3 minute read

Menu

Dariusz Wawrzynkiewicz

- Jagnięcina z tortellini i pomidorami à la italiana- Wołowina po prowansalsku z ziemniakami i warzywami ratatouille- Kurczak z ryżem na paellę i warzywami

Brzmi smakowicie i mogłoby się wydawać, że to fragment menu dobrej restauracji. Nic bardziej mylnego. To są nazwy saszetek z karmą dla psa. Coś w tym musi chyba musi być, bo mojemu psu bardzo smakują.

Te nazwy karmy dla pupila rozbawiły mnie bardzo, ale też sprowokowały do przemyśleń nad nazewnictwem. A to już temat bardziej ogólny i znany również w naszej branży.

Chińskie kamienie mają w Chinach dość klarowny system nazewnictwa katalogowego. Jest po prostu G603, G654 i tym podobnie. Ale to wydawało się firmom handlującym kamieniem mało atrakcyjne ze względu na klientów. I nagle pojawiły się przykładowo: Brąz królewski, Brąz wschodu, Srebrny księżyc, czy Biały łabędź.

Te wszystkie atrakcyjne nazwy powstają nie tylko u chińskich producentów, ale również dystrybutorów. Pamiętam, że była kiedyś polska firma handlowa, która sama nadawała oryginalne nazwy importowanym ze wschodu materiałom. W ofercie była między innymi Minnesota i Las Vegas.

Ale atrakcyjne nazwy spotykamy też na co dzień. Przykładem może być mania, jaką widać na wizytówkach. Prawie nie ma handlowców – za to „Account Manager” to popularne stanowisko. Nie ma zaopatrzeniowców – tylko General Supplier. W dwuosobowej firmie jest Dyrektor Naczelny i Dyrektor Handlowy. Jak zatrudnią kierowcę, pewnie zostanie dyrektorem transportu.

Wszędzie pełno prezesów, zastępców prezesów, dyrektorów i managerów. Sekretarka jest dyrektorem biura, a zamiast recepcjonisty spotykamy Guest Relations Manager’a. Przed biurem małej firmy często widzimy napis „Office”. Nie ma już spawacza, tylko metal fixed destination manager, a osoba sprzątająca to Cleaning Staff.

Zastanawiam się skąd to się bierze? Próżność, chęć podbudowania ego czy może uleganie powszechnej modzie używania angielskich nazw.

W zasadzie można powiedzieć, że to taka śmiesznostka i nie należy się nią przejmować. Tyle, że ostatnio czytałem w sieci tekst specjalisty od zatrudnienia, który zwrócił uwagę, że część kandydatów do pracy przegląda ogłoszenia o pracę nie wnikając w szczegóły i oferty z takimi nazwami stanowisk omija, zakładając, że to nie dla nich. A przecież w naszej branży istnieją niedobory pracowników. Wbrew pozorom kilka takich dziwnych nazw i tytułów jest zainstalowanych w naszej świadomości od lat. Lekarza tytułujemy doktor – chociaż to tytuł naukowy i większość lekarzy nawet się o niego nie otarła. Cóż, to środowisko bardzo chce być traktowane wyjątkowo.

Równie wiele dziwnych określeń można usłyszeć w rozmowach z klientami. Handlowiec starający się błyszczeć przed klientem, też rozkwita. Sam słyszałem – nie do końca prawdziwy – wywód, że „ten kamień, to nie granit, tylko gabro, a to zupełnie co innego”, i że „Orion to egzotyczny unikatowy kamień z Indii i musi kosztować”.

A jeśli ktoś trafi do mnie w porze obiadowej, nie zaproponuję mu dymiącej wieprzowiny w chrupiącej panierce na puree ziemniaczanym zdobionym koperkiem z dodatkiem duszonej bajkowej kapusty po warszawsku, tylko po prostu zaproszę na schabowego z ziemniakami i kapustą.

This article is from: