Terapie celowane – nowy standard profilaktyki migreny s.06
WAŻNE
Przewlekła choroba nerek upośledza cały organizm s.08
EKSPERT
Stres zwiększa ryzyko zaburzeń trawienia s.12
Magda Gessler
10
Anna Mackojć
Brak minerałów to słabsze włosy
11
Dr n. med. Magdalena
Cubała-Kucharska
Zaparcia pod kontrolą – jak odzyskać lekkość?
16
Maja Makowska
Na złość cukrzycy
19
Prof. dr hab. n. med. Anna Sarnowska Terapie komórkowe: medyczna rewolucja a nieuczciwy marketing
Senior Project Manager: Wojciech Laskowski (+48 574 712 500, wojciech.laskowski@mediaplanet.com)
Business Developer: Iza Bolczak Content and Production Manager: Izabela Krawczyk Managing Director: Krystyna Miłoszewska Skład: Mediaplanet Opracowanie redakcyjne: Izabela Rzepecka Fotografie: Iza Grzybowska / TVN, stock.adobe.com, zasoby własne Kontakt e-mail: pl.info@mediaplanet.com
Adres: MEDIAPLANET PUBLISHING HOUSE SP. Z O.O., ul. Zielna 37, 00-108 Warszawa
Otyłość skraca życie, a wciąż jej nie leczymy dobrze
To złożona choroba, daleko wykraczająca poza to, co nakładamy na talerz. Za otyłością stoją m.in. zaburzenia regulacji apetytu, czynniki genetyczne czy psychologiczne. Choć prowadzi do poważnych powikłań, w systemie brakuje jasnej ścieżki leczenia.
Prof. dr hab. n. med. Lucyna Ostrowska Prezes Polskiego Towarzystwa
Leczenia Otyłości, kierownik Ośrodka Leczenia Otyłości i Badań klinicznych w Białymstoku, kierownik Zakładu Dietetyki i Żywienia Klinicznego, Uniwersytet Medyczny w Białymstoku
Dlaczego otyłość należy traktować jako złożoną chorobę biologiczną, a nie jedynie problem stylu życia?
Otyłość jest złożoną chorobą biologiczną, uwarunkowaną wieloma czynnikami, m.in. genetycznymi, hormonalnymi, metabolicznymi, psychologicznymi i środowiskowymi. Trudno więc sprowadzać ją wyłącznie do kwestii stylu życia i twierdzić, że do jej leczenia wystarczy jedynie jego modyfikacja. Od dawna wiemy, że to nieprawda. Otyłość musimy traktować jako chorobę, której początek leży w zaburzeniach homeostazy energetycznej. Prowadzi to najprawdopodobniej do zaburzeń neurohormonalnych w ośrodkowym układzie nerwowym. Z jednej strony dochodzi do zwiększonego oddziaływania produkowanej w żołądku greliny na ośrodek głodu, z drugiej – do osłabienia sygnalizacji hormonów jelitowych na ośrodek sytości. W rezultacie pacjent może odczuwać ciągły głód, nie czuć się najedzony po posiłku, jeść większe porcje oraz doświadczać objawów takich jak drżenie rąk czy spadek koncentracji. Przyczyną choroby otyłościowej może też być problem z gorszym wydatkowaniem energii z ustroju, m.in. gorszą termoregulacją, obniżeniem podstawowej przemiany materii czy tempa przemian metabolicznych i/lub zaburzeniami hormonalnymi, które temu sprzyjają.
Dlaczego otyłość prowadzi do innych chorób przewlekłych?
to spadek procesów metabolicznych, osłabienie ogólne ustroju oraz zwiększone gromadzenie energii w tkance tłuszczowej. To błędne koło w końcu prowadzi do otyłości olbrzymiej, która skraca życie o 10 lat. Tacy pacjenci mają wielochorobowość. Cierpią z powodu obciążenia układu kostno-stawowego, zespołu bezdechu sennego i depresji. Otyłość wiąże się z ok. 200 powikłaniami – o wielu jeszcze nie wiemy. Natomiast od niedawna wiemy chociażby o tkance tłuszczowej ektopowej, która to wrasta w mięsień sercowy i powoduje jego niewydolność. Lecząc pacjenta we wczesnym stadium choroby otyłościowej, która jeszcze nie rozwinęła powikłań, możemy im zapobiec. To zdecydowanie tańsze niż leczenie wielochorobowości. Niestety, po pandemii Polska jest w czołówce krajów europejskich, gdzie otyłość u dzieci niemal się podwoiła.
Otyłość musimy
traktować jako chorobę, której początek leży w zaburzeniach homeostazy energetycznej.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
Patomechanizmem, który uruchamia całą kaskadę następstw związanych z zaburzeniami metabolicznymi, jest stan zapalny tkanki tłuszczowej, prawdopodobnie wynikający z przeładowania jej energią pochodzącą z nadmiernego spożywania pokarmów. Skutkuje to tzw. insulinoopornością, która może doprowadzić do cukrzycy typu 2. Innym problemem są zaburzenia homeostazy lipidowej, a w konsekwencji miażdżyca i związane z nią zawały, udary czy niewydolność mięśnia sercowego. U osób z otyłością szybko dochodzi do stłuszczenia wątroby, potem do jej włóknienia i nawet do marskości. Wśród klasycznych powikłań można też wymienić nacieczenie mięśni tkanką tłuszczową. Powoduje
Jakich zmian najbardziej potrzeba, aby zrozumieć otyłość?
Potrzebna jest edukacja pacjenta, lekarza i całego zespołu terapeutycznego. Żeby ta choroba była skutecznie leczona, musi istnieć opieka kompleksowa. Oprócz lekarza prowadzącego potrzebny jest dietetyk, psycholog, fizjoterapeuta, a czasem też chirurg bariatra. System tego nie uwzględnia, nie istnieje nawet ścieżka pacjenta. Kowalski, który zachorował na otyłość, nie wie, do jakiego lekarza ma się udać po pomoc. PTLO zabiega o to, aby stworzyć dla lekarzy szansę uzyskiwania umiejętności w zawodzie obesitologa. Otworzyłoby to drogę do powstawania kompleksowych ośrodków opieki specjalistycznej.
Stabilny poziom glukozy to stabilne życie
Utrzymanie równych poziomów glukozy to jeden z najprostszych sposobów na lepszą energię, spokojniejszy nastrój i mniejszą potrzebę podjadania w ciągu dnia.
Dominika Hatala
Dyplomowana dietetyk kliniczna, specjalizująca się w żywieniu oraz dietach opartych na niskim indeksie glikemicznym
dietetykpowszechny
Dlaczego stabilny poziom glukozy jest tak ważny dla samopoczucia i zdrowia metabolicznego?
Utrzymanie stabilnej glukozy to jeden z najprostszych sposobów, by w ciągu dnia czuć się spokojniej, mieć stabilną energię i lepszą kontrolę nad apetytem. Gdy poziom cukru szybko rośnie – na przykład po słodkim, niepoprawnie zbilansowanym śniadaniu – organizm reaguje dużym wyrzutem insuliny. To powoduje szybki spadek glukozy, a my odczuwamy senność, rozdrażnienie, wilczy apetyt i ochotę na kolejną przekąskę. Z czasem takie wahania obciążają trzustkę, zaburzają gospodarkę hormonalną i mogą prowadzić do insulinooporności. Stabilna glukoza to mniejsze wahania nastroju, lepsza koncentracja, mniej podjadania i realne wsparcie dla prawidłowej masy ciała. To fundament dobrego samopoczucia – zarówno teraz, jak i w długiej perspektywie.
Jakie codzienne wybory pomagają wspierać równowagę glukozowo-insulinową?
Największą różnicę robią drobne decyzje, które jesteśmy w stanie powtarzać każdego dnia. Przede wszystkim: regularność posiłków i ich odpowiednie komponowanie. Każdy posiłek powinien zawierać białko, błonnik i zdrowe tłuszcze, które spowalniają wchłanianie glukozy i zapobiegają gwałtownym skokom cukru. W praktyce świetnie działa zaczynanie posiłku od porcji warzyw, wybieranie grubych kasz i pieczywa żytniego, dodawanie strączków oraz unikanie słodkich napojów. Bardzo ważny jest też ruch – nawet 10 minut spokojnego spaceru po posiłku poprawia poposiłkową glikemię. Warto również pamiętać o śnie, bo już jedna krótka noc zwiększa apetyt i pogarsza wrażliwość insulinową.
Jak składniki wspierające metabolizm glukozy mogą uzupełniać zdrową dietę?
Niektóre naturalne składniki mogą delikatnie wspierać organizm w utrzymaniu stabilnej glikemii, szczególnie gdy łączymy je z dobrze skomponowaną
dietą. Należą do nich m.in. chrom, magnez, inulina, berberyna, kwas alfa-liponowy, a także cynamon, o którym często mówi się w kontekście kontroli glukozy.
Największą różnicę robią drobne decyzje, które jesteśmy w stanie powtarzać każdego dnia.
Trzeba jednak pamiętać, że cynamon czy inne składniki „wspierające glukozę” nie zastąpią podstaw: regularnych posiłków, odpowiedniej ilości błonnika i ruchu po jedzeniu. Sprawdzają się jako delikatne uzupełnienie, które może wspierać to, co i tak codziennie robimy dla zdrowia.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
WYWIAD
Nie jestem cyborgiem. Migrena nauczyła mnie odpuszczać
Dziennikarka i prezenterka Dorota Wellman opowiada o życiu z migreną – chorobą, której nie widać, a która potrafi zburzyć codzienność. W szczerej rozmowie mówi o bólu, braku zrozumienia, długiej drodze do diagnozy i o tym, dlaczego osoby publiczne powinny głośno mówić o zdrowiu.
Dorota Wellman Dziennikarka i prezenterka
Pani Doroto, czy pamięta pani moment, kiedy po raz pierwszy pojawiły się objawy migreny? Jak wyglądała droga do uzyskania trafnej diagnozy i czy była ona długa i trudna?
