Zwrot 12/2008

Page 1

2008

12

oda trenem podszyta


ilustrowana kronika Miesiąca kListopad 2008 3

W Bibliotece Regionalnej w Karwinie Frysztacie odbył się wernisaż wystawy „Zbigniew Herbert 1924-1998”, zorganizowanej przez Konsulat Generalny RP w Ostrawie oraz Oddział Literatury Polskiej karwińskiej BR. Wystawa otwarta była do 28.11.

4-8

W Teatrze Cieszyńskim w Cz. Cieszynie przebiegał VIII Festiwal Teatrów Moraw i Śląska. Swoje spektakle oprócz wszystkich trzech Scen TC, Polskiej, Czeskiej i Bajka, gospodarza i organizatora imprezy, zaprezentowały teatry z Ostrawy i Opawy oraz gościnnie z Polski z Płocka i ze Słowacji z Martina.

5

8

Cztery jubileusze obchodziła PSP w Bystrzycy: 225 lat szkolnictwa polskiego w Bystrzycy, 110 lat budynku szkolnego, tzw. „ludówki”, 85 lat pierwszej w okolicy szkoły wydziałowej oraz 10 lat od nadania szkole imienia Stanisława Hadyny. Uroczysta akademia była prezentacją wszystkich uczniów szkoły. Wystąpił chór szkolny Crescendo, zagrała kapela Gróniczek, zatańczyła Łączka. Wieczorem odbył się koncert ZPiT Śląsk. Przygotowana też została wystawa okolicznościowa i wydana publikacja „Szkoła z tradycją” S

czyli wspólne granie na ludowych instrumentach muzycznych i śpiewanie na ludową nutę.

15

W PTA w Karwinie odbył się koncert „Koktajl wokalno-muzyczny”, zorganizowany przez MK PZKO w Karwinie Starym Mieście. Wystąpiły chóry Staromieszczanie i darkowska Lira oraz młodzi muzycy: pianiści Beata Kołatek i Adam Farana, perkusista Adam Sikora, flecistka Izabela Broda, skrzypek Adam Sikora.

15

W Cz. Cieszynie odbył się turniej tenisa stołowego uczniów PSP, w którym wzięło udział ponad 40 zawodników.

 wiesław przeczek

W Teatrze Cieszyńskim miała miejsce inauguracja corocznej Wystawy Polskiej Książki połączonej z kiermaszem oraz zagajenie imprezy „Z książką na walizkach”. W Cz. Cieszynie wystawa trwała do 7.11. S

Beata Ostrowicka, Kalina Jerzykowska, Tomasz Trojanowski, Arkadiusz Niemirski i ilustratorka Joanna Zagner-Kołat) spotykali się z młodymi czytelnikami w szkołach i bibliotekach.

11-12

W Domu PZKO w Trzyńcu gościła Wystawa Polskiej Książki połączona z kiermaszem.

13  marian siedlaczek

W spotkaniu z okazji Święta Niepodległości Polski w Konsulacie Generalnym RP w Ostrawie wzięły udział także delegacje z Zaolzia.

5

Karol Suszka i Marek Mokrowiecki zagrali w klubie Dziupla w Cz. Cieszynie spektakl „Kiedy ranne wstają zorze, czyli Grzybobranie” wg Marka Nowakowskiego.

6

Międzygeneracyjny Uniwersytet Regionalny ZG PZKO zaprosił na wykład dziennikarza telewizyjnego z Katowic Marka Czyża „Dziennikarz – profesja i powołanie“.

7

W czeskocieszyńskiej Strzelnicy spotkali się finaliści konkursu czytelniczego, będącego zarazem zakończeniem trwającej przez trzy dni akcji „Z książką na walizkach” z udziałem pisarzy z Polski. Autorzy książek dla dzieci (Joanna Olech,

13

W Domu PZKO w Karwinie otwarto dwudniową Wystawę Polskiej Książki połączoną z kiermaszem.

14

Odbyły się zaolziańskie eliminacje Konkursu Recytatorskiego „Kresy”. W kategorii I zwyciężyła Katarzyna Stonawska z PSP w Cz. Cieszynie, drugie miejsce zajął Tadeusz Łakota z PSP w Wędryni. W kategorii II przyznano dwie drugie nagrody dla Krystyny Pękały z PSP w Karwinie i Katarzyny Niedoby z PSP w Jabłonkowie. W kategorii III dwie drugie nagrody i prawo do reprezentowania Zaolzia w finale w Białymstoku uzyskały Klaudia Czudek z Gimnazjum Polskiego w Cz. Cieszynie i Jolanta Szwed z karwińskiej filii Gimnazjum, wyróżnienie otrzymała również czeskocieszyńska gimnazjalistka Patrycja Sikora.

14

W klubie SMP Dziupla w Cz. Cieszynie odbyło się „Dziuplański ludowe grani”,

15 15 19

W Domu PZKO w Gródku po raz piąty odbyło się „Tłoczyni kapusty”. Na tradycyjne pieczenie placków zaprosili pezetkaowcy z Mostów k. Cz. Cieszyna.

W Koncercie Jesiennym w Cz. Cieszynie wystąpiły chóry szkolne Trallala i Trallalinki oraz kabarecik chórowy.

19

W Oddziale Muzeum Ustrońskiego „Zbiory Marii Skalickiej” w Ustroniu odbyło się spotkanie z poetami z dziennikarzami Kazimierzem Kaszperem i Jackiem Sikorą nazwane „Między prawdą a zmyśleniem”.

20

Ukazał się „Głos Ludu” przygotowany pod kierownictwem nowego redaktora naczelnego Wojciecha Trzcionki.

20

W Zebrzydowicach odbył się koncert laureatów V edycji Konkursu Gwary Cieszyńskiej „Po cieszyńsku po obu stronach Olzy”. W konkursie wzięło udział 119 uczniów z RC i RP. Laureatem w kategorii szkół podstawowych został Jan Kożdoń z PSP w Koszarzyskach. W podkategorii scenek rodzajowych wszystkie pierwsze trzy miejsca uzyskały grupy z czeskocieszyńskiej PSP za scenki: „Roz zbujnicki duchy wstały”


ilustrowana kronika Miesiąca kListopad 2008 27

Na zajęcia robótek ręcznych zaprosiły Kluby Kobiet MK PZKO Cierlicko i Stani-

słowice.

29

 marian siedlaczek

W Teatrze Cieszyńskim w Cz. Cieszynie odbył się Koncert Galowy, w którym zaprezentowali się nominowani do nagrody „Złoty Jestem 2008”: Barbara Łakota, „Boom”, Galeria „Kropka”, „Górolsko Swoboda”, Grzegorz Gąsior, Jacek Sikora, NIGHTfire, Władysław Kubień i Georga Ostafi, Zaolziańskie Towarzystwo Fotograficzne i zespół regionalny Oldrzychowice, który już po raz drugi został laureatem plebiscytu „Tacy jesteśmy”. Oldrzychowice znalazły się wśród kandydatów za uzyskanie Złotego Żywieckiego Serca i nominację do Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego w Zakopanem. Gościem drugiej części koncertu był polski wokalista i kompozytor Grzegorz TurnauS

(I miejsce), „Trzeba budować” (II m.), „Łuskanie fazoli” (III m.). PSP w Jabłonkowie wyróżniono za coroczny udział.

20

W auli PSP w Jabłonkowie otwarto wystawę prac uczniów szkoły oraz obrazów nauczycielki i członkini SAP Blanki Suszki-Szczuki. Wystawa nazwana „W każdym dziecku jakiś talent bywa…” poświęcona była pamięci pierwszego powojennego dyrektora szkoły Karola Piegzy z okazji 20 rocznicy śmierci.

21

Gościem Kawiarenki „Pod Pegazem” oraz wernisażu Wystawy Polskiej Książki w Jabłonkowie była mieszkająca w USA polska pisarka Aleksandra Ziółkowska-Boehm, autorka książki „Otwarta rana Ameryki”. Wystawę zakończono 24.11.

21 22

„Kosztowani samogóny” zorganizował po raz 5 Klub Seniora MK PZKO w Nawsiu.

22 24

Na tradycyjną „Zabijaczkę” zaprosiło MK PZKO w Trzyńcu Tarasie.

25

Konsul generalny RP w Ostrawie Jerzy Kronhold wręczył Zbyszkowi Sznapce z PSP w Bystrzycy nagrodę dla „Młodego Zaolziańskiego Sportowca 2007 Roku”.

27

W siedzibie Kongresu Polaków w Cz. Cieszynie Ośrodek Karta z Warszawy zaprezentował publikację „Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński 1918-2008”. Podobne spotkania nazwane „Zaolzie. Polskie i czeskie losy” z udziałem redaktora naczelnego kwartalnika „Karta” Zbigniewa Gluzy i historyka Grzegorza Gąsiora odbyły się w Konsulacie Generalnym RP w Ostrawie oraz w Książnicy Cieszyńskiej w Cieszynie R

29

W hawierzowskim Domu Kultury odbył się Koncert Jubileuszowy z okazji 55-lecia działającego przy MK PZKO w Suchej Górnej zespołu Suszanie. Najwyższe odznaczenia PZKO otrzymali Barbara i Marian Weiser oraz Barbara Mračna. Druga część uroczystości, zabawa towarzyska, miała miejsce w Domu Robotniczym w Suchej Górnej.

29

Podczas zorganizowanego przez Koło nr 6 Macierzy Ziemi Cieszyńskiej VII Wieczoru Ondraszkowego w Cieszynie nagrody Ondraszka odebrali także laureaci z Zaolzia: Anna Wacławik i Stanisław Zahradnik.

29

MK PZKO w Nawsiu zaprosiło na „Zabijaczkę”.

Nowy hetman województwa morawskośląskiego Jaroslav Palas spotkał się z delegacją zaolziańską w składzie: prezes Kongresu Polaków Józef Szymeczek i wiceprezes KP Tadeusz Wantuła, w spotkaniu wziął udział poseł Rudolf Sikora.

 wiesław przeczek

W koncercie „Na swojskóm nute“ w MK PZKO w Mostach k. Jabłonkowa pieśni ludowe zaśpiewał chór mieszany Przełęcz i uczniowie PSP, a Daniel Kadłubiec opowiadał o tradycjach śpiewaczych w prelekcji „Wędrówki z pieśniczką cieszyńską przez lata i regiony”.


Konkursy z atrakcyjnymi nagrodami Redakcja „Zwrotu” ogłosiła na rok 2008 konkursy dla dotychczasowych i nowych prenumeratorów. Wśród uczestników w każdej kategorii są rozlosowywane nagrody rzeczowe wartości minimum 1500 Kc. W grudniu sponsorem nagród jest firma lakma. Dodatkowo w grudniu 2008 wszyscy uczestnicy konkursów miesięcznych wezmą udział w losowaniu nagrody głównej – weekendowego pobytu w jednym z ośrodków wczasowych w Polsce.

2 W którym roku został zbudowany i otwarty trzyniecki Dom Robotniczy? 3 W którym mieście nad Olzą znajduje się zakład produkcyjny firmy Lakma, zajmujący się m.in. wyrobem farb i lakierów?

Imię i nazwisko_ __________________________________________ Adres_ _________________________________________________ Telefon_________________________________________________ Prenumeruję „Zwrot” od roku__________________________________

NOWYCH Konkurs dla prenumeratorów „Zwrotu”

1 Po raz który wręczano w listopadzie w Cieszynie Nagrodę Ondraszka?

2 Którą rocznicę urodzin obchodził w grudniu piłkarz i szkoleniowiec Jan Daniel Zolich?

3 Czym zajmuje się m.in. cieszyńska firma Lakma: a) wyrobem farb i lakierów, b) lakierowaniem samochodów, c) rewitalizacją Olzy?

Imię i nazwisko_ __________________________________________ Adres_ _________________________________________________ Telefon__________________________________________________

Odpowiedzi prosimy przesyłać do 5. 1. 2009 pod adresem: Miesięcznik „Zwrot”, Střelniční 28, 737 01 Český Těšín lub pocztą elektroniczną: info@zwrot.cz

1 Podaj nazwę warszawskiego ośrodka historycznego, który ostatnio zajmuje się upowszechnianiem wiedzy o Zaolziu.

nr ewidencyjny MK ČR E 389 IČO 442771 Rok LIX, nr 709

dla dotychczasowych prenumeratorów „Zwrotu”

Odpowiedzi prosimy przesyłać do 5. 1. 2009 pod adresem: Miesięcznik „Zwrot”, Střelniční 28, 737 01 Český Těšín lub pocztą elektroniczną: info@zwrot.cz

Konkurs

miesięcznik regionalny

Zamawiam prenumeratę „Zwrotu” na rok___________________________

Rozstrzygnięcie edycji listopadowej I Konkurs dla dotychczasowych prenumeratorów II Konkurs dla nowych prenumeratorów Prawidłowe odpowiedzi: Prawidłowe odpowiedzi: 1. 90. 1. Małgorzata Kiereś. 2. Karol Suszka. 2. 80. 3. W Cieszynie. 3. b) produkcją opakowań z tektury. Zwycięzcą został Karol Gruszka z Bystrzycy. Zwyciężczynią została Eva Hamadejová z Mostów k/Jabłonkowa.

Wydawca: Polski Związek Kulturalno-Oświatowy w Republice Czeskiej przy wsparciu finansowym Ministerstwa Kultury Republiki Czeskiej oraz Senatu Rzeczpospolitej Polskiej, za pośrednictwem Fundacji Pomocy Polakom na Wschodzie Redakcja: Kazimierz Kaszper redaktor naczelny kkaszper@zwrot.cz Czesława Rudnik redaktor redakcja@zwrot.cz Anna Ludwin sekretariat info@zwrot.cz Rada Redakcyjna: Wanda Cejnar, Ewa Gołębiowska, Ireneusz Hyrnik, Kazimierz Jaworski, Daniel Kadłubiec, Danuta Koenig, Bronisław Ondraszek, Władysław Owczarzy, Kinga Iwanek-Riess, Wojciech Riess, Jan Ryłko, Otylia Toboła, Mariusz Wałach Adres redakcji: ul. Strzelnicza 28, P. O. BOX 97 737 01 Český Těšín (Czeski Cieszyn) tel. i faks: 558 711 582 www.zwrot.cz Redakcja obrazu i skład: Marian Siedlaczek foto@zwrot.cz Druk: FINIDR, sp. z o. o. Czeski Cieszyn Redakcja zastrzega sobie prawo skracania tekstów, zmiany tytułów, nie zwraca materiałów niezamówionych. Cena prenumeraty rocznej 360 Kc, do uiszczenia przekazem pocztowym lub bezpośrednio w redakcji. Wysyłka pocztowa na podstawie umowy nr 701 001/02 z Przedsiębiorstwem Państwowym POCZTA CZESKA, oddział Morawy Północne. Cena egzemplarza 30 Kc Numer zamknięto 7. 12.  2008 Zdjęcie na stronie tytułowej Hala Sikora ISSN 0139-6277

Losowanie odbyło się 7. 12. 2008 w redakcji „Zwrotu” z udziałem red. red. Czesławy Rudnik i Kazimierza Kaszpera.

4

12

2008


spis tre´ sci raport oda trenem podszyta konflikt prawdziwy czy urojony

2

młodzieży naszej staranie

3 4

trochę polak, trochę czech aktywność kulturalno-artystyczna uczniów szkół polskich

5

historie ze smakiem figi

6

wydarzenia

7 7 wieczór ondraszkowy 8 podróże z książką 9 polskie i czeskie losy nowa płyta hutnika

osobowość miesiąca

10

jan daniel zolich

horyzonty świat • ciekawostki i sensacje 14

 hala sikora

• informatyka 15

historia sobie i narodowi

16

region

18

w związkowej wypożyczalni

reportaż wyspa na morzu tyrreńskim

20

duża klasa! psp gnojnik

24

26

aneks

30

między prawdą a zmyśleniem

inspiracje polska 32 film • archeologia 33

salon sztuki władysław cejnar

34

ztf przedstawia jindřich štreit

38

cieszyńskie panoptikum choinka bożonarodzeniowa

40

recenzje baśniowy powiew ze wschodu 42

półka z książkami poláci v brně

Kolędy Przyszła Wigilia z gwiazdą na czole, przysiadła cicho w rodzinnym kole, wzięła do ręki opłatek biały, dzieliła dużych, dzieliła małych.

szlakiem kół pzko gnojnik

N

/ polacy w brnie 43

otwarta rana ameryki

trybuna czytelników konkurs dla nowych

• konkurs na prace naukowe 44 anna branna • irena gałuszka 45 prenumeratorów

krzyżówka • konkursy

A córka lasu – choinka mała, co w kącie stojąc wszystko widziała, szepnęła cicho, patrząc na dzieci: – Poproście gwiazdkę, niech niżej zleci…

iech blask świątecznej choinki napełni nasze serca dobrem i miłością i prowadzi nas przez cały rok drogami życzliwości i wyrozumiałości. Żebyśmy się nie dzielili, lecz byli posłami pokoju, radości i zgody.

P

ogodnych Świąt Bożonarodzeniowych i błogosławionego Nowego Roku życzy wszystkim Czytelnikom i Sympatykom zespół redakcji „Zwrotu”.

liberdiana

Usiadła gwiazdka na szczyt choinki, cieszą się chłopcy, cieszą dziewczynki, gdzie się obrócić, wesoło wszędy, śpiewają wszyscy stare kolędy… Lecą kolędy we świat, daleko, aż przystanęły nad jaką rzeką, gdzie mróz wkuł wszystko w pancerz lodowy, gdzie nikt nie słyszał pieśni godowej. I z szumem wichru w tan poszły nocą, wokół niech śnieżne płatki migocą – tak rozbrzmiewają i tak się śmieją, że gdzieś lodowe serca topnieją… ANIELA KUPIEC

Nasze życzenia świąteczne znajdziesz na stronie www.bogdanowie.com.

© bronisław liberda

polityka


raport

Konflikt prawdziwy czy urojony? Czego chcą i dokąd zmierzają? Czy już się zbuntowali, czy dopiero do buntu zwierają szeregi? Z kim chcą się związać, a kogo utrącić? Wolą pomagać, czy raczej szkodzić?…

P

 norbert dąbkowski

ytania, które budzą niepokój, lęk, nawet trwogę. Które starszym działaczom spędzają sen z oczu i pobudzają do aktywności nie zawsze zbawiennej czy choćby celowej. Które jednak powracają z żelazną regularnością i mącą stojące wody życia. Konflikt pokoleń towarzyszy ludzkości od niepamięci i zawsze idzie w nim mniej więcej o to samo: o modyfikację systemu wartości, na którym została oparta struktura organizacyjna życia społecznego. Zawiadujące tą strukturą i działające w niej starsze pokolenie czuje się zobowiązane do obrony zarówno tej struktury, jak legitymujących ją wartości, gdy tymczasem młodzież, z natury skłonna do negacji zastanych prawd i norm, podważa zasadność jednego i drugiego. W literaturze polskiej istotę konfliktu dobrze ilustrują wiersze Adama Mickiewicza i Adama Asnyka. Pierwszy, biorąc stronę młodzieży, pisał m.in.:

6

Bez serc, bez ducha – to szkieletów ludy! Młodości, podaj mi skrzydła! Niech nad martwym wzlecę światem W rajską dziedzinę ułudy, Kędy zapał tworzy cudy, Nowości potrząsa kwiatem I obleka w nadziei złote malowidła. (…) Dalej, bryło, z posad świata! Nowymi cię pchniemy tory, Aż, spleśniałej zbywszy się kory, Zielone przypomnisz lata. Drugi bronił racji starszych: Każda epoka ma swe własne cele I zapomina o wczorajszych snach… Nieście więc wiedzy pochodnię na czele I nowy udział bierzcie w wieków dziele, Przyszłości podnoście gmach!

Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, Choć macie sami doskonalsze wznieść; Na nich się jeszcze święty ogień żarzy, I miłość ludzka stoi tam na straży, I wy winniście im cześć! Trudno nie dostrzec, że prawda, jak zwykle, leży pośrodku. By móc ją odkryć i wykorzystać jej moc sprawczą, potrzebna jest wola i umiejętność zawarcia kompromisu. Po jednej i drugiej stronie. Przy czym zawarcie kompromisu w warunkach zaolziańskich – silnie określonych potrzebą zachowania gwałtownie malejącej biologicznej i kulturowej substancji narodowej – wydaje się rzeczą łatwą i niewymagającą specjalnego zachodu. A jednak, okazuje się, tak nie jest. Po 1989 r. na tradycyjne motywy konfliktu pokoleń nałożyły się bowiem emocje polityczne, które nie dość, że utrudniają racjonalny ogląd rzeczywistości, to jeszcze są źródłem stereotypo-

wych uprzedzeń i fałszywych podziałów. W praktyce oznacza to, że w ramach dążenia do kompromisu,czyli porozumienia, wypada podjąć uczciwą rozmowę na temat niedawnej przeszłości oraz postaw działaczy i szeregowych członków PZKO. A także na temat wartości, którymi powinniśmy się kierować w przyszłości, by zapewnić aktywny udział młodzieży w strukturach Związku i uniknąć wpadek, jakie były onegdaj udziałem niektórych czołowych architektów jego polityki. „Zwrot” otwiera swe łamy dla takiej rozmowy. Do udziału zapraszamy wszystkich, którym los polskiej społeczności na Zaolziu nie jest obojętny. kazimierz kaszper 12

2008


oda trenem podszyta

Młodzieży naszej staranie Młodzież zawsze stanowiła jeden z najważniejszych czynników rozwoju PZKO. Zgłaszała swój akces do Związku niezależnie od obowiązującej politycznej wykładni rzeczywistości, kierując się niemal wyłącznie patriotyczną potrzebą uczestniczenia w życiu kulturalnym i społecznym swej grupy narodowej. Jako przykład mogą służyć inicjatywy młodzieży wędryńskiej.

Z

marły niedawno Jerzy Cienciała, reżyser i animator ruchu teatralnego w Wędryni, opowiadał swego czasu, że zaraz po wojnie polskie życie kulturalne i towarzyskie we wsi skupiało się wokół Czytelni, a jego uczestnikami byli głównie ludzie młodzi. – Przychodziliśmy co tydzień na spotkania – twierdził – nie tylko w celu zaspokojenia głodu piosenki i słowa polskiego, ale także z powodu potrzeby znalezienia partnera życiowego. Wtedy młodzi Polacy lgnęli jeszcze do siebie i nie wyobrażali sobie, by mogli zawrzeć małżeństwo z członkiem innej narodowości.

Grupa „czytelniana”

Nawiązując do silnie tu zakorzenionych tradycji teatralnych, „czytelniana” grupa młodzieży zaczęła pracować nad przygotowaniem pierwszego po wojnie polskiego przedstawienia „Grynia, herszt zbójców” Walentego Krząszcza. Wystawiono je na wiosnę 1947 r., kiedy nie istniało jeszcze ani PZKO, ani Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej. Niebawem do tych entuzjastów dołączyła kolejna grupa młodzieży, tym razem spod znaku piłki nożnej i szeroko rozumianej działalności sportowej. Chodziło głównie 12

2008

o chłopców, których ojcowie działali przed wojną w Polskim Towarzystwie Gimnastycznym Sokół Wędrynia. W 1949 r. reaktywowano Sokoła pod nazwą Sokół Wicher, którego wiodącymi sekcjami były piłkarska i gimnastyczna (dzisiejsi Gimnaści). Zaczęto też rozgrywać turnieje pingponga i organizować zawody kolarskie. Jednocześnie od września 1945 r. działało reaktywowane Polskie Towarzystwo Sportowe Beskid Śląski. W drugiej połowie lat 50. do tych wybitnie młodzieżowych, zrodzonych z autentycznej potrzeby inicjatyw dołączył szkolny zespół taneczny, prowadzony przez nauczycielkę Wandę Chodurę (obecnie Walek). Tak w pierwszych kilkunastu powojennych latach rodziła się baza społecznego ruchu narodowego we wsi. Bez żadnych wpływów zewnętrznych, wyłącznie w oparciu o własne tradycje organizacyjne i z podszeptu zawsze tu mocnego ducha patriotycznego. Dzięki temu w połowie lat 60. mógł tu rozpocząc działalność jeden z pierwszych w regionie Klub Propozycji (zamieniony później na Klub Młodych), mogły powstawać w latach 70. i 80. młodzieżowe zespoły instrumentalne i liczne później (lata 90.)

dziecięce i młodzieżowe zespoły taneczne, takie jak To My i Żabki.

Teatralnicy i gimnastycy

Obecnie ruch młodzieżowy sprowadza się przede wszystkim do działalności zespołów teatralnego (kier. art. Janusz Ondraszek, kier. org. Urszula Nożka) i gimnastycznego (kier. Bohdan Odraszek). Obydwa osiągają znaczące sukcesy w swojej branży, reprezentując wieś i region na ogólnokrajowych i międzynarodowych forach. Pierwszy od szeregu lat bierze m.in. udział w polonijnym festiwalu zespołów teatralnych w Rzeszowie, w tym roku powrócił stamtąd z najwyższym odznaczeniem za całokształt twórczości. Gimnaści z kolei stanowią tradycyjną ozdobę trzynieckich, ostrawskich i praskich imprez kulturalnych, często są także zapraszani na występy do Polski. Z powyższego przykładu widać, że działalność PZKO wcale nie musi być zdominowana przez ludzi starszych. Wiele zależy od tolerancji i umiejętności dostrzeżenia w propozycjach młodzieży wartości trwałych oraz pod względem narodowym i społecznym pożądanych. wiktor szarzec 7


raport

Trochę Polak, trochę Czech

K I M J E S T E M ?

W ubiegłym roku polonistka mgr Halina Klimsza przeprowadziła wśród uczniów Gimnazjum Polskiego w Cz. Cieszynie ankietę na temat „Kim jestem?”. Łącznie ankieta zawierała 5 pytań, ale 4 pozostałe miały formę komentarza bądź uściślenia odpowiedzi na pytanie tytułowe. Oto one: 1. Kim jestem (pod względem przynależności narodowościowej)? 2. Czy w dzisiejszych czasach jest to ważne pytanie? 3. Dlaczego „tak” lub „nie”? 4. Czy ktoś uświadamia ci twoją przynależność etniczną? 5. Podaj najważniejsze z twojego punktu widzenia argumenty, dla­czego czujesz się tym, kim się czujesz. Wypowiedzi na tytułowe pytanie, niekiedy obszernie uzasadnionych, udzieliło 27 uczniów klasy I c i 9 klasy III b. Przytaczamy większość z nich.

8

Klasa I c Polakiem i Czechem. Jestem dumny na to, że mogę wyrastać na terenach Śląska Cieszyńskiego. Potrafię porozumiewać się obu językami i choć żyję w Republice Czeskiej. Ale nie jestm pewny, kim naprawdę jestem, jeśli Polakiem lub Czechem. Zależy w jakim jestem kolektywie, w czeskim – to Czech, w polskim – to Polak. Ślązakiem. Ślązakiem, lecz bardziej Polakiem. Czuję się ludkiem tustela. Czyli kimś, kto nie jest ani Polakiem, ani Czechem. Śląskim Polakiem. Jestem w 70% Polakiem. I choć niekiedy czuję się Czechem, to przeważa we mnie poczucie polskości. W moim sercu mam sprzeczności, ponieważ nigdy nie kibicowałem polskiej ekipie piłki nożnej itp. Gdy potrzebuję, to czuję się Polakiem i na odwrót. Nie czuję się Polakiem. Nie czuję się ani Czechem. Czuję się mostem między tymi dwoma językami i kulturami, mostem, na którym się oba języki spotykają. Taki most nad Olzą… Na pewno w obecności Zaolziaków lub Czechów czuję się Polakiem. Lecz kiedy jestem w Polsce nie jestem zdania, że jestem Polakiem i czuję się raczej Czechem. Polakiem, Ślązakiem. Czuję się być Polką, lubię też bardzo czeski język, ale też gwarę. Trudno określić, jaka jestem, chyba wszystkim razem. Nie jestem pewna. Nie czuję się w 100% Polką ani Czeszką. Bardziej czymś pomiędzy. Może Ślązaczką (2×). Nie jestem pewna, bo: a) łatwiej mi pisać po polsku niż po czesku, b) mówić lubię po polsku. Jestem Ślązaczką, ponieważ te tereny należały i do Czech, i do Polski. Jestem Polakiem posługującym się gwarą i mieszkającym na terenie Czech.

