Św. Ojciec Pio i życie pozagrobowe - ks. Marcello Stanzione

Page 1


MARCELLO STANZIONE

Św. Ojciec PIO

i życie pozagrobowe

Marcello Stanzione

ŚW. Ojciec Pio

I ŻYCIE POZAGROBOWE

WYDAWNICTWO AA KRAKÓW

Tytuł oryginału: San Pio da Pietrelcina e l’aldilà Tłumaczenie: Anna Więckowska

Redakcja i korekta: Wydawnictwo AA

Skład i łamanie, projekt okładki: Wydawnictwo AA

Copyright © 2018 by Edizioni Segno, Feletto Umberto – Tavagnacco (UD)

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo AA, Kraków 2025

ISBN 978-83-8340-106-5

Wydawnictwo AA s.c. ul. Ciepłownicza 29, 31-574 Kraków tel.: 12 345 42 00, 695 994 193

e-mail: klub@religijna.pl www.religijna.pl

WPROWADZENIE

W pięćdziesiątą rocznicę śmierci i setną rocznicę stygmatyzacji św. Ojca Pio

Jest taki cyniczny dowcip szpitalny: „Pacjent jeszcze żyje tylko dlatego, że zapomnieliśmy mu powiedzieć, że umarł”.

Dokładnie to przychodzi na myśl, kiedy czyta się setki stron dokumentacji medycznej Matteo Pio Colella, 7-letniego chłopca pilnie hospitalizowanego z powodu podejrzenia zakażenia meningokokowego, które w ciągu kilku godzin stało się niewydolnością wielonarządową, z zespołem ostrej niewydolności oddechowej. Urodzony i zamieszkały w San Giovanni Rotondo, krainie apostolatu Ojca Pio z Pietrelciny, Matteo Pio uczęszczał do drugiej klasy szkoły „Francesco Forgione” (świeckie imię kapucyna). Około 9 rano 20 stycznia 2000 roku, jak zeznała nauczycielka Concetta Centra, dziecko „zaczęło mieć dreszcze; poprosiłam, aby opowiedział, co czuje, ale miał trudności z podniesieniem głowy”. Wkrótce potem jego ojciec, Antonio Colella, urolog w szpitalu „Casa Sollievo della Sofferenza” w San Giovanni Rotondo, przyjechał po niego do szkoły. Został w domu z nim i jego młodszym bratem Alessandro przez całe popołudnie.

Chociaż gorączka utrzymywała się na wysokim poziomie, sytuacja wydawała się być pod kontrolą, co potwierdził około 19.30 pediatra Michele Pellegrino. Aby zachować skrupulatność, przypominając sobie wcześniejsze podobne przypadki, pediatra zalecił okresowe sprawdzanie stanu skóry dziecka, aby móc wykryć jakiekolwiek oznaki zakażenia meningokokami. Około 20.30, wracając z pracy, matka Maria Lucia Ippolito weszła do pokoju dziecięcego – i wtedy wydarzenia zaczęły przyspieszać: „Znalazłam Matteo z oczami zagubionymi w pustce i nierozpoznającego mnie na wezwanie. Podchodzę do niego, aby pocałować go w szyję, a opuszczając kołnierz piżamy, uświadamiam sobie, że na szyi ma duże fioletowe plamy”.

Lekarze z izby przyjęć „Casa Sollievo” rozebrali chłopca, aby go zbadać. Tak stwierdził jego ojciec podczas diecezjalnego dochodzenia w sprawie cudu: „Zdałem sobie sprawę z tragedii, która działa się na moich oczach”. Wybroczyny, krwotoczne plamy, które na ogół sygnalizują kruchość naczyń włosowatych z powodu choroby zakaźnej, pojawiły się niezwykle szybko. Matka, również ekspert w dziedzinie medycyny, dodała: „Jestem coraz bardziej świadoma nieodwracalności tragedii, która ma miejsce. Tracę syna i nic nie mogę zrobić, nic nie można zrobić”.

