Gazeta na chmielnej 2013 32

Page 1

EGZEMPLARZ

BEZPŁATNY G A Z E TA C H M I E L N E J

NUMER 8/2013 (32)

WARSZAWA, SIERPIEŃ 2013

I CAŁEGO ŚRÓDMIEŚCIA

NAKŁAD: 5000 EGZ.

8 STRON fb.com/gazetanachmielnej

Urząd Dzielnicy Śródmieście

W sierpniowe weekendy mobilna biblioteka stacjonuje na skwerze przy Chmielnej

historycznych i patriotycznych. Księgarnia ta będzie już niebawem zajmowała się także antykwarycznym skupem książek. Księgarnia internetowa Bonito — to nie tylko wygodny sposób zamawiania i odbierania książek, ale także miejsce, gdzie pracownicy doradzą i chętnie pomogą w wyborze, osobiście przyjmą zamówienia i udzielą informacji. Opcje zakupu w tej księgarni są dwie: przez Internet lub tradycyjnie na miejscu. (siedziba księgarni mieści się przy ul. Chmielnej 4)

fot. Greta Droździel-Papuga

To jednak jeszcze nie wszystko. Już we wrześniu do grona księgarni przy Chmielnej 10 dołączy również Super Salon — księgarnia, w której znajdzie się wielce ciekawych, zagranicznych magazynów i albumów poświęconych tematom sztuki, architektury i designu. W Super Salonie będzie można też kupić specjalnie wyselekcjonowane magazyny polskie, poświęcone tym samym tematom. Po książki na Chmielną, to projekt Dzielnicy Śródmieście, realizowany z myślą o tych, którzy z książką pracują i przy książce odpoczywają. Poza księgarniami ulokowanymi przy Chmielnej 10 i w jej okolicach, w każdy weekend sierpnia w obrębie skweru stacjonować będzie również mobilna biblioteka, organizowana przez Fundację „Na miejscu” oraz Stowarzyszenie Biblioteka Otwarta. Program Po książki na Chmielną ruszył jeszcze w 2012 roku z inicjatywy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy. Jego przewodnią ideą jest zamysł, aby ulica Chmielna stała się centrum książki, przyjemnym zakątkiem, do którego będą chętnie zaglądać wszyscy miłośnicy literatury, ale i ci, którzy zechcą napić się kawy, spotkać, poczytać i porozmawiać w sprzyjającym otoczeniu. Obecnie projekt obejmuje już sześć działających księgarni oraz restaurację wegańską, w której niebawem będzie można kupić oraz wymienić książki o tematyce kulinarnej i podróżniczej. Aktualnie na Chmielnej 10 i w jej okolicach warto odwiedzić znajdujące się już tam księgarnie: Bullerbyn — miejsce, gdzie znajdują się książki dużych i zupełnie małych wydawnictw, audiobooki oraz stare słuchowiska, filmy, muzyka, gry. Miejsce gdzie można

www.czymogepomoc.pl

spotkać niezapomnianych bohaterów książek i filmów dla dzieci, takich jak: Miś Uszatek, Reksio, Krecik, Bolek i Lolek. W księgarni „Bullerbyn” oprócz bajek, sporo jest także książek o architekturze, wzornictwie, malarstwie, filozofii, religii, a na jednej z półek znajdują się wydawnictwa w języku angielskim.

Przewodnią ideą programu jest zamysł, aby ulica Chmielna stała się przyjemnym zakątkiem, do którego będą chętnie zaglądać ci, którzy zechcą napić się kawy, poczytać i porozmawiać.

Pełna MOC Słów — księgarnia autorska, miejsce przytulne, zaciszne i przyjemne. Można w niej znaleźć książki z dziedziny psychologii, ezoteryki, szamanizmu, biznesu oraz różnego rodzaju poradniki. Yatta.pl — stacjonarny punkt sklepu internetowego yatta.pl, gdzie po atrakcyjnych cenach można nabyć wiele magazynów o mandze i anime, a także same mangi zarówno w oryginale jak i w języku polskim. Urozmaiceniem asortymentu są również dostępne w sklepie figurki, gadżety, poduchy, mangowe przypinki oraz filmy anime. Kartalia — „księgarnia przyszłości” specjalizująca się w wydawnictwach cyfrowych (audiobooki, ebooki, ibooki) i księgarskich aplikacjach mobilnych. Kartalia również projektuje, wydaje oraz produkuje publikacje na zamówienie i według własnego katalogu.

Głęboko wierząc w to, że to miejsce ma potencjał, by stać się na mapie Warszawy ważnym punktem kultury czytelniczej, władze Dzielnicy Śródmieście dokładają wszelkich starań, aby rozwijać projekt Po książki na Chmielną.

Polska Księgarnia Narodowa — miejsce specjalizujące się w wydawnictwach

W TYM NUMERZE TAKŻE:

Miejskie obyczaje, które nas drażnią Co nas denerwuje w codziennym wspólnym miejskim życiu? Jakie obyczaje innych lubimy, a co chcielibyśmy wytępić? Więcej czytaj na str.

4

Kulinarna wieża Babel Dalsze poszukiwania smaku i prawdy Marcina Wojtasika, czyli gdzie dobrze zjeść w Warszawie...

czytaj na str.

5

Kiedy ulica przekracza próg

Juwenalia 2011 fot. Maciej Bielec, maciejbielec.com / CC

Po książki na Chmielną

O specyfice życia w samym sercu europejskiej stolicy...

zobacz na str.

Dokończenie na str. 2

Sponsor Projektu Chmielna

Sponsor Projektu Chmielna

Sponsor Projektu Chmielna

Patron Medialny

www.dtbj.pl

www.cmp.med.pl

www.minuta8.pl

www.radiokolor.pl

3

Partner

STRONA

1


Po książki na Chmielną Dokończenie ze str. 1 Śródmieście tym samym będzie systematycznie przeznaczać na działalność księgarską kolejne lokale, które znajdują się w zasobach miasta. Inne europejskie stolice mają już bowiem swoje książkowe ulice i bulwary. Położenie ulicy Chmielnej w centrum miasta, blisko ważnych ciągów komunikacyjnych i Traktu Królewskiego, sprawia, że miejsce to wydaje się wręcz wymarzone, by na stałe zadomowiła się tam książka. Co ciekawe, obecnie widzimy już, że te marzenia powoli stają rzeczywistością. W dobie e-booków, audiobooków, Internetu i smart fonów, autorzy projektu dbają o to, byśmy nie zapomnieli o fundamencie kultury, jakim jest książka. Dają

jej przestrzeń godną jej rangi. Zapraszają księgarzy, antykwariuszy i bukinistów, by związali się z Chmielną. Zapraszają czytelników, wszystkich warszawiaków, by wybrali się tu na spacer, po książkę, na spotkanie. By Chmielna stała się jednym z ich ulubionych miejsc w naszym mieście i dzielnicy.

BO: Biblioteka Otwarta na Chmielnej! BO: Biblioteka Otwarta, czyli mobilna biblioteka dla Warszawy już w sierpniu zagości na terenie skwerku przy ul. Chmielnej 10! W trzy kolejne weekendy (10—11, 17—18 oraz 24—25 sierpnia) w godzinach od 14:00 do 20:00 w czytelniczym rejonie ul. Chmielnej działał będzie kram z książ-

kami, czasopismami i grami. Z mobilnej biblioteki będzie można pożyczyć gazety, książki i poczytać je na leżaku, zagrać w gry planszowe i wziąć udział w najróżniejszych zajęciach rekreacyjnych.

Wynajmij stoisko bukinistyczne Mobilna biblioteka z jednej strony jest odpowiedzią na wyzwania związane z dostępem do książek i czasopism oraz spotkań wokół czytania, kultury. Z drugiej jest przedsięwzięciem miejscotwórczy, dającym powód do zatrzymania się i bycia we wspólnych przestrzeniach. BO: Biblioteka Otwarta to wspólne przedsięwzięcie Stowarzyszenia Biblioteka Otwarta, Fundacji „Na miejscu”, nowojorskiej organizacji Project for Public Spaces i firmy Skanska. Projekt wspiera również Dzielnica Śródmieście m.st. Warszawy w ramach rozwoju projektu Po książki na Chmielną.

Niebezpieczny pożar w centrum Warszawy 29 lipca przed godziną 15 wybuchł pożar na styku ulic Brackiej i Chmielnej w Warszawie. Zagrożone były budynek przy Brackiej 25 i Nowy Dom Jabłkowskich. Ogień wywołało zwarcie instalacji elektrycznej w gmachu, w którym mieści się Traffic. To prawdopodobnie efekt zaniedbań od lat bezprawnie zarządzającego nieruchomością Jerzego Kowalewskie go i jego firmy Zarząd Nieruchomości.

Kilka minut przed 15:00 kłęby czarnego trującego dymu, błyski ognia i odgłosy przypominające detonacje, powstałe na styku budynków Nowego Domu Jabłkowskich i Brackiej 25, zaalarmowały użytkowników obu nieru cho mości, sąsiadujących posesji i przechodniów. Przybyli przedstawiciele Straży i RWE stwierdzili, że źródłem pożaru było przy łącze elektryczne i urządzenia pomiarowe w budynku przy Brackiej 25,

Sześć pięter luksusu Pasjonująca historia kamienicy, o której mówiła przedwojenna Europa. Bracka 25 w Warszawie. Dziś adres znanej księgarni, kiedyś największy dom towarowy w Europie Środkowej, przez wielu nazywany polskim Harrodsem. Świat, w którym klienci czuli się jak w bajce. Szarmancki boy witał ich przy drzwiach, podczas zakupów każdy miał osobistego asystenta, a na półpiętrze grała orkiestra.

2

STRONA

natomiast Nowy Dom Jabłkowskich pozostaje całkowicie bezpieczny. Straż szybko zakończyła akcję i aktualnie trwa oddymianie pomieszczeń. Budynek przy Brackiej 25 od lat jest bezprawnie zajmowany przez grupę firm, związanych z Jerzym Kowalewskim. Właścicielom, Spółce Akcyjnej Dom Towarowy Bracia Jabłkowscy, mimo prawomocnego wyroku sądowego, a w odniesieniu do powierzchni zajmowanej przez

Przypominamy, że Zarząd Dzielnicy Śródmieście w ramach projektu Po książki na Chmielną wyznaczył również dwanaście całorocznych miejsc na stoiska z książkami w przestrzeni samego skwerku. 2 Jedno stoisko zajmuje powierzchnię 1,5 m , natomiast koszt jego wynajęcia wynosi 64,94 zł + 23% VAT miesięcznie. Zainteresowani najmem stoisk proszeni są o kontakt z Zarządem Terenów Publicznych. Więcej informacji pod nr. tel.: 22 556 83 06.

MW Traffica — także nakazu komorniczego, uniemożliwia się nie tylko dysponowanie budynkiem, ale nawet wstęp na teren nieruchomości, celem np. przeprowadzenia kontroli stanu technicznego. To nie pierwszy tego rodzaju wypadek, i trzeba się obawiać, że nie ostatni. Dziesiątki tysięcy zgromadzonych w budynku książek stanowi niewyobrażalne zagrożenie. Dziś skończyło się na strachu.

Przerwana historia Domu Braci Jabłkowskich

Piękna książka. Pozwoliła mi wrócić na

Cezary Łazarewicz

chwilę do krainy warszawskiego, przedwojennego dzieciństwa i spotkać się z ukochaną lalką — „szirlejką” od Braci Jabłkowskich. Ale prawdziwie wstrząsająca jest opowieść o powojennych losach firmy i jej budynku. Miejmy nadzieję, że kiedyś wreszcie nastąpi szczęśliwe zakończenie. Joanna Olczak–Ronikier Pisanie reportażu o kamienicy ma sens tylko

Po spektakularnym bankructwie seniora rodu, Jabłkowskim udało się stworzyć imperium, w którym skupiło się życie handlowe i towarzyskie przedwojennej stolicy. „Sześć pięter luksusu” to opowieść niczym z Lalki Bolesława Prusa. Fascynująca podróż przez ubiegłe stulecie — od narodzin kapitalizmu, przez bezprawne odebranie kamienicy przez komunistów aż po trwającą do dziś walkę o odzyskanie majątku.

Więcej szczegółów na stronach www.srodmiescie.art.pl oraz www.namiejscu.org

wówczas, gdy z budynkiem wiąże się niesamowita opowieść. Historia Domu Towarowego Braci Jabłkowskich czekała na opisanie. Cezary Łazarewicz z dociekliwością właściwą reporterowi śledczemu podąża tropami rodzinnej historii Jabłkowskich i po raz kolejny

Pierwsze swoje teksty publikował w prasie podziemnej pod koniec lat osiemdziesiątych. Pochodzi z Darłowa na Pomorzu, mieszka w Warszawie. Przez wiele lat był reporterem „Gazety Wyborczej”, „Przekroju”, „Polityki”, „Newsweeka”. Obecnie związany jest z tygodnikiem „Wprost”, gdzie najczęściej publikuje teksty polityczne. Autor scenariuszy filmów dokumentalnych i komentator życia kraju. Opublikował zbiór reportaży Kafka z Mrożkiem. Reportaże pomorskie oraz książkę o historii Programu Trzeciego Polskiego Radia Zapraszamy do Trójki (razem z Ewą Winnicką).

udowadnia, że budynki potrafią mówić. Wystarczy tylko umieć pytać. Filip Springer

Makieta i skład: www.minuta8.pl


Kiedy ulica przekracza próg... wydarzeń i oczywiście móc rzucić klucze, pieniądze, sweter i dokumenty, gdy zapominalskim członkom rodziny „nie opłaca się” biegać po schodach, tam i z powrotem... Okno podwójne, skrzynkowe, kamieniczne powinno mieć w zestawie poduszkę i dyżurne krzesło do klęczenia obok. Jako punkty obserwacyjne

