17 minute read

Pijana dziwka

*** *** nie można wymagać zbyt wiele lecz przecież ja nie wymagam tak dużo wystarczy mi twoja obecność taniutki bukiet kwiatów i jakaś pora roku powiedzmy – wiosna

Agnieszka Jarzębowska

Advertisement

POST SCRIPTUM RC

RC

118

POST SCRIPTUM Pijana dziwka Suzy wypierdzieliła się na środku ulicy. Pracuję w fabryce samochodów. Tak wszystkim mówię, choć naprawdę pracuję dla jednego z jej poddostawców. Dokręcam śruby do takiego elementu, którego nazwa nic wam nie powie. Od roku. Cztery trzynastki i główna śruba, piętnastka. Robię też inne rzeczy: zamiatam, noszę części, pomagam Frankowi (to mój szef), ale głównie przykręcam śruby. Teraz też przykręcam, stojąc przy brudnym oknie i wypatrując Margaret. Minęła piętnasta. Z fabryki wychodzą już ludzie i niedługo powinna przechodzić koło okien naszego zakładziku, co robi „tegesy” dla wielkiej fabryki, w której nie pracuję, ale mówię, że tak. Margaret zawsze przechodzi koło okna. Latem w kwiecistych sukienkach, jesienią w długim płaszczu, a zimą w podniszczonej kurteczce z futrzanym kołnierzem. Czasem na mnie zerka. Nie zawsze. Ale teraz na coś liczę. Na coś więcej niż przelotne spojrzenie. Wczoraj w pubie zdobyłem się na odwagę i zaproponowałem jej randkę. – Czemu nie? – uśmiechnęła się. – Odezwij się kiedyś. I poszła do swoich koleżanek z księgowości. No więc dzisiaj, gdy będzie przechodzić, mam zamiar ją zaprosić do kina, a potem na kolację do tej restauracji o francuskiej nazwie, co diabli wiedzą jak się wymawia. Nie znam francuskiego. Suzy podniosła się nieporadnie, pozbierała lunch, który właśnie niosła ojcu i znowu się wypierdzieliła. Jezu! Ktoś ją w końcu przejedzie. Cholerna, pijana dziwka. – Frank! – krzyczę, nie odrywając wzroku od tłumu kobiet i mężczyzn wylewającego się z bramy fabryki. Nie słyszy, bo włączona jest szlifierka. Widzę już Margaret otoczoną wianuszkiem koleżanek. Kobiety patrzą w okna zakładu Franka i się śmieją. Odkładam śrubę piętnastkę i biegnę do Suzy. Chwytam ją w tali jak psiaka, drugą ręką łapię jej torbę i zabieram ją z jezdni. – Pilnuj tej swojej pijanej dziwki, Pijana dziwka Suzy wypierdzieliła się na środku ulicy. Pracuję w fabryce samochodów. Tak wszystkim mówię, choć naprawdę pracuję dla jednego z jej poddostawców. Dokręcam śruby do takiego elementu, którego nazwa nic wam nie powie. Od roku. Cztery trzynastki i główna śruba, piętnastka. Robię też inne rzeczy: zamiatam, noszę części, pomagam Frankowi (to mój szef), ale głównie przykręcam śruby. Teraz też przykręcam, stojąc przy brudnym oknie i wypatrując Margaret. Minęła piętnasta. Z fabryki wychodzą już ludzie i niedługo powinna przechodzić koło okien naszego zakładziku, co robi „tegesy” dla wielkiej fabryki, w której nie pracuję, ale mówię, że tak. Margaret zawsze przechodzi koło okna. Latem w kwiecistych sukienkach, jesienią w długim płaszczu, a zimą w podniszczonej kurteczce z futrzanym kołnierzem. Czasem na mnie zerka. Nie zawsze. Ale teraz na coś liczę. Na coś więcej niż przelotne spojrzenie. Wczoraj w pubie zdobyłem się na odwagę i zaproponowałem jej randkę. – Czemu nie? – uśmiechnęła się. – Odezwij się kiedyś. I poszła do swoich koleżanek z księgowości. No więc dzisiaj, gdy będzie przechodzić, mam zamiar ją zaprosić do kina, a potem na kolację do tej restauracji o francuskiej nazwie, co diabli wiedzą jak się wymawia. Nie znam francuskiego. Suzy podniosła się nieporadnie, pozbierała lunch, który właśnie niosła ojcu i znowu się wypierdzieliła. Jezu! Ktoś ją w końcu przejedzie. Cholerna, pijana dziwka. – Frank! – krzyczę, nie odrywając wzroku od tłumu kobiet i mężczyzn wylewającego się z bramy fabryki. Nie słyszy, bo włączona jest szlifierka. Widzę już Margaret otoczoną wianuszkiem koleżanek. Kobiety patrzą w okna zakładu Franka i się śmieją. Odkładam śrubę piętnastkę i biegnę do Suzy. Chwytam ją w tali jak psiaka, drugą ręką łapię jej

