Tatra Premium Magazine - NR 3

Page 1

nr 3 [LATO 2018] egzemplarz bezpłatny

BARBARA GROCHOLSKA-KURKOWIAK poetka, narciarka, mistrzyni

ANETA LARYSA KNAP twórczyni kierpców na obcasach

WIELCY GÓRALE ks. Józef Tischner

www.tatramagazine.pl

MUZYKA Z GÓR

Anna Malacina-Karpiel Piotr Szewczyk Jakub Misiniec

ZNIKAJĄCE BILBOARDY Inicjatywa Montevideo

KILOMETRY dla twardzieli

NIEGINĄCE ginące zawody

NAJCIEKAWSZE MIEJSCA wypoczynku i rekreacji w Tatrach

JERZY

STUHR

W górach o wiele łatwiej wyznaczyć sobie cel


TEMATYKA

2 | TATRA

MAGAZINE


TATRA

MAGAZINE | 1


EDYTORIAL

WYDAWCA Tatra Premium Sp. z o.o. Krupówki 4 34 - 500 Zakopane BIURO/ADRES KORESPONDENCYJNY Tatra Premium Sp. z o.o. Stefana Korbońskiego 12 30 - 443 Kraków KONTAKT + 48 18 541 78 00 + 48 725 807 500 kontakt@tatramagazine.pl PISZĄ DLA NAS Ewa Szul-Skjoeldkrona Izabela Trojanowska Izabella Frączyk Aleksandra Karkowska Barbara Caillot Dubus Julita Dembowska Dariusz Duma Radosław Omachel Adam Brzoza FOTOGRAFUJĄ DLA NAS Pietruszka Fotografia Adam Brzoza Tomek Gola RYSUJĄ DLA NAS Szczepan Sadurski Wojciech Łacek

Szanowni Państwo! To już trzeci numer Tatra Premium Magazine – pisma o najpiękniejszych polskich górach. Kolejny raz mamy dla Państwa ciekawe i dostępne jedynie u nas materiały. Sejm RP ustanowił rok 2018 Rokiem Kobiet. Z tego względu na naszych łamach znalazły się wywiady i artykuły poświęcone wyjątkowym kobietom – poetce i narciarce, Barbarze Grocholskiej-Kurkowiak, projektantce mody, Anecie Larysie Knap czy wokalistce, Annie Malacinie-Karpiel. Sporo miejsca poświęciliśmy sztuce – to m.in. teksty o projekcie „Podhale Animale” czy albumie Muzyka Gór. Jest też wywiad z profesorem Jerzym Stuhrem, jednym z najwybitniejszych polskich aktorów. Z kolei uznany fotograf Podhala, Adam Brzoza, zdradza tajemnicę fotografowania Morskiego Oka. Zabieramy też Państwa w podróż w czasie, opowiadając o ginących zawodach, dawnym życiu Górali, a także o historii pasterskich szałasów w Jurgowie. I, jak zawsze, przedstawiamy najciekawsze miejsca wypoczynku i rekreacji w Tatrach, szlaki piesze i rowerowe, a także omawiamy niezwykle istotną kwestię – bezpieczeństwo w górach. Życzę miłej lektury!

KOREKTA „Daję słowo” REKLAMA/MARKETING/PR reklama@tatramagazine.pl marketing@tatramagazine.pl OKŁADKA: Jerzy Stuhr Foto: Tomek Gola SKŁAD I GRAFIKA Studio Grafpa, www.grafpa.pl DRUK www.drukmillenium.pl PRENUMERATA ONLINE www.tatramagazine.pl NAKŁAD 15 000 REDAKTOR NACZELNA Dominika Bukład PARTNERZY

Dominika Bukład Redaktor Naczelna


NR 3 – LATO 2018 50  NA GIEWONT się patrzy 54  ROWEREM po Nowym Targu i okolicach

4  JERZY STUHR

4

56

„W górach o wiele łatwiej wyznaczyć sobie cel”

6  PROJEKT PODHALE ANIMALE - od gliny do brązu

16  JÓZEF TISCHNER: człowiek, filozof, ksiądz

24  HASIOR

56  „TO WYJĄTKOWE MIEJSCE STWORZYLIŚMY SAMI”

28  „TRZEBA ZACZYNAĆ I NIE KOŃCZYĆ” — Aneta Larysa Knap

58  BARBARA GROCHOLSKA-KURKOWIAK

Teatr Witkacego

prowokator wyobraźni

31  KILOMETRY DLA TWARDZIELI czyli bieganie w Tatrach

37  „MUZYKA GÓRALSKA TO CZĄSTKA MNIE” — Anna Malacina-Karpiel 39  GINĄCE nieginące zawody

39

poetka, narciarka, mistrzyni

64  POLSKIE DROGI kwestie niewyjaśnione

68  JURGOWSKIE SZAŁASY drewniany unikatowy miniskansen

72  „TO JEST PO PROSTU ZAJMUJĄCA I CIEPŁA HISTORIA” — Izabella Frączyk 79  ZNIKAJĄCE bilboardy 84  O CZYM śpiewają góry? 88  MORSKIE OKO

w obiektywie Adama Brzozy

92  JAK BYĆ BEZPIECZNYM w górach

98  KONRAD BIELA: gazem, a może piecem?

Artykuły sponsorowane/reklama: okładka II, 1, 11, 12, 13, 14, 15, 19, 20, 21, 22, 23, 26, 27, 34, 35, 36, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 54, 55, 62, 63, 70, 71, 74, 75, 76, 77, 78, 82, 83, 86, 87, 90, 91, 94, 95, 96, 97, 100, 101, 102, 103, 104, III okładka, IV okładka.


Jerzy Stuhr

„W GÓRACH O WIELE ŁATWIEJ WYZNACZYĆ SOBIE CEL”

FOT. TOMEK GOLA

Spotykamy się w warszawskim Och-Teatrze przy okazji sesji zdjęciowej promującej prężnie rozwijający się projekt „Podhale Animale”. Rozmawiamy jednak o nieco innych sprawach. Jerzy Stuhr opowiada nam między innymi o przywiązaniu do Podhala, szacunku Górali do drewna i ulubionym pisarzu podejmującym tematykę tatrzańską.

4 | TATRA

MAGAZINE


ZNANI O SOBIE

EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Dzień dobry. Na początku pytanie ogólne – za co Pan lubi Podhale? JERZY STUHR: Strasznie ciężkie pytanie... Na pewno za bardzo zdecydowaną indywidualność żyjących tam ludzi. Poza tym są to ludzie uzdolnieni artystycznie. Jako pedagog szkolnictwa teatralnego zawsze, gdy czytałem w czasie egzaminów wstępnych w papierach, że kandydat pochodzi z Podhala, od razu skupiałem bardziej moją uwagę. W zasadzie może nie lubię, a szanuję, doceniam. Na pewno krajobraz Podhala o wiele bardziej mnie inspiruje niż tereny nadmorskie. Może wynika to z faktu, że dzieciństwo spędziłem w górach, w Beskidach, i w związku z tym jestem do tego typu inspiracji krajobrazowych bardzo przywiązany. Za architekturę. Jak Górale z Witowa budowali mi dom, to patrzyłem na tę miłość do drzewa. W jaki sposób, opracowując drzewo, potrafili je pieścić. Godzinami się patrzyłem... Nie wystarczyła tylko konstrukcja, to drzewo musiało być jeszcze artystycznie obrobione. Byłem i jestem pełen podziwu. E.S.S.: A jakie są Pana najlepsze wspomnienia związane z Podhalem? Mówił Pan o dzieciństwie spędzonym w innej części gór... Wycieczki... IZA TROJANOWSKA: Piesze? Tak. Moje dzieciństwo przypadło na lata pięćdziedziąte, to w góry też się chodziło po to, by swobodnie porozmawiać. Wspaniała była ta radość z dojścia gdzieś i wyznaczanie sobie celu. W górach o wiele łatwiej wyznaczyć sobie cel niż na pełnym morzu. To kształtowało moją psychikę. Pamiętam to jako ćwiczenie własnej woli. E.S.S.: Czy któreś z tych miejsc stało się Pana ulubionym? Ja w Tatrach bardzo dawno nie byłem, bo odkąd zacząłem być popularny, to przestałem chodzić po górach. Stało się to męczące. (śmiech) Szukam miejsc, gdzie nie ma ludzi. Bywałem jednak wiele. Nauczyłem się nawet gwary góralskiej. Podoba mi się. Jako polonistę interesuje mnie ten temat. W regionie Rabki na przykład gwara krakowska przechodzi w góralską. Już od Nowego Targu spotkamy się z czystą gwarą góralską. Czasem w szkole teatralnej mieliśmy problem ze studentami z Podhala – trudno im było wygubić specyficzny gardłowy nalot góralszczyzny. Tereny między Turbaczem a Luboniem z widokiem na Babią Górę to jest mój matecznik obecnie.

Nauczyłem się nawet gwary góralskiej. Podoba mi się. Jako polonistę interesuje mnie ten temat.

Jak Górale z Witowa budowali mi dom, to patrzyłem na tę miłość do drzewa. E.S.S.: Czy z przywiązania do tych terenów kupił Pan swój góralski dom? Kupiłem stary dom, z 1887 r. Właściwie to już konserwator się nim powinien zainteresować. (śmiech) Zbudowany jest w stylu rabczańskim, który różni się od zakopiańskiego. W 2000 r. dobudowałem część w stylu zakopiańskim. Mój dom jest z pełnych bali, dobudowa z półbali, ale wszystko klasycznie gontem kryte. E.S.S.: Chodziło o to, by móc gdzieś wyjechać na weekend? Ja tam się przenoszę na całe lato czy zimę. I.T.: Mam takie skojarzenie w tym kontekście z Kasprowiczem, który zamieszkał w górach, by móc podziwiać szczyty z własnego ganku... Nigdy sobie nie wyobrażałem, żeby taką chałupę mieć gdzie indziej niż w górach. Wychowałem się w Bielsku, także to zawsze absolutnie był ten szlak. E.S.S.: Mówił Pan, że jest Pan z wykształcenia polonistą. Czy ma Pan ulubionego piewcę gór? Iza wspomniała o Kasprowiczu... I.T.: A może Witkacy? Witkiewicz, absolutnie. Właśnie skończyłem Szewców reżyserować w Teatrze Nowym w Łodzi. Ileż ja się tego też nagrałem... Wspaniale odkrywał język, wyczuwał gwarę i umiał ją przetworzyć. Poza Witkacym również Tetmajer. W młodości podrywało się na niego dziewczyny... A było kogo, na polonistyce ich było dwieście, a nas – szesnastu. (śmiech) I.T.: Niewątpliwie! I dalej tak jest... Trochę zmienię temat – czy ma Pan swoje ulubione podhalańskie potrawy? Nie bardzo wolno mi to wszystko jeść. A może Pani wymienić kilka? I.T.: Niech będą sery i najbardziej znany – oscypek. A tak, oscypek z grilla. Bardzo lubię. I.T.: Ale prawdziwy, owczy? Nie jest o niego trudno? U nas w Rabce, gdy organizowany jest targ na rynku, przywożą prawdziwe. A co jeszcze jest? I.T.: Kwaśnica. O, bardzo dobra, z żeberkiem. Ze mną jest trudna rozmowa, bo jestem na diecie. (śmiech) E.S.S.: Bardzo dziękujemy za rozmowę! TATRA

MAGAZINE | 5


SZTUKA

PODHALE ANIMALE – OD GLINY DO BRĄZU

Interdyscyplinarny projekt edukacyjny Zaczęło się od rzeźbienia w glinie typowo podhalańskich zwierząt, a kończy na wciąż rozrastającym się interdyscyplinarnym projekcie artystyczno-edukacyjnym. Ideą konceptu od samego początku było tworzenie sztuki publicznej i propagowanie góralszczyzny.

6 | TATRA

MAGAZINE


Ona urodziła się w Seattle, on w Nowym Targu. Ona nadaje rzeźbom pierwotną formę, on nadaje im charakter. Łączą ich wspólne pasje: sztuka i Tatry. Mowa o Kasi Pawluśkiewicz i Gabrielu Szyrszeniu. Poznali się w jego eklektycznym Plama Pubie w Nowym Targu. Z miłości do gór powstało „Podhale Animale”, koncept rzeźby zwierzęcej, przybranej w motywy góralskie. Jak się z czasem okazało, projekt błyskawicznie zaczął się rozrastać. Prace nad nim rozpoczęły się w starym rodzinnym domu Kasi, mieszczącym się przy nowotarskim rynku. Tam artyści początkowo rzeźbili w glinie i wykonywali odlewy w sprowadzonej z Macedonii mączce marmurowej połączonej z cementem. W ciągu dwóch miesięcy powstało w ten sposób aż 20 z 35 zaplanowanych figur. – Setki kilogramów gliny, dziesiątki form z gipsu i betonu… Nasze podwórkowe studio zamieniło się w mini zoo – śmieje się Pawluśkiewicz. Tworzenie figur z brązu miało być kolejnym etapem przedsięwzięcia.

ANTROPOMORFICZNE TATRZAŃSKIE ZWIERZĘTA

Przedstawiające typowe podhalańskie zwierzęta rzeźby zyskały góralskie osobowości. Głównie za sprawą regionalnych elementów stroju, ale nie tylko. Zadbano o to, by figury odzwierciedlały emocje i cechy osobowości – dumę, ciekawość czy pewność siebie – ale także o to, by przybrały postać antropomorficzną. I tak przykładowo popielicę zdobią piękne warkocze, puchacza charakteryzują mądre oczy myśliciela, a ryś przyjął postawę eleganckiego dżentelmena. - Od zawsze zafascynowana byłam Podhalem. Swoją pasję odnalazłam pewnego upalnego lata na gorczańskich szlakach, nad Dunajcem, u stóp Turbacza, podczas rodzinnej wycieczki. Przysłuchiwałam się wówczas ludowym opowieściom o Góralach i wciągnęły mnie one bez reszty.

Katarzyna Pawluśkiewicz Ukończyła rzeźbę i malarstwo w Cornish College of the Arts w Seattle, prestiżowym odpowiedniku polskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jej pierwsze prace zaczęły pojawiać się na stanowych wystawach i wernisażach, a obrazy z charakterystycznym motywem dziewczyny i ptaków powstawały w różnych zakątkach globu, w Azji i na Alasce, oczywiście także i w Polsce. Amerykańska artystka polskiego pochodzenia uprawia: mixmedia, rzeźbę, malarstwo, tworzy także instalacje. Ponadto zajmuje się budownictwem, projektowaniem wnętrz, odlewnictwem oraz stolarstwem. Kasia, wychowując się w Stanach Zjednoczonych, nie zapominała o polskich korzeniach: brała czynny udział w działaniach Grupy Młodzi Polanie w Polskim Domu Kultury w Seattle oraz w polskim teatrze i harcerstwie. Uczestniczyła w licznych wystawach indywidualnych oraz zbiorowych m.in. w: Nowym Jorku, Los Angeles, Seattle. Obecnie zaangażowana w projekt „Podhale Animale”,  realizowany w Nowym Targu.

Gabriel Szyrszeń Studiował malarstwo. Przerwał je jednak i wyjechał do Anglii, gdzie związał się z pracownią „Art-design”. To tam poznał tajniki sztuk odlewniczych. Swoje prace plastyczne realizuje w drewnie, glinie, lateksie oraz w technice siatkobetonu. Uprawia rzeźbę miniaturową i wielkoformatową, malarstwo ścienne, zajmuje się także nietypową aranżacją wnętrz. Jest twórcą dzieł specyficznych i zaskakujących. Lubi zbierać skrawki materii, przedmioty codziennego użytku i nadawać im nowe znaczenie. Brał udział w wystawach indywidualnych i zbiorowych. Obecnie prowadzi pub Plama w Nowym Targu, który jest swoistą galerią artysty.

TATRA

MAGAZINE | 7


SZTUKA

Michał Batkiewicz Artysta rzeźbiarz, uczeń prof. Mariana Koniecznego. Ukończył Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem, a następnie Wydział Rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jest autorem monumentalnych realizacji, wykonał także wiele realizacji pomnikowych i plenerowych rozsianych w różnych miejscach globu. Brał udział w wielu wystawach zbiorowych oraz indywidualnych. Tworzy w drewnie, brązie, stali szlachetnej, szkle i kamieniu. Artysta czerpie swoje inspiracje z natury i codziennej obserwacji, a jego rzeźby ciężko zaliczyć do konkretnego nurtu. Wykorzystuje w swoich pracach motyw zwierząt jako nośnika wartości nieskalanych, a poprzez przypisanie im cech ludzkich skłania odbiorcę do autoironicznej oceny. Inne rzeźby z cyklu „Cywilizacja”, w których zestawia wyraziste, geometryczne formy z miękkością naturalnych kształtów mają za zadanie uświadamiać widzów w zakresie wpływu rodzaju ludzkiego na środowisko naturalne.

Postanowiłam wtedy, że wzniosę pomnik na cześć polskich gór i Górali. Pierwszym celem było postawienie na Turbaczu rzeźby przedstawiającej polskiego Górala, która miałaby inspirować i motywować ludzi w każdym wieku do wejścia na szlaki wędrowne w Gorcach i Tatrach, do poznania regionalnego folkloru, lokalnej kultury. Taki element public art – komentuje autorka konceptu. – Następnie w ramach projektu Podhale Animale na Turbaczu stanąć miało 35 brązowych rzeźb przedstawiających regionalne zwierzęta, od świstaka po lisa. Szyrszenia od dziecka urzekał zaś podhalański folklor. – Było w nim sporo magii, ale i humoru. Wiedziałem, że kiedyś przyjdzie moment, w którym jako artysta będę musiał zmierzyć się z bogatą tradycją naszego regionu. Ona bardzo mocno ukształtowała moją wrażliwość. Zapalnikiem była

8 | TATRA

MAGAZINE

Kasia. To ona zainicjowała ten projekt. Cieszę się, że mogę być jego częścią – przyznaje artysta.

PROJEKT SIĘ ROZRASTA!

Projekt „Podhale Animale” oficjalnie rozpoczął się podczas wernisażu, który odbył się w nowotarskim Miejskim Ośrodku Kultury, w październiku 2017 r. W celach promocyjnych stworzono również galerię sztuki pop-up, zlokalizowaną na rynku Nowego Targu. Jak to jednak bywa z wystawami pop-up, była ona otwarta okresowo. Po jej zamknięciu rzeźby znalazły schronienie – w hotelu Bania w Białce Tatrzańskiej. Ale to nie koniec. Do projektu dołączyli kolejni artyści, a wśród nich między innymi znany rzeźbiarz Michał Batkie-


wicz, który udostępnił swoją pracownię rzeźbiarską ArtStudio Rzeźba & Odlewnictwo w podkrakowskich Szczyglicach i zajął się odlewaniem zwierzęcych figur w brązie. Współpraca zaowocowała stworzeniem 35 przedstawicieli podhalańskiej fauny w ostatecznej, brązowej, formie. Wiosną tego roku w docelowym miejscu, czyli na samym szczycie Turbacza, obok schroniska, stanęły pierwsze zwierzaki. Miłośnicy pieszych wędrówek spotkać mogą tam świstaka, lisa, pstrąga, dżdżownicę, węża i gronostaja. Reszta figur zostanie zainstalowana w plenerze do końca zimy 2018 r. W projekt zaangażowali się także pisarka Kasia Grochowska, autorka publikacji dla dzieci Podhale Animale. Mały przewodnik po podhalańskich zwierzętach (zilustrowanej przez Sylwię Szyrszeń) oraz firma Darek Games, która tworzy związaną z projektem aplikację. – „Podhale Animale” to już nie tylko przedsięwzięcie rzeźbiarskie, ale interdyscyplinarny projekt. Naszym celem jest angażować dzieci, starsze i młodsze, w poznawanie podhalańskiej natury, kultury i dziedzictwa poprzez magiczną, interaktywną sztukę i edukację – dodaje Kasia.

COŚ DLA ŚRODOWISKA

Celem projektu jest również edukacja studentów. Artyści, promując podhalańską przyrodę, są przy tym adwokatami świeżego powietrza i orędownikami kampanii antysmogowej. Organizują spotkania, podczas których propagują czyste środowisko.

Autorka: Izabela Trojanowska Instalacja rzeźb na Turbaczu, rzeźby z brązu: fot. Robert Szcząchor Zdjęcia z Termy Bania: www.gold-fotografia.pl Ilustracje: Sylwia Szyrszeń Szkice zwierząt: Katarzyna Pawluśkiewicz Pozostałe zdjęcia z archiwum „Podhale Animale”

TATRA

MAGAZINE | 9


HUMOR

ur sk i S zc ze p an S ad

10 | TATRA

MAGAZINE


ZNANI O SOBIE

Hotel

TO LUDZIE Agnieszka Kopacz Mama dwóch synów, fanka jazzu i muzyki na żywo, poszukująca ciekawych zakątków. A przy tym silna, niezależna kobieta-lider. O sukcesie, ale i pokorze, a także szacunku do innych opowiada Agnieszka Kopacz, dyrektor generalny Aries Hotel & Spa w Zakopanem. IZABELA TROJANOWSKA: Dzień dobry! Mamy Rok Praw Kobiet. Ma Pani silny charakter, osiągnęła Pani sukces. To pomaga czy przeszkadza? AGNIESZKA KOPACZ: Nie wiem, czy osiągnęłam sukces… Mam w sobie dużo pokory. Wyznaję, może banalną zasadę, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Siła i determinacja to rodzinna cecha charakteru. Pochodzę ze sportowej rodziny. Mój tato, który był siatkarzem, zawsze mówił, że trzeba walczyć do końca. Siła nigdy mi nie przeszkadzała, choć czasem nie jest mile widziana. (śmiech) Jak zatem Pani rozumie określenie kobieta-lider? Chyba nie ma znaczenia czy to kobieta, czy mężczyzna. Dla mnie lider to ktoś, za kim chce się podążać. Ktoś, kto ma jasną wizję i realizuje cele, słuchając tego, co mówi zespół. Bo dobry i luksusowy hotel to właśnie ludzie, prawda? Budowanie zespołu to jeden z najważniejszych elementów tej układanki. Tak. Często to podkreślam. Bez zespołu nie ma niczego. Hotel, nawet najpiękniejszy, to tylko budynek. Zawsze stawiam na ludzi, na osobowości. To absolutnie najważniejsze. Często staram się podkreślać, że te wszystkie nagrody, opinie to przede wszystkim zasługa moich pracowników. Mam szczęście do ludzi. Oby tak już pozostało…

znaczyły wiele. Słuchamy i zaskakujemy. Przykładamy dużą wagę do detali i to jest bardzo doceniane. To stanowi różnice. I tym hotel wyróżnia się na tle konkurencji? Jaka jest według Pani perspektywa rozwoju dla rynku hotelarskiego w Zakopanem? Zakopane jest absolutnie wyjątkowe. Mieszkam tu czwarty rok i nieustająco mnie zadziwia. Muszę przyznać, że jestem pod jego wrażeniem. Mamy przed sobą moment, w którym rynek hotelarski rozwija się bardzo szybko. Pojawiają się w końcu sieciówki, takie jak Radisson, które spowodują przypływ gości z całego świata. Powstają nowe obiekty i będą powstawały, bo perspektywa nowych dróg i połączeń kolejowych brzmi bardzo zachęcająco. Magnetyzm, o którym mówił Witkacy, ciągle działa. (śmiech) Widać, że jest Pani związana z hotelem. Czy znajduje Pani na co dzień czas na swoje hobby? Mam bardzo dużo szczęścia, bo moja praca to moja pasja, a wtedy człowiek nie czuje, że pracuje. Mimo to poza nią zdecydowanie żyję, by nie żałować, że coś mnie omija. Zwiedzam nieznane zakątki Polski i uciekam z rodziną, by zaszyć się gdzieś daleko w głuszy. Chodzę na koncerty, słuchając ukochanego jazzu, a wieczorami spaceruję z psem. Tak, zdecydowanie znajduje czas na hobby.

Aries HOTEL & SPA to mój drugi dom.

Gdyby zatem miała Pani dokończyć zdanie: Aries Hotel & Spa to… Mój drugi dom. (śmiech) To pasja i miejsce, w którym moi goście czują się jak u siebie. Taki jest zamysł i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Bardzo się staramy, by małe rzeczy

Motto na dziś? Tańcz, jakby nie patrzył nikt! Dziękuję za rozmowę. TATRA

MAGAZINE | 11


KUCHENNE RE-KREACJE

MICHAŁ LELEK Szef Kuchni restauracji HALKA

„NIC NIE OBRONI KUCHARZA TAK JAK JEGO TALERZ” Kibic piłki nożnej, miłośnik swojego czworonożnego pupila buldożka francuskiego o wdzięcznym imieniu Frodo, entuzjasta słońca i tatuaży, a przede wszystkim... Szef kuchni restauracji Halka, mieszczącej się w zakopiańskim Aries Hotel & Spa. O swojej kulinarnej przygodzie i połączeniu tradycji z nowoczesnością, a także o tym, czym jest foodpairing, opowiada Dominice Bukład. 12 | TATRA

MAGAZINE


DOMINIKA BUKŁAD: Smaki Halki to Podhale połączone z nowoczesną kuchnią całego świata. Według opinii, które udało nam się znaleźć, Twoje autorskie menu to nieoczywiste rozwiązania, a także wykorzystanie struktur i aromatów produktów. Czy Zakopane było na to gotowe? MICHAŁ LELEK: Moja kuchnia jest ekstremalna. Rodzi się z poszukiwania smaku. Wykorzystuję w niej połączenia składnikowe, czyli tak zwany foodpairing i elementy kuchni molekularnej. Nic nie obroni kucharza tak jak jego talerz. W kuchni liczy się przecież smak. Wychodzę ponadto z założenia, że najważniejszy jest klient. Czy Zakopane jest gotowe na takie innowacje? Wielu Polaków, nie tylko w Zakopanem, poszukuje nowych smaków. Nie oznacza to, że nie lubią już naszych polskich tradycyjnych dań, ale po prostu dobrze już je znają. Dlatego pewnie chcą próbować czegoś nowego, a zwłaszcza tego, co łączy kulinarną tradycję naszego kraju z nowymi elementami. Tu chodzi nie tylko o jedzenie, ale też o doznania zmysłowe.

Czy rządzi kreatywność, czy konkretne wytyczne, np. dotyczące tradycyjnych przepisów? Tworzę danie doskonałe. W pracy jestem skoncentrowany, jeżeli każdą nawet najdrobniejszą rzecz robisz z najwyższą uwagą i starannością, to zawsze jest miejsce na kreację w kuchni.

To klient króluje w restauracji.

Czy w pracy wciąż komponujesz nowe dania? Czym się inspirujesz?

Czy goście restauracji Halka mogą liczyć na wyjątkowe letnie doznania kulinarne, dania doskonałe? Zapraszam wszystkich do degustacji dań z naszego nowego menu sezonowego. Każde danie to osobna smakowa kreacja. Szparagi, rabarbar, maślanka czy ratka to proste i dostępne produkty, ale połączenia smakowe zaskakują.

Z kim starłbyś się w kuchni i dlaczego? Z prawdziwym mistrzem nazywanym „diabłem w kuchni” – Marco Pierre’em White’em i Peterem Gilmore’em. Łączy nas w kuchni perfekcjonizm i bezkompromisowość. Wszyscy wychodzimy też z założenia, że to klient króluje w restauracji. A zatem wszystkich smakoszy zapraszamy do Halki! Dziękuję za rozmowę.

Michał Lelek proponuje… Ratka z grasicą, wątróbką i nerkami SKŁADNIKI: • Ratki wieprzowe • Grasica cielęca • Nerki z królika • Wątróbki drobiowe • Czosnek, marchewka, czerwona cebula, seler, por, pietruszka • Sól, pieprz JAK TO ZROBIĆ? 1. Luzujemy ratkę wieprzową z chrząstek, uważając, aby nie ponacinać skóry. Oczyszczoną nogę gotujemy w winie (z obranymi i pokrojonymi warzywami: marchewką, selerem, pietruszką i czerwoną cebulą). Musimy uważać, żeby się nie rozgotowała.

2. Z wątróbki, grasicy i nerek przygotowujemy farsz. W osolonej wodzie przez 3 minuty parzymy grasicę, następnie hartujemy w zimnej wodzie i oczyszczamy z błon. Z nerkami i wątrobą postępujemy tak samo. Tak przygotowane podroby kroimy w kostkę, przesmażamy z czosnkiem, porami i cebulą na gorącym tłuszczu. 3. Przygotowanym farszem faszerujemy ratkę, a następnie pieczemy ją w temperaturze 160˚C.

TATRA

MAGAZINE | 13


ARCHITEKTURA

Domy

JAK Z BAJKI Wiosna i lato to idealny czas na wycieczki Szlakiem Architektury Drewnianej na Podhalu. W pięknych okolicznościach przyrody można podziwiać najciekawsze przykłady stylu zakopiańskiego. Ale nie tylko. Oprócz zabytków wnikliwi obserwatorzy dostrzegą nietypowe, malownicze budynki, których nie umieszczono jak dotąd w żadnym przewodniku. To zrealizowane projekty podhalańskiego architekta Adama Bukowskiego-Tyrały. Projekty Adama Bukowskiego-Tyrały przypominają domy z bajki. Ich specyficzna estetyka jest charakterystyczna dla tego góralskiego architekta. Szkice projektowe powstają w prawdziwie magicznym miejscu, czyli budynku Gościńca Góralski Dwór, w którym od dwudziestu lat mieści się Studium Projektów Architektury. Studium Projektów Architektury oferuje nie tylko przygotowanie projektu od opracowania koncepcji po wydanie kompletnego branżowego projektu budowlanego. Wyróżnikiem tego nieposiadającego wizytówek i strony internetowej

14 | TATRA

MAGAZINE

miejsca są artyści, z którymi można zaprojektować swój dom na serwetkach, delektując się jednocześnie smakiem lokalnej kuchni. Jeśli posiedzenie projektowe nie zakończy się w godzinach funkcjonowania znajdującej się na miejscu restauracji, w górnej części Góralskiego Dworu można wynająć przytulny pokój, by następnego dnia przejść do kolejnego punktu projektu. Studium Projektów Architektury oferuje także pełną aranżację wnętrz wraz z indywidualnym projektem mebli i wykonaniem wizualizacji. Dysponuje też bazą fachowców,


Wyróżnikiem tego nieposiadającego wizytówek i strony internetowej miejsca są artyści, z którymi można zaprojektować swój dom na serwetkach, delektując się jednocześnie smakiem lokalnej kuchni.

Studium Projektów Architektury Adam Bukowski-Tyrała ul. Salamandra 2, 34-511 Kościelisko, bukowski.pracownia@gmail.com

którzy przekładają projekty z języka koncepcji na konkretne przedmioty i rozwiązania. Studium Projektów Architektury prowadzone przez Adama i Jakuba Bukowskich-Tyrałów to świeże spojrzenie na tradycję i niepodążanie za nowoczesnym minimalizmem formy. Dzięki temu styl zakopiański nie zamienia się w Cepelię, a krajobraz zyskuje bajeczną wartość dodaną. TATRA

MAGAZINE | 15


FOT. MATERIAŁ PRASOWY WYDAWNICTWA ZNAK

JÓZEF TISCHNER

CZŁOWIEK FILOZOF KSIĄDZ


OSOBOWOŚCI

„Czasami się śmieję, że najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, potem długo, długo nic, a dopiero potem księdzem” — tak o sobie mawiał. Znany jako kapelan „Solidarności”, kapelan Związku Podhalan, świetny kaznodzieja. Dla tych jednak, którzy się uważają za filozofów, przede wszystkim wielki myśliciel, który pozostawił po sobie ogromny naukowy dorobek... Zdawałem u księdza Tischnera egzamin. Z filozofii pracy. Indywidualnie, tuż po jego wykładzie. Podchodzę. Ksiądz Profesor gdzieś się spieszył, więc po tischnerowsku uśmiechnięty zapytał: – Hm… egzamin, filozofia pracy… A na ile umiesz? – Nooo, na piątkę – odrzekłem cokolwiek zakłopotany, szóstek jeszcze wtedy nie było. – To daj indeks. Wpisał. – I pamiętaj, że uczciwość to podstawa filozofii pracy… Nie muszę chyba dodawać, że był to jedyny egzamin, do którego uczyłem się także po tym, gdy go już zdałem… I że do dzisiaj się staram zasłużyć na tę „piątkę” u Tischnera…

PRZEDE WSZYSTKIM CZŁOWIEK

Wykłady, książki, fenomenologia, aksjologia, metafizyka i etyka – ks. prof. Józef Tischner zostawił po sobie wielki dorobek naukowy. Nie podważając jego autorytetu naukowego, warto jednak podkreślić, że był on przede wszystkim błyskotliwym, pełnym humoru, uśmiechniętym człowiekiem, który rozumiał ludzi. Był przede wszystkim Człowiekiem. Pewnie dlatego zajmował się filozofią dialogu i pewnie dlatego napisał Filozofię dramatu – książkę o każdym z nas, mniej lub bardziej świadomym siebie, odkrywającym prawdę życia w relacjach z innymi. Tworzymy i przeżywamy nasze codzienne dramaty na scenie świata, szukając kontaktu, a może i relacji z Reżyserem przedstawienia… Zadajemy sobie pytania o to, co trwałe, co ma sens, co można i trzeba zmienić, a z czym się po prostu pogodzić. Ksiądz Józef Tischner był także prawdziwym Góralem. Oddajmy mu ponownie głos, niech sam o sobie i swoich korzeniach opowie: „Moje pierwsze kontakty z obiektywną rzeczywistością miały miejsce w Łopusznej pod Nowym Targiem. Pod domem był Dunajec, a za oknami góry. Nieopodal domu stoi dworek Tetmajerów. Tetmajer nie tylko przez dworek, ale przede wszystkim przez teksty, był towarzyszem mojej młodości. Ale jeśli chodzi o głębsze zakorzenienie w góry, to mam je poprzez rodzinę matki, z domu Chowaniec, urodzoną w Jurgowie. Jej rodzina przyszła tam z okolic Poronina i byli oni właścicielami polan w Tatrach. Jako dziecko karmiłem się żętycą, właśnie stamtąd pochodzącą. Zapamiętałem gwarę góralską, dzięki nieżyjącemu już Góralowi, o którym mówili, że nazywał się Wawrzek i który przychodził do dziadka. Ja często go słuchałem i bardzo mi się podobało to, jak mówił.

FOT. MATERIAŁ PRASOWY WYDAWNICTWA ZNAK

GÓRAL Z KRWI I KOŚCI

Fragm. Historii filozofii po góralsku Rozum to jest grunt. Grunt trza zaorać, zaskródlić,nawozami omaścic - to pote rodzi. Kielo sie trza narobić, coby grunt popod plony przysposobić. Ludzie chodzum koło gruntów, a koło rozumu mało fto chodzi. A nie trza przecie dużo. Ino se trza pomysleć tak: „sóm tacy, co myślom lepiej jako jo”. Kie se to juz uzmysłowis, to sukoj takiego, spotykoj sie ś nim, duzo nie godoj, niek on godo. ty słuchoj. Ani sie spostrzezes,kie i ty bees mioł jasnośc w głowie.

TATRA

MAGAZINE | 17


OSOBOWOŚCI

Tischner był przede wszystkim błyskotliwym, pełnym humoru, uśmiechniętym człowiekiem, który rozumiał ludzi. Często powtarzam, że żadna filozofia nie jest prawdziwa, jeśli nie da się jej przełożyć na język góralski. I zdarza mi się, że to kryterium dopasowuję do różnych referatów, poglądów, z korzyścią dla sprawy”. Tak właśnie Tischner filozofował – prosto, rozsądnie i blisko rzeczywistości. A prawda jest dla Górali ważna. Wiele są w stanie zrobić, by swoją prawdę udowodnić i obronić. Tischner stworzył więc Historię filozofii po góralsku. Po mistrzowsku posługując się gwarą i humorem, zreferował wyrafinowane poglądy i losy filozofów. Nie unikał przy tym najbardziej nawet wymagających pojęć metafizyki czy teorii poznania: nicości, stworzenia, wolności, ludzkiego losu, przeznaczenia, dobra i zła, poznawalności świata, poczucia sensu czy wreszcie śmierci i tego, co nas czeka po niej.

ZROZUMIENIE ISTOTY GÓRALSZCZYZNY

Sam Tischner powiedział kiedyś, że zależy mu na tym, by „skrystalizować ideę góralszczyzny”. Na pewno ją rozumiał, czuł i umiał przełożyć na język Polaków z nizin. Jako filozof i Góral odważnie i precyzyjnie nazywał i odróżniał: mądrość od mędrkowania, prostotę od prostactwa, zło z wyrachowania od błądzenia naturalnego dla ludzi z pasją, prawdę od kłamstwa, autentyczność od podróbek i pozerstwa czy – jak byśmy to dziś powiedzieli – „ściemy”. Niektórzy twierdzą, że góralszczyzna taka, jaką kochał i opisywał Tischner, już nie istnieje. Oby tak się nigdy nie stało.

TISCHNEROWSKA WOLNOŚĆ

Przywołam na koniec próbkę góralskiego filozofowania Tischnera, które pamiętam z jego krakowskich wykładów: „Nigdy się nie czujesz tak wolny, jak w tańcu, a przecież jaką głupotą by było tańczyć wbrew kapeli, która gra”. Tak Ksiądz Profesor definiował nam wolność i jej grę z przeznaczeniem. Tak myślą i czują Górale – silni ludzie, którzy rozumieją majestat gór i tego wszystkiego, co większe od nich. No i wiedzą, co to znaczy dobra zabawa przy skocznych rytmach kapeli…

FOT. MATERIAŁ PRASOWY WYDAWNICTWA ZNAK

18 | TATRA

MAGAZINE

Autor: Dariusz Duma

Filozof, konsultant biznesowy, przedsiębiorca, miłośnik gór i góralszczyzny.


Społem Zakopane

POŁĄCZENIE TRADYCJI Z NOWOCZESNOŚCIĄ

Z Józefem Szwabem, prezesem Społem Zakopane, największej i najstarszej firmy handlowej na Podhalu, rozmawiamy o historii i o wyzwaniach, jakie przed przedsiębiorstwem z blisko 80-letnią tradycją stawia gospodarka wolnorynkowa. EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Panie Prezesie, jaką firmą jest Społem Zakopane? Jakie wartości Państwu przyświecają w codziennej działalności? JÓZEF SZWAB: Społem Zakopane od 2014 r. jest spółką, ale nadal mamy w sobie ducha spółdzielczości. Sposób prowadzenia firmy jest dla nas bardzo ważny nie tylko z ekonomicznego, ale i społecznego punktu widzenia. W wielu przypadkach pracują u nas całe rodziny, więc jesteśmy firmą wielopokoleniową. Pracujemy z ludźmi z naszego regionu i dla tego regionu również działamy na różnych płaszczyznach. Stawiamy na ludzi młodych, bo w nich widzimy przyszłość, to jest przecież oczywiste. Na pierwszym miejscu zawsze jest u nas człowiek. Angażujemy się w życie społeczności lokalnej, uczestni-

czymy w wielu wydarzeniach i imprezach. A wszystko to dlatego, że bardzo ważne jest dla nas miejsce, z którego się wywodzimy. Nasza mała ojczyzna. Kieruje Pan firmą o blisko 80-letniej historii. Nasze początki sięgają dwudziestolecia międzywojennego. W 1939 r. zarząd Spółdzielni Rolniczo-Handlowej Podhale w Nowym Targu zorganizował swoją filię w Zakopanem. Działalność handlową rozpoczęto w pierwszym sklepie Spółdzielni przy ulicy Krupówki 31. Sklep ten funkcjonuje do dziś pod nazwą Podhale. W pierwszych latach swojego istnienia Spółdzielnia nosiła miano Góralskiej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej. TATRA

MAGAZINE | 19


Społem Zakopane to połączenie nowoczesności z tradycją. Jesteśmy lokalną polską siecią ze stuprocentowo polskim kapitałem, której współwłaścicielami są ludzie z terenu Zakopanego i Podhala.

Jej członkami byli mieszkańcy Zakopanego, którzy chcieli wziąć sprawy handlu we własne, podhalańskie ręce. W czasie okupacji Spółdzielnia oficjalnie zaopatrywała ludność w podstawowe artykuły spożywcze. Pracownicy Spółdzielni wspierali też działalność ruchu oporu, nieśli pomoc ludziom ukrywającym się w tym regionie i współpracowali przy dostarczaniu broni dla grup partyzanckich. Ten okres w naszej historii skończył się 29 stycznia 1945 r., kiedy to Zakopane zostało wyzwolone spod okupacji. Już w lutym 1945 r. odbyło się pierwsze Walne Zgromadzenie Członków Spółdzielni, które dało początek Powszechnej Spółdzielni Gospodarczej, przemianowanej 21 marca 1948 r. na Powszechną Spółdzielnię Spożywców Społem. Spółdzielczość była wówczas jedynym ruchem społecznogospodarczym tolerowanym przez władzę jako wzór dla tworzącego się handlu państwowego, który miał zdominować rynek w powojennej Polsce. Kolejne zmiany przyniosła transformacja ustrojowa i nowa wolnorynkowa sytuacja gospodarcza. Pomimo tych wszystkich zawirowań, dzięki naszej umiejętności dostosowania do zmieniającego się otoczenia, profesjonalnemu zarządzaniu firmą i poszukiwaniu nowych rozwiązań Społem Zakopane było i jest firmą widoczną na konkurencyjnym lokalnym rynku. Jestem przekonany, że nad dalszym rozwojem Spółki będą pracować kolejne pokolenia. Co Państwa wyróżnia na rynku? Dlaczego warto robić zakupy w Państwa sklepach? Dzisiejsze Społem Zakopane to połączenie nowoczesności z tradycją. Jesteśmy siecią sklepów ze stuprocentowo polskim kapitałem, której współwłaścicielami są ludzie z terenu Zakopanego i Podhala.

20 | TATRA

MAGAZINE


Nasz sukces oparty jest na latach doświadczeń – od blisko 80 lat jesteśmy wpisani w tatrzański krajobraz. Pracujemy dla lokalnej społeczności oraz tysięcy turystów odwiedzających nasz region. Praca w handlu nie należy do łatwych, ale nam – pracownikom Społem Zakopane – nieodmiennie przynosi wiele radości i satysfakcji. Przyszło nam pracować w różnych realiach. Począwszy od trudnych powojennych czasów, poprzez okres monopolizacji i centralnego zarządzania, aż po czasy silnej, drapieżnej konkurencji ze strony zachodnich sieci handlowych. Mimo wszystko udaje nam się nie oddawać pola innym graczom. We współpracy z innymi organizacjami Społem z terenu całej Polski rozwijamy sieć sklepów pod marką handlową Gama, której jesteśmy współwłaścicielami. Co nas wyróżnia? Nasze sklepy mają bardzo szeroki asortyment towarowy, w którym swoje miejsce znalazły produkty regionalne, czy wyróżnione znakiem Marki Tatrzańskiej. W sieci funkcjonuje dziesięć naszych sklepów. Nasza Piekarnia Szymonek zaopatruje w pieczywo całą sieć nie tylko własną, ale też inne podmioty gospodarcze. Sztandarowym produktem jest Chleb Pasterski, który został wyróżniony znakiem Marki Tatrzańskiej. W naszych sklepach klient nie jest anonimowym kupującym. Od 25 lat funkcjonuje u nas program lojalnościowy pod hasłem „Zakupy z Kartą Klienta Społem”. Wielu naszych klientów od lat identyfikuje się z naszą Firmą, uczestnicząc licznie w programach lojalnościowych. Nasza oferta to gwarantowana jakość i dobra cena. Plany na przyszłość to? Raczej nikogo nie zaskoczy, że naszym podstawowym celem jest rozwój sieci handlowej i wprowadzanie nowoczesnych rozwiązań, prosta i przyjazna obsługa klienta na najwyższym poziomie i usprawnianie organizacji pracy. Jesteśmy w trakcie modernizacji naszego obiektu położonego w sercu Tatr, w Kuźnicach. Nadal pozostanie to obiekt handlowo-usługowy, w którym otworzymy kolejny sklep pod marką Gama. Ponieważ Kuźnice to doskonała baza wypadowa i obowiązkowy punkt na mapie każdego turysty, znajdować się tam będzie punkt gastronomiczny oraz zaplecze sportowo-turystyczne. Powiedział Pan, że Społem Zakopane angażuje się w życie społeczności, w której funkcjonuje. W jaki sposób? Odkąd sięgam pamięcią, zawsze braliśmy udział w życiu naszego regionu, ponieważ kierujemy się zasadą: działaj na rzecz otoczenia, w którym pracujesz. Wspieramy większość imprez organizowanych zarówno w mieście, jak i na terenie powiatu – m.in. Wiosnę Jazzową, Festiwal Folkloru Ziem Górskich, Europejskie Targi Produktu Regionalnego czy Tatrzańskie Wici. Sponsorujemy Teatr im. St. I. Witkiewicza, Fundację Handicap, a także Wojskowy Ośrodek Sportowy w Kirach. Co roku część środków z podziału zysku przeznaczamy na Podhalańskie Stowa-

rzyszenie Przyjaciół Chorych Hospicjum Jezusa Miłosiernego. A to tylko kilka przykładów naszego zaangażowania. Nasi pracownicy i wspólnicy pracowali lub pracują w Radzie Miasta Zakopanego i Radzie Powiatu Tatrzańskiego. Aktywnie uczestniczyli w powstawaniu ruchu „Solidarności” w Zakopanem. W naszym gronie są też działacze Związku Podhalan. Jakie typowo podhalańskie i regionalne przysmaki mają Państwo w ofercie? To przede wszystkim produkty regionalne, które uzyskały stosowne zezwolenia i certyfikaty jakości. Kluczowymi dla nas producentami są: Zakład Mleczarski Wł. Łętowski z Białki Tatrzańskiej, Balser z Wróblówki czy Kabanos z Jabłonki. Jeśli chodzi o sery, można u nas kupić oscypki, korboce, warkocze, a sezonowo również bundz. W ofercie posiadamy regionalne piwa i inne alkohole. Pana największy sukces jako prezesa Społem Zakopane to… Pracuję w firmie Społem Zakopane od 1982 r. Poznałem pracę na różnych stanowiskach. Przez 28 lat byłem wiceprezesem ds. ekonomicznych, a od połowy 2016 r. jestem prezesem Społem Zakopane Sp. z o.o. Naszym największym – a w tym i moim sukcesem – jest to, że wspólnie z poprzednim prezesem Wojciechem Gachem, Radą Nadzorczą i pracownikami naszej firmy przeszliśmy trudny okres transformacji gospodarczej początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku i dziś skutecznie konkurujemy z dużymi sieciami handlowymi oraz inwestujemy w nasze placówki handlowe. Najlepszym przykładem jest Centrum Handlowe Szymonek. W Społem Zakopane decyzje zapadają w Zakopanem i są podejmowane przez nas – ludzi z Podhala.

Naszym podstawowym celem jest rozwój sieci: wprowadzanie nowoczesnych rozwiązań, obsługa klienta na najwyższym poziomie i usprawnianie organizacji pracy.

Dziękuję za rozmowę. TATRA

MAGAZINE | 21


TEMATYKA

Le Scandale Zakopane – Music Loft Tu docierają tylko wybrani. W głębi muzycznego loftu kryje się epicentrum nocnego życia pod Tatrami. To miejsce niewybrednej rozrywki stanowi weekendowy wehikuł czasu, przenosząc Gości na najlepsze, taneczne parkiety Nowego Jorku. Poczucie swobody wytrąca się tu każdej nocy, podsycane smakiem cocktaili i ponadczasową muzyką. Fenomenalne miejsce na imprezy integracyjne, spotkania firmowe, urodziny, imieniny czy też Twój wieczór panieński / kawalerski. ul. Zaruskiego 5, 34-500 Zakopane

rezerwacje@scandalezakopane.pl

www.scandalezakopane.pl 22 | TATRA

MAGAZINE

+48 530 331 531


CZAS WOLNY

GORĄCY SEZON W SZAFLARACH

ROZPOCZĘTY! Jak co roku Gorący Potok przygotował szereg wakacyjnych atrakcji dla dzieci i dorosłych.

Tradycyjnie, oprócz kompleksu kilkunastu basenów termalnych, na wszystkich gości czeka bogata oferta zabiegów w strefie spa Grzysno Przyjemność z aromatycznymi saunami, tężnią solną, kadziami z borowiną i jacuzzi. Również w strefie spa można skorzystać z oferty VIP i wynająć na wyłączność jedną z trzech kameralnych niecek. Amatorom mocniejszych wrażeń polecamy najwyższą w Polsce naturalną huśtawkę Big Swing o wysokości 27 m, a dla pozostałych śmiałków i starszych dzieci oferujemy 44-metrową zjeżdżalnię Kamikadze, zakręconą tunelową 80-metrową zjeżdżalnię Anakonda oraz trzy poziomowy Park Linowy.

Na najmłodszych czeka Wodne Przedszkole wyposażone w masę zjeżdżalni i wodotrysków oraz brodzik z wodnym balonem Wet Bubble, po którym można się wspinać, skakać i zjeżdżać wprost do wody. Dla aktywnych mamy nowe dmuchane boisko do water foot­ ballu oraz boisko do siatkówki plażowej. Podczas wakacji organizowane będą zajęcia zumby w wodzie. O podniebienia gości zadbają nasze dwie sztandarowe restauracje Bistro Gorący Potok i Beef Master z nowym menu, a także sezonowe punkty gastronomiczne z fast foodem i przekąskami, grille i drink bary.

OS. NOWE 45, SZAFLARY | +48 727 52 52 52 | WWW.GORACYPOTOK.PL

PARTNER:

TATRA

MAGAZINE | 23


KULTURA

HASIOR

PROWOKATOR WYOBRAŹNI Władysław Hasior to jeden z najważniejszych i zarazem najwybitniejszych polskich artystów powojennych. Uznawany jest za prekursora pop-artu i sztuki asamblażu w Polsce. Niewątpliwie był postacią nietuzinkową i niezwykle barwną. Spadkobiercą i opiekunem jego spuścizny jest dziś Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem, gdzie podziwiać można niezwykły zbiór prac artysty. Autor: Julita Dembowska, Muzeum Tatrzańskie Twórczość Władysława Hasiora, a także jego działania na polu edukacyjnym są szczególnie ważne dla regionu Małopolski i Zakopanego. To z jego inicjatywy (oraz Grzegorza Dubowskiego) przez wiele lat w stolicy Tatr odbywał się Przegląd Filmów o Sztuce, na którym prezentowane były najciekawsze materiały filmowe związane ze sztuką dawną i współczesną. Był również jednym z pomysłodawców powstania Galerii Pegaz w Zakopanem, gromadzącej artystów, którzy na trwałe zapisali się na kartach polskiej historii sztuki. 24 | TATRA

MAGAZINE

ARTYSTA, SPORTOWIEC…

Władysław Hasior urodził się 14 maja 1928 r. w Nowym Sączu. W 1947 r. rozpoczął naukę w Państwowym Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem pod kierunkiem Antoniego Kenara. Po ukończeniu szkoły podjął studia w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Artysta zajmował się wówczas nie tylko zgłębianiem tajników rzeźby, ale również sportem. W archiwum w Galerii Władysława Hasiora zachowały się pamiętniki artysty z czasów studenckich, rejestrujące przede wszystkim postępy


w treningach sportowych – biegach. Stąd też 3 czerwca 2018 r., po raz pierwszy Muzeum Tatrzańskie wraz z MOSIR zorganizowało I Bieg Hasiora. Stypendium sportowe pozwalało młodemu twórcy na przetrwanie w wielkim mieście i kontynuowanie nauki. W 1958 r. w ramach pracy dyplomowej wykonał ceramiczne Stacje Drogi Krzyżowej do nowosądeckiego kościoła p.w. Św. Kazimierza.

A TAKŻE PEDAGOG

Już w 1957 r. Hasior rozpoczął pracę pedagogiczną w zakopiańskiej szkole plastycznej. Prawdopodobnie wówczas powstały pierwsze asamblaże: Wdowa, Czarownik czy Męka Pańska. Dwa lata później wraz z uczniami zrealizował swój pierwszy pomnik Ratownikom Górskim. Wkrótce po tym otrzymał stypendium francuskiego Ministerstwa Kultury i wyruszył w podróż, której celem była pracownia Ossipa Zadkina w Paryżu. Przy okazji udało mu się zwiedzić interesujące miejsca na mapie Europy. Swoje wrażenia zapisywał w dzienniku, który został wydany w latach osiemdziesiątych XX wieku.

PIERWSZE WYSTAWY I WIELKI ZACHWYT

Rok po powrocie zorganizował pierwszą indywidualną wystawę, która miała miejsce w Teatrze Żydowskim w Warszawie. W 1962 r. odbyły się dwie następne w zakopiańskim BWA (jedna z nich razem z Antonim Rząsą) i kolejna w krakowskich Krzysztoforach. W ówczesnej prasie nie milkły komentarze: „Twórczość zakopiańskiego rzeźbiarza Władysława Hasiora, którą oglądamy w Krzysztoforach, jest zjawiskiem wyjątkowym, daleko wyprzedzającym śmiałością rozwiązań, co bardziej nowoczesnych majstrów krakowskich, (…) jest fascynującym zestawieniem nowoczesnej wyobraźni operującej dla paradoksu zabawną staroświecczyzną z wyszukaną prostotą środków. Hasior walczy o prawo dostrzegania prostych odrzuconych rzeczy, tworzy z nich ołtarze, epitafia i konstrukcje instynktownie przypominające świat ludowych świętości”. „Sensacja i skandal – tymi słowami można by określić przyjęcie, z jakim spotykają się ostatnio dzieła rzeźbiarza z Zakopanego – Władysława Hasiora. (…) Sztuka Hasiora niepokoi, denerwuje, zbija z tropu (…) jest prowokująca, podwójnie prowokująca. Po pierwsze – poprzez swą materię, poprzez bardzo dziwne, często bardzo nieprzyjemne skojarzenia plastyczne, jakie wywołują u widza te sterczące kawały zbitych szyb zestawione ze zwitkami włosów, błyskotki i świecidełka wraz z zepsutymi zabawkami, z czymś, co jest w widoczny sposób brudne lub też w widoczny sposób oślizgłe – jak mydło”. To tylko niektóre cytaty z ówczesnych recenzji. W latach sześćdziesiątych przyszły też kolejne realizacje plenerowe – pomniki oraz wystawy w kraju i za granicą. Hasior angażował się w działalność edukacyjną oraz kulturalną.

CEL: PRACOWNIA I GALERIA W JEDNYM

Wraz z końcem lat siedemdziesiątych rozpoczął się proces pozyskania budynku leżakowni Sanatorium Warszawianka w Zakopanem na potrzeby ekspozycji, mieszkania i pracowni artysty. Wówczas w interesie Władysława Hasiora wypowiadał się nie tylko dyrektor Muzeum Tatrzańskiego Tadeusz Szczepanek, ale także członkowie zakopiańskiej „Solidar-

Na wniosek MUZEUM TATRZAŃSKIEGO 2018 rok został ogłoszony przez Radę Miasta Zakopanego Rokiem Hasiora. Zapraszamy do śledzenia programu przygotowanego z tej okazji przez Muzeum na stronie naszej instytucji oraz na naszym fanpage’u. Planujemy wystawę W pracowni. Hasior. Brzozowski. Rząsa” w Galerii Władysława Hasiora, filii Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem, 28 lipca - 21 października 2018 r. (wernisaż połączony będzie z prezentacją zrewitalizowanych rzeźb wyrwanych z ziemi Władysława Hasiora), działania performatywne z publicznością, konferencję popularnonaukową czy nowe wydawnictwa.

ności”, czego dowody można odnaleźć w archiwum Galerii. Przedsięwzięcie zakończyło się powodzeniem dopiero po 6 latach, zaś samo otwarcie Galerii, funkcjonującej pod egidą Muzeum Tatrzańskiego do dnia dzisiejszego, nastąpiło w lutym 1985 r. Był to z pewnością przełomowy moment zarówno w karierze, jak i w życiu Hasiora. Moment, który został okupiony wykluczeniem i zerwaniem niektórych przyjaźni. Najważniejsza dla Hasiora była jednak sztuka i poczucie, że pracując jako artysta, pełni służbę społeczną, stąd też musi zagwarantować przetrwanie dla swoich prac.

SZTUKA DOPEŁNIONA SPOTKANIEM Z WIDZEM

Swoją Galerię, a zarazem swój dom traktował jako miejsce otwarte i stworzone dla publiczności, jej podporządkowane. Chętnie spotykał się z odbiorcami, słynne były spotkania w „świetlicy powiatowej”, uwielbiał ich podpatrywać, przysłuchiwać się opiniom zwiedzających, wszak jego sztuka „konkretyzowała się w momencie spotkania z widzem”. Artysta zmarł 14 lipca 1999 roku.

WYJĄTKOWA GALERIA W MUZEUM TATRZAŃSKIM

Galeria Hasiora, która jest jednym z niewielu takich obiektów na świecie, mieści zbiór, na który składają się asamblaże, rzeźby wyrwane z ziemi, rysunki, projekty pomników i setki dokumentów oraz ponad 20 000 slajdów. Od ponad trzydziestu lat Muzeum podejmuje starania o jak najszersze upowszechnianie tego niezwykłego dziedzictwa, odnoszącego się nie tylko do sztuki, ale także do historii naszego kraju. Hasior z ogromną wrażliwością dokumentował bowiem zmiany mentalne zachodzące w społeczeństwie, jak również w otaczającej go rzeczywistości. Zdjęcia: ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego

TATRA

MAGAZINE | 25


WYPOCZYNEK

Pensjonat Novobilski

ŚWIADOMIE I ODPOWIEDZIALNIE Prowadzenie pensjonatu w Białce Tatrzańskiej to nie lada wyzwanie. Przede wszystkim oczywiście ze względu na ogromną konkurencję. Ale nie tylko dlatego. Wyzwaniem jest także świadome i odpowiedzialne nim zarządzanie. Co to znaczy? Wiedzą to właściciele Pensjonatu Novobilski. Trzygwiazdkowy pensjonat prowadzony przez państwa Nowobilskich mieści się niedaleko Termy Bania i Ośrodka Narciarskiego Kotelnica Białczańska, w samym centrum obleganej przez turystów o każdej porze roku Białki Tatrzańskiej. Małżeństwo, kontynuując rodzinną tradycję turystyczną, wychodzi z założenia, że komfort i zadowolenie gości jest sprawą priorytetową. Nie chce jednak robić nic wbrew środowisku. 26 | TATRA

MAGAZINE

Pensjonat jest zatem odpowiednio do tego celu przystosowany – wykonany przy użyciu najnowszych technologii i korzystający z nowoczesnych rozwiązań i systemów. – Prowadząc biznes, trzeba mieć na uwadze nie tylko swój interes, ale także i interes otoczenia, w tym również środowiska. W Tatrach jest to szczególnie ważne, przy tak rozwiniętym ruchu turystycznym. Musimy dbać o nasze góry – zauważa Monika Nowobilska. PARTNER:


GRUNT TO DOBRA ENERGIA Z GRUNTU

Budynek pensjonatu został wybudowany w tzw. technologii budynków pasywnych. Oznacza to, że charakteryzuje się on ekstremalnie niskim zapotrzebowaniem na energię cieplną dla celów ogrzewania. – W tym celu zastosowaliśmy najnowsze systemy dociepleń i izolacji, stolarkę trójszybową z gazem wypełniającym – kryptonem, która jest w stanie wykorzystywać energię słoneczną poprzez okna o odpowiednim współczynniku przenikania ciepła – komentuje Artur Nowobilski. Do ogrzewania budynku oraz wody użytkowej wykorzystywane są głębinowe pompy ciepła. To ekologiczne źródło czystej, „zielonej” energii. – Pompy ciepła dzięki rozwiniętej technologii pozyskują darmową energię z zasobów naturalnych, np. z gruntu. Pokrywają one w całości zapotrzebowanie cieplne budynku. Coraz częściej pompy ciepła są alternatywą dla tradycyjnych źródeł ciepła, jakimi są kotły grzewcze – dodaje właściciel.

EKOLOGICZNA CZYSTOŚĆ

Pensjonat Novobilski posiada certyfikat RAYPATH. Do czyszczenia nie używa bowiem żadnych chemicznych środków. Wykorzystuje do tego celu specjalne czyściki posiadające atest higieniczny, a w przypadku, gdy się one zużyją, prowadzi ich recykling.

ŚWIADOME SMAKI

Nowobilscy wiedzą, jak ważna jest również świadomość i kultywowanie tradycji. Wiedzą również, że liczy się jakość. To dlatego zdecydowali, by w ich restauracji (mieszczącej się na parterze pensjonatu) dania przygotowywane były na bazie najlepszych regionalnych składników. Większość z nich pochodzi od lokalnych dostawców – np. jagnięcina, baranina, grzyby czy jagody lub produkowana jest na miejscu, w pensjonacie. Do takich wyrobów zaliczyć można między innymi chrupiący chleb, pierogi czy wędliny (wyrabiane przy wykorzystaniu metody sous-vide). Aromatyczne zioła – lubczyk, mięta, tymianek czy rozmaryn – trafiają natomiast do restauracyjnych potraw z małego ogródka mieszczącego się przy pensjonacie. Pyszne podhalańskie sery, m.in. oscypki i bundz, których skosztować można w restauracji Novobilski, wyrabiane są natomiast przez panią Janinę Rzepkę – znaną bacę z Brzegów koło Zakopanego. W restauracji ważna jest jeszcze jedna zasada: żadnych ulepszaczy smaku ani półproduktów czy tym bardziej gotowych produktów. – Chcemy, żeby w naszym pensjonacie i restauracji było przyjaźnie, naturalnie i zdrowo – podsumowuje właścicielka. www.pensjonatnovobilski.pl TATRA

MAGAZINE | 27


Trzeba zaczynać I NIE KOŃCZYĆ Choć mamy XXI w., szklane sufity nadal oddzielają kobiety od możliwości rozwoju czy awansu. I to pomimo tego, że kobiety stanowią obecnie prawie połowę wszystkich absolwentów kierunków biznesowych. Jedną z takich kobiet jest Aneta Larysa Knap — twórczyni kierpców na obcasach (sic!) i właścicielka marki Folk Design, czerpiącej garściami z góralskiej tradycji, a także pomysłodawczyni pokazów mody Polki Folki. Góralka pełną gębą, która wierzy we własne pomysły i nie poddaje się nawet w trudnych momentach. DOMINIKA BUKŁAD: Rodowita nowotarżanka, charakterna Góralka – czy miejsce urodzenia ma jakiś wpływ na to, że jesteś odbierana jako silna kobieta? ANETA LARYSA KNAP: Myślę, że to jest po prostu determinacja. Już w szkole średniej wiedziałam, co chcę robić w przyszłości. Co wtedy myślała o sobie nastoletnia Aneta, patrząc w lustro? Kogo widziała? Byłam przeciętną nastolatką w dżinsach i bawełnianej bluzie. Niczym szczególnym się nie wyróżniałam. Nie miałam swojego stylu, nie miałam charyzmy. W szkole 28 | TATRA

MAGAZINE

średniej musiałam podjąć decyzję, co dalej. Wpadła mi w ręce ulotka Krakowskiej Szkoły Projektowania Ubioru. Ja zdecydowałam się w jednej chwili, ale rodzice nie byli zachwyceni. Rozpoczęłaś studia i…? Na studiach poznałam bardzo wiele oryginalnych i ciekawie ubranych osób. Zobaczyłam, że można kreować swój własny styl. Byłam pilną studentką – robiłam zadania, słuchałam, uczyłam się od fantastycznych profesorów, prawdziwych artystów. A jednak, pomimo tego, że przebywałam w bardzo inspirującym


ZNANI O SOBIE

środowisku, szukałam siebie i tego czegoś wyjątkowego da mnie. Długo nie wiedziałam, gdzie jest mój modowy punkt zaczepienia. Kiedy nastąpił ten przełomowy moment? Na Podhalu, podczas uroczystości Bożego Ciała, gdy zobaczyłam Górali. Piękne stroje, kolory, hafty, zachwyciłam się! Urodziłaś się w Limanowej, znasz góralski strój od urodzenia… Owszem, ale do tamtego momentu nie dostrzegałam jego potencjału. Widząc go na innych, pomyślałam, że mogłabym kreatywnie go przekształcić tak, żebym sama chciała go nosić. W wyobraźni pocięłam go na kawałki, biorąc elementy zarówno kobiece, jak i męskie. Płeć nie miała dla mnie znaczenia – stąd np. pomysł na damskie dżinsy z parzenicami, które są elementem męskiego stroju. Igrałaś z ogniem, to przecież strój regionalny! Nie tworzę stroju regionalnego od nowa, jedynie czerpię z tradycji. Jako projektant tworzę i kreuję. To nie jest profanacja tylko inspiracja. Podhalanie oswoili się w końcu z moją wizją, a w moje ślady poszły inne pracownie krawieckie. Zdarzyło mi się nawet zaprojektować suknię ślubną z czerwonym gorsetem z chusty góralskiej i białym dołem z tiulu. To był sukces na skalę krajową. Sądzisz, że kobietom trudniej w biznesie? W branżach modowych jest więcej projektantów wśród mężczyzn. Ja jednak nie patrzę na stereotypy, inaczej nigdy nie zaczęłabym robić tego, co robię. Zaczęłam sama organizować mini pokazy mody. Pozyskiwałam partnerów, wysyłałam setki maili do agencji modelek, by tylko móc się zaprezentować. Wierzyłam w moją pasję pomimo tego, że czasy kiedy zaczynałam były bardzo trudne. Co chciałaś osiągnąć? Moim marzeniem było stworzenie charakterystycznej, rozpoznawalnej marki, która nie potrzebuje metki. Żeby ktoś, kto patrzy ma moje ubrania, od razu wiedział, kto jest ich autorem. Inspirujesz się kimś? Raczej nie, choć bliski jest mi Alexander McQueen, ale nie pod kątem projektów czy stylu, tylko tego, w jaki sposób pokazuje projekty na wybiegu – show, pomysł, dobrze przygotowany scenariusz.

Sama szyjesz, projektujesz? Projektuję, ale nie szyję. Ja podrzucam projekt, często jest to szybki szkic w głowie, a moje krawcowe wcielają pomysł w życie. Znają mnie i mój styl, choć oczywiście czasem zdarzają się sytuacje takie, jak ta z szyjącą dla mnie Panią Zosią. Zadzwoniłam do niej, opowiedziałam, jak ma wyglądać płaszcz, jaka tkanina, gdzie marszczenie, na co Pani Zosia odpowiedziała: – Ja nie wiem, o co pani chodzi, ale ja ten płaszcz uszyję. I uszyła. Pamiętasz swoją pierwszą uszytą kreację? O ile dobrze pamiętam, to był płaszcz. Materiały znalazłam na strychu, gdzie moja mama chowała pudła z chustami i różnymi tkaninami. Porozkładałam to, co udało mi się znaleźć i zaczęłam układać jedno z drugim, z trzecim. Miałam pomysł w głowie. Jaki był najtrudniejszy moment w Twojej karierze? Znalazł się ktoś kto podał Ci wtedy rękę? To był mój pierwszy pokaz, zorganizowany w Nowym Targu w 2008 roku. Gościem honorowym pokazu była Ewa Wachowicz, na fortepianie zagrał Mateusz Ziółko. Przed pokazem redaktor lokalnego portalu uprzedzał mnie, że pomimo dobrych przygotowań spadnie na mnie lawina hejtu, anonimowych, mało przychylnych komentarzy. I tak się stało – przez komentarze w Internecie płakałam tydzień. Na szczęście był przy mnie mój partner, aktualny mąż, który dał mi kopa. Wtedy zaczęłam budować swoją siłę, motywację do dalszego działania. Po czasie nabrałam dystansu. Chciałam więcej, lepiej. Zaczęłam wreszcie wygrywać konkursy i w końcu odnosić w Polsce sukcesy. Potem już wszystko układało się tak, jak chciałaś? Nie do końca. Szósta rano, prosta droga, zderzenie samochodów. Jechaliśmy na pokaz mody w Sopocie. Spaliśmy, gdy wjechał w nas samochód. To był ułamek sekundy, krzyk, wszyscy latali bezwładnie. Kierowca walczył, by nie wjechać w barierki. Nikt nie wiedział, co się stało. Karetka zabrała męża do jednego szpitala, mnie do innego, nie mieliśmy kontaktu ze sobą. Miałam zmiażdżoną nogę i pękniętą kość twarzy. Od tragedii dzieliły nas milimetry. Rozpadłam się psychicznie, pojawiła się depresja. Chciałam zamykać firmę pomimo tego, że była to już samonapędzająca się machina. Do siebie doszłam dopiero wtedy, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Syn Franio dawał i daje mi niewyobrażalną siłę do życia. TATRA

MAGAZINE | 29


Miałam okazję zobaczyć Twój pokaz mody na żywo. To była kolekcja Alter Ego, intensywne kolory, wzory, nuta drapieżności i punku. Pamiętam z podstawówki zadanie: napisać swoje imię od tyłu. Nazwa kolekcji Alter Ego pochodzi właśnie od mojego imienia i nazwiska zapisanego od tyłu, „atena pank”. Zainspirowała mnie ta Atena, wojowniczka, silna, konsekwentna kobieta, ale również patronka hafciarek. Stąd motywem przewodnim kolekcji było 9 sił oraz subkultura punkowa i ćwieki. Kobieta, która jest dla Ciebie inspiracją, to… Na pewno moja mama. Odkąd pojawił się mój syn, patrzę na mamę innymi oczami. Dopiero teraz widzę, ile czasu poświęciła na moje wychowanie. Jest bardzo ciepłą osobą, wzorem dla mnie, moją przyjaciółką. Mama towarzyszy Ci na pokazach? Rodzice często towarzyszą mi na pokazach. Mój tata chętnie nosi moje ubrania, głównie projekty marynarek. Z czego jesteś najbardziej dumna? Że byłam jedną z tych osób, które wyciągnęły strój regionalny z szafy i twórczo dopasowały go do współczesności. Największy pokaz mody folk w naszym kraju, czyli Polki Folki organizowany jest przez Ciebie na Podhalu. Impreza gromadzi znanych projektantów, stylistów, sportowców i inne znane osoby. Jaka jest główna idea wydarzenia? Zderzać i łączyć – Polki Folki na tym polegają. To przede wszystkim idea propagowania i rozpowszechniania folklo30 | TATRA

MAGAZINE

ru. Łączymy folklor, pchamy w świat, żeby się nie kurzył w skrzyniach. Dodatkowo fantastyczne przyjaźnie, które zawieramy. Modelki z różnych krajów – mam modelkę z Indii, którą poznałam na Dominikanie i się tak polubiłyśmy, że ona zawsze przylatuje na pokaz. Wyobrażasz sobie tę piękną dziewczynę o ciemnej karnacji w moich folkowych kreacjach? Jakie będą Polki Folki 2018? Chcę połączyć folklor polski z rosyjskim i ukraińskim. Motywem przewodnim będzie cyfra 8, która w poziomie oznacza nieskończoność, a jednocześnie ma kształt zbliżony do matrioszki. To będzie wybieg w kształcie matrioszki, z której brzucha będą wychodziły modelki. Chciałabym, aby ten projekt stał się bardziej medialny. Jak ładujesz baterie, tutaj na Podhalu? Jak odreagowujesz stres i odpoczywasz? Mam rodzinę i to mi wystarcza. To moja ostoja spokoju. Każda niedziela to dla mnie dzień resetu w piżamie i szlafroku. Mój mąż wtedy biega po górach, a ja wypoczywam. Co chciałabyś powiedzieć wszystkim tym kobietom, które boją się zmian, podejmowania decyzji? Żeby zacząć i nie kończyć! Każda kobieta, jeśli się tylko nie podda, da radę. Muszą jednak dać sobie czas i być cierpliwe. Dziękuję za rozmowę. Zdjęcia w wywiadzie: zdjęcie główne – Ewelina Stożek, zdjęcia na kanapie – z archiwum Folk Design, zdjęcia z wybiegu – Kris Trzaski


FOT. PIETRUSZKA FOTOGRAFIA

SPORT

Kilometry dla twardzieli,

CZYLI BIEGANIE W TATRACH

Parafrazując piosenkę śpiewaną przez Jerzego Stuhra: „biegać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej”. Chodzi jednak o to, aby biegać lepiej, zarówno pod względem techniki, jak i wyników. Szczególnie dotyczy to biegania po górach, które jest bardziej wymagające niż bieganie po płaskim. Jak zatem biegać, żeby nie zrobić sobie krzywdy? Na co zwrócić szczególną uwagę? I jak przygotować się do biegania w wymagających górskich warunkach? Mówi się, że bieganie to jedna z najbardziej intuicyjnych i naturalnych dla ludzkiego ciała czynności. W czasach prehistorycznych szybkie przemieszczanie się na własnych nogach było nie do przecenienia, zwłaszcza podczas ucieczki przed drapieżnikami. Wraz z rozwojem cywilizacji straciło nieco na znaczeniu jako aktywność zapewniająca przeżycie – zastąpiła ją umiejętność posługiwania się bronią.

Ale nawet w czasach starożytnych bieganie od czasu do czasu ratowało życie, czego najlepszym przykładem jest bieg posłańca z Maratonu do Aten. Filippides – bo o nim mowa – niósł wiadomość o tym, że po przegranej bitwie pod Maratonem perskie statki wyruszyły w stronę bezbronnego polis. Pierwszy maratończyk ostrzegł miasto przed zagrożeniem, po czym padł martwy. Swojego życia nie uratował, ale mieszkańcy Aten zostali ostrzeżeni. Tyle legendy. TATRA

MAGAZINE | 31


SPORT

Dziś długodystansowe bieganie stało się dla wielu osób sposobem na utrzymanie dobrej formy i sprawności fizycznej. Specyficzną odmianą tego sportu jest bieganie po górach. O jego tajniki zapytaliśmy Przemka Sobczyka, zakopiańczyka i zwycięzcę Biegu Ultra Granią Tatr.

Zbieganie – choć mniej obciążające dla serca – jest z kolei testem stanu kolan. Niby całą pracę wykonuje siła grawitacji, ale zbyt szybka droga w dół bez dobrej techniki to murowane bóle mięśniowe, a być może i jakaś poważniejsza kontuzja. Lepiej hamować, niż się rozpędzać.

NAJTRUDNIEJSZY PIERWSZY KROK

GDZIE I JAK BIEGAĆ W TATRACH?

Bieganie po górach może być wyzwaniem nawet dla średniozaawansowanego biegacza. Strome podbiegi to większe niż zazwyczaj obciążenie dla serca i mięśni. Tu dystans przestaje się liczyć; istotniejsze staje się przewyższenie. – Każdy ma swój Everest, dlatego na początku biegowej przygody w górach nie należy porywać się na strome i długie podbiegi. Najważniejsza jest głowa, bo ciągłe zmiany tempa i zmieniające się warunki pogodowe wymagają przede wszystkim dobrego rozpoznania swoich możliwości i wyobraźni. Zacząć można od marszobiegów, spokojnych wybiegań po dolinkach i łatwiejszych szlakach. Góry poczekają – mówi Przemek Sobczyk.

Średniej trudności trasy biegowe:

FOT. PIETRUSZKA FOTOGRAFIA

» 10 km: Kuźnice - Kalatówki - Ścieżka nad Reglami - Sarnia Skała - Dolina Strążyska. » 15 km: K uźnice - Hala Gąsienicowa - Kasprowy Wierch - Przełęcz pod Kopą - Dolina Kondratowa - Kuźnice.

32 | TATRA

MAGAZINE

Początkujący mogą wybrać się do Dolinki Reglowej, na Rusinową Polanę, czy do Doliny Kościeliskiej. Droga pod Reglami i Ścieżka nad Reglami również sprawdzą się w charakterze trasy biegowej. Osoby regularnie biegające po górach na pewno docenią bardziej wymagające szlaki: granią wokół Chochołowskiej czy z Kościeliska przez Czerwone Wierchy do Kuźnic. – Ja zaawansowanym biegaczom nizinnym na początek polecam trasę o długości około 15 km i przewyższeniu 1000 metrów. Każdy poczuje, ile jeszcze pracy przed nim – śmieje się sportowiec. W bieganiu po górach na każdym poziomie zaawansowania bardzo ważne jest odpowiednie trailowe obuwie oraz plecak z prowiantem i dodatkowym sprzętem. – Na rynku dostępnych jest wiele modeli butów przeznaczonych do biegania w terenie. Od tradycyjnych butów biegowych różnią się przede wszystkim agresywnym bieżnikiem, który zwiększa przyczepność na skale i na błocie. W niektórych modelach cholewka jest zbudowana z gore-texu, niemniej ja takich butów nie polecam – są zbyt sztywne, a w cieplejsze dni niepotrzebnie zaparzają stopy – mówi Sobczyk.


Do plecaka trzeba spakować wodę lub izotonik, jedzenie, telefon, coś od słońca i coś od deszczu.

TRZY RADY OD ZAWODOWCA

– Na szczęście góry nigdy nam nie uciekną. One są i będą. Dlatego na początku lepiej iść małymi krokami do celu, niż pędzić na złamanie karku. Bardzo ważna jest też dobra znajomość swojego ciała i jego możliwości, bo tylko w ten sposób możemy ocenić, na co nas stać. I trzecia bardzo istotna kwestia: bezpieczeństwo. Wychodząc w góry, sprawdzamy warunki pogodowe i prognozę na najbliższe 24 godziny, wybieramy odpowiedni strój, pakujemy do plecaka prowiant, ładujemy telefon „na maksa” i wpisujemy do niego numery TOPR, a także instalujemy aplikację „Ratunek”. Za granicą pamiętajmy też o ubezpieczeniu – podsumowuje sportowiec.

Autor: Ewa Szul-Skjoeldkrona

Przemek Sobczyk Narciarz skiturowy i pasjonat biegania po górach. Jego przygoda z bieganiem zaczęła się jako element treningów do zawodów skiturowych, lecz gdy okazało się, że bieganie wychodzi mu bardzo dobrze, stało się dla niego sportem pierwszego wyboru. Zwycięzca Biegu Ultra Granią Tatr, rekordzista Biegu Rzeźnika, drużynowy mistrz Polski Skyrunning, uczestnik Pucharu i Mistrzostw Świata w Biegach Górskich. Zakopiańczyk.

TATRA

MAGAZINE | 33


Nosalowy Dwór Resort & SPA

JEDYNE TAKIE MIEJSCE NA PODHALU O największym podhalańskim kompleksie hotelowo-konferecyjnym Nosalowy Dwór Resort & SPA, topowych wydarzeniach kulturalnych w Zakopanem i doskonałej kuchni Restauracji Regionalnej rozmawiamy z Wojciechem Budzowskim, dyrektorem generalnym obiektu. EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Nosalowy Dwór Resort & SPA to jeden z największych obiektów hotelowych na Podhalu i największa w regionie destynacja MICE. Od czego wszystko się zaczęło? WOJCIECH BUDZOWSKI: Co prawda nasz pierwszy obiekt – hotel Nosalowy Dwór*** – powstał w 2001 r., ale już rok wcześniej, w sylwestrowy wieczór, otworzyliśmy Restaurację Regionalną, która do dziś jest jedną z największych kulinarnych atrakcji w Zakopanem. Tak więc początek projektu Nosalowy Dwór Resort & SPA to końcówka 2000 r. Od tamtej pory intensywnie inwestujemy w rozwój marki i kompleksu – nasza inwestycja u zbocza góry Nosal, w odległości spaceru od centrum Zakopanego, a jednocześnie w bezpośredniej bliskości tatrzańskich szczytów i szlaków, okazała się biznesowym strzałem w dziesiątkę. Dziś pod marką Nosalowy Dwór Resort & SPA funkcjonuje klimatyczny Nosalowy Dwór***, luksusowy Grand Nosalowy Dwór**** dysponujący basenem, strefą wellness, spa i centrum konferencyjnym oraz ekskluzywne Rezydencja Nosalowy Dwor***** i Rezydencja II*****. Co według Pana wyróżnia Nosalowy Dwór Resort & SPA na rynku? Jaką infrastrukturą dysponuje kompleks? Wkładamy wiele pracy i wysiłku w konsekwentne realizowanie strategii, której celem jest stworzenie wyjątkowej 34 | TATRA

MAGAZINE

Wojciech Budzowski, dyrektor generalny Nosalowy Dwór Resort & SPA

destynacji MICE, przestrzeni dla eventów oraz komfortowego odpoczynku u podnóża Tatr. Czerpiemy inspirację z absolutnie wspaniałej kultury i przyrody Zakopanego, która nieustannie inspiruje i przyciąga. Korzystając z najlepszych wzorców, tworzymy miejsce i możliwości organizacji coraz wspanialszych i spektakularnych realizacji w bajkowej scenerii polskich gór. Jesteśmy największym obiektem MICE na Podhalu. Oferujemy blisko 400 pokoi w standardzie od 3 do 5* i jednocześnie możemy zakwaterować ponad 1000 osób. Jesteśmy prawdziwym multivenue – nasza infrastruktura pozwala na komfortowy pobyt zarówno gościom indywidualnym, w tym rodzinom z dziećmi, jak i klientom korporacyjnym. Na terenie resortu znajdują się m.in. trzy restauracje, kilka barów, strefa wellness z basenem, saunami i komfortową strefą relaksu, spa, siłownia i fitness klub, a także wiele innych atrakcji. Z punktu widzenia klienta biznesowego, tym, co nas wyróżnia, jest bez wątpienia zaplecze MICE. 23 sale konferencyjne w różnych rozmiarach i ultranowoczesna sala kongresowa, czyli Gerlach, umożliwiająca organizację nie tylko konferencji i kongresów ale też wymagających produkcji takich jak koncerty czy pokazy mody. Dlatego to właśnie u nas odbywają się największe wydarzenia w Zakopanem.


Oferta Nosalowy Dwór Resort & SPA jest kierowana zarówno do klientów korporacyjnych, jak i do gości indywidualnych. Jakie atrakcje przygotowaliście dla tych ostatnich? Wypoczynek taki, jak lubią najbardziej – komfortowy, w bezpośredniej bliskości gór, z wyjątkową obsługą, wspaniałą kuchnią (nasze śniadania uchodzą za jedne z najlepszych w okolicy, a serwowane w Restauracji Regionalnej potrawy doceniają krytycy z przewodnika Gault & Millau), bogatą infrastrukturą i programem atrakcji. Zwłaszcza nasi najmłodsi goście nigdy nie narzekają na nudę – program animacji to zajęcia tematyczne, warsztaty, opieka przedszkolna, Nosalove kino, występy teatrzyków i wiele innych. Dla dorosłych mamy muzykę na żywo, wystawy malarstwa, wspólne grillowanie, wycieczki rowerowe i górskie czy zajęcia fitness. Na terenie Nosalowy Dwór Resort & SPA odbywa się wiele ciekawych imprez. Kogo już gościliście i jakie atrakcje szykujecie tego lata?

