Prestiż magazyn szczeciński (marzec 2025)

Page 1


Byliśmy na planie

„Odwilży”

Biżuteria poza płcią

„Krąg” – multikulturowa tożsamość Szczecina

Kobiet o wiek się nie pyta. A może powinno się zacząć?

Klinika AESTEHTIC MED

została założona przez dra Andrzeja Dmytrzaka 33 lata temu.

Każdego roku w marcu dodajemy kolejną cyfrę.

Prywatne Centrum

Chirurgii Plastycznej dra Andrzeja Dmytrzaka ul. Niedziałkoskiego 47, Szczecien, aestheticmed@aestheticmed.com.pl

Rejstracja na konsultacje: tel. 91 422 00 38 www.aestheticmed.com.pl

Osiedle Kościeliska na Gumieńcach to nowa era domów szeregowych w Szczecinie. Te ekskluzywne osiedle w pełni otoczone zielonymi terenami idealnie wkomponuje się w naturę dzięki nowoczesnym ekologicznym rozwiązaniom

To projekt skierowany do rodzin, które marzą o wygodnym życiu w spokojnej okolicy, nie rezygnując z bliskiego dostępu do centrum, oferujący pełną swobodę korzystania z przestrzeni – od przemyślanych wnętrz po prywatne przedogródki, które zachęcają do relaksu na świeżym powietrzu

Wyjątkowy design i nowoczesne wnętrza - tak wygląda życie na Kościeliska. Zoptymalizowane osiedle zapewnia bliskość parków i lasów, a także dostęp do pobliskich ścieżek rowerowobiegowych na terenie inwestycji oraz wokół niej.

Na

12. Słowo od naczelnej

15. Nowe miejsca

FELIETON

16. Krzywym okiem – pisze Dariusz Staniewski

WYDARZENIA

17. Wesoło, dynamicznie i zgodnie czyli Magnolie Biznesu

18. Kobiety wspierają kobiety

21. Wyjątkowy weekend dla ciała, zmysłów i serca

22. Ikoniczny Helmut Newton

24. Kondycyjny weekend kobiet

26. Skarul na manowcach – pisze Zbigniew Skarul

28. Pałacowa degustacja

31. Wiosenne kryzysy – pisze Anna Ołów-Wachowicz

32. Graficzne jeden na jeden

34. Szczecińskie filmy, które nie powstały

35. Obrazy polskiego Szczecina

TEMAT Z OKŁADKI

37. Kobiet o wiek się nie pyta. A może powinno się zacząć?

STYL ŻYCIA

42. Fotografia rysowana światłem

46. Folkowa tożsamość multikulturowa

50. Na planie “Odwilży”

PODRÓŻE

53. Korsyka – francuska piękność

BIZNES

58. ZARR – nowe otwarcie

61. E-doręczenia już od kwietnia obowiązkowe dla większości firm

62. Złoto Konarskich

63. Biżuteria poza płcią

69. Szczecińskie DNA

72. Apartamenty otulone zielenią

74. Zakochaj się w Czereśniowym Wzgórzu

76. Targi profesjonalnych inspiracji

77. 10 lat odziału Brillux w Szczecinie

ZDROWIE I URODA

78. Czy da się stworzyć idealną twarz? Algorytmy piękna w medycynie estetycznej

80. Jak leczyć zeza i dzieci i dorosłych?

82. Zdrowie, samopoczucie i piękno

85. Gotowa na wiosnę

86. Jak pigmentacja medyczna pomaga w procesie akceptacji

88. Jak zacząć treningi i nie stracić motywacji

89. Wiedza, rozwój, pasja

90. Onkopłodność – spełnienie marzeń o macierzyństwie

92. Czy ból podczas miesiączki to norma?

97. Ekspert radzi

KULTURA

98. Recenzje filmowe – pisze Daniel Źródlewski

99. Recenzje teatralne – pisze Daniel Źródlewski

100. Zapowiedzi kulturalne

104. Generator wspólnej tożsamości

109. Kroniki towarzyskie

Dzień otwarty

Zapraszamy Cię na dzień pełen wrażeń – poznaj naszą ofertę oraz propozycje naszych partnerów. To doskonała okazja, by zobaczyć, jak możemy pomóc Ci stworzyć niezapomniane wydarzenie.

SOBOTA 26.04 11:00-16:00

Hotel & Restauracja Jachtowa | ul. Lipowa 5, 71-734 Szczecin

tel. 91 421 55 24, +48 791 558 933 | e-mail: biuro@jachtowa.szczecin.pl

jachtowa1924 | jachtowa | www. jachtowa.szczecin.pl

Apartamenty na sprzedaż 33 luksusowe mieszkania z widokiem na Jezioro Dąbie

Wybierz to, co najlepsze! Ostatni etap inwestycji to unikalne i komfortowe apartamenty od 78 m2 – 115 m2 Sprawdź naszą ofertę: www.marina-developer.pl | Zadzwoń: 609 11 30

Szczecińskie DNA

„Kobiet o wiek się nie pyta. A może powinno się zacząć? Te mocne słowa jeszcze mocniej wybrzmiewają w ustach znakomitej aktorki Beaty Zygarlickiej, jednej z bohaterek projektu INtonacje Aleksandry Medvey-Gruszki, która wraca z kolejną jego odsłoną.

Okładką marcową zawładnęła zatem dojrzałość. Dojrzałość jako przywilej, dojrzałość, czyli nasza historia. Dojrzałość, czyli samo życie. Nic więcej nie powiem. Po prostu obejrzyjcie zdjęcia, które mówią więcej niż słowa.

W Szczecinie do głosu doszło pokolenie ludzi, którzy się tutaj urodzili i poszukają DNA naszego miasta. A, że tworzymy niesamowitą mieszankę kultur efekty tych poszukiwań są bardzo ciekawe. Czy wiedzieliście na przykład, że Szczecin ma swoje tańce i stroje ludowe? Ja nie wiedziałam. Za odkrywczym pomysłem stanęło dwóch panów – Lesław Rządziński i Ryszard Długopolski.

– Dręczyły nas poruszane ostatnio powszechnie kwestie tożsamości, ciągłości kulturowej – opowiadają bohaterowie. – Nasz region charakteryzuje specyficzny mikroklimat: multikulturowość czy brak gwary, wynikający z tego, że na te ziemie przyjechali Polacy z różnych części świata, zarówno z Polski, jak i z emigracji. I to się wszystko ze sobą wymieszało. Najczystszy „język polski” zauważono w latach 60-tych właśnie w Szczecinie.

I tak właśnie pojawił się pomysł sięgnięcia po folklor ziem Pomorza Zachodniego, pomysł na odtworzenie strojów z regionu okolic Szczecina. Są one wypadkową naszej multikulturowości. Minimalistyczne, przywodzą na myśl stroje protestantów. W polskim folklorze zdominowanym przez bogactwo wzorów, kolorów, wyróżniamy się elegancją i prostotą. Skoro są stroje, musiały być i tańce. Dzięki skrupulatnie prowadzonym archiwom niemieckim okazało się, że mamy naszą własną Polkę Szczecińską! Folklor, muzyka, taniec nie znały granic ani przynależności narodowej. Szczecin jest kosmopolityczny – bez dwóch zdań!

Izabela Marecka

REDAKTOR NACZELNA:

IZABELA MARECKA

REDAKCJA: ANETA DOLEGA, DANIEL ŹRÓDLEWSKI, DARIUSZ STANIEWSKI

FELIETONIŚCI:

ANNA OŁÓW-WACHOWICZ ZBIGNIEW SKARUL

WSPÓŁPRACA:

PANNA LU, ANNA WYSOCKA

WYDAWCA: WYDAWNICTWO PRESTIŻ | BUDYNEK ZUS-U, JANA MATEJKI 22| 70-530 SZCZECIN

REKLAMA I MARKETING:

KONRAD KUPIS, TEL.: 733 790 590

ALICJA KRUK, TEL.: 537 790 590

KARINA TESSAR, TEL.: 537 490 970

DZIAŁ PRAWNY:

ADW. KORNELIA STOLF- PEPLIŃSKA

STOLF-PEPLINSKA@KANCELARIACYWILNA.COM

DZIAŁ FOTO:

JAROSŁAW GASZYŃSKI, ALICJA USZYŃSKA, DAGNA DRĄŻKOWSKA-MAJCHROWICZ

ALEKSANDRA MEDVEY-GRUSZKA

SKŁAD GAZETY: AGATA TARKA, INFO@MOTIF-STUDIO.PL

DRUKARNIA: DRUKARNIA KADRUK S.C.

REDAKCJA NIE ODPOWIADA ZA TREŚĆ REKLAM. REDAKCJA ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA I REDAGOWANIA TREŚCI REDAKCYJNYCH.

Wydawnictwo Prestiż e-mail: redakcja@eprestiz.pl www.prestizszczecin.pl

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY

Żyj pełnią życia – zdrowie, sport i piękny uśmiech dzięki All-on-4!

Pan Marek, aktywny 65-latek, jest najlepszym przykładem na to, że sportowa pasja nie zna metryki.

Dzięki regularnym treningom i odpowiedniej diecie

Pan Marek cieszy się doskonałą kondycją.

Jednak pewnego dnia zauważył, że jego uśmiech

nie nadąża za energią, jaką wkłada w swoje sportowe osiągnięcia. To wtedy zdecydował się

na zabieg All-on-4, który całkowicie odmienił jego życie!

All-on-4 – dlaczego warto?

• Szybka poprawa jakości życia – już po krótkim czasie od zabiegu możesz cieszyć się stabilnym, naturalnie wyglądającym uśmiechem.

• Wygoda i trwałość – cztery implanty to solidne oparcie dla nowych zębów, dzięki czemu nie musisz martwić się o ich ruchomość

• Powrót do ulubionych potraw – bez obaw delektuj się zdrowymi i bardziej wymagającymi daniami – to podstawa dla aktywnego stylu życia!

• Pełna swoboda w sporcie – stabilny uśmiech gwarantuje pewność siebie w czasie treningów, na mecie zawodów czy podczas spotkań ze znajomymi.

Dziś Pan Marek z dumą prezentuje nie tylko swoją znakomitą formę fizyczną, lecz także piękny, pełen energii uśmiech. Jeśli marzysz o aktywnym życiu, bez ograniczeń wynikających z braków w uzębieniu, All-on-4 to rozwiązanie dla Ciebie. Postaw na komfort i pewność siebie, by móc w pełni cieszyć się codziennością –niezależnie od wieku!

Szczecin: ul. Wyspiańskiego 7 | 91 817 27 22

Gorzów Wlkp.: ul. Mostowa 12 95 735 11 13 | kom. 609 925 353

bit.ly/prestizdom

GOTOWE WOLNOSTOJĄCE DOMY JEDNORODZINNE

NAGA THAI & SUSHI FOODPORT MONTANA

Restauracja, która powstała z miłości do smaków kuchni tajskiej z prowincji Chan Mai. Właścicielka restauracji proponuje dania przygotowane według oryginalnych receptur, które wyniosła z rodzinnego domu, starannie dobierając świeże i oryginalne składniki. Szczególnie godne uwagi są dania kuchni jak Khao Soi, Hang Ley czy słynny deser Thai Roti.

Szczecin, ul. Staromłyńska 5

Restauracja, serwująca dania bistro oparte na tradycyjnej polskiej kuchni, soczyste steki oraz burgery. Każde danie przygotowywane jest z najwyższej jakości składników dostarczanych przez lokalnych dostawców. Pyszne posiłki oraz komfortowa atmosfera, pozwolą na chwilę relaksu.

Szczecin, ul. Hryniewieckiego 7

Więcej niż kawiarnia. Miejsce, w którym można skosztować włoskich smaków: pysznych lodów, m.in. z ricottą, gruszką i pieprzem, kawy, w tym różanej latte z białą czekoladą, chrupiącej pinsy, przeróżnych croissantów. Pinsa to tradycyjny włoski wypiek, charakteryzujący się lekkim chrupiącym ciastem, do którego można dodać różne dodatki, głównie wytrawne.

Szczecin, Krzywoustego 16

Restauracja, która celebruje tradycyjne polskie smaki. Menu, które łączy ducha dawnych biesiad z nowoczesnym kunsztem kulinarnym. Nie brakuje w nim polskich starodawnych klasyków, ale znajdziemy także potrawy dla miłośników kuchni nowoczesnej. Jest zatem i rosół i tatar, i kaszanka, ale też schabowy, golonka czy klasyczne pierogi.

Szczecin, Jagiellońska 10 /U2

JAGIELLONKA
FRESH GELATO

Krzywym okiem Mapa naszych wszystkich strachów

W natłoku medialnych wieści o tym, co się złego dzieje na świecie (bo dobrego, to raczej niewiele) jakoś umknęła pewna informacja z naszego lokalnego podwórka. Interesująca i pomocna w odkrywaniu właśnie elementów zła czającego się m.in. właśnie na Pomorzu Zachodnim. Otóż badacze z Narodowego Centrum Nauki stworzyli mapę… potworów Pomorza (w tym Zachodniego) oraz niedalekiej Meklemburgii. Dzięki niej można się dowiedzieć gdzie i jakie potwory można było spotkać przed wiekami. Pytaniem pozostaje kto zaktualizuje owe informacje. Bo chyba ważnym się wydaje, gdzie teraz można się natknąć np. na wilkołaki, diabły, olbrzymy, duchy domowe lub smoki, czyli jak się poruszać po regionie, których miejscowości unikać. Oficjalnym hymnem nowej mapy mógłby się stać stary przebój znanego polskiego rockowego kompozytora i piosenkarza Lecha Janerki pt. „Strzeż się tych miejsc”.

Badacze, którzy przygotowali kartograficzny plan potworności na Pomorzu (również Zachodnim) i Meklemburgii przeanalizowali dziesiątki polskich i niemieckich materiałów historycznych. Dzięki temu zebrali aż 1500 bestii i nadprzyrodzonych bytów. Umiejscowiono je w 600 lokalizacjach opisywanych przez ówczesnych mieszkańców i związanych z naturalnym krajobrazem Pomorza i Meklemburgii.

- Interesowały nas głównie lokalne opowieści o zdarzeniach niesamowitych powiązane z konkretnym miejscem. Np. podania wierzeniowe, w których wyobrażano sobie, że na tej konkretnej górze spotykają się czarownice, ten głaz został kiedyś rzucony przez olbrzyma, groblę na jeziorze zbudował diabeł, albo na tym ba-

gnie pojawiały się błędne ogniki – tłumaczył w mediach jeden z naukowców.

Co można znaleźć na mapie? Badacze stworzyli 12 kategorii stworzeń. Np. w zakładce "gnom" znalazły się opisy kreatur wzrostu mikrego, posiadających brody i o charakterystycznym ubiorze (czerwona kurtka, spiczasty kapelusz itp.). Czyli to także krasnale, koboldy, niemiecki Klabatermann i inne. Pozostałe grupy to diabły, duchy domowe, łowcy dzikich zwierząt, wilkołaki, olbrzymy, smoki, syreny, duchy, zjawy i koszmary nocne. Według badaczy na Pomorzu i w Meklemburgii najczęściej można się było natknąć na diabły, następnie na „dzikich łowców", gnomy oraz olbrzymy. A na Pomorzu Zachodnim? Otóż wśród 600 wykorzystanych lokacji na mapie znalazło się wiele miejscowości z naszych okolic. Poza Szczecinem są to m.in. Stargard, Goleniów, Gryfino, Pyrzyce, Nowogard, Kamień Pomorski, Gryfice, Pobierowo, Kołobrzeg, Koszalin, Międzyzdroje i Świnoujście. I co ciekawe, na Pomorzu Zachodnim występowały wszystkie z wymienionych istot nadprzyrodzonych. I bardzo dobrze. Bo co, my gorsi?

Teraz przed badaczami staje kolejne wyzwanie. Chodzi o uaktualnienie tej mapy, czyli dostosowanie jej do współczesności i sporządzenie tzw. podmap konkretnych miejscowości. Np. w Szczecinie mogłaby się na niej znaleźć oczywiście kamienica w której mieszkał osławiony Rzeźnik z Niebuszewa, ale także domy i miejsca w których straszy m.in. banki, w których trwogę budzą raty kredytów, budynki sądu i prokuratury, bo tam najczęściej można spotkać różnego rodzaju diabły i wilkołaki, lokale gastronomiczne i rozrywkowe, w których pod wpływem „elementów baśniowych” w płynie człowiek widzi zjawy i fantazmaty, sławna tzw.

stępka pod prom – czyli duch odbudowanego potężnego przemysłu stoczniowego w stolicy Pomorza Zachodniego, ulubione miejsca lokalnych cór Koryntu, które swoimi wdziękami wabią klientów niczym syreny Odyseusza swoim śpiewem. Kłopot mamy ze smokami i olbrzymami. Ale może to być jedynie kwestia czasu. Bo nie wiadomo co np. kryją odmęty Odry tak niedawno skutecznie zatrutej prawie na śmierć. I któregoś pięknego dnia możemy się zdziwić kiedy wyłonią się z niej jakieś kreatury i inne dziwa. I wtedy będziemy mieli już pełną paletę wszystkich naszych strachów.

Dariusz Staniewski

Dziennikarz z ponad 30-letnim doświadczeniem i niezłym dorobkiem. Przez szczeciński oddział jednego z ogólnopolskich stowarzyszeń dziennikarskich kilkukrotnie nominowany do nagrody „Dziennikarz Roku” a raz nawet do nagrody za „Całokształt Twórczości” (!) choć przecież nie napisał jeszcze ostatniego słowa. Autor dwóch książek („Szczecin bardzo Towarzyski” oraz „Wszystko o czym nie powiedziałem – wywiad – rzeka z Piotrem Krzystkiem, prezydentem Szczecina”) oraz współautor kolejnych dwóch („W szponach Gryfa” cz. 1 i 2). Miłośnik hucznych imprez towarzyskich, dobrej kuchni oraz polskiej kinematografii (z wyłączeniem wielu propozycji prezentowanych w ostatnich latach)

WESOŁO,

DYNAMICZNIE I ZGODNIE, CZYLI MAGNOLIE BIZNESU

7. edycja, 7 jurorek, 7 kategorii, 107 zgłoszeń. Magiczna siódemka patronuje tegorocznej edycji Magnolii Biznesu. Laureatki tej nagrody poznamy już 3 kwietnia br. podczas uroczystej gali w Hotelu Marriott.

W Niezależnej Kapitule Jury w tym roku zasiadły: Sylwia Trojanowska, trenerka i coach oraz autorka powieści historycznych i obyczajowych; Daria Prochenka, współzałożycielka i prezes marki kosmetyków naturalnych Clochee; Magdalena Kamińska, prezes CitoNet Szczecin Sp. z o.o., zaangażowana w działalność charytatywną dla seniorów, domów pomocy społecznej, fundacji dla osób niepełnosprawnych oraz niesamodzielnych; Joanna Latuszek, certyfikowana trenerka biznesu i coach, certyfikowana mówczyni w Maxwell Leadership na poziomie mentorskim; Marlena Szczecińska, dyrektorka dwumarkowego hotelu sieci Marriott-Courtyard by Marriott oraz Moxy Szczecin City; Ewelina Marcinkowska, współtwórczyni filmowego kolektywu Kinomotiv, m.in. kierownik produkcji, project manager i kierownik planu; Izabela Marecka, dziennikarka, redaktor naczelna i wydawca Szczecińskiego Magazynu Prestiż, przedsiębiorca.

W tym roku nagrody zostaną przyznane w następujących kategoriach: Debiut Roku, Z Miłości Do Szczecina, Sztuka i Kultura, Nauka, Ikona Biznesu, Dotyk Anioła. Jurorki w tym roku miały sporo pracy. Panie obradowały w Hotelu Marriott (dzięki gościnności Marleny Szczecińskiej). - Było głośno, wesoło, dynamicznie... i wyjątkowo zgodnie. Laureatki zostały wyłonione. Jedyne co możemy w tej chwili zdradzić to, że w tym roku najmocniejszą kategorią była Nauka. Jesteśmy absolutnie pod wrażeniem szczecińskich naukowczyń (!) – mówią zgodnie.

Za organizacją plebiscytu, przy kooperacji Fundacji FRRAZ, tradycyjnie stoi Nina Kaczmarek, szefowa portalu Kobietowo.pl. Plebiscyt docenia kobiety, które przez zgłaszające je osoby są uważane m.in. za przedsiębiorcze, utalentowane, mądre i kreatywne. Więcej informacji na portalu magnoliebiznesu.pl.

ad/ foto: materiały prasowe

KOBIETY

WSPIERAJĄ KOBIETY

Już od kilkunastu lat Lions Club Jantar organizuje wydarzenie charytatywne pn. „Kobiety Kobietom. W tym roku tematem przewodnim będzie „Zdrowie i uroda - to lubię!” Tym razem panie spotkają się 12 kwietnia w komfortowej przestrzeni hotelu Radisson Blu.

Tak jak podczas poprzednich edycji i tym razem nie zabraknie wielu atrakcji. Będzie można wziąć udział m.in. w bardzo ciekawych prelekcjach o zdrowiu. W roli prelegentek wystąpią: dr n. o zdrowiu Magdalena Ptak, fizjoterapeutka, laureatka Magnolii Biznesu oraz psychodietetyczka dr n. med. Natalia Komorniak. W części artystycznej wystąpi Studio Wokalne Damiana Wójcika. A wszystko zwieńczy pokaz mody, gdzie kreacje zaprezentują „lwice”, czyli członkinie Lions Club Szczecin Jantar a także uczestniczki imprezy.

Jak zawsze nie zabraknie kramików z biżuterią, smakołyków i czegoś zarówno dla zdrowia i urody. A do tego licytacje, konkursy i mnóstwo niespodzianek. Na koniec imprezy odbędzie się after party.

ad/fot. materiały prasowe

WYJĄTKOWY WEEKEND DLA CIAŁA, ZMYSŁÓW I SERCA

Miłość w wyjątkowej oprawie, bliskość natury i chwile, które mają znaczenie – tak w skrócie można podsumować Aktywny Weekend Walentynkowy z Vienna House by Wyndham Amber Baltic Międzyzdroje. Przez trzy dni hotel nad samym morzem stał się miejscem, gdzie zakochani celebrowali nie tylko swoje uczucia, ale także wspólny czas pełen pięknych emocji i inspirujących doświadczeń.

Romantyczne sesje zdjęciowe uchwyciły niepowtarzalne momenty – spojrzenia, uśmiechy i bliskość, którą podkreślała nadmorska sceneria i ciepło eleganckich wnętrz. Te fotografie staną się pamiątką, która z każdym kolejnym rokiem będzie przypominać, jak ważny jest czas razem.

Hitem okazały się także kulinarne warsztaty z Katarzyną Gubałą, które były czymś więcej niż tylko wspólnym gotowaniem. To przestrzeń do odkrywania nowych smaków, pracy zespołowej i wspólnego czerpania radości z tworzenia – bo najlepsze potrawy powstają tam, gdzie jest bliskość i dobra energia.

Kulminacją wieczoru był Bal Walentynkowy – wyśmienite jedzenie, doskonała muzyka i widowiskowe show taneczne stworzyły atmosferę, która zbliża i inspiruje, a parkiet stał się miejscem, gdzie miłość wyrażano bez słów - tańcem.

Ukoronowaniem weekendu było morsowanie. Pokonywanie granic, wspólna motywacja i radość ze wspólnie przeżytej chwili pokazały, że budowanie relacji to także dzielenie się pasjami i przeżywanie emocji.

Aktywny Weekend Walentynkowy nad Bałtykiem to wyjątkowa przestrzeń, gdzie pary mogły na nowo odkryć radość bycia razem, zatrzymać się i poczuć, jak ważne są chwile spędzone we dwoje.

IKONICZNY HELMUT NEWTON

Wizjoner fotografii. Odważny, prowokacyjny, jeden z najbardziej pożądanych fotografów swoich czasów Helmut Newton po pięciu latach wraca do Polski. Po raz pierwszy, tej wiosny, zostanie zaprezentowany w Szczecinie w galerii Poziom 4, znajdującej się w Filharmonii im. M. Karłowicza, gdzie będziemy mieli okazję obejrzeć unikalną kolekcje jego prac pn. Music & Portraits.

Prezentowana wystawa to fascynująca podróż przez dekady i kontynenty, od Berlina do Paryża, Mediolanu do Monako, Los Angeles do Nowego Jorku. Łączy ona portrety legendarnych muzyków wraz z plakatami wystawowymi, które podkreślają różnorodność stylu Newtona. - Wybór plakatów wystawowych z Paryża, Wenecji, Mediolanu, Tokio, Turynu, Nowego Jorku, Hamburga, Kopenhagi, Wiednia, Londynu, Salzburga i Berlina jest przykładem jego niezrównanej pracy i niespokojnego życia tego kosmopolity - wyjaśnia kurator wystawy, Matthias Harder. - Motywy plakatów charakteryzują trzy główne gatunki w jego twórczości: modę, akty i portrety, z których niektóre są ikonicznymi obrazami.

Newton mistrzowsko uchwycił energię, charyzmę i tajemniczość niektórych z największych ikon muzyki. Zobaczymy portrety m.in. Madonny, Davida Bowie, Juliette Gréco, Malcolma McLarena, Micka Jaggera, czy Luciano Pavarottiego. - Każdy portret Helmuta Newtona opowiada złożoną, skondensowaną historię (...). Newton często, ale nie wyłącznie, fotografował dla magazynów wydawanych przez Condé Nast, w tym „Vanity Fair”, gdzie opublikowano wiele jego portretów, a także w magazynie „Egoïste” i „The New Yorker” – dodaje Matthias Harder. - I chociaż Newton bardziej inte-

resował się światem aktorskim, fotografując przede wszystkim aktorki, to stworzył także wiele portretów muzyków znanych ze światowych scen, które teraz możemy odkryć na wystawie w Galerii Poziom 4. w Filharmonii w Szczecinie.

Helmut Newton jest uważany za wizjonera w dziedzinie fotografii. Jego rozpoznawalny styl zrewolucjonizował świat mody i portretów. Wpływ artysty wykracza daleko poza fotografię; jego zdjęcia stały się elementem definiującym współczesną kulturę wizualną. Fundacja Helmuta Newtona, założona w 2003, nadal celebruje jego dziedzictwo, organizując wystawy na całym świecie.

Wernisaż: 29 marca 2025, godz. 19:00

Czas wystawy: 29 marca – 29 czerwca 2025

Miejsce: Galeria Level 4, Filharmonia w Szczecinie, ul. Małopolska 48, Szczecin

Współorganizator wystawy: Helmut Newton Foundation

ad/ fot. Helmut Newton, Self-Portrait, Monte Carlo 1993. Dzięki uprzejmości Helmut Newton Foundation Helmut Newton, Self-Portrait, Monte Carlo 1993 © Helmut Newton Foundation

KONDYCYJNY WEEKEND KOBIET

Trzy dni wypełnione treningami i dobrą zabawą w pięknych okolicznościach nadmorskiego Kołobrzegu. Tak w skrócie wyglądał RePower Ladies Camp - wyjątkowy obóz sportowy, który nie tylko promuje aktywność fizyczną, ale także wspiera kobiety w rozwijaniu ich pasji i umiejętności.

Pomysłodawcami całej akcji są Michał Karpiński i Łukasz Koperski, instruktorzy fitness, którzy postanowili rozszerzyć szkolenia o weekendowe wyjazdy z treningami dla swoich podopiecznych. Stąd też pomysł by część rekreacyjną uzupełnić o inne atrakcje. Jednym z partnerów obozu był dealer Land Rover Bońkowscy, który zaprosił uczestniczki na przejażdżkę luksusowymi modelami Range Rover. Cała trasa ze Szczecina do Kołobrzegu odbyła się pod okiem certyfikowanego instruktora, który zadbał o komfort i bezpieczeństwo przejazdu, a także podzieli się swoją wiedzą i wskazówkami dotyczącymi techniki jazdy. Drugi z partnerów szczecińska marka naturalnych kosmetyków Clochee ufundowała paniom paczki z kosmetykami. Przeprowadziła również profesjonalne szkolenie z automasażu twarzy.

Jeśli chodzi o część związaną z aktywnością fizyczną, to Ladies Camp wypełniły nie tylko treningi kondycyjne i wydolnościowe, ale także zajęcia z jogi, które poprowadziła Maja Wasylow. Sesja zakończyła się niezwykłym koncertem z wykorzystaniem mis tybetańskich.

Ladies Camp to wydarzenie, na którym sport i siła kobiet idą w parze. Kolejna edycja już w przyszłym roku.

Skarul na manowcach / Młodzież

Ta dzisiejsza młodzież bardzo rozczarowuje. Może należałoby wręcz powiedzieć, że wprawia w słuszny gniew. Zacznijmy od tego, że ta dzisiejsza młodzież nie docenia tego co ma. Nie okazuje wdzięczności, nie pała satysfakcją i w ogóle obraża się na cały, z takim trudem wymoszczony dla niej świat. Ma w nosie i ten trud, i ten pot, i te ze wzruszeniem toczone nad jej beztroskim losem łzy.

Czego ty, młodzież od życia chcesz, jakie ty w ogóle masz problemy? Czy ty, młodzież stałaś kiedyś w kolejce po chleb? A zabrakło ci kiedyś kartek na cukier? Twój jedyny problem to taki, gdzie sobie kolejny kolczyk zamontować. Czy w uchu, czy w nosie, czy na języku. Albo gdzie sobie wytatuować wieloryba. Na udzie czy – za przeproszeniem – na dupie. A może nie wieloryba tylko konika morskiego, bo latarnię już masz. Pewnie na łydce.

Zdecydowanie bliżej mi do młodzieży wczorajszej. I nie chodzi tu o metrykę, tylko bliskość mentalną. Wczorajsza młodzież – do której się zaliczamjest cool. Zna na przykład różne modne słówka – oprócz „cool” to jeszcze „wow” i „nara”- czyli nadąża, czyli ma jakieś aspiracje, do czegoś zmierza, o coś przez całe życie walczy. Walczy i się dorabia. Ale przecież nie dla siebie się dorabia tylko dla młodzieży dzisiejszej. A ona co? Zamiast to docenić, w domu posiedzieć trochę, z wczorajszą młodzieżą pogadać, herbatkę wypić, to albo gdzieś ciągle gna albo w komórce siedzi.

Komórka, nie powiem, dobra rzecz. Wiadomo, każdy lubi sobie wiadomości przejrzeć, popatrzeć kto co na Fejsie napisał, kto urodzinki ma, a komu się zmarło. Jak najbardziej. Ale, żeby tak siedzieć i stukać kciukami w ekran sto razy na minutę i tymi różowymi, czy tam zielonymi plastikami, o dwa centymetry dłuższymi od palca, walić i walić to nie. Co to to nie. Nie w towarzystwie. Na to zgody być nie może.

To już lepsza jest młodzież przedwczorajsza. Jej grzechy obciążały ją kiedyś bardzo, ale co tam, było, minęło. Najtrudniej mi zapomnieć ten spór o włosy. Jakaż to była walka. O każdy centymetr, o każdą wizytę u fryzjera. Najniżej to do ramion udało mi się włosami sięgnąć. Większe sukcesy miałem na polu nogawek.

Dzięki różnym zabiegom socjotechnicznym uzyskałem od młodzieży przedwczorajszej - czyli swoich rodziców - finansowanie na wszycie klinów do moich spodni. Jakieś pół metra szerokości nogawka na dole miała. Ależ była radość, ależ był szpan.

Na obronę dzisiejszej młodzieży przemawia fakt, że ona od wieków sprawia zawód albo nawet wywołuje zgrozę: " Młodzi dziś są tyranami, nie sługami w swoich domach” pisał już w 423 r p.n.e. Arystofanes w swoich "Chmurach". „Kiedy widzę młodzież to, wątpię w przyszłość cywilizacji” – grzmiał sto lat później Arystoteles.„Naszamłodzieżniemyślidziś o niczym, zajmuje się tylko sobą, nie ma uszanowania dla rodziców i starszych”. To z kolei cytat z Piotra Jeremity żyjącego na przełomie XI i XII wieku.

Co takiego jest w tej dzisiejszej młodzieży, że ona tak ciśnienie podnosi? Jakie to cechy ona ma, że na ich widok najdłuższe włosy stają dęba. Pierwsza cecha jest taka, że ona – ta dzisiejsza młodzież – nie rozumie najprostszych rzeczy. Na przykład nie kuma o co chodzi z tym stawaniem włosów dęba. Kumania też może nie kumać, bo kumanie czaczy nie jest cool. Ciekawe czy wie coś o zbijaniu z pantałyku, zbijaniu bąków, rzucaniu grochem o ścianę i stawaniu na rzęsach. Pewnie nie. Czyli jest po ptakach.

Po głębszą charakterystykę dzisiejszej młodzieży zwróciłem się z uprzejmym zapytaniem – jak to zwykła robić wczorajsza młodzieżdo przedstawiciela świata nauki, mojego przyjaciela Profesora P. wieloletniego wykładowcy szkół wyższych. Profesor sprawę ujął krótko. Kiedyś to on egzekwował wiedzę od studentów, a teraz studenci egzekwują wiedzę od niego. To on ma im dostarczyć wszystko, co im się na mocy umowy z uczelnią należy.

W celu skonfrontowania spojrzenia naukowego ze spojrzeniem potocznym, odbyłem rozmowę na ten temat sam ze sobą. Też, podobnie jak Profesor P, mam spory materiał badawczy, bo w firmowym bufecie przewijają się różne obiekty do obserwacji. Rozmowa przebiegała burzliwie, a wyciągnięte z niej wnioski okazały się - co w tych okolicznościach nie jest

dziwne - nieco sprzeczne. Dzisiejsza młodzież do niczego się nie rwie, byle czym się nie jara, na większość spraw ma wywalone, lubi znać granice, nie lubi ich przekraczać, ale też chętnie przejmuje się byle czym. Czyli chyba jednak jest wrażliwa.

Wyczytałem w wywiadzie z prof. Anetą Żelek w GS24, że taką mamy dzisiejszą młodzież jaką sobie wychowaliśmy i lepszej mieć nie będziemy. Ośmielam się nie zgodzić. Nam się co najwyżej wydaje, że naszą młodzież wychowujemy, a jeśli już to zbiorowo. Każdą młodzież kształtują przede wszystkim okoliczności. Na scenę wkroczy zaraz młodzież jutrzejsza. Już się cieszę na myśl o tym, jak tej dzisiejszej da popalić.

Felieton został luźno zainspirowany lekturą książek „Niespokojne pokolenie” Johnatana Haidta, „Rozpieszczony umysł. Jak dobre intencje i złe idee skazują pokolenia na porażkę”

Grega Lukianoffa i Jonathana Haidta oraz „Jak wychować rapera. Bezradnik” Marcina Matczaka.

Zbigniew Skarul

Prezes szczecińskiej firmy Oskar Wegner. W latach 1986 – 1995 dziennikarz Polskiego Radia Szczecin i szczecińskiego ośrodka Telewizji Polskiej. Stypendysta United States Information Agency. Twórca programów szkoleniowych, ekspert zagadnień dotyczących rynku reklamy oraz w dziedzinie komunikacji marketingowej. Współtwórca strategii reklamowych, współautor koncepcji programów lojalnościowych, motywacyjnych i grywializacyjnych.

PAŁACOWA DEGUSTACJA

Festiwal wyśmienitych dań i win, fenomenalna muzyka „na żywo” oraz niepowtarzalna atmosfera. W ostatni weekend marca (29 marca, godz. 17.30) Pałac Manowce organizuje ucztę dla podniebienia i ducha. To idealna okazja, by skosztować najlepszych potraw, zgodnych z filozofią „slow food”, w pięknych okolicznościach niepowtarzalnego, położonego z dala od miejskiego zgiełku, tuż nad samym brzegiem Zalewu Szczecińskiego, pałacu.

Kolację dla gości pałacu przygotuje zespół znakomitych kucharzy. Lista jest naprawdę imponująca. O podniebienia gości zadbają: Ernest Jagodziński – trener i członek Akademia Bocuse d’Or Poland. Właściciel Chefs Table – studia kulinarnego i restauracji Pop up. Wielokrotnie nagradzany w prestiżowych konkursach kulinarnych. Bogumił Przybylak – niezwykle doświadczony szef kuchni. Dwukrotnie otrzymał wraz z zespołem rekomendację Michelin w prestiżowych poznańskich restauracjach The Time oraz Cucina 88. Mariusz Górecki – cukiernik, mający za sobą warsztaty u wybitnych postaci jak Antonio Bachour i Frank Haasnoot. Zdobył 3 miejsce na Mistrzostwach Świata w Luksemburgu. Został zwycięzcą Lodziarskich Mistrzostw Polski oraz 1 miejsce podczas półfinału do Chocolate Chef Competition Valrhona. Filip Ondrušek – szef kuchni ze Słowacji, mający doświadczenie w restauracjach z rekomendacją Michelin. Oprócz kolacji degustacyjnych, uczestniczy w przygotowaniach części kulinarnych wydarzeń dyplomatycznych w UE. Tomasz Madera –współorganizator kolacji degustacyjnej

Manowce Slow Food, wieloletni szef kuchni w Hotelu Park, obecnie prywatny szef kuchni, a także inicjator wydarzeń kulinarnych. Nad całą kolacją będzie czuwał lider Convivium Slow Food Szczecin Andrzej Buławski. Jest organizatorem wielu wydarzeń i kolacji poszerzających świadomość konsumentów dotyczącą produktów spożywczych.

W części artystycznej wystąpi duet, który łączy w sobie pasję, talent i harmonię dźwięków: Joanna Sinkiewicz, wokalistka o aksamitnym głosie, która potrafi przenieść słuchaczy w świat pełen emocji i muzycznych opowieści oraz Alex Marek, uznany pianista i kompozytor, którego styl to klasyczna elegancja zmieszana z nowoczesną wirtuozerią.

Bilety na to wydarzenie w cenie 500 zł od osoby można zakupić bezpośrednio pod numerem telefonu Pałacu +48 508201202 lub mailowo events@manowce.pl. Obowiązuje elegancki strój wieczorowy. Więcej informacji w mediach społecznościowych Pałacu Manowce!

W okolicach marca zaczynam wietrzyć szafy. Również metaforycznie. Otrząsam się z zimowego snu i postanawiam wszystko poukładać. Robię to po to, żeby było lepiej.

Pierwszy kryzys mam zaraz po wywaleniu zawartości na światło dzienne: za dużo tego. Kiedy ja zdążyłam wszystko zgromadzić?! Przecież to jakieś zbieractwo jest: o proszę, ta marynarka z wełnianego tweedu pamięta czasy studiów. Co ona robi w mojej szafie, przecież w nią nie wchodzę? Jak to: co robi. Czeka na czasy, kiedy w magiczny sposób odpadnie połowa mnie i wskoczę w pepity jak w masło. Ale czy to jest możliwe? Przy sporym samozaparciu, dużej dawce ruchu i odpowiedniej dawce zielonej sałaty – owszem. „Możliwe”, to magiczne słowo, niesie ładunek optymizmu. Bądźmy jednak szczerzy, lepiej od razu zadać pytanie inaczej: czy to jest prawdopodobne? I tu już wiadomo, że słabo.

W związku z kryzysem pierwszym, nadchodzi drugi – logicznie wynikający z pierwszego. Dlaczego ja się w te pepity sprzed niemal trzydziestu lat nie mieszczę? Dlaczego po drodze spotkałam tyle pączków, frytek i prosecco, dlaczego takie złe wybory życiowe za mną?

Mogę sobie dzisiaj kupić sześć pepit, ale to nie o to chodzi. Chodzi o wjeżdżające z fanfarami nadciśnienie i podwyższony poziom cholesterolu, o cukier dobijający do górnej normy i pojękiwania wątroby, że koniec tego dobrego. Rozmiar ma znaczenie, nie ma co chrzanić, że samoakceptacja wszystko załatwi. Jak się jest od urodzenia dużą dziewczynką, to się powinno bez oporów akceptować. Jak się ma po urodzeniu dziecka rozmiar większy niż się miało – również. Człowiek to nie manekin z matrycy, może mieć rozmiar jaki chce. Tylko, żeby był zgodny z potrzebami wątroby. Mój nie jest. Zbyt często do mojego królestwa zajeżdża książę Ranigast z odsieczą i złachany jest już bardzo.

Kryzys trzeci zatem: źle się odżywiam. W moim wieku trzeba rozważniej dobierać kalorie, bo zostają na dłużej. Tymczasem ja nadal wolę frytki od ziemniaczka z wody oraz budyń zamiast kisielu. Tymczasem już dawno powinnam zrewidować zachcianki i skłonność do spożywczej nonszalancji. Powinnam rozrysować grafik i ustawić okno żywieniowe. W tej chwili moje okno ma na zmianę: wielkość piwnicznego otworu z kratą i rozmiar szyby wystawowej ga-

lerii Kaskada. Przecież moja insulina dziczeje przy tym trybie.

Źle się odżywiam i nie mam się w co ubrać – to kolejny kryzys, łączony. A sumując trzydzieści lat, widzę, że wywaliłam tyle pieniędzy na masę rzeczy, kotłujących mi się w szafie – to daje wielowątkowy kryzys z podtekstem ekonomiczno-moralnym.

Dostałam jakiś czas temu książkę Marie Kondo. Pośmiałam się z oczywistości jej rad i rzuciłam gdzieś do kąta. Postanowiłam jednak dać jej drugą szansę. W filozofii porządkowej Kondo mówi się o magii sprzątania. O mantrze sprzątania. U mnie to żadna magia, za to fakt – nieustająca mantra, powtarzana codziennie i wciąż. Jak mam się nią cieszyć? Drobniutka i schludna Marie, ma bardzo prostą receptę: zanim się zaczniesz cieszyć, musisz powywalać. Wziąć najpierw do ręki i rozważyć: czy ten przedmiot przynosi mi radość? Przynosi? Zostaw. Nie? Oddaj.

Zbyt ciasna pepita nie przynosi mi radości, tylko irytację, no to bingo! Pepita do pudła PCK. Ale STOP, czy na pewno chcę ją oddać obcym ludziom? Może moja nastolatka dorośnie do ponadczasowej angielskiej klasyki i ponosi mój ulubiony tweed?

Zgodnie z Kondo kupy są trzy, a u mnie cztery: na pierwszej stercie lądują rzeczy do wywalenia bez pardonu. Na drugiej niechciane, ale zbyt fajne na śmietnik. Te oddam rodzinie, albo jak rodzina nie będzie miała gustu i powie, że w tym

chodzić nie zamierza, oddam na PCK. Trochę wredne, przepraszam potrzebujących. Te zbyt fajne, żeby oddać (też wredne) wystawie na Vinted. Czwarta kupka to rzeczy do noszenia z radością, czyli nie za ciasne, nie za brzydkie i w ogóle boskie. Coś mała ta kupka…

W rozważaniach nad czwartą kupką, kątem oka dostrzegłam jeszcze jedną stertę odzienia: misz masz rzeczy odkładanych na „po domu”, „do sprzątania” i „do prac w ogrodzie”. Marie mówi, że nie tak się to robi, że po domu to się chodzi w miłym dla oka ubranku, a nie jak dziadówa i żul. Dobrze, Marysiu, Marysia ma rację. Zostawię tekstylną dziadowiznę do ciężkich prac ogrodowych, resztę wyrzucę.

Napisałam, że ta ostatnia kupa została dostrzeżona kątem oka, ale to nieprawda.

To wielkie zwałowisko niewyjściowych szmat, segregowanych wg. nieodgadnionego tajemnego klucza. I jeśli je zostawię, to przez 365 dni w roku mogę odziewać się codziennie w inny outfit.

Anna Ołów-Wachowicz

Pijarowiec z zawodu, polonistka z wykształcenia, szczecinianka z wyboru. Autorka fejsbukowego bloga „Jest Sprawa”. Mama Filipa i Antosi. Ogrodniczka, bibliofilka, kinomanka. Swoją pierwszą książkę pisze właśnie teraz.

kreska Niebieskie

migdały i konsekwentna

Powrót ptaków, koloru, chęci albo fajne zniecierpliwienie szarością i zimnem. Wszyscy czekamy na wiosnę, z utęsknieniem. Bohaterowie naszego cyklu również. Oto pierwsza para tej wiosny.

SEBSTIAN SZYSZKA – XMAN

Chłopak z osiedla Kaliny, rocznik 1976. Z zawodu mechanik w graffiti od 1994, rozsądny epikurejczyk.

Ig: xman1976

Tworzę… Subkulturowe liternictwo ozdobne.

Mój pierwszy rysunek przedstawiał… Wagon nowojorskiego metra z namalowanymi na nim literami mojego graff-imienia.

Inspirują mnie… Muzyka techno, brutalizm, miejski industrial

Największe wyzwanie dla artysty… Zadowolenie z samego siebie… praktycznie prawie nieosiągalne.

Z czym kojarzy Ci się wiosna?

Powrót ptaków, koloru, chęci.

Dla Ciebie jako artysty to czas przebudzenia, natchnienia, czy kolejna pora roku?

Natchnienie i dziękczynienie, jak umierać to nie wiosną…

Gdybyś miał przedstawić wiosnę za pomocą swojej sztuki to co by to było?

Jako nieprzerwane Koło Życia…

Autochtonka szczecińska ze Śródmieścia. Prywatnie opiekunka żółwi, kotów i drzewek cytrynowych. Ukończyła projektowanie graficzne na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, gdzie obroniła dyplom licencjacki z ilustracji i dyplom magisterski z typografii. Zajmuje się szeroko pojętą grafiką - brandingiem, wayfindingiem, ilustracją, typografią i projektowaniem książki. Obecnie współtworzy studio projektowe Pełnia. xyz z Patrycją Makarewicz-Leszczyńską i Patrycją Żyżniewską. Naucza na Akademii Sztuki w Szczecinie.

Ig: hawryszunki Ig: pelnia.xyz

Tworzę… Pracuję jako graficzka, a dla siebie tworzę ilustracje. Poza tym bardzo lubię projektować kroje literowe i wszelkie eksperymenty typograficzne. Czasem się pobawię introligatorstwem.

Mój pierwszy rysunek przedstawiał… Na pewno była to bardzo zadowolona z siebie żaba.

Inspirują mnie… Myślenie o niebieskich migdałach. To chyba działa tak, że sobie patrzę na to co mnie otacza, bardzo lubię przyrodę i książki, potem to się jakoś miesza w głowie i przed pójściem spać samo wyłazi z człowieka. I muzyka. Dzień bez The Cure, to dzień stracony. I gotyk.

Największe wyzwanie dla artysty to… Pewnie zmęczenie. Chociaż ja nie uważam siebie za artystkę.

Z czym kojarzy Ci się wiosna?

Powietrze pachnie inaczej. Pojawiają się pąki na drzewach, jest więcej ćwierkania wokoło. Światło inaczej się kładzie na ziemi.

Dla Ciebie jako artystki to czas przebudzenia, natchnienia, czy kolejna pora roku?

Bardzo lubię zimę, ale wiosna ma w sobie takie fajne zniecierpliwienie szarością i zimnem. W wiośnie jest nastrój antycypacji i wyczekiwania, chyba też przez to człowiek sam czuje się jak zwierzątko, które się budzi na nowo. Jest w tym coś oczyszczającego.

Gdybyś miała przedstawić wiosnę za pomocą swojej sztuki to co by to było?

Na pewno to byłby kwiaty na drzewach, to jest niesamowity widok. I świeże roślinki wyrastające z ziemi. I jakaś zaspana żaba.

Żółty płaszcz

Są takie filmy fabularne, które miały zostać zrealizowane w Szczecinie m.in. przez bardzo znanych polskich reżyserów. Z różnych przyczyn jednak do tego nie doszło. A szkoda, bo mogłyby wzbogacić dorobek filmowy miasta i regionu, rozsławić ich imię i przysporzyć popularności, nie tylko w kraju. W naszym cyklu prezentujemy kilka takich obrazów, które mogły być bardzo znaczące nie tylko dla polskiego kina, ale i dla Szczecina.

To miał być pierwszy kostiumowy film realizowany w Szczecinie. Bo czy liczyć tych kilka końcowych scen filmu „Jarosław Dąbrowski” w reżyserii Bohdana Poręby kręconych na placu Zamenhoffa i ulicy Jagiellońskiej w 1975 roku? Tym razem miał to być film kostiumowy z prawdziwego zdarzenia. Jego głównym bohaterem miał być Stanisław Przybyszewski –barwna postać cyganerii artystycznej przełomu XIX i XX wieku. Inspirował wielu artystów zachodnich i polskich, był jednym z prekursorów ekspresjonizmu w sztuce. Pod jego wpływem Munch namalował „Krzyk", a Strindberg zaczął pisać „Inferno", Artysta już dziś nieco zapomniany, choć w swoich czasach artysta bardzo kontrowersyjny m.in. z powodu swojego życia osobistego.

Film pt. „Żółty płaszcz” miał wyreżyserować Kordian Piwowarski. Zbieżność nazwisk ze znanym polskim reżyserem nie jest przypadkowa. Podobnie jak wybór bohatera filmu. Okazało się, że moja rodzina jest poniekąd skoligacona z Przybyszewskim. Mój pradziadek od strony babci, Zdzisław, poznał Stacha i potem pomógł mu znaleźć mieszkanie w Warszawie. Do dziś w rodzinnym domu mam pamiątkowe egzemplarze ksią-

żek Przybyszewskiego z odręcznymi podziękowaniami za wsparcie (…) Genialnym kluczem okazała się odkryta przeze mnie relacja berlińskiego rzemieślnika, krawca Władysława Berkana i tego szalonego artysty. Wychodziłem od faktów – wspominał Kordian Piwowarski na antenie Polskiego Radia Program 2.

Akcja filmu miała się toczyć w latach 1890-1927 w Berlinie, czyli w Szczecinie. Zdjęcia do „Żółtego płaszcza" miały być kręcone w stolicy Pomorza Zachodniego od 12 do 22 listopada 2014 roku.

W Szczecinie zaplanowano realizację 33 ze 102 scen. Pozostałe miały być realizowane m.in. w Krakowie i we Wrocławiu. Mieliśmy przygotować łącznie 600 statystów i epizodystów, młodzież i dorosłych od 18-100 lat. Przewidziany był cały wachlarz postaci. Mieli występować jako m.in. pracownicy fizyczni, policjanci, tramwajarze, mieszkańcy bogatych dzielnic Berlina, ale również biedacy, elegancka klasa średnia, przedstawiciele bohemy artystycznej, Afroamerykanin, Hindus itp. Cały ówczesny przekrój społeczny. Do tego dorożki, tramwaje, psy, konie, nawet prosiak. Dziennie w zdjęciach miało brać udział od 60 do 80 statystów. Ale

miały być też takie zdjęcia, gdy na planie miało się pojawić 200 statystów biorących udział w scenach np. na ulicach, przy moście nad kanałem, przed wystawą Muncha – tam miały się rozgrywać główne sceny filmu. Wiele z nich miało być realizowane m.in. w warsztacie krawieckim w kamienicy u zbiegu ulic Bałuki i Wojciecha. Szczecin miał być XIX wiecznym Berlinem. Bo realizacja filmu w u nas na pewno była tańsza niż w stolicy Niemiec. Wszystko było przygotowane – opowiada Grażyna Nieciecka-Puchalik zajmująca się wtedy organizacją statystów i epizodystów do filmu. Dlaczego więc nie doszło do realizacji „Żółtego płaszcza”?

Najprawdopodobniej wszystko rozbiło się o pieniądze na realizację tego obrazu. Chyba ich po prostu zabrakło. Poza tym w tamtym czasie w Szczecinie odbywały się wybory. Filmowcom zależało na zamknięciu kilku ulic w mieście na czas zdjęć. Ale urzędnicy miejscy chyba mieli wtedy inne sprawy na głowie i nie udało się tego zrobić. Zdjęcia najpierw przeniesiono do Wrocławia a potem cały pomysł upadł i film nie powstał. Było ogromne rozczarowanie – dodaje Grażyna Nieciecka-Puchalik.

Autor: Dariusz Staniewski

ŚWIECKA TRADYCJA Nowa,

Szczecin od zawsze słynął m.in. pięknie kwitnącymi magnoliami. Według danych sprzed kilku miesięcy na terenie miasta było ich prawie 160. Największy z okazów ma aż 8 metrów wysokości i znaleźć go można w Parku Żeromskiego. Przedwojenne drzewa rosną m.in. na Placu Grunwaldzkim oraz przy alei Wojska Polskiego na osiedlu Łękno. Ich liczba ciągle rośnie. Sadzą je prywatni hodowcy i komunalne służby. Rośliny te są tak mocno kojarzone ze stolicą Pomorza Zachodniego, że magnolia znalazła się m.in. w nazwie ginu produkowanego przez jednego lokalnych producentów alkoholu. Trunek zdobywa coraz większą międzynarodową sławę. I tak nazwa rośliny i miasta skąd pochodzi rozchodzi się po świecie. Ale magnolii ponad 20 lat temu wyrosła (dosłownie i w przenośni) niezwykła konkurencja.

To krokusy teraz opanowały miasto i „rządzą” roślinnym i ozdobnym Szczecinem. Pierwsze z nich pojawiły się w mieście, na masową skalę oczywiście (szczególnie na Jasnych Błoniach), wiosną 2005 roku. Skąd się wzięły? Zagadkę próbowała wyjaśnić jedna z lokalnych gazet.

„Sadzenie krokusów rozpoczęli pracownicy naszego wydziału zieleni, którzy postanowili zieleń, z której słynie Szczecin, jeszcze przyozdobić – odpowiada Andrzej Kus, rzecznik Zakładu Usług Komunalnych – Wybór padł na Jasne Błonia, ponieważ jest to teren odwiedzany licznie przez mieszkańców, a rozległe trawniki dają możliwość wyeksponowania krokusów w dużych ilościach. W mniejszej skali efekt nie byłby tak spektakularny.

Początkowo sadzono trzy kolory: fioletowe o ciemnym i jasnym odcieniu – pod platanami oraz białe i żółte – bliżej alejek wokół centralnego trawnika.

Okazywało się, że najbardziej atrakcyjny wygląd dywanu krokusów daje kolor fioletowy. Dlatego konsekwentnie sadzone są przede wszystkim krokusy w tym kolorze – tłumaczy Kus. –Białe czy żółte, które się pojawiają, to te, które się odnawiają naturalnie".

I tak rozpoczęła się „krokusowa rewolucja” w mieście. Jest ich w Szczecinie, z roku na rok, coraz więcej. Kilka lat temu Zakład Usług Komunalnych dokonał nasadzeń krokusów - 150 tysięcy cebul fioletowej odmiany oraz 73 tysiące cebul jasnofioletowych z ciemnymi żyłami na skarpach przy Wałach Chrobrego, przy wjeździe Trasą Zamkową do miasta znalazło się kolejnych ćwierć miliona sadzonek, inne „zdobyły” Aleję Kwiatową. Pierwsze z nich pojawiają się już na przełomie lutego i marca. W 2020 roku gazety odnotowały, że krokusy w Szczecinie pojawiły się już 16 stycz-

nia(!). A potem miasto, mieszkańców i turystów ogarnia prawdziwy szał. Media lokalne, krajowe i światowe pełne są zdjęć m.in. fioletowych, krokusowych, ponad 300-metrowych „dywanów” na Jasnych Błoniach. Ile ich rośnie w Szczecinie? Dokładna liczba nie jest znana. Ale szacuje się, że jest ich od kilkuset tysięcy do miliona. I ciągle rośnie. A krokusy stały się nową wizytówkę Szczecina, wygrywając nawet z tymi, które do tej pory dzierżyły palmę pierwszeństwa - krokusami z Doliny Chochołowskiej, czyli spod samiuśkich Tater, hej!

Autor: ds./foto: Marcin Bielecki

BABCIA BASIA, 81 LAT

Kobiet o wiek się nie pyta.

A

może powinno się zacząć?

Dojrzałość to przywilej. Dojrzałość to wertowane latami setki historii. Dojrzałość to ciało jak mapa wspomnień. Dojrzałość to życie. Aleksandra Medvey-Gruszka pod dwóch latach wraca z kolejną odsłoną autorskiego projektu INtonacje. Tym razem na warsztat wzięła dojrzałość. Przed obiektyw zaprosiła kobiety, które dla niej wpisują się w ideę projektu i są ucieleśnieniem dojrzałego piękna. Ich wizerunki możemy podziwiać we wnętrzach szczecińskiej Filharmonii.

Jak mówi sama fotografka, ta wystawa, ten projekt to manifest. Dostojnego piękna, które łączy wszystkie bohaterki zdjęć. Każda jest zupełnie inna, ale każda jest równie intrygująca. Fotografia to obraz – ich twarze w ramach ujęcia snują opowieści bez słów. Siwe włosy zamieniają się w płynne srebro. Zmarszczki to origami emocji. Spojrzenia są niezmiennie ciekawe świata. Portrety rzucają wyzwanie współczesnym kanonom. Na scenę wchodzi doświadczenie.

Od pierwszych INtonacji minęło dwa lata, a mam wrażenie, że to było właściwie wczoraj.

Zleciało (śmiech) i to szybko. Pierwsza edycja była bardzo udana. Na tyle, że Filharmonia zaproponowała kontynuację. INtonacje miały się odbyć w zeszłym roku, ale przez natłok zajęć i czasochłonną organizację, druga odsłona projektu wystartowała z początkiem marca tego roku. To jednak pokaźne przedsięwzięcie.

Tematem pierwszych INtonacji było pojęcie bliskości, relacje. Twoimi modelami były przeróżne osoby, w różnym wieku i wszystkich płci. Teraz skupiłaś się na nas kobietach, ale też nie na wszystkich. Twoje modelki to osoby dojrzałe, pod względem życiowego doświadczenia, ale też wieku.

Ten temat pojawił się bardzo naturalnie. Zauważyłam, że kult młodości przechodzi na szczęście do przeszłości, a kobiety po 40-tce już nie znikają. Dużo dobrego w tym kierunku wykonały gwiazdy, celebrytki, takie jak Andie MacDowell, która na czerwony dywan wróciła z wielkim stylu, nie tuszując swojego wieku, a wręcz go eksponując i podkreślając swoją dojrzałość srebrnym odcieniem swoich bujnych loków. Na naszym lokalnym podwórku taką osobą jest chociażby Martyna Wojciechowska, która także z dojrzałości zrobiła atut. Nagle siwe włosy czy zmarszczki przestały być obiektem wstydu, a wręcz przeciwnie – są kanonem piękna.

Dojrzałe oblicze piękna. To tytuł projektu i wystawy. Jak Ty go rozumiesz?

Dojrzałość nie oznacza wyłącznie twarzy pokrytej siatką zmarszczek. Chodzi bardziej o dojrzałość emocjonalną. Dla wieku kobiet, z którymi rozmawiałam oznacza to, że nie muszą niczego nikomu udowadniać, nie muszą się z nikim licytować, nie muszę się z nikim ścigać. Robią co chcą, nikt ich nie ocenia, a nawet jeśli, to się nie przejmują tymi ocenami. Dojrzałość to przywilej. To rodzaj wolności.

Przed obiektyw zaprosiłaś bardzo różne kobiety. I te znane, ale też i anonimowe, przynajmniej do czasu wystawy. Nie zależało mi by pokazywać ciągle te same twarze, już dobrze opatrzone. Szczecin to dużo szersze pojęcie i ma do zaoferowani znacznie więcej niezwykłych postaci. Wśród moich bohaterek są więc m.in. osoby związane z teatrem, ale też z Teatrem Współczesnym, jest pani adwokat, jest współwłaścicielka kawiarni, jest czyjaś mama, czyjaś babcia. Zresztą jedna z babć – babcia Jadwiga to ozdoba tej „kolekcji”. Przecudowna osoba, która w zeszłym roku skończyła 100 lat! To moja najstarsza modelka. Najmłodsza za to ma 47 lat. Rozstrzał kobiecej dojrzałości jest duży i się nie kończy.

Dla niektórych moich modelek udział w sesji był zupełnie nowym doświadczeniem. Jedna z najstarszych pań wyznała, że po raz pierwszy miała zrobiony profesjonalny makijaż i przez to też odnalazła, zapomnianą na chwilę, kobiecość. Wspaniałe jest to, że ta kobieca dojrzałość jest tak różnorodna pod względem wizerunku. Z jednej strony mamy portrety kobiet ewidentnie bardzo silnych, a z drugiej fotografie kobiet delikatnych niczym płatki kwiatów. Czasem jest tak, jak to było w przypadku Beaty Zygarlickiej, że ta siła i dojrzałość nie jest taka oczywista. Nie ukrywam, że na początku bałam się spotkania z nią (śmiech). Niezwykle charyzmatyczna, wspaniała aktorka, trochę mnie onieśmielała. Jednak przy bliższym poznaniu okazało się, że jest zupełnie inaczej. Jej siła i charyzma są tak magnetyczne, tak wciągające, że nie można od niej wręcz oczu oderwać. Pamiętam, że na sesję przyszła prosto z siłowni. Weszła taka bojowa Beata. A sesję opuszczała kobieta, która jechała na… odział onkologii czytać bajki dzieciom. Cieszę się też, że do projektu udało mi się namówić np. fotografkę Ewę Bernaś, która okazała się być takim ukrytym diamencikiem, kwiatuszkiem. Ewa zazwyczaj stoi za obiektywem, bardzo rzadko staje przed. A tu pokazała się jako niezwykła i piękna kobieta. Jest też Justyną Hof, o której dawno już myślałam. Podoba mi się to co robi, jak pasję przekuła w zawód. Jej energia i zaraźliwy śmiech to jest wszystko. Jest też wspomniana wcześniej Ania Szymańska, która współtworzy Mozaikę,

a którą poznałam na konferencji o designie. Niesamowita osoba, z wyjątkową energią i pięknym uśmiechem.

Czy w trakcie pracy nad projektem dowiedziałaś się czegoś, co Tobie jako kobiecie, młodszej od swoich bohaterek, może się w życiu przydać?

Podczas pracy nad tym projektem dużo ze sobą rozmawiałyśmy i w trakcie tych rozmów usłyszałam kilka bardzo cennych rad. Jedna szczególnie mi się spodobała, a brzmiała ona dosłownie tak, żeby „młode dziewczyny miały wszystko w dupie.” Chodzi o to, żeby się nie przejmowały tym co inni myślą na ich temat, żeby nie przeglądały się w cudzych oczach, nie porównywały się do nikogo tylko ufały przede wszystkim sobie. I żeby szły po swoje, walczyły o siebie. Druga z najstarszych modelek powiedziała, że: „Dojrzałość dla mnie to świadomość, że nie wszystko muszę, nie wszędzie muszę być i nie każdemu muszę się tłumaczyć". To też ze mną dobrze się zgrało. Generalnie przede mną stawały kobiety zadowolone, spełnione. Takie jak np. aktorka Marysia Dąbrowska, która wyznała, że kocha swój zawód, że urodziła dwie wspaniałe córki i że przy okazji ma trochę przygód i często zmienia jej się krajobraz.

Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, że mam „coś” do mężczyzn, bo nie mam, ale my kobiety nadal jesteśmy gorzej traktowane i to na wielu płaszczyznach. Sama tego doświadczyłam. Zdarzyło się, że jako fotografka nie byłam poważnie traktowana, tylko dlatego, że jestem kobietą, do tego młodą i jeszcze blondynką. Rady doświadczonych kobiet mają szczególna wartość i warto ich słuchać.

A czym dla Ciebie jest kobieca dojrzałość?

W związku z tym, że jeszcze nie osiągnęłam tego wieku i doświadczenia co moje modelki, jestem daleka od dawania rad. Natomiast z podziwem patrzę na dojrzałe kobiety, na moje bohaterki. Imponuje mi ich siła, pewnego rodzaju wolność, spełnienie. One sobą udowadniają, że wiek to tylko liczba. Nie muszą niczego udowadniać. Nie muszą się też z nikim liczyć, nie obchodzą je cudze opinie na ich temat. Są też odporne na hejt, tak bardzo widoczny w Internecie. Są na takim etapie życia, że nie zawracają sobie głowy takimi błahymi rzeczami. Mają też mocno ugruntowaną samoocenę. Myślę, że jest to w pewnym sensie właśnie kwestia wieku. Mamy inne problemy w wieku 20, 30 lat a inne wieku 40 czy 50. Idealnie byłoby mieć tą mądrość życiową 50-latki w ciele 30-latki (śmiech).

Mam taką nadzieję, że bohaterki mojej wystawy będą inspiracją dla młodszych kobiet. Że można być szczęśliwym pomimo kilku zmarszczek i nie oznacza to końca świata. Jest to szczególnie ważne, gdyż te młodziutkie dziewczyny, w tym nasze córki są pod ciągłą presją. Tego jakie mają być, jak mają wyglądać, że musza być idealne, nieskazitelne. A są to nierealne wymagania. Bo życie takie nie jest. Nie jest idealne i nie musi być idealne. Ważne jest by zostawić sobie przestrzeń do „nieidealności”, do przeżywania życia w pełni, do cieszenia się nim.

INtonacje to także zespół osób, które pomagały Ci również przy tej części projektu. Zgromadziłaś wokół siebie mocną kobiecą ekipę. Jak wyglądały przygotowania, szukanie modelek?

Część realizacyjna zawsze jest mocno skumulowana, dzieje się zazwyczaj na przestrzeni czterech miesięcy. Jednak pierwsze przemyślenia na temat projektu pojawiły się rok temu. Najpierw chciałam sfotografować najstarsze szczecinianki. Pomysł zaczął się w międzyczasie zmieniać, ewoluować. Bardzo przy INtonacjach pomogła mi Ania Treder, która była koordynatorem projektu, i z którą też rozmawia-

i

łam o modelkach do projektu. Ania jest mocno związana ze światem Teatru Współczesnego, z planem filmowym i dzięki niej miałam szansę poznać zupełnie nowe środowisko. Były też takie sytuacje, gdzie wybór był szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Na przykład podczas konferencji nt. designu posłuchałam wystąpienia Ani Szymańskiej i sama sobie zadałam pytanie: Dlaczego jeszcze jej nie mam w swoim projekcie? Na innej konferencji w gronie mężczyzn zobaczyłam piękną burzę siwych loków i okazała się, że to Asia, z którą się wcześniej nawet się nie znałam. Czułam się trochę jak scout poszukujących modelek do agencji (śmiech).

Jeśli chodzi o ekipę to do współpracy ponownie zaprosiłam dwie fantastyczne wizażystki – Agnieszkę Ogrodniczak i Karolinę Kuklińską. Filmowa część INtonacji była po stronie Blooming Studio, kolaż i plakat reklamujący wydarzenie to dzieło Ewy Kaziszko, backstage wykonała Agnieszka Szkabar. W końcu Filharmonia, która mnie po raz drugi ugościła to także kobieta. Szczególnie podziękowania dla Karoliny Kordys i Magdy Wilento. Ogromne podziękowania należą się także głównym partnerom projektu, wśród których znalazły się, m.in. Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza, Gabinety Tuwima, Graz Developer, Eve Collage i Party Deco. I wszystkim osobom zaangażowanym w tegoroczną edycję. Relacje z Intonacji można na bieżąco śledzić na profilu IG: olagruszka_intonacje.

Dziękuję za rozmowę.

Zdjęcia: Aleksandra Medvey-Gruszka

Wizaż: Agnieszka Ogrodniczak, Karolina Kuklińska

Zdjęcie Oli: Ewa Bernaś

MARYSIA DĄBROWSKA, 46 LAT

ALEKSANDRA MEDVEY - GRUSZKA, FOTOGRAFKA SPECJALIZUJĄCA SIĘ W FOTOGRAFII ARTYSTYCZNEJ, REPORTAŻOWEJ ORAZ PORTRETOWEJ. OD 2013 ROKU PROWADZI DZIAŁALNOŚĆ ARTYSTYCZNĄ FOTOGRAFUJĄC W CAŁEJ POLSCE JAK I ZA GRANICĄ.

UKOŃCZYŁA PAŃSTWOWE LICEUM SZTUK PLASTYCZNYCH IM. CONSTANTINA BRANCUSI W SZCZECINIE. ZA SWOJĄ PRACĘ ARTYSTYCZNĄ OTRZYMAŁA STYPENDIUM ARTYSTYCZNE PREZYDENTA MIASTA SZCZECINA. STUDIOWAŁA ARCHITEKTURĘ WNĘTRZ NA WYŻSZEJ SZKOLE SZTUKI UŻYTKOWEJ W SZCZECINIE (OBECNA AKADEMIA SZTUKI) ORAZ WZORNICTWO PRZEMYSŁOWE NA POLITECHNICE KOSZALIŃSKIEJ. DZIĘKI SWOJEJ DZIAŁALNOŚCI FOTOGRAFICZNEJ I PRACY Z RÓŻNORODNYMI BRANŻAMI MIAŁA MOŻLIWOŚĆ PUBLIKACJI M.IN. W MAGAZYNACH TAKICH JAK VOGUE, KMAG, GLAMOUR, A TAKŻE LOKALNIE W MNIEJSZYCH WYDAWNICTWACH. ZDOBYŁA LICZNE NAGRODY I WYRÓŻNIENIA, M.IN. I MIEJSCE W MIĘDZYNARODOWYM PLEBISCYCIE PORTALU LOOKS LIKE FILM. PONADTO, JEJ PRACA ZNALAZŁA SIĘ W ZESTAWIENIU TOP 50 NA ŚWIECIE AMERYKAŃSKIEGO, PORTALU JUNEBUG WEDDINGS. LAUREATKA NAGRODY MAGNOLII BIZNESU „DEBIUT ROKU" PRZYZNAWANEJ ZA WYJĄTKOWE OSIĄGNIĘCIA I WKŁAD W ROZWÓJ LOKALNEJ PRZEDSIĘBIORCZOŚCI ORAZ SZTUKI. OPRÓCZ DZIAŁALNOŚCI KOMERCYJNEJ TWORZY RÓWNIEŻ INICJATYWY, KTÓRE ŁĄCZĄ SZTUKĘ Z TEMATYKĄ SPOŁECZNĄ. WAŻNYM PROJEKTEM BYŁA WYSTAWA „WIELE POWODÓW BY ŻYĆ", PREZENTOWANA W GALERII FILHARMONII IM. M. KARŁOWICZA W SZCZECINIE. CELEM PROJEKTU BYŁO ZGROMADZENIE ŚRODKÓW FINANSOWYCH NA BADANIA CYTOLOGICZNE DLA MAM DZIECI Z LOKALNEGO HOSPICJUM. FINAŁEM BYŁO STWORZENIE CHARYTATYWNEGO KALENDARZA, Z PORTRETAMI M.IN. LOKALNYCH OSOBOWOŚCI SCENY TEATRU, BIZNESU I SZTUKI. W 2023 ROKU ZAPREZENTOWAŁA W FILHARMONII IM. MIECZYSŁAWA KARŁOWICZA W SZCZECINIE PIERWSZĄ ODSŁONĘ AUTORSKIEGO PROJEKTU „INTONACJE". PORUSZAJĄC KWESTIE RELACJI MIĘDZYLUDZKICH, PROBLEMÓW WSPÓŁCZESNEGO CZŁOWIEKA TAKICH JAK HEJT CZY SZEROKO ROZUMIANA DEPRESJA.

F

Fotografia rysowana światłem

Nie lubi bufonady i wielkich słów na temat swojej twórczości. Woli krótko: Janusz Szałański – fotografik, plastyk, architekt. Ale nacisk kładzie przede wszystkim na dwie swoje pasje – fotografię artystyczną i malarstwo. Honorowy członek Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego. Zdobywca wielu nagród i wyróżnień na wystawach krajowych i zagranicznych. W grudniu ubiegłego roku dzięki staraniom m.in. OTWARTE PRACOWNIE – Sztuka w Przestrzeni Miasta ukazał się album z jego fotografiami z lat 1960-2016. To wyjątkowe portrety, niezwykłe akty oraz unikatowe ujęcia życia Szczecina i jego mieszkańców.

Fotografował Pan praktycznie od dziecka.

Jak zacząłem chodzić do Liceum Sztuk Plastycznych, to był rok 60. a ja już miałem aparat fotograficzny – OPEMA Meopta produkcji czeskiej na bazie aparatu Laica. Od niego zacząłem moją zabawę w fotografię. Mam go do dzisiaj. Mój stryj, brat ojca, miał kontakt z marynarzami. Gdzieś tam kupił od jednego z nich ten aparat, bo zainteresował się w tym czasie fotografią i jej obróbką, czym zajmował się w domu. Często w tym uczestniczyłem. I wciągnęło mnie to, pochłonęło, jak zobaczyłem w jaki sposób w domu, w ciemni, przy czerwonym światełku, zajmuje się tą fotografią. Stryj aparat pożyczał, wkładałem go do aktówki, zawsze miałem go przy sobie i fotografowałem.

Robi Pan jeszcze zdjęcia? Sprawia to Panu jeszcze przyjemność, czy już nie za bardzo?

To nie jest tak, że nie można bez tego żyć. Czy szukam tematów? Już nie. Choć zawsze mam aparat przy sobie.

Nawet jak Pan wychodzi po chleb, po bułki, po mleko? Bo niektórzy mówią, że przecież tematy „leżą na ulicy”?

Też tak mówiłem. (śmiech) Tematy zdjęć, które znalazły się w albumie, to też tematy z ulicy, tam leżały. Oto jedno z takich zdjęć. Jak wspominałem zawsze miałam aparat przy sobie. Wracam z pracy, idę aleją Wojska Polskiego, wtedy jeszcze jeździły nią tramwaje, „siódemka” i „piątka”, skręcały w Jagiellońską przy hotelu Gryf. Z tych miejsc pochodzi kilka zdjęć. Jedno z nich, z dziewczynkami w bramie kamienicy, bardzo się podobało, w wielu albumach się pojawiło. Kiedyś szedłem ulicę i nagle widzę swojego ojca. Stał na przystanku. Nagle się zrywa i biegnie do tramwaju. Nie widział mnie. Wyciągnąłem szybko aparat, ciach, ciach, ciach i mam zdjęcie. Dużo zdjęć zrobiłem, różnego rodzaju, myślę, że będą ich tysiące.

Stworzył Pan niezwykłe akty.

Mam kolega, który też robił akty i kiedyś mówi: „Janusz, tu nikt takich aktów nie robił”. Szedłem z modelką w plener. I chciałem zrobić taki akt, który w nawiązaniu do moich odczuć artystycznych byłby zupełnie odrealniony od ciała kobiety. W moich aktach nie ma seksu. Bo ja wiedziałem, że to musi być inny akt. Ci, którzy też mieli inne odczucia artystyczne, mówili: „cholera, ale wykombinowałeś”. A ja patrzyłem, szukałem bryły, formy, światła. No bo fotografia, to jest rysowanie światłem. Potrzebowałem więc bryły, jakiejś formy. Robiłem zdjęcie, potem patrzę i to jest to, co bym chciał osiągnąć. Nie każdy to rozumie, nie każdy umie odczytać, to jak ja to widzę. To moje indywidualne, prywatne widzenie.

Jak Pan pozyskiwał modelki do aktów w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych ubiegłego wieku? Przecież to chyba nie była taka prosta sprawa?

Nie była to prosta sprawa, ale miałem szczęście. Obracałem się w różnych kręgach, byłem lubiany, byłem lubiany wśród dziewczyn i miałem dużo różnych sympatii. Namawiałem je na zdjęcia. Jak się je robiło, to najpierw takie poprawne, ładne portrety. A potem bardziej śmiałe fotografie. Bo widziały wcześniej zrobione zdjęcia, które im się podobały. I mówiły: „zrób mi też takie ładne, żebym się podobało”. Były też dziewczyny, które wiedziały, na czym polega akt i chętnie pozowały. Koledzy nawet się śmiali, że nie musiałem płacić za modelki, ponieważ moja pierwsza i druga żona pozowały mi do takich zdjęć. I tak mi się układało.

Czy Pana zdjęcia trafiały w gusta odbiorcy?

Trudny temat. Ale ja nie zabiegam o to, żeby wszystkim

się podobała moja fotografia. Bo to jest niemożliwością. To tak jak w życiu – jeden lubi rosół, drugi – kapuśniak. Trudno przekonać kogoś, że żurek jest lepszy od tego co preferują. Każdy ma swoje odczucia, swoją wrażliwość artystyczną. Jeżeli ją ma. Bo jednak do pewnej wrażliwości artystycznej trzeba mieć przygotowanie, plastyczne, artystyczne.

Niektórzy z fotoreporterów twierdzą, że kiedyś łatwiej było robić zdjęcia. Teraz obowiązują przepisy o ochronie wizerunku, danych, prywatności, trzeba pytać o zgodę na zrobienie zdjęcie.

Jeżeli mamy do czynienia ze zdjęciami reportażowymi, np. coś się dzieje, są jakieś zamieszki, rozruchy i tak dalej, to nikt nie pyta o jakieś prawa autorskie i tak dalej. To jest rejestracja zdarzenia. Natomiast jeżeli coś bezpośrednio dotyczy drugiej osoby, to ma ona prawo powiedzieć: „ja sobie nie życzę pokazywania mnie w ten lub w inny sposób”. Kiedyś było dużo łatwiej. Nie było takich obostrzeń.

Niektórzy mówią też, że te obostrzenia, to pewnego rodzaju wymówka. Dla tych, którzy są mało zdolni, albo nie potrafią zrobić dobrego zdjęcia. Wielu jest takich, którzy nie potrafią, a wydaje im się, że potrafią. Ale ja w takich sytuacjach nie daję się specjalnie w dyskusję. Nawet nie robię uwag. Jak idę gdzieś na jakiś wernisaż fotograficzny, to unikam rozmowy na ten temat. Wypowiadam się grzecznie, dyplomatycznie, bo zawsze można sobie zrobić wroga. Ma się dobre intencje, chce się coś powiedzieć sympatycznego, a wtedy się powie dwa słowa za dużo i ktoś się poczuje urażony. Bezpodstawnie, bo nie rozumie tego, co się chciało powiedzieć. Ale są ludzie, którzy potrafią zrozumieć pewne uwagi i wyciągają poprawne wnioski. Jestem honorowym członkiem Towarzystwa Fotograficznego. Masę ludzi nauczyłem fotografii. Mieliśmy konkursy, byliśmy jurorami, trzeba było oceniać prace fotograficzne. Rozmawialiśmy z nimi na temat ich prac. Bali się do mnie przychodzić.

Taki Pan był ostry czy taki za bardzo szczery?

Za bardzo szczery. Nikogo nie obrażałem, nikomu nie robiłem nieprzyjemnych uwag. Ale chciałem, aby do autora dotarły pewne moje uwagi i żeby on zrozumiał o co mi chodzi. Bo łatwo powiedzieć: „nie, to beznadziejne, do dupy wyrzuć to i tak dalej”. Tak się nie rozmawia. Mówię: „spróbuj w ten sposób, nie tak, bo widzisz tu brakuje tego i tego, to jest zła kompozycja”. Podstawą fotografii jest doby kadr. Pamiętajmy o tym – kadr. A wielu nie potrafi kadrować. Gubią się. Za dużo elementów mają w fotografii, nie potrafią się skupić na kwintesencji, na samym zagadnieniu, które trzeba pokazać. Pokazują niepotrzebne rzeczy. Robiłem np. takie ćwiczenia – zdjęcie dużego krajobrazu, gdzie było bardzo dużo ciekawych elementów. Mówiłem: „spróbujmy z tego szerokiego kadru zrobić co najmniej pięć, sześć dobrych zdjęć”. Wybieramy elementy, formy, ładne światło, jakiś ładny kolor i tak kadrujemy. I przekonali się, że jednak można. I to jest właśnie to patrzenie, takie dokładne. Dopiero jak się wiele powyrzuca, zbliży się, to wtedy już inaczej się czyta coś takiego.

Czy jest takie zdjęcie, które chciałby Pan zrobić, a którego Pan nie zrobił?

Gdyby było takie zdjęcie, to dokładałbym wszelkich starań, żeby je zrobić. Miałbym tę świadomość, że muszę to zrobić. Ale nie mam takiego. Może okoliczności nie sprzyjały? Nie, okoliczności to ja sam wybierałem. Ja się nie zajmowałem na przykład fotografią reportażową. Bo reportaż to są sytuacje, gdzie się wybiera, szuka. Tam się coś dzieje, gdzieś

pojadę, muszę decydować. A ja nie musiałem, ja sobie planowałem, że np. dzisiaj będę robił akty. Jest dobra pogoda, światło, pojadę w plener w modelką, jadę. Jak wyjdzie, to wyjdzie, jak nie wyjdzie, to umówimy się, kiedy indziej. Tak że nie ma takiej sytuacji, takiego zdjęcia.

A czy jest takie zdjęcie, które Pan najbardziej lubi?

Jest wiele zdjęć w tym albumie, które lubię. Dla mnie najtrudniejsze tematycznie w fotografii są akty i portrety. Do reportażu trzeba mieć trochę szczęścia, refleksu, być w odpowiednim momencie, w odpowiednim miejscu i fotografować. Zawsze się coś znajdzie, bo to sytuacja stwarza takie możliwości. Natomiast zaplanować akt to już jest trudny temat.

A co jest w nim takiego najtrudniejszego?

Chodzi o to, żeby to nie było fotografowanie golizny. Bo to już jest okropne, jeżeli ktoś nie ma wyczucia i robi takie zdjęcia no na wpół, nawet trudno powiedzieć, czy to są erotyczne, ale takie bardziej do tego zbliżone. Ja takich nie robię. Moje fotografie nie krzyczą seksem. Jest światło, forma, prawda, kobieta, to ciało kobiety ładnie się rysuje w zestawieniu z jakimiś elementami, w plenerze. Przykładowo prześcieradło potrafi ładnie rysować się w świetle. I to już jest forma plastyczna.

A czego Pan szuka w portrecie?

Pokazywałem takie zdjęcie pod tytułem „Poranna kaw-

ka”. I pewien mój znajomy zobaczył je i zauroczyło go to zdjęcie. Jest w nim coś takiego, co przyciąga. Ale każdy inaczej może je odbierać. Ja mam z nim związane pewne wspomnienia. Jestem emocjonalnie związany z tą fotografią, inaczej ją odbieram. A on nigdy tego zdjęcia nie widział. Jak stanął przed nim, to go zamurowało. Jest w nim podział, jakaś kompozycja, elementy ciała, światło przede wszystkim i format, bardziej plastyczny. Bardzo lubię ten akt. Albo kolejny, jak na nim prześcieradło gra. Jako forma plastyczna. I światło. Jak się ładnie światło układa na ciele kobiety.

A co jest z portretem?

Mam taki portret. Byliśmy na plenerze na wsi. I stał taki facet, taki chłoporolnik. Zaproponowałem, że zrobię mu zdjęcie. Zgodził się i zrobiłem mu portret.

Ciekawy, bo patrząc na niego nie wiem, czy on się krzywi, czy uśmiecha.

Ale przyciąga uwagę. O każdej fotografii można coś powiedzieć. Jednym się podoba, innym nie. Ale ja, jako osoba, która związana jest z każdą fotografią emocjonalnie, to odbieram to inaczej.

Kolejna Pana pasja – malarstwo. Od kiedy Pan maluje?

Zaczynałem się uczyć w roku 60. W szczecińskim “plastyku”. Miałem bardzo fajnego nauczyciela – Edmunda Witkowskiego. Tak że szkołę miałem dobrą, jeżeli chodzi o malarstwo. Maluję wtedy, kiedy mam ochotę, tak bym to ujął. Bo inni, moi koledzy plastycy, malują po to, żeby swoje obrazy komuś sprzedać. Może się znajdzie kupiec. A u mnie tego nie ma, bo ja tego nie potrzebuję, nigdy tego nie odczuwa-

łem. Zawsze dobrze zarabiałem m.in. w Berlinie w pracowni architektonicznej na Kudamie. Nigdy nie miałem potrzeby zarabiania na malarstwie ani na fotografii. A zarabiałem, o dziwo. Trafiały się różne okazje, polecali mnie do pewnych zleceń fotograficznych koledzy jak np. do przygotowania katalogu zdjęć dla Muzeum Narodowego.

Tylko pejzaże Pan maluje?

Nie tylko. Ale jeżeli chodzi o malarstwo, to sobie malowałem w wolnych chwilach i sprzedałem chyba tylko z osiem obrazów. Cztery dałem w prezencie. A reszta została u mnie, w rodzinie. Namalowałem jeden akt oraz jeden autoportret. Wisi u mnie w pracowni.

autor: Dariusz Staniewski/ foto Janusza Szałańskiego: Jarosław Gaszyński

F

F Folkowa tożsamość multikulturowa

Poszukiwanie tożsamości, własnej spuścizny kulturowej – to już jest nowy dobry trend. Szczególnie dla takich ludzi jak my – mieszkańców Szczecina. Tych którzy już się tutaj urodzili, a nie zostali przesiedleni jak nasi rodzice czy dziadkowie, współczesnych 40, 50-latków. Wydawać by się mogło, że nie mamy wspólnych korzeni, wspólnej genezy, czegoś co by nas wyraźnie definiowało. A jednak co jakiś czas powstają niezwykłe projekty, które temu zaprzeczają i udowadniają, że mamy przeszłość, na której można budować nową wspólną jakość.

Jednym z takich projektów była rekonstrukcja stroju ludowego z okolic Szczecina dla Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Szczecińskiej „Krąg” oraz praca nad repertuarem związanym z tradycjami Pomorza Zachodniego, w tym odtworzeniem tańców Szczecińskich. Za tym odkrywczym pomysłem stanęło dwóch panów. Lesław Rządziński i Ryszard Długopolski, kiedyś i znowu tancerze ZPiT ZS Krąg, a teraz również członkowie stowarzyszenia działającego przy zespole. – Wszystko zaczęło się od tego, że po latach powróciliśmy na 50-lecie zespołu. Zauważyliśmy, że ten folkowy świat istnieje również na zewnątrz i się znakomicie rozwija –mówi Ryszard Długopolski. – Zaczęliśmy bywać na różnych sympozjach, warsztatach, nawiązywać kontakt z tym zewnętrznym światem. W trakcie tych spotkań, po raz kolejny dotarło do nas, że – my tu na „Zachodzie” faktycznie nie posiadamy własnego dziedzictwa. Naszym bogactwem jest swego rodzaju miszmasz kulturowy, czyli, że możemy, wolno nam, wymieszać ze sobą folklor z różnych części Polski, co z resztą do tej pory miało miejsce podczas koncertów, pojawił się też pomysł jednej suity „szczecińskich tańców” jako mix tańców z różnych regionów, co zresztą był treścią pracy dyplomowej na studium choreograficznym jednego z naszych kolegów. Jako że jesteśmy dorośli i „ogarnięci życiowo”, z różnego rodzaju doświadczeniem, wiedzą, umiejętnościami, założyliśmy stowarzyszenie, aby wspierać zespół Krąg.

„Dręczyły” nas poruszane ostatnio powszechnie kwestie tożsamości, ciągłości kulturowej nas, mieszkańców Szczecina, Pomorza Zachodniego. – My 40, 50-latkowie jesteśmy pierwszym pokoleniem, które nie ma innego swojego Heimatu, jak właśnie ten – „ziemie odzyskane”, może właściwiej byłoby mówić „ziemie uzyskane”. My się tu urodziliśmy, nie mamy punktu odniesienia naszych dziadków i rodziców. To tu jest nasz świat, nie znamy innego – podkreśla Ryszard Długopolski. – Nasz region charakteryzuje specyficzny mikroklimat, multikulturowość, brak gwary, wynikające z tego, że na te ziemie przyjechali Polacy z różnych części świata, zarówno z Polski, jak i z emigracji. I to się wszystko ze sobą wymieszało. Najczystszy „język polski” zauważono w latach 60-tych właśnie w Szczecinie.

– I tak pojawił się zupełnie nowatorski pomysł sięgnięcia po folklor ziem Pomorza Zachodniego, pomysł na odtworzenie strojów z regionu okolic Szczecina. Idąc tym tropem, w trakcie kwerendy i poszukiwań w archiwach, panowie

trafili na materiały świadczące o tym, że na tych terenach było coś interesującego przed nami, co śmiało moglibyśmy uznać na swoje. – Dotarliśmy też do ludzi, którzy skutecznie „pogrzebali” w materiałach muzeum w Berlinie i Greifswaldzie. Niemcy bardzo skrupulatnie archiwizowali rodzimy folklor, również ten obecny w Szczecinie i jego okolicach – mówi Ryszard Długopolski. – Okazało się np., że w rejonie Szczecina tańczono krakowiaka, na popularną wtedy w całej Europie nutę, którą znamy z dzieciństwa „…Krakowiaczek jeden miał koników siedem……”, i do tego tańczono go w drewnianych trepach, takich jakie nosili Holendrzy. Dodam tylko, że tańczono go jako Polkę, a tylko my w Polsce tańczymy cwałem. Zresztą zagłębiając się w historię Szczecina, stwierdzimy, że nasze miasto było duńskie, szwedzkie, pruskie, niemieckie i polskie. Ten mit, czasem ból „poniemieckości” już chyba nie jest istotny dla naszego, urodzonego tu pokolenia. Oprócz tego, Szczecin w pewnym momencie stanowił centrum Kaszub, Sami Kaszubowie, podkreślają, że pierwotnie ich ziemie rozciągały się od Gdańska do Rostocku. Książęta Pomorscy otrzymywali tytuł władcy Kaszub, co odnotowane jest w Papieskich Archiwach.

Powróćmy jednak do wspomnianych wcześniej strojów ludowych, które były charakterystyczne dla naszego regionu. – Poprzez stare, przedwojenne fotografie natrafiliśmy na specyficzne stroje, gdzie pewne elementy się powtarzały. W międzyczasie niektóre fragmenty tych strojów zobaczyliśmy na wystawie w naszym szczecińskie muzeum. Skutkiem tego było nawiązanie współpracy z uznanym etnografem Patrykiem Rutkowskim, który opracował kostiumy wraz z krakowską firmą Szafa Etnografa, która je potem uszyła – tłumaczy Lesław Rządziński. – Nie ukrywamy, że przygotowanie koncepcji to efekt wnikliwych badań i wielu godzin przegadanych z Patrykiem Rutkowskim. Stroje pochodzące z naszego regionu, rejonu północno-zachodniego Pomorza i są dla nas pochodną i wypadkową naszej multikulturowości. Proste, wręcz minimalistyczne, uszyte na protestancką, zachodnią „modłę”, co w tym przypadku jest komplementem, gdyż jest w nich coś ponadczasowego. W polskim folklorze nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej prostoty, dominuje raczej bogactwo wzorów, kolorów. A tu folkowa skromność miesza się ze współczesnym sznytem. I jest to naprawdę dobre. Stroje są eleganckie i mają charakter podmiejski. Stroje zostały sfinansowane

z dotacji w ramach projektu Etnopolska 2024 realizowanego przez Narodowe Centrum Kultury. Idąc za ciosem były przeprowadziliśmy dalsze badania nad szczeciński folkiem. Skoro są stroje, muszą być tańce, by tancerze mogli się w nich zaprezentować. Z pomocą przyszedł Mariusz Żwierko, wybitny choreograf, germanista, wcześniej dyrektor artystyczny Kurpi Zielonych w Białymstoku, dziś szef niezwykłego zespołu Woda Na Młyn, uznany znawca tematów folkowych. – Przygotował dla nas muzykę, opracował choreografię i całą suitę Tańców Szczecińskich. Na początku zakładaliśmy, że tego tańca będzie na trzy minuty, a okazało się, że suita rozciąga się na całe osiem minut – śmieją się obaj panowie. – I tak mamy łącznie pięć tematów tanecznych. Jest Koseder, taniec pochodzący z Różycy pod Goleniowem (dziś 2 km od Szczecina), Polka z Dąbia, Walczyk z Dąbia i Warszawianka, wywodzący się w Polski taniec, który był tańczony w całej Europie. I na koniec hit, dokładnie opisany w 1934 roku jako Polka Szczecińska. To fantastyczny materiał sięgający czasów dwudziestolecia międzywojennego. I jak się okazuje jest absolutnie nasz. Folklor, muzyka, taniec nie znały granic ani przynależności narodowej.

Premiera strojów i tańców szczecińskich odbyła się 8 grudnia 2024 roku w DK Słowianin. Na gali tej były też inne zespoły z naszego regionu, sięgające po rodzimy folklor. Kolejną naszą możliwością pokazania się w tych strojach był występ na Szczecińskich Kaziukach 4 marca 2025 roku. Gdzie można nas zobaczyć teraz? Śledźcie nasz profil na Facebooku, tam są najświeższe informacje o naszych występach.

ZESPÓŁ „KRĄG” POWSTAŁ W 1969 ROKU I PRZEZ 50 LAT DZIAŁAŁ W ZESPOLE SZKÓŁ NR 8 W SZCZECINIE (DAWNIEJ ZESPÓŁ SZKÓŁ EKONOMICZNYCH NR 2). OD 1 WRZEŚNIA 2022R. ZESPÓŁ FUNKCJONUJE W RAMACH STRUKTUR DOMU KULTURY „SŁOWIANIN" W SZCZECINIE. TWORZY GO GRUPA DZIECI, MŁODZIEŻY I DOROSŁYCH, KTÓRYCH ŁĄCZY WSPÓLNA PASJA – MIŁOŚĆ DO POLSKICH PIEŚNI I TAŃCÓW. „KRĄG” MA W REPERTUARZE POLSKIE TAŃCE NARODOWE, W TYM DWA MAZURY, A TAKŻE TAŃCE I PIEŚNI Z OKOLIC: SZCZECINA, ŁOWICZA, LUBLINA, KRAKOWA, RZESZOWA, KASZUB, KURPI ZIELONYCH, ŚLĄSKA, SPISZA ORAZ NOWEGO SĄCZA. PREZENTUJE RÓWNIEŻ PROGRAMY ARTYSTYCZNE ZŁOŻONE Z DOROCZNYCH OBRZĘDÓW I ZWYCZAJÓW, Z KOLĘD A TAKŻE PIEŚNI PATRIOTYCZNYCH. IDEĄ PRZEWODNIĄ TWORZENIA PROGRAMU ARTYSTYCZNEGO „KRĘGU” JEST PRZYBLIŻENIE ODBIORCY ELEMENTÓW POLSKIEGO FOLKLORU

W FORMIE ZBLIŻONEJ DO AUTENTYKU. KROKI TANECZNE, PRZYŚPIEWKI, GWARA, BRZMIENIE KAPELI I STROJE SĄ ODTWARZANE Z MOŻLIWIE NAJWIĘKSZĄ STARANNOŚCIĄ PRZY WSPÓŁPRACY SPECJALISTÓW Z POSZCZEGÓLNYCH REGIONÓW.

DZIAŁAJĄCE OD SZEŚCIU LAT PRZY ZESPOLE STOWARZYSZENIE PRZYJACIÓŁ ZESPOŁU PIEŚNI I TAŃCA ZIEMI SZCZECIŃSKIEJ „KRĄG” OTRZYMAŁO DOFINANSOWANIE

W RAMACH PROGRAMU NARODOWEGO CENTRUM KULTURY ETNOPOLSKA 2024. TYTUŁ

PROJEKTU: SFINANSOWANIE STROJÓW POMORSKICH DLA ZESPOŁU PIEŚNI I TAŃCA

ZIEMI SZCZECIŃSKIEJ „KRĄG”. OPRACOWANIE MUZYCZNE I CHOROGRAFICZNE SUITY

TAŃCÓW SZCZECIŃSKICH ZOSTAŁO DOFINANSOWANE Z BUDŻETU GMINY MIASTO SZCZECIN.

TEKST: ANETA DOLEGA/ FOTO: JACEK TARCZYŃSKI, JOTA STUDIO

ONa planie „Odwilży”

Odwilż wróciła do Szczecina. Dosłownie i w przenośni. Słońce świeci, krokusy kwitną, wiosna w pełni. Ale jako że odwilż niejedno ma imię nikogo, już chyba w Szczecinie nie dziwią samochody ekipy filmowej realizującej trzecią cześć niezwykle popularnego serialu kryminalnego pod tytułem… „Odwilż”. Nasz specjalny fotograficzny wysłannik trafił na plan serialu dzięki czemu możemy pokazać „najgorętsze” zdjęcia z jego realizacji.

Ekipa przygotowująca trzecią cześć „Odwilży”, z przerwami, przebywa w Szczecinie już od listopada ubiegłego roku. Fani serialu i czujni obserwatorzy mogli trafić na jej członków m.in. na placu Odrodzenia – gdzie w jednej z kamienic mieszka filmowa aspirant Zawieja, Trasie Zamkowej oraz na Prawobrzeżu w szpitalu "Zdroje".

Dwa pierwsze sezony „Odwilży" – kryminalnego serialu z plejadą gwiazd i akcją dziejącą się w Szczecinie okazały się prawdziwą sensacją i błyskawicznie zdobyły wielką popularność. Nie tylko w Polsce. Biły rekordy oglądalności w całej Europie stając się nawet numerem jeden na listach top popularnych filmów i seriali! Kto widział „Odwilż” wie, że znakiem rozpoznawczym serii jest niezwykły klimat –Szczecin pokazany w nim został jako miasto pełne mroku, tajemnic, zbrodni, zimne, a nawet wrogie. Niektórzy widzą w tym styl niezwykle popularnych na świecie skandynawskich kryminałów, inni wręcz nazywają Szczecin polskim Gotham City. W trzecim sezonie główni bohaterowie – aspi-

rant Katarzyna Zawieja (Katarzyna Wajda) i jej asystent –policyjny partner Krzysztof Trepa (Bartłomiej Kotschedoff) będą prowadzić śledztwo w sprawie handlu narkotykami wśród młodzieży.

Na planie

Początek lutego. Na jednym z zabytkowych budynków na terenie Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście widać wyraźnie już z daleka szyld „policja”. To w nim mieści się filmowa komenda w której m.in. realizowane są zdjęcia do trzeciej części niezwykle popularnego polskiego serialu kryminalnego „Odwilż”. Jego akcja w całości rozgrywa się w Szczecinie. Zdjęcia do trzeciej serii trwają od listopada ub.r. również na placu Odrodzenia (mieszkanie głównej bohaterki), Trasie Zamkowej i na Prawobrzeżu – w szpitalu z Zdrojach. Na serialowym planie w „komendzie” na terenie portu pojawił się fotoreporter Prestiżu Jarosław Gaszyński.

Bardzo podobała mi się atmosfera na planie. Widać, że ten serial realizuje grupa prawdziwych profesjonalistów, którzy wiedzą doskonale co i jak robić. To dobra i „zgrana” ekipa. Wszystko przebiegało bardzo sprawnie. Byli bardzo otwarci na moją wizytę, miałem możliwość poznać wszystkich członków ekipy, reżysera Xawerego Żuławskiego oraz odtwórców głównych ról - Katarzyną Wajdę i Bartłomieja Kotschedoffa. Umożliwiono mi robienie zdjęć w trakcie realizacji poszczególnych ujęć i scen, nie czułem się intruzem, tylko tak jakbym był „ich”, członkiem tej grupy. Bardzo dziękuję za pomoc i właśnie za tę fajną atmosferę, całej ekipie i produkcji. Sam plan robił ogromne wrażenie, wnętrze filmowej komendy zostało specjalnie przygotowane i wyposażone. Niektóre sceny, których byłem świadkiem, były bardzo ekspresyjne np. z udziałem aspiranta Trepy, czyli Bartłomieja Kotschedoffa. Również pewne pomysły budziły wrażenie np. sztuczna mgła przez którą przebijały się smugi słonecznych promieni. Wspaniały efekt – dzieli się wrażeniami Jarek Gaszyński.

Wajda o Zawiei

W obsadzie trzeciej „Odwilży” zobaczymy ponownie Katarzynę Wajdę, Bartłomieja Kotschedoffa, Ewę Skibińską, Juliusza Chrząstowskiego, Andrzeja Grabowskiego i Tomasza

Schuchardta. Całość będzie składała się z sześciu odcinków. Rola Zawiei to wyjątkowe wyzwanie aktorskie. Dzięki tej postaci mam szansę się rozwijać. Każdy sezon „Odwilży” to nowa historia, spotkania z niezwykle zdolnymi kolegami i koleżankami. Praca przy tej produkcji jest naprawdę wyjątkowym doświadczeniem. Staram się myśleć o tym co tu i teraz – stwierdziła Katarzyna Wajda dla Prestiżu.

Nie ma pokusy, żeby pokazać nieco inne oblicze bohaterki?

Zawieja jest postacią, która nieustannie się zmienia. W serialu pokazujemy jej różne oblicza – kim innym jest jako policjantka, kim innym dla swojej córki. Tak napisana postać nie pozwala się nudzić, czy popaść w rutynę – zapewnia aktorka.

Twórcami serialu są Bogumił Lipski (producent), Xawery Żuławski (reżyser), Tomasz Naumiuk (operator obrazu), Kevin Rundle (scenariusz), Bartosz Janiszewski (scenariusz), Marta Szymanek (oryginalna koncepcja serialu), Andrzej Besztak (producent wykonawczy), producentem wykonawczym jest Magnolia Films. Pierwsze dwa sezony „Odwilży” są dostępne w całości w serwisie Max.

Autor: Dariusz Staniewski /foto: Jarosław Gaszyński

K

Korsyka

– francuska piękność

Czarująca, tajemnicza, zniewalająco piękna. Okryta płaszczem sosnowych lasów i suknią gęstej makii pachnącą potpourri. Już starożytni Grecy mówili na nią Kallístē – najpiękniejsza, gdyż jej niezwykły urok od setek lat zachwyca każdego, kto pojawi się u jej wybrzeży. Choć wyłania się niczym klejnot z lazurowych fal Morza Śródziemnego, będąc czwartą co do wielkości wyspą tego akwenu, często bywa mylona z pełną tropikalnej flory i fauny Kostaryką. Jej piaszczyste plaże skryte w płytkich zatokach, głębokie kaniony pełne krętych rzek oraz maleńkie wioski tulące się czule do wysokich gór sprawiły, że wielu straciło dla niej głowę. Potrafi w sobie rozkochać, wyostrzając wszystkie zmysły, by po rozstaniu pozostawić w sercu uczucie wielkiej tęsknoty. Kusi zapachem, smakiem lokalnych dań oraz widokami, jakich nie da się zapomnieć. To prawdziwa piękność, której na imię Korsyka.

Korsyka to niepozorna francuska wyspa zamieszkiwana przez niecałe czterysta tysięcy osób, która jest jednym z najmniej zaludnionych miejsc w Europie. Nie widnieje na szczytach list wymarzonych wakacyjnych destynacji, dzięki czemu nawet w środku lata można zwiedzać ją w zupełnej samotności. Aby ją poznać, wyruszyłam w pięciogodzinną podróż promem z włoskiego miasta Livorno. Już pierwsze zerknięcie na Bastię będącą sercem handlu i przemysłu Korsyki uświadomiło mi, że Grecy i w tym przypadku się nie pomylili – pełne urokliwych uliczek portowe miasto otoczone z jednej strony błękitną wodą a z drugiej zielonymi wzgórzami jest po prostu przepiękne. Prawdziwe spotkanie z Korsyką rozpoczynam jednak na drodze D84, która wiedzie przez Col de Vergio, najwyższą przełęcz na wyspie. Kurz wirujący w promieniach południowego słońca przysłania nawierzchnię o wątpliwej jakości, a droga wije się między ostrymi skałami niczym serpentyna, ocierając o wyjątkowo niski murek symbolicznie oddzielający ją od przerażająco stromych urwisk. Co pewien czas, zazwyczaj w środku ostrego zakrętu lub miejscu, gdzie miniaturowy murek traci na moment swoją ciągłość i odsłania głęboką na kilkadziesiąt metrów przepaść, że skalnych ścian zeskakują rozbrykane kozy. Zwierzęta przemieszczają się powoli i nadzwyczaj pewnym krokiem, zatrzymując z lekceważącą miną tuż przed maską samochodu. Zdaje się, że pasażerowie pojazdów mechanicznych stanowią odpowiednią widownię do obserwowania walk, jakie toczą ze sobą samce należące do budzącej postrach na górskich drogach koziej gromady. Gdy po kilku godzinach jazdy krajobraz ulega zmianie i miejsce pomarańczowych skał sięgających swoimi czubkami do samego nieba zajmują jasnozielone sosny, przy drodze zauważam najbardziej znane zwierzęta na wyspie – dzikie świnie. Niektóre z nich dreptają wesoło wzdłuż linii drzew i są zbyt zajęte poszukiwaniem ulubionych smakołyków, by zwrócić na mnie uwagę, podczas gdy pozostałe ucinają drzemkę w cieniu skał, śpiąc snem tak twardym, że gdybym do nich dołączyła, mogłyby tego nie zauważyć. Środkowa część Korsyki pokryta jest liściastymi i mieszanymi lasami objętymi ochroną, a drzewa takie jak jodły, dęby, buki czy kasztanowce jadalne porastają ściany potężnych gór, przez które przebiega długi na 180 km szlak GR 20 uważany za jedną z najtrudniejszych tras górskich w Europie. Malownicza droga D84 prowadzi do niewielkiej miejscowości Ota, która wydaje się być przyklejona do miękkich, zielonych ścian pobliskiego pasma górskiego. Małe, beżowe domki otoczone są ze wszystkich stron ołownikiem uszkowatym - drobnymi kwiatami o błękitnym kolorze, których delikatny zapach unosi się w powietrzu jak wspaniałe, francuskie perfumy. Miasto położone jest w pobliżu kanionu Spelunca, który zimą wypełnia się rwącym potokiem, natomiast latem łagodnym strumieniem tworzącym między potężnymi głazami dziesiątki niewielkich, naturalnych basenów. To właśnie tutaj przez większość dnia odpoczywają mieszkańcy wioski oraz wszyscy przyjezdni, jednak po południu, kiedy słońce kończy swoją wędrówkę po niebie i zaczyna chować się za górskimi szczytami, to miejsce staje się zupełnie puste. Siedząc w samotności w przyjemnie ciepłej wodzie na najwygodniejszym kamieniu, jaki w całym swoim życiu znalazłam, nasłuchuję odgłosu niewielkich wodospadów płynących w oddali i obserwuję jaskółki wykonujące swoje niezwykłe, podniebne akrobacje. Staram się odprężyć i całkowicie zapomnieć o tym, jak wygląda dzielenie poplątanych, górskich dróg z francuskimi kierowcami. Według licznych raportów to właśnie Francuzi są najgorszymi kierowcami w Europie, a ich wyjątkowo agresywna jazda powoduje mnóstwo nieprzyjemnych sytuacji na drodze. Nieustanne przekraczanie prędkości, brak zachowania odstępu oraz uciążliwe trąbienie na pełnej ostrych zakrętów górskiej ścieżce potrafi wystraszyć i całkowicie odebrać przyjemność podróżowania po tej niezwykłej wyspie.

O świcie, gdy zapach błękitnych kwiatów ołownika ustępuje woni aromatycznych ziół porastających górskie zbocza otaczające wioskę Ota, ruszam w dalszą podróż na zachód wyspy, w kierunku zatoki Porto. Słońce witam na jednym z punktów widokowych, obserwując w zupełnej ciszy, jak z cienia wyłaniają się pomarańczowe Calanques de Piana – niezwykłe formacje skalne o wyjątkowo stromych ścianach, które już w 1983 roku zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO i są jedną z najbardziej rozpoznawalnych atrakcji Korsyki. Podobną popularnością cieszy się także miasto Ajaccio, gdzie 15 sierpnia 1769 roku urodził się Napoleon Bonaparte. Znaczącym elementem tożsamości kulturowej Korsykan jest Paghjella, czyli tradycyjny śpiew polifoniczny wykonywany przez mężczyzn, który przez wieki stanowił ważną część codziennego życia mieszkańców regionu Balagne znajdującego się w północno-zachodniej części wyspy. Jedwabiste głosy śpiewaków rozbrzmiewające wśród gajów oliwnych i poszarpanych skał niosły ze sobą dziecięce kołysanki, opowiadały o pięknie życia i miłości oraz towarzyszyły zmarłym w ich w ostatniej drodze. Po I wojnie światowej Paghjella prezentująca zarówno świeckie jak i sakralne pieśni przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie niemal całkowicie przestała istnieć, lecz rozwój korsykańskiego nacjonalizmu w latach 70. XX wieku doprowadził do odrodzenia tej niezwykłej tradycji, która w 2009 roku została umieszczona na liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO wymagającego pilnej ochrony. Linia brzegowa Korsyki ma blisko 1000 km i skrywa jedne z najpiękniejszych plaż nie tylko Europy, ale świata. Biały, miękki piach i turkusowa woda otoczone są ze wszystkich stron makią - niską formacją roślinną, która wspina się w kierunku górskich szczytów i wypełniona jest kwiatami oraz ziołami charakterystycznymi dla obszaru Morza Śródziemnego. Przedzieram się przez zielony

dywan utkany gęsto z pachnących roślin, by ujrzeć miasto Bonifacio położone na skraju wysokiego klifu. Spogląda ono w kierunku Sardynii oddzielonej Cieśniną Świętego Bonifacego, gdzie w wodzie pełnej wystających skał i niewidocznych mielizn w 1855 roku zatonęła francuska fregata Sémillante, zabierając ze sobą w morską otchłań aż 693 osoby. Gdy słońce chowa się za horyzontem, powietrze natychmiast wypełnia zapach jałowca, rozmarynu, wawrzynu, mirtu, mięty, szałwii i wrzosu. Miesza się z morską bryzą i rozgrzanym piaskiem, na zawsze zapisując tę zwyczajną chwilę w mojej pamięci. Niemal każda plaża na Korsyce zachwyciła mnie swoim urokiem, jednak to Santa Giulia w południowo-wschodniej części wyspy wywołała największy uśmiech na mojej twarzy.

Długa plaża o miękkim, białym piasku znajduje się nad płytką zatoką o nieprawdopodobnie przejrzystej wodzie i otulona jest makią, której zapach czuć nawet kilkadziesiąt metrów od brzegu. Jest on przyozdobiony ogromnymi głazami podobnymi do tych, jakie można zobaczyć na Seszelach, co tylko potwierdza, że rajskie plaże znajdują się dużo bliżej, niż na drugim końcu świata.

Mieszkańcy Korsyki, którzy z wielkim wysiłkiem dążą do podtrzymania kulturowej autonomii, żyją w ogromnej harmonii z naturą. Wyspa pełna jest kolorowych kwiatów, gajów oliwnych, winnic, ukrytych przed światem kanionów wypełnionych naturalnymi basenami, rzek splątanych jak turkusowe wstążki, maleńkich wiosek znajdujących się w objęciach wysokich gór, pustych plaż oraz niezwykłych formacji skalnych we wszystkich możliwych kształtach i kolorach. Niepowtarzalne połączenie różnorodności krajobrazowej, wspaniałej tradycji oraz nieprawdopodobnej gamy zapachów natury sprawiają, że warto jest poznać bliżej tę francuską piękność.

Foto i tekst: Edyta Bartkiewicz

Szczególne miejsce

30 lat doświadczeń

dwa pokolenia dentystów • zaufanie • rzetelność • profesjonalizm troskliwość • wiedza • uśmiech • zaangażowanie • holistyczne podejście praca zespołowa • nowoczesna technologia

na mapie Polski w sercu Szczecina

dr n. med. Edyta Wejt-Tawakol lekarz dentysta

Adam Wiejkuć lekarz dentysta

Natalia Walczuk lekarz dentysta

Grzegorz Matuszak lekarz dentysta

Agnieszka Czernichowska lekarz dentysta

Dawid Besztak mgr fiznjoterapii

Adrian Borawski lekarz dentysta

Julia Sipurzyńska lekarz dentysta

Szczecin, ul. Mariacka 6/U | tel. 91 423 57 57 | kontakt@dentalcenter.pl / klinika.edentist | www.dentalcenter.pl

ZARR – nowe otwarcie

Od 1 lutego tego roku Zachodniopomorską Agencją Rozwoju Regionalnego SA w Szczecinie kieruje nowy prezes – Andrzej Przewoda, który został wybrany na to stanowisko przez Radę Nadzorczą spółki. Przez wiele lat był dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Zna więc doskonale specyfikę lokalnego rynku pracy oraz funkcjonowania biznesu. O tym, jaką ma strategię rozwoju firmy, czego mogą się spodziewać zachodniopomorscy przedsiębiorcy, w czym może im pomóc ZARR — Prestiż rozmawia z prezesem Andrzejem Przewodą.

ZARR pod Pana kierownictwem wchodzi w nowy etap działalności. Czy Agencję czeka jakaś rewolucja, zmiany kosmetyczne, czy też ewolucyjne?

Zdecydowanie jestem zwolennikiem ewolucji i stopniowego wprowadzania zmian. ZARR jest spółką z ugruntowaną pozycją, doświadczeniem i sprawnym i profesjonalnym zespołem, w związku z tym z całą pewnością żadnej rewolucji nie będzie. Oczywiście zakładam, iż wraz z upływem czasu może dochodzić do zmian, które w jeszcze większym stopniu będą dostosowywały ofertę spółki do potrzeb i oczekiwań przedsiębiorców, ale z całą pewnością będą one zachodziły stopniowo i po dokładnym rozpoznaniu tych oczekiwań.

W takim razie porozmawiajmy o Pana wizji działalności ZARR. Bo pewnie ma Pan przygotowaną strategię, plan rozwoju spółki. Na czym ma on polegać?

Dzisiaj najważniejszym i zasadniczym filarem spółki jest Zachodniopomorski Fundusz Rozwoju i te instrumenty finansowe, które przedsiębiorcom są oferowane. To stabilna i silna podstawa, która daje przedsiębiorcom możliwość finansowania, różnego rodzaju pomysłów biznesowych i rozwojowych. Właśnie uruchomiliśmy linię pożyczkową, w ra-

mach której można ubiegać się o środki w wysokości nawet do 15 milionów złotych na przedsięwzięcia inwestycyjne, z atrakcyjnym oprocentowaniem i długim okresem spłaty. W sposób szczególny dedykowany jest tym, którzy oprócz oczywistych celów komercyjnych zakładają w swoich projektach elementy społeczne czy rewitalizacyjne. W mojej ocenie i biorąc pod uwagę misję i charakter spółki, taki kierunek zakładający wspieranie tych pomysłów i przedsięwzięć, które łączą działalność biznesową z elementami oddziaływania na lokalne otoczenie i środowisko, powinien stanowić istotną część naszej działalności.

Kolejnym obszarem, w którym spółka może być realnym wsparciem dla zachodniopomorskich przedsiębiorstw, jest ten związany z pomocą w dostosowaniu się do zmieniającego się wokół nas otoczenia społecznego i gospodarczego. A zmienia się ono bardzo dynamicznie. Ważne jest, aby w tych warunkach zadbać o kapitał ludzki. Dzięki udziałowi w projekcie prowadzonym przez ZARR jest szansa, żeby zadbać o rozwój pracowników.

Dziś z jednej strony mamy do czynienia z wynikającym z sytuacji gospodarczej, dobrej koniunktury i zmian demograficznych, ciągle rosnącym deficytem pracowników, z drugiejstrony z gwałtownym rozwojem i zmianami

technologicznymi. Wchodzimy w erę coraz szerszego i powszechnego wykorzystania sztucznej inteligencji we wszystkich obszarach naszego życia, w tym również w gospodarce. Zmusza to nas wszystkich do nieustannego uczenia się, uzupełniania kwalifikacji, zdobywania nowych. Z punktu widzenia przedsiębiorstw oznacza to konieczność niemal nieustannej pogoni za tymi zmianami, która dodatkowo jest często jeszcze bardzo kosztochłonna. Wsparcie w zakresie finansowania usług doradczych, kursów i szkoleń wspierających przedsiębiorców w tym procesie zmian i dających możliwość rozwijania umiejętności i kompetencji swoich zespołów jest kierunkiem, który moim zdaniem dokładnie wpisuje się w misję spółki i jednocześnie doskonale będzie odpowiadał na zapotrzebowanie ze strony gospodarki.

Czy oferta ZARR jest skierowana do wszystkich przedsiębiorstw, czy jesteście ukierunkowani tylko na pewną grupę?

To oczywiście zależy od tego, z których instrumentów finansowych czy usług przedsiębiorca będzie chciał skorzystać. Część z nich dedykowana jest mikro, małym i średnim firmom, inne nie zawierają takich ograniczeń. Wszystkie, bez cienia wątpliwości, kierowane są do podmiotów działających na Pomorzu Zachodnim, bo wparciu naszych przedsiębiorstw, w pierwszej kolejności i przede wszystkim dedykowana jest działalność spółki. W każdym przypadku zapraszamy do kontaktu, nawet jeżeli my nie będziemy dysponować odpowiednimi narzędziami, to zawsze będziemy starali się pomóc i wskazać gdzie odpowiedniego wsparcia można szukać.

Czy zachodniopomorscy przedsiębiorcy są przygotowani na zmiany, które dzieją się praktycznie z dnia na dzień?

Czy oni są otwarci na Wasze propozycje? Czy wiedzą, że warto przyjść do was i się z wami współpracować?

Jestem przekonany, że ZARR jest podmiotem, który działając już od ponad trzydziestu lat, bardzo mocno zafunkcjonował ze swoją ofertą w otoczeniu gospodarczym i świadomości przedsiębiorców na Pomorzu Zachodnim. Nie oznacza to oczywiście, że możemy spocząć na laurach i bez wątpienia będziemy starali się przedstawiać naszą ofertę możliwie najszerszemu gronu odbiorców. Czy przedsiębiorcy są przygotowani na te zmiany, które przed nami?

Wydaje się, że akurat biznes, przedsiębiorczość, to jest taka przestrzeń, która najszybciej przystosowuje się do tego, co się dzieje wokół nas, stara się sprostać wyzwaniom i radzi sobie z nimi znakomicie. Wystarczy przyjrzeć się historii ostatnich lat. Najpierw pandemia COVID-19, która niektórym, jeżeli nie bardzo ograniczyła, to wręcz uniemożliwiała prowadzenie działalności gospodarczej. Ledwo zaczęliśmy wychodzić z okresu pandemicznego, doszło do agresji Rosji na Ukrainę i wszystkich utrudnień z niej wynikających, wystarczy wspomnieć o zmianach na rynku energetycznym czy gwałtownej inflacji sprzed kilku lat, które bez cienia wątpliwości miały ogromny wpływ na warunki prowadzenia działalności gospodarczej. Mimo spiętrzenia się tych wszystkich niezwykle niekorzystnych czynników zewnętrznych przedsiębiorcy radzili sobie bardzo dobrze, właśnie dzięki umiejętności szybkiego reagowania i dostosowywania się do zmian.

Jestem przekonany, że z kolejnymi nawet największymi wyzwaniami poradzą sobie równie dobrze nawet w sytuacji, w której jak przewidują niektórzy szerokie wykorzystanie

AI, będzie w gospodarce tym samym, czym była rewolucja przemysłowa. Naszym zadaniem będzie wspieranie i ułatwianie przechodzenia przez te zmiany.

Wspomniał Pan już o kilku propozycjach, które w tej chwili oferuje ZARR. Jakie nabory są w tej chwili uruchomione? Czego aktualnie przedsiębiorcy mogą oczekiwać?

Jeżeli chodzi o wsparcie finansowe, to wspominałem już o dużej pożyczce inwestycyjnej. Oprócz niej oferujemy szereg instrumentów o nieco mniejszej skali — poręczenia, pożyczki na cele obrotowe bądź inwestycyjne. Przed nami uruchomienie kolejnej edycji tzw. pożyczki uniwersalnej, którą przeznaczyć będzie można zarówno na inwestycję w firmie jak i na pokrycie kosztów związanych z bieżącą działalnością firmy. W planach na ten rok jest jeszcze uruchomienie pożyczki hipotecznej, w której będzie można pozyskać środki na zakup nieruchomości na cele związane z prowadzoną działalnością. Wszystkie te instrumenty dostępne są bezpośrednio w ZARR bądź u współpracujących z nami partnerów.

Bardzo gorąco zapraszamy wszystkich przedsiębiorców, którzy szukają możliwości finansowania działań szkoleniowych, doradczych, konsultingowych u siebie w firmie, tych, którzy chcieliby wyposażyć swoich pracowników w dodatkowe kwalifikacje, uprawnienia, zrealizować kursy kwalifikacyjne. Ta oferta jest na bieżąco dostępna, można pozyskać dla firmy do 200 tysięcy złotych na wspomniane wyżej działania i zrefundować sobie od 70% do 80% poniesionych kosztów. Zapraszam serdecznie do kontaktu z doradcami przedsiębiorców, jesteśmy do dyspozycji i w każdym przypadku będziemy starali się pomóc.

Autor: Dariusz Staniewski /foto. Alicja Uszyńska

Zachodniopomorska Agencja Rozwoju Regionalnego S.A. ul. św. Ducha 2, 70-205 Szczecin tel. 91 432 93 21

ANDRZEJ PRZEWODA PREZES ZARR S.A.

E-Doręczenia już od kwietnia obowiązkowe dla większości firm

Cyfryzacja administracji publicznej nadal postępuje. Już od 1 kwietnia 2025 roku większość przedsiębiorców będzie zobowiązana do korzystania z e-Doręczeń – systemu komunikacji elektronicznej z instytucjami publicznymi. Co ta zmiana oznacza dla firm przybliży nam pan Jacek Czajkowski, specjalista ds. elektronicznego obiegu dokumentów i korespondencji w firmie Patcom.

E-Doręczenia to elektroniczny odpowiednik listu poleconego za potwierdzeniem odbioru. W przyszłości mają one całkowicie zastąpić tradycyjną korespondencję. To zmiana, która wpłynie na sposób zarządzania dokumentacją w firmach.

Kiedy zacznie obowiązywać obsługa korespondencji za pomocą e-Doręczeń?

Proces ten już trwa. Od stycznia 2025 roku systemem tym objęto podmioty publiczne oraz przedstawicieli zawodów zaufania publicznego.

Największa grupa przedsiębiorców, czyli firmy wpisane do Krajowego Rejestru Sądowego (KRS) przed 1 stycznia 2025, będzie zobowiązana do korzystania z e-Doręczeń od 1 kwietnia 2025. Nowe podmioty zarejestrowane w KRS oraz Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) po 1 stycznia 2025 automatycznie otrzymują adres e-Doręczeń i są zobowiązane do jego używania.

Czy jakieś przedsiębiorstwa są wykluczone z obowiązku?

Docelowo e-Doręczenia obejmą wszystkie firmy. Ostatnia grupa - przedsiębiorcy wpisani do CEIDG do 31 grudnia 2024, zostanie objęta obowiązkiem 1 października 2026. Jednak jeśli przed 30 czerwca 2025 dokonają aktualizacji swoich danych, będą zobligowani do wcześniejszego wdrożenia e-Doręczeń.

Czy e-Doręczenia niosą jakieś korzyści dla przedsiębiorców?

Choć e-Doręczenia to nowy obowiązek, wiążą się także z korzyściami. Przede wszystkim zwiększają bezpieczeństwo i pewność doręczeń. Eliminują konieczność pracy z korespondencją papierową, a przedsiębiorcy zyskują szybki dostęp do korespondencji online, co ułatwia zarządzanie dokumentacją w firmie.

Jak zacząć korzystać z e-Doręczeń?

Wdrożenie e-Doręczeń jest proste. Wystarczy założyć skrzynkę na platformie gov.pl/e-doreczenia i aktywować ją zgodnie z instrukcją. Po uruchomieniu skrzynki przedsiębiorca może logować się bezpośrednio do systemu lub skorzystać z aplikacji, takich jak Symfonia eDokumenty, które integrują się z e-Doręczeniami i automatyzują proces zarządzania korespondencją.

Co umożliwi taka aplikacja? Czy jest konieczna do obsługi e-Doręczeń?

Korzystanie z dodatkowych narzędzi nie jest obowiązko-

Patcom sp. z o.o. | ul. Kadetów 1A/U2 | 71-227 Szczecin tel. 517 088 088 | https://esymfonia.pl/

JACEK CZAJKOWSKI, SPECJALISTA DS. ELEKTRONICZNEGO

OBIEGU DOKUMENTÓW I KORESPONDENCJI

we, ale znacząco usprawnia obsługę e-Doręczeń. Symfonia eDokumenty to platforma w chmurze, która automatycznie odbiera i wysyła korespondencję i pozwala na jej porządkowanie zgodnie z potrzebami firmy. Przedsiębiorca nie musi logować się na rządową platformę – system sam pobiera nowe wiadomości i o tym informuje. Dzięki aplikacji można zachować ciągłość korespondencji, dodawać załączniki. Daje ona także dostęp do szablonów, które można personalizować. Dodatkowo zapewnia pełną kontrolę nad obiegiem dokumentów i bezpieczeństwem danych.

Czy aplikacja będzie odpowiednia dla każdego przedsiębiorstwa?

Tak, system jest elastyczny i spełni potrzeby zarówno MŚP, jak i korporacji. Modułowa budowa pozwala dostosować platformę do specyfiki danej działalności.

Urzędy i instytucje administracji publicznej także mogą skorzystać z aplikacji, gdyż spełnia ona warunki formalne instrukcji kancelaryjnej.

Gdzie można dowiedzieć się więcej o Symfonia eDokumenty?

Zachęcamy do kontaktu z Patcom – doradzimy i pomożemy łatwo przejść przez proces wdrożenia e-Doręczeń. Nasza firma z przyjemnością doradzi w zakresie e-Doręczeń i pomoże wybrać odpowiednie rozwiązania. Zachęcam do kontaktu.

Złoto Konarskich

Szczecińska pracownia złotnicza Waldemara Konarskiego działa nieprzerwanie od pół wieku.

Biżuteria powstaje z myślą o wyjątkowych momentach, każdy detal ma znaczenie, a rodzinne dziedzictwo przekazywane jest z pokolenia na pokolenie. Historia Pracowni Złotniczej Waldemara Konarskiego to nie tylko opowieść o precyzji i unikalnym podejściu do sztuki złotniczej, ale także o miłości do zawodu, której nie zdołały zatrzeć ani trudne czasy PRL-u, ani ekspansja większych salonów jubilerskich.

Wszystko zaczęło się w latach siedemdziesiątych, a dokładniej w 1972 roku, kiedy młody Waldemar Konarski postanowił nauczyć się fachu złotniczego. Już w szkole podstawowej tworzył pierwsze pierścionki, a jego talent szybko dostrzegł wuj – mistrz złotnictwa Edward Wikenhauser. Jednak Konarski, ku oburzeniu wuja, złożył papiery na ślusarza.

– Od razu zrobił nam w domu porządną awanturę i kazał zabrać papiery – wspomina ze śmiechem złotnik, który w efekcie szkoły ślusarskiej nie ukończył i zamiast tego trafił pod skrzydła Wikenhausera. Zdobyte doświadczenie pozwoliło mu w 1975 roku otworzyć własną pracownię.

Od pierwszego pierścionka do własnej pracowni – Mój pierwszy pierścionek zrobiłem w wieku 15 lat. Wujek wyjechał na narty, a ja zostałem sam w warsztacie. Musiałem oddać gotową biżuterię klientce. Zrobiłem to. Do dziś nikt nie zgłosił reklamacji – żartuje Konarski. Początki nie były łatwe. W czasach PRL-u dostęp do surowców był ograniczony, narzędzia drogie i trudne do zdobycia. Każda nowa technika wymagała improwizacji, a rzemieślnicy często musieli radzić sobie samodzielnie. Konarski musiał jednak przerwać swoją pracę prawie na cały rok, ponieważ został powołany do wojska.

– W wojsku nie było lekko, ale jako złotnik miałem pewne przywileje. Każdy czegoś potrzebował, więc miałem swoje zajęcie – wspomina. – Mimo wszystko, nie mogłem się doczekać, żeby wrócić do warsztatu. Zachodnie technologie

docierały do nas powoli. Dziś mamy wszystko na wyciągnięcie ręki, ale to nie znaczy, że jest łatwiej. Dobra biżuteria to sztuka, która wymaga wiedzy, doświadczenia i cierpliwości – dodaje.

Kunszt Waldemara Konarskiego potwierdza również tytuł mistrza rzemiosła artystycznego. Na piętnastu ubiegających się o niego, Konarski miał najlepszą sztukę biżuterii spośród wszystkich zdających złotników. To ogromne wyróżnienie.

Rzemiosło, które nie uznaje kompromisów

Każdy przedmiot, który wychodzi spod rąk Konarskich, to przemyślana kompozycja, w której znaczenie ma zarówno kruszec, jak i jego obróbka. Ręcznie wykonane pierścionki, obrączki, naszyjniki i kolczyki powstają z niezwykłą dbałością o każdy detal – to nabożne oddanie sztuce złotniczej, w którym precyzja odgrywa niesamowicie ważną rolę, a każdy element biżuterii nosi w sobie ślad rzemieślniczego kunsztu. Jednym z największych atutów pracowni są rzadkie kamienie szlachetne. Diamenty, szafiry, rubiny i szmaragdy sprowadzane są z całego świata. Szczególną pozycję wśród wyrobów Konarskich zajmują obrączki ślubne z diamentami – tworzone z myślą o tych, którzy szukają biżuterii na całe życie.

– Złoto walcowane i kute ma inną strukturę niż odlewy. Oprawa kamieni wymaga doświadczenia. U nas to standard, w masowej produkcji to rzadkość – tłumaczy Bartosz Konarski, syn Waldemara, który w 2005 roku dołączył do

rodzinnego biznesu. – Mamy dostęp do kamieni, które trudno zdobyć. Można je obejrzeć, dotknąć i wybrać osobiście. Szczególnie cenne są kolorowe diamenty – ich wartość rośnie, bo kopalnie są już zamknięte, więc bardzo trudno te kamienie dostać.

Nie ma projektu, którego by się nie podjęli. Przez lata wykonywali unikatowe, często niezwykle skomplikowane realizacje, które wymagały nie tylko mistrzowskiego rzemiosła, ale i precyzyjnej inżynierii jubilerskiej. Jednym z najbardziej niezwykłych zleceń była miniaturowa replika Gwiezdnych Wrót – wisiorek o średnicy 8,5 centymetra, który powstawał przez dwa tygodnie. Każdy element tej skomplikowanej konstrukcji był ruchomy, co wymagało niesamowitej dokładności.

Pomimo pięćdziesięciu lat pracowni na rynku – nie zapominajmy, że Waldemar Konarski swój warsztat rozpoczął wiele lat wcześniej – pracownia nieustannie się rozwija. Dziś jej klientami są nie tylko mieszkańcy Szczecina, ale również osoby z Niemiec, Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych czy Australii. W mediach społecznościowych Bartosz Konarski pokazuje efekty pracy i odpowiada na pytania miłośników biżuterii z całego świata. Jego profil na Instagramie zlotnik_ konarski_szczecin obserwuje ponad 60 tysięcy użytkowników, a materiały filmowe cieszą się dużą popularnością. – Chcemy stworzyć miejsce, w którym nie tylko sprzedajemy biżuterię, ale też opowiadamy o niej. Edukacja jest

ZŁOTNIK KONARSKI

Marszałka Józefa Piłsudskiego 24A, 70-476 Szczecin tel. 501 095 721 | kontakt@zlotnik-konarski.pl zlotnik_konarski_szczecin | www.zlotnik-konarski.pl

ważna, klienci coraz bardziej interesują się tym, co kupują – podkreśla Bartosz Konarski. – Planujemy otworzyć nowy lokal, który pozwoli nam jeszcze lepiej odpowiadać na potrzeby naszych klientów. Chcemy oddzielić przestrzeń warsztatową od ekspozycyjnej, stworzyć salon, gdzie będziemy mogli nie tylko prezentować nasze wyroby, ale również opowiadać o kamieniach szlachetnych, ich historii i wartości. Pamiętajmy, że biżuteria to nie tylko piękna ozdoba, która cieszy oko, ale również opowieść, emocje i kunszt, który może przetrwać pokolenia.

Wspólna praca i wspólna pasja

Ojciec i syn nie tylko razem pracują, ale też spędzają razem swój wolny czas. Ich pasją są rowery – na wiosnę planują wyprawę do Kopenhagi.

– Któregoś razu syn pojechał do Gdańska i wrócił… z kolejnym zleceniem. Czasem praca znajduje nas sama – śmieje się Waldemar Konarski. – Nie wyobrażam sobie pracowni bez jego obecności. To nie byłoby to samo.

Pracownia Konarskich to pełna przygód opowieść o rzemiośle, które nieustannie ewoluuje, o pasji przekazywanej z pokolenia na pokolenie i o sztuce, która mimo zmieniających się czasów pozostaje niezmiennie piękna, wyjątkowa i rodzinna.

Autorka: Anna Wysocka / foto: Dagna Drążkowska-Majchrowicz

Biżuteria poza płcią

Nasze postrzeganie męskości cały czas się zmienia i nie mamy tu na myśli jej kryzysu, o którym co jakiś czas słyszymy, tylko o jej wizualną, estetyczną stronę. We współczesnej modzie i designie, projektanci nie rozdzielają swoich dzieł na płeć. W zdolnych dłoniach sprawdza się to znakomicie. Nie tylko odzież wychodzi poza ten podział, ale również biżuteria. Rocknrollowe czachy, gotycka estetyka czy klasyczne złote łańcuchy, to nie wszystko co mogą nosić panowie. Biżuteria zaprojektowana z myślą o kobietach, w męskim wydaniu zmienia swój kontekst i nabiera zupełnie nowej mocy. Małgorzata Kalińska tworzy dzieła, które wspaniale zdobią panów, nie odzierając ich przy tym z ich tożsamości.

Moje drogi i Małgosi pierwszy raz przecięły się kilka lat temu, kiedy natrafiłam na piękną biżuterię pn. TYLA LATO, którą Małgosia współtworzy ze swoją córką Anastazją Hüer. Tutaj źródłem designu była głównie natura. Owoce jesionu czy ziarenka znalezione na greckich wakacjach stanowiły pretekst do zbudowania kolekcji. Delikatne i dziewczęce. Wtedy nie miałyśmy okazji spotkać się na żywo. Dopiero niedawno, bo w zeszłym roku, dzięki inicjatywie aktora i przyjaciela Małgosi Piotra Bumaja, miałam okazję poznać osobiście autorkę tych wspaniałych rzeczy. Pretekstem była wspomniana męska biżuteria, której Piotr jest ambasadorem. Małgosia zaprosiła nas do swojego domu w przygranicznym niemieckim Ramin, gdzie również znajduje się jej niesamowita pracownia i gdzie miałyśmy okazję porozmawiać. – Wszystko zaczęło się od mojego mieszkania w Szczecinie, w którym jeden pokój służył za pracownię biżuteryjno-malarską – mówi Małgosia. – Potem jak to się rozrosło, wynajmowałam różne lokale, przez chwilę także prowadziłam galerię, w której pokazywałam nie tylko swoją biżuterię, ale również kolegów projektantów z całej Polski. Po jakimś czasie moje marzenie o domu poza miastem zaczęło się spełniać i tak od prawie trzynastu lat jestem tu w Ramin, w domu z pracownią od trzech lat, które także zaprojektowałam.

Małgosia Kalińska jest artystką interdyscyplinarną, zajmuje się projektowaniem i tworzeniem biżuterii oraz malarstwem. Obroniła doktorat na Wydziale Projektowania Bi-

żuterii Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, gdzie otrzymała stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jej prace prezentowane były na wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych malarstwa i biżuterii współczesnej w różnych częściach świata. Mając blisko 30-letnie doświadczenie w kreatywnym złotnictwie, projektowaniu biżuterii i malarstwie, nieustannie poszukiwała idealnej równowagi między czystą formą, światłem i materiałem. Jej biżuteria zachwyca formą – asymetryczną, organiczną, przyciągającą wzrok, niezwykle lekką. Kolorem – mamy tu błękity, turkusy, fuksję, róż, biel i czerń. Wszystko wyjątkowe, unikalne. Dla wszystkich, również dla mężczyzn. Do tego jest wziętą malarką. W tej części swojej twórczości skłania się w stronę minimalizmu i harmonii. – Zawsze byłam przekonana, że zostanę malarką. Malarstwo jak wiemy nie jest taką prosta sprawą. Byłam młoda, miałam na utrzymaniu dwójkę małych dzieci, więc musiałam myśleć bardziej praktycznie. –kontynuuje opowieść. - Biżuteria zawsze mnie interesowała, pierwsze rzeczy tworzyłam już jako nastolatka, ze wszystkiego co mi wpadło w ręce.

Biżuteria okazała się być przeznaczeniem początkującej artystki. Postanowiła kształcić się w tym kierunku. – Miałam ogromne szczęście, gdyż trafiłam do warsztatu wybitnego mistrza rzemiosła artystycznego i złotnictwa Edwarda Wikenhausera, który miał swoją pracownię w Szczecinie, na rogu ulic Śląskiej i Jagiellońskiej. On mnie nauczył warsztatu i miłości do biżuterii – wyznaje.

Kolejnym krokiem była łódzka Akademia Sztuk Pięknych i Katedra Projektowania Biżuterii. Ta przygoda Małgorzaty trwała od studiów licencjackich aż do doktoratu. – W moim życiu nastąpił prosty podział. Biżuteria mnie karmiła i utrzymywała, malarstwo zaś pojawiło się wtedy, kiedy było mnie na nie stać – podkreśla. – Przez wiele lat jeździłam na targi, budowałam markę, tworząc cały czas autorską biżuterii. Pamiętam, że debiutancka kolekcja biżuterii artystycznej została stworzona z foliowych torebek. Pokazałam ją pierwszy raz na targach w Monachium, gdzie do platformy, do której aplikowałam wybieranych jest tylko 20 artystów z całego świata. Tak to się zaczęło. Wróćmy jednak do biżuterii dla mężczyzn, którą Małgosia również zaczęła tworzyć jako nowy brand. Srebro to główny materiał w jakim pracuje. Metal, który nie ma przed nią tajemnic. – Od wielu lat zadawano mi pytanie: Dlaczego nie robisz biżuterii dla mężczyzn? – opowiada. – Nie byłam zainteresowana tworzeniem biżuterii męskiej do której byliśmy przyzwyczajeni. Sytuacja dopiero się zmieniła, kiedy pojawił się Piotr, który wtedy „uczył się” zachwytu nad biżuterią. Pa-

miętam, że zaczął wybierać z moich szuflad różne elementy, przymierzać je i w trakcie rozmowy przekonał mnie do tego, bym zaczęła też tworzyć również dla panów. To była iskra. Od razu podchwyciłam pomysł.

Piotr, który został ambasadorem męskiej kolekcji biżuterii, w rozmowie z nami, podkreśla jej uniwersalne znaczenie. –W moim odczuciu, to nie jest wyłącznie biżuteria dla mężczyzn. Dla mnie ona jest uniwersalna, poza płcią – tłumaczy. – Niesamowite jest to, że to co na pierwszy rzut oka wydaje się subtelne, na męskiej ręce nabiera nowej mocy. Biżuteria potrafi opowiadać, jest instalacją, nośnikiem informacji, metafory, symbolu. Przez biżuterię Małgosi, zmieniało się moje myślenie o tej formie sztuki. Z biżu jest jak z malarstwem, jak rzeźbą, jak z literaturą, jak z teatrem. Im więcej oglądasz, tym twoje postrzeganie i smak się zmieniają. Przestaje być wyłącznie ozdobą, błyskotką. Staje się częścią ciebie. Zachęcam i namawiam do jej noszenia. Wszystkich.

Autorka: Aneta Dolega / foto: Anastazja Hüer

Wiskoza, kasety i… haszysz

Ciekawe jak wiele osób jeszcze pamięta oraz posiada w swoich domowych zbiorach słynne kasety magnetofonowe C60 i C90 z Wiskordu. Trudno je pomylić. Produkowane były pn. Superton, w trzech kolorach: czerwonym, niebieskim i szarym. Dawniej produkt pierwszej potrzeby, dziś przedmiot kultowy.

Kasety były produkowane od 1976 r. w Zakładach Włókien Sztucznych „Chemitex-Wiskord” w Szczecinie-Żydowcach i w czasach PRL-u stanowiły rzecz rewolucyjną, zbliżającą nas do Zachodu. Fabryka w Żydowcach, o której mowa, miała jednak dłuższą historię i początkowo inne przeznaczenie.

Została założona w 1902 r. przez hrabiego Guido Henckela księcia von Donnersmarck. Początkowo produkowano tu jedwab celulozowy metodą wiskozową. Od 1917 r. do czasów II wojny światowej, oprócz jedwabiu, produkowano liny dla Marynarki Wojennej, woreczki na proch, pończochy oraz jedwabną bieliznę. Na terenach wokół fabryki wybudowano wiele obiektów służących za mieszkania dla pracowników. Początkowo pracowało tu kilkaset osób, a po rozbudowie fabryki nawet kilka tysięcy. Fabryka działała do 1944 r. Po wojnie przeszła w ręce Polaków. Ponieważ była dość poważnie zniszczona w wyniku nalotów alianckich, a także zdewastowana przez Armię Czerwoną, musiała zostać poddana odbudowie.

Osobą, która miała istotny wkład w reaktywację Wiskordu był Tadeusz Rosner, późniejszy profesor i rektor Politechniki Szczecińskiej. Miał dobrze przygotowaną grupę specjalistów, wśród których byli eksperci sprowadzeni z Anglii m.in. inżynierowie Henryk Vogt i Tadeusz Malinowski. Udało mu się również przekonać do pomysłu ówczesnego prezydenta Szczecina Piotra Zarembę i zdobyć jego poparcie. Fabryka ponownie ruszyła w 1948 roku.

Najpierw produkowano argonę, a od 1950 roku wytwarzano także wiskozę, czyli sztuczny jedwab. Pod koniec lat 50-tych doszedł kord – syntetyczne włókno używane do wzmacniania wewnętrznej warstwy opon samochodowych. Od niego i wiskozy pochodzi też nazwa zakładu – Wiskord, chociaż współcześnie fabryka jest kojarzona głównie z produkcją wspomnianych kaset magnetofonowych.

Wiskord to także ludzie tam pracujący i zakładowe życie. I tak, przy fabryce działała świetlica z chórem, ogromna biblioteka, przychodnia oraz szkoła zawodowa a na terenie zakładu radiowęzeł. Wiskord posiadał własny dom wczasowy w Międzyzdrojach i pałacyk dla kolonistów w Zajezierzu. Dodatkowo w latach siedemdziesiątych wybudowano amfiteatr na ponad 4 tysiące miejsc. Występowali tu tacy artyści jak: Czesław Niemen, Czerwono-Czarni czy Karin Stanek. Przy Wiskordzie działał również klub sportowy z takimi sekcjami jak: piłka nożna, kajakarstwo, tenis stołowy, brydż sportowy, strzelectwo i żeglarstwo. Najsłynniejszym wychowankiem klubu był Władysław Szuszkiewicz – brązowy medalista olimpijski w kajakarstwie z Monachium z 1972 roku. Wydawano również pismo „Nasze Włókno".

Od 1989 roku zaczął się upadek Wiskordu. Ogromnie zadłużony zakład zamknięto w 2000 roku. Syndyk masy upadłościowej nie znalazł nabywcy na fabrykę i dlatego podzielił ją na 27 działek. Wprowadziło się na nie kilkanaście mniejszych firm.

Pomimo smutnego końca fabryka zakorzeniła się w świadomości mieszkańców Szczecina i jest wspominana z sentymentem. Na pewno wpływ na to mają nieodżałowane kasety magnetofonowe, które poprzez swój charakterystyczny wygląd stały się wręcz designerskim przedmiotem. Posłużyły jako wzór blatu do stołu (projektował je Tomasz Tecław) czy były też inspiracją dla powstania muralu i instalacji autorstwa znanego artysty street artowego – Lumpa. Ponadto, jedna z liter znajdujących się w neonie Wiskordu została umieszczona w logo Teatru Kana. Również fabryczny 250-metrowy komin należący do fabryki znalazł nowe zastosowane. Stał się obiektem umiłowanym przez wielbicieli wspinaczki.

Jest jeszcze jedna historia związana z Wiskordem, która przez lata nabrała cechy obyczajowej ciekawostki. Otóż

w 1996 roku Straż Graniczna zatrzymała transport, zawierający kilkanaście ton afrykańskiego haszyszu przemycanego z Maroka do Europy. Przechwycony towar próbowano zutylizować właśnie w fabryce Wiskord. W trakcie tej akcji zostało skradzionych 5kg narkotyku, przez dwóch pracowników fabryki. Ponadto haszysz był palony na specjalnych rusztach z węglem. Zanim „Wiskord” dowiedział się, że w cyklu palenia jedynie zwęgla narkotyk, zdążył już sprzedać olbrzymie ilości bryłek, wymieszanych z żużlem, lokalnym przedsiębiorcom. Ci wykorzystywali ten materiał m.in. do utwardzenia dróg. Wieść o tym szybko się rozniosła.

„Wiskordówa” – bo tak nazywano ten specyfik – trafiła do obiegu. W pewnym momencie haszyszem już nie handlowano, gdyż był dostępny na wyciągnięcie ręki. Zaczęto go poszukiwać niczym złoto, z tą tylko różnicą, że marokańskie. W ruch poszły łopaty i kilofy. Szczególnie było to widać w Gryfinie, do którego trafiło sporo żużlu z Wiskordu. Proceder trwał blisko dwa lata. Prawdopodobnie nikt na tym nie ucierpiał, może tylko niektóre drogi i boiska.

AUTORKA: Aneta Dolega FOTO: Jarosław Gaszyński, Lump, prywatne archiwum Janiny Kolasińskiej

• pożyczki bez BIK

• decyzja i umowa nawet w 24h

• ponad 15 lat doświadczenia

CLUB HOUSE

Apartamenty otulone zielenią

Współczesne budownictwo często sięga po tereny zielone, ale rzadko pozostawia im należne miejsce. CLUBHOUSE i Apartamenty 101 to wyjątki od reguły – inwestycje, które nie tylko powstają w otoczeniu natury, lecz świadomie się w nią harmonijnie wpisują. Zamiast zdominować przestrzeń betonem, pozwalają zieleni odgrywać główną rolę, tworząc idealne warunki do życia w komforcie i spokoju. Jedno z mieszkań położone jest nad malowniczym Jeziorem Dąbie, drugie

CLUB HOUSE

w kameralnej, zielonej dzielnicy Szczecina.

CLUB HOUSE

CLUB HOUSE

PIĘTRO

Zieleń nie tylko cieszy oko, ale również obniża poziom stresu, wspiera koncentrację i wpływa na dobre samopoczucie. Codzienne obcowanie z nią, czy to podczas porannej kawy na balkonie, czy wieczornego spaceru nad wodą, to inwestycja przede wszystkim w jakość życia. Ale jak połączyć naturę z miejską wygodą?

CLUBHOUSE – w rytmie wody i zieleni

Inwestycja mieści się nad samym brzegiem Jeziora Dąbie. Na szczególną uwagę zasługuje mieszkanie nr 14, które zostało stworzone dla tych, którzy cenią sobie luksus, przestrzeń i kontakt z naturą.

Duży balkon stanowi naturalne przedłużenie apartamentu – dzień zaczyna się od widoku na wzgórza Puszczy Bukowej , a wieczorem można rozkoszować się zachodami słońca nad mariną. Architektura inspirowana kształtem jachtu subtelnie nawiązuje do żeglarskiego klimatu, tworząc niepowtarzalny charakter inwestycji.

PIĘTRO III

Okolica to raj dla miłośników aktywnego trybu życia. W pobliżu znajdują się tereny objęte programem Natura 2000, a także Dolina Dolnej Odry, stanowiąca schronienie dla wielu gatunków ptaków. Na wyciągnięcie ręki są szlaki piesze, ścieżki rowerowe oraz marina jachtowa.

Apartamenty 101 – spokój w zielonej dzielnicy

Druga propozycja to mieszkanie nr 9 w inwestycji Apartamenty 101, położone w jednej z najbardziej zielonych dzielnic Szczecina – Warszewie. Panoramiczne okna otwierają wnętrza na otaczającą przyrodę, wpuszczając do środka mnóstwo naturalnego światła. Przestronne wnętrza, najwyższej klasy materiały i perfekcyjnie dopracowane detale tworzą apartament, który spełni oczekiwania wymagających lokatorów.

Bliskość Puszczy Wkrzańskiej, sąsiedztwo P arku Warszewo-Podbórz oraz licznych ścieżek spacerowych i rowerowych sprawia, że to miejsce sprzyja odpoczynkowi i aktywnemu trybowi życia. To opcja dla tych, którzy chcą cieszyć się spokojem i widokiem terenów zielonych, nie rezygnując z wygody miejskiej infrastruktury.

Obie inwestycje łączy jedno – otoczenie natury, które podnosi komfort życia i dodaje wyjątkowego charakteru tym przestrzeniom. Bliskość zieleni i panoramiczne widoki sprawiają, że mieszkania te stają się czymś więcej niż tylko czterema ścianami – to miejsca, które inspirują, pozwalają odpocząć i cieszyć się każdą chwilą.

Dla tych, którzy szukają luksusu w zgodzie z naturą, ale nie chcą rezygnować z miejskich udogodnień, CLUBHOUSE i Apartamenty 101 to wybór, który gwarantuje elegancję, komfort i bliskość przyrody w doskonałych proporcjach.

autor: Anna Wysocka / foto: materiały prasowe

Marina Developer www.marina-developer.pl marinaszczecin

Zakochaj się

w Czereśniowym Wzgórzu

Luksus niejedno ma imię. Dla jednych może oznaczać komfortowy dom pełen nowoczesnych technologii, dla innych będzie to możliwość obcowania z naturą i życia z rodziną na własnych zasadach. Potrzeby jednych i drugich spełniają domy, które spółka MBH wybudowała na Czereśniowym Wzgórzu w Radziszewie, zaledwie ok. 900 m od granicy ze Szczecinem.

Jest to zupełnie nowa, odkryta jeszcze przez niewielu i jednocześnie bardzo atrakcyjna lokalizacja. Podczas gdy dojazd do popularnych „sypialni Szczecina” w godzinach szczytu wiąże się z korkami, dzięki autostradzie A6 lub jednej z wielu innych dróg mieszkańcy Czereśniowego Wzgórza mogą swobodnie dojechać do Szczecina, Gryfina, Stargardu, Gorzowa Wielkopolskiego, a nawet Niemiec. To doskonałe rozwiązanie zarówno dla osób pracujących w mieście, jak i dla tych, którzy cenią sobie możliwość nie tylko weekendowych wypadów na łono natury. Czereśniowe Wzgórze to miejsce idealnie skomunikowane z większymi miastami oraz dzielnicami prawobrzeżnej i lewobrzeżnej części Szczecina, a jednocześnie oferujące ciszę i spokój otoczenia.

Wizjonerskie budownictwo w otoczeniu sadu czereśniowego

Docelowo powstanie tu 21 domów w zabudowie bliźniaczej. Obecnie wybudowanych jest 5 domów, czyli 10 lokali o metrażu ok. 102 m2 każdy. Wszystkie zostały zaprojektowane z myślą o funkcjonalności i estetyce. Wysokiej jakości materiały i dbałość o detale sprawiają, że wnętrza spełniają oczekiwania nawet najbardziej wymagających klientów, ale są też po prostu przytulne. W razie potrzeby układ pomieszczeń może być dostosowany do potrzeb mieszkańców. Z ogrzewanego m.in. przy pomocy kominka salonu

można wyjść do ogrodu, który graniczy ze starym sadem czereśniowym. – Czereśnie lada moment rozkwitną, wypełniając całą okolicę słodkim zapachem – mówi jeden ze współwłaścicieli spółki MBH realizującej inwestycję deweloperską Czereśniowe Wzgórze.

Przy budynkach postawiono wiaty na samochód i pojemne przestrzenie gospodarcze, w których można swobodnie pomieścić rowery, kosiarkę czy inne sprzęty. Do każdego lokalu przynależy ok. 500 m2 działki, z czego ok. 300 m2 to ogród, który w pierwszym etapie jest idealnie umiejscowiony względem stron świata – od strony południowej. Można na nim postawić domek narzędziowy – zasilanie elektryczne zostało już przewidziane i przygotowane. – Zrobiliśmy też zasobnik na wodę deszczową, którą można wykorzystać do systemu nawodnienia, zlewozmywak zewnętrzny z zimną i ciepłą wodą i odprowadzeniem do kanalizacji, przewód kominowy z zewnętrznym przygotowanym podłączeniem pod grilla, palenisko czy wędzarkę. Możliwości jest bardzo wiele – mówi architekt, a zarazem współwłaściciel spółki MBH.

Miejsce, w którym chce się żyć – Mamy takie podejście, aby zapewnić mieszkańcom wszystko, czego mogą potrzebować – tłumaczą wspólnicy. – Myślimy o przyszłości ludzi, którzy tu zamieszkają, na każdym etapie projektowania i budowy, np. dając klientom

w standardzie markową fotowoltaikę z optymalizatorami i rekuperację, a wszystko dobrane tak, by ze sobą współpracowało i dawało jak największe korzyści mieszkańcom. Zapewniamy nie tylko gwarancję, ale też możliwość serwisu urządzeń, a nawet rozbudowy o magazyn energii. Dla właścicieli samochodów elektrycznych przygotowane są już przewody siłowe do montażu ładowarki samochodowej. Każdy budynek jest przystosowany do instalacji inteligentnego domu, alarmu, monitoringu.

– Staraliśmy się więc przewidzieć wszystko, co będzie potrzebne i dostosować parametry do planowanych dyrektyw unijnych, tak aby koszty poniesionych nakładów w stosunku do oszczędności były jak najbardziej adekwatne. Zastosowanie takich rozwiązań, jak system odzysku wody, fotowoltaika, inteligentne systemy zarządzania energią, nowoczesne, markowe pompy ciepła, rekuperacja oraz wysokiej klasy okna, przyniesie mieszkańcom znaczne oszczędności. Chcieliśmy, żeby ten dom był dla każdego, a nie tylko dla wybrańców. Zakup wiąże się oczywiście z wydatkiem, ale dzięki wspomnianym rozwiązaniom, które zapewniamy w cenie, w perspektywie kilku lat oszczędność na rachunkach za media będzie wyraźna. Według uśrednionych symulacji ogrzewanie z ciepłą wodą i wentylacją będzie kosztowało tu zaledwie około 1000 zł rocznie – tłumaczy przedstawiciel spółki MBH.

– Myślimy o naszym osiedlu holistycznie. Wybieramy prostsze rozwiązania, które nie będą uciążliwe w przyszłości. Staraliśmy się zadbać o każdy aspekt nie tylko budynku, ale też otoczenia. Również dobór wszystkich materiałów był przemyślany – mówi jeden ze wspólników MBH.

Natura za progiem

Do Radziszewa dotrzemy ze Szczecina m.in. drogą krajową nr 31. Tuż za szkołą skręcamy w lewo. Droga prowadzi tu dość stromo w górę malowniczym wąwozem, wzdłuż którego mijamy położony na wzgórzu neogotycki, XIX-wieczny kościół. Dalej widoku nie zasłania niemal nic. Na okolicznych polach w zeszłym roku rosła kukurydza, rok wcześniej słoneczniki. W niedalekiej odległości znajdują się Puszcza Bukowa oraz Park Krajobrazowy Doliny Dolnej Odry. Dojście do lasu z Czereśniowego Wzgórza zajmuje zaledwie 10 minut. Niedaleko leży Jezioro Binowskie, do którego prowadzi droga leśna udostępniona dla ruchu kołowego. Miłośników sportów wodnych ucieszy możliwość wodowania sprzętu

Czereśniowe Wzgórze Radziszewo, ul. Stokrotki/ul. Liliowa www.czeresniowe.com tel. 530 216 300

wodnego w pobliskiej Łubnicy nad Odrą Wschodnią. Mieszkańcy mogą więc cieszyć się aktywnym trybem życia – porannym joggingiem, wycieczkami rowerowymi czy spływami kajakowymi, a jednocześnie komunikować się trasą przez Kołbaskowo, Podjuchy, Chlebowo, Mescherin, a nawet autostradą na Goleniów czy też drogą ekspresową do Gorzowa Wielkopolskiego.

Jak dobrze mieć sąsiada – Na razie wszyscy wprowadzili się z dziećmi, bo te domy są po prostu idealne dla rodzin. Sam jestem ojcem i widzę ogromne korzyści niematerialne życia w tym miejscu, przejawiające się np. w wychowywaniu dzieci, które najlepiej rozwijają się poprzez ruch i zabawę, ale także poprzez kontakty rówieśnicze. Gdy mieszkamy w mieście, to jest to dla mnie oczywiste, że dzieci nie wyjdą na dwór same – to już nie te czasy. Tutaj sobie biegają, lecą w pole kukurydzy, spadają z drzewa i mają poczucie swobody i wolności – dodaje ze śmiechem przedstawiciel Czereśniowego Wzgórza. – Marzy nam się, żeby tu było tak jak kiedyś, gdy sąsiedzi mieli ze sobą kontakt i się nie izolowali. Wiemy, że to jest możliwe, tylko trzeba im dać ku temu warunki. Dlatego przed domami będzie otwarta przestrzeń, która ma służyć do zabawy i integracji dzieci, a jednocześnie będą tu dodatkowe miejsca postojowe, zieleń wysoka i niska, zagospodarowanie rekreacyjne służące wszystkim mieszkańcom. Istniejącą studnię głębinową wykorzystamy do postawienia pompy, która latem może służyć dzieciom do zabawy, ale także wszystkim w razie niedoboru wody. Wyrośnie tu też wielka choinka, którą będzie można wspólnie dekorować przed świętami. Choć teren osiedla będzie oddzielony od drogi dojazdowej przy pomocy szlabanu, który ma zapobiec wjazdom osób obcych, to nie ma być zamknięte osiedle – przeciwnie – opowiada jeden ze wspólników.

– Stworzyliśmy też projekt koncepcyjny, który zakłada powstanie oczka wodnego zasilanego wodami głębinowymi. Byłby to doskonały teren integracyjny dla mieszkańców naszego osiedla. W planach jest palenisko, a nawet sauna, po której będziemy mogli schłodzić się we wspomnianym stawie. Chcielibyśmy troszkę odmienić ten świat, jaki nam proponują wszyscy, w choćby niewielkiej skali, żeby pokazać, że można żyć inaczej. Jest to niematerialny aspekt, który mógłby wyróżnić nie tylko nasze osiedle, ale i całą gminę.

Autor: Karina Tessar

Targi profesjonalnych inspiracji

Bud-Gryf & Home to wydarzenie, które od ponad 30 lat gromadzi ekspertów i klientów, oferując nowoczesne rozwiązania, setki inspiracji i profesjonalne doradztwo. Ta największa targowa impreza branży budowlanej i wnętrzarskiej na Pomorzu Zachodnim odbędzie się dniach 21-23 marca w Netto Arenie. O tegorocznej edycji rozmawiamy z Maciejem Łabaziewiczem, koordynatorem targów Bud-Gryf & Home.

Jaka jest historia targów?

Targi pierwotnie organizowane były na hali MTS na Struga, która zapewniała dużą powierzchnię wystawienniczą. Impreza zawsze odbywała się w marcu, najczęściej w 2 lub 3 weekend miesiąca, i trwała 3 dni. Wyjątkiem był czas pandemii. Wracając do historii, w czasie, gdzie Internet nie był tak powszechny, targi gromadziły ponad 200 wystawców i często potrzeba było dostawiać dodatkowe hale namiotowe. Oprócz tego lokowano stoiska na terenie zewnętrznym. Od dłuższego czasu wydarzeniem towarzyszącym targom jest Konferencja Odnawialnych Źródeł Energii organizowana przez Urząd Marszałkowski. Na przestrzeni lat udało nam się pozyskać solidnych partnerów biznesowych. Warto tu wymienić naszą długoletnią współpracę z firmą PAGAT oraz Zachodniopomorskim oddziałem Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy.

Jak wygląda proces pozyskiwania wystawców?

Generalnie pozyskiwanie klientów zaczyna się od poinformowania rozbudowanej bazy kontaktów o rozpoczęciu prac nad organizacją wydarzenia. I tu, zwracam uwagę, na początku zawsze można skorzystać z atrakcyjnych promocji i rabatów, więc kto pierwszy ten lepszy. W tym roku obserwujemy bardzo duże zainteresowanie udziałem w targach, więc standardowe działania, które zawsze podejmowaliśmy, były ograniczone do minimum.

Dla wystawców obecność na targach jest szansą na pozyskanie nowych klientów.

Wystawcy mają szansę nawiązać nowe relacje biznesowe, zaprezentować swoje produkty i usługi oraz wymienić się wiedzą i doświadczeniami. To nie tylko rozbudowane stoisko z produktami gotowymi do sprzedaży, ale także sporo okazji do networkingu, zaprezentowania oferty szerokiej grupie odbiorców. Targi dają też wystawcom możliwość wzmocnienia wizerunku i zwiększenia świadomości marki. Dodatkowo są doskonałym miejscem na analizę trendów i zapotrzebowania w branży, pozwalają na obserwację działań konkurencji i poznanie ich oferty, a także sprawdzenie, jakie technologie i produkty będą cieszyły się największym

MACIEJ ŁABAZIEWICZ, KOORDYNATOR TARGÓW BUD-GRYF & HOME

zainteresowaniem. Staramy się dać wystawcom również możliwość udziału w merytorycznych dyskusjach w naszym branżowym studiu TV, organizujemy dla odwiedzających różnego rodzaju warsztaty i wydarzenia towarzyszące, dzięki którym grono potencjalnych klientów się powiększa.

Co zyskujemy, decydując się na udział w targach? Profitów jest wiele. Tym najważniejszym jest możliwość dotarcia do potencjalnego klienta i rozbudowanie bazy kontaktów. Uczestnicząc w targach, wystawca otrzymuje powierzchnię wystawienniczą, na której może zaprezentować próbki swoich rozwiązań, postawić ekspozycję i w trakcie bezpośredniej rozmowy przekonać do wykorzystania swoich usług i produktów, Może również także kolportować swoje ulotki na terenie całej imprezy. Dodatkowo wystawcy mogą liczyć na szeroką promocję wydarzenia w Internecie, radiu, prasie i w tradycyjnych drukach promocyjnych, a także wziąć udział w wieczorze branżowym, gdzie jest możliwość porozmawiania z innymi wystawcami.

Jakie korzyści odnosi klient indywidualny z obecności na targach?

Klienci indywidualni przychodząc na targi, mają możliwość zapoznania się z nowinkami technologicznymi, zestawieniami różnych dostawców i znalezieniem rozwiązań pod względem jakości i ceny. Targi to doskonała okazja do rozmów z producentami, dostawcami i specjalistami z branży, to także dostęp do prezentacji branżowych i szkoleń. To mnóstwo inspiracji dla tych, którzy planują budowę lub remont. W trakcie targów wystawcy często oferują specjalne warunki sprzedaży wyłącznie dla uczestników targów. Warto podkreślić, że wejście na targi i parking są bezpłatne.

Targi Bud-Gryf & Home 21-23 marca 2025

Netto Arena www.bud-gryf.pl

10 lat oddziału Brillux w Szczecinie

Brillux to renomowana, niemiecka marka z ponad 135-letnią tradycją, której siedziba oraz główny zakład produkcyjny znajduje się w Münster. Działa w branży farb, lakierów i systemów powłok dla profesjonalistów. W tym roku jubileusz 10-lecia działalności obchodzi szczeciński oddział, który był pierwszą lokalizacją Brillux w Polsce.

Obecnie firmą zarządza piąte pokolenie właścicieli. W 195 oddziałach w Niemczech, Włoszech, Holandii, Austrii, Polsce i Szwajcarii przedsiębiorstwo zatrudnia ponad 2700 pracowników.

Za marką Brillux stoi idea „…więcej niż farby” – to nie tylko szeroki asortyment, lecz także wsparcie i usługi, które ułatwiają pracę fachowcom. Produkty Brillux nie są dostępne w marketach budowlanych, lecz wyłącznie w firmowych oddziałach. Oferta obejmuje ponad 12 tysięcy specjalistycznych produktów, w tym farby, lakiery, tynki, powłoki podłogowe, systemy ociepleń i narzędzia. Klienci mogą liczyć na bezpłatną dostawę bez minimalnej wartości zamówienia, szkolenia oraz wsparcie marketingowe dla swojej firmy.

W Polsce działa osiem oddziałów Brillux. Wkrótce rozpocznie się budowa nowej filii w Warszawie. Jakie są plany rozwoju firmy w Polsce na najbliższe lata? Pierwszym etapem budowy własnej sieci sprzedaży jest otwieranie oddziałów w miastach wojewódzkich, z których Szczecin był pierwszy. W najbliższym czasie rozpoczynamy obsługę rynku w województwie kujawsko-pomorskim. Myślimy także o rozwijaniu sieci sprzedaży we wschodniej części Polski. Otwarcie nowego oddziału w Warszawie planujemy na koniec 2026 roku. Będzie obsługiwał stolicę oraz całe województwo mazowieckie – tłumaczy Piotr Łapko, Dyrektor Sprzedaży Brillux Polska Sp. z o.o.

Wyróżnikiem produktów Brillux jest ich jednolita jakość –wszystkie powstają w fabryce w Münster i trafiają w takim samym standardzie do wykonawcy w Polsce, jak i w Niemczech. Na polskim rynku to podejście jest wyjątkowe.

Brillux Polska Sp. z. o.o. Oddział Szczecin

ul. Bronowicka 20, 71-012 Szczecin

Tel. +48 91 88157-00 | szczecin@brillux.pl BrilluxPolska | brillux_polska

Oprócz takich parametrów jak wydajność, siła krycia, trwałość kolorów równie ważne jest dla nas bezpieczeństwo oraz komfort zarówno malarza, jak i użytkownika. Dlatego też nasze produkty np. do ścian i sufitów całkowicie pozbawione są substancji szkodliwych czy drażniących takich jak plastyfikatory i rozpuszczalniki. Nowością, którą wprowadzamy także na rynku polskim, są produkty całkowicie pozbawione konserwantów – podkreśla Piotr Łapko.

Szczeciński oddział Brillux początkowo mieścił się w strefie przemysłowej przy ulicy Santockiej, a od grudnia 2017 roku funkcjonuje w nowoczesnym budynku na rogu ulic Bronowickiej i Europejskiej. Przez lata stał się ważnym punktem dla lokalnych wykonawców, oferując kompleksową obsługę.

W ciągu ostatniej dekady staliśmy się zaufanym partnerem dla wielu klientów na terenie Szczecina oraz naszego województwa. Wypracowaliśmy sobie zasłużoną renomę, dzięki jakości produktów, profesjonalnej obsłudze, a także kompleksowemu podejściu. Zapewniamy codzienny serwis zarówno w oddziale, jak i bezpośrednio na budowie, wspierając tym samym sprawną pracę firm budowlanych. Stale rozwijamy ofertę, dostosowując ją do potrzeb. Oddziały Brillux to nie tylko miejsce zaopatrzenia, ale także przestrzeń do rozmów i chwili przerwy przy kawie i ciastku – zapewnia Paweł Topij, kierownik oddziału Brillux w Szczecinie.

Z okazji jubileuszu w czerwcu odbędzie się specjalne wydarzenie dla klientów i pracowników. Będzie to okazja do wspólnego świętowania i podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do rozwoju Brillux w Szczecinie. Ds./foto: materiały prasowe

CZY DA SIĘ STWORZYĆ

IDEALNĄ TWARZ?

ALGORYTMY PIĘKNA W MEDYCYNIE ESTETYCZNEJ

Piękno to pojęcie, które od wieków fascynuje ludzkość. W różnych epokach i kulturach ideał urody ulegał zmianom, jednak jedno pozostaje niezmienne – dążenie do harmonii i proporcji. Współczesna medycyna estetyczna coraz częściej sięga po naukowe metody analizy urody, wykorzystując algorytmy matematyczne oraz zasady złotego podziału, aby określić, jakie cechy twarzy uznawane są za atrakcyjne. Jednak czy rzeczywiście można stworzyć idealną twarz?

I choć wiele zabiegów będących w naszej ofercie niesie korzyści redukujące procesy starzenia się skóry, rośnie liczba pacjentów, którzy wiedzą, że duża część tych zabiegów to także najlepszy sposób na… prewencję. Jakie zatem zabiegi unoszące tkanki, poprawiające napięcie i jakość skóry twarzy można wykonywać latem?

LASERY W LATO?

Ludzka twarz z natury nie jest idealnie symetryczna – niewielkie różnice w budowie prawej i lewej strony są czymś zupełnie normalnym. Badania pokazują, że osoby o bardziej symetrycznych twarzach często są postrzegane jako atrakcyjniejsze, jednak całkowita symetria mogłaby sprawić, że twarz wyglądałaby nienaturalnie. To właśnie subtelne asymetrie nadają indywidualnego charakteru i wyjątkowości.

I choć wiele zabiegów będących w naszej ofercie niesie korzyści redukujące procesy starzenia się skóry, rośnie liczba pacjentów, którzy wiedzą, że duża część tych zabiegów to także najlepszy sposób na… prewencję. Jakie zatem zabiegi unoszące tkanki, poprawiające napięcie i jakość skóry twarzy można wykonywać latem?

Trendy w medycynie estetycznej W medycynie estetycznej zauważalne są różne trendy – od wyrazistych, mocno zarysowanych rysów twarzy po naturalne, subtelne efekty. Obecnie coraz większą wagę przywiązuje się do zachowania naturalności, podkreślenia atutów oraz poprawy jakości skóry, a nie jej radykalnej zmiany.

Dążenie do jednolitości skóry – klucz do piękna

W klinice Zawodny kładzie się szczególny nacisk na jednolitość skóry, co oznacza eliminację wszelkich niedoskonałości takich jak przebarwienia, rozszerzone naczynia czy utrata blasku i jędrności. W tym celu wykorzystuje się nowoczesne technologie, w tym zabiegi laserowe, które pozwalają na skuteczne usunięcie defektów skórnych. Jednym z najnowocześniejszych rozwiązań jest technologia pikosekundowa, która stanowi prawdziwy przełom w walce z przebarwieniami, bliznami potrądzikowymi oraz oznakami starzenia. Dzięki ultrakrótkim impulsom lasera możliwe jest precyzyjne i bezpieczne działanie na skórę, co skutkuje jej odnową oraz poprawą tekstury. Aby utrzymać optymalne nawilżenie skóry, rekomenduje się zabiegi mezoterapii, które mogą być wykonywane w różnych wariantach – igłowym, mikroigłowym lub bezigłowym. W zależności od potrzeb pacjenta dobiera się odpowiednie koktajle odżywcze zawierające kwas hialuronowy, witaminy, aminokwasy i inne substancje wspierające regenerację skóry. Regularne stosowanie mezoterapii pozwala na głębokie nawilżenie, odżywienie oraz poprawę jędrności cery.

Istnieją takie technologie laserowe, których wykonanie może odbyć się także poza ogólnym „sezonem laserowym”. Do nich należy na przykład laseroterapia pikosekundowa. Innowacyjna laseroterapia tego rodzaju stosowana jest przy zabiegach odmładzających, wyrównujących koloryt skóry, poprawiających jej gęstość i strukturę. Ponadto technologia pikosekundowa to wykorzystywanie bardzo krótkiego impulsu, mierzonego właśnie w pikosekundach, który to sprawia, że podczas zabiegu nie dochodzi do termicznego podgrzania tkanek. Krótki impuls pozwala na wykonywanie zabiegów przez cały rok. Jak przy każdym zabiegu zalecana jest fotoprotekcja — filtry SPF oraz przykrywanie opracowanego obszaru ubraniem lub noszenie kapelusza, jeśli mowa o skórze twarzy. Wykonanie zabiegu laserowego latem umożliwia także technologia tulowa. Zabieg z wykorzystaniem tej technologii charakteryzuje się krótkim okresem rekonwalescencji. Laser tulowy został stworzony do zabiegów odmłodzenia skóry, wyrównania kolorytu, rewitalizacji skóry i jej stymulacji. W Klinice Zawodny posiadamy opracowaną procedurę tzw. Babyface, która daje możliwość krótkiej regeneracji i kontynuacji normalnych czynności życiowych. Ponadto wykazuje właściwości poprawy jakości i wyglądu skóry w połączeniu z innymi zabiegami, takimi jak: radiofrekwencja mikroigłowa, osocze bogatopłytkowe i egzosomy.

W trosce o jednolity koloryt skóry stosuje się także różnego rodzaju peelingi chemiczne oraz terapie laserowe, które skutecznie redukują wszelkie niedoskonałości. Odpowiednio dobrane preparaty oraz nowoczesne technologie pozwalają na delikatne modelowanie twarzy, podkreślając jej naturalne piękno bez efektu sztuczności. Bardzo istotnym aspektem jest również wygląd oczu, który znacząco wpływa na odbiór całej twarzy. Opadająca powieka może sprawiać, że twarz wydaje się smutna i zmęczona, dlatego świetnym rozwiązaniem jest blefaroplastyka, czyli plastyka powiek, pozwalająca na uzyskanie świeżego, młodzieńczego spojrzenia.

LASERY W LATO? Istnieją takie technologie laserowe, których wykonanie może odbyć się także poza ogólnym „sezonem laserowym”. Do nich należy na przykład laseroterapia pikosekundowa. Innowacyjna laseroterapia tego rodzaju stosowana jest przy zabiegach odmładzających, wyrównujących koloryt skóry, poprawiających jej gęstość i strukturę. Ponadto technologia pikosekundowa to wykorzystywanie bardzo krótkiego impulsu, mierzonego właśnie w pikosekundach, który to sprawia, że podczas zabiegu nie dochodzi do termicznego podgrzania tkanek. Krótki impuls pozwala na wykonywanie zabiegów przez cały rok. Jak przy każdym zabiegu zalecana jest fotoprotekcja — filtry SPF oraz przykrywanie opracowanego obszaru ubraniem lub noszenie kapelusza, jeśli mowa o skórze twarzy. Wykonanie zabiegu laserowego latem umożliwia także technologia tulowa. Zabieg z wykorzystaniem tej technologii charakteryzuje się krótkim okresem rekonwalescencji. Laser tulowy został stworzony do zabiegów odmłodzenia skóry, wyrównania kolorytu, rewitalizacji skóry i jej stymulacji. W Klinice Zawodny posiadamy opracowaną procedurę tzw. Babyface, która daje możliwość krótkiej regeneracji i kontynuacji normalnych czynności życiowych. Ponadto wykazuje właściwości poprawy jakości i wyglądu skóry w połączeniu z innymi zabiegami, takimi jak: radiofrekwencja mikroigłowa, osocze bogatopłytkowe i egzosomy.

NOWA ERA ESTETYKI, CZYLI ZABIEG, KTÓRY POKOCHASZ

miłe ciepło. Jest to zatem technologia, która poza korzyściami estetycznymi niesie także coś bardzo istotnego – relaks. Czy nie tego poszukujesz w okresie wakacji i urlopów? Poza tym, że omawiany zabieg jest absolutnie miły w odczuciu dla pacjenta, ma także działanie stymulujące skórę twarzy. Omawiany zabieg daje specjalistom tworzącym program zabiegowy możliwość doboru aż pięciu różnych częstotliwości fal radiowych, co sprawia, że fala precyzyjnie trafia w tkanki na różnych głębokościach. Przeznaczeniem działania tego urządzenia jest modelowanie owalu twarzy, ujędrnienie skóry, a także lifting tkanek. Skóra napina się, kolagen się zagęszcza, a zmarszczki wygładzają. Do tego przyjemne ciepło i pachnące, kojące preparaty używane przed i po procedurze.

Piękno to harmonia

ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW SKÓRY Z ULTRADŹWIĘKAMI

ROZWIĄZANIE

Dlaczego nazywamy to zabiegiem, który pokochasz? Bo i my się zakochaliśmy! To zabieg radiofrekwencji, który jest nie tylko bezbolesny, ale także przyjemny. Ilość substancji umożliwiającej poślizg głowicy jest minimalny, a urządzenie wytwarza

NOWA ERA ESTETYKI, CZYLI ZABIEG, KTÓRY POKOCHASZ

Idealna twarz to nie tylko matematycznie wyliczone proporcje i doskonała symetria, ale przede wszystkim harmonia i zdrowy wygląd skóry. Współczesna medycyna estetyczna daje nam narzędzia do subtelnej poprawy urody, podkreślając to, co w nas najpiękniejsze, a jednocześnie dbając o naturalność efektu. Kluczem do sukcesu jest umiar oraz odpowiednio dobrane zabiegi, które pozwolą czuć się pięknie i pewnie w swojej skórze. Ważne jest jednak, aby każda procedura była dobrana indywidualnie, zgodnie z unikalnymi potrzebami i rysami twarzy, a nie pod wpływem chwilowej mody. Nadmierne odmładzanie czy zbyt intensywna ingerencja w wygląd mogą prowadzić do nienaturalnego i przejaskrawionego efektu, który odbiera twarzy autentyczność i harmonię. Twarz to nasza wizytówka, dlatego warto dobrze zastanowić się, komu powierzymy jej pielęgnację. W klinice Zawodny stawiamy na profesjonalizm i spersonalizowane podejście do każdego pacjenta, dbając o to, by wszystkie elementy twarzy były spójne i harmonijne. Nie planujmy terapii na własną rękę – to doświadczeni specjaliści najlepiej doradzą, jakie rozwiązania będą najbardziej odpowiednie. W końcu prawdziwe piękno to nie tylko idealne rysy, ale także klasa, pewność siebie i szczęście, które bije od nas na co dzień.

W rankingu urządzeń liftingujących nie sposób nie wskazać zabiegu wszech czasów — technologię ultradźwięków HIFU. W Klinice Zawodny posiadamy specjalne protokoły zabiegowe i programy autorskie stworzone przez doktora Zawodnego, które od lat pozwalają nam osiągać oczekiwane wyniki. Czemu zatem służy technologia ultradźwięków? Unoszeniu tkanek, wygładzaniu zmarszczek, liftingowi górnej i dolnej części twarzy, a także jej wyszczupleniu, zagęszczaniu kolagenu zawartego w skórze — i to wszystko bez udziału skalpela. Ten zabieg charakteryzuje się również dogłębnym, potrójnym działaniem na tkanki — wpływa na skórę, tłuszcz i mięśnie. To, co nasze pacjentki i pacjenci kochają w zabiegu z technologią HIFU, jest to, że jest całoroczny i nie wymaga rekonwalescencji.

PROBLEMÓW SKÓRY

W rankingu urządzeń liftingujących zabiegu wszech czasów — technologię W Klinice Zawodny posiadamy specjalne i programy autorskie stworzone które od lat pozwalają nam osiągać zatem służy technologia ultradźwięków? gładzaniu zmarszczek, liftingowi a także jej wyszczupleniu, zagęszczaniu w skórze — i to wszystko bez udziału rakteryzuje się również dogłębnym, tkanki — wpływa na skórę, tłuszcz cjentki i pacjenci kochają w zabiegu że jest całoroczny i nie wymaga

Na koniec pozostaje tylko zamknąć całą treść elementem, który pojawił się na początku — aby nie zapominać o dobrych praktykach dla skóry. Mowa tu o osłonie przed nadmierną ekspozycją na słońce, regularnych zabiegach mezoterapii, stosowaniu filtrów i kosmetyków o sprawdzonym działaniu. Prewencja to doskonały sposób pielęgnacji, który zalecamy, jeśli chodzi o ciało, jak i twarz. Podkreślamy jednak, że co organizm, to odrębna historia, dlatego do naszych pacjentów podchodzimy zawsze w sposób indywidualny.

Klinika Zawodny Estetic ul. Ku Słońcu 58, Szczecin tel. 504 948 320, 508 719 262, 508 752 460 recepcja@estetic.pl www.klinikazawodny.pl

Na koniec pozostaje tylko zamknąć pojawił się na początku — aby nie tykach dla skóry. Mowa tu o osłonie cją na słońce, regularnych zabiegach filtrów i kosmetyków o sprawdzonym doskonały sposób pielęgnacji, który ło, jak i twarz. Podkreślamy jednak, historia, dlatego do naszych pacjentów w sposób indywidualny.

Dlaczego nazywamy to zabiegiem, który pokochasz? Bo i my się zakochaliśmy! To zabieg radiofrekwencji, który jest nie tylko bezbolesny, ale także przyjemny. Ilość substancji umożliwiającej poślizg głowicy jest minimalny, a urządzenie wytwarza miłe ciepło. Jest to zatem technologia, estetycznymi niesie także coś bardzo nie tego poszukujesz w okresie wakacji omawiany zabieg jest absolutnie ma także działanie stymulujące skórę Omawiany zabieg daje specjalistom biegowy możliwość doboru aż fal radiowych, co sprawia, że fala ki na różnych głębokościach. Przeznaczeniem urządzenia jest modelowanie owalu a także lifting tkanek. Skóra napina a zmarszczki wygładzają. Do tego kojące preparaty używane przed

recepcja@estetic.pl www.klinikazawodny.pl

Słońcu
Szczecin

Jak leczyć

zeza u dzieci i dorosłych?

Zez to nie tylko kwestia estetyczna – może wpływać na komfort życia, widzenie przestrzenne i codzienne funkcjonowanie. Choć wielu pacjentów uważa, że nie da się go skorygować, współczesna okulistyka oferuje skuteczne metody leczenia, zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. O tym, jak nowoczesna diagnostyka, indywidualne podejście i zaawansowane techniki operacyjne pomagają pacjentom odzyskać prawidłowe widzenie, rozmawiamy z dr n. med. Martą Kirkiewicz z Domu Lekarskiego.

Zez to schorzenie, które może dotyczyć zarówno dzieci, jak i dorosłych. Jakie są najczęstsze przyczyny i objawy, które powinny skłonić pacjentów do konsultacji?

U dzieci zez najczęściej ma podłoże wrodzone lub wynika z nieprawidłowej pracy układu wzrokowego, np. w nadwzroczności. Fizjologiczne zezowanie występuje tylko do trzeciego miesiąca życia – później każde odstępstwo od normy wymaga konsultacji specjalisty. Małe dzieci nie zgłaszają objawów, takich jak podwójne widzenie czy zmęczenie wzroku, dlatego to rodzice lub lekarz muszą wychwycić pierwsze niepokojące symptomy. U dorosłych zez często wynika z nieleczonych problemów z dzieciństwa, źle dobranych okularów, powikłań lub postępującego schorzenia. Może być także skutkiem urazów, chorób neurologicznych lub orbitopatii tarczycowej. Objawia się dwojeniem obrazu i koniecznością przyjmowania nienaturalnej pozycji głowy, co powoduje dyskomfort. Do niepokojących sygnałów należą również trudności z oceną odległości, szybkie męczenie wzroku i bóle głowy, które mogą wskazywać na zaburzenia widzenia obuocznego.

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że to schorzenie można skutecznie leczyć. Jakie metody diagnostyki i terapii oferuje Dom Lekarski w przypadku zeza?

W Domu Lekarskim oferujemy kompleksową diagnostykę zeza, obejmującą m.in. badanie ortoptyczne, ocenę ostrości wzroku, refrakcji, ustawienia oczu i pracy mięśni okoruchowych. Kluczowe jest określenie przyczyny schorzenia, co pozwala dobrać odpowiednie leczenie. Diagnostykę rozpoczynamy od oceny widzenia obuocznego – proces łączenia obrazów z obu oczu jest skomplikowany, a u dzieci jego zaburzenia szybko się zmieniają. Wielkość zeza mierzymy testem PCT w różnych kierunkach spojrzenia, wspomagając się synoptoforem. Oceniamy także ruchy gałek ocznych i wadę wzroku, co wymaga stosowania kropli rozszerzających źrenicę. Standardowo analizujemy też rotację oczu. Pracujemy wspólnie z ortoptystką. Leczenie zależy od przyczyny schorzenia i może obejmować korekcję optyczną, toksynę botulinową lub operację. W wielu przypadkach chirurgiczne wyrównanie napięcia mięśni okoruchowych jest najlepszym rozwiązaniem.

Dom Lekarski jest obecnie jedynym miejscem w regionie, które wykonuje zabiegi korekcji zeza prywatnie. Co wyróżnia Wasze podejście do leczenia?

Naszym atutem jest indywidualne podejście do pacjenta, nowoczesne techniki operacyjne i krótki czas oczekiwania na zabieg. Zapewniamy kompleksową opiekę na każdym etapie terapii – od diagnostyki, przez leczenie, aż po rehabilitację wzrokową. Pracujemy w doświadczonym zespole, w skład którego wchodzą okulista, ortoptystki oraz dobrze wykwalifikowany personel operacyjny. Pacjent ma zapewnioną pełną opiekę, wysoki standard leczenia i wsparcie na każdym etapie terapii.

W przygotowaniu do zabiegu leczenia zeza pomaga

Koordynator Opieki Szpitalnej. Czy może Pani opowiedzieć, jaką pełni rolę w tym procesie?

Koordynator Opieki Szpitalnej pomaga pacjentowi przejść przez cały proces leczenia – od pierwszej konsultacji po okres rekonwalescencji. Wszystkie procedury są odpowiednio zaplanowane, a pacjent nie musi martwić się formalnościami. Koordynator kontaktuje się z osobami zakwalifikowanymi do operacji, ustala wspólnie z pacjentami dogodny termin zabiegu i dba o sprawny przebieg całego procesu. W sytuacjach wymagających pilnej interwencji lekarz może zgłosić konieczność skrócenia ścieżki diagnostycznej. Koordynator zapewnia również wsparcie w niespodziewanych sytuacjach, np. gdy pacjent ma trudności z dostępnością leków w aptece.

Jakie są największe mity i obawy pacjentów dotyczące leczenia zeza?

Jednym z mitów jest przekonanie, że zez u dzieci jest fizjologiczny i nie wymaga interwencji. Każde zezowanie

powinno być zweryfikowane przez specjalistę okulistyki dziecięcej, który oceni widzenie obuoczne i ewentualne zaburzenia. Innym błędnym przekonaniem jest to, że dorosłych pacjentów z zezem się nie operuje lub że zabieg nie przynosi efektów. Operacja często jest złotym standardem leczenia, a jej opóźnianie może obniżyć skuteczność terapii lub całkowicie wykluczyć sens zabiegu. Pacjenci obawiają się także bólu i długiej rekonwalescencji, tymczasem zabieg jest małoinwazyjny, a powrót do normalnego funkcjonowania następuje szybko. Kolejny mit to przekonanie, że operacja jest jedynym rozwiązaniem – w wielu przypadkach skuteczne są metody zachowawcze, takie jak korekcja optyczna. Warto pamiętać, że przygotowanie do operacji może trwać kilka miesięcy i wymaga kilku wizyt kontrolnych. Zabieg planuje się na podstawie pomiarów kąta zeza w odpowiedniej korekcji okularowej, a czasem konieczna jest zmiana okularów i okres adaptacji. Każdy pacjent wymaga indywidualnego podejścia, by leczenie było jak najbardziej skuteczne i satysfakcjonujące.

Dziękuję za rozmowę.

Foto: mat. prasowe

tel. 91 469 22 82 zez@domlekarski.pl centrum.medyczne@domlekarski.pl www.domlekarski.pl

Kameralne przyjęcie czy niezapomniane wesele?

Zapraszamy do Nowielic, wyjątkowego miejsca z dala od miejskiego zgiełku.

• 6 ha terenu zielonego - doskonałe tło dla ceremonii w plenerze, jak i sesji zdjęciowych

• 4 sale z wyjściem do ogrodu

• indywidualne podejście do każdego wydarzenia

• baza noclegowa dla 100 osób

• basen, sauny, grota solna, salka fitness, parking w cenie

Dworek nad Regą

Nowielice 1, 72-320 Trzebiatów tel: 602 645 644, email: hotel@dworek-rega.pl

Dworek-Nad-Regą-Nowielice dworeknadregahotel

Ostatnie terminy -10%

na całe menu weselne i poprawiny

Okiem dermatologa

Zdrowie, samopoczucie, piękno

Z połączenia kompetencji, doświadczenia, ale też różnic bierze się siła niektórych miejsc. Tak, myślę tu przede wszystkim o mojej klinice. Dzisiaj o zabiegach, które często bywają nieodwracalne. Chirurgiczna precyzja, lekarska rzetelność i staranność są konieczne, jeśli chcemy pozbyć się np. nadmiaru skóry na powiekach. Ale zastanawiając się nad miejscem i lekarzem, pamiętajmy o nieodwracalności działania tych zabiegów… Dlatego dzisiaj do mojej rubryki zaprosiłam chirurżkę, dr n. med. Annę Prekwę, która pracuje ze mną od ponad roku, aby porozmawiać o zabiegu, który stał się niezwykle „popularny” także w naszej klinice. Mowa tu o chirurgicznej korekcie powiek. Czy ta „popularyzacja” ma tylko dobre strony?

PACJENTKA PRZESZŁA ZABIEG PLASTYKI POWIEK GÓRNYCH I DOLNYCH. NA ZDJĘCIU „PRZED” WIDOCZNE SĄ PRZEPUKLINY TŁUSZCZOWE, KTÓRE ZOSTAŁY CHIRURGICZNIE USUNIĘTE. DR ANNA PREKWA SKORYGOWAŁA TEŻ OPADAJĄCĄ POWIEKĘ GÓRNĄ POPRZEZ WYCIĘCIE NADMIARU OBWISŁEJ SKÓRY.

PO ZABIEGU OCZY PACJENTKI ZOSTAŁY ZDECYDOWANIE ODMŁODZONE. OKO JEST

OTWARTE, POWIEKA NIE OPADA, „WORKI” POD OCZAMI ZOSTAŁY USUNIĘTE. POZA KOREKTĄ POWIEK GÓRNYCH I DOLNYCH NIE BYŁY PRZEPROWADZANE ŻADNE DODATKOWE ZABIEGI.

– Coraz więcej osób, także w naszej klinice, które kierując się efektami „przed i po” przychodzą do nas i traktują korektę powiek jako zabieg, który jest szybki, nie boli i nie ma żadnych przeciwwskazań, a efekt jest natychmiastowy. Tymczasem z korektą powiek jest tak, że aby efekt był doskonały, ważna jest dbałość o wszelkie drobiazgi, począwszy od wnikliwego wywiadu i prawidłowej kwalifikacji, poprzez odpowiednio zlecone badania aż po stan zdrowia w dniu zabiegu. Czasami pacjentki są zdziwione, że nawet drobne infekcje wirusowe czy budzące wątpliwości wyniki badań są bardzo ważnym powodem odłożenia zabiegu na inny czas. Takie decyzje służą przede wszystkim pacjentowi – podkreśla dr Anna Prekwa. I dodaje: – Już na pierwszej konsultacji można wyjaśnić wiele kwestii, rozwiać wątpliwości i wytłumaczyć czym jest zabieg i dlaczego o jego powodzeniu decyduje nielekceważenie żadnego z detali. Najlepszy czas do tego, to właśnie kontakt z lekarzem i tworząca się wzajemna nić porozumienia oraz zaufanie. Lubię poznawać swoje pacjentki w trakcie rozmowy, przekonywać się, że pacjentka jest gotowa do zabiegu. Odpowiedzialny lekarz nigdy nie może obiecać efektu, natomiast realnie możemy porozmawiać czego oczekiwać. To także czas, w którym wyjaśniam, że blefaroplastyka to nie jest wyjście jak na małoinwazyjny zabieg do kosmetologa. To jest operacja. Cieszy mnie popularyzowanie tych zabiegów, ale nie traćmy z oczu powagi sytuacji i wszystkiego, co wiąże się z tym, aby efekt końcowy był perfekcyjny, w tym także ścisłego stosowania się do wskazań przed i po działaniu.

Górne, dolne, a może górne i dolne?

kliniki, wpisujemy chirurgiczną korektę powiek. – Jeśli są wskazania do korekty górnych i dolnych powiek i nie ma przeciwwskazań, aby wykonać to w trakcie jednej procedury, to zdecydowanie warto połączyć oba zabiegi – mówi dr Prekwa. – Pacjentka zyskuje na efekcie końcowym. Rekonwalescencja, która jak każda sytuacja pozabiegowa nie jest komfortowym okresem, przebiega zwykle sprawnie, ale z szeregiem ograniczeń i wskazań. Warto wspomnieć, że tego rodzaju zabiegów wykonałam bardzo dużo i u osób w różnym wieku. Zarówno u tych, które miały wskazanie medyczne jak i tych, które zdecydowały się na blefaroplastykę ze względów estetycznych.

Z doktor Anną mamy wspólne pacjentki, wszak tworzymy jedną klinikę i uzupełniamy wzajemnie swoje kompetencje w zakresie specjalizacji, które wybrałyśmy. Coraz częściej, wspólnie, omawiamy „za i przeciw” u poszczególnych pacjentek, a w terapie łączone, które są specjalnością naszej

ul. Jagiellońska 87 | 70–437 Szczecin tel. 535 350 055 | www.klinikadrstachura.pl

W medycynie czy chirurgii estetycznej, każde działanie, to element planu. Przywiązujemy do niego wielką wagę. Regularnie wprowadzamy nowości ze świata oraz technologie, które przekonują mnie badaniami i efektami. Nie zapominamy także o filarze kliniki, która wkrótce będzie obchodziła kolejne urodziny. Ten filar, to bezpieczeństwo i kierowanie się zasadą, że działamy zawsze na rzecz dobra pacjenta i w oparciu o wiedzę i doświadczenie. Moda – tak, ale tylko wtedy, kiedy korzystanie z niej nie powoduje zachwiania tym filarem. Dlatego w czasie, kiedy korekta powiek jest mocno spopularyzowana, ja zachęcam wszystkie osoby rozważające zabieg o przemyślenie tej decyzji. Wybór gabinetów na rynku jest bardzo duży, ale na wybór lekarza powinno się składać kilka czynników, także ten związany z miejscem, w którym czujemy się komfortowo i bezpiecznie. To ważne. Nasze kompetencje w tym zakresie uzupełnia także własna sala operacyjna – miejsce pracy chirurgów przy dużych operacjach, ale także przy niektórych mniejszych zabiegach. Efekt „przed i po”, który tu postanowiłyśmy pokazać, służy jako ilustracja tego, o czym mówi dr Anna Prekwa i jest poparciem jej słów o efektach.

Po wszystkie informacje dotyczące tego i innych zabiegów chirurgicznych zapraszam do kontaktu z recepcją Kliniki dr Stachura. Do zobaczenia!

CHIRURG, DR N.MED. ANNA PREKWA

Super Miasto zasługuje na Super Radio

Skóra pod lupą

Gotowa na wiosnę

Zimą skóra narażona jest na niekorzystne czynniki zewnętrzne takie jak mróz i wiatr, gwałtowne zmiany temperatury, ale także suche powietrze w ogrzewanych pomieszczeniach. Często następstwem tego jest wysuszona, poszarzała, zmęczona cera. O tym jak zadbać o prawidłową pielęgnację po zimie, zapytaliśmy dr. n. med. Ewę Raduchę, dermatolożkę z Twojej Przychodni.

Pani doktor, co w pierwszej kolejności powinniśmy zrobić?

Chcąc przywrócić skórze równowagę, w pierwszej kolejności warto skupić się na odbudowie bariery hydrolipidowej. Przy skórach ze skłonnością do przetłuszczania się należy pamiętać, by pielęgnację złuszczającą i przeciwtrądzikową uzupełnić odpowiednią dawką nawilżenia. Skóry suche, wrażliwe powinny skupić się na stosowaniu bogatych, odżywczych kremów lipidowych. Natomiast skóry naczynkowe powinny korzystać z kosmetyków wzbogaconych o substancje wzmacniające, uszczelniające i obkurczające naczynka. Jeśli spędzamy więcej czasu na dworze, warto stosować kremy ochronne na wiatr i mróz, a także nie zapominać o stosowaniu kremu z wysoką ochroną przed promieniowaniem UV, które obecne jest cały rok.

W kontekście zabiegów regenerujących skórę w okresie zimowym dobrze sprawdzają się: mezoterapia igłowa z koktajlami nawilżającymi, peelingi chemiczne, zabiegi laserowe, m.in. te redukujące rumień i przebarwienia.

Spierzchnięte, przesuszone dłonie i usta – jak szybko je zregenerować?

Aby szybko zregenerować i nawilżyć usta warto stosować odżywcze pomadki ochronne, bogate w ceramidy, peptydy, wazelinę, lanolinę, witaminę E, masło shea czy substancje kojące jak np. ektoina. Raz w tygodniu można wykonać delikatny peeling ust i na noc nałożyć grubszą warstwę rege-

Twoja Przychodnia

Wyzwolenia 46/16U, Szczecin (Hanza Tower) (+48) 91 828 84 88 twojaprzychodnia.com

nerującego kremu. Należy uważać, by nie obgryzać i nie oblizywać warg, bo może to potęgować ich podrażnienie i wydłużać czas gojenia. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, czy wypijamy zimą wystarczającą ilość wody, by utrzymać odpowiednie nawodnienie organizmu, a w ogrzewanych pomieszczeniach używać nawilżaczy powietrza.

Dłonie warto chronić poprzez noszenie rękawiczek, unikanie mycia zziębniętych rąk gorącą wodą, rezygnację z mocno perfumowanych, kolorowych mydeł. Podczas domowych porządków, zmywania naczyń należy stosować rękawice. Po każdym myciu rąk warto je nawilżać emolientami bogatymi w mocznik i ceramidy. Na noc można dodatkowo zastosować warstwę wazeliny w formie maski pod bawełniane rękawiczki.

Z jakimi problemami po zimie najczęściej zgłaszają się pacjenci do dermatologa?

Zimą najczęściej dochodzi do zaostrzenia zmian skórnych w przebiegu atopowego zapalenia skóry, wyprysku kontaktowego, łuszczycy, łojotokowego zapalenia skóry, trądziku zarówno pospolitego, jak i różowatego. Choroby te nasilają się nie tylko z uwagi na warunki atmosferyczne, ale także na osłabioną przez infekcje bakteryjne i wirusowe, odporność pacjentów. Ważne, by zimą dbać o barierę hydrolipidową naszej skóry, o pełnowartościową, zbilansowaną dietę, zdrowy sen, regularną aktywność fizyczną oraz redukcję stresu.

Jak przygotować się na zimę, aby jej skutki były mniej odczuwalne dla skóry?

Należy ograniczyć długie, gorące kąpiele, na rzecz krótkich pryszniców w letniej wodzie z użyciem łagodnych emulsji do mycia. Sięgajmy po nawilżanie skóry, tuż po kąpieli, najlepiej balsamami zawierającymi mocznik, glicerynę. Nie przegrzewajmy pomieszczeń, w których przebywamy. Używajmy kremów z SPF, gdyż pozwoli to zminimalizować ryzyko powstania nowotworów skóry, spowolni starzenie się skóry i ograniczy powstawanie przebarwień.

Jakie kosmetyki pomogą przygotować skórę na wiosnę?

Zabiegi złuszczające skórę, które pomogą usunąć martwe komórki naskórka, wszelkie zanieczyszczenia, nadmiar sebum i ułatwią przenikanie w głąb skóry składnikom odżywczym z innych kosmetyków. Jest to także czas, żeby wprowadzać do pielęgnacji produkty z kwasami, retinol i antyoksydanty np. witaminę C. Obowiązkowo przed wiosną należy przygotować dobry krem z filtrem SPF minimum 30+. Dzięki odpowiedniej pielęgnacji skóra będzie świeża, promienna i zdrowa, gotowa na nadejście wiosny.

Dziękuję za rozmowę. rozmawiała: Aneta Dolega / foto: Karolina Tarnawska

DR N. MED. EWA RADUCHA

Jak pigmentacja medyczna pomaga w procesie akceptacji

Makijaż permanentny kojarzy się głównie z upiększaniem, jednak jego ważnym działem jest pigmentacja medyczna. Zdarza się, że choroby nowotworowe, wypadki lubi inne sytuacje życiowe pozostawiają niechciane pamiątki na naszym ciele, które nierzadko przywołują bolesne wspomnienia. Pomimo iż choroba została wyleczona, blizny zostają. I tu z pomocą przychodzi

Marta Czerkawska-Burgs, ekspertka kosmetologi i linergistka w Enklawa Institute.

Z właścicielką Enklawy porozmawiałyśmy o rekonstrukcji otoczki brodawki sutkowej, przeprowadzanej m.in. po mastektomii.

Pani Marto, czym jest rekonstrukcja otoczki brodawki sutkowej?

Rekonstrukcja otoczki brodawki sutkowej – wykonywana za pomocą pigmentacji medycznej, to zabieg, który daje bardzo naturalny efekt.

Mikropigmentacja brodawki i otoczki to często końcowy etap rekonstrukcji piersi, który pomaga przywrócić pacjentce poczucie kobiecości i komfortu. Jest to bezpieczny, mało inwazyjny zabieg, który może znacząco wpłynąć na jakość życia po chorobie.

Dla wielu kobiet rekonstrukcja piersi to nie tylko kwestia estetyczna, ale też psychologiczna – przywraca poczucie „kompletności” ciała. Pigmentacja medyczna brodawki sutkowej pozwala na stworzenie realistycznego efektu 3D, co pomaga kobietom lepiej zaakceptować swoje ciało i zamknąć trudny etap leczenia.

Jakie trzeba posiadać umiejętności przy wykonywaniu tego rodzaju zabiegów?

Przede wszystkim umiejętności artystyczne i wiedzę medyczną. Ważne są również umiejętności techniczne, gdyż zabieg ten wymaga precyzyjnych ruchów, znajomości różnych technik pigmentacji, w tym techniki 3D. Niezbędna jest również znajomość anatomii i procesu gojenia. W końcu wyczucie estetyki, harmonii, proporcji, umiejętność mieszania pigmentów.

Pigmentacja, którą przeprowadzamy zapewnia naturalny efekt. Jest dobierana indywidualnie. Kolor jest dobierany do zdrowej brodawki, a w przypadku jej braku do urody klientki.

Jak długo wykonuje Pani takie pigmentacje?

Pigmentacją po mastektomii zajmuje się już 10 lat. Używam do tego tylko i wyłącznie wysokogatunkowych i sprawdzonych barwników z certyfikacją europejską Long Time Liner, niezawierających metali ciężkich, co jest istotne przy chorobie.

Pomogłam wielu kobietom, którym ciężko było spojrzeć w lustro po przebytej chorobie. Trzeba pamiętać, że pigmentacja artystyczno-medyczna to ratunek dla psychiki kobiet dotkniętych nowotworem piersi.

Czy współpracuje Pani z onkologami?

Pigmentacja medyczna jest wyjątkową techniką. Odtwarzam brodawkę sutkową dla kobiet dotkniętych chorobą nowotworową w taki sposób, że do złudzenia przypomina naturalną brodawkę. Współpracuje z kliniką AMC z zakresu pigmentacji medycznej i z dr Arturem Śliwińskim, świetnym chirurgiem plastycznym, onkologicznym. To dla mnie zaszczyt, że pan doktor poleca moją pracę jako zakończenie procesu leczenia.

Proszę pamiętać, że pigmentacja brodawki piersiowej jest wykonywana nie tylko u kobiet dotkniętych chorobą. Mogą z niej skorzystać także panie, które pragną poprawić wygląd swojego biustu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Aneta Dolega

Art of Medical Pigmentation

Autoryzowany Instytut Long Time Liner

Najwyższy standard pigmentacji estetycznej i medycznej

Aleja Wojska Polskiego 40/2 (1 piętro) Recepcja 503139369

enklawa-institute.pl enklawa_institute

Jak zacząć treningi i nie stracić motywacji

Wiosna to czas, kiedy przyroda budzi się do życia, zrzucamy ciepłe swetry i nabieramy ochoty na więcej – więcej ruchu, więcej świeżego powietrza, więcej energii. To moment, w którym chcemy zadbać o siebie, poczuć się lepiej we własnym ciele i odzyskać siłę, po zimie. Jednak od chęci do działania droga bywa długa. Jak więc zacząć? I co zrobić, żeby nie poddać się po kilku tygodniach?

Najczęstszy błąd, jaki popełniamy na fali wiosennej motywacji? Zaczynamy od wszystkiego naraz. Nowa dieta, pięć treningów tygodniowo, zero cukru, tylko woda i zielona herbata. Po tygodniu jesteśmy zmęczeni i sfrustrowani.

A przecież zmiana stylu życia to nie sprint, tylko maraton. Najlepiej zacząć od jednej rzeczy, która stanie się naszym fundamentem. Może to być regularny trening raz lub dwa razy w tygodniu, może codzienny spacer, a może zamiana jednej niezdrowej przekąski na coś wartościowego? Małe kroki prowadzą do wielkich efektów. Dzięki temu zmiany nie są chwilowym zrywem, lecz stają się elementem codzienności.

Motywacja jest przereklamowana?

Mówi się, że do osiągnięcia celu potrzebna jest motywacja. Prawda jest jednak taka, że motywacja bywa ulotna, a prawdziwy sukces tkwi w budowaniu zdrowych nawyków. Ważne jest wypracowanie rutyny, która pozwoli na regularność, niezależnie od chwilowego braku chęci. Wiele osób rezygnuje z treningów, ponieważ kojarzą im się z monotonią, a przecież ruch może być ekscytujący. Jedni świetnie odnajdą się w treningu funkcjonalnym, inni pokochają zajęcia grupowe, a jeszcze inni odkryją radość w treningu

ul. 5 Lipca 46, Szczecin ul. Modra 80, Szczecin budynek PRIME

siłowym. W klubie fitness PRIME zadbają o to, by każdy, kto zaczyna swoją przygodę z aktywnością, czuł wsparcie społeczności, miał jasno określoną ścieżkę działania i przede wszystkim odnalazł aktywność, którą polubi.

Siła społeczności – dlaczego warto trenować z innymi Nic nie działa lepiej niż wsparcie innych osób. Trening w grupie lub wspólne wyzwania sprawiają, że łatwiej utrzymać regularność, a zdrowa rywalizacja dodatkowo napędza do działania. Dlatego w klubie Prime kładziony jest duży nacisk na budowanie społeczności – tutaj każdy znajdzie swoje miejsce, niezależnie od poziomu zaawansowania. Siłownia to nie tylko hantle i bieżnie. To miejsce, gdzie można znaleźć ludzi, którzy pomogą nam wytrwać. Wszyscy się znają, wymieniają doświadczeniami, a czasem namówią, by jednak zostać te pięć minut dłużej i zrobić jeszcze jedną serię. Albo wypić razem kawę. Wiosna sprzyja zmianom. Daje nam naturalny zastrzyk energii, który warto wykorzystać do poprawy zdrowia i samopoczucia. Jeśli nie wiemy, od czego zacząć, odwiedźmy klub Prime. Znajdziemy tu wsparcie trenerów i społeczności, która pomoże nam wytrwać w postanowieniach. foto: Karolina Borutyńska

Medycznie & Estetycznie

Wiedza, rozwój, pasja

W styczniu w siedzibie Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging w Warszawie odbyły się egzaminy dla lekarzy potwierdzające ich kwalifikacje w zakresie Medycyny Estetyczno-Naprawczej. Jednym z lekarzy, który zdobył ten bardzo ważny i znaczący dla medycyny certyfikat jest dr n. med. Marcin Wiśniowski.

Panie doktorze, gratuluję zdobycia certyfikatu umiejętności w dziedzinie medycyny estetyczno-naprawczej. Co to oznacza dla Pana?

Dziękuję bardzo za gratulacje! Zdobycie certyfikatu umiejętności w dziedzinie medycyny estetyczno-naprawczej to dla mnie przede wszystkim ogromne wyróżnienie i potwierdzenie wielu lat pracy, nauki i zaangażowania. Jest to dowód na to, że spełniam najwyższe standardy w tej dynamicznie rozwijającej się dziedzinie, co daje pacjentom pewność, że znajdują się w rękach specjalisty z odpowiednimi kwalifikacjami. To także motywacja do dalszego rozwoju, poszerzania wiedzy i doskonalenia technik, aby oferować pacjentom jeszcze skuteczniejsze i bezpieczniejsze terapie. Cieszę się, że mogę łączyć swoją pasję do medycyny z realną pomocą w poprawie zdrowia, komfortu i samooceny moich pacjentów.

Dlaczego ten certyfikat jest tak ważny dla medycyny estetycznej?

Certyfikat umiejętności w dziedzinie medycyny estetyczno-naprawczej jest niezwykle ważny, ponieważ w Polsce medycyna estetyczna, mimo swojej ogromnej popularności, nie jest samodzielną, formalnie uznaną specjalizacją lekarską. W związku z tym brakowało do tej pory jednolitych standardów potwierdzających kwalifikacje lekarzy wykonujących zabiegi z zakresu estetyki.

To pierwszy i jedyny oficjalny dokument wprowadzony do porządku

prawnego na podstawie Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 13 czerwca 2023 r. w sprawie umiejętności zawodowych lekarzy i lekarzy dentystów i podobnie jak uzyskane specjalizacje, wpisywany jest do prawa wykonywania zawodu lekarza.

Taki certyfikat jest dowodem, że lekarz przeszedł rygorystyczną ścieżkę weryfikacji wiedzy teoretycznej oraz praktycznych umiejętności i spełnia kryteria poradnictwa i leczenia w zakresie medycyny estetyczno-naprawczej. To krok w stronę uporządkowania rynku medycyny estetycznej w Polsce i oddzielenia profesjonalnych lekarzy od osób bez odpowiednich uprawnień, które niestety także wykonują tego typu zabiegi.

Kto przyznaje ten certyfikat i jakie trzeba spełniać warunki, by w ogóle przystąpić do egzaminu?

Uprawnienia do certyfikacji posiadają obecnie Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, Polskie Towarzystwo Dermatologiczne oraz Polskie Towarzystwo Ginekologii Estetycznej i Rekonstrukcyjnej. W przypadku PTMEiAA, aby móc przystąpić do egzaminu, należy posiadać dyplom lekarza oraz aktualne prawo wykonywania zawodu, wykazać się minimum 3-letnim doświadczeniem oraz przedstawić listę wykonanych procedur z zakresu medycyny estetycznej, a także udokumentować udział w konferencjach i sympozjach naukowych. Dodatkowe punkty można było uzyskać za publikacje czy uzyskane

dr Wiśniowski Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Janusza Kusocińskiego 12/LU3 | 70–237 Szczecin | tel.: 91 820 95 54 / dr WIŚNIOWSKI chirurgia i medycyna estetyczna | www.drwisniowski.pl

WŁAŚCIWOŚCI LUDZKIEGO ORGANIZMU

CZASU WYKORZYSTUJE TO MEDYCYNA, NE, W KTÓRYCH WYKORZYSTUJE SIĘ WŁASNY O FENOMENIE TERAPII AUTOLOGICZNEJ MEDYCYNY

Czym są zabiegi autologiczne?

stopnie naukowe. Spełnienie łącznie wszystkich kryteriów umożliwiało przystąpienie do egzaminu certyfikacyjnego.

Co on oznacza dla lekarzy i jakie daje uprawnienia pod kątem medycznym i prawnym?

Uzyskany certyfikat potwierdza spełnienie kryteriów poradnictwa i leczenia w zakresie medycyny estetyczno-naprawczej. To bardzo ważny element porządkowania prawa w Polsce, jasno określający, że medycyna estetyczna jest umiejętnością lekarską. Stosujemy w niej leki, wyroby medyczne i urządzenia wysokoenergetyczne a u pacjentów mogą wystąpić powikłania wymagające natychmiastowego leczenia. Certyfikat ten potwierdza najwyższe kwalifikacje, umiejętności i doświadczenie zawodowe lekarza w medycynie estetycznej.

Zabiegi autologiczne to szeroki wachlarz regeneracyjnej, w których wykorzystujemy organizmu do odnowy i regeneracji. Najbardziej larnymi są zabiegi z wykorzystaniem osocza które uzyskujemy po odwirowaniu krwi pacjenta, W medycynie regeneracyjnej korzystamy także wej oraz wycinków skórnych.

Dla kogo jest przeznaczony ten rodzaj terapii ty?

Zabiegi te możemy wykonywać zarówno u mężczyzn w każdym wieku. Stosujemy je nie tylko w celu ale także w przypadku leczenia blizn, rozstępów, się ran, łysienia czy przewlekłych stanów zapalnych śniowo szkieletowego.

Czym się te zabiegi różnią od tradycyjnych, nowej czy kwasu hialuronowego?

Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Aneta Dolega/ fot. materiały prasowe

dr n. med. Marcin Wiśniowski specjalista chirurgii ogólnej, specjalista transplantologii klinicznej, międzynarodowy trener implantacji nici Silhouette Soft, trener w zakresie przeszczepiania komórek macierzystych, pochodzących z tkanki tłuszczowej, zastosowania kwasu, hialuronowego oraz biostymulatora tkankowego Ellanse.

Toksyna botulinowa jest lekiem o konkretnym cym połączenia nerwowo-mięśniowe, a co za jącym mięśnie. Nie uzyskamy dokładnie takich stosując zabiegi autologiczne. Inaczej jest w luronowego, który służy do uzupełniania ubytków Do tego celu możemy także użyć tkanki tłuszczowej nio przygotowanego osocza bogatopłytkowego, niu może stanowić autologiczny wypełniacz. oprócz samego wypełnienia uzyskujemy także

Jak w ogóle medycyna odkryła fakt, że własne zmu mają działanie regenerujące i odmładzające?

Po raz pierwszy osocze bogatopłytkowe zostało podczas operacji kardiochirurgicznej. Zauważono spiesza ono gojenie głębokich ran mostka. wania PRP ulegały rozszerzeniu i były coraz

Kolejne badania potwierdzały skuteczność zabiegi autologiczne są szeroko stosowane medycyny.

Czy ból podczas miesiączki to norma?

Jak fizjoterapia może pomóc w walce z bolesnymi menstruacjami?

Kiedy ból to już problem, który warto skonsultować?

Na początku warto wspomnieć, że ze względu na pochodzenie bólu menstruacyjnego (dysmenorrhea) wyróżniamy dwa typy: pierwotne oraz wtórne bolesne miesiączkowanie. Pierwszy z nich najczęściej występuje u kobiet w wieku 16-25 lat, natomiast drugi jest związany z wstępowaniem zmian chorobowych np. Endometriozy, adenomiozy, mięśniaków, stosowania wewnątrzmacicznej wkładki antykoncepcyjnej [1,2]. Ból menstruacyjny może występować w różnym stopniu – od lekkiego dyskomfortu po intensywne skurcze, które uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Jeśli jednak ból staje się coraz silniejszy i trudniejszy do zniesienia, warto zastanowić się, czy nie jest to sygnał, że coś jest nie tak.

Oto sytuacje, kiedy warto skonsultować się ze specjalistą

Ból powoduje, że rezygnujesz z codziennych aktywności, szkoły, pracy lub spotkań ze znajomymi. Ból występuje w innych dniach niż podczas krwawienia. Nie bagatelizuj tego i poszukaj przyczyny. Z każdym kolejnym cyklem odczuwasz coraz silniejszy ból. Masz inne objawy, takie jak: obfite krwawienia, ból podczas stosunku. Leki nie działająto znak, że coś musisz z tym zrobić.

W społeczeństwie panuje przekonanie, że dolegliwości bólowe podczas miesiączki są „normalne”. Wiele kobiet z tego względu ignoruje problem i żyje z bólem wiele lat. Ból menstruacyjny, który paraliżuje życie nie jest czymś, co należy akceptować. Kobietom brakuje świadomości, że istnieją metody, dzięki którym ich komfort życia może się poprawić.

Jedną z najbezpieczniejszych metod leczenia zachowawczego bolesnych miesiączek jest fizjoterapia.

Oczywiście fizjoterapią nie wyeliminujemy przyczyny, ale możemy skutecznie łagodzić objawy bolesnych miesiączek. Skutki uboczne praktycznie nie występują w stosunku do tego ile ulgi może przynieść. Kobiety zmagające się z bolesnymi miesiączkami często zauważają, że towarzyszą im inne problemy związane z napięciem mięśniowym, szczególnie w obrębie miednicy i bioder. Często obserwuje się przykurcz przywodzicieli, co ogranicza zakres ruchu w biodrze i może powodować dodatkowe napięcie, które

potęguje ból menstruacyjny. Zastoje w miednicy, spowodowane brakiem odpowiedniego przepływu krwi i limfy, mogą również przyczyniać się do nasilenia objawów, tworząc błędne koło bólu i napięcia. Tego rodzaju zmiany są dość powszechne, zwłaszcza u kobiet prowadzących siedzący tryb życia lub zmagających się z problemami z mobilnością w okolicy miednicy i kręgosłupa.

Dlatego tak ważne jest, aby fizjoterapia stała się integralną częścią planu leczenia.

Dzięki zastosowaniu odpowiednich technik manualnych, jak terapia mięśniowo-powięziowa, czy ćwiczenia rozciągające i wzmacniające, możliwe jest skuteczne rozluźnianie napiętych mięśni oraz poprawa mobilności w biodrach. Tego typu terapia pomaga przywrócić prawidłowy przepływ krwi i limfy, co zmniejsza stagnację w miednicy, a tym samym redukuje ból związany z miesiączką..

Oczywiście to do czego zachęcam każdą moją pacjentkę i kobietę jest aktywność fizyczna. Bez niej ciężko jest osiągnąć długotrwałe efekty. Ćwiczenia poprawiają przepływ krwi przez miednicę oraz stymulują uwalnianie β-endorfin, które działają jako naturalne środki przeciwbólowe.

Ruch to kluczowy element w walce z bolesnym miesiączkowaniem – każda forma aktywności, nawet prosta, może przynieść ulgę i poprawić samopoczucie. Połączenie fizjoterapii z regularnymi ćwiczeniami pozwala na skuteczniejsze łagodzenie bólu i odzyskanie komfortu w codziennym życiu. Zadbaj o siebie, daj sobie przestrzeń na ulga i pamiętaj, że regularny ruch to inwestycja w zdrowie, która się opłaca.

1. Proctor M, Farquhar C. Diagnosis and management of dysmenorrhoea. BMJ. 2006 May 13;332(7550):1134-8. doi: 10.1136/bmj.332.7550.1134. PMID: 16690671; PMCID: PMC1459624.

2. López-Liria R, Torres-Álamo L, Vega-Ramírez FA, García-Luengo AV, Aguilar-Parra JM, Trigueros-Ramos R, Rocamora-Pérez P. Efficacy of Physiotherapy Treatment in Primary Dysmenorrhea: A Systematic Review and Meta-Analysis. Int J Environ Res Public Health. 2021 Jul 23;18(15):7832. doi: 10.3390/ijerph18157832. PMID: 34360122; PMCID: PMC8345570.

Jak fizjoterapia

może pomóc w walce z bolesnymi menstruacjami?

TWÓJ FIZJOTERAPEUTA

mgr Magdalena Mędrek

Zabezpieczenie płodności przy nowotworze

Oncofertility, czyli onkopłodność to młoda gałąź medycyny, która opiera się na podjęciu działań

zmierzających do zabezpieczenia płodności u osoby chorej na raka. O onkopłodności rozmawiamy z dr Norbertem Szramem, chirurgiem onkologicznym specjalizującym się w leczeniu nowotworów piersi i skóry.

Panie doktorze, na czym dokładnie polega onkopłodność?

Z medycznego punktu widzenia to metoda, która polega na zachowywaniu płodności oraz przywracaniu jej już po zakończeniu leczenia onkologicznego. Onkopłodność może być realizowana w różnych formach, ponieważ możemy tu opisać formy nieinwazyjne takie jak mrożenie komórek jajowych w przypadku kobiet i nasienia u mężczyzn, ale i mrożenie (krioprezerwację) fragmentu tkanki jajnikowej pobieranej podczas laparoskopii lub zamrożenie tkanki jądra pobranej podczas operacji. Rola tej części medycyny nie kończy się jedynie na zabezpieczeniu płodności przed leczeniem, ale i wspiera pacjentów w przyszłych staraniach się o dziecko.

Czyli diagnoza nowotworu nie oznacza koniec marzeń o rodzicielstwie?

Absolutnie nie. Jednak odpowiedź na to pytanie wymaga doprecyzowania i spojrzenia na ten problem z różnych perspektyw. Po pierwsze, wiele zależy od form leczenia, które zostały wykorzystane podczas terapii onkologicznej oraz narządu, który był objęty chorobą nowotworową. Jako przykład podam najczęstszy nowotwór złośliwy wśród kobiet, czyli rak piersi. W 2018 roku opublikowano bardzo wiarygodną w tym temacie pracę naukową, której analizy wykazują, że wskaźnik zajścia w ciążę po leczeniu raka piersi u kobiet, był średnio o 40% niższy niż wskaźnik ciąż w populacji ogólnej. A głównym wnioskiem wynikającym z tego artykułu była konieczność zapewnienia kobietom w wieku rozrodczym informacji dotyczących płodności oraz zapewnienie dostępu do zachowania płodności zanim rozpoczną leczenie. Należy również odpowiedzieć na jeszcze jedno kluczowe pytanie: czy ciąża może zwiększyć ryzyko nawrotu raka? Większość rzetelnych danych naukowych podaje, że zajście w ciążę nie wykazuje zwiększonego ryzyka nawrotu raka, natomiast niektóre zalecenia dotyczące opieki i obserwacji onkologicznej rekomendują kobietom, które przeżyły chorobę nowotworową, aby odczekały 2 lata przed próbą zajścia w ciążę. Wynika to z faktu, że część hormonów, których poziom wzrasta podczas ciąży, może powodować wzrost komórek np. raka piersi. Dodatkowo trzeba pamiętać o tym, że w przypadku części kobiet, które przeszły leczenie raka piersi, zajście w ciążę może wymagać odstawienia leków stosowanych jako leczenie adjuwantowe. Każda pacjentka stosująca tego typu leczenie powinna porozmawiać ze swoim onkologiem prowadzącym jeszcze przed próbą zajścia w ciążę.

Rządowy program dotyczący refundacji leczenia niepłodności dotyczy także kobiet, u których zdiagnozowano cho-

robę nowotworową. Jak ten proces wygląda w praktyce od strony onkologii?

Z moich doświadczeń wynika, że powinien to być moment przekazywania informacji o diagnozie i nie ukrywam, że to bardzo trudna rozmowa, podczas której czynnik empatii musi być o wiele ważniejszy niż surowe dane medyczne. Z jednej strony przekazuje się wiadomości, które zmieniają bieg życia wbrew naszej woli, ale z drugiej strony liczy się czas – chcemy zrobić wszystko, by jak najwcześniej rozpocząć leczenie. Nawet w przypadku odmowy ze strony pacjentki staram się ten temat poruszyć jeszcze raz podczas następnej wizyty by upewnić się, że ta decyzja została przemyślana. Osoby, które zdecydują się skorzystać z takiego wsparcia otrzymują od onkologa zaświadczenie z informacją, że planowane leczenie może w przyszłości spowodować problemy z płodnością, czyli tzw. leczenie gonadotoksyczne. Następnym krokiem jest poinstruowanie pacjentki o konieczności wizyty w ośrodku biorącym udział w programie onkopłodności i tu należy podkreślić, że odpowiednio wczesne zabezpieczenie płodności w żaden sposób nie opóźnia rozpoczęcia leczenia oraz nie wpływa na jego formę.

Jak w przypadku tego zagadnienia wygląda współpraca onkologów z ginekologami i psychologami?

Najlepszą odpowiedzią są pacjentki, które wracają na wizytę kilka dni po kwalifikacji ginekologicznej i mówią po prostu: Dziękuję. Moje doświadczenia opieram na współpracy z zespołem profesora Rafała Kurzawy, który dba o to by w jego ośrodku konsultacja pacjentki onkologicznej odbyła się w możliwie najkrótszym czasie i najczęściej jest to jeden dzień oczekiwania od zgłoszenia się w tamtejszej rejestracji. Ważnym aspektem jest również bezpośredni kontakt lekarz-lekarz. Wszelkie wątpliwości dotyczące np. kwalifikacji pacjentek są rozwiązywane tak, by nie angażować w to głównej zainteresowanej i nie obarczać jej dodatkowymi problemami. Po trzecie i chyba najważniejsze: zaangażowanie. Każda ze stron wie, jak ważne jest przekazanie pacjentce korzyści płynących z udziału w bezpłatnym programie onkopłodności i jak trudny może być to dla niej czas po zakończonym leczeniu, gdy będzie starała się zajść w ciążę bez naszej wcześniejszej pomocy. Ta forma współpracy to doskonały przykład, jak specjaliści różnych dziedzin mogą połączyć swoją wiedzę dla dobra pacjenta i wiem, że przed nami jeszcze wiele pracy, by zwiększać świadomość pacjentek i lekarzy na temat onkopłodności.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Aneta Dolega/ fot. materiały prasowe

Rak to nie koniec

marzeń o rodzicielstwie

Onkopłodność to forma „ubezpieczenia”, która daje szansę na rodzicielstwo po przebytej terapii onkologicznej. Co ważne od niedawna jest Polsce refundowana. O szczegółach rozmawiamy z profesorem Rafałem Kurzawą, dyrektorem medycznym sieci klinik TFP Fertility Poland, na co dzień związanym z ośrodkiem TFP Fertility Vitrolive w Szczecinie.

Panie Doktorze, diagnoza nowotworu jest dla pacjentki wstrząsem, jak zatem rozmawiać z nią o możliwości zabezpieczenia płodności?

Diagnoza nowotworu to bez wątpienia ogromny wstrząs dla każdej pacjentki, dlatego rozmowę o zabezpieczeniu płodności należy przeprowadzić z dużą dozą empatii i zrozumienia. Rozpoczynam od uświadomienia pacjentce, że leczenie onkologiczne, które ma na celu ratowanie jej życia, może niestety wpłynąć na jej płodność. Rokowanie u pacjentów onkologicznych jest obecnie znacznie lepsze niż było wcześniej. Nowotwór teraz to coraz częściej choroba przewlekła, a nie wyrok. Wiąże się to z nowymi możliwościami leczenia. Niezależnie od tego należy poinformować pacjentkę o ryzyku uszkodzenia komórek rozrodczych podczas terapii onkologicznej i odpowiedzieć na wszystkie nurtujące pytania. Opcje zabezpieczenia płodności kobiety to: zamrożenie komórek jajowych, tkanki jajnika czy też zarodków. Decyzja o zabezpieczeniu płodności jest całkowicie dobrowolna i zależy wyłącznie od pacjentki. Z mojej strony zostawiam jej przestrzeń na przemyślenie i podjęcie ostatecznej decyzji, oferując jednocześnie wsparcie psychologiczne, jeśli tylko wyraża taką potrzebę. Moim celem jest przede wszystkim uświadomienie pacjentki, że onkopłodność daje realną szansę na macierzyństwo po wygranej walce z chorobą. W niektórych sytuacjach możliwe jest nawet zajście w ciążę i urodzenie dziecka w okresie długotrwałej remisji.

W czerwcu 2024 roku wszedł w życie rządowy program dotyczący refundacji leczenia niepłodności za pomocą technik zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro). Ze wsparcia finansowego mogą, o czym nie każdy wie, również skorzystać kobiety, u których zdiagnozowano chorobę nowotworową. Jakie są kryteria kwalifikacji do tego zabiegu?

Pacjentki onkologiczne rzeczywiście mają możliwość skorzystania z refundacji procedur zabezpieczenia płodności. To bardzo ważny krok w kierunku poprawy jakości życia osób z chorobą onkologiczną.

Aby zakwalifikować się do programu, pacjentki muszą spełnić określone kryteria. Przede wszystkim wiekowe - kwalifikują się kobiety do 40. roku życia oraz mężczyźni do 45. roku życia. Konieczna jest potwierdzona diagnoza choroby nowotworowej lub informacja o leczeniu, które może negatywnie wpłynąć na płodność. W praktyce u kobiet to najczęściej rak sutka, a u mężczyzn nowotwór jądra – nasieniak. Niezależnie od płci mogą to być choroby hematoonkologiczne (np. białaczka, ziarnica złośliwa). Program finansuje pobranie, mrożenie i przechowywanie komórek rozrodczych – komórek jajowych u kobiet i nasienia u mężczyzn.

Oncofertility, to młoda gałąź medycyny, która łączy onkologię z medycyną rozrodu. Na czym dokładnie polega? Oncofertility, czyli onkopłodność, jest interdyscyplinarną dziedziną medycyny, która łączy w sobie wiedzę z zakresu onkologii, ginekologii, andrologii oraz embriologii. Jej nadrzędnym celem jest umożliwienie pacjentom onkologicznym zachowania płodności i szansy na rodzicielstwo po zakończeniu leczenia onkologicznego. Onkopłodność obejmuje kompleksową opiekę nad pacjentem. W pierwszej kolejności przeprowadzana jest ocena ryzyka, jak planowane leczenie onkologiczne może wpłynąć na płodność pacjenta. Następnie otrzymuje on szczegółowe informacje na

temat dostępnych możliwości zabezpieczenia płodności. W ramach oncofertility stosuje się odpowiednie procedury medyczne, takie jak kriokonserwacja komórek jajowych, tkanki jajnika, nasienia lub zarodków (ale nie wszystkie z nich są finansowane). Oncofertility to także dalsza opieka, umożliwiająca prokreację po wyleczeniu nowotworu. W tym celu stosowane są techniki rozrodu wspomaganego medycznie (in vitro). Głównym dążeniem jest zapewnienie pacjentom onkologicznym szansy na pełne życie, w tym na założenie rodziny. Bardzo ważnym elementem, a często niestety bagatelizowanym) jest wsparcie psychologiczne, które pomaga pacjentom radzić sobie z trudnymi emocjami związanymi z chorobą i decyzjami dotyczącymi ich przyszłej płodności.

Gdzie pacjentki mogą szukać pomocy i informacji w tym temacie?

Pacjentki mają do dyspozycji kilka źródeł informacji i pomocy w zakresie onkopłodności. Przede wszystkim lekarz onkolog prowadzący leczenie powinien być pierwszym źródłem informacji o wpływie terapii na płodność oraz o dostępnych możliwościach jej zabezpieczenia. Kliniki leczenia niepłodności oferują konsultacje ze specjalistami z zakresu medycyny rozrodu, którzy mogą udzielić fachowej porady i przeprowadzić niezbędne procedury zabezpieczenia płodności; wiele z nich przystąpiło do rządowego programu refundacji, co ułatwia dostęp do tych świadczeń. Organizacje pacjentów prowadzą kampanie informacyjne i oferują wsparcie pacjentom onkologicznym w różnych aspektach choroby, w tym także w kwestiach związanych z płodnością. Ponadto, istnieje wiele stron internetowych poświęconych tematyce oncofertility, na przykład strona ministerialna, strona Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii oraz Naszego Bociana, gdzie można znaleźć rzetelne informacje i aktualności.

Jak w Szczecinie wygląda współpraca onkologów z ginekologami i psychologami?

Jako Prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii wiem, że w 2024 roku w Polsce zabezpieczenie takie dotyczyło ponad 500 pacjentek i pacjentów. Jest to mniej niż wymaga zapotrzebowanie, ale znacząco więcej niż w latach poprzednich.

W Szczecinie, podobnie jak w innych większych miastach w Polsce, obserwujemy coraz lepszą i bardziej skoordynowaną współpracę pomiędzy onkologami, ginekologami i psychologami w zakresie kompleksowej opieki nad pacjentami onkologicznymi. Współpraca obejmuje Zachodniopomorskie Centrum Onkologii i uniwersyteckie szpitale kliniczne w Szczecinie. Z żalem jednak muszę przyznać, że jest ona nadal niewystarczająca i nieproporcjonalnie mniejsza w naszym regionie w porównaniu do innych województw (jak pokazują to powyżej przedstawione dane dla całego kraju). Może to wynikać ze stereotypów, że zabezpieczenie płodności może pogarszać rokowanie leczenia choroby nowotworowej. Zatem współpraca ta powinna też dotyczyć łamania takich stereotypów. Wciąż widoczne są obszary, które wymagają poprawy, szczególnie w zakresie edukacji i upowszechniania wiedzy na temat zachowania płodności w chorobie onkologicznej, zarówno wśród lekarzy różnych specjalności, jak i samych pacjentów.

rozmawiała Izabela Marecka / foto: materiały prasowe

Doskonała inwestycja, 21 hektarów gruntu ATRAKCYJNY DWÓR WIELKICH

Na sprzedaż Dwór rodu von Borcke w Przybysławiu

• 21 hektarów gruntu - w tym 6 ha parku, 5 ha pod inwestycję gospodarczą i 10 ha ziemi ornej,

• Kompleksowo zachowany zespół folwarczny z pałacem, zabudowaniami i parkiem

• Obiekt ma pełną inwentaryzację i dokumentację archiwalną

• Obiekt był na bieżąco remontowany

• Około 100 km od Szczecina,

• W przygotowaniu jest koncepcja domu opieki dla osób starszych Sophienhof Senior Residence

• W pobliżu pole golfowe Modry Las Cena do negocjacji.

Ekspert radzi

Panie Doktorze,

Zbliża się wiosna, a wraz z nią myśl o lżejszych ubraniach i sezonie plażowym. Chciałabym poprawić wygląd mojej sylwetki, zwłaszcza w okolicy brzucha i talii, ale zależy mi na metodach nieinwazyjnych, które nie wymagają długiej rekonwalescencji. Czy oferujecie zabiegi, które skutecznie redukują miejscową tkankę tłuszczową i ujędrniają skórę? Pozdrawiam, Joanna

Pani Joanno, w obecnych czasach medycyna estetyczna oferuje wiele zabiegów mających na celu redukcję tkanki tłuszczowej i poprawy jędrności skóry, nie wymagając przy tym od pacjenta okresu rekonwalescencji. Warto pamiętać jednak, żeby móc cieszyć się efektami w okresie wakacyjnym, trzeba zacząć taką terapię, najlepiej kilka miesięcy wcześniej. Niestety nie istnieje jedna, uniwersalna i skuteczna dla wszystkich metoda. Aby uzyskać jak najlepsze rezultaty, warto połączyć różne technologie i ułożyć indywidualny plan zabiegowy. Osobiście rekomenduję terapie skojarzone z procedur dostarczających w sposób kontrolowany ciepło do skóry i tkanki podskórnej w celu obkurczenia włókien kolagenowych. Eliminację komórek tłuszczowych za pomocą skoncentrowanych ultradźwięków lub niskiej temperatury. Zagęszczenie włókien kolagenowych odpowiednio dobranymi stymulatorami tkankowymi. Uzupełniając terapię drenażem limfatycznym, wykorzystując m.in. falę uderzeniową — może znacznie przyspieszyć eliminację uszkodzonych komórek tłuszczowych. Należy również nie zapominać o odpowiednim odżywianiu, piciu optymalnej ilości wody i aktywności fizycznej. Jeśli zależy Pani na szybkim i skutecznym modelowaniu sylwetki, warto skonsultować się z doświadczonym specjalistą, który dobierze optymalną metodę dostosowaną do indywidualnych potrzeb pani skóry i sylwetki. Pozdrawiam, dr n.med. Piotr Zawodny

Doktorze, Od jakiegoś czasu zauważam, że mój drugi podbródek staje się coraz bardziej widoczny, mimo że staram się dbać o zdrową dietę i aktywność fizyczną. Chciałabym poprawić wygląd tej okolicy twarzy, ale zależy mi na skutecznej i bezpiecznej metodzie. Nie wiem, czy lepszym rozwiązaniem byłby zabieg nieinwazyjny, czy coś bardziej zaawansowanego. Jakie metody polecacie w Państwa klinice i jakie są ich efekty oraz czas rekonwalescencji?

Ela

Pani Elżbieto, drugi podbródek to problem wielu osób. Coraz częściej przyjmujemy pacjentów zmagających się z tym defektem estetycznym. Nadmiar skóry oraz tkanki tłuszczowej pod brodą objawia się jako tzw. druga broda. Wygląda to nieestetycznie zarówno z przodu, jak i z profilu. Przyczyną tego jest nie tylko nadwaga. Drugi podbródek u szczupłej osoby nie należy do rzadkości. W takim wypadku powodem może być wiotczejąca, opadająca skóra i tkanka podskórna oraz charakterystyka budowy anatomicznej twarzy i szyi. Zamaskowanie tego defektu jest niestety niemożliwe, ale można go zredukować dzięki specjalistycznym zabiegom. Aby pozbyć się drugiego podbródka, można wybrać zabiegi nieinwazyjne jak np. skoncentrowane ultradźwięki, podczerwień czy fale radiowe. Zabiegi inwazyjne, które dają trwalszy efekt, takie jak liposukcja, lipoliza laserowa czy nici liftingujące. Wybór zabiegu jest podyktowany indywidualnymi oczekiwaniami i zaawansowaniem problemu. Zawsze rekomenduję konsultację z doświadczonym specjalistą w celu omówienia wskazań, ewentualnych przeciwwskazań i możliwości realizacji oczekiwań. Pozdrawiam, dr n.med. Piotr Zawodny

"Brutalista", reż. Brady Corbet

Choć nie podzielam bezkrytycznych zachwytów nad „Brutalistą” Brady’ego Corbeta, to uważam, że jest to jedno ważniejszych kinowych dzieł ostatnich dekad, które na długo pozostanie filmową ikoną. Reżyser miał odwagę poruszenia pewnych tematów w sposób, w jaki wielu wciąż się nie odważyło. Surowo, wprost, bez koterii i kokieterii. To dawno nie widziany tak gęsty i intensywny obraz potwornego świata. Nie! To obraz tego, co ze światem zrobili ludzie.

Reżyser podzielił film na rozdziały, które zaopatrzył w patetyczne tytuły. „Brutalistę” niczym wielką symfonię otwiera „Uwertura”, która okazuje się hybrydą teledysku i artystycznej impresji. To przede wszystkim ciekawe prowadzenie kamery Lola Crawleya, przywodzące na myśl legendarną Dogmę. A do tego swoje robi „ziarno” taśmy 70mm! Od pierwszych scen uwagę zwraca znakomita muzyka Daniela Blumberga. Udało mu się zespolić architekturę i muzykę w jedno, za spoiwo posłużyła materia filmu. Pozytywistyczne kompozycje inspirowane dźwiękami budowy hipnotyzują swoim rytmem, sporo jest też prawdziwego, chropowatego jazzu. W kolejnych sekwencjach poznajemy głównego bohatera – to László Tóth,

węgierski żyd, ceniony architekt, absolwent szkoły Bauhausu w Dessau. Postać została pomyślana jako swoisty hołd dla modernistycznych architektów i ich roli w odbudowie powojennego świata. Tóth wyemigrował z Europy do Stanów, ale na kontynencie została jego żona Erzsébet, która na skutek administracyjnych obostrzeń nie może opuścić Węgier. Małżeństwo utrzymuje korespondencje, która przez sporą część filmu stanowi jego poetycką narrację.

„The Enigma of Arrival” to monumentalny tytuł kolejnego rozdziału, w którym zobaczymy zmagania bohatera z powojenną traumą oraz nową rzeczywistością pozornego raju na ziemi i etosem American’s Dream. Szybko okaże się, że to nie jest przyjemne senne marzenie, a koszmar. Rytmem opowieści będą wzloty i upadki bohatera, będziemy go nieustannie oglądać między sukcesami a porażką. Mimo gęstości znaczeń i wagi historii pierwsza część „Brutalisty” nieco zawodzi, momentami nawet nuży. Drugi akt filmu zatytułowany „The Hard Core of Beauty” to nie tylko „intelektualnie stymulujące konwersacje” Tóth az Harrison Lee Van Buren Seniorem, ale kontynuacja laboratoryjnej obserwacji wielkiej hipokryzji. Reżyser diametralnie zmienia tempo narracji, od tego momentu będzie dynamicznie, a rytm wyznaczą odgłosy budowy ikonicznego dzieła, którego budowę Tóth’owi zleca Van Buren. Zderzą

się temperamenty bohaterów, różnice charakterów, pojmowania świata i jego wartości, zniknie kokieteria, a górę weźmie ksenofobia, seksizm, antysemityzm i ekonomiczna kalkulacja. Poruszający będzie wątek relacji bohatera z żoną, którą uda się sprowadzić do Stanów. W drugiej części zarówno Corbet jak i Crawley pozwalają sobie formalnie na jeszcze więcej. Realizm przeplata się z sennymi fantazjami, narkotycznymi wizjami albo psychicznymi zaburzeniami. László Tóth to bez cienia wątpliwości kreacja życia Adriena Brody. To co zaproponował w „Pianiście” było jedynie prologiem, przygrywką do stworzenia bohatera „Brutalisty”. Nie zamierzam się wygłupiać, by próbować znaleźć określania dla tej pracy... Wydaje mi się, że określenia „mistrzostwo” czy „brawura” byłyby niewystraczające. Brody’emu w emocjonalnej intensywności kreacji nie ustępuje Felicity Jones jako Erzsébet Tóth. Fascynuje i porusza jej metamorfoza i tak przejmująco sportretowane skrajne momenty naznaczone bólem i cierpieniem. Frapuje też niebezpiecznie milcząca i tajemnicza Zsófia, czyli Raffey Cassidy. Jest jeszcze przeznakomity Guy Pearce vel Harrison Lee Van Buren Senior. To rola tak gęsta od niespodziewanych emocji i sinusoidy nastrojów i podłości. Taaaak! Pozostałe kreacje także najwyższej próby, nie ma tu słabszej roli ani castingowego błędu.

Recenzje teatralne

Jürgen Hofmann "Jeszcze Polska nie zginęła..., póki się śmiejemy" reż. Marek Gierszał, Teatr Polski w Szczecinie

Akcja spektaklu rozpoczyna się przed wybuchem II wojny światowej. Choć katastrofa wisi w powietrzu, aktorzy poznańskiego Teatru Polskiego szykują się do wystawienia ośmieszającej Niemców farsy „Gestapo”. Intensywne próby przerywa spodziewana eskalacja konfliktu i wejście hitlerowców. Od tego momentu na scenie teatru można już wystawiać tylko bezpiecznego politycznie (czy aby na pewno?) „Hamleta”. Zespół aktorski wikła się w szpiegowską intrygę, a swoim głównym orężem czyni… teatr!

Spektakl Marka Gierszała znakomicie oddaje ducha epoki (pokoleń?), a tekst Jürgena Hofmanna jest majstersztykiem teatralnego gagu. W czasach, gdy przez Europę przetacza się groźny zwrot w stronę prawicy, ta gorzka komedia stanowi też swoistą przestrogę. Mimo to mam wątpliwości co do aktualności tekstu, bo dzisiejszy świat jest o czymś innym… I jeśli nawet inscenizacja Gierszała jest udana, to pozostanie w pamięci jedynie jako zgrzebna komedia. Dobrze napisanemu dramatowi i wciągającej intrydze wtórują teatralne czary i technologia. To świetne kostiumy zmarłej niedługo przed premierą Hanny Sibilski czy scenografia Katarzyny Banuchy, której dekoracje musiały być wyraziste (choćby swastyki), a z uwagi na tempo akcji przede wszystkim funkcjonalne. Krytyczne uwagi mam do opracowania muzycznego, bynajmniej nie do kwestii wykonawczych czy aranżacyjnych, ale do wyboru głównego motywu. Przywołanie tematu ze „Stawki większej niż życie” wydało się zbyt oczywiste…

Gierszał główne role powierzył Oldze Adamskiej i Sławomirowi Kołakowskiemu. Adamska znakomicie odnalazła się w swojej kreacji proponując postać o ciekawych charakterach. Tak, to liczba mnoga, bo… Maria – aktorka: nieco zblazowana i egzaltowana, Maria – żona: przebiegła i zapobiegła, Maria – kochanka: namiętna i czuła, Maria – konspiratorka: konkretna, sprytna i rozsądna. We wszystkich

FOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEK

Adamska zatraca się bez reszty i to z wielką klasą! Sławomir Kołakowski ma w tym spektaklu arcytrudne, ale wierzę, że jednocześnie niezwykle satysfakcjonujące zadanie. Aktor wciela się w kilka postaci, o skrajnie różnych temperamentach. Każdą z nich zinterpretował bez szerokiego gestu, różnicował te wcielenia symbolicznie, ale przy tym skutecznie. A propos szerokiego gestu – nie uległ mu Michał Janicki, a jego interpretacja Erharda SS Gruppenführera to postać skomponowana w sposób wyważony. Rewelacyjnie partneruje mu Karol Olszewski vel Adiutant Schulz. Bardzo dobre role stworzyli także debiutujący na scenie Teatru Polskiego Maciej Szczepanik i Piotr Biernat – kolejno Andrzej Staśnik i Profesor Sielecki. Dał się zapamiętać Aleksander Różanek, do którego poza dobrą kreacją należy przepyszna muzyczna scena – „Był taki czas” z tekstem Wojciecha Młynarskiego i muzyką Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza. Cieszyła także epizodyczna, ale klarowna i pełna obecność Marka Żerańskiego. Ach! Jeszcze Adam Dzieciniak jako aktor Broński i Jego „epizod”, gdy wciela się w samego Führera, który hajluje sobie samemu… I tu zgrzyt – Gierszał nieznośnie zmultiplikował faszystowskie pozdrowienie. Owszem, to stanowi dość ciekawy eksperyment, a samo pozdrowienie to swoisty papierek

lakmusowy owej próby. Pierwsze hajlowania niepokoją, zawstydzają, straszą, może nawet onieśmielają. Jednak, gdy aktorzy wykonują ten gest enty raz zaczyna się… śmieszność. Domyślam się, że twórcy chcieli uczynić z tego swoisty lejtmotyw, albo nawet rytm przedstawienia. Przesadzili. Każde kolejne uniesienie dłoni w charakterystycznym geście stało się w żenujące. Nawet bardziej od Muska…

Daniel Źródlewski

Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.

ZATRZYMAĆ CZAS, UKAZAĆ PIĘKNO

Wystawa ukazuje prace konserwatorów w poszczególnych pracowniach. Odkrywa przed zwiedzającymi tajemnice warsztatu konserwatora oraz kolejne etapy konserwacji różnych obiektów. Na wystawie będzie można poznać tajniki działalności pięciu pracowni konserwacji: ceramiki, papieru, mebla i broni, malarstwa i rzeźby polichromowanej oraz drewna i metalu W Muzeum Narodowym w Szczecinie pracownicy konserwują rocznie od 350 do 550 zabytków. Czasem są to proste prace kosmetyczne, polegające na usunięciu zanieczyszczeń z powierzchni zabytku, innym razem – duże konserwacje, np. ołtarzy gotyckich lub łodzi archeologicznych, trwające nawet kilka lat.

Szczecin, Muzeum Narodowe, do 30 marca 2025

DON JUAN, CZYLI...

Cyniczny uwodziciel, osobnik pozbawiony zasad moralnych, ofiara własnej żądzy, słaby człowieczek… a może jeszcze ktoś inny? Kim jest w dzisiejszym świecie Don Juan? W jego brawurowych przygodach znajdziemy coś więcej niż zajmującą historię z przewidywalnym morałem. Zagadka Don Juana zmusza do odpowiedzi na pytania, w co wierzymy, czego się lękamy oraz jak daleko sięgają granice naszej pozornie nieograniczonej wolności… Zobaczcie i sami zdecydujcie, kim jest dla Was Don Juan!

Szczecin, Teatr Lalek Pleciuga, 28 marca, godz. 19

REKLAMA
FOTO:
FOTO:

PÓŁ NA PÓŁ

Fabuła spektaklu koncentruje się na relacjach rodzinnych przyrodnich braci, którzy zmagają się z trudnościami związanymi z opieką nad starą i schorowana matką. Sztuka, napisana w sposób przewrotny, po mistrzowsku prowadzi widza po krętej, wyboistej drodze. Śmiech, wzruszenie, dreszcz grozy, smutek - to mapa tej wędrówki. „Pół na pół” jest tekstem wieloznacznym, unikającym łatwego osądzania. Nie potępia i nie gloryfikuje. Ocenę moralnych postaw bohaterów pozostawia widzom. To zarówno dramat, jak i komedia. Talent dwóch autorów sztuki sprawił, że dialogi są - na ogromnej przestrzeni tego tekstu - bardzo śmieszne. W spektaklu występują: Michał Janicki i Tomasz Obara.

Szczecin, Teatr Polski, Scena im. Jana Banuchy, 21, 22, 23, 25, 26, 27 marca

ROBINSON

Spektakl dotyka kryzysu wieku średniego, stanowi tragikomiczną rozprawę o sile i słabościach człowieka, które wybrzmiewają w konfrontacji przemijającym życiem. Wiek średni to z założenia „połowa oczekiwanego życia na ziemi”, która jest czasem weryfikacji planów i autoanalizy własnego “Ja” pod kątem małżeństwa, pracy zawodowej, rodziny, ogólnej sytuacji życiowej. Kim jesteśmy dla świata, a kim dla bliskich? Co jest w życiu ważne? Spektakl na scenie dla dorosłych

Szczecin, Teatr Lalek Pleciuga, 21 i 22 marca, godz. 19

REKLAMA
REKLAMA
FOTO: MATERIAŁY PRASOWE
FOTO: P. NYKOWSKI

STANISŁAW

TYM W SZCZECINIE

Nowa wystawa „Stanisław Tym w Szczecinie – w obiektywie Włodzimierza Piątka i Marka Szymczaka”. Jest na niej ok. 70 fotografii, których bohaterem jest zmarły - w grudniu 2024 roku - Przyjaciel Teatru Polskiego, STANISŁAW TYM. Fotografie powstały podczas jego licznych wizyt w szczecińskim teatrze. Są wśród nich zdjęcia będące zapisem scenicznych występów artysty. Na wielu Tym jest uwieczniony w gronie aktorów Teatru Polskiego albo gości tej sceny, fotografie z popremierowych bankietów, ze spotkań i rozmów w garderobach, bufecie czy za

kulisami. Stanisław Tym wielokrotnie występował na deskach Teatru Polskiego, a także reżyserował tu spektakle np. "Gazeta spada zawsze papierem do góry" (2011) czy "Boy, Honor i Ojczyzna" (2006). Był również częstym gościem podczas urodzin sceny kabaretowej szczecińskiego teatru, czyli Czarnego Kota Rudego.

Szczecin, foyer Teatru Polskiego (na poziomie -3, przy wejściu od ul. Jana z Kolna)

FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

SEPTEMBER 5

Film ukazujący decydujący moment, który na zawsze zmienił przekaz medialny i do dziś ma wpływ na wiadomości na żywo. Akcja filmu rozgrywa się podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 roku i opowiada o amerykańskim zespole transmisyjnym, który szybko dostosował się do relacjonowania na żywo izraelskich sportowców wziętych jako zakładników. Przez ten pryzmat, „September 5” zapewnia nowe spojrzenie na transmisję na żywo oglądaną na całym świecie przez około miliard ludzi w tamtym czasie. W centrum historii znajduje się Geoff, młody i ambitny producent, który stara się udowodnić swoją wartość.

Szczecin, Kino Zamek, 20 marca (czwartek), godz. 19:15

„The Mechanics of Nature” to trzecia studyjna płyta projektu jazzowego The Beat Freaks, który tworzy trzech znakomitych szczecińskich muzyków: Michał Starkiewicz, Tomasz Licak i Radek Wośko. Na nowym albumie dołączył do nich Ralph Alessi, świetny amerykański trębacz, nagrywający regularnie dla prestiżowej wytwórni ECM. Płyta, na której ukazały się kompozycje z pogranicza jazzu i awangardy jest ich wspólnych dziełem, które całkowicie powstało w Szczecinie. Krążek zdobył entuzjastyczne recenzje nie tylko w Polsce, m.in. stał się albumem czerwca 2024 wg Europe Jazz Network. Generator

Projekt ten i tworzący go ludzie są przykładem na to, że wybitne rzeczy nie muszą powstawać gdzieś poza granicami Szczecina, a udział w nich zaproszonych muzyków nie jest wcale wartością dodaną, czy jakimś wyróżnieniem, tylko jednym z elementów projektu. Zresztą panowie nie raz już udowodnili, że warto inwestować w lokalność i na tej podstawie budować nową jakość, wykraczającą poza standardy i szerokość geograficzną. Pod szyldem Fundacji Generator Sztuki nie tylko promują muzykę jazzową, ale też pewien sposób myślenia.

W ramach ich działalności możemy na co dzień uczestniczyć w koncertach i jam session w klubie Jazzment. Organizują także dwa duże festiwale: Jazz Generator i Odra Jazz Festiwal. – Oba przedsięwzięcia odbywają się latem i jesienią – mówi Michał Starkiewicz. – W przypadku Jazz Generatora, plan jest taki, by piąta edycja była bardzo międzynarodowa, z udziałem muzyków z Berlina i nie tylko. Berlin ze względu na sąsiedztwo, ale też z tego powodu, że jest tyglem kulturowym, miejscem, do którego zjeżdżają artyści

z całego świata, by tworzyć fajne i świeże rzeczy. Natomiast druga ścieżka festiwalu będzie skandynawska.

Twórcy festiwalu pragną połączyć artystów z zagranicy z muzykami polskimi, i szczecińskimi. Ideą festiwalu jest stworzyć coś wspólnie, kreować nowe rzeczy tu na miejscu. Pokazywać również, że jazz dzisiaj korzysta z różnych stylistyk takich jak hip-hop czy world music. - W temacie Generatora nie chodzi o kolejną agencję impresaryjną i pokazywanie Szczecinowi świata. Chodzi o budowanie tożsamości, polegającej na tym, że wspólnie z zaproszonymi muzykami tworzymy nowe projekty – tłumaczy Tomasz Licak. - Jest to ważne z tego względu, że poprzez takie działania ta wspólnie wytworzona energia zostaje. Zostaje pod postacią dzieła, ale też pozostaje z artystami, którzy brali udział w tym projekcie i z odbiorcami. A Radek Wośko dodaje: - Pragniemy tworzyć warunki do rozwoju i taką perspektywę, że warto wiązać swoją przyszłość artystyczną z tym miastem. Na takiej zasadzie, że Szczecin daje potencjał, że będziesz miał gdzie i z kim grać plus będziesz mógł jeszcze korzy

Imprezy firmowe

menu / alkohol no limit / barmani maszyna drink / kasyno

2 parkiety - DJ wodzirej i DJ techno na osobnych salach

cena: 300 zł/os. przy min. 100 osobach

Catering, obiady, lunche biznesoweczekamy na Twoje stałe zlecenie

SZCZECIN, UL.EUROPEJSKA 33

TEL.: 502 082 600

EMAIL: INFO@EUROPEJSKA33.EU EUROPEJSKA33

stać z tego co dzieje się w Berlinie. A to wszystko spowoduje, że będziesz chciał związać swoją przyszłość ze Szczecinem, by tworzyć fajne i kreatywne rzeczy.