bo następnym razem ją przejadę! – wrzeszczy kierowca czerwonego pontiaca, a potem rusza z piskiem opon. Przejechał po sałatce w plastikowym pudełku. Frank będzie się musiał dzisiaj obyć bez surówki. Stoimy przytuleni. Boję się ją puścić, żeby się znowu nie wyrżnęła. Odruchowo otrzepuję jej tyłek z piasku. Zaczerwieniła się i spuściła wzrok. Mnie też robi się nieswojo. Patrzę w stronę Margaret, ale już znikła za zakrętem. Dziś nie zaproszę jej na randkę. Szkoda, bo mam już w kieszeni bilety. Cholerna, Pijana Dziwka. Patrzę wściekły na Suzy, a ona jakby to wyczuła, bo spuszcza wzrok jeszcze bardziej. Znowu stoję przy oknie, ale nie widzę Margaret. Może wzięła wolne? Widziałem jej koleżanki, które spojrzały na mnie przez szybę i zaczęły się śmiać. Margaret z nimi nie było. – Dzień dobry – Suzy weszła do zakładu, uśmiechając się promiennie. – Przyniosłam dla was lunch. Dla was? Patrzę na nią zdziwiony, jak rozpakowuje pudełka i talerzyki. Najwyraźniej zrobiła też dla mnie. Chce przeprosić za wczoraj. Za moją straconą szansę i zmarnowane bilety do kina. Oczywiście ona o tym nie wie. Nikt nie wie. O Margaret nie mówię torbę i zabieram ją z jezdni. – Pilnuj tej swojej pijanej dziwki, bo następnym razem ją przejadę! – wrzeszczy kierowca czerwonego pontiaca, a potem rusza z piskiem opon. Przejechał po sałatce w plastikowym pudełku. Frank będzie się musiał dzisiaj obyć bez surówki. Stoimy przytuleni. Boję się ją puścić, żeby się znowu nie wyrżnęła. Odruchowo otrzepuję jej tyłek z piasku. Zaczerwieniła się i spuściła wzrok. Mnie też robi się nieswojo. Patrzę w stronę Margaret, ale już znikła za zakrętem. Dziś nie zaproszę jej na randkę. Szkoda, bo mam już w kieszeni bilety. Cholerna, Pijana Dziwka. Patrzę wściekły na Suzy, a ona jakby to wyczuła, bo spuszcza wzrok jeszcze bardziej. Znowu stoję przy oknie, ale nie widzę Margaret. Może wzięła wolne? Widziałem jej koleżanki, które spojrzały na mnie przez szybę i zaczęły się śmiać. Margaret z nimi nie było. – Dzień dobry – Suzy weszła do zakładu, uśmiechając się promiennie. – Przyniosłam dla was lunch. Dla was? Patrzę na nią zdziwiony, jak rozpakowuje pudełka i talerzyki. Najwyraźniej zrobiła też dla mnie. Chce przeprosić za wczoraj. Za moją straconą szansę i zmarnowane bilety

nawet Frankowi, choć to jedyny kumpel jakiego mam. Siadam razem z nim do stołu i jemy cudowności, które przyrządziła jego córka. Suzy uśmiecha się rozradowana, patrząc jak wylizujemy talerze, całuje ojca w policzek, potem robi taki ruch, jakby chciała mnie też cmoknąć, ale się odruchowo odsuwam. Widzę, jak uśmiech gaśnie na jej ustach. do kina. Oczywiście ona o tym nie wie. Nikt nie wie. O Margaret nie mówię nawet Frankowi, choć to jedyny kumpel jakiego mam. Siadam razem z nim do stołu i jemy cudowności, które przyrządziła jego córka. Suzy uśmiecha się rozradowana, patrząc jak wylizujemy talerze, całuje ojca w policzek, potem robi taki ruch, jakby chciała mnie też cmoknąć, ale się odruchowo odsuwam. Widzę, jak uśmiech gaśnie na jej ustach.

