
25 minute read
Nie urodziłam się po to, aby być świętą!
Iwona Kulwicka
Zapraszamy do przeczytania pierwszej części wywiadu, którą znajdziesz w 5 numerze magazynu Life Power
Advertisement
Myślę, że każdy z nas ma swoją drogę, ale jeżeli moja będzie mogła kogoś zainspirować to będę szczęśliwa.
„Jesteś pojebana!!!
Siedzę w rogu kanapy
Skulona, z kolanami podciągniętymi do brzucha i z oczyma wpatrzonymi w jeden punkt Całe 43 kilogramy skóry i kości zapakowane w powyciągany dres. Włosy spięte niedbale w kucyk, lekko pomalowane rzęsy i obgryzione paznokcie.
Stoi w kuchni zaledwie 3 metry ode mnie Jego błękitne oczy szklą się z nienawiści Jesteś pojebana! Krzyczy. Jesteś pojebana jak moja matka! Jesteś popierdolona jak twój ojciec!
Gestykuluje, a jego spięte ciało podryguje jak w transie Jest w takim amoku, że jestem pewna, że mnie już nie widzi.
Kiedyś obawiałam się reakcji sąsiadów, ale teraz mam już to głęboko w dupie Nawet nie myślę o tym, co oni sobie mogą o mnie pomyśleć
Totalna obojętność. Słyszę, ale nie słucham już tych słów Moje uszy rejestrują je jedynie jako wydobywające się skądś dźwięki, które prędzej czy później umilkną. Powtarza je tak często, że nie robi to już na mnie żadnego wrażenia Najgorszą rzeczą, jaką możemy sobie zrobić, jest chyba zobojętnienie I ja właśnie sobie to zrobiłam.
Moje odrętwiałe i zamknięte w zbroję ciało jest tutaj, moje zamrożone serce czeka na odwilż, a moja dusza błaga o zmiany.
Ciało – serce – dusza – nierozerwalna całość"
Moja obojętność była warunkiem mojego przetrwania. Aby nie cierpieć dłużej, zamroziłam się. Na pierwszy rzut oka wyglądało to niegroźnie. Po prostu przestało mnie dotykać to, co partner do mnie mówił i jak mnie traktował. Ale nie przewidziałam tego, że nie można zamrozić się tylko na trochę. „Zlodowacenie” to postępujący proces, który bardzo często wymyka się spod kontroli i nawet nie wiesz, kiedy masz wywalone nie tylko na swojego partnera, ale i na innych uczestników twojego życia.
Jak to się stało, że się odmroziłam?
O ironio, przymusową singielką, zostałam w efekcie decyzji mężczyzny, który jak wówczas myślałam, zmarnował mi życie. Gdy poczułam, że wskutek jego decyzji straciłam wszystko, nie wyobrażalnym było dla mnie to, że moimi największymi terapeutami będą właśnie mężczyźni.
Cytat z książki Miłość po 40. Jak ocalić życie po rozstaniu. Książka dla kobiet, które nie wierzą w miłość.
Nie miałam w planach odmrożenia. Po prostu chciałam przetrwać, a tutaj wszechświat podesłał mi Włocha Alessandro, przy którym odzyskałam kobiecość, o której zawsze marzyłam. To on skruszył pierwszą warstwę chłodu zobojętnienia. Był dla mnie tak dobry, że z dnia na dzień rozpuszczałam się niczym śniegowy bałwan w piękny wiosenny poranek. A właśnie przypomniałam sobie, że nazywał mnie panią wiosną i porównywał z postacią kobiety uwiecznionej na obrazie Sandro Botticeliego. Jednak przejście z fazy Pani Wiosny do Pani Lato zajęło mi więcej niż trzy kalendarzowe miesiące. Ha, Ha.
Aby płakać nie tylko ze smutku i bezsilności, Aby krzyczeć nie tylko ze złości i poczucia krzywdy,
Aby uśmiechać się nie tylko z potrzeby zachowania savoir-vivre
Musiałam przejść głęboką terapię. Terapie, którą nazywam terapią miłością Tutaj moimi przewodniczkami były dwie cudowne kobiety
Gosia Gorna i Julia Szczepaniszyn
Po morzu wypłakanych łez
Po gromach wykrzyczanych słów.
Po pustce milczenia
Przyszła upragniona zgoda na pełne odczuwanie wszystkich emocji. Także tych, które wiele osób nazywa „złymi emocjami”. Mój kolejny terapeuta Włoch Fulvio A swoją drogą to jestem ciekawa, z jakiego powodu
Wszechświat podsyła mi właśnie Włochów?
Mężczyzna, którego pokochałam od pierwszego spojrzenia, dotyku i wibracji słów rozmroził mnie tak skutecznie, że stałam się inną osobą. I wcale nie było to cukierkowo słodkie zakochanie
Teraz płaczę ze wzruszenia patrząc innym i sobie głęboko w oczy. Krzyczę z ekscytacji spotkania z bliskimi mi osobami Uśmiecham się do życia, które nabrało dla mnie zupełnie innego sensu.
Rozmrożenie = Empatia
Jak już wspomniałam wcześniej, każda z nas ma swoją drogę. Nie ma jednego rozwiązania dobrego dla wszystkich. Dla wielu terapeutów i coachów obudzić się znaczy podjąć walkę, a ja mam do tego trochę dystansu. Dla mnie przebudzenie to nie tylko odmrożenie, ale i zbudowanie siebie. Jednak, aby się zbudować, trzeba się najpierw odnaleźć.
I zasadnicze pytanie: Co kto z nas rozumie jako obudzenie się?
Żyjemy tak jak zawsze, żyjemy tak jak nasze społeczeństwo, jak nasze mamy, ciotki i babcie i nie widzimy w tym nic dziwnego. Jesteśmy pewne, że żyjemy normalnie. Dla mnie życie to nie jest jedynie wstawanie rano do pracy, jedzenie, robienie zakupów, sen. Dla mnie, życie to witanie każdego poranka z radością i wdzięcznością, to odczuwanie smaków i zapachów, to tulenie siebie na dobranoc, to uważność na innych i na siebie.
Uważność na siebie? – pytasz. Co to takiego?
To patrzenie sobie samej w oczy, zauważanie emocji i to co one z nami robią. To obserwacja swojego Ego, próbującego za wszelką cenę zawrócić nas ze ścieżki niełatwego odkrywania nowego. Dla mnie uważność to esencja życia prowadząca nas do głębokiej empatii.
Uwielbiam jazdę samochodem. Słucham wówczas swojej ulubionej muzyki, podziwiam krajobrazy i pozdrawiam kierowców Jednak podczas moich podróży mam bardzo przykre momenty Nie wiem jak ty, ale ja, podróżując, zauważam każdy transport zwierząt do rzeźni.
To nieprawdopodobne, jak głębokie odczuwanie powoduje, że czuję ich strach i ból W takich sytuacjach także robię to, co czuję Przytulam je wszystkie do serca i przepraszam. Któregoś dnia zwróciłam uwagę na bezdomną kobietę siedzącą pod drzewem na małym, turystycznym krzesełku Wokół niej, w oczekiwaniu na posiłek, biegało stado dzikich gołębi. Podeszłam i spytałam, czy wszystko jest w porządku? Czy czegoś potrzebuje?
– Nie, dziękuję – odpowiedziała. – Robię sobie kawę – dodała i pokazała mi turystyczny zestaw do gotowania wody.
Spod kaptura zimowej kurtki wyłoniła się twarz istoty, której życie nie oszczędzało. Jednak pomimo tych niełatwych doświadczeń jej oczy wciąż jeszcze błyszczały „Nie ma nic”, powiesz? Tak! Nie ma domu, nie ma pracy, nie ma nawet kurtki na zmianę, ale w swoich oczach ma wszystko, co najważniejsze: miłość, ciepło, radość i nadzieję
– Ma pani piękne oczy – powiedziałam

