WOW Magazine nr 6

Page 1

nr 7 (6) marzec 2012 cena 6,99 zł (w tym 8% VAT)

IMPERIUM FM GROUP

wywiad z Katarzyną Trawińską ZBIGNIEW MAĆKÓW ARCHITEKT Z RENOMĄ Dzień Kobiet pod lupą:

ELŻBIETA WOJNOWSKA KRYSTYNA TKACZ STANISŁAW SZELC Zawód: Modelka Jak przetrwać na wybiegu? PEŁNE ZANURZENIE RAFAŁA MAKIEŁY WROCŁAWSKI BACKSTAGE WĄS POLSKIEGO SUPERBOHATERA nr indeksu 277983 ISSN 2083-5795

9

772083

57900

03

1

ŻYJE „PEŁNIĄ”




Od redakcji Marzec to miesiąc nieodzownie kojarzący się nie tylko z pierwszym dniem wiosny, ale również z jakże popularnym kiedyś Dniem Kobiet! Osobiście, wspominam ten dzień bardzo miło – mój ojciec przybywał do domu z naręczem czerwonych goździków. Nikt wówczas nie nazwał tego święta seksistowskim, w życzliwym geście nie było niczego niestosownego. Dopiero później kobiety zaczęły walczyć o swoje prawa w życiu publicznym, zawodowym, towarzyskim i rodzinnym. Kobiety traktorzystki, czy kobiety astronautki przestały być symbolem rewolucji, a mężczyźni stracili obszary niegdysiejszej władzy. Dzisiaj mężczyźni spotykają współzawodniczące z nim kobiety. Współczesne matki, żony i kochanki konkurują z mężczyznami z prawdziwie „męską” zaciekłością. I jest im bardzo trudno zaakceptować słabego mężczyznę. Z pozycji usługującej gospodyni, kobieta awansowała na managera domu. Coraz trudniej jest

mężczyznom o aprobatę, którą nasi dziadkowie i pradziadkowie z łatwością odnajdywali w swoich rodzinnych domach. Kobieta XXI wieku stała się konkurentem, nie partnerem. Walczy o swoją pozycję nie tylko w hierarchii domowej – konkuruje w karierze naukowej i zawodowej. Mimo tego, że sama stała się silna, to nadal potrzebuje wsparcia i zrozumienia. Może więc przy okazji następnego 8 marca kobiety i mężczyźni powinni obdarować się wzajemnie bukietami czerwonych goździków i z większą dozą zrozumienia „powalczyć” o partnerskie współistnienie? Właśnie tego państwu życzę. Beata Łańcuchowska, redaktor naczelny

Do redakcji

Czekamy na Wasze e-maile: listy@wowmagazine.pl oraz listy: ul. kolarska 12c, 53-013 wrocław

» Ludzie listy piszą... upss… obecnie jednak częściej e-maile. Forma rozmachu dowolna –

liczymy na Wasz kontakt z nami. Opublikujemy również wpisy na facebooku WOW! Temat? Z życia wzięty, z codzienności miasta i jego mieszkańców. Czekamy na Wasze inspiracje, sugestie i pytania. Liczymy na dyskusje i opinie o przeczytanych artykułach.

P

oLemika Z narCyZmem

B

Zwielokrotniona autokreacja Osiki powala na kolana. Nie tylko za sprawą dyskusyjności, którą przeważnie wzbudza sztuka genderowa. Wizerunek pięknego młodzieńca przyciąga wzrok, rozpala zmysły, uruchamia wyobraźnię. Kolejne wcielenia w famme fatale, kobietę o niepośledniej urodzie czy nawet boginę, jeśli są przejawem narcyzmu artysty, to w najlepszej jego postaci. Natchnione wewnętrznym pięknem fotografie-obrazy są nieskazitelne, wręcz idealne. Nie zamierzam wchodzić w polemikę z artystą, który swój talent uznaje za dar od Boga, wolę myśleć, że jest to również poszukiwanie obrazu człowieka na podobieństwo Boga. Oczywiście – pięknego Boga. Ola M.

yĆ Jak CeLeBryta Zobaczyć fotkę z wydarzenia, a nie tylko o nim przeczytać jest o wiele bardziej interesująco. Kiedy nieoczekiwanie zobaczy się siebie na zdjęciu w waszym backstagu jest nawet dość zabawnie, bo z dnia na dzień można stać się obiektem medialnym. Prawie celebrytą. A propos celebrytów: nie wiedzieć czemu, coraz częściej wielu z nich odżegnuje się od tego miana. Zastanawiam się dlaczego? Przestali chcieć być popularni, czy przewrotna celebrycka fantazja podpowiada im, że obecnie popularnie jest być kimś niepopularnym? Sebastian S.

opublikowane listy zostały nagrodzone torebkami ufundowanymi przez firmę katsu. (www.katsu.pl)


Nasze Gwiazdy S6 K obieta wielofunkcyjna – energetyczny wywiad z Magdą Steczkowską

Fascynujące kreacje Katarzyny Konieczki S60

Kulinaria S66 Grzegorz Sobel proponuje: „Post po wrocławsku“

Kawka na Kanapie S76 Horoskop S77 Modne adresy

Black & white S20

S4 Antyporadnik w oparach absurdu S56 Pachnące imperium Katarzyny Trawińskiej S68 Wrocławski backstage

Męskie gry S38 Gold Solution – MLM czwartej generacji

Styl Życia S5 Rumieńce na wiosnę S30 Kto się boi Lisbeth Salander? S40 Praca kobiet a praca meżczyzn S52 Super hero potrzebny od zaraz! S53 Czego chce współczesna kobieta? –psychologia dla Ciebie

Dreshion&Fashion S20 Hussein Chalayan – eksperymentator świata mody S20 Black & white with a touch of pink – edytorial S42 Jak przetrwać na wybiegu? S46 Deep Blue w obiektywie Rafała Makieły S32 S65 Świat jazzu według Marceliny Stoszek

Eco Trendy S31 Sztuka recyklingu MooStudio

Eksperymentalne formy Zbigniewa Maćkowa

Redakcja: tel. 71 343 70 20, faks: 71 343 70 21 Adres: ul. Kolarska 12 c, 53-013 Wrocław

Redaktor naczelny: Beata Łańcuchowska Sekretarz redakcji: Leokadia Kowara Dyr. artystyczny działu mody: Magda Lewicka Dyr. marketingu i PR: Anna Zielińska Projekt graficzny: Cyryl Kłosowicz Skład: Bartosz Kwarta Fotoedytor: Paweł Kozioł

Felietoniści: Marta Lupa, Marta Klimaszewska, Kinga Łakomska Grzegorz Sobel Dziennikarze: Ewa Gil-Kołakowska Dział reklamy i sprzedaży: Maciej Janeczko – dyrektor Rafał Stawicki – zastępca dyrektora

www.wowmagazine.pl, info@wowmagazine.pl

znajdź nas na

WOW! Fashion&Dreshion Magazine! Rej PR 2943 Wydawca: Spupens Sp. z o.o. Firma wpisana do Krajowego Rejestru Sądowego pod nr KRS 0000298445, prowadzonego przez Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Fabrycznej we Wrocławiu, VI Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego. Wysokość Kapitału zakładowego 50.000,00 zł REGON: 020642600 NIP: 8971737316 Wrocław 53-013, ul. Kolarska 12 c, tel. 71 343 70 20 Druk: KENGRAF Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść reklam. Znak towarowy WOW! Fashion&Dreshion Magazine! pod względem słownym, jak i graficznym jest chroniony prawnie i używanie go w celu oznaczenia własnego produktu przez kogokolwiek bez porozumienia z Wydawcą jest bezprawne. Przedruki z miesięcznika WOW! dozwolone są wyłącznie za uprzejmą pisemną zgodą Wydawcy. Wydawca czasopisma ostrzega P.T. sprzedawców, że sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów czasopisma po innej cenie niż wydrukowana na okładce jest działaniem na szkodę Wydawcy i skutkuje odpowiedzialnością karną i cywilną.


modelką? OPARY ABSURDU

Jak nie zostać

Poradnik

Po pierwsze nie należy ulegać panice. Dane statystyczne przemawiają na Twoją korzyść. Jedynie mniej niż 1% populacji jest zagrożony zostaniem modelką. Jeżeli jesteś płci męskiej, to omal plasujesz się poza grupą ryzyka (niestety, jak wskazuje przykład Michaliny z 2 edycji Top Model czy Madoxa, nie można tego ryzyka wykluczyć całkowicie). Twoje szanse na nie zostanie modelką rosną, jeżeli Twój wzrost nie przekracza 170 cm (lub przekracza 185 cm), a Twój obwód bioder jest większy niż 93 cm. Jeżeli zaś masz wymiary 177-178 cm wzrostu, w biuście na wdechu masz 90, w talii – 59, a w biodrach 89 cm oraz duże i dość szeroko rozstawione oczy z wyraźnie widoczną ruchomą częścią powieki, mały symetryczny nosek, pełne usta, wyraźne kości policzkowe i świetną cerę, to żeby nie zostać modelką musisz już się postarać. Po drugie – graj na zwłokę. Dobrym sposobem jest szkoła. Ucz się źle, powtarzaj klasy, a na studiach zawalaj kolejne sesje, ale nie pozwól skreślić się z listy, szczególnie jeżeli jesteś na kierunku, po którym praktycznie nie masz szans znaleźć zatrudnienia. Jeżeli w ten sposób przetrwasz do 21 roku życia lub dłużej, kariera modelki raczej Ci już nie grozi. Nawet jeżeli los pokarał Cię parametrami fizycznymi opisanymi powyżej, a naciski znajomych i rodziny na zgłoszenie się do agencji modelek wykańczają Cię psychicznie i częściej niż raz na tydzień scout jakiejś agencji wręcza Ci wizytówkę, stosując kilka sprawdzonych metod możesz nadal nie zostać modelką. Oto one: • Zgłaszając się do agencji, wyślij ankietę bez zdjęć. Najważniejsza jest przecież osobowość – chyba nie chcesz pracować z osobami, które oceniają ludzi na podstawie wyglądu! • Nieważne, o co pytają Cię w ankiecie – Ty sama przecież wiesz, jak zaprezentować się z najlepszej strony. Zamiast wymiarów napisz im adresy blogów, które prowadzisz. • Kłam. Odrobina fantazji cechuje ludzi kreatywnych!!!

4

wowmagazine.pl

• Jeżeli agencja poprosi Cię o zdjęcia, koniecznie wyślij im wszystkie które posiadasz, najlepiej w wielkości około 10 MB każde, żeby dokładnie mogli Cię obejrzeć. Skoro chcą Cię poznać, wyślij im zdjęcia, na których jesteś z paczką przyjaciół albo nawet z całą klasą – niech zobaczą jakich masz fajnych znajomych. • Zdjęcia przed wysłaniem możesz trochę poprawić w programie graficznym. Teraz retuszuje się wszystkie okładki, więc chyba dobrze, żeby zobaczyli, jak prezentujesz się po retuszu. • Oczywiście zrób sobie też profesjonalny makijaż i fryzurę – im bardziej niecodzienne i rzucające się w oczy, tym lepiej – niech wiedzą, że znasz się na modzie. Opalenizna, tipsy, świeżo ufarbowane włosy są bardzo ważne – po tym agencja poznaje, że o siebie dbasz. Jeżeli wysyłasz zdjęcia zrobione telefo• nem, pamiętaj o dzióbku i odważnych pozach. Fajnie, jeżeli w tle zmieści się też trochę Twojego pokoju, sprzęt HiFi, markowe ciuchy na podłodze, będą Cię wtedy poważniej traktować w agencji. • Wysyłaj swoje zgłoszenie często. W tytule wpisuj CASTING, MODELKA albo nic. Na przykład możesz napisać maila o tytule MODELKA, a w treści napisz: wczoraj wysłałam zgłoszenie, czy mnie przyjęliście? – Dobrze jest się kilka razy przypomnieć, bo oni w tych agencjach przeważnie mają straszny burdel i jeżeli nie odpowiadają na Twoje zgłoszenie, to znaczy, że je zgubili. Jeżeli jednak zaproszą Cię na rozmowę, nadal pozostaje kilka niezawodnych sposobów, żeby modelką nie zostać: • Bez zawiadomienia nie stawiaj się na umówionym spotkaniu i nie odbieraj telefonu. Niech sobie nie myślą, że jesteś jakaś zdesperowana – to im powinno zależeć, żeby Ciebie zatrudnić. • Jeżeli jesteś pełnoletnia, przyjedź na spotkanie z obojgiem rodziców i z chłopakiem,

jeżeli niepełnoletnia – koniecznie zgłoś się do agencji w tajemnicy przed rodzicami. • Od razu zapytaj ich o pieniądze, dowiedz się ile zarobisz i domagaj się zwrotu za podróż na spotkanie z agencją. Wiele agencji to naciągacze, musisz na wstępie pokazać, że jesteś kobietą biznesu i z Tobą im tak łatwo nie pójdzie. • Mów do wszystkich w agencji od razu na „Ty”, ludzie w branży cenią bezpośredniość. Opowiedz im o swojej przyjaciółce z dzieciństwa, planach na przyszłość i swoich poglądach na temat aborcji – będziecie razem pracować, więc musicie się bliżej poznać. Poproś też, żeby nalali Ci drinka. • Przygotuj się na to, że będą chcieli Cię zmierzyć i obejrzeć w bieliźnie. Nie depiluj nóg, pach, bikini, nie przesadzaj z dezodorantem – modelka powinna być naturalna. W trakcie mierzenia wierć się. Koniecznie musisz powiedzieć, że zwykle masz 2 cm mniej, ale właśnie napuchłaś przed okresem. To standard, wszystkie modelki tak mówią. Jeżeli mierzy Cię facet, powinnaś w trakcie patrzeć mu w oczy i uśmiechać się znacząco, możesz też pogłaskać go po dłoni – niech wie, że jesteś świadoma swojej seksualności. Jeżeli mierzy Cię kobieta, najlepiej krzywić się z odrazą. • Jeżeli wynik spotkania nie będzie po Twojej myśli, na odchodne postrasz ich prawnikiem. • Po spotkaniu codziennie dzwoń i pisz maile. Najlepiej na prywatne komórki i adresy osób zatrudnionych w agencji, które ukradkiem wynotujesz w trakcie wizyty w agencji – lista powinna być gdzieś w rejonie recepcji. Jeżeli, mimo wszystko, dostaniesz kontrakt, wciąż jeszcze nie wszystko stracone. Tak naprawdę, dopiero teraz masz pole do popisu. Ale o tym napiszemy w kolejnym odcinku.


StYl ŻYCIA

Rumieńce na wiosnę P ierwszy marcowy podmuch wiosny kosmetyczce nie powinno zabraknąć prepato idealna pora, by rozpocząć reratów zawierających m.in.: kolagen, elastynę, generacyjne kuracje skóry, włosów algi morskie, alantoinę czy ekstrakty z aloesu i całego organizmu. Zmiany temperatury, lub rumianku. Kupuj preparaty zawierające mróz i suche powietrze w klimatyzowanych witaminy A, E, C, które odżywią Twoją skópomieszczeniach to czynniki, które przez rę, będą również wspaniałą ochroną przed kilka miesięcy skutecznie osłabiały powstawaniem wolnych rodników. kondycję Twojego ciała. Tego Zainwestuj w krem dotleniający, roku wiosenne porządki rozktórego składnikiem jest kopocznij od dbałości o siebie! enzym Q10 zwany eliksirem tołpa® dermo face Regeneracji przesuszonej, młodości. Używaj kremów provivo 35+ krem przywracający szorstkiej i zmęczonej skóz filtrem, by zabezpieczyć młodość skóry pod oczy ry sprzyjać będą zarówno swoją skórę przed działa38,99 ZŁ kosmetyki, jak i konkretniem promieni słonecznych. ne zabiegi pielęgnacyjne. …sprężyste włosy Zwykłe domowe k ąpiele Wiosennej kuracji oczekują rówz mieszanką soli morskiej i oleju nież Twoje włosy. Czas zimy pozbawia z oliwek lub zawierające preparaje naturalnego blasku, sprzyja tendencji do ty nawilżające będą pierwszym krokiem do elektryzowania i puszenia, albo częstego ich poprawy stanu skóry i relaksu całego ciała. przetłuszczania. Osłabionym włosom trzeba Dobroczynne działanie przyniosą również zafundować solidną kurację nawilżającą! Po masaże i pilingi – pozwolą usunąć zrogowakażdym myciu głowy używaj odżywki, raz na ciałą warstwę martwych komórek i wygładzić tydzień nałóż na nie pielęgnacyjną maskę. skórę. Żeby pobudzić w sobie wewnętrzną Z szerokiej gamy dostępnych kosmetyków energię i odzyskać utracony przez zimę wiwybierz te, które nawilżają włosy i skórę gor ciała warto skorzystać z bogatej oferty głowy, mają lekką konsystencję i można zabiegów SPA(nawilżanie), je spłukiwać. Używaj preparatów wybrać się na masaż (powzmacniających włosy i ich budzenie krążenia), cebulki, to one przywrócą do sauny (oczyszczaim jedwabistą gładkość. nie) czy skorzystać tołpa® Oprócz odżywek zaz salonów fitness. dermo face provivo 35+ stosuj kurację środPamiętaj, że jedna serum przywracające młodość skóry kami zawierającymi jaskółka wiosny 45,99 ZŁ aminokwasy (toniki, nie czyni – ważne ampułki), które najest, by zabiegi były leży wcierać w skórę wykonywane systegłowy. matycznie.

…zadbaj o skórę

…złote zasady

Spośród produktów pielęgnacyjnych polecanych na wiosnę wybieraj te, które zawierają substancje aktywne, m.in.: witaminy, aminokwasy i mikroelementy. Składniki te wpłyną korzystnie na procesy metaboliczne skóry, dzięki czemu stanie się ona bardziej elastyczna, jędrna i odżywiona. Zadbaj o właściwe nawilżenie i natłuszczenie skóry. W Twojej

Niezależnie od pory roku, wieku skóry i rodzaju zabiegów pielęgnacyjnych warto pamiętać o kilku niezbędnych zasadach. Wszelkie zabiegi powinny być przeprowadzane w należnej kolejności: dopiero po oczyszczeniu skóry stosuje się środki nawilżające i odżywiające. Dobrą praktyką jest korzystanie z jednej linii

kosmetyków – preparaty tej samej marki zazwyczaj zawierają współdziałające ze sobą składniki. Jeśli w zestawie kuracji posiadasz serum, nie zapominaj, że jego intensywne działanie nie zastąpi działania kremu. W doborze preparatów i kosmetyków kieruj się ich zawartością. Skórze kobiety 30-letniej wystarczy delikatny piling enzymatyczny i krem dotleniający. W przypadku skóry dojrzałej należy korzystać z mocniej złuszczających preparatów oraz kremów odżywiających i przeciwzmarszczkowych. Odżywiaj swój organizm również od wewnątrz – wzbogać i zróżnicuj dietę, wspomagaj się preparatami suplementacyjnymi. Przekonaj się do aktywnego ruchu na świeżym powietrzu, wzmocni to Twoją kondycję i przyspieszy eliminację toksyn z organizmu. Stwórz rozsądny plan pielęgnacji ciała i ducha, a Twoje życie nabierze zdrowych rumieńców.

tekst: L. K.

POZNAJ NOWOŚCI Linia dermokosmetyków tołpa®: dermo face, provivo 35+, przeznaczonych do pielęgnacji skóry wrażliwej 35+, z drobnymi zmarszczkami i oznakami zmęczenia. Dermokosmetyki dostępne w aptekach, drogeriach i sieciach m.in. Rossmann. www.tolpa.pl

wowmagazine.pl

5


Utalentowana altowiolistka, wokalistka popowa, autorka tekstów. Gwiazda zespołu „Indigo”, z którym nagrała trzy krążki: „Ultrakolor”, „Cuda” oraz „Pełnię” – najnowszą płytę, którą jak sama przyznaje – napisała w biegu. Spontaniczna, tryskająca energią, szczęśliwa mama trzech wspaniałych córek. Umiłowanie życia ma po prostu we krwi!

Magda Stecz

6

wowmagazine.pl


zkowska

NASZE GWIAZDY Foto: Grymuza Stylizacja/ makijaż: Magda Lewicka Włosy: Aneta Hybsz/Vanite Asystent fotografa: Stanley Znoyko Produkcja: WOW MAGAZINE Miejsce: Hotel Platinum Palace/Wrocław

wowmagazine.pl

7


NASZE GWIAZDY Beata Łańcuchowska: Zawsze chciałaś być piosenkarką? Magda Steczkowska: To dzieło przypadku! Nigdy nie było to moim marzeniem. Nie było tak, że będąc dzieckiem stałam przed lustrem i śpiewałam do dezodorantów – nie miałam takich zapędów. Stało się to troszeczkę poza mną. Kończąc liceum muzyczne nie bardzo wiedziałam co ze sobą zarobić, a nie chciałam już grać na instrumencie; nie chciałam i nie mogłam, ponieważ kręgosłup odmówił mi posłuszeństwa. Zupełnie przez przypadek trafiłam na casting do chórków Maryli Rodowicz, spodobało mi się i tam zostałam. Praca w chórkach okazała się dla mnie, na tamten czas, wymarzonym zajęciem. Trwała prawie 10 lat i sprawiała mi ogromną satysfakcję. A później przyszedł czas że wyszłam za mąż, urodziłam dziecko i zmieniły się moje priorytety. Chciałam czegoś więcej i czegoś innego od życia.

Jestem po prostu wokalistką. Ale gwiazdą? Nie marzyłaś, żeby być gwiazdą? – nie. Nie chciałam nią być i nadal nią

nie jestem. Gwiazda to na niebie świeci. (śmieje się) Jestem po prostu wokalistką. Ale gwiazdą? – nie. Sesje zdjęciowe, wywiady itp., to część mojej pracy, dzięki której publiczność może się dowiedzieć o mnie czegoś więcej, a ponieważ moja praca jest moją pasją, to większość rzeczy z nią związanych sprawia mi przyjemność. Jednak to, co w niej najbardziej kocham to koncerty!

8

wowmagazine.pl

Żakiet: YOSHE/butyk.pl Legginsy: FESTIVE CLOUD/ szafomania.pl Buty: BLINK BRANDI/butyk.pl Pierścionek: PARFOIS

Masz trzy córki. Trudno jest pogodzić rolę opiekuńczej mamy z życiem na scenie? Trudno, ale nie jest to niemożliwe. Mam dużo szczęścia, bo mój kochany małżonek jest ogromnie zorganizowaną osobą i prawda jest taka, że dzięki niemu łatwiej jest nam wszystko ogarnąć. Nie dość, że zajmuje się naszymi zawodowymi sprawami, to jeszcze jest bardzo pomocny w domu. Sama nie byłabym w stanie o wszystko zadbać. To nie jest tak, że mamy nianię, panią do sprzątania i nie wiem kogo jeszcze – niania przychodzi wyłącznie wtedy, gdy my wyjeżdżamy. Na co dzień sami się wszystkim zajmujemy. Przy trójce dzieci, w dodatku z małą różnicą wieku, często człowiek ma wszystkiego dość. Każdy, kto ma przynajmniej jedno dziecko wie o czym mówię. Niech sobie pomnoży to przez trzy. :)


NASZE GWIAZDY Twój mąż też jest muzykiem? Mąż jest perkusistą Brathanków, ale oczywiście gramy też razem. Zajmuje się również moimi sprawami koncertowymi i organizacyjnymi. Jesteśmy jedną, wielką pracującą rodziną. Z mężem na koncertach, z mężem w domu... …w łóżku :) Cały czas razem. Trudno to czasem wytrzymać, a Wam się to udaje. U nas jest wręcz przeciwnie – chcemy pracować razem. Poznaliśmy się w zespole Maryli, później Piotr z kolegami założył zespół Brathanki i przez jakiś czas nie pracowaliśmy razem. Praktycznie przez trzy lata nie było go w domu, tak dużo wtedy grali. Bardzo brakowało mi naszego wspólnego koncertowania i wspólnej pracy. To był pomysł Piotra, żeby założyć zespół Indigo, w tej chwili zespół ma dłuższą nazwę: Magda Steczkowska i Indigo; ale pierwszą moją myślą było: super! Znowu będziemy sobie razem pracować. Nie chcieliście zamieszkać w Warszawie? Nie, nigdy nie było takiego pomysłu. Będąc w liceum przez cztery lata mieszkałam w Poznaniu, później przez cztery lata w Warszawie, a jak poznałam Piotra, bez żalu opuściłam stolicę, żeby zamieszkać na dwa lata w Krakowie. Teraz na stałe mieszkamy w rodzinnej miejscowości Piotra, w Mogilanach pod Krakowem. Bardzo dobrze nam się tu mieszka. To jest gminna wieś, gdzie mieszka cała rodzina mojego męża: rodzice, siostra, brat, kuzyni, wujkowie… Gdzie nie zajrzysz, za rogiem… Królik :) Jesteś gwiazdą, ale mimo sławy, nadal biegasz w klapkach do sklepiku po mięso... I po ziemniaki do warzywniaka i gonię dzieci po ogrodzie… proszę Cię, daj spokój z tą gwiazdą! Mieszkacie na sielskiej wsi… Gęsi, kury też tam macie? Nie, żadnego drobiu, teraz to już nawet żadnych zwierząt, bo kot uciekł – bardzo żałujemy, ale trudno. Jestem normalną kobietą, żoną, matką. Jestem mamą, która gotuje, sprząta, bawi dzieci, wstaje do nich po nocach, podciera im nosy... a wieczorem jeszcze tego samego dnia idę na jakąś galę, w pięknej sukni i makijażu, wtedy błyszczę i pachnę.

I to jest cudowne, troszeczkę jak w filmie – człowiek się przeistacza jak Dr. Jakyll i Mr. Hyde. (śmieje się) Jesteś „kobietą wielofunkcyjną” – tą domową i tą błyszczącą. Obie te funkcje mi pasują. Gwiazdy, z którymi rozmawiałam mówią, że trudno jest/było zaistnieć, zrobić karierę poza Warszawą. Jak jest w Twoim przypadku?

Jest w tym dużo racji, dlatego sporo czasu spędzam w samochodach, samolotach i pociągach. Mieszkanie poza Warszawą pozwala na złapanie dystansu, a to bardzo ważne. Poza tym, mieszkałam w Warszawie i doskonale wiem, że czasami dojazd do centrum z drugiego końca miasta zajmuje tyle, co dojazd z Krakowa. Oczywiście jest to pewne utrudnienie, szczególnie w czasie promocji płyty, tak jak teraz, gdzie 3-4 dni w tygodniu spędzam w Stolicy. Ale promocja nie trwa wiecznie! Póki co, tak organizujemy z Piotrem czas w Warszawie, wowmagazine.pl

9


Teraz wszystko kręci się wokół płyty.

Piotr koncertuje z Brathankami, gra w Waszym zespole – pracuje dwa razy tyle co Ty? No tak, nawet trzy razy tyle, bo zajmuje się też moimi sprawami. Żebyś zobaczyła jak w ciągu dnia wygląda nasza praca w domu! – bo pracujemy w domu. Jak cokolwiek muszę zrobić, np.: poprawić szybko wywiad, wybrać zdjęcia, to muszę zamknąć się w pokoju-biurze, ale oczywiście córki natychmiast dobijają się do drzwi. Wtedy Piotr je odgania, żebym mogła to skończyć. Staram się robić tak, by cały dzień mieć dla spraw domowych i dzieci, a wieczorem, jak nie zasnę przy ich usypianiu, co bardzo często mi się zdarza, to wtedy siedzę do 01.00 i wszystko kończę. Wstaję o 06.00-07.00 i mam tak przez cały dzień. Nie narzekam. Takie życie wybrałam. Teraz Wasz czas jest jeszcze bardziej naprężony. Trwa promocja płyty „Pełnia” Od początku lutego rozpoczęliśmy intensywną promocję. Ale już od grudnia organizowaliśmy audycje i programy, które trzeba nagrać wcześniej. W okolicach premiery, kiedy najwięcej mówi się o płycie, najczęściej wyjeżdżamy, wtedy jest najwięcej promocyjnych koncertów. Jest tego sporo, ale ja to lubię. To widać po sesji – dużo z siebie dajesz. Czy płyta jest w dużej mierze Twoją kreacją? To jestem ja! To, co robię, nie ma nic wspólnego z jakimś sztucznie nadmuchanym projektem. Większość tekstów sama napisałam, jeden z nich jest autorstwa Pauliny Przybysz, mojej ukochanej tekściarski i świetnej wokalistki. Teksty są o mnie lub o moich przeżyciach, moich obserwacjach, poglądach, itd. Jakbym miała powiedzieć co jest o kim, to bez problemu da się przypisać dany tekst konkretnej osobie. To samo z muzyką.

Płaszcz: AS Agnieszka Światły Biżuteria: PARFOIS

że jesteśmy zajęci od rana do nocy i robimy wszystko co jest możliwe, łącznie z wywiadami o północy w radio; po to, by następnego dnia jak najszybciej wrócić do domu. Dzięki temu, na wysokich obrotach załatwiamy co mamy załatwić i tyle nas widzieli. Planujecie swoje życie, a co z czasem na spontaniczne działanie? Teraz wszystko kręci się wokół płyty, ale mam nadzieję, że uda nam się wyskoczyć

10

wowmagazine.pl

gdzieś razem, żeby trochę odpocząć. Tak, tylko we dwoje. A co do spontaniczności w pracy to często zdarza się jakiś program z dnia na dzień, który trzeba nakręcić. Wtedy jest to kwestia uzgodnienia z Piotrem: Kochanie, czy jesteśmy w stanie tak się zorganizować, żebym na jutro była w Warszawie? – Sprawdzamy nianię, plany Piotra, bo Piotr bardzo dużo koncertuje, i jeżeli jest to możliwe, to jadę, a jeśli nie – bez żalu odpuszczam.

Piszesz o szczęściu, czy rozterkach trapiących duszę? Piszę o szczęściu, bo czuję się szczęśliwa. Ale to nie znaczy, że moje teksty mówią wyłącznie o radości życia. Singiel „Nie prowokuj mnie” jest o tym, że kobieta w pewnym momencie ma dość tego, że mężczyzna chce ją zmienić. Bo ona wie jaka jest i taka chce pozostać, więc go ostrzega żeby odpuścił, bo może się to dla niego źle skończyć.


NASZE GWIAZDY Ale nie jest to sposób na komunikację z mężem? Nie, ale takie uczucia nie są mi obce. W końcu męża znam od lat 12, a rocznikowo mam 37, więc w swoim życiu przeżyłam już różne sytuacje. Lubię obserwować ludzi, relacje między nimi i o tym jest większość moich piosenek. Piosenka „typowa” o moim mężu to „Niczego więcej” – opisuję w niej historię naszego spotkania – tak było, nie widzę powodu, by to ukrywać. Jest też piękny, moim zdaniem, utwór „Droga”, skomponowany przez Piotra Siejkę – bardzo mi bliska, niezwykle emocjonalna ballada. Podczas nagrania podchodziłam do niej ze 20 razy, bo cały czas chciało mi się płakać. To jest bardzo ważny dla mnie utwór, byłabym szczęśliwa, gdyby był też ważny dla innych. Nieskromnie powiem, że jest to najlepszy tekst, jaki udało mi się napisać. Ale jest też kobiece spojrzenie na piłkę nożną. Bardzo mi przykro, ale nie jestem fanką tego sportu, EURO chyba nie będzie dla mnie. Ale mój mąż jest ogromnym fanem, na wszystkich możliwych platformach będzie oglądał mecze i będzie na nie jeździł. Ja, oczywiście, ze stoickim spokojem przyjmuję to do wiadomości, gdyż bardzo go kocham i jestem bardzo wyrozumiała. (śmieje się) Macie dwa telewizory w domu? Oczywiście. Ale ja rzadko oglądam telewizję, częściej robią to dzieci. Wiem, że to dla Piotra ważne i muszę nastawić się na przejęcie większości obowiązków na czas EURO. W pełni na to zasłużył. Piłka nożna jest jego pasją, a ja z miłości to akceptuję. Za to w piosence „0-1 dla Niej” daję upust swoim emocjom.

Nie jestem fanką tego sportu, EURO chyba nie będzie dla mnie.

Gdzieś ta prawda musi być powiedziana. To jest raczej mało romantyczny sport. Wolę boks, przynajmniej tam się biją. (śmieje się) I żeby nie było... lubię sport, ale piłkę ręczną i siatkówkę, tam się coś dzieje.

Fani futbolu Cię zakrzyczą. Wiem, przykro mi bardzo, ale kłamać nie będę – liczę na ich wyrozumiałość. Tak naprawdę, doceniam każdy rodzaj sportu, bo jest to przecież ogromny wysiłek, i to mi

Sweter: CARLING/butyk.pl Spódnica: PRINCESS/szafomania.pl Akcesoria: Parfois

wowmagazine.pl

11


NASZE GWIAZDY imponuje. Więc jak są jakieś ważne mecze, to sama oglądam i wierz mi, bardzo starałam się polubić piłkę nożną... ale się nie udało. Jedna z moich przyjaciółek (prawdziwy kibic), pewnie mnie za to powiesi. Wciąż wierzy, że to się zmieni. (śmieje się) Wasze córki też chcą być muzykami? Na razie są za małe, żeby to ocenić, choć Zosia, która ma 10 lat, śpiewa bardzo czysto i jest na pewno wrażliwą, artystyczną duszą. Widać to po niej. Jednak zdecydowanie ciągnie ją w stronę tańca. Bardzo się cieszę, że idzie w innym kierunku. Czasami 10-letnie dzieci trzymają się czegoś kurczowo, a ją interesuje wszystko dookoła. Uważam, że to dobrze. Za to „zbóje małe”, czyli 3-letnia Michalinka i roczna Antosia, to są po prostu zbóje, trzymają się razem. Michalinka ma bardzo dobry słuch, jest na pewno uzdolniona, ale co z niej wyrośnie? – na pewno zbój. (śmieje się) Dzieci bardzo często idą w ślady rodziców. Przestrzegacie swoje córki: nie rób tego, to ciężki kawałek chleba? Rodzice chcą przede wszystkim chronić swoje dzieci, a profesje takie jak aktor czy muzyk, to trudne zawody. Codziennie odczuwamy to na własnej skórze, czasami pewne sytuacje są bolesne, tym bardziej, że nie zawsze mamy na nie wpływ. Chcemy uchronić przed tym swoje dzieci i jest to absolutnie naturalna droga. „Najlepiej zostań prawnikiem i zabieraj rodziców na Malediwy” – to byłby ideał. Ale tak naprawdę, jedyne o czym marzę, to żeby moje dzieci były zdrowe i szczęśliwe i żeby wybrały taką drogę, która według nich, będzie najlepsza. Będę je wspierać we wszystkim. Jeżeli córki zapragną być piosenkarkami powiesz: kochanie, nie ma sprawy? Powiem: i widzisz jak mamusia się męczy? (śmieje się) – To musi być ich wybór. Jeśli będą miały tyle siły i determinacji, co w tym zawodzie jest niezbędne, to absolutnie nie mam nic przeciwko i zrobię wszystko, żeby im pomóc. Zabierasz swoje dzieci do pracy, żeby mieć je blisko siebie? Nie, bo są za małe, więc staram się tego nie robić. Ilekroć zabierałam Zosię na koncerty, bo musiałam, ona się denerwowała, nie lubiła huku. Nie było to dla niej dobre. Fajne było to, że była z mamusią w hotelu i skakała po łóżku – o, to jej się bardzo podobało! Ale bycie ze mną za kulisami było dla niej stresujące. To się teraz zmienia, ale nie pali się do tego,

12

wowmagazine.pl

Spódnica: PRINCESS/szafomania.pl Zegarek: NODO


NASZE GWIAZDY

wowmagazine.pl

13


NASZE GWIAZDY żeby z nami jeździć. Jak każda z naszej trójki, lubi kiedy jesteśmy w domu. Wie jednak od małego, że taką mamy pracę i nie ma rozdzierania szat w momencie, gdy wyjeżdżamy. A małe dziewczynki robią nam „pa, pa”.

od momentu kiedy zaczynamy myśleć o płycie do chwili jej ukazania się. Nie lubię też porównań jakie dość często można usłyszeć, że płyta to „moje kolejne dziecko”. Przytul płytę, fajne uczucie?

Wróćmy rozmową do Twojej płyty. Dla fana płyta zaczyna istnieć w momencie jej medialnych zajawek, ale w Was żyje ona dużo wcześniej. Po premierze płyty myślicie o kolejnej? Kiedy powstaje pomysł na następną płytę? Ja już myślę o kolejnej, choć w zasadzie trwa promocja obecnej i skupiam się na niej. Jednak myślę o następnym kroku i w którym kierunku mogłabym pójść. Najbardziej cieszy mnie to, że wciąż chcę poszukiwać. Singiel „Nie prowokuj mnie”, jak dla mnie, to dość rockowy utwór – do tej pory nie śpiewałam takich piosenek. Ale jak go usłyszałam, to tak mnie zachwycił, że pomyślałam: natychmiast go biorę, to jest moje! – I o takim kierunku myślę. Nigdy nie porównuję pracy nad kolejnymi płytami. Na pewno trwają długo. Dwa lata to minimum jakie jest potrzebne

Ludzie często wykorzystują tę przenośnię, by uwydatnić narodziny swojego dzieła. Zastanawiające jest, że tego określenia przeważnie używają artystki, które nie mają jeszcze dziecka.

Sukienka: PATRIZIA PEPE Buty: BLINK YARD/butyk.pl Torebka, biżuteria: PARFOIS

Czy irytuje Cię jeśli media porównują Ciebie z Justyną? Nie, bo jesteśmy siostrami. Sama porównuję Janet Jackson do Michaela. To raczej naturalny odruch i dopóki taki pozostaje, to wszystko w porządku. Gorzej, jeżeli są przekraczane granice... wtedy zawsze powtarzam: nie jesteśmy klonami, tylko siostrami! Ależ jesteście zupełnie inne! Też tak uważam! Choć mamy wręcz identyczne głosy kiedy mówimy. Na szczęście

zupełnie różne, kiedy śpiewamy! Jeszcze nie tak dawno nabierałyśmy swoich mężów mówiąc przez telefon: „Cześć, Kochanie”. Mamy zupełnie inne charaktery, inną wrażliwość życiową i muzyczną. Ogólnie mówiąc, czasem zastanawiam się: jak to jest, że wyszłyśmy z jednego domu? – Wiemy, że jesteśmy różne i nie mamy potrzeby udowadniania tego światu. Porównań z Justyną się nie boję, tym bardziej, że mówią, że obie jesteśmy piękne. (śmieje się) Mówią, że Ty jesteś ładniejsza. O, to już w ogóle! Jak widać, porównania nie są złe. Ale nie lubię, jeśli ktoś mnie nie słyszał i nie wie co robię, a wrzuca mnie do tego samego worka i mówi: „Nie lubię Justyny, to ciebie też nie lubię” – to przykre. Myślisz, że media dają Wam taką szansę, że rozgraniczają Wasze osobowości? Dzięki mojej konsekwencji coraz częściej widzą, że jesteśmy jednak dwie. Od kiedy przestałyśmy razem pracować, to już jakieś siedem lat, nie pokazujemy się razem. Nie robimy


NASZE GWIAZDY wspólnych sesji, wspólnych wywiadów, itp. Po to, żeby ludzie, głównie dziennikarze, nauczyli się, że nie jesteśmy jednym ciałem i duchem, tylko osobnymi bytami. Postrzeganie mnie zmieniło się i już to widać. Tak jest po prostu lepiej. Wolę tę trudniejszą drogę, ale swoją, niż zrobienie pięciu okładek razem z siostrą. W moim odczuciu jesteście tak różne, że trudno byłoby znaleźć wiążącą Was stylizację do sesji. No, chyba że przy rodzinnym stole. W zeszłym roku zrobiłyśmy we cztery taką świąteczną sesję. Fajnie jest się spotkać z siostrami, wszystkie jesteśmy rozgadane, nie widzimy się przez pół roku, więc jak się spotkamy to wychodzi milion tematów. Po prostu, miłe, rodzinne spotkanko. Wszyscy jesteście muzykalni. Owszem, wszyscy gramy, śpiewamy. Każdy uprawia swoje poletko na swój sposób. Właściwie jestem jedyną tzw. popową wokalistką w domu – tak mnie ochrzciło rodzeństwo. Twoim fanom ułatwiliśmy klasyfikację muzyczną. Spotykacie się wszyscy w rodzinnym domu? Bardzo rzadko. Jesteśmy rozproszeni po całej Polsce i każdy z nas ma już swoje rodziny. Ale niedługo będzie „lecie” mojej Mamy – urodziny i duża feta – więc będziemy mieli okazję pobyć razem.

Wolę tę trudniejszą drogę, ale swoją.

W dużym lokalu… …w domu kultury. (śmieje się) Tam organizowana jest impreza na cześć Mamy. Zawsze była zaangażowana w pracę z dziećmi. Prezydent Stalowej Woli temu patronuje. Nie tęsknisz za życiem wielkomiejskim? Gotujesz ziemniaki jak prawdziwa gospodyni? Przede wszystkim piekę ciasta. Nie przepadam za gotowaniem, choć na co dzień muszę to robić. Uwielbiam wszystko co włoskie: każde kluchy, wszystkie makarony, pizze, owoce morza. To tego nie widać. Matka trójki dzieci, a absolutnie fantastycznie szczupła. Jak Ty to robisz? Mam po prostu trójkę dzieci. Biegam od jednego do drugiego, biegam w pracy, samo z siebie tak się jakoś dzieje.

Sukienka: PATRIZIA PEPE Biżuteria, zegarek: PARFOIS Buty: Aldo/własność prywatna Broszka na zegarku: PATRIZIA PEPE

Uprawiasz sport? Jak jest ciepło to biegam, pływam. Najwięcej tekstów udało mi się napisać właśnie biegając lub pływając. Nie mogę tworzyć w domu, bo zawsze ktoś czegoś chce. Cała nowa płyta „Pełnia” napisana jest w biegu. Może ta płyta powinna mieć tytuł „W biegu”? (śmieje się)

rozmawiała: Beata Łańcuchowska

Płyta tworzona w biegu, pełna biegu, czyli jednak… „Pełnia”.

opracowanie: Leokadia Kowara

wowmagazine.pl

15


Czasem, gdy rano budzę się marzę, by choć na chwilę jeszcze ukryć twarz w poduszce, kołdrą po uszy zakryć się, wrócić do tamtych miejsc, co kiedyś były mi tak bliskie... takie bliskie... Biały puch

16

wowmagazine.pl


NASZE GWIAZDY

wowmagazine.pl

17


FASHION&DRESHION

Hussein Chalayan W muzeum Les Arts Decoratifs w Paryżu niedawno mogliśmy podziwiać wystawę ciekawego kreatora-stylisty – mowa tu o Husseinie Chalayanie. Zaangażowany od siedemnastu lat w swoistego rodzaju eksperymenty, których tworzywo waha się na granicy mody, architektury i designu, staje się przykładem nowatorskiego spojrzenia na modę przełamującego stereotypy. W jego twórczości zauważamy surowość intelektualną, ale równocześnie perfekcjonizm techniczny. Od początku swojej artystycznej drogi Hussein Chalayan wyróżnia się na tle innych kreatorów. Używa coraz to nowszych form ekspresji. Jego projekty przyjmują formy rzeźb, sztuki architektonicznej, wykorzystuje też efekty specjalne stosowane w kinie. Chalayan od zawsze zaskakiwał swą publiczność. Inspiracji do swoich kolekcji szuka bezpośrednio w życiu codziennym, na arenie politycznej i ekonomicznej. Oglądając jego wystawy stajemy się uczestnikami wielkiego spektaklu, a czasem czuje-

18

wowmagazine.pl

my się jak intruzi wkraczający w intymność przedstawionych przez artystę scen. Twórca doskonale operuje światłem, muzyką oraz przestrzenią i robi to na widzu piorunujące wrażenie. Eksponowane przez Chalayana prace w niczym nie przypominają nudnych eksponatów muzealnych. Przed naszymi oczami rozgrywają się różne epizody z życia codziennego. Wszystko zaaranżowane jest w tak niesamowicie realistyczny sposób, iż momentami zapominamy, że obok nas stoją TYLKO manekiny poubierane w kreacje stylisty. Być może właśnie to realne podejście do tematu sprawia, że widz tak głęboko odczuwa atmosferę świata artysty i rozumie to, co Chalayan chciał wyrazić. Wkraczamy w jego świat w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał o Chalayanie, polecam zanurzyć się w jego niesamowity świat kreacji. Zapewniam, że nie będziecie zawiedzeni. Tekst: Marta Klimaszewska

Foto: Marta Klimaszewska

eskperymentator świata mody



Black & white with a touch of pink!


FASHION&DRESHION Foto: Grymuza Modelka: Gabi K WĹ‚osy: Bartosz Satora

wowmagazine.pl

21


FASHION&DRESHION

22

wowmagazine.pl


Bluzka: Né Comme Ça Spódnica: H&M Buty: kolekcja prywatna

wowmagazine.pl

23


FASHION&DRESHION

24

wowmagazine.pl

Marynarka: Né Comme Ça Gorset: project Sebastian Szrajber Spódnica różowa: H&M


wowmagazine.pl

25


FASHION&DRESHION

Kapelusz: kolekcja prywatna Gorset: project Sebastian Szrajber Buty: Dee Zee

26

wowmagazine.pl


Naszyjnik:

Vintage/kolekcja prywatna wowmagazine.pl

27


FASHION&DRESHION

28

wowmagazine.pl

Bluzka: Né Comme Ça Gorset: project Sebastian Szrajber Rajstopy: Miss Marlin Buty: kolekcja prywatna


FASHION&DRESHION

wowmagazine.pl

29


StYl ŻYCIA

Kto się boi

LiSBetH SaLanDer? » Coś drgnęło w rajstopach i po raz pierwszy w dziejach popkultury kobieta

wkracza na terytorium zarezerwowane do tej pory dla bohaterów płci męskiej.