Nie wiem. Nie czuję się ani Polką, ani Czeszką. Gdybym mieszkała w Polsce, czułabym się Polką. Gdybym mieszkała w Ameryce, to Amerykanką. Chyba jest mi to całkiem obojętne. Polką (4×). Polakiem żyjącym w Republice Czeskiej. Nie czuję się ani Polką, ani Czeszką. Do końca nie odpowiada mentalność, kultura i polityka ani jednego narodu. Nie czuję się również Ślązaczką. Za parę lat najprawdopodobniej wyruszę w poszukiwanie narodu bliskiego mi bardziej. Jestem Ślązaczką. W tym kraju czuję się dobrze i dlatego uważam, że jestem Polką w Czeskiej Republice.

Klasa III b Czech / Polak. Czechosłowak – Polak. Jestem Polakiem z Zaolzia. Nie czuję się być Czechem, tak samo jak Polakiem z Polski. Współczesny świat, współczesna Polska – kiedy tak trzeźwo spojrzeć, to nie mój dom. Polakiem, ale dumnym z tego, że żyję w RC. Czechem w 70%, Polakiem w 30%. Zaolziakopolakiem. Polakiem zaolziańskim (jak w historii był Polak kresowy). „Ślónzok”, „miszung Czecha i Polaka (ale raczej Czech). Trochę Czech, trochę Polak, okresowo raz bardziej ten, lub znów tamten. Lubię też Śląsk, ale nie czuję się patriotą śląskim. Całe życie stawiam sobie to pytanie. Materiał powyższy nie wymaga komentarza, ale konkretnych, starannie przemyślanych działań. Jest oczywiste, że świadomość narodowa młodego pokolenia uległa kompletnemu rozchwianiu. A skoro tak, to nadszedł najwyższy czas na zastanowienie się, czy treści, jakie nasze organizacje na czele z PZKO starają się przekazywać młodzieży są przez nią nie tyle już akceptowane, co rozumiane. Jeśli się proces wyobcowywania młodych ludzi z polskości będzie pogłębiał, to możemy już teraz zacząć pisać treny żałobne dla Zaolzia. kk 12

2008


ireneusza hyrnika

słownik wyrazów potrzebnych

AKTYWNOŚĆ KULTURALNO-ARTYSTYCZNA UCZNIÓW SZKÓŁ POLSKICH (na przykładzie zespołów dziecięcych*)

Nazwa zespołu

Kierownik

Miejscowość

Chór szkolny Crescendo

Danuta Cymerys

Bystrzyca

Chór szkolny Wiolinki

Danuta Cymerys

Bystrzyca

ZPiT Łączka

Ewa Nemec

Bystrzyca

Kapela Gróniczek

Jan Kubeczka

Bystrzyca

Chór szkolny Trallala

Beata Brzóska

Cz. Cieszyn

Chór szkolny Trallalinki

Beata Brzóska

Cz. Cieszyn

Zespół muzyczny Skowronki

Renata Dobner

Cz. Cieszyn

ZPiT Cieszynianka

Maria Szymanik

Cz. Cieszyn

ZPiT Mała Olza

Roman Kulhanek

Cz. Cieszyn

Zespół taneczny Lipka

Gabriela Pazdera

Bukowiec

Kapela Lipka

Krystyna Mruzek

Jabłonków

Kapela Torka

Krystyna Mruzek

Jabłonków

Zespół taneczny Torka

Barbara Kiedroń

Jabłonków

Zespół taneczny Zaolzioczek

Marcin Filipczyk

Jabłonków

Zespół śpiewaczy Gizdy

Urszula Sikora

Karwina

Chór szkolny

Ewa Blaník

Karwina

Zespół teatralny Gapa II

Halina Szczotka

Niebory

Zespół teatralny Drops

Jadwiga Czap

Olbrachcice

Zespół taneczny Młode Oldrzychowice

Janina Kantor

Oldrzychowice

Kapela Muzykanci

Renata Czader

Oldrzychowice

Zespół folklorystyczny Tyrka

Janina Marek

Oldrzychowice

Zespół taneczny Nowa Skotniczka

Daria Woźnica

Orłowa Lutynia

Zespół dziecięcy Dziecka ze Stonawy

Wanda Grudzińska

Stonawa

Zespół wokalny Mali Błędowianie

Dagmar Owczarzy, Hawierzów Marcin Pisula

*) Lista może być niekompletna. Przepraszamy zespoły pominięte i prosimy o kontakt.

Unia Europejska

Związek gospodarczo-polityczny państw europejskich, który powstał w 1993 r. jako efekt wieloletniego procesu integracji politycznej, gospodarczej i społecznej zapoczątkowanego po II wojnie światowej.

Z unią

spotykamy się często. Jest to związek państw lub terytoriów czy organizacji międzynarodowych a nawet wyznań (połączenie się w r. 1596 części Kościoła prawosławnego w ówczesnej Polsce z Kościołem katolickim, oparte na uznaniu władzy papieża i dogmatów katolickich, a zachowaniu liturgii w języku cerkiewnosłowiańskim – tzw. kościół unicki). Już w historii spotykaliśmy się z unią personalną, czyli związkiem dwóch lub więcej państw poprzez wspólnego monarchę. Wyraz unia pochodzi z języka łacińskiego, gdzie unio oznacza „zjednoczenie“, dodatkowo zaznaczyć można, że una oznacza „razem, równocześnie“.

Europa

Pojęcie wywodzi się z greckiego słowa Ευρωπη (Europe), a do języka polskiego przedostało się poprzez język łaciński. Co w języku greckim oznaczała Europa nie jest dokładnie jasne, w każdym razie ευρωπος (europos) oznacza „łagodnie wznoszący się“. W mitologii greckiej Europa była córką króla Agenora, władcy miasta Tyr (obecnie Sur w Libanie). Zeus uprowadził Europę pod postacią byka na Kretę. Tam powiła Minosa i Radamantysa, poślubiła później Asteriosa, króla Krety a ten adoptował jej synów.

Euro

To skrócona forma od wyrazu europa wykorzystywana w tworzeniu różnych zestawień i zrostów wyrazów, w których euro kojarzone jest z „Unią Europejską“: np. europarlament, euroregion, eurodeputowany, eurosceptyk itp. Euro jest również nazwą waluty używanej w niektórych państwach Unii Europejskiej. Euro w tym znaczeniu powstało w grudniu 1995 a od 1.1.1999 jest w użyciu. Tu należy przytoczyć strefę euro – czyli państwa unijne, które wprowadziły euro jako swoją walutę. Euro to również nazwa mistrzostw Europy w piłce nożnej mężczyzn, zaś EURO 2012 to nie data wprowadzenia waluty w Polsce, choć może ona zbiec się w czasie z tym wydarzeniem sportowym.

Akcesja, akces  norbert dąbkowski

To przystąpienie do organizacji lub akcji, udział w niej, włączenie się do jej pracy, działania. Akcesja dla bibliotekarzy to przyjmowanie książek i czasopism wpływających do biblioteki. W ostatnim czasie mówiąc o akcesji mamy na myśli przede wszystkim przystąpienie do Unii Europejskiej. Wyrazy akcesja i akces przejęte zostały do języka polskiego z łacińskiego accesio, accessus, pochodzących od accedo oznaczającego „przyłączam się, przychodzę, zbliżam się“.

12

2008

9


historie ze smakiem

Symbol Grzechu

W

ni) to jest to gest obronny przeciwko złemu spojrzeniu lub złośliwym demonom, znany już od późnej starożytności, także w babilońskim Talmudzie. Figi suszone lub smażone stanowiły dla starożytnych ludów śródziemnomorskich istotną część pożywienia, zastępującą niejednokrotnie chleb. Odgrywały też dużą rolę przy konserwacji owoców gotowanych gdy nie znano cukru, albo było go bardzo mało. Rzymianie i południowi Galowie tuczyli figami gęsi. Robiono z nich także wino. Figi były na tyle popularne, że również w średniowieczu i w okresie odrodzenia nie zniknęły ze stołów. „Gospodarz paryski” informował, że w 1379 r. na wytwornym przyjęciu w czasie Wielkiego Postu, które wyprawił opat Lagny podawano smażone figi przykryte liśćmi wawrzynu Po to, by ludwik XIV mógł raczyć się do woli świeżymi figami, La Quintinie poświęcił im dwudziesty siódmy kwadrat ogrodu wersalskiego. Przy okazji posadził figowce w ruchomych skrzyniach, by nie przejmować się porami roku. Figi występują w różnych odmianach – ciemnofioletowe najczęściej spożywane są na surowo, a jasnozielone suszone, (nabierają przy tym charakterystycznej, bursztynowej barwy) i sprasowywane, by w tej postaci

najczęściej pojawić się w sklepach. Zdaje się, że dzisiaj najsmaczniejszymi „sklepowymi” figami są te pochodzące z Turcji. Najświeższe są zazwyczaj te, które trafiają do handlu detalicznego w październiku. Suszone figi można podawać nie tylko na deser. Ugotowane osobno po uprzednim namoczeniu w letnim porto z odrobiną wody, są doskonałym dodatkiem do dziczyzny bądź wieprzowiny. Jednak ponoć najlepiej smakują suszone figi marcepanowe w whisky. Figi można oczywiście wykorzystać także do celów leczniczych. Egipcjanie są przekonani, że napój z fig, mleka, piwa i owoców sykomory najlepszy jest na dolegliwości brzucha a wywar z fig, liści akacji, miodu i ochry na choroby serca i płuc. W Gruzji odwar z liści stosowany jest przy kaszlu i przeziębieniach, a sok mleczny do leczenia ran (sok mleczny, inaczej latex, wypływa z łodyżki). Ale uwaga! Jeżeli osobie drogiej Waszemu sercu przyśniło się, że widziała lub kosztowała figę, oznacza to, że ma ochotę na przygodę erotyczną. izabela kraus–żur

 hala sikora

edług dawnych tradycji figa była pierwszym owocem używanym jako pożywienie przez człowieka a drzewo figowe – było jednym z pierwszych hodowanych drzew owocowych. Najstarsze ślady fig odkryto w Jerychu (7 tys. lat p.n.e.). W Egipcie, gdzie figowiec był jedną z najważniejszych upraw, zachowały się płaskorzeźby przedstawiające zbiory fig z ok. 2,5 tys. lat p.n.e. W IX w. p.n.e. Grecy rozpoczęli uprawę figowca początkowo na wyspach Morza Egejskiego, a potem rozpowszechnili w całym basenie Morza Śródziemnego. Oni też opracowali sztuczne zapylanie tych roślin. Co ciekawe – puszczanie pędów przez figowca było dla Greków początkiem sezonu żeglarskiego. Figa i drzewo figowe posiada bardzo bogatą symbolikę – od nieśmiertelności, płodności i pocałunku po prawdę, poznanie i śmierć. Figa pospolita, jako jedna z niewielu roślin wymieniona jest z nazwy w Biblii i to aż siedemdziesiąt razy. Nawiasem mówiąc po raz pierwszy w Księdze Rodzaju. Dzięki Adamowi i Ewie i ich „okryciu” liść figowy stał się także symbolem grzechu. Z drugiej strony dzięki swojej słodyczy owoc figi był uważany za symbol Ducha Św. Był to także święty owoc Muzułmanów, na który klął się Mahomet a figowiec bengalski to ulubione drzewo Buddy. Nie można też pominąć znanego gestu – „pokazania figi”. Robiono tak już we Włoszech w XIII w., ów gest zauważył Dante czy La Fontaine, jest to także przysłowiowy zwrot np. w Hiszpani (dar figas), Francji (faire la figue) czy w Holandii (de vijg geven). Jeżeli figę pokaże się potajemnie (w kiesze-

10

12

2008


wydarzenia

Polskie i czeskie losy Trwa zaolziańska ofensywa warszawskiej Karty – ośrodka wydającego periodyk historyczny pod tym samym tytułem, w którego 53 nr. z 2007 r. zamieszczono wyznania Evžena Cedivody z Łazów i Łady Krumniklowej z domu Rajskiej, urodzonej w Pudłowie, a w nr. 55 z 2008 r. wybór dokumentów i wspomnień z lat 1918-20 na Śląsku Cieszyńskim pt. „Stawianie granicy”. Właśnie te materiały w przekładzie na język czeski złożyły się na wydaną ostatnio staraniem Karty – oraz Kancelarii Senatu RP i Konsulatu Generalnego RP w Ostrawie – książkę „Zaolzí. Polsko-český spor o Těšínské Slezsko 19182008”. Spotkania związane z jej promocją przebiegały pod koniec listopada w siedzibach Kongresu Polaków w RC w Cz. Cieszynie, Konsulatu Generalnego RP w Ostrawie i Książnicy Cieszyńskiej w Cieszynie. Brali w nich m.in. udział redaktor naczelny kwar-

talnika „Karta” Zbigniew Gluza oraz autor publikacji, historyk Grzegorz Gąsior. Kwestia przynależności państwowej Zaolzia i związane z nią przesilenia w stosunkach polsko-czechosłowackich z lat 1919-20 i 1938 ciągle budzą nad Olzą żywe emocje. Można się było o tym przekonać zwłaszcza podczas spotkania w Książnicy, którego uczestnicy wyrażali niejednokrotnie skrajnie sprzeczne opinie. Widać wyraźnie, że w interpretacji faktów historycznych i towarzyszących im wydarzeń ciągle nadal istotną rolę odgrywają onegdajsze tezy propagandowe obu zwaśnionych stron, a także mitologia narodowa, stereotypy i uprzedzenia, które uniemożliwiają trzeźwy ogląd rzeczywistości. Intencją Ośrodka Karta jest usunięcie tych barier. W swych publikacjach przekazuje on nieskażone żadnym komentarzem gołe

fakty oraz relacje osobiste bezpośrednich uczestników i obserwatorów konfliktu. Oddaje głos każdej z zainteresowanych stron. Te pracowicie wydobyte i z dużą dbałością oraz wyczuciem dramaturgicznym skomponowane przez Gąsiora archiwalne dokumenty dostarczają nie tylko wielkiej satysfakcji czytelniczej, są one również źródłem poznania racji polskich i czeskich, nade wszystko zaś poznania ducha tamtego czasu. Bardzo dobrze się stało, że ta beznamiętna opowieść Ośrodka Karta o polskoczechosłowackim sporze terytorialnym, którego rezultatem było powstanie Zaolzia – i związane z jego istnieniem napięcia między Pragą i Warszawą – ukazała się w wersji czeskojęzycznej. Pozbawionemu rzetelnej informacji o dziejach regionu czeskiemu czytelnikowi może bowiem dostarczyć wiedzy tyleż frapującej, co torującej drogę do zrozumienia postaw, dążeń, ambicji, ale i lęków autochtonicznej polskiej mniejszości na lewym brzegu Olzy. kazimierz kaszper

Nowa płyta Hutnika W listopadzie ukazała się nowa płyta Polskiego Zepołu Śpiewaczego Hutnik „Słyszę z nieba muzykę”. Na krążku CD znajduje się 19 kolęd. Trzyniecki chór mieszany nagrał je w Ostrawskim Studiu Radiowym w reżyserii Vladimíra Studnički. To trzecia płyta Hutnika, pierwszą był LP „Znasz-li ten kraj” (1990), po nim kompakt „Tu jest mój dom” (1995). Na temat nowego krążka rozmawiamy z kierownikiem artystycznym i dyrygentem zespołu, Cezarym Drzewieckim. Jak długo przygotowywał pan zespół do nagrania? Niezbyt długo. Po kilkuletniej przerwie wróciłem do Hutnika jesienią 2007 r. i od razu musiałem zacząć pracować nad programem przeznaczonym na festiwal Pražské vánoce. Właśnie wtedy wprowadziłem jednak do repertuaru kilka kolęd i zacząłem się poważnie zastanawiać nad możliwością poszerzenia tego wątku. Czasu było jednak mało. Sporo koncertowaliśmy w okolicy Trzyńca, ponadto przygotowywaliśmy się do koncertu w Berlinie. Głównie więc szlifowaliśmy repertuar świecki. Ale brązowy medal, jaki zdobyliśmy z kolędami w Pradze – pierwszy w historii zespołu – zmobilizował nas. 12

2008

W rezultacie na przełomie 2007 i 2008 r. zaczęliśmy bardzo intensywnie pracować nad repertuarem kolędowym – na podwojonej ilości prób i na zgrupowaniach. I już w lutym mogliśmy przystąpić do pierwszych nagrań. Czy kolędy wymagają jakiegoś szczególnego podejścia ze strony dyrygenta i śpiewaków? Początkowo myślałem, że jest to jedna z łatwiejszych pozycji do nagrania. Dlatego, że kolędy są powszechnie znane, a po drugie – że często idzie o pieśni jednozwrotkowe, których przygotowanie nie jest zbyt czasochłonne. Niestety myliłem się, i to bardzo. Bo właśnie te proste melodie wymagają bardzo skomplikowanej i żmudnej pracy. Wymagają dokładności, precyzji i wielkiej staranności wykonawczej choćby z tego powodu, że wszyscy je doskonale znają i żeby się choć trochę podobały, muszą być wykonane znakomicie. Jakim kluczem kierował się pan przy wyborze utworów? Zależało mi na zaprezentowaniu kolęd najwybitniejszych przedstawicieli chóralistyki, dlatego sięgnąłem po dzieła przede wszystkim Stanisława Niewiadomskiego, Feliksa Nowowiejskiego i Józefa Świdra. Kompozycja tego ostatniego do słów anonima

z XVIII w. stanowi tytuł całego krążka. Ponadto wybrałem po jednej kolędzie czeskiego kompozytora Václava Michny oraz naszego rodaka z Karpętnej, Stanisława Hadyny. Wszystkie są wykonywane a capella, tylko utworowi Hadyny towarzyszy akompaniament fortepianowy mojej siostry Beaty. Jest pan zadowolony z wyniku? Tak, uważam, że zespół stanął na wysokości zadania. Chociaż sam projekt był dość śmiały: w nagraniu brało udział tylko 40 chórzystów, tymczasem w niektórych utworach pojawiała się faktura sześciogłosowa, więc nie przychodziło nam łatwo uzyskanie pełnego wybrzmienia akordów. Ale udało się. Myślę, że większość słuchaczy będzie zadowolona. rozmawiał stefan kluz 11


wydarzenia

Wieczór Ondraszkowy

Dziękując laureaci zgodnie podkreślali wyjątkowy potencjał kulturowy ziemi cieszyńskiej, który ich zainspirował i zniewolił do służby twórczej. W podobnym duchu wypowiadali się przedstawiciele firm sponsorskich – fundatorów nie tylko samej Nagrody, ale i wystawnego przyjęcia kulinarnego. Piotr Janasik, właściciel i gospodarz obiektu, powiedział m.in.: „Dzisiejszą imprezę traktuję jako formę otwarcia tego ciągle jeszcze remontowanego budynku i widzę, że lepszej nie mógłbym sobie wymarzyć. Gdyby miało się okazać, że w przyszłości dworek nie będzie w stanie pomieścić wszystkich uczestników, to zastanowię się nad kupnem kolejnego obiektu”. Janasik wyremontował przed laty walącą się chałupę nad Olzą koło targowiska i uruchomił w niej zakład gastronomiczny o nazwie Dworek Cieszyński. Filia Dworku, w której odbywał się Wieczór Ondraszkowy, mieści się w dawnym budynku Ligi Obrony Kraju, który dopiero po remoncie objawił swoje bezpowrotnie, zdawałoby się, utracone piękno neoklasycystycznego pałacu. Rewelacją wieczoru okazał się koncert ER Równica – wyjątkowego w skali nie tylko regionalnej ansamblu, który potrafił swoją sztukę oprzeć na młodzieńczej spontaniczności i artystycznej karności, wyposażając ją jednocześnie w treści regionalne. Wieczór Ondraszkowy prowadził Józef Swakoń, prezes Koła nr 6 MZC, w imieniu ZG PZKO gratulacje laureatom i organizatorom złożyła Danuta Chwajol, szefowa Rady Oświaty. pm

P

12

 kazimierz kaszper

o raz siódmy odbyła się w Cieszynie uroczystość wręczenia Nagrody Ondraszka. Pomimo iż pomysłodawcą i organizatorem Nagrody jest tylko Koło nr 6 Macierzy Ziemi Cieszyńskiej, do sali filii Dworku Cieszyńskiego przy ul. Sikorskiego przybyło 29.11. ok. 200 osób, nie licząc członków Estrady Regionalnej Równica z Ustronia oraz Chóru Jubileuszowego i Stowarzyszenia Sympatyków Folkloru Ziemi Cieszyńskiej – grup artystycznych wywodzących się z ZPiT Ziemi Cieszyńskiej im. A. Marcinkowej. Już sama liczba osób uczestniczących w uroczystości świadczy o randze Nagrody, która jest przyznawana osobom i instytucjom zasłużonym dla życia społeczno-kulturalnego regionu. W tym roku laureatami zostali:  Renata Ciszewska, założycielka i kierowniczka ER Równica w Ustroniu – za popularyzację folkloru ziemi cieszyńskiej;  Anna Wacławik, założycielka i kierowniczka ZR Sibica – za wieloletnią pracę z zespołem folklorystycznym i zgromadzenie swej wiedzy w książce „Starczyn dukat”;  Ludwik Mendroch i Jan Kaczmarzyk, instrumentaliści z Cieszyna i Istebnej – za wkład w popularyzację dawnych instrumentów muzycznych i mistrzostwo wykonawcze;  dr Stanisław Zahradnik, historyk z Trzyńca – za badania i popularyzację historii Zaolzia. Szczególnym wyróżnieniem uhonorowano dodatkowo Ludwika Mendrocha – za wierność obranej drodze życiowej, popularyzację folkloru i zaangażowanie społeczne. 12

2008


oroczna Wystawa Polskiej Książki zainstalowana została 5.11. tradycyjnie już w Białej Galerii Teatru Cieszyńskiego w Cz. Cieszynie. Głównym organizatorem było Stowarzyszenie Przyjaciół Polskiej Książki oraz spółka Matras, patronat honorowy objął Konsulat Generalny RP w Ostrawie oraz Polska Izba Książki. Wystawa jak zawsze połączona była z kiermaszem, w programie znalazło się też kilka imprez towarzyszących. Uroczystego otwarcia dokonał konsul generalny RP w Ostrawie Jerzy Kronhold. Gościem honorowym było wydawnictwo Debit z Bielska-Białej, jedno z 15 wydawnictw prezentujących swoje publikacje. Wernisaż połączony był z zagajeniem akcji „Z książką na walizkach”. Wzięli w niej udział autorzy książek dla dzieci: Kalina Jerzykowska, Arkadiusz Niemirski, Joanna Olech, Beata Ostrowicka, Kazimierz Szymeczko, Tomasz Trojanowski i ilustratorka Joanna Zagner Kołat. Akcja „Z książką na walizkach”, podczas której pisarze jeżdżą po kraju, by dotrzeć bezpośrednio do jak największej liczby swoich czytelników, odbyła się na Zaolziu po raz drugi.

Impreza warta zachodu

Krótkiego podsumowania imprezy dokonała główna organizatorka, duch sprawczy wielu wydarzeń kulturalnych, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Polskiej Książki Helena Legowicz: „Nowością tegorocznej Wystawy były audiobooki, czyli książki do słuchania, dobre książki czytane przez dobrych aktorów. Na pewno ubarwieniem była prezentacja zestawu książek wydanych przez „Politykę” i Fundację ABC XXI „Cała Polska czyta dzieciom”, zaoferowanego rodzicom do głośnego wspólnego czytania. Niestety nie ma go w handlowym obrocie księgarskim i trzeba go zamawiać przez Internet w Polsce. Bardzo szeroką ofertę zaproponowało wydawnictwo Debit, które ma siedzibę w Bielsku-Białej, a na naszym terenie znane były dotychczas tylko jego dziecięce publikacje. Na wystawie przedstawiło swoje pozycje albumowe. Niezmiernie miłe było też spotkanie z Aleksandrą Ziółkowską w Jabłonkowie, zorganizowane przez tamtejszą Kawiarenkę „Pod Pegazem”i wydawnictwo Debit, które wydało jej książkę „Otwarta rana Ameryki”. W wielu osobach obudziło wspomnienia, ponieważ A. Ziółkowska w latach 80. dwukrotnie gościła na naszym terenie. Teraz też stwierdziła, 12

2008

Imprezą towarzyszącą był też jak zwykle konkurs czytelniczy dla uczniów PSP, przygotowany przez SPPK wspólnie z Oddziałem Literatury Polskiej Biblioteki Regionalnej w Karwinie. Finał przebiegał 7.11. w Ośrodku Kultury Strzelnica w Cz. Cieszynie. Lekturą obowiązkową były w tym roku książki Joanny Olech. Autorka, tak jak i pozostali uczestnicy akcji „Z książką na walizkach”, przysłuchiwała się zmaganiom konkursowym, akcję zakończono spotkaniem z młodzieżą. W Cz. Cieszynie wystawa czynna była do 7.11. Drugim etapem był Trzyniec, gdzie w Domu PZKO im. A. Wawrosza można ją było oglądać 11-12.11. Następnie książki przewiezione zostały do Karwiny Frysztatu i 13-14.11. wystawione w Domu PZKO. Bardziej uroczysty przebieg miała Wystawa w Jabłonkowie, gdzie 21.11. odbył się wernisaż. Wystawę zakończono 24.11. Gościem jabłonkowskiego wernisażu i towarzyszącej jej Kawiarenki „Pod Pegazem” była mieszkająca na stałe w USA polska pisarka Aleksandra Ziółkowska-Boehm. Spotkanie w Kawiarence było zarazem promocją jej nowej książki „Otwarta rana Ameryki”. cr

że jeśli ją zaprosimy, chętnie do nas znowu przyjedzie. Zaobserwowałam w tym roku, że zainteresowanie Wystawą lekko spada. Przyszło o wiele mniej osób. Nie wiem, czym było to spowodowane – może nieco ubożczą mniejszą ofertą?… W każdym razie uważam, że szkoły powinny bardziej intensywnie promować tę inicjatywę. Rozumiem, że program nauczania trzeba zrealizować, ale co stoi na przeszkodzie, by zachęcić młodzież do odwiedzenia Wystawy w ramach zajęć pozalekcyjnych? Spotkałam się już z taką opinią, żeby konkurs czytelniczy organizować przez Internet. Wtedy fragmenty wybranej książki byłyby publikowane na stronach internetowych i dzieci chętniej by po nią sięgały. Nie zgadzam się z tą opinią. Oczywiście, każda krytyka jest konstruktywna i trzeba ją przyjmować. W różnych środowiskach dyskutowaliśmy na temat konkursu czytelniczego i zwracano nam uwagę, że bariera stawiana przez kupony, które dzieci muszą nadesłać z rozwiązaniem, jest nie do pokonania, ponieważ wielu rodziców czy dziadków nie pobiera już ani „Głosu Ludu”, ani „Naszej Gazetki”. Wystawę na pewno jednak warto przygotowywać, ponieważ zainteresowanie polską książką istnieje. Widać to także na kiermaszach, które w ramach wystawy odbywają

się w szkołach czy w kołach PZKO. Będziemy nadal kontynuowali naszą działalność, postaramy się, by książka polska była jak najszerzej dostępna. I będziemy kontynuowali także takie akcje jak „Z książką na walizkach”, ponieważ uważamy, że bezpośredni kontakt dziecięcego czy dorosłego czytelnika z autorem jest bardzo ważny i zachęca do sięgania po kolejne książki.

