Liberta 32

Page 1

LIBERTA wrzesień 2017

numer 32

Pismo uczniów Zespołu Szkół Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach


Spis treści (Nie) taka szara jak ją malują ............................3 Radykalny nacjonalizm? Nie! ........................... 4 Kisiel malinowy ............................................... 5 Memeje albo nie memeje ................................ 6 Mądry człowiek a mądrzejszy ........................... 7 Moda klonów .................................................. 8 Gucci – symbol mojego dzieciństwa ................. 9 Wszystko jest ważne. Drobiazgi też ................ 10 Wszyscy jesteśmy dekadentami ..................... 11 Ach te zmiany…..............................................14

Redaktor naczelna: Ewa Genge-Korpik Redakcj@: Pamela Herot, Izabella Białasik, Marceli Jabłoński, Varvara Ponomarenko, Krzysztof Napierała, Fryderyk Grześkowiak, Weronika Łuczak, Joanna Skinder. Opieka merytoryczna: p. Ewa Genge-Korpik Skład: p. Kamil Kiereta Wydawca: Zespół Szkół Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach

Pismo wydawane jest w wersji elektronicznej: issuu.com/gazetka.liberta

2

LIBERTA wrzesień 2017

Drodzy Czytelnicy!


Felieton

(Nie) taka szara jak ją malują

- A Weronika w końcu do jakiej szkoły poszła? Tam do Pniew? – pyta moją mamę koleżanka babci. -Tak, do sióstr – odpowiada moja mama. -Mhmm… I podoba jej się tam?... -Tak, jest bardzo zadowolona. -Aaaa – ciężko wzdycha rozmówczyni mojej mamy. Chwilę potem starsza pani dowiaduje się, że (o dziwo!) nie zamierzam zostać zakonnicą, tylko chcę skończyć dobre liceum. Takich stereotypów niestety jest więcej jak na przykład klęczenie na grochu, trzygodzinne msze w pierwszy piątek miesiąca… Rzeczywiście, wielu moich znajomych uważało, że tutaj się zmienię, że siostry narzucą mi swoje poglądy, a z Wery, którą znali nic nie pozostanie. Ale ja wiedziałam, że wybieram szkołę wychowującą młodzież w wartościach patriotycznych i religijnych. Wiedziałam na co się piszę, bo mój wybór nie był przypadkowy. Z jednym stereotypem zgadzam się w 100%. Ta szkoła jest inna. Ale kiedy ludzie nauczą się, że inny nie znaczy gorszy? Przecież inne jest często lepsze niż „normalne”, bo nieprzeciętne, nieprzewidywalne i fascynujące. Mimo że dominuje tu szary kolor habitów, każdy z nas ma przecież kolorową duszę. Nie ma atmosfery smutku i rozpaczy, są za to dyskoteki, na których nie braknie par złożonych w 50% z kobiety w habicie. Nasi pedagodzy są naprawdę cudowni i to dzięki nim dosłownego znaczenia nabrało wyrażenie do tańca i do różańca. Paradoksalnie pomiędzy osobami świeckimi a „paniami w habitach” nie widać żadnych różnic pedagogicznych. Każda z sióstr ma indywidualne podejście, znajdzie dla nas czas na dodatkowe zajęcia po lekcjach, mobilizuje do pracy nad własnymi słabościami. I chyba w żadnej szkole nie ma tylu uśmiechniętych i pozytywnie nastawionych nauczycieli jak nasze siostry Urszulanki. WERONIKA ŁUCZAK

PS. Nie karmią nas tu wodą i suchym chlebem (chociaż taki też się zdarza). A rozgotowany makaron? Czy takiego nie macie też w Waszych domach? LIBERTA wrzesień 2017

3


Esej

Radykalny nacjonalizm? Nie!