Rok zaczyna się cyklem Nosalowy Akustycznie, w ramach którego odwiedziły nas takie gwiazdy jak Perfect, Kult, Kayah z Marcinem Wyrostkiem, IRA, Cugowscy Trio czy Michał Szpak. W lutym zorganizowaliśmy drugą edycję Fashion Day Zakopane z udziałem duetu Paprocki i Brzozowski. Wydarzeniem lata będzie na pewno nasz najbliższy event, czyli koncert Sławomira, który planowany jest na 9 sierpnia. Z kolei jesienią odbędzie się transmitowana przez telewizję gala boksu zawodowego. Rok 2018 tradycyjnie zakończymy wielkim sylwestrowym balem. Wspomniał Pan o Centrum Kongresowym Gerlach – to bez wątpienia jeden z największych tego rodzaju obiektów nie tylko na Podhalu, ale i w Polsce. Jakie są jego możliwości? Gerlach to nowoczesność, design, jakość i spektakularne możliwości. Elastyczne możliwości aranżacji, dodatkowe wzmocnienia, pozwalające na wjazd np. auta typu TIR, opcja zmiany kolorystyki – to tylko początek listy. Gerlach ma ponad 6 metrów wysokości, 1250 m² powierzchni oraz pojemność do 1200 osób. Przestrzeń można podzielić na sześć

mniejszych sal, z dostępem do światła dziennego. Sala posiada zaplecze gastronomiczne, szatnie, garderoby, recepcję, profesjonalny konferencyjny system nagłaśniający i system projekcji video, ekrany, rzutniki, mikrofony bezprzewodowe, podesty sceniczne i parkiet. Proszę uchylić rąbka tajemnicy na temat nowego projektu Nosalowy Park. Nosalowy Park Luxury Hotel & SPA to wyjątkowo prestiżowy projekt – nasza marka premium. Dzięki swojej infrastrukturze, szerokiej gamie usług oraz dedykowanej obsłudze concierge przeznaczony będzie dla najbardziej wymagających gości. Hotel powstaje w rozbudowywanym pałacu Villa Marilor, położonym w bukowym parku w samym sercu Zakopanego. Architektonicznie obiekt czerpie z najlepszych wzorców zakopiańskiej architektury, łącząc styl secesyjny i art deco z najwyższej jakości materiałami i nowoczesnymi rozwiązaniami technologicznymi. Na gości będzie czekać 140 luksusowych pokoi i apartamentów, bary i kawiarnie, dwie restauracje (w tym jedna à la carte), przestrzeń biznesowa i konferencyjna, strefa

fitness, centrum wellness (z basenem, jacuzzi oraz saunami) oraz najwyższej jakości spa. Apartamenty na najwyższych kondygnacjach będą posiadały prywatne ogrody i panoramiczny widok na pasmo Tatr. Pierwszych gości powitamy w czwartym kwartale 2019 r.

Na koniec proszę powiedzieć kilka słów o Restauracji Regionalnej, jednej z najlepszych w Zakopanem. Co sprawia, że jest ona tak wyjątkowa? To po prostu miejsce z duszą, gdzie standardy najlepszych restauracji spotykają się z tradycyjną podhalańską gościnnością, dobrą atmosferą i przyjazną obsługą. Tutejsza kuchnia to kulinarna tradycja Podhala w nowoczesnym, autorskim ® wydaniu. Począwszy od wykwintnej jagnięciny i cielęciny, jedynego na Podhalu żebra wołowego w rozmiarze XXL po tradycyjne, ręcznie lepione pierogi z okrasą, kwaśnicę czy moskola. Balzera 21d, 34-500 Zakopane, W każdą sobotę w restauracji gra góralska katel.: +48 18 20 22 400 pela, a dla rodzin z dziećmi oprócz specjalnego menu przygotowano przestronny pokój zabaw. rezerwacja@nosalowy-dwor.eu www.nosalowy-dwor.eu Dziękuję za rozmowę. TATRA

MAGAZINE | 35


S

C

O

W

R S

PR A

KA

N

GA

B

S Z YR

E Z

EL RI

NIA

R Z EZ

IA B

„MOJE LEGENDY TATR” WYSTAWA PRAC GABRIELA SZYRSZENIA W HOTELU CASA ZASTOSOWANE TECHNIKI TO M.IN. KOLAŻ, ASAMBLAŻ, TECHNIKI WŁASNE I EKSPERYMENTY Z MATERIĄ.

TERMIN WERNISAŻU: 26.07.2018, START O GODZINIE 19:00 PRACE MOŻNA OGLĄDAĆ DO 18.08.2018

WYSTAWA „MOJE LEGENDY TATR” TO SUBIEKTYWNE SPOJRZENIE NA PODHALE. NIEOCZYWISTE SKOJARZENIA I BAŚNIOWE ELEMENTY Z POGRANICZA JAWY I SNU PROWADZĄ W ŚWIAT ARTYSTYCZNEJ WIZJI I WYOBRAŻEŃ O NAJWAŻNIEJSZYCH POSTACIACH NAJPIĘKNIEJSZYCH POLSKICH GÓR.

ZAPRASZAMY!


ZNANI O SOBIE

„Muzyka góralska to cząstka mnie”

FOT. ADAM MÓŁKA

Anna Malacina-Karpiel Nierozerwalnie związana z Podhalem — to tam się wychowała, tam kultywuje góralskie tradycje i folklor, między innymi promując muzykę góralską wśród dzieci i młodzieży. Na co dzień jest wokalistką w zespole Holeviaters, ale śpiewa również solo. Właśnie nagrywa swój pierwszy teledysk do singla Szczyty moje. Z Anną Malaciną-Karpiel o miłości do muzyki i tradycji rozmawia Iza Trojanowska. TATRA

MAGAZINE | 37


ZNANI O SOBIE

To dlatego Pani muzyka ściśle związana jest z Podhalem i opowiada o nim. W mojej twórczości muzycznej muzyka góralska jest podstawą, to jakby cząstka mnie. Moja muzyczna działalność oparta jest na repertuarze folkowym, bo w takim gatunku muzyki jestem najprawdziwsza. Przykładem jest zespół Holeviaters, w którym króluje retro folk i muzyka swingowa. Ostatnio sięgamy do śpiewek podhalańskich, nadając im klimat lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Czy na Podhalu niezmiennie kultywuje się tradycje muzyczne? Podhale to region, w którym muzyka odgrywa znaczącą rolę w wielu etapach ludzkiego życia. Objawia się ona głównie w obrzędowości dorocznej i rodzinnej. W środowisku, w którym żyję, muzyka góralska jest praktycznie słyszalna na co dzień. Moje dzieci obcują z nią na bieżąco. Oboje z mężem wywodzimy się z góralskich rodzin i tak też wychowujemy nasze dzieci.

Cieszę się, że żyję w takich czasach, w których młodzież chce poznawać swoją kulturę, zgłębiać wiedzę o folklorze.

I one to lubią? Córki uwielbiają słuchać, jak mąż im gra na skrzypcach. W naszym domu, podobnie jak i w wielu innych, muzyka po prostu jest. Urządzamy sobie z córkami wieczorki góralskie i śpiewamy na głosy tradycyjne przyśpiewki. Ważną rolę w kultywowaniu tradycji odgrywają zespoły regionalne. Mam przyjemność dzielić się własnym doświadczeniem z młodzieżą, pracując jako instruktor poroniańskich Regli.

Czyli młodzi Górale wciąż chętnie śpiewają... Tak, młodzież podhalańska coraz częściej garnie się do zespołów góralskich. Nie jest to czymś obciachowym, wręcz bycie w zespole jest trendy. (śmiech) Cieszę się, że żyję w takich czasach, w których młodzież chce poznawać swoją kulturę, zgłębiać wiedzę o folklorze. To świadectwo ich dojrzałości i odpowiedzialności za to, co zostanie po naszych przodkach. Mamy w Polsce wiele zespołów odwołujących się do góralskiej tradycji muzycznej. Czym wyróżnia się na ich tle Pani singiel? Piosenka Szczyty moje, która została wydana na płycie Posłuchaj mnie… Tutaj, to ukłon w stronę Podhala, miłośników tatrzańskich wypraw, ludzi szanujących nasz region i mieszkańców. W tej piosence postanowiłam przemycić tradycję w czystej po38 | TATRA

MAGAZINE

FOT. PAWEŁ BUDZ

IZA TROJANOWSKA: Dzień dobry. Czy od zawsze Pani serce należy do Podhala? ANNA MALACINA-KARPIEL: Urodziłam się i mieszkam na Podhalu. Tu od dziecka chłonęłam wszystko, co góralskie, tradycyjne. Podhale to nie tylko region, to przestrzeń, w której zawarty jest sens życia Górali. Muzyka, śpiew i taniec są jego nieodłącznymi elementami i wypełniają egzystencję człowieka.

staci. Sama piosenka jest popowo-rockowa, ale te elementy tradycyjnego śpiewu w pełni oddają ducha Podhala. Być może ta piosenka otworzy komuś serce na nasz folklor. Dziewczyny z grupy Zyngry to prawdziwe harde Góralki. Zaczarowały tę piosenkę swoim pięknym góralskim śpiewem. Można zatem powiedzieć, że swoją muzykę, a zwłaszcza piosenkę Szczyty moje, dedykuje Pani Podhalu? Jak najbardziej. Szczyty moje dedykuję zarówno ludziom, którzy tutaj żyją, jak i tym, którzy tu przyjeżdżają i z szacunkiem odnoszą się do tego, co tu zastają. Piosenka ta niesie ze sobą przesłanie o naszym życiu, które jest kruche, ulotne. „Potężne ramiona” gór obejmują tak wiele ludzkich, zagubionych dusz… To taka moja świeczka dla każdego z nich. Światełko ich pamięci.

Teledysk do piosenki Szczyty moje już niebawem będzie kręcony. Jak idą przygotowania? Praca nad teledyskiem zacznie się już na dobre z początkiem czerwca. Wtedy ruszą zdjęcia. Do współpracy zaprosiłam między innymi kolegę Bartłomieja Gąsienicę-Józkowego, ratownika TOPR i zawodowego przewodnika wysokogórskiego. Bartek zagra taternika, dla którego góry to całe życie. W teledysku wystąpią także wcześniej wspomniane Zyngry. Nie zdradzam szczegółów, ale myślę, że będzie to piękna opowieść. Bez wątpienia! Dziękuję za rozmowę. W tworzeniu piosenki Szczyty moje uczestniczyli również: Arek Wiech, Bartek Stuchlik, Łukasz Walczak, Leszek Nowotarski i Tomek Pala. Płyta powstała dzięki ich zaangażowaniu i pracy. Na krążku można usłyszeć także chór Absolwent oraz kwartet smyczkowy Dell Arte.


RZEMIOSŁO

Nieginące ginące

ZAWODY Kowal, szewc, snycerz, hafciarz, ludwisarz, spinkarz, krawiec, tkacz, garncarz, koronkarz, rymarz, stelmach, kołodziej, kuśnierz — to tylko niektóre z zawodów nazywanych dziś ginącymi. Dlaczego? Bo pomału praca ludzkich rąk zastępowana zostaje maszynami. Automatyzacja i rozwój technologii spowodował, że artystów-rzemieślników jest coraz mniej, a na ich wyroby — coraz mniejszy popyt. Ale czy to prawda? Czy ginące zawody zginęły całkowicie?

Wszechobecna technika opanowała co prawda również obszar wyrobów artystycznych, proponując miliony powtarzalnych produktów wyrabianych na ogromną światową skalę, coraz większe dzisiaj widzi się jednak zainteresowanie prawdziwym rękodziełem artystycznym. Z jednej strony dlatego, że jest unikalne, z drugiej – że wielu opatrzyły się już podróby. – Rękodzieło znajduje odbiorców, którzy nie patrzą przez pryzmat taniego zakupu danego produktu, tylko szanują misterne wykonanie i chcą zapłacić za coś, co ma duszę – mówi Anna Malacina-Karpiel, piosenkarka i hafciarka. Andrzej Czernik, rzeźbiarz i stolarz, dodaje jednak, że choć popyt na oryginalne produkty rośnie, odbiorcy nie zawsze potrafią odróżnić je od przemysłowych. – Mało jest takich klientów, którzy potrafią rozróżnić rzeźbę ręczną od pracy wykonanej przez maszynę frezującą. Staramy się jednak utrzymywać tradycję rodziny i jednocześnie promować rękodzieło artystyczne. Faktem jest, że nie wszystkie tak zwane ginące zawody doczekały się dziś kontynuacji bądź funkcjonują tylko w wąskich kręgach. Na Podhalu jednak wiele profesji jest po prostu tradycją, znajdując szacunek nie tylko lokalnych mieszkańców, ale i turystów.

TRADYCJA CZY ZAROBEK?

Wielu artystów nie liczy na zarobek. Wartością jest dla nich bowiem kultywowanie tradycji. – Ginące zawody to przede wszystkim piękna tradycja, o którą powinniśmy dbać i ją kultywować – podkreśla początkująca hafciarka, Klaudia Białoń. – To kulturowe dziedzictwo – potwierdza Malacina-

-Karpiel. – Praca ta w obecnych czasach znajduje miejsce jako coś dorywczego. Oczywiście są ludzie, którzy wykonują ją i z tego się utrzymują, ale wydaje mi się, że jest to garstka osób. Moja praca oparta jest na haftowaniu dla bliskich znajomych i dla siebie. Moje prace można zobaczyć na moich znajomych i w domu. Są to koszule góralskie, fartuchy pod spódnice, obrusy. Haftuję, bo najzwyczajniej w świecie ta profesja mi się podoba. Podhale to region, w którym ceni się rzetelność wykonania i trwałość produktu, dlatego u nas TATRA

MAGAZINE | 39


TEMATYKA

Aby młodzież chętnie zaznajamiała się z tradycyjnym rękodziełem, musi mieć dobrego i kompetentnego mentora, ale też chęci i smykałkę. jednak te ginące zawody jakoś utrzymują się na rynku i nie tracą na popularności. Są i tacy, którzy do ginących zawodów podchodzą komercyjnie. Przykładem jest m.in. Wojciech Łacek, malarz i rzeźbiarz. Według niego to nie tylko dziedzictwo, ale również praca przynosząca korzyści finansowe. – W dobie wszechobecnej mechanizacji ludzie doceniają pracę ręczną. W moim przypadku klienci często przychodzą z polecenia. Moje prace, zarówno rzeźbiarskie, jak i malarskie, mają charakter indywidualny. Są zamawiane przez mieszkańców Podhala, a także przez turystów. Uważam, że turyści mimo wszystko doceniają oryginalność i kunszt wykonania moich prac. Wyroby niektórych kontynuatorów ginących zawodów podziwiać można w miejscowych publicznych budynkach. Tak jest m.in. w przypadku Andrzeja Czernika – Jedną z moich prac można podziwiać w Cechu Rzemiosł w Zakopanem, gdzie zdawałem egzamin czeladniczy z rzeźbiarstwa. Wykonałem również kilka drobiazgów do miejscowych kościołów czy szkół. Wiele moich prac znajduje się też w prywatnych domach, niektóre meble regionalne wozimy aż do Warszawy czy na Śląsk. 40 | TATRA

MAGAZINE

GÓRALE DLA GÓRALI

Nie ulega wątpliwości, że tradycyjne wyroby góralskie cieszą się zainteresowaniem samych Górali, dla których tradycja pełni niezwykle ważną rolę. Jedną z kategorii takich produktów są oczywiście elementy garderoby. Maciej Czernik, który na co dzień projektuje podhalańskie cuchy i góralskie portki, potwierdza, że zapotrzebowanie na jego wyroby jest ogromne. Górale doceniają ręczny haft i obróbkę. Artysta, realizując swoje projekty, inspiruje się produktami muzealnymi. Dba o to, by krój pozostał tradycyjny i to jest w cenie. – Moimi odbiorcami są głównie mieszkańcy Podhala, dla których ubranie góralskie jest bardzo ważne, wkładane podczas najważniejszych wydarzeń w życiu i jest traktowane z należytym szacunkiem, jak mundur dla żołnierza. Dla turystów jest czymś pięknym i nieraz łapią się za głowę, kiedy dowiadują się, ile czasu trzeba poświęcić na wykonanie takiego stroju, a co za tym idzie – ile on kosztuje. Ale potrafią docenić unikalność i oryginalność i nieraz zazdroszczą nam takiego oddania tradycji – śmieje się Czernik. Popyt na ręcznie wykonywane góralskie stroje potwierdza Malacina-Karpiel. – Jeśli chodzi o wykonywanie elementów strojów regionalnych, to będzie się to zawsze cieszyć powodzeniem. Dla-


RZEMIOSŁO

nącymi zawodami na dodatkowych zajęciach organizowanych w domach kultury lub różnego typu kursach. Sam jako dziecko uczęszczałem na zajęcia z malarstwa na szkle, które odbywały się w Gminnym Ośrodku Kultury w Poroninie – dodaje. Tajniki między innymi koronkarstwa czy tkactwa można było kiedyś poznać w dziś już niestety nieistniejącym Technikum Tkactwa Artystycznego im. Heleny Modrzejewskiej w Zakopanem. – Obecnie, po zamknięciu szkoły, powstają warsztaty w ośrodkach kultury, przy Związkach Podhalan, zespołach regionalnych i tam młodzież pod okiem absolwentów szkoły Heleny Modrzejewskiej nabiera umiejętności haftu, tkactwa i innych zawodów ginących – tłumaczy Sylwia Skupień-Rabin, koronkarka klockowa.

MŁODZI CHCĄ SIĘ UCZYĆ! czego? Bo służy to latami. Gorsety, bluzki, portki, cuchy szyje się u kogoś, by mogły służyć w przyszłości kolejnym pokoleniom, dzieciom, a nawet i wnukom.

Z OJCA NA SYNA, ALE I W SZKOLE

Gdzie dzisiejsi artyści nauczyli się fachu? Od dawien dawna sztukę rękodzieła artystycznego przekazywali rodzice swoim dzieciom. Dziś zresztą niejednokrotnie kultywuje się tę tradycję. – W moim przypadku przechodziło to z pokolenia na pokolenie. Ukończyłem Technikum Budowlane w Zakopanem, ale smykałkę do pracy odziedziczyłem po dziadku i tacie. Talent to jednak nie wszystko, potrzeba jeszcze dużo chęci i przede wszystkim praktyki i wielu nieudanych prób. Człowiek uczy się całe życie – mówi Andrzej Czernik. – Z nauką ginących zawodów bywa różnie. Najczęściej umiejętności wykonywania danej pracy są przekazywane z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie – tłumaczy Wojciech Łacek, malarz i rzeźbiarz z Poronina. Dawniej fachu można było nauczyć się również u boku mistrza. – Teraz często bywa, że młodzież zapoznaje się z gi-

Niektórzy początkowo niechętnie podchodzą do nauki ginących zawodów, bo są one pracochłonne, wymagają dostępu do warsztatu i odpowiednich narzędzi. – Na początku wykonywanie dowolnego rękodzieła nie przynosi szybkiego i zadawalającego zysku. Należy stopniowo wypracowywać sobie markę – tłumaczy Łacek. Wielu młodych ludzi jednak szybko się przekonuje do nauki rzemiosła artystycznego i odnajduje w nim swoją pasję. – By wykonywać rękodzieło, trzeba mieć do niego przede wszystkim zamiłowanie, a tego nie brakuje wielu młodym ludziom – dodaje artysta. Zarówno Klaudia Białoń, jak i Zofia Skupień-Rabin potwierdzają, że są grupy młodzieży silnie związane z kulturą swojego regionu i z tradycją przekazywaną im z pokolenia na pokolenie przez rodzinę. Według Andrzeja Czernika młodzi chętnie decydują się na naukę ginących zawodów. – Sam nie jestem jeszcze stary i wybrałem taką drogę, pracę twórczą nie zawsze dochodową. Jednak bardzo satysfakcjonującą. Widzę też iskierkę zainteresowania w moim synku – cieszy się artysta.

PO MISTRZOWSKU!

Aby młodzież chętnie zaznajamiała się z tradycyjnym rękodziełem, musi mieć dobrego i kompetentnego mentora, ale też

TATRA

MAGAZINE | 41


RZEMIOSŁO

chęci i smykałkę. – Do tego, by dany zawód nie zanikł, potrzeba chętnego nauczyciela, człowieka, który umie przekazać swoją wiedzę i podzielić się doświadczeniem. Poza tym, jeśli ktoś czuje, że chce coś robić, to sam będzie zgłębiał wiedzę własnymi drogami. Teraz mamy łatwy dostęp do wszystkiego. Wystarczy poszukać, odpowiednio kliknąć i zawsze coś się znajdzie, co nam pomoże w zdobyciu wiedzy – komentuje Malacina-Karpiel. – Ja swojego fachu uczę się w domu. Kobieta, która zachęciła mnie do haftowania, pokazała mi kilka razy, co i jak ma być zrobione, a dalej powiedziała: „reśte proguj jako ci bedziy sło. Widać ze mos dryg to siy wartko naucys. Coś w tym było, bo zapału mi nie brakuje próbować dorównywać najlepszym hafciarkom. Dużym zapałem i chęcią poznania trudnego rzemiosła artystycznego, wykazał się Maciej Czernik. – Sam uzyskałem wiedzę, którą teraz posiadam systemem prób i błędów, a także wzorując się na strojach szytych przez dawnych krawców. Połączenie więc tradycji i chęci jej kultywowania, przekazywanej przez najlepszych wiedzy, ale i indywidualnych umiejętności sprawia, że ginące zawody wcale nie giną. Niezmiennie mają swoich kontynuatorów – zdolnych artystów, dla których góralskie dziedzictwo, unikalność i prawdziwe piękno mają ogromne znaczenie.

Autorka: Izabela Trojanowska Autor wszytskich zdjeć: Pietruszka Fotografia

42 | TATRA

MAGAZINE


ARCHITEKTURA

Apartamenty Pod Giewontem, Zakopane

Największą satysfakcję daje nam

DOBRZE WYKONANA PRACA Biuro architektoniczne Archi-Projekt specjalizuje się w projektowaniu dużych obiektów hotelowych i szytych na miarę budynków mieszkalnych jedno- i wielorodzinnych. O wyzwaniach pracy architekta i najciekawszych projektach rozmawiamy z właścicielami — Marcinem Bentkowskim i Michałem Kopciem. Skąd pomysł na założenie firmy takiej jak Archi-Projekt? Własna pracownia architektoniczna jest konsekwencją wyborów dokonanych przez nas jeszcze podczas studiów. Mamy w sobie naturalną, wrodzoną potrzebę kreowania rzeczywistości. To pragnienie wolności wyrazu, jakie każdy architekt ma w sobie w mniejszym lub większym stopniu. Od zawsze chcieliśmy uczestniczyć w tworzeniu otaczającego nas świata – nie wystarczy nam bycie widownią. Jakie projekty są dla Panów najciekawsze? Najciekawsze zadania to te, w których możemy w pewnym sensie „poszaleć” – puścić wodze fantazji i jednocześnie realizować projekt będący dobrym, harmonijnym wypełnieniem przestrzeni. Ważne jest dla nas zaspokojenie potrzeb

inwestora, ale przede wszystkim osób, które będą końcowymi użytkownikami inwestycji. Z których projektów są Panowie wyjątkowo dumni? Stan ducha po ukończeniu projektu najlepiej oddaje słowo satysfakcja. Odczuwamy satysfakcję z dobrze wykonanej pracy, kiedy uda nam się spełnić oczekiwania osób zaangażowanych w inwestycję. To dla nas bardzo ważne. Jeśli chodzi o rodzaje projektów, to ogromną radość sprawiają nam zarówno projekty hoteli i luksusowych apartamentowców, w których możemy projektować optymalną przestrzeń, wyposażoną w infrastrukturę spełniająca wymagania mieszkańców czy użytkowników, jak i obiekty rezydencjalne, uszyte na miarę dla właścicieli i będące spełnieniem ich marzeń. TATRA

MAGAZINE | 43


Pracownia Architektoniczna Willa Pyszna, Zakopane

Apartamenty pod Giewontem, Zakopane

Największe wyzwania w codziennej pracy to…? Największe wyzwanie to codzienne zmaganie się z ciasnymi ramami przepisów, jakie zostały narzucone przez kolejnych ustawodawców. Mamy do czynienia z „nadprodukcją” zapisów, z którymi musimy się liczyć, tworząc projekt. Projektowanie to z jednej strony radość tworzenia, a z drugiej kompromis między twórczą swobodą a prawem, próba sił wyobraźni i ustawodawstwa – trochę jak walka dobra ze złem. Oczywiście mamy świadomość, że zapisy prawa mają na celu zapewnienie bezpieczeństwa użytkowników i osób pracujących przy realizacji inwestycji. Niemniej, nie podoba nam się rzeczywistość, która dąży do unifikacji i wprowadzenia wspólnego mianownika dla formy i funkcji, co do może doprowadzić ujednolicenia otaczającej nas przestrzeni.

Apartamenty pod Giewontem, Zakopane

Które swoje zakopiańskie projekty uważają Panowie za najbardziej udane? Jest wiele projektów, którymi moglibyśmy się pochwalić. Z tych najnowszych to będący w zaawansowanej fazie realizacji aparthotel Royal Resort. To wyjątkowe ze względu na widok i sąsiedztwo Wielkiej Krokwi miejsce wymagało zaprojektowania obiektu, który harmonijnie wpisze się w otoczenie i uzupełni istniejącą tkankę. Wykorzystaliśmy rozwiązania architektoniczne pozwalające na maksymalne doświetlenia apartamentów i wyeksponowanie niepowtarzalnych widoków. Jednocześnie zaproponowaliśmy nawiązującą do tradycji formę, która pozwalała na realizację funkcji obiektu. W ten sposób powstał luksusowy kompleks apartamentowy, oferujący użytkownikom komfort wypoczynku w sercu Zakopanego i walory estetyczne. Integralną częścią inwestycji jest strefa rekreacji wraz z wolno stojącym budynkiem spa, w którym znajdują się sauny, jacuzzi oraz całoroczny zewnętrzny podgrzewany basen,

44 | TATRA

MAGAZINE


Rezydencja Bałabanówka, Bukowina Tatrzańska

w którym goście, nawet przy największych mrozach, mogą zażywać relaksu, podziwiając panoramę Tatr. Co wyróżnia Archi-Projekt? Na pewno kompleksowe podejście do procesu projektowego, przemyślane rozwiązania i nieszablonowe pomysły. Wartością dodaną jest zaangażowanie w prowadzone projekty i postępowania i serce, jakie wkładamy w nasza pracę. Przekłada się to bezpośrednio na skuteczność naszej pracowni w prowadzeniu inwestycji i postępowań administracyjnych, a w konsekwencji na satysfakcję i zadowolenie naszych klientów. Apartament Marmot, Kościelisko

Jakie usługi może zamówić klient w Archi-Projekt? Zajmujemy się nie tylko projektowaniem, ale też kompleksowym prowadzeniem inwestycji – od projektowania i uzyskanich kilkudziesięciu lat, a konkretnie braku uregulowań w postaci planów miejscowych. Ta sytuacja przekłada się nia decyzji o pozwoleniu na budowę, poprzez prowadzenie na obecną zabudowę Podhala. Na szczęnadzoru inwestorskiego, aż do uzyskania pozwolenia na użytkowanie obiektu. Zajmuście ostatnie lata pokazują, że zaczynamy wreszcie porządkować tę sferę, a obecnie jemy się również konsultingiem – doradzaprojektowane budynki napawają optymy i rozwiązujemy problemy inwestorów w zakresie wielu aspektów prawa budowmizmem, jeśli chodzi o formę i estetykę. Dlatego my też staramy się podążać za lanego. Przygotowujemy dokumentacje rozwojem nowoczesnych technologii, i przeprowadzamy procedury legalizacyjne, które stwarzają nam nowe możliwości zmiany sposobu użytkowania obiektów czy PRACOWNIA wydzielania samodzielnych lokali. SporząARCHITEKTONICZNA w projektowaniu budynków. Czerpiemy też ze spuścizny i tradycji architektoniczdzamy także analizy opłacalności inwestyARCHI-PROJEKT cji. Słowem: wykraczamy dość daleko poza nej, jaką pozostawiły nam pokolenia cieśli, Zakopane, Willa Pyszna sferę czysto projektową. artystów i projektantów. Z tego względu, projektując obiekty o nowoczesnej formie Marcin Bentkowski Jak oceniają Panowie współczesną i takim charakterze, pozostajemy w obszatel. +48 605 825 770 architekturę na Podhalu? rze tradycyjnej architektury i wzorujemy Michał Kopeć Chaos architektoniczno-urbanistyczny się na regionalnych proporcjach, zdobnictel. + 48 609 777 181 naszego regionu jest konsekwencją ostattwie i detalu. TATRA

MAGAZINE | 45


Po prawdziwe OSCYPKI

Historia Tatrzańskiego pasterstwa wiąże się nieodłącznie ze wschodnimi Karpatami. To właśnie stamtąd, na przełomie XIV i XV wieku, przywędrowały z Siedmiogrodu aż na Podhale plemiona Wołochów, które przyniosły ze sobą nowe zwyczaje. Ówcześni mieszkańcy Podhala przejęli od przybyszów nie tylko ich folklor, ale również gospodarkę pasterską. Do dziś „owiecki” stanowią chlubę każdego Górala. I to właśnie z owczego mleka wytwarza się najbardziej znany podhalański przysmak, czyli oscypek.

Produkcja serów na Podhalu ma tradycję sięgającą XIV w. Stanowiły one środek płatniczy, zarówno jeśli chodzi o daniny na rzecz właściciela ziemskiego, jak i rozliczenia między gazdą i bacą oraz bacą i juhasami. Również oscypek – twardy ser owczy – i żętyca spełniały przez jakiś czas taką funkcję. Dziś oscypek jest przysmakiem, który na dobre zagościł na polskich i europejskich stołach. Jest wiele miejsc pod Tatrami, gdzie wytwarzane są sery owcze, ale Bacówka na Polanie Biały Potok jest jedyna w swoim rodzaju. Tu wyrabiane są prawdziwe górskie oscypki czyli te, które są w sprzedaży od maja do października. Swój niesamowity smak zawdzięczają one recepturom przekazywanym z dziada pradziada. Wszystkie wyroby wędzone są na miejscu, w znajdującej się przed Bacówką wędzarni, opalanej liściastym drewnem nieżywicznym – olszyną albo bukiem. Goście mogą spróbować jeszcze ciepłych oscypków, a jeśli zjawią się odpowiednio wcześnie rano, zobaczą, jak robi się te typowo podhalańskie sery. 46 | TATRA

MAGAZINE

Na środku szałasu nieprzerwanie pali się watra, czyli ogień pozwalający odwiedzającym własnoręcznie przyrządzić oscypek na ciepło. Tak pieczony uzyskuje niepowtarzalny smak, a z dodatkiem słodkiej brusznicy – borówki zbieranej w sąsiedniej Dolinie Chochołowskiej – po prostu rozpływa się w ustach. Oprócz tradycyjnych wyrobów takich jak oscypek, bundz, gołka, serki małe, żurawina, korboce, borówka i brusznica, bacówka specjalizuje się też w produkcji bundzu marynowanego w oleju z ziołami lub z czosnkiem. Świeży bundz kroi się w kostkę, doprawia do smaku solą, suszy, a następnie marynuje w oleju rzepakowym z dodatkiem ziół. Zazwyczaj do marynaty wykorzystuje się zioła prowansalskie, ale dobra jest też mieszanka na bazie cząbru. Zapakowany do słoika bundz jest smaczny i gotowy do spożycia od samego początku, ale najlepiej smakuje po około miesiącu marynowania. Dzięki swojemu dogodnemu położeniu Bacówka jest czynna przez cały rok. Polana Biały Potok znajduje się zaledwie 15 minut jazdy od Krupówek przy drodze głównej w stronę Chochołowa i term Chochołowskich.


SPOD TATR

na Polanę BIAŁY POTOK! Choć na Podhalu serki owcze spotyka się niemal na każdym kroku, znalezienie prawdziwego oscypka nie jest wcale zadaniem prostym. Ich produkcja znana jest tutaj od wieków, bo i pasterstwo ma tu swoją długą historię.

Rzadko która osoba spoza Podhala ma okazję przyglądać się procesowi wytwarzania prawdziwego oscypka – to doświadczenie jest zarezerwowane dla autochtonów z Podtatrza. Jednak od pewnego czasu również i mieszkańcy nizin mogą z bliska zobaczyć, jak powstaje owczy ser podczas specjalnych pokazów organizowanych przez Bacówkę na Polanie Biały Potok. Podczas pokazu baca opowiada historię oscypka, objaśnia jego pochodzenie i skład, a także zdradza tajniki procesu wytwarzania. Wszystko odbywa się w Bacówce, gdzie przy ogniu z watry produkowane są oscypki. Kolejnym elementem pokazu jest wizyta w starej izbie, gdzie znajdują się sprzęty używane dawniej w domu i w polu, m.in. siennik czy maselnicka. Podczas spotkania można też spróbować wszystkich przysmaków znajdujących się w sprzedaży w Bacówce. Są to bundz, PARTNER:

gołka, żurawina, korboce, brusznice, bundz marynowany i przede wszystkim prawdziwy oscypek.

JAK POWSTAJE PRAWDZIWY OSCYPEK?

Świeżo wydojone owcze mleko przelewa się do tzw. puciery, czyli drewnianego naczynia. Następnie dodaje się do niego podpuszczkę, która powoduje jego ścinanie. Ścięte mleko baca miesza specjalnym urządzeniem, czyli ferulą. Dzięki temu ser opada na dno puciery. Potem baca wyciąga odpowiednią porcję sera i formuje z niego kulę, a następnie przy pomocy ciepłej wody nadaje jej podłużny kształt oscypka, na który zakłada specjalną drewnianą formę z regionalnymi ozdobnymi wzorami. Gdy oscypek uzyska odpowiedni kształt, moczy się go w konserwującej solance, po czym wędzi przez kilka dni w bacówce. Dzięki temu końcowy produkt ma charakterystyczny złotawy kolor. TATRA

MAGAZINE | 47


GÓRALSKIE ŚCIGANIE… W tegorocznych zmaganiach Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski i Europy staliśmy się patronem medialnym zakopiańczyka i kierowcy rajdowego, Roberta Sługockiego (RI1999). O tym, dlaczego ma benzynę we krwi, opowiedział nam w zimowym wydaniu Tatra Premium Magazine. Razem z nim będziemy relacjonować siedem eliminacji. Trzymamy kciuki i do zobaczenia na trasach wyścigu.

FOT. GRZEGORZ KOZERA

Sezon wystartuje 11–13 maja w Załużu, drugi wyścigowy weekend rozegrany zostanie w połowie czerwca, a 3 i 4 runda GSMP odbędzie się w weekend 15–17 czerwca w Magurze Małastowskiej. Termin 27–29 lipca to Mistrzostwa Polski oraz Mistrzostwa Europy w wyścigach górskich na trasie ze Starej Wsi do Przełęczy Pod Ostrą. Jest to najbardziej wymagająca run-

WWW.PIETRUSZKAFOTOGRAFIA.PL PIETRUSZKAFOTOGRAFIA@GMAIL.COM

606 206 301 48 | TATRA

MAGAZINE

da dla zawodników i najbardziej widowiskowa dla kibiców. Pierwszy weekend sierpnia to odcinki rund zagranicznych, rozgrywanych na trasie z Uhrovca na szczyt góry Jankov Vrsok w okolicach Banovców nad Bebravou. Słynne zawody Grand Prix Sopot-Gdynia zostaną rozegrane w weekend 17–19 sierpnia, na sopockim molo można będzie zobaczyć prezentację wszystkich kierowców rajdowych i ich auta. Dwa tygodnie później (31.08–2.09) ma zostać rozegrany wyścig w Czarnej Górze. Wielki finał sezonu GSMP 2018 odbędzie się na odcinku trasy w Korczynie, gdzie w ramach Wyścigu Górskiego Prządki odbędzie się 13 i 14 runda, która wyłoni Mistrzów Polski i Europy.


Legenda Tatr od pokoleń

PIĘKNIEJSZA NIŻ KIEDYKOLWIEK WCZEŚNIEJ

89 nowych pokojów i apartamentów Classic

ghpraha.sk TATRA

MAGAZINE | 49


TEMATYKA

50 | TATRA

MAGAZINE


SPOD TATR

Na Giewont

SIĘ PATRZY Zakopane, Kościelisko, Bukowina... Skalne Podhale. To jeden z ulubionych turystycznych regionów w Polsce, odwiedzany przez cały rok. Co nas tu sprowadza? Tatry, górskie krajobrazy, piękna przyroda, ale przede wszystkim ludzie, którzy stworzyli tu wyjątkową atmosferę miejsca. Do naszych rozmówców dotarłyśmy przez księdza, panią ze sklepiku, z polecenia ciotki czy sąsiada. I tak od jednej do drugiej osoby chodziłyśmy przez prawie rok. Od chałupy do chałupy, gdzie często nadal jest czarna izba i biała izba. Czarna to ta z piecem, gdzie zawsze ciepło i w niej się siedzi. Poznałyśmy wspaniałe osoby, pełne mądrości, dystansu do życia, szacunku do ziemi i do natury.

JAK TO DRZEWIEJ BYWAŁO

Rozmawiałyśmy z trzydziestoma osobami, które opowiadały nam o czytaniu przy lampie naftowej, o wypasaniu gęsi, krów i owiec, o chodzeniu na bosaka do szkoły. Bo w górach klimat surowy, a ziemia jałowa. Ziemniaki trzeba było oszczędzać, pieniędzy starczało na sól, naftę i zapałki. Wszystko inne

WIECZÓR AUTORSKI NA ORNAKU: MACIEJ GĄSIENICA MRACIELNIK, B. CAILLOT DUBUS, ALEKSANDRA KARKOWSKA

Któż z nas nie uśmiecha się, słysząc góralską muzykę? Któż nie wzdycha na widok pięknie ubranych Górali? Któż nie próbuje oscypka, kwaśnicy i moskola? Któż nie kupuje kierpców czy papuci? Czyż większość z nas nie podziwia tego, że Górale tak bardzo są wierni swojej tradycji, że tak szczerze ją pielęgnują przez wieki i pięknie ją prezentują? Tego właśnie mogłyśmy doświadczyć i poznać podczas pracy nad książką Na Giewont się patrzy, kiedy na Podhalu spędziłyśmy ponad rok wśród Górali i ich gór. Po sukcesie naszej pierwszej książki Banany z cukru pudru, która powstała na podstawie rozmów z naszymi najstarszymi sąsiadami z warszawskiej Sadyby o tym, jak to było, kiedy byli dziećmi, postanowiłyśmy pojechać na Skalne Podhale i o to samo zapytać najstarszych Górali.

TATRA

MAGAZINE | 51


NA ZDJĘCIU A.KARKOWSKA, B.CAILLOT DUBUS, BACA ANDRZEJ ZIĘBA GAL.WITÓW

TEMATYKA

można było wykonać samemu. I dlatego ojciec budował dom, rzeźbił meble, łyżki i łyżniki. Matka czesała wełnę, przędła płótno, targała szmaty na chodniki. Dzieci od małego pomagały w domu i w polu. „Było biednie, surowo i prosto. Nikt nie miał pretensji do nikogo, bo i o co.” To był trudny czas, ale żaden z naszych rozmówców nie smucił się, kiedy o tym opowiadał. Wręcz przeciwnie, często oczy im się zaszkliły, czy zaśmiały radośnie. Wspominali czasy, kiedy na kamieniu piekli gołąbki (grzyby) lub głowacze (małe rybki z dużymi głowami), których były pełne potoki. Jeździli na narciętach zrobionych przez ujka, chodzili na kocie łapki, czyli szarotki, by je potem wysuszyć i sprzedać letnikom jako pamiątkę z gór.

FUJARKI, PISZCZAŁKI I DUDY

Muzyka była i jest obecna w tradycji góralskiej. Piszczałki, fujarki wykonywali juhasi na halach i grali, że hej! A do tańca dawniej przygrywały dudy, czyli koza podhalańska. Dziś kapela góralska to troje skrzypiec i basy. I śpiew! – Moja babcia siadała na pień i śpiewała, ile mogła, po góralsku! Jak najmocniej, jak najpiękniej! Wtedy była w swoim żywiole! – wspomina jedna z naszych rozmówczyń.

ŻYCIE NA HALI

Wspominali też wypas owiec. To był podstawowy element tradycji! Owce były w każdej gazdówce. Dawało się je bacy na wypas. Chłopcy od małego towarzyszyli ojcom, dziadkom, ujkom i wychodzili na cale lato na hale. Dowiedziałyśmy się, że „nie ma owiec jednakowych, każda owca jest inna. Chłopy to poznają trzy pokolenia, i po jakiej matce i po jakiej babce, i po jakim baranie. Dobry juhas to do pięciuset owiec poznał. Każda owca ucho ma inne czy oko albo chód, albo posturę”. Owce mają też swoje nazwy. Okulorka to ta, co ma ciemne, wyraźne okularki wokół oczu, kurto to owca bez ogona, a murcato to ta, co ma brązowe plamy na pysku, jakby była umorusana. 52 | TATRA

MAGAZINE

Nie ma owiec jednakowych, każda owca jest inna. Chłopy to poznają trzy pokolenia, i po jakiej matce i po jakiej babce, i po jakim baranie. Dobry juhas to do pięciuset owiec poznał. Każda owca ucho ma inne czy oko albo chód, albo posturę.


SPOD TATR

PREMIERA KSIĄŻKI NA GIEWONT SIĘ PATRZY W KOŚCIELISKU

ANNA I TOMASZ DŁUGOPOLSCY KNIUPIORZ. DZIANISZ

JANINA I ANDRZEJ BLASZYŃSCY, WITÓW

CHUSTA NA KAŻDĄ OKAZJĘ

Mało kto wie, że istnieje specjalny „kod” dotyczący kolorów chust i spódnic góralskich. Na odpowiednie święta czy uroczystości obowiązują odpowiednie kolory. I tak do chrztu, do pierwszej komunii, na Boże Narodzenie i w Wielką Niedzielę obowiązuje kolor biały lub jasny, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia i na Trzech Króli – kolor czerwony, a na Nowy Rok, Zielone Świątki i drugi dzień Wielkanocy – kolor zielony. Ta tradycja przetrwała do dziś i można ją zaobserwować podczas pobytu na Podhalu. A skąd tytuł naszej książki? Bo na pytanie o chodzenie w góry, nasi rozmówcy odpowiadali – Po co? Przecież na Giewont się patrzy, jest taki piękny.

Autorki: Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot Dubus

Aleksandra i Barbara kochają podróże, fotografie, książki. Działają społecznie. Połączyły swoje pasje i mocne strony, by odnaleźć historie zachowane w pamięci, obudzić wartościowe wspomnienia i przekazywać je dalej. Obie przekonane, że poznawanie swoich korzeni pozwala na świadome i twórcze działanie w nowoczesnym świecie. Piszą książki, prowadzą międzypokoleniowe warsztaty, spotkania autorskie. Założyły Oficynę Wydawniczą Oryginały. Są autorkami książek Banany z cukru pudru i Na Giewont się patrzy oraz interakcyjnych zeszytów „Zeszytu tatrzańskiego”, „Notatnika wakacyjnego” i „Babciu! Dziadku! Proszę, opowiedz mi!”. Na podstawie swoich książek i zeszytów prowadzą projekt „Łączmy pokolenia”.

TATRA

MAGAZINE | 53


Rowerem

PO NOWYM TARGU I OKOLICACH Nowy Targ ma bardzo wiele do zaoferowania odwiedzającym go turystom. Bogata tradycja, malownicze widoki, liczne zabytki, góry na wyciągnięcie ręki, a od pewnego czasu również świetne przygotowane trasy rowerowe — to tylko kilka wyróżników tej przepięknej historycznej stolicy Podhala. Nowy Targ to bez wątpienia jedno z najważniejszych i najstarszych miast pod Tatrami, będące ważnym ośrodkiem handlowym, kulturalnym, sportowym i turystycznym. Od lat Nowy Targ angażuje się w różne projekty, mające na celu zwiększenie atrakcyjności turystycznej regionu. Nie inaczej było w przypadku historyczno-kulturowo-przyrodniczego „Szlaku wokół Tatr”. „Szlak wokół Tatr” to wspólny polsko-słowacki markowy produkt turystyczny, zainicjowany w 2004 r. przez gminy Euroregionu Tatry. Ta licząca 250 kilometrów pętla wokół najwyższych polskich i słowackich gór prowadzi przez najciekawsze miejsca Podhala, Orawy, Liptowa i Spisza. 54 | TATRA

MAGAZINE


CZAS WOLNY

MIEJSKA ŚCIEŻKA ROWEROWA CZYLI ROWEROWANIE DLA WSZYSTKICH

Rekreacyjnym rowerzystom i rodzinom z dziećmi do gustu przypadnie Miejska Ścieżka Rowerowa. To stosunkowo łatwa, 12-kilometrowa pętla, prowadząca dookoła miasta i będąca odnogą „Szlaku wokół Tatr”. O jej atrakcyjności stanowią przede wszystkim niesamowite widoki – z każdego jej punktu można podziwiać panoramy na Nowy Targ, Kotlinę Orawsko-Nowotarską, Babią Górę i – oczywiście – Tatry. Trasa może być też wykorzystywana przez rolkarzy. Miejska Ścieżka Rowerowa ma swój początek w Rezerwacie „Bór na Czerwonym” i prowadzi przez oba Dunajce, Park Miejski,

ATRAKCJE BEZ ROWERU

Jednak nie samym rowerem człowiek żyje. W wolnej chwili warto skorzystać z rozlicznych nierowerowych atrakcji miasta i gminy Nowy Targ. W czwartek i sobotę można odwiedzić Nową Targowicę, gdzie odbywa się największy pod Tatrami cykliczny jarmark. Miłośnicy klasycznego zwiedzania na pewno docenią kościoły – św. Anny i św. Katarzyny – a także miejsca związane z pobytem św. Jana Pawła II na Podhalu. Można też zrelaksować się w jednej z wielu knajpek na nowotarskim rynku, a także wziąć udział w imprezach plenerowych, takich jak roztańczony i rozśpiewany sierpniowy Jarmark Podhalański.

aż do osiedla Nowy Bór, gdzie łączy się z głównym szlakiem rowerowym. Alternatywnie wycieczkę można zacząć też na nowotarskim rynku. Po drodze warto lekko zboczyć z trasy przy ul. Św. Anny i odwiedzić drewniany gotycki kościół na wzgórzu cmentarnym, a także zatrzymać się na chwilę przy Nowej Targowicy, miejscu czwartkowych i sobotnich jarmarków.

SZLAK NA TURBACZ - GRATKA DLA KOLARZY GÓRSKICH

Dla średniozaawansowanych i zaawansowanych kolarzy Nowy Targ ma bardzo ciekawą i trudną czerwoną trasę o długości 15 kilometrów, która prowadzi z Rezerwatu „Bór na Czerwonym” na Turbacz. Szlak typowo górski zaczyna się przy osiedlu Gazdy i prowadzi przez Bukowinę Miejską (1143 m n.p.m.), Polanę Rusnakową, gdzie znajduje się Kaplica Papieska, aż do schroniska PTTK na Turbaczu (1310 m n.p.m.).

www.nowytarg.pl TATRA

MAGAZINE | 55


TEMATYKA

NA ZDJĘCIU SPEKTAKL OPERETKA. FOT. KRONOS MEDIA

„To wyjątkowe miejsce stworzyliśmy sami”

U podnóża Tatr, najpiękniejszych polskich gór, w urokliwym Zakopanem, mieści się teatr otwarty, awangardowy w swym wyrazie, prowokujący. Zgodnie z myślą Witkacego stał się on „schroniskiem” dla wszystkich ludzi, którzy pragną kontaktu z prawdziwą sztuką, kulturą. Mowa o Teatrze im. Stanisława Ignacego Witkiewicza. Jak powstał i czym się wyróżnia? Historia zakopiańskiego teatru rozpoczęła się 24 lutego 1985 r., gdy – w setną rocznicę urodzin Stanisława Ignacego Witkiewicza – młodzi absolwenci szkoły teatralnej postanowili go otworzyć. Idealną dla niego siedzibą okazał się zabytkowy budynek dawnego sanatorium dra Andrzeja Chramca. Patronem został Witkacy – owiany legendą artysta o niezwykłej osobowości, dramaturg, malarz, pisarz i filozof z początku XX wieku. Jednym słowem – człowiek sztuki, znany zresztą na całym świecie.

PROWOKACJA I OTWARTOŚĆ

– Stworzyliśmy teatr otwarty – awangardowy w swym wyrazie, prowokujący. Odbywają się u nas nie tylko przedstawienia teatralne, ale także koncerty muzyczne, pokazy filmowe, wystawy plastyczne. Jesteśmy prawdziwym centrum sztuki – mówi Andrzej St. Dziuk, dyrektor teatru. 56 | TATRA

MAGAZINE

To, co wyróżnia teatr i co od samego początku jest najważniejsze dla jego twórców, to bliski kontakt, spotkanie aktora z widzem. – Publiczność traktujemy jak mile oczekiwanych i serdecznie witanych gości, a każde przedstawienie to próba nawiązania rozmowy, dialogu z naszymi widzami – dodają aktorzy. Wyjątkowość zakopiańskiego teatru tworzy też jego zespół – grupa niezwykłych osobowości aktorskich, złączona wspólnym myśleniem o istocie teatru, podejmujących wspólne decyzje artystyczne.

CZŁOWIEK SAMOTNY…

Najważniejsze przedstawienia dotyczą tego, co uniwersalne, ważne, istotne dziś i zawsze: osamotnienia człowieka w świecie opuszczonym przez Boga, w którym dewaluują się wszelkie wartości, problemu zaniku komunikacji międzyludzkiej,


FOT. MARCIN KOPEĆ

KULTURA

Interesuje nas rola, jaką ma do odegrania jednostka — indywiduum w świecie zmieniającej się dynamicznie rzeczywistości.

człowieka stojącego w obliczu ważnych wyborów. – Interesuje nas rola, jaką ma do odegrania jednostka – indywiduum – w świecie zmieniającej się dynamicznie rzeczywistości, procesie nieustających zmian społecznych i mentalnościowych. Chcemy dawać świadectwo prawdzie naszych czasów, pozostając teatrem artystycznym – tłumaczy Andrzej St. Dziuk, Dyrektor Teatru. Repertuar teatru, nawiązując do tradycji awangardy przełomu XIX i XX wieku, poprzez inteligentną rozrywkę prowokuje widzów do refleksji.

SZTUKA NIE TYLKO DLA ZAKOPANEGO

DESKI TEATRU POZA TEATREM

Życzymy cudownych snów na jawie z Zakopiańskim Teatrem im. Stanisława Ignacego Witkiewicza!

Proponowane przez Teatr im. Stanisława Ignacego Witkiewicza spektakle są niezwykle atrakcyjne w warstwie wizualnej. Zaskakują widzów często układem przestrzeni i wizją plastyczną. Niezwykłe wrażenia wywołują sztuki odgrywane w miejscach nieoczywistych, poza teatrem. Przedstawienia grane były np. w jadącym pociągu lub tak niecodziennych miejscach jak schronisko w Tatrach w Morskim Oku, w kolejce linowej czy na szczycie Kasprowego Wierchu.

Choć siedziba teatru mieści się w Zakopanem, spektakle odgrywane są w wielu miastach w Polsce i za granicą. – Braliśmy udział w wielu prestiżowych festiwalach, konkursach teatralnych, które przyniosły nam liczne nagrody i wyróżnienia. Cieszy nas nieustające zainteresowanie naszej publiczności. Nie tylko z Polski, ale i zza granicy przybywają widzowie, których przyciąga, jak mówią, magia naszego Teatru – opowiadają aktorzy. – Nadal chcemy zaskakiwać, bawić, rozśmieszać, wzruszać, a więc płaczcie, śmiejcie się i myślcie razem z nami!

TEATR IM. STANISŁAWA IGNACEGO WITKIEWICZA Zakopane 34-500, ul. Chramcówki 15 tel. +48 18 20 00 660, 18 20 68 297 e-mail: teatr@witkacy.pl www.witkacy.pl REZERWACJA BILETÓW WYŁĄCZNIE ON-LINE NA www.witkacy.pl Kasa Teatru tel . 600 00 15 14 czynna w siedzibie Teatru, ul. Chramcówki 15 w godz. 10.00-14.00 od wtorku do soboty

FOT. MARCIN KOPEĆ

Wieczorna sprzedaż biletów wyłącznie na spektakl grany w danym dniu na godzinę przed spektaklem w miejscu jego prezentacji - w miarę wolnych miejsc (tylko jeśli pozostaną po porannej sprzedaży biletów).

TATRA

MAGAZINE | 57


OSOBOWOĹšCI

Poetka, narciarka, mistrzyni

58 | TATRA

MAGAZINE

Barbara Grocholska-Kurkowiak to postać nietuzinkowa. Rocznik 1927, urodzona w podwarszawskich Falentach, sanitariuszka podczas Powstania Warszawskiego, poetka, narciarka, olimpijka i wielokrotna mistrzyni Polski w narciarstwie alpejskim.


FOT. PIETRUSZKA FOTOGRAFIA

– Do Zakopanego przyjechałam już po wojnie. Chorowałam na astmę i rodzice wysłali mnie w góry. Pokochałam Tatry za ich piękno. Wtedy nie było tu tylu ludzi, ile jest teraz. Można było samotnie przemierzać szlaki. Szczególnie spodobała mi się wspinaczka, ale nie poszłam na kurs, tylko sama uczyłam się chodzenia po górach – mówi dziś Barbara Grocholska-Kurkowiak. Jednak zanim w życiu młodej Basi pojawiły się góry, było dzieciństwo w Falentach, tajne komplety w okupowanej Warszawie i wreszcie służba sanitariuszki w Powstaniu Warszawskim. Gdy wybuchło, miała niespełna 17 lat. Przyjęła pseudonim „Kuczerawa” i walczyła na Mokotowie w 1 Pułku Szwoleżerów.

JESTEM I Z WARSZAWY, I ZAKOPANEGO

– Mnie i Warszawa jest bardzo bliska, i Zakopane. Warszawa, bo urodziłam się w podwarszawskich Falentach, a potem mieszkałam na ulicy Ikara na Mokotowie. Tam byli moi rodzice, rodzeństwo… A Zakopane, bo tutaj pokochałam góry i narty, tu wyszłam za mąż, tu urodziły się i wychowały moje dzieci – opowiada. Początkowo narty miały być sposobem na astmę. Zamieszkała w Kuźnicach, gdzie chodziła do Liceum Gospodarstwa Domowego i uczyła się jeździć. A że szło jej świetnie, w 1949 r. trafiła do kadry Polski. – Narty to była radość ruchu na śniegu i przepiękne widoki. Chciałam jeździć coraz lepiej, doskonalić umiejętności, a kadra dawała mi takie

A w moim oknie obraz doskonały zimy biel podkreślona czarną kreską zastygłe w drzew konarach wrony i sierp księżyca zawieszony siwy las podchodzący skośnie ku człekokształtnej skale wykrojonej w niebie ku posągowi niezmiennemu w tle zmieniających się pór roku pogodzie kolorycie świetle ku górze co w mym oknie mieszka zawsze obecna wierna tak jak nikt na świecie

możliwości. Największą frajdę dawał mi bieg zjazdowy i slalom. Oczywiście wtedy nie było wyciągów jak teraz i żeby zjechać, trzeba było najpierw wejść, ale i tak było wspaniale – wspomina. TATRA

MAGAZINE | 59


WIELCY GÓRALE

MISTRZYNI POLSKI I OLIMPIJKA

Na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać – wyleczona z astmy dzięki nartom w 1951 r. po raz pierwszy zostaje mistrzynią Polski w biegu zjazdowym i kombinacji alpejskiej. W sumie, w trakcie całej kariery będzie w Polsce najlepszą narciarką aż 24 razy, w tym 8 razy w ulubionym biegu zjazdowym i 6 razy w slalomie specjalnym. Bierze też udział w igrzyskach olimpijskich w 1952 i 1956 r. W Norwegii zajmuje 13 miejsce w zjeździe i 14 w slalomie specjalnym. Ten czas na zawsze zapisuje się w jej pamięci. – Najlepiej wspominam olimpiadę w Oslo. Byłam wtedy jeszcze bardzo „surową” narciarką, ale sam pobyt tam i udział w tak wielkiej imprezie był wielkim przeżyciem. Osiągnięte miejsca były ogromnym sukcesem – przypomina sobie.

TRENERKA

FOT. PIETRUSZKA FOTOGRAFIA

W 1968 r. kończy karierę zawodniczą i postanawia poświęcić się pracy trenerskiej. – Rodzice nie powinni szkolić swoich dzieci. Ja bardzo chciałam, żeby wszystkie moje córki kochały narciarstwo tak jak ja i może trochę za bardzo mi na tym zależało, za bardzo je w tę stronę popychałam – zastanawia się dziś. Wszystkie cztery Kurkowianki jeżdżą, ale daleko im do wyników utytułowanej matki. Sukcesy osiąga za to w pracy z innymi młodymi adeptami narciarstwa. Kończy studia trenerskie na krakowskiej WSWF. Jest lubiana przez swoich młodych podopiecznych, głównie ze szkół podstawowych, których uczy nie tylko jazdy na nartach, ale też wychowuje.

