjął próbę hamowania.

Urbancard na nowo? 20. września doszło do podpisania nowej umowy dotyczącej systemu Urbancard między Urzędem Miasta a Mennicą Polską. Zgodnie z wszelkimi zapisami system powinien funkcjonować niezmiennie do końca roku 2017. Względem poprzedniej umowy, aktualna wprowadza kilka zmian: podwyższono próg sprzedaży, od którego operatorowi wypłacana będzie prowizja, ustalono powstanie w mieście 13 nowych biletomatów i poszerzono zapisy dotyczące kar umownych.

Czytają na cały Wrocław 21. września po raz pierwszy mieliśmy okazję sprawdzić na czym polega Europejska Noc Literatury. Inicjatywa zawitała do nas głównie w związku z tytułem Europejskiej Stolicy Kultury. W wydarzeniu dziesięć znanych postaci, w dziesięciu różnych miejscach miasta czyta dziesięć fragmentów książek do tej pory nietłumaczonych na język polski. Odwiedzający mogli posłuchać m.in. Magdaleny Kumorek, Michała Witkowskiego, prof. Jana Miodka, Olgi Tokarczuk czy Jana Peszka. Zainteresowanie było tak duże, że na niektóre odczyty trzeba było czekać kilka kolejek.

Kruszą lód 9. września w Auli Papieskiego Wydziału Teologicznego już po raz ósmy wręczono statuetki „Lodołamaczy”. Nagradzani są ci, którzy burzą bariery i działają na rzecz równości sprawnych i niepełnosprawnych, chorych oraz zdrowych. W tym roku kapituła doceniła m.in. Brzeskie Centrum Handlowe MARKO, Milickie Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci i Osób Niepełnosprawnych, a także Świdnicką Wielobranżową Spółdzielnię Socjalną „Niepełnosprawni Aktywni”. „Super Lodołamacz” trafił do Polskiego Zrzeszenia Diabetyków, a Lodołamacz Specjalny do miejskiego rzecznika ds. osób niepełnosprawnych – Bartłomieja Skrzyńskiego.

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

Premiera premier W ostatnią sobotę września, czyli 28. dokonano uroczystego otwarcia wyremontowanego Teatru Muzycznego Capitol. Galę otwarcia uświetnił m.in. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Bogdan Zdrojewski. Zgromadzeni goście mieli okazję zobaczyć premierę „Mistrza i Małgorzaty” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Przebudowa teatru trwała ponad dwa lata i pochłonęła około 145 mln złotych. Powierzchnia teatru zwiększyła się ponad 4-krotnie do 18 tysięcy mkw.

Wrocław w grze 28. września w Kinie Nowe Horyzonty odbyła się kolejna edycja festiwalu gier planszowych – Gratislavia. Ideą festiwalu jest zaszczepienie w wrocławianach nawyku i chęci spędzania wolnego czasu właśnie przy grach planszowych. Zainteresowanie tego typu formą aktywności rośnie z roku na rok. Od rozpoczęcia Gratislavii do jej zakończenia kino było niemal ciągle pełne chętnych do zapoznania się z różnego rodzaju grami. Wstęp był wolny. Podczas festiwalu odbywały się turnieje, rozstawiony był także punkt sprzedaży planszówek. Dobra wiadomość dla nieobecnych - kolejna edycja już za pół roku.

Żacy na start Pierwszego dnia października we Wrocławiu na dobre zawitali żacy. Po uroczystych inauguracjach, immatrykulacjach i otrzęsinach przyjdzie czas na naukę. Szacuje się, że w tym roku w stolicy Dolnego Śląska studia rozpocznie mniej młodych w porównaniu z latami ubiegłymi. Wszystkiemu winien jest niż demograficzny. We Wrocławiu wyższe wykształcenie zdobywa obecnie ponad 130 tysięcy studentów.

Rektor-doktor 25. września rektor Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu, Pan Prof. zw. dr hab. Stefan Forlicz, uhonorowany został tytułem doktora honoris causa Narodowego Uniwersytetu Górniczego w Dniepropietrowsku (Ukraina). Gest ten stanowi ukoronowanie ponaddziesięcioletniej współpracy obydwu uniwersytetów. Profesor Forlicz piastuje stanowisko rektora uczelni od samego początku jej istnienia, czyli od roku 1998.

Fauna i flora dla każdego W dniach 13-15.09. odbyła się XII edycja Targów Zoo-Botanica 2013, która udowodniła, iż wrocławskie targi to wydarzenie doskonale znana szerokiej publiczności. Zoo-Botanica od lat cieszy się dużym zainteresowaniem wśród wystawców oraz odwiedzających. Tegoroczna impreza zgromadziła 15,5 tysiąca odwiedzających oraz około 200 firm biorących aktywny udział w targach. Celem XII edycji było zapoznanie odwiedzających z najnowszymi trendami branży zoologiczno-botanicznej oraz przybliżenie problemów, z jakimi spotykają się na co dzień pracownicy firm, fundacji i stowarzyszeń.

Słabo, coraz słabiej 22. września w meczu Śląska Wrocław z Ruchem Chorzów padł remis (1:1). Jedyną bramkę dla wrocławskiego zespołu zdobył Tomasz Hołota. U przeciwników punktował Grzegorz Kuświk. Nasi piłkarze wrócili z jednym punktem. W tym sezonie WKS nie wygrał jeszcze ani jednego meczu na boiskach rywala. Mamy nadzieję, że przeciętna passa wkrótce zostanie przełamana.

październik 2013


str 5

– wrzesień 2013 Strajk

11. września w Warszawie rozpoczęły się Ogólnopolskie Dni Protestu przeciwko polityce rządu. Do stolicy kraju zjechało kilka tysięcy związkowców. Na czele protestujących stanął przewodniczący Solidarności – Piotr Duda. Celem protestów, w wielkim uogólnieniu, było upomnienie się zarówno o prawa pracownicze, jak i emerytalne. Związkowcy rozstawili pod Sejmem miasteczko, które funkcjonowało tam do sobotniego zakończenia protestów.

REKLAMA

Co się działo W POLSCE

Co się działo w Polsce Nie do wyobrażenia W pierwszych dniach września dotarła do nas informacja o drastycznej zbrodni. Na drogę krajową nr 8 w okolicach Grójca wyszedł mocno zraniony, nagi młody mężczyzna. Ofiara miała podcięte gardło, rany kłute na całym ciele, a także obcięte kilka palców u dłoni. Mężczyźnie pomocy udzielili kierowcy, którzy przejeżdżali w okolicy. Okazało się, że dwudziestotrzylatek stał się ofiarą własnego pracodawcy, któremu upomniał się o należną mu wypłatę. Mężczyzna przeszedł długą operację. Mimo licznych i ciężkich obrażeń, lekarzom udało się uratować życie i zdrowie pokrzywdzonego.

Exodus Po odejściu z szeregów Platformy Obywatelskiej Jarosława Gowina, decyzję o opuszczeniu partii podjęli także posłowie: John Godson i Jacek Żalek. Ich decyzja nie zdziwiła władz partii, które od dłuższego czasu parały się z „niepokornymi muszkieterami”. W obecnej sytuacji koalicja PO-PSL ma tylko jeden głos więcej niż wynosi wymagana większość (232 posłów), tak więc każde kolejne (ewentualne) odejście mogłoby dla partii rządzącej wiązać się ze sporymi problemami w forsowaniu ustaw większością parlamentarną.

Co się działo W GOSPODARCE – wrzesień 2013 Kara za przekręty? Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na Getin Noble Bank karę niemal trzech milionów złotych. Sprawa rozpoczęła się ponad rok temu i dotyczyła zapisów zawartych w umowach na kredyty konsumenckie. Kontrowersyjny zapis mówił, iż oferta jest aktualna wyłącznie w dniu sporządzenia umowy. Prezes UOKiK określił ów zapis jako uniemożliwiający zapoznanie się z ofertą konkurencji i szkodzący dobru osoby podpisującej takie dokumenty. Jeszcze większe wątpliwości budził zapis o obowiązku wystąpienia do banku z wnioskiem o zmniejszenie oprocentowania, w przypadku kiedy stopa procentowa ulegnie zmianie. Getin Noble Bank już odwołał się od decyzji sądu.

Więcej za mniej Jak wykazuje raport Narodowego Banku Polskiego, w drugim miesiącu wakacji Polacy zarabiali mniej niż w lipcu. Dynamika wzrostu płac spadła o 1,5% (z 3,5 do 2). NBP odnotował także, iż pracodawcy coraz mniej chętnie udzielają podwyżek. A jeśli już decydują się na takie posunięcie, nagradzają głównie pracowników poniżej trzydziestego roku życia. Najłatwiej (choć też z pewnymi ograniczeniami) o podwyżkę w sektorze usługowym. Wcale nie zarabiamy więcej, a jednocześnie, co paradoksalne, więcej pracujemy.

październik 2013

Miodem i mlekiem W powszechnej opinii panuje przekonanie, że ludzie będą istnieć, dopóki nie znikną pszczoły. Przewidywania te w kontekście tegorocznych zbiorów pozwalają na nieco więcej spokoju niż dotychczas. Dość intensywnie w tym roku (a nie dzieje się to często) nektarowała lipa. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku jodły, co zawdzięczamy upalnemu latu. Gorzej prezentuje się poziom produkcji miodu mniszkowego i rzepakowego. Zbiory obu roślin uprawnych, z uwagi na późne rozpoczęcie się wiosny, będą niestety uboższe.

Dług za długiem Prof. Paweł Swianiewicz i dr Julita Łukomska z Uniwersytetu Warszawskiego przygotowali ranking najbardziej zadłużonych miast w Polsce. Aż pięć dużych miast przekroczyło 60% zadłużenia w relacji do dochodów. Pierwszą piątkę otwiera Toruń. Za nim znalazły się: Bydgoszcz, Poznań, Wrocław i Łódź. W porównaniu z rokiem ubiegłym, poziom zadłużenia niestety wzrósł.

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 6

Prawo

Likwidacja spółki czy ogłoszenie upadłości firmy Likwidacja firmy oznacza stałe i faktyczne unieruchomienie przedsiębiorstwa jako całości. To samo dotyczy spółek – ich zamykanie zmierza do zakończenia dotychczasowej działalności gospodarczej. W znaczeniu ekonomicznym ma na celu zamknięcie wszystkich spraw spółki i spieniężenie jej majątku. Warto zaznaczyć, że mimo postawienia spółki w stan likwidacji ta nadal funkcjonuje, chociaż w ograniczonym zakresie, do dnia zakończenia postępowania likwidacyjnego i wykreślenia z rejestru przedsiębiorców. O rozwiązaniu spółki i postawieniu jej w stan likwidacji decyduje najczęściej Zgromadzenie Wspólników spółki podejmując stosowne uchwały i wyznaczając likwidatora. Zgodnie z art. 282 kodeksu spółek handlowych likwidatorzy powinni zakończyć interesy bieżące spółki, ściągnąć wierzytelności, wypełnić zobowiązania i upłynnić zajmowany majątek (czynności likwidacyjne). Nowe interesy mogą wszczynać tylko wówczas, gdy jest to potrzebne do ukończenia spraw w toku. W praktyce likwidatorami są najczęściej członkowie zarządu, chyba że umowa spółki lub uchwała wspólników stanowi inaczej. Mogą to być zatem również inne osoby. Do

sądu rejestrowego należy zgłosić: otwarcie likwidacji, nazwiska i imiona likwidatorów oraz ich adresy, sposób reprezentowania spółki przez likwidatorów i wszelkie w tym zakresie zmiany. Jeżeli jednak w toku zwykłej działalności spółki lub na etapie postępowania likwidacyjnego powstaną przesłanki do ogłoszenia upadłości (przez niewypłacalność), wówczas obowiązek złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości spoczywa odpowiednio na zarządzie spółki lub likwidatorze. Z upadłością mamy do czynienia wówczas, gdy majątek dłużnika nie pozwala na zaspokojenie wszystkich jego wierzycieli. Upadłość ogłasza się w stosunku do dłużnika (spółki), który stał się niewypłacalny. Postawienie firmy w stan upadłości nie zawsze oznacza jej likwidację. Przywołana sytuacja daje możliwość „ułożenia się” z wierzycielami, przeprowadzenia restrukturyzacji

firmy, w tym pozbycia się zbędnych kosztów. Dłużnik ma obowiązek prawny zgłoszenia w sądzie wniosku o ogłoszenie upadłości, nie później niż w terminie 2 tygodni od dnia, w którym wystąpiła podstawa do ogłoszenia upadłości. Jakakolwiek zwłoka czasowa powoduje odpowiedzialność odszkodowawczą – jeżeli takie szkody wystąpią u wierzycieli.

W p ew nych s y t u a cja ch – mimo wniosku – upadłość nie zostanie ogłoszona. Sąd oddali wówczas wniosek o upadłość. Dzieje się tak, gdy majątek niewypłacalnego dłużnika nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania. W innych wypadkach na odroczenie upadłości decydujący wpływ ma stopień obciążenia majątku dłużnika. Jeśli majątek pozostały nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania, zaś wcześniejsze obciążenie wynika z objęcia majątku zabezpieczeniem, którym jest np. hipoteka lub zastaw. Niewypłacalność – aby można było ogłosić upadłość – musi jednak mieć charakter trwały. Oznacza to, że wobec dłużnika nie trzeba ogłaszać upadłości, gdy po-

pada on w przejściowe trudności finansowe. Jeżeli tak jest, to sąd ma prawo oddalić wniosek, w sytuacji gdy (poniższe warunki muszą być spełnione łącznie) opóźnienie w wykonaniu zobowiązań nie przekracza 3 miesięcy, niewykonywanie zobowiązań jest przejściowe (krótkotrwałe) i gdy oddalenie wniosku nie spowoduje pokrzywdzenia wierzycieli.

Po zgłoszeniu wniosku o upadłość postępowanie upadłościowe jest prowadzone przez sąd gospodarczy do spraw upadłościowych i naprawczych. Dariusz Staniszewski Adwokat Kancelaria Staniszewski w Warszawie REKLAMA

Dariusz Staniszewski

REKLAMA

Ostatni dzwonek na remont Grudzień, a więc i koniec roku, coraz bliżej. Informacja ta ważna jest głównie dla tych, którym zależy na odzyskaniu VAT-u za materiały budowalne wykorzystane przy remontach czy na budowach. Zostały nam więc niecałe trzy miesiące, by móc jeszcze skorzystać z tej cennej ulgi. Osoby, które przed końcem roku 2013 poniosą wydatki na zakup materiałów budowlanych, będą miały pięć lat na uzyskanie zwrotu VAT. Muszą oczywiście przed datą końca bieżącego roku uzyskać fakturę VAT na wyżej wymienione towary.

Z T Y M KU P O N E M Obsługa księgowa

3 MC za 50% Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

Rozliczenie

PIT za 15 zł Z T Y M KU P O N E M

Ulgą podatkową objęte zostały towary, które przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, czyli przed 1.05.2004, były obłożone siedmioprocentowym podatkiem, a po wejściu zyskały podatek dwudziestodwuprocentowy. Na wspomnianej liście znajdziemy m.in.: papierowe tapety, gips, żwir czy wanny lub grzejniki. Co trzeba zrobić, by móc ubiegać się o zwrot podatku? Potrzebować będziemy kilku dokumentów: - wniosek na wypełnionym druku VZM-1, który należy złożyć w Urzędzie Skarbowym. Wniosek taki

można składać nie częściej niż raz w roku, - wykaz faktur wraz z ich kopiami, - rozrachunek uwzględniający wysokość poniesionych kosztów, a także obliczoną kwotę zwrotu, - tytuł prawny do lokalu, czyli akt własności, dzierżawy lub wynajmu. Pieniądze, które wypłaci nam Urząd Skarbowy nie podlegają opodatkowaniu podatkiem dochodowym. Na koniec warto uświadomić sobie jeszcze jedną ważną kwestię. Dotyczy ona tzw. robocizny. Prawo do zwrotu podatku, o któ-

rym mowa w powyższym tekście, nie przysługuje, gdy zlecimy komuś wykonanie prac. Wiąże się to z faktem, że za tego typu usługę zapłacimy mniejszy, bo ośmioprocentowy podatek.

Biuro Rachunkowe Calculo sp. z o.o. sp. k. Jana Długosza 19 B/19 51-162 Wrocław biuro@calculo.com.pl tel.: +48 71 325 21 78 tel./fax 71 78 72 131 tel. kom. +48 515 163 911 tel. kom. +48 515 163 912 www.calculo.com.pl

październik 2013


Reklama PReklama

REKLAMA

str 7

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 8

Gdzie najtaniej

Ewa Tomaszewska

Jeśli dobrze się przypatrzeć, można zauważyć, że klienci sklepów dzielą się na tych, którzy swoje zakupy w kierunku kasy lubią nosić w koszyku, w wózku lub w ręce (co w wielu miejscach jest wręcz niemile widziane). Czy ktoś kiedyś zastanawiał się nad „środkiem transportu”, który w nasze ręce przekazują markety? Zacznijmy od najmniejszego, czyli od koszyka. Sprawdza się on głównie w dwóch sytuacjach: kiedy chcemy zrobić niewielkie zakupy i kiedy sklep, do którego się wybieramy jest na tyle mały, że wózki mogłyby się w nim nie sprawdzić. Wybierając koszyk, trzeba

pamiętać, że jego pojemność i wytrzymałość są ograniczone. Ile to razy widzieliśmy połamane dna czy uchwyty? Udostępnienie klientom koszyków z całą pewnością stanowi dla nich udogodnienie. Niestety może się okazać mniej intratne dla samych sklepów. Przykła-

dem marketu, który nie posiada koszyków, jest Lidl. Pytanie, czy przypadkiem nie dzieje się tak, że traci przez to klientów. Część z nich woli w takiej sytuacji odwiedzić mały, osiedlowy sklepik, gdzie nie trzeba pchać przed sobą wielkiej metalowej konstrukcji. Niektórzy, skoro

PRODUKT

Auchan

Lidl

Biedronka

Carrefour

Tesco

Kaufland

Leclerc

Real

Najtańszy chleb w przeliczeniu na 1 kg

3,14

2,29

3,18

2,82

3,33

3,69

3,58

3,30

1 kg mąki pszennej

1,54

1,59

1,39

1,69

1,49

1,55

1,49

1,75

Piwo Żywiec 0,5 l

2,90

2,69

2,72

3,09

2,79

2,89

2,89

3,29

Najtańsze piwo 0,5 l

1,43

1,49

1,49

1,29

1,49

1,59

1,59

1,79

Czekolada mleczna Wedel 100 g

2,58

2,79

2,59

2,99

2,49

2,79

2,74

2,49

Najtańsza czekolada 100 g

1,28

1,39

1,35

1,39

1,65

1,29

1,39

1,39

Masło 82% 200 g

3,88

3,69

3,99

3,99

3,89

3,59

4,19

3,89

10 jaj najtańszych

3,28

3,89

3,85

2,89

3,89

4,19

4,49

4,19

Karton mleka 1,5% (1 l)

1,99

2,09

2,19

2,49

2,19

1,99

1,99

1,99

Najtańsza woda niegazowana 1,5 l

0,64

0,65

0,65

0,66

0,65

0,69

0,89

0,63

Cukier biały kryształ 1 kg

3,28

3,29

2,99

2,99

2,99

3,59

3,42

3,09

1 kg kurczaka

7,69

7,19

7,29

7,50

7,19

7,19

7,89

8,89

1 kg najtańszych jabłek

1,72

1,99

2,66

2,59

1,99

2,00

2,75

3,49

1 kg najtańszych ziemniaków

1,08

1,19

1,19

1,49

0,99

0,87

1,60

1,69

8 rolek najtańszego papieru toaletowego

1,72

1,99

1,99

1,99

1,99

2,25

1,85

1,89

Herbata Saga 100 torebek

4,99

5,05

5,07

5,69

6,58

5,59

5,99

5,09

SUMA:

produktów, niż jesteśmy w stanie pomieścić w zwykłym koszyku, jednak mniejszej, niż możemy włożyć do okratowanego wehikułu z miejscem nawet dla dzieci. Klient w takiej sytuacji ma wrażenie, że sklep próbuje dopasować się do jego potrzeb. Na koniec wózki. Ciężkie, wielkie, z sezonu na sezon coraz bardziej pojemne. Część sklepów stawia w zasadzie wyłącznie na nie. Nic w tym dziwnego – dla marketów są najbardziej opłacalne. Dlaczego? Ano dlatego, że działają na psychikę klienta. Bardzo niewielu z nas jest w stanie oprzeć się wrażeniu, że ma w wózku za mało… Najzwyczajniej w świecie czujemy się dziwnie, kiedy widzimy, iż ledwo udało nam się przykryć dno. No i dobieramy, dobieramy; zazwyczaj produk-

ty zupełnie nam niepotrzebne. Kończąc już zupełnie wątek wózków, zadam pytanie: zastanawialiście się Państwo kiedyś, dlaczego niektóre sklepy zmuszają nas do wyciągnięcia z portfela złotówki, dwóch czy nawet pięciu? Przecież i tak owa moneta do nas w końcu wraca. Sama długo nie mogłam sobie na to pytanie odpowiedzieć. Zrozumiałam dopiero w momencie, gdy zobaczyłam parking przy Magnolii zastawiony wózkami. Znajdujący się tam market Tesco, zrezygnował z przymusu odblokowywania wózka za pomocą monety. Okazuje się, że pozostawiony pieniądz najzwyczajniej w świecie mobilizuje nas do odstawienia wózka na miejsce. Tacy jesteśmy leniwi… REKLAMA

Ence-pence, koszyk w ręce

już wejdą do Lidla, a przegapią moment wzięcia wózka (ruch w sklepie odbywa się wahadłowo i ewentualny powrót możliwy jest przez kasy) lub chcą zrobić mniejsze zakupy, posiłkują się pustymi opakowaniami po zgrzewkach produktów. Problem pojawia się w momencie „przypominania” sobie o potrzebnych artykułach, ale jak tu zmieścić kilka słoików, bagietkę, winogrona i płyn do prania w jednym kartonie po dziesięciu mlekach? Opcją pośrednią, proponowaną m.in. przez markety sieci Kaufland, są koszyki na kółkach. Pełnią one niejako funkcję podwójną. Możemy zatem wybrać, czy chcemy nieść koszyk w ręce, czy może ciągnąć go za sobą, kiedy jest już nieco cięższy. Jego pojemność pozwala na zakup większej ilości

43,14 43,30 44,59 45,55 45,59 45,75 48,64 48,85

ADRESY WYLOSOWANYCH SKLEPÓW: - Hipermarket Tesco w Magnolii (ul. Legnicka 58) - Real. Centrum Handlowe Korona, - Sklep Biedronka, ul. Traugutta 98 - Centrum Handlowe E.Leclerc, ul. Zakładowa 2-4,

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

- Hipermarket Auchan, ul. Francuska 6, Bielany Wrocławskie - Hipermarket Carrefour, Aleja Generała Józefa Hallera 52, - Sklep Kaufland, ul. Legnicka 62A, - Lidl: Bierutowska 4-6, Sprawdzanie cen miało miejsce 4. października 2013

Wrocław ul. Daszyńskiego 28 tel. (71)322-86-44 lub 601-743-311

www.regor.pl październik 2013


str 9

W wirze Siedmiu Kół Grzegorz Pietrzak

Podróż śladami wrocławskich tajemnic jest możliwa właściwie z dowolnego miejsca, skrzyżowania, bramy, bądź zaułka. Jeden z nich rozciągał się wzdłuż północnej jezdni obecnej ulicy Kazimierza Wielkiego. Powstał w 1866 roku po zasypaniu starej fosy miejskiej. Z Zaułka Siedmiu Kół zostało do dziś ledwie kilka budynków, będących niejako przeniesieniem przedwojennej architektury do czasów współczesnych. Pierwotnie zaułek obejmował 14 budynków, z których przetrwało 5. Wyznaczał go z jednej strony róg ulic Kazimierza Wielkiego i Gepperta, tuż przy banku PKO i niedawno powstałym przejściu dla pieszych. Całość kończyła się na placu Bohaterów Getta (koło kina Nowe Horyzonty).

Od strony wspomnianego banku Zaułek wieńczyły dwie kamienice. Obie już nie istnieją, ugięły się pod naporem wojennych działań. Ze zniszczeń ostał się jedynie słup ogłoszeniowy i pobliskie drzewo. Warto przy okazji rzucić okiem na istniejące budynki w ciągu trasy W-Z. Plejadę zabyt-

ków rozpoczyna czynszówka o adresie Kazimierza Wielkiego 34 (dawna Rossmarkt 13). Jeszcze sto lat temu tkwiła nieśmiało ściśnięta pomiędzy dwoma sąsiadami, po wojnie jednak stała się narożnikiem skrzyżowania. Jest chyba najmniej urodziwa spośród całej pierzei, a wątłej urody nie tuszują nawet rekla-

Jak nauka czyni człowieka lepszym cz.1 Sławni wrocławianie Arleta Ciarczyńska Ludwik Hirszfeld jawi się jako człowiek niezwykle aktywny. Praca naukowa i pomoc ludziom stanowiły jego powołanie, bo – jak sam twierdził – tylko oparcie w wielkich celach społecznych daje nam potężne uczucie życia i wytwarza upajające uczucie szczęścia. Ludwik Hirszfeld urodził się 5 sierpnia 1884 r. w Warszawie. Jego przodkowie mieli żydowskie pochodzenie. Ciekawostką może być fakt, że większość rodzeństwa ojca Ludwika Hirszfelda przyjęło chrzest rzymskokatolicki. Przy swoim wyznaniu pozostał tylko Stanisław Hirszfeld (ojciec Ludwika), być może ze względu na kontynuowanie rodzinnej tradycji zawodowej – był bankierem. Po ślubie z Jenny Ginsberg, Stanisław wyjechał do Łodzi, gdzie podjął pracę w jednym z zakładów teścia. Rodzice wychowywali Hirszfelda w duchu patriotyzmu, stąd jako mały chłopiec uczestniczył w kółkach i kursach szkoleniowych, potajemnie poznając m.in. historię Polski. Już w wieku lat 16, w trakcie nauki w łódzkim gimnazjum, zetknął się z ruchem socjalistycznym. Szybko jednak stracił zainteresowanie nim, bo już w 1902 r., po zakończeniu nauki w gimnazjum, wyjechał do niemieckiego Würzburga. Został studentem na Wydziale Medycznym tamtejszego uniwersytetu. Wówczas też zaczął poważ-

październik 2013

nie rozważać poświęcenie się pracy naukowej. Nie ze względu na szczególne zainteresowania, a raczej z powodu „cichej zadumy pracowni naukowej”. Wpływ na tę decyzję miał także podręcznik anatomii, do którego ryciny wykonał polski anatom mieszkający w Paryżu… Ludwik Hirszfeld. W 1904 r. zmienił uczelnię na uniwersytet w Berlinie, ale jednocześnie porzucił medycynę na rzecz filozofii. Po roku powrócił do pierwotnego kierunku nauki, zapisując się nawet na dodatkowe zajęcia. Postanowił także poświęcić się pracy naukowej. Tematy pracy doktorskiej, jakie zaproponował mu jeden z profesorów, uznał jednak za zbyt banalne (dotyczyły bakterii obecnych m.in. w telefonach i miejscowych ubikacjach), więc stanowczo odmówił podjęcia zadania. Po tym wydarzeniu został wezwany przez dyrektora zakładu, prof. Rubnera, któremu spodobała się postawa Hirszfelda. Stwierdził nawet, że tematy prac doktorskich rzeczywiście stoją na niskim poziomie, ponieważ dostosowuje się je do możliwości

lekarzy wojskowych, chcących szybko uzyskać kolejny stopień naukowy. Zapoznał go więc z jednym z przodujących niemieckich bakteriologów, Friedemannem, u którego ostatecznie doktoryzował się Hirszfeld. Tytuł doktora medycyny i chirurgii uzyskał w wieku 23 lat, w 1907 r. (praca pt. Badania nad aglutynacją krwi i ich podstawy fizykalne). Motyw żony Na początku swojej kariery naukowej Hirszfeld był już żonaty. To dzięki żonie Hannie, która udzielała lekcji języka francuskiego, miał środki na zakup zwierząt doświadczalnych i ogólnie – na przeżycie. Sama Hanna również studiowała medycynę na berlińskim Uniwersytecie Fryderyka Wilhelma. Ślub wzięli w przerwie między wykładami w urzędzie stanu cywilnego. Ceremonia kościelna odbyła się 14 lat później w Warszawie (nie wiadomo, kiedy przyjęli chrzest). Od razu po zrobieniu doktoratu Hirszfeld (dzięki pomocy swoich promotorów) otrzymał posadę w nowo utworzonym

Publicystyka mowe billboardy na dawnej ślepej ścianie. Dzielnie towarzyszy jej kamienica „Nadzieja”, ozdobiona od strony ulicy Szajnochy pięknym aniołem dzierżącym kotwicę. Tuż obok podziwiać można wyremontowany niedawno budynek z kutym, metalowym orłem na fasadzie. Prawdziwą ucztę dla estetów stanowi natomiast dalsza część Zaułka. To synteza twórczości dwóch wybitnych architektów. Pierwszy z nich – Carl Gotthard Langhaus (autor m.in. Bramy Brandenburskiej w Berlinie), dostarczył projekt pod wzniesiony tu w latach 1785-1787 klasycystyczny pałac rodziny Wallenberg-Pachaly. Budynek ten od strony ulicy Kazimierza Wielkiego wygląda bardzo niepozornie, trudno jednak poszukiwać pięknych architektonicznych detali w miejscu, które w XVIII w. zwrócone

było w stronę brudnej, miejskiej fosy. Pałac, choć znacznie uszczuplony w porównaniu ze stanem pierwotnym, nie został pozbawiony korytarza z wijącymi się przeciwbieżnie spiralami schodów. Ta okazała jeszcze do dziś rezydencja wrocławskiej arystokracji nie mogła wymarzyć sobie lepszego sąsiedztwa, niż arcydzieło drugiego ze słynnych architektów, Richarda Plüddemanna. Maestro wrocławskiego neogotyku wyrzeźbił tu z czerwonej cegły siedzibę dzisiejszej Biblioteki Uniwersyteckiej. Przetrwała wojnę bez większego uszczerbku, dziś zachłannie przykuwa uwagę turystów i przechodniów. Mniej szczęścia miały kamienice z południowej strony Zaułka. Nie zachowały się ani same budynki, ani pamięć o nich... 9 czynszówek, w tym plebania

Zakładzie Badania Raka Uniwersytetu w Heidelbergu. Początkowo zajmował się badaniem ameb, co zresztą wydawało mu się zajęciem raczej błahym, a przede wszystkim niezwiązanym z właściwymi badaniami nad nowotworami. Wkrótce zainteresował go jednak proces zmiany kształtu i puszczanie wici przez ameby, próbował też wyjaśnić przyczyny ich ruchu. Przygotował na ten temat opracowanie, ale jego szef nie przyjął go, wyjaśniając, że przedstawia ono niski poziom naukowy i językowy. Hirszfeld zaproponował więc, aby profesor przygotował lepszą pracę i aby wspólnie ogłosili wyniki badań. Wykazał się przy tym sporym tupetem: gdy po 3 miesiącach otrzymał opracowanie profesora, odesłał je natychmiast z dopiskiem, że nie jest ono na poziomie. Pod koniec 1908 r. przeniósł się z Oddziału Parazytologii na Oddział Serologii, co zaważyło na jego dalszej pracy naukowej. Do jednych z jego najważniejszych odkryć należało stwierdzenie istnienia ras serologicznych, zasad dziedziczenia cech (pojawiają się u potomstwa, jeśli wystąpiły u rodziców, a jednocześnie mogą zanikać wśród kolejnych pokoleń) - najpierw u psów, a później u… profesorów z Heidelbergu i ich rodzin. Mimo możliwości uzyskania stanowiska kierowniczego, w 1911 r. Hirszfeld wyjechał z żoną do Zurychu. On zyskał tam asystenturę w Instytucie Higieny i możliwość zrobienia habilitacji,

natomiast Hanna została asystentką Kliniki Dziecięcej. Prowadził m.in. badania dotyczące wola endemicznego. Doświadczenie to wykorzystał później we Wrocławiu, kiedy odnotowano endemię tej choroby na terenie Dolnego Śląska (lata 1947-1952). Podobnie w Wieliczce – został przewodniczącym Komisji Wola, która wprowadziła w tej miejscowości jodowanie soli. Ponadto w Zurychu badał zagadnienia krzepliwości krwi, tworzenia anafilatoksyn (praca habilitacyjna), krzepliwości i odczynu Wassermanna. Jako asystent wykładowy przygotowywał zajęcia praktyczne dla studentów, pomagał przy pisaniu rozpraw doktorskich. W 1914 r. otrzymał tytuł docenta, miał wtedy 29 lat. Być może sukces swojego wykładu habilitacyjnego zawdzięczał żonie, która zagroziła mu wcześniej: „Jeśli będziesz czytał ze skryptu, rozwiodę się”. Wykład ten, co rzadko się zdarzało, został później opublikowany w ważnym czasopiśmie medycznym. Po raz pierwszy także samodzielnie poprowadził zajęcia ze studentami (o chorobach zakaźnych i serologii). Cieszyły się one wielkim zainteresowaniem, a studenci po zakończonym semestrze postanowili, co nie jest typowe w Szwajcarii, wyrazić swoją wdzięczność, wręczając Hirszfeldowi kosz kwiatów i smakołyków.

Kościoła Opatrzności Bożej, obróciły się w gruz w 1945 r. Zaułek Siedmiu Kół – skąd ta nazwa? Złośliwi mówią, że to przez piwo, które kosztuje w pobliskich pubach „7 koła”, jednak fakty historyczne nie znajdują oparcia w tej wersji. Tak naprawdę określenie pochodzi od średniowiecznego młyna, zamykającego Zaułek od zachodu. Stał on zaraz za mostem nad fosą i posiadał siedem kół wodnych. Funkcjonował przeszło pół tysiąclecia od 1241 do 1814 roku, a u schyłku swojego istnienia stanowił już tylko rezerwę na wypadek dłuższego oblężenia miasta. Prowadziła do niego Brama Siedmiu Kół, którą dziś możemy dostać się na skróty na Plac Solny. Autor prowadzi blog historyczny: www.tajemniczywroclaw.pl

jego żona pozostała w Zurychu. Na miejscu zameldował się w Ministerstwie Spraw Wojskowych i poprosił o wysłanie do miejsca, gdzie epidemia miała największe nasilenie. Trafił do miejscowości Valievo: chorzy leżeli tam po kilku w jednym łóżku lub na podłodze, uciekali ze szpitali, zarażając kolejne osoby lub – nieprzytomni – topili się w płynącej niedaleko szpitala rzeczce; wokół szpitala układano stosy trupów (czasem omyłkowo trafiały tam też osoby nieprzytomnie). Swoje działania Hirszfeld rozpoczął od przeprowadzenia dezynfekcji w mieszkaniach 4 tysięcy osób. Prowadził kursy z bakteriologii dla serbskich lekarzy oraz zorganizował pracownię bakteriologiczną: rurki do leków wykorzystał jako probówki, blaszane skrzynki do nafty jako aparaty sterylizacyjne, z blachy zrobił termostat, a z tektury – statyw do niego. Dzięki odkryciu przez Hirszfelda zależności, że dur roznoszony jest przez wszy, udało się ograniczyć rozmiary epidemii, a latem 1915 r. zupełnie ją wyeliminować. Wkrótce do Serbii przyjechała też Hanna Hirszfeldowa i pracowała tam jako pielęgniarka. Działania wojenne trwały nadal. Podjęto decyzję o ewakuacji szpitala polowego, więc Hirszfeldowie wraz z innymi ruszyli do Albanii, Na kłopoty Hirszfeld a stamtąd odpłynęli do Włoch Po wybuchu I wojny światoi dalej do Zurychu. wej wyjechał do Serbii, aby leczyć chorych na dur, natomiast

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 10

Motoryzacja

Jednakowe zasady na prawko Tomasz Sapiecha

Wprowadzenie nowego systemu egzaminów na początku roku spowodowało spadek zdawalności części teoretycznej wśród kandydatów na przyszłych kierowców. Sytuację ma poprawić ujednolicenie zmian od stycznia 2014. Powstanie wtedy jeden system i jedna baza pytań egzaminacyjnych która została uprawomocniona niezależnie od rozpoczęcia kursu. Zasady, które obowiązują od stycznia, zupełnie się nie sprawdziły. Na egzaminach teoretycznych zdarzały się często absurdalne pytania, a zamiast powszechnego elektronicznego systemu obsługi kursantów na porządku dziennym było kserowanie dokumentów. Bazę pytań na prawo jazdy i systemu rejestracji kandy-

datów stworzyły dwie firmy - Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych oraz Instytut Transportu Samochodowego. Od 2014 roku sytuacja się zmieni i wszystkie WORD-y będą przeprowadzały egzamin państwowy na prawo jazdy z wykorzystaniem jednolitego systemu rejestracji kandydatów oraz jednolitej bazy pytań egzaminacyjnych zatwierdzanej przez ministerstwo. Zmiany mają zostać wdrożone

do końca listopada 2013 roku, tak aby od przyszłego roku wszystkie WORD-y mogły przeprowadzać egzamin na prawo jazdy z wykorzystaniem jednolitego systemu teleinformatycznego oraz identycznej bazy pytań egzaminacyjnych. Ta ostatnia ma być zatwierdzona przez resort

transportu. Od kilku miesięcy wydawane są nowe wzory prawa jazdy z kolorowym zdjęciem i z nowoczesnymi zabezpieczeniami. Prawo jazdy, podobnie jak dowody osobiste, wykonywane są z poliwęglanu, a nie jak dotychczas z laminowane-

go kartonika. Dokument ma m.in. naniesiony mikrodruk i hologram. Wprowadzenie nowego wzoru prawa jazdy nie oznacza obowiązku natychmiastowej jego wymiany. Dotychczasowe, wydane bezterminowo, będą wymieniane w latach 2028-2033.

REKLAMA

Od 19 stycznia 2013 roku obowiązuje znowelizowana ustawa o kierujących pojazdami. Korekta polegała na wprowadzeniu nowych kategorii prawa jazdy, nowego systemu egzaminów i wprowadziła elektroniczny obieg dokumentów. Skutek? Do 49 Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego zgłosiło się mniej chętnych, niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Większość kandydatów nie radzi sobie z częścią teoretyczną,

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


str 11

Samochód gotowy do zimy Tomasz Sapiecha

Zanim spadnie śnieg, a na wrocławskie drogi wyjadą solarkopiaskarki, właściciele czterech kółek powinni już teraz pomyśleć o dostosowaniu swojego pojazdu do sezonu zimowego. Przypomnijmy, że pierwsze w tym roku ocieplenie nadeszło dopiero z początkiem kwietnia, więc przed kierowcami ok. 150 dni niesprzyjających warunków. Jednak te i inne oszczędności bardzo rzadko idą w parze z bezpieczeństwem. Ponieważ opona jest produktem łatwościeralnym, zużywa się najszybciej, choć nie powstrzymuje to niektórych kierowców przed wykorzystaniem zimowego ogumienia przez kilka sezonów z rzędu, podczas gdy z roku na rok bieżnik opony ulega obniżeniu. Nawet rutynowa kontrola drogowa może okazać się przykrą w konsekwencje. Kupując z kolei nowe ogumienie czytajmy przyczepione etykiety – każda zawiera szczegółowe informacje o rozmiarze opon, dacie produkcji i przeznaczeniu. Zwróćmy uwagę także na parametry oporu toczenia, przyczepności czy poziomu zewnętrznego hałasu. Zapoznając się z tymi informacjami możemy określić wzrost zużycia

paliwa czy wydłużenie drogi hamowania. Ważna jest nie tylko cena, ale i jakość. Kolejnym ważnym aspektem przygotowania auta do zimy jest konserwacja nadwozia. Wrocławskie zimy, choć dość łagodne w porównaniu z resztą kraju, mają destrukcyjny wpływ na ocynkowane powierzchnie. Ogromne ilości soli oraz ciągłe wahania temperatur przyczyniają się do korozji. Nawet nowe modele są narażone na rdzę, zwłaszcza na nadkolach i odsłoniętych blachach. Żeby zapobiec tworzeniu się nalotu lub powstrzymać rozprzestrzenianie korozji, warto udać się do profesjonalnego warsztatu. Ceny kompleksowej, zimowej konserwacji samochodu są różne. Decyduje tu rodzaj środków używanych przez za-

kład, wielkość auta, czy stopień skorodowania poszczególnych elementów. Jednak koszty takiej inwestycji są i tak dużo niższe od gruntownego lakierowania. Mówiąc o ochronie auta nie można nie wspomnieć o myciu. Obecnie prawdziwe oblężenie przeżywają myjnie parowe – są nie tylko ekologiczne, ale też skuteczne. Para wodna zabija bakterie i siedliska życia wirusów dzięki czemu także tapicerka jest czysta i zdezynfekowana. Dzięki niskiemu zużyciu wody i krótkiemu czasowi czyszczenia dużo kierowców decyduje się na korzystanie z usług profesjonalnych myjni. Szczególnie

teraz, gdy pogoda nie sprzyja samodzielnemu czyszczeniu naszego auta. Niemałą furorę robią też myjnie mobilne, które są w stanie dojechać do klienta na zamówienie. Rozwiązanie dogodne zwłaszcza dla mieszkańców osiedli oddalonych od centrum. Mycie samochodu jest jednym z wielu zabiegów pielęgnacyjnych, które warto wykonać na zimę. Profesjonalne firmy oferują kompleksowe pakiety pielęgnacyjne zawierające nie tylko mycie samochodu z zewnątrz, ale i zadbanie o wnętrze. Warto pomyśleć o upraniu elementów tapicerowanych i doczyszczaniu

dywaników, szczególnie teraz, kiedy deszcz i śnieg jeszcze nie zdążył zabrudzić nam podłogi. A jeśli pielęgnacja wnętrza to i przygotowanie komory silnika i elementów instalacji elektrycznej. Specjalne środki pielęgnacyjne, używane w salonach, pozwolą nam dłużej cieszyć się czystością i niezawodnością auta. Tak samo możemy zadbać o układ wentylacyjny i klimatyzację. Pomyślmy o tych działaniach już teraz, zanim pogoda ostatecznie zniechęci nas do spacerów i na stałe przywiąże do podróży autem.

REKLAMA

Mało komfortowy mróz, gołoledź, a wcześniej jesienne deszcze stanowią tylko preludium zagrożeń, jakie czekają na karoserię i liczne podzespoły samochodu. Kiedy zima znów zaskoczy drogowców, ci rozsypią na ulicach tony soli i piasku. Wtedy może być za późno, bo ten, kto w porę nie wymieni przynajmniej opon na zimowe, będzie mieć zagwarantowany poślizg i to niekoniecznie kontrolowany. Nauczeni doświadczeniem lat ubiegłych, kierowcy już w październiku decydują się wymienić opony. Wbrew powszechnej opinii taki zabieg ma mnóstwo zalet: unikamy kolejek w warsztatach oraz zabezpieczamy się przed niespodziewanym atakiem śniegu. Nawet jeśli przez zimowe opony wzrosną koszty spalania – warto ponieść dodatkowy koszt i uniknąć stresu. Wspomniany koszt będzie tak naprawdę pozorny i warty oszacowania dopiero z dłuższej perspektywy czasowej. Ostatecznie zima i tak nadejdzie, a im szybciej do niej przygotujemy opony, tym lepiej. By nie generować zbyt wysokich kosztów, rynek oferuje także tańsze zamienniki w postaci opon lekko używanych. Pracownicy serwisów diagnostycznych i wulkanizacyjnych są zgodni – klienci częściej korzystają z tego właśnie rozwiązania, a kupno nowych jest albo ostatecznością, albo przywilejem kierowców o grubszym portfelu. –Każdy oszczędza jak może – mówią.

Motoryzacja

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 12

Kultura

„PORTRETY WROCŁAWIAN” – Wojciech Popkiewicz To było studio piosenki Ad Libitum, które stworzyłem ze studentami z Akademii Muzycznej. Piosenki aranżowali tam Jurek Zawisza, Juliusz Śliwak, Michał Gołębiewski i Marek Pijarowski, sławny dziś dyrygent. Och, trzeba by wymienić wiele osób. Podpadaliśmy cenzurze i w pewnym momencie sekretarz od kultury w Radzie Okręgowej SZSP, nazwisko pominę, choć nigdy nie zapomnę, zakazał nam występowania we wszystkich klubach studenckich, a było ich we Wrocławiu ze dwadzieścia. Przytulił nas Klub Muzyki i Literatury – tak, tak, ten sam. Jednak także i tam obserwowano nas bacznie przez wizjer w ścianie. Mimo to wystąpiliśmy na Festiwalu Opolskim i zgarnęliśmy wiele nagród na Ogólnopolskiej Giełdzie Piosenki Studenckiej.

Czy urodziłeś się we Wrocławiu?

Powiedz, czy wówczas miałeś jakąś wizję profesji? Wiadomo Urodziłem się po wojnie, po drodze na Zachód w Kielcach. Tata że byłeś przez ponad 20 lat dziennikarzem i pracownikiem pracował tam krótko jako szef lotniska w Masłowie. Przelatywał Telewizji Wrocław? nad kamienicą przy ulicy Warszawskiej, gdzie mieszkała mama Takiej wizji nie miałem nigdy. Robiłem to, co mnie właśnie ze mną i machał z radości skrzydłami kukuruźnika. pasjonowało i co było w danej chwili możliwe. Po skończeniu Twoja pierwsza klisza z Wrocławia? Jak zapamiętałeś mia- studiów prawniczych chwytałem się różnych zajęć, żyjąc głównie z tantiem za piosenki. Pół roku byłem stażystą w „Słowie sto z okresu swojego dzieciństwa? Polskim”. Myślę nieraz, jak można było zaprzepaścić taki tytuł To ogród na Oporowie, gdzie znalazłem na grządce wielką dyi dziennikarski zespół. Współpracowałem też stale z Redakcją nię, potem żółte tramwaje, w których można było jechać na przeLiteracką Polskiego Radia we Wrocławiu, gdzie zapatrzony wiewnym pomoście ulicą Grabiszyńską, poprzez morze ruin. byłem w Andrzeja Waligórskiego. Potem utknąłem przez 10 Pamiętam, jak Oporowianie sami budowali przedłużenie linii lat na uczelniach, skrobiąc pracę doktorską i prowadząc zajętramwajowej do swojej dzielnicy. Tata także. Zanosiliśmy mu cia w Instytucie Nauk Społecznych, głównie na fili w Jelenie obiad w menażce. Na otwarciu linii „4” orkiestra grała utwór, Górze, gdzie byłem także kierownikiem literackim miejscowej który bardzo mi się podobał. Po latach zorientowałem się – estrady. Karkonosze były ważniejsze od zajęć, więc wyciągałem to była „Międzynarodówka”. Grano ją także gdy umarł Stalin. tam często studentów. Gdy wybuchł stan wojenny, miałem Byłem w pierwszej klasie Szkoły Podstawowej nr 15. Zarząjuż obroniony doktorat z socjologii kultury na Uniwersytecie dzono ciszę. Nauczycielka płakała. Wyły też syreny. Wtedy Adama Mickiewicza w Poznaniu. Należałem też jednak do zorientowałem się, że portret nad tablicą to nie była fotografia Solidarności i decyzja mogła być tylko jedna. Nie przyszedłem naszego kierownika szkoły – pana Czołowskiego, który choć już więcej do studentów. Estrada też padła, bo przez rok zatak podobny do generalissimusa, był przyzwoitym człowiekiem, kazano występów. Nie mogłem także wyjechać z kraju, gdzie a nie mordercą milionów. miałem, jako piosenkarz po wcześniejszym występach telewiJakie są polskie korzenie Twojej rodziny? Jak staliście się zyjnych w R.F.N., podpisany kontrakt. Byłem zaproszony do Wrocławianami? Stanów przez Fundację Kościuszkowską. Otwarty, wiadomo Mama ucierpiała bardziej przez Niemców, choć urodziła się na przez kogo, list z Santa Barbara z tłumaczeniami moich pioKresach w Rohatynie. Jej ojciec, a mój dziadek został zamor- senek na angielski, którego dokonał „podpadnięty” w kraju dowany w Gross-Rosen. Nie przez jakiś ludków z Nazilandu. Czesław Miłosz – jeszcze przed nadaniem mu Nobla – wykluGdy pędzono go z transportu z Auschwitz przez wioski koło czył i ten wyjazd. Chałturzyłem więc po domach wczasowych. Strzegomia, więźniowie byli obrzucani kamieniami i opluwani Najwcześniej wróciłem do współpracy z radiem, a w drugiej przez niemieckich bauerów. Tata urodził się w Zwoleniu. Kiedy połowie lat osiemdziesiątych z telewizją. Przepracowałem w Temiał 15 lat po raz pierwszy zobaczył pociąg .Gdy miał 17, ucie- lewizji Wrocławskiej ponad dwadzieścia lat, realizując jako kał przed Niemcami za Bug, ale tam wkraczali już sowieci wi- autor-reżyser ponad 200 programów artystycznych i przyrodtani entuzjastycznie przez ludność żydowską. Rodzice pobrali niczych na antenę ogólnopolską, w tym cykle „Ballada o drosię w czasie okupacji w Radomiu. Po wojnie wylądowali we dze” i „W rajskim ogrodzie”. To był bardzo intensywny czas Wrocławiu, gdzie tata pracował i studiował na Uniwersytecie. i dobry okres wrocławskiej telewizji, gdzie poznałem wielu Uczęszczałeś do szkół we Wrocławiu. Czy byłeś pilnym świetnych współpracowników, z którymi zaprzyjaźniłem się, bo nic tak nie łączy, jak wspólna robota. Myślę tu zwłaszcza uczniem? Na pewno nie. Siedziałem zawsze w ostatniej ławce. Chodziłem o Tadku Owsiance i Jurku Szocie. Ze środowiska artystyczna wagary. Nauczycielka rosyjskiego w V LO – pani Finkiel nego mile wspominam działania z Wojtkiem Kościelniakiem, mówiła: „Nu Popkiewicz, ty bywajesz u mnie na urokach Agnieszką Fatygą i Magdaleną Żuk. Z tą ostatnią, wybitną kak wizytator.”. Jednak dyrektor Rewicki płakał, czytając pianistką i wokalistką mieszkającą od lat w Paryżu, wiąże mnie wspólne tworzenie spektakli także dziś. moje wypracowania i nie pozwalał mnie skrzywdzić. Kiedy zainteresowałeś się muzyką, sztuką? Uczyłem się grać na fortepianie jako dziecko, przez blisko 10 lat. Najpierw z oporami, potem nagle zaskoczyłem. W czasie studiów znudzony Wydziałem Prawa tworzyłem jakieś kabarety i zacząłem komponować i pisać teksty piosenek. Pracę magisterską napisałem o samorodnej twórczości więźniów, spędzając 2 tygodnie na ochotnika w Zakładzie Karnym w Raciborzu pośród recydywistów. Ja o tobie pierwszy raz usłyszałem w moich w latach studenckich, kiedy to studiowałem na wrocławskiej Akademii Ekonomicznej im. Oskara Langego we Wrocławiu, której rektorem był prof. Józef Popkiewicz, a Ty byłeś piosenkarzem studenckim, reprezentującym Wrocław na arenie ogólnopolskiej. Jak zaczęła się twoja przygoda z piosenką studencką?