– Do widzenia, Josh – mówi i pospiesznie wychodzi, nie czekając aż skończymy jeść, żeby zabrać talerze i pudełka. Frank nieruchomieje na chwilę, wpatruje się w drzwi, którymi wyszła Pijana Dziwka, a potem patrzy na mnie, ale nic nie mówi. Jemy dalej. Tańczę z Suzy na środku wielkiej sali otoczony innymi parami. Jest doroczny bal pracowników fabryki. Franka też zaprosili, jako wieloletniego dostawcę, ale on przekazał zaproszenie mnie. – Nie mam z kim iść – protestuję i jest mi trochę głupio, bo wiem, że on też nie ma z kim pójść. Zeszłej niedzieli byłem przecież na mszy w intencji żony Franka. Z okazji piątej rocznicy jej śmierci. – Zaproś Suzan. – Do widzenia, Josh – mówi i pospiesznie wychodzi, nie czekając aż skończymy jeść, żeby zabrać talerze i pudełka. Frank nieruchomieje na chwilę, wpatruje się w drzwi, którymi wyszła Pijana Dziwka, a potem patrzy na mnie, ale nic nie mówi. Jemy dalej. Tańczę z Suzy na środku wielkiej sali otoczony innymi parami. Jest doroczny bal pracowników fabryki. Franka też zaprosili, jako wieloletniego dostawcę, ale on przekazał zaproszenie mnie. – Nie mam z kim iść – protestuję i jest mi trochę głupio, bo wiem, że on też nie ma z kim pójść. Zeszłej niedzieli byłem przecież na mszy w intencji żony Franka. Z okazji piątej rocznicy jej śmierci. – Zaproś Suzan.

Tańczę z Pijaną Dziwką, a ona uśmiecha się promiennie. Jest jedyną dziewczyną, jaką znam, która tak się potrafi uśmiechać. Śmieją się nawet jej oczy. Bije od niej jakiś blask. Zauważam, że Suzy ma całkiem ładne piersi i śliczne nogi. Teraz to widzę. Zwykle dziewczyna chodzi w jeansach i długich bluzach, co dość dobrze ukrywa jej doskonałą figurę. Kiedy tak się nad tym zastanawiam, to myślę, że ma ładniejsze nogi od Margaret. Nie mówiąc o pupie. Jeszcze pamiętam te krągłości, gdy ją wtedy otrzepywałem z piasku. Tańczymy. Nawet się nie potknęła ani razu. Na wszelki wypadek trzymam ją mocno w tali. Czuję jej perfumy i zapach lekko spoconej skóry, wyczuwam zapach świeżo umytych włosów. Suzy ma piękne, długie i gęste włosy. Patrzy mi w oczy i wtedy dostaję pierwszy cios w żołądek. Nieprawdziwy. Tak się tylko mówi.

Do kolejnego tańca zapraszam Margaret. Stoję przed nią, zginając się w pół, jakby naprawdę bolał mnie brzuch, żeby przekrzyczeć muzykę. Możliwe nawet, że mnie boli. Ze strachu. – Dziękuję, ale nie. Muszę chwilę odpocząć – mówi dziewczyna. Potem zerka na swoje koleżanki, które wybuchają śmiechem, jakbym powiedział coś śmiesznego. Nie tańczę najlepiej, to pewnie dlatego. Odchodzę do swojego stolika, przy którym siedzi wciąż rozpromieniona Suzy. Siadam obok niej zrezygnowany. Widzę, jak do Margaret podchodzi jakiś gość i ona rusza z nim na parkiet bez chwili namysłu. Szybko odpoczęła. Nie minęła minuta. Znam tego człowieka. Kierownik w dziale jakości. Kilka razy nas wzywał, bo coś mu się nie podobało. Jakąś rysę zobaczył albo coś. Straszna menda, ale na takim stanowisku bycie mendą, to chyba zaleta.