Ale dziecku, póki nie zgromadzi własnych przykrych doświadczeń, ulica jawi się niczym obietnica przygody, droga do Wyspy Skarbów, okno na świat. Najwygodniej, gdy to okno jest na tyle wysoko, co najmniej na pierwszym, drugim piętrze, by dawało poczucie swobody obserwacji ponad głowami tych, którzy nie powinni wiedzieć, że są obserwowani. Ale też na tyle nisko, by dostrzec przez nie szczegóły ulicznych

www.czymogepomoc.pl

fot. Adam Kundzicz

Warszawa, Parada Równości 2012

najbardziej nadają się okna narożne i wykuszowe, bez zasłaniających widok, wystających gzymsów i daszków. Jak życie na wsi wytyczane jest przez pory roku i święta religijne, tak życie śródmiejskiej ulicy pulsuje zgodnie z kalendarzem naprawdę osobliwych „iwentów”. Przeszkadzają one prawie wszystkim — kierowcom i służbom, białym kołnierzykom pędzącym do pracy, antyklerykałom, samotnikom, przedpołudniowym śpiochom i fanom poobiedniej drzemki, tetrykom, melomanom i młodym matkom usypiającym niemowlęta. Prawie wszystkim... dorosłym, bo dla dzieci frajda to niesłychana, gdy pielgrzymka śpiewa z rana :) Wspomniałem już o atrakcyjności korków ulicznych, ale to najpowszedniejszy rytuał oglądany z okna. Rzadziej zdarzają się spektakularne wypadki i stłuczki, manifestacje związkowców, rowerowe Masy Krytyczne, marsze kiboli, Parady Równości. Święta kościelne dostarczają procesji (Boże Ciało; niestety Babcia zabraniała mi wywieszania w oknie

strażackich i milicyjnych, którą wówczas nazywano szumnie „kolumną transportu”. Mimo że zdarzały się majowe pochody obsypane śniegiem, władze polubiły wiosnę — teraz w oknie warto posiedzieć 2 maja (Dzień Flagi RP, akcja „Orzeł może”), w Święto Konstytucji 3 maja i w pierwszą sobotę po 9 maja — unijnym Dniu Europy, który zastąpił na naszej długości geograficznej radziecki Dzień Zwycięstwa.

Ulica jawi się niczym obietnica przygody, droga do Wyspy Skarbów, okno na świat. Wiosną najbardziej interaktywny był kiedyś śmigus-dyngus. Od siódmej rano lało się garnkami (raczej wodą, ale czasem i garnek wyleciał...) watahy wyrostków

Przemysław Pawlak

zbiegające się na staromiejskie bitwy. Okna i balkony niższych kondygnacji nie stanowiły w tym dniu zbyt wyraźnej granicy oddzielającej sacrum domowego ogniska. Uliczni profani skuteczni gasili je wodą z woreczków foliowych, pękających po zderzeniu ze ścianą lub podłogą.

Zamieszki podczas Święta Niepodległości 2011

Ideał najpierw szoruje po trotuarze, potem sięga bruku, by w końcu z deszczu wpaść pod rynnę. Ulica to odwieczna przestrzeń profanum. Obecna w języku, przysłowiach i związkach frazeologicznych zazwyczaj jako zagrożenie, bieda, porażka, upadek, niebezpieczeństwo. Ludzie wychodzą na ulicę, aby protestować przeciw niesprawiedliwości. Gdy pozbawione opieki dziecko wychowuje ulica, całkiem możliwe, że skończy bez środków do życia, pod mostem, a gdy się stoczy, to i w rynsztoku. Niekoniecznie jako wyrzucona na bruk, niepłacąca czynszu ulicznica. Prawie każdy element przestrzeni ulicznej ma jakieś negatywne konotacje: ideał najpierw szoruje po trotuarze, potem sięga bruku, by w końcu z deszczu wpaść pod rynnę. Wszystko, co za świętym progiem naszego intymnego, przytulnego świata, to przeklęte pole niczyje. Już Mikołaj Rej proponował na bramach umieszczać sentencję: Kto tu jedzie tymi wroty, zostaw w polu kłopoty. Nic dziwnego, że próg, okno i drzwi stały się granicą o charakterze religijnym, etnologicznym i antropologicznym, skoro na zewnątrz czaiło się obce, inne, tajemnicze, nieznane, jednym słowem: zło.

dywanika z wizerunkiem Pana Jezusa) i wieczornych nabożeństw (Droga Krzyżowa), święta państwowe — pochodów. W PRL hitem był prawie już zapomniany 1 maja, z chorągiewkami, gołąbkami, reprezentacjami szkół i zakładów pracy, trybuną pozdrawiających tłum kacyków i smrodem spalin floty samochodów

fot. Przemysław Pawlak

Prawie całe życie mieszkam przy głównych, śródmiejskich ulicach. Ostatnio ze zdziwieniem odkryłem, że moje wspomnienia z dzieciństwa i postrzeganie przestrzeni publicznej jest przez to zupełnie inne, niż tych członków mojej rodziny, przyjaciół, klientów, którzy spędzają czas wolny na peryferyjnych osiedlach, w domach z ogródkiem, czy nawet w Śródmieściu, ale w zacisznym zaułku lub przy mało uczęszczanej ulicy. Zabawnie wyglądają spotkania z innymi mieszkańcami kamienic i bloków przy szerokich, tętniących życiem arteriach, gdy odkrywamy wspólne odruchy na sygnał karetki, klaksony zwiastujące narastający korek, albo rytmiczne okrzyki tłumu. Hubert, który dzieciństwo kojarzy z domem jednorodzinnym, a nie z kamienicą, śmieje się z Maćka, bo ten, pierwsze, co robi rankiem, to wygląda przez okno.

gdziebylec.pl

Przebój lata to piesze pielgrzymki do Częstochowy i ten jedyny w swoim rodzaju moment, gdy do uszu półśpiącego siedmiolatka dobiegały pierwsze dźwięki piosenki z ręcznych megafonów. Biegłem jak oszalały do mojego okna, a zza winkla, na skrzyżowaniu ukazywali się najpierw porządkowi z kolorowymi chorągiewkami, a po chwili ukwiecona tabliczka z nazwą parafii i grupa rozśpiewanych, umęczonych, lecz uśmiechniętych, Maryjnych obieżyświatów. W oknach okolicznych kamienic ukazywały się rozczochrane głowy zaspanych sąsiadów, ktoś rzucał kwiaty z balkonu, ktoś machał ręcznikiem, wracając do porannego golenia. Nie było siły, która by mogła mnie oderwać od tego seansu. Z wysokiego trzeciego piętra nie wstydziłem się machać do wszystkich grup i wyławiać wzrokiem te osoby, które spoglądały w górę, by pozdrawiać obudzonych mieszkańców Śródmieścia. Muszę przyznać, że pozdrawianie pielgrzymów na dole, z chodnika, nie miało takiego uroku, co z perspektywy mojego okna na świat.

Życie śródmiejskiej ulicy pulsuje zgodnie z kalendarzem naprawdę osobliwych „iwentów”. Sporadycznie zdarzają się kondukty pogrzebowe i żałobne marsze milczenia, które dzieci przeżywają mocniej, niż dorośli. Zdecydowanie ciekawsze są jednak zamieszki, zorganizowane protesty i manifestacje, na które zjeżdżają bojówki z różnych miejscowości. Jak w dobrej grze komputerowej można się poczuć jak na prawdziwej wojnie, gdy z helikoptera policyjnego wygłaszany jest apel o rozejście się tłumu, opuszczenie miejsca interwencji przez kobiety, dzieci i fotoreporterów, gdy do akcji wkraczają armatki wodne, gaz łzawiący, z jednej strony leci gumowa amunicja, a z drugiej kamienie, płyty chodnikowe, kubły na śmieci, fragmenty reklam, rusztowań, co tylko można znaleźć w dobrodziejstwie ulicznego inwentarza. W takich sytuacjach zdarza się, że granica sacrum przesuwa się z okna i progu mieszkania na linię płotu podwórka. Kamienice i śródmiejskie bloki stają się wspólnie bronionymi twierdzami. W bramach lub furtkach stają dozorcy i samozwańcze komitety, by strzec dostępu, jak Walentowa (Jadwiga Chojnacka) z miotłą i strażakiem, w uroczej scenie filmu Awantura o Basię z 1959 r.

STRONA

3


Miejskie obyczaje, które nas drażnią

Problem zdaje się dość poważny. W autobusach jemy, i to przede wszystkim potrawy mocno aromatyczne — kebaby, burgery (choć jedna z komentujących osób wspomniała, że widziała pasażera jedzącego makaron z garnka). W ciepły dzień, przy "oszczędnie" działającej klimatyzacji, w połączeniu z zapachem potu, papierosów i zestawu perfum godnego dużego supermarketu, jedzący współprasażer może nas zmusić do szybkiej ucieczki na najbliższym przystanku. Nie mówiąc o ryzyku poplamienia sosem barbecue w przypadku gwałtownego hamowania. Niestety - regulamin ZTM nie zabrania jedzenia w środkach komunikacji, chyba że „może to spowodować zabrudzenie pozostałych pasażerów, zanieczyszczenie pojazdu”.

2. Ostatni mach przed wejściem do tramwaju Równie denerwujący jest obyczaj osób palących, które przed wejściem do pojazdu zaciągają się papierosem, żeby wypuścić dym już w środku. Wzięło się to chyba z czasów, gdy każdy papieros był na wagę złota, i po prostu trzeba było go maksymalnie do końca wypalić. Mistrzowie potrafili jeszcze "zahartować" papierosa o karoserię autobusu, żeby dopalić go po wyjściu, bo przecież szkoda. Jak to wpływa na spektrum zapachów wewnątrz pojazdu — wiadomo.

5. Stanie po lewej stronie na ruchomych schodach

4. Okupowanie drzwi w autobusach Z jakiegoś powodu niektórzy pasażerowie wolą stać w autobusie przy drzwiach (jak byłem dzieckiem, musiałem stać koło kierowcy, ale to miało chyba inną przyczynę). W każdym razie często dochodzi

4

STRONA

8. Remonty, wiercenie, koszenie, w niedzielę

Pozostając przy problemach w komunikacji miejskiej — owo blokowanie schodów wyjątkowo drażni użytkowników metra. To pewnie dlatego, że przez długie lata jedyne schody ruchome, jakie mieliśmy w Warszawie, to te przy trasie WZ, więc mamy małą wprawę w użytkowaniu tychże. I choć Wojciech Młynarski już dawno śpiewał „Stoimy z prawej, przechodzimy z lewej”, to jakoś widać nie przyzwyczailiśmy się jeszcze. A przestrzeganie tej zasady bardzo ułatwia życie wszystkim śpieszącym się, których przecież w stolicy pełno.

Pozostańmy przy mieszkaniach. Nic tak nie wkurza, jak sąsiad wiercący dziury w ścianach w niedzielę. Albo koszenie trawników o 5 rano. Pamiętacie „Dzień świra”? W filmie tym zjawisko zostało dobrze pokazane. Problem stary jak świat, moim zdaniem nieusuwalny. Bardzo odczuwalny na nowych osiedlach, gdzie przez pierwsze 2–3 lata od wybudowania, każdy coś bez przerwy wierci i przestawia.

9. Muzyka z okna

6. Wystawianie śmieci na korytarz

Na wielkich blokowiskach znany jest do dziś zwyczaj wystawiania na parapet głośników i puszczania muzyki, zwłaszcza w ciepłe, słoneczne i wolne od pracy dni. Zwyczaj wziął się chyba z czasów, gdy w ten sposób wspólnie słuchało się radia na podwórku, bo w kamienicy był tylko jeden odbiornik. Potem ewoluował do wspólnego słuchania muzyki, gdy siedziało się z kumplami przy piwku na osiedlowej ławce. Pamiętam, że w dzieciństwie nazywaliśmy to zjawisko „niedzielą na wsi” i już wtedy (lata 80. XX w.) mocno się z tym walczyło.

Obyczaj, który jest stosunkowo nowy. Gdy zbierze się worek śmieci, a my już jesteśmy w piżamie i nie chce nam się zbiegać do altanki śmieciowej, wystawiamy je na własną wycieraczkę, pod drzwi, na klatkę schodową. Bo „rano się wyrzuci”. To brzydki zwyczaj, coś jak podrzucanie śmieci innym. Warto pamiętać, że klatka schodowa to część wspólna, i nasze pudełka po mleku czy zużyte dziecięce pieluchy mogą naprawdę wkurzyć sąsiadów.

10. Wywieszanie prania w widocznych miejscach

3. Emeryci w godzinach szczytu Punkt kontrowersyjny, bo zahacza o dyskryminację. Drażni nas, że w godzinach szczytu, gdy w tramwajach największy tłok, starsze osoby chętnie wybierają się po zakupy na bazary czy do hal targowych. To te słynne „babcie z siatami”. Ci, którzy śpieszą się do pracy, sugerują, że przecież sprawunki można zrobić spokojnie, bez tłoku, ciut później, np. w południe. Cóż — żyjemy w kraju wolnym, nie można mówić nikomu, kiedy ma chodzić do sklepu, a z kolei starsze osoby często wstają o świcie. Problem prawdopodobnie nierozwiązywalny.

dóbr, których szkoda wyrzucać. To z kolei zapewne konsekwencja wielkości naszych peerelowskich M3, w których zawsze było za ciasno. Warto tu dodać, że na ogół przepisy wspólnot mieszkaniowych czy spółdzielni zabraniają zastawiania korytarzy i klatek schodowych przedmiotami, zapewne ze względów pożarowych, choć może i też estetycznych.

Wystawianie śmieci na klatkę schodową — to zachowanie bardzo nas wkurza

Nie lubimy też prania, które wisi na balkonach, zwłaszcza, jak jest zewsząd widoczne. Mówiąc krótko — nie chcemy patrzeć na wietrzące się cudze gacie. Kiedyś w blokach były tzw. suszarnie, ale dziś na ogół są poprzerabiane na mieszkania. Swoją drogą — są miasta, którym wiszące wszędzie sznury z ubraniami dodają uroku, np. Lizbona. Ale w Warszawie to jakoś nie pasuje.

11. Rowerzyści na chodnikach Zwyczaj jeżdżenia rowerami po chodnikach wziął się jeszcze z peerelu, bo wtedy w Warszawie w ogóle nie było ścieżek rowerowych. Pamiętam z dzieciństwa — wszyscy jeździliśmy chodnikami. Na ulicach były same dziury i wielkie śmierdzące Star-y, także pozostawał chodnik i to było normalne, że tam się jeździło. Ale też rowery nie były tak popularne jak dziś, i ludzi na chodnikach było jednak mniej. Teraz to spory kłopot. Rowery są modne, mamy Veturilo, a ścieżek rowerowych wciąż za mało. Piesi na chodnikach boją się rowerzystów, rowerzyści boją się samochodów na ulicy i tak w kółko. Rozwiązanie — oczywiście ścieżki. Wszędzie tam, gdzie są ulice.