Oczywiście, że pamiętam. Tego nie da się zapomnieć. Ból był tak intensywny, że miałam wrażenie, jakby ktoś rozwiercał mi czaszkę od środka. Światło bolało, dźwięki bolały. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Na początku sądziłam, że to przemęczenie albo stres – w naszym zawodzie to przecież norma. Ale napady zaczęły się powtarzać. I niestety, droga do diagnozy nie była ani szybka, ani prosta. Odsyłano mnie od jednego lekarza do drugiego, robiono mnóstwo badań, które niczego nie wykazywały. Dopiero po latach trafiłam na lekarza, który powiedział: „To klasyczna migrena”. Prawie się wtedy popłakałam – z ulgi, że w końcu ktoś to nazwał i dał mi punkt zaczepienia.
Jak migrena wpływa na pani codzienne życie – zawodowe i prywatne? Czy zdarza się, że ataki całkowicie wyłączają panią z funkcjonowania?
Migrena potrafi zrujnować dzień. A czasem cały tydzień. Nie wybiera momentu – pojawia się niezależnie od tego, czy mam program na żywo, ważne spotkanie, czy po prostu chciałabym być z rodziną. Uderza nagle i potrafi mnie dosłownie unieruchomić. To nie jest ból głowy, który można przeczekać. To walka – z bólem, światłem, hałasem, mdłościami. Czasem muszę odwołać wszystko i zamknąć się w ciemnym pokoju, żeby przetrwać. Jest to bardzo frustrujące, bo jestem osobą aktywną i konkretną. Migrena potrafi z tego wszystkiego zrobić sito. Ale nauczyłam się czegoś ważnego – nie jestem cyborgiem. Czasem trzeba odpuścić. I nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.
Diagnozowanie migreny bywa żmudne i trudne. Jakie badania pani przeszła? Czy coś szczególnie zapadło pani w pamięć? Przeszłam właściwie wszystko: rezonans, tomografię, konsultacje neurologiczne, okulistyczne, hormonalne.
Miałam wrażenie, że badają mnie od stóp do głów jak bohaterkę medycznego serialu. Najbardziej zaskakujące – a właściwie irytujące – było to, że wszystkie wyniki były w normie. A ja dalej cierpiałam. W pewnym momencie człowiek zaczyna myśleć: może sobie to wymyślam? Może jestem przewrażliwiona? I to jest najtrudniejsze – ta niewidzialność choroby. Migrena często nie zostawia śladu w wynikach. A mimo to boli. I odbiera siły.
Jakie znaczenie, pani zdaniem, ma nagłaśnianie problemów zdrowotnych przez osoby publiczne? Czy czuje pani, że może realnie wpłynąć na świadomość społeczną?
Uważam, że osoby publiczne mają nie tylko przywilej, że są słuchane, ale i obowiązek wykorzystania tego głosu z sensem. Jeśli dzięki mojej historii ktoś szybciej trafi do lekarza, potraktuje swoje objawy poważnie albo po prostu poczuje się mniej samotny – to było warto. Ja nie jestem od dawania recept. Ale mogę mówić głośno o tym, co ważne. Migrena, depresja, nowotwory, menopauza – to nie są tematy tabu. To część życia tysięcy ludzi. Jeśli będziemy mówić o tym bez wstydu, może ktoś w końcu zrozumie, że zdrowie to nie jest temat na potem. To temat na teraz.
Dlaczego, pani zdaniem, tak ważne jest mówienie głośno o chorobach takich jak migrena? Czy zauważyła pani jakiś odzew po swoich publicznych wypowiedziach? Bo cisza w takich sprawach nikomu nie służy. Migrena to nie fanaberia, nie jest to zwykły ból głowy, tylko poważna choroba. A wiele osób się z nią ukrywa, bo boją się, że usłyszą: „nie przesadzaj”. Ja mówię o tym głośno właśnie po to, żeby nikt nie musiał się tłumaczyć z bólu. Po moich wypowiedziach odezwało się wiele osób – pisali, dziękowali, dzielili się swoimi historiami. I to jest dla mnie sygnał, że warto się było otworzyć. Bo czasem wystarczy, że ktoś znany powie: „ja też to mam”, żeby ktoś inny poczuł, że ma prawo szukać pomocy. A to już pierwszy krok do zmiany.
Dr n. med. Monika Czerska Ukończyła akademię medyczną. Z wyróżnieniem obroniła tytuł doktora nauk medycznych w Instytucie Psychologii i Neurologii w Warszawie. Certyfikowany członek Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego. Popularyzatorka wiedzy medycznej. dr.monika.czerska
SPRAWDŹ >>
„ Cztery komnaty ” to zaproszenie do wędrówki w głąb siebie, poradnik pomagający zadbać o wszystkie obszary życia. To droga do równowagi, dzięki której codzienność staje się prostsza, relacje bardziej autentyczne, a Ty spokojniejsza i szczęśliwsza. Poprowadzi Cię nią dr Monika Czerska, neurolożka z wieloletnim doświadczeniem, która wierzy w holistyczne podejście do zdrowia, łączące medycynę zachodnią z mądrością Wschodu.
Terapie celowane – nowy standard profilaktyki migreny
Leki nowej generacji stosowane w profilaktyce migreny zmniejszają liczbę dni „wyjętych z życia” przez napady choroby. Są skuteczne, działają szybko i nie powodują takich skutków ubocznych jak starsze terapie.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
Czym jest leczenie profilaktyczne migreny i dlaczego powinno stać się standardem postępowania u pacjentów z tym schorzeniem?
Przez wiele lat sądzono, że migrena jest tylko zaburzeniem naczyniowym.
Dziś klasyfikujemy ją jako chorobę neurologiczną o podłożu neurozapalnym. Profilaktyka ma na celu modyfikację funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego poprzez wpływ na neurogenezę bólu, plastyczność neuronalną i modulację receptorów bólowych. Przekłada się to na zmniejszenie liczby, nasilenia i czasu trwania napadów. Leczenie zapobiegawcze powinno być standardem, ponieważ migrena jest chorobą przewlekłą, a nadużywanie doraźnych leków może prowadzić do tak zwanego bólu głowy z nadużywania leków. Badania pokazują, że dobrze dobrana profilaktyka może zmniejszyć liczbę dni migreny przynajmniej o połowę. Według międzynarodowych wytycznych powinno się ją stosować u pacjentów, u których notuje się minimum cztery dni z napadami migrenowymi w miesiącu, lub gdy ból albo doraźnie stosowane leki zaczynają wyraźnie ograniczać funkcjonowanie. Nie lekceważmy bólów głowy i nie zwlekajmy z wizytą u lekarza. Ważne jest, aby jak najszybciej zdiagnozować migrenę i podjąć odpowiednie leczenie.
Jakie są główne różnice między starszymi a nowoczesnymi lekami stosowanymi w profilaktyce migreny?
Leki starszej generacji, takie jak beta-blokery, niektóre leki przeciwpadaczkowe czy przeciwdepresyjne, szeroko działają na układ nerwowy. Zostały opracowane do leczenia innych chorób, takich jak nadciśnienie, padaczka czy depresja. Są skuteczne, jednak nie oddziałują one selektywnie na szlaki kluczowego w patofizjologii migreny peptydu związanego z genem kalcytoniny – CGRP. Natomiast nowoczesne leki, przeciwciała monoklonalne, blokują ten szlak receptorowy. Są zalecane przez European Headache Federation jako leczenie pierwszego wyboru w profilaktyce migreny u kwalifikujących się do tego pacjentów.
Dlaczego wcześniej wiele osób rezygnowało z leczenia profilaktycznego? Przede wszystkim ze względu na działania niepożądane, jakie powodowały starsze leki, w tym: przyrost masy ciała, senność, spadki ciśnienia, pogorszenie koncentracji, suchość w ustach, spadek libido. Poza tym zazwyczaj te terapie wymagały dłuższego stosowania, aby można było ocenić ich efekt w migrenie. Pacjentom brakowało też poczucia sprawczości: mieli wrażenie, że biorą kolejną garść tabletek, a i tak migrena wciąż rządzi ich życiem.
Jakie udowodnione korzyści niosą nowoczesne terapie?
Są lepiej tolerowane niż starsze leki. Nie wykazano toksyczności narządowej, nie wpływają na funkcje poznawcze, nie osłabiają serca. Działania niepożądane zazwyczaj są łagodne. Działają obwodowo, nie wchodzą w interakcję z innymi lekami. Wyniki badań z rzeczywistej praktyki pokazują, że znakomita większość pacjentów (bo ponad 3/4 z nich) wykazuje zmniejszenie liczby dni z bólem głowy co najmniej o połowę. Leki profilaktyczne poprawiają też wyniki oceny jakości życia u pacjentów oraz powodują znaczące zmniejszenie przyjmowania przez nich leków przeciwbólowych. Większość pacjentów już w pierwszym miesiącu obserwuje istotną redukcję liczby dni z migreną. Przeciwciała monoklonalne mogą być podawane co miesiąc lub co kwartał w formie iniekcji, co jest niezaprzeczalną wygodą dla pacjentów. Efekt terapeutyczny utrzymuje się przez cały czas stosowania leków. Podsumowując, nie należy ignorować objawów migreny. Wizyta u neurologa oraz diagnoza są kluczowe, ponieważ nowoczesna profilaktyka pozwala skutecznie ograniczyć liczbę napadów i poprawić jakość życia pacjentów.
Nowe spojrzenie na choroby metaboliczne
Wysoki cukier to jedynie wierzchołek problemu – prawdziwe konsekwencje cukrzycy typu 2 rozwijają się w układzie sercowo-naczyniowym, nerkach i układzie nerwowym. Dzięki nowoczesnym lekom możemy dziś nie tylko leczyć powikłania, ale też im skutecznie zapobiegać, co całkowicie zmienia strategię terapii.
Kaczmarek
Prezes Zarządu
Głównego Polskiego
Stowarzyszenia
Diabetyków
Dlaczego cukrzycę typu 2 warto dziś postrzegać jako chorobę całego organizmu, a nie tylko zaburzenie glikemii?
