Liberta 31

Page 1

LIBERTA numer 31

listopad 2016

Pismo uczniów Zespołu Szkół Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach

 

 

 


Spis treści Jedenaste. Nie gardź. .......................................3 Piździernik .......................................................3 (NIE) JESTEM taki sam jak ty ........................... 4 Kobieta zmienną jest ....................................... 5 Najdroższy...! .................................................. 5 Mój dom to Ty ................................................. 6 Śnienie ............................................................ 6 Pierwsza w życiu melodia ................................. 7 Zanim się poryczałam ...................................... 9 Legion samobójców ........................................ 9 Skuteczny myśliwy ......................................... 10 Zostać, mimo straty ....................................... 10 Zaklinaczka koni ............................................. 11 Anioł Stróż ..................................................... 11 Brunet ............................................................ 12 Musisz mi wybaczyć ........................................ 12 Babcia Rozalia ................................................ 12

Redaktor naczelna: Ewa Genge-Korpik Redakcj@: Marcelina Budych, Wiktoria Dolata, Aleksandra Frańska, Julia Goździk, Izabella Kicka, Dominika Królska, Aleksandra Kleczewska, Żaklin Lehmann, Dominika Lerch, Natalia Parfliniak, Wiktoria Pielka. Opieka merytoryczna: p. Ewa Genge-Korpik Skład: p. Kamil Kiereta Wydawca: Zespół Szkół Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach Pismo wydawane jest również w wersji elektronicznej: issuu.com/gazetka.liberta

2

LIBERTA listopad 2016

Drodzy Czytelnicy!


Felieton

Jedenaste. Nie gardź.

Jedni zabijają, kradną, szantażują, drudzy przez 18 lat spędzają czas nad książką, aby dostać się do elitarnej firmy i zapewnić sobie dobrą przyszłość. Czy to wszystko jest warte siebie nawzajem? Jak można żyć mając w sobie ukryte poczucie winy, że jest się szczęśliwym kosztem cudzego nieszczęścia? Jak żyć skoro straciło się paręnaście lat nad książkami, by teraz spłacać kredyt zaciągnięty na otwarcie niezbyt dobrze prosperującej firmy? Dobrze, że stawiamy sobie wymagania. Dobrze, że stawiamy sobie ambitne cele, ale nie gardźmy tymi, którzy pozornie wydają nam się mało ambitni. Może po prostu im się w życiu nie poszczęściło? Osoby, które nigdy nie zaznały dna, nie wiedzą jak to jest zapieprzać od rana do nocy po to, aby wyżywić swoje dzieci albo jak to jest zrezygnować z pracy, by zaopiekować się chorą żoną. Tak. Ci ludzie często żyją z zasiłku, na koszt państwa, choć wielu z nich by wolało żyć jak inni. Mój szacunek zyskuje nie dobrze zarabiający przez kiwnięcie palcem polityk, który uchwala jednorazowe 4 tys. na niepełnosprawne dziecko, lecz samotna matka, która codziennie żyje w lęku czy uda się jej przeżyć do dziesiątego. WIKTORIA DOLATA

Piździernik

Jesień jest fajna. Jesienią można być smutnym, przygnębionym i nikt nie doprowadza nas do apopleksji pytaniami o powód tego nikczemnego nastroju, bo całe społeczeństwo jest święcie przekonane, że to wina deszczowej pogody i niedoboru witaminy D. A tu surprise! Jesienią irytuje mnie wszystko. Brudny kubek, odległość między internatem a stołówką, brak herbaty, zimne grzejniki i niewywietrzony pokój. Jesienią więcej krzyczę, płaczę, gryzę, narzekam i jestem bardziej złośliwa. Pytam dlaczego? Przecież to tylko liście, chłód, przesilenie i trochę deszczu. Mam co jeść, gdzie spać, o czym marzyć i do czego dążyć. Z czego wynika wieczne niezadowolenie, które potęguje się jesienią? Zadawałam sobie te pytanie wiele razy i odpowiedź zawsze była taka sama. Trudno być zadowolonym z czegokolwiek co nas otacza, jeśli nie jest się zadowolonym z istoty, z którą przebywa się 24h na dobę, siedem dni w tygodniu, przez 365 dni w roku. Po prostu zacznijmy lubić siebie. ŻAKLIN LEHMANN