12. I piesi na ścieżkach rowerowych Ale żeby nie było tylko na cyklistów — ci ostatni z kolei cierpią przez spacerowiczów, którzy lubią przechadzać się ścieżkami rowerowymi. Widuję do zjawisko bardzo często. Może to dlatego, że ścieżki rowerowe są na ogół nowe, ładne, równe i wprost zachęcają, żeby na nie wejść. Zwłaszcza, gdy chodnik obok to mozaika z popękanych płyt. Jakoś tam się pewnie rowerzyści z pieszymi w końcu dogadają, ale zajmie to parę lat jeszcze, póki co - nerwy są po obu stronach.

13. Kategoryzacja mieszkańców Okazuje się, że drażnią nas podziały, szczególnie te, które pojawiły się w ostatnich latach, a podtrzymywane są skutecznie przez media (czyli też przeze mnie, muszę to przyznać): hipsterzy, lemingi, słoiki, lokalsi... Nie lubimy tego. I dobrze, mnie osobiście też drażnią te kategorie. Kupiłem sobie czerwone trampki, a teraz wstydzę się w nich chodzić, bo ponoć są hipsterskie, a ja po prostu lubię czerwony kolor. Chodzę, ale się wstydzę. Toż to bez sensu zupełnie.

Wiszące pranie jest wszechobecne na lizbońskich ulicach, i wcale nie odejmuje miastu uroku

7. Rowery, wózki, buty Pokrewnym zwyczajem jest zostawianie na klatkach schodowych butów, rowerów czy wózków dziecięcych. Zjawisko obecne na nowych osiedlach, gdzie na ogół piwnice czy komórki lokatorskie są towarem luksusowym i czasem zbyt drogim (zwłaszcza po zaciągnięciu kredytu na mieszkanie), a balkon wolimy przeznaczyć na kwiatki i fotele ogrodowe. Wtedy rowery i wózki lądują na korytarzu, bo i gdzie? Z kolei w starszych osiedlach, zwłaszcza w tzw. blokach korytarzowcach, gdzie mieszkańcy często powygradzali sobie za pomocą krat kawałek wspólnej przestrzeni, zjawisko to osiągnęło apogeum. Prócz rowerów stoją tam całe regały pełne słoików, butów i innych

fot. Jarek Zuzga

1. Jedzenie w komunikacji miejskiej

do paradoksów, że przy wejściu tłoczymy się jak sardynki w puszce, a w środku można byłoby rozłożyć leżak. Obyczaj stary jak komunikacja miejska. W niektórych krajach rozwiązano to tak, że wchodzi się tylko pierwszymi drzwiami, a pozostałe są do wysiadania.

fot. Jarek Zuzga

Na fejsbukowym profilu Okna na Warszawę zadaliśmy niedawno pytanie, jakie obyczaje najbardziej denerwują nas — mieszkańców stolicy. Czyli — żeby nie być hipokrytami — co nas wkurza w nas samych. Odpowiedzi było sporo, warto przyjrzeć się tym najpopularniejszym. Dobrze mieć świadomość, że czasem drobna zmiana w naszym zachowaniu może umilić życie wszystkim wokoło.

Jarek Zuzga

Makieta i skład: www.minuta8.pl


W poszukiwaniu smaku

RECENCJA KULINARNA

Kulinarna wieża Babel Są takie miejsca na świecie, w których wielbiciel dobrej kuchni mógłby spędzić całe dni na jedzeniu i dokonywaniu coraz to nowych kulinarnych odkryć. Na niewielkiej przestrzeni występuje tam fascynujące nagromadzenie lokali gastronomicznych oferujących jedzenie najwyższej jakości, pełne autentycznej multikulturowej różnorodności i mnóstwa przedziwnych produktów i smaków. Takich miejsc mógłbym wskazać kilka. Okolice Wiekiego Bazaru w Stambule, nocne targi w Tajlandii, plac Dżamaa al–Fina w Marrakeszu i wiele innych.

pielgrzymowali fani egzotycznych, a zarazem autentycznych doznań. Mam na myśli oczywiście bazar na Stadionie Dziesięciolecia i słynną „Alejkę azjatyckich barów”. Dominowali tam rzecz jasna Wietnamczycy, którzy gotowali przede wszystkim dla swoich rodaków handlujących na bazarze. Oprócz niesamowitej zupy pho, którą zaczynali gotować gdzieś koło godziny 2 czy 3 w nocy, aby była gotowa rano na śniadanie, i innych wietnamskich klasyków typu bun cha (ryżowy makaron z grillowanym boczkiem w specjalnej zalewie) czy kanapki banh mi, mieli też w ofercie dania, których nie dało się spróbować nawet

trzyposilkidziennie.blogspot.com niezapomnianymi szaszłykami. Niestety po tym miejscu zostało tylko wspomnienie, a egzotyczni restauratorzy rozproszyli się ze swoimi interesami po całej Warszawie.

Libańskie posiłki Czy jest szansa, żeby takie miejsce powstało u nas ponownie? No cóż, można zaobserwować tendencję do tworzenia takich gastronomicznych klastrów, np. na dochodzącej do Chmielnej uliczce Zgoda, albo w pobliskim pawilonie na Przeskok. O wielu miejscach z tego skupiska już tu

Kultowe miejsca Spośród nich dwa zapadły mi w pamięć szczególnie. Pierwsze to Singapur. W Singapurze, w przeciwieństwie do innych azjatyckich miast, nie kupuje się jedzenia na ulicy. Rząd w trosce o czystość i porządek nakazał wszystkim handlarzom ulicznym (zwanym z angielska hawkers) przenieść się do specjalnie stworzonych stref zwanych hawkers centre, które rozrzucone są po całym mieście. Takie centrum to rodzaj zadaszonego bazaru z mnóstwem stoisk, z których każde oferuje inny repertuar, czasem tylko jedną konkretną potrawę, na która ludzie potrafią przyjeżdżać z drugiego końca miasta i jeszcze stać w kolejce. Ze względu na mieszankę etniczną zamieszkującą to miasto państwo można pod jednym dachem skosztować nie tylko lokalnej kuchni nonya, ale także w stu procentach autentycznej kuchni chińskiej, tajskiej, indonezyjskiej i indyjskiej. Z tego względu do Singapuru ściągają tabuny turystów kulinarnych oraz gwiazdy kulinarnych show w rodzaju Anthonyego Bourdaina, aby doznać tam jedynego w swoim rodzaju szczytowego doświadczenia jedzeniowego. Niestety miejsce to oddalone jest od nas o 12 godzin lotu. Jednak również w Warszawie istniało przez pewien czas takie miejsce, gdzie mieszały się smaki wielu kultur i gdzie

w najlepszej egzotycznej restauracji. Należały do nich na przykład zupa ze ślimaków, zupa z krwi, nadziewane żołądki kurze oraz dania z bardziej klasycznych składników, jednak doprawione tak, że swoim smakiem i zapachem odstraszały mniej odważnych smakoszy. Pośrodku alejki pani z mobilnego stanowiska nalewała chochlą azjatyckie napoje o przedziwnych smakach i neonowych kolorach, z dziwnymi kulkami i galaretkami na dnie, autentyczny poprzednik bubble tea. Jakby tego było mało, oprócz Wietnamczyków karmili tam także przedstawiciele innych nacji: Lankijczycy serwujący kottu roti (posiekane na makaron naleśniki smażone z mięsem, jajkiem i warzywami), Gruzini z

pisałem i pewnie jeszcze napisze, bo co chwila otwierają się jakieś nowe. Brak jednak w tym nagromadzeniu tej specjalnej jakości, która decyduje o tym, że miejsce staje się kultowe. Dominują banalne interesy typu pizza, kebab, knajpa pseudomeksykańska, hamburgerownia, sushi. Co z tego że otworzyła się tam niedawno rosyjsko- gruzińska knajpka z czeburekami i pielmieniami, kiedy są one naprawdę średniej jakości i nie wróżę jej długiego żywota. Trochę ciekawsze jest pod tym względem inne duże skupisko małych knajpek w pawilonach przy Jana Pawła (Pasaż Muranów). Wprawdzie i tam