Menda tańczy z moją Margaret, a Pijana Dziwka włożyła swoją dłoń w moją, jakbyśmy byli parą. Dobrze, że pod stolikiem, to nikt nie widzi. – Nie dawaj dziwce alkoholu, bo będzie cyckami wycierać posadzkę. Obok naszego stolika przechodzi kilku młokosów z Montowni. Śmieją się. Widzę, jak twarz Suzy tężeje i czuję palce zaciskające się na mojej dłoni. Chcę wstać, ale ona mnie powstrzymuje. Może i dobrze, bo ich było czterech. Nie mówiąc o tym, że cała sala, to ich koledzy. Mnie nikt by nie pomógł. Siadam ponownie na krześle. Byłoby fajnie przypieprzyć gnojowi pięścią w zęby, ale równie fajnie byłoby też w zęby nie dostać. Jest mi przykro, bo uświadamiam sobie, że wcale nie jestem dużo lepszy od nich. Wychodzimy z balu. Trzymam ją mocno w talii, a ona wtula się we mnie. Jest mi dziwnie przyjemnie. Niedorzecznie, niezrozumiale przyjemnie.

Mój dziadek założył tę fabrykę. Nie wymienię jej nazwy, bo wtedy wszystko byście wiedzieli. O mnie i mojej rodzinie. Dlatego wam nie powiem. Nawet nie zdradzę nazwy miasta ani stanu, w którym fabryka się znajduje. Pomysłem mojego ojca było, żebym zaczynał od prostych prac, żebym rozumiał robotników. Bał się, że w fabryce mnie szybko rozszyfrują, więc ulokował mnie u Franka. On też nie wiedział. Jakoś to ojciec załatwił przez kogoś. Kilka dni temu przyszedł wreszcie czas na zmiany. Zostałem dyrektorem zarządzającym. Nie znam francuskiego, ale znam: niemiecki, rosyjski i mandaryński. Trochę też japoński.

Idę z Margaret pod rękę. Dziewczyna jest radosna i ładnie pachnie. Może trochę zbyt intensywnie spryskała się perfumami, ale zapach jest przyjemny. Nie tak erotyczny, jak woń skóry Suzy, ale ładny. Przechodzimy tuż pod oknami mojego byłego szefa. – Przywitam się z Frankiem – mówię. – Musisz przestać zadawać się z plebsem – odpowiada moja Margaret, wyginając usta z pogardą. – Jestem twoją dziewczyną, więc przynosisz wstyd nie tylko sobie, ale i mnie. Wiem, że ma rację. Mijamy zakład Franka. Kątem oka widzę go przykrytego pióropuszem iskier ze szlifierki. Dobrze, że mnie nie widzi. Oddycham z ulgą.

– Boję się – Suzy płacze w moich ramionach. – A jak się nie uda? Wtedy dalej będziesz się zataczać, idąc ulicą, a ludzie w dalszym ciągu będą cię nazywać „Pijaną Dziwką”. A ja nadal będę cię kochał. Tak myślę, ale tego nie mówię. Siedzimy na wielkim łóżku w naszym nowym domu. Suzy jest naga, a ja przytulam się do jej pleców i całuję ją w kark. Uwielbiam zapach jej skóry i włosów. Długo nie wiedziałem o jej chorobie. Frank mi nie powiedział. Rozmawiałem z nim o tym tylko raz, o ile można to nazwać rozmową. Zasugerowałem wtedy, że Suzy powinna mniej pić. Spojrzał na mnie z wściekłością. To było dziwne, bo mój były szef, to najłagodniejszy facet, jakiego znam. – Lubię cię, Josh – jego głos się zmienił, był szorstki jak papier ścierny do czyszczenia „tegesów”. – Jesteś przyzwoitym chłopakiem: bystrym i pracowitym. Dlatego będę udawał, że tego nie powiedziałeś. OK? I to była cała rozmowa na ten temat. W końcu się jednak dowiedziałem. Suzan nigdy w życiu nie była pijana. Po zwykłej grypie dostała powikłań, to znaczy zapalenia ucha środkowego, i ma uszkodzony błędnik. Dlatego chodzi jak pijana. Nie zawsze. Czasem idzie całkiem normalnie, a czasami nie potrafi utrzymać równowagi. Mam teraz dostęp do pieniędzy ojca i załatwiłem jej operację, która ma bardzo duże szanse przywrócić jej zdrowie. Tak, co najmniej, mówią lekarze. Napawam się zapachem skóry Suzan, przytulając ją do siebie jeszcze mocniej.

119 POST SCRIPTUM A Margaret? – Musisz przestać zadawać się z plebsem – powiedziała wtedy przed zakładem Franka. I zrozumiałem, że ma rację. Minąłem duże, przybrudzone okna i wyciągnąłem ramię z jej objęć. – Do widzenia, Margaret. Odezwij się kiedyś! Spojrzałem w jej wielkie, zdziwione oczy i mimowolnie zacząłem się śmiać. Nie z niej się śmiałem. Z nikogo. Śmiałem się z radości, że wreszcie się od niej uwolniłem. I pobiegłem jak na skrzydłach do domu mojej „Pijanej Dziwki”, która właśnie pakowała lunch dla Franka.[JP]

Jarosław Prusiński

Marta Krasnowska OSTATNI RAZ https://www.facebook.com/EyecoomshotArt/

Wiersz miłosny

Między drzewami a linią prześwitu porozwieszałeś brzęczące nadzieje świat w miękkim świetle nieśmiało bieleje kwitnąc hortensją wśród modrych zachwytów wiatr lekko wieje

mówię dzień dobry bluszczowi i kotom puchowe niebo kładzie się na dachach słucham poszumu traw bujnych i Bacha słońce żółcieje i praży z ochotą tonąc w zapachach

w oczach mam twoje głębokie źrenice twój głos mam w myślach a w sercu mam ciebie tkwię zawieszona w półskłonie pod niebem niczym nabrzmiałe od wina winnice w odcieniach sreber

zdejmuję buty i drżę w tulipanach jestem westchnieniem płomieniem i miodem zjawisz się wreszcie jak ćma - mimochodem zagarniesz skrzydłem – ja w złocie skąpana nie dam ci odejść

Renata Cygan

Wyznanie

Nie umiem pisać wiersa Poezja mnie odpycha bo moja miłosć piersa ządała erotyka a ja próc anonima nicego nie napise więc snurek w ręku cymam i natym snurku wisę

Ludzie wiersze piszą -akcja antyWalentynkowa Na Krechę

122

POST SCRIPTUM „Ludzie wiersze piszą” to hasło ogólnopolskiej akcji pocztówkowej popularyzującej czytelnictwo poezji już po raz dziewiąty. Organizatorem jest FONT pod patronatem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Rozszerzamy znaną już w środowisku akcję antyWalentynkową Na Krechę, której kolebką jest Poznań, o działania podczas Światowego Dnia Poezji oraz w innych istotnych dla poezji miesiącach. Pomysł rozwinął się wśród poznańskich twórców związanych z Grupą Literyczną (literacko-artystyczną) Na Krechę i akcja od początku organizowana przez Łucję Dudzińską z małej, lokalnej (w pierwszych dwóch latach) stała się ogólnopolską, upowszechnianą dzięki współpracy z animatorami i poetami w około 50 miastach, miasteczkach. Do tej pory od 2012 roku własnym sumptem przygotowano ponad 580 wzorów pocztówek z erotykami, będą

cych kompilacją: wierszy, obrazów, zdjęć, grafik, rysunków twórców związanych z grupą oraz zaprzyjaźnionych artystów i poetów. Kartki drukowano w nakładzie 200 sztuk, co oznacza, że grubo ponad 116 000 kolorowych (najczęściej) lirycznych pocztówek trafiało do potencjalnych odbiorców, gdyż robiliśmy również dodruk niektórych wzorów. Z akcją związane były wydarzenia towarzyszące: Wystawy wierszy (WierszYstwki), Spotkania poetyckie, Integracje Literackie – Hyde Park, a przede wszystkim – aktualnie VII edycja Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Erotyk na krechę” im. Tadeusza Stirmera.