Drugim festiwalem, który idealnie wpisuje się w filozofię Generatora Sztuki, jest Odra Jazz Festiwal. Promuje on muzykę jazzową w przygranicznym regionie oraz nawiązuje współpracę między muzykami mieszkającymi w Polsce i Niemczech. Wspólnym mianownikiem tych działań jest rzeka Odra – wspólne dziedzictwo naturalne obu krajów. - Wschodnie niemieckie landy są kulturowo zaniedbane. Ludzie tam mieszkający często przyjeżdżają do nas na koncerty muzyki klasycznej, ale na jazz już nie bardzo – mówi Michał Starkiewicz. - Zatem pojechaliśmy do nich z misją kulturalną, promowania muzyki jazzowej.

- Co ciekawe ludzie z tej częściej Niemiec, mieszkając 30 km od Berlina, generalnie nie wiedzą, co to jest jazz, a przecież Berlin jest jedną ze światowych stolic nie tylko muzyki, ale w ogóle sztuki – kontynuuje wątek Tomasz Licak. – Okazuje się, że to nie oni nie są zainteresowani. W pewnym sensie sam Berlin stał się taką bańką, wokół której jest sporo ludzi, którzy żyją obok. Teren pomiędzy Berlinem a Szczecinem jest więc pod kątem kultury do zagospodarowania. Mieszkańcy z tych terenów mogą oczywiście pojechać do Berlina, czy Szczecina, ale też mogą posłuchać u siebie projektu, który jest wspólnym dziełem, bez doszukiwania się, czy coś jest niemieckie, czy zza wschodniej granicy. Muzyka posługuje się uniwersalnym językiem, który jest zrozumiały dla mieszkańców po obu stronach Odry. Dla nas rzeka nie dzieli, nie jest przeszkodą, a my staramy się budować most, który łączy oba narody.

Zanim jednak rozpocznie się festiwalowy sezon, warto odwiedzić klub Jazzment, na jednym z jam session organizowanych przez muzyków. Te spotkania to namacalne wsparcie i tworzenie lokalnej sceny muzycznej i środowiska muzyków w Szczecinie.– Jazzment to miejsce, które łączy różne grupy ludzi, różne subkultury ludzi. Jest to miejsce dla każdego, w którym każdy czuje się dobrze. - dodaje na koniec Radek Wośko. - Myślę, że tworzymy nową tkankę, do której młodzi ludzie mogą się przyczepić i rozwinąć. Oczywiście, każdy z nas może nagrać coś z artystami z Polski, czy z zagranicy i nie wychodzić poza to ale chodzi przede wszystkim o to, by te projekty stworzyć tu na miejscu i w ich ramach dać możliwość rozwoju innym. Szczególnie tym osobom, które nie miały wcześniej dostępu i styczności z artystami takiego formatu albo po prostu nie miały też śmiałości, by wziąć w czymś takim udział.

FUNDACJA GENERATOR SZTUKI ZOSTAŁA ZAŁOŻONA PRZEZ SZCZECIŃSKICH MUZYKÓW MICHAŁA STARKIEWICZA I TOMASZA LICAKA W ROKU 2019. GŁÓWNYM ZAŁOŻENIEM I MISJĄ FUNDACJI JEST TWORZENIE I WSPIERANIE SZCZECIŃSKIEGO ŚRODOWISKA MUZYCZNEGO ORAZ POPULARYZACJA MUZYKI ROZRYWKOWEJ. PRZEZ PIĘĆ LAT DZIAŁALNOŚCI FUNDACJA URUCHOMIŁA SZEREG INICJATYW, Z KTÓRYCH WYRÓŻNIĆ NALEŻY: JAM SESSION, CYKL KONCERTÓW „JAZZ GENERATOR” ORAZ KONKURS KOMPOZYTORSKI „MŁODY GENERATOR”. ŁĄCZNIE ZORGANIZOWALI OKOŁO 90 WYDARZEŃ ARTYSTYCZNYCH I KONCERTOWYCH, W KTÓRYCH WZIĘŁO UDZIAŁ PRAWIE 200 MUZYKÓW ORAZ NIEMAL 7000 SŁUCHACZY. DZIAŁANIA FUNDACJI MOŻNA I WARTO WESPRZEĆ ORAZ NAWIĄZAĆ Z NIĄ WSPÓŁPRACĘ.

14 lutego 2025 roku Willa Lentza znów stała się sercem literackiej magii! Z okazji wydarzenia KOCHAMY KSIĄŻKI 6.0 gościliśmy autorów, poetów i twórców, którzy poruszyli serca uczestników swoimi opowieściami, inspiracjami i książkami. Była to niepowtarzalna okazja, by spotkać się z ulubionymi pisarzami, zdobyć autografy, porozmawiać o literackich pasjach i odkryć nowe tytuły do swojej biblioteczki.

W programie nie zabrakło rozmów:

16:00 - Erotyka i literatura z Sylwią Trojanowską, Marcinem Grzelakiem i Iwoną Żytkowiak

18:00 - Podróż i literatura z Małgorzatą Dudą i Moniką Malinowską.

19:00 - Szczecin nieodkryty z Tomaszem Wieczorkiem, Michałem Rembasem i Moniką Szymanik.

W Sali Waniliowej czekały wystąpienia Tomasza Wieczorka, rozmowy o scenariuszach z Anną Ołów-Wachowicz i Sylwią Trojanowską, a także unikalne CZYTANIE W CIEMNOŚCI z Olgą Adamską.

W Bibliotece, odbył się Slam poetycki, podczas którego poeci podzielili się swoimi wierszami.

Gratulujemy również laureatom konkursu LISTY DO AUGUSTA, którzy otrzymali dyplomy oraz nagrody właśnie tego wieczora!

(I miejsce – Mirosława Chruściel, II miejsce –Monika i Jakub Chomiuk, wyróżnienie – Beata Brokowska, wyróżnienie – Halina Różanek)

Goście Willi Lentza byli świadkami wyjątkowego, pełnego miłości koncertu, który na długo pozostanie w naszych sercach! Monika Borzym (wokal) i Krzysztof Dys (fortepian) przenosili nas w magiczny świat pełen emocji, subtelnych melodii i niezapomnianych piosenek o miłości.

Prowadzenia paneli: Krzysztof Lichtblau oraz Janusz Wilczyński

FOTO: JAROSŁAW GASZYŃSKI

Pod szklanym niebem

W znanej i uznanej szczecińskiej galerii sztuki Open Galery Moniki Krupowicz odbył się wernisaż prac Jowity Żychniewicz pt. „Pod szklanym niebem". Jak zauważa artystka uwagę przekierowała na florę i jej dekoracyjność. „To są wręcz „barokowe” kompozycje, zamknięte w kołach. Bawię się formami roślin oraz ich potocznymi nazwami. Są w nich ukryte różne anegdotki i narracje. Główną koncepcją jest afirmacja życia, odnalezienie radości i siły z nich emanującej”. Wernisaż był prawdziwym artystycznym wydarzeniem. Przybyły tłumy gości. Część z nich musiała czekać w kolejce przed wejściem, aby móc wejść i mieć okazję podziwiania tego, co kryje się „Pod szklanym niebem”. ds

DOROTA KAWECKA, MARIOLA LANDOWSKA, IWETA CHOCHOŁOWSKA SOBCZAK, MONIKA KRUPOWICZ, MAŁGORZATA LACH, IZA SZUKIEWICZ

MONIKA KRUPOWICZ

PROF. JAROSŁAW KAŹMIERCZAK, DR MARZENA PERZANOWSKA STEFAŃSKA, MARZENA IWANKIEWICZ

DR BOGUSŁAW KULBACZEWSKI I MAGDALENA KULBACZEWSKA Z CÓRKĄ JULIĄ, MONIKA KRUPOWICZ, DR IGOR FRULENKO

JOWITA ŻYCHNIEWICZ I HALINA LANGOWSKA

JOWITA ŻYCHNIEWICZ

GOŚCIE WERNISAŻU

JUSTYNA I DAWID BEDNARSCCY, PAWEŁ KWITKOWSKI

ZOFIA DALESZYŃSKA, MONIKA KRUPOWICZ, ANNA I ŁUKASZ ATAMAŃCZUK-SOLAR

MONIKA KRUPOWICZ, DR ANITA SZYROCKA, KAZIMIERZ FRUKACZ

FOTO: ALEKSANDRA MEDVEY-GRUSZKA

Różowy styczeń

Styczeń to miesiąc edukacji na temat raka szyjki macicy. W tym roku Gabinety Tuwima przygotowały coś specjalnego – projekt pn. Różowe Pomorze. Było to wydarzenie współorganizowane z Wydziałem Współpracy Społecznej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego pod patronatem marszałka Olgierda Geblewicza. Projekt skierowany był do wszystkich zainteresowanych profilaktyką, sposobem diagnozowania i leczeniem raka szyjki macicy, który jest jednym z najczęstszych nowotworów występujących u kobiet. Wydarzenie obejmowało serię wykładów wygłoszonych przez specjalistów i odbyło się w Siedzibie Urzędu Marszałkowskiego, w sali konferencyjnej dawnego kina Delfin.ad

DOROTA GRODECKA I JOANNA LEWANDOWSKA Z UCZESTNICZKAMI WYDARZENIA

DR MAREK JASZTAL

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK, DOROTA GRÓDECKA, JOANNA LEWANDOWSKA I MONIKA PYREK

DR HAB. N. MED. MIŁOSZ PARCZEWSKI

OLGIERD GEBLEWICZ I AGNIESZKA GEBLEWICZ

MAGDALENA PIECZYŃSKA I DOROTA GRÓDECKA

PROF.

FOTO: ARCHIWUM ŚWIATA BIZNESU

Perły Biznesu 2024

W czwartek 20 lutego w Hotel Novotel Szczecin Centrum odbyła się gala konkursu gospodarczego Perły Biznesu. Jego organizatorem jest redakcja „Świata Biznesu” – magazynu gospodarczego Pomorza Zachodniego. Perły Biznesu przyznane zostały przez kapitułę konkursu (składającą się z przedstawicieli zachodniopomorskiego świata nauki i mediów) w dwóch kategoriach – Wydarzenie Gospodarcze oraz Osobowość Biznesu. Podczas gali wręczone zostały także Gwiazdy Świata Biznesu. Wieczór umilił występ Eweliny Bemnarek, aktorki Teatru Polskiego w Szczecinie, która wystąpiła w minirecitalu „Piosenka jest dobra na wszystko”. ds

GWIAZDY ŚWIATA BIZNESU: GRZEGORZ DOBOSZ (HOTEL DOBOSZ), GRZEGORZ FLANZ (BANK GBS), WŁODZIMIERZ ABKOWICZ (ŚWIAT BIZNESU), MIROSŁAW SOBCZYK (ZAPOL)

DANUTA ZAWADZKA (REKTOR POLITECHNIKI KOSZALIŃSKIEJ) I DARIA PROCHENKA (CLOCHEE), LAUREATKA NAGRODY GŁÓWNEJ W KATEGORII OSOBOWOŚĆ BIZNESU 2024

ANNA MAŁECKA (GOSPODARSTWO ROLNE DOBRODZIEJ) Z MAŁŻONKIEM

DARII PROCHENCE GRATULUJE DARIUSZ BARANIK (TVP)

WITOLD JABŁOŃSKI (MORSKIE CENTRUM NAUKI), JACEK WRÓBEL (ZACHODNIOPOMORSKI, UNIWERSYTET TECHNOLOGICZNY), JACEK MADEJ (POLSKA FUNDACJA PRZEDSIĘBIORCZOŚCI)

ARKADIUSZ PAWLAK (PGE DOLNA ODRA GRYFINO) I JULIUSZ ENGELHARDT (UNIWERSYTET SZCZECIŃSKI)

EWELINA BEMNAREK (TEATR POLSKI)

LAUREACI PEREŁ BIZNESU

SŁAWOMIR PIŃSKI (BINOWO PARK GOLF CLUB), ARKADIUSZ PAWLAK, BOGUMIŁ ROGOWSKI (BIZNES CLUB SZCZECIN)

To już piąta edycja!

Już po raz piąty Konkurs Urzędu Marszałkowskiego - „Twój biznes pod banderą sukcesu” wyłonił najlepszych przedsiębiorców na Pomorzu Zachodnim. Podczas wydarzenia poznaliśmy laureatów tegorocznej edycji wśród, których znaleźli się m.in. Autocomp Management, PKS Gryfice oraz Wielobranżowa Spółdzielnia Inwalidów Selsin, czy firma OnMove. Laureatami w głównej konkursowej kategorii „Bandera Sukcesu” byli ASO Marek Mozga, Sei Mia Marta Frączek oraz Qualia Caffe. Nie zabrakło również okazji do wymiany doświadczeń w specjalnie przygotowanej strefie networkingowej, każdy mógł zamienić słowo i poznać wszystkich finalistów konkursu. FOTO:

MARSZAŁEK WOJEWÓDZTWA

ZACHODNIOPOMORSKIEGO OLGIERD GEBLEWICZ

WRAZ Z ŻONĄ (AGNIESZKA GEBLEWICZ) ORAZ

SYLWIĄ MAJDAN (FINALISTKA W KATEGORII „BANDERA SUKCESU”)

SEBASTIAN DZIWEGUĆ (PREZES PKS GRYFICE SP. Z O.O.) ODBIERAJĄCY NAGRODĘ W KATEGORII „BANDERA SUKCESU – BIZNES I EDUKACJA” Z RĄK TERESY KALINY (PRZEWODNICZĄCEJ SEJMIKU WZP) ORAZ ANDRZEJA PRZEWODY (PREZESA ZARR S.A.)

ZESPÓŁ QUALIA CAFFE ODBIERAJĄCY NAGRODĘ ZA ZAJĘCIE III MIEJSCA W KATEGORII „BANDERA SUKCESU”

MARTA FRĄCZEK Z SEI MIA LAUREATKA II

MIEJSCA W KATEGORII „BANDERA SUKCESU” WRAZ Z MARSZAŁKIEM WOJEWÓDZTWA

ZACHODNIOPOMORSKIEGO OLGIERDEM

GEBLEWICZEM

SARA CZARNA I ANNA PODREZ Z ONMOVE SP. Z O.O. – LAUREATKI NAGRODY PUBLICZNOŚCI

ELŻBIETA WIETECHA (PREZES WIELOBRANŻOWEJ SPÓŁDZIELNI INWALIDÓW SELSIN) ODBIERAJĄCA NAGRODĘ SPECJALNĄ „ZŁOTĄ BANDERĘ SUKCESU” Z RĄK WICEMARSZAŁEK WOJEWÓDZTWA

ZACHODNIOPOMORSKIEGO ANNY BAŃKOWSKIEJ

SOBIESŁAW ZASADA Z MARSZAŁKIEM WOJEWÓDZTWA OLGIERDEM GEBLEWICZEM

ZESPÓŁ ASO MAREK MOZGA (LAUREACI I MIEJSCA W KATEGORII „BANDERA SUKCESU”) Z HANNĄ MOJSIUK PREZESKĄ PIG (DRUGA OD PRAWEJ)

KRZYSZTOF HŁADYSZEWSKI – PREZES AUTOCOMP MANAGEMENT SP. Z O.O. ZDOBYWCY PIERWSZEJ W HISTORII KONKURSU „DIAMENTOWEJ BANDERY SUKCESU”

ZESPÓŁ CED’OR – FINALISTA W KATEGORII „BANDERA SUKCESU”

PODCZAS NETWORKINGU UCZESTNICY WYDARZENIA, MIELI OKAZJĘ ZAWARCIA NOWYCH KONTAKTÓW BIZNESOWYCH

FINALIŚCI ORAZ LAUREACI V EDYCJI KONKURSU GOSPODARCZEGO „TWÓJ BIZNES POD BANDERĄ SUKCESU”

Wir Jarka Dulnego

Pod koniec lutego w Edukatorium Fabryki Wody odbył się wernisaż wystawy „W fotograficznym wirze” autorstwa Jarka Dulnego. Artysta znany jest przede wszystkim z fotografii sportowej, ale również krajobrazowej, społecznej i portretowej. Dwadzieścia prac zostało pokazanych w formie obrazu na blejtramie, a 200 cyfrowych obrazów fotograficznych na ekranach usytuowanych na ścianach Fabryki Wody. Kuratorem wystawy jest Andrzej Łuc, jednym z partnerów wydarzenia - KIA Polmotor.ad

MARCIN HAWRYLAK, JAREK DULNY, RYSZARD BUDZISZ, PRZEMYSŁAW CHABASIŃSKI

ALEKS ADAM ŁASKAWER, JAREK DULNY

JERZY SKARŻYŃSKI, JAREK DULNY, ANDRZEJ ŁUC

MICHAŁ PRZEPIERA, WICEPREZYDENT MIASTA SZCZECINA

KATARZYNA ZAROBIAK, JAREK DULNY, DOROTA KURASIŃSKA

JAREK DULNY, MONIKA DULNA, KAROLINA BIERNACKA-SZYDLIK, ŁUKASZ SZYDLIK

ANDRZEJ ŁUC, JAREK DULNY, PIOTR REGULSKI

JAREK DULNY

OMACHEL UCZESTNICY WERNISAŻU

FOTO: PATRYK DULNY
MARTYNA

LISTA DYSTRYBUCJI

GABINETY LEKARSKIE

AMC, Art Medical Center ul. Langiewicza 28/U1

Aesthetic Dent Tutak ul. Wyspiańskiego 7

Aesthetic Med ul. Niedziałkowskiego 47

Biała Szuflada ul. Wyszyńskiego 14 lok U/01

Biała Szuflada ul. Koralowa 86/88, Bezrzecze

Centrum Rehabilitacji Duet al. Wojska Polskiego 70 Centrum Stomatologiczne Dr Jadczyk ul. Bandurskiego 15/2

Dental Art ul. Śląska 9a

Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18

Dental Center ul. Mariacka 6/U1

Dental Service ul. Niedziałkowskiego 25 Dentus ul. Mickiewicza 116/1

DermaDent ul. Kazimierza Królewicza 2 L/1

GDG Aesthetic Club ul. Jagiellońska 81/1

Dobosz Implanty Al. Piastów 3

Dom Lekarski ul. Piastów 30 DR RAMI ul. Kwiatkowskiego 1/26

Dr Wiśniowski Chirurgia i Medycyna Estetyczna ul. Kusocińskiego 12/lu3

ESTETIC Klinika Zawodny ul. Ku słońcu 58

Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 Fizjopomoc ul. Witkiewicza 61

Excelmed ul. Kopernika 6/2

Gabinety Dr Żółtowski al. Powstańców Wielkopolskich 79

Gabinety Pocztowa ul. Pocztowa 11/2

Gabinet Terapii Manualnej ul. Kasprzaka 3A Gabinety Tuwima u. Dembowskiego 9/U5

Gajda ul. Narutowicza 16A HAHS ul. Czwartaków 3

Hahs Protodens ul. Felczaka 10 Klinika Dr Stachura ul. Jagiellońska 87

Laser Studio ul. Jagiellońska 85

Lighthouse Dental, ul. Arkońska 51/5

Medicus pl. Zwycięstwa 1

Mediklinika ul. Mickiewicza 55

Medimel ul. Nowowiejska 1E

MJ Clinic ul. Potulicka 20c/lok. U7

Optegra ul. Mickiewicza 138 Ortho Expert ul. Jagiellońska 87B

Perładent - Gabinet Stomatologiczny al. Powstańców Wielkopolskich 4C

Praktyka Lekarska Piotr Hajdasz ul. Partyzantów 3/2

Praktyka Stomatologiczna Rafał Rudziński ul. Śląska 5/2

PP Estetyczna ul. Żupańskiego 6/1 Reha Team ul. Elżbiety 3, Mierzyn ST Medical Clinic ul. Kwiatkowskiego 1/26

Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13A/1 Stomatologia ul. Wielka Odrzańska 31 Twoja Przychodnia – SCM ul. Słowackiego 19 Vitrolive al. Wojska Polskiego 103

HOTELE

Courtyard by Marriott Brama Portowa 2 Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 Hotel Dana al. Wyzwolenia 50 Hotel Grand Park ul. Słowackiego 18 Hotel Grand Focus ul. 3 Maja 22 Hotel Focus ul. Małopolska 23 Hotele Marina ul. Przestrzenna 13 Hotel Park ul. Plantowa 1 Hotel Radisson BLU pl. Rodła 10 Moxy Szczecin City Brama Portowa 2 Willa Flora ul. Wielkopolska 18

KANCELARIE

Przemysław Manik – kancelaria adwokacka ul. Kr. Korony Polskiej 3 Gozdek, Kowalski, Łysakowski – adwokaci i radcowie ul. Panieńska 16

Tomasz Kordus – kancelaria adwokacka ul. Felczaka 11

Dariusz Jan Babski – kancelaria adwokacka ul. Bogusława 5/3

Grzegorz Dutkiewicz – kancelaria adwokacka ul. Monte Cassino 19c

Aleksandruk-Dutkiewicz – kancelaria adwokacka ul. Wyszyńskiego 14

Licht Przeworska – kancelaria adwokacka ul. Tuwima 27/1

Mariusz Chmielewski kancelaria adwokacka ul. Odzieżowa 5

Kancelaria Notarialna al. Jana Pawła II 22 Skotarczak, Dąbrowski, Olech – kancelaria adwokacka ul. Narutowicza 12

Kancelaria Adwokacka Michał Gajda ul. Bogusława X 1/10

Kancelaria Notarialna Daleszyńska - al. Jana Pawła II 17

Kancelaria Notarialna Małgorzata Posyniak ul. Józefa Piłsudskiego 20

Kancelaria Prawna Kamil Zieliński ul. Narutowicza 11/14

Kancelaria Radców Prawnych Brzeziński, Gregor-

czyk ul. Swarożyca 15A/3

Kancelarie Adwokackie Łyczywek ul. Krzywoustego 3

Kancelaria Adwokacka Krzysztof Tumielewicz al. Bohaterów Warszawy 93/5

Waldemar Juszczak – kancelaria adwokatów i radców al. Niepodległości 17

Zbroja Adwokaci ul. Przestrzenna 11/4

WGO Legal Wiszniewski, Gajlewicz, Oryl - radcowie prawni ul. Felczaka 16/1

KAWIARNIE

Alternatywnie al. Wojska Polskiego 35

Biancafe ul.Ostrawica/róg Wojska Polskiego

Bajgle Króla Jana ul. Nowy Rynek 6

Cafe 22 pl. Rodła 8

Coffee Costa GK Kaskada

Coffee Costa CH Galaxy - parter

Coffee Costa CH Mollo

Coffee Costa CH Outlet Park

Duet Coffee CH Galaxy - 1 piętro

Era Kawy ul. Grodzka 18

Fanaberia Deptak Bogusława

Koch Cukiernia al. Wojska Polskiego 4

Limone Cafe ul. Moniuszki 9

Lodziarnia Pogodna ul. Poniatowskiego 2

Nata al. Wojska Polskiego 47

Orsola ul. Przestrzenna 4

Przystań na kawę ul. Rayskiego 19

Nad Piekarnią cafe & bistrot ul. Krzywoustego 15/U3

Vanilla Cafe&Restaurant al. Wyzwolenia (Galaxy)

Sowa Cukiernia al. Wojska Polskiego 17

Sowa Cukiernia ul. Ku Słońcu 67

Sowa Cukiernia ul. Mieszka 1 73

Sowa Cukiernia ul. Struga 42

Sowa Cukiernia CH Galaxy

Solony Karmel ul. Rydla 52

Starbucks ul. Wyszyńskiego 1

Starbucks CH Galaxy

Świtiaź al. Wyzwolenia 12-14

MOTORYZACJA

Auto Club Hyundai, Mitsubishi, Suzuki Ustowo 56

BMW i Motorrad Ustowo 55

BMW i MINI Hangarowa 17

Cichy–Zasada Audi, VW, Seat, Cupra Południowa 6

Ford Bemo Ustowo 56

Ford ul. Pomorska 115B

Harley Davidson ul. Gdańska 22A

Honda ul. Białowieska 2

HTL ul. Lubieszyńska 20

Lexus Kozłowski ul. Mieszka I 25

Land Rover / Jaguar Ustowo 58

Mazda Kozłowski ul. Struga 31B

Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88

Opel Kozłowski ul. Struga 31B

Peugeot, Citroen AutoClub ul. Citroena 1

Polmotor ul. Struga 31B

Polmotor ul. Szymborskiej 6

Polmotor Ustowo 52

Skoda ul. Struga 1A

Skoda City Store Brama Portowa 1 - Posejdon

Toyota Kozłowski ul. Mieszka I 25B

Toyota Kozłowski ul. Struga 17

Volvo ul. Pomorska 115B

VW ul. Struga 1B

NIERUCHOMOŚCI

Assethome al. Papieża Jana Pawła II 11 (II p.)

Baszta Nieruchomości ul. Panieńska 47

Baltic Group ul. Piotra Skargi 15

Calbud, pokoj 15 parter ul. Kapitańska 2

Extra Invest al. Wojska Polskiego 45

HMI ul. Zygmunta Moczyńskiego 13B

Idea Inwest ul. Tkacka 14/U1

Krawczyk Nieruchomości ul. Jagiellońska 22/2

Lider House ul. Modra 92/2

Litwiniuk Property ul. Zbożowa 4A

Master House ul. Lutniana 38/70

PCG Deweloper ul. Panieńska 17

Siemaszko al. Powstańców Wielkopolskich 91 A

Tomaszewicz ul. Kaszubska 20/4

Turant & Wspólnicy ul. Mała Odrzańska 21/1

Vastbouw al. Wojska Polskiego 125

WGN Nieruchomości Plac Lotników 7 Świat Nieruchomości, al. Piastów 14/2

RESTAURACJE

Bachus - winiarnia ul. Sienna 6

Bananowa Szklarnia al. Jana Pawła II 45

Bistro na językach ul. Grodzka

Bombay ul. Rynek Sienny 4

Bonjour french bistro, Małopolska 3

Brasileirinho ul. Sienna 10u/1

Kuchna&Bar ul. Sienna 10

Chałupa ul. Południowa 9

Colorado Wały Chrobrego

Columbus Wały Chrobrego

De Novo ul. Wojciecha 11/1

Dzień dobry ul. Śląska 12/1

Emilio Restaurant al. Jana Pawła II 43

Epicka ul. Bogusława 1-2

Forno Nero Plac Brama Portowa 1

Jin Du al. Jana Pawła II 17

Karczma Polska Pod Kogutem pl. Lotników

Kisiel ul. Monte Cassino 35/2

Kitchen meet&eat Bulwar Piastowski 3

Kresowa al. Wojska Polskiego 67

Lastadia ul. Zbożowa 4R

La Rotonda ul. Południowa 18/20

La Rocca ul. Koralowa 101

Mała Tumska ul. Mariacka 26

Między Wierszami ul. Moniuszki 6/1

Niemożliwe ul. Kaszubska 19

Orro, ul. Arkońska 28

Paladin ul. Jana z Kolna 7

Paprykarz al. Jana Pawła II 42

Pepperoni Pizzeria ul. Poniatowskiego 2a

Porto Grande Wały Chrobrego

Public Fontanny al. Jana Pawła II 43

Rosso Fuoco, ul. Wielka Odrzańska 18A/U

Ricoria al. Powstańców Wielkopolskich 20 Rybarex ul. Małopolska 45

Rydla 52 ul. Rydla 52

Sake ul. Piastów 1

Spotkanie al. Jana Pawła II 45 Spiżarnia Szczecińska Hołdu Pruskiego 8 Towarzyska Deptak Bogusława Tutto Bene Bulwar Piastowski 1 Trattoria Toscana pl. Orła Białego Ukraineczka ul. Panieńska

Unagi al. Jana Pawła II 42

Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 Wół i Krowa ul. Jagiellońska 11

Yakku Sushi ul. Topolowa 2 C, Mierzyn

Zielone Patio pl. Brama Portowa 1

SKLEPY

5 Plus ul. Jagiellońska 5

Arcadia perfumeria ul. Krzywoustego 7

Atelier Sylwia Majdan al. Wojska Polskiego 45/2

Atrium Molo ul. Mieszka I 73

Batlamp ul. Milczańska 30A

Batna ul. Lednicka 6

Bella Moda ul. Bogusława 13/1

Brancewicz al. Jana Pawła II 48

Centrum Mody Ślubnej ul. Kaszubska 58

Desigual, CH Galaxy – parter Eichholtz by CLUE Al. Papieża Jana Pawła II 46/U1

Energy Sports ul. Welecka 1A Velpa ul. Bogusława 12/2 i 11/1

Clochee al. Wojska Polskiego 14/U1

Henry Lloyd ul. Przestrzenna 11 Icon ul. Jagiełły 6/5

Jubiler Kleist ul. Rayskiego 20 Kropka nad i ul. Jagiellońska 96

Kosmetologia Monika Turowska ul. Duńska 38

MaxMara ul. Bogusława 43/1

MOOI ul. Bogusława 43

Moda Club Al. Wyzwolenia 1

Patrizia Aryton ul. Jagiellońska 96

Portfolio (od ulicy Jagiellońskiej) ul. Rayskiego 23/11

Riviera Maison ul. Struga 23

Rosenthal ul. Bogusława 15/1A

Wineland al. Wojska Polskiego 70

SPORT I REKREACJA

Aquarium (basen dla dzieci) ul. Jemiołowa 4A

ASTRA szkoła tańca al. Wyzwolenia 85

Binowo Golf Park Binowo 62

Bloom ul. Koralowa 64X

Calypso Fitness Club Office Center ul. Piastów 30

EMS Studio al. Wojska Polskiego 31/4

EnergySports ul. Welecka 13

Eurofitness (Netto Arena) ul. Szafera 3

Fitness „Forma” ul. Szafera 196B

Kids Arena, ul. Staszica 1

Mabo B Zone Klub ul. Welecka 2

Marina Sport ul. Przestrzenna 11

My Way Fitness ul. Sarnia 8

Polmotor Arena Wojska Polskiego 127

PRIME Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

PRIME Fitness Club, ul. Modra 80

RKF ul. Jagiellońska 67

Ski Park ul. Twardowskiego 5

Strefa H2O basen ul. Topolowa 2

Strefa 3L ul. Santocka 18/13/p.1

Strefa Jogi ul. Santocka 18/16

Szczeciński Klub Tenisowy al. Wojska Polskiego 127 Universum al. Wojska Polskiego 39

ZDROWIE I URODA

Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna ul. Wielkopolska 32

Atelier Piękna ul. Mazurska 21

Akademia Fryzjerska Gawęcki Al. Wojska Polskiego 20

Baltica Welness&Spa pl. Rodła Be Beauty Instytut Urody, ul. Łukasińskiego 40/12

CMC Klinika Urody ul. Jagiellońska 77

Depi Lab ul. Głowackiego 17

DNA Beauty Code, ul. Emilii Plater 3/u1

Dr Irena Eris Kosmetyczny Instytut ul. Felczaka 20 Ella ul. Kaszubska 17/2

Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 Ernest Kawa, ul. Jagiellońska 95

Esthetic Concept ul. Jagiellońska 16A/LU2 Fryzjerskie Atelier Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 Hall No 1 ul. Wyszyńskiego 37

Imperium Wizażu ul. Jagiellońska 7

JK Studio (od Rajskiego) ul. Monte Cassino 1/14 Klinika Beauty ul. Zielonogórska 31 Klinika Pięknego Ciała ul. Welecka 10B

L.A. Beauty, Brama Portowa 1 La Fiori ul. Kwiatkowskiego 1A/6

La Rocca, al. Wojska Polskiego 9 Luxmedica ul. Welecka 1A Medestetic ul. Okulickiego 46

Manufaktura Wzroku ul. Monte Cassino 40

Modern Design Piotr Kmiecik ul. Śląska 45

MOON Hair & Beauty Paweł Regulski ul. J. Chryzostoma Paska 34D

Natural Skin Clinic ul. Krasińskiego 10/5

Od stóp do głów ul. Batalionów Chłopskich 39a Olimedica ul. Krzywoustego 9-10 (CH Kupiec) Optyk Dziewanowski ul. Kaszubska 17/U1

OXY Beauty ul. Felczaka 18/U1

Orient Massage u. Janosika 17

Royal Clinic, al. Wojska Polskiego 2/U3

Royal Studio ul. Łokietka 7/10

Royal Thai Massage ul. Sienna 4

Salon Masażu Baliayu ul. Wielka Odrzańska 30

Salon Masażu Thai Lanna al. Wojska Polskiego 42 Shivago al. Wyzwolenia 46

SPA Evita Przecław 96E

Studio Kosmetyczne Kingi Kowalczyk ul. Szymanowskiego 8

Studio Monika Kołcz ul. Św. Wojciecha 1/9

SENSE Gabinet Terapii Metodą SI ul. Miodowa 57

Verabella ul. Jagiellońska 23

Well Spring Tai massage ul. Kaszubska 13/4A Wersal Spa al. Jana Pawła II 16

Normobaria AX Med. ul. Modra 69

INNE

13 Muz pl. Żołnierza Polskiego 13

ADVERT GROUP Brand Synergy, al. Piastów 74/U3 Architekt Baszta – Agnieszka Drońska, ul. Hangarowa 13

ArtGalle ul. Śląska 53

Animal Eden ul. Warzymice 105B Centrum Informacji Turystycznej Aleja Kwiatowa CITO ul. Szeroka 61/1

Do Better ul. Łubinowa 75 Filharmonia – sekretariat ul. Małopolska 48 Fabryka Energii ul Łukasińskiego 110 GOKSiR ul. Rekreacyjna 1, Przecław Muzeum Narodowe ul. Staromłyńska 27

Opera Na Zamku ul. Korsarzy 34

Pazim recepcja pl. Rodła 9

Pogoń Szczecin biuro marketingu ul. Karłowicza 28

Północna Izba Gospodarcza al. Wojska Polskiego

Przedszkole Niepubliczne Nutka (Baltic Business Park) Sail International School, Mickiewicza 19,21

Stara Rzeźnia Kubryk literacki (łasztownia) ul. Wendy 14

Super FM pl. Rodła 8

Szczeciński Park Naukowo-Technologiczny ul. Niemierzyńska 17A

Teatr Polski ul. Swarożyca

Teatr Mały Deptak Bogusława

Teatr Pleciuga pl. Teatralny 1

Teatr Współczesny Wały Chrobrego

Trafostacja Sztuki św. Ducha 4

Unity Line pl. Rodła

Urząd Marszałkowski ul. Korsarzy 34

Urząd Miejski pl. Armii Krajowej 1

Urząd Wojewódzki Wały Chrobrego

Vetico ul.Wita Stwosza 13

Zamek Punkt Informacyjny ul. Korsarzy 34

/ niszczenie dokumentów

niszczenie dokumentów

/ zarządzanie archiwami

zarządzanie archiwami

/ normatywy archiwalne

normatywy archiwalne

/ archiwizacja dokumentów kompleksowe wsparcie

archiwizacja dokumentów kompleksowe wsparcie

/ przechowywanie dokumentów archiwum zewnętrzne

przechowywanie dokumentów archiwum zewnętrzne

/ depozyty dokumentów sposób na zabezpieczenie danych

depozyty dokumentów sposób na zabezpieczenie danych

tel.+ 48 91 422 33 25 | biuro@actanova.pl

tel.+ 48 91 422 33 25 | biuro@actanova.pl

Siedziba:

ul. Kapitańska 1/9 | 71-602 Szczecin

ul. Kapitańska 1/9 | 71-602 Szczecin

Biuro i Składnica Akt: ul. Antosiewicza 1 | 71-642 Szczecin

Biuro i Składnica Akt: ul. Antosiewicza 1 | 71-642 Szczecin

www.actanova.pl

Z okazji Dnia Kobiet w imieniu Zespołu

Art Medical Center

życzę wszystkim Paniom realizacji najskrytszych

marzeń i uśmiechu, bo właśnie nim zmieniacie świat!

dr n. med. Artur Śliwiński

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.