Marcin Wojtasik

z pozoru ciekawe miejsca okazują się zazwyczaj niewypałami, ale jest tam też jedno, które jest dokładnie tym, o co chodzi. Autentyczne, o wąskiej specjalizacji i bardzo pyszne. La Farine to niewielkie libańskie bistro–piekarnia. Wnętrze jest małe, ale estetycznie urządzone w stylu dobrego bistro w Bejrucie. Obsługa to rodowici Libańczycy w oczekiwaniu na klientów rozgrywający zawzięcie partyjki backgammona, popularnej na Bliskim Wschodzie gry planszowej. Klimat więc jest. Najważniejsze jednak jest jedzenie, które jest doskonałe i którego nie spróbujecie nigdzie indziej. Podstawową atrakcją są libańskie podpłomyki manouche nazywane niekiedy libańską pizzą. Dochodzą one na oczach klientów w dużym, mocno rozpalonym piecu. W najprostszej wersji pokrywa je oliwa zmieszana z zaatarem, mieszanką soli, kwaśnego sumaku, sezamu i tymianku. W bardziej złożonych wersjach pojawia się ser akkawi lub haloumi albo mielona cielęcina w dwóch wersjach kafta be ajin i lahme be ajin . Mi najbardziej zasmakowała ta druga z pietruszką, ale można zamówić placek z obydwiema po połowie. Placek dostaje się pokrojony w ćwiartki w koszyku ze świeżymi warzywami, piklami, w tym wściekle różową rzepą i ostrą papryczką i oliwkami. I jest on pyszny. Cena od 10 do 16 złotych. Jest też libański hummus, duża miska za 15 złotych, a do popicia zimny ajran (lekko słonawy rozwodniony jogurt, niestety gotowy w kubeczkach, a nie własnej roboty), a na deser tahini z sosem daktylowym i libańska herbata. Wiem, że są tacy, którzy tam jeżdżą z drugiego końca miasta. W takich miejscach jest właśnie nadzieja — warto.

La Farine Al. Jana Pawła II 41A (pierwszy lokal w Pasażu Muranowskim, idąc od strony al. Solidarności)

Wakacyjne premiery Sierpień to ostatni miesiąc wakacji, ale dla kinomaniaków to czas znakomitych filmowych premier. Prezentujemy największe hity, które można oglądać w kinie Atlantic! Miłośnicy filmów fantasty już od dłuższego czasu oczekują na amerykańską superprodukcję zatytułowaną „Dary Anioła: Miasto kości”. Świat po raz kolejny trzeba będzie chronić przed atakami

DA demonów, a zajmie się tym między innymi Jamie Campbell Bower, znany widzom z serii „Zmierzch”. Premiera 16 sierpnia w kinie Atlantic. Ale to dopiero początek ciekawych nowości. Widzowie mogą liczyć na znakomitą komedię z Jennifer Anniston zatytułowaną „Millerowie”, a także najnowszy film Woddy`ego Allena zatytułowany „Blue Jasmine”. Kroi się

również wielka gratka dla miłośników technologii — film „jOBS”, a więc porywająca biografia wielkiego Steve`a Jobsa… Serdecznie zapraszamy na sierpniowe seanse!

Wszelkie informacje i szczegóły dotyczące premier znajdą Państwo na stronie www.kinoatlantic.pl.

UWAGA! KONKURS Dwie osoby, które jako pierwsze odpowiedzą na zadanie konkursowe otrzymają podwójne bilety na dowolny wybrany seans w Kinie Atlantic.

www.czymogepomoc.pl

Pytanie konkursowe brzmi: premiera jakiej „potwornej” kreskówki miała miejsce w lipcu w kinie Atlantic? Odpowiedzi przesyłajcie na adres e-mail: redakcja@gazetanachmielnej.pl

STRONA

5


NUMER 32 / SIERPIEŃ 2013

ZDROWIE:

Serce latem Wakacje to wspaniały czas relaksu i odpoczynku w rodzinnym gronie. Słońce, świeże powietrze i ogrom zieleni wpływają pozytywnie nie tylko na zdrowie, ale również na samopoczucie wczasowiczów. Należy jednak wiedzieć, że dla niektórych osób, panujące latem warunki pogodowe stanowią zagrożenie zdrowotne. Dotyczy to w szczególności osób cierpiących na choroby układu krążenia. Dlatego w okresie wakacji należy dbać o serce ze zdwojoną siłą. Zagrożeniem dla chorego serca są nie tylko wysokie temperatury, ale również częste wahania ciśnienia. Osoby na co dzień borykające się z dolegliwościami układu krwionośnego powinny więc unikać przebywania w dusznych i zatłoczonych pomieszczeniach. Te bowiem mogą przyczynić się do niedotlenienia i przegrzania organizmu, a w konsekwencji nawet do zawału serca. Aby uchronić się przed odwonieniem należy pamiętać o osłanianiu głowy przed promieniowaniem słonecznym. Warto też zrezyg-

nować z picia kawy, alkoholu i napojów gazowanych. Najlepiej zastąpić je zwykłą wodą.

Dla układu krwionośnego niezwykle cenne są maliny, truskawki, rzodkiewki i pomidory. Osoby cierpiące na choroby serca nie powinny przebywać na dworze w godzinach południowych, gdy działanie promieni słonecznych jest najsilniejsze. Najkorzystniej będzie, jeśli postawią na aktywność poranną oraz wieczorną. Może to być spacer, wycieczka rowerowa lub wyjście na basen. Ważne, by nie prze-

forsować organizmu — wysiłek powinien być umiarkowany. Taki trening pomoże obniżyć ciśnienie krwi oraz podnieść poziom dobrego cholesterolu. Wszystko to przyczyni się do zminimalizowania ryzyka wystąpienia powikłań sercowonaczyniowych. Osoby cierpiące na choroby układu krążenia powinny zadbać nie tylko o odpowiednią dawkę ruchu, ale również o właściwą, zdrową dla serca dietę. Latem to zadanie jest ułatwione, bowiem bazary wręcz uginają się pod ciężarem rozmaitych warzyw i owoców. Dla układu krwionośnego niezwykle cenne są: maliny, truskawki, rzodkiewki i pomidory. Nie należy żałować sobie również pełnoziarnistego pieczywa i masła z dodatkiem roślinnych steroli. Dzięki temu zapewnimy sercu odpowiednią dawkę witaminy C, B oraz zdrowych, nienasyconych tłuszczów.

