Suplement - luty/marzec 2024

Page 1

luty /marzec 2024 ISSN 1739 -1688
Magazyn Studentów Uniwersytetu Śląskiego MAGAZYN BEZPŁATNY

Magazyn Studentów Uniwersytetu Śląskiego „Suplement”

Rektorat Uniwersytetu Śląskiego, ul. Bankowa 12, 40-007 Katowice

Nakład: 1000 egzemplarzy

Redaktor Naczelny: Dawid Hornik (dawidhornik@yahoo.pl)

Zastępca Redaktora Naczelnego: Emilia Sorota (esorota@us.edu.pl)

Sekretarz redakcji: Patrycja Czyżowska (patrycjaczyzowska9@gmail.com)

Skład graficzny: Grzegorz Izdebski (studio.izdebski@gmail.com)

Zespół korektorski: Katarzyna Grzelińska, Daria Molenda, Konrad Kitliński, Katarzyna Konieczna, Paula Kosmala, Aleksandra Przybyłek, Tymoteusz Stefański

Grafika na okładce: Magdalena Zalaś

Zdjęcia wizerunkowe: Matylda Klos (matyldaklos@us.edu.pl)

Wykorzystane zdjęcia: www.pexels.com, www.pixabay.com, unsplash.com, domena publiczna

Zespół redakcyjny:

Śląskie stroje ludowe | Aleksandra Krupa

Czy znacie śląskie stroje ludowe? Poznajcie je i zachwyćcie się fotografiami, może później spytacie o nie babcie?

Zdjęcia bez użycia aparatu? Tak! To możliwe! Anastasiia Hudym

Jeśli fotografia to obrazy kreowane za pomocą światła, czy wystarczy samo światło, aby je narysować?

Alcor – lodowaty sen o nieśmiertelności | Anna Czuczejko

Czy krionika to przepis na nieśmiertelność, czy tylko okrutne oszustwo?

Formuła 1 oczami kobiet. Żeńska strona królowej motosportu | Daria Molenda

Damy na startowej linii, czyli potężne próby przełamania barier.

Zobaczyć głos, czyli o dubbingu słów kilka | Dawid Hornik

Dubbing - jedni go uwielbiają, drudzy nienawidzą. Czy można nazwać go sztuką?

Mroczna historia bajecznego zamku | Justyna Kost

Czyli o mrocznej historii kryjącej się za zamkiem Disneya.

Usain Bolt – najszybszy człowiek na świecie | Kacper Włodarski

Jak wyglądała jego kariera? Czy zasłużył na miano “Króla lekkiej atletyki”?

Czym tak właściwie jest gra RP? Ewolucja od D&D aż po serwery Discorda | Magdalena Zalaś Roleplay – wcielaj się w kogo chcesz. O interaktywnych grach słów kilka.

Wadami wspierani: fascynacja superbohaterami na krawędzi | Marlena Chowaniec Sprawdźmy, dlaczego walka z wewnętrznymi demonami dylematami czyni opowieści pociągającymi dla publiczności!

Introligatorstwo – zapomniany zawód? | Michalina Skwara

Składanie oprawa książek też mogą być interesujące!

Biedny influencer po szkodzie | Natalia Kuleta Reklama czy szczere polecenie ze strony influencera? Czy jeszcze im wierzymy?

„Nie było wielkich artystek” – fakt czy mit? | Patrycja Czyżowska Wielkie artystki – czy to, że o nich nie słyszeliśmy znaczy, że ich nie było?

Co Finowie robią na Węgrzech? | Paulina Skwara Krótka historia o wędrówce ludów.

Wiersze zebrane | Alan Żak, Anastasiia Hudym Chwila wytchnienia dla każdego miłośnika liryki nie tylko.

Włącz myślenie – czas na łamigłówki! | Marlena Chowaniec, Dawid Hornik, Kamil Kołacz Zmierz się z wyzwaniami, które dla ciebie przygotowaliśmy!

6 8 10 12 14 16 18 20 22 24 26 28 30 32 34
Dawid Hornik Jakub Dyl Katarzyna Grzelińska Paula Kosmala Klaudia Borowiecka Roksana Sałbut Bartosz Galas Anna Czuczejko Daria Molenda Katarzyna Tomczyk Magda Zalaś Konrad Kitliński Milena Panek Emilia Skiba Alicja Gorczyńska Aleksandra Przybyłek Emilia Sorota Julia Cisak Sara Galeja Natalia Różewicz Tymoteusz Stefański Justyna Kost Weronika Iżyk Kacper Włodarski Marlena Chowaniec Patrycja Czyżowska Natalia Kuleta Michalina Skwara Anastasiia Hudym Aleksandra Krupa Kamil Kołacz Katarzyna Konieczna Paulina Skwara Michał Miszewski

Odwiedź nas:

www.magazynsuplement.us.edu.pl

www.facebook.com/magazynsuplement

www.instagram.com/magazynsuplement

Nie lubię pożegnań. Są dla mnie widomym znakiem, że coś nieodwracalnie przechodzi do historii i od tej pory będzie już tylko przedmiotem wspomnień. Wiele razy w życiu słyszałem sentencję, że koniec jest zwiastunem początku. W świecie, w którym nic nie jest stałe, zmiany są naszą codziennością. Możemy do nich podchodzić w różny sposób – sceptycznie, niechętnie, z radością lub fascynacją. Pewne jest, że prędzej lub później każdy zmierzy się z sytuacją, w której zamyka się jakiś etap w życiu. Może właśnie zdałeś maturę i rozpocząłeś studia? Albo odebrałeś dyplom i opuszczasz mury uniwersytetu? Suplement od 20 lat jest Magazynem studentów, dla studentów. To się nie zmienia. Zmieniają się ludzie. Jedni odchodzą z redakcji, drudzy do niej dołączają. Nieustanna i nieunikniona rotacja. Jednak wszyscy redaktorzy – byli, obecni przyszli, mają ogromny wkład w tworzenie tego Magazynu. Gdy pojawił się pierwszy numer Suplementu, nie było jeszcze większości portali społecznościowych, Internet nie był tak wszechobecny, a telefon komórkowy służył niemal wyłącznie do dzwonienia. Przez dwie dekady zdążyło się wokół nas wiele zmienić. Magazyn także ewoluował. A kolejne zmiany przed nami. Jedną z nich jest nowy redaktor naczelny. Przyjąłem to wyzwanie, choć trudno było mi sobie wyobrazić, że Robert Jakubczak, który pełnił tę funkcję przez blisko pięć lat, kiedyś pożegna się z redakcją. Skończył się pewien etap, a moim zadaniem jest rozpocząć nowy. Dziękuję swojemu poprzednikowi, mając nadzieję, że uda mi się kontynuować zarówno to, co zapoczątkował, jak i stworzyć z pomocą koleżanek i kolegów coś nowego.

Podobno najbardziej pewne w życiu (poza śmiercią i podatkami) są zmiany. O tych, które zaszły w motosporcie i kobietach, które świetnie się w nim realizują, napisała Daria Molenda. Z kolei Aleksandra Krupa dla miłośników tego, co niezmienne, dokonała przeglądu tradycyjnych śląskich strojów ludowych, które są ważnym elementem naszego dziedzictwa kulturowego. Inny, bardzo istotny w obecnych czasach temat, podjęła Natalia Kuleta, która przyjrzała się zmianom w prawie konsumenckim dotyczącym influencerów.

Zapraszam Cię do zagłębienia się w najnowszy numer Suplementu i odkrywania fascynujących tematów! Śledź zmiany, które zachodzą w naszym Magazynie, a także wokół Ciebie. I pamiętaj – jeśli coś się kończy, zawsze coś się zaczyna.

Redaktor Naczelny

Coś się kończy, coś się zaczyna

Śląskie stroje ludowe

Stroje ludowe są przepięknym dziedzictwem kulturowym, które pozwala nam dostrzec różnorodność rejonów kraju, doświadczyć tradycji przodków, nawiązać z nimi swego rodzaju relację, poczuć dumę. Ubiór może stanowić początek fascynacji folklorem, który kryje w sobie źródło wiedzy, bogactwa i wzruszeń. Strój ludowy pełni też funkcję promującą kraj, dlatego pierwszymi skojarzeniami są Krakowiak z rogatywką przystrojoną pawimi piórami, czarne staniki haftowane barwnie i pasiaste spódnice z łowickiego stroju czy rozpoznawalny przez wszystkich ubiór podhalański z pasem bacowskim i ciupagą. Dziś zapraszam was w podróż, podczas której zajrzymy do szaf naszych prababć i odkryjemy zróżnicowany i wyjątkowy tradycyjny strój śląski!

Na sam początek tylko przypomnę, że Śląsk jako kraina geograficzna i historyczna dzielony jest na Śląsk Opolski, Dolny Śląsk, Górny Śląsk Śląsk Cieszyński. W każdym z tych regionów spotkamy jednak nawet kilka różnych strojów – dla przykładu na Dolnym Śląsku Barbara Bazielich wyróżnia stroje: wrocławski, kłodzki, wałbrzyski, jeleniogórski, karkonoski, głogowski i kaczawsko-nadbobrzański. W swoim opisie skoncentruję się na charakterystycznych, wybranych strojach, czyli górnośląskim (związanym z miastami górniczymi), cieszyńskim i beskidzkim. Mam nadzieję, że zaintryguję Was, Czytelników i sięgnięcie po obszerną książkę Z bliska z oddali. Stroje ludowe na Śląsku wspomnianej już autorki.

Strój górnośląski

Najbardziej reprezentacyjnym strojem Górnego Śląska – regionu związanego z industrialnym dziedzictwem – jest strój bytomski, znany też jako rozbarski lub górnośląski. Pannę młodą, która ubrana jest w tę kreację, rozpoznamy bez problemu, ponieważ na sobie nie ma białej sukni, ale wierzchnie nakrycie znane jako jakla, które jest w kolorze…czarnym! W dzień ślubu młoda mężatka nosiła wieniec mirtowy z długą zieloną wstążką. Zamężne kobiety zakładały biały czepiec z rozłożystą wykrochmaloną koronką i długimi opadającymi na plecy wstęgami. Alternatywnie wybierano purpurkę, czyli chustę wiązaną z tyłu głowy w charakterystyczny sposób, bo ze sterczącymi skrzydłami narożników. Panny splatały włosy w warkocz, zaś na wielkie okazje, np. na procesje zakładano wieniec ze sztucznych kwiat-

ków i koralików oraz długich kwiecistych wstążek. Mężczyźni wkładali ciemne koszule, pod które wiązano kolorowe chusteczki jedbowki. Bogaci nosili żółte skórzane spodnie skórzoki, mniej zamożni –spodnie sukienne o ciemnym kolorze zwane bizokami. Wierzchnim nakryciem były kamizele bez rękawów, tzw. bruclek na które zakładano jeszcze kaftan z długimi rękawami, czyli kamzelę.

fot: zdjęcie za Barbara Bazielich Z bliska z oddali. Stroje ludowe na Śląsku ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach

fot: zdjęcie za Barbara Bazielich Z bliska i z oddali. Stroje ludowe na Śląsku ze zbiorów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu

Strój cieszyński

Kobiecy strój ludowy w rejonie cieszyńskim składał się z: koronkowego czepca przykrytego szatką, czyli chustą związywaną z tyłu głowy, kabotki (bluzki z bufiastymi, krótkimi rękawami), sukni zwanej raszką lub prostulą, haftowanego stanika żywotka, fartucha przysłoniętego srebrnym pasem, czerwonych pończoch oraz czarnych pantofli. Wspomniany, ozdobny pas zakładany na fartuch pozwala od razu rozpoznać ten strój wśród pozostałych. Niestety, męski ubiór bardzo wcześnie zaczął upodabniać się do powszechnej mody męskiej – z jego opisu pochodzącego z lat 20. wynika, że składał się z czarnego surduta białej koszuli o sztywnym kołnierzyku, ozdobionej muchą.

fot: zdjęcie za Barbara Bazielich Z bliska i z oddali. Stroje ludowe na Śląsku ze zbiorów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu

fot: zdjęcie za Barbara Bazielich Z bliska i z oddali. Stroje ludowe na Śląsku ze zbiorów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu

Strój beskidzki Śląsk nie musi się kojarzyć wyłącznie z kopalniami (choć piękne jest nasze dziedzictwo industrialne!) – to również pasma górskie Beskidów! Poznajmy więc wygląd ludowych strojów naszych śląskich górali. Kobiety zakładały ozdabiany szydełkiem czepiec, na który przy pomocy różowej lub czerwonej tasiemki upinano białą chustę, nadając wydęty kształt. Warstwowy ubiór rozpoczynała ciasnocha (proste płócienne kawałki, stanowiące stanik i spódnicę), na którą następnie zakładano zapaski: jedną czarną – fortuszek i drugą (tzw. fartuch z koroną) z białymi wzorami na błękitnym płótnie. Na górę zakładano jeszcze koszulę – kabotek Zima w górach jest dotkliwa, więc wkładano nogawiczki – czerwone wełniane pończochy bez stóp, skarpetki nazywane kopytkami oraz skórzane obuwie – kierbce Zimą przed mrozem chronił dodatkowo ciepły brązowy kożuszek z ozdobnymi skórzanymi wzorami w kolorach czerwonym, zielonym i żółtym. Mężczyźni zakładali brązowy filcowy kapelusz z dużym rondem, czyli kłobuk lub baranią czapkę. Koszule były długie, lniane, a na ich przodzie znajdował się wyhaftowany czerwony prostokątny wzór zwany znakiem. Płócienne spodnie o wąskich nogawkach związane sznurkiem nazywano gaciami lub wałaszczokami. Młodzi mężczyźni zakładali czerwoną kamizelkę – bruclek (starsi wybierali ciemniejszy odcień). Okazałym elementem garderoby była gunia, czyli brązowy płaszcz o kroju poncza obszyty wokół krawędzi czerwonymi, zielonymi, niebieskimi i żółtymi sznurkami. Noszono ją zarzuconą na ramiona. W mroźne dni pod gunię zakładano jeszcze kożuch. Za obuwie służyły kopyca, czyli skarpety z ozdobnymi mankietami (nadkąciami) w kolorze granatowym, zielonym żółtym lub brązowym.

Źródła:

B. Bazielich: Z bliska i z oddali. Stroje ludowe na Śląsku

fot: zdjęcie za Barbara Bazielich Z bliska i z oddali. Stroje ludowe na Śląsku ze zbiorów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu

s.6 s.7 Aleksandra Krupa Kajetanka13@wp.pl
|→
←|

Anastasiia

Zdjęcia bez użycia aparatu? Tak!

To możliwe!

Gdy myślimy o fotografii, zwykle widzimy w umyśle jej efekt – czyli zdjęcie w formie cyfrowej lub tradycyjnej odbitki, oraz aparat, którym je wykonano. Jednak czy to w ogóle możliwe, by zrobić zdjęcie, nie używając aparatu?

Obecnie trudno sobie wyobrazić życie bez aparatu fotograficznego. Wybór sprzętu i dodatków jest bardzo duży i różnorodny. Zwykłe aparaty cyfrowe, małe kompakty, cyfrowe lustrzanki, profesjonalne modele – to tylko część dostępnych opcji. Nie wspominając już o akcesoriach, które czasem kosztują więcej niż sam aparat, oraz umiejętnościach obsługi programu Photoshop, które potrafią poprawić jakość nawet niezbyt udanych zdjęć. Mimo to historia fotografii, trwająca prawie dwieście lat, zna ciekawe przypadki związane z pomysłowymi fotografami, którzy zaskoczyli cały świat swoimi wynalazkami. Jak więc historia fotografii na stałe wpisała się w naszą pamięć? W niniejszym artykule zostały zebrane najciekawsze i mało znane fakty dotyczące fotografii. Oto one...

Początki fotografii – kamera obscura

Historia fotografii ma swoje korzenie w odległej przeszłości –sięga aż do starożytności. Wówczas znane było urządzenie zwane camera obscura. Jego konstrukcja przypominała sześciokątną skrzynię, w której mały otwór przepuszczał promienie świetlne. Te promienie odbijały się na przeciwległej ścianie, tworząc odwrócony obraz przedmiotów, znajdujących się przed skrzynią. W XVI wieku do konstrukcji dodano soczewkę przy otworze skrzyni, a przeciwległa ściana została wyposażona w transparentny papier. Ten wynalazek znalazł szerokie zastosowanie w czasach renesansu. Artyści wykorzystywali go do rysowania realistycznych scen i postaci. Z biegiem lat zastosowanie tego urządzenia ewoluowało, a konstrukcje stawały się bardziej zaawansowane (m.in dzięki wykorzystaniu soczewki o różnych ogniskowych w celu uzyskania lepszej ostrości obrazu). To właśnie te eksperymenty doprowadziły do narodzin fotografii, która łączy koncept camery obscury z chemią światłoczułą.

Joseph Nicéphore Niépce – twórca pierwszej fotografii Fizyk Joseph Niépce i jego starszy o dwa lata brat Claude byli wynalazcami, którzy osiągnęli znaczące sukcesy w dziedzinie inżynierii. W 1807 roku otrzymali patent od rządu Napoleona na silnik do dużych łodzi. Ich wynalazek nazwali Pyréolophare. Jednak Niépce zainteresował się fotografią i poświęcił jej ostatnie lata życia. W 1816 roku skonstruował swoją pierwszą camerę obscurę Do robienia zdjęć używał soli srebra, jednak zdjęcia szybko ciemniały pod wpływem światła. To skłoniło go do dalszych eksperymentów. W 1822 roku uzyskał pierwsze zdjęcie pod tytułem Nakryty stół ale niestety nie przetrwało ono

do dziś. W 1826 roku Niépce w końcu zdołał stworzyć trwalsze zdjęcie. Wykorzystując metalową płytę pokrytą bitumem, robił zdjęcie przez osiem godzin z okna swojej sypialni – Widok z okna w Le Gras. Następnie płytę wypłukał rozpuszczalnikiem i poddawał procesowi wywołania – zanurzając je w oparach jodu, które utleniły metal utworzyły ciemny jodek srebra. Sam wynalazek nazwał heliografią Syn Josepha Niépce’a kontynuował pracę ojca i został partnerem Louisa Daguerre’a, który udoskonalił i upowszechnił wynalazek.

Historia wynalazcy, który robił zdjęcia za pomocą pułapek na myszy W roku 1839 cała Europa rozmawiała o wynalazku Louisa Daguerre’a – dagerotypii, uważanej obecnie za przełom w dziedzinie fotografii. Dla angielskiego naukowca Henry’ego Talbota było to prawdziwe zaskoczenie: on również odkrył, jak robić zdjęcia, ale nie zdążył się tym podzielić z publicznością. W roku 1833 Henry Talbot, odpoczywając nad Jeziorem Como, próbował oddać niesamowite piękno krajobrazu za pomocą camery lucidy, ale zrozumiał, że nie jest w stanie tego osiągnąć. Mężczyzna nie był wielkim artystą, ale w ciągu następnych lat prowadził badania nad optyką, w wyniku których wynalazł kalotypię, znaną także jako talbotypia. Najpierw Talbot wymyślił, jak przygotować papier, aby stał się światłoczuły – poddawał go kąpieli w chlorku sodu i azotanie srebra. Następnie, by zabezpieczyć obraz przed wyblaknięciem, pokrywał papier woskiem, co również zwiększało jego przejrzystość. Wreszcie umieszczał tak przygotowaną kartkę we własnoręcznie zbudowanej camerze obscurze z krótkoogniskową soczewką i poddawał działaniu promieni słonecznych. Im mniejszy aparat, tym krótszy był czas ekspozycji. Z uwagi na niewielkie rozmiary (2×3 cale) i to, że można je było znaleźć w każdym zakamarku, rodzina nazywała je pułapkami na myszy. Dopiero w 1840 roku wynalazca zastosował wywoływacz, skracając czas ekspozycji z pół godziny do trzydziestu sekund. Fotograf planował poinformować społeczność naukową o swoim wynalazku, ale zwlekał, udoskonalając proces. W roku 1839 czekał go jednak prawdziwy cios: 7 stycznia na posiedzeniu Francuskiej Akademii Nauk fizyk François Arago ogłosił wynalazek Louisa Daguerre’a. Talbot zrozumiał, że jeśli natychmiast nie zgłosi swojego patentu, cała chwała przypadnie Daguerre’owi i Francji.

Przez kolejne kilka lat naukowiec z różnym skutkiem próbował udowodnić, że jego wynalazek jest autonomiczny, skła-

dał podania o patent, toczył spory sądowe, zyskał reputację kontrowersyjnego naukowca, hamującego proces naukowy, a ostatecznie zrezygnował z praw do swojego wynalazku.

Co to jest fotogram?

Fotogram to ciekawy gatunek fotografii. Jest to zdjęcie uzyskiwane bez użycia aparatu, poprzez naświetlanie przedmiotów na światłoczułej powierzchni. Światło nie odbija się od powierzchni przedmiotów, a także może przechodzić przez przezroczyste obiekty. Rozwinięcie fotogramu jako osobnego kierunku w sztuce miało miejsce w XX wieku. Artyści i fotografowie zaczęli coraz częściej interesować się abstrakcją i różnymi eksperymentami. Przedmioty dominowały nad fabułą, a na pierwszy plan wysuwały się formy geometryczne tworzone przez grę światła cienia. Istotny wpływ na rozwój fotogramu miała praca Christiana Schada, który tworzył swoje obrazy od 1917 roku. Pracował z płaskimi przedmiotami i papierem, a swoje prace numerował. Kolejnymi badaczami byli Man Ray

i László Moholy-Nagy, którzy podczas tworzenia fotogramów zaczęli używać trójwymiarowych przedmiotów, co pozwalało na uwiecznienie nie tylko konturów, ale także cieni obiektów. Również zwrócili uwagę na półprzezroczyste obiekty, umożliwiając ujęcie tekstury. W 1922 roku ukazała się kolekcja prac Mana Raya z dwunastoma fotogramami o ironicznej nazwie Wspaniałe przestrzenie Warto też wspomnieć o wpływie Moholy-Nagya na fotogram, ponieważ był on częścią wizji artysty. Gdy fotograf przybył na uczelnię Bauhaus, technika uzyskiwania fotogramu stała się integralną częścią procesu edukacyjnego. Po II wojnie światowej o tym zjawisku nauczano także w Instytucie Projektowania w Chicago. Popularność awangardy w przemyśle filmowym znalazła odzwierciedlenie w dziedzinie fotografii. W latach 20. XX wieku przemysł drukarski aktywnie stosował fotogramy w projektowaniu książek i reklamie. Przez wiele dziesięcioleci fotogram był częścią kursów fotografii, swoje apogeum przeżywając w okresie surrealizmu, dadaizmu, konstruktywizmu awangardy.

Solaris – wędrówka słońca

W 1999 roku fotografowie z Polski i Hiszpanii – Sławomir Decyk, Paweł Kula i Diego Lopez Calvin – wynaleźli solarigrafię, która obecnie jest wspierana przez międzynarodowy projekt The Global Art Project of Pinhole Solargraphy. Metoda ta polega na wykorzystaniu bardzo długich czasów ekspozycji, sięgających nawet pół roku. Na przykład najlepszym czasem stosowania tej metody jest okres od zimowego do letniego przesilenia, kiedy kąt padania słońca zmienia się od minimalnego do maksymalnego. Dłuższe ekspozycje nie są potrzebne, ponieważ ślady słoneczne zaczynają się nakładać na siebie. Minimalny czas ekspozycji to jeden dzień. Aby uzyskać obraz, stosuje się bezsoczewkową kamerę otworkową (zwaną również camerą obscurą lub pinhole). W roli układu optycznego działa precyzyjny otwór o średnicy 0,2–0,5 milimetra, a negatyw stanowi tradycyjnie czarno-biały papier fotograficzny.

Ciekawostką jest, że uzyskane obrazy są częściowo kolorowe. Wynika to z optycznych właściwości koloidalnych cząstek srebra, które powstają w warstwie emulsji pokrywającej papier fotograficzny. Różne rodzaje emulsji tworzą różne odcienie. Im dłuższa ekspozycja, tym lepiej widać szczegóły obiektów na zdjęciu. Ścieżka ruchu słońca staje się widoczna praktycznie od razu, po 5-10 minutach ekspozycji. Warto zauważyć, że w tradycyjnej fotografii materiał światłoczuły jest już w tym czasie całkowicie naświetlony. Po zakończeniu ekspozycji negatyw jest wyjmowany z kamery w zaciemnionym pomieszczeniu skanowany. Pozostaje tylko przekształcić uzyskany obraz cyfrowy w pozytyw w dowolnym programie i dokonać korekty kolorów.

Źródła:

M. Eloy Cichocka: Pionierzy fotografii. William Henry Fox Talbot. Co fotografia ma wspólnego z pułapką na myszy? (www.szerokikadr.pl);

A. Szymczewski: Niezwykła fotografia wykonywana przez pół roku (www.trojmiasto.pl);

A. Hanula: Dagerotypia – Paryż na najstarszej fotografii świata przedstawiającej człowieka (www.polskifr.fr);

B. Radwaniak: Początki fotografii: jak powstały pierwsze zdjęcia? (www.histmag.org).

Hudym
anastasiiaking@gmail.com

Alcor – lodowaty sen o nieśmiertelności

Podobno w życiu pewni możemy być tylko śmierci i podatków. Niełatwo jest pogodzić się z takim stanem rzeczy, ale z dwojga złego śmierć przynajmniej nie nalicza nam odsetek za nieterminowość.

Wyobraźcie sobie świat wolny od chorób i śmierci. Są ludzie, którzy wierzą, że jest to możliwe, a medycyna może dać nam szansę na bycie niemal nieśmiertelnymi. Brzmi intrygująco? Za kilkadziesiąt tysięcy dolarów Twoje ciało – albo sama głowa, jeśli tego sobie życzysz, lub nie dysponujesz akurat potrzebną kwotą – może trafić do specjalnej komory z ciekłym azotem. I kto wie, może za kilkadziesiąt czy kilkaset lat medycyna rozwinie się na tyle, że lekarze będą mogli wybudzić Cię z krionicznej drzemki. Chciałabym przedstawić Wam Alcor Life Extension Foundation – organizację, która od 51 lat profesjonalnie zajmuje się mrożeniem ciał. Organizację, która twierdzi, że może zatrzymać proces umierania i przywrócić swoim pacjentom życie. Kiedyś.

Historia nietypowej organizacji

Alcor został założony w Kalifornii w 1972 roku przez Freda i Lindę Chamberlainów.

Alcor Life Extension Foundation chwali się byciem liderem w dziedzinie krioniki, badań nad nią i jej technologią. Jest organizacją non-profit z siedzibą w Scottsdale w Arizonie. Jej członkowie wierzą, że przyszłość otworzy zupełnie nowe perspektywy przed krioniką, która ma być uniwersalnym remedium na śmierć. Na ich oficjalnej stronie internetowej możemy przeczytać, że krionika to praktyka zamrażania nieuleczalnie (z punktu widzenia współczesnej medycyny) chorych ludzi, w nadziei, że w przyszłości możliwe będzie przywrócenie ich do życia, naprawienie szkód spowodowanych procedurą zamrażania, jak również uleczenie chorób, które były powodem zgonu.

Pierwszą kriokonserwację przeprowadzono w 1976 roku. W tym czasie Alcor składał się z mobilnego oddziału chirurgicznego, który mieścił się w… dużej furgonetce. Na chwilę obecną (10.08.2023 r.) klinika informuje o przyjęciu 208 pacjentów i 1415 członkach zasilających ich organizację.

Misją Alcor, oprócz utrzymania obecnych i przyszłych pacjentów w stanie kriostazy (przechowywanie ciała w temperaturze ciekłego azotu) i przywrócenia ich kiedyś do życia, jest również pomoc im w zintegrowaniu się ze społeczeństwem oraz odnalezieniu się w nowej rzeczywistości. Ponadto chcą zadbać o edukację publiczną, by szerzyć świadomość o krionice i w ten sposób pozyskać nowych członków.

Czym jest kriokonserwacja?

Kriokonserwacja polega na powolnym schładzaniu ciała do temperatury, w której funkcje życiowe zostaną całkowicie zatrzymane, włączając w to proces fizycznego rozkładu. Kluczowym w jego powodzeniu jest czynnik czasowy. Na ofi-

cjalnej stronie Alcoru podano idealny scenariusz przebiegu całej procedury. Według niego, sztab specjalistów powinien rozpocząć pracę niemal natychmiast po zatrzymaniu się krążenia i po stwierdzeniu zgonu przez lekarza. Krążenie krwi i oddychanie są tymczasowo przywracane sztucznie, aby chronić mózg. Następnie pacjenta schładza się, a jego krew zastępuje roztworem konserwującym narządy. Do krwiobiegu wprowadza się substancje ograniczające zamarzanie komórek, po czym pacjenta schładza się ostatecznie do temperatury -196°C. Ciało przechowuje się w izolowanej próżniowo metalowej kapsule (naczynie Dewara) w ujemnych temperaturach, przy zastosowaniu ciekłego azotu. Pacjent pozostanie pod opieką lekarzy do czasu, aż możliwe będzie jego wybudzenie i wyleczenie. Organizacja przyznaje, że nigdy nie podjęto próby ożywienia pacjenta poddanego kriokonserwacji, ale jej członkowie są pewni, że w przyszłości będzie to możliwe dzięki rozwojowi nanotechnologii i medycyny. Zapewnia ona też, że Alcor jest społecznością, którą oprócz wspólnej misji łączy przyjaźń i wzajemna więź. Żyjąca część jej członków dba i będzie dbała o tę, która już odeszła oczekuje na przebudzenie. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, żyjący członkowie podejmą wszelkich starań, by obudzić swoją rodzinę i przyjaciół. Przebudzeni zaś będą kontynuować misję grupy i będą poddawać kriokonserwacji kolejne osoby oraz wybudzać je, gdy będzie to możliwe.

Przynależność do tej grupy i szansa na nieśmiertelność kosztuje 200 000 dolarów. Jeśli jednak nie jesteście szczególnie przywiązani do swojego ciała lub po prostu dysponujecie mniejszym budżetem, możecie zdecydować się na kriokonserwację samej głowy. Przyjemność taka kosztuje już jedynie 80 000 dolarów. Na szczęście dla studentów przewidziano zniżki.

Ale porozmawiajmy o rzeczach naprawdę ważnych – o aferach, z których dotąd Alcor zawsze wychodził z podniesioną głową, choć niekiedy z pustymi kieszeniami.

Kontrowersyjne działania

O Alcor zrobiło się głośno w 1988 roku, gdy nie czekając na lekarskie orzeczenie zgonu, pracownicy Alcor oddzielili głowę Dory Kent od jej ciała umieścili ją w wypełnionym ciekłym azotem naczyniu. Koroner po analizie stwierdził, że Dora żyła, gdy rozpoczęto ten proces. Sprawa była bardzo kontrowersyjna, parę osób zostało oskarżonych o morderstwo. Alcor w końcu wygrał sprawę, a koroner dostał sądowy zakaz zbliżania się do siedziby firmy.

Po latach nad Alcor znów zawisły ciemne chmury. W 2003 roku Larry Johnson, były pracownik firmy, udostępnił w Internecie fotografie naruszające prywatność i godność pacjentów Alcoru. W „The Early Show” Johnson opowiadał o nieprawidło-

wościach w funkcjonowaniu firmy i braku sza`cunku personelu do ciał pacjentów. Opowiedział bulwersującą historię o traktowaniu szczątków słynnego baseballisty, Teda Williamsa. Mężczyzna twierdzi, że personel umieścił na dnie naczynia do kriokonserwacji puszkę tuńczyka. Następnie pracownicy mieli położyć głowę Teda na puszce i napełnić naczynie ciekłym azotem. Puszka przywarła do skóry i aby odseparować przedmiot, lekarze użyli... klucza francuskiego, którym uderzono pacjenta w głowę, uszkadzając ją.Johnson nazwał członków organizacji fanatykami i twierdził, że grozili mu oni śmiercią.Alcor zaprzecza, jakoby miało dojść do zbezczeszczenia szczątków Teda Williamsa i powiadomił o wytoczeniu byłemu pracownikowi procesu sądowego.

Ted Williams jest niemal zapomnianym bohaterem tej historii. Na polecenie jego syna, Johna Henry’ego Williamsa, szczątki baseballisty przewieziono samolotem z Florydy do Arizony. W testamencie Ted Williams zadeklarował, że chce poddać się kremacji, jednak jego dzieci postanowiły inaczej. Najstarsza córka, Bobby-Jo Ferrell, nie zgadzała się z decyzją rodzeństwa i wytoczyła w tej sprawie proces. Prawnik Johna-Henry’ego okazał wówczas nieformalny „pakt rodzinny” podpisany przez Teda, Johna-Henry’ego i córkę Teda Claudię, w którym uzgadniają, że wszyscy chcą poddać się kriokonserwacji. Podejrzewano, że pismo spisane na poplamionej atramentem serwetce było sfałszowane i podpis Teda nie został uzyskany legalnie.

