Lorem Ipsum [01] 10/2011

Page 1

?

LOR E M I PSUM

GAZETK A S Z KOLN A i i i lo i m . s. z er om ski ego N R 1 ( 1 ) 1 0. 2 01 1

KULTURA | POLITYKA | NAUKA | PODRÓŻE


LOREM IPSUM - spis tresci

lorem ipsum PAŹDZIERNIK 2011

OD REDAKCJI 3 OBIEKTYWNYM OKIEM 4 ERRATA INTERIERAMA 6 VAULTER (NIE)ORGANICZNIE 7 VERSEAU, PEOPLECANTTTALK BONKERS QWERTY 9 BELLITUDINIS 10 SEKUND W.... 11 BELLITUDINIS REFLEKSJE B. 12 ORDOG HEY, MOVIE! (...) 13 K.T.O ZESZYT DO NUT 15 MADCAT, ERRATA EX LIBRIS 17 PESTFIER DIDASKALIA 18 ART&PASSION 19 MARRYME, SURREAL MADCAT ZWYCZAJNE/NIEZWYCZAJNE 21 ANTONINA BEZ-KRES 22

C

hcesz do nas dołączyć? Jesteś osobą kreatywną, odpowiedzialną i pracowitą? Uważasz, że w naszej gazetce brakuje działu, który Ty chciałbyś stworzyć? A może po prostu lubisz angażować się w projekty takie jak ten? Redakcja Lorem Ipsum czeka na Ciebie! Wystarczy, że wypełnisz formularz kontaktowy na naszym fanpage’u na Facebooku (facebook.pl/li.lorem.ipsum).

Czekamy na Twoje zgłoszenie!

J

eśli masz do nas jakieś pytanie, uwagę, zauważyłeś błąd lub jakaś kwestia Cię nurtuje- nie czekaj, napisz do nas, a my postaramy Ci się udzielić jak najszybciej satysfkacjonującej odpowiedzi.

f[facebook.pl/li.lorem.ipsum]

[2]

Adres e-mail: li.lorem.ipsum@gazeta.pl REDAKTOR NACZELNY bellitudinis SEKRETARZ Ördög REKLAMA MarryMe KOREKTA NoName GRAFIKA bellitudinis


-OD REDAKcJI-

Po długich przygotowaniach i rozwieszaniu tajemniczych reklam po całym Żeromie, po wielu godzinach pisania artykułów i poprawiania ich oraz po kłopotliwym umieszczaniu tych tekstów w autorskim projekcie, pierwszy numer „Lorem Ipsum” zawitał do ścian naszego liceum!

zdobyli pierwsze miejsce w zawodach sprzątania korytarzy!”, „Ta osoba grasuje po szkole i wyjada śniadania z plecaków!”), lecz próbujemy poruszyć tematy niezwyczajne, zachęcające Was, czytelników, do sięgnięcia po daną książkę, oglądnięcia danego filmu czy prostego rozmyślania na dany temat. Chcemy także pokazać sami sobie, że jesteśmy zdolni do przejścia „Dlaczego?”, może się Wam, drodzy czytelnicy, ci- samego siebie i napisania długiego, lecz czytelnego i snąć na usta. Do mnie należy więc wytłumaczenie. ciekawego artykułu o sprawach, które nas trapią, interesują lub frustrują. Po pierwsze: dlaczego nazwa? Lorem ipsum to tekst, który wypełnia przykładowe strony projektów Rzućcie okiem na spis treści. W naszej gazecie gazet czy reklam. Jest bowiem udowodnione, że pa- znajdziecie artykuły traktujące o niemal każdym trząc na stronę pełną tekstu w języku dla nas niezro- aspekcie życia, od kształcenia poglądów (polityka) zumiałym, zwraca się większość uwagi na wygląd przez poszerzanie horyzontów (kultura) po drobne i rozmieszczenie elementów w projekcie, nie zaś na przyjemności (rozrywka). Obiecujemy, że nie będziesam tekst. Lorem ipsum jest ciągiem pseudo-łaciń- cie się nudzić, bo włożyliśmy w ten projekt całą naszą skich zdań, które wypełniają puste miejsce. siłę i sporo naszego czasu! I my chcieliśmy zapełnić to puste miejsce po dawW tym premierowym numerze przeczytacie o nych gazetkach szkolnych, lecz robić to dla pewnego politycznej wojnie polsko-polskiej, niewiarygodnej celu, tak jak ten tekst. naturze mózgu ludzkiego, Paryżu i jego wspaniałej aurze, sztuce, w wielu znaczeniach tego słowa, ciePo drugie: dlaczego gazetka? Naszym wspólnym kawej historii całkiem zwykłego przedmiotu. Zaprazamysłem było stworzyć coś nowego, lepszego. Dla- szam gorąco do czytania! tego wolę nazywać ten wspólny projekt nie „gazetką szkolną”, lecz „gazetką DLA SZKOŁY”. W LI nie piszemy bowiem o rzeczach błahych i wszystkim znanych („W tej sali pomalowano ściany!”, „Ci uczniowie

MadCat

[3]

lestie sed augue. Morbi aliquam, nisl et dapibus fringilla, leo turpis sagittis arcu, vitae tempus nisl magna ut ligula. Sed ipsum nisl, placerat nec mollis vitae, luctus

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Donec sed lacus eu metus commodo iaculis mo-

eu risus. Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Donec sed lacus eu metus commodo iaculis molestie sed augue. Morbi aliquam, nisl et dapibus

OD REDAKCJI - LOREM IPSUM


LOREM IPSUM - OBIEKTYWNYM OKIEM

RAPORT: wybory!

/najnudniejsza kampania wszechczasów/ nej odpowiedzi na pytanie, kto wygra te wybory.

Donald Nic-Nie-Mogę Tusk

N

Nie oznacza to, że wszystko wyglądało jak tzw. „ciepłe kluchy”. Jednym z najczęściej poruszanych tematów stał się ten, którego obawiano się już od 2008 roku, mianowicie: kwestia światowego kryzysu gospodarczego. Spowodowała ona, że wszystkie upadki gospodarcze przypisane zostały rządom Platformy. Właściwie nie tylko niepowodzeniami gospodarczymi, ale również powodziami, wichurami i złymi warunkami atmosferycznymi, powodującymi nieurodzaje, obarczono Donalda Tuska. Narastała frustracja i niechęć wobec jego rządów. Opozycja zaczęła nawet prześmiewczo nazywać go „Donald Nic-Nie-Mogę Tusk” czy „Minister Niedotrzymywania Obietnic”. Ograniczyło to w pewnym stopniu możliwości działania PO, stawiając jej lidera już na samym początku w złym świetle.

a początku kampanii wszyscy spodziewaliśmy się politycznego „bum!”. Tymczasem kampanię tę „Między ambicją a obsesją jest okrzyknięto najbardziej nudną z dotychczasowych. Tecienka granica” (Mark Zuckerberg) raz, kiedy wiemy już, kto wygrał wybory, możemy jedynie przyjąć te wiadomość ze stoickim spokojem i czekać. Czy będą to lata owocne dla Polski przekonamy się doPiS, na czele ze swoim prezesem, Jarosławem piero wtedy, gdy kolejny rząd skończy swoją kadencję. Kaczyńskim, desperacko dążyło do uzyskania elektoratu wszędzie, gdzie tylko się da. Prezes owej partii, Przed tegorocznymi wyborami parlamentarny- jak zwykle w okresie przedwyborczym, przyjął maskę mi byliśmy świadkami zjawiska, które nieczęsto go- potulnego ojca narodu, który nagminnie przekonyści w polskiej polityce: spokoju. Na początku kampa- wał, że „Polska zasługuje na więcej”. Przed wyborami nii wszyscy spodziewaliśmy się politycznego „bum!”: uporządkował swoją partię: na listy wyborcze naniósł ataków agresji, kłótni, przekrzykiwań, kontrower- ludzi ciekawych, inteligentnych, powiązanych ze świasyjnych debat czy skandali. Tymczasem kampanię tę tem nauki, którzy na pierwszy rzut oka mogliby przyokrzyknięto najbardziej nudną z dotychczasowych. ciągnąć niezdecydowanych jeszcze wyborców. Niestety, Obyło się bez grzebania kandydatom w życiorysach, znając prezesa Kaczyńskiego, zaraz po 11 październinie było „dziadka z Wehrmachtu”, a motyw katastro- ka odesłałby swoich kandydatów na szare końce list fy smoleńskiej pojawiał się wyjątkowo rzadko. Gazety i sam rozpocząłby politykę. Jarosław Kaczyński już wiecodziennie rano zalewały nas wynikami sondaży, któ- le razy pokazywał, że wyborów wygrać nie musi, bo i re z dnia na dzień jeszcze bardziej utwierdzały nas w tak za każdym razem odradzał się jak feniks z popioprzekonaniu, że w nocy z 9 na 10 października może- łów, wracał do polityki i mącił. Wiodącym celem jego my przeżyć szok. Na początku obserwowaliśmy, idące tegorocznej kampanii było udowodnienie, że Tusk po łeb w łeb, dwie głównie konfrontujące się (już po raz prostu nie nadaje się do rządzenia. I tyle. Kaczyński kolejny) polskie partie, tj. Platformę Obywatelską (PO) chciał wykorzystać władzę nie tylko do „uzdrowienia” oraz Prawo i Sprawiedliwość (PiS), niespodziewanie polskiej rzeczywistości. Głównym motywem był sworosnące notowania Ruchu Poparcia Palikota (RPP) isty rewanż na Tusku, którego do 2005 roku w ogóle i wahania Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD) na nie traktował poważnie, a który z czasem stał się jego granicy progu wyborczego (5 punktów procento- największym przeciwnikiem. Dodatkowo, cały czas wych). Kreski wykresów sondażowych zmieniały swe wierzy w to, że poprzez kontakty polskiego premiepołożenie z prędkością światła – później pokazywano ra z premierem Rosji, Władimirem Putinem, zginął nam dużą przewagę PO nad PiS-em oraz wzrost po- jego brat, prezydent RP, Lech. Przez to Tusk powinien parcia dla SLD. Z kolei według prezesa PiS, to właśnie zniknąć z polityki, gdyż nie ma żadnego moralnego jego partia była na prowadzeniu. Tak naprawdę, aż do prawa uczestniczenia w niej. Kaczyński zadeklarował samego końca kampanii nikt nie uzyskał jednoznacz- również, że „wojna polsko-polska” zakończy się wtedy,

[4]


OBIEKTYWNYM OKIEM - LOREM IMPSUM Kaczyński z kolei, przemierzając Polskę swoim samochodem (z prywatnym kierowcą!), wstąpił do plantatora papryki spod Radomia, któremu wichura zniszczyła plantację. Aby udowodnić, że jeśli się chce, to się da, kupił panu Stanisławowi Kowalczykowi folię i stelaże, a pytanie pana Stanisława: „Jak żyć, panie Premierze?”, stało się kluczowym w kampanijnych spotach PiS-u.

gdy PiS dojdzie do władzy, dodając, że „pewne sprawy byśmy musieli oczywiście podsumować, potem byśmy to zakończyli”. Inaczej kwestię tę postrzegają osoby oficjalnie niezwiązane z żadną partią. Redaktor naczelny tygodnika „Wprost”, Tomasz Lis, powiedział, że jedynym pewnikiem tegorocznej kampanii jest to, iż „Ktokolwiek wygra, ktokolwiek stworzy rząd, wojna polsko-polska będzie trwała. Tu rozejmu nie będzie.”

Tusk w defensywie Wyjściowa pozycja lidera PO była zupełnie inna. Nie prowadził on kampanii wyborczej jako takiej. Oparł się raczej na polityce kontynuacji. Bał się radykalnych posunięć, obietnic, których nie będzie w stanie spełnić, nie odpowiadał na ataki i, jak głosiła opinia, nie wyczuł tonu kampanii PiS-u. Cała Platforma, jako partia rządząca, miała ograniczone pole manewru. Widać było, że lider na bieżąco wymyśla kolejne akcje. PiS zastawiło dodatkową pułapkę na PO, które chciało, cytując Janinę Paradowską, „pojechać na antypisowskim paliwie”, czyli pogrążyć partię Jarosława Kaczyńskiego ich własnymi wypowiedziami, dotyczącymi Smoleńska. Tymczasem lider PiS dzielnie wytrwał w swoim postanowieniu – Smoleńsk prawie w ogóle nie pojawiał się w kampanii. Jednakże wielkim sukcesem PO był fakt, iż, jako partia rządząca, w kolejnych już wyborach utrzymali swój, mniej więcej stały, elektorat. Wszystkie problemy, wspomniany wcześniej kryzys gospodarczy czy afery, chociażby tzw. „hazardowa”, które już dawno mogły obalić rząd i pogrążyć tę partię, tylko delikatnie nią zachwiały.

Finisz Na ostatniej prostej szefowie partii zdecydowali się „wyjść do ludu”. Tusk jeździł tzw. „Tuskobusem”. Wyruszając w Polskę, pokazał, że po czterech latach rządzenia nie boi się stanąć twarzą w twarz z Polakami. W przeciwieństwie do głównego oponenta, prezesa PiS, który unikał udziału w telewizyjnej debacie, lider PO nie wystrzegał się trudnych rozmów - nawet z kibicami, którzy krzyczeli: „Tusk, ty matole, twój rząd obalą kibole!”.

Jarosław Kaczyński pogrążył się jednak, obrażając kanclerz Niemiec, Angelę Merkel. Europoseł PJN, Michał Kamiński, stwierdził, że Kaczyński wywołał „monstrualny skandal” swoim wywiadem dla „Newsweeka”. W wywiadzie zapytano Kaczyńskiego m. in. o to, co napisał w swojej książce - że kanclerstwo Angeli Merkel nie było wynikiem zbiegu okoliczności i że jej celem jest podporządkowanie Polski Niemcom. Na pytanie, kto zrobił Merkel kanclerzem, Kaczyński odpowiedział: „Ona wie, co ja chcę przez to powiedzieć. Tyle wystarczy”. W odpowiedzi na jego słowa wystąpili byli ministrowie Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ): Władysław Bartoszewski, Andrzej Olechowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Dariusz Rosati i Adam Daniel Rotfeld. Wydali oni oświadczenie, w którym napisali: „W tej chwili czujemy moralny obowiązek powiedzenia pani kanclerz Merkel: solidaryzujemy się z Panią. Polacy i Niemcy mają jeszcze wiele razem do zrobienia. Nie tylko w stosunkach dwustronnych, ale i dla dobra zjednoczonej Europy” .

Znaczący czy mało ważni? Obok wiodących partii znalazły się również inne, chociażby kontrowersyjny Janusz Palikot ze swoim Ruchem Poparcia Palikota, SLD na czele z Grzegorzem Napieralskim czy PSL z liderem Waldemarem Pawlakiem. Palikota traktowano jak ulicznego głupka, który wręcz nie był w stanie powiedzieć czegoś sensownego. Wszyscy ze zdziwieniem oglądali sondaże, a w nich rosnące z dnia na dzień wyniki poparcia dla niego. Nota bene, nawet w naszej szkole, w ramach akcji „Młodzi głosują!”, RPP plasował się na drugim miejscu - zaraz po PO. Wokół SLD krążyły spekulacje na temat możliwego sojuszu z PiS-em. Z kolei szef PSL, Waldemar Pawlak, na pytanie „Kto wygra wybory?” odpowiedział: „Nasz koalicjant”. „Czyli kto?” – dopytywała dziennikarka. „Wszystko jedno”.

„Polska to fajne miejsce” W kampanię mocno zaangażowali się również celebryci. Jedni tylko spokojnie zachęcali do głosowania, inni wręcz narzucali wyborcom swoją myśl polityczną. Do tych pierwszych należą m.in. Monika Brodka, Maciej Stuhr czy Jerzy Owsiak, którzy w spocie profrekwencyjnym, przygotowanym przez Stowarzyszenie „Normalne Państwo” i Fundację „Polska Przedsiębiorcza” pod patronatem prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, zachęcali obywateli do wzięcia udziału w głosowaniu. Przekonywali, że „Polska to fajne miejsce”, o którego przyszłości my sami możemy zadecydować głosując. Na odważniejsze kroki zdecydował się Kuba Wojewódzki. Opublikował na łamach tygodnika „Wprost” (nr 40) mocny artykuł, którego motto brzmiało „Boję się PiS”. Dziennikarz oficjalnie poparł kandy-

[5]


LOREM IPSUM - OBIEKTYWNYM OKIEM data PO, jednakże dodał: „Nie jestem bezkrytycznym entuzjastą PO. Wolę jednak wilcze oczy Tuska niż wilcze myśli prezesa. Wolę przewidywalny rząd kontynuacji, niż nieprzewidywalność drażliwego ambicjonera o rozchwianej tożsamości”. Wojewódzki swoje słowa kierował głównie do młodych Polaków, którzy bądź nie wierzą, że ich głos może zmienić cokolwiek w ich rzeczywistości, bądź też nie wiedzą, na kogo zagłosować. Dziennikarz bał się, że prezes PiS może zmanipulować umysły młodych, którzy nie pamiętają utopijnej wizji IV RP, więc apelował: „Potrzebny jest powszechny alert, bo sytuacja zaczyna śmierdzieć obojętnością. A to może zaowocować powtórką z pisowskiej rozrywki”. „Nie idąc do wyborów, młody Polaku, nie robisz władzy na złość. Robisz na złość swojej przyszłości” – pisze dalej Wojewódzki. Mówił, że pamięta kraj rządzony przez tamtą partię, partię ludzi, dla których hasło „wspólnota” było pustym frazesem, a „nienawiść, ta polska obok zawiści specjalność, sięgała najwyższych tonów”. Pamięta kraj pełen populizmu, obskurantyzmu i braku tolerancji. Według Wojewódzkiego, Polska powinna łączyć, a nie wykluczać. Jako kraj Europy, powinniśmy nadążać za zmianami zachodzącymi w niej, co z pewnością nie nastąpiłoby, gdyby rządził PiS. „Trzeba mieć kontakt z tradycją, przeszłością, tożsamością, nie tracąc jednocześnie kontaktu z rzeczywistością”. Zbigniew Hołdys, chyba jako jedyny polski artysta, oficjalnie powiedział, że nie weźmie udziału w wyborach, gdyż kandydują kretyni. Kuba Wojewódzki kontruje, mówiąc: „Głosuję, bo kandydują kretyni”. W niedzielę wieczorem komisje wyborcze wyciągnęły nową Polskę z urn. Nową czy jednak nihil novi sub Sole? PO zyskało 39,2% (206 mandatów), PiS 29,9% (158), Ruch Palikota 10% (40), PSL 8,4% (28 mandatów), SLD 8,3% (27 mandatów). Frekwencja tegorocznych wyborów była bardzo niska, wyniosła ona tylko 49%. Głosy pomiędzy PO a PiS rozłożyły się mniejwięcej tak, jak zwykle – na wschodzie Polski wyborcy głosowali na partię prezesa Kaczyńskiego, na zachodzie z kolei głosowano na partię Donalda Tuska. Teraz, kiedy wiemy już, kto wygrał wybory, możemy jedynie przyjąć te wiadomość ze stoickim spokojem i czekać kolejne 4 lata. Czy będą to lata owocne dla Polski przekonamy się dopiero wtedy, gdy kolejny rząd skończy swoją kadencję. Gazety rozpisują się o możliwej koalicji, ustawach, zmianach, ministrach. Każdy chciałby przewidzieć, czy w trakcie najbliższych 4 lat w końcu „dogonimy” Zachód, czy jeszcze jednak nie tym razem. Jeśli nie głosowałeś – pozbawiłeś sam siebie prawa do krytykowania tego, kto rządzi. Nie podoba się? Trzeba było iść i zdecydować inaczej.

errata

I

errata errata errata errata

nteligentna. Szczera. Zazwyczaj systematyczna. Ma wysoko postawioną poprzeczkę wobec samej siebie, a często ambicje przerastają jej możliwości. Kiedyś złudnie wierzyła w możliwość zmiany świata, ale odkąd zaczęła interesować się polityką przekonała się na własnej skórze, że utopijna wizja państwa jest naprawdę niemożliwa do realizacji.

[6]

Janusz Okrzesik,

znany bielski wykładowca akademicki, ekolog, poseł na Sejm X kadencji, senator III i IV kadencji. Do niedawna prezes Towarzystwa Sportowego Podbeskidzie. Mało kto wie, że w latach osiemdziesiątych był przewodniczącym rady uczniowskiej III Liceum Ogólnokształcącego imienia Stefana Żeromskiego w Bielsku-Białej.

Vaulter: W roku 1981 był pan jednym z założycieli niezależnego samorządu uczniowskiego o nazwie „Międzyszkolny Ruch Odnowy Uczniowskiej”. Janusz Okrzesik: Na początku muszę wyjaśnić, że samorząd uczniowski a międzyszkolny ruch… to dwie różne rzeczy. „Międzyszkolny Ruch Odnowy Uczniowskiej” o pięknie brzmiącym skrócie „MROU” był ogólnomiejską organizacją uczniowską, zaś samorząd działał na terenie szkoły.

V: Jakie były okoliczności powstania MROU oraz samorządu? JO: Jakiś samorząd uczniowski zawsze w „Żeromie” istniał, tyle że przed rokiem ‘81 był to całkowicie sztuczny wytwór, dyrektor pokazywał palcem, kto będzie przewodniczącym i już. Jak zaczęła się „rewolucja <<Solidarności>>”, zobaczyliśmy w szkole, że można inaczej. Odbyły się wówczas pierwsze demokratyczne wybory do samorządu, który nazwaliśmy wtedy szumnie Parlamentem Uczniowskim. W tych wyborach, mimo iż byłem dopiero w drugiej klasie, zostałem wybrany przewodniczącym. Nie wiem dlaczego, lecz podejrzewam, że nikt inny nie chciał (śmiech). V: A jaka była geneza powstania MROU? JO: W pozostałych trzech bielskich liceach (KEN, Kopernik, Asnyk) także istniały grupy uczniów próbujące zmienić szarą, szkolną rzeczywistość. Wszystkim nam udało się zlikwidować wiele absurdów w naszych szkołach. Zaczęliśmy się spotykać i postanowiliśmy połączyć siły i stworzyć MROU. Było to nieco naśladownictwem Niezależnego Zrzeszenia Studentów. V: Czy reakcja grona pedagogicznego i dyrekcji na Pańską działalność była pozytywna? JO: Większość nauczycieli odnosiła się do nas z sympatią, gdyż byli zwolennikami wszelkich organizacji „odnowicielskich”. „Solidarność” miała wtedy wśród nauczycieli ogromną ilość zwolenników. Inaczej było ze stosunkiem dyrekcji, szczególnie dyrektora Zbigniewa Mykietyna, który był starym aktywistą PZPR i dlatego był bardzo krytyczny wobec naszych działań. Ale nie pamiętam, by do czasu stanu wojennego spo-


INTERVIERAMA - LOREM IMPSUM

janusz okrzesik

/z wolnością jest jak z powietrzem/

tkały mnie jakieś nieprzyjemności. V: Jak układały się pańskie relacje z matematykiem Janem Lorkiem? JO: A dlaczego pytasz? V: Bo słyszałem, że był Pana mentorem. JO: Można powiedzieć, że faktycznie był naszym guru. Był on wówczas przewodniczącym „Solidarności” w szkole. Mieliśmy z nim bardzo ścisły kontakt. Wiele godzin spędziliśmy na rozmowach, ale nie było w tym z jego strony bezpośredniej inspiracji. Raczej starał się nas hamować i uspokajać nasz młodzieńczy rewolucyjny zapał. W tych rozmowach przedstawiał mi swoją wizję świata, swój pogląd na sytuację w kraju, był dla nas dużym autorytetem. V: Pamięta Pan reakcję uczniów na stan wojenny? JO: Bynajmniej nie było nam do śmiechu. Zebraliśmy się 13 grudnia w domu koleżanki i w podniosłym nastroju zaplanowaliśmy strajk okupacyjny w szkole. Myśleliśmy wtedy, że cała Polska stanie, wszyscy będą strajkować i stan wojenny potrwa jakieś dwa, trzy dni.

braki z matematyki. W roku 1983 nie poszedłem na obowiązkowy wówczas pochód pierwszomajowy, pomimo tego, że dyrektor osobiście kazał mi przyjść, gdyż byłem laureatem olimpiady filozoficznej i moja nieobecność byłaby zauważona. W efekcie usłyszałem, że nie wystawi mi pisemnej opinii, koniecznej do przyjęcia na studia. Moja wychowawczyni, profesor Irena Tępińska, podjęła bardzo duże ryzyko, w sobie tylko znany sposób zdobywając dla mnie ten dokument. To dzięki niej mogłem w ogóle pójść na studia. Składam więc spóźnione, ale szczere podziękowania dla niej. V: Czym w praktyce zajmował się Parlament Uczniowski? JO: Na przykład bardzo długo walczyliśmy o to, by w szkole można było urządzać dyskoteki, bo wcześniej było to nie do pomyślenia. Próbowaliśmy się też pozbyć okropnych, przypinanych do ubrań plastikowych plakietek z podobizną sowy, z którymi uczniowie musieli przez cały czas paradować. Walczyliśmy też o prawa ucznia, bo w praktyce w ogóle coś takiego nie istniało. Chodziło nam o to, żeby na przykład nie było dwóch sprawdzianów jednego dnia albo żeby klasówki były zapowiadane. Teraz to wszystko wydaje się oczywiste. Z wolnością jest jak z powietrzem: gdy jest, nikt się nad tym nie zastanawia, zauważa się dopiero jej brak. Szkoła wtedy a dzisiaj to dwa zupełnie inne miejsca. V: Na zakończenie spytam Jak podobały się panu obNie pamiętam już dokładnie, w jakim składzie się ze- chody 60-lecia liceum ? braliśmy, ale na pewno byli tam Artur Kasprzykow- JO: Spotkałem wielu dawnych znajomych. Miałem ski i Bożena Brandys. Poszliśmy do szkoły, by zacząć okazję znowu odwiedzić te „stare mury”. Co więcej strajk, ale nasze plany skończyły się na tym, że woź- trzeba? Powiem krótko: jestem zadowolony. Dodam ny nas wyrzucił. W tym momencie nasza rewolucja też, że odwiedziłem szkołę na jej pięćdziesięciolecie, się zakończyła. Ale później wielu ludzi, których pa- ponieważ dobrze wspominam czasy spędzone w tym miętam z tamtych czasów, zaangażowało się w pod- liceum. Świetnie się w nim czułem, bo to była dobra ziemną działalność „Solidarności”, jak choćby wspo- szkoła, tylko czasy były złe. ■ mniany Artur Kasprzykowski (obecnie dziennikarz i pracownik IPN – przy. red.) czy Bożena Marek i Bogdan Chorąży, teraz małżeństwo znanych bielskich arvaulter cheologów. Choć jeszcze w latach siedemdziesiątych vaulter vaulter vaulter panowała opinia, ugruntowana w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, że Żeromski był najbardziej amozwańczy dziennikarz i rysownik. Ponadto: ideologicznym, „czerwonym” liceum w Bielsku, to twórca komiksów, detektyw, iluzjonista-prestyw latach osiemdziesiątych miałem wrażenie, że poło- dygitator i domorosły krytyk kulinarny. Od dziesięwa bielskiej młodzieżowej opozycji była w jakiś spo- ciu lat trzyma w pokoju niedziałającą lampkę nocną sób związana z tą szkołą. w kształcie wieloryba, bo wierzy, że ożyje ona pewV: Jak, z perspektywy ucznia, wyglądał czas stanu wo- nego dnia, by zostać jego najlepszym przyjacielem. jennego w „Żeromie”? Ulubione zwierzę: bóbr, Ulubiona wyspa: Bornholm, JO: Po internowaniu profesora Lorka przez kil- Ulubiony bezsensowny ciąg cyfr: 564326767654. ka miesięcy nie mieliśmy matematyki. Mieliśmy co Nie rozumie, jak można nosić arafatkę na szyi, skoro prawda ustanowione jakieś zastępstwo, ale nikt na to Jaser Arafat nosił ją na głowie. W przyszłości jego tajnie zważał, w zasadzie lekcji nie było. Do dziś mam na organizacja przejmie władzę nad światem.

