










































































































































































































































































































































































































































Po raz kolejny w trzecią środę listopada na całym świecie organizowane są dni GIS-u (GIS – Geographical Information Systems – Systemy Informacji Geograficznej). Jest to coroczna platforma wymiany doświadczeń i wiedzy osób i instytucji zajmujących się szeroko pojętą informacją przestrzenną. W tym roku organizowana przy współudziale Województwa Małopolskiego konferencja odbywała się w centrum kongresowym Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Konferencję otworzyli przedstawiciele władz uniwersytetu: dr hab. inż. Piotr Wężyk, prof. URK, Dziekan dr hab. inż. Leszek Książek prof. URK, prof. dr hab. inż. Jarosława Socha oraz wicemarszałek Łukasz Smółka – absolwent Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja.
GIS to portale mapowe, ale też systemy zarządzania kryzysowego. Łączą projekty badawcze i wieloletnie obserwacje stopnia zmiany użytkowania terenu, a do badań są wykorzystywane systemy satelitarne i drony. Dzięki tym narzędziom możemy monitorować rzeki i lasy, ale też sprawnie zarządzać infrastrukturą i zielenią miejską. Jesteśmy gotowi do wparcia kolejnych edycji konferencji w następnych latach, bo dzięki niej możemy wymieniać doświadczenia i wiedzę z zakresu informacji przestrzennej - mówi wicemarszałek Łukasz Smółka.
Jak mawiał Jack Dangemond wieloletni prezes firmy Esri – pomysłodawcy idei świtowych dni GIS-u: Granicą wykorzystania systemów GIS jest tylko nasza wyobraźnia.
Konferencja podzielona była na 3 bloki tematyczne: Małopolska, Środowisko i Space&GIS, a prelegenci reprezentowali szeroki grono pracowników naukowych, przedstawicieli samorządów, instytucji zajmujących się ochroną i monitoringiem środowiska oraz firm dostarczających rozwiązania i dane przestrzenne.
UMWM wraz z wykonawcą systemu prezentował portal Mapy Małopolski – geoportal mapowy, który uruchomiony zostanie na początku 2023 roku.
Wydarzenie cieszyło się sporym zainteresowaniem – szczególnie wśród młodych entuzjastów GIS-u – uczestniczyło w niej prawie 360 osób: uczestników, prelegentów oraz wystawców. Organizatorzy wyrazili chęć ponownej organizacji wydarzenia w kolejnych latach.
Autor: Biuro Prasowe UMWM/ŁP
Wszystkim sponsorom, współpracownikom, druhom z Ochotniczych Straży Pożarnych i wolontariuszom, którzy uczestniczyli w realizacji imprez sportowych w minionym 2022 roku
życzymy aby Święta Bożego Narodzenia
minęły w rodzinnej, radosnej atmosferze, a Nowy 2023 Rok zaowocował sukcesami zarówno w pracy zawodowej jak i w życiu osobistym.
Zarząd i Kadra Krakowskiego Klubu Sportowego Jura Moto Sport
„Nie samym chlebem żyje człowiek, Lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4)
120. Ponownie czynię swoimi i proponuję wszystkim kilka słów św. Jana Pawła II, których siła nie została być może zrozumiana: „Bóg dał ziemię całemu rodzajowi ludzkiemu, aby utrzymywała wszystkich jego członków, nie wykluczając ani nie wyróżniając nikogo”. W tym kontekście przypominam, że „tradycja chrześcijańska nigdy nie uznała prawa do własności prywatnej za absolutne i nienaruszalne i podkreślała społeczną funkcję wszelkiej formy własności prywatnej”. Zasada wspólnego używania dóbr stworzonych przez wszystkich jest „pierwszą zasadą całego porządku społeczno-etycznego” i jest to prawo naturalne, pierwotne i pierwszorzędne[97]. Wszystkie inne prawa dotyczące dóbr koniecznych do pełnej realizacji osób, w tym prawo do własności prywatnej oraz wszelkie inne, „nie mogą utrudniać, a wręcz przeciwnie, ułatwiać ich realizację”, jak twierdził św. Paweł VI. Prawo do własności prywatnej może być uznane jedynie za wtórne prawo naturalne i wywodzi się z zasady powszechnego przeznaczenia dóbr stworzonych, co ma bardzo konkretne konsekwencje, które muszą znaleźć odzwierciedlenie w funkcjonowaniu społeczeństwa. Często jednak zdarza się, że prawa wtórne stawiane są ponad prawa priorytetowe i pierwotne, co sprawia, że nie mają one żadnego praktycznego znaczenia.
Prawa bez granic
121. Nikt zatem nie może być wykluczony, niezależnie od tego, gdzie się urodził, a tym bardziej ze względu na przywileje, jakie posiadają inni, bo urodzili się w miejscach o większych szansach. Ograniczenia i granice państw nie mogą się do tego przyczyniać. Podobnie jak niedopuszczalne jest, aby jakaś osoba miała mniej praw ponieważ jest kobietą, tak samo jak niedopuszczalne jest, aby miejsce urodzenia lub zamieszkania już samo z siebie determinowało mniejsze szanse na godne życie i rozwój.
122. Rozwój nie może być ukierunkowany na coraz większe gromadzenie dóbr przez nielicznych, ale musi zapewniać „prawa ludzkie, osobiste i społeczne, ekonomiczne i polityczne, łącznie z prawami narodów i ludów”. Prawo niektórych do swobód przedsiębiorczości lub rynku nie może być stawiane ponad prawami narodów i godnością ubogich, ani też ponad poszanowaniem środowiska, ponieważ „kto posiada jego część, ma ją jedynie po to, aby zarządzać nią dla dobra wszystkich”.