17 sierpnia — 1 września Wydarzenie kulturalne „ArtPark – strefa artystyczna” to cykl codziennych spotkań publiczności z kulturą i sztuką w parku znajdującym się w centrum miasta, w pobliżu placu Trzech Krzyży (Park im. Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego). To projekt letniej plenerowej sceny Domu Kultury Śródmieście w Warszawie, który ma już swoją kilkuletnią tradycję.

6

STRONA

CMP Chmielna, ul. Chmielna 14 CMP Piaseczno, ul. Puławska 49 CMP Białołęka, ul. Berensona 11 CMP Ochota, ul. Grójecka 132 CMP Ursynów, ul. Ciszewskiego 15 CMP Mariańska, ul. Mariańska 1 oraz CMP Wola, ul. Jana Kazimierza 64

A wszystko to z pewnością wyjdzie naszemu sercu na zdrowie!

ArtPark 2013 Dni Śródmieścia 2013

Zachęcamy do korzystania ze wszystkich placówek Centrum Medycznego CMP:

Dom Kultury Śródmieście ArtPark to liczne wydarzenia kulturalne, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych:

koncerty, spektakle poniedziałki – soboty, 18.00, zabawy taneczne przy muzyce na żywo niedziele, 18.00, Poranki Familijne niedziele, 11.00.

ArtPark rozpocznie się 17 sierpnia i potrwa do 1 września. W programie:

Sentido del Tango (17 VIII), Teatr Wielkie Koło im. Jacka Łabacza (18 VIII), Do tańca gra… zespół Roni Band (18 VIII), piosenki Anny German wykona Krystyna Sulżycka (19 VIII), Paula Kinaszewska w projekcie „Maryna C.” (20 VIII), Fortuna Quartet &Unique (21 VIII), Czerwony Tulipan (22 VIII), „Brasil vs Cuba czyli wielka latynoska fiesta” (23 VIII), Jakub Wocial w koncercie „Broadway Street — The Show” (24 VIII), Walny Teatr (25 VIII), Do tańca gra… zespół Cztery Kiery (25 VIII), Grupa Artystyczna Szczęśliwa 60-tka (26 VIII), Triodeon (27 VIII), „Cybulski Show” (28 VIII), Fabryka (29 VIII), Voice Band & Sonia Bohosiewicz (30 VIII). A na

zakończenie Teatr Akt „Płonące laski 4” (1 IX, 21.00) 31 sierpnia i 1 września odbędą się Dni Śródmieścia współorganizowane przez Urząd Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy. Będą miały formę prezentacji działających na terenie Śródmieścia instytucji kultury oraz organizacji pozarządowych aktywnych szczególnie w dziedzinie kultury lub reprezentujących społeczności lokalne.

Na wszystkie wydarzenia wstęp wolny.

Makieta i skład: www.minuta8.pl


Czytelnia

RECENCJA KSIĄŻKOWA

O starości bez przesady Starość nie musi być ani smutna, ani gorzka. Może być zwariowana, szalona, może stać się tym momentem w życiu, kiedy w końcu jesteśmy całkowicie wolni i niezależni… Wtedy należy udać się w niezapomnianą podróż, której nie będą przeszkadzały bóle krzyża i problemy ze stawami. Właśnie taką wizję przedstawia nam Anna Helena Kubiak w swojej debiutanckiej powieści „Spokojnie, to nie inwazja”. W czasie, kiedy polski rynek zalany jest falą romansów, thrillerów i kryminałów nie tak łatwo o dobrze napisaną książkę przygodową, której akcja rozgrywa się w kosmosie! Pisarka, która debiutuje na polskim rynki tak nietuzinkową pozycją, oferuje czytelnikowi nie tylko dobrą zabawę, ale również mnóstwo poczucia humoru i sprawnie poprowadzoną akcję. Atutem powieści jest jednak nie tylko warstwa przygodowa, ale przede wszystkim główne bohaterki. Babcie, jakich ze świecą szukać. Emerytki, które postanawiają uciec z domu spokojnej starości położonego na pewnej odległej plancie i odwiedzić inne miejsca w galaktyce, które zamieszkiwały wcześniej. Brak statku

ksiazkizbojeckie.blox.pl ruchomego chodnika. Najwięcej uciechy sprawiły im korytarze, na których nie włączało się światło. Piszczały wówczas co sił w płucach, łapiąc się jedna drugiej, jakby znalazły się nagle w wesołym miasteczku”.

kosmicznego, który umożliwia podróż nie stanowi przeszkody — przecież zawsze można go ukraść! Już ten wstęp powinien przekonać czytelnika, że akcja książki jest szalona i równie sympatyczna, co wiekowe bohaterki. Ich prosta radość życia może stać się przykładem, przejawiającym się w wielu fragmentach książki: „(…) staruszki były już w połowie drogi, wykrzykując radośnie na zakrętach i domagając się zwiększenia prędkości

Miłośnicy książek przygodowych, statków kosmicznych i akcji rozgrywających się w galaktyce mogą już zacierać ręce na porcję naprawdę niezłej literatury. Kosmos w powieści Kubiak jawi się jako wielkie, wesołe miasteczko. Jest barwny, ciekawy, pociągający. Nie jest wcale obcy, przyjmuje gości raczej

Warszawska Karta Seniora

Stowarzyszenie „ Mo ż esz wi ę cej ” poszukuje partnerów chętnych do wzięcia udziału w programie. Jeżeli posiadasz ofertę skierowaną do Seniorów, jeżeli jesteś w stanie zaoferować rabaty, zniżki,

www.czymogepomoc.pl

życzliwie. I chociaż każda chwila w nim spędzona jest przygodą, to jednak autorka zawiera w swojej książce sporo refleksji na temat współczesnego świata, wartości i uczuć. Wiadomo, starość to również mądrość, którą warto cenić… Miłośnicy książek przygodowych, statków kosmicznych i akcji rozgrywających się w galaktyce mogą już zacierać ręce na porcję naprawdę niezłej literatury. Zarówno dorośli, jak i młodzież znajdą w tej bogatej książce coś dla siebie. Jedno jest pewne: siedem staruszek pełnych życia i energii nie pozwoli, by wiało nudą. To po prostu kosmiczna zabawa!

Autorka zawiera w swojej książce sporo refleksji na temat współczesnego świata, wartości i uczuć. Stowarzyszenie „Możesz więcej” dowiskach senioralnych oraz na stronach internetowych, w mediach i materiałach promocyjnych. Bliższe informacje uzyskają Państwo u koordynatora programu — Artura Grabowskiego, tel. 691 228 692 e–mail: a.grabowski@stpg.waw.pl. Na wzór Wrocławia w innych miastach również zaczęto wprowadzać podobne Karty, Przykładem mogą być: Tychy, Szczecin, Gdańsk, Szczecinek, Sochaczew, Poznań, Kołobrzeg i Kluczbork.

Warszawska Karta Seniora to innowacyjny program Stowarzyszenia „Możesz więcej”, wzorującego się na inicjatywie Wrocławskiego Centrum Seniora, skierowany do osób powyżej 60 roku życia mieszkających w Warszawie. Dzięki uczestnictwu w programie Warszawskiej Karty Seniora, Seniorzy będą mogli korzystać z promocji i ofert przygotowanych przez firmy i instytucje specjalnie z myślą o nich. Każdy mieszkaniec miasta, który ukończył 60 lat, będzie mógł przystąpić do programu poprzez zarejestrowanie się w systemie WKS. Imiennie wystawiane karty nie będą mogły być przekazywane innym osobom, a korzystać z przygotowanych ofert będzie można po okazaniu dowodu osobistego.