Osoby propagujące takie poglądy uważają się często za prawdziwych patriotów albo jak ktoś woli (idąc za obecną doktryną rządzących), ludźmi pierwszej kategorii. Historia pamięta czasy, kiedy to wypowiadano słowa EIN REICH, EIN VOLK, EIN FÜHRER. Te słowa Adolfa Hitlera pobudzały naród niemiecki do bezgranicznej walki o czystość rasy, stwarzania kategorii ludzi według zamysłów jednej jednostki. W Polsce nacjonalizm, wbrew wielu opiniom, zradza się w XIX wieku. Rozwijał się stopniowo, aby po odzyskaniu niepodległości wybuchnąć wielkim entuzjazmem wśród sporej części społeczeństwa. W okresie zaborów służył podtrzymaniu ducha patriotyzmu, tradycji oraz nadrzędnych wartości, które kierowały narodem. Po 1918 roku nasiliła się idea stworzenia państwa jednolitego kulturowo i etnicznie, za którą to ideą skłaniałbym się najbardziej, aby uniknąć wojny pośród kraju, który niedawno odzyskał suwerenność. Polska nie potrzebowała wtedy multi-kulti. Rósł wtedy nacjonalizm Litwinów, Białorusinów, a przede wszystkim Ukraińców. Taki obrót spraw zapowiadał przyszłe kłopoty czyhające na młodą ojczyzną. Zamysł Piłsudskiego okazał się fatalny. Polska chciała być w tamtych czasach krajem, który na arenie międzynarodowej opowiada się za równością dla wszystkich obywateli, ale tak naprawdę władze pokazywały, że ich zapowiedzi odbiegają od panującej rzeczywistości. Nasileniom owych nacjonalistycznych idei był okres od przewrotu majowego, podczas którego to Piłsudski obalił zamachem stanu prawowicie obrany rząd. Od tego czasu zaczęto stosować represje wobec nasilających się postaw nacjonalistycznych przede wszystkim Ukraińców, którzy to pragnęli stworzyć własne państwo. Chciano wprowadzić kraj „panów”, odwołując się przy tym do historii Sarmatów (często było słychać o mesjanizmie Polaków). Rząd próbował niszczyć opozycję, czego wyrazem był proces brzeski, podczas którego to oskarżano byłych posłów z Centrolewu. (Przypomnijmy, że proces ten przeprowadzono na wyraźne polecenie Józefa Piłsudskiego). Radykalny nacjonalizm prowadził wtedy do stworzenia systemu monopartyjnego, kierowanego przez wybitną jednostkę. W tych czasach nie były zaskoczeniem wizyty oficjeli niemieckich w Polsce. Nieudolność tego systemu pokazała ucieczka Wodza Naczelnego gen. Edwarda Rydz-Śmigłego, który to uważając się za „wielkiego patriotę”, zbiegł z całym dowództwem do Rumunii, zostawiając żołnierzy w kraju pogrążonym w wojnie z III Rzeszą oraz Związkiem Radzieckim. Czyżby patriotyzm i nacjonalizm sanacji już wtedy nie upadł? Czy nie pokazał prawdziwej moralności zwolenników zamachu stanu z 12 maja 1926 roku? Ależ nie, przecież po wojnie znaleźli się „żołnierze wyklęci”, którzy to w imię wyższych wartości walczyli ze złem, jakie zapanowało w Polsce. Dziś bardzo się ich gloryfikuje, stawia pomniki. Niestety młodzież, która nie ma jeszcze ustalonego systemu wartości, (kierując się tym samym zachwianą moralnością), nosi ich podobizny na koszulkach, wykrzykując hasła, których znaczenia słów nie rozumie. Obecny rząd za wszelką cenę próbuje udowodnić, jakimi to oni byli „bohaterami”, wprowadza się ustawę dekomunizacyjną, aby w miejsce osób związanych z poglądami lewicowymi, wprowadzić imiona osób, które po zakończeniu II wojny światowej na początku trzymały stronę komunistów, a potem nagle po jakimś „olśnieniu”, zaczęły walczyć w imię nacjonalizmu. Przykładem takiego 4

LIBERTA wrzesień 2017


Felieton człowieka jest ów Łupaszko, który to w sposób bardzo szybki zmieniał swoje poglądy, a którego to z pełnymi honorami wojskowymi żegnał Andrzej Duda wraz z Antonim Macierewiczem. Zapomina się o dzielnych i bohaterskich powstańcach wielkopolskich oraz śląskich, którzy to naprawdę byli patriotami, a nie „osobami bez ukształtowanej moralności, biegających po lasach z bronią i do tego próbujących pokonać jedną z największych potęg powojennego świata-ZSRR”. Zdumiewa mnie jak w dzisiejszych czasach, (gdzie panuje ogólna otwartość), nasilają się poglądy nacjonalistyczne widoczne przede wszystkich w Polsce oraz na Węgrzech. Osoby chodzące na ulicach i wykrzykujące hasła nacjonalistyczne, w tym zwłaszcza młodzież, nazywają siebie „prawdziwymi patriotami, ludźmi czystej rasy i krwi”. W naszym heimacie trudno jest zachować „czystość rasową” z powodu życia tutaj ludności polskiej, autochtonów, ludności niemieckiej oraz repatriantów ze Wschodu. W obliczu takich koligacji etnicznych, osoby popierające radykalny nacjonalizm same podważają swoje przekonania, dlatego powinny zweryfikować zajmowane przez siebie stanowiska dotyczące swojego patriotyzmu. Radykalny nacjonalizm niesie więc za sobą wiele zagrożeń takich jak zatracenie swojego patriotyzmu, złe postrzeganie go, uważanie siebie za osoby „pierwszej kategorii”, przenikanie ksenofobii do podatnego na różne nowinki społeczeństwa, zwłaszcza tak często przywoływanej przeze mnie młodzieży. Dlatego polecam takim osobom racjonalne przemyślenie swojego zachowania, bo przecież Polska dawno przestała być już przedmurzem Europy. FRYDERYK GRZEŚKOWIAK

Kisiel malinowy

Nie wiem czy ich celem była zabawa, rywalizacja czy kuszenie płci męskiej, mnie jednak sytuacja zażenowała i oburzyła. Szkoda, że kobiety w dzisiejszych czasach mają coraz mniej wstydu, bo powiedzcie sami, kto by pomyślał o takim czynie jakieś 30 lat temu? Myślałam, że publika widząc półnagie kobiety obrzucające się kisielem malinowym, obrzuci błotem stacje emitującą tak poruszający widok. Tymczasem prawda jak zawsze bywa gorzka. Ludzie przyzwyczaili się do nagości. Nie ma już w niej intymności, niedostępności, tajemnicy. Szczerze miałam nadzieję, że takich zażenowanych jak ja jest więcej. Jakże się myliłam! Zbliżenie kamery na publiczność szybko rozwiało moje wątpliwości. Efekt? Twórcy tego programu zabrali mi (jakże cenne) 10 minut z życia, a odczucie żenady, nagość, płytkość i kisiel malinowy na długo pozostanie w mojej pamięci. A przecież i tak wszyscy wolą truskawkowy. JOANNA SKINDER

LIBERTA wrzesień 2017

5


Esej

Memeje albo nie memeje

Powodem wrzucania (kto by to zrobił delikatnie?) każdego humanisty do jednego worka z satanistami, wampirami i elfami jest najprawdopodobniej stereotyp humanisty określany stwierdzeniem: „Mam słabe oceny z matmy, więc wiem co to znaczy być humanistą.” Jeżeli bycie humanistą to życiowa desperacja, to czemu od razu nie rzucić się z tego balkonu, który potrafi utrzymać całą rodzinę? Odpowiedź jest prosta. Zawsze warto spróbować ostatniej deski ratunku, czyli pracy w McDonald’s. Przy okazji może uda nam się skorzystać z podrywu na humanistę i upolować jakiegoś Adama przy zamówieniu czterdziestym i czwartym. („A może frytki do tego?”) Kiedy już osiągniemy ten wspaniały poziom bycia humanistą, będziemy mogli nazwać się osobami odważnymi. Z pewnością otrzymamy w nagrodę od rodziców osobisty zestaw małego humanisty, czyli pozłacaną plastikową (żeby nie zrobić sobie krzywdy) szpachelkę i fartuch z napisem „Szukam bogatego”. Dzisiaj prawie nikt nie jest w stanie przeżyć dnia, żywiąc się kosmiczną energią, kąpiąc się w falach poezji, czerpiąc siłę z pozytywistycznych powieści – jednocześnie nie pachnąc zmysłowo przypalonym olejem. Potrafią to tylko osoby nad wyraz wybitne. Osoby takie to prawdziwi pasjonaci, postacie fantastyczne mające w poważaniu stereotypy, choć stereotypowo uważane za następców dekadentów. Paradoksalnie teraz świat potrzebuje (jak niegdyś chłopów) właśnie humanistów, którzy stawiają się w roli gospodarzy Ziemi. To oni mają za zadanie poszukiwać w człowieku źródła prawdy i moralności, dążyć do szczęścia. Dawniej humanistą określało się człowieka szeroko wykształconego w różnych dziedzinach, także w znanej nam i kochanej królowej matematyce. (Może nie takiej „kochanej”). Dziś być prawdziwym nowoczesnym humanistą – to interesować się nie tylko człowiekiem czy ludzkością jako wyizolowaną kategorią samą w sobie, ale także tym, co człowiek wyprawia na tym świecie, jego relacjami z całym otoczeniem. Humanistą powierzono trudniejsze zadanie niż tworzenie skomplikowanych wynalazków, a mianowicie utrzymanie w harmonii ludzkiego współistnienia na Ziemi. Podobno humaniści przestają być potrzebni światu. Lecz to słowami, czyli humanistycznym narzędziem wyrażamy emocje i poglądy, które należy z czystego szacunku uwiecznić na kartach holocenu. Exegi monumentum (powiedziałby Horacy). Humaniści są więc częścią sztuki i kultury, która towarzyszy ludzkości od początku jej dziejów. Przeciętnego współczesnego człowieka kształtują reklamy, system napędzania koniunktury i przywódcy ideologiczni. Humanista kształtuje się sam, przy okazji kształtując kulturę oraz dokładając cegiełkę do gmachu życia budowanego wspólnie przez wszystkie pokolenia. Tak więc toniemy. Świat pędzi do przodu, nie zwalnia ani na chwilę. Czy z frytek zbudujemy tratwę (pokonując determinizm stereotypów) i dopłyniemy do wyspy przyszłości? PAMELA HEROT

6

LIBERTA wrzesień 2017


Felieton

Mądry człowiek a mądrzejszy

Takie różnice widoczne są w wielu dziedzinach życia. Na przykład kiedyś uważano, że praca musi być w wyznaczonym miejscu i o wyznaczonym

czasie.

Osoby

starsze

nie

potrafią zrozumieć, że zarabiać pieniądze można również pracując w Internecie. Niestety nawet gdy myśli się, że w pełni wytłumaczyliśmy im jak zarabia się w Internecie, to pozostaje odczuwalna duża niepewność ze strony słuchaczy poprzednich pokoleń. Oczywiście