Uśmiechnęła się nieśmiało.
– Czy mogę zrobić pani zdjęcie? – zapytałam
– Tak, proszę.
Kucnęłam obok, zbliżyłam swoją głowę do jej i…
Umieściłam nasze zdjęcie na swoim profilu FB z komentarzem:
Może bezdomna Może biedna Może bez perspektyw.
Nadal człowiek Taki sam jak Ty i Ja
Szczery uśmiech. Nadzieja w oczach. Chęć życia!
To jest właśnie dla mnie przebudzenie.
W moim „nowym życiu” spotykałam wiele osób. Żadnej nie lekceważyłam. Z każdą zamieniłam chociaż słowo w myśl przekonania, że każda osoba stająca na naszej drodze jest po coś. I tak spotkałam Monikę, założyłyśmy firmę, rozkręciłyśmy wszystko i nagle przyszło do mnie pisanie. Kiedyś uwielbiałam pisać, ale się zniechęciłam, bo wszystkie moje wypracowania szkolne były za długie. Poloniści mówili do mnie: „Iwona, skróć to, to jest za długie, to nie jest książka, tylko wypracowanie. Musisz to jakoś ścieśnić”. Więc ścieśniałam, aby dostosować wszystko do ogólnie panujących zasad i norm. Potem pisałam pamiętniki, ale niestety kiedyś przyłapałam moją mamę na tym, jak je czyta, więc przestałam pisać.
Jak to się stało, że jednak do tego wróciłam?
Jeden z wielu samotnych wieczorów bez kontaktu ze swoim ukochanym Fulvio, gdy bardzo za nim tęskniłam i napływały do mnie takie cudowne myśli, takie emocje zakochania i nostalgii połączone ze szczęściem uwielbienia i wdzięczności za to, że go mam. Z drugiej strony czułam smutek, że nie mogę się do niego przytulić, że nie mogę poczuć tego, co zawsze, gdy trzyma mnie w swoich ramionach. Skroluję więc nasze konwersacje na WhatsAppie, odsłuchując wszystkie nasze nagrania i oglądając zdjęcia To jest jak prawdziwa uczta. Karmię się chwilami szczęścia, które od niego otrzymałam, i przypominam sobie słowa Julii: „Nie czekaj, działaj”.
I w głowie świta mi pomysł: Kochany, napiszę do ciebie wiersz. Będę pisać do ciebie wiersze i publikować je na FB Ty nie będziesz nawet wiedział, że one są do ciebie To będzie moja słodka tajemnica. Otwieram komputer, odpalam Word i piszę pierwsze wersy: „Jedno spojrzenie ” Ani się spostrzegłam, jak wiersz przeistoczył się w prozę, a zegar wskazywał 4:00 rano.
Od tej chwili już codziennie, wychodząc z pracy, biegłam do domu, by pisać. I w ten sposób w 2,5 miesiąca powstał dziennik
Po kilku dniach w mojej głowie zatliła się myśl o książce i poczułam nieodpartą potrzebę podzielenia się tym tekstem „Do kogo napisać?”, pomyślałam i od razu przed moimi oczami pojawiła się Gosia Nagrałam jej jeden z roboczych rozdziałów i czekałam
Po kilku minutach, z odległego Londynu na skrzydłach miłości nadleciał feedback: „Iwonka Oh, my god! Dziękuję bardzo, że się tym ze mną podzieliłaś. Wiesz, kochana, ty masz taką niesamowitą lekkość pisania Ty takie normalne przeciętne życie pokazujesz w tak cudowny sposób. Mam wrażenie, jak ciebie słucham, że życie jest piękne Dziękuję ci! Czuję się zaszczycona. Kocham cię”.
Kolejnego dnia dzwonię do swojego byłego chłopaka (z czasów, gdy oboje mieliśmy po dwadzieścia lat), Marka, a obecnie mojego przyjaciela i pytam:
– Kochany, masz chwilę? Chciałabym ci coś przeczytać.
– Nie ma sprawy, kochana Właśnie jestem w samochodzie i wracam po pracy do domu Mam czas.
Zatopiłam się w lekturze, a gdy skończyłam, po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza
– Halo, jesteś tam? – pytam nieśmiało.
– Tak, jestem. Iwonka, to cudowne. Wyobraź sobie, że jak zaczęłaś czytać, byłem pewien, że kupiłaś ciekawą książkę i chciałem nawet zapytać o jej tytuł
Po chwili, gdy fakty z książki zaczęły splatać się z wydarzeniami twojego życia, pomyślałem, że to nieprawdopodobne, że trafiłaś na książkę o sobie, o swoim życiu A im dłużej czytałaś, z tym większym niedowierzaniem myślałem: „O kurczę, to jest jej dzieło!”. Pisz, kochana, ale proszę, nagrywaj także to, co piszesz, bo ciebie się cudownie słucha.
Po tym, co usłyszałam, łzy napłynęły mi do oczu i poczułam, że wreszcie jestem na swoim miejscu.
Zdałam sobie sprawę, jak cudowne jest wszystko to, co się wokół mnie dzieje Jak małymi, niekiedy bolesnymi krokami idę w kierunku, o którym nie miałam pojęcia i nie marzyłam nawet w najpiękniejszych snach Nigdy nie podejrzewałam, że będę pisać książki i że ktoś będzie chciał je czytać.
Jestem wdzięczna za ten dar przelewania na papier swoich myśli i emocji.
Jestem wdzięczna za to, że to się dzieje, pomimo że tego nie planowałam.
Moja nowa droga powstaje jak układanka puzzli, zebrana z niby chaotycznie porozrzucanych i niepasujących do siebie kawałków Gdy siedząc na dywanie, patrzyłam na ten kolorowy bałagan, nic nie widziałam. Gdy wstałam i spojrzałam z góry – doznałam olśnienia.
To jest cud! To są cuda, które się dzieją, gdy się rozmrozisz i otworzysz się na miłość i odczuwanie
Dlaczego warto po nią sięgnąć?
Moja książka jest prawdziwą historią o autentycznej kobiecie – o mnie, która w wieku 53 lat została przymusowa singielką i nie widząc sensu swego życia, myślała o samobójstwie, a po 12 miesiącach od tej największej, jej zdaniem, tragedii poczuła, że jest najszczęśliwszą istotą pod słońcem
Książkę „Miłość po 40. Jak zakochać się na Tinderze Książka dla kobiet, które nie wierzą w miłość”, wydałam, aby pokazać kobietom jak wspaniałe rzeczy mogą otrzymać w stanie zakochania I nie mam tu na myśli jedynie motyli w brzuchu i głowy w obłokach. Przede wszystkim piszę o tym, jak szalone zakochanie, które jest cudowne, ale niełatwe może zmienić nasze patrzenie na mężczyzn i nauczyć nas radzenia sobie z zazdrością, obrazą i złością Pokazuje jak dużą rolę terapeutyczną może mieć relacja z partnerem, jeżeli tylko pozwolimy sobie na nią i z uważnością oraz odwagą zajrzymy we własne najciemniejsze zakamarki

