
7 minute read
Małgorzaty Rozenek-Majdan
Moje wigilie są jak w dzieciństwie
Mówi, że wigilia to jej ulubiony dzień w roku i nie tylko w święta lubi mieć wokół siebie porządek. Człowiek, żyjąc w chaosie, wprowadza go do życia. Dużo łatwiej ogarnąć świat wewnętrzny, kiedy mamy poukładany ten zewnętrzny.
ROZMAWIAŁA MAGDA MACIEJCZYK
Małgorzata Rozenek-Majdan
Każdego dnia budzi się z apetytem na życie, głową pełną energii i pomysłów. Pogodna i uśmiechnięta, ale też zdroworozsądkowa. Małgorzata Rozenek-Majdan opowiada nam o swoich świętach z dzieciństwa i tych całkiem dorosłych. I jak stara się, aby wszystko było perfekcyjnie….
Podobno przygotowania do świąt zaczyna pani dwa miesiące wcześniej?
Zawsze co roku na przełomie października i listopada, z mężem i dziećmi mamy zwyczaj, który nazywam tygodniem dla siebie i domu. Wcześniej zapowiadam osobom, z którymi współpracuję, że w tym terminie biorę wolne i proszę, by nie umawiały żadnych spotkań. Moi chłopcy chodzą do szkoły francuskiej, tam jest inny system wolnych dni. Przez ostatnie dwa tygodnie października nie mają zajęć. Siedzimy wtedy wszyscy razem i robimy świąteczne porządki. Nazywam je sprzątaniem w każdej szufladzie. Porządkujemy dom od góry do dołu, każdy zakamarek. Bardzo to lubię, bo źle odpoczywam w nieuporządkowanym domu. Kiedy wiem, że wszystko jest na swoim miejscu, dopiero wtedy naprawdę potrafię cieszyć się świętami.
Napisała pani na Instagramie: „Jestem świąteczną wariatką”. Jak to się objawia?
Tym, że mam najwięcej stroików na metr kwadratowy w okolicy. Z roku na rok ich jeszcze przybywa. Za każdym razem mam też inny pomysł na dekorację, inny temat przewodni. Udekorowany dom lubię mieć już na mikołajki, ale z reguły udaje mi się to zrobić około 10 grudnia. Dlaczego tak wcześnie? Chcę jak najdłużej czuć ducha świąt, a dekoracje mi w tym pomagają.
Jak wygląda wigilia w państwa domu?
Powiem szczerze: w tym roku będzie bardzo nietypowa. Zamiast 24, będziemy obchodzić ją 14 grudnia, ponieważ następnego dnia wylatujemy z dziećmi do Azji. To będą pierwsze nasze święta poza Polską. Podjęliśmy taką decyzję, gdy okazało się, że moich rodziców i teściów również nie będzie wtedy w domu. To wiek, kiedy moi rodzice mogą jeszcze podróżować i jestem za tym, by go maksy-
Jest prezenterką telewizyjną oraz autorką poradników książkowych. Odcinki programu „Projekt Lady 6”, który prowadzi, można oglądać na kanale TVN 7. NIE TYLKO NA EKRANIE
malnie wykorzystywali. Przez długi czas świat był zamknięty, a teraz się otworzył, a my wszyscy kochamy podróże. Aby jednak nie zabrakło nam tradycji i świątecznego spotkania, przed wyjazdem urządzimy taką wigilię, jak zawsze. Będą wszystkie nasze ulubione potrawy, przystrojona choinka, prezenty. Dotychczas zawsze ten wieczór spędzaliśmy u moich rodziców, potem na pierwszy dzień świąt jechaliśmy do teściów do Szczecina na dwa dni, a trzeciego wszyscy przyjeżdżali do nas. Tegoroczną wigilię będziemy obchodzić z moimi rodzicami i bratem Michałem.
Są tradycje świąteczne, które wyniosła pani z rodzinnego domu i kultywuje w swoim?
Wigilie, jakie dziś przeżywają moje dzieci: Tadeusz, Staś i Henio, są niemal identyczne, jak te które miałam w dzieciństwie. Pod obrusem kładziemy siano. Zaczynamy kolację od przemowy taty i dzielenia się opłatkiem. Słuchamy kolęd. Dopiero na końcu przychodzi czas na prezenty. Nawet choinka wygląda prawie tak samo, jak w domu moich rodziców. Ubieram ją z synami i opowiadam te same historie, których słuchałam od taty. Zawsze mamy żywe drzewko.