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

To miasto piastowskie, czeskie, niemieckie, które praktycznie przestało istnieć w 45 roku, tak jak Warszawa. Sprawcy tej katastrofy byli ci sami i to nie byli Polacy. Oni odbudowali Wrocław ze zgliszczy, przywracając kształty także pruskim zabytkom. To jest nasze miasto, po którym chętnie oprowadzę każdego turystę, szanując jego sentymenty. Wrocław nie zastępuje Lwowa. Lwów jest bowiem nie do zastąpienia. Nie jest też rekompensatą za Warszawę, bo nie ma rekompensaty za 3000 ofiar naszych obywateli dziennie w czasach niemieckiej okupacji. To tak jakby każdego dnia zdarzała się tragedia nowojorskiego World Center. Tym samym przestrzegam przed pełzającą germanizacją miasta ignorowaną, przez Polaków, łatwo godzących się na przykład z nadaniem nazwy HundertJahre Halle obiektowi, który został wzniesiony w stulecie bitwy pod Lipskiem, gdzie Prusacy zamordowali księcia Józefa Poniatowskiego. Czy można sobie wyobrazić podobny pomnik klęski Napoleona w Paryżu? Gdy Wrocław przestanie być polski, nie będzie także Polski jako niepodległego kraju. Wojtek Popkiewicz i „Romantyczność”, to jakby nierozerwalna całość. Jaka jest geneza powstania tego utworu? To proste. Fascynacja światem i miłość do Fryderyka Chopina. Gdy pisałem „Kocham Świat” mało glob znałem. Jego krucha złożoność zdumiewa mnie bezustannie. Jego boskie piękno i sens zdają się bezgraniczne. Tylko człowiek potrafi to zakłócić. Rok temu przez krakowskie Arcana została wydana Twoja pierwsza powieść „Ćma z czerwonej wyspy”, której akcja rozgrywa się w Smoleńsku i na Madagaskarze. Wcześniej zrealizowałeś wiele filmów dokumentalnych i programów telewizyjnych. Preferencje co do formy twórczości są chyba zgodne z ilością stworzonych przez Ciebie materiałów? Tę powieść podyktował mi ktoś z góry wyższej niż Everest. Tak bywa czasem z piosenkami. Natomiast filmy dokumentalne czy programy to mniej lub bardziej obiektywny zapis rzeczywistości. Dyktando z Najwyższej Góry zdarza się rzadziej. Może muszą je spowodować własne emocje i piorun z jasnego nieba, jakim była tragedia smoleńska. Wiadomo że ciągle tworzysz i komponujesz utwory muzyczne, które autorsko wykonujesz. Jesteś uważany za wrocławskiego barda, najbardziej chyba rozpoznawalnego na forum ogólnopolskim, związanego jednoznacznie z nurtem patriotycznym. Jak ten nurt artystyczny ma się obecnie w Polsce? I dobrze i źle. Dobrze, że bardów śpiewających prawdę jest coraz więcej. To mogą być także raperzy, tacy jak Tadek, poeci, jak Leszek Długosz, natchnieni piosenkarze, jak Natalia Niemen. Źle, bo dla nich są niemal szczelnie zamknięte media głównego, choć niekoniecznie przejrzystego nurtu. Gdzie można Cię najczęściej spotkać we Wrocławiu? W Klubie Muzyki i Literatury przy placu Kościuszki 9. Tam codziennie jest jakaś impreza. Tak dzieje się kilkudziesięciu lat. Teraz jednak ten klub przeżywa drugą młodość. Może i dlatego, że prezentuje się tam utalentowana młodzież. Zatem do zobaczenia na placu Kościuszki albo w Karkonoszach, w Przesiece.

Podróżowałeś po świecie, byłeś w ponad 40 krajach, jak widzisz na tym tle Polskę? To kraj i naród okrutnie doświadczony. Jest takich narodów na świecie niestety wiele. Mieszkańcy wielu krajów Afryki i Bliskiego Wschodu, Wietnamczycy, Tybetańczycy, Ormianie, dziś Syryjczycy. Oni nikogo nie łupili. Padali łupem rywalizujących ze sobą imperiów. Patriotyzm jest reakcją obronną, ale także podstawą trwania kultur, które nie mogą stopić się w globalny odpersonifikowany szajs. Polacy mają historię, której nie muszą się wstydzić i kulturę, z której mogą być dumni. Kanalie zdarzają się wszędzie, ale nie wszędzie porywają do ludobójstwa całe narody. Prawda o tym nie może być zamazana, bo to służy prędzej, czy później powrotowi masowego okrucieństwa.

REKLAMA

Fot. Magdalena Majchrzycka

Prezentujemy Państwu pierwszą część cyklu „Portrety wrocławian”. Z wrocławskim bardem -Wojciechem Po pkiewiczem rozmawia Jerzy Ziomek.

A jak widzisz nasz Wrocław?

październik 2013


str 13

Twój Relax

Polska jesień ozłocona

Michał Ratajczak

Październik jest miesiącem specyficznym dla turystyki. Ożywia się ruch w biurach podróży dla wszystkich chętnych do skorzystania z oferty posezonowej. Tyle że tropiki last minute, to niby lato rozciągnięte aż do pierwszych zabarwień liści, nie dostarczą tylu kolorystycznych doznań, co złota jesień w wydaniu krajowym.

nie ma polegać na bezrefleksyjnym okupowaniu jeszcze gorącej plaży, warto skorzystać, do czego szczerze namawiamy w tym numerze „Słowa”, z lokalnej oferty turystycznej. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, dlatego wrocławianom – tym, którzy dysponują zaledwie weekendem na szybki oddech na łonie natury, polecamy Karkonosze. Spécialité de la maison stanowi Karpacz oraz Szklarska Poręba, ale nie należy zapominać o pomniejszych kurortach, Pogórzu Sudeckim i pograniczu polsko-czeskim. Kierując się nim na wschód pozostają do zaliczenia

malownicze pasma Beskidów, a wcześniej niezwykle barwny Przełom Bardzki – idealny na spływ kajakiem. Tym, którzy karkonoskie szlaki znają na wyrywki, polecamy Beskid Sądecki z jego bogatą baza uzdrowiskową. Góry te są niższe i przez to gęściej pokryte lasami, co w perspektywie październikowego przekwitania oznacza niezapomniane widoki i pejzaże dla oka. „Październik nad morzem” - hasło dla wielu dość abstrakcyjne, choć nie całkiem słusznie. Wtedy właśnie plaże ostatecznie pustoszeją, a morze dostarcza większej ilości

jodu. Także morskie powietrze zapewnia stałą, choć umiarkowaną temperaturę. Nie jest przynajmniej tak zimno, jak na Mazurach, za to na pewno wietrznie. Znad Bałtyku łatwo wycofać się w głąb lądu, gdyby jednak wiatr przeszkadzał w wypoczynku. Jesień na Kaszubach czy w Borach Tucholskich może stać się nieoczekiwanie właściwym celem podróży ze względu na spokój i czyste powietrze. W tamtej części kraju nowa pora roku przychodzi szybciej niż na Dolnym Śląsku. Chłodne, ale nadal słoneczne dni są wymarzonym tłem dla agrowczasowiczów. Coraz więcej głę-

boko zaszytych pośrodku przyrody miejsc rozszerza swoją ofertę na okrągły rok. Część gospodarzy poczęstuje swojską naleweczką, inni oprowadzą strudzonych zgiełkiem mieszczuchów po jesiennym lesie liściastym. I choć niemożliwe jest nawdychanie się świeżego, leśnego powietrza na zapas, sam kontakt z drzewami i wilgotną podściółką stanowi uzdrowisko dostępne na wyciągnięcie ręki. Tego specyficznego klimatu próżno szukać w śródziemnomorskich kurortach, zbyt gorące, choć nie dla miejscowych, są azjatyckie porty. Dziesiąty miesiąc, jak każdy

pozostały, z roku na rok bywa odmienny. Coraz częściej i u nas zdarzają się anomalie – bywa, że maj jest cieplejszy od lipca, a ten z kolei dorównuje ilością opadów listopadowi. Trudno wyrokować i skutecznie przepowiedzieć aurę październikową. Może lepiej po raz kolejny odnieść się do mądrych przysłów ludowych, wynikających z obserwacji całych pokoleń, więc czy prawdą jest, że gdy październik ciepło trzyma, zwykle mroźna bywa zima? Okaże się już wkrótce.

REKLAMA

Na internetowych forach dyskusyjnych stałą rubrykę stanowi zapytanie o miejsce na spędzenie urlopu w październiku. Chętni do wyjazdu polecają sobie wzajemnie tak kierunki egzotyczne (Tajlandia, Wietnam), jak i te mniej odległe – Grecja wydaje się gwarantować ładną pogodę i brak upałów, które w naszej szerokości geograficznej uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Posezonowe wypady do Andaluzji, na Korsykę albo Sycylię mogą być wcale odkrywcze, jednak nie zawsze potencjalny turysta dysponuje odpowiednim zapasem czasu oraz finansów. Jeśli urlop

Dodatek specjalny do Słowa Wrocławian październik 2013 Wypocznij i baw się razem z nami, w całej Polsce!

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 14

Twój Relax

W górach nie tylko góry Natalia Lisicka Z reguły już w październiku najwyższe partie Tatr pokrywa pierwszy śnieg. Oprócz świeżego puchu – nie dla wszystkich turystów osiągalnego – region Podhala przyciąga wodami termalnymi i jaskiniami. Jesień to także doskonała okazja na odkrycie Zakopanego z dala od Krupówek. wione kolorowymi liśćmi, tylko pozornie zasypia. Szczególnie senne wydają się być ulice nieco oddalone od centrum, czyli w przybliżeniu między Wielką Krokwią a wyciągiem kolejki na Gubałówkę. Tam też ze zrozumiałych powodów instynkt kieruje ciekawych turystów, choć to tylko część atrakcji popularnego Zakopca. Duch Witkacego W pobliżu stacji PKP, która jest jednym z nielicznych przykładów dworca czołowego w Polsce, znajduje się teatr powstały w latach

80. z inicjatywy studentów krakowskiej PWST zafascynowanych twórczością sceniczną Stanisława Ignacego Witkiewicza – postaci, której trudno odmówić bliskiego związku z Zakopanem. W pobliżu budynku można poczuć ducha przebrzmiałej epoki międzywojnia, a jeśli z jakiegoś powodu nie uda dotrzeć się na jedną z wystawianych sztuk, warto choćby przekroczyć próg instytucji, by wylądować w klimatycznej kawiarni teatralnej lub natknąć się na którąś z czasowych wystaw prezentowanych w hallu.

Z lokalnym folklorem ściśle związany był przede wszystkim ojciec Witkacego – twórca odrębnego stylu w architekturze zwanego stylem zakopiańskim. Styl wyznaczają wysokie kamienne podmurówki, bogate dekoracje drewniane, skosy i uskoki oraz dachy pokryte gontem z ozdobnymi kominami. Zakopiańskie budownictwo koncepcji Witkiewicza uważane jest obecnie za rdzennie polskie.

Zbaczając ze szlaku Idąc tropem wyrastających raz po raz willi z charakterystycznymi tarasami i werandami, nie sposób przegapić Sanktuarium na Krzeptówkach, ale, żeby dotrzeć do świątyni, trzeba wcześniej skierować się na południowy zachód, mijając pierwszy w Zakopanem cmentarz, który jest już właściwie pomnikiem unikalnej architektury nagrobkowej. Wiele

krzyży oraz epitafiów na Pęksowym Brzyzku wykonana jest w drewnie. Fascynatów lokalnego folkloru z pewnością skusi oferta Muzeum Tatrzańskiego i jego filii na terenie całego kurortu. Działalność placówek związana jest z całym regionem zakopiańskim. Obecnie w gmachu głównym znajdują się trzy stałe ekspozycje – przyrodnicza, etnograficzna i historyczna. Znajdziemy tam też bibliote-

REKLAMA

Zakopianka – droga łącząca stolicę Małopolski ze stolicą Tatr jest sezon w sezon zmorą poruszających się nią kierowców. Odwieczne zatargi, lokalne spory o grunty i prawo do ich wykupu bądź użytkowania powodują, że co lato najpopularniejsza droga przecinająca Podhale jest szczelnie zakorkowana.. Nie lepiej bywa zimą, jednak do przyjazdu narciarzy pozostało jeszcze sporo czasu, więc trwająca właśnie jesień sprzyja rozładowaniu ruchu turystycznego. Zakopane, spowite październikową mgłą i zabar-

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


kę oraz czytelnię, gdzie można poczytać i zobaczyć wiele unikalnych zbiorów i książek. Do największych filii należą Muzeum Stylu Zakopiańskiego, Muzeum Kornela Makuszyńskiego oraz galeria Władysława Hasiora. Do wód na wypoczynek Wrażeń nie brakuje także poza Zakopanem. Dla zmarzniętych turystów polecają się termy podhalańskie – stosunkowo „młoda” atrakcja, będąca od razu konkurencją dla tego typu obiektów działających już od jakiegoś czasu na Słowacji. Chociaż polskich basenów termalnych jest mało, ich największe skupisko znajduje się właśnie na Podhalu. Termy znajdują się m.in. w Szaflarach, miejscowości oddalonej o niespełna 20 kilometrów od Zakopanego.

październik 2013

Basen termalny składa się przeważnie z kilku mniejszych zbiorników tak krytych, jak i ulokowanych na zewnątrz. Woda, która wypełnia niecki basenowe ma wyjątkowo korzystną mineralizację. Temperatura utrzymuje się w przedziale 30-38ºC. W ofercie nie brakuje zjeżdżalni, brodzika dla dzieci oraz wielu urządzeń do hydromasażu (biczy wodnych, gejzerów i tzw. jeżyków). Wypoczynek w termach podhalańskich jest doskonałym uzupełnieniem górskich wycieczek czy narciarskich zjazdów. Coraz częściej wyjazdy do wód stają się powodem samym w sobie. Z jednej strony trudno się dziwić, skoro składniki mineralne tego typu kąpielisk bogate są w potas, sód, magnez, wapń i żelazo. Tym

samym kąpiel w towarzystwie wymienionych składników poprawia kondycję organizmu przez zmniejszenie otyłości, ograniczenie bezsenności, stabilizację tętna, eliminowanie chorób serca i układu krążenia, a także przyspiesza rekonwalescencję po zabiegach i leczeniu. Jeśli nie w górę Podhale ze względu na naturalne położenie oferuje turystom niezliczone szla-

ki górskie, jak również, o czym wiedzą tylko zainteresowani, dysponuje odwrotnością gór, czyli jaskiniami. Jamy i zejścia w głąb ziemi znajdują się głównie w Dolinie Kościeliska. Część z nich jest dostępna dla wszystkich, do niektórych obowiązuje opłata za wstęp. Idealną propozycją może być Jaskinia Mylna o długości ponad kilometra, której zwiedzanie nie wymaga obecności przewodnika. Do wnętrza prowadzi drabina. Warto wcześniej uposażyć się w czołówkę i ciepłe okrycie ze względu na trudne warunki panujące w środku (niska temperatura, liczne kałuże, niskie korytarze). Większym wyzwaniem będzie odkrywanie Jaskini Wielka Śnieżna. Jej dotychczasowa długość wynosi obecnie aż 23 kilometry i stale się powiększa dzięki corocznym odkryciom przez speleologów nowych korytarzy. To także najgłębsza jaskinia w Tatrach. Jej głębokość sięga 814 metrów. Jedynym mankamentem może być widoczność, a właściwie jej brak, co z nawiązką można sobie odpłacić zdobywając choćby Rysy.

Twój Relax REKLAMA

str 15

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 16

Twój Relax

Na tropie historii i przyrody Katarzyna Kupczyk Beskid Sądecki to miejsce idealne na wypoczynek i sportową aktywność na łonie przyrody, ale również siedlisko ciekawostek historycznych, miejsc poświęconych rozwojowi kultury i troski o folklor. Liczne szlaki przyrodnicze kuszą przyjezdnych szczególnie jesienną porą, sposobów poznawania jest tyle, co pomysłów. Najlepsze są sprawdzone metody: spacer, rower lub przejażdżka konno.

REKLAMA

Beskid Sądecki jest pasmem górskim w Karpatach Zachodnich, należącym do Beskidów Zachodnich, a zaliczają się do niego trzy pasma górskie: Pasmo Radziejowej, Pasmo Jaworzyny i Góry Leluchowskie. Przeprowadzono przez nie wiele szlaków do zwiedzania pieszego – najdłuższy jest Główny Szlak Beskidzki, który biegnie przez ok. 496 km od Ustronia do Wołosatego w Bieszczadach, a w samym Beskidzie Sądeckim przez ok. 62 km. Pieszo czy rowerem? Oprócz szlaków pieszej turystyki, wytyczone są tutaj również szlaki rowerowe oraz Transbeskidzki Szlak Konny, rozpoczynający się w Brennej, podzielony na czternaście etapów – przemierzenie go konno w Beskidzie Sądeckim trwa ok. siedmiu godzin. Turysta w górach nie powinien zapomnieć o odwiedzinach najważniejszych punktów widokowych – Przechyby, wieży na Radziejowej, Wielkiego Rogacza i Jaworzyny Krynickiej, na którą

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

z Czarnego Potoku wjeżdża kolejka gondolowa. Widok jest naprawdę niezapomniany, więc warto zadać sobie trochę trudu. Co z architektury dawnej Beskid Sądecki to również atrakcja turystyczna pod względem zabytków architektonicznych – zamków, łemkowskich cerkwi, drewnianych kościołów, a nawet dworków szlacheckich. Niektóre zabytkowe obiekty, takie jak drewniana zabudowa Krynicy, cerkwie w Powroźniku, Szczawniku, Wierchomli Wielkiej, Miliku oraz Złockiem, kościół w Tyliczu, należą do Szlaku Architektury Dawnej. Poza sakralnym budownictwem, z całą pewnością, warto zobaczyć przepiękne ruiny średniowiecznych zamków. Zamek w Rytrze uległ znisz-

czeniu w 1657 roku po najeździe Jerzego Rakoczego, natomiast ten w Muszynie został opuszczony po zakończeniu panowania Jana Kazimierza. Z drugim obiektem wiąże się legenda o skarbach starosty, ukrytych w lochach, pilnowanych przez parę skamieniałych dzieci, a także inna opowieść o śpiących żołnierzach, budzących się tylko na moment w Niedzielę Palmową. Historie mrożą krew w żyłach największych herosów :)

ciedlają budownictwo i styl życia poszczególnych grup etnograficznych, zamieszkujących niegdyś Sądecczyznę: Lachów, Górali, Pogórzan i Łemków. Plan parku został tak skonstruowany, aby odzwierciedlić rzeczywistą, dawną wieś sądecką. Zgromadzone tam przedmioty użytku codziennego, eksponaty powiązane z medycyną i religijnością, wierzeniami, gospodarczymi czynnościami, ukazują w pełni ówczesną ludową kulturę oraz aspekty społeczne i ekonomiczne. W Nowym Sączu również warto wybrać się do Miasteczka Galicyjskiego, Domu Gotyckiego oraz Galerii Dawnej Synagogi.

Na sądeckiej wsi Będąc w okolicach Beskidu Sądeckiego, nie można nie skorzystać z możliwości odwiedzenia regionalnego skansenu – Sądeckiego Parku Etnograficznego, który Esencja natury mieści się w Nowym Sączu. Park jest podzielony na cztery Na tych, którzy wybierają okosekcje, które dzięki auten- lice Nowego Sącza jako miejsce tycznym obiektom, odzwier- spotkania z przyrodą, w żad-

październik 2013


nym wypadku nie będzie czekał zawód. Do dyspozycji pozostaje założony w 1987 roku Popradzki Park Krajobrazowy. Aż 70% jego powierzchni (z 54 hektarów) zajmują lasy. To jeden z najcenniejszych leśnych terenów Polski, położony w dorzeczu trzech rzek: Dunajca, Popradu i Kamienicy Nawojowej, będących jednocześnie jego granicami. Florę tworzą głównie gatunki niżowe – zbiorowiska łękowe, szuwarowe, wilgotne łąki, ziołorośla, a z zespołów leśnych można wymienić chociażby łęgi, grody, jaworzyny, buczyny oraz bory.

ny w wyniku erozji, a według legendy – upuszczony niechcący przez diabła, który chciał zniszczyć zdroje krynickie. Wśród bogatej fauny, wielu gatunków ssaków leśnych, znajduje się najmniejszy polski ssak – ryjówka malutka. Poza tym na terenie PPK występuje 110 gatunków ptaków, co może być (i oczywiście jest) bardzo interesujące dla wszystkich pasjonatów ornitologii. Beskid Sądecki jest okolicą, która powinna zadowolić wszystki pasjonatów bujnej przyrody. Z całą pewnoscią jest to miejsce, w którym można odpocząć, zregenerować siły i „przeprogramować się” na zupełnie inne tory; spokojniejsze, bardziej ustabilizowane. Co tu zresztą długo mówić.Wystarczy spakować bagaż, wsiąść w samochód i wyjechać. Choćby tylko na weekend.

REKLAMA

Tajemnicza geologia Oprócz przyrodniczych okazów znajdują się tutaj wody mineralne, skałki oraz jaskinie. Najpopularniejszym pomnikiem przyrody nieożywionej jest Kamień Diabelski na Jaworzynie Krynickiej, ukształtowa-

Twój Relax

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

REKLAMA

str 17


str 18

Twój Relax

Liczyrzepa czy Karkonosz? Bartosz Ozimiec

Przed wiekami zamieszkiwał najwyższe pasma Sudetów, a jego legenda okazała się ponadnarodowa. Niemcy, Czesi i Polacy szybko zaadoptowali lokalną postać na użytek własnej wyobraźni. Kim był i w jakiej formie, także etymologicznej, przetrwał do dzisiaj brodaty starzec zwany Duchem Gór? chacie wycinać podskoki w tańcu z córką pasterza i pokrzykiwać i jodłować na całe, ochrypłe gardło” – pisał przed stu prawie laty filozof i literat Carl Hauptmann. Niemcy nazywają go Rübezahl, Czesi - Krkonoszem, a Polacy – Liczyrzepą albo Rzepiórem (zbitka słów „rzepa” i „upiór”). Chociaż dosłowne tłumaczenia

Według jednej z legend dawno temu Duch Gór zakochał się bez pamięci w córce świdnickiego księcia, Dobrogniewie, i porwał ją do swojego zamku. Uczynił to pod postacią wichru, wyrywając ją z ramion narzeczonego, raciborskiego księcia Mieszka. Księżniczka, żeby uśpić czujność porywacza, kazała mu na polu liczyć rzepy, a to pozwoliło jej zbiec w doliny do ukochanego. Od tego czasu Duch Gór zyskał pogardliwe miano Liczyrzepy. Kiedy w górach grzmi, starzy ludzie mówią, że to Liczyrzepa rozpacza po stracie Dobrogniewy. Duch Gór posiada wiele imion i różne oblicza. W jednej chwili jest gnomem i upiorem, aby zaraz przeistoczyć się w pięknego młodzieńca czy miłego starca przechadzającego się po

Kontytuacja na str. 31

REKLAMA

„Rzepiór od pradawnych już czasów pojawia się w tysiącach postaci żywych i nieożywionych. Mknie on w przestworza niczym jeździec na wietrze, choć przed momentem ledwie stał na drodze w postaci nieruchomego głazu. Albo jak mysz znika w szparze w podłodze, by po chwili w jakiejś opuszczonej

(Rübezahl na Liczyrzepę) wydają się dość karkołomne, pewnym jest, że dzieje tajemniczego wędrowca sięgają około tysiąca lat. Wiele przez ten czas powstało podobizn i malarskich wyobrażeń. Wspólnym mianownikiem wielu z nich jest długa siwa broda i drąg, na którym wspiera się podczas przechadzki po swoich górskich włościach. Ale zanim Duch Gór przybrał w pełni ludzką postać, jego wizerunek był kojarzony z jeleniem stojącym na tylnych nogach, z diabelskim ogonem i rogami. Po latach zapomniano o pierwotnym, demonicznym wyobrażeniu Rzepióra. Karkonoski Duch Gór został włóczęgą-starcem. Po czeskiej stronie często pali fajkę i wędruje w otoczeniu zaprzyjaźnionych zwierząt leśnych. Dlaczego akurat Liczyrzepa?

karkonoskich lasach. Równie zmienne są nastroje Ducha Gór – od wspaniałomyślnego, który za drobną pomoc odwdzięczy się rzucając w turystę złotymi kamieniami, po zatwardziałego mściciela. Ale te złe cechy nie wynikają z jego złego charakteru, lecz braku zrozumienia cech i postaw ludzkich. Duch Gór jest prostym gnomem, dla którego białe jest białym a czarne czarnym. Za dobre więc wynagradza, a za złe uczynki karze. Obecność Karkonosza (inne nazwy dla porządku to Sowiduch, Pan Jan, Dominus Johannes, Berggeist) na kartach historii nie wzięła się z próżni. Wielu badaczy łączy postać Ducha Gór z bogami północnej Europy m.in. z Odynem i Świętowitem. W czasach współczesnych na karkonoskim władcy wzorował się J.R.R. Tolkien, tworząc słynną postać czarodzieja Gandalfa.

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


str 19

REKLAMA

Słowo dla Seniora

Dodatek specjalny do Słowa Wrocławian październik 2013 Życie zaczyna się po pięćdziesiątce

Przeciwwskazania: w przypadku kobiet w ciąży, matek karmiących oraz dzieci należy skonsultować się z lekarzem.

Starość, nie radość?

Ewa Tomaszewska

REKLAMA

Jak głosi stare przysłowie: „Starość, nie radość, młodość, nie wieczność”. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak aż się prosi, by w jakiś sposób złagodzić pesymistyczny wydźwięk tych słów. Czy starość może być słodsza, niż stereotypowo się wydaje?

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


Z fizjoterapeutą Zbigniewem Ostaszewskim rozmawia Joanna Lipska Kilka lat temu zdecydował się Pan na wprowadzenie hirudoterapii do oferty swojego gabinetu. Co to właściwie jest?

str 20 to, że użycie tej samej pijawki po tygodniu od pierwszej wizyty byłoby nieefektywne.