Świetnie się czułem w „Żeromie”, bo to była dobra szkoła, tylko czasy były złe.

S

[7]


LOREM IPSUM - (NIE)ORGANICZNIE

(NIE)ORGANICZNIE

/decyzje made in mózg/

W

każdej sekundzie życia nasz mózg – nie zawsze my sami - wykonuje tysiące procesów decyzyjnych. Wypić, dotknąć, rzucić, złapać, uciec, uderzyć? Na niektóre z tych pytań musimy udzielić błyskawicznej odpowiedzi, podczas gdy inne zajmują nam więcej czasu. Jak to się dzieje, że w takim natłoku problemów wciąż sprawnie funkcjonujemy?

Markerysomatyczne By dotrzeć do podstaw podejmowania decyzji, musimy zajrzeć jeszcze bardziej w głąb naszego mózgu. Znajdziemy tam elementy układu limbicznego - struktury w znacznym stopniu wpływającej na nasze życie codzienne. Ciało migdałowate odpowiada za przekazywanie sygnałów o bodźcach zagrażających życiu i o bodźcach lękowych. Podwzgórze warunkuje wiele funkcji wegetatywnych (m. in. odczuwanie temperatury, głodu czy pragnienia) oraz wewnątrzwydzielniczych (wydzielanie hormonów). Amerykański neuropsycholog Antonio Damasio stworzoną przez siebie teorią markerów somatycznych dowodzi,

Na skutek życia w coraz bardziej skomplikowanych i zorganizowanych społeczeństwach, rosnącej liczby spraw do rozważenia, konieczności przewidywania - niekiedy bardzo oddalonych w czasie - skutków działań oraz potrzeby tworzenia planów awaryjnych, kora płatów czołowych gatunku homo sapiens rozrosła się do imponujących rozmiarów. To właśnie ona odpowiada za zarządzanie większością procesów decyzyjnych. Niekiedy jednak nasze działania są tak automatyczne, że nie zdajemy sobie z nich sprawy. W takich sytuacjach za decyzje odpowiadają bardziej pierwotne że nie tylko mózg, lecz całe ciało struktury mózgu. uczy się nieprzyjemnych konsekwencji dokonanych w przeszłości wyborów. Jeśli raz doznaliśmy bólu Jądrapodstawy spowodowanego spróbowaniem Pod korą płatów czoło- papryki borbih jolokia, następnym wych miejsce dla siebie zna- razem wystarczy sam jej widok, lazły struktury zwane jądra- by poczuć nieprzyjemne doznania mi podstawy. Precyzując: na poziomie cielesnym. Te właśnie skorupa, jądro ogoniaste oraz gałka odczucia, pochodzące z trzewi, nablada. Odpowiadają one za zapa- zwane zostały markerami somamiętywanie wzorców reagowania tycznymi i mają znaczący wpływ oraz nawyków ruchowych, część na podejmowane przez nas decyz nich tworzy także układ nagro- zje. dy. Korzyści, jakie przyniosły nam wybory w przeszłości, sprawiają, że znacznie wzrastają szanse na podobne postępowanie w przyszłości, natomiast silne bodźce, jakimi są zawód i rozczarowanie, przez długi czas strzegą nas przed ponownym podejmowaniem błędnych decyzji oraz wyhamowują szkodliwe zachowania.

[8]

Centrumdowodzenia

Jak widać, w mózgu istnieje kilka podsystemów odpowiedzialnych za wykonywanie procesów decyzyjnych. Gdzie zatem znajduje się ośrodek koordynujący ich pracę ? Odpowiedź na to pytanie ponownie znajdujemy dzięki badaniom Damasio. Obserwował on grupę pacjentów mających bardzo

duże problemy z podejmowaniem najprostszych decyzji, podczas gdy z łatwością przychodziły im znaczące wybory, decydujące o ich życiu i przyszłości. Pacjenci ci nie potrafili interpretować markerów somatycznych pochodzących z ich ciał oraz przewidywać skutków ich działań. Rodziny zauważały zmiany w zachowaniach członków badanej grupy, które były charakterystyczne dla ofiar wypadków oraz chorób powodujących urazy mózgu. U wszystkich badanych uszkodzeniu uległa brzuszno-przyśrodkowa kora przedczołowa, która stanowi środkową część tzw. kory nadczołowej-orbitofrontalnej. To właśnie ona odpowiada za łączenie bodźców płynących z różnych podsystemów, zatem także za podejmowanie świadomych decyzji i planowanie przyszłości, czyli wszystko to, co możemy nazwać wolną wolą.

D

zięki temu, że o działaniu mózgu wiemy coraz więcej, pojawiają się obiecujące metody leczenia zaburzeń związanych z funkcjonowaniem kory przedczołowej, np. depresji. Jedną z najbardziej obiecujących jest stymulowanie określonych grup komórek nerwowych polem elektromagnetycznym. Być może już niedługo zaburzenia afektywne będą tylko przykrym wspomnieniem zapisanym w historii medycyny. ■

Verseau

W

verseau verseau verseau

odnik z urodzenia, z wyboru pasjonat seriali medycznych i nie tylko, ciekawy świata a zarazem leniwy, czasami marzyciel, wolący jednak twardo stąpać po Ziemi. Amator ruchu, literatury popularno-naukowej, reportaży, prawie nigdy fantastyki. Jako redaktor działu biologiczno chemicznego chce pokazać, że to wiele więcej niż wzory, reakcje i trudne wyrazy.


(NIE)ORGANICZNIE - LOREM IPSUM

stara-nowa nagroda

/a zwycięzcą jest.../

W

Roku Pańskim 2011 osiągnięcie - jakże szacownego - wieku 110 lat świętuje Nagroda Nobla - chyba najbardziej prestiżowe w skali światowej wyróżnienie, przyznawane niemal nieprzerwanie od roku 1901. W cieniu szerzej znanych opinii publicznej nagród literackich i za zasługi dla pokoju na świecie stoją te - nie mniej ważne - w dziedzinie chemii, medycyny i fizjologii oraz fizyki.

Zawsze żywa W pierwszej kolejności należy wymienić nagrodę będącą ewenementem w wymiarze nie tylko tego roku, lecz także całej historii noblowskiej, mianowicie za osiągnięcia medyczne. W bieżącym roku uhonorowani nią zostali Francuz Jules Hoffman i Amerykanin Bruce Beutler - obydwaj za odkrycia dotyczące aktywacji odporności nieswoistej - oraz Kanadyjczyk Ralph Steinman (odkrycie komórek dendrytycznych i ich roli w rozwoju odporności swoistej). Problem komitetowi noblowskiemu sprawił trzeci z badaczy, a konkretnie jego śmierć, która nastąpiła zaledwie trzy dni przed oficjalnym ogłoszeniem nazwisk laureatów. Zgodnie z regulaminem, nagroda nie może zostać przyznana pośmiertnie, jednak na szczęście (w nieszczęściu) komisja zadecydowała o podtrzymaniu decyzji, a także dołączeniu połowy z wynoszącej 10 mln koron szwedzkich (1,5 mln dolarów) nagrody finansowej do majątku zmarłego. Pozostałą częścią mają podzielić się Francuz i Amerykanin.

Lata świetlne więcej... W dziedzinie fizyki wyróżnionych zostało, być może dla odmiany, trzech naukowców: Saul Perlmutter z The Supernova Cosmology Project, a także Brian Schmidt i Adam Riess z The High-

-z Supernova Search Team. Astronomowie badali supernowe - zjawiska zachodzące jako część procesu „umierania” gwiazdy, objawiające się potężnym wybuchem termojądrowym. Charakterystyczne dla takich eksplozji jest towarzyszące im niezwykle mocne światło. Badane supernowe dały go mniej niż oczekiwano, co stało się pretekstem do długich i żmudnych obliczeń. Ich rezultat był nieoczekiwany i zadziwiający: ludzkość dowiedziała się, że Wszechświat rozszerza się szybciej, niż przypuszczano, a proces ten wciąż przyspiesza. Fakt ten ma olbrzymie znaczenie dla współczesnej astronomii, pozwala naprostować teorie i spekulacje na temat końca świata, rzuca też nowe światło na przyszłość niektórych galaktyk. Naukowcy, którzy wyniki swych badań opublikowali już w 1998 roku, po 13 latach mogą wreszcie cieszyć się nieśmiertelną sławą, a także 1,5 mln dolarów nagrody do podziału.

ło uznać odkrycia chemika i przez świat naukowy przetoczyła się fala krytyki. Słynny noblista Linus Pauling posunął się nawet do stwierdzenia, że „nie ma żadnych kwazikryształów, są jedynie kwazinaukowcy” (łac. „quasi” - prawie, jak gdyby). Niezrażony Shechtman, opierając się na dowodach znanych fizyków i krystalografów, opublikował w 1984 roku artykuł w „Physical Review Letters”, w którym opisywał swoje odkrycie. Musiało ono jednakże czekać na ostateczne potwierdzenie kolejne 3 lata. Kwazikryształy są niezwykle twarde, lecz bardzo kruche i słabo przewodzą prąd. Ich zastosowania, np. jako izolatorów, są wciąż testowane w przemyśle elektronicznym.

niech żyje, żyje nam...

N

agrody rozdane, medialny szum powoli cichnie, niebawem w teatrze „Nagroda Nobla” zgasną ostatnie światła i wszelkie dyskusje oraz polemiki związane z przyznanymi wyróżnieniami ogarną egipskie ciemności. Do czasu. Bowiem za niecały rok kolejna już 111 - rocznica urodzin nagrody będzie hucznie celebrowana przez Daniel Shechtman z Izrael- ludzi z całego świata. ■ skiego Instytutu Technologicznego (Technion) w Hajfie okazał się PeopleCantTalk. bezkonkurencyjny, zdobywając peoplecanttalk peoplecanttalk peoplecanttalk w pojedynkę nagrodę za osiągnięcie óźniej mówiono, że człochemiczne - odkrycie struktur nawiek ten nadszedł od półzwanych kwazikryształami. Zaskoczonemu wynikiem własnej pracy nocy od bramy Powroźniczej”. Shechtmanowi media przypisały Psycholog z zamiłowania, psychol już nawet prawdziwie archimedej- z powołania. Wieczny malkontent, ską formułę - naukowiec miał po- humanista czytujący fantastykę wiedzieć „Eyn chaya kazo”, co po i chwytający się w życiu wszystkiehebrajsku oznacza „Nie ma czegoś go oprócz tego, co potrzebne. Cytakiego”. Odkrycie, które nastąpiło nik gardzący wiarą w innych ludzi. w 1982 roku, było o tyle sensacyjne, Zagorzały przeciwnik rosnącego że zaprzeczało większości wówczas znaczenia Internetu w obecnych formułowanych praw i twierdzeń. czasach. Nienawidzi obnoszenia Minikryształy w badanych stopach się ze swoimi ulubionymi cytatami. glinu układały się w konstrukcje Ulubione cytaty: „Każdy cytat o aż pięciu osiach symetrii. Wie- w Internecie wygląda na prawdzilu ówczesnych badaczy nie chcia- wy.” - Cyceron

„P

[9]


LOREM IPSUM - qwerty

emulatory

/kieszeń pełna gier/

P

amiętasz to uczucie, gdy zazdrośnie spoglądałeś na kolegę, który właśnie dostał nowego, lśniącego Game Boya? Wyciągał go z kieszeni przy każdej możliwej okazji, byle tylko poznęcać się nad tobą. Miał kartridże z „Pokemonami”, „Super Mario Bros” i innymi grami, które „wymiatały”. Teraz, kiedy zazdrość wzbudza tylko nowopoznana przez znajomego dziewczyna, nie musisz już odkładać pieniędzy do skarbonki na upragnioną konsolę. Masz telefon z obsługą Javy, Symbiana lub Androida? Wgraj kilka niewielkich aplikacji, a świat - nie tylko Game Boya, ale i NES-a, Commodore oraz innych platform - stanie przed tobą otworem!