nieodłączonym

elementem

pracy jest czas wolny. Rzecz jasna gry komputerowe czy mobilne są przez media prezentowane jako totalnie bezużyteczne, dlatego nie są godne czasu wolnego ucywilizowanego Europejczyka. Niewiele znaczy fakt, że po wyczerpującym dniu poświęcenie godzinki ulubionej grze sprawia, iż można poczuć się zrelaksowanym i szczęśliwym. Starsi i tak twierdzą, że gry tylko wzbudzają agresję i doprowadzają do degeneracji. Trudno wytłumaczyć jak jest naprawdę, gdyż w mentalności starszych pokoleń media są źródłem wiedzy na wiele tematów. Telewizja na przykład tłumaczy, że nowoczesne jedzenie jest niezdrowe, a produkty spożywcze to chemia. Osobiście nie mam problemu z zakwalifikowaniem większości produktów jako niezdrowych, ale to nie znaczy, że po zjedzeniu choćby kilku porcji lasagne wyrośnie mi druga głowa czy dodatkowa para rąk. Kiedyś nawet zaproponowałem mojej babci pizzę. Szybko stwierdziła, że tego typu żywność jest szkodliwa i że ona tego jeść nie będzie. Droga babciu, należy niwelować podziały czy odmienności występujące między młodym a starszym pokoleniem. Jedna i druga grupa może wiele zyskać na wspólnym zrozumieniu i poznaniu siebie wzajemnie. Jak mówią:

„mądry człowiek dąży do kroczenia naprzód, a mądrzejszy spojrzy w tył i pójdzie z wiedzą w przód” KRZYSZTOF NAPIERAŁA

LIBERTA wrzesień 2017

7


Opinie

Moda klonów

Można spytać: „Dlaczego? To przecież tylko koszulki.” Jednak z góry odradzam. Powód jest prosty. Osoby zupełnie niezwiązane z środowiskiem rockowym/metalowym zaczynają wykorzystywać subkulturę oraz społeczność fanów cięższego grania w celach komercyjnych, co jest bezpośrednim atakiem na niepisane zasady, którymi kieruje się większość metali. Fan, który nosi odzież z logiem zespołu jest w pełni świadomy tego, jakiego rodzaju muzykę kapela wykonuje, zna teksty chociażby kilku utworów, co jest ważne, ponieważ grupy rockowe/metalowe często wyrażają w nich swoje poglądy, nierzadko bardzo skrajne oraz kontrowersyjne. W skrócie, wie co reprezentuje swoim ubiorem. Niestety większość ludzi kupujących „modne koszulki” nie kiwnie nawet palcem, żeby się czegoś o zespole dowiedzieć. Liczy się tylko to, że w końcu dołączyli do grona klonów. Tak, klonów, ponieważ przechadzając się po większych miastach możemy dostać deja vu, obserwując przechodzących… dajmy na to gimnazjalistów. Te same buty, te same spodnie, te same koszulki, to samo nieistniejące własne zdanie. Oczywiście nie chodzi mi tutaj o to, że jedynie metalowcy mają rację. Jest to po prostu bardzo przystępny przykład subkultury, w której nawet kolor sznurówek od glanów pozwala wyrazić siebie. Tak, każdy kolor niesie ze sobą symbolikę. Czerwone są noszone przez punków, zielone przez wegan, a białe przez skinheadów. Serio, metale przykładają do tego sporo uwagi. (Sam noszę czarne, które oznaczają po prostu neutralnego metala, a w zapasie mam żółte symbolizujące sprzeciw rasizmowi, tolerancję itd.) Co przerażające (!) osoby podążające za modą nie zdają sobie sprawy z tego, co noszą. Widok odwróconych krzyży wkomponowanych sprytnie w przeróżne wzory czy takie hasła jak SWAG (co swoją drogą jest skrótem od secretly we are gay) są na porządku dziennym. Jeżeli ktoś jest świadom tego co ma na sobie, proszę bardzo, nie mam nic przeciwko. Jeśli jednak jest to ślepe podążanie za tłumem no to sorry, dla mnie ta osoba jest po prostu zwykłym klonem, sztucznym produktem komercyjnych koncernów. Oczywiście nie każdy musi się ze mną zgadzać, co w pełni rozumiem i szanuję, myślę jednak, że nikomu korona z głowy nie spadnie, jeżeli zastanowi się przez moment co tak naprawdę chce pokazać poprzez swój wizerunek. Niestety w dzisiejszych czasach zasada „nie oceniaj książki po okładce” nie ma w kulturze masowej większej racji bytu. Wróćmy jednak do tematu gwiazdek dużego oraz małego ekranu. Najlepszym przykładem braku wiedzy o tym, co reprezentuje koszulka jest chyba Kanye West. (Co ciekawe, niezbyt lubiany w środowisku metali). Ów amerykański raper postanowił pokazać się w dwóch koszulkach, najpierw grupy Testament, jednej z legend trash metalu, a następnie blackmetalowego zespołu Cradle of Filth. Na forach zagrzmiało tak mocno, że same zespoły postanowiły zabrać głos w tej sprawie. Członkowie drugiej kapeli skomentowali sprawę krótko, ale za to dosadnie: Kanye West. Fan Cradle Of Filth. Na szczęście nie współpracownik. Zachowanie Westa oraz nową modę ostro skrytykował też Alex Skolnick (gitarzysta Testamentu): Musiał znaleźć jaki stos starych koszulek koncertowych (ten sam stos, z którego pochodzi koszulka Slayera Kourtney Kardashian), które jakoś stały się „czymś” trendy (kto by pomyślał?!!). Niepojęte, że te sępy popkultury nie mają pojęcia o tych zespołach. Zgaduję, że on myśli, że to jakaś religijna grupa (nie po raz pierwszy by tak było). Tak, jeśli w ogóle myśli, co ostatnio zdaje się nieprawdą. Czasy chyba nie mogą być dziwniejsze… Drogi Czytelniku! Nie podążaj bezmyślnie za czymś popularnym. Nie bądź klonem. I najważniejsze – sprawdzaj co zakładasz na tors. MARCELI JABŁOŃSKI 8