123. Istotnie, działalność przedsiębiorców jest „szlachetnym powołaniem zmierzającym do wytwarzania bogactwa i udoskonalania świata dla wszystkich”. Bóg nas wspiera, oczekuje od nas rozwijania zdolności, które nam dał, napełniając wszechświat możliwościami rozwoju. W jego planach „każdy człowiek jest powołany do rozwijania samego siebie”, a to obejmuje podnoszenie zdolności ekonomicznych i technologicznych, które umożliwiają wzrost dóbr i zwiększenie bogactwa. W każdym jednak przypadku te zdolności przedsiębiorców, które są darem Boga, powinny być wyraźnie ukierunkowane na rozwój innych osób i na przezwyciężanie nędzy, szczególnie poprzez tworzenie zróżnicowanych możliwości pracy. Zawsze, równolegle z prawem do własności prywatnej, istnieje ważniejsza i nadrzędna zasada podporządkowania wszelkiej własności prywatnej powszechnemu przeznaczeniu dóbr ziemi, a zatem prawo wszystkich do ich użytkowania.
Prawa narodów
124. Przekonanie o wspólnym przeznaczeniu dóbr ziemi wymaga dziś, aby miało ono zastosowanie także do krajów, ich terytoriów i zasobów. Jeżeli spojrzymy na to nie tylko z punktu widzenia zasadności własności prywatnej i praw obywateli danego narodu, ale także z punktu widzenia pierwszej zasady wspólnego przeznaczenia dóbr, to możemy powiedzieć, że każdy kraj jest także krajem cudzoziemca, ponieważ nie można odmówić potrzebującym, pochodzącym z innego miejsca, dóbr z danego terytorium. Bo, jak nauczali biskupi Stanów Zjednoczonych, istnieją podstawowe prawa, które „są uprzednie względem jakiegokolwiek społeczeństwa, ponieważ wypływają one z godności nadanej każdej osobie jako stworzonej przez Boga”.
dalszy w następnym numerze
11 listopada w Białym Kościele po raz jedenasty wystartowało kilkuset biegaczy aby pokonać symboliczny, 11-kilometrowy dystans Biegu Niepodległościowego - XI Niepodległościowej Jedenastki – imprezy objętej patronatem wicemarszałka Województwa Małopolskiego Łukasza Smółki i przewodniczącego Rady Powiatu Krakowskiego Piotra Goraja. Po wspólnym odśpiewaniu hymnu, kilkusetosobowa grupa zawodników ruszyła przy wtórze Gminnej Orkiestry Dętej działającej przy Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu pod dyrekcją Krzysztofa Guńki.
Na tej samej co w poprzednich latach, okrężnej trasie prowadzącej z Białego Kościoła, doliną Prądnika, obok Bramy Krakowskiej w Ojcowskim Parku Narodowym, wracając do Białego Kościoła, zawodnicy rywalizowali w klasyfikacji generalnej, kilkunastu kategoriach wiekowych, klasyfikacji małżeństw i klasyfikacji dziennikarzy, o liczne nagrody rzeczowe. W wielu miejscach trasy zawodników wspierali kibice. Tę rolę przyjęli na siebie nie tylko przyjaciele biegaczy, ale też mieszkańcy Białego Kościoła, Czajowic i Prądnika, oraz licznie zgromadzona młodzież. Zwycięzcą biegu został Tomasz Janusz z Krakowa z czasem 39:07. Najszybszą z pań była Agnieszka Cader z Zabierzowa z czasem 45:36. Wyróżnieni na scenie zostali także najszybsi zawodnicy z Gminy Wielka Wieś, otrzymując nagrodę im. Mirosława Wujasa. W tej klasyfikacji pierwsze miejsca zajęli Agata Spirytulska z Modlnicy i Radosław Kłeczek z Tomaszowic. Wszyscy zawodnicy po biegu zostali poczęstowani wojskową grochówką, a na deser mogli spróbować wypieków pań z zespołu „Białokościelanki”.
Wyróżnieni na scenie zostali najszybsi zawodnicy z Gminy Wielka Wieś, otrzymując nagrodę im. Mirosława Wujasa. Biegacze, którzy ukończyli wszystkie edycje biegu otrzymali okolicznościowe upominki od Wójta Gminy. Zawodnicy obchodzący tego dnia urodziny odebrali na scenie życzenia i urodzinowe torty ufundowane przez Cukiernię Stochalscy. Rowerem marki Kellys Alpina został doceniony zwycięzca naszego tradycyjnego Konkursu Niepodległościowego.
Nagrody wręczali Krzysztof Wołos Wójt Gminy Wielka Wieś, Piotr Goraj przewodniczący Rady Powiatu Krakowskiego, Grzegorz Twardy przewodniczący Rady Gminy Wielka Wieś, Elżbieta Seweryn zastępca przewodniczącego Rady Gminy Wielka Wieś, Magdalena Szymańska dyrektor GOKiS, podkomisarz Adam Kwapiński komendant Komisariatu Policji w Zielonkach, mjr Adam Dziwirek z dowództwa 6 Brygady Powietrznodesantowej, Grzegorz Gałczyk sołtys Białego Kościoła i Janusz Pitala prezes firmy Serdeczna Troska..
Organizatorami imprezy byli Urząd Gminy Wielka Wieś, Gminny Ośrodek Kultury i Sportu Gminy Wielka Wieś oraz KKS Jura Moto Sport. Impreza odbyła się przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego i Ministerstwa Sportu
i Turystyki RP. Imprezę wsparły także: NBP O/Kraków, Futura Park – Factory Outlet, Kraków Airport, WILO Polska, Grupa Cichy-Zasada, Adoz, AGames, Alsal, Apostolscy, Bamet, Compudraft, Duda, Tomasz Derejski, Cukiernia Stochalscy, Grass, Geo Consulting, Mosur, Hotel Jurajski, Hotel Margerita, Hotel Kochanów, Krakowski Bank Spółdzielczy, Kwiatek, Krystian, Konkret, Kruk, Warta, Gospodarstwo Wojciech Worytkiewicz, Serdeczna Troska, Trans Med., Zakład piekarniczo-cukierniczy Beaty Cader, Pasieka Podskalany oraz producent piszyngierów firma SKOT. Patronat medialny nad wydarzeniem objęły redakcje serwisu MaratonyPolskie.pl, Wiadomości WW, Gońca Zabierzowskiego i Jury.
Imprezie towarzyszyła wystawa prac plastycznych wykonanych przez uczniów szkół podstawowych w ramach działania „Biegiem-Słowem-Śpiewem do patriotyzmu”. Autorzy najlepszych prac zostali nagrodzeni upominkami, nagrodami rzeczowymi, pucharami i dyplomami.
Serdecznie dziękujemy mieszkańcom miejscowości położonych na trasie biegu za wyrozumiałość związaną z utrudnieniami w ruchu drogowym, a także za doping i życzliwość okazywaną zawodnikom. Składamy także podziękowania wszystkim osobom, które przyczyniły się do zorganizowania tej imprezy. W szczególności dziękujemy dyrektor GOKiS Magdalenie Szymańskiej, oraz pracownikom tej instytucji, którzy poświęcili swój czas na działania organizacyjne. Dziękujemy dyrektor Szkoły Podstawowej im. Św. Jadwigi Królowej w Białym Kościele pani Annie Zajączkowskiej oraz wolontariuszom – nauczycielom z tej szkoły. Składamy podziękowania pani Monice Gozdur dyrektorowi Przedszkola Samorządowego w Wielkiej Wsi oraz harcerzom z drużyny Skalne Nietoperze i zespołowi Białokościelanki serwującemu smakowite przekąski. Serdecznie dziękujemy szefowej biura biegu Agnieszce Zawiercie, która kierując kilkunastoosobowym biurem biegu zapewniła perfekcyjną obsługę zawodników, Wojciechowi Wojtaszkowi za profesjonalną koordynację zabezpieczenia imprezy, Julianowi Karczowi za zabezpieczenie logistyczne i Gabrysi Kucharskiej za fachowy komentarz. Składamy także serdeczne podziękowania Joannie Zając i Sławomirowi Kawalcowi, Państwu Beacie i Grzegorzowi Jarema, Januszowi Bończakowi oraz Jerzemu i Marcinowi Gołębiowskim. Dziękujemy bardzo serdecznie zawsze gotowym do niesienia pomocy druhom z OSP Gminy Wielka Wieś, profesjonalnie zabezpieczającym całą 11-kilometrową trasę biegu, Gminnej Orkiestrze Dętej po batutą Krzysztofa Guńki a Konradowi Kwiatkowskiemu, właścicielowi firmy Trans Med Pogotowie Ratunkowe za opiekę medyczną. Wsparciem służyli nam także funkcjonariusze policji z Komisariatu w Zielonkach.
Do zobaczenia 11 listopada 2023 r. na XII Niepodległościowej Jedenastce!
Rozmowa z Mateuszem Wyżgą, historykiem, profesorem Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Autorem świeżo wydanej książki pt. „Chłopstwo. Historia bez krawata”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak HORYZONT.
trzyłem na nich niejako poprzez historyczne źródła, zwłaszcza parafialne księgi metrykalne i gospodarskie zapiski dworskie, gdzie zapisano życie wszystkich tych, którzy ich stworzyli. Współpracując ze współczesnymi mieszkańcami, miałem przed sobą niejako żywą i widzialną sekwencję genu, który czterysta lat wcześniej odcisnął się fizyczną pracą po tych pięknych polach. To rękami przodków ukształtował się widziany wokół krajobraz.
Jak dziś wygląda według Pana Profesora polskie chłopstwo, a może to już relikt przeszłości?
Wiadomości WW: Skąd u Pana Profesora zainteresowanie tematyką związaną kulturą i życiem chłopstwa w Polsce?
Mateusz Wyżga: Zainteresowanie historią zaczęło się w dzieciństwie, ale dotyczyło przede wszystkim rodzinnych opowieści i historii tego, co mnie otaczało, począwszy od średniowiecznego kościoła w Raciborowicach, którego budowę ukończył kronikarz i historyk Jan Długosz. Potem, jako dziecko wiejskie, stopniowo i nie bez trudności wkraczając w nowy, miejski świat, historia lokalna była dla mnie oparciem, zwłaszcza w trudnych chwilach. A takich nie brakowało. Z tego też czerpałem inspirację przy niemal dekadzie działalności samorządowej w sołectwie Dziekanowice (gmina Zielonki) jako sołtys.
By przygotować do publikacji tę prawie pięćsetstronicową książkę, zapewne musiał Pan poświęcić mnóstwo czasu w przeróżnych instytucjach, archiwach i bibliotekach…
Mam wciąż w głowie zdanie, że jeżeli twoja praca jest przynajmniej w części twoim hobby, to nie przepracujesz ani godziny. I coś w tym jest, mimo że dla zgromadzenia materiału i napisania tej książki poświęciłem szmat czasu. Ale pisałem ją wśród tych samych pól i lasów, o których czytam w źródłach. I ta więź przeszłości ze światem namacalnym, z ziemią którą znam niemal od podszewki, dodawała mi sił. Zresztą, po lekturze starodawnych ksiąg najpierw chodziłem biegać, zwykle były to dystanse dziesięciokilometrowe. Wówczas właśnie w głowie rodziły się całe akapity narracji. Albo wracając rowerem z archiwum w Krakowie na moją wieś, Zastanawiałem się, czy tak też wracał mój przodek kmieć Szymon Bąk ze wsi Zastów w XVIII wieku.
Czy doświadczenie w sołtysowaniu było pomocne przy pisaniu tej pracy?
Jak najbardziej. Widząc setki mieszkańców mojej wsi, pa-
Uważam, że na naszych oczach rodzi się nowa, szeroka kategoria post-chłopstwa, będąca częścią społeczeństwa informacyjnego, egalitarnego. Ludzie ci – bez względu na pochodzenie chłopskie, mieszczańskie czy szlacheckie – wyrażają głębokie potrzeby w zdefiniowaniu swej tożsamości na poziomie lokalnym, w oparciu chociażby o najbliższy zagajnik czy strumyk. W oparciu o historię i kulturę lokalną, o genealogię rodzinną, co w zachłyśniętym świecie cyfrowym, gdzie bywamy „niewolnikami” smartfona i social mediów, staje się antidotum na wioskę globalną.
Łańcuch kulturowy z przeszłością nie został zerwany, a kultura tradycyjna najzwyczajniej w świecie ewoluuje. Jest obok przyrody naturalnym zasobnikiem i dobrem wspólnym. Korzystanie z nich (racjonalne) wyjdzie nam tylko na dobre, i wyjdzie na zdrowie.
Zmiany klimatu na naszej planecie być może wymuszą powrót zapomnianych technik upraw rolnych, np. coraz powszechniejsze stają się uprawy perm-kulturowe, a może też doczekamy się renesansu chłopstwa. Jakie cechy chłopów byłyby najbardziej pożądane?
Własne recepty w tym zakresie podaję w książce „Chłopstwo. Historia bez krawata” i niech pozostanie to w tym miejscu pokusą i niespodzianką dla czytelników. Zdradzę jedynie, że piszę, jak czerpać małe szczęście z rzeczy błahych, z promieni słońca, majowego deszczu, żywych więzi ludzkich, muzyki, wysiłku fizycznego w „siłowni” pod chmurką. Poza tym zdrowa żywność to objadanie się malinami prosto z krzaczka rosnącego przy domu, a nie z ekskluzywnych działów w markecie. To jajka z własnego kurnika. Kontrowersyjne dla niektórych przybyszy zapachy i dźwięki wsi jak pianie drobiu, wonie obory czy klekot traktorów, przystawione obok smogu miejskiego, huku i zgiełku aut w korku, łomotu tramwajów, nocy nienaturalnie rozjaśnionych światłami reklam i sklepów – to w tym porównaniu wieś wygrywa. Noce wsi pozostają takie prawie, jak były kiedyś.
Co Pan Profesor sądzi o promowanej idei Smart Villages?
Inteligentne wsie – w Polsce zawsze były one inteligentne. Mądrość samorządnej gromady i dworu to na przykład racjonalne eksploatowanie dostępnych dóbr jak las czy pastwiska, odpowiedni porządek upraw pól, opieka nad zwierzętami. Dbałość o to wszystko, co dawała Matka Natura. Piszę o tym w wielu
miejscach w swej książce – o tendencji „zero waste”, uziemianiu się gołymi stopami na trawie w porannej rosie, medytacjach niedzielnych na murawie, niemal wegetariańskiej (z konieczności –bo zwierzęta i mięso lepiej było sprzedać do miasta) kuchni, słuchaniu głosu przyrody, pokory wobec mijających sezonów roku rolniczego i kalendarza świąt dorocznych wprzęgniętego weń.
W świecie wspólnoty lokalnej może i jeden pilnował drugiego, ale też jeden stawiał się za drugim. W przenośni każda wieś miała swoje możliwości, była fizycznie i metafizycznie minifortecą. I nie idzie tu jedynie o rów czy parkan okalający zabudowę wsi. Zabezpieczano się przed wrogami zewnętrznymi jak rozbójnicy czy luźne watahy maruderów, ale i przed wyobrażanymi demonami pól, lasów i cmentarzy. Przeciw wilkom kopano – znane z filmu „Krzyżacy” – wilcze doły. Na rogach pól zakopywano magiczne artefakty. Samobójców grzebano na granicach wsi, w ziemi niepoświęconej, by – jak rozumowano –odciągnąć nieszczęście.
Wracając do meritum, tendencja w Polsce sprzyja wsi jak podkreśla Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Wieś zaczyna przeżywać renesans, a proces suburbanizacji i znużenie wioską globalną skłaniają tysiące ludzi do powrotu na wieś, gdzie dominuje natura i spokój, bieżnią jest droga polna, a salonem spa – łąka. A przecież historycznie wyróżnialiśmy się w Europie właśnie jako kraj zdecydowanie rolniczy (sama nazwa Polanie –to przecież ludzie z pól), gdzie poza kilkoma wielotysięcznymi ośrodkami miejskimi ludność od rolników po szlachtę żyła na wsi i to akceptowała. Sądzę zatem, że w zakresie jakości życia, nowych i atrakcyjnych miejsc pracy, przy wparciu programów rządowych i UE czeka nas nie tyle nawet renesans, co nowa chłopomania – jak przed stu laty. Zwrot „ludowy” w polskiej humanistyce zdaje się być tego zalążkiem.
Rozmowę przeprowadziliśmy miejscowości Podskalany w gminie Wielka Wieś, w miejscu, gdzie nieopodal stał dom Pana przodków. Co Pan czuł, odwiedzając miejsce, w którym żyli Pana protoplaści od minimum czterech wieków?
Jako zawodowy historyk i badacz przede wszystkim poczułem porządek dziejów. W następstwie czasu stałem się żywą konsekwencją wszystkich tych pokoleń przed nami. Po drugie, przestrzeń wokół została odanonimizowana. Nie jestem może właścicielem nieruchomości w gminie Wielka Wieś, nawet nie zawłaszczam sobie tam powietrza, którym oddycham, ale metafizycznie poczułem się niezbywalną częścią tej okolicy i „obywatelem” gminy, tyle że z długim ogonem dziejów za pasem. Zresztą, byłem dumny, mogąc zameldować się z tym odkryciem genealogicznym, że Wyżgowie moi ciągną swój ród z tej pięknej okolicy, Panu Wójtowi Krzysztofowi Wołosowi.
Po drugie, w niezwykle głęboki sposób poczułem, że dzięki historii jestem o wiele starszy niż wskazywałby na to mój pesel. To śmiało zaprasza nas do podróży w czasie. Do podróży w przeszłość. I to nie w tą wzniosłą, ku zamkom, bitwom i dyplomacji, ale ku tej dziejącej się na wyciągnięcie ręki, więzi z otaczającą nas przyrodą i zwierzętami, ze słońcem. Ku jedzeniu wielowarstwowego tortu historii małym widelczykiem i przy wonnym espresso.
Zwróciłem uwagę, że podczas rozmowy dotknął Pan ziemi, czy ta ziemia miała zapach historii?
Jak najbardziej, ziemia, gleba, rola mają zapach dziejów. Fizycznie są to przecież przetworzone szczątki materii organicznej, która nie tylko że kiedyś żyła, ale i życie dała nam. Jesteśmy w ten sposób niejako „dachem historii”. Kiedy pochyliłem
twarz nad zagarniętą piędzią ziemi, poruszyły się we mnie jakieś nieobudzone dotąd przestrzenie wyobraźni i emocji. Bo jeżeli gospodarujący na tym kawałku ziemi w Podskalanach w 1616 roku Mikołaj Wyżga przeniósł przez kolejne jedenaście pokoleń na mnie iskrę życia, to coś z niego jest we mnie. Coś więcej niż nazwisko. W jakimś sensie dzięki archiwaliom i historii ów Mikołaj „nie wszystek umarł”, cytując tu starożytnego Horacego. I to jest piękne w historii lokalnej i genealogii. W książce zachęcam do własnych takich poszukiwań w tym zakresie i zdradzam, jak można zacząć tę przygodę.
Gdzie skryło się polskie „Babstwo. Bez szpilek”?