Ostatnią sprawą, jaką tu przytoczę, będzie przypadek Orville’a Richardsona z 2010 roku. Był on członkiem Alcor, który został pochowany przez krewnych bez wiedzy Alcor. Organizacja na drodze sądowej chciała zdobyć pozwolenie na ekshumację i zamrożenie pozostałości mózgu swojego klienta. Kilka miesięcy po jego śmierci, brat mężczyzny listownie upomniał się o zwrot 50 000 dolarów zapłaconych z góry przez Richardsona, ponieważ „w oczywisty sposób nie skorzystał z wykupionej usługi”. W Alcor nie wiedziano o jego chorobie i śmierci, którą ujawnił dopiero otrzymany list. Umowa Richardsona z organizacją określała, że jego szczątki należy poddać kriokonserwacji niezależnie od stopnia uszkodzeń powstałych z różnych przyczyn. Ostatecznie Alcor wygrał sprawę i postąpił zgodnie z życzeniem klienta pomimo wiedzy, że upływ czasu i stan ciała może odbić się później na powodzeniu procesu przywracania go do życia. Problem kontrowersji na temat Alcoru i samej krioniki jest niezwykle szeroki zbyt pobieżne opisanie go wiele mu ujmie. Czy Alcor ma zadatki na bycie sektą? Jak religie zapatrują się na kwestię krioniki? Czy szpitale przyjmują pracowników organizacji z otwartymi ramionami? Jeśli chcecie poczytać o tym więcej, śledźcie naszego bloga, być może niebawem rozwinę temat właśnie tam.

Źródła:

www.alcor.org

s.10 s.11

Formuła 1 oczami kobiet. Żeńska strona królowej motosportu.

Obecnie mniej niż pięć procent zawodników F1 to kobiety. Czy to oznacza, że mężczyźni są lepszymi kierowcami? Czas spojrzeć na wyścigi samochodowe oczami dziewczyn i odkryć, jakie przeszkody napotykają, jakie sukcesy odniosły i jaką przyszłość mają w tym ekscytującym sportowym świecie.

Motosport od lat był uważany za teren zdominowany przez mężczyzn. To oni manewrują potężnymi bolidami, rywalizują na najbardziej prestiżowych trasach na całym świecie. Wielkie nazwiska kierowców i inżynierów niemalże zatarły obraz kobiecych osiągnięć w tej dziedzinie. Pomimo to chwile, w których kobiety przekraczały bariery, są niezwykle istotne dla historii. Ich udział, choć początkowo niewielki, był przełomowy. Dziś, wpływ ten jest coraz bardziej widoczny, zarówno na torze, jak i za kulisami, czyniąc Formułę 1 bardziej różnorodną niż kiedykolwiek wcześniej.

Pionierki wyścigów samochodowych

Maria Teresa de Filippis urodziła się we Włoszech w 1926 roku i od dziecka miała w sobie pasję do prędkości. Jej przygoda z rajdami zaczęła się jednak stosunkowo późno, gdy w wieku 22 lat po raz pierwszy zasiadła za kierownicą sportowego auta. W 1954 roku rozpoczęła rywalizację w różnych

seriach wyścigowych, zdobywając doświadczenie i doskonaląc swoje umiejętności, ale to cztery lata później de Filippis została pierwszą kobietą, która wystartowała w Mistrzostwach Świata Formuły 1. Miało to miejsce na Grand Prix Belgii na torze Spa-Francorchamps, gdzie prowadziła bolid Maserati. Pomimo trudności i niewielkiego doświadczenia, ukończyła wyścig na dziesiątym miejscu, co było ogromnym osiągnięciem dla niej i dla dam w sporcie motorowym.

Podobne początki dotyczą Marii Grazii Lombardi, która zapoczątkowała swoją przygodę z bolidami w latach 60. W 1974 roku stała się jedyną kobietą w historii, która zdobyła punkty w tej prestiżowej serii. Debiut święciła w czasie Grand Prix Hiszpanii w samochodzie March. Podczas swojej trzyletniej kariery wystartowała w siedemnastu Grand Prix, co do dziś pozostaje rekordem wśród kierowczyń. Jej obecność na torze była nie tylko inspirująca, ale także wyznaczała nowe standardy, pokazując, że granice można przesuwać.

Desiré Wilson to postać, która wkracza na tory jako fenomen. W 1980 roku pochodząca z Południowej Afryki 27-latka wzięła udział w wyścigu Aurora F1, który był uważany za nieoficjalne mistrzostwa Wielkiej Brytanii. W spektakularny sposób wygrała go na torze Brands Hatch, co uczyniło ją pierwszą kobietą, która triumfowała w oficjalnych zawodach królowej motosportu. Po zakończeniu kariery utrzymywała swoje zaangażowanie w sport samochodowy, dzięki czemu stała się ikoną odwagi i wytrwałości dla wielu dziewcząt.

W latach 90. XX wieku cały świat zaczął zwracać uwagę na Giovannę Amati, która miała szansę pokazać feministyczną siłę w męskim sporcie. W 1992 roku dołączyła do zespołu Brabham. Po nieudanych kwalifikacjach w pierwszych trzech wyścigach została zastąpiona przez innego kierowcę ekipy. Mimo że jej marzenie o regularnych startach w Formule 1 nie zostało spełnione, Amati kontynuowała swój udział w innych seriach wyścigowych, zdobywając kolejne sukcesy i pokazując, że w sportach motorowych nie zawsze chodzi tylko o zwycięstwo, ale także o siłę charakteru i determinację.

Kobiety za kulisami

Formuła 1 to oczywiście nie tylko kierowcy, ale również ogrom działań zespołowych. Kobiety odgrywają kluczową rolę jako mechanicy, inżynierowie i dyrektorzy w zespołach. Ich wkład jest niezastąpiony dla osiągania triumfów na torze. Maria de Villota jest jednym z najbardziej inspirujących przykładów – w 2012 roku dołączyła do zespołu Marussia jako kierowczyni testowa. Niestety, jej kariera została brutalnie przerwana w wyniku tragicznego wypadku podczas testów na torze w Duxford w Wielkiej Brytanii. Pomimo tego, Maria nie poddała się; angażowała się w różne projekty charytatywne oraz działała jako mówczyni motywacyjna. Przykładem może także być Claire Williams, poprzednia dyrektorka zespołu Williams, która nie tylko zarządzała ekipą, ale również brała czynny udział w tworzeniu strategii wyścigowych.

Divina Galica rozpoczęła przygodę z motosportem w latach 70. Po zakończeniu kariery jako kierowczyni zdobyła uznanie jako ekspertka od testowania bolidów, co było rzadkością w tamtych czasach. Jej praca nad rozwojem samochodów była istotnym elementem dla osiągnięć zespołów, a wkład jako kobiety za kulisami – dla rozwoju tej dziedziny.

Nowe możliwości

Totalną rewolucją stała się Seria W, utworzona pięć lat temu, która pomimo pewnych kontrowersji, otworzyła drzwi wielu utalentowanym dziewczynom, a także zwiększyła ich widoczność na arenie międzynarodowej. Seria stała się ważnym elementem w kształtowaniu przyszłości Formuły 1: pomysłodawcy postawili sobie za zadanie zrewolucjonizowanie oblicza motosportu, tworząc platformę, na której kobiety mogą rywalizować na wyrównanych warunkach i pokazać swoje umiejętności na torze. Dodatkowo projekt oferował nie tylko unikalną szansę na zdobycie doświadczenia i rozwinięcie umiejętności, ale także promował równość płci. W ten sposób Jamie Chadwick, brytyjska kierowczyni zdobyła szerokie uznanie, zwyciężając w inauguracyjnym sezonie Serii W w 2019 roku. Triumf ten zaowocował także wsparciem od znanego zespołu Williams Racing, do którego Chadwick dołączyła jako kierowczyni rozwojowa, jak również miała okazję uczestniczyć w testach na torze królowej sportu samochodowego.

Jeszcze jednym ważnym aspektem jest obecność dziewcząt w F1 Academy, która otwiera drzwi przed młodymi, oferując im wsparcie i szkolenie na najwyższym poziomie. To kolejny krok w kierunku zwiększenia wielostronności równości. Dzięki temu programowi dziewczyny mają okazję rozwijać swoje kompetencje w profesjonalnym środowisku, korzystać z zaawansowanych technologii oraz pracować z ekspertami, dążąc do spełnienia swoich marzeń. To także szansa na zdobycie zainteresowania profesjonalnych zespołów wyścigowych, które mogą zauważyć ich talent i zaproponować dalszą współpracę.

Więcej niż tylko novum

Historia kobiet w Formule 1 to nie tylko opowieść o przełamywaniu barier, lecz także o ich nieodzownym wpływie na przyszłość tego sportu. Od pierwszych kroków Marii de Filippis po różnorodność reprezentowaną przez dzisiejsze kierowczynie, panie pozostawiają trwały ślad na torze, w paddocku i za kulisami. Ich opowieść, wciąż pisana, jest inspirującym przykładem dla przyszłych pokoleń, dowodzącym, że królowa motosportu ma także swoje piękne, kobiece oblicze.

Źródła:

K. Pulak: Polska krew, klątwa numeru 13 i porwanie – dzieje kobiet w F1. (www.przegladsportowy.onet.pl/formula-1/kobiety-w-f1historia-kobiet-w-formule-1/);

A. Cichy: Porwanie, narty i tragiczne testy. Kobiety w Formule 1, czyli pięć nieustraszonych i koleżanka Kubicy. (www.sport.tvp.pl/ kobiety-w-formule-1/);

D. Shelley: A Brief History of Women in F1. (www.formula.word /a-brief-history-of-women-in-f1/);

Formuła 1 dla kobiet: Seria W szansa na wielki powrót Natalii Kowalskiej. (www.punkta.pl/akademia/dla-kierowcow/formula-1-dla-kobiet-seria-w/);

Formula 1 announces F1 Academy, a new all-female driver series for 2023. (www.formula1.com/formula-1-announces-f1-academy/).

Daria Molenda daria.m.molenda@gmail.com

Zobaczyć

głos, czyli o dubbingu słów

kilka

Dubbing w wielu produkcjach często wzbudza skrajne emocje. Jedni go uwielbiają, drudzy nienawidzą. Wszyscy są jednak zgodni co do tego, że w animacjach dla dzieci jest niezastąpiony. Wiele produkcji stało się w naszej kulturze kultowymi właśnie dzięki polskiej ścieżce dźwiękowej. Podkładanie głosu pod animowaną postać może wydawać się czymś prostym. Czy jednak rzeczywiście tak jest? Czy dubbing można nazwać sztuką?

Chyba każdy ma swój ulubiony film czy serial z dzieciństwa, do którego zawsze chętnie wraca. Dla niektórych może to być na przykład Król lew, Shrek, Smerfy czy Scooby Doo. Nie brakuje też pewnie osób, które z nostalgią wspominają bardziej współczesne produkcje typu Ach, ten Andy, Fineasz i Ferb Czarodzieje z Waverly Place czy Hannah Montana. Każda z tych produkcji ma jednak wspólny mianownik – została zdubbingowana na język polski. Dialogista musiał więc przetłumaczyć oryginalne kwestie, dodając im jednocześnie nasze rodzime akcenty, a wybrani w drodze castingu aktorzy użyczyć swojego głosu postaciom, nadając im w ten sposób indywidualny charakter. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to nieskomplikowane, historia dubbingu oraz etapy jego produkcji nie są tak proste.

Narodziny dubbingu

Dubbing w dosłownym tłumaczeniu z języka angielskiego oznacza „zastępować” lub „podkładać”. Od kogoś dubbingującego wymaga nie tylko odczytania napisanych wcześniej kwestii, ale i dostosowania głosu do tego, co dzieje się na ekranie. Filmy nagrywane w jakimś konkretnym języku miały po przełomie dźwiękowym bardzo ograniczony zasięg. Gdy do kina wkroczyły dialogi zniknęły tablice z napisami, które do tej pory tłumaczyły widzom przebieg akcji, trzeba było wymyślić coś, co pozwoliłoby dystrybuować film za granicę. Dubbing narodził się więc z czysto pragmatycznych przyczyn związanych z chęcią zwiększenia zysków lub przynajmniej zwrotu kosztów produkcji. Można powiedzieć, że dystrybucja była „matką chrzestną” dubbingu. „Ojcem chrzestnym” był natomiast

pochodzący ze Lwowa producent filmowy Jakub Karol. Opracował on technikę nazwaną tonem międzynarodowym, która była pełną ścieżką dźwiękową filmu, ale bez nagranych dialogów. Dodawana do tej ścieżki lista dialogowa była tłumaczona już na potrzebny język, a same dialogi były później nagrywane przez aktorów i dodawane w tzw. postsynchronach.

Etapy dubbingu

Proces przygotowania dubbingu można podzielić na kilka etapów, a poszczególne fazy są ze sobą powiązane i zależne od siebie w mniejszym bądź większym stopniu. Pierwszym etapem dubbingu jest wybór filmu oraz studia nagrań, które zajmie się przygotowaniem jego polskiej wersji językowej. Następnie wyznacza się reżysera dubbingu, który staje się odpowiedzialny za realizację. Na początku zapoznaje się on z oryginalną wersją filmu i zaczyna myśleć, kogo mógłby zaangażować do poszczególnej roli.

Drugim etapem jest przetłumaczenie dialogów na język polski. Zadanie to przypada dialogiście. Jest to bardzo odpowiedzialna praca, ponieważ wymaga znajomości nie tylko języka obcego, ale także umiejętności adaptowania oryginału do ojczystych uwarunkowań kulturowych, tzw. naturalizacji. Najbardziej znanym obecnie dialogistą w Polsce jest Bartosz Wierzbięta, który stworzył dialogi m.in. do Shreka. To właśnie on jest autorem polskiej wersji utworu wykonywanego przez Osła, który śpiewa: „Latać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej… ale niestety ja mam talent”. Stanowi to bezpośrednie nawiązanie do dubbingującego tę postać Jerzego Stuhra, który przed laty dość spektakularnie wykonał na festiwalu w Opolu piosenkę Śpiewać każdy może. Także autorstwa Wierzbięty jest słynny Monolog Skryby który bardzo często przypomina nam się podczas sesji przed jakimś egzaminem. Pomijając zwiastun, który rządzi się trochę swoimi prawami i nie musi wcale prezentować tego, co zobaczymy w filmie, kolejnym, kluczowym etapem jest casting. Polega on na doborze aktorów spełniających wymogi producenta, który wcześniej bardzo dokładnie rozpisuje cechy poszczególnych bohaterów oraz szczegółowe wytyczne dotyczące preferencji głosowych, jakie muszą zostać spełnione. Finalnie, producent po porównaniu głosu aktora dubbingującego z oryginalnym decyduje o powierzeniu mu roli lub wskazuje kogoś innego. Gdy na początku XXI wieku Jan Kociniak wycofał się z roli Kubusia Puchatka, którego dubbingował od początku, trzeba było znaleźć kogoś, kto go zastąpi. Wybrany został Maciej Kujawski, który w jednym z wywiadów stwierdził, że nie wie, co zdecydowało, że wygrał casting, ale prawdopodobnie to, że jego głos był najbardziej zbliżony do Jana Kociniaka. Niestety aktor zmarł w tym roku i trudno sobie wyobrazić Kubusia z innym głosem. Trzeba będzie jednak zorganizować kolejny casting i przy okazji jakiejś nowej produkcji dowiemy się, kto go wygrał. Ostatnim etapem dubbingu są nagrania i ich montaż. Współcześnie aktor ma bardziej uproszczone zadanie niż kiedyś. Swoje kwestie nagrywa najczęściej w pojedynkę i ma do dyspozycji duble, dzięki czemu w razie pomyłki nie ma potrzeby powtarzania całości, a tylko konkretnego fragmentu. Często w słuchawkach słyszy oryginalną ścieżkę dźwiękową i to, co musi zrobić, to dopasować tekst do ruchu ust postaci, co w języku filmowym nazywa się „trafianiem w kłapy”. Kiedyś częstą praktyką było,

że aktorzy nagrywali do jednego mikrofonu i jeśli ktoś się pomylił, trzeba było powtarzać całą scenę. Taka forma pracy miała jednak swoje dobre strony. Sprzyjała naturalnemu graniu do partnera, a nie do ekranu. Wytwarzała się wówczas niepowtarzalna atmosfera. Gdy już wszystko jest gotowe, następuje ostateczne zgranie całego materiału – nagranych w studiu dialogów z tłem przysłanym przez producenta. W Polsce nie powstało jeszcze studio, które mogłoby sprostać takim wymogom. Najczęściej więc materiały wysyłane są za granice, a w procesie składania wszystkiego w całość uczestniczy jakiś przedstawiciel z Polski. Co ciekawe, na końcu tej długiej drogi może się okazać, że tłumacz, dialogista, aktor, reżyser czy montażysta zmienili pierwotny tekst, wprowadzając swoje korekty.