Cukrzyca od zawsze uznawana była za chorobę ogólnoustrojową, ponieważ negatywne skutki podwyższonej glikemii dotyczą wszystkich narządów. Cukrzyca daje powikłania w obrębie małych i dużych naczyń krwionośnych. Może uszkodzić nerki, oczy, zakończenia nerwowe, sprzyjać miażdżycy, nadciśnieniu tętniczemu, prowadzić do chorób układu krążenia. Za wysoki cukier to jedynie czubek góry lodowej problemów. To, że teraz mówi się o tym częściej i głośniej, wynika z faktu, że nareszcie mamy nowe możliwości leczenia cukrzycy. Możemy nie tylko leczyć powikłania, ale dzięki nowym terapiom – aktywnie im zapobiegać. Część leków stosowanych do obniżenia glikemii ma też działanie ochronne na serce i nerki, inne ułatwiają redukcję masy ciała. To przełom, który uprawnia nas do podkreślania ogólnoustrojowego charakteru tej choroby, także w kontekście zabiegania o rozszerzanie refundacji dla tego leczenia dla jak najszerszej grupy pacjentów.
Które elementy edukacji diabetologicznej są dla pacjentów wciąż najbardziej problematyczne?
Najbardziej problematyczne do wdrożenia są zmiany dotyczące stylu życia. Edukacja odnośnie do diety nie jest łatwa. Niby można jeść zgodnie z piramidą żywienia, ale jednak są dodatkowe ograniczenia.
Jeśli pacjent ma już powikłania, tych ograniczeń przybywa. Osoby chorujące na cukrzycę powinny mieć lepszy dostęp do dietetyka w ramach NFZ, aby faktycznie nauczyć się prawidłowego odżywiania przy cukrzycy i chorobach towarzyszących. Natomiast nawet ci, którzy mają wiedzę, mają niekiedy problemy z trzymaniem się wszystkich zasad. W chorobie przewlekłej występuje przecież też zmęczenie, wypalenie, brak motywacji, a to nie sprzyja zdrowym posiłkom i regularnej aktywności.
Jak wspierać pacjentów z cukrzycą, gdy pojawiają się dodatkowe zaburzenia metaboliczne obciążające inne narządy? Punktem wyjścia w takiej sytuacji jest dobra opieka medyczna, obecnie realizowana coraz częściej w systemie opieki koordynowanej. Opieka koordynowana zwalnia pacjenta z obowiązku szukania na własną rękę lekarzy, badań, konsultacji. Tym zajmuje się koordynator, pacjent ma zapewnione konieczne badania, a w razie konieczności jest konsultowany ze specjalistą i ma gwarantowany termin takiej konsultacji. W ramach opieki koordynowanej można skorzystać też z porady edukatora czy psychologa. Na ten moment wydaje się to najbardziej optymalne rozwiązanie dla osób z cukrzycą i dodatkowymi powikłaniami. Ciągle jeszcze nie wszyscy wiedzą o tych możliwościach diagnostycznych i terapeutycznych w POZ, więc sporo jeszcze jest do zrobienia.
Co najbardziej pomaga pacjentom utrzymać długoterminową motywację do leczenia i zmian stylu życia?
Myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Każdy z nas jest inny i czego innego potrzebuje. Uniwersalne prawdy to na pewno wsparcie bliskich, mądra edukacja, która nie straszy, tylko daje narzędzie do dbania o siebie, oraz dobra opieka
[Cukrzyca] może uszkodzić nerki, oczy, zakończenia nerwowe, sprzyjać miażdżycy, nadciśnieniu tętniczemu, prowadzić do chorób układu krążenia.
medyczna. Poczucie bycia zaopiekowanym – przez najbliższych i przez system opieki zdrowotnej – wzmacnia chorych i sprawia, że mają większą motywację do starań o własne zdrowie. Na przykładzie naszego stowarzyszenia dodam, że motywująco działa też przynależność do grupy, dzielenie się doświadczeniami, poczucie, że nie jesteśmy ze swoim problemem jedyni.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
WYZWANIA
Monika
Przewlekła choroba nerek upośledza cały organizm
Regularne badania krwi i moczu są kluczem do wczesnego wykrycia przewlekłej choroby nerek. Aby ograniczyć ryzyko wystąpienia tego schorzenia, należy zadbać o odpowiednią dietę.
Prof. dr hab.
n. med. Magdalena Krajewska Specjalista nefrologii, transplantologi i chorób wewnętrznych, prezes Polskiego Towarzystwa Nefrologicznego
Dlaczego przewlekła choroba nerek (PChN) uznawana jest za problem całego organizmu?
Przez długi czas choroba rozwija się bezobjawowo i jej symptomy są mało odczuwalne, jednak wraz z postępem zaczyna ona zaburzać pracę kolejnych narządów i układów. W zaawansowanym stadium PChN może upośledzić już większość tkanek i układów, choćby sercowo-naczyniowy, krwionośny, przewodu pokarmowego czy nerwowy. Rozwój PChN jest też ściśle powiązany z występowaniem innych chorób, takich jak cukrzyca typu 2 i nadciśnienie tętnicze, które są głównymi przyczynami uszkodzenia nerek. Zresztą te choroby wzajemnie na siebie oddziałują – co czwarty pacjent z nadciśnieniem cierpi na przewlekłą chorobę nerek, z kolei PChN jest też często przyczyną niewydolności serca.
Jakie znaczenie ma wczesna diagnostyka PChN – szczególnie u pacjentów z grup ryzyka? Jakie badania warto wykonywać regularnie?
Diagnostyka w kierunku PChN odbywa się na podstawie wskaźnika eGFR, czyli odczytu z badania krwi, który pokazuje, jak pracują nerki i jak skutecznie oczyszczają krew. Im niższy eGFR, tym słabsza jest funkcja nerek i większe upośledzenie ich czynności. Drugie badanie, które warto wykonać, to badanie UACR, które mierzy, ile albuminy, czyli białka, znajduje się w moczu. Jej nadmiar, czyli albuminuria, może świadczyć o uszkodzeniu nerek. Diagnostyka powinna obejmować przede wszystkim osoby z grup ryzyka,
a więc pacjentów z nadwagą, cukrzycą typu 2 czy nadciśnieniem, ale też osoby po 60. roku życia, palaczy lub osoby, u których w rodzinie występuje PChN. Warto badać się przynajmniej raz w roku, choć osoby ze wspomnianych grup ryzyka powinny takie badanie wykonywać częściej. Proste badanie moczu i krwi może bowiem doprowadzić do szybkiego rozpoznania choroby nerek, a w konsekwencji opóźnić rozwój choroby czy nawet uratować życie. Niestety diagnostyka w kierunku PChN nie jest w Polsce zbyt powszechna – szacuje się, że jedynie 5 proc. przypadków jest zdiagnozowanych. A z tą chorobą, jak z każdą inną, jest tak, że im wcześniej wykryta, tym lepsze rokowania dla pacjenta.
W jaki sposób nowoczesne terapie mogą jednocześnie chronić nerki i serce, oferując pacjentom kompleksową ochronę narządową, oraz jaki mają wpływ na długość życia?
Ostatnie lata przyniosły przełom. Przez 30 lat medycyna dysponowała jedynie lekami zmniejszającymi aktywność choroby poprzez obniżanie ciśnienia czy zmniejszanie stężenia białkomoczu. Teraz pojawiły się nowe możliwości – flozyny to leki, które mają ogromny potencjał zmniejszania progresji PChN. Mamy też leki z grupy agonistów receptora GLP-1 oraz leki blokujące receptor endoteliny i enzymu konwertującego angiotensynę. To duży postęp w walce ze skutkami chorób nerek, który pozwala pacjentowi na normalne życie.
W jaki sposób chronić nerki na co dzień? Ogromne znaczenie zapobiegawcze ma dieta. Osoby z nadciśnieniem muszą spożywać mniej soli, a osoby z cukrzycą typu 2 mniej węglowodanów. Pacjenci z zaawansowanym stadium PChN muszą z kolei ograniczyć przyjmowanie białka, nasyconych tłuszczów, a także potasu, co oznacza, że ze swojego jadłospisu
Co czwarty pacjent z nadciśnieniem cierpi na przewlekłą chorobę nerek, z kolei PChN jest też często przyczyną niewydolności serca.
muszą wykreślić banany, pomidory czy suszone owoce. Do tego istotne są standardowe zalecenia prozdrowotne: częste nawadnianie, aktywność fizyczna czy rezygnacja z używek. Warto również zadbać o zdrowie psychiczne czy higienę snu. Aby przeciwdziałać rozwojowi choroby nerek, kluczowe są jednak regularne badania, tak by móc zdiagnozować nieprawidłowości we wczesnej fazie rozwoju schorzenia.
WAŻNE
Brak minerałów to słabsze włosy
Osłabione włosy to częsty sygnał, że organizmowi brakuje podstawowych składników odżywczych.
Suplementacja może wspierać ich regenerację, zwłaszcza gdy dieta jest uboga w białko.
Anna Mackojć Trycholog, biotechnolog, diagnosta obrazowy, założycielka Instytutu Trychologii® w Warszawie oraz właścicielka marki z linią kosmetyków i suplementów diety przeznaczonych dla klientów salonów trychologicznych, ekspert z zakresu prawidłowej pielęgnacji włosa
Jakie czynniki najczęściej wpływają na pogorszenie jakości włosów i czy można je skutecznie ograniczać poprzez wsparcie organizmu?
Tych czynników jest wiele, u niektórych osób, mających problemy z włosami, one się na siebie nakładają. Jakość włosów pogarsza choćby codzienny stres, ale też bardziej poważne choroby – tu wymienić możemy schorzenia przewlekłe, choroby cywilizacyjne, problemy z hormonami czy nadczynność tarczycy. Ogromny wpływ na jakość włosów ma również stan skóry, np. występowanie łuszczycy czy łojotokowego zapalenia skóry. Niezwykle ważna jest też właściwa pielęgnacja skóry głowy i mieszków włosowych – tu należy zwrócić uwagę zarówno na dobór kosmetyków, jak i częstotliwość ich używania. Stan włosów zależy także od mikroelementów znajdujących się w organizmie.
Czyli występuje zależność między niedoborem mikroelementów – takich jak
krzem, cynk czy biotyna – a osłabieniem kondycji włosów?
Choć to bardzo niszowa grupa osób, to faktycznie zdarzają się przypadki, gdy słaba kondycja włosów jest efektem niedoborów krzemu, cynku czy biotyny. Cynk ma właściwości budujące odporność, jego brak jest szczególnie odczuwalny dla organizmu, w tym dla włosów, w okresie jesienno-zimowym. Niektóre typy łysienia spowodowane są właśnie brakami cynku. Dlatego w tych przypadkach warto się suplementować i dbać o prawidłową zawartość mikroelementów w organizmie.
Jaką rolę odgrywają mikroelementy w utrzymaniu prawidłowej struktury włosa?
Odpowiednia zawartość w organizmie takich składników jak żelazo, ferrytyna, kwas foliowy czy witaminy B6 i B12 ma ogromny wpływ na jakość włosów, ich porost, łamliwość, połysk czy skłonność do wypadania. Deficyt tych podstawowych mikroelementów
to często efekt diety ubogiej w produkty zwierzęce czy odzwierzęce jak jajka czy sery. Te niewielkie ilości białka, które dostarczane są organizmowi,
Ogromny wpływ na jakość włosów ma stan skóry, np. występowanie łuszczycy czy łojotokowego zapalenia skóry.
zabierają funkcje neurologiczne, przez co włosy odczuwają deficyt białka. O odpowiedniej suplementacji muszą więc pamiętać szczególnie osoby na diecie wegańskiej czy wegetariańskiej.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
Zaparcia pod kontrolą – jak odzyskać lekkość?
Zaparcia są jedną z najczęstszych dolegliwości trawiennych. Utrzymanie regularnego rytmu wypróżnień to ważny element równowagi całego organizmu. Warto wiedzieć, jak skutecznie, ale przede wszystkim łagodnie
i bezpiecznie wspierać naturalną pracę jelit.
Dr n. med. Magdalena
Cubała-Kucharska Lekarz medycyny funkcjonalnej, doktor nauk z alergologii, obesitolog; członkini wielu towarzystw naukowych; autorka książek, e-booków i szkoleń o tematyce zdrowia oraz jelit; założycielka Instytutu Arcana
drcubala
Dlaczego regularność wypróżnień ma duże znaczenie dla prawidłowego funkcjonowania organizmu?
Powinniśmy wypróżniać się co najmniej trzy razy tygodniowo, ale najlepiej od jednego do trzech razy dziennie. To proces, który nas oczyszcza, więc musi odbywać się regularnie. Wypróżniając się, usuwamy z organizmu toksyny, resztki pokarmowe i wszelkie zbędne substancje. Zaparciom sprzyjają: brak picia wody, zbyt mało ruchu i niedobór błonnika w diecie. Problemem jest też pomijanie wypróżnień – u dzieci zajętych zabawą czy osób pracujących przy komputerze. Wskutek wstrzymywania stolec się w końcu zasusza i zapiera. Konsekwencją zaparć mogą być guzki krwawnicze, czyli hemoroidy. Jeśli problemy z wypróżnieniem towarzyszą nam przez wiele miesięcy, należy sprawdzić, czy nie wiążą się z jakąś chorobą, np. z niedoczynnością tarczycy czy dysbiozą jelit (SIBO SIFO). Z wizytą u lekarza nie zwlekajmy, gdy zaobserwujemy u siebie tzw. ołówkowy
stolec. Może on oznaczać zwężenia w odbytnicy.
W jakich sytuacjach warto sięgnąć po rozwiązania, które będą wspierały rytmikę jelit?
Przy zaparciach warto włączyć do diety babkę płesznik, która w naturalny sposób wspiera pracę jelit. Dobrze sprawdza się także preparat w postaci musu z papai. Nie należy nadużywać silnych środków przeczyszczających, które mogą uzależniać jelita. Kluczowe jest, aby wsparcie pracy jelit było przewidywalne, delikatne i zgodne z fizjologią organizmu. Oprócz tego bezwzględnie zwracam uwagę na ruch i picie około dwóch litrów wody dziennie. Ostrzegam przed zbyt szybkim zwiększaniem ilości błonnika w diecie – może to przynieść odwrotny efekt i dodatkowo obciążyć jelita.
Jakie grupy pacjentów szczególnie potrzebują delikatnych i przewidywalnych metod wsparcia jelit?
To zwłaszcza osoby starsze, szczególnie z chorobą Parkinsona czy zaburzeniami neurologicznymi. Prawdopodobieństwo
Powinniśmy wypróżniać
się co najmniej trzy razy tygodniowo, ale najlepiej od jednego do trzech razy dziennie.
wystąpienia zaparć rośnie wraz z wiekiem. Po 65. roku życia nawet 80 proc. osób ma takie trudności. Kolejną grupę stanowią kobiety w ciąży, u których rozrastający się płód uciska na jelita. Wymienić można też osoby leżące, pacjentów w opiece terminalnej.
Nie uzależniają, mogą być stosowane często i długotrwale
Działają łagodnie, miejscowo bez podrażnień, nawet przy hemoroidach
Szybki, jednorazowy efekt – 15 minut od zastosowania
Są bezpieczne dla kobiet w ciąży i matek karmiących
Bez działania przeczyszczającego
Podmiot prowadzący reklamę: Solpharm Sp, z o.o., Producent So. Se. Pharm S.R.L., Dystrybutor: Solpharm Sp. z o.o.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
Stres zwiększa ryzyko zaburzeń trawienia
Osoby doświadczające przewlekłego stresu są bardziej narażone na zaburzenia trawienia. W przeszłości mieliśmy więcej okazji do aktywności fizycznej, która pomagała rozładować stres. Dziś jednak spędzamy więcej czasu przed komputerem lub na kanapie, wpatrując się w telefon, co uniemożliwia efektywne rozładowanie napięcia i prowadzi do negatywnych skutków dla zdrowia, w tym właśnie dla układu trawiennego – mówi dr n. med. Magdalena Cubała-Kucharska, pionierka medycyny funkcjonalnej oraz pojęcia osi jelitowo-mózgowej w Polsce.
Dr n. med. Magdalena
Cubała-Kucharska Lekarz medycyny funkcjonalnej, doktor nauk z alergologii, obesitolog; członkini wielu towarzystw naukowych; autorka książek, e-booków i szkoleń o tematyce zdrowia oraz jelit; założycielka
Instytutu Arcana
drcubala
Jak silny jest związek między stresem a nadwrażliwością żołądka? Czy to stres powoduje niestrawność, czy raczej ją nasila?
Wiele lat temu odkryto, że silny stres może prowadzić do powstania wrzodów żołądka. Jest to efekt działania nerwu błędnego oraz skurczu naczyń krwionośnych, któremu towarzyszy wyrzut hormonu stresu. Stres prowadzi do nadmiernego wydzielania soku żołądkowego, co może skutkować problemami trawiennymi. Ponadto hormony stresu, takie jak kortyzol, adrenalina i noradrenalina, wpływają na perystaltykę jelit. W przeszłości, gdy nasi przodkowie stawali przed wyzwaniem walki lub ucieczki, stres hamował procesy trawienne, ponieważ organizm koncentrował się na przetrwaniu. Czas na jedzenie i trawienie pojawiał się dopiero po odpoczynku. Dziś, gdy stresu najczęściej doświadczamy w komfortowych warunkach – przed komputerem czy telewizorem – jego negatywne skutki dla zdrowia, a zwłaszcza dla funkcjonowania jelit, mogą być poważne. Przewlekły stres sprzyja rozwojowi zaburzeń, takich jak zespół jelita drażliwego.
Dlaczego u niektórych osób stres objawia się przede wszystkim problemami żołądkowymi?
Myślę, że wynika to z indywidualnych predyspozycji. Niektóre osoby lepiej radzą sobie ze stresem, skutecznie działając w sytuacjach wymagających dużego wysiłku. Czerpią one energię z adrenaliny i funkcjonują lepiej pod jej wpływem. Z kolei osoby spokojniejsze, preferujące życie w wolniejszym tempie, mogą być bardziej wrażliwe na stres, którego negatywne skutki mogą objawiać się problemami żołądkowymi. Należy jednak pamiętać, że nadmiar adrenaliny w organizmie nie jest korzystny i może mieć szkodliwy wpływ na układ sercowo-naczyniowy.
Czy osoby narażone na chroniczny stres, takie jak na przykład opiekunowie osób chorych lub pracownicy w dużym napięciu, są bardziej podatne na zaburzenia trawienia?
Odpowiedź jest jednoznaczna – tak. Osoby, które zmagają się z przewlekłym stresem, niezależnie od roli, jaką odgrywają, są bardziej podatne na zaburzenia trawienia. Dotyczy to
nie tylko wymienionych grup zawodowych, ale także osób, które znajdują się w ważnych dla nich okresach życia, np. uczniowie w okresie egzaminów. Kluczowe jest znalezienie chwil wytchnienia, dbanie o odpoczynek, rozwijanie hobby i aktywność fizyczna.
Osoby, które zmagają się z przewlekłym stresem, niezależnie od roli, jaką odgrywają, są bardziej podatne na zaburzenia trawienia.
W redukcji stresu istotne jest również szukanie drobnych, codziennych przyjemności. Swoim pacjentom polecam wykonywanie drobnych ćwiczeń fizycznych i rozciąganie się rano, zaraz po przebudzeniu, zanim jeszcze rzucimy się w wir pracy.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
WAŻNE
Kropla ukojenia dla trawienia
100% składników pochodzenia
żołądkowo-jelitowe
status leku
Ulga od wielu dolegliwości trawiennych
IBS
Niestrawność związana ze stresem i nadwrażliwością żołądkową
Odżywia mikrobiom
Iberogast®, płyn doustny, produkt złożony, produkt roślinny. Wskazania: Leczenie zaburzeń czynnościowych związanych z motoryką przewodu pokarmowego, takich jak dyspepsja czynnościowa, czy zespół jelita nadwrażliwego. Zaburzenia te objawiają się głównie dolegliwościami skurczowymi jamy brzusznej i jelit, bólem brzucha, uczuciem pełności, wzdęciami, nudnościami i zgagą. Podmiot odpowiedzialny: Bayer Sp. z o.o., Al. Jerozolimskie 158, 02-326 Warszawa. V8/18.11.2022/JS Iberogast® Balance, krople doustne, płyn, produkt złożony, produkt roślinny. Wskazania: Leczenie dyspepsji (niestrawności) czynnościowej, z głównymi objawami takimi jak: ból brzucha, pieczenie w nadbrzuszu, uczucie pełności po posiłku i wczesne uczucie sytości, ale często także utrata apetytu, nadmierne odbijanie i zgaga. Produkt Iberogast Balance jest wskazany do stosowania u osób dorosłych w wieku powyżej 18 lat. Podmiot odpowiedzialny: Bayer Sp. z o.o., Al. Jerozolimskie 158, 02-326 Warszawa, tel. (22) 5723500, www.bayer.com.pl, V2/02.04.2025/MJ CH-20250609-44
To jest lek. Dla bezpieczeństwa stosuj go zgodnie z ulotką dołączoną do opakowania. Zwróć uwagę na przeciwwskazania. W przypadku wątpliwości skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.
Zawodowo zajmuję się tym, co kocham: pokazuję, jak jeść, by być zdrowym i szczęśliwym.
Magda Gessler
Miłość
lekarstwem na codzienne troski
Polacy, choć nadal pracują bardzo intensywnie, mają coraz większą świadomość, jak istotne jest zdrowie i dobre samopoczucie. Najlepszymi sposobami na utrzymanie właściwej pogody ducha jest miłość i słońce.
Jest pani symbolem energii i pasji, z jaką pani na co dzień działa. Co daje pani wewnętrzną siłę i motywację do działania?
Mój sposób na utrzymywanie się w dobrej formie psychicznej jest prosty – zawęziłam krąg znajomych do naprawdę pozytywnie nastawionych ludzi. Staram się też ograniczać udział w eventach i przyjęciach. Otwarcie mówię, że mnie ten blichtr męczy, stresuje i wysysa za mnie energię, którą wolę przeznaczyć na przyjemniejsze sprawy. Uwielbiam zwiedzać świat, poznawać nowe smaki i zapachy. Dużo podróżuję, w swoich wyjazdach poszukuję przede wszystkim słońca, które zawsze ładuje mnie pozytywną energią. Dużo radości czerpię też z pracy, choć pracuję dużo, bo średnio w miesiącu aż trzy tygodnie spędzam w trasie. Niemniej zawodowo zajmuję się tym, co kocham: pokazuję, jak jeść, by być zdrowym i szczęśliwym.
Od lat obserwuje pani, jak zmienia się styl życia Polaków. Ma pani wrażenie, że coraz trudniej jest nam zwolnić i odpocząć?
Zauważam, że Polacy, którzy pracują bardzo ciężko – szczególnie osoby młode – mają na szczęście coraz większą świadomość, jak istotne jest ich zdrowie i samopoczucie. Już nie tylko wygląd – jakość cery, figura, fryzura – decyduje o tym, czy dobrze się czujemy w swoim ciele, ale przede wszystkim to, czy jesteśmy zdrowi, wypoczęci, zrelaksowani. Podstawą znakomitego samopoczucia jest dieta. I widzę, że Polacy coraz częściej to rozumieją, dlatego na polskich talerzach goszczą wcześniej niewidziane produkty, jak seler, marchewka, dziczyzna czy ryby, które wypierają kiełbasy, wędliny czy jasne pieczywo. Polacy uczą się też sposobu jedzenia. Po pierwsze, posiłki powinny być małe, ale częste. Druga sprawa – przynajmniej jeden posiłek, najczęściej to późny obiad czy kolacja, powinien być wydarzeniem angażującym całą rodzinę. To czas, kiedy powinniśmy odłożyć na bok telefony, przestać myśleć o pracy i skupić się na budowaniu relacji z najbliższymi.
Co pani zdaniem najbardziej odbiera nam spokój i jak się temu przeciwstawić? Stresują nas rzeczy codzienne – brak pracy lub strach przed jej utratą, pogoń za pieniędzmi i dobrami materialnymi, ciągłe porównywanie się do znajomych i sąsiadów. Dodatkowo u osób o niższych zarobkach niepokój budzi niski poziom oszczędności. Wszystkie te czynniki obniżają nasz komfort życia, odbierają radość z codzienności i – w długiej perspektywie – wykańczają nas psychicznie. Jak się temu przeciwstawić? Najlepszym sposobem jest miłość. To piękne uczucie, którym trzeba obdzielać swoich najbliższych. Ja mam to szczęście, że mam dwójkę wspaniałych dzieci, które są mądre, samodzielne i zaradne. Oboje podążają za marzeniami – syn otworzył niedawno restaurację, a córka jest modelką. Jestem z nich dumna, bo do wszystkiego doszli sami.
Czy wspólne obiady lub kolacje to właściwy moment do rozmów o zdrowiu i chorobach, szczególnie, że wielu Polaków wstydzi się mówić o swoich dolegliwościach?
To nie jest właściwy moment na zwierzenia i rozmowę o chorobach czy innych poważnych troskach. Wspólny posiłek powinien być czasem beztroski, celebracji, radości, rozmowy o rzeczach błahych i codziennych.
Magda Gessler
Restauratorka, kreatorka smaków, podróżniczka, ikona polskiej gastronomii, właścicielka kultowych restauracji. Od ponad dekady prowadzi – bijący rekordy oglądalności – program „Kuchenne rewolucje”, jurorka w produkcjach „MasterChef”, gospodyni talk-show „Magda gotuje Internet” w TVN, autorka książek kulinarnych, felietonistka. magdagessler_official
Jestem oczywiście zwolenniczką częstych rozmów między członkami rodziny o stanie zdrowia, ale trzeba na to wybrać inny moment. Można usiąść na kawę, można porozmawiać w trakcie wspólnej jazdy samochodem. Rozmowa o chorobach musi odbywać się w komfortowych warunkach, czasem wręcz intymnych – nie wszyscy członkowie rodziny powinni znać niektóre szczegóły.
Jeśli rozmawiamy z członkami rodziny o zdrowiu, to starajmy się ich namówić na regularne kontrole. Wiele osób, szczególnie starszych, nie lubi chodzić do lekarza, boi się diagnozy, nie lubi zapachu czy wyglądu przychodni lekarskiej. W takiej sytuacji polecam wezwanie lekarza do domu, tak by w intymnych, domowych warunkach mógł przeprowadzić wszystkie niezbędne badania diagnostyczne – zbadać krew, w tym poziom żelaza, magnezu, witaminy B i C, a także przeprowadzić kontrolę innych parametrów życiowych.
Taka domowa wizyta kosztuje 800 zł, ale czy w ogóle mamy dyskutować, czy warto zapłacić te pieniądze za spokój i zdrowie bliskich? Zresztą brak regularnych badań lekarskich to nie jest tylko efekt braku pieniędzy czy strachu przed pójściem do lekarza. Często o tej profilaktyce zapominają ludzie bardzo aktywni zawodowo i majętni, którzy odwlekają te wizyty na święte nigdy. Więc jeśli jest im szkoda czasu na dojazd i stanie w kolejce w klinice, to niech zamówią lekarza do swojego domu. Ja dzięki tej metodzie trzymam w formie swojego ojca – przychodzi do nas do domu lekarz, który bada ojca i przepisuje mu odpowiednie witaminy i leki.
Jako że zbliża się okres świąteczny, to namawiam wszystkich, żeby zamiast kupować kolejne niewiele znaczące kosmetyki czy perfumy, podarowali swoim bliskim pakiet podstawowych badań lekarskich – albo w przychodni lekarskiej, albo we własnym domu.
NA ZŁOŚĆ CUKRZYCY NA ZŁOŚĆ CUKRZYCY
Dużo czasu zajęło mi, żeby zrozumieć, że człowieka nie da się wpisać w tabelki i liczby.
Maja Makowska
Edukatorka diabetologiczna, ambasadorka aktywności fizycznej wśród osób z cukrzycą. Od 25 lat żyje z cukrzycą typu 1 i pokazuje, że z tą chorobą można realizować nawet najbardziej ambitne marzenia. Jest jedną z nielicznych osób na świecie, które ukończyły podwójnego Ironmana z cukrzycą.
Jako pierwsza diabetyczka na świecie ukończyła Double Ironmana. Maja Makowska, znana jako Sugarwoman, od lat udowadnia, że cukrzyca nie wyklucza sportowych marzeń. Za jej sukcesami stoją nie tylko wytrwałość i konsekwencja, ale też akceptacja ograniczeń własnego ciała.
Jak dowiedziała się pani o cukrzycy i jakie ograniczenia panią wtedy spotkały?
Jako ośmioletnia dziewczynka trafiłam do lekarza z powodu ospy. Mimo że mijała, byłam bardzo osłabiona i odwodniona.
Lekarz skierował mnie do szpitala, gdzie postawiono diagnozę. Wówczas podchodziłam do tego nierefleksyjnie. Z zachowania rodziców wnioskowałam jednak, że coś jest nie tak. Mama była załamana, ukrywała łzy. Starałam się więc robić to, co mi kazano. Szybko nauczyłam się samodzielnie wykonywać sobie zastrzyki, a mama zajęła się dietą i przeliczaniem dawek insuliny.
Skąd wzięła się pasja do sportu? Początkowo sport kojarzył mi się z przymusem. Kiedy trzeba było obniżyć cukier, mama kazała mi biegać po klatce schodowej. Potem moją motywacją było odchudzanie. Przy cukrzycy skupienie na diecie jest bardzo duże i jak uciekłam z domu rodzinnego do Gdańska, to zaczęłam sobie pozwalać na jedzenie zakazanych rzeczy, a moja waga się zwiększyła. Na studiach zaczęłam więc biegać, najpierw dookoła bloku. Gdy forma wzrosła, zrobiły się z tego
długie dystanse. Zaczęłam startować na 10 kilometrów, a po przeprowadzce do Warszawy przypadkiem trafiłam na crossfitową grupę i pojawił się pomysł triathlonu. Nie potrafiłam pływać, a już na pewno nie kraulem na wodach otwartych, więc zaczęłam chodzić na lekcje. Coś tam biegałam, rower jakiś tam miałam (śmiech) i tym sposobem debiutowałam na 1/8 Ironmana.