REKLAMA

Słowo dla Seniora Jak ukąszenie komara

Ile terapii należy odbyć, aby odczuć efekt jej działania?

leczenia należy skonsultować się z lekarzem pierwszego kontaktu. Sprawa jest indywidualna i zależy od rodzaju problemu, nad którym Kto może podjąć się wykonania się skupiamy. Z reguły wystarcza terapii? 4-5 wizyt, czasami potrzeba nawet Istotnym jest, aby osoba wyko- ośmiu. nująca zabiegi posiadała dyplom Mimo tak wielu zalet wynikająi certyfikaty ukończenia szkolenia cych z leczenia, na samo słowo z zakresu hirudoterapii. Szkolenia „pijawka” wielu z nas reaguprowadzone są przez wykwalifi- je lekkim niesmakiem, czasakowanych lekarzy specjalizują- mi wręcz odrazą. Co z bólem cych się w tym temacie. podczas kontaktu zwierzęcia z naskórkiem? Wielokrotnie pytałem swoich pacjentów o określenie poziomu bólu. W skali 1-10 nigdy nie przekroczyła ona 2. Pacjenci często porównują to uczucie do ukąszenia komara. Jak długo trwa zabieg i ile pijawek zostaje podczas niego wykorzystanych? Sam zabieg trwa ok. 1 godziny. Prawidłowym objawem po kontakcie pijawki z ludzką skórą jest lekkie zaczerwienienie i opuchnięcie miejsca, gdzie były przyłożone. Jest to oznaka pobudzenia organizmu do zwalczenia naszej dolegliwości.

REKLAMA

To, najprościej mówiąc, leczenie pijawkami. Metoda terapeutyczna znana jest człowiekowi od początków cywilizacji. Sekret działania tkwi w biologicznie aktywnych substancjach tzw. hirudozwiązkach, które pijawka produkuje i wpuszcza do ludzkiego orgaSkąd wziąć pijawki? nizmu. Jakie zalety posiadają wspo- Do terapii nadają się pijawki hodowane w warunkach izolowanych, mniane związki? bez kontaktu z otoczeniem zeSubstancje te wywierają wpływ wnętrznym oraz żywione w spona konkretne miejsce i cały sób kontrolowany. Są wprawdzie organizm człowieka, pomaga- nieco droższe, lecz stanowią pełne jąc w wielu schorzeniach. Działają bezpieczeństwo dla leczonych przeciwzakrzepowo, przeciwza- nimi ludzi. Ważne, aby pijawki palnie, regulują ciśnienie krwi, używane w leczeniu były „jedjak również pobudzają cały układ norazowe”. krążenia i podnoszą osłabioną odporność immunologiczną or- Dlaczego jest to tak ważne? ganizmu. Jak wiadomo, pijawki działają poCo jest ważne przed przystąpie- przez kontakt z krwią. Owszem, można by zastosować te same niem do kuracji? pijawki powtórnie, jednak paBardzo istotna jest właściwa dia- sożyty po zdjęciu z pacjenta gnoza. Nie możemy przystąpić do potrzebują 3-4 miesięcy na regeleczenia nie znając wyników ba- nerację wszystkich wytwarzanych dań pacjenta. Przed rozpoczęciem przez siebie związków. Oznacza

Wrocław, Komandorska 53d/2 Tel. (71) 367 09 02, 503 111 609 www.odczulanie.pl Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


str 21

Targowa jesień

Twój Dom

Ewa Gruba

Październikowo-listopadowe wydarzenia na Hali Stulecia zostają zdominowane przez branżę budowlaną oraz deweloperską. Obok domów i mieszkań stawianych metodą tradycyjną, odwiedzający targi będą mieli okazję zapoznać się z nowinkami na rynku budownictwa ekologicznego, które pozwala także zaoszczędzić energię.

Dodatek specjalny do Słowa Wrocławian październik 2013 Żyj i mieszkaj pięknie!

nia również z deweloperami, a co za tym idzie, wstępnej negocjacji zakupu własnego „M”. Mówiąc o budowie domu, nie można nie wspomnieć o trendzie ekologicznego budownictwa. Jak przekonują inwestorzy, budowanie ekologiczne się opłaca. Energooszczędne materiały i zrównoważone prace budowlane bardzo szybko zwracają zainwestowane w nie pieniądze. Warto dowiedzieć się więcej, odwiedzając okolice Parku Szczytnickiego 8-9 listopada w ramach „Międzynarodowych Targów Budownictwa Ekologicznego i Energooszczędnego”. Wydarzenie obfitować będzie w konferencje

i wykłady, na których zaprezentowane będą wszelkie aspekty budowania w duchu eko. Wbrew pozorom, budownictwo pasywne rozwija się coraz prężniej. Skupionym raczej na życiu wirtualnym proponujemy targi branży IT: „Kariera Programisty” (19 października) oraz „Infomeet Wrocław” (26 października). Pierwsza impreza, jak sugeruje nazwa, skupia potencjalnych pracodawców i osoby zainteresowane karierą informatyka. Ruch w branży jest duży, a stałe zapotrzebowanie na programistów sprzyja podjęciu takiej ścieżki kariery. Warto wybrać się w sobotnie popołudnie do Hotelu Mercure, by

dowiedzieć się więcej. Impreza jest elitarna – dzięki selekcji na wejściu dostają się tam tylko osoby żywo zainteresowane tematem. Inaczej rzecz ma się z „Infomeet”. Ta impreza ma charakter otwarty. Aby wejść wystarczy wcześniejsza rejestracja na stronie internetowej. Prestiżowy Radisson Blu odwiedzą przedstawiciele największych firm z branży IT. Oprócz nowinek technicznych i innowacji będzie możliwość nawiązania współpracy z doświadczonymi przedsiębiorcami. Kontakty zdobyte na tych targach z pewnością zaprocentują w przyszłości.

REKLAMA

REKLAMA

Jesienią branża budowlana nie zwalnia. Stoiska wystawiennicze goszczą najpierw wystawców targowych „RedNet Dom Wnętrza Mieszkanie”. Formuła wydarzenia, wyjątkowo w tym roku, poszerzona zostaje o wystrój wnętrz. Impreza odbędzie się już 12-13 października. Czas i miejsce sprzyja – wrocławski rynek nieruchomości jest bardzo korzystny dla nabywcy. Ceny mieszkań spadły, a stopa procentowa jest najniższa od wielu lat. Wśród wystawców pojawią się eksperci od prawa budowlanego, kredytów i aranżacji wnętrz. Odwiedzający będą mieli okazję uczestniczyć w otwartych konferencjach, gdzie zdobędą kompleksowe informacje odnośnie kupna własnego mieszkania. Targi „Renet” dają możliwość bezpośredniego spotka-

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 22

Dla kogo trzy pokoje? Krzysztof Ziajka Prezes Zarządu Inkom S.A.

mieszkania o powierzchni do 64 mkw. Na rynku pierwotnym trzy pokoje ustępują jedynie najpopularniejszym „dwójkom”. W Nowym Porcie stanowią one ok. 20% wszystkich lokali i mniej więcej podobny odsetek klientów poszukuje

podobnej oferty. Trzy pokoje odpowiadają m.in. na oczekiwania rodzin 2+2, które stanowią dużą grupę potencjalnych klientów deweloperów. Niestety, nie każda rodzina dysponuje w obecnych warunkach wystarczającą zdolnością kredytową, dlatego

kupującymi są często osoby o ustabilizowanej pozycji finansowej, szukające nieco większego mieszkania. To także rodziny, w których właśnie pojawiło się drugie dziecko.

REKLAMA

Powierzchnia standardowego trzypokojowego mieszkania na rynku pierwotnym waha się w granicach 50-60 mkw., choć jeszcze kilka lat temu sięgała nawet 70 mkw. Czynnikiem, który wpłynął na zmianę oferty deweloperów była głównie spadająca zdolność kredytowa nabywców.

Wielu kupujących, mimo trudnej sytuacji gospodarczej, poszukuje kompromisu – mieszkanie może być mniejsze, ale mimo wszystko z zachowaniem układu trzypokojowego. O takie oferty pytają m.in. małżeństwa z dwójką dzieci, którym zależy na tym, aby każde dziecko miało swoje własne pomieszczenie. 50 mkw. to minimum dla trzech pokoi. Jeśli metraż mieszkania jest mniejszy, trudno o zachowanie równych proporcji w wygodzie

i funkcjonalności. Zakładamy, że w niedalekiej przyszłości – wraz z poprawą sytuacji gospodarczej – zainteresowanie nieco większą powierzchnią będzie rosnąć. Już teraz w Nowym Porcie – naszej najnowszej inwestycji – oferujemy trzypokojowe

REKLAMA

Twój Dom

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


Reklama PReklama REKLAMA

str 23

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 24

Twój Dom

Ciepło na wagę złota Kamil Mec

Jak co jesień powraca temat ogrzewania w mieście. Składy opału przeżywają oblężenie klientów. Część z nich dopiero się rozgląda, inni łapią pierwsza okazję zwłaszcza, że przełom września i października był na Dolnym Śląsku wyjątkowo chłodny. Na rachunek za zimę decydujący wpływ ma i będzie miało co najmniej kilka czynników. tony węgla trzeba będzie przeznaczyć 100 złotych więcej, czyli około 800 złotych. Ratunkiem może być wcześniejszy zakup opału lub poszukiwanie go w znacznym promieniu od Wrocławia. Jednak taka wyprawa po oszczędności odniesie zamierzony skutek w przypadku większych zakupów. W powszechnym rozumowaniu panuje opinia, że sezon grzewczy zaczyna się od października lub nawet wcześniej, co też zależy od regionu Polski. We wrocławskich mieszkaniach już od zeszłego miesiąca kalory-

fery mogły być co najmniej letnie. W rzeczywistości sezon grzewczy już dawno przestał istnieć. Np. w Warszawie o rozpoczęciu ogrzewania decydują tzw. pogodynki – specjalne urządzenia zamontowane we wszystkich stołecznych węzłach cieplnych obsługiwanych przez SPEC. Gdy tylko temperatura spadnie poniżej określonego pułapu (ok. 12 o C) pogodynka automatycznie steruje dostawami ciepła. Jak ta sama rzeczywistość wygląda we Wrocławiu? Tutaj decydują spółdzielnie mieszkaniowe, tj.

faktycznie ustalają rozpoczęcie i zakończenie wspomnianego sezonu grzewczego. Miejskim dostawcą energii cieplnej jest obecnie Kogoneracja. Spółka planuje wzrost cen na poziomie kilku procent, także od tego miesiąca rachunki wrocławian na ogrzewanie wzrosną o 5 do 10 złotych za mieszkanie o powierzchni do 50 mkw. i nieco większe. Podwyżkę, tyle że noworoczną, szykuje też Fortum. Firma podnosi stawkę za swoje usługi, czyli przesył. Na tle innych polskich miast Wrocław posiada

dość wysokie ceny ciepła. Taniej jest w Krakowie, w Poznaniu, a nawet w Warszawie. Taka sytuacja spowodowana jest obecnością pośredników, którzy pobierają należną sobie prowizję. Mieszkaniec miasta płaci i producentowi, i dostawcy. W przypadku domów jednorodzinnych sytuacja jest bardziej złożona. Wrocławianie, co jest odzwierciedleniem ogólnokrajowej tendencji, palą na ogół węglem, bo też takimi piecami z reguły dysponują. Rośnie co prawda, ale nadal wolno procentowy udział pieców przystosowa-

nych do bardziej złożonych materiałów grzewczych – ekogroszek, pellet i inne. Komu drożej? Rachunki za ogrzewanie dla większości wrocławian pozostaną na podobnym poziomie do roku ubiegłego. Nieznacznie więcej zapłacą właściciele domów jednorodzinnych ocieplanych przez propan-butan i energię elektryczną. Zdrożeje także gaz ziemny, jednak będzie to podwyżka mało odczuwalna. Najtańszym i najbardziej popularnym sposobem na domowe ciepło będzie w dal-

REKLAMA

Trudno tak naprawdę przewidzieć koszt tony zwykłego węgla typu kostka – najpopularniejszego w Polsce materiału grzewczego. Wprowadzona w styczniu tego roku akcyza na węgiel wynosiła nieco powyżej 1,20 za GJ (gigadżul - jednostka energetyczna). Przy założeniu, że tona węgla ma co najmniej 26 GJ, łatwo wyliczyć, że przez wzrost akcyzy 1000 kg kruszcu zdrożeje o około 40 złotych. Na tym nie koniec, jeśli doliczyć stałą sezonową podwyżkę – średnio 15 procent na tonie. Zatem w tym roku na zakup

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


str 25 zdecydują już lokalne samorządy. Projekt unijnej dyrektywy jest podyktowany koniecznością ochrony środowiska. Już teraz najwyższy poziom stężenia szkodliwych pyłów w powietrzu występuje w Krakowie (sąsiedztwo Nowej Huty). Ograniczenia emisji dwutlenku węgla do atmosfery zdaniem wielu ekspertów przyczyni się do wzrostu cen za energię. Stanie się tak przez konieczność montowania specjalistycznych filtrów na kominach przez polskie zakłady energetyczne. Przez to wkrótce wzrośnie procentowy udział energii odnawialnym w całym sektorze branżowym. Kosztowne inwestycje przedsiębiorstwa będą wyrównywały podniesieniem cen za wytwarzane

usługi. Niespokojne reakcje zapanowały też w strukturach górniczej „Solidarności”, której związkowcy otwarcie sprzeciwiają się założeniom tzw. programu antysmogowego, którego efektem miałby być zakaz stosowania węgla kamiennego przez gospodarstwa domowe już za 7 lat. Według szefa górniczej „Solidarności” Jarosława Grzesika, wprowadzanie w życie zakazu używania węgla byłoby pomysłem kosztownym i oderwanym od rzeczywistości, a realizacja tego pomysłu przyniosłaby „katastrofalne skutki ekonomiczne dla gospodarki Polski i budżetów rodzinnych Polaków”. Swoje postulaty związkowcy argumentują ekonomicznie – ponad 25 procent przy-

chodów krajowych producentów węgla kamiennego pochodzi ze sprzedaży węgla energetycznego dla potrzeb ogrzewnictwa indywidualnego. Zakaz stosowania węgla w tym najbardziej rentownym segmencie groziłoby upadłością całego sektora górniczego, zatrudniającego dziś ponad 100 tys. osób. Pracownicy górnośląskich

kopalń zwracają też uwagę na ekologiczny aspekt całej sprawy. Według nich za zanieczyszczenia w powietrzu odpowiada głównie spalanie w piecach śmieci i różnego rodzaju odpadków, a nie ogrzewanie domów węglem kamiennym. Pewnym rozwiązaniem mogą okazać się nowoczesne kotły węglowe, które stanowią coraz bardziej

konkurencyjną ofertę dla kotłów gazowych. Okazuje się, że dzięki nim można uzyskać nie tylko ten sam efekt ekologiczny, ale także wymierne efekty ekonomiczne, ponieważ ogrzewanie węglem jest niemal dwukrotnie tańsze niż ogrzewanie gazem ziemnym i blisko trzykrotnie tańsze niż olejem opałowym.

REKLAMA

szym ciągu węgiel typu kostka, tyle że podobne rozwiązanie będzie miało zastosowanie w przypadku klientów indywidualnych, którzy powinni liczyć się z wydatkiem około 2000-3000 zł za cały „sezon” (dotyczy czteroosobowej rodziny w mieszkaniu lub domu o powierzchni do 60 mkw.). Nieco droższy okaże się gaz ziemny ze względu na podniesienie opłaty akcyzowej, ale ta zmiana wpłynie na portfele klientów głównie podmiejskich. Oczywiście nadal koszt ogrzania wolnostojącego domu będzie większy niż w przypadku mieszkania o analogicznym metrażu. Ciepło pochodzące z miejskich sieci ciepłowniczych wciąż jest relatywnie najtańszym i najwygodniejszym źródłem ogrzewania naszych mieszkań i domów. Jego cena, mimo podwyżek cen paliw i opału, utrzymuje się na w miarę stabilnym poziomie. W innym rankingu, tym razem dotyczącym materiałów grzewczych, koszt ogrzania domu jest porównywalny przy użyciu węgla oraz drewna. Nieco więcej zapłacą posiadacze instalacji gazowej, natomiast nieporównywalnie wyższe rachunki otrzymają użytkownicy ogrzewania elektrycznego.

Twój Dom

REKLAMA

Głos związkowców Piece węglowe, jeśli do tego czasu nic się zmieni, wyjdą w Polsce z użycia do roku 2020. Na wymianę nowych każdy mieszkaniec kraju dostanie dotacje, o których

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 26 REKLAMA

Twój Dom Mieszkania otwarte na młodych Krzysztof Ziajka Prezes Zarządu Inkom S.A. którzy zwracają uwagę na funkcjonalność wnętrz oraz możliwość wprowadzenia ciekawych aranżacji – ważna jest dla nich np. otwarta kuchnia. Kolejną grupę stanowią młodzi ludzie żyjący w pa rach. Dla nich mieszkanie jest nie tylko przestrzenią do odpoczynku, ale także miejscem spotkań z przyjaciółmi i znajomymi. Zależy im na układzie wnętrza, które powinno być przestronne tak, by zachęcić przyszłych gości

do kontaktu i integracji choćby podczas wspólnego przyrządzania posiłku. W naszej najnowszej inwestycji – Nowym Porcie – oferujemy wybór kilku różnych wariantów układu pomieszczeń. Dzięki temu dostępne na osiedlu kawalerki można urządzić także jako przestronne, funkcjonalne i wygodne lokale typu studio i dostosować projekt wnętrz do stylu życia kupujących.

REKLAMA

Kilka lat temu mieszkania typu studio stanowiły niewielką część lokali sprzedawanych na rynku pierwotnym. Obecnie tendencja ta ulega odwróceniu. Ich rosnąca popularność wynika ze zmiany stylu życia, szczególnie młodych ludzi. Wśród kupujących zauważalna jest spora grupa „singli” w wieku ok. 30 lat o stabilnej sytuacji zawodowej i dobrej zdolności k redytowej. To nowocześni, żyjący w szybkim tempie ludzie,

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


REKLAMA

str 27

październik 2013

Reklama PReklama

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


REKLAMA

Twój Relax

Sevilla

4’799.-

str 28

3’799.-

2’499.-

-35%

2’399.-

Nowoczesne meble w atrakcyjnej cenie

SKÓRA

-50%

NATURALNA

Hiszpańska klasyka ze skóry 180x200cm, opcjonalnie jako łóżko wodne

Lille

Lyon

4’599.-

2’499.-

-46%

SKÓRA NATURALNA

Designerskie łózko ze skóry 180x200cm, również jako łóżko wodne

Nantes

3’499.-

2’499.-

-29%

SKÓRA

Skórzana elegancja w nowoczesnym stylu

SKÓRA NATURALNA

NATURALNA

160x200cm,180x200cm, stelaż w zestawie, opcjonalnie jako łóżko wodne

Biała elegancja ze skóry 180x200cm, stelaż w zestawie

JESIENNY 100 PLN RABAT

RABATU NA ZAKUPY W NASZYM SKLEPIE na cały asortyment ważny do 31.12.2013, Kod W001*

Copenhagen

6’999.-

3’999.-

4’999.-

Chesterfield

1’999.-

Bristol

-60%

3’999.-

1’699.-

-70%

-43% SKÓRA NATURALNA

Brytyjski komfort i elegancja dostępny w trzech kolorach: beżowy, brązowy, czarny

4’999.-

Helsinki

3’199.-

Klasyka w najlepszej postaci ze skóry ekologicznej dostępna w trzech kolorach: beżowy, brązowy i czarny

Rotunde

-36%

9’999.-

6’699.-

-33%

SKÓRA NATURALNA

Stylowa kanapa skórzana dostępna w kolorach: beżowy, brązowy, czarny

SKÓRA

SKÓRA

NATURALNA

NATURALNA

Stylowy zestaw mebli skórzanych

Ekskluzywna okrągła sofa narożnikowa

dostępny w kolorach: beżowy, brązowy, czarny

dostępna w kolorach: beżowy, brązowy, czarny

Ponad 1000 produktów, zdjęć i video na stronie beliani.pl www.beliani.pl Zawsze atrakcyjne ceny

Szyba dostawa na terenie całej Polski GRATIS

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

091 88 710 24 Pon. - Sob. 8.00 - 18.00

Do 5 lat gwarancji

DNI

14 dniowe prawo do zwrotu Sprzedaż ratalna

październik 2013

*Kupon rabatowy upoważnia do zniżki w wysokości 100,00 zł przy jednorazowym zakupie powyżej 500,00 zł.


str 29

Kontynuacja ze str. 19

Współczesna cywilizacja kocha młodość, witalność, wigor. Towarzyszy nam wszechobecny pęd życia. Jakby na złość średniowiecznym wzorcom, o starości i umieraniu w ogóle nie chcemy myśleć, że już o rozmowie nawet nie ma co wspominać. Świat dzieli się na dwie, pod każdym względem nierówne, części: świat rześkich „korpoludków” oraz świat schorowanych, często niepotrzebnych seniorów. Jeden o drugim woli nie wiedzieć. Tak wygodniej i bezpieczniej. Istnieje jednak wiele symptomów, świadczących o tym, że ludzie starsi to całkiem aktywna i dobrze zorganizowana część społeczeństwa.

REKLAMA

Zapewne wielu z nas zetknęło bądź zetknie się z problemem starości naszych najbliższych. Nikt nie staje się młodszy, więc powinniśmy być przygotowani na wydarzenia, które nas czekają. Naszym rodzicom czy dziadkom niejako jesteśmy winni zapewnić godne starzenie się. I nie chodzi tutaj bynajmniej o odwiedziny w szpitalu czy „wpadanie”

na kawę przy okazji urodzin czy imienin. Pamiętajmy, że bycie seniorem może przyjść szybciej, niż myśleliśmy. Kiedy nasi rodzice przechodzą na zasłużoną emeryturę (a umówmy się, że niektórzy przechodzą w całkiem młodym wielu) najczęściej, poza tym, że mają więcej wolnego czasu, ścierają się i parają z samotnością. Nagle dzień, który do tej pory był zorganizowany i zaplanowany co do kwadransa, staje się coraz dłuższy, coraz bardziej pusty. Okres bezpośrednio po przejściu na emeryturę bywa najcięższym. Warto na ten czas zapewnić naszemu bliskiemu zajęcia, dzięki którym jego dzień będzie możliwie dobrze zorganizowany. Z pomocą przychodzą różnego rodzaju kluby seniorów, w których można zarówno poznać nowe osoby, pobyć z nimi, jak i nabyć nowych umiejętności. Ze swoją ofertą wychodzą także wszelkiego rodzaju Uniwersytety Trzeciego Wieku. Dzięki nim senior nie tylko ma szansę na nauczenie się czegoś nowego, ale także na poprawienie jakości życia. Ideą ta-

Słowo dla Seniora kich uniwersytetów jest wszak aktywizacja ludzi starszych, pobudzanie ich do działania, nierzadko do znalezienia zatrudnienia. Rozwiązaniem dla seniorów z terenów wiejskich, gdzie często większe instytucje zajmujące się nimi po prostu nie funkcjonują, mogą być np. koła gospodyń wiejskich. Poza tym część gmin dysponuje funduszami przeznaczonymi na aktywizację osób starszych. Czasem wystarczy wyjść z inicjatywą, zechcieć założyć jakąś grupę czy małe stowarzyszenie. Grunt to mieć pomysł i chęć do tego, by go zrealizować. Przychodzi jednak dzień, w którym senior zaczyna zmagać się z poważną chorobą, jest coraz starszy, niedołężnieje. Dla rodziny jest to zazwyczaj czas podwójnie bolesny. Raz, że musimy patrzeć na cierpienie naszego bliskiego i zdajemy sobie sprawę, iż nie jesteśmy już mu w stanie pomóc. Dwa – stajemy przed decyzją dotyczącą przyszłości seniora. Co zrobić? Większość z nas nie może sobie pozwolić na zwolnienie się z pracy i zajęcie starszym. Ci,

Pożyteczny krwiopijca Michał Sidelnik

Leczenie z wykorzystaniem pijawek, choć znane od dawna, staje się metodą coraz bardziej popularną wśród pacjentów. Duże znaczenie ma powracająca moda na naturę nie tylko w kwestii trybu życia, mieszkania i odżywiania. Również przy leczeniu wielu schorzeń zbędne stają się te leki, które można zastąpić naturalnymi zamiennikami. Hirudoterapia (z łac. hirudo-pijawka) wykorzystuje działanie substancji biochemicznych zawartych w gruczołach ślinowych pijawek lekarskich. Metoda ta została uznana w lecznictwie za oficjalną dopiero w 2004 roku. Właśnie wtedy amerykańska organizacja rządowa FDA dopuściła tego typu leki do powszechnego obrotu. Natomiast jeszcze później, bo zaledwie przed pięcioma laty, hirudoterapia została wpisana do Międzynarodowego Wykazu Procedur Medycznych. Dla człowieka najważniejsze w pijawce są jej gruczoły ślinowe, które zawierają wiele zbawiennych dla zdrowia związków o takim samym działaniu pod warunkiem odpowiedzialnego wykorzystania tej podgromady zwierząt z typu pierścienic. Wymienić warto kilka podstawowych składników: apyraza zmniejsza lepkość

październik 2013

krwi, orgelaza sprzyja tworzeniu nowych naczyń krwionośnych, a dekorsyna i kalina przyczyniają się do hamowania płytek krwi. Pijawki w kontakcie z człowiekiem nie tylko poprawiają jego morfologię krwi i układ krążenia, ale także przyczyniają się do rozkładu tłuszczów (dzięki lipazom i erastazom), posiadają silne działanie przeciwzapalne (za sprawą eglin) i w końcu spowalniają proces starzenia się skóry (działanie antyelastazy). Łącznie do organizmu „żywiciela” wprowadzanych jest około 200 substancji leczniczych. Obecnie w wielu krajach Europy Zachodniej (Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Szwajcaria) hirudoterapia jest zalecana przez lekarzy oraz refundowana przez tamtejszy odpowiednik NFZ. Rozpoczęto również wprowadzenie specjalizacji lekarskiej – w chwili obecnej model ten

funkcjonuje dobrze w Niemczech. Lekarz hirudolog ocenia pacjentów pod kątem wskazań, przeciwwskazań, przebiegu oraz czasu trwania hirudoterapii. Następnie rekonwalescent kierowany jest do hirudoterapeuty wykonującego zabiegi. W Polsce hirudoterapeuci są szkoleni pod kątem anatomii, fizjologii i patofizjologii człowieka. Poznają działanie substancji biochemicznych gruczołów ślinowych pijawek oraz ich interakcje z lekami zażywanymi przez pacjentów. Uczeni są także oceny wyników pacjenta (USG, morfologia i inne). W Polsce leczenie pijawkami może odbywać się dwutorowo. Pacjent kierowany jest na kurację przez lekarza ogólnego bądź lekarza specjalistę i uczestniczy w zabiegach prowadzonych przez hirudoterapeutę. Druga