LIBERTA listopad 2016

3


Felieton

(NIE) JESTEM taki sam jak ty

Koncert był rzeczywiście świetny! Zagrał wszystkie moje ulubione utwory, a jego ruchy na scenie i wokal na żywo mnie po prostu uwiodły. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Po ostatniej piosence ze łzami w oczach pobiegłam na tyły sceny, aby dostąpić upragnionego spotkania. Kiedy w pierwszej kolejności podszedł do fanów bez przepustek stwierdziłam, że mój idol jest godny wyczekiwania, więc zacisnęłam zęby i …czekałam jak na prawdziwą fankę przystało. W końcu nadeszła moja kolej. Podszedł do mnie (nieziemsko przystojny i uroczo uśmiechnięty), zrobiliśmy sobie zdjęcie, które niestety nie wyszło i nagle… pufff… czar prysł jak bańka mydlana. Z racji nieudanego zdjęcia, które okazało się rozmazane, poprosiłam o drugie, ale kiedy usłyszałam odpowiedź, nogi się pode mną ugięły: To jest spoko, wystarczy Ci – rzucił niedbale i odszedł. Stanęłam jak wryta. Mój ulubiony artysta właśnie mnie olał. Kochałam go, bo w swoich utworach głosił hasła bardzo bliskie mojemu sercu m.in. o równości i poszanowaniu drugiego człowieka. Tymczasem w tak prostej sytuacji przekonałam się, że słowa piosenek są całkowicie bez pokrycia. On nie jest oczywiście jedynym przykładem artysty z wielkim ego. Rozumiem, że każdy artysta może czuć się zmęczony po koncercie, ale uważam też, że wszystko co mówią na scenie powinni pokazywać w codziennym życiu. Czemu śpiewasz: Bo dla ścisłości, a wszyscy my jesteśmy ludzie prości, Więc czemu patrzysz na mnie zły? Pełen zazdrości szczerzysz swoje kły, A jesteś taki sam jak ja, ja jestem taki sam jak Ty, skoro dajesz do zrozumienia swoim fanom, że nimi gardzisz? Nie kłam przed ludźmi, którzy Cię uwielbiają. Daj się im prawdziwym. Pokaż siebie. Być może sława Cię zmieniła, ale czy to daje Ci prawo do ranienia tych, dla których jesteś/byłeś inspiracją? ALEKSANDRA FRAŃSKA

4

LIBERTA listopad 2016


Kobiety listy piszą

Kobieta zmienną jest Drogie Panie! Piszę do Was, bo chciałabym podzielić się z Wami pewną radosną nowiną. Jak wiecie spotykamy się na mitingach dla zranionych kobiet, które padły ofiarą absztyfikantów. Bardzo się z Wami związałam i traktuje Was jak najbliższe przyjaciółki. Byłyście mi najbliższe w najtrudniejszych momentach mojego życia i zapewniam, że nadal będziecie. Tymczasem… … w moim życiu pojawił się mężczyzna. Ma na imię Maurycy i jest naprawdę wspaniałym facetem, a co najważniejsze, z moich obserwacji wynika, że nie jest absztyfikantem! Wreszcie poznałam kogoś, kto wydaje się mnie kochać, dla kogo jestem najważniejsza, kogoś, kto kocha mnie bezwarunkowo. Przy żadnym mężczyźnie nigdy nie czułam się tak wyjątkowo jak przy nim. Zrozumiałam, że popełniłam błąd kierując się stwierdzeniem, iż przeciwieństwa się przyciągają. Wręcz przeciwnie! Podobne uosobienie, poglądy, sposoby na spędzanie wolnego czasu czy wspólne pasje są w stanie stworzyć coś naprawdę trwałego. Kochane, nie martwcie się. Może już nie będę uczęszczała na wiadome mitingi, ale to nie znaczy, że przestaniemy się spotykać. Może stworzę konkurencję dla naszej mentorki i założę własną grupę wsparcia np. dla kobiet poszukujących szczęścia? Na razie jestem zakochana po uszy i bardzo szczęśliwa. Przesyłam buziaczki! JULIA GOŹDZIK