60 | TATRA

MAGAZINE

„RADOŚĆ WIDNOKRĘGÓW SZEROKICH”

Pomimo upływu lat pewne przeżycia cały czas dają o sobie znać. Wojna i Powstanie Warszawskie odciskają piętno, z którym trudno żyć. Wentylem bezpieczeństwa okazuje się poezja. Grocholska-Kurkowiak pisze o wojennych przeżyciach, ale też o swoich ukochanych Tatrach. – Góry mają w sobie piękno świata. To są cudowni ludzie, wyjątkowe sytuacje. W pewnym sensie góry otworzyły mnie i sprawiły, że zaczęłam pisać. Myślę, że nigdy nie ogłosiłabym swoich wierszy drukiem, gdyby nie ludzie, którzy ośmielili mnie do ich pokazania. Tomasz Gluziński, poeta i trener zjazdowej kadry narciarskiej kobiet, poprosił kiedyś, żebym mu coś przeczytała. Gdy skończyłam, wstał, podał mi rękę i powiedział: „witam cię w gronie poetów”– mówi. Dzięki pomocy poety Krzysztofa Zuchory z Polskiego Komitetu Olimpijskiego wydaje trzy osobne tomiki Slalom Gigant (1965), Pod otwartym niebem (1999) i Zawisnąć w locie (2006), a w 2017 r. zbiorcze wydanie Wiersze zebrane. W jej twórczości przeplatają się głębokie, dojrzałe refleksje o życiu i poetycki wgląd w przyrodę, a zwłaszcza góry i wszystko, co z nimi związane. W wierszach – niczym w lustrze – odbija się życie Barbary Grocholskiej-Kurkowiak.

Autor: Ewa Szul-Skjoeldkrona


Mówię ci o tych śniegach nie żebyś zazdrościł nie żebyś się smucił żeś odległy ale żeby przed tobą chodził blask żebyś w szarzyźnie albo znoju w dni zstępujące schodami powszednie kiedy głowa opada tak nisko że ziarno piasku tworzy mrok czuł przenikanie światła

ZDJĘCIA: ZE ZBIORÓW BARBARY GROCHOLSKIEJ-KURKOWIAK

widział promień ciemności przebijające *** Czy to ptaki czy liście ulatują przeciągiem wznoszone jesieni z nieba śniegu kołyszą się płaty w tym pomieszaniu rzeczy spadających i odlatujących jak dostrzec wasze dusze przeźroczyste *** nie wiem czy to świat mnie mija czy ja asfaltowym sunę korytarzem a może to już ta aleja znajoma viale ciemna na której końcu (może na początku) jest jakieś wyjście (czy wejście) świetliste któremu serce ufa bezprzytomnie TATRA

MAGAZINE | 61


TEMATYKA

PLAMA

eklektyczny pub nowego tysiąclecia Historia pubu Plama rozpoczęła się na przełomie tysiącleci — pomiędzy 1999 a 2000 rokiem. Założył go malarz Janusz Magiera, który zapragnął stworzyć, na kształt krakowskiej Piwnicy Pod Baranami, miejsce oryginalne, skupiające artystyczną bohemę. Do dziś Plama słynie ze swojego eklektyzmu i artystycznej wyjątkowości. A tworzą ją przede wszystkim ludzie... Obecnie właścicielem Plamy jest Gabriel Szyrszeń, rzeźbiarz z Nowego Targu. Można powiedzieć, że zna on lokal od podszewki. Od samego początku był bowiem jego stałym gościem. Z dużym sentymentem opowiada więc o pierwszych wrażeniach z nim związanych. – W „pierwszej” Plamie, a wówczas miałem 17 lat, pociągała mnie muzyka, malarstwo, rzeźba. W Plamie mogłem godzinami grać z kolegą na gitarze, a przy stoliku obok nowotarscy poeci dyskutowali w kłębach dymu o „Zagadce Nieskończoności”. Dyskusje często kończyły się kłótnią, ktoś trzasnął drzwiami, ktoś się popłakał. W sali obok trwała właśnie mała próba przed spektaklem autorstwa Romana Szewczyka, który wówczas był pierwszym barmanem Plamy, choć miał zaledwie 19 lat. Wszystkiemu przyglądał się z boku malarz i bluesman 62 | TATRA

MAGAZINE

– Marcin Stawicki. Oceniając to wszystko z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że Janusz Magiera był wizjonerem! Niestety, lokal z wielu względów został zamknięty...

NOWONARODZONA, A JEDNAK DOBRZE ZNANA

To dzięki Szyrszeniowi Plama odrodziła się jak Feniks z popiołów. Do wskrzeszenia pubu zachęciło rzeźbiarza spotkanie z jego założycielem, aż 10 lat po jego pierwszym otwarciu. Szyrszeń przyznaje, że marzenie o stworzeniu podobnego lokalu tliło się w nim już od lat. Nie spodziewał się jednak, że upragnionym miejscem stanie się właśnie dobrze mu znana Plama. Dokładnie zresztą w tym samym miejscu – w kamienicy przy ul. Kościelnej 7 w Nowym Targu.


CZAS WOLNY

JAK W DOMU

Czym wyróżnia się pub na tle konkurencji? Co jest w nim wyjątkowego? Przede wszystkim fakt, że jego goście czują się w nim swobodnie, jak w domu. – Ludzie sami przychodzą i organizują eventy – wieczory tematyczne, koncerty, wernisaże, stand-upy – śmieje się właściciel. Plama przyciąga zresztą gości również spoza Nowego Targu. Bohemę Podhala przekonuje pewna wolność wyrazu, którą daje im pub. – Oczywiście są pewne ograniczenia. Wolność jednych nie może odbywać się kosztem drugich. Dlatego staramy się nie zakłócać porządku czy też ciszy nocnej. Nie zawsze się to udaje niestety, ale zwracamy to na szczególną uwagę – podkreśla Szyrszeń.

NIE MIEJSCE, A LUDZIE

Na wyjątkowość miejsca wpływ mają przede wszystkim ludzie. Z legendą Plamy związany jest między innymi wcześniej wspomniany już Roman Szewczyk – utalentowany pisarz, który imponował rówieśnikom poetycką dojrzałością. Artysta zmarł w 2003 r., pozostawiwszy po sobie spory dorobek, w tym swoje opus magnum, czyli znany wśród nowotarżan traktat Teoria dojrzewania. Pub integruje. – Bardzo często zawiązują się u nas przyjaźnie klientów i barmanów, z nieukrywanym zadowoleniem obserwuję, jak klarują się między pracownikami przyjacielskie relacje. Sam byłem kilka lat barmanem, znam specyfikę tej pracy. Bywa naprawdę ciężko, wszak klient, poza tym, że przynosi do baru pieniądze i napiwek, pozostawia też cząstkę siebie. A czasem to duże obciążenie dla „barmana-spowiednika” – śmieje się właściciel Plamy. – Pub to przede wszystkim ludzie! W Plamie spotykają przedstawiciele wielu pokoleń, od studentów po seniorów. To ulubione miejsce spotkać zarówno sportowców – biegaczy czy hokeistów – jak i muzyków.

KUKŁY, INSTALACJE I RZEŹBIARSKIE WYNALAZKI

EKSPERYMENTALNA GALERIA ARTYSTYCZNA Plama Pub to zatem miejsce, gdzie podziwiać można wykonane w różnych technikach prace jej właściciela. – Zbieram skrawki materii i łączę je ze sobą w „plamowy kolaż” – tłumaczy właściciel. – Niektóre techniki to własne patenty, np. kukły kinetyczne, poruszające się od czasu do czasu. Staram się, aby było magicznie jak u dziadka na strychu. Przywiązuję się do moich prac. Te, które stanowią wystrój, nie są na sprzedaż. Jest za to niewielka gablotka z figurkami mojego autorstwa, spośród których klient może sobie coś wybrać na pamiątkę z pobytu w naszej klimatycznej Plamie.

Autor wszystkich zdjęć: Tomek Gold

AUTOR WSZYSTKICH ZDJĘĆ: TOMEK GOLD

Wystrój lokalu jest z goła inny, niż był pierwotnie. Część artystyczną stanowi strych, bar natomiast znajduje się na dole.

– Eklektyzm pubu jest wynikiem dość żmudnego procesu, na który nakładają się skrupulatnie dobierane przeze mnie meble, rzeźby, kukły, instalacje i wszelakie inne rzeźbiarskie eksperymenty z materią. Jest w nich jednak pewna organizacja. Wszystkie wychodzą spod mojej ręki i chyba dlatego jest w tym chaosie pewna harmonia – opowiada Szyrszeń.

TATRA

MAGAZINE | 63


HUMOR FOT. MIKOŁAJ MIKOŁAJCZYK

POLSKIE DROGI

Kwestie niewyjaśnione Ostatnio sporo podróżuję i zebrało mi się nieco drogowych spostrzeżeń... Na przykład, dlaczego w Ząbkowicach Śląskich wszystkie samochody zatrzymują się, zanim jeszcze pieszy pomyśli, że chciałby przejść przez jezdnię, a w Warszawie, co sił w nogach, pieszy musi uciekać z pasów, by ujść cało z życiem? Dlaczego zawsze na dnie baniaka zostaje resztka płynu do spryskiwaczy? A co z owadami i korkami? LEPIEJ MNIEJ NIŻ WIĘCEJ

Izabella Frączyk, pisarka

A owady? Czy zawsze największy żuczek musi roztrzaskać się żółtym plackiem na szybie, centralnie na wysokości waszych oczu? Czy podniszczona guma od wycieraczki pierwszą smugę zostawi również w tym samym miejscu, tak jakby pierwsza nie mogła się wystrzępić wycieraczka po stronie pasażera?

tuż przed moim nosem, z niewyjaśnionych przyczyn, jedna ciężarówka nagle postanowiła wyprzedzić drugą ciężarówkę, bowiem ta druga, ślamazara jedna, miała ustawione tacho na prędkość o 0,5km/h niższą niż pierwsza. No i korek po całości. 7 minut, bo tyle trwał manewr wyprzedzania, to czas wystarczający, by przytkać kilkanaście kilometrów autostrady. Widocznie w sznurze dużych mobilków od czasu do czasu trzeba sobie zmienić krajobraz, bo w końcu ileż można się gapić na żółtą naczepę z napisem Gniotpol (pisownia autentyczna), skoro przez kolejny odcinek trasy można wpatrywać się w zieloną plandekę z napisem Tymbark. Podobno zielony uspokaja. Niestety nie wszystkich. A zwłaszcza jadącego za mną kierowcę białej Skody, który chyba stwierdził, że ten korek to moja wina, bo nie dość, że na mnie natrąbił, to jeszcze mrugał długimi z częstotliwością 10 razy na minutę.

WYŚCIG NACZEP

GDY SIĘ CZŁOWIEK SPIESZY, TO…

Nie wiem, jak to jest, ale zawsze na dnie baniaka zostaje mi resztka płynu do spryskiwacza. Tak, jakby nie można było zrobić tych baniaków o pojemności 3,7 litra. W ten prosty sposób uszczęśliwionoby wielu kierowców, którzy od razu wywaliliby pusty pojemnik do kosza, a nie zastanawiali się, co z nim zrobić.

WREDNE SMUGI

O! Albo korek. Nigdy nie wiedziałam, skąd się biorą korki na autostradzie, gdy nic szczególnego się nie dzieje, ale wczoraj, 64 | TATRA

MAGAZINE

A właściwie to z tym białymi Skodami też coś jest na rzeczy. Pomijam już, że mniej więcej co trzecie auto


FOT. ADAM BRZOZA

TATRA

MAGAZINE | 65


FOT. ADAM BRZOZA

TEMATYKA

na trasie to biała Skoda z nowej kolekcji zima 2017, a za kółkiem, obowiązkowo, znerwicowany krawaciarz w białej koszuli. Siada taki człowiekowi na ogon i mruga, jakby nie widział zbitego sznura ciężarówek na prawym pasie. Przecież, żeby ustąpić mu drogi, trzeba zwolnić o połowę, by się wcisnąć między ciężarówki, a tu taki siedzi człowiekowi na zderzaku i „myszkuje”, jakby chciał wyprzedzić pasem zieleni albo rowem. Pół biedy jeszcze wyhamować i wkleić się w ciężarowy konwój, ale jak się później stamtąd wydostać, skoro na lewym wszyscy lecą szybko, a co trzecie auto to biała Skoda z permanentnie włączonym kierunkowskazem? Ostatnio chyba mieli jakiś zlot w podkarpackim, bo na autostradzie do Rzeszowa 66 | TATRA

MAGAZINE

czułam się jak jakiś odmieniec. Przede mną biała Skoda, obok druga, za mną dwie. Jak się, człowieku, nie obrócisz, to zawsze Skoda z tyłu. Ech!

KOLEJNOŚĆ MA ZNACZENIE

Kolejną sprawą jest zachowanie kierowców na czerwonym świetle albo w korku. Chyba większości się wydaje, bo innego wytłumaczenia raczej nie ma, że wraz z zatrzaśnięciem drzwi pojazdu i przekręceniem kluczyka, stajemy się niewidzialni i przenosimy się do jakiejś innej czasoprzestrzeni, w której nas nie widać. No bo jak inaczej wytłumaczyć dłubanie w nosie, grzebanie w zębach i oglądanie sobie migdałków w lusterku wstecznym? I ten wzrok wbity sztywno przed siebie, by przy-


HUMOR

FOT. ADAM BRZOZA

padkiem nie zauważyć kogoś, kto chciałby zmienić pas ruchu. A może ktoś wydaje prawo jazdy niewidomym, bo przecież co za różnica, czy w dużym natężeniu ruchu jedziemy za Hondą czy przed Hondą? Owszem, jak się nam na krętej drożynie wpakuje przed nos traktor z roztrząsarką do gnojówki, a wszędzie serpentyny i podwójna ciągła, a jak nawet nie ma podwójnej ciągłej i zakrętów, to na bank coś musi jechać z naprzeciwka, to tu – rzecz jasna – kolejność ma znaczenie, ale w mieście?

ŚCIGAMY SIĘ?

Wrócę jeszcze na moment do tych świateł, bo nie rozumiem jeszcze jednej rzeczy. Zwykle rozglądam się dookoła i normalnie patrzę, kto siedzi w stojącym obok samochodzie. Czasem udaje mi się nawiązać kontakt wzrokowy z sąsiadem, ale taka sytuacja kończy się zazwyczaj w dwójnasób. W większości przypadków zostaje to odebrane jako zaproszenie do wyścigów i palenia gum na starcie lub jako zaproszenie do nawiązania bliższej znajomości i to najlepiej przy kolejnych światłach. Podsumowując powyższe, nie pozostaje mi nic innego, jak podpisać się pod starym porzekadłem, że ten kto jedzie wolniej od nas, to melepeta, a kto jedzie szybciej, ten świr!

Autor: Izabella Frączyk

TATRA

MAGAZINE | 67


SPOD TATR

JURGOWSKIE SZAŁASY

Drewniany unikatowy miniskansen

FOT. ADAM BRZOZA

Kilka kilometrów od granicy ze Słowacją, obok Jurgowa, przycupnęło kilkadziesiąt drewnianych szałasów. Tworząc ogólnodostępny miniskansen, przyciągają wzrok niejednego turysty. W niektórych sporadycznie przechowywane jest jeszcze siano lub wyrabiane są oscypki. Dziś opiekuje się nimi Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem. Jaka jest historia tajemniczych pasterskich zabudowań, nazywanych „wsią letnią”?

68 | TATRA

MAGAZINE


FOT. ADAM BRZOZA

Na krańcu polskiego Spiszu, blisko słowackiej granicy, w gminie Bukowina Tatrzańska, na prawym brzegu rzeki Białki leży wieś Jurgów. Tradycja mówi, że założyli ją w XVI wieku Wołosi, a swoją nazwę zawdzięcza imieniu jednego z pierwszych osadników – Jurka (Jurga) – zbójnika, który przybył na te tereny wraz z dwunastoosobową drużyną podczas migracji podkarpackiej.

WOŁOSKA TRADYCJA

Szałasy są przykładem unikatowej zabudowy pasterskiej charakterystycznej dla Tatr i Podtatrza.

Położenie wsi i niekorzystny do uprawy roślin klimat nie pozwolił na rozwój rolnictwa. Jurgowianie, zgodnie z wołoską tradycją, przez wieki trudnili się więc pasterstwem. Na około 90 halach Jaworzyny Spiskiej, w Dolinie Białej Wody i Dolinie Jaworowej, na których wypasali owce i bydło, postawili też pomieszczenia mieszkalno-gospodarcze. W XIX wieku tereny te zostały wykupione przez pruskiego księcia Chrystiana Hohenloha, przez co Jurgowianie stracili do nich prawo. Pastwiska zamieniły się w tereny łowieckie, a szałasy zostały przeniesione na Polanę Podokólne obok Jurgowa, nadaną pasterzom w ramach rekompensaty za utracone ziemie. Tak powstała „wieś letnia”, z której korzystano jedynie od wiosny do jesieni, na zimę zwierzęta spędzano z powrotem do wsi. W ciepłych miesiącach Jurgowianie gremialnie przenosili się do pasterskich zabudowań. Jurgowski wypas zwierząt był bowiem wypasem wspólnotowym, zorganizowanym. Nad pracami pieczę trzymali sałasznikowie. Zwierząt pilnowano zgodnie z wyznaczonymi dyżurami. Nie wszyscy mieszkańcy musieli jednak ich przestrzegać. Bogatsi chłopi mogli pozwolić sobie na płatne zlecenie opieki nad bydłem innym pasterzom. Z zabudowań korzystano aż do lat osiemdziesiątych minionego wieku.

JURGOWSKIE SZAŁASY DZIŚ

Aktualnie należące do Jurgowian szałasy nie pełnią już swojej pierwotnej roli. W niektórych co prawda składowane jest jeszcze siano, ale większość stoi niewykorzystywana, pomału niszczejąc. Dla rodowitych mieszkańców nie mają one już tak dużego jak wcześniej znaczenia. Pomimo że wizualnie nie zachwycają, zabudowania odgrywają jednak ważną rolę historyczną,

świadcząc o bogatej kulturze pasterskiej regionu. Dlatego też w 1978 r. zostały wpisane do rejestru zabytków województwa nowosądeckiego, a niektóre z nich poddano zabiegom konserwatorskim.

UNIKATOWE ZABUDOWA

Szałasy są przykładem unikatowej zabudowy pasterskiej charakterystycznej dla Tatr i Podtatrza – największym, bo liczącym z początku około 100 zabudowań (dziś 56), zachowanym zespołem budynków pasterskich na tych terenach. Zbudowano je z drewna i postawiono na kamiennych fundamentach. Niektóre z nich pierwotnie posiadały okna, w ich glinianej podłodze żłobiono miejsce na góralską watrę i wyznaczano miejsca do spania. Dziś znajdują się pod nadzorem Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.

Autorka: Izabela Trojanowska

Wracając do historii… W związku z likwidacją w XIX w. pastwisk na Jaworzynie Spiskiej pasterze postanowili, poza przeniesieniem wypasu na Polanę Podokólne, wykupić dodatkowe ziemie. Pośród łąk pomiędzy wsią Dursztyn a zboczami Żaru, w dolinie Przecznego Potoku, na tzw. Jurgowskich Halach, powstało oryginalne osiedle, będące przykładem ośrodka łąkarstwa górskiego. Rozbudowano je w latach trzydziestych XX w. Składało się ono z szeregu zabudowań - stajni i budynków mieszkalnych - tworzących czworobok z umieszczonym centralnie dziedzińcem. Część szałasów niezmiennie wykorzystywana dziś jest do celów pasterskich, można tam też nabyć między innymi oscypki.

TATRA

MAGAZINE | 69


e i k s b Ba miejsce

WYPOCZYNEK

nie tylko dla kobiet! „Serdecznie polecamy to miejsce!”, „domki urocze, komfortowe, z wszelkimi udogodnieniami — po prostu wymarzone”, „urzekające miejsce, wręcz jak z bajki”, „właściciele przesympatyczni”, „kto raz odwiedzi to miejsce na pewno tam wróci”, „to były wakacje marzeń” — to tylko kilka wyimków z opinii zamieszczonych na stronie Domków Regionalnych „Na Babińcu”. Co sprawia, że goście wyjeżdżają stąd zachwyceni? 70 | TATRA

MAGAZINE


Domki Regionalne „Na Babińcu” położone są na zakopiańskiej Olczy, około 3 km od centrum miasta. Pięć całorocznych drewnianych obiektów zostało zbudowanych z poszanowaniem dla tradycyjnego, zakopiańskiego stylu. Przytulne i komfortowe wnętrza, odrobina nowoczesności i wyjątkowa, będąca zasługą właścicieli, atmosfera sprawiają, że goście nie mogą nachwalić się tego miejsca.

„NA BABIŃCU” TO BIZNES PROWADZONY PRZEZ „BABY” Z JEDNEJ RODZINY.

Nazwa nawiązuje do słowa „babiniec”, które w gwarze podhalańskiej oznacza miejsce w kościele wydzielone dla kobiet. I tak jak w kościelnym „babińcu”, tak i tutaj „baby” rządzą i dyrygują. Domki Regionalne „Na Babińcu” oferują zakwaterowanie w standardzie VIP. Każdy obiekt to aż 80 m2 powierzchni na dwóch poziomach, zadaszony prywatny parking i zielony ogród.

Wewnątrz znajduje się salon z kominkiem i kuchnią z pełnym wyposażeniem AGD, dwie łazienki i dwie sypialnie urządzone w komfortowym góralskim stylu. Dodatkowym atutem jest przepiękny widok na Tatry z tarasu oraz położenie domków w bardzo spokojnej okolicy, z dala od ruchliwych ulic. To doskonała baza wypadowa w góry zarówno latem, jak i zimą. Domki Regionalne „Na Babińcu” są przyjazne rodzinom z dziećmi – jest tu plac zabaw dla najmłodszych, duży owocowy ogród, góralski szałas z miejscem na grilla i bezpłatne wifi. Dobrze poczują się tu też motocykliści, którzy mają do dyspozycji serwis z narzędziami. Swoje miejsce znajdą tu też alergicy, których potrzeby zostały uwzględnione przez zarządzających miejscem właścicieli. www.goralskie-domki-zakopane.pl https://www.facebook.com/domkinababincu/ https://www.booking.com/hotel/pl/domki-na-babincu.pl.html TATRA

MAGAZINE | 71


ZNANI O SOBIE

„To nie jest instrukcja obsługi śnieżnych armatek

TO PO PROSTU ZAJMUJĄCA I CIEPŁA HISTORIA” Dlaczego akurat Podhale, stacja narciarska i kolej krzesełkowa? Jak wygląda praca pisarki w procesie twórczym? O tym, a także o genezie najnowszych powieści z cyklu Śnieżna Grań opowiada w rozmowie z Dominiką Bukład Izabella Frączyk, znana polska beletrystka. DOMINIKA BUKŁAD: Na okoliczność premiery drugiej części cyklu Śnieżna Grań – Pół na Pół nie mogę nie zapytać, skąd wziął się pomysł na taki temat? Stacja narciarska? Tego chyba jeszcze w polskiej literaturze nie było? IZABELLA FRĄCZYK: Chyba rzeczywiście nie było. A skąd pomysł? Cóż, pod koniec trwającej rok pracy nad trylogią Stajnia w Pieńkach, gdzie bohaterki bez przerwy borykały się z brakiem pieniędzy, zamarzyło mi się, by moi kolejni bohaterowie nareszcie byli bogaci. (śmiech) Zatem na Śnieżnej Grani mamy rodzinę Stachowiaków. Wprawdzie o pieniądze za bardzo martwić się nie muszą, ale za to życie nieraz nastręcza Loli, Edkowi, Nastce i Anieli kłopotów w życiu prywatnym i w biznesie. Ale dlaczego akurat Podhale i krzesełkowa kolej? Oczywiście przez przypadek. Pewnego dnia zimowych ferii, kiedy to raptem w ciągu półgodzinnego pobytu na stoku zdarzyło mi się kilka zabawnych historii, mój mąż ze śmiechem rzucił sakramentalne: „musisz to opisać!”. No i opisałam!

72 | TATRA

MAGAZINE

FOT. ANNA PIŃSKOWSKA

Byłam w maszynowni, w sterówce, widziałam, jak działa system kasowo-biletowy, siedziałam na dyżurze z ratownikami TOPR, a w karczmie na stoku liczyłam kurze podudzia.


A cóż się stało? Wiesz, strój na snowboard to niezły kamuflaż dla kobiety w moim wieku. W kasku, kominiarce i goglach nie widać, czy zawartość ma lat -naście czy -dziesiąt, a że postury jestem dość mikrej, więc non stop brano mnie za nastolatkę. I tak przy jednym wyjeździe wyciągiem pewien pryszczaty młodzian wyraźnie uderzył w konkury. Ale jak na jego pytanie, od ilu lat ujeżdżam parapet, odpowiedziałam mu, że dopiero od niedawna, bo raptem od kilku lat, czyli mniej więcej od trzydziestego ósmego roku życia, chłopak o mało nie spadł z krzesełka. Biedaczysko później przez całą drogę do góry udawał, że rozmawia z kimś przez telefon. Myślałam, że uduszę się ze śmiechu. Przy następnym zjeździe, w kolejce do wyciągu, pewna młoda matka puściła pod moim adresem komentarz na temat „nieogarniętych gówniar”, ale spuściłam na to zasłonę milczenia. Natomiast gdy kwadrans później jakiś instruktor odruchowo wziął mnie pod pachy, żeby pomóc mi wysiąść z kanapy, już nie wytrzymałam. Oboje popłakaliśmy się ze śmiechu. No i w ten sposób „urodziła się” Śnieżna Grań.

Nie bądź taka skromna. Wiem, że materiał do Śnieżnej Grani zbierałaś przez kilka sezonów. Dokładnie przez dwa. Z tym, że najważniejszą kwestią przy zbieraniu jakichkolwiek informacji jest mieć do kogo się zwrócić. Ja miałam. Znajomy kierownik stacji narciarskiej ułatwił mi kontakt z każdym, kogo potrzebowałam wypytać o charakter pracy i związane z tym ciekawostki. Byłam w maszynowni, w sterówce, widziałam, jak działa system kasowo-biletowy, siedziałam na dyżurze z ratownikami TOPR, a w karczmie na stoku liczyłam kurze podudzia. Całe godziny spędziłam na studiowaniu zagadnień związanych z budowaniem kolei linowych oraz z naśnieżaniem i utrzymaniem tras. Przeczytałam chyba wszystko, co jest dostępne w sieci na ten temat. Do tego szczęście mi dopisało, gdyż na własne oczy mogłam zobaczyć ewakuację kolei. No i, co najważniejsze, po znajomości przejechałam się wyciągiem krzesełkowym specjalnie dla mnie puszczonym na pełny gaz. (śmiech)

Pod koniec trwającej rok pracy nad trylogią Stajnia w Pieńkach, gdzie bohaterki bez przerwy borykały się z brakiem pieniędzy, zamarzyło mi się, by moi kolejni bohaterowie nareszcie byli bogaci.

Niebywałe, ale i zarządzanie stacją narciarską to przecież nie są przelewki, a i w czasie lektury trudno nie oprzeć się wrażeniu, że świetnie się na tym znasz. Istotnie, to zupełnie inna bajka, ale nie zapominajmy, że w moim życiu mnóstwo czasu spędziłam na stoku. Na początku pobierając nauki i szlifując formę, później ucząc innych, by wreszcie skończyć na stoku jako bezrobotny i wyluzowany turysta. (śmiech) Tak więc ten temat taki całkiem obcy mi nie był. Sporo już wiedziałam z własnego doświadczenia.

I to wszystko czytelnicy znajdą na kartach Za stare grzechy i Pół na pół? Nie, nie! Bez obaw. (śmiech) To wszystko przewija się w tle. Cykl Śnieżna Grań to nie jest instrukcja obsługi ratraka czy śnieżnych armatek. To po prostu zajmująca i ciepła historia o życiowych perypetiach ludzi, którzy się tym zajmują.

A zatem zapraszamy do lektury. Zapraszam na Śnieżną Grań z nadzieją, że Stachowiakowie, podobnie jak dziewczyny z Pieniek, również na długo zagoszczą w sercach moich czytelników. Dziękuję za rozmowę.