 marian siedlaczek

C

Podróże z książką

13


 marian siedlaczek

osobowość miesiąca

Jan Daniel Zolich: Nie byłem orłem Przystojny, sympatyczny, koleżeński. Lubi dzieci, umie z nimi rozmawiać jak równy z równym. Dziewczyny wyczuwają takich facetów na kilometry i do dziś oglądają się za nim na ulicy. Chociaż właśnie kończy 60 rok życia. Młodzieńczą sylwetkę zawdzięcza sportowi. Zaczął kopać piłkę w dzieciństwie i pozostał jej wierny do dziś. W młodości zapowiadał się na świetnego poetę, ostatecznie został szkoleniowcem narybku piłkarskiego. Z jego stajni wyszli m.in. Daniel Zítka, aktualny reprezentant RC i bramkarz Anderlechtu Bruksela, oraz Jan Laštůvka, bramkarz londyńskiego West Ham United. W 1974 r. występował w składzie reprezentacji zaolziańskiej, która wywalczyła pierwszy po wojnie złoty medal na mistrzostwach polonijnych. Później został jej trenerem. Teraz zasiada w wojewódzkich i powiatowych gremiach szkoleniowych Związku Piłki Nożnej, prowadzi też drużynę oldboyów Orły Zaolzia. 14

WYCHOWANEK KARWIŃSKIEJ POLONII

Pamięta pan, kiedy dokładnie zaczął zajmować się piłką? W Karwinie Kopalniach latało się za piłką pod hałdami od najwcześniejszych lat. Nie, nie pamiętam dokładnie, kiedy połknąłem tego bakcyla, bo on wisiał w powietrzu, oddychało się nim. Dla górników, którzy na co dzień ciężko pracowali pod ziemią, a potem musieli zajmować się gospodarstwem domowym, gra w piłkę była jedynym sposobem na wyrwanie się z kieratu. Piłka wnosiła w życie tych ludzi radość i wytchnienie. To nie przypadek, że właśnie w tym górniczym mieście działał Klub Sportowy Polonia Karwina, który prowadził najsłynniejszą chyba drużynę piłkarską na Zaolziu. Grać w Polonii, to był wielki zaszczyt. Bo nie tylko że wchodziło się od razu do grona najmocniejszych piłkarzy w regionie, ale też awansowało do elity społeczno-kulturalnej miasta. Kierownictwo klubu i szkoleniowcy dbali o morale młodzieży, uczyli młodych ludzi dobrego zachowania. Na boisku i w życiu. Moment, kiedy ojciec zaprowadził mnie do klubu, pamiętam doskonale. Miałem wtedy osiem lat bodajże. Stałem z boku, słyszałem, jak ojciec mówił do trenera trampkarzy 12

2008


Franka Adamczyka, byłego świetnego piłkarza: „Słuchaj, to jest mój synek, chciałbym, żebyś go uczył grać w piłkę”. No i zaczęło się. Zaczął pan się wybijać z szarości życia przykopalnianego? Zacząłem się uczyć odpowiedzialności, dyscypliny, lojalności. Nie byłem nadmiernie utalentowanym piłkarzem, raczej „mózgowcem”. Obserwowałem kolegów na boisku – jak są rozstawieni, kiedy i gdzie posyłają piłkę… Przyglądałem się też starszym – prawdziwym gwiazdorom. I cały czas nie mogłem zrozumieć, dlaczego gospodarz Kucharczyk pali cygara w szatni. Wszystkich nas piekły oczy od tego dymu. Specjalistą do spraw młodzieży był niezapomniany Franciszek Donocik, który wychował całe rzesze piłkarzy w Karwinie. Pałeczkę po nim przejął Tadeusz Godzik. Też wybitny. Obaj już nie żyją. Dzisiaj nie ma już takich szkoleniowców piłkarskiej młodzieży. Klub nie był bogaty, chłopców z drużyn trampkarzy i juniorów ubierał w ciuchy poprzedników. Ja np. otrzymałem od gospodarza buty po słynnym stoperze Antonim Słowiaczku. Były jeszcze nabijane gwoździami, z dzisiejszymi korkami nie miały nic wspólnego. Ale piłkarze z drużyny reprezentacyjnej musieli mieć wszystko, co trzeba – dresy, buty, chyba i jakieś diety. Po latach dowiedziałem się, że niektórzy mieli nawet swoich sponsorów. Na mecze przyjeżdżał pewien fryzjer z Bogumina, który miał w zwyczaju wsuwać stukoronowy banknot do kieszeni jednego ze swoich ulubionych piłkarzy. Sto koron to było w połowie lat 50. dużo pieniędzy. Na stadion Polonii koło dworca zjeżdżały się tłumy ludzi – pięć tysięcy nie należało do wyjątków. Tramwajami, na rowerach! Przyjeżdżał ten jakiś fryzjer z Bogumina, jakiś krawiec z Suchej. Wszyscy się bawili, parówki, piwko i tak dalej. To był festyn. Święto całego regionu. Po meczach, zwłaszcza zwycięskich, piłkarze świętowali w hotelu Banik. On już nie istnieje. Dołączali do nich sympatycy, trenerzy, obecne też było kierownictwo klubu. Prezesami byli zazwyczaj ludzie wykształceni i powszechnie szanowani, np. lekarz Jan Kubok. Ozdobą towarzystwa byli jednak piłkarze, zwłaszcza tacy jak Ernest Szczepański, Antoni Słowiaczek czy Stanisław Burek. Oni również i dzisiaj mogliby grać w zespołach drugo- a nawet pierwszoligowych. O powodzeniu Klubu decydowały wyłącznie wyniki sportowo-wychowawcze, czy także czynnik patriotyczny? 12

2008

Drużyna Orłów Zaolzia na V Turnieju Mniejszości Narodowych w Piłce Nożnej. Rožmitál pod Třemešínem 14.6.2003. Stoją od lewej: trener J. D. Zolich, N. Barczok, R. Miczka, T. Raszka, B. Gradek, wicemarszałek Senatu RC L. Svoboda, G. Bochenek, A. Bizoń, D. Zeisberger, S. Franek. Kucają od lewej: J. Chybidziura, P. Szkuta, W. Raszyk, J. Gąsior, A. Glac, J. Gajewski. Jedno i drugie. W tym czasie działalność sportowa była jeszcze naturalnym składnikiem narodowej. Oprócz karwińskiej Polonii istniało wiele innych polskich klubów, że wymienię choćby Naprzód Łąki czy Siłę Trzyniec. Sam Trzyniec był zresztą zawsze mocny i w sporcie, i w sprawach narodowych. Zmiany nastąpiły później.

SUKCESY SZKOLENIOWCA

Ludzie przestali czuć bluesa? Poczuli smak pieniądza. Dzisiaj panuje taka zasada. Przychodzi młody człowiek do klubu, wyciąga łapkę i mówi: daj. Kiedyś było odwrotnie. Najpierw musiał pokazać co umie, a później można było rozmawiać o pieniądzach. I to miałoby dotyczyć również postaw patriotycznych? Odpowiem pośrednio. Wiadomo, że w spor­ cie, zwłaszcza w piłce nożnej, kręcą się dziś straszne pieniądze. Niesamowite pieniądze! Tak wielkie, że potrafią zmienić wizerunek narodu. W 1992 r. byliśmy z drużyną polonijną w Londynie, stolicy najbardziej konserwatywnego, zapatrzonego we własne tradycje państwa. Gdybym wtedy powiedział jakiemuś Anglikowi, że niebawem pojawi się u nich Roman Abramowicz z Syberii i kupi sobie w Londynie klub piłkarski Chelsea, to kazałby mnie zamknąć w domu wariatów. A dziś, proszę, nikt się niczemu nie dziwi. Abramowicz jest idolem w Wielkiej Brytanii, pokazują go w telewizji, robią wywiady… W pewnym momencie został pan szkoleniowcem. Jak to się stało? Mówiłem już, że orłem piłkarskim nie byłem. Ale w czasie studiów przez pół roku

grałem jeszcze w drużynie VŠE Praga, a potem w krakowskiej UJ-ówce, z którą w 1972 r. zająłem trzecie miejsce w Uniwersyteckich Mistrzostwach Polski. Grał ze mną w tej drużynie Węgier Alexander Neszméry, obecnie dziennikarz i poeta, który kilkakrotnie bywał na imprezach kulturalnych na Zaolziu. Po powrocie ze studiów rzuciłem karierę piłkarską, zdobyłem licencję szkoleniowca młodzieży i w 1980 r. rozpocząłem pracę w Baniku 1Maja Karwina – następcy Polonii. Bo Polonia się zmieniała. Najpierw utworzono z niej Banik Pokój Karwina, później Banik 1 Maja Karwina. Zacząłem od szkolenia najmłodszego narybku piłkarskiego, potem przyszła kolej na trampkarzy i juniorów. Kiedy pojawił się kryzys i kluby zaczęły odchodzić od kopalń, ktoś wpadł na pomysł połączenia dwóch antagonistycznych klubów, Banika ČSA i Banika 1 Maja. W rezultacie powstała piłkarska hybryda o nazwie Karwińskie Kopalnie Karwina. Zostałem tam trenerem trzecioligowej drużyny seniorów, ale po roku zrezygnowałem i wróciłem do szkolenia młodzieży. Moim szczytowym osiągnięciem było wywalczenie awansu do ekstraklasy juniorów. Nasi piłkarze wyjeżdżali wtedy na mecze do Pragi, gdzie grali ze Slavią, Spartą, Bohemią, do Pilzna, Czeskich Budziejowic, Ołomuńca, Ostrawy… To było 16 najlepszych drużyn juniorskich w Czechach. Pisał się rok 1997. Później doszło do spadku. W tej chwili drużyna gra w III najwyższej lidze juniorskiej. Z trampkarzami czy juniorami trzeba pracować koncepcyjnie. Dziś obowiązuje zasada pracy z rocznikami. Rocznik 1996 gra razem, 15


osobowość miesiąca

Orły Zaolzia podczas uroczystości otwarcia Turnieju Mniejszości Narodowych w Pradze. podobnie rocznik 1997 czy 1998. Nie może już być tak, że na boisku w drużynie juniorów spotkają się 15-latek z 18-latkiem. Zasada jest dobra o tyle, że ci chłopcy w pewnym momencie zaczynają już grać na pamięć.

PIŁKĄ RZĄDZI PIENIĄDZ

Czy kluby, które wychowują narybek, liczą, że zasilą nim własną drużynę seniorów, czy też kalkują z jego sprzedażą? Klub sportowy to jest obecnie wielkie przedsiębiorstwo produkcyjne, które musi przynosić dochód. Oczywiście bardzo ważny jest sponsor albo grupa sponsorów, ale gwarantem powodzenia są dobrzy szkoleniowcy. Jeśli klub potrafi sobie takich zapewnić, to sponsor może spać spokojnie. Wszystko zaczyna się właśnie od pracy z młodzieżą, ponieważ dobrze wyszkolony narybek piłkarski jest największym bogactwem klubu. Bo dobrego juniora moż-

na albo wprowadzić do drużyny seniorów, albo wystawić na listę transferową. A tak w pierwszym, jak i w drugim przypadku idzie już o wielkie pieniądze. Na czym polega transfer piłkarski? Na różnych sztuczkach. Np. na trzymaniu w cieniu piłkarza, który nie wybija się na tyle, by móc go przez dwa lata pokazywać i później bardzo dobrze sprzedać. Generalnie jednak idzie o handel dobrze wyszkolonymi talentami. Działa np. grupa tzw. skautów, która wyławia talenty na całym świecie. To są bardzo dobrze opłacani fachowcy. Chelsea zatrudniało 200 takich skautów. A jeśli panu powiem, że jeden brał milion funtów szterlingów rocznie, to proszę sobie policzyć, ile pan Abramowicz inwestował w samo pozyskiwanie młodych talentów. A trzeba dodać, że oprócz skautów wybitne kluby światowe prowadzą własne akademie młodzieży, w których czołowi specjaliści

Jedna z lepszych drużyn juniorskich Banika 1 Maja Karwina (sezon1987/88). 16

zajmują się szlifowaniem tych świeżo pozyskanych diamentów. W rezultacie kluby te dysponują prawdziwymi brylantami, które albo wchodzą na najwyższą klubową półkę piłkarską, albo są z ogromnym zyskiem sprzedawane. Obowiązuje też zasada, że piłkarz nie może „spać”, musi stale przyciągać widzów. Bo wtedy kręci się sprzedaż gadżetów – koszulek, spodenek, butów piłkarskich… I klub znów na tym świetnie zarabia, bo sam jest właścicielem fabryk, które produkują te gadżety. Kluby z górnej światowej półki wchodzą nawet na giełdy papierów wartościowych a ich akcje z reguły należą do najpewniejszych. Czy to wszystko nie demoralizuje piłkarzy? Demoralizuje. Bo zazwyczaj przedmiotem klubowych manipulacji jest młody chłopak, piętnastolatek, któremu rzeczywiście może się od tak wielkich pieniędzy przewrócić w głowie. Jeśli trafi na biednego i bogobojnego Brazylijczyka, który czuje potrzebę wydobycia swoich rodziców ze slumsów – to dobrze. Ale z Europejczykiem, nawet jeśli wyszedł z biedy, może już być różnie. Niejeden wbija się w pychę i przestaje się zastanawiać np. nad tym, w jaki sposób doszedł do swojej fortuny. A przecież jest różnica między nim, który rozpoczyna trening przedpołudniowy o 9.00, potem ma obiad i czas na regenerację, a hutnikiem czy górnikiem, który idzie do pracy na 6.00, wraca po 15.00, a po miesiącu przynosi ułamek procenta tego, co kasuje gwiazdor na boisku. Dlatego światowe kluby wcale nie folgują swoim piłkarzom. W lidze angielskiej np. piłkarz nie może się obijać na treningu. Tam nie może być tak, jak się czasami widzi w naszej telewizji, że piłka gdzieś idzie, a zawodnik do niej nie dochodzi, bo albo mu się nie chce, albo nie ma sił. To jest absolutnie niedopuszczalne. Nasi piłkarze, którzy wracają z lig zachodnich, opowiadają, że trenerzy kładą wielki nacisk na to, aby pressing czy wejścia siłowe stosować już na treningu. Bo jeśli ktoś nie idzie na treningu na sto procent, to musi się obawiać o swoje miejsce w składzie. Tak się tworzy prawdziwych zawodowców. W tej sytuacji nie dziwi, że tamtejsza publiczność naprawdę ceni i podziwia swoich piłkarzy. I jest gotowa przyjść na otwarte treningi – które też się czasami organizuje, zwłaszcza gdy chce się pokazać nowo zakupionych zawodników – w liczbie 20 tys. osób. Pięciokrotnie więcej niż u nas na mecz ligowy. 12

2008


I jeszcze jedno. Nasi gwiazdorzy mogą albo nie muszą rozmawiać z mediami, to zależy od ich widzimisię. Tymczasem zachodni piłkarz jest zobowiązany do udzielania wywiadów dziennikarzom i składania autografów kibicom. Tak ma napisane w kontrakcie. Kluby mają dobrych prawników – każdy zatrudnia kilkunatu – którzy pilnują tych spraw.

POLONIJNE SMAKI I BARIERY

 marian siedlaczek

Jak doszło do tego, że przekształcił się pan w trenera drużyny polonijnej? To jeden z piękniejszych epizodów w moim życiu piłkarskim. W 1974 r. brałem udział w pierwszych powojennych igrzyskach polonijnych. Występowaliśmy pod nazwą Drużyna PZKO Cz. Cieszyn i na stadionie Cracovii wygraliśmy w finale z White Eagle z Chicago 1:0. Zwycięską bramkę strzelił Janek Pyszko z Jabłonkowa, imiennik naszego zmarłego poety. W drużynie grał też świetny Józek Kędzior, bramkarzem był Franek Bajtek z Bystrzycy, a opiekę medyczną sprawował dr Janusz Gaudyn. Na dalszych igrzyskach w 1977 r. przegraliśmy już 1:2 na stadionie Wisły w Krakowie z tym samymi Białymi Orłami. W każdym razie do tego stopnia związałem się z tym ruchem, że w 1984 r. przejąłem po Henryku Sajdoku z Bystrzycy kierownictwo drużyny polonijnej. I prowadziłem ją do początku lat 90.

Polski Klub Sportowy Polonia powstał w 1920 r. (pierwsze walne zebranie odbyło się 21.11.1920). Podjęto wtedy uchwałę, że klub będzie funkcjonował jako jedna z sekcji Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego Sokół. W 1922 r. Polonia połączyła się z PKS Olza, co zaowocowało ożywieniem działalności. Klub wkroczył na drogę intensywnego rozwoju po całkowitym usamodzielnieniu się, tj. wyzwoleniu się spod skrzydeł PTG Sokół w 1931 r. W 1934 zdobył tytuł mistrzowski Cieszyńskiej Żupy Piłki Nożnej, pokonując swego największego rywala, SK Orlová, na jego boisku 1:6. Z powodu niekorzystnych rozporządzeń administracyjnych (m.in. zakaz występowania w meczach mistrzowskich więcej niż dwóch piłkarzy z obcą przynależnością państwową), w drugiej połowie lat 30. XX w. PKS Polonia nie tylko nie był w stanie awansować do ligi – co było w jego zasięgu – ale musiał nawet opuścić dywizję. Po wojnie Klub wznowił działalność, którą jednak również był zmuszony zawiesić z powodów politycznych. 12

2008

Odnieśliśmy kilka znaczących sukcesów, np. wywalczyliśmy 1 miejsce w mistrzostwach polonijnych rozgrywanych wyłącznie w piłce nożnej. Do Stalowej Woli przyjechały wtedy bardzo mocne drużyny zza wschodniej granicy: z Litwy, Białorusi. Było ciężko, ale mieliśmy znakomitą drużynę. Grali w niej chłopcy od Bogumina po Mosty, w tym takie wybijające się indywidualności, jak Stanisław Kluz, bramkarz Krupa czy Kamil Matuszny, który do dzisiaj gra w Pradze w trzecioligowym Vyszehradzie. To była mozaika bardzo różnych ludzi, których łączyło jedno – miłość do piłki nożnej. Dla niektórych drużyna polonijna była czymś w rodzaju odskoczni u schyłku kariery klubowej. Nagle awansowali na Orłów Zaolzia. Dziś mają po 50 i więcej lat. Kto teraz kierują tą drużyną? Po mnie objął ją Stanisław Kluz z Piosku.A drużynę oldboyów, czyli Orłów Zaolzia, prowadzę

ja. Spotykamy się kilka razy w roku, rokrocznie bierzemy też udział w turnieju mniejszości narodowych o Puchar Wicemarszałka Senatu RC. Parę razy udało nam się wygrać w silnej konkrencji drużyn z Afryki i bloku wschodnioeuropejskiego. Lubią nas Pradze. Czy polonijna piłka ma perspektywy rozwoju? To jest kwestia związana z wymianą pokoleń. Jeśli przyjdą po nas młodzi, którzy zechcą kultywować tę tradycję, to będzie dobrze. Ale ja wiem, że jest coraz gorzej. Warunki stają się coraz trudniejsze. Wyjazdy i utrzymanie drużyny na wyjazdach kosztują, tymczasem sponsorów raczej ubywa niż przybywa. Brakuje też utalentowanych piłkarzy. Jeśli się tacy pojawili, to już wyjechali. A ci, którzy nie mieli widoków na załapanie się w dobrym klubie, postanowili zająć się pracą i zarabianiem na utrzymanie rodziny. rozmawiał stanisław karczewski 17


hwywiad o świat

r

Kurs na niepodległość Największa na świecie wyspa zastanawia się nad niepodległością. Ponad 75% Grenlandczyków opowiedziało się za rozszerzeniem niezależności od Danii. Grenlandia otrzymała mandat, aby pójść jeszcze dalej – powiedział szef lokalnego rządu Hans Enoksen. Przeprowadzone ostatnio referendum miało rozstrzygnąć o rozszerzeniu autonomii Grenlandii w 30 obszarach, m.in. sądownictwie i polityce morskiej. Zdecydowana przewaga głosów na „tak” przyznała lokalnemu rządowi prawo do kontrolowania zasobów naturalnych wyspy: ropy naftowej, gazu, złota, diamentów, uranu, cynku i ołowiu. Grenlandię, największą na świecie wyspę (pow. prawie 2,2 mln km kw.) zamieszkuje 57 tys. ludzi – Grenlandczyków (potomków Norwegów i Duńczyków), Eskimosów  MT i Duńczyków. Źródło: Internet

y

z

o

Największa wyspa świata Grenlandia (Kalaallit Nunaat) – autonomiczne terytorium zależne od Danii, położone na wyspie o tej samej nazwie. Wyspa leży w północnej części Oceanu Atlantyckiego, u wybrzeży Ameryki Północnej, od której oddziela ją Cieśnina Davisa, Smitha, Robesona, Lancaster oraz Morze Baffina. Najdalej położonym na północ punktem jest Przylądek Morris Jesup, a na południe Przylądek Farvel. Od wschodu Cieśnina Duńska oddziela ją od Islandii. Najwyższym szczytem jest Góra Gunnbjørna (3700 m n.p.m.), grubość lodu w czaszy lodowca dochodzi do 3500 m. Grenlandia pokryta jest w 84% przez lądolód (tylko 341,7 tys. km kw. jest wolnych od lodu). Większa część Grenlandii leży w północnym kole podbiegunowym. Stolicą jest Nuuk (duńska nazwa Godthåb). Lot z Kopenhagi do Kangerlussuaq, jedynego międzynarodowego lotniska na zachodnim wybrzeżu Grenlandii, trwa niewiele ponad 4 godziny. Kangerlussuaq (Duży Fiord) zwany jest „wrotami Grenlandii”. Licząca niespełna 400 mieszkańców osada jest byłą amerykańską bazą wojskową z czasów zimnej wojny.

n

t

ciekawostki i sensacje

y

Groźne słuchawki Naukowcy z Medical Device Safety Institute w Bostonie postanowili sprawdzić, czy stosowane w przenośnych odtwarzaczach i telefonach słuchawki mogą zaburzać pracę rozruszników serca oraz defibrylatorów. Przebadali 8 najpopularniejszych modeli słuchawek oraz 60 rodzajów rozruszników i defibrylatorów. Okazało się, że u prawie co piątego pacjenta słuchawki noszone blisko (ok. 2,5 cm) tych urządzeń zaburzały ich pracę. Przyczyną takiego zakłócenia są silne magnesy neodymowe, będące ich ważnym elementem. Dlatego zaleca się, by osoby z rozrusznikami lub defibrylatorami trzymały słuchawki w bezpiecznej odległości.

Aparat do chodzenia

Honda, znana firma samochodwa, myśli nie tylko o kierowcach. Jej konstruktorzy postanowili ulżyć także tym, którym ze względu na podeszły wiek, urazy mięśni lub otyłość chodzenie po schodach sprawia dużą trudność. Urządzenie – przystosowane dla osób o różnym wzroście – przymocowuje sję do buta, a drugi koniec opiera na udach i pośladkach. Aparat, wspomagany dwoma silniczkami, odciąża mięśnie i stawy zaangażowane podczas pokonywania kolejnych stopni i jednocześnie pomaga utrzymać równowagę.

Wino, które leczy

Czerwone wino może skutecznie powstrzymywać chorobę Alzheimera – odkryli amerykańscy uczeni. Na pomysł przebadania współzależności naprowadził ich tzw. francuski paradoks polegający na tym, że narody pijące spore ilości czerwonego wina i zajadające się tłustymi potrawami notują niższą niż przeciętna śmiertelność z powodu chorób układu krążenia. Teraz okazało się, że zawarte w tym trunku polifenole (występujące również m.in. w herbacie, orzechach i kako) blokują tworzenie się białek przyczyniających się do degeneracji tkanki mózgowej będącej przyczyną alzheimera. Źródło: „Polityka”, „Rzeczpospolita” 18

12

2008


h

o

polityka

r

y

z

o

n

informatyka

Ameryka nad Wisłą? Sensacyjną prognozę dla Polski przedstawił na łamach „Rzeczpospolitej” czołowy amerykański politolog George Friedman, który w rozmowie z Piotrem Zychowiczem wielokrotnie i bezapelacyjnie stwierdzał, iż kraj nad Wisłą czeka przyszłość co najmniej regionalnego – o ile nie kontynentalnego – mocarstwa. Swą tezę uzasadniał m.in. czynnikiem geograficznym – położeniem Polski, dużego stosunkowo kraju, na styku politycznych interesów Rosji, Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Przynosimy charakterystyczne dla tej opcji wypowiedzi Friedmana.

Nieuniknione zbliżenie

„Polska znajduje się w wyjątkowo newralgicznym punkcie – pomiędzy Rosją a Europą. To sprawia, że jesteście dla Ameryki naturalnym sojusznikiem, jedynym krajem, który będzie w stanie powstrzymać rosyjskie ambicje. Tak więc, czy obie strony tego chcą, czy nie – zbliżenie między naszymi krajami jest nieuniknione. Niemcy nie są potencjalną siłą antyrosyjską, tylko państwem, które może stworzyć sojusz Europy Zachodniej z Rosją. Taki sojusz zaś dla Ameryki jest absolutnie niedopuszczalny. To byłaby zbyt potężna kombinacja. Dlatego właśnie teraz Polska stanie się naszym strategicznym sojusznikiem w tym regionie.”

Uczynimy Polskę potężną

„Oczywiście, że (Polska) jest za słaba. I dlatego Stany Zjednoczone uczynią ją potężną. (…) Tym, czego pragną Amerykanie, jest powstrzymanie Rosji przed ekspancją na Zachód, obrona linii Karpat. A żeby to zrobić, będą potrzebowali potężnego sojusznika. Kogo wybiorą do tego zadania? Wystarczy spojrzeć na mapę. I nieważne, kto w najbliższych dziesięcioleciach będzie rządzić naszym krajem, (…) Ameryka zrobi wszystko, żeby Polska była jak najsilniejsza. Amerykańska strategia w takich przypadkach jest zawsze taka sama. Pomoc w zbudowaniu potężnej gospodarki i transfer technologii wojskowych na gigantyczną skalę. Jak pan słusznie zauważył – model izraelski. Ale można wskazać i inne przykłady: Korea Południowa, Japonia czy powo12

2008

jenne Niemcy. Ameryka na ogół nie angażuje dużej ilości własnych wojsk. Jej celem jest stworzenie sytuacji, w której jej sojusznicy sami stają się mocarstwem.”