Najdroższy...! Kiedy będziesz czytał ten list, mnie pewnie nie będzie już na tym świecie. Chcę jednak abyś wiedział, (…) Po raz pierwszy spotkałam Cię, gdy miałam pięć lat, podczas recitalu szkoły muzycznej, do której uczęszczałam. Z przerażeniem wszedłeś na scenę i niezmiernie rozśmieszyłeś publiczność swoją nieśmiałością. Usiadłeś przy ogromnym pianinie, a gdy tylko zacząłeś grać, stałeś się obiektem mojej fascynacji. Tymczasem Ty, nie zważając na nic, rzuciłeś muzykę w diabły. Jak mogłeś zrobić coś takiego zaraz po tym jak przewróciłeś moje życie do góry nogami? Kiedy dowiedziałam się, że będziemy uczęszczać do tego samego gimnazjum byłam wniebowzięta. Nie miałam jednak pojęcia jak się do Ciebie zbliżyć. Ostatecznie potrafiłam jedynie obserwować Cię z daleka. Wiedziałam, że w Twoim życiu nie będzie miejsca da kogoś tak chorowitego jak ja. Wizyty u lekarzy stały się dla mnie codziennością, z czasem szpital stał się moim drugim domem. Niemal zupełnie przestałam chodzić do szkoły. Któreś nocy zobaczyłam jak rodzice wypłakują sobie oczy i wtedy zrozumiałam, że mój czas się kończy. To właśnie wtedy zerwałam się do biegu. Zaczęłam robić wszystko na co miałam ochotę. Nie chciałam niczego żałować na łożu śmierci. Kiedy widziałam Cię po raz ostatni głos miałeś niższy niż pamiętałam, a postawę bardziej męską. Zabawne, że najbardziej trywialne rzeczy najgłębiej zapadają nam w pamięć. A co zapadnie w Twojej pamięci? Czy będziesz pamiętał o mnie choć troszeczkę? IZABELLA KICKA

LIBERTA listopad 2016

5


Opowiadanie

Mój dom to Ty Anastazja była krucha. Wydawało się, że mógłby ją złamać najsłabszy podmuch wiatru czy choćby cichutki, szyderczy śmiech w jej kierunku. Nie należała do wysokich osób, była wychudzona, bo od lat chorowała na anoreksję bulimiczną. Miała porcelanową cerę, krótkie czarne włosy i wyjątkowo długie palce dłoni z paznokciami pomalowanymi zawsze na czerwono. Śmiała się często i głośno. Żartowała bez przerwy. Ironizowała i spłycała wszystko to, co było ważne i to, co nie miało znaczenia z taką samą częstotliwością i namaszczeniem. Wiele osób myślało, że jest niemiła, wręcz wredna, ale to nieprawda. Była dobrze nastawiona w stosunku do każdego człowieka, jakkolwiek idiotycznie to nie brzmi. Wybaczyłaby ci wszystko. Anastazja bardzo długo nie miała domu. Nie było nim mieszkanie mamy, babci ani cioci. W definicję domu nie mieścił się także budynek, w którym od dawna mieszkała. W jej pokoju

zawsze było ciemno. Panowało tam dotkliwe zimno i zapewne czułaby je, gdyby nie oplatające ją ramiona. Nic nie ogrzewa serca tak jak ciało człowieka, którego świadomie wybraliśmy spośród wielu. Nic nie ogrzewa naszego życia tak jak świadomość posiadania domu. Właśnie wtedy Anastazja wsłuchana w głośno bijące serce swojego towarzysza zrozumiała, że od jakiegoś czasu ma jednak dom, piękniejszy niż jakikolwiek inny. Dom, którym są silne ramiona, czułe dłonie, dobre serce, łagodne spojrzenie i radosny uśmiech wyjątkowego człowieka. Niektórzy określiliby go mianem chłopaka, ale dla niej był czymś więcej. Był domem, ostoją, nadzieją, ratunkiem, poczuciem bezpieczeństwa. Jestem przekonana, że gdyby Anastazja jeszcze żyła, życzyłaby każdemu człowiekowi odnalezienia namiastki takiego domu. ŻAKLIN LEHMANN

Śnienie Nareszcie. Po wielu nieprzespanych nocach nadeszła taka, która dała mi ukojenie. Powodem mojej bezsenności była strata osoby, którą kochałam ponad życie. Nie, to nie był mój mąż ani nawet chłopak. Odeszła ode mnie jedyna osoba, dzięki której czułam się kochaną. Moja najlepsza przyjaciółka Estera. Zmarła w nocy z 6 na 7 czerwca. Oddała swoje życie Bogu, w samotności. A ja nie mogłam nic zrobić, byłam za daleko. Stało się to, kiedy kończyłam pierwszy rok nauki w angielskiej szkole średniej. Dostałam tam stypendium, a moja przyjaciółka bardzo mnie namawiała abym z niego skorzystała. Tymczasem ona zaczęła studia w Gdańsku. Chciała być weterynarzem. Wtedy nie wiedziałam, że miewa stany lękowe, że cierpi na kliniczną depresję. Tamtego pamiętnego dnia, wieczorem jeszcze ze sobą rozmawiałyśmy. Nic nie wskazywało na to, co miało wydarzyć się 6

LIBERTA listopad 2016

w nocy. Kiedy zadzwoniła współlokatorka Estery mój cały mój legł w gruzach. Nie mogłam się otrząsnąć, cały czas płakałam. To była jedyna rzecz, którą potrafiłam robić. Każdej nocy było coraz trudniej, zwłaszcza o 2:56, kiedy wykonałam do niej ostatni telefon. Wtedy po raz ostatni usłyszałam jej głos, który mówi, że mnie kocha najbardziej na świecie. Za każdym razem kiedy zamykałam oczy, widziałam jakiś epizod z naszego wspólnego życia. Pierwsze spotkania, wyjazdy, te wszystkie akcje, które robiłyśmy. Nigdy nie czułam tak wielkiego bólu palącego mnie od środka jak właśnie wtedy, kiedy przychodziły wspomnienia minionych lat. Dopiero tej nocy zasnęłam. Wszystko przez moje śnienie. Widziałam ją. Była ubrana w swoją ulubioną bordową bluzę i spodenki jak zawsze o rozmiar za duże. Stała przede mną i się uśmiechała. Rozpoznałam go, to był uśmiech szczęścia. ALEKSANDRA KLECZEWSKA


Opowiadanie

Pierwsza w życiu melodia Cisza jest cnotą. Błogosławieństwem. Czymś, co jest potrzebne wszystkim ludziom. Cisza jest piękna... Nie. T o n i e p r a w d a. Cisza to najgorsze co może być. Wyobraź sobie, że siedzisz w holu pełnym najróżniejszych ludzi, którzy rozmawiają ze sobą, śmieją się, żyją. No i jesteś ty. Jesteś, a zarazem Cię nie ma. Siedzisz pośród tych wszystkich dźwięków i hałasu, ale nie słyszysz nic. Zupełnie nic. Nie możesz słuchać swojej ulubionej muzyki, bo najzwyczajniej w świecie jej nie masz. Nie słyszysz głosu twoich bliskich, bo… Tak. Jestem głucha i jedyne czego chcę, to usłyszeć najgłośniejszy hałas w historii. Moje życie z reguły nie było łatwe. Miałam utrudniony kontakt ze znajomymi z klasy, a szkoła była jednym z moich najbardziej znienawidzonych miejsc na świecie. Prawdę mówiąc, to nadal jest. W chwili obecnej mam 16 lat i chodzę do publicznego liceum niedaleko mojego domu. Szkoła nie jest przystosowana do nauczania osób z moją przypadłością. Staram się nie narzekać zbyt głośno ze względu na moich rodziców. Nie należymy do tych bogatych rodzin i zwyczajnie nie stać nas na specjalną szkołę dla niesłyszących osób, a aparat słuchowy to tylko marzenie. A jednak zdarzył się dzień, w którym usłyszałam muzykę. Był wtorek, zwyczajny jak każdy inny. Plan zajęć taki sam, każda lekcja wygląda tak samo i jestem ja – wielce nieutalentowana rysowniczka kwiatów na marginesie zeszytów. Robię to praktycznie na każdej lekcji, a moje umiejętności artystyczne nie polepszyły się ani o jotę. Niezwykłe, prawda? Nie dość, że nie słyszę, to jeszcze najprawdopodobniej nie mam żadnego talentu. Była czwarta lekcja. Biologia z Panem B., przerażającym mężczyzną, który lubi uprzykrzać życie głuchym dziewczynom (czytaj: mnie), które nie uważają na jego lekcji. Byłam właśnie w trakcie tworzenia najpiękniejszego bratka, gdy dostałam łokciem w żebra od mojej przyjaciółki, z którą na owej lekcji siedziałam. Uniosłam głowę znad zeszytu i spojrzałam na czerwoną