W

iele lat temu, zdarzyło mi się nieopatrznie obśmiać jeden z odcinków serii o Jamesie Bondzie i to siedząc w towarzystwie zagorzałego fana agenta z licencją na zabijanie - mojego męża. W zasadzie dziwię się, że nazajutrz nie znalazłam pozwu rozwodowego na biurku, bo pomimo upływu lat fascynacja nie słabnie. Jamesem oczywiście, nie mną. Pamiętam, że mąż popatrzył na mnie z nieskrywaną urazą i wycedził przez zęby: „Ty nic nie rozumiesz, nawet nie wiesz, że gdy śpisz James Bond ratuje świat!” Oczywiście, mąż ma jako taki kontakt z rzeczywistością i wie, że Omegą Seamaster nie zmieni położenia lotniskowców na wodach Atlantyku, ale powyższa sytuacja obrazuje nabożny stosunek facetów do wszelkiej maści super szpiegów. Ian Fleming, twórca agenta 007, sam będąc agentem w służbie Jej Królewskiej Mości, podkoloryzował nieco szpiegowskie praktyki, dla potrzeb fabuły swoich powieści tworząc postać przystojnego lowelasa, który równie skutecznie zniewala wdziękiem, co arsenałem niesamowitych gadżetów szpiegowskich. Robert Ludlum ze swoim Jasonem Bourne, wyhamował już nieco obcasem (bez wbudowanego weń sprężynowca) i strząsnął lukier z codziennego życia szpiega. Jego bohaterowi zdarzają się słabsze dni, sam zbiera czasem baty, a do tego miewa kłopoty z tożsamością. Czy to wywołane pourazową amnezją, czy z kolei jak u John'a Le Carre faktem, że wiodąc podwójne życie, z czasem zaczyna podejrzewać się wszystkich o to samo. I tak kobiety karmione historiami, mniej lub bardziej realistycznych w yczynów, współczesnych supermanów nie miały za bardzo czym się pochwalić. No bo kogo tu wypchnąć przed szereg? Wirtualną Larę Croft, zimnowojenną Nikitę, czy tandetną

30

wowmagazine.pl

z założenia, wojowniczą księżniczkę Xenię?! W końcu jednak doczekałyśmy się. Można powiedzieć, że coś drgnęło w rajstopach i po raz pierwszy w dziejach popkultury kobieta wkracza na terytorium zarezerwowane do tej pory dla bohaterów płci męskiej. I to wkracza z impetem porównywalnym do tego jaki wywołała swego czasu nad terytorium USA, niejaka Kathrina. Świat dał się opętać Larssonomanii, czego dowodem przeszło 30 mln sprzedanych kopii trylogii. Lisbeth Salander, której postać wykreował w trzech opasłych tomach szwedzki dziennikarz Stieg Larsson, gwiżdże na jakiekolwiek parytety. Jest silna, samowystarczalna i niepokorna. Piekielnie inteligentna, obdarzona fotograficzną pamięcią i znajomością najnowszych technologii w stopniu, który czyni ją hakerką doskonałą. Chociaż krzywdzona wiele razy, nie daje się wepchnąć w rolę ofiary, a była nią de facto od dziecka, od makabryczno-patologicznej relacji z ojcem począwszy, poprzez kolejne kontakty z facetami, którzy naprawdę nienawidzą kobiet. Nie daje się również przystosować do ogólnie przyjętych norm i ról społecznych. Żyje jak chce i z kim chce, a wygląda tak „jakby właśnie obudziła się po tygodniowych orgiach z grupą hardrockowców”. Nie ma nabożnego stosunku do własnego ciała, jest wytatuowana i okolczykowana, i raczej nie bywa w klubach fitness. Swoją kobiecość eksponuje w sposób daleki od powszechnie akceptowanego, swoją seksualność realizuje z równym powodzeniem w związkach z mężczyznami jak i kobietami. W 21 pokojowym apartamencie, który kupuje za grube miliony wytransferowane dzięki hakerskim sztuczkom z konta bogatego przemysłowca, urządza tylko trzy pokoje. Dokładnie tyle, ile jej potrzeba. Jak na socjopatkę przystało, nie organizuje domówek, nie ma więc potrzeby imponowania

znajomym designerskimi wnętrzami i kuchnią wyposażoną jak laboratorium NASA. Zresztą żywi się głównie mrożoną pizzą, jabłkami i kawą. Salander jest kobietą, ale nie możemy powiedzieć, że jest jedną z nas, bo trudno utożsamiać się z kimś tak pokręconym, noszącym w sobie taki ładunek traumatycznych przeżyć, wolę walki i zemsty. Bo Lisbeth jest mścicielką pełnokrwistą. Pielęgnującą w sobie nienawiść, planującą z komputerową precyzją kolejne posunięcia, pomiędzy jednym ukąszeniem a drugim wycofującą się do swojego mrocznego świata. Stojąc obok niej w metrze, większość z nas zrobiłaby krok w tył. Nie zmienia to absolutnie faktu, że przez kilka tysięcy stron (każdy tom trylogii to opasłe tomisko), kibicujemy jej z całej siły. Trafnie ujął to J. Szczerba w Dużym Formacie, pisząc, że tak naprawdę „podzielamy jej niechęć do współczesnego świata i podziwiamy jej zręczność w radzeniu sobie z nim”. Na ironię zakrawa fakt, że najbardziej sfeminizowany thriller społeczny, ostro krytykujący przemoc wobec kobiet i kreujący kobietę jako postać centralną fabuły, stworzył mężczyzna. Daje to jednak nadzieję, że nie wszyscy mężczyźni nienawidzą kobiet. Miłą puentę sprezentowała nam również hollywoodzka ekranizacja pierwszej części powieści Larssona - postaci Lisbeth towarzyszy na ekranie Daniel Craig, najtwardszy z Bondów. I chociaż finalnie para i tak ląduje w łóżku, to trudno porównywać Lisbeth do którejkolwiek z dziewczyn Bonda. Raczej to on jest tutaj jej chłopakiem. Chłoptasiem. Wstrząśniętym i zmieszanym. tekst: Magdalena Maskiewicz


ECO tRENDY

Moo Studio – studio projektowe Joanny Figurniak, absolwentki Wzornictwa ASP we Wrocławiu oraz stypendystki Burg Giebichenste Hochschule fur Kunst und Design w Halle specjalizuje się w projektowaniu ekologicznych produktów użytkowych. Używając naturalnych materiałów oraz rzemieślniczych metodologii produkcji tworzy meble, biżuterię, torby, etui i inne przedmioty. Studio wyróżnia się nowoczesnym wzornictwem oraz wysoką jakością produktów. Ekologiczny koncept i atrakcyjna forma sprawiają, że modele doceniane są nie tylko w Polsce, ale również na świecie. Projekt minimalistycznych w formie, barwnych torebek wytwarzanych z filcu, otrzymał nagrodę Machina Design Awards 2008 w kategorii Young Design. Talent i pasja tworzenia przekuwana jest w artystyczny dorobek, który jednocześnie pozostaje w zgodzie z naturą. Wyroby Moo Studio powstają nierzadko z… odpadów. Wśród reprezentacyjnych produktów Joanny Figurniak powstałych w drodze recyklingu są lampy wykonane z plastikowych butelek oraz siedzisko zrobione z wytłoczek po jajkach. Produkty Moo Studio to prosta, oryginalna propozycja artystycznych modeli użytkowych kierowana dla zwolenników ekologicznego stylu i miłośników eleganckiego, subtelnego wzornictwa. Warto się nimi zainteresować. Wybór modeli można znaleźć na www. moostudio.pl

wowmagazine.pl

31


WROCWOW

Zbigniew Maćków Główny projektant i założyciel znanej wrocławskiej pracowni architektonicznej – Maćków Pracownia Projektowa, która jako jedyna w Polsce dostała się do finału prestiżowego World Architecture Festival w Barcelonie. Współtwórca projektu rewitalizacji Domu Towarowego „Renoma” oraz nowoczesnej bryły apartamentowca „Thespian”. Beata Łańcuchowska: Przypomina Pan sobie swój pierwszy projekt, z którego dzisiaj nie jest Pan dumny? Zbigniew Maćków: Jest wiele projektów, niekoniecznie tych pierwszych, z których nie jesteśmy dumni. Bo to jest tak: próbujemy, ale nie zawsze wychodzi; czasami wręcz rozstajemy się z klientem, albo co zdarza się rzadko – odchodzimy od tematu. W paru sytuacjach kończyliśmy projekty na zasadzie zaciskania zębów. Poza tym, jest dużo tematów, które zasadniczo nie mają w sobie przesłania i projektów robionych dla pieniędzy. Świadczymy usługi i jeśli zwraca się do nas jakaś elektrociepłownia i mówi, że trzeba zrobić projekt wybicia otworu pomiędzy nastawnią a montażownią, to architekt jedzie i wybijamy ten

32

wowmagazine.pl

otwór. Staramy się, żeby był ładny (uśmiecha się). Jakieś 40-50 % takich tematów, a kiedyś dużo więcej, po prostu się nie pokazuje. Teraz mamy więcej zleceń, którymi klient chce się wypromować. Mamy określony przerób, więc nie bierzemy tych, którymi nie chcemy się chwalić.

To był zwykły osiedlowy dom z dwuspadowym dachem robiony na zasadzie fuchy, roboty za chlebem. Nie była to rzecz, którą byśmy się dziś chwalili, ale z drugiej strony – nie chcę przez to powiedzieć, że należy jej się wstydzić – narysowaliśmy to całkiem poprawnie. Nie był to jednak „house of the year”.

Mówi Pan o realizacjach pracowni, chciałabym jednak usłyszeć o Pana samodzielnych projektach. Zawsze wierzyłem, że jest to gra zespołowa; dzisiaj nie uprawia się architektury w pojedynkę. Praktycznie od samego początku była to firma. Ale pamiętam jeszcze z czasów studenckich, jak robiliśmy z Bartkiem dom w Świdnicy. Nie pamiętam już jak wyglądał.

Czy staracie się przemycić w realizacjach jakiś rys, detal, który pozwoliłby w przyszłości rozpoznać obiekty wychodzące z Waszej pracowni? Nie, i powiem szczerze – programowo tego nie robimy, z założenia jesteśmy bezstylowi. Taka jest nasza filozofia działania. W naszym rozumieniu, architektura pozwala na rozwiązywanie problemów, a nie „na obsi-


WROCWOW kiwaniu drzewek”, czyli zaznaczaniu naszej obecności. Przepraszam za wyrażenie, cytuję starszego kolegę architekta, który ujął to w bardzo wymowny sposób. Generalnie jest tak, że zaznaczamy, ale w ten sposób, że ktoś o tym wie. Stosujecie intelektualny klucz do budynków. Nie projektujemy poprzez formę. Zawsze staramy się znaleźć jakiś temat, żeby móc zaczepić myślenie. Wbrew pozorom, najtrudniejszymi tematami projektowymi są te, gdzie nie ma żadnego kontekstu, żadnych warunków – jest pełna wolność koncepcji, czyli męka pracy, a zarazem temat kochany przez architektów. Taki projekt mieliśmy na węźle przesiadkowym – chaszcze były po pachy, bo obwodnica i stadion dopiero powstawały. Nie można było się pod cokolwiek „podczepić”. Za każdym razem, nawet jak nie ma kontekstu, to go wymyślamy. Myślenie formą, np.: zrobię budynek w kształcie jaja, cygara, czy czegoś innego, jest na drugim biegunie naszego myślenia o architekturze. Finalna forma budynku musi wynikać albo z urbanistyki albo jego funkcji, wizualnej informacji, którą przekazuje. Może tak być, że budynek przyjmuje formę kuli, bo ta kula sama w końcu wychodzi, ale liczy się kontekst. Ogólnie mówiąc: nie można nas rozpoznać i ja się z tego cieszę. Szkoda, charakterystyczne znaki znacznie ułatwiłyby pracę historykom sztuki za jakieś 2oo lat. Z pewnością, ale w dobie internetu każdy wszystko dokładnie opisuje i metkuje. Wcześniej musiałaby nastąpić elektroniczna zagłada niszcząca te dane żeby ktoś musiał to odtworzyć. Poza tym, czasy się zmieniają – współczesne budynki dziś już tyle nie żyją, i nie będą żyły. Materiały są kiepskie, więc nie będą aż tak długo stały. Takich problemów raczej nie będzie. (śmieje się) Które Wasze realizacje wzbudzały kontrowersje? Projekt Renomy ludzie „kupują” w 90 %. Narzekają: „były takie piękne wnętrza, a oni je tak popsuli” – dla mnie jest to kompletnie niezrozumiałe. To jest klasyczny projekt pokazujący kooperację zespołową: my byliśmy odpowiedzialni za koncept zewnętrzny, a wnętrza robili Anglicy. W rzeczywistości był tam siermiężny, zrobiony z „siekierki” PRL-owski design. Cudowne, egzotyczne drewna i 6-cio metrowe żyrandole od Swarovskiego były tam w latach 30’ i spłonęły podczas

wojny jak wpadła tam bomba. Zachowało się dosłownie kilka nieostrych zdjęć dawnych wnętrz, brakowało też dokumentacji – nie da się już tego odtworzyć. Poza tym, kogo dziś byłoby stać na sprowadzenie drewna z Afryki? Dom handlowy w takiej skali raczej by odstraszał; dziś niektórzy ludzie boją się do niego wchodzić, bo „za drogo”, a co dopiero jakby takie rzeczy znalazłyby się w środku. W przypadku Thespianu powiedziałbym, że odbiór jest tak pół na pół. Nie zapomnę rozmowy, podczas której jeden z reżyserów szczególnie nas komplementował i w pewnej chwili powiedział, tu znów posłużę się niewybrednym cytatem: „Tam, gdzie teraz mieszkam, na tym rondzie, ktoś grzmotnął taką k…ę” – Czyż nie jest to przepiękne określenie na budynek? Odpowiedziałem, że to też nasze, a facet prawie się schował pod stół i temat się skończył. To pokazuje, że odbiór tego budynku jest trudny.

jest budowany, bo myśmy zdecydowanie byli gorsi. Mamy na przykład taki projekt, o którym myślimy, że byłby lepszy – zrobiliśmy go w 2003 r. w pierwszej edycji konkursu Capitolu. Konkurs unieważniono, ale żeby było jasne – projekt Kozieniów jest fajny, monumentalny, zamknięty, a my zrobiliśmy totalnie otwarty. W drugim konkursie nam się nie udało, trudno. Podobnie ze stadionem – mam taki niedosyt. Wasz projekt stadionu był nagrodzony. Był wyróżniony. Nie, że nie mogę przez to spać. Robiliśmy kiedyś koncepcję przebudowy Monopolu – i tak jak przy Renomie – zaproponowaliśmy połączenie starego z nowym. Wydaje mi się, że byłoby ciekawiej. Monopol jest lubiany, ale jego rewitalizacja jest bardziej zachowawcza. Myśmy poszli totalnie po bandzie – ze szklaną kostką w środku.

Dzisiaj nie uprawia się architektury w pojedynkę.

Projekt Thespianu zastanawia mnie ilekroć tamtędy przejeżdżam. Kojarzy mi się z włoskim klimatem, brakuje tylko tamtejszego słońca. Słońce to tam czasami jest aż za fajne. Z założenia projekt miał być przygotowany „na bogato”. Jak wygraliśmy konkurs w styczniu 2008, to nikt, poza kilkoma bankierami, nie wiedział o nadchodzącym kryzysie. Według zamówienia inwestora miała to być luksusowa kamienica w środku miasta dla zamożnych ludzi. Umiejscowienie jej w tym właśnie miejscu, na placu, który jest parkiem z pięknymi potężnymi drzewami, aż prosiło się o koncepcyjne wrażenie kontaktu z naturą. Tylko szklana ściana, bez żadnych barier – proszę mi wierzyć, robi to takie wrażenie. Nie można było zrobić nic więcej, bo hałas ulicy osiąga natężenie około 100 decybeli. Są we Wrocławiu budynki, o których Pan myśli, że mógłby je zrewitalizować? Takie odczucie mam bardziej stosunku do przestrzeni, głównie publicznej, a nie budynków. Przechodzę i myślę: kurde, tu to bym zrobił inaczej. – Mamy projekty, które zrobiliśmy w konkursach, ale wygrało coś innego i teraz stoi. Z lekką łezką w oku myślimy, że może byłoby ciekawiej z naszymi, ale tak to każdy myśli. Nie, żeby o wszystkich konkursach! Na konkurs ASP też robiliśmy, a wygrał projekt Głowackiego i cieszę się, że

Będzie Pan miał szansę pokazania się przy nowym osiedlu, wrocławskiej WuWie nr 2. Zobaczymy jak przełożą się efekty tej pracy. Okazuje się, że nie jest łatwo dogadać się w 40 architektów. Poza tym, w tych coraz cięższych czasach trudno o realizację, przekonanie kogoś by zaryzykował i zaczął tam budować. Są już chętni deweloperzy? Jest cała grupa skupiona wokół Polskiego Związku Firm Deweloperskich, która wyraża nieustanne zainteresowanie. Cały czas interesują się tym też pojedynczy inwestorzy. Jest nadzieja, ale to, co ostatnio przeżyliśmy pokazuje, że nastroje potrafią się zmienić w ciągu tygodnia lub dwóch. Nauczyłem się już nabierać do tego dystansu. Pamiętam, że jak wyjeżdżałem na urlop w 2008 r. to wszystko było pięknie, a po powrocie zmieniło się do tego stopnia, że wszyscy odkładali projekty na półki. Do zaawansowanych rozmów o realizacji będziemy przystępować za jakieś pół roku, jak nie później, i może się to jeszcze dwa razy zmienić. Dynamika zmian w świecie jest duża. Zwłaszcza, że częściowe zagospodarowanie terenów pod osiedle deklarowane jest do 2015 r. Myśmy założyli sobie jeszcze bardziej ograniczony czasowy kaganiec. To nie jest wowmagazine.pl

33


WROCWOW skomplikowana rzecz – własnościowa sprawa jest klarowna, media są albo będą, bo są to tereny miejskie, uzbrojenie deklaruje miasto, a co najważniejsze, wszczęty jest plan miejscowy, BRW [Biuro Rozwoju Wrocławia] cały czas uczestniczy w warsztatach. Teoretycznie, wszystkie czynniki, żeby budować są. Czy będzie jednak kapitał? – Po dwóch tąpnięciach rynku mieliśmy wprawdzie mniej roboty i mniejsze stawki, ale rynek aż tak dramatycznie się nie załamał. Ceny mieszkań spadły. Spadł standard i metraże. Na czym w dzisiejszych czasach ma polegać wzorcowość tego nowego osiedla? Właśnie – to jest najtrudniejsze – trafiła pani w sedno. Spróbujemy tam zrobić mega tanie i proste mieszkania, bez ekstrasów, tak żeby móc zamieszkać w ludzkich warunkach. Pierwsza WuWa powstała 80 lat temu; architekci mieli prościej, bo zapotrzebowanie było bardziej wyraziste. Wrocław był totalnie przeludniony, ludzie spali w lokalach nawet rotacyjnie, były fatalne warunki sanitarne – cud, że nie doprowadziły wtedy do jakiejś epidemii. Oferta tanich mieszkań była realną potrzebą miasta. Równolegle z osiedlem WuWa powstawało Sępolno, Księża Małe, potężne osiedla, których eksperymentalne projekty przemieniły się w program mieszkaniowy. Teraz w skali kraju brakuje od miliona dwustu do półtora miliona mieszkań. W architekturze z dostępnością mieszkań nie da się powalczyć. Deweloperzy doszli już do takich optymalizacji, że budują z trójką z przodu, a już przebąkują o dwójce [red. 2 tys. zł za m2]. Więcej potanić się nie da, materiały kosztują, robocizna też. Można potanić na architekcie i na gruncie. Są też i inne problemy. Przede wszystkim, od czasu wejścia oferty kredytów hipotecznych, czyli pośrednio i rynku deweloperskiego, mieszkanie stało się produktem rynkowym. Podlega optymalizacjom jak w fabryce – jak czegoś jest za dużo, to się to obcina (np. balkony zeszły do roli wychodków na papierosa). W związku z tym obcięte zostały nawet wspólne przestrzenie. Być może ta nietypowość, czy wzorcowość

osiedla powinna wyglądać normalnie, tak jak nas kiedyś uczono. Światowa architektura dowodzi, że eksperyment nie polega już na potrzebie płaskiego dachu albo wstęgowego okna – co jakiś czas następuje powrót do głównego nurtu, gdzie było normalnie. Ludzie mogliby korzystać ze wspólnych przestrzeni, np.: panie i panowie gawędzący ze sobą we wspólnej pralni, zamiast na FB. Wbrew pozorom, taka pralnia jest bardzo ekonomiczną sprawą – każdy przecież kupuje pralkę, a za te pieniądze można by nabyć wypasioną pralkę przemysłową, taką, która wiązałaby nawet krawaty. Dzięki temu zyskuje się przestrzeń integracyjną, a każdy dostaje w mieszkaniu dodatkowy m2 , nie ma problemów z wilgocią, hałasem. Obecnie, w dwóch projektach deweloperskich robię wspólne pralnie, i to ma być reklamowane! A jak przypomnę sobie osiedle z lat 20’ na którym się wychowałem, to tam one już były. W Niemczech praktykuje się to od lat. Oni już 90 lat temu doszli do wniosku, że te 6-8 rodzin to jest optymalna jednostka sąsiedzka, gdzie wszyscy się znają, mało tego – znają też swoje rodziny i znajomych. Po jakimś czasie takiego wspólnego mieszkania, nawet jak kogoś nie ma w domu, to sąsiedzi wpuszczą gościa, żeby zaczekał. Fakt, że ktoś ma sąsiada stanowi tam wartość dodaną. W dużych skupiskach raczej jest to wartość odjęta – ktoś za ścianą hałasuje, brudzi klatkę itp. Będąc architektem z wizją, jakie Pan ma mieszkanie? O to trzeba zapytać moją żonę. Totalnie niefunkcjonalne. (śmieje się) Czyżby szewc bez butów chodził? Jest nieskończone, cały czas ulega rozbudowie i zmianom. Masę rzeczy robiłem eksperymentując, próbując implementować rozwiązania – teraz wiem, że połowa z nich się nie sprawdza. Pana dom jest architektonicznym eksperymentem? Poniekąd. I jest to absolutnie idealna nauka

dla kogoś, kto projektuje dla ludzi, a nie biurowce. Świętej pamięci Stefan Kuryłowicz zapytany kiedyś, dlaczego nie robi mieszkaniówki, powiedział, że „jeszcze do niej nie dorósł”. Być może była to jakaś fałszywa skromność, ale tkwi w tym mądrość. Oczywiście istnieją bardziej skomplikowane projekty np. szpitali, lotnisk, ale w tych wszystk ich obiektach człowiek pracuje, w mieszkaniu człowiek żyje. Projektowanie mieszkaniówki jest potężną odpowiedzialnością. Dobrze jest pewne rzeczy przećwiczyć najpierw na własnej skórze, pewne rzeczy zobaczyć – jak dostanie się w tyłek, to trzeba je przerabiać. A co na to Pana rodzina? Krzyczą i każą przerabiać. Powiem szczerze: niektóre rzeczy weryfikują się nawet względem wiedzy, której nas uczono. Np. na tarasie zbudowanym kiedyś od południa, przy dzisiejszym słońcu nie da się wytrzymać i okazuje się, że najfajniejszą stroną dla tarasu jest północny wschód. Życie weryfikuje wiele pomysłów – kiedyś wydawało mi się, że skosy fajnie ustawiają przestrzeń w domu, w rzeczywiści trudno się z nimi żyje, tym bardziej wysokim osobom. A zawsze pomstowałem k lientów, którzy chcieli podwyższenia ścianki kolankowej! Nasz dom jest przestrzenny, dziewięć poziomów następuje jak w spirali, każdy z nich położony jest wyżej. Zawsze chwaliłem się tym, że nie ma drzwi. Dom był otwarty do niedawna, mój kot to zweryfikował. Postanowił pokazać kto tu rządzi i upatrując sobie najwyższy poziom zostawiał tam po sobie pamiątkę. W pewnym momencie się wkurzyłem, kupiłem materiały i wykonałem drzwi. Przy nim – stał i patrzył. Zrobiłem wtedy zdjęcie – zdjęcie roku, zdobędzie prawdopodobnie Word Press. (śmieje się) Kot stał i patrzył na to załamany, a później cały dzień przespał w koszyku. Zaprzestał haniebnej procedury, a ja mam teraz drzwi. rozmawiała: Beata Łańcuchowska opracowanie: Leokadia Kowara

34

wowmagazine.pl


WROCWOW

HALA SPORTOWA - NA SKARPIE lokalizacja: Bytom autorzy: Agata Kowalczyk, Zbigniew Maćków, Eliasz Matuła, Magdalena Paprotna, Bartłomiej Witwicki, Zuzanna Wojtasiak klient: Gmina Bytom realizacja: 2010

wowmagazine.pl

35


wydział prawa, administracji i ekonomii uniwesytetu wrocławskiego, lokalizacja: Wrocław, ulica Uniwersytecka autorzy: Juliusz Erdman, Jakub Likus, Zbigniew Maćków, Grzegorz Siergiej, Adrian Staszczyszyn, Bartłomiej Witwicki, Mateusz Wolanin klient: Uniwersytet Wrocławski, konkurs: 1999, pierwsza nagroda realizacja: 2001 - 2003

36

wowmagazine.pl

Foto: materiały prasowe Pracownia Maćków

WROCWOW



Foto: Paweł Kozioł

MĘSKIE GRY

4

MLM Czwartej Gener

raCJi r aCJi mLm CZwarteJ GeneraCJi mLm CZwarteJ GeneraCJi mLm CZwarteJ Ge

GOLDSOLUTION

38

wowmagazine.pl


MĘSKIE GRY

Nikt nie kwestionuje już sensu odkładania i pomnażania kapitału z myślą o własnej wolności finansowej. Dariusz Łańcuchowski: Panie Prezesie, czym różni się pański GoldSolution, nazywany firmą czwartej generacji, od dotychczasowych MLM-ów? Maciej Karsznia: Do tej pory, w tradycyjnych strukturach MLM-owych współpracownicy obarczeni byli nie tylko sprzedażą produktów, ale również rekrutacją współpracowników do własnych sieci. W GoldSolution, to firma wzięła na własne barki zdecydowany ciężar sprzedaży jak i rekrutacji, do tego stopnia, że na naszych seminariach możemy się obecnie pochwalić 70 % skutecznością, zarówno w sprzedaży jak i dynamicznie rozwijającej się strukturze własnej. D. Ł.: Zapewnie ma to istotne przełożenie na poziom satysfakcji finansowej Pana współpracowników. Tak też jest w istocie. Obserwujemy, iż w naszej firmie, przy dziesięciokrotnie mniejszej strukturze, nasi współpracownicy generują osobiste zyski dwukrotnie wyższe niż w MLM-ach tradycyjnych. Z wielką satysfakcją odnotowuję fakt, że w przeciągu kilku miesięcy można dojść do zarobków na poziomie 10 000 zł. D. Ł.: Czy GoldSolution to biznes z przyszłością? M.K.: Oczywiście. Zarówno dziś, jak i w przyszłości będziemy obserwowali

racji

wzmożone zainteresowanie naszych potencjalnych klientów wiedzą z dziedziny finansów, umożliwiającą bezpieczne generowanie zysków z inwestycji na poziomie czterokrotnie wyższym niż oferują to obecnie banki. Nikt nie kwestionuje już sensu odkładania i pomnażania kapitału z myślą o własnej wolności finansowej, o bezpieczeństwie osobistym, które niestety, w dobie kryzysów demograficznych i finansowych nie spełniają instytucje publiczn takie jak ZUS. Nasi inwestorzy oczekują fachowej obsługi, a także, i co najważniejsze – wysokich i bezpiecznych zysków z kapitału. D. Ł.: Panie Prezesie, zazwyczaj wszystkie MLM-y kuszą swoich partnerów dochodem pasywnym. Owszem, obiecuje się kandydatom, że gdy raz zbudują strukturę, to będą czerpać dochód pasywny. Niestety, jest to mit, albo co najmniej niedopowiedzenie. Wyobraźmy sobie sytuację, że mamy strukturę liczącą kilkanaście tysięcy osób i nagle pojawia się firma z konkurencyjnym produktem, w wyniku czego, część naszych liderów przechodzi do konkurencji zabierając np. 50 % składu zbudowanej struktury – skutkuje to spadkiem sprzedaży o co najmniej 50 %, dochodów zaś nawet o 80 %! W marketingu czwartej generacji jest inaczej. Oczywiście, w takim przykładzie o którym wspomnia-

łem powyżej, dochody z nowej sprzedaży spadną również w stopniu porównywalnym, jednak współpracownik otrzymuje BEZ ZMIAN premię od uprzednio pozyskanych aktywów. I to jest PRAWDZIWY dochód pasywny.

dowiedz się więcej o funduszach inwestycyjnych, napisz na adres mail: wow@goldsolution.pl

Maciej Karsznia – trener planowania finansów osobistych, motywacji i rozwoju osobistego. wykładał na Uniwersytecie ekonomicznym we wrocławiu. autor bestsellerowej książki „milion w zasięgu ręki – poradnik zarządzania finansami”, która wprowadza w tajniki funduszy inwestycyjnych, doskonałego narzędzia w budowaniu potęgi finansowej. organizator wielu szkoleń z dziedziny finansów i pomnażania kapitału.

eneraCJi mLm CZwarteJ GeneraCJi mLm CZwarteJ GeneraCJi mLm CZwarte wowmagazine.pl

39


Styl Życia

a

Praca

kobiet

praca

mężczy

//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

D

laczego mówi się i pisze tylko o pracy domowej kobiet? Czy praca domowa mężczyzn nie istnieje? Jaki wkład ma przeciętny polski mężczyzna w prowadzenie swojego domu i wychowywanie swoich dzieci? Czy równość to oczywistość w polskich rodzinach? Czy mężczyźni są „z natury upośledzeni porządkowo”? Czy jeśli mężczyzna rezygnuje z kariery, by zająć się prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci, to znaczy, że zwariował? Czy taki wybór jest realny dla polskich mężczyzn? Praca na rzecz domu, czy też praca zawodowa dotyczy każdego i każdej z nas. Praca zawodowa oprócz zarabiania pieniędzy wiąże się z satysfakcją, realizowaniem ambicji, prestiżem. Tego samego nie można powiedzieć o pracy domowej. Nie określa się jej ani czasowo, ani finansowo. Przebiega według tzw. „zegara biologicznego” – domowe obowiązki mają charakter cykliczny i w związku z tym, nigdy się nie kończą. Zgodnie z badaniami Fundacji MaMa praca w domu to około 200 czynności. Samo pranie składa się z kilku: zakupu proszku, posegregowania ubrań, nastawienia pralki, rozwieszenia prania, składania i prasowania

40

wowmagazine.pl

wysuszonych ubrań. Nie mamy zatem wątpliwości, że wykonywanie czynności na rzecz domu i rodziny to „praca”, a określa się ją jako „nieodpłatną pracę domową kobiet”. Dlaczego tylko kobiet? Ponieważ, w rzeczywistości, w większości polskich domów pracę tę wykonują wyłącznie kobiety. Z badań przeprowadzonych w 2006 r. przez Centrum Badania Opinii Społecznej oraz przez grupę badawczą Ipsos z 2008 r. płyną podobne wnioski: „Aż 84 proc. mężczyzn w Polsce uważa, że zarówno kobieta jak i mężczyzna powinni zarabiać na utrzymanie domu”. Ale to mężczyzna jest tzw. głową rodziny, natomiast kobieta ma zajmować się domem. Dlatego, że robi to lepiej i sprawniej – twierdzi tak 8 na 10 mężczyzn. Powszechnie sądzi się, że kobiety mają większe predyspozycje do wykonywania pracy domowej niż mężczyźni. Kobiety zwykle uważają, że ich partnerzy nie sprzątają zbyt dokładnie, nie potrafią gotować, ani zajmować się niemowlęciem. To, że kobiety rzekomo lepiej troszczą się o dom i dzieci wynika ze sposobu, w jakim zostały wychowane oraz z wzorców kulturowych, a nie z jakiś wrodzonych umiejętności.

Dziewczynki od najmłodszych lat przyucza się do wykonywania prac domowych i opieki nad dziećmi. W programach edukacyjnych i szkolnych podręcznikach role „kobiece” i „męskie” przedstawia się stereotypowo. Dziewczynki pomagają mamie w kuchni, a chłopcy czytają książki przygodowe. Dziewczynki przygotowuje się do pełnienia roli matki, a chłopców do bycia kreatywnymi, ambitnymi osobami (cechy współcześnie pożądane na rynku pracy). Nasuwa się więc pytanie: co w sytuacji, kiedy dziewczynka nie będzie w przyszłości matką, a chłopiec zostanie ojcem? Większość mężczyzn twierdzi, że wykonywanie obowiązków domowych przez kobiety jest dla kobiet tak samo satysfakcjonujące jak praca zawodowa. Natomiast dla mężczyzn prowadzenie domu nie jest zajęciem wystarczająco zadowalającym. Na pytanie, czy gdyby ich partnerka zarabiała więcej, byliby w stanie zająć się domem i dziećmi, odpowiadali przecząco. Według wyżej wspomnianych badań w tradycyjnym modelu związku (tylko kobieta zajmuje się domem i dziećmi) żyje około 30 % polskiego społeczeństwa. Kolejne 30 % to związki nowoczesne, w których partnerzy częściej

niż pozostali mężczyźni pomagają w wykonywaniu domowych obowiązków i zajmują się dziećmi. 10 % ankietowanych, są nimi głównie uczniowie i studenci do 24 roku życia, deklaruje, że chce w przyszłości żyć w związkach partnerskich. Takich, w których oboje partnerów dzieli się po równo pracą na rzecz domu i dzieci. Według COBS-u więcej kobiet niż mężczyzn jest gotowych pracować tylko na rzecz domu i zrezygnować z pracy zawodowej. Dlatego, że osoba aktywna zawodowo i równocześnie zajmująca się domem, pracuje w rezultacie na „dwóch etatach”. W związku z tym, kiedy kobiety zostają matkami, na pewien czas wycofują się z rynku pracy. Zostają w domu z niemowlęciem i niejako „naturalnie” przejmują odpowiedzialność za wykonywanie pracy na rzecz domu. Dzięki zdobyczom równouprawnienia kobiety mogą studiować, pracować, głosować, startować w wyborach, mieć własne konto w banku, etc. Jednak procesu równouprawnienia nie można uznać za zakończony. Do obowiązków tradycyjnie przypisywanych kobietom i przez nie wykonywanym (zajmowanie się domem i dziećmi) dołączyły nowe – praca zawodowa, skon-


Styl Życia

yzn

//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

centrowanie na robieniu kariery, stałe podwyższanie swoich zawodowych umiejętności i kwalifikacji. Ponadto, z obserwacji tego, co dzieje się na rynku pracy jasno wynika, że tylko kobiety ponoszą negatywne skutki problemów wynikających z łączenia prac na „dwóch etatach” (domowym i zawodowym). Są narażone na dyskryminację na rynku pracy, niższe pensje, mają mniejsze szanse na awans, są zatrudnianie na niedogodnych warunkach. Praca zawodowa mężczyzn jest wyżej ceniona niż kobiet. Po części wynika to z istnienia zjawiska „szklanego sufitu”. Mężczyźni wciąż zarabiają więcej, nawet

piastując te same stanowiska, co kobiety, i mając podobne wykształcenie oraz zawodowe doświadczenie. Kobiety rzadziej awansują. Określenie „szklany sufit” dobrze oddaje sedno tego problemu. Szklany sufit to niewidzialna bariera, która utrudnia kobietom zawodowy awans. Obecna sytuacja, związana z aktywizacją zawodową kobiet i promowaniem świadomego ojcostwa, być może prowadzi do upowszechnienia się wizji rzeczywistości, o jakiej mówił psychoterapeuta Janusz Sztencel (rozmowa opublikowana w „Twoim Stylu” z 2009r.): „Teraz kobiety same nalegają, byśmy (mężczyźni) brali udział w wychowywaniu

dzieci, a my zaczynamy się w tym rozsmakowywać, widzieć w tym radość. Wspólna płaszczyzna jest coraz większa, więc lepiej się dogadujemy.” W Polsce wciąż życzylibyśmy sobie, by móc „lepiej się dogadywać”. Sytuacja zobrazowana przez Sztencela nie jest normą w polskim społeczeństwie. Jak dowodzą pow y żej cy towane badania charakter yzuje ona mieszkańców dużych miast, ludzi młodych i wykształconych. Na wsiach sytuacja nie zmienia się od lat. Świat, tak pięknie opisany przez psychoterapeutę, w dalszej części wywiadu, wciąż nie jest, niestety, naszą rzeczywistością:

"To nowość: mężczyźni są dla kobiet partnerami do rozmowy. […] Dziś mężczyzna to przyjaciel. Sam żyje bliżej domu, ma większy kontakt z tym, co się w nim dzieje. Ale i kobieta jest w stanie bardziej wczuć się w jego problemy, bo zna jego świat od środka. Pracuje, bierze udział w rywalizacji, wie, jakie to stresujące. On czuje, że ona go rozumie i przez to sam łatwiej się otwiera. […] Wszystko jest możliwe, bo znika podział na osobne światy: ten typowo męski i ten tradycyjnie kobiecy. […] Przy niej on nie musi niczego udowadniać, może być bardziej sobą, odpocząć.” tekst: Marta Lupa

wowmagazine.pl

41


FASHION&DRESHION

MODELKA TEKST: Magda Lewicka

Kariera marzeń

Modelka... Pojęcie niby każdemu znane, ale nie sposób podać jego jednoznacznej, uniwersalnej definicji. W tym cyklu przyglądamy się modelkom i zagadnieniom związanym z tzw. modelingiem. Dociekamy, skąd bierze się chęć zostania modelką i w jaki sposób kandydatki na modelki dążą do spełnienia swoich marzeń o wielkiej karierze. Sprawdzamy jakie sposoby okazują się być skuteczne. Próbujemy odkryć na czym polega to tajemnicze „coś”, które według obiegowych opinii, musi posiadać modelka. Zbadamy, z czym kojarzy się hasło „modelka” i jakie wzbudza emocje, komu kojarzy się z niedoścignionym ideałem kobiety, a komu z bezmyślnym „wieszakiem na ubrania”. A może z czymś jeszcze? Wtajemniczymy Was w język modelingu, bo chociaż każdy zetknął się już na pewno z pojęciem castingu, to może zainteresują go też fitting, booker, showroom, recall, catwalk, czy brzmiące bardziej swojsko, acz nie do końca dla wszystkich zrozumiale: kompozytka, zastawki i polaroidy. Sprawdzimy, na ile pojemne jest hasło modelka i czy coś, oprócz nazwy, łączy emerytowaną woźną pozującą studentom ASP na

42

wowmagazine.pl

zajęciach z rysunku z biuściastą sexbombą, zachęcającą z bilbordu do zakupu jakiegoś towaru czy usługi. I co ma wspólnego sexbomba z niepozornym chudzielcem, który dopiero w rękach stylistów i wizażystów zamienia się w famme fatale. Zbadamy, co pod mianem modelki kryją czeluści internetu. Porozmawiamy z agentami najbardziej prestiżowych agencji w światowych stolicach mody, a także agencji działających w Polsce. Sprawdzimy, którędy wiedzie najkrótsza droga z małych miejscowości na światowe wybiegi. Pokażemy, co dzieje się za kulisami wybiegów i na zapleczach sesji zdjęciowych. Jeżeli to Wam nie wystarczy, do dyspozycji mamy modelki nietypowe – „plus size”, czyli kobiety z nadwagą oraz seniorki. Nic się przed nami nie ukryje. Zajrzymy modelkom nie tylko w talerz, do kosmetyczki i do szafy, ale także do portfela. Zaczynamy od początku. Od chęci, by zostać modelką. Przestawiamy dziewczyny, które opowiadają nam o swoich pierwszych i kolejnych krokach w modelingu, wzlotach i upadkach, determinacji i zniechęceniu. Poznajcie Justynę Konieczną, Joannę Mastej i Dominikę Budzyńską.


Dominika Budzyńska Co znaczy dla Ciebie być piękną kobietą? Być piękną kobietą, to przede wszystkim być kobietą zawsze uśmiechniętą i pewną siebie. Uważam, że każda kobieta jest piękna, ale nie każda w to wierzy, dlatego trzeba to odkryć w sobie.

zrobiła mi piękne zdjęcia, namówiła na założenie konta na portalu dla modelek – od tego wszystko się zaczęło. Lubię robić sobie zdjęcia o różnej tematyce, czasami mam ochotę na mocny makijaż, a czasami na coś delikatnego. Z aparatem się nie rozstaję.

Twoje życiowe motto: „Nie szukam ograniczeń w możliwościach, lecz możliwości w ograniczeniach!” brzmi jak wyzwanie rzucone światu. Skąd czerpiesz siłę, by mu sprostać? Uw ielbiam te słowa, bo towarzyszą mi w każdej dziedzinie życia, już długi czas. Te słowa mają w sobie moc i idealnie odzwierciedlają moje spojrzenie na świat. Skąd taka siła? Mam w sobie wiarę, a przy sobie niezwykłych ludzi – wspaniałą rodzinę, cudownego chłopaka – zawsze wspierają mnie w tym, co robię. To daje mi ogromną radość. Oprócz tego, energii z pewnością dodaje mi pasja; kocham to co robię i wykonuję to z wielką fascynacją. Mam cudowne, wręcz fenomenalne życie. Jestem szczęśliwa, wiem, że szczęścia chodzą parami. Zawsze dążę do spełnienia moich marzeń i żyję pełnią życia. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

Jesteś też wizażystką, przygotowujesz stylizacje modowe i fotografujesz – to pasje czy świadomie wybrane zajęcia którym się poświęcasz? Wizażem pasjonuję się od dawna, już w podstawówce malowałam koleżanki kosmetykami mamy. W gimnazjum ta pasja nadal się utrzymywała. Na początku liceum już byłam pewna co chcę robić w przyszłości. Czuję, że urodziłam się z pędzlem w ręku i zamierzam to odpowiednio wykorzystać. Fotografią interesuję się od niedawna, zdjęcia zaczęłam robić w styczniu 2011. Zaczęło się normalnie: przyjechała do mnie koleżanka, zaproponowałam jej sesję i makijaż, tak dla zabawy. Bardzo spodobały mi się efekty, wiec postanowiłam wstawić te zdjęcia na mój profil na facebooku. Znajomi zachwycili się nimi… i tak się zaczęło! Założyłam kolejne konta na portalu dla fotografów, blog, fanpage na fb. Mam czasami taki dzień, że muszę kogoś pomalować i zrobić zdjęcia – czuję taką wewnętrzną potrzebę – wtedy szukam kogoś na „za godzinę” i robimy coś spontanicznego.

Masz 18 lat. Od dawna jesteś fotomodelką? Uwielbiam jak ktoś mi robi zdjęcia, lubię tę atmosferę która jest w trakcie sesji i zawsze z niecierpliwością czekam na efekty. Pierwszą prawdziwą sesję zdjęciową z fotografem miałam w wieku 14 lat. Znalazłam dziewczynę, która mieszkała niedaleko mnie i fotografowała. Przyjechała do mnie,

O czym jest Twój blog? Mój blog ciągle powstaje, rozwija się. Na blogu przedstawiam przede wszystkim makijaże. Od niedawna dodaję również moje codzienne stylizacje i recenzje kosmetyków. Teraz

nazywam mojego bloga modowo-urodowo-fotograficznym. Prowadzę go dla własnej przyjemności, jest skierowany do wszystkich ludzi, których interesuje moda i wizaż oraz dla osób, którym brakuje trochę energii. Staram się ją przekazać przez ekran monitora całemu światu i chcę dotrzeć do jak największej ilości ludzi. Opowiedz o swoich inspiracjach modowych? Ktoś Cię inspiruje? Inspiracji szukam wszędzie, na ulicy, w internecie. Czasami zainspiruje mnie jakieś kolorystyczne połączenie, nawet na... odżywce do włosów! Lubię też łączyć coś, czego łączyć się nie powinno. Uwielbiam neonowe, ostre barwy, często ubieram się kontrastowo. Noszę kilkunastocentymetrowe kolorowe szpilki, czasami przypinam do nich jakieś kwiaty. Lubię eksperymenty. Takie połączenie to idealne odwzorowanie mojego mocnego charakteru. Ekstrawagancja w ubiorze, makijażu i życiu to coś, co uwielbiam. Do czego dążysz i o czym marzysz? Część moich marzeń już się spełniła, ale mam ich jeszcze wiele i jestem na etapie ich realizowania. Mam też takie, które są moją „małą, słodką tajemnicą” i wiedzą o nich tylko najbliższe mi osoby. A dążę do tego, by robić coraz lepsze makijaże i być naprawdę świetną wizażystką. Zamierzam ciągle rozwijać swojego bloga, robić dużo więcej zdjęć. Chciałabym podróżować po całym świecie z moim Patrykiem i być tak szczęśliwą i zawsze uśmiechniętą dziewczyną jak jestem teraz. wowmagazine.pl

43


FASHION&DRESHION

Joanna Mastej

Stawiasz wszystko na jedną kartę, by osiągnąć sławę? Nie, absolutnie. To jedno z marzeń z całej listy, które chcę zrealizować. Wystarczy mi parę okładek w magazynach i kilka dobrych wybiegów fashion week w Mediolanie czy Londynie. To Twój patent na życie? Raczej modelingowe hobby, marzenie, które, jak sobie założyłam, spełnię do 23 roku życia. Powiedziałam sobie, że jeśli nie wyjadę do tego czasu za granicę, to odpuszczam. W ubiegłym roku, na dwa tygodnie przed tą cezurą udało mi się wyjechać do Mediolanu.

Jak długo jesteś modelką? Od 16 roku życia zaczęłam rozsyłać zgłoszenia do różnych agencji. W jednej agencji wrocławskiej, jako warunek gwarancji światowej kariery kazano mi zrobić operację plastyczną nosa. Dziewczyny, które miały przygodę z modelingiem wiedzą o czym mówię, też dostają takie sugestie. Byłam wtedy na tyle rozsądna, że się na to nie zgodziłam, tym bardziej, że nos jest jednym z moich atutów. Ważne, by być świadomą swojej wartości, a jeśli dodatkowo ma się wsparcie od innych osób, niczego nie trzeba w sobie zmieniać. Agencja pomaga, czy ogranicza modelkę? Jeśli modelka ma już doświadczenie i gdzieś już zaistniała, wtedy agencja pomaga. Natomiast jeśli dziewczyna jest w agencji „świeża” to musi poczekać, lepsze prace dostają te doświadczone. Swoje zgłoszenia wysyłałam też do agencji z różnych miast. W poznańskiej „GagaModels” pani przeoczyła mój obecny wiek, jak pojechałam na spotkanie była zaskoczona, że w stosunku do wieku „z dowodu” wyglądam tak młodo. Jak startowałam w internetowym konkursie Top Model w formularzu zgłoszeniowym napisałam, że jeśli walczy się o swoje marzenia, to można coś osiągnąć. Wywalczyłam wtedy 2 miejsce, byłam na gali, ale było tak jak myślałam – wszystko zrobione na pokaz. Podobało mi się, aczkolwiek sztuczna kreacja nie pozwala na przedstawienie siebie w sposób jaki chciałoby się samemu zaprezentować. Krążą plotki, że dziewczyny zrobią wszystko dla kariery. Zdarzają się osoby w agencji, które żądają więcej niż zakłada porozumienie? Osobiście się z tym nie spotkałam. Słyszałam od dziewczyn, że takie propozycje miały miejsce, ale dzieje się to w firmach, które działają pod przykrywką agencji modelek. Jesteś związana z jakąś agencją? Stałej agencji nie mam i… jej nie chcę. Mam kilka agencji, z których dostaję informacje, zlecenia, wtedy jadę, chociażby tak jak dzisiaj, na plan filmowy. Jak długo zamierzasz jeszcze walczyć? Robię to, co lubię. Chodzę w pokazach tutaj w regionie.

44

wowmagazine.pl

Jeśli chodzi o przyszłość, to nadal zamierzam studiować, w czerwcu będę miała obronę pracy licencjackiej. Zamierzam płynąć z prądem zdarzeń. Mój wiek skłania mnie wyboru innej drogi w życiu, myślenia o ustatkowaniu się, założeniu rodziny. Pięć kolejnych lat pociągnę w modelingu, a co dalej? Chciałabym wyjechać za granicę i jeszcze raz spróbować w Mediolanie. Jak za pierwszym razem tam leciałam, nie byłam na to dostatecznie przygotowana psychicznie. Zamierzasz pojechać tam sama, czy przez agencję? Będę próbowała dogadać się z jakąś agencją, żeby kontakt był sprawdzony. W Mediolanie były tysiące pięknych dziewczyn, zdeterminowanych zrobić wszystko, żeby utrzymać się tam jak najdłużej. Stan mojego zdrowia nie pozwolił mi wtedy zostać, pochorowałam się. Udało Ci się pójść w jakimś pokazie, czy odbijałaś się od agencji do agencji? To była prawdziwa szkoła życia. Całe dnie chodzenia po castingach. Wszystko wyglądało ładnie tylko z zewnątrz. Dziewczyny chciały porobić kariery, zaciskały zęby i przez cały dzień robiły co do nich należy. A wieczorem wracały i płakały w poduszkę. Musiały odreagować cały dzień pracy i po prostu tęskniły. Mieszkałam z dziewczynami po 6-7 osób w pokoju. Dziewczyny nie rozmawiały ze sobą, tylko po powrocie z castingu odpalały komputer i do godziny 23.00 rozmawiały na skype z rodziną. Wszystkie dziewczyny wrzucają migawki na fb ze swojego życia w Mediolanie czy w Nowym Jorku, przeważnie z wystawnych kolacji, wystaw sklepów, nie pokazują jednak, że wieczorem płaczą, że mają spuchnięte nogi po całym dniu biegania z castingu na casting. Takich rzeczy się nie pokazuje. Masz jakąś radę dla początkujących modelek? Zachęcałabyś je do takiej pracy? Jak będę miała córkę, która powie że chce być modelką, to raczej nie będę tym zachwycona, ale każdy ma prawo spełniać swoje marzenia. Jeśli dziewczyna naprawdę tego chce i czuje, że się w tym odnajdzie, to niech próbuje. Sama przekona się jak jest. Nie wystarczy raz pójść na wybiegu i zapewnić sobie tym karierę – kosztuje to dużo wyrzeczeń. A jeśli jest osobą wrażliwą i podczas wyjazdów tęskni za domem, to nawet niech nie próbuje.