OD 2012 ROKU PRZYGOTOWANO PONAD 580 WZORÓW POCZTÓWEK Z EROTYKAMI

antyWalentynkowej, będąc formą popularyzacji czytelnictwa poezji – wychodzenia ze sztuką na ulice, do pubów, bibliotek, do zakładów usługowych, sanatorium (a nawet na stoki narciarskie w Wiśle, w Szczyrku, w Jańskich Łaźniach, jak miało to miejsce w ostatnich dwóch latach), aby odpoczynek również łączyć z czytaniem poezji i prozy. Na początku założeniem akcji poetyckiej była przede wszystkim odpowiedź na komercję i na wszędobylski „serduszkowy” kicz walentynkowy. Uważamy, że lepiej w tym czasie sięgnąć po tomik poezji – mamy przecież potężne źródła literatury i sztuki, z których nie tylko można, ale i należy czerpać przyjemność. Nie ukrywamy, że potrzebujemy większego wsparcia medialnego, bo akcja jest tego warta.

Każda coroczna edycja odbywa się dzięki zaangażowaniu wielu, często ponad 100 twórców, artystów, animatorów, i na pocztówki z wierszami, w opracowaniu przede wszystkim Marii Kuczary (a także Jadwigi Włudarczyk, Małgorzaty Chwiła, kiedyś: Joanny Kulhawik, Jacka Wysockiego, Bronka Olachowskiego, Katarzyny Borczyńskiej, Renaty Cygan, Rafała Babczyńskiego, Projektu Ef Ef ...) można trafić w wielu miastach w Polsce. Dysponujemy różnymi wzorami pocztówek. Wśród publikowanych wierszy znalazła się poezja: Romka Honeta,

123 POST SCRIPTUM Janusza Drzewuckiego, Łukasza Jarosza, Jacka Dehnela, Anny Nasiłowskiej, Karola Maliszewskiego, Uty Przyboś, Piotra Muldnera-Nieckowskiego, Mirki Szychowiak, Mariusza Grzebalskiego, Marka Czuku, Wojtka Banacha, Krzysztofa Szatrawskiego, Ewy Sonnenberg, Dawida Junga, Barbary Gruszki-Zych, Krystyny Lenkowskiej, Teresy Tomsi, Brahy Rosenfeld, Olgerda Dziechciarza, Wojciecha Borosa, Bartłomieja Siwca, Bogdana Prejsa … Autorów, gości, laureatów konkursu, członków Grupy Literycznej Na Krechę, naszych sympatyków uczestniczących w akcji – to kilkaset nazwisk, więc nie da się wszystkich wymienić. Podobnie jest z animatorami czy artystami, których prace graficzne, malarskie, fotograficzne stanowiły osnowę wierszy. Między innymi podziękowanie za artystyczne prace należą się dla: Marii Kuczary, Anny Ewy Klimowicz, Kazimierza Rafalika, Marka Koneckiego, Renaty Cygan, Joanny Kulhawik, Grażyny Kielińskiej, Witolda Zakrzewskiego, Andrzeja Hamery, Romy Klinkosz, Małgorzaty Chwiła, Marka Sobczaka, Henryka Wańka, Artura Groszkowskiego, Kornelii Chojnackiej Madejskiej, Jolanty Ciecharowskiej, Zbyszek Kresowaty, Elżbiety Wasiuczyńskiej, Katarzyny Michalewskiej, Dominika Lesiczki, Urszuli Król, Giny Jusięgi, Mariusza Partyki, Agnieszki Czyżewskiej, Mirosława Greluka, Janusza Biernackiego, Krzysztofa

Lalika, Ryszarda Zdunka, Wiesława Leszczyńskiego, Krzysztofa Schodowskiego, Renaty Brzozowskiej, Tadeusza Rolke/Agencja Gazeta, Anity Świrek, Arbena Brahimaj, Aleksandry Bujak...