z wściekłości twarz nauczyciela. Pokazałam na migi słowo „przepraszam” i z pokorą schyliłam głowę. Nakreśliłam w zeszycie notkę do Anny (wcześniej wspomnianej przyjaciółki). Zapytaj Pana B. czy mogę wyjść do toalety? Dziewczyna kiwnęła głową, a kilka pasemek blond włosów przesunęło się jej na oczy. Odgarnęła je za ucho i uśmiechnęła się miło do nauczyciela. Zaczęła z nim dyskutować, a ja patrzyłam raz na nią, raz na biologa, przypuszczając już, że nie uda mi się stąd wymknąć. Po chwili żywych negocjacji Pan B. pokiwał głową na zgodę i odwrócił się w stronę tablicy. Wstałam z krzesła i wręcz wybiegłam z klasy. Tuż za drzwiami westchnęłam głęboko i ruszyłam przed siebie pustym korytarzem. Mijałam jedną klasę za drugą, każda była zamknięta, poza salą muzyczną. Powoli i w miarę cicho podeszłam do drzwi i zajrzałam do środka. Przy pianinie, które stało w rogu klasy, siedział chłopak. Miał ciemne włosy opadające w nieładzie na czoło i oczy. Jego smukłe palce ślizgały się po klawiszach pianina. Dotknęłam dłonią framugi drzwi i poczułam lekkie, prawie niewyczuwalne wibracje. To przeżycie było niezwykłe. Nie słyszałam muzyki, którą grał, lecz ja czułam. Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie wyobrażać melodię, którą gra. W myślach widziałam całą gamę kolorów, które nabierały intensywności, gdy drgania pod palcami robiły się wyraźniejsze. Nie mam pojęcia jak długo tam stałam wsłuchując się w niemą muzykę pianina, ale chwilę później wszystko ustało. Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka. Odwzajemnił spojrzenie. Byłam tym tak zaskoczona, że wyprostowałam się gwałtownie i uderzyłam barkiem o drzwi. Zakłopotana odwróciłam się i pobiegłam do toalety. Dopiero teraz, pisząc to uświadamiam sobie jakie to było żenujące, ale cóż poradzę? Już taka jestem. Kiedy wyszłam z toalety trwała już przerwa, a moja kochana Anka już szła w moją stronę z plecakiem przewieszonym przez ramię. Podbiegłam do niej i rzuciłam się jej na szyję. LIBERTA listopad 2016

7


Opowiadanie Czułam, że dziewczyna się śmieje i sama zaczęłam chichotać. Tego dnia co najmniej parę razy pytała mnie co się stało, ale nie opowiedziałam jej o chłopaku grającym na pianinie. Nie byłam jeszcze gotowa na zwierzenia. Przez całą noc śniłam o muzyce płynącej z pianina, przywołując kolory, które wtedy widziałam. Niewyspana przypadkiem wpadłam na kogoś podczas przerwy. Okazało się, że chłopak, nie był szczęśliwy z tego powodu, bo bardzo mi nagadał, gwałtownie przy tym gestykulując. Ja z kolei mrugałam oczami tak szybko, jakbym robiła nimi zdjęcia i totalnie nie wiedziałam co robić. Wbiłam spojrzenie w usta chłopaka, próbując wyczytać coś z ruchu jego warg, ale jestem w tym słaba i na nic się to nie zdało. Po chwili nieznajomy brunet uśmiechnął się zadziornie, a ja mogłam wreszcie spojrzeć w jego oczy. Zarumieniłam się i bardzo wkurzona założyłam ramiona na piersi. Chłopak zaśmiał się i znowu zaczął coś mówić. Szybko ułożyłam dłonie w znak „pauzy”, który stosują sędziowie na meczach, ale on dalej gadał swoje. Moje zirytowanie poszybowało ponad stratosferę i jednym gwałtownym ruchem, zakryłam chłopakowi usta ręką. Znieruchomiał i zamrugał zdziwiony. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam w notatce: Nie słyszę co mówisz. Jestem głucha. Pokazałam mu wiadomość, a chłopak zakłopotany potarł ręką kark. Potem zrobił najbardziej zaskakującą rzecz na świecie. Zaczął migać. – Przepraszam – pokazał. – Nie ma sprawy – odpowiedziałam. – Jestem Scott, a ty? – Laura. I tak oto zaczęła się moja znajomość ze Scottem, który nauczył się języka migowego dzięki swojemu tacie, który jest laryngologiem i często pracuje z osobami głuchymi. Po miesiącu naszej znajomości Scott zaprosił mnie do swojego domu. Muszę przyznać, że stres zżerał mnie od środka, ale jakoś trafiłam do jego domu. Bardzo d u ż e g o domu.