LIBERTA wrzesień 2017


Felieton

Gucci – symbol mojego dzieciństwa

Zawsze oglądając kampanie reklamowe włoskiej marki przypominam sobie dzieciństwo i piękne stroje porcelanowych lalek, które podziwiałam podczas każdej wizyty u koleżanki. To właśnie z nimi kojarzą mi się suknie zaprojektowane przez Michele’a (oczywiście po dodaniu cekinów, dodatkowej porcji falbanek i wizerunku węża czy lwa). Dziś widzę w nich powrót do dzieciństwa i zachwyt życiem. I właśnie to uważam za fenomen nowego wizerunku marki – umożliwienie powrotu do dzieciństwa bez ryzyka bycia wyśmianym. Oczywiście, pozwolić sobie na to mogą tylko nieliczni... A ja? Ja jestem w tzw. „roku osiemnastek” i co chwilę słyszę wśród znajomych, że niekoniecznie cieszą się z tego kroku w dorosłość. Oprócz oczywistych przywilejów (takich jak prawo jazdy), dorosłość wiąże się jednak z odpowiedzialnością i prawdziwym końcem dzieciństwa, (chyba że ma się na sobie coś z kolekcji Gucciego). Z nostalgią wspominam czas spędzany ze znajomymi pod blokiem, na zakopywaniu kapsuł czasu w ogródku czy kultowym zbieraniu „karteczek”. A temat przyszłości? Zgrabnie go omijam, a kiedy już się rozwija mówię z coraz większym przygnębieniem. Dorosłość i decyzje z nią związane potrafią nieźle przytłoczyć człowieka. Nic więc dziwnego, że nieraz mam ochotę na ucieczkę w dzieciństwo. I wiem, że w tej materii nie jestem osamotniona. Ostatnio na lekcji polskiego czytaliśmy wiersz Tuwima Ślepcy. (Autor kultowej Lokomotywy) opisał świat, którego wizja opierała się jedynie na wspomnieniach dzieciństwa. Ich dorosłe życie było monotonne ale poukładane, dzięki czemu również bezpieczne. Poruszali się tylko po określonych trasach, bo ich świat dzielił się na strefy bezpieczne i drogę pomiędzy nimi. To wspomnienia z dzieciństwa sprawiły, że ich świat był kolorowy, piękny i przyjazny. Z zawstydzeniem przyznaję, że przez chwilę poczułam ukłucie zazdrości. Przecież ci ślepcy nie muszą się o nic martwić! I na dodatek czerpią przyjemność z tego ograniczonego życia. Bardzo szybko uświadomiłam sobie, że ich świat jest jednak przed wszystkim ograniczony, a ja w takiej sytuacji wielu rzeczy nigdy bym nie doświadczyła. Wiecie jak bardzo przeraża mnie świadomość, że niepewność związana z przyszłością powoduje u mnie tak absurdalne myśli, że najchętniej schowałabym się w domu babci, w którym spędzałam kiedyś każde wakacje. Chciałabym nadal myśleć, że kołdra to kordła, a biały chleb jest zdrowy (gluten? nie słyszałam). Nie twierdzę, że bycie nastolatkiem nie ma plusów. Spokojnie, z łatwością je zauważam. Po prostu czasem tak bardzo tęskniąc za byciem dzieckiem mam nadzieję, że dorosłość mnie nie zawiedzie i okaże się być kolejnym, wspaniałym etapem życia. A dziecko mogę czasem poudawać, chociażby tylko przed sobą. IZA BIAŁASIK

LIBERTA wrzesień 2017

9


Felieton

Wszystko jest ważne. Drobiazgi też

Samotność, bezczynność, kłamstwo, prześladowanie, zdrada, przemoc, uzależnienia, fałszywa przyjaźń, naruszona prywatność, problemy z akceptacją siebie to tylko niektóre z problemów naszego pokolenia poruszane w filmie. Ileż to razy słyszeliście słowa dorosłych: „Jak dorośniesz to dopiero będziesz miał poważne problemy”. Pewnie sporo w tym racji, ale to nie znaczy, że teraz takowych nie mamy.

To, co nazywamy przyjaźnią Czy wiecie, że średnia liczba znajomych na Facebooku dla pokolenia ludzi urodzonych po 2000 roku to 250? Po częstych czystkach i dokładnej selekcji na chwilę obecną mam na fejsie (mówiąc potocznie) 190 znajomych. A w rzeczywistości?... Dobre pytanie. Czy w moim życiu jest ktoś, komu mogę całkowicie zaufać? … Tak. Myślę, że tak. I całe szczęście, bo nastolatki potrzebują prawdziwej przyjaźni.