Regionalne przywództwo

t

„Amerykanie muszą sobie zadać pytanie: jak zneutralizować Rosję bez podejmowania wielkiego ryzyka samemu. Dlatego właśnie przeznaczą wielkie nakłady na rozwój Polski. A gdy Polska stanie się silniejsza, to stanie się liderem Europy Środkowo-Wschodniej. Czechy, Słowacja, Węgry, państwa bałtyckie i Bałkany, które do tej pory patrzyły na Niemcy jako na ekonomiczny motor regionu, teraz zwrócą się w stronę Polski. Stanie się ona mniejszym, ale znacznie bardziej dynamicznym motorem. Polska odzyska swoją historyczną rolę regionalnego lidera. Rolę, jaką odgrywała I Rzeczpospolita. To będzie długi proces. Nie stanie się to w przeciągu pięciu czy dziesięciu lat. Myślę, że raczej 20-30. Na początku oczywiście (zbliżenie) będzie dokonywało się na płaszczyźnie ekonomicznej. Ale z czasem, gdy zagrożenie ze strony Rosji będzie wzrastać, a NATO będzie słabnąć, mogą zostać nawiązane jakieś bliższe więzi militarne, a z czasem również polityczne. Ustrojowa forma tego tworu będzie zresztą mniej ważna. Ważne będzie to, że Polska stanie się mocarstwem, wokół którego skupi się wiele innych krajów.”

y

Superkomputer świata Departament Energii Stanów Zjednoczonych (DoE) ogłosił, że dysponuje najszybszym superkomputerem świata. Road Runner, botak nazwano rekordzistę, przekroczył magicznę barierę jednego petaflopa. Oznacza to, że wykonuje ponad tysiąc trylionów operacji obliczeniowych na sekundę (na pracę, jaką superkomputer wykona w ciągu dnia, 6 mld rachmistrzów pracujących na kalkulatorach całą dobę bez chwili wytchnienia potrzebowałoby 46 lat). W komunikacie DoE sygnowanym wspólnie z IBM, producentem urządzenia, podkreślano z równą wagą nie tylko jego oszałamiające osiągi, lecz również to, że jest najbardziej zielonym z superkomputerów – na jednym wacie dostarczonej energii wy EB konuje 437 mln operacji. Źródło: „Polityka”

Doradca i prognostyk Dr George Friedman jest wybitnym amerykańskim politologiem. 12 lat temu założył prywatną firmę wywiadowczą Stratfor, która dostarcza swoim klientom analiz sytuacji międzynarodowej. Jest synem węgierskich Żydów, którzy ocaleli z Holokaustu i po wojnie – poprzez obóz dla uchodźców w Austrii – wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Wychowany w Nowym Jorku Friedman ukończył tamtejszy Cornell University. Następnie przez wiele lat wykładał na rozmaitych amerykańskich uczelniach. Analizował historię zimnej wojny, zajmował się geopolityką i nowoczesną doktryną wojenną. Doradzał w kwestiach bezpieczeństwa szeregowi czołowych amerykańskich dowódców wojskowych. Uważa się za „konserwatywnego republikanina” i podkreśla, że jest zdeklarowanym antykomunistą. Jest autorem szeregu głośnych książek: „The Future od War”, „The Intelligence Edge” czy „America´s Secret War”. Pod koniec stycznia 2009 r. ukaże się jego najnowsza książka „The Next Hundred Years: A Forecast for the 21st Century” („Następne sto lat: przepowiednia na XXI wiek”), której spora część jest poświęcona Polsce. 19


historia

Sobie i narodowi

Fot. ze zbiorów autora

(Na stulecie Domu Robotniczego w Trzyńcu)

P

owstające na Śląsku Cieszyńskim w pierwszym ćwierćwieczu XX w. Domy Robotnicze były nierozerwalnie związane z zachodzącymi tutaj przemianami społeczno-gospodarczymi i rodzącym się ruchem robotniczym. Powstały dzięki ofiarności miejscowego ludu i były ośrodkiem życia gospodarczego, społecznego, zwłaszcza spółdzielczego i kulturalno-oświatowego. Nabierający rozmachu ruch polityczny i związkowy wśród miejscowego ludu roboczego, górników Zagłębia OstrawskoKarwińskiego, hutników z Trzynieckiego i zubożałych chłopów zrodził potrzebę uruchomienia własnych ośrodków, w których ówczesne organizacje robotnicze znalazłyby schronienie i odpowiednie warunki do rozwijania działalności. Rolę takich ośrodków pełniły Domy Robotnicze budowane dzięki niezmiernej ofiarności górnika, hutnika, 20

chłoporobotnika od początku XX w. do końca lat 20.

Po wpływem socjalnej demokracji

DR miały charakter polski lub czeski. Spośród 24 DR było 6 czeskich (Ostrawa Śląska, Radwanice, Rychwałd, Pietwałd, Dziećmorowice, Łazy), dwa polsko-czeskie (Orłowa i Poręba) i 16 polskich (Stonawa, Olbrachcice, Dąbrowa, Sucha Górna, Sucha Średnia, Błędowice Dolne, Cierlicko Górne, Darków Żywocice, Cieszyn (Czeski), Karwina Sowiniec, Karwina (Dom Proletariuszy), Trzyniec, Leszna Dolna Bystrzyca, Trzyniec (Dom Robotniczy i Włościański). Oprócz tego ostatniego oraz częściowo w Orłowej i Darkowie DR należały do sfery wpływów socjalnej demokracji. Wszystkie były organizowane na bazie spółdzielczej.

W okresie okupacji hitlerowskiej DR przechodziły różne koleje losu. Niektóre zostały przejęte przez faszystowskie związki zawodowe DAF (Deutsche Arbeitsfront) i nadal służyły celom publicznym, co w tym czasie oznaczało przede wszystkim Niemcom. Niektóre DR wykorzystywano w tym czasie do różnych celów administracyjnych nazistowskich urzędów czy instytucji Po wyzwoleniu zdecydowana większość DR kontynuowała swoją przedwojenną działalność w zmienionych warunkach społeczno-politycznych państwowości czechosłowackiej. W większości byłych polskich DR znalazły odpowiednie dla swej działalności lokale Miejscowe Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Część DR w ostatnich dziesięcioleciach została z różnych powodów zlikwidowana, pozostałe zrekonstruowano i unowocześniono. 12

2008


Czołowa pozycja w regionie

Czołową rolę zarówno co do ogólnego znaczenia i pozycji gospodarczej odgrywał w Cieszyńskiem trzyniecki Dom Robotniczy, a właściwie Stowarzyszenie Domu Robotniczego w Trzyńcu. Dnia 19.5.1901 r. w gospodzie Michała Sikory w Lesznej Dolnej ukonstytuowało się Stowarzyszenie Dom Robotniczy w Trzyńcu z zadaniem wybudowania Domu Robotniczego. Statut został zatwierdzony przez władze krajowe w Opawie dnia 8.6. 1901. Fundusze na budowę Domu Robotniczego ciułano różnymi sposobami: członkowie płacili skromne składki, robotnicy przy wypłatach i zaliczkach składali drobne datki, sąsiednie wsie przekazywały czysty zysk z różnych imprez.. Na walnym zebraniu 8.2.1908 postanowiono przystąpić do budowy. Wykonanie powierzono budowniczemu K. Friedrichowi z Cieszyna, który zobowiązał się wybudować go za 84 000 koron. 26.4.1908 odbyła się uroczystość położenia kamienia węgielnego. W swym powitaniu J. Kubik, przewodniczący Zarządu Budowy DR, powiedział m.in.: „Ma on przede wszystkim być domem, w którym chcemy wspólnie radzić nad poprawą naszego losu, ma być domem, w którym skupiać się chcemy do silnej organizacji, wiedząc, że tylko w organizacji jest siła, że tylko przez organizację coś osiągnąć będziemy mogli (…). W domu tym dlatego czerpać chcemy naukę i wiedzę, gdyż wiemy, że wiedza to potęga, że w oświacie przyszłość nasza. W domu tym chcemy także we wolnych chwilach przy szlachetnej zabawie choć na chwilę zapomnieć o troskach naszych (…)”. Już 15 listopada tegoż roku dokonano uroczystego otwarcia trzynieckiego DR. Przybyło ponad 8 tys. osób z bliższej i dalszej okolicy, by wziąć udział w tym święcie robotniczym. Uroczystość zagaił przewodniczący Stowarzyszenia Emanuel Chobot. Przemawiało kilka wybitnych osobistości, m. in. weteran polskiego socjalizmu, poseł na sejm austriacki, Bolesław Limanowski. Po oficjalnej uroczystości nastąpiła zabawa, która przeciągnęła się do późnej nocy. Zaś na scenie Domu Robotniczego miejscowe Kółko Amatorskie przy Związku Metalowców miało okazję po raz pierwszy w ogóle wystawić w Trzyńcu sztukę Hauptmanna „Tkacze” w reżyserii Bujaka, którą oglądała i podziwiała przepełniona sala. 12

2008

Szeroki zakres działalności

W DR umieszczono sklep miejscowej Spółki Spożywczej wraz z magazynami, znajdowały się tu rówież: lokal restauracyjny, czytelnia, sala bilardowa, kancelaria, mieszkanie dla gospodarza, mała i duża sala na zgromadzenia, zabawy i przedstawienia teatralne. Tutaj znalazły swe siedziby: Powiatowy Zarząd i Grupa Miejscowa Polskiej Partii Socjalno-Demokracyjnej, Miejscowa Grupa Związku Metalowców, założone w 1912 r. Miejscowe Koło „Siły” i in. 16.7.1911 nastąpiło uroczyste otwarcie ogrodu przy DR i odsłonięcie sztandaru. Stowarzyszenie DR w Trzyńcu rozrastało się, umacniało finansowo i rozwijało miejscowe życie organizacyjne. Pomyślne wyniki gospodarcze pozwoliły już w 1909 r. na zakup „realności” w Puńcowie, w latach 1911-12 „realności” w Trzyńcu, w 1920 r.„realności” w Bystrzycy, następnego roku „realności” w Nydku i Lesznej Dolnej. Oprócz tego Stowarzyszenie zakupiło pole w Oldrzychowicach i Końskiej pod ewentualną budowę Domów Robotniczych. W Bystrzycy (1920 r.) i Lesznej Dolnej (1922 r.) powstały Domy Robotnicze jako filie trzynieckiego DR. W 1929 r. Stowarzyszenie zrzeszało 320 członków i posiadało majątek wartości 853 tys. przedwojennych kcs. Wszystkie cele statutowe były w trzynieckim DR należycie urzeczywistniane. Członkiem Stowarzyszenia mógł zostać każdy obywatel bez względu na narodowość, poglądy polityczne i wyznanie. W rzeczywistości Stowarzyszenie miało charakter polski i socjalistyczny, znalazły tu jednak schronienie również organizacje innych narodowości i różnych zamierzeń. Na początku lat 30. DR w Trzyńcu był siedzibą 18 miejscowych organizacji, wśród nich 13 polskich, 3 czeskich i dwóch niemieckich. Posiadał restaurację we własnym zarządzie, rozlewnię i skład piwa radwanickiego. W obiekcie znajdowała się wielka sala ze sceną teatralną, mała sala na zebrania, czytelnia, biblioteka robotnicza, bilardy, do dyspozycji były szachy i różne gry towarzyskie oraz robotnicze czasopisma miejscowe. Na budynku widniały początkowo napisy: „Dom Robotniczy” i „Arbeiterheim”, napis „Dělnický dům“ pojawił się dopiero na początku lat 20. XX w. Nie sposób wymienić wszystkich ofiarnych działaczy, którzy sprawili, że placówka ta przodowała wśród DR na Zaolziu. Przypomnijmy więc tylko, że w latach 20. wielkie

zasługi dla DR położył Antoni Steffek, jednakowoż palma pierwszeństwa należy się duszy wszelkich poczynań Stowarzyszenia w ciągu wszystkich lat jego istnienia – Piotrowi Kornucie (1880-1945, zamordowany w Oświęcimiu), pełniącemu w miejscowych organizacjach robotniczych różne czołowe funkcje.

Zamieranie powolne lecz skuteczne

Zaraz na początku okupacji hitlerowskiej Stowarzyszenie DR w Trzyńcu zostało rozwiązane, cały majątek i inwentarz zabrany przez Niemców, a obiekt DR był wykorzystywany wyłącznie dla celów hitlerowskich „nadludzi”. Po wyzwoleniu trzyniecki DR trafił pod zarząd narodowy. Ostatnie walne zebranie Stowarzyszenia DR w Trzyńcu odbyło się 29.7.1949, później zanikło. Po powstaniu w 1947 r. PZKO i Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej DR miał zostać przekazany tym organizacjom do wyłącznej dyspozycji. Ostatecznie do tego nie doszło, lecz MK PZKO, a w czasie swego istnienia również Miejscowa Grupa SMP, miały tu zapewnioną do końca lat 70. XX w. salkę do zebrań i mniejszych imprez. Tutaj również w latach 50. i 60. rozwijał swoją działalność PZŚ Hutnik i niektóre organizacje społeczne. Pod koniec lat 50. obiekt został unowocześniony, w pierwszej połowie lat 80. przeprowadzono remont kapitalny. W tym czasie należał on już do przedsiębiorstwa państwowego „Restaurace a jídelny”. Po upadku komunizmu przeszedł w ręce prywatne, obecnie jest wykorzystywany głównie do celów komercyjnych i tylko w nikłym stopniu realizowane są w nim pierwotne zamierzenia. Dziś budynek w niczym nie przypomina swego pierwotnego wyglądu. stanisław zahradnik Wykaz źródeł: „30 lat Grupy Miejscowej Związku Metalowców w Trzyńcu 1905-1935” (Frysztat 1935), „Dom Robotniczy w Trzyńcu 1908-1928” (red. A. Steffek, Trzyniec 1928), „Domy Robotnicze” (praca zbiorowa; Sekcja Historii Regionu ZG PZKO, Cz. Cieszyn 1989), „Robotnik Śląski” (nr 47/20, XI 1908), S. Zahradnik: „80 lat Domu Robotniczego w Trzyńcu” (Kalendarz Śląski 1988). 21


region

W związkowej wypożyczalni Na parterze budynku Zarządu Głównego PZKO w Cz. Cieszynie mieści się kostiumeria, jeden z tzw. ośrodków gospodarczych ZG. Właściwie poprawnie po polsku powinno być kostiumernia, bo do wyrazu kostiumer, oznaczającego osobę troszczącą się o kostiumy teatralne, dodaje się sufiks -nia. Jak na przykład malarz i malarnia, nie malaria. Jednak nazwa kostiumeria przyjęła się już nie tylko na Zaolziu i słowem tym z lingwistycznego punktu widzenia przejmują się wyłącznie językoznawcy. A wszyscy wiedzą, że chodzi o przechowalnię i wypożyczalnię kostiumów. Tę w Cz. Cieszynie nazwano kiedyś bardziej prozaicznie szatnią.

Dział uboczny oświaty

Szatnia teatralna ZG PZKO powstała w 1950 r. jako jedna z jednostek działu gospodarczego tej organizacji. Związek oprócz rozwijania działalności kulturalno-oświatowej zajmował się wtedy także zarządzaniem przedsiębiorstwami, które miały przynosić dochód. Dział gospodarczy obejmował oprócz szatni 17 placówek gastronomicznych i 2 księgarnie, które mieściły się w budynkach dawnych polskich organizacji. Ówczesny klimat polityczny nie sprzyjał jednak tego typu inicjatywom i po czterech latach Związek bezpowrotnie utracił swoje placówki gospodarcze, co eufemistycznie nazwano „delimitacją przedsiębiorstw firmom resortowym”. Pozostała jedynie szatnia teatralna, która z założenia nie była instytucją dochodową. Weszła, obok redakcji „Zwrotu” i Teatru Lalek „Bajka”, w skład tzw. działów ubocznych działu oświatowego. Głównym celem szatni w chwili jej założenia było niesienie pomocy pezetkaowskim i szkolnym zespołom teatralnym. Oferowała kostiumy, w których występowali aktorzy w amatorskich i szkolnych przedstawieniach. Kostiumy te powstawały na miejscu, szyte były przez zatrudnione w szatni panie. Drugim zadaniem, które postawiono przed pracowniczkami kostiumerii, było 22

zaopatrywanie zespołów folklorystycznych PZKO i grup tanecznych PSP w stroje ludowe. W tym wypadku nie wystarczyła już bogata wyobraźnia krawcowych. Trzeba było sięgnąć do podręczników, postudiować dokumentację, dokładnie obejrzeć stroje, które były do dyspozycji, by mogły powstać identyczne, zgodne z tradycyjnymi także w szczegółach.

Szatnia z maszyną do szycia

W szatni, kostiumerii czy też wypożyczalni kostiumów, bo i tego terminu używano dla określenia nazwy małego zakładu ściśle sprecyzowanych usług przede wszystkim krawieckich, najważniejsze miejsce, oprócz wieszaków na ubrania z setkami kolorowych strojów, pełniła od początku maszyna do szycia. W tej kwestii przez prawie 60 lat nic się nie zmieniło, jedynie maszyny na napęd nożny zamieniono na elektryczne. Przybyło też nowoczesne żelazko elektryczne i pralka automatyczna. Zatrudnione tu panie musiały i muszą spełniać nie tylko jeden podstawowy warunek, jakim jest umiejętność sprawnego posługiwania się igłą i maszyną do szycia. Musi cechować je z jednej strony fantazja konieczna w projektowaniu kostiumów na bale maskowe, zabawy karnawałowe i

przedstawienia teatralne, z drugiej zaś precyzja wykonania podczas szycia strojów ludowych. Mniej wdzięczną rolą jest pranie i reperacja kostiumów. Opis obowiązków pracowniczych posiada jeszcze jeden punkt: wypożyczanie strojów, czyli udostępnianie wyrobów własnych klientom. Z punktu widzenia osób, które wpadają, by wypożyczyć kostium, najważniejszy. Przeciętny klient nie orientuje się, zresztą, nawet go to nie interesuje, kto uszył dany strój. Przychodzi, bo chce znaleźć coś dla siebie, a najczęściej dla swoich dzieci czy wnuków. I pragnie zostać obsłużony w sposób profesjonalny. Największy ruch jest w sezonie balowym, ale właściwie zaczyna się już na początku grudnia, kiedy mają miejsce imprezy mikołajkowe. I trwa przez kilka miesięcy. Wiosną szkoły i przedszkola wystawiają rewie i spektakle teatralne, potem odbywają się festyny szkolne. Najspokojniej jest podczas wakacji, wtedy można przy maszynie do szycia uzupełnić brakujące czy zniszczone stroje.

Zadowolić klienta

Panie z szatni starają się, by zadowolić każdego klienta. Potrafią dobrze doradzić. Paradoksalnie to, że same szyją stroje, które potem oferują, ułatwia im kontakt z odbiorcą. 12

2008


Nie tylko znają każdy kostium od podszewki, dosłownie i w przenośni, ale mogą od razu, zgodnie z sugestią wypożyczającego, coś przerobić i dostosować do jego gustu i sylwetki. Z oferty pezetkaowskiej wypożyczalni korzystają nie tylko członkowie Związku. Pierwszoplanowymi klientami były zawsze zespoły folklorystyczne, szkoły, przedszkola, chociaż, jak mówią pracownice kostiumerii, większość zespołów tanecznych ma już dziś swoje własne stroje, z których wiele powstało w tej placówce. Ale w godzinach otwarcia kostiumerii przychodzą także osoby prywatne, często Czesi, bardzo często Polacy zza Olzy. Przyciąga ich jakość i szerokość oferty, ale też niska, niemal symboliczna opłata. Wypożyczającymi są głównie dzieci i dla nich wybór kostiumów jest największy. Lecz dorośli również wybierają dla siebie przebrania na imprezę sylwestrową czy karnawałową, no i stroje regionalne, śląskie, cieszyńskie, góralskie i inne, na bal czy zabawę ludową. Lata praktyki w zawodzie pomagają obecnym pracownicom w dobrej orientacji w upodobaniach klientów. A upodobania te u najmłodszych najczęściej odzwierciedlają mody na bohaterów filmowych. Ale są też stroje, które przetrwały wszystkie modne trendy i cieszą się powodzeniem od lat. Kostiumów postaci z klasycznych bajek oraz aktualnych herosów serialowych nigdy nie może w wypożyczalni zabraknąć. Ważne, żeby kostium był wyrazisty i jasno określał, o kogo chodzi. Dziewczynki chcą być królewnami, księżniczkami, nimfami leśnymi, cygankami, Kopciuszkami, chłopcy kowbojami, muszkieterami, pajacami, indianami, Spidermanami, Zorrami, Batmanami itp. Mali klienci często dokładnie wiedzą, jak taki kostium powinien wyglądać i nie chcą zrezygnować ze swoich wyobrażeń. Z uśmiechem wspominają panie z szatni chłopca, który marzył o stroju indianina, a kiedy przyniosły mu odpowiedni kostium, zarzucił im, że chyba jeszcze nigdy nie widziały Winnetou.

Od 1981 r. pracuje tu obecna kierowniczka placówki Vlasta Tesarczyk, od 1994 r. Władysława Liberda. Przetrwały w szatni okres transformacji gospodarczej kraju, trudne chwile po obcięciu dotacji państwowej dla organizacji społecznych, czasy rozkwitu konkurencji, zalewu tanich towarów z supermarketów. Dziś mają prawo do przejścia w stan spoczynku. Lecz nawet jako emerytki, związane mocno ze swoim fachem i zaangażowane w działalność kostiumerii, chętnie dołączą do grona współpracowników, służyć będą radą i pomocą. Zwłaszcza że, jak deklaruje prezes ZG

PZKO Zygmunt Stopa, placówka nadal pełnić będzie swoją ważną funkcję. Nie ulegną zmianie jej główne zadania, tj. szycie i wypożyczanie strojów. – Głównie dla zespołów folklorystycznych – akcentuje prezes rolę stroju ludowego. – Chcielibyśmy – mówi – zaktywizować uczestnictwo w Dniu Tradycji i Stroju Regionalnego, który na przełomie maja i czerwca odbędzie się już po raz czwarty, tym razem w Cz. Cieszynie. Na ten dzień powinna być do dyspozycji maksymalna ilość strojów ludowych, szeroki wachlarz ubiorów z naszego regionu. olga gorgol

W stronę tradycji

12

2008

 marian siedlaczek

Przez ponad pół wieku nad maszyną do szycia w kostiumerii pezetkaowskiej pochylało się wiele pracownic. Najwyraźniej zapisały się w jej historii nazwiska Heleny Ernst, Elżbiety Lachety, Elżbiety Siudy, Jadwigi Suchanek, Marii Balcar, Amalii Dudy, Anny Łamacz, Marii Szewczyk. 23


reportaż

yspa W na Morzu Tyrreńskim

Rio Marina.

Kiedy pierwszy raz dotarliśmy na Elbę, była wczesna wiosna. Małe, senne miasteczka, w których życie jakby zamarło, przez dużą część dnia opustoszałe ulice, pozamykane na „zimę” kawiarnie, restauracje. Na tę małą wyspę u wybrzeży Włoch wybrałam się z mężem po raz drugi we wrześniu, pod koniec sezonu turystycznego. Wtedy poznaliśmy Elbę tętniąca życiem, pełną turystów, z których bardziej leniwi, przyciągnięci przez piękne plaże i lazurowe morze, nie odkryli, że oferuje ona o wiele więcej. Pełna kontrastów wyspa (z plażami piaszczystymi i kamienistymi, terenami górzystymi i niemal płaskimi) jest zielona przez cały rok, pokryta lasami dębowymi, kasztanowymi, piniami. Już wczesną wiosną staje się ogromnym, barwnym ogrodem. Według starej legendy Elba jest jedną z pereł z naszyjnika Wenus, który wpadł do morza. 24

Rio Marina

To małe portowe miasto we wschodniej części było naszym celem i bazą wypadową w głąb wyspy. Pierwszego dnia zapełniłam połowę karty pamięciowej w aparacie fotograficznym. Byliśmy jak urzeczeni. Widzieliśmy rośliny zupełnie nam nieznane (ale i takie, które rosną też u nas, tylko nie w tak niespotykanych rozmiarach) i kwiaty roślin, o których nawet nie wiedzieliśmy, że mogą kwitnąć. W sezonie, który trwa od kwietnia do września, Rio Marina pełne jest turystów. Miejscowość, będąca niegdyś ważnym ośrodkiem górniczym, dziś żyje z turystyki. Mnóstwo tu sklepów i sklepików, restauracji, knajpek, barów, pubów i lodziarni. Schodząc pochyłymi, wąskimi uliczkami, na każdym rogu mamy inny, często zaskakujący widok: domek z drzewem owocowym, które wyrasta z asfaltu ponad jego dach, koty drzemiące na dachach samochodów, balkony pełne kwiatów i sznury na pranie, które nigdy nie schnie (na wyspie jest bardzo wilgotne powietrze). A Włosi… okazali się faktycznie żywiołowi, kłótliwi, hałaśliwi, krzykliwi. Pewnego dnia o tym, że w mieście nie ma wody (awaria wodociągu) dowiedzieliśmy się bladym świtem, kiedy obudziły nas rozgorączkowane krzyki Włoszek, które komentowały sytuację wychylone każda ze swojego okna. 12

2008


Stolica wyspy, przepiękne Portoferraio.

Nie tylko Napoleon

Elba znana jest głównie dzięki swej barwnej historii i strategicznej lokalizacji – leży w środku szlaku wodnego prowadzącego na Sardynię i Korsykę. Początkowo należąca do Etrusków eksploatujących kopalnie rud żelaza, przechodziła dalej w ręce Rzymu, Hiszpanii, Francji. Z powodu bogactwa ukrytego w jej ziemi – rud żelaza – cywilizacje te toczyły zaciekłe bitwy o dostęp do nich. W 1814 r. stała się miejscem przymusowego pobytu Napoleona. Większość ludzi zna tę wyspę właśnie jako miejsce wygnania Napoleona, który po przybyciu tutaj w maju 1814 r. usprawnił szkolnictwo i system prawny, zbudował drogi i zmodernizował gospodarkę, zanim uciekł do Francji w lutym 1815. Głównym przemysłem, od czasów starożytnych do II wojny światowej, było górnictwo rudy żelaza i różnych minerałów. Elba jest największą wyspą w archipelagu toskańskim oraz trzecią co do wielkości we Włoszech – 223,5 km² powierzchni, 27 km długości i 18 km szerokości. Jej brzegi są bardzo urozmaicone, postrzępione, pełne malowniczych klifów oraz zatok i malutkich zatoczek z pięknymi plażami (są albo skaliste, trudniej dostępne albo piaszczyste, ale za to z lasem parasolek i tłumem ludzi). Elba jest przystankiem dla tysięcy ptaków 12

2008

lecących z Europy do Afryki i dlatego przyciąga miłośników ptasich obserwacji z całego świata. Większa część powierzchni wyspy chroniona jest w ramach Narodowego Parku Archipelagu Toskańskiego. Jest to największy w Europie park morski, do którego należy 7 wysp (Capraia, Giannutri, Gorgona, Montecristo, Pianosa, Elba i Giglio) o łącznej powierzchni chronionych wód 60 000 ha i chronionych lądów 18 000 ha.

W głąb lądu

W czasie obu naszych wypraw zwiedziliśmy właściwie tylko połowę wyspy – jej wschodnią część, chociaż z morza zobaczyliśmy niemal cały jej brzeg, nie licząc samego zachodniego krańca. Kiedy przyjechaliśmy tam pierwszy raz, niemile zaskoczyło nas, że pokryta łańcuchami górskimi Elba nie jest przygotowana na turystykę górską. W większej części wyspy góry są właściwie

Villa dei Mullini w Portoferraio była zimową rezydencją Napoleona. 25


reportaż niedostępne – albo gęsto porośnięte niskimi krzewami i drzewami, odstraszające dzikami, które można tam spotkać, albo łyse, skaliste, „dla zaawansowanych”. O jakichkolwiek oznaczonych szlakach można zapomnieć. Na zachodzie, gdzie wznosi się najwyższy, ale wcale nie tak wysoki, szczyt Monte Capanne (1018 m n.p.m) są większe możliwości, żeby się powspinać. Tam jednak nie dotarliśmy. Okazało się właściwie, że zwiedzanie Rio Marina samo w sobie jest już „chodzeniem po górach”. Po dwóch, a może trzech dniach pieszych wędrówek po okolicy i zwiedzaniu miasteczka wyruszyliśmy w głąb lądu, wyjeżdżając na jednodniowe wyprawy do mniejszych i większych miejscowości. Wnętrze wyspy ma zróżnicowany krajobraz: malownicze pola uprawne, pachnące ziołami, wypalone słońcem góry i skały, zielone cieniste lasy i charakterystyczne dla obszarów śródziemnomorskich niskie zarośla. A zapachy to przyprawiająca o zawrót głowy mieszanka: mimoza, rozmaryn, akacje, mirt, jaśmin, żarnowiec i wiele innych typowych tutaj, zawsze zielonych krzewów i karłowatych drzew. Harmonii natury nie narusza architektura. Na Elbie nie ma wielopiętrowych wieżowców, jak np. w Costa del Sol w Hiszpanii czy na włoskim wybrzeżu Adriatyku. Od 1996 r., kiedy wyspa stała się Parkiem Narodowym Archipelagu Toskańskiego, coraz trudniej dostać pozwolenie na budowę nowych obiektów. W tych wędrówkach parokrotnie dotarliśmy do stolicy wyspy, którą jest portowe miasto Portoferraio położone, jak większość tutejszych miejscowości, na stoku opada-

Opustoszała wyspa Pianosa. jącym ku morzu. To tutaj odnaleźć można ślady pobytu cesarza Napoleona: zbudowaną specjalnie dla niego willę (Palazzina dei Mulini), otoczoną niewielkim ogrodem z widokiem na zatokę i oddalony o 5 km pałacyk (Villa Napoleonica di San Martino) wraz z otaczającym go pięknym ogrodem z egzotycznymi roślinami.

