
2 minute read
Zdradliwość obrazów
Każdy z nas ma swoją sprawę życia. Taką, która pamięta i bez chwili wahania może przywołać z pamięci Sprawę, która stanowiła punkt zwrotny, zmieniła postrzeganie zawodu a niejednokrotnie - otaczającego świata.
Dobrze, gdy dane Ci będzie poprowadzić taka sprawę na początku swojej zawodowej drogi. i dziwnym trafem tak zazwyczaj jest. Gdy jesteś adwokatem z długim stażem, pytany o swoją Sprawę życia zwykle, bez większego zastanowienia wskażesz którąś z początku działalności. Czy dlatego, że wówczas wszystko jest nowe i nieznane a przez to znalezienie właściwej drogi, zobaczenie, że jest się sprawczym i skutecznym buduje pewność i przekonanie o swojej wartości konieczne w zawodzie, który - przynajmniej w sądowej sali - wykonuje się z reguły samotnie? Czy też może dlatego zapadła Ci w pamięć, bo pozwoliła zanegować aksjomaty, wyjść poza dotychczas przyswojone pewniki, przełamać schematy. Bo przecież prawo i jego codzienne stosowanie w praktyce najczęściej sprowadza się do kilkunastu powtarzalnych algorytmów, jest wariantem jednego schematu.
Sprawa życia. Przyjąłem ją w drugim roku wykonywania zawodu. Dwóch młodych zaprzyjaźnionych ludzi, symulowana bójka na siłowni, zakończona śmiercią jednego z nich. Nie pamiętam już kwalifikacji, czy miało być to nieumyślne spowodowanie śmierci, czy też pobicie ze skutkiem. Sprawa, która przeszła przez wszystkie instancje, wktórej opiniowało kilka zespołów biegłych różnych specjalności. i w końcu, prawomocne zakończenie postępowania wyrokiem uniewinniającym, z uwagi na brak związku przyczynowego pomiędzy zadanym ciosem a śmiercią. Inaczej: w momencie uderzenia, a właściwie markowania ciosu lub chwilę wcześniej pokrzywdzony doznał pęknięcia tętniaka aorty.
Ta sprawa pozwoliła mi przeżyć stoicką formułę, że to co widzimy nie jest rzeczywistością, lecz sądem o niej. Tak to już jest z sentencjami, które powinny nas zmieniać. Nie wystarczy je przeczytać. Musimy je przeżyć, połączyć z doświadczeniem.
Dzięki niej nauczyłem się stawiać pytania, nie dowierzać, nie oceniać „na pierwszy rzut oka”,
sprawdzać. To w naszej codziennej pracy umiejętność, którą powinniśmy ciągle trenować, bo naturalną jest raczej skłonność do zamykania zjawisk w znanych nam ramach. Na co dzień jest to zjawisko normalne, lecz w naszej pracy może odebrać kreatywność.
Rzeczy nie są tym, czym nam się wydają.
Obejrzyjmy dzisiaj „Zdradliwość obrazów” belgijskiego surrealisty Rene Magritte’a.
Na jednolitym tle, chyba celowo tak namalowanym, żeby w niczym nie odrywać naszego spojrzenia, precyzyjny, wierny obraz fajki. Możemy odróżnić nawet fakturę poszczególnych materiałów, z których jest wykonana. Banalne odwzorowanie przedmiotu. Nie uwodzi nas pięknem koloru, nie zadziwia śmiałym perspektywicznym skrótem. Zwyczajna fajka. I tylko napis: Ceci n’est une pipe. To nie jest fajka. To nie jest to, co widzisz. Więc co to jest?
Adw. Marek Karczmarzyk Wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku