Gazeta Weselna - Ola & Marcin

Page 1


MIŁOŚĆ W CZASACH ZARAZY Aleksandra & Marcin

Podobno do zakochania jeden krok. Czasem jest to krok przez próg jednej szkoły, a czasem… Chcecie wiedzieć, jak zaczęło się to u nas? Otwórzcie gazetę, rozsiądźcie się wygodnie, odstawcie ciasto (albo weźcie większy kawałek) i poznajcie naszą bajeczną – choć lekko zwariowaną – historię.

Dawno, dawno temu… Zaraz, zaraz… to nie ta bajka!

Choć historia jest bajkowa, o czym przekonacie się za chwilę. Najpierw musimy jednak cofnąć się do początków – na szczęście nie ery dinozaurów, chociaż… patrząc na nasz wiek, to niewiele się pomyliłam. Do początków naszej znajomości.

Mamy wrzesień 2018 roku. Miałam wtedy 34 lata, stabilną pracę, uporządkowane życie i… pomysł, żeby wywrócić wszystko do góry nogami.

Zamiast brać udział w biegach (tak, tak, naprawdę kiedyś biegałam i są na to dowody!), postanowiłam pójść do szkoły – na kierunek: Bezpieczeństwo i Higiena Pracy.

Dlaczego akurat taki? Może przez niespełnione ambicje bycia prawniczką, może przez

moją fascynację znakami ostrzegawczymi… a może po prostu los tak chciał. Tak właśnie stałam się studentką z pasją do kasków, apteczek i przepisów. Oprócz zdobytej tam, co oczywiste, wiedzy udało mi się zdobyć coś jeszcze: miłość. Bo wtedy właśnie… pojawił się ON. Nie, nie kolega z ławki. Marcin był wykładowcą. Tak, dobrze czytacie – moim nauczycielem!

Takim, co mówi z pasją, śmieje się z sucharów i jest encyklopedią w ludzkiej postaci.

Ale spokojnie, to nie była miłość od pierwszego slajdu w prezentacji. To było coś, co rozwijało się powoli. Wszystko zaczęło się zmieniać podczas praktyk, które odbywałam u Marcina. Czy między protokołami i instrukcjami iskrzyło? Może trochę, ale Mar-

cin to człowiek zasad – trzymał dystans i powtarzał: „uczennica to uczennica”.

Przez kilka miesięcy były tylko wiadomości. Trochę śmiechu. Trochę tekstów o przepisach. Trochę flirtu zakamuflowanego jako „analiza ryzyka” i egzamin państwowy, który zdałam śpiewająco (tylko nie pytajcie, proszę, co śpiewałam pod nosem ze stresu…).

Po wszystkim umówiliśmy się na niezobowiązujące spotkanie – ot, kawa i szybkie „dziękuję” dla Marcina za wsparcie. Wszystko wydawało się iść zgodnie z planem. Już miałam założyć ulubione dżinsy, w które „prawie” się dopinałam po stresowym podjadaniu i wtedy… pewnie domyślacie się, co miało się wydarzyć. Bum! Pandemia!

Zostaliśmy zamknięci w domach. Kiedy inni kupowali papier toaletowy, my umawialiśmy się na pierwszą randkę. Marcin, bohater tej opowieści – jak to twierdzi – „jechał do mnie i psa (zapomniałam wspomnieć, że dostał nas w pakiecie) w największej pandemii, narażając swoje życie”. Dobrze, że nie widzicie mojej miny, kiedy to piszę, głośno się przy tym śmiejąc. I tak zaczęła się nasza miłość w czasach zarazy.

Od tego momentu nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Chociaż czasem, kiedy Marcin się wkurza na psiaka, mówi, że to on nas rozdzieli. A ja mu wtedy przypominam, że Pepe ma dłuższy staż niż on. Gdy pandemia trochę odpuściła, zaczęły się nasze wspólne podróże, snucie planów i ma -

rzeń. Okazało się, że oboje kochamy góry i nie znosimy morza. Lubimy tę samą hiszpańską drużynę i chcemy mieć dom z małym ogrodem. Co do większej liczby psów… jeszcze trwają negocjacje. Potem przyszedł TEN dzień –rok 2024, Barcelona. Polecieliśmy na mecz FC Barcelony, zobaczyć Lewandowskiego i napić się sangrii (wiadomo: priorytety). Oficjalnie. Nieoficjalnie Marcin miał już zaplanowaną misję. W plecaku schował coś więcej niż szalik klubowy – pierścionek zaręczynowy. Zapomniał tylko, że na lotniskach istnieje coś takiego jak… kontrola. Wyobraźcie sobie minę celniczki, gdy usłyszała: „To nie przemyt, to pierścionek! Ja się będę oświadczał!”.

Na szczęście nie zauważyłam niczego – byłam zajęta upychaniem wszystkich sukienek z powrotem do plecaka.

Udało się dotrzeć, pozostało tylko wybrać miejsce.

Nie chciał zrobić tego podczas meczu, bo „to oklepane” (cytując sama siebie, klasyk).

Zabrał mnie więc na romantyczne wzgórze Mirador d’Horta – dokładnie tam, gdzie marzyłam, żeby pójść. Widok na całą Barcelonę – jak z pocztówki, szczyt góry, samotne drzewo… i legendarna huśtawka, o której tyle czytałam.

No właśnie, miała być huśtawka. Miało być jak z Instagrama, ale huśtawki… brak – prawdopodobnie nie przeszła przeglądu technicznego lub została nielegalnie zdemontowana.

Mimo jej braku: romantyczna cisza, lekki wiatr… I wtedy usłyszałam: „Stań tyłem, zrobię Ci zdjęcie”. Odwracam się, a tam ON. Z pierścionkiem.

I tekstem, który pamięta się całe życie: „Zostaniesz moją żoną?”.

Oczywiście odpowiedziałam „TAK” – chociaż przez łzy mogło to zabrzmieć jak „hach”.

A teraz jesteście tutaj na naszym weselu i mam nadzieje, że będziecie bawić się dobrze i wspominać ten dzień, pamiętając, że…

TO BYŁA

AUTORKA: PANNA MŁODA

TANIEC Pierwszy

NIEBEZPIECZNY, PIĘKNY ŚWIT... CZYLI HISTORIA PEWNEJ PIOSENKI, JEDNEGO PSA I TROCHĘ PÓŹNIEJ – MĘŻA.

Kilka lat temu usłyszałam tę piosenkę po raz pierwszy –„Niebezpieczny, piękny świt” zespołu PLATEAU I wiecie co? Wtedy już wiedziałam, że to będzie TA piosenka. Na pierwszy taniec. Na nasze wesele. Na ten wyjątkowy moment, kiedy wszyscy patrzą, a my udajemy, że wiemy, co robimy na parkiecie. Był tylko jeden mały szczegół: Nie miałam w planach ślubu. Ani narzeczonego. Ani nawet Marcina na radarze. Z pakietu przyszłego życia miałam tylko jednego, za to bardzo konkretnego towarzysza: Pepe – psa, który wszystko wie pierwszy, a szczeka po fakcie. Ale cóż – kobieta planuje, los dostarcza. Minęło parę lat, pojawił się Marcin (całkiem niespodziewanie). Pojawiły się wspólne wyprawy w góry, FC Barcelona, trochę BHP w związku, mnóstwo śmiechu... no cóż, cały pakiet z dołączonym pierścionkiem.

A piosenka? Czekała cierpliwie, jakby wiedziała, że jeszcze się spotkamy – tylko tym razem na parkiecie, w eleganckich butach, z oddechem pełnym emocji i tremy.

I żeby było jeszcze piękniej – zespół PLATEAU zagra ją dla nas na żywo!

Więc jeśli w trakcie pierwszego tańca ktoś z nas zapomni kroków (spoiler: raczej nie Pepe) i zauważycie u Panny Młodej lekkie wzruszenie (albo panikę w oczach Pana Młodego –w zależności od kroku), to już wiecie dlaczego. Bo choć wszystko inne zmieniało się przez lata – ta piosenka była ze mną zawsze.

I czekała.

Aż znajdzie się ten właściwy świt – niebezpieczny, piękny i wspólny.

Marcin

PAN MŁODY

Ma 40 lat, zna wszystkie przepisy BHP i... ma prawo do pilota w weekendy, kiedy leci biathlon albo narciarstwo alpejskie. Góry uwielbia (morze – niekoniecznie), a gdy zaczął spotykać się z Olą, do pakietu miłości dołączył Pepe – pies z charakterem, który szybko uznał Marcina za „swojego człowieka”. Jak na porządnego fana FC Barcelony przystało, emocje sportowe przeżywa intensywnie – zwłaszcza gdy sędzia „ślepy”, a Ola właśnie chciała włączyć świąteczny film kategorii „Ź”. To człowiek konkretu – ten, który wie, jak bezpiecznie zejść z gór, uniknąć kałuży i spakować plecak na każdy możliwy kryzys (łącznie z brakiem Wi-Fi). Ma wszystko zaplanowane, nawet romantyzm odhaczony w kalendarzu. Strzela celnie (nie tylko oczami do Oli!) – ma na koncie medale ze strzelectwa. (Może nie tyle, co Ola ze swoich maratonów, ale hej – jakość, nie ilość!) Gotowy na ślub? Już dawno spakował obrączki. I kanapki. Na wszelki wypadek.