Moje czytelniczki i czytelnicy podczas lektury mojej książki śmieją się, płaczą, a czasami nawet krzyczą ze złości. Widzą we mnie istotę podobną do siebie Pełną lęków, wgranych standardów zachowań i zamkniętych na odczuwanie Moja historia jest także historia życia wielu z nich. Lektura tej książki przywraca im nadzieje na to, że w życiu cuda się zdarzają, także zwykłym ludziom, Daje im wsparcie w cierpieniu. Czują, że nie są sami i że ich działania często oceniane przez znajomych i ich samych jako głupie i nieodpowiedzialne są działaniami większości Tacy po prostu jesteśmy.
W książce tej piszę o tym, jak pojednałam się z tatą, o odzyskanym szacunku do mężczyzn i ogólnie do ludzi Odkrywam, jaką trudność sprawia mi bycie cierpliwą. Przedstawiam swoje największe lęki Opowiadam o tym jak weszłam w energię nieustraszoności i odzyskałam odwagę robienia tego co czuję.
Opowiadam o swoim, wydawałoby się, karkołomnym skoku w zakochanie, wybijającym mnie ponad ograniczenia i przynoszącym mi najcudowniejsze prezenty, z których jednym było odkrycie swojej pasji pisarskiej. Przedstawiam swoją historię poddawania się odczuwaniu nawet niełatwych emocji, które rozmrażając moje serce i duszę otworzyły głowę na kreację.
Dlaczego wydałam książkę?
być dumną ze swojej kobiecości, bez lęku pokazywać swoją seksualność, odrzucić stare, ograniczające zabobony, obalić mit „mnie nie wypada”, uzyskać poczucie wolności, odzyskać nadzieję na to, że zakochanie po pięćdziesiątce jest możliwe, bez względu na to, jak się zakończy, do pokonania lęku używać odwagi, uszanować każdy związek, w który wchodzą, w każdym momencie pozwalały sobie na cudowne życie, celebrować życie poprzez emocje, bo to one dają nam poczucie, że żyjemy,
No właśnie. To byłoby cudowne móc zaczynać kolejny związek z otwartym i czystym sercem Proces mojej transformacji zaczął się już jakiś czas temu Uruchomiło go porzucenie Potem przeszłam terapię pokochania siebie z Alessandro. A następnie zakochanie w Fulvio, którego użyłam z pełną świadomością do dalszej transformacji siebie. Ktoś inny na moim miejscu już dawno by to porzucił Powiedziałby: „Ile można czekać na telefon od faceta? Nie chcesz ze mną rozmawiać, spadaj!”. A ja się nie poddałam Każdego elementu pojawiającego się w tym związku używałam do własnej transformacji
Terapeuci mówią, że sukcesem do szczęścia każdego z nas jest miłość do samego siebie. Tak, zgadzam się z tym Chciałabym jednak dodać, że nie jesteśmy w stanie prawdziwie pokochać siebie, bez uszanowania wszystkich ludzi.
– O czym jest ta książka?
– O transformującej mocy związków Każdy związek, który pojawia się na naszej drodze, ma wielką moc transformowania nas.

– Jeżeli tylko podejdziemy do drugiego człowieka świadomie, odpowiedzialnie i z miłości, to mamy szansę na poznanie i pokochanie siebie
– O różnych twarzach miłości, które pogłębiają się, uzdrawiają się i mają szansę się ugruntować w momencie, kiedy zaczniesz od tej najważniejszej: od miłości do siebie
– Dopóki nie osiągniesz tego stanu lub dopóki nie wejdziesz na tę drogę, to wszystkie twoje związki mogą być toksyczne, wyczerpujące i łamiące serce.
Moje życie to najlepszy przykład na to, że można zacząć od nowa w każdym wieku. Czujesz, że potrzebujesz nowego początku? Zrób to. Niekiedy, tak, jak to było w moim przypadku, wystarczy tylko nie sprzeciwiać się temu, co przynosi życie. Najtrudniej jest wyjść z roli ofiary i zacząć dostrzegać, że nawet trudne doświadczenie niesie za sobą pozytywne aspekty. Moja historia to zaproszenie kobiet w każdym wieku do tańca z życiem
Bo Miłość do Siebie jest efektem ubocznym Miłości do Innych.


Dla tych, którzy ominęli część pierwszą, nakreślę jedynie, że zaczęłam mówić w wieku 3 lat, dzięki mojemu marzeniu, a także radości i determinacji mojego wujka. Historia zatoczyła krąg i odkryłam więcej, jak marzenia mają realny wpływ na wzrost i rozwój dziecka. Jeśli pragniesz, aby Twoje dziecko było w dorosłości spełnione, pozwól mu właśnie marzyć. Wydaje się, że to mrzonki, a od marzeń kreujemy prawdziwie wielkich twórców i odkrywców. W przyszłości są to ludzie odpowiedzialni i szczęśliwi.
Zatem marzenia, to dzieła naszej wyobraźni. Wyobrażamy sobie różne sytuacje, którym najczęściej towarzyszy wiele pozytywnych uczuć. Dążymy do ich spełnienia. Już samo posiadanie marzenia daje nam szczęście.
O czym może marzyć dziecko? Lista jest długa: o podróżowaniu, spotkaniu idola, kim będzie, o szczęśliwym świecie jego i jego bliskich, o rodzeństwie, zwierzątku, zabawce, przygodzie, supermocy, o szkole, napisaniu książki, nowej umiejętności.
Czy widzicie, jak jesteśmy podobni do dzieci?
Co daje dobrze odkryte marzenie u dziecka? Rozwija ciekawość, uważność, spostrzegawczość, zdolności twórcze i kreatywność. Dziecko ma motywację do działania i zgłębiania tematu. To także daje satysfakcję i radość z działania.
A jaki ma to wpław na aspekt społeczny i funkcjonowanie dziecka w grupie, a także, jak buduje jego przyszłość? To oczywiście buduje jego pewność siebie, samo tworzy i ma swoje zdanie. Staje się samodzielne i odpowiedzialne! Czy nie rolą rodziców i nauczycieli jest właśnie nauka samodzielności? Co więcej, dziecko potrafi obronić swoje racje, a także wesprzeć inne dziecko, które myśli inaczej Jest tolerancyjne i nie krytykuje Świat jest piękny, jeśli tylko pomożemy dzieciom marzyć, a nie zabijać w nich ich własne myśli i wyobrażenia.
Jaka jest i może być nasza rola w tych marzeniach i po co mamy je znać, jako rodzice czy wychowawcy? A właśnie po to, bo nawiązuje się między naszymi światami, pokoleniami nić do zbudowania relacji. Znając marzenie, możemy pomóc w jego realizacji Możemy inspirować i naprowadzać Otwieramy dziecko na nazwanie tego, czego pragnie. Uczymy je nazywać emocje, jakie temu towarzyszą Uczymy odnajdywać się w nowych sytuacjach i pokonywać trudności, a to także buduje między nami zaufanie, trwałą więź i wspaniałe wspomnienia
Jeśli jednak na myśl przychodzi Ci manipulacja, nieszczerość, a może krytyka, to zważ na to, dokąd to prowadzi Zaufanie jest niezbędne. Co się dzieje, kiedy krytykujemy marzenia dzieci, a dążymy tylko do pogłębiania wiedzy i miejętności?

„Uczy” to dzieci: nadmiernej ostrożności niezdrowego kompromisu tłamszenia talentu wyłączenia myślenia działania według schematów ograniczania twórczego rozwoju zaniku zapału do tworzenia i wyobraźni zablokowania na nową wiedzę poprzez odkrywanie braku pomysłów w nagłych lub nowych sytuacjach
Co może jeszcze zabijać wyobraźnię dziecka? Nadmiar technologii sprawia, że dziecko nie tworzy, a wybiera to, co jest narzucane. Często nawet nie wie, czego naprawdę chce. Ma wiele zachcianek i cieszy się krótko.
Jak rozwijać i pielęgnować marzenia dzieci? To narzędzie jest stare jak świat –to wyobraźnia.
Wyobraźnia twórcza to jedna z najważniejszych zdolności, która umożliwia efektywne wykorzystanie potencjału twórczego. Dzięki niej człowiek może lepiej zrozumieć otaczającą go rzeczywistość, którą tworzy i w której żyje. Rozwijanie wyobraźni jest kluczowe w przystosowaniu się do środowiska, ponieważ pozwala na poznawanie, pobudzanie i tworzenie rzeczywistości.
Wspieranie i budowanie dziecka w świecie ciągłych zmian wymaga pokierowania jego wychowaniem tak, by potrało uruchomić swoją wyobraźnię. Dzięki temu łatwiej przyswoi nową wiedzę oraz lepiej odnajdzie się w nowych sytuacjach.
Wyobraźcie sobie przedszkolaki i płacz, kiedy mama je zostawia na kilka godzin. Aby to zrozumieć, dobrze wiedzieć, że mniej więcej w trzecim roku życia mózg zaczyna rozwijać sieć neuronów, która pozwala na pojawienie się wyobraźni. Okazuje się, że ta wyobraźnia jest bardzo pomocna dla dzieci, gdy muszą poradzić sobie z dłuższym rozstaniem z rodzicami, na przykład związanym z pójściem do przedszkola. Jeśli dziecko jest już w stanie sobie wyobrazić twarz matki lub ojca, którą zapamiętało, to jest w stanie znosić ich nieobecność przez dłuższy czas bez większych problemów. Jednakże, jeśli dziecko nie jest w stanie sobie wyobrazić twarzy opiekunów, to może zacząć płakać i czuć się opuszczone.

W przypadku nastolatków jest to także istotne i ma wpływ na przyszłą samoocenę i poczucie wsparcia przez ważnych dla nich dorosłych. Pamiętaj, aby w Twojej komunikacji pojawiały się słowa wsparcia: „spróbuj, nie poddawaj się, jestem z tobą”. Wyobraźnia pomaga młodym przewidywać, odnajdywać się w nowych sytuacjach. Uczy samodzielności i odpowiedzialności. To jest także ważne w momencie niepowodzenia.

Poniżej podaję kilka sposobów na pracę z dziećmi i zachęcanie do realizacji marzeń. Izabela – Izabela@nlp4kids org Tel 0779 234 6949
Porozmawiaj z dzieckiem o czym marzy
Jakie są zasoby (umiejętności, silne strony) Twojego dziecka?
Jak możecie je wykorzystać do rozwijania jego potencjału?
Mów dobrze o swoim dziecku.
Dostrzegaj jego starania. Gdy powiesz coś dobrego, nie dodawaj „ale”, bo to anuluje wcześniejszą część wypowiedzi.
Dajemy dziecku wsparcie i podbudujemy jego samoocenę.
Uszanuj własne pomysły dziecka.
Powiedź o swoich zrealizowanych marzeniach i tych, które nie wyszły.
I tym sposobem łatwo przejść do własnych marzeń, pracy nad wyobraźnią i realizacją swoich marzeń. Bycie wspierającym dla siebie, bo tylko przykład najlepiej buduje innych nam bliskich, którym życzymy szczęścia
Dodatkowo każdy z nas, a także dziecko musi mieć przestrzeń, gdzie będzie prawdziwie sobą, spontaniczny, radosny, smutny Taki właśnie, jaki jest w danej chwili. Czy taką przestrzeń znajdziemy w domu? Może to grono przyjaciół, a może jakieś zajęcia pozaszkolne lub praca?
Polecam zabawę w marzenia oraz odkrycie takiej przestrzeni, gdzie czujecie się dobrze
Trzymajcie się w zdrowiu i dobrej zabawie z Waszymi dziećmi
Odkryj i spełniaj swoje marzenia. Zacznij je sobie wyobrażać
Polecam - osoby z mojej historii:
Biznes w międzyczasie, gdzie poznacie świetne, kreatywne kobiety.
Ja z kolei trzymam się mojej pasji do zdrowia i masażu twarzy dla kobiet
Do zobaczenia.
Katarzyna Dobrowolska
Kontakt do mnie: WhatsApp: 00447702673256 https://www facebook com/zdrowieurodarozwoj SKLEP https://thealoeveraco shop/CWoyVTF7
Moje marzenia? Rodzina i morze. Moje pasje? Zdrowie, masaż, aromaterapia, chodzenie boso, rozwój.
Bycie matką – zdarzenie, którego wiele kobiet doświadczyło.
Bycie spełnioną matką, która żyje w zgodzie ze sobą i ze światem – wyzwanie, którego niejedna z nas się podjęła, ale mało która z nas osiągnęła… Ale również coś, co dla każdej z nas ma inne znaczenie…
Macierzyństwo zaczyna się jak podróż przez nieznane terytorium, gdzie kobiety uczą się na błędach, często z ciężkim sercem przechodząc przez swoje własne wzloty i upadki. To podróż, która nie ma końca. To, co kiedyś wydawało się „celem” tej podróży, nagle zmieniło znaczenie lub formę i stało się podróżą w głąb siebie. Tyle z nas zaczyna tę podróż mając nadzieję na znalezienie siły wewnętrznej, odporności, motywacji i szczęścia.
Nasz wewnętrzny głos potrafi być naszym największym krytykiem i, niestety, często ma negatywny wpływ na nasze relacje z innymi.
Tak wiele z nas ma świadomość, co to jest i skąd się bierze. Dużo mniej z nas wie, kiedy ten głos wewnętrzny, nasza własna interpretacja rzeczywistości, nam nie służy i spowalnia nas w naszym samorozwoju, w życiu zgodnie z naszymi wartościami zmierzając z odwagą w kierunku naszych marzeń.
Mit perfekcyjnej matki, gdy nie jest ignorowany, ma bardzo destrukcyjny wpływ na życie i poczucie własnej wartości u kobiet. Jeszcze niewiele z nas poznało i ukochało siebie na tyle, że nie pozwala na to, aby presja społeczeństwa i opinie innych nie miały na nas negatywnego wpływu.
Nie jest to podróż łatwa. Po drodze spotykamy wiele osób. Niektóre okazują się aniołami, przewodnikami, dzielą się mądrością i swoim „światłem”. Inne raczej stoją nam na drodze i grają role „nauczycieli”, którzy wiedzą lepiej, ale tak naprawdę pokazują co jeszcze mamy do przepracowania i ukochania w sobie.
Do tego dochodzi „mit perfekcyjnej matki”. Jak samo słowo wskazuje, to tylko mit, nie fakt, ale mimo wszystko żyje w naszych umysłach i manifestuje się w życiu codziennym w przeróżnej postaci. Często ma formę samokrytyki, niskiego poczucia własnej wartości lub negatywnego wewnętrznego głosu, który potrafi kontrolować nie tylko nasze myśli, nasze zachowanie i naszą samoocenę, ale i sposób, w jaki postrzegamy same siebie i otaczający nas świat.
My, kobiety, jesteśmy jednostkami emocjonalnymi. Często myślimy i podejmujemy decyzje sercem. Jesteśmy wyczulone na opinie innych. Chronimy swoje dzieci, swoich partnerów i swoje rodziny otaczając ich szalem miłości i troski, taką samą, jaką często doświadczyliśmy w domu rodzinnym. Opiekujemy się innymi, zapominając o sobie.
Zatracamy się w macierzyństwie, starając sią być lepszą matką, lepszą żona i niezawodnym pracownikiem, a przy tym mieć figurę modelki. Zatracając się w macierzyństwie, stawiamy siebie na ostatnim miejscu.
A jak zrobić inaczej?
Jak żyć zdrowiej, przyjemniej i w zgodzie ze sobą?
Jak pamiętać o swoich potrzebach, nie zapominając o potrzebach innych?
Samoświadomość i refleksja nad tym, co ważne, to niezbędne filary nie tylko w kultywowaniu zdrowego stylu życia, osiągnięcia dobrego stanu zdrowia psychicznego i fizycznego, ale przede wszystkim zapewnienia dobrych warunków zdrowego rozwoju psychicznego u naszych dzieci.
Czas popatrzeć w lustro i powiedzieć „Wreszcie Ja!”.
Czas na pracę nad stworzeniem warunków i nawyków, które zaspokajają zarówno naszą potrzebę miłości, szacunku, samorealizacji i aktualizacji zawodowej, jak i pozytywnej samooceny. Czas na mówienie głośno i wyraźnie o naszych potrzebach.
Najwyższy czas na ignorowanie mitu perfekcyjnej matki w zamian za prowadzenie życia jako mama wystarczająco dobra!
Ela Senghera
Te pytania zadaje sobie niemało kobiet. Wiele z nich czuje się sfrustrowane, wypalone, zmęczone życiem i przytłoczone ogromem obowiązków. Nie żyjemy już tak, jak kiedyś, w wielopokoleniowych rodzinach, gdzie dość często mogliśmy liczyć na pomoc i towarzystwo sióstr, mam i babć. Zjawisko globalizacji sprawiło, że teraz żyjemy w miastach i z dala od członków rodziny chętnych do pomocy w opiece nad dziećmi. Dziś rodziny wyglądają inaczej – z jednej strony są bardziej autonomiczne, a z drugiej jednak – są przeciążone obowiązkami domowymi.
Uwzględnienie swoich potrzeb i tworzenie tak zwanych „zdrowych” nawyków jest coraz częściej praktykowanym rozwiązaniem, po które sięgają kobiety.
Ela Senghera - Life Coach i praktyk NLP, który inspiruje transformację w życiu dorosłych i dzieci Założycielka i dyrektorka Virtually Unbreakable, firmy zajmującej się poprawą zdrowia psychicznego w rodzinach. Pisarz i twórca treści, który z pasją pomaga ludziom stać się szczęśliwszą wersją samych siebie Orędownik zdrowia psychicznego i gospodarz podcastu, pomagający słuchaczom zainicjować pozytywne zmiany poprzez dzielenie się prawdziwymi historiami z życia i edukacyjnymi treściami.

Autorka dwóch książek: "Poradnik zdrowia psychicznego dla zapracowanych mam" („Mental Health Guide for Busy Mums”) oraz "Naucz swoje dzieci budować pozytywny obraz siebie"(„Teach Your Kids to Build a Positive Self Image”) Prywatnie szczęśliwa mama i żona.
StronaFirmy www.virtuallyunbreakable.co Podcast https://virtuallyunbreakable.buzzsprout.com/share Książki „MentalHealthGuideforBusyMums” „TeachYourKidstoBuildaPositiveSelf Image”


Gdy wkracza się na ścieżkę rozwoju osobistego wydaje się, że jest ona prosta łatwa i przyjemna. Widzi się wtedy same pozytywne strony. Zaczyna się żyć świadomie. Co zrobić jednak, gdy w pewnym momencie tej ścieżki czujesz, że utknęłaś? Z drogą rozwoju jest tak jak ze zwykłą drogą. Na początku wydaje się prosta, ale i tak prędzej czy później pojawią się zakręty, górki, dołki oraz inne nierówności. Czasem na tej pięknej drodze także pojawiają się dziury. Co zrobić, gdy wpadniesz w jedną z nich?
Ostatnio pisałam o dziurze zwanej „strefą komfortu”. Przeczytasz o niej w piątym numerze magazynu Life Power. Jeśli przyjrzysz się swojej „dziurze” i przeanalizujesz swoją sytuację, być może zobaczysz, że to jednak nie o strefę komfortu chodzi, a mimo to nadal czujesz, że utknęłaś, może wpadłaś w dziurę zwaną „klątwą wiedzy”?

Cz. 2 - Klątwa WIedzy

Określenie „klątwa wiedzy” najczęściej odnosi się do sytuacji, gdy ktoś, kto posiada szczególną wiedzę na temat pewnego zagadnienia, zakłada, że inni także ją mają lub powinni mieć, co prowadzi do problemów w komunikacji i wzajemnym zrozumieniu zwłaszcza w sytuacjach zawodowych, gdzie klarowna i sprawna wymiana informacji jest kluczowa dla osiągnięcia celów.
Taką sytuację w kontekście zawodowym najprościej jest zrozumieć i dam Ci tu przykład z mojego artystycznego świata.
Gdybym na przykład teraz zaczęła opowiadać o technikach rysowania kredkami i wspomniała o użyciu blendera, być może miałabyś w głowie obrazek, że wkładam kredki do kuchennego blendera, ponieważ najczęściej pewnie z taką formą użycia tego słowa się spotykasz Podobnie może zrozumieć każda osoba, która jest na początku swojej przygody z rysowaniem
Dla mnie, jako osoby od dłuższego czasu zajmującej się tą techniką, wiem, że jest to specjalna kredka, flamaster bądź płyn, który ułatwia łączenie się kolorów kredek. Dla mnie jest to oczywista wiedza, ale gdybym jej nie wyjaśniła osobie początkującej, albo Tobie, a powiedziała, że powinnaś użyć blendera, być może pomyślałabyś, że zwariowałam.
Tego typu błędy komunikacyjne zachodzą codziennie w każdej sferze zawodowej, bo każdy ma swój własny, fachowy język, który jest nie do końca zrozumiały dla laików i osób początkujących lub kompletnie niezainteresowanych tematem.
Czy wiesz, że podobne błędy w komunikacji
zachodzą także na co dzień w relacjach z przyjaciółmi, rodziną, partnerem czy dziećmi?
Być może zdarzyło Ci się wysłać dziecko do sklepu po parę jabłek, a on wróciło do domu
z dwoma jabłkami?
Jak „klątwa wiedzy” ma się dorozwojuosobistego?
Być może
powiedziałaś koleżance „zdzwonimy się”, a ona nigdy nie zadzwoniła, bo myślała, że to Ty zadzwonisz i czekała na telefon od Ciebie, a ty czekałaś na telefon od niej?
A być może, w czasie remontu salonu chciałaś, by Twój partner kupił turkusową farbę, a on wrócił do domu z zieloną, bo przecież to to samo dla niego.
Ten ostatni to mój ulubiony przykład, bo w bardzo wizualny sposób pokazuje, że każdy człowiek inaczej może rozumieć niektóre pojęcia, słowa, wyrażenia lub chociażby kolory. To, co dla Ciebie jest jasne i oczywiste, jak na przykład, że turkusowy to nie zielony, ktoś inny będzie widział jako odcień zieleni.
Tego typu przykłady można by mnożyć i jestem pewna, że sama w swoim codziennym życiu jesteś w stanie znaleźć wiele podobnych sytuacji.
Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, że w relacji samej ze sobą także padamy ofiarą tego przekleństwa Wygląda to trochę inaczej niż w opisanych powyżej sytuacjach O wiele trudniej jest dostrzec, że wpadło się w dziurę na ścieżce samorozwoju Widzimy dopiero efekty, lub raczej ich brak, który wywołuje w nas uczucie, że utknęłyśmy i chce się nam wykrzyczeć, że ROZWÓJ OSOBISTY NIE DZIAŁA!
Nie wiemy, co tak naprawdę się dzieje, bo przecież „siedzimy w rozwoju już kilka lat” i przeczytałyśmy już masę książek, wysłuchałyśmy różnych wykładów i wzięłyśmy udział w wielu warsztatach.
No właśnie! W tym tkwi problem!
Zaczyna dopadać nas przekleństwo wiedzy. Wydaje nam się, że wiemy już wszystko z danej dziedziny rozwoju, którą się zajmujemy. Zaczynamy interpretować zarówno siebie jak i innych na podstawie tego, co wyczytałyśmy i czego się dowiedziałyśmy. Często zapominamy, że są to tylko i wyłącznie nasze własne przemyślenia i interpretacje danych zdarzeń czy faktów, które wykształciły się na takim poziomie, na jakim byłyśmy wówczas, gdy się formowały.

