Wędkarstwo moje hobby nr 139

Page 50

PORADY EKSPERTÓW

SPINNING

dowała w moim podbieraku. Delikatnie wypiąłem kotwiczkę i zrobiłem pamiątkową fotkę rybie, która z werwą odpłynęła, gdy tylko poczuła, że ponownie jest w nurcie Wisły. Jazie pływają stadami, więc spodziewałem się wkrótce kolejnego brania. I nie zawiodłem się. Po ok. 5 min miałem na wędce kolejną rybkę, która niestety się spięła, co spowodowało przepłoszenie stada i koniec brań w tym miejscu. Postanowiłem zejść niżej w okolicę dwóch dużych głazów zanurzonych w wodzie. I to znowu była dobra decyzja, gdyż w drugim rzucie nastąpiło branie, ale... inne. Ryba zachowywała się agresywnie i była trudna do opanowania, a kołowrotek oddawał kolejne metry żyłki. Odetchnąłem z ulga, gdy wreszcie udało mi się ją zatrzymać. Niestety tylko na moment, więc zostałem zmuszony do podążania za walecznym rywalem. Po

50

ok. 100 m wreszcie udało mi się wyciągnąć mojego przeciwnika z głównego nurtu, lecz skończyło się to zaczepem, z którego szczęśliwie wyplątałem rybę. Moim oczom ukazał się piękny boleń. Postanowił nie dać jeszcze za wygraną, ale był to już jego ostatni zryw. Zdjąłem podbierak z pleców i podebrałem zmęczonego walką drapieżnika. Ryba był duża, więc było co podnieść. Pamiątkowa fotka i do wody. Gdy już trochę ochłonąłem, wróciłem do miejsca z głazami, co zaowocowało kolejnym mniejszym boleniem i jednym spiętym osobnikiem. I w tym momencie brania się skończyły. Zrobiła się już szarówka, więc czas wracać do domu. Po kilku nieudanych wcześniejszych wyjazdach górna Wisła nagrodziła mnie jednak niezapomnianymi chwilami, dla których warto było rzucać małymi woblerkami w jej nurt. ◀ Wędkarstwo

moje hobby


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.