Justyna Konieczna Chciałaś zostać modelką? Świat mody fascynował mnie od zawsze. Właściwie już jako mała dziewczynka marzyłam, by występować jeśli nie na scenie, to na wybiegu. Oglądając w telewizji wybory miss nie przypuszczałam, że po kilku latach sama w tej roli wystąpię. Jak widać, marzenia się spełniają, nie wystarczą jednak same chęci, potrzeba dużo wytrwałości i pracy. Moi bliscy narzekają, że nie ma mnie w domu, że jestem zmęczona, że nie poświęcam im wystarczająco dużo czasu. Z tych powodów mama wolałaby, żebym robiła co innego i miała bardziej stabilną pracę. Oprócz pracy w modelingu prowadzę salon kosmetyczny, łatwo nie jest, ale daję radę. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z modelingiem? Mając 8 lat trafiłam do wrocławskiej agencji Top Models. Na początku była to raczej zabawa, później zaczęłam to traktować bardziej serio. Zgłosiłam się do kolejnych agencji, współpracowałam z fotografami z różnych miast, sprawdziłam się na pokazach mody, dostałam również zaproszenie na casting do Elit Model Look. Które wydarzenie wspominasz najlepiej? Wybory na miss. Przygotowania, przymiarki, przyjaźnie z dziewczynami... to było bardzo energetyczne i fascynujące przeżycie. Brałam udział w kilku wyborach: w 2009 roku dostałam się do półfinału Polska Miss, w kolejnym roku dostałam zaproszenie na wybory Miss Dolnego Śląska, później, bezpośrednio od organizatorów, na Miss Inowrocławia. Dyrektor biura konkursów miss zaproponował mi również udział w ćwierćfinale konkursu Polska Miss i Miss Polski Nastolatek 2010. Czy praca modelki niesie ze sobą rozczarowania? Jeśli chodzi o wybory miss nie aż tak bardzo, ale z tego co wiem, niektóre moje koleżanki były zawiedzione. Pracujemy w branży, w której nie wszystko można przewidzieć. Nawet jeśli ktoś zaproponuje udział w sesji, to do czasu podpisania kontraktu wszystko

może ulec zmianie. To ciężka praca i wymaga odporności psychicznej. Nie wystarczy być piękną, trzeba mieć to „coś“, wskazane są też umiejętności aktorskie. Wiem, że oprócz kariery modelki wystąpiłaś parę razy w filmie. Zanim debiutancko wystąpiłam w Dyskusji Witolda Świętnickiego parę razy statystowałam w filmowych epizodach. Skończyłam studium aktorskie i baletowe, tutaj we Wrocławiu. Co Cię w tym wszystkim pociąga? Popularność? Nie, ale jak wychodzi się na scenę, to czuje się niesamowitą magię. Kontakt z publicznością jest bardzo inspirujący, a poza tym, za każdym razem można się zmieniać, kreować siebie w inny sposób, poznawać ludzi, nowe miejsca. Masz 23 lata, podpisany kontrakt na następne 3 lata, a co później? Cały czas pracuję i przez najbliższe lata zamierzam się w tym spełniać. Mój manager planuje dla mnie kilka sesji, wystąpię w mega wielkim show organizowanym przez warszawską agencję. Nie mogę wszystkiego ujawniać, ale będzie to ogólnopolskie widowisko muzyczno-taneczne z modelkami, piosenkarzami i DJami. Ten rok zapowiada się dla mnie bardzo pracowicie. Planujesz karierę związaną z modelingiem telewizyjnym, bierzesz udział w reklamach? Tak. W tym roku będę współpracować z firmą reklamując jej perfumy. Kryteria wieku w modelingu są bardzo surowe, ale jeśli chodzi o reklamowanie produktów, to w sumie nie ma ograniczeń. Nawet w wieku 50 lat można reklamować różnorodne produkty np.: kosmetyki. Żyjesz we Wrocławiu, co się dzieje, jeśli dostajesz telefon z propozycją sesji w Warszawie? Jeśli propozycja przychodzi z dnia na dzień, to wiadomo, że nie jestem w stanie tak szybko

dojechać. Mam swój kalendarz zajęć. Ustaliłam z agencjami, że zawiadamiają mnie przynajmniej dwa dni wcześniej. I to funkcjonuje? Funkcjonuje, aczkolwiek czasem chcą, żebym stawiła się od razu. Najlepiej byłoby mieszkać w Warszawie. Przeprowadzki raczej nie planuję, nie chciałabym rezygnowac z moich salonów piękności, tym bardziej, że włożyłam w nie tak dużo pracy, no i serca.

rozmawiała: Beata Łańcuchowska opracowanie: Leokadia Kowara

wowmagazine.pl

45


FASHION&DRESHION

UNDERWATER

DEEP PHOTO INSPIRATION FOR WOW MAGAZINE BY RAFAŁ MAKIEŁA

46

wowmagazine.pl


FASHION&DRESHION FOTOGRAF: Rafał Makieła www.makiela.com MODELKI: Kinga Waszak, Paula Zabłocka, Věra Lettovská MODEL: Piotr Hanisz ASYSTA POD WODĄ: Emanuel Olszewski, GosiaKopeć, Paweł Qra Kucharski PROJEKTANCI: Ewa Jobko, Agnieszka Światły, Paweu Świerczyński MAKIJAŻ: Jola Boska KOORDYNACJA SESJI/ASYSTA: Kinga Łakomska Podziękowania dla Wrocławskiego Parku Wodnego za udostępnienie lokalizacji oraz dla Klubu Exstream za użyczenie sprzętu nurkowego www.kursy-nurkowania.pl

BLUE wowmagazine.pl

47


FASHION&DRESHION

48

wowmagazine.pl


FASHION&DRESHION

wowmagazine.pl

49


FASHION&DRESHION

50

wowmagazine.pl


FASHION&DRESHION

wowmagazine.pl

51


StYl ŻYCIA

Super Hero POTRZEBNY OD ZARAZ!

L

udzie mają potrzebę świadomości, że nie są pozostawieni na świecie samym sobie. Musi istnieć ktoś wyżej – Bóg, opatrzność, los, guru lub… superbohater. I jeśli nie jest nim bohater z nadprzyrodzonymi mocami, to przynajmniej bohater o nieskazitelnym wizerunku i bez skazy na honorze. Superbohaterowie stawiają czoła wyzwaniom, pojawiają się zawsze w trudnych momentach ludzkości i społeczności. Pierwszym superbohaterem był oczywiście komiksowy Superman, stworzony przez Joe Shustera i Jerry'ego Siegela. W wersji fantastycznej szybko dołączają do niego liczni kompani, chociażby Spiderman czy Batman. Lżejszą kategorią superbohaterów są ci bardziej „uczłowieczeni”. Do tego szacownego grona można by zaliczyć Jamesa Bonda, Batmana czy… Janka Kosa, bo jak należy się spodziewać – polska arena superbohaterów od lat nie pozostaje w tyle. Co prawda polscy „super” nie posiadali nadzwyczajnych mocy jak ich zagraniczni koledzy po fachu, nie umniejszało to jednak w żadnym stopniu ich wpływu na kulturę, czy też popkulturę w Polsce. Podążając za nurtem komiksowym, wyliczankę polskich herosów należy rozpocząć od postaci kpt. Żbika – dzielnego kapitana MO, którego przygody ukazały się w 53 zeszytach w latach 1967-1982. Kolorowe zeszyty kryminalnych perypetii nie stanowiły jedynie czystej rozrywki – w każdym numerze znajdowały się również listy kpt. Żbika, które niczym memento, stanowiły najbardziej wy-

52

wowmagazine.pl

chowawczy element każdego zeszytu. W 1964 roku nawiązał się długotrwały romans (w zasadzie od razu było wiadomo, że to uczucie przerodzi się w coś poważniejszego) między polskim społeczeństwem a Jankiem Kosem. W tym samym czasie na scenę wkracza nieco inny jegomość – już bez moralitetów i nie taki „super” – i staje się idolem nie tylko młodych ludzi. Hans Kloss, bo o nim mowa, główny bohater Stawki Większej niż życie, doczekał się nawet swojego muzeum. Na fali popularności seriali, w 1976 roku poznajemy poczynania porucznika Borewicza, a 17 lat później komisarza Zawady wraz z jego ekipą. Obecnie, lista kandydatów do tego miana wydaje się być nieskończona. Jak widać, polskie społeczeństwo ma szczególny pociąg do mundurowych bohaterów. Czyżby było to pokłosie powiedzenia „za mundurem panny sznurem”? Być może źródła takich upodobań należy poszukiwać w PRL-owskich zależnościach między władzą i jej wątpliwą „popularnością” propagowaną wśród społeczeństwa. W ewolucji naszych bohaterów zauważamy jednak wyraźny spadek formy i kondycji. Choć bohaterami zawsze są mundurowi, ale w zasadzie

ci o dobrym sercu oraz szlachetnych zamiarach, to z czasem poszczególne postaci tracą ze swej niezwykłości. Niedawno na antenie Polskiego Radia próbowano ze słuchaczami stworzyć kanon polskiego superbohatera. Ustalono mianowicie, że musi mieć… wąsy. Na co dzień wykonuje zawód nauczyciela, bo to taki zacny i szacowny fach, a do tego pełniony prawie pro publico bono. Swoją nadludzką moc czerpie z polskiego bigosu, a słabość do kobiet jest jego jedyną piętą achillesową. I choć była to tylko zabawa radiowa, to daje trochę do myślenia – mając nieograniczone pole do popisu, stworzono dość komiczną postać. Superbohater, a jednak z kwaśną miną. Czyżby takie podejście wynikło ze specyfi ki społeczeństwa polskiego? Może doskwiera nam brak wyobraźni, kompleksy typu: i tak się nie uda, czy brak wiary we własne siły? No cóż… jaki kraj, taki superbohater. tekst: Justyna Żukowska


Styl Życia

Czegochce

współczesna

KOBIETA?

» W dzisiejszych czasach kobiety nie mają w życiu łatwo, ale chyba też nigdy

łatwo nie miały. Walczą o stanowiska, pensje, męża, partnera, dom. Chcą godzić ze sobą wiele sprzeczności. Kiedy robisz to, co kochasz, to, co sprawia, że Twoja dusza rośnie, wszystko staje się jasne i proste. Decyduj świadomie o swojej drodze, a ta powiedzie Cię w podróż Twojego życia.

W

spółczesne kobiety wymykają się stereotypom. Coraz częściej stają się bardziej świadome swojej wartości i częściej spełniają swoje marzenia. Są inteligentne, pracowite i ciekawe świata. Szukają równowagi pomiędzy życiem osobistym a karierą zawodową. Poszukiwanie life/work balance, moim zdaniem, nie jest rozwiązaniem dla nawarstwiającego się w toku życia impasu. Powinnyśmy wręcz odejść od próby pogodzenia tych dwóch światów na rzecz odnalezienia tego, czego pragniemy w swoim życiu najbardziej. I zastanowić się, czemu ma służyć nasze życie? Elizabeth Lesser, autorka książki „Masz w sobie siłę” cytuje w niej słowa Rumiego, perskiego poety: „Gdy robisz coś z głębi swej duszy, czujesz, jak wzbiera w tobie rzeka, radość.” Zanim autorka odnalazła sens swojego życia, za namową przyjaciół udała się do Albuquerque w Nowym Meksyku i poprosiła o życiowe rady medium. Po prawie 20 latach odnalazła nagranie z tej sesji, a tym, co najbardziej utkwiło jej w pamięci, była dobitna wskazówka Rzeczniczki Ducha: „Pora, byś odpowiedziała na wołanie swojej duszy. Woła do Ciebie, lecz za bardzo się boisz, by ją usłyszeć.[...] myślisz, że wiesz co jest ważne, lecz tak nie jest [...] to, co wydaje się teraz bolesną

stratą, później stanie się czymś pięknym”. Elizabeth wiedziała już wtedy, że zanim będzie lepiej, może być gorzej, ale lepiej będzie tylko wtedy, gdy pozwoli się na to, żeby było gorzej. Od tamtej pory jej życie bardzo się zmieniło, odnalazła głos swojej duszy i do dzisiaj wspiera ludzi w doświadczaniu zmian i niekończącej się transformacji. Świadomość czego się chce, ma ogromne znaczenie, tym bardziej ze względu na ograniczony czas naszego życia. Jesienią ubiegłego roku miałam okazję oglądać niesamowity film „Wyścig z czasem” (In time). Jest to thriller ukazujący świat w niedalekiej przyszłości, gdzie czas jako najcenniejsze dobro, został sprowadzony do jedynej powszechnie akceptowanej waluty. Główny bohater, należący do mieszkańców ostatniej strefy, każdego ranka budzi się z zapasem 23 godzin życia. Zdaje sobie sprawę z tego, że jeżeli nie „zarobi” wystarczającej ilości czasu, nie dożyje następnego dnia. A odpowiedź na pytanie: czego naprawdę chcę w życiu, stanowi o tym, kim się jest i jak się żyje. Znaczenie nabiera to, co chciałoby się zrobić, co zobaczyć, z kim spędzać czas i czemu/komu go poświęcać? Zachęcam Cię do obejrzenia tego filmu, ponieważ pokazuje całkiem inną perspektywę życia, w której nie ma czasu na marnowanie… czasu.

Zapraszam Cię do eksperymentu: znajdź dla siebie spokojne miejsce, gdzie nikt przez następne 15 minut nie będzie ci przeszkadzał. Zamknij oczy, skieruj swoją uwagę do środka ciała. Oddychaj i zrelaksuj się. Pozwól sobie odnaleźć poczucie celu. Zaproś część Ciebie, która zna wszystkie odpowiedzi na pytania dotyczące Ciebie. Poproś ją by zechciała z Tobą porozmawiać i pokazać Ci odpowiedź na pytanie: czego chcesz najbardziej w życiu – co jest dla Ciebie najważniejsze. Wyłącz świadomie kontrolowane myślenie i zaufaj pojawiającym się obrazom i uczuciom. Zapamiętaj to, co się pojawiło i zobacz co lub kto Cię w tym wspiera. Co Cię hamuje i ogranicza? Czemu to służy? Kiedy odnajdziesz odpowiedzi, podziękuj części siebie za obrazy, które się pojawiły. Weź kartkę i zapisz odpowiedzi. Zastanów się, co chcesz z tym zrobić dalej. Nie wahaj się wyruszyć w podróż w głąb siebie. Powodzenia.

tekst: Kinga Łakomska

psycholog, coach, trener NLP www.szkolanlpwroclaw.pl

wowmagazine.pl

53



LUXURY

GONE

BAD Patrizia Pepe wiosna/lato 2012 W tym sezonie elegancja w kolekcji Patrizia Pepe nie jest wcale taka oczywista. Jest ostrzejsza i niegrzeczna, jakby zabrudzona i porysowana. Klasyczny, minimalny klimat Patrizia Pepe jest odnowiony, z nowymi detalami i z dodatkiem nowych wykwintnych elementów. Kolekcję wyróżniają rozwiązania iście architektoniczne i geometryczne, w stylu art deco z lat 30. Wszystko to łączy się z estetyką rock’n’rollową, tworząc wizerunek ekstremalnie kobiecy. Na nowo odkrywane są szale, które są podstawą do tworzenia ubrań o konstrukcji celowo niedoskonałej, z eleganckimi wzorami, w stylu vintage. Wyróżniają się haftowane żakiety w subtelnych kolorach, z długimi frędzlami oraz fantazyjnymi łańcuchami; lekkie kurtki z dżerseju przypominające cardigany; koronki na kołnierzach nylonowych trenczy; spódnice i sukienki, które porzucają pośrednią długość i są po prostu długie lub krótkie. Dżinsy są wybielane i łączone z innymi tkaninami, a skóry zamszowe. Dużą rolę odgrywają zamki błyskawiczne, w pełni widoczne na ubraniach. Naturalne kolory (róże, szarości, beże, biele, barwy pustyni i wody, brązy) zderzają się z odcieniami fluorescencyjnymi (limonkowa zieleń, elektryczny błękit). Wrażenie robią także akcesoria. Łańcuchy z przeplataną skórą wzbogacone są elementami wykonanymi szydełkiem na miękkich torbach skórzanych. Zachwycają frędzle w torebkach na ramię oraz metalowe mikro torby. Nie można zapominać o wzorzystych chustach, paskach z dużymi klamrami, oraz o biżuterii z korali, muszel i kryształów. Buty to przede wszystkim sandały na wysokim lub niskim obcasie, ozdobione frędzlami i kwiatami ze skóry.

Salon marki Patrizia Pepe C.H. Arkady Wrocławskie, ul. Powstańców Śl. 2-4 I piętro tel. 71 361 71 86

www.patrizia-pepe.pl


WROCWOW

Katarzyna Trawińska

Współczesna kobieta sukcesu

56

wowmagazine.pl


WROCWOW Beata Łańcuchowska: Ciężko jest pogodzić pracę z życiem osobistym? Jest Pani bizneswomen, często Pani wyjeżdża. Katarzyna Trawińska: Myślę, że nie. Dobra organizacja pracy jest podstawą. Obowiązki domowe dzielę z mężem. Jak wyjeżdżam do pracy, pomaga nam oczywiście niania, zostaje z młodszą córką, a starsza córka zawożona jest do przedszkola. Ilekroć wyjeżdżamy razem z mężem cisną mi się do oczu łzy, bo bardzo przykro mi je zostawiać. Dlatego, jeśli jest to tylko możliwe, staramy się zabierać dzieci ze sobą. Zdarza się, że dzieci bywają z nami w pracy – Oliwka rozpoznaje prawie wszystkie nasze produkty. Mam nadzieję, że będzie pracowała z taką przyjemnością, z jaką ja pracuję w naszej firmie. A nasza firma utrzyma tradycję pokoleniową. Zarówno ja, jak i mój mąż Artur, pracujemy teraz ze swoimi rodzicami. Chciałabym, żeby nasze dzieci również to kontynuowały. To dla mnie bardzo ważne. Wielopokoleniowe rodziny w biznesie scalają firmę. Zazwyczaj jest to pasja. Ale są też tego minusy, na przykład przenoszenie spraw zawodowych na grunt prywatny. Staramy się z mężem dzielić obowiązkami w firmie i dbać o to, żeby nie przynosić spraw firmy do domu. Oczywiście nie zawsze da się tego uniknąć, ale na szczęście zdarza się to sporadycznie. Kto wpadł na pomysł założenia firmy produkującej kosmetyki? Artur. Wprawdzie teściowie produkowali od 15 lat perfumy, ale sprzedaż nie odbywała się przez marketing wielopoziomowy. Artur chciał zrobić coś swojego. Stąd pomysł, żeby produkty rozprowadzać poza tradycyjnymi sieciami handlowymi i poprzez struktury tworzone przez niezależnych dystrybutorów, z którymi współpracujemy. Sposób pracy dystrybutora jest stosunkowo prosty, nie wymaga wyższego wykształcenia. Liczą się chęci, by móc uczestniczyć w procesie zarobkowym. Od samego początku ideą firmy i filozofią tego systemu pracy była możliwość robienia tego, co się lubi. Dystrybutorzy nie mają narzuconych godzin do wypracowania w tygodniu, mogą decydować, czy zaangażują się w budowanie międzynarodowych struktur sprzedaży, czy chcą tylko dorobić na sprzedaży swoich ulubionych produktów. Jednak, wracając do wykształcenia, zauważamy, że z naszą firmą

wiąże się coraz więcej ludzi wykształconych, mamy w szeregach bardzo wielu studentów. Na polskich uczelniach powstają koła naukowe poświęcone biznesowi MLM, pisze się o nim prace naukowe. Kilka znakomitych prac powstało także o FM Group. Przez lata widzę, jak zmienia się podejście do tego biznesu. Młode pokolenie nie ma niepotrzebnych uprzedzeń, dogłębnie analizuje plan marketingowy i sprawdza jakość produktów. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że mamy wśród dystrybutorów cały przekrój społeczny, każdy znajdzie w tym biznesie coś dla siebie; ważne, żeby dobrze sprecyzował swoje cele i oczekiwania. W tym zresztą też pomagamy, ponieważ mamy świetny zespół trenerów. Ludzie pracują w Waszej firmie przez lata. Przez lata i całymi rodzinami. Jesteśmy z tego dumni. Myślę, że udało nam się stworzyć wyjątkową atmosferę, widać to szczególnie podczas spotkań szkoleniowych. MLM to biznes oparty na zaufaniu. Nie możemy sobie pozwolić na wprowadzenie produktu niskiej jakości, bo wiemy, że w jego promocję zaangażowani są nasi dystrybutorzy. My tworzymy jak najlepsze produkty, które oni mogą polecać i w oparciu o naszą firmę budować swój własny biznes.

Słyszeliśmy o integracyjnych szkoleniach, które organizujecie dla swoich dystrybutorów. W firmie funkcjonuje system innych nagród dla osób związanych z FM Group? To bardzo obszerny temat, staramy się motywować naszych dystrybutorów na różne sposoby. Dwa razy do roku organizujemy duże międzynarodowe szkolenia – jedno z nich zawsze odbywa się we Wrocławiu, bo tu powstała i działa nasza firma. Drugie szkolenie przeprowadzane jest najczęściej we wrześniu, wtedy przypada rocznica założenia firmy – w zeszłym roku odbyło się w bajecznej scenerii portugalskiego Algarve. Dodatkowo dla naszych dystrybutorów w Polsce organizujemy cykliczne mitingi w różnych miastach, teraz w marcu najlepszych spośród nich zapraszamy do Bydgoszczy. Mamy też bardzo rozbudowany system programów motywacyjnych. Jednym

z najbardziej znanych jest „Mercedesem po sukces”, stworzony przy współpracy z firmą Mercedes-Benz. Innym, bardzo popularnym programem jest „Wyprawa po wiedzę”. Jego laureaci wezmą udział m.in.: w intensywnym szkoleniu w Kenii; w marcu wyjedzie tam prawie 200 osób. Programów motywacyjnych mamy bardzo dużo, to dobrze opracowany system, dostosowany do różnych potrzeb i możliwości osób, które z nami współpracują. Jesteście bardzo prężnie rozwijającą się firmą, ile osób pracuje dla Was? W naszych firmach, w samej tylko Polsce, pracuje prawie 400 osób. Jednym z mitów krążących wokół firm działających w systemie MLM jest to, że nie zatrudniają one pracowników. A przecież prowadzimy regularną produkcję, mamy kilkuzmianowe call center, magazyny. Działamy jak wszystkie inne firmy, mamy księgowość, dział prawny, osoby odpowiedzialne za wdrażanie produktów i marketing. Z każdym działem jesteśmy w stałym kontakcie, staramy się przedyskutować bieżące problemy. Gdzie dokładnie działacie? Czy nie jest tak, że za granicą jesteście bardziej rozpoznawani niż w Polsce? Mamy 200 tys. dystrybutorów w Polsce i około 600 tys. na całym świecie. Aktywnie działamy we Włoszech, w Grecji, Wielkiej Brytanii, Belgii i Holandii, niemal w całej Europie. Jesteśmy obecni też w Ameryce Północnej i Południowej, Afryce, coraz prężniej działamy w Azji – na Filipinach, w Indonezji, Tajlandii i Malezji. Z tego, co zauważyłam, w samym Wrocławiu jesteśmy mniej znani niż powinniśmy być. Miejmy nadzieję, że wywiad to zmieni. Planujecie w firmie jakąś ekspansję w nowych kierunkach? Teraz pracujemy nad wprowadzeniem białej kosmetyki i mam nadzieję, że do końca maja ruszymy z produkcją. Oprócz perfum, które sami produkujemy, będziemy też produkować kremy, balsamy, żele, toniki do twarzy, czyli produkty służące pielęgnacji. Wcześniej wprowadziliśmy już szampony i odżywki do włosów, świetną serię Spa Senses, która ostatnio otrzymała nagrodę czytelniczek jednego z pism kobiecych oraz kosmetyki oparte

Mam nadzieję, że nasza firma utrzyma tradycję pokoleniową.

wowmagazine.pl

57


WROCWOW o naturalne składniki, przeznaczone dla mężczyzn. Będzie też coraz więcej kosmetyków do makijażu i chemii gospodarczej. W przypadku białej kosmetyki, to Pani dokonuje wyboru produktów? Tak, jakość każdego produktu akceptuję osobiście, podobnie jak i design opakowań. Nad tą nową linią kosmetyków pracujemy wspólnie z teściem. Pierwsza linia kosmetyków musi być zawsze podstawowa. Na początku będzie to tylko kilka produktów, około sześciu, ale z miesiąca na miesiąc będziemy tę ofertę poszerzać. Start zwykle bywa najtrudniejszy, wszystkie składowe produktu należy zebrać w jedną, jak najlepszą całość.

mamy kilka katalogów z różnymi produktami: perfumy i produkty do pielęgnacji ciała, kosmetyki kolorowe FM Group Make Up, chemię gospodarczą FM Group For Home, biżuterię FM Group Fashion. Do tego mamy jeszcze własną telefonię komórkową. Skąd pomysł na telefonię komórkową? Artur lubi wyzwania i to on realizuje ten projekt. Początki bywały trudne, ale teraz, po ponad dwóch latach, jest już dużo lepiej. A skąd ten pomysł? Podstawą w MLM są kontakty z ludźmi, także telefoniczne. Dlatego telefonia FM Group Mobile została wprowadzona jako dodatkowe narzędzie pracy dystrybutorów, a z drugiej strony, jest kolejnym produktem, właściwie usługą, do sprzedaży.