Ma pani szczególnie bliskie sercu ozdoby choinkowe?
Tak. Złotego łabędzia z długą, wygiętą szyją i czerwonym dziobem. Tę bombkę moja mama pamięta z choinki u swojej prababci. Potem dostała ją w prezencie od swojego dziadka. Zawsze zawieszam ją z drżącym sercem – boję się, czy to nie będzie ten rok, kiedy się stłucze.
Ludzie pewnie podejrzewają, że na wigilię zamawia pani gotowe dania z najdroższej restauracji w Warszawie
Nic z tego! Tu też jesteśmy bardzo tradycyjni. Mój tata osobiście przygotowuje karpia w galarecie. Korzysta z bardzo starego przepisu mojej babci, która z kolei dostała go od swojej babci. Na stole co roku pojawia się zupa grzybowa z borowików zbieranych przez moje dzieci w lesie. Gotujemy ją tylko raz do roku, żeby nie traciła świątecznego charakteru. Tradycyjnie przed wigilią mama kroi warzywa na sałatkę jarzynową. Najlepszą na świecie, prawdziwy smak mojego dzieciństwa.

Wszyscy podziwiamy pani nienaganną figurę, czy święta to czas wyrzeczeń?
Staram się skosztować wszystkiego. Czasem trochę folguję. Ale tylko w święta. Na co dzień zdrowe odżywianie jest dla mnie bardzo ważne. W moim domu nie jemy mięsa, cukru i nie pijemy alkoholu. Czasem odstępujemy od tych reguł, ale co do zasady w naszym typowym menu unikamy tych produktów. Uważam, że pewne pokarmy sprawiają, że organizm niepotrzebnie się nadweręża w trakcie trawienia, a potem dłużej się regeneruje. Ale nie ukrywam, że ostatnio na planie programu Projekt Lady zdarzało mi się zjeść wafelka w czekoladzie, bo niestety nic nie daje tak energetycznego kopa, jak słodycze. Zaraz po zakończeniu pracy nad programem zaczęłam swój coroczny dwutygodniowy post oczyszczający owocowo-warzywny. Było mi to absolutnie potrzebne! Robię go od czterech lat. Zawsze jesienią, bo to idealny moment. Oprócz owoców, na straganach mamy do wyboru dużo niezwykle korzystnych dla naszego zdrowia warzyw korzeniowych, dyniowatych, bogatych w składniki odżywcze. Taki post pięknie oczyszcza organizm. Wzmacnia, przygotowuje do zimy.
I stąd ma pani w sobie tyle energii?
Tu panią zaskoczę – ważniejszy od diety jest dla mnie sen. Wszystkim powtarzam, że jego brak jest dużo bardziej niebezpieczny niż złe jedzenie. O 22.00 wyłączam telefon i inne rozpraszacze po to, aby spokojnie zasnąć. Moje absolutne minimum to sen do 7.00, trwający siedem, osiem godzin. To wymaga dyscypliny, bo gdy nasz najmłodszy synek Henio zasypia ok. 20.00, fajnie byłoby posiedzieć z mężem np. do 1.00, poczytać czy obejrzeć serial. Szczególnie że jestem osobą, której łatwiej funkcjonować długo niż obudzić się o świcie, by pracować. Oczywiście, zdarzają się czasem sytuacje, gdy trzeba zarwać noc. Ale im częściej coś zaburza mój rytm snu, tym bardziej staram się go pilnować w pozostałe dni.
Praca w telewizji, prowadzenie fundacji, ostatnio uruchomiona marka modowa. Do tego pisanie poradników, niemal codzienne aktywność w social mediach… Jak znajduje pani na to wszystko czas?