Internet oferuje masę autorskich projektów.

nie jest skrótowe, mam nadzie- masa. Przedstawię pokrótce te, ję, że pozwoli ci na poznanie które uważam za najciekawsze. możliwości swojego aparatu.

JAVA Twój telefon ma już parę lat i obsługuje tylko Javę? Nic straconego – na tej platformie również możesz zagrać w parę ciekawych tytułów. Będą to oczywiście aplikacje starsze, co jednak nie oznacza, że gorsze – „miodność” jest utrzymana na wysokim poziomie. Niestety, słabe „bebechy” sprawiają, że czasami wszystko „chodzi” bardzo wolno. Czy gra działa jak należy nie dowiesz się inaczej, niż sprawdzając każdy tytuł z osobna. Przedstawiciele telefonów z Javą: Sony Ericsson K750i, Nokia 5200

MeBoy: Emulator pozwalający na zabawę z tytułami z Gameboy’a i Gameboy’a Color. Obsługuje ogromną ilość telefonów, Jakie są plusy i minusy ta- zarówno Nokii, jak i Sony Ericskiego rozwiązania? Do po- sonów czy Samsungów. Oznacza zytywów z pewnością należy to, że będziesz mógł „wsiąknąć” zaliczyć fakt, że pojedynczy te- w takie tytuły jak „Final Fantasy”, lefon może stać się multiplatfor- „Pokemon” czy „Harvest Moon”. mowym centrum rozrywki. Brzmi nieźle? Czytaj dalej. Parę kliknięć wystarczy, by z ratowania księżniczki w „Super Mario Bros” przenieść się do meczów piłkarskich rodem z Atari. Duża pojemność pamięci pozwoli na zebranie naprawdę pokaźnej kolekcji. Niestety, niewielkie ekrany bądź małe przyciski starszych modeli telefonów są w stanie skutecznie odstraszyć mniej wytrzymałych graczy. Dłuższe sesje w „Zeldę” mogą zostawić na twoich palcach niemiłe odciski, a płynność gry na słabszych komórkach - zmusić do udania się do sklepu po melisę. Szczególnie, gdy masz zamiar grać w tytuły posiadające złożoną animację, np. „Earthworm Jim”. Mimo iż poniższe zestawie-

[10]

Przedstawiciele telefonów z Symbianem: Nokia E51, Nokia 5230, Siemens SX1

Frodo: Emulator C64, który pozwala na poczucie ośmiobitowej przyjemności. Zagrasz na nim m. in. w takie hity, jak „Decathlon” czy „Rally Speedway”. Idealne dla tych, którzy chcą poczuć trochę nostalgii. Vnes: Wspomniany już przeze mnie wcześniej. Tak samo, jak w przypadku Javy, pograsz dzięki niemu w masę naprawdę świetnych tytułów. Za sprawą mocnych podzespołów Symbiana gra będzie bardziej płynna, a co za tym idzie – przyjemniejsza. Vsun: Twórca Vnes nie próżnuje. Jego kolejnym dziełem jest emulator SNES. Następca popularnego Famicoma oferuje świetne, szesnastobitowe gry: „SimCity”, „F-Zero” czy „Super Metroid”. Virtual GameBoy Advance: Aplikacja, która zamie-

ni twojego Symbiana w GBA. Będziesz mógł zatracić się w takich perełkach jak „Golden Sun” czy „Advance Wares”.

Sega Master System: EmuVnes: NES, u nas bardziej po- lator konsoli, która mogła być

pularny dzięki radzieckiej podróbce, zwanej Pegasus, to istna kopalnia świetnych pozycji. „Super Mario Bros”? „Zelda”? Teraz to żaden problem. Koniecznie szukaj wersji z dopiskiem J2ME.

SYMBIAN Jeżeli Twój telefon posiada Symbiana, masz całkiem spore pole do popisu. Znacznie szybsze procesory i bardziej pojemna pamięć, niż w przypadku komórek z Javą, oznaczają dużo więcej możliwości. Jeżeli twój telefon jest dotykowy i nie posiada klawiatury, to nic straconego – poznasz aplikacje także na swój aparat. Emulatorów pod Symbiana jest cała

całkiem poważnym rywalem NES-a. Jej atutem jest piękna, ośmiobitowa grafika. W co warto zagrać? Przede wszystkim w „Sonic the Hedgehog” i „Phantasy Star”. Dla wszystkich, którym brak klawiatury przeszkadza w delektowaniu się tymi aplikacjami, fiński developer Summeli przygotował nie lada gratkę – trzy emulatory przygotowane specjalnie na potrzeby dotykowych ekranów. Są to: AntSnes, gpSP oraz gnuBoy, czyli odpowiedniki SNES-a, GBA oraz Gameboy’a Colour. Jedyną wadą takiego rozwiązania mogą być oporowe ekrany Nokii, sprawiające problemy przy grach wymagających refleksu, np. „Su-


qwerty - LOREM IPSUM

TORRENT

/spore kary za ściąganie muzyki z sieci/

Ś

ciągasz muzykę przez klienta per Mario Bros”. Rekompensuje sieci BitTorrent? Musisz zdać to jednak ogromna wygoda przy sobie sprawę, że kilka płyt twojego RPG-ach czy wyścigówkach. ulubionego wykonawcy może cię kosztować nie kilkadziesiąt, a kilANDROID kaset czy nawet kilka tysięcy złoJeżeli w domu zamiast ka- tych. Listy wzywające do zapłaty szanki zawsze miałeś kawior, za- sporych kar wysłała do użytkownikupy robiłeś w „Piotrze i Pawle”, ków torrentów Kancelaria Prawnia Twój telefon szczyci się sys- cza Pro Bono. Czyżby miał to być koniec walki temem Android – czytaj śmiaz wiatrakami, jaką jest kampania ło. Android daje naprawdę duże przeciwko piractwu komputeromożliwości, co widać w wyborze wemu? Kancelaria Prawnicza Pro emulatorów, a także w bardzo akBono, która reprezentuje interesy tywnej scenie developerskiej. wydawnictw muzycznych, książPrzedstawiciele telefonów z Androidem: kowych i filmowych przygotowała HTC Desire, Sony Ericsson Xperia X10 kilkanaście tysięcy listów adresowanych do osób, które naruszały Psx4Droid: Mój faworyt. interesy ich klientów. Jeden z taBardzo złożony emulator kon- kich listów otrzymała pod koniec soli Playstation, który pozwala września czytelniczka „Dziennika ci zabrać popularnego „szaraczka” Wchodniego”. Dowiadujemy się gdziekolwiek chcesz. Koniec wal- z niego, że przestępstwa dopuki z mamą, tatą czy rodzeństwem ściła się w grudniu tamtego roku. o miejsce przed telewizorem. Wy- Kancelaria Pro Bono wraz z liobraź sobie „Resident Evil”, „Gran stem przesyła do podpisania ugoTurismo” bądź „Metal Gear So- dę – godząc się na nią i uiszczając lid” na ekranie twojego telefo- opłatę w wysokości 700 zł pozew nu. Dzięki niemu możesz zagrać w sprawie mieszkanki Lublina zow naprawdę złożone tytuły. Jedy- stanie wycofany. Nieprzystanie na na wada – jest to program płatny. te warunki kieruje sprawę do ProCena nie jest jednak wygórowa- kuratury Okręgowej w Białymstoku. W teorii osoba taka może być na i wynosi 6$ (około 20 zł). traktowana jako paser lub złodziej SNESoid Lite: Odpowied- – co podlega karze do nawet 5 lat nik vSun. Pozwala na bardziej więzienia. W praktyce zazwyczaj komfortową zabawę z grami dochodzi do pojednania stron, rez Super Famicomu. Oferuje na- kompensaty szkód oraz umorzenia postępowania. prawdę sporą kompatybilność. Czyżby idealny pomysł? NiekoUAE4Droid: Jeżeli z łezką niecznie. Okazuje się, że ścigając w oku wspominasz czasy Atari, przestępców Pro Bono... również to ten emulator będzie dla ciebie popełnia przestępstwo. Listy zaidealny. Hity lat osiemdziesiątych straszające piratów bardziej kojai dziewięćdziesiątych – „Sensi- rzą się z wymuszeniami haraczów, ble Soccer” czy „Cannon Fodder” niż z postępowaniem w świetle - staną przed tobą otworem. prawa. Wypadałoby dodać, że to listy zastraszające konkretne osoby ajeczne, prawda? – a co w przypadku, gdy komputer A to wcale nie koniec. In- ma kilku użytkowników, na przyternet oferuje masę autorskich kład całą rodzinę? Komu wtedy projektów - niektóre z nich za- będzie starało się udowodnić winę sługują na szczególną uwagę. Pro Bono? Zagadką pozostaje, skąd kancelaria pozyskała dane użyt-

B

kowników, gdyż ustawa o ochronie danych osobowych nie pozwala prywatnym firmom na swobodny wgląd do nich. Czyżby to kolejne nieczyste zagranie kancelarii Dariusza Puczydłowskiego? Jednego nie da się ukryć - masowe pozwy na pewno po części spełniły zadanie. W szczególności kwestię finansową. Z pewnością rzesza osób zapłaciła karę, byle tylko odsunąć od siebie wizję postępowania na drodze sądowej. Wciąż otwartą sprawą pozostaje kwestia, czy kancelarii Pro Bono zostanie udowodniona jakaś wina. Na razie raczej nie ma co prorokować – zwłaszcza, że sprawa jest wciąż „gorąca”. Miejmy nadzieję, że październik przyniesie wyjaśnienie w tej sprawie. a koniec pozostaje pytanie chyba najważniejsze – czy ta akcja w jakikolwiek sposób wpłynęła na piractwo komputerowe? Wydaje się, że pomimo wszystko sieć BitTorrent na brak użytkowników narzekać nie będzie, a osoby ostrożniejsze po prostu wybiorą inne metody – serwisy hostingowe czy peer-to-mail. Wszak z pobieraniem muzyki nie tacy już próbowali walczyć i nie tacy wychodzili z tej walki przegrani. ■

N

Bonkers

Z

bonkers bonkers bonkers

angielskiego oznacza coś lub kogoś szalonego lub kompletnie odlecianego. O sobie? Lekkoduch, bawidamek i skończona łajza. Laureat paru konkursów literackich. Zamiłowanie do nieśmiesznych i żenujących dowcipów przejawia się w moich artykułach, czego nie zamierzam zmieniać. Co lubię robić? Na pewno uprawiać dzikie pląsy do dubstepowych rytmów, do tego czary-mary przy garnkach w kuchni oraz długie spacery po łąkach. W Lorem Ipsum okupuję szeroko pojętą informatykę, jednak nie zdziwcie się, gdy moje wypociny ujrzycie w innych działach.

[11]


LOREM IPSUM - 10 sekund w...

10 /Paryżu/ sekund w.. ...przeczytaj

GRA W KLASY J.Cortazar Paryż jako świat pełen dymu, filozoficznych dysput, egzystencjalnych rozterek i życiowych tragedii to główny bohater kultowej powieści XX wieku, którą można czytać na nieskończenie wiele sposobów dzięki jej eksperymentalnej budowie. Czy Cortázar zdobędzie również Twoje serce? Warszawa 2010, wyd. MUZA S.A.

ZAPACHY MIAST D. Rosenbaum

Jak pachnie Paryż? Na to pytanie odpowiedź znajdziesz w najnowszej książce Rosenbauma, który ukazuje w niej całą gamę zapachów najważniejszych miast świata! Autora cechuje niepowtarzalny sposób obserwacji i opisywania otaczającej go scenerii, a także jego pasji, jaką jest podróżowanie.

Zamykam oczy i...

Bonjour! Słońce, upał, niekończące się wersalskie ogrody, krople potu, nerwowy krzyk, Au secours!, turyści, szelest rozkładanej mapy, brzęk monet, kilometrowy sznur kolejki pod wieżą Eiffla, migawka aparatu, sztuczny uśmiech, zadymiona cyganeria Montmartre’u, szept, słodki croissant, namiętne „r”, francuska piosenka, Je t’aime…, stukot wysokich obcasów, czerwona róża, gorąca para znad filiżanki z kawą, oui, oui, turyści, krzyk, mapa, Où est-ce qu’il y a…?, metro, zapach podziemnego świata, długie autokary, Rue du Louvre, szklane piramidy, złoto Napoleona, turyści, krzyk, mapa, Allée Jean Paulhan, zielone Pola Marsowe, wspomnienie balonu Montgolfierów, słowo „pokój” w trzydziestu dwóch różnych językach świata, Parvis Notre-Dame-place, brudna Sekwana, zatłoczony ogród luksemburski, dziewczyna z Voltairem na kolanach, francuskie powietrze, cisza na Père-Lachaise, duchy przeszłości, turyści, krzyk, mapa… Znikam.