Wydaje mi się, że ono nigdzie nie musi się kryć. Książkę specjalnie zatytułowałem „Chłopstwo”, by symbolicznie ująć w nim obie płci i ludzi w różnym wieku życia. Początkowo nawet myślałem o pracy nad kolejną książką, którą moglibyśmy zatytułować na przykład: „Babstwo. Historia bez pudru”, ale starałem się dowieść, że najpełniej można opisać społeczeństwo wiejskie, nie wydzielając z niego ludności pod żadnym kryterium. Taka holistyczna narracja zapewniła mi swobodę wypowiedzi. Wskazuję, jak ważną rolę pełniły w gospodarstwie kobiety – opiekowały się domownikami i zwierzętami hodowlanymi, zajmowały się zielarstwem. Wreszcie, nosiły na plecach i w rękach na targ w mieście jeszcze przed świtem samodzielnie wypiekany chleb i mleczne przetwory. To za zarobione fundusze przystrajały swe rodziny w piękne, kolorowe stroje zwane dziś przez nas regionalnymi. Tak pięknie było się wyróżniać w niedzielę pod kościołem krojem i kolorem od Modlnicy, Szyc czy od Wielkiej Wsi. Dziś, w czasie wioski globalnej, różnice wizualne na poziomie każdej wsi są dla nas trudne do wyobrażenia. Porozmawiajmy o zapachach historii…
Wracając do tytułu tego artykułu – o tak, historia ma wiele poziomów zapachu. Pierwszy to zapach archiwów i bibliotek. Biblioteka szkolna drzemie w podświadomości już od lat dziecięcych jako kraina wyobraźni i przygód, w której jako uczeń zatapiałem się na przerwach i po lekcjach, by wypożyczać piękne książki. Były jak bilety na podróż w nieznane przestrzenie, wydłużały postrzeganie czasu i głębi duszy drugiego człowieka. Sam rękopis sprzed stuleci miewa zapach kojarzący się ze słodkim, południowym winem jak madera. Tak jakby to była plama wina zaschnięta na klonowym liściu. Czasem wyczuwa się wonie kojarzące się ze starą, drewnianą świątynią na wsi, kadzidłem, kwiatami na ołtarzu. Nie ukrywam, że samo wejście do archiwum już potrafi emocjonalnie zachęcić mnie do pracy. I to jest jak z wejściem do jesiennego lasu w poszukiwaniu borowików. Dookoła pachnie ściółka i igliwie, a chociaż łowy nie zawsze są owocne, sama podróż przez las, jego kolory i zapachy, niesie już coś bardzo cennego. To esencja grzybobrania. I wiem, że taki dzień kwerend, czyli poszukiwań badawczych w starych księgach czy rękopisach, nie był stracony.
Wreszcie analiza rękopisów pozwala przypomnieć sobie aromaty ze spaceru po łąkach, schnące siano, zroszone o poranku trawy, na których osiadają barwne motyle. Pamiętając te spacery, inaczej można doświadczyć pozornie odległej ode mnie zapiski o danej wsi sprzed kilku wieków. Bo jeżeli czytam w rękopisie dworskim z Tomaszowic czy Modlnicy o opiece nad końmi i bydłem w stajni folwarcznej, umiem sobie to wyobrażenie pogłębić o widzianą już przestrzeń owych wsi.
Rozmawiał Janusz Bończak
Zapraszamy do korzystania z form pomocy oferowanych przez
Urząd Pracy Powiatu Krakowskiego:
STAŻ – nabywanie przez osobę bezrobotną umiejętności praktycznych do wykonywania pracy, poprzez wykonywanie zadań w miejscu pracy, bez nawiązywania stosunku pracy między pracodawcą a skierowaną na staż osobą bezrobotną na podstawie umowy zawartej między Organizatorem Stażu i Starostą. Bezrobotnemu w okresie odbywania stażu przysługuje stypendium w wysokości 120 % kwoty zasiłku dla bezrobotnych miesięcznie.
PRACE INTERWENCYJNE – zwrot części kosztów wynagrodzenia, nagród oraz opłaconych składek na ubezpieczenia społeczne w wyniku zatrudnienia skierowanego bezrobotnego pr zez pracodawcę na podstawie umowy o pracę, które nastąpiło w wyniku umowy zawartej pomiędzy Pracodawcą i Starostą.
JEDNORAZOWA REFUNDACJA KOSZTÓW Z TYTUŁU OPŁACONYCH
SKŁADEK NA UBEZPIECZENIA SPOŁECZNE – wsparcie dla pracodawców, którzy zatrudnią skierowaną przez powiatowy urząd pracy osobę bezrobotną na podstawie zawartej umowy ze Starostą na okres minimum 12 miesięcy.
DOFINANSOWANIE WYNAGRODZENIA W ZWIĄZKU Z ZATRUDNIENIEM OSOBY 50+ – świadczenie w formie dofinansowania do wynagrodzenia za zatrudnienie skierowanego bezrobotnego, któr y ukończył 50 rok życia, na podstawie zawartej umowy ze Starostą.
REFUNDACJA KOSZTÓW WYPOSAŻENIA LUB DOPOSAŻENIA
STANOWISKA PRACY – pomoc finansowa udzielana pracodawcom w związku z utwor zeniem lub doposażeniem stanowiska pracy i zatrudnieniem oraz utrzymaniem na tym stanowisku skierowanej osoby bezrobotnej przez okres co najmniej 24 miesięcy.
ŚWIADCZENIE AKTYWIZACYJNE – świadczenie za zatrudnienie skierowanej osoby bezrobotnej (rodzica powracającego na r ynek pracy po przerwie związanej z wychowaniem dziecka lub sprawującego opiekę nad osobą zależną), na podstawie zawartej umowy ze Starostą.
GRANT NA TELEPRACĘ – pomoc pracodawcy w utworzeniu miejsca pracy dla bezrobotnych powracających na r ynek pracy po przerwie związanej z wychowaniem dziecka lub sprawowaniem opieki nad osobą zależną.
PRZYGOTOWANIE ZAWODOWE DOROSŁYCH – instrument aktywizacji w formie praktycznej nauki zawodu dorosłych lub pr zyuczenia do pracy dorosłych, realizowany na podstawie umowy zawartej między Starostą a Pracodawcą, według programu przygotowanego przez pracodawcę lub instytucję szkoleniową we współpracy z pracodawcą. Program ten obejmuje nabywanie umiejętności praktycznych i zdobywanie wiedzy teoretycznej a kończy się egzaminem. Bezrobotnemu w okresie odbywania przygotowania zawodowego dorosłych przysługuje stypendium w wysokości 120 % kwoty zasiłku dla bezrobotnych miesięcznie.
POŻYCZKA NA UTWORZENIE STANOWISKA PRACY – pomoc finansowa udzielana pracodawcom pr zez pośredników finansowych wybieranych przez Bank Gospodarstwa Krajowego w związku ze stworzeniem stanowiska pracy i zatrudnieniem na tym stanowisku skierowanej osoby bezrobotnej.
2. KRAJOWY FUNDUSZ SZKOLENIOWY
środki na sfinansowanie kształcenia ustawicznego podejmowanego przez pracodawcę i jego pracowników z przeznaczeniem na: doprecyzowanie potrzeb szkoleniowych, które można będzie zaspokoić dzięki środkom KFS, kursy i studia podyplomowe oraz egzaminy w których wezmą udział pracownicy z inicjatywy pracodawcy lub za jego zgodą, badania lekarskie i psychologiczne, jeśli okażą się niezbędne, ubezpieczenia od następstw nieszczęśliwych wypadków w związku z udziałem w kształceniu ustawicznym.
POŚREDNICTWO PRACY – udzielanie pomocy pracodawcom i przedsiębiorcom w zgłaszaniu ofert pracy, w pozyskiwaniu odpowiedniego pracownika w tym również w ramach sieci EURES, informowanie o aktualnej sytuacji i przewidywanych zmianach na lokalnym rynku pracy, inicjowanie i organizowanie kontaktów bezrobotnych i poszukujących pracy z pracodawcami, organizacja giełd i targów pracy. Usługi świadczone zgodnie z zasadami: dostępności, dobrowolności, równości oraz jawności.
PORADNICTWO ZAWODOWE – udzielanie pracodawcom krajowym pomocy w dobor ze kandydatów do pracy oraz indywidualnym rozwojem zawodowym pracodawcy lub jego pracowników. Usługi świadczone zgodnie z zasadami: dostępności, dobrowolności, równości, swobody wyboru zawodu i miejsca zatrudnienia, bezpłatności oraz poufności i ochrony danych.
ORGANIZACJA SZKOLEŃ – inicjowanie, organizowanie i finansowanie szkoleń w celu podniesienia kwalifikacji zawodowych i innych kwalifikacji, zwiększających szanse na uzyskanie lub utr zymanie zatrudnienia, innej pracy zarobkowej lub podjęcie własnej działalności gospodarczej w szczególności w przypadku: braku kwalifikacji zawodowych, konieczności zmiany lub uzupełnienia kwalifikacji, utraty zdolności do wykonywania pracy w dotychczas wykonywanym zawodzie, braku umiejętności aktywnego poszukiwania pracy. Formy organizacyjne szkoleń: tryb indywidualny, tryb grupowy, tryb e-learning, w ramach bonu szkoleniowego dla osób do 30 roku życia, w ramach trójstronnej umowy szkoleniowej (Starosta–Pracodawca–Instytucja Szkoleniowa), częściowe finansowanie kosztów szkolenia, pożyczka szkoleniowa (na sfinansowanie kosztów szkolenia do wysokości 400% przeciętnego wynagrodzenia).
W pierwszych dniach listopada druhowie OSP Niegoszowice jak i przedstawiciele ich firmy RPASAR sp. z o.o. brali udział w międzynarodowych Targach DroneTech - World Meetings w Toruniu.
Była to już siódma edycja tych targów. Zgromadziła przedstawicieli świata nauki, ratownictwa, nowoczesnych technologii oraz samorządów z całego świata. W ciągu dwóch dni targów i konferencji omawiano zagadnienia prawne, organizacyjne i techniczne wykorzystania dronów.
Druhowie OSP Niegoszowice prezentowali między innymi: Mobilne Centrum Dowodzenia, lokalizatory ratownicze, czujniki Geigera-Millera do dronów oraz inne rozwiązania opracowane samodzielnie w jednostce.
Nasze stoisko - jedno z największych na targach, było punktem rozmów z przedstawicielami wielu firm, instytucji i samorządów. Wiele osób było zaskoczonych tym, że w ramach OSP, bez zewnętrznej pomocy powstały tak ciekawe produkty.
Druhowie prowadzili również dwa konkursy wiedzy o dronach (podstawy i zaawansowany). Niektóre z pytań były na tyle trudne, że doświadczeni instruktorzy mieli problem z prawidłową odpowiedzią. Pokazuje to że szkolenia specjalistyczne, które prowadzą strażacy są naprawdę wysokiej klasy.
Kolejną ciekawostką był pokaz zbudowania praktycznie od zera drona. W pełni działający mały dron stworzony praktycznie od zera w trakcie targów wzbudził sporą sensację. Drukarka 3D, elektronika, trochę programowania i… gotowe.
Druhowie z OSP Niegoszowice przygotowali również scenariusz pokazów i ćwiczeń.
Drugiego dnia Mobilne Centrum Dowodzenia sprawdziło się przy pokazach (ćwiczeniach) z wykorzystania dronów. Obraz z dronów był przesyłany automatycznie do sztabu. Była monitorowana lokalizacja każdego z uczestników. Koordynatorzy Operacji Lotniczych z Niegoszowic uzgadniali działania dronów latających, jeżdżących, kroczących i pływających przy współpracy ze Służbą Leśną, Wojskiem, Strażakami PSP, Akademią Marynarki Wojennej, firmami prywatnymi i wieloma innymi.
Tekst i foto: OSP Niegoszowice i RPASAR sp. z o.o.
Z powodu wprowadzenia przepisów prawnych dotyczących podwójnego opodatkowania spółki komandytowej, przestała ona być jedną z najbardziej atrakcyjnych form działalności w Polsce. Statystyki pokazują, że takich spółek jest zasadniczo coraz mniej. Z tej perspektywy warto zastanowić się czy mimo negatywnego trendu opłacalne wydaję się skorzystanie z tej formy prowadzenia biznesu, czy jednak zdecydować o rozwiązaniu podmiotu. Prawo przewiduje kilka możliwości w tym zakresie.
Przede wszystkim spółka komandytowa charakteryzuje się konstrukcją, w której występują dwa rodzaje wspólników - komplementariusze i komandytariusze. Komplementariusze odpowiadają solidarnie całym swoim majątkiem za zobowiązania spółki. Komandytariusze odpowiadają za zobowiązania spółki wyłącznie do wysokości kwoty wpłaconej do spółki tzw. sumy komandytowej.
Zgodnie z art. 58 § 1 Kodeksu spółek handlowych do rozwiązania spółki dojdzie w następujących sytuacjach: zaistnienia przyczyny przewidzianej w umowie spółki, podjęcia jednomyślnej uchwały wszystkich wspólników, ogłoszenia upadłości spółki, śmierci wspólnika lub ogłoszenia jego upadłości, wypowiedzenia umowy spółki przez wspólnika lub wierzyciela wspólnika lub prawomocnego orzeczenia sądu. Mimo wystąpienia powyższych przyczyn nie można stwierdzić, że automatycznie dochodzi do końca istnienia spółki. Są one tylko początkiem procedury, której zakończenie polega na wykreśleniu podmiotu z Krajowego Rejestru Sądowego.
Warto zaznaczyć, że Kodeks spółek handlowych nie reguluje wszystkich możliwości prowadzących do rozwiązania spółki. Wspólnicy zachowują prawo do ukształtowania umowy spółki w optymalny dla siebie sposób. Dlatego mogą oni wskazać przykładowo, że wraz z nadejściem określonego terminu, spółka zostanie rozwiązana albo wraz z osiągnięciem celu, dla którego założono spółkę.