REKLAMA

Starość, nie radość?

którym sumienie nie pozwala zostawić rodzica czy dziadka samemu sobie, pozostaje więc skorzystać z dochodzącej opieki socjalnej czy wynająć opiekuna. Na szczęście rodzimy rynek szybko odpowiedział na potrzeby starzejącego się społeczeństwa. Powstały fundacje, stowarzyszenia, miejsca opieki nad seniorami, który można powierzyć los naszych bliskich. Fachowa opieka bywa częstokroć lepsza od tej, którą sami jesteśmy w stanie zapewnić. Istnieją też coraz, lepiej przygotowane do swoich funkcji, domy seniora i opieki. Warto więc rozważyć skorzystanie z pomocy tego typu instytucji. Godna starość prawdopodobniej jest tym, na czym nam wszystkim zależy. Zarówno jeśli myślimy o sobie samych, jak i naszych bliskich. Nie pozwólmy więc, by w dobie tylu możliwości i udogodnień ktoś cierpiał z powodu samotności czy ciężkiej choroby. Przecież dla siebie też tego byśmy nie chcieli.

możliwość to bezpośrednie konsultacje i zabiegi u terapeuty. Ten w razie wątpliwości prosi o opinię lekarza specjalistę. Drugi model występuje o wiele częściej, gdyż nie zmusza to pacjenta do czekania w wielotygodniowych kolejkach, a kontakt hirudoterapeuty z lekarzem często odbywa się na drodze telefonicznej. Jakie schorzenia zaliczają się do wykorzystania w leczeniu pijawek? Przede wszystkim tę metodę powinny wziąć pod uwagę borykający się z problemami naczyniowymi, którym dolegają żylaki, miażdżyca niedokrwienie i trudno gojące się rany. Pijawki kojąco zadziałają także w przypadku miejscowych stanów zapalnych, np. ucha, zęba, nerwu, pęcherza moczowego czy hemoroidów. Wcześniej wspomniane składniki gruczołów ślinowych będą przydatne w leczeniu zmian skórnych, jak łuszczyca, egzema i atopowe zapalenie skóry. Nieocenione właściwości pijawek mają zastosowanie też przy rozpuszczaniu blizn, zrostów i torbieli, a także rozbijaniu złogów tłuszczowych. Ich ślina wpływa korzystnie na regulację ciśnienia krwi oraz prawidłowy poziom cukru i cholesterolu w organizmie. Z powodzeniem mogą być stosowane w terapii kompleksowej mającej na celu ogólną poprawę

stana zdrowia. Skuteczne leczenie, a tym samym przynoszące pożądany efekt, może być prowadzone jedynie przez wykwalifikowanego terapeutę przy użyciu sterylnych pijawek pochodzących z kontrolowanej hodowli laboratoryjnej oraz używanych jednorazowo. Podczas pierwszej wizyty przeprowadzany jest wywiad z pacjentem odnośnie czasu trwania dolegliwości, okoliczności ich powstania oraz chorób towarzyszących, a także dokonywana jest analiza wyników badań pacjenta. Określane są wskazania, przeciwwskazania, czas trwania oraz możliwe efekty terapii. Nie każde schorzenie kwalifikuje się do leczenia przy użyciu pijawek, o czym pacjent jest informowany już podczas kontaktu telefonicznego. Przewlekłe schorzenia wymagają

często długotrwałej terapii, ale efekty w większości są znacznie lepsze i trwalsze, niż przy zastosowaniu standardowej farmakologii. Związane jest to z dużą ilością wzajemnie uzupełniających się substancji zawartych w gruczołach ślinowych pijawki w porównaniu do jednego bądź kilku leków zażywanych przez pacjenta. Należy również pamiętać, że każdy lek jest sztucznie wytworzonym związkiem chemicznym, który zawsze ma niepożądane działanie na pozostałe organy. Natomiast stosowanie pijawek przy braku przeciwwskazań nie powoduje żadnych negatywnych skutków ubocznych. Autor jest magistrem fizjoterapii oraz v-ce prezesem Polskiego Towarzystwa Hirudologicznego

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 30

Słowo dla Seniora

B ezpieczny

7. Działaj w grupie, stwórz z sąsiadami „małą, wspierającą się wspólnotę”.

8. Kiedy masz wątpliwości, bez dłuższego zastanowienia dzwoń po policję. 9. A przede wszystkim pamiętaj, że ludzie niestety nie zawsze są dobrzy i uczciwi (choć zazwyczaj na takich wyglądają).

10. Nie podawaj nikomu podejrzanemu i nieznanemu swoich wrażliwych danych (chroń dowód osobisty, karty płatnicze, nie pozwalaj, aby listonosz pozostawiałkorespondendję dla Ciebie komukolwiek innemu niż Ty sam itd.).

REKLAMA

Kto z nas nie słyszał o oszustach, którzy wymyślają coraz to bardziej finezyjne sposoby, by okraść seniorów. Najczęściej łupem nieuczciwych padają ludzie starsi, którzy często są wobec innych zbyt ufni. Tzw. technika na wnuczka, wszystkie pokazy pościeli, masażerów - doskonałe okazje na skorzystanie z ufności osób starszych. Nie należy oczywiście wpadać w paranoję i panicznie bać się każdego, jednak istnieje kilka zachowań, które pomogą nam uchronić się przed niebezpieczeństwem). Co zrobić, by nie stać się ofiarą? Przede wszystkim trzeba we wszystkim zachować zdrowy rozsądek. Oto kilka przykazań i rad: 1. Nie wpuszczaj do domu nikogo nieznajomego (znajomi też bywają groźni).

senior

2. Nie obliguj się do niczego przez telefon. 3. Nie noś przy sobie/nie trzymaj w domu dużej ilości gotówki. 4. Unikaj miejsc odosobnionych, niepewnych, podejrzanych. 5. Nie daj się namówić na zakup produktów, które zupełnie do niczego nie są (i nigdy nie będą) Ci potrzebne.

REKLAMA

6. Nie podpisuj niczego, czego treść jest dla Ciebie niejasna, wątpliwa czy podejrzana.

Jeśli ból kręgosłupa utrudnia ci życie... CZUJESZ BÓL W PLECACH PRZY PRACY, STOJĄC, CHODZĄC CZY JAK SIEDZISZ W SAMOCHODZIE ?

Jeżeli na któreś z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco, skontaktuj się z Gabinetem Medycyny Naturalnej znajdującym się w sieW codziennym natłoku zajęć, dzibie Fundacji „Spokojna Jesień” przy ciągle wzrastającym tem- – ul. Hercena 13. pie życia, nie zastanawiamy się nad tym w jaki sposób spę- W naszym gabinecie prowadzamy większość czasu w pra- dzimy różne techniki i rodzacy, w samochodzie, domu przed je masażu: terapię manualną komputerem czy telewizorem. kręgosłupa, masaż kręgosłupa, Jak obciążamy i maltretujemy masaż leczniczy, masaż izoswój kręgosłup. Niestety czę- metryczny (sportowy), masaż sto jest tak, że przypomina- antycelulitowy, odchudzająmy sobie o tym, gdy ten organ cy, masaż gorącymi kamiedecydujący o wielu funkcjach nia mi, masaż rela ksacyjny, życiowych woła już boleśnie kinesilogy taping (technika klejenia plastrów wspomagająPOMOCY!!! cych terapię) itd. Prowadzone Bywa, że na bezinwazyjną po- są one przez wyszkolonych, doświadczonych specjalistów, moc jest już za późno. posiadających dyplomy uczelni MASZ PROBLEM Z BÓLEM i świadectwa specjalistycznych kursów. Masaże wykonywane KRĘGOSŁUPA? są w przyjemnej scenerii ciepło CZUJESZ BÓL W PLECACH urządzonych wnęt rz nasze– MIĘŚNIOWY CZY STAWU? go gabinetu. Zaletą jest jego położenie w centrum miasta, NIE POMAGAJĄ LEKI PRZE- z dogodnym dojazdem. Ceny naCIWBÓLOWE? szych usług dostosowane są do

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

warunków rynkowych, przez co są przystępne dla wielu osób. W przypadku większej ilości zabiegów możliwe są indywidualne rabaty. Zapraszamy.

Fundacja ,,Spokojna Jesień”

Wrocław ul. Hercena 13 Tel. 71 78 67 068 Kom. 668 669 700 www.spokojnajesien.org

październik 2013


str 31

Biegiem spod Szczelińca Aga Kozłowska Cieszą się zasłużoną sławą, choć nie są ani najwyższe, ani najgroźniejsze. Piaskowcowe labirynty, ciasne przejścia, tajemnicze baszty i grzyby skalne, porosłe wiekowym borem, wysokie na kilkadziesiąt metrów pionowe krawędzie skalne i niesamowite widoki z nich się roztaczające – wszystko to powoduje, że turyści chętnie odwiedzają Góry Stołowe. Najbardziej znany kompleks bloków, Błędne Skały, stale przyciąga niesamowitymi rzeźbami skalnymi i wydrążonymi korytarzami. Nieopodal kompleksu położony jest najwyższy szczyt – Szczeliniec Wielki. Sam dojazd do Szczelińca jest wyzwaniem: wąskie, kręte drogi oraz zwiększające się nachylenie skutecznie podnosi poziom adrenaliny. Stanowi to jednak jedynie preludium atrakcji – góra jest stroma o niemal pionowych ścianach, a widok z niej zapiera dech. Mimo niewątpliwej sławy samego pasma górskiego okoliczna baza noclegowa uboga jest w adresy. Jest to pewnym minusem, ponieważ nieliczne

Twój Relax narciarskie mają swój start na parkingu Ośrodka. Związane jest to z wyjątkowo dogodną lokalizacją obiektu. Wa r t o wspom n ie ć s łowem o samym Ośrodku Szczeliniec. Umiejscowiony w samym sercu Parku Narodowego od lat przyciąga miłośników białego szaleństwa. Pensjonat jest otwarty cały i zaprasza wszystkich na aktywny wypoczynek nie tylko zimą. Do dyspozycji odwiedzających są boiska sportowe oraz

korty. Właściciel zaprasza także na zielone i białe szkoły. Mała gmina Radków mieści rezerwat Błędnych Skał, Szczeliniec Wielki i Mały, a także park dinozaurów zlokalizowany w miejscowości Karłów. Poza tym znajduje się tutaj malowniczy zalew z panoramą gór w tle, co czyni z miejscowości wyjątkowy zakątek Kotliny Kłodzkiej.

ośrodki wypoczynkowe są idealną bazą wypadową do Czech. Miejscowe uroki łagodnych grzbietów to tylko część oferty turystycznej: wystarczy udać się do Kaplicy Czaszek w Kudowie czy Muzeum Górnictwa w Nowej Rudzie. Poza rozległymi panoramami Góry Stołowe oferują również ciekawe trasy narciarskie. Cieszący się dużym zainteresowaniem bieg narciarski im. Franza Pabla w przyszłym roku odbywa się już po raz piąty. Tym razem start biegu umiejscowiony jest w Ośrodku Szczeliniec – położonym u podnóża szczytu. Zresztą nie tylko ten prestiżowy bieg – niemal wszystkie biegi

REKLAMA

bo w XVII postawiono budynek, który służył jako buda pasterska. Dwieście lat później po wielkim pożarze stanęła obecna budowla. Na wysokości 1238 m n.p.m., poniżej Małego Szyszaka, leży Odrodzenie. Schronisko ulokowano na trasie czerwonego szlaku zwanego Drogą Przyjaźni Polsko-Czeskiej. Podczas wojny zorganizowano tu miejsce wypoczynku dla nazistowskich oficerów. I jeszcze Kamieńczyk (830 m n.p.m.). W latach 20. XIX wieku istniał tu tor bobslejowy i skocznia narciarska, a po II wojnie światowej dawne schronisko zostało zamienione na strażnicę Wojsk Ochrony Pogranicza. W 1985 roku małżeństwo Janiny i Jerzego Sieleckich zaczęło tu sprzedawać z niewielkiej budki herbatę i proste posiłki, a po wielu latach starań uzyskali długoletnią dzierżawę działki. W ten sposób powstało pierwsze prywatne schronisko wybudowane po wojnie w polskich górach. Czy do powyższych schronisk zagląda Karkonosz? Może łatwiej o spotkanie po czeskiej stronie? Bez zjawienia się na szlaku osobiście odpowiedź na te oraz inne pytania pozostanie kwestią otwartą.

REKLAMA

Kontytuacja ze str. 18

Duch Gór nie zapuszcza się w kotliny ani do położonych niżej miejscowości. Spotkać go można tylko na karkonoskich szlakach, a na poszukiwania najlepiej poświęcić kilka dni, jako że okolice Karpacza i Szklarskiej Poręby są dość rozległe dla pieszego turysty. Szczególną powagę należy zachować w Śnieżnych Jamach znanych szerzej pod nazwą Śnieżne Kotły, gdzie mieści się dom górskiego władcy. Jednak prawdziwą szansą na spotkanie Ducha Gór będzie dłuższy pobyt na szlaku. W tym celu warto podjąć wędrówkę między schroniskami, która może okazać się niezbędna dla doznania pełni wrażeń z wyprawy w Karkonosze. Jeśli ktoś od razu zdoła wejść na najwyższy szczyt (Śnieżka 1602 m n.p.m.) powinien wiedzieć, że na górze powstało pierwsze schronisko, bo już w połowie XIX wieku. Właściciel tego nieistniejącego już obiektu wydał w 1873 roku pierwszą na świecie widokówkę z widokiem Śnieżki. W latach 70. oddano do użytku aktualny budynek schroniska, w którym znajduje się również Wysokogórska Stacja Meteorologiczna IMGW. Nieco niżej (1300 m n.p.m.) położona jest Strzecha Akademicka – największe schronisko górskie Karkonoszy. Wcześniej,

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 32 REKLAMA

Twój Relax

Borem, lasem Paweł Miziura Są takie zakątki w Polsce, które istnieją poza świadomością większości społeczeństwa. Znają je, poza miejscowymi, pasjonaci podróży do miejsc, gdzie nie dotarła jeszcze komercja, a czasem i cywilizacja w turystycznym tego słowa znaczeniu. Mowa tu o Borach Tucholskich i Pojezierzu Wielkopolskim. Odrach znajduje się wieczna pamiątka po Gotach – germańskim plemieniu przybyłym przed wiekami. Kamienne kręgi posiadają status obszaru chronionego od 1958 roku. Miejsce, oprócz walorów przyrodniczych, jest także bardzo interesującym skupiskiem archeologicznym. Gotowie zostawili po sobie 10 pełnych kręgów z kamienia, z których najmniejszy ma średnicę 15 metrów, a największy ponad dwa razy tyle. Na obwodnicy kręgów ustawione są kamienie wystające od 20 do 70 cm ponad powierzchnie ziemi. Ich liczba waha się od 16 do 29 sztuk w jednym

REKLAMA

Pierwsza z krain, należąca z kolei do Pojezierza Pomorskiego, nie jest już tak anonimowa. O okolicach Chojnic i Tucholi zrobiło się głośno w 1996 roku, kiedy tereny te weszły w skład Parku Narodowego Borów Tucholskich jako 23. tego typu rezerwat w Polsce. Historia zaklęta w kręgach Atrakcją samą w sobie jest tu jezioro Wdzydze, niezwykle malownicze z wyspami pośrodku, otoczone lasami pełnymi grzybów. Akwen wykorzystywany jest przez żeglarzy, a jego brzeg stał się ostoją dla fascynatów etnografii. To właśnie w nieodległych

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

kręgu. W środku kręgu ustawiony jest jeden, a rzadko dwa kamienie. Koncepcje powstania Tajemnicze kręgi przywołują na myśl podobne konstrukcje – choćby tę na wyspie Wielkanocnej. Pytanie, które nurtuje odwiedzających, dotyczy przede wszystkim celu, jaki służył podjęciu tak wielkiego trudu przez budowniczych. Pierwsze badania nad tajemniczymi krę-

gami i kurhanami prowadzone były już w drugiej połowie XIX wieku. Obowiązująca teza o powodach takiego, a nie innego rozmieszczenia kamieni pochodzi sprzed prawie stu lat. Poznański mierniczy Paul Stephan w trakcie badań uznał, że konstrukcja to swego rodzaju prehistoryczne zegary. Pierwszym Polakiem, który zainteresował się tematyką i podjął stosowne prace badawcze był profesor Józef Kostrzewski, znany z odkrycia Biskupina. Według jego opinii teren jest cmentarzyskiem datowanym na I i II wiek, gdzie kręgi i kurhany stanowiły groby. Dowodzą tego znaleziska w trzech kurhanach: złoty wisiorek, szklane paciorki, spinki, sprzączka, resztki tkanin i ułamki glinianych naczyń z okresu rzymskiego. Ostatnie badania przeprowadził dr Tadeusz Grabarczyk, potwierdzający tezę prof. Kostrzewskiego. Ustalił, że cmentarzysko pozostawiła po sobie ludność germańska przybyła ze Skandynawii w I wieku w trakcie swej długiej wędrówki nad Morze Czarne. Dr Grabarczyk sprecyzował datę na około 70 rok. Gotowie osiedlili się nad Wdą na okres maksymalnie 150 lat, więc na tle dziejów ich obecność, choć trwała dzięki kamiennym kręgom, była wydarzeniem epizodycznym. Gdzieś w Polsce Bory Tucholskie powoli wdzierają się do powszechnej świadomości, jednak co z tymi krainami, które nie otrzymały dotąd nobilitacji równej narodowemu parkowi? Jeśli bliżej przyjrzeć się fizycznej mapie

Polski, wyłaniają się pozornie znajomo brzmiące nazwy, jak choćby Dolina Toruńsko – Eberswaldzka, ziemie między Pojezierzem Chodzieskim a Kotliną Gorzowską. Tak w dużym uproszczeniu można wskazać położenie Puszczy Noteckiej, jeszcze jednego raju dla grzybiarzy. Za ciekawostkę należy uznać inicjatywę radogoszczan. Ponieważ leśny teren jest zbyt obszerny dla pieszych wypraw po grzyby, miejscowi wpadli na pomysł organizowania podwózek do lasu bryczką, jak za dawnych lat. Nieliczne miasteczka znajdujące się pośrodku Puszczy, jak choćby Drezdenko, zostały założone w miejscach średniowiecznych osad, jednak to wieś budzi większe zainteresowanie turystów i mediów. Chodzi dokładnie o wieś Biała – modne letnisko w sezonie położone nad samym jeziorem. Sęk w tym, że prawie połowa budynków została tam wybudowana nielegalnie. Minęły ponad cztery dekady od czasu,

gdy okoliczną ziemią zainteresowali się inwestorzy praktycznie z całego kraju. Chętnie pozbywający się ziemi rolnicy sprzedali łącznie 600 działek budowlanych. Powstało na nich około pół tysiąca budynków o różnej wielkości, standardzie i stylu. Większość została wzniesiona bez stosownych pozwoleń i zgodnie z prawem powinna zostać rozebrana. Jeszcze bardziej tajemnicza wydaje się być kraina o nazwie Bruzda Zbąszyńska, leżąca na skraju Pojezierza Lubuskiego i Wielkopolskiego jednocześnie. Ponieważ jest to teren w dużej mierze polodowcowy, przybyły turysta ma okazję nacieszyć oko dużą liczbą jezior rynnowych położonych pośród nieskażonej przyrody. Pszczewski Park Krajobrazowy i Jezioro Szarcz to największe atrakcje pofałdowanego i zalesionego w większości regionu kraju, o którym zapewne słyszeli zapaleni wędkarze, grzybiarze i biwakowcy.

październik 2013


str 33

Moda na narty Joanna Lipska

Chętnych do szusowania po narciarskich stokach, które wkrótce pokryje sztuczny lub naturalny śnieg, od lat czekają te same wydatki i etapy przygotowań. Na przestrzeni dekad zmieniały się tylko wykorzystywane materiały i waga samych produktów. coraz lepszego gatunku. Tak przynajmniej twierdzą sprzedawcy i dystrybutorzy. Wzięciem cieszą się takie materiały, jak karbon, gore-tex, softshell i inne. W całej tej pogoni za nowinkami technologicznymi i kolejnymi ulepszeniami trzeba zachować zdrowy rozsądek, by sama radość z szusowania nie umknęła gdzieś po drodze. Młodzieżowy lans na stoku jest domeną nowobogackich, ale na dłuższą metę nie ma znaczenia, czy zjeżdżamy w firmowym kasku, czy nie. Kiedyś było mniej więcej tak (za Mariuszem Zaruskim, pionierem zakopiańskiego narciarstw): „Odzież dla tuPeleryna z batystu rysty, zwłaszcza przy dalKolejne pokolenia narciarzy szych wycieczkach stanowi zaopatrują się w narty i ubiór kwestię pierwszorzędnej wagi. niektórych, szczególnie samouków, dodatkowe akcesoria będą przeszkodą np. w trakcie podjazdu wyciągiem orczykowym. Jazda w kasku jest obowiązkowa dla wszystkich obywateli Unii Europejskiej poniżej 18 roku życia. Wymóg ten nie dotyczy poruszających się na biegówkach. Powyższe zasady dotyczą oczywiście osób, które decydują się na zakup własnego sprzętu. Dla okazjonalnych narciarzy najlepszym rozwiązaniem będą przystokowe wypożyczalnie oferujące pełen asortyment poza, może tylko, kombinezonami.

jąc w góry przy najlepszym stanie barometru i najczarowniejszej pogodzie, pakuje do plecaka ekwipunek arktyczny: dwa swetry, zapasowe skarpetki, okulary (obowiązkowo), dwie pary rękawiczek (jak ci jedną na grani porwie to co?), czapkę i szal na gębę od wypadku! Na ogół to zupełnie wystarcza, plus koszula na ciele, spodnie na nogach, buty na kończynach dolnych, zaś pantofle w plecaku”. Na plecaki mówiono wtedy „kataryny”. Wybierający się w góry narciarz, pozbawiony jeszcze udogodnień cywilizacji kurortowej, bez orczyka, ratraka, wypożyczalni, z raczkującymi dopiero schroniskami wyglądał niemal jak ekspedytor zdobywający biegun. Wypchana do granic możliwości kataryna zawierała poza odzieżą przenośny ekwipunek niezbędny do przeżycia - latarkę, kompas, maszynkę spirytusową do grzania herbaty, kawałki blachy cynkowej do reperacji sprzętu narciarskiego, mapę, jedzenie, śpiwór Kataryna na plecach i łopatkę lawinową. Inny ze słynnych narciarzy, Perspektywa spędzenia Józef Oppenheim donosił: nocy w górach wymuszała „wyga narciarski, wyrusza- zabranie ze sobą i dźwiganie

Jako zasadę należy przyjąć, ażeby odzież była wygodna, lekka i ciepła - żeby nie była wszakże zbyt ciepła... na wypadek mroźnej zawiei. dobrze zaopatrzyć się w pelerynę z batystu Billrotha lub Mosetiga - w ostateczności gruby papier umieszczony pod kurtką może zabezpieczyć do pewnego stopnia od zimna. Pod kurtką gruba włóczkowa koszulka, w rodzaju sweatera, koszula flanelowa lub bawełniana, pod koszulą na ciele koszula siatkowa. Na nogach cholewki, grube wełniane lub filcowe, albo taśmy wełniane... Nogi, a zwłaszcza stopy, są bardzo ważne, bo marznąć w nogi nikt nie lubi... A więc na nogi zakładano grube wełniane skarpety, dwie pary. Aby zabezpieczyć skarpety przed zmoknięciem, noszono getry z płótna żaglowego, sznurowane z boku. Niektórzy, jak na przykład wieloletni kierownik TOPR, Józef Oppenheim, uwielbiali owijacze sięgające kolan i stosowali je bardzo długo.”

ciężkiego namiotu ze śpiworem łącznie z czekanami i rakami, gdy trzeba było przemieścić się z nartami na przeciwległą grań. Trudno wyobrazić sobie dzisiaj podobne zestawienie u narciarza, który nie potrzebuje nawet jedzenia – to oferuje najczęściej górska restauracja w pobliżu stoku lub w samym kompleksie narciarskim. Każdy miał swój styl. Inaczej ubierali się zawodnicy, inaczej turyści, inwencja była w cenie. Niektórzy na wiosnę jeździli wręcz nago albo w najpotrzebniejszej tylko części garderoby. Pierwsze przebłyski słońca wymagały jeszcze naciągania na siebie wiatrówki i rękawic (w przypadku zjazdów), by uniknąć kontaktu z ostrym śniegiem. Późniejsze upały wyzwalały zwłaszcza w narciarkach ochotę na odkrycie ciała i szusowanie w kostiumach kąpielowych. Zjeżdżało się właściwie w czymkolwiek. Jedyną przeszkodą mogło być załamanie pogody i szybki zmierzch, który dziś wydłuża się dzięki naświetlonym stokom. I tylko świst powietrza jest wciąż ten sam.

REKLAMA

Jazda na nartach to sport dość złożony w kwestii skompletowania potrzebnego sprzętu. Najważniejsze są narty, ale równie wiele zależy od butów i wiązań. Dochodzą jeszcze kask, gogle i kijki. Jak dobrać długość nart? Osoby tęższe powinny wybierać dłuższe zestawy sięgające im mniej więcej do nosa. Wiązania najczęściej sprzedawane są razem z nartami w przeciwieństwie do butów. Te wcale nie muszą być wygodne. Ważniejsze jest pewne umocowanie stopy w środku. Reszta sprzętu łącznie z odzieżą zależy już od zasobności portfela i własnego gustu. Początkujący narciarze będą potrzebowali kijków dla utrzymania równowagi na stoku, choć dla

Twój Relax

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 34

Twój Relax

Na Wybrzeże wróć Bartosz Ozimiec Adresatem tego hasła powinni być przede wszystkim alergicy, którym Bałtyk po sezonie szczególnie sprzyja ze względu na niskie stężenie pyłków roślinnych. Odnajdą się tu także miłośnicy niezmąconego spokoju, fani nordic-walkingu i długich spacerów o profilu zdrowotnym, bo o tej porze roku Wybrzeże jest jak wielkie sanatorium. plaże wyciszają się, a jedynym dźwiękiem jest kojący, jednostajny szum fal. Dla koneserów samotności nieocenionym doznaniem będzie włóczęga wybrzeżem między opustoszałymi wioskami, które nieraz dzieli wiele kilometrów pozbawionych innych spacerowiczów. Jedyne stworzenia, na jakie można się natknąć to stada mew oraz rybitw. Piaszczysty szlak może prowadzić do wielu interesujących odkryć. Ci, którzy mają bystre oko i trochę szczęścia, mają szansę na znalezienie bursztynu. Wszyscy pozostali i taki powinni zadowolić się muszelkami, które morze wyrzuciło

przez noc. Plaża jest wtedy najspokojniejsza, a przyniesiona w termosie kawa z widokiem na horyzont smakuje biegunowo odmiennie od tej spożywanej w domu czy kawiarni. Z kolei interesujący się architekturą wybrzeża z pewnością zaspokoją estetyczne libido na widok latarni morskich obecnych prawie w każdym mniejszym i większym kurorcie. Ponieważ jesienią dzieci wróciły do szkół, średnia wieku wypoczywających nad morzem gwałtownie wzrasta. Zmienia się target, a raczej zamyka sezonowa oferta, co sprawia, że z nadmorskich dep-

taków znikają mniej lub bardziej dziwne stragany i stoiska oferujące pamiątki rzekomo związane z Bałtykiem. Milkną też salony gier, głośne flipery i cymbergaje, a ożywcza jesienna bryza przegania rozmaitych artystów od sprejowych obrazów i tatuaży z wykorzystaniem henny. Ciekawski złodziejaszek Bałtyk, o czym mało kto wie, posiada własne legendy. Jedna z nich traktuje o pojawieniu się soli (chodzi o minerał, nie o rybę) w tym akwenie. Dawno temu żył w okolicach Rowów pewien człowiek, który słynął z posiadania czarodziejskiego młynka produkującego sól.

Ilekroć pokręcił korbką z urządzenia zaczynała lecieć sól. Kiedy chciał zakończyć pracę młynka, wypowiadał specjalne zaklęcie. Sól w ówczesnym czasie była bardzo poszukiwanym towarem. Z tego właśnie względu człowiek ten był bardzo bogaty. Pewnego razu okoliczny złodziejaszek pozazdrościł mu wielkiego bogactwa i zaplanował kradzież. Pod osłoną nocy ukradł mu czarodziejski młynek. Po występku, aby nie zostać złapanym, wsiadł na statek i chciał skryć się po drugiej stronie Bałtyku. W drugim dniu rejsu, nie mogąc opanować zaciekawienia, zakręcił korbką. Młynek zaczął

produkować sól, co bardzo ucieszyło złodzieja. W pewnym momencie zorientował się, że soli jest wystarczająca ilość, a on nie wie jak go zatrzymać. Nie znał zaklęcia i sól zasypała cały pokład, a gdy było jej już naprawdę dużo, okręt wraz ze złodziejem poszedł na dno. Młynek osiadł na dnie i do dziś dnia produkuje tam sól. I jak co roku, od Świnoujścia do miejscowości Piaski na Mierzei Wiślanej, jest jej pod dostatkiem. Chcemë le so zażec Przy okazji jeszcze krótka wizyta na Kaszubach – ojczyźnie tabaki. Jest to bardzo kaszubska używka stosowana zarówno

REKLAMA

Niezapomniane wrażenie pozostawiają po sobie szczególnie mniejsze miejscowości, które po lecie niemal znikają z cywilizacyjnej mapy Polski. W zaludnionych przez około 3 miesiące w roku wioskach zostają tylko miejscowi, rybacy i nieliczni turyści, którzy cenią sobie wypoczynek z dala od zgiełku dużych miast. Św. Spokój Głównym powodem niechęci zwłaszcza wśród młodszych turystów do odwiedzania nadmorskich wiosek jest ograniczone pole manewru i nadmiar wolnego czasu. Starsi kuracjusze widzą to inaczej – właśnie jesienią bałtyckie

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


przyniosła zupełnie odmienny od zamierzonego skutek, czego następstwem było ponowne zalegalizowanie tabaki (pierwotnie uznano ja za bezdymny środek odurzający) 5 lat później. Tytoniowy proszek produkowany wcześniej w domowym zaciszu dostępny był dla wszystkich grup wiekowych, jednak odpowiednią porą

na przyzwolenie okazywała się osiemnastka syna, który z okazji osiągnięcia wieku dojrzałego otrzymywał w prezencie od ojca prawdziwą tabakierę z krowiego rogu. Kaszubi nazywają tabakę „diobelsczim zelskem”. Legenda głosi, że diabeł zasiał na Kaszubach dziwne zielsko, by zawładnąć duszą pewnego gbura. Ten zawarł z diabłem

pakt, w którym stawką była dusza. Jeśli nie zgadnie prawidłowej nazwy zielska, utraci duszę. Jeśli zgadnie – diabeł zostawi mu zasiane zielsko. Nie wiadomo, jakby się losy gbura potoczyły, gdyby nie jego żona, która podstępem dowiedziała się od diabła, że owo zielsko to tabaka. Gbur zachował duszę a Kaszubi – tabakę.

Twój Relax

REKLAMA

przez mężczyzn, jak i kobiety. Kiedyś pełniła ona funkcję fajki pokoju: najgodniejsza osoba w towarzystwie wciągała zmielony tytoń jako pierwsza, po czym częstowała pozostałych biesiadników (gest ten był poczytywany za duży honor). Wprowadzony w 1995 roku zakaz produkcji i sprzedaży tabaki spowodował w regionie prawdziwe poruszenie. Ustawa

REKLAMA

str 35

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 36

REKLAMA

Twój Relax

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


str 37

Odżywianie w stylu eko Ewelina Najdrowska Zdrowa żywność zyskuje w ostatnich latach coraz większą liczbę zwolenników. Nie zawsze powodem jest troska o zdrowie, a chęć kupienia produktu innego, niż w większości osiedlowych sklepów i marketów. W ilu z nich, będących często sieciówkami, dostaniemy cukier palmowy, chleb esseński albo makaron orkiszowy? mieckich sieciówek działających w całym kraju ogranicza się do tygodniowych promocji określonych kuchni: meksykańskiej, francuskiej, włoskiej i innych. Tyle, że oryginalne są raczej tylko opakowania sugerujące pochodzenie potrawy. Oddzielną kwestię stanowi także skład „oryginalnego” specjału. „Pajęczyna” sklepów jednej marki to najprostszy objaw globalizacyjnych reguł rynku. Konsument wie, czego może się spodziewać pod danym szyldem. Zjawisko to zostało już opisane przed 20 laty przez George’a Ritzera w pracy „Makdonaldy-

żywnością a żywnością dietetyczną. Ta ostatnia skupia produkty, które ze względu na skład oraz sposób przygotowania są przeznaczone dla konsumentów cierpiących na określoną chorobę. Na opakowaniu widnieje wówczas odpowiedni napis, najczęściej „dietetyczny środek spożywczy”. Coraz częściej spotykaną przypadłość wśród konsumentów stanowi celiakia. Choroba ta powoduje nietolerancję glutenu, który zawierają ogromne ilości produktów oferowanych przez większość sklepów i sieci supermarketów. Wciąż mało rozpowszechniona jest dystrybucja żywności bezglutenowej. Jej zdobycie ogranicza się do zaledwie kilkunastu punktów na terenie Wrocławia. C h o c i a ż o d b i o r c a m i t e go typu produktów są stali klienci, warto zajrzeć choćby po makaron kukurydziany. Gluten występuje w produktach pszenicznych, czyli w znakomitej większości makaronów, mąk oraz pieczywa. Niewolne od glutenu są przetworzone produkty sypkie typu instant, jak choćby popularne sosy z torebki.

W Polsce rynek zdrowej, ekologicznej żywności znajduje się dopiero w fazie rozwoju. Jednak wszystko wskazuje na znajomy trend, który nadchodzi z Zachodu, gdzie najpierw nastąpił zalew produktów (głównie o krótkiej przydatności do spożycia) przetwarzanych i naszpikowanych konserwantami, a następnie, niejako w ramach odtrutki, lansowany jest przedrostek „eko-”. Egzotyczna polska żywność Wielkopowierzchniowe markety ograniczają się w większości do tzw. kącików azjatyckich. Na tym różnorodność i możliwość szerszego wyboru zwykle się kończą. Brakuje opcji smakowych, o bardziej doprecyzowanych składnikach, które dla wielu ludzi są bardzo istotne chociażby ze względu na różne alergie pokarmowe. Wracając jednak do możliwości wyboru. Programy i blogi kulinarne w ostatnim czasie robią prawdziwą furorę. Uczestnicy prześcigają się w pomysłach, coraz to bardziej orientalnych smakach i inspiracjach dalekim, nieznanym nam światem. Tam nie ma miejsca

dla tradycyjnej grochówki czy schabowego. Oryginalne potrawy wymagają oryginalnych składników. I tych właśnie w wielu sklepach brakuje. Niełatwo znaleźć w dyskontach często wymienianą w „Kuchennych Rewolucjach” czarnuszkę, nie wszędzie też znajdziemy anyż czy jałowiec. Pieprz, sól, majeranek, bazylia, papryka owszem, ale czubryca, kardamon, kozieradka? W sklepie za rogiem próżno szukać wodorostów, które niezbędne nam są do przygotowania sushi, nie dostaniemy batonika o smaku granatu ani wielu innych, niecodziennych produktów. Oczywiście bez tego wszystkiego możemy się obejść i pozostać przy tradycyjnej kuchni naszych mam i babć, nie zmieniając nic w ich sprawdzonych od lat przepisach. Ale czemu by nie spróbować czegoś nowego? A że przy okazji jest to zdrowe i zadziała to na naszą korzyść?

REKLAMA

Bywa, że znalezienie przynajmniej mąki pełnoziarnistej stanowi problem, a co dopiero z próbą pozyskania bardziej egzotycznych produktów, których pełne są choćby przepisy kulinarne polecane w programach telewizyjnych? Sieci supermarketów stawiają co prawda na jakość i niskie ceny. Ich właściciele kierują się prostym rachunkiem ekonomicznym, według którego największe „wzięcie” będą miały produkty podstawowe. Można je zastosować do wielu potraw, są wytwarzane masowo i gotowe do spożycia przez długi okres. Różnorodność jednej z nie-

zacja społeczeństwa”. Tym, co objawia się w tego typu sklepach jest właśnie przewidywalność – towaru, wyglądu i zachowań. Zdrowe zasady Żywnością ekologiczną nazywamy tylko produkty certyfikowane, produkowane w gospodarstwach ekologicznych – to wersja oficjalna. Nieoficjalna jest taka, że po prostu znamy źródło pochodzenia towaru. Wiedza ta jest jednak dostępna nielicznym mieszkańcom dużych miast. Dlatego lepiej polegać na certyfikowanych sklepach i punktach z ekologiczną żywnością. Są to produkty z reguły produkowane na mniejszą skalę. Wyższej cenie towarzyszy także wyższa jakość. Próżno tu szukać pospolitych konserwantów i polepszaczy. Rozpoznanie takiego produktu ułatwia specjalna etykieta zawierająca nazwę i numer jednostki certyfikującej, której podlega producent, adres samego producenta, właściciela bądź sprzedawcy. Trzeba pamiętać o podstawowej różnicy między zdrową

Styl życia

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 38

Kultura

Historia (Polakom) nieznana Paweł Korzondkowski Krótko przed upadkiem apartheidu niejaki Janusz Waluś zastrzelił Chrisa Haniego, bardzo popularnego i wpływowego szefa Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej, człowieka, w którym czarnoskórzy obywatele widzieli szansę na poprawę swojego losu. Za swój czyn polski emigrant został skazany na karę śmierci, którą zamieniono na dożywocie.

„Zabić Haniego. Historia Janusza Walusia” to najnowsza pozycja dziennikarza sportowego Michała Zichlarza (nagrodzonego na 2 Warszawskich Targach Książki w maju 2013 za książkę pt. „Afryka gola! Futbol i codzienność”). Na prawie 300 stronach autor przedstawia historię człowieka, który w Republice Południowej Afryki jest – obok Lecha Wałęsy – jednym z najbardziej znanych Polaków, chociaż powód tej popularności jest niezbyt chwalebny. Jak sam Zichlarz zauważa: „Ta historia mogła się potoczyć zupełnie inaczej. Więcej: mogło jej w ogóle nie być. A jeżeli już, to bez polskiego emigranta Janusza Walusia w roli głównej”.

Co więc mogło sprawić, że Waluś pociągnął za spust? Aby odpowiedzieć na to pytanie, autor książki przedstawia jego biografię, opisuje realia życia w RPA przed upadkiem apartheidu, sylwetkę Chrisa Haniego, działania tajnych służb południowoafrykańskich zmierzające do zablokowania procesów demokratyzacyjnych, a także sam przebieg zamachu i wydarzenia, które nastąpiły po nim. Zichlarz bardzo skrupulatnie opisuje poszczególne wątki całej historii, stara się być możliwie jak najbardziej obiektywny. Opiera się na dokumentach, relacjach prasowych i wypowiedziach obu stron konfliktu. Pracując nad książką, udało mu się na-

wet spotkać z Walusiem, przebywającym od wielu lat w więzieniu w Pretorii, a także z członkami jego rodziny. Jak dla mnie, jednym z ciekawszych wątków poruszonych w książce była kwestia współpracy Zulusów z Białymi w zwalczaniu Afrykańskiego Kongresu Narodowego. Zuluska partia Inkatha walczyła z jego członkami równie mocno jak afrykanerscy obrońcy „starego porządku”. Policja miała zasilić ją sporą sumą pieniędzy, a jej liderzy na polityczne wiece jeździli w towarzystwie Afrykanerskiego Ruchu Oporu. Ten wątek doskonale pokazuje jak bardzo skomplikowana sytuacja panowała w Republice Południowej Afryki na chwilę przed zniesieniem apartheidu. Systemowa dyskryminacja ludności ze względu na rasę była bez wątpienia godna potępienia. Nie mniej, nagła demokratyzacja i przejęcie władzy przez najbardziej radykalne ugrupowania mogłoby skończyć się tragicznie dla wielu mieszkańców RPA.

Bombowo Beata Szymura

Dziewczyny atomowe to nie tylko opowieść o tym, jak powstawał najgroźniejszy z wojennych wynalazków, ale przede wszystkim o wysiłku ludzi, pracujących nad bronią masowego rażenia przez lata oraz o mieście, które zbudowano praktycznie od zera, by dokonać tego niesamowitego odkrycia. Cudownego? Czy może katastrofalnego w skutkach? Celia, Toni, Jane, Kattie, Virginia i wiele innych to kobiety, za pośrednictwem których autorka książki stara się nam opowiedzieć o latach wyrzeczeń i ciężkiej pracy, którym przyświecał jeden cel – zakończyć wojnę. Kiedy dokonano pierwszych spektakularnych odkryć w dziedzinie chemii i fizyki i okazało się, że jądro atomu jest rozszczepialne, a w wyniku tego procesu otrzymano zdumiewającą ilość

energii – publikacje na ten temat przestały się ukazywać. Nie można było pisać i rozmawiać o energii jądrowej. Stany Zjednoczone w wielkiej tajemnicy zaczęły pracować nad Projektem, mającym wykorzystać tę cenną wiedzę. Trzeba było niesamowicie wielkiego wkładu, by dokonać czegoś, co zmieniło bieg historii. Zaczęto budować fabryki od podstaw, a tym samym mia-

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

sta, ponieważ napływ pierwszych pracowników wymagał zapewnienie im warunków mieszkaniowych. Tak pojawiły się pierwsze campingi, bursy, hotele i domki. Do Oak Ridge ściągano rzesze ludzi – od pracowników fizycznych, takich jak sprzątaczki i budowlańcy, po osoby mające obsługiwać kalutrony, sekretarki, strażników, lekarzy i pielęgniarki, a wreszcie i wybitnych naukowców. Powstawały stołówki, sklepy, kluby, otwierano kolejne skrzy-

To jest gra Dominika Świątek

Wydana w 2008 roku w Berlinie i przetłumaczona na 18 języków Makabryczna gra to jeszcze jedna fascynująca powieść berlińskiego autora Sebastiana Fitzka. Zaraz po wydaniu została nazwana przez niemieckich krytyków thrillerem psychologicznym najwyższych lotów i od razu trafiła na listy bestsellerów. W dniu, w którym znana psycholog kryminalna Ira Samin postanawia odebrać sobie życie, ponieważ nie może dłużej znieść ciężaru poczucia winy z powodu samobójstwa własnej córki, dowiaduje się, że pewien psychopata zabarykadował się wraz z zakładnikami w budynku najpopularniejszej rozgłośni radiowej w Niemczech. Nie mogąca poradzić sobie z ogromnym pociągiem do alkoholu kobieta rozpoczyna trudne negocjacje z porywa-

czem Janem Mayem. Miliony ludzi może śledzić ten koszmar przez radioodbiorniki i każdy może bezpośrednio zostać włączony do akcji terrorystycznej. Porywacz rozpoczyna makabryczną grę dzwoniąc do przypadkowych osób i ustalając własne warunki. Jeżeli po odebraniu telefonu wypowie ona odpowiednie hasło, to jeden zakładnik zostanie uwolniony. Jeśli nie, straci on życie. Terrorysta grozi, że będzie grał w „cash call” tak długo, dopóki nie ujrzy w studio swojej narze-

dła szpitala. W szczytowym okresie miasto zamieszkiwało ponad 100 tysięcy ludzi. Stworzyli społeczność, która choć powstała sztucznie, domagała się jednak swoich praw. Ludzie mieli swój kościół, chodzili na potańcówki, umawiali się po pracy, szukali rozrywki, łączyli się w pary. Wszystkiemu jednak towarzyszyła niepokojąca aura tajemniczości – nikt tak naprawdę nie wiedział czym jest Oak Ridge, nad czym się tu pracuje i dokąd to wszystko zmierza. Małżonkowie nie mogli ze sobą rozmawiać o wykonywanej pracy, listy do rodzin były cenzurowane, każdy kto „powiedział za wiele” był natychmiast zwalniany z pracy i musiał opuścić teren miasteczka. Denise Kiernan zbierała materiały do książki przez wiele lat. Studiowała publikacje i różne dokumenty, przeglądała zdjęcia. Co najważniejsze – przeprowadziła też wiele wywiadów z ludź-

mi, z kobietami zwłaszcza, bo to o nich jest ta książka, którzy poświęcili swoje życie Projektowi. Mieli przepracować tam kilka miesięcy, nierzadko spędzili w miasteczku prawie całe swoje życie. Ich relacje, wspomnienia, są osią tej książki. To nie jest sucha opowieść o procesie produkcji paliwa do przerażającej broni, ale historia osób, ściągniętych do pracy w trudnych warunkach, nie wiedzących do końca czym się zajmują. Poznajemy kobiety wyrwane z domów, które w pracy na rzecz państwa widziały nowe możliwości i perspektywy – nie tylko przyzwoite zarobki, ale również nadzieję na zmianę i poprawę swojego życia, a często również założenie rodziny. Książkę czyta się jak dobrą powieść. Autorka nie zamęcza nad naukową terminologią (choć samemu procesowi fizycznemu również poświęca wiele uwagi), zbliża się do człowieka, a przede wszystkim

czonej. Okazuje się jednak, że ona już od pół roku nie żyje. Jan jest jednak pewien, iż jest zupełnie odwrotnie. Ira postanawia za wszelką cenę odnaleźć kobietę, choć sama nie wie już, komu może zaufać. Jej jedynym oparciem jest jej przyjaciel Getz. Okazuje się jednak, że skrywa on więcej tajemnic, niż jej się do tej pory wydawało. Fitzek w swej powieści zaskakuje nas splotem wydarzeń, których kanwą są silne namiętności, intrygi, zdrada i śmierć. Opisuje nie tylko fikcyjne charaktery postaci, ale także ich realistyczne emocje i uczucia. Autor nie zanudza, lecz porywa. Powieść pozbawiona psychologicznych wywodów, ale wzbogacona życiowe realia. Napisany z rozmachem thriller długo po przeczytaniu nie daje o sobie zapomnieć. Każda kolejna kartka papieru niesie za sobą wiele emocji i niezatartych wrażeń. Enigmatyczny nastrój książki doprowadza do tego, że nie można się od niej oderwać. Makabryczna gra niebezpośrednio ukazuje nam odpowiedź na nurtujące nas pytania. Ona podsuwa nam tylko pomysł, jak do niej dotrzeć. opisuje miasto, miejsce niespotykane i jedyne w swoim rodzaju. Nie ocenia – pozostawia to nam. Wszyscy wiemy, jak zakończyło się zapoczątkowane w Oak Ridge doświadczenie – bomby atomowe, zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki, zabiły ponad 100 tysięcy osób, a niebezpieczne promieniowanie zabijało nadal jeszcze długi czas po eksplozji. Zapada cisza. Refleksja nad tym czy musiało do tego dojść i czy praca tych tysięcy ludzi przyniosła więcej dobrego niż złego, należy już do nas. Dziewczyny atomowe są tylko zapisem tych kilku lat intensywnych działań, przynoszących kres straszliwej wojnie. Pozostaje pytanie: co zrobić z tą historią i jak się z nią pogodzić?

Autorka prowadzi blog literacko-filmowy: www.beata-szy.blogspot.com

październik 2013


str 39

Wojciech Mach Na przełomie lat 40.i 50. mimo dotkliwych trudności życia codziennego uparcie budowano ustrój szczęśliwy teoretycznie dla każdego, a praktycznie tylko dla wybrańców. Mimo tego ówcześni przodownicy pracy i zwykli obywatele bawili się radośniej, kulturalniej i spontanicznej niż dzisiejsi dyskotekowicze. Jedną z większych, ulubionych atrakcji dostępnych dla każdego były liczne wesołe miasteczka. Obok obowiązkowych karuzeli, gabinetów luster, diabelskiego młyna i beczki śmiechu stał mocno wkopany kilkumetrowy drewniany słup. Na jego szczycie wisiało pęto kiełbasy i autentyczne pół litra czystej wyborowej. Za odpowiednią opłatą odważni mogli próbować wdrapać się na słup po łup. Z braku dodatkowych rąk do podtrzymania szczęśliwy zdobywca nie był w stanie wypić i zakąsić na wysokości, więc do konsumpcji dochodziło po ześlizgnięciu się na ziemię. Wieczorami chadzały tzw. społeczne patrole i kontrolowały,

czy i w których mieszkaniach pali się zbyt jasne światło. Wszystko wedle proletariackiego hasła „socjalistyczna ojczyzna oszczędza na ludziach i dla ludzi’’. Przymusowo zbierano puste tubki po paście do zębów i wciąż spontanicznie podejmowano zobowiązania do nowych osiągnięć w pracy i nauce. Z okazji świąt państwowych naukowcy musieli dokonywać znaczących odkryć. Liczyły się statystyki – na pokaz – dzieci w przedszkolach obiecywały wymalowanie więcej laurek, zaś jeden z zakładów pogrzebowych zasłynął uroczystymi zapowiedziami zwiększenia przerobu i wydajności. Nachalnie uświadamiano oby-

Chwila dla dzieciaka Joanna Lipska Oto czasy, kiedy każda wolna chwila jest niemal na wagę złota. W ciągłym pędzie między jedną pracą a drugą, nie jesteśmy w stanie wyłuskać dość czasu dla naszych najbliższych. Kiedy już udaje się nam znaleźć moment, brakuje pomysłu, co robić. I tak czas ucieka zupełnie zmarnowany. A przecież można by… Zastanówmy się , co możemy robić z dzieckiem, by wspólnie spędzony czasy był owocny zarówno dla nas, jak i dla naszej pociechy. Pierwszym, co większości z nas przychodzi do głowy, to wspólne spacery, wycieczki na place zabaw albo do parków. Zadbajmy jednak o to, by tego typu wyprawa nie była rutynowa. Wspólne wyjście powinno być tylko pretekstem do pobycia razem. Wykażmy się kreatywnością, a dziecko z całą pewnością doceni nasze starania. Pomysłów może być wiele: od wycieczki fotograficznej, podczas której nasza pociecha będzie miała za zadanie tropienie np. wiewiórek, po wyścigi rowerowe parkowymi alejkami czy wspólne poszukiwanie kasztanów, z których, po powrocie do

październik 2013

domu, można przecież zrobić wiele ciekawych figurek. Takie wspominania z pewnością dobrze zapiszą się w pamięci maluchów. Rozrywką, która cieszy się coraz większą popularnością tak wśród młodszych, jak i starszych, są gry planszowe. Wrocław jest miastem, w którym dwa razy w roku odbywa się duży festiwal tematyczny. Z roku na rok gromadzi on większe rzesze amatorów pionków i kostek (choć naturalnie nie tylko). Oczywiście nie trzeba czekać na jedną z edycji, by móc ciekawie spędzić czas. W mieście funkcjonuje wypożyczalnia gier, a latem na Wyspie Słodowej co niedzielę można spotkać się ze znajomymi i wspólnie rozegrać pasjonującą partię. Gra planszowa

wateli, iż wstrętni imperialiści amerykańscy chcąc zniszczyć nasze rolnictwo i zrzucają na socjalistyczne pola stonkę ziemniaczaną. Zatem ideologicznie wyszkolone społeczeństwo gromadnie, z pełnym poświęceniem ruszyło na pola, aby szkodniki zbierać i dostać za to dyplomy i wyróżnienia w gazetkach ściennych. Kwitł nawet nielegalny handel słoikami wypełnionymi owymi chrząszczami. A dzisiaj czytamy i w telewizji widzimy, iż na świecie są ludzie, którzy zachwalają smażoną stonkę jako oryginalny przysmak! Na urokliwym osiedlu Rędzin przyłączonym do Wrocławia w roku 1973 obok kilku

zabytkowych obiektów stoją jeszcze ruiny pegeeru, w którym przyjmowano od ludności stonkę. Ponoć konspiracyjnie rozmnażano tam owada, aby wykazać się rekordowymi zbiorami. A dziś kilku najstarszych mieszkańców osiedla, wśród chmar olbrzymich komarów, ale za to przy dużym piwie, z rozrzewnieniem wspomina tamte czasy i swoją młodość. W latach gierkowskich słodkich podbojów dokonywał dzisiejszy nestor cukierników, niedawno obchodzący kolejne urodziny – Wincenty Wolak. Choć pochodzi z prawicowej rodziny, to właśnie w Święto Pracy 1972 z apolityczną pompą otworzył w Lubsku cukiernię. Równocześnie rozwiązał mu się – na szczęście – worek z dziećmi. W roku 1976 uruchomił lokal przy Drobnera 10 a potem filię aż w Kijowie. Obecnie arcymistrz zadowala łasuchów przy Legnickiej. Nigdy nie odmawiał wsparcia przy imprezach charytatywnych i wigiliach dla najuboższych. Od początku smakosze oblegali jego lokale

i dlatego musiał przyjmować zapisy, tworząc własne, demokratyczne listy kolejkowe. A byli na nich zarówno partyjni jak i tzw. wrogowie ludu. Wniosek: dobry słodki wyrób zaciera różnice polityczne i granice. Notabene władze jakoś powinny uhonorować dzielnych przedsiębiorców, którzy w tamtym systemie zdołali

przetrwać mimo ciągłego nękania ich kontrolami, mandatami i domiarami. Vide casus najsłynniejszych lodów „U Kruty” przy Świerczewskiego. Aczkolwiek dziś, w lawinowo rosnącym gąszczu unijnych dyrektyw wcale nie jest łatwiej.