A jakie najważniejsze lekcje jako sportowiec z cukrzycą wyniosła pani o granicach ludzkiej wytrzymałości?
Dużo czasu zajęło mi, żeby zrozumieć, że człowieka nie da się wpisać w tabelki i liczby. Nasz organizm jest zbyt złożony i skomplikowany. Nie zawsze damy radę przewidzieć i zaplanować, jak wyjdzie nam trening. Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Myślałam, że jeśli się bardzo postaram, to będę mogła trenować jak zdrowy człowiek. W końcu jednak zaczęłam akceptować cukrzycę w trenowaniu. Już się nie frustruję. Zrezygnowałam z biegów na 5 kilometrów, sprintów czy podnoszenia ciężarów. Na dłuższych dystansach jest mi znacznie łatwiej zapanować nad poziomem cukru.
Jak reagują ludzie, kiedy pokazuje pani swoją codzienność z cukrzycą?
Bardzo różnie. Jak jechałam kiedyś z diabetykami z Zakopanego do Gdańska, to zapadły mi w pamięć te komentarze: „ciekawe, kto będzie płacił za wasze leczenie” albo „sponsoruje was zakład pogrzebowy”. Takie opinie często wyrażają sfrustrowane osoby, które same mają cukrzycę, zazwyczaj typu II, nie są edukowane przez lekarzy, więc siedzą na kanapie i marnują swoje życie. Jednocześnie dużo satysfakcji dają mi informacje zwrotne od tych pacjentów, którzy inspirują się tym, co pokazuję.
Co powiedziałaby pani komuś, kto właśnie usłyszał diagnozę i nie wierzy, że może prowadzić aktywne, pełne pasji życie?
Potrzeba dużo cierpliwości i konsekwencji.
To nie jest tak, że będzie łatwiej. Przyzwyczaimy się do tego, ale nawet te problemy, które już wydawały się rozwiązane, będą wracać. Wydaje mi się, że takie robienie na złość tej cukrzycy może pomóc z nią żyć. Najważniejsze to się nie poddawać. Życie ma bardzo dużo do zaoferowania, a szkoda, żebyśmy przez swój stan zdrowia nie mogli z niego skorzystać.
WYWIAD
Mgr Karolina Gołaś
Dietetyczka specjalizująca się w obszarach dietetyki klinicznej i sportowej, pacjentka zmagająca się z WZJG, IBS, GB, które nie przeszkadzają jej w byciu aktywną fizycznie analitykadietetyczna
Z chorobą można
żyć naprawdę dobrze
Droga do diagnozy wrzodziejącego zapalenia jelita grubego bywa długa i trudna. Karolina Gołaś opowiada o swoich pierwszych objawach, błędnych rozpoznaniach, a także o tym, jak dieta stała się dla niej sposobem na większy spokój i kontrolę nad chorobą.
Jak wyglądała pani droga do diagnozy WZJG?
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
Pierwsze objawy pojawiły się u mnie w wieku 16 lat – bóle brzucha, przelewanie w jelitach, biegunki na zmianę z zaparciami. Prawdziwy kryzys przyszedł jednak na pierwszym roku studiów. To był intensywny czas nauki i ogrom stresu. Zaczęłam dostrzegać częstsze wypróżnienia i wraz z nimi krew w kale. W końcu było ich ponad 30 dziennie. Lekarz rodzinny uznał, że to infekcja bakteryjna, i przepisał antybiotyk, po którym poczułam się jeszcze gorzej. Na SOR-ze w powiatowym szpitalu podejrzewano chorobę tropikalną – mimo że nie byłam za granicą. Znowu dostałam antybiotyk. Dopiero w wojewódzkim SOR-ze wykluczono choroby tropikalne i skierowano mnie dalej. Hemoglobina była dramatycznie niska, więc przetoczono mi krew i dopiero wtedy rozpoczęto właściwą diagnostykę. Okazało się, że to wrzodziejące zapalenie jelita grubego.
W jaki sposób dieta wpływa na pani samopoczucie i przebieg choroby?
Dieta jest dla mnie ważnym narzędziem w kształtowaniu komfortu życia i kontroli objawów choroby. Dzięki niej czuję, że mam wpływ na swoje zdrowie – nie tylko pomagam sobie utrzymać remisję, ale też szybciej wychodzę
z zaostrzeń. Moja dieta to tak naprawdę dopasowany do moich potrzeb styl odżywiania, dzięki któremu czuję na co dzień spokój. Gdy wiem, jak bardzo dieta wspiera moje życie, wzrasta moja sprawczość pomimo przewlekłej choroby o nie do końca poznanej etiologii. Mój sposób odżywiania poprawia nastrój, redukuje zmęczenie wywołane chorobą i pozwala żyć naprawdę dobrze. Dzięki temu mogę uprawiać taką aktywność fizyczną, na jaką mam ochotę, planować wyjazdy i podróże bez stresu o to, co będę jeść i jak zareagują na to moje jelita.
Jakie mity na temat odżywiania w WZJG spotyka pani najczęściej?
Najczęściej słyszę, że pacjenci z WZJG powinni eliminować gluten, nabiał i dostarczać małą liczbę błonnika. Co więcej – wciąż spotykam się z opinią, że dieta nie ma w ogóle znaczenia w chorobie. To nieprawda. Faktem jest, że nie ma obecnie jednego, sprecyzowanego modelu żywieniowego, który pozwalałby uzyskać i utrzymać remisję, ale to nie oznacza, że o dietę nie należy dbać. Z kolei odgórne eliminacje dla każdego nie mają pokrycia w aktualnych rekomendacjach. W pracy stawiam na edukację pacjentów, aby nie ulegali modom żywieniowym oraz by nie eliminowali grup produktów bez
Dieta jest dla mnie ważnym narzędziem w kształtowaniu komfortu życia i kontroli objawów choroby.
medycznego uzasadnienia. Sposób odżywiania zawsze trzeba dostosować do preferencji żywieniowych, aktualnego stanu zdrowia i objawów. Dieta dla pacjenta w zaostrzeniu z 20 wypróżnieniami z krwią dziennie będzie się różniła od diety dla pacjenta w remisji z towarzyszącymi zaparciami i wzdęciami. Personalizacja odżywiania jest najważniejsza. Jakie wsparcie było dla pani najważniejsze w oswajaniu się z chorobą?
Z perspektywy medycznej duże znaczenie miała opieka lekarza prowadzącego, gastroenterologa. Świadomość, że mogę zaufać mojemu lekarzowi, dała mi poczucie bezpieczeństwa. Z kolei obecność rodziny i przyjaciół, którzy potrafili wysłuchać i okazać empatię, sprawiła, że nie czułam się samotna w tej sytuacji i zawsze mogłam na nich liczyć.
Terapie komórkowe: medyczna rewolucja a nieuczciwy marketing
Komórki macierzyste już dziś z powodzeniem są wykorzystywane w leczeniu nowotworów krwi czy rozległych oparzeń i otwierają nowe drogi terapii wielu chorób w przyszłości. Jednocześnie rośnie liczba nieuczciwych ofert komercyjnych, które wprowadzają pacjentów w błąd.
Prof. dr hab. n. med.
Anna Sarnowska
Kierownik Platformy
Badań Translacyjnych
w zakresie Medycyny
Regeneracyjnej
Instytutu Medycyny
Doświadczalnej
Polskiej Akademii Nauk
Czym są komórki macierzyste i co wyróżnia je spośród innych komórek? W przeciwieństwie do zwykłych komórek, które dojrzewają, starzeją się i w końcu obumierają, komórki macierzyste potrafią nieustannie się dzielić. To ich unikalna cecha, dzięki której bardzo długo są w stanie zapewnić rezerwuar nowych komórek w organizmie. Bytują praktycznie we wszystkich organach i tkankach w stanie uśpienia, aby w momencie urazu, uszkodzenia uruchomić proces samonaprawy. Ponadto wydzielają czynniki, których komórki dojrzałe produkują niewiele albo wcale, są to czynniki szczególnie ważne w procesach gojenia, regulacji zapalenia czy dojrzewania komórek.
Na czym polega ich główny mechanizm terapeutyczny?
Przede wszystkim mają zdolność do różnicowania, czyli przekształcania się w różne typy komórek. Część z nich może różnicować się wyłącznie w komórki charakterystyczne dla konkretnego narządu lub tkanki, inne natomiast dysponują znacznie szerszym potencjałem i są w stanie przekształcić się niemal w dowolny typ komórek w organizmie. Gdybyśmy potrafili tak ukierunkować komórki macierzyste, aby w organizmie różnicowały się dokładnie w takie komórki, jakich potrzebujemy, i integrowały się z istniejącymi komórkami
uszkodzonej tkankami, mielibyśmy do czynienia z prawdziwym przełomem w medycynie.
Drugim, obecnie kluczowym mechanizmem ich działania jest aktywność wydzielnicza. Im mniej zróżnicowane są komórki, tym intensywniej wydzielają substancje hamujące stan zapalny. Mówiąc w dużym uproszczeniu, działają trochę jak sterydy, nie dając typowych dla tych leków działań ubocznych. Rodzi to ogromny potencjał w leczeniu chorób autoimmunologicznych i jest obecnie przedmiotem wielu badań naukowych i klinicznych.
W jakich chorobach komórki macierzyste są już realnie stosowane w medycynie? Najbardziej ugruntowaną i powszechnie stosowaną metodą leczenia z wykorzystaniem komórek macierzystych jest przeszczep szpiku, wykorzystywany m.in. w terapii białaczek, chłoniaków czy anemii aplastycznej. Znajdują również zastosowanie kliniczne w leczeniu zaburzeń odporności czy rozległych oparzeń.
Oprócz tego są też intensywnie badane (choć na razie nie w ramach zatwierdzonych terapii) w kardiologii, neurologii czy ortopedii. Przykładem są badania prowadzone przez zespół naszego Instytutu w ramach ABM-KPO z zastosowaniem pęcherzyków zewnątrzkomórkowych w udarze niedokrwiennym czy niedotlenieniu okołoporodowym.
Na co powinni uważać pacjenci, kiedy widzą oferty komercyjnych terapii komórkowych?
Rosnące zainteresowanie medycyną regeneracyjną sprawiło, że na rynku zaczęły pojawiać się oferty budzące poważne wątpliwości. Wiele z nich reklamuje „cudowne terapie komórkowe”, które nie przeszły żadnej weryfikacji naukowej. Uważać trzeba szczególnie, jeśli ośrodek wymaga zapłaty, często bardzo wysokiej – to pierwszy sygnał ostrzegawczy. Druga czerwona flaga to oferowanie terapii w ramach prywatnych usług, a nie badań klinicznych. Następnie wątpliwości powinna budzić obietnica leczenia wszystkich możliwych chorób: od neurologicznych po ginekologiczne. Kolejna czerwona flaga – użycie sformułowań typu „komórki z tłuszczu” czy „komórki z krwi” bez dokładnego opisu stosowanej populacji komórkowej. Niedopuszczalne jest również deklarowanie gwarantowanego, udowodnionego efektu. W przypadku terapii eksperymentalnych takie zapewnienia są po prostu nieuczciwe – nikt nie może zagwarantować rezultatu. Komórki macierzyste posiadają ogromny potencjał terapeutyczny, ale właśnie dlatego stają się atrakcyjnym celem dla osób próbujących zarobić na zdesperowaniu pacjentów. Odpowiednia edukacja jest dziś niezbędna, by chronić pacjentów przed nieuczciwymi ofertami.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
Czy to na pewno SM?
Początki stwardnienia rozsianego mogą być mylone z innymi przewlekłymi chorobami układu nerwowego: NMOSD i MOGAD.
Anna Gryżewska
Dyrektor biura
Rady Głównej PTSR, Polskie Towarzystwo
Stwardnienia
Rozsianego ptsr.org.pl
Jak wygląda ścieżka diagnostyczna SM, NMOSD i MOGAD?
Gdy pacjent zgłasza się do lekarza z pierwszymi objawami SM: zaburzeniami widzenia, czucia, drętwieniami i przykurczami, zostaje skierowany na rezonans magnetyczny oraz badanie płynu rdzeniowo-mózgowego. Czasem sprawdza się tzw. potencjały wywołane w celu oceny przewodzenia w drogach nerwowych. Pierwsze objawy SM są bardzo podobne do NMOSD i MOGAD, które wcześniej były uznawane za typy stwardnienia rozsianego. Teraz są traktowane jako odrębne jednostki chorobowe. Po analizie rezonansu magnetycznego lekarz powinien wykonać diagnostykę różnicową, polegającą na badaniu obecności przeciwciał przeciw akwaporynie 4, co wskazuje na NMOSD, oraz anty-MOG, charakterystycznych dla MOGAD.
Jak przebiega leczenie i monitorowanie tych chorób?
Celem terapii jest spowolnienie postępów choroby, łagodzenie ich przebiegu, powstrzymanie kolejnych rzutów. W Polsce dostępne są wszystkie leki immunomodulujące (modyfikujące) stosowane w Europie na SM. Jest ich kilkanaście, więc pacjenci mogą wybierać pomiędzy terapiami i dostosować leczenie do swojego trybu życia. W NMOSD jest natomiast tylko jeden preparat: satralizumab w programie lekowym B.138. FM. W Europie i USA są stosowane trzy inne leki i wiemy, że zapewne w ciągu dwóch lat u nas pojawi się przynajmniej jedna nowa możliwość terapeutyczna. W MOGAD dostępne
jest jedynie leczenie zapobiegające zaostrzeniom choroby, polegające na podawaniu dożylnie kortykosteroidów w momencie rzutów. Leczenie w NMOSD prowadzi w Polsce ok. 30 placówek, w SM ponad 130, zaś specjalistów od MOGAD jest w Polsce tylko kilku.
Jakie znaczenie w chorobach przewlekłych układu nerwowego mają regularne kontrole, wczesna reakcja na pojawiające się objawy i rehabilitacja? W chorobach, w których występują rzuty, niezwykle ważne jest jak najszybsze wyłapywanie niepokojących sygnałów. Dlatego zachęcamy pacjentów, żeby byli w kontakcie ze swoim lekarzem i niczego nie ukrywali, prowadzili samoobserwację przy pomocy aplikacji lub dzienniczka. Pacjenci muszą brać odpowiedzialność za proces terapeutyczny i nie modyfikować leczenia na własną rękę. To, że fizycznie ktoś czuje się lepiej, nie oznacza np., że w jego mózgu nie pojawiają się nowe ogniska zapalne. Leczenie farmakologiczne musimy wspierać ciągłą rehabilitacją w różnych obszarach, np. ruchową, logopedyczną, terapią funkcji poznawczych czy fizjoterapią uroginekologiczną. Już od momentu rozpoznania choroby warto zadbać o swoją sprawność i wzmocnienie mięśni, z myślą o przyszłości.
Jaką rolę w leczeniu i rehabilitacji odgrywają osoby bliskie oraz organizacje, takie jak PTSR? Diagnoza tak ciężkich chorób neurologicznych dotyka nie tylko chorego, ale i całą rodzinę. SM to choroba o tysiącu twarzy – ma indywidualny przebieg, są
lepsze i gorsze dni, wielu pacjentów zmaga się z depresją. Organizacje pozarządowe prowadzą grupy wsparcia chorych, także dla opiekunów, i zajmują się edukowaniem i poradnictwem, prowadzimy infolinię ogólnopolską działającą od poniedziałku do piątku.
W chorobach, w których występują rzuty, niezwykle ważne jest jak najszybsze wyłapywanie niepokojących sygnałów.
Jako PTSR prowadzimy specjalistyczną poradnię, gdzie można skonsultować się z neurologiem, pielęgniarką, psychologiem, prawnikiem, fizjoterapeutą czy urofizjoterapeutą. Nagrywamy podcasty i webinary z wybitnymi specjalistami. W naszych oddziałach terenowych prowadzona jest rehabilitacja domowa i grupowa, zajecia usprawniające na basenie czy sali gimnastycznej, zajęcia ruchowe, a także zajęcia artystyczne, z gotowania czy muzyczne. Mamy program wsparcia, w ramach którego chorzy mogą zbierać środki na konsultacje u specjalistów, rehabilitację, leki, suplementy i inne potrzeby związane z chorobą. Na naszej stronie można znaleźć zweryfikowane przez ekspertów informacje nt. omawianych jednostek chorobowych.
Choroby cywilizacyjne – jak je rozpoznać i jak im zapobiegać
Coraz więcej z nas choruje nie z powodu wirusów czy bakterii, ale własnych nawyków. Lekarz rodzinny tłumaczy, jak współczesny styl życia prowadzi do chorób cywilizacyjnych – i jak można tego uniknąć.
Marcin Król Rezydent medycyny rodzinnej z pasją do zdrowego stylu życia i holistycznego podejścia do pacjenta
dr_marcinkrol
Jakie choroby najczęściej zaliczamy dziś do cywilizacyjnych i czy rzeczywiście wynikają głównie ze stylu życia? Choroby cywilizacyjne to grupa przewlekłych, niezakaźnych schorzeń, których występowanie jest efektem postępu i rozwoju cywilizacyjnego. Stanowią one główną przyczynę przedwczesnych zgonów. Do najczęściej wymienianych chorób cywilizacyjnych należą: choroby układu sercowo-naczyniowego (miażdżyca, choroba wieńcowa, zawał serca, udar mózgu), cukrzyca typu 2, przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP), nowotwory złośliwe (m.in. rak płuca i jelita grubego), otyłość, choroby układu pokarmowego oraz zaburzenia zdrowia psychicznego, w tym depresja. Występowanie tych chorób jest w dużej mierze związane ze stylem życia – niezdrową dietą, brakiem aktywności fizycznej, paleniem tytoniu, nadmiernym spożyciem alkoholu oraz otyłością. Jednak nie jest to jedyny czynnik – istotną rolę odgrywają również uwarunkowania socjoekonomiczne, kulturowe, środowiskowe, genetyczne i dostęp do opieki zdrowotnej.
Jak siedzący tryb życia i praca przed komputerem wpływają na nasze zdrowie? Siedzący tryb życia powoduje wiele niekorzystnych zmian fizjologicznych,
które sprzyjają rozwojowi chorób przewlekłych. Negatywnie wpływa na układ sercowo-naczyniowy, prowadzi do zastoju krwi i limfy oraz zaburzeń krążenia. Zmniejsza masę mięśniową, powoduje przyrost tkanki tłuszczowej, zwiotczenie mięśni i ścięgien, przeciążenia kręgosłupa, a u dzieci – wady postawy.
Spowalnia również procesy metaboliczne, przyczyniając się do rozwoju nadwagi, otyłości i jej powikłań, takich jak miażdżyca, nadciśnienie tętnicze czy cukrzyca typu 2.
Czy większa świadomość zdrowotna pacjentów realnie zmniejsza ryzyko zachorowania?
Oczywiście. Wdrażanie zasad medycyny stylu życia – opartych na edukacji i modyfikacji zachowań pacjentów – pozwala znacząco ograniczyć ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych. Niezbędne są systemowe działania, takie jak kampanie edukacyjne i profilaktyczne. Rolą lekarzy rodzinnych jest wspieranie pacjentów w podejmowaniu zdrowych decyzji. Sam staram się być przykładem – nie tylko edukuję w gabinecie, ale także dzielę się swoją sportową pasją w mediach społecznościowych. Ogromną satysfakcję daje mi, gdy pacjenci piszą, że zaczęli uprawiać sport lub powrócili do ulubionej aktywności.
Jakie są najważniejsze nawyki z perspektywy lekarza rodzinnego?
1. Aktywność fizyczna – nie musi to być intensywny trening. WHO zaleca 150 minut umiarkowanej aktywności tygodniowo. To może być szybki spacer – jeśli podczas niego możemy swobodnie rozmawiać, jest to wystarczające.
Siedzący tryb życia powoduje wiele niekorzystnych zmian fizjologicznych, które sprzyjają rozwojowi chorób przewlekłych.