Na podstawie badania płynu pobranego przez nakłucie lędźwiowe, wyłania się wyraźna diagnoza: „Neisseria meningitidis beta – ujemna laktamaza”. Badania laboratoryjne wykazały niezwykle niepokojącą sytuację: gorączka powyżej 40 stopni, tachykardia (120 uderzeń na minutę), hipoglikemia, niedobór płytek krwi, nadmiar bilirubiny i kreatyniny. Wszystko wskazywało na ciężkie zapalenie opon mózgowych, które rozwinęło się w ciągu zaledwie dwunastu godzin. Matteo został przyjęty na

oddział intensywnej terapii i w nocy jego stan, pomimo intensywnego leczenia, dramatycznie się pogorszył. O godzinie 10 rano 21 stycznia wystąpił obrzęk płuc. W ciągu godziny pogorszenie funkcji życiowych osiągnęło taki punkt, że doktor Paolo

De Gaudio poddał się, uznając za „złą rzecz kontynuowanie prób resuscytacji”: rozszerzenie źrenic w obu oczach, nasycenie krwi tlenem osiągnęło szczyt 18%, serce biło tylko 23 razy na minutę i nie można już było wykryć ciśnienia krwi. Pod koniec tych niespokojnych minut, zrekonstruowanych przez pielęgniarkę Angelę

Marię Frattaruolo, „dr Del Gaudio powiedział: «Nic więcej nie da się zrobić, dziecko nie wyzdrowieje». Zdjął rękawiczki, umył ręce, stanął obok dziecka i patrzył na chłopca bezradnie”. Pielęgniarka

Angela Maria Frattaruolo zwierzyła się: „Przeraziła mnie myśl o konieczności umycia zwłok dziecka przed przeniesieniem ich do kostnicy”.

Z klinicznego punktu widzenia dziewięć organów uległo uszkodzeniu: układ nerwowy, wątroba, krew i krzepnięcie, skóra, układ sercowo-naczyniowy, oddechowy, żołądkowo-jelitowy, hormonalny i moczowy. „Całkiem naturalne było postawienie hipotezy, że warunki te zdeterminowałyby albo śmierć, albo, w najlepszym razie, nieodwracalne uszkodzenie narządów”, argumentował nefrolog Pietro Gerardo Violi, wyszczególniając, że „międzynarodowa literatura, oceniająca śmiertelność niewydolności wielonarządowej, zatrzymuje się na studiach przypadków w odniesieniu do pięciu narządów, ponieważ przy niewydolności szóstego narządu przeżycie jakiegokolwiek pacjenta nigdy nie zostało opisane, właśnie dlatego, że śmiertelność wynosi sto procent”. Jednak w obliczu bezsilności lekarzy interweniowało wstawiennictwo Ojca Pio i moc łaski Bożej. Świadczą o tym słowa

skierowane do rodziców dziecka przez ojca Modestino, uważanego przez czcicieli Ojca Pio za strażnika jego duchowego dziedzictwa: „Miejcie wiarę, nie buntujcie się przeciwko woli Bożej. Powiedziałem Ojcu Pio: módl się za Matteo, niech to będzie cud twojego uświęcenia. Potrzebujesz cudu, aby zostać świętym, pomóż Matteo. Idź z nim do ołtarza”.

Wieczorem, 21 marca, mama Matteo, Maria Łucja wróciła ze szpitala do domu: „Miałam siłę tylko do tego”, powiedziała, „by usiąść na łóżku i otworzyć na chybił trafił, jak zawsze, jeden z listów Ojca Pio. Natknęłam się na jego list do Raffaeliny Cerase, w którym pisał o swojej siostrze Giovinie: «Została wyrwana z paszczy śmierci, będąc już prawie skazana na to, by dołączyć do swoich zmarłych rodziców. Tylko liczne modlitwy wstrzymały wykonanie wyroku». Zinterpretowałam ten fragment tekstu jako znak nadziei, którą dawał mi Ojciec Pio”.

Przez wiele dni Maria Łucja Ippolito modliła się w sanktuarium, przy grobie zakonnika i w jego celi zakonnej, otwartej specjalnie dla niej przez ojca opiekuna zakonnika. Tak napisała w swoim pamiętniku: „Weszłam do celi zakonnej Ojca Pio w dniu mojego ślubu, aby poprosić jego ogromne serce o ochronę i błogosławieństwo dla nowej, rodzącej się rodziny. Teraz proszę Go, aby jej nie zniszczono, aby nasze pokorne modlitwy i nasz płacz zaniósł do Pana naszego Wszechmogącego, prosząc Go, aby nie zabierał mojego syna, mojego anioła”.

I nagle dostąpiła wizji: „Modląc się z twarzą przyciśniętą do zimnego granitu, z zamkniętymi oczami, widzę zakonnika z brodą, który zbliża się do łóżka mojego syna i obiema rękami nagle podnosi małe, sztywne ciało dziecka, aby postawić je na nogi. To trwało dosłownie chwilę! Otwieram i zamykam oczy

w nadziei, że zobaczę, jak ta scena będzie kontynuowana. Ale mój umysł nie może już odtworzyć obrazów, widzi tylko ciemność, moje serce zaczyna bić szybko. Zdaję sobie sprawę, że tym zakonnikiem jest Ojciec Pio i że być może, kiedy stałam tuż przy łóżku mojego syna, rzucona na pastwę losu jako matka, on chciał mi poprostu powiedzieć: «Ja pomogę Matteo wstać»”.

Niemal na potwierdzenie tego, kiedy mały chłopiec wybudził się ze śpiączki, powiedział matce, że widział siebie z daleka, w łóżku, przez okrągły otwór: „Byłem blisko urządzenia szpitalnego do ratowania życia” – opowiadał chłopiec – „a starzec z białą brodą i długim brązowym habitem podał mi prawą rękę i powiedział: «Matteo, nie martw się, wkrótce zostaniesz uzdrowiony», i uśmiechnął się do mnie. Po drugiej stronie widziałem trzech aniołów, którzy mieli skrzydła, jeden biały z żółtymi skrzydłami, dwa czerwone z białymi skrzydłami: nie widziałem ich twarzy, ponieważ były bardzo jasne”.

Mama chłopca, Maria Lucia, opisała swoją reakcję: „Zrozumiałam, że Matteo musiał widzieć kogoś wyjątkowego i wyobrażałam sobie kogo, ale nie miałam odwagi w to uwierzyć. Wziełam więc mały obrazek Ojca Pio, który Matteo trzymał w rękach (nigdy wcześniej go nie widział) i położyłam przed nim, nie wypowiadając ani słowa. Przyglądał się obrazkowi uważnie przez chwilę, a potem, z oczami rozbłysłymi nieoczekiwaną radością, powiedział mi: «To on mamo, to on: to Ojciec Pio był obok mnie»”.

Tymczasem 21 stycznia 2000 roku o godzinie 11:00, dr Del Gaudio zmienił swoje zdanie na prośbę dr Rosy Salvatore, która zachęcała go do podjęcia ostatniej próby ratowania chłopca. Matteo wstrzyknięto do żyły pięć fiolek adrenaliny, dawkę, która

zwykle nie jest podawana nawet osobie dorosłej, i stopniowo u dziecka pojawiły się pewne oznaki powrotu do zdrowia. Ale, jak udokumentowano w zapisie starannych badań przeprowadzonych przez profesora Violi, terapia zastosowana podczas całej hospitalizacji w szpitalu, w tym ta niezwykła dawka adrenaliny „mogła działać na etiologię zapalenia opon mózgowych i innej patologii obecnej u pacjenta, ale nie mogła w żaden sposób zatrzymać procesu, który został wywołany”.