Warszawa 2011, wyd. Elipsa

...zobacz

O północy w Paryżu

Stolica Francji tonie w deszczu, belle epoque zachwyca, a przyjemna ścieżka dźwiękowa uwodzi Twe zmysły... Tak w skrócie można opisać przeżycia związane z najnowszym filmem w reżyserii uznanego amerykańskiego twórcy, Woody’ego Allena, który zaskakuje liryczną odsłoną paryskiego miasta. To trzeba zobaczyć! reż.: Woody Allen, komedia, 2011, 94 min, Owen Wilson, Rachel McAdams, Marion Cotillard,

Amelia Tego fenomenu francuskiej kinematografii chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Paryskie piękno w pełnej krasie z Audrey Tautou jako niezapomnianą Amélie Poulain. reż.: J.-Pierre Jeunet, dramat, 2001, 129 min, Audrey Tautou

Zakochany Paryż

...posłuchaj

Cafe Paris Lounge - Mixed by DJ Dimsa • Lemongrass- Cafe de Paris • Last Tango in Paris - Paul Mauriat • Quelqu’un m’a dit - Carla Bruni • Non, je ne regrette rien- Edith Piaf • Au Cafe de la Paix - Thomas Fersen • La Valse d’Amélie Yann Tiersen ...

[12]

Montmartre, Tuileries, Le Marais, Quartier Latin, Tour Eiffel to tylko niektóre z dwudziestu etiud, stworzonych na potrzeby tego projektu przez wybitnych reżyserów z całego świata, które w niesamowity sposób obrazują barwy magicznego miasta, jakim jest Paryż, ukazując, jak się tam kocha, cierpi, pragnie, tęskni i… po prostu żyje.

reż.: Gérard Depardieu Joel Coen, Wes Craven (...), dramat, 2006, 120 min, Natalie Portman, Juliette Binoche


refleksje b. - LOREM IMPSUM

refleksje B.

/jestem w Paryżu, znajdź mnie/

O

bserwuję świat zza zaparowanych soczewek. Podróżuję pociągiem świadomości, czasem budzę się w niebie. Mam Ci tyle do opowiedzenia, lecz przecież noc jest długa. Jestem w Paryżu, znajdź mnie. Choć mnie nie znasz, wiesz, jak wygląda moje serce. Muszę Ci powiedzieć, ile dla mnie znaczysz i jak się nazywam. Znajdź mnie. Nie wiem czy warto, ale nic na świecie nie jest warte więcej niż zostawianie po sobie śladów na piasku, w pustych kawiarenkach, hotelowych pokojach, rzymskich uliczkach i paryskich kwiaciarniach. Twoje życie traci wartość, jeśli niczego albo nikogo w nim nie szukasz. Znajdź mnie.

Patrzę zaspanymi oczami na Łuk Triumfalny, spaceruję po

les Champs Elysées

pełnych porannej rosy i oddycham paryskim powietrzem.

zastanawiając się, co tym razem weźmiesz ze sobą. Podnosi się ciśnienie, a myśli wariują, gdy przeglądasz mapy, dotykając palcami trasy, którą zaraz pokonasz na skrzydłach, kołach czy stopach. Liczysz godziny spędzone w podróży i sprawdzasz pogodę; uzależniasz się od myśli, że już wkrótce będziesz w drodze. Cieszysz się, że uciekasz. Podróż jest wyłącznie wieczną ucieczką. Ucieczką od codzienności, rutyny, domowego widoku zza okna, przyjaciół, rodziny, od… siebie.

Podróżnicy. Pustelnicy z adresem domowym. Bezkreśni tuStapiam się ze swoimi my- łacze. Uciekają, chorują, duszą ślami i pozwalam im zawładnąć się, będąc w jednym miejscu moją duszą, noszoną w kieszeni dłużej niż kilka sekund. Są wciąż koszuli na piersi. Myślę, czuję, w drodze. W drodze ku szczęściu, nieświadomie za czymś tęsknię, miłości, śmierci. My, podróżnicy a niewidzialny sznur przezna- tego świata. Naszym paszportem czenia oplata bezlitośnie moją jest serce (…) szyję i dusi z uśmiechem. Kruszę się i rozpadam, tkwię i znikam. Zamknięci na jeden dzień Znów jestem sobą, a nawet lep- w mechanicznym pudle, wstrzyszą wersją siebie. mujemy czas, którego przemijania tak bardzo pragniemy. „Istnieje coś takiego, jak za- Odbijam się w brudnej szybie, rażenie podróżą i jest to rodzaj oplatam rękoma kolana i popraw gruncie rzeczy choroby nie- wiam niesforne kosmyki włosów. uleczalnej” (Ryszard Kapuściń- Jestem w drodze, mówię sobie, ski). Jej objawy są przyjemnie w drodze do lepszego świata, łuniebezpieczne, narastające już dzę się, w drodze do szczęścia, w chwili, kiedy otwierasz waliz- okłamuję się. Tylko przekraczam kę i patrzysz w jej pusty środek, granicę, spędzam noc w autoka-

rze i krztuszę się gorzką kawą ze stacji, patrzę zaspanymi oczami na Łuk Triumfalny, spaceruję po les Champs Elysées pełnym porannej rosy i oddycham paryskim powietrzem. Niegdyś wmawiałam sobie, że to wystarczy. Dotknąć metalowych rusztowań Wieży Eiffla i zjeść świeżego croissanta. Usiąść w Luwrze i wsłuchiwać się w niemy krzyk tysięcy turystów. Myślałam, że to wystarczy, by być szczęśliwą. Ale nie czułam nic. Nagle odkryłam, że wszystkie miasta są takie same - różnią się tylko ilością nieznanych dróg i nieprzebytych nimi spacerów. Miałam wtedy wrażenie, że poznałam wielki sekret i cicho spuściłam głowę, jak wiele lat temu, gdy odkryłam, że święty Mikołaj nie istnieje, a życie nie trwa wiecznie.

M

anuela Gretkowska, mój niedościgniony wzór prozy, napisała kiedyś: „Zgubiła swój cień na paryskim chodniku”. Obracam się i widzę swój cień, rzucony na ścianę pełną pocztówek z bliższych i dalszych podróży. Jest tutaj. Nie został w Paryżu. ■

Bellitudinis

P

bellitudinis bellitudinis bellitudinis

odróżniczka. Turystka egzystencjonalna. Schowana w książkach, marzeniach i za globusem. Zafascynowana metaforami, światem, emocjami i psychologią. Uwielbia przerost formy nad treścią, toskańską kuchnię, miasto nocą i zapach starych książek. Ma wyimaginowany świat, cztery ściany niewidzialnego Heimatu, historie o przyjaciołach, których już nie ma, refleksje z dalszych lub bliższych podróży.

[13]


LOREM IPSUM - hey, movie! let’s get naked!

Hey, Movie! Let’s get naked! /bohater całkiem nago/

G

asną światła. Odruchowo zaczynasz wygodniej układać się w fotelu. Oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności, gdy nagle z lekkiego zamroczenia wyrywa je jasne logo popularnej firmy, produkującej kawę. Reklamy, jakie by nie były, zawsze dają czas spóźnialskim na odnalezienie swoich miejsc na sali kinowej. Jeszcze chwila, no i się zaczyna…

Film. Co to? Po co to? Jak to jest zrobione? Jak go oglądać, aby dostrzec pewne sztuczki, których używają scenarzyści, by zapewnić mu sukces? Istotą tego działu „Lorem Ipsum” będzie rozkład filmu na czynniki pierwsze, ukazanie drobnych, acz istotnych, szczegółów i ich znaczącej funkcji, z której czasem nie zdajemy sobie sprawy. Jeśli jesteś ciekaw odpowiedzi na pytania „Co?”, „Jak?” i „Dlaczego tak?”, nie odrywaj oczu od tej strony.

Scena pierwsza: na ekranie pojawia się ktoś, kogo będziemy mieć przyjemność podglądać przez kolejne dwie godziny. Jego uśmiech, ruchy, słowa zaczynają nas wciągać. Powoli go poznajemy. Dzieje się tak nie tylko przez to, jak się zachowuje, ale również przez otoczenie, w jakim się znajduje. Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego pewne rzeczy o niektórych bohaterach [14]

są wiadome z góry? Przyjrzyjmy się dokładnie środowisku, w którym znajduje się postać. Załóżmy, że nasz Kowalski mieszka w domu, w którym walają się sterty brudnych ubrań, a jego żona wciąż marudzi, że kran w łazience cieknie. Dzięki takiej sytuacji dowiadujemy się, że bohater jest bałaganiarzem i leniem. Obie te cechy nie kojarzą się pozytywnie, dlatego nie jesteśmy zachwyceni jego postawą. Mimo to, nie dyskwalifikujemy go na wejściu, gdyż jego wady w jakiś sposób nas obrazują. Każdy jest czasem leniwy lub narobi sporego bałaganu. Bohater filmu musi być postacią, która wywołuje w widzu emocje – niekoniecznie tylko te dobre. Jest metaforą nas samych i robi to, o czym marzymy. Zadaniem scenarzysty jest odnaleźć obraz postaci, której postępowanie będzie odzwierciedlało pewne schematy, według których czasem chcielibyśmy postępować. Na przykład kiedy kolega lub koleżanka oskarżają nas o coś, czego nie zrobiliśmy, w dodatku krzycząc i szturchając nas, najchętniej przenie-

Bohater filmu jest metaforą: robi to, o czym my

marzymy

ślibyśmy się do – na przykład – Nowej Zelandii, z dala od tego wrzasku, bądź uciszyli cudowną koleżankę… siekierą. W normalnym życiu musimy znieść taką sytuację, natomiast bohater filmowy może realizować nasze marzenia. Dlatego właśnie po pewnych seansach mówimy lub myślimy: „Tak, to był dobry film. W niektórych momentach czułem, jakbym to ja stał po drugiej stronie ekranu”. Według terminologii, używanej w świecie kinematografii, główny bohater to protagonista. Słowo to pochodzi z języka greckiego i oznacza dosłownie „pierwszego na linii walki”. Tak jest rzeczywiście: pierwszoplanowa postać jest tą, z którą widz będzie się utożsamiał. To ona ma wzbudzać w nas emocje, dlatego jest budowana najdokładniej. Zazwyczaj cała fabuła filmu jest tworzona w ten sposób, by ów protagonista dał się polubić, mimo iż ma jakąś wadę (tak zwaną skazę), która jest przyczyną jego


hey, movie! let’s get naked! - LOREM IPSUM

problemów. W filmie „Kłamca, kłamca” z Jimem Careyem, problemem głównej postaci jest tytułowe kłamstwo. Za sprawą życzenia syna, ojciec zaczyna mówić wyłącznie prawdę, co sprawia, że jego świat powoli się rozsypuje. Widzimy tutaj dokładnie, że ową skazą było zakłamanie, w jakim żył główny bohater-ojciec. Zadaniem protagonisty jest pokonanie własnej skazy. Oczywiście sprawa nie jest taka prosta, gdyż na horyzoncie musi pojawić się bohater, który utrudni mu osiągnięcie celu. Jest nim antagonista – postać bardzo ciekawa i złożona - im bardziej, tym lepiej. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Joker w „Batmanie” jest tak fascynujący? Został on świetnie wykreowany - z pozoru wydaje się być silniejszy od bohatera pozytywnego. Zatem aby pokonać wroga, postać pierwszoplanowa musi dużo się nauczyć i przezwyciężyć swoją skazę. Nikogo nie interesowałoby przedstawienie takiej sytuacji: protagonista to mrówka, a suchy liść to antagonista. Mrówka z początku ma trudności, aby przedostać się na drugą stronę liścia. Udaje jej się to, gdy przechodzi pod nim. Ciekawiej jest zatem, jeśli antagonistą zostanie wysoki żywopłot, który wyciąga swoje gałązki, aby pochwycić mrówkę, a w dodatku pluje trującym jadem. Dzięki takiemu antagoniście mrówce musimy doczepić skrzydła i dać nadprzyrodzone moce, aby mogła pokonać przeszkodę. Ponadto, będzie musiała się wysilić, by osiągnąć cel. Z filmem jest podobnie: im bardziej niebanalny antagonista, tym ciekawsze i bardziej wciągające stają się przygody protagonisty. Warto zwrócić uwagę na ten schemat. Antagonista nie musi być koniecznie człowiekiem - może to być pies, kot, choroba lub nawiedzony dom. W użytej przeze mnie terminologii z świata scenarzystów znalazły się tak trudne zagadnienia, jak: protagonista, antagonista i skaza. Ciekawym ćwiczeniem będzie odnaleźć je w następnym filmie, który będziesz miał

okazję obejrzeć. Być może dzięki temu dostrzeżesz pewien powtarzający się schemat, a co za tym idzie, szybciej odróżnisz produkcje, które nie zasługują na ponowne obejrzenie, gdyż nie wnoszą nic do naszego życia, od tych, których ciekawa konstrukcja i przemyślani bohaterowie niosą ze sobą głęboki przekaz, nad którym warto się zastanowić. Jeśli zaczniesz odnajdywać podstawowe elementy w budowie filmu, będziesz mógł przejść na wyższy stopień wtajemniczenia, a co za tym idzie, głębiej zrozumieć system tworzenia „ruchomych obrazów”. Twój dzisiejszy seans dobiegł końca. Oczy na nowo muszą przyzwyczaić się do światła. Stąpasz powoli po stopniach w sali kinowej. W twojej głowie pozostaną, jak po każdym filmie, jakieś myśli. Mam nadzieję, że moje wskazówki pomogą ci zajrzeć w głowy scenarzystów, odnaleźć w nich te trzy elementy – protagonistę, antagonistę i skazę - i dopasować do oglądanych obrazów. Kto wie, może nasze życie to również film - przecież i w nim występuje ten schemat, a my - nieświadomie lub całkiem świadomie - się mu poddajemy. Tą tezą pozwolę sobie zakończyć. Miejcie oczy szeroko otwarte! ■

Ördög

M

ördög ördög ördög

a diabła za skórą. W swoich czerwonych fotelach szuka pomysłu na to jak zdobyć cały świat. Chce poznać wszystko. Wtyka nos tam, gdzie innym by się nie chciało, bo za bardzo śmierdzi, bo dużo roboty. Z pozoru wygląda niewinnie - lubi pozory. Słucha ciężkiej muzyki. Ogląda filmy, które nie gościły w komercyjnych kinach. Czasem bezwiednie oryginalny. Najchętniej rozebrałby wszystko. Na czynniki pierwsze oczywiście. Jego życie to wieczna analiza. Z zegarkiem w ręku. Zawsze o cztery minuty do przodu. Zawsze o całą wieczność do tyłu. Pachnie trochę za słodko. Jego życiowe motto : Scio me nihil scire.

