12.06 / 19.30
SALA KAMERALNA

12.06 / 19.30
SALA KAMERALNA
Muzyka z poczuciem
Zwycięzcy I Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Karola Szymanowskiego ponownie w NOSPR!
NOSPR współfinansują
Patroni medialni
Partner motoryzacyjny
6.06 / 19.30
SALA KONCERTOWA
WERIKO
CZUMBURIDZE
SKRZYPCE
ANDRZEJ
BOREYKO
DYRYGENT
NARODOWA ORKIESTRA
Czas trwania (łącznie z przerwą): ok. 90 min Prosimy o niefotografowanie i wyłączenie telefonów komórkowych. Prosimy o powstrzymanie się od oklasków między częściami utworów.
Zygmunt Krauze (ur. 1938)
Serenada
Gija Kanczeli (1935–2019)
Chiaroscuro na skrzypce i orkiestrę
Bedřich Smetana (1824–1884)
I Kwartet smyczkowy e-moll „Z mojego życia” (ork. G. Szell)
I. Allegro vivo appassionato
II. Allegro moderato alla Polka III. Largo sostenuto
IV. Vivace
Rok 2007, festiwal Warszawska Jesień. W radiowym studiu im. Witolda Lutosławskiego orkiestra właśnie kończy grać utwór kompozytora uważanego za najwybitniejszego w Gruzji i za symbol oporu wobec komunistycznej opresji: Giji Kanczelego. Już pierwszym oklaskom towarzyszą głośne buczenie i gwizdy. Ktoś się podnosi z krzesła i ze wzburzeniem próbuje uspokoić protestujących. Ostatecznie kończy się remisem między tymi, którym utwór się podobał, i tymi, których bulwersowało umieszczenie go w programie festiwalu nastawionego na nowoczesność.
Muzyka Giji Kanczelego nowoczesna nie jest. Nigdy nie była. Jej korzenie odnaleźć można w gruzińskiej muzyce ludowej i wielogłosowych śpiewach cerkiewnych, a także w dziewiętnastowiecznej symfonice rosyjskiej – oto źródło analogii dla szerokich melodii czy oryginalnego doboru instrumentów świadomie eksponującego wybrane barwy dźwięku. Ciemne lub świetliste, często skontrastowane przez nagłe zmiany głośności. Wskazuje się także na fascynację Kanczelego muzyką baroku czy Strawińskiego. Wstydliwie pomija to, co w późnych utworach uderzające: wpływy muzyki popularnej, zwłaszcza filmowej.
Dusza gruzińskiej tradycji to melancholia, z perspektywy zachod–
nioeuropejskiej często odczytywana jako sentymentalizm. Cerkiewna ortodoksja to ekspresja duchowego przeżycia. Przez pryzmat religijnej symboliki można – ale nie trzeba – podziwiać dźwiękowe malarstwo w kompozycji Chiaroscuro, napisanej w 2010 roku. Tytuł pochodzi od malarskiej techniki stosowanej od epoki renesansu, a polegającej na takim operowaniu skalą światła i cienia, by podkreślić kontrasty i osiągnąć intensywną ekspresję obrazu. Wiele zależy tu od artykulacji, czyli techniki wydobycia dźwięku przez wykonawców, którą Kanczeli cieniuje z wielką uwagą. Najważniejsza jest liryczna pieśń, którą śpiewają skrzypce. Dramatyczne spięcia w orkiestrze sprawiają, że staje się tym mocniejsza, jakby... wieczna.
Serenadę z 1998 roku Zygmunt Krauze zalicza do swoich lżejszych utworów. Pisząc tę kompozycję na zamówienie Polskiego Radia, nawiązał do tradycji muzyki wieczornej, powstającej dla umilenia czasu, a czasem stanowiącej wyznanie miłości. Przez wieki zastępy Romeów śpiewały lub grały serenady pod balkonami kolejnych Julii, a polski twórca, świadom kontynuacji, dedykuje utwór trzeciej żonie: „À ma femme Isabelle”.
Jego muzyka nigdy nie wpisywała się w dominujące w polskiej muzyce nurty. W latach 60. XX wieku, kiedy Penderecki
szokował ekspresją barw, a Górecki brutalizmem, młodszy od nich zaledwie o pięć lat Krauze redukował środki. Realizował tym samym w dźwięku ideę unizmu zapożyczoną od wybitnego malarza Władysława Strzemińskiego, który postulował pozbawioną kontrastów jednolitość obrazu. Kompozytor porzucił tę ideę w drugiej połowie lat 70., jednak upodobanie do oszczędnego gospodarowania kontrastami pozostało. W tym, jak kompozytor wykorzystywał w swojej twórczości zarówno muzykę popularną, ludową, jak i klasyczne konwencje, jest coś z ironicznego dystansu. Wciąż krytycznie, w duchu eksperymentu przyglądał się ich użyteczności w służbie własnej ekspresji. W tym kontekście
Serenada jest serenadą „po prostu”, a zarazem świadomym nawiązaniem, wykorzystaniem całego ładunku skojarzeń, które towarzyszą temu idiomowi i próbom jego zastosowania, w celu wywołania delikatnego uśmiechu i ducha lekkiego sentymentalizmu. W muzyce XIX wieku na taki dystans i ironię nie ma miejsca. Sentymentalizm jest odcieniem romantyzmu, niespecjalnie cenionym. Czasem trudno go jednak uniknąć, patrząc wstecz na własne życie. W 1874 roku pięćdziesięcioletni Bedřich Smetana jest już prawie całkiem głuchy w wyniku zakażenia kiłą, co zmusza go do rezygnacji z posady dyrygenta Teatru Tymczasowego w Pradze i osiedlenia się na prowincji pod opieką córki i zięcia. Doświadczenie choroby sprawia, że kompozytor skłania się ku bardziej intymnym wypowiedziom niż wcześniejsze opery wpisujące się w czeskie aspiracje do niepodległości. Smetana zajmuje się teraz sobą. „Moim zamiarem było namalowanie muzycznego obrazu mojego życia – napisze
dwa lata później, już po skomponowaniu kwartetu o tytule Z mého života ( Z mojego życia ), w liście do przyjaciela, muzykologa Josefa Srba-Debrnova. – Pierwsza część opisuje moje młodzieńcze zamiłowanie do sztuki, romantyczną atmosferę, niewyrażalną tęsknotę za czymś, czego nie potrafię nazwać, a także zapowiedź mojego późniejszego nieszczęścia. Stąd bierze się długa, przeciągnięta nuta w finale. To złowrogie dzwonienie wysokich tonów w moich uszach, które w 1874 roku zapowiadało początki mojej głuchoty”. Dalej kompozytor wiąże rytm polki, dominujący w drugiej części, z zamiłowaniem do tańca, a trzecią część kojarzy z cudem młodzieńczej miłości do Kateřiny Kolářovej, która później została jego pierwszą żoną (w 1859 roku zmarła na gruźlicę). Najciekawszy jest jednak wewnętrznie skontrastowany emocjonalnie finał, w którym Smetana wraca do czeskich wątków narodowych, ale też wyraża mieszane uczucia nadziei, przygnębienia i bolesnego żalu towarzyszące chorobie. Zapomniane, choć zgrabne orkiestrowe opracowanie George’a Szella nadaje kwartetowi symfonicznego dramatyzmu, unika jednak nadmiernego patosu.
Co w muzyce jest formą, a co wyrazem uczuć kompozytora? Co świadomym operowaniem konwencją, a co swobodną ekspresją? Nad tymi pytaniami pochylają się badacze muzyki, ale i tak rozstrzyga słuchacz. Ważne jest jego wrażenie, gust, stosunek do muzyki. Jeśli chce, ma prawo do swoich, najbardziej nawet sentymentalnych upodobań. Tego wieczoru w NOSPR jest na nie czas i miejsce!