Każdy mieszkaniec Warszawy, który ukończył 60 lat, może przystąpić do programu

Danuta Awolusi

darmowe wejścia, jeżeli chcesz stworzyć wizerunek firmy przyjaznej Seniorom — zgłoś się do nas!

Masz 60 lat i więcej? W Warszawie możesz więcej! Warszawscy seniorzy będą mogli korzystać z atrakcyjnych ofertach i rabatów w ramach programu ,,Warszawska Karta Seniora". Warto wspomnieć, że Karta jest bezpłatna, a jedynym warunkiem jaki musi spełniać uczestnik jest ukończony 60 rok ż ycia. Osoby, które jeszcze nie przy łą czy ł y si ę do programu infor-

mujemy, iż Warszawską Kartę Seniora można uzyskać po wypełnieniu deklaracji która można pobrać ze strony www.mozeszwiecej.waw.pl oraz po uprzednim telefonie do Stowarzyszenia także za pośrednictwem poczty tradycyjnej. Na naszej stronie na bieżąco zamieszczamy nowe propozycje Partnerów projektu. Firmy i Instytucje, które świadczą usługi dla grupy 60+ gorąco zapraszamy do przyłączenia się do wspólnych pro senioralnych działań. Warunkiem przystąpienia do programu jest wyrażenie woli współpracy na rzecz seniorów i przedstawienie oferty z atrakcyjnymi dla seniorów zniżkami i promo cjami. W zamian za udzielenie rabatów gwarantujemy bezpłatna promocję w śro-

Dzięki uczestnictwu w programie Warszawskiej Karty Seniora, Seniorzy mogą korzystać z promocji i ofert przygotowanych przez firmy i instytucje specjalnie z myślą o nich.

STRONA

7


NUMER 32 / SIERPIEŃ 2013

WARSZAWSKI FOTOBLOG

Wystawa Marka Szymczakowskiego prezentowana w Galerii Jabłkowskich w Warszawie obejmuje 22 nocne zdjęcia, wykonane w różnych miastach Polski przy użyciu obiektywu typu Fish. Ten autorski projekt promocji polskich miast jest pierwszym i jedynym takim projektem prezentowanym w Polsce.

Gdy już miasta śpią Już w październiku kolejna wystawa zdjęć Marka Szymczakowskiego i Kacpra Bartczaka prezentująca zdjęcia nocne Warszawy, Budapesztu, Pragi, Wiednia i Bratysławy. Marek Szymczakowski „Gdy już miasta śpią”

Marek Szymczakowski, ur. 1984 roku fotografią zajmuje się od wielu lat, a od 2010 roku ze szczególnym zamiłowaniem do fotografii architektury i fotografii nocnej. Jego prace prezentowane były między innymi w Oranżerii Pałacu w Wilanowie oraz w Galerii Open w Warszawie, Gdyni i Wrocławiu. Autor jest założycielem Klubu Miłośników Fotografii Nocnej i szkoleniowcem firmy Good-Photo lidera w branży szkoleń fotograficznych, mającej na swoim koncie przeszło 4,5 tys. przeszkolonych osób w całej Polsce. Poza fotografią nocną zajmuje się fotografią architektury oraz tworzeniem filmów promujących miasta, regiony, firmy oraz ludzi.

fot. Marek Szymczakowski

Wystawę można oglądać od 1 sierpnia do 31 września 2013 roku Galeria Jabłkowskich ul. Chmielna 21 Jeśli chcesz zobaczyć inne projekty autora — wejdź na www.good-photo.pl Zapraszamy również na autorskie szkolenia fotografii nocnej.

fot. Marek Szymczakowski

Tropem podglądacza

FELIETON ULI RYCIAK

REDAKCJA: Adres redakcji: 00-021 Warszawa,

Miłość w czasach zegarków

ul. Chmielna 21 lok. 22B,

Nawet najbardziej zdyscyplinowane miasto w tropikalnych temperaturach wygląda jak zapomniany amfiteatr, gdzie aktor rozpręża się w roli a publika drzemie. Człowiek, dowolnego typu, zapada w letarg, udaje przed sobą, że niczego nie musi i na nic nie czeka. Łudzi się, że czas nie istnieje. Być może to lato jest ostatnią sceną dla bezczasowości wszelkiej maści leniwców, bujaczy w obłokach, ale i takich, ot po prostu, użytkowników osobistej inteligencji, która przypomina właścicielom o ulotności wszystkiego. Wygląda na to, że niefrasobliwość wobec czasu zostanie pogrzebana, bo właśnie wchodzimy w dekadę inteligentnego odmierzania chwil za pomocą inteligentnych zegarków. A te, zbyt są atrakcyjne, by śmiertelnik chciał nimi wzgardzić. Przyrządy do pomiaru czasu, pozwolą nam jednym kliknięciem sprawdzić, co wypełnia nam czas lub go warunkuje.

Redaktor naczelna: Marta Jabłkowska, Promocja/reklama: Aneta Grzegrzółka 500 662 391,

Koordynator www: Damian Woźniak, Wydawca: Fundacja CMP — Czy mogę pomóc?,

ISSN 2083-2524, Nakład: 5000 egz.

Dzięki inteligentnym zegarkom poznamy pogodę na najblizszą godzinę lub przyszły tydzień, plan miasta, do którego przybywamy. Przeczytamy refleksje nad ciastkiem fejsbukowego frienda, zmienimy muzę na playliście, sprawdzimy swój nowy rekord w porannym dżogingu. Dowiemy się, kto do nas dzwonił, czego chciał, co nam oferuje. Połączymy się z naszą komórką, tabletem, laptopem. Dzięki smartwatchom poznamy wszystko, czego nam trzeba. No może poza tym… że nie dowiemy się, czy czas, który spędziliśmy tu był bardziej wartościowy niż ten, który mogliśmy spędzić gdzie indziej. Nie dowiemy się również, czy właściciel inteligentnego zegarka, na widok którego mocniej wali nam serce, jest równie inteligentny jak jego zegarek. Istnieje ryzyko, że inteligentny odmierzacz naszych godzin stanie się kolejnym wykradaczem naszych chwil. Dlatego leńmy się wspólnie w gorączce sierpniowych godzin, zanim przyjdzie nam odpoczywać z naszym osobistym inteligentnym sekundnikiem… w samotności.

Ula Ryciak Pisarka i scenarzystka. Autorka dwóch powieści (Taniec ptaka, 2006, Clitoris erectus, 2004) oraz wielu

8

STRONA

opowiadań i tekstów podróżniczych, publikowanych m.in. w Gazecie Wyborczej, w licznych miesięcznikach kulturalnych i portalach internetowych. Realizuje kampanie społeczne, tworzy akcje interaktywne oraz instalacje przestrzenne.

Urodziła się w Warszawie, ale odczuwa przynależność do różnych miejsc na Ziemi.

www.ularyciak.bloog.pl

Projekt współfinansowany przez Miasto Stołeczne Warszawę Dzielnicę Śródmieście

Makieta i skład: www.minuta8.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.