Pierwsze co zrobił to zabrał mnie do salonu i posadził na krześle. Potem zjawili się jego rodzice, trzymając w ręce małą walizeczkę. – Lauro, mamy dla Ciebie niespodziankę – pokazał na migi jego ojciec. – Prezent? – odpowiedziałam zakłopotana. Ojciec Scotta podszedł do mnie, trzymając w dłoni niewielki aparat, które zaczął nakładać na ucho. Wpatrywałam się w niebieskie oczy Scotta, próbując się uspokoić. Po chwili mężczyzna odsunął się ode mnie z uśmiechem. – Gotowe – powiedział. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na przyjaciela. – I jak? – zapytał. Po chwili zdałam sobie sprawę, że chłopak mówi, a ja to słyszę. Zakryłam usta dłonią, a oczy napełniły mi się łzami. Tak dawno nie słyszałam ludzkiego głosu (straciłam słuch w wieku 5 lat). Wreszcie od dłuższego czasu nie otaczała mnie cisza, tylko najróżniejsze dźwięki. Przytłumione, ale jednak dźwięki. Spojrzałam na ojca chłopaka i wykrztusiłam moje pierwsze słowo od wielu lat. – Dziękuję. – Skrzypiałam jak nienaoliwione drzwi, ale nie miałam czasu, aby się tym przejąć, gdyż Scott zaprowadził mnie przed bogato zdobione drzwi. Ściskałam jego rękę, gdzie powoli otwierał drzwi. Na środku pokoju stało piękne pianino. Nie zauważyłam tam niczego innego prócz instrumentu, chociaż teraz wiem, że w pomieszczeniu tym znajduje się mnóstwo książek. Najwyraźniej w tamtej chwili liczyło się tylko pianino, Scott i ja. Chłopak uśmiechnął się do mnie i poprowadził do pianina. Usiadł przy nim, poklepał miejsce obok siebie a ja usiadłam i dotknęłam dłonią instrument. Zadrżałam i opuściłam rękę. Spojrzałam w błękitne oczy bruneta i skinęłam głową. Po chwili Scott zaczął grać. Moje sny były niczym w porównaniu z prawdziwą melodią. Każdy dźwięk był czysty i wzbudzał we mnie huragan emocji. Podczas, gdy Scott grał, ja siedziałam i płakałam. Potem przytulił mnie i pogłaskał po włosach. Dziękowałam mu wtedy i dziękuję mu teraz… za muzykę, drugie życie i miłość. NATALIA PARFLINIAK

8

LIBERTA listopad 2016


Recenzja

Zanim się poryczałam

Film opowiada o 26-letniej Louisie Clarke, która mieszka w małym miasteczku i pracuje w kawiarni. Ubiera się nieco dziwacznie, ale tak naprawdę dodaje jej to niespotykanego uroku. Od kilku lat jest związana z mężczyzną, który jest okropnym egoista. W jej życiu dominuje nuda i rutyna do czasu, aż poznaje sparaliżowanego Willa, mężczyznę, u którego zaczęła pracować z powodu straty poprzedniej pracy. Jako jego opiekunka spędza z nim całe dnie. Z powodu przygnębienia związanego z brakiem możliwości poruszania się i stratą najbliższych mu osób, na początku jest on nie do zniesienia. Przytłacza go świadomość, że kiedyś prowadził życie pełne adrenaliny. Aż tu nagle zdarzenia przyjmują inny obrót. Film bardzo mnie usatysfakcjonował, mimo iż to kolejny melodramat, który widziałam. Największą zaletą filmu jest swobodne łączenie humoru z chwilami smutku i powagi. I mimo, że to nie mój ulubiony gatunek, przymierzam się do przeczytania drugiej części powieści. DOMINIKA KRÓLSKA