REKLAMA

Stonka i słodkości

Publicystyka

doskonale sprawdzi się także jako prezent. Warto wybrać się na festiwal gier planszowych, żeby móc sprawdzić przed zakupem, która gra będzie dla nas najodpowiedniejsza. Przy kupnie wspomnianej gry, trzeba tylko pamiętać, by dostosować ją do wieku dziecka oraz jego zainteresowań. Do dyspozycji mamy także różnego rodzaju parki rozrywki. Chodzi tu zarówno o te na świeżym powietrzu, jak i w zamkniętych pomieszczeniach (najczęściej w galeriach handlowych). W przypadku pierwszych, nasze dziecko będzie miało okazję nie tylko się bawić i rozwijać swoją sprawność ruchową. Dzięki przebywaniu na powietrzu, jego organizm dotleni się i będzie bardziej odporny na wirusy czy bakterie. Przewagą parków rozrywki, mieszczących się w przestrzeniach zamkniętych, jest dostępność przez okrągły rok. Zamieszczone tam sprzęty pozytywnie wpływają na ogólny rozwój psychofizyczny latorośli. Parki rozrywki są też miejscami, gdzie można zorganizować np. przyjęcie urodzinowe naszej pociechy. Miejsc i sposobów na wspólne spędzanie wolnego czasu jest niemal nieskończenie wiele. Jedynym, co nas ogranicza, jest nasza kreatywność i zaangażowanie, ale przecież nikt z nas nie chce być ograniczany.

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 40

Reklama

Czysty sport bez lansu

Z założycielem i głównym trenerem klubu Wroxgym Tomaszem Skórkowskim rozmawia Michał Ratajczak

umiejętności, zależy w dużej mierze od niej samej. Chodzi o nabycie umiejętności obrony, a nie ataku.

Chciałbym zadbać o sylwetkę jesienią, ale siłownia już mi nie wystarcza. Jesteśmy przeciwnikami statycznych ćwiczeń siłowych. Nasza oferta bazuje na treningu gimnastycznym, tzw. crossficie, czyli treningu ogólnorozwojowym. Dla znudzonych siłownią czymś nowym mogą okazać się rowery stacjonarne używane na zewnątrz bez względu na warunki atmosferyczne i inne ćwiczenia prowadzone na tarasie (drążki, liny do podciągania).

Sztuki walki to nie pełna oferta klubu. Rzeczywiście. Ciekawym pomysłem może być trening stacyjno-obwodowy, który wpływa korzystnie na cechy motoryczne, szybkość i siłę. Używam to określenia ‘profighterski’, jako że zajęcia odbywają się przy użyciu najprostszych urządzeń typu skakanka czy worek bokserski. Ćwiczenia nie polegają na rozroście mięśni, a na ich wzmocnieniu. W tym wypadku stawiamy na prostotę.

MMA, Jiu Jitsu, Muay thai, Taekwondo – którą ze sztuk walki wybrać, jeśli żadnej z nich nigdy nie uprawiałem? Na początku ustalamy z klientem jego oczekiwania. Czy udział w treningach chciałby zwieńczyć występami na zawodach sportowych, czy chodzi wyłącznie o relaks i zachowanie formy. Niezdecydowanym osobiście sugeruję konkretną dyscyplinę, przynajmniej na pierwszych spotkaniach.

Które dyscypliny cieszą się największym powodzeniem? W tej chwili zdecydowanie Muay thai, czyli tajski boks. Sztandarowymi dyscyplinami o wysokiej frekwencji są także brazylijskie JJ i judo dla dzieci. Jiu Jitsu czy Taekwondo to także, poza aspektami fizycznymi, pewna filozofia życia. A zarazem okazja do poznania specyfiki kraju, z jakiego się wywodzą; judo z Japonii, Taekwondo z Korei, a JJ z Brazylii – tam większość walk ulicznych kończy się na ziemi, w walce jeden na jeden może przynieść zamierzony skutek, czyli obronę. Przy dwóch napastnikach ta metoda może się nie sprawdzić. I właśnie dla wielu sztuki walki są mylone z umiejętnością rozwiązania siłowego na ulicy, a to chyba coś więcej, rodzaj sportu? Panuje niepisana zasada – to, co na macie, to zostaje na macie. Osoba znająca zasady walki czuje się pewnie, a to, w jaki sposób wykorzysta zdobyte

Posiada Pan czarny pas m.in. w sportowym Jiu Jitsu. Czym ta wersja rożni się od brazylijskiej? Różnica jest kolosalna. Brazylijskie JJ to walka niemal leżąca. Polega na złożonej taktyce z wykorzystaniem chwytów, pozycji i duszenia. Wersja sportowa jest wzbogacona o kopnięcia i uderzenia. A co z sukcesami wychowanków? Osobiście poczytuję sobie za sukces srebrny medal na World Games mojej zawodniczki Emilii Maćkowiak w sportowym Jiu Jitsu. Dodam, że WG to druga co do wielkości, zaraz po Igrzyskach Olimpijskich, impreza sportowa na świecie licząca 40 dyscyplin indywidualnych i drużynowych uprawianych w wodzie, powietrzu i na lądzie. Odnośnie zawodów, zauważalna jest następująca tendencja: część sportów nieolimpijskich, jak Jiu Jitsu i karate, powoli wypiera dyscypliny obecne na olimpiadzie. Podam przykład – na ostatnich mistrzostwach Polski w brazylijskim JJ uczestniczyło ok. 800 zawodników, podczas gdy na judo zaledwie 200.

Czy możliwe jest uprawianie kilku dyscyplin? Tak. Podpowiedzią są specjalnie opracowane broszury, które są zarazem programem sugerującym trening. Chodzi przede wszystkim o różnorodność. Uczestnicy trenują pod okiem fachowców i czynnych zawodników, których w klubie jest 10% w skali wszystkich klientów. Dla chcących sprawdzić się w MMA proponujemy nabycie podstawz BJJ, boks oraz trening stacyjno-obwodowy. Kluby oferujące sztuki walki

kojarzą się głównie z męskim targetem. Dotychczas tak było. Nasz grafik jest tak ułożony, że z zajęć w tym samym czasie skorzystać może cała rodzina. Gdy tata uczestniczy w zajęciach boksu dla początkujących, a mama jest zajęta uprawianiem crossfitu, ich pociecha bierze udział w kursie judo dla dzieci. Zajęcia dla najmłodszych, już od 3 roku życia bardzo rozwijają intelekt. To bardzo dobry czas na rozpoczęcia zajęć przez zabawę w ramach programu Maluchy na macie. To mój mały sukces pedagogiczny. Co dla kogo? Właściwie każdy może zaczynać trening od zera. Pierwsze zajęcia to pewna rotacja. W trakcie ich trwania budowany jest fundament technik. Dla każdego przygotowywany jest program personalny, czyli indywidualne podejście trenerów. Ponadto dietetyk ustala odpowiednie menu, a fizjoterapeta, jeszcze przed wdrożeniem programu, przeprowadza z kandydatem wywiad medyczny pod kątem wrodzonych przeciwwskazań i ewentualnych kontuzji. Po 20., 30. roku życia najlepszy jest brazylijskie JJ.

Ponieważ nie jest to sport kontuzjogenny. Walka pozornie nieciekawa dla oka staje się interesująca po poznaniu zasad i punktacji. To taka gra w szachy w kimonach. Do myślenia, bardzo inteligentny sport i oczywiście o wiele szybszy niż partia szachów. Ta dyscyplina, w przeciwieństwie do judo, posiada określone kategorie wiekowe i wagowe, a także stopień zaawansowania Na ile predyspozycje, a na ile ciężka pracy, by osiągnąć sukces? Jak już wspomniałem, wszystko zależy od nakreślonego przez kandydata celu. Jedni odczuwają potrzebę dowartościowania z powodów psychicznych bądź fizycznych, chcąc zbić wagę, natomiast ci, którzy podchodzą do treningów sportowo samym talentem niczego nie wskórają. Liczy się systematyczna praca. Talent zwykle bywa niedoceniany przez samego posiadacza. Na pierwsze efekty, przy zachowaniu podstawowych i uczestniczeniu w zajęciach przynajmniej dwa razy w tygodniu, trzeba czekać nawet do 3 miesięcy.

PROJEKT „OBYWATELE W DZIAŁANIU W PODREGIONIE WROCŁAWSKIM WOJEWÓDZTWA DOLNOŚLĄSKIEGO” JEST WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ UNIĘ EUROPEJSKĄ W RAMACH EUROPEJSKIEGO FUNDUSZU SPOŁECZNEGO.

Fundacja Cultura Mentis organizuje w partnerstwie z Urzędem Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego projekt pt. „ Obywatele w Działaniu w podregionie wrocławskim Województwa Dolnośląskiego” W ramach projektu odbędą się szkolenia z zakresu konsultacji społecznych adresowane do pracowników Jednostek Samorządu Terytorialnego i przedstawicieli Organizacji Pozarządowych. Celem głównym projektu jest wzmocnienie procesów konsultacji społecznych. Uczestnicy szkoleń podniosą swoje kwalifikacje w zakresie narzędzi i technik konsultacji, podmiotów konsultacji, praktyki konsultowania dokumentów i innych aspektów tego zagadnienia. Oprócz przekazania wiedzy i umiejętności proceduralnych realizowany projekt wywrze także szerszy wpływ społeczny - za sprawą przedstawicieli NGO- poprzez aktywizację społeczności lokalnej i wzbudzenie chęci uczestnictwa w działaniach gminy, powiatu. Rekrutacja do pierwszej edycji trwa do 30.10. 2013 r. Szczegółowe informacje można uzyskać pod numerem telefonu 690 596 758

Udział w projekcie jest bezpłatny. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


str 41

Drugie życie elektrośmieci Kacper Bławicki Minęły czasy, że w kraju nad Wisłą, a po części i nad Odrą, produkowane przez nas odpadki są traktowane w ramach jednej kategorii. Zanieczyszczenie środowiska i postępująca konsumpcja krajów rozwijających się, jakim jest Polska, wymuszają zastosowanie rozwiązań z zakresu segregacji i wtórnego przetwarzania. gólnych elementów - od 2 do nawet 100 tys. zł. Tyle teoria, bo w praktyce trudno jest przyłapać „truciciela” na gorącym uczynku. Od 2005 roku w Polsce obowiązuje ustawa o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym, która określa sposoby postępowania z takiego rodzaju odpadami. Regulacje prawne w kwestii zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego ustala Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady, która weszła w życie przed 11 laty. Tym samym przepisy krajowe (Ustawy: o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym, o odpadach i o utrzymaniu czystości i porządku w gminach) podlegają prawu unijnemu. Złe miłego początki Po ośmiu latach od wejścia w życie nowych przepisów sytuacja

nie będzie wyglądać od razu idealnie, jednak daje się zauważyć tendencję wzrostową. W bólach zjawiają się kolorowe kontenery osobno na papier, szkło i metale. Wciąż osobną i dość pojemną kwestią są tzw. odpady komunalne, czyli wszystkie pozostałe śmieci, ale to i tak nieporównanie lepiej, niż w ubiegłych latach i dekadach, gdy jeden kontener mieścił w sobie płyny i przedmioty w różnym stanie, konsystencji i zapachu. Najtrudniejszą barierą do pokonania wcale nie są koszta, a mentalność społeczeństwa, które musi zrozumieć, że segregacja śmieci, które poniekąd wytwarza, przyczynia się do poprawy komfortu życia. Podobnie jest w wypadku elektrośmieci. Prężny rozwój nowych technologii, jak komputery i coraz cieńsze telewizory, sprawia, że coraz wię-

cej konsumentów decyduje się na wymianę sprzętu elekt ron icz nego zgodnie z obowiązującymi trend a m i . Innym powodem wymiany takiego sprzętu jest zbyt szybkie zużycie współczesnych dóbr RTV-AGD, nie tak solidnych jak w poprzedniej epoce i zbyt skomplikowanych. Coraz częściej wymiana wewnętrznego komputera np. w pralce oznacza w praktyce zastąpienie nowym sprzętem, jeśli był on objęty gwarancją. Poziom świadomości społeczeństwa rośnie. Wzrost ten i jego tempo byłyby trudne do utrzymania bez stałej akcji informacyjnej prowadzonej na wielu obszarach (szkoły, spółdzielnie mieszkaniowe, firmy). Ta „ekologiczna agitacja” ma na celu przede wszystkim uzmysłowienie wprowadzania metod skutecznej zbiórki oraz recyklingu zużytego sprzętu elektrycznego (w tym wyczerpanych baterii i akumulatorów). Warto pamiętać, że każdy użytkownik sprzętu, którego działanie uzależnione jest od dopływu prądu, staje się

potencjalnym wytwórcą odpadu. Obecnie każdy sklep prowadzący sprzedaż asor t yment u elektronicznego ma obowiązek przyjmowania zużytego telewizora, zmywarki czy lokówki pod warunkiem, że nabywca kupuje jego odpowiednik. Co w przypadku chęci pozbycia się zużytego sprzętu bez zakupu nowego? Elektroodpad powinien trafić wyłącznie do wyspecjalizowanych zakładów przetwarzania. A co, jeśli mieszkaniec nie ma możliwości dostarczenia samemu ciężkiej, bezużytecznej pralki? Miasto organizuje cykliczną zbiórkę kilka razy do roku, informując odpowiednio wcześnie o dacie przejazdu. Porzucanie elektrośmieci nie jest opłacalne ani dla kieszeni, ani dla otoczenia. Ponadto zużyty sprzęt stanowi nierzadko źródło wielu cennych materiałów możliwych do odzyskania i powtórnego użycia. Chodzi głównie o miedź, cynę, żelazo, a nawet złoto, srebro i platynę – wcale w niemałej ilości, bo aż do 90% surowca zawartego w elektronice.

Skala zagrożenia Wróćmy jeszcze do właściciela. Zużyta lodówka, której się pozbył na zwykłym śmietniku jest tak naprawdę tykającą bombą ekologiczną dla całego osiedla, dzielnicy, miasta i aglomeracji. Jeszcze gorszym rozwiązaniem, choć na szczęście coraz rzadziej praktykowanym, jest porzucenie elektroodpadu na łonie natury, które tym samym zamieniają się w dzikie wysypiska. Z tak porzuconych, niekontrolowanych sprzętów z czasem uwalniają się szkodliwe dla środowiska substancje, które przenikają następnie do gleby i wód, powodując trwałe uszkodzenia ekosystemu roślin, zwierząt oraz ludzi. Urządzenia elektryczne i elektroniczne zawierają skomplikowane połączenia płytek montażowych, przełączników wypełnionych rtęcią, przewodów, tworzyw sztucznych, wyświetlaczy, diod, akumulatorów i baterii. Niektóre stanowią poważne zagrożenie dla ludzkiego zdrowia oraz środowiska (np. lasu) ze względu na zawartość metali ciężkich i bromowanych substancji przeciwpalnych. Wiele ze związków są rakotwórcze i ponadto stwarzają ryzyko emisji dioksyn i furanów podczas niekontrolowanego spalania.

REKLAMA

Załóżmy taki obrazek. Pod nieobecność właściciela mieszkania psuje się pozostawiona w nim lodówka wypełniona krótkoterminowym jedzeniem. Sprzęt jest na tyle stary, że nie opłaca się jego naprawa. Natomiast pozostawione wewnątrz produkty nadają się w całości do wyrzucenia, w tym wszystkie mrożonki, które zdążyły zmienić stan skupienia. Niesiony gniewem właściciel postanawia pozbyć się kłopotliwego „mebla”, wystawiając go na śmietnik pod blokiem. Powyższa strategia jest dziś możliwa, ale ryzykowna, ponieważ niesie za sobą określone sankcje prawne. Aż 5 tys. zł może kosztować pozostawienie obok śmietnika zepsutego sprzętu, np. wspomnianej lodówki. Natomiast o wiele dotkliwsze są kary za rozłożenie takiego urządzenia na części i wyrzucenie i poszcze-

Publicystyka

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 42

Miasto

Jak to z tymi „carrefourami” niegdyś bywało cz. 2 Marek Natusiewicz „...jesteśmy świadkami upadku historycznej roli „miasta”, tj. urzędników miejskich – administratorów miasta, pozwalających, aby na ciele współczesnych miast żerowały „polipy” oraz rozwijały się „wrzody” w postaci parków handlowych lub handlowo-mieszkaniowych” – tak w dużym uogólnieniu brzmiała teza artykułu zamieszczonego w poprzednim numerze „Słowa wrocławian”. W jego zakończeniu postawiłem pytanie: co z tym począć? I odpowiedzi na nie poświęcony będzie niniejszy artykuł. „Miasta” starego typu zainteresowane były wjazdem karawan kupieckich w granice swoich murów obronnych. Dzięki temu zatrudnienie mieli wszyscy: hotelarze udzielający noclegu, karczmarze żywiący podróżnych i wreszcie strażnicy pilnujący dóbr przewożonych przez przybyszów. Najlepszą ilustracją tej „otwartości” na kupców jest plan Środy Śląskiej, położonej od Wrocławia w odległości dziennej „drogi karawanowej” (por. il. nr 1). Tu cała kompozycja przestrzenna, wrzecionowym rynkiem niemalże zaprasza: wjeżdżajcie szybko, ustawiajcie się w kolejce, w której pierwsi wyjadą skoro świt, zaraz po otwarciu bram. A jak już „zaparkujecie”, to skorzystajcie z usług licznych gospód... Tak mogłyby brzmieć druki reklamowe ówczesnego „magistratu”. Dzisiejsze magistraty reklamują miasta w powtarzalny sposób: przybywajcie do nas, jesteśmy cichym miasteczkiem, do którego nie mają wstępu samochody ciężarowe, dla

których potrzeb, w sąsiedztwie niedawno wybudowanej obwodnicy zlokalizowaliśmy centra logistyczne i parkingi. Podróżującym własnymi samochodami osobowymi oferujemy bezpłatne parkingi na rogatkach miasta i oferujemy korzystanie z cichej komunikacji zbiorowej, na którą można wykupić całodzienny bilet w promocyjnej cenie! Dla tych zaś, którzy dbają o kondycję, proponujemy korzystanie z bezpłatnych rowerów miejskich. Podróżujący na długich dystansach wiedzą, że dzisiaj największym wrogiem miast są odwiedziny przejezdnych gości, zwanych tranzytowcami lub najeźdźcami. Ale również i oni niezbyt chętnie poruszają się po wąskich uliczkach miast (dlatego tak wiele pozytywnych opinii zbierają już same zamiary tworzenia miejskich obwodnic). Na tym etapie mało kto jest świadomy, że budowa obwodnicy co prawda rozwiązuje jedne, wcześniej opisane problemy, jednak generuje następne. Otóż sytuacja

Ilustracja 1: Plan Środy Śląskiej („Środa Śląska”, wyd. Ossolineum, Wrocław 1965, rys. Ryszard Natusiewicz)

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

taka doprowadza w efekcie do wymierania historycznych miast. Hotele budowane są na obrzeżach z powodu niskiej ceny gruntu, łatwości dostępu i parkowania. Podobnie rzecz ma ma się z centrami handlowymi czy magazynowo-składowymi. Te ostatnie to tak zwane ośrodki logistyczne poszczególnych marek. I to wszystko w sytuacji, gdy sami mieszkańcy miast nie są w stanie wygenerować środków pieniężnych, które byłyby w stanie utrzymać rozwój miast na dotychczasowym poziomie. Równocześnie centra miast padają ofiarą procesu „cityzacji”, co na język codzienności przekłada się nadmierną koncentracją banków i wszystkich usług IV poziomu, takich jak: pośrednictwa nieruchomości, biura notarialne, agencje konsultingowe, kancelarie notarialne. Skutki tego procesu widoczne są szczególnie sobotnimi wieczorami, gdy w oknach tych instytucji brak świateł, a życie już od późnych godzin popołudniowych zwyczajnie wymiera.

Model miasta według struktury ST-Ł Opisane wyżej zjawiska i procesy od lat stanowią przedmiot zainteresowania zarówno naukowców – architektów, urbanistów i socjologów, jak i praktyków – właścicieli nieruchomości, ich zarządców oraz administratorów miast. Wszyscy poszukują idealnego modelu, w którym każda ze stron dostrzegłaby swój „biznes”. Jedną z wizji rozwiązania tego „węzła gordyjskiego” współczesnych miast jest propozycja pokrycia obszarów zurbanizowanych – a więc w praktyce całej kuli ziemskiej – geometryczną strukturą tójkątowo-łańcuchową (ST-Ł). Prof. Tadeusz Zipser, autor tej koncepcji, zapewne w początkowej fazie swoich studiów inspirował się teorią Waltera Christallera. Można tak sądzić, ponieważ głównym „budulcem” struktury jest trójkąt równoboczny (por. il. nr 2). W obu teoriach boki trójkątów stanowią osie przemieszczania się – u Christallera poruszały się po nich karawany, u Zipsera samochody bądź szybkie koleje. W wierzchołkach trójkątów mamy kolejno miasta: u Christallera jako obszary wymiany, biznesu i zamieszkania, zaś u Zipsera jedynie jako „Centra I”, w których obok bezkolizyjnego węzła komunikacji samochodowej i ulokowanego w jego środku „City” z towarzyszącym mu wielofunkcyjnym dworcem komunikacji zbiorowej zauważalny jest brak funkcji mieszkaniowej (il. nr 3). „Brakujących” mieszkańców Zipser lokuje w pasmach zaczynających się w każdym

Ilustracja 2: Struktura trójkatowo-łańcuchowa na tle okolic Wrocławia (wg T. Zipsera)

Ilustracja 3: Idealna struktura modelu ST-Ł (wg T. Zipsera)

rej to ludzie mieszkający w peryferyjnych gettach pozbawieni są jakiejkolwiek „przestrzeni wymiany”, będąc zmuszani okolicznościami do uciążliwej podróży na wrocławski rynek. Uciążliwej dlatego, że w obu kierunkach muszą podróżować rachityczną (ze względów oczywistych) komunikacją zbiorową. Wyobraźmy sobie to, co wyżej opisane w realiach wrocławsko-podwrocławskich. Oto z Wrocławia do Oleśnicy biegnie eksterytorialna arteria samochodowa i towarzysząca jej kolej dalekobieżna. „Centrami I” są: Psie Pole i Oleśnica. Osiedle Kiełczowskie jest zaczątkiem pasma mieszkaniowego Psie Pole-Oleśnica (Południe), Zakrzów i Osiedle Sobieskiego jest zaczątkiem pasma mieszkaniowego Psie Pole-Oleśnica (Północ), Strachocin-Wojnów – zaczątkiem pasma mieszkaniowego Psie Pole-Oława (Północ), zaś Oleśnica Bystre – zaczątkiem pasma mieszkaniowego Oleśnica-Oława (Zachodnie). Zgodnie z teorią Zipsera nieopodal, gdzieś w rejonie BrzeWizja w praktyce ziej Łąki, krzyżują się lokalne Jakże ta wizja odbiega od siertranzytowe trasy samochodomiężnej rzeczywistości, w któwe. Ze względu na łatwość z w ie rz c h o łk ó w tró jk ą ta . W „Centrach I” najważniejsza dla ludzi jest agora. Szukając analogii do dzisiejszej sytuacji, to zjawisko kulturowe, z którym mamy do czynienia na wrocławskim rynku szczególnie w soboty i niedziele. Pasma (jedno- i dwugrzbietowe) to liczne kameralne zespoły mieszkaniowe. Mieszkańcy, w zasięgu wzroku, mają uprawne pola i sady, położone między pasmami a arteriami komunikacyjnymi (bokami trójkątów), a ich „osiedla” nanizane są na główną arterię pasma wyposażoną w koleją miejską (por il. nr 4 i 5). Mieszkańcy mogą również przemieszczać się po sieci prywatnymi samochodami osobowymi. Swoje podstawowe potrzeby zakupowe realizują w sąsiedztwie przystanków komunikacji zbiorowej, zaś potrzeby unikalne, takie jak wizyty w kinie lub teatrze, zaspokajają w „Centrach I”, gdzie mogą spotykać się z mieszkańcami pasm przylegających do wierzchołka trójkąta.

