Sw46

Page 10

Publicystyka

Czy lepiej o tym nie myśleć? Adam Tomasz Witczak „Koniec końców nie ma innego tematu” - powiedział Emil Cioran o śmierci w rozmowie Helgą Perz. „Oczywiście, o wiele lepiej jest o tym nie myśleć, ale myślenie o śmierci nie ma w sobie nic nienormalnego. Inne problemy nie istnieją” - uzupełnił rumuński pisarz, piewca negacji i własnego znużenia, który opowiadał się „przeciw wszystkiemu po Adamie”. A my? Jak często myślimy o śmierci? We współczesnej kulturze temat ten obecny jest w sposób dość dziwny, by nie rzec – groteskowy. Z jednej strony o śmierci wolimy nie pamiętać, odsuwamy od siebie jej obrazy, rzadko o niej rozmawiamy, wstydzimy się także tego, co o śmierci przypomina nam choćby pośrednio – np. ludzi starych i schorowanych. Preferujemy wizję „wygrywania życia” póki jest jeszcze na to czas. Ale ten medal ma także drugie oblicze: równocześnie

bowiem fascynujemy się śmiercią, ale śmiercią często zwulgaryzowaną, prezentowaną tak ostentacyjnie, że przestaje być czymś rzeczywistym, staje się kuriozum. Świadectwem tego jest popularność rozmaitych krwawych filmideł typu gore (czy po prostu hollywoodzkich strzelanin gangstersko-policyjnych), rozkwit estetyki death metalu czy grindu w ciągu ostatnich 30 lat, „epatujące śmiercią” teksty zespołów gotyckich i zimnofalowych, popularność horrorów Kinga czy Mastertona.

Do innej, poważniejszej refleksji nad końcem życia skłaniają nas cmentarze, które na ogół odwiedzamy bardzo rzadko. Zauważmy jednak, że nawet cmentarze dość mocno odgradzają nas od prawdy o marności ciała. Rzędy nagrobków, grobowców i krzyży stanowią pewnego rodzaju symbole. Wiemy, co wyrażają – i wiemy, kto leży pod nimi, ale nie myślimy o tym. Śmierć – jej niezwykłość, cała zmiana, jaka się z nią wiąże, uderza w nas dopiero, gdy spoglądamy na ossuaria, takie jak te w Czermnej czy Kutnej Horze, gdy widzimy katakumby sycylijskich kapucynów w Palermo, gdzie w długich rzędach stoją nieruchome, zniekształcone, wyschnięte ciała o pustych spojrzeniach. Wizyta w takim miejscu – lub choćby tylko obejrzenie kilkunastu fotografii tam wykonanych – to coś, co powinno nami wstrząsnąć. W pewnym sensie świadomość tego, czym jesteśmy – a przynajmniej, czym będzie nasza zewnętrzna powłoka – skłania

do zadumy, ale i zadziwienia. To nieprawdopodobne, nie sposób się z tym pogodzić, jeśli tylko głębiej się nad tym zastanowimy. Zabawna i niepoważna staje się gorączkowa pogoń za młodością, za fryzurą i zdrową cerą, nawet za higieną, skoro ostatecznie najpiękniejsza dama jest tylko formą na pewnym etapie „odwrotnego rozwoju”, którego „motylem” jest biały szkielet, wyzbyty cech osobowych, wyzbyty podobieństwa do kogokolwiek konkretnego. A więc to są nasi „ukochani zmarli” z portretów i fotografii? To jesteśmy my? Trudno powiedzieć, czy sytuacja ta jest straszna, czy zabawna. Jedno splata się z drugim. W tym kontekście egzaltacja religijna, umocowanie swojej egzystencji w wizji wieczności staje się jedyną rozsądną formą przezwyciężenia wspomnianej groteski. Nie przypadkiem zresztą miejsca, o których wspomnieliśmy – Czermna, Kutna Hora i katakumby Palermo – to obiekty sakralne lub ich

str 10 części. Ossuarium w dzielnicy Sedlec miejscowości Kutna Hora w środkowych Czechach – to kaplica, której cały niemal wystrój zbudowany jest z ludzkich kości. Czaszki, piszczele, kręgosłupy, żebra, miednice kilkudziesięciu tysięcy ludzi spoglądają na nas z sufitu, ze ścian, z kolumn i ołtarzy. To imperium śmierci, niewątpliwie mające w sobie coś ekscentrycznego, ale czy niestosownego? Nie wydaje się. Nikt nie zamierzał odnosić się do tych szczątek w sposób niefrasobliwy – i efekt również daleki jest od braku powagi. To raczej miejsce, które skłania do refleksji, przypomina o czymś, uzmysławia pewne fakty. Podobnie rzecz się ma z dużo mniejszą, choć w Polsce lepiej znaną, kaplicą w Czermnej. Katakumby Palermo – pełne mumii mnichów i kobiet świeckich – pod pewnymi względami są jeszcze bardziej znamienne. W tych postaciach rozpoznajemy jeszcze resztki ich osobowości, odrębności – z powodu częściowo zachowanych rysów twarzy czy resztek ubrań. A więc nie jest to pełna anonimowość, nie są to „przedmioty”, ale postaci, które zastygły w tej niezwykłej

przemianie. Rzeczą wiary jest to, czy to rzeczywiście wszystko, czym są teraz - czy może to tylko ziemskie, cielesne powłoki pozostały tu w milczeniu, podczas gdy duszom przypadł zupełnie inny los? Wbrew pozorom rozważania te nie miały być makabryczne i nie było moim celem epatowanie fizycznymi obrazami śmierci i jej ponurymi insygniami. Zdaje mi się jednak, że Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny powinny skłaniać nas nie tylko do wspomnienia zmarłych, a więc do przywołania w pamięci chwil, gdy żyli i byli z nami – ale także do refleksji nad dziwnością i sensem życia, a przede wszystkim śmierci. Uświadomienie sobie przemijania i kruchości wszystkiego, co materialne, z naszymi ciałami włącznie, może znacząco zmienić nasze postrzeganie życia jako takiego. A w jaki sposób? To już zależy od każdego z nas.

REKLAMA

Słowo Wrocławian Gazeta lokalna

październik 2012


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.