L e g io n s a m o b ó jc ó w

„Legion samobójców” powstał w oparciu o komiksy i opowiada o losach skazanych na dożywocie więźniów posiadających moc potężniejszą od wielu żołnierzy. Kiedy na świat zostaje ściągnięte poważne zagrożenie ze strony metaludzi, więźniowie zbierają się razem i walczą ze złem, a za każdą misje zakończoną powodzeniem ich wyroki zostają skrócone o 10 lat. Film jest typowym przykładem filmu akcji, posiada wiele dynamicznych walk, akcja rozwija się w szybkim tempie, a każdy z bohaterów mimo przyklejonej łatki złoczyńcy ma w sobie coś dobrego. Polecam nie tylko miłośnikom komiksów. IZABELLA KICKA

LIBERTA listopad 2016

9


Recenzja

Skuteczny myśliwy

Film obrazuje troje przyjaciół, którzy chcą zarobić w szybki, lecz niekoniecznie bezpieczny sposób... Ich wcześniejsze zlecenia były dla nich jak bułka z masłem, lecz pewnego dnia dom, do którego się włamują staje się dla niech istnym piekłem. Film posiada wiele krwawych scen, więc odradzam widzom o niezbyt mocnych nerwach. Z kolei miłośnicy dreszczowców znajdą coś dla siebie. Mistrzowsko zaprezentowana przestrzeń, operowanie światłem i cieniem oraz postać ślepego psychopaty robi wrażenie. A niedociągnięcia? Owszem są, ale nie robią na widzu większego znaczenia. WIKTORIA DOLATA

Zostać, mimo straty

Podczas rodzinnej wycieczki życie Mii obraca się o 180 stopni. Traci rodziców i młodszego braciszka. Jest w śpiączce, ale mimo to jest świadoma tego, co dzieje się wokół niej. Równolegle przypomina sobie różne sceny ze swojego, jeszcze dość krótkiego życia, które najczęściej są związane z przyjacielem. Podczas operacji słyszy jak lekarze mówią, że nie ma szans, by się obudziła. Słyszy też, że teraz wszystko zależy od jej woli. Czy zapragnie żyć mimo tragedii, której doświadczyła? Jaką decyzję podejmie Mia: życie czy śmierć? Jeśli chcesz wiedzieć jak potoczyły się losy głównej bohaterki koniecznie przeczytaj książkę. Z kolei dla tych, którzy tę historię już znają, polecam cześć drugą Wróć, jeśli pamiętasz. WIKTORIA PIELKA

10

LIBERTA listopad 2016


Recenzja

Zaklinaczka koni W południowej Wirginii rozciąga się schronisko o nazwie Heartland. Założycielką tego miejsca jest Marion Fleming – matka Amy. Gdy pewnego dnia główna bohaterka wraca ze szkoły, w starej stodole zauważa uwiązanego konia. Od razu prosi mamę, by pojechały go uratować, choć obie wiedzą, że nadciąga burza. Silny deszcz, wiatr i głośne łoskoty oraz pomruki burzy zapowiadają prawdziwą katastrofę. I rzeczywiście, podczas powrotu do domu zdarzy się nieszczęśliwy wypadek, wskutek którego matka dziewczyny zginie na miejscu, a Amy trafi do szpitala na kilka tygodni. Po wybudzeniu ze śpiączki dziewczyna będzie się obwiniać o śmierć matki. Kilka miesięcy później znowu pojawi się w stajni i zacznie ciężką pracę z koniem, którego razem uratowały. Po wielu nieudanych próbach nawiązania kontaktu ze zwierzęciem, zdecyduje się zajrzeć do notatek, które zostawiła wcześniej jej matka, by w efekcie odnaleźć tam wskazówki tylko dla siebie. Czy Amy uda się nawiązać więź z koniem tak jak uczyła ją matka? Czy jest możliwa przyjaźń ze zwierzęciem? Tego dowiedzie się czytając pierwszy tom serii Heartland Powroty. Książka Lauren Brooken to pasjonująca lektura nie tylko dla osób kochających konie. Osobiście z tęsknotą oczekiwałam, kiedy ukaże się następny tom tej niezwykłej sagi. WIKTORIA PIELKA

Anioł Stróż „Książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera”

„Julie, została wdową w wieku 25 lat. Od swojego męża wraz z listem pożegnalnym otrzymała nieoczekiwany prezent – niemieckiego doga, któremu nadała imię Śpiewak. O względy samotnej dziewczyny zabiegał pewny siebie, przystojny Richard, który był nieakceptowany przez ukochanego psa, jak również nieśmiały Mike, skrycie zakochany przyjaciel zmarłego męża. Kiedy w zachowaniu jednego z mężczyzn Julie odkryła coś niepokojącego dała mu kosza. Wtedy zaczął się dla niej koszmar…”* Mimo, że w księgarni książkę Sparksa znajdziemy pod szyldem „książki młodzieżowe”, niejeden dorosły byłby nią zachwycony. Dlaczego? Oprócz zakochanych ludzi pojawia się i pościg. Czytelnik odczuwa niepokój, strach i niebezpieczeństwo. Z niecierpliwością kartuje więc kolejne strony, by dowiedzieć się co wydarzy się dalej. Jedyna rzecz, do której można się przyczepić to zbyt oczywisty wątek miłości. Książka jest kolejnym świetnym dziełem Nicolasa Sparksa. Myślę, że spodoba się zarówno jego wielbicielom jak i miłośnikom dobrych książek. DOMINIKA LERCH

LIBERTA listopad 2016

11


Poezja

Musisz mi wybaczyć

Brunet W dniu bierzmowania Ciebie poznałam I się zakochałam… choć tylko z boku się Tobie przyglądałam. Uśmiechem nieśmiałym mnie oczarowałeś I wtedy serce me na tacy dostałeś. Ubrana w żółty płaszcz byłam, Ale tylko o Twoich oczętach marzyłam. Brązowe oczy i ciemne włosy, Obudziły we mnie dawne głosy.

musisz mi wybaczyć byłam wycieńczona i zasnęłam z głową na ramieniu mężczyzny który nie był tobą mówisz że nie trzeba spać musisz mi wybaczyć

Głosy o Tobie te przedtem szemrały I w końcu Ciebie mi przypomniały; Chłopaka na motorze, Za którego walczyłabym na noże.

byłam wygłodzona i jadłam z ręki kogoś kto nie był tobą

Ale nie wiedziałam co się święci, W chłopaku ku mej pamięci. W wakacje na obozie, Kiedy odwiedziłam morze Pisałam z Tobą siedem dni, Potem serce złamałeś mi.

ty nigdy nie bywasz głodny musisz mi wybaczyć było mi zimno ogrzałam swoje serce przy innym które wcale nie było twoje

Nie odpisywałeś na wiadomości, Chciałam Cię zamordować z wściekłości. Zabić, porwać albo rozkochać, Chce, żebyś mi przestał w głowie motać.

powtarzasz że zimno nie boli

Puste i bez wartości są myśli o Tobie. Żałuję, że się zakochałam w Tobie.

kłamiesz boli bardzo

DOMINIKA KRÓLSKA

ŻAKLIN LEHMANN

Babcia Rozalia Babci rady jak to wszyscy wiecie, są najlepsze na świecie. Mądrość życiowa tej wiekowej kobiety, zawiera w sobie same zalety. Moja siostra – Patrycja, młoda dziewczyna, miała chłopaka – Marcina. Babcia Rozalia, zawsze mówiła, że absztyfikant z tego Marcina. Nikt Jej nie słuchał, więc się wkurzyła i wieczorem Marcina z domu wyrzuciła. 12

LIBERTA listopad 2016

Moja siostrzyczka, długo płakała, bo Marcin przepadł, nie zadzwonił z rana. Już nigdy nie wrócił, a Patrycja czekała. Babcia już wcześniej Jego zamiary poznała, wnuczce przyszłość i życie uratowała, dlatego słuchajcie starszych moi Kochani, bo Oni zawsze mają rację. MARCELINA BUDYCH


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.