Dajcie prawdziwego Bogusia i Eliota!

Na przestrzeni lat wiele produkcji doczekuje się kontynuacji, co wiąże się z potrzebą ich zdubbingowania. Nie zawsze jednak zostaje zachowana ciągłość obsadowa i w kolejnych częściach czy spin-offach głosy poszczególnych postaci się zmieniają. Pół biedy, jeśli nowy głos dobrany jest na tyle dobrze, że trudno go odróżnić od poprzedniego. Było tak na przykład w przypadku Gargamela w serialu Smerfy który po śmierci Wiesława Drzewicza mówił głosem Mirosława Wieprzewskiego. Obaj aktorzy mieli bardzo podobną barwę głosu i ta wymuszona zmiana była przeprowadzona bardzo subtelnie. Zupełnie odwrotnie stało się jednak w animacji Sezon na misia W pierwszych trzech częściach głosu niedźwiedziowi Bogusiowi użyczył Jarosław Boberek, a jeleniowi Eliotowi Dariusz Toczek. W ostatniej części doszło do drastycznych zmian w obsadzie. Wywołało to ożywioną dyskusję na portalach filmowych, gdzie nie brakowało opinii rodziców, którzy pisali, że ich dzieci nie chciały oglądać tej animacji i prosiły o „prawdziwego Bogusia i Eliota”. Najmłodsi widzowie nie dali się więc oszukać i mimo że animowane zwierzęta były takie same, to obdarzenie ich innym głosem sprawiło, że stały się dla nich kimś zupełnie innym. Powyższy przykład pokazuje, że dubbing można nazwać sztuką, ponieważ głosem buduje się charakter oraz wizerunek postaci. Aby stworzyć więź emocjonalną widz–bohater, konieczna jest jednak konsekwencja w doborze obsady wokalnej, nawet jeśli dany bohater zmieni uniwersum i na przykład pojawi się w grze bądź reklamie. Czołowy przedstawiciel francuskiego realizmu Jean Renoir powiedział kiedyś: „Nienawidzę dubbingu. Uważam nawet, że w okresie wysokiej cywilizacji, np. w XII wieku, gdyby ludzie robili dubbing w filmach, spalono by ich na placu publicznym za udawanie, że człowiek może mieć jedno ciało i dwie dusze”. Autor nie przewidział jednak, że przyszłość dubbingu będzie tak obiecująca i w miarę rozwoju technologii, coraz więcej narzędzi będzie dostępnych dla twórców, by jeszcze bardziej udoskonalać i dostosowywać dubbing do różnych gustów i kulturowych kontekstów. Bez względu na wynik trwającej dyskusji między zwolennikami dubbingu a widzami preferującymi napisy, jeden fakt pozostaje niezaprzeczalny – dubbing ma ogromny wpływ na sposób, w jaki odbieramy i tworzymy relacje z postaciami filmowymi.

Źródła:

I. Sikora: Dubbing filmów animowanych. Strategie translatorskie w polskim dubbingu anglojęzycznych filmów animowanych

s.14 s.15
Hornik dhornik@us.edu.pl
Dawid

Mroczna historia bajecznego zamku

Gdy wybieramy się do kina na nowy film Disneya, z reguły nie przywiązujemy większej wagi do animacji, na której pojawia się słynny, strzelisty zamek. Jest on również symbolem parków rozrywki Disneya, do których przybywają corocznie rzesze turystów. Zachwyca wielu fanów, jednak mało kto zna historię kryjącą się za piękną budowlą

W poszukiwaniu inspiracji

Przenieśmy się do lat 50 XX wieku. Walt Disney planuje właśnie stworzenie parku rozrywki, w którym zwiedzający będą mogli zapomnieć o trudach codzienności i naprawdę poczuć się jak w bajce, przeżyć sceny ze swoich ulubionych filmów jeszcze raz. Animator przypomniał sobie o swojej wizycie w Neuschwanstein piętnaście lat wcześniej. Wtedy postanowił, że symbolem parku rozrywki będzie strzelisty bajkowy zamek, przypominający ten z Bawarii. W 1955 roku otwarty został Disneyland w Anaheim, a w nim goście mogli podziwiać Zamek Śpiącej Królewny (inspirowany właśnie Neuschwanstein). Z czasem na całym świecie powstało więcej parków Disneya, w których można podziwiać podobne zamki. Mimo tego, że budowla kojarzy się z baśniami, marzeniami i ucieczką do świata fantazji, rzeczywistość i historia majestatycznego Neuschwanstein była o wiele bardziej mroczna.

Dawno, dawno temu…

Był sobie Ludwik II Wittelsbach, który został królem w wieku 19 lat i nie był gotowy na rolę władcy Bawarii. Żywił niechęć do dworskiego życia i publicznych wystąpień. Nie chciał również

znaleźć sobie żony. Po naciskach ze strony otoczenia oświadczył się Zofii, siostrze cesarzowej Sisi. Kilka dni przed ślubem zerwał jednak zaręczyny. Z upływem czasu coraz bardziej izolował się od świata w swoich górskich rezydencjach. Był przeciwny konfliktom zbrojnym, dlatego wiadomość o wybuchu wojny francusko-pruskiej w 1870 roku jeszcze bardziej pogłębiła jego niechęć do obowiązków króla. Ostatecznie wojna zakończyła się zwycięstwem zjednoczonej siły państw niemieckich i doprowadziła do powstania Cesarstwa Niemieckiego. Bawaria również stała się jego częścią, co Ludwik uważał za osobistą porażkę – nie chciał, by jego ojczyzna należała do nowopowstałego cesarstwa Od rzeczywistości uciekł do świata oper Ryszarda Wagnera. Zapragnął stworzyć miejsce inspirowane sztuką jego ulubionego artysty. Tak powstał pomysł na zamek Neuschwanstein. Budowa twierdzy oraz innych posiadłości wymagała bardzo dużych nakładów finansowych, przez co król popadał w długi. Problemy finansowe i coraz bardziej ekscentryczne zachowanie przyczyniły się do zawiązania spisku przeciwko Ludwikowi. W 1886 szala się przeważyła i rząd postanowił pozbawić króla władzy. Według ówczesnego prawa, zmuszenie władcy do abdykacji było możliwe po stwierdzeniu u niego

niepoczytalności. O diagnozę poproszono psychiatrę dr. Bernharda von Guddena, który napisał raport i uznał Ludwika za chorego psychicznie. Nie zbadał go jednak osobiście – diagnozę postawił na podstawie zeznań świadków. To wystarczyło, aby dokonać detronizacji i zamknąć króla w zamku Berg. Na miejscu towarzyszył mu von Gudden. 13 czerwca 1886 roku obaj udali się na spacer, z którego nigdy nie powrócili. Ciała mężczyzn zostały znalezione w pobliskim jeziorze. Od tego czasu pojawiło się wiele teorii rzekomych dowodów na to, co wydarzyło się tamtej nocy.

Tajemnica dla świata

Oficjalnie monarcha został ogłoszony chorym psychicznie, a po zdetronizowaniu i aresztowaniu popełnił samobójstwo w jeziorze Starnberger. Uprzednio zabił swojego psychiatrę, który wydał orzeczenie o jego niepoczytalności. Takie wyjaśnienie brzmi sensownie na pierwszy rzut oka, jednak poszukiwanie prawdziwych przyczyn tajemniczej śmierci wciąż spędza wielu osobom sen z powiek. Jako że ciało znaleziono w zalewie, pierwszą hipotezą była śmierć przez utopienie. Sekcja zwłok wykazała jednak brak wody w płucach, co wyklucza tę przyczynę śmierci. Ponadto ciało króla unosiło się na wodzie. Kolejną teorią było tak zwane „suche utonięcie”. W takim przypadku gardło zaciska się tak mocno, że woda nie dostaje się do płuc, a ciało nie pójdzie pod wodę. Do suchego utonięcia może się przyczynić udar lub zawał. Zamknięcie dróg oddechowych może również nastąpić wskutek uduszenia przez zabójcę, ale

Powrót do współczesności

Krótko po śmierci Ludwika wrota zamku zostały otwarte dla zwiedzających. Od tego czasu odwiedziło go ponad 60 milionów gości. Jest nie tylko jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych w Niemczech, ale również i na świecie. Wnętrza zamku są bogato zdobione elementami nawiązującymi do średniowiecza, renesansu i baroku. W Sali Tronowej znajduje się kilka murali inspirowanych uwielbianymi przez Ludwika operami Wagnera. Salę Śpiewaków zdobią malowidła z niemieckich bajek ludowych. Wszystkie pozostałe pomieszczenia takie jak sypialnia królewska, biblioteka czy jadalnia, również są bogato zdobione. Przechadzając się po posiadłości, aż trudno uwierzyć, że życie jej pomysłodawcy tak bardzo odbiega od baśniowych wnętrz Neuschwanstein. Jego śmierć owiana jest tajemnicą, ale na szczęście pozostawił po sobie spuściznę, która fascynuje inspiruje do dziś.

Źródła:

A. Baron-Jaworska: Tajemnicza śmierć „szalonego” króla Ludwika II – na co naprawdę chorował władca Bawarii. (www.twojahistoria. pl/2020/04/15/tajemnicza-smierc-szalonego-krola-ludwika-ii-na-co-naprawde-chorowal-wladca-bawarii/);

Zamek Neuschwanstein: Dlaczego Neuschwanstein jest znany jako zamek Disneya? (www.neuschwansteincastletickets.tours/ pl/dlaczego-neuschwanstein-jest-zamkiem-disneya/);

A. Konopińska: Śmierć, pogrzeb grób Ludwika Bawarskiego (www. oscylatanatos.blogspot.com/2018/08/smierc-pogrzeb-i-grob-ludwika);

M. Herford: From Bavaria to Disney: Modern Castles Built for Entertainment

s.17 to zostawiłoby ślady, których u Ludwika Bawarskiego nie wykryto.Kolejną prawdopodobną przyczyną śmierci jest podwójny strzał w plecy. Dokument z sekcji zwłok nie wspomina o śladach po postrzeleniu, ale podobno rodzina króla posiada płaszcz z dwiema dziurami po kulach. Podobno lekarz, który badał władcę po śmierci, napisał pod koniec swojego życia oświadczenie, w którym mówi o tym, że w raporcie z badania zataił informację o dwóch ranach postrzałowych. Niestety, jego oświadczenia nie odnaleziono, więc nie można potwierdzić tej informacji. Kolejnym dowodem w sprawie jest pamiętnik właściciela łodzi, którą płynął Ludwik przed śmiercią. Ponoć, gdy król wsiadł do łodzi, został śmiertelnie postrzelony z ukrycia. Przerażony świadek wyrzucił ciało i zachował milczenie, ponieważ bał się, że zostanie oskarżony za morderstwo. Napisał jednak w swoim pamiętniku o tym wydarzeniu. Dziennik został znaleziony w połowie XX wieku po jakimś czasie zaginął. Na szczęście eksperci zdążyli orzec autentyczność. O ile inne dowody są wątpliwe, wpisy w pamiętniku stanowią dość mocny argument przemawiający za postrzałem. Nawet jeżeli przyczyną śmierci było postrzelenie, wciąż pozostaje pytanie, kto stał za zabójstwem jak zginął psychiatra króla? Podobno istnieje notatka, która wskazuje na to, że zabójcą był medyk. W notatce świadek wydarzeń pisze, że zobaczył jak von Gudden zabija króla. Następnie został zaatakowany przez lekarza strzykawką i musiał się bronić. Niestety, również ta historia nie jest potwierdzona.

s.16
Justyna Kost justynakost29@gmail.com

Kacper

Usain Bolt – najszybszy człowiek na świecie

16 sierpnia 2009 roku. Na stadionie w Berlinie lada chwila ma odbyć się finał Mistrzostw Świata w biegu na 100 metrów mężczyzn. Faworyt jest jeden. Nie ma rozważań, kto wygra, ale jaki czas osiągnie ten jeden jedyny. Wśród kibiców panuje absolutna cisza. Chwila koncentracji. W końcu starter używa pistoletu, niesamowity doping niesie się wzdłuż bieżni. Po chwili na metę jako pierwszy dobiega on. Usain Bolt. Owa chwila trwała dokładnie 9,58 sekundy, tyle wskazuje zegar. Nikt, nawet sam sprinter, nie może uwierzyć w tak niebotyczny wynik. Włodzimierz Szaranowicz komentujący to wydarzenie krzyczy: „Czy państwo to widzą? To jest po prostu rekord XXII wieku!”. Osiem złotych medali olimpijskich, jedenaście złotych mistrzostw świata i trzy rekordy świata. Człowiek, który wprowadził do sprintu element show. Fenomen.

Młody talent

Urodził się 21 sierpnia 1986 roku w Sherwood Content, położonym w hrabstwie Cornwall. Od najmłodszych lat sport odgrywał w jego życiu dużą rolę. Jego ojciec, Wellesley Bolt, grał w krykieta i właśnie w tym sporcie Usain stawiał pierwsze kroki jako rzucający, jednak szybko dostrzeżono jego niesamowitą szybkość, dzięki czemu zamienił stadion na bieżnię.

Na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać. Miesiąc przed 16. urodzinami, w 2002 roku wystąpił na Mistrzostwach Świata Juniorów w Lekkoatletyce w Kingston, gdzie zdobył swój pierwszy złoty medal w biegu na 200 metrów, osiągając czas 20,61 sekundy. Dzięki temu wynikowi stał się najmłodszym mistrzem świata juniorów w historii. Wraz z kolegami ze sztafet dołożył jeszcze dwa srebra w biegu 4x100 metrów i 4x400 metrów.

„Pamiętam, że szedłem tunelem. Próbowałem założyć buty, ale jeden z nich nie chciał mi wejść. Spojrzałem na nie i zdałem sobie sprawę, że mam je na złych stopach. Zacząłem stawać w blokach startowych, dalej czułem się słaby. Jednak gdy zabrzmiał sygnał do startu, wszystko to zniknęło. Byłem gotów do startu. Pamiętam, jak zacząłem biec, czułem dodatkowy impuls energii, kiedy opuszczałem zakręt i wysuwałem się na prowadzenie. Ale w końcówce mój styl biegu był okropny, naszyjnik mi się plątał, a ja biegłem, jakby życie od tego zależało. Ludzie pytają mnie, jaki był najlepszy moment; to był mój najlepszy moment – pierwszy raz wygrałem złoty medal na mistrzostwach świata przed moimi ludźmi. To był początek mojej drogi” – wspomina Bolt po latach.

Odrodzenie

Lata 2004-2006 były pasmem kontuzji, przez co nie udało mu się osiągnąć sukcesów na igrzyskach olimpijskich w Atenach oraz na mistrzostwach świata w Helsinkach. Rok 2007 był niewątpliwie przełomowym w jego karierze – to wtedy zdobył pierwsze medale w karierze seniorskiej. W Stuttgarcie zdobył brąz na światowym finale lekkiej atletyki oraz srebro

na Mistrzostwach Świata IAAF w Atenach. Sukcesy na 200 metrów nie przysłaniały jego marzeń o startach w biegu na 100 metrów. Jego trenerzy sceptycznie podchodzili do tego tematu, twierdząc, że nie odnalazłby się na tym dystansie. Po miesiącach negocjacji trener Mills powiedział swojemu zawodnikowi, że mógłby startować na krótszym dystansie, gdyby pobił rekord kraju w biegu na 200 metrów. Stało się to na mistrzostwach Jamajki, gdzie pobiegł 19,75 sekundy, bijąc 36-letni rekord kraju, należący do Dona Quarriego, o 0,11 sekundy. Trener dotrzymał słowa, a Bolt zadebiutował na nowym dystansie. W premierowym występie osiągnął wynik 10,03 sekundy, podsycając apetyty na nadchodzące Mistrzostwa Świata w Osace. I tam nie zawiódł. Zdobył dwa srebra, jedno indywidualne na 200 metrów, a drugie w sztafecie 4x100 metrów. Sukcesy osiągnięte w Japonii jeszcze bardziej zachęciły go do trenowania sprintu. Już w piątym oficjalnym starcie w biegu na 100 metrów pobił rekord świata. Na stadionie w Nowym Jorku pobiegł 9,72 sekundy, bijąc o 0,02 sekundy rekord Asafy Powella. Wszyscy piali z zachwytu, może oprócz rywali, którzy wiedzieli, że będzie go niesamowicie ciężko pokonać.