KC czyli Kocham Cię Jestem w takim wieku, że moje skrzydła miłości rosną zbyt szybko i łatwo jest je złamać. Na imprezach często poznajemy nowych ludzi, a pod wpływem głośnej muzyki i nie tylko, łatwo poddajemy się przelotnym zauroczeniom. Poznając nowy obiekt westchnień, w sekundę potrafimy wymarzyć sobie perfekcyjne życie. W sumie... też jestem jedną z takich osób i uważam, że niektóre rzeczy powinny pozostać tylko w naszych głowach. Czy też uważacie, że często wypowiadamy słowa „Kocham Cię” za wcześnie? Być może tak jest, że młody człowiek gubi się we własnych uczuciach, ale to nie znaczy, że nie potrzebuje miłości.

Nie dość perfekcyjni Mamo, czy wiesz ile razy będąc w gimnazjum okłamałam Cię, że źle się czuję, a tak naprawdę nie chciałam się pokazywać innym, nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze. Nie jestem wychudzoną dziewczyną z idealną cerą. Jestem zwykła... jak większość. Z czasem dopiero nauczyłam się istnieć ze swoim wyglądem, ze swoimi wadami i słabościami. Tak. Jestem na dobrej drodze akceptacji siebie, ale nadal potrzebuję Waszej pomocy. Potrzebuję Was.

*** Drodzy Dorośli. Nasze problemy są poważne. Każdy drobiazg wpływa na nas i nasz mały pokrzywiony świat. Wszystko ma znaczenie. Potrzebujemy wzlotów i upadków. Potrzebujemy przyjaźni i miłości. Nie chcemy być jak ryby. Mamy głos, a co najważniejsze, mamy uczucia, które tak łatwo zranić. Nie musicie więc być stanowczy i obojętni, żeby pokazać, że Wam na nas zależy. Nie chcemy przecież skończyć jak Hannah Baker. VARVARA PONOMARENKO

10

LIBERTA wrzesień 2017


Esej

Wszyscy jesteśmy dekadentami Od wieków historia pewnego czarnego płaszcza nieprzerwanie zatacza koło, do którego przy okazji sprowadza się wszystko we wszechświecie. Rankiem na wieszaku lub rzucony gdzieś w kąt nowo nabytej obskurnej kawalerki wygląda jak tragiczny wisielec ze zwieszoną głową lub świeży samobójca. Monotonia i szarość otoczenia sprawiają, że świetnie wtapia się w tło. Sroka dzień w dzień zatacza nad nim coraz mniejsze kółka i skrzeczy: buddyzm, materializm, literatura, pieniądze, w imię Ojca i Syna, skrzeczy: odpowiedzialność, skrzeczy: wychowanie - i wszystko inne takie. Czarny płaszcz, kiedy już opuści swe lokum, przemieszcza się bezszelestnie pomiędzy kołtuńskimi kamienicami wyrażając swą gorzką pogardę do filistra. Wygnieciony od długiego przesiadywania w przepalonych ciasnych kawiarniach nigdy nie pozbywa się ze swoich splotów odurzającego zapachu opium i dopiero co pożyczonych cygar. Następnie uczestniczy w tworzeniu sztuki. Wielokrotnie plamiony absyntem nie narzeka na brak rozmów o kulturze czy przeciw bezwartościowym hasłom ludzi bez płaszczy. Zmuszony do ucieczki od ciągle pogłębiającego się osamotnienia i poczucia bezradności zastanawia się nad przyszłością, której nie potrafi stworzyć. Wydawać by się mogło, że krzyczy: Wszystko, wszystko wypite! zjedzone! - Cóż dalej? Tylko garść słabych wierszy, co ot w ogień lecą, Tylko ból jakiejś troski, co żre pierś, nieznana. Po cowieczornym spotkaniu z magicznym dywanem, znów rzucony gdzie popadnie, przybiera postać plugawej padliny z nogami zadartymi lubieżnej kobiety. Przyglądając się uważniej tej historii warto zwrócić uwagę na pierwotnego właściciela owej części garderoby. Jest to mężczyzna ze zwieszoną głową, niemo patrzący w pustą przestrzeń zamglonymi oczyma. Przez chwilę mogłoby się wydawać, że jego usta szepczą słowa Verlaine’a Je suis l’Empire a la fin de la decadence. W rzeczy samej jest to dekadent. Nie może on nagiąć się do stadnego życia, nie godzi się ze statusem automatu. Ma na głowie poważne sprawy. Rozmyśla nad losem własnym, sztuki, kultury i jest głęboko przekonany o nieuchronnym końcu. Biblią dla niego jest powieść Huysmansa A rebours, a wyznawaną ideologią sztuka dla sztuki. Słynnymi dandysami epoki modernizmu, w której zaczęli istnieć jako oddzielny krąg wyobcowanych artystów, byli Marcel Proust, Charles Baudelaire, a w Anglii Oscar Wilde. Czerpali pesymistyczne wnioski z pozytywistycznego materializmu, naturalizmu i scjentyzmu. Nękało ich przekonanie o własnej niemocy, na które wpływ miało przeświadczenie o zdewaluowaniu idei pozytywizmu, kryzysie egzystencji, prawdy i moralności. Czy byłem? Skoro bohaterstwem jedynym moim był uparty pęd ku płodzeniu? Czy teraz, gdy mówię koniec i kiedy wyrażam nadzieję – jestem? I czy teraz, stojąc na przystanku ósemki, dziewiętnastki i dwudziestki dwójki – czy wybieram się?

