W okresie tych kilku tygodni słyszałam, jak cały dom trzeszczy, kiedy wypełzałam z łóżka i schodziłam na parter, by pielęgnować swoją bezsenność. Fabio klął pod nosem i przekręcał się na drugi bok. Moja córka nocami często pokasływała, zwalczając wirusy i zmagając się z pierwszymi objawami astmy. Mój umysł pozostawał otwarty niczym obiektyw typu rybie oko. Deszcz bezlitośnie, nieprzerwanie obmywał miasteczko. Zalewał ogródek i doprowadzał do zatykania się kanałów odpływowych i wybijania kanalizacji. Nie mogłam spać ani pracować. Wciąż zanurzona w moim ateistycznym światopoglądzie, w szczytowym stadium mojej niechęci i pogardy dla wierzących i dla Kościoła, pozostawałam sparaliżowana pod względem twórczym. Dla komfortu psychicznego zaczęłam czytać, tak jak to czyniłam niemalże każdej wiosny, Zdobywam zamek Dodie Smith, książkę wykraczającą znacznie poza docelowy krąg odbiorców ze względu na zawarte w niej mądrości na temat życia, sztuki, cierpień nieodwzajemnionej miłości. Ta powieść mówi również o wiośnie – angielskiej wiośnie przenikniętej łagodniejącym chłodnym powietrzem, padającym deszczem i krokusami wyzierającymi z błotnistej ziemi. Cassandra, główna bohaterka, pogrążona w smutku, w poczuciu dotkliwej niedoli, brnąc w strugach rzęsistego deszczu, wybrała się z wizytą do pewnego pastora. Wiele razy czytałam fragment o tym spotkaniu i zawsze skupiałam się na jej ateizmie i komediowym ujęciu postaci pastora. Tym razem odłożyłam książkę, mając w pamięci opis religii przedstawiony przez pastora: „Osobiście uważam, że
Olsniewajaca-ciemnosc-nocy.indd 58
58
2018-09-04 15:40:22