„Zadziwił świat”

Na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie pierwszą kategorią, w której Bolt wystąpił, był bieg na 100 metrów. To, co stało się w finale, przeszło do historii całej lekkoatletyki. Zaspał start, został w blokach startowych, ale w okamgnieniu przegonił wszystkich. Około 70 metra odwrócił głowę za siebie, rozłożył ręce i zaczął świętować jeszcze przed linią mety. Mimo tego wszystkiego pobił swój własny rekord świata. 9,69. To był spektakl, prawdziwe show. Niczym wybitny magik zamienił stadion w swój prywatny teatr. Cztery dni później odbył się finał biegu na 200 metrów, jego koronnej wtedy dyscyplinie. Biegi eliminacyjne przebiegł spokojnie jak na swoje umiejętności, jednak w finale zmobilizował się, stawką było pobicie rekordu świata innej legendy biegu na 200 metrów – Michaela Johnsona. Prowadził od startu do mety, nie oglądał się, biegł najszyb-

ciej, jak tylko potrafił, i udało się. 19,30 sekundy. Drugi rekord świata, tym razem pobity o 0,02 sekundy. Stał się pierwszym od 32 lat zdobywcą złotych medali olimpijskich w biegu na 100 i 200 metrów, a także pierwszym zawodnikiem posiadającym dwa rekordy świata na koncie od momentu wprowadzenia elektronicznego systemu pomiaru czasu.

Dominator

Od tego momentu Bolt wygrał wszystko, co było do wygrania, a wspomniany we wstępie występ w Berlinie dobitnie pokazał i wyjaśnił, kto jest najlepszy w historii w tym fachu. Jego rekordy świata do dziś nie zostały pobite, zarówno ten na 100 metrów (9,58), jak i na 200 metrów (19,19). W ramach nagrody za te niesamowite dokonania burmistrz Berlina Klaus Wowereit wręczył Boltowi 12-metrowy fragment muru berlińskiego. Podczas ceremonii powiedział, że Bolt pokazał, że „można zburzyć mury, które były uważane za nie do pokonania”. Nagroda została dostarczona do Muzeum Wojskowego Jamajki w Kingston. W 2011 roku na mistrzostwach świata w Daegu w finale biegu na 100 metrów Bolt popełnił falstart, przez co został zdyskwalifikowany. Były mistrz świata Kim Collins po tym wydarzeniu uznał, że to „smutna noc dla lekkiej atletyki”. Nie przeszkodziło mu to w zdobyciu kolejnego złota na 200 metrów i w sztafecie 4x100 metrów. W Londynie na Igrzyskach Olimpijskich dołożył kolejne trzy złota w pewnym stylu. Po tym sam o sobie powiedział: „Jestem teraz legendą. Jestem też największym żyjącym sportowcem”. 2013 rok to kolejne Mistrzostwa Świata, tym razem w Moskwie, jednak na szczycie bez zmian. Złoto na 100 metrów, złoto na 200 metrów i złoto w sztafecie. Po tych medalach stał się najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii mistrzostw świata.

Czas pożegnań

Rok 2015 to Mistrzostwa Świata w Pekinie. Wtedy zapowiedział, że następne mistrzostwa będą ostatnimi w karierze. W biegu na 100 i 200 metrów jego głównym przeciwnikiem był Justin Gatlin. Amerykanin przed mistrzostwami osiągał lepsze wyniki niż Bolt, lecz w decydujących finałach to Jamajczyk był górą, pieczętując swoje trzy ostatnie złote medale mistrzowskie. Rok później, gdy Rio de Janeiro zostało gospodarzem Igrzysk Olimpijskich, było wiadome, że dla „Błyskawicy” jest to pożegnanie z imprezą tej rangi. Przed ostatnimi startami powiedział o swoim dziedzictwie: „Chcę być wśród wielkich. Tak jak Muhammad Ali czy Pele”. W przekonującym stylu zdobył trzy złota. „Last Dance” Usaina Bolta odbył się na Mistrzostwach Świata w Londynie w 2017 roku. Po raz ostatni pobiegł w finale biegu na 100 metrów, gdzie zajął 3 miejsce z wynikiem 9,95 sekundy za plecami złotego Justina Gatlina (9,92) i srebrnego Christiana Colemana (9,94). To była jego pierwsza porażka w finale od 2007 roku, kiedy zdobył srebro. Ostatni raz mieliśmy okazję podziwiać Bolta w biegu sztafety 4x100 metrów. Bolt biegł na ostatniej zmianie, jednak na 50 metrze upadł, odnowiła mu się kontuzja ścięgna podkolanowego. Jamajska sztafeta nie ukończyła tamtego biegu, a sam Bolt odmówił pomocy wózka inwalidzkiego, by móc po raz ostatni z pomocą kolegów ze sztafety przekroczyć linię mety na nogach. Tłumy wiwatowały na londyńskich trybunach, żegnając po raz ostatni niekwestionowanego króla sprintu, showmana, jedynego w swoim rodzaju – Błyskawicę.

Źródła:

DocBusters: Bolt’s Best Moment - Junior World Championships 2002 (www.youtube.com);

Two years ago in Kingston… Usain Bolt (worldathletics.org/news/ news/two-years-ago-in-kingstonusain-bolt);

Usain Bolt Profile. (worldathletics.org/athletes/jamaica/usain-bolt-14201847).

s.18
Włodarski kacper-wlodarski@tlen.pl

Czym tak właściwie jest gra RP?

Ewolucja od D&D aż po serwery Discorda

Role-play to określenie pochodzenia angielskiego, które dosłownie tłumaczone jako gra ról. Jest to klasyczna gra fabularna, nazywana inaczej erpegiem. Rozgrywka polega w głównej mierze na narracji albo fabule, w której gracze wcielają się w określone role, podobnie jak aktorzy w filmach i serialach. Nie jest to skomplikowany proces, bo aby rozpocząć zabawę z RP wystarczy kreatywność oraz wyobraźnia.

RPG, a RP

RPG (role-playing game) i RP (role-playing) to dwa związane ze sobą terminy mające nieco inne znaczenie. RPG to gatunek gier, w których gracze wcielają się w postacie bohaterów i podejmują decyzje oraz działania w postaci interakcji z innymi postaciami i otoczeniem. Przykłady popularnych gier RPG to seria The Elder Scrolls czy Fallout. RP (role-playing) to natomiast bardziej ogólne pojęcie, które odnosi się do wykreowania postaci i wcielenia się w nią w celu odgrywania jej w różnych kontekstach. Może również występować w formie sesji, podczas której gracze tworzą historię i odgrywają swoje postaci. Papierowa wersja gry odbywa się za pomocą podręcznika, kart postaci, kości do rzutów oraz innych elementów, które są zapisane na papierze. W takiej wersji gry gracze spotykają się fizycznie, zamiast korzystać z wersji elektronicznej na komputerach.

Trochę o początkach

Gry fabularne, znane również jako gry RPG mają długą i bogatą historię. Pierwsze z nich pojawiły się w latach 70. XX wieku i były oparte na planszach podręcznikach. Jedną z najbardziej znanych i wpływowych gier z tego okresu było Dungeons & Dragons, stworzone przez Gary’ego Gygaxa i Dave’a Arnesona. Wraz z rozwojem technologii komputerowej, gry zaczęły przenosić się na ekrany. Pierwsze komputerowe gry RPG pojawiły się na przełomie lat 70. 80. XX wieku. Ultima (1981) autorstwa Richarda Garriotta była jedną z pierwszych tego typu. W latach 90. komputerowe RPG zaczęły się rozwijać coraz bardziej. Narodziła się seria The Elder Scrolls (1994), która osiągnęła duży sukces, oferując ogromny otwarty świat. Gracze mogli go samodzielnie eksplorować, podejmować decyzje i wpływać na losy bohatera. Inną serią, która zyskała dużą popularność, było japońskie Final Fantasy, rozpoczęte w 1987 roku. W dzisiejszych czasach komputerowe RPG stały się jednymi z najbardziej popularnych typów gier na rynku. Takie jak World of Warcraft, The Witcher Mass Effect zdobyły ogromne uznanie i lojalną społeczność fanów.

Król jest jeden

Gra planszowa Dungeons & Dragons, znana również pod skrótem D&D, jest najpopularniejszą papierową grą fabular-

ną, w której gracze wcielają się w fantastycznych bohaterów i wyruszają na niebezpieczne przygody w świecie pełnym magii, potworów i skarbów. Graczom przewodzi Mistrz Gry, który tworzy świat gry, opisuje sytuacje i dostarcza wyzwań dla bohaterów. Bohaterowie są zazwyczaj reprezentowani przez figurki na planszy, a ich celem jest pokonywanie potworów, rozwiązywanie zagadek i zdobywanie skarbów. Akcja gry rozgrywa się w oparciu o zasady, które określają, w jaki sposób gracze podejmują decyzje, walczą z wrogami i korzystają z umiejętności swoich postaci. Zasady te obejmują rzuty kośćmi, aby określić wyniki działań, statystyki postaci oraz system punktacji, dzięki któremu gracze rozwijają swoje postacie podczas rozgrywki. D&D to gra, która promuje współpracę, rozwija kreatywność i pozwala graczom na tworzenie własnych historii wraz z innymi uczestnikami. Może być również źródłem inspiracji dla innych dzieł fantasy, takich jak książki czy gry komputerowe.

Uwspółcześnienie

Pisanie RP w mediach społecznościowych jest popularną formą interakcji rozrywki online. Często polega na tworzeniu fikcyjnych postaci i symulowaniu ich działań w ramach ustalonego świata. Pisanie może odbywać się na różnych platformach, takich jak Facebook, Instagram, Twitter, Tumblr, itp. Pisanie RP w mediach społecznościowych wymaga od graczy elastycznego podejścia, ponieważ wszyscy uczestnicy mogą się wypowiadać równocześnie. Współdziałanie polega na reagowaniu na akcje i wypowiedzi innych postaci. Ważne jest, aby słuchać i szanować pomysły innych i umożliwiać im rozwinięcie swoich wątków fabularnych. Wpisując swoje odpowiedzi, gracze często posługują się specjalnymi oznaczeniami, takimi jak „akcja” lub „//myśl//”, aby jasno odróżnić czynności postaci od komunikacji pozamerytorycznej. Częste jest też formatowanie tekstu w celu wyróżnienia dialogu. Ważne jest, aby pisać w sposób spójny z charakterem osobowością naszej postaci. Możemy także używać multimediów, takich jak zdjęcia, zdjęcia GIF, memy czy grafiki, aby dodatkowo wzbogacić nasze opowieści. Można tworzyć niesamowite historie, angażować się w emocjonujące konflikty i rozwijać postacie. Istotne jest, aby być otwartym na współpracę nowe pomysły innych graczy, dzięki czemu pisanie RP staje się prawdziwą przyjemnością.

Serwery, kanały i inne cuda

Discord to internetowa platforma komunikacyjna, która umożliwia rozmowy głosowe oraz tekstowe. Pozwala ona na tworzenie serwerów, na które użytkownicy mogą się zarejestrować i włączać w rozmowy. Za pośrednictwem platformy można również wymieniać się plikami, powiadamiać o nadchodzących wydarzeniach, integrować z innymi narzędziami, dzięki któremu funkcjonalność komunikatora poszerza się o dostęp do różnych funkcji, jak np. boty czy przypisywanie ról do członków serwera. Stanowi ona doskonałą podstawę do rozpoczęcia pisania RP, a dodatkowe jej cechy tylko uświetniają rozrywkę. Aby rozpocząć swoją zabawę z RP tego typu, wystarczy kilka prostych kroków:

❶ Wybierz

Na Discordzie istnieje wiele serwerów związanych z różnymi tematami RP jak fantasy, sci-fi, anime, itp. Przeszukaj listę, aby znaleźć takie, które odpowiadają Twoim preferencjom.

❷ Dołącz

Po znalezieniu odpowiedniego serwera, należy do niego dołączyć. Aby to zrobić, wystarczy nacisnąć przycisk „Join Server” i postępować zgodnie z instrukcjami.

❸ Zapoznaj się z zasadami

Każdy serwer RP ma swoje unikalne zasady, które musisz przestrzegać, aby utrzymać przyjazną atmosferę oraz zapewnić płynność rozgrywki. Zapoznaj się z regulaminem, aby wiedzieć, czego się spodziewać.

❹ Stwórz postać

Każdy gracz RP tworzy swoją własną postać. Może ona mieć określone cechy, umiejętności, historię i wygląd. Korzystaj z wyobraźni i bądź kreatywny!

❺ Znajdź odpowiedni kanał

Na serwerze RP zazwyczaj istnieją różne kanały, na których odbywa się rozgrywka. Wybierz odpowiedni dołącz do innych graczy, aby rozpocząć pisanie. Wykorzystuj opisy, dialogi i działania swojej postaci, aby wprowadzić ją w fabułę.

Słowniczek najważniejszych pojęć

• MG/GM – Mistrz Gry/ang. Game Master

• NPC – ang. Non-Player Character (Bohater Niezależny)

• OC – ang. Original Character (postać, która jest tworzona przez kogoś na potrzeby danego serwera fabularnego)

• KANON – postać, w którą postanawia wcielić się gracz, a która jednocześnie jest już utrwalona w kulturze np. w książkach, filmach czy też grach

• KP – Karta Postaci

Czemu nie?

Pisanie RP jest świetnym sposobem na rozwijanie kreatywności i rozbudzanie wyobraźni. Grając w RP, można odkryć nowe światy, poznać interesujących ludzi i przeżyć niezapomniane przygody. Warto spróbować tej formy spędzania czasu, by rozwijać swoje umiejętności kreacji. Niezależnie od tego, czy jesteś doświadczonym graczem czy dopiero zaczynasz swoją przygodę z tego typu rozrywką, RP może być fascynującą i satysfakcjonującą formą twórczości, której nie trzeba się wstydzić. A tematyka serwerów jest na tyle bogata, że każdy znajdzie coś dla siebie. Od Harry’ego Pottera, poprzez „normalne” życie, a kończąc na animacjach.

Źródła:

A. Kobus: Fandom. Fanowskie modele odbioru; Dungeons & Dragons: dnd.wizards.com; Discord: discord.com.

s.20 s.21
Magdalena Zalaś magdazalas24@gmail.com

Wadami wspierani: fascynacja superbohaterami na krawędzi

Superbohaterowie stanowią obecnie potężny element naszej popkultury – zdobywają serca odbiorców na ekranach oraz na kartach komiksów. I choć ich zadaniem jest walka ze złem, wielu z nich toczy dodatkową bitwę – ze swoimi wewnętrznymi demonami. To właśnie ten element czyni superbohaterów ludzkimi, podobnymi do nas, dlatego tak chętnie śledzimy ich dalsze losy.

Współczesna popkultura prezentuje nam pewne wzorce, które mamy tendencję romantyzować. Ta sama kultura jest dla wielu osób czynnikiem kształtującym ich osobowość – część jej wytworów jest bowiem dla ludzi na tyle ważna, że może wywrzeć wpływ na ich dalsze życie. Wielu z bohaterów boryka się z wewnętrznymi problemami, ukazując się w najgorszym momencie swojego życia. Prezentują zachowania, których obiektywnym okiem nie można określić dobrymi. Ich perypetie przyciągają odbiorcę jak magnes – mimo tego, że wiemy, iż protagonista robi coś złego, wciąż mamy ochotę na więcej. Ale co ma to wspólnego z superbohaterami?