W ciągu kilku dni stan Matteo Pio wykazywał stałe oznaki poprawy, zaskakując lekarzy, którzy wcześniej postawili niepomylśną diagnozę. Badania kliniczne wykazały, że przedłużające się zatrzymanie krążenia i ostry obrzęk płuc nie spowodowały trwałego uszczerbku na zdrowiu, wbrew wszelkim przewidywaniom. 6 lutego, na prośbę dziecka, pozwolono mu oglądać telewizję, a nawet przynieść do szpitala swoją ulubioną elektroniczną zabawkę. Można powiedzieć, że Matteo Pio był pierwszym pacjentem na świecie, który grał na Playstation na oddziale resuscytacji, a nawet rzucał wyzwanie lekarzom, by rywalizowali z nim w grach zręcznościowych. Dlatego, jak stwierdzili lekarze, możemy mówić o podwójnym cudownym uzdrowieniu: pierwsze z nich dotyczy śmierci, której spodziewano się dwadzieścia cztery godziny po ataku choroby; drugi dotyczył każdego z dziewięciu uszkodzonych wewnętrznych organów. 25 lutego Matteo, po nieco ponad miesiącu pobytu w szpitalu, został wypisany, a po kolejnym miesiącu terapii rehabilitacyjnej był w stanie wrócić do szkoły. Jego nauczycielka, pani Centra, odnalazła pracę domową napisaną przed świętami Bożego Narodzenia przez Matteo Pio: „O dziwo, w okolicznościach Bożego Narodzenia 1999 roku napisał tylko kilka słów” – powiedziała nauczycielka. „Matteo zwykle

tworzył długie kompozycje pisarskie”. I na tej stronie krótkiego wypracowania, odpowiadając na pytanie: „Czy ty również otrzymujesz prezenty na Boże Narodzenie? Jakie prezenty chciałbyś otrzymać?”, Matteo napisał: „Tak, zawsze otrzymywałem prezenty od świętego Mikołaja. W tym roku chciałbym poznać prawdziwego Jezusa”. Było to jakby zapowiedzią tego, co miało się wydarzyć zaledwie dwadzieścia dni później.

Otrzymał upragniony dar za wstawiennictwem świętego, który być może bardziej niż ktokolwiek inny żył „z” i „w” „Jezusie”. „To już nie ja żyję, ale żyje we mnie Jezus”, powiedział kiedyś święty Ojciec Pio. A Pius XII skomentował to po latach: „Ja reprezentuję Chrystusa, Ojciec Pio żyje Chrystusem”. W 2018 roku przypadła 50. rocznica śmierci Ojca Pio z Pietrelciny, aby go upamiętnić, ks. Marcello Stanzione opisał niektóre mistyczne aspekty życia świętego kapucyna, szczególnie istotne dla jego duchowości, takie jak nabożeństwo do dusz czyśćcowych i do świętych aniołów Bożych.

Ojciec Pio był gorliwym wspomożycielem dusz cierpiących w czyśćcu, ta książka przedstawia liczne epizody z jego życia dotyczące kontaktów z duszami czyśćcowymi i wsparcia, jakie im o arował swoją modlitwą, podejmowanymi o arami i wyrzeczeniami.

Również aniołowie w sposób nieustanny byli przy nim obecni, niemalże we wszystkich miejscach jego codziennego życia w klasztorze. Opisano tu także niezwykłą relację Ojca Pio z aniołami stróżami osób, które pozostawały z nim w bliskim kontakcie.

Dzięki tak częstym relacjom ze światem pozagrobowym Ojciec Pio otwierał ludziom oczy na inny, pełniejszy wymiar życia, wskazując na to, co nadprzyrodzone, dla wielu z nas tajemnicze i niedostępne, a dla niego tak bliskie i obecne na co dzień. Książka opisuje życie Ojca Pio w kontekście niezwykłych wydarzeń i nadprzyrodzonych relacji, jakie nawiązywał. W sposób szczególny uwzględnienia kwestię jego stygmatów, ukazuje bolesny czas, kiedy posługę Ojca Pio ograniczono restrykcjami, przedstawia też specy kę modlitwy praktykowanej przez Świętego i proponuje modlitwy za jego wstawiennictwem.

Marcello Stanzione urodził się w Salerno 20 marca 1963 roku. Od 1990 roku jest proboszczem kościoła Santa Maria Nova w gminie Campagna. W 2002 roku odnowił działalność Stowarzyszenia Katolickiego Rycerstwa św. Michała Archanioła, którego celem jest szerzenie chrześcijańskiej czci dla aniołów.

ISBN 978-83-8340-106-5

ISBN 978-83-8340-106-5

9 788383 401065

Cena: 29,90 w tym 5% VAT

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.