KRZYŻÓWKA

ZE ZNAJOMOŚCI PARY MŁODEJ

Nasze pasje i miłość łączą się tu z bezpieczeństwem i troską o wspólną przyszłość. Rozwiąż krzyżówkę i poznaj sekret udanego związku!

1. Na głowę w naszej pracy i na górskim szlaku!

2. Drużyna, która gra w naszych sercach i w telewizorze.

3. Nasz ukochany czworonożny towarzysz.

4. Miejsce, gdzie ładujemy baterie i czasem bolą nas nogi.

5. Ten moment w Barcelonie, który zmienił wszystko.

6. Lepsza niż GPS, codzienna ochrona przed rozstaniem.

7. Nie tylko do pakowania prezentów, ale i do zabezpieczania życia.

8. Co zrobić, żeby BHP i miłość szły w parze?

9. Chwila, gdy na parkiet bezpiecznie nas porywa.

10. Niech żyją! Pijemy dziś toast za Pary Młodej…

11. Miłość, miłość w… Bo przecież, że nie nad morzem!

HASŁO GŁÓWNE:

Ola

Ma 41 lat, serce większe niż plecak na górskie wyprawy i... kontrolki bezpieczeństwa w oczach – w końcu to BHP-owiec z powołania! (Nawet Marcin wie, że z Olą się nie żartuje, gdy w grę wchodzi drabina bez atestu!). Góry kocha, morze toleruje z dystansu. Jej największa miłość (oczywiście zaraz po Marcinie) to Pepe – psiak z adopcji, który skradł jej serce szybciej, niż ona potrafi przebiec maraton – a potrafi, i ma na to medale! (Chociaż Marcin twierdzi, że „pewnie ukradła dzieciom”). Grudzień to dla niej święto miłości, ciepłego koca i filmów kategorii „Ź” – czyli źenująco świątecznych, jak mawia jej już-mąż. Do tego książki z choinką na okładce i gorąca herbata – i jest w raju. Romantyczka? Oj tak – niepoprawna. Fanka FC Barcelony? Absolutnie – nawet Pepe szczeka po katalońsku. Gotowa na ślub? Bardziej niż na kolejny triathlon!

INSTRUKCJA BHP

Bezpieczeństwo i Huczna Potańcówka

CZYLI JAK PRZEŻYĆ WESELE OLI I MARCINA BEZ USZCZERBKU NA ZDROWIU I… GODNOŚCI

Drodzy Goście,

dzisiejsza uroczystość odbywa się pod ścisłym nadzorem inspektorów ds. radości i dobrej zabawy – Oli, Marcina i inspektora specjalnego – Pepe. Z racji ich zawodowego skrzywienia BHP przedstawiamy kilka zasad, których przestrzeganie zdecydowanie zwiększy Wasze szanse na dotrwanie do tortu w jednym kawałku.

1. Obowiązkowe szkolenie wstępne

Po wejściu na salę zalecamy szybki kurs orientacji: gdzie Twój stolik, gdzie księga gości, gdzie punkt dokumentacji zdjęciowej, gdzie parkiet, gdzie WC.

2. Obecność inspektora specjalnego – Pepe

Nasz psi nadzorca Pepe czuwa nad przebiegiem imprezy. Zadania: • kontrola upuszczanych kiełbasek, • monitorowanie poziomu głaskania, • pomoc w ucieczkach z parkietu.

3. Księga Gości – list w butelce

Zostaw po sobie ślad (ale nie na obrusie). Napisz kilka miłych słów, żart albo rysunek i wrzuć do butelki. Ten list trafi do przyszłości – i do naszych wzruszonych serc!

4. Dokumentacja zdjęciowa – Instax w gotowości!

Zrób zdjęcie, podpisz zdjęcie i zostaw nam pamiątkę! Mile widziane zdjęcia spontaniczne, lekko nieostre i totalnie szalone. Selfie z Magdą I Piotrem = prestiż i miejsce w honorowym albumie.

5. Spożycie kontrolowane

Alkohol podajemy zgodnie z zasadą: B – Bez paniki, H – Hulaj dusza, P – Pamiętaj, że są zdjęcia!

6. Taniec zbliża ludzi

Nie musisz mieć poczucia rytmu – wystarczy, że masz poczucie humoru. Zachęcamy do parowania się, nawet tymczasowego – lista obecności nie będzie prowadzona. Pepe pełni również funkcję mobilnego terapeuty, przytulacza i kontrolera parkietu.