2. Zbilansowana dieta – bogata w warzywa i owoce, z ograniczeniem tłuszczów, cukrów prostych i produktów wysoko przetworzonych. Każdemu zdarza się ulec pokusie, ale kluczowy jest umiar.
3. Ograniczenie używek – zwłaszcza palenia papierosów i picia alkoholu. Sam ponad rok temu całkowicie zrezygnowałem z alkoholu – była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.
Czytaj więcej na stronie: byczdrowym.info
Lek.
Nowotwory – choroby przewlekłe i cywilizacyjne
Duża część Polaków uważa, że nowotwory to choroby terminalne, na które nie ma leczenia i pacjenci umierają na nie w krótkim czasie, a niektórzy z nas są skazani na raka, ponieważ mają go w genach. W tym artykule postaram się odpowiedzieć, na ile jest to prawdą, co się zmieniło w ostatnich dekadach i jakie wyzwania stoją obecnie w obliczu chorób nowotworowych przewlekłych i cywilizacyjnych.
Aleksandra Rudnicka
Przewodnicząca
Prezydium All.Can
Polska, rzecznik
Osób Objętych
Opieką Paliatywną
Nowotwory – ewolucja od chorób terminalnych do przewlekłych Ponad trzy dekady temu bezradnie patrzyłam, jak w czasie kilku miesięcy odchodzi z powodu raka piersi moja przyjaciółka i mój 30-letni szwagier chory na glejaka. Jeśli obecnie zapytamy o rokowanie pacjentów z tymi nowotworami, odpowiedź na pytanie, „czy nowotwory to choroby przewlekłe?”, nie będzie jednoznaczna. W przypadku m.in. raka piersi, czerniaka, raka płuca, szpiczaka, białaczki limfocytowej czy przewlekłej białaczki szpikowej możemy powiedzieć, że są to choroby przewlekłe. Oznacza to, że choć pacjent nie może być z nich wyleczony, to przez wiele lat może żyć z chorobą, zachowując dobrą jakość życia. Postęp technologii medycznych w ostatnich latach doprowadził do tego, że nawet w stadium wystąpienia przerzutów można znacznie wydłużyć życie chorego. Sprawiły to terapie celowane, leki biologiczne, immunoterapia, transplantacje komórek macierzystych szpiku, ciała bispecyficzne, CAR-T, a także stosowanie terapii skojarzonych. W niektórych przypadkach pacjenci z czerniakiem leczeni immunoterapią czy pacjenci z chłoniakami leczeni CAR-T są całkowicie wyleczeni. Jest to rodzaj terapii prowadzonej z intencją całkowitego wyleczania. Niestety są nowotwory, takie jak glejaki czy rak trzustki, na które – mimo od lat prowadzonych badań – nie ma skutecznych leków, są to choroby nadal bardzo źle rokujące.
Nowotwory – choroby cywilizacyjne o podłożu epigenetycznym Obecnie wiemy, że niektóre nowotwory mają pochodzenie genetyczne, ale dotyczy to tylko 15-20 proc. zachorowań na raki. Przyczyną pozostałych 80-85 proc. zachorowań na nowotwory są czynniki epigenetyczne, związane z zagrożeniami, jakie przynosi rozwój cywilizacyjny, czyli zanieczyszeniem środowiska, powietrza i gleby, oraz prowadzenie niezdrowego stylu życia. WHO definiuje choroby cywilizacyjne jako choroby powstałe na podłożu epigenetycznym.
Na ten sam nowotwór, np. raka jajnika czy prostaty, mogą chorować osoby, które odziedziczyły mutację w genie BRAC, jak i te, u których mutacja ta ma podłoże epigenetyczne. Zalecenie dla osób zdrowych, które chcą zmniejszyć zagrożenie zachorowania na raka, to unikanie narażenia na czynniki ryzyka chorób nowotworowych. Na większość z nich mamy wpływ, to my decydujemy, jaki styl życia wybierzemy, co jemy, czy palimy papierosy. Niestety, niektóre czynniki ryzyka zachorowania na raka, jak zanieczyszczenie środowiska, wymagają już zbiorowego, społecznego działania nawet o zasięgu globalnym.
Choroby nowotworowe przewlekłe i cywilizacyjne – wyzwania dla sytemu zdrowia i każdego z nas
Choroby przewlekle stawiają przed systemem opieki zdrowotnej wyzwania związane z rozwojem opieki
długoterminowej i opieki paliatywnej. Obecnie aż 87 proc. osób objętych opieką paliatywną to pacjenci onkologiczni. Zadaniem medycyny paliatywnej w coraz większym stopniu staje się zapewnienie jak najlepszej jakości życia pacjentom z chorobami przewlekłymi.
Obecnie wiemy, że niektóre nowotwory mają pochodzenie genetyczne, ale dotyczy to tylko 15-20 proc. zachorowań na raki.
Aby zmniejszyć ryzyko zachorowania na nowotworowe choroby cywilizacyjne, konieczne jest wprowadzenie takiego systemu organizacji profilaktyki, która zachęcałaby obywateli do dbania o swoje zdrowie, począwszy od obowiązkowych lekcji edukacji zdrowotnej, przez równy dostęp do programów przesiewowych, aż po zachęty skłaniające do udziału w profilaktycznych programach zdrowotnych. A przede wszystkim każdy z nas powinien zadbać sam o swoje zdrowie, pamiętając, że prowadząc zdrowy styl życia, zmniejszamy ryzyko zachorowania na nowotwory aż o 50 proc.
WAŻNE
Kilogramy obciążają twoje serce
Nadmierna masa ciała – zwłaszcza otyłość trzewna – inicjuje kaskadę procesów zapalnych, metabolicznych i hormonalnych, które stopniowo uszkadzają naczynia, serce i zaburzają gospodarkę glukozowo-insulinową.
Anna Bartusiak-Chatys Lekarz kardiolog lekarz.kardiolog
Jak lekarz kardiolog postrzega dziś związek między masą ciała a kondycją układu sercowo-naczyniowego?
Nadwaga i otyłość to jeden z silnych czynników ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Ma bezpośredni związek z rozwojem nadciśnienia tętniczego, zespołu metabolicznego, choroby niedokrwiennej serca, migotania przedsionków, niewydolności serca z zachowaną frakcją wyrzutową. Tkanka tłuszczowa, szczególnie ta zlokalizowana w obrębie jamy brzusznej (tzw. trzewna tkanka tłuszczowa), jest aktywna metabolicznie, wytwarza cytokiny prozapalne, które aktywują tzw. przewlekły stan zapalny o niskiej aktywności, który odpowiada za rozwój chorób sercowo-naczyniowych. Nadmierna masa ciała wywołuje zjawisko insulinooporności, które wpływa na pogorszenie profilu lipidowego, wzrost ciśnienia krwi i tętna spoczynkowego. Nadmierna masa ciała zapoczątkowuje wiele procesów w organizmie, które w konsekwencji prowadzą do rozwoju zespołu sercowo-nerkowo-metabolicznego (CSM), czyli zaburzeń ogólnoustrojowych na podłożu przewlekłego stanu zapalnego, co objawia się patologicznymi interakcjami miedzy metabolicznymi czynnikami ryzyka, przewlekłą niewydolnością nerek, cukrzycą i chorobami układu sercowo-naczyniowego.
W jakim stopniu nadmierna masa ciała i zła dieta zmieniają sposób, w jaki przebiegają choroby serca?
Nieprawidłowy sposób odżywiania wraz z małą aktywnością fizyczną powodują wzrost masy ciała i rozpoczęcie spirali chorobotwórczej. Zbyt duża kaloryczność posiłków, żywność przetworzona, duża ilość soli, cukru, tłuszczu, nieregularne i w nieodpowiednich porach posiłki doprowadzają do wzrostu masy ciała i rozwoju otyłości. Otyłość jako choroba u niektórych pacjentów będzie wymagała wsparcia farmakologicznego. Warto zaznaczyć, że zmiana nawyków musi być zmianą na całe życie. Zachęcam pacjentów, aby spojrzeli na to z poziomu zysku. Zdrowa relacja z jedzeniem i mądre wybory żywieniowe powinny towarzyszyć nam przez całe życie. Wprowadzenie diety bazującej na założeniach diety śródziemnomorskiej lub diety DASH skutkuje obniżeniem ciśnienia krwi, obniżeniem przewlekłego stanu zapalnego, zmniejszeniem ryzyka powstawania i progresji miażdżycy. Wprowadzenie zmian dietetycznych ma wpływ na poprawę profilu lipidowego. Dzięki postępowaniu niefarmakologicznemu jesteśmy w stanie obniżyć poziom cholesterolu LDL o 20-30 proc. W jaki sposób nadmiar glukozy i insulinooporność wpływają na kondycję układu krążenia?
Zaburzenia gospodarki glukozowo-insulinowej są ściśle powiązane z nadmierną masą ciała. Wzrost tkanki tłuszczowej trzewnej (objawiający się zwiększonym obwodem talii) wywołuje zjawisko insulinoopoprności
i hiperinsulinemii. Insulinooporność jest zjawiskiem łączącym nadmierną masę ciała z cukrzycą typu 2. Jest to zmniejszona wrażliwość tkanek na działanie insuliny. Czynniki, które wpływają na rozwój nadciśnienia tętniczego na podłożu insulinooporności, to przewlekły stan zapalny, stres oksydacyjny i zatrzymywanie nadmiernej ilości sodu w organizmie.
Zdrowa relacja z jedzeniem i mądre wybory żywieniowe powinny towarzyszyć nam przez całe życie.
Insulinooporność i hiperinsulinemia biorą udział w rozwoju zaburzeń gospodarki lipidowej, co jest ściśle powiązane z powstawaniem miażdżycy. Hiperglikemia, czyli przewlekle podwyższony poziom glukozy, uszkadza serce i naczynia krwionośne, wywołując zjawisko mikro- i makroangiopatii. Hiperglikemia nasila stres oksydacyjny, wywołuje zjawisko glikacji białek, przez co dochodzi do uszkodzenia komórek serca i ścian naczyń krwionośnych. Pacjent z cukrzycą ma kilka razy większe ryzyko wystąpienia powikłań sercowo-naczyniowych, takich jak zawał serca czy udar mózgu.