LIBERTA wrzesień 2017

11


Esej Dekadencka miłość jako wartość nie była niczym więcej nad zaspokajaniem popędu, chwilowym uniesieniem i ucieczką od rzeczywistości. Świetlicki kilkadziesiąt lat później powie jak oni: „Kocham cię. Łatwiej dostaniesz kanapkę. Łatwiej się wymigujesz. Obsłużą cię łatwiej, jeżeli powiesz: kocham, kocham cię. Kocham cię. Nawet jeżeli zabijesz i staniesz nad zwłokami - i powiesz: kocham cię, to lżej jest, lżej ci. Kocham cię. Kocham cię - mówię. Wraca świat. Śpi ze mną.”

Oto sfera, w której dekadenci mogli w pełni demonstrować swoją niechęć dla praw społecznych i natury. Wystarczy przypomnieć zgorszenie i krytykę jaką wywołał Szał uniesień Podkowińskiego, obraz jak pisano, przedstawiający zwierzę rozszalałe w swych chuciach, człowieka upojonego do obłędu namiętności czarem. Niechęć wobec tłumu i otoczenia prowadziła nieuchronnie do neurotycznego egotyzmu, który Oscar Wilde uznał za nieodłączny element poczucia godności ludzkiej. Według dekadenta całe społeczeństwo podlegało nieuchronnemu prawu rozkładu, nie istniały wartości absolutne i nierelatywne. Jedynym ratunkiem od spleenu były używki i korzystanie z życia do upadłego z pomocą „zielonej wróżki”. Dekadenci mimo wszystko dążyli do czegoś więcej. Ich głównym celem, choć z góry skazanym na klęskę, było osiągnięcie stanu nirwany. Pachnąca orientem obietnica wyzwolenia spod jarzma nijakości i bezsensu przypominała senne omdlenie. Brakiem bólu i wrażeniem śmierci mamiła słodkimi obietnicami ucieczki od rzeczywistości. Bycie dekadentem było dla artystów bardzo wygodne. Im gorzej tym lepiej. Wszelkie napotykane trudności wyostrzały zmysły, uwrażliwiały na otoczenie, zadawały pytania, na które odpowiedź wymagała pracy i poświęcenia. Dekadentyzm niósł za sobą niezaprzeczalne brudne, skalane piękno spleenu i jego melancholii. Dekadenci dzięki pesymizmowi byli optymistami z praktyką życiową. W teorii przygotowani na najgorsze, nie mieli nic do stracenia skoro ich ostatecznym wyzwoleniem była śmierć. Człowiek przychodzi na świat z wplecionymi w swą naturę odwiecznymi instynktami samozachowawczymi. To właśnie one mogą wpływać na predyspozycję do dekadencji. Innym czynnikiem rzutującym jest otoczenie. Dekadenci twierdzili, iż całą rzeczywistością kierują prawa przyrody. Duży wpływ na popularność dekadentyzmu przyniósł także zbliżający się wówczas fin de siecle. Czuli się samotni w kręgu znienawidzonych mieszczan i wzbudzających litość proletariuszy. Tryb życia miał szokować współtowarzyszy życia.

*** W dzisiejszych czasach nie brak mody na szokowanie, spleen czy marazm. Objawia się ona w kontrowersyjnych dziełach artystów, zbiorach przygnębiających zdjęć na platformach miniblogowych i niektórych subkulturach. Szczególne miejsce w nowym chaosie próbuje zająć sztuka wychodząca coraz częściej poza obręb galerii. Dekadentyzm pojawia się w sztuce krytycznej, surrealizmie i neo-popie. Twórcy nadal wycofują się w przeżycia wewnętrzne i uwydatniają poczucie pustki, apatii oraz wyobcowania. Wiek XXI w naturalny sposób stał się spadkobiercą 12

