Kurier WNET Gazeta Niecodzienna | Nr 29 | Listopad 2016

Page 1

WIELKOPOLSKI KURIER WNET W krypcie starego klasztoru w Ostrzeszowie widnieje wizerunek głowy orła w koronie i data 1910. Namalował go polski nastolatek i jego dwaj koledzy, tęskniący za utraconą 115 lat wcześniej niepodległością. Odwaga sprzed stu lat i dzisiejsza moda na patriotyzm. Reny z Hajduk

ŚLĄSKI Ś LĄSKI KURIER WNET

KURIER WNET

Jak manipuluje się śląskością

Orzeł w ostrzeszowskiej krypcie

Jeśli państwo nie znajdzie form wspierania śląskiej kultury regionalnej, które pozwolą się jej rozwijać w ramach polskości, jeśli my – polscy Ślązacy – nie będziemy w stanie twórczo się w ten rozwój włączyć, to propaganda RAŚ może w końcu trafić na podatny grunt. Piotr Spyra

Nr 29 Listopad · 2O16

Jako obywatel wolnego kraju mam prawo zobaczyć film „Wołyń”. Po co zabraniać? Zobaczmy siebie oczami innych. To na pewno wyjdzie nam na korzyść, o ile jesteśmy normalnymi, świadomymi ludźmi. Dzięki temu staniemy się tylko silniejsi. Przecież nie jesteśmy głupcami. Tymur Nahalewski

Po co zabraniać?

5 zł

K ‒ U ‒ R ‒ I ‒ E‒ R

w tym 8% VAT

W

n u m e r z e

Wyborcza meta Trudno wyobrazić sobie skandal, który mógłby zdyskredytować Clinton. Lewa strona amerykańskiej sceny politycznej znakomicie zbija i relatywizuje wszelkie wpadki i skandale. A Trump zraził do siebie nie tylko rywali, ale również liderów środowiska konserwatywnego i konstytucyjnego. Paweł Zyzak o końcówce wyścigu po prezydenturę w USA.

ć ś o n l o W

Krzysztof Skowroński

N

ie planowałem startu w konkursie na prezesa telewizji. Były co najmniej dwa powody. Pierwszy to Media WNET – ich siła, niezależność i rozwój są z punktu widzenia mojej żyży ciowej ej drogi najważniejsze. Uważałem też, że dla obecnie rząrzą dzącego obozu najlepszym prezesem telewizji publicznej jest Jacek Kurski. Postanowiłem nie startować, jednak przedstawiono edstawiono mi szereg argumentów i zaapelowano do mojego poczucia odod powiedzialności, bym zmienił zdanie. Po konsultacjach i upewnieniu się, że Media WNET jakoś sobie beze mnie poradzą, przystąpiłem do konkursu. Przez pięć tygodni przygotowań byłem wielkim reformatorem najważnajważniejszego jszego medium w Polsce. PoznawaPoznawałem jego zalety i cały szereg wad, które nagromadziły ziły się przez lata. WprowaWprowadzałem nowe programy, wysyłałem rereporterów, otwierałem drzwi dla twórtwórców i odnawiałem strukturę telewizji. Wszystkie przemyślenia gdzieś uciekły, gdy stanąłem przed Radą Mediów Narodowych. Nieważne, dlaczego nie powiedziałem tego, co zamierzałem. Ważne, że nie zostałem prezesem telewizji. Przeczuwałem, jaki będzie wynik konkursu, ale po jego ogłoszeniu poczułem smutek. Cała zgromadzona energia stała się jak niepotrzebna, rzucona w kąt ścierka. Ale to uczucie trwało krótko. Po kilku godzinach odczułem ulgę. Energia powróciła z ogromną siłą i poczułem radość. Przecież wszystkie przemyślenia w takim samy stopniu dotyczyły telewizji publicznej, jak i Radia WNET czy „Kuriera Wnet”. Niezależna informacja, fakty płynące jak najszerszym strumieniem do odbiorcy powinny być istotą działania wszystkich mediów. Media przeważnie są zależne od polityków, reklamodawców, cichych właścicieli rozgrywających swoje partie. Media WNET zaś mają unikalną dziś cechę: nikt nie ma do nich kluczy. Trzeba teraz dać im nowy impuls rozwoju, przypomnieć, że wydarzenia są ważne, ale wszystko to, co się dzieje – wojny, spory, rozwiązania prawne – mają swój początek w myśli. Świat polityki jest inteligentny. Zadaniem czwartej władzy jest beznamiętne przedzieranie się przez gąszcz zdarzeń w celu zrozumienia i opisania sterującej nimi inteligencji. W świecie jest kilka takich centrów, a spór między nimi przekłada się na zdarzenia. Przypuszczam, że te centra pewnie wszyscy potrafimy nazwać, ale wyzwaniem dla mediów jest dotarcie do nieznanego detalu i opisanie go. To wielkie zadanie, które przerasta na razie możliwości redakcji WNET. Mam nadzieję, że czytając „Kurier Wnet”, zauważyli Państwo, że jesteśmy otwarci i gotowi do współpracy. Chcielibyśmy zaprosić do niej jak najwięcej osób, które mają wiedzę o świecie i zachodzących w nim procesach, aby współtworzyły nasze media. Jeśli to się nam uda, wierzymy, że osiągniemy ten poziom zrozumienia świata, który pozwoli nam wspólnie czerpać przyjemność z obserwowania i rozumienia tego, co się w nim dzieje. Użyłem słowa „przyjemność”. Mógłbym je zamienić na „wpływ”, ale to przychodzi dużo później. Niedługo zobaczą Państwo nasz nowy serwis internetowy. Już teraz w Internecie można słuchać o 12 i 17 nowych audycji publicystycznych Radia Wnet. Jest chęć, jest siła, jest cel! K

G

A

Z

E

T

A

N

I

E

C

O

D

Z

I

E

N

N

A

Historia nie składa się tylko z tego, z czego jesteśmy dumni, ale także z tego, co skłania nas do zastanowienia się nad tym, czy idziemy w dobrym kierunkierun ku, czy powinniśmy naśladować w każdym geście posunięcia naszych przodprzod 2 ków. To jest właśnie przedmiot refleksji nad historią, w której przygląda się wspólnota trwająca w dziejach. Co daje nam

Wolność W

olność jest tym, z czym kojarzymy polskie zmagania z dziejowym losem. Wolność wewnętrzna, o którą walczyły pokolenia Polaków, i wolność w stosunkach z sąsiadami, którzy tę wolność nierzadko Polsce próbowali zabrać. Na ile zagrożenie wolności zewnętrznej wiąże się z doświadczeniem naszej wewnętrznej wolności? Czy nasza wolność wewnętrzna nie jest winowajczynią zniewolenia zewnętrznego – utraty niepodległości? Zmagamy się z tym pytaniem od 250 lat. Postaram się przewrotnie odejść od schematu, który narzuca nam doświadczenie 250 lat, bo ono zafałszowuje obraz całej polskiej historii, powoduje, że widzimy ją w sposób pomniejszający jej godność i wielkość – tak jakby cała polska historia była przygotowaniem do rozbiorów, do upadku, do zagrożenia niepodległości; jakby tylko tej treści trzeba było szukać w tym, co działo się przed rozbiorami. Oto fragment pamiętników króla Stanisława Augusta Poniatowskiego: Ojciec mój miał w ziemi łomżyńskiej przyjaciela nazwiskiem Glinka, który pisarzem był wtedy tego powiatu. Był to człek nader biegły we wszelakich sejmikowych manewrach i bardzo po swojemu sprytny, do niego więc mnie posłano, jemu mnie powierzono i władzy jego poddano, abym został posłem. (…) aby dojść do tego nędznego posłowania, trzeba było co dwa lata nadskakiwać kilku setkom ludzi, którzy, choć z urodzenia mieli prawo zwać się szlachtą ziemską takiego czy innego powiatu, to w połowie ledwie czytać umieli – a z tych większość na służbie była (jak nie teraz, to w przeszłości) w domach magnatów, co się o głosy ubiegali dla siebie albo swoich synów. Trzeba było przed sejmikiem przez dni kilka z rzędu od rana do wieczora rezonować z ową ciżbą, bredniami ich się delektować, udawać zachwycenie płaskimi konceptami, a do tego obejmować ich ciągle, brudnych i zawszonych – a dla odświeżenia z dziesięć czy tuzin razy na dzień „konferować” z grubymi rybami w powiecie, to znaczy wysłuchiwać w największej tajemnicy drobnych szczegółów tutejszych ich kłótni, mając wzgląd na wzajemne zawiści, wdawać się w ich promocję do powiatowych urzędów i układać się z nimi, ile i któremu z wielce

Andrzej Nowak

szlachetnych urodzonych wyborców dać trzeba gotówki, a do tego jadać z nimi śniadania, obiady, podwieczorki i kolacje przy stołach równie brudnych, co źle obsłużonych. (…) Pan Glinka gościł mnie w swym domu lub też woził po powiecie od dworu do dworu, aby przyrzeczenie głosów odebrać od wszystkich wyborców. Zostałem wreszcie posłem unanimi voto, a wraz ze mną tamtejszy starosta nazwiskiem Przyjemski, po czym Glinka zawiózł mnie do domu starosty makowskiego, a dzień ten

Jednym z dzieł Konstytucji III Maja było zabranie głosu nieposesjonatom. Tylko człowiek bogaty może mieć prawo głosu, prawo do wolności. Konstytucja majowa była z gruntu niedemokratyczna. okazał się ze wszystkich najcięższy. Wiekowy gospodarz domu, dotknięty podagrą i unieruchomiony, po to tylko żył jeszcze, aby pić. Żona jego obiektem była zapałów miłosnych pana Glinki, który sam wdowcem będąc, spodziewał się, że i ona wkrótce owdowieje. W oczekiwaniu umieścił przy niej córkę swą z pierwszego małżeństwa, pannę lat osiemnastu, tłustą i bladą, istną Kunegundę, która, nawiasem mówiąc, w ów gorący dzień sierpniowy ustroiła się w piękny czarny aksamit z pluszową podpinką. Glinka zaproponował bal obu paniom, które wraz z nim i ze mną złożyły jednego kadryla, a stary mąż przedstawiał publiczność. Miejscem tańców był rodzaj drewnianego portyku – kwadrat o boku na stóp dwanaście, na czterech wsparty palach i z na wpół przegniłą podłogą – gdzie rodzina przychodziła pooddychać świeżym powietrzem u drzwi domu. Starosta usadowił się w rogu, drugi zajęły jedyne rozstrojone skrzypce, a Glinka i ja, służąc damom na przemian, tańcowaliśmy od szóstej po południu aż do szóstej rano. Po każdym tańcu Glinka wychylał do ostatniej kropli kielich, który wznosił ku zgrzybiałemu staroście, a ów ochotnie mu

towarzyszył, pijąc niezmiennie me zdrowie, na co ja, niepijącym będąc, tym niższymi odpowiadać musiałem pokłonami. I gdybym na własne oczy tego nie oglądał, nigdy bym temu wiary nie dał: wskazówka przeszła wokół cyferblatu, a Glinka nie przestawał tańczyć i popijać; trzy razy przy tym redukował ubranie swoje, zawsze przepraszając mnie najpokorniej -- najsampierw pas odwiązał, potem kontusz zdjął, a wreszcie i żupan, czy może kamizelę. Na koniec do koszuli, obszernych polskich spodni i głowy wygolonej przywdział na się peniuar pani domu, przyklaskującej sercu jej miłym konceptom. O szóstej rano poprosiłem o łaskę, ale ledwiem otrzymał pozwolenie, by się do osobnego udać pokoju, gdzie czas tylko miałem, aby koszulę zmienić, gdy pani domu z moim przewodnikiem oraz córką jego znów mnie tam napadli. Niemal na kolana się rzuciłem, błagając, by mi odetchnąć dali, i z wielką biedą otrzymałem pozwolenie, bym do Warszawy po obiedzie mógł wyruszyć. Ze słów króla bije pogarda dla wolności „małych” ludzi, którzy chcą żyć swoim samorządem. Te małe sprawy, którymi ci ludzie żyją, nie są dla „człowieka z Warszawy”. Jednym z dzieł Konstytucji III Maja było zabranie głosu nieposesjonatom. Tylko człowiek bogaty może mieć prawo głosu, może mieć prawo do wolności. Konstytucja majowa była z gruntu niedemokratyczna. Kto decyduje o tym, kto lepiej wolność rozumie: pan Glinka czy król Stanisław August Poniatowski? Czy rzeczywiście lepszy dla wolności był ktoś,

Polski udział w europejskiej debacie politycznej był na pewno o wiele większy w czasach sarmackich niż w XXI wieku. kto rozumiał ją głębiej niż ów poczciwiec Glinka, czy ten, kto jak Glinka, nie sięgając salonów francuskich, był gotów jej bronić w 1792 w wojnie z Rosją czy w 1794 w Insurekcji Kościuszkowskiej? Te pytania prowadzą mnie do zarysowania tła, kontekstu interpretacyjnego, w którym wolność w I Rzeczypospolitej

postrzegamy. Najkrócej określił je premier Tadeusz Mazowiecki określeniem „polskie piekło”. Stereotyp, że nic dobrego u nas powstać nie mogło, skoro upadliśmy, najkrócej wyraża cytat z artykułu Leszka Kołakowskiego: Mieliśmy Renesans swój, skromny może, ale piękny, polsko-kosmopolityczny. Mieliśmy potem, na przykład, Arian polskich, Europejczyków, racjonalistów, erudytów, ale z patriotyzmem u nich nietęgo było – a po drugiej stronie Podbipiętów walecznych, litewskich ćwoków poczciwych a ciemnych. Tak się polskość jakoś z ciemnotą splotła i wiek minął z okładem, nim co się poprawiać zaczęło, a wtedy późno było.

Z

atem polskość-ciemnota. Skojarzenie wolności z ciemnotą, z jakimś niedorozwojem, z anarchią, która sama siebie nie rozumie, ciąży bardzo nad naszymi podręcznikowymi wizjami polskiej tożsamości kulturowej. To jest „Sarmatyzm” Franciszka Zabłockiego, to są „Dzieje Polski” Michała Bobrzyńskiego, „Dzieje głupoty w Polsce” Aleksandra Bocheńskiego, „Transatlantyk” Gombrowicza, aż po „Kordiana i chama” Kruczkowskiego. Edytor pism jednego z najważniejszych obrońców wolności szlacheckiej – Andrzeja Maksymiliana Fredry – prof. Zbigniew Rau zauważył we wstępie do dwóch wydanych tomów pism Fredry, że to, co widać w kontraście między tymi, co bronili tej sarmackiej wolności, a tymi, co ją atakowali, jest to, że ci pierwsi praktykowali ją z dumą, w przekonaniu, że żyją w mocarstwie, które jest suwerenne i które przez kilka wieków, skutecznie broniąc swej niepodległości, nie potrzebuje oglądać się na opinię obcych salonów. Obrońcy szlacheckiej złotej wolności pisali wszyscy po łacinie i publikowali swoje traktaty nie w Warszawie czy Krakowie, ale w Amsterdamie, w Wenecji, a nawet w Anglii. Polski udział w europejskiej debacie politycznej był na pewno o wiele większy w czasach sarmackich niż w XXI wieku. Stwierdzenie prof. Raua ukazuje dwie ważne cechy współkształtujące poczucie wolności. Trzeba być wolnym od opinii innych. Oczywiście niezależność od opinii innych nie miałaby miejsca, gdyby nie realna suwerenność przez kilka wieków, którą I Rzeczpospolita się cieszyła. Dokończenie na str. 5

polskość

Polaku, nie masz się czego wstydzić! Za plecami nie masz nikogo, kto przynosiłby ci ujmę! Ta tak poniżana i niedoceniana polska kultura nie ukształtowała Hitlera, nie zrodziła Stalina ani Bandery. Jeżeli wmówiono Ci, że polskość to nienormalność, to dlatego, że chciano Cię ogłupić i okraść. Ryszard Surmacz o dumie z polskości.

4

– znaczy „Papież” Cerkiew zdaje się ponownie wybierać „turban”, a nie namiastkę współpracy z „piuską”. Już Feliks Koneczny zauważył, że prawosławiu cywilizacyjnie bliżej do islamu niż do Rzymu. A maleńka Gruzja trwa pomiędzy dobrze znanymi z historii konfliktami a nowymi. Gruzja oczami Pawła Rakowskiego.

10-11

Kapłan zawsze blisko ludzi Kapłan bliski człowiekowi to duszpasterz, który dopomina się o prawo do wolności. Wolność zaś to źródło i fundament polskiej tożsamości, od Kadłubka wpisane w naszą zbiorowość. Wszystkich Świętych, Zaduszki, Święto Niepodległości – Jan Żaryn o kapłanach, którzy zapisali się w naszych dziejach.

13

Jak bankierzy podbili Polskę i świat Plan Morawieckiego, z pozoru oparty na patriotyzmie gospodarczym, jest logiczną kontynuacją planu Balcerowicza, a przeciwstawianie ich sobie jest grubym nieporozumieniem. Piotr Jankowski relacjonuje proces przekazywania Polski od 1989 roku pod władzę międzynarodowej oligarchii finansowej.

15

ind. 298050

Redaktor naczelny


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.