Ilustracja 4: „Centrum liniowe”

Ilustracja 5: „Forum”

październik 2013


str 43

Edukacja

dojazdu, mieszkańcy pasm cieszą się swoim towarzystwem i wspólnie wypoczywają na brzegach rozlewiska Widawy. Na co dzień zaś mogą relaksować się na sąsiadujących z ich domami otwartymi polami... Do pracy zaś mogą udać się, bądź to własnym samochodem poruszającym się po drodze „pasmowej”, bądź to sprawną komunikacją zbiorową. Dzięki jednolitej strukturze „pajęczyny osadniczej”, cena gruntu uległaby obniżeniu, ze względu na jednolitość ofert przy znacznej podaży, płacą niższe opłaty lokalne, co pociąga za sobą znacz-

Ilustracja 7: Deformacje modelu ze względów środowiskowych

komunikacyjnego, niezbyt Chin, jak i dla Dolnego Ślądrogiego w budowie i proste- ska. Wydaje się, że propozycja go w eksploatacji (por. il. nr 6). może uratować miasta średniej wielkości przed powolnym Oczywistym jest, że w strukobumieraniem, zaś ośrodki meturze trójkątowo-łańcuchowej tropolitalne – przed nadmier– jak i w rzeczywistości – ponym zagęszczaniem centrów jawiają się „dziury osadnicze” i postępującym paraliżem ich oraz pewne oczywiste korekty funkcjonowania. modelu wynikające z ukształWydaje się również, że propotowania terenu i sposobów nowane rozwiązanie jest wbrew naturalnego zagospodarowapozorom zdecydowanie tańnia, tj. np. pasm górski, lasów, sze od głębokich linii metra jezior lub wybrzeża morskiego bądź wielopoziomowych wę(por. ryc. nr 7 i 8). złów i skrzyżowań proponowaStruktura zaproponowana przez nych jako antidotum na wszelStruktury kubaturowe „Cenprof. Zipsera stanowi ciekawą kie „choroby” współczesnych trów I” tworzą „obudowę archiofertę, zarówno dla stojących miast. tektoniczną” rozległego węzła przed wielkimi wyzwaniami A co z tytułowymi „carrefoną obniżkę kosztów życia. A wszystko to dzięki upowszechnieniu łatwego dostępu. W wyniku rozproszenia celów podróży, w głównych węzłach przesiadkowych znacznie spada liczba podróżnych. Co najważniejsze, znikają większe uciążliwości, na które narzekają dzisiejsi wrocławianie, tj. przegęszczenia, trudności ze znalezieniem miejsca parkingowego, brud, hałas i ślimacze tempo przemieszczania się przez rejon centrum miasta.

Obca język Aga Kozłowska Nieznacznie ponad połowa dorosłych Polaków potrafi porozumieć się w jakimkolwiek języku obcym – taki wniosek płynie z długoletniego sondażu CBOS za okres 1997-2012. Najbardziej popularnymi z nich są angielski, który wiedzie prym oraz rosyjski, notujący z kolei trend zniżkowy. Czy zna Pan(i) na tyle jakiś język obcy, aby móc się nim porozumieć – brzmiało pytanie sondażowni. Odpowiedzi twierdzących od 1997 co 3-4 lata regularnie przybywało – od 37% do 51% w 2012 roku. Chociaż na tle innych krajów, głównie zachodnich, wypadamy dość słabo, to wzmożony proces emigracji zarobkowej, pod warunkiem wyjazdów czasowych, odwraca niekorzystną tendencję. Wcale nie lepiej jest choćby we Włoszech czy Francji, gdzie nawet młodzi nie grzeszą znajomością obcej mowy, a ich angielski pozostawia wiele do życzenia. Tymczasem Polacy o wiele chętniej uczą się języków od wspomnianych nacji. Głównym powodem jest tryb życia i nastawienie do obcokrajowców wynikające z polskiej gościnności. Polacy

październik 2013

znacznie częściej opuszczają granice swojego kraju na wypoczynek, natomiast mieszkańcy Italii ze względu na klimatyczne warunki pochodzenia rzadziej wybierają się poza ojczyznę. Winę na taki czy inny poziom znajomości języka angielskiego można zrzucać na wiele czynników. Ofiarą jest często przestarzały system szkolnictwa i stosowane metody polegające w głównej mierze na wkuwaniu słówek, nauce czytania i pisania, podczas gdy umiejętność bezpośredniej konwersacji w chwili próby zwyczajnie „leży”. Szkolni nauczyciele zbyt dużą wagę przywiązują do wskazówek zawartych w podręczniku, który rozmija się z komunikacją spotykaną na co dzień, a powinien być jedynie pomocą naukową dla uczniów. Tzw. językowa perfekcja, do któ-

rej, przynajmniej programowo, zmierza każdy uczestnik kursu, jest pojęciem dość niejasnym, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że tylko ćwierć ludzi posługujących się językiem angielskim to native speakerzy (w proporcji 400 mln do 1,6 mld). Błyskotliwa gramatyka w kontaktach biznesowych nie jest konieczna, szczególnie w relacjach z osobami, które również nabyły tej umiejętności w drodze systematycznej nauki. Współcześnie nauczenie się języka, a raczej sprawna komunikacja nie jest obciążeniem ani dla umysłu, ani dla portfela. Dodatkowo łatwiej mają ci, którzy skupiali się na lekcjach w szkole. Różne metody szlifowania obcej mowy nie zastąpią oczywiście wyjazdu do kraju docelowego, wiele możliwości dostarcza internet z wide-

orozmowami włącznie, a w latach 90. dość prężnie rozwijała się metoda korespondencyjna czy za pomocą specjalnych okularów. Wciąż jednak najlepiej sprawdzają się zajęcia w małych grupach. Znajomość przynajmniej jednego języka obcego znacznie rozszerza horyzonty poznawcze człowieka. Przyswojenie angielskiego otwiera przed nami niemal cały świat (pod warunkiem, że druga strona zna choćby podstawy), niemiecki przyda się, poza Niemcami, w Austrii, Danii, Szwajcarii, krajach Beneluksu i północnych Włoszech, a czeski, oprócz Czech, na Słowacji i północy Węgier oraz pozwoli na lepszą orientację w krajach bałkańskich ze względu na językowe pokrewieństwo. Umiejętność „dogadania się” (pojęcie bardzo pojemne) w języku rosyjskim jest przepustką do Europy Wschodniej i północnej Azji. Coraz większa popularnością cieszą się języki nieobecne kiedyś nad Wisłą ze względu na turystów lub zapotrzebowanie. Kiedy coraz więcej Polaków rozważa emigrację, nie zawsze wystarcza już angielski, stąd wielu z nich zapisuje się na kursy języków skandynawskich i orientalnych (studiujący język chiński, koreański czy turecki są rozchwytywanie przez przyszłych pracodawców jeszcze w trakcie trwania

Ilustracja 8: „Trójmiasto” w modelu

urami”? Te z konieczności uległyby procesowi specjalizacji – niektóre jako centra handlowe, logistyczne lub produkcyjne, inne zaś stałyby się miejscem nowych atrakcji: panoramy bitwy na Psim Polu, czy też

folkowym festiwalem w Brzeziej Łące, sąsiadując niemalże z otwartym środowiskiem naturalnym.

edukacji). W jednym z ulicznych badań przeprowadzonych we Wrocławiu, ankieterzy wcielili się w rolę turystów i pytali napotkanych przechodniów o drogę w języku angielskim. Okazało się, że zaledwie 11% wrocławian potrafiło płynnie objaśnić drogę, a jedna trzecia bezradnie rozłożyła ręce lub próbowała sił wspomagając się żywiołową gestykulacją. Spośród przebadanych prawie 1500 osób około 1000 z nich miało problemy w komunikowaniu się po angielsku. Część wniosków była łatwa do przewidzenia – największe problemy z angielskim mają osoby powyżej 50 roku życia, co jest poniekąd wina systemu komunistycznego, w którym główny nacisk był kładziony na naukę rosyjskiego, a sam angielski posiadał wydźwięk negatywny, wręcz

imperialistyczny. Ankieterów zaniepokoiła inna tendencja – młodzi ludzie poniżej do 30 lat wypadli słabo, bo aż jedna trzecia z nich w ogóle nie wykazała znajomością angielskiego. Dlaczego uczymy się języków obcych? Są głównie trzy powody: zwiększenie swoich szans na rynku pracy, potrzeba znajomości języka podczas wyjazdów zagranicę w celach turystycznych oraz konieczność posiadania takiej umiejętności, która jest niezbędna w codziennym życiu, jak liczenie czy pisanie. Angielski to nie tylko pewny punkt w CV. Poza profitami wynikającymi z poszerzeniem kompetencji i podwyżką w pracy, o wiele cenniejsza będzie satysfakcja z wyjaśnienia zbłąkanemu turyście drogi do dworca albo oglądanie anglojęzycznego filmu bez napisów, isn’t it?

REKLAMA

Ilustracja 6: Węzeł komunikacyjny „Centrum I”

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 44

Będzie się działo

Październik/Listopad 2013 Co się będzie działo we Wrocławiu?

REKLAMA

Opracowałi: Ewa Tomaszewska Michał Ratajczak

17. 10. g. 19, Firlej (Grabiszyńska 56), bilety: 30-40 zł W ramach Wrocławskiego Festiwalu Gitarowego zagra Peppino D’Agostino. Muzyk od najmłodszych lat jest zainspirowany twórczością Carlosa Santany, Mike’a Oldfielda, a także muzyką zespołu Genesis. W autorskich brzmieniach łączy wpływy etniczne, klasyczne, muzykę popularną, jak i bluesa. Wrocławski koncert jest częścią światowej trasy, w trakcie której da ponad 20 występów. 17. 10. g. 20, Puzzle (Przejście Garncarskie 2), bilety: 15-20 zł Fanów muzyki dubowej czeka prawdziwa przyjemność. W Puzzlach odbędzie się występ zespołu Zebra. Wydarzeniu towarzyszyć będzie koncert grupy Dubska. Twórczość Zebry można określić jako muzykę eksperymentalną wokół gatunku zwanego dubem. Łączy w sobie muzykę nowoczesną, elektroniczną oraz instrumentalne brzmienia: djembe, fletu poprzecznego i wiolonczeli. Grupa istnieje już pięć lat i od jakiegoś czasu intensywnie koncertuje na terenie całej Polski. 20.10.g.20,ImpartTeatrPiosenki(Mazowiecka17),bilety:38-50zł Jeden z najbardziej utalentowanych skrzypków naszych czasów wreszcie zagra we Wrocławiu. Adam Bałdych, znany z projektów ze światowymi artystami, jest absolwentem Akademii Muzycznej w Katowicach. Jego talent został odkryty w wieku, a określenie „cudowne dziecko” nie było rzucone na wyrost, mimo metryki.

22. 10. g. 20, Łykend (Podwale 37/38) Kolejny koncert w ramach Wrocławskiego Festiwalu Gitarowego ugości znanego, kanadyjskiego gitarzystę Eamona McGrath’a. Artysta łączy całkowicie odmienne gatunki muzyczne, tworząc tym samym swój niepowtarzalny styl. Niesamowicie płodny jako kompozytor, jest autorem ponad 250 utworów. Wielki talent gitarowy wspiera oryginalny, charyzmatyczny głos. 23. 10. g. 20, Alibi Klub (Grunwaldzka 67), bilety: 39-50 zł W środowy wieczór w klubie Alibi zagrają dwie legendy muzyki punkrockowej – kanadyjski zespół D.O.A. i polska grupa Dezerter. Oba zespoły cechują ostre, punkrockowe brzmienia i bezkompromisowe teksty, a także ponad 30-letni staż sceniczny.

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

27. 10. g. 20, Eter (Kazimierza Wielkiego 19), bilety: 47-60 zł Jedna z najbardziej niepokornych i odważnych polskich wokalistek wystąpi po raz kolejny we Wrocławiu. Maria Peszek znana jest najbardziej z niebanalnej muzyki, bezkompromisowych tekstów oraz żywiołowych występów. 27.10. g. 19, Alibi Klub (Grunwaldzka 67), bilety: 75-85 zł Fanom ciężkich brzmień tej największej, portugalskiej grupy sceny metalowej - znanej jako Moonspell nie trzeba przedstawiać. Spośród zaledwie trzech koncertów w Polsce, jeden z nich odbędzie się we Wrocławiu. Ich muzyka to pomieszanie kilku gatunków jak black metal, folk, gotycki rock i death metal. Zespół promować będzie swój kolejny krążek - „Alpha Noir / Omeha White” wydany w 2012 roku. 29.10.g.19,ImpartTeatrPiosenki(Mazowiecka17),bilety:75-155zł Ważne wydarzenie dla miłośników muzyki jazz-rockowej. W naszym mieście wystąpi Larry Coryell i będzie to kolejny koncert w ramach Wrocławskiego Gestiwalu Gitarowego. Jego twórczość określana jako jazz fusion łączy w sobie odrobinę rocka, bluesa oraz country. 29. 10. g. 20, Firlej (Grabiszyńska 56), bilety: 25-35 zł Kolejnym ważnym wydarzeniem tego wieczoru będzie koncert najciekawszego polskiego debiutanta ostatniego czasu - wokalisty i muzyka Fismoll. 19-latek swoim występem będzie promować swoją pierwszą płytę, pełną harmonijnej, czystej muzyki i niezwykłych tekstów 30.10.g.19,ImpartTeatrPiosenki(Mazowiecka17),bilety:35-80zł Ostatni koncert festiwalu poświęconego pamięci wrocławskiemu muzykowi jazzowemu - Jaremy Klicha. Zagrają najbardziej znani wykonawcy polskiej sceny jazzowej: Marek Napiórkowski Trio KonKubiNap, Wojciech Pilichowski Band, Leszek Zalewski Quartet, kwartet Artura Lesickiego a także Krzysztof Kilijański. 30.10.g.20,SynagogapodBiałymBocianem(Włodkowica7),bilety:40-150zł

Z okazji Jazzowych Zaduszek odbędzie się koncert Tomasza Stańki z New York Quartet w ramach cyklu koncertów „Wisława”, inspirowanych twórczością laureatki Nobla, Wisławy Szymborskiej. Kolejny koncert we Wrocławiu, poświęcony pamięci poetki, odbędzie się tym razem w nieco zmienionym składzie muzycznym.

październik 2013


str 45

Będzie się działo

NAUKA I SZTUKA Od soboty 5.10. do końca listopada w Centrum Gate4 przy ul. Wagonowej będzie można skorzystać z treningów strechtchingu. Zajęcia mają głównie na celu zwiększenie elastyczności mięśni, ale także zniwelowanie dolegliwości związanych zeskurczami. Start w każdą sobotę o godzinie 11:30.

16. 10. g. 19., Impart (ul. Mazowiecka 17), bilety: 35-45 zł Taniec i akrobatyka połączona z mitem o Prometeuszu może okazać się ciekawym połączeniem. Spektakl porusza kwestie bezmyślnej, ślepej wiary oraz postawy wierzącej w naukę i rozwój. Konflikt między głównymi bohaterami wyrażony jest za pomocą ruchu, co szczególnie wyróżnia te wydarzenie.

17. października Zakład Historii Literatury Romantyzmu w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego zaprasza na ogólnopolską konferencję naukową Noce romantyków. Literatura – kultura – obyczaj. Konferencja potrwa dwa dni i odbywać się będzie przy pl. Biskupa Nankiera 15. Jednym z głównych tematów mają być różne aspekty nocy w ujęciu wielu perspektyw badawczych.

16.10.g.19.,WytwórniaFilmówFabularnych(Wystawowa1),bilety:80-120zł

25-27. października odbywać się będzie Ogólnopolska Matematyczna Konferencja Studentów „O MatKo!”. Wydarzenie zostało zainicjowane przez studentów działających w trzech matematycznych kołach naukowych Politechniki Wrocławskiej. Głównym celem konferencji jest stworzenie przestrzeni wolnej wymiany myśli, poglądów i zainteresowań matematyków z całego kraju.

17. października o godzinie 19:00 w Mediatece odbędzie się koncert muzyków Filharmonii Wrocławskiej. W repertuarze: J. Brahms – I Kwintet smyczkowy F-dur op.88, R. Strauss – Ucieszne figle Dyla Sowizdrzała op. 28 (aranż. F. Hasenohrl) oraz. Hindemith – Oktet. Wstęp na wydarzenie jest wolny.

17. 10. g. 19., Teatr Polski, Scena na Świebodzkim (pl. Orląt Lwowskich 20c), bilety: 50-80 zł Salon Ulissesa przygotowany przez węgierskich artystów to kolejny spektakl w ramach Festiwalu Dialog. Występ przygotowany tak, by widz odczuł kontakt ze sceną. Treścią wydarzenie nawiązuje do odnalezienia w sobie odwiecznego wędrowca czyli Ulissesa

26. października odbędzie się konferencja InfoMEET. Będzie to okazja do spotkań wszystkich osób zainteresowanych światem IT. Duża dawka wiedzy, wymiana doświadczeń z liderami branży IT, nawiązanie nowych kontaktów oraz okazja spotkania ze znajomymi to główna idea InfoMEET. Ponadto, na sali wystawowej, przedstawiciele firm uczestniczących, zainteresowanym osobom opowiedzą o aktualnych ofertach współpracy.

26. 10. g. 18.30, Kino Helios Nowe Horyzonty (Kazimierza Wielkiego 19a), bilety: 60 zł Spotkanie z operą w jakości HD? Czemu nie? „Nos – Dymitr Szostakowicz” to opera wystawiona w nowojoskiej Metropolitan Opera. Surrealistyczna opowieść Gogola o nosie oddzielonym w niewyjaśnionych okolicznościach od twarzy Płatona Kuźmicza Kowalowa.

REKLAMA

W dniach 18-21.10. odbędą się Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora. Podczas festiwalu widzowie będą mieli okazję zapoznać się m.in. ze spektaklami, które powstały w ostatnim sezonie. Będą one brały udział w konkursie dedykowanym dla młodych aktorów. Będziemy mieli okazję także zapoznać się z pokazem etiud studentów Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej Filia we Wrocławiu.

Można by sądzić, że połączenie Niemiec, w czasach gdy faszyści dochodzą do władzy oraz Stanów Zjednoczonych w momencie zamachu 11 września jest niedorzeczne, ale gdy zabiera się za to Krzysztof Warlikowski, można mieć pewność, że wydarzenie jest warte uwagi. Spektakl traktuje o chwilach kryzysu, lękach, fobiach, trudach funkcjonowania w społeczeństwie przepełnionym strachem.

19. października we wrocławskim Muzeum Współczesnym odbędą się warsztaty, mające na celu wypromowanie osiedla Szczepin. W ramach wydarzenia odwiedzający będą mieli m.in. okazję uczestniczyć w warsztatach fotograficznych czy brać udział w tworzeniu żywej panoramy osiedla. Wstęp wolny. Od 19.10. do 16.11. w Galerii Sztuki Platon przy Krupniczej 13 zobaczyć będzie można wystawę malarską Kasi Banaś zatytułowaną „List obsceniczny”. Obrazy stworzone przez artystkę inspirowane są poezją Tomasza Różyckiego. Wstęp na wydarzenie wolny. 26. października w ramach akcji „Październik na Nadodrzu” w Krzywym Kominie odbędzie się giełda bibliofilska. Inicjatywę zawiązały następujące instytucje: Oddział Historyczny Muzeum Miejskiego Wrocławia, Koło Przewodników przy Wrocławskim Oddziale PTTK, Stowarzyszenie Wratislaviae Amici oraz Krzywy Komin. Udział w wydarzeniu jest bezpłatny.

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


Sport

Najstarszy klub Wrocławia Ewa Gruba

Wrocław, podobnie jak Poznań czy Gdańsk, posiada jeden, dominujący klub w mieście. Wbrew ostatnim kłopotom Śląska trend ten utrzyma się w przyszłości ze względu na liczbę utożsamiających się z drużyną kibiców. Reszta miejskich zespołów nie odgrywa na razie znaczącej roli w rozgrywkach wyższego szczebla. Złą monetę może niebawem odwrócić Ślęza Wrocław. a niekiedy nawet jednosezonowo, borykając się to z finansami, to z frekwencją samych piłkarzy. Na tle półamatorskich klubów dzielnicowych, które zasilają tabele klas A, B czy C, klub z ulicy Wróblewskiego prezentuje się w obecnym sezonie wyjątkowo dobrze, mimo że drużyna chwilowo nie gra zupełnie u siebie, podejmując przyjezdnych na obiekcie Polaru Wrocław w dzielnicy Zakrzów. Pełna nazwa zespołu brzmi – Pierwsze Towarzystwo Sportowe Ślęza Wrocław (I TS Ślęza Wrocław), choć w herbie widnieje jeszcze człon 1 KS (Pierwszy Klub Sportowy). Drużynę po-

skim Ruchem występującym na czele z Gerardem Cieślikiem i Henrykiem Alszerem, Polonią Warszawa z Henrykiem Boruczem i Marianem Łączem, czy Polonią Bytom z Michałem Matyasem, były wielkim wydarzeniami we wrocławskim sporcie. W latach pięćdziesiątych Ślęza zdołała wywalczyć awans do II ligi. Jako trzeci wrocławski klub grający w tych rozgrywkach. W 1951 r. wybuchł talent jednego z najlepszych bramkarzy dolnośląskich lat pięćdziesiątych Mieczysława Jednoroga, a do drużyny doszli reprezentant Polski Muskała i w 1954 r. Marceli Strzykalski. Niestety pobyt w lidze trwał tylko jeden sezon i w 1954 Ślęza wróciła do okręgówki. W latach 50. i 60. klub plasował się między III ligą a A klasą, ciągle zmieniali się trenerzy, co i tak nie przekładało się na większe sukcesy. Dla zespołu z Biskupina nastały wyjątkowo chude lata. Jasnym punktem było

str 46

trzecie miejsce w III lidze w roku 1968. Następne dziesięciolecia nie przyniosły większych zmian. Dotychczasowe sezony XXI wieku pełne były tak wzlotów, jak i upadków. Ślęza gościła nawet w klasie A, ale później było już tylko lepiej. Po euforii w sezonie 2008/2009 i awansie drużyny do II ligi (odpowiednik III) Ślęza, po 34 kolejkach, zajęła ostatnie miejsce, tracąc do drugiego spadkowicza – Unii Janikowo – aż 11 punktów. Powrót do II ligi był bliski w rozgrywkach z ubiegłego roku. Wtedy awansował UKP Zielona Góra, a Ślęzy zabrakło 6 punktów. Teraz pojawia się kolejna szansa. Sceptycy powiedzą, że to dopiero jedna czwarta sezonu i jeszcze wszystko może się zdarzyć. Z kolei optymistów i najwierniejszych fanów Ślęzy pierwsze miejsce w tabeli z każdą następną kolejką będzie nastrajało coraz bardziej pozytywnie.

REKLAMA

W chwili pisania tego artykułu założona 18 maja 1945 Ślęza po dziwięciu kolejkach (w tym jedna zaległa) przewodzi w tabeli III ligi grupy dolnośląsko-lubuskiej. Na tym etapie premiowane awansem jest tylko pierwsze miejsce i choć to odpowiednik zaledwie IV ligi, w niedługim czasie może okazać się, że ewentualna degradacja Śląska doprowadzi do... meczu derbowego, który nad Odrą dawno nie miał miejsca. We Wrocławiu działa ponad dwadzieścia innych klubów piłkarskich. Trudno dokładnie określić ich liczbę, ponieważ część drużyn, szczególnie tych z najniższych lig, działa kilku,

wołano do życia w zaledwie pięć tygodni po upadku Festung Breslau, co miało wymiar zarówno sportowy, jak i symboliczny. Był to widoczny znak odradzającego się miasta. Obowiązki prezesa pełnił ówczesny wiceprezydent Wrocławia – Tadeusz Jan Drobut. Nie tylko napływający kibice futbolu mogli utożsamiać się z czerwono-żółtymi barwami. W pierwszym okresie działalności związek skupiał swą działalność na kilku innych dyscyplinach – lekkoatletyce, tenisie ziemnym i stołowym, kolarstwie, boksie, pływaniu i oczywiście piłce nożnej. Z czasem kolejne sekcje upadały lub odłączały się. Obecnie działania klubu skupiają się jedynie na futbolu i koszykówce. Niemal od samego początku klub był mocno związany z gospodarką komunalną, przede wszystkim Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacyjnym. Samo MPK bardzo silnie angażowało się w działania sekcji piłki nożnej. Bardzo wielu piłkarzy wywodziło się właśnie z lokalnej firmy przewozowej tak, jak zawodnicy Śląska posiadali rodowód wojskowy. Sam klub nie miał początkowo stałej

siedziby, a zebrania odbywały się w prywatnych mieszkaniach działaczy. Dwa miesiące po powstaniu Ślęzy odbył się mecz piłkarski, który był jednocześnie pierwszą dużą imprezą sportową w wyzwolonym Wrocławiu. W sierpniowym spotkaniu jeszcze nie Ślęzę (ta nazwa pojawiła się w 1956 roku po konkursie ogłoszonym przez „Słowo Polskie”, a wcześniej funkcjonowały nazwy m.in. I KS Samorządowiec, KS Ogniwo i I KS Vroclavia) reprezentowali: Początek, Wisznia, Baranowski, Cybulski, Kosturkiewicz, Fige, Pudło, Góra, Skatulski, Obydziński, Rzeczkowski. W kolejnym roku klub zakwalifikował się do nowo powstałej A klasy i został wicemistrzem Dolnego Śląska po przegranej z Burzą Wrocław. W 1946 roku drużyna pozyskała dwóch znakomitych piłkarzy w osobach Żabickiego i Borka, a następnie najlepszego strzelca w historii klubu Edwarda Laseckiego, choć liczba jego trafień nie jest precyzyjnie ustalona do dziś. U schyłku lat 40. Ślęza liczyła się nie tylko w regionie, ale i w nowej Polsce. Wygrana z ZZK Poznań (tak przez rok nazywał się Lech Poznań), w barwach którego grali legendarni Edmund Białas i Teodor Anioła, zacięte pojedynki z chorzow-

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


Reklama PReklama

REKLAMA

str 47

październik 2013

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna


str 48

REKLAMA

Reklama

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2013


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.