Rzeczywiście żyję bardzo aktywnie. Mąż śmieje się, że jak sportowiec w trakcie kariery. Mogłabym dostać medal mistrza logistyki. Naprawdę! Jeżeli miałabym powiedzieć, co jest
moją mocną stroną, umiejętności organizacyjne byłyby w pierwszej trójce. Może wynikają z genów. Mój tata jest osobą świetnie zorganizowaną, energiczną i pozytywnie nastawioną do świata. Kiedy miewał wolny weekend, ani ja, ani mój o pięć lat starszy brat Michał nigdy nie siedzieliśmy bezczynnie. Szkoła baletowa, do której chodziłam, również uczy dyscypliny. W naszym domu każdy ma swoje obowiązki. W pracy każdy z mojego teamu odpowiada za daną część marki Małgorzata Rozenek-Majdan, która się dzieli na fundację, markę modową, firmę cateringową. Mamy też podział na dni, np. piątek to dzień fundacyjny, zajmujemy się tylko jej sprawami, a poniedziałek jest telewizyjny.
Pałac w Ojrzanowie. Poniedziałek 5.00. Na dziedzińcu gasną jupitery, cichną głośniki. Pada ostatni klaps na planie „Projektu Lady” – reality show, w którym niesforne uczestniczki uczą
„Choinka wdomu moich rodziców jest taka jak w dzieciństwie.”
się być damami. To była już szósta prowadzona przez panią edycja programu. Czy na planie wydarzyło się coś, co panią zaskoczyło?
Dziewczyny z trudną przeszłością uczą się od nas pewnych zachowań: pewności siebie, pozytywnego nastawienia do siebie i świata, szacunku do innych. Taka jest formuła programu. Tym razem jednak również one pokazały nam, jak takie kobiety
W KILKU SŁOWACH
Perfekcyjna pani domu
Dziesięć lat temu wygrała casting i poprowadziła program „Perfekcyjna pani domu”, który przyniósł jej popularność i nagrody. Później występowała w „Bitwie o dom”, „Piekielnym hotelu”, „Iron Majdan”, „Rozenek cudnie chudnie”. Wzięła udział w jednej z edycji „Azja Express”. Od 2015 r. jest główną prowadzącą reality show „Projekt Lady”. Ma wiele zajęć
Chętnie bierze udział w akcjach charytatywnych, założyła fundację, która będzie zajmowała się edukacją młodzieży i pomaganiem zmagającym się z problemem niepłodności. Stworzyła własną markę modową Mrs. Drama z ekskluzywną odzieżą, ale to nie oznacza, że nie założy ubrań od innych projektantów. Nawet jeśli są to rzeczy z sieciówki, bo różnorodność w życiu jest ważna.
potrafią się niewiarygodnie wspierać. Dmuchać sobie w skrzydła. Pięknie zaprzyjaźnić. Bohaterki uświadomiły nam, o ile łatwiej jest wtedy działać, dokonywać zmian w swoim życiu. Prywatnie były bardzo różne, z ogromnym bagażem traumatycznych doświadczeń. Z pozoru harde, a w środku... jedna rozbrajała delikatnością, jeszcze inna poczuciem humoru. A kolejna mądrością. Dwie na tyle mnie zainteresowały, że nie wykluczam w przyszłości współpracy, gdyby przemiana, jaka w nich zaszła w programie, okazała się trwała.
Te dziewczyny mają swoje „grzeszki”…
Kiedy poznajemy historię tych kobiet, ich traumy, a ja to robię jeszcze przed programem, zaczynamy rozumieć, dlaczego tak postępują. Nie oceniam ich. Nie robi na mnie wrażenia liczba używanych przekleństw, niewybredne zachowania. Nieraz sobie powtarzam: „Z dziećmi jest tak, że tyle wyjmiesz, ile włożysz”. Tak też jest tutaj. Wiem, że wystarczą dwa, trzy tygodnie, aby rozbudzić w nich pewne wartościowe cechy, jak np. empatię, przez co większość zmieni swój sposób myślenia. Jedyne, czego nie lubię, to brak chęci podjęcia tej wyciągniętej ręki. To mnie denerwuje i wprawia w zażenowanie. Sama bez wahania przyjmuję pomoc od bliskich. Powtarzam często, że bez mojej rodziny nie zrobiłabym nic. Gdyby nie oni: mój mąż, mój tata i moja mama, nie miałabym nawet jednej dziesiątej mojej siły. Jestem świadoma, że nie wszyscy mają tyle szczęścia. Dlatego na święta chciałabym życzyć czytelniczkom dobrych ludzi przy sobie, dużo miłości, uśmiechu i ciepła przy wigilijnym stole.