Jakość każdego produktu akceptuję osobiście.

Całość, która zaważy o pomyślnej sprzedaży produktu. Oferta kosmetyków dla kobiet jest ogromna. Czasami mam problem z ich wyborem, a Wy musicie je wymyślić, przygotować i sprzedać. Konsumentem białej kosmetyki są głównie kobiety, więc staramy się robić coś, co będzie je zachęcało do kupna. Od kilku lat kobiety bardziej zwracają uwagę na to, co kupują. Patrzą na markę kosmetyków, sprawdzają skład kremów. Kiedyś brało się zwykły krem nawilżający i można było być zadowolonym. Teraz potrzeba czegoś więcej – staramy się, żeby skład i jakość naszych kremów były bardzo dobre. Perfumy produkujecie sami. Pozostałe produkty pozyskujecie dla firmy z zewnątrz? Może czas na wybudowanie nowej fabryki? Chcielibyśmy, by wszystko odbywało się w jednej siedzibie, bo w tej chwili produkcja jest w innym miejscu, a magazyny jeszcze w innym. Mamy już projekt nowej siedziby i myślę, że w ciągu dwóch lat tam się przeprowadzimy. Właściwie to nie ma we Wrocławiu tak dużej rodzinnej firmy oferującej gotowy produkt – Wy zbudowaliście wszystko od podstaw. Kiedyś asortyment był dużo mniejszy i prowadzenie firmy było prostsze. Mieliśmy kontrolę nad poszczególnymi fazami produkcji i sprzedaży. Obecnie wymaga to dużo więcej dbałości i znacznie większych starań. W tej chwili

58

wowmagazine.pl

Uważam, że w firmie trzeba stawiać na rozwój, nawet jeśli nowe pomysły nie wypalają, to przynoszą odświeżenie. Kilka lat temu otworzyliście fundację „Golden Tulip”, w jakim celu? Fundacja powstała w listopadzie 2009 roku i ma bardzo szeroko zakrojony program działania.Lubimy z mężem pomagać i jeśli jesteśmy w stanie kogokolwiek wesprzeć, staramy się to robić. Mamy firmę, która przynosi dochody, postanowiliśmy więc założyć fundację o statusie pożytku publicznego i przeznaczać na nią 1% swojego podatku. Zbieramy również pieniądze wśród dystrybutorów, którzy wielokrotnie nam pomagali. Pierwszy projekt fundacji zakończył się kilka dni temu – wybudowaliśmy szkołę podstawową w Mozambiku.

ra, z której moglibyśmy skorzystać. Sami produkowaliśmy pustaki, z których wybudowaliśmy szkołę i sami karczowaliśmy teren. Pracowaliśmy etapami. Już sam wybór miejsca był niezwykle trudny. Musieliśmy sami odnaleźć dokumenty każdej z działek, które chcieliśmy przeznaczyć pod budowę szkoły. Załatwienie tam czegokolwiek jest dużo trudniejsze niż u nas w Europie, mentalność ludzi jest też zupełnie inna. Musieliśmy to uszanować i dostosować naszą pracę do tamtejszych realiów. Kłopoty były nawet z przekazywaniem maili, bo internet ma tam ograniczony zasięg, samo używanie telefonów komórkowych nie jest tak powszechne jak u nas. Czas projektu, niestety, przesunął się praktycznie o rok, ale udało się. Na szczęście, wielu ludzi, widząc, że chcemy pomóc, włączyło się w budowę. Chcieliśmy też zaangażować w ten projekt mieszkańców wioski, by od początku czuli, że niczego im nie narzucamy, że chcemy tylko pomóc. To ważne, bo po zakończeniu budowy oni muszą zająć się tą szkołą, muszą nauczyć się o nią dbać, zarządzać nią. A widok tamtych dzieci, które same wnoszą ławki do sal, same sprzątają klasy jest naprawdę niesamowity i bardzo budujący.

Skąd pomysł otwarcia szkoły w Mozambiku? Inicjatorem tego pomysłu był mój mąż, który chciał pomagać Afryce. Mozambik jest biednym państwem, analfabetyzm u dzieci i dorosłych jest tam przerażający. Wiele dzieci nie jest kształconych w żaden sposób, panuje wiele chorób, na przykład AIDS – to są rzeczywiste problemy, którym chcemy zaradzić. Postanowiliśmy zacząć od podstaw i pierwszym projektem naszej fundacji była właśnie budowa szkoły w wiosce Bili.

Nauczyciele w szkole są stamtąd, czy macie tam wolontariuszy? Jest jeden nauczyciel. Dla niego również wybudowaliśmy pokój, który zamieszkuje od poniedziałku do piątku. Trzeba pamiętać, że edukacja na terenach wiejskich w Mozambiku różni się od tej znanej w Polsce, czy szerzej – w Europie. My mówimy o konieczności informatyzacji, dożywianiu dzieci, zmianie programu nauczania, reformie szkolnictwa, czy edukacji sześciolatków. W Mozambiku problemy są zupełnie inne – brak wody, sanitariatów, brak budynku szkolnego, a nawet podstawowych pomocy dydaktycznych. Brakuje również nauczycieli – uciekają za pracą do dużych miast. Trzeba również pamiętać o dużej śmiertelności Mozambijczyków, co w swoich raportach uwzględnia nawet tamtejsze Ministerstwo Edukacji. W szkole wybudowanej przez naszą fundację na razie będą uczyły się dzieci w różnym wieku, które przyjdą tam z okolicznych wiosek. Na początku trzeba będzie zacząć od podstaw i wyrównać różnice w ich edukacji.

Czy trudno było zrealizować ten projekt? Wybudowanie tam szkoły nie było łatwą sprawą. Nie istniała żadna infrastruktu-

Macie zamiar rozwijać tam pomoc? Kolejny projekt znów skupi się na potrzebach Afryki?


WROCWOW

Pomoc Afryce nie polega jedynie na kupowaniu szczepionek, czy wysyłaniu tam pieniędzy. Wasza fundacja podarowała Afrykanom przysłowiową wędkę, a nie rybę. Czy próbowaliście tam wdrożyć Wasz system handlowy?

W Mozambiku jeszcze nas nie ma, ale mam nadzieję, że z czasem to się zmieni. Podejmowaliśmy jednak kroki w kierunku współpracy. Nasze produkty można już kupić w Nigerii, Maroku, Ghanie i od niedawna w Kamerunie. W FM Group działa bardzo dużo osób pochodzących z Afryki, które mieszkając na przykład w Wielkiej Brytanii, wysyłają nasze produkty właśnie do krajów Afryki – Namibii, Ugandy, Zimbabwe, czy Kongo. Myślę, że współpraca z Afryką z czasem rozwinie się bardziej. Specjalnie dla naszych czarnoskórych klientek wprowadziliśmy serię kosmetyków o zwiększonym zapigmentowaniu, dostosowanych kolorystycznie do ich potrzeb. Można je kupić także w Polsce.

Wasza firma działa praktycznie na całym świecie. A jak jest z markami, które Pani wybiera? Kupuje Pani ubrania w Polsce czy za granicą? Uwielbiam kolekcje naszych polskich projektantów. Od lat, praktycznie od samego początku, jestem wierna Maciejowi Zieniowi. Jest dla mnie numerem jeden. Cenię również La Manię, która staje się coraz bardziej znana również za granicą. Oczywiście, ubrania kupuję również za granicą.

rozmawiała: Beata Łańcuchowska opracowanie: Leokadia Kowara

Foto: materiały własne K. Trawińska/Monika i Emil Pospieszni

Jeszcze nie wiemy, czy będzie to dalej Mozambik. Mamy tam oczywiście przedstawiciela, który wszystko koordynuje. Osobiście nie uczestniczę cały czas czynnie w tym projekcie. Dlatego chciałabym także działać lokalnie, wtedy mogłabym sama pojechać i bardziej zaangażować się w pomoc. Następny projekt, prawdopodobnie, zrealizujemy w Polsce. A do Afryki z pewnością jeszcze wrócimy.

wowmagazine.pl

59


Foto: Marcin Szpak

Foto: Marcin Twardowski

NA TEMAT ART

Katarzyna Konieczka Katarzyna Konieczka – kostiumograf, projektantka mody, stylistka. Absolwentka Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru (2008). Finalistka „Złotej Nitki” (2009, nagroda specjalna ASVOF Award od prasy zagranicznej przyznana przez francuską dziennikarkę i krytyk mody Diane Pernet oraz Robba Young'a). Finalistka „RE-ACT Fashion Show”(2009), półfinalistka konkursu „Oscary Fashion” (2009), finalistka „OFF Fashion” (Kielce 2009). Przychylne recenzje i zdjęcia z pokazu „The dark theatrics of Katarzyna Konieczka” pojawiły się na stronie brytyjskiego Vogue’a.

Foto: Polinostudio

Foto: Marcin Szpak

Foto: Magda Lipiejko

„Coś” o mnie wciąż się zmienia. Zacznijmy więc od faktów. Nie znam się na modzie i modna kolorówka mnie nie interesuje. W odniesieniu do samej siebie nie radzę sobie z tym. Nie potrafię się ubrać, nie mam do siebie dystansu i nie potrafię ocenić, czy dobrze się ubrałam. Noszę się jak rzeźbiarz, często mam spodnie zachlapane farbą lub klejem, zdarza się, że mam zacięcia od noża którego też używam. W zeszłym roku, podczas krótkiego pobytu w szpitalu psychiatrycznym, zdiagnozowano u mnie niepokojące cechy osobowościowe. Okazało się, że reaguję tyko na skrajnie silne bodźce. Jeśli takich nie ma, to sama stwarzam ekstremalne sytuacje. Na teście obrazkowym widziałam same diabły, olbrzymów i makabryczne orgie – to było urocze, bo na tego typu testach nie da się oszukać – i to by dużo tłumaczyło. A więc: baśń, olbrzym, stado kruków przemienionych później w tuzin „ąkłych” królewiczów, półzwierzęta, przerażające staruszki – plejada gwiazd z baśni braci Grimm, które czytałam w dzieciństwie. Tak już zostało. Patrzę na ascetyczny krój i nic nie czuję. Zawsze muszę mieć fakturę, taką z treścią. Jeśli zaprojektowałabym tkaninę w kwiaty, to pewnie płatki

60

wowmagazine.pl

opadałyby jakoś makabrycznie lub dramatycznie. Dlatego częściej grzebię we własnym mózgu niż w jakiś newsach o tendencjach. To jedyna droga do oryginalności, zakładając, że każdy człowiek jest inny jak linie papilarne. Te zawsze są inne. Jestem zafascynowana przemocą, śmiercią, masochizmem. Moje kolekcje są obrazem huśtawki nastrojów. Raz chcę nimfę, raz Edwarda Nożycorękiego. Lubię kreować sytuacje; służą mi do tego stroje. Strój-konstrukcja, który boli od patrzenia, jest narzędziem tortur i opowiada jakąś historię. Ludzie często mówią: Piła, Hellreiser itd. To fajnie, bo to znaczy, że im coś szepczę do ucha, a oni układają sobie historię. A skoro każdy człowiek jest inny, to wyświetla sobie w głowie inny film. I jest to film osobisty. Nikt nie lubi używać słowa „sztuka” – to jakby nadawać zdrobniałe imię jakieś wybitnej osobie. To tak, jakby bez pokory i bez szacunku. Ale ja, niekoniecznie, się przed tym słowem wzdrygam. Sztuka jest po to, żeby wzbudzać emocje. Czy mam jakieś plany? Marzenia? – Pewnie że mam, ale jestem typem masochistki, boję się marzyć, katuję się psychicznie jeśli powiem je na głos.


NA TEMAT ART

Foto: Maciej Boryna

wowmagazine.pl

61


KObIEtY pOD lupĄ

Krystyna Tkacz

aktorka, pedagog Akademii Teatralnej w Warszawie

N

ie lubię jakiegokolwiek „przymu s u ś w i ę t o w a n i a”, t yc h wszystkich świąt „z urzędu” … 8 Marca, 1 Maja, 31 grudnia … Tak, 31 grudnia! – Sylwestrów też nie lubię. Co tu niby świętować i z czego się cieszyć? Z tego, że coś kończy się defi nitywnie, że bezpowrotnie przemija? Żal. A, Dzień Kobiet? Uwielbiam otrzymywać kwiaty, najlepiej całe ich naręcza. Niestety, minęły już czasy „tajemniczych wielbicieli”, „cichych adoratorów’, którzy przysyłali po spektaklu kosze czerwonych róż. Dlatego więc, najczęściej sama kupuję sobie kwiaty. Po prostu, jadę rano na targ kwiatowy i przywożę do domu ogromne pachnące bukiety. Robię sobie Dzień Kobiet kiedy chcę, nie tylko 8 marca. Śmieszą mnie zresztą te wszystkie wydumane święta. W samym tylko marcu, aż trudno w to uwierzyć, mamy ich kilkadziesiąt! Wspomniany Dzień Kobiet, dwa dni później Dzień Mężczyzn, potem Międzynarodowy Dzień Konsumenta, Światowy Dzień Morza, Europejski Dzień Mózgu, Międzynarodowy Dzień Wody, Dzień Metalowca i Dzień Sportowca, a konkretniej Olimpijczyka, do tego Międzynarodow y Dzień Meteorologii i Pogody, a także Dzień Wiosny. Kto jest w stanie je wszystkie spamiętać? Trzeba przyznać, że wśród tej licznej konkurencji Dzień Kobiet ma wyjątkową pozycję, bo nie ma chyba nikogo, kto nie ko-

62

wowmagazine.pl

Minęły już czasy „tajemniczych wielbicieli”, „cichych adoratorów”, którzy przysyłali po spektaklu kosze czerwonych róż.

jarzyłby daty 8 marca. Mnie, jak każdemu człowiekowi, który rozpoczynał pracę zawodową w czasach PRL-u, Dzień Kobiet będzie kojarzyć się już zawsze z tamtą dość ponurą rzeczywistością, z czerwonym goździkiem, rajstopami i lnianymi ściereczkami. Okropne to było i żałosne, marna nagroda, marne wyróżnienie za to, że jest się kobietą. Choć pamiętać jednak trzeba, że rajstopy były wtedy towarem luksusowym i każda para była zawsze mile widziana. Nie urządzano nam z tej okazji w teatrze jakiejś specjalnej gali, nie było uroczystego wręczania, gratulowania, żadnych tam takich ceregieli. Po prostu, na tablicy ogłoszeń wywieszano w tym dniu informację, że w jakimś tam dziale zaopatrzenia są do odebrania przysługujące rajstopy lub ściereczki. Szło się po nie po próbie, stawiało obowiązkową parafkę kwitując tym odbiór i… po sprawie. Taki to był Dzień Kobiet. Jak iś czas temu, państwow y charakter tego święta został zniesiony i bardzo dobrze. Niech świętuje kto chce i jak chce! Nie każdy zapewne wie, że dokładnie rok temu przypadła setna rocznica ustanowienia Międzynarodowego Dnia Kobiet, który miał być świętem upamiętniającym walkę kobiet o równouprawnienie. Te wszystkie lata „bojów o równą pracę i płacę” oczywiście przyniosły kobietom pewne realne korzyści. Ponoć jest nas coraz więcej w każdej dziedzinie życia – w biznesie, w polityce,

w życiu publicznym. Jesteśmy nawet lepiej wykształcone, lepiej zorganizowane od mężczyzn i wbrew utartym stereotypom jesteśmy lepszymi kierowcami. Niestety, mimo tego, nadal chyba jesteśmy w oczach mężczyzn tylko „puchem marnym”, i to bez względu na wykształcenie, wiek czy urodę. Nie są tu wyjątkiem kobiety piastujące stanowiska dyrektorów czy nawet ministrów. Dysproporcja w zarobkach jest tego najlepszym przykładem. Znam to z własnego „podwórka”. W teatrze, aktorki, które mają taką samą pozycję zawodową, takie same osiągnięcia i popularność jak ich koledzy aktorzy, mają zdecydowanie niższą gażę. I co tu mówić o równouprawnieniu? – Normalnie, rozbój w biały dzień! Pierwsze hasło kobiet domagających się równouprawnienia brzmiało: „Chleba i róż!”. Hasło przewodnie dzisiejszych feministek: „Równość płac, wolność wyboru!” – to najważniejszy obecnie problem do rozwiązania. Współczesne kobiety bardziej niż kwiatkiem, zainteresowane są zrównaniem swoich zarobków z zarobkami mężczyzn i możliwością wyrwania się z niszy zawodów sfeminizowanych. I tego właśnie najbardziej, zamiast symbolicznego kwiatka, życzyłabym sobie i wszystkim kobietom.

tekst: Ewa Gil-Kołakowska


KObIEtY pOD lupĄ

Stanisław Szelc

satyryk, autor tekstów kabaretowych, sztuk teatralnych i scenariuszy telewizyjnych. Wieloletni współpracownik Polskiego Radia Wrocław. Współzałożyciel i członek Kabaretu Elita .

W

świadomości społecznej większości Polaków istnieje przekonanie, że Międzynarodowy Dzień Kobiet został wymyślony w siermiężnych czasach PRL-u, ku uciesze i zadowoleniu ludu pracującego płci żeńskiej… Otóż, nie! Myli się ten, kto tak myśli. Mimo upływu lat pamięć mi wciąż dopisuje, a że posiadam pewien zasób wiadomości historycznych, pragnę wszystkim nieświadomym wyjaśnić, że żadną miarą nie ponosi odpowiedzialności za to święto „nieboszczka PRL”. Międzynarodowy Dzień Kobiet ustanowiony został na europejskim zjeździe socjalistek w 1910 roku w Kopenhadze, z inicjatywy niejakiej Klary Zetkin i miał być wyrazem szacunku dla ofiar walki o równouprawnienie kobiet, walki o prawa wyborcze i lepsze warunki pracy. Początki Międzynarodowego Dnia Kobiet, mimo że wywodziły się z tradycji lewicowych, z komunizmem nie miały nic wspólnego i po raz pierwszy święto to obchodzone było nie w ZSRR , ale w najbardziej kapitalistycznym kraju świata, czyli w Stanach Zjednoczonych. W Polsce 8 marca zaczęto świętować dopiero po II wojnie światowej i stąd pewnie te jednoznaczne skojarzenia. Dzień ten, jak żaden inny w roku, był znakomitym pretekstem do męskich bankietów w gronie koleżanek z pracy, do kurtuazyjnych gestów i pełnej protekcjonalizmu wylewności … w pakiecie z goździkiem, rajstopami, mydełkiem Lux lub kawą. Te deficytowe i jakże

Z przyjemnością oglądałem i oglądam chichocące, na co dzień poważne damy, wracające z okolicznościowych spotkań.

luksusowe dobra materialne były w tamtych czasach pożądanymi obiektami marzeń każdej kobiety. Państwowy charakter tego święta został zniesiony w roku 1993 przez , o dziwo, rząd kobiety… Hanny Suchockiej. Zupełnie nie rozumiem dlaczego? Komu to przeszkadzało? Mnie w ogóle śmieszą wszystkie te niezborne próby przypisywania Peerelowi różnych dziwnych świąt: Dzień Hutnika, Dzień Drukarza, Dzień Pracownika Przemysłu Spożywczego, 1 Maja! Przecież nawet średnio wyedukowany licealista wie, a czego nader często nie wiedzą zawodowi politycy, że odpowiedzialność za to „pierwszomajowe szaleństwo” ponoszą robotnicy z miejscowości Chicago w USA. Śmieszą mnie również, ale i lekko przerażają, pomysły inteligentnych skądinąd i kulturalnych ludzi, nawołujących co rusz do zburzenia Pałacu Kultury (!) i Nauki, bo według nich jest symbolem zniewolenia „kłującym oczy” uczciwych Polaków. Cóż im zawinił ten wielofunkcyjny, chociaż przyznaję, brzydki budynek? Wystarczyłoby pozbawić go tych wszelkich bizantyjskich dodatków i nie byłby znów aż taki najgorszy… Pałac Kultury i Nauki ma unikalne rozwiązania klimatyzacyjne i ogromną salę widowiskową z najlepszą bodaj akustyką w kraju. Eksterminując Pałac z warszawskiego krajobrazu, zlikwidowałoby się dziesiątki, jeśli nie setki instytucji, które znalazły w nim schronienie. Na początku XIII wieku niejaki Czyngis-Chan zdobyw-

szy Królestwa Buchary i Samarkandy, polecił zrównać je z ziemią, a ludność wyciąć w pień… Aż strach pomyśleć, co to jeszcze może przyjść do głowy tym inteligentnym skądinąd i kulturalnym ludziom, nawołującym do zburzenia Pałacu Kultury. Wracając jednak do Dnia Kobiet oświadczam, że całym swym lekko już zużytym sercem popieram ideę tego święta! Z przyjemnością oglądałem i oglądam chichocące, na co dzień poważne damy, wracające z okolicznościowych spotkań. Raz w roku „zarobione” na pracowniczych i domowych etatach „wyrobnice”, marzące by „Być kobietą, być kobietą” jak śpiewała Alicja Majewska, mają Dzień dla siebie i nawet najtwardsi macho nie mają wtedy nic do gadania. Wielka szkoda, że tylko w ten jeden szczególny dzień, kobiety rzeczywiście rządzą światem. Oczywiście światem cywilizowanym! Nasza rodzina składa się z dwóch facetów – mnie i syna, oraz trzech bardzo dla nas ważnych kobiet – mojej żony i dwóch córek. Wszystkie są wykształcone, inteligentne i samodzielne. To One są opoką, na której opiera się nasza rodzina. Jestem przekonany, że świat byłby o wiele lepszy, gdyby to kobiety decydowały o otaczającej nas rzeczywistości. Może dzięki temu udałoby się uniknąć wielu wojen, terroryzmu i innych durnowatych konfl iktów. Szczerze sobie i innym tego życzę. tekst: Ewa Gil-Kołakowska

wowmagazine.pl

63


KObIEtY pOD lupĄ

Nie na darmo socjolodzy nazywają XXI wiek prawdziwą „erą kobiet”.