Origin story – tajemnica przeszłości bohatera Decydując się na stworzenie superbohatera, należy wymyślić mu jego origin story – ciąg wydarzeń, które sprawiły, że wstąpił na ścieżkę walki ze złem. Jest to jeden z najważniejszych elementów, punkt startowy. Od tego miejsca widz będzie śledził dalszy rozwój bohatera, który w kolejnych odsłonach swoich przygód będzie musiał stawić czoła kolejnym problemom. Początki historii większości bohaterów są dość tragiczne. Jako pierwszy może nam wpaść do głowy Batman. Świat mrocznych superbohaterów nie zamyka się jednak na Człowieku-Nietoperzu. Spider-Man, Flash czy szop Rocket to jedni z wielu, którzy doświadczyli osobistych dramatów kształtujących ich na superbohaterskiej drodze. Oprócz nich, mamy również postacie antybohaterów, takich jak Venom czy Deadpool, którzy zaskakują widza swoją moralną elastycznością. Obdarzeni zdolnością do podjęcia radykalnych działań w imię przyjętego pozytywnego celu, przykuwają uwagę odbiorcy i zapisują się w jego pamięci.

Wielowymiarowa realność superbohaterów

Ale dlaczego wśród odbiorców występuje taka tendencja? Wydawać by się mogło, że idealny bohater powinien stanowić etos cnót, być człowiekiem czystym jak łza, gotowym bronić słabszych bez chwili wahania. Przyjrzyjmy się więc temu ze strony technicznej. Zdaniem magistra Łukasza Wielgosza,

wykładowcy Wydziału Nauk Społecznych na Uniwersytecie Śląskim, jednowymiarowe postacie są dla odbiorcy zwyczajnie nudne. Zwraca on uwagę, że w przypadku pierwszych ekranizacji przygód postaci komiksowych – jak miało to miejsce przykładowo w Batmanie Tima Burtona czy Spider-Manie Sama Raimiego – odnoszono się więc do klasycznych wersji postaci, które przechodziły najbardziej znane drogi. Dodaje, że z biegiem czasu zaczęto sięgać po mniej popularnych protagonistów. Twórcy dotarli bowiem do punktu, który widza zaczął zwyczajnie nudzić. Każda historia wyglądała tak samo, brakowało czegoś unikalnego, co by wyróżniało daną produkcję od innych. Origin story w zależności od bohatera ulegał modyfikacjom, ale jego losy ostatecznie wpasowywały się w znany kanon. Wśród superbohaterów – chodzących ideałów – potrzebni byli protagoniści wielowymiarowi. Odpowiedzią Marvela na tą sytuację było wkomponowanie w swoje kinowe uniwersum postaci Lokiego, który rozpoczynając od bycia antagonistą, przechodzi długą drogę prowadzącą do odkupienia. Tego typu nieoczywisty rozwój postaci okazał się strzałem w dziesiątkę, a sam Loki podbił serca wielu widzów. Nathan Davidson w swoim artykule dla Thriveworks wskazuje, że wielu odbiorców preferuje oglądanie produkcji superbohaterskich, które kreują postać herosa w ciemnych barwach, czasami wręcz zahaczając w tym o tragizm. Zaprezentowanie protagonisty jako postaci rozdartej, przeżywającej tragedie i doświadczającej cierpienia sprawia, że lepiej możemy się z nim zidentyfikować. Zdaniem Natalie Feinblatt, psycholożki z Los Angeles, może wynikać to z faktu, że nasza rzeczywistość jest trudna, pokręcona. Śnieżnobiałe postacie superbohaterów to coś, do czego możemy próbować aspirować, ale trudno jest się z nimi utożsamić, ponieważ nie odzwierciedlają one prawdziwego życia. Tymczasem ludzie poszukują historii, które będą w jakiś sposób połączone z ich środowiskiem. Każdy z nas posiada w sobie jakieś mroczne cechy – nie jesteśmy kryształowi. Kiedy więc na ekranie widzimy bohatera, który podziela niektóre z takich atrybutów – kieruje nim złość, frustracja, pełen jest wewnętrznych konfliktów –łatwiej nam się z nim utożsamić, a tym samym cała historia może nas wciągnąć na dłużej. Sydney Liu, autorka witryny Commaful, mówi, że historie o superbohaterach zawierające w sobie odrobinę mroku pozwalają nam dostrzec herosów w nas samych, pomimo skomplikowanej rzeczywistości, w której nie zawsze możemy podjąć właściwe decyzje. Superbohaterowie posiadający w sobie odrobinę dobra i zła przekraczają ramy konwencji idealnych postaci, prezentując swoją bardziej realistyczną stronę. Są oni odpowiedzią na współczesną fascynację moralną niejednoznacznością – dobro i zło nie mają często jasnych podziałów, a granica pomiędzy nimi jest subtelna. W codziennym życiu natrafiamy na sytuacje, które stawiają

nad nami pytanie o granice moralności. Możemy zastanawiać się, czy cel uświęca środki. Takie same pytania zadają sobie w fikcyjnym świecie superbohaterowie. Podejmują określone działania, które prezentowane są widzowi, a ten z kolei sam może się nad nimi pochylić i zastanowić się, co on by zrobił w podobnej sytuacji.

Nowa era superbohaterów - refleksja nad dylematami i wartościami

Na serwisach internetowych, takich jak Reddit, internauci często opisują swoje preferencje co do przedstawienia postaci superbohaterów w filmach. Świat przedstawiony ich zdaniem powinien odpowiadać danemu superbohaterowi. Trudno sobie bowiem wyobrazić Batmana ukazanego w sposób humorystyczny tak, aby nie otrzeć się o parodię. Kultowi Strażnicy Galaktyki od Marvel Studios w zbyt mrocznym filmie, pozbawionym typowej dla nich satyry, mogliby stracić swojego ducha, za którego zresztą pokochali go odbiorcy. Ponadto wielu z internautów twierdzi, że najbardziej odpowiadają im produkcje zawierające w sobie elementy komedii dramatu. Słowa te potwierdzają się, kiedy patrzymy na rankingi najlepiej zarabiających filmów z gatunku kina superbohaterskiego. Zobaczyć możemy, że dominują w nich raczej produkcje „mieszane” – posiadające elementy dramatu w postaci kryzysów, z którymi bohaterowie muszą się mierzyć, ale wciąż okraszone (w mniejszym lub większym stopniu) humorem. Filmy utrzymane wyłącznie w komediowej lub dramatycznej konwencji również mają szansę odnieść sukces, ale nie ma tutaj miejsca na pomyłki i niedoróbki scenariuszowe – najbrutalniej widać to w ostatnich produkcjach studia Sony, takich jak Morbius czy Venom. Mimo wykorzystania postaci powiązanych z Marvelem, filmy te zgarnęły tragiczne recenzje wśród odbiorców oraz okazały się finansową klapą. Z drugiej strony, mamy jednak takie produkcje jak Batman z 2022 roku, który okazał się filmem bardzo dobrym i ciepło przyjętym. Nie da się zaprzeczyć, że kinowe hity z superbohaterami, takie jak Avengers: Infinity War czy Mroczny Rycerz, prezentują widzowi osobiste tragedie oraz dylematy moralne, przed którymi stoją postacie. Muszą podjąć decyzję – czy właściwym jest nagiąć niektóre zasady w imię wyższego dobra? Banalna historia walki dobra ze złem nabiera większej głębi, stając się czymś więcej niż tylko „pokazówką z mordobiciem”.

Tradycyjne modele superbohaterów, takich jak Superman czy Kapitan Ameryka, wciąż są ważnym elementem naszej kultury. Nowa rzeczywistość wymaga jednak nowych protagonistów, wielowymiarowych na wzór otaczającego nas świata. Ich zdolność do odzwierciedlania naszych własnych dylematów i pragnień sprawia, że pozostaną w naszej świadomości na dłużej, inspirując nas do autorefleksji i rewizji wyznawanych wartości.

Źródła:

N. Davidson: Dark Superhero Psychology (thriveworks.com/blog/ dark-superhero-psychology).

s.22 s.23
Marlena Chowaniec marlena.chowaniec23@gmail.com

Introligatorstwo – zapomniany zawód?

Nazwa introligatorstwo została utworzona na podstawie dwóch łacińskich słów: intro – „między” oraz ligare, czyli „wiązać”. Introligator nadaje więc wydrukowanym arkuszom papieru zwartą postać – tworzy wiązania pomiędzy kartkami książki, tak aby umożliwiały nam jej użytkowanie. Introligator zajmuje się oprawą książek, dokumentów lub notesów, wytwarza pudełka, ozdobne futerały lub naprawia druki, które zniszczył czas.

Historia zawodu

Przyjmuje się, że introligatorstwo powstało 2500 lat temu w Indiach. To właśnie tam składano za pomocą desek i sznurków zapisywane na palmowych liściach sutry (religijne księgi buddyjskie lub hinduskie). Najstarszy ślad technik introligatorskich pochodzi z III w. n.e. Zabytek ten to tzw. „kodeks”, którego sześć pierwszych i ostatnich pergaminowych kart zostało ze sobą sklejone i owinięte skórą. Dla zapewnienia większej ochrony rękopisów do okładek zaczęto używać dwóch drewnianych desek. Autorami pierwszych takich obwolut byli Rzymianie. Jak zaznacza katowicki introligator, Teodor Olszewski: „[...] to jest najstarsza oprawa introligatorska, stąd też powstało powiedzenie, że czyta się książkę od deski do deski – z przodku pierwsza, na końcu ostatnia, drewniana oprawa”. W VII w. doszło do rewolucji w rzemiośle. Wtedy bowiem zaczęto stosować okładki z jedwabiu oraz desek i kości słoniowej. Dodatkowo ozdabiano je płaskorzeźbami ze wspomnianej już kości słoniowej, związanymi z tematyką książki.

Artyzm sztuki introligatorskiej można podziwiać na średniowiecznych, nielicznie już zachowanych okładzinach, które obijano złotą oraz srebrną blachą. Często były one jednak wykonywane nieprawidłowo – ciężkie obwoluty, często grubsze niż objętość samej książki, w połączeniu z niefachowym szyciem, nie ochraniały kart we właściwy sposób. W późnym średniowieczu dodatkowo ozdabiano książki drogimi kamieniami, które same wymagały ochrony przed uszkodzeniami. Równolegle z rozwojem bogato zdobionych okładek rozwijał się drugi kierunek oprawy książek, który wykorzystywał skórę cielęcą, koźlą lub pergamin. Najstarsze zachowane zabytki wykonane tymi technikami datowane są nawet na VI w. Nie oznacza to jednak, że w owych oprawach zabrakło elementów ornamentacyjnych. Pochodziły one z procesu tłoczenia prostych linii żelazkiem, a przyklejano je do brzegów obwoluty. Wiek XVI przywodzi za sobą rozwój drukarstwa oraz druk nakładowy, a co za tym idzie – w tradycyjnych formach oprawy ksiąg w deski, pojawiła się nakładowa oprawa w skórę cie -

lęcą, bądź pergamin z tekturowymi okładzinami. Z czasem zaczęły zanikać wypukłe zwięzy na grzbietach książek, które powstawały w wyniku zszywania ze sobą kart. Znikała również oprawa skórzana (w jej miejsce zaczęto wykorzystywać płótno, a zdobienia ograniczano). Zbliżamy się do XIX w., który uchodzi za upadek kunsztu introligatorstwa. Kolejno wprowadzane maszyny doprowadziły do poszukiwania jak najtańszych technik oprawy książek. Złocenie ustąpiło miejsce tłoczeniu maszynowemu, a wyklejanie wyparło połączenia bloków kartek oraz okładek za pomocą sznurków.

Jak widać introligatorstwo na przestrzeni wieku uległo sporej przemianie. Dzisiaj nie każdy wie, co ten termin w ogóle oznacza. Odejście tego zawodu w zapomnienie może odbywać się nie bez przyczyny. Czy jest szansa, że za sto lat nie będzie wokół nas żadnego introligatora?

Introligatorstwo powoli wymiera

O zakładach introligatorskich słyszymy coraz mniej, a sam zawód nie jest zbytnio popularny. Sami przy oprawie np. prac licencjackich czy magisterskich wolimy wybrać punkty ksero, gdzie oferowane są nam gotowe okładki, wykonywane szybciej, a przede wszystkim – taniej. Teodor Olszewski zgadza się z opinią, że zawód, którym się trudni powoli wymiera: „Zmieniły się zainteresowania ludzi, zmieniły się pokolenia. Weszło pokolenie oparte na nośnikach elektronicznych, które rzadziej zagląda do książek. Mało kto z tego pokolenia książki lubi, nie mówię już żeby je wielbił. Dawne oprawy całych zbiorów bibliotecznych, prywatnych kolekcji – dzisiaj się już to nie zdarza”.

Czy aby na pewno młodzi ludzie w dzisiejszych czasach nie zaglądają do książek? Według najnowszych statystyk sprzedaż drukowanych książek wzrosła o 13,2 procent w latach 2020-2021, a rynek amerykański w dalszym ciągu wskazuje, że najwięcej sprzedaje się książek drukowanych. Ponadto badania Pew Research Center wskazują że 83 procent osób w wieku od 18 do 29 lat czyta książki.

Zakłady introligatorskie mierzą się jednak z książkami masowymi. Często ich naprawa przewyższa wartość samej książki – więcej wydamy na renowację druku niż na kupno kolejnego egzemplarza. Zniechęca to posiadacza książki do jej renowacji, dlatego do zakładów przychodzą głównie osoby z drukami, które mają dla nich wartość kolekcjonerską lub sentymentalną, jednak mniejsza popularność zakładów introligatorskich nie musi oznaczać, że ludzie przestają czytać. Zauważamy, że świadomość wartości książek rośnie. Jednego można być pewnym – nawet jeżeli zawód będzie słabł na swej popularności, introligatora nie zabraknie i zabraknąć nie może. Kto inny zająłby się pracą nad dawnymi drukami lub sprostał oczekiwaniom miłośników papierowych książek? W ostatnich czasach wzrasta zainteresowanie rzeczami starymi, posiadającymi swoją duszę i będącymi unikatami, więc kto wie – może introligatorstwo przeżyje swój renesans?

Jak zostać introligatorem?

Dróg do uzyskania tytułu mistrza jest kilka. Najpierw należy zacząć od nauki w szkole branżowej, technikum/liceum poligraficznym, bądź po ukończeniu szkoły podstawowej wybrać się na 3-letnią naukę praktyczną zawodu. Początkowa nauka introliga-

torstwa uchodzi za okres najważniejszy – wyniki ćwiczeń będą rzutowały na prawidłowość, szybkość, a także jakość pracy w jej późniejszym okresie. Po tym etapie edukacji można spróbować swoich sił na egzaminie czeladniczym. Składa się on z dwóch etapów – praktycznego i teoretycznego, podczas których sprawdzane są zdolności manualne zdającego oraz te dotyczące m.in. znajomości przepisów prawa pracy, zasady ochrony środowiska, znawstwa maszyn lub papierów. Co po zdanym egzaminie? Dalsze etapy nauki. Kontynuować ją można w szkołach wyższych albo w zakładach introligatorskich. Osoby z wyższym wykształceniem oraz rocznym okresem wykonywania zawodu mogą ubiegać się o tytuł mistrza. Tych, którzy nie podjęli się nauki na uniwersytetach, czeka 3-letnia praktyka zawodowa, natomiast osoby bez tytułu czeladnika – 6-letni okres wykonywania zawodu, aby przystąpić do egzaminu mistrzowskiego. Co jednak daje taki tytuł? Podnosi rangę rzemieślnika i potwierdza, że świadczone przez niego usługi na pewno będą na wysokim poziomie. Zaświadcza on bowiem osiągnięcie najwyższych kwalifikacji w zawodzie. Można dzięki niemu ubiegać się o prowadzenie własnej pracowni rzemieślniczej oraz szkolić młodych introligatorów.

Nie każdą książkę da się naprawić Z biegiem lat wszystko ulega uszkodzeniu i nieodwracalnemu zniszczeniu. Książki narażone są na grzyby, które potrafią zniszczyć kartki, doprowadzając do ich wypadania, a nawet rozsypywania się. Ma na to wpływ złe ich przechowywanie oraz umiejętności pracy introligatora. Nieodpowiedni papier czy zły klej powodują szybsze niszczenie się książek. Winowajcami są również czytelnicy – złe użytkowanie książki np. czytanie jej w pociągu czy przy jedzeniu przyczynia się do powstawania na kartach uszkodzeń oraz zabrudzeń. Często introligatorzy nie są w stanie uratować książki. Bardzo stare (wydane na papierze drzewnym) karty, dodatkowo uszkodzone przez grzyby nie nadają się do renowacji, gdyż łatane kartki są tak kruche, że po naklejeniu mocnych, usztywnionych pasków papieru, pękają wzdłuż owego naklejenia. Pozostaje tylko dorobić futerał do przechowywania książki. Reparacja i ponowna naprawa bywa często bardzo kosztowna wymaga bardzo dużego nakładu pracy, więc stosowana jest niemalże wyłącznie do książek unikalnych i cennych pod względem historycznym. Jak wygląda praca introligatora oraz czy w dzisiejszych czasach opłaca się nim być? Wywiad z Teodorem Olszewskim, który niebawem będzie dostępny na stronie internetowej „Suplementu”, odpowiada na te oraz szereg innych pytań. Katowicki introligator przybliża w nim historię pracowni, której dzieje sięgają 1945 r. Zapraszamy zachęcamy do poznania szczegółów ze świata oprawy książek.

