
4 minute read
Ludzie muszą wiedzieć, że to jest ich miasto
Rozmowa z dr Justyną Kolarz, architektką i ekspertką stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców ds. estetyki przestrzeni miejskiej.

Advertisement
Zostałaś ekspertką Łukasza Gibały ds. estetyki miasta, bo wierzysz, że w Krakowie może być lepiej i piękniej. Dlaczego wybrałaś taką drogę?
Już na studiach temat przestrzeni publicznej, czyli naszego wspólnego dobra, był mi bliski. Poczucie, że w Krakowie da się coś zmienić pozostało mi do dzisiaj. Chciałabym wracać do miasta, w którym dobrze się żyje. Takiego, w którym moja babcia nie musi mi mówić, że nie dojdzie do sklepu, bo to za daleko, a po drodze nie ma ławki, by usiąść. Oprócz funkcjonalności estetyka jest dla mnie bardzo ważna.
A jak z tą estetyką jest w Krakowie obecnie? Na pewno istnieje kilka problemów, które w Krakowie leżą odłogiem. Może przez inne palące problemy – z komunikacją, z korkami, z zanieczyszczeniami – nie ma już miejsca na to, żeby zajmować się estetyką. A to jest tak, że lepiej nam się żyje w miejscach, które są dobrze zaprojektowane, nawet jeśli nie wiemy, co to do końca oznacza. Wchodzimy na plac czy ulicę i od razu podświadomie odczuwamy: Wow, jak ta ulica świetnie wygląda! Nie wiemy, co się tak naprawdę zmieniło, ale dobrze się w tej przestrzeni czujemy.
A co to właściwie znaczy: dobrze albo źle zaprojektowane? Mówisz, że przeciętna osoba może to podświadomie czuć, ale eksperci potrafią wskazać takie rzeczy.
To na pewno właściwy dobór materiałów nawierzchni czy wykończenia oraz kompozycja przestrzenna, czyli to, w jaki sposób te elementy w przestrzeni miejskiej są zlokalizowane. Dana przestrzeń powinna spełniać różne funkcje, a tę wielofunkcyjność zapewnia różnorodne wyposażenie i oczywiście zieleń. Kraków potrzebuje także spójnego systemu identyfikacji wizualnej miasta. Dobrze, że jest uchwała krajobrazowa, ale mnie nadal bolą detale. Na przykład trzy numery na kamienicy, a każdy pochodzący z zupełnie innej epoki i zupełnie inaczej zaprojektowany.
Czyli po prostu chcesz, żeby było ładnie. Rozumiem, że na przykład trzeba wybrać taki materiał kostki brukowej, żeby w deszczowy dzień osoba starsza nie przewróciła się na śliskim chodniku. Ale czemu tak ważna dla ciebie jest estetyka?
Po prostu uważam, że ludziom się lepiej żyje w estetycznych przestrzeniach. Choć faktycznie jest to trudne do zdefiniowania, bo piękno może mieć różne definicje – niektórzy wolą pstrokate, stylizowane elementy, a inni minimalizm. W moim odczuciu miasto jest już samo z siebie tak intensywne, ze minimalizm jest dobrym kierunkiem.
Rozwiązaniem tego problemu może być stworzenie katalogu mebli miejskich, żeby ujednolicić i ograniczyć stosowane modele i materiały. Jak mądrze wdrożyć taki pomysł?
Najpierw należy zrobić inwentaryzację tego, co już jest, ale nie można się do tego ograniczyć. Katalog powinien przedstawiać wizję spójnego wyposażenia miasta: istniejących i przyszłych obszarów oraz przestrzeni szczególnych, np. specjalnych miejskich placów z indywidualnie zaprojektowanymi, dizajnerskimi ławkami. Dla odczuwania spójności koncepcji dla miasta, dzielnic i poszczególnych ulic niezbędny jest wybór uniwersalnych modeli mebli miejskich. Jednak taki katalog nie może być wyłącznie ekspercki. Konieczne jest włączenie mieszkańców w jego tworzenie, np. poprzez testowanie rozwiązań tymczasowych. Wypracowane rozwiązania warto postawić w przestrzeni miejskiej i dać mieszkańcom szansę, by się na ich temat wypowiedzieli. Na podstawie ich opinii wiemy, czy dane rozwiązanie się sprawdza, np. czy ławki są wygodne i ustawione we właściwym miejscu.
O tym, że te konsultacje są potrzebne, świadczą chociażby głosy po rewitalizacjach krakowskich parków. Mieszkańcy skarżą się na przykład na niewygodne ławki bez oparć albo siedziska tak niskie, że seniorom trudno z nich wstać. Pojawiają się też problemy z dostępnością niektórych obszarów dla osób z niepełnosprawnościami.
I tu właśnie przydaje się testowanie, ale też ważna jest formuła konkursowa – wtedy konkretne wytyczne muszą być uwzględnione przy realizacji projektu. W przypadku konsultacji problemem jest dotarcie do wszystkich grup społecznych, a trzeba o to zadbać. Może się tak zdarzyć, że jeśli weźmiemy pod uwagę tylko osoby, które aktualnie przebywają w jakiejś przestrzeni, to nie dotrzemy na przykład do osób starszych czy z niepełnosprawnościami.
Uważasz, że w Krakowie brakuje miejsc spotkań, w których mogą przebywać różne grupy społeczne: seniorzy, rodzice z małymi dziećmi, nastolatkowie. Jak taka przestrzeń powinna wyglądać?
Przede wszystkim to musi być przestrzeń przyjemna do przebywania – zielona, zacieniona, a najlepiej, jak jest na niej woda. Ważne jest odpowiednie wyposażenie i ustawienie elementów. Ławki usytuowane w określony sposób sprzyjają relacjom międzyludzkim. Zamiast stawiać je w rzędzie, można stworzyć pomiędzy nimi przestrzeń i umożliwić rozmowę. I znowu muszę wspomnieć o wielofunkcyjności. Plac czy park, gdzie jest ogólnodostępne wifi i prąd, miejsce do pracy, zadaszenie – to by było niesamowite! Wartą kontynuacji inicjatywą miasta jest idea parków kieszonkowych.
Brzmi jak świetny pomysł. Jak tworzyć takie miejsca?
Próbowałabym wpisać funkcje mebli w projekty architektoniczne oraz przestrzenie publiczne. Marzę o tym, aby w projektach budynków i przestrzeni publicznych funkcja mebla była wkomponowana. Na przykład, żeby na elewacji budynku można było odpocząć – dało się na niej usiąść lub o nią oprzeć. Przykładem tego typu rozwiązań jest plac Eduarda Wallnöfera w Insbruku, na którym można usiąść i pojeździć na deskorolce, czy Piazza del Campo w Sienie, którego nachylenie zaprasza do położenia się na nim. Można także redukować liczbę modeli mebli miejskich przez zastosowanie rozwiązań bardziej naturalnych, takich jak pień drzewa czy nasyp.
Jesteśmy w stanie znaleźć miejsce na funkcje, których brakuje? A może musimy je przerzucać poza miasto?
Miasto nie musi się rozlewać. W Krakowie mamy dużo nieużytków, możemy dogęścić tkankę miejską i uzupełnić ją o funkcje, które są potrzebne na danym terenie. To by wymagało przeprowadzenia analizy, tak samo jak w przypadku tworzenia katalogu mebli miejskich. Należałoby zinwentaryzować przestrzenie niezagospodarowane w odpowiedni sposób, które można zmienić, poprawić. Jest to rozwiązanie ekonomiczne i pozwala zachować istniejące już tereny zieleni. Duża i żmudna praca do wykonania, ale konsekwentnie, małymi krokami – jak najbardziej możliwa.
Zachowanie terenów zielonych wydaje się szczególnie istotne w czasach postępującej betonozy. Mieszkając w dzielnicach poza Alejami i przemieszczając się do centrum miasta, odczuwamy coraz bardziej wzrost temperatury. To efekty nawierzchni utwardzonej i wszechobecnych elewacji. Kiedy człowiek odczuwa zmiany temperatury na własnej skórze, to już widać, że coś jest nie tak. Nie zrobimy już nic z zabudowanymi korytarzami przewietrzania miasta, ale możemy starać się tworzyć zieleń tam, gdzie się da – na przykład poprzez zielone ściany czy dachy budynków. To na pewno polepszyłoby komfort przebywania w centrum.
Dachy?
Mam marzenie, żeby dachy płaskie, które są w mieście, były odpowiednio zabezpieczone i udostępniane publicznie. Obecnie w większości są to przestrzenie niewykorzystane, a mogą być tam na przykład ogródki miejskie, miejsca spotkań. Widok z takich dachów jest najczęściej niesamowity! Wyobraźmy sobie platformy dla grządek z warzywami i owocami na dachach budynków mieszkalnych z wielkiej płyty. Udostępnianie fragmentów miasta mieszkańcom, żeby mogli je samodzielnie zagospodarowywać, to dobry kierunek. Zaangażujmy się też jako mieszkańcy Krakowa, nie oczekujmy, że tylko miasto ma nam wszystko wysprzątać, zazielenić, umeblować – my też mamy na to wpływ. Ludzie muszą wiedzieć, że to jest ich miasto i że mogą się o nie zatroszczyć.