[15]


LOREM IPSUM - ZESZYT DO NUT

zeszyt do nut

/muzyka francuska i nowa nosowska/

M

uzyka francuska. Moje pierwsze, automatyczne skojarzenie – Edith Piaf. Nie ukrywam – lubię klasykę. Twórczość Piaf moim i, jak mi się zdaje, wielu innych osób, zdaniem, jest właśnie synonimem muzyki francuskiej. Artystka słynęła z niebywałej ekspresji i dramatyzmu w wykonywaniu piosenek. Jej chropowaty i stosunkowo niski głos kontrastował z drobną posturą (147 cm wzrostu). Utwory Edith, takie jak „Le vie en rose”, „Non, je ne regrette rein”, „Milord” czy „Padam padam” są już klasykami muzyki światowej, chętnie słuchanymi pomimo całkowicie odmienionych dzisiaj standardów i gustów. Kiedy w końcu uciekłam myślami od zadymionych paryskich kafejek i drżącego głosu śpiewającego, że niczego nie żałuje, zdałam sobie sprawę, że jeśli chodzi o muzykę francuską, drugiego skojarzenia… nie ma. Wtedy na szczęście zauważyłam żółte słoneczko po prawej stronie monitora, spojrzałam na kontakty i zaczęłam konwersację. Zaczynam od Dżesiki, fanki muzyki lekkiej, miłej i przyjemnej. „In-Grid, Garou!”, pisze do mnie. Koleżanka poleca, więc słucham. Piosenka „Tu es foutu” to typowy hit lata – taneczny bit, prosty tekst, słoneczny teledysk – czego chcieć więcej? Niestety, okazuje się, że In-Grid nie jest Francuzką, tylko Włoszką, a zaśpiewała po francusku, bo było na to zapotrzebowanie. No cóż, na dyskotekę może się nada, ale mnie nie pasuje do obrazu Francji. Daję szansę drugiemu wykonawcy rekomendowanemu przez Dżesikę. Garou brzmi bardzo francusko, więc mam nadzieję usłyszeć z moich słuchawek kwintesencję miast nad Loarą. Przed przesłuchaniem spoglądam jeszcze do Wikipedii - okazuje się, że pan Pierre Garand (bo tak naprawdę nazywa się Garou) jest Kanadyjczykiem!

[16]

Emocje opadają i jednak włączam jego największy hit „Gitan”. Pan-Kanadyjczyk-udający-Francuza bardzo się stara, ale jego skowyt do mnie nie przemawia. Tekst również nie porywa „Cyganem jestem i nim pozostanę, mam gitary z Ameryki” – myślę, że to wystarczy. Konkluzja rozmowy: „Co wydaje się z Francji, niekoniecznie z Francji jest.” oraz „Nie wszystkie piosenki po francusku są dobre”.

Nie wszystkie piosenki po francusku są dobre

w Awinionie. Po przesłuchaniu większej ilości ich kompozycji, mimo że fanką tego typu muzyki nie jestem, muszę przyznać, że tworzą naprawdę niesamowity klimat. Chwilami miałam wrażenie, że siedzę w brudnym, strasznym, średniowiecznym zamku, a tuż za mną stoi szatan i śpiewa mi do ucha. Zespół zachowuje melodyjność, choć nie boi się agresji, wyrażania bólu i siania grozy. Do gustu przypadły mi trzy utwory: „Le mort joyeux”, „Spleen” oraz „La mesniee mordrissoire” (ten polecam najgoręcej - prawdziwie mroczna atmosfera). Drugiego zespołu postanowiłam poszukać na własną rękę i znalazłam kapelę Anorexia Nervosa. Grupa grała (rozpadli się w 2006 roku) symfoniczny black metal. Całkiem przyjemnie się tego słucha, jednakże nie tworzą takiego klimatu, jak Peste Noire (wokal nie jest tak ciekawy). Mimo wszystko, polecam utwory „Stabat Mater Dolorosa” oraz „Chatiment de la rose”. Zespół ten jest mniej przerażający od poprzedniej kapeli i wydaje mi się, że mogą trafić w gusta większego grona słuchaczy. Muszę przyznać, że w przeciwieństwie do popularnych „French hits”, francuska ciężka muzyka miło mnie zaskoczyła.

Kiedy otrząsnęłam się z szoku, wywołanego poprzez skoczne neofrancuskie utwory, zaczęłam się zastanawiać, co jeszcze bardziej może mnie zaskoczyć i z czym Francja jeszcze mniej mi się kojarzy. Zdałam sobie sprawę, że chyba nigdy nie słuchałam francuskiego metalu. Od razu wiedziałam, do kogo zgłosić się z tym problemem – Mroczny Mieszko, który jest fanem tego typu muzyki, z chęcią mi pomógł. Okazało się, że istnieje wiele francuskich kapel i parę z nich prezentuje naprawdę wysoki poziom. Numerem jeden jest Peste Noire, A co, jeśli nie przepadamy blackmetalowy zespół powstały za muzyką z lat pięćdziesiątych,


ZESZYT DO NUT - LOREM IPSUM nie szalejemy na dyskotekach, nie lubimy kanadyjskich pseudo-Francuzów z pseudowyniosłą muzyką, a muzyka metalowa zupełnie nie trafia w nasze gusta? Odpowiedzią na to pytanie jest Nouvelle Vague, duet producentów i aranżerów muzycznych – Marca Callina oraz Oliviera Libauksa. Tworzą oni covery punkowych i nowofalowych utworów z lat osiemdziesiątych, zaaranżowane w stylu bossa-novy. Zespół jest doceniany w całej Europie i ma fanów także w Polsce. Pierwszy ich album (pod tytułem, de facto, „Nouvelle Vague”) został wydany w 2004 roku (znalazły się na nim nowe wersje klasycznych utworów z nurtu new vave z repertuaru takich zespołów jak Joy Division, Dead Kennedys, The Clash czy Depeche Mode) i według mnie to właśnie on jest ich najlepszym krążkiem. Kolejne płyty są już bardzo wtórne, podobne do siebie. Mimo wszystko, z całego serca polecam ten niezwykły francuski kolektyw. Jest to zupełnie inna muzyka niż ta, do której się przyzwyczailiśmy. Na dobry początek proponuję utwory „In a manner of speaking” (według mnie, ta wersja jest znacznie lepsza, niż depechowska!), „Too drunk to fuck” oraz „Dance with me”. Kto jeszcze nie próbował, niech to zrobi - naprawdę warto! Kolejnym niszowym, acz godnym polecenia, francuskim artystą jest Yann Tiersen, muzyk i kompozytor, znany szerszej publiczności dzięki genialnemu filmowi „Amelia”, do którego skomponował ścieżkę dźwiękową. Jego utwory są łatwo rozpoznawalne dzięki prostej, acz wdzięcznej linii melodycznej oraz użyciu bardzo dużej ilości instrumentów. Cała jego twórczość jest warta polecenia - magiczny klimat Paryża czuje się w każdym takcie skomponowanym przez Tiersena.

T

eraz Francja nie kojarzy mi się już z tylko z Edith Piaf. Gdy widzę tag „french”, przed moimi oczyma wyobraźni przesuwa się black metal, muzyka instrumentalna i kadry z „Amelii” oraz covery w wykonaniu Nouvelle Vague i klub pełen dobrze bawiących się, młodych ludzi. Co najważniejsze, wiem już, z czym kraj nad Loarą na pewno kojarzyć się nie może.

8

Nosowska Katarzyna 8

J

eśli chodzi o Nosowską, ciężko jest być obiektywnym - w końcu to bogini polskiej sceny muzycznej, zdobywczyni niezliczonej ilości nagród, autorytet tysięcy młodych i mniej młodych ludzi. Każde jej przedsięwzięcie kończy się sukcesem. I jak teraz ocenić na zimno jej najnowszą płytę „8”? Jest to bardzo trudne zadanie, bo łapię się na tym, że już sama nie wiem, czy kocham Nosowską, bo wszyscy ją kochają, czy kocham Nosowską, bo Nosowskiej

Sama nie wiem czy kocham Nosowską, bo wszyscy ją kochają czy dlatego, że jej nie kochać się nie da

nie kochać się nie da. Jednak przesłuchując po raz kolejny i kolejny najnowsze jej dzieło, utwierdzam się w przekonaniu, że liderka Hey nie bezpodstawnie jest uwielbiania przez tak szerokie grono odbiorców. Przyznaję, zachwyt nie był moim pierwszym odczuciem po zobaczeniu okładki albumu. Dopiero po chwili zastanowienia doceniłam odwagę autora (Macio Moretti). Przyzwyczajeni do wyprasowanych twarzy i sylwetek innych artystów, tym razem otrzymujemy paznokieć i ciało czterdziestoletniej, nieidealnej kobiety. Kobiety, która, mimo że ukazuje nam swoje niedoskonałości, zyskuje nasz szacunek.

„ ” można opisać jakoś szeroko pojmowaną alternatywę. Stroną muzyczną zajął się Marcin Macuk, który już wiele razy współpracował z Nosowską oraz z Hey, a także jest odpowiedzialny za sukces Brodki i jej płyty „Granda”. Elektroniczne brzmienia łączą się z partiami smyczków i rockowymi basami. W przeciwieństwie do poprzednich projektów pani Katarzyny, utwory pod względem muzycznym bardzo od siebie odbiegają. Znajdziemy i spokojne, melancholijne kawałki, takie jak „Kto?” czy „Rozszczep”, pełen niepokoju „Daj spać”, czy też - niemal taneczny - singiel „Nomada”.

N

ie byłaby to recenzja płyty Katarzyny Nosowskiej, gdybym nie wspomniała o przekazie utworów z tego krążka. Warstwa tekstowa jest o wiele bardziej spójna, niż ta muzyczna. Optymizmu, czy choćby nutek radości, znajdziemy niewiele. Większość kawałków opowiada historię nieszczęśliwych miłości, odrzucenia, rozstania, pojawia się również refleksja nad istnieniem Boga („Kto?”). Na zakończenie otrzymujemy kompozycję „O lesie”. Jest to swoisty finał płyty, katharsis. Smutek, przepełniający album, odchodzi, a na jego miejscu pojawia się nadzieja, ulga, uwolnienie od starych obaw.

C

ałość zachwyca, zmusza do myślenia, nie daje się łatwo zapomnieć. Jak wszystkie dobre płyty, z każdym przesłuchaniem doceniamy ją jeszcze bardziej, odnajdujemy kolejne jej plusy. „8” Katarzyny Nosowskiej to obowiązkowa pozycja w jesiennej płytotece! ■

k.t.o

J

k.t.o k.t.o k.t.o

ej życie jest jedną wielką nauką na błędach. Pomiędzy błędem , a nauką chętnie czytuje Różewicza, Herberta i Świetlickiego. Podziwia impresjonistów i przysłuchuje się muzyce wszelakiej. Uwielbia karmelową herbatę i ciepłą szarlotkę. Ocenia ludzi po muzyce, której słuchają i chyba się tego nie wstydzi.