Źródła:

Z. Zjawiński: Introligatorstwo; J. Grochocki: Introligatorstwo to ginący zawód. Czy na pewno? (www.blog-introligatorski.pl); Introligatorstwo. (www.wynalazki.andrej.edu.pl); Printed Books vs eBooks Statistics, Trends and Facts [2023] (www. tonerbuzz.com).

s.24 s.25
Michalina
Skwara michskwara@gmail.com

Biedny influencer po szkodzie

Media społecznościowe, a przede wszystkim to, kogo w nich oglądamy, mają wpływ na nasze decyzje zakupowe – chyba każdemu z nas wyskoczył materiał zamieszczony na platformie TikTok z podpisem „tiktok made me buy it” czy luźny „niezobowiązujący” haul z jakiegoś sklepu. Idea tych filmików w większości jest taka sama – wielka siatka, a w niej masa „dobroci za grosze”.

Influencer rodem z półki sklepowej Nie ma reguły czym mają być te dobroci, niektórzy pokazują kosmetyki, inni jakieś przekąski, a zdarzają się również osoby, które w swoich filmikach pokazują zakupy „dnia codziennego”, jak płyn do naczyń czy kostki toaletowe. Często w takich „polecajkach” autorzy rekomendują produkty z których nigdy nie korzystali, bądź do zakupu zachęciła ich niska cena, ładne opakowanie czy funkcjonalność. Wpływ również wywiera na to sezon – foremki do lodów z fantazyjnymi wzorkami na lato? Pięć sztuk to minimum, które przypada na takiego jednego „zakupowego” influencera. Zachęcani takimi poleceniami, chętnie biegniemy do sklepu, przez co niektóre artykuły stają się „viralowe” są wyprzedawane w całej sieci w okamgnieniu. Korporacje również to widzą – nie muszą już inwestować potężnych środków na promocję, wystarczy, że wyślą kilku influencerom paczki PR, z otwierania których nagrają krótkie filmiki. Niektóre firmy, szczególnie te kosmetyczne, idą o krok do przodu –podkreślają w swoich przekazach marketingowych, że „produkty XYZ to hity na Tik Toku” (taką kampanię do niedawna prowadziła jedna z firm kosmetycznych).

Co za dużo, to niezdrowo Firmy widzą w influencerach świetny materiał reklamowy, a influencerzy czerpią z tego sensowny zarobek. Dodatkowym atutem zatrudnienia topowego influencera do kampanii jest to, że przyciągnie on nową grupę targetową. Przykładowo, topowi twórcy zamknięci „w mieszkaniu” wybudowanym na terenie galerii handlowej? Młodsze audytorium na pewno będzie oglądać z zaciekawieniem tę ukry-

tą reklamę centrum handlowego. Influencer często nie musi być nawet ekspertem w dziedzinie związanej z reklamowanym produktem. Najlepszym przykładem jest Aniela Bogusz, występująca pod pseudonimem Lil Masti (jeszcze wcześniej jako Sexmasterka), która przed zajściem w ciążę była znana raczej z nagrywania piosenek, bądź z uczestnictwa we freak fightowych federacjach, a obecnie jej Instagram tonie w postach opisanych jako współpraca i oferujących produkty oraz usługi związane z okresem noworodkowym. Na podstawie samych postów, które widzi zwykły użytkownik mediów społecznościowych trudno oszacować, ile Aniela zarobiła na tych współpracach, bo nie wiadomo które były stricte barterowe (czyli towar za reklamę), a ile zysków wpłynęło bezpośrednio na jej konto. Internauci obserwujący influencerkę zarzucają jej jednak, że wykorzystuje swoje nienarodzone dziecko do zarobku, przez co jej Instagram wygląda obecnie jak typowy słup reklamowy.

Krokodyle łzy influencerów?

Nie możemy jednak demonizować influencerów. Czasami chcą oni szczerze polecić coś swoim obserwatorom, jednak zawsze trafi się „ten pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy i pogromca uśmiechów dzieci” i grzecznie zapyta o to, gdzie jest oznaczenie współpracy reklamowej oraz oznaczy konto Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, aby przypomniało o swoich rekomendacjach. Swego czasu tę kwestię na swoim Instagramie poruszył youtuber Jan Dąbrowski: „byłem u fryzjera, zapłaciłem ze swoich pieniędzy, chciałem wam polecić ten salon z czystego serca, ale ktoś zaraz oznaczyłby

UOKiK”. Czy jako odbiorcy staliśmy się więc bardziej wyczuleni na przekazy płynące ze strony influencerów? Możemy przyjąć taką optymistyczną wersję, jednak prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że nie wszyscy influencerzy stosują się do rekomendacji opracowanych przez UOKiK i niejasno oznaczają współpracę, co może wprowadzić odbiorcę w błąd. W ubiegłym roku UOKiK wydał prawie trzydziestostronicową broszurę, która omawia, jak influencerzy powinni oznaczać treści reklamowe w mediach społecznościowych – dla zabieganych istnieje nawet krótsza wersja w postaci karuzeli z grafikami na Instagramie Urzędu. Jednak mimo to nie wszyscy influencerzy

poprawnie oznaczają przekazy reklamowe: ukrywają informacje o współpracy na końcu wpisu, bądź wymagany hashtag umieszczają na niewidocznym tle lub w takich miejscach, gdzie go po prostu nie widać np. pod nazwą profilu na instastory. Sprawę nagłaśniała aktywistka Maja Staśko, która na swoim profilu wrzucała story influencerów niestosujących się do powyżej opisanych rekomendacji. Wśród nich znalazły się zarówno osoby z małymi zasięgami, jak również osoby z samego szczytu, m.in. Lexy Chaplin, Monika Kociołek czy Blanka Lipińska. UOKiK podkreśla – nie ważne, ilu masz „followersów”, reklama to reklama musi być oznaczona.

Świadomy czy nieświadomy odbiorca? Pozostaje więc kilka pytań – po pierwsze, czemu influencerzy ukrywają informacje, że dany produkt otrzymali w ramach współpracy reklamowej? Czy w ich oczach to małe oznaczenie „#reklama”, sprawia, że przekaz jest nieatrakcyjny? Niewiarygodny? Czy według influencerów jednak jesteśmy nieświadomymi odbiorcami, którzy bezgranicznie wierzą w ich bajkowe życie? Pytania powinniśmy postawić również sobie – czy staliśmy się bardziej wrażliwi na to, co chcą nam sprzedać media? Czy jesteśmy świadomymi odbiorcami i chcemy, aby nasi ulubieni twórcy byli wobec nas fair? Czy zwykły hasztag jest wystarczającym oznaczeniem, czy jednak –jak w wypadku reklam leków, powinna być zastosowana jakaś krótka formułka, informująca o przekazie reklamowym na koncie naszego ulubionego influencera?

Źródła:

K. Racławska: Ten tusz do rzęs robi furorę na TikToku. Możecie go kupić w Rossmannie (stylzycia.radiozet.pl); Raport Izby Gospodarki Elektronicznej: Lubię to czy kupuję to? Jak media społecznościowe wspierają sprzedaż; A. J. Parzonko: Wpływ mediów społecznościowych na zachowania konsumentów; Polscy YouTuberzy przez dwa tygodnie mieszkali w galerii handlowej (www.rmf.fm); Komunikat prasowy Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta: #oznaczamreklamy; Post na profilu uokikgov.pl (www.instagram.com).

s.26
Natalia Kuleta nkuleta1999@wp.pl
s.27

Co Finowie robią na Węgrzech?

Większość czytelników tego tekstu jest Polakami, żyje w Polsce i najczęściej językiem polskim się porozumiewa. To całkiem logiczny układ zależności, zwłaszcza kiedy zauważymy, że w bliskim sąsiedztwie naszego kraju znajdują się i inne państwa z grupy języków słowiańskich. Państwowość regionu wyrosła tym samym ze wspólnego niegdyś kodu językowego. Podobny system, zbudowany pomiędzy słownictwem a lokalizacją obserwujemy w całej Europie. Skąd w takim razie podobieństwo pomiędzy węgierskim i fińskim – językami, które oddziela obszar Morza Bałtyckiego?

Skąd wzięło się podobieństwo?

Państwa naszego kontynentu mają kilka cech wspólnych: jedną z nich jest pochodzenie zamieszkujących go ludzi, którzy przywędrowali z różnych obszarów Azji. Tak więc historia fińsko-węgierska wydaje się prosta, bowiem skoro języki Europy wywodzą się z Azji, to wszystkie są podobne? Nic bardziej mylnego! Pomimo faktu, że język praindoeuropejski powstał na terenie Azji, a na jego podstawie utworzyły się języki europejskie, to nie należy tak upraszczać przedstawionej problematyki. Kształtowanie się świadomości językowej jest znacznie bardziej skomplikowanym procesem. Nie dość, że dokonuje się na bieżąco, to trwa co najmniej od kilkudziesięciu wieków. Ponadto mowa i pismo „wędrowały” wraz z pierwszymi osadnikami Europy z różnych miejsc i w różnych okresach. Zmiany językowe są więc warunkowane szeregiem czynników, być może i tych nieopisanych dotąd w publikacjach naukowych. Dostępne informacje na temat zaszłości w uwarunkowaniach językowych są bowiem często szczątkowe, dlatego wszelkie rozważania należy podejmować, zważając na te okoliczności. Niemniej języki, którymi obecnie posługujemy się w Europie, są pokłosiem wyodrębnienia się pewnych grup. Dopiero w ich obrębie dokonały się najbardziej znaczące procesy czy wytworzyły schematy właściwe danym zespołom językowym.

Powracając do tytułu…

Grupę języków występujących na północy naszego kontynentu oraz tą wykształconą na Węgrzech nazywać należy ugrofińską czy uralską. Zaliczamy do niej takie języki jak: estoński, fiński węgierski oraz kilka innych. Przedstawione języki nie funkcjonują jednak w Europie na zasadzie odosobnienia i wyjątku. Bliskie grupie uralskiej są także języki z grupy tureckiej. Badania naukowe bardziej szczegółowo opisują wspólne pochodzenie tych grup, które swoje początki miały oczywiście w Azji, a dokładniej na Syberii. Stamtąd to, w różnych okresach, dokonywały się wędrówki ludów, podążających coraz dalej w kierunku zachodu kontynentu. Wraz z upływem czasu ze wspólnego rdzenia wyodrębniły się dwie oddzielne grupy Śladem tego procesu jest aglutynacja, występująca zarówno w językach fińskim, węgierskim, jak tureckim. Dotyczy ona pewnej prawidłowości: regularne, krótkie związki znaczeniowe łączą się w bardziej rozległe, a co za tym idzie, dłuższe wyrazy. Ujmując rzecz bardziej filologicznie: do rdzenia lub tematu

dołącza się morfemy o pojedynczych znaczeniach. W ten sposób powstają nieraz wyrazy, które swoją budową mogą przerażać, ale warto pamiętać, że tak długie słowa przetłumaczymy na język polski często już jako kompletne zdanie. Można wręcz nazwać te złożone (wieloskładnikowe) wyrazy ergonomicznymi, bo faktycznie są w stanie sprawnie przekazać odbiorcy informacje.

Podobieństwa

Pomimo odnalezienia wspólnego rdzenia w postaci miejsca pochodzenia języka fińskiego i węgierskiego, nadal może zaskakiwać „domniemane” podobieństwo. Ten, kto chociaż raz miał możliwość usłyszeć omawiane języki, z pewnością w dalszym ciągu powątpiewa w przedstawioną tezę i fakty. Mowy i kultury są na tyle zróżnicowane, że istnienie rozbieżności wydaje się wręcz oczywiste. Badania językowe przeprowadzane na zasadzie porównania słownictwa przedstawiają jednak niepodważalne analogie. Węgierska ręka, czyli kéz odpowiada fińskiej käsi, a węgierski méz (miód) w języku fińskim zapiszemy mesi. Podobne zależności występują i w innych wyrazach obu języków. Poszczególne słowa często wymieniają się pojedynczymi głoskami lub parami głosek. Nawet pobieżna znajomość tej reguły może usprawnić zrozumienie bliskiego podobieństwa węgierskiego i fińskiego. Z pewnością obycie z regułami ułatwi także naukę tych obcych, jakże skomplikowanych dla odbiorców z grupy słowiańskiej, języków. Powracając jednak do pokrewieństwa węgiersko-tureckiego, już na wstępie należy zaznaczyć, że liczba współdzielonych przez te języki wyrazów jest znacznie większa. Węgrów z Turkami łączy około 500 słów, natomiast Węgrów z Finami – jedynie 200. Ciekawe w tym przypadku jest jednak to, że słowa zaczerpnięte z języka fińskiego w potocznym użytkowaniu stanowią blisko 80 procent tego, co służy podstawowej komunikacji. Niemniej jednak te kilkaset wyrazów pojawia się najczęściej, są one nośnikami najważniejszych informacji. Wynika to z faktu, że przed wiekami służyły do codziennej, prawdopodobnie jeszcze w dużej mierze niepiśmiennej formy porozumiewania. Określały podstawowe elementy właściwości otaczającego świata, życia i funkcjonowania związanego z naturą. Pomimo postępującego rozwoju technicznego oraz zwiększenia komfortu życia wiele z dawnych, wspólnych dla omawianych języków słów, nadal bardzo często pojawia się w codziennej komunika-

cji. Przyglądając się historii człowieka, zauważamy, że pewne kwestie pozostają niezmienne.

Także alfabet łaciński, który współcześnie niepodważalnie łączy węgierski i fiński nie jest kwestią oczywistą. Częste kontakty współegzystowanie z plemionami tureckimi doprowadziły do wykształcenia się wśród przodków dzisiejszych Węgrów pisma runicznego. Dopiero chrystianizacja w X wieku zapoczątkowała alfabet łaciński na Węgrzech.

Rozłam

Nie tylko geograficzny dystans, lecz także moment rozproszenia wpłynął na zróżnicowanie językowe. Omawiając zagadnienia związane z rozwojem sposobu wyrażania oraz systemem znaków warto mieć na uwadze zaszłości historyczne. Rozpad pierwotnej grupy ugrofińskiej nastąpił około 2,5 tysiąca lat p.n.e., podczas gdy do podziału grupy germańskiej doszło blisko 2 tysiące lat temu, a grupy słowiańskiej – zaledwie 1,5 tysiąca lat temu. Właśnie te momenty, dla każdej z przywołanych grup, zainicjowały początki kształtowania się języków narodowych, jakimi Europejczycy posługują się współcześnie. Grupa ugrofińska czas największych zmian miała dopiero przed sobą. Jedną z ważniejszych dla kształtowania się języka

węgierskiego był kontakt z ludami tureckimi. Co więcej, przodkowie Węgrów jako plemię połączyli się z Chazarami na kilka wieków (między V a IX w.). Musiało to wpłynąć na dokonujące się zmiany językowe i oddalanie się od siebie obu języków.

Co z tymi językami?

Podsumowując, warto pamiętać, że podczas dociekań językoznawczych nie zawsze natrafimy na precyzyjne i potwierdzone informacje. Warto mieć również na uwadze, że w przypadku długotrwałego procesu, jakim jest ewolucja języka, nie w można ustalać konkretnych dat. Niemniej dla codziennego użytku i poznania najbliższych nam, bo europejskich obszarów, dobrze zgłębić historię rozwoju języków i przez to stać się bardziej świadomymi otaczającego świata. Z pewnością ułatwi to odkrywanie kolejnych obszarów i zrozumienie powiązań pomiędzy poszczególnymi z nich.

Źródła:

K. Długosz-Kurczabowa, S. Dubisz: Gramatyka historyczna języka polskiego;

G. Weöres: Finland-Hungary Album (histdoc.net/sounds/hungary.html).

s.28 s.29
Paulina Skwara paulina.skwara@icloud.com

Patrycja

„Nie było wielkich artystek” – fakt czy

mit?

