4 minute read

Wędrówka nad rzekę Piedrę

Roksana Kuszpit (1aLO)

„Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam” jest jedną z najlepszych książek Paula Coelho. Książka w Polsce ukazała się w 1997 roku. W wielu krajach bije rekordy popularności. Dzieła Paula Coelho zostały przetłumaczone na ponad trzydzieści języków. Coelho jest znany, jako pisarz piszący z wiarą. W każdej z jego pozycji wydawniczych odnajdziemy Boga i cytaty z Ewangelii. Powieść tę przeczytałam po raz pierwszy, będąc w ósmej klasie szkoły podstawowej. Siedziałam i płakałam wraz z główną bohaterką. W książce znalazłam odpowiedzi, drogowskazy, które umożliwiły mi wyciągniecie z niej to co dla mnie było istotne. To jest właśnie magia jego dzieł! Każdy po lekturze i przemyśleniach może odnaleźć w samej treści kawałek swojego życia. Jeśli o miłości napisano już wiele, to ta pozycja jest dla mnie jednym z najlepszych przykładów siły uczucia. Wszystko zaczyna się od krótkiego wstępu, który ma wprowadzić nas w klimat powieści. Akcja ma ukazać nam siłę prawdziwego Agape, ale też piękno kobiecego wcielenia Boga. Historia przedstawiona w „Na margem do Rio Piedra eu sentei e chorei” przenosi nas w inny, duchowy wymiar życia. Czy istnieje przyjaźń pomiędzy mężczyzną i kobietą? -- odpowiedź możemy znaleźć na kartach powieści. Pisarz zabiera nas w podróż po labiryncie, pełnym niedomówień i pułapek. Odsłaniając kolejne stronice stajemy się świadkami historii dwojga młodych ludzi: przyjaciół z dzieciństwa. Po przeczytaniu kilku stron możemy dowiedzieć się, że razem z tajemniczym przyjacielem, wychowywali się w tym samym miasteczku – Soria. Spotykają się po latach, by skonfrontować wyobrażenia o sobie powstałe dzięki prowadzonej korespondencji. Pilarto młoda, mieszkająca na stałe w Saragossie, kobieta, która ma spokojne i ustabilizowane życie. On natomiast odnalazł swoje powołanie w służbie Bogu. Konferencja, która odbywa się w Madrycie na nowo krzyżuje ich drogi. Uczucia na nowo ożywają, wywołując burzę w głowach bohaterów. Kobieta cierpi, ponieważ jej ukochany wybrał służbę Bogu. On natomiast miota się między miłością duchową, a budzącym się pożądaniem. „Cierpimy, bo czujemy, że dajemy więcej, niż otrzymujemy w zamian. Cierpimy, bo nasza miłość nie jest doceniana. Cierpimy, bo nie udaje się nam narzucić naszych reguł gry. Ale cierpimy przecież daremnie, bo już

Advertisement

w samej miłości, tkwi ziarno naszego rozkwitu”. Wszystkie rozterki i narastające znaki zapytania doprowadzają do ich wspólnej podróży do Bilbao. Pilar porzuca dotychczasowe, bezbarwne życie i wyrusza w nieznane. Początkowo ich rozmowy, wymiana przemyśleń wyglądają tragicznie. Wszystko zmienia się diametralnie za sprawą medalionu, który dziewczyna zgubiła dawno temu, a który on znalazł. Przez wszystkie lata rozłąki miał nadzieję, że kiedyś się zobaczą. Ufał, że będzie mógł spojrzeć jej w oczy i powiedzieć to, czego nie zdążył kilka lat wcześniej. Kobieta jest zaskoczona wyznaniem swojego przyjaciela. Nie wie, co ma z tym począć. Uświadamia sobie, że nie kocha go tak, jak on ją. Zaczyna wątpić, czy w ogóle go kocha. Podczas kolejnego etapu podróży, jakim jest Francja, dziewczyna odkrywa w sobie dwiekobiety. Pilar pragnącą miłości, i Pilar bojącą się przeznaczenia. Podczas rozmów i przemyśleń, zakrapianych winem, dziewczyna chce zabić w sobie tę inną, gorszą stronę siebie. Przesiadując nad brzegiem tytułowej rzeki płacze i ostatecznie wyrzuca z siebie strach przed uczuciem. Chce pewnie kroczyć ścieżkami przeznaczenia. Teraz wie, że czasami wystarczy po prostu zachłysnąć się tym doznaniem, by kochać i być kochaną. „A w miłości nie ma żadnych reguł. Choćbyśmy trzymali się wiernie podręczników, sprawowali nadzór nad sercem, postępowali zgodnie z góry ustalonym planem – to nie zda się na nic. O wszystkim bowiem decyduje serce i ono ustanawia prawa.” Chcąc ostatecznie wylać z siebie wszystkie emocje kobieta zaczyna spisywać historię swojej miłości bez happy endu. Wtedy właśnie los po raz kolejny spłatał jej psikusa. Miłość stanęła w klasztornych progach. Tam ukryła się, by odnaleźć samą siebie. Kiedy wszystko zostało wyjaśnione mogła ponownie iść nad brzeg rzeki Piedry, by tym razem zacząć się śmiać. „Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość?” Książka ta znajduje się na mojej półce obok reszty powieści Paula Coleho. Sięgam po nią wielokrotnie. Ogrom przemyśleń zawartych na zaledwie dwustu dziewiętnastu stronach zachwyca mnie. Nie jest to typowa historią miłosna. To pewnego rodzaju przewodnik duchowy. Czy warto po nią sięgnąć? Oczywiście, że tak!

Paul Coehlo, Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam, przeł. Basia Sępień, Andrzej Kowalski, Warszawa 2003: Wieża Babel.

This article is from: