Salt@Pepper - Kolorowe Strony Życia

Page 1

NA OSTRZU NOŻA

Salt@Pepper MAJ 2011  1


2  MAJ 2011 Salt@Pepper


Salt@Pepper MAJ 2011  3


SPIS TREŚCI

6 GWIAZDA

6

14 FRESZ 16 PASJE

16

18 MOTO 20 STYL ŻYCIA

22

22 MODA 27 URODA

27

30 ZDROWIE 31 TAM I Z POWROTEM

32

32 ŚWIAT DZIECKA 34 NA OSTRZU NOŻA

34

35 WINNICA 36 TEATR

35

38 FILM 39 MUZYKA 40 NIE PRZEGAP 42 REFLEKSYJNIE 4  MAJ 2011 Salt@Pepper

39


Witaj

M

OD REDAKCJI

majowa jutrzenko!

aj jest bez wątpienia jednym z najpiękniejszych miesięcy. Nieprzypadkowo pojawia się w licznych piosenkach czy wierszach. To czas pachnących bzów, kwitnących kasztanów i... grillowania. Polacy kochają weekendowe leniuchowanie przy ruszcie, na którym skwierczą mięsne przysmaki. Mamy nadzieję, że w przerwie między obracaniem kiełbaski albo karkówki znajdziecie chwilę na lekturę majowego numeru Salt@Pepper. Jak co miesiąc, serwujemy wam tylko „smakowite kąski”. Znacie skecz kabaretu Ani Mru Mru o chińskiej restauracji? Na pewno oglądając go, często zastanawialiście się, dlaczego niezbyt błyskotliwy kelner poleca klientowi zupę z Radomia. Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w zabawnej rozmowie z twórcami uwielbianego przez Polaków kabaretu. Wierzymy, że uśmiech wywołała już okładka tego numeru Salt@Pepper. Karykatura Ani Mru Mru to dzieło Przemysława Ochni, młodego i zdolnego rysownika z Radomia. Wewnątrz magazynu znajdziecie także komiks jego autorstwa, z przymrużeniem oka komentujący rzeczywistość. Takim osobom jak Przemek z przyjemnością udostępniamy nasze łamy. Jesteśmy niezmordowani w udowadnianiu tezy, że Radom pełen jest kreatywnych i interesujących ludzi, którzy odnoszą sukcesy w różnych dziedzinach życia. W tym numerze możecie przeczytać o Mateuszu Fudali, mistrzu świata w... piłkarzykach. Prawdziwą mistrzynią w swoim fachu jest także Karolina Gleguła. Radomianka wygrała prestiżowy konkurs dla młodych projektantów mody. Jej stroje zachwyciły nawet Millę Jovovich. Hollywoodzka gwiazda zapragnęła, żeby Karolina uszyła dla niej kreację na festiwal w Cannes. Jak zwykle, przygotowaliśmy dla was wiele porad. Jeśli planujesz ozdobienie ciała tatuażem, musisz koniecznie przeczytać artykuł „Sztuka na skórze”. Dowiesz się, po czym poznać profesjonalny gabinet, w którym nie zostaniesz oszpecony na całe życie. Paniom podpowiadamy natomiast, jak zadbać o stopy, żeby w lecie odsłaniać je bez kompleksów. Maj to miesiąc pierwszych Komunii Świętych i problemów z prezentem dla głównego bohatera tej uroczystości. Może skorzystacie z naszych propozycji? W Salt@Pepper znajdziecie również pomysły na ciekawe sposoby spędzenia Dnia Dziecka. Tradycyjnie serwujemy sporą dawkę informacji kulturalnych. Z Katarzyną Deszcz, wybitnym reżyserem teatralnym, rozmawiamy o inscenizacji intrygującej sztuki „Jednoręki ze Spokane”. Premiera w maju, oczywiście na deskach Teatru Powszechnego. Na ciekawe nowości zaprasza w tym miesiącu także kino Helios. Życzymy przyjemnej lektury, a także fantastycznych i niezapomnianych majówek.

Redaktor Naczelny Rafał Natorski

Sekretarz Redakcji Bartek Andraszek

Biuro Reklamy i Marketingu Aleksandra Król

Biuro Reklamy i Marketingu Grzesiek Kowalczyk

WSPÓŁPRACA: Waldemar Gajda, Marcin Jabłoński, Julia Wysocka, Beata Brzeska, Katarzyna Brzoza, Monika Jelińska, Paweł Komosa, Anna Dobrowolańska, Tomek Mosiołek, Marcin Wołoszczak, Łukasz Wójcik, Alicja Duchiewicz, Przemysław Ochnia WYDAWCA: MediaPak Sp. z o.o. Redakcja Salt@Pepper, Plac Jagielloński 15 lokal 336, 26-600 Radom, magazyn@saltatpepper.pl, tel./fax 48 384 00 14 BIURO REKLAMY I MARKETINGU: reklama@saltatpepper.pl, tel./fax 48 384 00 14 NAKŁAD: 10 000 egzemplarzy Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo adjustacji i skracania tekstów. Wydawca zastrzega sobie prawo odmowy zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli ich treść lub forma będzie sprzeczna z linią programową i interesem pisma (art. 36 pkt. 4 Prawa Prasowego). Wszelkie prawa zastrzeżone.

Salt@Pepper MAJ 2011  5


GWIAZDA

Faceci

rzucają w nas

majtkami Ulubiony kabaret Polaków. Zagrali rekordową liczbę koncertów i rozśmieszają widzów wielu programów telewizyjnych (plotki głoszą, że pojawili się nawet w Eurosporcie). Tworzą go: Marcin Wójcik, Michał Wójcik oraz Waldemar Wilkołek. Salt@Pepper rozmawia z Ani Mru Mru. 

6  MAJ 2011 Salt@Pepper


GWIAZDA

Salt@Pepper MAJ 2011  7


GWIAZDA

W

yjaśnijmy raz na zawsze: skąd w waszym kultowym skeczu wzięła się zupka chińska z Radomia? Michał: Z Warszawy... Marcin: Kiedy tworzymy skecz kabaretowy, to często na chybił trafił wrzucamy do niego jakieś miasto. Czasem jest to Radom, innym razem Kalisz czy Rydułtowy. W tym wypadku szczęśliwie dla Radomia złożyło się, że pojawił się w tak popularnym i lubianym numerze. Mam nadzieję, że radomianie nie mają nam tego za złe. Wręcz przeciwnie, przyczyniliście się przecież do promocji naszego miasta. Kiedy Polaków spytano, z czego słynie Radom, „zupka chińska” była jedną z najczęstszych odpowiedzi. Marcin: Bardzo nam miło z tego powodu. Waldek: Jeśli władze Radomia chciałyby ofiarować nam w podzięce jakąś działkę budowlaną, to chętnie ją przyjmiemy. Z czym wam się kojarzy Radom? Michał: Z kolegą, który pracował w radomskim Media Markt. Wyrzucili go za przekręty... Marcin: Z Radomiakiem. Waldek: Mam koleżankę w Radomiu. Kurczę, muszę do niej zadzwonić... Często występujecie w naszym mieście. Waldek: Właśnie dla tej koleżanki między innymi występowaliśmy. Marcin: Graliśmy też w klubie studenckim. Jego właścicielem był duży mężczyzna jeżdżący czerwoną beemką. Bardzo fascynował go ten samochód. Kończymy radomskie tematy. Jaką najdziwniejszą historię na swój temat przeczytaliście lub usłyszeliście? Marcin: Nieoczekiwanie dowiedziałem się, że mam wystąpić w „Tańcu z gwiazdami”. Odpoczywałem na wakacjach, kiedy zadzwonił mój brat cioteczny i powiedział, że mam tańczyć z Bianką Jakąśtam. Michał: Podobno jeżdżę po Bliskim Wschodzie, skąd przywożę srebrną biżuterię i obdarowuję nią kolegów. Waldek: O mnie generalnie w ogóle się nie pisze. Raz pojawiło się w gazecie moje zdjęcie z podpisem „Piotr Bałtroczyk”. Marcin: W innej gazecie znalazłem fotografię, na której byłem z żoną, a podpis głosił: „Marcin Wójcik z partnerką Agnieszką Kałużą-Wójcik”, która akurat jest żoną Michała. Nie jesteście jednak ulubieńcami kolorowej prasy i plotkarskich portali. Waldek: Jeżeli zamierzam się wysikać na trawniku pod supermarketem, to po prostu to robię. Ci, którzy chcą zaistnieć zanim to zrobią, dzwonią, żeby ktoś ich sfotografował.

8  MAJ 2011 Salt@Pepper

Nie cierpicie z powodu braku zainteresowania tabloidów? Marcin: Cierpimy. Książe William się żeni i od wielu miesięcy trąbi się o tym w mediach, a Waldek bierze ślub i nikt o tym nawet nie wspomni. Kiedy ślub? Waldek: Może w środę? Weekendy mamy do końca roku zajęte, więc inny termin odpada. Twierdzicie, że Ani Mru Mru uprawia humor społeczno-wariacki. Jak można go zdefiniować? Marcin: Kiedyś wymyśliłem to określenie, ale nie wiem do końca, o co chodzi. Generalnie chcemy, żeby ludzie przez dwie godziny dobrze się bawili. Nie mamy jakiegoś głębszego przesłania czy misji. Jeśli ktoś znajduje w naszych programach refleksję, to raczej przez pomyłkę. Michał (przegląda kwietniowy numer Salt@Pepper): Zobaczcie, twarz kobiety w jajach. Ale jaja... Refleksji w waszych skeczach może nie ma, ale za to znajdziemy w nich wiele kultowych tekstów, które weszły do codziennego języka. Marcin: To miłe, że jednak coś zostaje w społeczeństwie i trafia pod strzechy. Na przykład stoję w sklepie, a sprzedawczyni mówi: niech się pan nie wygłupia, niech pan idzie prosto. Waldek: A ja często ostatnio słyszę: będzie pan zadowolony. Marcin: To z innego kabaretu. Waldek: Ale potwierdza regułę. Marcin: Jaką? Waldek: Nie pamiętam. Macie problem z konkurencją? Marcin: Z nikim się nie ścigamy. Często współpracujemy z innymi kabaretami przy różnych projektach. Waldek: Nie oszukujmy się, ta współpraca jest nam potrzebna tylko po to, żeby razem pojechać w trasę i napić się wódki. Marcin: Odezwał się ten, co pije wódkę. Michał: Ostatnio coś wypił, nie pamiętasz? Marcin: Dwa naparstki. Cieszę się, że poruszyliście ten temat. O rozrywkowym trybie życia kabareciarzy krążą legendy. Podobno pijecie więcej niż rockendrolowcy. Marcin: Nie będziemy tego dementować. Michał: Demontować. Przed czy po występach? Marcin: Po... Michał: Po... flaszce na głowę. Marcin: Tak naprawdę nie stosuję alkoholu przed występem, bo daje on wystarczająco dużo energii i nie muszę się wspomagać. Po koncercie bardzo chętnie.


GWIAZDA Skarżyliście się kiedyś, że w przeciwieństwie do zespołów muzycznych, nie macie swoich groupies, czyli fanek jeżdżących za swoimi idolami. Zmieniło się coś w tym temacie? Marcin: Zmieniło. Teraz kabarety mają swoje „grubies”. Michał: I kaszalotas. Waldek: Jedynym kabaretem, za którym ciągną autobusy fanek, jest Kabaret Skeczów Męczących. Dlatego ich nie lubimy. Dziewczyny pod sceną nie rzucają w was majtkami i stanikami? Michał: W nas majtkami rzucają faceci, głównie w Waldka. Ryzyko jest tylko takie, że bielizna będzie nieświeża. Marcin: Bez przesady, teraz są dobre proszki. Czy w występach Ani Mru Mru dużo jest improwizacji? Marcin: To zależy od publiczności. Czasem gramy dziesięć występów z rzędu tak samo. Jednak kiedy widzowie świetnie się bawią i jeszcze reagują w dziwny sposób, to zachęca, żeby bawić się razem z nimi. W każdym skeczu jest moment,

Marcin: Zdarza się, że gramy pięciodniową trasę, po dwa występy dziennie i przez osiem koncertów jest super. W końcu przyjeżdżamy do małej miejscowości, gdzie rzadko ktoś występuje. Ludzie przychodzą i bardziej zastanawiają się, czy jesteśmy prawdziwi, niż śmieją się z naszych żartów. Macie sposoby na rozbawienie opornej widowni? Michał: W takich sytuacjach wychodzi Waldek i improwizuje z konikiem. Na swojej stronie internetowej napisaliście, że występujecie wszędzie, gdzie jesteście zapraszani. Komuś odmawiacie? Waldek: Jest parę takich miejsc, ale przez grzeczność o nich nie wspomnimy, bo mieszkańcy mogliby poczuć się obrażeni. Marcin: Generalnie unikamy występów na stadionach i innych wielkich, plenerowych imprezach. Wolimy, gdy publiczność siedzi na wygodnych fotelach niż drewnianych ławach z plastikowym kuflem w ręku. Często otrzymujemy też propozycje występu na weselu, chrzcinach

„W każdym skeczu jest moment, w którym możemy pozwolić sobie na improwizację.” w którym możemy pozwolić sobie na improwizację. Ostatnio najczęściej improwizuje Waldek, ale to przez kłopoty z pamięcią. Odkąd zagrał w dwóch filmach, stał się mega profesjonalnym aktorem i zawsze szuka na scenie światła. Waldek: Nie zdementuję tego. Podczas grania wielkich ról filmowych wiele się nauczyłem od moich kolegów, wybitnych aktorów. Michał: Wymień jakiegoś. Waldek: Nie pamiętam.

albo urodzinach dziewczyny. Na pytanie, ile by to kosztowało, odpowiadamy: milion złotych. Ktoś zapłacił? Marcin: No właśnie nie. Może Kulczyk nie ma naszego numeru? Michał: A może kiedyś bogaty szejk pozna jakąś panią i... Marcin: Chyba ten szejk z McDonalda...

Do udziału w niektórych skeczach zapraszacie osoby z widowni. Czy w związku z tym mieliście jakieś niespodziewane zdarzenia? Michał: Pewien facet rozebrał się na scenie. Marcin: Teraz mamy program, podczas którego nie wyciągamy na scenę, ale czekamy aż się ktoś zgłosi. To daje pewną gwarancję, że wyjdzie osoba, która chce się zabawić. Zdarzają się jednak ekstremalne sytuacje, kiedy ktoś bardzo chce być śmieszniejszy od nas.

W jakim najdziwniejszym miejscu występowaliście? Waldek: Ciągle mam przed oczami występ w Radomiu, przed domem kultury. Scena, przed nią dwa tysiące ludzi, a za ich plecami wielka huśtawka z wesołego miasteczka, która bujała się przez cały występ. Michał: To nie było w Radomiu. Waldek: No tak, w Stalowej Woli. Marcin: To są właśnie te kłopoty Waldka z pamięcią.

Zdarzają się sytuacje, że publiczność zamiast pokładać się ze śmiechu, siedzi niewzruszona? Michał: To sprawa menadżera, który podkupuje publiczność, żeby się śmiała. Waldek: Raz czy dwa razy widzowie nie bawili się zbyt dobrze, ale nasz menadżer świetnie ich postymulował. Nie wiemy, jak to zrobił, ale po pół godzinie wszyscy tarzali się ze śmiechu.

Jak rodzą się pomysły na skecze? Pojawiają się przypadkowo czy organizujecie burzę mózgów? Marcin: Nie spotykamy się w czwartki o 14, siedzimy i wymyślamy skecz. Czekamy, jak pomysły same wpadną nam do głowy. Może to wydarzyć się w samochodzie czy na imprezie. Waldek: Albo siedzimy w restauracji i facet mówi dziwnie po polsku. Już jest temat.

Salt@Pepper MAJ 2011  9


GWIAZDA Testujecie nowe skecze na znajomych? Waldek: Nie, bo nie mamy znajomych. Marcin: Kiedyś mieliśmy, ale od momentu, gdy zaczęliśmy sprzedawać bilety na te testy, przestali przychodzić. Michał: Ciekawe dlaczego? Przecież mieli zniżki...

w tym samym miejscu, tylko może w garniturach. Chociaż wtedy Waldek będzie miał 72 lata, więc z pamięcią może mieć jeszcze większe problemy. Michał: Będziemy wtedy występować w innych miejscach: Ciechocinku albo Kudowie-Zdrój. Marcin: Przy naszym trybie życia nie wiem, czy doczekamy tej chwili.

Jesteście jednym z najpopularniejszych polskich kabaretów. Czy ludzie na ulicy często proszą, żebyście powiedzieli żart albo zrobili zabawną minę? Marcin: Zdarzają się takie sytuacje, ale to jest sympatyczne. Dzisiaj, gdy tankowałem samochód, podjechał tir, wysiadł kierowca i był bardzo szczęśliwy, że mnie zobaczył. Michał: Potem zaciągnął cię do szoferki... Waldek: Mam z tym problemy. Ciągle podchodzą do mnie dziewczęta i proszą, żebym dał im numer do Michała lub Marcina. To mnie trochę denerwuje.

Dlaczego polskie kabarety są zdominowane przez mężczyzn? Waldek: Przyczyna jest prosta. Po pierwsze, kobiety są bardzo uciążliwe w trasie, a zespoły bardzo dużo czasu spędzają w samochodzie. Po drugie, kobietom szybko uderza sodówka. Faceci wyjaśniają problemy po męsku, a z kobietami trzeba obchodzić się jak z jajkami i to powoduje napięcia. Marcin: Poza tym mało jest kobiet mających do siebie dystans, a w kabarecie jest to bardzo ważne. Gdy dziewczyna wychodzi na scenę i

Marcin: A Waldek, jak wiadomo, ma kłopoty z pamięcią, więc numerów nie pamięta. Waldek: No właśnie. Dziewczyny nie chcą uwierzyć i zaczyna się bijatyka. Michał: A propos tira. Wiecie, co mówi tirówka wychodząca z kabiny? Bądź zdrów.

ktoś krzyknie: ale jesteś gruba, to ona musi to zaakceptować. Jednak większość kobiet nie lubi, kiedy ktoś mówi, że są grube. Był kiedyś fajny, żeński kabaret Szum. Waldek: Ale urodził dzieci...

Skądże. To ja mam problem z nadwagą. Waldek: No, ty masz.

Marcin i Michał użyczyli głosów bohaterom filmu animowanego „Biała i Strzała podbijają kosmos”. Czy to początek podboju polskiej branży filmowej? Marcin: Na razie nie dostaję innych zaproszeń. Pewnie dlatego, że swoją osobowością przyćmiłbym resztę obsady. Waldek: A ja pominąłem etap dubbingu i od razu zostałem profesjonalnym aktorem. Koledzy mają mniej talentu, więc muszą przejść normalną drogę.

Jak widzicie swoją karierę za 30 lat? Marcin: Nic się nie zmieni, będziemy siedzieli

W jakim gatunku filmowych czulibyście się najlepiej?

Jesteście w branży już wiele lat. W tym czasie zmieniło się poczucie humoru Polaków? Marcin: Cały czas jesteśmy wesołym narodem. Jednak nadal chętniej śmiejemy się z innych niż z siebie. Waldek: Sugerujesz, że jestem gruby?

Waldek: Widzę się w remake’u „Wielkiego żarcia”. Marcin: Mówiłeś przecież, że chciałbyś wystąpić w scenie erotycznej z Adamczykiem. Waldek: Nie Adamczykiem tylko Małaszyńskim. Kabaret Ani Mru Mru zrobił fantastyczną karierę. Co byście poradzili młodym ludziom, którzy chcieliby pójść w wasze ślady? Marcin: Przede wszystkim sprawdzić, czy to, co robią, bawi tylko ich, czy jeszcze kilka osób wokół. Jeśli okaże się, że rozśmieszają większą grupę, szybko może się okazać, że to grono powiększy się do kilku milionów przed telewizorami. Kabaret weryfikuje publiczność. Dlaczego unikacie tematów politycznych? Marcin: Interesuję się polityką, ale kiedy oglądam TVN24, to opadają mi ręce i nie chce mi się tym zajmować.

Michał: Po co politykom przysparzać dodatkowej reklamy? Waldek: A poza tym, jak sparodiować parodię? Czy jest pytanie, które chcielibyście usłyszeć, a nikt wam go nie zadał? Waldek: Możesz mnie spytać, dlaczego w Polsce nie buduje się autostrad. Dlaczego w Polsce nie buduje się autostrad? Waldek: Nie wiem. Marcin: A mi możesz zadać pytanie, co robię, że cały czas tak super wyglądam. Co robisz, że cały czas tak super wyglądasz? Nie wiem. Wstaję rano i jest czad.  ROZMAWIAŁ: RAFAŁ NATORSKI

10  MAJ 2011 Salt@Pepper


NA OSTRZU NOŻA

Salt@Pepper MAJ 2011  11


W KRZYWYM ZWIERCIADLE

SCENARIUSZ I REALIZACJA: PRZEMYSナ、W OCHNIA


FRESZ

Piekarze i piłkarze  Drużyna piekarni Fogiel&Fogiel zwyciężyła w turnieju piłkarskim zorganizowanym przez Izbę Przemysłowo-Handlową Ziemi Radomskiej. Zawody odbyły się już po raz szósty i jak zawsze cieszyły się dużym zainteresowaniem. O puchar prezesa IP-HZR walczyło dziesięć reprezentacji firm z naszego miasta. Swoje zespoły wystawiły: Fogiel&Fogiel, Komandor, ITM, Trans-Energo, Kombud, Auto-Gaz Centrum, Ekoidea, Toho Poland, PMP Poland oraz Radpec. Atmosfera w hali Politechniki Radomskiej była bardzo gorąca, a pojedynki obserwowało wielu kibiców gorąco dopingujących swoich ulubieńców. Najlepsza

okazała się drużyna Fogiel&Fogiel, która zwyciężyła w sześciu meczach. Na drugim miejscu uplasowała się reprezentacja PMP Poland (4 zwycięstwa, 1 remis, 1 porażka). Zaciętą walkę o trzecie miejsce stoczyły zespoły Kombudu i Ekoidei. Ostatecznie pierwszy z nich zwyciężył 3:1. Najlepszym zawodnikiem imprezy wybrano Pawła Konopkę (Komandor). Królem strzelców został Hubert Kacak, a najlepszym bramkarzem Łukasz Chodakowski (obaj z firmy Fogiel&Fogiel). Zwycięzcy turnieju otrzymali w nagrodę zaproszenia do Aquaparku. Natomiast zdobywcy drugiego i trzeciego miejsca mogli się zrelaksować w kręgielni.

 Plenerowa lekcja ekologii Dwadzieścia siedem dębów zasadzono przy ul. Ostrowieckiej. To kolejny etap akcji zainicjowanej przez Edwarda Śpiewaka, mieszkańca Ustronia, który kilka lat temu postanowił uczynić osiedle bardziej zielonym. Drzewka są sadzone od 2008 r., w różnych zakątkach największej radomskiej spółdzielni mieszkaniowej. Zawsze dzieje się to w kwietniu. – W ten sposób chcemy oddać hołd naszemu wielkiemu rodakowi, Janowi Pawłowi II – tłumaczy Edward Śpiewak. Także liczba drzew nie jest przypadkowa. W tym roku przy ul. Ostrowieckiej pojawiło się 27 dębów. Każdy z nich symbolizuje rok pontyfikatu papieża.

Edwardowi Śpiewakowi udało się zachęcić do udziału w akcji młodych ludzi z przedszkoli i szkół zlokalizowanych na terenie Ustronia. Dzieci z wielkim zapałem sadziły młode drzewka, ale także zapewniały, że później będą się nimi opiekować. – Chciałbym, żeby Ustronie było ładne i zielone – wyjaśnił 7-letni Bartosz Sułkowski, który dzielnie machał ciężką łopatą. – To najlepsza lekcja ekologii – stwierdził Edward Śpiewak. Sadzonki przekazała Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych. Część z nich wkopano także w innych miejscach osiedla.

Biblioteka jakiej jeszcze nie było  Nie powinniśmy osądzać człowieka na podstawie jego pochodzenia, wyznania czy koloru skóry – przekonują trzy młode radomianki, które zrealizowały niezwykły projekt pod nazwą „Żywa Biblioteka”. „Książkami” byli przedstawiciele różnych grup, często stawianych poza nawiasem społeczeństwa. Każdy chętny mógł je na pół godziny „wypożyczyć” i szczerze porozmawiać. Na „czytelników” czekali m.in. Afrykanin, ateistka, wegetarianka, feministka i gej. Obecność tego ostatniego wzbudziła najwięcej kontrowersji. Sławomir Adamiec, radny Prawa i Sprawiedliwości zapro-

testował przeciwko zorganizowaniu „Żywej Biblioteki” w Resursie Obywatelskiej. Do dyskusji szybko włączyli się inni politycy. Ostatecznie akcja odbyła się w Czytelni Kawy. Polityczna awantura okazała się świetną promocją projektu. Kawiarnia z trudem pomieściła wszystkich zainteresowanych. – „Żywa Biblioteka” to fantastyczny pomysł. Mogłam porozmawiać z uroczym człowiekiem i przekonać się, że osoba o innym kolorze skóry w niczym nie jest gorsza od nas. Musimy przełamywać stereotypy – stwierdziła młoda dziewczyna, która wypożyczyła Victora, czarnoskórego Afrykanina.

Salt@Pepper MAJ 2011  13


FRESZ

Przylecą

gwiazdy

Najlepsze zespoły akrobacyjne Europy potwierdzają swój udział w pokazach Air Show, które odbędą w ostatni weekend sierpnia. Po raz pierwszy przyleci do Radomia także grupa entuzjastów spod znaku Red Bulla. 

T

he Flying Bulls na co dzień stacjonuje w austriackim mieście Salzburg. Ekipę tworzą wspaniali piloci akrobatyczni, którzy uczestniczą w imprezach na całym świecie i wszędzie wzbudzają podziw publiczności. Do wykonywania podniebnych ewolucji „Bullsi” wykorzystują najpiękniejsze samoloty. Wśród nich znajduje się wiele wiekowych maszyn, które zostały pieczołowicie odrestaurowane przez świetnych mechaników. Piloci z Salzburga latają m.in. na: P-38L Lightning, F-4U Corsair czy B-25J Mitchell. Wykonują najtrudniejsze akrobacje na samolocie AlphaJet, a nawet na śmigłowcach TAH1 Cobra i BO-105M, który jako jedyny niewojskowy helikopter potrafi wykonać w powietrzu pełną pętlę. Kilka miesięcy temu do zespołu dołączył inny kultowy śmigłowiec – Bristol Type 171 Sycamore. Przedstawiciele The Flying Bulls na razie nie zdradzają, jakie maszyny zobaczą widzowie radomskiego Air Show. Zespół zapowiedział tylko, że na pokazach pojawią się co najmniej dwie ekipy z Salzburga.

14  MAJ 2011 Salt@Pepper

Będzie to pierwsza wizyta Austriaków w Radomiu. Na Air Show gościliśmy już natomiast inną gwiazdę, która potwierdziła udział w imprezie. Włoski zespół akrobacyjny Frecce TriColori gościł w naszym mieście 10 lat temu. Tradycje grupy sięgają lat 30. XX wieku. Obecnie piloci latają na samolotach Aermacchi MB-339 PAN. Zespół wykonuje spektakularne figury na dziewięciu maszynach, a w dziesiątym popisuje się solista Frecce TriColori. Włoska formacja jest uznawana za jedną z najlepszych na świecie. W tym elitarnym gronie znajduje się również inna gwiazda tegorocznych pokazów – Patrouille de France. Piloci startujący na Alpha Jetach z trójkolorową flagą na kadłubach prezentują program będący mieszanką efektownych figur grupowych oraz pokazu umiejętności indywidualnych. Ich znakiem rozpoznawczym jest kreślone na niebie serce przebite strzałą. RAF


W OBIEKTYWIE

Rzeka

klientów

Radomianie po raz kolejny udowodnili, że lubią otwarcia nowych obiektów handlowych. Galeria Słoneczna w pierwszych godzinach działalności przeżyła szturm klientów skuszonych promocjami i konkursami. 

Na

tę chwilę czekaliśmy dziesięć lat. W 2001 roku izraelska firma Plaza Centers ogłosiła plan budowy wielkiego centrum handloworozrywkowego na terenie, którego granicę wyznaczają ulice Chrobrego, Struga i Kelles-Krauza. Nadzieje były duże, ale inwestor się wycofał. Działką zainteresowała się wtedy firma AIG/Lincoln. Tym razem także nie obyło się bez problemów i opóźnień, ale ostatecznie 6 kwietnia Galeria Słoneczna została udostępniona klientom. Radomian bardzo zaintrygował imponujący obiekt. Tłumy gromadziły się na długo przed ustaloną godziną otwarcia. Kiedy wewnątrz trwały przemówienia i przecinano wstęgę, na ulicy szykowano się już do szturmu. Adrenaliny dodawały oferty sklepów ulokowanych w galerii, które na ten dzień przygotowały mnóstwo promocji i konkursów. Niepokój budziły czekające w pogotowiu karetki. Na szczęście pomoc lekarska okazała się niepotrzebna. Obiekt jest tak potężny, że klienci „rozlali się” po pasażu i nikt nie został stratowany. Zaczęły się wielkie zakupy...  RAF Salt@Pepper MAJ 2011  15


PASJE

16  MAJ 2011 Salt@Pepper


mistrz

PASJE

przy stole

Piłkarze z kadry Franciszka Smudy mogą pozazdrościć sukcesów reprezentantom Polski w futbolu... stołowym. Jednym z nich jest radomianin Mateusz Fudala, który w tym roku został mistrzem świata. Teraz 18-latkowi marzą się starty w prestiżowych turniejach rozgrywanych w Stanach Zjednoczonych. 

T

rudno znaleźć osobę, która choć raz nie grała w piłkarzyki. Przed laty zdezelowane stoły z wypadającymi bramkami były chyba na wyposażeniu każdego ośrodka kolonijnego, świetlicy czy klubu osiedlowego. W ostatnim czasie futbol stołowy stał się popularną grą barową, uprzyjemniającą czas spędzany w lokalu. Jednak niektórzy traktują piłkarzyki znacznie poważniej. – To fantastyczna dyscyplina sportowa – przekonuje Mateusz Fudala, który od trzech lat spędza wiele godzin przy stole z plastikowymi zawodnikami. Pasją „zaraził” go ojciec. – Grał bardzo często. Pewnego dnia zabrał mnie do klubu, żebym przekonał się, o co w tym chodzi. Na początku myślałem, że to zwykła zabawa bez przepisów i reguł. Co się okazało? Trzeba mieć świetną technikę, żeby grać na poziomie, a dobrze ustawiona piłka daje możliwość setek wariantów uderzenia. Wciągnęło mnie – mówi Mateusz. Wspólnie z kilkoma kolegami zaczęli spotykać się przy stole piłkarskim. Jednak towarzysze rozgrywek szybko się wykruszyli. – Turnieje startują zwykle około godziny 20, więc niektórzy mieli problemy z rodzicami. Mnie było łatwiej, bo tata dobrze rozumiał moją fascynację – śmieje się Mateusz. Doskonale pamięta udział w pierwszych zawodach. – Gdy zobaczyłem umiejętności profesjonalnych graczy, obiecałem sobie, że kiedyś im dorównam – opowiada. Ćwiczył po 2-3 godziny dziennie. Efekty przyszły bardzo szybko. Mateusz przebojem wdarł się do czołówki zawodników w swojej kategorii wiekowej. Dzięki temu znalazł się w składzie reprezentacji Polski na styczniowe mistrzostwa świata, które

odbyły się we francuskim mieście Nantes. Radomianin był jednym z objawień turnieju. W finale pokonał Troelsa Triera z Danii i wywalczył złoty medal. Nie był jedynym Polakiem na podium prestiżowych zawodów. Nasza reprezentacja wróciła z Francji z dwoma złotymi i trzema brązowymi medalami. Mateusz podchodzi do sukcesu spokojnie. – Jeszcze wiele pracy przede mną. W tym roku mógłbym jeszcze startować w kategorii juniorów, ale tutaj osiągnąłem już wszystko i chciałbym spróbować swoich sił w turniejach open. Grając z dorosłymi, szybciej się rozwinę – uważa młody zawodnik. Mistrzowi świata nie brakuje jednak problemów organizacyjnych. Największym z nich jest zdobywanie funduszy niezbędnych do udziału w turniejach. – Niestety, na piłkarzykach nie da się w Polsce zarobić. Raczej musimy do tego hobby dokładać – przyznaje nasz rozmówca. Liczy jednak, że jego sukcesy przyciągną sponsorów, którzy chcieliby wesprzeć karierę Mateusza. Jego wielkim marzeniem jest wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Po drugiej stronie Atlantyku piłkarzyki są niemal sportem narodowym. – W amerykańskich turniejach nagrody sięgają nawet 250 tysięcy dolarów. Jednak trudno się tam przebić, ponieważ konkurencja jest bardzo silna. Amerykanie świetnie grają – przyznaje Mateusz. Także produkowane w USA stoły marki Tornado są uznawane za najlepsze. W Polsce musimy za nie zapłacić około 6 tys. zł. Dużo tańszy jest sprzęt wytwarzany w Europie. Używany stół możemy kupić już za 2,5 tys. zł.

Mateusz Fudala zachęca wszystkich do gry w piłkarzyki. – To nie jest tylko rozrywka dla facetów. W turniejach startuje sporo dziewczyn i radzą sobie bardzo dobrze. Ważne są również znajomości, które nawiązujemy przy stole. Dzięki temu poznałem wielu fantastycznych ludzi z całego świata – zapewnia. Futbol stołowy wymaga jednak niezłej sprawności fizycznej. Profesjonalni zawodnicy wkładają bowiem dużo siły w uderzenia piłki, dlatego po meczu często bolą ich ręce. – Już nie wspomnę o odciskach. Moje dłonie wyglądają na bardzo spracowane – żartuje Mateusz.  RAFAŁ NATORSKI FOTO: ANNA DOBROWOLAŃSKA

Zasady gry Plac do futbolu stołowego ma najczęściej wymiary 70 na 105 cm. Piłkę kontroluje się za pomocą tak zwanych gilli, do których przymocowane są figurki zawodników. Można je ciągnąć, pchać lub obracać. Najpopularniejszy system ustawienia figurek to 1-2-5-3. Boisko podzielone jest na trzy strefy: obrony, pomocy i ataku. Strefa pomocy jest bardzo ważna. To właśnie w niej jest rozpoczynana gra. Piłkę trzeba najpierw odbić minimum dwa razy między figurkami pomocy, by można było podać ją do ataku. Naszym celem jest strzelenie przeciwnikowi jak największej liczby goli. W profesjonalnych turniejach gra się zazwyczaj do dwóch wygranych setów (do pięciu bramek w każdym). W trzecim decydującym secie, zwycięzca musi mieć dwie bramki przewagi.

Salt@Pepper MAJ 2011  17


MOTO

Zakrzywienie

czasoprzestrzeni Po premierze nowej Astry General Motors chwalił się, że w pierwszym miesiącu sprzedaży zamówienia na ten model o 100 procent przewyższyły oczekiwania koncernu. Nietrudno mi w to uwierzyć. 

N

igdy nie byłem wielkim fanem Opla. Poza GT i Rekordem z lat 70., ta marka do mnie nie przemawiała. Zawsze czegoś tym autom brakowało, dlatego nie czekałem na premiery kolejnych modeli z zapartym tchem. Świat spadł mi na głowę, gdy zobaczyłem nową Insignię. Nawet nie zaglądając do środka czy pod maskę wiedziałem już, że będę niewolnikiem tych kształtów. Jest moc! – to była pierwsza myśl po zetknięciu się z autem Opla. I tu dochodzimy do sedna sprawy: Astra Sports Tourer. Ten „kombiak” jest kontynuacją linii designerskiej zapoczątkowanej właśnie Insignią. Przetłoczeniami na zewnątrz czy wyglądem zegarów i deską rozdzielczą zdecydowanie nawiązuje do modelu z wyższej klasy. Testowana wersja skrywa pod maską silnik o pojemności 1,4 litra i mocy 140 KM. Na papierze jest dobrze. Czas na konfrontację z rzeczywistością. 18  MAJ 2011 Salt@Pepper

Kolor naszego samochodu to „szary technical”, auto stoi na 17-calowych „alusach” i pyta: będziesz się tak gapił, czy jedziemy? A jest na co się gapić. To jeden z tych modeli, które nie mają doklejonego „tyłka”, aby z sedana zrobić kombi. To trzecie auto na świecie, które w takiej wersji robi na mnie wrażenie. Zasłużone podium. W środku nic nie psuje pierwszego wrażenia. Zdecydowanie polecam zaliczenie pierwszego kontaktu z Astrą ST po zmroku. Oświetlenie zegarów i konsoli może wywołać uśmiech zadowolenia. Kolejny plus za fotel, który świetnie dopasowuje się do kierowcy. Po ustawieniu

wszystkich płaszczyzn nie chce się z niego nie schodzić. Ruszamy. Tradycyjny hamulec ręczny został zamieniony na elektryczny (EPB) co powoduje, że nie trzeba pamiętać o jego zwalnianiu, a i miejsca w środku troszkę więcej. Cichutko, wygodnie, płynie się cudownie. Jedynka, dwójka, trójka… W sumie szybciej mi się nie chce. Przestało mi się gdziekolwiek śpieszyć. Astra ma cudowną umiejętność zakrzywiania czasoprzestrzeni. Czas zwalnia w niej maksymalnie i naprawdę można nią jeździć i jeździć. Oczywiście nie oznacza to, że Sports Tourer nie umie jeździć szybko. Co prawda, Sports w nazwie ma chyba podkreślać przede wszystkim sylwetkę, ale mimo to sześciobiegowa skrzynia biegów pozwala nam w około 10 sekund dobić do „setki”. Kiedy przekraczamy tę granicę, jest równie fajnie. Podczas jazdy wszystko mamy pod ręką. Wielofunkcyjna kierownica pozwala sterować radiem czy tem-


MOTO pomatem. Konsola tylko na pierwszy rzut oka wygląda na skomplikowaną. Jedno naciśnięcie guzika i już mamy dostęp do strefowej klimatyzacji. Wszystko wygląda solidnie i ładnie. Astra ST ma 1550 l pojemności bagażowej, co nie jest bez znaczenia przy wersji kombi. Bez problemu dostaniemy się do każdego zakamarka. Zazwyczaj wystarczy coś nacisnąć, przesunąć i po temacie. Kolejny plus. Oczywiście nie wszystko trzeba chować do bagażnika. W środku znajdziemy masę schowków i podstawkę na napoje, bez której nie wyobrażam sobie dobrego samochodu. No, bo jak tu jeździć bez kawy czy coli? Dwa dni szukałem czegoś, co by mi pozwoliło napisać, że to auto niewiele różni się od popularnej Astry II, czyli „siewnika” (jak nazywają ten model moi znajomi). Szukałem jak Sherlock Holmes i znalazłem dopiero, gdy oddałem kluczyk. Największym minusem tego auta jest fakt, że nie chciało ze mną uciec w stronę zachodzącego słońca. A moglibyśmy być jak Lucky Luke i jego wierny rumak… GRZESIEK KOWALCZYK

Auto do testów użyczył: Dixi-Car S.A. Autoryzowany dealer marek Opel, Chevrolet, Isuzu. Radom ul. Czarnieckiego 108

Auto do testów użyczył Autoniss – Autoryzowany Dealer Nissan, Radom, ul. Kielecka 67.

Salt@Pepper MAJ 2011  19


STYL ŻYCIA

Sztuka na skórze Obnoszą się z nimi gwiazdy muzyki i filmu, sportowcy, a często również biznesmeni czy naukowcy – dzięki tatuażom podkreślamy indywidualność i wyróżniamy się w tłumie. „Rysunek” musi jednak wykonać profesjonalista, w przeciwnym razie możemy oszpecić się na całe życie. 

D

efinicja tatuażu jest prosta: „znak graficzny, który powstaje w wyniku trwałego wszczepienia pod skórę specjalnego barwnika”. Praktyka okazuje się znacznie bardziej skomplikowana. – Chodzi przecież o nasze ciało i o wizerunek, który będzie towarzyszył nam do końca życia. Można go oczywiście zakryć lub spróbować wywabić za pomocą drogich zabiegów laserowych, ale czy o to chodzi? Powinniśmy cieszyć się i nosić z dumą tatuaż, który okupiliśmy chwilami stresu i dyskomfortu fizycznego – przekonuje Rafał Peczyński, właściciel radomskiego studia Madraf Tattoo. Nasz rozmówca jest bardzo doświadczonym fachowcem. Wykonywanie tatuażu od ponad 15 lat jest jego zawodem, a przede wszystkim wielką pasją. Umiejętności szlifował pracując w polskich i zagranicznych salonach, co zaowocowało licznymi nagrodami na branżowych imprezach. Lata praktyki pozwoliły mu na wypracowanie własnego stylu. – Preferuję realizm. Poprzez gamę brudnych kolorów staram się uzyskać głębię, którą lubię eksponować poprzez bardzo ciemne kontrasty z dodatkiem białego światła – tłumaczy Rafał Peczyński. Klient salonu Madraf Tattoo może mieć pewność, że zostanie potraktowany profesjonalnie. Niestety, nie wszędzie tak się dzieje. Na co zwracać

20  MAJ 2011 Salt@Pepper

uwagę, szukając studia i fachowca, który zrealizuje nasze marzenia? – Przede wszystkim na jego doświadczenie. Tatuażysta z pięcioletnim stażem tak naprawdę dopiero się uczy. Dopiero artysta, będący w branży ponad 10 lat, powinien sprostać każdemu wymaganiu, to znaczy umieć zaprojektować wzór, wykonać portret, a także odradzić pomysły, które mogą skończyć się niezadowalającym efektem – mówi Rafał Peczyński. Jego zdaniem posiadanie maszynki do tatuażu nie czyni z jej właściciela artysty. – Niestety, pojawia się wielu amatorów, dla których tatuowanie jest tylko sposobem na zarabianie pieniędzy i dobrą zabawę, często pod wpływem alkoholu i narkotyków. Zdecydowanie odradzam wizytę u takich ludzi. Zabawy tego typu kończą się zwykle w profesjonalnych studiach, gdzie trzeba dużo zapłacić za poprawienie błędnych decyzji – dodaje właściciel Madraf Tattoo. Przed wykonaniem tatuażu warto spytać tatuatora, gdzie i jak długo pracuje w zawodzie. O jego poziomie świadczą

też nagrody z branżowych pokazów, festiwali i konwencji. Powinniśmy zwrócić również uwagę, czy w studiu zachowywane są zasady higieny. – Sprzęt musi być profesjonalny i odpowiednio zabezpieczony. Przyjrzyjmy się, czy tatuator pracuje w jednorazowych rękawicz-


STYL ŻYCIA

kach, a wszystkie elementy wyposażenia są zdezynfekowane. HIV, żółtaczka albo zakażenie krzyżowe to paskudne choroby, więc lepiej być przezornym – ostrzega Rafał Peczyński.

W salonie nie wolno palić, spożywać alkoholu i posiłków. Miejsce, gdzie wykonuje się zabiegi, powinno być czyste i schludne. – Dobry artysta wie, że podczas tatuowania nie powinien w rękawiczkach odbierać telefonu albo dotykać klamki w toalecie – twierdzi nasz rozmówca. Profesjonalista powinien poinformować o konsekwencjach zabiegu, który może mieć wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Musimy także dokładnie wiedzieć, czego oczekujemy od tatuażysty – gdzie i w jakiej stylistyce ma powstać wymarzony motyw.

Po skończonym zabiegu zadaniem specjalisty jest dokładne zabezpieczenie miejsca tatuażu. – Niektórych może zdziwić, że zostaniemy zafoliowani, ale to najlepsze rozwiązanie. Gaza lub jednorazowy opatrunek mogą podrażnić skórę. Folia jest doskonałym zabezpieczeniem i materiałem antyseptycznym. Należy również zwrócić uwagę, by tatuator po skończonym zabiegu nie dotykał naszego tatuażu dłońmi bez rękawiczek, pokrywając skórę wazeliną i zakładając zabezpieczenie – twierdzi Rafał Peczyński.  RAF FOTO: ANNA DOBROWOLAŃSKA

Salt@Pepper MAJ 2011  21


MODA

W nowej szacie Wiosna to idealny czas na zmiany, także stylu ubierania. Wiele kobiet na pewno marzy o metamorfozie, którą przeszły nasze modelki Barbara i Maria. Dzięki nowej kolekcji firmy Paola te marzenia mogą się łatwo spełnić. 

N

iewiele firm na rynku może pochwalić się takim doświadczeniem w ubieraniu kobiet. Paola działa na rynku polskim i zagranicznym już ponad 20 lat. Z dużymi sukcesami, o czym świadczy choćby nagroda „Moda&Styl” za najwyższą jakość tkanin oraz niepowtarzalne wzornictwo. Mimo zdobytej pozycji, firma nie spoczywa na laurach. Co roku uczestniczy w prestiżowych targach mody w Poznaniu, Düsseldorfie, Moskwie czy Brnie. Paola projektuje, produkuje i sprzedaje przede wszystkim eleganckie kreacje okolicznościowe i kostiumy codzienne dla modnych, wymagających oraz nowoczesnych kobiet. Krótkie, oryginalne kolekcje dostosowane są do najnowszych trendów. Doświadczony zespół projektantów zapewnia wyrobom najwyższą jakość. Wykorzystują najlepsze tkaniny, pochodzące wyłącznie z Europy. 

Paola zaprasza do salonu firmowego w Radomiu: Al. Wojska Polskiego 56 www.paolacollection.pl FOTO: ŁUKASZ WÓJCIK WWW.FABRYKASTUDIO.PL MAKE-UP: AGATA GŁOGOWSKA MODELKI: BARBARA NATORSKA, MARIA PLEWKA

22  MAJ 2011 Salt@Pepper


MODA

Salt@Pepper MAJ 2011  23


MODA

mod

e

450 l 615 zł 24  MAJ 2011 Salt@Pepper


MODA

mod

e

450 l 629 zł Salt@Pepper MAJ 2011  25


MODA

Kreacja

dla MILLI

Festiwal w Cannes. Po czerwonym dywanie dumnie kroczy hollywoodzka gwiazda Milla Jovovich w pięknej sukni zaprojektowanej przez... radomiankę. Fantazja? Nie, o czym przekonuje historia Karoliny Gleguły. 

M

arcowa gala Lexus Fashion Night była wielkim świętem stylu i elegancji. Imprezę prowadziła Milla Jovovich, słynna modelka i aktorka znana z filmów „Piąty element” czy „Resident Evil”. Gwiazda wręczała m.in. nagrody w konkursie dla zdolnych, młodych projektantów. Zwyciężyła w nim radomianka Karolina Gleguła. – Odbieranie gratulacji od Milli Jovovich to bardzo przyjemne doświadczenie – przyznaje. Być może ważniejsze dla jej kariery wydarzenie miało miejsce kilkanaście godzin wcześniej. Przed pokazem Milla Jovovich wybrała zaprojektowaną przez Glegułę sukienkę, w której chciała wystąpić na gali. – Jednak okazało się, że była uszyta na drobniejszą modelkę. Całą noc musiałam ją przerabiać. Millę zachwyciły też buty mojego projektu – opowiada Karolina. – W pewnym momencie przyszła jej stylistka i zaprosiła mnie do garderoby aktorki. Milla jest wspaniałą osobą. Choć przyjechała chora, była spontaniczna i entuzjastyczna. Bardzo chciała założyć moje buty, ale nie mogła ich wcisnąć, bo ma stopę o dwa numery większą – śmieje się nasza rozmówczyni. Projekty radomianki tak zapadły w pamięć gwiazdy, że po gali do Karoliny zgłosił się menedżer Jovovich i zaproponował uszycie kreacji na festiwal w Cannes. – Mam nadzieję, że sobie poradzę, bo wyczułam już styl Milli – mówi Karolina.

26  MAJ 2011 Salt@Pepper

Zaproszenie do Lexus Fashion Night było efektem wcześniejszych sukcesów młodej projektantki, absolwentki radom-

skiego Liceum Plastycznego i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. – Pasja zrodziła się wcześnie i wynikała trochę z potrzeby. Zawsze byłam drobna, więc miałam problem ze znalezieniem

odpowiednich ubrań. Wszystko musiałam zwężać i przerabiać – opowiada. Na początku Karolinę zafascynowało wzornictwo przemysłowe. Nadal lubi inspirować się „przedmiotami codziennego użytku”. – Dzięki temu wygrałam konkurs Lexusa. Samochód ma tak ładną i nowoczesną formę, że stworzenie kolekcji nie było dla mnie żadnym problemem – przekonuje Karolina. Jej projekty doceniono także na innych konkursach, m.in. prestiżowej Złotej Nitce. Atutem radomianki jest kompleksowe podejście – projektuje ubrania, buty, a nawet torebki. – Formy są czasem skomplikowane, więc długo nie mogłam znaleźć krawcowej, która chciałaby się podjąć współpracy. Teraz mam już zaprzyjaźniony zakład. Mimo to przed konkursem Lexusa spałam po trzy godziny na dobę – śmieje się Karolina. Nasza rozmówczyni wierzy, że dzięki ciężkiej pracy uda jej się przebić do hermetycznego świata mody. – To niełatwe zadanie. Projektanci, którzy są rynku od dawna, nie dopuszczają młodych – przyznaje Karolina. Czy zaprojektowanie sukni dla Milli Jovovich otworzy radomiance drzwi do wielkiej kariery? Salt@Pepper mocno ściska za to kciuki.  RAF


URODA

Czekając

na lato

Piękne stopy w modnych sandałach to ozdoba każdej kobiety. Dlatego warto już teraz zatroszczyć się o nogi, żeby w lecie można było je efektownie wyeksponować. Salt@Pepper przygotował kilka porad. 

Z

imą bardzo często zaniedbujemy stopy. Nie służą im również ocieplane kozaki i grube skarpety. Zanim włożysz letnie obuwie, uważnie przyjrzyj się stopom. Sprawdź, czy nie pojawiły się na nich zgrubienia albo spękania. Być może trzeba będzie udać się do gabinetu kosmetycznego, a może nawet do dermatologa. Na pewno twoim stopom przydadzą się domowe zabiegi pielęgnacyjne. Zacznij od kąpieli. Do miski z ciepłą wodą dodaj garść soli kosmetycznej. Najlepsze są kompozycje pochodzące z Morza Martwego, wyjątkowo bogate w składniki mineralne, ale może to być także zwykła sól kuchenna. Taka kąpiel działa odświeżająco, pomaga w walce z obrzękami i ujędrnia skórę. Jeśli nie lubisz soli, możesz do wody dodać trochę płynu pod prysznic lub kilka kropli olejku aromatycznego. Dolanie naparu z tymianku, szałwi czy pokrzywy pomoże natomiast w walce z potliwością stóp. Ważna uwaga – moczenie nóg w ciepłej wodzie nie powinno trwać dłużej niż 15 minut, bo skóra i paznokcie za bardzo rozmiękną.

Specjalną tarką do pedicure zetrzyj warstwę zgrubiałego naskórka, jednak nie za mocno, bo pozbawisz stopy warstwy ochronnej. Potem wygładź skórę pilingiem. Gdy warstwa zrogowaciałego naskórka nie jest gruba, możesz ją usunąć samym pilingiem np. zawierającym rozdrobniony pumeks. Na koniec posmaruj stopy kremem, który je nawilży i zmiękczy. Nanieś go na skórę i wmasuj. Głaszcz stopy, uciskaj kciukami. Nie śpiesz się – taki masaż dodatkowo ożywi krążenie i wspaniale odpręży. Starannie zajmij się piętami. Jeśli zostawisz na nich zbyt grubą warstwę przesuszonego naskórka, zaczną pękać. Raz w tygodniu wymasuj stopy pilingiem – zapobiegniesz nawarstwianiu się martwych komórek, skóra będzie lepiej oddychać i chłonąć nakładane później kosmetyki. Ważne jest również stosowanie odpowiednich kremów. Na dzień nie powinien być zbyt tłusty, bo utworzy warstwę, pod którą gruczoły potowe będą pracowały intensywniej. Jeśli zabieg przeprowadzasz wieczorem,

nałóż odżywczą maseczkę (do kremu do stóp dodaj kilka kropli witaminy A plus E), owiń je folią i załóż bawełniane skarpetki. Po 20 minutach usuń nadmiar kosmetyku papierowym ręcznikiem. Zajmij się również paznokciami. Skróć je i wyrównaj pilnikiem (tekturowym lub szklanym, bo metalowe szarpią płytkę). Nadaj paznokciom naturalny kształt, zgodny z opuszkami palców. Nałóż na nie warstwę odżywki i ewentualnie pokryj je dwiema warstwami lakieru.  JULA

Salt@Pepper MAJ 2011  27


ZDROWIE

Ultradźwiękiem

w tłuszcz

Błyskawicznie redukuje tkankę tłuszczową, modeluje sylwetkę, ujędrnia skórę i usuwa cellulit – Powerstar to najnowocześniejsze urządzenie stosowane w medycynie estetycznej. W naszym mieście posiada go tylko jedna placówka: Polmed Radom, która realizuje nowatorski program „Zatrzymaj czas”. 

M

ożliwości Powerstar są ogromne. System wykorzystuje najbardziej zaawansowane technologie do redukcji płytkiej i głębokiej tkanki tłuszczowej na brzuchu, udach, pośladkach, biodrach czy podbródku. Urządzenie pozwala również na usunięcie cellulitu oraz naprężenie i ujędrnienie skóry twarzy, szyi, dekoltu, ramion, nóg oraz brzucha. – To propozycja dla każdego, kto chce wymodelować sylwetkę. Na przykład kobiety po ciąży lub osoby, które zrzuciły trochę kilogramów, ale mają problem ze zwisającą skórą – wyjaśnia dr Roman Kowal z Polmed Radom. Pamiętajmy jednak – Powerstar nie jest magiczną skrzynką i nie sprawi, że bardzo otyły mężczyzna po jednym zabiegu stanie się szczupłym młodzieńcem. – W takim wypadku radzimy, żeby najpierw trochę schudnąć, a dopiero później możemy pomóc w osiągnięciu pięknej sylwetki – zapowiada dr Roman Kowal Jak działa Powerstar? Urządzenie wykorzystuje silną energię zogniskowanych fal ultradźwiękowych,

28  MAJ 2011 Salt@Pepper

które niezwykle skutecznie niszczą komórki tłuszczowe. To bardzo bezpieczna technologia, ponieważ nie uszkadza innych tkanek: naczyń krwionośnych i limfatycznych czy nerwów. Fala mechaniczna nie przechodzi przez tkanki miękkie narządów wewnętrznych oraz kręgosłup i nie jest słyszalna w uszach, co oznacza, że nie oddziałuje na tkankę mózgową, najbardziej narażoną na destrukcyjny wpływ ultradźwięków. – Precyzję zabiegu gwarantuje system naprowadzania i monitorowania – informuje dr Roman Kowal. Zastosowane w Powerstar technologie są całkowicie bezinwazyjne. Nie powodują blizn czy krwawienia, a od razu po wyjściu z gabinetu można nałożyć makijaż. Zabieg trwa nawet do dwóch godzin. Nie wymaga znieczulenia oraz okresu rekonwalescencji, jak to bywa w przypadku liposukcji. Już po pierwszym kontakcie z urządzeniem widać pozytywne efekty – na przykład obwód w pasie powinien zmniejszyć się o około 2-4 centymetry. Natomiast warstwa tłuszczowa

maleje o 4-5 milimetrów. – Jednak podczas jednej sesji nie jesteśmy w stanie zająć się całym ciałem. Do tego potrzeba około pięciu zabiegów – wyjaśnia dr Roman Kowal. Pozytywne rezultaty oddziaływania Powerstar będziemy obserwować bardzo długo. W przypadku tej technologii nie grozi nam „efekt jo-jo”, z którym muszą często zmagać się osoby odchudzające. JULA

Zatrzymajmy czas Na czym polega program „Zatrzymaj czas”? – Zapraszamy osoby, które nie są zadowolone ze swojego ciała i chciałyby to zmienić. Oferujemy kompleksowe podejście do tematu. Od szybkich sposobów, czyli zabiegów modelowania sylwetki, aż po sesje ćwiczeń aerobowych i zmianę sposobu odżywiania. Nasi specjaliści przygotują indywidualny plan działania – informuje dr Roman Kowal.


ZDROWIE

Salt@Pepper MAJ 2011  29


ZDROWIE

Jak być FIT Sprawność fizyczna jest podstawą dobrego zdrowia i samopoczucia. W tym numerze Salt@Pepper rozpoczynamy cykl artykułów poświęconych fitnessowi. Zapraszamy do lektury oraz ćwiczeń, które poprawią naszą kondycję i sylwetkę. 

W

ostatnich latach bycie fit stało się bardzo modne. Coraz częściej odczuwamy potrzebę aktywności fizycznej, co przejawia się w amatorskim uprawianiu sportu, wizytach na basenie czy w klubach fitness. Mamy nadzieję, że dzięki naszym artykułom jeszcze więcej osób podejmie decyzję o zmianie trybu życia i znajdzie czas na ruch. Zacznijmy od odpowiedzi na podstawowe pytanie: czym jest fitness? To angielskie słowo można tłumaczyć na kilka sposobów. Jednak skoncentrujemy się tylko na jednym znaczeniu, które definiuje fitness jako „dobrą kondycję i sprawność fizyczną”. Powinniśmy zapamiętać te słowa, bo mają one dla nas kluczowe znaczenie. Pamiętajmy, że osoby aktywne ruchowo mogą uniknąć problemów z otyłością, miażdżycą, osteoporozą czy cukrzycą. Dobra kondycja i zdolność do zwiększonego wysiłku wpływa na zmniejszenie ryzyka zawału. Początki fitnessu należy łączyć z rozpowszechnieniem podstawowej formy gimnastyki rekreacyjnej, jaką jest aerobik. Za wynalazcę tej formy

30  MAJ 2011 Salt@Pepper

ćwiczeń uznawany jest dr Kenneth Cooper, który w latach 70. był lekarzem w Narodowej Agencji Aeronautyki USA (NASA). Opracowywał on programy kondycyjne dla amerykańskich kosmonautów. Przeprowadził także liczne badania na tysiącach osób, które pozwoliły mu na stworzenie założeń aerobiku. Drugim i zarazem najbardziej znanym symbolem aerobiku jest popularna w latach 80. aktorka Jane Fonda. O tym, że ta gwiazda stała się ikoną aerobiku, zdecydował czysty przypadek. W 1979 roku podczas kręcenia filmu „Chiński syndrom” Jane Fonda złamała nogę. Musiała znaleźć szybki sposób na jej wyleczenie i zregenerowanie, ponieważ w planach miała kolejną produkcję. Wybrała się do klubu, w którym prowadzono zajęcia gimnastyczne dla kobiet. Aktorka wspomina, że po pierwszych trzech dniach nie miała siły chodzić po schodach. Jednak efekty, jakie uzyskała w trakcie tak zaaplikowanej kuracji, przeszły jej najśmielsze oczekiwania. Zauroczona tym rodzajem aktywności otworzyła swój fitness klub – Fonda’s

Studio w Los Angeles. Promowała także aerobik w telewizji, nagrywała kasety wideo i wydawała książki. Dzięki działalności Jane Fondy w USA zaczęły lawinowo powstawać kolejne kluby fitness. Z czasem ta moda przeniosła się na inne kontynenty. W latach 90. dotarła również do Polski. Także w Radomiu fitness staje się coraz popularniejszy. Ćwiczyć może każdy, ale warto poznać podstawowe zasady. Pomoże wam w tym Salt@Pepper. Już w następnym numerze naszego magazynu – jak być fit latem, czyli przykładowe ćwiczenia na każdy dzień tygodnia.

KONSULTACJA: ANDRZEJ SZRENFER – Manager klubu LIFE Health & Fitness w Aquapark Radom


TAM I Z POWROTEM

Magiczny

kraniec Europy „Tam i z powrotem” to nowy cykl, w którym chcemy przybliżyć interesujące zakątki świata. Na początek radomianie Monika i Mariusz Purc zabierają nas w fotograficzną podróż po Algarve – południowym skrawku Portugalii. 

Ocean

Ma ogromny wpływ na żyjących tu ludzi. Ocean pulsuje, żywi, przeraża i zachwyca. Mieszkańcy wybrzeża bardzo często obserwują niekończący się widnokrąg. W ich oczach widać wtedy tęsknotę.

Zabytki

Podczas spacerów niedaleko Porches odkryliśmy uroczy XV-wieczny kościółek. Capela De Nossa Senhora Da Rocha stoi na wąskim klifie smaganym falami oceanu. Nie zniszczyło go nawet wielkie trzęsienie ziemi w 1755 r. Legenda głosi, że na tej skale ukazała się Matka Boska, która od wieków chroni tutejszych rybaków. Okoliczni mieszkańcy przychodzą tutaj o różnych porach dnia, żeby podumać i popatrzeć w dal.

Karnawał

Nie trzeba wyjeżdżać do Rio de Janeiro, aby poczuć karnawałowe szaleństwo. To właśnie portugalscy kolonizatorzy zaszczepili w Brazylijczykach miłość do niesamowitej zabawy pod hasłem „carne vale”, co oznacza „żegnaj mięso”. Karnawał jest obchodzony w Portugalii bardzo hucznie. Mieszkańcy starannie się do niego przygotowują: szyją, kleją i ozdabiają swoje kostiumy najpiękniej, jak tylko potrafią, budują dziesiątki ogromnych kolorowych platform, na których pląsają przebierańcy, tancerze i muzycy. Dla nas była to wspaniała okazja, by bliżej poznać Portugalczyków i ich fantastyczne tradycje.

Plaże

Wzbudzają w nas niezmienny zachwyt. Każda jest inna, od ciągnących się kilometrami piaszczystych przestrzeni po niewielkie zatoczki. Najpiękniejsze są niedostępne plaże, ukryte wśród rdzawych klifów. Wyglądają jak nietknięte ludzką stopą skrawki raju.

Salt@Pepper MAJ 2011  31


ŚWIAT DZIECKA

święto RADOŚCI Dzień Dziecka zbliża się wielkimi krokami. Chcielibyście, żeby wasza pociecha zapamiętała go na długo? Warto już teraz opracować plan działań na 1 czerwca. Salt@Pepper ma kilka podpowiedzi. 

Owocowa zabawa

Pietrek i Basia

Ale kino!

Bardzo ciekawą propozycję dla dzieci i ich rodziców przygotowała restauracja MammaLeo przy ul. Szewskiej 14. – Będzie dużo zabawy, a przy okazji trochę edukacji – wyjaśnia Dorota Borycka, właścicielka lokalu. MammaLeo, choć działa od niedawna, już stała się miejscem znanym i lubianym. Można tu nie tylko dobrze zjeść, ale również pożytecznie spędzić czas ze swoimi pociechami. Nie inaczej będzie 1 czerwca. – Przez cały dzień zapewnimy rozrywkę dla dzieci i ich rodziców – zapewnia Dorota Borycka. Uczestnicy zabaw zostaną wciągnięci do świata egzotyki. Tajemnicza skrzynia ma skrywać tropikalne owoce, a zadaniem dzieci będzie odgadywanie ich nazw. Młodzi ludzie dowiedzą się także, z jakiego rejonu świata pochodzą „eksponaty”. Później owoce zostaną pokrojone i powstanie z nich sałatka. Na największych łasuchów ma czekać czekoladowa fontanna. MammaLeo zaprasza też miłośników lodów. – Dzieciaki wybiorą sobie ulubione smaki, kolorowe posypki, wiele fantastycznych dodatków i same skomponują deser. Wszystko będzie odbywać się pod okiem szefa kuchni – tłumaczy Dorota Borycka. Część zajęć w restauracji ma odbywać się języku angielskim. – Chcemy uczyć przez zabawę – mówi właścicielka MammaLeo.

Dzień Dziecka spędzony w teatrze? Dlaczego nie. Młodzi radomianie będą mogli obejrzeć dwa spektakle: „Tygrys Pietrek” i „Awantura o Basię”. Pierwszy z nich to lalkowe przedstawienie, którego bohaterem jest mały, strachliwy tygrysek. Zawstydzony i pozbawiony pasków za wszelką cenę chce pokonać swoje słabości. „Tygrys Pietrek” to uroczy, mądry, zabawny i wzruszający spektakl o pragnieniu akceptacji i uznania, o sile marzeń. I o tym, że ograniczenia są w każdym z nas, a cała sztuka polega na ich pokonywaniu. „Awantura o Basię” jest historią małej dziewczynki, która po śmierci matki zostaje wysłana pociągiem do nieznanych opiekunów. Jednak za sprawą drobnego wypadku adres, pod który ma dotrzeć, staje się zupełnie nieczytelny. Rozszyfrować go próbuje dwóch aktorów, którzy – pełni dobrych chęci – doprowadzają do totalnego zamieszania. W czyje ręce trafi dziewczynka? Jak potoczą się jej losy? „Awantura o Basię” to świetnie zrealizowany, mądry spektakl z pięknymi piosenkami, który potwierdza starą jak świat prawdę, że warto dawać dobro innym i że miłość rodzi miłość. A los każdego z nas zapisany jest gdzieś w gwiazdach.

Dużo atrakcji dla młodych widzów przygotowało na Dzień Dziecka kino Helios. Nie zabraknie ciekawych filmów, zabaw i konkursów z niespodziankami. Hitem w repertuarze Heliosa będzie druga część filmu „Kung Fu Panda”. Tym razem Po i jego przyjaciele: Tygrysica, Żuraw, Modliszka, Żmija i Małpa muszą stawić czoła potężnemu złoczyńcy, który planuje zniszczenie Chin. Trochę starsze dzieci na pewno zainteresuje „Dziennik cwaniaczka 2”. To kolejna ekranizacja serii bestsellerowych książek o niesamowitych perypetiach obdarzonego oryginalnym poczuciem humoru nastolatka, który zmagania ze światem opisuje w prowadzonym przez siebie dzienniku. Jednak Dzień Dziecka w Heliosie to nie tylko filmy. – Młodzi widzowie będą mogli liczyć na drobne upominki oraz inne atrakcje, na przykład malowanie twarzy. Planujemy również konkursy i zabawy z animatorami – informuje Robert Kaczor, dyrektor radomskiego kina.

32  MAJ 2011 Salt@Pepper


ŚWIAT DZIECKA

Komunijne prezenty Maj to okres pierwszych Komunii Świętych i związanego z tym problemu – co sprezentować synowi, córce, chrześniakowi lub kuzynce. Dzieci stały się teraz wymagające i nie zadowolą się byle czym. Oto pomysły na modne upominki. 

Hulajnoga

Pojazd firmy Stiga ma bardzo wytrzymałą konstrukcję aluminiowo-stalową, która wytrzyma nawet 100-kilogramowe obciążenie. Wyposażona w kauczukowe koła, regulowaną kierownicę oraz hamulec na tylne koło. Cena – ok. 400 zł

Notebook

Lenovo ThinkPad Edge to propozycja dla nowoczesnego dziecka. Notebook wyposażony jest w ekran o przekątnej 15,6 cala, procesor Core i3-370M wspomagany przez 2 GB pamięci RAM. W zestawie znajdziemy również dysk twardy o pojemności 500 GB. Cena – około 2, 2 tys. zł

Kamera cyfrowa

Budzik

Mata do tańczenia

Cyfrowa ramka na zdjęcia

Kodak Playsport ZX3 to mini kamera HD z przetwornikiem obrazu 5 Mpix i wyposażona w cyfrowy stabilizator obrazu. Urządzenie jest wodoodporne do głębokości 3 metrów. Cena – ok. 500 zł

Świetny pomysł na rozruszanie młodych gości przyjęcia komunijnego i znakomita propozycja na spotkania towarzyskie. Mata zawiera piosenki z filmu „High School Musical” i zaprogramowane kroki taneczne. Cena – ok. 100 zł

Klasyczne budziki odchodzą do lamusa. Ten zegarek łączy w sobie klasykę z nowoczesnością. Oprogramowanie oraz dołączony kabel pozwalają nagrać do 12 minut muzyki lub jakiegoś kojącego dźwięku w formacie mp3. Cena – ok. 100 zł

Dzięki temu małemu urządzeniu z wyświetlaczem o przekątnej 7 cali nasza pociecha będzie mogła zachować miłe wspomnienia na zdjęciach lub filmach. Ramka zawiera również kalendarz i zegar z budzikiem. Cena – ok. 400 zł

Salt@Pepper MAJ 2011  33


NA OSTRZU NOŻA

Smaki

majówki

Beatę i Pawła łączy wspólna pasja, czyli gotowanie. W tym numerze przedstawiają przepisy na smakołyki, które na pewno staną się hitem każdej majówki. Życzymy smacznego! 

Kolorowe szaszłyki z grilla • 1 pierś z kurczaka • 2-3 średnie cebule • 2 małe cukinie • 1 czerwona papryka • kilka małych pieczarek • oliwa • Vega • 1-2 ząbki czosnku • kilka patyczków do szaszłyków • Przyprawy: kurkuma, imbir, bazylia

Sałatka: •kalafior • puszka kukurydzy • 1-2 łyżki majonezu

Na dzień przed grillowaniem przygotowuję marynatę, dzięki której mięso z kurczaka nabierze niepowtarzalnego smaku. Do miski wsypuję 2 łyżeczki Vegi oraz po pół łyżeczki kurkumy, imbiru i bazylii, wyciskam czosnek i dolewam oliwy – tak, aby powstała „papka ziołowa”. Pierś z kurczaka kroję w kostkę (nie powinna być za drobna) i obtaczam w marynacie. Mięso zostawiam na całą noc w lodówce. Następnego dnia kroję cebulę i cukinię w krążki, a paprykę w kwadraty. Na patyczki do szaszłyków nabijam przygotowane składniki (warzywa i kurczaka), zaczynam i kończę plastrami cukini. Szaszłyki grilluję z dwóch stron. Kurczak musi być dopieczony, ale nie spalony! Do tak przygotowanych szaszłyków polecam bardzo prostą, ale pyszną sałatkę. Surowego kalafiora ścieram na tarce o grubych oczkach, dodaję kukurydzę i majonez. Wszystko mieszam i gotowe.

BEATA – lektor języka angielskiego, wielbicielka talentu Emily Dickinson oraz długich spacerów. Poznawanie świata i jego smaków uważa za największą przygodę! Przygotujcie się na niezwykłe doznania kulinarne. 34  MAJ 2011 Salt@Pepper

Sałatka majowa • mix sałat (zwykła, roszponka, endywia, lodowa, lollo rosso itp.) • 25 dag pomidorów koktajlowych • 1 ogórek • 1 czerwona cebula • po jednej papryce czerwonej, żółtej i zielonej • pęczek młodej cebulki ze szczypiorkiem • garść prażonych pestek słonecznika

Sos: • pół filiżanki octu balsamicznego • 2 łyżeczki musztardy • filiżanka oliwy z oliwek • pęczek drobno posiekanej bazylii • sól • świeżo zmielony czarny pieprz • szczypta pieprzu cayenne

Na polskich imprezach grillowych króluje mięso. Jednak nie zapominajmy również o „zieleninie”. Może być wspaniałym uzupełnieniem pieczonej karkówki. Poza tym warzywa to samo zdrowie. Zabieram się do przygotowania potrawy. Sałaty myję i osuszam. Jeśli to konieczne, rwę na małe kawałki. Pomidory przekrajam na połówki. Obrany ogórek także dzielę na pół, łyżeczką wydrążam gniazda nasienne, a następnie kroję go w drobną kostkę. Tak samo robię z paprykami w trzech kolorach. Młodą cebulkę myję, kroję w krążki, a szczypiorek drobno siekam. Czerwoną cebulę obieram i siekam w drobną kostkę. Wszystkie składniki umieszczam na półmisku i delikatnie mieszam. Teraz przygotowuję sos – jest to banalnie proste. Po prostu łączę ze sobą wszystkie składniki. Sosem polewam sałatkę, którą na koniec posypuję prażonymi pestkami słonecznika.

Paweł – pracuje w branży reklamowej, ale lubi sprawdzać się także w innych dziedzinach. Ostatnio pasjonuje go dziennikarstwo i tworzenie internetowego bloga, gdzie nie szczędzi krytyki absurdom spotykanym w codziennym życiu.


WINNICA

Korek

czy plastik? Powszechnie uważa się, że dobre wino powinno być zamknięte naturalnym korkiem. Natomiast plastikowa zakrętka kojarzy się z tanimi i jakościowo marnymi wyrobami alkoholowymi. Czy tak jest rzeczywiście? 

K

orek to przede wszystkim tradycja. Od wieków zabezpiecza wino przed niepożądanymi zapachami, wilgocią i głównym wrogiem dobrej konserwacji – tlenem. Korek powinien być wykonany z kory dębu korkowego, który rośnie głównie w Hiszpanii i Portugalii. Im więcej czystego surowca, tym lepiej. Zbyt duży dodatek drewna może powodować nieprzyjemny zapach i zmniejszać elastyczność zatyczki. Z korka możemy wiele odczytać. Jeśli po otwarciu pęka, oznacza to, że stracił wilgotność i do wnętrza butelki prawdopodobnie dostało się powietrze utleniając wino. Płaską, dolną część zatyczki uważa się za prawdziwe zwierciadło trunku. Musi ona nabrać koloru – im czerwone wino starsze, tym barwa powinna być bardziej intensywna. W przeciwnym wypadku, wino musiało przebywać zbyt długo w pozycji stojącej. Teraz nadchodzi czas na sprawdzenie korka węchem. Jego dolna część powinna pachnieć winem.

Jeśli czujemy drewno, wszystko wskazuje na to, że trunek nie nadaje się do picia. Korek nie jest jednak wieczny. Przechowywany w optymalnych warunkach może spełniać swe funkcje przez 12 do 15 lat. Jeśli chcemy przechowywać wino przez dłuższy okres, warto odesłać je do producenta, aby ten w odpowiednich warunkach (bez dostępu tlenu) wymienił zatyczkę. Zarówno w restauracji, jak i w domu powinniśmy odkorkować butelkę w obecności osób, które będą piły trunek. Jeśli po wyjęciu korka na powierzchni wina pływają kawałeczki korka, pierwsze krople muszą zostać wylane. W żadnym razie nie mogą znaleźć się w kieliszku. Ostatnio producenci wina coraz częściej zastępują korek plastikowymi zakrętkami. Jest to niewątpliwie mniej eleganckie rozwiązanie, ale czy wpływa na smak wina? Niekoniecznie. Współczesne technologie sprawiają, że zakrętki chronią alko-

hol równie dobrze, jak korek. Plastikowe zamknięcia, w przeciwieństwie do tradycyjnych, mają sporo zalet. Tak zabezpieczone wino nie musi być koniecznie przechowywane w pozycji leżącej (jak butelki z korkiem). W tym wypadku nie ma również znaczenia wilgotność powietrza w pomieszczeniu, gdzie trzymamy trunek. Do zakręcanych butelek od dawna rozlewano wina likierowe. Dzięki temu Porto czy Sherry można było otwierać i pić przez dłuższy czas. Dzisiaj także inne trunki nie tracą świeżości, gdy są otwierane kilkakrotnie. Zakrętka sprawia, że wino dojrzewa nieco wolniej, przez co może być dłużej przechowywane. To również idealne rozwiązanie w przypadku białych win aromatycznych, które zachowują swój kwiatowo-owocowy charakter.  MARCIN WOŁOSZCZAK WWW.WINAMARCINA.PL Salt@Pepper MAJ 2011  35


TEATR

Mały realizm Mężczyzna szukający utraconej w młodości dłoni jest bohaterem sztuki „Jednoręki ze Spokane”, której polską prapremierę przygotowuje radomski Teatr Powszechny. – W sposób pełen specyficznego humoru opowiemy o dramatycznych sprawach – mówi w rozmowie z Salt@Pepper Katarzyna Deszcz, reżyser spektaklu. 

„J

ednoręki ze Spokane” to kolejna sztuka irlandzkiego dramaturga Martina McDonagha, którą prezentuje pani polskim widzom. Skąd taki wybór? Lubię dramaturgię Martina McDonagha. Byłam pierwszym polskim reżyserem wystawiającym tego autora w Polsce. Mam w dorobku już cztery realizacje jego sztuk. Za każdym razem wspominam pracę nad tekstami jako dużą frajdę reżyserską i aktorską. Moim zdaniem w Polsce nie pojawił się jeszcze dramatopisarz, który portretowałby przeciętnych ludzi z taką umiejętnością, jak McDonagh. Moje sympatie pokryły się z planami dyrektora Zbigniewa Rybki, który ma ambicję wprowadzania do repertuaru nowej dramaturgii. Zawsze wiąże się to jednak z ryzykiem, ponieważ publiczność chodzi najchętniej na sztuki, które już zna. Dlaczego zatem warto będzie obejrzeć „Jednorękiego ze Spokane”? Chcemy stworzyć spektakl, który w sposób pełen specyficznego humoru będzie opowiadał o dramatycznych sprawach, wzbudzi refleksję, rozbawi i przestraszy. Sztuka jest szczególna. Nowe utwory zawsze lubimy do czegoś przypasowywać, więc niektórzy dopatrują się tutaj klimatów z „Miasteczka Twin Peaks” czy filmów braci Cohen. Jednak tak naprawdę fenomenem tego dramatu jest to, że wymyka

36  MAJ 2011 Salt@Pepper

się on prostym klasyfikacjom. Jest czarny humor, trochę komedii, groteski oraz dużo głębokiego i mrocznego dramatu psychologicznego. To sztuka o ludziach pogubionych w życiu, pokaleczonych głównie psychicznie, choć w przypadku głównego bohatera mamy do czynienia także z kalectwem fizycznym. „Jednoręki” jest opowieścią o tym, że wszyscy szukają sposobów na życie. Często zdają sobie sprawę z tego, że cel ich poszukiwań jest nierealny, ale nie przestają szukać. Jest takie powiedzenie: „oby nigdy nie udało ci się osiągnąć wymarzonego celu – abyś przez całe życie mógł do niego dążyć”, które dobrze oddaje istotę tej sztuki. Ten utwór można zainscenizować jako humoreskę, groteskę czy komedię slapstickową, jednak McDonagh zapisał tam znacznie więcej. Głębiej i mądrzej… Czy opowieść dziejąca się w małym, amerykańskim miasteczku będzie zrozumiała dla radomskich widzów? Mimo angielskojęzycznych nazw i imion, chciałabym, żeby widzowie rozpoznali w niej siebie lub zdarzenia znane z własnego życia. Pozornie historia jest idiotyczna. Bohater nie posiada lewej dłoni, którą obcięto mu 27 lat wcześniej. Od tego czasu obsesyjnie jej szuka. Przyznaje, że ręka nie jest mu do niczego potrzebna, ale skoro należała do niego, po prostu chce ją mieć. To oczywiście tylko figura logiczna. Sztuka

stawia wiele pytań dotyczących granic normalności i patologii. Jaki ma pani pomysł na adaptację dramatu? Mały realizm. Wystawiam tekst tak, jak jest napisany. Nie chcę wprowadzać niezwykłych pomysłów inscenizacyjnych, ponieważ materiał tego nie potrzebuje. Historia od początku do końca dzieje się w jednym pokoju hotelowym, jest czterech bohaterów i dość przewrotna akcja. Ta sztuka nie wymaga dobudowywania żadnego realizacyjnego nadznaczenia, taki zabieg mógłby zabić istotę problemu. Nie wiem poza tym czemu miałby służyć. Mam zresztą w ogóle pewne wątpliwości co do obowiązującej ostatnio w polskich teatrach zasady, że reżyser musi być mądrzejszy od autora. Nie ujmując niczego wybitnym inscenizatorom, traktowanie utworu tylko jako pretekstu do radosnej twórczości reżysera to kierunek, który pominę litościwym milczeniem. Dla mnie najważniejsze jest stworzenie spektaklu, podczas którego widz zapomina, że ma do czynienia z inscenizacją. Marzy mi się intrygujące, inteligentne przedstawienie, w którym reżyser będzie „niezauważalny”. To jest w teatrze najtrudniejsze, najszlachetniejsze i najbardziej fascynujące.  ROZMAWIAŁ: RAFAŁ NATORSKI FOTO: ANNA DOBROWOLAŃSKA


l

s i o s T r U n i E

n u n s e n s e

Dziś łatwo się pogubić wśród pozacieranych dróg.

nunsense Musical według Dana Goggina

A Chaos wszechobecny jest i rządzić chce jak Bóg.

I kościół zmienia się, to fakt,

choć nie dość szybko by mógł dziś odmienić klarownych reguł brak Stąd nie raz mi się śni...

...powrót do mych szkolnych lat gdy ład wokoło mnie kreśliły - Sióstr zakonnych szat barwy - czerń i biel.

Hosanna! Hosanna in Excelsis! In Excelsis! In Excelsis! In Excelsis!

WOKÓŁ NAS

B c a

przekł ad Janusz Delf

teksty piosenek Andrzej Ozga

Więc nie mów o dziewicy dziś I tylko śmiało mów:

u

s

i

Jerzy Kluzowicz

W mej duszy światłość gra Czuję się jak w Niebie bo, któż święty jest jak ja ?

lecz odrzekli jej, że łże. Życiem przyszło świadczyć jej o prawdzie własnych słów

kierownictwo muzyczne

Mam w sobie coś z świętego Więc któż święty jest jak ja ? Któż święty jest jak ja ?

Bernardetta z Lourdes ludziom obwieściła, że widziała raz Dziewicę

choreografia Joanna Semeńczuk

Któż święty jest jak ja ? W mej duszy światłość gra

a

scenografia Jerzy Rudzki

m

- w swój godowy pląs.

A czy znacie to, jak zakonnica szła przez ZOO, wtem twarz jej okrył pąs ? Bo pingwin ruszył - widząc ją

M u s i c a l reżyseria Maciej Korwin

Salt@Pepper MAJ 2011  37


FILM

Kod nieśmiertelności

MEGA HIT

Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach 3D Czwarta odsłona kultowej serii, która dotychczas przyniosła producentom blisko 3 miliardy dolarów dochodu. Ekscentryczny i nieustraszony pirat Jack Sparrow (w tej roli ponownie fenomenalny Johnny Depp) wraz z kapitanem Barbossą (Geoffrey Rush) wyruszają na poszukiwanie legendarnej Fontanny Młodości. W ślad za nimi podąża okrutny Czarnobrody (Ian McShane) z córką Angelicą (Penélope Cruz), która jest dawną miłością Jacka Sparrowa. Film został zrealizowany w technice 3D, co sprawia, że niezwykłe przygody piratów jeszcze bardziej zawładną wyobraźnią widzów. Autorem zdjęć jest „nasz człowiek w Hollywood”, czyli Dariusz Wolski. Premiera: 20 maja

38  MAJ 2011 Salt@Pepper

Kapitan Colter Stevens (Jake Gyllenhaal) budzi się w jadącym z dużą prędkością pociągu. Nie wie, jak się tam znalazł. Po ośmiu minutach wagon eksploduje. Okazuje się, że mężczyzna uczestniczy w rządowym eksperymencie o nazwie „Kod nieśmiertelności”, który umożliwia wejście w ciało innego człowieka na ostatnie minuty życia. Zadaniem Stevensa jest rozpoznanie i powstrzymanie zagrażającego całemu Chicago terrorysty podkładającego bomby.

Premiera: 6 maja

Kung Fu Panda 2

Wielki powrót na ekrany pandy Po i Potężnej Piątki: Tygrysicy, Żurawia, Modliszki, Żmii i Małpy. Mistrzowie kung-fu stawiają czoło potężnemu złoczyńcy, który planuje wykorzystanie straszliwej broni do zniszczenia Chin. Po będzie musiał spojrzeć wstecz i odkryć tajemnicę swojego pochodzenia. Tylko wtedy uwolni siłę, której potrzebuje do zwycięstwa nad złem.

Premiera: 27 maja

KULTOWISKO Co mi zrobisz...

Nie kojarzysz cytatów, którymi rzucają znajomi na imprezie? Przygotowaliśmy dla ciebie przewodnik po najbardziej kultowych filmach. W tym numerze – „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Jeden z najlepszych filmów króla polskiej komedii, czyli Stanisława Barei. Dyrektor Krzakoski (Krzysztof Kowalewski) wyjeżdża w służbową delegacją do Paryża. W ambasadzie poznaje atrakcyjną dziewczynę – Danusię i spędza z nią noc. Po kilku miesiącach spotykają się znowu i kobieta oznajmia, że jest w ciąży. Danusia okazuje się córką partyjnego prominenta. Małżeństwo z nią stworzyłoby Krzakoskiemu szansę na poprawę urzędniczej pozycji. Jednak wcześniej musi się rozwieść z żoną, dlatego organizuje intrygę, by udowodnić jej zdradę. Jak w wielu innych dziełach Barei, fabuła filmu to tylko pretekst do obnażenia absurdów codziennego życia w PRL-u. Każda scena jest odrębną opowieścią, która mimo upływu lat, wciąż śmieszy. To także zasługa fantastycznych aktorów pojawiających się w epizodach np. Józefa Nalberczaka

objaśniającego koledze szczegóły swojego dojazdu do pracy („Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jem na kolację. Tylko wstaję i wychodzę”) albo Janusza Gajosa, kierownika sklepu spożywczego. „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” było najbardziej zmasakrowanym przez cenzurę filmem Barei. Niestety, nie przetrwała oryginalna wersja komedii. Podobno jeszcze śmieszniejsza. 

CYTATY: „Do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował.” „Podstawowe zasady higieny są takie, że jak się wchodzi, to się puka.” „Szmata jest od tego, żeby była brudna.” „Ścierkę, ścierkę mi wyrwał! Moje narzędzie pracy!” „ – I zdanżam na czas, proszę pana Zdążam No właśnie, i pan zdanża.” „ – Proszę pana, tu nie wolno palić. Wiem, ale ja się nie zaciągam.” „– To złodziej! I pijak, bo każdy pijak to złodziej!” „Nie mogę, oczekujemy nieoczekiwanej kontroli.”


MUZYKA

Przesłanie

miłości Nikt nie potrafi śpiewać i tańczyć z tak niewinną zmysłowością – powiedział o Shakirze Gabriel Garcia Marquez. Opinię wybitnego pisarza będziemy mogli zweryfikować podczas koncertu piosenkarki, który odbędzie się 17 maja w łódzkiej Atlas Arenie. 

S

hakira Isabel Mebarak Ripoll urodziła się w 1977 r. w Kolumbii. W jej żyłach płynie libańska i hiszpańska krew. Pierwszy utwór skomponowała jako 8-latka. Swoich sił próbowała m.in. w kościelnym chórze, z którego jednak została wyrzucona za... zbyt mocny głos. W wielu 13 lat podpisała kontrakt z Sony Music i wydała pierwszy album „Magia”. Wkrótce potem pojawiły się kolejne płyty, a młoda artystka przebojem wdarła się do grona najpopularniejszych latynoskich wokalistek. Shakira stała się gwiazdą w Kolumbii, Argentynie, Chile, Meksyku i Hiszpanii. W 2001 r. piosenkarka ruszyła na podbój reszty świata. Wielkim hitem okazał się utwór „Whenever Wherever”, który pilotował pierwszą anglojęzyczną płytę Shakiry – „Laundry Service”. Wokalistka była producentką, kompozytorką i autorką większości piosenek. Pozycję gwiazdy umocniły kolejne produkcje albumy Shakiry. W 2010 roku piękna

Kolumbijka nagrała „Waka Waka”, oficjalną piosenką piłkarskich mistrzostw świata w RPA, która okazała się wielkim hitem. Piosenkarka ma na swoim koncie mnóstwo nagród. Do tej pory sprzedała ponad 60 milionów płyt. Jest najlepiej zarabiającą kolumbijską artystką wszechczasów. Shakira potrafi się jednak dzielić z potrzebującymi – fundacja założona przez artystkę buduje szkoły w biednych dzielnicach Kolumbii i pomaga tysiącom dzieci. 17 maja Shakira wystąpi po raz pierwszy w Polsce. Jej koncerty to fantastyczne widowisko, o czym świadczą opinie znanych krytyków muzycznych. „To mieszanka szybkiej muzyki tanecznej, płynących z serca ballad i energii rockowej” – pisał „The New York Post”. „Pełne życia i tanecznej gorączki przesłanie miłości światowej diwy” – donosił „Hollywood Reporter”. Bilety na koncert w hali Atlas Arena kosztują 154-849 zł. PW Salt@Pepper MAJ 2011  39


NIE PRZEGAP Roztańczone zakonnice

Teatr Powszechny zaprasza na spektakl „Siostrunie”. Bohaterkami absurdalnej sztuki Dana Goggina jest pięć zakonnic, które muszą zebrać pieniądze na pochówek współsiostrzyczek zatrutych grzybami przez klasztorną kucharkę. Postanawiają wystąpić przed widzami w zaimprowizowanym show. Będą tańczyć, śpiewać, opowiadać o codzienności konwentu, swoich pasjach i wyborach drogi życiowej. W rolę pogodnych zakonnic wcielą się: Izabela Brejtkop-Frączek, Karolina Łękawa, Magdalena Pawelec, Iwona Pieniążek i Patrycja Zywert. Spektakle zaplanowano na 6, 7 i 8 maja (godz. 18). Informacje o biletach: 48 384 53 22, bilety@teatr.radom.pl.

Miejsko, gitarowo i tanecznie

Zespół Psychocukier wystąpi 7 maja w Czytelni Kawy (ul. Marii Curie- Skłodowskiej 4). Kapela określa swoją twórczość jako „psychodelicflowerpunknoisegarage” (w wolnym tłumaczeniu: „miejska gitarowa muzyka taneczna”). Ich pierwsze demo „Psychocukier 2001- 2002” znalazło swoich fanów nawet w Japonii, natomiast drugi utwór „Impro Practices” zmasteringował mistrz niemieckiej awangardy – Joseph Suchy. Członkowie Psychocukier przyznają się do fascynacji dźwiękami codzienności: lodówek, alarmów samochodowych, aparatów telefonicznych czy pilotów TV. Druga i ostatnia na razie płyta zespołu „No More Work!” ukazała się w 2008 roku. Początek radomskiego koncertu – godz. 22.

Artystów trzech...

„Wszystko, co się nam wydaje” – to tytuł bardzo interesującej wystawy, którą do 15 maja można oglądać w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” (ul. Domagalskiego 5). Na ekspozycji zgromadzono prace trzech polskich artystów: Marcina Berdyszaka, Jacka Jagielskiego i Ryszarda Ługowskiego. Twórcy należą do tego samego pokolenia i choć pracują w różnych ośrodkach w Polsce, często spotykają się na wspólnych przedsięwzięciach artystycznych. Na radomskiej wystawie prezentowane są prace powstałe w ostatnich latach: obiekty, instalacje i projekty video.

W rytmie wiolonczeli

Ogólnopolski Konkurs Wiolonczelowy odbędzie się w Radomiu w dniach 14-17 maja. Zainauguruje go uroczysty koncert w sali koncertowej im. K. Pendereckiego w radomskim Zespole Szkół Muzycznych (14 maja, godz. 18, bilety – 11, 13, 16 i 19 zł). Wystąpią: Łukasz Borowicz (dyrygent) i Marko Ylönen (wiolonczela). Borowicz to jeden z najlepszych polskich dyrygentów. Od czterech lat pełni funkcję dyrektora artystycznego Polskiej Orkiestry Radiowej. Marko Ylönen to niezwykle uzdolniony muzyk. Już w wieku 15 lat został jednym z finalistów ogólnonarodowego konkursu wiolonczelowego w Finlandii. Występuje w wielu krajach Europy, a także w Japonii, Australii, Nowej Zelandii i USA.

Z Gdańska do Wsoli

Dobra informacja dla miłośników twórczości Stefana Chwina – 17 maja Muzeum Witolda Gombrowicza w podradomskiej Wsoli zaprasza na spotkanie ze znakomitym pisarzem, od urodzenia związanym z Gdańskiem. Opowieść o tym mieście – „Hanemann” jest uznawana za najwybitniejsze dzieło Stefana Chwina. Powieść została przetłumaczona na kilka języków oraz nagrodzona „Paszportem Polityki”. Chwin jest także wykładowcą na Uniwersytecie Gdańskim. Przez kilka lat zasiadał w jury Literackiej Nagrody Nike. Spotkanie z pisarzem zostanie zorganizowane w ramach projektu „Prowincja Gombrowicz”. Początek – godz. 18.30. Wstęp wolny.

Zaśpiewają poezję

Już po raz osiemnasty w Radomiu odbędzie się Ogólnopolski Turniej Śpiewających Poezję „Łaźnia”. 20 i 21 maja w Łaźni (ul. Żeromskiego 56, godz. 17, wstęp wolny) zaplanowano przesłuchania konkursowe. 21 maja odbędzie się również recital Jarosława „Jara” Chojnackiego, wybitnego interpretatora piosenki poetyckiej (godz. 19. 30, bilety – 10 zł). Koncert galowy OTŚP zaplanowano na 22 maja (sala koncertowa UM, godz. 18.30, bilety – 40 zł, a w dniu imprezy – 50 zł). Wystąpią laureaci turnieju oraz gwiazdy: Kamil Wasicki i Mariusz Kowalski, który będzie promował płytę „Kosmiczna suita” wydaną z okazji jubileuszu 20-lecia pracy artystycznej.

Filozoficzne „Okna”

Na III Radomski Festiwal Filozofii „Okna” zaprasza Resursa Obywatelska. Impreza rozpocznie się 18 maja (godz. 10) otwarciem pasażu im. Leszka Kołakowskiego na terenie Centrum Słonecznego. W programie festiwalu są m.in.: debata „Etyka, filozofia, polityka” (Resursa Obywatelska, 18 maja, godz. 12); „Filozoficzny stand-up” (kawiarnia „Parkowa”, 18 maja, godz. 20.30); promocja książki „Włodzimierz Sedlak” (RO, 20 maja, godz. 17) i wręczenie Nagrody im. Leszka Kołakowskiego dla laureatów Ogólnopolskiej Olimpiady Filozoficznej oraz wycieczka radomskimi śladami Profesora (RO, 21 maja, godz. 12).

Fotograficzny jubileusz

Radomskie Towarzystwo Fotograficzne świętuje 50-lecie istnienia. Z tej okazji 31 maja w Łaźni (ul. Żeromskiego 56) odbędzie się uroczysty benefis. W programie spotkania są wspomnienia, wernisaż okolicznościowej wystawy zbiorowej prezentującej prace członków RTF oraz sylwetki ich autorów, premiera publikacji monograficznej, projekcja materiałów filmowych i... akcent muzyczny. RTF kontynuuje tradycje zorganizowanego w 1945 r. Klubu Fotograficznego. Inicjuje wiele akcji popularyzujących fotografię. Znakiem firmowym RTF przez wiele lat był Salon Barwnych Przezroczy DIAPOL Radom – Polska Biennale Międzynarodowe. Od 2009 roku RTF organizuje ogólnopolski konkurs FOTO NOWELA.

40  MAJ 2011 Salt@Pepper


NA OSTRZU NOŻA

„Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część I”

Pierwsza odsłona finałowej opowieści o przygodach nastoletniego czarodzieja. Hogwart zostaje opanowany przez Śmierciożerców, a Harry Potter i jego przyjaciele wyruszają w niebezpieczną wyprawę. Celem podróży jest odnalezienie horkruksów – magicznych artefaktów, dzięki którym będzie można pokonać Voldemorta. Ekranizację ostatniej części sagi J.K. Rowling wyreżyserował David Yates. W rolach głównych po raz kolejny wystąpili związani z serią od samego początku: Daniel Radcliffe, Rupert Grint i Emma Watson. Zestaw składa się z dwóch płyt DVD. Dla fanów Harry’ego Pottera przygotowano wiele dodatkowych atrakcji: rozmowy z aktorami, sceny, które „wyleciały” w czasie montażu i utwory muzyczne ze ścieżki dźwiękowej filmu. Znalazła się tu również galeria minidokumentów m.in. Zamarznięte Jezioro oraz Bitwa Harry’ego i Nagini.

Various Artists „Songs for Japan”

Niezwykły, dwupłytowy album to rezultat współpracy kilkudziesięciu wybitnych artystów współczesnej muzyki rozrywkowej oraz czterech wytwórni płytowych. Całkowity dochód ze sprzedaży wydawnictwa zasili konto Japońskiego Czerwonego Krzyża – organizacji pomagającej poszkodowanym w wyniku tragicznego w skutkach trzęsienia ziemi oraz tsunami, które w marcu nawiedziły Japonię. Na płytach znajdziemy 38 utworów znanych twórców – od Johna Lennona, Stinga, Bon Jovi i Bruce`a Springsteena po Lady Gagę, Madonnę, Adele, Shakirę czy Eminema.

„Solidarni z Japonią – Fryderyk Chopin”

Płyta z utworami kompozytora, którego szczególnie cenią mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni. W nagraniu albumu uczestniczyli polscy pianiści – laureaci Konkursów Chopinowskich. Oprócz fantastycznych wykonań Krystiana Zimermana i Rafała Blechacza, na płycie znalazły się interpretacje Piotra Palecznego, Janusza Olejniczaka, Ewy Pobłockiej, Barbary Hesse-Bukowskiej oraz Krzysztofa Jabłońskiego. Prawdziwym muzycznym rarytasem są nagrania trzech Mazurków z op. 50 w wykonaniu Adama Harasiewicza, jurora zeszłorocznej edycji Konkursu Chopinowskiego. Dochód ze sprzedaży płyty zostanie przeznaczony dla dzieci, które ucierpiały w czasie marcowego kataklizmu.

Pierre Dukan „Recepta na zdrowie doktora Dukana”

Chcesz zrzucić kilka kilogramów bez uszczerbku na zdrowiu? Musisz poznać książkę Pierre Dukana, która jest kompendium wiedzy na temat bezpiecznego odchudzania i zdrowego żywienia. Poradnik zawiera precyzyjne wskazówki dietetyczne oraz listy i tabele produktów, które pomogą komponować posiłki tak, aby chronić serce, zapobiegać cukrzycy, nowotworom czy chorobie Alzheimera. Pierre Dukan jest francuskim lekarzem specjalizującym się w problematyce żywienia i otyłości. Jego książki, przetłumaczone na kilkanaście języków, pomogły schudnąć milionom ludzi na całym świecie.

Michał Krzymowski, Marcin Dzierżanowski „Smoleńsk. Zapis śmierci”

Połączone siły dwóch dziennikarzy – Michała Krzymowskiego („Wprost”) i Marcina Dzierżanowskiego („National Geographic”) zaowocowały pasjonującym reportażem śledczym, ujawniającym kulisy oraz przebieg największej polskiej tragedii po II wojnie światowej. Po roku od katastrofy smoleńskiej otrzymujemy dziennikarską rekonstrukcję wydarzeń, odtworzoną za pomocą nigdy nie publikowanych do tej pory: dialogów z wież kontrolnych, rozmów telefonicznych wojskowych, wymiany maili między dyplomatami, materiałów zebranych przez polskich śledczych. Autorzy książki rozmawiali z dziesiątkami świadków, zarówno rosyjskich, jak i polskich.

Salt@Pepper MAJ 2011  41


REFLEKSYJNIE

Czarno-biały świat N

ie lubię testów sprawdzających moje kwalifikacje czy osobowość. Czy na podstawie bezdusznych odpowiedzi „ tak” lub „nie” można określić, jakim jestem człowiekiem? Kiedyś wyczytałem w teście pytanie: „Czy zdarzyło ci się w pracy przekroczyć swoje uprawnienia?”. No i jak tu odpowiedzieć? Jeśli opowiem „tak”, to od razu staje mi przed oczami urzędnik, którego ściga prokuratura. Tego chcę raczej uniknąć. Ale przecież mogłem dopuścić się przekroczenia uprawnień w dobrej wierze. Na przykład zauważyłem, że kolega z pracy nie radzi sobie z jakimś problemem, a ja mam właśnie chwilę wolnego czasu. Pomogłem mu, choć nie leżało to w zakresie moich służbowych obowiązków. Inne pytanie brzmiało mniej więcej tak: „czy satysfakcję z życia mogą dać tylko duże pieniądze, które wydajesz na własne potrzeby?”. I znów kłopot z odpowiedzią. Oczywiście pieniądze szczęścia nie dają, ale zdecydowanie ułatwiają życie. Powinienem więc odpowiedzieć, że ważniejsze są dla mnie sprawy natury duchowej, czy raczej potwierdzić, że uwielbiam wydawać pieniądze i daje mi to dużą satysfakcję?

Nie da się tak po prostu wybrać jednej odpowiedzi. Nie cierpię tej kultury pieniądza, którą zaszczepiono nam po 1989 roku. Wolę zdecydowanie być niż mieć. Jednak o kwestiach materialnych nie da się zapomnieć. Przecież, jeśli ważne jest dla mnie czytanie książek czy regularne wizyty w teatrze, to muszę je jakoś sfinansować. Powiedzmy, że na pytanie „czy satysfakcję z życia mogą dać tylko duże

i czasami kompletnie ode mnie niezależnych. Ogólnie łatwo nawiązuję kontakt z ludźmi, ale przeważnie z tymi, z którymi chcę wejścia w relacje międzyludzkie. Jak powinienem odpowiedzieć na to pytanie? „Tak”, ale wypadałoby zrobić zastrzeżenie. Nie ma jednak na nie miejsca. Zapytano mnie także w teście, czy ludzie, którzy kierują się w swym życiu głównie uczuciami, mają mniejszą szansę na wybicie się. Czy ja wiem? Powiem „tak”, to wyjdę na bezdusznego i wypranego z uczuć, który zmierza „po trupach” do celu. Wybiorę „nie”, to może się okazać, że uczucia przeszkodzą mi w biznesie, bo będę się rozczulał nad losem pracowników, zamiast rzetelnie oceniać ich przydatność w firmie. I tak źle, i tak niedobrze. Pewnie wielu psychologów i doradców zawodowych się ze mną nie zgodzi, ale ja naprawdę uważam, że świat nie jest czarno-biały. I nie da się poznać człowieka na podstawie odpowiedzi w testach. 

„Nie cierpię tej kultury pieniądza, którą zaszczepiono nam po 1989 roku.” pieniądze?” odpowiem „tak”. Wychodzę wtedy na człowieka, który świata nie widzi poza kasą. Chętnie bym dodał, że przede wszystkim zarabiam, aby wydawać na sprawy duchowe, ale autor testu nie dał mi szans na argumentację. Tylko „tak” lub „nie”. Kolejne pytanie: „czy uważasz, że nie masz kłopotów z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi?”. Znów nasuwają mi się ambiwalentne odpowiedzi. Spotykam przecież ludzi, z którymi nawiązuję kontakt od razu. Jednak są też tacy, z którymi mi się to nie udało. Z wielu powodów

PAWEŁ KOMOSA Autor poczytnego blogu www.dziennik-pesymistyczny.blog.onet.pl

Dzień z życia mamy „M

ama oć” – słyszę z samego rana. Z dużym wysiłkiem rozchylam powieki, zerkam na zegarek i nie wierzę własnym oczom. Jest 5:56. Świat jeszcze się nie przebudził, za oknem dopiero pojawiają się pierwsze, nieśmiałe promienie słońca, a ja już na nogach. Przecież zawsze byłam śpiochem, trudno było mi zwlec się z łóżka przed 9. Jednak obowiązek wzywa. Obowiązek, który ma duże, niebieskie oczy i niczym kot ze „Shreka” powtarza „Mama oć”. Idziemy do kuchni, na śniadanie. – Kurczę, przecież nigdy nie jadałam o 6 rano – myślę sobie. Przygotowujemy kaszkę. Młody zadowolony, zjada ją z apetytem. Teraz nadchodzi czas na małe przekupstwo, żeby zyskać szansę na odrobinę snu. – Synku chcesz bajkę? – pytam. W odpowiedzi słyszę uśmiechnięte „taaa!”. Jest dobrze, może jeszcze poduszka nie wystygła… Znowu otwieram oczy. 7:56. Już znacznie lepiej. Teraz tylko poranna toaleta, oczywiście w roli głównej występuje Młody, który co chwilę wymyśla nowe rzeczy. A to myjąc

42  MAJ 2011 Salt@Pepper

zęby, porzucajmy piłką, a to pograjmy balonem, a to posłuchajmy piosenki (czasami mam wrażenie, że moje dziecko liczące sobie dopiero półtora roku, ma już swój wysublimowany gust muzyczny). Zaczynamy dzień. Mąż podwozi mnie do pracy, w biegu herbata, coś na ząb, siadam przed komputerem i zaczynam codzienną działalność. Raz

„Najważniejsze, żebyśmy robili to, co lubimy. ” wychodzi to lepiej, raz gorzej. Czasem z nerwami, czasami na totalnym luzie, ale chyba wszędzie tak jest. Jak to mówią, „raz na wozie, raz pod wozem”. Najważniejsze, żebyśmy robili to, co lubimy. Inaczej praca nie ma sensu. Nie powinniśmy się męczyć! Wystarczy tylko zacząć robić to, co kochamy! No i ważne, żeby jeszcze dostawać za to fajny przelew na konto. Koniec pracy, bieg do domku, po drodze małe zakupy, mleko do ulu-

bionej kawy z pianką, coś na obiad, pieluchy, kaszka. Wszystko jest już w torbie. Wpadam do mieszkania. Młody w drzwiach albo za drzwiami (w zależności, czy ma właśnie fazę na zabawę w „a ku ku” czy nie). Niania („dusza nie człowiek”) opowiada, jak minął im dzień. Młody sam zaczyna coś tłumaczyć, bierze mnie za rękę ze słowami „Mama oć!”. Rozkładamy klocki i budujemy efektowne konstrukcje. Chwila spokoju i... dzwoni „druga połówka”. Słyszę: – Będę za jakąś godzinkę! Jestem strasznie głodny Miś. – Super, ja też … – myślę. Może pan Jan przyniesie obiad – wołam. Zapomniałam, że nie mamy w domu żadnego pana Jana. Wstaję zrobić obiad. W przerwie zabawa, później kolacja, kąpiel. Młody zasnął. Moment relaksu, więc rzucam okiem na laptopa. Może położę się jednak wcześniej? W końcu 5:56 niedaleko. I znów usłyszę... „Mama oć”.  eMKa


NA OSTRZU NOŻA

Salt@Pepper MAJ 2011  43


NA OSTRZU NOŻA

44  MAJ 2011 Salt@Pepper


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.