Gdyby spytać ludzi o artystów, odpowiedzi nie miałyby końca. Gdy pada pytanie o kobiety, okazuje się, że często nie potrafimy wymienić nawet trzech malarek czy rzeźbiarek. Czy tworzyli tylko mężczyźni? A może po prostu w historii naprawdę nie zapisały się żadne wielkie artystki? Może kobiety tworzą dopiero teraz?

Piszę ten artykuł z założeniem, że wiedza w tym temacie nie jest szczególnie powszechna – jeśli więc żadne z podanych nazwisk nic Wam nie mówi, to nic złego. Skupię się jednak na malarkach, gdyż ten temat jest mi bliższy. Lista, którą Wam przedstawię, jest skromna – nie da się ująć tych wszystkich utalentowanych kobiet w jednym, dwukolumnowym artykule.

Polskie podwórko

Kiedy myślimy o polskich malarkach, mogą nam przyjść do głowy Olga Boznańska (reprodukcje jej obrazów były w podręcznikach do języka polskiego – może coś Wam mówi Dziewczyna z chryzantemami), Anna Bilińska (o jej wystawie w Warszawie było dość głośno) i Tamara Łempicka (o jej wystawach w Krakowie i Lublinie było chyba jeszcze głośniej).

Olga Boznańska (1865–1940) była przedstawicielką polskiego modernizmu, której największą sławę przyniosły portrety. Najeżała do szkoły monachijskiej i stosowała ciekawą technikę malarską.

Anna Bilińska (1854– 1893) malowała w nurcie realizmu, choć w niektórych pracach zbliża się do impresjonizmu. Chyba

najbardziej znane są jej autoportrety i Portret rzeźbiarza George’a Greya Barnarda.

Tamara Łempicka (1898–1980) tworzyła obrazy w nurcie art déco. Jej obrazy są bardzo charakterystyczne – nasycone i lekko kanciaste. Najchętniej malowała kobiety – być może widzieliście Autoportret w zielonym bugatti albo Kobietę w zielonej sukni

Mela Muter (1876– 1967) to polska malarka modernistyczna pochodzenia żydowskiego. Jej twórczość zaliczana jest do École de Paris, była członkinią Société Nationale des Beaux-Arts. Przez jej twórczość przetoczyły się symbolizm, kubizm, fowizm, ekspresjonizm. Inspirowała się m.in. Van Goghiem i Vuillardem. Wykonywała też ilustracje prasowe. Jej prace możemy oglądać kilku muzeach w Polsce, a Portret mężczyzny wisi w Muzeum Śląskim.

Magdalena Abakanowicz (1930– 2017) – o tej rzeźbiarce również mogliście już słyszeć. Jej prace związane z tkaninami nazywa się abakanami, a jej prace zarówno rzeźbiarskie jak i tkackie jeździły jako wystawy czasowe po całym kraju. W Muzeum Śląskim także stało jej dzieło – Bambini,

Antyk

Jak można nie wspomnieć o Iai z Kyzikos? Starorzymska rzeźbiarka otrzymywała prestiżowe zlecenia jej sztuka umiejętnościami przewyższała współczesnych jej mężczyzn. Zarabiała także więcej od nich. A osiągnęła ten sukces, żyjąc na przełomie II i I w. p.n.e.

Renesans

Lavinia Fontana (1552–1614), włoska malarka okresu manieryzmu. Malowała obrazy o tematyce religijnej i mitologicznej, a jej twórczość inspirowała m.in. Alberta de' Rossiego i Alessandra Tiariniego. Jej studentem był Aurelio Bonelli. Była artystką trzymającą wysoko poziom artystyczny i jednocześnie odnoszącą w sztuce sukces – mogła się z niej utrzymywać. Tworzyła dla zamożnych rodzin. Możecie kojarzyć jej Portret Antonietty Gonsalvus

Fede Galizia (1578– 1630), kolejna włoska malarka z przełomu epok, do historii sztuki przeszła dzięki martwej naturze. Współcześnie jest uznawana za prekursorkę tego gatunku malarskiego we Włoszech. Jednym z jej obrazów jest Martwa natura z jabłkami i brzoskwiniami

Barok

Najsłynniejsza malarka XVIII w., Francuzka Élisabeth Vigée-Lebrun (1755–1842), była portrecistką Marii Antoniny. Pobierała nauki u mistrzów, a pierwsze profesjonalne obrazy malowała już jako nastolatka. Oprócz francuskiej królowej sportretowała władcę naszego kraju – obraz nosi tytuł Stanisław August Poniatowski, król Polski Jej dzieła możemy zobaczyć w Muzeach Narodowych w Warszawie i w Krakowie.

Inną barokową i cenioną artystką, która również zaczęła malować młodo była pochodząca z Włoch Artemisia Gentileschi (1593–1653). Jako jedna z pierwszych kobiet poruszała w swojej sztuce tematykę religijną i historyczną. Kilkukrotnie namalowała Judytę odbierającą życie Holofernesowi. Była pierwszą kobietą przyjętą do florenckiej Accademia del Disegno Elisabetta Sirani (1638–1665), Włoszka, w wieku osiemnastu lat prowadziła swój warsztat malarki i utrzymywała się z malowania. Najczęściej malowała obrazy o tematyce religijnej i mitologicznej, uznanie przyniosły jej przedstawienia Świętej Rodziny; zmarła młodo. Dwa z jej obrazów można obejrzeć w Muzeum Narodowym w Warszawie – Amor z łukiem i Św. Hieronim. Na jej cześć nazwano jeden z kraterów na Wenus.

Impresjonizm

Berthe Morisot (1841–1895) pochodząca z Francji była jedną z czołowych przedstawicielek impresjonizmu. Była perfekcjonistką i bardzo dużo czasu poświęcała swoim obrazom. W chwili zwątpienia zniszczyła większość swoich dzieł. Główną tematyką jej prac stały się przedstawienia kobiet podczas codziennych zajęć. Warto zobaczyć m.in. Kołyskę Łazienkę czy Letni dzień. Mary Cassatt (1844–1926), także należąca do paryskich impresjonistów, w przeciwieństwie do większości z nich pochodziła z Filadelfii. Edgar Degas był jej mentorem wielką inspiracją. Malując Czeszącą się dziewczynkę udowodniła mu, że potrafi malować tak, jak on. Zachwycony obrazem, zakupił go. Kilka lat później myślano, że to autentyczny obraz Degasa.

Surrealizm

Remedios Varo (1908–1963) to malarka pochodząca z Hiszpanii, która zajmowała się surrealizmem malarstwem fantastycznym. Oprócz typowego malarstwa trudniła się różnymi pracami komercyjnymi związanymi ze sztuką – zaprojektowała kostiumy do baletu Aleko (na podstawie poematu Puszkina) z muzyką Czajkowskiego w choreografii Léonida Miasina. Jej najsłynniejszy obraz to Stworzenie ptaków. Jej przyjaciółką była inna artystka i pisarka, Leonora Carrington (1917– 2011) pochodzenia brytyjskiego. W dzieciństwie była krnąbrną buntowniczką, jako dorosła miała swój udział w licznych skandalach. Stała się symbolem feminizmu dzięki zaprojektowanemu przez siebie plakatowi, który przedstawiał Ewę zwracającą jabłko. Zarówno Remedios jak i Leonorę interesowały tematy związane z astrologią, reinkarnacją i zen.

Abstrakcjonizm

Hilma af Klint (1862–1944), szwedzka malarka i prekursorka abstrakcjonizmu. Była jedną z pierwszych studentek w sztokholmskiej Akademii Sztuk Pięknych i ukończyła ją z wyróżnieniem. Była badaczką zjawisk paranormalnych oraz medium i to właśnie te zajęcia sprawiły, że zaczęła malować abstrakcyjnie. Przykładem jej dzieł są obrazy z grupy IX zatytułowane Łabędź.

Ekspresjonizm

Alma Thomas (1891–1978) to afroamerykańska malarka uważana za główną amerykańską malarkę XX w. Jej prace są kolorowe, złożone z podobnych wielkością plamek układających się w kształty lub obrazy. Często mają formę kół lub pasków. Zobaczcie np. The Eclipse

Dadaizm

Hannah Höch (1889–1978) to niemiecka fotografka i graficzka, która wykorzystywała w swoich pracach technikę kolażu. Jej dzieła były manifestacją feministycznych poglądów. Jest zaliczana do grona twórców fotomontażu. Warto zobaczyć np. Dada-Rewiev

Kto jeszcze?

Yayoi Kusama (1929), tzw. „artystka od kropek” i najwybitniejsza japońska artystka, w 2008 roku sprzedała jeden ze swoich obrazów za ponad 5 milionów dolarów. Obraz ten stał się najdroższym sprzedanym obrazem wciąż żyjącej artystki. Louise Bourgeois (1911–2010), rzeźbiarka, która przez swoje zamiłowanie do tkania i pająków została odznaczona National Medal of Arts. Jej prace często związane są właśnie z tkaniem, a wielokrotnym motywem był tkający swoją sieć pająk. Jedną z jej najbardziej znanych rzeźb jest Matka Złote łzy Frei to nie jest obraz Klimta! Ten błąd jest powielany niemal wszędzie. Obraz namalowała Anne Marie Zilberman, o której niestety nie wiemy praktycznie nic. Jej obrazy przedstawiają muśnięte złotem kobiety i choć oczywiście inspirowała się Klimtem, nie można odmówić jej pracom uroku. To nie są wszystkie godne uwagi artystki, ani wszystkie epoki, ani nawet ułamek kobiecych przedstawicielek środowiska artystycznego – kobiety w sztuce istniały mogły w niej osiągnąć sukces, nawet bardzo dawno temu i warto o tym wiedzieć.

s.30 s.31

Powiedz mi

Ten ostatni raz

Jak bardzo mnie już nienawidzisz

Wtedy zamknę drzwi

Nie odwracając się

Odejdę tak na zawsze

Byśmy mogli żyć

I znowu być szczęśliwi

Ochronić nas przed tym

Jak bardzo kocham Cię

Gdy po raz ostatni trzymałem cię za dłoń

Mówiłaś że nigdy się już nie spotykamy

I zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć

Zniknęłaś w tłumie obcych twarzy

Chociaż gdy byliśmy razem

To krzywdziliśmy się wzajemnie

Chciałaś byśmy o sobie zapomnieli

Czego nie potrafiłem zrobić

Aby już cię nie ranić

Postanowiłem ustąpić

Bo gdziekolwiek teraz jesteś

Wierzę że jesteś szczęśliwa

Powiedz mi

Ten ostatni raz

Jak bardzo mnie już nienawidzisz

Wtedy zamknę drzwi

Nie odwracając się

Odejdę tak na zawsze

Byśmy mogli żyć

I znowu być szczęśliwi

Ochronić nas przed tym

Jak bardzo kocham Cię

Polne kwiaty w wazonie

Pachną niczym twoje włosy

Twój obraz ciągle tkwi w mojej głowie

Przecież każdy już by zapomniał

Gdy kiedyś przypadkiem cię ujrzałem

Zanim nasze spojrzenia się spotkały

Widziałem że nie jesteś sama

I przy tym pozostańmy

Bo poszłaś dalej

Gdziekolwiek teraz jesteś

Wierzę że jesteś szczęśliwa

Jaskrawa i bezkompromisowa, Przemknęła cicho niezauważalnie, Tajemnicza i w buntowniczym nastroju, Przyszła w półmroku nocnego miasta - jesień.

Kolorowa pora roku, co promieni słońcem, W desperacji deszczowych dni, Może za wszystko odpowiedzialna jest jesień?

W październiku świat stanął w płomieniach ognia.

Liście, podobnie jak ludzie, nie są jeszcze gotowe do poddania się, Trzymają się przeszłości Ciągłe walczą o swoje miejsce, Które było ich domem przez tak długi czas.

Wyjątkowe powietrze jesienią, Zapach niespełnionych marzeń, Przytulne, miękkie światło w mieszkaniu, Poranna mgła i zwodniczy spokój...

Może za wszystko odpowiedzialna jest jesień?

Odczuwam ją bardziej niż ty.

Jesienią pakty zostają zerwane i wszystko staje się nieważne, Nie rozumiem swoich działań i czasem się poddaję emocjom.

Jesień – to odrzucenie niepotrzebnych ludzi

I brak czasu na zobaczenia się z najlepszymi przyjaciółmi, Dzięki temu spotkania stają się krótsze, A samotność jest bardziej zauważalna...

Słyszę hałas chrupiących liści, Dzisiejszy przystanek to – jesień. W pamięci pozostał kalejdoskop wspomnień, Szaleństwa, które przydarzyło mi się minionym latem...

s.32 s.33
***** Anastasiia Hudym
Alan Żak

Autorzy łamigłówek

Marlena Chowaniec, Dawid Hornik, Kamil Kołacz

Włącz myślenie – czas na łamigłówki!

Nadeszła jesień. Dni robią się już coraz krótsze i chłodniejsze, jednak nie oznacza to, że musimy stracić pogodę ducha. Lato i wakacyjny nastrój możemy pielęgnować w sobie przez cały rok!

Październik dla nas, studentów, jest trudnym miesiącem. Szczególnie jeśli właśnie zaczęliśmy przygodę ze studiami, wszystko jest nowe, obce i nieoswojone. Zanim się jednak obejrzymy, przed nami będzie już sesja, a po niej przerwa międzysemestralna. Spróbujmy więc popatrzeć na te jesienne miesiące odrobinę przychylniej. Natura daje nam psychiczne wsparcie w postaci każdego jednego promyka słońca mieniących się pięknymi kolorami spadających liści oraz zabłąkanych wśród nich kasztanów. Cieszmy się tym!

By umilić sobie długie jesienne wieczory oraz odprężyć się po trudach dnia studenta, pozwólcie sobie na chwilę relaksu z naszymi łamigłówkami!

WYKREŚLANKA

Znajdź wykreśl podane wyrazy, które zostały ukryte w diagramie. Umieszczone są one w pionie, poziomie.

KRZYŻÓWKA

Zapraszamy do rozwiązania fantastycznej, studenckiej krzyżówki! Podpowiedzi znajdziecie w naszych artykułach. Nie czekaj, staw czoło wyzwaniu!

1. Z tego kraju pochodził wynalazca Henry Talbot

2. W stroju cieszyńskim biała bluzka z bufiastymi rękawami

3. Częsta bohaterka prac Artemisi Gentileschi

4. W języku filmowym dopasowanie tekstu do ruchu ust postaci

5. Luźny filmik, w którym twórca pokazuje swoje zakupy

6. Miasto, w którym w 1955 r. otwarto Disneyland

7. Rozwinięcie skrótu RP

8. Grupa języków wykształcona na północy Europy i na Węgrzech

9. Słynna fikcyjna postać stworzona przez DC Comics

10. Zawód, który wykonywała np. Maria de Villota

11. Osoba zajmująca się oprawą książek

HASŁA:

fotografia, fotogram, alcor, dubbing, głos, skryba, zamek, historia, sprinter, rpg, kanon, serwer, fandom, superbohater, intro, ligare, aniela, broszura, karuzela, motosport, bolid, wyścig, król, batman, freya, węgrzy, disney, organizacja, książka, strój, animacja, rajd z m s i w y ś c i g t x q s t r ó j h z k ź t b c i b p n a p r a w a n e d o a r a ó p o s h p a j f s d i s n e y r e s p r i n t e r b z i u a t w l i g a r e s f s k r y b a l a n j q a ą a z m a a n i e l a a c o v p k a r u z e l a m ż k e a n n k g l a h n z a m e k ś r s u r q n e k w t n i s a l u p t m o t o s p o r t z e d a k a ę a r m p n d b o l i d o j b k i y d e a l c o r g r b a l i p u g v ż a y s u p e r b o h a t e r r a k c k e w ę b r o s z u r a s y m a c z u q g z j y j r z s ą f a l d b m a n a z n p j o s ę r y d s a ó t f r e y s d j c t a d u b b i n g z w o i e e l c o p j l o r g a n i z a c j a g m e u z n r g r x s i g h i s t o r i a c a e l i m c p g o w ł o i n t r o y v f o t o g r a f i a n k a j t e o b e r p g d o k a n o n d w o f o t o g r a m r s

HASŁO: ___________________________________________ lub kwiatów szklarniowych

s.34 s.35

luty / marzec 2024

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.