Niezależnie od postanowień zawartych w umowie, wspólnicy mogą zdecydować o powzięciu uchwały o rozwiązaniu. Zasadniczo powinna ona zapaść jednomyślnie, jednak umowa
może uregulować to w sposób mniej rygorystyczny. W praktyce uchwała może przyjąć formę zwykłą lub przy wykorzystaniu wzorca z systemu teleinformatycznego. Czasem jednak niektóre sądy przyjmują konieczność sporządzenia aktu notarialnego zamiast formy pisemnej, jednak jest to dyskusyjne.
Ogłoszenie upadłości spółki spowoduje rozwiązanie spółki, jeżeli zaistnieje konieczność likwidacji majątku. W przeciwnym przypadku spółka będzie w stanie prowadzić działalność nadal. Śmierć wspólnika będącego komandytariuszem nie prowadzi do rozwiązania spółki, natomiast w razie śmierci komplementariusza sytuacja będzie odmienna.
Rządzący Rosją były kagebista częstokroć w swych przemówieniach odwołuje się do dorobku cara Piotra Wielkiego. Zdaniem Putina władca ten nie zdobył, lecz odzyskał szereg ziem, w czym zapewne prezydent Rosji upatruje inspiracji, prowadząc wojnę na Ukrainie.
Piotr Wielki był władcą, który dokonał szeregu ważnych dla Rosji podbojów. Na polach bitew Wielkiej Wojny Północnej Rosja zdobyła status europejskiego mocarstwa, zyskując kosztem Szwecji Karelię, Ingrię, a także Inflanty. W wyniku tej wojny Rosja objęła również nieformalny protektorat nad coraz słabszą Rzeczpospolitą. To wszystko pozwoliło Rosji uzyskać mocne oparcie o wybrzeże Bałtyku, co umożliwiło temu państwu nawiązanie bezpośrednich relacji handlowych z państwami europejskimi. Na zdobytych, bagnistych ziemiach Ingrii car nakazał wybudowanie Sankt Petersburga, symbolu obecności Rosji nad Bałtykiem. Nowe miasto zastąpiło prymitywną pod względem urbanistycznym Moskwę, stając się nową siedzibą władz państwowych. Podboje te nie byłyby możliwe, gdyby nie przeprowadzona przez Piotra Wielkiego reforma armii, obejmująca między innymi obowiązkowy pobór rekrutów, stworzenie floty oraz szkół oficerskich. Jest to ta część dorobku cara, z której współczesna Rosja, patrząc z punktu widzenia interesów Polski i cywilizowanego świata, czerpać nie powinna. Jest jednak i druga, kulturowa część dorobku Piotra Wielkiego, z której Rosja korzystać powinna, choć nie chce. W wyniku odbytej w młodości podróży po państwach Europy zachodniej przyszły władca przekonał się o potrzebie radykalnego zerwania z rosyjską tradycją i wprowadzenia zachodnich norm kulturowych, nawet pod groźbą kar administracyjnych. W ten sposób car zamierzał przerwać izolację Rosji od Europy, będącą skutkiem wielowiekowej zwierzchności Mongołów, odrębności wyznaniowej, jak również odcięcia od Bałtyku i zakazu podróży zagranicznych. Przezwyciężenie narastających przez wieki odrębności mentalnych i obyczajowych było zadaniem niezwykle trudnym i w tym zakresie niewątpliwie car nie odniósł pełnego sukcesu. Kultura zachodnioeuropejska do dziś w dużej mierze pozostaje bowiem obca duszy rosyjskiej. Piotr Wielki podjął jednak w tej materii znaczące starania, czego doskonałą ilustracją jest słynna rycina z epoki, przedstawiająca balwierza, który przymusowo ścina brodę przywiązanemu do rosyjskiej tradycji bojarowi, wykonując carski rozkaz.
Rosji, jak i całemu światu życzę, by reforma kulturowa Piotra Wielkiego została dokończona, a w samej Rosji znalazł się ktoś, kto ostatecznie zetnie Rosjanom ich mentalną brodę, eliminując na zawsze rosyjski, barbarzyński imperializm.
Przemysław Apostolski
Przerzucam wydawnictwa fachowe różnych branż. Czasem trafiam na dobre teksty, ale gros to dezinformacja. Więc dzisiaj – dla otrzeźwienia – dwa odległe sobie tematy: herbata i żarówki. Więc po kolei.
Pełno jest tekstów, by do herbaty nie dodawać cytryny, bo to uwalnia „różne paskudztwa”, wywołuje kamicę i alzheimera. Jest to typowa burza w szklance wody powielana przez „miszczów lansu”. Sprostujmy więc, że chodzi o związki metali (głównie aluminium), które kwas wypłukuje z LIŚCI do naparu. (Z tego też względu zakwaszać cytryną należy odcedzony z liści napar; i tyle wystarczy.)
Zresztą nie ma to żadnego znaczenia, gdyż woda którą pijemy przesącza się przez złoża glin i rędzin, a to są prawie czyste związki aluminium. Stężenie aluminium w wodzie może być kosmicznie większe niż to, które uzyskamy niewłaściwie zakwaszając liście herbaty. W dodatku tlenek glinu (z gleby) trafiając do żołądka częściowo przechodzi w chlorek i jest wchłaniany (co zresztą reguluje pompę protonową, pracę serca, itp.). Tlenek glinu w diecie był ZAWSZE i nie on jest przyczyną alzheimera. On pojawia się w mózgu jako „skutek”.
…Ekościemniacy lansują oświetlenie LED, ale przecież najlepsze LEDy nie mają większej sprawności od dobrych żarówek halogenowych (energooszczędność LEDów to spore rozmijanie się z prawdą). W dodatku mają fatalne (męczące oczy) spektrum świetlne. Nic nie przebije dobrze wykonanej żarówki żarowej lub halogenowej. Napiszę więcej: dobra żarówka żarowa lub halogenowa (mając sprawność świetlną od 3 do 20%) jest rewelacyjnym źródłem „bezkosztnego” ogrzewania w zimie!!! Trzy 200 watowe żarówki żarowe dają nam ok. 570W czystej mocy cieplnej. Zastępują więc kaloryfer lub piecyk elektryczny i dają przy okazji pożądany w zimie wysoki strumień światła (zabezpieczający przed depresją). Koszt zakupu to kilka złotych contra kilkaset wydanych na zakup piecyka (który grzeje dokładnie tak samo), contra kilkadziesiąt tysięcy wydanych na „eko” instalację, która NIGDY się nie zamortyzuje, bo zwyczajnie nie może ze względu na koszty serwisowe. W ostatecznym rozrachunku zyskują więc ci, którzy pozostali nieczuli na ekościemę; nie dość, że uniknęli nakładów pracy i spłacania kredytu, to ostatecznie zaoszczędzą na rachunku, okuliście i psychiatrze.
Jarosław Bakalarz
Autor jest naturoterapeutą, irydologiem i zielarzem, specjalistą Tradycyjnej Medycyny i Dietetyki Chińskiej.