7. Punkt ewakuacyjny

W razie nadmiaru wrażeń – ławka albo ramiona Magdy lub Piotra (jeśli się zgodzą) dostępne są przez całą noc. Uwaga! Świadkowie mają prawo do drzemki po północy.

8. Zgłaszanie wypadków przy pracy

Zalanie barszczem, zgubienie buta czy nagłe kontuzje z miłości – prosimy zgłaszać do sztabu kryzysowego (Magdy i Piotra). Pepe również przyjmuje zgłoszenia – w zamian za kawałek szynki.

9. Prace na wysokości

Zabronione jest wchodzenie na stoły, krzesła i ramiona wujka Staszka bez uprzedniego zezwolenia i zabezpieczeń.

10. Dobre relacje z kierownictwem

Dziś nie odbierają służbowych telefonów. Przyjmują jedynie: życzenia, uśmiechy i uściski. Ewentualne reklamacje – przyjmujemy po 25 latach wspólnego tańca przez życie.

Dziękujemy za przestrzeganie zasad!

Bawcie się do białego rana – a jak nie do rana, to przynajmniej do momentu, aż buty zaczną błagać o litość.

Z miłością i w dobrym BHP-nastroju, Ola, Marcin & Pepe

Specjaliści ds. BHP (Błogiego Happeningu Przyjęciowego) oraz nieocenieni świadkowie – Magda i Piotr

WESELA Plan

czyli BHP w praktyce: Bawić się, Hucznie, Profesjonalnie!

CERTYFIKAT WYSTAWIA: Inspektor Pepe – specjalista ds. szczęścia i kanapek

16:00 • CEREMONIA ŚLUBNA

Wzruszenie. Łzy. Goście niepewnie sprawdzają, czy to już moment, w którym wolno klaskać. Pepe pilnuje, żeby nikt nie uciekł – szczególnie Pan Młody!

16:30 • TOAST & ŻYCZENIA

Uwaga! Kieliszki podnosimy dwoma rękami – tak mówi protokół BHP. 127 uścisków, 94 całusy, 1 zgnieciony bukiet i 8 nieudanych zdjęć w tle.

17:00 • PIERWSZY TANIEC

Ten moment: wzruszenie, nerwy i myśl „czy Pepe nie wskoczy na parkiet?”. Marcin pamięta 80% kroków. Resztę improwizujemy z klasą.

17:00 • TOAST ŚWIADKÓW & OBIAD

Świadkowie mówią pięknie, z serca. Zupa jest gorąca jak uczucia, a drugie danie konkretne jak instrukcja PPOŻ. Pepe patroluje okruchy.

17:30 • WYSTĘP ZESPOŁU PLATEAU

Muzyka na żywo – wstrząsy serca i stóp możliwe. Obowiązkowa ewakuacja na parkiet.

18:30 • DESER

Słodkie wsparcie po muzycznym szaleństwie. Uwaga: Pepe może próbować wymusić kawałek.

20:00 • ZIMNY BUFET

Dla tych, co tańczą tak intensywnie, że wypocili wspomnienia obiadu. Uwaga na sałatkę – wygląda niewinnie, ale wciąga.

21.00 • TU SIĘ NIC NIE DZIEJE…

Absolutnie żadnych niespodzianek... Rodzice – możecie być spokojni. Zupełnie nic się nie wydarzy... (płaczcie dopiero po).

21:30 • TORT WESELNY

Tort jest piękny. Nikt nie wie, jak go pokroić. Pepe asystuje – niby przypadkiem obok największego kawałka.

00:00 • KOLACJA

Strefa odnowy biologiczno-kulinarnej. Pepe jeszcze nie śpi. On czuwa. Z misją.

BONUS

01:00 • PATROLUJ TERENU

Pepe sprawdza, czy wszystko pod kontrolą. W razie awarii – szczeknięciem obudzi drużbę śpiącego na ławce.

02:00 • KONIEC… ALBO I NIE

Oficjalnie koniec. Nieoficjalnie: „Zagrajcie jeszcze jedną!”.

Pepe ziewa i daje znak, że pora do domu. W międzyczasie:

• DJ gra do rana – przeszkolony z zakresu dobrej zabawy i bezpiecznej obsługi konsoli.

• Parkiet rozgrzany jak pręt po spawaniu.

• Zdjęcia z Parą Młodą – obowiązkowe.

• Pepe – dostępny do głaskania, tulenia i zrobienia z nim selfie: #BHPies #BezpiecznyGłask

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
Gazeta Weselna - Ola & Marcin by gazetaweselna - Issuu