LIBERTA wrzesień 2017


Esej dziewiętnastowiecznych teorii. Mamy obecnie do czynienia ze światem globalnej wioski, niezwykle niejednorodnym i rozwarstwionym, pogłębiającą się wciąż laicyzacją społeczeństwa. Zdaniem Rolanda Barthesa bez względu na liczne przemiany rozwojowe społeczeństwo w jakim żyjemy pozostaje wciąż mieszczańskie. Przygniatają nas media i polityka. Umieramy na prozaiczność i potrzebę wyższych celów, nadwrażliwość i nudę, mimo wielu możliwości jej zwalczenia. Współcześni dekadenci to osoby, które nie czekają na coś więcej niż autobus. Przyjeżdżające z sanatorium babcie okazują się być dekadentkami, kiedy pokaże się im rozbity słoik do kiszenia ogórków i złamaną półkę w lodówce. Nastroje schyłkowości powróciły na przełomie XX i XXI wieku, kiedy to kobiety w ciąży, w obawie o swoje życie, chodziły do sąsiadek oglądać telewizję i pić ostatni w życiu alkohol. Znane wszystkim powiedzenie mówi: Kto rano wstaje (szczególnie w poniedziałki) ten ma przed sobą cały dzień udręki. Wielu ludzi nastrój marazmu i bezczynności tłumaczy bezrobociem i wysokimi podatkami. Dzisiejszą młodzież możemy też śmiało nazwać dekadentami. Bez przerwy podkreślają, że warunki ich rozwoju są nieprzychylne. Grupy osiedlowe to swoista cyganeria naszych miast. Swoje poglądy manifestują poprzez wymowne graffiti lub w tekstach hip-hopowych piosenek. Nastrój smutku, zniechęcenia i rozczarowania do nauki towarzyszy młodym ludziom każdego dnia. Świat stał się dla nich labiryntem, przestrzenią zagadkową, niebezpieczną, a na sprawdzianach towarzyszy im niemoc twórcza. Przez to też dzisiejszy młody człowiek boi się przyszłości. Powodem pesymizmu jest zła sytuacja na rynku pracy i oczekiwanie otoczenia na ich sukces. Nie mają większych ambicji niż robić to co sprawia im przyjemność. Czy rzeczywiście coś więcej jest potrzebne? Każdy czasami czuje smród życia i widzi pomiędzy mroczkami własną rozdartą sosnę. Każdy ma takie dni, kiedy niebo osiada na ziemi jak mysz na westchnieniu i weltschmerz ogarnia jego serce. Podczas takich melancholijnych chwil ludzie zakładają niewidzialne czarne płaszcze i kontynuują styl życia swych dziewiętnastowiecznych poprzedników. Mimo wszystko nie ma co się martwić! Kiedyś wszyscy będziemy równi, równo metr pod ziemią. Normalni ludzie rozlewają mleko, dekadenci całe swoje życia, a świat stwarza nam nieprzerwanie, jak historia płaszcza, warunki do dekadencji. Okazuje się ona być przede wszystkim towarzyszącym nam od wieków „stanem umysłu”, trochę melancholijnym, trochę cynicznym, trochę pozbawionym nadziei, trochę dandysowym, a trochę szalonym. Czy warto to zmienić? „Jak minął dzień? Nie pytam I tak widzimy się rzadko To już chyba rok Odkąd na Ciebie nie patrzę Raczej nie podajemy sobie rąk Raczej nie pokazujemy palcem Raczej mało obchodzimy się nawzajem My - dzieci dekadentów Córki, synowie rozpusty Alkohol mamy od zawsze we krwi Rozum genetycznie struty Raczej nie życzymy nikomu źle Raczej nikomu dobrze Raczej siedzimy na dachach Bawimy się w powietrze” PAMELA HEROT

LIBERTA wrzesień 2017

13


Recenzja

Ach te zmiany…

Słuchając Heavy zadałem sobie pytanie, bardzo proste: Gdzie jest kurna moje Linkin Park?! Przeżyłem szok, ponieważ kapela, która w jakimś stopniu wprowadziła mnie w świat rocka oraz ekstremalnego metalu, zmieniła swój styl o 180 stopni. Zacząłem buszować po dzisiejszej kopalni wiedzy, jaką jest Internet, myśląc, że to po prostu jakiś głupi żart. Niestety tak nie było. Różne fora zostały zalane niezbyt miłymi komentarzami pod adresem grupy. W pierwszej chwili chciałem dołączyć do komentujących, jednak w porę się pohamowałem i zacząłem analizować całą sytuację. Jak do tego doszło? Muzycy tłumaczą, że grupa przeszła pewien etap, pozbywając się całej wściekłości, a wydanie One More Light nazywają ukończeniem procesu dojrzewania oraz próbą zrozumienia, co w muzyce sprawia im przyjemność. Fani natomiast uważają, że kapela zwyczajnie się sprzedała. Warto się teraz zastanowić, dlaczego akurat „obrywa” Linkin Park, skoro inne wielkie zespoły również wykonywały skoki w bok jak na przykład Korn ze swoją płytą Path of Totality, stworzoną między innymi ze Skrillex’em. Jednak tu odpowiedź jest prosta. Korn nie zmienił tak gwałtownie stylu swoich utworów. Pomimo dodania wielu efektów elektronicznych zachowali ciężkie brzmienie gitar oraz potężny wokal Jonathana Davisa. Śmiało można stwierdzić, że Korn nadal był Kornem, tylko że z kilkoma dodatkami. Wróćmy teraz do Linkin Park, gdzie przeskok brzmienia jest ogromny. Gitary zostały całkowicie wyparte przez sample, a śpiew Chestera Benningtona wyraźnie złagodniał. Nie jest to jednak ujma dla piosenek, ponieważ utwory same w sobie złe nie są. Obserwując całe zamieszanie zrozumiałem, że nie lubimy gwałtownych zmian. Nie dlatego, że jesteśmy ich wrogami, ale dlatego, że często zachodzą szybko, zdecydowanie za szybko. Kiedy zmiana nastąpi, jesteśmy zdezorientowani. Szukamy odpowiedzi na pytania, zanim tak naprawdę je zadamy. „Ewolucja” Linkin Park jest tego świetnym przykładem. Fani zespołu jedyne co teraz mogą zrobić to albo zaakceptować zmiany, albo wrócić do pierwszych albumów grupy, cicho wzdychając podczas słuchania In the End. MARCELI JABŁOŃSKI

14

LIBERTA wrzesień 2017


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.