Raj dla „szukaczy”

Elba zachwyca nie tylko kolorami roślinności, ale i kolorami ziemi i skał. To na nich widać ślady działalności dawnych kopalń żelaza i minerałów – są tam wszystkie odcienie czerwieni i brązu. Jeden raz mieliśmy okazję

widzieć w Rio Marina niesamowite morze po burzy, z pasami kolorów spływających wraz z ulewnym deszczem ze skał. Najintensywniej widać to było przy usytuowanej na wzgórzu tuż przy brzegu starej kopalni odkrywkowej. Największym okręgiem górniczym był bowiem właśnie zakątek północnowschodni wyspy, a największym miastem górniczym w tym rejonie – Rio Marina. Elba jest prawdziwym rajem dla mineralogów – chociaż miejsca występowania minerałów są już dość przeszukane, nadal wiele osób przyjeżdża tu poszperać w okolicach starych kopalń, by znaleźć jakieś piękne okazy. Wiele miejsc jest jednak pod ochroną UNESCO i zabronione jest tam szukanie. W Rio Marina oprócz okolic kopalń można wybrać się na wzgórze w zatoczce Porticciolo, które jest jednym z najsłynniejszych miejsc znalezienia prazu – zielonej odmiany kwarcu. Kryształy z okolicy Porticciolo były jednymi z największych na świecie: miały nawet do 9 cm. Obecnie żadna z dawnych kopalń nie jest czynna, a wyspa czerpie bogactwo z przemysłu turystycznego i połączeń promowych.

Toskańskie Alcatraz

Portowe miasteczko Rio Marina, niegdyś ważny ośrodek górniczy. 26

Na południe od zachodniego krańca Elby leży mała, płaska wyspa – Pianosa. Wszystko, co o niej wiedzieliśmy, płynąc tam promem z Rio Marina, to było to, „że warto”. Ze statku, który powoli zbliża się do Pianosy, wyspa jest ledwie widoczna 12

2008


– pojawia się nagle na horyzoncie jak cieniutka linia, wznosząc się tylko 29 m nad poziom morza. Wystarczy trochę wilgoci w powietrzu i znika w gęstej mgle jak miraż. Pianosa (antyczna Planasia) powstała ok. 3 mln lat temu. Jeszcze 20 tys. lat temu była połączona z Elbą i z kontynentem. Jest czwartą co do wielkości wyspą Archipelagu Toskańskiego – ma 10,25 km² powierzchni. Kiedy wpłynęliśmy do portu, ogarnęła nas niezwykła cisza i spokój. Zdawało się, jakby oprócz wycieczkowiczów z naszego statku nie było tam nikogo innego. Okazało się, że niewiele się pomyliliśmy. Wyspę można zwiedzać jedynie z uprawnionymi przewodnikami. Nasz przewodnik mówił jednak tylko po włosku, z kilkugodzinnego pobytu na Pianosie nie dowiedzieliśmy się więc o niej zbyt wiele. Domy sprawiały wrażenie, jakby kilkadziesiąt lat temu ich mieszkańcy opuścili je nagle, nie zabierając ze sobą większego bagażu. Sypiący się tynk, pootwierane okna, stół słaniający się na nogach przed domen, stara, obrośnięta mchem i chwastami łódka, koło domu jakieś porzucone narzędzia. Przy porcie – bardziej już zadbana twierdza Forte Teglia, zbudowana na polecenie Napoleona, za nią monumentalne katakumby (największe znalezisko na północ od Rzymu) z III-IV w. przed Chrystusem. Na wyspie działa jeden bar. Dopiero po powrocie do domu dowiedzieliśmy się, że w byłej mesie więziennej obsługiwali nas więźniowie. Pianosa, nazywana też Alcatraz Morza Tyrreńskiego, od 1856 r. była pierwszą we Włoszech rolniczą kolonią karną. Więźniowie uprawiali ziemię i hodowali bydło. W latach 70. więzienie dostało status maximum security – internowano tu głównie terrorystów i członków mafii. Zostało zamknięte w 1997 r., po 150 latach istnienia. Pozostało tylko kilku więźniów, którzy wraz ze strażnikami, policjantami i pracownikami Czerwonego Krzyża stanowią ok. 20-osobową populację wyspy. Pianosa była ostatnim miejscem, jakie odwiedziliśmy w czasie naszego drugiego pobytu. Wrażenie może nawet większe niż sama wyspa zrobiła na nas podróż na nią – płynęliśmy na Pianosę statkiem wzdłuż całego zachodniego i południowego brzegu Elby, a to jest widok, którego się nie zapomina. tekst i zdjęcia: elżbieta przyczko 12

2008

Elba zachwyca kolorami ziemi i skał. Kryjące się na wyspie złoża wydobywali już Etruskowie. Porto Azzurro. Popularny kurort na zachodnim wybrzeżu wyspy.

27


duża klasa!

Szkoła Podstawowa Gnojnik www.godula.cz

z kaRt histoRii

Do 1921 r. były w Gnojniku dwie polskie szkoły ludowe o charakterze wyznaniowym. Pierwsza z nich mieściła się w piętrowym, murowanym budynku obok kościoła katolickiego i chodziły do niej dzieci wyznania katolickiego, była szkołą publiczną. Nie znamy dokładnie jej początków, wiemy jednak, że w 1873 r. zaczęto w niej uczyć po polsku, zamieniono podręczniki morawskie na polskie. W 1853 r. założona została ewangelicka prywatna szkoła wyznaniowa, która działała również na prawach szkoły publicznej. W latach 1869-1910 kierował nią Jan Kubisz. W 1897 r. Gnojnik liczył 559 mieszkańców, w szkole katolickiej uczyło się w dwóch klasach 74 dzieci, w szkole ewangelickiej w jednej klasie 90 dzieci. Pierwsza czeska szkoła powstała w Gnojniku w 1920 r. W następnym roku budynek polskiej szkoły przy kościele oddany został do dyspozycji placówki czeskiej. Polskie dzieci przeszły do szkoły „na Kolonii”, którą poszerzono na dwuklasową. W budynku znajdowała się jednak tylko jedna izba lekcyjna, więc nauka musiała odbywać się na zmiany. Kierownikiem szkoły był wtedy Paweł Cienciała. Po nim kierowali gnojnicką ludówką Paweł Zabystrzan, Jan Kotas i Jan Kołder. 28

Po przyłączeniu Zaolzia do Polski w 1938 r. czeską szkołę zamknięto, kierownikiem polskiej szkoły ludowej został Jan Samiec, a szkoły wydziałowej Franciszek Chowaniec. W okresie okupacji hitlerowskiej w szkole mieścił się niemiecki urząd, archiwum polskich szkół ludowych bezpowrotnie zaginęło. Nowy etap w historii polskiego szkolnictwa w Gnojniku rozpoczął się 1. 9. 1950, kiedy doszło do założenia polskiej szkoły wydziałowej, nazywanej wówczas średnią. Początkowo placówka posiadała 3 klasy, do których uczęszczali uczniowie klas 6-9, i mieściła się w prywatnym domu państwa Rakowskich oraz w świetlicy PZKO. W latach 1952-54 trwała adaptacja budynku, klasy i gabinety powstały także na piętrze. Po reorganizacji szkolnictwa ośmioletnia z nazwy szkoła posiadała 4 klasy, w tym klasę szkoły ludowej podzieloną na 5 oddziałów. 1. 4. 1962 właścicielem budynku zostało państwo. W 1965 r. miał miejsce remont generalny. Szkołę stopniowo poszerzano, w 1968 r. posiadała 8 klas i świetlicę. W r. szk. 1981/82 zamknięte zostały polskie jednoklasówki w okolicznych wioskach i gnojnicka placówka stała się szkołą zbiorczą. Dojeżdżali do niej uczniowie z Trzanowic, Trzycieża, Śmiłowic i Ligotki Kame-

ralnej. Nauka przebiegała także w nowo wybudowanych pawilonach drewnianych, mieszczących 3 klasy, korytarz, szatnię i urządzenia sanitarne. Stan owego prowizorium, planowanego początkowo tylko na 3 lata, trwał niemal bez zmian aż do połowy lat 90. Na 45-lecie szkoły założona została Fundacja Polska Szkoła Gnojnik i dyrektor Małgorzata Rakowska rozpoczęła walkę o budowę nowej szkoły. Kilkuletnie zmagania zakończone zostały sukcesem. W styczniu 1999 r. wykopano fundamenty pod samodzielny pawilon polskiej szkoły dołączony do starego budynku. Jego otwarcie nastąpiło 20. 9. 1999.

nowoczesny spRzęt i pRogRaM

Nowoczesna szkoła to nie tylko budynek wyposażony w najnowszy sprzęt, ale też taki program nauczania i wychowania, który potrafi sprostać wymogom współczesności. O tym, że gnojniccy pedagodzy wiedzą, jak dotrzeć do swoich uczniów i zachęcić ich do działania, świadczą nie tylko świetne wyniki w nauce, ale też sukcesy w licznych inicjatywach pozalekcyjnych. Młodzi ludzie chętnie biorą udział w konkursach pozaszkolnych, współzawodnictwach, olimpiadach przedmiotowych. Wspaniałą metodą na nawiązanie lepszych kontaktów mię-

LiczBa uczniów (wybór): 100 189 125 108 112 102 108 103 105 93 81 79 84

1951/52 1965/66 1970/71 1989/90 1996/97 2000/01 2001/02 2002/03 2003/04 2004/05 2005/06 2006/07 2008/09

dzy nauczycielami a uczniami, wypróbowaną z powodzeniem w Gnojniku, jest spędzenie w szkole razem nocy. Młodsi uczniowie mieli taką „Baśniową noc”, starsi „Noc w szkole”, najpierw były gry i zabawy, spotkania z ciekawymi ludźmi, a potem spanie w śpiworach. Zbliżają też wspólne wyjazdy, w tym roku młodzież wyjechała na Mazury, a w ramach wymiany wcześniej gościła u siebie dzieci z Polski, wzięła też udział w zielonej szkole nad Bałtykiem. Szkoła jest od lat organizatorem konkursu recytatorskiego dla wszystkich uczniów zaolziańskich. Swoim uczniom oferuje wiele zajęć pozalekcyjnych: język angielski już od przedszkola, język rosyjski, informatykę, religię, grę na flecie, śpiew w chórze, zajęcia plastyczne i sportowe w kometce, piłce nożnej i siatkowej, lekkoatletyce, a nawet karate. Przygotowywane podczas takich zajęć programy artystyczne prezentowane są również w okolicznych kołach PZKO, w Gnojniku, Trzycieżu, Gutach, Toszonowicach Gór-

d y R e k t o R z y s z k o Ły 1950-1964 1964-1965 1965-1970 1970-1979 1979-1990 1990-2007 od 2007 r.

Józef Macura Władysław Młynek Jan Pyszko Karol Filipiec Ludwik Kula Małgorzata Rakowska Tadeusz Grycz 12

2008


SUKCESY (wybór) JĘZyK POLSKI

nych, Trzanowicach oraz Jaworzu. Dzieci występowały też kilkakrotnie dla emerytów, brały udział w koncercie adwentowym w Ligotce Kameralnej. W tym roku szkole nadano imię Jana Kubisza. Na uroczystym festynie szkolnym odsłonięto na budynku szkolnym tablicę pamiątkową, którą ufundowali absolwenci szkoły oraz wydano publikację „Ocalmy od zapomnienia”. W ramach mikroregionu Stonawka szkoła ogło-

siła projekt „Ocalmy od zapomnienia”, dzięki tej inicjatywie i przychylności sposorów oraz niektórych okolicznych gmin udało się uratować i zrekonstruować prawie 20 strojów cieszyńskich. Szkoła rozwija pomyślną współpracę ze szkołami w Polsce: z Zespołem Szkół Sportowych im. Polskich Olimpijczyków w Tarnowie i Gimnazjum nr 2 im. Jana Kubisza w Cieszynie.

Konkurs Fundacji Semper Polonia Poloniada Warszawa 2008 A. Grzegorz, Aneta Zagóra – 2 m. Anna Polok, Katarzyna Ručka – 3 m. „Ocalmy od zapomnienia” Katarzyna Ručka, Anna Polok i Aneta Zagóra - 3 m. Konkurs Recytatorski Noemi Marosz i Aneta Zagóra – 3 m. Konkurs Recytatorski Kresy P. Sikora – 3 m. (2006) Konkurs Recytatorski im. W. Broniewskiego Tarnów Aneta Zagóra – nagroda główna

JĘZyK CZeSKI Olimpiada języka czeskiego ester Lasota

MATeMATyKA Olimpiada matematyczna Jan Kowalczyk – 2 m., Tomasz Kowalczyk – 3 m., Barbara Polok – 10 m. Pitagoriada II etap – 6 uczniów Pikomat (Wisła) finał – 3 uczniów

WyCHOWANIe MUZyCZNe

p e R Ły w k o R o n i e Paweł Wałach – artysta malarz, członek SAP. inż. Zygmunt Rakowski, CSc – 1975-82 kierownik wydziału geomechaniki OKD (tąpania, wyrzuty węgla i gazu), 1982 nagroda państwowa za rozwiązania w dziedzinie wyrzutów węgla i gazu w OKD (zmniejszenie ryzyka wypadków śmiertelnych w kopalniach), 1982-96 dyrektor naukowy Instytutu Geoniki AN RC w Ostrawie, 1996 generalny menedżer firmy Tensar International (światowy lider w dziedzinie geosyntetyki). Wawrzyniec Fójcik – 1996-98 poseł Parlamentu RC, 1995-2002 prezes Rady Kongresu Polaków. 12

2008

Konkurs śpiewaczy „Jaro přišlo k nám” eliminacje: Katarzyna Zagóra, Marek Wałach, duet Maja Kłosińska i Jola Kowalczyk – 1 m. Michał Firla, Jola Kowalczyk – 2 m. Aneta Zagóra – 3 m. Finał: Katarzyna Zagóra, duet Maja Kłosińska i Jola Kowalczyk – 2 m. Śląskie Śpiewanie eliminacje finałowe: Aneta Zagóra – 2 m., Maja Kłosińska i Jola Kowalczyk – 3 m. Przegląd Cieszyńskiej Pieśni Ludowej 18 uczniów

Festiwal piosenki Dziecięcej (2007) Michał Firla – nagroda publiczności, wyróżnienie duet Maja Kłosinska i Jola Kowalczyk – 1 m. Europejski Festiwal Piosenki Dziecięcej Intermuza Sosnowiec 2007 – Grand Prix

WyCHOWANIe PLASTyCZNe Konkurs plastyczny Żwirkowisko nagrody – Marta Grzegorz, Monika Urbanec, Katarzyna Ručka Konkurs plastyczny (Ligotka Kameralna) Aneta Zagóra – 1 m. Marek Przeczek – 3 m.

WyCHOWANIe FIZyCZNe Igrzyska Lekkoatletyczne PSP Aneta Zagóra – 1 m. w rzucie piłeczką Marta Grzegorz i Anna Nogol – 2 m. w skoku w dal i 3 m. w biegu na 50 m Monika Barteczek – 2 m. w skoku wzwyż (2005) J. Cienciała – 1 m. w pchnięciu kulą (2006) H. Zawadzki – 1 m. w rzucie piłeczką (2007) Kinderiada (Opawa) Anna Nogol i Marta Grzegorz – 1 m. w biegu na 60 m Radek Cienciala – 3 m. w skoku w dal Trójbój Lekkoatletyczny (Toszonowice) Klasyfikacja drużynowa – 2 m. Marta Grzegorz – 1 m. w biegu na 60 m i w skoku w dal Marian Szpyrc, Sebastian Holesz i Filip Ručka – 2 m. w biegu na 60 m Tomasz Kowalczyk – 3 m. w skoku w dal Majowa Poprzeczka Wiktor Kowalczyk – 3 m. Turniej tenisa stołowego Klara Ryłko – 1 m., Teresa Kaczmarczyk – 3 m. Złoty Rajd 12 uczniów – 2 m.

29


szlakiem kół pzko

Mąż zaufania doradzi W każdej dzielnicy Karwiny, ulicy, kolonii pracują ludzie tzw. ludowi mężowie zaufania MNV, którzy interesują się żywo gospodarką swojego miasta. Praca ludowych mężów zaufania jest zaszczytna i przyczynia się do zacieśnienia łączności między masami pracującymi a administracją ludową. Ludowi mężowie zaufania są niejako ogniwem łączności pomiędzy Radą a obywatelami, służąc pomocą na każdym kroku obydwom stronom. Informują czynniki miejskie o wszystkich bolączkach i życzeniach obywateli, a równocześnie mobilizują mieszkańców do aktywnej pomocy, gdy zachodzi potrzeba. Raz w miesiącu mężowie zaufania, których w Karwinie jest około 250, zbierają się w celu omówienia aktualnych spraw z życia Miejskiej Rady Narodowej. (Ludowi mężowie zaufania w Karwinie potężną dźwignią w pracy Rady Narodowej. GL nr 58, 18.5.1952)

Wystawa generalna Pod koniec ubiegłego roku SLA urządziła cztery wystawy malarskie w różnych miejscowościach Śląska. W br. odbędzie się dalsza wystawa SLA, tzw. wystawa generalna, w której udział biorą i starzy członkowie SLA, którzy w zeszłorocznych wystawach nie mogli wziąć udziału ze względu na podjęte zobowiązania wykonania pewnych prac terminowych. Tegoroczna wystawa SLA zostanie otwarta uroczyście w niedzielę dnia 25 maja o godzinie 9 rano w sali hotelu „Piast” w Cz. Cieszynie i potrwa do poniedziałku dnia 2 czerwca włącznie. M. in. na wystawie tej znajdzie się po kilkanaście nowych prac Wł. Cejnara, Franciszka Świdra, Gustawa Fierli, Rudolfa Żebroka, Karola Piegzy, Gustawa Nowaka st., Gustawa Nowaka mł., Władysława Pasza, G. Siedloczka i innych. Na wystawie tej znajdzie się także odlew pomnika dłuta Franciszka Świdra, przedstawiający hutnika. Pomnik ten zostanie postawiony w Trzyńcu. (Wystawa malarska SLA w Cz. Cieszynie. GL nr 58, 18.5.1952) 30

Spadkobiercy Kubisza U podnóża Beskidów pod Godulą na rzece Stonawce leży Gnojnik, jedna z 31 miejscowości zaolziańskich, w których ludność polska stanowi jeszcze ponad 10 procent mieszkańców i ma prawo do ubiegania się o dwujęzyczne napisy. Według ustaleń październikowego posiedzenia gminnej komisji ds. mniejszości narodowych, której członkiem jest również prezes Miejscowego Koła PZKO w Gnojniku Paweł Pieter, napisy w języku polskim powinny już zawisnąć na budynku Urzędu Gminy oraz na urzędzie budowlanym i bibliotece. Na tablicach przy drogach wjazdowych dwujęzyczne napisy umieszczone zostaną według nowych zasad po wejściu w życie rozporządzenia Ministerstwa Transportu. Zmiana napisów na dworcu kolejowym leży w kompetencji starosty gminy. Podczas spisu ludności w 2001 r. z 1446 mieszkańców Gnojnika 166 osób zadeklarowało narodowość polską. Koło PZKO liczyło wtedy 102 członków, w następnych trzech latach zeszczuplało troszeczkę, ale od 2004 r. wykazuje stabilizację, ma 94 członków.

Obchody 60-lecia MK. 12

2008


gnojnik

Plony za maszyny

Wycieczka do Bystrowan.

Jak w rodzinie

Gnojnickie MK PZKO jest jednym z tych, w których pasje społecznikowskie przechodzą z pokolenia na pokolenie. Powiązania rodzinne pomagają w podtrzymywaniu tradycji, stanowią też element aktywizujący. Organizując imprezę pezetkaowską, przygotowuje się ją trochę tak, jak dla swoich najbliższych. I chce się iść na akcję, na której można poplotkować z krewnymi, przyjaciółmi, znajomymi. Nie potrzeba wtedy wielkich słów o pobudkach patriotycznych, to, że duch polskości jest wśród obecnych, rozumie się samo przez się. Dzięki sprzyjającym warunkom lista członków Koła nie kurczy się dramatycznie. Co prawda najstarsi, którzy Koło zakładali i związali z nim często całe swoje dorosłe życie, odchodzą powoli na wieczność, rośnie jednak narybek. Gnojniccy

pezetkaowcy cieszyli się ostatnio z dwóch nowo przyjętych członków. Wielkie znaczenie mają dobrosąsiedzkie stosunki z polską szkołą. Współpraca Koła i szkoły oznacza bliskie kontakty osób wszystkich generacji. Najmłodsi, przedszkolacy i uczniowie szkoły, biorą udział w imprezach Koła, występują z programami artystycznymi nie tylko dla swoich rodziców, ale i dla starszych pokoleń oraz dla widzów niekoniecznie połączonych z nimi więzami krwi. Ponieważ gnojnicka placówka edukacyjna jest szkołą zbiorczą i jej uczniami są również dzieci z okolicznych miejscowości, uczestniczy w imprezach kół PZKO we wszystkich tych wioskach. W ten sposób mieszkańcy lepiej poznają się nawzajem i sprawą naturalną wydaje się także wzajemna współpraca MK wokół Gnojnika.

Stały rozwój naszego przemysłu zawdzięczamy przede wszystkim klasie robotniczej. Nasi rolnicy otrzymują od klasy robotniczej więcej towarów przemysłowych, traktorów, nawozów sztucznych. Na nas rolnikach ciąży przeto wielka odpowiedzialność. Musimy uczynić wszystko, aby się odwdzięczyć za tę pomoc. Na odcinku rolniczym możemy się odwzajemnić przede wszystkim za pomocą wzmagania codziennej walki o wysokie plony, o większą ilość produktów rolniczych tak, aby z honorem obstać w realizowanym planie produkcji rolniczej. Obecnie, gdy akcja podpisywania umów dostawy płodów rolniczych jest w pełnym toku, powinien każdy rolnik wywiązać się ze swego zadania należycie. Mamy przykłady, że wielu rolników w pow. karwińskim zakontraktowało swoje dostawy z nadwyżką. Oddadzą państwu więcej mięsa, mleka, jajek i innych produktów rolniczych. Jedną z najgorszych gmin, gdzie akcja umów rolniczych idzie leniwo, są Wierzniowice. W tej wyłącznie rolniczej miejscowości panują dotąd „kumoterskie” stosunki. (Kontraktacja dostaw w powiecie karwińskim jest w toku. GL nr 59, 20.5.1952)

Ludówka Morcinka

Dom PZKO w Gnojniku otwarto w 1987 r. 12

2008

Jedna ze starych szkół górniczej Karwiny, a to szkoła ludowa na Granicach, obchodzi w tym r. swój 50-letni Jubileusz. Szkoła za całe 50 lat istnienia wypuściła ze swoich murów tysiące wychowanków, którzy w 70 proc. są górnikami czy sztygarami, czy nawet inżynierami. Poszczycić się również może jednym z najbardziej sławnych wychowanków szkoły, dziś wielkim literatem Polski Gustawem Morcinkiem, który mile wspomina chwile spędzone w szkole na Granicach. Dalsi wychowankowie to kolejarze, nauczyciele, urzędnicy, kupcy i inni. Szkoła ta była od samego początku szkołą polską z jedyną przerwą podczas ostatniej strasznej wojny 31


szlakiem kół pzko

światowej. Na budynku nie zmieniło się nic z jego pierwotnego wyglądu. Czerwone cegły z białą frontową bramą stoją tak jak stały przed 50 laty. Każdy przechodzący obok szkoły zwraca głowę w jej stronę i wspomina chwile spędzone w jej murach, boć te na pewno były najpiękniejsze, i powtarza w duchu z Gustawem Morcinkiem jego słowa: „Wdzięczny jestem polskiej szkole ludowej na Granicach za to wszystko, co mi dała na życie – a dała mi bardzo dużo!” (Abrahamowiny szkoły na Granicach 1902-1952. GL nr 59, 20.5.1952)

Apel do honoru widza W niedzielę 18 maja przyjeżdża Scena Polska do Trzyńca, a w tym samym dniu PZKO organizuje wycieczkę poza Trzyniec? Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby sala była wypełniona publiką jak na poprzednich przedstawieniach. Niestety! O godzinie 7 znajdowała się na sali grupka widzów, a z chwilą rozpoczęcia przedstawienia trzy takie grupki. Jestem przekonany, że coś takiego zdarzyło się pierwszy i ostatni raz i że w przyszłości nie tylko Zarząd PZKO, ale cała Polonia trzyniecka będzie uważała za swój punkt honoru, by sala na przedstawieniach Sceny Polskiej była wypełniona po brzegi. Bo zważmy tylko, kto pracuje w Scenie Polskiej. Sami zapaleńcy, idealiści, którzy rzucili swoje posady, lepsze zarobki tylko po to, by oddać się bez reszty krzewieniu kultury. Zrobili to po to, by nam od czasu do czasu pokazać prawdziwy teatr. Mamyż więc zawieść pokładane w nas nadzieje? (Nie wie lewica, co robi prawica. GL nr 60, 22.5.1952)

Stoisko MK na gnojnickiej „Majówce“

Śpiew łączy

Najlepszym przykładem takiej współpracy jest chór mieszany Godulan–Ropica. W 1950 r. powstał w Kole chór mieszany pod batutą Karola Płocicy, następnie chórem dyrygowali Jan Kołder i Wiktor Kubica. Kubica został też pierwszym dyrygentem chóru mieszanego obwodu gnojnickiego, który przyjął nazwę Godulan. Tworzyli go chórzyści z Ligotki Kameralnej, Gnojnika, Trzycieża, Śmiłowic, Trzanowic, Toszonowic Górnych, Wielopola, a nawet Gutów i Rzeki. Po Kubicy pałeczkę dyrygencką trzymali Józef Firla, Władysław Młynek, Karol Klus. Na początku lat 60. chór przerwał działalność. W latach 1964-67 śpiewał w Gnojniku chór żeński pod baturą Władysława Cieślara.

Cieślar został nowym dyrygentem Godulana po wznowieniu jego pracy w 1975 r. Kierował nim do 1987 r. oraz w latach 1993-99, natomiast w latach 198793 za pulpiterm dyrygenckim stała Irena Krzyżanek. Chór brał udział w konkursach i przeglądach śpiewaczych, we wszystkich Festiwalach PZKO, koncertował nie tylko na Zaolziu, często wyjeżdżał do Polski, występował m.in. w Łambinowicach, Kofrantowie, Nysie, Bochni, Wieliczce, Kłodzku, Ustroniu. W 1996 r. chór połączył swe siły z zespołem z Ropicy i od tej pory występuje pod nazwą Godulan–Ropica. Zrzesza śpiewaków z kilku miejscowości. Od 1999 r. kierował nim Henryk Kotas, obecnie zespół koncertuje pod batutą Alojzego Kalety.