Elżbieta Wojnowska

piosenkarka, kompozytorka, aktorka, pedagog

D

o dziś, niczemu nie winny goździk budzi we mnie skojarzenie ze Świętem Kobiet – w czasach PRL-u wręczany masowo razem z rajstopami. A święto to, w założeniu amerykańskich feministek służyć miało krzewieniu idei praw kobiet do głosowania, do godnej pracy, do szkoleń zawodowych i do obejmowania stanowisk publicznych! Kiedy po II wojnie światowej dotarło do naszego kraju, od razu ogłoszone zostało świętem państwowym. Miało wtedy dość komiczny wyraz rzekomego uznania roli kobiety pracującej i zyskało nawet lapidarną recenzję kabaretową: „klapa, rąsia, buźka, goździk”. Państwowy charakter święta został zniesiony przez rząd Suchockiej w 1993 r., i muszę przyznać, że z różnych decyzji Suchockiej ta akurat jakoś najmniej mnie razi. Zresztą, jak to u nas najczęściej bywa – jak się czegoś zakaże, to natychmiast zyskuje na atrakcyjności. I tak się właśnie też stało z Dniem Kobiet. Nie obciążone peerelowskim kontekstem pokolenie młodszych Polaków i tak świętuje. No i dobrze – „Róbta co chceta”, jak mówi Jurek Owsiak. Ten rodzaj anarchii uważam za bardzo zdrowy odruch społeczny. Swojego pierwszego kwiatka z okazji Dnia Kobiet dostałam w wieku dwunastu lat… Grałam wtedy w teatrze rolę Nel – sienkiewiczowskiej bohaterki i miałam wielu wielbicieli. Jeden z nich, przyniósł mi do domu wyhodowanego przez siebie w doniczce czerwonego tulipanka. Byłam zmieszana, ale i… dumna, bo poczułam się nagle kobietą. W dorosłym życiu, niejednokrotnie „świętowałam” ten dzień na scenie. W latach 70’

64

wowmagazine.pl

i 80’ koncertowało się głównie za pośrednictwem instytucji państwowych. Miało to swoje dobre, ale i złe strony. Dobre, bo prawie każdy pomysł artystyczny, po większych lub mniejszych bojach z cenzurą, udawało się zrealizować i eksploatować. Tak też było i z „moim” Brechtem. Komfort tej eksploatacji miał jednak wspomniane minusy, m.in. granie z okazji różnych uroczystości oficjalnych, choćby takich jak właśnie Dzień Kobiet. Zdarzyło się to i mnie… w Pruszkowie lub Żyrardowie, w wielkiej hali produkcyjnej, którą zaadaptowano na widownię i w której zgromadzono pracujących tam robotników. Miałam duże wątpliwości, czy mój brechtowski repertuar – nie należący przecież do „lekkich, łatwych i przyjemnych”, przypadnie publiczności do gustu, no ale… „Job” to „Job” – pomyślałam… Cenzura ograniczyła możliwość wykonywania kołysanek przeplatanych dość rewolucyjnymi tekstami np. „Balladą o martwym żołnierzu” czy „Rezolucją Komunardów z 1871 roku”, nigdy jednak nie przestrzegałam tego zakazu. Tak też było i wtedy. Odbiór mojego koncertu przez robotników był zaskakujący. Dostałam owację na stojąco. I tak z okazji Dnia Kobiet zrodził się „czyn wolnościowy”, taka „moja mała rewolucja”, moje kobiece święto. Parę lat później, z tym samym repertuarem zostałam zaproszona 8 marca do Rzeszowa, ale tamten koncert nie należał do tych najbardziej udanych… Nie spotkały mnie po nim zachwyty i gorące brawa. Był początek lat 80’, cała sala zapełniona była kobietami, dla których mój koncert miał być główną atrakcją święta. Czekające z utęsknieniem na rozwie-

zienie rozklekotanymi autobusami do domów, umęczone po dniu pracy, z siatami pełnymi zakupów, ledwo już na tej widowni wytrzymywały. Zamiast wysłuchiwania mrocznych pieśni o Jenny Piratce, czy Mackie Majchrze, wolałyby pewnie dostać po dodatkowej parze rajstop, albo po jakimś ręczniku czy mydle… Znużenie, zniecierpliwienie, napięcie. Wystarczyło jedno „siarczyste słowo”, jakiego w tekstach Brechta nie brakuje, żeby ruszyła lawina oburzenia. Dobrze, że nie zostałam wyklęta, ale muszę przyznać, że czułam się… zupełnie nie na miejscu. Na szczęście tamte czasy bezpowrotnie minęły i dzisiaj nie ma już przymusu świętowania. Choć nadal bywamy tylko przedmiotem politycznych gier, obiektem kurtuazyjnych męskich gestów i wylewności pełnej protekcjonalizmu, to jednak coraz bardziej jesteśmy tego świadome i coraz mniej dajemy sobą manipulować. Kurtuazja bywa miłym objawem adoracji; męskie gesty, wylewność – tak, protekcjonalizm – zdecydowanie nie. Inteligentne kobiety potrafią szybko obnażyć i bezwzględnie skwitować takie traktowanie. Nie na darmo socjolodzy nazywają XXI wiek prawdziwą „erą kobiet”. A, kwiaty? – Mniam! To przecież niedźwiedzie lubią najbardziej. P.s. Pod koniec lat 80’ zdarzyło mi się pracować na etacie w PWSFTiT w Łodzi. Z tamtych czasów pozostała mi „bezcenna pamiątka” – do dziś nie rozpakowane, wręczone z okazji Dnia Kobiet trzy kuchenne ściereczki w celofanowej torbie. Szczery dowód uznania ze strony pracodawcy… tekst: Ewa Gil-Kołakowska


ART debiuty

FOTO: Anna Powierza

Kilka słów o Marcelinie... Marcelina Stoszek jest absolwentką Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach, wokalistką, założycielką zespołu i projektu „Marcelina”. Młoda cieszynianka zadebiutowała piosenką „There Is No One”, pod pseudonimem Mariija. Utwór został wydany na trzech kompilacjach: „RAM Cafe 2” (2008), „Only Pleasure” (2008) i „Muzyka jest z Wenus”(2009). W 2008 roku Marcelina wraz zespołem zajęła 3 miejsce w telewizyjnym show muzycznym „Nowa Generacja” organizowanym przez TV4, gdzie spotkała się ze znakomitymi recenzjami ze strony jury – Janusza Borysewicza, Michała Figurskiego, Katarzyny Kanclerz i Biliany Bakid. Rok później Marcelina zajęła 3 miejsce w konkursie Coke Live Fresh Noise, w którym nagrodą był koncert – zagrała go brawurowo. Na swoim muzycznym koncie ma ponad 50 koncertów. Zagrała wiele klubowych i plenerowych koncertów. Wielokrotnie śpiewała w klubach wrocławskich, koncertowała w Firleju i na wrocławskim Rynku. W 2011 roku zagrała m.in. na prestiżowym Open’er Festival w Gdyni – 30 czerwca, Tent Stage, a także na imprezach takich jak: pokazy mody (Noc Młodych Zdolnych 2011), na Malcie w Poznaniu, warszawskiej Stodole. W ubiegłym roku ukazała się pierwsza samodzielna płyta wokalistki. Album zatytułowany „Marcelina” powstawał w warszawskim studiu Tokarnia od listopada 2009, pod okiem producenta muzycznego – zespołu JUNE. wowmagazine.pl

65


KULINARIA

Post po wrocławsku Grzegorz Sobel

„Posty pięknym są zwyczajem, lecz nie łatwo się je zdaje” – czytamy w tekście pieśni biesiadnej z końca XIX w. I nie ma w tym krzty przesady. Czas postu był dawniej nie lada wyzwaniem dla wrocławian tym bardziej, iż ledwie cichły ostatnie brzmienia balów i zabaw karnawałowych, zwłaszcza zaś obżarstwo towarzyszące ostatkom, a już od następnego dnia, czyli w środę popielcową, przychodziło trzymać na wodzy wszelkie żądze podniebienia aż do Wielkiego Piątku. Przestrzegano postów przed wiekami znacznie powszechniej w grodzie nad Odrą niż dziś, a ich symbolem była dla wrocławian święta Jadwiga, patronka Śląska, żona Henryka I Brodatego, księcia wrocławskiego. Surowe i ascetyczne, pełne wyrzeczeń życie świątobliwej księżniczki znalazło odzwierciedlenie także w jej codziennym skromnym menu. Przez większą część roku odprawiała posty, żywiąc się jedynie chlebem i wodą.

66

wowmagazine.pl

Raz, gdy znów suchy chleb jadła maczając go w wodzie; czytamy w żywocie świętej Jadwigi obrosłym później w legendy; nadszedł książę Henryk, który był człowiekiem równie pobożnym, lecz nie poszczącym tak często jak ona. Chwycił kubek, podniósł do ust, by sprawdzić, jaki napój pije jego luba. Lecz tylko skosztował, zdziwienie niebywałe odmalowało się na jego licach, bowiem kubek skrywał czerwone wino, a owa cudowna przemiana miała oszczędzić księżnej uwag męża, który zrzymał się czasem na jej ascetyczne praktyki. Tak głosi jedna z legend. Podczas posiłków, gdy właśnie nie pościła, wprawiała często współbiesiadników w osłupienie, bowiem rozdrabniała mięso na talerzu, przesuwała z jednego brzegu na drugi i ostatecznie go nie jadła. Zresztą rozdawała żywność ubogim, pomagała chorym i potrzebującym. Była fundatorką nie tylko kościołów i klasztorów, ale też szpitali. Jej działalność dobroczynna na Śląsku była powszechnie znana i ceniona. Zdarzało się, iż wstawała od stołu nic nie zjadłszy, gdyż przygotowane jadło nie odpowiadało księżnej. Nawet podczas obiadów z biskupem, swym spowiednikiem, nie folgowała podniebieniu. Jej dieta składała się najczęściej z ryb, nabiału, soczewicy, grochu, warzyw, suszonych owoców, czasem jakiegoś ptactwa. Przy tym nie zaczynała posiłku nie odprawiwszy wcześniej modlitw. A te trwały czasem dość długo, bowiem Jadwiga nie spieszyła się z nimi, o czym przekonała się

jej synowa księżna Anna, córka króla czeskiego Ottokara I, która przybyła do Wrocławia w 1216 r. w wysokiej ciąży. Nikt nie śmiał zasiąść do stołu, nim nie uczyniła tego pierwsza księżna Jadwiga. Nie pijała wina, chyba że z winnic księcia i tylko wtedy jeśli nie pościła, nie odprawiała pokuty, czy też nie umartwiała się. Wtedy klaskała w dłonie i wołała radośnie: "Wasze zdrowie, dziś chcemy jeść i pić". Jej świta czekała na takie dni, lecz te nie wypadały często w roku. Nie mniej surowe przepisy postne obowiązywały braci zakonnych. Zajrzyjmy więc do benedyktynów, obecnych we Wrocławiu od końca X do końca XII w. (ok. 1190 r.). Ich sposób odżywiania się jest nam bliżej znany za sprawą reguły zakonu spisanej przez św. Benedykta. Mieszkający na Ołbinie braciszkowie posiadali tam 2 kościoły, targ, a nawet własną karczmę. Wszelako pościli przeszło 200 dni w roku, a i w dni nie objęte postem czy też pokutą, w które często odmawiali sobie nie tylko łakoci, musieli jeść rozsądnie i z umiarkowaniem. Reguła klasztorna określała oprócz zasad życia duchowego, godzin modłów i oficjów, rodzajów i charakteru pracy poszczególnych mnichów w gospodarstwie klasztoru, w kuchni i refektarzu, warunków zamieszkania i sposobów ubierania się, także sposób odżywiania, tak w dni powszednie, w święta, a zwłaszcza w dni postne i pokutne. Post mnicha, zwłaszcza indywidualny, był oznaką umartwiania ciała. W tym czasie po-

siłki musiały być bardzo skromne i nieurozmaicone. Najczęściej mnich spożywał jedynie chleb popijając wodą, ale zdarzało się też, że nie jadł przez jakiś czas w ogóle. Założyciele klasztoru byli ponadto przekonani, iż dieta klasztorna mnichów powinna być tak dobrana, aby pożywienie nie pobudzało zmysłów, a zwłaszcza żądzy seksualnej. Stąd posiłki nie były zbyt obfite, a św. Hieronim Euzebiusz radził, by dla utrzymania chuci na wodzy, spożywać tylko jeden posiłek dziennie i zawsze dopiero na krótko przed zachodem słońca. W dawnych czasach dieta postna wrocławian była szalenie uboga. Zjadano na co dzień znacznie więcej pieczywa niż zwykle, a potraw mięsnych nie jadano nawet w niedziele. Dominowały potrawy z kaszą, soczewicą, grochem, kiszoną kapustą, „chude” zupy, ryby, wśród których dominowały śledzie, kluski mączne, a w XIX w. także potrawy ziemniaczane. Zgodnie z postanowieniem synodu biskupów, który odbył się we Wrocławiu w 1248 r. w obecności legata papieskiego, polecano pościć jedynie przez 6 tygodni przed świętami wielkanocnymi, ale wielu katolików wydłużało z własnej woli czas wyrzeczeń podniebienia. Symbolem czasu postu w grodzie nad Odrą były precle; wypiekano także pączki postne bez nadzienia. Od Środy Popielcowej aż do Wielkiego Piątku dorośli zwykli nie pijać mleka. Nie używano w kuchni smalcu, ograniczano też spożycie masła. Nie obserwuje się natomiast, by odmawiano sobie picia piwa, co


przepis

KULINARIA

jest zrozumiałe z uwagi na trudności z utrzymaniem standardów czystości wody pitnej aż po drugą połowę XIX w. Na czwartą niedzielę postu wypadało topienie marzanny. Zwyczaj ten przeniknął do Wrocławia z kultury ludowej i był praktykowany zwłaszcza przez dzieci. Po utopieniu zimy w Odrze maluchy mogły liczyć na słodkie przekąski. Z kolei w Niedzielę Palmową praktykowano połykanie po jednej wierzbowej kotce z palemek, co miało chronić wiosną, jak powszechnie wierzono, przed bólem gardła. Wraz z przejęciem Śląska przez protestanckie Prusy w 1741 r. oblicze postu w mieście zmieniło się diametralnie. Protestanci przeżywali czas postu przede wszystkim w znaczeniu duchowej odnowy oddając się modlitwie i skupieniu, podejmując zobowiązanie życia wedle wskazań ewangelii. Dieta, a więc powstrzymywanie się od spożywania określonych produktów żywnościowych nie miała takiego znaczenia jak wśród katolików. Szczególnie na stołach gastronomii całego miasta nie dawało się zauważyć, iż minęła Środa Popielcowa niezależnie od tego, czy gospodarz lokalu był protestantem czy też katolikiem. Kto miał ochotę na kiełbasę lub golonkę z piwem, nie musiał ich długo szukać. Wielkanocna atmosfera zaczynała się wraz z początkiem Wielkiego Tygodnia, gdy przychodził czas głębokiego zastanowienia i gdy nie folgowano już zupełnie podniebieniom, co nie zawsze udawało się w pełni podczas postu. Święcone w Niedzielę Palmową palmy wsadzano w domach za krzyże lub święte obrazy wierząc, iż zapewnią zdrowie domownikom, odgonią złą pogodę i będą strzec przed piorunami. W poniedziałek po Niedzieli Palmowej, zwanym Niebieskim Poniedziałkiem, gotowano na obiad kluski z niebieskim makiem. Wtorki, zwane żółtym, stały w wielu domach pod znakiem jedzonych tradycyjnie żółtek na twardo. Kto

płakał w Wielką Środę; zwaną też Krzywą Środą – miał mieć krzywy nos, co dzieci brały bardzo poważnie. Krzywa Środa wzięła się z trybu kalendarza; w lata przestępne post wydłużał się zwykle o jeden dzień i przyjęło się, iż ów jeden nadliczbowy dzień postny wypadał w Wielką Środę. W Wielki Czwartek królowała zupa z pierwszej wiosennej zieleniny. Jadano też w ten dzień w wielu domach miód, wierząc, iż chronić będzie przez chorobami. W kościołach milkły dzwony po złożeniu ciała Chrystusa do grobu, by rozbrzmieć ponownie po zmartwychwstaniu pańskim. Wielki Piątek był dla katolików dniem ścisłego postu, dla protestantów najważniejszym świętem wielkanocnym; tradycyjnie odwiedzano groby święte w kościołach, organizowano widowiska pasyjne. Po śniadaniu wybierano się do kościołów na jedyne w roku nabożeństwo, podczas którego kładziono krzyż przed ołtarzem. Wierni całowali krzyż zgodnie ze starym zwyczajem do sobotniego południa. Rankiem w Wielką Sobotę zapalano ogień wielkanocny przed kościołami, od którego odpalano świece. Święcono też wodę i olejki, wieczorem zaś wierni zbierali się na nabożeństwie zmartwychwstania pańskiego. Sobotnie popołudnie było wypełnione pracą w kuchni, przygotowywano bowiem świąteczne menu. Najważniejsze były oczywiście pisanki wielkanocne, które symbolizowały zmartwychwstanie. Przyjemności stołu zaczynały się jednak dopiero w niedzielę, przy czym spotykano się przy stole dopiero na uroczystym obiedzie. Zaczynano tradycyjnie od rosołu, zwanym w ten dzień zupą wielkanocną. W zależności od rodzinnej tradycji, przygotowywano ją na wywarze wołowym, jagnięcym, kurzym, czy nawet gołębim. Jednym z najważniejszych wypieków wielkanocnych był na całym Dolnym Śląsku żółty chleb, często z bakaliami. Jego

barwę uzyskiwano przez dodanie do ciasta szafranu lub żółtek. Nie mogło też zabraknąć starannie udekorowanej paschy oraz serników. Wypiekano różne ciasta wielkanocne, a Osterfladen, ciasto z masą migdałową, było najpopularniejszym przysmakiem. Na stołach gościły baranki wielkanocne przygotowane z ciasta lub cukru. Ozdobą stołów były też we Wrocławiu obwarzanki wielkanocne. Na obiad podawano pieczoną baraninę lub jagnięcinę, tradycyjnie nie mogło też zabraknąć szynki w cieście chlebowym, którą wypiekano u piekarzy zwykle już w Wielki Czwartek. Po wielkanocnym obiedzie przychodził czas na ciasta i kawę. W poniedziałek wielkanocny jadano zwykle to, co dzień wcześniej. Od końca XIX w. jadano coraz częściej obiady wielkanocne w eleganckich restauracjach. Sławny monachijski browar Augustinerbräu prowadził we Wrocławiu lokal na rogu pl. Solnego i ul. Ofiar Oświęcimskich i słynął w mieście z najlepszego menu wielkanocnego, jak i bożonarodzeniowego. W karcie dań na niedzielę wielkanocną 1901 r. polecano bulion ze szpinakiem w filiżankach, zaciąganą zupę z żółwi, pieczonego kurczaka ze szparagami, krusztadki po admiralsku, lina na niebiesko ze świeżym masłem, comber barani (jako tradycyjny akcent wielkanocny), kurczaka po francusku, młodą wieprzowinę z kluskami, bombę augustiańską oraz ser i masło na zakończenie obiadu. W poniedziałek jako aperitif polecano hors d’oeuvres, a dalej bulion z warzywami, zupę z raków, peklowane ozorki ze szparagami, tournedos á la Marengo, sandacza z rusztu, młodą kaczkę, comber cielęcy, deser księcia Pücklera oraz sery i masło na zakończenie obiadu. Na koniec polecam przepis na żółty chleb, zachęcając gorąco do przygotowania tego starego wrocławskiego specjału wielkanocnego.

na

Żółty chleb 1 kg mąki 70 g drożdży 0,5 l mleka 2 łyżeczki szafranu 250 g cukru 125 g masła 2 jajka 75 g krojonych migdałów 75 g rodzynek szczypta soli 2 białka 1 łyżka wody 1 łyżka cukru pudru 1 łyżeczka soku z cytryny Mleko zagotować z szafranem i ostudzić. Z drożdży przygotować zaczyn. Do wysokiej miski wsypać mąkę, dodać zaczyn, jajka, cukier, sól, mleko, składniki wyrobić. Dodać rozpuszczone i ostudzone masło i dalej wyrabiać do uzyskania gładkiego ciasta nie klejącego się do rąk. Ciasto odstawić do wyrośnięcia. Ponownie wyrobić, dodać mąki, jeśli będzie zbyt luźne, wmieszać migdały i rodzynki. Z ciasta uformować małe chlebki, odstawić do wyrośnięcia. W międzyczasie zmieszać białka z wodą, cukrem pudrem i sokiem z cytryny. Chlebki przełożyć na wysmarowaną tłuszczem blachę, pędzelkiem posmarować polewą. Piec w około 80 minut w piekarniku nagrzanym do 200°C.

wowmagazine.pl

67


foto: Paweł Kozioł

Laureaci nagrody zasłaniają Jury. Od lewej stoją: P. Makowski, P. Kmita, M. Masztalski, A. Panek i P. Damasiewicz. W roli Błękitnego Anioła – Magdalena Podsiadły.

foto: Paweł Kozioł

Backstage

wARTo tworzyć!

Austriackie gadanie

Gala wARTo, Klub Eter, 8 lutego Kulturalna Nagroda wARTo „Gazety Wyborczej" została przyznana po raz czwarty! Laureatami konkursu zostali: Piotr Kmita (sztuki wizualne), Maciej Masztalski (teatr), Piotr Makowski (literatura), Adrian Panek (film) i Piotr Damasiewicz (muzyka). Artyści otrzymali czeki na 10 tys. złotych, które obiecali zwrócić… w formie przyszłych artystycznych projektów.

13 lutego w cyklu „Magla literackiego” na deskach Sceny Kameralnej Teatru Polskiego wystąpił Martin Pollack, wybitny pisarz austriacki. Spotkanie promujące jego najnowszą książkę „Cesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji” poprowadził prof. Stanisław Bereś. Rozmowa ujęta kodą opowieści o tanim japcoku z PRL-u i niespełnionym toaście w ambasadzie austriackiej toczyła się z galicyjskim wdziękiem i swadą.

Tajemnice Danuty Wałęsy Na spotkaniu z żoną byłego prezydenta promującą autobiograficzną książkę „Marzenia i tajemnice” pojawił się dawno już nie widziany w takiej liczbie tłum czytelników. Danuta Wałęsa zachęcana do wyznań, z uśmiechem przyznała, że jej książka sprzedaje się lepiej i że liczy z tego powodu na zrozumienie ze strony męża.

foto: Paweł Kozioł

Wernisaż otworzyła Monika Patuszyńska (prezydent sympozjum), obok niej na zdjęciu na prawo stoją: Michael Flynn, Anna Malicka-Zamorska i Alicja Patanowska.

Porcelana inaczej 2 lutego Galeria Szkła i Ceramiki zaingurowała wystawę prac międzynarodowej grupy artystów. Porcelanowe wyroby powstały podczas wałbrzyskich warsztatów towarzyszących 35. Sympozjum „Porcelana Inaczej”. Prace zachwycały różnorodnością inspiracji oraz wyrafinowanymi formami.

foto: Paweł Kozioł

68

wowmagazine.pl


Backstage

Multimedia w Hali Stulecia

Rewelacyjny koncert dał zespół Lao Che.

Otwarcie Centrum Poznawczego, Hala Stulecia,17 lutego Dotykowe monitory, interaktywne mapy i księgi, reagująca na ruchy podłoga – tak między innymi wyglądało uroczyste otwarcie Centrum Poznawczego w Hali Stulecia. Multimedialną wystawę poświęconą historii tego niezwykłego obiektu odwiedziło kilka tysięcy zwiedzających. W ramach otwarcia odbył się koncert Lecha Janerki, Voo Voo i Lao Che.