[17]


ART&PASSION - LOREM IPSUM

ART&passion

/impresjonizm i malowanie ogniem/

Renoir, „Bal w Moulin de La Galette”

W poszukiwaniu nieskomplikowanego sposobu przekazu „Artyści to

nieustabilizowane psychicznie darmozjady, których wizje nikomu bynajmniej nie są potrzebne, to osoby szukające we wszystkim drugiego dna i zgłębiające problematykę metafizycznych tematów”. Na pewno nie raz spotkałeś się z podobną opinią kolegi-„ścisłowca”. A może sam jesteś jej zwolennikiem? Jako humanistka, jestem zobowiązana przeciwstawić się temu poglądowi, choć obalić go nawet się nie staram. Kiedyś próbowałam przekonać mojego przyjaciela do słuszności powstawania dzieł, a także do użyteczności humanistów, jednak cała konfrontacja skończyła się fiaskiem. On zwieńczył swój wywód słowami: „Gdyby nie my, ŚCISŁOWCY, żyłabyś nadal w erze kamienia łupanego!”, a ja, nie powątpiewając w trafność jego wypowiedzi (i zważając na możliwości własnego umysłu), postanowiłam wrócić do tego tematu w innym czasie. Sęk w tym, że nie chodzi tu o wzajemne zwalczanie się na linii „ścisłowiec” – humanista. Starając się pogodzić oba te stanowiska, znalazłam konsensus dla „niezatwardziałych” wrogów twórców szeroko pojętego kunsztu. Dla wielbicieli prostego przekazu, nieskomplikowanych wyobrażeń i miłych dla oka obrazów, proponuję impresjonizm – nurt w sztuce, który wcale nie próbuje przenikać poza kolorową powierzchnię codzienności. Prace impresjonistów trafiają do odbiorcy poprzez swoją tematykę, opierającą się na obrazowaniu codzienności i współczesności, przez co każdy znajduje w nich coś dla siebie. Oglądanie tego rodzaju twórczości jest niezwykle przyjemne, gdyż, w większości, dzieła impresjonistyczne prezentują naturę albo konterfekt osób w trakcie zabaw, tudzież odpoczynku, co daje upust dość pozytywnym odczuciom u oglądającego. Impresjonizm ma swoje początki w dziewiętnastowiecznej Francji, a mianowicie w paryskich pracowniach artystów. Jego celem jest oddanie ulotnych momentów, „złapanie uciekających chwil”. Pojawienie się tego stylu jest niczym innym, jak swoistym buntem

[18]

artystów wobec używania do tworzenia malunków brudnych, złamanych barw, dlatego też kolorystyka na płótnach jest ożywiona, sugerująca się barwami tęczy. Prekursorem tego stylu był Claude Monet. Jego najpopularniejsze obrazy to „Nenufary” (a właściwie lilie wodne) i „Stogi siana”. Przyjaciel Moneta – Auguste Renoir – wpisał się do czołówki malarzy XIX wieku pracami takimi jak: „Śniadanie wioślarzy” czy „Moulin de la Galette”. Sięgając do podstaw, absolutnym musem jest zobaczenie malowideł Alfreda Sisleya, Camille Pissarro, a także Berthe Morisot. Podczas zeszłorocznej wycieczki szkolnej śladami kultury francuskiej, żałowałam tylko jednego – braku wizyty w paryskim Musée d’Orsay, prawdziwej mekce dzieł impresjonistów. Będąc w stolicy Francji, nie zapomnij odwiedzić powyższego muzeum. Reasumując, chciałabym zachęcić do zagłębiania się w twórczość Moneta, Renoura i innych twórców, szczególnie jeżeli szukasz w sztuce otuchy i odprężenia. Ciekawostką jest to, że jednym z większych krytyków impresjonizmu był Jean-Léon Gérôme (czyt. „Żerom”) – liczę na to, że nie będziesz sugerować się jego zdaniem i, po obejrzeniu prac, samodzielnie zdecydujesz, czy (i jak bardzo) podobają ci się owe malowidła. ■

Monet, „Lilie wodne”

T

MarryMe

marryme marryme marryme

rochę sztuki! Promując ją w swoich artykułach, stara się przekonać do niej wszystkich, którzy uważają, że jest zbędna. Swoje słowa kieruje przede wszystkim do wielbicieli kostki Rubika, tudzież fanów obliczania delty. Sic vult, sic iubet, pokochacie sztukę! Jest miłośniczką fotografii, poprzez robienie zdjęć może przekazać, na swój - często przekorny – sposób, własne myśli. Do pełni szczęścia potrzebuje tylko dużej ilości spaghetti, jazzu i dzieł Vermeera. Nienawidzi pozerstwa.


ART&PASSION - LOREM IPSUM

i śmierci. Równocześnie zdawał sobie sprawę, że ta metafora tylko z pozoru jest prosta i dlatego chętnie cytował swojego ulubionego filozofa, Heraklita z Ogień, czyli jedno z fundamentalnych odkryć ludz- Efezu: „Postępujący ogień wszystkie rzeczy dostrzeże kości, nieprzerwanie towarzyszy nam od zarania dzie- i dogoni”. Warto również zwrócić uwagę na walory jów. Codziennie mamy kontakt z takimi przedmiota- estetyczne prac Kleina. Jego obrazy zadziwiają niemi, jak na przykład kuchenki gazowe, zapalniczki czy zwykłymi kształtami oraz niesamowitą gamą barw. też zapałki. Jednakże francuski artysta Yves Klein postanowił użyć tego niezwykłego żywiołu do celów barYves Klein to nie tylko artysta stosujący nowadziej niekonwencjonalny, niż przygotowanie obiadu. torską technikę. Poprzez swoje dzieła stara się zaintrygować odbiorcę oraz skłonić go do refleksji. ■ Na początku lat sześćdziesiątych w Niemczech odbyła się pierwsza wystawa twórczości artysty obejmująca „prace ogniem”. W jej skład wchodziła „Ściana ognia” oraz „Fontanny ogniowe”. To właśnie za pomocą fontann powstały pierwsze „Obrazy ogniem”. Po powrocie do Francji, Klein otrzymał pomoc przedsiębiorstwa „Gaz de France”, które służyło mu nie tylko radą, ale także specjalistycznymi przyrządami, co było wtedy czymś niespotykanym. W tamtejszym ośrodku badawczym powstała kolejna seria niezwykłych prac.

MALOWANIE OGNIEM

Technika zastosowana przez Kleina polegała na kontrolowanym stosowaniu wody na podłożu obrazu. Dzięki zwilżeniu niektóre obszary ulegają sile ognia bardziej, inne zaś mniej. Mimo stosunkowo prostego sposobu wykonania, treść dzieła jest skomplikowana i głęboka. Spotykające się żywioły - ogień i woda - stanowią symbole destrukcji oraz oporu wobec destrukcji. Sam artysta mówił, iż jego prace są o życiu

Yves Klein (ur. 28 kwietnia 1928 w Nicei, zm. 6 czerwca 1962 w Paryżu), francuski artysta intermedialny, malarz i rzeźbiarz, należy dziś do najważniejszych protagonistów powojennej awangardy.

Z

Surreal

surreal surreal surreal

afascynowana światem sztuki fotografka. Postrzega siebie jako estetkę i wieczną marzycielkę. Miłośniczka surrealizmu oraz powiązanej z nim i, często niedocenianej, sfery snów. Interesuje się szeroko pojętym zjawiskiem street artu. W wolnych chwilach czytuje powieści Stephena Kinga i umila sobie czas cadavre exquis - zabawą stworzoną przez surrealistów. Uwielbia filmy Allena, Tarantino i Kusturicy. Zgadza się ze zdaniem Luisa Buñuela, iż wyobraźnia jest jedynym obrońcą naszej wolności.

[19]


LOREM IPSUM - ex libris

Fantasy niemal wzorcowe

NEWSY

/opowieści z mekhańskiego pogranicza/

N

apisanie książki fantasy z najwyższej półki nie jest łatwe. Fantasta musi stworzyć świat całkiem inny, choć podobny do naszego. Musi pokazać wady rzeczywistości poprzez opis całkiem odmiennej krainy, rasy czy drużyny. Musi wykreować bohaterów wyróżniających się, a jednocześnie bliskich nam, posiadających te same kompleksy, problemy i dylematy. W mojej opinii przedstawicielami najlepszej fantasy są „Władca Pierścieni” Johna Ronalda Reuela Tolkiena i „Saga o Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego. Blisko do tych wzorów jest debiutanckiemu zbiorowi powiastek Roberta M. Wegnera - świat zdominowany przez potężne Imperium Meekhańskie jest znajomy, choć tak bardzo abstrakcyjny. Zbiór podzielony jest na dwie części, „Topór i Skała” oraz „Miecz i Żar”. W pierwszej z nich czytelnik zostanie przeniesiony na mroźną Północ, gdzie będzie towarzyszyć pułkownikowi Górskiej Straży, Kennethowi, by następnie zawędrować z wojownikiem Yatechem na pustynne Południe i przekonać się, jak okrutne może być prawo plemienia Issarów. Pozornie niezwiązane ze sobą opowieści i kontrastowe prowincje Meekhanu łączy tajemnicza sprawa pewnej dziewczyny, która zaskakująco wpłynie na wydarzenia w Imperium... Meekhan jest swoistym odzwierciedleniem naszej historii, czerpiąc głównie ze starożytnych bitew i państw. Wegner buduje jednak ten świat w sposób tak interesujący, że rozwlekłe opisy nie nudzą ani nie irytują czytelnika, chłonącego każdą informację. A jest co chłonąć – dana część Imperium Meekhańskiego wraz z graniczącą z nią ziemiami jest opisana dokładnie, zaczynając od geografii, a kończąc na kulturze i zwyczajach

[20]

/nike 2011/

N

zamieszkujących ją ludów. Opiike jest nagrodą za najlepsy uniwersum nie spychają fabuły szą książkę roku. Przyznaje na dalszy plan - są tak zręcznie się ją corocznie już od 1997 roku w nią wplątane, że razem tworzą w pierwszą niedzielę października. spójną całość. Decyzję o przyznaniu nagrody jury podejmuje w dniu jej wręczenia. Każda z ośmiu powiastek ma Zwycięzca otrzymuje 100 tys. zł wciągającą i zaskakującą treść, hi- i statuetkę Nike dłuta prof. Gustawa storie bohaterów trzymają w na- Zemły. Fundatorami Nike są „Gapięciu do ostatniej strony. Postaci zeta Wyborcza” i Fundacja Agory. są nakreślone wyraźnie, wraz z ich wadami, przyzwyczajeniami i lękaZwycięzcą okazał mi. To powoduje, że od początku się z lubimy Kennetha i jego drużynę oraz czujemy cichy respekt i pew- książką ną dawkę współczucia dla tajemniczego Yatecha. W tym roku po raz 15 już wyłoniopowieści z meekhańskie- no zwycięzcę, którym okazał się go pogranicza” Wegne- Marian Pilot z książką Piórora to lektura, od której trudno się pusz. oderwać. To fantasy przemyślane i wybornie skonstruowane, nie- Pióropusz Mariana Pilota, według mal wzorcowe, z dawką kryminału Dariusza Nowackiego, dziennii horroru. Dla fanów tych gatun- karza Gazety Wyborczej to „poków – pozycja obowiązkowa! ■ wieść o potędze i przekleństwie pisma, wierze w słowo i konsekwencjach upojenia się tą wiarą. Jedna z piękniejszych, jakie nam w ostatnich latach podarowano. Robert M. Wegner Znakomita powieść autora ceOpowieści z meekhań- nionego za twórcze łączenie proskiego pogranicza. Pół- zy „nurtu chłopskiego” z tradycją gombrowiczowską.” Nowacki noc - Południe mówił jednak, że „(…)styl prozy MadCat w lekturze może stawiać opór.” Jest madcat madcat madcat on podkręcony językowo, rozecenzent. Pisarz. Felietonista. buchany stylistycznie. Możemy Nałogowy gracz komputerowy. znaleźć tam zdania cztero- bądź Znawca wszelkich trendów inter- pięciokrotnie złożone, co może netowych, używający ich, nieste- zniechęcić współczesnego czyty, w życiu codziennym. Miłośnik telnika, którego zasób leksykalny fantastyki i wszystkiego, co się odpowiada, jak to określił Nowak z nią łączy. Człowiek specyficzny, „skromnemu raczej słownikowi chyba trochę niezrozumiany. Cza- maturzysty”. sem zbyt leniwy, by się ruszyć, czasem rozpierany nieludzką energią. śród starających się o nagroCzasem przewidywalny, czasem dę znaleźli się również m.in. zaskakujący. Czasem śmiertelnie Sławomir Mrożek, Joanna Bator, poważny, czasem niewytłumaczal- Andrzej Stasiuk, Justyna Bargielnie wesoły. Jak kot. Tylko trochę ska, Wojciech Nowicki i Ignacy bardziej stuknięty. Ulubiony cytat: Karpowicz. ■ „Fajnie jest być głupim – ludzie się errata częściej do ciebie uśmiechają.”

Marian Pilot „Pióropusz”

„O

R

W


DEUS EX MACHINA

DIDASKALIA - LOREM IPSUM

/singielka w teatrze polskim & proces kafki/

W

e wrześniu Teatr Polski zaprosił widzów do budynku Małej Sceny na premierę monodramu pod tytułem „Singielka” w reżyserii Jacka Bończyka, który jest również autorem scenariusza. W spektaklu oglądać można znaną - nie tylko w Bielsku-Białej - gwiazdę teatru i telewizji, Annę Guzik. I co z tego? Właściwie to nic. Idąc do teatru, spodziewałem się czegoś innego, lepszego. Dlaczego? Ponieważ znam pana Bończyka z jego wokalnych performance’ów, a pani Guzik ma za sobą już niejeden występ, także przed kamerą.

M

innych momentach, dzięki czemu iesiąc po premierze „Singielzakończenie wyglądałoby znacznie ki” na Dużą Scenę bielskiego lepiej niż obecnie. Teatru Polskiego wkracza adaptacja „Procesu” Franza Kafki. ReCo do samej gry pani Anny Gu- żyserem spektaklu jest Jacek Bała zik, nie mam większych zastrzeżeń, z krakowskiej Państwowej Wyższej ale nie porywa ona w jakikolwiek Szkoły Teatralnej imienia Ludwika sposób. Jedyna refleksja, jaka na- Solskiego. szła mnie po spektaklu, była taka, że w przyszłości powinienem barMam nadzieję, że widz będzie dziej zastanowić się nad doborem mógł zobaczyć coś znacznie lepszesztuki, którą pójdę obejrzeć w te- go, niż podczas ostatniej premiery – atrze. głównie ze względu na fakt, iż Teatr Polski ponownie nawiązał współRolę wisienki na torcie pełniło pracę z Centrum Sztuki „Kontrast” rozwiązanie akcji: brakowało tylko oraz z młodym reżyserem. Ostatantycznego boga, który opuściłby nim owocem owego porozumienia się na linie. Otóż zakończenie było było „Nowe Wyzwolenie Witkacedla mnie nielogiczne pomimo próby wplecenia w całą sytuację zrozu-

Brakowało tylko antycznego boga, który opuściłby sie na linie Niestety, bardzo się rozczarowałem. Odbiorcy przedstawiona zostaje historia śpiewaczki estradowej Alicji, która de facto „śpiewa do kotleta”. Większość przemyśleń głównej bohaterki dotyczy bycia singlem, a także zalet i wad takiego stylu życia. Gdy Ala nie śpiewa, wspomina byłego męża i tęskni za prawdziwą miłością. Przez półtorej godziny oglądałem powielające się sceny - co było zdecydowanie nudne (być może reżyser chciał nam pokazać, że życie niezamężnej kobiety nie należy do najciekawszych) - uzupełniane pseudofilozoficznymi stwierdzeniami, jak choćby tym, że współcześnie telewizja komercyjna nie dostarcza widzowi nic poza tanią rozrywką i beznadziejnymi serialami. Ponadto, sztuka mogłaby się skończyć w trzech, może czterech

miałego wyjaśnienia. Starając się usprawiedliwić „Singielkę”, mogę napisać, iż strona internetowa Teatru Polskiego wyraźnie informuje nas, jakobyśmy mieli do czynienia z pierwszym monodramem Anny Guzik, a o Jacku Bończyku jako reżyserze milczy. Jak głosi polskie przysłowie: nie od razu Kraków zbudowano. ■

go” w reżyserii Eweliny Marciniak, które zostało nagrodzone na II Koszalińskich Konfrontacjach Młodych „m – teatr”.

Na przykładzie takiego spektaklu dochodzi się do wniosku, że pomimo upadków, teatr ma się bardzo dobrze. Co za tym idzie, pestifer odbiorca nowej sztuki ponownie pestifer pestifer pestifer może spodziewać się wydarzenia ielbiciel teatru. Krytyk ama- kulturalnego satysfakcjonującej jator. Od czasu do czasu pró- kości. buje swych sił na scenie. Lubi biegać po lesie i budować szałasy. Ciekaw jestem adaptacji pana W wolnych chwilach poszukuje Bały. Być może przedstawione zoszczęścia. Uzależniony od żelek stanie nowe, świeże, spojrzenie na i czekolady oraz większej ilości że- Kafkę. lek. W przyszłości chciałby zostać drwalem lub ewentualnie założy rzekonać się o tym będzie możzakład fryzjerski. Jeden z ulubiona już od 21 października, kienych cytatów: ”Who is Zed? – Ze- dy to miejsce mieć będzie premiera d’s dead baby. Zed’s dead.” „Procesu”. ■

W

P

[21]


LOREM IPSUM - zwyczajne/niezwyczajne

zwyczajne/niezwyczajne

/zwierciadła na przestrzeni wieków/

O

taczają nas tysiące przedmiotów. Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z ich istnienia lub używamy ich odruchowo. Przyznajcie się, czytelnicy, czy ktokolwiek z was choć raz zastanowił się, jak i kiedy wymyślono sztućce, parasol czy pióro wieczne? Nie mówcie, że tak, kłamczuszki, ja wiem, że nigdy tego nie robiliście. Niektóre historie są zaś ciekawe i warte, by je usłyszeć... choćby tylko po to, by pochwalić się swą wszechstronną wiedzą babci, koleżance czy pani Jadzi ze sklepu obok.

przenośne, ozdobne zwierciadła. Wpierw używano polerowanych kamieni, takich jak obsydian, by później iść z duchem czasu i zacząć przeglądać się w polerowanym metalu. W domostwach Egipcjan stały kawały brązu, Grecy poprawiali togi w odbiciu miedzianych sztab, zaś Rzymianie swe „lustra” wytapiali z cyny, srebra lub złota.

rozmiary tafli szkła na lustra, ale sposób ich wytwarzania pozostał niezmieniony. Dopiero znany chemik niemiecki Justus Liebig w 1855 roku odkrył, podobno przypadkiem, metodę osadzania na szkle idealnie gładkiej i doskonale odzwierciedlającej szczegóły warstwy srebra. Lustra takie są zdecydowanie tańsze i łatwiejsze do wyprodukowania, lecz tracą tym samym na Dopiero na początku XIII wie- trwałości. Te lustra w nieco zmoku w Europie pojawiły się lustra dyfikowanej postaci można spotkać szklane. W celu ich wytworzenia w każdym współczesnym domu. na jedną stronę tafli szlifowanego szkła kładziono cienką folię cynoracamy do naszej wyobrażoWyobraźcie sobie czynność, wą, a następnie zalewano ją rtęcią. nej scenki. Rozczochrani, zaktórą wykonujecie każdego dnia, Ta rozpuszczała cynę, która trwale spani stoimy przed lustrem i zastaz rana. Tak, chodzi o wstawanie przylegała do warstwy. Mistrzami nawiamy się, jak doprowadzić się do z łóżka. Po dziesiątym przewrocie w wytwarzaniu takich luster byli porządku. W ruch idzie grzebień. i niezliczonych „dobrze, mamo, już Wenecjanie, których bardzo prze- Ale o nim w następnym artykule. ■ wstaję, tylko jeszcze chwilka” nad- zroczyste szkło robiło prawdziwą chodzi czas, żeby wreszcie „zwlec MadCat się z ciepłego wyrka” i powrócić do rzeczywistości. Ziewając i przebyła pierwciągając się zmierzamy do łazienki, szym, prowizoryczgdy nagle na ścianie zauważamy ponym lustrem naszego UWAGA!!! twora, który zachowuje się dokładgatunku nie tak jak my. Dopiero po krótkiej chwili do zaspanego umysłu docieElectro & Dub Night ra, że te rozczochrane monstrum z podkrążonymi oczami to tak na- furorę. Tajemnica wytwarzania luprawdę nasze odbicie w lustrze. ster znana była tylko nielicznym, uż 21 października o goTeraz wyobraźcie sobie, że żyjecie zaś za jej zdradę groziła nawet kara dzinie 18.30 bielskim klubem setki tysięcy lat temu. Obudzeni śmierci! Wszystkie fabryki szkła „RudeBoy” (ul. 1 Maja 20) zatrzęojcowskim uderzeniem maczugi lustrzanego znajdowały się na po- są elektroniczne rytmy pierwszej spadacie z wygodnego, płaskiego łożonej niedaleko Wenecji wyspie w tym roku imprezy organizowanej kamienia. Zanim skierujecie się Murano, na którą nie wpuszczano przez Samorząd Uczniowski III LO do pracy, rozcierając bolące miej- nikogo z cudzoziemców. Wytwa- – „Electro & Dub Night”. sce szukacie pobliskiego zbiornika rzało tam szkło w różnych posta- Dzika zabawa przy dźwiękach wodnego, w którym moglibyście zo- ciach około 3 tysiące pracowników, complextro, dubstepu i innych baczyć wielkość nabitego siniaka. dobrze opłacanych i mających podgatunków electro poderwie do szczególne warunki życia. Nie mo- tańca nawet najbardziej nieśmiaTo właśnie woda była pierw- gli oni jednak opuszczać terenu łych podpieraczy ścian. Wejściówszym, prowizorycznym lustrem Państwa Weneckiego. Trudno się ka to już imprezowy standard – 10 naszego gatunku (mówię „nasze- dziwić, że cena luster była bardzo złotych, płatne u Magdaleny Zgłogo”, bo ze zwierząt własne odbicie wysoka. Za jedno z nich, w roku bicy (II g), Karoliny Jarubasz (II g) mogą rozpoznać tylko niektóre 1683 zapłacono o wiele więcej niż lub Doriana Machalicy (III e). Na małpy, słonie i delfiny). Miała jed- za obraz wybitnego flamandz- co czekasz? Nie pozwól, by rozponak sporo wad, w tym absolutny kiego malarza Petera Rubensa! częcie imprezowego listopada odbrak mobilności czy zniekształcenie było się bez ciebie! Do zobaczenia obrazu. Dopiero długo później, gdy Przez wiele następnych lat, bo na „Electro & Dub Night”! zaczęły kształtować się cywiliza- aż do połowy XIX wieku, udoBonkers cje, ludzie wynaleźli dużo bardziej skonalono jakość i powiększano

W

Woda

J

[22]


bez kres - LOREM IPSUM

b ez

R

kres

/codzienność & wiersz bez nazwy/

poezja

Proza

codzienność...

***

anek z herbatą.. Z cytryną. Krzywię się i dosypuję cukru. Jak mnie to wszystko wkurza. Znowu trzeba iść. Zabić muchę. Zwątpić. Czekać na zakończenie.

zawieś moje oczy na różowych zawiasach w domu w którym już nigdy nie spotkają się dwa wiersze

Siedzę na krześle. Nie jest mi wygodnie. Mojej koleżance także, ale ona mówi, że to nie ma znaczenia. Ma. Ma duże znaczenie. Będę musiała zjeść o jedną tabletkę przeciwbólową więcej. Martwię się o kręgosłup. W końcu jest mój. Z tyłu, z przodu i z prawego boku otaczają mnie głosy i rozpędzone połączenia rąk i długopisów. Tylko z lewej patrzy na mnie okno. Ja też patrzę i uciekam. Z klasy zamkniętej na trzecim piętrze. Ktoś inny ma klaustrofobię i musi się dusić pod pozorami. Pani profesor zaraz będzie sprawdzać rysunki w zeszycie. Zrobione ołówkiem rzecz jasna. Kurczę.

zawieś je i zapytaj choć i tak nie zapamiętasz spotkałam bezdomnego cuchnął miał brudną brodę podarte myśli i spodnie ale rozumiał bardziej

Mam tylko temat przy dzisiejszej dacie. Trudno równocześnie uciekać i rysować. Poza tym nigdy nie potrafiłam stawać się architektem. Chyba się nie nauczę. Nie wszyscy muszą mieć pojęcie o budowaniu. W etapie tworzenia znajdą się różne role. Na przerwie wstrętny automat częstuje mnie zbyt słodką herbatą. Niedobrze. Mój błąd.

on zjada na kolację jesienne drzewa ja przeżuwam samotność ty tylko wypluwasz z wdziękiem

Już po. Skończył się tydzień w wielkim budynku. Na przystanku widzę siostrę. Ciekawe, co tu robi. Podchodzę bliżej. To nie ona. Czy można uznać obcego człowieka za siostrę? Tak. „Wszyscy jesteśmy rodziną” – ekumeniczne hasło trzeba wcielać w życie. Zresztą podobno każdy ma swojego sobowtóra. Pewnie właśnie spotkałam drugą Julię. Głupio się zrobiło. Takie życie. Przystanek tamtej pani jest i moim przystankiem. Dzwonię do siostry. Zdziwiona przyjmuje wiadomość, że nie jest niepowtarzalna. Właśnie spotkałam jej powtórzenie.

wiem nie spotkają się dwa wiersze już nigdy

Dom niczym mnie nie zaskakuje. Szczęście. Zwyczajny zapach zupy pomidorowej. Jakaś kłótnia. Chwilę potem łzy. I piosenka „Jutro możemy być szczęśliwi”. Ja wiem, że nie wszyscy. Można się przyzwyczaić. Zastanawiam się jak smakuje szczęście. I jak smakuje kurczak. Nie pamiętam. Dziwne. Nie jadłam go tylko 5 lat. Aż 5 lat? Nie tęsknię za tym smakiem. Bo tęskni się za zapamiętanym. Lubię szybko zmieniać tematy. Dostosowałam się do pędzącego życia. Ubiorę białą koszulę. Ściągnę glany i wypłowiały, za duży sweter. Będę inna. Bardziej udana? Mało kto kocha za samo istnienie. Przepraszam. Nie lubię odbierać złudzeń ani pozbawiać seriali oglądalności. Mój świat nie chce rujnować innych światów. Nie teraz. Piję wodę. Ktoś umiera. Ta bezsilna cząstka ludzkości. Prawdopodobnie była „inną opcją”. Spokojnie. To tylko drugiej „innej opcji” przypadła wieczna rozpacz.

Antonina

L

antonina antonina antonina

ubi gubić się i znajdować w pisaniu. Wciąż poszukuje swojego Mistrza. Sentymentalna. Zmienna. Pesymistka. Właścicielka czarnego kota. Tomiku wierszy Agnieszki Osieckiej. Marzeń. Wspomnień. Wątpliwości. Myśli, które czasem macza w smutku. Bezsenności, gdy Cieszę się, że plasterki mojej cytryny jeszcze są. Choć kwaśne. Każ- na niebie pojawia się on. Okrągły dy jeden jest bezcenny. Nie pozwolę na promocję. Bo stracę. Jeszcze księżyc. I kilku innych rzeczy. Wie, tylko kubek herbaty na dziś. Idę spać. W sobotę nadejdzie zdumienie. że jej teksty są średniej klasy i ma Mam szansę. Wierszowi brakuje puenty. nadzieję, że te naprawdę dobre – dopiero przed nią.

[23]


Wcześniej nie wiedziałeś, co oznacza nazwa „LOREM IPSUM”?

Nie martw się! Co najmniej połowa naszej redakcji również sprawdziła jej znaczenie na Wikipedii!


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.