Może wyjaśnię Ci to dokładniej na własnym przykładzie.
WIEM!
Gdy zaczęłam zgłębiać temat rozwoju osobistego jedną z pierwszych książek, które pojawiły się na mojej drodze była „Potęga podświadomości” Josepha Murphy'ego. Byłam nią zafascynowana i od razu zaczęłam wdrażać zaczerpniętą z niej wiedzę Zaczęły dziać się cuda i przeróżne rzeczy w moim życiu, o których autor pisał w książce
To, że sięgnęłam po „Potęgę podświadomości” jeszcze raz było zupełnym przypadkiem. Rozmawiałam o tej książce z koleżanką i ona przytoczyła fragment, którego kompletnie nie pamiętałam. Chciałam sobie go przypomnieć i jeszcze raz przesłuchałam audiobooka. Okazało się, że niektóre rzeczy po latach zrozumiałam zupełnie inaczej niż kilka lat wcześniej czytając ją po raz pierwszy. Moje pierwsze rozumienie było poprawne na ten poziom mojej wiedzy i doświadczenia sprzed lat i dawały rezultaty odpowiednie do tamtego poziomu. Gdy przez lata ja się zmieniałam, moja samoświadomość się zmieniała wraz ze mną. Mój rozwój się zmieniał, ale nie aktualizowałam mojej wiedzy zdobytej wcześniej. Wszystko opierało się na przekonaniach i interpretacjach faktów, które wtedy się wyrobiły. Dlatego czułam, że utknęłam i prawo przyciągania przestało działać.
W życiu już wielokrotnie padłam ofiarą klątwy własnej wiedzy w różnych obszarach życia, dlatego też przekonałam się jak bardzo ona może blokować. już sobie z tym radzić i podzielę moimi sposobami.
Pierwszym etapem jest sobie w ogóle, że padło się własnej wiedzy.
Może to dziwnie zabrzmi, przypadku różnego rodzaju z innymi, a także tych powtarzasz sobie „no przecież zastanów się czy właśnie opisany wyżej mechanizm.

Jeśli ty wiesz:
Co on/ona myśli
Co chcę zrobić
Dlaczego tak zrobił/zrobiła lub dlaczego ty tak zrobiłaś
Dlaczego czegoś nie zrobił/nie zrobiła, albo dlaczego Ty czegoś nie zrobiłaś
Co jest dla niej/dla niego lepsze
Że nie da się inaczej
To wszystko mogą być oznaki utknięcia w kręgu klątwy wiedzy. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy coś wiesz, a mimo to sprawy układają się nie po Twojej myśli.
Często wtedy w głowie słyszysz wewnętrzne dialogi w stylu
Bo ja wiem, że się do tego nie nadaję, więc po co próbować.
Nauka obcych języków nigdy nie była moją mocną stroną.
To fakt, że zawsze się gubię w nowych miejscach.
Wolę się nie odzywać, bo wiem, że i tak ktoś nie liczy się z moim zdaniem Wiem, że to jedyny sposób i nie da się inaczej.
On/ona źle myśli.
Powyższe zdania są moimi wewnętrznymi dialogami, które sama kiedyś sobie powtarzałam. U Ciebie mogą być podobne lub inne, ale za każdym razem będziesz uważała je za fakty lub komentarz opisujący Twoją rzeczywistość. Jeśli rozpoznasz u siebie w głowie tego typu dialogi, jesteś na dobrej drodze, bo możesz przejść do drugiego etapu, który już jest łatwiejszy.

Etap drugi
Podważ sama swoją wiedzę i zadaj sobie pytanie. „A co, jeśli się mylę?” A co, jeśli nie mam racji?
Czasem warto sobie powtórzyć to pytanie, bo w pierwszym momencie, gdy same sobie je zadamy, nasza podświadomość może się buntować i powie „no jak to, przecież to fakt, a z faktami się nie dyskutuje”. Będzie miała rację, bo fakty to fakty, dlatego warto przejść do trzeciego etapu.
Etap trzeci
Zastanów się co tak naprawdę jest faktem i oddziel od niego swoje opinie. Możesz to zrobić zadając sobie inne pytanie.
Czy wszystkie osoby myślą dokładnie tak jak ja?
Czy wszystkie osoby widzą dokładnie to co ja?
Czy wszystkie osoby słyszą dokładnie to co ja?
Czy wszystkie osoby czują dokładnie to co ja?
Jeśli jest szansa, że inne osoby myślą, słyszą, czują inaczej niż Ty, to wiesz, że bazujesz na swoich przekonaniach, a nie na faktach.
Przekonania z kolei możesz zmieniać i uaktualniać.
Przywołam tu przykłady już podane powyżej. Kiedyś powtarzałam sobie, że nauka języków obcych nie jest moją mocną stroną. W szkole nie miałam samych piątek z angielskiego. I wydawało mi się, że nie stać mnie na więcej. Teraz po latach wiem, że umiejętności bardziej przedmiotu sposobu przekazywania przez nich wiedzy.
Podobnie z moim przekonaniem, że gubię się zawsze w nowych miejscach, które podawałam jako pewnik; jako coś, co „wiem” o sobie. Było to bardziej oparte na tym, że kilka razy się zgubiłam, ale pomijałam wszystkie sytuacje, w których za
I dopiero spojrzenie na to z perspektywy innej osoby, dobrej koleżanki, która powiedziała mi że podziwia moją orientację w przestrzeni, pokazało mi że inni wcale nie uważają, że zawsze się gubię w nowych miejscach. I przecież w tym miejscu mogłabym się nie zgodzić z koleżanką Mogłabym powiedzieć, że to przypadek, że mi się tym razem udało, bo przecież znam siebie lepiej i wiem, że zawsze się gubię
Jeśli dopuścisz wątpliwości zamiast upierać się, że „przecież Ty wiesz”, jeśli zaakceptujesz fakt, że możesz się mylić, klątwa wiedzy zostanie nagle zdjęta.
Tyczy się to zarówno Twoich przekonań o sobie samej, jak również o innych.
Jeśli spróbujesz przełamać klątwę wiedzy, przekonasz się, że Twój rozwój poszybuje wysoko, bo takie „bycie w niewiedzy”, wnosi wiele lekkości
Lepiej jest zadawać pytania, czasem nawet głupie i oczywiste, niż robić założenia i tkwić w przekonaniu, że się wie.
Jeśli zatem masz wrażenie, że Twój rozwój osobisty nie działa, że gdzieś utknęłaś i nie wiesz, co możesz z tym dalej zrobić, zapraszam Cię na 30 minutową bezpłatną konsultację. Przeanalizujemy Twoją sytuację i sprawdzimy, czy przyczyną może być strefa komfortu, o której pisałam w piątym numerze magazynu Life Power, klątwa wiedzy z tego artykułu czy może kolejne blokady, o których przeczytasz w następnych numerach magazynu Life Power
Agnieszka Troć
FB : Agnieszka Troc
IG: akademia atdp
IG: agnieszkatroc.coach www.atdp.com.pl



Wersji na temat pochodzenia HOT CROSS BUNS, jest wiele. Niektóre z nich sięgają aż do VI wieku naszej ery, kiedy to Papież Grzegorz nakazał w Wielki Piątek spożywania wyłącznie chleba, warzyw i soli. Bochenki chleba zostały wówczas naznaczone krzyżem, by było wiadomo, że można je jeść tego dnia.



Tradycja naznaczonych krzyżem bułeczek jest jednak na pewno związana z Wielkanocą. Krzyż na bułce symbolizuje zaś ukrzyżowanie Jezusa, a przyprawy w środku są symbolem ziół używanych do balsamowania ciała Jezusa przed pochowaniem. Pomimo że ten korzenny przysmak jest związany z okresem wielkanocnym i tradycyjnie bułeczki są spożywane w tym okresie, na wyspach brytyjskich są one dostępne cały rok. Proste w wykonaniu, smakują doskonale na ciepło i na zimno. Ja osobiście uwielbiam wrzucić je na kilka sekund do tostera i serwować z masłem, ulubionym dżemem lub żółtym serem. Pychota!
Składnikidowykonania
12sztukbułeczek:
225mltłustegomleka(3,2%)
500g mąkidowypiekuchleba
65g cukru
8g suszonychdrożdży(jednasaszetka) półłyżeczkisoli
1łyżeczkacynamonuwproszku półłyżeczkiimbiru półłyżeczkigałkimuszkatałowej startaskórkazjednejpomarańczy
50g zimnegomasłaniesolonego
200grodzynek
2średniejajka
Dekoracja:
30gmąkipszennej
30mlwody
1łyżkastołowadżemubrzoskwiniowego
Podgrzej mleko w rondelku, aż zacznie parować.
W misce wymieszaj mąkę, sól, cynamon, imbir, gałkę muszkatołową, drożdże, startą skórkę z pomarańczy.
Następnie dodaj pokrojone w kosteczki masło i rozetrzyj palcami aż zacznie przypominać w konsystencji bułkę tartą.
Dodaj ciepłe mleko, jajka, rodzynki i dobrze wymieszaj.
Ugniataj powstałe ciasto około 5-10 minut aż będzie gładkie i sprężyste w dotyku. Ciasto można wyrobić ręcznie lub za pomocą miksera.
Wyrobione ciasto przenieś do czystej, naoliwionej miski.
Przykryj przezroczystą folią i zostaw do wyrośnięcia około 1-2 godziny.
Wyrośnięta ciasto przenieś na posypany mąką blat i delikatnie ugnieć.
Rozdziel ciasto na 12 równych kulek.

Rozłóż je na blaszce wyścielonej papierem do pieczenia, zostawiając 1cm przerwy pomiędzy kuleczkami.
Przykryj rozłożone na blaszce ciasto i przykryj folią i zostaw do wyrośnięcia na około 15 minut.
Nastaw w tym czasie piekarnik na 180 stopni C (piekarnik z termoobiegiem) lub 200 stopni C (bez termoobiegu).
Wymieszaj 30 ml wody z 30 g mąki pszennej, powstałą masę przełóż do rękawa cukierniczego i przed włożeniem bułeczek do piekarnika, naznacz je krzyżem.
Włóż do rozgrzanego piekarnika i piec około 20 minut.
Używając pędzla kuchennego, posmaruj upieczone bułeczki dżemem brzoskwiniowym, nada im to lśniący wygląd email: lifepower.magazyn@gmail.com

Life Power jest tworzony przez kobiety dla kobiet. Jeśli są tematy, które interesują Cię szczególnie - napisz do nas.
FB: Life Power IG: @lifepower.pro
W celu nawiązania współpracy napisz do nas lub skontaktuj się z zespołem redakcyjnym.
Zapraszamy także do prywatnej grupy na Facebooku
FB grupa: LifePOWER - Women's

Niezależnie od tego gdzie mieszkasz, możemy spotkać się na ZOOMie - na Life Power NETWORKING online.

Dołącz do nas
Opowiedz czym się zajmujesz, kogo szukasz, jak możemy Ci pomóc.
Najbliższe spotkanie już 6 kwietnia o godzinie 10 00 UK (11 00 PL)