Szachami walczyć o pokój W dniu 10 maja odbył się w Darkowie Wieczór Kulturalny, urządzony przez miejscowy PZKO z okazji zakończenia turnieju szachowego rozegranego przez członków Sekcji Szachowej. Na program złożyły się występy miejscowego chóru mieszanego Lira pod batutą K. Gąsiora, referat polityczny tow. 32

W kwietniu 2006 r. obchodzono 20-lecie Domu PZKO. 12

2008


gnojnik Patronat „starego nauczyciela”

Gnojnickie Koło PZKO powstało pod koniec 1947 r. Jednym z założycieli był Andrzej Kubisz, syn nauczyciela i poety Jana Kubisza. Pierwszym prezesem został Józef Franek, Kołem kierowali też m.in. Władysław Cieślar, Zbigniew Kowalczyk, Jan Buława, obecnie na czele zarządu stoi Paweł Pieter. W latach 60. w MK rozwijał się teatr amatorski. Sięgano i po sztuki bardziej ambitne, grano m.in. „Chorego z urojenia”, „Karpackich górali”. Głównym reżyserem był Ludwik Kowalczyk, występowali m.in. Stefan Michalik, Karol Płocica, Andrzej Kubisz, rodziny Dordów i Kowalczyków, a także amatorzy zamiejscowi, np. Zofia Wanok czy Karol Filipiec. Ciekawą inicjatywą, łączoną przede wszystkim z nazwiskami Władysława Cieślara, Jerzego Nikodema, Anny i Pawła Przeczków, stała się zapoczątkowana w latach 70. akcja turystyczna Beskidy, która polegała na organizowaniu wycieczek w góry, najczęściej te najbliższe, dla całego obwodu gnojnickiego. Koła otrzymywały punkty za uczestnictwo, wyłaniano zwycięzcę. Sezon rozpoczynała i kończyła zabawa taneczna. Filarem Koła jest Klub Kobiet, obecnie spotyka się ok. 10 pań. Ze zmienną aktywnością pracuje Klub Młodych, który miał swój okres świetności, kiedy istniała grupa muzyczna. Teraz młodzi gnojniczanie tańczą w zespołach tanecznych, które działają w okolicznym miejscowościach. MK współpracuje z ośrodkiem kultury i zespołem regionalnym z Gnojnika, miejscowości o tej samej nazwie w Polsce.

Wycieczka na Pustewny. Koło, w którym organizowane są wigilijki, smażenie jajecznicy, pieczenie placków, prelekcje, zawody sportowe w kręglach itd., ma do dyspozycji własny Domu PZKO. Jest to odremontowany dawny młyn państwa Rakowskich, leży obok szkoły i nadano mu imię Jana Kubisza. Otwarty został w 1987 r. Po niemal 20 latach przystąpiono do następnego remontu, nowe wyposażenie otrzymała kuchnia, unowocześnione zostały sanitariaty. W kwietniu 2006 r. odbyły się uroczyste obchody jubileuszu 20-lecia Domu PZKO im. Jana Kubisza, podczas których nie zabrakło występu chóru Godulan-Ropica pod batutą A. Kalety oraz uczniów gnojnickiej szkoły. czesława rudnik

Obchody 20-lecia Domu PZKO. 12

2008

W. Sembola na temat przyjaźni czechosłowacko-polskiej oraz referat okolicznościowy tow. J. Ondrusza o międzynarodowym znaczeniu szachów, które zbliżają narody i są poważnym wkładem w walce o pokój. Sekcja szachowa PZKO w Darkowie liczy na razie 16 członków narodowości polskiej i czeskiej. Wszyscy członkowie wzięli udział w turnieju, a 8 z nich zdobyło wartościowe nagrody, ufundowane przez koło PZKO. (Szachiści darkowscy przy pracy. GL nr 61, 25.5.1952)

Pochwała ministra osobista Zespół taneczny PZKO z Lutyni Górnej pod kierownictwem ob. Bednarza Bronisława spotkał w ostatnim czasie wielki zaszczyt wystąpienia na uroczystościach ogólnopaństwowych w Strażnicy. Był to bowiem jedyny zespół polski z ogólnej liczby 30 zespołów, jakie brały tam udział w uroczystościach przeglądu Twórczości Ludowej. W swej pracy może się zespół ten poszczycić wieloma występami od początku swego istnienia. Do najważniejszych występów, którymi godnie reprezentował nasz Śląsk, można zaliczyć występy na Targach Praskich, na Wystawie Rolniczej w Pradze, na Donbasie, na okręgowym festynie PZKO oraz na brygadzie kulturalnej w Starych Spławach. Wspominając o występie zespołu lutyńskiego w Hronowie, stwierdzić trzeba, że odniósł tam wielki sukces, albowiem otrzymał osobistą pochwałę ministra profesora Zd. Nejedlego. Pracy tego zespołu nie naruszają różne przeszkody, na jakie napotyka. Ukoronowaniem swych licznych występów to występ na ogólnopaństwowym przeglądzie Twórczości Ludowej w Strażnicy, jaki miał miejsce w dniach 27, 28 i 29 czerwca 1952. Po przerwie wakacyjnej zespół taneczny PZKO z Lutyni Górnej przystąpi do rozszerzenia swego programu o dalsze tańce ludowe i pieśni i żywimy nadzieję, że spotka się z jeszcze większym uznaniem i zainteresowaniem ze strony kompetentnych czynników. (Występ w Strażnicy to nowy sukces Zespołu Tanecznego z Górnej Lutyni. GL nr 79, 6.7.1952) 33


aneks

Między prawdą a zmyśleniem (Przygotowanie do wieczoru autorskiego)

D

ziałający przy Muzeum Ustrońskim oddział Zbiory Marii Skalickiej prowadzi od kilku lat Klub Propozycji, który staraniem Ireny Maliborskiej urządza m. in. regularne spotkania z działaczami kultury Zaolzia. 19. 11. w ramach tego cyklu zorganizował powięcony literaturze zaolziańskiej wieczór autorski Kazimierza Kaszpera i Jacka Sikory. Szczególnego wymiaru nadaje ustrońskim spotkaniom publiczność. Jest ona doskonale zorientowana w problematyce historyczno-politycznej regionu okresu międzywojnia, posiada jednak luki w zakresie przemian społeczno-kulturowych, jakimi została objęta jego część zaolziańska w dobie komunizmu. I właśnie potrzeba usnięcia tych luk – oraz potrzeba objaśnienia sobie kierunków i konsekwencji aktualnie przebiegających przemian w kraju i na świecie – decyduje o natężeniu intelektualnym prowadzonych rozmów. Każde więc spotkanie przekształca się w rodzaj forum dyskusyjnego, obejmującego niezwykle szerokie, niekoniecznie korespondujące z tytułowym tematem, spektrum spraw i problemów. Podobnie było podczas wieczoru listopadowego. Zaproponowana przez Kaszpera opcja interpretacyjna zjawisk literackich i postaw twórczych zaowocowała wymianą opinii na tematy dotyczące zwłaszcza psychologicznych i politycznych uwarunkowań zachowań ludzi. Z tego punktu widzenia rozważano więc m. in. przyczyny nikłego udziału Zaolzian w imprezach kulturalnoartystycznych prawobrzeżnej części Śląska Cieszyńskiego, i to po usunięciu już kontroli granicznej; zastanawiano się nad procesami, które doprowadziły do usunięcia z zaolziańskiej tożsamości składnika śląskiego – tak oczywistego jeszcze w świadomości przynależności narodowej poety Jana Kubisza; podejmowano problematykę wpływu środowisk akademickich – krakowskiego (Kaszper) bądź praskiego (Sikora) – na późniejsze postawy zawodowe i wybory życiowe absolwentów wyższych uczelni.

34

J. Sikora: Kazimierz Kaszper jest przedstawicielem pokolenia poetyckiego określanego mianem Światłocieni – od tytułu zbioru poetyckiego trzech autorów: Tadeusza Wantuły, Jana Daniela Zolicha i Kaszpera właśnie, który ukazał się w ostrawskim wydawnictwie Profil w 1976 r. Bogusław Sławomir Kunda pisał wtedy na łamach „Życia Literackiego”: „Trzej debiutanci mają nad innymi swoimi krajanami tę przewagę, że jako pierwsi tamtejsi pisarze studiowali w Polsce, i ze studiów tych umieli właściwie skorzystać. (…) Autorem najbardziej dojrzałym i o największym dorobku jest Kaszper. (…) Kluczem do jego poezji może być „Glosa do »Barbarzyńcy w ogrodzie«”: niestety nie pozbieram już tych okruchów rozpadły się w pył ulotniły w powietrze już nawet nie oddycham nimi amfory kojarzą się z fajką a glina z porządkiem Zasadniczym motywem jego wierszy jest rozpad, ewokowany przy pomocy wielu uzupełniających się określeń: „cmentarze mojej dumy”, „pobojowisko”, „śmietnisko”, „mój dom skazany na zagracenie”, „makulatura”, „ze stołu zostały już tylko drzazgi”, „kikuty martwych korzeni”, „zbutwiały język”, „usypisko”. Ale rozpad ów nie jest motywem jednoznacznie negatywnym, nie wynika z niego odrzucenie świata. Rozpadają się rzeczy materialne, instytucje, butwieją możliwości porozumienia, ale też następuje wdrażanie do społecznego porządku, rozpad iluzji, jakie na temat świata i jego możliwości żywił podmiot liryczny.” Warto przypomnieć, że wiersze ze „Światłocieni” powstały w pierwszej połowie lat 70. XX w. – w czasie, kiedy w Czechosłowacji obowiązywała polityczna „normalizacja”, czyli powrót do stalinowskich nieomal ograniczeń życia społecznego i kulturalnego. W związku z tym rodzi się pytanie: czy ta polityczna okoliczność

miała jakiś wpływ na treść tych wierszy? Czy pisałeś je z zamiarem polemizowania z rzeczywistością polityczną w kraju? K. Kaszper: I tak, i nie. Poezja niekoniecznie bowiem musi wyrastać z refleksji nad tym, co dzieje się w dookolnym świecie. Jeśli powiem, że tak, to będę miał na myśli klimat, w jakim żyliśmy na przełomie lat 60. i 70. w Krakowie – klimat właściwej dla tego miasta dekadencji z okresu modernizmu, który teraz, pod wpływem wydarzeń 1968 roku i związanych z nimi reperkusji władz, powrócił i zawładnął umysłami młodych ludzi. A więc tak, w tym sensie rzeczywistość polityczna leżała gdzieś na dnie tych wierszy. Przyznam jednak, że bliższa jest mi odpowiedź „nie”. Dla mnie, jako Zaolziaka, ważniejsza od politycznej wykładni czasu, w którym żyliśmy, była wykładnia kondycji społeczno-kulturowej i narodowej społeczności zaolziańskiej. Bo wtedy – jak rozumiałem – właśnie te składniki decydujące o poczuciu tożsamości zaolziańskiego Polaka zaczęły ulegać rozkładowi. Podejrzewam, że u podłoża tych tekstów leażało też przeczucie moralnego zła jako niszczycielskiej siły, która rządzi światem i prowadzi go nieuchronnie do katastrofy. Właśnie fałsz, obłuda i cynizm, te znaki ludzkiej pychy i czynniki rozpadu wartości, są berłem i koroną współczesnego świata. Ale o tym wiem na pewno dopiero dziś, jako chłopak mogłem to tylko niejasno odgadywać. J. Sikora: Sugerujesz, że istotny był wtedy dla ciebie etyczny wymiar twórczości? K. Kaszper: W sferze podświadomości, która, jak wiadomo, najbardziej wpływa na proces twórczy, na pewno tak. Ale z dzisiejszej perspektywy powiedziałbym, że istotny wtedy – a niepomiernie bardziej dziś – był dla mnie etyczny wymiar życia w ogóle, a więc tak w sensie jednostkowym, jak w publicznym, społecznym i politycznym. W wieku nastu czy dwudziestu paru lat o znaczeniu etyki w formowaniu własnej osobowości i ładu świata podpowiada jeszcze człowiekowi sumienie – zbiór zasad nadanych mu przez siłę wyższą lub wpojonych przez rodziców. Z upływem czasu ten porządek sumienia zaczyna się jednak przekładać 12

2008


na porządek umysłu – sposób postrzegania zachowań ludzi i wyciągania wniosków o stanie świata i kierunku jego przeobrażeń. I wtedy dopiero okazuje się, jak bardzo ludzkość sprzeniewierza się pryncypiom. Jak łatwo za byle obietnicę doraźnej korzyści obłaskawia kłamstwo i zaczyna uprawiać niekulturę obłudy. Potencjał pisarski jest zupełnie bezbronny wobec tego deprymującego poznania. J. Sikora: Dlaczego? Przecież właśnie wtedy pisarz ma okazję przywdziania togi wielkiego moralizatora i nawracania ludzi na drogę cnoty. W literaturze polskiej mamy niezliczone przykłady takich przepoczwarzeń, które nie tylko że nie prowadziły do uwiądu twórczości, ale wręcz do jej erupcji. K. Kaszper: Tak, pod warunkiem, że pisarz w swojej analizie upadków moralnych narodu, ludzkości czy po prostu własnych zatrzymał się na jakimś nieprzekraczalnym z jego punktu widzenia progu. Takimi progami, które spłycają analizę i w rezultacie uniemożliwiają poznanie w sferze narodowej są mity. Choćby mit wolności, który usprawiedliwia agresję i każe historiografom narodowym ujmować np. polską rzeź na Hiszpanach pod Samosierrą w kategoriach walki o dobro powszechne. Tymczasem wtedy szło o dobro narodowe – o przekonanie Napoleona, że Polaków warto było nawet częściowo wyzwolić z niewoli rosyjskiej, nadając np. Księstwu Warszawskiemu nowoczesną konstytucję. W efekcie udrapowany w mit wolności narodowy koniunkturalizm – nazywany przez historyków patriotyczną strategią polityczną – został wydźwignięty na piedestał wyższej racji moralnej. I żeby nikt nie śmiał zgłaszać wątpliwości, wszystkie akcje tego typu – bo przecież było ich dużo więcej – zakryto kneblem uniwersalistycznego hasła „za wolność waszą i naszą”. Wnioski jakie z tego wynikają są straszne. Pisarz wierny wykładni etycznej musi dążyć do przekroczenia bariery narodowego mitu, ale przekraczając ją, ryzykuje nie tylko odcięcie się od pępowiny narodowej mitologii, ale także od optymistycznego ładunku własnego potencjału twórczego. Bo każda twórczość jest w istocie projekcją jakiegoś składnika optymistycznego ładu świata. J. Sikora: Dlatego zaproponowałeś nazwać dzisiejsze spotkanie „Między prawdą a zmyśleniem”? K. Kaszper: Żeby uczciwie podjąć problem obecności literatury w życiu człowieka, narodu i – przepraszam za tupet – ludzkości. Żebyśmy zwrócili uwagę na fakt, że literatura – nawet kierując się uznanymi za cnotliwe przesłankami – może tworzyć rzeczywistość daleką od prawdy. Innymi słowy – że może ona „zmyślać” (ale nie w sensie: fabularyzować). Jest to o tyle niebezpieczne, że posiadając jednocześnie właściwości mitotwórcze, może wyposażać ludzi w zespoły wierzeń nie mające nic wspólnego z faktami historycznymi ani z towarzyszącymi im działaniami i postawami ludzi. J. Sikora: Po co jest komu potrzebna taka wiedza? K. Kaszper: Szczerze mówiąc – nie wiem. Mnie osobiście poznanie tego mechanizmu uodporniło na hasła bogoojczyźnianego patriotyzmu, którymi tak zręcznie posługiwali się pisarze postromantyczni, a po które z tak cynicznym wyrachowaniem nadal sięgają niektórzy polscy politycy. Oznacza to, że zrozumiałem, iż kamuflaż ma się dobrze. A nawet coraz lepiej. 12

2008

 wojsław suchta

wymiary literatury

Jacek Sikora

Kazimierz Kaszper

***

Via Appia Cupiditas

Cóż się stało z nami Gdzieśmy odeszli z tego listopada - kulejąc Grudniowy rynek topi się w kałużach i spływa w ostatnich dniach Adwentu Nie ma wspólnoty zapominamy o bliźnich Co się stało – niby nic a odeszliśmy tak daleko – do własnych domów gdzie staramy się usprawiedliwiać własne grzechy przy sztucznej choince

List z Jabłonkowa

Wierzę proszę pana bo cóż mi pozostało Szukam aniołów w ciężarówkach z betonem cukierni przy głównej ulicy w kolejce na przejściu granicznym A one są wśród nas zapalają papierosa i nucą pod nosem sprośne piosenki by w refrenie dodać swojskie Alleluja czy Hosanna A gdy się dobrze przyjrzeć spotkasz św. Franciszka Już dawno się nie golił i nie spał w łóżku Chodzi w Adwent po knajpie zaczepia przyjezdnych

kondukt posuwał się żwawo naprzód kapłan ministrant ministrant grabarz kompania druidów w aksamitnych rękawiczkach przechodnie ze zrozumieniem pochylali głowy i padali na kolana chociaż dawno nie smakowali tak wyszukanej parady śmierci i zmartwychwstania wolny od przeszłości wolny od przeszłości kapłan namaszczał karłów tekstem z wizytówek nowego kandydata na boga wolny od teraz wolny od teraz ministranci wyzwalali okolicę z zużytych herosów kozikiem biesiadnym dworaków z zaciągu grabarz faksował trupy pod symbolem jemioły demokracji kondukt posuwał się żwawo naprzód gościniec obrastał katakumbami żywych umarłych

I mówi że zapomniał Boga w gębie czekając na wigilijny wieczór 35


i

n

polska

s

p

i

r

a

Sztuka niechciana Posłanka PiS Anna Paluch zgłosiła propozycję usunięcia z góry Snozka k. Czorsztyna pomnika „Organy” Władysława Hasiora, zadedykowanego „poległym w walce o utrwalenie władzy ludowej na Podhalu”. – Osobiście pomnik Hasiora mi się nie podoba. Nie widzę powodu, żeby tam sterczał – powiedziała. Nie można wykluczyć, że po tym wystąpieniu jedno z najwybitniejszych dzieł rzeźbiarza zostanie pocięte na złom. Po 1989 r. wokół pomnika zaczęły się dziać niedobre rzeczy. W rozmowie dla „Polityki” w 1997 r. artysta opowiadał: „W 1990 r. przyszedł do mnie na wywiad dziennikarz z pewnego bojowego tygodnika poznańskiego i od drzwi poczułem, że chce mnie zastrzelić. I oczywiście, pierwsze pytanie od razu o pomnik”. A parę lat wcze-

Władysław Hasior (1928 – 1999)

śniej, w rozpisanej przez „Rocznik Rzeźby Polskiej” ankiecie pod hasłem „Dlaczego robiłem pomniki?”, wyznawał: „Należy w nim dostrzec inną wartość moralną niż ta, dla której został postawiony. Ja w tym pomniku dostrzegam dramat młodych ludzi, którzy zza węgła do siebie strzelając, ginęli z inspiracji swoich anonimowych wielkich przywódców i oni brali udział w czymś, co było oszustwem moralnym. Pomnik jest dowodem na to, że przeżywaliśmy dramatyczne konflikty w całym procesie rozwoju państwa polskiego”. Ostatecznie dzieło ocalało, ale niekonserwowane, wystawione na działanie sił przyrody – niszczało. Wkrótce po otwarciu (1966), pod pozorem zakłócania ciszy i płoszenia zwierząt, zostały zdemontowane

Urodzony w Nowym Sączum polski artysta rzeźbiarz, malarz i scenograf związany z Podhalem. W latach 1947-52 uczył się w Państwowym Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem pod kierunkiem prof. Antoniego Kenara, w latach 1952-58 studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie pod kierunkiem prof. Mariana Wnuka. W 1959 r. otrzymał stypendium francuskiego Ministra Kultury, studiując w pracowni rzeź-

36

c

j

e

Krytycy o pomniku „Organy” MARIUSZ HERMANSDORFER: Po raz pierwszy ujawnia (Hasior) w tym dziele wyjątkowe predyspozycje do tworzena kompozycji świetnie wkomponowanych w przestrzeń. (Dewastacja) Nie umniejsza w niczym znaczenia i wartości artystycznej samego monumentu – oryginalnego w skali światowej, wybitnego w polskiej. IRENA GRZESIUK-OLSZEWSKA: Nowatorstwo myśli Hasiora czyni z tego pomnika dzieło o wartościach niepodważalnych.

HANNA KIRCHNER: Jest niewątpliwie najoryginalniejszym pomnikiem polskim i rewelacją jedyną tego rodzaju w skali światowej. elementy „grające” i od tej pory akustyczny składnik pomnika nigdy już nie zafunkcjonował („Organy” miały być pierwszym grającym pomnikiem w Europie). Sam Hasior też nie miał życia usłanego różami. Przez blisko 10 lat nie pozwalano mu wystawiać za granicą, choć był to czas, gdy równać się mógł z najlepszymi. Jego ówczesne assamblaże uważa się za jedne z pierwszych w świecie, równoległe do tych, które wychodziły z pracowni wielkich twórców popartu. Gdyby pokazano jego dzieła na Biennale w Wenecji, mógłby zrobić światową karierę. Zielone światło, jakie zapalono dla jego sztuki dopiero pod koniec lat 60., przysporzyło mu ogromnej popularności w kraju, ale okazało się już spóźnione w stosunku do świata.  PS-k Źródło: „Polityka”, Internet

biarza Ossipa Zadkine’a w Paryżu. Wystawiał indywidualnie oraz brał udział w wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Jego twórczość nawiązuje do nowoczesnych prądów artystycznych (surrealizmu, rzeźby abstrakcyjnej, nowego realizmu), ale także do tradycyjnego rzemiosła i wytwórczości o charakterze ludowym. Hasior wykorzystywał w swych pracach przedmioty gotowe – „zużyte rekwizyty codzienności”, które kolekcjonował w swoim domu w Zakopanem. Do szczególnie cenionych prac zalicza się: „Niobe” (1961), „Przesłuchiwanym” (1964), cykl „Sztandary” (1965-75), „Golgota” (1971), „Czarny krajobraz I – Dzieciom Zamojszczyzny” (1974), „Wyszywanie charakteru” (1974), „Przesłuchanie anioła” (1980). A spośród pomników i rzeźb plenerowych: „Ratownikom górskim w Zakopanem” (1959), „Rozstrzelanym partyzantom w Kuźnicach” (1964), „Organy” (1966), „Płonąca Pieta koło Kopenhagi” (1972), „Słoneczny rydwan w Södertälje” (Szwecja, 1972), „Ogniste ptaki” (Szczecin, 1975), „Płomienne ptaki” (Koszalin, 1977). 12

2008


i

film

n

s

Artysta i mistrz W wieku 84 lat zmarł 9.11.2008 r. w Warszawie Stanisław Różewicz, jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów filmowych, mistrz i autorytet dla młodszych pokoleń artystów, człowiek wyjątkowo zasłużony dla polskiej kinematografii. „Nie tańczył z gwiazdami i nie jeździł na lodzie – napisała Barbara Hollender. – Nawet, choć bardzo tego chciał, nie kręcił ostatnio filmów. Pisał scenariusze, ale nie potrafił się przebijać z nimi przez dzisiejszy świat kina. Nie bywał na bankietach, nie wyczekiwał pod drzwiami sponsorów, nie przemierzał telewizyjnych korytarzy.” Od swojego debiutu („Trudna miłość”, 1954) nakręcił ponad 20 filmów. Rozliczał się w nich z przeszłością, opowiadał o ludziach naznaczonych wojną, skomplikowanych relacjach między osobami bliskimi. Robił to niesztampowo. Nie dawał się porwać romantycznym mitom, pokazywał dramaty ludzi, którzy muszą dokonać trudnych życiowych wyborów. Jego filmy, zazwyczaj wyciszone, złożone z niuansów i detali, przejmują prawdą i wnikliwością obserwacji. Różewicz nie wpisywał się w żadne nurty i szkoły. Był wierny sobie, bronił wartości, jakie wyniósł z rodzinnego domu: miłości, przyjaźni, wierności, uczciwości. W historii polskiego kina zostanie również jako założyciel (1967) i wieloletni kierownik artystyczny Zespołu Filmowego Tor – swoistego fenomenu w krajobrazie polskiej kinematografii. W zespole tym wyrośli i dojrzeli tacy reżyserzy jak Krzysztof Zanussi, Edward Żebrowski, Janusz Majewski, Antoni Krauze, Wojciech Marczewski. W nim narodził się jako fabularzysta Krzysztof Kieślowski, w nim zaczynał Filip Bajon. Żeby dostać się do Toru, nie wystarczyło być ciekawym artystą. Trzeba było również być przyzwoitym człowiekiem. – Świnia, ale zdolny – myślę, że taka postać długo by się w Torze nie utrzymała. Obowiązywały pewne maniery, sposób zachowania – mówił Marczewski. Różewicz od dłuższego czasu zmagał się z ciężką chorobą. Nie udzielał już wywiadów, nie zaprzątał nikomu głowy swoimi dolegliwościami. Znajomym mówił: „Nie wychodzę dzisiaj z domu, bo mam jakieś nerwobóle”. Odszedł tak, jak żył. Cicho, bez rozgłosu. PM Źródło: „Rzeczpospolita”, Internet 12

2008

p

i

r

archeologia

a

c

j

e

Tajemnice Karakorum Od kilku lat niemieccy i mongolscy archeolodzy prowadzą badania w Karakorum, średniowiecznej stolicy imperium mongolskiego. Pozwalają one spojrzeć z nowej perspektywy na to stworzone przez Czyngis-chana (urodzony między 1155 a 1167 r.) ogromne, sięgające od Morza Japońskiego po Bliski Wschód, państwo. Czyngis-chan spędzał jeszcze całe życie w siodle i sypiał w jurcie, ale już jego syn Ugedej zdał sobie sprawę, że – jak mówi chińskie przysłowie – „królestwo można zdobyć z końskiego grzbietu, jednak zarządzać nim stamtąd nie sposób”. Ponieważ zachowanie kontroli nad podbitymi terytoriami zagwarantować może jedynie sprawna administracja, Ugedej kazał zbudować nową stolicę – Karakorum. Budowę wału miejskiego i okręgu pałacowego rozpoczęto już po śmierci Czyngischana w 1227 r. Naukowcy przez lata byli przekonani, że udało im się zlokalizować pałac, tymczasem najnowsze badania wykazały, że to, co uważano za ruiny Wielkiej Hali pałacowej, to pozostałości zbudowanej w XIII w. buddyjskiej świątyni. Po przeprowadzeniu badań topograficznych i geomagnetycznych oczom badaczy ukazał się plan średniowiecznej zabudowy Karakorum. Uchwycono pozostałości ulic pokrytych brukiem z nieregularnych płyt wapiennych, a w rzemieślniczo-handlowej

dzielnicy miasta natrafiono na warsztaty i kuźnie oraz domy z podpodłogowym ogrzewaniem. Zarówno typowo chińskie przedmioty znajdowane w dzielnicy rzemieślników, jak i pozostałości chińskich pieców z końca XIII w., służących do wypału ceramiki budowlanej (z której wznoszono najważniejsze budowle miasta), potwierdzają przekazy historyczne mówiące o tym, że większość rzemieślników sprowadzonych do budowy Karakorum pochodziła z północnych Chin. Wykopaliska w stolicy Wielkich Chanów zmieniają wyobrażenia o imperium Mongołów. Okazuje się, że szybko przystosowali się oni do nowej roli – panów świata. Dzięki wykorzystywaniu doświadczeń i umiejętności podbitych ludów nowa stolica stała się prawdziwym centrum administracyjnym imperium. W państwie Mongołów handel, transport, rzemiosło i nauka znalazły dogodne warunki do rozwoju, a daleko idąca tolerancja religijna i kulturowa stanowiła trwały fundament Pax Mongolica. Również bilans kontaktów Europy z tym azjatyckim imperium nie jest wyłącznie ujemny. Aż do XVI w. między Azją i Europą na nieznaną dotąd skalę rozwijała się intensywna wymiana, a szlakami handlowymi rozprzestrzeniały się nie tylko towary, ale także idee AK i zdobycze cywilizacyjne. Źródło: „Polityka”, Internet

Stanisław Różewicz

urodził się 16.8.1924 w Radomsku. Wyreżyserował m.in. filmy: „Trudna miłość”, „Wolne miasto”, „Miejsce na ziemi”, „Świadectwo urodzenia”, „Głos z tamtego świata”, „Piekło i niebo”, „Westerplatte”, „Samotność we dwoje”, „Drzwi w murze”, „Pasja”, „Ryś”, „Pensja pani Latter”, „Kobieta w kapeluszu”, „Nocny gość”. Był również autorem filmów dokumentalnych („Nasz starszy brat” – o Januszu Różewiczu, poecie i konspiratorze, który został zamordowany przez Niemców w 1944 r.) i autobiograficznych („Żywe obrazy”, „Kinema”, „Gdzie zabawki z tamtych lat”). Otrzymał szereg prestiżowych wyróżnień, m.in. Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki, gdyńskie Złote Lwy, Srebrny Medal na MFF w Moskwie (za „Kobietę w kapeluszu”), Srebrną Muszlę w San Sebastian (za „Drzwi w murze”). 37


salon sztuki Wymiary pokory

Przypominając sobie Władka Cejnara, którego brak już pełnych 10 lat boleśnie odczuwamy, przychodzi mi na myśl jedno słowo: pokora. Pokora wobec sztuki i wobec ludzi, wobec zadań, które przed nim postawił czas i które stawiał sobie sam. Z wyjątkiem pokory przed władzą. Ta niepokora wobec władzy dała znać o sobie już w młodości, gdy Władek wielokrotnie odrzucał składane przez niemieckich okupantów propozycje podpisania tzw. volkslisty i zrezygnowania z narodowości polskiej – pomimo iż z tego powodu nie mógł ukończyć studiów gimnazjalnych i został zmuszony do podjęcia pracy fizycznej przy wielkich piecach w Hucie Trzynieckiej. Podobnie niepokornego widzę go jako studenta krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych – z zapałem rozprawiającego o swych malarskich marzeniach w gronie kolegów w kawiarni Jama Michalikowa, na ścianie której po dziś dzień widnieje jego autograf z tamtych lat. Aby dla urzeczywistnienia swoich marzeń zdobyć jak najszersze podstawy, podjął nie tylko studia malarstwa u prof. prof. Fryderyka Pautscha i Zbigniewa Pronaszki, ale także scenografii u prof. Karola Frycza.