CZYTAJMY POEZJĘ – „Ludzie wiersze piszą” – ta ogólnopolska akcja ma o tym przypominać. Pokażmy, że dobra poezja istnieje i działa, nie tylko w walentynki! Może być z nami codziennie. Podstawowy termin rozdawania kartek z wierszami to 21 marca – Światowy Dzień Poezji

Przypominam jako kurator akcji, że celem jest popularyzacja czytelnictwa poezji, reminiscencja tej niszowej dziedziny sztuki, aby znalazła swoje miejsce w naszej tzw. kulturalnej codzienności, aby nas zaskakiwać intelektualnie grą słów i znaczeń. Można czytać poezję, można rozwiązywać krzyżówki – to się nie wyklucza.

Kurator akcji: Łucja Dudzińska / Kontakt: lucja.d@ op.pl Organizator: Fundacja Otwartych Na Twórczość (akronim FONT) pod patronatem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Patronat medialny: Kwartalnik FRAZA

*** Jeśli chcesz być ze mną, będziesz musiał pokochać poranki, co czasem wcześniejsze niż sen. Będę zabierać Cię tam, gdzie mgły sennie przecierają oczy. Potem będziemy wodzić po budzącym się świcie i malować nasz świat słowami na białej kartce dnia.

Jeśli chcesz być ze mną, będziesz musiał pokochać moje roztargnienie. Pomylone skarpetki, niepomalowane usta, zapomniane kolczyki co pięknie opakowane nadal leżą w pudełku z kartką “od Gwiazki”

Jeśli chcesz być ze mną, będziesz musiał pokochać mój świat Ze słowami na opak, z błędami życia, bez akapitów ze śladami ołówka i gumki, oraz niedzielnego rosołu na czystej koszuli

Świat poskładany z kawałków rozbitego lustra Mój świat...

Dorota Górczyńska-Bacik

O pragnieniach Pragnienie młodości w nich drzemie. Panowie szukają jej w młodszych, panie w kremie.

Na dwie słodkie Ileż w nich słodyczy… Ta fałdki w spódnicy, ta na brzuchu liczy.

One u niego Sądząc po frekwencji, jego libido było wyższe od ich inteligencji.

Nieodwzajemniona miłość Marny widok na libido.

Zakochani W niebo wzięci, choć nie święci.

O łaskotkach Nie powiem, że nie chcę, kiedy mężczyzna próżność moją łechce.

Ekologiczna fraszka z branży ciepłowniczej Jestem dogrzewana ciepłem pewnego pana.

Zbudowałeś sobie dom we mnie, drewniany, nie lubisz wszakże zimnych murów. Wymościłeś sobie fundament z gałęzi moich uczuć. Stoi teraz dumnie pałac dostojny, stabilny, w którym ty jesteś panem. I z kominkiem, w którym co wieczór rozpalasz tańczący ogień. A ja, cóż, jestem tylko domem drewnianym, według zamysłu twórcy. Uważaj więc z ogniem, kochany. Drewno zbyt szybko płonie.

Dorota Górczyńska-Bacik

gdzieś tam tłum przy czerwonym dywanie wielcy znów dzielą świat między sobą

nam wystarczy ta wyspa a na niej filiżanka i druga tuż obok

tyle we mnie miłości

tyle we mnie miłości ile twoich powrotów ile telefonów z drogi

ile pytań o obiad i listę zakupów

tyle we mnie miłości ile troski o dzieci o wspólny czas kiedyś o wspólny czas teraz

nie muszę się uczyć twoich ramion one zawsze mają kształt uśmiechu

Agnieszka Jarzębowska

Dziękujemy, że poświęciliście swój czas, żeby przeczytać magazyn Post Scriptum. Jesteśmy wdzięczni, że zechcieliście przyjąć nasze zaproszenie i poznać bardzo ciekawych artystów, którzy dla Was oderwali się od sztalug czy komputerów, by opowiedzieć o swojej sztuce.

W następnym numerze – kolejna porcja sztuki przez duże S. Będzie Jarosław Jaśnikowski, będzie dużo dobrej poezji, zachwycający fotograf z Japonii, proza w wykonaniu Elżbiety Sidorowicz-Adamskiej i Katarzyny Brus-Sawczuk, rozmowa z Krzysztofem Bielińskim o tym, jak się fotografuje teatr i wiele innych artystycznych smakowitości.

Przedstawimy Wam wielu nietuzinkowych Artystów. Serdecznie Zapraszamy.

This article is from: