Obywatelski Kraków nr 4

Page 1

„Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód.” Albert Einstein > > n r 4 > > m a r ze c- k w i e c i e ń 2 0 1 4 > > I S S N 2 3 0 0 - 8 8 8 1

W słoneczne popołudnie 22 marca ul. Piłsudskiego popłynęła rzeka pieniędzy. Grupa blisko dwustu osób przebranych na złoto, pchając sklepowe wózki, wyległa na ulicę, aby wziąć udział w manifestacji o nazwie „Chciwość. Miasta”. … Czytaj na stronie 16

Pędzimy, kupujemy, robimy karierę. Zachłysnęliśmy się Zachodem, zachłysnęliśmy się kapitalizmem. Czasem dobrze się zatrzymać i zastanowić – czy tak właśnie chcę żyć? Czy jestem szczęśliwa? Czytaj na stronie 34

KRAKOWSKIE KONCEPCJE KOMUNIKACYJNE Choć władze miasta chwalą się, że Kraków ma świetną komunikację miejską, wciąż wiele pozostaje do poprawienia. Nie chodzi tylko o poszczególne niedociągnięcia, ale przede wszystkim o zmianę sposobu myślenia o przyszłości systemu komunikacyjnego miasta. Czytaj na stronie 20

www.facebook.com/ObywatelskiKrakow


SPIS TREŚCI: Wydawca: Stowarzyszenie MANKO

DZIEJE SIĘ

4–5

Wydarzenia Obywatelska Kawiarenka

4 5

www.stowarzyszeniemanko.pl

Partner projektu: Stowarzyszenie Komitet Obywatelski Miasta Krakowa

Adres redakcji: ul. Słowackiego 46/30 30-018 Kraków tel./faks 12 429 37 28 e-mail: ok@manko.pl www.obywatelskikrakow.pl Redaktor naczelny: Łukasz Salwarowski salwarowski@manko.pl Redaktor wydania: Michał Malczyński Zespół redakcyjny: Miriam Baran Monika Brzuchala Kamil Czepiel Maria Dubis Agnieszka Dziedzic Diana Fidler Diana Głogowska Karolina Gruca Anna Hojdeczko Agata Jach Karolina Janeczko Elżbieta Jedynak Dominik Kaim Dominka Kozłowska Karina Malec Piotr Malczyński Iga Maliszewska Katarzyna Mróz Katarzyna Potępa Anna Siatka Bartosz Smekal Weronika Szelęgiewicz Mariusz Waszkiewicz Martyna Wielgus Michał Wiśniewski Maria Wnęk Michał Wszołek Koordynator projektu: Sabina Bryś sabina.brys@manko.pl Projekt i skład graficzny: Jarosław Szczurek tel. 600 44 34 68

TWOJA DZIELNICA

6–11

Dialog nie boli Spopielarnia – społeczny konflikt Powrót do debaty o Zakrzówku

6-7 8-9 10-11

OPINIE

12–19

Wiosna, ach, to ty! 12 Trwa druga edycja Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego 13 COI – pomnik arogancji władzy 14-15 Chciwość. miasta 16-17 Fantazje parkingowe Magistratu 18-19

TEMAT NUMERU

20–33

Krakowskie koncepcje komunikacyjne Nabici w taryfę W komunikacyjnej dżungli? Ależ głupi ci berlińczycy... Komunikacja miejska na Ruczaju Kraków miastem… rowerowym Autobusem na majówkę Czerwone światło dla sygnalizacji Przystanek znieczulica

20-21 22 23 24-25 26-27 28-29 30-31 32 33

PATRONAT OK

34–37

Czasami człowiek musi, inaczej się udusi, czyli… Żywiołowe Podróże

INSPIRACJE

38–39

Od pestki do jabłka

38–39

AKCJE OBYWATELSKIE

40–41

Społeczny sposób na ochronę przyrody

40-41

ROZMOWA OK

42–43

Metro: konieczność czy fanaberia?

42-43 4

Druk: INTROMAX Drukarnia Offsetowa Kraków, ul. Biskupińska 21 Nakład: 20 tys. egz. ISSN 2300-8881 Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo skracania i redagowania nadesłanych tekstów.

Magazyn „Obywatelski Kraków” współfinansowany przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej 2. Wersja podstawowa znaku Znak umieszczony jest horyzontalnie.

34-37


Szanowni Państwo, przyszła wiosna! A wraz z wiosną czwarty już numer „Obywatelskiego Krakowa”, który – życząc pasjonującej lektury – oddajemy w Państwa ręce. Wiosna to czas aktywności, również fizycznej, a co za tym idzie inspiracji rowerowych („Kraków miastem… rowerowym”) i rekreacyjnych („Autobusem na majówkę”) – m.in. w krakowskich ostojach przyrody („Społeczny sposób na ochronę przyrody”). Zachęcamy Państwa do czynnego udziału we współtworzeniu naszego projektu poprzez uczestnictwo w organizowanych przez nas konkursach i akcjach („Droga na Igrzyska”), a także tworzenie i nadsyłanie tekstów, które pomogą nam zmieniać Kraków na lepsze. Wiosna niesie ze sobą również zmiany („Fantazje parkingowe Magistratu”), także aury, co pozwala nam odetchnąć odrobinę czystszym powietrzem. Wiosna – moment na przymrużenie oka: nie tylko w obliczu oślepiających promieni słonecznych, ale i primaaprilisowych żartów („Wiosna, ach, to Ty!”). Wiosna – pora roku, w czasie której tak ważną rolę odgrywa zmysł węchu. A musicie wiedzieć, Szanowni Państwo, że do topowych tematów redakcja „Obywatelskiego Krakowa” miała w ostatnim czasie „nosa”. Zarówno w naszym dwumiesięczniku, jak i podczas „Kawiarenek Obywatelskich” poruszaliśmy kwestie fundamentalne, o które Miasto zamierza zapytać krakowian w referendum: ZIO 2022, bezpieczeństwo (monitoring), transport (metro, rowery). Wiosna – czas debiutów, dziennikarskich przebiśniegów. W tym numerze debiutuje wielu uczestników Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego („Nabici w taryfę”, „W komunikacyjnej dżungli”, „Autobusem na majówkę”, „Czerwone światło… „Przystanek znieczulica”, „Metro: konieczność czy fanaberia?”). Polecamy ich teksty Państwa uwadze i życzliwości. I – last but not least – to czas świąteczny, czas Wielkiej Nocy. Życzymy Państwu, aby był to czas refleksji, dialogu i otwarcia na drugiego człowieka – szczególnie, jeśli jest miejskim radnym czy urzędnikiem. Potrzebie wartościowej rozmowy poświęcamy zresztą w tym numerze sporo miejsca („Dialog nie boli”, „Spopielarnia – społeczny konflikt”, „Powrót do debaty o Zakrzówku”). Redaktorzy wydania, Michał Malczyński i Łukasz Salwarowski

3


WYDARZENIA W KRAKOWIE kwiecień-maj 2014 10-12.04

21.05.2014

„Warsztatownia" – Festiwal Kompetencji Społecznych

Bieg po wiedzę

ul. Dietla 97/9A

Krakowskie Błonia.

Zaproszenie uczestników do pracy nad sobą w kontekście

W biegu wezmą udział reprezentacje krakowskiej oświaty.

aktywności społeczno- obywatelskiej. Celem warsztatów jest inspiracja do proaktywnej postawy.

XIV Festiwal Nauki w Krakowie

15-21.04 Misteria Paschalia 2014 Prezentacja muzyki oscylującej wokół tematyki związanej z okresem Wielkiego Tygodnia i Świąt Wielkiej Nocy. Wybitni muzycy zaprezentują się podczas kilku koncertów.

18.04.2014

21-24.05.2014

GODZ. 15.00

Hasło festiwalu „Z nauką przez wieki” nawiązuje do 650-lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego. festiwalnauki.ur.krakow.pl

22.05.2014

GODZ. 19.00

Nowa Huta. Dlaczego Nie?! – Czerwone Maki na Monte Cassino

Proces kanonizacyjny Sługi Bożego Jana Pawła II

ul. Obrońców Krzyża 1

os. Centrum A 6a.

Wystąpi Chór Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego

Wykład poprowadzi ojciec franciszkanin

Wojska Polskiego. Wydarzeniu, które uczci 70. rocznicę

dr Przemysław Michowicz.

bitwy o Monte Cassino, towarzyszyć będzie kwesta na rzecz Hospicjum im. św. Łazarza.

2-11.05.2014

www.nhdn.pl

Festiwal Off Plus Camera Międzynarodowy Festiwal Kina Niezależnego. To nie tylko filmy, ale także szereg konferencji. www.offpluscamera.com

6.05.2014

25.05.2014 II Bieg Swoszowicki Start: stadion WLKS Krakus Swoszowice itmbw.pl

GODZ. 11.00-14.00

I Jagiellońskie Forum Oświatowe: Oświata i zaufanie – debata liderów

25.05.2014

GODZ. 15.00-20.30

Instytut Pedagogiki UJ, ul. Batorego 12

Święto Czyżyn. Dzielnica Czyżyny Dzieciom

www.pedagogika.uj.edu.pl

Al. Jana Pawła II 39, Festyn rodzinny w scenerii eksponatów w Muzeum Lotnictwa Polskiego

12-18.05 Queerowy Maj

31.05.2014

Święto równości i różnorodności. Edukacja warsztatowa,

Święto chleba

miejsce na dyskusje i wymianę doświadczeń. Festiwalowi

ul. Truskawkowa 4

jak co roku towarzyszyć będzie Marsz Równości.

Kolejna odsłona cyklu „Chata wiejska z tradycjami”.

GODZ. 17.00-1.00

18.05.2014 13. Cracovia Maraton Jeden z największych maratonów w Polsce. www.cracoviamaraton.pl

4

Więcej zapowiedzi na naszej stronie www.obywatelskikrakow.pl w Kalendarzu Obywatelskim oraz na fan page na Facebooku https://www.facebook.com/ObywatelskiKrakow Zachęcamy do przesyłania na adres redakcji ok@manko.pl informacji o ciekawych wydarzeniach realizowanych w naszym mieście

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


„MIESZKAŃCY NIE SĄ OBOJĘTNI NA PROBLEMY MIASTA, A MY STWARZAMY IM MOŻLIWOŚĆ PODJĘCIA OBYWATELSKIEJ DEBATY” – TO TRAFNE PODSUMOWANIE KAWIARENKI OBYWATELSKIEJ, KTÓRA ODBYŁA SIĘ 11 LUTEGO W KLUBIE DZIENNIKARZY „POD GRUSZKĄ”. TO JUŻ TRZECIA ODSŁONA SPOTKAŃ ORGANIZOWANYCH PRZEZ STOWARZYSZENIE MANKO W RAMACH PROJEKTU „OBYWATELSKI KRAKÓW”. Zacięte dyskusje, nowatorskie pomysły i związani bezpośrednio z bezpieczeństwem Krakowa goście – wszystko to złożyło się na udane spotkanie w ramach kolejnej już Kawiarenki Obywatelskiej. Pod hasłem: „Moje Miasto – Moja Twierdza. Czy w Krakowie jest bezpiecznie?” debatowano nad obszarem niezwykle ważnym dla każdego mieszkańca – bezpieczeństwem. Wśród poruszanych tematów prym wiodły: okołostadionowy chuliganizm, dotacje dla policji pochodzące z Urzędu Miasta oraz brak nowoczesnego systemu monitoringu. – To już trzecia kawiarenka organizowana przez Stowarzyszenie MANKO. Członkowie organizacji pozarządowych, władze miasta oraz mieszkańcy Krakowa pokazali, że podjęty przez nas tym razem problem jest kontrowersyjny i wymaga regularnych dyskusji. – stwierdził redaktor naczelny „Obywatelskiego Krakowa”, Łukasz Salwarowski. Jedną z kontrowersji jest fakt, iż Urząd Miasta Krakowa przeznacza na walkę z przestępczością jedynie pół miliona złotych, co jest kwotą pięciokrotnie niższą niż w o wiele mniejszym Lublinie.

MOJE MIASTO – MOJA TWIERDZA

DYSKUSJA O BEZPIECZEŃSTWIE W KRAKOWIE KARINA MALEC

Fot.: archiwum redakcji

Problem bezpieczeństwa w Krakowie omówił dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego – Bogdan Klimek. Wśród prelegentów znaleźli się także: podkom. Paweł Maciejowski, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Krakowie, Radosław Gądek, zastępca Komendanta Straży Miejskiej ds. Prewencji oraz Klaudia Fryc ze Stowarzyszenia Interkulturalni PL, która poruszyła temat ksenofobii i rasizmu. Okazało się, że jest to dość poważny, krakowski problem, który bezpośrednio wiąże się z poczuciem bezpieczeństwa zarówno mieszkańców, jak i turystów zagranicznych.

Na kawiarence pojawili się także: Anna Okońska-Walkowicz, zastępca Prezydenta Miasta Krakowa ds. Edukacji i Spraw Społecznych oraz Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta Krakowa. Gospodarzami spotkania byli redaktorzy „Obywatelskiego Krakowa”: Michał Malczyński i Andrzej Skrzyński. – Cieszę się, że organizowane przez nas kawiarenki wpisały się na stałe w krakowski kalendarz. Jak mogliśmy zobaczyć i usłyszeć – mieszkańcy nie są obojętni na problemy miasta, a my stwarzamy im możliwość podjęcia obywatelskiej debaty. – powiedziała zaraz po spotkaniu Sabina Bryś, koordynator projektu „Obywatelski Kraków”.

5


TWOJA DZIELNIC A

IGA MALISZEWSKA

DIALOG NIE BOLI PRAWDZIWY SPOŁECZNIK TO CZŁOWIEK CZYNU. GDY TRZEBA, ZAKASA RĘKAWY I ZABIERZE SIĘ DO PRACY. NIE BĘDZIE TRACIŁ CZASU NA JAŁOWE DYSKUSJE I ZBĘDNE GADANIE. ALE CZY NA POZIOMIE SAMORZĄDOWYM „GADANIE” RZECZYWIŚCIE JEST TAKIE ZŁE? STUDENCI UJ PRÓBUJĄ UDOWODNIĆ, ŻE KOMUNIKOWANIE SIĘ OPŁACA.

O tym, dlaczego w pewnych sytuacjach jednak warto poświęcić czas na konstruktywną rozmowę, pod koniec stycznia dyskutowali radni Dzielnicy VIII i studenci 5. roku dziennikarstwa i komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Spotkanie studentów z radnymi było zwieńczeniem kilkumiesięcznej współpracy, polegającej na poznaniu, omówieniu i zaproponowaniu dróg do rozwiązania szczególnie kontrowersyjnych problemów dzielnicy. Przyszli dziennikarze zajęli się pięcioma zagadnieniami: rozszerzeniem strefy płatnego parkowania w starych Dębnikach, planowaną budową spopielarni w Podgórkach Tynieckich, kampanią informacyjną o dofinansowaniach przy rezygnacji z ogrzewania węglowego, planowanym zagospodarowaniem terenów przy Zakrzówku oraz zmianami w połączeniach MPK na Ruczaju. Co łączy te problemy? Wszystkie wciąż budzą wiele emocji, narodziły się niedawno lub nadal istnieją, niektóre wciąż nie znalazły swojego rozwiązania. A przede wszystkim, w każdej z tych spraw popełniono szereg błędów lub zaniedbań w zakresie komunikacji z grupami interesów: mieszkańcami, przedsiębiorcami i innymi zainteresowanymi.

DIAGNOZA. ALE O CO CHODZI? Pierwszym podstawowym zaniedbaniem, dotyczącym wielu kontrowersyjnych działań, jest brak diagnozy sytuacji wyjściowej. Choć sama nazwa odstrasza, a słowo „diagnoza” przez wielu odczytane zostanie jako „jeszcze więcej pracy”, pomijanie tego etapu upośledza proces jakiegokolwiek komunikowania od samego początku do wątpliwie szczęśliwego finału sprawy. Posługując się popularnym ostatnio porównaniem do piłki nożnej, przeprowadzanie zmian bez dobrej diagnozy jest jak wystawienie gotowej reprezentacji, nie znając przeciwnika ani miejsca meczu. Choć cel jest

6

jasny: strzelić dużo goli, choć skład jest doborowy, choć strategia wewnątrz drużyny przemyślana została drobiazgowo, reprezentacja ma małe szanse na zwycięstwo. Nie wie bowiem, jak silny jest jej przeciwnik, w jakich warunkach atmosferycznych przyjdzie jej grać i z jakimi jeszcze trudnościami musi się zmierzyć. Dobrze przeprowadzona diagnoza wymaga rzetelnej odpowiedzi na kilka pytań. Po pierwsze: jaki jest cel przeprowadzenia zmian. To niezwykle ważny element, który czasem potrafi być przysłonięty przez drobne przeszkody na drodze do jego realizacji. Cel powinien być jasny, oparty na merytorycznych przesłankach i dobrze uargumentowany. Należy się odwołać do opinii ekspertów i wskazać, w jaki sposób cel realizuje ich zalecenia. Czasem okazuje się, że choć sposoby dążenia do celu dzielą ludzi, to oczekiwany efekt jest dla wszystkich oczywisty, czyli łączy ich i stawia po tej samej stronie barykady. Drugi konieczny element diagnozy to określenie grup interesu w danej sprawie. To znaczy, z kim musimy się dogadać, komu zmiany mogą się nie spodobać, a kto na nich skorzysta. Określenie grup interesu, czyli poznanie innych graczy, pozwoli na precyzyjne dobranie kanałów komunikacyjnych, czyli sposobów rozmowy z nimi. Trzecie pytanie to pytanie o pogodę, czyli o otoczenie problemu: co już zostało zrobione, jakie są obowiązujące regulacje prawne, jakie są nastroje w mediach i grupach interesu. To najtrudniejszy element diagnozy, wymaga bowiem najczęściej spotkań i rozmów z zainteresowanymi stronami oraz rzetelnej analizy regulacji prawnych oraz, pobieżnego chociaż, monitoringu mediów. By zilustrować konieczność zdiagnozowania tego obszaru, przywołam w tym miejscu słowa pewnego polityka, autora reformy, która wywołała ogromne protesty społeczne. Analizując

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TWOJA DZIELNIC A

Fot.: Fotolia.com

całą sprawę, stwierdził: „Konieczność reformy była dla mnie tak oczywista, że nie zdawałem sobie sprawy z tego, że w ogóle może budzić jakieś kontrowersje”. Wreszcie, na etapie diagnozy należy zebrać wszystkie proponowane przez grupy interesu rozwiązania problemu. Możliwe, że gdy spiszemy je wszystkie, otrzymamy nierealny do spełnienia koncert życzeń. Może się też jednak okazać, że, choć różnymi drogami, grupy interesu mają zbliżony kierunek, w którym chcą podążać.

KONSULTACJE? NIE, BO NIE! Kolejnym poważnym błędem, brzemiennym w skutki szczególnie w przypadku kontrowersyjnych projektów, jest brak dialogu i konsultacji przed podjęciem decyzji. Zrozumiałe są obawy radnych, że takie konsultacje wydłużają czas przeprowadzenia zmian, wymagają również wysiłku organizacyjnego, a ich efekt na pierwszy rzut oka może wydawać się mizerny. Wszak w konsultacjach i debatach zwykle biorą udział osoby, których interesy mogą po zmianach zostać naruszone, są to więc zazwyczaj osoby nastawione do tematu negatywnie, nieskore do merytorycznej debaty. W rzeczywistości jednak taki stan rzeczy jest właśnie wynikiem wieloletnich zaniedbań w zakresie lokalnych konsultacji. Gdyby dialog pomiędzy przedstawicielami samorządów i mieszkańcami był prowadzony systematycznie, społeczeństwo wytworzyłoby w sobie nawyk uczestniczenia w debatach. Wówczas zainteresowani wyrażeniem własnego zdania byłyby nie tylko osoby bezpośrednio zaangażowane. Dlaczego rozmowy na tak wczesnym etapie są niezbędne? Z pomocą niech przyjdzie proste porównanie. Gdy zmuszony sytuacją materialną rodzic chce zmniejszyć dorastającemu dziecku kieszonkowe, może to zrobić korzystając z mocy własnego autorytetu, mówiąc po prostu: „Od przyszłego tygodnia będziesz dostawał 10 złotych mniej”. Może też jednak usiąść z nastolatkiem i powiedzieć tak: „Wiesz, mamy ostatnio gorszy czas w firmie. Musimy jakość przemyśleć wydawanie rodzinnych pieniędzy. Ja w tym miesiącu zamiast samochodem, będę jeździł do pracy rowerem. Czy ty również mógłbyś dokonać jakiegoś wyrzeczenia

na rzecz całej rodziny? Możemy jakoś pomyśleć o zmniejszeniu kieszonkowego?”. W której z dwóch opisanych powyżej sytuacjach komunikacyjnych nastolatek będzie skłonniejszy do przyjęcia trudnego rozwiązania? Odpowiedź wydaje się oczywista. Rozmawiając z rodzicem jak równy z równym, młody człowiek czuje, że na nim również spoczywa ciężar odpowiedzialności za dobro całej rodziny. Sytuacja pierwsza to rozmowa z gatunku „nie, bo nie”. Bo jestem twoim rodzicem, bo tak zadecydowałem, bo nic mi nie możesz zrobić. Nastolatek w najlepszym wypadku spuści nos na kwintę i wyżali się kolegom na „starych”, w najbardziej prawdopodobnym wypadku w niewybrednych słowach powie rodzicowi, co o tym myśli, po czym obrazi się i zbuntuje. Koniec rozmowy. Podobnie rzecz się przedstawia w przypadku dialogu poprzedzającego trudne decyzje w dzielnicy czy mieście. Konsultacje pozwalają mieszkańcom poznać problem, uzyskać informację, a także poczuć się odpowiedzialnym za dobro wspólne, czyli bardziej skłonnym do ustępstw. To także korzyść dla radnych, bo jak zauważył jeden z respondentów badań przeprowadzonych przez studentki: Katarzynę Mróz i Karolinę Grucę, taki radny, który pojawia się tylko po to, żeby „porozmawiać o kieszonkowym” w sytuacji kryzysowej, czyli w przededniu kolejnych wyborów, pozbawia się całkowicie autorytetu i zwykłej ludzkiej sympatii.

KOMUNIKOWANIE. SŁOWA NA WIATR. Kiedy już wiemy, w czym tkwi problem, do czego dążymy my, a do czego dążą inni, można przystąpić do stworzenia lub wykorzystania kanałów komunikacyjnych, by prowadzić ciągłe rozmowy w sprzyjającej atmosferze i bez niedomówień. To może być baza dziennikarzy lokalnych, którym będziemy podsyłać informacje (krótkie notki prasowe: oni naprawdę to czytają!), tablice ogłoszeń spółdzielni mieszkaniowych, ambona kościelna, blog, konta w mediach społecznościowych czy tradycyjne ulotki. Tanio, szybko, bez ogromnych nakładów pracy. Tylko tyle wystarczy, by obywatele poczuli się współodpowiedzialni za otaczającą ich rzeczywistość.

7


TWOJA DZIELNIC A MIRIAM BARAN, KAROLINA JANECZKO, MARTYNA WIELGUS

SPOPIELARNIA – SPOŁECZNY KONFLIKT ROZWÓJ TERYTORIALNY KRAKOWA SKUTKUJE POWSTAWANIEM NOWYCH OSIEDLI, BUDOWĄ DRÓG I SIECI TRAMWAJOWYCH ORAZ KONIECZNOŚCIĄ DBANIA O WŁAŚCIWE PLANOWANIE PRZESTRZENI MIEJSKIEJ. POWYŻSZE ASPEKTY URBANISTYKI RZADKO WZBUDZAJĄ KONTROWERSJE, JEDNAK BUDOWA CMENTARZA I SPOPIELARNI W PODGÓRKACH TYNIECKICH WYWOŁAŁA KONFLIKT MIĘDZY MIESZKAŃCAMI OKOLICZNYCH TERENÓW A WŁADZAMI MIASTA. POSTANOWIŁYŚMY SPRAWDZIĆ, JAK WYGLĄDA KOMUNIKOWANIE SIĘ STRON TEGO SPORU. PROBLEM ŚMIERTELNIE POWAŻNY Inwestycje mające służyć mieszkańcom, jak wspomniany rozwój infrastruktury drogowej czy budowa nowych osiedli, są postrzegane jako pozytywny efekt wzrostu gospodarczego w Krakowie. Kolejne firmy i korporacje inwestują w biura pod Wawelem. Chętni do zamieszkania w nowoczesnych domach wielorodzinnych wykupują mieszkania na długo przed oddaniem ich do użytku. Życie rozwija się w Krakowie cały czas. A co ze śmiercią? Śmierć to jeden z polskich tematów tabu. W samym Krakowie, dokonuje się ok. 5 tysięcy pochówków rocznie. Powierzchnia cmentarzy bardzo szybko się kurczy, a według prognoz za kilkanaście lat zabraknie miejsc na wszystkich cmentarzach w mieście. Już teraz cmentarz w Grębałowie jest na skraju zapełnienia, a na Rakowickim zostało wolnych tylko ok. 600 kwater. Co więcej warunki pochówku na cmentarzu Rakowickim są rygorystyczne – spocząć może tam jedynie osoba zameldowana w Krakowie co najmniej pięć lat, o ile na żadnym cmentarzu w mieście nie ma grobowca rodzinnego tej osoby. Z roku na rok rośnie liczba pochówków urnowych Krakowie. W 2009 roku 20% zmarłych zostało poddanych kremacji, a Zarząd Cmentarzy Komunalnych szacuje, że wkrótce odsetek ten wyniesie 25%. Badania, przeprowadzone przez Krakowski Holding Komunalny w 2009 r., wskazują, że 69% mieszkańców Krakowa akceptuje potrzebę budowy spopielarni i popiera potrzebę podjęcia działań

8

w tym kierunku. Obecnie rodziny zmarłych zlecają spopielenie ciał bliskich w innych miastach, np. w Rudzie Śląskiej czy Bratysławie.

PODGÓRKI TYNIECKIE Prace nad uchwałami umożliwiającymi rozpoczęcie prac związanych z budową cmentarza i spopielarni trwały wiele lat. Podjęta w styczniu 2010 roku decyzja o rozpoczęciu tej inwestycji spotkała się z dużym sprzeciwem mieszkańców Podgórek Tynieckich. Co istotne, wcześniej to oni odsprzedali swoje działki (wówczas rolne) miastu, by mógł powstać tam cmentarz. Jednym z zasadniczych argumentów, które podawali protestujący mieszkańcy, był ten, że nie wiedzieli oni o planach budowy spopielarni, a informowani byli jedynie o cmentarzu. Plan zagospodarowania przestrzennego dopuszczającego budowę spopielarni na spornym terenie został uchwalony w 2009 r., a lokalizacja cmentarza wskazywana była w ogólnym planie z 1994 r. Z tej perspektywy pretensje mieszkańców zdają się być uzasadnione. Problemem, który może wywoływać kolejne nieporozumienia, jest brak wiedzy na temat technologii i architektury współczesnych spopielarni. Planowana w Podgórkach Tynieckich inwestycja ma działać w oparciu o nowoczesną, przyjazną środowisku, technologię. Gaz, będący efektem działania pieca kremacyjnego, pozbawiony będzie wszelkich zapachów i dymu. Jest to możliwe dzięki zastosowaniu dwóch zamkniętych komór spalania. Podczas podstawowego procesu spalania pojawiają się spaliny, które są doprowadzane do drugiej części, tzw. komory dopalania, i tam są po raz kolejny spalane, dopóki wszelkie substancje organiczne nie ulegną całkowitemu spaleniu. Stała kontrola elektroniczna poziomu spalin zapewnia właściwy poziom emisji nieszkodliwego gazu. Wygląd współczesnych spopielarni także może zaskakiwać – estetyczne, nowoczesne budynki przypominają wille, a system odprowadzania dymów jest rozwinięty na tyle, że nie ma potrzeby budowania przerażających kominów.

MIĘDZY FAKTAMI A MANIPULACJĄ Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na upolitycznienie dyskusji na temat spopielarni w Podgórkach Tynieckich, które nie sprzyja jakości debaty publicznej. Powołane do życia stowarzyszenie „Nasza Mała Ojczyzna – Kraków – Sidzina – Podgórki Tynieckie”, które we-

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TWOJA DZIELNIC A

 P rojekt spopielarni autorstwa Biuro Projektowe Budownictwa Partner z Łodzi Fot.: www.dialogspoleczny.krakow.pl

Obecny widok terenu  Fot.: www.dialogspoleczny.krakow.pl

dług informacji na swojej stronie internetowej, miało służyć obronie wskazanych w nazwie terenów przed zanieczyszczeniami i niebezpieczeństwem spopielarni, wykazuje inne działania. Obecnie główną aktywnością tego stowarzyszenia zdaje się być agitacja przeciwko prezydentowi Krakowa, Jackowi Majchrowskiemu. W jednej z zakładek strony tego stowarzyszenia można przeczytać list otwarty do mieszkańców Sidziny, w którym podano bardzo konkretne, zatrważające dane o ilościach poszczególnych pyłów czy odpadów oraz wymieniono choroby, jakie pojawiają się w wyniku kontaktu z nimi. Pełen emocji oraz niejasnych zarzutów apel wygląda mało wiarygodnie po skonfrontowaniu go z raportem ekspertów, którzy przygotowali szczegółowe zestawienie wartości wszystkich szkodliwych odpadów będących skutkiem działania spopielarni. Eksperci, będący biegłymi z listy Wojewody Małopolskiego, napisali w podsumowaniu raportu: „Etap eksploatacji obiektu nie będzie powodował zagrożenia dla zdrowia i jakości życia mieszkańców okolicznej zabudowy”. W dostępnym na stronie www.dialogspoleczny.krakow.pl raporcie znalazła się także informacja o braku negatywnych oddziaływań na zwierzęta, rośliny, powierzchnię ziemi, wody powierzchniowe i podziemne. Nie zostaną także przekroczone dopuszczalne normy hałasu. Jak wskazali eksperci, głównym źródłem niepokoju okolicznych mieszkańców mogą być odczucia ze sfery psychicznej, powodowane negatywnymi skojarzeniami z okresu drugiej wojny światowej oraz brak wiedzy o działaniu nowoczesnych, rozwiniętych technologicznie spopielarni.

(NIE)DOINFORMOWANI Brak podstawowej wiedzy oraz negatywne skojarzenia wydają się być głównymi przyczynami nieporozumień i niepokojów mieszkańców Podgórek Tynieckich. Z jednej strony nie trudno im się dziwić, bo zostali postawieni przed faktem – spopielarnia zostanie zbudowana. Jednak z drugiej strony, mieszkańcy nie skorzystali z możliwości wzięcia udziału w konsultacjach społecznych, organizowanych zarówno w siedzibie Rady Dzielnicy VIII, jak i w Magistracie. Z informacji od radnych dzielnicy wynika, że zainteresowanie problemem w okresie konsultacji było niewielkie, a dopiero po tym jak zapadła decyzja, pojawiły się poważne nieporozumienia. Jednocześnie rodzą się plotki i błędne wyobrażenia o spopielarni, które nierzadko stanowią jedyną informację mieszkańców o całym problemie. Wniosek, który nasuwa się po zbadaniu problemu budowy spopielarni w Podgórkach Tynieckich, jest dosyć przykry – brak odpowiedniego doinformowania mieszkańców budzi ich naturalny sprzeciw. Kwestią nierozwiązaną pozostaje droga, jaką należy obrać, by zachęcić mieszkańców poszczególnych dzielnic czy osiedli do przychodzenia na spotkania informacyjne, uczestnictwa w konsultacjach społecznych i pogłębianiu swojej wiedzy na budzące nieporozumienia tematy. Niestety, zaniepokojeni mieszkańcy mogą łatwiej ulegać populizmowi i być, nieświadomie, wykorzystywani do walki politycznej.

9


TWOJA DZIELNIC A

POWRÓT DO DEBATY O ZAKRZÓWKU DIANA GŁOGOWSKA ANNA HOJDECZKO ELŻBIETA JEDYNAK

SPÓR O ZAGOSPODAROWANIE ZAKRZÓWKA CIĄGNIE SIĘ JUŻ OD PONAD DZIESIĘCIU LAT. MIMO DEBAT I NAGŁOŚNIENIA SPRAWY W MEDIACH, DO TEJ PORY NIE UDAŁO SIĘ WYPRACOWAĆ KONSENSUSU. SPRAWA ZAKRZÓWKA TO JEDNAK NIE TYLKO ZAWIŁOŚCI PRAWNE I PROBLEM Z MOTYLEM MODRASZKIEM. NAJWIĘKSZYM PROBLEMEM JEST BRAK KOMUNIKACJI I PRZEPŁYWU INFORMACJI MIĘDZY ZAINTERESOWANYMI STRONAMI. CZY MOŻNA WYWOŁAĆ RAZ JESZCZE, TYM RAZEM RZETELNĄ I WIELOSTRONNĄ, DYSKUSJĘ O PRZYSZŁOŚCI ZAKRZÓWKA? DO TEMATU WRÓCIŁY ABSOLWENTKI DZIENNIKARSTWA UJ.

rowanie części terenu było i jest niezbędne. Inwestor podejmujący się zabudowania terenu musi mieć szansę na zysk.

MARTWY PUNKT W 2003 roku przetarg wygrała firma Gerium Development Polska. Decyzja o wykupieniu trenów przez firmę została podjęta po opublikowaniu „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Miasta Krakowa”. Zgodnie z jej wytycznymi Gerium mogło pozwolić sobie na wybudowanie tam osiedla. Dopiero wtedy zaczęły się niepokoje. Mieszkańcy sądzili, że zabudowane zostaną skałki, które w ich mniemaniu powinny zachować charakter rekreacyjny. Na kolejne kilka lat rozmowy utknęły w martwym punkcie. Mimo rosnącego zainteresowania tematem, żadna ze stron nie była w stanie udzielić mieszkańcom wyczerpujących informacji. Mieszkańcy zmuszeni byli zatem do korzystania z informacji dostarczanych przez media.

STRONY KONFLIKTU Konflikt nie toczy się jedynie między miastem a deweloperem. W sprawę zaangażowani są także ekolodzy i mieszkańcy okolicznych działek, których poglądy na temat zagospodarowania terenów wokół zalewu nie są jednoznaczne. Nie bez znaczenia są także opinie radnych Dzielnicy VIII, którzy niejednokrotnie opiniują m.in. plany zagospodarowania zamawiane przez Urząd Miasta Krakowa.

Niepokój wzmógł się w 2006 roku, kiedy podano do informacji publicznej plany zabudowy terenów przy ulicach Wyłom i św. Jacka. Około 1400 osób podpisało się wtedy pod postulatem dotyczącym ochrony Zakrzówka przed jego nadmierną zabudową. Obywatele zarzucali miastu ignorowanie ich postulatów i działanie na rzecz zagranicznego inwestora.

Co jest zarzewiem tego konfliktu? Pierwszy artykuł nawiązujący do sprawy Zakrzówka pojawił się już w 2002 roku w „Dzienniku Polskim”. Artykuł „Zakrzówek do wzięcia” poruszał temat możliwości złożenia do 15 grudnia 2002 r. oferty zagospodarowania terenu. Część tych gruntów należała do rodziny Bartków – spadkobierców właścicieli kamieniołomów, a druga – do Miasta Krakowa. Rada Miasta zastrzegała wtedy, że jej celem jest uporządkowanie tego terenu i budowa obiektów rekreacyjnych. Komercyjne zagospoda-

Dwa lata później w przekazach medialnych zaczęto podawać konkretne dane dotyczące realnych planów zagospodarowania „terenów spornych”. Upublicznione zostały wówczas wyniki ekspertyz. Według pierwszej z nich, powstałej na zlecenie Gerium, tereny zielone nad zalewem powinny być szczególnie chronione i włączone do programu Natura 2000. Tego właśnie domagali się przedstawiciele ekologów i część mieszkańców Dębnik. Należy jednak pamiętać, że nawet na

10

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TWOJA DZIELNIC A

 Fot.: Anna Hojdeczko

przyciągnęła uwagę lokalnych mediów oraz sympatię mieszkańców. Firma Gerium ostatecznie utraciła przez to poparcie sporej części mieszkańców miasta. Ostatecznie w 2012 roku miasto Kraków uchwaliło nowy plan zagospodarowania przestrzennego terenu „Park Zakrzówek”. Dzięki niemu firma Gerium ma już wytyczne dotyczące budowy obszaru rekreacyjnego nad zalewem. Jego powstanie jest warunkiem zezwolenia na budowę osiedla, które znajdowałoby się na sąsiednim terenie „Rejon św. Jacka – Twardowskiego”, dla którego nowy plan zagospodarowania jest wciąż przygotowywany.

PRZESTRZEŃ DIALOGU

chronionych unijnymi przepisami terenach nie wykluczano stawiania nowych obiektów. Rok później ukazała się kolejna ekspertyza, zgodnie z którą występowanie motyla jest niewielkie i inwestor może planować zabudowę bez ograniczeń narzucanych przez Naturę 2000. Przedstawiciele Gerium w swoich planach uwzględnili wytyczenie specjalnych korytarzy ekologicznych, dzięki którym zachowana zostanie równowaga biologiczna, co przyczyni się m.in. do uchronienia występującego tam zagrożonego modraszka. Firma przewidziała również wyznaczenie obszarów szczególnej dbałości, które zostaną wyłączone z użytku publicznego i zabudowy. Pomimo tego, wciąż napływały nowe postulaty ze strony ekologów i mieszkańców apelujących o nieingerowanie w dziewicze rejony Zakrzówka i stworzenie tam parku przyrodniczo-krajobrazowego. Tym pomysłom sprzeciwiali się właściciele działek prywatnych, którzy zastrzegli, że jeśli taki park powstanie, ogrodzą swoje działki uniemożliwiając jednocześnie swobodny dostęp do Zakrzówka.

KTO MI DAŁ SKRZYDŁA? Prawdziwie medialnym tematem Zakrzówek stał się jednak dopiero wtedy, gdy ekolodzy rozpoczęli protesty, do udziału w których zdołali nakłonić mieszkańców Krakowa, a wśród nich lokalnych artystów. Najbardziej w pamięć zapadła akcja „Modraszek Kolektyw” zorganizowana przez Cecylię Malik. Z inicjatywy Kolektywu na teren Zakrzówka przybyli obrońcy modraszka przebrani za niebieskiego motyla. Niebieskie skrzydła obecne były również na jednej z sesji Rady Miasta Krakowa. Ta artystyczna forma ochrony terenu

W październiku 2013 roku grupa absolwentek dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie stworzyła projekt „Zakrzówek – przestrzeń dialogu”. Na jego podstawie wypracowana została propozycja strategii komunikacyjnej dla sprawy Zakrzówka. Projekt został przygotowany dla Rady Dzielnicy VIII na podstawie dostępnych materiałów i badań terenowych. Wyniki badań jednoznacznie pokazały, że informacje dotyczące kwestii zagospodarowania terenów przy Zakrzówku są niejasne, niedostatecznie nagłaśniane i niejednokrotnie zupełnie ze sobą sprzeczne. Rozbudowywany kampus Uniwersytetu Jagiellońskiego, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie terenu spornego, może stać się idealnym miejscem do zorganizowana spotkania skłóconych stron konfliktu. Mogłoby ono przyczynić się do dalszych rozmów i poszukiwania efektywnych rozwiązań. Prawdziwym problemem jest bowiem brak komunikacji między zainteresowanymi. Strony konfliktu nie potrafią porozumieć się ze sobą, ani zrozumieć wzajemnych intencji. Wszelkie próby ugody kończyły się do tej pory fiaskiem, a zniechęceni dalszą walką mieszańcy miasta odeszli na pewien czas od niewygodnego tematu Zakrzówka. Wypracowanie sensownego rozwiązania to proces długotrwały i pracochłonny, wymagający sprawnego przepływu informacji oraz chęci do rozmowy. Rada Miasta niejednokrotnie oskarżana była o działania zgodnie z interesem dewelopera. Z tego powodu wzrastał opór i niechęć mieszkańców, którzy niejednokrotnie nie byli świadomi tego, co ma powstać na terenach Zakrzówka. Dotychczasowe działania powodowały jedynie zamęt w opinii publicznej, oddalając możliwość rychłego zażegnania konfliktu. Jedynym rozwiązaniem może być zatem podjęcie już dawno przerwanego dialogu. Zakrzówek stanowi przecież nie tylko o interesie dewelopera, ale także każdego mieszkańca Krakowa, dla którego pozostaje on miejscem unikalnym w miejskim krajobrazie.

11


OPINIE

MICHAŁ MALCZYŃSKI

WIOSNA, ACH, TO TY! Fot.: facebook.pl/KrakowPrzeciwIgrzyskom

JEDNYM Z NIEODŁĄCZNYCH ELEMENTÓW POCZĄTKU WIOSNY JEST PRIMA APRILIS. DZIEŃ ŻARTÓW W TYM ROKU WINNI KONCELEBROWAĆ: wszystkie te liczby”. Przewodnicząca Komitetu ZIO 2022 w imię skoku cywilizacyjnego nie zaprząta sobie głowy kwestiami budżetu, bo i po co, skoro nie swoje pieniądze inwestuje w olimpijską fatamorganę. Wycieczka komitetu do Soczi kosztowała podatników ponad 100 000 zł. Dobrze, że chociaż – jak twierdzi wiceprezydent Sroka – „nasza obecność tam została na pewno zauważona”. ÎÎ ZIKiT, któremu udało się wreszcie „wstrzymać deszcz, poruszyć schody (na Rondzie Mogilskim)”, budując pierwsze w tej części świata zadaszenie imitujące pudełko po cukierkach odświeżających oddech. Dzięki temu pokonując różnicę poziomów, spalić będzie można nie więcej niż 2 kalorie. ÎÎ Prezydent Jacek Majchrowski – za przedwyborcze psikusy fundowane koalicjantom z PO, a przede wszystkim pomysł przeprowadzenia referendum w sprawie organizacji ZIO 2022. „Referendum, którego koszt szacowany jest na milion złotych, powinno więc być stosowane z odpowiedzialnością i rozmysłem” – napisał w liście do mieszkańców Prezydent. Zapewne z taką odpowiedzialnością i rozmysłem, które pozwoliły, aby: ÎÎ Komitet Kraków 2022 odrzucił prace w konkursie na logo i zlecił jego wykonanie szwajcarskiej firmie EKS, co kosztowało nas niemal 80 tys. złotych. Już dawno żadne logo nie wzbudziło takiej wesołości – tak w mieście, jak i w internecie. Pojawiły się liczne przeróbki nawiązujące do wizerunku Cthulu czy Latającego Potwora Spaghetti. Na logotypie Kraków funkcjonuje jako „Miasto zgłaszające się”. Zapomniano dodać jednak, że głównie „po pieniądze podatników”, o czym nie omieszkali przypomnieć internauci. ÎÎ Komitet Kraków 2022 na bis, ponieważ – co zręcznie wypunktował w „Gazecie Wyborczej” z 25.03 br. Michał Olszewski – ze złożonego wniosku olimpijskiego jednoznacznie wynika, iż: powietrze w Krakowie jest czyste jak łza, pyłów zawieszonych u nas jak na lekarstwo, a Tatry to kraina śniegiem i lodem płynąca. Nie wiemy tylko, które Tatry, ponieważ komitet reklamuje imprezę specyficznym zdjęciem. Wynika z niego, że to górskie pasmo znajduje się tuż obok Krakowa, w miejscu Nowej Huty.

12

Fot.: Michał Malczyński

ÎÎ Jagna Marczułajtis-Walczak, „siadając z kalkulatorem i dodając

Bez względu na to, jaki będzie finalny kształt referendum i jakie pytania zostaną w nim ostatecznie zawarte, decyzję o jego przeprowadzeniu traktujemy jako wielki sukces krakowian. To będzie szalenie ważny test dla wszystkich mieszkańców – papierek lakmusowy małopolskiej demokracji bezpośredniej. Zrobiliśmy ogromny krok naprzód w walce o swoje prawa, o szacunek do naszych decyzji i naszych pieniędzy. Brak wymaganej, 30-procetowej frekwencji byłby jednakże dwoma krokami wstecz i na długie lata argumentem dla władzy, potwierdzającym jej rzekomą wyższość i nieomylność. Niepokoi nas tylko, że głosowanie nad ostatecznym kształtem referendum odbyło się w Prima Aprilis…

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


REDAKCJA

TRWA DRUGA EDYCJA

AKADEMII DZIENNIKARSTWA OBYWATELSKIEGO NABÓR DO II EDYCJI AKADEMII DZIENNIKARSTWA OBYWATELSKIEGO SPOTKAŁ SIĘ Z DUŻYM ZAINTERESOWANIEM KRAKOWIAN. SPOŚRÓD WIELU KANDYDATÓW WYŁONILIŚMY SZCZĘŚLIWĄ DWUNASTKĘ, KTÓRA W RAMACH REALIZOWANEGO PRZEZ STOWARZYSZENIE MANKO PROGRAMU „OBYWATELSKI KRAKÓW” BĘDZIE PRÓBOWAŁA ZMIENIAĆ ŚWIAT, A SZCZEGÓLNIE KRAKÓW NA LEPSZE!

Fot.: archiwum redakcji

Do współtworzenia „Obywatelskiego Krakowa” zapraszamy wszystkich! Razem możemy zmienić to miasto. Czekamy na Wasze propozycje, inicjatywy, teksty, uwagi i spostrzeżenia. ok@manko.pl

Pierwsze zajęcia odbyły się 28 lutego. Miały one na celu wyjaśnienie misji, jaką spełnia dziennikarz podejmujący się aktywności społecznej. Dzień później, 1 marca, uczestnicy wzięli udział w szkoleniu z prawa prasowego i samorządności. Słuchacze Akademii wprowadzeni zostali do projektu „Obywatelski Kraków”, który współfinansowany jest przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej. Zapoznali się z jego celem i misją, a także działalnością wydawniczą Stowarzyszenia Manko. Położono nacisk na obywatelskie aspekty naszego pisma oraz prawa i granice odpowiedzialności dziennikarza. Dwa tygodnie później odbył się kolejny dwudniowy zjazd. Tym razem pod czujnym okiem Grażyny Zawady adepci sztuki dziennikarskiej uczyli się m.in. o sposobach zdobywania informacji i konstruowania tekstu. Istotnym punktem zajęć była wizyta w Biurze Informacji Prasowej Urzędu Miasta Krakowa i spotkanie z zastępcą dyrektora Wydziału Informacji, Promocji i Turystyki Miasta ds. informacji, Filipem Szatanikiem. Najbardziej namacalnym i niosącym największy ładunek satysfakcji owocem zajęć są teksty – esencja dziennikarstwa. W niniejszym numerze debiutuje wielu uczestników Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego. Głęboko wierzymy, że ich publikacje spotkają się z Państwa zainteresowaniem i życzliwością.

13


OPINIE

COI WERONIKA SZELĘGIEWICZ radna dzielnicy XIV

– POMNIK AROGANCJI WŁADZY

HISTORIA WALKI Z LOKALIZACJĄ CENTRUM OBSŁUGI INWESTORA (COI) NIEDŁUGO BĘDZIE MIAŁA PIĘĆ LAT. BYŁO TO PIĘĆ LAT ZDERZANIA SIĘ Z AROGANCJĄ URZĘDNIKÓW, ZŁĄ WOLĄ, A NIERZADKO GŁUPOTĄ. WIELE SIĘ DOWIEDZIELIŚMY PODCZAS TEGO CZASU: ŻE DECYZJE PODEJMUJE SIĘ ZA PLECAMI MIESZKAŃCÓW, ŻE ZDROWY ROZSĄDEK NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z POLITYKĄ MIASTA, A JAKIEKOLWIEK ARGUMENTY NIEODWOŁUJĄCE SIĘ DO KWESTII FINANSOWYCH SĄ DLA RZĄDZĄCYCH W KRAKOWIE KOMPLETNIE NIEZROZUMIAŁE. ALE PO KOLEI. Centrum Obsługi Inwestora to inaczej supermagistrat. Składać się będzie z dwóch biurowców, jednego sześcio-, drugiego czteropiętrowego. Inwestycja będzie zaopatrzona w dwupiętrowy garaż podziemny i piętro podziemnego archiwum. Do nowo wybudowanego biurowca mają zostać przeniesione wydziały Urzędu Miasta Krakowa związane z obsługą inwestora, m.in. architektury, inwestycji, skarbu, kształtowania środowiska. Dzięki temu petenci nie będą musieli szukać ich po odległych częściach miasta. Zgodnie z założeniami COI ma stanąć na gminnej działce w Czyżynach przy ul. Centralnej vis-à-vis ZIKiT-u. W 2008 r. został zorganizowany międzynarodowy konkurs na projekt, który wygrał włoski architekt Claudio Nardi. Wydawać by się więc mogło, że to inwestycja idealna, po-

14

żądana, przyjazna mieszkańcom. Niestety tak nie jest. A sprawiła to lokalizacja. Otóż ten biurowiec, wznoszony pod hasłem rewitalizacji zaniedbanych obszarów, ma być zlokalizowany na terenach od ponad pięćdziesięciu lat służących okolicznym mieszkańcom. Co więcej, ten reprezentacyjny gmach ma być wciśnięty na trawnik starego nowohuckiego osiedla, a dziś w tym miejscu znajduje się plac zabaw, dwa boiska sportowe (do piłki nożnej i siatkówki) i pomnik Cichociemnych AK. Rośnie tu także ponad 120 drzew. Trudno uznać, że oblegane nawet zimą boisko czy jedyny w okolicy plac zabaw to tereny, które wymagają rewitalizacji poprzez zamianę na biurowiec.

CO ZA NIESPODZIANKA Mieszkańcy osiedla przy ul. Kamionka (właśnie pomiędzy tą ulicą a Centralną ma powstać COI), dla których inwestycja ta oznacza degradację miejsca, w którym żyją, dowiedzieli się o niej bardzo późno. Nie tylko była już podjęta decyzja o lokalizacji, ale też został rozstrzygnięty konkurs na projekt. Wcześniej nikt z nimi nie rozmawiał, nikt ich nie poinformował, choć przecież są stroną. Trwali więc w przekonaniu, że COI ma powstać na faktycznie zaniedbanych terenach po dawnym Prefabecie. Nikomu nie przyszło do głowy, że UMK traktuje jedyny w okolicy plac zabaw jako teren inwestycyjny.

NIE DLA COI Przeciwwskazań dla tej lokalizacji jest wiele. Przede wszystkim place zabaw i boiska nigdy nie powinny być traktowane jako teren pod budowę. Jest ich za mało w stosunku do potrzeb. Miasto

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


OPINIE

nie prowadzi żadnej polityki społecznej. Wydatki na szkoły i domy kultury traktuje jako zbędne obciążenie budżetu, ogranicza ilość bezpłatnych zajęć, dzieci i młodzież tracą miejsca, w których mogą spędzać czas, co prowadzi do nasilenia zjawiska wykluczenia społecznego. Jeśli dodamy do tego prywatyzację stołówek szkolnych, próby likwidacji szkół i MDK-ów, to takie podejście do osiedlowego boiska przestaje dziwić. Kolejna sprawa to smog. Pod topór pójdzie ponad 120 drzew – dużych, pięknych, sadzonych przez najstarszych mieszkańców w czynie społecznym. Każde drzewo pochłania 28 kg pyłów rocznie (dane za Krakowskim Alarmem Smogowym). Zamiast tej naturalnej ochrony mieszkańcy dostaną wzmożony ruch. Szczególnie ci, których okna będą wychodzić na wjazd do podziemnego garażu. Najgroźniejsza wydaje się jednak groźba katastrofy budowlanej. Teren ten jest podmokły, dawniej było tu torfowisko i staw, co sprawia, że grunt jest niestabilny. Ponadto bloki budowane na przełomie lat 50. i 60. stanowią doskonały przykład socjalistycznego budownictwa. Ściany nie trzymają pionu, zaprawa kruszy się w palcach, piwnice nie mają izolacji. Głęboki wykop w najbliższym sąsiedztwie realnie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców.

WALKA I PIERWSZY SUKCES Walka z COI rozpoczęła się 2009 r., bo dopiero wtedy dowiedzieli się o sprawie mieszkańcy. Zaczęło się od protestu: pod listem do prezydenta podpisało się ponad 600 osób, została poproszona o pomoc Rada Dzielnicy (RD) XIV. Działanie te przyniosły efekt. Wobec tak zdecydowanej postawy mieszkańców władze zdecydowały się przeprowadzić pełne konsultacje społeczne. Sukces okazał się iluzoryczny. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jak przeprowadza się konsultacje w Krakowie. To nieprawdopodobne, ale wedle władz miasta polegają one na tym, że w odpowiedzi na wszystkie postulaty mieszkańcy słyszą, iż nie da się nic zmienić w istniejącym projekcie.

gi. COI ma kosztować 230 milionów! W prasie forsujący ten projekt wiceprezydent T. Trzmiel mówił, że nie będzie on kosztował Miasta ani złotówki, bo zostanie zbudowany przez prywatnego inwestora w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Rzeczywistość jest inna. PPP to wyjątkowo drogi sposób budowania. COI miasto będzie spłacać po 20 mln rocznie przez 30 lat, kosztować będzie więc 600 mln. Radni uznali, że to skandalicznie dużo, zważywszy na mało prestiżową lokalizację, utrudniony dojazd oraz fakt, że działka należy do gminy. Sam projekt kosztował 11 mln, co oznacza, że do tanich nie należał.

...I GENERALNA KLAPA Efektem posiedzenia komisji była uchwała RMK do prezydenta o wstrzymanie tej inwestycji. I wtedy nam się naiwnie wydawało, że wygraliśmy, że udało nam się ocalić ten, tak dla nas ważny, skrawek zieleni. Niestety nie doceniliśmy przeciwnika. W imieniu Prezydenta odpisał jego zastępca, T. Trzmiel, informując, że Prezydent nie zastosuje się do uchwały. Prawo mu na to zezwala. COI do tej pory nie powstało dzięki determinacji mieszkańców. Odwoływali się skutecznie od kolejnych pozwoleń na budowę, a ponieważ dokumentacja przygotowana przez UMK zawierała liczne błędy, kolejni wojewodowie uchylali je. Niedawno znów przedstawiciele RD XIV gościli na komisji innowacji, która podtrzymała swoje stanowisko. Nie chce realizacji tego projektu ze względu na wysokie koszty. Czy to wystarczy, by uratować ten teren? Nie wiadomo. Determinacja Prezydenta i UMK jest bardzo duża. Wszystkie kompromisowe rozwiązania zostały odrzucone. RD XIV wskazywała inną działkę na terenie Dz. XIV, gdzie można było tę inwestycję zrealizować. Zostały znalezione jeszcze dwie lokalizacje, gdzie zgodnie z prawem i bez naruszania interesu społecznego było to możliwe i w dodatku tańsze. UMK i Prezydent odmówili.

DEMOKRACJA? A POTEM PRZYSZŁY KOLEJNE SUKCESY... Po wyborach samorządowych nowa RD XIV (z przedstawicielem lokalnej społeczności w swoich szeregach) wsparła aktywnie działających mieszkańców. Zgłoszone zostały uwagi do MPZP Czyżyny – Łęg i potem do Studium, postulujące zachowanie tego terenu zgodnie ze stanem faktycznym jako terenu zielonego. Uwagi te zgłaszały również organizacje wspierające walkę mieszkańców: Towarzystwo Przyjaciół Ogrodu Doświadczeń, Stowarzyszenie „Łąki Nowohuckie”, Stowarzyszenie „Przyjazny Łęg” i inne. Wszystkie uwagi zostały jednak odrzucone. Kolejnym sukcesem było przekonanie RMK. Przedstawiciele RD XIV byli dwukrotnie zaproszeni na komisję Rozwoju i innowacji, gdzie przedstawili swoje stanowisko. To wystarczyło, by zainteresować radnych. Na drugie z tych spotkań zostali zaproszeni przedstawiciele Wydziału Inwestycji. Radnych nie wzruszyły argumenty o charakterze społecznym, ale z uwagą przyjrzeli się kosztom i nie zostawili suchej nitki na projekcie. Jest on w istocie niezwykle dro-

Można się zastanawiać, czy nowy magistrat jest rzeczywiście miastu potrzebny. Może lepiej by było zorganizować centra obsługi inwestorów we wszystkich dzielnicach, żeby mieszkańcy istotne urzędowe sprawy mogli załatwić w pobliżu swojego domu? Byłoby to zgodne z ideą zrównoważonego rozwoju, ograniczałoby niepotrzebny ruch i wpisałoby się w walkę miasta ze smogiem. Można by się zastanowić, czy nie warto by było uszanować nowohucką koncepcję miasta-ogrodu, która zakładała integralność terenów zielonych i budynków osiedla. Można pomyśleć, jak to możliwe, że w najbardziej represyjnych czasach stalinowskich rozumiano potrzebę tworzenia miejsca przyjaznego ludziom, a teraz nowa demokratyczna władza pozbawia mieszkańców ich własności. Bo pamiętajmy, że to, co miejskie, należy do mieszkańców, nie do prezydenta i jego urzędników. Dlatego właśnie, jeśli COI powstanie na tym terenie, stanie się pomnikiem arogancji władzy. Żywym dowodem lekceważenia mieszkańców, ich zdania, opinii i potrzeb. Czy potrzebna nam taka władza?

15


OPINIE MICHAŁ WIŚNIEWSKI

CHCIWOŚĆ. MIASTA W SŁONECZNE POPOŁUDNIE 22 MARCA UL. PIŁSUDSKIEGO POPŁYNĘŁA RZEKA PIENIĘDZY. GRUPA BLISKO DWUSTU OSÓB PRZEBRANYCH NA ZŁOTO, PCHAJĄC SKLEPOWE WÓZKI, WYLEGŁA NA ULICĘ, ABY WZIĄĆ UDZIAŁ W MANIFESTACJI O NAZWIE „CHCIWOŚĆ. MIASTA”. PROTESTOWANO PRZECIWKO PLANOM WYBURZENIA ZABYTKOWEGO BUDYNKU HOTELU CRACOVIA ORAZ WZNIESIENIU NA JEGO MIEJSCU, W BEZPOŚREDNIM SĄSIEDZTWIE KRAKOWSKICH BŁOŃ, KOLEJNEJ GALERII HANDLOWEJ. Organizatorką protestu była artystka Cecylia Malik, której działania pozwoliły otworzyć oczy setkom mieszkańców Krakowa na problem zawłaszczania i niszczenia przestrzeni publicznej oraz zachowanych w obszarze miasta terenów zielonych. Tym razem to nie motyl modraszek z zagrożonego zabetonowaniem Zakrzówka, ale ochrona dziedzictwa kulturowego stała się głównym tematem artystycznego wystąpienia.

WIELKI KRAKÓW Jeszcze sto lat temu miejsce w bezpośrednim sąsiedztwie gmachu głównego Muzeum Narodowego oraz Alei Trzech Wieszczów stanowiło pustą łąkę będącą polem ćwiczeń wojskowych na przedpolu umocnień Twierdzy Kraków. Po 1910 roku prezydent Juliusz Leo rozpoczął realizację ambitnego projektu budowy tzw. Wielkiego Krakowa. Wdrażana w życie aż do wybuchu drugiej wojny światowej idea pozwoliła wykreować metropolitalną przestrzeń miasta znaczoną monumentalnymi budynkami publicznymi. W latach 20. jednym z kluczowych elementów tej wizji postanowiono uczynić Pomnik Wolności, majestatyczny łuk triumfalny planowany na osi ulicy Piłsudskiego, który miał spinać skrzydła przyszłego budynku Muzeum Narodowego i otwierać się ku kopcowi Kościuszki. Ostatecznie zamiast łuku zaczęto wznosić po jego północnej stronie budynek Muzeum. Po wojnie po południowej stronie postanowiono wybudować pierwszy w mieście nowoczesny hotel.

16

Fot.: Wojtek Wilczyk

MODERNIZM Decyzja o jego budowie zapadła pod koniec lat 50. Na fali odwilży październikowej budynek autorstwa Witolda Cęckiewicza stanowił jeden z pierwszych w Krakowie symboli odrzucenia przez polskich architektów doktryny socrealizmu. Podłużna, modernistyczna bryła fascynowała w chwili oddania zastosowaniem jednej z pierwszych w Polsce tzw. ścian kurtynowych, lekkiej aluminiowej konstrukcji doczepionej do schowanej wewnątrz konstrukcji. Realizacja tego pomysłu stanowiła technologiczny przełom. Artystycznym przełomem były natomiast dekoracje wnętrz, przede wszystkim monumentalna złota mozaika, wielka abstrakcyjna kompozycja autorstwa Krystyny Strachockiej-Zgud oraz ciągnąca się przez kilkadziesiąt metrów równie wartościowa mozaika, pt. „Miasta” autorstwa Heleny i Romana Husarskich, kluczowych twórców powojennej polskiej ceramiki artystycznej. Hotel Cracovia, rozbudowany niedługo później przez ten sam zespół o budynek kina Kijów stanowi najważniejszy przykład krakowskiej architektury swojego czasu i jako taki powinien zostać objęty ochroną.

ECHA SPORU W 2011 r. budynek hotelu został sprzedany. Echo Investment tuż po zakupie zakomunikowało, że zamierza wyburzyć budynek hotelu, a w jego miejscu wznieść nowy gmach. Ta kategoryczna deklaracja spowodowała, że hotel został włączony do Miejskiej

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


Fot.: Wojtek Wilczyk

OPINIE

Fot.: Wojtek Wilczyk

Ewidencji Zabytków, przez co jego wyburzenie stało się dużo bardziej problematyczne. Sprawa na chwilę ucichła, ale w 2013 r. właściciel ogłosił plan budowy w tym miejscu Nowej Cracovii, wielkiej galerii. Nowy projekt reklamowany był jako wielkie wydarzenie architektoniczne, które świetnie uzupełni zabudowę Alej Trzech Wieszczów. Zaskoczeniem dla wielu był fakt, iż inwestor zignorował zapisy Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, które nie przewiduje budowy w tym miejscu wielkogabarytowego obiektu handlowego. Ponadto zaprezentowane zostały wizualizacje pokazujące, że pomimo zabudowania przestrzeni przed budynkiem hotelu wciąż zachowany zostanie pusty plac przed wejściem do nowego obiektu. Śmiałe plany inwestora szybko spotkały się z protestem, któremu przewodzili aktywiści ze stowarzyszenia Przestrzeń-Ludzie-Miasto oraz z fundacji Instytut Architektury, skupieni wokół projektu internetowego o nazwie Hotel Cracovia Pany. Wskazywali oni na potrzebę objęcia hotelu ochroną poprzez wpis do rejestru zabytków oraz protestowali przeciwko planom zabudowania placu, który stanowi urbanistyczne otwarcie ku Błoniom i kopcowi Kościuszki. Przeciwko planom inwestora opowiedzieli się także miejscy planiści. Na początku 2014 r. temat powrócił. Tym razem niejako równolegle do przygotowywanego przez miasto Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego dla obszaru Błoń i Cracovii. W 2003 r. na mocy przyjętej przez Sejm ustawy wygasła ważność obowiązujących planów ogólnych większości polskich miast. Po jedenastu latach lokalny samorząd zdołał przygotować tzw. plany miejscowe dla niespełna połowy przestrzeni Krakowa! Nowy plan dla terenu, na którym leży Cracovia, postanowiono opracować dopiero po zmianie właściciela hotelu. Zapisy projektowanego planu nie pozwalają na budowę w miejscu hotelu obiektu handlowego o powierzchni powyżej 2000 m2. Chociaż budynek widnieje w miejskiej ewidencji zabytków, krakowscy urzędnicy postanowili jednak nie wpisywać wymogu ochrony budynku do projektowanego planu, przerzucając decyzję o ewentualnej ochronie na Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków. Niemalże równocześnie z wyłożeniem przez miasto projektowanego planu uaktywnił się ponownie inwestor, który ustami krakowskiego architekta Marka Dunikowskiego z pracowni DDJM, zapowiedział, że Cracovię planuje zburzyć, a w jej miejscu proponuje wznieść budynek galerii handlowej o gabarycie mniejszym niż dotychczas proponowany oraz o elewacji zbliżonej do historycznego hotelu. Nowej Cracovii w wizji Dunikowskiego miała towarzyszyć monumentalna, ażurowa konstrukcja nazwana przez projektanta pergolą. Prezentacji projektu po raz kolejny towarzyszyła szeroka akcja medialna zachwalająca uroki nowej inwestycji.

MOZAIKI. MIASTA Coraz głośniejsza dyskusja wokół miejsca zaowocowała rosnącym zainteresowaniem i nowymi informacjami, nt. jego historii. W styczniu br. krakowski artysta oraz badacz historii powojennej ceramiki, Mateusz Okoński, odkrył dokumentację, a następnie odsłonił zakryty pod warstwą płyt gipsowo-kartonowych fragment mozaiki „Miasta” autorstwa małżeństwa Husarskich. Wizja, że zostanie ona zniszczona, podobnie jak inne elementy wystroju wnętrz hotelu, stała się katalizatorem akcji, pt. „Chciwość. Miasta”. Słowo „Miasta” miało w tej nazwie przypominać o odkrytej i zagrożonej zniszczeniem mozaice. „Chciwość” zaś stawiała gorzkie pytania o wartości i idee, które współcześnie kształtują przestrzeń publiczną polskich miast. W wizji inwestora już niedługo zamiast miejsca pomnika Wolności przed Muzeum Narodowym będzie można odwiedzać świątynię wolności do kupowania. Przy wsparciu Instytutu Architektury Cecylia Malik, zainspirowana historią miejsca oraz wartością artystyczną budynku, zorganizowała akcję, która zgromadziła kilkaset osób. Charyzma inicjatorki sprawiła, że przebrani za rzekę pieniędzy, pchając na wózku sklepowym złotego cielca, mieszkańcy Krakowa stworzyli złoty obraz i udali się w radosnym korowodzie na pierwsze „zakupy” do Cracovii. Tutaj dla zgromadzonych zaśpiewał Krakowski Chór Rewolucyjny oraz zespół Hańba! Równolegle w Małopolskim Ogrodzie Sztuki otwarta została przygotowana przez Mateusza Okońskiego oraz studentów Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie wystawa nt. twórczości małżeństwa Husarskich oraz mozaiki, pt. „Miasta”. Była to pierwsza tak szeroka akcja w obronie Krakowa – nie tego sprzed wielu wieków, ale modernistycznego, sprzed kilkudziesięciu lat.

NASZE MIASTO W NASZYCH RĘKACH! W chwili kiedy trwały jeszcze przygotowania do manifestacji magistrat ogłosił, że odrzucił wszystkie uwagi zgłoszone do projektowanego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Zgodnie z tą decyzją, wbrew postulatom inwestora, w miejscu Cracovii nie może powstać obiekt handlowy o powierzchni przekraczającej 2000 m2, a gabaryt budynku, w przypadku jego wyburzenia i nowej inwestycji, ma zostać zachowany. Władze miasta sprzeciwiły się uwagom inwestora, ale również obrońców hotelu, którzy wnioskowali o ustalenie ochrony budynku w planie. Ostateczna decyzja dotycząca hotelu Cracovia znajd uje się w tej chwili w rękach Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Na stronie www.petycje.pl można przeczytać petycję obrońców Cracovii o objęcie obiektu ochroną. Decyzja jeszcze nie zapadła. Organizatorzy protestu chcą przypomnieć, że jej kształt jest w naszych rękach!

17


OPINIE

KAROLINA GRUCA KATARZYNA MRÓZ

FANTAZJE u t a r t s i g a M e w o g n i park KTO POSIADA SAMOCHÓD, TEN WIE, JAK TRUDNO JEST GO ZAPARKOWAĆ W KRAKOWIE. W GODZINACH SZCZYTU ZNALEZIENIE MIEJSCA PARKINGOWEGO W OKOLICY CENTRUM MIASTA STAJE SIĘ PRAKTYCZNIE NIEMOŻLIWE. A JEŚLI NAM SIĘ POSZCZĘŚCI I ZAPARKUJEMY, TO BARDZO SZYBKO OKAZUJE SIĘ, ŻE ZA TEN SKRAWEK CHODNIKA MUSIMY ZAPŁACIĆ. NIBY NIEDUŻO, ALE JEDNAK. Fot.: Katarzyna Mróz

ROZSZERZENIE STREFY Jak wynika z badań statystycznych, po Krakowie jeździ ponad 380 tysięcy samochodów osobowych. Wszystko wskazuje na to, że ta liczba będzie wzrastać. W stolicy Małopolski w bardzo szybkim tempie powstają nowe strefy płatnego parkowania. Ostatnie rozszerzenie nastąpiło w marcu tego roku i objęło Stare Podgórze, Grzegórzki, Zwierzyniec, Krowodrzę oraz osiedle Oficerskie. Radni Miasta twierdzą, że takie działanie usprawni ruch w naszym mieście.

GŁOS MIESZKAŃCÓW Co ciekawe, coraz częściej z inicjatywą wprowadzenia stref płatnego parkowania wychodzą sami mieszkańcy. Tak było w przypadku ostatniego rozszerzenia. Powoływali się na badania wskazujące, że przeciętnie 30% samochodów w centrum miasta to pojazdy poszukujące przez wiele minut wolnych miejsc postojowych. Twierdzą, że strefa płatnego parkowania zdecydowanie zmniejsza problem, a ruch samochodowy ulega znacznemu ograniczeniu. Maleje przy tym o 1/3 emisja szkodliwych substancji z rur wydechowych pojazdów. Z argumentami mieszkańców nie zgadza się radny miasta, Wojciech Wojtowicz. Opierając się na badaniach zleconych przez prezydenta miasta na temat powodów zanieczyszczenia powietrza, obala mit, że zwiększenie strefy ma pomóc w walce ze smogiem. Według niego takie miejsca jak Aleje Trzech Wieszczów, al. 29 Li-

18

stopada czy Powstańców Śląskich to drogi tranzytowe, więc niezależnie od tego, czy będzie tam strefa, czy nie – natężenie ruchu samochodów nie zmniejszy się. Z kolei dr inż. Marek Bauer z Instytutu Inżynierii Drogowej i Kolejowej Politechniki Krakowskiej jest zwolennikiem stref płatnego parkowania. Twierdzi, że mieszkańcy niechętnie płacą za parkingi. W związku z tym pozostawienie samochodu w strefie zwyczajnie nie będzie się opłacać. Dzięki temu zwiększy się liczba miejsc postojowych w centrum Krakowa. A krakowianie chętniej przesiądą się do komunikacji miejskiej. Mimo wszystko wśród wielu mieszkańców miasta słychać głosy niezadowolenia z ciągłego poszerzania stref płatnego parkowania. Być może wynika to ze złego informowania ich przez władze miasta, czym są strefy, i że to nie jedyny pomysł na zwiększenie miejsc parkingowych w Krakowie. Lepszej komunikacji z mieszkańcami mogłyby posłużyć zakrojone na szeroką skalę konsultacje społeczne. Jednak i tu przedstawiciele Magistratu ponieśli klęskę. Jak relacjonuje jeden z uczestników konsultacji poświęconych strefom płatnego parkowania, władze miasta były bardziej zainteresowane roztrząsaniem swoich wewnętrznych konfliktów niż dialogiem z mieszkańcami i przekazaniem im rzetelnych informacji.

SZUKAJĄC INFORMACJI I DIALOGU Postanowiliśmy porozmawiać z mieszkańcami Starych Dębnik, gdzie w pierwotnej wersji projektu od 2014 roku miała zostać wprowadzona strefa płatnego parkowania. Tym, co najbardziej

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


OPINIE

rzuca się w oczy, jest brak jednoznacznej opinii. Mieszkańcy raczej nie mieliby nic przeciwko, natomiast przedsiębiorcy są podzieleni. Głównymi argumentami, jakimi się posługują przeciwnicy, jest obawa o zmniejszenie liczby klientów, którzy nie dość, że nie będą mieli gdzie stanąć, to dodatkowo będą musieli za to miejsce zapłacić. W związku z tym nie są w stanie stwierdzić, czy odbije się to pozytywnie, czy też negatywnie na ich lokalnych biznesach. Wniosek z przeprowadzonych przez nas rozmów nie jest optymistyczny. Mieszkańcy i przedsiębiorcy nie wiedzą, czym są strefy płatnego parkowania oraz jakie są wady i zalety ich wprowadzenia. Za to niedoinformowanie winą należy obarczyć po części Radę Miasta oraz Radę Dzielnicy, która komunikację z mieszkańcami ogranicza do ogłoszeń parafialnych w kościele, gazetki niedocierającej do zainteresowanych i tablicy ogłoszeń umieszczonej w takim miejscu, że mało kto o niej wie.

Sama idea parkingów typu „park and ride” jest słuszna, na co najlepiej wskazują przykłady z największych stolic europejskich. Na przykład w Rzymie znajduje się 31 systemów P&R o łącznej liczbie 13 tysięcy miejsc parkingowych. Natomiast Paryż posiada 547 parkingów, które są zdolne pomieścić milion samochodów. Oczywiście Kraków to nie Paryż czy Rzym, ale warto wspomnieć, że obecnie dwa nasze P&R oferują tylko 250 miejsc parkingowych. Zachętą do korzystania z tego typu miejsc ma być atrakcyjna cena za parking: dzięki ważnej karcie miejskiej, miejsce postojowe jest za darmo. Powstają również parkingi „kiss and ride” (pierwszy powstał przy dworcu autobusowym). Niestety, żadne z tych dwóch rozwiązań nie przynoszą spodziewanych efektów. Tydzień po otwarciu parkingu w Balicach zajęte były tylko cztery miejsca. Być może z powodu niewłaściwego ulokowania parkingu, zbyt małej ilości takich parkingów lub złych połączeń komunikacji miejskiej w Krakowie.

WŁADZA WIE LEPIEJ Taka sytuacja może wynikać z błędnego rozumienia przez władze Krakowa, czym jest kampania informacyjna i jak należy ją prowadzić. Widać to wyraźniej w projekcie Rady Miasta dotyczącym programu parkingowego. Możemy tam przeczytać, że do 2020 roku na terenie Krakowa powstanie dziewięć parkingów „park and ride” o łącznej pojemności 1450 miejsc. Docelowo, do 2030 roku, planuje się budowę kolejnych ośmiu, które mają pomieścić w sumie 2120 samochodów. Działaniom tym będzie towarzyszyła kampania, jednak w dosyć nietypowej formie. Rada Miasta uważa, że najlepszym sposobem na zachęcenie do korzystania z takich parkingów jest „rozszerzenie strefy płatnego parkowania, wzrost opłat za parkowanie, wdrożenie zasady bliżej – drożej oraz zaostrzona kontrola strefy płatnego parkowania”. W projekcie nie ma ani słowa o konsultacjach z mieszkańcami, chęci poznania ich opinii. Fot.: www.krowoderska.pl

Fot.: www.krowoderska.pl

Jak widać, władze Krakowa może i mają pewien pomysł na politykę parkingową miasta. Jednak sposób wdrażania jej w życie pozostawia wiele do życzenia. Oczywiście kolejnych rozszerzeń strefy płatnego parkowania nie da się uniknąć, temat pewnie powróci po wyborach samorządowych. Radni powinni pamiętać, że nie jest to jedyne narzędzie prowadzące do zmniejszenia ruchu w centrum miasta. Dane pokazują, że nawet w małym stopniu nie rozwiąże to problemu. Na obszarze objętym nową strefą pracuje około 100 tysięcy osób, a miejsc parkingowych jest zaledwie 2,3 tysiąca.

19


TEM AT NUMERU

MICHAŁ WSZOŁEK

KRAKOWSKIE KONCEPCJE KOMUNIKACYJNE CHOĆ WŁADZE MIASTA CHWALĄ SIĘ, ŻE KRAKÓW MA ŚWIETNĄ KOMUNIKACJĘ MIEJSKĄ, WCIĄŻ WIELE POZOSTAJE DO POPRAWIENIA. NIE CHODZI TYLKO O POSZCZEGÓLNE NIEDOCIĄGNIĘCIA, ALE PRZEDE WSZYSTKIM O ZMIANĘ SPOSOBU MYŚLENIA O PRZYSZŁOŚCI SYSTEMU KOMUNIKACYJNEGO MIASTA. METRO CZY TRAMWAJ? To pytanie pada w Krakowie już od dobrych kilku lat. Nie jest to dyskusja, w której poruszałoby się wyłącznie argumenty techniczne. Okazuje się, że równie dobrze może to być sprawa polityczna – skoro politycy Platformy Obywatelskiej zażądali wpisania koncepcji metra w umowę koalicyjną z prezydentem Jackiem Majchrowskim. Od tego czasu metro w Krakowie zaczęło nabierać niebezpiecznie realnego kształtu. Dlaczego niebezpiecznie? Otóż, jeśli spojrzeć na sprawę chłodno, kierując się wyłącznie opiniami naukowców, budowa sieci kolei podziemnej jawi się nie jako wybawienie miasta od problemów komunikacyjnych, ale źródło sporych kłopotów, przede wszystkim finansowych, które mogą spowodować wstrzymanie inwestycji w inne środki transportu i zahamować rozwój miasta w pozostałych dziedzinach. Wystarczy przytoczyć liczby. Kilometr sieci metra szacunkowo kosztuje około 600 milionów złotych, a zdaniem dr. Marka Bauera z Politechniki Krakowskiej tyle środków wystarczy, by zbudować 20 kilometrów linii tramwajowych. Gęstsza niż obecnie sieć tramwajowa byłaby w stanie dotrzeć do większej liczby mieszkańców, objąć obszary dziś jej pozbawione, jak np. Górka Narodowa czy Azory. Metro nie jest też środkiem transportu tak dostępnym dla pasażerów jak tramwaj, jego stacje są rzadziej zlokalizowane niż przystanki, a poza tym czas dojścia do nich wydłuża się, gdyż pasażer musi przemieścić się do podziemnego peronu. Przewagą metra – jak często przytaczają zwolennicy jego budowy – jest pojemność taboru i prędkość. Jednak zdaniem Bauera w Kra-

20

kowie nie ma aż skomasowanych potoków pasażerskich uzasadniających zastosowanie bardzo pojemnego taboru. W takim tonie często też wypowiada się prezydent Majchrowski. Jak się okazuje, także mit prędkości można łatwo obalić. Eksperci wyliczają, że kolejka metra osiąga średnią prędkość uwzględniającą postoje na stacjach rzędu 35 km/h, a tymczasem przy zastosowaniu rzeczywistego priorytetu na skrzyżowaniach i wydzieleniu torowisk Krakowski Szybki Tramwaj jest w stanie osiągnąć średnią prędkość sięgającą nawet 30 km/h. Inną kwestią jest problem późniejszego utrzymania sieci metra. Jeśli dziś miasto nie ma pieniędzy na przeprowadzenie pełnej remarszrutyzacji linii tramwajowych, co skutkowałoby zwiększeniem liczby kursów, to jak mówić o wydatkach rzędu kilkuset milionów złotych potrzebnych na eksploatację metra? Ostatnio głośno także o pomyśle, by krakowskie metro powstało w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Jeśli metro samo w sobie nie jest najlepszym pomysłem na rozwój komunikacji w mieście, to metro wybudowane w tym systemie byłoby jeszcze gorsze. Przede wszystkim można przypuszczać, że miasto ustanowiłoby ceny biletów na bardzo wysokim poziomie, by partnera prywatnego spłacić. Jesienią temat metra z pewnością powróci – część polityków liczących na wyborcze powodzenie będzie przekonywać, że jest ono w Krakowie niezbędne, by podkreślić prestiż miasta. To krótkowzroczne myślenie bardzo podobne do fascynacji pomysłem zimowej olimpiady w stolicy Małopolski. Nie myśląc o wątpliwym prestiżu metra, a kierując się racjonalną i przyjazną dla mieszkańców wizją polityki miasta, przyszłości komunikacji miejskiej w Krakowie trzeba upatrywać we wzmocnionej sieci tramwajowej. Nie należy jednak wykluczać prowadzenia części linii tramwajowych w tunelach – tak, jak ma to miejsce pod dworcem kolejowym – szczególnie mając na względzie coraz częściej pojawiające się zatory tramwajowe.

NOWE LINIE W ostatnich czterech latach w Krakowie oddano do użytku dwie nowe linie tramwajowe: na Ruczaj i Mały Płaszów. To dobry kieru-

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TEM AT NUMERU

Fot.: Fotolia.com

nek inwestycji, dzięki któremu coraz więcej mieszkańców może korzystać z ekologicznego i efektywnego, poruszającego się po wydzielonym torowisku, środka transportu. Niestety i przy trasie na Płaszów, i do pętli Czerwone Maki wybudowano szerokie, czteropasmowe drogi. To przejaw niekonsekwentnej polityki miasta. Jaki bowiem ma sens budowa parkingu park&ride przy pętli na Ruczaju, kiedy szeroka, równa, czteropasmowa droga zwana sarkastycznie „autostradą Skawina” nie zachęca bynajmniej do pozostawienia na nim samochodu? Nakłanianie mieszkańców Krakowa i sąsiednich gmin do korzystania z komunikacji miejskiej nie polega przecież na przekonywaniu już przekonanych, tylko na stosowaniu takich rozwiązań, które zmienią postawę ludzi przywiązanych do swojego samochodu. Można to robić na wiele sposobów, ale na pewno jednym z nich jest ograniczenie inwestycji w nowe drogi, szczególnie w miejscach, gdzie dociera komunikacja. Niestety wiele wskazuje na to, że również przy planowanej na najbliższe lata budowie linii tramwajowej na Górkę Narodową miasto zainwestuje wiele pieniędzy w nowe drogi, niejako zapraszając kierowców do Śródmieścia – a nie wszystkich zniechęca do pozostawienia samochodów na jego obszarze nawet poszerzona strefa płatnego parkowania. Można jednak jeszcze, uczestnicząc w konsultacjach, spróbować zmienić rozwiązania, jakie zostaną przyjęte na Górce Narodowej.

WCIĄŻ ZA MAŁA STREFA Od początku marca strefa objęła m.in. Stare Podgórze, część Krowodrzy i Grzegórzki. Na pewno w jakiś sposób uporządkowało to parkowanie na jej obszarze, wciąż jednak kierowcy dojeżdżają możliwie najbliżej jej granicy i tam zostawiają samochody, także, jak donoszą mieszkańcy, niszcząc trawniki czy tarasując chodniki. Dlaczego sporo krakowian wciąż częściej wybiera samochód niż tramwaj? Można przypuszczać, że chodzi o pieniądze. W sytuacji, gdy bilet jednorazowy kosztuje 3,8 zł, a pierwsza godzina parkowania w strefie 3 zł, dla niektórych rachunek jest prosty. Jeszcze dobitniej to porównanie wygląda, gdy analizujemy opłaty karne:

za brak ważnego biletu zapłacimy 240 złotych, a za nieopłacenie postoju samochodu w strefie tylko 50 złotych. Jeśli nawet – jak tłumaczy się miasto – maksymalne stawki opłat za parkowanie wynikają z ustawy, wciąż można rozsądniej planować ustawianie znaków zakazu zatrzymywania się i skutecznie wyłączać z ruchu samochodowego coraz większą liczbę ulic w Śródmieściu, bądź wprowadzać na nich ruch jednokierunkowy. Można też zaniechać kontrowersyjnej budowy parkingu przy Koronie, na obszarze silnie zurbanizowanym, blisko zabytkowego parku i historycznego centrum Starego Podgórza. Ustawa rzeczywiście blokuje też możliwość wprowadzenia opłaty za sam wjazd na określony obszar, czyli np. Stare Miasto, a to powszechne rozwiązanie na zachodzie Europy, oddające przestrzeń centrów dużych miast pieszym i rowerzystom. Miasto może jednak obniżyć ceny biletów lub choćby zahamować ich wzrost – nie tylko w roku wyborczym. Powstałą ewentualną dziurę można zapełnić środkami przeznaczonymi na starania o igrzyska w 2022 roku.

PROSTE ROZWIĄZANIA W mieście o sprawnie działającej komunikacji publicznej, dostępnej cenowo dla każdego, żyje się po prostu lepiej. To mniejsze zanieczyszczenie powietrza – co szczególnie ważne w Krakowie; to więcej przestrzeni, która nie jest zaanektowana przez samochody. To większa mobilność ludzi sprzyjająca wszelkiej aktywności, to koniec gorączkowego poszukiwania miejsca do parkowania rano przed pracą i spędzania mnóstwa czasu w korkach. Nie dajmy się zwieść części polityków, którzy mamią nas wizją metra. Metro nie rozwiąże problemów komunikacyjnych Krakowa, a może nas sporo kosztować. Tymczasem wystarczy ograniczyć ruch samochodów, prowadzić przyjaźniejszą politykę biletową, mniej inwestować w nowe drogi, a jeszcze więcej w tramwaje. Z kolei my, mieszkańcy, powinniśmy zrozumieć, że samochód nie stanowi jedynego wyznacznika pozycji społecznej, a wjeżdżanie nim wszędzie, gdzie tylko się da, wcale nie jest „cool”.

21


TEM AT NUMERU

NABICI

MONIKA BRZUCHALA

W TARYFĘ WSIADAJĄC DO TAKSÓWKI, NIGDY NIE WIESZ, NA KOGO TRAFISZ. ZARÓWNO KRAKOWIANIE, JAK I TURYŚCI CODZIENNIE PADAJĄ OFIARĄ NIEUCZCIWYCH KIEROWCÓW.

– PO POWROCIE Z BIAŁEGOSTOKU ZŁAPAŁAM TAKSÓWKĘ POD DWORCEM GŁÓWNYM. KIEROWCA USŁYSZAŁ MÓJ WSCHODNI AKCENT I ZROBIŁ MI WYCIECZKĘ PO CAŁYM KRAKOWIE, ZANIM DOWIÓZŁ MNIE POD PODANY ADRES. NA KONIEC MIAŁAM ZAPŁACIĆ MU ZA TO OGROMNĄ SUMĘ. URODZIŁAM SIĘ W TYM MIEŚCIE I ŚWIETNIE JE ZNAM, WIĘC WIEM, ŻE WOZIŁ MNIE NAOKOŁO. ZROBIŁAM MU NIEZŁĄ AWANTURĘ – OPOWIADA PANI BASIA. – SKOŃCZYŁO SIĘ NA TYM, ŻE ZAPŁACIŁAM MU TYLKO CZĘŚĆ KWOTY, ALE GDYBYM NIE ZNAŁA KRAKOWA, NIEŹLE BY MNIE OSZUKAŁ. „Obywatelski Kraków” postanowił sprawdzić skalę taksówkarskich nadużyć. Wsiedliśmy do jednego z wielu samochodów stojących przy ul. Bosackiej nieopodal Galerii Krakowskiej. Cena za kurs na ulicę Straszewskiego wyniosła przyzwoite 14 złotych. Kierowca był uczciwy, ale być może tylko mieliśmy szczęście i wolał nie ryzykować. Z pewnością łatwiej nieuczciwym krakowskim taksówkarzom wykorzystać nieświadomość zagranicznych turystów i obcokrajowców, którzy mieszkają w Krakowie, ale nie znają jeszcze dobrze języka polskiego. – Po przyjeździe do Krakowa za przejazd z dworca na ulicę Długą zapłaciłem 20 złotych – opowiada Michele, Włoch od stycznia pracujący w Polsce. Wtedy nie zwrócił uwagi na cenę przejazdu. – Dziś, kiedy znam już miasto oraz normy cenowe w Polsce, wiem, że kierowca wykorzystał moją nieświadomość – zauważa.

ILE ZA MUZYKOTERAPIĘ? Od kwietnia 2012 r. w Krakowie zaczęły rejestrować się firmy, które na pierwszy rzut oka nie mają nic wspólnego z przewozem

22

pasażerów. Najpopularniejszym przypadkiem były „Lokowozy” oferujące podczas kursu rozmowę z przeszkolonym kierowcą – terapeutą, a także „muzykoterapię” czy „terapię ruchem”. W rzeczywistości oferowali oni usługi niczym nie odbiegające od zwyczajnych przejazdów taksówką. Obecnie weszły już w życie odpowiednie rozwiązania prawne, które ukróciły takie praktyki. Spod kontroli wymykają się jedynie firmy, w których można wynająć „samochód z kierowcą”. – To nie wina ludzi, to w przepisach mamy furtki, które łatwo wykorzystać – komentuje sytuację pan Józef, spotkany na postoju przy ulicy Pawiej.

PSYCHOTERAPEUTA NA ZAWOŁANIE O jakich furtkach mowa? Przykładowo, „terapeuci” nie muszą zdawać egzaminów z topografii Krakowa, tak jak zwyczajni taksówkarze. Dodatkowo, brak ustawy o zawodzie psychologa i psychoterapeuty pozwala im wykonywać ten zawód legalnie z punktu widzenia prawa. Wniosek w tej sprawie od lat czeka na swoją kolej do głosowania, a na razie terapeutą może zostać każdy: zarówno osoba po pięciu latach psychologii, jak i pan Zbyszek, taksówkarz, który zrobił przyśpieszony kurs psychoterapii i może pochwalić się wątpliwej wagi i jakości certyfikatem.

OBURZENI I ODURZENI Jednak pasażerowie nie są bez winy. Skargi na absurdalnie zawyżone stawki w porównaniu do długości przejechanej trasy nie są niczym nowym, zdarza się jednak, że to sami klienci często wracając do domu pod wpływem alkoholu traktują sprzeczkę z kierowcą jak ostatni punkt imprezy. – Nierzadko to właśnie klienci, nie biorąc pod uwagę różnic cenowych ze względu na przekraczanie stref czy taryfy nocne, oskarżają niewinnych kierowców – mówi podinspektor Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. – Ilość zgłaszanych nam oszustw ze strony taksówkarzy nie odbiega znacznie od ilości takich przypadków w innych miastach o podobnej wielkości i liczbie mieszkańców – uspokaja rzecznik.

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TEM AT NUMERU MARIA DUBIS Z NOTATNIKA PASAŻERA

W KOMUNIKACYJNEJ DŻUNGLI? Występuje najczęściej w komunikacji miejskiej, w godzinach szczytu, a także na przystankach autobusowych, a cechuje ją specyficzny stosunek do współpasażerów. Babcia komunikacyjna to z pozoru gatunek łagodny, ale pozory potrafią mylić: babcie komunikacyjne rozpoznają ofiarę i atakują w najmniej oczekiwanym momencie.

Fot.: Fotolia.com

KTO PSUJE OPINIĘ? Niewątpliwie, oszustwa ze strony taksówkarzy zdarzają się, ale krzywdzącym byłoby generalizowanie. – Jeżdżę taksówką od 30 lat, nigdy nikogo nie oszukałem – zarzeka się pan Marek, na co dzień jeżdżący po mieście czerwonym nissanem. – Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest zamawianie taksówki związanej umową z korporacją. Wtedy przewoźnik musi dostosować się do cennika uzgodnionego na podstawie badań rynku. Kierowcy, którzy nie należą do żadnej korporacji, mogą ustalać niebotyczne ceny i na razie jest to wciąż legalne. W ten sposób wykorzystują np. nieświadomość zagranicznych turystów – tłumaczy Kazimierz Szczepanik, prezes Krak Taxi sp. z o. o. – Kierowca zrzeszony w korporacji, oszukując, ryzykuje komisją dyscyplinarną i wydaleniem z korporacji.

Z ROZWAGĄ Choć nie można podejrzewać o oszustwo każdego napotkanego kierowcę taksówki, to jednak warto zachować czujność. Wsiadając do taksówki sprawdźmy, czy jest ona związana umową z korporacją taksówkarską. Warto również na samym początku zapytać o cenę kursu. Unikajmy słabo oznaczonych wozów czekających na nieświadomych turystów pod dworcami i lotniskiem. Wybierając się w podróż, warto już wcześniej zdobyć numer do korporacji działającej w danym regionie i zamówić samochód telefonicznie. Przestrzegając tych zasad, unikniemy nieprzyjemnych doświadczeń z przewoźnikami.

Osobniki takie mogą osiągnąć zawrotną szybkość, zwłaszcza jeżeli na horyzoncie pojawi się wybrany środek komunikacji lub ostatnie wolne miejsce siedzące. Wtedy lepiej od razu zejść im z drogi. Wśród babć komunikacyjnych występuje co najmniej kilkanaście podgatunków. Najczęściej spotykany to babcia terrorystka, która chrząkaniem, sapaniem i pojękiwaniem jest w stanie wymusić miejsce w każdej części autobusu czy tramwaju. Zatrzymuje się i wydaje odgłosy najczęściej przy młodej ofierze. Z pewnością prościej byłoby wyartykułować np. „Przepraszam, chciałabym usiąść” lub „Proszę ustąpić mi miejsca, dziękuję”. Niestety, babcie te prawdopodobnie nie wiedzą, że tak też można. Babcia dyskryminatorka to również podgatunek agresywny, wyrażający opinię tak głośno, by usłyszał ją cały pojazd. Babci takiej najczęściej nie podoba się wygląd współpasażerów, wyrażający się przez „Patrz, jak się ubrała!” lub „Dziecko, jak ty wyglądasz?!”. Osobniki tego rodzaju często również publicznie werbalizują swoje zdanie na temat obcokrajowców i osób niepełnosprawnych. Nieco spokojniej, choć nie zawsze, zachowuje się babcia głosicielka. Tematy polityczne i religijne nie są jej obce, więc postanawia nawracać współpasażerów na jedyną i słuszną drogę. Bywa, że babcia taka nie zmierza w określonym kierunku, a podróż jest dla niej jedynie okazją do głoszenia – w przypadku niektórych osobników można nawet mówić o swoistym powołaniu. Nierzadko babcię taką cechuje też specyficzne nakrycie głowy, nie jest to jednak wyznacznik. Z kolei babcia wojowniczka za miejsce siedzące zrobi wszystko: przyciśnie siedzącego, położy torbę na jego nogach, przydepnie, uszczypie i będzie ocierać się o ofiarę. Przypadki bardziej drastyczne również są znane. Nie sposób odmówić im skuteczności. Są wśród babć komunikacyjnych również mniej inwazyjne gatunki. Babcia wyścigówka już z kilkunastu metrów dostrzega swój cel. Nie bacząc na innych dopada drzwi i rączo wskakuje do pojazdu. Kiedy ktoś chce ustąpić jej miejsca, protestuje – jedzie przecież tylko jeden przystanek. Piętnaście przystanków dalej twierdzi to samo. Babcia katarynka, najmniej szkodliwy podgatunek, przeważnie szuka odbiorcy. Opowiada o sobie, swojej rodzinie, koleżankach lub po prostu, o czym popadnie. Wystarczy siedzieć i grzecznie słuchać, czasem pokiwać głową ze zrozumieniem. Takich osobników nie należy się obawiać, czasem nawet potrafią być urocze. To tylko kilka przykładów babć komunikacyjnych występujących w przyrodzie. Urocze, groźne czy gadatliwe, głośne, ale i cichutkie – spotykamy się z nimi na co dzień i za każdym razem budzą w nas emocje. Dlaczego czasem trudno się z nimi porozumieć? Czy tramwaje i autobusy są aż taką dżunglą, że trzeba postępować jak dziki zwierz, by się w niej odnaleźć? Komunikacja miejska służy temu, by przemieścić się z punktu A do punktu B i nie zamierzam należeć do żadnego z podgatunków babci komunikacyjnej. Niech tramwaj bądź autobus nie będą dla nas złem koniecznym – komunikacyjną dżunglą, ale doświadczeniem pozytywnym. Od nas zależy nie tylko to, dokąd się udajemy, ale także jak! Skoro komunikacja miejska nawet z nazwy jest zbiorowa – jeźdźmy z klasą!

23


TEM AT NUMERU

ALEŻ GŁUPI CI BERLIŃCZYCY...

DOMINIK KAIM

NIECH NIE ZMYLĄ NAS POZORY! CHOĆ BERLIN LEŻY LEDWIE 90 KILOMETRÓW OD POLSKIEJ GRANICY, TO WŁADZE MIASTA ZE ZNANYCH SOBIE TYLKO POWODÓW NIE CHCĄ U SIEBIE STOSOWAĆ NASZYCH ROZWIĄZAŃ TRANSPORTOWYCH. NIE LEPIEJ JEST Z SAMYMI MIESZKAŃCAMI. BERLIŃCZYCY NAJPRAWDOPODOBNIEJ NIE BYWAJĄ W POLSKICH MIASTACH ZBYT CZĘSTO. WYDAJE SIĘ WRĘCZ, ŻE SĄ „ZAIMPREGNOWANI” NA ROZWIĄZANIA, KTÓRE W POLSCE SĄ POWSZECHNIE AKCEPTOWANE I SZEROKO STOSOWANE, A PRZEDE WSZYSTKIM SPRAWDZONE… Zaraz oburzą się miłośnicy polskich autobusów, że... to nieprawda! Że 130 Solarisów Urbino już od niemal dekady jeździ po mieście! Trzeba się z tym zgodzić, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Poniżej kilka dowodów.

PARKINGI CHODNIKOWE To, co zwróciło moją uwagę podczas kilkudniowego pobytu w stolicy Niemiec, to zupełnie nieracjonalne parkowanie samochodów na jezdni. Dlaczego w znaczący sposób zawęża się możliwości kierowców, ograniczając przy tym przepustowość ulic i prędkość pojazdów, jeśli tuż obok znajduje się chodnik? I do tego szeroki! W Polsce takie marnotrawstwo przestrzeni byłoby nie do pomyślenia! A tam piesze lobby po prostu paraliżuje w ten sposób ruch w znacznej części miasta!

TERROR CYKLISTÓW Drugą silną grupą lobbującą we własnym interesie są rowerzyści, choć według badań z 2008 roku jest ich w mieście tylko 13% (dla porównania wspomniani wyżej piesi realizują ledwie 30% podróży w mieście). To roszczeniowe 13% umie jednak na tyle skutecznie wpływać na władze miasta, że nie dość, iż buduje się im drogi rowerowe wzdłuż bardzo wielu ulic, to jeszcze na innych stosuje się tzw. strefę Tempo 30, w której rzekomo każdy niechroniony uczestnik ruchu jest bezpieczniejszy. Podobno ma się to przyczyniać również do ograniczania hałasu i zanieczyszczenia powietrza. Ale roszczeniowym rowerzystom nigdy nie dogodzisz! Wywalczyli sobie nawet prawo poruszania się po buspasach! Choć znaczna część autobusów w Berlinie to przegubowce lub piętrusy, cykliści

24

mimo to masowo korzystają z tego „przywileju”. Tak jakby nie znali wcale opinii policji z Łodzi, która – do spółki z władzami miasta – stanowczo zaleca ruch rowerowy na chodnikach. Władze stolicy Niemiec zgadzając się na taki ruch, zupełnie nie odniosły się też do argumentu prezydenta Jacka Majchrowskiego, który ustami swojej rzeczniczki przekonuje, że w Krakowie jest to niemożliwe, gdyż „niestety nie ma możliwości technicznych, aby cykliści poruszali się po pasach dla autobusów”.

ZIELONA STREFA – WALKA ZE SMOGIEM Do doświadczeń Krakowa władze Berlina nie chcą sięgać także w innych sytuacjach. Podczas, gdy nad Wisłą i Rudawą walka ze smogiem toczy się głównie na froncie piecowo-węglowym (bo transport odpowiada za ledwie 30% zanieczyszczonego powietrza w mieście), to w Berlinie – podobnie jak w innych niemieckich miastach – od 2010 roku utrudnia się życie zmotoryzowanym przez tzw. zieloną strefę. Co to oznacza dla kierowców? Dodatkowe problemy i koszty, gdyż zmusza się ich do umieszczenia specjalnej naklejki za szybą. Oznaczać ma ona, że samochód spełnia ustalone normy emisji spalin. Co gorsza, zakazy te nie omijają nawet turystów. Oni również zmuszani są do tego, by „znakować” swoje pojazdy. Nikt nawet nie wspomina, w jakim stopniu owe ekologiczne wymysły wpływają negatywnie na wyniki branży turystycznej…

ZINTEGROWANY BILET Choć korzystający z transportu publicznego stanowią nad Szprewą zaledwie 26%, oni również wywalczyli sobie specjalne

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TEM AT NUMERU

Berlińscy rowe rzyści na busp asie przy Alex anderplatz. Fo t.: D. Kaim

względy. Podczas gdy, przykładowo, były już krakowski radny Łukasz Osmenda zaciekle walczył kilka lat temu o finanse i wygodę mieszkańców, proponując bilet 15-minutowy, w Berlinie podstawowy bilet upoważnia do poruszania się w dwóch strefach przez dwie godziny z dowolną liczbą przesiadek. Bilet upoważnia też do przesiadek nie tylko w obrębie tramwajów, autobusów, metra i kolei miejskiej, lecz także kolei regionalnej i promów. A przecież nie od dziś wiadomo, że takie wspólne taryfy w mieście to spory problem organizacyjny! Nie mówię nawet o dogadywaniu się między różnymi podmiotami – przecież w Krakowie bilet na kolej do Balic miał zupełnie inną cenę (a mianowicie był znacznie droższy) niż bilet na inne pociągi w tzw. aglomeracji krakowskiej, mimo że były one obsługiwane również przez Przewozy Regionalne. Podobnie z Krakowskim Tramwajem Wodnym – przecież nie obowiązuje tam taryfa ZIKiT, ponieważ tramwaj obsługuje inna spółka miejska – Zarząd Infrastruktury Sportowej. Choćby z kultowego „Misia” wiemy, że nie należy „mieszać myślowo dwóch różnych systemów waluto-

Parking rowero wy kalendarzowa zi przy stacji szybkiej kolei miejskiej Adle ma... Fot.: D. rshof, Kaim

wych” – widocznie w „mieście niedźwiedzi” mądrość z „Misia” nie przedostała się do powszechnej świadomości lub też została z niej, o zgrozo, wyparta…

KOLEJ AGLOMERACYJNA Co więcej, kolej aglomeracyjna jest w stolicy Niemiec nad wyraz rozwinięta. Sieć pociągów miejskich i aglomeracyjnych jeżdżących co 10 lub 20 minut, dopuszczająca na dodatek przewóz rowerów to doprawdy kuriozum. Jest przecież metro, jest tramwaj, jest autobus – to wszystko dla tych, którzy z jakiegoś niezrozumiałego powodu nie chcą jechać własnym samochodem. A tu jeszcze ta kolej. W grodzie Kraka (i tuż obok niego) wyremontowano wprawdzie za 45 milionów złotych linię do Wieliczki, ale nie zwiększa się tam częstotliwości pociągów do więcej niż jednego na godzinę! Nad Wisłą wiadomo, że jak nie ma klientów, to mimo remontu nie ma co płacić za dodatkowe kursy. Ale nie nad Szprewą. Oni zawsze wiedzą lepiej... Miejmy nadzieję, że chociaż na ironii znają się równie dobrze…

DOMINIK KAIM

mieszkaniec Wieliczki, żywo zainteresowany tematyką transportu, przestrzeni publicznej i partycypacji społecznej. Zawodowo geograf, hobbistycznie rowerzysta i aktywista społeczny. Autor bloga „Wydział komunikacji”: http://wydzialkomunikacji. blogspot.com/

25


TEM AT NUMERU

Fot.: Fotomontaż Jarosław Szczurek/Fotolia.com

ANNA SIATKA BARTOSZ SMEKAL MARIA WNĘK

KOMUNIKACJA MIEJSKA NA RUCZAJU GDY W 2012 ROKU PREZYDENT KRAKOWA JACEK MAJCHROWSKI ZACHWALAŁ ZMIANY, JAKIE ZASZŁY W KOMUNIKACJI MIEJSKIEJ W KIERUNKU RUCZAJU, POJAWIŁA SIĘ NADZIEJA, ŻE PO DWULETNIM REMONCIE TEGO ODCINKA OSIEDLE W KOŃCU ODETCHNIE Z ULGĄ, A W DODATKU CZYSTSZYM POWIETRZEM. ZMIANY BYŁY KONIECZNE Z POWODU ROZBUDOWY OSIEDLA I DOJAZDU NA KAMPUS UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO ORAZ MIEJSC PRACY POŁOŻONYCH NA TYM TERENIE. JEDNAK ROZWIĄZANIE JEDNYCH PROBLEMÓW ZRODZIŁO ZUPEŁNIE NOWE – KULEJĄCA I TAK DOTYCHCZAS KOMUNIKACJA AUTOBUSOWA RUCZAJU Z INNYMI CZĘŚCIAMI MIASTA ZOSTAŁA BARDZO OGRANICZONA.

26

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TEM AT NUMERU

A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE… Otwarcie zupełnie nowej trasy tramwajowej i wprowadzenie czterech linii dojeżdżających do Czerwonych Maków miało ostatecznie rozwiązać problem z dojazdem na Ruczaj. Po dwóch latach utrudnień związanych z remontem ulic i powstawaniem torowiska w końcu miała powstać sieć połączeń, która wszystkich zadowoli. Stało się jednak inaczej. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne razem z Zarządem Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie postanowiły o wycofaniu wielu linii autobusowych, drastycznym ich skróceniu lub zmianie trasy. Pasażerowie, którzy dotychczas mieli możliwość dojechania jednym autobusem z północy na południe miasta, zostali zmuszeni do szukania alternatywnych tras. O ile w przypadku linii tramwajowych komunikacja sprawuje się w większości bez zarzutu, o tyle w przypadku autobusów wyraźnie odczuwa się zmiany lub brak połączeń. W efekcie wprowadzonych zmian zlikwidowano lub zmieniono trasy linii 104, 106, 114, 116, 124, 128, 166, 424, 609, do których mieszkańcy Krakowa byli przyzwyczajeni od wielu lat. Jednym z największych problemów okazała się likwidacja linii 114. Autobus, który pokonywał trasę z Ruczaju przed most Grunwaldzki, Plac Inwalidów i dalej na północ, był jedną z niewielu możliwości bezpośredniego dotarcia do centrum miasta. Trasa linii 124 została ograniczona jedynie do Mostu Grunwaldzkiego, aż w końcu zlikwidowana zupełnie. Wcześniej można było dojechać nią na Dworzec Główny i w kierunku ulicy Wieczystej.

RODZYNEK NR 194 Jedynym autobusem, który teraz kursuje z centrum na Ruczaj, jest ten linii 194. Jego trasa została jednak zmieniona – zamiast jechać prosto ulicą Grota-Roweckiego, bezpośrednio na kampus UJ i Czerwone Maki, skręca w osiedla, znacząco wydłużając podróż. Ponadto kursuje zdecydowanie za rzadko, co powoduje, że autobusy są zatłoczone i podróż w nich to nierzadko katorga. Jest to o tyle istotny problem, że linia ta – jako jedna z niewielu – kursuje w okolice ulicy Piastowskiej, na której studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego mają zajęcia z wychowania fizycznego. Często jednak przez długą trasę linii i zbyt rzadkie kursy mają problem z dotarciem na zajęcia. W niedalekim sąsiedztwie znajdują się również liczne akademiki. Bezpośredniego połączenia Ruczaju z okolicami Cichego Kącika czy Bronowic, popularnego wśród studentów i nie tylko miejsca zamieszkania, praktycznie nie ma. Chcąc dojechać w te rejony, należy przygotować się na podróż zajmującą przynajmniej 40 minut – jeśli nie ma dużego natężenia ruchu – i kilka przesiadek.

NOWA STRATEGIA Rozwiązania problemu próżno szukać w ZIKicie – miasto przybrało strategię, aby linie autobusowe i tramwajowe się nie dublowały. Chodzi o to, żeby jak najmniej autobusów jeździło

trasą pokonywaną przez tramwaje. Pasażerowie zmuszeni są zatem do uciążliwych przesiadek i długiej podróży. W grę wchodzą również pieniądze. Według informacji zaczerpniętych również w ZIKiT koszt przywrócenia linii 114 w kształcie, jaki miała do czasu wprowadzenia tramwajów, to około 4 miliony złotych rocznie. Patrząc z perspektywy miasta, nie jest to jednak kwota niemożliwa do zainwestowania. O protestach mieszkańców domagających się przywrócenia starych linii autobusowych, spowodowanych zatłoczeniem tramwajów, pisano już niejednokrotnie jeszcze przed oddaniem całego torowiska, które było uruchamiane partiami. Jednak w wyniku badań okazało się, że problemu rzekomo nie ma. Pojawił się pomysł zwiększenia częstotliwości kursowania linii 194, ale dotychczas nie został wprowadzony w życie.

STUDENCKA DIAGNOZA Z końcem 2013 roku grupa studentów z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego stworzyła projekt diagnozujący połączenia Ruczaju z innymi częściami Krakowa. Zadanie zostało zrealizowane dla Rady Dzielnicy VIII Krakowa. Wyniki badań wskazały, że zdecydowana większość ankietowanych zauważyła problemy komunikacyjne. Za najważniejsze z nich uznano głównie zbyt mało połączeń autobusowych, co w przypadku awarii linii 194 okazuje się szczególnie dotkliwe, bo zmusza pasażerów do jazdy tramwajem z przesiadkami. Zwrócono także uwagę na złe połączenia z Alejami Trzech Wieszczów, Bronowicami oraz ulicą Piastowską, gdzie – jak wspomniano wcześniej – studenci mają zajęcia wychowania fizycznego. Jeśli chodzi o tramwaje, głównymi problemami wskazywanymi przez ankietowanych były: zbyt mała ilość kursów w godzinach wieczornych oraz w weekendy, a także złe rozmieszczenie przystanków i długie oczekiwanie tramwajów na zmianę świateł mimo wydzielonego torowiska. Ruczaj na pewno dużo zyskał na połączeniach tramwajowych. W wielu przypadkach polepszyła się komunikacja z tą częścią miasta. Jednak władze odpowiadające za komunikację miejską przybrały strategię ,,coś za coś'', odbierając pasażerom wiele linii autobusowych lub niekorzystnie zmieniając ich trasę. Na razie nie widać możliwości rozwiązania tego problemu – proponowane rozwiązania nie współgrają z obraną polityką komunikacyjną miasta. Prawdziwy przełom mógłby nastąpić, gdyby mieszkańcy, studenci i pracownicy lokalnych przedsiębiorstw nawiązali dialog z przedstawicielami miasta; jednak nie z Radą Dzielnicy, która czuje się bezbronna w tym przypadku, ale z samą Radą Miasta. Siłą rzeczy jakieś działania będą musiały zostać podjęte – miastu cały czas przybywa mieszkańców, a wkrótce kampus UJ na Ruczaju stanie się największym ośrodkiem dla studentów w Krakowie. Może to zmusi władze do uruchomienia większej liczby połączeń, aby nie spowodować zbytniego zatłoczenia komunikacji miejskiej.

27


TEM AT NUMERU

KRAKÓW MIASTEM… ROWEROWYM PIOTR MALCZYŃSKI

KRAKÓW CZĘSTO NAZYWANY JEST MIASTEM ROWERÓW. OKREŚLENIE TO POJAWIA SIĘ W MEDIACH, CZASEM PADA Z UST RADNYCH BĄDŹ MIEJSKICH URZĘDNIKÓW. ZACHODZI TU JEDNAK PEWNA SPRZECZNOŚĆ. Z JEDNEJ STRONY RZECZYWIŚCIE ROWER JEST POPULARNYM ŚRODKIEM TRANSPORTU, Z ROKU NA ROK ZWIĘKSZA SIĘ LICZBA JEGO UŻYTKOWNIKÓW; Z DRUGIEJ ZAŚ KRAKÓW JAKO MIASTO NIE NADĄŻA Z ROZWOJEM INFRASTRUKTURY ROWEROWEJ, NIE DOSTOSOWUJE SIĘ DO POTRZEB WYNIKAJĄCYCH Z KONCEPCJI ZRÓWNOWAŻONEGO TRANSPORTU. WYNIKA Z TEGO, ŻE KRAKÓW JEST ROWEROWY, BO NA ULICĘ WYJEŻDŻA DUŻO ROWERZYSTÓW, ALE NIE JEST MIASTEM ROWERÓW, WEDŁUG WZORCÓW ZACHODNICH, CZYLI POD WZGLĘDEM NA PRZYJAZNOŚCI JEGO ULIC. WKRĘCENI W TRYBY Największym problemem stolicy Małopolski w dziedzinie polityki rowerowej jest to, że większość inwestycji rowerowych powstaje przy okazji większych projektów, czyli budowy ogromnych skrzyżowań, tuneli, estakad, wielopasmowych arterii drogowych w centrum miasta. Możliwe zresztą, że gdyby nie zarządzenia unijne, nawet one nigdy by nie powstały. Z tego wynika fragmentaryczność sieci dróg rowerowych. Paradoksalnie najbardziej spójna jest ona w centrum miasta – tam, gdzie poprzez ograniczenia prędkości i utrudniony dostęp dla samochodów piesi i rowerzyści powinni dominować, i dominują. Kraków w 2008 roku jako pierwsze miasto w Polsce założył system wypożyczalni rowerowych. Niestety jak do tej pory nie powtórzył sukcesu Barcelony czy Paryża. Wypożyczalnia często zmieniała operatora, nie działała przez cały sezon. Początkowe powodzenie projektu zostało rozmienione na drobne. W tym roku system jak do tej pory nie zaczął działać, mimo że sezon już w pełni, choć – między nami mówiąc – tak naprawdę w ogóle się nie skończył i – ze względu na sprzyjającą pogodę – trwał przez całą zimę.

28

1000 km na liczniku – fot.: Maria Dymacz

Trudno mi nie protestować i zgadzać się z taką sytuacją, na pewno wielu rowerzystów myśli podobnie, część dodałaby do długiej listy żali swoje… Czy można zaprotestować w obliczu tak fatalnego stanu rzeczy? Jednostka niewiele znaczy wobec bezduszności zabetonowanego niczym dojazd na Ruczaj systemu. Prawdziwa siła tkwi w naszej Masie.

MOJA PIERWSZA MASA KRYTYCZNA Najprostszym i najbardziej efektownym sposobem protestu jest uczestnictwo w Masie Krytycznej, projekcie o zasięgu ogólnoświatowym, który po raz pierwszy odbył się w San Francisco w 1992 roku, a który ma miejsce w każdy ostatni piątek miesiąca. W Krakowie zawsze o godzinie 18 Masa rozpoczyna się pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Rynku Głównym. Formą protestu jest przejazd przez miasto jak największej liczby rowerzystów. Każda Masa ma swój motyw przewodni. Ta z 28 lutego zaistniała jako Partacka Masa Krytyczna. Pedałując po krakowskich ulicach zaprotestowaliśmy przeciwko niskim nakładom przeznaczanym w Krakowie na infrastrukturę rowerową i jej partackiemu wykonaniu. Tym razem przemierzyliśmy trasę: Rynek – Sienna – Starowiślna – Podgórska – Kotlarska – rondo Grzegórzeckie – most Kotlarski – Klimeckiego – Herlinga-Grudzińskiego – Powstańców Wielkopolskich – Powstańców Śląskich – Kamieńskiego – rondo Matecznego – Konopnickiej

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TEM AT NUMERU

Świecie – fot.: Kuba Terakowski

Wisła w Płocku – fot.: Stanisław Świercz

– most Dębnicki – Krasińskiego – Piłsudskiego – Straszewskiego i św. Anny, aby tradycyjnie zakończyć ją również na Rynku i triumfalnie podnieść w górę nasze jednoślady! Na początku byłem sceptyczny wobec tej inicjatywy, jednak osobiste przykre doświadczenia związane z poruszaniem się po Krakowie samochodem skłoniły mnie do użycia roweru jako środka lokomocji po mieście i wepchnęły mnie w ramiona rowerowego lobby. De facto rower uwielbiam od dziecka i jeżdżę sporo, ale zawsze widziałem w nim przede wszystkim narzędzie do uprawiania sportu czy podróżowania niż jazdy po Krakowie. Nie pojechałem jednak w Masie dla propagandy i ideologii. Jestem jednym z wielu zwykłych użytkowników drogi, który z różnych powodów wybrał rower. Spodobało mi się po prostu to, że raz w miesiącu mogę przejechać ulicami Krakowa i nie jestem spychany na krawężnik czy do rowu. Rowerzyści w swej Masie chociaż przez chwilę dominują na drodze. I wcielają w życie hasło przewodnie Masy: „My nie blokujemy ruchu, my jesteśmy ruchem!”.

NIEWIDOMI NA TANDEMACH Na swojej pierwszej Masie pojechałem, po raz pierwszy w życiu, na tandemie, w ramach projektu „Niewidomi na tandemach”. Co to takiego? Niewidomi na tandemach to internetowa baza danych założona przez Kubę Terakowskiego latem 2013 roku. Inicjatywa

ta jest bezprecedensowa na skalę europejską. Jak można przeczytać na stronie internetowej akcji www.niewidominatandemach.pl: Zasada działania Projektu jest prosta: niewidomi oraz wolontariusze wypełniają odpowiednie formularze, a koordynator przekazuje wzajemne dane kontaktowe osobom z tej samej miejscowości (rejonu). Zgłoszenia przyjmowane są zarówno od osób dysponujących tandemem, jak i nie posiadających go. Zasięg przejażdżek zainteresowani ustalają pomiędzy sobą. Mogą to być zarówno pojedyncze, krótkie spacery, jak i wyprawy wielodniowe. „Niewidomi na tandemach” to autorski projekt Kuby Terakowskiego. Wpadł na niego latem ubiegłego roku podczas Tandemowego Rajdu Niewidomych od źródeł Wisły do jej ujścia. Uczestniczyli w nim niewidomi oraz osoby widzące, których połączyło zamiłowanie do tej formy aktywności fizycznej. „NNT” zrzesza jednak nie tylko miłośników wielodniowych wypraw. Są wśród nich zarówno osoby jeżdżące sporadycznie, jak i prawdziwi sportowcyamatorzy lubiący szybką jazdę i duży wysiłek, dlatego każdy znajdzie dla siebie odpowiedniego partnera do jazdy. Gorąco polecam udział w projekcie. To wyśmienita okazja, by uprawiać sport w kapitalnym towarzystwie i poznać nowych ciekawych ludzi (szczególnie dotyczy to niepełnosprawnych). Rower przełamuje bariery, jakie w innych okolicznościach mogłyby powstać.

29


TEM AT NUMERU

KAMIL CZEPIEL

AUTOBUSEM

Fot.: Fotolia.com

NA MAJÓWKĘ

KRAKÓW JEST OTOCZONY WSPANIAŁĄ PRZYRODĄ, ALE DOSTĘP DO NIEJ NIE ZAWSZE JEST ŁATWY. CHOĆ KOMUNIKACJA ZBIOROWA MA SWOJE OGRANICZENIA, WOZI KRAKUSÓW TAKŻE NA ŁONO PRZYRODY. – Kraków jest szczęśliwym miastem pod względem zieleni, sama właśnie z tego względu przeprowadziłam się tutaj dziesięć lat temu. Ale niestety bez własnego środka transportu bardzo trudno jest dotrzeć do tego szczęścia – mówi Barbara Majkowska, przewodniczka miejska. Pani Barbara uwielbia wycieczki rowerowe. Zapytana o najpiękniejsze tereny szybko wymienia Zakrzówek, a zaraz po nim Ojców, ale zaznacza, że nie ma tam dobrego dojazdu. – Jeżeli ktoś chce zwiedzić Ojców, to chce tam właśnie dojechać, a nie do Skały czy Czajowic. – Podobnie jest z wieloma innymi obszarami zielonymi. Pewnego razu, chcąc wystartować na wycieczkę rowerową z okolic Tyń-

30

ca, została skrzyczana przez kierowcę. – Usłyszałam: „Gdzie z tym rowerem, zagraża pani bezpieczeństwu!” – opowiada pani Barbara. Podobnej sytuacji doświadczyła Dominika Czepanis, licencjonowana przewodniczka po Ojcowskim Parku Narodowym. Także w jej przypadku kierowca autobusu do Tyńca był przeciwny przewozowi roweru. – Okolice Tyńca są przepiękne i ludzie bardzo chętnie się tam wybierają. Komunikacja jest tam zapewniona, ale autobusy jeżdżą rzadko – twierdzi pani Dominika. Zapewne to właśnie częstotliwość kursowania autobusów powoduje niechęć kierowców do pasażerów z rowerami. Według regulaminu MPK przewóz rowerów wewnątrz pojazdu jest dozwolony tylko wtedy, gdy pozwalają na to warunki. A w zatłoczonym autobusie raczej o dogodne warunki trudno. – Niestety bardzo ciężko dojechać do Ojcowa, ponieważ nie kursuje tam żadna krakowska linia – mówi Czepanis. – Kłopotliwa bywa także wyprawa do Kryspinowa. Gdy tylko zrobi się cieplej, w autobusach panuje ogromny tłok. Dobrze byłoby coś z tym zrobić, przynajmniej w sezonie, bo chętnych, by tam pojechać, nie brakuje.

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TEM AT NUMERU

Fot.: Fotolia.com

– Jedyną linią typowo rekreacyjną, kursującą sezonowo, jest 352 do Kryspinowa – mówi Janusz Osman z Zarządu Koła Miłośników Krakowskiej Komunikacji Miejskiej i przypomina, że niegdyś kursowały w Krakowie linie rekreacyjne, tzw. zielone. Jedna z nich dowoziła ludzi w rejon Puszczy Niepołomickiej. – Dziś da się jedynie dojechać do centrum Niepołomic. Bliżej puszczy podjedzie jedynie samochód – mówi Osman. Zauważa również, że bagażniki do przewożenia rowerów są na wszystkich pojazdach linii nr 134, kursującej do ogrodu zoologicznego w dni słoneczne, jednak na innych liniach spotykane są sporadycznie. – Odkąd uchwałą Rady Miasta Krakowa można przewozić rower za darmo w pojazdach komunikacji miejskiej, bagażniki rowerowe stały się w odczuciu wielu krakowskich rowerzystów sprawą drugorzędną i mało priorytetową – wyjaśnia Marta Shaw ze Stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów. – Bagażniki i wieszaki rowerowe w pojazdach komunikacji są bardziej istotnym rozwiązaniem w miastach o nierównym ukształtowaniu terenu, jak na przykład Gdańsk, gdzie różnica pomiędzy osiedlami nad morzem i na morenie to około sto metrów, co może być trudne do pokonania na rowerze. W Krakowie bagażniki na zewnątrz autobusu są obecnie montowane tylko na linii 134. Jedynie w tym autobusie regularnie pojawiają się downhillowcy i zaawansowani rowerzyści przełajowi zjeżdżający w Lasku Wolskim. Bagażnik zewnętrzny ma w tym przypadku sens, ponieważ rowery są ubłocone. Za komunikację na terenach poza granicami administracyjnymi miasta Krakowa odpowiadają gminy i to one decydują, czy jest zapotrzebowanie na daną linię. – Niestety komunikacja zbiorowa ma swoje ograniczenia, a w przypadku terenów rekreacyjnych największym jest to, że kursy nie mogą być regularne – tłumaczy Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. – Zawsze

Kraków i jego okolice posiadają wiele terenów chronionych, które także są udostępnione do zwiedzania. Należy jednak pamiętać, że ich zwiedzanie musi się odbywać po wyznaczonych ścieżkach i z pełnym uszanowaniem przyrody naturalnej. Wykaz i mapę tych obszarów jest dostępny na stronie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie: http://www.krakow.rdos.gov.pl, w zakładce: „Formy ochrony przyrody (REJESTRY)”

trzeba się zastanowić, kto na planowanym połączeniu zarobi, w czyim interesie leży, aby ono powstało. Trudno, żeby miasto finansowało transport do miejsc, które przynoszą zysk innym podmiotom – tłumaczy rzecznik. ZIKiT zapewnia też, że do większości terenów rekreacyjnych w okolicach Krakowa da się dojechać komunikacją zbiorową i mieszkańcy chętni do zwiedzania okolic Krakowa na pewno znajdą sposób na dotarcie do nich nawet bez własnego środka lokomocji. – A takich ludzi nie brakuje – twierdzi Kamil Barwacz, wiceprezes Koła Grodzkiego PTTK. – W Krakowie jest zapotrzebowanie na turystykę indywidualną, zwłaszcza wśród ludzi młodych i w średnim wieku. Pan Kamil zajmuje się organizacją akcji „Nie siedź w domu, idź na wycieczkę”, promującej wśród krakowian turystykę pieszą i aktywne poznawanie regionu. W akcji co roku bierze udział od tysiąca do dwóch tysięcy mieszkańców. Bywa, że na jedną wycieczkę wyrusza nawet osiemdziesiąt osób, często są to całe rodziny z dziećmi. – Podczas naszych wycieczek korzystamy głównie z komunikacji miejskiej i aglomeracyjnej – mówi Barwacz. – Inne środki transportu z reguły są droższe, zwłaszcza pociąg, a ponieważ nie prowadzimy zapisów i nie znamy z góry liczby uczestników, nie sposób wcześniej zorganizować transportu. Na szczęście skomunikowanie regionu ulega poprawie. Pojawiły się nowe linie, m.in. w kierunku Czernichowa i Zielonek. Dostępna jest Jura Krakowsko-Częstochowska czy Pogórze Świątnickie. Ten trend utrzymuje się od trzech, może czterech lat. – Jeżeli się chce, to można się dostać praktycznie wszędzie bez samochodu. Nie zawsze jest to proste, ale się da – podsumowuje pani Basia, krakowianka, która systematycznie wypoczywa z córką poza miastem, nie korzystając z samochodu . – Naprawdę warto, bo Kraków jest pięknie położony, wspaniałe krajobrazy mamy tu niemal na wyciągnięcie ręki.

31


TEM AT NUMERU

AGNIESZKA DZIEDZIC

CZERWONE ŚWIATŁO DLA SYGNALIZACJI PRZEJŚCIE PRZEZ ALEJE NA WYSOKOŚCI AGH PRZYPOMINA SYTUACJĘ ZE SKECZU MACIEJA STUHRA: STOIMY, GADAMY, NIC SIĘ NIE DZIEJE. W OPINII MIESZKAŃCÓW SYTUACJA NIE ZMIENIA SIĘ OD LAT. Aleksandra, studentka polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, mierzy się z sygnalizacją świetlną na Alejach tylko dwa razy w tygodniu – w drodze na pływalnię przy ul. Reymonta. – A to i tak o dwa razy za dużo – kwituje. – Spieszy się człowiek, żeby zdążyć na ósmą, a tu jak na złość te światła. Nie da się przejść, trzeba biec, czasem na czerwonym. A co ma powiedzieć taka babcia, podpierająca się laską? Zbyt krótkie światła to dla pieszych żadna nowość, ale pasy pod AGH należą wręcz do wzorcowych antyprzykładów.

ZIELONE OD ZIKIT-U W ciągu dwóch ostatnich lat Zarządowi Infrastruktury Komunalnej i Transportu udało się w niektórych miejscach, między innymi właśnie na wysokości AGH, umożliwić przejście obu jezdni naraz. – Niestety nie jest to możliwe we wszystkich punktach przy Alejach ze względu na system sprawowania ruchem – mówi Piotr Hamarnik, rzecznik ZIKiT-u. Z danych tej miejskiej spółki wynika, że w godzinach popołudniowego szczytu zielone światło na przejściu przez Aleje koło AGH trwa 29 sekund. – Czas ten nie zmienił się od dwóch lat i wystarcza, aby pokonać oba przejścia naraz – zapewnia Hamarnik i tłumaczy, że priorytetem przy ustalaniu długości świateł musi być optymalizacja funkcjonowania ruchu, zarówno pieszego, jak i samochodowego. – Wydłużenie zielonego dla przechodniów mogłoby zatem generować korki – dodaje.

ŻÓŁTE OD SPECJALISTY – Dwadzieścia dziewięć sekund pozwala przeciętnemu pieszemu na przejście ok. 40 metrów – mówi dr inż. Stanisław Gondek, który na Politechnice Krakowskiej zajmuje się inżynierią ruchu i sterowaniem ruchem miejskim. Przepisy zakładają, że pieszy porusza się z prędkością 1,4 m/s. Łączna szerokość podwójnych pasów koło AGH wynosi ok. 30 metrów. Teoretycznie więc nie powinno być problemu i pieszy powinien zdążyć w 29 sekund. A jak jest w praktyce?

CZERWONE OD PIESZYCH Nie wszyscy piesi zgadzają się ZIKiT-em. W marcu 2010 roku studenci zdecydowali się na prowokacyjną formę dialogu społecznego. W samo południe zebrali się pod gmachem AGH. Mieli ze sobą

32

zestaw prawdziwego sprintera – bloki do startu, chorągiewki z napisem START i META, sportowe stroje. Bieg przez pasy miał zwrócić uwagę na zbyt krótko trwające zielone światło. W końcu nawet niektórym „sprinterom” nie udało się zmieścić w czasie. Cztery lata później sytuacja niewiele się poprawiła.

RADYKALNE ROZWIĄZANIA A jak kierowcy oceniają czas przepuszczania pieszych? Pan Zbyszek krakowskimi drogami jeździ już ponad 40 lat. Na Alejach zna nieomal każdą dziurę i zauważa, że w ciągu tych lat wiele się nie zmieniło. – Kolejny remont na Alejach nie był dobrze przemyślany: nieraz zdarzało mi się widzieć pieszych przebiegających na czerwonym świetle, ale to nie długość światła jest problemem, a układ komunikacyjny całych Alei – mówi kierowca. Krakowianin zgadza się, że piesi mają niewystarczającą ilość czasu, aby pokonać podwójne przejście na jednym zielonym świetle, ale nie wyobraża sobie wzrostu zakorkowania Krakowa. – Moim zdaniem skuteczne byłyby kładki dla pieszych lub przejścia podziemne. Obie strony by na tym zyskały: piesi bezpieczeństwo, a zmotoryzowani – płynność ruchu – podkreśla pan Zbyszek.

EWOLUCJA ZAMIAST REWOLUCJI ZIKiT nie zajmuje stanowiska wobec propozycji budowy przejść podziemnych pod Alejami, a pomysł z góry krytykują autorzy akcji „Przejście wróć”. Już dwa lata temu postulowali przywrócenie przejścia naziemnego koło Jubilata. – Przejścia podziemne należą do miejsc, w których najczęściej dochodzi do rozbojów – komentuje Adam Łaczak ze Stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów na stronie ibikekrakow.com i dodaje, że w nowoczesnych systemach komunikacyjnych panuje tendencja do zamykania przejść podziemnych. Jako przykład dobrej praktyki dr Andreas Billert, niemiecki specjalista od rozwoju i rewitalizacji obszarów miejskich, podpowiada tańsze rozwiązanie: uregulowanie istniejących przejść dla pieszych i uspokojenie transportu. Na razie jedynym sposobem na zmianę sytuacji, gdy pieszy musi biec co sił, by zdążyć na zielonym przez szeroką ulicę, jest zgłaszanie feralnych przejść do ZIKiT-u. Specjalna infolinia pod numerem 12 616 75 55 funkcjonuje przez całą dobę, a zgłoszenia uciążliwych przejść przekazywane są do odpowiednich inspektorów.

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


TEM AT NUMERU

AGATA JACH

A IC L U Z C IE N Z K E N A T PRZYS

Druga nad ranem, nocny autobus. Wracam w ścisku z centrum Krakowa na Kozłówek razem z moim chłopakiem, Piotrem oraz parą przyjaciół. Gdy nagle tłum wokół nas dziwnie gęstnieje, słyszę nad sobą głos Piotra: – Proszę trzymać ręce przy sobie, to chyba nie należy do pana. Okazuje się, że mój chłopak właśnie udaremnił kradzież. Spodziewam się, że kieszonkowiec szybko weźmie nogi za pas, pasażerowie zaś pogratulują odważnemu pasażerowi udanej akcji. Nic bardziej mylnego. Nagle podchodzi do nas dwóch postawnych mężczyzn: – Czyli co, że niby ja kradnę? Padają groźby: – Za autobusem jadą nasi kumple. Zaraz sobie z wami pogadają. Pozostali pasażerowie nie reagują. Na szczęście przyjaciółka udaje, że dzwoni na policję. Wywiązuje się szarpanina: kieszonkowcy chcą wysiąść i zabrać mojego chłopaka ze sobą. Ostatecznie udaje nam się wciągnąć go z powrotem. Drzwi się zamykają. – Co tu państwo za rozróbę robią? My tu chcemy tylko bezpiecznie do domu dojechać. Każdy chce jakoś żyć przecież – słychać starszą pasażerkę. – W takiej sytuacji najlepiej od razu dzwonić pod 997 lub 112 – radzi podinspektor Mariusz Ciarka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. – Można również poprosić o pomoc kierowcę, który ma dostęp do radiostacji i może natychmiast wezwać pomoc, jednak odradzam samodzielne interwencje, bo różnie wtedy może być – ostrzega rzecznik. Czy w takiej sytuacji można wezwać policję na konkretny przystanek? – Oczywiście każdy może wezwać patrol, ale nie zawsze radiowóz znajduje się wystarczająco blisko – odpowiada Ciarka i dodaje, że Kraków patrolują również policjanci ubrani po cywilnemu. – To oni są najskuteczniejsi w walce z kieszonkowcami. Nie ma jednak specjalnej jednostki odpowiedzialnej tylko za autobusy nocne – mówi rzecznik. Dlaczego pasażerowie nie zareagowali? Według Elliota Aronsona, autora książki „Psychologia społeczna” w tłumie nasza inteligencja znacznie spada. W opisanej powyżej sytuacji zadziałał tzw. społeczny

Fot.: Fotolia.com

PASAŻEROWIE, KTÓRZY UDAREMNILI PRÓBĘ KRADZIEŻY, NIEOMAL SAMI ZAMIENILI SIĘ W OFIARY. JAK NAJLEPIEJ RADZIĆ SOBIE W KONFRONTACJI Z NOCNYMI KIESZONKOWCAMI RADZI POLICJA ORAZ PSYCHOLOG.

konformizm. „Ludzie rzadko posiadają wszystkie informacje konieczne do prawidłowej oceny sytuacji. Dlatego gdy jesteśmy w tłumie, obserwujemy bacznie reakcje innych, aby dowiedzieć się, jak sami powinniśmy się zachować. Jeśli nikt nic nie robi, zakładamy, że właśnie taka reakcja jest prawidłowa” – pisze psycholog. Z doświadczenia wynika również, że niektórzy ludzie są bardziej odporni na społeczny konformizm niż inni. – Wściekam się, kiedy widzę chamstwo. To taki instynkt – komentuje na forum gazeta.pl pani Lucyna. – Raz udaremniłam kradzież w autobusie. Wyzwali mnie i skopali, próbowali otworzyć drzwi w czasie jazdy, aby mnie wyrzucić. Nikt z pasażerów mi nie pomógł. Gdy wysiedli z tramwaju, ktoś powiedział do mnie „I na co to pani było?”. Pani, którą chcieli okraść, nawet nie podziękowała. Czy kieszonkowcy stoją ponad ofiarami? Psychologia społeczna daje nam wskazówki, jak skutecznie zachować się w niebezpiecznej sytuacji. Na pewno warto reagować, niekoniecznie włączając się w konflikt, ale zgłaszając sprawę policji lub kierowcy. Ludzką obojętność możemy przełamać, zwracając się do konkretnych osób. Np. zamiast wołać „niech ktoś zadzwoni na policję”, lepiej powiedzieć „pan w zielonej kurtce, proszę zadzwonić na policję”. – Zarówno kieszonkowcy, jak i policja zawsze byli, są i zawsze będą. Nam jako obywaGaz obronny w sprayu: 15 zł. telom pozostaje wyposażyć się Gaz pieprzowy w żelu: 39 zł. w odpowiednie narzędzie, jaGaz pieprzowy clever – działa kim jest wiedza, jak skutecznie również w niekorzystnych się przed nimi obronić – podwarunkach atmosferycznych: powiada Mariusz Ciarka. A po15 zł nadprogramowe narzędzia do obrony prezentujemy na marginesie...

33


PATRONAT OK

MICHAŁ MALCZYŃSKI, redaktor wydania „Spotkanie z Innym jako wyzwanie XXI wieku”. Tak Ryszard Kapuściński zatytułował wykład, który wygłosił w 2004 roku z okazji przyznania mu tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zetknięcie się z obywatelem innego, zwłaszcza odległego kraju, w jego „naturalnym środowisku” stanowi wartość nie do przecenienia. To humanistyczny skarb, na jaki natrafić możemy jedynie podczas podróży – opuściwszy krakowską, smogową dolinę. I nawet, jeśli owo spotkanie jest przypadkowe, pobieżne i powierzchowne, ot choćby z uwagi na barierę językową, to i tak bardziej cenione niż japońskie fotografowanie poszczególnych obiektów „z dwunastokrotnym zoomem, z pamięcią dziesięć giga” – jak ironizuje w jednej ze swoich książek Andrzej Stasiuk. XXI wiek – czas dynamicznego rozwoju, konsumpcjonizmu, ale także galopującego multikulturalizmu i kurczącego się w obliczu globalizacji świata. „Będziemy w nim ciągle spotykać nowego Innego, który powoli zacznie wyłaniać się z chaosu i zamętu współczesności” – przewidywał już przed dekadą Kapuściński w swoim wykładzie”. „Możliwe, że ten Inny zrodzi się ze spotkań dwóch przeciwstawnych nurtów tworzących kulturę współczesnego świata – z nurtu globalizującego naszą rzeczywistość i z drugiego, zachowującego nasze odmienności, nasze różnice, naszą niepowtarzalność. Że będzie ich płodem i spadkobiercą. Winniśmy z nim szukać dialogu i porozumienia. Doświadczenie przebywania latami wśród dalekich Innych uczy mnie, że tylko życzliwość dla drugiej istoty jest tą postawą, która może poruszyć w niej strunę człowieczeństwa”. Wiedza o Innym, otwartość na niego wydaje się lekcją nie do przecenienia w kontekście trudnej misji budowania demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego. Dlatego też jako „Obywatelski Kraków” zdecydowaliśmy się udzielić patronatu medialnego Festiwalowi „Trzy żywioły”.

DOMINIKA KOZŁOWSKA

Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku. /Lao-tzu, chiński filozof, twórca taoizmu/

współzałożycielka Grupy Wschodu www.grupawschodu.xn.pl

CZASAMI CZŁOWIEK MUSI, INACZEJ SIĘ UDUSI, CZYLI…

ŻYWIOŁOWE PODRÓŻE

PĘDZIMY, KUPUJEMY, ROBIMY KARIERĘ. ZACHŁYSNĘLIŚMY SIĘ ZACHODEM, ZACHŁYSNĘLIŚMY SIĘ KAPITALIZMEM. CZASEM DOBRZE SIĘ ZATRZYMAĆ I ZASTANOWIĆ – CZY TAK WŁAŚNIE CHCĘ ŻYĆ? CZY JESTEM SZCZĘŚLIWA? DZIĘKI FESTIWALOM TAKIM JAK „TRZY ŻYWIOŁY” MOŻEMY NA CHWILĘ PRZENIEŚĆ SIĘ W INNY ŚWIAT, ZAINSPIROWAĆ, POZNAĆ NIESAMOWITYCH LUDZI, KTÓRZY Z PASJĄ ODKRYWAJĄ ŚWIAT, A PRZY OKAZJI TAKŻE SIEBIE. TAK POSZERZAJĄ SIĘ HORYZONTY.

34

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


PATRONAT OK

ROSJA, Ural Polarny, próba przedarcia się przez tundrę w góry fot.: Dominik Szmajda

ŻYWIOŁOWY FESTIWAL

ŚRODEK LOKOMOCJI

Festiwal „Trzy Żywioły” zorganizowany został w Krakowie przez Klub Podróżników Trzy Żywioły i Stowarzyszenie Popierania i Rozwoju Wiedzy o Ochronie Środowiska "Czysty Świat" po raz jedenasty. Prologiem do Festiwalu były kilkudniowe warsztaty Akademii Podróżowania Trzy Żywioły „Reporter w Podróży”, współorganizowane przez Turystyczne Koło Naukowe Wagabunda. Podczas warsztatów nauczyć można się było pisania reportaży z podróży, robienia zdjęć budzących emocje, pisania scenariusza dokumentu filmowego czy montażu filmów z podróży. Sedno Festiwalu to godziny relacji, zdjęć, filmów, przeżyć i emocji. Na trzy dni na Trzy Żywioły do Kina Kijów.Centrum zjechali się podróżnicy i marzyciele.

Na rowerze, autostopem, terenówką, jachtostopem, kajakiem, na rolkach, na hulajnodze, taczkami, a nawet wózkiem z marketu… Ludzka wyobraźnia nie zna granic. Michał Kozok przemierzył Amerykę Południową bez użycia silnika. Swoją 10-cio miesięczną samotną podróż odbył lądem, wodą, powietrzem, a wszystko dzięki sile własnych nóg i rąk. Jak sam mówi: „Żeby coś zrobić, nie trzeba mieć w tym doświadczenia”. Przedzierał się zatem samotnie przez dżunglę, pokonał setki kilometrów zakupionymi po drodze rolkami, deskorolką, hulajnogą, choć nigdy wcześniej nie miał z nimi do czynienia. Ostatnią prostą pokonał na rowerze, uciekając strażnikom przez most, który przekraczać można jedynie samochodem. Da się? Da się!

CEL

METODA (CHOĆBY W SZALEŃSTWIE)

Podróż może mieć różne wymiary. Każdy może odnaleźć w niej inny sens. Jedni podróżują dla zdobywania nowych wrażeń, inni dla podziwiania cudów natury, jeszcze inni chcą poznać ludzi, ich historie, kulturę i postrzeganie świata. Niemniej każda podróż czyni bogatszym, daje szerszą perspektywę, pozwala niejako wyjść poza (a może ponad?) codzienność. Podróż zmienia. Każda zbliża do próby odpowiedzenia na pytania: kim jestem? Czego chcę od życia?

Podróżować można samotnie, w parze lub większą ekipą. Każdy sposób ma swoje wady i zalety. Samotna podróż to szansa z jednej strony na głębsze obcowanie z ludźmi, z drugiej zaś sposobność do chwili refleksji. Podróż w parze daje większe poczucie bezpieczeństwa i bardzo zbliża. Wyprawa większą paczką to z kolei gwarancja świetnej zabawy (lub kłótni), ale mniejsza szansa na integrację z tzw. autochtonami.

LAUREACI NAGRODY PODRÓŻNIKÓW „CZWARTY ŻYWIOŁ”

Zwycięzca w kategorii:  Dokumentalny film roku: „Czarna Skrzynka” – reż. Krzysztof Kowalski, Dawid Garncarek  Podróżniczy blog roku: www.onthebike.pl – Piotr Strzeżysz  Podróżnicza książka roku: „Made in Japan” – Rafał Tomański (Bezdroża)  Publikacja prasowa: Natasza Goerke – „Malownicza jest bieda!” (Kontynenty)  Podróż roku: Anna Goworowska – „Budujemy szkołę w Ghanie” Czwarty Żywioł Publiczności 11. Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły 2014 w Krakowie:  FILM: „ Trabanty jadą do Afryki!” – reż. Dan Priban, Dana Zlatohlavkova,  POKAZ: Małgorzata Szumska – „Zielona sukienka – sentymentalno-pijacka podróż na Wschód” (Rosja)

Filipiny

fot.: Agnieszka Doberschuetz

35


PATRONAT OK

FILM: „Trabanty jadą do Afryki!” reż. Dan Priban, Dana Zlatohlavkova

ŚLADAMI PRZESZŁOŚCI Małgosia Szumska wyruszyła w samotną – jak sama mówi „sentymentalno-pijacką” – podróż, śladami przeszłości, na Syberię, by odwiedzić miejsca, gdzie przed laty została zesłana jej babcia i dziadek. Pojechała, by spotkać ludzi, którzy pamiętają tamte czasy. Podróżowała sama, ale właśnie dzięki temu mogła zmierzyć się z przeszłością, poznać tamten świat, tamte realia. Sprawiła, że po 60 latach jej babcia porozmawiała ze swoją przyjaciółką z czasów syberyjskich. Jej wystąpienie zdobyło bezdyskusyjnie nagrodę publiczności.

MIŁOŚĆ BEZ GRANIC Alicja Rapsiewicz i Andrzej Budnik poznali się w 2008 roku na Festiwalu „3 Żywioły”. Trzy miesiące później „spakowali” swoje poukładane życie (stabilną pracę, mieszkanie) do tekturowych pudeł, zamknęli ten etap i wyjechali w podróż, która po kilku miesiącach przestała być podrożą, a stała się sposobem na życie. Do Polski wrócili po czterech latach, pełni doświadczeń, odmienieni, szczęśliwi i zakochani. Podróże łączą, prawda?

TRABANTAMI PRZEZ AFRYKĘ CZYLI, CZESKA JAZDA BEZ TRZYMANKI Jeśli na krańcu świata spotkasz podróżnika, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że będzie to Czech. Nasi południo-

36

wi sąsiedzi podróżują bardzo dużo i w bardzo niekonwencjonalny sposób. Furorę na Festiwalu zrobiła ekipa Czechów, która, wbrew krytyce i podcinaniu skrzydeł, postanowiła przejechać Afrykę wzdłuż starymi, żółtymi trabantami. Nasi południowi sąsiedzi wcielili swój niezwykły plan w życie. Trabanty pokonywały drogi, z którymi niejedna terenówka miałaby problem. Na dachu wieźli części, z których na upartego można byłoby poskładać trzeciego trabanta. Poczucie humoru, pozytywne podejście do życia, samozaparcie, potrzeba pokonywania granic sprawiły, że (nie)zawodne trabanty dojechały do Przylądka Igielnego – najdalej wysuniętego na południe krańca Afryki. Film w reżyserii Dana Pribana i Dana Zlatohlavkova okazał się bezkonkurencyjny i otrzymał nagrodę „Czwarty Żywioł Publiczności 2014”. Płynął z niego konkretny przekaz – jeśli ktoś Ci mówi, że czegoś się nie da, zrób to i udowodnij mu, że się mylił. Jeśli czujesz, że potrzebujesz zmiany, jeśli szukasz swojego miejsca w życiu, albo po prostu chcesz poznać świat, którego nie masz na co dzień – zaryzykuj. Nie daj się wtłoczyć w ramy konsumpcjonizmu, nie żyj tak jak wszyscy. Uwierz w siebie. Bądź otwarty. Szukaj inspiracji. Wytyczaj swoją ścieżkę. W końcu to Twoje życie, a podróż to jedyna rzecz, która czyni Cię bogatszym.

Więcej na www.3zywioly.pl

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


PATRONAT OK

Syberia Dead Road

Organizatorzy: S towarzyszenie Popierania i Rozwoju Wiedzy o Ochronie Środowiska "Czysty Świat", Klub Podróżników Trzy Żywioły Współorganizatorzy: K ino Kijów, Centrum, Filmowa Cafe, Turystyczne Koło Naukowe Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie „Wagabunda”, Travelbrain.pl Patronat honorowy: Rektor Uniwersytetu Ekonomicznego Prof. dr hab. Andrzej Chochół Mecenas Festiwalu: Województwo Podlaskie, Akademia Nikona Patroni medialni: Obywatelski Kraków, Kontynenty, Dziennik Polski, Focus, Fly4Free, Nocowanie.pl, Urlopwpolsce.pl, GoPlanet.pl, Fotografwpodrozy.pl, SkiPanorama.pl, Magazyn Podróżników Tam Tam, BlaBlaCar, Partnerzy: T urystyczne Koło Naukowe Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie „Wagabunda”, Traseo, Imprezy Podróżnicze, W Sedno Sprawy, Wydawnictwo Korporacja Ha!art, Kino Nowe Horyzonty Fundatorzy nagród książkowych: W ydawnictwo Helion, Wydawnictwo Bezdroża, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo Otwarte

fot.: Tomasz Grzywaczewski

Sudan

fot.: AP Marcin Jamkowski

Filipiny

Sudan

fot.: AP Marcin Jamkowski

Rosja

fot.: Agnieszka Doberschuetz

fot.: Małgorzata Szumska

37


INSPIR ACJE

OD PESTKI DO JABŁKA

KATARZYNA POTĘPA

czyli od inspiracji do aktywności AKTYWNOŚĆ NIEJEDNO MA IMIĘ. W TYM PRZYPADKU IMION JEST OSIEM – EDYTA, KASIA, DWIE MONIKI, AGNIESZKA, ALINA, JOANNA I KAMIL. SĄ TO LUDZIE PROJEKTU – OSOBY, KTÓRE DAŁY POCZĄTEK CAFE OBYWATELSKIEJ. CHCECIE ROZPALIĆ ENTUZJAZM I ZARAZIĆ SIĘ OD NICH MOCĄ DZIAŁANIA? ZOBACZCIE, JAK TO ROBIĄ… JAK I PO CO? POMYSŁ POŁOWĄ SUKCESU Osobą odpowiedzialną za całe to „zamieszanie” jest Edyta Sobiecka – człowiek wielu projektów i wielu organizacji, przedsiębiorca, badacz i działacz społeczny z zamiłowania. Na pytanie, skąd pomysł na Café, odpowiada: „Z życia. Sama idea wynikła z potrzeby twórczego działania, z wiary, że każdy jest twórczy. Zwłaszcza młodzi ludzie, którzy często sobie tego nie uświadamiają. Zależy nam, żeby ten ich potencjał wydobyć. Żeby uwierzyli we własne możliwości i zaczęli samodzielnie dyskutować, a potem działać”. Edyta chce mobilizować innych do działania. Najpierw zaraziła pozostałą ósemkę ludzi z Café Obywatelskiej, a teraz oni poprzez różne aktywności zarażają innych. Było więc marzenie, determinacja i kilkoro młodych ludzi. Co z tego wynikło?

RAZEM MA SENS Zwykle zaczyna się od hasła „zróbmy coś razem”. Jeżeli tylko decyzja grupy osób, że postanawiają odtąd solidarnie pracować na rzecz jakiejś sprawy, nie okazuje się słomianym zapałem, a wspomniane „coś” przyjmuje formę dobrze przemyślanego pomysłu, efekty bywają imponujące. Zresztą sami przeczytajcie! Początek był pozornie banalny, bo jak zwykle spotkała się grupa zapaleńców, którzy chcą zadziałać. Jak każdy początek, tak i ten, miał w sobie coś wyjątkowego, coś pięknego i fantastycznego – motywację, chęć do działania, poczucie sensu oraz radość płynącą z każdej powstałej perspektywy. Początki mogą być trudne, ale wcale nie muszą. Aby tego uniknąć, należy postawić fundamenty wspólnej pracy. Tymi podstawami są integracja oraz budowanie zaufania.

38

Tak też zaczęła się działalność Café Obywatelskiej – pierwszym krokiem było poznanie siebie oraz stworzenie paczki przyjaciół. Zanim nastąpił ten przełomowy krok – wyjście w świat, członkowie Cafe chcieli się nawzajem poznać.

„CO” POZA STEREOTYPAMI Trzon Café Obywatelskiej dało Stowarzyszenie Ekopsychologia we współpracy z partnerami: Fundacją Inicjatyw Rozwojowych „Fenomeno”, Fundacją Generator Inspiracji, Spółdzielnią Socjalną „Serce Pogórza” oraz Stowarzyszeniem Novy Domov ze Słowacji, w ramach Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. Głównym celem projektu jest zwiększenie aktywności obywatelskiej studentów czterech miast: Krakowa, Rzeszowa, Tarnowa i Nowego Sącza, m.in. poprzez inspirację do angażowania się w rozwiązywanie problemów społeczności obszaru karpackiego. Socjologowie coraz częściej piszą o kształtowaniu się pokolenia „GOOD ENOUGH”, którego filozofią życiową jest: żyć, mieć, pracować nie doskonale, ale wystarczająco dobrze. W praktyce oznacza to: nie wysilaj się, nie chciej za dużo, zrób projekt krótkoterminowy, nie rywalizuj, dostosuj się, nie miej autorytetów (prof. Szlendak, szlendak.blog. polityka.pl). Café Obywatelska pokazuje inną drogę – zaangażowanie się w aktywność obywatelską, która może być pasjonująca, twórcza, rozwojowa, a jednocześnie niezwykle pożyteczna. Café Obywatelska jest szansą na poznanie wielu autorytetów zaanga-

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


INSPIR ACJE

Fot.: www.cafeobywatelska.pl

Fot.: www.cafeobywatelska.pl

żowanych w życie obywatelskie, jest również okazją do zdobycia inspiracji i nowych kompetencji przydatnych do aktywnego uczestnictwa w życiu lokalnych społeczności. – Swoim działaniem chcemy udowodnić, że można razem osiągnąć coś więcej niż trzymanie przez całe dnie w ręku pilota od telewizora czy myszki od komputera. Nie zgadzamy się z nudą, tumiwisizmem i sceptycyzmem, szczególnie wśród nas młodych – studentów – mówi Monika Kozdraś-Grzesik, lider miasta Rzeszowa.

osób, obojga płci narodziły się Adasie – mówi Agnieszka Doruch, lider miasta Krakowa.

„CO” W AKCJI Młodzi, zdolni i aktywni – tak w skrócie można opisać członków i sympatyków Café Obywatelskięj. Café, którą warto wybrać nie tylko ze względu na pyszną kawę. – Chcemy być entuzjastami aktywności i nią zarażać, nawet gdy o to bardzo trudno – mówi Alina Marek, lider Nowego Sącza! Tę ideę Café Obywatelska realizuje na wiele sposobów. Na początku była… sonda, czyli badanie przeprowadzone wśród setki studentów z czterech miast projektu na temat aktywności obywatelskiej młodych ludzi. Wyniki badań zostały zaprezentowane podczas happeningu inaugurującego. Było to wydarzenie o charakterze wolnych wyborów z udziałem zaproszonych przedstawicieli organizacji pozarządowych, mediów, biznesu, administracji publicznej oraz środowiska naukowego. Z kolei Kluby Dyskusyjne to cykl 7 spotkań studentów z lokalnymi liderami. W każdym z czterech miast, raz w miesiącu, odbywają się spotkania w lokalnej kawiarni skupiającej żaków. Celem klubów jest inspiracja do angażowania się na rzecz społeczności lokalnej poprzez pokazanie dobrych praktyk. Do tej pory zostały zorganizowane cztery kluby. Aktualnie trwa już przygotowanie do lutowego – piątego starcia. Doskonałym przykładem na to, że warto organizować kluby dyskusyjne i popularyzować aktywną postawę wśród studentów jest powstanie w Krakowie grupy aDaSie. Łączy ona osoby, które chcą działać na rzecz lokalnego społeczeństwa. – II klub w Krakowie organizowaliśmy pod hasłem „CUD” (Czas Unieść Dupę) – po prostu działaj. I CUD się rzeczywiście zmaterializował: z pracy grupy kilkunastu

WIELE ZA NAMI, WIELE WCIĄŻ PRZED NAMI Projekt trwa i cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród studentów. Café Obywatelska, przy wyśmienitej kawie, nadal intensywnie będzie pobudzała młodych ludzi do aktywności, między innymi poprzez kluby dyskusyjne – comiesięczne spotkania z liderami, które będą się odbywały do maja włącznie. – Jesteśmy zadowoleni z tego, że studenci coraz częściej sami proponują ekspertów i dają nam sygnały tego, jak ważna jest dla nich sztuka merytorycznej dyskusji – mówi Katarzyna Łabędź, lider projektu w Tarnowie. Z wybranymi gośćmi z klubów dyskusyjnych zostaną przeprowadzone wywiady wraz z sesją zdjęciową i w efekcie powstanie publikacja pt. „Portret odpowiedzialnego obywatela”. Celem tego działania jest promowanie dobrych praktyk oraz wyróżnienie autorytetów w dziedzinie działalności społecznej. Jak twierdzi Edyta Sobiecka – Młody człowiek chce mieć autorytety i te autorytety trzeba mu wskazać. Ponadto w każdym z czterech miast odbędzie się trzydniowy cykl warsztatów podnoszących kompetencje społeczne studentów. Dla najbardziej aktywnych uczestników projektu zostaną natomiast zorganizowane praktyki w organizacjach promujących aktywność obywatelską. Będzie to świetna okazja do zdobycia doświadczenia, a może nawet pracy.

CO NAS JESZCZE CZEKA, CZYLI KONTYNUACJA PROJEKTU – Poprzez tak ciekawe i atrakcyjne inicjatywy skierowane do studentów czterech miast, chcemy pokazać, że można! Że student też potrafi! Bez zbędnych formalizmów, powiązań, zależności i podległości! Chcemy pokazać studentom, że mogą działać także wtedy, gdy projekt oficjalnie już się zakończy. Chcemy ich zainspirować i pokazać drogę – podsumowuje Edyta Sobiecka. – Taka jest bowiem prawda – młodzi ludzie są aktywni i mają chęć do działania wtedy, gdy czują pasję, czują sens, mają motywację – dodaje.

39


AKCJE OBY WATELSKIE

MARIUSZ WASZKIEWICZ

SPOŁECZNY SPOSÓB Fot.: Mariusz Waszkiewicz

W MIEŚCIE SPOWITYM SMOGIEM KAŻDY SKRAWEK ZIELENI JEST NA WAGĘ ZŁOTA. OCHRONA PRZYRODY NA SZCZEBLU LOKALNYM JEST W KRAKOWIE NIESŁYCHANIE ISTOTNA. DZIAŁANIA NA JEJ RZECZ UTRUDNIA FAKT, ŻE ZABEZPIECZANIE OBSZARÓW WYRÓŻNIAJĄCYCH SIĘ POD WZGLĘDEM PRZYRODNICZYM WYMAGA NIE TYLKO DOBREJ WOLI LOKALNYCH WŁADZ, ALE TAKŻE SPORYCH NAKŁADÓW FINANSOWYCH. SPOŁECZNE OSTOJE PRZYRODY W wielu krajach od dawna praktykowane jest wykupywanie lub dzierżawienie cennych przyrodniczo terenów przez niezależne organizacje społeczne. Działające w Wielkiej Brytanii Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków posiada 130 własnych rezerwatów, Scotish Wildlife Trust 117, kilkaset obiektów skupia chroniący dziedzictwo przyrodnicze i kulturowe National Trust. Również w Polsce tworzenie społecznych ostoi przyrody staje się coraz popularniejsze. Zakupione lub dzierżawione na cele ochrony przyrody tereny posiadają m.in. Północnopodlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody Salamandra, Klub Przyrodników, Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody ProNatura czy Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Niestety, formalną podstawą ochrony nie są w tym przypadku przepisy z zakresu ochrony przyrody, lecz prawo własności terenu. PTOP Salamandra proponowało wprawdzie wprowadzenie do „Ustawy o ochronie przyrody” pojęcia „społecznej ostoi przyrody” jako obowiązującej formy prawnej, ale niestety propozycja ta nie została uwzględniona.

JAK UTWORZYĆ SPOŁECZNĄ OSTOJĘ PRZYRODY Społeczna ostoja przyrody powstaje w momencie, kiedy właściciel, zarządca czy użytkownik terenu podejmuje decyzję o ogra-

40

NA OCHRONĘ PRZYRODY

niczeniu (lub wprowadzeniu) jakiejś formy działalności w celu ochrony któregoś z elementów przyrody. Nie ma również żadnych przeszkód, aby wystąpić o nadanie ostoi statusu rezerwatu przyrody, użytku ekologicznego czy zespołu przyrodniczo-krajobrazowego. Najprostszą drogą do utworzenia społecznej ostoi przyrody jest zakupienie obiektu. Często forma ta okazuje się najdroższa i realna do przeprowadzenia jedynie na terenach rolnych lub nieużytkach nie nadających się do wykorzystania na cele budowlane. Społeczne inicjatywy wykupywania w dużych miastach terenów zagrożonych zabudową osiedlową mają małe szanse powodzenia, czego przykładem w Krakowie była Wesoła Polana. Znacznie tańszą formą przejęcia gruntów w użytkowanie jest formą dzierżawy. W przypadku terenów gminnych najkorzystniejszą forma wydaje się być umowa użyczenia terenu przez gminę stowarzyszeniu.

STAW PRZY CEGIELNI W Krakowie funkcjonuje jedna społeczna ostoja przyrody. Jest nią Staw przy Cegielni na Rybitwach. Ostoja obejmuje staw, zadrzewienia o charakterze łęgowym oraz fragment łąki. Teren został uratowany kilka lat temu przez mieszkańców osiedla Rybitwy i Towarzystwo na rzecz Ochrony Przyrody (TNROP) przed zabudową stacją diagnostyki maszyn budowlanych. Po nieudanej próbie ustalenia warunków zabudowy, Urząd Miasta Krakowa oddał teren w nieodpłatne użyczenie TNROP z przeznaczeniem na ostoję. Teren jest w dyspozycji Towarzystwa od 2003 r. Przez pierwsze trzy lata był nieodpłatnie użyczony stowarzyszeniu przez Gminę Miejską Kraków. Następnie urzędnicy stwierdzili, że nie można pozwolić na nieodpłatne korzystanie z terenu przez organizację i od tego czasu działka jest przez Towarzystwo dzierżawiona odpłatnie. Koszt dzierżawy jest ponoszony przez TNROP z wpłat z tytułu 1% odpisu od podatku dochodowego dla organizacji pożytku publicznego oraz od dwóch lat przez panią, która pragnie pozostać anonimowym darczyńcą.

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


AKCJE OBY WATELSKIE

Fot.: Mariusz Waszkiewicz

Ostoja jest publicznie dostępna, znajduje się tu drewniany pomost obserwacyjny nad stawem, jest pod stałą kontrolą zamieszkujących obok sąsiadów, sprzątana, a teren łąki wykaszany. W związku z niejasnymi zapisami w projekcie zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Krakowa, Rada Dzielnicy XIII wystąpiła o formalne objęcie ostoi ochroną prawną w postaci użytku ekologicznego, co zapobiegłoby sprzedaży jej przez miasto na cele inwestycyjne.

PUSZCZA NIEPOŁOMICKA TNROP jest również właścicielem łąki położonej niedaleko Krakowa w miejscowości Ispina w Obszarze Natura 2000 Puszcza Niepołomicka. Działka została zakupiona dzięki nawiązkom sądowym orzeczonym przez sąd na rzecz stowarzyszenia. Niestety biednego państwa polskiego nie stać na to, aby nawiązki sądowe orzekane za niszczenie środowiska były przekazywane organizacjom społecznym i nie można już liczyć na wykup sąsiednich łąk z tych środków. Ostoja obejmuje łąkę przylegającą do lasu, dzięki czemu obserwować tu można nie tylko motyle modraszki, ale również ciekawe akcje, jak np. próbę polowania przez lisa na bociana.

ŁĄKI W KOSTRZU Towarzystwo jest także zainteresowane dzierżawą działek położonych w Krakowie na terenie obszaru Natura 2000 Dębnicko-Tyniecki Obszar Łąkowy ograniczonym ul. Tyniecką, Winnicą i Górą Pychowicką celem utrzymania tamtejszych łąk, które należą do najcenniejszych w okolicy. Najpiękniejsze są łąki Królówki – zmiennowilgotna łąka trzęślicowa o wyjątkowej różnorodności biologicznej. Rośnie tu wiele rzadkich i chronionych gatunków roślin: mieczyk dachówkowaty, kosaciec syberyjski, goryczka wąskolistna, goździk pyszny, pełnik europejski, gółka długoostrogowa, kruszczyk błotny, kukułka szerokolistna, kukułka plamista. Łąki trzęślicowe zanikają w Polsce i w Europie, czego przyczyną jest osuszanie gruntów i zmiany w sposobie ich użytkowania. Roślinami łąkowymi żywią się motyle wymienione w Dyrektywie Siedliskowej i Czerwonej liście zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce: czerwończyk fioletek, modraszek alkon, modraszek telejus, modraszek nausitous. Ich istnienie uzależnione jest od określonych roślin żywicielskich, a skomplikowany cykl życiowy sprawił, że populacje modraszków od razu reagują na przekształcenia środowiska. W wielu krajach Europy są

zagrożone wyginięciem lub już wymarły. Są owadami najczęściej wymienianymi w międzynarodowych i krajowych dokumentach mówiących o zagrożeniach ochrony przyrody. Pomimo iż łąki te objęto ochroną w formie obszaru Natura 2000 oraz Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego, są zagrożone na skutek zarastania trzciną, krzewami i drzewami. Tylko niewielka część łąk stanowi własność Gminy Kraków, pozostałe należą do osób prywatnych, które nie podejmują trudu ich właściwego utrzymania. Ani Ministerstwo Środowiska, ani lokalne instytucje nie podejmują żadnych starań w celu czynnej ochrony tego terenu. Na takie przedsięwzięcie gotowe jest TNROP, wydzierżawiając łąki od prywatnych właścicieli i utrzymując je poprzez regularne koszenie i wypas zwierząt.

A KTO ZA TO ZAPŁACI? Utrzymanie terenów zieleni kosztuje. Wymaga sprzątania, wywożenia i unieszkodliwiania podrzucanych śmieci. Płacenia podatków rolnych na terenach gmin wiejskich lub od nieruchomości na terenach miejskich. Koszty koszenia łąk i usuwanie skoszonej roślinności można pokryć dzięki dotacjom rolnym. Warunkiem jednak jest posiadanie powyżej 1 hektara gruntów rolnych i zarejestrowanie się jako producent rolny. Największym problemem jest pozyskanie środków na zakup lub dzierżawę gruntów. Istnieją nieliczne programy dotacji na zakup nieruchomości. Stowarzyszeniom miejskim trudno jest jednak konkurować z organizacjami, które chcą wykupywać tereny o niskiej wartości ekonomicznej na terenach gmin wiejskich. Teoretycznie władze miasta mogą nieodpłatnie użyczyć stowarzyszeniu nieruchomość na cele rekreacyjne czy ochrony przyrody, organizacjom pożytku publicznego mogą sprzedać nieruchomości z rabatem nawet do 99%, jednak nie są do tego skłonne, chociaż działania takie mogłyby być sposobem na właściwe utrzymanie zaniedbanych miejskich działek zieleni. Nie ma też, niestety, w polskim społeczeństwie tradycji powszechnych zbiórek pieniężnych na cele wykupu terenów zieleni z rąk prywatnych. Organizacje utraciły źródło dochodów w postaci nawiązek sądowych, zaś środki otrzymywane w ramach odpisu 1% podatku dochodowego od osób fizycznych są na zbyt niskim poziomie, aby mogły służyć temu celowi. Jak widać, społeczna ochrona przyrody to droga przez mękę. Jest jednak pewnym światełkiem w tunelu. Może warto więc wesprzeć organizacje, które podejmują ten trud lub wspólnie z sąsiadami podjąć takie działania.

Fot.: Mariusz Waszkiewicz

41


ROZMO WA OK

METRO: KONIECZNOŚĆ CZY FANABERIA? TRADYCYJNIE JUŻ, PRZY OKAZJI ZBLIŻAJĄCYCH SIĘ WYBORÓW POWRACA JAK BUMERANG PUBLICZNA DEBATA DOTYCZĄCA METRA. WŁADZE MIASTA PRZEKONUJĄ, ŻE JEGO BUDOWA POZYTYWNIE WPŁYNIE NA POPRAWĘ JAKOŚCI POWIETRZA I OCHRONĘ ZABYTKÓW, PRZYCZYNIAJĄC SIĘ DO USPRAWNIENIA RUCHU SAMOCHODOWEGO. SCEPTYCY TWIERDZĄ NATOMIAST, ŻE TA INWESTYCJA NIE TYLKO BĘDZIE DROGA W BUDOWIE, ALE I W UTRZYMANIU, CO MOŻE OKAZAĆ SIĘ DLA KRAKOWA ZBYT DUŻYM OBCIĄŻENIEM. O TYM, CZY WARTO INWESTOWAĆ W METRO, CZY ROZBUDOWYWAĆ I USPRAWNIAĆ ISTNIEJĄCĄ JUŻ KOMUNIKACJĘ ZAPYTALIŚMY DR. INŻ. MARKA BAUERA Z KATEDRY SYSTEMÓW KOMUNIKACYJNYCH POLITECHNIKI KRAKOWSKIEJ. ROZMAWIAŁA – DIANA FIDLER. Obywatelski Kraków: Budowa metra wywołuje niemałe kontrowersje. Co sądzi Pan o tej inwestycji? Dr Inż. Marek Bauer: Choć krakowska komunikacja słusznie uchodzi za jedną z najlepszych w Polsce, miastu potrzebna jest dalsza poprawa jej jakości. Sposobów jest wiele, zatem o wyborze najwłaściwszego rozwiązania powinna decydować rzetelna analiza poważnych wariantów, ale bez uprzedzeń na korzyść metra. Jeżeli właściwie przeprowadzona analiza wykaże, że metro jest naprawdę potrzebne, to trzeba dążyć do jego budowy. Jeśli nie – to czas przeciąć te toczące się latami dyskusje.

Władze miasta wysuwają argument, że Kraków musi się przygotować na wzrastającą liczbę mieszkańców – do

42

2030 roku ma ich być o 150 tysięcy więcej. Czy rzeczywiście masowo będą oni podróżować metrem? Według prognoz liczba mieszkańców aglomeracji krakowskiej powinna wzrosnąć, ale zdania są podzielone co do liczb. Jeśli sprawdzą się najśmielsze prognozy, to nowi mieszkańcy będą raczej zasilać gminy ościenne. To już się dzieje w dużych miastach Europy Zachodniej. Taka tendencja oznacza, że znacznie zwiększy się liczba podróży długich, na odległość większą niż 10 kilometrów, a takie powinny być obsługiwane przez kolej. Nie ma przecież sensu nadmierne rozciąganie linii metra, zwłaszcza w sytuacji, gdy infrastruktura kolejowa wprost czeka na lepsze wykorzystanie. A z podróżami wewnętrznymi sieć tramwajowa wzmocniona dwoma–trzema relatywnie krótkimi odcinkami tunelowymi sobie poradzi.

A argument ekologiczny, tak ostatnio popularny w mediach? Generalnie każda poprawa jakości transportu zbiorowego sprzyja poprawie jakości powietrza, bo samochody zaczynają przegrywać. Jednak poprawa jakości powietrza dzięki uruchomieniu metra w dużej mierze zależałaby od całościowej polityki transportowej miasta. Jeżeli metro oznaczałoby oddanie jeszcze większej przestrzeni w centrum miasta dla ruchu pieszego i rowerowego – to wspaniale. Ale jest też spore ryzyko, że skierowanie transportu zbiorowego pod ziemię jeszcze zachęci kierowców. Moje obawy budzą już zaprezentowane ostatnio projekty rozbudowy al. 29 Listopada i tzw. Trasy Wolbromskiej, wręcz zachęcające do wjazdu samochodem do centrum miasta.

W Warszawie koszty podróży metrem jednego pasażera są w sumie dziesięciokrotnie wyższe niż w przypadku tramwajów, a stolica finansuje 90 procent kosztów użytkowania podziemnej kolejki. Czy Kraków będzie w stanie utrzymywać metro?

Nr 4 | marzec-k wiecień 2014 r.


ROZMOWA OK

METRO W PIGUŁCE ÎÎ Szacuje się, że koszt budowy jednej, najkrótszej linii metra (8 km) to 9–11 mld zł. Za te pieniądze można zbudować

nie tylko wszystkie zaplanowane w Krakowie linie tramwajowe (28 km), ale jeszcze dołożyć drugie tyle nowych. ÎÎ Jedna linia o długości 19 km wymaga zamówienia około 13,5 pociągokilometrów rocznie. ÎÎ Planowana odległość między przystankami dla metra to 750–1500 m, odległość między przystankami tramwajo-

wymi to 190–1050 m.

Koszty utrzymania metra są rzeczywiście wysokie – moim zdaniem to dużo ważniejsze niż koszty samej budowy. Szacuje się, że jeden kilometr przejechany przez pociąg metra jest pięcio-, sześciokrotnie wyższy niż w przypadku tramwaju. W Krakowie jedna, 19-kilometrowa linia będzie kosztować rocznie około 200 mln zł, czyli około połowę dzisiejszych kosztów funkcjonowania całej sieci komunikacji miejskiej.

A może miasto zechce zaoszczędzić na autobusach i tramwajach? Oczywiście uruchomienie metra wiązałoby się z likwidacją części linii autobusowych i ten dodatkowy koszt byłby mniejszy, ale nadal znaczący. Tempo budowy nowych linii tramwajowych w ostatnich latach nie było najszybsze – średnio jedna linia na kilka lat. Mamy też przykłady na to, że zaledwie dofinansowanie istniejących linii jest niezwykle trudne: wiele kilometrów istniejących torowisk tramwajowych wymaga natychmiastowych remontów. Co więcej, za poszerzeniem strefy płatnego parkowania, skądinąd słusznym, nie poszło zwiększenie częstotliwości kursowania przynajmniej części linii tramwajowych i autobusowych. To ogromny błąd.

Zatem można się spodziewać, że miasto odbije sobie te koszty na cenach biletów?

głównie z długich odległości między stacjami, a nie tylko z osobnego torowiska. Dla osób podróżujących w korytarzu obsługiwanym przez metro jest to rozwiązanie najlepsze, ale reszta pasażerów będzie musiała się pogodzić z dłuższymi odległościami i czasem dojścia do stacji. Do tego dochodzi pokonanie różnicy poziomów, co paradoksalnie może wydłużyć czas całej podróży.

Wygląda na to, że na krakowskich krótkich dystansach tramwaj wygra z metrem… Gdyby tramwaje jeździły z prędkością 21 km/h, co dzieje się już na niektórych ciągach, i gdyby wziąć pod uwagę wydłużenie czasu dojścia do stacji metra, to okazałoby się, że przeciętna podróż tramwajem na dystansie krótszym niż 7,5 km będzie szybsza niż metrem. Gdyby przyspieszyć tramwaje do 24 km/h, to metrem byłoby szybciej niż tramwajem dopiero w podróżach powyżej 10 km, a te, jak już wspomniałem, powinna obsługiwać kolej.

Miasto przedstawiło koncepcję budowy metra, a z drugiej strony w planach jest modernizacja sieci tramwajowych. Na który wariant Pana zdaniem powinny postawić władze miasta?

Często podnoszonym argumentem za budową metra jest jego prędkość. Czy faktycznie metrem wszędzie dojedziemy szybciej?

Nie wyobrażam sobie równoległej budowy metra i dalszej rozbudowy sieci tramwajowej. Bardzo źle by się stało, gdyby budowa metra oznaczała rezygnację z kontynuacji polityki rozbudowy sieci tramwajowej. Przecież jest wiele inwestycji tramwajowych, które są miastu bardzo potrzebne i to jak najszybciej. Może też się zdarzyć tak, że Kraków zostanie z niedokończonym metrem oraz niedokończoną, przestarzałą siecią tramwajową. Pamiętajmy, że Kraków jest miastem o dużym rozproszeniu źródeł i celów podróży, toteż bardziej potrzebuje gęstej i kompletnej sieci tramwajowej. Rozbudowa połączeń tramwajowych przysłuży się znacznie większej liczbie mieszkańców niż budowa metra.

Metro z pewnością jest bardzo atrakcyjnym środkiem transportu zbiorowego, jednak należy pamiętać, że jego szybkość wynika

Dziękuję za rozmowę.

Trudno oczekiwać, że każdego roku miasto będzie wydawać dodatkowo po np. 100–150 mln zł tylko na eksploatację jednej linii metra, gdy już teraz nie udaje się zapewnić znacznie mniejszych kwot. Podniesienie cen biletów w takiej sytuacji wydaje się niestety bardzo realne.

43


KONKURS NA NAJCIEKAWSZE ZDJĘCIE PREZENTUJĄCE UROK TWOJEJ DZIELNICY.

NA ZDJĘCIA, OPATRZONE KILKUZDANIOWYM KOMENTARZEM I KRÓTKĄ INFORMACJĄ O AUTORZE, CZEKAMY POD ADRESEM:

ok@manko.pl DO 15 MAJA

(Z DOPISKIEM: KONKURS)

NA ZWYCIĘZCÓW KONKURSU CZEKAJĄ NAGRODY!

JAZDA PO NIEKTÓRYCH KRAKOWSKICH ULICACH PRZYPOMINA NIEKIEDY TERENOWĄ PRZEPRAWĘ.

A G DĘ O A I R P

DNA OLIM

W TROSCE O NASZE BEZPIECZEŃSTWO, O NASZ KOMFORT I O NASZE UKŁADY ZAWIESZENIA - ZRÓB ZDJĘCIE DROGOWEJ NIEDOGODNOŚCI I WRAZ Z OPISEM PRZEŚLIJ JE NA NA ADRES

ok@manko.pl

ZOSTAŃ REDAKTOREM NASZEJ WSPÓLNEJ

GAZETY!

ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY WSZYSTKICH, KTÓRZY WRAZ Z NAMI PRAGNĄ PRZYPATRYWAĆ SIĘ MIASTU, JEGO PROBLEMOM I SUKCESOM.

„OBYWATELSKI KRAKÓW” CZEKA NA TWOJE ARTYKUŁY! PISZ NA:

OK@MANKO.PL


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.