TATRA

MAGAZINE | 73


CZAS WOLNY

Morski klimat

W POLSKICH TATRACH? O ile trudno odtworzyć górskie powietrze nad morzem, o tyle stworzenie morskiego mikroklimatu w górach jest jak najbardziej możliwe. Służy do tego tzw. grota solna, która od niedawna jest dostępna w Aqua Park Zakopane. DOBROCZYNNE MORSKIE POWIETRZE

Nie od dziś wiadomo, że morskie powietrze leczy choroby dróg oddechowych, schorzenia sercowo-naczyniowe, dermatologiczne, alergie i uczulenia, a także niedoczynność tarczycy. Za te dobroczynne właściwości morskiego powietrza odpowiada jego skład, bogaty w korzystane dla zdrowia pierwiastki. Dobra wiadomość jest taka, że nie trzeba jechać nad morze, aby cieszyć się nadmorskim mikroklimatem. Alternatywą jest odwiedzenie groty solnej w Aqua Parku Zakopane.

• Lecznicza woda z gorących źródeł geotermalnych o o temperaturze nawet 33 C • Bicze wodne • Kaskady • Gejzery • Przeciwprąd • Podwodne leżaki • Zjeżdżalnie • Brodzik dla maluchów • Niezrównany widok na Tatry

GROTA SOLNA W AQUA PARK ZAKOPANE

Grota solna w Aqua Parku Zakopane to miejsce o baśniowym wnętrzu i korzystnym dla organizmu działaniu. Komory solne produkują powietrze bogate w mikroelementy, takie jak: jod, magnez, potas, sód, krzem i wiele innych. Czyste powietrze, zjonizowane dzięki soli, odpręża i wspomaga leczenie wielu chorób. 45-minutowa sesja wpływa korzystnie na ciało i umysł, poprawia samopoczucie i relaksuje, a jej efekty mogą się równać z tymi, jakie uzyskujemy podczas 3-dniowego pobytu nad morzem. Dodatkowym 74 | TATRA

MAGAZINE

atutem zakopiańskiej groty solnej jest koloroterapia, która równoważy poziom energii w ciele.

WODNE ATRAKCJE DLA CAŁEJ RODZINY

Aqua Park Zakopane to multum wodnych atrakcji dla całej rodziny: dwa wewnętrzne baseny rekreacyjne (jeden z torami pływackimi, drugi rodzinny), dzika rzeka, zjeżdżalnie o łączej długości 320 m, brodzik dla maluchów i zewnętrzny basen rekreacyjno-leczniczy z przepięknym widokiem na Tatry. Wszystkie zbiorniki zasilane są wodą termalną o temperaturze od 29oC do 33oC.


GROTA SOLNA

BASENY TERMALNE

W ZAKOPANEM UL. JAGIELLOŃSKA 31

TATRA

MAGAZINE | 75


CERAM CITY

salon wyposażenia wnętrz na miarę XXI w. Krakowski Ceram City to salon aranżacji, posiadający w swojej ofercie wszystko, co potrzebne do wykończenia każdego wnętrza. Na ponad 1600 m2 powierzchni prezentowany jest ogromny wybór płytek, tapet, wyposażenia łazienek, mebli i oświetlenia. A wszystko w formie „miasta aranżacji”, będącego prawdziwym miastem designu. DLA KLIENTÓW INDYWIDUALNYCH

Klientom indywidualnym Ceram City oferuje ogromny wybór płytek gresowych, ceramicznych, podłogowych, łazienkowych i elewacyjnych uznanych producentów, wyposażenie łazienek, tapety, meble, oświetlenie i urządzenia spa. Dzięki autorskiej aranżacji wystawy, zbudowanej w for-

76 | TATRA

MAGAZINE

mie „miasta aranżacji”, klient indywidualny może zobaczyć, jak w rzeczywistości prezentują się wybrane przez niego elementy wykończeniowe. Dodatkowo, przy zakupie wyposażenia łazienkowego, w cenę wliczony jest projekt pomieszczenia zawierający wizualizację, dokładną informację o potrzebnych ilościach materiałów oraz rysunek dla wykonawcy.


TATRA

MAGAZINE | 77


TEMATYKA TEMATYKA

DLA ARCHITEKTÓW

Ceram City współpracuje też z architektami i dekoratorami wnętrz. Doradcy z Działu Obsługi Architekta służą fachową pomocą i wsparciem zarówno przy tych większych, jak i mniejszych projektach wnętrzarskich. Architekci i dekoratorzy mogą też korzystać z regularnych szkoleń produktowych (również wyjazdowych), a także atrakcyjnych programów lojalnościowych. Ponadto salon gwarantuje dogodne warunki współpracy, szybkie i terminowe dostawy oraz sprawną obsługę posprzedażową.

DLA INWESTORÓW

Inwestorom instytucjonalnym i prywatnym Ceram City oferuje indywidualne podejście do każdego zadania inwestycyjnego. Dla Ceram City nie ma zadań niewykonalnych – dzięki dopasowaniu oferty do potrzeb i świetnej znajomości rynku materiałów profesjonalna obsługa jest w stanie sprostać najtrudniejszym wyzwaniom. Inwestorzy mogą liczyć też na atrakcyjne ceny, a w przypadku umów długoterminowych otrzymują korzystne rabaty. www.ceramcity.pl 78 | TATRA

MAGAZINE


BIZNES

Znikające

BILLBOARDY Reklama zewnętrzna to kolejna branża, która padła ofiarą Internetu. Liczba billboardów spada, wydatki na ich wynajem też. W gminach przylegających do Zakopianki śmierć reklamy zewnętrznej przyspieszy dodatkowo inicjatywa Montevideo.

N

owy odcinek drogi ekspresowej S7 na przebudowywanej Zakopiance miał być gotowy w połowie 2018 r. Już wiadomo, że ten termin nie zostanie dotrzymany. Budująca trasę włoska firma poskarżyła się bowiem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, że jesienią padał deszcz, a zimą chwyciły mrozy, zaś na budowie długiego na ponad dwa kilometry tunelu pod górą Luboń zaszły obiektywne trudności. W luźnej skale, na której stoi góra, pojawiły się osuwiska i drążenie tunelu odbywa się już tylko z jednej strony. Po drugiej prace zostały wstrzymane. I nie ma pewności, czy w ogóle uda się je dokończyć. Opóźnień nie będzie za to na odcinku Zakopianki wiodącym z Nowego Targu do Zakopanego. A to dlatego, że przebudowę tego fragmentu do standardów ekspresówki zablokowali

okoliczni mieszkańcy. Ostatni fragment drogi dojazdowej do Zakopanego pozostanie jednojezdniowy. I zakorkowany. Jest natomiast szansa, że dojeżdżających na Podtatrze turystów przestanie straszyć reklamowy śmietnik, czyli tysiące poustawianych wzdłuż drogi małych i dużych tablic reklamowych z ogłoszeniami różnej treści. Po części za sprawą uchwał krajobrazowych przygotowywanych przez podhalańskie gminy, a po części z uwagi na rewolucję na rynku reklamowym, która stopniowo spycha nośniki reklamy zewnętrznej na margines. Zanim Gabriel Marcinów spod Nowego Targu został sześciokrotnym (po raz ostatni w ubiegłym roku) mistrzem Polski w trialu, czyli połączeniu jazdy na motocyklu z cyrkową ekwilibrystyką, jego ojciec poświęcił kilka lat na finansowanie kosztownych szkoleń syna. W tym treningów w Hiszpanii TATRA

MAGAZINE | 79


TEMATYKA

W miarę jak ruch na drogach rósł, firmy z branży reklamy zewnętrznej zaczęły ustawiać swoje billboardy i megaboardy także wzdłuż nich. Fenomen Zakopianki polegał na tym, że od 1 stycznia do 31 grudnia panował tu olbrzymi ruch, liczony w dziesiątkach tysięcy samochodów na dobę. z jednym z najlepszych zawodników na świecie. Środki na ten cel podhalański przedsiębiorca Ryszard Marcinów zdobył, prowadząc centrum handlowe, ale przede wszystkim zarobił je na reklamowym biznesie przy Zakopiance. Marcinów wybudował swoje centrum handlowe koło Nowego Targu i żeby je wypromować, ustawił na swojej działce reklamę. Okazało się, że popyt na tego typu usługi reklamowe jest potężny, a konkurencja żadna. Owszem, pod koniec lat dziewięćdziesiątych centra co większych miast były już zasypane billboardami, ale pobocza dróg krajowych wciąż były dla firm z branży outdoorowej ziemią nieznaną. I świeciły pustkami. W miarę jak ruch na drogach rósł, firmy z branży reklamy zewnętrznej zaczęły ustawiać swoje billboardy i megaboardy także wzdłuż nich. Fenomen Zakopianki polegał na tym, że od 1 stycznia do 31 grudnia panował tu olbrzymi ruch, liczony w dziesiątkach tysięcy samochodów na dobę. Podkrę80 | TATRA

MAGAZINE

cany dodatkowo przez częste korki, co oczywiście sprzyjało skuteczności poustawianych na poboczu tablic reklamowych. I zaowocowało stopniowanym zalewem okolic DK7 i DK47 tablicami i szmatami ogłoszeniowymi wszelkich rozmiarów, kolorów i treści. Można jedynie szacować, że na niespełna stukilometrowym odcinku z Krakowa do Zakopanego ustawiono ich kilkanaście tysięcy. Głównie z myślą o lokalnych przedsiębiorcach. Na billboardach reklamują się wprawdzie znani także w innych regionach Polski producenci dóbr szybko zbywalnych, ale w reklamowym krajobrazie Zakopianki dominuje jednak lokalny biznes: firmy budowlane, producenci kotłów, systemów wentylacyjnych, właściciele wyciągów narciarskich, hoteli czy basenów termalnych. Słowem wszyscy, którzy na Podhalu próbują coś sprzedać. Biorąc pod uwagę średnie stawki za wynajem ziemi pod reklamy (800–2500 zł rocznie) i za


BIZNES

wynajem samej tablicy (obecnie 300–350 zł miesięcznie), to wartość tego rynku można szacować na 25–40 mln zł rocznie. Niemało. Biznes Ryszarda Marcinowa, dla którego stworzył spółkę Kagam, rósł jak na drożdżach. Po zaledwie kilku latach miał podpisane umowy na dzierżawę pod reklamy kilkudziesięciu nieruchomości. – W okolicach 2008 r., czyli szczytowym okresie rozwoju tej branży, zarządzałem siecią ponad stu reklamowych tablic – opowiada Ryszard Marcinów. Takich firm jest jeszcze kilka. W ostatnim czasie sporo nowych nośników poustawiały firmy prowadzące nad Podhalu kliniki i przychodnie. Jednak nadal gros tablic należy do osób fizycznych, miejscowych Górali, którzy w ten sposób łatają swoje budżety domowe. To się jednak powoli kończy. – Większość moich tablic stoi na tej części Zakopianki, która jest właśnie przebudowywana – mówi Ryszard Marcinów. – Jak tylko trasa z Lubonia do Chabówki zostanie oddana, tablice postawione w tych miejscach stracą rację bytu i trzeba je będzie zdemontować – dodaje przedsiębiorca. Ale jego biznes kurczy się także z innego powodu. Tablice ogłoszeniowe to kanał marketingowy rodem z XIX wieku. Domy mediowe, przez które płynie 80–90 proc. budżetów reklamowych w rozwiniętych gospodarkach, doskonale wiedzą, że nikt przy zdrowych zmysłach nie szuka dziś informacji o lokalnym wulkanizatorze, dostawcy okien czy producencie wiertarek na billboardach. Bo znacznie szybciej, nieporównanie bardziej precyzyjne informacje w tym zakresie, można znaleźć w Internecie. Z tego powodu popularność reklamy zewnętrznej od dekady systematycznie maleje. Jeszcze w 2009 r. wartość wydatków reklamowych na outdoor w całym kraju wynosiła 600–700 mln zł. W ubiegłym roku, według domu mediowego Starcom, ledwo przekroczyła 400 mln zł. Już tylko duże korporacje do kampanii wizerunkowych i partie polityczne w okresach przedwyborczych sporą część swoich wydatków lokują w billboardy.

Domy mediowe, przez które płynie 80—90 proc. budżetów reklamowych w rozwiniętych gospodarkach, doskonale wiedzą, że nikt przy zdrowych zmysłach nie szuka dziś informacji o lokalnym wulkanizatorze, dostawcy okien czy producencie wiertarek na billboardach.

Zgodnie z wytycznymi przyjętymi w ramach tak zwanej inicjatywy Montevideo, w terenie zabudowanym nośniki reklamowe miałyby zostać odsunięte o 50 metrów od krawędzi jezdni. Zaś poza terenem zabudowanym aż o 200 metrów. Z tych powodów biznes tablicowy Ryszarda Marcinowa od dekady chudnie. Dziś jego firma ma tylko lub aż 54 tablice, o połowę mniej niż dekadę temu. A decydujący cios w jego interes zadadzą wkrótce małopolscy, a w szczególności podhalańscy urzędnicy. Jesienią Małopolski Urząd Marszałkowski przekonał podtatrzańskie samorządy do idei usunięcia reklam z pasu przydrożnego Zakopianki i kilku innych dróg o charakterze turystycznym. Powołał się przy tym na uchwaloną jeszcze za poprzedniego rządu ustawę krajobrazową, dającą samorządom lokalnym prerogatywy do porządkowania przestrzenie publicznej. Zgodnie z wytycznymi przyjętymi w ramach tak zwanej inicjatywy Montevideo w terenie zabudowanym nośniki reklamowe miałyby zostać odsunięte o 50 metrów od krawędzi jezdni. Zaś poza terenem zabudowanym aż o 200 metrów. Odsuniętych od trasy na taką odległość tablic w zasadzie nie byłoby widać. – Reklamy przy Zakopiance stracą rację bytu – mówi Ryszard Marcinów. Tyle, że szczegółowe regulacje każda z podhalańskim gmin w formie uchwały przyjmie samodzielnie. Urząd Marszałkowski przygotował wzór takiej uchwały, ale na razie nie ma gwarancji, że przepisy w gminach Zakopane, Pcim, Mogilany czy Nowy Targ będą spójne. Niemniej, prawie wszystkie z 13 gmin położonych przy Zakopiance poparły ideę wyrugowania z przestrzeni publicznej szpecących krajobraz reklam. Jak dobrze pójdzie w gminach, w których prace nad uchwałami są najbardziej zaawansowane, czyli w Kościelisku czy Nowym Targu, nowe przepisy zaczną obowiązywać już od początku 2019 r.

Autor: Radosław Omachel dziennikarz działu biznes Neewsweek TATRA

MAGAZINE | 81


TEMATYKA

Kuźnia z pasją

I DOBRĄ ENERGIĄ Pierwsze wyroby z żelaza pojawiły się na ziemiach obecnej Polski ponad 2700 lat temu. Przełom polskiego kowalstwa datuje się jednak dopiero na wieki średnie. Powstawały wtedy cechy rzemieślnicze, a wyroby kowalskie, takie jak toporki, zbroje czy wiejskie narzędzia folwarczne, zyskiwały na popularności. Jednocześnie wraz z zapotrzebowaniem na wysokojakościowe narzędzia gospodarstwa domowego czy metalowe elementy architektoniczne rozwijało się również kowalstwo artystyczne. Do dziś ma ono swoich kontynuatorów. W wielu regionach Polski funkcjonują kuźnie, często tradycyjnie wyposażone, w których kultywuje się kowalską tradycję. Są i takie miejsca, w których do młota i kowadła podchodzi się nowocześnie i innowacyjnie. Przykładem jest mieszcząca się w Bochni Kuźnia Zagórski. 82 | TATRA

MAGAZINE


RZEMIOSŁO

– Nasza Kuźnia to owoc pasji i marzeń mojego męża i moich, powstała z potrzeby serca i nie była podparta żadną rodzinną tradycją. Nie mieliśmy żadnej wiedzy w tym zakresie i tak naprawdę wszystkiego nauczyliśmy się sami – przyznaje Magdalena Zagórska, właścicielka pracowni. Początkowo kowalstwo Zagórskich było zabawą i eksperymentowaniem, na które mogli sobie pozwolić, prowadząc inną działalność. Zaczęło się od ustawionego w garażu paleniska i wyrabiania siekierek. Na co dzień świetnie sprawdzał się drobny sprzęt znaleziony na złomowisku. Część narzędzi sprezentowali bliscy, maszyny zaś małżeństwo kupiło przez Internet. Używane i wymagające remontu. Mimo ciężkiej i mozolnej pracy, której wymaga tradycyjne kowalstwo, Zagórscy niestrudzenie realizowali projekt za projektem. Wszystkie zresztą były ich autorskimi pomysłami. W Kuźni powstawały rzeczy niecodzienne i z duszą. W ten sposób pracownia zaczęła się rozwijać, i z pasji realizowanej po godzinach przerodziła się w sposób na życie. – Mój mąż Marcin zaczął kuć na cały etat, a ja zajęłam się projektowaniem, rysunkami, prowadzeniem bloga, promowaniem Kuźni w Internecie. Byłam też oczywiście pomocnikiem kowala – mówi właścicielka.

OD TRADYCJI…

Kuźnia rozpoczęła swoją działalność w 2011 r. Początkowo małżeństwo wyrabiało w niej tradycyjnie kute kraty, lampy i elementy wystroju wnętrz. W pracowni powstały od podstaw drzwi drewniane z ręcznie kutymi ozdobami i drzwi okuwane zamkowe, które można podziwiać m.in. w zamku Stara Baśń w Grybowie – rekonstrukcji średniowiecznego grodu warownego. Ciekawą realizacją są też schody koronkowe, stylizowane na stare schody żeliwne, zamontowane

w prywatnym katowickim domu. Małżeństwo wykonało wiele niecodziennych projektów. Jednym z nich była barierka w kształcie drzewa czy rekonstrukcja oryginalnej balustrady w stylu art deco. Spod młota Zagórskich wyszły zresztą nie tylko elementy małej architektury czy przedmioty codziennego użytku, ale również rzeźby, np. smoki, rycerze, Święty Franciszek oraz Święty Hubert. Przykładem jest 8-metrowy smok, wykonany na zlecenie Starej Baśni. – Musieliśmy wytłoczyć około 2000 łusek, aby go pokryć. Praca nad nim trwała sześć tygodni – komentuje Zagórska.

…DO NOWOCZESNOŚCI

Dziś Kuźnia Zagórski postawiła na nowoczesność. Powstają w niej przede wszystkim projekty ślusarskie z minimalnymi akcentami kowalskimi. Największą popularnością cieszą się elementy wystroju nowoczesnych wnętrz: drzwi i okna metalowe, meble loftowe, nowoczesne balustrady. – Trzeba przyznać, że wyroby kowalskie pasują do każdego stylu, wszystko zależy od samego wykonania. Może to być bardzo oszczędny w formie przedmiot, który wpasuje się w nowoczesne wnętrze lub bardzo ozdobny element wyposażenia pasujący do wnętrz rustykalnych, takich z klimatem. We wszystko, co tworzymy, wkładamy swoje serce i energię. Myślę, że grono klientów docenia właśnie to, że rzeczy wykonane przez nas mają tę dobrą energię – podsumowuje właścicielka Kuźni. Kuźnia Zagórski realizuje wiele projektów w Polsce i za granicą. Współpracuje ze znanymi architektami wnętrz. www.zagorskikuznia.pl

TATRA TATRA

| 83 MAGAZINE | 83 MAGAZINE


FOT. ŁUKASZ SOWIŃSKI

O CZYM ŚPIEWAJĄ GÓRY?

Góry od zawsze inspirują artystów, którzy poświęcają im swoje poematy, obrazy czy muzykę. Nie inaczej było w przypadku płyty Muzyka gór, nagranej przez Piotra Szewczyka i Jakuba Misińca, dwóch muzyków od zawsze związanych z Podhalem, którzy opowiadają nam o swoim projekcie.

Muzykę z płyty Muzyka gór usłyszałam przypadkiem, przy okazji poszukiwań ciekawych brzmień. Zajawka na serwisie YouTube sprawiła, że chciałam więcej – mariaż folkowych brzmień i jazzowych inspiracji od pierwszy taktów skradł moje serce. Będąca hołdem dla Podhala i Orawy płyta okazała się być doskonałym towarzyszem wiosennych wieczorów, wprawiającym w dobry nastrój i pozwalającym na chwilę odpoczynku po ciężkim dniu. EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Co takiego ma w sobie muzyka Górali, że podoba się ludziom z różnych stron? 84 | TATRA

MAGAZINE

Płyta Muzyka Gór jest do nabycia na stronie u autorów pod kontaktem mailowym pszewczyk.art@gmail.com. Na żywo utworów z płyty można posłuchać podczas koncertów, których daty można sprawdzić na stronie [facebook.com/ misiniecszewczyk].

PIOTR SZEWCZYK: Muzyka naszych stron wyraża dużo hartu ducha, jest surowa i prosta. Oddaje charakter ludzi, którzy przez pokolenia żyli na tej skalistej ziemi. Przez to jest autentyczna, pokazuje niezłomność i wytrwałość. Chcieliśmy oddać te emocje i uczucia w naszej muzyce. Co było dla Was inspiracją, gdy tworzyliście muzykę na płytę? JAKUB MISINIEC: Inspiracją jest to, co nas otacza, z tego czerpiemy garściami. Przestrzeń górskich szczytów, spokój rozległych dolin – to wszystko wyzwala nasz potencjał twórczy. Ale też


FOT. ŁUKASZ SOWIŃSKI

FOT. ŁUKASZ SOWIŃSKI

MUZYKA

Piotr Szewczyk

Jakub Misiniec

absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie oraz Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Rodowity Gróral, mieszkaniec Pyzówki na Podhalu, a także skrzypek i wokalista. Związany z zespołem Alternatywa, Misiniec & Szewczyk, Chłopy z Południa. Nagrywał skrzypce góralskie do hymnu Światowych Dni Młodzieży. Koncertuje z widowiskiem „Święty” wraz z Hanką Wójciak, Natalią Niemen, Czesławem Mozilem, Kubą Badachem, Magdą Steczkowską, Rafałem Żurem i z wieloma innymi artystami.

uczęszczał do Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Nowym Targu, a następnie do Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie w klasie prof. Łukasza Dębskiego. Absolwent Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Krakowie. Prowadzi zajęcia z fortepianu w szkołach muzycznych oraz pracuje jako akompaniator.

wzmacnia ducha. Pozwala się zatrzymać i chłonąć piękno stworzenia. Jako muzycy czym zajmujecie się na co dzień? J.M.: Prowadzę indywidualne zajęcia z fortepianu. Staram się przekazywać wiedzę, którą posiadam i uczestniczyć w kształtowaniu charakterów młodych ludzi. Bardzo ważne jest dla mnie, aby wspierać ich w rozwijaniu wrażliwości na piękno. P.S.: Ja również prowadzę zajęcia ze skrzypiec indywidualnie i grupowo. Poza tym dużo występuję w różnych projektach.

staliśmy to na naszej płycie, tworząc coś naszego. Czerpiąc garściami z obu gatunków, napisaliśmy muzykę, który płynie prosto z serca. Jakie emocje chcielibyście wywołać u swoich słuchaczy? J.M.: Nasza muzyka powinna przede wszystkim nieść spokój, wzmacniać ducha i dodawać sił. To są emocje, jakich ludzie doświadczają, patrząc na horyzont ze szczytów gór i podziwiając piękno widoków. Bardzo chcieliśmy oddać to również w naszej muzyce.

W jaki sposób łączy się jazz i góralski folklor? P.S.: To, co może wydawać się trudne, jest w zasadzie bardzo proste. Oba gatunki oparte są na improwizacji. Wykorzy-

FOT. EWELINA RUSNAK

Czym jest dla Was muzyka? J.M.: Muzyka, szczególnie ta autorska, jest sposobem komunikacji. Jest nadawca, musi być również odbiorca, w tym przypadku publiczność. W muzyce nie chodzi o to, by tworzyć dla siebie, ale dla innych, dzielić się tym, co mamy, talentami, które każdy otrzymał od Boga. To, co jest w naszym wnętrzu, można próbować przekazać słowami, ale dla mnie zdecydowanie lepszym sposobem jest muzyka.

TATRA

MAGAZINE | 85


MORIC

BEZ KOMPROMISU Drzwi produkowane przez firmę MORIC to wynik połączenia innowacyjności, tradycyjnego podejścia do jakości i przemyślanego wzornictwa

Marka MORIC, kojarząca się jednoznacznie z produktem klasy premium, jest obecna na rynku od 1991 r. Filozofia działania firmy to połączenie nowoczesnych metod produkcji i współczesnych technologii z tradycyjnym sposobem myślenia o stolarce – jako wysokiej jakości produkcie, który ma służyć nabywcy przez długie lata. O sukcesie drzwi MORIC decyduje jeszcze jeden aspekt: wzornictwo. Firma z jednej strony podąża za aktualnymi trendami, z drugiej – oferuje design oparty na klasycznych wzorach, dużą wagę przykładając do kreowania oryginalnego wizualnie produktu. W ofercie odnajdziemy drzwi projektowane przez architektów wnętrz, designerów – oryginalne koncepcje, unikatowe 86 | TATRA

MAGAZINE

zestawienia materiałów, projekty, dzięki którym drzwi stają się istotnym elementem wnętrza. Specjalnością firmy są także klasyczne, gabinetowe drzwi do prestiżowych realizacji. Znajdziemy tu skrzydła z kunsztownymi frezami, wykończone luksusowymi fornirami, witrażowym szkłem czy ościeżnice z koronami. Obok skrzydeł fornirowanych i lakierowanych MORIC oferuje również drzwi szklane, udostępniając klientom oryginalne projekty piaskowanych tafli szkła. Drzwi MORIC zostały wyróżnione złotym medalem na targach Interbud (system SCRIT) i Diamentem Meblarstwa (drzwi Otto i Polo).


NOWOCZESNE SYSTEMY

Ościeżnica SCRIT jest unikalnym rozwiązaniem, rewolucjonizującym projektowanie nowoczesnych wnętrz. Ościeżnica ukryta doskonale komponuje się z lekkimi pomieszczeniami, pozwalając wizualnie zespolić ze sobą drzwi i ścianę. Możliwość malowania skrzydła drzwi, położenia nań tapety czy wreszcie wykończenia akrylową taflą lub lustrem stwarza nieograniczone możliwości kreowania wnętrza. System INVERSO to rozwiązanie pozwalające na otwieranie drzwi na stronę przeciwzawiasową. Doskonale sprawdza się w kompozycji wizualnej wnętrz, w których chcemy zastosować więcej niż jedną sztukę drzwi. Nie jesteśmy już zmusze-

ni do wyboru pomiędzy funkcjonalnością a walorami estetycznymi, co otwiera nowe możliwości w zakresie aranżacji. Skrzydła drzwiowe MORIC z powodzeniem można stosować w różnorakich systemach przesuwnych. Drzwi MORIC są dostępne w kilkudziesięciu autoryzowanych salonach sprzedaży na terenie całej Polski. Pełną listę salonów można znaleźć na stronie internetowej.

www.moric-drzwi.pl TATRA

MAGAZINE | 87


INSPIRACJE

Morskie Oko

W OBIEKTYWIE

Woda to temat niezwykle wdzięczny dla fotografa. Dzięki swoim właściwościom może mieć różne faktury, przybierać różne kształty i w zależności od światła zmieniać kolor. Dla otoczenia może być lustrem. To żywioł o wielu twarzach, którego fotografowanie może być wielkim wyzwaniem i jednocześnie ogromną przyjemnością. W polskich Tatrach jednym z najpiękniejszych akwenów jest Morskie Oko, górskie jezioro położone na wysokości 1395 m n.p.m. u stóp Mięguszowieckich Szczytów. Ze względu na jego piękno i stosunkowo łatwy dostęp – dotrze tu pieszo praktycznie każdy turysta – jest ono jedną z największych atrakcji Podhala, tłumnie odwiedzaną w sezonie letnim i zimowym. Dla fotografa Morskie Oko jest miejscem z niesamowitym potencjałem. W 2014 r. znalazło się w zestawieniu pięciu najpiękniejszych jezior świata, przygotowanym przez The Wall Street Journal. Jego uroda zachwyca o każdej porze dnia, niezależnie od pory roku. Otoczone przez strzeliste szczyty, idealnie nadaje się do fotografowania. Ja najbardziej lubię fotografować Morskie Oko latem (mimo rzeszy turystów) i jesienią. Wtedy słońce jest dość wysoko i ładnie oświetla taflę jeziora. Na miejscu zazwyczaj pojawiam się bardzo wcześnie – latem jasno robi się już około 4:00, ale o tej porze nie ma tu turystów, można spotkać sarny i kozice. W bezwietrzny dzień, niczym w lustrze,

w wodzie odbijają się Szczyty Mięguszowieckie, co daje efekt fantastycznej głębi. Lubię też podejść trochę wyżej i robić zdjęcia z prowadzącego przez Świstówkę szlaku do Pięciu Stawów. To już zupełnie inna perspektywa, ale widoki nadal zapierają dech w piersiach. Wspaniałe kadry Morskiego Oka oferują też Mięguszowieckie Szczyty – widać stamtąd jezioro, schronisko i otwarte niebo. Morskie Oko doskonale fotografuje się też w warunkach nocnych, przy pełni księżyca. Jednak aby wykonać takie zdjęcia, trzeba zdecydować się na nocleg w schronisku, ponieważ poruszanie się po Tatrzańskim Parku Narodowym nocą jest zabronione.

