Biuletyn Sędziów Siatkówki PZPS - Numer 32

Page 1


W TYM WYDANIU BIULETYNU M.IN.:

NASI NA EEVZA U-16

M. Kazała, F. Kuchna i P. Wierzbowicz opowiadają o swoich wrażeniach po turniejach w Dębicy i Estonii

>>> Czytaj na str. 6

O KARANIU MYŚLI KILKA

„Dlaczego wszyscy przede wszystkim chcą nas karać?”

>>> Czytaj na str. 7

PO KONGRESIE FIVB

Propozycja zmian w przepisach

>>> Czytaj na str. 11

TEMAT NUMERU

DARIUSZA JASIŃSKIEGO

Obszerna rozmowa z Dariuszem Jasińskim w jubileuszowym roku40 lat po rozpoczęciu sędziowania, 30 lat od uzyskania uprawnień międzynarodowych, 25 lat od egzaminu na sędzięgo międzynarodowego siatkówki niepełnosprawnych WOVD/WPV i 10 lat po „odwieszeniu gwizdka na kołek”.

>>> Czytaj na str. 3-5

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę

Wam zdrowia, spokoju i radości spędzonych w gronie najbliższych. Niech ten czas będzie chwilą wytchnienia i refleksji.

Nowy Rok niech przyniesie spełnienie planów, satysfakcję z pracy na boisku oraz sukcesy w życiu osobistym i zawodowym.

Dziękuję za Waszą pasję, profesjonalizm i zaangażowanie, które przyczyniają się do rozwoju naszej sędziowskiej społeczności.

Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!

Przewodniczący WS PZPS Wojciech Maroszek

REDAKCJA BIULETYNU POLSKICH SĘDZIÓW SIATKARSKICH

Wydawca biuletynu

Komisja organizacyjna WS PZPS

Szef projektu Szymon Pindral

Skład i opracowanie graficzne Wojciech Głód

Teksty

Piotr Andraka, Wojciech Głód, Marek Magiera, Wojciech Maroszek, Magdalena Niewiarowska, Szymon Pindral, Mateusz Rutynowski, Emilia Anna Sadowska, Paulina Wielgoszyńska

Kontakt z redakcją sedziowie@pzps.pl glodwojciech@gmail.com

JUBILEUSZE DARIUSZA JASIŃSKIEGO

Był między innymi przewodniczącym Wydziału Sędziowskiego Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Siatkowej, wieloletnim członkiem Wydziału Sędziowskiego PZPS, sędzią międzynarodowym zarówno w klasycznej odmianie siatkówki jak i w siatkówce na siedząco. Dariusz Jasiński w 2024 roku obchodzi kilka godnych pozazdroszczenia jubileuszy: 40-lecie rozpoczęcia sędziowania, 30 lat od uzyskania uprawnień międzynarodowych FIVB, 25 od zdania egzaminu na sędziego międzynarodowego siatkówki niepełnosprawnych WOVD/WPV, natomiast 10 lat temu zakończył on swoją przygodę z gwizdkiem. Dzisiaj w rozmowie z Redakcją Biuletynu wspomina początki swojej ścieżki, poszczególne etapy sędziowskiego życia oraz przekazuje kilka cennych porad dla młodszych stażem arbitrów.

Dlaczego siatkówka zagościła w Pana życiu i jak stało się, że zdecydował się Pan na udział w kursie podstawowym na sędziego?

Siatkówkę mam w genach. Moi rodzice poznali się na boisku, grając właśnie w siatkówkę. Osobiście występowałem w drużynach szkolnych i nawet mimo braku przynależności klubowej zostałem powołany do kadry wojewódzkiej. Później trenowałem i grałem podczas studiów w toruńskim AZS-ie, a następnie w Chemiku Bydgoszcz, gdzie także uczestniczyłem w kursie instruktora piłki siatkowej. Sędziowanie natomiast dosłownie wyssałem z mlekiem matki. Moja mama była sędzią kilku dyscyplin sportowych, jednak na siatkówce była skupiona najmocniej. Nie mając mnie z kim zostawić, zabierała mnie na swoje mecze, gdzie od małego spoglądałem na sędziów, później pomagałem przy przekładaniu kartek na tablicach punktowych – za co zresztą dostałem swoje pierwsze „sędziowskie” wynagrodzenie! 20 złotych dla niespełna dziesięciolatka – to było coś! Mama nauczyła mnie także pisać protokół i już w czasach nauki w liceum, często w sytuacjach kryzysowych, gdy brakowało sędziów, to sadzała mnie do stolika i nie mając uprawnień wspierałem ją w roli sekretarza. Podobnie podczas studiów, więc można powiedzieć, że łatałem dziury. Mając już drobne doświadczenie, działacze z wojewódzkiego związku przycisnęli mnie do ściany i namówili na kurs eksternistyczny. Egzamin zdałem w 1984 roku i od tamtego momentu rozpoczęła się moja oficjalna przygoda z sędziowaniem.

Po jakim czasie zbierania doświadczenia w województwie awansował Pan na szczebel centralny i jak wyglądała Pańska droga na nim?

Pierwsze lata mojego sędziowania były intensywne, a największy wpływ w początkach przygody z gwizdkiem miała na mnie właśnie mama oraz ówczesny wojewódzki szef sędziowski – Edward Fischer. Ważne jest, żeby na starcie mieć wsparcie kogoś doświadczonego, takiego mentora, który pomoże w stawianiu pierwszych kroków. I właśnie Edward Fischer kiedyś wspomniał mi: „Jak zostaje się szefem sędziów w województwie, to już należy rozglądać się za osobą, która przejmie

Mecz pożegnalny Dariusza Jasińskiego: Delecta Bydgoszcz - PGE Skra Bełchatów

po Tobie schedę. Ten moment prędzej czy później nastąpi, a najlepiej, żeby było to płynne.” Miałem to szczęście, że właśnie we mnie upatrzył sobie młodego arbitra z odpowiednim charakterem. Najpierw zostałem wiceprzewodniczącym, a po jednej kadencji Edward chciał, żebym to ja szefował, a on będzie mnie wspierał jako zastępca. Uważam, że to odpowiedni model – bez zbędnej polityki, przepychanek i nieczystej gry. Praca dla dobra województwa, a nie dobra jednostki. Wracając do meritum – na kurs szczeblowy wysłany zostałem po trzech latach sędziowania na lokalnym podwórku. Sam kurs, jak się później okazało, był bardzo mocny. Wśród uczestników byli między innymi: Grzegorz Jacyna, Jacek Hojka, Piotr Dudek, Janusz Soból, Krzysztof Strzylak, Krzysztof Łygoński, Marek Rubacha czy Marek Mianowski. Egzaminowani byliśmy w Krakowie podczas Igrzysk LZS. Dużym przeżyciem było dla mnie czytanie przysięgi sędziowskiej, do której akurat ja zostałem wyznaczony. Postanowiłem sobie, że muszę być jej wierny przez cały czas mojego sędziowania. Na szczeblu centralnym, zgodnie z ówczesną hierarchią, najpierw sędziowałem drugą ligę kobiet. Nie było na początku łatwo, bowiem przeskok względem województwa był duży. Szczególnie dla sędziów z regionów, w którym

nie ma aż tak mocno rozwiniętych rozgrywek. Tak samo z pewnością jest teraz, więc na starcie nie ma co się łamać – trzeba się jak najszybciej zaadaptować do nowych standardów. W moim pierwszym szczeblowym sezonie dużo dobrego przyniosły mi mecze oceniane przez byłego sędziego międzynarodowego - Tadeusza Mioduszewskiego. Był on surowym kwalifikatorem. Do tego stopnia, że sędziowie często „chorowali”, kiedy otrzymywali nominację na mecz z nim. A że w województwie miałem dwóch aspirujących wysoko kolegów, którzy próbowali uciec od surowych ocen, to dwukrotnie zdarzyło mi się ich zastąpić. Traf chciał, że Pan Mioduszewski nie odjął mi wtedy żadnego punktu, bo zgodnie z jego ideą nawet jeśli arbiter nie odgwizdał błędu w drużynie A (np. dotknięcia siatki), a koniec końców akcję wygrywał zespół B, to sytuacja nadawała się do omówienia, ale nie do obniżania oceny. Miałem więc trochę szczęścia. Po sezonie podczas posiedzenia WS PZPS to on wyszedł z propozycją podwyższenia moich uprawnień. Kolejnym etapem było sędziowanie drugiej ligi męskiej i pierwszej kobiecej (najwyższej) – tam spędziłem dwa lata. Ostatni etap to najwyższa liga męska. Chciałbym wspomnieć tu też o Andrzeju Wiśniewskim (sędziowałem z nim najczęściej na tym szczeblu rozgrywkowym), który kształtował

mnie jako sędziego już na szczeblu centralnym i jemu też jestem niezmiernie wdzięczny. Kiedy pojawiły się pierwsze sygnały o szansach na międzynarodową karierę i jak Pan to odebrał? Jaką rolę odgrywają umiejętności językowe i ile uwagi trzeba im przykładać?

Sędziując drugą ligę mężczyzn oraz pierwszą kobiet nie myślałem w ogóle o możliwości bycia sędzią międzynarodowym. Ówcześnie aby być rozpatrywanym pod tym kątem, trzeba było sędziować pierwszą ligę mężczyzn oraz deklarować znajomość języka angielskiego. Po zakończeniu mojego kolejnego sezonu otrzymałem z PZPS-u list, w którym znajdowały się dwa pisma. Pierwsze – informacja o podwyższeniu uprawnień. Drugie – ku niesamowitemu zdziwieniu – informacja, że zostaję wpisany na listę FIVB i pojadę na następny organizowany kurs międzynarodowy. Jaki to był bodziec do jeszcze cięższej pracy! Od razu zapisałem się na kurs doszkalający z języka angielskiego. Uczęszczałem także na lekcje indywidualne do osoby, która była totalnym laikiem jeśli chodzi o siatkówkę. Wydaje mi się, że to był ciekawy model pracy. Musiałem po angielsku opowiadać po kolei o co chodzi w tych przepisach. Krok po kroku, bardzo dokładnie. Dzięki temu wyszkoliłem się w angielskiej terminologii. Dużo czasu spędzałem też w samochodzie, czy to jeżdżąc w delegacje służbowe, czy na mecze. W związku z tym wymyśliłem, że nagram sobie przepisy po angielsku na kasetę i zawsze w drodze będę ich słuchał. Nieważne, czy to kilkuminutowa trasa, czy na drugi koniec kraju – słuchałem tych przepisów, tak jak teraz słucha się podcastów czy audiobooków. Jedyne co bym udoskonalił, to poprosiłbym o użyczenie głosu osoby w pełni profesjonalnej, na przykład jakiegoś nauczyciela albo native speakera. Tak, żeby nie powielać własnych błędów wymowy, których na tamtym etapie z pewnością popełniałem wiele. Jednak uważam, że to były bardzo dobre posunięcia, szczególnie biorąc pod uwagę, że w województwie nikt nie mógł mnie na tyle wspierać i kierować, bo przede mną nie było u nas sędziego międzynarodowego.

Jak wyglądał sam kurs na sędziego międzynarodowego i otoczka wokół niego?

Ze względu na to, że w tamtych czasach związek nie promował zbyt mocno sędziów i nie zależało mu na zwiększaniu liczby naszych arbitrów międzynarodowych, to pojawiły się pewne niedobory. Przez kilka lat Polacy nie byli nawet wysyłani na takie kursy. Zmieniło się to jednak i zdecydowano się na organizację kursu w Polsce, co pozwoliło też na wystawienie większej liczby kandydatów. Z pięciu Polaków czterech ukończyło kurs w Bielsku-Białej z sukcesem. I znowu były to osoby z mojego kursu szczeblowego: Piotr

Dudek, Grzegorz Jacyna, Jacek Hojka i ja. Dziesięć lat później ponownie brałem udział w takim kursie – tym razem jako członek komisji. To dla mnie bardzo duże wyróżnienie, móc zobaczyć wszystko także z drugiej strony. Chyba tylko Jacek Spisak był jeszcze egzaminatorem spośród polskich sędziów. Wtedy w Olsztynie kandydowali między innymi Wojtek Maroszek, Grzegorz Klehr, Marek Lagierski i Krzysztof Szmydyński. Aby zostać dopuszczonym do części praktycznej, trzeba było przekonać komisję w luźnej rozmowie o siatkówce, że stopień znajomości języka angielskiego jest wystarczająco dobry. Tutaj w przypadku jednego z Polaków komisja nie do końca była przychylna jeśli chodzi o pierwszą ocenę, ale postawiłem weto. Cieszę się, że udało mi się w pewnym stopniu pomóc, bo później z tym sędzią wspólnie jeździliśmy na międzynarodowe wyjazdy.

Odnajdował się Pan nie tylko w klasycznej odmianie siatkówki, ale także w tej na piasku oraz w siatkówce na siedząco. Skąd pomysły na to i jak udawało się to godzić?

Zacznę trochę nie na temat. W 1995 roku w Szczecinie odbywał się Superpuchar Polski, na który między innymi wraz z Piotrem Dudkiem zostaliśmy nominowani. Było to dla mnie nietypowe wydarzenie, bowiem na prośbę sekretarz ge- neralnej PZPS Aleksandry Śliwowskiej pełniłem też funkcję rzecznika prasowego. Nie było łatwo, jednak udało mi się to pogodzić. Pani Aleksandra zauważyła, że jestem w stanie połączyć różne funkcje, tak więc zwróciła się do mnie z prośbą o pomoc przy organizacji pierwszych turniejów siatkówki plażowej w Polsce. Nikt zbytnio jeszcze nie wiedział u nas w kraju o co w tym wszystkim chodzi, nie było przetłumaczonych żadnych dokumentów dotyczących tej odmiany siatkówki, raczej mało kto w ogóle miał styczność z tym sportem… Pierwsze przepisy gry tłumaczyłem właśnie ja. Po wykształceniu komisji sędziowskiej siatkówki plażowej, w której miałem przyjemność uczestniczyć, zostałem także wytypowany na międzynarodowy kurs sędziowski w tej dyscyplinie. Niestety z uwagi na dużą liczbę meczów w halowej odmianie, musiałem odmówić. Ale właśnie na plaży często współpracowałem z Januszem Kołodziejczykiem, który sędziował także siatkówkę niepełnosprawnych na szczeblu światowym – ale wersję na stojąco. To on

zapoznał mnie z kolejną odmianą naszego ukochanego sportu. Tam spotkałem też Zbyszka Tadeja (również sędzia międzynarodowy siatkówki niepełnosprawnych), który zaproponował mi wyjazd na kurs międzynarodowy do Sarajewa w 1999 roku. Pojechałem tam nie mając żadnego doświadczenia z siatkówką na siedząco, która dopiero się tworzyła. To Zbyszek cały czas mnie wprowadzał i odkrywał kolejne tajniki. Później zagłębiłem się mocno w tę odmianę do tego stopnia, że już jako doświadczony sędzia międzynarodowy zostałem poproszony przez World Paravolley o stworzenie Casebooka od zera. Dwukrotnie zostałem także nominowany na igrzyska paralimpijskie – raz jako sędzia gwiżdżący (Londyn 2012), a raz jako oceniający (Tokio 2020). Jako członek Komisji Przepisów Gry, Komisji Sędziowskiej oraz Koordynator do współpracy World Paravolley i FIVB w sprawach sędziowskich, miałem wpływ na kształtowanie przepisów i ich interpretacji na całym świecie.

Jak udawało się połączyć tak wiele obowiązków czynnego sędziego na wielu frontach z życiem codziennym i pracą zawodową? Nie było łatwo, bo oprócz tego działałem też społecznie, pracowałem na rzecz rady osiedla i innych lokalnych społeczności. Jedyne czego w tym wszystkim żałuję, to tego, że nieco mi uciekło dzieciństwo moich pociech. Wiadomo, najwięcej czasu dla rodziny ludzie mają zazwyczaj w weekendy. A ja wtedy jeździłem i sędziowałem. Jeden wyjazd trwał cały weekend, a jechało się już zgodnie z wytycznymi w piątek, aby przed sędziowaniem wyspać się już na miejscu i być wypoczętym. Tego trochę mi teraz brakuje. Dlatego warto pojechać na mecz czasami tę godzinę wcześniej i odpocząć, zrelaksować się. Moja działalność zawodowa natomiast nie przeszkadzała mi, a czasami nawet wręcz pomagała. Przykładowo kiedyś nie było dostępnych ciśnieniomierzy, piłki sprawdzało się na dotyk. Podczas jednej z rozmów z ówczesnym prezesem PZPS Erykiem Lenkiewiczem zadeklarowałem, że spróbuję w swojej firmie taki ciśnieniomierz wyprodukować. Udało się to zrobić, dzięki czemu przez pewien czas nosiłem w PZPS przydomek „ten sędzia z Bydgoszczy od ciśnieniomierzy”. Kolejnym towarem eksportowym jest sygnalizator optyczno-dźwiękowy. Buzzer pojawił się w przepisach gry w latach dziewięćdziesiątych, ale organizatorzy nie mieli takiego wyposażenia, więc używali nawet zwykłych dzwonków, takich jak na przykład w kościele. Przez przypadek, będąc w siedzibie PZPS-u, zasłyszałem rozmowę, że jest potrzeba sprowadzenia buzzerów. Poprosiłem, żeby dano mi miesiąc. Po miesiącu wróciłem z gotowym produktem. Przyjęło się to do tego stopnia, że jako pierwszy polski element wyposażenia pojawiło się na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Podwójna satysfakcja, bo w Londynie na paralimpiadzie pojawiłem się także z gwizdkiem, w otoczeniu mojego sprzętu. Podobnie zresztą było także podczas Igrzysk Panamerykańskich w Peru. Produkowałem także jako pierwszy tabliczki do zmian zawodników. A

Dariusz Jasiński jako kwalifikator podczas Igrzysk Paralimpijskich Tokio 2020
Dariusz Jasiński podczas meczu Ligi Światowej

wracając do łączenia obowiązków – najbardziej pasowały mi zawsze mecze w środku tygodnia. Mogłem wówczas połączyć obowiązki służbowe z sędziowaniem.

Przez 30 lat czynnego sędziowania, z czego 20 na szczeblu międzynarodowym, z pewnością wydarzyło się wiele. Jaki był Pański najtrudniejszy mecz?

Spośród moich wszystkich meczów mogę wybrać chyba trzy takie najtrudniejsze dla mnie. Pierwszy wiąże się ze spełnieniem dwóch marzeń. Zawsze chciałem odwiedzić Kubę za czasów Fidela Castro, a także pragnąłem posędziować mecz Ligi Światowej. Kiedy spełniają się marzenia, jak nie w urodziny?! 7 lutego nagle zaczął pracować fax (bo wtedy nominacje międzynarodowe przychodziły właśnie tą drogą), z którego wyłoniła się nominacja na mecz Ligi Światowej Kuba – Rosja w Hawanie. Pojedynek o dużym ciężarze psychologicznym dla mnie. Debiut w tych rozgrywkach, drugi koniec świata, pełna hala, energiczna publiczność, a przede wszystkim dwie reprezentacje ze ścisłego topu. Jeśli chodzi o krajowe „podwórko”, to bardzo trudne gatunkowo było spotkanie finałowe PlusLigi pomiędzy Jastrzębiem a Skrą Bełchatów. Sędziowałem wcześniej także półfinał (Jastrzębie – AZS Częstochowa), podczas którego po raz pierwszy w historii ligi pokazałem czerwoną kartkę i usunąłem z boiska Plamena Konstantinowa, zawodnika Jastrzębia (ależ miałem spokój i dyscyplinę podczas kolejnych meczów!). Obawiałem się mocno odbioru mojej osoby przez kibiców gospodarzy, bowiem ta sytuacja z półfinału odbiła się bardzo szerokim echem w mediach. Towarzyszył mi wtedy Maciek Twardowski, dla którego był to pierwszy mecz o złoto. Trzecim z trudnych meczów było spotkanie o brązowy medal igrzysk paralimpijskich w Londynie. Mecz Rosja – Niemcy, tie-break zakończony na przewagi… 7 tysięcy osób na trybunach, a przy piłce setowej w pierwszej partii była sytuacja, w której nikt nie wiedział, co się wydarzyło. Atak bardzo blisko antenki i czy najpierw piłka bezpośrednio jej dotknęła, czy może po bloku? Wszystko działo się bardzo szybko. Nawet ja nie byłem pewny kolejności błędów, ale uratowała mnie szybka i pewnie sprzedana decyzja. Później dla własnej ciekawości oglądałem powtórki telewizyjne z różnych kamer, żeby sprawdzić czy

jewództwa jedzie na taki turniej. Wymyśliłem sobie więc rzecz, która jest czymś zupełnie niespotykanym na turniejach międzynarodowych. Panuje bowiem zasada, że sędziowie z jednego kraju nie mogą sędziować jako S1 i S2 wspólnie meczu. Ja jednak lobbowałem tam, żebym w ramach pewnego rodzaju przekazania pałeczki mógł z Agnieszką wspólnie poprowadzić jeden z pojedynków. Jaki był szok i niedowierzanie wśród pozostałych sędziów, jak zobaczyli taką nominację! Na podsumowaniu turnieju z kolei uznałem, że chciałbym wprowadzić nową wojewódzką tradycję. Wystąpiłem na scenie, w biało-czerwonej koszulce, poprosiłem Agnieszkę o dołączenie. Chciałem przekazać jej zakupioną rosyjską tradycyjną łyżkę, pięknie zdobioną, która będzie takim przechodnim artefaktem, który chciałbym, żeby ona przekazała kolejnej osobie z naszego województwa, wychowanej przez nią, która mogłaby podążać naszą drogą. Co więcej, kiedy 31 grudnia 2014 roku kończyłem przygodę z gwizdkiem z PlusLigą, to od 1 stycznia moje miejsce zajęła… właśnie Agnieszka Michlic!

tynuowane na nieco szerszą skalę. Tak więc na starcie nie przeżyłem szoku. Perspektywa nie zmieniła się w ogóle, bo wiedziałem czego sędziowie oczekują od kwalifikatora. Staram się omawiać nie tylko sytuacje, które miały miejsce, ale na ich podstawie także podobne, które mogą się wydarzyć i jak należy wtedy postępować.

Ciekawe było także zderzenie dwóch łódek (na jednej z nich przebywali sami sędziowie międzynarodowi) na środku Nilu podczas turnieju o Pu- char Świata w siatkówce na siedząco. Całe szczęście, że szczęśliwie dotarliśmy do brzegu!

Co może Pan uznać za swój największy sędziow- ski sukces?

Mogę cieszyć się z wielu ciekawych meczów, raduje mnie też kilka osiągnięć wokół sędziowania, takich jak wyprodukowanie ciśnieniomierza, sygnalizatora optyczno-dźwiękowego, opracowanie pierwszych ryczałtów sędziowskich na szczeblu centralnym, przetłumaczenie pierwszych przepisów do siatkówki plażowej, pierwszego polskiego casebooka w siatkówce halowej czy opracowanie pierwszego casebooka i przepisów gry na lata 2020-2024 do siatkówki na siedząco. Ale dla mnie największym sukcesem jest to, że poznałem na swojej drodze wielu wspaniałych ludzi, którym po zakończeniu sędziowania mogę z czystym sumieniem spojrzeć prosto w oczy. To, jak duże postaci ze świata siatkówki (np. Hubert Wagner czy Andrzej Niemczyk) wypowiadały się o mnie po ostatnim meczu. To właśnie spotkani przeze mnie ludzie siatkówki są dla mnie sukcesem. Zwiedziłem podczas gwizdania przeszło 50 krajów świata, a z kontynentów zabrakło mi Australii no i rzecz jasna Antarktydy. Niesamowicie ważne jest też dla mnie najwyższe uhonorowanie w polskiej siatkówce: Medal za Zasługi dla Rozwoju Siatkówki w Polsce oraz Medal FIVB otrzymany po zakończeniu mojego sędziowania.

gwizdnąłem dobrze, czy źle. Zagadka do tej pory pozostaje nierozwiązana, żadne nagranie tego nie wyjaśnia.

A czy była jakaś sytuacja, być może okołomeczowa, która jest warta odnotowania?

Ciekawa jest historia z 2013 roku. Otrzymałem wtedy nominację na uniwersjadę w Kazaniu, a wraz ze mną z Polski miał jechać jeszcze jeden sędzia, który niestety rozchorował się. Zastąpiła go Agnieszka Michlic, która była wtedy świeżo po kursie międzynarodowym, ja natomiast byłem już u schyłku swojej sędziowskiej przygody. Cieszyłem się, że dwoje sędziów z jednego wo-

Czy czuje Pan, że wycisnął „maxa” z sędziowania, czy może jednak pojawia się jakiś niedosyt i czegoś Pan żałuje?

Wydaje mi się, że w świetle ówczesnych możliwości i niewielkiego wsparcia od krajowej federacji, mogę czuć się spełniony. Na samym początku musieliśmy o wszystko jako sędziowie walczyć, nie mogliśmy liczyć na pomoc. Włączając w to siatkówkę na siedząco, to chyba faktycznie mogę przyznać, że ten „max” został osiągnięty. Przed dziesięcioma laty zamienił Pan gwizdek sędziego na notes kwalifikatora. Czy perspektywa na siatkówkę znacząco się wtedy zmieniła? Na szczęście do pracy kwalifikatora przeszedłem płynnie. W tamtych czasach sędziowie międzynarodowi sporadycznie oceniali pracę innych podczas meczów niższych lig, co teraz jest kon-

Co było największym wyzwaniem na początku pracy jako kwalifikator?

Chyba to, żeby postawić pewną kreskę i oddzielić jeden rozdział od drugiego. Jeszcze do niedawna z pewnymi sędziami wspólnie prowadziliśmy mecze, a już za chwilę musiałem ich pracę oceniać. Natomiast może nie było to wyzwanie, ale po odłożeniu gwizdka brakowało mi trochę adrenaliny. Kiedy jedzie się sędziować mecz, to czuje się pewien dreszczyk emocji, bo wiadomo, że dobre poprowadzenie spotkania leży w naszych rękach. Natomiast siedząc przy stoliku z notesem – nie ma już aż takich emocji. Jednak było to też zawsze moim celem, skoro nabrałem sporo doświadczenia na różnych szczeblach, to żeby dzielić się tym z kolejnymi pokoleniami. Można to porównać do beczki wiedzy. Jako sędzia dolewano mi do niej wody – wiedzy. Zbierałem ją od wielu kwalifikatorów czy bardziej doświadczonych sędziów. Teraz kiedy ja kwalifikuję, to chciałbym tę beczkę opróżniać i każdemu coś z niej „wylać”.

Co mógłby Pan poradzić młodym sędziom na początku ich siatkarskiej drogi? Żeby mieć marzenia i dążyć do ich spełniania. A jak to robić w praktyce? Dużo rozmawiać ze starszymi stażem sędziami. Nie tylko zadawać pytania na forum, ale rozmawiać prywatnie. Dopytywać. Może nawet jeśli ktoś ma aspiracje, żeby awansować na szczebel centralny, to pojechać wspólnie z sędziami gwiżdżącymi ze swojego województwa na jeden z wyjazdów? Z pewnością dużo można wtedy od nich zaczerpnąć. A jeśli widać, że nad czymś należy popracować, to zawsze można pójść do jakiejś drużyny na trening i ćwiczyć. Ja tak robiłem. Kiedy zauważyłem, że w jakimś meczu mam problem na przykład z oceną piłek podwójnych, to szedłem na trening do Pałacu lub Delecty Chemika, prosiłem trenera o zgodę i razem z jakimś kolegą lub koleżanką sędziowaliśmy treningowe gierki. Wspomina to do dziś ówczesny trener Delecty – Waldemar Wspaniały. Bo trenować powinni nie tylko zawodnicy, ale też sędziowie.

Jak spuentowałby Pan swoją karierę i jubileusze? Przede wszystkim nie byłoby tych jubileuszy bez mojej rodziny. Żony, Dzieci, Rodziców. W lepszych i gorszych momentach zawsze czułem ich wsparcie, zawsze byli ze mną. Na drodze sędziowskiej kształtowała mnie mama Halina, Edward Fischer i Andrzej Wiśniewski, a już na wyższych szczeblach – Władysław Pałaszewski, Jacek Spisak i Cezary Matusiak. To im zawdzięczam najwięcej. Dodatkowo nie mogę nie wspomnieć o Stanisławie Koleśniku, Lucjanie Tyszeckim i Wiesławie Roguszczaku, którzy wspierali mnie w makroregionie oraz moim pierwszym partnerze na najwyższym szczeblu rozgrywkowym - Jerzym Dzierzkowskim. I trzeba dodać, że żeby czerpać z tego przyjemność, siatkówka i sędziowanie musi być pasją.

Rozmawiał PIOTR ANDRAKA

D. Jasiński razem z mamą, Haliną
Dariusz Jasiński jako Sędzia Drugi meczu PlusLigi w Olsztynie

Nasi sędziowie na EEVZA U-16

ESTOŃSKA SPAŁA, POLSKA DOMINACJA

I MIĘDZYNARODOWE DEBIUTY

Młodzieżowe reprezentacje kilku krajów, międzynarodowa atmosfera i polscy sędziowie: tak pokrótce można podsumować tegoroczne turnieje Mistrzostw Europy Wschodniej U-16 (EEVZA), które odbyły się w Dębicy i estońskim mieście Kääriku.

Reprezentacje zrzeszone w europejskiej federacji siatkówki tradycyjnie już rywalizują w kategoriach młodzieżowych w różnych państwach-uczestnikach. Tegoroczna EEVZA w kategorii kobiet do 16 lat odbyła się w Polsce, a dokładniej w Dębicy, natomiast młodzi siatkarze rywalizowali w Kääriku w Estonii. Do sędziowania turnieju zapraszani są przedstawiciele każdego z krajów biorących udział w zawodach.

Polskimi sędziami turnieju w Dębicy byli arbitrzy z Podkarpacia – Patryk Wierzbowicz i Michał Kazała. Dla Patryka była to druga okazja do zaprezentowania się w tego typu turnieju, w 2022 roku był w Gruzji na turnieju EEVZA U-17 mężczyzn. Natomiast Michał po raz pierwszy w swojej karierze sędziowskiej miał okazję prowadzić zawody międzynarodowe.

Wyżej wspomniałem, że EEVZA jest sędziowana przez sędziów z krajów uczestniczących w turnieju, a każde państwo wysyła jednego sędziego. Dlaczego więc w Dębicy pojawili się dwaj polscy sędziowie? Dowiedziałem się tego od Michała. - Mój udział w turnieju w Dębicy był dosyć mocno niespodziewany. Z naszego kraju na zawody delegowany był Patryk Wierzbowicz. Należy mieć na uwadze, że zawody rozpoczynały się w środę 20.11 i trwały do soboty 23.11. We wtorek 19.11 około godziny 19 odebrałem telefon od Mirka Pałki (Przewodniczącego Wydziału Sędziowskiego Podkarpackiego Związku Piłki Siatkowej), w którym poinformował, że jest po rozmowie z Wojtkiem Maroszkiem i pytają, czy byłbym zainteresowany sędziowaniem turnieju w Dębicy, ponieważ jeden z sędziów (z Łotwy) nie dojechał na zawody. Decyzja trwała maksymalnie 5 sekund i oczywiście się zgodziłem, aby w środę o godzinie 9 stawić się w Dębicy – wyjaśnił Michał. Patryk i Michał bardzo pozytywnie oceniają udział w tego typu turnieju. Była to okazja do pracy z sędziami z innych krajów, wymiany doświadczeń, ale i rozwoju swojego warsztatu sędziowskiego. W tym ostatnim pomógł zresztą Referee Coach turnieju w Dębicy Peter Bajci, który z każdego meczu nagrywał krótkie filmiki obrazujące pracę arbitrów. Następnie prezentował je podczas odpraw, dzięki czemu można było dyskutować na temat swoich meczowych zachowań i pomocy w ich interpretacji.

- Bardzo duża część naszych spotkań poświęcona była nie tyle samym sytuacjom meczowym czy ewentualnym błędom, ale przede wszystkim współpracy między sędziami, komunikacji z zespołami czy mowie ciała sędziego – podkreślił Patryk. Co ciekawe, sędziowie nie mogli podczas meczów korzystać z zestawów słuchawkowych.

Do estońskiego Kääriku pojechał Filip Kuchna, dla którego EEVZA również była pierwszym międzynarodowym doświadczeniem sędziowskim. Zrelacjonował nam, że miejsce rozgrywania zawodów przypominało naszą Spałę. Jak powiedział, zaskoczyli go na turnieju… kibice polskiej reprezentacji. Grupa rodziców z trąbkami, bębnami i szalikami dopingowała swoich podczas każdego meczu,

Patryk Wierzbowicz podczas turnieju EEVZA w Dębicy

łącznie z meczem finałowym przeciwko gospodarzom. A jak wyglądało to pod względem sędziowskim?

- Na turnieju było 6 zespołów, każdy z nich przywiózł ze sobą sędziego, więc znalazł się tam sędzia z Azerbejdżanu, Estonii, Gruzji, Łotwy, Ukrainy i ja z Polski. Jednak największą wartością tego wyjazdu był Umit Sokullu, pełniący funkcję Referee Coacha. Zawsze staram się od każdego kwalifikatora coś wyciągnąć, ale tutaj z samych opowieści można było czerpać garściami. Dawał dużo ciekawych i cennych wskazówek – przyznał Filip.

Nasz arbiter docenił także to, podobnie jak Patryk i Michał, że podczas turnieju można było pełnić funkcję sędziego rezerwowego, co jest rzadkością w krajowych rozgrywkach.

Podczas każdego tego typu wyjazdu nawiązuje się nowe międzynarodowe znajomości. Filip miał okazję doświadczyć nieco atmosfery wojny w Ukrainie, ponieważ jego współlokatorem był sędzia właśnie z tego kraju, który ostatnie półtora roku spędził w ukraińskiej armii.

- Pewnego razu wyciągnął zdjęcie rentgenowskie, na którym było widać kilka odłamków wbitych w ciało. Miał je ze sobą, bo „piszczał” na bramkach na lotnisku. Były to odłamki po minie – dodał Filip.

Patryk, Michał i Filip przyjęli propozycje przewodniczącego Wydziału Sędziowskiego, by pojechać na międzynarodowy turniej i na pewno tego nie żałują. Może czytając ich relacje, zachęci to innych sędziów do spróbowania swoich sił w EEVZA, gdy dostaną taką propozycję. Czego każdemu z Czytelników życzę.

MATEUSZ RUTYNOWSKI

Michał Kazała podczas turnieju EEVZA w Dębicy (fot. Piotr Sumara)
(fot. Piotr Sumara)
Filip Kuchna podczas turnieju EEVZA w Estonii (fot. EEVZA)

O KARANIU MYŚLI KILKA

Po długiej przerwie, kiedy żaden sędzia nie był zapraszany do programu, w listopadzie zostałem poproszony o rozmowę w #7Strefa w Polsat Sport (przepraszam, że w ferworze użyłem niefortunnego słowa „hobby” na określenie naszej pasji). Jedno z pytań dotyczyło karania sędziów: jak jesteśmy karani i jak częste są to przypadki? Odpowiedziałem pytaniem: dlaczego wszyscy przede wszystkim chcą nas karać?

Przykład idzie z góry – mówi stare porzekadło. W tym sezonie PlusLiga to szczególne emocje: trzy zespoły opuszczą ligę, a wyniki w górnej części tabeli są bardzo wyrównane. W TAURON Lidze również emocji nie brakuje. Każda kontrowersja (co przecież nie zawsze oznacza nasz błąd!), każda pomyłka i każde niesprawne zapanowanie nad sytuacją są bezlitośnie wykorzystywane do krytyki – przez zawodników, kluby i media.

To przenosi się na niższe ligi. Skoro w mediach (także społecznościowych) czyta się, że sędziowie na poziomie PlusLigi są słabi, to i w lokalnych meczach na szczeblu wojewódzkim można zacząć doszukiwać się słabości arbitrów, a potem ich krytykować. Zmasowana krytyka sędziów prowadzi do rezygnacji z tej roli i powoduje niedobór nowych arbitrów. Ten problem już dotknął piłkę nożną – teraz zaczyna docierać do nas. Mogłoby mnie to nie interesować. Wkrótce kończę swoją misję jako przewodniczący, a moja uwaga mogłaby skupić się na nadcho- dzących Mistrzostwach Świata i Igrzyskach Olimpijskich. Ale tak nie jest.

Za co karać sędziów? W jednym z historycznych numerów naszego Biuletynu znaj- dziecie mój artykuł na ten temat. Żeby nie powtarzać tych samych tez, przedstawię odpowiedź sztucznej inteligencji (ChatGPT, pisownia oryginalna):

Karanie sędziów w siatkówce, jak w każdej dyscyplinie, powinno być narzędziem poprawy jakości sędziowania i ochrony zasad fair play, a nie represją.

Za co karać?

1. Rażące błędy wynikające z zaniedbania: o Powtarzające się nietrafione decyzje wynikające z braku znajomości przepisów lub niestosowania się do protokołów.

2. Nieetyczne zachowanie:

o Faworyzowanie jednej z drużyn, wchodzenie w konflikty interesów. o Nieodpowiednia komunikacja z zawodnikami, trenerami lub organizatorami (brak szacunku, agresja).

3. Nieprzygotowanie do meczu:

o Niestawienie się na czas, brak odpowiedniego stroju lub wyposażenia.

o Niewłaściwe przygotowanie merytoryczne do zawodów.

4. Łamanie zasad współpracy zespołowej: o Niewspółpraca z asystentami, ignorowanie zasad ustalonych przez przewodniczącego zespołu.

5. Działania godzące w reputację środowiska sędziowskiego:

o Publiczne zachowania podważające autorytet sędziego (np. kontrowersyjne wypowiedzi w mediach społecznościowych).

o Uczestniczenie w nielegalnych działaniach (np. obstawianie wyników spotkań).

Jak karać?

1. Edukacyjnie i naprawczo:

o Rozmowa dyscyplinarna: wyjaśnienie sytuacji i wskazanie konsekwencji powtarzania błędów.

o Obowiązkowe szkolenie: doszkolenie z przepisów lub psychologii sportu.

o Analiza meczu: omówienie problematycznego spotkania z mentorem.

2. Organizacyjnie:

o Degradacja do niższej ligi: tymczasowe ograniczenie dostępu do sędziowania na wyższym poziomie.

o Zakaz sędziowania określonej liczby meczów: czasowe zawieszenie w obowiązkach.

3. Finansowo:

o Kary pieniężne: w przypadku poważnych naruszeń regulaminu, szczególnie związanych z etyką pracy.

4. Ostateczne konsekwencje:

o Czasowe lub stałe wykluczenie: w przypadku rażących przewinień, np. korupcji lub wielokrotnego łamania zasad etyki.

Kluczowe zasady:

o Proporcjonalność: kara powinna być adekwatna do przewinienia.

o Przejrzystość: sędziowie powinni znać kryteria oceny swojej pracy i możliwe konsekwencje za błędy.

o Wsparcie: kara nie powinna zamykać drogi do poprawy – wsparcie mentorskie i edukacyjne mogą pomóc w odbudowie kompetencji.

Ostatecznym celem każdej sankcji powinno być podnoszenie poziomu sędziowania i wzmacnianie zaufania do środowiska sędziowskiego.

Tyle ChatGPT. Kurczę, jakby przeczytał mój artykuł - te same wnioski!

Tymczasem dwóch naszych kolegów zostało pozbawionych 40% wynagrodzenia za mecz ligi zawodowej, bo źle ocenili jeden challenge – choć obraz z dwóch kamer był niejednoznaczny. Wynik brzmiał wtedy 14:8. Inni, którzy popełnili błędy w analogicznych sytuacjach, nie zostali ukarani. To niesprawiedliwe, a konsekwencje dla kolegów nieproporcjonalne. Zresztą niech każdy sam przeanalizuje, jak się ma ta sytuacja do kryteriów, o których wyżej.

W ostatnich dniach trafiły do mnie dwie

sprawy z II ligi. W pierwszym przypadku sędziowie zdyskwalifikowali trenera i wykluczyli dwóch zawodników za rażące niesportowe zachowanie. Czy powinienem zgłaszać sprawę do Rzecznika Dyscyplinarnego PZPS? Członkowie zespołu zostali już ukarani przez sędziów (brawo!) – dlaczego mieliby być karani po raz drugi za to samo? Po meczu, według relacji sędziów, nie miały miejsca żadne niewłaściwe zachowania.

W drugim przypadku, pomimo wyraźnie niesportowego zachowania trenera (np. wielokrotne podchodzenie do sędziego pierwszego i ostentacyjne protesty), arbitrzy nie wyciągnęli żadnej kartki. Czy w takiej sytuacji powinienem zgłaszać sprawę do Rzecznika Dyscyplinarnego PZPS, skoro sędziowie nie widzieli powodów do reakcji? To skrajne przypadki, ale pozwalające ustalić linię postępowania. Niesportowe zachowanie w trakcie meczu musi spotkać się z konsekwentną reakcją sędziów. Niewłaściwe zachowanie po meczu albo na przykład ze strony zdyskwalifikowanego członka zespołu czy osób spoza protokołu (np. prezesa klubu) powinno być zgłoszone do mnie, a następnie do Rzecznika Dyscyplinarnego. Inną sprawą jest bardzo zła praca Rzecznika Dyscyplinarnego. Brak informacji zwrotnej o losach postępowań, a przede wszystkim ich przewlekłość, są nie do zniesienia. Rozstrzygnięcia w najbardziej oczywistych przypadkach potrafią zająć więcej niż rok.

Słuchajcie, nikt spoza naszego środowiska nie będzie nas bronił przed presją, brakiem szacunku, niesłuszną krytyką medialną czy żądaniem kar. To my musimy dbać o granice dyscypliny i szacunku do naszej misji. Używajmy sankcji, gdy są potrzebne. Systemową zmianę postaw wobec nas może spowodować tylko konsekwentne i synergiczne działanie sędziów. Nasza konsekwencja w reagowaniu na niewłaściwe zachowania to część większego procesu, bo nie powinniśmy rozpatrywać tego tylko w kategoriach “ja i mój mecz”, ale także następnych meczów kolegów. Jeśli różne zespoły sędziowskie będą w podobnych sytuacjach postępować tak skrajnie różnie, jak w przywołanych przykładach, to nigdy działania prewencyjne i dyscyplinujące nie przyniosą zamierzonych efektów. Nieważne jak konsekwentni będą co poniektórzy.

Wydział Sędziowski jest między innymi po to, by dbać o autorytet arbitrów. Jednym z narzędzi jest tu kierowanie spraw do Rzecznika Dyscyplinarnego, ale możemy to robić, jeżeli mamy zgłoszenie od Was, w szczególności o niewłaściwym zachowaniu po meczu, w tym w mediach społecznościowych. Mam wrażenie, że mnie czy Wydziału nie informujecie o takich sytuacjach, a jednocześnie macie pretensje, że nie reagujemy.

HOT NEWS!

AGNIESZKA MICHLIC SĘDZIĄ I FINAŁU KLUBOWYCH MISTRZOSTW ŚWIATA

Wchińskim Hangzhou zakończyły się w niedzielę, 22 grudnia kobiece Klubowe Mistrzostwa Świata.

W gronie arbitrów tego turnieju była Agnieszka Michlic. Jest nam niezmiernie miło przekazać, że mecz finałowy pomiędzy Tianjin Bohai Bank a Prosecco Doc Imoco Conegliano Agnieszka poprowadziła jako Sędzia Pierwszy! Z poziomu boiska wspierała ją sędzia druga - belgijka Marie-Catherine Boulanger.

GRATULUJEMY!

Agnieszka Michlic podczas KMŚ (fot. Volleyball World)

Najbliższe nominacje

naszych Sędziów Międzynarodowych

CEV CHAMPIONS LEAGUE MEN

16/01/2025 18:00, Hala CESKE BUDEJOVICE (Czechy) Jihostroj ČESKÉ BUDĚJOVICE - Sir Sicoma Monini PERUGIA

Sędzia I: SIMIC Stanislava (SRB)

Sędzia II: BURKIEWICZ Paweł

29/01/2025 20:45, Pala Barton PERUGIA (Włochy) Sir Sicoma Monini PERUGIA - Halkbank ANKARA

Sędzia I: ROBLES GARCIA Carlos Alberto (ESP)

Sędzia II: MAROSZEK Wojciech

CEV CHAMPIONS LEAGUE WOMEN

07/01/2025 18:00, Sportna Dvorana Tivoli LJUBLJANA (Słowenia)

Calcit KAMNIK - VakifBank ISTANBUL

Sędzia I: TWARDOWSKI Maciej

Sędzia II: SIMONOVSKA Sonja (MNE)

08/01/2025 18:00, PALMBERG Arena SCHWERIN (Niemcy)

SSC Palmberg SCHWERIN - LEVALLOIS PARIS Saint Cloud

Sędzia I: RODRIGUEZ MACHIN Maria de las Olas (ESP)

Sędzia II: MICHLIC Agnieszka

09/01/2025 19:00, SKC OBRENOVAC (Serbia)

Tent OBRENOVAC - Eczacibasi Dynavit ISTANBUL

Sędzia I: MAROSZEK Wojciech

Sędzia II: VAGNI Ilaria (ITA)

22/01/2025 18:00, PALMBERG Arena SCHWERIN (Niemcy) SSC Palmberg SCHWERIN - Tent OBRENOVAC

Sędzia I: VINALIEV Aleksandar (BUL)

Sędzia II: BURKIEWICZ Paweł

CEV CUP WOMEN

08/01/2025 20:00, Topsporthal BEVEREN (Belgia) Asterix Avo BEVEREN - THY ISTANBUL

Sędzia I: HESSE Jennifer (GER)

Sędzia II: SOKÓŁ Katarzyna

CEV CHALLENGE CUP WOMEN

22/01/2025 20:00, Palazzetto dello Sport Small ROME (Włochy)

ROMA Volley - CHARLEROI Volley

Sędzia I: LAGIERSKI Marek

Sędzia II: FLOURIS Isaak (CYP)

WIDZIANE Z TELEWIZYJNEGO OKIENKA

Siatkarska próba czasów…

Okres sprzyjaświąteczny temu, aby nieco łagod- niej obchodzić się z otaczającą nas rzeczywistością, więc pozwolę sobie na początek na pewną tezę, ale kon- sultowaną w środowisku. Mianowicie: każdy sędzia na co dzień prowadzący mecze PlusLigi - zazna- czam: każdy - bez proble- mu poradzi sobie sędziując zawody rangi międzyna- rodowej, natomiast tylko garstka, napiszę więcej - garsteczka sędziów mię- dzynarodowych spoza Pol- ski poradziłaby sobie sę- dziując mecze PlusLigi.

To tak a propos ostatnich meczów zarówno w naszej lidze, jak i meczów w europejskich pucharach. Następnym razem rozwinę ten temat, dziś dwa słowa o tym, co mnie bardzo wkurza w naszej siatkówce, a czym zajęliśmy się też w naszej stacji, częściowo w programie SiatCast, a szerzej w polsatsport.pl.

Chodzi o to, co wydarzyło się w ostatnich dniach w Nysie, a związane było ze zwolnieniem z funkcji trenera Daniela Plińskiego.

Ktoś zaraz powie: a co jest takiego dziwnego w zwolnieniu trenera, jeśli drużynie zwyczajnie nie idzie, a wyniki są grubo poniżej oczekiwań? Celowo nie napisałem formułki często podkreślanej w takich sytuacjach dotyczącej oczekiwań, ale też możliwości. Bo z tym drugim bywa bardzo różnie. Być może trudno to zrozumieć komuś, kto wokół siebie, w swoim najbliższym otoczeniu, wśród rodziny czy znajomych nie zna żadnego trenera, ale z autopsji wiem, że w takich sytuacjach często aspekt zwolnienia trenera wcale nie jest taki zerojedynkowy, a coś, co wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo proste, wcale takie nie jest i wynika to zwykle ze zwykłej niewiedzy i nieznajomości wewnętrznej sytuacji. Z kolei coś, co wydaje się oczywiste, wcale takie być nie musi i tak też było w – nazwijmy to –nyskiej sytuacji.

W tym miejscu wstawiam w oryginale fragment komunikatu klubu z Nysy sygnowany podpisem prezesa Stali Roberta Prygla.

„(…) Decyzja o zmianie na stanowisku pierwszego szkoleniowca była jedną z najtrudniejszych, jakie musiałem podjąć w ostatnich latach. Relacja z trenerem Danielem Plińskim ma dla mnie – poza wymiarem stricte służbowym – także wymiar osobisty.

raz szybszym rozpoczynaniem rozmów oraz podpisywaniem prekontraktów, w następnych dniach wspólnie rozpoczęliśmy pracę nad planem budowy drużyny na kolejne lata. Niestety, po meczu 13 listopada trener Pliński poinformował nas o swojej decyzji wycofania się z projektu, jakim jest PSG Stal Nysa, po sezonie 2024/2025 oraz o planach podjęcia pracy w innym miejscu.

Wspólne występy w reprezentacji Polski, moja rola jako jego trenera, a ostatnio jako prezesa klubu, stworzyły między nami więź opartą na wieloletnim zaufaniu i szacunku.

W sezonie 2021/2022 zdecydowaliśmy dać Danielowi Plińskiemu kredyt zaufania powierzając mu pełnienie funkcji pierwszego trenera - mimo że do tej pory prowadził drużynę w trzeciej klasie rozgrywkowej. Pomimo trudnego startu i zajęcia ostatniego miejsca w tabeli, drużynie PSG Stali Nysa udało się uniknąć spadku do I ligi, do czego znacząco przyczyniło się powiększenie ligi oraz wygrane baraże. Już wówczas dostrzegliśmy znaczną poprawę gry zespołu i szansę na lepszą przyszłość. Wspólnie z trenerem Plińskim rozpoczęliśmy budowę nowej drużyny, co przyniosło wymierne efekty – dwa kolejne sezony zakończyliśmy na 7. miejscu w PlusLidze, awansując do fazy play-off (...) Ze względu na trwającą od lat niezdrową sytuację na rynku transferowym, skutkującą co-

Jako prezes i były kolega z boiska przyjmuję tę decyzję z szacunkiem. Mając na uwadze moment, w którym znalazła się drużyna, uznaliśmy, że konieczne jest zatrudnienie trenera, który w pełni zaangażuje się w podstawowy cel, jakim jest utrzymanie klubu w PlusLidze, oraz weźmie czynny udział w budowie kolejnego rozdziału nyskiej siatkówki, dając drużynie nowy impuls (...)”

Robert Prygiel oczywiście nie napisał, gdzie w nowym sezonie będzie pracował Daniel Pliński. Nie wiemy też, czy Daniel Pliński powiedział to prezesowi Robertowi Pryglowi, ale zaraz napisali to internauci w portalach społecznościowych, a informację powieliło kilka sportowych portali informując, że Daniel Pliński od nowego sezonu będzie pracował w Olsztynie…

Przepraszam najmocniej, ale z punktu widzenia obserwatora tej ligi, czy zwykłego kibica, to jest po prostu sportowo – i nie tylko sportowo – chore. Chodzi tutaj także o aspekt czysto

ludzki, który też się w komunikacie prezesa Prygla pojawił. Bo jeśli przez tego typu historie, wypracowywane przez lata relacje, zwykłą i piękną zarazem ludzką przyjaźń – jak to się mówi – nie przetrwa ona próby czasu, to dokąd my w tym wszystkim zmierzamy?

To samo dotyczy ruchów kadrowych związanych z zawodnikami, którzy jeszcze dobrze nie odbili piłki w jednym klubie, a już wiedzą, gdzie grać będą w następnym sezonie – oczywiście w innych barwach. Jeśli ktoś nie widzi w tym fakcie nic zdrożnego ani niepokojącego, niech tylko zerknie na tabelę rozgrywek, albo przypomni sobie sytuację z poprzedniego sezonu, kiedy w przestrzeni publicznej pojawiła się sytuacja, że Vuk Todorović, wtedy rozgrywający Czarnych Radom, porozumiał się z Cuprum Lubin na grę w nowym sezonie. Tak tak, z tym samym Cuprum, z którym Czarni praktycznie do końca sezonu walczyli o utrzymanie w lidze. Tak się ostatecznie nie stało, ale co by było, gdyby ostatni bezpośredni mecz tych drużyn miał zadecydować o sukcesie jednych lub drugich?

Nie wiem jak to zrobić, i to zadanie dla władz ligi. To naprawdę ostatni dzwonek i najwyższy czas, żeby te kwestie uregulować oraz usankcjonować, bo z roku na rok tych chorych sytuacji jest coraz więcej, a sytuacja z tegorocznych rozgrywek pokazuje niestety, że tendencja jest mocno wzrostowa.

Nysa do końca sezonu zapewne walczyć będzie o utrzymanie się w PlusLidze. Olsztyn długo był w strefie spadkowej, ale wyraźnie ruszył w górę tabeli i zaczyna pukać do play offów. W ostatniej kolejce pierwszej rundy fazy zasadniczej PSG Stal Nysa pokonała Barkom Każany Lwów 3:1. To nie był zwykły ligowy mecz o –jak to się mówi – sześć punktów. To był mecz o zdecydowanie coś więcej. Robert Prygiel zaraz po jego zakończeniu napisał na Facebooku – „kamień z serca”. Z Nowym Rokiem spokoju wszystkim życzę. I zdrowia!

Zmiany we władzach światowej i europejskiej siatkówki

Jacek Sęk, wiceprezes Zarządu PZPS oraz Sekretarz Generalny PZPS, opowiedział Redakcji Biuletynu o zmianach w światowej i europejskiej siatkówce oraz o pozycji polskiej federacji.

Za nami wybory w organizacjach międzynarodowych, które zarządzają siatkówką, zarówno w Europie (CEV), jak i na świecie (FIVB). Po raz pierwszy w historii polska federacja (PZPS) zgłosiła kandydata na prezydenta Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej i może naszą rozmowę zacznijmy od sytuacji w Europie. Jak oceniasz ten pomysł? Czy Twoim zdaniem Polak byłby dobrym prezydentem CEV?

Zacznę od drugiej części pytania – TAK, uważam, że nasz rodak byłby dobrym szefem europejskiej centrali siatkarskiej. Poziom siatkówki reprezentacyjnej i klubowej w Polsce, system szkolenia, standardy organizacji wydarzeń, popularność i medialność dyscypliny w naszym kraju - to nasze bezsprzeczne atuty PZPS w relacjach międzynarodowych. W związku z tym, dbając o rozwój siatkówki w znaczeniu globalnym, chcieliśmy podzielić się naszym know-how. Zgłaszając naszego kandydata proponowaliśmy połączenie doświadczenia biznesowego z najwyższego szczebla z całym naszym doświadczeniem, o którym wspomniałem wcześniej.

Czy polska federacja prowadziła rozmowy z innymi federacjami na temat ewentualnego poparcia naszego kandydata, a jeżeli tak było, to dlaczego tak mało federacji oddało na niego swój głos?

Naturalnie. Wiele federacji podzielało nasz pogląd, że siatkówka potrzebuje impulsu, że nasze propozycje są kreatywne i racjonalne. Jednak kongres w Neapolu pokazał, że małe federacje nie są gotowe na tak szeroko zakrojone zmiany. Szkoda.

Było wiadomo, że po tych wyborach będą zmiany, ale chyba nikt się nie spodziewał, że będą aż tak duże. Brak przedstawicieli Polski i Włoch w zarządzie CEV to duża niespodzianka. Czy będzie to miało wpływ na rozwój siatkówki w Europie? Czy przedstawiciele krajów, w których siatkówka nie jest tak popularna i stoi na niższym poziomie, będą w stanie sprawić, aby zarówno siatkówka, jak i siatkówka plażowa stały się jeszcze bardziej popularne w wielu krajach europejskich? A przede wszystkim, czy w europejskiej siatkówce będą większe nagrody pieniężne związane z grą w rozgrywkach europejskich? Dajmy szansę nowym władzom CEV. Nie mam jednak wątpliwości, że obecność w strukturach zarządczych osób z Włoch, Turcji czy Polski przysłużyłaby się o wiele dynamiczniejszemu rozwojowi dyscypliny i wzmocnieniu pozycji Starego Kontynentu w FIVB. Niemniej nie odwracamy się od CEV i jeśli będzie taka potrzeba, będziemy służyć pomocą.

Jeśli chodzi o komisje pracujące w CEV to mamy w nich przedstawicieli z Polski. Czy liczba naszych przedstawicieli w komisjach CEV jest wystarczająca i satysfakcjonująca ?

Zawsze chciałoby się więcej. Dotychczas komi-

sje były organami doradczymi. Nowe władze CEV mają możliwość wzmocnienia roli komisji. Nie chodzi więc tylko o ilość, ale przede wszystkim o siłę kompetencji.

Nie można zapominać, że to nie wszyscy przedstawiciele Polski, którzy pełnią różne funkcje w CEV. Mamy również delegatów i sędziów, zarówno w hali, jak i na plaży. Czy wiesz, ile to jest osób i czy federacja podejmuje jakieś działania, aby było ich więcej ? Czy federacja w jakiś sposób wspiera i promuje te osoby? Tak, to pokaźna grupa. Rolę supervisorów w zawodach halowych pełni dziesięć osób z Polski i jest to maksymalna liczba. W turniejach plażowych to trzech delegatów. Międzynarodowych sędziów halowych mamy czternastu, a plażowych siedmiu. Naturalnie, że pomagamy, i formalnie, i finansowo i… w kuluarach.

Jeśli chodzi o FIVB, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Wiadomo, że dużo imprez siatkarskich odbywało się w Europie, co prowadzi do pewnego konfliktu z CEV, chociażby związanego z pozyskiwaniem sponsorów: jeżeli ktoś może za podobne pieniądze zorganizować imprezę światową, to nie będzie zainteresowany organizacją imprezy europejskiej. Czy nowo wybrane władze mają jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu? I co to oznacza dla Polski, która jest znana z bardzo dobrej organizacji imprez siatkarskich?

Jacek Sęk, wiceprezes zarządu PZPS, sekretarz generalny PZPS (fot. PZPS)

wiązków i kompetencji komisji.

Przed kongresem FIVB w Porto wraz z Preze- sem Sebastianem Świderskim spotkaliśmy się z Fabio Azevedo, wówczas jeszcze kandydatem na prezydenta i usłyszeliśmy, że bez silnej Europy trudno wyobrazić sobie siatkówkę silną globalnie. Otrzymaliśmy także potwierdzenie i zapewnienie, że Polska pozostaje kluczowym miejscem na siatkarskiej mapie eventów. Fabio Azevedo podkreślił, że nasza federacja oraz włoska, turecka, czy holenderska będą ważnymi elementami relacji z CEV. Z naszej strony zadeklarowaliśmy, że absolutnie będziemy wspierać wszelkie inicjatywy zmierzające do synergii relacji CEV – FIVB. Również do komisji FIVB zostali wybrani przedstawiciele z Polski. Czy z punktu widzenia PZPS możemy być zadowoleni z tych wyborów? Tak. Praktycznie wszystkie osoby, które zgłosiliśmy do organów FIVB, zostały zaakceptowane. To postaci o wysokich kwalifikacjach i ogromnym doświadczeniu.

Jaki jest realny wpływ członków komisji na decyzje podejmowane zarówno przez komisje CEV i FIVB, jak i zarządy tych organizacji? Raz jeszcze powtórzę – to od nowych władz FIVB i CEV zależeć będzie nowe zdefiniowanie obo-

Czy można powiedzieć, że dzięki obecności polskich przedstawicieli w komisjach polskie rozwiązania są wdrażane w innych krajach? Czy jest tak, że Polska jako kraj dzięki obecności polskich przedstawicieli coś zyskuje?

Obecność w strukturach międzynarodowych to nie tylko prestiż, ale także możliwość wymiany doświadczeń. Proszę nie posądzić mnie o zarozumiałość, ale PZPS jest liderem w każdym aspekcie. Struktura szkoleniowa, stabilny system finansowania, najwyższe standardy organizacji imprez i wreszcie regularne sukcesy międzynarodowe sprawiają, że jesteśmy wzorem do naśladowania. Niemniej my też bacznie przyglądamy się trendom w innych krajach.

Wiadomo, że w strukturach zarówno CEV, jak FIVB muszą być przedstawiciele różnych krajów i raczej nie ma możliwości, żeby jeden kraj miał ich we wszystkich komisjach. Czy w związku z tym polska federacja analizuje, która z komisji jest ważniejsza z punktu widzenia naszych interesów i potrzeb i warto byłoby tam mieć swojego przedstawiciela? Czy mamy się czym pochwalić, jeśli chodzi o pracę naszych reprezentantów w strukturach CEV i FIVB w ostatniej kadencji?

Każda z komisji ma do spełnienia swoją rolę. Prace wykonane przez poszczególne komisje są ważne. Nie tworzymy listy rankingowej w tym zakresie.

I na koniec kilka pytań związanych z sędziowaniem. Jest taka opinia, że Komisja Sędziowska to najważniejsza komisja w strukturach międzynarodowych organizacji sportowych. Czy zgadzasz się z tą opinią i czy w związku z tym polska federacja powinna w pierwszej kolejności zabiegać o to, aby mieć w tej komisji swojego przedstawiciela?

Tak, jak wspomniałem wcześniej: każda z komisji ma swoje zadanie i nie można deprecjonować roli żadnej z nich. Naturalnie mojemu sercu bli-

skie są struktury związane z sędziami, ale rozum przypomina, że inne komisje są nie mniej istotne. Natomiast absolutnie zgadzam się z tym, że powinniśmy i zawsze zabiegać będziemy o Polaka w komisjach sędziowskich (do komisji sędziowskiej FIVB wybrany został Piotr Dudek).

Co sądzisz o polityce CEV względem sędziów jako były sędzia międzynarodowy, czyli osoba, która ma doświadczenie w sędziowaniu europejskich rozgrywek? Pytamy tu o szereg spraw, jak nominacje i koszty z tym związane, zasady organizacji kursów na kandydatów na sędziów międzynarodowych. Czy uważasz, że w każdym kraju musi być sędzia międzynarodowy? Jakie jest Twoje zdanie na temat parytetów płciowych

i promocji kobiet?

Upss… tyle pytań w jednym. Odpowiem tak: nie tylko ja, ale także wielu kolegów aktualnie sędziujących i byłych arbitrów ma świadomość i czuje potrzebę zmian w kwestiach zawartych w pytaniach. W jednych obszarach mniej, w innych bardziej głębokich. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo jestem jednak już former referee.

I ostatnie pytanie, jak Ci się podobają nowe stroje sędziowskie CEV?

Poproszę o uchylenie pytania. :) Niech oceniają ci, którzy to noszą.

Po Kongresie FIVB – propozycje zmian w przepisach

Wdniach

15-17 listopada 2024 roku w Porto odbył się

39. Międzynarodowy Kongres FIVB. Zaproponowano tam trzy zmiany w Przepisach Gry w Piłkę Siatkową.

Propozycja 1 – Zaktualizowanie przepisu dotyczącego zasłony.

JEST

Zawodnik lub grupa zawodników zespołu zagrywającego tworzy zasłonę podczas wykonywania zagrywki, wymachując rękami, skacząc lub poruszając się na boki, lub stojąc w grupie, zasłaniając zarówno piłkę w momencie uderzenia przez zawodnika zagrywającego jak i ścieżkę lotu piłki aż piłka doleci do pionowej płaszczyzny siatki. Nie ma zasłony, jeśli piłka w momencie uderzenia przez zawodnika zagrywającego lub ścieżka lotu piłki są widoczne dla zespołu przyjmującego.

PROPOZYCJA ZMIANY

Podczas wykonywania zagrywki, żaden zawodnik zespołu zagrywającego nie może podnosić rąk powyżej głowy do momentu, aż piłka nie przekroczy pionowej płaszczyzny siatki.

Sędzia 1, za pośrednictwem grającego kapitana, ma prawo udzielić drużynie ostrzeżenia, jeżeli podejrzewa, że zespół celowo robi zasłonę.

W praktyce:

Błąd zasłony (fot. Piotr Mieleń) Brak błędu zasłony (fot. Piotr Mieleń)

Propozycja 2 - Dodanie jasnego sformułowania do przepisu dotyczącego przestrzeni przejścia

JEST

10.1.2 Piłka, która przeszła pionową płaszczyznę siatki w kierunku wolnej strefy przeciwnika całkowicie lub częściowo przez przestrzeń zewnętrzną, może być skierowana z powrotem w ramach przysługujących zespołowi odbić, pod warunkiem że: 10.1.2.1 boisko przeciwnika nie zostało dotknięte przez zawodnika; 10.1.2.2 piłka grana z powrotem przekracza ponownie pionową płaszczyznę siatki całkowicie lub częściowo w przestrzeni zewnętrznej po tej samej stronie boiska. Zespół przeciwny nie może zapobiegać wykonywaniu takiego zagrania.

PROPOZYCJA ZMIANY

10.1.2 Piłka, która po pierwszym odbiciu przez drużynę przeszła pionową płaszczyznę siatki w kierunku wolnej strefy przeciwnika całkowicie lub częściowo przez przestrzeń zewnętrzną, może być skierowana z powrotem w ramach przysługujących zespołowi odbić, pod warunkiem że: 10.1.2.1 boisko przeciwnika nie zostało dotknięte przez zawodnika (za wyjątkiem przepisu 11.2.2.1);

10.1.2.2. piłka grana z powrotem przekracza ponownie pionową płaszczyznę siatki całkowicie lub częściowo w przestrzeni zewnętrznej po tej samej stronie boiska, jeśli nie, staje się autowa. Zespół przeciwny nie może zapobiegać wykonywaniu takiego zagrania.

10.1.2.3. piłka skierowana do wolnej strefy przeciwnika całkowicie lub częściowo przez przestrzeń zewnętrzną po drugim lub trzecim odbiciu zespołu, zostanie uznana za autową w momencie przekroczenia płaszczyzny siatki.

W praktyce:

Prawidłowe zagranie – Zawodnik źle przyjął zagrywkę zespołu przeciwnego i piłka została skierowana w kierunku wolnej strefy przeciwnika całkowicie w przestrzeni zewnętrznej. Było to pierwsze odbicie zespołu. Kolega z drużyny pobiegł w kierunku wolnej strefy drużyny przeciwnej, odbił piłkę, która również została skierowana z powrotem w przestrzeni zewnętrznej po tej samej stronie boiska, a następnie w trzecim odbiciu przebita na stronę rywala.

Błędne zagranie - Zawodnik źle przyjął zagrywkę zespołu przeciwnego i piłka została skierowana w wolną strefę własnego zespołu, w okolice trybun. Kolega z drużyny stara się odbić piłkę przy drugim kontakcie, jednak robi to niefortunnie i piłka została skierowana do wolnej strefy przeciwnika przez przestrzeń zewnętrzną. W chwili przekroczenia płaszczyzny siatki staje się ona autowa. Nie ma tutaj znaczenia, czy zawodnik drużyny przeciwnej miał kontakt z piłką.

Propozycja 3 - umożliwienie dłuższych wymian poprzez skorygowanie przepisu “Ustawienia zespołu”

JEST

W momencie uderzenia piłki przez zagrywającego, każdy zespół musi znajdować się na własnej stronie boiska, ustawiony zgodnie z porządkiem rotacji (z wyjątkiem zawodnika zagrywającego).

7.4.4 Po wykonaniu zagrywki zawodnicy mogą się przemieszczać i zajmować dowolną pozycję na swojej stronie boiska i w wolnej strefie.

PROPOZYCJA ZMIANY

W momencie uderzenia piłki przez zagrywającego, każdy zespół musi znajdować się na własnej stronie boiska (z wyjątkiem zawodnika zagrywającego).

Zawodnicy zespołu przyjmującego muszą być ustawieni zgodnie z porządkiem rotacji w momencie wykonania zagrywki.

Zawodnicy zespołu zagrywającego mogą zajmować dowolną pozycję na boisku w momencie wykonania zagrywki.

7.4.4 Po wykonaniu zagrywki zawodnicy obu drużyn mogą się przemieszczać i zajmować dowolną pozycję na swojej stronie boiska i w wolnej strefie.

W praktyce:

Prawidłowe zagranie: zawodnicy zespołu zagrywającego zajmują dowolne pozycje, mogą zamieniać się miejscami.

Błędne zagranie: zawodnicy zespołu przyjmującego popełniają błąd ustawienia, gdy któryś z zawodników nie jest na swojej właściwej pozycji w momencie uderzenia piłki przez zawodnika zagrywającego.

EMILIA ANNA SADOWSKA

KRÓTKA HISTORIA VOLLEYSTATION

Protokół elektroniczny na smartfonie zdominował wszystkie rozgrywki w naszym kraju. Wielu z nas nie wyobraża sobie, jak można pisać protokół inaczej niż na urządzeniu mobilnym. Jakie były początki „naszego” protokołu elektronicznego i jak trafił na salony FIVB - o tym Redakcji Biuletynu opowiedział Maciej Kwiatkowski, członek Wydziału Rozgrywek PZPS oraz pracownik firmy VolleyStation.

Szymon Pindral: Na początek opowiedz, jak zaczęła się Twoja współpraca z VolleyStation i jaką rolę pełnisz w rozwoju programu VolleyStation Referee? Maciej Kwiatkowski: Początki moich działań z protokołem elektronicznym sięgają czasów, gdy pracowaliśmy wszyscy w Europie i świecie na produkcie DataProject. Zgłaszałem dużo poprawek dotyczących działania tego programu i prowadzących do jego ulepszenia. Niestety nie wszystkie usprawnienia zyskiwały moje uznanie, a niektóre z nich były wprowadzane z bardzo dużym opóźnieniem. W tym czasie doradzałem firmie VolleyStation, która dostarczała wszystkim klubom program statystyczny do siatkówki. Wśród osób decyzyjnych zrodziła się idea, by stworzyć własny produkt do protokołu elektronicznego, który byłby elastyczniejszy w działaniu i konfiguracji niż produkt konkurencji. Pierwsze wdrożenie protokołu VolleyStation miało miejsce w

rozgrywkach PLS (PlusLiga i TAURON Liga). W kolejnym sezonie protokół elektroniczny został rozszerzony na TAURON 1.Ligę. W międzyczasie firma rozpoczęła negocjacje z różnymi federacjami siatkarskimi w Europie, co poskutowało wprowadzeniem protokołu elektronicznego VolleyStation w sąsiadujących z Polską krajach.

Jak to się stało, że protokół elektroniczny VolleyStation trafił do FIVB? Protokół elektroniczny był używany podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera w Krakowie, podczas którego gościem był szef sędziów FIVB Guillermo Paredes. Przyglądał się intensywnie pracy i funkcjonowaniu całego programu wraz ze sprzętem. Jego uwagę zwróciły szybkość i niezawodność działania oraz funkcjonalność i olbrzymie możliwości konfiguracyjne. Firma VolleyStation została zaproszona do współpracy przy organizacji Siatkarskiej Ligi Narodów (VNL). FIVB zdecydowało o rozpoczęciu testów naszego programu w siatkówce plażowej. Od tego momentu jesteśmy na stałe partnerem FIVB w organizacji zawodów piłki siatkowej halowej i plażowej na najwyższym poziomie (Igrzyska Olimpijskie, Mistrzo- stwa Świata, Klubowe Mistrzo- stwa Świata, World Tour, World ParaVolley itd.)

Jakie największe wyzwania napotykacie podczas wdrażania technologii dla sędziów w kraju? Generalnie program nie jest skomplikowany. Wymagania sprzętowe są adekwatne do bieżącego używanego sprzętu codziennego użytku. Oczywiście przy rozgrywkach międzynarodowych ta ilość sprzętu wzrasta, by zapewnić niezawodność działania. Scoring System Operator to osoba, która pełni funkcję nadzorczą nad poprawnością działania całego systemu oraz nadzoruje pracę protokolantów elektronicznych. Jednak największe problemy zawsze generuje czynnik ludzki ;)

Jakie macie plany rozwoju? Przewidujecie wdrożenie jakichś dodatkowych funkcjonalności lub innowacji?

Zacznijmy od tego, że wszystkie nowości wprowadzamy w Polsce i tu testujemy wszelkie nowinki. Otrzymujemy od sędziów (każdego szczebla), protokolantów, klubów i PLS wiele pomysłów, które niemal natychmiast wdrażamy w życie. Przykładem niech będzie wprowadzenie na rozgrywkach 1 ligi kobiet (13 stycznia 2023 roku) oraz II lig (od początku kolejnego sezonu) protokołu dostępnego poprzez aplikację na dowolnym urządzeniu mobilnym (smartfon lub tablet). Nie jest wymagany do tego komputer lub laptop, choć oczywiście możliwe jest wypełnianie tego protokołu również na tych urządzeniach. Największą rolę przy wprowadzaniu protokołu elektronicznego VS Score (mały protokół elektroniczny) odegrał Przewodniczący Wydziału Rozgrywek PZPS Marcin Weiner. Firma VolleyStation jest otwarta na nowe sugestie osób pracujących przy protokole elektronicznym. Wprowadzane poprawki mają na celu usprawnienie działania wszystkich produktów – programu statystycznego, protokołu elektronicznego oraz VS Score. VolleyStation planuje wdrożenie dla użytkowników wszystkich programów kilku niespodzianek w nowym roku. Mamy nadzieję, że jak dotychczas będą one dobrze przyjęte.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał SZYMON PINDRAL

„Mały protokół” w smartfonie
Maciej Kwiatkowski podczas zawodów VNL

KONTAKT Z BOISKIEM PRZECIWNIKA

MATERIAŁ KOMISJI SZKOLENIA WS PZPS

Linia środkowa (1.3.3. Przepisy Gry)

Oś linii środkowej dzieli boisko do gry na dwa równe pola o wymiarach 9 x 9 m każde, jednak cała szerokość linii środkowej należy po równo do obu części boiska. Linia ta znajduje się pod siatką pomiędzy liniami bocznymi.

Przejście pod siatką (11.2 Przepisy Gry)

11.2.1 Dozwolone jest wkroczenie pod siatką w przestrzeń przeciwnika, pod warunkiem, że nie wpływa to na jego grę. 11.2.2 Kontakt z boiskiem po stronie przeciwnika za linią środkową:

11.2.2.1 dotknięcie boiska po stronie przeciwnika stopą (stopami) jest dozwolone, pod warunkiem, że co najmniej część stopy (stóp) ma kontakt z linią środkową lub znajduje się nad tą linią i nie wpływa to na grę przeciwnika; 11.2.2.2 dotknięcie boiska po stronie przeciwnika jakąkolwiek częścią ciała powyżej stóp jest dozwolone, pod warunkiem, że nie wpływa to na grę przeciwnika.

11.2.3 Zawodnik może wejść na boisko przeciwnika w czasie, gdy piłka jest poza grą.

11.2.4 Zawodnik może wkroczyć w wolną strefę po stronie przeciwnika, pod warunkiem, że nie wpływa to na grę przeciwnika.

Kilka przykładów błędów:

Ponieważ stopa zawodnika dotyka boiska przeciwnika i jednocześnie nie ma kontaktu z linią środkową ani nie znajduje się nad tą linią, jest to błąd. WAŻNE: Kluczowy w ocenie powyższej sytuacji jest fakt, że linia środkowa nie ma przedłużenia, w odróżnieniu od linii ataku.

Kilka przykładów sytuacji prawidłowych: Księga przypadków 2024

2.2 Czy jest błędem, jeżeli stopa zawodnika, który jest na boisku, ma kontakt z boiskiem przeciwnika w momencie wykonania zagrywki?

Decyzja: Nie. Tę sytuację powinno się rozważać w ten sposób tylko, kiedy zawodnik wkracza na boisko przeciwnika przez linię środkową podczas wymiany.

3.14 Atakujący wylądował piętami na linii środkowej boiska, ale większość jego stopy była na stopie zawodnika blokującego, utrudniając mu możliwość ruchu. Czy był to wpływ na grę?

Decyzja: Tak. To był wpływ na grę. Wpływ na grę oznacza, że zawodnik powstrzymuje przeciwnika od ruchu lub odbicia piłki lub utrudnia przeciwnikowi próbę gry piłką.

3.16 Podczas efektownej obrony zawodnik upadł w ten sposób, że leżał na boisku przeciwnika, ale obie nogi były w powietrzu, nad boiskiem przeciwnika i żadna ich część nie znajdowała się nad linią środkową. Nie wpłynęło to jednak na grę przeciwnika. Czy jest to błędne zagranie?

Decyzja: Nie. Zgodnie z przepisem 11.2.2 dozwolone jest także dotknięcie boiska przeciwnika każdą częścią ciała powyżej stopy (stóp) pod warunkiem, że nie ma to wpływu na grę przeciwnika. Dopóki stopy zawodnika nie miały kontaktu z boiskiem przeciwnika, ani nie wpłynęło to na grę przeciwnika, nie można tej sytuacji uznać za błąd.

3.17 Obserwując uważnie ruch zawodnika w niebieskiej koszulce, mającego przekonanie, że może odzyskać piłkę, jest jasne, iż popełnia on błąd stając na boisku przeciwnika i linii bocznej Przeciwnik musiał podjąć nagłe i unikające działanie, żeby usunąć się z drogi. Czy był to wpływ na grę?

Decyzja: Pierwszym błędem jest dotknięcie boiska i linii bocznej przeciwnika przez stopę zawodnika w niebieskiej koszulce. Jeżeli to nie wystąpiło, definicją wpływu na grę jest działanie, które przeszkadza zawodnikowi w grze piłką. Zmuszanie przeciwnika do wykonania uniku, może być oceniane jako wpływ na grę.

3.18 Zawodniczka biegła za piłką przekraczającą płaszczyznę siatki częściowo poza przestrzenią przejścia, w kierunku wolnej strefy przeciwnika. Podczas tej akcji cała jej stopa była w kontakcie z linią boczną boiska przeciwnika. Czy sędzia I powinien odgwizdać to jako błąd?

Decyzja: Tak, jest to błąd. Linia boczna jest wewnątrz wymiarów boiska przeciwnika. Gdyby cała stopa będąca w kontakcie z linią boczną była w równoczesnym kontakcie z linią środkową (albo część stopy znajdowała się nad linią środkową), nie byłoby to błędem.

Komisja Szkolenia WS PZPS

Sedziowie.PZPS.pl

Facebook.com/SedziowieSiatkowki

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.