Kontakt: 666-454-466 lub biopolaris@tlen.pl
(Rozmyślania przy kawie)
Minęły kolejne święta, kiedy to oddawaliśmy należną pamięć naszym zmarłym. Był to czas zadumy nad tym, co straciliśmy wraz z odejściem naszych bliskich. Przypominamy sobie wtedy również o tych, o których już dawno nawet nie pomyślimy, nie pamiętamy, że byli, że przewinęli się przez nasze życie.
W taki czas nieważne stają się poglądy, sympatie polityczne, partyjna przynależność. Choć czasem mam co do tego wątpliwości, szczególnie wtedy, kiedy odwiedzam starą kwaterę Zasłużonych na krakowskim cmentarzu Rakowickim. A jestem tam prawie każdego tygodnia.
Pewnie już mało kto z krakowian pamięta, że ten skrawek ziemi jest podzielony ze względu na wyznanie lub jego brak. Po jednej stronie spoczywają ci, których pożegnano zgodnie z obrządkiem katolickim, a po drugiej w obrządku świeckim. Był też i taki czas, gdy specjalny symbol, wmurowany w nagrobek (nota bene bez zgody i wiedzy większości rodzin zmarłych), miał świadczyć o przekonaniach politycznych zmarłego. Dość dawno już, na szczęście, zarzucono ten „zwyczaj”.
Jak widać, dzielenie społeczeństwa z przeróżnych powodów i na różnych płaszczyznach zawsze miało miejsce. I nie trzeba tu sięgać do starożytności, do czasów feudalnych, do niewolnictwa...
„Ale to już było, to jest już za nami”..., jak mówią słowa piosenki.
A jednak...
Jak długo żyję już na tym świecie, nasze społeczeństwo nie było tak podzielone, jak ma to miejsce teraz. I nie byłoby może w tym nic złego, gdyby za tym podziałem szło zrozumienie stanowiska, wyrozumiałość dla odmienności czyichś poglądów, szukanie płaszczyzn porozumienia.
Nic nie jest nigdy całkiem czarne albo całkiem białe. Między tymi barwami jest wiele odcieni, które trzeba umieć dostrzec. Niestety. Zatraciliśmy zdolność dyskutowania o nurtujących nas problemach, zamiast walczyć na argumenty wyciągamy brudy, szkalujemy się nawzajem, nasze elity (elity???) polityczne używają rynsztokowego słownictwa, a ostatnio wręcz obrażają normalnych, szarych obywateli.
Jak w takiej sytuacji można zachować prawidłowy i bezstronny osąd rzeczy?
No cóż. Sama uważam się za osobę tolerancyjną i nie przeszkadza mi, że ktoś ma inne poglądy, niż ja. Mogę się z nimi nie zgadzać – i często tak jest – ale uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania, choćby było ono niesłuszne. Sam się sparzy, to się przekona...
W moim wieku niewiele jest też już spraw, które człowieka doprowadzają do tzw. „szewskiej pasji”. Jednak co rok, kiedy zgasną już znicze na grobach najbliższych i minie czas wyciszenia, jakie przynosi Święto Zmarłych, zaczyna się cyrk, związany z tym, co ma wydarzyć się w grudniu.
Mikołaj i Boże Narodzenie.
Wybaczcie mi, Szanowni Czytelnicy, że nazwałam to cyrkiem. Ani Św. Mikołaj nie jest dla mnie cyrkiem, ani Boże Narodzenie nie jest areną cyrkową. Ale to, co zrobiły z tych dwóch „wydarzeń” media, to jest zaiste – przynajmniej dla mnie – cyrk.
Miałam już okazję przedstawić Państwu moje przemyślenia na ten temat i może się powtórzę, ale nie potrafię przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego.
Moje pokolenie wychowało się wierząc w Św. Mikołaja, który zjawiał się cichutko i niespodziewanie, a na to przyjście czekało się z wielkim napięciem i nadzieją na spełnienie marzeń. Nie pojawiał się zaraz po Wszystkich Świętych dziadek ubrany na czerwono, w czerwonej czapeczce z pomponem i z zawołaniem: ho, ho, ho!!!
Pod poduszką znajdowaliśmy przeważnie słodycze i jakiś drobiazg na dodatek, bo „poważne” prezenty przynosił Aniołek pod choinkę.
Nie licytowaliśmy się, komu przypadły większe paczki, bogatsze, lepsze. Pamiętam też, że przynosiło się do szkoły część słodyczy, aby poczęstować koleżanki i kolegów. To było takie proste, naturalne i nie prowadziło do podziałów na tych „gorszych” i tych „lepszych”.
Oczywiście rozumiem, że czasy się zmieniły, zmieniła się też mentalność naszego społeczeństwa. Jednak żal mi tej odrobiny tajemniczości, z której odarto teraz młode pokolenie. Teraz prawie każdy dzieciak wie, kiedy i co przyniesie mu Mikołaj (już na ogół nie Święty), czy będzie mógł zaimponować innym w szkole czy na podwórku (jeśli jeszcze istnieje w ogóle instytucja podwórka). A oczekiwania są ogromne i nie chciałabym być w skórze tych rodziców, którzy nie są w stanie tym oczekiwaniom sprostać.
Od najmłodszych lat życie niesie dzieciakom tak wiele stresów, że coraz częściej się słyszy o samobójstwach wśród dzieci i młodzieży, o przepełnionych poradniach psychologicznych dla tej grupy naszych Obywateli, o okrucieństwie w stosunku do kolegów, o patologicznych zachowaniach.
Jasne jest, że takie informacje rozprzestrzeniają się teraz lotem błyskawicy i może wcześniej też takie sytuacje miały miejsce, tylko nie słyszało się o nich?
Nie wiem tego. Wiem tylko, że codzienność jest coraz bardziej skomplikowana, niesie więcej stresów i zagrożeń, niż człowiek zdoła sobie wyobrazić.
A chciałoby się, żeby było inaczej...
Pomyślmy o tym wszystkim w ten czas, który wkrótce nadejdzie, w ten czas „przedmikołajowy” i przedświąteczny. Postarajmy się o trochę więcej empatii, wyciszenia, o złagodzenie emocji.
Życzę Państwu na ten czas Adwentu, czas świąteczny, wiele spokoju, miłości i wzajemnego szacunku, życzę rodzinnego ciepła i zaniechania wszelkich sporów i niesnasek. Niech ten czas będzie czasem refleksji nad tym, co jest, a jak może być, jeśli się wszyscy postaramy.
A może spadnie śnieg i przysypie wszelkie zło?
Tak jak w tej piosence:
„Podaj dłoń w tę cichą, jasną chwilę. Wszystko złe przysypie biały śnieg”...
Hanna Czaja-Bogner„Biały boston”; słowa A. Włast, muzyka Z. Wiehler