W. Szekspir – Komedia omyłek, Scena Czeska Teatru Cieszyńskiego, 1974 r.

władysław

12

2008


 władysław wojnar

cejnar

Od lewej: J. Słowacki – Kordian, Scena Polska Teatru Cieszyńskiego, 1965 r. Projekty kostiumów do sztuki W. Szekspira – Miarka za miarkę, Divadlo P. Jilemnického Žilina, 1964 r.

12

2008

W Bieszczadach, 1969 r.

Cieszyńska szkoła scenograficzna

Po ukończeniu studiów wrócił na Śląsk Cieszyński. Josef Zajíc, ówczesny dyrektor Teatru Cieszyńskiego, zauroczony jego dekoracją Balu PZKO w hotelu Piast, zapronował mu stanowisko scenografa, które objął dnia 15. 2. 1951 r. Mogłoby się wydawać, że od tej pory talent Władka ograniczył się wyłącznie do przestrzeni scenicznej. Nieprawda. Władysław Cejnar zrozumiał swą rolę inaczej. Z właściwą sobie pokorą podszedł do niej jak do obowiązku i posłannictwa: artystycznego oraz – w związku z powstałą niebawem Sceną Polską TC – posłannictwa ponadosobowego. Jak zanotował Władysław Sikora (pod pseudonimem Jan Kołek) w ulotnym druku SLA poświęconym jubileuszowi 55-lecia W. Cejnara – „konsekwencją tamtego wyboru było m. in. pojawienie się nowej gałęzi naszej sztuki plastycznej – scenografii”. Pokora wobec tekstu dramaturga przekształcała się jednak w świadomości Cejnara również w rodzaj twórczego wyzwania i artystycznej inspiracji. Wymóg respektowania poglądów współinscenizatorów, przede wszystkim reżysera, nie oznaczała jednak obniżenia swej roli do rangi służebnej, przeciwnie – ponownie stanowiła wyzwanie do aktywnego, obrazowego udziału w tworzeniu wspólnego dzieła. Plastyczna wizja Cejnara niejednokrotnie determinowała – i to w znacznym stopniu – ogólny wydźwięk inscenizacji. Ograniczenia, jakimi dla scenografa były niski budżet oraz konieczność uwzględnienia w projekcie niewielkich przestrzeni scenicznych w małomiasteczkowych i wiejskich przybytkach kultury, nie prowadziły nigdy do zubożenia u widzów jakości odbioru przedstawień. Dla Cejnara były one nawet do tego stopnia inspirujące, że z upływem lat – a twórczości scenograficznej poświęcał się on przez pełne cztery dekady – doprowadziły do ukształtowania się oryginalnej, indywidualnej poetyki. 39


salon sztuki Od realizmu do symbolizmu

Pierwsze kroki stawiał po wpływem polskiej szkoły realistycznej, co w tłumaczeniu na język scenografii oznacza, iż był przede wszystkim realistycznym projektantem wnętrz teatru pudełkowego. Ale właśnie trudności związane z funkcjonowaniem regionalnego teatru objazdowego skłaniały go coraz częściej do stosowania wyrazistych plastycznych znaków i symboli – a zatem prowadziły w kierunku właściwym dla nowoczesnej powojennej scenografii światowej. Nieprzypadkowo więc jego projekty były składnikiem czechosłowackich ekspozycji scenograficznych na światowych przeglądach w Pradze, Sao Paulo, Paryżu i w Rzymie. Był autorem ponad 350 projektów scenicznych (w większości towarzyszyły im projekty kostiumów, które współtworzyły wydźwięk artystyczny całego przedstawienia), i to nie tylko dla Teatru Cieszyńskiego, ale też dla teatrów w Brnie, Pradze, Ostrawie, Opawie, Szumperku, Koszycach, Żylinie (tutaj jako stały współpracownik działał w latach 1962-64), Bielsku-Białej, Sosnowcu czy w Zabrzu. Jak widać, opromieniał swą twórczą fantazją wszystkie boki cieszyńskiego trójstyku. O jego randze artystycznej świadczy fakt, że był zapraszany do współpracy inscenizatorskiej jeszcze długo po zakończeniu swych zawodowych związków z Teatrem Cieszyńskim (w 1981 r. zrezygnował ze stanowiska kierownika działu scenografii, które zajmował od swego powrotu z Żyliny w 1964 r., a w 1984 przeszedł na emeryturę). Jego ostatni projekt sceniczny (scenografia do sztuki Stanisława Grochowiaka „Król IV”) przypada na r. 1994. Chętnie dzielił się swymi doświadczeniami z młodszymi kolegami, również jego zasługą weszli na orbitę sławy tacy scenografowie, jak Józef Rozbrój, który w pewnym momencie objął nawet jego stanowisko szefa działu scenografii TC, a następnie Alexandr Babraj, do ubiegłego roku kierownik działu scenografii Morawsko-Śląskiego Teatru Narodowego w Ostrawie (obydwaj już niestety naśladowali swego mistrza w drodze do wieczności).

J. K. Tyl – Córka podpalacza, Scena Polska Teatru Cieszyńskiego, 1968 r.

J. Ruszkowski – J. Tuwim – Zuzana se nechce vdávat (Jadzia wdowa), Scena Czeska TD, 1977 r.

Wierność korzeniom

Nigdy nie zapomniał, skąd wyszedł (urodził się 31. 3. 1921 r. w rodzinie dąbrowskiego górnika). Bardzo aktywnie uczystniczył w polskim życiu kulturalnym Śląska CieP. Calderon de la Barca – Dama chochlik, Scena Czeska TD, 1980 r. 40

12

2008


M. Kočan – Gorący ziemniak, czyli przypowieść o Janosiku, Scena Polska TD, 1987 r.

A. Perrini – Srdce pirátky, Scena Czeska TD, 1966 r.

12

2008

szyńskiego. Jako plastyk współpracował z polskimi teatrami amatorskimi i z polskimi zespołami foklorystycznymi (Olza, Górnik, Rytmik), animował plastycznie najróżniejsze imprezy kulturalne i towarzyskie PZKO, jako grafik współuczestniczył w wydawaniu książek polskich pisarzy cieszyńskich oraz regionalnych polskich periodyków. Za swą twórczość i działalność kulturalną był wielokrotnie odznaczany, m. in. medalem „Zasłużony dla kultury polskiej”, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski – Polonia Restituta 1918 (1991), tytułem „Wzorowy pracownik kultury” (przyznanym przez Ministra Kultury CSRS w 1975 r.), oraz wieloma wyróżnieniami regionalnymi przyznawanymi przez instytucje w Ostrawie i Karwinie. Współpracował z szeregiem znakomitych reżyserów, wśród których można znaleźć takie nazwiska, jak: Stanisław Daczyński, Józef Wyszomirski, Jerzy Kaliszewski, Danuta Baduszkowa, Stefania Domańska czy Marek Opaliński (niezależnie od wyrazistych osobowości twórczych, które kształtowały oblicze artystyczne Teatru Cieszyńskiego jako jego stali pracownicy bądź stali gościnni reżyserzy, czyli: František Kordula, Josef Janík, Jarosłav Horan, František Čech, Franek Michalik, Alojzy Nowak, Henryk Boukołowski, Karol Suszka, Marek Mokrowiecki). Z uwagi na czasochłonność i liczbę projektów scenograficznych, na twórczość malarską nie pozostawało mu zbyt wiele czasu i energii. Poimo tego w 1962 r. zdobył główną nagrodę w konkursie plastycznym SLA w kategorii otwartej. Jego imię i dzieło zostały zapisane w „Słowniku czeskich i słowackich artystów plastyków 1950-1997”, wydanym przez ostrawskie Centrum Sztuk Plastycznych Chagall w 1998 r. Jego prace znajdują się w Sali Polskiej Sztuki na Zaolziu, funkcjonującej w Muzeum Okręgowym w Bielsku-Białej. Zmarł 7. 12. 1998 w Zakładzie Leczniczym dla Przewlekle Chorych w Orłowej. Ale kiedykolwiek zdarza mi się przyjść do Teatru Cieszyńskiego, zawsze mam poczucie, że mijam jego cień – tam na placu teatralnym, gdzie tak często przemykał między sceną a warsztatami dekoracyjnymi i szwalnią.  ladislav slíva

I. Druce – Największa świętość, Scena Polska TD, 1979 r. 41


wywiad

42

zaolziańskie towarzystwo fotograficzne


p r z e d s taw i a

 marcin kamiński

n o m i n o wa n e w p l e b i s c yc i e

J

indřich Štreit (rocznik 1946) ukończył Wydział Pedagogiki Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu i już w czasie studiów zaczął fotografować. W 1977 roku ukończył studia w Szkole Fotografii Artystycznej w Brnie. Tworzył cykle fotografii, m. in. dokumentował życie mieszkańców małej wioski Sovinec. Utrwalał na zdjęciach jak w archaiczny styl życia prowincji wnikają elementy nowoczesnej cywilizacji, ale też jak ludzie nakłaniani są przez oficjalną czechosłowacką propagandę do życia w obłudzie i zakłamaniu. Ale potrafił w szarej rzeczywistości znaleźć też od czasu do czasu coś radosnego: tęsknotę ludzi za pięknem, miłością i wiarą. Organizował na prowincji wystawy, koncerty i przedstawienia teatralne z udziałem artystów niekochanych przez reżim. Kiedy w 1982 roku Štreit wziął udział w zakazanej wystawie nieoficjalnych artystów w Pradze, został aresztowany i po trzymiesięcznym śledztwie skazany na dziesięć miesięcy więzienia z zawieszeniem na dwa lata. Pretekstem było kilka jego zdjęć, zinterpretowanych jako zniesławianie państwa i jego przedstawicieli. Wówczas skonfiskowano wiele fotografii i negatywów artysty, zakazano mu pracy w nauczycielstwie. Zaraz po uwolnieniu zaczął fotografować i organizować akcje kulturalne. W latach 90. nastąpiła radykalna zmiana: prześladowany fotograf stał się niemal kultową postacią czeskiej kultury i wykładowcą akademickim. Zaczął fotografować na całym świecie, ale styl jego fotografii nie uległ zmianie: odkrywa zwyczajnych ludzi, którzy mimo wielu odmienności są podobni do bohaterów zdjęć z czesko-polskiego pogranicza. Obecnie Jindřich Štreit jest docentem Instytutu Fotografii Twórczej Uniwersytetu Śląskiego w Opawie i Katedry Fotografii słynnej praskiej FAMU (tj. na Wydziale Filmowym i Telewizyjnym Akademii Sztuk Muzycznych w Pradze). W październiku br. był gościem ZTF na spotkaniu w Gutach. 

jindřichštreit

43


cieszyńskie panoptikum

C

hoinka

bożonarodzeniowa

Z reguły gospodarz przynosił do domu drzewko, najczęściej jodełkę, prosto z lasu, rankiem w dzień wigilijny. Zwyczaj ten rozpowszechniony był zwłaszcza w górach, np. w Żywieckiem, jeszcze w latach 80. i 90. XX w., czego osobiście doświadczyłem. Dziś niestety żywe drzewka zastępują sztuczne imitacje jodełek, sosen itp. Żywe drzewka hodowane na specjalnych farmach są bowiem dużo droższe i nie wytrzymują dłużej w ogrzanych domach.

Bombki, ptaszki, lajkoniki

Protestancki zwyczaj

Choinka to dziś niekwestionowany symbol świąt Bożego Narodzenia, ale historia jego powstania jest różnie interpretowana. Większość badaczy przyznaje, że tradycja choinek pojawiła się najpierw w Alzacji, gdzie ubierano je jabłkami i ozdobami z papieru. Wielkim zwolennikiem tego zwyczaju był np. Marcin Luter, który zalecał spędza-

Pocztówka z okresu zaboru austro-węgierskiego. nie świąt w zaciszu domowym. Tak więc stwiedzić możemy, że choinki narodziły się w protestanckich Niemczech. Kościół katolicki zwyczaj ten przejął i dziś prawie że w pełni zawłaszczył, ale niezależnie od tego choinka bożonarodzeniowa stała się również symbolem ponadreligijnym. Zwyczaj ubierania choinek rozpowszechnił się następnie w Europie Środkowej i Północnej, wreszcie zawędrował na Południe i Wschód, obejmując praktycznie cały świat. W sąsiadujących z Niemcami Czechach choinka pojawiła się dosyć wcześnie, przede wszystkim na zamkach, trochę później trafiła na wieś. W Polsce, gdzie pierwsze choinki zawitały wpierw pod strzechy na terenach zaboru pruskiego i austriackiego po I wojnie światowej, wypierając dawniejszą polską (obecną również na Śląsku Cieszyńskim) tradycyjną ozdobę – podłaźniczkę (zielone gałęzie udekorowane, podobnie jak choinki, ciastkami, jabłkami, orzechami, papierowymi ozdóbkami itp.). Jak wynika z niektórych opracowań, na terenach wiejskich w centralnej Polsce tradycja stawiania i ubierania choinek rozwinęła się dopiero po II wojnie światowej.

Pierwsze choinki ozdabiano najczęściej jabłkami, orzechami (później owijano je w kolorowe papiery i złotka), łańcuchami ze słomy i papieru, ozdobami z koralików, drucików lub kawałków materiału, szyszek i ptasich piór. Dekorowanie choinek bombkami z cieniutkiego szkła to wynalazek z połowy XIX w. Powstał w Turyngii (wschodnie Niemcy) z potrzeby niejako uratowania huty szkła Lauscha przed bankrutctwem. Produkcja bombek upowszechniła się wkrótce w Czechach, dzięki wielu działającym tu niewielkim hutom szkła. Opracowano tu też nową technologię wydmuchiwania bardzo cienkich kul. Czeskie bombki zdominowały

Pocztówki wydane Nakładem Polskiej Krajowej Rodziny Opiekuńczej w Czechosłowacji w 1937 r. 44

12

2008


w końcu rynek prawie całej Europy, a nawet Ameryki. Obecnie choinki ubierane są rożnie. Jedni wieszają na nich wszystko, co zgromadzili przez lata, czcząc tradycję swoich przodków, inni, a chodzi przede wszystkim o młodsze pokolenie, dają się łatwo przekonać najróżniejszym zachodnim modom na jednokolorowe ozdoby, przeważnie złote i srebrne, ostatnio też czerwone i granatowe. W ofercie najróżniejszych sklepów znajduje się obecnie bardzo szeroka gama ozdób – oprócz tradycyjnych kul są figurki Mikołajów, aniołków, ptaszków, bucików, torebek, zwierzaków itp. W Krakowie np. w wielu sklepach oferowane są np. różnej wielkości i kształtów szopki krakowskie, lajkoniki, Twardowscy na Księżycu, wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej, portrety Jana Pawła II i in. Na choinkę zawędrowała też sztuka ludowa. Rynek oferuje bowiem niewielkie rzeźby drewniane – figurki bądź stylizowane sceny bożonarodzeniowe, zabaweczki, słomiane gwiazdy, łańcuchy itp.

kaskady ŚwiateŁ

W różnych regionach różnie ozdabiane są szczyty choinek – np. szklanym szpicem lub gwiazdą betlejemską. O wyborze decyduje często tradycja. Ważne znaczenie w ozdabianiu choinki mają też lampki, które zastąpiły mocowane kiedyś na gałązkach w niewielkich świecznikach świece, zapalane zwłaszcza wieczorem. Lampki elektryczne przywędrowały do nas z Ameryki, gdzie już pod koniec XIX w. słynny wynalazca Thomas Alva Edison opatentował oświetlenie elektryczne na choinkę. Tutaj również można zauważyć wpływ mody. Początkowo lampki przypominały świece, następnie zaczęły przybierać najróżniejsze kolory i kształty. Dziś królują niewielkie żaróweczki, ale dużo gęściej otulające choinkę, stwarzające w półmroku niejako „płaszcz” świetlny. Lampki dominują dziś nie tylko na choinkach w domach, ale też na drzewkach rosnących przed domami. To nowy zwyczaj, który przejęto od domów towarowych. Na długo przed Wigilią można oglądać rozświetlone lampkami otwory okienne, a nawet całe budynki, zaś w przydomowych ogródkach połyskujące kaskadami barw świerki, sosny, krzaki iglaste, nawet płoty. Światełka te współtworzą więc bajeczny klimat magicznego czasu Świąt Bożego Narodzenia. tekst i zdjęcia: władysław owczarzy 12

2008

45


 kateřina czerná

recenzje

Baśniowy powiew ze wschodu

Z

aolziańską wersję znanego wątku z „Baśni tysiąca i jednej nocy” o cudownej lampie Aladyna zaproponowała widzom Scena Bajka, od września pracująca pod egidą profesjonalnego Teatru Cieszyńskiego w Cz. Cieszynie jako jego trzeci zespół, a wcześniej przez 60 lat działająca jako Teatr Lalek „Bajka” pod skrzydłami organizacji społecznej PZKO. Zaolziańska wersja nie oznacza, że lampę z dżinem, tym od robienia cudów, nie do picia, wygrzebuje Aladyn gdzieś z czeluści sztolni starej orłowskiej kopalni czy spod resztek mosteckich szańców. Choć zapewne taka wersja też miałaby swój urok. Rzecz dzieje się w Oriencie, natomiast autorzy prezentowanej adaptacji scenicznej wywodzą się spod Beskidów. Sztuka dla sceny lalkowej pod nazwą „Lampa Aladyna” powstała na przełomie lat 50. i 60. Napisał ją ówczesny kierownik TL „Bajka” Adam Wawrosz, autor m.in. kilkunastu sztuk dla dzieci, w których nieraz wykorzystywał znane

46

tematy, a następnie wystawił w swoim teatrze. Po kilkunastu latach powstała unowocześniona wersja sztuki Wawrosza autorstwa Kazimierza Kaszpera zatytułowana „Cudowna lampa”. Premiera miała miejsce w lutym 1978 r. w polskiej szkole w Ropicy. Reżyserował Wilhelm Przeczek, autorem scenografii był Władysław Cejnar, a muzykę „wybrał i nagrał” Kazimierz Ferfecki. TL „Bajka” obchodził wtedy swoje trzydziestolecie. W recenzji, która ukazała się potem na łamach „Zwrotu”, wytłumaczono, dość zawile zresztą, że w „Cudownej lampie” chodzi „o walkę dobra ze złem, czyli między podstępnym czarownikiem MagąGagą i ubogim, ale szlachetnym Alladynem o zdobycie czarodziejskiej lampy, która spełniła wszystkie życzenia”. Nie wszystkim spodobała się, jak wynikało dalej z recenzji, scenografia wypożyczonego z Teatru Cieszyńskiego W. Cejnara, kwestionowano „piękność lalki” przedstawiającej Badur, córkę sułtana. Jednak nikt nie musiał się obawiać, że

nie spodoba się głównemu bohaterowi, który zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia i zdobywa jej rękę, wraz z przyległościami. Również w najnowszej wersji „Cudownej lampy” dobro i miłość zwycięży. Ale żeby fabuła, w ogólnych zarysach przecież dobrze znana często już nawet przedszkolakom, wypadła interesująco i porwała widza, ważna jest forma, która nadana zostanie spektaklowi. W przedstawieniu w reżyserii Karola Suszki, notabene dyrektora TC, a więc najwyższego szefa zespołu Sceny Bajka, spotkała się świetna muzyka z ciekawymi rozwiązaniami scenograficznymi i udało się zgrać dobrze wszystkie elementy składające się na udany spektakl. Andrzej Macoszek jak zwykle nie zawiódł, tworząc tło muzyczne wywołujące od razu arabskie skojarzenia. Nutki wschodnie jednoznacznie określają miejsce akcji. Zaś piosenki bezbłędnie oddają nastroje postaci scenicznych. W nagraniu piosenek wziął udział również aktor Sceny Polskiej Tomasz Kłaptocz.

Elementy kojarzone z krajami Bliskiego Wschodu, nienachalnie wkomponowane w funkcjonalną dekorację, zawiera też scenografia Haliny Szkopek. Najbardziej podoba się sułtan jako aplikacja. Na materiał na blejtramach, udający oparcie fotela, w którym spoczywa władca, naszyta została z materiałów tekstylnych plastyczna sylwetka sułtana, z ruchomymi dodatkami. Wystarczy, że turban zsunie mu się na wielkie oczy i sułtan może spokojnie drzemać. Część akcji rozgrywana jest lalkami, ale większość dialogów między postaciami odbywa się na proscenium. Dobrze rozwiązana została ekspozycja, bohaterowie najpierw osobno prezentują się publiczności, a dopiero potem nawiązują dialogi. Gra i operuje lalkami jak zwykle cały zespół aktorski. Najmniej widoczna, bo najczęściej za kulisami, jest Krystyna Czech. W roli córki sułtana, ale takiej bardziej współczesnej dziewczyny, występuje Ewa Kus. Dystyngowana, czyżby przeczuwała, dokąd zajdzie jej syn, wydaje się od początku Pawełka Niedoba w roli matki Aladyna. Zło, ale w jego najbardziej subtelnej postaci, przedstawia jako czarnoksiężnik Wanda Michałek. Najwięcej emocji wywołuje Jan Szymanik w roli Aladyna, boć, jak orzekły przybyłe na przedstawienie z przedszkolakami nauczycielki, tak dobrze wygląda, mimo wieku dojrzałego, że ciągle może grać młodzieńców, którzy łamią dziewczęce serca.  czesława rudnik Kazimierz Kaszper, Adam Wawrosz: „Cudowna lampa”. Reżyseria Karol Suszka, scenografia Halina Szkopek, muzyka Andrzej Macoszek. Premiera: Scena Bajka Teatru Cieszyńskiego, Cz. Cieszyn 30.10.2008. 12

2008


półka z książkami

Poláci w Brně / Polacy w Brnie a na jižní Moravě. Sborník příspěvků z meziná­ rodní konference Brno 2006.

Praca zbiorowa pod redakcją Romana Madeckiego i Ludvíka Štěpána. Středoevropské centrum slovanských studií, SvN Regiony, Brno 2008, s. 286.

i pisarzami a także z czołowymi czeskimi polonistami. Warto odnotować za Jasińskim, że pierwszą polską organizcją w Brnie było Ognisko Polskie, założone 10.11.1910 r., a za Madeckim, że wg spisu ludności w 2001 r. w Brnie deklarowały narodowość polską 402 osoby (0,11% wszystkich mieszkańców), a ponadto w 2007 r. legalnie pracowało w mieście 334 obywateli RP. Przedstawiciele polskiej mniejszości spotykają się na imprezach założonego w 1997 r. POLONUSA – Klubu Polskiego w Brnie, będącego swoistą kontynuacją Czechosłowacko-polskiego Klubu w Bernie (1925-50). Wracając do materiałów o większym ciężarze gatunkowym, z przyjemnością wypada zauważyć, że wśród ich autorów wysoką pozycję zajmuje Renata Putzlacher-Buchta, autorka historycznego artykułu „Brneńska Reiczka, królowa czeska i polska”. Ta dojrzała pod względem metodologicznym praca oraz szeroki zakres wykorzystanej bibliografii pozwalają oczekiwać zauważalnych dokonań również na polu naukowym tej cenionej poetki i organizatorki życia literackiego na Zaolziu.

T

o almanach bardzo różnych pod względem gatunkowym prac – od tekstów publicystycznych przez komunikaty, wspomnienia, gawędy, komentarze, eseje krytycznoliterackie po artykuły historyczne. Formuła „dla każdego coś miłego” gwarantuje co prawda atrakcyjność czytelniczą publikacji, nie sprzyja jednak przejrzystości układu tematycznego. Dlatego aby móc się zorientować w zakresie tematycznym, trzeba przeczytać wszystko, także przyczynki mniej – jak się potem z żalem stwierdzi – wartościowe. Tematyka tytułowa przewija się przez wszystkie prace, ale bezpośrednio zostały jej poświęcone tylko artykuły Romana Madeckiego („Poláci v Brně a na jižní Moravě”) i Zenona Jasińskiego („Polskie życie organizacyjne w Brnie do wybuchu II wojny światowej”) – nie licząc artykułu Magdaleny Grabczyńskiej omawiającego twórczą obecność w Brnie prof. dr hab. Krystyny Kardyni-Pelikánowej, pochodzącej z Łodzi znakomitej komparatystki literackiej. Większość pozostałych tekstów została poświęcona zagadnieniom związanym ze studiami polonistycznymi na Uniwersytecie Masaryka w Brnie oraz generowanym przez ten kierunek kontaktom z polskimi naukowcami 12

2008

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Otwarta rana Ameryki. Wydawnictwo Debit sp. j., Bielsko-Biała 2007, s. 272.