Autor: Adam Brzoza

Fotografik National Geographic Polska, pasjonat gór i przyrody

Przydatne wskazówki

1 2 3

Warto pojawić się nad Morskim Okiem wcześnie rano, tak, aby zdjęcia robić o różnych porach dnia i przy różnym świetle. Zimą i latem Morskie Oko jest tłumnie nawiedzane przez turystów, dlatego lepiej wybrać się tam poza sezonem. W fotografowaniu wody najlepiej sprawdzi się aparat z trybem manualnym. Warto zabrać ze sobą też statyw i zestaw neutralnych szarych filtrów. Dobrze mieć też filtr polaryzacyjny, dzięki któremu lepiej pokażemy wnętrze jeziora lub pływające w nim ryby.

4

Do robienia zdjęć nad Morskim Okiem najlepsze są obiektywy superszerokokątne 16 mm lub szerzej przy przeliczeniu na pełną klatkę, alternatywnie 10 mm dla aparatów z matrycą APS-c lib mniejszą.

88 | TATRA

MAGAZINE


Autor wszystkich zdjęć: Adam Brzoza

TATRA

MAGAZINE | 89


WYPOCZYNEK

PENSJONAT DZIUBAS najlepsza baza wypadowa na jednodniowe wycieczki

Pensjonat Dziubas to tradycyjny góralski pensjonat, łączący podhalańską gościnność z nowoczesnymi udogodnieniami. Usytuowany w samym sercu Białki Tatrzańskiej jest idealną bazą wypadową jednodniowych wycieczek. 90 | TATRA

MAGAZINE


W górach jest wiele ciekawych miejsc, które można odwiedzić. Wiele z nich to wręcz wymarzone cele jednodniowych wycieczek dla dużych i dla małych. Miłośnikom historii do gustu przypadnie wizyta w słowackim Kieżmarku i okolicach, gdzie znajdują się m.in. Zamek Kieżmarski, muzeum w Spiskiej Białej czy kościół św. Jakuba w Lewoczy z najwyższym na świecie drewnianym ołtarzem. Z kolei sportowi pasjonaci mogą wziąć udział w spływie pontonami (rafting), podczas którego odwiedzą wąwóz Homole i Przełom Białki, a także Trybsz. Rodziny z dziećmi powinny koniecznie odwiedzić słowacką Lodową Jaskinię, która znajduje się w jednym z najpiękniejszych parków narodowych na świecie. Idealną bazą wypadową wszystkich powyższych wycieczek będzie dogodnie zlokalizowany białczański pensjonat Dziubas.

DLACZEGO WŁAŚNIE DZIUBAS?

Dziubas położony jest w przepięknej lokalizacji, w pobliżu Termy Bania, która zapewnia wiele wodnych atrakcji dla całej rodziny. Swoim gościom pensjonat oferuje wygodne i nowoczesne miejsca noclegowe. Do dyspozycji mają oni pokoje 2- i 3-osobowe z osobnym węzłem sanitarnym. Cena noclegu zawiera śniadanie lub pełne wyżywienie. Na każdym piętrze znajduje się aneks kuchenny z lodówką, który pozwala na samodzielne przygotowywanie drobnych posiłków. Na terenie całego obiektu jest szerokopasmowe wi-fi, dostępne dla klientów bez dodatkowych opłat. W każdym pokoju znajduje się odbiornik telewizyjny z telewizją satelitarną. Jest też sala bilardowa i plac zabaw dla dzieci. www.dziubas.eu

TATRA

MAGAZINE | 91


TEMATYKA

FOT. SEBASTIAN SZADKOWSKI

Jak być bezpiecznym

W GÓRACH

„Do TOPR zadzwoniła turystka informując, że wraz z kolegą są na Kozim Wierchu. Nadchodzi burza a oni nie wiedzą co mają zrobić”, „turystka poinformowała TOPR, że idąc z Hali Gąsienicowej nad Czarny Staw, zeszła ze szlaku, weszła w eksponowany teren, z którego boi się ruszyć”, „na szlaku na Rysy, powyżej Buli pod Rysami znajduje się wyczerpana i wychłodzona turystka”, „o godz. 23.12 do TOPR zadzwoniło dwoje turystów informując, że z braku światła utknęli na szlaku” — to tylko kilka wyimków z aktualizowanej co tydzień kroniki TOPR. Praktycznie każda z tych sytuacji była do uniknięcia. Za chwilę zaczynają się wakacje, a wraz z nimi w Tatrach pojawią się setki tysięcy turystów. Górskie szlaki zapełnią się miłośnikami pieszych wędrówek, a TOPR jak co roku będzie miał ręce pełne roboty. W Tatrach mniejsze i większe wypadki zdarzają się praktycznie każdego dnia. Żeby było ich jak najmniej, trzeba pamiętać o kilku zasadach.

IDZIE DYSC, IDZIE DYSC, IDZIE SIKAWICA

Pogoda w Tatrach jest zmienna, kapryśna i w zasadzie nieprzewidywalna. W wyższych partiach śnieg latem nie jest niczym dziwnym. To samo dotyczy niskich temperatur i silnych wiatrów. Jeśli w Zakopanem jest chłodno i lekko 92 | TATRA

MAGAZINE

wieje, na Rysach czy Giewoncie temperatura będzie o jakieś 10oC niższa, a wiatr o wiele silniejszy. Co gorsza, warunki w górach mogą się diametralnie zmienić nawet w przeciągu kilku godzin. Dlatego przed wyjściem na szlak należy zawsze sprawdzić prognozę pogody na najbliższe 24 godziny. I to nie tylko dla Zakopanego, ale również dla docelowego miejsca wyprawy. Takie informacje można znaleźć na stronie Tatrzańskiego Parku Narodowego lub w serwisach meteo. Warto też przygotować się na różne scenariusze pogodowe – w plecaku powinno znaleźć się dodatkowe okrycie, coś od deszczu i coś od słońca.


SPOD TATR

Jak być bezpiecznym w górach

MIERZ SIŁY NA ZAMIARY

Większość z nas jest bardzo dobrego zdania o swoich możliwościach fizycznych. Jednak górskie szlaki mogą boleśnie zweryfikować rzeczywistą kondycję organizmu. Jeśli większość czasu spędzamy za biurkiem i przed telewizorem, lepiej wybrać prostszy szlak spacerowy, np. do Morskiego Oka czy Doliną Chochołowską. Pozwalają one cieszyć się pięknem gór w bezpiecznych okolicznościach. Zaawansowani taternicy powinni pamiętać o tym, że nawet oni potrzebują 1–2 dni aklimatyzacji, zanim ruszą w wysokie góry. Niezależnie od stopnia znajomości trasy warto poszukać informacji o przeszkodach czy okresowych zagrożeniach.

Wybierz trasę odpowiednią do swoich umiejętności i doświadczenia górskiego. Weź pod uwagę długość trasy, przewyższenie, zróżnicowanie terenu i potencjalne trudności.

3 4

Przygotuj się do wyprawy - załóż odpowiednie obuwie i wygodne ubranie.

Zapewne większość z nas kojarzy zdjęcia tych mniej rozsądnych turystów, którzy Giewont czy Rysy zdobywali w szortach, spódniczkach, klapkach japonkach czy butach na koturnie. Da się? Owszem, da się, ale góry to nie plaża. Odpowiednie obuwie i odzież to jeden z puzzli w układance o nazwie „bezpieczeństwo w górach”. W sieciowych sklepach sportowych można niedrogo nabyć dobrej jakości buty i ubrania do turystyki górskiej. Bardzo ważne jest też to, co znajdzie się w naszym plecaku. Prowiant, woda, okulary przeciwsłoneczne, dodatkowa odzież (polar, czapka, rękawiczki, długie spodnie), latarka, mapa, mała apteczka, coś chroniącego przed słońcem i kurtka od deszczu to absolutne minimum wyposażenia. W sytuacji podbramkowej to, co mamy w plecaku, będzie naszą jedyną ochroną przed warunkami atmosferycznymi, głodem, pragnieniem czy zranieniem. Koniecznie należy też zabrać naładowany „na maksa” telefon – warto wpisać do niego numery alarmowe, a także pobrać aplikację „Ratunek”.

Weź ze sobą prowiant, wodę, dodatkowe okrycie, ochronę przed deszczem i przed słońcem, mapę, latarkę, okulary przeciwsłoneczne oraz podstawowe środki opatrunkowe.

5 6

Naładuj telefon na 100%, wpisz do pamięci numery alarmowe, zainstaluj aplikację „Ratunek”.

Zostaw w miejscu zamieszkania lub u zaufanych znajomych informacje o planowanej trasie i przewidywanej godzinie powrotu. Nie zmieniaj planów albo informuj o zmianie

7 8

Unikaj samotnych wypraw. Jeśli poczujesz się gorzej, zawróć.

Jak wezwać pomoc w Tatrach

INFORMACJA TO PODSTAWA

• Telefon ratunkowy w górach: 601 100 300 • Telefon alarmowy: 985 lub 112 • Pobierz aplikację RATUNEK • Nie ma zasięgu? Przekaż informację o zdarzeniu przechodzącym turystom

FOT. SEBASTIAN SZADKOWSKI

Idąc w góry, należy zawsze zostawić w miejscu zamieszkania lub u zaufanych znajomych informację o planowanej trasie i przewidywanej godzinie powrotu. Dzięki temu, jeśli wydarzy się jakaś nieprzewidziana sytuacja, łatwiej będzie zlokalizować pechowca. Z tego względu zmiana trasy, gdy jesteśmy już na szlaku, nie jest najlepszym pomysłem. Jeśli jednak z jakiegoś powodu będzie konieczna, należy poinformować o zmianie. Samotne wyprawy mogą wydawać się bardzo atrakcyjne wszystkim tym, którzy lubią mierzyć się ze swoimi słabościami. Mimo wszystko w góry lepiej wybierać się z wiernym druhem przy boku. Gdy wycieczka się skomplikuje, druga osoba sprowadzi pomoc, doda otuchy, a być może nawet opatrzy skaleczenia i rany. Druga osoba często bywa też głosem rozsądku, którego może zabraknąć, gdy rozpalona wizją zdobycia szczytu głowa każe nogom iść, pomimo zmęczenia i złego samopoczucia. Historia taternictwa zna wiele przypadków, kiedy adrenalina pomogła wejść, ale nie dała rady sprowadzić turysty bezpiecznie na dół. Zawrócić, gdy ciało mówi stop, nie jest żadnym dyshonorem. Góry poczekają.

Zawsze przed wyjściem zapoznaj się z prognozą pogody i komunikatem turystycznym TPN, a zimą dodatkowo z komunikatem lawinowym. Informacje o warunkach na szlakach znajdziesz na stronie tpn.pl lub uzyskasz pod numerem 18 20 23 300!

2

SZATA, KTÓRA ZDOBI I CHRONI

W GRUPIE RAŹNIEJ

1

TATRA

MAGAZINE | 93


WYPOCZYNEK

L

UKSUS

po góralsku i po prowansalsku

Jest takie miejsce na Podhalu, gdzie dyskretny luksus współistnieje pokojowo z niepowtarzalnym nastrojem malowniczej górskiej wioski. To Osada Maruszyna — całoroczne domy z bali, idealne na weekendowy wypad i na dłuższe wakacje, zarówno zimą, jak i latem.

94 | TATRA

MAGAZINE


Osada Maruszyna znajduje się w miejscowości Maruszyna koło Zakopanego. Luksusowe domy, położone w pięknej i spokojnej podhalańskiej wsi, sprawdzą się jako miejsce rodzinnego wypoczynku z dala od zgiełku wielkich kurortów. Goście mają do dyspozycji dwa domy – jeden w tradycyjnym klimacie góralskim, drugi nawiązujący wystrojem do stylu prowansalskiego. Wykończone z wykorzystaniem najlepszych surowców i materiałów oferują niezwykle wysmakowane wnętrza, w których tradycja przeplata się z nowoczesnością. Dom góralski, z ręcznie wykonanymi meblami i kamiennym kominkiem, szczególnie przypadnie do gustu miłośnikom podhalańskich klimatów, z kolei dom prowansalski to propozycja dla tych, którzy cenią przytulną atmosferę.

JAKIE UDOGODNIENIA OFERUJE OSADA MARUSZYNA?

Na parterze każdego z domów jest w pełni wyposażona kuchnia, jadalnia i salon z kominkiem.

Na piętrze, poddaszu i w podpiwniczeniu znajduje się łącznie sześć sypialni. Maksymalna liczba gości w jednym domu to 16 osób. W każdym z domów jest sauna fińska. Ponadto w ogrodzie znajduje się chatka grillowa, dwa place zabaw i gorąca balia wodna. W sezonie letnim funkcjonuje też podgrzewany basen. W pobliżu Osady Maruszyna znajduje się wiele atrakcji – blisko stąd do Tatrzańskiego Parku Narodowego i szlaków do Morskiego Oka, Wielkiej Siklawy czy Wodogrzmotów Mickiewicza. W pobliskich Szaflarach znajdują się Termy Szaflary oraz Gorący Potok, gdzie można się zrelaksować po intensywnym dniu na szlakach turystycznych w basenach zewnętrznych, saunach, inhalatorach czy w parku linowym. A gdyby ktoś zatęsknił za wielkomiejskim zgiełkiem, w pół godziny można dojechać do stolicy Tatr, Zakopanego. www.osadamaruszyna.pl

TATRA

MAGAZINE | 95


Nieruchomości Zakopane to podhalańskie biuro nieruchomości. Obsługujemy transakcje kupna i sprzedaży oraz wynajmu, a także współpracujemy z deweloperami. Wspieramy naszych klientów na każdym etapie realizacji projektu nieruchomościowego. Nasze dziesięcioletnie doświadczenie przekłada się na doskonałe zrozumienie potrzeb inwestorów indywidualnych zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Większość obsługiwanych przez nas transakcji na rynku zakopiańskim to zakupy inwestycyjne pod wynajem turystyczny. Pomagamy w zakupie mieszkań pod inwestycję bądź do zamieszkania, pensjonatów, w zakupie gruntu pod inwestycję, a także w realizacji inwestycji budowlanej na wszystkich jej etapach. Współpracujemy z najlepszymi architektami. W przypadku dużych projektów mieszkaniowych, gwarantujemy pełną posprzedażowa obsługę i promocję nieruchomości w zakresie wynajmu turystycznego. W naszej bazie znajduje się wiele ofert nieruchomości na Podhalu. Stale poszukujemy kolejnych pensjonatów, hoteli, domów oraz apartamentów, a także gruntów pod zabudowę hotelową i wielorodzinną. Zapraszamy do współpracy właścicieli nieruchomości z Podhala, a także osoby zainteresowane zakupem nieruchomości pod Tatrami. Gwarantujemy rzetelne wyceny, skuteczne negocjacje w imieniu klienta i szybką finalizację transakcji.

Świadczone przez nas usługi to m.in.: • pełna obsługa transakcji • profesjonalna sesja fotograficzna nieruchomości • skuteczna reklama internetowa na wiodących portalach • promocja w wyszukiwarce Google • posprzedażowa obsługa wynajmu • wsparcie sprawdzonych architektów • pomoc w zapewnieniu finansowania bankowego • rzetelne oszacowanie wartości nieruchomości

mgr Olga Piaskowska • +48 530 460 111 • biuro@nieruchomoscizakopane.pl • www.nieruchomoscizakopane.pl


Dom z 4 apartamentami z jacuzzi oraz sauną Zakopane - Cyrhla
 Ekskluzywny dom 280 m2 z potencjałem inwestycyjnym, po generalnym remoncie i rozbudowie, z pięknym widokiem na Tatry, na działce o powierzchni 650 m2. W niedalekiej przyszłości, około 200 metrów od posesji, zostanie uruchomiony najdłuższy wyciąg narciarski w Zakopanem. Apartamenty w pełni wyposażone, jeden luksusowy posiada ogród zimowy oraz saunę.
 Cena: 1 390 000 PLN

Condohotel Nosalowy Dwór Residence

 Zakopane - Oswalda Balzera
 Luksusowy apartament na parterze, o powierzchni 33,75 m2, z pełnym wyposażeniem, w prestiżowej inwestycji Nosalowy Dwór Residence. Pewna inwestycja, planowany zwrot kapitału i gwarancja luksusowych wakacji z możliwością korzystania z pełnej obsługi hotelowej, dostępności Strefy Wellness m.in basenu, sauny jacuzzi oraz zabiegów w SPA.
 Cena: 714 000 PLN

Działka inwestycyjna między Krokwiami Zakopane - Krokwie Działka budowlano-komercyjna ze wspaniałym widokiem, idealne miejsce na siedzibę firmy, klub fitness, restaurację bądź inny budynek o podobnym przeznaczeniu. Całkowity PUM 300 m2, a powierzchnia działki 570 m2. Duże natężenie ruchu pieszego. Media w drodze. Parcela o wymiarach 44x13 płaska prostokątna. Możliwość wynajmu za kwotę 6 500 PLN. Cena: 848 000 PLN

Mieszkanie z dużym ogrodem

 Zakopane - Do Tadziaków
 Trzypokojowe mieszkanie z ogrodem na parterze, znajdujące się w nowoczesnym budynku, do którego przynależy sauna oraz całoroczne zewnętrzne jacuzzi zasilane wodami geotermalnymi. Mieszkanie o świetnym układzie pomieszczeń, sprzedawane jest w stanie deweloperskim. Gwarancja dobrego wynajmu - w tym kompleksie nie ma innych mieszkań 3-pokojowych. Cena: 960 000 PLN

Styl skandynawski, gwarancja wynajmu Zakopane - Sienkiewicza Ekskluzywny apartament o powierzchni 57 m2, znajdujący się na parterze, składa się z przestronnego salonu z aneksem kuchennym oraz dwóch osobnych sypialni. Gustowny wystrój, garaż podziemny oraz bliskość Krupówek gwarantują obłożenie przez ponad 200 dni w roku.
 Cena: 1 083 000 PLN

Apartament z basenem i sauną 

 Kościelisko
 Znajdujący się na pierwszym piętrze komfortowy apartament o powierzchni 44 m2, składający się z przestronnego salonu i przytulnej sypialni. Apartament posiada wyposażony w zestaw wypoczynkowy zadaszony balkon, na którym można spędzać romantyczne wieczory z lampką wina, podziwiając panoramę Tatr i Giewont.
 Cena: 699 000 PLN


ZNANI O SOBIE

GAZEM, a może piecem? Nikogo nie powinno dziwić, że to, czego poszukuje, to właśnie adrenalina, a ulubione słowo to „piecem”, oznaczające „szybko”. Szybką jazdę rzecz jasna, bo mowa o polskim kierowcy wyścigowym i rajdowym z Podhala — Konradzie Bieli. Ale czy interesują go jedynie rajdy i samochody? Co tak naprawdę jest dla niego kwintesencją szczęścia i co najbardziej ceni w przyjaciołach? Między innymi na te pytania odpowiada rajdowiec redakcji Tatra Premium Magazine w kwestionariuszu Prousta. Główna cecha Pana charakteru. Cierpliwość, upartość, opanowanie, konsekwencja. Cechy, które ceni Pan u mężczyzny. Honor, uczciwość. Cechy, które ceni Pan u kobiety. Poczucie humoru, czułość, wrażliwość, otwartość.

Co ceni Pan najbardziej w przyjaciołach? Szczerość a także to, że można liczyć na nich w każdej sytuacji. Pana największa wada. Nerwowość, upartość, zawsze muszę mieć ostatnie słowo… Ulubione zajęcie. Jazda samochodem, na nartach, snowboardzie, nauka jazdy na nartach (szczególnie dzieci). Kwintesencja szczęścia. Gdy mogę komuś pomóc. Także moja rodzina i zdrowie. Czego Pan najczęściej szuka? Adrenaliny. Lubię, gdy coś się dzieje. Obsesyjny lęk wzbudza w Panu… Utrata zdrowia. Mojego i bliskich. Kim chciałby Pan być, gdyby nie był tym, kim jest? Mechanikiem. Ulubiony bohater literacki, filmowy lub aktor. Sylwester Stallone. Ponad wszystko nie cierpi Pan… Oszustwa, obłudy, fałszywych ludzi. Dar natury, który chciałby Pan posiadać. Prędkość światła. Błędy, które Pan najczęściej wybacza. Wszystkie wybaczam. Motto życiowe. Nigdy się nie poddawać. Ulubione słowo. PIECEM (to znaczy szybko). Ulubiona rozrywka. Jazda, spotkania z przyjaciółmi i znajomymi.

98 | TATRA

MAGAZINE


Ulubiony dźwięk. Dźwięk mocnego silnika. Prędkość bez granic czy przestrzeganie przepisów. Prędkość w granicach rozsądku. Wymarzony samochód musi… Być szybki i niezawodny. Road trip, wypad pod namiot czy rejs ekskluzywnym statkiem. Rejs statkiem. Ulubione miejsce w Tatrach. Kasprowy Wierch.

Kwestionariusz Prousta to rodzaj gry rozpowszechnionej w XIX wieku w środowiskach mieszczańskich. Swoją nazwę zawdzięcza twórcy - pisarzowi Marcelowi Proustowi. Konkretne pytania sformułowała jego znajoma - Antoinette Faure, córka przyszłego prezydenta Francji. Zabawa jest wciąż aktualna, kwestionariusz często jest rozbudowywany o dodatkowe, indywidualnie dobierane pytania. AUTOR WSZYSTKICH ZDJĘĆ: GRZEGORZ KOZERA


TEMATYKA

Królewskie apartamenty NA CYRHLI

Inwestowanie w atrakcyjnie położone nieruchomości to jeden z najpewniejszych i najbezpieczniejszych sposobów pomnażania kapitału. Zwłaszcza wtedy, gdy stopy procentowe są niskie, a zysk z lokat bankowych symboliczny.

100 | TATRA

MAGAZINE


NIERUCHOMOŚCI

WŁASNA NIERUCHOMOŚĆ POD TATRAMI

Stolica polskich Tatr – Zakopane – od wielu lat dynamicznie się rozwija. Jak grzyby po deszczu powstają nowe wille, apartamentowce czy condohotele. Zakup nieruchomości to dla osób dobrze sytuowanych świetna lokata kapitału. Jednakże, aby zakup był trafiony, a inwestycja udana, obiekt musi spełniać określone kryteria. Dobrym przykładem jest projekt Royal Zakopane.

W kameralnej inwestycji znajduje się jedynie 56 apartamentów o powierzchni od 21,40 m2 do 53,60 m2. Do każdego mieszkania przynależy miejsce parkingowe w garażu podziemnym.

SPA, SAUNA I PLAC ZABAW NA MIEJSCU

GDY LUKSUS SPOTYKA NATURĘ Royal Zakopane to osiedle czterech budynków apartamentowych znajdujących się na malowniczej działce Zakopane Cyrhla, w pobliżu wielu szlaków turystycznych. To doskonała lokalizacja z dala od zgiełku centrum, oferująca przepiękne widoki, a także – dzięki położeniu w najwyższej części Zakopanego – wolność od smogu. Kompleks został zaprojektowany w stylu nowoczesnym, acz nawiązującym do charakterystycznego zakopiańskiego budownictwa dzięki wykorzystaniu szkła, drewna i kamienia oraz najwyższej jakości materiałów budowlanych.

MASZ PYTANIA? SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI! tel: +48 734 120 910 www.royalzakopane.pl

Duża powierzchnia działki pozwoliła na wybudowanie osobnego budynku minispa, w którym zlokalizowano m.in. saunę fińską. Teren pomiędzy budynkami zostanie estetycznie zaaranżowany – pojawią się kompozycje roślinne, trawniki, plac zabaw dla dzieci i miejsca wypoczynku dla osób starszych. Osiedle będzie ogrodzone, monitorowane i stale strzeżone przez firmę ochroniarską.

KUP – WYNAJMUJ – ZARABIAJ

Royal Zakopane to luksusowy kompleks zaprojektowany ze szczególną dbałością o detale i spełniający najwyższe standardy. Właściciele apartamentów mogą mieć pewność, że podczas ich nieobecności nieruchomość będzie na siebie zarabiać dzięki najmom turystycznym.

Autor projektu: Biuro architektoniczne Archi-Projekt

TATRA

MAGAZINE | 101


TEMATYKA

Place zabaw

PO ZBÓJU! 102 | TATRA

MAGAZINE


Nasza firma Braty i Kompany powstała 18 lat temu, a więc jest już pełnoletnia. Chcieliśmy zmienić postrzeganie placów zabaw, tworząc coś unikatowego i bardzo góralskiego. W naszych projektach wykorzystujemy lokalny budulec i nasze dziedzictwo kulturowe z dziada pradziada, czyli drewno. Wszystkie obiekty projektujemy i planujeProjektując dla dzieci, staramy się unikać obowiązujących i powtarzalnych standarmy, uwzględniając ich przyszłą lokalizację i potrzeby docelowego użytkownika. Każda dów tak, aby nasze urządzenia zabawowe nasza realizacja jest unikatowa i powstaje przenosiły dzieciaki w magiczny i baśniowy w jednym egzemplarzu. Staramy się odświat. W pewnym sensie bardziej niż place tworzymy krainy zabaw. zwierciedlić bogactwo form natury z jej Cały czas poszukujemy nowych tematów, logiką i przejrzystością. BRATY I KOMPANY które moglibyśmy kreatywnie przetworzyć Materiałem, który pozwala nam urzeczy– mogą to być domki na drzewach w najróżwistnić fantazje i pomysły, są pnie akacjowe www.bratyikompany.pl w swoich nieobliczalnych formach. W twórniejszych postaciach, stare zamki, fortece, modelarnia@bratyikompany.pl statki pirackie, młyny, porty, ciekawe zjeżczym procesie nadawania kształtów przez tel. 501 568 996 rzeźbiarza posługującego się tylko pilarką dżalnie, labirynty itp. Każdy z naszych obiekłańcuchową, podkreślamy naturalną formę tów jest zamkniętą całością, która pozwala drewna z jego wyjątkowością i atrakcyjnooddać się zabawie i zanurzyć w dziecięcym baśniowym świecie. Stawiamy przed dziećmi wyzwania, któścią. Bogata ornamentyka oraz barwne malowanie uzupełniarym muszą sprostać i zadania, które muszą rozwiązać. ją charakter naszych obiektów.

TATRA

MAGAZINE | 103


TEMATYKA

Portal rezerwacyjny - Zakopane i Kościelisko!

Gwarancja najniższej ceny Wynegocjowaliśmny z właścicielami najniższą cenę dla Was

Zero dodatkowych Ukrytych kosztów

Gwarancja Jakości Tysiące zrealizowanych rezerwacji

Własne zdjęcia Sprawdzamy wszystkie oferty

www.GoralPoleca.pl 104 | TATRA

MAGAZINE


www.Javo ri n aR e si de n c e . pl

1 000 m od Krupówek

piękna widokowa działka

budynek rekreacyjny z saunami

ustawne apartamenty

siłownia/fitness

VAT 23% (w całości do odliczenia)

tereny zielone, plac zabaw dla dzieci

nielimitowana liczba pobytów właścicielskich

B IU RO S P R ZEDAŻY DEWELOP ER A:

sprzedaz@primonieruchomosci.pl Mieszkania dostępne w ofercie agencji nieruchomości: www.NieruchomosciZakopane.pl TATRA

MAGAZINE | 105


TEMATYKA

106 | TATRA

MAGAZINE


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.