Metamorfozy

GlamART, Klub Forma, 20 stycznia Motywem przewodnim klubowej imprezy były metamorfozy, którym zostały poddane modelki oraz trzy wybrane z publiczności dziewczyny. Przez cały wieczór można było korzystać z porad najlepszych wrocławskich wizażystek, stylistów i fryzjerów.

foto: Krystian Potocki

wowmagazine.pl

69


Backstage

Młode wielbicielki Aleksandry Hamkało z radością przyjmowały jej autografy.

foto: Paweł Kozioł

Telewizyjne Walentynki

Alicja Janosz

D.H. Renoma, 11 lutego Niecodzienna forma eventu oraz obecność celebrytów przybyłych do galerii handlowej z okazji walentynek przyciągnęła tłumy gości. Zabawa w tworzenie na żywo telewizji śniadaniowej okazała się prawdziwym przebojem. W studiu pojawili się Alicja Janosz, Aleksandra Hamkało i Wojciech Dąbrowski. O tajnikach fotograficznego warsztatu i sztuce robienia podwodnych zdjęć opowiadał wrocławski fotografik Rafał Makieła. Wróżka Magdalena przepowiadała miłosną przyszłość, a w punkcie meteorologicznym goście Renomy próbowali swoich sił wcielając się w rolę pogodynek. Nie zabrakło też kącika kulinarnego, gdzie pod okiem mistrza sushi oraz czekoladnika można było własnoręcznie przygotować walentynkowe potrawy.

Dyskusja z wrocławskim fotografem, Rafałem Makiełą

Spotkanie z Wojciechem Dąbrowskim, aktorem wrocławskiego Teatru Polskiego.

Prowadzcy magluje naszą naczelną

70

wowmagazine.pl


bACKStAGE

Mistrzowie sushi przygotowali prawdziwe smakołyki!

Runiczne przepowiednie miłosnych zauroczeń w wykonaniu wróżki Magdaleny.

WRO STREET FASHION

WroStreetFashion to młody projekt internetowy, który ma na celu pokazanie stylu ulicy europejskiej stolicy kultury jaką jest Wrocław. W tym miesiącu prezentujemy Wam szaloną i kolorową Pulpę, tym razem jednak w stonowanym wydaniu. Marta – bo tak ma na imię Pulpa, często podróżuje. Z każdej podroży przywozi bagaż pomysłów na modowe szaleństwo. Od niedawna sama szyje poszczególne części swojej garderoby, niezależnie od ich wielkości i formy – robi to zawsze ze smakiem. Oto prezentacja jej pomysłu na nadchodzące wiosenne ocieplenie. Miętowy sweter połączony jest z dość masywnymi naszyjnikami, dodającymi szyku wełnianej plątaninie. Dopełnieniem outfitu są srebrne legginsy. Propozycja nowatorskiego wydania legginsów nie stanowi tu typowego elementu imprezowej stylizacji – ukryte pod spodniami zaskakują delikatnie prześwitującym blaskiem. Szmaragdowe spodnie uszyte są własnoręcznie przez wrocławską projektantkę. Serdecznie zapraszamy na www.facebook.com/WroStreetFashion

FOTO: archiwum WroStreetFashion

wowmagazine.pl

71


Backstage

Największy salon Volkswagena w Polsce otwarty!

foto: Stanley Ipkis

3 lutego we Wrocławiu miało miejsce uroczyste otwarcie nowo powstałego salonu Volkswagen Centrum Wrocław. Jest to najnowocześniejszy obiekt tej marki w kraju! Zaszczyt przecięcia wstęgi mieli: prezydent miasta Rafał Dutkiewicz oraz Henryk Świtoń, Waldemar Ciesiółka, Andrzej Lellek, Krystian Lellek, Piotr Lellek, Henryk Paczkowski, a także Ralf Berckhan, Thomas Miltz i Karol Obiegły. Wśród zaproszonych gości pojawiły się ważne osobistości ze świata biznesu, polityki i kultury. W części artystycznej, występem zachwyciła znana na całym świecie grupa Akrobatów „Ocelot”, która podczas występu dokonała odsłonięcia najnowszego modelu Volkswagena UP. Dużym zainteresowaniem cieszyła się także prezentacja brytyjskiego duetu pantomimy „Men in Coats”, a gwiazdą muzyczną wieczoru był zespół KOMBI. Całość poprowadził Tomasz Kammel. Uroczyste otwarcie prowadził Tomasz Kamel (na zdjęciu po lewej)

72

wowmagazine.pl


W przecinaniu wstęgi pomagał Rafał Dutkiewicz

Backstage

Goście eventu nadzwyczaj dopisali

Seminarium Sztuka Inwestowania

Karpacz, luty 2012

Kolejne seminarium zorganizowane przez GoldSolution poświęcone było funduszom inwestycyjnym. Jak widać, cieszyło się niebywałym powodzeniem. Maciej Karsznia, prezes GoldSolution

foto: redakcja

wowmagazine.pl

73


Nowości i zapowiedzi Diane Ducret Kobiety Dyktatorów tłum. Maria Rostworowska Tylko Claretta nie opuściła mężczyzny, który jeszcze niedawno był uwielbiany przez miliony Włochów. Stojąc przed plutonem egzekucyjnym, wyszeptała: „Jesteś zadowolony, że zostałam z tobą do końca?”. Dla Jiang Quing śmierć męża miała być dopiero początkiem wielkiej kariery – była bardzo bliska przejęcia władzy w komunistycznych Chinach. Wiedziała, że gra o najwyższą stawkę. Co łączy te nieprawdopodobne, ale prawdziwe kobiece losy? Niebezpieczna miłość, chwila szaleństwa czy nieokiełznana żądza władzy? „Kobiety dyktatorów” to wstrząsające opowieści o niełatwym życiu żon i kochanek Hitlera, Stalina, Mussoliniego, Mao, Lenina, Bokassy, Ceaușescu i Salazara.

Tomasz Różycki Bestiarium „Bestiarium” to pierwsza powieść Tomasza Różyckiego – oniryczna, surrealistyczna i zabawna. Główny bohater budzi się w środku nocy w obcym mieszkaniu i wyrusza w podróż do własnego domu. Bohater krąży w labiryncie pięter, korytarzy, piwnic i podziemnych kanałów. Kiedy nadchodzi powódź, arka, która miała uratować rodzinę, tonie, a bohater na łóżku prababki płynie przez wyśnione rodzinne miasto autora. Elementy rzeczywistości splatają się w książce z wizjami, tajemnice rodzinne przeobrażają się w groteskę i zarazem prywatną mitologię. Przeżywamy wielką przygodę wyobraźni w świecie stworzonym przez poetę, który brawurowo operuje słowem, bawi się językiem, pod kostiumem komizmu ukrywającym prawdy zaskakująco istotne.

Mariusz Sieniewicz Spowiedź Śpiącej Królewny Brawurowa książka Sieniewcza to gorzko-zabawna opowieść o jednym dniu z życia współczesnej kobiety, a zarazem rozliczenie z wizerunkiem mężczyzny, który istnieje w trzech odmianach: depresyjnego kastrata, patriotycznego fanatyka i ogarniętego obsesją na punkcie własnego wyglądu modnisia. Według recenzji Kingi Dunin to „opowieść o kobiecym dążeniu do wolności, dla której brakuje języka. O kobiecym gniewie. Królewna śpi i śni swoją śmierć, bo nie pasuje do świata tradycyjnych ról przeznaczonych dla kobiet i mężczyzn.

Magda Steczkowska & Indigo – Pełnia Universal Music Polska Nowa płyta Magdy Steczkowskiej i zespołu Indigo jest wysmakowaną propozycją różnorodnych, kobiecych melodii oraz rockowych brzmień. Większość tekstów autorstwa Magdy jest przekrojem wszelkich emocji – jest więc pasja życia, wielka miłość, zdrada, a nawet… kobiece spojrzenie na piłkę nożną. Jednym słowem: pełnia – w każdym tego słowa znaczeniu – tak bowiem stara się żyć artystka.

L'oreal Professionnel Uzdolnieni styliści, niesamowita at m o s f e r a i p r o f e s j o n a l n e w y p o s a ż e n i e Proponując usługi na najwyższym poziomie zadbamy o zdrowie Twoich włosów i wydobędziemy ich naturalne piękno.

Zapraszamy do naszego salonu fryzjerskiego!

Pracując na ekskluzywnych produktach marki L’Oreal oraz Kerastase przygotowaliśmy dla Ciebie szereg usług regenerujących i rozświetlających włosy, które pozwolą uzyskać piękną fryzurę, ale przede wszystkim zdrowe i lśniące włosy.

ul. Francuska 6, Wrocław

Poddaj się metamorfozie i sprawdź jak wiele znaczy fryzura w Twoim życiu!

Park Handlowy Auchan tel. (071) 79 99 816 Sauna do włosów z urządzeniem MicroMist Oferujemy zabiegi pielęgnacyjne z wykorzystaniem mgły wodnej wytwarzanej przez fale dżwiękowe. Bardzo lekka mgła wodna umożliwia transport produktu pielęgnacyjnego do wnętrza włosa. Dzięki zintegrowaniu z urządzeniem systemu chłodzącego, który zamyka łuskę włosa, włosy stają się gładkie i lśniące, a skóra głowy wspaniale oczyszczona.

74

wowmagazine.pl


Nowości i zapowiedzi Teatr Polski we Wrocławiu zaprasza:

MAYDAY reż. Wojciech Pokora, Scena Kameralna, 1-4 marca MAŁE ZBRODNIE MAŁŻEŃSKIE reż. Bogdan Tosza, Scena Kameralna, 8-11 marca HANS, DORA I WILK reżyseria i scenografia – Michał Borczuch, Scena na Świebodzkim, prapremiera 8 marca SMYCZ reż. Natalia Korczakowska, Scena Kameralna, 12-13 marca UTWÓR O MATCE I OJCZYŹNIE reż. Jan Klata, Scena na Świebodzkim, 14-15 marca BLANCHE I MARIE reż. Cezary Iber, Scena Kameralna, 16-18 marca SZOSA WOŁOKOŁAMSKA reż. Barbara Wysocka, Scena na Świebodzkim, 17-18 marca POCZEKALNIA.0 reż. Krystian Lupa, Scena na Świebodzkim, 20-21 marca DWADZIEŚCIA NAJŚMIESZNIEJSZYCH PIOSENEK NA ŚWIECIE reż. Jerzy Satanowski, Scena Kameralna, 21-22 marca OKNO NA PARLAMENT reż. Wojciech Pokora, Scena Kameralna, 23-25 marca

Wrocławski Teatr Pantomimy zaprasza:

STAZIONE TERMINI reż. Marek Oleksy, Teatr Polski, Scena na Świebodzkim, 30-31 marca

Wrocławski Teatr Współczesny zaprasza:

DAWNO TEMU W ODESSIE reż. Łukasz Czuj, Scena na Strychu, 1, 17-18, 20-21 marca WEDŁUG BOBCZYŃSKIEGO na motywach Gogolowskiego „Rewizora”, reż. Agata Duda-Gracz, Duża Scena, 2-4 marca TRANS-ATLANTYK wg W. Gombrowicza reż. Jarosław Tumidajski , Scena na Strychu, 6-11 marca PUŁAPKA reż. Gabriel Gietzky, Duża Scena , 13-16 marca

Przegląd Piosenki Aktorskiej, 23 marca – 1 kwietnia

33 edycja najstarszego festiwalu aktorskiego zaprasza na cykl koncertów i spektakli muzycznych oraz Konkurs Aktorskiej Interpretacji Piosenki. Zaprezentowane zostaną m.in.: prapremiera polska „Jerry Springer - The Opera” w reż. J. Klaty, spektakl „Tuwim dla dorosłych”, inscenizacja Teatru Kamienica „Wroniec”, podczas galowego koncertu „Tak jest” polscy artyści przedstawią interpretacje piosenek belgijskiego barda Jacquesa Brela, odbędą się również koncerty Janusza Radka i Justyny Szafran.

Koncerty w ramach Ethno Jazz Festiwal-Muzyka Świata, marzec 2012

GRAŻYNA AUGUŚCIK I PAULINHO GARCIA: „THE BEATLES NOVA” – piosenki zespołu The Beatles w niezwykłych, latynoskich aranżacjach na gitarę i dwa głosy (Synagoga Pod Białym Bocianem, 5 marca) CANDY DULFER – koncert królowej smooth jazzowego saksofonu (Hala Orbita, 9 marca) TOMATITO – koncert legendarnego gitarzysty flamenco (C.S.Impart, 12 marca) MARCIN WYROSTEK & COLORIAGE – nowy projekt fenomenalnego akordeonisty (Synagoga Pod Białym Bocianem, 18 marca) BESTER QUARTET – jubileuszowy koncert zespołu, który międzynarodową karierę rozpoczął jako Cracow Klezmer Band.(Synagoga Pod Białym Bocianem, 22 marca) JASKUŁKE & WYLEŻOŁ DUODRAM – fortepianowy duet wybitnych jazzmanów (Synagoga Pod Białym Bocianem, 27 marca) TCHEKA – koncert artysty z Wysp Zielonego Przylądka (Synagoga Pod Białym Bocianem, 31 marca).

Raz, Dwa, Trzy symfonicznie, Hala Orbita, 11 marca

Koncert jednego z najważniejszych polskich zespołów z towarzyszeniem Orkiestry Filharmonii Dolnośląskiej.

Touch of Ireland – 25 lat Carrauntoohil, Hala Orbita, 20 marca

Widowisko muzyczno-taneczne z okazji jubileuszu najsłynniejszego polskiego zespołu wykonującego muzykę celtycką. W koncercie udział biorą: Eleanor McEvoy – jedna z najważniejszych artystek współczesnej sceny irlandzkiej, polscy wokaliści – Urszula Dudziak, Stanisław Soyka, Muniek Staszczyk, Paweł Kukiz i Kuba Badach oraz REELANDIA – najlepsi polscy tancerze z gościnnym udziałem Joela Hanny – mistrza tańca irlandzkiego z supergrupy Riverdance.

wowmagazine.pl

75


Horoskop Baran

(21.03 – 20.04) Nic Cię nie powstrzyma! Bez przeszkód pokonasz wszystkie ograniczenia. Niezobowiązująca znajomość przerodzi się w namiętny związek. Miłość: spodziewaj się ożywienia w sprawach sercowych. Popracuj nad zbudowaniem czegoś trwalszego. Praca: postaraj się być większym realistą. Dużej puli nie da się zagarnąć jednym ruchem. Przeanalizuj dotychczasowe pomysły.

Byk

Lew

(21.07 – 20.08) Niedawno poznana osoba wniesie w Twoje życie trochę twórczego fermentu. Będziesz mógł zrealizować niejedno marzenie. Miłość: w uczuciach cisza, ale to cisza przed wielką burzą. Miłość zaskoczy Cię w najmniej oczekiwanym momencie. Praca: spotkasz się z uznaniem współpracowników i szefa. Tak trzymaj, to nie ominie Cię podwyżka.

Panna

Strzelec

(21.11 – 20.12) Rozpierająca Cię energia popchnie wiele spraw do przodu. Dobry czas na spełnianie marzeń i realizację partnerskich układów. Miłość: Twój związek nabierze rumieńców i być może doprowadzi Cię do ołtarza. Czas na gorącą i odwzajemnioną miłość. Praca: pamiętaj, że podejmowanie decyzji zawsze wymaga czasu i namysłu. Pośpiech nie popłaca. Obserwuj konkurencję w pracy.

Koziorożec

(21.04 – 20.05) Twój apetyt na sukces znacznie wzrośnie. Pamiętaj, że dzięki poczuciu humoru da się rozwiązać niejeden problem. Miłość: bądź autentyczny, niczego nie udawaj. Nie ukrywaj swoich wad przed partnerem, nie bądź też przesadnie podejrzliwy. Praca: nie oczekuj, że zarobisz fortunę wypełniając kupon totolotka czy obstawiając wynik meczu. W pracy daj z siebie wszystko.

(21.08 – 20.09) Twój szósty zmysł odgadnie każdą pułapkę. Planuj z rozwagą, tym bardziej, że czeka Cię czas małych zmian. Miłość: dzięki intuicji uda Ci się zażegnać konflikt w związku. Spójrz na partnerstwo z dystansem i spróbuj nowych wyzwań. Praca: dobre wyniki finansowe zmotywują Cię do dalszej pracy. Odpręż się i przygotuj na czekające Cię wyzwania.

(21.12 – 20.01) Jeśli już podejmujesz decyzję, nie odstępuj od niej. Sprawny plan działania to gwarancja powodzenia. Miłość: przekonasz się, że stara miłość nie rdzewieje. Odżyją dawne sentymenty, zatęsknisz za czymś, co bezpowrotnie minęło. Praca: Twój biznes ruszy do przodu i przyniesie oczekiwane dochody. Zajmuj się tym, co masz do zrobienia.

(21.05 – 20.06) Przed Tobą nowe znajomości, a wraz z nimi nowe możliwości. Wykorzystaj je mądrze! Twoje starania zostaną docenione. Miłość: rozejrzyj się wokół siebie, bo może Ci się to opłacić. Niespodziewana znajomość ma szansę przerodzić się w trwały związek. Praca: sprawy finansowe rysują się obiecująco. Twoje kompetencje zrobią wrażenie na tych, którzy rzadko dają jakiekolwiek pochwały.

(21.09 – 20.010) Pozwól sobie na oryginalne działanie. Jeśli pójdziesz na żywioł, ale nie stracisz przy tym głowy, niczego nie będziesz żałował. Miłość: tęsknota za miłością, może doprowadzić Cię do osoby, która szuka chwilowego romansu. Pamiętaj, że to Ty wybierasz. Praca: przed Tobą miesiąc sukcesów zawodowych. Pnij się po szczeblach kariery, a osiągniesz to, na co pracowałaś przed dłuższy czas.

(21.01 – 20.02) Los szykuje dla Ciebie niezwykły prezent. Chodzi tylko o to, abyś umiał go w porę dostrzec i mądrze wykorzystać. Miłość: jeśli szukasz kogoś na stałe, musisz być bardziej przewidujący. Zakazany owoc smakuje najlepiej, ale czy zawsze? Praca: otwierają się nowe biznesowe perspektywy. Zakasz rękawy i bierz się do pracy, a wkrótce dojrzysz pierwsze wyniki starań.

(21.06 – 20.07) Nie stawiaj sobie barier, złap pozytywną falę i płyń z prądem zdarzeń. Masz dużo energii, więc śmiało snuj dalekosiężne plany. Miłość: wbrew Twoim obawom, nic złego się nie dzieje. Póki co, ciesz się tym, co masz tu i teraz. Praca: powinieneś przestać wydawać pieniądze na prawo i lewo. Pomyśl raczej o nowych inwestycjach.

(21.10 – 20.11) Nadchodzi czas zmian i odważnych decyzji. Nie bój się zaryzykować, fortuna Ci sprzyja. Nie popełnisz teraz żadnego błędu. Miłość: masz szansę rozpocząć nowe życie z interesującym partnerem. Samotne Skorpiony zaczną się zastanawiać, czy nie warto wreszcie się ustatkować. Praca: Twój apetyt na sukces wzrośnie i wreszcie postanowisz osiągnąć coś, na co od dawna masz wielką ochotę.

(21.02 – 20.03) Im szybciej będziesz zmierzać do celu, tym większe szanse, że go osiągniesz. I to w mistrzowskim stylu! Wskazany refleks i szybkie decyzje. Miłość: w stałych związkach zapowiada się czas miłego spokoju. Takie chwile są potrzebne w każdym, nawet najbardziej namiętnym związku. Praca: postaw na dobrą organizację czasu, a plan na pewno się powiedzie. Musisz wykazać się większą odwagą i zdecydowaniem.

Bliźnięta

Rak

KonKUrs wiosną twoje ciało potrzebuje regeneracji. Jeśli znasz sprawdzony sposób na jędrną skórę i rozświetlenie cery – opisz je w kilku zdaniach i przyślij je do redakcji wow! na adres: konkurs@wowmagazine.pl

regulamin konkursu dostępny jest na stronie: www.wowmagazine/konkurs

Waga

Skorpion

Wodnik

Ryby


B

FASHION PHOTOGRAPHY

BEST PARTY NIGHT

WEEKEND WE WROCŁAWIU

Szalona zabawa w najbardziej ekskluzywnym klubie Wrocławia. Wnętrza przepełnione muzyką house i electro house oraz symbolami dalekiego wschodu, obszerne kanapy wygodne loże, w których możesz się zapomnieć, niebanalne drinki zawsze w piątkowe i sobotnie wieczory.

FOTO SESJA Ile to razy wzdychałaś na widok pięknych zdjęć w edytorialach modowych. Każda z nas chciałaby się uwiecznić w obiektywie profesjonalistów. Nie czekaj, ruszaj. Wyślij mail do CREATIVE TEAM FOTO i umów sie na sesję zdjęciową. Zrób prezent sobie i swojemu partnerowi.

WWW.BEDCLUB.PL Rynek 60, Wrocław

Uswolnij swoje zmysły, stworzymy do Ciebie niesamowite zdjęcia. fototeam@wowmagazine.pl producent sesji mobile: 502 315 840

ZAFUNDUJ SOBIE FRYZ

Rewwlacyjne stylizacje w nowo otawartym atelier fryzur VANITE Body and Hair, przyprawiają o zawrót głowy na naszych sesjach. Wypróbuj i Ty. Oddaj się w ręcę niesamowitym specjalistom. na miejscu salon fryzjerski, gabinety kosmetyczne, manicure, pedicure i wiele innych.

HIT

UNITED NUDE Odważne wzory z wykorzystaniemultranowoczesnych tworzyw. Nazwa nawiązuje do nagości i ma symbolizować prostotę oraz organiczność projektów. Człon "united" wskazuje, że projekty są efektem pracy grup projektantów z różnych krajów i kultur.

Pasaż pod Błękitnym Słońcem, Rynek 7, Wrocław

SWIMMING POOL Hotel Monopol **** SPA

KOLACJA DLA ZMYSŁÓW

W długie zimowe wieczory, nie ma nic lepszego jak rozgrzane deski fińskiej sauny. Oprócz sauny fińskiej na miejscu kameralny basen, sauna parowa i nieziemskie masaże. Udany relaks w centrum miasta gwarantuje Hotel Monopol.

Delektowanie się jedzeniem we dwoje zbliża natury żywiołów. Warto poznać menu, które nam to ułatwi. Niewątpliwie nagrodzone danie w wykonaniu kucharzy z PlatinumPalace może Was oszołomić. Przygotowane danie - duszone policzki cielęce z kiełbasą, galaretką z buraczków i grasicą z rakami - zachwyciło jury i okazało się bezkonkurencyjne. Gorąco polecamy do skosztowania w Restauracji Wrocławskiego Hotelu PlatinumPalace.

MONOPOL

SWIMMING POOL

WWW.MONOPOLWROCLAW.HOTEL.COM.PL ul. H. Modrzejewskiej 2, Wrocław

GALERIA SZTUKI W HOTELU

PLATINUM PALACE

www.platinumpalace.pl ul. Powstańców Śl. 204, Wrocław

designerskie obcasy

Art Hotel to miejsce magiczne i wyjątkowe. Elegancki i stylowy hotel we Wrocławiu, położony w urokliwym zakątku wrocławskiego Rynku, mieści się w dwóch połączonych ze sobą kamienicach, z których jedna to XIV-wieczny obiekt, jeden z niewielu na Starym Mieście Wnętrza hotelu zdobią autentyczne obrazy, akwarele i grafiki znanych wrocławskich artystów - zmieniając Art Hotel w galerię sztuki. www.arthotel.pl ul. Kiełbaśnicza 13, Wrocław

APARTAMENT ART HOTEL

RESTAURACJA ART HOTEL

SY

NE ADRE

D LACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLACESPLA WOW MO Druki, Plakaty, Koszulki, Pieczątki, Wizytówki, Druki wielkoformatowe, Wyklejanie samochodów Zaproszenia, Gadżety reklamowe, tel: 530 820 692, fax : 71 390 25 55 biuro@atsog.pl, www.atsog.pl 55-010 Żerniki Wrocławskie, ul. Poziomkowa 5



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.