I

ndiańskie rezerwaty to jedno z najbardziej wstydliwych miejsc Stanów Zjednoczonych. Zaniedbane, oddzielone od reszty kraju psychologicznym murem zapomnienia i – bywa – pogardy, stały się z upływem czasu terytorium narodowej traumy. Wszy-

scy wiedzą, że osobliwy konflikt interesów dawnych mieszkańców kontynentu i przybyszów z Europy trzeba jakoś rozwiązać, w ciągu ostatnich 150 lat nikt jednak nie znalazł na niego skutecznego sposobu. Tytuł „Otwarta rana Ameryki” doskonale oddaje więc istotę zjawiska, nie mówiąc o tym, że nazywa po imieniu rzecz, wobec której zwykło się przyjmować postawę pełnego wyrozumiałości – o ile nie koniukturalizmu – milczenia. Fakt pozostaje jednak faktem: światowe mocarstwo, które ustala normy współżycia ludzi na wszystkich kontynentach, do dziś nie było w stanie uporać się – pomimo wielu podejmowanych wysiłków, przyznajmy uczciwie – ze schedą po własnej kolonizacyjnej przeszłości. Aleksandra Ziółkowska promowała „Otwartą ranę” po otwarciu wystawy polskiej książki w Domu PZKO w Jabłonkowie. Mówiła o własnym dorastaniu do tematu, wielokrotnych wyjazdach z mężem Normanem do Wisconsin, Montany, Utah i obu Dakot, a także o rodzinnych inspiracjach indiańskich – jej stryj Korczak Ziółkowski postanowił wyrzeźbić w Black Hills podobiznę wodza Siuksów Crazy Horse´a (Szalonego Konia). Ona sama osiadła na stałe w USA przed kilkunastu laty, podtrzymuje jednak kontakty z krajem, gdzie – dzięki m.in. Melchiorowi Wańkowiczowi, którego była asystentką – zawarła przyjaźnie i znajomości z czołowymi twórcami kultury polskiej. Ciekawe są jej uwagi na temat pisowni polskich nazwisk w tekstach angielskich. „W książce świadomie zachowuję angielskie imiona wodzów i nazwy plemion, pod którymi występują w Stanach Zjednoczonych – pisze. – W. S. Kuniczak w swoim bardzo dobrym tłumaczeniu na angielski „Trylogii” Sienkiewicza wybrał inną możliwość. Pisze nazwiska fonetycznie: Yan Skshetuski, Hmyelnitzki, Vishnovyetski. Osobiście wolałabym, by zostawił polską pisownię, na przykład Jan Skrzetuski, i w nawiasie, przy pierwszym użyciu podał, jak się nazwisko wymawia. W dobie Internetu, jak czytelnik ma sprawdzić, kto to był Vishnovyetski? Z kolei Norman Davies w monumentalnej wspaniałej książce o Powstaniu Warszawskim, w jej anglojęzycznej wersji, pisze zamiast Bór-Komorowski – Boor, a generał Okulicki, pseudonim Niedźwiadek, występuje w książce „Rising 44” jako Bear Cub.” Rzeczywiście, kłopotliwa to rzecz, przybliżanie słowiańskiej kultury i historii plemionom germańskim…  kazimierz kaszper 47


trybuna czytelników

Zamów „Zwrot” i wygraj laptop! pośrednictwem można realizować zamówienia i uzyskać wszystkie potrzebne informacje. Źródłem oficjalnych informacji jest też adres zwrot@ sajweb.org . 6. Ostatnia możliwość zamówienia oraz opłacenia nowej prenumeraty będzie miała miejsce na Balu Akademickim, gdzie przez cały czas obecni będą przedstawiciele redakcji miesięcznika „Zwrot”, którzy ok. godz. 22.00 przeprowadzą losowanie nagród. Jeśli uczestnik konkursu nie będzie obecny na balu, nagroda zostanie mu przekazana później. 7. Organizatorzy zastrzegają sobie prawo sprawdzenia wieku uczestników promocji. Również przed wręczeniem nagród będzie sprawdzana tożsamość i wiek zwycięzcy. 8. Uwaga! W projekcie chodzi o pozyskanie nowych prenumeratorów. Promocją nie zostaną objęte osoby, które w celu zarejestrowania nowej prenumeraty zrezygnują z dotychczasowej w obrębie swojej rodziny, bliskiego otoczenia lub z tego samego adresu.

Konkurs na prace naukowe

31 paździer­nika 2009 r. Dla autorów najwyżej ocenionych prac przewidziano nagrody pieniężne o łącznej wartości 12 000 zł brutto. Konkurs organizowany w ramach projektu „Ochrona i konserwacja cieszyńskiego dziedzictwa piśmienniczego”, subwencjonowanego ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego, odbywa się pod naukowym i medialnym patronatem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Bibliologicznego oraz redakcji czasopism „Knihy a dějiny” (Praga), „Przegląd Biblioteczny” (Warszawa) i „Roczniki Biblioteczne” (Wrocław). Elektroniczną wersję ogłoszenia i regulamin konkursu, (w formacie PDF i DOC) pobrać można pod adresem: http://www.eog.kc-cieszyn.pl/ index.php/news,show,1,22/ news.html.

Książnica Cieszyńska działająca w imieniu konsorcjum skupiającego Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział Cieszyn, Muzeum Śląska Cieszyńskiego, Parafię Ewangelicko-Augsburską w Cieszynie oraz Konwent Zakonu Braci Miłosiernych w Cieszynie ogłasza otwarty konkurs na artykuł naukowy. Do udziału w Konkursie zgłaszać można prace odnoszące się do następującej te­matyki: dzieje kultury piśmienniczej (źródłoznawstwo, historia systemów kancelaryjnych, historia literatury, historia drukarstwa i działalności wydawniczej, historia księgarstwa, hi­storia czytelnictwa, historia bibliotek i archiwów); prace na ten temat powinny dotyczyć Śląska Cieszyńskiego, bądź też ich treść 48

Nagrody

miesięcznika „Zwrot” na rok 2009 w cenie 180 kc. 2. Organizatorzy będą prowadzili starania, by pozyskać odpowiednie środki na współfinansowanie prenumerat dla osób młodszych 26 lat również w dalszych latach i cena nadal wynosiła tylko 180 kc. 3. Zamówienie można zrealizować na jakikolwiek adres w obrębie RC, miesięcznik bez kłopotu dotrze do wszystkich akademików i ośrodków akademickich. 4. Wszystkie zamówienie można zrealizować za pomocą formularza internetowego na stronach www. sajweb.org/zwrot . Kwotę 180 kc należy wpłacić na konto ZG PZKOZwrot w České spořitelně, a.s., numer: 1727805349/0800. System wygeneruje każdemu numer, który podczas realizacji wpłaty należy wpisać w pole „variabilní číslo”. Dla pewności warto też wpisać swoje imię i nazwisko w pole „zpráva pro příjemce”. 5. Szefowie lokalnych SAJ-ów pełnią rolę koordynatorów promocji. Za ich

Miesięcznik „Zwrot” we współpracy z firmą Tensar International oraz Sekcją Akademicką Jedność pragnąc zachęcić młodzież zaolziańską do prenumerowania miesięcznika przygotowali akcję promocyjną, w ramach której rozlosowane będą wśród nowych prenumeratorów atrakcyjne nagrody. Kulminacja wraz z aktem losowania nastąpi na Balu Akademickim 26.12.2008. Celem projektu jest pozyskanie prenumeratorów wśród osób studiujących w różnych ośrodkach akademickich w RC, co gwarantowałoby im podtrzymanie kontaktu z rodzimym Zaolziem i z nurtującymi je problemami. By zakwalifikować się do konkursu, należy do 26.12.2008 zamówić prenumeratę miesięcznika „Zwrot” na rok 2009. Dla młodzieży do 26 lat cena prenumeraty wraz z dostarczeniem do którejkolwiek skrzynki pocztowej na terytorium RC wynosi tylko połowę normalnej ceny, czyli 180 kc. Reszta kosztów zostanie pokryta z grantów i sponsoringu.

Wszyscy nowi prenumeratorzy zakwalifikowani zostaną do losowania atrakcyjnych nagród. Po uzgodnieniu zakresu sponsoringu z dyrektorem oddziału Tensar International Zygmuntem Rakowskim, do losowania zostały skierowane atrakcyjne nagrody; ubieganie się o nie uzależnione jest jednak od ilości pozyskanych preenumeratorów. Oto one: 1. w wypadku uzyskaniu 25 nowych abonentów – 1 odtwarzacz mp3 w cenie 3000 kc; 2. w wypadku przekroczeniu 50 nowych abonamentów – 2 odtwarzacze mp3 w cenie 3000 kc każdy; 3. w wypadku przekroczeniu 100 nowych prenumerat – laptop w wartości ok. 20 000 kc.

Konkurs 1. W konkursie mogą wziąć udział wszyscy mieszkańcy RC w wieku do 26 lat, którzy od 1.12 do 26.12 zamówią i opłacą prenumeratę

zawierać musi wyraźne i metodologicznie uzasad­nione odniesienia do tego regionu, ochrona i konserwacja zbiorów w polskich i/lub zagranicznych bibliotekach i archi­wach kościelnych, projekty w zakresie zabezpieczenia, konserwa­cji i dygitalizacji zbiorów bibliotecz­nych lub archiwalnych, realizowa­ne w Polsce i/lub Republice Czeskiej przy wsparciu Unii Europejskiej i/lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Praca konkursowa, w formie artykułu naukowego, napisanego w języku polskim, czeskim lub angielskim i wyposażonego w aparat krytyczny, powinna mieć łączną objętość od jednego (tj. 40 000 znaków drukarskich) do trzech arkuszy wy-

dawniczych (tj. 120 000 znaków drukarskich) i zostać zaopatrzona w streszczenia w języku polskim i angielskim (w objętości nie przekraczającej 1 800 znaków drukarskich każde). Osoby zamierzające wziąć udział w Konkursie zobowiązane są do złożenia w terminie do 31 marca 2009 r. deklaracji udziału, zawierającej godło, którym sygnowana będzie praca konkursowa, jej roboczy tytuł oraz abstrakt w objętości do 1800 znaków dru­karskich. Deklaracje należy przesyłać w kopertach, oznaczonych napisem „Konkurs” i po­zbawionych adresu nadawcy, pod adres: Książnica Cieszyńska, ul. Mennicza 46, 43-400 Cieszyn. Końcowy termin nadsyłania prac zgłoszonych do Konkursu upływa

12

2008


Chcąc brać udział w promocji, nie można likwidować wcześniejszych prenumerat „Zwrotu”! 9. Promocja miesięcznika „Zwrot” jest inicjatywą osób prywatnych i nie można jej traktować jako oficjalne zobowiązanie prawne. Oferowane nagrody ani dalsze korzyści nie są prawnie wymagalne. Organizatorzy zastrzegają sobie również prawo do ewentualnej zmiany zasad konkursu. 10. Wszyscy uczestnicy konkursu mogą zachęcić swoich znajomych, członków rodziny i kogokolwiek innego do zamówienia normalnej prenumeraty „Zwrotu”. Osoby pozyskane przez uczestników konkursu zapłacą pełną cenę 360 kc, mogą jednak powiększyć swoją szansę wygrania nagrody na akademiku. Za każdą tak pozyskaną osobę, uczestnik konkursu otrzyma bowiem kolejny los konkursowy, dzięki czemu zwielokrotni swoje szanse wygrania atrakcyjnych nagród. Kto przekona najwięcej osób z poza konkursu do kupienia „Zwrotu”, ma największe szanse wygrania laptopa! Zamówienia takie można zrealiować również za pomocą formularza internetowego na: www.sajweb.org/zwrot.

„jóniczek“ nieekumeniczny Chciałabym podziękować Panu Redaktorowi i całej redakcji za wspaniałą przemianę „Zwrotu”, który w ciągu tego roku przyniósł do naszych domów dużo ciekawego czytania. Pamiętam dzieje tego czasopisma od początku, tym bardziej więc doceniam, że potrafił Pan zainteresować nim i młode pokolenie. Wszystkie materiały są ciekawe, wszystkie więc trzeba przeczytać, dlatego dopiero niedawno zapoznałam się z „Dziedzictwem przodków” (nr 10/2008). Składnikiem artykułu jest tekst listu pisarza Jerzego Pilcha „Perspektywa Jóniczka”, adresowanego XIV Forum Inteligencji Ewangelickiej, w którym znalazły się obraźliwe słowa pod adresem katolików. Ale w związku z tym, że pisze on tam również, iż „w Ewangeliach jest wystarczająca ilość tajemniczych zdań”, pozwalam sobie wierzyć, że doczytał się on w Biblii także innych prawd. Np. takich, które zawarte są w odpowiedzi Pana Jezusa na pytanie, jakie są największe

przykazania: 1) Miłuj Pana Boga swego, 2) Miłuj bliźniego swego (nie tylko chyba lutrów – domyślam się). Można zrozumieć, że skoro list był skierowany do ewangelików, jego autor miał prawo do pewnych przejaskrawień, ale pytam się: komu miało posłużyć wydrukowanie go na łamach „Zwrotu”? Bo chyba wiadomo Panu, że jego czytelnikami nie są tylko protestanci? Publikacja listu pisarza Jerzego Pilcha na pewno nie przysłużyła się głoszonej idei ekumenizmu. ANNA BRANNA Kocobędz

od RedaktoRa

List Jerzego Pilcha, pomimo iż zawiera akcenty polemiczne i we fragmentach ociera się o publicystykę, czytałem jako dzieło sztuki i jako takie kierowałem je do druku. O tym, że swoją wypowiedź sam autor pojmuje w kategoriach literackiej fikcji świadczy jej dwuznaczny tytuł „Perspektywa Jóniczka”. Opcję tę starałem się zasygnalizować we

wprowadzeniu, w którym określałem tekst terminami „finezyjny”, „przekorny”, „wypełniony dystansem intelektualnym”. Zdaję sobie sprawę, że czytelnikami „Zwrotu” są zróżnicowani pod względem wyznaniowym mieszkańcy ziemi cieszyńskiej. Zróżnicowanie to zresztą coraz bardziej ostatnio daje znać o sobie, co – i tu ma Pani rację – może niepokoić i być przedmiotem troski wszystkich prawdziwie wierzących w jednego Boga i angażujących się na rzecz przywrócenia jedności chrześcijan. Ekumenizm jednak, aby rzeczywiście mógł zaistnieć i stać się czynnikiem jednoczącym ludzi, zakłada – jak mniemam – wcześniejsze rozpoznanie dzielących ich różnic. I to nie tylko w sferze konfesyjnej, ale także publicznej, jakże mocno wypełnionej stereotypami blokującymi porozumienie. „Zwrot” – poza wszystkim innym – chce być ekumeniczny. KAZIMIERZ KASZPER redaktor naczelny

koncert „pod gwiazdami“

12

2008

Tłumy ludzi zjeżdżają się (parkingi beznadziejnie zapchane) z bliższej i dalszej okolicy. Przyjeżdżają z całymi rodzinami, nawet z małymi dziećmi. Każde towarzystwo zaopatrzone jest w koszyki z rozmaitymi specjałami i winem. Rozkładają się wygodnie na kocach i degustują zawartość koszyków. Przyjemny piknik, podczas którego można spotkać przyjaciół i dawno niewidzianych znajomych. Jest wesoło. Lecz o godz. 20.00 wszyscy milkną, 60 tys. osób zamiera w oczekiwaniu. Cisza jakby ma-

kiem zasiał, milczą nawet dzieci. Nie ma żadnych burd czy ekscesów alkoholowych. Zaczyna się koncert. Dzięki wspaniałej aparaturze nagłaśniającej można usłyszeć najlżejsze pianissimo, a zamknąwszy oczy, ma się wrażenie, że muzyka dochodzi gdzieś z zaświatów. Norymberscy Filharmonicy rozpoczynają od Chaczaturiana i prowadzą słuchaczy poprzez Dvořáka, Czajkowskiego, Webera, Rossiniego, kończą tańcami z opery „Książę Igor” Borodina. W międzyczasie głęboka

ciemność okryła park, po kilku bisach koncert ma się ku końcowi. Na niebie pojawiają się kolorowe fajerwerki i tym wspaniałym akcentem impreza definitywnie się kończy. Masa ludzka rusza spokojnie do wyjścia, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Oto kultura! Dyscyplina do pozazdroszczenia, a wspaniały pomysł, jak rozpropagować muzykę klasyczną i wprowadzić ją „pod strzechy”, godny do naśladowania. IRENA GAŁUSZKA Karwina Frysztat 49

TRybuna czytelników

Klassik Open Air to niezwykle popularny koncert muzyki klasycznej „pod gwiazdami” w norymberskim parku miejskim Luitpoldhain, na którego obszernych polach odbywały się dawne nazistowskie parady wojskowe, a dziś jest miejscem festynów i różnego rodzaju zabaw pod gołym niebem. Odbywa się dwa razy w roku w letnich miesiącach, na rozległej polanie otoczonej starym drzewostanem, gdzie na przemian norymberscy filharmonicy i symfonicy urządzają dla mieszkańców miasta darmowe koncerty.


konkurs polska h

i

s

t

o

r

i

a

Mroźnym rankiem w niedzielę 13. 12. 1981 r. na ulice polskich miast wjechały transportery opancerzone i czołgi, a telewizja zamiast zapowiedzianego programu zaczęła nadawać przemówienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, wielokrotnie później powtarzane. Oznajmiał on, iż powstała Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON), która przejęła władzę w Polsce i zawiesiła działalność wszystkich organizacji, w tym Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, wstrzymała wydawanie prasy, ograniczyła swobody obywatelskie i wprowadziła godzinę policyjną. Telefony były nieczynne, po miesiącu, kiedy przywrócono łączność telefoniczną, w słuchawkach odzywała się informacja o możliwości podsłuchiwania rozmowy przez Służbę Bezpieczeństwa. Życie kraju zostało sparaliżowane przez m.in. 100 000 oddziały wojska i milicji, 3 000 czołgów i transporterów, 10 000 pojazdów bojowych. Internowano czołowych działaczy opozycyjnej „Solidarności”, w tym Lecha Wałęsę (niektórzy, jak Zbigniew Bujak czy Władysław Frasyniuk, zdołali się ukryć), do miejsc odosobnienia trafili też byli przywódcy komunistyczni, Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz. Najbardziej restrykcyjne ograniczenia zniesiono w 1983 r., rozwiązując zarazem WRON. „Solidarność” zaczęła się odradzać w 1987 r., doprowadzając w lutym 1989 r. do obrad „okrągłego stołu”, które gwałtownie przyśpieszyły proces demokratyzacji państwa.

l

i

t

e

r

a t

u

r

a

Pierwszy wiersz opublikowała w 1945 r. w „Walce” – dodatku do krakowskiego dziennika. Nie był to debiut błyskotliwy. Redaktor naczelny dodatku, późniejszy mąż poetki, Adam Włodek, wspominał, że wiersze były słabe i strasznie długie, dlatego do druku dopuścił tylko jeden z nich – po skróceniu go dokładnie o połowę. Pod koniec lat 40. próbowała wydać pierwszy tomik poetycki, ale odrzucono go, gdyż nie spełniał wymagań socrealizmu. Być może to przykre doświadczenie skłoniło ją do napisania wierszy w obowiązującej w latach stalinowskich poetyce. W swoim pierwszym tomiku (1952) zamieściła takie utwory, jak „Lenin” czy „Na powitanie budowy socjalistycznego miasta”. Naprawdę zadebiutowała dopiero po odwilży w 1956 r. zbiorem „Wołanie do Yeti”. Od tego czasu nigdy już nie uległa naciskowi polityki, unikała też życia publicznego. Objętościowo dorobek poetki jest bardzo skromny, ale każdy jej tomik był wydarzeniem literackim. W 1996 r. otrzymała Nagrodę Nobla.

Pytanie 1 Jakim terminem określa

się wprowadzone przez WRON w grudniu 1981 r. ograniczenia: a) stanu wyjątkowego, b) stanu wojennego?

Pytanie 2 Podaj imię i nazwisko poetki, która w 1996 r. otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury.

Fot. Chris Niedenthal

Pytanie 3 Jak się nazywa wybitny

50

polski reżyser filmowy, odznaczony w 2000 r. Oscarem za całokształt twórczości?

Odpowiedzi z zaznaczeniem konkurs polska można przesyłać pocztą i w formie elektronicznej na info@zwrot.cz. Termin ich nadsyłania mija 5. 1. 2009.

f

i

l

m

Pierwsze lata swego życia spędził w garnizonie w Suwałkach, gdzie pełnił służbę jego ojciec, zawodowy oficer Wojska Polskiego (zamordowany później w Katyniu). W czasie okupacji pracował jako magazynier, tragarz, kreślarz, podjął również naukę na tajnych kompletach oraz studia malarskie, które kontynuował po 1945 w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W wieku 24 lat porzucił tę uczelnię, podejmując studia reżyserii w Łodzi. Jego filmy „Pokolenie”, „Kanał”, „Popiół i diament” są sztandarowymi dziełami polskiej szkoły filmowej. Do historii światowego kina przeszły też: „Wesele”, „Człowiek z marmuru”, „Pan Tadeusz”, ostatnio „Katyń”. W 2000 r. otrzymał Oscara za całokształt twórczości.

Zakres tematyczny konkursu dotyczy zjawisk związanych z Polską, jej historią, kulturą, nauką, literaturą, sztuką, sportem itp. Co miesiąc publikujemy trzy pytania. Żeby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy poprawnie odpowiedzieć: a) na jedno z nich – zwycięzca otrzymuje książkę wartości ok. 200 Kc; b) na dwa z nich – zwycięzca otrzymuje książkę wartości ok. 600 Kc; c) na wszystkie trzy – zwycięzca otrzymuje prenumeratę „Zwrotu” na 2009 r. (dla siebie lub wskazanej osoby) oraz nagrodę rzeczową wartości 1000 Kc. Nagrody książkowe sfinansowało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska“. Rozwiązanie edycji listopadowej Pytanie nr 1: Jan Paweł II Pytanie nr 2: W Cieszynie Pytanie nr 3: Adam Małysz Nadesłano 1 odpowiedź w kat. b i 15 w kat. c. Książkę wartości 600 kc wylosowała Anna Molenda z Olbrachcic, prenumeratę „Zwrotu“ na rok 2009 (dla siebie lub wskazanej osoby) oreaz nagrodę rzeczową wartości 1000 kc wylosował Stanisław Małysz z Trzyńca. Losowanie z udziałem red. red. Czesławy Rudnik i Kazimierza Kaszpera odbyło się 7. 12. 2008 r. Nagrody zostaną wręczone laureatom podczas wigilijkowego spotkania Szyndzielni „Zwrotu” w klubie Dziupla w Cz. Cieszynie. Uczestników konkursów prosimy o podawanie wraz z rozwiązaniem swojego nr. telefonu. 12

2008


Wśród autorów prawidłowych rozwiązań rozlosowane zostaną nagrody książkowe. Rozwiązanie dodatkowe prosimy przesyłać na adres pocztowy lub info@zwrot.cz do 5 stycznia 2009 r. Rozwiązanie krzyżówki z nr 11 / 2008: DYPLOMATA TO CZŁOWIEK, KTÓRY PAMIĘTA O URODZINACH KOBIETY, ALE ZAPOMINA O JEJ WIEKU Nagrody książkowe wylosowali: Lidia Kluz z Bogumina i Helena Przeczek z Cz. Cieszyna. Gratulujemy!

Poziomo: 1 kwestia do rozwiązania 7 owoc na keczup 11 ośmiościan foremny 12 miękki ser z pleśnią 13 magmowa skała wylewna 14 zdobył 14 Grand Slamów 18 premierował w NRD 22 zniszczone po Hiroszimie 26 krewny szczypiorku 27 granica między wodą a lądem 28 głos lwa 29 greckie miasto ze znaną wyrocznią 30 australijski nielot 32 Rusowicz 34 sznur detonujący 35 autoinfekcja 40 okrągła czapeczka bez daszka 41 duże skupisko drzew 42 staroindyjski system filozoficzny 43 każdą akcję ci załatwi 48 związany powrósłem 12

2008

49 ir­landzka organizacja terrorystyczna 50 kwas rybonukleinowy 51 potocznie nazista 52 piłka poza boiskiem 54 kolisty plac 55 miasto w Indiach 57 esencja 60 dawniej 1/4 litra 64 element fortyfikacji 67 z Australią do pary 68 miasto w stanie Nowy Jork nad Hudsonem 69 gleba piaszczysto-gliniasta 70 naczynko na lek 71 główna rzeka Birmy Pionowo: 1 grzybica skóry 2 dawny Turek 3 niecnota 4 stworzył alfabet z kropek i kresek 5 najmniejsza część

materii 6 długowieczne drzewo libańskie 7 używana do tłoczenia 8 morska i lot­nicza baza USA 9 Nikodem karierowicz 10 kozie kopytka 15 melon 16 jedno z dziesięciu w dekalogu 17 umowa o pracę 19 element konstrukcyjny projektora 20 ogół biskupów danego kraju 21 preparat kosmetyczny 23 anglosaska jednostka masy 24 spajanie klejem 25 mieszka w Nairobi 31 ruch Kotańskiego 33 dobry lub zły duch 36 szwajcarski dopływ Renu 37 Muhammad na ringu

38 skala światłoczułości 39 atrament Anglika 44 poemat z Mahabharaty 45 deska przy bucie 46 miasto z zamkiem koło Wilna 47 Mazowiecka nad Rawką 53 nocnik pradziadka 56 brak napięcia mięśniowego 57 szeroki futrzany szal 58 z młotem do pary 59 urzekające piękno 61 sprzęt kłusownika 62 roślinny symbol zdrowia 63 bardzo w muzyce 65 zdolność do odczuwania zapachów 66 kiła Podpowiedź do rozwiązania dodatkowego: sentencja leonarda da vinci opr. Biki 51


muzeum z huty Muzeum Ustrońskie im. Jana Jarockiego zostało uruchomione 18. 4. 1986 r. jako Muzeum Hutnictwa i Kuźnictwa w zabytkowym budynku dawnej dyrekcji huty Klemens, działającej w latach 1772-1897. Jego organizatorem były Zakłady Kuźnicze FSM, największa i najstarsza fabryka w Ustroniu. W latach 1979-92 podlegało ono temu zakładowi, a od października 1992 r. funkcjonuje pod egidą Urzędu Miasta. Inicjatorem muzeum był długoletni dyrektor fabryki Jan Jarocki, który od połowy lat 60. zabezpieczał zabytkowe przedmioty i dokumenty, aby można było otworzyć tę placówkę na 200-lecie Kuźni Ustroń. Różne uwarunkowania spowodowały, że na jubileusz otwarto jedynie Salę Tradycji i Perspektyw w piwnicach ZDK Kuźnik. Dopiero w 1979 r. Zakłady Kuźnicze przekazały pomieszczenia na ten cel. Koordynatorem wszystkich działań organizacyjnych zmierzających do powstania muzeum była zatrudniona od 1979 r. Lidia Szkaradnik, która nadal kieruje tą instytucją.

Muzeum gromadzi i przechowuje dobra kultury w zakresie miejscowych zabytków techniki, historii, etnografii, sztuki oraz lecznictwa uzdrowiskowego, prowadzi badania naukowe i działalność oświatową związaną z zakresem wymienionych dyscyplin. W ramach popularyzacji wielowątkowych dziejów Ustronia Muzeum corocznie opracowuje i wydaje publikacje dotyczące tej tematyki. Na miejscu można uzyskać szczegółowe informacje o historii Ustronia i jego współczesnej działalności oraz zakupić książki i pamiątki regionalne. Instytucja urządza wernisaże wystaw, spotkania, koncerty, benefisy, wieczornice i uroczystości miejskie. Od 1993 r. działa w niej Ustrońska Galeria Sztuki Współczesnej promująca miejscowych twórców. Dodatkową atrakcją jest skansen wystawiający maszyny kuźnicze i rolnicze ze zrekonstruowaną kuźnią wiejską, istniejący od 1997 r. Na stałej wystawie popularyzującej dzieje hutnicMuzeum Ustrońskie im. Jana Jarockiego Ustroń, ul. Hutnicza 3 tel. 033 854 2996 muzeumustronskie@op.pl

twa i kuźnictwa znajdują się dawne fotografie zakładów, które skupione były w pięciu ośrodkach na terenie Ustronia, oraz produkcja i archiwalia z 236-letniej działalności. Zwiedzający mogą obejrzeć film, który ukazuje im trudną pracę kowali, a także szczegóły technologiczne procesu kucia. Zgromadzone wokół Muzeum młoty i prasy zachęcają do zwiedzenia wystaw i są często utrwalane na zdjęciach. Dużym zainteresowaniem cieszy się ekspozycja dawnych sprzętów, która przybliża wyposażenie wiejskiej chaty sprzed wieku oraz ubiór i zajęcia mieszkańców. Ciekawe ekspozycje czasowe poszerzają różnorodną i bogatą ofertę wystawienniczą i powodują, że instytucja jest często odwiedzana i stanowi atrakcję o każdej porze roku. Podczas 22 lat funkcjonowania Muzeum zorganizowano w nim 350 różnorodnych imprez kulturalnych, w których uczestniczyło wraz ze zwiedzającymi wystawy ponad 165 tys. zainteresowanych. lidia szkaradnik


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.